czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
HydePark - Czas uzależnienia (współuzależnienia).. to czas stracony?
Jo-asia - Sob 08 Paź, 2016 08:40 Temat postu: Czas uzależnienia (współuzależnienia).. to czas stracony?Sam fakt, zaprzestania picia był dla mnie przełomem w życiu.
Co rusz, doceniam te decyzję.
Od wczoraj, ciśnie mi się na klawiaturę coś.. czego nie umiem nazwać.
Stąd ten temat. Pomożecie
Ja piszę o alkoholizmie. Tak, jest mi prościej. Chętnie poczytam o drugiej stronie też
Co takiego, w tym czasie uzależnienia jest, że nie mogłam tam nawet popatrzeć.
Większości nie pamiętałam. Tak jakbym pół życia straciła. Jakby tamto życie nie miało znaczenia a więcej jeszcze.. najlepiej gdyby całkiem znikło. Okazało się nie moje.
A przecież.. żyłam.
Można doceneić.. ten czas w którym byłam uzależniona?olga - Sob 08 Paź, 2016 09:58 Ciekawy temat
Czas wspoluzaleznienia, dla mnie, to czas bardzo trudny, ale na pewno nie stracony. Dzieki niemu dostalam impuls do poszukiwania I odkrywania samej siebie, swojego muejsca w zyciu, wsrod innych ludzi.Mała - Sob 08 Paź, 2016 11:56
Jo-asia
dla mnie ten czas - mojego współ-, kiedyś wydawał się stracony. Już nie.
Zaczęłam to rozumieć, kiedy poznałam obecnego partnera. Najpierw tylko przyjaciela. Zaczęłam widzieć jego problem innymi oczami. Zaczęłam rozumieć, że mój problem - wynika głównie z mojej niewiedzy. Zaczęłam robić coś dla siebie - znalazłam sobie psychologa. Zaczęłam "wiedzieć" więcej, rozumieć, gdzie popełniałam błędy i że byłam "ofiarą" tylko na własne życzenie. I że na to samo - nieświadomie skazywałam swoje dzieci
Wreszcie podjęłam włąściwą decyzję, zakończyliśmy tamten chory związek, w którym mój były - tak naprawdę podejmował kilkakrotnie próby trzeźwienia, ale w żadnej z nich nie wytrwał. Bo chciał przestać pić "dla nas", nie "dla siebie" . I nadal pije
Powiedział mi to na zakończenie wprost. Że robił to dla mnie, dla nas... Smutne.
Podjęłam ogromne ryzyko i bardzo szybko weszłam w nowy związek. NIE ŻAŁUJĘ! dziś ponad rok jestem z trzeżwym alkoholikiem. Za nami dużo rozmów na te tematy. DZIŚ, doceniam, to, co od życia dostałam. Bo umiem docenić moje stare życie. dziś wiem, że nie był to czas stracony - bo wyciągnęłam z tamtego okresu mnóstwo wniosków. I już nie popełniam starych błędów. Dzięki staremu życiu - wiem jak w nowym postępować lepiej Rozumiem więcej i dzięki temu stałam się bardziej otwarta na ludzi Dbam o innych - ale już nie zapominam o SOBIE! Dziś wiem, że prawdą jest - "Nie ważne gdzie, nie ważne jak, ważne z kim". Kocham - nie tylko sercem, ale i głową Trzeźwo patrzę na swój związek i wciąż nie mogę się nadziwić - że to jest możliwe Jo-asia - Sob 08 Paź, 2016 12:12 Tak.. tak, mam tak samo jak Wy.
To jednak ciągle docenienie przeszłości.. jako "błędnego" życia.
Ptero.. rozumiem, że to trudne, to herezja?
(skoro stać Cię tylko na żart )pterodaktyll - Sob 08 Paź, 2016 12:18
Jo-asia napisał/a:
Ptero.. rozumiem, że to trudne, to herezja?
(skoro stać Cię tylko na żart )
"Dobry żart tynfa wart" jak głosi..............Dobra Księga
Ja nie mam tego rodzaju problemów, to i o czym mam pisać pterodaktyll - Sob 08 Paź, 2016 12:20
Jo-asia napisał/a:
To jednak ciągle docenienie przeszłości.. jako "błędnego" życia.
Ahaaaaa............coś mi świta...........przeszłość nie istnieje, przyszłości nie ma jest tylko tu i teraz.............czy jakoś tak olga - Sob 08 Paź, 2016 12:20
Mała napisał/a:
że byłam "ofiarą" tylko na własne życzenie.
nie zgadzam sie z tym
uwazam, ze nie bylysmy ofiarami samych siebie, nie bylysmy tez ofiarami mezow alkoholikow...bylysmy ofiarami bardzo trudnej, skomplikowanej sytuacji...
ja odbieralam to jako zagrozenie mojego i moich dzieci bytu czyli podstawy istnienia, czlowiek w takiej sytuacji zachowuje sie instynktownie, nie mysli logicznie...stad bezsensowne dzialania Mała - Sob 08 Paź, 2016 12:29
olga napisał/a:
...bylysmy ofiarami bardzo trudnej, skomplikowanej sytuacji...
właśnie o to mi chodzi Ujęłaś to lepiej niż ja próbowałam. Wcześniej - myślałam, że jestem "ofiarą". Teraz już nie.
Gdybym wcześniej miała "wiedzę" jak postępować w takich sytuacjach...Moje życie pewnie byłoby inne...
Ale dzięki temu, że było, jakie było, mam okazję być TU i TERAZ. Z tym z kim jestem teraz. Już nie żałuję, że było takie, jakie było. Bo TERAZ jestem szczęśliwa. I doceniam to, co mam
ankao30 - Sob 08 Paź, 2016 12:39
pterodaktyll napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
To jednak ciągle docenienie przeszłości.. jako "błędnego" życia.
Ahaaaaa............coś mi świta...........przeszłość nie istnieje, przyszłości nie ma jest tylko tu i teraz.............czy jakoś tak
Mam podobnie. Z przeszłością już się rozprawiłam i nie mam co nad tym rozmyślać. To co było zrozumiałam, co mogłam naprawiam i pozbyłam się tony balastu. Ważne jest dla mnie tu i teraz. Mam plany na przyszłość z możliwością poprawek i bez spiny , że musi być. Najważniejsze, że mam plan na dziś i czasem z listy wykreślam niektóre punkty. Nic na siłę ale plan działania jest. olga - Sob 08 Paź, 2016 13:00
Mała napisał/a:
Gdybym wcześniej miała "wiedzę" jak postępować w takich sytuacjach...Moje życie pewnie byłoby inne..
gdybym byla wyksztalcona w tej dziedzinie...nie wiem co bym zrobila...moze znowu to samo...pietruszka - Sob 08 Paź, 2016 13:12
Jo-asia napisał/a:
k jakbym pół życia straciła. Jakby tamto życie nie miało znaczenia a więcej jeszcze.. najlepiej gdyby całkiem znikło. Okazało się nie moje.
właściwie... to się nad tym już nie zastanawiam... to już dawno było i... tego już nie ma...bo jest dziś i to jest ważniejsze...
Fakt, że wiele moich życiowych działań w tamtych czasie zwolniło: rozwój osobisty, zawodowy, zainteresowania, duchowość, a nawet zwykła troska o dom, siebie, własne zdrowie... Po prostu mnóstwo czasu traciłam na durne (z dzisiejszego punktu widzenia), bezsensowne działania. Ot czysta strata energii, która poszła gdzieś... w kosmos...
Z drugiej strony, bez tych strat w tych dziedzinach, bez cierpienia - nie ocknęłabym się i nie była tu, gdzie jestem dzisiaj. Ale nie oglądam się bezsensu za siebie. Życie takie jest,według mnie, pełne dynamizmu, ale i przestojów.ankao30 - Sob 08 Paź, 2016 13:12 Jo-asia - Sob 08 Paź, 2016 13:34 Wiele wtedy się nauczyłam. Rozwinęłam większość zdolności, kompetencji. Zdobywałam również wiedzę. Którą dzisiaj nadal rozwijam.
Nauczyłam się żyć na krawędzi i dałam sobie radę. Czasem myślę, że dziś gdybym stanęła przed takimi wyzwaniami.. lepiej bym nie wybrała, zrobiła, zdziałała.
Przede wszystkim, wychowałam dzieci. Pomimo.. trudnych sytuacji. Czasem ekstremalnych.
Na polu zawodowym, też sobie nieźle radziłam.
A zaprzestanie picia.. pomogło mi docenić życie. Siebie docenić. Pójść dalej.
I głównie uciszyć ten hałas w głowie
Nie żyję przeszłością ani w przeszłości.. i to nie jest problem. A kolejna część układanki.
Przeszłość i tak wraca, w tutaj. Każda niedoceniona jej część, zakłamana, odrzucona. Od niej nie uciekniesz.
Natomiast pamiętam swój opór i "niepamięć" po zaprzestaniu picia. Długo nie spoglądałam wstecz, świadomie. Widziałam tam tylko.. ból "ofiary i kata". I wszystko przez pryzmat alkoholu i żalu z nim związanym.Matinka - Sob 08 Paź, 2016 18:40
Jo-asia napisał/a:
Co takiego, w tym czasie uzależnienia jest, że nie mogłam tam nawet popatrzeć.
Większości nie pamiętałam. Tak jakbym pół życia straciła. Jakby tamto życie nie miało znaczenia a więcej jeszcze.. najlepiej gdyby całkiem znikło. Okazało się nie moje.
A przecież.. żyłam.
Można doceneić.. ten czas w którym byłam uzależniona?
Nie patrzę na swoją przeszłość, żeby ją ocenić. Ona jest moją częścią, jest kontinuum. Nie odcinam, nie oddzielam grubą kreską. Nie jest moją stratą, jest bogactwem doświadczeń różnych. Nie mogłabym tego przekreślić.
Kiedyś Ptero zapytał czy nadal czuję w sobie chorą część, czuję, ale nie w kategoriach choroby. Jest we mnie skłonność do ucieczki, do bujania w obłokach, jest niezaradność życiowa, jest trudność relacji, jest nadwrażliwość. To pozwoliło rozwinąć się konkretnemu uzależnieniu. Ale te cechy czy zachowania były i będą.
A uzależnienie rozwijało się powoli, towarzyszyło przez wiele lat -początkowo w utajonej formie, a wiele się wtedy wydarzyło i zadziało. Założenie rodziny, rozwój zawodowy, wychowanie dzieci, rozwój różnych pasji...Przeżyłam ten czas, najlepiej jak potrafiłam.
Z sentymentem oglądam zdjęcia z przeszłości i nie patrzę przez pryzmat alkoholu, widzę różne detale, które budzą czułość.
Ostatnie lata, to faza najostrzejsza uzależnienia i męczenie się tym. To było potrzebne, żeby przestać.
Tak, na szczęście nie czuję awersji do swojej przeszłości, choć widzę też straty, szkody i konsekwencje. Tego też nie da wytrzeć gumką i dobrze.Jo-asia - Sob 08 Paź, 2016 18:49 Matinka, ja dopiero teraz zobaczyłam, że kreska znikła.
I podobnie jak Ty.. końcówkę picia widzę, jako najtrudniejszy czas.
Za to konsekwencje...skąd wiem, jakie poniosę za np 10 lat, konsekwencje dzisiejszych decyzji?
Podobnie jak wtedy... wybieram tak, jak dziś najlepiej potrafię.Matinka - Sob 08 Paź, 2016 18:52 Mam na myśli konsekwencje uzależnienia.Jo-asia - Sob 08 Paź, 2016 21:18 To określenie.. konsekwencja.. nawyk w jego używaniu.
Nie czuję żalu, poczucia winy.. ja po prostu nie widzę, że mogło być inaczej.
Alkohol był moim przekleństwem i zbawieniem.. jednocześnie.Matinka - Sob 08 Paź, 2016 21:56
Jo-asia napisał/a:
Alkohol był moim przekleństwem i zbawieniem.. jednocześnie.
Tak Joasiu, też tak widzę.
A konsekwencje, to widzę jako spodziewany wynik, po prostu, bez angażowania w to swoich emocji.ankao30 - Nie 09 Paź, 2016 04:57 Jo-asia,
Dziś może to głupie ale cieszę się, że jestem alkoholiczką. Wreszcie żyję i dostrzegam uroki swojego życia. Moje doświadczenia są różne i często mało kolorowe, ale takie były i tego już nie zmienię. Każda decyzja mam jakieś swoje konsekwencje w przyszłości, trudno nigdy nie wiem czy w pełni słuszne, ale brak decyzji jest gorszy, bierne siedzenie i strach, lub wstyd ogranicza i nic nie daje. Wolę jednak działać i choć nie jestem tego pewna to i tak patrząc w przeszłość zyskuje. Uczę się na sobie i to jest cudowne. Nawet jak źle wybieram przyznaje się przed sobą i staram się to naprawiać o ile się da. Dla mnie najgorsze jest wstyd, strach przed nieznanym i kręcenie filmów, bo tu jestem mistrzynią najgorszych scenariuszu, udało mi się to przełamać żyjąc tu i teraz. A nawet jak mi chora głowa coś dziwnego podpowiada to staram się to wyrzucać z siebie w pierwszej kolejności tabelka, jak czuję, że nie puszcza to wtedy inni alkoholicy. Często jak sama tego nie widzę to osoba z boku to dostrzega i poprzez rozmowę naprowadza mnie na właściwy tor. Czasem wystarczy że się podzieli swoim doświadczeniem. Dziwne obcy ludzie a doświadczenia praktycznie takie same. Tak jest u mnie.ankao30 - Nie 09 Paź, 2016 05:26 A dodam ja przeszłość często widziałam po swojemu. Może jestem nudna, ale krok ósmy i dziewiąty pozwoliły mi to zobaczyć z drugiej strony. Często innej niż sobie wyobrażałam. I to tak do końca nie jest, że odcięłam ją grubą kreską, bo to moje życie, doświadczenie i dzięki niemu jestem tu i teraz. Czasem wracam do przeszłości lecz tylko w rozmowie z innym alkoholikiem. No tą sferę mojego życia mam za sobą i pogodziłam się z nią.
Dziennie podejmuje decyzję ale modlitwa o Pogodę Ducha pomaga, porostu ufam i działam, często jak czuję że jednak nie tędy drogą to uczciwie przyznaje się najpierw przed sobą do błędu potem łatwiej mi przed innymi. Teraz tak mam. Wcześniej najgorzej było przyznać się przed sobą wiecznie brnęłam na oślep bez sensu. Trudno było mi przyznać się że się pomyliłam lub źle coś robiłam, uważałam się za ideał nieomylny.Jo-asia - Nie 09 Paź, 2016 11:33 Z premedytacją, do przeszłości wracałam na terapii zamkniętej. Było to wymuszone. Myślę po to, aby mi udowodnić uzależnienie. Ja idąc na detox, byłam o tym święcie przekonana. Dalszy etap terapii pokazał mi mechanizmy, na których uzależnienie się opiera. One nie potrzebują alkoholu aby być.
Nie opierały się na przeszłości a na dniu dzisiejszym. Na rozpoznawaniu ich i nauce, życia bez nich.
Przeszłość mimowolnie wracała. Wracała, bo rozpoznawanie mechanizmów pokazywało inną.. interpretację przeszłości. Wracała aby ją "odkłamać".
Powtarzasz.. "nie myśleć a działać". Tymi słowami mnie pterek.. zawsze strofował
A ja powiadam .. działanie też może być ucieczką.
Zawsze pracowałam ponad normę. Mało tego, dodatkowo w weekendy się uczyłam. I potrafiłam uzależnienie w tym czasie rozbujać do granic możliwości.. swoich. Tuż przed detoxem, obroniłam pracę licencjacką.
Ja mam wrażenie, że zeszłam na ziemię.
Różnicę jaką widzę, to w akceptacji siebie. Jestem tą samą osobą. Z tymi samymi wadami i zdolnościami.. tylko parę lat później. Znajomość siebie, swej niedoskonałości i zgoda na nią... pozwala mi rozwijać zdolności. Do tego przekonanie się parokrotne, że moje wady to nie koniec świata, pozwala mi i z nich korzystać. Do tego, korzystają też na tym inni
Moje widzenie.. tego co jest, bardzo często po czasie ulega aktualizacji. Po fakcie. Mało kiedy zakładam coś z góry a i tak mnie zaskakuje finał. Zaskakuje w sposób satysfakcjonujący.
To wszystko mnie otwiera na życie, takim jakie jest. Tu, o alkoholu nie ma miejsca.
Bo przyjemność doświadczania życia w pełnym wymiarze.. jest bardziej uzależniające niż alkohol. I choć dziś, nie jestem w stanie wyobrazić sobie konsekwencji mojego nowego uzależnienia.. jestem w stanie wziąć za to, uzależnienie.. odpowiedzialność.ankao30 - Nie 09 Paź, 2016 11:55 Ja na początku słyszałam od sponsorki "wyłącz myślenie i działaj" dziś jest i u mnie inaczej myślę, ale ufam i działam. Wszystko się zmienia i ja też wiecznie się zmieniam. I chyba na tym życie polega, by się nie zamknąć na zmianę. Tak dziś myślę.