To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Ciężko mi.

Ice - Czw 22 Paź, 2015 13:45
Temat postu: Ciężko mi.
Czytam forum od jakiegoś czasu, przywitałam się z Wami, teraz chyba czas coś napisać.

Mój ojciec pił od zawsze. Bywało różnie. Nie było przemocy fizycznej, za to psychiczna jak najbardziej.
Dopóki byłam dzieckiem nie było najgorzej, koszmary pojawiały się tylko przy okazji - imprezy rodzinne, święta.
Czasem bywały takie bez okazji.
Problem zaczął się kiedy zaczęłam dorastać. Z ukochanej córeczki tatusia, awansowałam na czarną owcę w rodzinie.
Wszystko robiłam źle, chociaż wiele spraw i obowiązków spoczywało na mnie.
Mama była pracoholiczką, wiecznie nieobecna, po powrocie była zmęczona, nie miała na nic sił ani ochoty, a poza tym "to są sprawy między dorosłymi."
Ja zajmowałam się domem, zakupami, obiadami, praniem, sprzątaniem, chorą babcią (Alzhaimer) i studiami.
Wydaje mi się - z perspektywy czasu - że ojciec zaczął traktować mnie jak wroga kiedy zaczęłam nazywać rzeczy po imieniu.
Mama udawała, że problemu nie ma - przecież wszyscy piją. Brat - wychodził do kolegów.
A ja nazwałam go alkoholikiem - usłyszałam całą litanię przekleństw pod swoim adresem.
Próbowałam rozmawiać,mówiłam, że go kochamy, pytałam dlaczego nam to robi.
Odpowiedzi były zależne od humoru albo ich nie było. Bałam się go. Kiedy był pijany stawał się innym człowiekiem.
Oczy stawały się złe, on stawał się zły, przerażający. Pamiętam, że potrafiłam od razu poznać czy coś wypił, nawet łyk alkoholu wystarczał.

Teraz potrafię poznać czy pił przez telefon, choć dzielą nas kilometry.
Powinnam chyba napisać, że potrafiłam, bo w pewnym momencie nie wytrzymałam i powiedziałam mu, że
jeśli chce utrzymywać kontakt ze mną i moimi dziećmi ma tylko jedną drogę - detoks, odwyk i terapia.
Powiedziałam, że go kocham, ale jest alkoholikiem i musi się leczyć, a ja ani nikt inny nie może tego zrobić za niego.
Usłyszałam, że nie będzie ze mną rozmawiał w ten sposób i rozłączył się. Od tego czasu nie odbieram telefonów.

Mama jest współuzależniona, udało mi się namówić ją na wizytę u psychologa, podobno usłyszała od niego, że nie potrzebuje terapii.
Zaczęła chodzić na grupę Al - anon.
Ojciec ma założoną niebieską kartę, został zgłoszony do komisji ds uzależnień. Policja stała się częstym gościem w domu rodziców.
Ojciec oprócz choroby alkoholowej jest po udarze. Prawdopodobnie cierpi na zespół Otella.
Ma za sobą kilka pobytów w szpitalu psychiatrycznym. Jest mistrzem manipulacji.
Ma też założoną sprawę o znęcanie się psychiczne nad mamą.
Do tego wszystkiego udało mi się namówić mamę i brata, którzy mieszkają z ojcem.
Zanim tak się stało przekopałam się przez tyle artykułów i fora ile zdołałam.

Ja - zgłosiłam się do ośrodka leczenia uzależnień, przeszłam szereg testów, zakwalifikowałam się na indywidualną terapię DDA i czekam na termin.

Sedno - nie radzę sobie. Nie mogę spać, myślę o ojcu, czy jest pijany i awanturuje się, czy może jest znów w jakimś szpitalu.
Biję się sama ze sobą żeby nie rozmawiać.
Nie wiem czy dobrze robię odcinając się i stawiając taki warunek, o którym wiem, że ojciec nie będzie chciał go spełnić.
Tłumaczę sobie, że przecież tylko moja stanowczość i dotrzymywanie słowa, czyny a nie łamanie obietnic może tu pomóc.
Ale jest mi potwornie ciężko, bo ja naprawdę go kocham. Pamiętam dobre dni, nie tylko te kiedy musiałam przed nim uciekać.
Mam swoją rodzinę i nie chcę żeby to wszystko odbiło się na dzieciach.
Mimo, że nie mieszkam z rodzicami wiem co się tam dzieje. Mama dzwoni w zasadzie codziennie, brat i jego żona w bardziej kryzysowych sytuacjach.
A ja czuję, że i tak robię za mało, dla nich, dla ojca. Ciężko mi.
Chciałabym nie czuć się winna :(

Wyszło bardzo długie, ale to w zasadzie tylko ogólny zarys sytuacji.

Jo-asia - Czw 22 Paź, 2015 14:04

Ice napisał/a:
Chciałabym nie czuć się winna :(

witaj Ice :)

z tego co piszesz... właśnie zaczynasz prace nad tym, aby nie czuć się winną.. cierpliwości
co do taty i telefonów... czy odebranie i rozmowa, poprawiła by Ci nastrój? uspokoiła by Cię?
czy coś by zmieniła.. dla Ciebie?

yuraa - Czw 22 Paź, 2015 14:12

cześć
skupię się na naiistotniejszym po mojemu fragmencie
Ice napisał/a:
Problem zaczął się kiedy zaczęłam dorastać. Z ukochanej córeczki tatusia, awansowałam na czarną owcę w rodzinie.
Wszystko robiłam źle, chociaż wiele spraw i obowiązków spoczywało na mnie.
Mama była pracoholiczką, wiecznie nieobecna, po powrocie była zmęczona, nie miała na nic sił ani ochoty, a poza tym "to są sprawy między dorosłymi."
Ja zajmowałam się domem, zakupami, obiadami, praniem, sprzątaniem, chorą babcią (Alzhaimer) i studiami.

najpierw maskotka, bohater rodziny a potem kozioł ofiarny czy czarna owca jak sama piszesz. a Ty dalej chcesz pełnić poprzednią rolę.
ale co to za maskotka , która ośmiela sie mieć wlasne zdanie?
Póki ojciec będzie pił nie licz na przytulenie, może być tak że na zawsze zostaniesz czarną owcą.
w AA mówimy ;zmieniaj to co możesz zmienić
Ice napisał/a:
Ale jest mi potwornie ciężko, bo ja naprawdę go kocham

kochasz ojca takiego jakiego widziala mała dziewczynka siedząca m na kolanach, on juz taki nie jest

Ice - Czw 22 Paź, 2015 14:19

Jo-asia - zadawałam sobie te pytania parokrotnie. Wszystko zależy od dnia. Czasem wydaje mi się, że być może lepiej bym się poczuła, w następnej chwili zamierałam w strachu kiedy widziałam "tata" na wyświetlaczu tel. Teraz mam zainstalowaną aplikację blokującą, dzięki której nie wiem, czy dzwoni. Raz udało mu się zadzwonić z innego numeru. Nie byłam na to przygotowana i zatkało mnie, tak zupełnie dosłownie, nie byłam w stanie się odezwać.
Od tamtej pory już nie próbował, przynajmniej na razie.

Ice - Czw 22 Paź, 2015 14:24

cześć
skupię się na naiistotniejszym po mojemu fragmencie
Ice napisał/a:
Problem zaczął się kiedy zaczęłam dorastać. Z ukochanej córeczki tatusia, awansowałam na czarną owcę w rodzinie.
Wszystko robiłam źle, chociaż wiele spraw i obowiązków spoczywało na mnie.
Mama była pracoholiczką, wiecznie nieobecna, po powrocie była zmęczona, nie miała na nic sił ani ochoty, a poza tym "to są sprawy między dorosłymi."
Ja zajmowałam się domem, zakupami, obiadami, praniem, sprzątaniem, chorą babcią (Alzhaimer) i studiami.

najpierw maskotka, bohater rodziny a potem kozioł ofiarny czy czarna owca jak sama piszesz. a Ty dalej chcesz pełnić poprzednią rolę.
ale co to za maskotka , która ośmiela sie mieć wlasne zdanie?
Póki ojciec będzie pił nie licz na przytulenie, może być tak że na zawsze zostaniesz czarną owcą.
w AA mówimy ;zmieniaj to co możesz zmienić
Ice napisał/a:
Ale jest mi potwornie ciężko, bo ja naprawdę go kocham

kochasz ojca takiego jakiego widziala mała dziewczynka siedząca m na kolanach, on juz taki nie jest
_________________

Yuraa - nie chcę pełnić tej roli. Nie chcę tak bardzo, że po tylu latach w końcu przyznałam się przed sobą, że nie daję rady i poszłam po pomoc.
Nie liczę na przytulenie, nie liczę na nic, chciałabym żeby było "normalnie", ale w tej sytuacji chyba się nie da. Chciałabym nie czuć się winna. Wyrzuty sumienia, które z logicznego punktu widzenia, są bezpodstawne, zadręczają mnie.

Kocham tego dobrego tatę, ten pijany mnie przeraża - tak widzę go w 2 osobach.

Jo-asia - Czw 22 Paź, 2015 14:33

Ice napisał/a:
Wyrzuty sumienia, które z logicznego punktu widzenia, są bezpodstawne, zadręczają mnie.

widzisz to.. poczucie winy, jest Ci potrzebne :)
cokolwiek nie zrobisz.. ono się nie zmieni :) czy dzwonisz.. czy nie dzwonisz :) wina... jest

Ice - Czw 22 Paź, 2015 14:40

Nie rozumiem do czego jest mi potrzebne. Nie lubię czuć się winna.
Dlaczego uważasz że go potrzebuję?

Klara - Czw 22 Paź, 2015 14:40

Ice napisał/a:
przecież tylko moja stanowczość i dotrzymywanie słowa, czyny a nie łamanie obietnic może tu pomóc.

Nie tylko Twoja stanowczość jest tu potrzebna.
Jest ona niezbędna Twojej mamie i bratu. To oni powinni się od alkoholika odciąć psychicznie i fizycznie i pozwolić mu poczuć konsekwencje wszystkich jego zachowań.
Ice napisał/a:
Mama dzwoni w zasadzie codziennie, brat i jego żona w bardziej kryzysowych sytuacjach.

To jest bez sensu :(
Nie powinni Ciebie wplątywać w swoje problemy w sytuacji, gdy jesteś daleko. Przecież i tak w żaden sposób nie możesz im pomóc, a wyłącznie przeżywasz i tracisz energię na zamartwianie się, zamiast zająć się SWOJĄ rodziną. Twoja mama nie potrzebuje już mamy, a Twoje dzieci jak najbardziej.

Gdy próbowałam zrobić ze swojej dorosłej córki powiernicę, ona mi wprost wygarnęła, że nie zamierza pełnić tej roli. Dała mi też adres poradni, do której poszłam krótko po tamtej rozmowie.
Wprawdzie zadzwoniłam tam wówczas po to, żeby "zapisać męża" ( :glupek: ), ale gdy w słuchawce usłyszałam, że mogą tylko mnie zapisać, bo mąż musi sam, poprosiłam o termin.

Z tego co piszesz wychyla się też Twoje współuzależnienie i w czasie gdy oczekujesz na terapię nie od rzeczy byłoby, gdybyś poszła na Al-Anon.
Mogłabyś usłyszeć coś, co by Cię wyciszyło i poznałabyś (realne) bliskie i rozumiejące Ciebie osoby.

Edit:
Jeśli chcesz zacytować fragment postu, zaznacz go myszką i kliknij "Cytowanie selektywne" w prawym górnym rogu.

pietruszka - Czw 22 Paź, 2015 14:47

Cześć Ice, z tego co piszesz, to odwaliłaś kawał roboty. Chociaż to głównie kawał roboty w kierunku "naprawienia ojca". A to dorosły człowiek. Zrobiłaś, co było można. Nie jesteś Bogiem.

Myślę, że teraz czas na "naprawianie siebie". Życie w rodzinie alkoholowej zostawia sporo trudności w codziennym funkcjonowaniu, powoduje dysfunkcje w relacjach we własnej rodzinie,z mężem, dziećmi, przyjaciółmi, w pracy zawodowej, w wielu innych sferach. To robota na co najmniej kilka lat. Zajmij się teraz sobą. To Twój czas. I widzę, że jesteś na dobrej drodze.
Kiedy zaczynasz terapię? Myślałaś o jakieś grupie samopomocowej dla DDA?

Ice - Czw 22 Paź, 2015 14:51

Klara - tak tak ich stanowczość jest sprawą kluczową, ale w tej chwili żadne z nich nie jest w stanie w 100% wywiązać się ze swoich postanowień wobec ojca. Może dlatego ja tak bardzo mocno trzymam się tego co powiedziałam, żeby zobaczył, że chociaż ja robię to o czym mówię, że to nie tylko słowa...

Czy te rozmowy są bez sensu, właśnie nie wiem. Żyję w dwóch światach, ale to przecież jednak moja rodzina. Oni nie szukają informacji dlaczego tak jest, próbują z tym walczyć w taki sposób jaki sami uznają za stosowny.... Kurcze wychodzi na to, że próbuję to wszystko kontrolować, bo sobie nie poradzą.....

Ice - Czw 22 Paź, 2015 14:57

Cześć Pietruszka (fajny avatar :) ) - pewnie masz rację, jeszcze nie potrafię przestać się łudzić, że może on coś zrozumie, że coś się zmieni :(

Co do terapii - czekam na terminy z których będę mogła wybrać. Nie dam rady wyrwać się w środku dnia na 1h wizytę.
Próbuję zająć się sobą, naprawdę, ale poczucie winy i strach przed tym co jeszcze się stanie bywają silniejsze.
Dlatego szukam informacji w internecie, szukam kontaktów z ludźmi, którzy przechodzą, przeszli to co ja... z alkoholikami niepijącymi, czytam ich historie żeby zrozumieć... żeby pomóc sobie...

Klara - Czw 22 Paź, 2015 15:22

Tu jest baza mityngów DDA: http://www.dda.pl/baza-mityngow/ - na dole pod mapą i wyszukiwarką.
Jo-asia - Czw 22 Paź, 2015 15:36

Ice napisał/a:
Nie rozumiem do czego jest mi potrzebne. Nie lubię czuć się winna.
Dlaczego uważasz że go potrzebuję?

Bo dziś motywuje Cię do zmian.

Klara - Czw 22 Paź, 2015 16:13

Ice napisał/a:
Czy te rozmowy są bez sensu, właśnie nie wiem.

„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
Czy to, że sobie ponarzekaliście na wciąż te same pijane zachowania ojca, kiedykolwiek wpłynęło na poprawę mamy/brata/Twojego samopoczucia?
Czy powtarzanie ojcu, że jest alkoholikiem, przemawianie mu do "rozumu", do "sumienia", do "uczuć" spowodowało zaprzestanie picia?
:(

Ice - Czw 22 Paź, 2015 16:35

Jo-asia napisał/a:
Ice napisał/a:
Nie rozumiem do czego jest mi potrzebne. Nie lubię czuć się winna.
Dlaczego uważasz że go potrzebuję?

Bo dziś motywuje Cię do zmian.


Dałaś mi do myślenia, dziękuję :)

Ice - Czw 22 Paź, 2015 16:42

Klara napisał/a:
Ice napisał/a:
Czy te rozmowy są bez sensu, właśnie nie wiem.

„Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów” Albert Einstein.
Czy to, że sobie ponarzekaliście na wciąż te same pijane zachowania ojca, kiedykolwiek wpłynęło na poprawę mamy/brata/Twojego samopoczucia?
Czy powtarzanie ojcu, że jest alkoholikiem, przemawianie mu do "rozumu", do "sumienia", do "uczuć" spowodowało zaprzestanie picia?
:(


Einstein ma rację.
Klaro, z rozmowami problem polega na tym, że ja jestem jedynie słuchaczem. Jeśli zapytają - odpowiem, ale nie narzekam.
Ojcu tylko raz powiedziałam o tym, że jest alkoholikiem i powinien się leczyć, od tego momentu nie mamy kontaktu.

Jestem osobą, której nawet obcy ludzie opowiadają o sobie, ot tak po prostu. Nie wiem skąd to się wzięło, ale zawsze było. Ja nie rozmawiam, ja słucham. Może dlatego piszę na forum, bo czuję w końcu potrzebę żeby powiedzieć, choć może bardziej poradzić się.

Klara - Czw 22 Paź, 2015 16:47

Ice napisał/a:
z rozmowami problem polega na tym, że ja jestem jedynie słuchaczem.

No tak, ale mamie, bratu, bratowej nie pomaga to w żaden sposób, bo pomocy powinni szukać u fachowców, a Tobie nie pozwala na osiągnięcie wewnętrznego spokoju, tak potrzebnego TWOIM dzieciom :(

Ice - Czw 22 Paź, 2015 16:52

Mam wrażenie, że mój wewnętrzny spokój odszedł sobie do kogoś innego ;)
Bez względu na to czy z nimi rozmawiam czy nie, nie potrafię już się uspokoić.
Natomiast bardzo się staram żeby nie odbijało się to na dzieciach. Można powiedzieć, że jestem wewnętrznie niespokojna.

pietruszka - Czw 22 Paź, 2015 17:54

Ice napisał/a:
Natomiast bardzo się staram żeby nie odbijało się to na dzieciach. Można powiedzieć, że jestem wewnętrznie niespokojna.

Dzieci i tak wiedzą :(
ech... niedawno właśnie rozmawiałam o tzw "rozmowach do gadania, przeprowadzania". O rozmowach, wycieńczających emocjonalnie, które mają :"coś załatwiać", "coś zmieniać", "muszą być przeprowadzone", " rozmowy niezbędne, konieczne", "rozmowy, które trzeba odbyć, umówić się specjalnie na takie rozmowy", wyczuć, kiedy jest "odpowiedni czas" na takie rozmowy. Rozmowy z osobą w problemie, rozmowy o osobie z problemem, z mężem, dzieckiem, partnerem, z matką, siostrą, bratem, z szefem, z przyjacielem, itd...

TE rozmowy prowadzą donikąd, to tylko zwykle bicie piany, nakręcanie się emocjonalne, czasem gadanie do ściany, niepotrzebny wydatek energetyczny.

Wiem, bo właśnie wczoraj zdałam sobie sprawę, że od kilku lat nie prowadzę już takich "rozmów". one nic nie wnoszą w moje życie, teraz uzgadniam sprawy do załatwienia, gadam o tym, co mi się przydarza, co ciekawe w życiu odkryłam, nie mam już potrzeby emocjonalnego wyczerpywania się podczas jakichkolwiek rozmów co zrobić z czyimś życiem.

Znacznie zdrowsza jest czasem przysłowiowa rozmowa o d*** Maryni.

Ice - Czw 22 Paź, 2015 18:04

pietruszka napisał/a:
Dzieci i tak wiedzą :(


Wiedzą, że jestem poddenerwowana, ale naprawdę staram się żeby nikomu "się nie oberwało". Dlatego bardzo czekam na terapię, mam tylko nadzieję, że jej nie przeceniam.

pietruszka napisał/a:
TE rozmowy prowadzą donikąd, to tylko zwykle bicie piany, nakręcanie się emocjonalne, czasem gadanie do ściany, niepotrzebny wydatek energetyczny.

pietruszka napisał/a:
Znacznie zdrowsza jest czasem przysłowiowa rozmowa o d*** Maryni.


Dokładnie tak, tyle że ja najzwyczajniej w świecie nie mam z kim rozmawiać choćby o d*** Maryni ;)

pietruszka - Czw 22 Paź, 2015 18:06

Ice napisał/a:
Dokładnie tak, tyle że ja najzwyczajniej w świecie nie mam z kim rozmawiać choćby o d*** Maryni ;)

spoko :luzik: są takie miejsca na forum, gdzie o niczym innym się nie gada :rotfl:

szika - Sob 24 Paź, 2015 07:31

Witaj Ice..
jestem DDA.. mam za sobą terapię DDA .. moje życie się zmieniło, ja się zmieniłam.. więc Ty tez możesz :) kazdy może z tego wyjść..
będę do Ciebie zaglądać.. może w czymś pomogę.. jak na razie dostałaś dużo cennych wskazówek..
pozdrawiam Cie..

Ice - Pon 26 Paź, 2015 14:59

Doczekałam się :) zaczynam terapię za 2 tygodnie :)

szika - wierzę, że da się z tego wyjść, dlatego tak zależało mi na terapii. Jeśli chodzi o pomoc, mam pytanie, jak radzić sobie z brakiem - nawet nie wiem jak to nazwać - z brakiem rozpoznania (?) czy zareagowałam błędnie, czy nie. Kurcze ciężko to opisać. Nie potrafię obiektywnie ocenić sytuacji (już po zdarzeniu) - zadręczam się później winą, po pewnym czasie wydaje mi się, że było wprost przeciwnie i w końcu całkiem się gubię.
Wiesz może co mam na myśli?

Janioł - Pon 26 Paź, 2015 16:08

Ice napisał/a:
Wiesz może co mam na myśli?
to że masz nie poukładną hierachię wartości a nie wiedząc co dobre a co złe I nie mając tego ugruntowanego tak się właśnie dzieje
szika - Pon 26 Paź, 2015 19:19

zaryzykuję - może wiem o czym napisałaś :)
Ice napisał/a:
jak radzić sobie z brakiem - nawet nie wiem jak to nazwać - z brakiem rozpoznania (?)

wydaje mi się, że masz na myśli brak zdrowej oceny sytuacji, zdarzenia.. czy o to Ci chodzi?
Ice napisał/a:
czy zareagowałam błędnie, czy nie

ustalmy jedną rzecz :) ZAWSZE reagujesz prawidłowo :) wszyscy zawsze reagujemy prawidłowo adekwatnie do posiadanych umiejętności oceny sytuacji..
jako DDA wychodzimy z naszych domów rodzinnych z bardzo ubogim zasobem takich umiejetności.. dzieciństwo w rodzinie alkoholowej, czy w inny sposób dysfunkcyjnej, charakteryzuje się tym, że w zasadzie nasi rodzice nie uczą nas potrzebnych rzeczy.. najczęściej uczymy się sami np podgladając inne rodziny albo wzorujemy sie na jakichś (często iluzorycznych) autorytetach.. ja przykładowo długo wierzyłam, że zdrowa rzeczywistośc to taka jaką pokazują w filmach familijnych, albo rzeczywistośc opisana w ksiązkach.. nic bardziej mylnego i w ogóle nie o to tutaj chodzi.. my przede wszystkim nie umiemy rozgraniczyć faktów od wyobrażeń (iluzji, czyli tego co nam sie wydaje), a także siebie od innych ludzi.. gdzie jestem ja a gdzie zaczyna sie inny człowiek.. zlewa sie nam to i miesza..
jako DDA odczuwamy silny przymus wręcz kontrolowania siebie i innych.. ogarnia nas strach i lęk gdy cos odbywa sie poza naszą kontrolą.. stąd tak myślę to poczucie winy i watpliwości.. też tak miałam.. po jakims zdarzeniu potrafiłam zadręczać się myslami "czy na pewno dobrze postapiłam? czy mogłam cos zrobić inaczej? lepiej?" oczywiście zawsze takie potoki mysli doprowadzały mnie do wniosku, że jak zwykle nawaliłam.. że zawsze coś zepsuję.. że się do niczego nie nadaję.. i frustracja gotowa..
łatwiej byłoby być może pokazać te mechanizmy na jakimś konkretnym przykładzie.. może podasz taka sytuację z ostatnich dni?

Ice - Śro 28 Paź, 2015 12:39

Może nawet nie tyle zdrowej, co obiektywnej oceny zdarzenia.

Co do przykładu - młoda odkłada coś na półkę (wysoko), musiała w tym celu wejść na krzesło. Skacząc z krzesła macha z zadowoleniem rękoma i w tym momencie jedną z rąk wali w stół, dość mocno. Dodam, że tę rękę miała złamaną 2 lata temu. Jest przestraszona, ja też, zaczyna płakać - wiadomo boli. Ja pytam czy bardzo, ona chowa rękę za siebie i jak mantrę powtarza nic się nie stało, nic się nie stało (rozumiem, że bała się złamania, bo to jednak było dość traumatyczne przeżycie). Pytamy z mężem czy może poruszać palcami i dłonią w nadgarstku, próbuje, mówi, że tak nadal płacząc. Ja w tym momencie proszę (pokazując) żeby wyciągnęła obie ręce przed siebie, żebym mogła sprawdzić czy nic nie spuchło itd. W tym momencie ona wpada w histerię, a mąż ma do mnie pretensję, że straszę dziecko.
Chciałam tylko sprawdzić czy wszystko w porządku, też się bałam - jak każda matka w takiej sytuacji.
"Dostało mi się" w moim przekonaniu zupełnie bez powodu. Oboje rozładowali na mnie swój strach i stres krzycząc na mnie. A ja po pewnym czasie zaczęłam się obwiniać, że mają rację, że znów zrobiłam coś źle. Potem poszło już lawinowo (w głowie) co ze mnie za matka, która nawet własnemu dziecku nie potrafi pomóc, a zamiast tego pogłębia tylko stres...

Uff... tak to mniej więcej wygląda, opisałam dokładnie żeby nie było wątpliwości.

Ice - Śro 28 Paź, 2015 12:42

Janioł napisał/a:
Ice napisał/a:
Wiesz może co mam na myśli?
to że masz nie poukładną hierachię wartości a nie wiedząc co dobre a co złe I nie mając tego ugruntowanego tak się właśnie dzieje


Janioł wydaje mi się, że wiem co jest dobre a co złe. Ale może to tylko nadzieja, że wiem.

olga - Śro 28 Paź, 2015 12:59

Coś mi sie wydaje, że Twój mąż ma ze sobą problem...gdzie tu jaka Twoja wina? zachowałaś się zupełnie normalnie, chciałaś ocenić sytuację na tyle na ile pozwalała Ci Twoja wiedza i doświadczenie, gorzej by świadczyło o Tobie gdybyś nie zrobiła nic.
Jo-asia - Śro 28 Paź, 2015 13:40

Ice napisał/a:
mąż ma do mnie pretensję, że straszę dziecko.

pytanie uzupełniające ;)
co w tym momencie chciałaś zrobić, powiedzieć.. a tego nie zrobiłaś
pierwsza myśl, reakcja, którą powstrzymałaś
było coś takiego?

szika - Śro 28 Paź, 2015 13:51

Ice napisał/a:
Może nawet nie tyle zdrowej, co obiektywnej oceny zdarzenia.

Ice niestety musze Cię zmartwić ;)
ludzie interpretując, odbierając sytuacje w których biorą udział NIGDY nie są obiektywni.. to jest po prostu niemożliwe.. zawsze nasz odbiór jest subiektywny.. obiektywizm może się w zasadzie odnosić jedynie do faktów, ale i to nie zawsze :)
celowo uzyłam słowa "zdrowe reakcje", ale rzeczywiscie powinnam uściślić o co mi chodzi.. zdrowe to takie po których nie mam poczucia winy lub poczucia krzywdy.. tak z grubsza.. brzmi trochę kosmicznie domyślam się.. znam to.. kiedyś miałam poczucie winy nawet wtedy gdy poszłam po zakupy zamiast przykładowo postawić ziemniaki na gaz.. "przeze mnie" obiad będzie spóźniony.. czyli emocje te towarzyszyły mi stale, byłam z nimi jak za pan brat..

reakcja męża jest typową lękową reakcją.. polega to mniej więcej na tym, że dorosły gdy dziecko płacze za wszelką cenę stara się to dziecko uciszyć, a wszystko co powoduje dalszy lub głośniejszy płacz jest jego przyczyną.. czyli w tej sytuacji Twoja troska..
mąż uciszając Ciebie tak naprawdę chciał uciszyć dziecko ale raczej bardziej swój własny lęk..
ok.. męża mamy "załatwionego" :)

córka - wnioskuję - jest mała, ma najwyżej ok 8-9 lat, ale bardziej może koło 6-7..
zachowanie córki jest dla jej wieku całkowicie naturalne.. boli więc płacze, ale odruchowo, nieswiadomie dziecko buduje iluzję, że jesli rodzice sie nie dowiedzą to nie wyląduje w szpitalu lub na pogotowiu.. lęk przed szpitalem jest tak silny, że mała za wszelką cenę chcąc uniknąć szpitala zbudowała kruchą konstrukcję - dziecięcą - "nic się nie stało"
gdy poprosiłaś o pokazanie obu rąk "przyparłaś małą do muru".. przestraszyła się, że jednak coś wypatrzysz i zrobisz to, czego najbardziej się boi - zawieziesz na pogotowie.. płacz, czyli lęk się wzmógł w wyniku prostej konfrontacji..

o ile córka ma pełne prawo zachowywac się niedojrzale, ma prawo do swojego, dziecięcego przeżywania lęku, tak mąż "nie wyrobił się", prawdopodobnie sam nie rozumie co się tak naprawdę stało..

no ok.. teraz Ty..

Twoja relacja bardzo przypomina mi moje własne reakcje z kiedyś tam.. bardzo brałam wszystko do siebie.. dziecko płakało w ogóle nie biorąc pod uwagę tego, że ja sie tego płaczu boję, mąż krzyczał bo nieodpowiednio zapanowałam nad sytuacją, nie przypilnowałam, nie zapobiegłam, nie uważałam.. to ja byłam winna bo gdybym jednak zrobiła coś tam (tu przykładowo podałabym dziecku przedmiot z wysokości) to całej tej sytuacji w ogóle by nie było..
tak.. tak miałam, że wyobrażałam sobie, wręcz byłam o tym przekonana, że mam absolutny wpływ na wszystko i jeśli "coś" się stało to tylko dlatego, że ja nawaliłam, zabrakło mi wyobraźni i nie zapobiegłam "nieszczęściu"..
nawet jeśli rozsądek mówił mi absolutnie coś przeciwnego, że jednak nie mogłam temu zapobiec to po tym jak wszyscy sie na mnie już wyżyli, pojawiało się poczucie winy i poczucie krzywdy.. taka huśtawka.. pomiędzy jednym a drugim.. w sumie dochodziłam do takiego momentu, że sama dla siebie stawałam się ofiarą.. raz, że "nic nie potrafie zrobić jak sie nalezy", dwa ten świat się jak zawsze musi na mnie wyżyc i mi dowalić..


dziś mam inaczej.. dziś jesli zadaję sobie pytanie czy mogłam jakoś zapobiec to tylko po to aby wyciągnąc wnioski na przyszłość..
zatem czy mogłaś zapobiec histerii córki? teoretycznie tak, ale w praktyce nie.. zadajmy sobie pytanie po co w ogóle tłumić płacz dziecka? przecież raz, że boli, dwa dziecko boi się.. płacz jest naturalną reakcją w takiej chwili.. jedynie co możemy próbować zrobić to zmniejszyć lęk dziecka.. choć i to jest niezmiernie trudne.. czego dziecko najbardziej w takiej chwili potrzebuje? wsparcia, miłości, ale i tego, że dorosły się nim zaopiekuje.. więc pomimo płaczu mała tak naprawdę potrzebowała tego abyś te ręce obejrzała..
rozpisałam się... uf.. mam 3,5 roczną wnuczkę.. więc temat dzieci jest u mnie tez na tapecie..

Ice - Śro 28 Paź, 2015 14:52

olga - on nie ma problemu, po prostu rozładował swój stres (myślę tak jak szika, ona to zgrabniej opisała :) )

Jo-asia - nie było nic takiego, postanowiłam jedynie odczekać aż mała będzie gotowa (przestanie się bać aż tak bardzo)

szika - i cóż mogę powiedzieć :) częściowo czytasz w moich myślach, być może jest to kwestia podobnych doświadczeń, a może wrodzony talent :) Na spokojnie, kiedy strachy poszły precz - doszłam do tych samych wniosków odnośnie małej i męża. Gorzej ze mną, bardzo męczę się w takich momentach, te wszystkie złe emocje są we mnie jeszcze bardzo długo. Nie potrafię sama sobie powiedzieć było tak i tak, odpuść to nieistotne. Na zewnątrz wszystko ok, a we mnie się gotuje. Raz poczucie winy, raz żal i złość, że inni niesprawiedliwie mnie traktują. A przede wszystkim ta wieczna niewiadoma - jak było naprawdę. Chciałabym umieć sobie z tym radzić, tak abym ani ja ani moi najbliżsi nie musieli przez to cierpieć. Mam nadzieję, że któregoś dnia tak właśnie będzie.
I zgadłaś, młoda ma 8 lat, ale temat młodszych też przerabiam aktualnie (2 lata) jak również starszych (13 lat) ;)

szika - Śro 28 Paź, 2015 15:21

nie zgadywałam.. ;) ani nie czytam w Twoich myślach.. ;) to była moja własna, subiektywna interpretacja..
co do męża.. proponuję abyś spróbowała zastanowić się nad tym co podsunęła Ci Jo-asia..
może łatwiej bedzie gdy wyobrazisz sobie sytuację, gdzie jesteś świadkiem jak ktos na kimś wyładowuje swoją frustrację i niesprawiedliwie oskarża, krytykuje.. co byś tej osobie poradziła? jak według Twojej subiektywnej oceny ta osoba miałaby się zachować?

olga - Śro 28 Paź, 2015 15:25

Ice napisał/a:
on nie ma problemu, po prostu rozładował swój stres


jeśli w ten sposób zareagował to uważam, że jednak ma

pietruszka - Śro 28 Paź, 2015 22:09

kiedyś nie powiedziałam mamie, ze ugryzł mnie pies, bo bałam się, ze będzie na mnie zła, że drugie śniadanie dałam jakiemuś psu, zamiast samej zjeść...
a potem ukradkiem czytałam w encyklopedii medycyny o objawach wścieklizny :/

Ice - Czw 29 Paź, 2015 09:21

szika - zastanawiałam się nad tym co powiedziała Jo-asia, ale nie pamiętam żeby cokolwiek takiego zaistniało. Mam już jakieś doświadczenie w byciu mamą i wiem, że w takich sytuacjach spokój i opanowanie rodziców są najważniejsze dla dziecka. Ono chce być po prostu bezpieczne. Musi mieć kogoś o kogo rozbije się cały strach i niepewność. Dlatego postanowiłam przeczekać, aż troszkę się uspokoi.

Jeśli chodzi o męża - logicznie, zdroworozsądkowo podchodząc do tego, wiem, że mógł zachować się inaczej, ale (tak to widzę) sprawa dotyczyła córeczki tatusia, oczka w głowie itd która jest wpatrzona w tatę jak w obrazek. Myślę, że podświadomie zareagował "ratując" swoje maleństwo, czyli próbował w danym momencie zepchnąć wszystko i wszystkich, którzy zagrażają "maluszkowi" ;) Moje intencje nie miały tutaj żadnego znaczenia. Dodatkowo był na mnie zły z innych powodów, nałożyło się kilka spraw i wyszło jak wyszło.

pietruszka - sugerujesz, że mała się mnie boi? Zastanawiałam się nad tym, ale wydaje mi się, że tak nie jest. Tutaj byłam wyraźnie przeciwnikiem, a raczej stałam się nim w momencie kiedy poprosiłam o coś, czego zrobić nie chciała. Dodatkowo miała poparcie w tacie więc była pewna że ma rację. Tak myślę. Żadna z moich dziewczyn się mnie nie boi, jeśli już przy tym jesteśmy, a czasem chciałabym żeby było inaczej ;)

pietruszka - Czw 29 Paź, 2015 12:00

podzieliłam się tylko moim doświaczeniem...
Ice napisał/a:
że mała się mnie boi?

ja się mamy nie bałam, bałam się jej reakcji... to coś zupełnie innego.
czułam się winna, że postąpiłam źle, (byłam nieposłuszna), więc wolałam skłamać niż być ukarana...
Ice napisał/a:
wydaje mi się, że tak nie jest

co do uczuć... hmmm... nigdy do końca nie wiemy, co czuje drugi człowiek... a świat uczuć dziecka bywa... inaczej jeszcze poukładany. Inne hierarchie, inne tragedie, inne smutki, co nie znaczy,że mniej ważne, mniej przeżywane.
Jak było z szanowaniem Twoich uczuć jako dziecka, kiedy Ty byłaś mała, Ice? Dla mnie, w czasie terapii było szokiem, jak bardzo ja sama nauczyłam się spychać, bagatelizować własne uczucia, jak bardzo sama dałam sobie odebrać prawo do ich przeżywania... Dziecko inaczej widzi i czuje otaczający świat.

Jo-asia - Czw 29 Paź, 2015 12:53

Ice napisał/a:
zastanawiałam się nad tym co powiedziała Jo-asia, ale nie pamiętam żeby cokolwiek takiego zaistniało

i nic w tym dziwnego ;)

Zacznę od tego, że czuję Twoją gotowość do zmian. Jesteś szczera, otwarta i pokorna. Tego się trzymaj :)

Poczucie winy zaistniało u Ciebie... po fakcie.
Z moich doświadczeń wynika, że w momencie wejścia do akcji, męża coś się zadziało w Tobie. To działa tak sprawnie i naturalnie, że nawet po czasie tego nie widzisz.
Ice napisał/a:
że w takich sytuacjach spokój i opanowanie rodziców są najważniejsze dla dziecka.

kto tego spokoju nie zachował? kto się nie opanował?
tłumaczenie.. dlaczego? tego nie zrobił... już czytałam
co Cię powstrzymało... przed reakcją? a czy po niej, zwróciłaś mężowi uwagę?
Dla jasności.. mówimy o Tobie


ps.. zdaję pytania, bo nie umiem jak szika Ci odpowiedzieć :oops:
za to mogę spróbować, pomóc Ci, znaleźć przyczynę :)

Ice - Czw 29 Paź, 2015 13:23

pietruszka napisał/a:
podzieliłam się tylko moim doświaczeniem...
Ice napisał/a:
że mała się mnie boi?

ja się mamy nie bałam, bałam się jej reakcji... to coś zupełnie innego.
czułam się winna, że postąpiłam źle, (byłam nieposłuszna), więc wolałam skłamać niż być ukarana...
Ice napisał/a:
wydaje mi się, że tak nie jest

co do uczuć... hmmm... nigdy do końca nie wiemy, co czuje drugi człowiek... a świat uczuć dziecka bywa... inaczej jeszcze poukładany. Inne hierarchie, inne tragedie, inne smutki, co nie znaczy,że mniej ważne, mniej przeżywane.
Jak było z szanowaniem Twoich uczuć jako dziecka, kiedy Ty byłaś mała, Ice? Dla mnie, w czasie terapii było szokiem, jak bardzo ja sama nauczyłam się spychać, bagatelizować własne uczucia, jak bardzo sama dałam sobie odebrać prawo do ich przeżywania... Dziecko inaczej widzi i czuje otaczający świat.


Masz rację co do tego, że nigdy nie wiemy co czuje drugi człowiek, możemy jedynie zgadywać. Cały czas staram się zrozumieć świat dziecka ale nie próbuję się tam wedrzeć siłą. Jeśli dostaję zakaz - szanuję i czekam aż chęć podzielenia się czymś dojrzeje. Wydaje mi się też, że pozwalam wypłakać się kiedy tego potrzebują. Nie pamiętam żebym mówiła "przestań płakać" raczej próbuje utulić i poczekać na uspokojenie.

Ice - Czw 29 Paź, 2015 13:33

Jo-asia napisał/a:
Zacznę od tego, że czuję Twoją gotowość do zmian. Jesteś szczera, otwarta i pokorna. Tego się trzymaj :)


Dziękuję za te słowa :) Parę lat dojrzewałam do tej gotowości jeśli mam być szczera, ale - jak mawiała moja babcia - lepiej późno niż wcale :)

Jo-asia napisał/a:
Poczucie winy zaistniało u Ciebie... po fakcie.
Z moich doświadczeń wynika, że w momencie wejścia do akcji, męża coś się zadziało w Tobie. To działa tak sprawnie i naturalnie, że nawet po czasie tego nie widzisz.


Masz rację! To było zaskakujące stwierdzenie. Niestety nadal nie rozumiem dlaczego tak czuję. Do czego jest mi potrzebne to analizowanie sytuacji po fakcie....

Jo-asia napisał/a:
Ice napisał/a:
że w takich sytuacjach spokój i opanowanie rodziców są najważniejsze dla dziecka.

kto tego spokoju nie zachował? kto się nie opanował?
tłumaczenie.. dlaczego? tego nie zrobił... już czytałam
co Cię powstrzymało... przed reakcją? a czy po niej, zwróciłaś mężowi uwagę?
Dla jasności.. mówimy o Tobie


Być może źle to opisałam, tak naprawdę oboje zachowaliśmy spokój. Nawet słowa męża były wypowiedziane spokojnym tonem, po to żeby bardziej nie stresować córki. Przed reakcją natychmiastową powstrzymała mnie troska o małą i tak, zwróciłam później uwagę mężowi. W odpowiedzi usłyszałam, powiedział, że przesadzam - nie pamiętam już dokładnie.

szika - Czw 29 Paź, 2015 14:39

Ice "plączesz się w zeznaniach"..
Ice napisał/a:
mąż ma do mnie pretensję, że straszę dziecko.
Chciałam tylko sprawdzić czy wszystko w porządku, też się bałam - jak każda matka w takiej sytuacji.
"Dostało mi się" w moim przekonaniu zupełnie bez powodu. Oboje rozładowali na mnie swój strach i stres krzycząc na mnie

a potem:
Ice napisał/a:
Być może źle to opisałam, tak naprawdę oboje zachowaliśmy spokój.


nie piszę tego w złej wierze, chodzi mi o Ciebie.. żebyś to zobaczyła..

Ice - Czw 29 Paź, 2015 15:52

Hmm.... to dziwne, bo sama teraz pamiętam to inaczej... Tzn nie pamiętam żeby mąż krzyczał....
Jo-asia - Czw 29 Paź, 2015 16:39

Ice napisał/a:
Hmm.... to dziwne, bo sama teraz pamiętam to inaczej... Tzn nie pamiętam żeby mąż krzyczał....

to skąd się wzięło... oberwalo mi się?

Ice - Czw 29 Paź, 2015 16:55

Jo-asia napisał/a:
Ice napisał/a:
Hmm.... to dziwne, bo sama teraz pamiętam to inaczej... Tzn nie pamiętam żeby mąż krzyczał....

to skąd się wzięło... oberwalo mi się?


Widzę to, przeczytałam to co pisałam i jestem w szoku. Ja naprawdę pamiętam to teraz inaczej.... zastanawiam się jak to jest możliwe i dlaczego tak jest....

Jo-asia - Czw 29 Paź, 2015 16:57

Gdy ktoś zwraca Ci uwagę.. tak na codzień. Jak reagujesz?
Klara - Czw 29 Paź, 2015 17:15

Ice napisał/a:
zastanawiam się jak to jest możliwe i dlaczego tak jest....

Jako DDA z trudem znosisz każdą krytykę i (przypuszczam) nie umiesz przyjmować pochwał i komplementów.

Ice - Czw 29 Paź, 2015 17:34

Jo-asia napisał/a:
Gdy ktoś zwraca Ci uwagę.. tak na codzień. Jak reagujesz?


Chyba normalnie, pewnie zależy od tonu jakim ktoś zwraca mi uwagę. Na pewno nie ruszają mnie uwagi obcych mi ludzi. Czasem bywam dotknięta krytyką bliskich.

Cytat:
Jako DDA z trudem znosisz każdą krytykę i (przypuszczam) nie umiesz przyjmować pochwał i komplementów.


Aż tak źle chyba nie jest - odnośnie znoszenia krytyki. Komplementów i pochwał faktycznie nie potrafię przyjmować. Zwykle wydaje mi się wtedy, że ktoś ze mnie żartuje bądź próbuje być złośliwy.

Jo-asia - Czw 29 Paź, 2015 18:40

Myślę, że warto na ten moment odpuścić, zostawić. A w międzyczasie obserwować siebie :)
szika - Śro 11 Lis, 2015 15:51

cześć Ice.. co słychać u Ciebie?
ucichłas..

Ice - Czw 12 Lis, 2015 10:37

Jestem jestem :) czytam Wasze historie i przyglądam się sobie, a raczej swoim reakcjom w codziennych sytuacjach. Nadal też czekam na terapię - pierwsze spotkanie zostało przełożone przez terapeutkę...
W międzyczasie walczę z chorobami, które nas ostatnio napadają w ilościach hurtowych ;)
Ogólnie nie jest źle. Miło, że pytasz :)

Jacek - Czw 12 Lis, 2015 10:53

cześć :)
powiedz mnie moja droga czy lubisz zimę tak jak ja??? :skromny:
a pytanie się mnie wzieło z tąd że ice to inaczej zimno czy cóś takiego
no i ten awatarek fajowski :skromny:

Ice - Czw 12 Lis, 2015 13:40

Cześć,
ice znaczy tyle co lód.
Zdecydowanie wolę jesień niż zimę, także przykro mi mój drogi ;) zimę lubię tylko czasem.
Jeśli chodzi o avatar i nick - w tej chwili to stan umysłu i chyba ogólnie stan w którym się znajduję, niestety albo stety - jeszcze nie wiem.

pietruszka - Czw 12 Lis, 2015 15:08

Ice napisał/a:
Jeśli chodzi o avatar i nick - w tej chwili to stan umysłu i chyba ogólnie stan w którym się znajduję,

U DDA/DDD często występuje stan, który nazywa się "zamrożeniem uczuć"...
Odblokowanie tej ważnej sfery doświadczania świata za pomocą emocji to, moim zdaniem, jedna z ważniejszych części terapii.
Trochę boli i wymaga nieco pracy to rozmrażanie, ale wiem, że warto. Wiem po sobie.

Ice - Czw 12 Lis, 2015 18:05

Czytałam o tym Pietruszko... Kiedyś wydawało mi się, że to mój sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Nieco inaczej to określałam, raczej jako najbardziej ukryte drzwi, do których nie mam dostępu. Tam wrzucałam wszystko to, co bolało, czego się bałam, czego nie chciałam. Te drzwi dawały mi nadzieję, były dowodem na to, że zawsze sobie poradzę, bez względu na wszystko... Uczyłam się spychać swoje uczucia i znosić to, czego normalny człowiek nie zniesie. Najgorszy jest chyba fakt, że nauczyłam się w ten sposób funkcjonować... nie mam potrzeb, nie można mnie zranić... To wszystko jest kłamstwem, ponieważ te drzwi już nie wytrzymują, powstają szczeliny przez które przedostają się spychane tam latami emocje... wtedy jest naprawdę strasznie :( Nie potrafię inaczej i to mnie przeraża. Bardzo chcę się od tego uwolnić.
pietruszka - Czw 12 Lis, 2015 19:58

Ice napisał/a:
Najgorszy jest chyba fakt, że nauczyłam się w ten sposób funkcjonować... nie mam potrzeb, nie można mnie zranić...

bez odczuwania bólu, smutku, itd... nie odczuwa się też radości, i innych przyjemnych uczuć...
Ice napisał/a:
szczeliny przez które przedostają się spychane tam latami emocje... wtedy jest naprawdę strasznie :(

bo emocji nie da się gdzieś schować, upchnąć, one wracają, dopóki się ich nie dopuści, nie przeżyje i puści na zewnątrz ...
potem odlatują jak takie małe kolorowe baloniki, gdzieś tam w niebo... ale wpierw potrzebna porządna praca na terapii
Ice napisał/a:
Bardzo chcę się od tego uwolnić.

To jest możliwe :)

szika - Czw 12 Lis, 2015 20:52

Ice napisał/a:
Kiedyś wydawało mi się, że to mój sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.

bardzo słusznie Ci się wydawało :) dokładnie tak jest.. zamrożenie emocji jest sposobem na przetrwanie, żeby nie zwariować.. niestety koszty jakie ponosimy są bolesne.. tu Pietruszka już Ci o tym napisała, zresztą sama juz wiesz..
Ice napisał/a:
były dowodem na to, że zawsze sobie poradzę, bez względu na wszystko...

to jest prawda, nas jest naprawdę trudno złamać, znosimy znacznie więcej cierpienia niż osoby z domów pełnych miłości.. i zawsze sobie umiemy poradzic ze wszystkimi przeciwnościami..
problem? nie ma sprawy.. 5 minut i mam rozwiązanie :)
to są te pozytywy, które dało nam bycie DDA.. to sa nasze plusy Ice.. pamiętaj o tym :)
mamy wiele siły i wiele umiejetności, których inni nie mają.. to nasz potencjał a nie wada :pocieszacz:

Jacek - Czw 12 Lis, 2015 22:00

Ice napisał/a:
Zdecydowanie wolę jesień

co prawda,nie taki biały ,ale też piękny
no i jesienią są marcinkowe rogaliki :skromny: u nos w pyrlandi
no co??? tak mi się skojażuło,,,co za to moge :skromny:

Ice - Pią 13 Lis, 2015 08:34

pietruszka napisał/a:
bez odczuwania bólu, smutku, itd... nie odczuwa się też radości, i innych przyjemnych uczuć...

odczuwam radość, tyle udało mi się wypracować, bywam nawet szczęśliwa, w końcu szczęście jest tylko chwilą prawda? :)

pietruszka napisał/a:
bo emocji nie da się gdzieś schować, upchnąć, one wracają, dopóki się ich nie dopuści, nie przeżyje i puści na zewnątrz ...
potem odlatują jak takie małe kolorowe baloniki, gdzieś tam w niebo... ale wpierw potrzebna porządna praca na terapii

wydaje mi się, że da się je upchnąć, tyle, że nie na zawsze - to jedynie nasze złudzenie

Ice - Pią 13 Lis, 2015 08:36

szika napisał/a:
zawsze sobie umiemy poradzic ze wszystkimi przeciwnościami..
problem? nie ma sprawy.. 5 minut i mam rozwiązanie :)
to są te pozytywy, które dało nam bycie DDA.. to sa nasze plusy Ice.. pamiętaj o tym :)
mamy wiele siły i wiele umiejetności, których inni nie mają.. to nasz potencjał a nie wada :pocieszacz:


Wydaje mi się, że to nie jest do końca prawdą Szika :( to jest chyba nasz mechanizm obronny, tak sobie to tłumaczymy, bo przecież nie mogę być beznadziejna do szpiku kości prawda? Ale to tylko moje przemyślenia, nie wiem jak jest naprawdę.

Ice - Pią 13 Lis, 2015 08:39

Jacek napisał/a:
co prawda,nie taki biały ,ale też piękny
no i jesienią są marcinkowe rogaliki :skromny: u nos w pyrlandi
no co??? tak mi się skojażuło,,,co za to moge :skromny:


Piękna pora roku bo jest zmienna - ciepłe, słoneczne dni, kolorowe ogniste drzewa, szuranie nogami w stosach liści... mgliste, szaroniebieskie poranki, szron na trawach i gałęziach... oj dużo tego

Rogalików z pyrlandii co prawda nie jadłam, ale wierzę na słowo, że dobre :)

szika - Pią 13 Lis, 2015 10:15

Ice napisał/a:
to są te pozytywy (...) to sa nasze plusy (...) to nasz potencjał a nie wada

Ice napisał/a:
to jest chyba nasz mechanizm obronny, tak sobie to tłumaczymy, bo przecież nie mogę być beznadziejna do szpiku kości prawda?


Ice dzisiaj tak to może postrzegasz.. ja tez tak kiedyś uwazałam.. zmieniło mi się choć kosztowało to baaardzo dużo pracy.. ale nie żałuję ani chwili zainwestowanej w siebie samą gdyż teraz uważam, że wcale nie musi być tak:
Ice napisał/a:
w końcu szczęście jest tylko chwilą prawda?

może dziwnie to zabrzmi, ale ja się czuję permanentnie szczęśliwa... ;)

Jacek - Pią 13 Lis, 2015 11:58

Ice napisał/a:
Piękna pora roku bo jest zmienna - ciepłe, słoneczne dni, kolorowe ogniste drzewa, szuranie nogami w stosach liści... mgliste, szaroniebieskie poranki, szron na trawach i gałęziach... oj dużo tego

23r pięknie to opisałaś
nie każdy,potrafi postrzegać piękno pory dni i pór roku
Ice napisał/a:
Rogalików z pyrlandii co prawda nie jadłam, ale wierzę na słowo, że dobre

noo :tak:
szkoda tylko że som raz w roku

Rogal Świętomarciński

Ice - Pią 13 Lis, 2015 13:47

Klara napisał/a:
Dużo tracisz Ice, ale wierzę, że już niedługo, bo rogale marcińskie podbijają Polskę i nie tylko, więc wszystko przed Tobą :D


Wygląda pysznie Klaro :) może kiedyś nawet się skuszę, co prawda to jedynie pół Polski do przejechania, ale z Krakowa wszędzie daleko :D

Ice - Pią 13 Lis, 2015 13:48

szika napisał/a:
Ice dzisiaj tak to może postrzegasz.. ja tez tak kiedyś uwazałam.. zmieniło mi się choć kosztowało to baaardzo dużo pracy..

szika napisał/a:
może dziwnie to zabrzmi, ale ja się czuję permanentnie szczęśliwa..


Uwierz mi, że marzę o tym żeby pewnego dnia powtórzyć Twoje słowa :)

Ice - Pią 13 Lis, 2015 13:58

Oj tam oj tam Jacku zaraz pięknie, po prostu nauczyłam się dostrzegać maleńkie piękno, bo ono szybko przemija, nikt go nie zauważa, a jest tak niezaprzeczalnie piękne, że czasem dech zapiera :)
To są moje chwile. Czuję się wtedy naprawdę szczęśliwa, uśmiecham się i jest mi absolutnie dobrze...
Tak wiem brzmi to pretensjonalnie, głupio i "płasko", ale nie potrafię lepiej/ładniej opisać tego co czuję.

Wracając na ziemię, a raczej do stołu. Mogę się założyć, że gdybyś się uparł mógłbyś jeść te rogale częściej, ale to pewnie tak jak z uszkami - komu by się chciało robić je częściej ;)
Poza tym raz w roku na pewno lepiej smakują :D

Jacek - Pią 13 Lis, 2015 21:36

Ice napisał/a:
To są moje chwile. Czuję się wtedy naprawdę szczęśliwa, uśmiecham się i jest mi absolutnie dobrze...
Tak wiem brzmi to pretensjonalnie, głupio i "płasko", ale nie potrafię lepiej/ładniej opisać tego co czuję.

wiesz co???
tak naprawdę w życiu są tylko dwie chwile
- to ta do której nie chcemy wracać ... a jeśli jest teraźniejszością ,,to aby jak najszybciej odeszła
- i ta do której chętnie wspomnieniach wracamy i aby wiecznie trwała,jeśli jest tu i teraz
nie uważam aby twe słowa brzmiały głupio czy płasko
może dlatego że mam podobnie
a może,dlatego że uważam i toleruję że masz do nich prawo
a poza tym czyż to dostrzeganie maleńkiego piękna nie robi z nas i w nas dużą,ogromną radość
dla takich chwil ,warto żyć

Jo-asia - Pią 13 Lis, 2015 21:49

Jacek napisał/a:
nie uważam aby twe słowa brzmiały głupio czy płasko

dokładnie :)
mało tego.. powiem Ci, że ja.. musiałam się tego uczyć na nowo
Ty już to masz, pielęgnuj to.. zobaczysz, jeszcze się przyda :)
zresztą.. już się przydaje :rotfl:

Jacek - Nie 15 Lis, 2015 12:01

u mnie z nieba leci jesienna mżawka
prawie jej nie czuć,mimo że gęsto spada
nosi ją lekki wietrzyk,
jest tak gęsta,że nie da się uciec między kropelkami
z cukru żem nie jest,mimo to w taki dzień,
ochoty na dwór wyjścia by nie było
jednak mus,odkrycia gęstości spadania owego zjawiska
zmusił mnie obowiązek i ma księżniczka :pies:
- - - - -
Aśka wspomina o nauce
Jo-asia napisał/a:
musiałam się tego uczyć na nowo

tak to prawda :tak:
wiele rzeczy i zdarzeń upływa obok nas
dosłownie na naszych oczach
my ich nie umiemy odebrać,ocenić
co najwyżej,ponarzekać lub pochwalić
lecz trudniej zauważyć odczucia temu towarzyszące
pamiętam moje początki na meetingach i tam te wypowiedzi które mnie utkwiły
i czasem do dziś w mej głowie dźwięczą (pozytywnie)
a były to uwagi jak to wstawałem rano na kacu po przebudzeniu z myślą
- k**** znowuż dzień
a dla odmiany nastawienia, na dziś
- wreszcie dzień i piękna jesień za oknem
a co z deszczowym dniem,a ja muszę wyjść na spotkanie
w dodatku ,te spotkanie niechciane a mus
wtenczas włącza mnie się obraz,mojej księżniczki :pies:
i z nią związany mój podpis
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
a wiecie co dokładnie kryje we mnie myśl tych słów ???
no ni bo skąd - no to przytoczę
pozwala mnie to na obraz mojej księżniczki ,obraz wspomnień
- ile w niej cierpliwości
- oczekiwań
- brak złości,gdy niedostanie tego czego oczekuje
i tym podobne
a jak się cieszy na mój widok,gdy wracam z pracy
mimo żalu że jej miseczki wodą nie napełniłem
że przed wyjściem nie pogłaskałem
może jeszcze coś,coś o czym jej trudno powiedzieć
a może nie raz mnie to mówi
i nie dziwi i nie złości jej to że ja nierobie i nie dam jej oczekiwań
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."

Ice - Nie 15 Lis, 2015 14:55

Jo-asiu mam "to" od zawsze choć czasem pozwalałam sobie na zapomnienie, ale jest i nigdzie nie pójdzie :)
im jestem starsza tym bardziej doceniam.

Jacku myślę, że to my czynimy chwile ważnymi. Jeśli ich nie zauważymy - znikną bezpowrotnie bez względu na to jak ważne mogłyby być dla nas.

Jacek napisał/a:
u mnie z nieba leci jesienna mżawka
prawie jej nie czuć,mimo że gęsto spada
nosi ją lekki wietrzyk,


u mnie jest podobnie, i podobnie do Ciebie muszę się wyzbyć moich niechęci ze względu na mojego psiaka ;)

Jacek napisał/a:
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
a wiecie co dokładnie kryje we mnie myśl tych słów ???
no ni bo skąd


kiedy pierwszy raz przeczytałam Twoją sygnaturkę pomyślałam sobie, że żaden człowiek nie zbliży się nawet do tego obrazu który ma w oczach nasz zwierzak. Psy nie kłamią, są cierpliwe, nigdy się nie skarżą i chyba w ten sam sposób podchodzą do nas. My niestety, w przeciwieństwie do nich robimy to wszystko, a nawet dużo więcej... Ale zawsze można próbować być lepszym :)

Jacek - Nie 15 Lis, 2015 18:25

Ice napisał/a:
Ale zawsze można próbować być lepszym :)

noo u mnie w tym nie ma słowa "można"
jest to ta kwestia - na ile się kocha siebie
gdyż ja to robię dla siebie
spojrzymy na to tak,na naszego zwierzaczka
jeśli ona się na mnie nie złości (może pieski nie mają takich uczuć)
to z szacunku dla samej siebie nie nosi w sobie złości
a wtenczas niezłoszcząca się takowe odczucie ją nie tyka i ma się pewnością z tym dobrze
z takim odnoszeniem i dbaniem o siebie to właśnie szacunek i miłość dla samego siebie
więc po co ja mam się na coś czy kogoś złościć - jak właśnie ta złość we mnie mnie niszczy
a może pieski o tym wiedzą,i to by je robiło lepszym od nas
może one mają więcej szacunku dla siebie ,a nam się jedynie wydaje że to czy tamto
bo odbieramy na gesty i język ludzki - a one przeca mają swoje odczucia

Ice - Pon 16 Lis, 2015 09:58

Jacek napisał/a:
z takim odnoszeniem i dbaniem o siebie to właśnie szacunek i miłość dla samego siebie
więc po co ja mam się na coś czy kogoś złościć - jak właśnie ta złość we mnie mnie niszczy


Wydaje mi się, że złość - jak każde uczucie/emocja (w umiarze) - jest nam potrzebna. Problem pojawia się kiedy z tą złością sobie nie radzimy i gromadzi się w nas, wtedy może nas zniszczyć. Ale tak jest ze wszystkimi emocjami - strachem, smutkiem, miłością... Mamy prawo odczuwać złość, ale nie powinniśmy przy tym ranić innych.

szika - Pon 16 Lis, 2015 10:03

Cytat:
Wydaje mi się, że złość - jak każde uczucie/emocja (w umiarze) - jest nam potrzebna. Problem pojawia się kiedy z tą złością sobie nie radzimy i gromadzi się w nas, wtedy może nas zniszczyć. Ale tak jest ze wszystkimi emocjami - strachem, smutkiem, miłością... Mamy prawo odczuwać złość, ale nie powinniśmy przy tym ranić innych.

a jak Ty sobie dajesz z tym radę?
ja dodałabym jeszcze do tego co napisałas, że ja w zasadzie prawie nigdy nie rozumiałam swojej złości.. bardzo trudno było mi okreslić skąd się wzięła, dlaczego i po co.. i co sie pod nia kryje.. zajęło mi to troche zanim poznałam swoją złość...

Ice - Pon 16 Lis, 2015 10:12

Czasem sobie radzę, czasem nie. Mam podobnie do Ciebie, tzn nie rozumiem skąd się bierze (czasem), dlaczego jest tak silna, ale to wszystko dzieje się po fakcie. Chociaż teraz cały czas uczę się rozpoznawać symptomy nadchodzącej złości, jest troszkę lepiej więc mam nadzieję, że z czasem będzie łatwiej i mniej złości będzie przemykać się między moimi palcami ;)
pietruszka - Pon 16 Lis, 2015 10:19

Pracowałam nad złością w czasie indywidualnej, trochę na grupowej i na warsztatach o złości. Przepracowałam starą złość wobec rodziców, taką zalegającą, nagromadzoną z dzieciństwa. Przepracowałam złość na partnera za okres jego picia. Skutek: totalna ulga, rozluźnione w końcu mięśnie szczęki, karku, rąk, czysty umysł nie zmącony starymi urazami. Dopiero wtedy mogłam się po prostu uczyć co robić ze złością taką codzienną, jak ją rozładowywać na bieżąco., by nie doprowadzić do efektu przegrzanego i wybuchającego pieca. W sumie - to ja nawet polubiłam tę swoją zwykłą złość. Bardzo mi się przydaje w życiu :)
Często złość jest moim motorem działania i wcale się tego nie wstydzę. Złość sama w sobie nie rani ludzi i mnie samej, ranić może, jeśli nie umiem konstruktywnie jej wykorzystać, i zamiast powstałą energię wykorzystać do zmiany sytuacji (nadmiar użytkując po drodze na przykład na sprzątanie :D ) wykorzystuję tę złość do agresywnego wyładowania się na sobie lub innych.

Całkiem fajna bywa ta złość :skromny: Dzięki niej na przykład rzuciłam palenie :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Ice - Pon 16 Lis, 2015 10:24

Byłam dzisiaj na pierwszym spotkaniu z terapeutką... było dziwnie. Nie potrafię nawet określić czego się spodziewałam, ale z całą pewnością nie tego, czego doświadczyłam. Miałam wrażenie, że próbuje mnie przekonać do zmiany godziny i dnia terapii, że nie przeczytała żadnych informacji na mój temat, które miała w karcie. Była zdziwiona, że dyrektor ośrodka zdecydował o takiej a nie innej formie i długości trwania terapii (przed rozpoczęciem terapii byłam na serii spotkań kwalifikujących i po nich oraz wspólnej naradzie zostaje podjęta taka decyzja). Czy wy też na 1 spotkaniu omawialiście regulamin ośrodka? (pomijam fakt, że mogłam go sobie sama przeczytać i nawet zrobiłam to siedząc w poczekalni) Dodam że większość kwestii formalnych omówiła ze mną dyrektor ośrodka zanim zdecydowała o formie terapii. Miałam wrażenie, że pod koniec spotkania to terapeutka zaczęła otwierać się przede mną, a nie ja przed nią.... Dziwne to było, trochę jakby stracony czas, który naprawdę ciężko mi było wygospodarować. Może później będzie inaczej?
Ice - Pon 16 Lis, 2015 10:27

Widzisz Pietruszko, właśnie dlatego odpowiedziałam Jackowi, że złość jest potrzebna. Ja też sprzątam kiedy jestem zła :D

pietruszka napisał/a:
Złość sama w sobie nie rani ludzi i mnie samej, ranić może, jeśli nie umiem konstruktywnie jej wykorzystać,


Dokładnie to miałam na myśli pisząc, że mamy prawo do złości, ale nie powinniśmy nią ranić innych :)

pietruszka - Pon 16 Lis, 2015 10:43

Ice napisał/a:
Miałam wrażenie, że pod koniec spotkania to terapeutka zaczęła otwierać się przede mną, a nie ja przed nią.... Dziwne to było, trochę jakby stracony czas, który naprawdę ciężko mi było wygospodarować. Może później będzie inaczej?

Moze chciała Cię oswoić, zachęcić do otwarcia się. Ja pierwsze spotkanie to przeryczałam, więc w pewnym sensie kontakt ze mną był niemożliwy :rotfl: Jak ja sobie przypomnę te carne smugi od tuszu do rzęs na mojej buzi :rotfl: :rotfl: :rotfl: Ludzi mi się dziwnie przyglądali, więc w najbliższym kiosku kupiłam sobie lusterko, jakiekolwiek. Pal licho, że było różowe i z pokemonem :rotfl:
Na buzi miałam dwa pasma tuszu, naprawdę wyglądałam jak klown. :wysmiewacz:
No wtedy nie było mi do śmiechu.
Ice napisał/a:
Ja też sprzątam kiedy jestem zła :D

No to masz całkiem zdrowy odruch. Brawo!
Ice napisał/a:
Nie potrafię nawet określić czego się spodziewałam, ale z całą pewnością nie tego, czego doświadczyłam.

Daj czas sobie terapeutce. Nie od razu Kraków zbudowano. Mi też sporo czasu zajęło.

Acha... i u mnie pod złością często bywa lęk. To często była praprzyczyna. Zamiana lęku na złość to wcale nierzadki sposób radzenia sobie z lękiem (chociaż niezbyt zdrowy emocjonalnie akurat)

Ice - Pon 16 Lis, 2015 10:55

pietruszka napisał/a:
Jak ja sobie przypomnę te carne smugi od tuszu do rzęs na mojej buzi :rotfl: :rotfl: :rotfl: Ludzi mi się dziwnie przyglądali, więc w najbliższym kiosku kupiłam sobie lusterko, jakiekolwiek. Pal licho, że było różowe i z pokemonem :rotfl:
Na buzi miałam dwa pasma tuszu, naprawdę wyglądałam jak klown. :wysmiewacz:


Na szczęście używam wodoodpornego ;) tyle, że nie ryczałam. Właśnie, spodziewałam się emocji, jakichkolwiek, a nie było nic, pustka. Więcej emocji (chociaż to też za duże słowa) było na wcześniejszych spotkaniach kwalifikujących niż dzisiaj.

pietruszka napisał/a:
Daj czas sobie terapeutce. Nie od razu Kraków zbudowano. Mi też sporo czasu zajęło.


Oczywiście, że dam czas. Jestem po prostu zdziwiona tym, czego doświadczyłam.


pietruszka napisał/a:
Acha... i u mnie pod złością często bywa lęk. To często była praprzyczyna.


To też zauważyłam, szczególnie w sytuacjach dotyczących dzieci. Boję się i próbuję zakrzyczeć swój lęk, najczęściej do osoby/na osobę kompletnie z sytuacją niezwiązaną. Jeszcze nie wiem jak to zmienić, ale na pewno mi się uda z czasem :)

Jacek - Pon 16 Lis, 2015 21:20

Ice napisał/a:
Wydaje mi się, że złość - jak każde uczucie/emocja (w umiarze) - jest nam potrzebna.

nie sądzę abym potrzebował takowej emocji
jeśli coś mnie nie wyjdzie,to robię to jeszcze raz
gdy by nie było takiej możliwości,trudno - ale nie będe się na siebie z tego powodu złościł
jest wiele innych rzeczy abym się zajął ale na pewno nawet w małym stopniu aby to była kumulowana we mnie jakaś "złość"
również unikam sytuacji takowych aby ktoś wyprowadził mnie z równowagi i z takowego powodu ja w sobie kumulował lub na nim rozładował złość
no a gdybym ja tak odruchowo w taki trans wpadł ,to i nawet gdy bym się na tym nie skupił
że wpadłem w taki trans ,to to i tak po chwili zastanawia mnie w co ja się wdaję
no i to co już wcześniej wspomniałem - "Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
moja droga,wiesz dlaczego ja sięgnąłem po alkohol
dziś potrafię przebywać w towarzystwie będąc milczkiem i takim się zaakceptowałem
a kiedyś,no może nie abym się złościł,lecz lękałem się i zawstydzałem mej nieśmiałości,niewiedzy
dziś nie odrzuciłem tego lęku ,zaakceptowałem siebie,takiego jakim jestem
lęk odszedł z czasem sam
Ice napisał/a:
miłością...

miłość jest piękna 23r siem jej jeszcze uczę
to nie tylko słowa - "kocham cię"

Ice - Wto 17 Lis, 2015 08:23

Jacek napisał/a:
nie sądzę abym potrzebował takowej emocji


I to jest Twoje święte prawo, pamiętaj jedynie, że każdy człowiek jest inny. Ja potrzebuję tej "dobrej" złości, która popycha mnie do działania (oczywiście nie tylko ona, to taki skrót myślowy), potrzebuję czasem tupnąć nogą ;)

Jacek napisał/a:
moja droga,wiesz dlaczego ja sięgnąłem po alkohol
dziś potrafię przebywać w towarzystwie będąc milczkiem i takim się zaakceptowałem
a kiedyś,no może nie abym się złościł,lecz lękałem się i zawstydzałem mej nieśmiałości,niewiedzy
dziś nie odrzuciłem tego lęku ,zaakceptowałem siebie,takiego jakim jestem
lęk odszedł z czasem sam


Taka samoakceptacja to bardzo cenna rzecz :) Ja też zaczynam akceptować w sobie niektóre cechy, za którymi nie przepadam, ale które w ogólnym rozrachunku, nikomu nie szkodzą. Widzę też, że przede mną baaaaaaaardzo daleka droga. To mój wybór - praca nad sobą - mogłabym przecież nie robić już nic (taka jestem - taką mnie macie), ale raczej nie o to w życiu chodzi.

Jacek - Wto 17 Lis, 2015 15:45

Ice napisał/a:
mogłabym przecież nie robić już nic

eee neuu :nie:
wyobraź se płynącą rzekę,taką rwącą czystą,przejrzystą
później zwalnia,lecz płynie nadal,można z niej pić ,nabierając kubeczkiem
a zaś w pada w jedno miejsce,takie odosobnienie,można to miejsce nazwać "stawem"
napiła byś się ze stawu,nabierając do kubeczka

Jacek - Wto 17 Lis, 2015 20:47

wracając do tematu jesieni
dla ciebie Ice




czy łon tam śpiewo o cukierni ... no co ??? :skromny:

Ice - Czw 03 Gru, 2015 10:34

Witajcie, ostatnio mam niezbyt wiele czasu, chwilowo cały dom jest na mojej głowie.

Jacku dziękuję za piosenkę, bardzo ją lubię :) Jesień daje się trochę we znaki. Ciągle pada i nie może zdecydować się czy ma być zimna czy ciepła. Nie zmienia to faktu, że nadal potrafię znaleźć w niej coś fascynującego :)

Kolejne spotkanie z terapeutką za mną i... nadal wiem, że nic nie wiem :D To chyba normalne, nie oczekiwałam cudów, mam jedynie nadzieję, że z czasem zacznę zauważać coś, czego jeszcze nie widzę w terapii lub to coś w końcu się pojawi ;)

Z pozytywnych obserwacji - staję się powoli oazą spokoju :D i udaje mi się coraz częściej panować nad złością, z czego jestem baaaaaardzo dumna.

Pozdrawiam wszystkich w ten mokry jesienny dzień

Jacek - Sob 02 Sty, 2016 17:48

))) Ice :krzyk: (((
u mnie biała zima przyszła :skromny:

Ice - Pon 04 Sty, 2016 10:23

Jacek napisał/a:
))) Ice :krzyk: (((
u mnie biała zima przyszła :skromny:


U mnie raczej zimna (-16) zima niż biała, chociaż jeśli wezmę pod uwagę szron na trawie i drzewach to można dopatrywać się białości ;)

Ice - Pon 04 Sty, 2016 10:29

Witajcie w 2016 roku, mam nadzieję, że będzie on szczęśliwy dla nas wszystkich :)

Dawno mnie tutaj nie było. U mnie powoli zachodzą zmiany - we mnie. Nie jestem pewna czy to kwestia terapii, ale pewnie tak ponieważ bardziej niż do tej pory skupiam się na obserwacji siebie.

Muszę przyznać, że mimo iż nie piszę czytam Was nadal - pomagacie mi w momentach zwątpienia ( dotrzymuję słowa danego ojcu - nie kontaktuje się z nim, a on jakoś nie wybiera się na terapię ).
Czasem jest to trudniejsze niż zwykle - np święta - ale im dłużej nad tym myślę tym więcej argumentów znajduję, dla których warto trwać przy swoim postanowieniu.

Tak jak wspomniałam Wasze historie bardzo mi w tym pomagają. Dziękuje wszystkim :)

Klara - Pon 04 Sty, 2016 10:46

Ice napisał/a:
Witajcie w 2016 roku, mam nadzieję, że będzie on szczęśliwy dla nas wszystkich :)

Wszystkiego dobrego Ice! :)
Zmieniaj się - dla siebie i dla swoich bliskich.

Ojciec też nie jest obcy, ale on powinien już wyłącznie SAM wybierać życie, jakie jemu odpowiada.

pietruszka - Pon 04 Sty, 2016 15:11

Ice napisał/a:
Dawno mnie tutaj nie było. U mnie powoli zachodzą zmiany - we mnie. Nie jestem pewna czy to kwestia terapii, ale pewnie tak ponieważ bardziej niż do tej pory skupiam się na obserwacji siebie.

Super :)
Wszystkiego dobrego Ice w tym Nowym Roku:)

Gabi74 - Śro 13 Sty, 2016 10:34

Cześć Ice, przeczytałam Twój wątek i o początkach terapii.
Ja chodzę na terapię indywidualną od ponad 2 lat. Na początku nic się nie działo, tzn. ja opowiadałam o wydarzeniach z życia, terapeutka mnie wysłuchiwała i czasem coś podpowiedziała. Minęło sporo czasu zanim mnie poznała, a ja ją. To chyba na tym polega. Ona mówi, że na terapii mam to z czym przychodzę.
Miło czyta się Twoje wpisy, są takie .... ciepłe.
Pozdrawiam i życzę pięknych chwil w Nowym Roku :>

Ice - Śro 13 Sty, 2016 11:29

Gabi74 napisał/a:
Cześć Ice, przeczytałam Twój wątek i o początkach terapii.
Ja chodzę na terapię indywidualną od ponad 2 lat. Na początku nic się nie działo, tzn. ja opowiadałam o wydarzeniach z życia, terapeutka mnie wysłuchiwała i czasem coś podpowiedziała. Minęło sporo czasu zanim mnie poznała, a ja ją. To chyba na tym polega. Ona mówi, że na terapii mam to z czym przychodzę.
Miło czyta się Twoje wpisy, są takie .... ciepłe.
Pozdrawiam i życzę pięknych chwil w Nowym Roku :>



Cześć Gabi

Dziękuję, że dzielisz się ze mną swoim doświadczeniem. Samej jest mi trudno ocenić postępy lub ich brak, ale dałaś mi nadzieję, dzięki!

Jeśli chodzi o moją terapię, patrzę na to podobnie do Ciebie - tzn mam wrażenie, że moja terapeutka chce mnie poznać. Na razie głównie ja mówię i opowiadam o sobie, ona ewentualnie powie coś w momencie kiedy zaczynam się gubić lub odpowie na moje pytanie.
Staram się przede wszystkim nie zamykać i mówić o wszystkim szczerze.
Odkryłam już kilka spraw o których nie miałam pojęcia do tej pory więc jestem pełna optymizmu :)

Dziękuję za ciepłe słowa i Tobie również życzę wszystkiego co najlepsze w tym roku :)

Ice - Śro 13 Sty, 2016 11:42

Kochani mam kilka wątpliwości, może pomożecie :)

Zacznę może od opisu sytuacji, która ma miejsce obecnie.
Nie wiem czy pamiętacie mój pierwszy post; dla przypomnienia: mój ojciec - nazwijmy to - szalał, kilka pobytów w szpitalu psychiatrycznym, interwencje policji, założona niebieska karta, moja mama zaczęła chodzić na spotkania Al-Anon itd.
Aktualnie - moi rodzice żyją jakby nigdy nic, robią wszystko razem - łącznie z piciem alkoholu. Ojciec nie zachowuje się tak jak wcześniej, nie ma przemocy, wyzywania mojej mamy, prób pobicia brata itd. Ogólnie dla lepszego zobrazowania sytuacji - niemal jedzą sobie z dziubków.
Ja - chodzę na terapię, wiem - nie wszystko, ale dużo więcej - o alkoholizmie niż kiedykolwiek, nie rozmawiam z ojcem, nadal trzymam się tego co powiedziałam czyli dopóki nie zacznie terapii itd nie ma kontaktów ze mną ani z dziećmi.

O co chodzi, ano o to, że odczuwam niewypowiedzianą presję ze strony mojej mamy pt. "pogódźcie się w końcu". A ja nie chcę kolejny raz udawać, że nic się nie stało, bo przecież "tata już nie pije".
Udawałam całe dzieciństwo, żyłam tylko dobrymi momentami a złe zamiatałam pod dywan.
Ale już tak nie chcę.
Mój problem polega na tym, że tylko ja próbowałam dowiedzieć się więcej na temat alkoholizmu. Tylko ja zajęłam się sobą - terapia. Tylko ja nie udaję, że sprawy nie ma.
Nie zamierzam wycofywać się ze swoich postanowień, ale nie ukrywam, że jest mi ciężko.

Jak sobie radzić w takich sytuacjach? Do tej pory starałam się odwrócić swoją uwagę albo czytałam forum żeby upewnić się w swoich decyzjach. Ale powoli to nie wystarcza. Chciałabym nie odczuwać tej presji i żalu... Pomożecie?

Maciejka - Śro 13 Sty, 2016 11:55

Cześc Ice, a moze tak postawić granice w swojej głowei. mama to mama a ja to ja. Mam prawo życ po swojemu nawet jeśli innym/ czyt. mamie to nie odpowiada. Nie jestem odpowiedzialna za uczucia/ postawy, nastroje mojej mamy. O sobie decyduję ja sama. Tak mi przyszło do głowy ....
She - Śro 13 Sty, 2016 12:01

Ice, czy Twoja mama dalej chodzi na Al Anon?

Dla swojego własnego dobra nie udawaj że nic się nie stało. Stało się i dzieje się dalej, tyle że Ty już w tym nie uczestniczysz.
Być może Twoja mama chciałaby żeby było "tak jak kiedyś" ale jeszcze do niej nie dotarło to że to niemożliwe :bezradny:

Dbaj o siebie, o własny komfort. Nie patrz na to co mówią inni którzy zawsze "wiedzieli lepiej".
Popatrz na sprawę z innej strony - czy gdyby ktoś powiedział Ci żebyś włożyła rękę w ogień bo on uważa że tak będzie lepiej, zrobiłabyś to?
:)
Kieruj się wytycznymi z terapii, rozmawiaj z terapką, pisz na forum a przede wszystkim idź swoją drogą. Nie cudzą :nono:
Pozdrawiam ciepło :)

Jo-asia - Śro 13 Sty, 2016 13:10

Ice. Powtórzę za dziewczynami.. słuchaj siebie.
Mama chce abyś utwierdziła ją w jej postępowaniu. Ona boi się zobaczyć prawdę. Musiałaby podjąć jakieś działanie.
Doceń to, co widzisz i czujesz. I nie oczekuj, akceptacji swojej decyzji. Nie otrzymasz jej od mamy, póki ona, nie odważy sie zobaczyć tego, co Ty już wiesz.

Kami - Śro 13 Sty, 2016 13:16

Ice napisał/a:
Tylko ja nie udaję, że sprawy nie ma.

i tego się trzymaj :okok:
w przeszłości było Ci źle, dlatego pomagasz sobie, nie warto się cofać, bo wiesz co będzie.....
Ice napisał/a:
moi rodzice żyją jakby nigdy nic, robią wszystko razem - łącznie z piciem alkoholu.

noooo i masz odpowiedź mama akceptuje , baaaa towarzyszy w piciu .....
Ice napisał/a:
mój ojciec - nazwijmy to - szalał

mimo, że teraz jest spokojny, wcześniej czy później wróci do tego ......
Cytat:
Chciałabym nie odczuwać tej presji i żalu... Pomożecie?

w tej sytuacji najbardziej pomocnym będzie czas .....
odkąd definitywnie odeszłam od partnera ( wcześniej miałam kilka prób :skromny: ) minęło 9 miesięcy ...... nadal "zalega" mi w sercu, ale na szczęście górę wziął zdrowy rozsądek.
Przestałam z tym walczyć niech sobie zalega , a skupiam się na tym CO DLA MNIE JEST WAŻNE.
Przeszłości nie zmienimy, skupmy się na teraźniejszości ( rób tylko to co dla Ciebie jest ważne ) to będziesz mogła wyreżyserować dla siebie całkiem fajną przyszłość.
Kto powiedział, że będzie lekko ??? ....
Trzymam kciuki Ice ..... pisz ..... :)

olga - Śro 13 Sty, 2016 13:57

Zrozumiałam, że mama i tata piją teraz razem?
Jeśli tak to mama czuje się nie w porządku wobec Ciebie i dlatego zabiega o to żebyś sie "pogodziła" z ojcem. Jeśli byś to zrobiła to poprzez to zaakceptowałabyś jego picie a co za tym idzie jej picie też. Ja myslę, że potrzebna jest jej Twoja akceptacja dla jej postępowania a nie zgoda między Toba a ojcem.....

Ice - Śro 13 Sty, 2016 14:37

Przede wszystkim wielkie dzięki za odzew :) Jesteście wspaniałe!

perełka napisał/a:
Cześc Ice, a moze tak postawić granice w swojej głowei. mama to mama a ja to ja. Mam prawo życ po swojemu nawet jeśli innym/ czyt. mamie to nie odpowiada. Nie jestem odpowiedzialna za uczucia/ postawy, nastroje mojej mamy. O sobie decyduję ja sama. Tak mi przyszło do głowy ....

Tak żyję na co dzień. Ale przychodzą takie dni, kiedy robi się ciężko, bo jakby nie patrzeć to moi rodzice

She napisał/a:
Ice, czy Twoja mama dalej chodzi na Al Anon?

Oczywiście, że nie. Gdyby tak było raczej nie kupowałaby piwa dla ojca i siebie.
Na spotkaniach była tylko kilka razy :(

Jo-asia napisał/a:
Mama chce abyś utwierdziła ją w jej postępowaniu. Ona boi się zobaczyć prawdę. Musiałaby podjąć jakieś działanie.

Też tak myślę. Żyje tak jak do tej pory czyli udaje, że nic się nie stało. Bo przecież co wielkiego się stało? To, że musiała uciekać z domu? To, że policja była częstym gościem w ich domu? To, że wysłuchała wszelkich możliwych przekleństw z ust ojca? Przecież nic się nie stało. Jest już dobrze...
A mi ręce opadają bo wiem, że prędzej czy później sytuacja się powtórzy, tyle, że tym razem może być dużo "straszniej" :( Ale to jej wybory - tego się trzymam.

Kami napisał/a:
odkąd definitywnie odeszłam od partnera ( wcześniej miałam kilka prób :skromny: ) minęło 9 miesięcy ...... nadal "zalega" mi w sercu, ale na szczęście górę wziął zdrowy rozsądek.
Przestałam z tym walczyć niech sobie zalega , a skupiam się na tym CO DLA MNIE JEST WAŻNE.
Przeszłości nie zmienimy, skupmy się na teraźniejszości ( rób tylko to co dla Ciebie jest ważne ) to będziesz mogła wyreżyserować dla siebie całkiem fajną przyszłość.
Kto powiedział, że będzie lekko ??? ....
Trzymam kciuki Ice ..... pisz ..... :)

U mnie mija 6 miesiąc. Ogólnie jest dobrze, nawet lepiej niż myślałam. I tak jak napisałam wyżej, staram się trzymać tego co wiem i pamiętać o tym co próbuję osiągnąć. Dziękuję :kwiatek:

olga napisał/a:
Zrozumiałam, że mama i tata piją teraz razem?
Jeśli tak to mama czuje się nie w porządku wobec Ciebie i dlatego zabiega o to żebyś sie "pogodziła" z ojcem. Jeśli byś to zrobiła to poprzez to zaakceptowałabyś jego picie a co za tym idzie jej picie też. Ja myslę, że potrzebna jest jej Twoja akceptacja dla jej postępowania a nie zgoda między Toba a ojcem.....

Tak, piją razem. Może nie wygląda to jak zwykłe picie ojca czyli niemal do nieprzytomności, pije piwo (nie wiem jak często ani w jakiej ilości) ale mimo wszystko. Myślę, że ostatnie zdanie jest tutaj kluczowe. Bardzo Ci za nie dziękuję - nie myślałam o tym w ten sposób. :buziak:

Wiem jedno - nie zaakceptuje niczego co jest moim zdaniem sprzeczne ze mną, z tym jaka jestem. Nie zgadzam się na nic, na co zgadzałam się przez większość mojego życia. Już nie.
Dziękuje Wam bardzo :) :buzki:

Maciejka - Śro 13 Sty, 2016 14:51

Ice napisał/a:
Ale przychodzą takie dni, kiedy robi się ciężko, bo jakby nie patrzeć to moi rodzice


Też tak miałam i w tych trudnych dniach mówiłam sobie tak; Nie mam wpływu na to w jaki sposób żyją czy postepują moi rodziece ale mam wpływ na swoje samopoczucie i wybieram swój komfort psychiczny. Wybiera swój spokój i SWOJ wlasny sposob na zycie , poniewaz to wlasnie moje zycie i przezyje je po swojemu . Jest jeszcze takie fajne zdanie , powtarzal je mój kuzyn. Dobrze Tobie . Dobrze mnie , ja zyjé po swojemu a Ty po swojemu.

Kami - Śro 13 Sty, 2016 15:23

Ice napisał/a:
pije piwo

były partner też pił "tylko" piwo ..... to też alkohol to nie jest "tylko" piwo jak często nam potrafili wpoić do tych współuzależnionych główek :bezradny:
Ice napisał/a:
Nie zgadzam się na nic, na co zgadzałam się przez większość mojego życia.

dlatego jest Ci teraz bardzo, bardzo ciężko wprowadziłaś masę zmian do swojego życia z czasem zaczniesz się do tego co nowe przyzwyczajać i już nowym to nie będzie a stanie się po prostu życiem do którego najnormalniej w świecie przywykniesz. :buziak:

pietruszka - Śro 13 Sty, 2016 22:20

jeśli przyjdzie czas na wybaczenie, to będzie Twój czas na wybaczenie... Nie da się, moim zdaniem, wybaczyć na czyjeś życzenie. Pod plastrem na nieoczyszczonej ranie zwykle się paprze jeszcze bardziej... :bezradny:
Ice - Czw 14 Sty, 2016 09:53

perełka napisał/a:
Jest jeszcze takie fajne zdanie , powtarzal je mój kuzyn. Dobrze Tobie . Dobrze mnie , ja zyjé po swojemu a Ty po swojemu.

Cały czas uczę się tego, że ja też mam prawo do tego aby żyć jak chcę, nie tak jak oczekują tego inni.

Kami napisał/a:
były partner też pił "tylko" piwo ..... to też alkohol to nie jest "tylko" piwo jak często nam potrafili wpoić do tych współuzależnionych główek :bezradny:


Napisałam o piwie w sensie rodzaju alkoholu, dla mnie to nie jest "tylko" piwo :)
Zresztą to ich sprawa, wiem o tym ponieważ poinformowała mnie przez telefon że taka była zmęczona wieczorem, a zimne piwo jest takie smaczne i że sobie z "tatusiem" wypili. Nie rozumiem po co mi o tym mówi, ale w tej chwili słucham kolejnych rewelacji tego typu na zasadzie przyjęcia do wiadomości - nie wypowiadam się na ten temat, bo i po co? :bezradny:

pietruszka napisał/a:
jeśli przyjdzie czas na wybaczenie, to będzie Twój czas na wybaczenie... Nie da się, moim zdaniem, wybaczyć na czyjeś życzenie. Pod plastrem na nieoczyszczonej ranie zwykle się paprze jeszcze bardziej...


Wiesz Pietruszko, dużo myślałam o przebaczeniu, ale ja nie czuję do nich żalu. Tak jakbym od tak dawna akceptowała rolę, która mi przypisali, że przyjęłam to jako coś oczywistego. Właśnie teraz pracuję nad tym żeby dotrzeć do prawdziwej siebie. Może zabrzmi to śmiesznie, ale ja w wieku 38 lat nie znam siebie, a przynajmniej nie tak dobrze, jak chciałabym znać.

Gabi74 - Czw 14 Sty, 2016 10:30

dziś potrafię przebywać w towarzystwie będąc milczkiem i takim się zaakceptowałem
a kiedyś,no może nie abym się złościł,lecz lękałem się i zawstydzałem mej nieśmiałości,niewiedzy
dziś nie odrzuciłem tego lęku ,zaakceptowałem siebie,takiego jakim jestem
lęk odszedł z czasem sam

:brawo: i zazdroszczę

to do Jacka :D

Gabi74 - Czw 14 Sty, 2016 10:39

Hej,
to Ci mama pomogła. Ty walczysz z alkoholizmem taty a mama zaczęła pić z tatą i wymaga od Ciebie żebyś pogodziła się z tatą. :?
Podpisuję się pod tym co napisały do Ciebie wcześniej dziewczyny - myśl o sobie i o rodzinie którą masz. A jak wyglądają relacje Twoich dzieci z dziadkiem i babcią? Jeśli wolno zapytać.

Nikogo na siłę nie zmienisz, a na pewno nie alkoholika i osoby współuzależnionej dopóki sami do zmian nie dojrzeją. Ja bym powiedziała tak - kochaj swoich rodziców, ale wyznaczaj granice.
pozdrawiam cieplutko

Kami - Czw 14 Sty, 2016 11:03

Ice napisał/a:
Może zabrzmi to śmiesznie, ale ja w wieku 38 lat nie znam siebie, a przynajmniej nie tak dobrze, jak chciałabym znać.

ja mam 48 i dopiero od roku zaczynam siebie poznawać :oops:

Ice - Czw 14 Sty, 2016 11:35

Gabi74 napisał/a:
A jak wyglądają relacje Twoich dzieci z dziadkiem i babcią? Jeśli wolno zapytać.


Gabi, na swoje własne szczęście nie mieszkam z rodzicami :) Dzielą nas kilometry, kiedyś żałowałam trochę ze względu na dzieci, dzisiaj bardzo się z tego cieszę.
Tak naprawdę te kontakty były zazwyczaj dość powierzchowne, moi rodzice kochają wnuczki - przynajmniej tak mówią. Ale mają też "swoje własne wnuczki" na miejscu - dzieci mojego brata :)
Relacja z najstarszą córką, z pełnej uwielbienia i miłości przeszła w "o nie, znowu babcia przyjeżdża?", ze średnia nadal się dogadują, z najmłodszą jest ok - ale ona ma 2 lata więc ciężko mówić o prawdziwej relacji, szczególnie, kiedy widuje babcię kilka razy w roku.
Mama jest naprawdę fajną babcią, jeśli zaakceptuje się pewne nawyki których już nie zmieni.

Kami napisał/a:
ja mam 48 i dopiero od roku zaczynam siebie poznawać :oops:


Kami, powiedz szczerze, czy wiek jest ważny? Ja i tak myślę o sobie jak o 20+ latce jedynie nieco mądrzejszej i dojrzalszej :rotfl:

pietruszka - Czw 14 Sty, 2016 11:36

Ice napisał/a:
ale ja nie czuję do nich żalu. Tak jakbym od tak dawna akceptowała rolę, która mi przypisali, że przyjęłam to jako coś oczywistego.

Żal to nie złość. Jeśli była przemoc psychiczna to zwykle naturalną koleją rzeczy pojawia się złość, gniew, poczucie krzywdy? Nie zamrażasz czasem uczuć, nie spychasz w głąb podświadomości?

Pytam, bo u mnie było tak, że musiałam wpierw dotrzeć do pokładów złości z dzieciństwa, wywalić je, potem mogłam już w miarę spokojnie podejść do dzisiejszych relacji z rodzicami.

Ice - Czw 14 Sty, 2016 11:53

pietruszka napisał/a:
Żal to nie złość. Jeśli była przemoc psychiczna to zwykle naturalną koleją rzeczy pojawia się złość, gniew, poczucie krzywdy? Nie zamrażasz czasem uczuć, nie spychasz w głąb podświadomości?
Pytam, bo u mnie było tak, że musiałam wpierw dotrzeć do pokładów złości z dzieciństwa, wywalić je, potem mogłam już w miarę spokojnie podejść do dzisiejszych relacji z rodzicami.


Prawdopodobnie tak robię. Właśnie o tym - między innymi - rozmawiam ostatnio na terapii i dopiero terapeutka zwróciła moją uwagę na fakt, że jak najbardziej miałam prawo do złości w takiej sytuacji...
Tyle, że ja tego nie czuje. Nie mam w sobie złości. Usłyszałam, że do tego musimy dotrzeć, bo dziecko też musi coś zrobić z pokładami swoich emocji. Na razie zaczynam poznawać siebie, zobaczymy jaki potwór z tego wyjdzie ;) oby nie gorszy niż jest :mgreen:

Gabi74 - Czw 14 Sty, 2016 11:57

Kami napisał/a:
Ice napisał/a:
Może zabrzmi to śmiesznie, ale ja w wieku 38 lat nie znam siebie, a przynajmniej nie tak dobrze, jak chciałabym znać.

ja mam 48 i dopiero od roku zaczynam siebie poznawać :oops:


ja mam 42 i od 2 lat poznaję siebie. jak szłam na terapię dla dda to było mi trochę głupio. ale tam dowiedziałam się, ze jestem małą dziewczynka w wieku ok. 10 lat :lol2:

pietruszka - Czw 14 Sty, 2016 12:06

Ice napisał/a:
Tyle, że ja tego nie czuje. Nie mam w sobie złości. Usłyszałam, że do tego musimy dotrzeć, bo dziecko też musi coś zrobić z pokładami swoich emocji. Na razie zaczynam poznawać siebie, zobaczymy jaki potwór z tego wyjdzie ;) oby nie gorszy niż jest :mgreen:

myślę, że potwora raczej nie zobaczysz :)

a takich starych uczuć sporo znalazłam, złości, smutku, poczucia krzywdy. Cieszę się, że już nie noszę tego garba.

Gabi74 - Czw 14 Sty, 2016 12:08

[quote="Ice"]
Gabi74 napisał/a:
A jak wyglądają relacje Twoich dzieci z dziadkiem i babcią? Jeśli wolno zapytać.


Gabi, na swoje własne szczęście nie mieszkam z rodzicami :) Dzielą nas kilometry, kiedyś żałowałam trochę ze względu na dzieci, dzisiaj bardzo się z tego cieszę.
Tak naprawdę te kontakty były zazwyczaj dość powierzchowne, moi rodzice kochają wnuczki - przynajmniej tak mówią. Ale mają też "swoje własne wnuczki" na miejscu - dzieci mojego brata :)
Relacja z najstarszą córką, z pełnej uwielbienia i miłości przeszła w "o nie, znowu babcia przyjeżdża?", ze średnia nadal się dogadują, z najmłodszą jest ok - ale ona ma 2 lata więc ciężko mówić o prawdziwej relacji, szczególnie, kiedy widuje babcię kilka razy w roku.
Mama jest naprawdę fajną babcią, jeśli zaakceptuje się pewne nawyki których już nie zmieni.
Czyli norma :D czasem warto dbać o dobre relacje z rodziną dla dzieci. one na pewno inaczej postrzegają dziadka i babcię. mój syn ma prawie 8 lat i nie widział dziadka pijanego, miał 2, 3 latka jak dziadek przyjeżdżał po kilkutygodniowym piciu na jego urodziny. Trochę zapomniałam jak to jest gdy rodzić pije. Mnie to rozbijało, ale nie walczyłam o ojca. Może dlatego, że sama w tamtym czasie piłam.

Ice - Czw 14 Sty, 2016 12:24

Cytat:
myślę, że potwora raczej nie zobaczysz :)


Oby ;)

Gabi74 napisał/a:
Czyli norma :D czasem warto dbać o dobre relacje z rodziną dla dzieci. one na pewno inaczej postrzegają dziadka i babcię. mój syn ma prawie 8 lat i nie widział dziadka pijanego, miał 2, 3 latka jak dziadek przyjeżdżał po kilkutygodniowym piciu na jego urodziny. Trochę zapomniałam jak to jest gdy rodzić pije. Mnie to rozbijało, ale nie walczyłam o ojca. Może dlatego, że sama w tamtym czasie piłam.


Można powiedzieć, że norma ;)
Ja nie walczę o ojca, walczę o siebie i dobre relacje z moją rodziną (dzieci, mąż). O niego przestałam walczyć, kiedy zrozumiałam, że to nic nie da, bo to nie przeze mnie pije i nie dla mnie skończy (lub nie)

Gabi74 - Czw 14 Sty, 2016 13:46

Ice napisał/a:
walczę o siebie i dobre relacje z moją rodziną (dzieci, mąż)


w sumie ja podobnie. dlatego też poszłam na terapię dla dda, żeby mi się lepiej żyło i innym ze mną :D

Kami - Czw 14 Sty, 2016 16:12

Ice napisał/a:
Kami, powiedz szczerze, czy wiek jest ważny?

:nie: tak tylko napisałam, bo Ty napisałaś :]
pietruszka napisał/a:
Jeśli była przemoc psychiczna to zwykle naturalną koleją rzeczy pojawia się złość, gniew, poczucie krzywdy

oj Tak Pietruniu masz rację ....ja będąc z moim byłym mężem nie miałam pojęcia jak ogromnej przemocy psychicznej doświadczałam, ja z każdym dniem odsuwałam się od niego aż w końcu odeszłam i poczułam jedynie ulgę do głowy by mi nie przyszło by mając awantury w domu i wieczne pretensje próbować ratować ten związek czy też go naprawiać i .... nie miałam pojęcia o tym, że żyłam z alkoholikiem :shock: wyszło to po latach
bo ja go nigdy nie widziałam pijanego , baaa nawet wciętego on sączył alkohol przez cały dzień małymi dawkami ..... że to alkoholizm dowiedziałam się czytając forum i przy okazji wszystkie inne artykuły na ten temat.
Problem miałam poważny, kiedy pokochałam na zabój byłego partnera ..... chciałam go ratować za wszelką cenę i ....... poznałam rzeczywistość.... to TUUU na forum zetknęłam się z takimi pojęciami jak współuzależnienie, DDA, DDD, a jak mi pisałyście czy chodzę na al-anon to musiałam sobie to googlować :oops: :oops: ( doszedł jeszcze do tego skrzywiony celownik )
TA-KA BYŁAM MĄDRA .....


nadal mam takie momenty, że wiem, że nic nie wiem .... :wstyd2: ale umiem już sobie z tym jakoś radzić ..... no i zawsze jest możliwość w tych przypadkach telefonów do przyjaciół ergr

Kami - Czw 14 Sty, 2016 16:17

Gabi74 napisał/a:
ale tam dowiedziałam się, ze jestem małą dziewczynka w wieku ok. 10 lat

Gabi gdzie chodzisz to i ja tam pójdę
kupię wiaderko łopatki i możemy się spotkać w piaskownicy :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Gabi74 - Pią 15 Sty, 2016 08:35

Kami napisał/a:
kupię wiaderko łopatki i możemy się spotkać w piaskownicy :rotfl: :rotfl: :rotfl:


nie kupuj, pożyczymy od mojego syna :rotfl:

Ice - Czw 21 Sty, 2016 12:35

pietruszka napisał/a:
a takich starych uczuć sporo znalazłam, złości, smutku, poczucia krzywdy. Cieszę się, że już nie noszę tego garba.


W teorii wiem, że one są gdzieś we mnie. Ale nie mam pojęcia gdzie są ani jak do nich dotrzeć. Chciałabym się tego pozbyć raz na zawsze, ale czuję się zagubiona, bo nie wiem od czego zacząć, nie wiem jak, nie wiem co powinnam zrobić.

Na razie, dotarło do mnie jedynie, że to, co działo się kiedy byłam mała, ma rzeczywisty wpływ na to jaka jestem teraz. Szczerze mówiąc, wcześniej nie bardzo w to wierzyłam, ale kiedy doświadczyłam na własnej skórze i widzę czarno na białym, przestałam być takim niedowiarkiem. To chyba dobrze :mysli:

Wiem już też, że mama rzeczywiście szuka u mnie potwierdzenia, że to co robi jest "dobre". Ostatnio usłyszałam dosłowne pytanie, na które odpowiedziałam " Twoje życie, Twój wybór", pewnie nie tego się spodziewała, ale co tam. Ja jestem w zgodzie ze sobą, a to w tym momencie jest dla mnie istotne.

pietruszka - Czw 21 Sty, 2016 17:22

Ice napisał/a:
Ale nie mam pojęcia gdzie są ani jak do nich dotrzeć. Chciałabym się tego pozbyć raz na zawsze, ale czuję się zagubiona, bo nie wiem od czego zacząć, nie wiem jak, nie wiem co powinnam zrobić.

hmmm... trudne pytanie. Nigdy nie zastanawiałam się, jak to się stało, że zaczęłam pracować nad swoim dzieciństwem To w pewien sposób naturalnie potoczyło się, gdy... byłam gotowa. Działo się w takim swoim tempie, chyba dość naturalnie, chociaż nie bez udziału mojej terapeutki, która delikatnie i nienachalnie mnie czasem nakierowywała na źródło pewnych obecnych problemów, wskazując na dzieciństwo.
Jak już odkryłam pewne szkodliwe mechanizmy obronne, które zdarza mi się jeszcze dziś stosować, chociaż już znacznie rzadziej, to uważniej obserwowałam siebie, swoje uczucia, zachowania, reakcje innych osób. Jeżeli byłam gotowa na odkrycie czegoś "do przepracowania" to wcześniej czy później następowało takie oświecenie, że miałam ochotę krzyknąć: BINGO.

Czasem wystarczyła rozmowa z kimś, zasłyszana wypowiedź na mitingu czy terapii grupowej, zdanie na forum, czy akapit w książce z którymi mogłam się zidentyfikować. Czasem pojawiały się bardzo gwałtowne uczucia, zbyt gwałtowne i silne, jak na zwykła reakcję na zdarzenie dnia codziennego. czasem coś zbyt zabolało, wywołało dziwny lęk, nieadekwatny do sytuacji, złość, która była zbyt gwałtowna wobec mało co znaczącego incydentu, czasem natrętne i powracające myśli, które miętoliłam w głowie z powodu jakiegoś wydarzenia, czasem zapętliłam się w jakiejś sytuacji nie wiadomo jak i kiedy. Czasem odkrywałam, że projektuję na kogoś uczucia, bo czyjaś osoba skojarzyła mi się podświadomie z matką czy ojcem.

Zwykle pod takimi sytuacjami czaił się jakiś potwór dzieciństwa, jakiś mechanizm obronny, który sobie wtedy wypracowałam, uczucie spod dziecięcego łóżka...

Rzadko mnie coś dzisiaj na prawdę wnerwia w relacjach z moimi rodzicami. Może dlatego, że już nie widzę w nich tych rodziców sprzed lat, ale starszych ludzi z bagażem własnych doświadczeń, z własnym spapranym dzieciństwem, z jakimiś deficytami, których im nie było dane tak jak mi przepracować. I jakoś tak mam zgodę na to, ze są tacy, jacy są. Niedoskonali, jak ja. Już nie chcę ich zmieniać. Dziś już są wystarczająco dobrymi rodzicami. I mam pewność, że nie jest to pozorna zgoda. A swoimi deficytami z dzieciństwa już umiem się powoli zająć, zaopiekować. To chyba właśnie jest dorosłość. Długo to dojrzewanie u mnie trwało (no jeszcze mam nad czym dalej pracować, ale już nie muszę szukać winnych).

Jo-asia - Czw 21 Sty, 2016 17:45

Ice napisał/a:
Ale nie mam pojęcia gdzie są ani jak do nich dotrzeć.

moja terapia głównie dotyczyła alkoholizmu
to wystarczyło aby wzbudzić ciekawość i z czasem gotowość na dotarcie do wypartych dziecięcych uczuć
Dzień codzienny, to mój plac zabaw terapeutycznych.
Zycie i przyglądanie się temu, co mnie dotyka. Z pamięcią, że co mnie dotyka to mnie dotyczy. I podobnie jak pietruszka powoli "same się" rozwiązywały supełki :)
Nie tylko relacje z rodzicami się poprawiły.. ze wszystkimi :)
A przede wszystkim.. moje ze sobą ;)

Ice - Pią 10 Cze, 2016 07:51

Witajcie :)

Dawno nie pisałam, ale czytałam co u Was słychać.

Nadal uczęszczam na moją terapię. Wiele się zmieniło chociaż nadal są to małe kroczki.
Widzę jednak, że te małe kroczki połączone ze sobą, to jeden OGROMNY krok i bardzo się z tego cieszę.

Oddzieliłam się mentalnie od rodziców, szczególnie od mamy. Nie zżera mnie już poczucie winy, kiedy odmawiam, ani przymus żeby zadzwonić i "zameldować się" tylko dlatego, że ona ma taki kaprys.
Z drugiej strony, jest tak jak napisała Pietruszka:
pietruszka napisał/a:
Rzadko mnie coś dzisiaj na prawdę wnerwia w relacjach z moimi rodzicami. Może dlatego, że już nie widzę w nich tych rodziców sprzed lat, ale starszych ludzi z bagażem własnych doświadczeń, z własnym spapranym dzieciństwem, z jakimiś deficytami, których im nie było dane tak jak mi przepracować. I jakoś tak mam zgodę na to, ze są tacy, jacy są. Niedoskonali, jak ja. Już nie chcę ich zmieniać.

To mogły by być moje słowa :)
Jestem dużo spokojniejsza, pogodna.

Nadal pracuję nad odzyskaniem wiary w siebie i w swoje możliwości, ale potrafię powiedzieć nie.
Potrafię już znaleźć czas dla siebie, potrafię powiedzieć, że coś innego musi zaczekać ponieważ aktualnie jestem zajęta.

Przestałam uzależniać się czy może, podporządkowywać potrzebom innych. Nigdy nie byłam matką polką, ale jednak najbliżsi byli dla mnie zawsze DUŻO ważniejsi niż ja sama.
Oczywiście nie zaistniał żaden cud ;) wcześniej nie byłam świadoma tego co robię, co dzieje się we mnie. Kiedy ponazywałam te emocje, sytuacje, zachowania - wiele spraw stało się oczywistych.
I, jakkolwiek to zabrzmi, moje życie zaczyna się prostować. Nagle wracają znajomi, od których wcześniej się izolowałam, bo przecież kiedy mam problem jestem jedynie obciążeniem dla innych, prawda? ;)
Zaczynam czuć coś więcej niż blade odbicie emocji.
Nie zawsze jest różowo, mam problemy, jak każdy z nas, ale teraz wiem, że sobie poradzę.
Chciałam to wszystko napisać, po to żeby osoby, które zastanawiają się "czy zaryzykować i pójść na terapię?" przestały się zastanawiać i spróbowały :) Nie jest lekko, ale efekt jest zaskakujący :)

Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło :buzki:

Jacek - Pią 10 Cze, 2016 09:57

:buzki:
Klara - Pią 10 Cze, 2016 13:33

Miło się czyta to, co piszesz :)

Ice napisał/a:
Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło :buzki:

Dziękuję 54rerrer
...a w związku z tym, że ciepło, to może przyszedł czas na zmianę avatarka na cieplejszy?

Jras4 - Sob 18 Cze, 2016 17:59

Ice napisał/a:
Oddzieliłam się mentalnie od rodziców, szczególnie od mamy. Nie zżera mnie już poczucie winy, kiedy odmawiam, ani przymus żeby zadzwonić i "zameldować się" tylko dlatego, że ona ma taki kaprys.
walcz by nigdy już cie nie omotała ,pamietaj to smiertelny wróg .. jak czarna wdowa .. nie podawaj nigdy jej ani adresu ani nowego nr tel

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group