To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Jak wyobrażacie sobie swoje "być" za kilka, kilkan

konformistka - Pon 30 Lis, 2009 12:36

Witam wszystkich fsdf43t
Pozwolicie, że o coś zapytam w związku z tytułem tematu?
Jak wyobrażacie sobie swoje "być" za kilka, kilkanaście lat?
Pytam bo zastanawiam się nad własną przyszłością a mam podobne problemy.
Mój szanowny małżonek ma problem z alkoholem (chyba, bo on twierdzi, że ja jestem przewrażliwiona jako córka alkoholiczki fsdf43t ) a mamy dwójkę małych dzieci.
Gdyby nie one już by tego małżeństwa nie było bo jedyne co zostało z pozytywnych uczuć do niego to litość. Ale jak myślę o przyszłości, o moim wieku średnim i starości u boku kogoś do kogo nie mam nawet ochoty się przytulić, kogo nie jestem w stanie szanować...
Dlatego pragnę poznać Wasze nadzieje i obawy związane z dalszym "jutrem".
Możecie się ze mną nimi podzielić? fsdf43t

Klara - Pon 30 Lis, 2009 14:12

Witaj Konformistko życzę Ci, żebyś na naszym forum znalazła odpowiedzi na nurtujące Cię pytania, a także podzieliła się z nami swoim doświadczeniem :)

Moja przyszłość już się stała :?
Z mojego doświadczenia wynika, że jeżeli TERAZ Twój mąż nie zacznie się leczyć, jest prawdopodobne, że będzie już tylko gorzej, a Twoje dzieci zapytają Cie w którymś momencie: "Mamo, dlaczego się z nim nie rozwiodłaś?"
Ty też będziesz siebie o to pytała i prawdopodobnie będziesz żałowała zmarnowanego życia :/

kahape - Pon 30 Lis, 2009 14:31

Witaj konformistko. Dobrze, że tu zawitałaś.
Odpowiedź na twoje pytanie nie jest prosta.
Ale zacznę z innej "beczki"
konformistka napisał/a:
Mój szanowny małżonek ma problem z alkoholem (chyba, bo on twierdzi, że ja jestem przewrażliwiona jako córka alkoholiczki ) a mamy dwójkę małych dzieci.
konformistka napisał/a:
tego małżeństwa nie było bo jedyne co zostało z pozytywnych uczuć do niego to litość.
dzieci wynoszą z domu rodzinnego wzór swojego przyszłego małżeństwa(patrząc na matkę i ojca). Jak ma wyglądać? Co mają do siebie czuć rodzice, jak się zachowywać w stosunku do siebie?
Ty jesteś tego dowodem - jako córka alkoholiczki, stworzyłaś sobie też dom alkoholowy. Taki właśnie jak twój rodzinny.
konformistka napisał/a:
u boku kogoś do kogo nie mam nawet ochoty się przytulić, kogo nie jestem w stanie szanować...
czego nauczą się twoje dzieci patrząc na ciebie(matkę) i na twojego męża(ojca)? Nie trudno zgadnąć jak wybiorą twoje dzieci.
Pytanie do ciebie?????? Naprawdę tego chcesz? Chcesz żeby tak żyły? Bez miłości, szczęścia, oparcia....
pozdr

konformistka - Pon 30 Lis, 2009 14:31

Nie zacznie się leczyć, Klaro, bo uważa, że nad wszystkim panuje.
Problem leży w tym, że nie jest złym ojcem i dzieci go kochają.
A ja wychowywałam się bez ojca i nie chcę im odbierać kolan, na które mogą się wdrapać.
Zastanawiałam się nad rozwodem i mam nawet formularz wniosku, ściągnięty po jednej z awantur ale jak się uspokaja nie mam dość siły by go podpisać.
Powinnam go wypełnić, podpisać, zapakować w kopertę ze znaczkiem i wrzucić do skrzynki w chwili, kiedy jestem wściekła ale podejmowanie decyzji pod wpływem emocji też nie jest najlepszym wyjściem. :/

Klaro, masz dzieci?

olimpijka - Pon 30 Lis, 2009 14:35

jak będzie za kilka czy kilkanaście lat nie wiem...wiem jedno, że nie będzie tak jak do tej pory i tej wersji będę się tzrymać...

2 tygodnie temu moja przyjaciólka obchodziła 30 urodziny i zakończyła je toastem o tym jak w życiu czuje się spełniona, na wszystkich frontach, zawodowym, prywatnym każdym...i że czuje że eraz po przekroczeniu tego progu będzie tylko lepeij... wtedy jej pozazdrościłam, bo za kila dni miałam obchodzić swoje 31 urodziny i ja mogłam wygłosić toast, że życie mam zmarnowane, nie jestem sczęśliwa i najparwdopodobniej nigdy już nie będę...

a potem się coś złamało...bo stwierdziłam że tak być nie może... że zrobię wszystko żeby za rok wygłosić taki toast jak ona...i zaczęłam działać...

powtarzam - nie wiem jak będzie, nie chcę sobie nic wyobrażać...jedno staram sobie obiecywać - nie będzie tak jak przez ostatnie lata!!!!!

kahape - Pon 30 Lis, 2009 14:40

konformistka napisał/a:
Nie zacznie się leczyć, Klaro, bo uważa, że nad wszystkim panuje.
co ON uważa - to jego sprawa..... dla ciebie ważne jest TWOJE zdanie, co ty myślisz? Skoro tu przyszłaś to znaczy, że z tym alkoholem nie jest aż tak bezproblemowo..
Mój mąż też uważał, że nie ma problemu z akoholem. Ale ja wiedziałam swoje. Chciałam mieć trzeźwego męża. Dałam mu ultimatum- albo przestaje pić i zaczyna się leczyć albo do widzenia.
Dzisiaj nie pije prawie 2 lata, leczy się. Zaczynamy życie od nowa.

pozdr

olimpijka - Pon 30 Lis, 2009 14:42

to tak jak ja...i wybrałam, trochę to trwało :)
Klara - Pon 30 Lis, 2009 14:50

konformistka napisał/a:
Nie zacznie się leczyć

Wobec tego zacznij od siebie :D
Tu znajdziesz fachową pomoc: klik
Tu znajdziesz radę i doświadczenie: klik

konformistka napisał/a:
Klaro, masz dzieci?

Mam dorosłą córkę, która ma już swoją rodzinę.

Gdy miała mniej więcej 6 lat, a ja byłam (prawie) zdecydowana na odejście od męża, postanowiłam ją o tym poinformować.
Dziecko wtedy mi powiedziała, że sobie tego nie życzy, że chce mieć tatę obojętnie jakiego. Byle by był...
Pewnie nie byłam zdeterminowana, więc pomyślałam sobie że nie zniosę, gdy któregoś razu córka mi wygarnie, że pozbawiłam ją ojca.

Gdy miała 15 lat, wykrzyczała mi w twarz, że tkwię przy alkoholiku i nic nie robię z tym. Nawet się nie rozwiodłam.
Bardzo mnie to dotknęło i w jakimś samoobronnym odruchu odpowiedziałam że zrobiłam to dla niej.

Gdy miała jakieś 20 lat i była już studentką, oznajmiła mi, że bardzo ją skrzywdziłam mówiąc że z jej powodu nie odeszłam od męża, bo w ten sposób odpowiedzialność przerzuciłam na nią.

Potem poszłam na terapię (chociaż było już na wszystko za późno :? ) i dowiedziałam się, że dzieci mają w każdym wypadku żal do matki.
Trzeba się na to przygotować 8|

konformistka - Pon 30 Lis, 2009 14:53

Czy rozwód również nie krzywdzi dzieci?
Mój mąż nie da mi go tak po prostu bo ja chcę się rozstać.
Zacznie się walka. Walka o dzieci.
Wiem, że teraz też je krzywdzimy, ale które zło jest mniejsze: pijący (jeszcze z przerwami) ojciec czy brak ojca?

olimpijka - Pon 30 Lis, 2009 14:56

nie mam doświadczenia z diećmi...ale patrze po sobie..lepszy jest taki partner czy żaden?? da mnie nżaden
kahape - Pon 30 Lis, 2009 15:08

konformistka napisał/a:
Zacznie się walka.
najlepiej gdyby zaczęła się walka o jego trzeźwość. Są na to sposoby. Jakie? Trzeba sie dowiedzieć. Dostałaś linki o Klary.

Wtedy i rozwód nie będzie potrzebny.
U mnie tak było... a juz byliśmy w sądzie. Mój mąż "zaskoczył" dosłownie w ostatnej chwili.

pozdr i życzę mądrych decyzji

konformistka - Pon 30 Lis, 2009 15:35

Klaro, dzięki, bardzo przejrzyście to napisałaś.
Przypuszczam, że moje dzieci w obecnej chwili też wolą takiego ojca niż żadnego.
I jak próbuję spojrzeć z ich pozycji to ich rozumiem.

Olimpijko, masz rację. Ja też uważam, że lepsza jest samotność dlatego zapytałam Was o przyszłość. Bo nawet w przypadku uleczenia mojego męża, przed nami nie ma już przyszłości. Zbyt wiele się wydarzyło.

Dlatego, Kahape, to nie jest takie proste jak piszesz. Że trzeźwość wszystko wyprostuje.
Mniejsza o miłość ale ja już nie szanuję tego człowieka, nie chcę żeby mnie dotykał, nie chcę zwierzać mu się z moich pragnień i myśli i nie marzę o starości przy jego boku.

W chwili obecnej tak to właśnie widzę. Nie jest to przyszłość, o której marzyłam.

evita - Pon 30 Lis, 2009 15:59

witaj konformistko :)
zaczęłaś najpierw pisać w moim wątku więc ci napiszę mój scenariusz życia ! ja już doszłam do mojego "być albo nie być" ze szczególnym wskazaniem na "nie być" !!! biorąc pod uwagę fakt, że jesteś na dużo wcześniejszym etapie swojego małżeństwa niż ja , jak również to jak bardzo powielają się życiorysy takich jak my to ci powiem - bierz nogi za pas i zacznij myśleć o dzieciach i o sobie !!!
Wiesz jak to będzie teraz wyglądać ? Gdy pije to go nie trawisz i masz ochotę wysłać pozew rozwodowy solennie w myślach obiecując sobie, że tym razem dopniesz swego ! Ale on przestaje pić, trzeźwieje, przeprasza, całuje, kocha dzieci, pracuje ... zaczynasz się zastanawiać , po co mi ten rozwód ? przecież obiecał, że to ostatni raz, że się poprawi, że świata poza tobą i dziećmi nie widzi ! Odwzajemniasz całusy, uściski i jest wszystko git ! Zbliża się czas kolejnego zapicia bo organizm tego wymaga, już nie jest taki słodki, zaczyna się czepiać, że nie tak posprzątne, wyprasowane, ty coś odpyskujesz broniąc się na co on reaguje wściekłością , trzaska drzwiami i idzie w długą, a jak już wraca nażłopany tą wódą to oczywiście słyszysz, że to przez ciebie ! Bo gdybyś była inna to by nie pił ! i znów się zaczyna powtórka z wątpliwej rozrywki. Ty chlipiesz, serce ci pęka, zamiast dzieciom opowiadać bajkę na dobranoc życząc im spokojnych snów jesteś zaabsorbowana mężem a przede wszystkim tym, żeby dopilnować spokoju wokół niego, żeby głośniej nie oddychać, żeby dzieci nie zbudziły go z pijackiego snu bo będzie awantura ! Po paru latach dzieci będą dorastające same się już nauczą chodzić na paluszkach i dalej świat będzie się kręcił wokół pana i władcy i zapomnicie wszyscy że oprócz słowa ON jest jeszcze słowo JA . Dzieci dorosną, pomału będą wyfruwać z gniazdka a ty będziesz płakać bo zdasz sobie sprawę, że zmarnowałaś życie nie tylko sobie ale i dzieciom :( być może nawet powiedzą ci to w twarz ? a twój PAN ? będzie toczył swoje pijackie życie dalej swoim torem i nie łudź się, że sam z siebie przestanie pić bądź przynajmniej się ograniczy - będzie coraz gorzej ! z małych awantur zrobią się wielkie awantury, interwencje policji, będziesz unikać wzroku najbliższych sąsiadów bo wstyd ci będzie jak będą na ciebie spoglądać z politowaniem, wszędzie będziesz doszukiwać się szeptów jak to cię obgadują "ty wiesz ? to jest od tego co tak chleje ! ale biedna rodzina "
Konformistko - nie jestem wróżką i być może się mylę i twoja przyszłość będzie jednak świetlana ale odkąd jestem na tym forum wiem, że to co ja piszę jest pewnego rodzaju schematem rodzin takich jak nasze i niewiele jest wyjątków. Może tobie się ułoży jednak inaczej ale jeśli jednak nie ? jeśli jednak to ja mam rację ? Jesteś młoda, dzieci małe potrzebują mamusi a nie sfrustrowanej matki i uwierz mi, że wybaczą ci kiedyś jeśli podejmiesz teraz drastyczne decyzje ! Ja nie wytrwałam w swoich postanowieniach zakończenia takiego właśnie życia, być może jestem za słaba, za stara, zrezygnowana, a może to tylko strach przed samotnością ? nie wiem sama dlaczego ale choć nigdy tego jeszcze tutaj nie pisałam brzydzę się sobą że nie zrobiłam tego co powinnam zrobić i nie zaczęłam działać !

Uszanuj siebie i życzę słusznych wyborów :pocieszacz:

pterodaktyll - Pon 30 Lis, 2009 16:02

Cytat:
Czy rozwód również nie krzywdzi dzieci?

Dzieci w każdej sytuacji będą się czuły skrzywdzone w taki czy inny sposób. Mam za sobą dwa rozwody, pierwszy przy małym dziecku a drugi przy dorosłych dzieciach i widzę ślady jakie te przeżycia zostawiają w ich psychice. Lepsza dla nich, to oczywiście moje zdanie, jest sytuacja w której wiadomo, że mają ojca i matkę ale nie mają rodziny. Jest to bardziej "zdrowy" układ dla wszystkich.
konformistka napisał/a:
Mniejsza o miłość

A dlaczegóż to? Uważasz że na nią nie zasługujesz?
konformistka napisał/a:
ja już nie szanuję tego człowieka, nie chcę żeby mnie dotykał, nie chcę zwierzać mu się z moich pragnień i myśli i nie marzę o starości przy jego boku.

To na co jeszcze czekasz? Myślę, że rozstanie to o wiele lepszy pomysł niż utrzymywanie niejako "na siłę" takiego toksycznego związku, w końcu masz dopiero 39 lat a mawiają, że życie zaczyna się po 40tce. Wszystko przed Tobą tylko trzeba podjąć jakieś decyzje i konsekwentnie je realizować :) Pozdrawiam

kahape - Pon 30 Lis, 2009 16:09

konformistka napisał/a:
to nie jest takie proste jak piszesz. Że trzeźwość wszystko wyprostuje.
Mniejsza o miłość ale ja już nie szanuję tego człowieka, nie chcę żeby mnie dotykał, nie chcę zwierzać mu się z moich pragnień i myśli i nie marzę o starości przy jego boku.
spokojnie, nie wyrokuj. Przeciez nie wiesz co będzie.
Ja mojego męża chciałam udusić własnymi rękami. Ale to było jak pił. Nienawidziłam go, nie mogłam na niego patrzeć.
Ty też swojego męża -nie szanujesz, nie lubisz go. Ale tego nachlanego, bełkoczącego, obrzydliwego.... komu zreszta "taki" podobałby się?
Nie wiesz jak wyglądałby trzeźwy.

Na terapii mówi się, że on cię zdradza z "kochanką". Ważniejszą od żony. Jest nią flaszka!!!!
Dlatego....
Stań z boku, nie patrz na niego, nie zwracaj uwagi, nie dyskutuj (zresztą z pijany nie ma o czym).
Przestań mu usługiwać, prać, gotować (rączki umieją podnosic kieliszek to i prać potrafią).
Nikt nie mówił przecież, że żona jest w domu od "służenia mężowi". Niech mu to robi jego "kochanka".

Zajmij się swoim życiem i dziećmi. Od dziś jesteś Kobietą i Matką. Nie żoną- nie masz męża - masz alkoholika.
On musi poczuć na własnej skórze (skoro gadki nie pomagają), że przestało ci sie takie życie podobać.
Na początek chociaż tyle.

pozdr

KICAJKA - Pon 30 Lis, 2009 18:52

kahape napisał/a:
Na terapii mówi się, że on cię zdradza z "kochanką". Ważniejszą od żony. Jest nią flaszka!!!!
Dlatego....
Stań z boku, nie patrz na niego, nie zwracaj uwagi, nie dyskutuj (zresztą z pijany nie ma o czym).
Przestań mu usługiwać, prać, gotować (rączki umieją podnosic kieliszek to i prać potrafią).
Nikt nie mówił przecież, że żona jest w domu od "służenia mężowi". Niech mu to robi jego "kochanka".

Zajmij się swoim życiem i dziećmi. Od dziś jesteś Kobietą i Matką. Nie żoną- nie masz męża - masz alkoholika.
On musi poczuć na własnej skórze (skoro gadki nie pomagają), że przestało ci sie takie życie podobać.
Na początek chociaż tyle.

Witaj -żyję od 26 lat u boku niepijącego alkoholika (15 lat).
Podpisuję się całkowicie pod tym co napisała kahape.Od tego zaczynałam 21 lat temu swoją terapię,jak żyć obok alkoholika,bez żadnej nadziei,że przestanie pić.
Gdybym wiedziała co mnie czeka nigdy nie podjęła bym się tej walki z wiatrakami.Taka jest prawda,że dziecko prowadzi teraz wojny z ojcem i ma żal do mnie,choć miała tylko 6 lat jak przestał pić.Nie jest łatwo trwać obok niepijącego alkoholika,mnie pomogły lata terapii i ciężkiej pracy nad sobą i z dzieckiem.Życzę Ci podejmowania rozsądnych decyzji.

evita - Pon 30 Lis, 2009 22:28

konformistko bardzo cię proszę, posłuchaj tych z nas, które coś postanowiły w swoim życiu i teraz będąc tu uśmiechają się od ucha do ucha doceniając przede wszystkim siebie ! mam nadzieję, że to ci wystarczy i da siłę do walki z przeciwnościami !
niech moc będzie z tobą ;)

pterodaktyll - Pon 30 Lis, 2009 22:29

Cytat:
niech moc będzie z tobą

I pomoże Ci podjąć jakieś słuszne decyzje :mgreen:

Jacek - Pon 30 Lis, 2009 23:14

konformistka cześć rybcia :)
już ci tłumaczę na swoim przykładzie
a zacznę od tego
konformistka napisał/a:
Zastanawiałam się nad rozwodem i mam nawet formularz wniosku

może nie koniecznie rozwód na początek ,ale jakaś separacja
widzisz w moim przypadku,moja żona próbowała wszystkiego że tak powiem
nawet straszyła rozwodem ,i tak z 10 lat
aż straszenie zamieniła na fakty i wniosła sprawę o rozwód
i to na mnie poskutkowało
w tym momęcie zaprzestałem pić alko i wiele żeczy zrozumiałem,które przed tem uważałem że nad nimi panuję
dziś już ponad 10 nie piję i wcale się nie rozeszliśmy a była przyznana separacja
trochę na dzieci i trochę że przestałem pić (zmądrzałem) nie dali jej rozwodu
a piszę to aby cię uświadomić że aby pijący alkoholik zareagował musi dostać jakiegoś kopa (wstrząsa)

pterodaktyll - Pon 30 Lis, 2009 23:31

Jacek napisał/a:
wiele żeczy zrozumiałem,które przed tem uważałem że nad nimi panuję

Jacku. A czy jesteś pewny, że zrozumiałeś żonę i jej intencje??

Halibut - Wto 01 Gru, 2009 08:11

Jacek napisał/a:
aby pijący alkoholik zareagował musi dostać jakiegoś kopa (wstrząsa)


Ja w ramach samopomocy alkoholików mogę, jeżeli sobie ktoś tego życzy kopnąć go fachowo w dowolnie wybrane przez niego miejsce, czyli zapodać tak zwanego kopa, jeżeli to nie poskutkuje mogę wykonać mu wstrząsa, czyli celnego uderzenia drzwiami wejściowymi w środek czoła. Pomoc tę udzielę bezpłatnie, pobieram jednak zwrot kosztów dojazdu w miejsce zamieszkania oraz jednodniową dietę.

konformistka - Wto 01 Gru, 2009 09:37

evita napisał/a:
być może jestem za słaba, za stara, zrezygnowana, a może to tylko strach przed samotnością ? nie wiem sama dlaczego ale choć nigdy tego jeszcze tutaj nie pisałam brzydzę się sobą że nie zrobiłam tego co powinnam zrobić i nie zaczęłam działać !

Evito, nie jesteś dużo starsza ode mnie. :?
Mnie nie powstrzymuje strach przed samotnością. Raczej strach przed tym czy sama poradzę sobie z dwójką dzieci, z których jedno chodzi do przedszkola a drugie do szkoły.
Ktoś je musi odprowadzać i przyprowadzać, chorują itp. Ja pracuję zawodowo i od 7-mej do 17-tej właściwie mnie nie ma. Mam dużą pomoc od teściów (jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, bo poza tym żywimy do siebie odwzajemnioną niechęć).
Jest zrozumiałe, że jak się rozstanę z ich synem na żadną pomoc nie będę już mogła liczyć.


Cytat:
Lepsza dla nich, to oczywiście moje zdanie, jest sytuacja w której wiadomo, że mają ojca i matkę ale nie mają rodziny. Jest to bardziej "zdrowy" układ dla wszystkich.

Pterodaktyllu, trafna myśl. Jakoś nigdy z tej strony na to nie spojrzałam. Słowo rozwód, na podstawie własnych doświadczeń, kojarzy mi się od razu z utratą jednego z rodziców.
Co do miłości: nie uważam, że na nią nie zasługają ale zdaję sobie sprawę, że podstawą małżeństwa z 10-letnim stażem nie musi być miłość. Zrozumienie, szacunek, wsparcie, przyjaźń to coś na czym można również budować. Ale w moim małżeństwie już tego nie ma.
Więc nie mam na czym budować przyszłości.

Cytat:
Przestań mu usługiwać, prać, gotować (rączki umieją podnosic kieliszek to i prać potrafią).

Kahape, ja mu nie usługuje. Raczej on gotuje i sprząta. Ja o wiele rzadziej. Pod tym względem wszyscy mi zazdroszczą takiego męża. Ja zarabiam na cały ten bajzel i koncentruję swoje siły na dzieciach.

Cytat:
Gdybym wiedziała co mnie czeka nigdy nie podjęła bym się tej walki z wiatrakami

Kicajko, dlaczego nie jest łatwo trwać obok niepijącego alkoholika?


Cytat:
może nie koniecznie rozwód na początek ,ale jakaś separacja

Jacku, boję się tych wszystkich urzędowych kroków. Boję się bo jak w grę wchodzi dobro dzieci to zaczną z nimi rozmowy obcy ludzie. Nie chcę, żeby dzieci musiały się opowiadać za jedną ze stron. Żeby czuły się winne czemuś lub za coś odpowiedzialne. Nie chcę walki, oskarżeń, wyciągania różnych brudów itp.
A propozycja rozstania bez orzekania winy została przez mojego męża odrzucona.

koka - Wto 01 Gru, 2009 09:38

Halibut, opracuj jakąś wirtualną metodę, wtedy chętnie skorzystam, mam tu takiego klienta który powinien skorzystać.
beata - Wto 01 Gru, 2009 09:46

Halibut napisał/a:



Ja w ramach samopomocy alkoholików mogę, jeżeli sobie ktoś tego życzy kopnąć go fachowo w dowolnie wybrane przez niego miejsce, czyli zapodać tak zwanego kopa, jeżeli to nie poskutkuje mogę wykonać mu wstrząsa, czyli celnego uderzenia drzwiami wejściowymi w środek czoła. Pomoc tę udzielę bezpłatnie, pobieram jednak zwrot kosztów dojazdu w miejsce zamieszkania oraz jednodniową dietę.

Masz u mnie wielkie ciacho :skromny: :lol2:

koka - Wto 01 Gru, 2009 09:50

Konformistko :) , doskonale znam to co piszesz. Z tych właśnie powodów nie zrobiłam ze swoim małżeństwem nic, maż pił ale jak nie pił, był świetnym ojcem, młody go kochał do zwariowania. Bałam sie sądów i tych wszystkich historii, zal mi było teściowej, która wierzyła ze syn ma ułożone zycie.
Tyle ze po latach, dorosły syn nie szanuje ojca kompletnie, zna na pamięc jego zagrywki, i traktuje go jak dziecko.
Ja trwam przy mężu, no bo w sumie można sobie tak poustawiać, zeby nie było najgorzej. Ale też zero szacunku, zero jakichś uczuć, niechęc najwyżej. Nawet jak kiedyś przestanie pić (czekam na cud) to nic to nie zmieni, ja go po prostu już nie lubię.
Wniosek jeden, nie warto było trwać dla syna, bo takie relacje jak są między nimi teraz...bez sensu.
Nie warto było czekać na cud, bo nawet jak cud nastąpi to nie chce mi się z nim już gadać.
Może dla teściowej było warto, dobra kobieta, umarła wierząc ze wszystkie swoje dzieci zostawiła w dobrych rękach.

beata - Wto 01 Gru, 2009 10:00

konformistka napisał/a:



Cytat:
Przestań mu usługiwać, prać, gotować (rączki umieją podnosic kieliszek to i prać potrafią).

Kahape, ja mu nie usługuje. Raczej on gotuje i sprząta. Ja o wiele rzadziej. Pod tym względem wszyscy mi zazdroszczą takiego męża. Ja zarabiam na cały ten bajzel i koncentruję swoje siły na dzieciach.

.

No właśnie.Ja także dostałam takie informacje jeśli chodzi o mojego męza.Prał,sprzątał,czasem gotował.Więc co mogłam zrobić?Zresztą w tamtym czasie wiem,że dla Niego byłby kolejny powód do picia.Dopiero by miał co opowiadać.A ja byłam tak bardzo wrażliwa na opinie innych,że chybabym umarła ze wstydu.
Moje mieszkanie musiało być sterylnie czyste.Nie położyłam się spać jeśli w zlewie poniewierała się chociaż łyżeczka.Teraz gdy mąż coś marudzi,że niesprzątnięte,to mu mówię,że mnie to nie przeszkadza.A jeśli Jemu tak to niech posprząta

konformistka - Wto 01 Gru, 2009 11:59

evita napisał/a:
konformistko bardzo cię proszę, posłuchaj tych z nas, które coś postanowiły w swoim życiu i teraz będąc tu uśmiechają się od ucha do ucha doceniając przede wszystkim siebie ! mam nadzieję, że to ci wystarczy i da siłę do walki z przeciwnościami !


A któż to jest? Jest ktoś kto posiada dzieci i zdecydował się na rozstanie z mężem nadużywającym alkoholu?

rufio - Wto 01 Gru, 2009 12:04

Ja tam nie zastanawiam sie co bedzie za lat naście - JA TO WIEM - Bo ja jestem od jakiegoś czasu zdrowo rozsadkowym kierowca swego zycia . Jak piłem i niszczyłem wokoł siebie wszystko i wszystkich to nikt nie był pewny nawet dnia dzisiejszego - to juz za nami - .
Brzmi to bunczucznie ? Brzmi i tak ma brzmiec - bo teraz to jestem pewny tego co mówie - pisze i mysle - ale do tego była potrzebna TERAPIA i nie mówie li tylko wyłacznie o terapii pod katem alkoholizmu - oprocz leczenia alkoholu leczy sie - kompleksy - strachy i uczy sie korzystac ze swego mózgu i uczuc - swego wnętrza .Nabiera sie SWEGO JA - bo ja moge - potrafie - umie - nie boje sie - i uczy sie słuchac i SŁYSZEC innych - Nie jestem bez wad i do dzisiaj mam anewry - bo moge miec - daje sobie na to pozwolenia - umie to kontrolowac - a nawet jak nie ? To co z tego ? Zawsze pozostaje 5 % niepewności i ta niepewność jest ciekawe i zadziwiajaca i mi bardzo sie podoba . I tylko tyle i az tyle nie wiem z przyszłości .

A Tobie Konformistko - polecam terapie chocby pod katem tej szczęsliwej 5 % niepewności .

befadka - Wto 01 Gru, 2009 12:08

koka napisał/a:
Tyle ze po latach, dorosły syn nie szanuje ojca kompletnie, zna na pamięc jego zagrywki, i traktuje go jak dziecko.


Teraz jak już świadoma schematu który działa, pluję sobie w twarz że nie byłam konsekwentna i trwałam w tym bagnie ,zawsze są wyjścia z sytuacji.Od nas zależy które drzwi otworzymy .Którą drogą pójdziemy.Moje dziecko w tamtym roku powiedziało mi tak: Daję ojcu rok czasu jak się nie zmieni to wyrzucimy go.Zatkało mnie bo wydawało mi się że niby bardzo się kochają .Tak naprawdę miał dość smutku w moich oczach,nie przespanych nocy i naj normalniej chciał spokoju którego nie miał.Mi się wydawało, że rodzina powinna być w komplecie itp.Już jakiś czas minął jak mąż trzeźwieje ale syna nie odzyskał.Choć bardzo się stara.

koka - Wto 01 Gru, 2009 12:38

befadka napisał/a:
Od nas zależy które drzwi otworzymy .Którą drogą pójdziemy.



konformistka napisał/a:
A któż to jest? Jest ktoś kto posiada dzieci i zdecydował się na rozstanie z mężem nadużywającym alkoholu?

No właśnie.

Jest tylko jedno ale, nigdy nie wiesz co za tymi drzwiami czeka. Skończy sie alkoholowe przekleństwo, nie znaczy ze będzie raj. Zaczną sie problemy z synem (opukać), będziesz myśleć :gdyby miał ojca w domu...syn potrzebuje ojca.
Dziecko raz mówi wyrzućmy ojca, za jakiś czas może powiedzieć ze to Twoja wina bo wyrzuciłaś ojca. I to normalne, ale bardzo boli.

kahape - Wto 01 Gru, 2009 13:24

konformistka napisał/a:
A któż to jest? Jest ktoś kto posiada dzieci i zdecydował się na rozstanie z mężem nadużywającym alkoholu?
poczytaj forum, zobaczysz jak wiele kobiet zdecydowało się na ten krok. Przeciez dzieci to nie cały świat. Kobieta musi też zadbać o swoje, własne życie. Dzieci kiedys odejdą z domu.
befadka napisał/a:
Moje dziecko w tamtym roku powiedziało mi tak: Daję ojcu rok czasu jak się nie zmieni to wyrzucimy go.
koka napisał/a:
Dziecko raz mówi wyrzućmy ojca, za jakiś czas może powiedzieć ze to Twoja wina bo wyrzuciłaś ojca. I to normalne, ale bardzo boli.
nasza terap zawsze mówiła - dziecko ma byc dzieckiem. To nie ono podejmuje decyzję i ustala zasady w domu. Od tego są dorośli. Oni maja być oparciem dla dzieci przez swoją postawę i zdecydowanie.
Jeżeli ojciec jest nieodpowiedzialny (pije) matka decyduje. Tylko i wyłącznie. I oczywiście ona ponosi konsekwencje. Ale przecież patrzy na sprawę oczami osoby dorosłej, doświadczonej. Ma wiedzę, możliwości, moc sprawczą(np. finanse) itp
Nie można takiego bagażu kłaść na plecy dziecka. To za duży ciężar dla niego.
pozdr

koka - Wto 01 Gru, 2009 13:38

kahape napisał/a:
Jeżeli ojciec jest nieodpowiedzialny (pije) matka decyduje. Tylko i wyłącznie. I oczywiście ona ponosi konsekwencje. Ale przecież patrzy na sprawę oczami osoby dorosłej, doświadczonej. Ma wiedzę, możliwości, moc sprawczą(np. finanse) itp


Tak i wyrasta potem taki dorosły facet mięczak, bo zawsze matka decydowała, była odpowiedzialna itd.
A synek ma jedną, drugą, trzecią partnerkę i klops...żadna nie jest jak matka. Nie chce decydować, brać odpowiedzialności.
I matka zostaje z konsekwencjami czyli z synkiem.

rufio - Wto 01 Gru, 2009 13:43

kahape napisał/a:
Ale przecież patrzy na sprawę oczami osoby dorosłej, doświadczonej. Ma wiedzę, możliwości, moc sprawczą(np. finanse) itp

Jestes tego pewna ? Bo ja nie -
Dorosłej fizycznie - tak
Doswiadczonej przez los - tak
Nieraz taki dzieciak wie i widzi lepiej i otrafi ostrzej i rozsadniej oceniac - moze kardynalnie nie kierowac sie ocena dziciaka ale moze wziąć pod uwage jego zdanie ?! Przeciez on tez zyje w tym domu i piekle . I jeszcze jedno wjakim wieku jest ten dzieciak kiedy mówi takie słowa ? Dzieciak nie patrzy przez pryzmat przeszłości on to widzi tu i teraz - on nie wie jaki/a był/a przedtem .

czarna róża - Wto 01 Gru, 2009 14:15

Ja jestem dda i wiem jedno,żałuję że moja mama się nie rozwiodła..kiedyś jako nastolatka miałam do niej o to żal..bo jak ona zmarła,a miałam wtedy 17 lat, to ja tam z nim zostałam a była jeszcze babcia i brat..byłam tam na tyle współuzależniona że zamiast zyc i układac sobie zycie ,myślec tylko o sobie ,co przecież jest czymś naturalnym,myślałam o wszystkich innych...Dziś tyle wiem..ale co mi po tym?
Kruszyna26 - Wto 01 Gru, 2009 14:25

Może nie powinnam się udzielać w tej kwesti bo u mie było ćut inaczej, ale czytając posty wiem że osoby które piszą o drastycznym cięciu małżeństwa pomaga przynajmiej w moim przypadku pomogło. Zaznaczę że terz mam małe dzieci 5lat i 7miesięcy i zrobiłam to właśnie dla nich.
konformistka - Wto 01 Gru, 2009 15:06

Kruszynko jesteś młodziutka i życie przed Tobą. Ja w wieku 28 lat urodziłam pierwsze dziecko.
Kruszyna26 - Wto 01 Gru, 2009 15:20

Jak widać na załonczonym obrazku nawe w moim wieku można ostro w kość dostać.
konformistka - Wto 01 Gru, 2009 15:51

Twój wiek jest plusem bo masz czas, żeby zacząć od początku.
kahape - Wto 01 Gru, 2009 16:01

konformistka napisał/a:
Twój wiek jest plusem bo masz czas, żeby zacząć od początku.
to zupełnie tak samo jak ty. :) :) :)
pozdr

konformistka - Wto 01 Gru, 2009 16:12

Zbyt pięknie brzmi, żeby było prawdziwe.
Ja już schodzę z tego wzgórza, z którego dobrze widać co mnie jeszcze może spotkać a czego już nie osiągnę :?

beata - Wto 01 Gru, 2009 16:23

konformistka napisał/a:
Zbyt pięknie brzmi, żeby było prawdziwe.
Ja już schodzę z tego wzgórza, z którego dobrze widać co mnie jeszcze może spotkać a czego już nie osiągnę :?

KOBIETO :szok:

Kruszyna26 - Wto 01 Gru, 2009 16:41

Zajżyj na temat dziś przezemnie podany a dowiesz się jak ja stoczyłam tą wlkę
Kruszyna26 - Wto 01 Gru, 2009 16:48

I pamiętaj to nie wiek daję gwarancję wygranej a logiczne myślenie.
Mam tylko jedno pytanie ty chcesz normalnego życia dla siebie i dla dzieci czy dla męża.

kahape - Wto 01 Gru, 2009 16:56

konformistka napisał/a:
Zbyt pięknie brzmi, żeby było prawdziwe.
wiem co mówię .... ja zaczęłam "nowe życie" po 50-tce. I to takie życie naprawdę, pełną piersią.
Pode mną mieszka babcia 94 lata.
Wybierasz się gdzieś? 39 lat to chyba trochę za mało....
pozdr

Kruszyna26 - Wto 01 Gru, 2009 17:00

Na co zamało 39lat
Kruszyna26 - Wto 01 Gru, 2009 17:05

A kumam oco biega. OOO i tu ma rację Kahape. nawet mając lat 60 chciała bym być szczęśliwa. Ps. też kiedyś tak myślałam jak Ty ale naszczęście ludzie tu obecni wbili mi troche oleju do głowy. Sorki że to napiszę ale tak myślę widocznie mąż ci dobrże w kość nie dał z tym alkocholem skoro wytrzymujesz.
KICAJKA - Wto 01 Gru, 2009 18:29

konformistka napisał/a:
Kicajko, dlaczego nie jest łatwo trwać obok niepijącego alkoholika?

Zaczyna się zupełnie nowe życie,z zupełnie innym człowiekiem,który powoduje,że musimy zmienić nieraz całkowicie swoje wyobrażenie o człowieku obok którego żyjemy.Uczyć się i poznawać tego nowego człowieka.Bez terapii,żmudnej pracy nad sobą,cierpliwości,wytrwałości i konsekwencji w stosunku do alkoholika ,oraz postępowania z dziećmi(bardzo uważne i odpowiedzialne wychowanie),może to być niewykonalne.Nawet dziś,po tylu latach nie ma sielanki -tylko ja jestem mądrzejsza "mądrością całej rzeszy ludzi, których spotkałam na swojej drodze do zmieniania SIEBIE".

ps.Poczytaj temat-życie z nowym facetem w domu

konformistka - Śro 02 Gru, 2009 09:31

Cytat:
Ja trwam przy mężu, no bo w sumie można sobie tak poustawiać, zeby nie było najgorzej. Ale też zero szacunku, zero jakichś uczuć, niechęc najwyżej. Nawet jak kiedyś przestanie pić [...] to nic to nie zmieni, ja go po prostu już nie lubię.


Samo sedno, Koko.
A ja chciałabym jeszcze być szczęśliwa. Nie chodzi mi o to, żeby "nie było najgorzej" ale o to, żeby było dużo lepiej. Nie chcę uczyć się postępować z alkoholikiem, pijanym czy trzeźwym bo szkoda mi na to życia.
Nawet jeżeli mój mąż stanie się nagle abstynentem czy to będzie sukces?
Będziemy żyć obok siebie ale nie ze sobą. Niby razem ale coraz bardziej samotni.
I tak przez następne kilkadziesiąt lat.

Cytat:
Zajżyj na temat dziś przezemnie podany a dowiesz się jak ja stoczyłam tą wlkę

Kruszynko, przeczytałam Twój topic ale to nie jest moja droga.
Ja na moją nie mam odwagi wstąpić.

Cytat:
wiem co mówię .... ja zaczęłam "nowe życie" po 50-tce. I to takie życie naprawdę, pełną piersią.

Kahape, co rozumiesz pod pojęciem "nowe życie"? Jeśli możesz napisz coś więcej na ten temat. ;)

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 09:47

Ja uważam że nowego życia nie zaczyna się tylko naprawia stare albo zmienia kierunek w którym idzie i wydaje mi się że jak tak dalej pójdzie to nie tylko samotni ale i znienawidzicie się nawzajem
Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 09:48

Wierze że przyjdzie taki dzień i godzina że walniesz pięścią w stół i powiesz dość
pterodaktyll - Śro 02 Gru, 2009 10:11

konformistka napisał/a:
podstawą małżeństwa z 10-letnim stażem nie musi być miłość. Zrozumienie, szacunek, wsparcie, przyjaźń to coś na czym można również budować. Ale w moim małżeństwie już tego nie ma.

To wymień na "nowszy model" i po sprawie. :lol2:

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 10:15

Może nie koniecznie wymień na nowszy model ale uwolnij się od starego modelu
olimpijka - Śro 02 Gru, 2009 10:18

konformistka napisał/a:
Nie chcę uczyć się postępować z alkoholikiem, pijanym czy trzeźwym bo szkoda mi na to życia.
Nawet jeżeli mój mąż stanie się nagle abstynentem czy to będzie sukces?
Będziemy żyć obok siebie ale nie ze sobą. Niby razem ale coraz bardziej samotni.
I tak przez następne kilkadziesiąt lat.


Jak dla mnie święta prawda...dlatego wybrałam drogę odejścia... raz życie niby razem ale jednak oddzielnie, bo bez szasunku i reszty, a dwa to ten miecz Damoklesa wiszący nad głową...zapije czy nie zapije...i kiedy? za tydzień, za miesiąc , za rok. za 10 lat??

pterodaktyll - Śro 02 Gru, 2009 10:19

Kruszyna26 napisał/a:
uwolnij się od starego modelu

To zabrzmiało nieco dwuznacznie. Co masz na myśli? :mysli:

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 10:29

o tego co ma teraz tzn. chodzi mi o model rodziny
koka - Śro 02 Gru, 2009 11:04

konformistka napisał/a:
A ja chciałabym jeszcze być szczęśliwa.


Inne są oczekiwania kiedy się ma 40 lat, a inne kiedy ma się 50.
Zmiana na niepijący model jest dobrym rozwiązaniem, jesli nie ma już uczucia. Kto wie czy wtedy tak bym nie zrobiła, gdyby odpowiedni model się pojawił.
A teraz? teraz u mnie nie jest tak jak być powinno, ale też nie mogę powiedzieć ze jestem samotna czy nieszczęśliwa. Byłam kiedyś. Teraz prowadzę swoje życie, i staram się zeby podpijanie męża nie miało na nie wpływu.
Poza tym...tyle znam małżeństw w których kobiety czują sie samotne, zarobione, nie kochają już swoich mężów, choć wcale problemów a alkoholem tam nie było. I nie rozwodzą się, może nie mają argumentu: Ty pijesz.

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:08

Wiek nie chroni przed miłością zato miłość przed starością
beata - Śro 02 Gru, 2009 11:10

Kruszyna26 napisał/a:
Wiek nie chroni przed miłością zato miłość przed starością

:okok:

koka - Śro 02 Gru, 2009 11:18

też się z tym zgadzam, a zakochiwanie to juz w ogóle nie zna granic wiekowych :) .
beata - Śro 02 Gru, 2009 11:19

koka napisał/a:
też się z tym zgadzam, a zakochiwanie to juz w ogóle nie zna granic wiekowych :) .

Niom.Brat mojej koleżanki ma 65 lat i się niedługo żeni. :lol2: :lol2: :lol2:

pterodaktyll - Śro 02 Gru, 2009 11:21

beata napisał/a:
.Brat mojej koleżanki ma 65 lat i się niedługo żeni.

Szaleniec łomatko po co mu to? :smieje:

beata - Śro 02 Gru, 2009 11:24

pterodaktyll napisał/a:
beata napisał/a:
.Brat mojej koleżanki ma 65 lat i się niedługo żeni.

Szaleniec łomatko po co mu to? :smieje:

Może to...miażdżyca? rg5th67j

Wiedźma - Śro 02 Gru, 2009 11:28

beata napisał/a:
Brat mojej koleżanki ma 65 lat i się niedługo żeni. :lol2: :lol2: :lol2:

Do mojej babci przychodził absztyfikant po dziewięćdziesiątce,
ona wtedy była od niego niewiele młodsza :szok:
I już miał się oświadczać, ale nie zdążył, bo zszedł był :?

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:29

Też tak myślę, nie wyobrażam sobie abym została w pewnym wieku sama i niekochana. To by była totalna klapa deprecha
Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:31

Pterodaktyl nie wierzę że chciał byś być 60latkiem niekochanym i nikomu niepotrzebnym.
Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:32

I tu już nie chodzi nawet o seksualność ale o przyjaźń, wsparcie, zrozumienie.
konformistka - Śro 02 Gru, 2009 11:36

koka napisał/a:

Poza tym...tyle znam małżeństw w których kobiety czują sie samotne, zarobione, nie kochają już swoich mężów, choć wcale problemów a alkoholem tam nie było. I nie rozwodzą się, może nie mają argumentu: Ty pijesz.

Myślę, że to strach przed zmianami, przed opinią otoczenia itp. I przed samotnością fizyczną bo psychicznie już są samotne.

Cytat:
Jak dla mnie święta prawda...dlatego wybrałam drogę odejścia...

Dobrze zrobiłaś. Gdyby nie myśl o dzieciach postąpiłabym identycznie, nie zastanawiając się zbyt długo.

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:37

Ja mam przykład samotnego człowieka w rodzinie i wiecie nikomu tego nie życzę katastrofa
konformistka - Śro 02 Gru, 2009 11:39

Małżeństwo nie jest gwarancją miłości. Czasami mam wrażenie, że sformalizowanie związku wszystko psuje. Ludzie zaczynają się traktować jak własność i przestają o siebie zabiegać, doceniać itp.
beata - Śro 02 Gru, 2009 11:39

Kruszyna26 napisał/a:
Ja mam przykład samotnego człowieka w rodzinie i wiecie nikomu tego nie życzę katastrofa

Tak,ale czasami będąc z kimś też można czuć się samotnie.

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:40

To jak teraz żyjesz to równia pochyła a ty masz prawo do szczęścia i nikt ci nie każe odraz odejść ja też myślałam tak jak ty dlatego musiałam go pożądnie potrząsnąć w moim wypadku poskutkowało spróbuj i ty
pterodaktyll - Śro 02 Gru, 2009 11:40

Kruszyna26 napisał/a:
Pterodaktyl nie wierzę że chciał byś być 60latkiem niekochanym i nikomu niepotrzebnym.

No pewnie ale żeby od razu się żenić? Wykluczone, już mam to za sobą.

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:41

To pokaż mu to to.
pterodaktyll - Śro 02 Gru, 2009 11:42

Cytat:
Małżeństwo nie jest gwarancją miłości. Czasami mam wrażenie, że sformalizowanie związku wszystko psuje.

Absolutnie się z tym zgadzam i podpisuję się wszystkimi skrzydłami :)

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 11:42

nikt ci nie każe się żenić ja na "kocią łape żyłam 2lata
evita - Śro 02 Gru, 2009 15:46

Cytat:
Do mojej babci przychodził absztyfikant po dziewięćdziesiątce,
ona wtedy była od niego niewiele młodsza
I już miał się oświadczać, ale nie zdążył, bo zszedł był

ale zanim zszedł to pewnie obu im skrzydła u ramion wyrosły ze szczęścia co ? czasami warto żyć dla jednej takiej chwili totalnego uniesienia i to nie w sensie fizycznym :)

evita - Śro 02 Gru, 2009 15:50

Cytat:
I tu już nie chodzi nawet o seksualność ale o przyjaźń, wsparcie, zrozumienie.

podpisuję się pod tym obiema ręcami :)
dobrze jest mieć takiego prawdziwego przyjaciela blisko siebie ! dzielić wspólne pasje, spędzać wspólne wieczory na rozmowach i takie tam ... :pocieszacz:

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 16:02

I te "takie tam" to najważniejsze
Xantusia - Śro 02 Gru, 2009 16:17

My też mieliśmy wspólne pasje, długie rozmowy wieczorami, byliśmy przyjaciółmi i " takie tam różne", a potem mu coś odbiło.
Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 16:22

Zabrzmi troszkę feministycznie ale facetom często odbija
beata - Śro 02 Gru, 2009 16:32

Kruszyna26 napisał/a:
facetom często odbija
:smieje:
KICAJKA - Śro 02 Gru, 2009 16:57

Kruszyna26 napisał/a:
nikt ci nie każe się żenić ja na "kocią łape żyłam 2lata

Ja tak mam od 26 a nie długo 27 lat-ha,ha :skromny: :mgreen:
W najbliższej rodzince-40 letnia wdowa znalazła sobie 20 lat młodszego,po 10 latach zaczęła wymieniać model na coraz starszy rg5th67j Teraz ma 60 a zamierza wyjść za mąż za 80 latka. :szok: :bezradny: :drapie: rg5th67j

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 16:59

Różne anomali w przyrodzie się zdażają

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group