To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Głupota

Betrusz - Czw 04 Sie, 2016 20:44
Temat postu: Głupota
Trochę poczytałam Waszych historii i zazdroszczę. Czego? Konsekwencji, zdecydowania i mądrości. Ja niestety nie potrafię, nie umiem, nie mogę się zdecydować.
Żyję ze swoim alkoholikiem 33 lata. Ja byłam na kilku terapiach, on się leczył i nic z tego. On dalej pije, ja dalej trwam w tym małżeństwie. Wiecznie mam nadzieję, że może tym razem... Nie potrafię skazać go na bezdomność. Nie potrafię patrzeć na leżącego pijanego np. na klatce schodowej... Nie umiem.
Staram się łapać chwile trzeźwości i pójść na spacer, porozmawiać, pożartować. Potem znowu kolejne rozczarowanie i kolejna radość.
Wiem, że nie będę potrafiła się rozstać i razem pozostaniemy do śmierci.
Czytam o waszych zmianach i zastanawiam się dlaczego ja nie jestem taka?

Klara - Czw 04 Sie, 2016 20:55

Witaj Be(ato?) :)

Echhhh...ja też byłam TAKA.
Przebyłam drogę podobną do Twojej z tą różnicą, że któregoś dnia posłuchałam mądrej osoby i ODDZIELIŁAM SIĘ - fizycznie i emocjonalnie.
Było łatwiej.

Ty też możesz. Na początek tyle...
...ale czy chcesz?

Betrusz - Czw 04 Sie, 2016 21:01

Klara- dzięki za odpowiedź.
Byliśmy kilka dnie temu w Licheniu... Znowu uwierzyłam. Mąż uczestniczył w mityngach, drodze krzyżowej, mszach... Był wzruszony, miał łzy w oczach. Wróciliśmy w niedzielę a w poniedziałek wrócił po pracy- pijany w belę.... I tak dzień w dzień....
Staram się oddzielić od niego emocjonalnie i fizycznie ale wewnątrz czuję tylko ból!

pterodaktyll - Czw 04 Sie, 2016 21:07

Betrusz napisał/a:
Czytam o waszych zmianach i zastanawiam się dlaczego ja nie jestem taka?

Ano dlatego:
Betrusz napisał/a:
Wiem, że nie będę potrafiła się rozstać i razem pozostaniemy do śmierci.

pietruszka - Czw 04 Sie, 2016 21:07

Betrusz napisał/a:
Nie potrafię skazać go na bezdomność. Nie potrafię patrzeć na leżącego pijanego np. na klatce schodowej... Nie umiem.

a siebie skazać na wieczne czekanie, że kiedyś będzie lepiej, normalniej, bez tych emocjonalnych huśtawek potrafisz?
Kochaj bliźniego swego jak siebie samego... ale nie bardziej...

pterodaktyll - Czw 04 Sie, 2016 21:11

Betrusz napisał/a:
Nie potrafię skazać go na bezdomność. Nie potrafię patrzeć na leżącego pijanego np. na klatce schodowej.

No to po jaką nagłą cholerę on ma trzeźwieć skoro wszystkie konsekwencje jego chlania ponosisz Ty.........sam bym w takim wypadku chlał radośnie do końca życia

Betrusz - Czw 04 Sie, 2016 21:12

Czyli? Nie trzeba wierzyć w człowieka? W Licheniu spotkałam tylu alkoholików z ponad 20-letnią trzeźwością... Jednak ONI potrafią!
OSSA - Czw 04 Sie, 2016 21:18

Betrusz, kiedy zapisałam się na forum myślałam podobnie jak ty .... nie da się . Kto chcę szuka sposobu, kto nie chce powodu. Taki łomot jak mi się dostało przez te pięć lat pisania tu , nie jedna by uciekła. Zostałam i wiesz powolutku wyprostowałam wszystkie swoje ścieżki, dziś mogę powiedzieć jest :okok: .
Betrusz - Czw 04 Sie, 2016 21:20

:oops:
OSSA - Czw 04 Sie, 2016 21:24

Betrusz, :nono: nie ma czego się wstydzić , każda z nas przez to przechodziła i tylko od ciebie zależy czy zmienisz swoje nastawienie do alkoholika. Jego nie zmienisz :bezradny:
Jacek - Czw 04 Sie, 2016 21:40

cześć Betruszo :)
Betrusz napisał/a:
W Licheniu spotkałam tylu alkoholików z ponad 20-letnią trzeźwością... Jednak ONI potrafią!

jestem bliski tej cyfry,lecz nigdy bym tego nie dokonał
gdyby moja żona tak postępowała jak Ty teraz
Betrusz napisał/a:
Byliśmy kilka dnie temu w Licheniu..

też byłem z żoną ,możliwe ze się mijaliśmy :skromny:

pterodaktyll - Czw 04 Sie, 2016 21:45

Betrusz napisał/a:
W Licheniu spotkałam tylu alkoholików z ponad 20-letnią trzeźwością.

No to co? Wynika z tego coś poza tym, że ich spotkałaś?
Betrusz napisał/a:
Jednak ONI potrafią!

Każdy potrafi jeśli tylko ma odpowiednią motywację, choć nie każdemu udaje się to za życia, oczywiście jego życia.
Betrusz napisał/a:
Nie trzeba wierzyć w człowieka?

W człowieka tak, ale czynnemu alkoholikowi za chińskiego boga nie wolno wierzyć

Betrusz - Czw 04 Sie, 2016 22:00

jestem bliski tej cyfry,lecz nigdy bym tego nie dokonał
gdyby moja żona tak postępowała jak Ty teraz


Jacku, to zabrzmiało jak krytyka!

Czyli JAK mam postępować? Jakie widzisz błędy w moim postępowaniu?
Proszę - napisz!

Maciejka - Pią 05 Sie, 2016 04:43

Witaj, byłas na terapii i nie widzisz swoich bledów? A system iluzji i zaprzeczania, a dawanie mu komfortu picia, a to nie mogę/ nie potrafie które oznacza- dobrze mi tak jak jest, nie chcę żadnych zmian, on na pewno z tego wyjdzie ale nie moge pozwolić mu walnąc literami o beton?
Jacek - Pią 05 Sie, 2016 07:43

Betrusz napisał/a:
Czyli JAK mam postępować? Jakie widzisz błędy w moim postępowaniu?

widzisz moja droga,nie ma tu jakiejś stu procentowej porady
a po za tym jaką mam ci podać,skoro Ty i tak nie chcesz wprowadzić zmian
jedyną jaką chcesz wprowadzić,to ta że jego chcesz zmienić
a tego właśnie się nie da - i to tu jest Twój błąd
podam ci kawałek mojego życia
moje życie było bardzo podobne,jak u twojego męża i u ciebie
moja żona miała wieczną nadzieję,a ja byłem po terapii i po wizytach u specjalistów
miałem dom,żonę,dzieci,pracę,obiadek na czas,wygolony,wyprasowany - więc po co mnie zmiany
jedynie żonie coś przeszkadzało,i się czepiała że za dużo tego picia alkoholu we mnie
a przeca czasem na spacer poszliśmy,wspólne oglądanie telewizji,obiadki itp (nie było jeszcze internetu komputera czy komórek)
dziś wiem że kryła mnie i broniła przed sąsiadami - ale po co,przeca ja sam wiedziałem że dużo nie piłem
czasem w złości wspominała o odejściu i rozwodzie,nazbierało się tego że było to jakoś codziennością - takie tylko słowa
kurce,jak zabolało,gdy któregoś dnia jej,mojej żonie się odmieniło
i wprowadziła zmiany,a czyn do rozwodu stał się realny
do tego odeszła z dziećmi
olała mnie,przestała się mną przejmować - zajęła się sobą
ja sobie dałem radę :tak: a wiesz dlaczego???
coś we mnie pękło ,ten kopniak pozwolił mnie zobaczyć jakie życie prowadziłem (pijane,zachlane życie)
i to dlatego że ona zaprzestała zajmować się mną,a zajęła sobą
dziś jesteśmy razem - bo walczyłem o to
pomyśl o zmianach,nie jego zmieniaj a siebie - jedynie takie możesz dokonać
a On może się przebudzić

Betrusz - Pią 05 Sie, 2016 11:20

Jacku- znalazłam tu Twoje wskazówki. Nie znamy się, nie wiesz o mnie wszystkiego. Otóż ja też odeszłam od męża. Moja mama zmarła i wróciłam do swojego domu rodzinnego. Bez niego. Z synami. Zmieniłam pracę. On został w naszym poprzednim mieszkaniu ( było wynajmowane), z którego po jakimś czasie musiał się wyprowadzić i wymeldować. Ja nie zameldowałam go ( i nie zamelduję) w moim rodzinnym mieszkaniu. On znajdował sobie prace z hotelami. 4 lata temu wydarzyła się tragedia. Mój starszy syn miał wypadek komunikacyjny i zmarł. Przeżyłam traumę- chyba nie muszę opisywać. Do dzisiaj nie jestem w równowadze i nie wyszłam z żałoby. Po tej stracie inaczej patrzę na życie. Gdy mąż zadzwonił i poprosił o pomoc- przyjęłam go. I tak to się potoczyło....
pietruszka - Pią 05 Sie, 2016 11:58

Betrusz napisał/a:
Nie znamy się, nie wiesz o mnie wszystkiego.

Betruszko, ależ nie masz powodu się tłumaczyć.
Czasem w życiu jest tak, że mimo, ze wszyscy mówią, że potrzebujemy zmiany, to my wcale tej zmiany nie chcemy. Bo nam wygodniej, łatwiej, znajome toto, a nieznanego się boimy.
Ot trochę to tak:
- Wyrzuciłabyś tę starą kanapę. Brzydka, stara i podarta jest.
- Tak... może... przydałoby się... ale... nie... nie chcę... Babcia ją tak lubiła. A w ogóle to nie mam pieniędzy na nową.
- Potykasz się o nią... popatrz jakiego masz siniaka...przestaw ją chociaż... może daj nowe obicie... a może by ją tak dać do renowacji?
- Nie... ona zawsze tu stała. Babcia mówiła, że z tego miejsca widać tak pięknie tę gruszę, jak kwitnie w sadzie. Szkoda, że ona tak zmarniała. Smaczne gruszki dawała, a teraz ma takie brzydkie liście. Smutno na nią patrzeć.
-No to ustaw ją gdzie indziej, ale na miłość boską zrób coś z tym obiciem.
- Nie mam pieniędzy, a kredytu wziąć się boję, A jak stracę pracę? Wiesz ile taki materiał kosztuje? I czy ja dobiorę podobny? Przecież ja nie mam wyczucia koloru. Nawet nie wiem, gdzie taki materiał kupię. Nie znam się na tym.
- Popatrz poręcz jej odpada. Zanieś ją chociaż na strych. Może później wpadniesz na pomysł, co z nią zrobić. Popatrz... drewno butwieje, to chyba ślad po kornikach... I stęchlizną chyba pachnie...
- No co Ty... gdzie ja taką kanapę znajdę... Na strychu to ona całkiem się rozpadnie.
-No to rób co chcesz... ja tu do ciebie już niechętnie przychodzę. Smutno tu jakoś...
-Auć... przeklęta kanapa. Znów się walnęłam o nią. Ale co tam... Babcia by się ucieszyła, że jej nie wyrzucam...


Może to okrutne przyrównać kanapę do męża. Ale jeśli nawet taka kanapa sprawić może trudność, to co dopiero z mężem? Chociaż może... babcia chciałaby, żeby wnuczka miała spokojny, ciepły dom, szczęśliwe relacje, a kanapa... cóż... wcale nie była szczytem marzeń babci... tylko jedynym meblem, na jaki było ją stać i mogła widzieć z niej jak pod tą gruszą bawiły się jej dzieci... A kanapa była w tym wszystkim najmniej ważna...

Jacek - Pią 05 Sie, 2016 16:47

Betrusz napisał/a:
Nie znamy się, nie wiesz o mnie wszystkiego.

tak,to prawda
tyle że ja pisałem o sobie ,a o tobie jedynie to że niechcesz zmian
uważasz że niemam racji???przypatrz się swemu postępowaniu
nie znam ciebie,lecz wiem jak działa współuzależnienie od drugiej osoby

anuszka - Pią 05 Sie, 2016 17:53

Jacek, ma racje w 100 % i uwierz pisze to w 100% wspouzalezniona osoba czyli JA . Alkoholik moze wytrzezwiec jesli on tego bedzie chcial , takie obchodzenie na okretke , ze niby cos malego go ruszy nic nie daje a probowlam wszytskiego naprawde , manipulacji z mojej strony bylo moze wiecej niz z jego 8| jakos nawet dziwnie sie do tego przyznawac . Porzadny kop w d....pe moze zadzialac np tak jak zadzialal na Jacusia , chociaz nie na kazdego od razu czasmi efekty sa po latach a czasami nigdy ; Moj separacja , wyprowadzka dostal po tylku byl na terapii ale tak szybko go wpuscilm zaufalam ze znow chla , czy dane jest mu jeszcze wytrzezwiec nie wiem :bezradny: , moge pojsc z nim na dno kolejny raz ale nie musze bo wiem, ze ja tez mam problem wiec moge zajac sie soba dziecmi , swoim dobrostanem na dzien dzisiejszy . Warto sluchac ludzi , co przez to przeszli, sluchac, ja dlugo nie sluchalam nie chcialam tego slyszec co mowili , to tez mechanizm wspouzaleznienia , zaprzeczenie , wyparcie , nie chce tego widziec nie sluchac bo boli , a jak zaboli to moze dotrze i trzeba zmiany wprowadzic w sobie i prawde sie dostrzeze ? Wiecie ile razy jestem zla na al anonki , zaprzeczam a na drugi dzien przepraszam bo wiem ze maja racje widza mnie z boku , ja tego nie chce widziec :mysli:
Maciejka - Sob 06 Sie, 2016 08:51

Cytat:
Mój starszy syn miał wypadek komunikacyjny i zmarł. Przeżyłam traumę- chyba nie muszę opisywać. Do dzisiaj nie jestem w równowadze i nie wyszłam z żałoby. Po tej stracie inaczej patrzę na życie. Gdy mąż zadzwonił i poprosił o pomoc- przyjęłam go. I tak to się potoczyło....


Syn nie żyje od 4 lat a Ty nadal nie pozwalasz mu odejść. Rozumiem co przeszłaś bo sama byłam o krok od podobnej tragedii z tą różnica , ze nie chodziło o wypadek tylko inne przyczyny. Wtedy pomogli mi terapeuci i psychiatrzy i wcześniej jeszcze jak zmarł maż to korzystałam z pomocy psychoterapeutki. Wiem , ze moje przejścia i Twoje to nie to samo ale mechanizmy żałoby, targowania się, pogodzenia, akceptacji i pozwolenia na odejście kogoś bliskiego sa bardzo podobnego. Nie wyjdziesz z żałoby jesli nie pozwolić swojemu dziecku odejsc i zyć samej dalej. To od Ciebie zależy czy nadal bedziesz w tym tkwić czy ruszysz do przodu jesli nie dla siebie to dla dzieci. Na początek to dobra motywacja żeby coś ruszyło.
Natomiast ja gdyby nawet zył mąż to nie szukałabym w nim ani oparcia ani zrozumienia bo bym tego u niego nie znalazła. To sa tylko takie tam gdybania bo u mnie potoczyło się inaczej, najpierw maz zmarł a potem dziecko zrobiło to co zrobiło, byłam z tym sama, wiedział o tym tylko jeden brat i dałam radę , mam w sobie tyle siły i mocy ile mi potrzeba i Ty też to masz tylko nie chcesz/ nie umiesz tego zobaczyć.

Betrusz - Sob 06 Sie, 2016 11:55

Pisząc o żałobie i śmierci ( byłam przez rok w grupie wsparcia) chodziło mi o to, że po takiej stracie inaczej patrzy się na wszystko. Wiem, jak ważna jest każda chwila z bliskimi i jak jest cenna. Dlatego chwile trzeźwości męża- wspólne spacery, kucharzenie, rozmowy- stały się dla mnie taką wartością, z której nie potrafię zrezygnować. Nie wiem jak długo będziemy jeszcze żyć- oboje z mężem, szczególnie on ze swoją chorobą. Wiem, że gdyby zmarł np. po naszym rozstaniu- gdzieś na śmietniku, brudny i głodny- nigdy bym sobie tego nie darowała.
Wczoraj byłam, na spotkaniu Al-anon. Postaram się chodzić regularnie. Może to mi pomoże...

Maciejka - Sob 06 Sie, 2016 12:03

Mój maż zmarl w szpitalu, przez rok mieszkał w garażu bo tak wybrał, nie było moim obowiazkiem pilnowanie go, nianczenie, dbanie o jego potrzeby, komfort picia i nie zalezało mi na spędzaniu z kims kto miał mnie i moje potrzeby, nasze dzieci w głebokim poważaniu a liczył sie dla niego wyłacznie alkohol. Mawiał , ze on nie ma rodziny. Nie czuję sie i nie czułam się nigdy ani jego śmierci ani sposobu w jaki żył. To jego wybór i wyłacznie on poniósl tego konsekwencje. Zrobiłam wszystko co mogłam a nawet wiecej żeby wyrwac go z uzaleznienia i żeby był z nami. On wybrał inaczej i ja się z tym pogodziłam i to zaakceptowałam. Nie jestem Bogiem żebym czyniła cuda i nie mam żadnego prawa żeby dyktować komukolwiek jak ma żyć i jak postepować. Nie godze się tez na włażenie innym w moje zycie i dyktowanie mi sposobu w jaki mam żyć.
Jacek - Sob 06 Sie, 2016 12:10

Betrusz napisał/a:
gdyby zmarł np. po naszym rozstaniu- gdzieś na śmietniku, brudny i głodny- nigdy bym sobie tego nie darowała.

a ile w tym niby to twojej winy???
to nie jest miłość :nie: to branie jakiejś odpowiedzialności (własnego sumienia)
a co za tym idzie,to tak naprawdę - tak muszę bo co inni powiedzą - i pewnie się nie mylę
a gdybyś zajęła się sobą ,a nie "gdybaniem" to zrozumiesz ze niema w tym twojej winy jaką sobie nagdybujesz

AnnaEwa - Sob 06 Sie, 2016 12:44

Znakomicie Cię rozumiem. To jest makabryczny wybór: czy cieszyć się chwilami i pozwalać, żeby uzależniony "gasł" przy nas pomału, przy naszym wsparciu, czy zaryzykować, że umrze albo zacznie zdrowieć. Bardzo długo nie potrafiłam podjąć takiej decyzji, podjęłam ją dopiero wtedy, gdy choroba męża spowodowała, że groźba śmierci zawisła nade mną, nie nad nim - zaczął pić z niebezpiecznymi ludźmi i otworzył przed nimi nasz dom. Bo, niestety, to dziadostwo (alkoholizm) nie stoi w miejscu. Będzie coraz mniej spacerów, coraz mniej chwil normalnych. Też przecież to znasz... Są okresy, kiedy jest lepiej, kiedy on ma "zamek" nawet, i jest w miarę odtruty, czasem nawet ta choroba utrzymuje się dłuższy czas na w miarę stabilnym poziomie, a potem jest nagły zjazd, i znów wydźwignięcie się, ale już nie na poprzedni poziom, tylko oczko czy dwa niżej... coraz mniej męża w mężu, że tak powiem. Coraz mniej, coraz rzadziej.
Bardzo, bardzo Ci współczuję.
To już nie potrwa długo. Albo on się rozsypie, albo Ty się rozsypiesz, albo rozsypie się Wasz związek, lub przekształci diametralnie. To tylko wygląda na sytuację statyczną - z bardzo bliska. To, że napisałaś tutaj, to, że poszłaś na grupę al-anon, to znaki zmian, coś się wyczerpało. Nie bój się, nacierpiałaś się bardzo, już czas poczuć ulgę. Nie zawsze wszystko kończy się źle :) :pocieszacz:

olga - Sob 06 Sie, 2016 13:23

Czy te "normalne chwile" są prawdziwe? Zastanów sie czy sie nie oklamujesz...
Mój byly mąż, z ktorym rozstalam się 4 lata temu, zmarl w kwietniu samotnie, w szczerym polu.....nie czuję się winna...takie zycie wybrał....szans miał setki zanim wyrzucilam go z domu

Maciejka - Sob 06 Sie, 2016 16:26

Betrusz napisał/a:
chodziło mi o to, że po takiej stracie inaczej patrzy się na wszystko. Wiem, jak ważna jest każda chwila z bliskimi i jak jest cenna.


Mój punkt widzenia tez się zmienił po tamtej sytuacji z dzieckiem. zmienił sie , że nauczyłam się, że nikomu życie nie jest dane na zawsze i nigdzie nie powiedziane , że matka będzie dłuzej zyć od włąsnych dzieci. Nauczyłam się , ze warto dbać o dobre życie na tu i teraz dopóki zyję i ważna jest każda chwila tego zycia , mojego też i to jest dla mnie wartością. Nauczyłam sie też , że nie warto tracic swego cennego czasu na ratowanie,przebywanie z kimś kto tego nie chce.

Jras4 - Sob 06 Sie, 2016 19:08

AnnaEwa napisał/a:
... Są okresy, kiedy jest lepiej, kiedy on ma "zamek" nawet, i jest w miarę odtruty,
ale bzdury
smokooka - Sob 06 Sie, 2016 19:58

Betrusz napisał/a:
że gdyby zmarł np. po naszym rozstaniu- gdzieś na śmietniku, brudny i głodny- nigdy bym sobie tego nie darowała.
rozumiem to, mimo tego że nie czuję się obecnie współuzależniona, pamiętam doskonale jak było i nie wiem jakby było gdybym musiała zajmować się takimi myślami powtórnie.

To straszny wybór, ale jednak nie jesteś odpowiedzialna za jego życie, a do ewentualnej śmierci nie Ty przyłożyłabyś rękę....

Smutne to wszystko, myślę, że po prostu w jakiś sposób chcesz mieć go na podorędziu, że w obliczu strat jakie w życiu poniosłaś taka jest już niewyobrażalna. Ty już po prostu nie chcesz żeby ktoś Cię opuszczał. I rozumiem to. Dlatego czy ja wiem? Nie będę w żaden sposób namawiać Cię do ucięcia tej sytuacji. Jedno na czym mogłoby mi zależeć to to żebyś miała pełną świadomość wyboru jakiego dokonujesz pozostając w tym małżeństwie na nie zmieniających się zasadach i po prostu nie miała do siebie i do niego żadnych pretensji. Przyjąć że Twoje życie ot po prostu tak wygląda bo Ty to akceptujesz i wobec wyboru: sama albo z nim - wybierasz - z nim.

Betrusz - Sob 06 Sie, 2016 22:20

Smokooka, myślę, że masz rację. Nie mam siły na kolejną stratę.
Mąż podjął się remontu łazienki i jednak realizuje to. Przerwał picie. Czuję, że te chwile są jednak prawdziwe. Jest to człowiek, który zawsze bardzo pomagał. I pomaga. Dużo pracuje- to chyba jest forma ucieczki przed alkoholem. Ja będę chodzić na te spotkania Al-anon.

pterodaktyll - Sob 06 Sie, 2016 22:35

Betrusz napisał/a:
Ja będę chodzić na te spotkania Al-anon.

Po co? :mysli:

smokooka - Sob 06 Sie, 2016 22:36

Nie rezygnuj z Al-anonu bo może uda Ci się wykształcić niezbędną emocjonalną niezależność, jakąś autonomię w sytuacjach stresowych, ciesz się tym co fajne, dobre, nie karm się nadzieją i ułudą, tylko korzystaj z każdej chwili swojego życia, jak da się razem to razem, jak będzie pił to sama w swojej niezależności.
Nic na siłę. Tylko na siebie i swój sposób myślenia możesz mieć wpływ. Żyj tu i teraz a nie myśl jak to będzie kiedy.... (coś sobie dopowiesz typu: kiedy przestanie pić, kiedy będę bogata, kiedy coś tam...) bo "kiedy" może nie nadejść, a Ty będziesz żałowała każdej straconej chwili Swojego Życia. Bo czy wspólne czy samotne to tylko Ty masz je do przeżycia najlepiej i najmilej jak się da.
Nie ma przymusu uwalniania się od alkoholika, nie ma uniwersalnych porad jednolitych dla wszystkich.
Ważna jest świadomość i nie zakłamywanie rzeczywistości. I w sumie tylko to w kwestii życia z alkoholikiem. Jak jest świadomość i prawda to i sposób na życie się znajdzie. A w konsekwencji może okazać się, że małymi krokami zmienisz wszystko to co w wyobraźni teraz jest potworem nie do okiełznania.

Mi pomogła terapia dla współuzależnionych. Al-anon nie był dla mnie, chociaż też sporo skorzystałam na mitingach. Ja jestem też alkoholiczką.

smokooka - Sob 06 Sie, 2016 22:48

pterodaktyll napisał/a:
Betrusz napisał/a:
Ja będę chodzić na te spotkania Al-anon.

Po co? :mysli:

jak to po co? żeby mieć coś dla siebie i tylko dla siebie. żeby wyjść z domu, żeby zacząć CZUĆ

Betrusz - Sob 06 Sie, 2016 23:57

Pterodaktyl- Twoje pytanie odbieram jako ironiczne. Uważasz pewnie, że jestem tak bardzo współuzależniona, że niczego nie zmienię i do tego nie chcę zmienić.
Ja jednak, już po pierwszym spotkaniu wiem, że jestem bezsilna wobec alkoholu, nie mogę nikogo zmienić na siłę a właśnie muszę zmienić siebie.
Może kiedyś będę na tyle silna, że zakończę ten związek...

olga - Nie 07 Sie, 2016 05:40

Betrusz napisał/a:

Może kiedyś będę na tyle silna, że zakończę ten związek

Czyli nie jest Ci dobrze, czyli chciałabyś inaczej....zakonczysz gdy przestanie być pomocny, gdy nie będzie mual już żadnych przerw regeneracyjnych, gdy przestanie pracowac i zacznie Cie okradac.....

Whiplash - Nie 07 Sie, 2016 07:48

Betrusz napisał/a:
Pterodaktyl- Twoje pytanie odbieram jako ironiczne.

Ja tam myślę, że nie było ironiczne, a retoryczne. Kol. Dr. Pterodaktyll, jak sądzę, miał na celu sprowokowanie Cię abyś sama sobie odpowiedziała czy wiesz po jaką ciężką cholerę tam chodzisz.

No chyba, że się mylę. :bezradny:

pterodaktyll - Nie 07 Sie, 2016 12:12

Betrusz napisał/a:
Pterodaktyl- Twoje pytanie odbieram jako ironiczne

A możesz mi podać choć jeden powód dla którego miałbym ironizować?
Whiplash napisał/a:
myślę, że nie było ironiczne, a retoryczne.

Raczej macie rację kol. Red.
Whiplash napisał/a:
Kol. Dr. Pterodaktyll, jak sądzę, miał na celu sprowokowanie Cię abyś sama sobie odpowiedziała czy wiesz po jaką ciężką cholerę tam chodzisz.

Dokładnie.........jeśli uważnie przeczytasz to co napisałaś w tym temacie, być może zauważysz to co mi rzuca się w oczy. Twoje wszystkie działania są tak nieprzemyślane, niespójne i kompletnie nielogiczne (z czego Twój alko zresztą skwapliwie korzysta), że to jakaś makabra a nie życie......to mój odbiór tego co napisałaś o swoich problemach.

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 13:06

Betrusz napisał/a:
Może kiedyś będę na tyle silna, że zakończę ten związek...

moja droga,jaki związek???
uważasz że istnieje jakiś związek???
ja Tobie coś powiem o sobie
gdy moja żona uważała aby ratować nasz związek ,nic nie wychodziło jej
a jaki to zresztą był związek
cheba mój i flaszka
związek jest pomiędzy mną a moją żoną teraz :tak: gdy odstawiłem flaszke
lecz nigdy bym jej nie odstawił,gdy by ona ,moja żona chciała nadal ten związek utrzymać
ja cię nie namawiam na zerwanie tegoż związku ,bo tego się obawiasz
ale droga jaką możecie przeżyć oboje zajmując się każde sobą może za skutkować,aby alkoholikowi coś pokazać

pterodaktyll - Nie 07 Sie, 2016 13:25

smokooka napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Betrusz napisał/a:
Ja będę chodzić na te spotkania Al-anon.

Po co? :mysli:

jak to po co? żeby mieć coś dla siebie i tylko dla siebie. żeby wyjść z domu, żeby zacząć CZUĆ

Smoczyca, Ty naprawdę wierzysz w to co piszesz? :mysli:

Betrusz - Nie 07 Sie, 2016 16:08

Wiecie co- nie szufladkujcie ludzie. Nie lubię tego! Ta jest żoną alkoholika- to jest taka i taka. Ten jest alkoholikiem- to jest taki i owaki. A ludzie są różni, każdy inny. Każda historia, każde dno alkoholika jest inne.
Nie jestem idiotką- egzaltowaną i naiwną.
Mam za sobą terapię- podstawową, rozszerzoną i indywidualną. Wiele czytałam. Nie wszystko potrafię wcielić w życie. Teoria teorią- a uczucia to zupełnie coś innego.
Olga- sugerujesz, że go wykorzystuję?
Byłam już okradziona- jeżeli chcesz wiedzieć.
Zdecydowałam się też na separację, która trwała kilka lat. Nie byłam wtedy szczęśliwa, mąż również....
Pozwoliłam mu na powrót w grudniu, czyli nie jesteśmy razem nawet roku.
Postawiłam warunki ( mam jednak problemy z wyznaczaniem granic)- dlatego wspomniałam o zakończeniu związku( ewentualnym).
Do rozwodu trzeba mieć ogromną siłę psychiczną. Wiem, że w tej chwili jej nie mam. Nazwiecie to naiwnością, ale wierzę w ludzi.
Jacku- znam wiele małżeństw bez problemu alkoholowego, które funkcjonują o wiele wiele gorzej niż moje. Tak, moje małżeństwo nazywam związkiem.
A Ty Pterodaktyll uważasz SIEBIE za takiego ( taką) znawcę?? Wiem co robię, po co zaczęłam chodzić na te spotkania i nie potrzebuję "refleksyjnych" pytań!

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 16:59

Betrusz napisał/a:
Tak, moje małżeństwo nazywam związkiem.

tak :tak: nazywasz
ale możesz powiedzieć tak od serca że nim jest ???
Betrusz napisał/a:
Każda historia, każde dno alkoholika jest inne.

tak masz rację :tak:
łączy nas jedynie ten ból

olga - Nie 07 Sie, 2016 17:17

Betrusz napisał/a:
Olga- sugerujesz, że go wykorzystuję?


W życiu nigdy :nie: sugeruję, ze on wykorzystuje Ciebie a Ty to łykasz i nazywasz związkiem

olga - Nie 07 Sie, 2016 17:20

Niekiedy niestety dnem alkoholika jest wieko od trumny....nie czekaj na to dno bo mozesz doczekać sie nieboszczyka :bezradny:
pterodaktyll - Nie 07 Sie, 2016 17:56

Betrusz napisał/a:
Ty Pterodaktyll uważasz SIEBIE za takiego ( taką) znawcę??

A bo ja wiem.......? Paru osobom (współuzależnionym też) udało mi się trochę pomóc w rozwiązywaniu ich problemów, a poza tym duuużo patologii w życiu widziałem i sam w niej długo uczestniczyłem, więc jak czytam to co piszesz, to mi jakoś dziwnie znajome się wydaje, takie trochę deja vu......
Betrusz napisał/a:
nie potrzebuję "refleksyjnych" pytań!

Toteż ja już na pewno nie będę Ci ich zadawał, bo jak głosi Dobra Księga "każdy pieprzy sobie swoje życie tak, jak potrafi" i nic komu do tego co kto inny robi ze swoim życiem......

Betrusz - Nie 07 Sie, 2016 18:02

Pterodaktyll- a jakie jest Twoje życie, że oceniasz innych?
Staram się żyć według swoich zasad. Nie do końca mój mąż mną manipuluje...

pterodaktyll - Nie 07 Sie, 2016 18:06

Betrusz napisał/a:
a jakie jest Twoje życie, że oceniasz innych?

Pytasz o moje życie jako czynnego alkoholika, czy o to po zaprzestaniu picia przez mnie?

Maciejka - Nie 07 Sie, 2016 18:27

Skoro jest Ci tak dobrze z czynnym alkoholikiem i wszystko wiesz w temacie to w jakim celu chcesz iśc na grupe wsparcia? Liczysz , ze inni zrobią za Ciebie coś co zalezy wyłacznie od Ciebie? Skoro jest Ci zle bez alkoholika i źle z alkoholikiem to czego właściwie lub jakiego życia chcesz dla siebie albo inaczej jaka ma byc jakośc Twojego życia? Odpowiedz sobie sama , mi nie musisz i nie oczekuje tego od Ciebie.
OSSA - Nie 07 Sie, 2016 18:30

O widzę , że pojawił się nowy obiekt do vz4 dajcie dziewczynie choć kilka dni spokoju , a nie od razu cczxc . Czytam z boku i gdy to był mój pierwszy dzień na forum uciekłabym gdzie pieprz rośnie.
Maciejka - Nie 07 Sie, 2016 18:34

OSSA jaki obiekt do lania? O czym Ty tu piszesz? Skoro pyta, szuka pomocy to ludki jej odpowiadają a że nie jest to przyjemne to trudno- taki mamy klimat.

Ja po takiej wiedzy i takich odpowiedziach bym sie zastanowiła a wybuchała świętym oburzeniem jak rasowa współuzalezniona do tego czynna.

esaneta - Nie 07 Sie, 2016 18:34

Powiadają, że lekarstwo nie ma smakować. Ma leczyć :bezradny:
OSSA - Nie 07 Sie, 2016 18:39

perełka napisał/a:
OSSA jaki obiekt do lania? O czym Ty tu piszesz? Skoro pyta, szuka pomocy to ludki jej odpowiadają a że nie jest to przyjemne to trudno- taki mamy klimat.


Choć odrobinę empatii dla nowej userki :prosi: a nie od razu cczxc . Wiesz mnie to rybka co kto pisze, swoje przeszłam ułożyłam sobie życie tak jak mi pasuje, siedzę sobie w czyściutkim mieszkanku z kawą i lapkiem na kolanach. Z takiej pozycji życie wygląda inaczej , łatwo dawać rady, tylko czy mam prawo , czy wiem lepiej jak ktoś ma żyć, może moje życie w pojedynkę wcale nie musi być takie piękne dla kogoś innego. Jakie mam prawo mówić komuś jak powinien żyć.

Może czasem warto kogoś wysłuchać ?

smokooka - Nie 07 Sie, 2016 18:46

Małymi krokami, dajcie dziewczynie spokojnie kroczyć w jej tempie. Postanowiła chodzić na Al-anon. Terapie poznała. Nadal nie podjęła decyzji o rozstaniu z mężem. Widocznie chce po swojemu, inaczej, w swoim tempie. Betrusz jest dorosła, poznała teorie, wie czego "się od niej oczekuje" ale skoro coś ją powstrzymuje to może jednak jej droga ma być inna?
Tak Ptero, wierzę w to co napisałam "po co jej Al-anon". Bo widać terapia nie dała tego oderwania się mentalnego od alkoholika, którego tak trudno dokonać. Tyle że terapia się skończyła a Al-anon trwa. Czy ja osobiście wierzę w Al-anon? - ja już nie szczególnie bo ile te grupy mogły mi pomóc tyle pomogły i bardziej już nie dadzą rady na ten moment, ale to nie o mnie wątek. W AA też wierzę już umiarkowanie, ale wciąż będę pamiętać, że jak wpadnę w szambo to tylko ktoś z tych grup wyciągnie rękę bez obrzydzenia.
Próbuję tylko empatycznie jakoś wejść w obecny stan Betrusz i wyciągnąć wnioski z tego co widzę w postach. Każda z współuzależnionych potrzebowała swojego dna, żeby odbić się od niego, a potem w swoim tempie szła w nowym kierunku. Nie ma co poganiać, bo tylko odwrotny efekt można uzyskać. A czy to pomocne jest jak każdy będzie tłukł młotkiem w głowę "zostaw go zanim coś tam" - nie wydaje mi się. :oops:
Mi raczej teraz pomogłoby zrozumienie danej sytuacji i pokazanie że nawet w najtrudniejszej sytuacji można na siebie samą liczyć, że można pokryć się nieprzepuszczającym teflonem i iść niezłomnie w obranym kierunku. Tego chciałabym się w takim momencie uczyć od innych. A nie tego w jaki kolor toreb spakować alkoholika i którym oknem wyrzucić jego łachy. A do tego w dużym skrócie dążą widziane przeze mnie tu rady. Nie da się na skróty.

Klara - Nie 07 Sie, 2016 18:48

OSSA napisał/a:
Może czasem warto kogoś wysłuchać ?

To ma być monolog? Be(ata) będzie sobie pisała, a my poczytamy i już?
Będzie fajnie tak bez odpowiedzi?

Edit:
W pierwszym poście padło takie pytanie:
Betrusz napisał/a:
Czytam o waszych zmianach i zastanawiam się dlaczego ja nie jestem taka?

No to otrzymujesz odpowiedzi i się denerwujesz. Dlaczego?

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 18:54

smokooka, nie zawsze było nam pod drodze, ale za twoje wpisy ergr , nie da się na skróty. :kwiatek:
staaw - Nie 07 Sie, 2016 18:55

Ossa, Smokooka :okok:
A co do reszty to mnie podzióbcie jak się Wam nudzi, ja jestem już odporny.
Dziewczynie dajcie zebrać myśli :prosi:

olga - Nie 07 Sie, 2016 18:55

Jak sam tytuł wskazuje Betrusz wie, ze to co robi to głupota. Jak mniemam chciałaby aby zmienić coś w swoim życiu aby nie nazywać go w ten sposób. Skoro przyszla na forum i pisze o nim to chyba potrzebuje wskazówek od ludzi, którzy przez to przeszli i poprawili jakość swojego życia. Nie jesteśmy laikami. Wiemy z czym zmaga sie koleżanka
Maciejka - Nie 07 Sie, 2016 19:00

OSSA dziewczyny Ci odpisały a ja się podpisuje pod tym. Na terapii o prawach jest min; takie;
Nie musze słuchać rad znajomych.
O czym Ty napisałaś w tym kontekście to nie rozumiem. :bezradny:

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 19:03

Klara napisał/a:
OSSA napisał/a:
Może czasem warto kogoś wysłuchać ?

To ma być monolog? Be(ata) będzie sobie pisała, a my poczytamy i już?
Będzie fajnie tak bez odpowiedzi?


Skąd wiesz czy ona dziś właśnie tego nie potrzebuje ? Szczerze im większy mam spokój we własnym domu tym mniej mam ochotę, porządkować życie innych. Nie ma złotego środka, ani cudownej recepty na czyjeś życie, bo na końcu człowiek zostaje sam ze swoim problemem.

smokooka - Nie 07 Sie, 2016 19:05

No i właśnie jako że wiemy, to zwolnijmy tempo. To nie teżewe. To najtrudniejszy często moment w życiu. Nie ma hop siup "idź na terapię, idź na al-anon, wyrzuć alko zanim cię okradnie, pobije, umrze, sprzeniewierzy, wpędzi w długi"... już dawno nie pamiętam porady, która rzeczywiście może współuzależnionej pozostającej w związku z alko pomóc - zadbaj o rozdzielność majątkową. To z takich technicznych spraw pierwsza i w miarę wykonalna.
Betrusz to wszystko wie. I z powodu presji (otoczenia, po terapii, własnej) nazywa swoje postępowanie "głupotą". A g***o prawda. To nie głupota. To trudna decyzja, to trudne życie i doświadczenia za nią, to strach, to miłość, to żywi ludzie. Nie kartki książki, nie wykład na terapii.

smokooka - Nie 07 Sie, 2016 19:08

OSSA napisał/a:
im większy mam spokój we własnym domu tym mniej mam ochotę, porządkować życie innych. Nie ma złotego środka, ani cudownej recepty na czyjeś życie, bo na końcu człowiek zostaje sam ze swoim problemem.



Nobel! 100%

staaw - Nie 07 Sie, 2016 19:11

smokooka napisał/a:
OSSA napisał/a:
im większy mam spokój we własnym domu tym mniej mam ochotę, porządkować życie innych. Nie ma złotego środka, ani cudownej recepty na czyjeś życie, bo na końcu człowiek zostaje sam ze swoim problemem.



Nobel! 100%


200% :tak:
Cudze problemy są dobre by nie widzieć własnych...

Klara - Nie 07 Sie, 2016 19:14

Nosz.......
....wrrrr....... :uoee:
Jak się chce mieć święty spokój i pozostawać ze swoimi myślami, to się nie pisze na publicznym forum.
Chyba ceewd

staaw - Nie 07 Sie, 2016 19:19

Klaro, terapia współuzależnienia w jeden wieczór?
Tego nawet Kaszpirowski nie dokona a nasze dzielne AlAnonki potrafią?
Ciekawe dla czego zawodowi terapeuci potrzebują na to lat z mizernym skutkiem.

Mnie żona z domu nie wyrzuciła, wytrzeźwiałem i niedawno obchodziliśmy na trzeźwo 19lecie małżeństwa.
Może warto naprawić zepsute, może trzeba wyrzucić... Decyzja jednak wymaga czasu...

Ilona - Nie 07 Sie, 2016 19:26

Tak sobie dzisiaj czytam ten wątek i wątek Małgoorzaty z działu alko....
Dziewczyny wszystko wiedzą,tylko zrobić z tą wiedzą nic się nie chce.

Osobiście nie jestem zwolenniczką głaskania po główce.
To jest forum pomocowe. Wchodzę,pytam, biorę to,co dla mnie i do roboty.
Ja od Kahape i Mai dostałam taką szkołę życia,że do końca moich dni będę im wdzięczna.
Nie kombinowałam, nie targowałam się, nie szukałam drugiego dna.
Nawet przez myśl mi nie przeszło,by mieć do nich żal,pretensję, złość za ostre słowa.
Może ja już nie chciałam się licytować.... miałam 44 lata i ani dnia nie chciałam stracić ze SWOJEGO życia.
Najważniejsza jest decyzja,moja decyzja.
Skoro ją podjęłaś, to po co te dywagacje? Jest decyzja = są jej konsekwencje.

staaw - Nie 07 Sie, 2016 19:37

Uważam że najpierw należy przezwyciężyć strach przed zmianą, a można to zrobić opowiadając własną drogę jaką się przybyło.
Wywal faceta z domu... Łatwo powiedzieć do kobiety 50+, a co jak trzeba będzie zadzwonić po karetkę a ona sama w domu?
Może warto najpierw pokazać jak zbudować siatkę wsparcia, odnowić znajomości by mieć poczucie bezpieczeństwa.

Z punktu widzenia alkoholika... Kiedy zobaczy on że żona daje sobie radę jest szansa że weźmie się za siebie...

Hasło AlAnon na dziś: Powoli lecz pewnie :)

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 19:37

staaw napisał/a:
Może warto naprawić zepsute, może trzeba wyrzucić... Decyzja jednak wymaga czasu...


Staaw my jesteśmy jeszcze z tego pokolenia, że zepsute się naprawiało i naprawiało .... wyrzucało w ostateczności jak już nic nie dało się zrobić.

Nawet jak się pralka zepsuła nie od razu wywalałam ją na złom , tylko najpierw wzywałam fachowca (terapia, al anon) , później szukałam, pytałam, czytałam opinie (forum) jeden woli wkładaną od góry, inny z boku, ten potrzebuje wąską, temu pasuje większa. Taka prosta decyzja a wymaga zastawienia i wybrania najlepszej dla siebie.

Ilona - Nie 07 Sie, 2016 19:41

staaw napisał/a:
Wywal faceta z domu... Łatwo powiedzieć do kobiety 50+, a co jak trzeba będzie zadzwonić po karetkę a ona sama w domu?


A on obecny,nawalony na pewno zadzwoni....Stasiu,proszę Cię
staaw napisał/a:
jest szansa


i to nie jedna.....

staaw - Nie 07 Sie, 2016 19:45

Ilona napisał/a:
staaw napisał/a:
Wywal faceta z domu... Łatwo powiedzieć do kobiety 50+, a co jak trzeba będzie zadzwonić po karetkę a ona sama w domu?


A on obecny,nawalony na pewno zadzwoni....Stasiu,proszę Cię
.

Pewnie nie, ale daje złudne poczucie bezpieczeństwa.
Dlatego pisałem że najpierw trzeba przezwyciężyć strach a później wprowadzać zmiany.

Ilona - Nie 07 Sie, 2016 19:51

staaw napisał/a:
później wprowadzać zmiany.


jak życia starczy....

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 19:54

OSSA napisał/a:
Nawet jak się pralka zepsuła nie od razu wywalałam ją na złom , tylko najpierw wzywałam fachowca

Eluniu droga i niech tak zostanie - zostaw to fachowcom
w brew twoich rzekomo rozsądnych myśli - moja żona po przez "kopa" mnie życie uratowała
i ja to mówię z własnego doświadczenia,a Ty człowieka do pralki porównujesz

staaw - Nie 07 Sie, 2016 20:03

Jacku, a moja żona uratowała mi życie łagodnością, cierpliwością i przekonała że jestem potrzebny rodzinie. Odbudowała moje poczucie wartości w czasie gdy jedyne wyjście widziałem w samobójstwie.
Różni jesteśmy, sam prof.Jelinek rozróżnia z 5 rodzajów alkoholizmu.
W Wielkiej Księdze AA w rozdziale Do żon też jest to napisane.

Tak przy okazji... Beato, zdrowieje mniej niż 10% alkoholików, także choć jest sz.ansa, jest ona niewielka.
Powodzenia :buzki:

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 20:10

staaw napisał/a:
Jacku, a moja żona uratowała mi życie łagodnością,

Stasiu,był by to pierwszy przypadek jaki spotkałem
opowiadaj,tylko omijaj te bzdety co czasem wygadujesz

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 20:13

staaw napisał/a:
zdrowieje mniej niż 10% alkoholików

no oby ta reszta tak tej łagodności się nie trzymała to pewnie tyż by mieli szanse

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 20:15

Jacek napisał/a:
ja to mówię z własnego doświadczenia,a Ty człowieka do pralki porównujesz

Jacek źle mnie zrozumiałeś , chodziło mi o to, że nawet w tak prostej sprawie nie ma jednego, jedynego rozwiązania. Każdy z nas potrzebuje czegoś innego :bezradny: Jak nie dałam kopa mojemu mężowi, bo nie miałam gdzie odejść, bo mieszkanie było nasze, bo nie byłabym w stanie samodzielnie wykształcić dzieci, bo mi na nim zależało, bo...... cała lista .

Niczego nie żałuje, bo zrobiłam to co mogłam w danej chwili załatwiłam rozdzielność majątkową, nie odpowiadałam za długi, wstawiłam drzwi do swojego pokoju i dzieci, które mogliśmy zamknąć na klucz, nawet jak był nawalony nie właził do naszych pokoi. Mimo choroby zależało mu na nas, pracował i nadal pracuje. Chciał i mógł zadbać o ich przyszłość i zapewnił wygodny start w dorosłe życie. Gdybym go wywaliła kiedyś, a on stracił pracę, to synowie musieli by go dziś utrzymywać, obowiązek alimentacyjny działa w dwie strony.
Dlatego nie ma jednej drogi i to co pomogło tobie, komuś mogło zaszkodzić.

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 20:16

Ilona napisał/a:
To jest forum pomocowe. Wchodzę,pytam, biorę to,co dla mnie i do roboty.

Ilonko jesteś???
nie odchodź ,tak pięknie piszesz :skromny:

esaneta - Nie 07 Sie, 2016 20:19

OSSA napisał/a:
synowie musieli by go dziś utrzymywać, obowiązek alimentacyjny działa w dwie strony.

nieprawda :)
Gdybyś uzyskała orzeczenie rozwodu z jego winy, to nie musieliby ani synowie, ani Ty :]

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 20:33

OSSA napisał/a:
Jacek źle mnie zrozumiałeś

Elu,kogo ty nabierasz hęę
może i nie rozdzieliłaś się z mężem
ale mnie z żoną tak - pamiętasz to ???
więc przestań pitolić ,bo takich gadułów spotykam na co dzień co innego pitolą co innego czynią

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 20:35

Cytat:
taaak... we4ed

no miło mniem :skromny:

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 20:48

esaneta napisał/a:
OSSA napisał/a:
synowie musieli by go dziś utrzymywać, obowiązek alimentacyjny działa w dwie strony.

nieprawda :)
Gdybyś uzyskała orzeczenie rozwodu z jego winy, to nie musieliby ani synowie, ani Ty :]


Ale wymyśliłaś , miałam się przez lata włóczyć po sądach i udowadniać, że białe jest białe , a czarne, czarne. Po co? Nasza sprawa trwała 30 minut max , rozwód bez orzekania o winie, koszty 150 zł, bez pomocy prawników. Czasem zawodzi :bezradny: taka choroba, ale nie zamierzam go "kopać" . Mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi, choć dziś każdy własne życie.

esaneta - Nie 07 Sie, 2016 20:54

jak masz dobry materiał dowodowy, to nie potrzebujesz lat ani prawnika, by uzyskać orzeczenie o winie małżonka.
A przy okazji zapewniasz dzieciom spokój.


P.s. to nie ja to wymyśliłam, takie prawo daje nam ustawodowaca. Ty raczej powinnaś to wiedzieć, n'est pas ma cherie? fsdf43t

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 20:57

OSSA napisał/a:
rozwód bez orzekania o winie, koszty 150 zł, bez pomocy prawników. Czasem zawodzi :bezradny: taka choroba, ale nie zamierzam go "kopać" . Mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi, choć dziś każdy własne życie.

Ela,do cholery co ty pitolisz???
i Ty śmiesz innym coś zarzucać???
moja żona jedyny "kop" jaki mnie dała to było jej odejście z dziećmi i papier na rozwód
w czasie jakim toczył się sprawa rozwodowa pozwoliła mnie na odwiedzanie i zabieranie dzieci na weekend
rozwodu nie dałem
dziś jesteśmy razem i prowadzimy wspólne życie
Elu a ty może plissss nie opisuj o twojej przyjaźni i niekopaniu bo sobie i tego i tak nie potrafię wyobrazić

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 21:05

v43rvj bo widzę, że szukacie innej ofiary by złożyć hołd swoje wiedzy na temat , jak inni powinni żyć.
Linka - Nie 07 Sie, 2016 21:10

Jak pierwszym razem trafiłam na terapię, większość kobiet tam chodzących była już po rozwodzie.
Nie czułam się tam dobrze, nie chciałam być taka jak one...zrezygnowałam.
Tekst " niech się pani rozwiedzie" słyszałam wielokrotnie: to powodowało, ze przestałam mówić o problemie.
Na Al-anon nie usłyszałam tego nigdy.
Pozwolono mi dojrzewać do decyzji w moim własnym tempie.
Tam właśnie usłyszałam o rozdzielności majątkowej, o alimentach na dzieci.
Nadal sie nie chciałam rozwodzić, układałam sobie życie obok alkoholika.
Zrobiłam prawo jazdy, awansowałam w pracy, poznawałam nowych ludzi, nawiązałam przyjaźnie.
To dziś właśnie, kiedy jego nie ma, pozwala mi nie czuć się samotną.
Potem przestałam przeraźliwie bać się samotności, braku czułości, seksu.
Dopiero wtedy złożyłam wniosek o separację, który potem zamieniłam na pozew o rozwód.
Wtedy, kiedy już byłam pewna, że nie ma powrotu, że choć mi ciężko , to dam sobie radę.
Z perspektywy czasu ....zrobiłam to , na co byłam gotowa, każde inne działanie byłoby wbrew mnie samej.

Linka - Nie 07 Sie, 2016 21:11

esaneta napisał/a:
jak masz dobry materiał dowodowy, to nie potrzebujesz lat ani prawnika, by uzyskać orzeczenie o winie małżonka.
A przy okazji zapewniasz dzieciom spokój.

Zdecydowanie się z tym zgadzam.

Ilona - Nie 07 Sie, 2016 21:16

OSSA napisał/a:
złożyć hołd swoje wiedzy na temat , jak inni powinni żyć.


Elu, to jak było u Ciebie tak dobrze,to czemu było źle ?
Używasz takich argumentów,że gdybym nie znała Cię z poprzedniego forum,to sama bym się gubiła....
Swoją wiedzą szafujesz również dość rozlegle i to jak wiatr zawieje.

Jacek - Nie 07 Sie, 2016 21:17

OSSA napisał/a:
bo widzę

co Ty widzisz ???
czy to aby nie ty pisałaś o naprawie,która zakończyła się rozwodem???
a gdzie to ten pan Stasio co miał mnie tu te swoją wersję opisać ???

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 21:20

Jacek napisał/a:
czy to aby nie ty pisałaś o naprawie,która zakończyła się rozwodem???


Owszem , ale po wyczerpaniu wszystkich możliwości naprawy i jeśli pamiętasz to nie ja dałam mu "kopa" tylko on sam się wyprowadził.

OSSA - Nie 07 Sie, 2016 21:25

Linka napisał/a:
Wtedy, kiedy już byłam pewna, że nie ma powrotu, że choć mi ciężko , to dam sobie radę.
Z perspektywy czasu ....zrobiłam to , na co byłam gotowa, każde inne działanie byłoby wbrew mnie samej.


O tym cały czas chce powiedzieć , należy zrobić to na co człowiek jest gotowy, zgodnie ze swoim sumieniem. Linka opisała to bardzo dokładnie to jest proces, u jednych dłuższy u innych krótszy, bo każdy z nas jest inny, ma inne możliwości.

staaw - Pon 08 Sie, 2016 03:20

Linka napisał/a:

Pozwolono mi dojrzewać do decyzji w moim własnym tempie.
Tam właśnie usłyszałam o rozdzielności majątkowej, o alimentach na dzieci.
Nadal sie nie chciałam rozwodzić, układałam sobie życie obok alkoholika.
Zrobiłam prawo jazdy, awansowałam w pracy, poznawałam nowych ludzi, nawiązałam przyjaźnie.
To dziś właśnie, kiedy jego nie ma, pozwala mi nie czuć się samotną.
Potem przestałam przeraźliwie bać się samotności, braku czułości, seksu.
Dopiero wtedy złożyłam wniosek o separację, który potem zamieniłam na pozew o rozwód.
Wtedy, kiedy już byłam pewna, że nie ma powrotu, że choć mi ciężko , to dam sobie radę.
Z perspektywy czasu ....zrobiłam to , na co byłam gotowa, każde inne działanie byłoby wbrew mnie samej.

Dokładnie tak (według mnie) powinien wyglądać proces wychodzenia ze współuzależnienia.
Dom buduje się od solidnych fundamentów a nie od komina...

Klara - Pon 08 Sie, 2016 07:25

Wszystkich, którzy tutaj mówią o powolnym dojrzewaniu do decyzji odsyłam do dwóch pierwszych postów Betrusz.
Ona przecież dojrzewa! Trwa to 33 lata i kilka terapii. Mimo tego ma ciągle nadzieję i Wy w Niej tę nadzieję utrwalacie.
Uważacie, że Ona ma jeszcze czas na czekanie?
Wydaje Wam się, że człowiek pijący całe dorosłe życie jest w stanie uzyskać TRWAŁĄ abstynencję?
Głęboko współuzależniona osoba jest może przez całe lata trwać "na baczność", być stale gotową do pomocy, do ratowania pijanego i dopiero po czasie zaczyna odczuwać konsekwencje tego trwania - stałe napięcie mięśniowe skutkujące szczękościskiem, powodujące bóle i zwyrodnienia kręgosłupa, oraz inne dolegliwości wewnętrzne łącznie z kamieniami żółciowymi, problemami żołądkowymi itp.
Wyobrażacie sobie, że jeśli taka osoba zachoruje i będzie potrzebowała opieki, to uzyska ją ze strony alkoholika?
Uważacie, że powinna nadal go niańczyć, a Ona pisze tak:
Betrusz napisał/a:
Staram się oddzielić od niego emocjonalnie i fizycznie ale wewnątrz czuję tylko ból!

Radzicie Jej, żeby w tym tkwiła? Jak długo tak można?

Z własnego doświadczenia wiem, że nawet żyjąc OBOK, odczuwa się już zawsze skutki tego sąsiedztwa i nikomu tego nie życzę.

staaw - Pon 08 Sie, 2016 07:34

Kto mówi o czekaniu?
Najpierw jednak fundament: siatka wsparcia, przyjaciele (tacy na dobre i z£e) a dopiero pózniej kroki ku rozstaniu... lub pijak zauwazy ze tym razem to juz na powaznie...

Klara - Pon 08 Sie, 2016 07:40

staaw napisał/a:
przyjaciele (tacy na dobre i z£e)

Jacy przyjaciele!?
Osoba współuzależniona jest SAMA!
Jedni przyjaciele radzą: Zostaw go!
Inni przyjaciele mówią: Przecież on pije jak inni. Gdy jest trzeźwy, to chłop do rany przyłóż! Taki jest wtedy sympatyczny i uczynny...

...i tak trwa przyjacielskie podtrzymywanie na duchu, a to ONA musi się z tym zmagać, tylko ONA wie, jak śmierdzi przetrawiony alkohol, ONA nieustannie zmaga się sama ze wszystkimi problemami, bo na alkoholika nie można liczyć i ONA ma ciągle nadzieję...

Tylko ONA SAMA może podjąć decyzję o swoim dalszym życiu.

pterodaktyll - Pon 08 Sie, 2016 07:52

Klaro jesteś wielka :buziak:
staaw - Pon 08 Sie, 2016 07:55

Wiem ze wspoluzalezniona jest sama, dla tego najpierw musi znalezc nowych przyjaciol aby w godzinie W nie zawiedli.
Chodzby na AlAnonie czy klubie abstynenta.
Nastepnie oswajanie strachu przed samotnoscia no i nauka konsekwentnego stawiania granic...

Swoja droga, ja rozpoczynajac trzezwienie tez nie mialem przyjaciol i wiem jak to jest...

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:15

staaw napisał/a:
Wiem ze wspoluzalezniona jest sama, dla tego najpierw musi znalezc nowych przyjaciol aby w godzinie W nie zawiedli.
Chodzby na AlAnonie czy klubie abstynenta.

Stasiu wskaż mnie która współuzależniona bedzie szukać przyjaciuł w śrud alkoholików w klubie abstynenta
Stasiu przestań tu wkładać swoją chorą wyobraźni
miałeś mnie opowiedzieć swoją historję wyjścia łagodnego z nałogu gdzie ona???
nie wiesz sam co pitolisz


Jacek!
Stanisław poczuł się dotknięty tym Twoim postem.
Zwracam Ci na to uwagę!
dfgth6

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:20

staaw napisał/a:
Swoja droga, ja rozpoczynajac trzezwienie tez nie mialem przyjaciol i wiem jak to jest...

ja pi***ole g45g21
Stasiu ,nieopisuj mnie już tej twojej histori
wczoraj na wstępie trzeźwości miałeś żone za przyjaciela tak było to można odebrać
a dziś się wersja odmieniła :shock:

Linka - Pon 08 Sie, 2016 08:22

Klara napisał/a:
Ona przecież dojrzewa! Trwa to 33 lata i kilka terapii.


Takich jak Betrusz jest wiele...mnie już dawno z nimi nie po drodze, ale to jest ich droga.
Jeżeli terapia, przykłady innych nie pomogły, to ja ogłaszam bezsilność.
Może też są potrzebne, bym zobaczyła, ze nie chcę by tak wyglądało moje życie.
Mogę tylko dodać, że ma prawo tak żyć, dokonywać takich a nie innych wyborów, ale ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami.
Czyli : sama tak wybrałam i przestaję się żalić.

Klara napisał/a:
Jacy przyjaciele!?
Osoba współuzależniona jest SAMA!

Dla mnie to ci nowi , z Al-anon, z AA....innych straciłam już dawno. 8|

A co do dyskusji Jacka i Stasia, na każdego zadziała coś innego....albo nic ceewd

Linka - Pon 08 Sie, 2016 08:23

Jacek napisał/a:
Stasiu wskaż mnie która współuzależniona bedzie szukać przyjaciuł w śrud alkoholików w klubie abstynenta


Ja.

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:25

Klara napisał/a:
...i tak trwa przyjacielskie podtrzymywanie na duchu, a to ONA musi się z tym zmagać, tylko ONA wie, jak śmierdzi przetrawiony alkohol, ONA nieustannie zmaga się sama ze wszystkimi problemami, bo na alkoholika nie można liczyć i ONA ma ciągle nadzieję...

a skąd Stanisław ma o tym wiedzieć ???
w zasadzie on jest po tej drugiej stronie a do tego dokłada bujną wyobraź

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:26

Linka napisał/a:
Ja.

ile razy już tam byłaś,kiedy byłaś ostatnio a kiedy następny???

Linka - Pon 08 Sie, 2016 08:38

Jacek napisał/a:
ile razy już tam byłaś,kiedy byłaś ostatnio a kiedy następny???


Nigdy nie byłam w klubie, natomiast swego czasu na wszystkich otwartych mitingach AA , jeszcze z mężem.
Z tego czasu pozostało mi wiele znajomości i osoby, na które zawsze mogę liczyć.
I mówiąc szczerze nieraz z tej pomocy korzystałam.
Punkt konsultacyjny w mojej gminie prowadzi kolega alkoholik, tu też mamy swoją grupę wsparcia, tu trafiają kobiety szukające pomocy.
W mieście przy Mopsie działa PIK...jak myślisz , kto tam częściej szuka pomocy?

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:40

Linka napisał/a:
A co do dyskusji Jacka i Stasia, na każdego zadziała coś innego....albo nic ceewd

jak najbardziej masz rację i nie śmiem temu zaprzeczyć
jednak co do Stasia i Ossy zwróć uwagę że oni tu weszli z narzutem swojej wersji i zaprzeczeniem innych wersji
cofni parę postów i przypatrz się im :tak:

staaw - Pon 08 Sie, 2016 08:44

Jacek napisał/a:

a skąd Stanisław ma o tym wiedzieć ???
w zasadzie on jest po tej drugiej stronie a do tego dokłada bujną wyobraź

Nie mozesz tego wiedziec. Z ta wyobraznia beszczelnie klamiesz. Wyjdz Jacusiu poza swoje podworko to moze przestaniesz atakowac tych co widzieli wiecej... :papa:

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:48

Linka napisał/a:
Nigdy nie byłam w klubie,

to mnie wystarczy :tak: bo właśnie o klubie mowa
a oparłem to z mojego miasta i z mojego klubu
nie powiem ,bo są tam panie,do klubu zapisane
i wiedzą kiedy autobus do Lichenia wyjeźdza
i wiedzą o wycieczce rowerowej
a skąd wieddzą - nie mam pojęcia
no zazwyczaj są to te panie co do klubu chodzą ich panowie alkoholicy
i morał taki że jeśli u mnie w klubie takowe panie nie znalazły przyjaciół to ja mam wierzyć że u Stasia jest inaczej

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 08:57

staaw napisał/a:
Wyjdz Jacusiu poza swoje podworko to moze przestaniesz atakowac tych co widzieli wiecej...

Stasiu proszę cię
nie atakować ,a odpierać atak
a co do mojego podwórka ,to faktycznie jest małe - ale jest porządek i poukładane w nim
nie jak w tych rozległych nawrzucane i nie wiadomo co gdzie

Linka - Pon 08 Sie, 2016 09:01

Jacek napisał/a:
to mnie wystarczy bo właśnie o klubie mowa
a oparłem to z mojego miasta i z mojego klubu

Jacku to zwykłe czepianie się słów, i tu i w AA są alkoholicy przecież :shock:
Pas.

margo - Pon 08 Sie, 2016 09:11

A propos dyskusji o przyjaźni współ-alko. Mnie na terapie współ zaprowadził kolega trzeźwiejący alkoholik. I myślę, że to była jedyna osoba, która mogłaby mi poradzić terapię, bo wszyscy dookoła... no tak, nikogo już dookoła nie było. Wszyscy już mieli mnie dość. Mnie i moich żali i płaczu. Zaufałam facetowi, którego prawie w ogóle wtedy nie znałam, ale zobaczyłam w tym jakieś światełko. Nawet nie pomyślałabym wtedy, że to jakaś "druga strona", żeby z nimi się nie trzymać czy coś :beba:
Jacek - Pon 08 Sie, 2016 09:14

Linka napisał/a:
Jacku to zwykłe czepianie się słów, i tu i w AA są alkoholicy przecież :shock:

Alinko o czym ty teraz mówisz???
heba nie że współuzależniona bedzie szukać przyjaciela w AA

Betrusz - Pon 08 Sie, 2016 09:17

Przeczytałam wszystkie komentarze. Dziwne to uczucie czytać "Ona"- chyba tak czuje się człowiek w śmierci klinicznej. Widzi, słyszy opinie o sobie- wypowiadane do innych, tak jakby go nie było...
Macie swoje historie, swoje doświadczenia, swoje sukcesy. Uważacie, że lepiej wiecie. Mało tego, że wiecie wszystko! Nazwałam swój post- głupotą- bo dzisiaj wiele wartości tak jest nazywanych. Kilka osób bardzo mi pomogło. Nie będę wymieniać które- ich wypowiedzi wzruszyły mnie, dały ciepło, którego potrzebowałam. Myślę bardzo dużo - zostawię to jeszcze dla siebie. Dzisiaj przypomnę Wam to zdanie:

Żyj i daj żyć!
To upomnienie jest nam często potrzebne! Musimy zdać sobie sprawę z tego,
że nie jesteśmy wystarczająco mądrzy, aby ciągle krytykować i osądzać innych
na podstawie tego, jak się zachowują i jak postępują. Jedynym naszym
obowiązkiem i celem powinno być zmienianie naszego własnego postępowania
i charakteru. Każdy ma prawo do osobistego punktu widzenia,
ale nie ma prawa narzucać go innym! Jeżeli wynikają różnice zdań
- staraj się być bezstronny.

Pozdrawiam wszystkich:)

"Właśnie dziś będę szczęśliwy: spróbuję w ten sposób pokazać,
że rację miał Lincoln, mówiąc: "Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą"." 8)

Linka - Pon 08 Sie, 2016 09:20

Jacek napisał/a:
że współuzależniona bedzie szukać przyjaciela w AA

Ja takich tam znalazłam, może przyjaciel to za wielkie słowo, ale ludzi, którzy mi pomogli na początku.

Sandrusia - Pon 08 Sie, 2016 09:41

Linka napisał/a:
Jacek napisał/a:
że współuzależniona bedzie szukać przyjaciela w AA

Ja takich tam znalazłam, może przyjaciel to za wielkie słowo, ale ludzi, którzy mi pomogli na początku.

ja znalazłam- trzeźwego alko (od20lat) dbającego o swoje trzeźwe życie... ale... cały czas mam z tyłu głowy.."alko"... nie pozwalam na zbytnie zblizenie.

Jacek - Pon 08 Sie, 2016 10:04

Betrusz napisał/a:
Przeczytałam wszystkie komentarze. Dziwne to uczucie czytać "Ona"

masz rację,poniosło mnie zbyt osobiście - a to Twój temat :wstyd:
przepraszam :buziak:

smokooka - Pon 08 Sie, 2016 10:10

Betrusz napisał/a:
Dziwne to uczucie czytać "Ona"
przepraszam :oops: :oops: :oops:
matiwaldi - Pon 08 Sie, 2016 10:23

Betrusz napisał/a:
Pozdrawiam wszystkich:)



i Ty bądź pozdrowiona !!! :kwiatek:

jest mi trochę wstyd za moich znajomych,wydawałoby się już okrzepłych w swej "trzeźwości" alko i koalko , przez pięć stron bijących "pianę" wcale nie do Ciebie,a głównie sobie nawzajem udowadniając jak bardzo są "trzeźwi " .....
rzadko zaglądam do tego działu i jeszcze rzadziej tu piszę .... ale chcę teraz się odezwać

SZACUNEK dziewczyno ,że wytrzymałaś ten "popis" i potrafiłaś się odezwać .... i to z sensem !!!!
nie wiem kim jesteś ,ale gratuluję Ci tego jaka jesteś !!!
8)

Linka - Pon 08 Sie, 2016 10:39

Betrusz, gdybyś napisała, że wybrałaś życie u boku alkoholika, ale potrafisz zadbać o siebie, odciąć się emocjonalnie....nie uzależniać swojego nastroju od jego picia i niepicia, to ok.
To zrozumiem.
Ale napisałaś, że :
Betrusz napisał/a:
Trochę poczytałam Waszych historii i zazdroszczę.

Betrusz napisał/a:
Potem znowu kolejne rozczarowanie i kolejna radość.


Betrusz napisał/a:
Staram się oddzielić od niego emocjonalnie i fizycznie ale wewnątrz czuję tylko ból!

Czego w takim razie od nas oczekujesz?

Klara - Pon 08 Sie, 2016 15:17

matiwaldi napisał/a:
jest mi trochę wstyd za moich znajomych

Jesteś pewien, że pod tym pięknym postem nie zawarłeś (hmmmm.... :mysli: ) podtekstu? :(

matiwaldi - Pon 08 Sie, 2016 15:39

Klara napisał/a:
Jesteś pewien...


tak Klaro
nie chciałem nikogo urazić ! jeżeli uraziłem PRZEPRASZAM !!!
nie czuję się ani upoważniony,ani uposażony , ani na tyle uleczony ,abym mógł wiedzieć co komu jest potrzebne do wyjścia z kryzysu .
natomiast mam prawo wyrażać swoje zdanie i z tego skorzystałem ....

jestem alkoholikiem ,który nie tak dawno zapił, z trudem wychodzę na prostą .
to zdanie do autorki tego wątku,aby wszystko było jasne .
8)

matiwaldi - Pon 08 Sie, 2016 16:17

Jacek napisał/a:
Walduś przestań grać


co masz na myśli Jacku ?
8)

szika - Pon 08 Sie, 2016 16:29

Jacek co Cie ugryzlo? Nie poznaje Cię.
Janioł - Pon 08 Sie, 2016 18:18

Cytat:

Jacek co Cie ugryzlo? Nie poznaje Cię.
alkoholizm albo tak bardziej precyzyjnie nawrót ?
Betrusz - Pon 08 Sie, 2016 18:35

Rano napisałam, że DZIŚ będę szczęśliwa. I byłam:) Poszłam na spacer z moim kochanym psem ( czasem wolę zwierzęta od ludzi...), odwiedziłam ojca- pomogłam mu, upiekłam pyszną pieczeń:)
Mąż wrócił trzeźwy i poszedł na mityng AA:)
Nie wpadam w euforię, ale jestem radosna. Kot wskoczył mi na kolana...potrafi mnie uspokoić:)
A co do przyjaźni z AA. Mam w tym temacie doświadczenia. Przez jakiś czas mieszkaliśmy na wsi. Gdy nie wiedziałam jak postąpić wchodziłam na chat z alkoholikami i wprost pytałam np. Leży pijany na klatce schodowej co zrobić?. Odpowiedź była jednakowa- Zostaw, niech leży!
W wielu momentach kiedy byłam bezradna - to oni mi pomogli:) Pamiętam też, że gdy mąż zapił po roku trzeźwości- poszłam na mityng otwarty i powiedziałam o tym ( bardzo to przeżyłam). Wypowiedzi alkoholików podbudowały mnie i dały wiele siły:)

Janioł - Pon 08 Sie, 2016 19:00

a taka a pro po dyskusji, Jacka i Stasia :

szymon - Pon 08 Sie, 2016 20:41

Betrusz napisał/a:
Poszłam na spacer z moim kochanym psem


cześć, a jakiego masz psa? :mgreen:

Betrusz - Pon 08 Sie, 2016 20:43

Mam suczkę- kundelka, mieszańca jamnika. Jamnik na troszkę dłuższych łapkach:)
szymon - Pon 08 Sie, 2016 20:44

takie coś? :D :D


Betrusz - Pon 08 Sie, 2016 21:02

Moja Roxi- jak żywa:)
Betrusz - Pon 08 Sie, 2016 21:42

http://photos.nasza-klasa...687236aaac.jpeg
pietruszka - Pon 08 Sie, 2016 22:30

Betrusz napisał/a:
http://photos.nasza-klasa...687236aaac.jpeg

ojej, ale fajna :)

olga - Wto 09 Sie, 2016 05:16

Betrusz napisał/a:
Mąż wrócił trzeźwy

Toż to radość dopiero :p dzisiaj trzezwy, jutro trzezwy, za tydzień może też a za dwa pijany..nigdy nie wiesz co Cie czeka......wiesz jak to jest kiedy chłop zawsze trzeźwy przychodzi a Tobie nawet na myśl nie przychodzi, ze mogłoby być inaczej? Nie czekasz z niepokojem na jego powrót, nie nasluchujesz jak wchodzi po schodach, jak wkłada klucz do zamka w drzwiach.....ja po tym poznawalam czy mój eks pod wplywem wraca czy nie. Zanim próg mieszkania przystąpił ja dostawalam zawału.

Jacek - Wto 09 Sie, 2016 06:32

Betrusz napisał/a:
http://photos.nasza-klasa...687236aaac.jpeg

:skromny:

Jacek - Wto 09 Sie, 2016 06:43

Janioł napisał/a:
alkoholizm albo tak bardziej precyzyjnie nawrót ?

nic z tych :nie:
charakterek :skromny:
Janioł napisał/a:
a taka a pro po dyskusji, Jacka i Stasia :

o tak :tak:
nie mogłeś wcześni tego przypomnieć mi
ile wstydu bym zachował :wstyd:
ale jeszcze tu wrócę :muza:
no o placku przeca nie wspomnioł jeszcze :skromny:

Betrusz - Wto 09 Sie, 2016 21:18

Olga, wiem, że nie mam się z czego cieszyć... Też rozpoznaję po krokach, sposobie otwierania drzwi czy wystarczy, że na niego spojrzę i już wiem w jakim jest stanie... 34dd
Kiedyś wypatrywałam, wyczekiwałam- dziś podchodzę do tego spokojniej, chociaż nie będę kłamać, że gdy widzę pijanego czuję złość a nawet wściekłość. Zabieram mu wtedy klucz do mieszkania. Mąż ostatnio wychodzi i śpi gdzieś np. na murku, na dworcu... Pojawia się rano przed pracą. Wpuszczam go wtedy- myje się, przebiera, wypija kawę i idzie do pracy.
Jakoś przyzwyczaiłam się do łapania tych trzeźwych chwil.
Zaczął chodzić na mityngi - jest jakiś postęp.
Malowanie łazienki przerwane. Okazało się, że rury wodne są bardzo skorodowane( odsłoniło się część rur podczas usuwania warstw farby) i hydraulik orzekł, że trzeba wymienić całą instalację... :nerwus: Dzisiaj miałam 3 rozmowy z fachowcami. Miało być tylko malowanie a szykuje się spory remont i oczywiście trzeba zdobyć sporo kasy :[
Kończy mi się urlop , ale mam nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży.

Betrusz - Wto 09 Sie, 2016 21:38

http://patiszynka.blox.pl/resource/bedzie.jpg
olga - Śro 10 Sie, 2016 05:30

Pamiętam jak chodząc jeszcze na terapię usłyszałam od terapeutki, ze wspoluzaleznione czeka onkologia, ginekologia bądź psychiatria...jest to skutkiem zycia w długotrwałym, nieprzerwanym stresie....
Potrzebna jest Ci do szczęścia ta huśtawka emocji? To jasne, że w życiu są lepsze i trudniejsze chwile, czasami pojawia się gorsza passa ale przecież wszyscy dążymy zeby nam było lepiej a nie gorzej. Szukamy lepiej płatnej pracy, oszczędzamy zeby kupić coś do mieszkania, wyjechać na letni wypoczynek a nadto wszystko chcemy spokoju w domu. Fundowanie sobie ogromnego stresu jakim jest zycie z czynnym alkoholikiem nie jest mądre, moim zdaniem.....
Poza tym o jakich trzezwych chwilach Ty mowisz?...myslisz, ze jak on zrobi sobie przerw regeneracyjna to jest tak naprawdę trzeźwy? Myśli jak normalny zdrowy czlowiek, możesz z nim porozmawiać i wspolnie podjąć jakieś ważne decyzje?
Ja pamiętam jak mój eks przerywal ciąg. Wtedy zaczynał się moj monolog...dokładnie w myśl porzekadła: gadał dziad do obrazu a obraz ani razu... :bezradny:
Pamiętam jak "korzystalam" z jego "trzeźwych" chwil i prowadzalam się z nim na spacery....wspomnienie tego budzi we mnie niesmak...takie sztuczne to było, robione na siłę, byle go tylko od butelki odciągnąć, pokazać jaki świat bez alkoholu jest piękny...na nic to było bo i tak się napił...kleilam ten rozsypany dzban jak potrafiłam...nic z tego nie wychodziło...wszystkie kawałki rozsypywaly sie z powrotem...

szymon - Śro 10 Sie, 2016 06:12

Betrusz napisał/a:
wiem, że nie mam się z czego cieszyć...


eeee, to tylko w tym przypadku
a zrób sobie może taki test dla siebie dzisiaj: kartka papieru, podziel linią z góry na dół
po jednej stronie napisz to z czego "nie ma się cieszyć" a po drugiej to, z czego się cieszysz i jesteś zadowolona
coś mam przeczucie, że tego "nie ma co" będzie dużo mniej, niż tego po drugiej stronie
trzeba skierować większą uwagę na to drugie, bardziej pozytywne na co dzień czy w najtrudniejszych momentach, he?

OSSA - Śro 10 Sie, 2016 10:55

Betrusz, przeczytałam twój post, poczułam te same emocje kopij wklej z mojego życia, zabieranie kluczy , chce spać na dworze niech śpi, sąsiedzi którzy przestali mi odpowiadać na dzień dobry . Nie mogłam czesto wyjść z domu bo pan blokował drzwi śpiac na korytarzu, a sąsiedzi z wyższych pięter nie mogli wejść do swoich mieszkań i wydzwaniali do mnie niech pani coś zrobi. Ci sami sasiedzi klika dni później jak zgłosiłam na policję i dzielnicowy się pojawił nic nie wiedzieli, nic nie słyszeli. ... samo życie. Tylko jak nic nie zrobisz zawsze tak miała , zawsze będzie niedobrze , a może być fajnie, normalnie. Dziś nie słucham że strachem jak ktoś otwiera drzwi , nie martwię się rozpoczętym i nieskończonym remontem łazienki od tego są specjaliści lub proszę o pomoc znajomych.
OSSA - Śro 10 Sie, 2016 11:43

Jacek napisał/a:


obiecuję więcej tu już nic nie napiszę :nie: gdyż mam obawy że znowuż zlecą się jakieś muchy uznające to za gówniane i mnie obsiądą
Jacek każdy z nas ma prawo do innego zdania, ale czy musimy się wzajemnie obrażać. Gdyby była prosta i jedna droga jaki sens miałoby to forum, każdy z nas poszedł by do specjalisty dostał receptę i po sprawie . Tak nie jest dlatego dzielimy się swoimi doświadczeniami , czy ktoś z tego skorzysta czy nie to już jego decyzja i jego konsekwencje.
Mysza - Śro 10 Sie, 2016 12:22

smokooka napisał/a:
Małymi krokami, dajcie dziewczynie spokojnie kroczyć w jej tempie. Postanowiła chodzić na Al-anon. Terapie poznała. Nadal nie podjęła decyzji o rozstaniu z mężem. Widocznie chce po swojemu, inaczej, w swoim tempie. Betrusz jest dorosła, poznała teorie, wie czego "się od niej oczekuje" ale skoro coś ją powstrzymuje to może jednak jej droga ma być inna?


Witaj Betrusz

Zgadzam się z tym co napisała Smokooka w każdym słowie.
W wyjściu ze współuzależnienia jest tyle dróg ile współuzależnionych i każda/każdy z nas, ma tę najlepszą, bo swoją, sprawdzoną, mniej lub bardziej udaną, taką na jaką nas w danej chwili stać, na jaką jesteśmy gotowe/gotowi.

Prawda, że banał? Ale jaki trudny do zaakceptowania przez tak wielu.

Trochę mi przypominasz mnie samą, oczekującą pomocy, porady, ale niepokorną, szukającą własnego przejścia, własnej ścieżki, sposobu na wydeptanie własnej (pewnie dlatego piszę;)

Może to dłużej potrwa, może sposób nie będzie przez wszystkich oklaskiwany, może komuś się nie spodoba, ale skoro tak czujesz i jesteś pewna tej drogi to idź nią nie zważając na komentarze. Skoro dzisiaj nie wyobrażasz sobie rozłąki to może wyobrazisz ją sobie jutro, pojutrze, a może nigdy. Czytaj wszystko i wybieraj dla siebie to co Ci akurat zagra. Przyjdzie czas, że być może zagra to, co kiedyś fałszem brzmiało, z czym się nie zgadzałaś... normalka, zmieniają się inni wokół nas, my się zmieniamy, zmianie ulegają nasze poglądy, piękno życia.

Nic nie jest na zawsze...kolejny banał;)
Ale kiedy przypominałam go sobie, zmieniało się moje patrzenie na świat, na sytuacje, na moich bliskich. Po jakimś dłuższym czasie, od momentu zarejestrowania się na tym forum, po odbyciu terapii, po dwuletniej prawie rozłące z mężem alkoholikiem, po jego powrocie do domu, przy okazji pojawienia się innych problemów...codziennie rano pytałam siebie do czego dążę i w jakim miejscu jestem.
Codziennie podejmowałam na nowo decyzję czy chcę być w tym związku, czy nie (był czas, że nie wiedziałam, ale wtedy włączałam tryb : oczekiwanie, do czasu aż będę wiedziała).
Nie napiszę co zrób, a czego robić nie powinnaś. Mnie, przede wszystkim, pomogło zbudowanie siebie na nowo, otwartej, odpowiedzialnej za siebie osoby.
Pozbyłam się oczekiwań co do innych, to mnie uzdrowiło i mocniej jeszcze uświadomiło w jakim kierunku chcę iść.
Każde przeżyte i doświadczone dziś, pokazywało kierunek drogi na jutro i dawało odpowiedź w czyim towarzystwie.
Mnie pomogła odpowiedź co dla mnie ważne, a co ważniejsze.

Czytaj forum, podobne, do Twojego wątki, czasem wystarczy jedno zdanie, a zabłyśnie Ci coś tak wielkim ogniem, że do głowy wpadną nowe pomysły i znikną rozterki.

Trzymam kciuki i powodzenia w budowaniu siebie serdecznie Ci życzę :)

olga - Śro 10 Sie, 2016 13:57

Drogi są dwie. Jedne zostają przy alkoholiku a inne nie. Te, ktorych uzalezniony mąż przestał pić i zaczął trzezwiec, cos ze sobą rzeczywiście robić będą optowac za tym żeby jednak przetrwać obok niego i poczekać na to lepsze życie. Tylko, ze może to być czekanie do śmierci (jego lub wlasnej). Ja sie nie doczekalam na trzezwienie mojego eks. Optuje więc za jak najszybszym rozstaniem w celu zaoszczędzenia wlasnego zdrowia. Betrusz czeka juz 33 lata. Ja czekalam 6 lat w tym były 2 lata jego ostrego picia. Na więcej cierpliwości mi nie starczyło :bezradny:
smokooka - Śro 10 Sie, 2016 14:31

olga napisał/a:
wspoluzaleznione czeka onkologia, ginekologia bądź psychiatria...jest to skutkiem zycia w długotrwałym, nieprzerwanym stresie....
u mnie to się potwierdziło - i onkologia i psychiatria, w sumie ginekologia też...

powoli lecz pewnie...

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 14:50

smokooka napisał/a:
powoli lecz pewnie...


U mnie niekoniecznie.... Kiedy już się dowiedziałam, że nie muszę skazywać się na życie z alkoholikiem (wcześniej: bo slub, bo małżeństwo,bo dzieci,bo rodzina,bo co ludzie powiedzą) jak w transie ,jak przyduszona ryba zaczęłam łapać powietrze do płuc.
Weszłam na forum (bo od niego wszystko się zaczęło) i poszło jak za ciosem. Jakby mnie ktoś zaprogramował,jakbym chciała nadrobić te 22 lata: terapia,zgłoszenie na komisję , wzywanie policji na interwencję,rozdzielność majątkowa. Pełne skupienie na sobie , realizacjia swoich marzeń ,planów.
Byłam oczywiście odsądzona od czci i wiary (głównie przez małżonka), ale ja nic nie widziałam, nic nie słyszałam.Osobne życie,interesy,pokoje.
Dzisiaj jest tak,że to mój mąż prosi i pyta ,co dalej z nim,nami.... A ja nie wiem,bo teraz mi dobrze.
Po drodze jeszcze trochę problemów zdrowotnych, podejrzenie nowotworu jajnika,wrzody żołądka,lekka deprecha i trzy tygodnie sanatorium.Pojechałam i nie martwiłam się co w domu....bosko :)

OSSA - Śro 10 Sie, 2016 15:43

Ilona napisał/a:
Dzisiaj jest tak,że to mój mąż prosi i pyta ,co dalej z nim,nami.... A ja nie wiem,bo teraz mi dobrze.

Czyli nadal jesteście razem , choć w osobnych pokojach, szczerze nie wierze, że jest dobrze. Jeśli pije nawet w dużym domu czuć jego obecność, chyba, że nie pije podjął leczenie i próbujecie odbudować wasz związek. Moim zdaniem ( wiem z własnego doświadczenia), że w każdym nim wypadku to samotność we dwoje .

OSSA - Śro 10 Sie, 2016 15:52

Ilona napisał/a:
Pojechałam i nie martwiłam się co w domu....bosko



Gratuluję , ale jakoś też trudno mi uwierzyć. :bezradny:

szymon - Śro 10 Sie, 2016 15:57

OSSA napisał/a:
Ilona napisał/a:
Pojechałam i nie martwiłam się co w domu....bosko



Gratuluję , ale jakoś też trudno mi uwierzyć. :bezradny:


bo masz takie doświadczenia a nie inne :)

olga - Śro 10 Sie, 2016 16:03

Ja tez mam takie samo :)
Twierdze, ze nie da się żyć normalnie obok (zaznaczam obok) czynnego alkoholika.
Juz mi był zupełnie obojetny, wszystko mi bylo jedno czy pije, ile pije ale jednak gdy wracał do domu mnie roz...ło

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 16:09

OSSA napisał/a:
szczerze nie wierze


nawet nie mam zamiaru Ci nic udowadniać...
OSSA napisał/a:
chyba, że nie pije podjął leczenie i próbujecie odbudować wasz związek.


nie widzę go pijanego,nie wiem,czy podjął leczenie. Ja już niczego nie próbuje..

.
OSSA napisał/a:
samotność we dwoje

Wcale nie czuję się samotna, wręcz przeciwnie - nie mam wolnych terminów ( inie chodzi mi tu o relacje damsko -męskie). Pracuję ,dwa razy w tygodniu mam plotki ,chodzę na angielski i chyba coś znowu zacznę studiować :rotfl:
Za dwa tyg. mamy wesele i jadę z moją młodzieżą.(Zięcia znam,synową mam poznać :boisie: )
Dom jest na tyle funkcjonalny,że każdy ma szanse na swoją prywatność.

OSSA - Śro 10 Sie, 2016 16:37

Ilona napisał/a:
Pracuję ,dwa razy w tygodniu mam plotki ,chodzę na angielski i chyba coś znowu zacznę studiować
Dokładnie o tym pisałam, mam pracę dobrą , znajomych tysiąc innych zajęć, plany na wakacje, duże mieszkanie

Ilona napisał/a:
Dom jest na tyle funkcjonalny,że każdy ma szanse na swoją prywatność.


ale czasem chciałabym by ktoś mi zrobił kawę, byśmy wspólnie pooglądali TV ,itd..... chyba o to chodzi w związku dorosłych ludzi? Może się mylę, dla mnie normalność oznacza coś zupełnie innego.
Dom to nie bibeloty, m2 , ileś łazienek, najnowszy i największy TV , tylko ludzie bliskość, zaufanie, a tej nie ma gdy w związku jest ktoś trzeci :flacha: .

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 16:48

OSSA napisał/a:
chyba o to chodzi w związku dorosłych ludzi


Elu,ale ja nie tworzę z nikim związku. Ten który tworzyłam nie był normalny, więc czego miałabym oczekiwać.

pietruszka - Śro 10 Sie, 2016 17:01

Mysza napisał/a:
powodzenia w budowaniu siebie

Witaj Mysza :buziak: fajnie Ciebie widzieć
Mysza napisał/a:
my się zmieniamy, zmianie ulegają nasze poglądy, piękno życia.
:tak: 23r


OSSA napisał/a:
Dom to nie bibeloty, m2 , ileś łazienek, najnowszy i największy TV , tylko ludzie bliskość, zaufanie, a tej nie ma gdy w związku jest ktoś trzeci :flacha: .

najtrudniej to zbudować bliskość i zaufanie do.. samego siebie... Dopiero nasmakowawszy się samości (nie mylić z samotnością[by Estera]) można dać coś z siebie drugiemu człowiekowi. Coraz bardziej zaczynam definiować miłość przez dawanie a nie branie. Im mniej oczekiwań tym mniej rozczarowań. Nasze wewnętrzne światy (w związku) nie uzupełniają się tylko zazębiają, a i to już samo w sobie bywa cudem.

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 17:10

pietruszka napisał/a:
Dopiero nasmakowawszy się samości


To właśnie w niej się teraz rozpływam.... Lubię sobie właśnie zrobić filiżankę herbatki i we własnym towarzystwie obejrzeć po raz enty ulubiony film.

OSSA - Śro 10 Sie, 2016 18:02

Ilona napisał/a:
Osobne życie,interesy,pokoje.
Dzisiaj jest tak,że to mój mąż prosi i pyta ,co dalej z nim,nami.... A ja nie wiem,bo teraz mi dobrze.



Ilona napisał/a:
Używasz takich argumentów,że gdybym nie znała Cię z poprzedniego forum,to sama bym się gubiła....
Swoją wiedzą szafujesz również dość rozlegle i to jak wiatr zawieje.


Kto to napisał ? :mysli:

Ilonko nie ma osobnego życia z czynnym alkoholikiem pod jednym dachem. Dla mnie tylko iluzja normalności. :bezradny:

Pan współlokator sobie pije w innym pokoju, sprowadza kolegów, zostawia brudne ciuchy , puste butelki , a ty mówisz dom jest na tyle funkcjonalny, że każdy ma zapewniona prywatność i nic ciebie to nie obchodzi . Jedziesz na wakacje i nie martwisz się co zastaniesz po powrocie .

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 19:25

OSSA napisał/a:
Pan współlokator sobie pije w innym pokoju, sprowadza kolegów, zostawia brudne ciuchy , puste butelki , a ty mówisz dom jest na tyle funkcjonalny,


Elu,nie będę z Tobą dyskutować, bo wiem,że Ty wiesz lepiej,jak mieszkam,jakie mam warunki.
Zapewniam Cię,że trudniej mi spotkać męża, niż Tobie sąsiada na klatce.
Nie zostawia mi brudnych ciuchów, ani nie potykam się o puste butelki.
Proszę nie mierz mnie swoją iluzoryczną miarą.

Betrusz - Śro 10 Sie, 2016 19:31

Dziękuję za komentarze :roll:
U mnie nadal spokojnie i miło.
Ja nie uważam, że wspólne spacery do jakiś fałsz. Mnie one sprawiają przyjemność i to jest dla mnie najważniejsze. Lubię wspólne obiady, rozmowy przy telewizorze itp itd. Takie zwykłe życie sprawia mi przyjemność. Nie szukam wrażeń.
Życie z alkoholikiem, owszem, nie jest pewne. Nigdy nie wiemy czy jutro znowu nie wróci do picia. Jednak gdy się kogoś kocha...
Ja też mam absorbującą pracę, którą uwielbiam ( jestem nauczycielką), mam swoje zainteresowania i potrafię spędzać wolny czas. Nie jestem już skupiona na mężu i zapatrzona w niego a właściwie w to czy jest trzeźwy czy pijany. To dała mi terapia.
Stres powoduje też, że jesteśmy silniejsi i odporniejsi. Co nas nie zabije to wzmocni. Słowa Twardowskiego zamieściłam po to, żeby pokazać, że życie każdego człowieka bez względu na to czy jest z alkoholikiem czy nie, nie jest usłane różami i wolne od stresów!

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 19:35

Betrusz napisał/a:
Ja też mam absorbującą pracę, którą uwielbiam ( jestem nauczycielką), mam swoje zainteresowania i potrafię spędzać wolny czas. Nie jestem już skupiona na mężu i zapatrzona w niego a właściwie w to czy jest trzeźwy czy pijany.


ergr

A czego uczysz? Bo jak matematyki,to zejdź do forumowej piwnicy i wytłumacz te sinusy i cosinusy :rotfl:

OSSA - Śro 10 Sie, 2016 20:50

Ilona napisał/a:
Zapewniam Cię,że trudniej mi spotkać męża, niż Tobie sąsiada na klatce.


Ilonko ja mam bardzo fajnych sąsiadów :okok: i z przyjemnością idę na kawę lub zapraszam do siebie. Cieszę się z każdego kwiatka, szukam obrazka na ścianę, cieszy mnie fajna ramka do zdjęć.


Kiedyś mi wydawało się, że jest :okok: markowe ciuchy, zagraniczne wyjazdy, bezpieczne życie w sensie finansowym, ale to nie było życie, tylko świat iluzji w lepszym opakowaniu. :bezradny:

Betrusz - Śro 10 Sie, 2016 21:12

Uczę niestety w klasach początkowych :)
Czyli niestety :kwiatek:

Ilona - Śro 10 Sie, 2016 21:20

Moze trafi sie nam kiedyś wspóluzależnienia matematyczka😂. Moja mama jest emerytowaną matematyczką, ale zanim dowiedziała sie ze jest wspóluzależnienia to ojciec wziął i umarł z powodu alkoholizmu :(
Betrusz - Śro 10 Sie, 2016 21:58

W mojej rodzinie nie było alkoholizmu, ale rodzice rozwiedli się, gdy miałam ok 12 lat. Taki rozwód to koszmar dla dziecka. Pamiętam jak bardzo cierpiałam... Może dlatego nie zdecydowałam się na rozwód w swoim dorosłym życiu :mysli:
ankao30 - Czw 11 Sie, 2016 19:36

Witaj Betrusz,

Jestem Ania alkoholiczka. Ostatnio mam więcej czasu i pozwoliłam sobie przeczytać Twoją historię. Ja osobiście nie straciłam bliskich przez alkohol, mąż był i jest ze mną, nie wiem jak wytrzymał to piekło, które stworzyłam. Wiem jedno, że w moim przypadku ja sama doszłam do swojego dna i nie była to strata domu, pracy, rodziny, lecz strach, że nie umiem już żyć z alkoholem, bowiem organizm już go nie umiał przyjmować, ale też nie umiem bez. Zaczęłam szukać pomocy, tu też sama, rodzinę poinformowałam po jakimś czasie. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że każdy alkoholik ma swoje inne dno jak pisałaś, inną historię, ale jedno jest pewne musi sam chcieć z tego wyjść. Często tak jest, słysząc na mityngach, że lepiej nie pomagać alkoholikowi, niech sam szuka pomocy, nie naciskać, musi sam to poczuć, nie ułatwiać, by nie dać komfortu picia. Czytałam, że zajmujesz się sobą, poprzez Al-alon i super. Może spróbujesz dla siebie iść z mężem na mityng AA oczywiście otwarty. U mnie na grupie raz w miesiącu jest otwarty jak i na większości i często pary przychodzą, alkoholik i współ. Mam takich znajomych i mówili mi, że dużo im to daje, jak razem uczestniczą w mityngu.

Pozdrawiam :kwiatek:

Betrusz - Czw 11 Sie, 2016 22:33

Ankao- Dziękuję za miłe słowa:) Życzę Ci szczęścia i wytrwania!
rybenka1 - Czw 11 Sie, 2016 23:09

Witaj Betrusz.
Betrusz - Czw 11 Sie, 2016 23:21

:buzki: Witaj rybenka:)
rybenka1 - Czw 11 Sie, 2016 23:37

Nie zaglądam tu bo nie jestem współuzależnioną jestem alkoholiczką .Poznałam wiele takich kobiet z dwiema utrzymuję kontakt ,lubimy się .Wymieniamy doswiadczeniami życiowymi,jak sobie radzimy itp.Wiesz piszesz tak szczerze od razu poczułam do Ciebie sympatie. :buzki: fajnie ,że cieszysz się z małych fajnych rzeczy ,drobiazgów.Nie biadolisz piszesz jak jest.Życzę Ci takiej fajnej radosci z dnia codziennego.pozdrawiam :buzki:
Jacek - Pią 12 Sie, 2016 14:38

jak obiecałem,nic tu nie napiszę ,nie będe dyskutował
podam jedynie stronkę,może się przyda

Jestem żoną alkoholika

Betrusz - Pią 12 Sie, 2016 20:43

rybenka:) Fajnie, że tu jesteś. Z pewnością wiele możesz pomóc.
Betrusz - Sob 13 Sie, 2016 22:19

Coś widzę, wszyscy ucichli?
U mnie mąż nadal nie pije. Nie chce rozmawiać o swoim problemie, nie wiem, czy jutro pójdzie na mityng.
Jest chyba trochę inny niż większość. Jest po prostu bardzo dobry... Lubi gotować i często, szczególnie po piciu smaży naleśniki, placki ziemniaczane itp... Robi mi zawsze herbatę, przygotowując dla siebie kawę. Lubi też sprzątać, wręcz staje się ostatnio pedantem...Zmywa naczynia. Dzisiaj pomagał też hydraulikowi w pracy. Hydraulik skończył. Teraz on ma dalej kończyć remont łazienki. Pracuje też ciężko fizycznie.
Czyli cały czas musi coś robić a potem śpi...
Dzisiaj też narzekał, że źle się czuje.
Czyżby znowu miał zapić? W sumie jak mu pomóc?

Linka - Sob 13 Sie, 2016 23:14

Betrusz napisał/a:
Jest chyba trochę inny niż większość. Jest po prostu bardzo dobry... Lubi gotować i często, szczególnie po piciu smaży naleśniki, placki ziemniaczane itp... Robi mi zawsze herbatę, przygotowując dla siebie kawę. Lubi też sprzątać, wręcz staje się ostatnio pedantem...Zmywa naczynia. Dzisiaj pomagał też hydraulikowi w pracy. Hydraulik skończył. Teraz on ma dalej kończyć remont łazienki. Pracuje też ciężko fizycznie.

Wypisz , wymaluj mój były mąż.
Tylko czy prawdziwy? Jaki jest naprawdę nie wiem.
Albo pijany, albo na poczuciu winy. A ja byłam albo ku***, albo święta wtedy.
Pracowity bardzo, szczególnie wtedy, kiedy zaczynał pić, , żeby potem mieć usprawiedliwienie: jak to? on pijany???przecież taki kawał roboty odwalił.
Pedant od czasu do czasu...a dziś......
od 2 tygodni próbuję uporządkować pokój, który zajmował...tapczan musiałam wyrzucić, wyczyścić kąty, w które przez 2 lata nie zajrzał.
Kurz pajęczyny, zarzygana ściana. Jeszcze pracował, jeszcze się mył, prał, ale były dni, kiedy z łóżka nie wstawał...jakiego łóżka, to był barłóg.
Tak wygląda kolejny etap alkoholizmu.

Maciejka - Nie 14 Sie, 2016 05:55

A co tu pisać, byłas na terapii, wiesz co robić , masz wiedzę, i wybrałaś co wybrałać. Wszystko w temacie.
olga - Nie 14 Sie, 2016 08:02

Jaki on tam inny :beba: mój był identyczny...sprzatal, gotował, obiad mi na stół podawał, podłogę myl na kolanach
A jak ja mu pomagalam: gotowałam rosół koniecznie na wołowinie, kupowałam Muszynianke, w aptece płyny z mikroelementami, leki na wątrobę....po dwóch trzech dniach trzezwienia robiło mu się lepiej i mógł znowu wrócić do pracy :)

Klara - Nie 14 Sie, 2016 08:09

Betrusz, czy Ty na pewno przeszłaś pełny kurs TERAPII DLA WSPÓŁUZALEŻNIONYCH?
Jacek - Nie 14 Sie, 2016 09:56

Betrusz napisał/a:
Czyżby znowu miał zapić? W sumie jak mu pomóc?

dzięki dziewczyny za odpowiedź - dziękuję w swoim imieniu i Betruszki
powiem tak ,na PW od Betrusz dostałem zapytanie
dlaczego tu nie chcę pisać i pytanko podobne do jej ostatniego postu
ja jej na to odpisałem - to gdy zapije,nie daj jemu obiadu itp...
no a nasza droga koleżanka mnie na to w słowa - że on lubi gotować itd ... jak powyżej
no to zaproponowałem aby to pytanie zadała w temacie,gdyż moja wiedza się tu kończy i niewiele da
Beatko dziękuję za zaufanie,że się nie obraziłaś i pozwoliłaś pisać :skromny: :buziak:
lecz na to pytanie,z pewnością inni mają lepsze doświadczenie i ci na nie odpowiedzą

Jacek - Nie 14 Sie, 2016 12:19

OSSA napisał/a:
Jeśli pytanie było na PW moim zdaniem odpowiedź powinna być na PW . :blee:

Elu,dlaczego mnie prowokujesz
nie odpowiadaj - odpowiedz już mnie się nasunęła
no i jeśli byś mnie czytała ze zrozumieniem,to byś doszła do wniosku że przekaz był za obopólnym porozumieniem

margo - Nie 14 Sie, 2016 12:22

Betrusz, to w zasadzie w czym problem? Człowiek kochany, do rany przyłóż... po co to zmieniać? :roll:
Jacek - Nie 14 Sie, 2016 12:58

Linka napisał/a:
Pracowity bardzo, szczególnie wtedy, kiedy zaczynał pić, , żeby potem mieć usprawiedliwienie: jak to? on pijany???przecież taki kawał roboty odwalił.

dziękuję Alinko za te słowa :)
pozwoliły mnie na zobaczenie siebie - są prawdziwe
ja piłem dużo więcej - ciągami tygodniowymi
mimo tego też się tłumaczyłem że w życiu rodzinnym uczestniczę i funkcjonuję
praca zawodowa,dzieci z przedszkola (lub od teściów) odebrane w piecu napalone pies żywy zadowolony i wiele innych
dziś se myślę ,jak ja durny wtenczas miałem zapijaczone myślenie

Jacek - Nie 14 Sie, 2016 13:08

pterodaktyll napisał/a:
Betrusz napisał/a:
Jest chyba trochę inny niż większość. Jest po prostu bardzo dobry.


:buahaha:

margo napisał/a:
Betrusz, to w zasadzie w czym problem? Człowiek kochany, do rany przyłóż... po co to zmieniać? :roll:


moi drodzy,jako ja poprosiłem Beatkę aby zadała tu pytanie ,wyjaśnię
Beatce nie chodzi o określenie samo w sobie jaki jej mąż dobry
tylko co zrobić jak zwrócić uwagę męża ,jak do niego dotrzeć
gdyż odstawienie jego od posiłków nic nie da bo On robi to sam i lubi to robić
ja nie znam odpowiedzi,stąd pomysł zadania pytania tu w temacie

olga - Nie 14 Sie, 2016 15:34

Jako, że ja mam takie a nie inne doświadczenia mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że czynni alkoholicy to bardzo dobrzy ludzie...pomocni, pracowici, mili, wrażliwi...jest tylko jeden szkopul....piją :(

A tak a propos: trzeźwy dzisiaj czy pijany? :roll:

olga - Nie 14 Sie, 2016 15:42

Pamiętam kiedy mój syn, wtedy nastolatek, pytał mnie czy ja potrzebuję męża czy gosposi.... :roll: kilkunastoletni chłopiec widział, ze ojciec nie wypełnia roli męża, ojca, głowy rodziny...to, że sprzatal to nic złego...zle było to, ze nie sprawdzał się w nuczym innym...
staszek - Nie 14 Sie, 2016 16:56

Betrusz napisał/a:
Jest chyba trochę inny niż większość.

Czytam ten wątek i widzę w nim jak byś opisywała to o mnie.Ale zapewniam Ciebie że nie jesteś
wstanie Jemu pomóc,dopóki sam nie będzie chciał.A to że tak go chwalisz,że wszystko robi,też tak robiłem,a zarazem szykowałem sobie grunt do następnego zapicia.Wiem to z własnego doświadczenia,postępowałem w identyczny sposób.Mało tego to jeszcze prowadziłem firmę,którą do dzisiaj prowadzę,ale dzięki temu że przestałem pić,dzięki terapii i wiedzy o chorobie alko.
Tak że oprócz tego że wszystko robiłem to i dobrze zarabiałem,że kasy nie brakowało.A uwierz Mi
że przez ostatnie lata mojego picia zapijałem raz lub dwa razy do roku,w ciągu od 7 do 9 dni.
Przyszedł moment w którym wstydziłem się własnych dzieci,i to na Mnie podziałało,żeby coś ze sobą zrobić.Pozdrawiam i życzę powodzenia. :)

szymon - Nie 14 Sie, 2016 20:00

i jak tam? co dziś dobrego się zdarzyło? :roll:
Betrusz - Pon 15 Sie, 2016 09:58

Pterodaktyll- wpieniasz mnie!!!! Nie cierpię takiego cynizmu i złośliwej ironii!
W sumie to dlaczego jestem atakowana? Nie można spokojniej?

A dlaczego mam tu nie wchodzić? Nie mogę? Bo nie wybijam pokłonów i mam swoje zdanie?

Moja wypowiedź była pomysłem Jacka i przez tyle lat życia z alkoholikiem zdaję sobie sprawę z tego co piszecie. Miałam już prawie melinę z mieszkania, w którym został sam. Miałam brudnego i śmierdzącego.

Może doszedł już do swojego dna? Też tego nie wiem. Dałam mu kolejną ( !!!) szansę i widzę duże zmiany. Poszedł wczoraj na kolejny miting. Nadal nie pije. (Oczywiście dziś nie wiem...). Dzisiaj pracuje.
A ja staram się zająć sobą.
Widzę tylko jego ciągłą pracę, ciągły ruch... Może to rzeczywiście normalne...

OSSA - Pon 15 Sie, 2016 11:26

Betrusz napisał/a:
Nie cierpię takiego cynizmu i złośliwej ironii!
W sumie to dlaczego jestem atakowana? Nie można spokojniej?

A dlaczego mam tu nie wchodzić? Nie mogę? Bo nie wybijam pokłonów i mam swoje zdanie?


A właściwie czego oczekujesz od forum ? Z jednej strony zapewniasz, że jest dobrze, chcesz dać mężowi kolejną szansę. Z drugiej masz pretensję, że nikt nie piszę, a jak ktoś pisze to masz pretensje, że nie to co chciałabyś przeczytać.

Jacek - Pon 15 Sie, 2016 11:30

Betrusz napisał/a:
przez tyle lat życia z alkoholikiem zdaję sobie sprawę z tego co piszecie.

Beatko,na pewno masz rację
jednak w żyjesz w ciągłej nadziei ,w ciągłym dawaniu sobie i jemu szans
po przez nadzieję,po przez oczekiwania,zagłębiasz się w nieznane
i tu wpatrzona w daleką przyszłość "nadziei lepsza" nie zdajesz sobie sprawy jaką robisz sobie krzywdę
w tym momencie dobrze aby ci odpisały panie (osoby) które przeżyły ze swoimi partnerami i z nimi pozostali
ile odbiło się na ich psychice - pewnie mówią dziś że było warto
ale ile zdrowia straciły przy tym
Betrusz napisał/a:
Pterodaktyll- wpieniasz mnie!!!!

uwierz Ptero,ja czy inni ,nie chcemy tu Twojej krzywdy
chcemy pomóc :tak: każdy ma swoje doświadczenia i każdy na swój sposób - ale chcemy jak najlepiej to przekazać
zrozum jedynie to że nie każdy z nas ,powie to tak jak byś chciała usłyszeć
jednak to co mówimy ,nie jest krzywdzące - to są nasze doznania
spróbuj na spokojnie nas czytać co ci nie pasuje odrzuć
lecz nie kojarz to z atakiem na Twoją osobę

Klara - Pon 15 Sie, 2016 13:16

Jacek napisał/a:
dobrze aby ci odpisały panie (osoby) które przeżyły ze swoimi partnerami i z nimi pozostali
ile odbiło się na ich psychice - pewnie mówią dziś że było warto

Kiedy mój mąż zapił kilka dni po powrocie z kolejnej terapii zamkniętej, gdy przypadkiem okazało się, ze mityngi na które "chodził pilnie" to tylko pretekst, bo w tym czasie odwiedzał kolegów, stwierdziłam, że mam już dość.
Uczucia nie było we mnie dawno, schowałam do kieszeni przyzwoitość wobec człowieka który mnie przez całe życie oszukiwał i zaczęłam liczyć.
Wówczas (podkreślam - na tamtym etapie w którym byłam) wyszło mi, że nie opłaca mi się włóczyć po sądach a to z rozwodem, a to z rozdzielnością majątkową, a to z podziałem czy też ze sprzedażą domu; szukać mieszkania, zastanawiać się nad wyjściem ze zobowiązań wobec córki itp. i oddzieliłam się od męża, który był już w takim stanie, że było mu obojętne gdzie mieszka, byleby mógł bez przeszkód pić.
To nie było komfortowe wyjście, bo opuszczenie domu na dłużej stwarzało zagrożenie, że nie będzie do czego wracać. Mąż od czasu do czasu korzystał też z toalety i z kuchni zostawiając po sobie niewyobrażalny smród :(
Rozczulająca była jego pewność, że nie stracił jeszcze wszystkiego, bo "ma rodzinę".

Ocaliłam dom, ale, gdy opadły emocje - mniej więcej po trzech latach od jego śmierci zaczęłam chorować. Sprawdziło się to, co już czytałam wcześniej na "branżowych" forach.
Teraz, wydaje się, że wyszłam na prostą, pozostało jednak dokuczliwe napięcie mięśniowe. Straciłam nadzieję na to, że się go pozbędę.
Z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że nie - nie było warto. Trzeba było iść do przodu. Nie liczyć, nie kombinować, tylko działać. To zawsze jest zdrowsze, niż czekanie na cud.
Cuda - wiadomo - zdarzają się, ale innym :bezradny:

Betrusz! Nie doczekałam się informacji, czy przeszłaś pełen kurs terapii dla współuzależnionych :roll:

pietruszka - Pon 15 Sie, 2016 13:48

Jacek napisał/a:
w tym momencie dobrze aby ci odpisały panie (osoby) które przeżyły ze swoimi partnerami i z nimi pozostali
ile odbiło się na ich psychice - pewnie mówią dziś że było warto

A czy ja wiem? Dziś, po dziesięciu latach, nie znam tego życia alternatywnego, które mogłoby być moim udziałem, gdybym nie dała mu wtedy szansy. Tak samo, jak nie wiem, czy życie z innym panem X czy Y, czy życie samej byłoby lepsze czy gorsze. I właściwie - nie zagłębiam się w to, bo i po co?
Wiem ze swej strony dziś, że życie z trzeźwiejącym alkoholikiem to jednak niełatwy wybór, że to jest specyficzny wybór, którego konsekwencje poniosłam i ponoszę każdego dnia. Jedne są fajne i całkiem do zaakceptowania dla mnie, inne.. bywa, że trudne.

Były takie które udało mi się w miarę bez problemu przełknąć, zasady, których wprowadzenie nie było trudne: nietrzymanie alkoholu w domu, wyrzucenie kieliszków, nieużywanie alkoholu w kuchni, czasem zwrócenie uwagi, czy na przykład słodycze jakie kupuję, nie zawierają alkoholu, bo to zwykła przyzwoitość, żeby na stole nie stawiać rożków z alkoholem, tortów nasączonych rumem, czy golonki w piwie.

Inne konsekwencje było mi trudniej przetrawić, takie jak rezygnacja z pewnego stylu życia towarzyskiego, pójście samej na wesele, imprezę rodzinną, bądź zmiana formy odwiedzin rodzinnych (rezygnujemy z tradycyjnego uczestnictwa w imieninach, jedynie w innym terminie wpadamy na ciacho z prezentem). Ale to też właściwie była rybka . Okazało się, że alkohol mnie na tyle nie pociąga, a i z osobami pijącymi mi coraz mniej po drodze, więc nie mogę nazwać tego jakąś wielką ofiarą na ołtarzu trzeźwości partnera.

Trudniej było zupełnie z innymi sprawami. Jak na przykład pogodzenie się z faktem, że mój niepijący partner wbrew moim złudnym oczekiwaniom nie zamienił się w tego anioła, który na poczuciu winy i na kacu "odpracowywał" swoje grzeszki popełnione po pijaku. A tu zonk. Miast anioła całkiem normalny, z krwi i kości człowiek, ze swoimi przywarami, emocjami, dołami i humorami. Już nie nosi mnie cały czas na rękach, nie obsypuje non stop kwiatami (bym skruszała, bo i po co?) tylko miewa jak ja gorsze i lepsze dni. A jeszcze chce tu decydować, sam kierować, brać udział w ważnych domowych decyzjach. A przecież miał być raj, kiedy on przestanie tylko pić. Bo wydawałoby się, że tylko ten problem przeszkadzał mi w budowaniu idylli życia domowego. A tu z kątów zaczęły wychodzić inne problemy, dotychczas ukryte pod problemem alkoholizm. A on cóż, przezywał wtedy swój okres bohaterski. :bezradny: A i jeszcze w tym wszystkim odzywało się moje poczucie krzywdy i... oczekiwanie zadośćuczynienia. Wcale mi nie było do śmiechu.

Początki wcale nie były dla mnie fajne. I nie myślę tu o pierwszych tygodniach niepicia, ale kilku miesiącach, pierwszym półroczu, roku, półtora. Właściwie po dwóch latach jego abstynencji, mojej i jego intensywnej terapii + moim Alanonie zaczęło się normować nasze wspólne życie.

Czy dziś powiem, że dobrze wybrałam? Nie wiem. Są dni kiedy jestem szczęśliwa i zadowolona ze swojego wyboru. Są dni, kiedy czasem przemknie myśl i ciekawość, że gdybym te lata temu dokonała innego wyboru? No gdzie bym była? No... nie wiem... wiec tą myślą staram się głowy nie zaprzątać. W przyszłość tez staram się nie wybiegać, choć w moim życiu ważne jest by być przygotowaną na różne niepewności jutra, więc dziś dbam o jakąś tam niezależność finansową, emocjonalną, relacji z innymi ludźmi, ot... by właśnie móc w pełni sobie żyć TU i TERAZ. W takim związku jest to niezwykle ważne. Żyje się rytmem 24 godzin.

olga - Pon 15 Sie, 2016 14:34

Klara napisał/a:
pozostało jednak dokuczliwe napięcie mięśniowe.


A u mnie to niby z czego prawie ciągłe bóle pleców, napięte mięśnie? Żyje od ponad trzech lat w całkowitym spokoju, nie mam się czym stresować a mięśnie na karku, lopatkach i w odcinku ledzwiowym ciągle przygotowane do walki bądź ucieczki....mam wrażenie, ze już nigdy to nie minie :bezradny: i są to odległe skutki życia w ciągłym silnym stresie...

AnnaEwa - Pon 15 Sie, 2016 15:30

Jeśli chodzi o mnie... Cóż, moje odseparowanie od osób uzależnionych w moim życiu jest dość świeżej daty. Napisałam wcześniej w tym wątku, że bardzo dobrze Cię rozumiem, bo i ja podejmowałam podobne decyzje, z podobnych powodów.
Teraz jestem sama. Co się rzuca w oczy? Po pierwsze, jestem NAPRAWDĘ sama. Przez te wszystkie lata, kiedy próbowałam ułożyć życie z alkoholikami, a w gruncie rzeczy alkoholikom, reszta mojej rodziny zaczęła żyć własnym życiem. Niby wszystko jest w porządku, ale te relacje są płytkie i incydentalne. Obawiam się, że tak już zostanie.
Przyjaciół nie mam. Gdy żyłam z pijącym, nie było czasu na przyjaźnie, przecież ja nie mogłam wyjść, a do domu zaprosić - strach... Nawet, jak on był trzeźwy, to wszyscy zdrowi ludzie widzieli to, co ja sądziłam, że ukryłam, i nie odwiedzali nas więcej. Chyba, że były to osoby zaburzone, którym to się podobało ("jaka dzielna kobieta!"...) - te przestały się do mnie odzywać, gdy przestałam być dzielna i "zostawiłam na pastwę losu". Nagle okazało się, że jestem już w tym wieku, że nowe znajomości nie przychodzą już tak łatwo, jak na studiach, zwłaszcza, gdy się pracuje, by spłacać długi.
Nie sądzę, by udało mi się jeszcze w życiu zasypać tę przepaść, która powstała, gdy inni ludzie szli do przodu, a ja kopałam, stojąc w miejscu, głęboki dół. To chyba najwyższa cena, jaką zapłaciłam. Mówi się "coś za coś", tyle, że nie bardzo było coś za to coś - bo żadnemu z moich pijących, koniec końców, nie pomogłam, stało się i tak, co stać się miało. Może, gdybym kiedyś postąpiła inaczej, gdybym wymagała od ludzi, którzy mnie otaczali, normalnych zachowań pod moim adresem, może przestaliby pić. Może by żyli?... - ale wtedy nie miałabym prawa być bohaterką, prawda?
Nie zostałam bohaterką. Mało tego, tak na dobrą sprawę, zostałam frajerką.

Betrusz - Pon 15 Sie, 2016 22:14

Dziękuję Wam za opowiedzenie swoich historii.
Przewija się w nich jeden motyw- NIKT z nas nie wie jak byłoby, gdyby nie podjął takiej a nie innej decyzji. Odejść, zostać, dać szansę czy wykopać??? I tak źle i tak niedobrze...
Bo życie z KAŻDYM człowiekiem- alkoholikiem czy trzeźwym jest po prostu loterią.
Czy żyjąc z mężczyzną trzeźwym mamy gwarancję wiecznego zdrowia? Czy rzeczywiście jesteśmy wolne od stresów?
Jacku - rozumiem i biorę to co jest dla mnie w tej chwili dobre- prawda, serdeczność.
Natomiast agresja i złość- nie przemawia do mnie i potrafię ją wyczuć! Dlatego OSSA- nieprawdą jest, że nie wiem po co tu wchodzę! Z pewnością nie po złośliwe komentarze i robienie ze mnie idiotki!!!

Klara- Tak, przeszłam pełen kurs!

Linka - Pon 15 Sie, 2016 22:52

Betrusz napisał/a:
Klara- Tak, przeszłam pełen kurs!

Napiszę krótko: wcale tego w Twoich wypowiedziach nie widać.
I nie chodzi mi o to, że podjęłaś taką, a nie inną decyzję.
Nadal kręcisz się wokół alkoholika, uzależniasz swój nastrój od jego stanu.
Nie pozwalasz mu na ponoszenie konsekwencji.
Pytasz jak mu pomóc, a gdzie w tym wszystkim Ty?
Ty chcesz, żeby on był trzeźwy, a to on musi tego chcieć.

Nie byłam na terapii, ale trafiłam na Al-anon
Pierwsze co tam usłyszałam, to zajmij się sobą i dziećmi.
Do znudzenia powtarzane: mów o sobie.
To nauka komunikowania bez wyrzutów, mówienia o sobie, swoich uczuciach.
To zero oczekiwań, nieprzyjmowanie obietnic, z których on nigdy się nie wywiąże.
To sztuka planowania tak, by jego zapicie nie wywracało życie do góry nogami.
To wreszcie zmienianie tylko siebie, a nie wszystkich wokół.

Betrusz - Pon 15 Sie, 2016 23:10

Linka- odpowiadam na pytania i opowiadam o swoim życiu- mniej więcej, bo wiadomo, że za mało czasu na napisanie o wszystkim...
Ja też chodzę na Al-anon i powoli wdrażam w życie to co słyszę.
Nie przyjmuję obietnic!
Nie mam oczekiwań!
Cieszę się tym co mam.
Jego zapicia nie wywracają mojego życia do góry nogami, ale przyznaję- nadal mnie denerwuję.
Jeszcze nad tym pracuję.
Mówię o swoich uczuciach!
Myślę o sobie! Chociaż widzę też zmagania męża...

olga - Wto 16 Sie, 2016 05:37

Większym stresem od życia z czynnym alkoholikiem jest pewnie ciężka choroba i śmierć wlasnego dziecka....i wojna pewnie...utrata pracy to przy tym pestka nie mówiąc o jakichś tam drobnym problemach pojawiających się w życiu ze zdrowym partnerem.
Klara - Wto 16 Sie, 2016 06:55

Betrusz napisał/a:
Klara- Tak, przeszłam pełen kurs!

Dziękuję za odpowiedź.

Moje pytanie wynikało z tego, że - tak jak Linka - nie czuję tego w Twoich wypowiedziach :(
Czasem i tak bywa...

Sandrusia - Wto 16 Sie, 2016 07:51

A ja ... ja czuję to co przeszłam jakiś miesiąc temu- pisałam o tym na moim wątku- czuję .. wielką iluzję. Broń Boże nie oceniam, nie radzę. To moja "informacja zwrotna" .To czuję.
Przeszłaś terapię, znasz mechanizmy. Moim zdaniem żyjesz teraz w iluzji.

Betrusz - Wto 16 Sie, 2016 19:25

Olga ja przeszłam śmierć swego syna....
Betrusz - Wto 16 Sie, 2016 19:28

Sandrusia często tak bywa, że zna się coś teoretycznie a potem życie układa się tak a nie inaczej i...żyjemy w iluzji. Mąż nadal nie pije. Remontuje łazienkę. Nie myślę o jutrze- żyję dniem dzisiejszym.
OSSA - Wto 16 Sie, 2016 19:29

Betrusz napisał/a:
Olga ja przeszłam śmierć swego syna....
:pocieszacz: :pocieszacz: szczerze współczuję ,
olga - Wto 16 Sie, 2016 19:31

Współczuję :(
Betrusz - Wto 16 Sie, 2016 19:33

Miał 28 lat. Skończył studia, pracował, wspinał się po górach. Miał tyle marzeń i planów. Wypadek komunikacyjny i koniec. To było 3 i pół roku temu...
olga - Wto 16 Sie, 2016 19:36

Nie jestem w stanie nawet wyobrazic sobie co przeżyłas...
Jacek - Wto 16 Sie, 2016 20:33

Betrusz napisał/a:
Miał 28 lat

to przykre gdy dzieci odchodzą przed nami
:pocieszacz:

Betrusz - Wto 16 Sie, 2016 21:07

Nie da się tego opisać...
rybenka1 - Wto 16 Sie, 2016 21:09

Betrusz :pocieszacz: współczuję
Kami - Czw 25 Sie, 2016 08:46

Betrusz napisał/a:
Pozdrawiam wszystkich "terapeutów".

dlaczego ten sarkazm ... :mysli:
Betrusz napisał/a:
Jestem tu, bo chcę. Faktycznie- biorę to co potrzebuję- i znikam.

czy udało Ci się wziąć stąd cokolwiek tak na prawdę ? Przecież jesteś tu raptem 10 dni.
Betrusz napisał/a:
Trochę poczytałam Waszych historii i zazdroszczę. Czego? Konsekwencji, zdecydowania i mądrości. Ja niestety nie potrafię, nie umiem, nie mogę się zdecydować.

no właśnie, po co zazdrościć skoro ...
Betrusz napisał/a:
Wiem, że nie będę potrafiła się rozstać i razem pozostaniemy do śmierci.

Betrusz napisał/a:
Nie potrafię patrzeć na leżącego pijanego np. na klatce schodowej... Nie umiem.

To kocykiem go przykryj i podusię pod głowę połóż

To wszystko się kupy nie trzyma ......
Betrusz napisał/a:
Jakie widzisz błędy w moim postępowaniu?


ŻADNYCH !!! Przepraszam nie chcę być złośliwa
Jacek napisał/a:
jedyną jaką chcesz wprowadzić,to ta że jego chcesz zmienić
a tego właśnie się nie da - i to tu jest Twój błąd


Ale tak się zastanawiam, bo często nazywając rzeczy po imieniu nie bardzo się podoba
Proponuję przy naprawie cudzego życia w momencie bycia pi****oną siostrą miłosierdzia stosować zamienniki zdaniowe.
zamiast :

cały zarzygany pisać - ulało się nieborakowi
zasrany po pachy - trochę popuścił
wyzywa mnie przy dzieciach - użył niecenzuralnego wyrazu
uderzył czy pobił, że przytomność straciłam - byłam nie do zniesienia zasłużyłam sobie na to
smród w domu - jeszcze nie wietrzone .....
zostawia syf po sobie - niezła ze mnie fleja

To prawie to samo ....

Tylko, że PRAWIE czyni ogromną różnicę .....

olga napisał/a:
Betrusz, kazdy ma prawo robic ze swoim zyciem co chce..............ale w takiej sytuacji nie powinien sie zalic, ze mu ciezko, ze to co robi to glupota.... :glupek:


szika napisał/a:
jeśli ja nie potrafie komuś pomóc to przyznaję się do tego przed samą sobą i przed ta osobą, której pomoc miałaby dotyczyć..

zgadzam się z Tobą Szika w 100% tylko, że pomóc powinno się osobie, która o nią poprosi bo inaczej to żmudny trud.

I jeszcze dodam od siebie na koniec, że nijak się ma to co napisałaś zamieszczone poniżej do rzeczywistości

Betrusz napisał/a:
"Przyjaźń nie potępia w chwilach trudnych, nie odpowiada zimnym rozumowaniem: gdybyś postąpił w ten czy tamten sposób... Otwiera szeroko ramiona i mówi: nie pragnę wiedzieć, nie oceniam, tutaj jest serce, gdzie możesz spocząć..."

zupełnie inaczej rozumiem przyjaźń ... gdyby przyjaciółka powiedziała, że idzie z mostu skoczyć, miałabym otworzyć szeroko ramiona i uściskać przed jej decyzją ? :szok: otóż nie, ja trzepnęłabym w buźkę i do kaloryfera przywiązała a później do rozumu przemawiała
nie raz było powtarzane na forum, że lekarstwo ma pomóc a nie smakować

Ja na forum poznałam ludzi, sporo również w realu nie Alkoholików czy Al-anonki
Tu w tym miejscu poznałam CZŁOWIEKA Z PODOBNYM DO MOJEGO PROBLEMEM.
Napisałam kilka postów wyżej, że biorę dla siebie to co jest mi przydatne bym mogła normalnie funkcjonować i staram się to robić bez obrażania, kogoś, kto nie umie do mnie przemówić tak bym zrozumiała nie biorę pod uwagę nie dlatego, że gorszy ale ja i tak już z zaprzątniętym moimi ogromnymi problemami rozumkiem wiem, że tego nie ogarnę ....
Internet to ogromna wirtualna przestrzeń, z kim mi nie po drodze nawet nie staram się wchodzić w dyskusje.....
Przecież to jest forum POMOCOWE ...... jest Nas tu całkiem sporo.... wolna wola i wolny wybór, który jedynie od nas zależy.
Betrusz absolutnie NIC do Ciebie nie mam i tak jak napisałaś, ja też lubię jeździć na rowerze, ba ! uwielbiam ale nie płakać tak jak napisałam, przeszłam i przez to i byłam w tym momencie niebezpieczna na drodze dla siebie i otoczenia, bo łzy, które mi ciekły podczas jazdy ograniczały widoczność ..... :kwiatek:

anuszka - Czw 25 Sie, 2016 12:41

OSSA napisał/a:
A właściwie czego oczekujesz od forum ?


Wlasnie czego wlasciwie osoby takie jak ja oczekuja od forum 8| ? Litosci glaskania po glowce ,? A moze prawdy bolesnej ale prawdy . Skoro tu wchodze pisze tzn ze szukam pomocy bo sama nie radze sobie , cos jest nie tak , cos mi uwiera w moim zyciu . Nie pisza tu osoby co sa laikami w tym temacie , przeszly swoje maja bagaz doswiadczen , byly w takiej sytuacji jak moja

olga - Czw 25 Sie, 2016 12:51

anuszka, :brawo: za podejscie do sytuacji
Jacek - Czw 25 Sie, 2016 14:12

anuszka napisał/a:
Nie pisza tu osoby co sa laikami w tym temacie , przeszly swoje maja bagaz doswiadczen , byly w takiej sytuacji jak moja

hmm ,, podoba mnie się to :skromny: :brawo:

Betrusz - Czw 25 Sie, 2016 16:46

Kami- gratuluję dogłębnej diagnozy :brawo: :brawo:

Widzę, że nie mam nic do dodania, bo tu wszyscy, wszystko wiedzą.
Jedna prawda- Jestem tu 10 dni!!!

Zastanawiam się, rzeczywiście- po co ludzie tacy jak ja tu wchodzą? Hmmmm...

Czy po diagnozowanie nie poparte dokładną wiedzą, chociażby o mnie jako osobie? O moim życiu???
Nie! Z pewnością nie.
Od tego są terapie, psycholodzy.

Czy po to, żeby mnie szufladkować, oceniać i zjadliwie krytykować? Hmmmmm...
Nie, z pewnością nie. Sama jestem dla siebie najlepszym krytykiem!

A może po to, żeby inni mówili mi jak mam żyć? ...
Nie, bo to ja podejmuję decyzje. Oprócz męża alkoholika- mam udanego syna, ciekawą pracę, sukcesy...

A może po to, żeby tu znaleźć przyjaciół, z którymi mogę porozmawiać?

Tak, już chyba bliżej prawdy. Chociaż, żeby kogoś nazwać przyjacielem - trzeba "zjeść z nim beczkę soli"- a tu dopiero kilka dni, kilka wpisów...

A jednak, tacy jak ja, wchodzą tu z innego powodu. Myślę, że chodzi nam o wsparcie w danej, kryzysowej sytuacji. Wsparcie- emocjonalne, informacyjne itp.

Dlatego dziękuję tym, którzy mi tego wsparcia udzielili- bez wymądrzania się, bez ironizowania, bez oceniania i krytykowania.
Dziękuję WAM bardzo, bardzo!

Dziękuję Jackowi, ze serdecznie próbował naświetlić mi sposób rozumowania osoby uzależnionej. Było to dla mnie ważne i potrzebne.
Zrozumiałam, że nie jestem tu mile widziana- brakuje mi pokory, nie słucham zbawiennych pouczeń... No cóż- trudno!
5grv

olga - Czw 25 Sie, 2016 16:53

Betrusz napisał/a:
Zrozumiałam, że nie jestem tu mile widziana

Jesteś dzieckiem Wszechświata i masz prawo być tutaj.....tylko czemu kąsasz jak maly piesek?

OSSA - Czw 25 Sie, 2016 16:59

olga napisał/a:
Betrusz napisał/a:
Zrozumiałam, że nie jestem tu mile widziana

Jesteś dzieckiem Wszechświata i masz prawo być tutaj.....tylko czemu kąsasz jak maly piesek?


Tak pisze szczęśliwa i spełniona kobieta :blee:

szymon - Czw 25 Sie, 2016 17:01

Betrusz napisał/a:
Czy po diagnozowanie nie poparte dokładną wiedzą, chociażby o mnie jako osobie? O moim życiu???
Nie! Z pewnością nie.
Od tego są terapie, psycholodzy.


taaa, doskonale to zauważyłaś, pewnie byłaś ze 20x u psychologa/terapeuty i masz porównanie :dokuczacz:

każdy kto tu wchodzi albo ukradkiem po cichu podczytuje, nie robi tego z nudów ;) ;)
zgadnij dlaczego tak jest... jak np masz problem z połowem ryb, to wchodzisz na forum wędkarskie, nie?
tak samo jest z alkoholikami i z drugą stroną medalu... nie trzeba iść do psychologa, terapeuty
wchodzisz, czytasz, logujesz sie, to znaczy, że coś sie dzieje, cos sie burzy

*ku**** sie troche na kolegów, bo mówią (jestem głęboko przekonany) wyjątkowej kobiecie, prawdę w oczy, która cholernie boli, no to jest trochę konflikt

a jakby tak koledzy koleżanki napisali,... a poczekaj jeszcze rok, albo dwa... moze sie chłop poprawi, może kupuj mu mniejsze dawki, moze zacznij podpijać mu, będzie miał mniej, itd... to by były dobre rady :D

nie ma się co wk***ać, poczytaj sobie inne historie, samo zobaczysz że wszystkie wyjątkowe kobiety, mają tak samo

PS
co u mojego jamniczka? :roll: :roll:

anuszka - Czw 25 Sie, 2016 17:17

Pytanie ,

Betrusz napisał/a:
Zastanawiam się, rzeczywiście- po co ludzie tacy jak ja tu wchodzą?


Odpowiedz pierwsza ,

[quote="Betrusz"]Czy po diagnozowanie nie poparte dokładną wiedzą, chociażby o mnie jako osobie? O moim życiu???
Betrusz napisał/a:
Nie! Z pewnością nie.
Od tego są terapie, psycholodzy.


Odpowiedz druga,
[quote="Betrusz"]Nie, bo to ja podejmuję decyzje.

Odpowiedz trzecia,
Betrusz napisał/a:
Czy po to, żeby mnie szufladkować, oceniać i zjadliwie krytykować? Hmmmmm...
Nie, z pewnością nie. Sama jestem dla siebie najlepszym krytykiem!


Podsumowanie,

Betrusz napisał/a:
Oprócz męża alkoholika- mam udanego syna, ciekawą pracę, sukcesy...

Betrusz napisał/a:
Myślę, że chodzi nam o wsparcie w danej, kryzysowej sytuacji. Wsparcie- emocjonalne, informacyjne itp.


Betrusz , prosze przeczytaj to jeszcze raz , prosze , prosisz o wsparcie w kryzysowej sytuaji , jakiej ? jak wszystko jest ok no oprocz meza alkoholika :roll: , Ty podejmujesz decyzje , jestes krytykiem sobie wlasnym, ,,,,,,,,

Prawda ;)

Nie jestesmy psychologami , psychiatrami , terapeutami , kawy jak widzisz nie da sie z nami wypic przez kompa , nasze pzyjaznie oparte bardziej sa na trudnej prawdzie i uwierz mi mam 22 lata wspouzaleznienia za soba , czasami najlepszy terapeuta nie potrafi nam oczu otworzyc jak osoba ktora przeszla to sama droge co my ,trzymam za Ciebie kciuki ;)

staaw - Czw 25 Sie, 2016 17:34

Betrusz, dla czego kłamiesz? :nerwus:

Jesteś mile widziana conajmniej przez jedną osobę (a myślę że przez więcej) :buzki:

szika - Czw 25 Sie, 2016 17:44

Betrusz.. przede wszystkim to przemyśl, czy nie poprosić adminów o zmianę tytułu wątku.. ta Głupota niestety - poczytaj w undergundzie, przynajmniej ja to tak zrozumiałam - wywołała raz, że burzę, dwa inne osoby czują sie upowaznione do nazywania Twoich dysfunkcji głupotą.. rozumiem, ze napisałas tak w rozpaczy, kryzysie i z bezsilności.. no ale tytuł mógłby być inny..
druga rzecz... napisz konkretnie czy i jakiej pomocy potrzebujesz.. wiem, że to niełatwe, ale spróbuj sie zastanowić co mogłoby Ci forum dac.. pozostaje liczyć na to, że to otrzymasz..
ja Ci nie powiem co Ty masz zrobić.. a wiesz dlaczego? bo zwyczajnie NIE WIEM....
jeśli będę potrafiła to mogę spróbować odpowiadac na pytania dotyczace mechanizmów uzaleznienia lub współuzaleznienia, lub wszelakich dysfunkcji emocjonalnych.. dla mnie to było wazne, ja jestem taka "muszącarozumieć".. pomagało mi to radzić sobie ze soba samą.. z moim poczuciem winy, poczuciem krzywdy, odkrywać kiedy robiłam z siebie ofiarę, kiedy wybawiciela a kiedy kata..
według mnie to sa konkrety i w tym pomóc mogę..
mogę tez poczytać jesli będziesz miała potrzebę popisać, ot tak.. wygadać się..
szymon napisał/a:
jakby tak koledzy koleżanki napisali,... a poczekaj jeszcze rok, albo dwa... moze sie chłop poprawi, może kupuj mu mniejsze dawki, moze zacznij podpijać mu, będzie miał mniej, itd... to by były dobre rady

nie sądzę aby ktos takich rad oczekiwał.. można porozmawiac o poczuciu własnej wartości, o samodzielności finansowej, o w ogóle samodzielności i wszelkich zaleznościach od innych.. o talentach i pasjach.. często w takich rozmowach więcej sie można o człowieku dowiedzieć niż na siłę konfrontując "delikwenta" według własnych przekonań..

Betrusz.. przyjacielem pewnie nie będę ale czytać będę Ciebie.. jesli znajdziesz siłę to pisz..

Kami - Czw 25 Sie, 2016 17:55

Cytat:

Kami- gratuluję dogłębnej diagnozy :brawo: :brawo:

nie ma za co, gdybyś potrafiła przeczytać bez uprzedzeń zrozumiałabyś sens tego co napisałam
:idzie: to Twój wątek i nic tu po mnie :papa2:

pietruszka - Czw 25 Sie, 2016 18:06

Betrusz napisał/a:
Zrozumiałam, że nie jestem tu mile widziana- brakuje mi pokory, nie słucham zbawiennych pouczeń... No cóż- trudno!

Posiedź z nami dłużej, a sama się nie obejrzysz, jak zaczniesz czuć się częścią forum... Więcej nas tak naprawdę łączy niż dzieli. A że każdy jest tak niepowtarzalny jak śnieżynka (by staaw) to czasem bywają różnice zdań... No i każdy patrzy z innej perspektywy czasem... bo miewa się różne doświadczenia... Ale o to chodzi, z tego worka doświadczeń można brać to, co najbardziej pasuje dziś, na czego przyjęcia jest się gotowym...

staaw - Czw 25 Sie, 2016 18:26

Noo... Sam jako śnieżynek każdego krytyka uważałem za wroga...
Przeszło mi :radocha:

pietruszka - Czw 25 Sie, 2016 18:39

staaw napisał/a:
każdego krytyka

z czasem coraz częściej udaje mi się coraz bardziej doceniać krytyków i rozróżniać tych, którzy mnie krytykują, bo lubią się dowartościować i tych, co po prostu na tyle mnie na tyle lubią, że wychodzą ze swojej strefy komfortu, mają tyle odwagi, że się nie boją powiedzieć mi, ze coś im nie pasuje w moim zachowaniu...
brak poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości mnie kiedyś na tyle dołował, ż każdą krytykę odbierałam jako atak, dziś nieraz bywam wdzięczna za zwrócenie mi na coś uwagi, bo mogę dalej się rozwijać. Nie zawsze wszystko wdać zza czubka mojego nosa. Chociaż nie zawsze jest łatwe spokojnie przyjąć "na klatę" coś niemiłego. Pochwały jakoś łatwiej się przełyka, prawda?

staaw - Czw 25 Sie, 2016 18:43

Z tymi pochwałami też nie było łatwo, pochlebca może trzymać za plecami nóż... a ja wiem że nie jestem taki fajny (dobry, mądry czy co tam jeszcze) jak mówią.
Kadzi więc pewnie czegoś chce...

pietruszka - Czw 25 Sie, 2016 18:51

Im bardziej utwierdzony mój świat, poczucie wartości wyższe, stabilniejsze relacje, związki, im więcej tej normalności (cokolwiek...)m pewniejszy grunt od nogami, tym mniej się lękam pochlebców-interesantów, pomagaczy, co miewają dziwne intencje, itd... niewiele pochwał czy krytyki jest wtedy w stanie zachwiać moim światem. Wtedy i większą pokorę i spokój mam wobec słusznej krytyki... No ale jak każdy miewam gorsze dni, wtedy drobna uwaga może zaboleć... Na szczęście coraz mniej tych gorszych dni... a i wtedy mam w sobie już więcej pobłażliwości wobec samej siebie za takie mniej asertywne reakcje....
Jacek - Czw 25 Sie, 2016 19:09

Betrusz napisał/a:
Dziękuję Jackowi, ze serdecznie próbował naświetlić

czekaj,czekaj,znaczy że coś mniem nie wyszło ??? :mysli:
miałbym jeszcze kilka naświetleń ,no ale to byś musiała jeszcze tu pozostać i poczytać
jedno z takich naświetleń jak pamiętam że dobrze nam szło,to były moje odpowiedzi na Twoje pytania
to może tak byśmy se spróbowali i z pewnością bedzie więcej chętnych do wypowiedzi a Ty se porównasz i wybierzesz :skromny:

She - Pią 26 Sie, 2016 08:28

Cześć :)

Tak sobie czytam Twój wątek i w sumie to każdy ma rację (swoją rację ofkors ;) )

Piszesz o spędzaniu czasu na spacerach z mężem. Oczywiście wtedy gdy ma przerwę w piciu...

... a czy myślałaś o tym jakby to było gdybyś miała kogoś z kim zawsze, o każdej porze dnia i nocy będziesz mogła pójść na spacer?
Jak sądzisz czy jest gdzieś na świecie osoba dla której to Ty i Twoje sprawy, uczucia, radości i smutki są najważniejsze? Czy widzisz w swoim otoczeniu (najbliższym) taką osobę?

Betrusz napisał/a:
Ja nie uważam, że wspólne spacery do jakiś fałsz. Mnie one sprawiają przyjemność i to jest dla mnie najważniejsze. Lubię wspólne obiady, rozmowy przy telewizorze itp itd. Takie zwykłe życie sprawia mi przyjemność. Nie szukam wrażeń.

Moim zdaniem to jest zafałszowany obraz rzeczywistości. Dziś pójdziecie na spacer bo mąż jest trzeźwy. Ale czy będzie trzeźwy jutro, pojutrze, za rok? Czy będzie przy Tobie wtedy gdy będziesz potrzebować obecności kogoś kto Cię wysłucha, zrozumie?

Betrusz napisał/a:
Życie z alkoholikiem, owszem, nie jest pewne. Nigdy nie wiemy czy jutro znowu nie wróci do picia. Jednak gdy się kogoś kocha.

Jasne. Życie jest jedną wielką niewiadomą. Jak karuzela :) Tylko weź pod uwagę fakt iż żyjąc z czynnym alkoholikiem wsiadasz na nią bez zapiętych pasów bezpieczeństwa i na własne życzenie narażasz się na bardzo bolesne upadki :(

Betrusz napisał/a:
Stres powoduje też, że jesteśmy silniejsi i odporniejsi. Co nas nie zabije to wzmocni. Słowa Twardowskiego zamieściłam po to, żeby pokazać, że życie każdego człowieka bez względu na to czy jest z alkoholikiem czy nie, nie jest usłane różami i wolne od stresów!

:D Twardowski pisał o stresie który jest integralną częścią życia każdego człowieka a nie o stresie który towarzyszy mu (co jest całkowicie nienaturalne) przez kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt lat w życiu przez 12 miesięcy w roku, 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę :nie:
To są zupełnie dwie różne sprawy :bezradny:

Betrusz napisał/a:
Czy żyjąc z mężczyzną trzeźwym mamy gwarancję wiecznego zdrowia? Czy rzeczywiście jesteśmy wolne od stresów?

Nie, nikt nie ma takiej gwarancji. Nikt nie jest wolny od stresu. Tylko po kiego diabła dobrowolnie brać sobie na plecy stres i wstyd za cudze czyny?


Betrusz napisał/a:
Mówię o swoich uczuciach!
Myślę o sobie! Chociaż widzę też zmagania męża...

Nie widać tego w Twoich wpisach :(
Cały czas jest tylko mąż/spacery z mężem/gotowanie z mężem/wstyd za pijącego męża/mąż na klatce schodowej :/ I tak w kółko :bezradny:

A teraz z innej beczki :)
Czy są rzeczy które lubisz robić sama? To może być wszystko - począwszy od przygotowania porannej kawy a skończywszy na wieczornej kąpieli :)
Potrafisz wymienić takie, które dają Ci satysfakcję, radość i spełnienie, takie tylko Twoje i dla Ciebie?

matiwaldi - Pią 26 Sie, 2016 11:15

She napisał/a:
Jak sądzisz czy jest gdzieś na świecie osoba dla której to Ty i Twoje sprawy, uczucia, radości i smutki są najważniejsze?



przepraszam ,że się wtrącam ,ale........czy to nie są przypadkiem cechy osoby uzależnionej od drugiej osoby ?

8)

She - Pią 26 Sie, 2016 11:44

Dobrze że przepraszasz :p bo spudłowałeś :beba:
Zupełnie co innego miałam na myśli ale poczekam aż odezwie się autorka wątku :)

Betrusz - Nie 25 Gru, 2016 22:52

Milczałam, dużo się działo i cóż te święta uzmysłowiły mi, że jestem sama.
Klara - Pon 26 Gru, 2016 08:47

Betrusz napisał/a:
te święta uzmysłowiły mi, że jestem sama.

:pocieszacz:
Możesz być sama, ale nie musisz być samotna.
Nasza koleżanka Estera nazwała ten stan SAMOŚCIĄ. Można do tego stanu dojść i czuć się wyśmienicie :)

Jacek - Pon 26 Gru, 2016 09:27

Betrusz napisał/a:
dużo się działo i cóż te święta uzmysłowiły mi, że jestem sama.

jeśli się działo to nie możemy również czegoś oczekiwać
jeśli my działamy również musimy sobie uświadomić że drugi inaczej to może odebrać (inaczej niż nasze oczekiwanie)
te święta to nie koniec świata - tylko nie oczekuj,bo się powtórzą

Betrusz - Pon 26 Gru, 2016 18:56

No tak, samość... ale czy to szczęście?
pterodaktyll - Pon 26 Gru, 2016 19:12

Betrusz napisał/a:
No tak, samość... ale czy to szczęście?

A to już zależy wyłącznie od Ciebie :)

Klara - Pon 26 Gru, 2016 19:42

Betrusz napisał/a:
No tak, samość... ale czy to szczęście?

Jeśli swoje szczęście uzależniasz od tego, czy da Ci je inny człowiek, to się najczęściej rozczarowujesz, bo ten ktoś może mieć zupełnie inną (od Twojej) wizję szczęścia.

Betrusz - Pon 26 Gru, 2016 22:20

Człowiek jest istotą stadną.
esaneta - Pon 26 Gru, 2016 22:23

Uzależnienie swojego szczęścia od innych osób to jedna z cech współuzależnienia.
Betrusz - Pon 26 Gru, 2016 22:26

Nie uzależniam ale nie potrafię zaakceptować tego, że mąż przyjeżdża na święta i w Wigilię pije - wychodząc z psem..
Linka - Pon 26 Gru, 2016 22:30

Betrusz napisał/a:
ale nie potrafię zaakceptować tego, że mąż przyjeżdża na święta i w Wigilię pije - wychodząc z psem..

A czego się spodziewałaś po czynnym alkoholiku?
Gdybyś miała plan awaryjny, nie dotknęłoby Cię jego picie, nie aż tak.
Wybrałaś takie życie z całymi jego konsekwencjami. Twoje prawo.
A jeżeli tak, to powinnaś nauczyć się nie reagować na jego picie, stworzyć swój świat, do którego on nie będzie miał wstępu.

Betrusz - Pon 26 Gru, 2016 22:33

Plan awaryjny? Chciałam po prostu spokojnie spędzić święta.
Linka - Pon 26 Gru, 2016 22:38

Betrusz napisał/a:
Chciałam po prostu spokojnie spędzić święta.

Z nim? przecież to niemożliwe, to takie myślenie życzeniowe.
Jakie miałaś podstawy sądzić , że to się uda?
Nie było nikogo innego, z kim mogłabyś spędzić ten czas, czy nawet wyjechać nie wiem, w góry nad morze, gdziekolwiek?

rufio - Pon 26 Gru, 2016 23:02

Betrusz napisał/a:
mąż przyjeżdża na święta i w Wigilię pije

Betrusz napisał/a:
po prostu spokojnie spędz(ić)(a) święta.


Ot i wszystko . Naiwna ale może i na swój sposób szczęsliwa(y) .


prsk

Betrusz - Wto 27 Gru, 2016 00:22

Nie, nie miałam z kim. Syn wyjechał. Ja nie mogłam wyjechać mam kota i psa. Zresztą NAIWNIE sądziłam, że gdy ktoś przyjeżdża to potrafi uszanować .. Pewnie powinnam przewidzieć, nie mieć nadziei, nie łudzić się, nie wierzyć ... No cóż jestem NAIWNA. Poszłam na Pasterkę i tam dotarło do mnie, że jestem sama. Pewnie, że muszę to sobie jakoś poukładać. Coś stworzyć, coś zorganizować... Tylko, że ja nie potrafię, nie mam sił, brakuje mi wyobraźni i inwencji twórczej.
rufio - Wto 27 Gru, 2016 06:32

Betrusz napisał/a:
Tylko, że ja nie potrafię, nie mam sił, brakuje mi wyobraźni i inwencji twórczej.

Potrafisz i masz siły , i masz wyobraźnie oraz inwencje tylko nigdy ich nie używałaś bo i po co ? A teraz wiesz , że można ba nawet wypadałoby .


prsk

Jacek - Wto 27 Gru, 2016 11:03

Betrusz napisał/a:
Poszłam na Pasterkę i tam dotarło do mnie, że jestem sama. Pewnie, że muszę to sobie jakoś poukładać. Coś stworzyć, coś zorganizować... Tylko, że ja nie potrafię, nie mam sił, brakuje mi wyobraźni i inwencji twórczej.

moja droga.pokaż mnie którego co od i tak by potrafił,nawet te dzieła na tym świecie co są uznane za największy czyn - nie powstały od tak
a coś w rodzaju jak "pójścia na pasterkę" tam dostałaś wenę - coś spostrzegłaś
zrozumiałaś że coś musisz z tym zrobić i zrozumiałaś że nie da się od tak "pstryk palcami" i już
teraz trza próbować małymi kroczkami i spoglądać co w tym dobre,co zostawić co odrzucić
a wyobraź i inwencja twórcza przyjdzie tu cię mogę zapewnić
na razie to jesteś na etapie wyobrażenia że nie Ty,że nie potrafisz - i dlatego ręce opadają
no ręce w górę i do dzieła - no i prawda że na same te słowa to już jakoby weselsza myśl przebłysła

Betrusz - Wto 27 Gru, 2016 22:14

Dziękuję za życzliwe komentarze.
No cóż zawsze głos ma ktoś taki jak rufio... Złośliwość, sarkazm- to ich "inwencja"...ale cóż tak pewnie trzeba...
Mąż wyjechał i w tej chwili wiem, że tak jest dla mnie najlepiej. Myślę intensywnie...

Klara - Śro 28 Gru, 2016 10:29

Betrusz, nie obrażaj się jeśli czasem jakiś komentarz będzie ostrzejszy. Nieraz szturchaniec (żeby nie powiedzieć - kopniak) daje więcej niż usypiające głaskanie.
Chodzi o to, żebyś na zawsze nie utkwiła w niszczącym poczuciu straty i krzywdy.
Świat się nie kończy! On stoi przed Tobą otworem! :]

rufio - Śro 28 Gru, 2016 12:54

Betrusz napisał/a:
zawsze głos ma ktoś taki jak rufio... Złośliwość, sarkazm- to ich "inwencja"...ale cóż tak pewnie trzeba...

Widzisz , słyszysz , odczytujesz co chcesz a nie co to znaczy .Tu nie ma drugiego , trzeciego i kolejnego dna jest tylko to co jest napisane i znaczy to co znaczy .Interpretacja jest Twoja i Twojej wyobraźni , znaczy to , że masz jednak wyobraźnie tylko wykorzystujesz ja wybiórczo .
Zreszta to Twój problem nie mój .(Sarkazm - to może w przyszłości ).
.

prsk

Betrusz - Śro 28 Gru, 2016 19:33

Wybiórczo? Myślę, że moja wyobraźnia jest bardzo ale to bardzo rozwinięta. A osobiście nie lubię kopniaków i chyba nikt ich nie lubi.
rufio - Śro 28 Gru, 2016 23:37

No to w takim razie zadam konkretne pytanie
Gdzie i w co oraz w którym miejscu Cie kopnąłem ?

prsk :mysli:

Betrusz - Śro 28 Gru, 2016 23:59

W serce...
biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 03:22

Klara napisał/a:
Jeśli swoje szczęście uzależniasz od tego, czy da Ci je inny człowiek, to się najczęściej rozczarowujesz, bo ten ktoś może mieć zupełnie inną (od Twojej) wizję szczęścia.

Linka napisał/a:
Nie było nikogo innego, z kim mogłabyś spędzić ten czas, czy nawet wyjechać nie wiem, w góry nad morze, gdziekolwiek?
Betrusz napisał/a:

Nie uzależniam ale nie potrafię zaakceptować tego, że mąż przyjeżdża na święta i w Wigilię pije - wychodząc z psem..

esaneta napisał/a:
Uzależnienie swojego szczęścia od innych osób to jedna z cech współuzależnienia.

Czy dobrze rozumiem, że chodzi tu o przekonanie Betrusz, że może i powinna być szczęśliwa bez udziału innego człowieka/ludzi? A, i jeszcze, że świat stoi przed nią otworem, po prostu powinna zacząć samodzielne życie singielki i koniecznie,alr to koniecznie iść na terapię dla współuzależnionych...tylko że jakoś nie słyszałam, żeby tam uczyli jak osiągać stan szczęścia BEZ UDZIAŁU INNEGO CZŁOWIEKA. Koleżanki singielki z odzysku też jakoś tu o swoim odzyskanym już spory kawał czasu temu samodzielnym szczęściu raczej się nie rozpisują, przeciwnie, piszą o róznych chorobach, wg mnie towarzyszących samotnym kobietom.
Spojrzałam trochę na Twoje pierwsze wpisy i przelotnie na dość długą wymianę sprzecznych czasem zdań. Oto małżeństwo z wieloletnim stażem, po rozstaniu i po powrocie, po tragedii utraty syna....cztery lata po tragedii....osobiście w ciągu ostatnich 3 lat pożegnałam przyjaciela i byłego męża, mam dwoje dzieci i w/w śmierci bardzo skonsolidowały naszą rodzinę. Nie wyobrażam sobie ,żeby dzieci czy reszta rodziny nie zainteresowały się jak spędzam Wigilię, dlatego nie rozumiem, że sama poszłas na Pasterkę, że syn (ten drugi?) wyjechał.. Boże Narodzenie to święta rodzinne i należy pokonać wszystkie przeszkody żeby w tym czasie spotkać się z rodziną. Widzę tu jeszcze jeden słaby punkt całej historii....mianowicie tryb życia męża jest wyjątkowo sprzyjający popadaniu w alkoholizm każdego, nawet takiego człowieka co nigdy nie pił. Oto samotny mężczyzna traci syna, prosi żonę o zgodę na powrót, w tym nieszczęściu powinni być razem i wspierać się....tymczasem mąż zmienia prace, jeździ gdzieś po delegacjach. gdzie wieczorami nic innego nie pozostaje jak się z kolegami ...napić? Po co wraca na te święta do Ciebie? Nie macie żadnych świąt, syn wyjeżdża....chyba rzeczywiście w tym związku już zgasło ognisko szczęścia domowego...może sobie znajdź jakieś inne towarzystwo, piszę celowo towarzystwo, bo osobiście w żadne tam szczęście bez udziału innego człowieka nie wierzę. Łatwo nie będzie,ale porozmawiaj szczerze o tym z resztą rodziny i bez tych rozterek(rzucić?czy nie rzucić?odejść?czy nie odejść?)świadomie podejmij decyzję a oni to muszą zaakceptować. Takie jest moje zdanie, chociaż szczerze muszę powiedzieć, że znane mi kobiety po czterdziestce które się rozwiodły w tym wieku i później, wszystkie co do jednej żałowały. Również ja, chociaż dla serca była to dobra decyzja, dla życia niestety nie.

Linka - Czw 29 Gru, 2016 08:43

Przeczytałam i ręce mi opadły. A niech tam, zaryzykuje czerwoną kartkę.
Dawno takiego steku bzdur nie czytałam.
Biegnąca , czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo mącisz w głowach współuzależnionym ?

Betrusz - Czw 29 Gru, 2016 12:04

Napisałam dużo, ale nie wiem dlaczego nie wysłało mi. No cóż drugi raz nie chce mi się już pisać. Dziękuję biegnącejzwilkami, bo ona najlepiej mnie rozumie. Inaczej patrzy się na wszystko z perspektywy smierci bliskiej osoby. Ważna jest każda chwili i jest lęk o to, że może to być ostatnia...
Betrusz - Czw 29 Gru, 2016 12:09

Po smierci kochanej osoby ma się inne spojrzenie na wszystko, inne priorytety. Pewnie, że pijacka wigilia był dla mnie ciosem, ale jednak potem były dwa wspólne dni- rozmowy, wspomnienia, wspólny czas. Wiem, ze to nie bylo "pełnowartościowe', ale było, może ostatni już raz? Kto to wie... Syn mieszka z narzeczoną u mnie- już 4 lata. Zdecydowali, że święta będa spędzać raz u mnie raz u niej. Teraz miało być u niej. Śmierć dziadka spowodowała, że się zatrzymał. Narzeczona wyjechała, a on czekał co będzie z ojcem. Gdy ten potwierdził przyjazd- wyjechał i nie czułam do niego żalu o to. Tak to już jest z dorosłymi dziećmi... Pewnie, że było mi przykro, ale uznałam to.
Betrusz - Czw 29 Gru, 2016 12:15

Też uważam, że szczęście potrzebuje drugiego człowieka... Co tu się oszukiwać. Czy po tylu zranieniach i tragediach jestem w stanie zaufać drugiemu człowiekowi? Nie, z pewnością nie! Nie zaprzyjaźnię się już z nikim, bo nie otworzę się nigdy i nie odsłonię. Syn we wrześniu bierze ślub- będzie miał swoje życie- ja nie jestem mu już potrzebna. Różne grupowe imprezy nie bawią mnie już a nawet męczą, bo jestem "skażona" śmiercią syna. Nigdy nie wyjdę z żałoby i nie potrafię być radosna jak kiedyś. Pozostał mi pies i kot... Tak, zwierzęta dają mi dużo radości. A co będzie z mężem? Pozostawiam to losowi, bo sama nie potrafię podjąć działania i zdecydować. Pewnie odezwie się w Nowy Rok...
biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 12:34

Betrusz napisał/a:
Syn mieszka z narzeczoną u mnie- już 4 lata. Zdecydowali, że święta będa spędzać raz u mnie raz u niej.

Czyli masz teraz większą rodzine, nie jesteś sama w dosłownym tego słowa znaczeniu, to dobra wiadomość:)
Betrusz napisał/a:
Nie zaprzyjaźnię się już z nikim, bo nie otworzę się nigdy i nie odsłonię.
[quote="Betrusz"]
No, tak mówić nie wolno, nie wiemy jakie będzie jutro, ale zazwyczaj w najmniej spodziewanym momencie pojawia się nowa nadzieja na....nową lub starą przyszłość/przeszłość, trzeba tylko poczekać.Osoby po stracie bliskiej osoby, po śmierci najbliższej osoby, są bardzo,ale to bardzo osamotnione i nic/nikt nic na to nie poradzi, trzeba czasu który leczy rany i tylko czasu.Wzajemne wsparcie w rodzinie to cenna rzecz którą trzeba brać i dawać, bo reszta rodziny też przecież cierpi... nie jesteś sama i niebawem zapewne doczekasz się wnuków, nikt tak nie poprawia atmosfery w rodzinie, samopoczucia wszystkim jak małe dziecko, nie na darmo co roku chodzimy na te Pasterki...
Wiesz co, masz swój dom, masz dla kogo żyć i tylko (lub aż) jesteś samotna jako kobieta, to jest powód do smutku ale masz też powód do satysfakcji, że nie marnowałaś życia dotąd, cokolwiek by się nie stało, zostawisz po sobie ślad...gdy nie ma przyjaciółki czy bliskiego przyjaciela, warto popisać, więc rób to co robisz nie przejmując się uwagami z innej "opcji" , pomyśl, że czyta to więcej osób niż pisze i niektóre z nich czerpać będą z Twoich wpisów nadzieję dla siebie.

Linka - Czw 29 Gru, 2016 12:37

Betrusz napisał/a:
Nie zaprzyjaźnię się już z nikim, bo nie otworzę się nigdy i nie odsłonię.

Moją najlepsza przyjaciółkę poznałam kilka lat temu, kiedyś miałam koleżanki, a wtedy gdy mąż pił nikogo.
Znam wiele starszych od siebie Al-anonek, wcale nie zgorzkniałych, przyjaźniących się , spotykających się na kawie, niekoniecznie na imprezach.
Sama też dbam o to, by mieć swoje pasje, podtrzymuję znajomości. Mitingi, grupa wsparcia, rocznice w AA tam wciąż bywam.
Betrusz napisał/a:
będzie miał swoje życie- ja nie jestem mu już potrzebna.

Jak można myśleć w takich kategoriach, nigdy tego nie zrozumiem.
Syn od 4 lat jest w związku, ma dziewczynę z którą bierze ślub, swoje życie.
Już dawno powinien żyć samodzielnie.
Mam czworo dzieci, żadnego nigdy nie zatrzymywałam w domu, wyjeżdżały by zdobyć wykształcenie, za granicę, ale nigdy by mi nie przyszło do głowy powiedzieć, że jestem im niepotrzebna, jako wyrzut.
Ot cieszę się, ze są samodzielne, choć jeszcze wracają do domu.
Mam ogromną rodzinę, ale nawet gdyby jej nie było, to poszłabym na wigilię choćby do AA, albo do hospicjum, bo też do szczęścia potrzebuje ludzi.

Klara - Czw 29 Gru, 2016 13:14

Betrusz napisał/a:
Pewnie, że pijacka wigilia był dla mnie ciosem, ale jednak potem były dwa wspólne dni- rozmowy, wspomnienia, wspólny czas.

No tak, ale napisałaś przecież:
Betrusz napisał/a:
Milczałam, dużo się działo i cóż te święta uzmysłowiły mi, że jestem sama.


Przyszłaś się poskarżyć, czy ZNÓW zagrać z nami w "...tak, ale..."? :(

Estera - Czw 29 Gru, 2016 14:44

biegnacazwilkami napisał/a:
Czy dobrze rozumiem, że chodzi tu o przekonanie Betrusz, że może i powinna być szczęśliwa bez udziału innego człowieka/ludzi? A, i jeszcze, że świat stoi przed nią otworem, po prostu powinna zacząć samodzielne życie singielki i koniecznie,alr to koniecznie iść na terapię dla współuzależnionych...tylko że jakoś nie słyszałam, żeby tam uczyli jak osiągać stan szczęścia BEZ UDZIAŁU INNEGO CZŁOWIEKA. Koleżanki singielki z odzysku też jakoś tu o swoim odzyskanym już spory kawał czasu temu samodzielnym szczęściu raczej się nie rozpisują, przeciwnie, piszą o róznych chorobach, wg mnie towarzyszących samotnym kobietom.


Dzień dobry, witajcie, nie jestem może aktywną uczestniczką forum (zna mnie raczej "stara" gwardia), ale moje doświadczenia i wiek uprawniają mnie do zabrania głosu :)
Myślę, że w wypowiedzi powyżej pojawiło się trochę uproszczeń, ale po kolei. Na terapii nie uczą osiągać stanu szczęścia w takich czy innych okolicznościach. Z mojej perspektywy terapia pomogła mi zrozumieć siebie, odkryć i nauczyć się co jest dla mnie ważne, skąd płynie prawdziwa siła i poczucie własnej wartości, a to w konsekwencji zaowocowało spokojem wewnętrznym, który z perspektywy czasu jest dla mnie pewnym synonimem szczęścia. Byłam przez parę ładnych lat singielką z odzysku i o swoim samodzielnym szczęściu trochę popisałam na łamach Dekadencji, a potem po prostu zaczęłam normalnie żyć. To forum jest forum pomocowym, dlatego może zauważasz posty o chorobach itp. (a przy okazji: jakie to są choroby towarzyszące samotnym kobietom?) Samość naprawdę jest wzbogacająca i może dać furę radości. Wiem, bo doświadczałam i doświadczam tego nadal. Jestem w związku, ale samość jest mi od czasu do czasu bardzo potrzebna, wręcz niezbędna i na szczęście mój partner w pełni to rozumie i popiera.
Jak czytam wątek Betrusz, to odnoszę wrażenie, że chodzi przede wszystkim o to, żeby jej uświadomić, że życie może być inne, ale żeby się o tym przekonać, to trzeba spróbować. A terapia i próba samodzielnego życia jest sprawdzonym przez wiele kobiet sposobem. Nikt nie daje na nic gwarancji, bo każdy człowiek jest inny, ale jednego jestem pewna:
BEZ DETERMINACJI, CHĘCI ZMIANY I BARDZO CIĘŻKIEJ PRACY JAKĄ WYKONAŁAM NAD SOBĄ nie byłabym w miejscu, w którym tera jestem i które bardzo mi się podoba. A przecież chyba o to chodzi w życiu, prawda?

Betrusz - Czw 29 Gru, 2016 16:25

Tak, masz rację Estero. Nie myśl, że tak wcale nie pracowałam nad sobą. Chodziłam na terapię, spotkania indywidualne z psychologiem, byłam w grupie wsparcia dla osób w żałobie... Dużo czytałam i czytam. Mam pracę, która jest też moją pasją i powołaniem. Jednak są takie sytuacje w życiu, kiedy wszystko się rozsypuje, kiedy rozum przestaje działać... Każdy jest inny, każdy ma swoje ciernie, które utrudniają mu życie...
Czy zależy mi na grze "tak, ale..." - można nazywać to grą, zabawą. Niestety często to "ale" jest ważne!
Syn mieszka ze mną, ale jest całkowicie samodzielny. Jak będzie dalej- sam zdecyduje. Natomiast nigdy go nie zatrzymywałam czy nie zmuszałam do niczego. Nie wtrącam się, nie ingeruję i tak jest dobrze. Nigdy natomiast nie oceniam sytuacji w kategoriach "powinien". W dzisiejszych czasach wiele wmawia się młodym ludziom, narzuca poglądy. Matki postrzegane są jako te, które mącą lub są śmieszne. Czy tak jest w rzeczywistości? Czy kilka pokoleń nie może mieszkać razem i pomagać sobie w potrzebie, służyć radą, wsparciem? Z perspektywy czasu bardzo żałuję, że wyprowadziłam się z domu. Miałam matkę za daleko, brakowało mi jej. Sama jestem matką, dla której rodzina była najważniejsza. Los dał mi męża alkoholika, odebrał jednego syna. Jak będzie dalej- czas pokaże. Proszę jednak być ostrożnym w ocenach i szybkiemu przypinaniu innym łatek! Życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż nam się to wydaje.

matiwaldi - Czw 29 Gru, 2016 16:32

Betrusz napisał/a:
Jak będzie dalej- czas pokaże. Proszę jednak być ostrożnym w ocenach i szybkiemu przypinaniu innym łatek! Życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż nam się to wydaje.



:brawo:
:kwiatek:


rzadko się odzywam w tym dziale , ale teraz nie mogłem sie powstrzymać ....
8)

Betrusz - Czw 29 Gru, 2016 19:58

Nie mogłaś się powstrzymać? I co? Nie bardzo rozumiem...
rufio - Czw 29 Gru, 2016 21:26

Temat wszedł na poziom astralnej dywagacji , rozdrabniania drobnego na drobniejsze .Filozoficzne dyskursy o jakości "skażonych " przeżyć na temat mijania i niedoskonałości percepcji doznań .I nie chodzi tu o to czy i jak ?Tylko o niemożność tego co jest proste i niekoniecznie wymaga poświęceń godnych "Milijona ".


prsk

matiwaldi - Czw 29 Gru, 2016 21:34

Betrusz napisał/a:
Nie bardzo rozumiem...

a co tu trudnego klaskałem,bo :
Betrusz napisał/a:
Proszę jednak być ostrożnym w ocenach i szybkiemu przypinaniu innym łatek! Życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż nam się to wydaje..


uważam,że rację masz ... i tyle, albo aż tyle ..... ;)
8)

pterodaktyll - Czw 29 Gru, 2016 21:36

Betrusz napisał/a:
Życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż nam się to wydaje.

Życie jest proste. To ludzie sobie sami je komplikują i to na własne życzenie.

rufio - Czw 29 Gru, 2016 21:40

Pterus ja poniał
Matiwaldi życie jest bardzo proste i przyjemny w związku z tym ale sami sobie za pomocą nakazów, zakazów , " co tez ludzie powiedzą " dokładnie je jak węzeł gordyjski plączemy a nie kazdy z nas jest Aleksandrem Macedońskim aby w prosty sposób rozwiązywać te " pląsy ".

matiwaldi - Czw 29 Gru, 2016 21:51

rufio napisał/a:
Matiwaldi życie jest bardzo proste i przyjemny w związku z tym ale sami sobie za pomocą nakazów, zakazów , " co tez ludzie powiedzą " dokładnie je jak węzeł gordyjski plączemy a nie kazdy z nas jest Aleksandrem Macedońskim aby w prosty sposób rozwiązywać te " pląsy



też tak myślałem do rozwodu ...(po 26 latach) ale dzisiaj wiem,że punkt widzenia,zależy od punktu siedzenia....
nie tak łatwo znaleźć kompromis między przyzwyczajeniami dwojga różnej płci "z odzysku"....
nie wie ten,kto tego nie zaznał ........................... :mysli:
ale to moje.... może inni mają inaczej .....
8)

biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 22:31

Klara napisał/a:
Przyszłaś się poskarżyć, czy ZNÓW zagrać z nami w "...tak, ale..."? :(

Coś Ci przypomnę, stare dzieje, Forum Strefy Problem i użytkownik w temacie: " Tak,ale....czyli Smerf Maruda", innymi słowy Inka, złota rybka, królowa nie kwestionowana i dobra dusza tego forum. Była pracownikiem Instytutu Psychoterapii jak zobaczyłam na NK,alkoholiczka i pacjentka ośrodka w Strzyżynie.Inka napisała mi, że stara się unikac dwuznaczności, chce być transparentna, przezroczysta...miała wiele wątpliwości, stąd właśnie temat: " Tak, ale....
Każdy człowiek myslący rozważa w życiu różne swoje "ale"...., póki nie wyczerpie wszystkich wątpliwości. Zniecierpliwiłaś się ,że Betrusz nie posłuchała Twoich i koleżeństwa cennych rad? Patrzysz jakbyś miała klapki na oczy jak koń, co to ma widzieć tylko to co przed nim.W życiu zaś, należy przede wszystkim słuchać, wysłuchać, dopytać gdy trzeba i ....spróbowac zrozumieć. Dopiero ewentualnie radzić. Jeśli jest to otwarte forum publiczne. Acha, w dodatku forum pomocowe. W tym miejscu zniecierpiwione "o co ci właściwie chodzi?" jest dopuszczalne wyłącznie w myslach pytającego, zastanów się, poczytaj, dopytaj a może znajdziesz odpowiedź.

biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 22:38

rufio napisał/a:
Temat wszedł na poziom astralnej dywagacji , rozdrabniania drobnego na drobniejsze .Filozoficzne dyskursy o jakości "skażonych " przeżyć na temat mijania i niedoskonałości percepcji doznań .I nie chodzi tu o to czy i jak ?Tylko o niemożność tego co jest proste i niekoniecznie wymaga poświęceń godnych "Milijona ".

A to nie miało lecieć do śmietnika? Chyba że w tej prostocie prostego postrzegania sadzisz, że w temacie Głupota można głupoty wypisywać?

biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 22:44

pterodaktyll napisał/a:

Życie jest proste. To ludzie sobie sami je komplikują i to na własne życzenie.

Ptero, kup sobie lub napisz jakąś grubszą WK, w tej masz jak widzę jedno zdanie tylko na wszystkie okazje, ubogo i NIE PRAWDZIWE w dodatku. Są rózne okoliczności, od których zależą decyzje ludzi, nie zawsze własne życie stawiając na pierwszym miejscu.

biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 22:46

matiwaldi napisał/a:

też tak myślałem do rozwodu ...(po 26 latach) ale dzisiaj wiem,że punkt widzenia,zależy od punktu siedzenia....
nie tak łatwo znaleźć kompromis między przyzwyczajeniami dwojga różnej płci "z odzysku"....
nie wie ten,kto tego nie zaznał ........................... :mysli:
ale to moje.... może inni mają inaczej .....
8)

:okok: :)

biegnacazwilkami - Czw 29 Gru, 2016 23:02

Estera napisał/a:
BEZ DETERMINACJI, CHĘCI ZMIANY I BARDZO CIĘŻKIEJ PRACY JAKĄ WYKONAŁAM NAD SOBĄ nie byłabym w miejscu, w którym tera jestem i które bardzo mi się podoba. A przecież chyba o to chodzi w życiu, prawda?

W Twoim życiu- dodaj koniecznie, w Twoim zyciu i niczyim więcej.
Gratuluję, że doszłas do tego miejsca i że jesteś zadowolona z życia. Jednak uważam, że to co dobre, konieczne dla Ciebie, dla innej kobiety może nie być celem, tym, o co jej, tej innej w życiu chodzi. I tu jest okazja zadać sobie i takiej kobiecien pytanie: o co ci w życiu chodziło i czy nadal jest to aktualne? Czy potrzebujesz zmian? Jakich zmian?
Osobiście też ciężko pracuję, nie nad sobą, raczej walczę z życiem, jak na razie...dlatego gdybym miała wyrazić swoje życzenie odnośnie życia, to obym wreszcie bez przeszkód mogła w końcu spokojnie żyć wg swojej własnej recepty na życie...a jestem singlem, mam dwoje dorosłych , samodzielnych dzieci i teoretycznie powinnam być szczęśliwa...a, nieszczęśliwa też nie jestem, cieszę się drobnymi zwycięstwami z dnia na dzień, jako urodzona optymistka, kobieta pogodna i raczej wesoła.

pterodaktyll - Czw 29 Gru, 2016 23:20

biegnacazwilkami napisał/a:
Ptero, kup sobie lub napisz jakąś grubszą WK,

Po co? Mnie wystarcza ta :p
biegnacazwilkami napisał/a:
w tej masz jak widzę jedno zdanie tylko na wszystkie okazje,

No to niewiele widzisz koleżanko :bezradny:
biegnacazwilkami napisał/a:
ubogo i NIE PRAWDZIWE w dodatku.

Aaaaa... to już z kolei Twoja interpretacja...........
Tak poważniej nieco. Ja na własnym grzbiecie przerobiłem przy okazji swojego alkoholizmu dwa rozwody i parę innych, naprawdę niedobrych spraw...........Jak czytam teraz Was, moje drogie współuzależnione, to mam absolutną pewność, że same na własne życzenie komplikujecie sobie życie, bo nie potraficie podjąć odważnych decyzji i ponieść ich konsekwencji. W rezultacie miotacie się jak te ryby w sieci i końca nie widać. Ja oczywiście też ten etap życia przerabiałem kiedy zaczynałem trzeźwieć, a ściślej byłem zmuszany przez okoliczności do podejmowania takich czy innych decyzji dotyczących swojego życia i najczęściej były to trudne i bolesne decyzje. Miotanie się we własnym sosie mam opanowane do perfekcji, możesz mi wierzyć. Tyle tylko, że nie na tym polega życie. Oczywiście mógłbym tu przytoczyć kolejny cytat z Dobrej Księgi (a nie wielkiej jak to sugerujesz), który powiada, że "każdy pieprzy sobie życie tak jak potrafi" ;) tylko czy to ma jakiś sens? Dla każdego przychodzi jego czas na zmiany, a że to najczęściej boli i to bardzo mocno potrafi zaboleć (sama też o tym wiesz), więc odbywa się ta manipulacja sobą, wszystkimi i wszystkim co się porusza i to z uporem godnym lepszej sprawy, dopóki coś w Tobie nie pęka i zaczynasz rozumieć, że to ktoś inny, o wiele większy od ciebie kieruje tym wszystkim a ty możesz jedynie z pokorą przyjmować Jego wyroki. Jeżeli zaakceptujesz ten stan rzeczy, to już nie jesteś samotna(y) i w gruncie rzeczy te problemy o których pisze Betrusz, wiele innych współ. i alkoholicy zresztą też, po prostu tracą ten wymiar, który im wcześniej przypisujemy a pozostaje tylko pokój i miłość i przez pryzmat tejże miłości zaczynamy postrzegać tą rzeczywistość, która nas otacza.....jak zresztą mówi o tym w ostatnim rozdziale .........Dobra Księga :mgreen:

biegnacazwilkami - Pią 30 Gru, 2016 00:19

pterodaktyll napisał/a:
każdy pieprzy sobie życie tak jak potrafi" ;)

o tym własnie mówię, jedno i to samo zdanie wymiennie "pieprzysz" itd, nawet Seneka miał więcej złotych myśli a też antyk...
pterodaktyll napisał/a:
coś w Tobie nie pęka i zaczynasz rozumieć, że to ktoś inny, o wiele większy od ciebie kieruje tym wszystkim a ty możesz jedynie z pokorą przyjmować Jego wyroki.

No to w końcu jak: same sobie czy to te wyroki raczej?
pterodaktyll napisał/a:
same na własne życzenie komplikujecie sobie życie, bo nie potraficie podjąć odważnych decyzji i ponieść ich konsekwencji

jakiś przykład?Może być abstrakcyjny....

pterodaktyll napisał/a:
dwa rozwody i parę innych, naprawdę niedobrych spraw

właśnie o tym jest mowa, jedna poprawka, po niej kolejna i....jest coraz gorzej, dlaczego?
Krótko mówiąc, stwierdziłeś na własnej skórze, że życia się nie poprawia, bo jest tam gdzieś z góry wytyczone,a tymczasem my katolicy uważamy, że mamy wolną wolę i mamy wybór, możemy popełniać błędy i będne decyzje w imię czegoś wyższego, uczucia wyższe różnią nas od...(przepraszam wszystkie zwierzęta) zwierząt. Czy każdy ma te uczucia wyższe w sobie?Nie, nie każdy, to już zależy od kilku czynników, dlatego potem w życiu trudno się czasem dogadać, zwłaszcza że, one są z Wenus a oni z Marsa....
Taka np empatia....podobno dzieci obcujące z matką w niemowlęctwie nawiązują z nią niewidzialną nić uczuciową i tą drogą nabywają zdolność do empatii.Co za tym idzie dzieci pozbawione kontaktu z matką w dzieciństwie, do empatii mogą być nie zdolne. Zajmowanie się zaś sobą przede wszystkim to po prostu egoizm. No,ale to już wyższego rzędu rozważania abstrakcyjne bardzo, a ród męski myśli o tym rzadko a mówić wcale nie mówi...

pterodaktyll - Pią 30 Gru, 2016 00:30

biegnacazwilkami napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
same na własne życzenie komplikujecie sobie życie, bo nie potraficie podjąć odważnych decyzji i ponieść ich konsekwencji

jakiś przykład?Może być abstrakcyjny....

Po co abstrakcja. Poczytaj sobie tematy we współuzależnieniu
biegnacazwilkami napisał/a:
my katolicy uważamy, że mamy wolną wolę i mamy wybór, możemy popełniać błędy i będne decyzje w imię czegoś wyższego

No cóż........katolicyzm to nie moja bajka.....sorry

biegnacazwilkami - Pią 30 Gru, 2016 00:31

Acha,dodam jeszcze , że potrzeby kobiet po czterdziestce sa zgoła inne niż potrzeby mężczyzn po czterdziestce, dlatego np w starożytnej Grecji kobiety po czterdziestce uczyły sztuki kochania młodzieńców dwudziestoletnich , jako najbardziej zbliżonych poziomem hormonów. Zaburzenia hormonalne u kobiet w tym wieku są powodem wielu jesli nie większości chorób , o które z ciekawością pytała ...Estera? Hormony sa jak katalizator lub ....delikatny "smar" sprawiający, że wszystkie organy działają jak trzeba: nie ma osteoporozy, wałków tłuszczowych na twarzy i gdzie indziej, a przede wszystkim, nie uaktywnia sie żaden rak/nowotwór, mamy częściej usmiech na twarzy i widzimy szklankę zawsze pełną do połowy....no, ale przecież są te niebieskie tabletki, więc wystarczy tylko chcieć...jeśli któryś uszczęśliwił jakąś kobietę, powiedzmy że ma prawo doradzać, ale kolegom, nie nam, kobietom....
pterodaktyll - Pią 30 Gru, 2016 00:35

Właściwie to masz rację z tym doradzaniem :glupek: ......sam nie wiem po co się pcham z tymi swoimi mądrościami. :glupek: w końcu, jak sama twierdzisz, u facetów z empatią krucho, więc co mnie właściwie obchodzi co zrobi jakaś kolejna współuzależniona ze swoim życiem........nie moja sprawa. :milczek:
biegnacazwilkami - Pią 30 Gru, 2016 02:19

pterodaktyll napisał/a:
co mnie właściwie obchodzi co zrobi jakaś kolejna współuzależniona ze swoim życiem........nie moja sprawa. :milczek:

Wiesz, jak czytam to określenie "współuzaeżniona", to jakbym obelgę jakąś czytała lub obwieszczenie kalectwa umysłowego mniej wartościowej kobiety. Dlaczego tak to czuję?Jak to czują inne dziewczyny, partnerki uzależnionych alko? No i ten sarkazm: co ciebie/mnie obchodzi jakas ...itd" Dawanie po łapach współuzaleznionym krótkimi ripostami rzeczywiście nie ma nic wspólnego z zainteresowaniem ich życiem. A szkoda, bo może nie wszystko już wiesz, może jeszcze jakas Cię zaskoczy?

Jacek - Pią 30 Gru, 2016 07:55

biegnacazwilkami napisał/a:
jak czytam to określenie "współuzaeżniona", to jakbym obelgę jakąś czytała lub obwieszczenie kalectwa umysłowego mniej wartościowej kobiety.

a skąd i dlaczego takowe skojarzenia???
WK pewnie by powiedziała "co mnie nie tyczy to mnie nie dotknie"

Jacek - Pią 30 Gru, 2016 08:21

matiwaldi napisał/a:
rufio napisał/a:
Matiwaldi życie jest bardzo proste i przyjemny w związku z tym ale sami sobie za pomocą nakazów, zakazów , " co tez ludzie powiedzą " dokładnie je jak węzeł gordyjski plączemy a nie kazdy z nas jest Aleksandrem Macedońskim aby w prosty sposób rozwiązywać te " pląsy



też tak myślałem do rozwodu ...(po 26 latach) ale dzisiaj wiem,że punkt widzenia,zależy od punktu siedzenia....

dokładnie Waldku :tak: masz rację
w moim przypadku ja nie "usiadłem" ,gdyż z punktu "siedzącego to jeno widać lament i wine wszystkich w okuł

Jacek - Pią 30 Gru, 2016 08:30

biegnacazwilkami napisał/a:
Każdy człowiek myslący rozważa w życiu różne swoje "ale"...., póki nie wyczerpie wszystkich wątpliwości. Zniecierpliwiłaś się ,że Betrusz nie posłuchała Twoich i koleżeństwa cennych rad?

Biegnąca,nie uważasz że błądzi w tym rozważaniu ???
a Twoje głaskanie ją tylko pcha w te ciemną otchłań

Klara - Pią 30 Gru, 2016 08:34

biegnacazwilkami napisał/a:
Zniecierpliwiłaś się ,że Betrusz nie posłuchała Twoich i koleżeństwa cennych rad?

Nie :nie:
Zniecierpliwiłam się tym:
- w pierwszym poście Betrusz napisała, że zrozumiała iż jest samotna, bo mąż w dzień Wigilii zachował się tak i tak.
Otrzymała sporo komentarzy radzących, jak uniknąć takiego poczucia samotności gdy się ma do czynienia z CZYNNYM alkoholikiem.....
...po czym nastąpiło TAK, ALE.
- TAK, ALE nie jest tak źle, bo przez następne dwa dni były rozmowy i wspomnienia i było całkiem miło.

Wobec tego zapytałam, w jakim celu Betrusz się skarżyła, skoro uważa, że jest jednak dobrze. Jeśli tak wybrała, to należy przyjmować spodziewane w tym wypadku przeciwności z podniesionym czołem i tyle.

Jeśli chodzi o resztę Twoich wczorajszych komentarzy, to moja droga BIEGNĄCAZWILKAMI!
Zwracam Ci uwagę i przypominam, że z poprzedniego forum zostałaś usunięta na stałe za agresję.
Proszę, żebyś powstrzymała się przed kategorycznymi ocenami innych osób.
Twoja recepta na życie nie jest ani jedyna, ani uniwersalna, podobnie jak Twój system wartości.

Estera - Pią 30 Gru, 2016 10:48

Dzień dobry :)

Cytat:
Zaburzenia hormonalne u kobiet w tym wieku są powodem wielu jesli nie większości chorób , o które z ciekawością pytała ...Estera? Hormony sa jak katalizator lub ....delikatny "smar" sprawiający, że wszystkie organy działają jak trzeba: nie ma osteoporozy, wałków tłuszczowych na twarzy i gdzie indziej, a przede wszystkim, nie uaktywnia sie żaden rak/nowotwór, mamy częściej usmiech na twarzy i widzimy szklankę zawsze pełną do połowy....


biegnąca, ogromnie czuję się zaintrygowana - jako kobieta "w tym wieku" - Twoją teorią, że są choroby, które wg Ciebie towarzyszą samotnym kobietom (pisałaś o tym wcześniej). Czy chodzi Ci o zaburzenia hormonalne? Bo jeśli tak, to towarzyszą one wszystkim kobietom w tym wieku (nie tylko w tym), nie tylko samotnym. Ale może chodzi Ci o inne dolegliwości? Napisz, proszę, jakie choroby Twoim zdaniem towarzyszą samotnym kobietom. Naprawdę jestem zaciekawiona. Wiem, że kobietom niesamotnym, ale narażonym na ciągły stres i żyjącym pod ciągłą presją, niezależnie od wieku, towarzyszą nierzadko poważne dolegliwości.

Betrusz, myślę, że nie popełnię nadużycia, jak napiszę, że niemal każda osoba na Dekadencji doświadczyła wielu poważnych zakrętów w życiu i wie, że często gęsto bywa bardzo ciężko. Podobnie jest ze mną, dlatego daleka jestem od przypinania łatek czy szufladkowania. Wierzę, że zaczniesz zmieniać swoje życie, kiedy poczujesz, że to odpowiedni moment, kiedy będziesz czuć, że dosłownie rozbijasz się o ścianę bezsilności i kiedy determinacja do zmiany zacznie kipić Ci uszami i sama, wewnętrznie, zrozumiesz, że CHCESZ coś zmienić. A może taki moment nie nastąpi nigdy? Może tak naprawdę dokuczają Ci różne kwestie, ale w głębi duszy chcesz zachować status quo? To możesz wiedzieć tylko Ty sama. Cokolwiek zechcesz zrobić ze swoim życiem zrób - to Twoje życie i tylko Ty możesz nadać mu taki czy inny kształt; najważniejsze, żeby była to Twoja decyzja, żebyś miała poczucie, że mimo lęku przed nieznanym działasz na swoją korzyść i pomagasz SOBIE. Bo Ty jesteś najważniejsza. Nie syn z synową, nie mąż, nie sąsiadki, koleżanki itd. TY i Twoje życie, bo życie mamy tylko jedno, szkoda go na umartwianie się i zadręczanie rzeczami, na które i tak nie mamy wpływu. I przy okazji mogę Cię zapewnić szczerze i z serca, że można mieć wewnętrzny spokój i odczuwać szczęście bez opierania ich na drugiej osobie. Przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie: co Cię czyni szczęśliwą, jak chciałabyś, żeby wyglądało Twoje życie, co możesz zrobić realnie, żeby do tego wyobrażenia dążyć? Jak bardzo się szanujesz i pilnujesz swoich granic? Czy dokucza Ci brak szacunku ze strony męża? Czy tak naprawdę przeszkadza, a jeśli tak, to w jaki sposób Ci jego picie? czy tak powierzchownie czy może za każdym razem rozrywa Ci trzewia? Co jest dla Ciebie najważniejsze: pragnienia czy potrzeby? itd itp
Mnie takie rozważania bardzo pomagały. Może Tobie też pomogą?
trzymam kciuki!

Mała - Pią 30 Gru, 2016 14:09

Estera napisał/a:
Wierzę, że zaczniesz zmieniać swoje życie, kiedy poczujesz, że to odpowiedni moment, kiedy będziesz czuć, że dosłownie rozbijasz się o ścianę bezsilności i kiedy determinacja do zmiany zacznie kipić Ci uszami i sama, wewnętrznie, zrozumiesz, że CHCESZ coś zmienić

...oj skąd ja to znam... 325t5
:) Jestem współuzależniona.
Był czas, kiedy na moje żale na swojego partnera życiowego, że nie chce się leczyć, że tylko pije... usłyszałam w odpowiedzi: "A czy Ty wiesz, że Ty też powinnaś się leczyć? Ze współuzależnienia." - poczułam jakby ktoś uderzył mnie w twarz. I bardzo długo bolało...
Był czas, kiedy miałam ogromny żal do wszystkich alkoholików świata, za to co zrobili z moim życiem.
Był czas kiedy ich wszystkich nienawidziłam. Nawet tych trzeźwych.
Był kiedy łatwiej było mi użalać się nad sobą i nie mieć siły do życia...
Był czas, kiedy tych, którzy radzili: zajmij się sobą, przestań go wyręczać - nienawidziłam. Bo dla mnie to był czysty egoizm!
ale...W końcu przyszedł czas, kiedy zrozumiałam, że przestając podstawiać skacowanemu partnerowi rosołki pod nos i piorąc mu zabrudzone ubranie (nie powiem czym blee) - przestając go we wszystkim wyręczać i tłumaczyć...mogę mu pomóc... Bo przestaję myśleć za niego i pozwalam mu żyć własnym życiem i ponosić jego konsekwencje.
Bardzo mi wtedy pomogły kontakty z trzewiejącymi (na grupie) i już trzeźwymi od jakiegoś czasu (tutaj) alkoholikami.
Wreszcie zrozumiałam - co znaczy słowo "współuzależniona". I ten policzek sprzed lat przestał boleć.
Zaakceptowałam swój problem, tak jak alkoholik musi zaakceptować swój problem - żeby móc sobie pomóc i podjąć terapię...I nie tylko on - współ - też. Bo tylko wtedy terapia ma szansę być skuteczna i nam pomóc :)
Dziś jestem wdzięczna wszystkim alkoholikom i współuzależnionym z tego forum, ze ze mną wytrzymali ;) i mieli do mnie tyle cierpliwości :kwiatek:
I dumna jestem z tego, że wiele z tych osób znam osobiście :mgreen:

Mała - Pią 30 Gru, 2016 14:17

ps. niektórzy z nas, mają już tak ogromną wiedzę "z własnego podwórka", że trudno im dotrzeć, do tych, którzy dopiero zaczynają swoją bytność tu, na forum. Ja też tu kiedyś zaczynałam i pamiętam swój bunt, przeciwko doświadczeniom innych. Wydawało mi się, że jak ktoś mnie nie głaszcze - to jest złośliwy i chce dokopać :( Dziś już tak nie myślę - dużo sobie o tych ludzikach poczytałam i zrozumiałam w końcu - że oni po prostu dbają o mnie i chcą mi pomóc :skromny:
Tutaj każdy z nas dzieli się doświadczeniem z własnego podwórka. Bo chce pomóc :)
tylko trzeba się otworzyć i chcieć przyjąć tą pomoc :)

staaw - Pią 30 Gru, 2016 15:01

Mała napisał/a:
ps. niektórzy z nas, mają już tak ogromną wiedzę "z własnego podwórka", że trudno im dotrzeć, do tych, którzy dopiero zaczynają swoją bytność tu, na forum.

Dla tego napisane jest "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię..." a nie "Na początku Bóg zgromadził energię w osobliwości której część zmieniała się w bozony które przechodząc kolejne stany kwantowe stawały się protonami"...

Każdemu według możliwości przyswojenia wiedzy na danym etapie...

biegnacazwilkami - Sob 31 Gru, 2016 00:57

Niebieski, obiecałam Najwyższemu(znaczy Najwyższemu Autorytetowi), że Cię oszczędzę, więc....co Cię nie dotyka to niech Cię nie dotyczy...albo odwrotnie...jakoś tak...
biegnacazwilkami - Sob 31 Gru, 2016 01:00

Klara napisał/a:
Zwracam Ci uwagę i przypominam, że z poprzedniego forum zostałaś usunięta na stałe za agresję.
Proszę, żebyś powstrzymała się przed kategorycznymi ocenami innych osób.

Nie, no to pokazałas dopiero "pazur", nie potrzebnie, wystarczy poprosić i znikam, bez wyrzucania....

biegnacazwilkami - Sob 31 Gru, 2016 01:09

Estera napisał/a:
biegnąca, ogromnie czuję się zaintrygowana - jako kobieta "w tym wieku" - Twoją teorią, że są choroby, które wg Ciebie towarzyszą samotnym kobietom

E, tam, od leczenia sa lekarze specjaliści, termin: samotne kobiety w tym wieku można zamienić po prostu na :kobiety w okresie menoapuzy, oraz trywialnie nadmienić, że seks służy nie tylko prokreacji ale jest również ważny dla kondycji zdrowotnej obojga partnerów.

olga - Sob 31 Gru, 2016 10:54

seks z pijanym mezem najlepiej sluzy zdrowiu zony :rotfl:

z kolejnym, trzezwym partnerem wrecz przeciwnie :nono:

Estera - Pon 02 Sty, 2017 10:32

biegnacazwilkami napisał/a:
samotne kobiety w tym wieku można zamienić po prostu na :kobiety w okresie menoapuzy

to tu nam się rozjeżdża rozumienie tematu, bo dla mnie w najmniejszym stopniu takiej zamiany dokonać nie można. Bo z niej by wynikało na przykład, że kobiety niesamotne nie mają menopauzy :shock: :roll:
ceewd


p.s. nie oczekuję od Ciebie informacji o leczeniu, bo tym rzeczywiście zajmują się lekarze, tylko objaśnienia jakie wg Ciebie choroby towarzyszą samotnym kobietom :)

Estera - Pon 02 Sty, 2017 10:39

z tym Stasiu różnie bywa akurat i oboje wiemy, że menopauza nie pozostaje w związku ze stanem matrymonialnym :)
Jacek - Pon 02 Sty, 2017 16:08

biegnacazwilkami napisał/a:
Niebieski, obiecałam Najwyższemu(znaczy Najwyższemu Autorytetowi), że Cię oszczędzę,

moja droga zadałem Tobie proste pytania ,co w nich takiego że Ciebie nastawiły do boju
cheba to coś jakoś tak leci - "że coś tam w oczy kole"

olga - Pon 02 Sty, 2017 16:14

staaw napisał/a:
Estera napisał/a:
menopauza nie pozostaje w związku ze stanem matrymonialnym

To oczywista oczywistość.
Dobrze jednak mieć kogoś koło siebie kiedy hormony szaleją i świat jest do d..


biegnacej nie chodzi o to zeby miec kogos tylko wlasnie meza slubnego, nawet pijacego
a nie kolejnego partnera bo tylko ten slubny gwarantuje brak menopauzy i jakichs tam innych chorob charakterystycznych dla kobiet w tym wieku

staaw - Pon 02 Sty, 2017 18:47

olga napisał/a:
staaw napisał/a:
Estera napisał/a:
menopauza nie pozostaje w związku ze stanem matrymonialnym

To oczywista oczywistość.
Dobrze jednak mieć kogoś koło siebie kiedy hormony szaleją i świat jest do d..


biegnacej nie chodzi o to zeby miec kogos tylko wlasnie meza slubnego, nawet pijacego
a nie kolejnego partnera bo tylko ten slubny gwarantuje brak menopauzy i jakichs tam innych chorob charakterystycznych dla kobiet w tym wieku

Nie no. Od pijącego to nie tylko menopauzy ale szczękościsku i siniaków można się nabawić.

Piszę o zdrowym związku, zawsze lepiej we dwoje a ta cała samość dobra jest do ochłonięcia i pracy nad sobą by nie powielić poprzedniego związku...

biegnacazwilkami - Pon 02 Sty, 2017 19:42

Estera napisał/a:
Bo z niej by wynikało na przykład, że kobiety niesamotne nie mają menopauzy :shock: :roll:

co za bzdura!Coś jak: kto nie jest z nami , jest przeciwko nam ?
W dobie dostępu do internetu , jak czegoś nie wiesz, to najepiej sprawdź, np tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Przekwitanie
Jeśli nie rozumiesz co piszę, to widocznie nie do Ciebie to piszę, autorkę tematu już wystarczająco ta wielonastostronicowa bezsensowna awantura wystraszyła, że na pewno tu więcej się nie pokaże.W tej sytuacje ciągnięcie na siłę awantury nie ma sensu. Może raczej przeczytaj dokładnie i ze zrozumieniem tylko posty Betrusz i wyciągnij wnioski, wszyscy wyciągnijcie wnioski, wtedy być może, mówię, BYĆ MOŻE zrozumie ktoś z Was, o co chodzi Betrusz. Nie jestem tu na żadnym przesłuchaniu, nie chcę polemizować z trendem "jedynym słusznym " popieranym przez większość w wątku GŁUPOTA(tylko jedna osoba próbowała ZROZUMIEĆ Betrusz, zanim ta znikła na miesiące całe), ten wątek ma 20 stron i tylko 50 postów autorki. Ja odezwałam się dopiero chyba na stronie 17, 29 grudnia, sprawdziłam. Może nie potrzebnie? O co Wam chodzi? Nudzicie się, nikt nowy ani stary nie pisze?Czy mi się zdaje, czy Masz partnera? No, to może raczej opowiedz Betrusz i innym jak zmieniło się Twoje życie na lepsze, bo....itd , o swoim szczęśliwym nowym związku, roztocz przed nami czar życia po rozstaniu, to lepsza zachęta dla autorki , niż taniec czarownic nad ....nie wiem, czyje zwłoki mają tu leżeć , może moje?

Ten post został zgłoszony do moderacji.
Przychylam się do tego, że agresja jaką się popisałaś zasługuje na ostrzeżenie.

cxvcv54g cxvcv54g

biegnacazwilkami - Pon 02 Sty, 2017 19:45

olga napisał/a:
biegnacej nie chodzi o to zeby miec kogos tylko wlasnie meza slubnego, nawet pijacego
a nie kolejnego partnera bo tylko ten slubny gwarantuje brak menopauzy i jakichs tam innych chorob charakterystycznych dla kobiet w tym wiek

Oluś, a Ty z czego to wnioskujesz?
Wolna, samodzielna, nie musisz kupować krowy żeby się mleka napić, prawda?

biegnacazwilkami - Pon 02 Sty, 2017 19:48

staaw napisał/a:
Estera napisał/a:
Bo z niej by wynikało na przykład, że kobiety niesamotne nie mają menopauzy

W każdym razie łagodniej ją przechodzą ;)

:okok: Nie pierwszy raz dostrzegam w Tobie sporo dobrej woli do ...pokoju i bardzo Ci za to dziekuję:) Jesteś rzadkim świadectwem, że to Forum jest na prawdę pomocowe.

szymon - Pon 02 Sty, 2017 19:49

olga napisał/a:
tylko ten slubny gwarantuje brak menopauzy i jakichs tam innych chorob charakterystycznych dla kobiet w tym wieku


a prezerwatywy powodują raka sc43545
natomiast nasienie (ale tylko to małżeńskie) ma dobroczynny wpływ na całokształt zdrowotny kobiet
idąc dalej, nauczyciele, którzy się z tym nie zgadzają, powinni być odsunięci od kształtowania umysłów młodych istot
nie wspominam o konkubinatach i rozwiedzionych żyjących w grzechu nieczystości

biegnacazwilkami - Pon 02 Sty, 2017 20:31

Reasumując, dla Betrusz, która zapewne nigdy tu już nie napisze, ale może, mówię: być może zajrzy i przeczyta, jak się zakończyła awantura w Jej temacie, opiszę, co ja zobaczyłam w Jej postach:
oto kobieta samodzielna, posiadająca własny dom, rodzinę, tzn miała dwóch synów, ma teraz jednego, za to przybyła do rodziny narzeczona drugiego syna, czyli powiedzmy zamiast utraconego syna ma teraz jakby córke...., ale ma też problem nie nowy, mianowicie ma męża, z którym jakiś czas nie byli razem. Z powodu być może, bo nie wiem, alkoholizmu?
To Betrusz zostawiła męża, wyprowadziła się z synami do własnego domu. Była więc jakiś czas kobietą SAMODZIELNĄ, singielką, ale...zdarzył się wypadek, zginął jeden z synów... powtarzanie tej informacji jest bardzo w złym guście, ale jest niestety Betrusz konieczne, bo sądzę, że to zaważyło na Twoim dalszym życiu emocjonalnym i spowodowało, że przyjęłas spowrotem porzuconego wczesniej męża. Ale....nie tylko to, prawda? Otóż, mimo że byłaś singielką zupełnie nie zależną od męża, powiedzmy w separacji, nadal to miejsce obok Ciebie, to miejsce przy Tobie, było...PUSTE. Nikt go nie zajął...dlaczego?: Jesteś jakaś kaleka, masz zeza, albo może garb?Jak to się stało, że samodzielna kobieta z domem, z odchowanymi dziecmi była wciąz sama? W dobie bezrobocia, w dobie rozbitych rodzin, gdy wszędzie plączą się samotni mężczyźni gotowi wiele zrobić, by nie być samotnym?Hm, mogę się tylko domyślać, że nie byłas zainteresowana po prostu, może...może nawet wciąż kochałaś nadal swego męża? Tu docieramy do nieszczęsnej hustawki emocjonalnej, którą znają nie wszystkie kobiety jednakowo oczywiście, samice Alfa tracąc swą ....pozycję kobiet aktywnych i w pełni produktywnych, odczuwają to o wiele bardziej od tych mniej "prymitywnych"( a niech tam, niech czują się dowartościowane:). Do tego utrata syna, tego to sobie wręcz nie wyobrażam....krótko mówiąc, pozwoliłas mężowi wrócić do siebie i do Twego domu. Nadal nikt Cię nie tłucze, nie cierpisz fizycznych awantur, mąż wyszukuje sobie pracę w terenie, może za granicą, przyjeżdża tylko na święta lub okazyjnie, tak? Bardzo niehigieniczne życie pod względem narażania się męża na utrwalenie uzaleznienia od alko, ale, cóż, jakoś tak sobie to ułożyliście.Piszesz, że jesteś , czujesz się samotna...rozumiem, że czujesz się samotna emocjonalnie, prawda?W domu z kochającymi ludźmi, jesteś samotna, bo ....potrzebujesz koło siebie partnera, który Cię przytuli, itd...Wiesz, mężczyzna po czterdziestce, do tego po przygodzie z alkoholem, nawet jesli się ta przygoda skończyła, nie spełni Twoich oczekiwań, na to nie licz. Alkoholizm to choroba uczuć, raczej nieodwracalna. Ale i kobieta po czterdziestce z czasem, wierz mi, zaczyna dostrzegać , doceniać inne strony bycia w związku, nie koniecznie ze swoim ślubnym(tu zwracam uwagę dociekliwej Olgi: Nie koniecznie ze swoim mężem), wspólne siadanie do stołu pozostaje na zawsze aktualne w odróżnieniu od...sexu, którego zbawienne skutki, wyzwalanie serotoniny, itd jest nie do zastąpienia, ale....w kuracji 3xS mamy jeszcze sport i słodycze...tak więc nie odradzam bynajmniej spróbować bycia aktywną singielką, mąż i tak jest przeważnie poza domem, więc wybierz się gdzieś z kimś płci odmiennej, co Ci szkodzi, On i tak zdradza Cię z rywalką najgorszą, bo z wódką....
A tak na marginesie, to na Twoim miejscu zaprowadziłabym w domu żelazną zasadę, w końcu to Twój dom:absolutna prohibicja gdy On przyjeżdża do domu. Zero alko i ma być trzeźwy, nawet jesli tylko do syna by przyjechał, bo go np wyrzucisz zw swego życia.
Chociaż...tu zasieję ziarno zwątpienia...na co mi partner, któremu nie powiem: a pamiętasz.....
I tak moje koleżanki kończy się mój udział w tej tu awanturze, na każdą sprawę wyrabiam sobie pogląd na pierwszy rzut oka, na drugi i...po dłuższym namyśle. W tym wypadku sądzę, że póki autorka do tematu nie wróci, my powinniśmy wrócić do swoich zajęć, co niniejszym czynię:)

Klara - Pon 02 Sty, 2017 20:51

biegnacazwilkami napisał/a:
I tak moje koleżanki kończy się mój udział w tej tu awanturze,

Bardzo dobrze, gdyż jedyną osobą awanturującą się, byłaś Ty.

Betrusz - Nie 08 Sty, 2017 18:53

Jestem, jestem i czytam. Milczę, bo co tu mam pisać... Biegnącazwilkami- dzięki! Chyba najlepiej mnie zrozumiałaś:)
Pozwolicie, że jednak będę mieć inne zdanie niż Większość?
Ja właśnie potrzebuję głaskania! I nie wstydzę się tego. Nienawidzę przemocy i agresji a słowa potrafią ranić i to bardzo! bardziej niż ciosy!
Może jakieś wielkie księgi doradzają kopniaki i brutalne pytania typu "Czego tu szukasz?"... ale uważam, że to błąd! I to duży.
Biegnącazwilkami- nie szukam nowych związków. Jestem jak łabędzie- tylko raz kocham i jestem wierna tylko jednemu- nawet alkoholikowi, z którym nie mieszkam.
Są też takie kobiety!

Betrusz - Nie 08 Sty, 2017 18:55

Coś mam problemy z postami, pokazuje się mi, że mam nieprzeczytane??? To co mam zrobić?
staaw - Nie 08 Sty, 2017 19:00

Betrusz napisał/a:
Coś mam problemy z postami, pokazuje się mi, że mam nieprzeczytane??? To co mam zrobić?

Przeczytać :rotfl:

Klikasz w link nieprzeczytane 398 postów
Wyświetli Ci się lista nie czytanych
Jeżeli tematy Cię nie interesują klikasz link OZNACZ TEMATY JAKO PRZECZYTANE

Betrusz - Nie 08 Sty, 2017 21:16

Ale gdzie są te nieprzeczytane posty?
Linka - Nie 08 Sty, 2017 21:28

Betrusz napisał/a:
Ale gdzie są te nieprzeczytane posty?

Na samej górze strony głównej, po prawej stronie nad (u mnie ) zielonym paskiem

rufio - Nie 08 Sty, 2017 21:48

biegnacazwilkami napisał/a:
mężczyzna po czterdziestce, do tego po przygodzie z alkoholem, nawet jesli się ta przygoda skończyła, nie spełni Twoich oczekiwań, na to nie licz. Alkoholizm to choroba uczuć, raczej nieodwracalna.

To ciekawe stwierdzenie - znów sie czegoś dowiedziałem .Trzeba to przemyśleć ale to juz jutro- jutro o tym pomyśle.

A co reszty postu to z historii Twej to wynika , że cały czas twierdzisz to samo i chwała Ci za to .Czy to jest z prądem czy pod prąd - nieistotne .Dla Cibie to prawda i tyle .



prsk

Betrusz - Nie 08 Sty, 2017 22:10

Mam nadzieję, ze dobrze oznaczyłam :szok:

Przy okazji może wypowiem swoje zdanie odnośnie "mężczyzn po 40-e i po przygodzie z alkoholem"...hm..."przygodzie"
Z moim mężem mogę porozmawiać o wszystkim, ale niestety- gdy jest trzeźwy. Po wypiciu drażni mnie i zachowuje się jak idiota.
Gdy jest dłuższy czas trzeźwy staje się wybuchowy, nerwowy i drażliwy.
Inna sprawą są możliwości intymne...
Często tu jest problem i to duży...
Na szczęście kobietom nie tylko na tym zależy:)
Dobranoc!

pannaJot - Nie 08 Sty, 2017 22:14

Betrusz napisał/a:

Na szczęście kobietom nie tylko na tym zależy:)
Dobranoc!

Nie rozmawia, świeta przechlał, nie pomaga, nie wspiera, chleje, nie tuli, chleje, nie ma w nim oparcia, chleje, nie jest partnerem, chleje, przynosi wstyd, chleje, nie można z nim wyjść, chleje, nie można z nim być chleje.... i jeszcze nie bzyka...
Na szczęście nie tylko na tym zależny kobietom. :mysli: :bezradny:

pannaJot - Nie 08 Sty, 2017 22:20

pterodaktyll napisał/a:

No to właściwie na czym im zależy, bo całkiem zgłupiałem już z tego :mysli: .... :bezradny:

No własnie nie wiem. Jestem kobieta i zalezy mi na wszystkim- łącznie z bzykaniem. Może ja jestem jednak mężczyzną... :bezradny:

olga - Pon 09 Sty, 2017 07:30

pterodaktyll napisał/a:
pannaJot napisał/a:
Na szczęście nie tylko na tym zależny kobietom

No to właściwie na czym im zależy, bo całkiem zgłupiałem już z tego :mysli: .... :bezradny:


niektore maja mocno rozbudowany instynkt nianczenia, niancza wszystko i wszystkich wokol...cala reszta jest malo wazna :beba: z oseskiem tez nie mozna porozmawiac, tez nie przytuli, nie doradzi, pieniedzy nie zarobi, nie dba o dom i rodzine tylko wydala i sie drze a jednak kobiety go kochaja

Jacek - Pon 09 Sty, 2017 08:32

Betrusz napisał/a:
Na szczęście kobietom nie tylko na tym zależy:)

z Twojej wypowiedzi,wynika że wykorzystujesz sytuację aby szantażować swojego partnera
gdyż uczuć w tym żadnych nie widzę
jak najbardziej,masz prawo zadbać o siebie
ale czy wiesz o tym że partner również potrzebuje uczuć
a nie tylko partnerki z oczekiwaniem i lamentującej - w takim wypadku żaden mężczyzna nie odwdzięczy swych uczuć i również ten po 40-dzietce
mówię o uczuciu prawdziwym o szczerym,nie o głaskaniu

Betrusz - Pon 09 Sty, 2017 11:34

Napiszę krótko- wnioski jakie teraz odczytałam- nie wiem na jakiej podstawie wyciągnięte, bo pisałam ogólnie i ironicznie, świadczą, że trzeba jak najdalej trzymać się od tego forum! Jedno określenie ciśnie mi się na usta- BEZNADZIEJA!
Oceniajcie SIEBIE i wyciągajcie wnioski - ale ze swoich komentarzy! Świadczą o tym jak jesteście przemądrzali a w gruncie rzeczy brakuje większości podstawowej wiedzy psychologicznej. Żeby komuś doradzać, oceniać i czym prędzej szufladkować- trzeba czegoś więcej niż paru książek.
Dziękuję biegnącejzwilkami- faktycznie tutaj nie ma czego szukać- chyba, że kolejnych nerwów!
Szukajcie kolejnych naiwniaków, żeby się wymądrzać!

She - Pon 09 Sty, 2017 12:20

Betrusz, poczekaj jeszcze chwilę.

Po Twoich postach, zwłaszcza tych ostatnich widać że zabolało. A jak boli to znaczy że coś jest na rzeczy... nie obrażaj się na ludzi którzy przeżyli to wszystko o czym piszesz na własnej skórze.
Może Ci się wydawać że to Ty masz rację... ale wcale nie musisz jej mieć :)

Przemyśl sobie na spokojnie to o czym napisali Ci tu ludziska.
Warto :)

pietruszka - Pon 09 Sty, 2017 17:50

Betrusz napisał/a:
wnioski jakie teraz odczytałam-

Tak sobie pomyślałam... jak zgubny jest świat literek... jak trudno odczytać czyjeś intencje...
W alkoholizmie tak jak i we współuzależnieniu ogromnie silny jest mechanizm iluzji. Nie chce się widzieć, jak wygląda rzeczywistość? Bo tak da się wytrzymać? Bo tak mniej boli? Bo czasem wygodnie? Bo czasem nie zna się innej rzeczywistości i nie wierzy, że zasługuje się na inną?
A tak na marginesie... w języku polskim mamy takie niezręczne stwierdzenie "zasługiwać na miłość"...Czy to znaczy, ze trzeba odpowiednio się komuś wysłużyć, odsłużyć, żeby dostać ten kęs miłości, jak ochłap rzucony?

Jak uczciwie stanąć w prawdzie wobec siebie, gdy już nie chce się uciekać we współuzależnienie? Gdy zamiast skonfrontować się z samą sobą ucieka się w zajmowanie się Innymi, w ratowanie świata, zbawianie alkoholika? Czy można to zrobić bezboleśnie? Czy obdzieranie do żywej prawdy zawsze musi boleć?
A... takie tam refleksje Pietruszki z daleka... :beba:

AnnaEwa - Pon 09 Sty, 2017 18:08

pietruszka napisał/a:
w języku polskim mamy takie niezręczne stwierdzenie "zasługiwać na miłość"...Czy to znaczy, ze trzeba odpowiednio się komuś wysłużyć, odsłużyć, żeby dostać ten kęs miłości, jak ochłap rzucony?
pietruszka, nie wiem, czy dobrze, że akurat w wątku Betrusz, ale nie mogłam się powstrzymać: dzięki! :brawo: :brawo:
staaw - Pon 09 Sty, 2017 18:36

Miłość może być mierzona w kęsach?
Jacek - Wto 10 Sty, 2017 08:36

pietruszka napisał/a:
w języku polskim mamy takie niezręczne stwierdzenie "zasługiwać na miłość"...Czy to znaczy, ze trzeba odpowiednio się komuś wysłużyć, odsłużyć, żeby dostać ten kęs miłości, jak ochłap rzucony?

a kto pyta???
zazwyczaj ta osoba,która niedostała "oczekiwanej"wyobrażonej przez siebie
Miłość - to nie jest oczekiwanie,branie garściami i pragnienie na własność
nie wiem co to "Miłość" ,lecz wiem że tego nie można kupić


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group