ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Piciorys - alSeba
alsebastian - Wto 12 Sty, 2010 12:14 Temat postu: Piciorys - alSeba Piciorys - Historia mojego pijanstwa.
Pewnego dnia, kiedy byłem w kuchni, zauważyłem ze rodzice pili likier wiśniowy. Wiedziałem ze mi nie wolno pewnie dlatego od razu go spróbowałem. Smakował mi, był dobry. Nie upiłem się, po prostu posmakowałem. Nie piłem az do 16 roku życia lub 17. Imponowało mi ze większość moich znajomych już smakowała alkohol. Ale ja jeszcze go nie znalem. Poznałem go pierwszy raz gdzies kolo 17 roku zycia na jednej z dyskotek. Było cieplo, wiedziałem ze w dyskotece nie sprzedadzą mi alkoholu, wiec poszedłem do sklepu. Ponieważ byłem wygadany, od razu dostalem dwa Okocimy mocne, chciałem żeby były mocne, jak najmocniejsze. I wtedy się upilem. Powiedziałem wtedy wazne zdanie, „chciałbym aby to nie przestalo, aby tak było zawsze”. Poczułem ulge, czulem się niesamowicie wyluzowany, już nie musialem się bac innych,nie miałem obsesji która kiedys nazywałem panicznym strachem przed agresja innych, byłem odważniejszy, zniknęły kompleksy. Stalem się jednym z tych ludzi którzy byli na dyskotece. Potem, przynajmniej tak mi się wydaje przyszedł czas osiemnastek. Jedna z pierwszych organizowal znajomy., była dobra impreza, nie upilem się do nieprzytomności. Nikogo nie dziwilo picie, „wszyscy” pili wiec pilem i ja.
Kolejne urodziny u znajomego, tam już miałem pierwszy upadek, spilem się bardzo, usnąłem na tej imprezie, ledwo trzymałem się na nogach, do tego nie pamiętam jak wróciłem do domu, wiem ze wymiotowałem. Prowadziłem wtedy pierwszy raz „porcelanowy autobus” czyli trzymając się muszli wymiotowałem. Cieszylem się, ze impreza była ekstra i dlugo nie pamiętałem o bolu jaki sprawilo mi wymiotowanie. Pamiętam ze spadlem ze schodow podczas schodzenia z dziesiatego pietra i ogromny strach przed straza miejska. Tak mijalo liceum. Jednak sięgając duzo wczesniej, do czasu, kiedy byłem w pierwszej klasie liceum, właściwie na przelomie pierwszej i drugiej klasy, byliśmy na wycieczce, tam pierwszy raz próbowałem piwa. Ale czy na pewno pierwszy raz. Widze ze w swoim opisie mam troche problem z ustaleniem konkretnej daty rozpoczęcia moich alkoholowych przygod. Wtedy się jeszcze balem, ze mnie rodzice wyczuja. Wiem jednak, ze już w drugiej klasie na innej wycieczce upilem się mocno i pierwszy raz miałem obniżone zachowanie za picie alkoholu. Byłem zadowolony, tzn przed rodzicami udalem skruche bo dowiedzieli się o moich wyczynach, ale miedzy rówieśnikami chyba „plusowalem”, stalem się naprawde wyluzowany. Zatem za początek mojej pijackiej drogi uznaje rok 1996 czyli jak miałem 16 lat.
Z imprezy na impreze pilem wiecej, szybciej i chyba potem nie było już weekendu, żebym nie wyszedl gdzies na noc. Zaczely się wówczas wojny w domu, chciałem być niezależny, tzn mieć pozwolenie na picie.
Ucieszyłem się, kiedy wyjechałem z domu na Studium. Na medycyne się nie dostalem (tez przez picien nie chcialo mi się uczyc do egzaminow). Na studium medycznym pilo się w internacie, tanie wina. Pamiętam jedna popijawe , kiedy po wypiciu zaczęliśmy sprawdzac kto ma mocniejszy brzuch. Kolega uderzyl mnie w mostek tak mocno ze miałem klopot z oddychaniem. To była pierwsza niebezpieczna przygoda z alkoholem. Potem pilismy na wycieczce byłem zmeczony, nic nie zwiedziłem, wszystko krecilo się na tej wycieczce wokół picia.
Gdy minal rok, miałem za soba kilka imprezek, mocno zakrapianych ale większości nie pamiętam. Wydaje mi się ze pilem czesciej w weekendy kiedy jechałem do domu. Wtedy pamiętam dochodzilo już do zdrad, tzn. miałem dziewczyne ale po wypiciu już o niej nie pamiętałem. Z nia również sobie dogadzaliśmy, pilismy duzo. Mysle ze tutaj po raz pierwszy powiązałem picie z uprawianiem seksu, coraz czesciej robilem to pod wpływem alkoholu. Potem przyszly studia, studium wydalo mi się nie na miejscu, zawsze miałem „wielkie ambicje i aspiracje”. Rozpocząłem „dorosle picie”, byle szybciej i byle jak najwięcej się bawic.
Niektóre z historii pijackich. Picie przy każdej okazji, chyba w każdy wtorek, przygodne stosunki z kobietami, zdradzanie dziewczyny. Picie caly początek drugiego roku,. Piwkowanie w barku, piwkowanie na korytarzach. Chodzenie do dyskotek, picie na dyskotekach. Wpadanie w szal w abstynencji, obwinianie, przeklinanie na swoja dziewczyne, wymiotowanie, zdradzanie dziewczyny itd. Picie intensywne wodki na czwartym roku. Picie w Anglii w czasie pracy, z rana dla „odpoczynku”. Picie w Holandii, pierwsze laczenie picia z narkotykami.
W czasie picia w Holandii po raz pierwszy doznawałem wielu zanikow pamieci, na czwartym roku również, ale wtedy bywalem agresywny, wyzywalem swoja dziewczyne, , walilem do drzwi po nocach domagając się rozmowy, tłukłem butelki na korytarzu i sprzątałem (kompletny absurd), upijałem się do nieprzytomności, piłem przy byle okazji. Picie weekendowe z wielokrotnie przepijałem stypendium. Picie u siebie w domu, przygodne stosunki z kobietami bez zahamowan.
W 2005 po raz pierwszy trafiam do AA i tam rozpoznaje u siebie alkoholizm, nie przyznaje się do niego, zaprzeczam mu i wyjeżdżam do z kraju. W czasie wakacji, ide na wesele z dziewczyna i po pijaku zabawiam się z nia, praktycznie na oczach jej ojca, jestem wtedy bardzo pijany. Zawsze kac moralny i ogromne wyrzuty sumienia. Wydaje mi się ze jakis miesiąc nie pilem, po czym na kursie z poznaje kolejna dziewczyne. Z nia pije Whiskey, duze ilości ida do zlewu (zawsze rano miałem wyrzuty sumienia wiec wylewałem alkohol by się już go pozbyc ze swojego zycia), robie pierwsza burde, i nie pamiętam stosunku z ta kobieta. Potem upijam się jeszcze kilka razy za każdym razem tracac pamiec, o tym ze miałem stosunek pamiętam jak przez mgle. Oszukuje swoja współlokatorkę i przy najbliższej okazji zaczynam z nia picie. Umawiam się z inna dziewczyna, jade, pije. Pije coraz wiecej i czesciej za każdym razem mówiąc ze „tak się w Polsce pije!!”. Oprocz pijackich stosunkow z kobietami w sierpniu 2006 izoluje się od rodziny, teraz nazwałbym to szukaniem komfortu picia. Pozbywam się również rok wcześniej swojej dziewczyny.
Po wielu pijackich eskapadach wpadam w paranoje. Do tego strach, którego doznałem dzien po sylwestrze, kiedy wpadłem w panike (pierwszy raz doznaje tak strasznego uczucia) ze ktos mnie sledzi, zgłaszam się po pomoc do AA.
Po kilku miesiącach trzewosci, od stycznia do czerwca, znow zaczynam tankowac. Wyjeżdżam wtedy do Polski z inna dziewczyna, tam siegam po wodke na imprezie 18-stkowej jej kuzynki i upijam się. I choc miałem już za soba kilka miesięcy trzeźwości to uległem. Dlaczego? Moja dziewczyna powiedziala ze jestem chory i nie mogę pic (powiedziałem jej ze mam problem) a ja na to ‘ co k…? nie mam zadnego problemu, polewaj!! Potem to już znow był korkociąg. Nie pamiętam czy kontynuowałem to w wakacje, ale wiem ze pilem znow duzo.
Od 2008 roku zaczynam pic sam w pokoju, nazywam to nakretka, puszczam muzyke i pije przed impreza, nie mogę już wytrzymac żeby nie napic się sam!! przed impreza. Znow ląduję w miejscach gdzie nie powinienem być, przygody z dziewczynami, oszukuje je ze sa dla mnie wszystkim. W koncu trzezwieje i znow się izoluje. Pije z przerwami, wracam do AA ale nie mogę się utrzymac. W czerwcu 2008 ponownie trafiam do AA. Staram się ułożyć plan, 90 meetingow w 90 dni. Zrealizowałem może jedna rozmowe ze sponsorem oraz kilka spotkan. W koncu rezygnuje, utrzymuje trzeźwość tylko dwa tygodnie i znow wpadka. 3 piwka, cala butelka Martini.W sierpniu 2008 roku jestem trzy dni jestem trzeźwy. Ciekaw jestem ile znow wytrzymam w trzeźwości. Ale zacząłem się modlic i czesciej popadam w depresje z powodu tego, ze wypilem. Moje pijaństwo ewoluowalo, zacząłem zdawac sobie sprawe ze swoich wpadek z alkoholem. Jednoczesnie przekonuje się, ze z alkoholem już przegrałem, bo kazda kolejna bitwa jest z gory przegrana. Czy naprawde?
W sierpniu jade do Londynu i znow pije, na imprezie, takie londyńska parada w Rio de Janeiro. Straszliwie mi się to nie podoba ale mimo wszystko wlewam w siebie sporo. Wydaje mi się ze jestem super tancerzem i tancze na srodku placu (ale obciach jak sobie teraz o tym pomysle). Mogę wreszcie obejrzec jak się zachowuje, żenujące (kolega nagrywa film z imprezy). Wracam do pisania pracy i nawet mi to idzie. Nie pamiętam dobrze, ale wydaje mi się ze znow zaliczam kilka meetingow. I wracam z powrotem do picia. O impezach na wyjazdach tez musze wspomniec. Wymiotowanie po imprezie, wtedy miałem chec jechac do burdelu by się zabawic. Na szczescie opatrzność mnie bronila i nie pojechałem. W koncu obrona pracy. I kolejne picie. Obrona i picie do upadłego. Po obrane szukam pracy. Planuje nowa prace w firmie i dostaje ja. By jej nie stracic, by nie stracic szansy, znow przestaje pic, ale nie na dlugo. Jade do domu. Zanim jednak pojechałem nie pije. Nie chce pic ze współpracownikami. Ale w domu powracam do starych przyzwyczajen. I daje w palnik ile wejdzie. Przeciez ja nie mam problemu – pomyślałem. No wiec chwytam się piwa, pamiętam je, te piwo pierwsze, wystarczylo by już po 15 min czuc gniew, i mowic sobie w duchu ‘pier…. się wszyscy’ itp. Wydaje mi się, choc nie jestem pewien, ze jeszcze do wigilii nie pilem. Ale potem, po wigilii przyjeżdżają znajomi, i pije, jade na miasto z bratem i pijemy w knajpie. Potem dyskoteki ect. Wiec mam przyzwolenie na dalsze picie, pije wtedy podczas sylwestra, zaliczam…a potem znow kac moralny. Wracam do AA. Udaje się, znow jestem bezpieczny, ale zanim…..ogromna popijawa w domu, znow kac, znow wyrzuty sumienia, klotnia z rodzina i wyzywanie rodzicow od najgorszych. Mowie wtedy ‘ ze nic w zyciu nie osiągnęli wiec niech siedza cicho’. Awantura jest tak ostra ze brat lamie krzeslo. Rano z ogromnymi wyrzutami sumienia wsiadam pospiesznie do samochodu i ‘uciekam’ …dosłownie.. Wracam do siebie i ide na meeteing. Jestem bezpieczny i na weselu u znajomego nic nie pije. Wracam do domu i nie pije. Chodze na kilka meetingow i wszystko idzie dobrze. Wyjeżdżam do Warszawy i znow się zaczyna, ulegam szefowi i pije ‘lampke wina’. Wystarczy, znow się zaczęło. Picie na umur, ile wejdzie, na imprezach. Znow ogromna liczba wpadek pijackich i nakretka.
Czarna sobota, 21 marca 2009. Jest, Whiskey, ta ostatnia butelka, mowilem sobie w umysle, ze nie musze tego robic, ale robie. Ide jak przecinak, wiem ze zle robie ale nie umie, na pewno nie umialem, to była ta utrata kontrolii….nie umialem przestac po nia isc, po te butelke. I wtedy, super, pani sprzedawczyni mowi ‘ma pan szczescie jest ostatnia’. To jak symbol, jest ostatnia. Wchodze do domu, stawiam butelke i odkręcam Cole. Pije dwa duze kubki Whiskey i wychodze. Pamiętam tylko: chyba byłem w pociągu, pamiętam mniej wiecej stacje i potem już czarna dziura. Znajoma na drugi dzien opowiada co się stalo. I stalo się wiele. Powiedziala ze męczyła się ze mna cala noc, ze nie dawalem jej spokoju i ze nie pojechałem do siebie. Byłem u niej. Do dzis pamiętam ten koszmar. Nie mam wątpliwości, moje picie zabrnęło na samo dno, mój scenariusz, którego tak balem się przez cale zycie sprawdzil się. Dowiedziałem się prawdy o sobie, jestem hipokryta i alkoholikiem, naciągaczem i wykorzystywaczem uczuc. Tylko AA moglo mi wtedy pomoc. Dzis jest 28 kwietnia a od tamtego wydrzenia minelo zaledwie 5 tygodni, ale ja czuje się teraz lepiej, przestałem pakowac się w problemy i jestem Bogu wdzeczny ze tak mocno otworzyl mi moje oczy. Chodze na meetingi i ciesze się zyciem. Dzieki Ci Boze. Czy na dlugo to wystarszylo?
Ostatnia wpadka nadeszla pozniej, w czerwcu 2009, jeden z pierwszych dni. Pojechalem do Polski. Już dawno się nie widzieliśmy z jedna znajoma wiec zaproponowałem wyjazd na miasto a ona się zgodzila. Poszlismy do pubu i wtedy się zaczęło. Zamowilem piwo, choc gdzies gleboko w podświadomości wiedziałem, ze to może się zle skończyć. I skończyło się zle, znow się upilem. Na szczescie już miałem przeslanie AA w glowie i rano zadzwoniłem do sponsora. Ta popijawa nie była tragedia bo nie było jej kontynuacji. I tak pozostalo. Ciesze się, ze wtedy nie zacząłem znow od nowa. Mysle, ze latwo jest zapomniec o tym, kim się jest i na co się choruje.
Alkohol nie jest mi do zycia potrzebny. On jest moim i moich rodzicow przekleństwem (oboje byli alkoholikami), chyba zreszta dla każdego kto doswiadczyl „wlasnego dna i piekla”.
Najpiekniejsze z tej calej historii jest to ze jestem 7 miesiecy trzezwy, to piekne i budujace uczucie. Jednoczesnie zaczalem realizowac kroki. Idzie mozolnie ale robie postepy.
Dziekuje Ci Boze i proszę o pomoc w kazdej kryzysowej sytuacji. Niech bedzie Twoja wola, nie moja.
PS. Przepraszam za dosc chaotyczna opowiesc ale jest to zlepek moich wspomnien, ktore poskladalem w calosc.
Pozdrawiam
AlSeb.
losowynick - Śro 13 Sty, 2010 13:09
Trzymaj się życzę powodzenia ale nie wracaj do tego bądź wartościowym człowiekiem!
beata - Śro 13 Sty, 2010 13:11
Dziękuję Sebastianie
Hania - Pon 18 Sty, 2010 13:40
powodzenia
|
|