To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

Do poczytania, do przemyślenia... - Kobiety kochajace za bardzo

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 05:58
Temat postu: Kobiety kochajace za bardzo
Uzależnienie kobiety od mężczyzny,
czyli syndrom "kochania za bardzo"

Uzależnienie najczęściej kojarzy nam się z alkoholizmem i narkomanią. Powszechnie znane są zgubne konsekwencje tych nałogów, wiadomo, że prowadzą do destrukcji zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Życie alkoholików i narkomanów to równia pochyła nieuchronnie prowadząca do przedwczesnej śmierci. Dla osób, które uświadomiły sobie swoje uzależnienie i chcą z niego wyjść, oferta pomocy jest szeroka. Istnieje wiele poradni psychologicznych, specjalizujących się w problematyce alkoholizmu i narkomanii, a także książek i witryn internetowych poświęconych tym nałogom.
Od jakiegoś czasu jednak tematyka uzależnień ujmowana jest w szerszym kontekście. Nałogiem może być nie tylko alkohol, czy narkotyki, ale także seks, hazard, Internet, czy gry komputerowe. Odkryto, że przyczyny i skutki, a także objawy uzależnienia we wszystkich przypadkach są bardzo podobne. Badania naukowe, stwierdzające podobne zaburzenia w funkcjonowaniu neuroprzekaźników u osób uzależnionych, tylko to potwierdziły.

Mężczyzna jak narkotyk
Dla kobiety czynnikiem uzależniającym może być mężczyzna. Literatura psychologiczna dotycząca tego problemu jest dość skąpa, nie dziwi więc, że bardzo wielu terapeutów nie zna jego istoty. Będąca w depresji kobieta, która cierpi, ponieważ jej życie z partnerem się nie układa, najczęściej leczona jest „objawowo” – wyciąga się ją z depresji terapią przewidzianą w takich przypadkach, zwykle wspomaganą farmakologią. Nie leczy się natomiast – tak jak u alkoholików, czy narkomanów – przyczyny. A bardzo często jest nią specyficzny rodzaj kobiecego uzależnienia – od mężczyzny.
Na trop istnienia tego uzależnienia psychologowie wpadli stosunkowo niedawno. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku pojawił się termin „nałogu miłości” (love addiction). Ludzie dotknięci tym nałogiem traktują związek z partnerem jako ucieczkę od swoich problemów, antidotum na wewnętrzną pustkę. Związek taki nie stymuluje do rozwoju osobowości i samorealizacji. Bardzo często w takim związku partnerzy są od siebie uzależnieni wzajemnie, a przez to bardzo trudno go zerwać. Tak jak trudno jest zerwać z nałogiem.
Przełomowym wydarzeniem, które rozpoczęło upowszechnianie wiedzy na temat uzależnienia kobiety od mężczyzny, było opublikowanie w połowie lat osiemdziesiątych przez amerykańską psychoterapeutkę Robin Norwood książki „Kobiety, które kochają za bardzo”. Pracując w poradni dla alkoholików i narkomanów często kontaktowała się z ich żonami lub przyjaciółkami i próbowała zrozumieć, co te kobiety przy ich uzależnionych partnerach trzyma. Dlaczego, pomimo że doznają od nich tyle bólu, nie odchodzą. Gdy odkryła mechanizmy takiego zachowania, doszła do wniosku, że podobny syndrom dotyka bardzo wiele kobiet, które nie są szczęśliwe w swoich związkach z mężczyznami, niekoniecznie nałogowcami. Nazwała go syndromem „kochania za bardzo”. Opisuje go w ten sposób:
„Okrutny, obojętny lub przewrotny partner staje się (…) narkotykiem – kimś, kto pozwala oddalić się od własnego, niespokojnego wnętrza, kto przynosi chwile ulgi i oszołomienia, kimś, bez kogo coraz częściej nie sposób się obejść. Lecz jednocześnie ten sam człowiek jest źródłem innych męczarni, toteż uzależnienie się szybko przybiera postać nałogu.
Zostać sama ze sobą to straszne! To dużo gorzej niż znosić od kogoś (…) upokorzenia! Bo zostać ze sobą to wydać się na pastwę jątrzącego bólu, na który składa się nie tylko przeszłość, ale i aktualny stan rzeczy.”
Na określenie niezdrowych, dysfunkcyjnych relacji między partnerami w związkach używa się niekiedy słowa „toksyczne”. Toksyny, które wytwarza ten związek, powodują, że kobieta traci poczucie swojej wartości. Czuje się zraniona i upokorzona działaniami mężczyzny, ale jednocześnie nie ma siły, by go opuścić. Żyje w wiecznym stresie, często wpada w depresję. Niekiedy, próbując zagłuszyć swój ból, „leczy się” alkoholem, burzliwymi romansami, pracoholizmem. Jest sfrustrowana i swoją złość wyładowuje na innych. Nie jest zdolna do racjonalnej oceny życia, które prowadzi, a wszystkie jej działania są reakcją na zachowanie partnera. Za swoje nieudane życie obciąża jego. Wkłada wiele wysiłku, by go zmienić, bo wydaje się jej, że gdy tego dokona, wreszcie będzie szczęśliwa. Czasem to partner ją opuszcza – cierpi wtedy podwójnie i ma poczucie olbrzymiej niesprawiedliwości, bo przecież ona tak się dla niego poświęcała.
Uzależnienie kobiety od mężczyzny, jak każdy nałóg, wpływa destrukcyjnie na jej życie. Jest chorobą - i to postępującą, która nie leczona ma ujemny wpływ na cały organizm. Robin Norwood w swojej książce określa to dosadnie: „Kochanie za bardzo może zabić”.

Lęk przed samotnością
Tak naprawdę dopóki kobieta, która cierpi z powodu mężczyzny, koncentruje się na analizowaniu zachowań, wad, czy nałogu swojego partnera i w tym szuka przyczyn swojego nieszczęścia, dopóty nie robi nic w kierunku wyzwolenia się z tych cierpień. Jedyną słuszną drogą prowadzącą do wyzdrowienia jest skupienie się wyłącznie na sobie. Nie chodzi tu o obwinianie siebie za kłopoty w związku, ale o wnikliwe poznanie swojej osobowości. To podstawa do dokonania zmian w swoim życiu.
Powodem, dla którego „kochająca za bardzo” kobieta tworzy związek z mężczyzną, jest pozbycie się jej paraliżującego lęku przed samotnością. W dzieciństwie nie czuła się wystarczająco kochana, a zabiegając o miłość rodziców przyjmowała na siebie obowiązki nieadekwatne do jej wieku. Jej rodzice nie byli szczęśliwi i przenieśli na nią swój egzystencjonalny ból. Czasem jej trauma z dzieciństwa jest bardzo poważna - jako dziewczynka była bita, molestowana seksualnie, doświadczała upokorzeń, bądź też była całkowicie opuszczona przez rodziców. W swoim dorosłym życiu taka kobieta odczuwa olbrzymi głód miłości. Wydaje jej się, że zaspokoić go może jedynie związek z mężczyzną. Ale tylko taki, w którym czuje się bezpieczna, w którym odczuwa całkowite zespolenie z partnerem, a więzi między nimi są niezwykle silne. Wydaje jej się, że tylko wtedy ma pewność, że nie zostanie opuszczona.
Całkowite zespolenie z partnerem oznacza rezygnację z samodzielności. Kobieta „kochająca za bardzo” składa tę ofiarę na ołtarzu miłości. Wymaga jej także od partnera. Ale im bardziej osoby pozostające w związku potrzebują siebie nawzajem, tym rośnie ich wzajemne uzależnienie. Uzależniona od mężczyzny kobieta staje się coraz słabsza, coraz mniej zdolna do samodzielnego życia, a przez to jej lęk przed samotnością się pogłębia.

Mechanizm uzależnienia
Szukając sposobów na zdobycie całkowitej pewności, że partner jej nie opuści, na możliwie silne związanie go ze sobą, kobieta, która „kocha za bardzo” najczęściej tworzy związek z mężczyzną słabym, niedojrzałym, życiowym nieudacznikiem, czy nałogowcem. Z kimś, komu trzeba pomagać. Uważa, że prawdziwa miłość polega na poświęceniu, dbaniu o dobro partnera i związku, a nie własne. Tak naprawdę jednak jej pomoc nie jest bezinteresowna, ale ma na celu przywiązanie do siebie mężczyzny w taki sposób, by nie mógł bez niej się obejść. Dominując w związku, przejmuje nad nim kontrolę. Staje się zaborcza i stara się tłumić w zarodku jakiekolwiek podejmowane przez partnera próby samodzielności.
Przez osoby z zewnątrz kobieta taka uważana jest za niezwykle silną i pod pewnymi względami jest nią w istocie. Potrafi rozwiązywać najtrudniejsze problemy, nigdy się nie załamuje, a dzięki jej panowaniu nad sprawami materialnymi sytuacja finansowa związku nigdy nie jest zagrożona. Tak naprawdę jednak jej siła jest tylko pozorna. Kobieta, która „kocha za bardzo” jest bowiem zdolna do konstruktywnego działania tylko wtedy, jeśli ma przy sobie ukochanego mężczyznę. I biada jej, jeśli on to odkryje.
Żaden mężczyzna nie lubi czuć się gorszy od swojej partnerki. Jej nieustanna pomoc rozwija w nim kompleks niższości, poczucie niedowartościowania i braku panowania nad swoim życiem. „Kochanie za bardzo” przez kobietę wywołuje skutki odmienne od oczekiwanych. Mężczyzna zaczyna się buntować, odczuwać do kobiety niechęć, coraz częściej ją krytykuje i obwinia za swoją słabość. Gdy ma skłonności psychopatyczne, dowartościowuje się poprzez skierowaną przeciwko kobiecie agresję fizyczną czy psychiczną. Często potwierdzenia swojej wartości szuka u innych kobiet.
Kobieta zdrowa, której mężczyzna zadał ból, opuszcza go. Kobieta, która „kocha za bardzo” jest w stanie znosić wszelkie cierpienia. Tłumaczy się przed sobą, że robi to w imię miłości, walki o związek. Tak naprawdę robi to z lęku przed samotnością, bo nic dla niej nie jest tak straszne, jak wizja rozstania. Mężczyzna, który widzi, że jego partnerka dzielnie trwa u jego boku, wybacza mu agresję, czy zdrady, powtarza swoje zachowania. Zaczyna rozumieć, że jego kobieta, którą uważał za tak silną, tak naprawdę jest słaba i nie potrafi od niego odejść. Sam jednak wciąż jej potrzebuje, więc jej nie opuszcza, ale to on teraz zaczyna dyktować warunki. Toksyczny związek, oparty nie na dojrzałej miłości, a na wzajemnym uzależnieniu, trwa nadal…

Miłość jako cierpienie
Jest jeszcze jeden powód, dla którego kobieta, która „kocha za bardzo” wchodzi w toksyczne związki z trudnymi mężczyznami. Ci normalni nie dostarczają jej takich przeżyć i emocji, które są w stanie zagłuszyć jej egzystencjonalny ból, oddalić niewygodne pytania o sens życia. Trudny mężczyzna, któremu trzeba pomagać, który wymaga włożenia wysiłku, by go zmienić, staje się dla takiej kobiety owym sensem. Poświęcając mu się całkowicie zapomina o sobie i o własnym życiu. Ale o to jej właśnie chodzi!
To, że kobieta, która „kocha za bardzo” nie dostrzega zgubnych skutków swojego zachowania, wynika też z faktu gloryfikacji w naszej kulturze cierpienia, jako nieodłącznego elementu wielkiej miłości. Uważa się, że kobieta, która myśli o sobie, o swoich przyjemnościach, jest egoistką. Ta, która w imię miłości zniesie wszystko, za swoją postawę będzie kiedyś nagrodzona. Jeśli nie tu, na ziemi, to w niebie.
Miłość, niezwiązana z cierpieniem i emocjami nie jest interesująca dla scenarzystów, powieściopisarzy, czy autorów tekstów piosenek. Bombardowani obrazami toksycznych związków, przyjmujemy je za swojego rodzaju normę. A jeśli oglądamy szczęśliwą, zakochaną w sobie parę, to zapominamy, że stan zakochania z prawdziwą miłością nie ma nic wspólnego.
„Kochanie za bardzo” powoduje, że kobieta traci poczucie własnej wartości Swoją wartość upatruje w cierpieniu. Czuje, że nie zasługuje na szczęście. Choć okrutny los sprawił, że stała się męczennicą miłości, to musi się z tym pogodzić. Podobnie jak lęk przed samotnością, to masochistyczne podejście do życia ma najczęściej swoje źródło w dzieciństwie.

Powielanie schematów
Toksyczny, oparty na uzależnieniu związek często się rozpada. Mężczyzna, albo nie mogąc znieść ciągłej dominacji kobiety i z chęci odzyskania kontroli nad własnym życiem, albo po tym, jak ją skutecznie upokorzył, odczuwając do niej niechęć i brak szacunku – odchodzi. Inicjatorką rozstania bywa też kobieta, która nie może już dłużej wytrzymać zadawanych przez mężczyznę cierpień, rozczarowana tym, że jej całkowite poświęcenie się związkowi zostało niedocenione i że jej wysiłki, by partner się zmienił, nie przyniosły żadnych efektów.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że po takiej nauczce kobieta, dotknięta syndromem „kochania za bardzo” zdrowieje - nie ma mężczyzny, to nie ma uzależnienia. Niestety, tak nie jest. Po pierwsze, gdy toksyczny związek się rozpada, cierpienie kobiety trwa nadal. Teraz dopiero przeżywa prawdziwe katusze. Na przemian odczuwa złość, wręcz nienawiść do swojego ex oraz tęsknotę, połączoną z nadzieją, że znowu będą razem. Jej życie znów przepełnia mężczyzna, choć nieobecny ciałem, to obecny duchem. Nie jest w stanie normalnie funkcjonować, odczuwać żadnej przyjemności, robić żadnych planów - wciąż myśli o nim. Często jej obsesja prowadzi do prób nawiązywania kontaktu, różnych rodzajów agresji, śledzenia go, niekiedy do błagalnych próśb o powrót. Jeśli mężczyzna wciąż jest od kobiety uzależniony, bywa, że po jakimś czasie rozłąki ponownie do siebie wracają i na nowo rozpoczynają swój toksyczny „taniec”.
Jest też inny scenariusz – kobieta, by przerwać swoje cierpienie, tworzy nowy związek. Niestety, jeśli nie zrozumiała swojego syndromu, to najprawdopodobniej znów w nim będzie „kochać za bardzo” i uzależniać się od mężczyzny. Jej głód miłości wciąż przecież nie został zaspokojony, a lęk przed samotnością stłamszony. Nałóg rozwija się, tylko narkotyk zmienił swoją fizyczną postać.

Wyjście z nałogu
Kobieta, która uświadomiła sobie swoje uzależnienie od mężczyzny, zrobiła już pierwszy krok. Pojęła, dlaczego tak naprawdę jest nieszczęśliwa i że droga do wyzdrowienia jest tylko jedna – mozolna praca nad sobą. Mozolna i bardzo trudna, ponieważ gdy na nią wstąpi, co i raz dopadają ją wątpliwości, czy jest ona słuszna.
To, co kobieta, która "kocha za bardzo" przeżywa po rozstaniu z mężczyzną, to typowe cierpienia alkoholika po odstawieniu alkoholu. Cierpi, bo pozostał sam ze sobą, wszelkimi nieprzerobionymi traumami, bezskutecznym poszukiwaniem sensu życia, ze swoimi smutkami i wiecznym przygnębieniem. I jeśli wszedł już na drogę wyzdrowienia wie, ze musi sobie z tym poradzić, bo lekarstwo na swoje dolegliwości, jakiego dotąd używał, tak naprawdę jest trucizną. W chwilach słabości jednak, gdy ból jest nie do zniesienia, przypomina sobie, jak mu było dobrze, gdy alkohol krążył w żyłach i zadaje sobie pytanie - co zyskałem, odstawiając go? Gdy byłem alkoholikiem, miewałem przynajmniej chwile szczęścia, teraz nie mam nawet tego. I wielu alkoholików zawraca ze swojej drogi do wyzdrowienia - znów wpada w nałóg.
Tak można wytłumaczyć u kobiety, która "kocha za bardzo" niezwykle silne chęci powrotu do partnera po rozstaniu. Gdy go nie ma, czuje się nieszczęśliwa, pusta, nic ją nie cieszy. I przypominając sobie te cudowne chwile, które spędzili razem, rodzi się w niej chęć przeżycia ich raz jeszcze. Jeśli jest jednak wystarczająco silna, zapala jej się lampka ostrzegawcza. Przypomina sobie, jaką cenę płaciła za te chwile szczęścia. I aby ze swojej drogi do wyzdrowienia nie zejść, wraca do swojej "pustki" i próbuje ja zapełnić. Stara się nie uciekać od problemów, zagłuszając je alkoholem, bujnym życiem towarzyskim, egzotycznymi podróżami, czy romansami. I choć nie czuje się w takim stanie szczęśliwa, wierzy, ze kluczem do jej szczęścia jest zapełnienie tej "pustki".
Ma oczywiście momenty zawahania, gdy widzi osoby wyglądające na beztrosko cieszące się życiem. Ogarniają ją wątpliwości, czy będzie jeszcze kiedyś tak potrafiła? Osoby takie nie zastanawiają się nad sobą, swoim rozwojem wewnętrznym i traumami z dzieciństwa - one po prostu żyją. A jej się wydaje, że wegetuje. Ogarnia ją wtedy złość na siebie, na swoja słabość. I ta złość jest motorem jej dalszych działań. Idzie dalej.
Przy wychodzeniu z każdego nałogu, także z nałogu "kochania za bardzo" najczęściej potrzebna jest pomoc, mało która kobieta sama daje sobie z tym radę. Tej pomocy trzeba poszukać – u psychoterapeuty, w grupach wsparcia, w lekturze książek. Całą swoją energię, którą do tej pory kobieta wkładała w związek i w swojego mężczyznę, powinna skoncentrować na swoim wyzdrowieniu.
Zdrowiejąc, kobieta odzyskuje do siebie szacunek i wiarę w swoje możliwości. Nabiera poczucia, że ma prawo do szczęścia. Zaczyna cieszyć się życiem. Uczy się też miłości do mężczyzny, takiej która nie uzależnia, a daje satysfakcję i stymuluje do osobistego rozwoju każdego z partnerów. Wyzbywając się marzeń o wielkiej, romantycznej miłości, znajduje tą prawdziwą i dojrzałą. Taką, która co prawda nie zapewnia niebiańskich rozkoszy, ale za to uwalnia od piekielnych męczarni.

Eugenia Herzyk, Fundacja Kobiece Serca
źródło: http://www.kobieceserca.p...zyzny.html.html

wolf - Pon 24 Lis, 2008 07:46

zdaję sobie sprawę z wazności takiej "literatury", ale powiem szczerze i bez ogródek.
takich rzeczy nie wolno czytac samemu- na własne ryzyko i bez kogoś , kto stoi z boku i jest na tyle niezaangażowany i świadom niebezpieczeństwa, że potrafi w odpowiednim momencie-zastopować kobietę w jej radykaliźmie po przeczytaniu takich treści./oczywiście mam na myśli całość tej książeczki/.
takie książeczki bywaja wielokrotnie - jak intrukcja obsługi procy automatycznej dużego kalibru-niby proste i logiczne- ale można trafic kulką w płot, w sąsiada i własną nogę.
hej........
bez sierżanta ani rusz.

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 08:58

no ja pierwszym od kogo byłam uzależniona to właśnie od pierwszego męża- jak byliśmy dzieciakami i zrywał ze mną to ja chorowałam- od razu dwa tygodnie spędzałam w łóżku świat mi się zawalał. zawsze jak głupek czekałam na niego choćby tylko na pół godziny przyjechał- nie miałam koleżanek bo poszły w odstawkę- tylko on, on, on. 12 lat trwało to wszystko aż w końcu znalazłam silę i odeszłam- a potem wypełniłam te pustkę alkoholem- masakra jak można uzależnić się od faceta- zwłaszcza gdy ma się 14 lat:(

teraz wiem że on po prostu zastępował mi ojca- do dzisiaj mam tak że z trudnymi decyzjami życiowymi idę do niego aby zapytać o radę- i tak chyba zostanie :)

taka karma:)

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 09:09

utopia napisał/a:
on po prostu zastępował mi ojca- do dzisiaj mam tak że z trudnymi decyzjami życiowymi idę do niego aby zapytać o radę

Przepraszam - do kogo chodzisz po radę? Do byłego męża czy do ojca? :shock:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 09:11

utopia napisał/a:
taka karma:)

sucha? :wysmiewacz:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 09:12

Wiedźma napisał/a:
Do byłego męża czy do ojca?

nie czytałaś?u Utopii to ten sam facet
taka karma

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 09:17

wolf napisał/a:
u Utopii to ten sam facet

:szok:

Toż to kazirodztwo!!! :wysmiewacz:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 09:24

Wiedźma napisał/a:
Toż to kazirodztwo!!!

te?..............moderatu?
wracaj do tematu :wysmiewacz:
bo Cię wyslę do "magla"

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 09:28

Wiedźma napisał/a:
Do byłego męża czy do ojca?

byłego męża traktowałam jak opiekuna życiowego - do dzisiaj tak jest i pewnie zostanie

mój ojciec odszedł od nas gdy miałam 7 lat a matka bardziej kochała mojego brata - więc jakoś tak było że gdy poznałam męża miałam 14 lat i strasznie byłam samotna- i tak się uzależniłam od niego

wolf- to nie jest śmieszne - to tragiczne- parę dobrych lat zmarnowanych- z takim podejściem nie mogło to małżeństwo przetrwać

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 09:30

utopia napisał/a:
mój ojciec odszedł od nas gdy miałam 7 lat

Sorry, Utopio. Nie wiedziałam... :(



wolf napisał/a:
bo Cię wyslę do "magla"

Spoko - sie wytnie :luzik:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 09:42

utopia napisał/a:
wolf- to nie jest śmieszne

ok- przepraszam
ale ta "karma" mnie rozbawiła
miałem kiedyś kumpla-byk wielki jak stodoła- na ręku nosił czerwoną plecionke buddyjską --------wydziarany był w jakieś smoki na plecach-no i jak zdarzało mu się wywalić po pijaku na schodach, lub złamac komuś nos
mówił ze smutkiem w oczach:
"taka karma"................a ja mu zawsze zadawałęm złosliwe pytania:
kittycat? czy whiskas?

wolf - Pon 24 Lis, 2008 09:50

utopia napisał/a:
to tragiczne- parę dobrych lat zmarnowanych- z takim podejściem nie mogło to małżeństwo przetrwać

zakładam że:
aby się o tym dowiedzieć-potrzeba było tych kilka lat
proces uczenia się-człowiek zaczyna jak każde inne zwierze- w momecie ssania - jedyne co go różni od zwierząt to to, że wielokrotnie ponawia swoje błędy.
czyli wniosek:
małżeństwo nie przetrwało, bo nie..........i teraz jesteś madrzejsza po szkodzie. a szkoda była nieunikniona. uczymy si ę na błędach własnych-cudzym możemy tylko współczuć.

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 09:55

ano właśnie- czemu człowiek jest taki głupi że nie słucha innych tylko musi przekonać się na własnej skórze
wolf - Pon 24 Lis, 2008 10:20

utopia napisał/a:
ano właśnie- czemu człowiek jest taki głupi że nie słucha innych tylko musi przekonać się na własnej skórze

to paradoks-------ale, jak każdy ma zastosowanie dwojakie.
otóż -wedle niego----- tylko doświadczenie własne jest wiarygodne
doświadczenie cudze-pozostaje zawsze w sferze teorii-i jako takie pozostaje bezuzyteczne.
ale to tylko jeden z wariantów
inne podpowiadają ,że od warianta do wariata droga krótka :wysmiewacz:

Ate - Pon 24 Lis, 2008 10:32

Bardzo Ci dziekuje za ten artykul Wiedzmo, poruszyl we mnie to co siedzi gdzies tam ukryte bardzo gleboko, jest smutny bo niezykle prawdziwy :?
wolf - Pon 24 Lis, 2008 10:36

no i widzisz Wiedxmo co narobiałaś?
teraz nasza Ate znajdzie powód dla którego alkohol polubiła.
:D
a:
kto powodu szuka- zawsze jakiś znajdzie.

alkoholik wedle najnowszej teorii-przez pierwsze 50 lat abstynencji powinien się skupić na skutkach -nie na powodach :D
czyli nie dreptać po lodzie pod górkę......... :skromny:
wio Ate.............od razu poczujesz się lepiej.
nie gap się do tyłu, tylko do przodu- bo wyrżniesz w dziurę na drodze.

Ate - Pon 24 Lis, 2008 10:39

Ty wiesz, sie poryczalam jak to przeczytalam :| To sie latwo mowi nie patrz w przeszlosc, przeszlosc to fundamenty, ona nas stworzyla.
Ate - Pon 24 Lis, 2008 10:40

A powod dla ktorego polubilam alkohol znam od zawsze i co to zmienilo? Nic
wolf - Pon 24 Lis, 2008 10:46

Ate napisał/a:
To sie latwo mowi nie patrz w przeszlosc, przeszlosc to fundamenty, ona nas stworzyla.

tego własnie uczą Ate na terapii praktycznie-------uwolnić się od przeszłości
wyjść z jej cienia, przestać się nią obarczac itd
to nie oznacza ,że "rozgrzeszają" tam za wszystko.
ale mnie powiedzieli tak:
darek nie szukaj winnego, nie szukaj powodu czemu stałeś się alkoholikiem, poprostu zmień tu i teraz.

ps- na przeszłość, przyjdzie Ate , kiedyś czas, ale nie dziś -nie dla Ciebie teraz .
rozumiesz?

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 10:50

iść do przodu trzeba- w pierwszych dwóch latach abstynencji w ogóle nie powinno się wracać do przeszłości (niestety terapia tej wiedzy nie uwzględnia) Po dwóch latach dopiero człowiek jest tak silny w niepiciu że może (nie musi) poradzić sobie z przeszłością- czasem są to 2wspomnienia zbyt bolesne i lepiej nie wracać- ja się tego nauczyłam- nie wracam do dzieciństwa bo chyba bym musiała się pochlastać z tego żalu złości i innych towarzyszących temu uczuć. lepiej zamknąć pewne rozdziały i nie wracać.
Ate - Pon 24 Lis, 2008 11:03

Wolf to w koncu jak, ucza na terapii, czyli grzebia sie w przeszlosci? No to milo 8|
utopia napisał/a:
. lepiej zamknąć pewne rozdziały i nie wracać.
Slyszalam, czytalam , ze aby moc naprawde szczesliwie zyc nalezy "przerobic" wszystko od poczatku, powyrownywac rachunki, wyplakac caly zal i zlosc. Utopio, nie wyobrazam sobie bym mogla znalezc kiedykolwiek na to sily. Nie moge nawet o tym myslec, to sa tkie dotkliwe wydarzenia , ze najmniejsze ulotne skojarzenie laczy sie ze lzami, a podobno aby wyleczyc sie calkowicie trzeba przezyc je na nowo :|
wolf - Pon 24 Lis, 2008 11:25

utopia napisał/a:
(niestety terapia tej wiedzy nie uwzględnia)

ejże........... :D
mnie to własnie wbijali do głowy.
i nawet to starałem się napisać wczesniej.

i napisałem ,że nie "rogrzeszają " tam z przeszłości- pewne jej fragmenty niestety trzeba ocenić samemu
niemal materialnie i faktograficznie.
fakty--to najskutecznijeszy sposób leczenia pijaków :wysmiewacz:
a grzebanie w dzieciństwie............owszem do pewnej części terapii nalezy
ale jak też pisałem -dla Ate-nie teraz i nie za tydzień :D

wolf - Pon 24 Lis, 2008 11:31

Ate napisał/a:
Slyszalam, czytalam , ze aby moc naprawde szczesliwie zyc nalezy "przerobic" wszystko od poczatku

za duzo czytasz.................czytaj poradniki rysunku
ok?
ja Ci powiem szczerze Ate..........zanim poszedłęm na terapie, tak się "doładowałem" energetycznie wódą, że o mało a bym się przekręcił :wysmiewacz:
potem dwa tygodnie -dzień w dzień pani psycholog kazała mi przychodzic do siebie do poradni, czekać w poczekalni-----właściwie tylko po to , by sprawdzić, czy mi z oczu dobrze patrzy.............czyli czy nie waliłem po cichu dzień wczesniej.
i jak minęły te dwa tygodnie----------poszedłem na terapie 6-tygod.
a tam się za mnie wzięli...........a ja za nich
nie myśl sobie- łatwo na mnie nie zarobili swoich pensji.
ze mną nie ma to-tamto
ściemy i wszelkie nadprzyrodzone właściwości-----------rozpoznaję szybciej nim się pojawią w umyśle ściemniacza. :wysmiewacz:
pragmatyzm i perfekcjonizm--------to mnie uratowało Ate
ale Ciebie byc może uratuje co innego
byle po kolei i na temat.
fiołki, fikołki, chmurki na niebie, konik co grzebie, wiatr w włosach panien, w sercu dłubanie, duszy rozterki...............pozytek wielki
ale................pośmiertnie fsdf43t

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 11:46

Ate napisał/a:
Slyszalam, czytalam , ze aby moc naprawde szczesliwie zyc nalezy "przerobic" wszystko od poczatku

przepraszam ale to PITOLENIE

wcale tak nie jest- przynajmniej ja uważam że jest pewna grupa ludzi która tego nie zrobi nigdy i wcale nie oznacza to że będą dobrze żyli i trzeźwieli.

i nie chodzi mi o stawianie alkoholika przed faktami- owszem to należy robić aby rozbić jego zakłamanie- ale tu chodzi o okres picia- ja mówię o rozgrzebywaniu przeszłości- dla mnie to szkodliwe. Też kiedyś myślałam aby trzeźwieć trzeba rozliczyć się z przeszłością- nawet maiłam myśli aby iść na terapię DDA i wykrzyczeć wszystko ojcu nad grobem- dobrze że tego nie zrobiłam- jak tylko dotykam tematu dzieciństwo zaraz mnie nerwica bierze a po co mam się denerwować? co to teraz zmieni? NIC - teraz ważne aby oddzielić wszystko czerwoną krechą i to bardzo grubą i patrzeć do przodu- i co? 5 lat nie pije i jestem szczęśliwa- wcale nie żałuję że się nie rozliczyłam z przeszłością że nie idę na ojca grób- uważam że unikanie rzeczy szkodliwych jest też zdrowieniem- i umiem już odróżniać te rzeczy od tych co mają dobry wpływ.

wolf - Pon 24 Lis, 2008 11:51

dlatego jak już pisałem-----------"wklejanka" Wiedxmy-----bez sierżanta obok---więcej może przynieść szkody niż pozytku
Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 11:54

No to, kurde, co? Mam nie wklejać?
wolf - Pon 24 Lis, 2008 12:05

Wiedźma napisał/a:
No to, kurde, co? Mam nie wklejać?

czemu pytasz?
jestes duża dziewczynka i robisz co uznasz za stosowne
a ja robie to co ja uznam za stosowne
przeciez nie gryzę, ani Ate się nie rozpije z tego powodu..................jedynie dla Utopii widze pewne niebezpieczeństwo
moze uznac nas za trzeźwych inaczej

Ate - Pon 24 Lis, 2008 12:14

Wiedźma napisał/a:
Mam nie wklejać?
wklejac

Utopio a czy czlowiek nie powinien byc tak silny zeby umiec mowic o przeszlosci bez lez, zalu, zlosci? Bo wtedy to jest prawdziwa sila, mysle. I obojetnie z jakimi rodzajami terapii sie spotkasz czy behawioralna czy psychoanaliza czy chocby z ta proponowana porzez Alice Miller zawsze mowi sie,ze wlasnie nie wolno zagrzebywac przeszlosci, ze nalezy stawic jej czola, bo to tak jakby dom gdzies w piwnicach gnil, a z wierzchu byla nowiusienka fasada ( tak mi sie skojarzylo ). Jak sie od dziecintwa odcinamy to tak jakbysmy udawali ze ono nie istnialo, mydlimy sobie sami oczy, nie chcemy o tym myslec zeby nie czuc bolu, pragniemy zapomniec za wszelka cene zeby nie cierpiec, a ja mysle , ze sztuka jest przyjac do wiadomosci ze bylo zalozmy zle i umiec wreszcie spojrzec na to bez poczucia krzywdy. Tak cos czuje, ze to jest wlasciwa droga, chociaz sama jestem zbyt duzym tchorzem aby zrobic na niej choc jeden krok :?
wolf napisał/a:
-"wklejanka" Wiedxmy-----bez sierżanta obok---więcej może przynieść szkody niż pozytku
Inna rzecz ze ja przewrazliwiona jestem :oops: w koncu wypadaloby dorosnac, Wiedzma poruszyla BARDZO WAZNY TEMAT. Kobiety kochajace za bardzo to wynik tego, ze kiedys one same byly kochane za malo :? I tu trzeba by znalezc "lekarstwo" aby znow nie kochac za bardzo, w powodach dla ktorych wpada sie w tego typu toksyczne zaleznosci, samo kochanie za bardzo to tylko objaw, przyczyna jest zuplenie cos innego :|
wolf - Pon 24 Lis, 2008 12:19

Ate.........ja Cie bardzo proszę
nie "denerwuj " mnie :wysmiewacz:
zajmij się "niepiciem"............to teraz naprawde wazniejsze dla Ciebie
a robi się to tak:
nie piję
jak mnie najdzie-to tez nie wypiję
jak na terapii uznam ,że nie jestem alkoholiczką-to świat się nie zawali jesli jako niealkoholiczka pić nie będę
itd etc
kumasz?

demony przeszłości..............obezwładnisz kiedy indziej

Ate - Pon 24 Lis, 2008 12:22

Nakrecam sie, co? :oops:
wolf napisał/a:
fiołki, fikołki, chmurki na niebie, konik co grzebie, wiatr w włosach panien, w sercu dłubanie, duszy rozterki...............pozytek wielki
ale................pośmiertnie fsdf43t
widzisz, a ja bym chciala teraz :roll: albo chociaz w tym zyciu jeszcze :roll:

No dobra, ide po klatke dla kroliczat, i pojde na piechote, a co mi tam . Zimne powietrze sprawi ze ochlone Temat fajny, nie tylko o d... Maryni powinno sie rozmawiac. Na razie :)

wolf - Pon 24 Lis, 2008 12:34

Ate napisał/a:
albo chociaz w tym zyciu jeszcze

dla Ciebie zrobię wyjątek
dam Ci to wszystko...........jak nie bedziesz piła
za darmo niemal
no nie?

wiesz Ate.............jestem wilk żelazny, choc nieco pordzewiały
chcesz , to dam Ci papier ścierny którego używam na codzień.

Ate - Pon 24 Lis, 2008 13:51

wolf napisał/a:
dla Ciebie zrobię wyjątek
dam Ci to wszystko...........jak nie bedziesz piła
za darmo niemal
no nie?
szczwana sztuka z Ciebie :lol:
wolf - Pon 24 Lis, 2008 14:07

babcia mi mówiła jak byłem jeszcze młodym wilczkiem
"gut wolf ist groβ wolf, trottel hund ist trottel"

ale nim sobie to przetłumaczyłem, minęło 46 lat

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 14:15

Cytat:
..jedynie dla Utopii widze pewne niebezpieczeństwo
moze uznac nas za trzeźwych inaczej


mnie to już nic w życiu nie zdziwi:P

Cytat:
Utopio a czy czlowiek nie powinien byc tak silny zeby umiec mowic o przeszlosci bez lez, zalu, zlosci? Bo wtedy to jest prawdziwa sila, mysle.


nie Ate- dla mnie większą siłą jest odciąć się i nie rozgrzebywać- oczywiście że terapie mówią co innego a ja uważam że rozgrzebywanie mojego dzieciństwa nie zmieni ani przeszłości ani przyszłości która jednak sama tworzę i jestem odpowiedzialną- za dzieciństwo nie jestem-

rozgraniczyć trzeba tu dwie rzeczy- o gnijącej piwnicy - OK jeśli chodzi o przeszłość dotyczącą picia- to jak najbardziej trzeba rozgrzebać aby znaleźć przyczyny takich a nie innych zachowań i nie popełniać błędów na nowo tych samych.

druga przeszłość to dzieciństwo o którym mówię - nie trzeba tego rozgrzebywać jeśli uznam że to może zaważyć na moim nie piciu- po cholerę mam rozbijać mój żal do ojca skoro nawet nie żyje żebym mogła mu to przepraszam za wyrażenie wyrzygać a potem się pogodzić i jak w bajkach żyli długo i szczęśliwie.
on wącha kwiatki od dołu od dobrych paru lat i OK- nie było go kiedyś teraz tez go nie ma - nic to nie zmieni że poryczę się z tego powodu parę razy w gabinecie terapeutycznym.

a jeszcze jedna jest sprawa - że człowiek coś powinien- no nie- ja mogę ale nie muszę robić wszystko aby dbać o swoja trzeźwość i Ty na dzień dzisiejszy wzmacniaj się w niepiciu-a nie dotykaj rzeczy które Cie rozwalą i w konsekwencji zapijesz.

taki ósmy - Pon 24 Lis, 2008 14:22

Powiem krotko.
Z terapią, czy bez terapii.... kto ma pić, ten pił bedzie, a kto ma wytrzeżwieć ten wytrzeżwieje :roll:

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 14:24

taki ósmy napisał/a:
kto ma pić, ten pił bedzie, a kto ma wytrzeżwieć ten wytrzeżwieje :roll:

Czyli jednak - karma...? :roll:

fsdf43t

wolf - Pon 24 Lis, 2008 14:31

przykłady kobiet kochajacych za bardzo:
Klitemnestra żona Agamemnona-- zabiła w końcu męża i zostrała nastepnie zabita przez syna
Ginewra żona Artura- umarła w poczuciu ,że nie ten wyciagnął miecz z pochwy , który powinien.
Julia- obudziła się za późno
Desdemona-przypadek kliniczny
Zosia taduszowa- zamiast zostać grafinią na Litwie-wylądowała na emigracji tuż obok paryskiego MOPS
Esmeralda--mogła być kochanką kanonika-została powieszoną oblubienicą miejskiego głupka
Matka Joanna od aniołów- ani tak ,ani siak-przez kratę i na wznak
Baśka Wołodyjowska--wdowa po wybuchowym pułkowniku
Danuśka- dziewica posmiertna

wymieniac dalej?

dodałbym jeszcze Śnieżkę Królewnę-----miała 7 wspaniałych pod ręką, postanowiła zostać żoną reprezentacyjnego gamonia co całował nieboszczki w szklanej trumnie-czyli nekrofila :dokuczacz:

Jacek - Pon 24 Lis, 2008 14:33

Ate napisał/a:
nie wolno zagrzebywac przeszlosci,

Tak ale ciut inaczej podchodzimy,pamiętamy że ona kiedyś była,to historia
bo widzisz Atuś to co było wczoraj i przed,z tym już nic nie zrobisz,jedynie można wspomnieć,lub dziś do tego inaczej podejść,aby było lepiej
no i to słowo dziś,bo tylko z tym można coś zrobić,dziś mogę zrobić to lepiej,dziś się nie napiłam itp... a również jutra nie planuję,bo nie wiem co się wydarzy mimo planów,może będzie padał deszcz,może się goście zjadą itp...
dlatego jest takie powiedzonko
wczoraj-to historia
jutro-to marzenie
dziś-a dziś coś mogę
dziś mogę wspomnieć historię i coś poprawić
dziś mogę zaplanować jutro,ale to marzenie a nie każde się spełnia
a to co tu piszę i zaraz wyślę za parę minutek już tego nie zmienię,to już historia
będę mógł tylko dopisać w innym poście,ale też nie wiem czy komp nie siądzie czy będzie mnie się chciało
to takie w przykłady w chwilówkach ale też w czasie -były - jest - i ten który będzie
mnie to pomogło i stosuję do dziś
tak więc nie zamartwiaj się tym co było,ważne że dziś nie pije ,a co przyniesie terapia to dopiero czas pokaże,ale tym też się nie martw do przodu,bo ten czas nadejdzie sam i będzie dziś,a dziś nie pije
a dziś nie piję

wolf - Pon 24 Lis, 2008 14:34

taki ósmy napisał/a:
Z terapią, czy bez terapii.... kto ma pić, ten pił bedzie, a kto ma wytrzeżwieć ten wytrzeżwieje

no dobra.............ale kto?

taki ósmy - Pon 24 Lis, 2008 14:45

Co kto ?
To chyba jasne !! Alkoholik, który ma złudna nadzieję powrotu do trzeżwości :roll:

Jacek - Pon 24 Lis, 2008 14:53

taki ósmy napisał/a:

Co kto ?
To chyba jasne !! Alkoholik, który ma złudna nadzieję powrotu do trzeżwości :roll:

Teraz rozumiem Twój podpis

taki ósmy napisał/a:
Żeby nie było nieporozumień. Piję bo lubię i gdybym tylko chciał, mógłbym przestać.Nawet dziś !! ;)

wolf - Pon 24 Lis, 2008 14:59

oj Jacku :wysmiewacz:
takisiaki i tak nie odróznia nas od firanek
fsdf43t

taki ósmy - Pon 24 Lis, 2008 15:00

Nic Jacusiu nie rozumiesz.
Ja mam w nosie swoją wlasną trzeżwość i wcale nie mam zamiaru do niej powracać.
No........ chyba, że trafi mi się w życiu coś, co bedzie takiego wyrzeczenia warte.

Albo ktoś :roll: :roll:

Ate - Pon 24 Lis, 2008 15:02

utopia napisał/a:
rozgraniczyć trzeba tu dwie rzeczy- o gnijącej piwnicy - OK jeśli chodzi o przeszłość dotyczącą picia- to jak najbardziej trzeba rozgrzebać aby znaleźć przyczyny takich a nie innych zachowań i nie popełniać błędów na nowo tych samych.
no to widzisz Utopia, u mnie jest tak, ze gnijaca piwnica jest wynikiem tego, ze grunt pod dom byl trzeciego gatunku. Jesli chce zyc szczesliwie, wszystko w zalozeniu, mysle ze trzeba wrocic do najdalszych zakamarkow z przeszlosci, do PRZYCZYNY gnijacej piwnicy.Skoro pije, alkohol stosuje do regulowania uczuc z ktorymi nie daje sobie rady, dlaczego nie daje sobie rady z uczuciami, bo cos kiedys poszlo nie tak, albo je stlamszono,albo wykorzystano, albo zraniono czy zdeptano etc. i te uczucia rozpoznac i nauczyc sie radzic sobie z nimi inaczej Nie mam na mysli rozpamietywania caly latami, podobno sa ludzie, ktorzy mimo potwornego cierpienia w dziedzinstwie " doszli do siebie" bo wlasnie przerobili wszystko od poczatku pod okiem bardzo madrego terapeuty. Gdybym miala sile zrobilabym wszystko aby nie nosic w sobie urazy, to byloby punktem wyjscia do calkowitego uzdrowienia, niestety na dzien dzisiejszy tej sily nie mam. Pewnie , ze kazdy pojdzie tak daleko w pracy nad soba na ile moze pozwolic mu jego wytrzymalosc i kazdy w gruncie rzeczy sam wybiera droge, czesto najlatwiejsza 8|
Ate - Pon 24 Lis, 2008 15:06

Rozumiem Jacus o czym mowisz :) No ale skoro poruszyliscie taki temat to sobie tak znalazlam pare analogii.
Wiem, mam nie kombinowac, tylko trzymac sie przede wszystkim tego aby nie pic ... dzis. dzieki :)

Jacek - Pon 24 Lis, 2008 15:07

taki ósmy napisał/a:
chyba, że trafi mi się w życiu coś, co bedzie takiego wyrzeczenia warte.

Ósmusiu nie łudź się ,przeczysz sobie



taki ósmy napisał/a:
Alkoholik, który ma złudna nadzieję powrotu do trzeżwości :roll:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 15:09

taki ósmy napisał/a:
Albo ktoś

to ciekawe
jeszcze niedawno pisałeś coś wzruszającego o pewnej pani o imieniu na litere "B"- a teraz szukasz guza?
czy tylko poziom alkoholu we krwi Ci zanika?
a może Was naprawdę jeste więcej niż jeden-i już Ci sie wersje po***.... dokumentnie? :wysmiewacz:

ps -kto mi tu gwiazdki wtyka- skoro i tak już sam kropki wstawiłem?
gupi ten robot jak co złego :wysmiewacz:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 15:10

Ate napisał/a:
............................... aby nie pic ... dzis. dzieki :)


jutro też moja droga
nie ma letko
:D

taki ósmy - Pon 24 Lis, 2008 15:11

Ate napisał/a:
pare analogii.

Ja tez ich kilka mam.
Weżmy na przyklad póżne stadium raka. Tu juz leczenie nie ma wiekszego wplywu na rokowania. Kto ma z tego wyjść to wyjdzie, bez względu na to, czy coś tam bierze czy nie.
I jeszcze innych kilka mam , ale nie chce mi sie pisać :roll:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 15:15

taki ósmy napisał/a:
Weżmy na przyklad póżne stadium raka

no to Ty mój drogi , jesteś w takim razie--------w klimakterium rozwoju nowotworu alkotumora
zatem Twoje chcenia , lub niechcenia powrotu , bądź niepowrotu do niepicia-------są równe zeru
głupiś dziś ,jak but z lewej nogu kulawego psa
wyspij się takisiaki---------bredzisz :D :D
to wyraz mej sympatii ku Tobie
i zrozumienia Ciebie jako starszy brat w nowotworze :wysmiewacz:

taki ósmy - Pon 24 Lis, 2008 15:24

Wiesz co Wolf ?
Pamietam Twoje posty sprzed jakiegos czasu, pisane po pijaku.
Były rownie glupie i niezrozrozumiałe jak te, które plodzisz na trzeżwo, ale jakoś ciekawiej się je czytało.
Zacznij Ty może lepiej znowu pić :roll:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 15:29

taki ósmy napisał/a:
Wiesz co Wolf ?
Pamietam Twoje posty sprzed jakiegos czasu, pisane po pijaku.
Były rownie glupie i niezrozrozumiałe jak te, które plodzisz na trzeżwo, ale jakoś ciekawiej się je czytało.
:roll:


niestety ------nie jesteś w stanie ich odróznić mój drogi.
to zbyt tajemna wiedza dla Ciebie............niestety jestem ciut bardziej skomplikowany niz firanka-----i powiewam znacznie szybciej.

taki ósmy - Pon 24 Lis, 2008 15:35

wolf napisał/a:
niestety ------nie jesteś w stanie ich odróznić mój drogi.

I tu sie mylisz.Zacznij nawijac cos o Afganistanie, Talibach, krwi, honorze i podobnych *p**** a od razu bede wiedział żes zalany w trupa. :lol:

wolf - Pon 24 Lis, 2008 15:45

taki ósmy napisał/a:
Zacznij nawijac cos o Afganistanie, Talibach, krwi, honorze i podobnych *p**** a od razu bede wiedział żes zalany w trupa

tym razem to już sam się zalałeś w trupa
a afganistanie nie pisywałem po pijaku- natomiast o dalekim wschodzie owszem
o talibah tez niezbyt dużo- bo ortografia mi siada jak o nich piszę
o honorze wcale...........bo takiego pojęcia nie znam-mitologie owszem lubię- ale nie wcielam jej w praktykę
w ogóle coś mi tu smierdzi takisiaki
coś Ty o afganistanie-----------kręcisz mój drogi :D
chyba z innych źródeł masz te info-ino jak to u pijanych bywa-wszystko Ci się pokićkało
ale to mija ..........w prosektorium :wysmiewacz:

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 20:09

TEST
Czy jestem kobietą, która "kocha za bardzo"?


Oto typowe przekonania, zachowania i cechy kobiety, która „kocha za bardzo”.
Sprawdź, ile z nich pasuje do Ciebie. Na koniec podsumuj ich liczbę.

1. Nie wyobrażam sobie życia bez mężczyzny.
Bez ukochanego partnera moje życie nie ma sensu.


2. Uważam, że miarą prawdziwej miłości jest stopień poświęcenia swojego życia partnerowi.

3. Choć mój partner często zadaje mi tyle bólu i cierpień,
wierzę, że dzięki mojej miłości się zmieni.

4. Zrozumiałam, że mój partner jest w szponach nałogu (alkoholizm, narkomania, erotomania,
pracoholizm, uzależnienie od hazardu, Internetu itp.) i robię wszystko, żeby pomóc mu z niego wyjść.

5. Uważam, że jeśli ktoś, kogo kocham, czegoś potrzebuje,
to moim obowiązkiem jest zaspokoić jego potrzeby.

6. Jestem pierwszą, która jest w stanie ofiarować prawdziwą miłość swojemu partnerowi
– do tej pory kobiety, z którymi się wiązał, tego nie potrafiły.

7. Nie mam własnego kręgu znajomych, ani własnych zainteresowań,
jedno i drugie dzielę z partnerem i uważam, że tak powinno być w idealnym związku.

8. Jestem zdolna do bezgranicznej pomocy swojemu partnerowi,
nic nie jest tak ważne, jak jego dobro.

9. Beze mnie mój partner nie da sobie rady w życiu. Znam jego ograniczenia
i dlatego to ja muszę trzymać kontrolę nad naszymi wspólnymi sprawami, bo inaczej wszystko się posypie.

10. Choć mój partner nie zachowuje się wobec mnie tak, jakbym tego chciała
i często mnie rani, wierzę, że tak naprawdę mnie kocha, tylko nie potrafi tego wyrazić.

11. Gdy coś nam nie wychodzi, gdy się pokłócimy, gdy zostanę obrażona,
zawsze potem zastanawiam się, co ja źle zrobiłam.

12. Choć uważam, że mężczyzna nie ma prawa uderzyć, znieważać, ani zdradzać kobiety,
to mimo że doświadczyłam tego od swojego partnera, nie zerwałam związku z nim.

13. Nie potrafię odczuwać przyjemności, gdy wspólnie spędzamy nasz wolny czas,
jeśli nie jestem przekonana, że mój partner też jest zadowolony.

14. Rozmawiając z partnerem na temat problemów w naszym związku,
przyznaję mu rację, gdy mówi, że wina leży po mojej stronie.

15. Nawet czasem o myślałam o rozstaniu, ale bardzo boję się samotności i cierpień z nią związanych.

16. Choć w naszym związku jest coraz gorzej i nie czuję się w nim szczęśliwa,
nie chcę go zrywać, ponieważ szkoda mi mojego czasu i energii, które w ten związek zainwestowałam.

17. Bardzo rzadko robię coś tylko po to, by zaspokoić swoje własne potrzeby,
bo według mnie to skrajny egoizm – żyjąc w związku z partnerem
trzeba zawsze brać pod uwagę dobro wspólne.

18. Gdy jestem bez mojego partnera – czy tylko na chwilę, bo wyjechał, czy dlatego że mnie opuścił,
lub ja się z nim rozstałam, czuję przerażającą pustkę wewnętrzną, której niczym nie potrafię zapełnić.

19. Często popadam w depresję, ponieważ nie jestem szczęśliwa ze swojego życia
i nie widzę żadnych szans na poprawę swojego losu.

20. Jestem podatna na różne nałogi (nadużywanie alkoholu, narkotyków, czy środków uspakajających,
niekontrolowane objadanie się).

21. Zdarza mi się nawiązywać romans z mężczyzną tylko i wyłącznie po to, by się dowartościować.

22. Uważam, że mężczyźni spokojni, zrównoważeni i stateczni są potwornie nudni.

23. Moi rodzice nie byli szczęśliwi. Jako dziecko czułam się odpowiedzialna za ich szczęście
i robiłam wszystko, żeby byli ze mnie zadowoleni.

24. Tak naprawdę wyszłam z rodzinnego domu z olbrzymim głodem miłości.
Moje związki z mężczyznami były sposobem na jego zaspokojenie.

Jeśli pasuje do Ciebie choć jedno z podanych wyżej zdań, możesz mieć podejrzenie, że jesteś kobietą „kochającą za bardzo”. Jeśli jest ich powyżej sześciu, to w zasadzie masz pewność. Ponad dwanaście pasujących do Ciebie zdań oznacza, że jesteś całkowicie uzależniona od mężczyzny.
To nieważne, czy w tej chwili jesteś samotna, czy też na etapie budowania trwałej relacji z mężczyzną, czy żyjesz już z partnerem w związku – miesiąc, rok, lat dziesięć, dwadzieścia, a nawet więcej, czy też trawi Cię ból niedawnego rozstania, gdy zdiagnozujesz w sobie syndrom „kochania za bardzo” musisz jak najszybciej zacząć nad sobą pracować. Przed Tobą jeszcze wiele lat życia. Tylko wyjście z tego destrukcyjnego nałogu pozwoli Ci przeżyć je szczęśliwie. Ty też zasługujesz na szczęście, pamiętaj!

źródło: http://www.kobieceserca.p...ardzo.html.html

wolf - Pon 24 Lis, 2008 20:14

Wiedźma napisał/a:
Gdy jestem bez mojego partnera – czy tylko na chwilę, bo wyjechał, czy dlatego że mnie opuścił,
lub ja się z nim rozstałam, czuję przerażającą pustkę wewnętrzną, której niczym nie potrafię zapełnić.


Jeśli pasuje do Ciebie choć jedno z podanych wyżej zdań, możesz mieć podejrzenie, że jesteś kobietą „kochającą za bardzo


nie uważasz Wiedźma-że te pytania sa sugerujące odpowiedź?
to niezbyt czyste testy- to test pod gotową tezę- a teza jest taka:
zapraszamy do naszego gabinetu-45 min sensji- 50 dolarów
i ten wniosek z gatunku "podejrzliwych::
: jesli choc jedna odpowiedź pasuje do Ciebie itd etc
toż to dopiero manipulacja czystej wody ten test
:wysmiewacz:

Wiedźma - Pon 24 Lis, 2008 20:18

wolf napisał/a:
nie uważasz Wiedźma-że te pytania sa sugerujące odpowiedź?

Może... :roll:
Ale liczę na zdroworozsądkowe podejście naszych forumowych koleżanek.
A z resztą - to nie mój gabinet :wysmiewacz:

Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 20:25

Jak dlamnie kobieta kochająca za bardzo, to raczej taka co swoim "kochaniem" utrudnia życie sobie i innym , a może sie mylę :D
Ate - Pon 24 Lis, 2008 20:28

Nie wiem jak sie do tego ustosunkowac, bo niektore z tych zalozen ( bo to sa zalozenia tak naprawde a nie pytania, nie oszukujmy sie) nie traktuje jako oznak toksycznej milosci, czy uzaleznienia od partnera.
Wiedźma napisał/a:
4. Zrozumiałam, że mój partner jest w szponach nałogu (alkoholizm, narkomania, erotomania,
pracoholizm, uzależnienie od hazardu, Internetu itp.) i robię wszystko, żeby pomóc mu z niego wyjść.
gdyby mialo to miejsce , tak robilabym wszystko zeby mu pomoc , z milosci do niego, zaznaczam ze nie zaniedbywalabym przy tym siebie( chyba :roll: ) to tylko przyklad, jeden z kilku :roll:
Anonymous - Pon 24 Lis, 2008 20:29

Ate,
też tak to odbieram jak Ty , nie wszystkie punkty traktują o toksycznej miłości.

Jacek - Pon 24 Lis, 2008 20:58

Wiedźma napisał/a:

Jeśli pasuje do Ciebie choć jedno z podanych wyżej zdań, możesz mieć podejrzenie, że jesteś kobietą


:roll:

stiff - Pon 24 Lis, 2008 21:02

Jacek napisał/a:
Wiedźma napisał/a:

Jeśli pasuje do Ciebie choć jedno z podanych wyżej zdań, możesz mieć podejrzenie, że jesteś kobietą


:roll:

Jacek czy mam rozumieć ,ze jesteś kobieta czy tez czujesz sie kobieta... :szok: :p

Jacek - Pon 24 Lis, 2008 21:08

stiff napisał/a:
czy tez czujesz sie kobieta...


a co czujesz pociąg??? rg5th67j

taki ósmy - Wto 25 Lis, 2008 09:03

wolf napisał/a:
taki ósmy napisał/a:
Zacznij nawijac cos o Afganistanie, Talibach, krwi, honorze i podobnych *p**** a od razu bede wiedział żes zalany w trupa

tym razem to już sam się zalałeś w trupa
a afganistanie nie pisywałem po pijaku- natomiast o dalekim wschodzie owszem


A Ty tam najwiecej wiesz o czym wtedy pisałeś !
Na trzezwo nie wiesz co piszesz, a co dopiero pod wpływem :roll:

Zresztą !! Czy ja sie zawsze z Tobą muszę kłócić ? Czy ja nie mam nic lepszego do roboty ?
powiem tak jak zwykła gadać Monkowieska.
" Koniec... wieej juz sie do Ciebie nie odezwe.Spadam.Koniec tematu.Odpuszczam sobie ..." i takie tam inne bzdedy :lol2: :rotfl:

Anonymous - Wto 25 Lis, 2008 10:03

a ja jestem uzdrowiona:) już nie kocham za bardzo:) :wysmiewacz: :wysmiewacz: :wysmiewacz: :wysmiewacz: :wysmiewacz:
wolf - Wto 25 Lis, 2008 22:27

utopia napisał/a:
już nie kocham za bardzo:)

a jakie sa testy dla kobiet kochających za mało?
no bo kurde to też niebezpieczne jest..........i bez jajów drogie Panie=to niezwykle powazny temat
jak go czytam, to od razu czuję się jak w Pakistanie pośród pusztuńskich sufrażystek. fsdf43t

Wiedźma - Wto 25 Lis, 2008 22:29

wolf napisał/a:
jak go czytam, to od razu czuję się jak w Pakistanie pośród pusztuńskich sufrażystek.

Jutro wkleję następny :mgreen:

wolf - Śro 26 Lis, 2008 08:16

kobiety kochające za mało: test skrócony:
jesli choć na jedno pytanie kobieto odpowiesz sobie twierdząco , znaczy ,że czeka Cię wiele lat terapii pogłebionej- inaczej nie masz sznas na szcześliwe życie , nawet na tamtym świecie............godziny przyjęć naszego ośrodka i cennik -podamy potem.
test:
1.czy kiedykolwiek uzyłaś słów "głowa mnie boli kochanie"?.
2. czy kiedykolwiek kupiłaś sobie buty/ lub inna rzecz/ za ostatnie pieniądze, choć do 1-go był jeszcze tydzień?
3. czy kiedykolwiek ukrywałas fakt wynikający z pytania numer 2 przed partnerem?
4. czy kiedykolwiek irytowałas się ,że Twój partner chwali wszystko co zje u swej mamusi na imieninach?
5. czy kiedykolwiek zrobiłas sobie fryzurę nową-nie pytając go o zdanie, i czekałaś potem na zachwyt w jego oczach?
6. czy kiedykolwiek gdy kupił Ci kwiatki bez okazji-nie pomyślałaś sobie< a nie mógłby mi wreszcie przynieśc pierścionak z rubinem, a nie w kółko te tulipany> ?
7. czy kiedykolwiek udawałaś orgazm?
8. czy kiedykolwiek dostałaś orgazmu z innym facetem , niż samramentalny , lub konkubinacki?
9. czy kiedykowliek uzyłaś ścierki /to symboliczne okreslenie/ w stosunku do własnych dzieci, zamaist im wyjasnić ,że kuchani to nie najlepsze miejsce do rostawiania domku dla lalek?
10. czy kiedykolwiek pomyślałaś sobie < a mąż Maryśki, to chyba ma wiekszego, bo Maryśce oczy się swiecą po każdym weekendzie>?

reszta pytań w naszym gabinecie.............
polecamy się
pytania szczegółowe prosimy kierowac na pw-Wolf- tajny akwizytor naszego ośrodka,

Ate - Śro 26 Lis, 2008 09:41

hahahahahahahahahahaha , poprosze o natychmistowy termin, cena nie gra roli 8)
Ate - Śro 26 Lis, 2008 09:42

mozemy tez zrobic test dla panow :)
montreal - Śro 26 Lis, 2008 09:47

Ha ha ha!!! Ale tendencyjnie było, Wolf! Moja teściowa (która skadinąd chyba nie wie, zem alkoholik) pyta Monikę często przez telefon:
- Monika? A krzycho w domu?
- W pracy, mamo.
- Czy aby na pewno, Moniko...?
(...)

wolf - Śro 26 Lis, 2008 09:53

montreal napisał/a:
tendencyjnie było, Wol

przypomianm drogiemu koledze,że powyższy test wynika z ponad 30 -letnich badań
a spektrum owych badań było dość szerokie
zarówno geograficznie, rasowo i obyczajowo.
więc bardzo proszę odnosić się do meritum- nie do interpretacji.
jesli mOntrealu------znajdziesz choć trzy pytania w powyższych , na które możesz odpowiedzieć w imieniu swojej pani przecząco----------znaczy ,że stan poroża jest zadowalający.

wilk rogaty :wysmiewacz:

ps- a wogóle to baby miały do mnie pisać
kurde
i prosze nie zasmiecac wątku-bo wiedxma wywali go na śmietnik-i niczego się nie dowiemy mOnti

montreal - Śro 26 Lis, 2008 09:57

Ok. Już spadam.
wolf - Śro 26 Lis, 2008 10:02

montreal napisał/a:
Ok. Już spadam.

a kto Ci kazał spadac?............pisz , pisz
bo One i tak napiszą nic..............widziałeś kiedyś kobitkę co kocha za mało?

człowieku-One są zbyt kochające od dnia poczęcia................ :wysmiewacz:
to wynika z ich natury--------i zdolności do prokreacji bez orgazmu-----co u faceta jak wiadomo jest niemożliwe :wysmiewacz:

montreal - Śro 26 Lis, 2008 10:05

Znane szeroko jest chyba pojęcie "małpiej troski". Ja jestem małpą, ale nie zaciągną mnie do pracy, choćbym miał zaszyć sobie usta!!! I Troski bym nie zamienił za skarby świata. Moja Troska właśnie cierpi w pracy katorżniczej...
Anonymous - Śro 26 Lis, 2008 10:17

wolf napisał/a:
widziałeś kiedyś kobitkę co kocha za mało?


zgłaszam się:)

faceci to taki dziwny gatunek- albo kochasz ich za dużo albo za mało

mnie się zmieniło- najpierw kochałam za mocno a teraz za słabo podobno- no ale cóż jak już mówiłam- taka karma:P
:p :p

wolf - Śro 26 Lis, 2008 10:20

utopia napisał/a:
mnie się zmieniło- najpierw kochałam za mocno a teraz za słabo podobno- no ale cóż jak już mówiłam- taka karma:P

test wypełniłaś?
jesli tak to prosze komunikwoac sie ze mną prywatnie
jesli nie.prosze to zrobić już teraz, uczciwie, bez zadnych wykrętów
bo inaczej doliczę 200 E za dodatkowe ustalenia podczas sesji na kozetce
:wysmiewacz:
drogi jestem..wiem
ale to i tak w promocji.............za towar markowy- niestety się płaci. :D

Wiedźma - Śro 26 Lis, 2008 10:28

wolf napisał/a:
One i tak napiszą nic

Wolfie, ta Twoja walka o poprawność polszczyzny jest powalająca!
Kurde, ściśle teoretyczne podejście do praktyki daje niekiedy efekt sztuczności,
i bywa upierdliwe jak strajk włoski - w tym przypadku właśnie tak jest.
Dajże sobie siana! Jest coś takiego jak język potoczny i nawet poloniści się nim posługują
nie widząc w tym nic niestosownego; do słowników także z czasem zwroty potoczne trafiają...
Nie zamierzam tu z Toba polemizować, bo w teorii pewnieś otrzaskany i zjesz mnie wraz z moją miotłą,
ale powiem Ci tylko tyle, że takie zwroty jak ten zacytowany rażą mnie swoją sztucznością.
Natomiast te potoczne - choćby z zapożyczeniami z innych języków - nie :|

...sorki, że nie na temat :oops:
sie później wytnie... :roll:

Ate - Śro 26 Lis, 2008 10:34

a ja tak na zmiane, raz za duzo , raz za malo, zalezy od nastroju :shock: :shock: :shock: :shock: :shock:
wolf - Śro 26 Lis, 2008 10:34

Wiedźma napisał/a:
ale powiem Ci tylko tyle, że takie zwroty jak ten zacytowany rażą mnie swoją sztucznością.


nic to mnie obchodzi :D
no co ja porazdze, że jak mi dawno temu pewna pani polonistka wbiła do głowy przy pomocy linijki po łapach- i tak mi zostało? :D

Wiedźma napisał/a:
choćby z zapożyczeniami z innych języków - nie


ojej.............
oci ciornyje
oci strosnyje
oci sgucije
i priekrosnyje
niciewo chaciu
niciewo daju
sawsiem snasz mienia
ja ciebia liubljiu-modieratorka maja :wysmiewacz:

taki ósmy - Śro 26 Lis, 2008 10:47

Cytat:
ojej.............
oci ciornyje
oci strosnyje
oci sgucije
i priekrosnyje
niciewo chaciu
niciewo daju
sawsiem snasz mienia
ja ciebia liubljiu-modieratorka maja


Znowu sie naj***ł. Alkoholik pi***olony :roll:

wolf - Śro 26 Lis, 2008 10:50

przecież prosłeś mnie ,abym napisał coś co Ci pomoże wyrzygać?
no to skoro nie pomagła ci własna powiść -ja Ci pomóc chcem
nie wiedziałeś ,że to forum między innymi ma funkcję: pomógł ?

taki ósmy - Śro 26 Lis, 2008 10:52

wolf napisał/a:
przecież prosłeś mnie ,abym napisał coś co Ci pomoże wyrzygać?


Dzieki !! Wypróżniłem się do cna :roll:
I od góry i od dołu.Twoje pisanie ma na mnie zbawienny wpływ :roll:

wolf - Śro 26 Lis, 2008 10:56

taki ósmy napisał/a:
Dzieki !! Wypróżniłem się do cna

takie podziękowania przestały mnie satysfakcjonować
prosze to zrobic w formie oficjalnej
tym razem pomogłem Ci gratis
ale tylko raz........w formie bonusa od starej znajomości frajerze fsdf43t
mam nadzieję ,ze teraz sie dodatkowo wypróznisz-oddolnie i od razu będzie Ci lepiej . nic tak nie rajcuje pijaka jak kleks w gaciach

taki ósmy - Śro 26 Lis, 2008 11:01

wolf napisał/a:
nic tak nie rajcuje pijaka jak kleks w gaciach

Wiesz co mowisz. Domyslam się, że nie raz to miałeś :roll:

wolf - Śro 26 Lis, 2008 11:04

a tak poza tym , co Cię tutaj sprowadza?
:D
bo jakos mizernie mi wygladasz..........oczywiście w znaczeniu wirtualnym
bo sądzę , że w realnym wyglądasz jeszcze gorzej :D

Ate - Śro 26 Lis, 2008 11:05

Erotyzm az bije od Was chlopcy, jestescie tak nieprawdopodobnie seksowni, ze chyba zaczne kochac Was za bardzo fny
wolf - Śro 26 Lis, 2008 11:07

Ate napisał/a:
Erotyzm az bije od Was chlopcy, jestescie tak nieprawdopodobnie seksowni, ze chyba zaczne kochac Was za bardzo

nie wiem jak z "takimsiakim"..........ale mnie takie pochlebstwa nie biorą :D

osobiście o erotyźmie wiem tyle co napisał św. Augustyn

Ate - Śro 26 Lis, 2008 11:09

Was nie musi brac, wazne ze mnie bierze fny Prosze o jeszcze, takie rozmowy dzialaja na mnie jak feromony :shock:
wolf - Śro 26 Lis, 2008 11:13

Ate napisał/a:
Prosze o jeszcze, takie rozmowy dzialaja na mnie jak feromony

ok
zatem posłuże się cytatmi ze świętych kościoła katolickiego obrządku rzmskiego:
cytuję:
„Zarodek pici męskiej
staje się człowiekiem po 40 dniach,
zarodek żeński po- 80.
Dziewczynki powstają z uszkodzonego
nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów".
Św. Tomasz z Akwinu (1225-1274 r.)
Ojciec Kościoła Katolickiego

„Kobiety są przeznaczone głównie
do zaspokajania żądzy mężczyzn".
Św. Jan Chryzostom (349-407 r.)
biskup Konstantynopola

„Kobieta jest istotą poślednią,
która nie została stworzona
na obraz i podobieństwo Boga.
To naturalny porządek rzeczy,
że kobieta ma służyć mężczyźnie”.
Św. Augustyn (354-430 r.)
filozof I teolog chrześcijański

„Wartość kobiety polega na
jej zdolnościach rozrodczych
i możliwości wykorzystania do
prac domowych”.
Św. Tomasz z Akwinu (1225-1274 r.)
Ojciec Kościoła Katolickiego

„Kobieta powinna zasłaniać oblicze,
bowiem nie zostało ono stworzone
na obraz Boga".
Św. Ambroży (ok. 340-397 r.)
Ojciec i doktor Kościoła

„Kiedy widzisz kobietę,
pamiętaj: to diabeł!
Ona jest swoistym piekłem".
Kapokrates, założyciel klasztoru

„Kobiety są błędem natury…
z tym ich nadmiarem wilgoci,
temperaturą ciała świadczącą
o cielesnym i duchowym upośledzeniu...
są rodzajem kalekiego, chybionego,
nieudanego mężczyzny...".
Św. Tomasz z Akwinu (1225-1274 r.)
Ojciec Kościoła Katolickiego

„Kobiecie przystoi jedynie szata żałobna.
Skoro tylko przekroczy próg wieku dojrzałego,
winna zasłonić swe gorszące oblicze,
by nie utracić szczęśliwości wiecznej”.
Tertulian (ok. 160-po 220 r.}, Ojciec Kościoła

„W miejscu w którym zatrzyma się ksiądz,
nie powinna przebywać żadne kobieta".
Ustalenia synodu paryskiego (846 r.)

„Kobiecie nie wolno mieszkać
w pobliżu kościoła".
Ustalenia synodu w Coyaca (1050 r.)

„Księża, którzy udzielają noclegu kobietom
i doznają przy tym podniety, muszą zostać
ukarani. Kobiety natomiast mają zostać
sprzedane przez biskupa jako niewolnice".
Ustalenia synodu w Toledo

„U kobiety sama świadomość jej istnienia
powinna wywoływać wstyd".
Clemens Alexandrinus (215 r.)

„Kobietom nie wolno we własnym imieniu
pisać ani otrzymywać listów".
Ustalania synodu w Ewirze (IV w.n.e.)

„Cała płeć żeńska jest słaba i lekkomyślna.
Uświęcona zostaje jedynie przez
macierzyństwo”.
Św. Jan Chryzostom (349-407 r.)
biskup Konstantynopola

.................
i tak dalej i tak dalej-----------to się akurat mieści zaróno w teście Wiedxmy- jak i moim .
hejka

Jagna - Śro 26 Lis, 2008 11:25

No, no to Ty mężczyzna średniowiecza jesteś ;)

D. Rinn
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,
mmm, orły, sokoły, herosy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
gdzie te chłopy!? - Jeeeee!

Dookoła jeden z drugim jak nie nerwus, to histeryk,
drobny cwaniak, skrzętna mrówa, niepoważne to, nieszczere.
Jak bezwolne manekiny przestawiane i kopane,
gęby pełne wazeliny, oczka stale rozbiegane.
Bez godności, bez honoru, zakłamane swoje racje
wykrzykuje taki w domu śmiesznym szeptem po kolacji,
śmiesznym szeptem po kolacji, śmiesznym szeptem po kolacji...

Gdzie ci mężczyźni . . .

Bojownicy spraw ogromnych, owładnięci ideami
o znaczeniu wiekopomnym, i wejrzeniu, jak ze stali.
Gdzie umysły epokowe, protoplaści czynów większych,
niż pokątne, zarobkowe kombinacje tuż przed pierwszym.
Nieprzekupni, prości, zacni, wielkoduszni i szlachetni.
Gdzie zeoni, gdzie tytani woli, czynu, intelektu,
woli, czynu, intelektu, woli, czynu, intelektu...? (...)

montreal - Śro 26 Lis, 2008 11:29

Jakoś średnio lubię tę piosenkę...
Ate - Śro 26 Lis, 2008 11:33

Jagna :) Ale wiesz, sa tacy prawdziwi mezczyzni, trzeba tylko w nich to obudzic. To tak jak kochana kobieta osiaga wiele i rozkwita , tak samo mysle doceniany i madrze kochany mezczyzna moze sie wzniesc na szczyty swoich mozliwosci ( jak znam Wolfa zaraz dowali cos o szczytowaniu :lol: )
wolf - Śro 26 Lis, 2008 11:42

Ate napisał/a:
jak znam Wolfa zaraz dowali cos o szczytowaniu

od tego fachowcem hest "TAKISIAKI"
potrafi to nawet robić z firanką...............ale cóż ja?
starszy od niego jestem i takie sexcesy już nie dla mnie-------------karnisz by się urwał ,a ja razem z nim

taki ósmy - Śro 26 Lis, 2008 11:49

Ate napisał/a:
jestescie tak nieprawdopodobnie seksowni, ze chyba zaczne kochac Was za bardzo fny


Przykro mi Ate :/ Ale nic z tego. Raz, że jestem żonaty a drugie, że kochanke już mam :roll:
Skup sie może na Wolfie. :roll:

montreal - Śro 26 Lis, 2008 11:52

Skoro Ate skupi się na sobie, Ty, mniemam, skupisz się na sobie. Chyba, że tobą rządzą inne prawa...
taki ósmy - Śro 26 Lis, 2008 11:54

montreal napisał/a:
Skoro Ate skupi się na sobie, Ty, mniemam, skupisz się na sobie.


Nie pij tyle !! Alkohol Twojej logice nie służy... najwyrażniej :roll:

montreal - Śro 26 Lis, 2008 12:00

No właśnie nie piję! Pogadamy konstruktywnie?
wolf - Śro 26 Lis, 2008 12:03

montreal napisał/a:
Ty, mniemam, skupisz się na sobi

juz raz się dziś skupiał............podobo skutecznie
sam tak pisał
kolejnego razu- jego zwieracz mógłby nie wytrzymac :D

montreal - Śro 26 Lis, 2008 12:04

To nie chcę w tym uczestniczyć...
Maciejka - Pon 18 Lis, 2013 09:58

Polecam ksiazkę P. Mellody Toksyczna miłośc jest to ksiazka o tym jak uwolnic się z toksycznej milości i śa w niej ćwiczenia dla tzw. "Nałogowca kochania" i " unikającego bliskości"
Pastel - Pon 18 Lis, 2013 13:36

O! Cóż za femi-nazistyczny temat Perełka odkopała. :krzyk:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group