To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Inaczej patrzę na swój problem

tomek18 - Śro 24 Paź, 2018 19:06
Temat postu: Inaczej patrzę na swój problem
Napisałem tu posta w maju 2010.r. minęło 8 lat. Niestety w tym czasie miałem wpadki z alkoholem.
Przegralem, ale to bagatelizowalem.
Moja żona zgłosiła się na terapię. Chce być niezależna ode mnie. Uświadomiła sobie, że mimo mego niepicia albo w związku z moim sporadycznym piciem ukrytym funkcjonowalismy dalej jak uzależnieni.
Mój ojciec to alkoholik który obecnie nie pije. Jednak przepil moje dzieciństwo, a ja pod wpływem podjętej terapii dostrzegam jak wiele jego negatywnych cech przejalem po nim. Obecnie zaczynam go nienawidziec.
Jest ciężko.
Jednak dzisiaj chcę być trzeźwy bo pod wpływem problemów rodzinnych zdałem sobie sprawę że tego nie ogarnalem.
Nie mogę ttego zamieść pod dywan i muszę zmienić sswoje zżycie.
To tyle tytułem wstępu.
Witam ponownie po 8 latach.

Wiedźma - Śro 24 Paź, 2018 19:47

No witaj ponownie, Tomku.
Miejmy nadzieję, że już teraz nie będzie wpadek.

alkoholik - Czw 25 Paź, 2018 06:17

tomek18 napisał/a:
Jednak przepil moje dzieciństwo, a ja pod wpływem podjętej terapii dostrzegam jak wiele jego negatywnych cech przejalem po nim. Obecnie zaczynam go nienawidziec.

Mój ojciec (zapił się w 91 roku), przez wiele lat był moim obiektem do nienawiści. To on zepsuł mi dzieciństwo, przepił klaser ze znaczkami, to przez niego stałem się alkoholikiem, to przez niego zmarnowałem sobie życie, to przez niego jedyne co wyniosłem z dzieciństwa to wstyd, ogromny wstyd, zawsze byłem gorszy od innych, to on jest winien. Nienawidzę go. Wiele w tym prawdy, tylko co z tego? Tak żyłem w tym poczuciu nienawiści i z czasem zacząłem świadomie go używać jako obrony i wymówki na mój alkoholizm. Piję bo miałem złe dzieciństwo, to ojciec jest winien nie ja. Na terapii zrozumiałem, że jeśli chcę skończyć z takim życiem jakie prowadziłem pijąc muszę tamto zostawić za sobą. Niech tamto sobie jest ale nie mogę pozwolić aby tamto życie kształtowało moje obecne. To jest kwestia wzięcia odpowiedzialności za to co obecnie, za swoje teraźniejsze życie. Zrobiłem tak. Przestałem obwiniać ojca, zacząłem żyć na własny rachunek. Pomogło. Już nie czuję do niego nienawiści, nawet żalu i smutku z powodu tego co się stało jest coraz mniej. Ot, życie. Żyję codziennie od nowa i staram się nic nie zawalać, bo teraz t o ja jestem odpowiedzialny za siebie i swoje życie, nie mój ojciec.

dudek - Czw 25 Paź, 2018 08:27

Cześć tomek18, ja też mam wypaczony obraz mężczyzny w domu z powodu ojca... Tylko że on też taki miał patrząc na swojego ojca a mojego dziadka. Kto miał mu pokazać normalność? Skoro normalność była wypaczona... Nasze uzależnienia są przekleństwem, ale dobrze leczone mogą być błogosławieństwem dla nas i dla naszych dzieci. Jaki obraz ojca, matki im przekażemy? alkoholik, dobrze prawi.
Tibor - Czw 25 Paź, 2018 09:04

Cześć tomek18.
Podpisuje się pod tym co wyżej. Mój ojciec zapił się na śmierć gdy miałem 13 lat, jako najstarszy z czwórki rodzeństwa nie dźwignąłem ciężaru dorosłości. Nie czuje jednak żadnej nienawiści do ojca, może nawet zrozumienie i więź. On z kolei był najstarszym z pięciorga, miał kilkanaście lat gdy zmarła jego matka (moja babcia) i zostali z pijącym ojcem (moim dziadkiem). Z opowieści wiem, że też mój pradziadek pił bimber bezpośrednio z kanki ;)

Tylko czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Może tak, może nie, nie wiem.
Pozdrawiam :)

staszek - Czw 25 Paź, 2018 21:25

Witaj Tomek
tomek18 napisał/a:
Przegralem, ale to bagatelizowalem.

Wyciągnij z tego wnioski i do dzieła.Głowa do góry.Powodzenia. :)

tomek18 - Czw 25 Paź, 2018 21:55
Temat postu: dzięki
dzięki za ten post


alkoholik napisał/a:
tomek18 napisał/a:
Jednak przepil moje dzieciństwo, a ja pod wpływem podjętej terapii dostrzegam jak wiele jego negatywnych cech przejalem po nim. Obecnie zaczynam go nienawidziec.

Mój ojciec (zapił się w 91 roku), przez wiele lat był moim obiektem do nienawiści. To on zepsuł mi dzieciństwo, przepił klaser ze znaczkami, to przez niego stałem się alkoholikiem, to przez niego zmarnowałem sobie życie, to przez niego jedyne co wyniosłem z dzieciństwa to wstyd, ogromny wstyd, zawsze byłem gorszy od innych, to on jest winien. Nienawidzę go. Wiele w tym prawdy, tylko co z tego? Tak żyłem w tym poczuciu nienawiści i z czasem zacząłem świadomie go używać jako obrony i wymówki na mój alkoholizm. Piję bo miałem złe dzieciństwo, to ojciec jest winien nie ja. Na terapii zrozumiałem, że jeśli chcę skończyć z takim życiem jakie prowadziłem pijąc muszę tamto zostawić za sobą. Niech tamto sobie jest ale nie mogę pozwolić aby tamto życie kształtowało moje obecne. To jest kwestia wzięcia odpowiedzialności za to co obecnie, za swoje teraźniejsze życie. Zrobiłem tak. Przestałem obwiniać ojca, zacząłem żyć na własny rachunek. Pomogło. Już nie czuję do niego nienawiści, nawet żalu i smutku z powodu tego co się stało jest coraz mniej. Ot, życie. Żyję codziennie od nowa i staram się nic nie zawalać, bo teraz t o ja jestem odpowiedzialny za siebie i swoje życie, nie mój ojciec.

alkoholik - Pią 26 Paź, 2018 06:20
Temat postu: Re: dzięki
tomek18 napisał/a:
dzięki za ten post

Nie ma sprawy :-). Dodam jeszcze jedną rzecz. Kiedyś na terapii opowiadałem jak bardzo trudno było mi zaakceptować fakt, że pomimo, iż po stokroć zarzekałem się, że nigdy nie będę jak mój ojciec to jednak stałem się alkoholikiem i jestem taki sam jak on. Bardzo mnie to przytłaczało. Terapeutka odpowiedziała: ma pan taką samą chorobę ale nie jest pan taki jak pana ojciec. To oczywiste. Na przykład: ma pan 38 lat i leczy się pan, a pana ojciec w tym wieku już nie żył z przepicia. Długo o tym rozmawialiśmy i faktycznie przekonała mnie, że nie jest tak jak sobie wyobrażałem. Nie jestem skazany.

tomek18 - Sob 27 Paź, 2018 14:07

Obecnie doszła mi skomplikowana sytuacja rodzinna. Jednak dzięki temu przełamuje negatywne sstereotypy które przejalem po swoim ojcu. Zmieniam swój styl życia. Zaczynam żyć rodzinne i kończę z pracoholizmem
Jednak w obecnej sytuacji jest mi ciężko. Niepewność, ciągły lęk, zagubienie, problemy z byciem tu i teraz, z koncentracją.
Nowy ja dba o dom, gotuje, sprząta, przejmuje się sprawami rodzinnymi, angażuje się w nie, dba o żonę, wspiera ją.i to jest super ;)
Mimo tego jest cholernie ciężko.
Mam problemy z opanowaniem emocji. Z zazdrością, bardzo często towarzyszy mi lęk i zżera mnie ood środka.

alkoholik - Sob 27 Paź, 2018 15:42

Tomek, znam to o czym piszesz. Nie wiem co Ci doradzić, ja mordowałem się z tym dość długo. Patrząc z perspektywy czasu, chyba najlepszym co można zrobić to przeczekać koncentrując się na dniu dzisiejszym. Ja nie wiem co spowodowało, że mnie to puściło, ale puściło i teraz jest całkiem dobrze. Czasu trzeba i wytrwałości.
to

tomek18 - Sob 27 Paź, 2018 17:03

alkoholik napisał/a:
Tomek, znam to o czym piszesz. Nie wiem co Ci doradzić, ja mordowałem się z tym dość długo. Patrząc z perspektywy czasu, chyba najlepszym co można zrobić to przeczekać koncentrując się na dniu dzisiejszym. Ja nie wiem co spowodowało, że mnie to puściło, ale puściło i teraz jest całkiem dobrze. Czasu trzeba i wytrwałości.
to


Ale piszesz o sprawach rodzinnych? Dalej jesteś w związku?

alkoholik - Sob 27 Paź, 2018 18:45

Tak, piszę o tym wszystkim co poruszyłeś w poprzednim poście.
tomek18 - Sob 27 Paź, 2018 20:40

Ja mam spory problem z zazdrością i chęcią kontroli, problemy z odmową wobec mnie. No i wahania nnastroju.
Prowadzę drugi tydzień dzienniczek ucZuć i dostrzegam swoje emocje. Umiem jje nazywać. Dużo zaczynam rozumieć, dużo o tym czytam, ale gorzej z ogarnieciem tego w praktyce.

alkoholik - Nie 28 Paź, 2018 08:57

Tak, wszystko przechodziłem. Wg mnie jedyna rada to maksymalnie skupić się na bieżącej chwili. Żeby teraz nie wybuchnąć, nie opiprzyć kogoś, nie nakręcać się itd. „Wszystko” to suma tych drobnych ziarenek, zdarzeń. Np. to nie dzień był do kitu tylko to że pięć razy w ciągu tego dnia nie zapanowałem nad sobą itd. Pewnie z początku na pięć prób cztery nie wyjdą, ale z czasem ... . To proces. Pomalutku ale konsekwentnie. Dobrym sposobem wg mnie jest też robienie wieczornego „obrachunku moralnego”. Można zobaczyć co zawaliłem i postarać się kolejnego dnia w podobnej sytuacji zadziałać lepiej. Chodzisz na mityngi?
tomek18 - Nie 28 Paź, 2018 10:29

Na mityngi nie chodzę, jedynie do psychologa
Matinka - Nie 28 Paź, 2018 12:27

tomek18 napisał/a:
Zmieniam swój styl życia. Zaczynam żyć rodzinne i kończę z pracoholizmem
Jednak w obecnej sytuacji jest mi ciężko. Niepewność, ciągły lęk, zagubienie, problemy z byciem tu i teraz, z koncentracją.
Nowy ja dba o dom, gotuje, sprząta, przejmuje się sprawami rodzinnymi, angażuje się w nie, dba o żonę, wspiera ją.i to jest super
Mimo tego jest cholernie ciężko.

alkoholik napisał/a:
Wg mnie jedyna rada to maksymalnie skupić się na bieżącej chwili. Żeby teraz nie wybuchnąć, nie opiprzyć kogoś, nie nakręcać się itd. „Wszystko” to suma tych drobnych ziarenek, zdarzeń. Np. to nie dzień był do kitu tylko to że pięć razy w ciągu tego dnia nie zapanowałem nad sobą itd. Pewnie z początku na pięć prób cztery nie wyjdą, ale z czasem ... . To proces. Pomalutku ale konsekwentnie.

Zgadzam się z tym, nie da się od razu zmienić wszystkiego i z tego są frustracje, jeśli poprzeczkę stawiamy sobie od razu wysoko.
Właśnie z zakończenia książki "Rehab" Wiktora Osiatyńskiego zacytuję fragment który świetnie to oddaje (mówi inny uczestnik terapii), :
"czy wy sobie wyobrażacie, że jak pijany drań przestanie pić, to od razu staje się aniołem? On najpierw staje się trzeźwym draniem i odtąd musi się starać, by przestać być draniem".
Możemy to trochę złagodzić ;) i powiedzieć, że zmiany winny być stopniowe.

alkoholik - Nie 28 Paź, 2018 12:45

Matinka, to prawda. Zdrowienie to ewolucja a nie rewolucja :-). Tomek, a dlaczego jeśli wolno spytać, nie chodzisz na mityngi? Próbowałeś kiedyś?
Matinka - Nie 28 Paź, 2018 12:50

tomek18 napisał/a:
Ja mam spory problem z zazdrością i chęcią kontroli, problemy z odmową wobec mnie. No i wahania nnastroju.

Też to znam, oraz emocje, które biorą się z konfrontacji ze światem.
U siebie postrzegam to jak brak poczucia własnej wartości, brak miłości do siebie. Stąd ten lęk przed utratą kogoś, podejrzenia, co do jego intencji, niepewność, nadinterpretowanie wydarzeń, branie wszystkiego do siebie, traktowanie neutralnych obiektywnie zdarzeń jako atak itd.
I chociaż to wszystko wiem, to realizacja jest trudna.

tomek18 - Nie 28 Paź, 2018 14:41

alkoholik napisał/a:
Matinka, to prawda. Zdrowienie to ewolucja a nie rewolucja :-). Tomek, a dlaczego jeśli wolno spytać, nie chodzisz na mityngi? Próbowałeś kiedyś?


Dzisiaj inaczej patrzę na swój problem. Kilku osobom dla mmnie bliskich ii ważnych powiedziałem oo swoim problemie z alkoholem, narkotykami.
Jednak żyje w małej miejscowości i do tego jestem oosobom publiczną dlatego nie jest to łatwe.

tomek18 - Pon 29 Paź, 2018 09:03

cholera :)
opisałem swoją historię i coś nie poszło,
nie zapisało się na forum
ah

Whiplash - Pon 29 Paź, 2018 10:08

Rzuć okiem na ten temat. Może na przyszłość pomóc :)

https://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=858

tomek18 - Pon 29 Paź, 2018 10:38

o dzięki ;)
tomek18 - Pon 29 Paź, 2018 10:50

Napiszę Wam o swoich problemach,

w 2010 odeszła ode mnie dziewczyna, ale zeszliśmy się po kilku miesiącach,
zmieniłem się bardzo,
rozpocząłem nowe życie,
przestałem pić i ćpać,
rozpocząłem swój rozwój i wielką zmianę życia :)
Niestety po kilku latach miałem wpadki które ukryłem przed teraz już żoną,

Od początku tego roku borykamy się z problemami rodzinnymi.
Moja żona zdała sobie sprawę, że ją zaniedbuję. Ja na dodatek rozważałem podjęcie kontraktu, które bardzo mocno ograniczyłby nasze życie rodzinne. Przez to żona zaczęła poszukiwać samej siebie. Podjęła terapię, a oprócz tego poznała pewnego kolegę.
Kolega dał jej to czego brakowało ode mnie: szacunek, zrozumienie, brak oceniania, uwagę, zachwyt, wysłuchanie, poświęcenie czasu.
Na szczęście nie doszło do zdrady. Żona postawiła jasne granice i mimo że on chciał czegoś więcej to pozostało to na stopie koleżeńskiej.
Przez wiele miesięcy o tym nie wiedziałem, ale czegoś się domyślałem. Oprócz tego moja żona stawał się silniejsza, niezależna ode mnie. Nastał bardzo ciężki czas dla nas. W wyniku zmiany często obrażałem się, kłóciłem, robiłem tak zwane ciche dni. I ciągłe ataki zazdrości.
Dzisiaj jestem rozdarty. Z jednej strony zmieniam się, pracuję nad sobą, a cała sytuacja spowodowała, że przyznałem się żonie do tego że miałem po kryjomu wpadki z alkoholem.

Z drugiej strony została urażona moja męska duma. Oni razem pracują. Najzwyczajniej mnie to "wk***ia" (przepraszam)
ostatnio strasznie ją kontrolowałem: sprawdzałem ciuchy, fb, notatki, przesłuchiwałem, pytałem, pisałem smsy chcąc wiedzieć co robi. wiem teraz, że nie tędy droga, bo kontrola prowadzi do ucieczki, do kłamstw,


chcę stworzyć związek partnerski, ale w głowie siedzi mi to, że ktoś ją mimo wszystko zainteresował.
Powiedziała mi, że podoba jej się fizycznie i mentalnie, że czuje do niego sympatię, ale nic z tym nie zrobi.

Wyrzucam to z siebie. Jakoś ciężko mi pisać na forum tak osobiste sprawy, trochę boję się być rozszyfrowany ;)

Dzisiaj mam kolejne spotkanie z psychologiem,
mam też postanowienie chcę być trzeźwy. W 100% dla siebie - nie dla żony, nie dla dziecka, dla siebie - czuję wewnętrzną potrzebę!


edit:
dodam jeszcze że w 2010 moja zmiana życia poszła w pracoholizm,
po przeczytaniu książki rehab i litacja już wiem że uciekałem z domu, uciekałem od życia, od emocji
uczę się odpoczywać,
uczę się emocji
uczę się żyć na nowo ;)

alkoholik - Pon 29 Paź, 2018 11:04

Fajna babka ta Twoja żona, poważnie. Dała Ci jasno do zrozumienia, ze nie zamierza życia tracić z alkoholikiem i wiecznie rozwalonym psychicznie gościem (któremu i tak choćby na rzęsach stanęła nie dogodzi, bo on szuka problemów w wiadomym celu). Mnie się wydaje, że jej zależy na Tobie bo inaczej to już byś sam siedział w czterech ścianach. Teraz czas na Twój ruch, albo poważnie podejdziesz do sprawy swojej trzeźwości albo z waszego wspólnego życia zostanie "... i kamieni kupa".
tomek18 - Pon 29 Paź, 2018 11:25

po twoim poście od razu napisałem do żony miłego smsa :)
DZIĘKI!

pietruszka - Pon 29 Paź, 2018 14:18

Tomek, problemy w związkach trzeźwiejących to nie jest rzadkość. My z Pietruchem mieliśmy też już niejedno przejście, ba... nawet były rozstania. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni. To też dotyczy związków. Często przychodzi taki moment (znam to z autopsji i doświadczeń koleżanek) , że ma się ochotę na "normalność", której z alkoholikiem długo nie ma, a czasem nigdy nie będzie, choćby i trzeźwiał najpiękniej. Życie z osobą chorą wymaga pewnych kompromisów, nawet jeśli jest to trzeźwiejący alkoholik. Trudno się dziwić, że czasem budzi się bunt, a czasem tylko marzenie, żeby może spróbować, żeby było jakoś prościej, tak bardziej normalnie...
To potrzeba kochania, potrzeba potwierdzania swojej kobiecości w oczach ukochanego, potrzeba emocjonalnej wspólnoty, intymności, bliskości, poczucia bezpieczeństwa, a z tymi kwestiami bywa trudno, szczególnie w pierwszych latach trzeźwiejącego związku. Czasem to rodzaj ucieczki od lęku: zapije/nie zapije. Nie każda z tym sobie radzi, a życie z alkoholikiem (przynajmniej na początku) to jak życie na bombie, która może w każdej chwili wybuchnąć. A jeszcze jest poczucie krzywdy, które wyłazi uszami, tę emocję długo się oswaja. Niełatwo jest wybaczyć.

Udręczone kobiety są więc łatwym łupem dla wszelkiego rodzaju podrywaczy. To, że Twoja żona nie odeszła, że wybaczyła Ci czas picia i została z Tobą, to naprawdę duże szczęście. Twoje szczęście.

U nas w poradni były warsztaty dla trzeźwiejących par. Sama nie korzystałam, ale ponoć były niezłe.
Warto sięgnąć do książki Anny Dodziuk "Trzeźwieć razem". Może warto przejść na otwarty miting Al-anon i pogadać z Al-anonkami? Albo...posłuchać ich historii...

tomek18 - Pon 29 Paź, 2018 16:27

Dziękuję za ten post :)
Jędrek - Wto 30 Paź, 2018 14:32

tomek18 napisał/a:
Na mityngi nie chodzę, jedynie do psychologa

Ja po dwóch latach depresji poprosiłem starszego stażem alkoholika o przeprowadzenie przez Program 12 Kroków.
Bo już mi cierpienie wyszło bokiem...
Albo stałem się do tego gotowy po dwóch latach słuchania doświadczeń innych trzeźwiejących.
Bo podobno do cierpienia też się można przyzwyczaić :stres:

tomek18 - Wto 30 Paź, 2018 15:35

Jak wygląda taki mityng, pierwsze spotkanie.
tomek18 - Śro 07 Lis, 2018 14:03

alkoholik napisał/a:
Tak, wszystko przechodziłem. Wg mnie jedyna rada to maksymalnie skupić się na bieżącej chwili. Żeby teraz nie wybuchnąć, nie opiprzyć kogoś, nie nakręcać się itd. „Wszystko” to suma tych drobnych ziarenek, zdarzeń. Np. to nie dzień był do kitu tylko to że pięć razy w ciągu tego dnia nie zapanowałem nad sobą itd. Pewnie z początku na pięć prób cztery nie wyjdą, ale z czasem ... . To proces. Pomalutku ale konsekwentnie. Dobrym sposobem wg mnie jest też robienie wieczornego „obrachunku moralnego”. Można zobaczyć co zawaliłem i postarać się kolejnego dnia w podobnej sytuacji zadziałać lepiej. Chodzisz na mityngi?


hej możesz napisać coś więcej na temat tego obrachunku moralnego?
czytałem o tym w rehab, ale może jakieś konkretne wskazówki?

dudek - Śro 07 Lis, 2018 14:18

tomek18, nie odpowie bo dezaktywował konto. Szkoda.
Edit, A ty idź na mityng to się dowiesz jak robić obrachunek moralny.

Tibor - Czw 08 Lis, 2018 09:35

tomek18 napisał/a:
hej możesz napisać coś więcej na temat tego obrachunku moralnego?
czytałem o tym w rehab, ale może jakieś konkretne wskazówki?

Jestem tego samego zdania co dudek. Najlepiej małymi kroczkami, wszystko po kolei. Wieczorny obrachunek moralny jest w/g Kroków AA, krokiem dziesiątym.
Dobrze mieć jakieś przygotowanie, które możesz zdobyć na mitingach. ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group