ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - ja tak nie miałem
yuraa - Czw 30 Lip, 2009 02:53 Temat postu: ja tak nie miałem nie pije już jakis czas, sporo ludzi spotkałem na trasie. wysłuchałem niejednej opowieści.
Czasem z dumą ktos opowiadał o swoich pijackich wyczynach, czasem z lekkim zazenowaniem, różnie jak kto umie.
ale pomyślałem niedawno, ze właściwie nie mam sie czym "pochwalić".
-na izbie nie byłem, esperalu nie zapijałem ani z du** nie wydłubywałem bo go nigdy nie mialem, samochodem w rowie nie dachowałem, nie pobiłem zony- ot tam jakies rękoczyny były ale raz z liscia i to wystarczało. terror psychiczny ?? no był.
w więzieniu nie siedziałem, konflikty z prawem??? -mandat za sikanie w miejscu publicznym, za jazde rowerem z 2,7 promila, drobiazgi.
jaki alkoholik ze mnie??? z pracy mnie nie wywalono, rodzinę utrzymałem.
piłem w zaciszu domowym albo na działce czy w piwnicy.
mózg mi sie lasował, chlałem, trzeźwiałem, chlałem, trzeźwiałem.
nic nie nawywijałem.
ktoś czuwał.
niech kto nie myśli że mam żal ze niezdązyłem narozrabiać, tak mnie naszło ze wiele mnie ominęło, ale jakos nie tęsknie do "wyczynów"
Jagna - Czw 30 Lip, 2009 04:33
yuraa napisał/a: | ale pomyślałem niedawno, ze właściwie nie mam sie czym "pochwalić". |
Ja w podobny sposób pomyślałam, gdy trafiłam na terapię.I pytania "co ja tu robię? a może ja jeszcze nie?" Tyle, że terapeuci dawali mi odpowiedź-"no to idź, pij dalej masz szansę dorównać" oraz "nie porównuj się".
Tak, nie porównuj się. Bo jak się okazywało, spotkałam na mojej drodze trzeźwienia osoby bardzo młode, które w zasadzie wiele mniej nawyrabiały pijąc, a jednak także zostali alkoholikami.
Jakoś dotarło to do mnie.
I właśnie tak , jak TY uważam- że ktoś czuwał, ktoś pozwolił by moje dno nie było jeszcze bardziej drastyczne, bo szczerze , to nie wiem czy bym je przezyła.
Mysli o śmierci same w sobie były najokrutniejszym dnem.
Tyle i AŻ mi wystarczy.
Słuchając piciorysów innych alkoholików często nachodzi mnie refleksja, wszystko może Cie spotkać, jeśli kiedykolwiek wrócisz do tego g*****.
Beniamin - Czw 30 Lip, 2009 06:10
Ktoś mi kiedyś powiedział że nasze pijackie wyczyny w gruncie rzeczy są takie same. Jedyną różnicą jest ich natężenie, uwarunkowania społeczne oraz to w jakich realiach czy sytuacjach życiowych jesteśmy osadzeni.
Reasumując tą dwu zdaniową myśl podstawą tych wszystkich zachowań w większośći jest zwykła ludzka zachowawczość, hmm tu poprawka ... pijacka zachowawczść. Instynkty człowieka uzależnionego, i ubezwłasnowolnionego przez alkohol.
Fakt, czytam lub spotykam osoby które z nieukrywaną tęsknotą wspominają namte czasy czy wyczyny. Żal po stracie ?
Myślę że należy dostrzeć to co przed nami, szansę którą dostaliśmy. Piękno trzeźwego świata, wolności ciała i umysłu.
Jacek - Czw 30 Lip, 2009 06:38
yuraa napisał/a: | ale pomyślałem niedawno, ze właściwie nie mam sie czym "pochwalić". |
swego czasu też tak myślałem
co ze mnie za pijaczek,jak i z domu nic nie wynoszę na chllanie
ale zaś doszedłem że też nic nie wnosiłem - szczególnie wypłat
sabatka - Czw 30 Lip, 2009 07:22
ja myślę że dużo zawdzięczacie współuzależnionym. niejedno za was robiły żony/mężowie aby ratować ten tonący statek.
Anonymous - Czw 30 Lip, 2009 08:15
sabatka napisał/a: | ja myślę że dużo zawdzięczacie współuzależnionym. niejedno za was robiły żony/mężowie aby ratować ten tonący statek. |
albo przez swoją niewiedzę przedłużały ten stan agonii
ja mam wyżej dno od pana spod budki z piwem ale zdaję sobie sprawę, że gdy zacznę pić dno mi się obniży.
Bebetka - Czw 30 Lip, 2009 08:44
Jagna napisał/a: | Mysli o śmierci same w sobie były najokrutniejszym dnem. |
Każdy z nas ma swoje dno i nie koniecznie musi to być realne miejsce czy zdarzenie.
Moje dno było we mnie.....potworny strach, zmęczenie, cierpienie, które skutkowały myślami samobójczymi, myślami o śmierci - byłam bliska obłędu
Dlatego terapia była dla mnie ostatnią deską ratunku, z takimi myślami, uczuciami sama, bez fachowej pomocy, nigdy bym sobie nie poradziła - to była jedna myśl, cos we mnie rozpaczliwie wołało pomocy.......
sabatka - Czw 30 Lip, 2009 09:21
utopia napisał/a: | albo przez swoją niewiedzę przedłużały ten stan agonii |
z tym się zgadzam całkowicie.
chodzi mi tylko o to żeby mąż chodził czysto ubrany (nie ważne jakim stanie) żona mu prała.
pterodaktyll - Czw 30 Lip, 2009 09:50
utopia napisał/a: | przez swoją niewiedzę przedłużały ten stan agonii |
Długo, długo trwała ta agonia. Nie ma się czym chwalić dzisiaj. W ciągu tych długich lat picia zdążyłem połamać niemal cały dekalog (na szczęście nikogo nie zabiłem). Całą resztę przykazań "zaliczyłem" jak leci. Czy mogłem tego uniknąć? Raczej nie, bo sam nie wiedziałem, że to tak ciężka choroba a jak pisze Utopia także żona "przedłużała" ten stan mojej agonii. Potrzebny był dopiero silny wstrząs, żeby "odbić" się od tego dna i dzisiaj mogę tylko podziękować Sile Wyższej, że jeszcze nade mną czuwa.
yuraa - Czw 30 Lip, 2009 16:47
temat ten otworzyłem nie dlatego że żal mi straconych wrażeń, tylko dlatego by jakiś niedoswiadczony młody człowiek mógł zobaczyć jak różne mogą być dna alkoholowe,
że wcale nie trzeba się do ostatecznego upadku doprowadzic by zdecydować się na leczenie.
żeby zobaczyć co jeszcze moiże spotkać delikwenta pijącego.
ja tam ze swoją choroba pogodzony jestem, dno swoje zaliczyłem i wracać tam nie chcę.
a Jagus dzięki za przypomnienie myśli smiertelnych, i strachu przed zgonem i nadzieji na wybawienie poprzez kostuchę.
stiff - Czw 30 Lip, 2009 17:53
Nie mam się czym chwalić, ale niejednokrotnie ocierałem się o śmierć
tylko przez nadmierne picie...
Paradoksalnie powodem mojego zaprzestania picia był przypadek
i sprzyjające okoliczności, a nie dlatego, ze zobaczyłem siebie na dnie...
To dopiero na terapii sobie uzmysłowiłem w jakim szambie
tak naprawdę urządziłem sobie życie...
Pewnie tylko dlatego, ze terapia pozwoliła mi to zrozumieć,
to dziś jestem trzeźwy...
Straciłem wiele lat bezproduktywnie i bezsensownie czy zaluje,
na pewno tak, ale pogodziłem się z tym ,
a staram sie jedynie optymalnie wykorzystać czas, który został mi dany...
Anonymous - Sob 01 Sie, 2009 11:17
sabatka napisał/a: | chodzi mi tylko o to żeby mąż chodził czysto ubrany (nie ważne jakim stanie) żona mu prała. |
długa droga przed Tobą sabat
|
|