ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Bezsilność
yuraa - Czw 18 Cze, 2009 08:09 Temat postu: Bezsilność Cholera, jestem ekspertem od swojego alkoholizmu, chociaż wciąż nową wiedzę zdobywam to uważam się za znawcę swojego uzależnienia.
bezsilny jestem jeśli idzie o drugiego człowieka.
Brat miał atak a nawet dwa, padaczki alkoholowej, wczoraj się dowiedziałem.
zabrali go z pracy do szpitala ok. 13 a o 18 się dureń na własną prośbę wypisał.
wpadł do chaty, mieszka z matką i ojcem. powiedział że spadl z rusztowania- matka uwierzyła, ojciec mniej.
łeb pozszywany , jęzor pogryziony, normalnie padaka.
po godzinie miał następny atak, wezwali pogotowie, przyjechali dali mu jakis środek a on wygonił lekarza i sanitariusza bo już mu przeszło.
potem jeszcze raz matka wezwała zaczym przyjechali to się uspokoił
- a na ch** tu ???
- ratować pana
-nie potrzeba, wynocha- i podpisał oświadczenie że nie potrzebuje pomocy.
szkoda mi matki,
a potem ojciec mi opowiedział jakie brat ma objawy, omamy wzrokowe i słuchowe, widzi cos czego nie ma albo nagle uczestniczy w scenie sprzed lat, realistycznie rozmawia z nieobecną osobą, dywan mu podobno po pokoju jeździ, rury od odkurzacza pod sufitem wiszą i ściągnąć próbuje i takie tam.
normalne halucynacje.
i co ja mogę, g***o mogę parę razy z nim kiedys gadałem, stwierdził ze mnie *p****, jak będzie chciał to przestanie SAM i podobne brednie,a poza tym to ma czas bo młodszy jest.
Wielką Księgę mu zostawiłem- cos tam o Bogu za dużo pi****ą
obiecałem ojcu że z nim pogadam.
najgorsze ze oni znaczy matka i ojciec "nie widzą " jego alkoholizmu
- no czasem wypity jest- a ja kiedy go widzę to zawsze
dziadki po siedemdziesiąt parę lat, po dwudziestej spać idą a on do późna u siebie siedzi i chleje, to co maja widzieć, w pokoju śmierdzi, kobieta dawno go zostawiła , córka jeszcze go jedynie odwiedza i też widzi że zawsze pod wpływem.
idę dzis popołudniu pracować ale jutro jadę do brata
Anonymous - Czw 18 Cze, 2009 08:29
yuraa - jeśli rodzice tego nie widzą to najpierw im musisz przepowiedzieć aby oni dostrzegli problem, a potem interwencje przeprowadzić, dobrze się przygotuj do tej rozmowy, możesz również zgłosić go na przymusowe leczenie, podstawowe pytanie jest czy chce umrzeć, bo mi te jego nie ratujcie mnie wyglądają niepokojąco, bo albo myśli faktycznie że ma jeszcze czas i nie widzi - albo zwyczajnie nie chce żyć
yuraa - Czw 18 Cze, 2009 08:38
rózne mysli juz mi po głowie chodzą, też mi przyszło ze zatracił sens zycia
yuraa - Czw 18 Cze, 2009 15:07
a tak poza tym to cos w powietrzu krązy.
dwie smierci wsród ludzi których znam,
od wczoraj, z alkoholem w tle.
szlag by to
Jagna - Czw 18 Cze, 2009 15:12
Yurra współczuję tej bezsilności, rozumiem Cię.
Pamiętam mojego wujka, ukochanego.
Jeżdziłam do nich od dziecka na całe wakacje.
Był alkoholikiem, tracił powoli wszystko.
Jedynie współuzalezniona ciotka wciąż zyła z nim pod jednym dachem i piastowała mu. Gdy miałam z 15 lat, wyrzucili go z pracy, ciotka z dziećmi rozpaczała. Właśnie przyjechałam na wakacje.
Nie wiem skąd i jak wpadłam na taki pomysł, ale podsunęłam pomysł poradni leczenia uzależnień.
Była ona w odległym mieście, niedaleko Koszalina.
On nie chciał jechać- oczywiste, ale ja jakoś wymusiłam na nim tę wizytę.
Pojechałam z nim, dzisiaj dokładnie odzyły te wspomnienia.
Wujek rozpoczął terapię, pilnowałam go przez całe wakacje.
Nie pił 2 lata.
Dwa piękne lata dla niego i ro0dziny.
Pewnego dnia na weselu córki, jego żona- moja ciocia, wpadła na pomysł , że w końcu tyle nie pije - jednego kielicha naślubie córki może przeciez wypić. Jednego!
No i jakiś czas po weselu się zaczęła jazda.
Poszło ostro i szybko, niedługo po wakacjach wujek się powiesił.
Nie dał rady, stracił sens życia. Przyznam, że bardzo to przeżyłam i pamiętam to zdarzenie do dzisiaj.
Dlaczego to piszę....uważam, że jeśli rodzina alkoholika, który juz lezy na dnie nie ma wiedzy, znajomości choroby może jedynie pomóc alkoholikowi zapić się na śmierć.
Twarda miłość, interwencja...podstawowa znajomość tematu, to naprawdę nie tak wiele.Wiele książek o alkoholizmie jest pisanych prostym, zrozumiałym językiem, każdy może pojąć jej treść.
Tylko...trzeba chcieć
Twoi rodzice nie chcą dostrzec problemu, są współuzaleznieni .
Yurra jedynie wiele rozmów na ten temat może coś zdziałać, rozmawiaj z nimi.
Daj im książkę "życie w trzeźwości" może chociaż zajrzą. Powiedz, że brat może długo nie pożyć będąc czynnym alkoholikiem.
Sens zycia może powrócić, ale brat musi przestać pić.
Alkoholizm powoduje przewleklą depresję, będzie tylko gorzej, sam o tym najlepiej wiesz
Trzymaj się Yurra !
Klara - Czw 18 Cze, 2009 16:54
Yuraa, rozmawiaj - zawsze warto!
Jednak ta bezsilność jest straszna. Przeżyłam ją. Mój mąż nie chciał przestać pić. Był trzy razy na leczeniu zamkniętym. Chodził na AA i tak naprawdę wchodził na mityng wtedy, gdy byliśmy razem, bo ja w tym czasie miałam grupę Al-Anon. Kiedy zmienił grupę, zachowywał się jak chłoptaś co chodzi na wagary. Po prostu wychodził z domu i w stosownym czasie wracał, ale na mityngu nie był
Gdy przestałam się nim zajmować, miał do mnie nieustanne pretensje, ale nie zmieniał zachowania, a ja mogłam tylko patrzeć jak umiera.
No i umarł.....pijany.
wolf - Pią 19 Cze, 2009 07:05
Klara napisał/a: | No i umarł.....pijany. |
nie wiedzialem.............glupio mi teraz sie zrobilo, jak se przypomne........
no idiota jestem i tyle.
w temacie:
nienawidze bezsilnosci !
moge przegrac wszystko.........ale mam wtedy satysfakcje ,ze przynajmniej zagralem
ale bezsilnosc jest koszmarna.
i choc wiem ,ze powinienem stosowac rozum, rozsadek, logike, ble ble..........umiec sie pogodzic z tym i owym.
to nie umiem.
oczywiscie sa zjawiska ,ktore dotyczna mnie mniej........i latwiej to znosze
ale sa takie, ktore dotykaja mnie osobiscie............i wtedy szlag mnie trafia, wscieklosc rosnie niczym libido 16 latka itd etc
nienawidze bezsilnosci i tyle............najchetniej wymazalbym ja z mozgu
Klara - Pią 19 Cze, 2009 07:50
wolf napisał/a: | nienawidze bezsilnosci i tyle............najchetniej wymazalbym ja z mozgu |
Tak, mnie też było trudno się z tym pogodzić, bo do tamtego momentu kiedy uznałam swoją bezsilność, WYDAWAŁO MI SIĘ że potrafię postawić na swoim i doprowadzić do końca to co zaplanowałam.
Okazuje się, że nie zawsze
wolf - Pią 19 Cze, 2009 07:59
moze nieco sie roznimy Klaro w podejsciu do bezsilnoci jednak............ja jej nie uznaje.jesli moge sie tak wyrazic.
mam swiadomosc ,ze jestem w wielu przypadkach bezsilny--i nawet to przyjmuje do wiadomosci. ale wewnetrznie caly czas tego nie akceptuje.
oczywiscie wele zalezy od osoby, sytuacji itp.
a najwiecej.............od mojego zaangazowania uczuciowo-emocjonalego w konkretny przypadek.
to chyba sedno mojej niezgody na bezsilnosc.
rufio - Pią 19 Cze, 2009 08:53
"Cokolwiek zaczynamy od pewników - dochodzimy do wątpliwości,
cokolwiek zaczynamy od wątpliwości - dochodzimy do pewników"
wolf - Pią 19 Cze, 2009 09:03
to cos w stylu jajka i kury-dylemat pierwszenstwa
rufio - Pią 19 Cze, 2009 11:08
Na czyms takim polega bezsilnosc - niby wiesz a jednak
niby nie wiesz a jednak .
Ksenia34 - Pią 19 Cze, 2009 12:23
Tak sobie czytam Yuraa i przykro mi,wlasnie takze dlatego ze wiem jak to jest,jak wszyscy zreszta tutaj.Przypomnialo mi sie ze moj ojciec juz dawno temu po pijaku do siebie gadal,szukal czegos pod stolem,krzyczal na nas,a wtedy to bylo takie smieszne.Kurcze ile to juz lat,a ja nie wiem jak to jest z nim teraz.Bede miala okazje w wakacje,moj ojciec nie chce przestac pic,nadal uwaza siebie za smakosza ble ble ble,ale ja tym razem sprobuje z nim pogadac albo bardziej z matka bo ona nadal mu usluguje i robi wszystko dla niego,znam to wszystko.Mam kilka ksiazek moze mu zawioze poczyta,chociazby zycie w trzezwosci.Troche teraz sie zaczelam nad tym zastanawiac mhm..jedno jest pewne jak on nie chce to nic nie jestem w stanie,bo mieszkam za daleko a mama nie da rady,ty masz wlasnie wybor,zglosic na przymusowe leczenie,innej opcji nie ma,a potem mozesz mu pomoc,nic nie dzieje sie bez przyczyny.
yuraa - Pią 19 Cze, 2009 12:47
byłem, wygląda tragicznie oczy podpuchnięte, białka czerwone ale przynajmniej trzeźwy jest, pierwszy raz od bardzo długiego czasu gadałem z trzeźwym bratem.
chyba się trochę wystraszył, ale twierdzi że sam sobie da rade i wlaśnie: pije bo mu smakuje.
-to ile chlałeś- pytam- miesiąc??
- no będzie
- a jak znowu zaczniesz i cie padaczka sparaliżuje to matka cie łyżeczką karmic będzie??
du** ci podcierać??/
nic nie odrzekł tylko łeb zwiesił
troche poczucia winy mu na głowe włożyłem i postraszyłem że zgłoszę na przymusowe leczenie jak nic nie zacznie robic, adresy poradni uzależnień dostał. trochę o sobie opowiedziałem o blaskach zycia na trzeźwo. i ze jestem żywym dowodem że można.
oglądałem wyniki krwi co mu pobrali w szpitalu- zdrowe chłopisko, morfologia super.
tylko bilirubina ponad dwa razy przekroczona to go postraszyłem ze wątrobe ma do du**.
jest nadzieja
wolf - Pią 19 Cze, 2009 12:52
yuraa napisał/a: | to go postraszyłem ze wątrobe ma do du**. |
bo pewnie juz troche ma...........no i git
troche strachu nie zaszkodzi.......a watroba, jak sie jej nie spekluje calkiem....sie zregeneruje
trzym sie Yura............chcialbym cos fajnego powiedziec.......ale jak nie spojrzec, du** zawsze z tylu
|
|