To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Trójkąt dramatyczny Stephana B. Karpmana

Flandria - Pon 21 Wrz, 2009 13:15
Temat postu: Trójkąt dramatyczny Stephana B. Karpmana
„Trójkąt dramatyczny Stephana B. Karpmana”.





Trójkąt dramatyczny polega na
nieświadomym, naprzemiennym wchodzeniu w relacji
w rolę Ofiary, Wybawiciela (Opiekuna) i Prześladowcy.





Współuzależnieni są opiekunami i wybawcami.
Najpierw wybawiają innych, potem ich prześladują,
a na koniec stają się ich ofiarami.





Jesteśmy wybawcami i naprawiaczami. My nie tylko zaspokajamy potrzeby innych, my je odgadujemy i uprzedzamy. Zajmujemy się innymi, doglądamy ich i krzątamy się koło nich. Naprawiamy, rozwiązujemy problemy i usługujemy. I robimy to wszystko tak dobrze. „Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem” – oto nasz motyw. „Twój problem jest moim problemem” – oto nasze motto. Jesteśmy opiekunami.



Czym jest wybawianie?



Wybawiamy/ratujemy innych od odpowiedzialności za siebie i swoje czyny. Zajmujemy się za nich ich obowiązkami. Potem wściekamy się na nich za to, co sami zrobiliśmy. Później czujemy się wykorzystywani i użalamy się nad sobą. To jest właśnie ten model zachowania. Wybawiamy innych za każdym razem, kiedy przejmujemy odpowiedzialność za innego człowieka – za jego myśli, uczucia, decyzje, zachowania, rozwój, powodzenie, problemy czy – ogólnie biorąc – za jego los.



Na wybawianie czy zajmowanie się inną osobą składają się następujące zachowania:



* Robienie czegoś, czego w rzeczywistości nie chcemy robić.

* Mówienie „tak”, kiedy myślimy „nie”.

* Robienie czegoś dla kogoś czy za kogoś, kto sam może i powinien to zrobić.

* Zaspokajanie potrzeb kogoś, kto nas o to nie prosił.

* Robienie więcej niż należy w sytuacji, gdy ktoś poprosi nas o pomoc.

* Przejmowanie (zamartwianie) się uczuciami innych.

* Myślenie za innych.

* Mówienie za innych.

* Ponoszenie za innych konsekwencji ich czynów.

* Rozwiązywanie problemów za innych.

* Wkładanie we wspólną pracę większego wysiłku niż druga osoba.

* Niezajmowanie się tym, czego chcemy, potrzebujemy i pragniemy.



Kiedy to robimy, możemy czuć: skrępowanie i zakłopotanie dylematami innej osoby, potrzebę zrobienia czegoś; litość, niepokój, niezwykłą odpowiedzialność za tę osobę czy rozwiązanie problemu; lęk, lekką lub silną niechęć do zrobienia czegoś, irytację, a czasami złość i oburzenie, że zostaliśmy postawieni w takiej sytuacji. Możemy też odczuwać wyrzuty sumienia i mieć poczucie winy, a z drugiej strony odczucie, że zmusza się nas do zrobienia czegoś. Możemy uważać, że jesteśmy w danej sprawie bardziej kompetentni niż ten, komu pomagamy. Możemy, na koniec, uważać, że osoba, którą się opiekujemy, jest bezradna i niezdolna do zrobienia tego, co wykonujemy za nią. Czujemy się potrzebni, przynajmniej na pewien czas.

Nie mam tu na myśli aktów miłości, dobroci i współczucia, a także prawdziwej pomocy – sytuacji, w których nasze wsparcie jest naprawdę potrzebne i chcemy go udzielić. Są one zachowaniami pozytywnymi, natomiast wybawianie i zajmowanie się innymi do takich zachowań nie należą.

Zajmowanie się i opiekowanie innymi wydaje się o wiele bardziej przyjazną postawą, niż jest w istocie. Zakłada ono bowiem nieudolność osoby będącej przedmiotem opieki. Wybawiamy „ofiary”, ludzi, którzy – w naszym mniemaniu – nie są w stanie sami się o siebie zatroszczyć. Owe ofiary potrafią w rzeczywistości całkiem nieźle sobie z tym radzić, tyle że my im nie dajemy takiej szansy i możliwości.

Kiedy już wybawimy taką ofiarę z niedoli, musimy się nieuchronnie znaleźć w „drugim kącie”, którym jest prześladowanie. Czujemy niechęć i złość wobec osoby, której tak wielkodusznie „pomagaliśmy”. Zrobiliśmy bowiem coś, czego nie chcieliśmy robić, coś, co nie było naszym obowiązkiem, a zaniedbaliśmy nasze własne potrzeby i chęci. Co gorsza, ofiara, „ta biedna istota”, którą wybawiliśmy z opresji, wcale nie okazuje nam wdzięczności. Nie docenia naszego poświęcenia. Nie zachowuje się tak, jak powinna. Nie słucha nawet naszych rad, których tak chętnie jej udzielamy. Coś jest nie tak, jak powinno być, chowamy więc naszą aureolę i pokazujemy rogi.

Czasami inni nie dostrzegają – albo udają, że nie dostrzegają – naszego poirytowania. Czasami staramy się je ukryć. Czasami znowu wybuchamy niepohamowanym gniewem, szczególnie wobec członków rodziny. Ale bez względu na to, czy okazujemy, czy też skrywamy zdenerwowanie i urazę, WIEMY, co się dzieje.

Osoby, które wybawiamy, najczęściej od razu wyczuwają zmianę naszego nastroju. Dostrzegają bowiem zwiastujące go objawy, które stają się pretekstem, by zwrócić się przeciwko nam. Teraz nadchodzi ich kolej – z prześladowanych stają się prześladowcami. Zazwyczaj jest to reakcja na przejmowanie przez nas odpowiedzialności za nich, bowiem nasze zachowanie świadczy, pośrednio lub bezpośrednio, o tym, że uważamy ich za nieudolnych. Nienawidzą nas, ponieważ wybuchając na nich gniewem po wcześniejszym wytknięciu im nieodpowiedzialności, dodajemy do krzywdy obrazę.

Nadchodzi wówczas czas na ostatni ruch. Zasłużyliśmy sobie na nasze ulubione miejsce – „kąt ofiary” na spodzie trójkąta. Jest to łatwy do przewidzenia i nieuchronny rezultat wybawiania. Ogarnia nas uczucie bezradności, smutku i wstydu. Czujemy się zranieni i upokorzeni i litujemy się nad sobą. Znowu nas wykorzystano. Znowu nas niedoceniono. Tak bardzo staramy się pomagać ludziom, być dla nich dobrzy. Zaczynamy użalać się i jęczeć: „Dlaczego zawsze mi się to przydarza? Czy zawsze będę ofiarą?”. Jeśli nie przestaniesz bawić się w wybawcę i opiekuna – prawdopodobnie tak.



Opiekując się innymi, pozwalamy, by czynili nas swymi ofiarami; nieustannie wybawiając ich z kłopotów, sami czynimy się ich ofiarami. Ani wybawianie kogoś z opresji, ani zajmowanie się jego obowiązkami nie jest aktem miłości. Trójkąt Dramatyczny jest trójkątem nienawiści. Podsyca on i podtrzymuje nasza nienawiść do samego siebie i przeszkadza w nawiązaniu zdrowych związków uczuciowych z innymi.

Trójkąt ten i zmieniające się role wybawcy, prześladowcy i ofiary unaoczniają nam proces, który przechodzimy. Zmiany ról i zmiany emocjonalne są tak nieuchronne, jak gdybyśmy byli aktorami trzymającymi się ściśle scenariusza.



Dlaczego więc pozornie racjonalnie myślący ludzie wpadają w tą pułapkę?



Wielu z nas jest przekonanych, że wybawianie i ratowanie innych z różnorakich opresji jest dobrym uczynkiem. Uważamy, że milcząca zgoda na to, by ktoś musiał walczyć z nieprzyjemnym, ale całkowicie w danej sytuacji zrozumiałym uczuciem, ponosić konsekwencje swoich czynów, odczuwać zawód usłyszawszy „nie”, odpowiadać za siebie, swoje zachowania i postępki jest czymś okrutnym i bezlitosnym.

Wielu z nas zwyczajnie nie wie, za co jesteśmy odpowiedzialni, a za co nie ponosimy żadnej odpowiedzialności. Są tacy, którzy sądzą, że musza się denerwować, kiedy ktoś ma jakiś problem, ponieważ jest to ich obowiązkiem.

Jednakże za większością aktów pomocy i wybawiania czai się demon – poczucie swej własnej małej wartości. Pomagamy i ratujemy, ponieważ nie mamy o sobie zbyt dobrego zdania. Opiekowanie się innymi napełnia nas przekonaniem o własnej mocy, dowartościowuje nas i poprawia nam samopoczucie, jednak stan ten jest ulotny i krótkotrwały. Tak jak kieliszek poprawia na chwilę nastrój alkoholikowi, tak pomaganie i ratowanie sprawia, że na moment zapominamy o bólu, którym przepełnia nas świadomość tego, jak mało jesteśmy warci. Jesteśmy przekonani, że nie można nas pokochać ani polubić, więc chcemy być przynajmniej potrzebni. Mamy niskie mniemanie o sobie, więc pragniemy zrobić coś, co udowodni, że jesteśmy wartościowymi ludźmi.

Ratujemy, wybawiamy z kłopotów i pomagamy również dlatego, że nie mamy dobrego mniemania o innych. Stwierdzamy, że inni po prostu nie mogą odpowiadać za swoje czyny i zachowania. Jeśli dana osoba nie jest upośledzona umysłowo lub fizycznie (i to w poważnym stopniu) jeśli nie jest małym dzieckiem, to jest w pełni odpowiedzialna za to, co robi.



Przestańmy wybawiać innych. Przestańmy pozwalać innym, aby nas wybawiali. Bierzmy odpowiedzialność za samych siebie i pozwólmy na to samo innym. Bez względu na to, czy zmienimy nasze postawy, zachowania, otoczenie czy sposób myślenia, najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić, jest odrzucenie roli ofiary.





abc_Weroniki





Źródło: Melody Beattie „Koniec współuzależnienia”.

skopiowane z http://ddabook.webpark.pl/trojkat.htm

Flandria - Pon 21 Wrz, 2009 13:16

Przypowieść ta skojarzyła mi się przy okazji opisywania
Trójkąta Dramatycznego Karpmana.
Uważam, że świetnie obrazuje czym jest i jakie są skutki
„wybawiania” i „ratowania” innych.









Pewnego dnia mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu. Człowiek usiadł i przyglądał się, jak motyl przeciska swoje ciałko przez malutki otwór. Wtedy motyl się zatrzymał — jakby zaszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił. Człowiek więc postanowił mu pomóc: wziął nożyczki i rozciął kokon. Motyl wydostał się z niego bez problemu, miał jednak wątłe ciałko i bardzo pomarszczone skrzydła. Człowiek dalej go obserwował, spodziewając się, że skrzydła motyla zaczną stopniowo grubieć, powiększać się, dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć. Tak się jednak nie stało. Motyl spędził resztę życia, czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydełkami. Do końca życia nie był w stanie latać. Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł, że motyl jest w stanie latać tylko wtedy, gdy pokona opór kokonu.



skopiowane z http://ddabook.webpark.pl/index_pliki/page0025.htm

yuraa - Pon 21 Wrz, 2009 13:44

przeczytałem i w trakcie czytania pomyslalłem:
ach żeby tak moja matka to przeczytała, tak ze trzydzieści lat temu albo czterdzieści

Jagna - Pon 21 Wrz, 2009 13:53

Zdaje się , że odnalazłam tu siebie, swoje postawy. 8|
Dzieki Flandro za ten artykuł.

KICAJKA - Pon 28 Wrz, 2009 14:37

To jest bardzo dobre! :brawo: Gdybym 30 lat temu wiedziała,że nie wszystkim trzeba i można pomóc,moje życie może byłoby inne.Ale nie żałuję doświadczeń,które wiele mnie o sobie samej nauczyły! ;)
Słoneczko - Śro 23 Sty, 2013 20:23

Flandria napisał/a:
Przestańmy wybawiać innych. Przestańmy pozwalać innym, aby nas wybawiali. Bierzmy odpowiedzialność za samych siebie i pozwólmy na to samo innym. Bez względu na to, czy zmienimy nasze postawy, zachowania, otoczenie czy sposób myślenia, najlepszą rzeczą jaką możemy zrobić, jest odrzucenie roli ofiary.

Dokładnie i dosadnie dotarło do mnie i zrozumiałam. Utożsamiam siebie w tym trójkacie :zmeczony:

Było minęło...

Przestaję wybawiać, biorę odpowiedzialność za siebie, odrzucam rolę ofiary
i jest rzeczywiście łatwiej żyć w zgodzie ze sobą :tak:

bila - Wto 12 Lut, 2013 21:09

Przepadam za bajkami i ich przesłaniami. Jako rodzic uważam, że czasem trzeba dać przepłakać ból dziecku, dać samemu rozwiązać problem, choć zawsze dawać wsparcie. To działa, naprawdę.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group