12 KROKÓW - Moje dno
yuraa - Wto 05 Sty, 2010 18:17 Temat postu: Moje dno no koniec ble ble ble, poważny temat czas zapodać
Krok pierwszy programu AA mówi:
Uznaliśmy że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
chodzi mi o moment, kiedy nastąpiło to uznanie bezsilności, tzw dno z którego nie było już innej możliwości jak zwrócić się o pomoc.
piłem mimo wyraźnych sygnałow zbliżającego się dna: całkowity rozpad pożycia małżeńskiego, degradacja zawodowa, podbieranie dziecku kasy ze skarbonki wreszcie sięganie po alkohol niespożywczy czy wypicie rano własnego moczu z puszki po piwie, który sam tam nalałem wieczorem.
no i jeszcze omamy wzrokowe i słuchowe, jacyś ludzie w moim pokoju dyskutujący o mnie jak o przedmiocie.
i piłem dalej aż nawalony przyszedłem do pracy przez dziurę w płocie, z flaszką za pazuchą a jakże.
dziwne że nie wezwali straży przemysłowej tylko kazali mi *pie**al* do domu i wytrzeźwieć.
była szósta rano, listopad, mróz, i nie wiem co się ze mną działo,
ocknąłem się pod wiaduktem kolejowym około dziesiątej i....
piłem jeszcze przez tydzień, bo tyle miałem urlopu.
przestałem na 24 godziny przed powrotem do pracy,
szef dał mi ostatnią szanse: leczenie albo precz.
wystraszyłem się, ale czy to było moje dno???
myślę że tak, te wytwory pijanego umysłu, te cztery godziny pod wiaduktem.
nigdy wiecej bym nie chciał tego przeżywać
stiff - Wto 05 Sty, 2010 20:14
yuraa napisał/a: | Uznaliśmy że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem. |
U mnie to nie było takie proste...
Po długim ciągu trwającym parę miesięcy, piciu kasacyjnym,
kiedy już miałem trudności z poruszaniem się, zawlokłem
się na detox, który nawet nie wiem ile trwał, bo bylem zombie...
Tam pojawiła się mila kobieta, która zaproponowała mi terapie...
Byla zima i tak naprawdę nie miałem dokąd pójść,
a raczej wstydziłem się w takim stanie powrotu do domu rodzinnego...
Dopiero tak w połowie terapii pod wpływem wspanialej terapeutki
z którą mam kontakt do dziś, zacząłem rozumieć sens tego, co bezskutecznie
próbowano mi przekazać i od tego momentu zdecydowałem
się na trwale zaprzestanie picia ...
Uwierzyłem, ze jestem alko i uczciwie odrobiłem lekcje na terapii,
poznając mechanizmy uzależnienia i skuteczne metody zapobiegania
powrotowi do picia, pozwoliło mi to ponownie stać się człowiekiem...
Moze trochę późno, ale na pewno warto było zmierzyć się z problemem...
Dziś jestem szczęśliwym człowiekiem...
Ula - Wto 05 Sty, 2010 20:26
Gdy pomysle jak piłam w pracy jak sie zataczałam wszyscy namnie patrzyli i gadali dugo tu nie popracyje,jak ukratkiem wywozili mnie samochodem z pracy przez portiernie zeby nie wychodzic o 14 z pracy.Jak wsiadałam na skuter pijana i jeszcze jechałam po alkohol zeby sie dopic wypijałam w bramie i znowu siadałam na skuter.Lezałam w rowie zeby nie moja kolezanka nie wiem jak by to sie skonczyło.Awantury w barach rozwalona umywalka skonczyłam na policji.I ostatnie moje wypicie na antybiotyki nie wiedziałam co sie zemna działo.
Nie chce juz tego przechodzic jest mi teraz dobrze
pterodaktyll - Wto 05 Sty, 2010 20:28
Nawet nie chcę już tego wszystkiego wspominać. Totalna kasacja jak mnie załoga w nocy z basenu portowego wyciągała. Brrrr, że o innych wygłupach nie wspomnę
baca - Wto 05 Sty, 2010 20:43
Ja podczas takich jazd o mało co byłbym ze 2 razy zamarzł pod płotem; raz poszedłem sobie siknąc pod płotek w koszuli bo gorąco było w chałupie i siknąwszy zasnąłem na stojąco na nie wiem ile. Znalazl mnie koles co wylazł z baraku sie wyrzygać i mnie do budy sprowadził.
Tak to pijaństwo bliźniego zycie mi uratowało.
Drugim razem lazłem z pracy na imprezę i po drodze polazłem na jakieś podwórko siknąć-a jakże- i utknąłem w Królestwie Irasa, czyli w śmietniku. Ale Irasa tam nie było i jakoś sam wylazłem. Zimno telepało mnie 2 dni.
A kolesiowi Adasiowi rok temu sie nie udało i się skończył na ulicy.
Innego debila moja zona znalazła wiosną na murku o 7 rano w koszuli. Karetka, szpital, odklepali go.
To masakra jak opoje się potrafia głupio skończyć. Odsiew jest, co roku setki opojów[ Bicz Boży -- tyfusie, dzięki ci za uzmysłowienie mi kim jestem!! jeżeli jeszcze żyjesz.] zdychaja pod płotem i pod mostami -- lecz stale dochodzą młode roczniki.Syf.
Ale -- tak musi być! Słabeusze, d***, niedoidy i inny chwast ludzki ma zniknąć. Hej!
pterodaktyll - Wto 05 Sty, 2010 20:48
baca napisał/a: | - tak musi być! Słabeusze, d***, niedoidy i inny chwast ludzki ma zniknąć. Hej! |
Nie ma obawy. Nowe kadry rosną niestety. Hej??
stiff - Wto 05 Sty, 2010 20:51
pterodaktyll napisał/a: | Nie ma obawy. Nowe kadry rosną niestety. Hej?? |
Baca to stary nałóg i wiedzę w temacie ma,
ale niemota jest w konfrontacji z alko i nic z tym zrobić nie chce...
pterodaktyll - Wto 05 Sty, 2010 20:52
stiff napisał/a: | niemota jest w konfrontacja z alko i nic z tym zrobić nie chce... |
Widać jeszcze nie sięgnął swojego dna
Hania - Pią 08 Sty, 2010 17:37
pterodaktyll napisał/a: | Widać jeszcze nie sięgnął swojego dna |
oj to dno, moje było straszne, zawsze jak mam ochotę się napić to sobie je przypominam
|
|