To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Tak trudno żyć jak żyć się już nie potrafi

Magda1307 - Wto 12 Lip, 2016 19:31
Temat postu: Re: Współuzależnienie - ważne wskazówki
[quote="Klara"]JEŻELI JESTEŚ WSPÓŁUZALEŻNIONĄ OSOBĄ MASZ NASTĘPUJĄCE CECHY LUB SKŁONNOŚCI

1. Nie potrafisz odróżnić własnych myśli i uczuć od myśli i uczuć kogoś innego. Myślisz “za kogoś”, planujesz za kogoś, spłacasz długi za kogoś.
2. Do dobrego samopoczucia potrzebna Ci jest aprobata i uwaga innych ludzi, ponieważ sądzisz że nie jesteś wystarczająco dobrą osobą.
3. Czujesz się niespokojny i winny, gdy ktoś obok Ciebie ma kłopot lub przeżywa trudność. Nie umiesz temu towarzyszyć bez napięcia.
4. Zachowujesz się tak, jakbyś ciągle za coś przepraszał.
5. Często nie wiesz, czego naprawdę chcesz ani czego potrzebujesz. Sądzisz, że inni lepiej wiedzą co jest dla Ciebie dobre, więc rzadko opierasz się na własnym zdaniu w tej sprawie.
6. Stale przekonujesz innych, że naprawdę zasługujesz na miłość i cierpisz w milczeniu z powodu niedoceniania.
7. Nie masz czasu dbać o siebie.
8. Masz w sobie więcej krytycyzmu niż realizmu i dlatego niepoprawnie idealizujesz ludzi . Za każdym razem przeżywasz rozczarowanie o oburzenie, że ktoś “żyje nie tak jak trzeba”.
9. Przeżywasz swoje życie jako ofiara nie sprzyjających okoliczności. Nie potrafisz stawiać wymagań ani zdrowych warunków i być konsekwentną osobą
10. Kłamiesz, by niemądrze osłaniać tych, których kochasz.
11. Pozwalasz by inni Cię ranili, nie próbując się bronić. Boisz się odrzucenia.
12. Bycie z samym sobą jest dla Ciebie trudne.
13. Jesteś tak zajętą osobą, że nie masz czasu nad niczym się zastanawiać.
14. Niczego od nikogo nie potrzebujesz.
15. Nie umiesz bawić się i być spontaniczną osobą.
16. Jesteś przestraszony, zraniony i zły, lecz obawiasz się tego po sobie okazać. Boisz się swojej złości.
17. “Musisz” pracować, spać, jeść i uprawiać seks, nie mając z tego w gruncie rzeczy żadnej przyjemności.
18. Stosunki z innymi ludźmi okazują się być dla Ciebie pułapką.
19. Musisz zmuszać, manipulować, zrzędzić i dąsać się , żebrać i dawać uczuciowe lub rzeczowe , łapówki, by inni zrobili to czego chcesz.
20. Odczuwasz beznadziejność, bezsilność i niemożność odmiany swojej sytuacji.
21. Musisz stale się spieszyć, więc nie masz czasu na refleksję nad sensem życia ani o Bogu.

To wszystko jest o mnie. Każdy punkt, przecinek i kropka. Jestem więźniem własnego umysłu, więźniem alkoholizmu mojego męża jego osoby. Tak trudno żyć jak żyć się już nie potrafi :-(

Klara - Wto 12 Lip, 2016 20:55

Witaj Magdo :)

Jeśli już wiesz, co Ci dolega, to przeczytaj jeszcze to: http://komudzwonia.pl/vie...p=595451#595451

...i jeśli masz ochotę, napisz o sobie trochę więcej.

fairy - Wto 12 Lip, 2016 22:25

Ohhh pamiętam jak czytałam te punkty i pasowało wszystko... całość , full serwis
I wydawało mi się że takie coś, takie postawy są niemożliwe do zmiany
że to już przypadek beznadziejny...

Było tak :beczy: :bezradny: :beczy:

Nie poddawaj się Królowo!:)

Kami - Wto 12 Lip, 2016 22:35

fairy napisał/a:
że to już przypadek beznadziejny...

dziś już wiem, że są przypadki bardziej oporne :mgreen:
nie ma przypadków niemożliwych i beznadziejnych .....
wszystko się da zrobić, wystarczy chcieć
póki żyjemy jest nadzieja ;)
Magda1307, dasz radę i Ty, trzymam :kciuki: :pocieszacz:

Magda1307 - Wto 19 Lip, 2016 09:45

Kochane dziękuję Wam wszystkim za wszystko. Za każdą odpowiedź i wsparcie. Chcę dać radę... Muszę się jakoś pozbierać choć nie ukrywam że już nie mam siły. Poddałam się... Poddałam się chorobie swojego męża, już nie chcę i nie mam siły walczyć... Nie mogę zrobić zupełnie nic. Czytałam artykuł który poleciła Klara, czytałam i płakałam, bo czytałam o sobie... To wszystko jest tak przerażająco trudne... Tak trudno w tym wszystkim odnaleźć samą siebie i poukładać swoje życie na nowo. Powiedzcie mi jak to jest z terapią dla współuzależnionych, gdzie trzeba iść, jakie kroki w tym kierunku uczynić bo naprawdę sama sobie nie poradzę. Sama upadłam i nie potrafię się podnieść, zbyt duży ciężar spoczął na moich barkach. Bardzo boję się tej terapii, boję a zarazem wstydzę się mówić o tym wszystkim co mnie spotkało... Ale też wiem że sama sobie z tym już nie poradzę. Już nie...
AnnaEwa - Wto 19 Lip, 2016 10:27

Magdo, ja jestem na terapii od jakichś trzech miesięcy, więc to stosunkowo świeża sprawa... Zrobiłam tak: wpisałam w wyszukiwarkę "terapia dla współuzależnionych" i nazwę najbliższego miasta, wyskoczyło mi ileś pozycji, po czym zaczęłam szukać po forach typu "dobry lekarz" opinii o poszczególnych ośrodkach. Oczywiście, wybierałam te refundowane. Znalazłam fundację, która ma podpisany kontrakt z NFZ, zadzwoniłam, umówiłam się, odczekałam te dziesięć czy ileś dni (to była jedna z najtrudniejszych rzeczy, bo już byłam tak umęczona, że każda godzina, każda noc była straszna, trzymałam się myśli, żeby nie "wymięknąć", że "choćby się waliło i paliło, pojadę"...). U mnie najpierw była wizyta u psychiatry, bo mój ośrodek, poniekąd rozsądnie, zakłada, że pacjent niekoniecznie może wiedzieć, co mu dolega - diagnoza, skierowanie na terapię właściwą, też tam na miejscu, pokój obok, termin - znowu dwa tygodnie, bo musieli dla mnie znaleźć miejsce w grafiku - i później już regularnie, co tydzień, czy dwa razy w tygodniu, indywidualna i grupowa.
Wiem, że się boisz. Też się bałam. Z jednej strony bałam się terapii, z drugiej - że ona nie pomoże, że tylko robię sobie nadzieję.
Ale pomaga. Już po pierwszej wizycie - ulga, ogromna ulga.
Oczywiście, na początku to była ulga chwilowa, wracał człowiek do domu i po dwóch godzinach było po uldze... Ale tak czy inaczej, po pierwszej sesji czułam się, jakby mi kto wrzód przeciął.
Po dwóch czy trzech następnych sesjach zauważyłam, że ulga trwa już dłużej, kilka godzin, dzień...
A i "dół", gdy nadchodzi, nie jest już tak intensywny. Ból był mniejszy. I momentami, pojawia się coś na kształt radości - uwierzyłabyś? radość?! kiedy ostatni raz czułyśmy radość, no nie?...
Potem - dużo mniejszy... I na tym etapie teraz jestem :D

Wiesz, powiem głupio, to trochę tak, jak z dentystą :D Przynajmniej u mnie tak było :D

esaneta - Wto 19 Lip, 2016 10:53

AnnaEwa napisał/a:
U mnie najpierw była wizyta u psychiatry, bo mój ośrodek, poniekąd rozsądnie, zakłada, że pacjent niekoniecznie może wiedzieć, co mu dolega

To zdaje się standardowa procedura w kwalifikacji do terapii.
AnnaEwa napisał/a:
diagnoza, skierowanie na terapię właściwą, też tam na miejscu, pokój obok, termin - znowu dwa tygodnie, bo musieli dla mnie znaleźć miejsce w grafiku - i później już regularnie, co tydzień, czy dwa razy w tygodniu, indywidualna i grupowa.

U mnie było dokładnie identycznie, choć ja bardzo długo się przed grupową broniłam i wypłakiwałam terapce w rękaw w zaciszu gabinetu przez wiele długich miesięcy.
AnnaEwa napisał/a:
to trochę tak, jak z dentystą

o nie, nie, nie!! ja już wolę terapię. Wczoraj mnie chirurg szczękowy sponiewierał :/

Magda1307 - Wto 19 Lip, 2016 11:43

Dobrze zrozumiałam? Najpierw bierze się skierowanie od lekarza rodzinnego?
esaneta - Wto 19 Lip, 2016 11:46

Ja poszłam od razu do Ośrodka Leczenia Uzależnień i nie potrzebowałam skierowania od rodzinnego.

EDIT: najprościej zadzwonić tam i spytać. :)

Magda1307 - Wto 19 Lip, 2016 11:51

Ok zaraz zadzwonię, dziękuję Wam bardzo. Jesteście Kochane :-*
Magda1307 - Wto 19 Lip, 2016 15:51

Dzwoniłam u nas trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego.
esaneta - Wto 19 Lip, 2016 16:10

A jest to dla Ciebie jakiś problem? :)
Magda1307 - Wto 19 Lip, 2016 16:15

Nie jest to dla mnie problem, tylko piszę bo może ktoś teraz lub kiedyś w przyszłości będzie szukał takiej informacji fsdf43t
Klara - Wto 19 Lip, 2016 16:20

Magdo, w naszym Niezbędniku jest jeszcze jedna "instrukcja" dla współuzależnionych. Nie wiem, jak jest z innymi, ale dla mnie była pierwszą i najważniejszą wskazówką na resztę życia: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559
pietruszka - Wto 19 Lip, 2016 18:22

Magda1307 napisał/a:
Nie jest to dla mnie problem, tylko piszę bo może ktoś teraz lub kiedyś w przyszłości będzie szukał takiej informacji fsdf43t

no tak procedury się zmieniają... u mnie jeszcze nie trzeba było skierowania... baaa.... leczenie przysługiwało nawet osobom nieubezpieczonym... teraz chyba została jedna poradnia na całe miasto, gdzie mogą leczyć się osoby nieubezpieczone... :bezradny: no i wprowadzili te skierowania... warto zawsze zadzwonić i zapytać... chociaż dla mnie to był ogromny stres ten pierwszy telefon... mimo, że wcześniej zaczęłam od Al-anon (który jest bezpłatny, bez skierowania, prawie od zaraz, bo to grupa samopomocowa, ale też nie każdy się odnajduje w takiej grupie).
esaneta napisał/a:
o nie, nie, nie!! ja już wolę terapię. Wczoraj mnie chirurg szczękowy sponiewierał :/

:pocieszacz:
przychodzi taki czas, że na terapię biegnie się z radością (no i to już chyba sygnał, ze zaczyna działać :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group