ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?
Ann - Sob 24 Paź, 2015 19:03 Temat postu: Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić? Tak mi przyszło do głowy, postawienie pytania do rozmowy:
"Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?".
Ma ktoś chęć się wypowiedzieć na ten temat? Ja pewnie niedługo wrzucę swoje dwa słowa, jak napiszę po wcześniejszym skoncentrowaniu się .
Janioł - Sob 24 Paź, 2015 19:07
Cytat: | "Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?". | z gwinta , bo kumple też pili
smokooka - Sob 24 Paź, 2015 19:10
szwendanie się po pracy, żeby do domu jak najpóźniej wrócić, pub, muzyka na żywo, piwo, samotnie i tak przynajmniej raz w tygodniu najpierw, a potem każdorazowo, gdzie grała ulubiona kapelka z Armenii, a potem to już poszło.
zupełnie pierwsze picie alkoholu to na imprze rodzinnej, pierwszy urwany film to na imprezie z licealistami, chyba
ankao30 - Sob 24 Paź, 2015 19:10
Ann napisał/a: | Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić? |
Też z gwinta z kuzynką, bo byłam ciekawa jak wiśniówka smakuje. I smakowała, urwał już wtedy mi się film.
Giaur - Sob 24 Paź, 2015 19:45
Debiut - obóz sportowy (14l), dwa tygodnie ostrego ciągu, nawet jak na późniejsze standardy jestem pod wrażeniem, urwany film co drugi dzień, do dzisiaj nie jestem w stanie zrozumieć przyzwolenia wychowawców na cały ten cyrk. Potem różnie, czasem częściej, czasem rzadziej, ale zawsze w typie zero-jeden, czyli albo wcale, albo w trupa. Picie destrukcyjne po zakończeniu edukacji. A dlaczego alkohol? Od początku chyba czułem że to jest TO, żaden narkotyk nie dawał mi takiego kopa. A od rzeczywistości jakoś musiałem uciec.
EDIT
Przez destrukcyjne picie rozumiem zażywanie w samotności, porządkowanie całego życia pod butelkę, próby ograniczania/zerwania z nałogiem. Negatywny wpływ alkohol miał na mnie zawsze, tylko jedną na dziesięć imprez/popijaw mogę wspominać w jako tako pozytywnym świetle.
ankao30 - Sob 24 Paź, 2015 20:14
Ann,
Dałaś do myślenia.
Zastanawiam czemu ma służyć ta analiza, choć sponsorka też mi zadała takie pytanie, kiedy pierwszy raz się upiłam i jak to wyglądało. Ale więcej nie analizowałam, bowiem to kojarzy mi się z użalaniem dlaczego ja, jak to możliwe itp. A prawda jedna, jestem uzależniona i wiem o tym, nie muszę tego analizować. Wiem, że jak wypiję drinka, to na tym się nie skończy, że ten pierwszy to ta lokomotywa. Ja to wiem, a czemu, jak i kiedy to analizowałam i piłam, bo nie umiałam się z tym pogodzić.
Teraz mam wewnętrzny spokój. Jak pierwszy raz się upiłam miałam 11 lat nie wiedziałam, że tak się to skończy. A i miałam karę, nie dość, że strasznego kaca, to mama mnie ukarała.
MILA50 - Sob 24 Paź, 2015 20:52
Ann napisał/a: | "Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?". |
pierwsze kieliszki wychylałam przy biesiadnym stole z rodzicami i ich gośćmi,potem ze swoimi przyjaciółmi na własnych biesiadach a potem to samotnie
wychodzi na to że zaczęłam dla towarzystwa ,potem dla ukojenia duszy a potem na przymusie picia.....tak to szło
Wiedźma - Sob 24 Paź, 2015 21:55
Ann napisał/a: | "Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?". |
Jak? Po kryjomu. Dlaczego? Bo po alkoholu życie mniej bolało, a świat stawał się kolorowy.
Ja od dzieciństwa cierpiałam na ból istnienia, a pierwszy kieliszek wódki wypity w wieku 12 lat
okazał się natychmiastowym lekarstwem na tę dolegliwość - chciałam już zawsze tak się czuć
i sprowadzałam na siebie ten stan tak często jak się tylko dało - na początku ukradkiem, później towarzysko.
A jeszcze później - znów samotnie, ale to już we władzy uzależnienia.
Ann - Sob 24 Paź, 2015 22:26
To o czym piszecie jest też po części moje.
Ja zaczęłam pić mając 12-13 lat, zdaje się, że bliżej 12. Wcześniej próbowałam, maczałam palce w kieliszku i inne takie. Ale tak całkiem świadomie, w ukryciu z dala od oczu dorosłych wypiłam piwo na pół. Mocne, w puszce. I poczułam, że to jest to. To coś co sprawia, że świat nagle staje się choć trochę bardziej do przyjęcia.
Piłam od tamtej pory coraz częściej, zwiększając ilość alkoholu i różnicując towarzystwo.
Piłam, bo to pozwalało mi uciec, bo alkohol dawał mi ludzi do rozmowy, bo życie mniej bolało, a rzeczywistość wisiała coraz bardziej.
Pijałam rozrabiany spirytus kranówą, pijałam wina, piwa, jabole. Wszystko co kręciło beretem. Wszystko co paliło zwoje. Wszystko co .... zabijało mnie we mnie.
Pijałam w ukryciu, w starych bunkrach i na stacji kolejowej. Pijałam w lesie, nad rzeką i na łąkach w krzaczorach, w których gdyby mi łeb urwali, to nawet nikt by mnie nie znalazł. Najpierw towarzysko i eksperymentalnie, później dzieląc los z kumplem o podobnych życiowych zagięciach, na ławce pod blokiem, w klatkach schodowych i piwnicach. Później chwilę jeszcze bardzo towarzysko, by ostatecznie solo zapijać się przed komputerem każdego wieczora.
Tak sie zastanawiam, czy jedyne czego szuka alkoholik w alkoholu to ukojenie i czy tak jest od samego poczatku...? czy ewaluuje? U mnie chyba od początku poszukiwałam czegoś co wymiesza dyski i odłączy zasilanie.
Giaur - Sob 24 Paź, 2015 22:50
Ann napisał/a: |
Tak sie zastanawiam, czy jedyne czego szuka alkoholik w alkoholu to ukojenie i czy tak jest od samego poczatku...? czy ewaluuje? U mnie chyba od początku poszukiwałam czegoś co wymiesza dyski i odłączy zasilanie. |
Ja stawiam na ewoluowanie, na początku potrzebowałem wymieszać dyski i odłączyć zasilanie, co weekend nieodparta potrzeba zresetowania się, bo.... bo powód się zawsze znajdzie, od melanżu do melanżu, od weekendowego alkoholika do pełnowymiarowego. A potem wraz z postępami choroby oraz wraz z narastaniem problemów (w które się pakowałem alkoholem właśnie) dopiero dwa dęby podłączały zasilanie, a w okolicach piątego dyski się jako tako uporządkowały. I tak wkoło, a z każdym kolejnym "uporządkowaniem" stawiałem kolejny krok do wczesnego grobu. Na koniec to ja w alkoholu szukałem... alkoholu i niczego poza tym.
Jo-asia - Nie 25 Paź, 2015 10:41
Ann napisał/a: | Tak sie zastanawiam, czy jedyne czego szuka alkoholik w alkoholu to ukojenie i czy tak jest od samego poczatku...? czy ewaluuje? U mnie chyba od początku poszukiwałam czegoś co wymiesza dyski i odłączy zasilanie. |
do tego poczatkowo niewielka ilość alkoholu, była w stanie odciąć zasilanie. Z czasem, potrzebna była większa ilość. Coraz szybciej zasilanie wracało, wiec piłam coraz wcześniej. A z czasem nic nie pomagało. Wtedy zgłosiłam się na detox. Do wyboru miałam tylko jeszcze ... wieczne odcięcie śmierć.
kas25 - Nie 25 Paź, 2015 11:39
Moje początki… ...w liceum - chciałam być "fajna". Towarzystwo piło, eksperymentowało - ja też.
Niestety nie zdawałam sobie sprawy, że alkohol stał się dla mnie czymś więcej.
Ucieczką. Przed brakiem bezpieczeństwa, wsparcia, miłości, jakichkolwiek ról w rodzinie, okazjonalnym kontaktem z rodzicami. Stał się łatwym sposobem poradzenia sobie z lękiem i trudnościami.
I tak minęło ponad 10 lat …
...od popijania po szkole, w parkach, na domówkach - do codziennego szwendania się po imprezach, picia przed snem, "bo bez alkoholu nie wytrzymam, zwariuję", aż w końcu po bolesne pragnienie, przysięgi składane sobie i światu, "że to już ostatni raz".
Wtedy trafiłam na dekadencję, później na psychoterapię. I rozpoczęła się moja baaaardzo długa i cholernie trudna droga do zdrowienia
I tak potrafię zdecydować, że dzisiaj nie piję. I gdy upłynie dzień , będę mogła ponownie wybrać czy wrócę do picia, czy nie. Piszę o tym bo każdy kolejny dzień trzeźwości daje mi nowe możliwości. Mogę realizować swoje pasje i postanowienia, cieszyć się bliskimi, pracą. W końcu mogę naprawdę wszystko...
Ann - Nie 25 Paź, 2015 20:08
Giaur napisał/a: | bo.... bo powód się zawsze znajdzie, od melanżu do melanżu, od weekendowego alkoholika do pełnowymiarowego. | Powodów zawsze było tyle ile trzeba: bo padało, bo świeciło słońce, bo się ktoś krzywo spojrzał, bo ciężki dzień był, bo trzeba odpocząć, bo trzeba się nagrodzić, bo chciałam się zresetować, bo mi się należy!
Bo problemy mnie przerastały. Bo nienawidziłam siebie.
Nierozwiązywane problemy piętrzyły się z dnia na dzień. Po dzień dzisiejszy jeszcze wyłażą na wierzch. No ale cóż, to na własne życzenie było.
Kiedyś się zastanawiałam, czy to może jest tak, że po prawdzie ja się alkoholiczką urodziłam, czy się nią stałam tak szybko, tak mocno i tak głęboko nurkując w tych piekących wodach. W sumie ta odpowiedź nie jest mi potrzebna by żyć, ale tak sobie czasem myślę. O.
ankao30 - Nie 25 Paź, 2015 20:19
Ann,
Też się zastanawiałam czy to geny, kiedy granicę przeszłam, czy jakbym później spróbowała to bym nie była alkoholiczką. Teraz wiem, że mój alkoholizm to tylko syndrom choroby. To mi pokazał krok czwarty. Jak uczciwie rozpisałam przeszłość, a piątka ze sponsorką uwolniła mnie. Po dziewiątce nic mi już nie wypływa. Choć nic niewiadomo, jakby co zawsze mogę wrócić do kroków 1-9, pozostałymi trzema żyję na codzień. Ale to ja i dziś.
Miłego dnia
Jonesy - Nie 25 Paź, 2015 20:46
u mnie było jak z tym facetem, co to rozebrał się do naga i skoczył w pokrzywy. Pytali się potem "durniu, po coś to robił???"
"Cóż" odpowiedział "Wtedy wydawało mi się to dobrym pomysłem"
Ann - Pon 26 Paź, 2015 00:13
Jonesy napisał/a: | "Wtedy wydawało mi się to dobrym pomysłem" | Było tak pięknie i chmurki takie miękkie i loty takie wysokie.. ale jak przyszło pieprznąć o beton, to nagle zabolało.
Tak mi się skojarzyło, moje zobrazowanie.
Jo-asia - Pon 26 Paź, 2015 19:22
Jonesy napisał/a: | u mnie było jak z tym facetem, co to rozebrał się do naga i skoczył w pokrzywy. Pytali się potem "durniu, po coś to robił???"
"Cóż" odpowiedział "Wtedy wydawało mi się to dobrym pomysłem"
|
dokładnie tak myślałam i ja
nawet jeden z moich tematów nazwałam "obudziłam się alkoholiczką"
a teraz, gdy dystans większy, mogę jeszcze coś dodać - brak wiedzy o sobie
Ciągły, nieustający dialog wewnątrz mnie, którego nie umiałam z siebie wydobyć na zewnątrz.
A jak już dawałam mu upust, kończyło się katastrofą dla mnie.
Alkohol, na chwilę dawał wytchnienie. Do czasu. Świadomość uzależnienia, szybko sprowadziła mnie na dno i nie pozostawiła wyboru.
Ann - Wto 27 Paź, 2015 11:01
Pamięta ktoś z Was może sytuację, która sprawiła, że czar prysł? I okazało się, że wcale nie jest tak pięknie jak się wydawało? I że chlanie w zasadzie nie pomaga, a wręcz przeciwnie...?
Franc - Wto 27 Paź, 2015 12:19
Ja zacząłem w sumie w zawodówce wiecie wagary a że ładne okolice w koło to jak ciepło to w plenerze , później wyjazdy na koncerty np Metal-manie i tak jakoś zacząłem żyć w dwóch światach w tym prawdziwym i w tym zamazany z czasem pomieszało mi się który jest który dalej to już wiecie , teraz bardziej mnie nurtuję pytanie dlaczego ludzie którzy zdrowieją już jakiś czas znaczy po parę lat wracają do picia wiedzą co i jak i mimo wszystko znów wracają w to piekło
Janioł - Wto 27 Paź, 2015 12:24
Franc napisał/a: | już jakiś czas znaczy po parę lat wracają do picia wiedzą co i jak i mimo wszystko znów wracają w to piekło | bo łudzą się nadzieją że ich wiedza i doświadczenie pokona chorobę a tak zupełnie serio to dlatego że przestają o siebie dbać ( tak u mnie było)
Franc - Śro 28 Paź, 2015 10:53
Janioł napisał/a: | Franc napisał/a: | już jakiś czas znaczy po parę lat wracają do picia wiedzą co i jak i mimo wszystko znów wracają w to piekło | bo łudzą się nadzieją że ich wiedza i doświadczenie pokona chorobę a tak zupełnie serio to dlatego że przestają o siebie dbać ( tak u mnie było) |
Powiem ci skrzydlaty że przez chwile sam się łudziłem ale jakoś na szczęście nie uległem pokusie spróbowania czy aby nie jestem wyjątkowy i mogę przejąć kontrolę
rufio - Śro 28 Paź, 2015 10:58
Franc , Janioł wiedzieć to wiedzieć a empiryzm to zupełnie coś innego .
prsk
Franc - Śro 28 Paź, 2015 10:59
Janioł napisał/a: | a tak zupełnie serio to dlatego że przestają o siebie dbać ( tak u mnie było) |
To jest chyba sedno , pamiętam jak przyszedłem na pierwszy miting i taki starszy koleś mówi do mnie student pamiętaj o swój spokój trzeba dbać skrzydlaty pióra do góry sie potknąłeś każdemu może się przytrafić
Franc - Śro 28 Paź, 2015 11:02
rufio napisał/a: | empiryzm |
Żeś trudnego słowa użył ale już wiem o co się tobie rozchodzi
Janioł - Śro 28 Paź, 2015 16:09
Franc napisał/a: | Żeś trudnego słowa użył ale już wiem o co się tobie rozchodzi | to jest nas dwóch
Ann - Śro 28 Paź, 2015 19:41
Janioł napisał/a: | to jest nas dwóch | troje
Ann - Czw 29 Paź, 2015 15:27
Cytat: | sytuacja, która sprawiła, że czar prysł. I okazało się, że wcale nie jest tak pięknie jak się wydawało. I że chlanie w zasadzie nie pomaga, a wręcz przeciwnie. |
U mnie chyba pierwsze takie przebłyski pojawiały się w momencie, w którym nie panowałam nad własnym ciałem. Pamiętam, że wściekałam się na siebie początkowo, że jak to jest możliwe, że ja się wywracam, skoro chcę iść prosto...a mimo to nie mam sił. Resztki rozumu i godności, które krzyczały we mnie: "co Ty ze sobą robisz?!".
Czar prysł też w chwili kiedy popijawa zakończyła się z pozoru przyjemną drzemką na świeżym powietrzu, pod drzewem, w krzakach, by obudzić się bez telefonu i pieniędzy.
Czar pryskał coraz bardziej kiedy mimo ulewy, albo marznącego deszczu, który niemiłosiernie szczypał w twarz, szłam do sklepu po piwo czy inny specyfik.
Czar pryskał z każdym dniem, kiedy rósł przymus picia.
Nie pomagało, bo nie wystarczało. Dawka była zbyt mała. Zbyt często musiałam ją przyjmować. MUSIAŁAM.
Nie rozwiązywały się moje problemy. A ja z dnia na dzień pogrążałam się bardziej i bardziej i bardziej. Coraz mniej będąc sobą.
Tak było przez kilka ostatnich lat.
Chyba całkowicie czar prysł, kiedy zorganizowałam imprezę na koniec szkoły, po egzaminach zawodowych. Pod koniec czerwca. W ciągu dwóch godzin byłam tak pijana, że kiedy przyszli znajomi i nauczyciele, ja nie nadawałam się do gadki. I choć wszystko zrobiłam co do mnie należało, byłam na samej imprezie, zalana w trupa. No prawie trupa, bo walczyłam. O resztki siebie... ale raczej cięzko mi to wychodziło. Talerzyk spadał mi na kolana i trzymała mi go nauczycielka. I choć nie chciałam, to musiałam, widziałam tylko butelkę. Wstyd.
Ale piłam jeszcze 17 dni.
Mimo wszystko nie udało mi się zapić.
tomcio. - Czw 29 Paź, 2015 18:14
Widzę średnia wieku podobna
U mnie to był koniec 8 klasy podstawowej i wyjazd z klasą nad morze, nie wiem co się stało z naszym wychowawcą - my w kilku chłopaków poszliśmy z jabolami na wydmy. Mam mgliste wspomnienia z tamtych lat, ale ten moment jak boso, pijani biegam po piasku zapamiętam do końca życia
Później szablonowo: liceum co weekend impreza w klubie, picie wódki z gwinta w bramie, cofki od ciepłych łyków - obrzydliwe ale co tam.... domowe picie to 1-2 piwka ...
Studia i tutaj już poza imprezami codzienne kirzenie przed komputerem, prawie codziennie - czy wtedy widziałem swój problem? Nie... najgorsze były te zerwane filmy, prawie każda impreza z ludźmi kończyła się moim zgonem, dlatego ograniczyłem wyjścia - starczył mi internet i uzupełniona lodówka...
I tak zostało do dzisiaj, tfuuu tzn. do 25.10.2015r
Ostatnio każdego ranka spoglądałem w lustro i brzydziłem się swojej mordy, zapitych oczów, popękanych naczynek, czerwonych plam, ciężkiego oddechu. Nie wiem dlaczego dopiero teraz, ale zorientowałem się, że ja od dawna fizycznie wyglądam na alkoholika
Przemas - Czw 29 Paź, 2015 21:40
Ann napisał/a: | "Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?" |
pierwszy kontakt z alkoholem, który pamiętam, zabrałem rodzicom jedno piwo, w moim ówczesnym odczuciu, pili tego bardzo dużo i była to ciekawość co to takiego jest co oni piją, a mnie zabraniają ? Nie smakowało, było ohydne, gorzkie, fuj nie dokończyłem butelki... miałem kilka lat może sześć lub osiem.
Nie potrafię ocenić jaki to miało dla mnie wpływ czy skutek, pić alkohol zacząłem około 16-17 roku
Polubiłem wieczorne picie najpierw dwóch, później coraz więcej piw, coraz częściej wino z kolegami, przyszedł czas na wódkę, której się bałem, raczej tego co robiłem po jej nadmiernym użyciu, choć nie od razu najpierw film się urywał, po pewnym czasie była mocna głowa i wtedy się działo, po wódce byłem nieprzewidywalny, piwo wybrałem jako podstawowy trunek bo zamulało, gdy nie było tego co lubiłem to i skażony spiryt był dobry, tak w moim przypadku wygląda "Jak" a "dlaczego" przecież wszyscy pili poza tym wtedy nie miało to żadnego znaczenie "dlaczego"
Ann - Sob 31 Paź, 2015 22:46
tomcio. napisał/a: | Ostatnio każdego ranka spoglądałem w lustro i brzydziłem się swojej mordy, zapitych oczów, | też tak miałam i długo zajęło mi zanim odważyłam się spojrzeć w swoje własne oczy.
Przemas napisał/a: | przecież wszyscy pili |
tak też się usprawiedliwiałam. Wszystko jest dla ludzi! Wszyscy piją - a tylko na mnie się krzywo patrzą.
Przepiłam połowę swojego życia. Licząc czas do dnia kiedy przestałam pić.
To dużo. Nie miałam nic, ani zupełnie nie wiedziałam kim jestem i po co jestem na tym świecie, jaki to ma sens.. i co to ma być dalej.
Czułam się nagle jak małe przerażone dziecko, któremu ktoś opowiedział okropny koszmar tak realnie, że skutki czuło na sobie. Jak wyrwana ze snu. Dorosła baba, z dziecięcym zagubieniem.
To trudne było.
Piłam bo lubiłam, bo mi smakowało, bo paliło gardziel, po grzało w usta i ciepło rozpływało się we mnie. Piłam bo chciałam poczuć to coś.. co sprawi, że nadejdzie ulga.
Później przestała przychodzić.. a nawet najwymyślniejsze smaki drinków w końcu zmieniły się w śmierdzące piwo, albo czystą wódę...
Jak dobrze, że dziś jestem trzeźwa.
stanisław - Nie 01 Lis, 2015 20:59
Myślicie że mam skleroze, bo nie pamietam
Ann - Nie 08 Lis, 2015 15:23
Samotność sprawiała, że na moich plecach siadało to coś... i gryzło i wwiercało się gdzieś w sam środek człowieka. Robiło dziurę w moim jestestwie jak w starej poszwie. Ciągnęło za jeden koniec, a wszystko we mnie się pruło. Powstawała bolesna pustka.
I wyła.. hulał w niej wiatr.
Wszystko w koło było szare.
W domu nikt ze mną nie rozmawiał. Dostawałam jedynie komendy do wypełnienia i musiałam im podołać. Ale już nikt nie pamiętał, że chodzę do szkoły, że mam prawo być dzieckiem.
.... że czekam na miłość.
Samotność mnie zżerała.. zapełniałam ją coraz to nowymi 'znajomościami', które to obracały się wokół butelki. Jak zaklęty krąg. Koło się rozpędzało. Wszystko się toczyło.. przybierając na sile i taranowało wszystko co było po drodze. Przy okazji mieliło mnie samą jak wirowanie prania.. a na koniec wypluło mnie poturbowaną.
Szukałam czegoś co zapełni dziurę, a rozerwałam siebie na pół. Na dwie Anki.
I one już zawsze będą we mnie żyć. Tyle, że ja dziś mam świadomość tego, która jest która.
corniak - Pon 16 Lis, 2015 15:39 Temat postu: Re: Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić? imprezy z kolegami, rodzinne spotkania, drinkowanie wieczorami z partnerką a na końcu sam i dla siebie... nic wyjątkowego. Właśnie w tak prosty i niewinny sposób popadłem...
endriu - Pon 16 Lis, 2015 17:33
corniak, i coś z tym robisz? czy dalej popadasz?
Ann - Nie 29 Lis, 2015 22:40
Zaczęłam pić, bo dawało ulgę. Przyszedł moment, bardzo szybko - we wczesnym piciu, że coś tak bardzo mocno bolało, że zalewałam to chcąc utopić.
Nie utopiłam, ani tego, ani siebie.
Dziś robię wszystko by ból nie bolał mimo niezalewania.
eremita - Wto 01 Gru, 2015 12:04
To była jakaś ósma klasa podstawówki. Byłem bardzo dobrym uczniem, najlepszym, natomiast zawsze niepokornym duchem. U mnie w domu się nie piło. U mnie w domu chodziło się do kościoła. Pamiętam będąc ministrantem musiałem chodzić na nowennę. Kilka dni już przed tym dniem kombinowałem z proszkiem do pieczenia i innymi specyfikami, żeby tylko mieć gorączkę, żeby tylko nie musieć iść. No cóż... nie zawsze działało a raz nawet zabrała mnie karetka prosto spod ołtarza. Buntowałem się. Mój bunt opisywałem sztuką. Pamiętam jeden olej - matka kazała mi go przemalować bo był obrazoburczy... oto jej kontrola sięgała najintymniejszej sfery mojego życia - Pamiętam obraz pociąłem i siebie też. Kilka dni później siedziałem sam w lesie i piłem i paliłem. Wtedy pierwszy raz się upiłem. Wiele lat nie malowałem.
Chciałem być zawsze tym naj. Również tym *j**** na podwórku. Moich kilku kolegów nosiło podkoszulki z Darkthrone i popijało piwo a ja? Ja tak bardzo chciałem mieć kolegów, więc wkręcałem się w to towarzystwo pijąc, paląc i biorąc. Przynajmniej miałem na tyle rozumu, że nie zaniedbałem nauki. W pewnym momencie, moje ścieżki życia odbiegły znaczącą od popijania na blokerskiej ławce i stałem się dla moich znajomych faktycznie kimś naj. Obawiali się mnie, bo byłem najbardziej mroczną i nieprzewidywalną postacią na osiedlu. I po raz kolejny byłem sam. Nie pamiętam ilości alkoholu, które mi wtedy towarzyszyły. Ale on był. Był również przez całe studia, gdy zakładałem rodzinę, gdy rodziły się dzieci i gdy przychodziłem z pracy. On mi chyba nic nie dawał. Nie dawał mi relaksu, odpoczynku - po prostu był częścią mojego dnia. Ważną częścią.
Moją przyszłą żonę poznałem pijąc, gdy się spotykaliśmy, piliśmy, byliśmy młodzi i bardzo gniewni. Ale Ona zmądrzała i przestała. I wiecie co? Ja przestałem pić dzięki Niej, bo zrozumiałem, że pierwszy raz jest ktoś, dzięki któremu nie jestem sam. Ona nie robiła mi awantur, nie chowała mi alkoholu, może kilka razy powiedziała: "może dzisiaj już wystarczy". Wiedziała, że jeżeli zacznie mnie kontrolować jak moja matka, przyniesie to skutek odwrotny. Wtedy zacząłem czuć dyskomfort związany z piciem. Męczyłem się z tym, zacząłem szukać ucieczki w ekstremalnym wysiłku fizycznym, pić piwo bezalkoholowe, aż w końcu ponad dwa lata temu przestałem pić zupełnie. I nie piję do dziś.
I nieraz zastanawiałem się, co by było gdyby nasz związek się rozpadł... kilka razy (jak to zwykle bywa) było bardzo blisko, ale myślę, że nie wróciłbym do picia.
Konkluzja: zacząłem pić i piłem z braku miłości i akceptacji? Toż to takie banalne...
Jo-asia - Wto 01 Gru, 2015 21:15
eremita, pierwszy raz czytam o Twoim życiu, byłym życiu.
hmm, to miłe
wróciłeś do pasji?
eremita - Śro 02 Gru, 2015 08:55
Pasje... podobno co siedem lat mózg człowieczy się przeprogramowuje: dlatego podobno co siedem lat zdradzamy, zakochujemy się, zmieniamy pracę, nawyki żywieniowe, odkrywamy nowe zainteresowania...
Tak, wróciłem potem jeszcze do malowania, lecz tylko epizodycznie. Chyba rozpocząłem nową siedmiolatkę.
Jo-asia - Śro 02 Gru, 2015 13:07
to mój mózg nie jest człowieczy
szkoda.. dla mnie, chętnie bym obejrzała, Twoje dzieła
dobrze Cię znowu czytać, bracie
Ann - Śro 10 Lut, 2016 19:41
Mam takie pytanie do ogółu.. gdyby ktoś zechciał się wypowiedzieć będę dźwięczna.
"Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że na początku każdego przypadku alkoholizmu stoi jakaś trauma?"
Dowolność wypowiedzi oczywiście im więcej tym lepiej. Byle grzecznie
pterodaktyll - Śro 10 Lut, 2016 19:47
Ann napisał/a: | Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że na początku każdego przypadku alkoholizmu stoi jakaś trauma?" |
Tak, zgodzę się
Jo-asia - Śro 10 Lut, 2016 20:49
Tak, zgodzę się
pannaJot - Śro 10 Lut, 2016 21:26
Ja też się zgadzam
margo - Śro 10 Lut, 2016 21:35
Hmmm...
Zależy co rozumieć przez słowo trauma. Trauma kojarzy mi się z jakimś takim jednorazowym, krótkotrwałym wydarzeniem, które zaowocowało właśnie tym jakimś lękiem, strachem, niepokojem i innymi śladami, które często zostają do końca życia. O właśnie, nawet na Wikipedii sprawdziłam, że trauma to "ostry, nagły uraz"... a mi się wydaje, że to raczej jest taki bardziej długotrwały proces... wyniesiony na pewno z jakieś przyszłości, najczęściej z dzieciństwa. Trauma taka nagła może doprowadzić do picia, ale do picia chyba też może doprowadzić długotrwałe narażenie na jakieś obciążenia psychiczne, emocjonalne ale nie wiem, czy każdy uzależniony taką nagłą traumę jednorazową przeżył
uuk - Śro 10 Lut, 2016 22:14
W pierwszym momencie chciałem napisać, że się nie zgadzam, bo trauma to usprawiedliwienie. Ale skąd potrzeba usprawiedliwiania? Ucieczka od niekomfortowego poczucia winy. A skąd zwyczaj ucieczki od niekomfortowej sytuacji? Może jednak z traumy?
Błędne koło dla mnie
ankao30 - Czw 11 Lut, 2016 08:09
Już to pisałam chyba , no ale ...
Myślałam czemu ja, czemu jestem alkoholiczką, czy to dzieciństwo, geny, przeżycia itp.
Dziś już nie analizuję, może wszystko po trochę, może nic. Nie wiem, tak jak często chorzy na raka, czy inne choroby nie wiedzą czemu. Dziś wiem, że choroba dała mi możliwość na szczęście. Głupio to zabrzmi, lecz tak jest. Jak sięgam pamięcią, żyłam marzeniami, złudzeniami, oczekiwaniami. Nie umiałam się na prawdę cieszyć tym co mam. Dziś jest inaczej. Lecz wiem, jakby nie alkoholizm, program to dalej bym żyła w jakimś matrixie.
Jo-asia - Czw 11 Lut, 2016 18:03
Trauma
http://www.charaktery.eu/...y/T/207/Trauma/
Aniu, dzięki Twojemu pytaniu u mnie powskakiwało parę puzzli
Przypomniałam sobie.. zdarzenie. Moja reakcję. Jej konsekwencję.
I pasuje idealnie do pojęcia, traumy.
Oczywiście gdyby nie podłoże, w sensie dzieciństwo, moja reakcja mogła być inna.
Co dla mnie ciekawe, i co dopiero widzę dziś?
W tamtym czasie, ta trauma, spowodowała wyparcie sie siebie. Uruchomiła mechanizm obronny, wyuczony w dzieciństwie. Na tym zbudowałam "nową" osobowość. W jej utrzymaniu pomagał mi alkohol.
Kolejne zaskoczenie, to dno. W moim przypadku, było to podobna sytuacja. Tym razem z poddaniem się.. niech się dzieje.
Mało tego. Ta reakcja na traumę, to motyw warunkujący mnie. To podświadomy mechanizm obronny. Ten motyw, w różnych odsłonach, co rusz się pojawia, powtarza.
Mnie udało sie do niego dotrzeć uświadomić. Dzięki temu przestanie być automatyczny.
Ja nie muszę uciekać. Już nie muszę się bać. Już nie muszę się obwiniać. I kontrolować.
zołza - Czw 11 Lut, 2016 18:26
U mnie raczej nie . Nie pamiętam takiego zdarzenia , które wywołało by aż tak mocne zderzenie z czymś/kimś i zmiany we mnie które ten fakt by spowodował. Raczej alkoholizm był konsekwencją mojego zachowania, zamkniętych uczuć , charakteru czy niespełnionymi oczekiwaniami od świata , ludzi. Dziwne i zapewne chore przekonanie ,że jestem "jakaś" inna ...że nie rozumie najprostszych rzeczy gdy wszyscy rozumieją ,że zawsze widzę inaczej ,że nikt nie potrafi zrozumieć tego co chcę przekazać , że zawsze wybieram opcje inną niż reszta . Brak przynależności do świata ...do ludzi ...Od zawsze miałam swój własny , zamknięty świat Może od zawsze miałam jakąś schizę ?
Jo-asia - Czw 11 Lut, 2016 19:16
To o czym piszesz, było konsekwencją
zołza napisał/a: | Może od zawsze miałam jakąś schizę ? |
mnie udało się ja odkryć
nie wiem, czy jest konieczne aby to wiedzieć...
myślę, że wystarczy znać ich konsekwencje
zołza - Czw 11 Lut, 2016 19:22
Jo-asia napisał/a: | To o czym piszesz, było konsekwencją |
Myślisz ,że nie można bez przeżycia żadnej traumy zwyczajnie być taka osobą?
Nigdy nie czułam się nienormalna ...dla mnie właśnie mój świat jest normalny Ba ja go lubię w sobie ...jest mój
Jo-asia - Czw 11 Lut, 2016 20:33
zołza napisał/a: | Myślisz ,że nie można bez przeżycia żadnej traumy zwyczajnie być taka osobą? |
w sumie.. czemu nie
ja obracam się w takich kręgach, gdzie takich przypadków nie ma
to nie znaczy, że się tak nie zdarza
zołza napisał/a: | Nigdy nie czułam się nienormalna ...dla mnie właśnie mój świat jest normalny Ba ja go lubię w sobie ...jest mój |
nie pasuje mi to do pierwszej wypowiedzi..
doprecyzuj proszę, jeśli wyciągnęłam złe wnioski
zołza napisał/a: | Dziwne i zapewne chore przekonanie ,że jestem "jakaś" inna ...że nie rozumie najprostszych rzeczy gdy wszyscy rozumieją ,że zawsze widzę inaczej ,że nikt nie potrafi zrozumieć tego co chcę przekazać , że zawsze wybieram opcje inną niż reszta . Brak przynależności do świata ...do ludzi ...Od zawsze miałam swój własny , zamknięty świat |
ten sam świat? kiedyś wydawał się "inny"
dziś nazywasz go normalnym
w takim razie: skąd wzięło się pojęcie inności? i (jak przypuszczam) próba porzucenia go, stąd alkoholizm
coś spowodowało, że nabrałaś takiego przekonania.. że ten Twój nie jest normalny
Nie chcę Ci wciskać dziecko w brzuch
bo nie o to chodzi, myślę a wręcz jestem przekonana, że nie jest ta wiedza koniecznie potrzebna i nawet domniemanie
Skąd to przekonanie? bo nawet ta informacja, którą dziś odkryłam nic we mnie nie zmienia.. tylko dowodzi. Nie zmienia, bo już to co miało ulec zmianie sie zmieniło. A ja mam "detektywa" we krwi, mnie taka wiedza bawi.. a nie zbawia
choć innemu, może faktycznie życie uratować
zołza - Czw 11 Lut, 2016 20:57
Jo-asia napisał/a: | ten sam świat? kiedyś wydawał się "inny"
dziś nazywasz go normalnym
w takim razie: skąd wzięło się pojęcie inności? i (jak przypuszczam) próba porzucenia go, stąd alkoholizm
coś spowodowało, że nabrałaś takiego przekonania.. że ten Twój nie jest normalny
|
Nigdy nie szukałam towarzystwa , nie lubiłam przebywać w grupie, nie miałam koleżanek ,psiapsiółek , byłam samotnicą z wyboru Ludzie zwyczajnie męczyli mnie swoja obecnością , dziewczyny gadaniem o kolorze paznokci czy chłopakach , nie rozumiałam lamentów gdy ktoś dostał dwóje lub gdy sukienka nie pasowała , albo chłopak nie przyszedł na randkę ...Dla mnie to było takie nieważne , nic nie znaczące ,bezsensowne wyraźnie dawałam to odczuć .O dziwo odbiór mnie przez osoby był inny , chętnie nawiązywali ze mną kontakty , lubili przebywać ze mną , szukali bliskości, nawet rady - a ja zwyczajnie nie umiałam odczuwać podobnie .Konsekwencją było stwierdzenie ,że to coś ze mną jest nie tak więc "chciałam się naprawić" ...więc rzuciłam się w wir" życia " cdn....
staszek - Czw 11 Lut, 2016 21:28
Jak i dlaczego zaczęłam/zacząłem pić?
A ja uważam że zacząłem pić,dlatego że bylem nieśmiały.
endriu - Czw 11 Lut, 2016 21:43
ja tam nie potrzebowałem traumy żeby pić
esaneta - Czw 11 Lut, 2016 21:51
a ja myślałam, że alkoholik pić zaczyna, bo jest alkoholikiem
Whiplash - Czw 11 Lut, 2016 22:14
esaneta napisał/a: | a ja myślałam, że alkoholik pić zaczyna, bo jest alkoholikiem
|
To kończy raczej.
Ja też jestem zdania, że żadna trauma nie potrzebna. Dałem sobie radę bez tego
Ann - Pią 12 Lut, 2016 21:19
To pytanie powstało po wysłuchaniu pewnej grupy alkoholików w ostatnim czasie.
Każdy miał wspólny dramatyczny mianownik. Na początku stała śmierć kogoś bliskiego, doświadczona przemoc, lub odrzucenie. To był punkt start, od którego zaczynali swoje wypowiedzi i opowiadali o tym rozsypując się na kawałki.
Według mojego punktu widzenia, mój alkoholizm też pochodzi z takiej czy innej traumy. Wczesny alkoholizm pochodzi z dysfunkcji domu, bo dzieci nie zaczynają pić w tak mocny sposób dla zabawy, ale chcą przestać czuć a na drodze spotykają alkohol - ja go spotkałam. Po dwóch latach abstynencji w międzyczasie (niejako wymuszonej miejscem w jakim byłam), po doświadczeniu traumy, która zmieniła mnie na zawsze i zabrała moje poczucie godności jako człowieka, wypadłam jak kotwica za burtę i piłam, piłam i piłam. Dla mnie trauma zmienia w człowieku (we mnie) coś na tyle trwale, że pozostaje to na lata niezabliźnioną raną, co do której można jedynie zmienić opatrunek z palącego na kojący.
Alkoholik pije bo jest alkoholikiem ...? Jak dla mnie, to ja się alkoholiczką nie urodziłam. Ino mi się coś pod kopułą po traumie przestawiło i wyło, a gorzała to wyciszała, aż .... przestała wyciszać i zadała jeszcze większy ból.
uuk napisał/a: | bo trauma to usprawiedliwienie |
Nie usprawiedliwienie, a realne spojrzenie na to, że można zostać zranionym i sobie z tym nie poradzić.
Wobec tego co napisał uuk, przypomniało mi się inne zdanie:
"alkoholizm jako choroba niezawiniona" zgadzasz się, czy nie?
Jo-asia - Pią 12 Lut, 2016 22:31
Ann napisał/a: | Jak dla mnie, to ja się alkoholiczką nie urodziłam. Ino mi się coś pod kopułą po traumie przestawiło i wyło, a gorzała to wyciszała, aż .... przestała wyciszać i zadała jeszcze większy ból. |
pisząc wcześniej, że.. to do czego dotarłam, w sensie wspomnień, było tylko dopełnieniem..myliłam się
Dziś z tej otwartej rany, wypływają emocje.
Ann napisał/a: | To był punkt start |
tak, był taki punkt a później nawarstwianie sie innych trudnych okoliczności aż.. ostatni element przechylił szalę. Wtedy skorzystałam ze sposobu, który poznałam w dzieciństwie.
Jako, że był wbrew mnie.. a nic innego nie miałam do dyspozycji, np nie pomyślałam o poproszenie o pomoc choćby psychologa.. zaczęłam go równoważyć alkoholem.
Ann napisał/a: | Dla mnie trauma zmienia w człowieku (we mnie) coś na tyle trwale, że pozostaje to na lata niezabliźnioną raną, co do której można jedynie zmienić opatrunek z palącego na kojący. |
U mnie trochę od tyłu to poszło
Znaczy wpierw podgoiłam ranę. Prawie zabliźniłam. Na koniec dowiedziałam sie czym była.
Teraz zostaje kosmetyka.
Znam jedno mądre powiedzenie.. nie pamiętam słów, mogę oddać tylko sens
W Twoim przekleństwie, tkwi Twoja siła
uuk - Pią 12 Lut, 2016 23:31
Pisząc, że trauma to usprawiedliwienie myślałem tylko o sobie bo tylko swoją historię znam. Najpierw usprawiedliwiałem picie, potem usprawiedliwiałem piciem.
Ann napisał/a: | alkoholizm jako choroba niezawiniona |
Myślę że raczej wspólny objaw różnych chorób.
Matinka - Śro 17 Lut, 2016 21:16
U mnie nie było traumy ani powodu.
Byłam skazana na uzależnienie. Wraz z pierwszym łykiem zrobiło mi się dobrze i to już była zguba.
Jonesy - Nie 21 Lut, 2016 15:04
Długi czas Matinko też tak uważałem - po pierwszym łyku zassałem i po prostu tak mi zasmakowało, że wiedziałem dokładnie, że to jest to. I długo później, jak już trochę nie piłem, gdy biegłem sobie któryś kilometr, nagle aż mnie w środku skręciło, jak zaczęły wracać do mnie jakieś dziwne wspomnienia z młodości. Brrr
Zasmakowało mi i zrobiło dobrze, ale wygląda na to, że miałem od czego uciekać w alkohol niestety. Taka sytuacja
Jacek - Nie 21 Lut, 2016 15:55
esaneta napisał/a: | alkoholik pić zaczyna, bo jest alkoholikiem |
neuu nie było by wtenczas określenia - "picie towarzyskie"
oczywiście takowy okres picia to jeno przedsionek
i to moim zdaniem okres w którym zapada decyzja,i zazwyczaj jak gdyby bez naszej zgody
gdyż godzimy się na jeszcze,jeszcze i jeszcze - bez zastanawiania się w którą stronę to nas prowadzi (brak decyzji rozsądku)
czy mnie to smakowało???
troszku - więcej w tym było takowego odczucia odlotu
luz,zatarcie czasu rzeczywistego,co pozwalało ,na śmiałe wypowiedzi (mnie samego)
gdyż byłem młodym nieśmiałym chłopakiem,,,a akcja właśnie toczy się przed przyszłymi teściami
później,nadszedł czas wcześniej wspomniany (picie towarzyskie) - nie musiałem,lecz dawało tom ulgę śmiałej wypowiedzi
no i gdy troszku ten czas upłynął,a ja ciągle nieuzależniony ale już bardziej doświadczony tego płynu,zwanego dalej "białą czystą" , no i ten momęt gdy już był czas gdzie trochu więcej go było trza ,no a był kosztowny,więc było trza ,wyszukać jaki płyn zastępczy
a że zacząłem te nawyki po pijawki stosować na budowach to i płyn pasił taki budowlany
gdzie go różnie nazywano - "jabczok" "jabol" "byczo krew""patykiem pisane" "kwasiok"i jak tam jeszcze
oczywiście w dalszym ciągu byłem na etapie gdzie to kontrolowałem i w każdej chwili mogłem przestać
nawet wtenczas gdy doszło do tego że od patykiem pisania się dzień zaczynało
Matinka - Nie 21 Lut, 2016 16:52
Jonesy, u mnie rozkręcało się powoli. Tak, jak Jacek pisze.
Późno zaczęłam pić, było to związane ze środowiskiem i światopoglądem.
W szkole średniej nic, pamiętam nawet na "osiemnastkach" bawiłam się bez alkoholu.
Parę lat później byłam częstowana i organicznie lepiej się poczułam. Miałam zawsze niski poziom energii, szybko się męczyłam, dekoncentrowałam, byłam senna, znużona. Nie znam się dobrze na tym, ale podejrzewam u siebie niski poziom neuroprzekaźników. A po małych ilościach alkoholu samopoczucie się poprawiało, można powiedzieć, że czułam się normalnie.
Ale piłam okazjonalnie, co też wiąże się z różnymi okolicznościami. Choć już trafiały się imprezy, po których był kac. Z resztą nie tak rzadko, bo alkohol towarzysko już był dla mnie istotny. Jednak szkodliwie i regularnie piłam dopiero kilka lat temu. Czyli uzależniłam się na starość
I oczywiście tego etapu nie wspominam dobrze. Skutki nadużywania były przykre. Przymus picia obrzydliwy.
|
|