To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Izolacja uzależnionego

Zagubiona - Pią 27 Lis, 2015 18:57
Temat postu: Izolacja uzależnionego
Zastanawiałam się gdzie założyć ten temat, czy trzymać się "swojego" działu, czyli w innych uzależnieniach, czy może jednak w alkoholizmie. Padło tutaj, bo mimo, że problem dotyczy mnie, to wydaje mi się, że szkodą dla tematu byłoby zawężanie problemu tylko do jednego uzależnienia.
To tyle tytułem wstępu, a teraz konkrety.

Od długiego czasu mam świadomość, że często się izoluję od ludzi. Problem jest tym większy, że jak zaczyna się moja izolacja to kończą się wszelkie rozmowy- nawet z domownikami, a zamiast tego pojawiają się doły i spadek poczucia własnej wartości. Uciekam w świat książek. Ludzie mogą dla mnie nie istnieć. Wiem, że to kiepska droga dla uzależnionego ale mimo to nie potrafię na nią nie wchodzić, a jak już wejdę nie wiem jak wrócić do kontaktów z ludźmi.

Jest to dla mnie trudne. A jeszcze trudniejsze jest dla mnie proszenie o pomoc. Doszłam jednak do takiego punktu, w którym muszę schować dumę i prosić Was o pomoc i podzielenie się swoimi doświadczeniami w tej kwestii.

MILA50 - Pią 27 Lis, 2015 20:43

Anielica napisał/a:
Problem jest tym większy, że jak zaczyna się moja izolacja to kończą się wszelkie rozmowy-


ja miałam tak
to był okres kiedy rozczarowanie moim życiem osiągnęło szczyt,kiedy tkwiłam w związku małżeńskim dawno wymarłym,mąż nie był mi przyjacielem ani partnerem-tak sobie obok siebie-wtedy nie uciekałam w świat książek aby być sama ale właśnie w nich szukałam życia,przeżyć,relacji....tego było mi trzeba bo realne życie było martwe....
u mnie był do tego podatny grunt bo mam wiele z osobowości samotniczej...ale dziś to są tylko
odcinki -małe przestrzenie samotności,którą lubię
Aniołku-przyjrzyj się relacji w której jesteś :)

smokooka - Pią 27 Lis, 2015 22:27

Ja się izoluję, kiedy dopada mnie depresja, kiedy zaniedbam branie leku. Izoluję się też, kiedy mam nadmiar obowiązków, kiedy mnie zaczyna coś przytłaczać i górę bierze lęk. Izoluję się, kiedy ktoś mnie irytuje, a w swoim rozumieniu jakoś mi nie wypada wprost dać do zrozumienia że mam tego kogoś dosyć, izoluję się, kiedy jestem prowokowana do jakichś rozmów, zwierzeń na które nie mam ochoty. Napoważniejsze jest to pierwsze izolowanie się, wtedy znikam również dla siebie - w sensie, nie mam chęci na konstruktywne działanie żeby z tego stanu wyjść. Moja terapeutka na ostatnim spotkaniu zapytała mnie, co bym powiedziała takiej osobie w takim stanie jak mój i zapisała te zdania. Dała mi je, jako kontrmyśli i mam do nich zaglądać nawet codziennie, żeby mi się wryły w mózgownicę na wypadek powtórki takiego stanu izolacji. Żeby łatwiej przyszło mi do głowy że dam radę tego wyjść.
Jo-asia - Pią 27 Lis, 2015 23:12

Anielica napisał/a:
Od długiego czasu mam świadomość, że często się izoluję od ludzi.

dla mnie ta świadomość, była obciążeniem na początku nie picia
na terapii ciągle słyszałam.. wychodź do ludzi, przełamuj sie, rozmawiaj.... izolacja to objaw głodu
długo ze sobą walczyłam, zmuszam sie a to zamiast pomagać jeszcze bardziej dobijało, bo mi nie wychodziło 8|
uważałam to, za niezdrowe
faktem jest.. że izolacja, także nie pomagała
ja znalazłam złoty środek... forum
tu spokojnie, z boku mogłam sie przyglądać, czytać, poznawać siebie
z czasem odzywać, pisać, opisywać...
z jednej strony, miałam strefę bezpieczeństwa.. możliwość wyjścia z rozmowy kiedy chcę czy tez wyłącznie przyglądanie bez zaangażowania
mąż długo tego nie akceptował, natomiast od syna szybko usłyszałam.. niby cię nie ma za wiele, jednak jak jesteś.. to jesteś
Dopiero po czasie.. okazało sie, że to moja natura. Introwersja (niedawno wkleiłam fajny filmik, który ją przyzwoicie tłumaczy). Taka jestem. Tak mam.
Najtrudniej było mi zaakceptować to, że czułam się zmęczona, gdy odwiedzała mnie wnuczka. Bardzo sie cieszyłam, że mogę z nią pobyć. A jej aktywność, mnie wykańczała. Wtedy z córką, znalazłyśmy rozwiązanie... pośrednie. Dziś już jest inaczej.
Dziś.. to dla mnie nie izolacja. Tak spędzam więcej czasu. Sama. Tak lubię.
Nie mam też problemu, jak wychodzę do ludzi.
:)

Janioł - Sob 28 Lis, 2015 10:20

ja odpowiem cytatem :

Budując swoją nierealna postać, wbiłem się w pychę która pracowała na moje złudne poczucie bezpieczeństwa, i tak osamotniony , bez sposobu na rozwiązanie swoich problemów znalazłem chwile ulgi, która wtedy wydawała mi się stanem euforii i szczęścia a później przekształciła się w nieustanną złość, lęk, strach, poczucie winy, osamotnienie i wieczne napięcie.
Te zdania pisze trochę później, po zajęciach z HALT-u czyli już po napisaniu tej pracy, kluczowym dla mnie słowem stało się słowo samotny, doszło do mnie że przez swoje zaniedbanie w kontaktach z ludźmi dzięki którym mogłem trzeźwieć, przez stworzenie a właściwie ciągłe obkurczanie swojego świata ,poprzez moje kłamstwa i oszustwa, poprzez ciągle odrzucanie najbliższych, poprzez moja postawę „ja wiem lepiej „ , „sam sobie najlepiej poradzę” , poprzez odtrącenie pomocy innych, obrażanie się , ciągłe porównywanie, zamykanie się w sobie , TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.

Zagubiona - Sob 28 Lis, 2015 10:45

MILA50 napisał/a:
Anielica napisał/a:
Problem jest tym większy, że jak zaczyna się moja izolacja to kończą się wszelkie rozmowy-


ja miałam tak
to był okres kiedy rozczarowanie moim życiem osiągnęło szczyt,kiedy tkwiłam w związku małżeńskim dawno wymarłym,mąż nie był mi przyjacielem ani partnerem-tak sobie obok siebie-wtedy nie uciekałam w świat książek aby być sama ale właśnie w nich szukałam życia,przeżyć,relacji....tego było mi trzeba bo realne życie było martwe....

Coś w tym może być... Mamy z mężem problem z mówieniem o uczuciach. Oboje jesteśmy ludźmi pokaleczonymi przez życie i nikt nas nie nauczył mówić co czujemy.
A czy szukam w książkach tego czego nie mam w związku? Możliwe ale też nie tylko. Chociaż przyznam, że nigdy nie ciągnęło mnie do fantastyki, za to lubię książki o relacjach oparte na faktach najlepiej o podłożu historycznym. Stąd też literatura wojenna ma u mnie stałą i mocną pozycję ale też romanse najlepiej osadzone czasowo i miejscowo w Anglii w XVIII i XIX wieku. I tak szukam relacji w związku.

Zagubiona - Sob 28 Lis, 2015 10:48

smokooka napisał/a:
Ja się izoluję, kiedy dopada mnie depresja, kiedy zaniedbam branie leku. Izoluję się też, kiedy mam nadmiar obowiązków, kiedy mnie zaczyna coś przytłaczać i górę bierze lęk. Izoluję się, kiedy ktoś mnie irytuje, a w swoim rozumieniu jakoś mi nie wypada wprost dać do zrozumienia że mam tego kogoś dosyć, izoluję się, kiedy jestem prowokowana do jakichś rozmów, zwierzeń na które nie mam ochoty. Napoważniejsze jest to pierwsze izolowanie się, wtedy znikam również dla siebie.

A mi się wydaje, że u mnie najpierw jest izolacja, a dopiero później stany depresyjne- chociaż pewności nie mam. Ale fakt izoluję się jak ktoś mnie irytuje- tyle że swoją irytację względem tej osoby przerzucam na izolację względem wszystkich.

Zagubiona - Sob 28 Lis, 2015 10:54

Jo-asia napisał/a:
okazało sie, że to moja natura. Introwersja (niedawno wkleiłam fajny filmik, który ją przyzwoicie tłumaczy). Taka jestem. Tak mam.
Najtrudniej było mi zaakceptować to, że czułam się zmęczona, gdy odwiedzała mnie wnuczka. Bardzo sie cieszyłam, że mogę z nią pobyć. A jej aktywność, mnie wykańczała. Wtedy z córką, znalazłyśmy rozwiązanie... pośrednie. Dziś już jest inaczej.
Dziś.. to dla mnie nie izolacja. Tak spędzam więcej czasu. Sama. Tak lubię.
Nie mam też problemu, jak wychodzę do ludzi.
:)

Ja odkąd pamiętam byłam aspołeczna, co wynikało ze wstydu za alkoholizm ojca. Ale był już czas kiedy to minęło. Tyle że w kontaktach choćby z siostrami męża mam problem ze znalezieniem wspólnych tematów. Nie kręcą mnie rozmowy o bzdurach, nie interesuję się modą czy kosmetykami, więc poza tematem dzieci innych wspólnych brak. I tak jest w większości przypadków.

Zagubiona - Sob 28 Lis, 2015 11:00

Janioł napisał/a:
doszło do mnie że przez swoje zaniedbanie w kontaktach z ludźmi dzięki którym mogłem trzeźwieć, przez stworzenie a właściwie ciągłe obkurczanie swojego świata ,poprzez moje kłamstwa i oszustwa, poprzez ciągle odrzucanie najbliższych, poprzez moja postawę „ja wiem lepiej „ , „sam sobie najlepiej poradzę” , poprzez odtrącenie pomocy innych, obrażanie się , ciągłe porównywanie, zamykanie się w sobie , TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.

Tak, jest tu dużo prawdy. Dodałabym jeszcze tylko przemęczenie.
Sama sobie to robię ale nie potrafię zapomnieć krzywd wyrządzonych przez matkę i już sama jej obecność w tym samym pomieszczeniu co ja mnie irytuje. A irytacja na jedną osobę, jak pisałam wyżej, przenosi się na izolację od wszystkich. I błędne koło się zamyka.

Jędrek - Sob 28 Lis, 2015 19:30

Dwa pierwsze lata spędziłem w depresji po pracy leżąc i patrząc w sufit....w pracy też niewiele robiłem..... Wracałem do towarzystwa ludzi z którymi piłem i udawałem, że samo nie picie mi wystarczy.
Kiedy się zaangażowałem w AA, rozpocząłem program ze sponsorem, moje życie zaczęło się zmieniać.
Na chwilę obecną mam tak zagospodarowane życie, że nie mam czasu się nudzić.... wracam do domu cały tydzień około 20- 21- ej.....
Chodzę na dwie moje tzw. grupy domowe AA trzy razy w tygodniu, gdzie pełnię służby i mam kontakt z ludźmi takimi jak ja.....
Weekendy spędzam z dziećmi, albo sam sobie gospodaruje czas.
Jestem sam. Nie czuję się samotny.
Oczywiście zdarzają się chwile użalania nad sobą.... ale staram się to przerwać i zająć głowę.

pterodaktyll - Sob 28 Lis, 2015 19:32

Anielica napisał/a:
irytacja na jedną osobę, jak pisałam wyżej, przenosi się na izolację od wszystkich. I błędne koło się zamyka.

Czyli mówiąc inaczej, jak sobie wymyślisz, tak będziesz miała. Klasyka Aniele mój :buziak:

Jo-asia - Sob 28 Lis, 2015 19:54

Anielica napisał/a:
Mamy z mężem problem z mówieniem o uczuciach. Oboje jesteśmy ludźmi pokaleczonymi przez życie i nikt nas nie nauczył mówić co czujemy.

po początkowym buncie męża.. przyszła akceptacja
dziś nie mamy do siebie pretensji, jeśli któreś zajmuje się sobą
drugi potrafi sam o siebie zadbać
równocześnie.. potrafimy też, godzinami gadać
nie ma nic, na siłę.. :)
Anielica napisał/a:
Ja odkąd pamiętam byłam aspołeczna, co wynikało ze wstydu za alkoholizm ojca. Ale był już czas kiedy to minęło. Tyle że w kontaktach choćby z siostrami męża mam problem ze znalezieniem wspólnych tematów. Nie kręcą mnie rozmowy o bzdurach, nie interesuję się modą czy kosmetykami, więc poza tematem dzieci innych wspólnych brak. I tak jest w większości przypadków.

do tego, mogę dopisać alkohol.. który dawał mi złudzenie, że tego nie widzę ;)
Anielica napisał/a:
A mi się wydaje, że u mnie najpierw jest izolacja, a dopiero później stany depresyjne- chociaż pewności nie mam. Ale fakt izoluję się jak ktoś mnie irytuje- tyle że swoją irytację względem tej osoby przerzucam na izolację względem wszystkich.

tak, dokładnie taki jest mechanizm
unikasz uczucia, tu irytacji.. nie radzisz sobie z nim pogłębiając je np. uczuciem winy ewentualnie pretensjami do siebie
albo za to co czujesz albo za to, że nie umiesz wyrazić tego co czujesz
Anielica napisał/a:
nie potrafię zapomnieć krzywd wyrządzonych przez matkę

masz na to jakiś pomysł?

Zagubiona - Pon 30 Lis, 2015 08:37

Jędrek, ja też na nudę nie narzekam- tyle tylko, że moje zainteresowania/pasje / aktywności nie wymagają towarzystwa osób trzecich.
pterodaktyll, a jak to zmienić?
Jo-asia, czy mam jakiś pomysł na uporanie się z krzydami wyrządzonymi przez mamę? Nic konkretnego, chciałabym tylko żeby przynała że takowe były. I już pal licho te związane z jej współ (typu sześciolatka szukająca ojca po melinach, bo mama mi kazała) ale chodzi mi o krzywdy późniejsze jak byłam już nastolatką.

Jras4 - Pon 30 Lis, 2015 10:09

Anielica napisał/a:
a, czy mam jakiś pomysł na uporanie się z krzydami wyrządzonymi przez mamę?
ja mam i mame i sposób ingor na tyle ile to mozliwe ,unikanie walki zaczepek i co najwazniejsze WSPULNYCH INTERESÓW ,ZAKÓPÓW CZEGOKOLWIEG CO NOSI SLADY W STYLU JESTEM DLA CIEBIE DOBRA I MIŁA ...
Jras4 - Pon 30 Lis, 2015 10:12

Anielica napisał/a:
chciałabym tylko żeby przynała że takowe były.
to nie mozliwe nigdy to nie nastapi a wiesz dlaczego ? bo musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą i jest niczym wiecej jak domowym oprawcą ale to to hu* bo musiała by z tą swiadomoscią zyć i coś zmieniać iść z problemem do ludzi znaczy psychologa a to pszyznanie sie publicznie do słabości nie oczekuj tego
Jras4 - Pon 30 Lis, 2015 10:14

to mówie ci ja wielki motłoch a wiem co mówie bo już jakies 50 lat władam motłochami
smokooka - Pon 30 Lis, 2015 10:48

Iras :okok:
Jo-asia - Pon 30 Lis, 2015 12:44

Jras4 napisał/a:
Anielica napisał/a:
chciałabym tylko żeby przynała że takowe były.
to nie mozliwe nigdy to nie nastapi a wiesz dlaczego ? bo musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą i jest niczym wiecej jak domowym oprawcą ale to to hu* bo musiała by z tą swiadomoscią zyć i coś zmieniać iść z problemem do ludzi znaczy psychologa a to pszyznanie sie publicznie do słabości nie oczekuj tego

ja się przyznałam do krzywd i nie oczekiwałam wybaczenia
i fakt potrzebowałam pomocy aby to, po pierwsze zobaczyć a po drugie, zmienić

a co moimi rodzicami?
mama nie żyje, problem został
tata żyje i nadal pije
i zrobiłam to, bez ich udziału
dla siebie.. oni a raczej już on, ma swoje "sumienie"

pterodaktyll - Pon 30 Lis, 2015 12:51

Anielica napisał/a:
pterodaktyll, a jak to zmienić?

To proste, zmień sposób myślenia, ale to już dość trudne żeby to była trwała zmiana :bezradny:

Klara - Pon 30 Lis, 2015 13:22

Jras4 napisał/a:
musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą i jest niczym wiecej jak domowym oprawcą

Powiem tak: Była taką matką, jaką być potrafiła. NIE UMIAŁA inaczej :bezradny:

smokooka - Pon 30 Lis, 2015 13:34

Klara napisał/a:
Jras4 napisał/a:
musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą i jest niczym wiecej jak domowym oprawcą

Powiem tak: Była taką matką, jaką być potrafiła. NIE UMIAŁA inaczej :bezradny:


Jak zwykle kij ma dwa końce. Matka żeby nie oszaleć ma prawo myśleć że inaczej nie umiała, dziecko ma prawo mieć w sobie ból z tego powodu, oboje mają prawo z tym zostać, albo coś z tym zrobić i indywidualnie i razem. Czas pokaże jak będzie.
Moja też nie była najlepsza, a ja mocno miałam zakorzenione poczucie krzywdy, ona zmarła, a ja chciałam się z tym uporać i zrozumiałam co piszesz Klaro, że była taką jaką umiała. Teraz już inaczej oceniam, jest we mnie więcej zrozumienia, wybaczenie i akceptacja. Żal, że było tak a nie inaczej pozostał, ale już nie jątrzy się i nie krwawi.

Jras4 - Pon 30 Lis, 2015 13:51

Klara napisał/a:
afiła. NIE UMIAŁA inaczej :bezradny:

wiesz Klaro coś ci powiem i nie złosliwie
w Norynberdze mordercy tłumaczyli sie ze mieli rozkaz ze innaczej nie mogli
co chce ci przez to powiedzieć ..ja jej nie oceniam i nie o ocene tu idzie ze dostajesz 5 tke czy 2 ke i załatwione ale o zycie o to co stworzyła a stworzyła patologje i dziecko kture walczy o normalnosc
nie jest wazne jaka była ta matka ale wazne są efekty jej wychowywania To mówie własnie zostawić te matki własnemu losowi i walczyć o to by troszke zmienic włsne zycie ale PRZEDEWSZYSTKIM NIE PRZEKAZAĆ PATOLOGI WŁSNYM DZIECIOM ani słowa im o tym !!!bo i poco

Klara - Pon 30 Lis, 2015 13:57

smokooka napisał/a:
Żal, że było tak a nie inaczej pozostał, ale już nie jątrzy się i nie krwawi.

O tym pomyślałam.
Wszystkie jesteśmy matkami i nie mamy pojęcia, jaki (wg. nas) "drobiazg" zapadnie naszym dzieciom w pamięci i objawi się traumą w dorosłości.
Przykład: Moja córka wylała na mnie już jako dorosła wszystkie pretensje jakie do mnie miała związane z tym, co ją dotykało w moim współuzależnieniu.
Było mi źle, ale nie dziwiłam się, ani nie miałam do niej żalu, bo wcześniej naczytałam się Waszych żali do Waszych matek, ale traumą na całe życie jest dla niej zupełnie coś innego.
Otóż gdy była jeszcze w podstawówce, w naszym pięknym kraju szalał kryzys.
W sklepach mało co można było kupić i jeśli ktoś pracował w mieście, zdarzało się, że trafiał na potrzebne rzeczy, ale w moim wypadku było to jeszcze trudniejsze.
Dziecku były potrzebne buty. Udało mi się kupić, ale że rosła jej jeszcze noga, balerinki były (hmmm..) większe. Wypchałam dziecku czubki watą. Wyglądało dobrze, ale któregoś dnia gdy mała wracając ze szkoły pędziła do tramwaju, na przejściu dla pieszych spadł jej bucik z nogi. Po but wróciła, ale trauma została.
Teraz nie zliczę ile par butów rocznie kupuje i zawsze patrzy na mnie z wyrzutem, gdy komuś o tym opowiada.... :( :szok:

smokooka - Pon 30 Lis, 2015 14:05

Klara napisał/a:
Wszystkie jesteśmy matkami i nie mamy pojęcia, jaki (wg. nas) "drobiazg" zapadnie naszym dzieciom w pamięci i objawi się traumą w dorosłości.
dokładnie tak :okok:
szika - Pon 30 Lis, 2015 16:17

wybaczenie nie jest prezentem dla kogoś..
wybaczenie jest darem dla nas samych..
dzięki wybaczeniu to my wyzwalamy się z więzów poczucia krzywdy.. poczucie krzywdy to niewola, to blokada.. to destrukcja dla nas.. a nie dla matki..

Zagubiona - Pon 30 Lis, 2015 20:43

Jras4 napisał/a:
Anielica napisał/a:
a, czy mam jakiś pomysł na uporanie się z krzydami wyrządzonymi przez mamę?
ja mam i mame i sposób ingor na tyle ile to mozliwe ,unikanie walki zaczepek i co najwazniejsze WSPULNYCH INTERESÓW ,ZAKÓPÓW CZEGOKOLWIEG CO NOSI SLADY W STYLU JESTEM DLA CIEBIE DOBRA I MIŁA ...

Staram się tak robić. W sumie to łączy nas wspólny dom i część opłat. Nie oczekuję od mamy pomocy, nie oczekuję rad, chcę tylko świętego spkoju.
Jras4 napisał/a:
Anielica napisał/a:
chciałabym tylko żeby przynała że takowe były.
to nie mozliwe nigdy to nie nastapi a wiesz dlaczego ? bo musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą

Tak, wiem. Ale bez przesady nikt nie jest idealny, a z tego co mama mówi to ona WSZYSTKO zrobiła dobrze, a nawet uważa, że ojciec NIE BYŁ alkoholikiem :szok:
Jo-asia napisał/a:
Jras4 napisał/a:
Anielica napisał/a:
chciałabym tylko żeby przynała że takowe były.
to nie mozliwe nigdy to nie nastapi a wiesz dlaczego ? bo musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą i jest niczym wiecej jak domowym oprawcą ale to to hu* bo musiała by z tą swiadomoscią zyć i coś zmieniać iść z problemem do ludzi znaczy psychologa a to pszyznanie sie publicznie do słabości nie oczekuj tego

ja się przyznałam do krzywd i nie oczekiwałam wybaczenia

Ja też się przyznaję jak wiem, że źle postąpiłam względem dziecka. I moje dziecko mimo, że niespełna pięcioletnie, wie, że jak mama nawali to przeprosi. No ale to ja tak mam...
pterodaktyll napisał/a:
Anielica napisał/a:
pterodaktyll, a jak to zmienić?

To proste, zmień sposób myślenia, ale to już dość trudne żeby to była trwała zmiana :bezradny:

No właśnie problem żeby tą zmianę utrzymać... Jakiś czas temu już mi tak dobrze szło, a tu pewne sprawy się skomplikowały i wszystko poszło się paść.
smokooka napisał/a:
Klara napisał/a:
Jras4 napisał/a:
musiała by przyjąc ze była złą matką i poniosła kleske wychowawczą i jest niczym wiecej jak domowym oprawcą

Powiem tak: Była taką matką, jaką być potrafiła. NIE UMIAŁA inaczej :bezradny:


Jak zwykle kij ma dwa końce. Matka żeby nie oszaleć ma prawo myśleć że inaczej nie umiała, dziecko ma prawo mieć w sobie ból z tego powodu, oboje mają prawo z tym zostać, albo coś z tym zrobić i indywidualnie i razem.

Klaro, tak wiem, że była taką matką jaką potrafiła być ale to nie zmienia faktu, że z perspektywy czasu można zauważyć, że zrobiło się coś źle.
Smoczku, dokładnie tak. Odczuwam żal i próbuję się z tym uporać. Niestety to dla mnie długotrwały proces.
szika napisał/a:
wybaczenie nie jest prezentem dla kogoś..
wybaczenie jest darem dla nas samych..
dzięki wybaczeniu to my wyzwalamy się z więzów poczucia krzywdy.. poczucie krzywdy to niewola, to blokada.. to destrukcja dla nas.. a nie dla matki..

Może i tak. Tyle tylko,że ile można słuchać, że jest się złą matką od kogoś kto sam nie był lepszą? A niestety wybaczyć coś przez co miało się próbę samobójczą (którą zresztą mama uznała za głupi wybryk i nic więcej) to nie taka prosta sprawa.

A w ogóle to dziękuję, że pisząc tu wyciągacie mnie mimo wszystko z tej izolacji :buzki:

rybenka1 - Pon 30 Lis, 2015 22:01

Aniołku wiele wspólnego mamy ,czytam Ciebie to tak jakbym siebie czytała.Mieszkam z mamą itd Po czterech latach odciełam pępowinę :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: Pracowałam nad sobą ,oj sporo łez mnie to kosztowało.Wiem ,że nie jest łatwo :buziak: No było warto :radocha: Dzisiaj stawiam ja granice ,bo ja jestem najważniejsza.Mamy nie zmienie ,siebie tak ,zachowanie ,zmiana myslenia.Ja dzieki swojej trzezwosci ,pracy nad sobą żyję od nowa .No kurde wszystko się zmieniło.Co do uraz ,krzywdy ,praca na programie :okok: :okok: :okok: :okok: Przeprosiałam ,poczułam ulgę ,to co mi gryzło siedziało ten rak duszy .Dzisiaj jestem lekka jak piórko .Zrobiłam to dla siebie i tylko dla siebie .Krok 9 ,przeprasza się tylko raz i nie wracam do tego .Co do mojej mamy ,Aniołku pewnie by se reki Obie mamy mogły podac ,jeśli chodzi o słowa .No coż mnie się udało ,zyłam i zyję z tym.Tobie też ,życzę Ci tego z całego serducha. :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:
szika - Pon 30 Lis, 2015 22:43

Aniołku a czemu Wy nie mieszkacie osobno? czy musicie tam mieszkać z mamą?
Zagubiona - Pon 30 Lis, 2015 23:38

rybenka1, dziękuję :buzki: też próbuję stawiać granicę i w sumie to kontakt ograniczam do minimum ale jednak długa droga przede mną.
szika, jakbyśmy nie musieli to byśmy nie mieszkali. Nawet nie wiesz ile razy myślałam o wyprowadzce.

Mała - Wto 01 Gru, 2015 12:02

:szok: łomatko!
Jakbym to wszystko o sobie czytała!
Izolacja - stały element mojego życia. Bo jestem introwertykiem. Ale niestety moje DDA często doprowadzało do tego, że gdy popadałam w ten stan - podobnie jak smoczek, zaniedbywałam również samą siebie - a to prowadziło do koszmarnych depresji.
Aniołku Jesteś bardzo wrażliwą i delikatną osóbką. Potrafisz bardzo mocno kochać. I im bardziej kogoś kochasz - tym wrażliwsza jesteś na każdą przykrość ze strony takiej osoby.
Robimy tak dlatego - że oceniamy innych podświadomie - własną miarą. "Skoro ja ją tak bardzo kocham, dlaczego ona nie potrafi powiedzieć mi nic dobrego, tylko ciągle krytykuje???" - tak często myślałam o mojej Mamie i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego ona mi sprawia tak straszny ból. Dziś wiem już dlaczego. Bo tak została wychowana i nie umiała inaczej, choć WIEM, ŻE BARDZO CHCIAŁA. Ale dopiero dziś to wiem.
W efekcie - zamykałam się od dziecka we własnym świecie - książek i fantazji.
Potrafiłam - czytając książkę - przeniknąć do jej świata, a od realnego odciąć się na tyle - że, jak to mówiła moja Mama - "mogła bomba koło mnie wybuchnąć, a ja bym i tak nie zauważyła". I miała rację. Ale tak było - dopóki nie zaczęłam czuć się całkowicie akceptowana przez kogoś i kto "zaczął" pomagać mi nieświadomie, w zmianie mojego nastawienia do samej siebie. Zaczęłam odkrywać w sobie także swoje dobre strony, zaczęła rosnąć moja pewność siebie i zaczęłam poznawać i akceptować samą siebie. Ta droga trwa do dziś. Ale już coraz częściej potrafię powiedzieć komuś - jeżeli Tobie się coś we mnie nie podoba - to TY masz z tym problem, nie ja. Bo nie we wszystkim muszę być dobra. I JA TO AKCEPTUJĘ.
Inna sprawa - że mi się udało już odciąć mentalnie i fizycznie od "toksycznych ludzi" z mojego otoczenia. Mam na myśli takich - którzy utrzymują ze mną kontakt tylko dlatego - że czegoś ode mnie chcą. A kiedy JA potrzebuję pomocy - stają się niewidzialni. Potrzebowałam na to lat. Ale wciąż zdarzają mi się powroty do dawnych schematów - tzn, byle drobiazg, słowo, wspomnienie, powoduje nawrót do dawnego myślenia - że coś robię źle, że komuś się to nie podoba...itd. i znów łzy w oczach, ściśnięte gardło...Ale zdarzają się coraz rzadziej. Bo wiem, że każdy z nas jest inny i każdy ma prawo do własnego zdania. Np.nie każdy lubi czerwony kolor. Ja nie - ale nie wyobrażam sobie Świąt Bożego Narodzenia bez czerwonych dodatków (bombki, mikołaje, kokardki itd.). To - co podoba się mi - nie musi każdemu. I właśnie dlatego JESTEM WYJĄTKOWA :tak: Ty też :aniolek:
Rybeńka napisała o stawianiu granic :okok: Niestety - mieszkając z rodzicami, czy kimś z rodziny, kto był przyzwyczajony przez całe życie przewodzić - trzeba mieć się ciągle na baczności, by nie pozwolić nawet na wyjęcie malutkiej cegiełki z tego muru granicznego. A to jest piekielnie trudne i wymaga ciągłej czujności :(
Jak sobie radzę teraz? Kiedy tylko poczuję, że zaczyna we mnie rosnąć znów izolacja - "na siłę" wychodzę do ludzi. Na forum, na innym portalu, idę do sąsiadki... Tam, gdzie czuję się w pełni akceptowana. I znów wraca moja pewność siebie. Dziś wiem, że jeśli choć przez chwilę pozwolę sobie pozostać w stanie "otępienia" - jak ja to nazywam - znów przyjdzie koszmarna depresja i będę w niej siedzieć jak w studni z głową pod wodą i to na własne życzenie. Mam przy sobie non stop dwójkę małych dzieci i ONE cierpią na tym NAJBARDZIEJ. A tego nie chcę.
Kiedy jestem fizycznie zmęczona - łatwiej popadam w stan izolacji. I trudniej mi to zauważyć. Na szczęście mam przy sobie kogoś - kto ma do mnie anielską cierpliwość i zwraca mi wtedy na to uwagę. :mgreen: To działa jak kubeł zimnej wody na mnie! "Nie zaniedbuj siebie, znów wpadniesz w depresję!" -mówi mi mój wewnętrzny głos i działam natychmiast. Przytulam dzieci - bo one kochają mnie bezwarunkowo. I to NATYCHMIAST pomaga :) To takie moje sposoby...
A ja - serdecznie Cię przytulam :pocieszacz: w każdej chwili, kiedy tylko będziesz tego potrzebowała! ergr

Zagubiona - Wto 01 Gru, 2015 23:50

Mała, dziękuję Ci za to co napisałaś :buzki: weszłam teraz na forum, bo chciałam coś napisać, coś co odkryłam dwie godziny temu. Coś co jest dla mnie trudne. A teraz nie wiem czy dam radę. Bo ryczę nad tym co napisałaś i jak to się odnosi do mnie. Jeśli zaś chodzi o stawianie granic- dziś postawiłam na swoim w kwestii prania. I albo mama i brat się dostosują albo niech się nauczą obsługiwać naszą pralkę (już nie wymagam aby kupili sobie swoją bo i tak nie byłoby gdzie jej wstawić) i piorą sobie sami :bezradny:

A o tych dwóch sprawach, o których chciałam napisać teraz, napiszę jutro. Bo nie chcę tego spłycić, a teraz to już najwyższa pora iść spać. W końcu za 6 godzin trzeba wstać, chyba, że dziecko zdecyduje, że jednak jeszcze prędzej :mysli:

Zagubiona - Śro 02 Gru, 2015 15:48

Dobra zebrałam się na odwagę i napiszę to co sobie wczoraj uświadomiłam.
Zauważyłam, że moja chęć izolacji nasila się kiedy nawalę jako matka. Izoluję się kiedy tracę cierpliwość do syna, kiedy po raz kolejny traci zdobyte wcześniej umiejętności ale też izoluję się kiedy syn w kolejnym ataku histerii mnie uderzy.
Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku czuje bezsilności ale też poczucie wstydu. Najgorzej czuję się wtedy kiedy zachowam się wobec syna tak jak moja matka zachowywała się wobec mnie.

No i przeraziłam się jak sobie uświadomiłam, że od przynajmniej dwóch miesięcy nie brałam leków na tarczycę :zalamka: nawet sobie z tego nie zdawałam sprawy, póki wczoraj przez przypadek nie znalazłam tabletek w szafie.

smokooka - Śro 02 Gru, 2015 16:34

Aniołeczku, więcej rozumiem dzięki temu wpisowi, dziękuję. Ja też nie zawsze jestem taką mamą jaką chcę być, też mi to doskwiera, a szczególnie kiedy widzę jakieś podobne zachowanie jak moja matka. Dodatkowo rozumiem, że jak Domiś ma agresora do Ciebie to naprawdę cholernie ciężka sytuacja dla Ciebie. A leki na tarczycę - to kopniak ode mnie w pupę, no wiesz co???????? Kiedy idziesz do rodzinnej zbadać hormony i wziąć receptę????
Zagubiona - Śro 02 Gru, 2015 16:56

smokooka, w październiku byłam u endokrynologa, robiłam znikg i usg. Wszytko w normie. Mam brać leki tak jak do tej pory i kontrola za trzy lata!!! I chyba to pozwoliło mi myśleć, że mogę sobie od czasu do czasu odpuścić leki :glupek:
A ataki syna cóż są dla mnie bolesne zarówno fizycznie jak i psychicznie.

smokooka - Śro 02 Gru, 2015 17:00

Kochana, ale nie brałaś i stan hormonów na pewno się zmienił
Zagubiona - Śro 02 Gru, 2015 17:03

smokooka napisał/a:
Kochana, ale nie brałaś i stan hormonów na pewno się zmienił

Pójdę jutro zrobię prywatnie.

smokooka - Śro 02 Gru, 2015 17:05

TSH i któryś obwodowy robi rodzinny lekarz - nie ma konieczności płacić, no i receptę też wystawi, ja od rodzinnej biorę
Zagubiona - Śro 02 Gru, 2015 17:09

smokooka napisał/a:
TSH i któryś obwodowy robi rodzinny lekarz - nie ma konieczności płacić, no i receptę też wystawi, ja od rodzinnej biorę

Nie będę się płaszczyć w rejestracji żeby mnie przyjęli bez gorączki i po dwóch miesiącach od wizyty u endo żeby sprawdzić tarczycę. To nie na moje nerwy. Idę tam tylko jak nie mam wyjścia.

smokooka - Śro 02 Gru, 2015 17:14

Rozumiem, spoko :)
pietruszka - Śro 02 Gru, 2015 21:16

smokooka napisał/a:
TSH i [...] robi rodzinny lekarz

ostatnio mi rodzinna nie wypisała, bo ponoć nie może :( lekko się zdziwiłam... bo jednocześnie mi wypisuje recepty na leki :glupek:

smokooka - Śro 02 Gru, 2015 21:38

MOże mają jakiś limit na rok na pacjenta :mysli:
pietruszka - Śro 02 Gru, 2015 21:43

smokooka napisał/a:
MOże mają jakiś limit na rok na pacjenta :mysli:

no poprzednio to mi wypisywała chyba ze 2 lata temu ceewd czasem nie wiem, czy po prostu sami mają jakieś limity...

Zagubiona - Pią 04 Gru, 2015 17:09

Wyniki odebrane w trybie pilnym (było ryzyko konieczności położenia się do szpitala- na szczęście udało się opanować sytuację) i są bez zmian w stosunku do tego co było w październiku. Czyli TSH w bardzo górnej granicy normy, a anty coś tam ponad normę ale w podobnych rejonach jak w październiku.

A w ramach wychodzenia z izolacji potwierdziłam obecność na zjeździe klasowym w styczniu.

smokooka - Pią 04 Gru, 2015 18:31

Ten tryb pilny mnie zaniepokoił. Dobrze że wyniki nie poszybowały w kosmos, rozumiem, że leki tarczycowe dostałaś też i zaczynasz brać?
Dobrze, że myślisz o wychodzeniu z izolacji, nie wiem tylko czy spotkanie klasowe to akrat najlepszy pomysł po chwilach błądzenia.

Zagubiona - Wto 15 Gru, 2015 23:35

Izolacja postępuje sobie dalej. Chociaż może w świetle nowych wydarzeń jest ona usprawiedliwiona.
Próbowałam naprawić relacje z mamą, bo to od nich zaczynało się moje uciekanie od ludzi. Efekt jest taki, że nie mam mamy- nie jestem już jej dzieckiem, nie mam imienia, mówi do mnie/ o mnie ONA.

Nie miałam pojęcia, że mimo wszystkich krzywd, to może tak boleć.
Od soboty nie nadaje się do rozmowy, właściwie to do niczego się nie nadaję.

Linka - Śro 16 Gru, 2015 08:04

Aniołku, nic mądrego nie napiszę, ale mogę :pocieszacz: :buziak:
Wiedźma - Śro 16 Gru, 2015 14:49

:pocieszacz:
smokooka - Śro 16 Gru, 2015 16:15

Współczuję Aniołku nie wiem co powiedzieć, żeby Ci pomóc, a bardzo bym chciała :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
rybenka1 - Śro 16 Gru, 2015 22:41

Aniołku przytulam mocno tyle mogę :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
Zagubiona - Śro 16 Gru, 2015 23:28

Dziękuję Wam kochane za wsparcie :buzki:

Próbuję się ogarnąć i wyjść z tej izolacji. Do rozmowy się nie nadaję jeszcze ale staram się chociaż wyjść do ludzi i z nim pobyć.
Jedno co cieszy, to fakt, że mimo wszystko nie ma we mnie zachowań nałogowych.

Janioł - Czw 17 Gru, 2015 07:57

Anielica napisał/a:
chociaż wyjść do ludzi i z nim pobyć.
I rób to jak najczęściej nawet jak Cię irytują I wkurzają
Zagubiona - Nie 27 Gru, 2015 23:03

Nie potrafię żyć w społeczeństwie. Irytują mnie rozmowy na błahe tematy. A wśród ludzi którzy mnie otaczają nie ma takich, którzy mieliby podobne zainteresowania. A jeśli takie są (z tego co widzę np na fb) to ja się boję zagadać i w efekcie nadal się izoluję.
Święta to był ciężki czas pod tym względem.
Zresztą już przed nimi skutecznie się odizolowałam od wszystkich, którzy mogliby przypadkiem napisać lub zadzwonić.
Nie wiem co robić. Nie wiem czego oczekuję.

olga - Nie 27 Gru, 2015 23:10

Czy Ty czasem nie masz depresji? :drapie:
Zagubiona - Pon 28 Gru, 2015 08:51

olga napisał/a:
Czy Ty czasem nie masz depresji? :drapie:

Nie wiem. Nie diagnozuje się sama. Chociaż to jak czuję się obecnie to inny rodzaj uczuć i emocji niż przy depresji sprzed ponad dwóch lat.

olga - Pon 28 Gru, 2015 09:03

To moze jestes introwertyczka i wolisz swoj swiat? To calkiem normalne...ja tez wole w swoim swiecie przebywac anizeli z byle kim utrzymywac kontakt...mam bardzo waskie grono bliskich mi osob z ktorymi chetnie utrzymuje kontakt a cala reszta swiata mnie nie obchodzi
Jo-asia - Pon 28 Gru, 2015 11:25

Anielica napisał/a:
wśród ludzi którzy mnie otaczają nie ma takich, którzy mieliby podobne zainteresowania. A jeśli takie są (z tego co widzę np na fb) to ja się boję zagadać i w efekcie nadal się izoluję.
.

Myślałaś aby na Dekadencji, założyć interesujący Cię temat?
Może znajdą się chętni do dyskusji.
A Ty "potrenujesz" przed wyjściem w świat ;)

Zagubiona - Wto 29 Gru, 2015 22:54

Jo-asia napisał/a:
Anielica napisał/a:
wśród ludzi którzy mnie otaczają nie ma takich, którzy mieliby podobne zainteresowania. A jeśli takie są (z tego co widzę np na fb) to ja się boję zagadać i w efekcie nadal się izoluję.
.

Myślałaś aby na Dekadencji, założyć interesujący Cię temat?
Może znajdą się chętni do dyskusji.
A Ty "potrenujesz" przed wyjściem w świat ;)

Nie myślałam o tym. A to dlatego, że ja zakładam temat, a później nie potrafię go pociągnąć. Mam już kilka takich tematów. To nie dla mnie...

Jo-asia - Śro 30 Gru, 2015 20:13

:mysli:
w sumie.. masz rację, aby była dyskusja.. trzeba umieć podejść do tego strategicznie
teraz rozumiem.. małą popularność moich tematów :glupek:

Jest jeszcze jedna opcja. Pisać o tym, co pasjonuje.
Lubię czytać temat sziki, temat gdzie margo wkleja obrazy, czy muzyczne. Tylko o to, aby zaspokoić swoją ciekawość i zawsze czegoś ciekawego się dowiem, zobaczę, posłucham. Wcale nie wykluczone, że i Twoja pasja by mnie zaciekawiła.
Zrobisz, jak uważasz ;)

Mała - Pią 01 Sty, 2016 22:19

Anielica napisał/a:
zakładam temat, a później nie potrafię go pociągnąć

:oops: Aniołku...Nie gniewaj się na mnie, że Cię nie posłuchałam...Ale...Już nie jesteś sama :pocieszacz: Postępuję podobnie jak Ty - im bardziej chcę wyjść do ludzi i powiedzieć, co napralewdę myślę - tym mocniej zmykam się w sobie :( Mam problem z rozmową, więc staram się pisać, ale...najczęściej moja pisanina ląduje w koszu. Wycofuję się z napisanej wiadomości, usuwam ją, albo...Wyłączam komputer i zamykam się w sobie kompletnie. A już nie do pomyślenia jest dla mnie - żeby odezwać się do kogoś pierwszej :( ...
To mi się jeszcze zdarza...Ale na szczęście coraz rzadziej. Wczoraj odkryłam dlaczego...
Bo do niedawna byłam z tym wszystkim sama. Sama ponosiłam konsekwencje swoich decyzji, odmiennych od zdania mojego otoczenia. Notorycznie za wszystko byłam krytykowana. Wszystko robiłam źle... :blee: Oczywiście - taka była opinia otaczających mnie ludzi!
Kiedy ktoś Ci non-stop powtarza, że "jesteś do niczego", "nic nie potrafisz zrobić", "źle to zrobiłaś, sama to zrobię!" w końcu zaczniesz w to wierzyć. I ja do pewnego czasu wierzyłam.
A wystarczyło odizolować się od krytykujących mnie ludzi - zamknąć się w swoim świecie i...już było dobrze! W swoim wyimaginowanym świecie - potrafiłam wszystko. I byłam kochana, lubiana...Byłam ważna. Ale to się działo w świecie marzeń :) Gdy wracałam do realnego życia - znów byłam NICZYM.
Przerastało mnie wszystko.
A wiesz Aniołku kiedy się to wreszcie zmieniło? Kiedy odnalazł mnie ktoś - kto CAŁKOWICIE MNIE AKCEPTUJE! Taką, jaką jestem. Bez wzgledu na to, czy coś zrobię, czy nie zrobię nic. :kwiatek:
Pomógł mi odnaleźć samą siebie. Pomógł mi wyjść z tej skorupy, w której siedziałam całe życie. Jeżeli słyszę z jego strony krytykę - to konstruktywną. Stara mi się pomóc, naprawić to, co sama widzę, że mi nie wychodzi...Jeżeli chodzi o mnie - ma do mnie niesamowitą cierpliwość :mgreen: Czasem się wkurzy, odejdzie na bok i sobie "pogada" :p sam do siebie, ale potem wraca, spokojniejszy i tłumaczy, tłumaczy, tłumaczy...Jak być sobą 54rerrer
Aniołku - dawno temu, na jednym z portali, znalazłam w końcu w sobie odwagę, żeby wyjść do ludzi ze swoimi marzeniami i pokazac innym swój świat. Świat moich marzeń. Założyłam własną grupę. I ładny kawałek czasu super ją prowadziłam, świetnie pisało mi się z tymi ludźmi...Przez jakiś czas... :( W końcu przestałam dawać sobie radę. Zaczęły się moje kłopoty ze zdrowiem i jednocześnie - odpowiedzialność za cokolwiek - mnie przerosła :(
Chciałabym Ci pomóc :) Jeśli tylko na to pozwolisz :) We dwoje (dwie :sztama: ) zawsze raźniej!
"Człowiek to zwierzę stadne" - jak powtarzała moja koleżanka :mgreen:



Poza tym - już najwyższa pora przestać się ukrywać, bo rodzina mojego byłego partnera szuka na mnie "haka" :mgreen: Z wielką przyjemnością dam im wreszcie mądre powody do rozmyślań! :p
:papa:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group