To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Mój mąż alkoholik...

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 19:19
Temat postu: Mój mąż alkoholik...
Oto moja historia pokrótce: żyję z alkoholikiem już 14 lat, pijącym raz mniej raz więcej. Na początku bo koledze dziecko się urodziło, bo kogoś zwolnili w pracy, bo kogoś nowego przyjęli, bo ktoś miał imieniny, a ktoś urodziny, pijącym bez okazji , bo.... i bez okazji można "wywalić" parę piwek, no a potem to już samo jakoś idzie....Było kilka razy "zaszywanie", oczywiście o terapii nie chciał słyszeć. Kończyła się wszywka, kończyła się trzeźwość, zresztą patrząc teraz z perspektywy czasu, robił to bez wiary i chęci, chyba tylko żebym przestała marudzić. Tak dla świętego spokoju. I tak sobie żyliśmy tym pijackim tępem, z przerwami na naprawdę wspaniałe i cudowne chwile kiedy to mój alko będąc "zaszytym" nie pił. No ale przecież są jeszcze dobrzy koledzy, którzy któregoś razu poinformowali, że "wszywkę" można przepić, zwłaszcza jak już minęło pół roku, co mój mąż niezwłocznie musiał sprawdzić, no i okazało się że faktycznie, że żadnych skutków ubocznych nie było. I tak prysnął magiczny czar "wszywki". Nie miałam pojęcia co zrobić, straciłam wiarę i nadzieję na jakąś poprawę. W międzyczasie, zwolnił się z pracy, otworzyliśmy własną firmę, więc odpadł mu strach przed tym że mogą go zwolnić. Dzwonił do klienta, tłumaczył ze nie da rady dzisiaj, że może jutro i jakoś to się ciągnęło. Oczywiście potrzebne były kredyty, a że firma na mnie, to i kredyty moje :( . Prawie rok temu, byłam już tak bezsilna, że zaczęłam szperać w internecie, bywałam na czatach i forach, nosiłam się z decyzją pójścia na spotkanie al-anon. Mój alko był wtedy na wyjeździe, jakoś ok. miesiąca, wracał tylko do domu na weekendy, w tygodniu rzadko dzwonił, i wiadomo było dlaczego, choć jak zapytałam czemu nie odbierał, to oczywiście zawsze jakaś wymówkę miał przygotowaną. Któregoś popołudnia zadzwonił do mnie i ....kazał mi usiąść i poinformował że jest w szpitalu, na oddziale psychiatrycznym zamkniętym, bo miał mysli samobójcze i sam się tam zgłosił
Mysza - Śro 03 Mar, 2010 19:29

No i żeby już nie przedłużać tej opowieści, wyszedł po miesiącu z całą serią pozapisywanych leków i poleceniem że ma się zgłosić na wizytę do psychiatry. Przeprowadziliśmy poważną rozmowę. Wydawało się, ze poważnie to nim wstrząsnęło i że chce coś zmienić w swoim życiu. Od września tamtego roku chodził na te wizyty, brał recepty, wykupował leki, nie pił i było wspaniale, aż do niedawna, kiedy to stwierdził, że przecież jedno piwko nie zaszkodzi..... no i karuzela zaczęła się kręcić od początku,tyle tylko ze kręci się już w tak zawrotnym tempie, ze mam wrażenie, że zaraz z niej powypadamy, i wylądujemy tak mocno potłuczeni, że juz niezdolni do dalszego życia razem
Mysza - Śro 03 Mar, 2010 19:37

Dodam jeszcze, że ta nasza firma jest dość mała, więc wiedziona jakimś przeczuciem poszukałam sobie pracy, a w firmie pomagam mu tak doraźnie, papiery, faktury, księgowość i takie tam.... Po jego wyjściu ze szpitala okazało się że nabrał sam jakiś pożyczek, których nie spłacał, więc poinformowałam, że nie zamierzam ich płacić i że skoro brał to niech płaci. No, ale od czego jest Mamusia kochająca, prawda?, zapożyczyła się i spłaciła synusiowi dług, bo przecież go wsadzą - tak mi to tłumaczyła
stiff - Śro 03 Mar, 2010 19:44

myszaczek napisał/a:
brał recepty, wykupował leki,

To na co on sie właściwie leczył... :roll:

stiff - Śro 03 Mar, 2010 19:46

myszaczek napisał/a:
No, ale od czego jest Mamusia kochająca, prawda?

W tak doborowej asyście, to niby dlaczego rzucać picie... :roll:
Nie ma konsekwencji, to i problemu nie ma...

konformistka - Śro 03 Mar, 2010 19:50

Cytat:
karuzela zaczęła się kręcić od początku,tyle tylko ze kręci się już w tak zawrotnym tempie, ze mam wrażenie, że zaraz z niej powypadamy, i wylądujemy tak mocno potłuczeni, że juz niezdolni do dalszego życia razem


Chyba powinnaś wysiąść zanim wypadniesz myszaczku. Wysiądź sama, przynajmniej Ty ocalejesz.

Borus - Śro 03 Mar, 2010 19:51

myszaczek napisał/a:
przecież jedno piwko nie zaszkodzi..... no i karuzela zaczęła się kręcić od początku,tyle tylko ze kręci się już w tak zawrotnym tempie
...no jasne, że scenariusz taki sam jak mój i zapewne nie tylko mój...
Mysza - Śro 03 Mar, 2010 19:51

Ma depresję, myślę że od wielu lat nie leczoną. Miał trudne dzieciństwo, przy pijącym ojcu, a później po rozwodzie rodziców, przy pijącej matce, ciągle zmieniającej swych partnerów życiowych
Mysza - Śro 03 Mar, 2010 19:54

I żeby było jasne, ja go nie tłumaczę, ale powoli zaczynam otwierać oczy i rozumieć coraz to więcej z naszego życia i jego picia. i może już nie potrzebnie, ale dodam jeszcze, że wciąż go kocham, bo jak nie pije.... to jest najwspanialszym facetem na świecie :)
stiff - Śro 03 Mar, 2010 19:55

myszaczek napisał/a:
że wciąż go kocham, bo jak nie pije.... to jest najwspanialszym facetem na świecie :)

Jak większość z nas... ;)

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 20:08

Ja wiem, że powinnam na terapię się wreszcie udać i próbować ratować siebie, więc jeśli ktoś tu jest z wrocka, to proszę pokierujcie mnie gdzieś. Znalazłam już gdzie odbywają się takie spotkania, tylko boje się że jak pójdę a nie spodoba mi się to się zrażę i odpuszczę. A jest mi to potrzebne żeby nabrać sił do dalszego życia, ratowania siebie... no i może przyczynie się do tego, ze i jego
dlugixp - Śro 03 Mar, 2010 20:59

myszaczek napisał/a:
że wciąż go kocham, bo jak nie pije.... to jest najwspanialszym facetem na świecie

...cudowny przykład osoby współuzależnionej...
...usprawiedliwianie pijącej, bliskiej osoby...
myszaczek napisał/a:
Ja wiem, że powinnam na terapię się wreszcie udać i próbować ratować siebie

...dobrze, że to wiesz i zacznij działać...
myszaczek napisał/a:
tylko boje się że jak pójdę a nie spodoba mi się to się zrażę i odpuszczę

...czyli wybierzesz takie życie jakie masz dotychczas...

evita - Śro 03 Mar, 2010 20:59

no cóż myszaczku ... nie gniewaj się ale twoja historia jest jedną z wielu jakie możesz znaleźć na tym forum i nie tylko ! Co powinnaś zrobić to już wiesz , za chwilę pewnie wskoczy tu Klara i jeszcze podsunie ci kilka adresów :) a czy ktoś tu jest z Wrocka ? nie kojarzę raczej :/ ja mam do Wrocławia 80 km a szkoda bo może gdyby było bliżej to poszłabym razem z tobą na terapię ... w kupie zawsze raźniej ;)
pterodaktyll - Śro 03 Mar, 2010 21:03

myszaczek napisał/a:
jak nie pije.... to jest najwspanialszym facetem na świecie

Tyż mi osiągnięcie, sam taki byłem :mgreen:

pterodaktyll - Śro 03 Mar, 2010 21:04

evita napisał/a:
a czy ktoś tu jest z Wrocka ?

No ja jestem ale już tam nie mieszkam :bezradny:

yuraa - Śro 03 Mar, 2010 21:06

evita napisał/a:
za chwilę pewnie wskoczy tu Klara

Klara ma komputer nieżywy.
podaję grupy al-anon we wrocku

# Wrocław, grupa "Effatha", Al-Anon Dorosłe Dzieci, salka na II p przy kośc. pw. św. Ignacego Loyoli,
ul. W. Stysia 16,
piątek - 1700 zawieszona

# Wrocław, grupa "Iskierka", Kościół p.w. K. Dworzaka - Kawiarenka,
ul. Aleja Pracy 26,
poniedziałek - 1700

# Wrocław, grupa "Empatia", salka Plebanii kościoła Macierzyństwa NMP,
ul. Pilczycka 139,
poniedziałek - 1700

# Wrocław, grupa "Trójkącik", Stowarzyszenie MOST,
ul. Komuny Paryskiej 17/1,
środa - 1800

# Wrocław, grupa "Izis", Poradnia Terapii Uzależnień i Współuzależnień (sala nr 9),
ul. Podwale 13,
piątek - 1600

# Wrocław, grupa "Judyta", Przychodnia Rejonowa,
ul. Pabianicka 25,
piątek - 1700

# Wrocław, grupa "Miriam", Salka przy kośc. Świętego Ducha,
ul. Bardzka 2/4,
niedziela - 1700

# Wrocław, grupa "Przemiana" Al-Anon Dorosłe Dzieci, Poradnia Terapii Uzależnień i Współuzależnień,
ul. Podwale 13 (parter - sala 06),
wtorek - 1730

# Wrocław, grupa "Nadzieja", Salka Katech. Kośc. P.w. Św. Maksymiliana Kolbe,
ul. Horbaczewskiego 20, są podjazdy dla osób niepełnosprawnych oraz winda
sobota - 1700

# Wrocław, grupa "Westalki", Kościół p.w. Św. Ignacego Loyoli
(Salka - II p.),
ul. Wincentego Stysia 16,
wtorek - 1700

# Wrocław, grupa "Jutrzenka", Wrocławskie Stowarzyszenie Abstynentów,
Pl. Świętego Macieja 5 Ip.,
wtorek - 1700

# Wrocław, grupa "Ikar", Kościół p.w. Św. Maksymiliana M. Kolbe
(sala nr 3),
ul. Horbaczewskiego 20, są podjazdy dla osób niepełnosprawnych oraz winda
czwartek - 1700

i adresy osrodków terapeutycznych

Wrocław
23. Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej Poradnia terapii Uzależnień i Współuzależnień
Reymonta 8
50-225 Wrocław
tel.: 071/ 326 67 30
24. WOTUW - Oddział Dzienny Terapii Uzależnień
Wybrzeże Korzeniowskiego 18
50-226 Wrocław
tel.: 071/ 329 14 60
071/ 329 14 60
email: wotuw@dfx.pl
25. Centrum Medyczne "PRACTIMED" Sp. z o.o Poradnia Odwykowa
Pabianicka 25
53-339 Wrocław
tel.: 071/ 367 70 31 wew. 223
email: practimed@poczta.onet.pl
26. WOTUW - Oddział Leczenia Alkoholowych Zespołów Abstynencyjnych
Wybrzeże Korzeniowskiego 18
50-226 Wrocław
tel.: 071/ 329 14 60
071/ 329 14 60
27. WOTUW - Wojewódzka Przychodnia Terapii Uzależnień i Współuzależnienia
Wybrzeże Korzeniowskiego 18
50-226 Wrocław
tel.: 071/ 329 14 60
071/ 329 14 60
email: wotuw@wotuw.dfx.pl
28. WOTUW - Całodobowy Oddział Terapii Uzależnień
Wybrzeże Korzeniowskiego 18
50-226 Wrocław
tel.: 071/ 329 14 60
071/ 329 14 60

evita - Śro 03 Mar, 2010 21:07

pterodaktyll napisał/a:
No ja jestem ale już tam nie mieszkam

no to wracaj ! poświęcę się i będę dojeżdżać :wysmiewacz:

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:11

pterodaktyll napisał/a:
evita napisał/a:
a czy ktoś tu jest z Wrocka ?

No ja jestem ale już tam nie mieszkam :bezradny:


szkoda, ale może mi poradzisz, gdzie mogę pójść

stiff - Śro 03 Mar, 2010 21:18

myszaczek napisał/a:
szkoda, ale może mi poradzisz, gdzie mogę pójść

O to go nie pytaj, bo w tym czasie to na balangi chodził... :wysmiewacz:

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:21

Yuraa bardzo ci dziękuję, wszystko to wiem, tylko myślałam, że może ktoś jest z wrocka i ma już jakieś doświadczenia w tych spotkaniach i gdzieś mnie pokieruje. Ale nie szkodzi, jesteście wspaniali, tylko dlatego, ze jesteście i potraficie dodać siły, tym błądzącym i niezadecydowanym :(
Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:23

stiff napisał/a:
myszaczek napisał/a:
szkoda, ale może mi poradzisz, gdzie mogę pójść

O to go nie pytaj, bo w tym czasie to na balangi chodził... :wysmiewacz:


jesli chodzi o balangi, to sama wiem, gdzie można pójść :figielek:

milutka - Śro 03 Mar, 2010 21:25

Myszko zapewniam Cię ,że oni potrafią poukładać w głowach zbłądzonym ,jak tu trochę pobędziesz i poczytasz to sama się przekonasz,pozdrawiam Cię cieplutko. :)
evita - Śro 03 Mar, 2010 21:28

myszaczek napisał/a:
jesli chodzi o balangi, to sama wiem, gdzie można pójść

czyżby "Szuflada" ;)
myszaczek jak nie masz daleko to uderzaj na Podwale ! rok temu kończyłam tam moje dokształcanie i tak jakoś mi się dobrze kojarzy ta ulica :)

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:31

[quote="dlugixp"]
myszaczek napisał/a:
że wciąż go kocham, bo jak nie pije.... to jest najwspanialszym facetem na świecie

...cudowny przykład osoby współuzależnionej...
...usprawiedliwianie pijącej, bliskiej osoby...
ja go wcale nie usprawiedliwiam, ja pisze jak jest

stiff - Śro 03 Mar, 2010 21:31

myszaczek napisał/a:
jesli chodzi o balangi, to sama wiem, gdzie można pójść

Daj namiary, bo nie znam Wrocławia... 8)

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:34

evita napisał/a:
myszaczek napisał/a:
jesli chodzi o balangi, to sama wiem, gdzie można pójść

czyżby "Szuflada" ;)
myszaczek jak nie masz daleko to uderzaj na Podwale ! rok temu kończyłam tam moje dokształcanie i tak jakoś mi się dobrze kojarzy ta ulica :)


hmmm.... "Szuflada" również; a jeśli chodzi o Podwale to tez mi się jakoś dobrze kojarzy, daleko nie mam , jeszcze tylko zerknę kiedy i mam nadzieje, ze się zawezmę i pójdę wreszcie

pterodaktyll - Śro 03 Mar, 2010 21:37

stiff napisał/a:
Daj namiary, bo nie znam Wrocławia.

Weź mnie na przewodnika g45g21

pterodaktyll - Śro 03 Mar, 2010 21:37

myszaczek napisał/a:
Podwale to tez mi się jakoś dobrze kojarzy, daleko nie mam

A gdzie mieszkasz jeśli wolno spytać? ;)

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:38

No i pasuje mi to Podwale...., tylko , czy ja mogę tam iść tak po prostu, z ulicy, że tak powiem
dlugixp - Śro 03 Mar, 2010 21:38

myszaczek napisał/a:
ja go wcale nie usprawiedliwiam, ja pisze jak jest

...jeszcze tego nie wiesz, ale robisz właśnie to, co napisałem - usprawiedliwiasz...
Proszę pójdź na terapię...tam się dowiesz o wielu popełnianych błędach...Między innymi właśnie takich...

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:39

pterodaktyll napisał/a:
myszaczek napisał/a:
Podwale to tez mi się jakoś dobrze kojarzy, daleko nie mam

A gdzie mieszkasz jeśli wolno spytać? ;)


Karłowice :)

pterodaktyll - Śro 03 Mar, 2010 21:40

Cytat:
Karłowice

Mieszkałem na Krzykach ;)

pterodaktyll - Śro 03 Mar, 2010 21:42

myszaczek napisał/a:
czy ja mogę tam iść tak po prostu, z ulicy, że tak powiem

Możesz, możesz nikt stamtąd Cię nie wyrzuci ;)

evita - Śro 03 Mar, 2010 21:43

myszaczek napisał/a:
tylko , czy ja mogę tam iść tak po prostu, z ulicy, że tak powiem

zadzwoń na wszelki wypadek żeby się upewnić ! jak będę się wybierała do galerii to gdzieś cię tam w okolicach przydybię :)

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:47

dlugixp napisał/a:
myszaczek napisał/a:
ja go wcale nie usprawiedliwiam, ja pisze jak jest

...jeszcze tego nie wiesz, ale robisz właśnie to, co napisałem - usprawiedliwiasz...
Proszę pójdź na terapię...tam się dowiesz o wielu popełnianych błędach...Między innymi właśnie takich...


ok, nie będę się spierać, może masz rację, wiesz więcej niż ja

dlugixp - Śro 03 Mar, 2010 21:54

myszaczek napisał/a:
ok, nie będę się spierać, może masz rację

to się nie spieraj, bo Ci więcej kawy już nie zrobię... :D
A na poważnie...
...przed Tobą długa i kręta droga...dużo pracy i łez...
Więc jeśli kiedykolwiek wpadniesz na pomysł aby się poddać, pomyśl, że robisz to dla siebie, abyś mogła być silna i żyć tak, jak TY chcesz...Bo to jest TWOJE życie i ono jest dla Ciebie najważniejsze...
Pozdrawiam i życzę wytrwałości...

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 21:59

[quote="dlugixp"]
myszaczek napisał/a:
ok, nie będę się spierać, może masz rację

to się nie spieraj, bo Ci więcej kawy już nie zrobię... :D
proszę mnie nie szantażować, i nie grać na moich małych uzależnieniach :P

Mysza - Śro 03 Mar, 2010 22:01

evita, jak będziesz się wybierała i będziesz miała chwilkę to napisz, chętnie się z tobą wybiorę na kawkę :)
KICAJKA - Śro 03 Mar, 2010 22:10

myszaczek napisał/a:
boje się że jak pójdę a nie spodoba mi się to się zrażę i odpuszczę. A jest mi to potrzebne żeby nabrać sił do dalszego życia, ratowania siebie... no i może przyczynie się do tego, ze i jego
Możesz myśleć i działać w swojej sprawie i wcale nie musi Ci się to podobać.Najważniejsze żeby zacząć coś ze sobą robić,pomóc sobie samej.Bez pomocy z zewnątrz trudno sobie poradzić.Życzę Ci wytrwałości i konsekwencji w działaniu. :)
Mysza - Śro 03 Mar, 2010 22:22

KICAJKA napisał/a:
Życzę Ci wytrwałości i konsekwencji w działaniu. :)


właśnie niestety :( konsekwencji mi zabrakło, i tym zrobiłam sobie i jemu największą krzywdę. Dlatego teraz ważę słowa i 100 razy pomyśle zanim coś palnę, czego będzie mi później trudno dotrzymać. I jak już zauważyłam robi to jakieś wrażenie, choć wiele sobie po tym nie obiecuję

evita - Czw 04 Mar, 2010 21:19

pterodaktyll napisał/a:
Mieszkałem na Krzykach

moja babcia i dziadek też :mgreen:

evita - Czw 04 Mar, 2010 21:20

myszaczek napisał/a:
evita, jak będziesz się wybierała i będziesz miała chwilkę to napisz, chętnie się z tobą wybiorę na kawkę

pewnie, że dam znać ;)

Mysza - Czw 04 Mar, 2010 22:13

O, rany ale dzień dzisiaj miałam, padam na twarz. Od 16,00 do 21,00 w szpitalu na izbie przyjęć, masakra z makabrą :(
Mysza - Czw 04 Mar, 2010 22:16

do tego wszystkiego czeka mnie jeszcze powrót mojej " połówki" z podróży służbowej...hmmm, wczoraj dzwonił trzeźwiuteńki i zapowiedział jakąś ważna rozmowę. No zobaczymy co tez on wymyślił?
milutka - Czw 04 Mar, 2010 22:20

myszaczek napisał/a:
O, rany ale dzień dzisiaj miałam, padam na twarz. Od 16,00 do 21,00 w szpitalu na izbie przyjęć, masakra z makabrą
co się stało,że tyle na izbie spędziłaś a tak wogule to witaj :)
Mysza - Czw 04 Mar, 2010 22:30

milutka napisał/a:
co się stało,że tyle na izbie spędziłaś a tak wogule to witaj :)


Mamę zawiozłam do szpitala, bo ma problemy z ciśnieniem, od zawsze zresztą. No i nie wiem czy dam rade jutro na to Podwale :( kurcze, a tak chciałam,no ale może jakoś mi się uda

Mysza - Czw 04 Mar, 2010 23:06

czy ktoś może mi napisać ile trwa takie spotkanie?
pterodaktyll - Czw 04 Mar, 2010 23:21

Cytat:
czy ktoś może mi napisać ile trwa takie spotkanie?

Do końca życia Myszko ;)

beata - Czw 04 Mar, 2010 23:25

pterodaktyll napisał/a:
Do końca życia Myszko
A o jakie spotkania chodzi,bo ja nie w temacie
pterodaktyll - Czw 04 Mar, 2010 23:41

beata napisał/a:
A o jakie spotkania chodzi,bo ja nie w temacie

Al-anonu Królowo :lol2:

beata - Czw 04 Mar, 2010 23:42

pterodaktyll napisał/a:
Al-anonu Królowo
pterodaktyll napisał/a:
Do końca życia Myszko
Jako Al-Anonka...potwierdzam.To program na całe życie :) :) :)
Mysza - Czw 04 Mar, 2010 23:43

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
czy ktoś może mi napisać ile trwa takie spotkanie?

Do końca życia Myszko ;)


domyślam się, ale mi na razie chodzi tylko o jutro, czy się wyrobię :mysli:

pterodaktyll - Czw 04 Mar, 2010 23:44

myszaczek napisał/a:
mi na razie chodzi tylko o jutro, czy się wyrobię

Zapytaj sama siebie czy masz czas żeby zdrowieć czy masz jakieś wazniejsze sprawy na głowie ;)

Mysza - Czw 04 Mar, 2010 23:48

pterodaktyll napisał/a:
myszaczek napisał/a:
mi na razie chodzi tylko o jutro, czy się wyrobię

Zapytaj sama siebie czy masz czas żeby zdrowieć czy masz jakieś wazniejsze sprawy na głowie ;)


chwilowo mam mamę w szpitalu, dla mnie to ważniejsze, ale poddawać się nie zamierzam

beata - Czw 04 Mar, 2010 23:49

myszaczek napisał/a:
ale poddawać się nie zamierzam
Masz też nas :)
beata - Czw 04 Mar, 2010 23:58

myszaczek napisał/a:
czy ktoś może mi napisać ile trwa takie spotkanie?
Czasowo 2-3 godziny. :)
Mysza - Pią 05 Mar, 2010 00:01

beata napisał/a:
Masz też nas :)


wiem Beatko, dziękuję

beata - Pią 05 Mar, 2010 00:02

myszaczek napisał/a:
dziękuję
Nie ma za co.Po to tu jestem :skromny:
beata - Pią 05 Mar, 2010 08:24

myszaczek napisał/a:
chwilowo mam mamę w szpitalu, dla mnie to ważniejsze, ale poddawać się nie zamierzam
Myszaczku kochany.Jeśli mogę coś doradzić.Bez sensem byłoby gdybyś w tej sytuacji rzuciła wszystko i poleciała na mityng,a na nim myślała wyłącznie o mamie.Nie miałoby to sensu.
Jak pisałam spotkania są z reguły wieczorem.Możesz mamę odwiedzić wcześniej.Idąc na mityng wyjaśnij,że masz mamę w szpitalu po prostu poproś o możliwość nie wyłączania telefonu,a jedynie wyciszenie go.Wiem,że nikt Ci nie odmówi. :) W ten sposób będziesz miała z Nią czy szpitalem kontakt.
Pytasz czy możesz wejść ot tak z ulicy.Tak,możesz. :)
A i jeszcze jedno.Możesz także udać się po pomoc do poradni Rozwiązywania Problemów Alkoholwych i umówić się na spotkanie z terapeutą.Tylko,że w tym przypadku raczej trzeba na nie poczekać kilka dni.

pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 20:16

Łomatko. kiedy Wy wszystkie Myszki Biedronki zrozumiecie, że życie z alkoholikiem to siedzenie na beczce prochu. Kiedy do cholery ktoś ustawowo zabroni tym trzeźwiejącym dalszego życia z dotychczasowymi partnerami. Zbooolo :krzyk: Może masz jeszcze jakichś kumpli w tym sejmie, żeby przegłosowali taką ustawę :bezradny:
pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 20:17

Co tu się znowu do diabła dzieje. Był post , nie ma postu?
yuraa - Pią 05 Mar, 2010 20:29

Ty diabła nie wzywaj Ptero.
Ty cicho siedź bo moderatorka do modedrowania wraca
post przesuniety został

pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 20:30

yuraa napisał/a:
Ty cicho siedź bo moderatorka do modedrowania wraca

Łomatko. To teraz nie wolno się nawet odezwać? :szok:

yuraa - Pią 05 Mar, 2010 20:32

odezwać wolno i trzeba nawet ale po co czarnego wywoływać zaraz
stiff - Pią 05 Mar, 2010 20:33

pterodaktyll napisał/a:
To teraz nie wolno się nawet odezwać?

Piszemy byle gdzie i byle co, byle cicho było... g45g21

Bebetka - Pią 05 Mar, 2010 20:34

stiff napisał/a:
Piszemy byle gdzie i byle co, byle cicho było...

jestem za :cwaniak:

pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 20:34

Cytat:
Piszemy byle gdzie i byle co, byle cicho było..

To ja będę szeptem pisał g45g21

Klara - Pią 05 Mar, 2010 20:38

Wydzieliłam post Biedronki zakładając jej wątek, który jest tu: Kolejna żona "wspaniałego męża"
Napisałam o tym do Biedronki, a ponieważ temat był gdzieś daleko, nie sądziłam, że ktoś się o ten post upomni, toteż nie spieszyłam się z informacją :(

stiff - Pią 05 Mar, 2010 20:39

pterodaktyll napisał/a:
To ja będę szeptem pisał

Mozna :D , dotarło w końcu... :brawo:

pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 20:40

Klara napisał/a:
nie sądziłam, że ktoś się o ten post upomni,

Ależ Klaruś ja tylko tak niesmiało chciałem zapytać czy on przypadkiem się gdzies nie zawieruszył :skromny:

pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 20:41

stiff napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
To ja będę szeptem pisał

Mozna :D , dotarło w końcu.

Albo skrótami a najlepiej wcale :p

stiff - Pią 05 Mar, 2010 20:41

Klara napisał/a:
nie sądziłam, że ktoś się o ten post upomni,

Ptero to upierdliwiec sie robi... :roll:
Ta budowa zle na niego działa, cala nadzieja w tym, ze odnajdzie wspólniczkę... :p

stiff - Pią 05 Mar, 2010 20:42

pterodaktyll napisał/a:
zapytać czy on przypadkiem

Qu***a tu nic nie jest dziełem przypadku,
chyba ze niedorozumienia... g45g21

stiff - Pią 05 Mar, 2010 20:44

I kto mi to k***a wykropkował... :foch:
beata - Pią 05 Mar, 2010 20:47

Klara napisał/a:
Wydzieliłam post Biedronki zakładając jej wątek, który jest tu: Kolejna żona "wspaniałego męża"
Napisałam o tym do Biedronki,
:radocha1: :radocha1: :radocha1:
pterodaktyll napisał/a:
Ależ Klaruś ja tylko tak niesmiało chciałem zapytać czy on przypadkiem się gdzies nie zawieruszył
Siedź cicho :uoee:
Bebetka - Pią 05 Mar, 2010 20:48

pterodaktyll napisał/a:
ja tylko tak niesmiało chciałem zapytać

akurat :smieje:

Mysza - Sob 06 Mar, 2010 10:55

u mnie, a raczej u mojego alko, chwilowo zapewne, panują trzeźwe dni. Wrócił z tej podróży z "mocno podkulonym ogonem", nieźle wystraszony i chyba stąd ta zmiana, obawiam się tylko że nie na długo, niestety :(
Szczerze to mam niezłą zabawę, bo patrzy ze zdziwioną miną na mnie, że skończyła się opieka, podawanie i chodzenie koło "chorego"
Znalazłam kiedyś, gdzieś na necie, 9 kroków dla współuzależnionych, wydrukowałam, powiesiłam w widocznym miejscu, a teraz jak mam problem z konsekwencją to czytam i pomaga mi to się jakoś utwierdzić, że to jest dobra droga :)

KICAJKA - Sob 06 Mar, 2010 14:46

myszaczek napisał/a:
Znalazłam kiedyś, gdzieś na necie, 9 kroków dla współuzależnionych, wydrukowałam, powiesiłam w widocznym miejscu, a teraz jak mam problem z konsekwencją to czytam i pomaga mi to się jakoś utwierdzić, że to jest dobra droga
Wszystko co robisz dla siebie,aby sobie pomóc jest dobre.Tylko najważniejsza jest konsekwencja.Życzę Ci wytrwałości w działaniu. :) afc4fvca

Ps.Avatarek śliczny tylko podpowiada,że przy kocie czujesz się słabą myszką.Najwyższy czas to zmienić. :pocieszacz:

Mysza - Sob 06 Mar, 2010 16:45

KICAJKA napisał/a:
Ps.Avatarek śliczny tylko podpowiada,że przy kocie czujesz się słabą myszką.Najwyższy czas to zmienić.


Avatarek świadczy o tym jak bardzo kocham kotki :) , a jesli chodzi o mój nick, to nie jest od "szarej, słabej myszki", tylko od " myszaka". "Myszakiem" byłam od zawsze, nawet nie pamietam juz dlaczego?! :)

KICAJKA - Sob 06 Mar, 2010 17:01

myszaczek napisał/a:
"Myszakiem" byłam od zawsze, nawet nie pamietam juz dlaczego?!
To się cieszę i życzę abyś dała radę być twardym "myszorem".Ja kocham wszystkie zwierzaczki a najbardziej tego co widać u mnie. :) afc4fvca
Mysza - Sob 06 Mar, 2010 17:03

KICAJKA napisał/a:
To się cieszę i życzę abyś dała radę być twardym "myszorem"

Dziękuję, będę sie starać z całych sił :)

milutka - Sob 06 Mar, 2010 17:42

myszaczek napisał/a:
Szczerze to mam niezłą zabawę, bo patrzy ze zdziwioną miną na mnie, że skończyła się opieka, podawanie i chodzenie koło "chorego"
Znalazłam kiedyś, gdzieś na necie, 9 kroków dla współuzależnionych, wydrukowałam, powiesiłam w widocznym miejscu, a teraz jak mam problem z konsekwencją to czytam i pomaga mi to się jakoś utwierdzić, że to jest dobra droga
Myszko ,ja jestem z męzem alkoholikiem 13lat,potrafił mi obrzydzić życie już na początku naszego wspulnego życia.kiedy się kapnęłam,że popełniłam błąd wychodząc za niego było za pużno na świecie pojawiły się dzieci.Różnie to bywało,kiedy nie pił był cudownym mężem i ojcem ale takich chwil było coraz mniej.po 4 latach małżeństwa podczas awantury oczywiście o to,że pije udeżył mnie !to spowodowało,że wzięłam się za siebie.wyprowadziłam się od niego, gdy przyszedł z podtulonym ogonem nie wruciłam odrazu do niego ,długo ,długo musiał o to zabiegać...a gdy wróciłam po pewnym czasie zaczął pić odnowa i tak karuzela zaczęła się kręcić....ale do czego zmierzam...od tej pory jak wypije nigdy mnie nie udeżył ,wie ,że jak to zrobi mnie już tu nie będzie ....jedno wiem napewno,że konsekwentne działanie prowadzi do celu,ja przez takie zachowanie jakie ty wprowadzasz w swoje życie poprawiłam sobie i dzieciom komfort życia,mąż pije nadal (bo nie widzi w tym problemu ale to inna historia) ale od tej pory nie podnosi ani na mnie ani na dzieci ani ręki ani głosu....tak więc życzę Ci przede wszystkim konsekwencji w tym co robisz abyś była czujna w swoim postępowaniu....ale wiedz o tym,że czasami będzie ciężko....życzę Ci z całego serca powodzenia :)
Mysza - Sob 06 Mar, 2010 17:50

milutka napisał/a:
ale wiedz o tym,że czasami będzie ciężko....


zdaję sobie z tego sprawę, że będzie ciężko niestety :( , ale mam jeszcze Was

milutka napisał/a:
życzę Ci z całego serca powodzenia


dziękuję, też sobie tego życzę :)

milutka - Sob 06 Mar, 2010 18:12

myszaczek napisał/a:
zdaję sobie z tego sprawę, że będzie ciężko niestety , ale mam jeszcze Was
tak właśnie :) tylko się uśmiechnij :skromny:
Mysza - Pon 08 Mar, 2010 22:42

milutka napisał/a:
tak właśnie :) tylko się uśmiechnij :skromny:


już się uśmiecham :)

pterodaktyll - Pon 08 Mar, 2010 22:47

Cytat:
już się uśmiecham

pewnie dlatego, że jutro ja we Wrocku będę ;)

Mysza - Pon 08 Mar, 2010 22:52

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
już się uśmiecham

pewnie dlatego, że jutro ja we Wrocku będę ;)


oczywiście że dlatego :P

pterodaktyll - Pon 08 Mar, 2010 22:53

myszaczek napisał/a:
oczywiście że dlatego

Wiedziałem ;)

Mysza - Pon 08 Mar, 2010 22:55

pterodaktyll napisał/a:
myszaczek napisał/a:
oczywiście że dlatego

Wiedziałem ;)


jeszcze zanim się dowiedziałam to już się cieszyłam :radocha:

Masakra - Pon 08 Mar, 2010 22:55

podrywacz :p :wysmiewacz:
milutka - Pon 08 Mar, 2010 22:57

myszaczek napisał/a:
już się uśmiecham
bardzo się cieszę :)
pterodaktyll - Pon 08 Mar, 2010 22:57

Cytat:
podrywacz

Cicho być :p
myszaczek napisał/a:


jeszcze zanim się dowiedziałam to już się cieszyłam

Jakaś mała kawka? ;)

Masakra - Pon 08 Mar, 2010 22:58

pterodaktyll napisał/a:

Jakaś mała kawka? ;)


dziala? :wysmiewacz:

pterodaktyll - Pon 08 Mar, 2010 23:00

Masakra napisał/a:
dziala?

Tak. Daje kopa.............. :wysmiewacz:

Mysza - Pon 08 Mar, 2010 23:02

pterodaktyll napisał/a:
Jakaś mała kawka? ;)


czemu nie :)

dlugixp - Wto 09 Mar, 2010 02:13

pterodaktyll napisał/a:
Jakaś mała kawka? ;)

...ej...!!! to moja działka !!!! :lol:

Mysza - Wto 09 Mar, 2010 21:45

dlugixp napisał/a:
...ej...!!! to moja działka !!!! :lol:


a ja kawę sama musiałam sobie parzyć... :zalamka:

Mysza - Sob 13 Mar, 2010 23:38

konformistka napisał/a:
Chyba powinnaś wysiąść zanim wypadniesz myszaczku.


chwilowo karuzela zwolniła :) zobaczymy na jak długo :mysli:

Klara - Nie 14 Mar, 2010 10:24

myszaczek napisał/a:
chwilowo karuzela zwolniła :) zobaczymy na jak długo :mysli:

Myszaczku, tylko czekasz, czy jeszcze coś dla siebie robisz?

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 10:29

myszaczek napisał/a:
zobaczymy na jak długo :mysli:
Nie czekaj .. zacznij budować własne szczęście... a i doradzam ci twardą miłość ... bo jak będziesz miała miękkie serce to będziesz miała twardą d....
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 22:28

Jras4 napisał/a:
bo jak będziesz miała miękkie serce to będziesz miała twardą d....


twarde lądowania miałam nie raz, więc jakoś mi nie straszne, poza tym "żyję sobie obok" mniej lub bardziej szczęśliwie, zależy od dnia :)

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 22:33

myszaczek napisał/a:
"żyję sobie obok" mniej lub bardziej szczęśliwie, zależy od dnia

To właściwie do du** z takim życiem, za przeproszeniem..........

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 22:36

pterodaktyll napisał/a:
To właściwie do du** z takim życiem, za przeproszeniem..........


pozwolisz, że się nie zgodzę.

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 22:37

Cytat:
pozwolisz, że się nie zgodzę

Jasne. Przecież to moje zdanie a nie Twoje ;)

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 22:38

pterodaktyll napisał/a:
Jasne.


dziękuje bardzo ;)

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 22:47

Cytat:
dziękuje bardzo

Nie masz za co. Tylko czy nie szkoda życia na taką, swego rodzaju wegetację?

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 22:49

pterodaktyll napisał/a:
rodzaju wegetację?
Wegetacjia to picie i życie w cieniu tyrana co sie zwie ,,Mamusia,,
pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 22:51

Jras4 napisał/a:
Wegetacjia to picie i życie w cieniu tyrana co sie zwie ,,Mamusia,

Iras znikaj bo to temat o mężu alkoholiku a nie mamusi tyranie

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 22:53

pterodaktyll napisał/a:
Nie masz za co. Tylko czy nie szkoda życia na taką, swego rodzaju wegetację?


chyba nie zostałam dobrze zrozumiana :(
ja nie zamierzam właśnie dalej wegetować, wprowadzam zmiany
moim zachowaniem mam nadzieję dać do zrozumienia mojemu alko, że dopóki będzie pił, dopóty będzie on i ja a nie MY

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 22:57

myszaczek napisał/a:
moim zachowaniem mam nadzieję dać do zrozumienia mojemu alko

No to życzę Ci twardości i konsekwencji działań bo to właściwie jedyna droga żeby cokolwiek dotarło a i to nie jest niestety pewne czy dotrze. Na mnie też próbowano wywrzeć presję i mogę powiedzieć, że efekt był właściwie żaden. Za każdym razem "wygrywała" gorzała :uoee:

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 22:58

pterodaktyll napisał/a:
a i to nie jest niestety pewne czy dotrze


zdaje sobie z tego sprawę, ale mimo to spróbuję :) , warto

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:00

Cytat:
zdaje sobie z tego sprawę, ale mimo to spróbuję :) , warto

Dopóki jest choćby cień nadziei trzeba walczyć o swoje szczęście i miejsce w życiu....

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:00

Cytat:
Iras znikaj bo to temat o męż
To temat o mnie ... a może i nie ...
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:04

pterodaktyll napisał/a:
Dopóki jest choćby cień nadziei trzeba walczyć o swoje szczęście i miejsce w życiu...


i tutaj się z Tobą radośnie :radocha: zgodzę

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:04

Jras4 napisał/a:
To temat o mnie ... a może i nie ...


no, raczej nie....

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:05

myszaczek napisał/a:

i tutaj się z Tobą radośnie :radocha: zgodzę

Ciężka droga przed Tobą......Powodzenia..........ach ta miłość................ ;)

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:07

pterodaktyll napisał/a:
Ciężka droga przed Tobą......


liczę na wasze wsparcie :prosi:

beata - Nie 14 Mar, 2010 23:08

myszaczek napisał/a:
liczę na wasze wsparcie
Jasne c4fscs
pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:10

Cytat:
liczę na wasze wsparcie

Raczej na doświadczenie. Ja to już przerabiałem na własnej skórze i wiem czego się możesz spodziewać. Nie jestem pewny czy Ci się to wszystko spodoba ale próbuj.........

milutka - Nie 14 Mar, 2010 23:10

myszaczek napisał/a:
moim zachowaniem mam nadzieję dać do zrozumienia mojemu alko, że dopóki będzie pił, dopóty będzie on i ja a nie MY

Myszko kochana na pewno tym zachowaniem nie oduczysz męża pić ale na pewno poprawisz sobie komfort życia....ja to przerabiam już dośc długo i zapewniam Cię,że ,że jest ciężko -nadal jest on i ja .....wspólne relacje będzie Ci ciężko odbudować jeśli to tylko Ty będziesz chcieć... :)

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:12

pterodaktyll napisał/a:
Nie jestem pewny czy Ci się to wszystko spodoba


no ja też nie jestem, ale cóż :bezradny: , spróbować muszę, nie lubię się poddawać bez walki

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:14

myszaczek napisał/a:
, spróbować muszę, nie lubię się poddawać bez walki

Jak to mówią Twoje wybory, Twoje konsekwencje...........Ja naprawdę nie chcę Cię straszyć i sądzę, że spróbować trzeba...

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:17

Coście poszaleli czy co ...naco ją namawiacie ... na dalsze zycie z nim ..czy nie wiecie jaki to chleb ..polewany łzami ..co was opetało ...Kobieto
myszaczek napisał/a:
spróbować muszę,
czego upodlenia...
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:17

milutka napisał/a:
wspólne relacje będzie Ci ciężko odbudować jeśli to tylko Ty będziesz chcieć...


kiedy ja właśnie mam nadzieję spowodować, żeby i on chciał chcieć :)

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:19

Jras4 napisał/a:
czy nie wiecie jaki to chleb


sama wiem jaki to chleb

Jras4 napisał/a:
myszaczek napisał/a:
spróbować muszę,
czego upodlenia...


nigdy nie czułam się upodlona, nie miałam powodu

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:20

Cytat:
Coście poszaleli czy co

Iras ku*** mać nikt nie oszalał a co najwyżej Ty dzisiaj
Jras4 napisał/a:
..naco ją namawiacie

Nikt nikogo do niczego nie namawia
Jras4 napisał/a:
..czy nie wiecie jaki to chleb

Wyobraź sobie, że doskonale wiem..........
Jras4 napisał/a:
..co was opetało

A Ciebie??

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:23

pterodaktyll napisał/a:
Jak to mówią Twoje wybory, Twoje konsekwencje.........


od zawsze ponosiłam konsekwencje moich wyborów, tak mnie wychowano i uważam że to bardzo pomaga w życiu, bo nigdy do nikogo nie miałam pretensji za to jak mi się żyję

"zdrowiej" mi się z tym żyło, jeśli wiesz o co mi chodzi :)

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:25

pterodaktyll napisał/a:
Wyobraź sobie, że doskonale wiem..........
To wiesz tesz co dzieje sie w takich przypadkach ..Wiem Ona dotknie go cudowną różdżka i będzie fajnie ...No nie sądzę ...
\Po prostu tak bez cukrowania ..

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:26

myszaczek napisał/a:
"zdrowiej" mi się z tym żyło, jeśli wiesz o co mi chodzi

Wiem............Znam to......

milutka - Nie 14 Mar, 2010 23:28

Jras4 napisał/a:
Po prostu tak bez cukrowania ..
Nie będziemy wszyscy ubolewać nad sobą jak ty,przeklinać ....wtedy będzie super... :uoee:
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:28

Jras4 napisał/a:
Wiem Ona dotknie go cudowną różdżka i będzie fajnie ...


ja mam wrażenie że ty nie czytasz tego co komentujesz, tu nikt nie pisał że będzie fajnie, raczej coś zgoła odmiennego

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:31

Jras4 napisał/a:
Ona dotknie go cudowną różdżka i będzie fajnie

Doskonale wiesz, że ona może go nawet walic po głupim łbie tą różdżką i nic to nie pomoże dopóki delikwent sam nie pojmie, że jest nie halo i nie straci komfortu picia. Przerabialiśmy to obaj więc nie ironizuj. Każdy współ. musi sam przez to przejść i doskonale wiesz, że czasem udaje się uratować taki związek pomimo tego całego bagażu pijaństwa. Czego od razu wrzeszczysz, że to niemożliwe?

beata - Nie 14 Mar, 2010 23:32

pterodaktyll napisał/a:
że czasem udaje się uratować taki związek pomimo tego całego bagażu pijaństwa.
Mądre słowa.Popieram Ptero ;)
olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:33

pterodaktyll napisał/a:
Czego od razu wrzeszczysz, że to niemożliwe?

a ma zapewniać ze możliwe i będzie cudnie? a jak nie będzie?

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:33

pterodaktyll napisał/a:
elikwent sam nie pojmie, że jest nie halo i straci komfortu picia.
o właśnie ..widzisz tak ironizuje może to nie namiejscu ok Ale powiedz sam jak Ona nie zacznie na ostro tak asz dom sie zawali ,,twarda miłość,,i pusty gar to jak sądzisz pojmie co sie dzieje ...
olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:34

beata napisał/a:
Mądre słowa.Popieram Ptero

pewnie bym uwierzyła, gdybym beti nie czytała wątku o policji :(

beata - Nie 14 Mar, 2010 23:34

olimpijka napisał/a:
a jak nie będzie?
A po co gdybać?
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:34

Jras4 napisał/a:
...naco ją namawiacie ...


nikt mnie na nic nie namawiał, sama sobie tak postanowiłam i tak właśnie zrobię, a jakie będą efekty to na pewno się dowiecie :tak: :tak: :tak:

beata - Nie 14 Mar, 2010 23:35

olimpijka napisał/a:
pewnie bym uwierzyła, gdybym beti nie czytała wątku o policji :(
I co?Na ten moment jest dobrze....nawet bardzo ;)
pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:36

olimpijka napisał/a:
a ma zapewniać ze możliwe i będzie cudnie?

A czy ktoś tu coś takiego napisał?
olimpijka napisał/a:
a jak nie będzie?

nie spróbujesz-nie wiesz.

olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:36

beata napisał/a:
po co gdybać


nie gdybam. w moim pytaniu nie ma pytajnika "gdy"

olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:36

pterodaktyll napisał/a:
nie spróbujesz-nie wiesz

statystycznie kobieta próbuje 20 lat. potem odchodzi.

beata - Nie 14 Mar, 2010 23:37

A dlaczego każdej kobiecie mamy od razu sugrować odejście od męża.Znam pary którym się udało.
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:37

olimpijka napisał/a:
a ma zapewniać ze możliwe i będzie cudnie?


ja sama wiem że nie będzie, więc i tak w zapewnienia bym nie uwierzyła

olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:39

beata napisał/a:
Znam pary którym się udało


wiem, że masz szersze pole widzenia. :)
z tutaj nie znam żadnej. a ty?

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:39

olimpijka napisał/a:
statystycznie kobieta próbuje 20 lat. potem odchodzi.


to ja mam jeszcze kupę czasu ;) , ale może ja nie będę statystyczna...

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:40

olimpijka napisał/a:
statystycznie kobieta próbuje 20 lat. potem odchodzi

Moja wytrzymała 23 ale potem zrobiła mi tę uprzejmość, że odeszła. dobrze zrobiła bo ja jestem dzisiaj zupełnie inny i nie sądzę żeby jej to odpowiadało bo przyzwyczajona była przez mój alkoholizm do czegoś zupełnie innego

olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:41

myszaczek napisał/a:
to ja mam jeszcze kupę czasu

cieszę się że masz optymizm...:) ja z kolei postaram się wykorzystać ten czas inaczej :)

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:42

olimpijka napisał/a:
statystycznie kobieta próbuje 20 lat. potem odchodzi.
_________________
po 20 latach .. to jusz styrana i zdarta ...gdzie odejdzie nie mówie że ma zostać Ale czy nie myśli czemu nie odeszła odrazu ...
myszaczek napisał/a:
ale może ja nie będę statystyczna...
Tak jak zawsze ... ile razy to słyszałem ...
olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 23:42

pterodaktyll napisał/a:
Moja wytrzymała 23


ja 2 i pól, więc uśredniając to wychodzi chyba lepiej niż gorzej, nie?

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:42

olimpijka napisał/a:
ja z kolei postaram się wykorzystać ten czas inaczej :)


czytałam Twój wątek i życzę ci powodzenia

olimpijka napisał/a:
cieszę się że masz optymizm...:)


hmmm, staram się, bo tak jest łatwiej iść przez życie

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:43

pterodaktyll napisał/a:
i nie sądzę żeby jej to odpowiadało
Tego nie zrozumiałem ..
milutka - Nie 14 Mar, 2010 23:43

beata napisał/a:
co?Na ten moment jest dobrze....nawet bardzo ;)

Beatko ty się leczysz razem z mężem i to cudowne.....Myszaczka podejmuję tę walkę narazie sama ,życzę jej aby jej mąż się przyłączył bo ja długo już walczę z alkoholem męża ale sama ....poprawiłam sobie tylko tym warunki życiowe ale relacji bez wspólnej walki pewnie nie odbuduję....myszaczko mimo wszystko powodzenia ;)

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:45

Jras4 napisał/a:
Ale powiedz sam jak Ona nie zacznie na ostro tak asz dom sie zawali ,,twarda miłość,,i pusty gar to jak sądzisz pojmie co sie dzieje ..

Obaj wiemy, że to wymaga cholernie wielkiego samozaparcia ale wiesz też, że miłość nie zna granicy poświęceń...............i dlatego czasami się udaje pod warunkiem, że alkohol nie zniszczył jeszcze u delikwenta wszystkich "wyższych " uczuć..........

Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:45

Jras4 napisał/a:
myszaczek napisał/a:
ale może ja nie będę statystyczna...
Tak jak zawsze ... ile razy to słyszałem ...


to było pisane z przekąsem, bo może odejdę wcześniej niż po 20 latach, ale niestety nie zostałam dobrze zrozumiana, bo ty nie dyskutujesz, tylko wypowiadasz swoje zdanie

pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:46

Jras4 napisał/a:
Tego nie zrozumiałem

Mam na myśli zmiany jakie zaszły we mnie.

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:48

pterodaktyll napisał/a:
Mam na myśli zmiany jakie zaszły we mnie.
Acha ... teraz łapie ... a ile jusz nie pijesz lat ..i jak wam sie układa czy zapomniała wszystko jakby to sie nie wydażyło ..
Mysza - Nie 14 Mar, 2010 23:49

Jras4 napisał/a:
.i jak wam sie układa czy zapomniała wszystko jakby to sie nie wydażyło ..


mówiłam, że nie czyta

milutka - Nie 14 Mar, 2010 23:50

Jras4 napisał/a:
Acha ... teraz łapie ... a ile jusz nie pijesz lat ..i jak wam sie układa czy zapomniała wszystko jakby to sie nie wydażyło ..
CHOLERA JASNA PO CO DYSKUTUJESZ JAK NIE CZYTASZ POSTÓW......................................................... :uoee:
pterodaktyll - Nie 14 Mar, 2010 23:52

Jras4 napisał/a:
a ile jusz nie pijesz lat

Tylko albo aż póltora roku może trochę dłużej
Jras4 napisał/a:
i jak wam sie układa

Znakomicie. Rozwiedliśmy sie ponad rok temu i każde układa sobie życie tak jak mu pasuje
Jras4 napisał/a:
zapomniała wszystko jakby to sie nie wydażyło

Doskonale wiesz, że pewnych rzeczy nie da się zapomnieć i to jest podstawowy problem tych, którzy próbują "skleić" na nowo swój związek

Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:52

Cytat:
CHOLERA JASNA
opanuj sie ...nierób dymu ...nie ciebie pytam ...
Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:53

Cytat:
pterodaktyll
Dziekuje za odpowiedz .. zrozumiałem .. i to więcej nisz innych .....
milutka - Nie 14 Mar, 2010 23:54

Jras4 napisał/a:
opanuj sie ...nierób dymu ...nie ciebie pytam
Wiesz co jestem ogólnie spokojna ale jak czytam co piszesz to nie panuję nad sobą :uoee:
beata - Nie 14 Mar, 2010 23:55

olimpijka napisał/a:
z tutaj nie znam żadnej. a ty?
I może to właśnie wpływ tego forum? :szok:
beata - Nie 14 Mar, 2010 23:56

olimpijka napisał/a:
z tutaj nie znam żadnej. a ty?
A Pietruszka?
Jras4 - Nie 14 Mar, 2010 23:58

milutka napisał/a:
piszesz to nie panuję nad sobą :uoee:
To witaj w klubie ..nie jesteś sama ..nie pszejmój sie ...
pietruszka - Pon 15 Mar, 2010 01:06

beata napisał/a:
olimpijka napisał/a:
z tutaj nie znam żadnej. a ty?
A Pietruszka?

No fakt, jesteśmy nadal ze sobą, na nowo to już prawie 4 i pół roku nowego życia. Ale było jeszcze co reanimować. A jeśli już nie ma czego reanimować , to naprawdę lepiej sobie dać spokój, po co się tak męczyć. No i nie mamy dzieci, to w pewien sposób też ułatwiło pewne decyzje. Bo odpowiadam sama za siebie. Tak naprawdę niewiele znam podobnych par. Większość po prostu układa sobie życie na nowo. I nie dziwię się, pewnych rzeczy nie da się wybaczyć, zapomnieć, to po co się męczyć, w imię przysięgi, trwać obok siebie i udawać, że jest Ok? Smutne... ale rzadko udaje się odgruzować taki związek. Czasem aż boję się pisać innym współuzależnionym, że nam się zdarzył cud, bo boję się dawać fałszywą nadzieję, to naprawdę rzadko się zdarza... A nawet jeśli się zdarza, że mąż, żona, przestał/a pić to też niestety często się rozstają. Bo z uczuć zostały zgliszcza, wypalone wzajemnymi pretensjami pole, na którym nie da się już zbudować nic wspólnego.

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 08:45

pietruszka napisał/a:
Czasem aż boję się pisać innym współuzależnionym, że nam się zdarzył cud, bo boję się dawać fałszywą nadzieję, to naprawdę rzadko się zdarza...

...mnie się udało, a w sumie Nam... Ślub w 1991, już piłem... potem było tylko gorzej. Przestałem pić w 2009 roku... teraz na nowo poznajemy, jest trudno, ale nie niemożliwie...

yuraa - Pon 15 Mar, 2010 09:21

muszę się wypowiedzieć.
jestem z tą samą żona od 1983, w tym czasie było 10 lat mojego picia z czego 5 destrukcyjnego na maxa.
od siedmiu z górą lat żyję na trzeźwo i układamy sobie życie na trochę innych zasadach niz kiedyś. Wciąż uczymy się być z sobą,
uczucia?? są uczucia i pozytywne i negatywne jak w życiu.
ale chyba zrozumieliśmy nawzajem że każdy kocha tak jak umie

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 09:42

pietruszka napisał/a:
że nam się zdarzył cud


ZbOlo napisał/a:
...mnie się udało


yuraa napisał/a:
Wciąż uczymy się być z sobą,


bardzo Wam dziękuję kochani, nie ma to jak rozpoczynać dzień od pozytywnych myśli
:okok: i od razu uprzedzę, że nie popadam w hurra optymizm i liczę się z porażką, może nawet bardziej niż z wygraną, ale spróbować muszę, bo tak sobie postanowiłam :tak:

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 09:50

yuraa napisał/a:
każdy kocha tak jak umie

...aha - dodam jeszcze, że Bóg dał nam dwoje dzieci. Pierwsze na dwa lata przed rozpoczęciem mojego trzeźwienia (córka była ogromnym impulsem do podjęcia leczenia), drugie już "stworzone na trzeźwo"... ;)

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 09:58

ZbOlo napisał/a:
...aha - dodam jeszcze, że Bóg dał nam dwoje dzieci


my jesteśmy tylko we dwoje, więc swoim postanowieniem nikogo nie krzywdzę i nikogo nie narażam na gorsze życie, a co do mnie to... moje wybory i moje konsekwencje :tak:

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 10:02

myszaczek napisał/a:
nikogo nie krzywdzę i nikogo nie narażam na gorsze życie

...ja też tak czynie i mam nadzieję, że do końca moich dni...

Klara - Pon 15 Mar, 2010 10:08

myszaczek napisał/a:
spróbować muszę, bo tak sobie postanowiłam :tak:

Czy masz już plan, w jaki sposób to zrobisz?

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 10:18

Klara napisał/a:
Czy masz już plan, w jaki sposób to zrobisz?


nareszcie dotarło do mnie, że nie wytrzeźwieję za mojego męża, bo to on ma problem a nie ja. Więc czekam na spotkanie z terapeutką, zastosuję "twardą miłość" jak wy to mówicie, a on sam musi zadecydować czy chce przestać czy nie, moja rola ograniczy się do tego żeby pomóc mu dojść do tych wniosków i nic poza tym

Klara - Pon 15 Mar, 2010 10:33

myszaczek napisał/a:
zastosuję "twardą miłość" jak wy to mówicie

Szczerze życzę powodzenia, bo to jedyna droga :D
Tylko pamiętaj Myszaczku, że to często boli.... nie tylko alkoholika... czeka Cię (jak to powiedział Churchill w zupełnie innej bajce) krew, pot i łzy... 8|

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 10:47

Klara napisał/a:
Szczerze życzę powodzenia


bardzo dziękuję Klaro :)

Klara napisał/a:
to jedyna droga :D
Tylko pamiętaj Myszaczku, że to często boli.... nie tylko alkoholika... czeka Cię (jak to powiedział Churchill w zupełnie innej bajce) krew, pot i łzy... 8|


kiedy będzie mi ciężko, to do tego zdania będę wracać

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 10:55

Klara napisał/a:
to często boli....

...boli mnie jak moja żona (współuzależniona) podczas kłótni, kiedy nie ma już argumentów i wie, że nie ma racji... wyciąga "znaczone karty", tzn. "...a ty to przepiłeś nasze najlepsze lata...", prawda? Prawda! Ale kłótnia była o czymś innym... :(

stiff - Pon 15 Mar, 2010 10:56

ZbOlo napisał/a:
wyciąga "znaczone karty", tzn. "...a ty to przepiłeś nasze najlepsze lata...", prawda? Prawda! Ale kłótnia była o czymś innym...

Wiem to po moich rodzicach, ze w tym przypadku,
to masz przechlapane do końca życia... :roll:

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 11:10

stiff napisał/a:
to masz przechlapane do końca życia...

...Stiff, nie strasz... :szok: miałem nadzieję, że to przechodzi... :(

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 11:12

ZbOlo napisał/a:
...boli mnie jak moja żona (współuzależniona) podczas kłótni, kiedy nie ma już argumentów i wie, że nie ma racji... wyciąga "znaczone karty", tzn. "...a ty to przepiłeś nasze najlepsze lata...", prawda? Prawda! Ale kłótnia była o czymś innym... :(


nikt nie lubi przegrywać, wiec każdy "chwyta" się czego może
jak Ty piłeś to ona cierpiała, wiec teraz Ty trzeźwy alkoholiku cierp jak ci przypominają, że przepiłeś... "najlepsze wspólne lata"

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 11:27

myszaczek napisał/a:
wiec teraz Ty trzeźwy alkoholiku cierp jak ci przypominają, że przepiłeś... "najlepsze wspólne lata"

...ale chodzi o inną rzecz, którą nazwę ZAMIAST. A mianowicie: zamiast powiedzieć "...Zbolo masz rację, zrobiłam źle.. PRZEPRASZAM..." Powiem: "...Zbolo... a Ty to przepiłeś nasze najlepsze lata...". Chodzi o ... ZAMIAST... :(

sabatka - Pon 15 Mar, 2010 11:31

może ona tego nie umie.
zawsze to ty robilęś źle i zawsze ona była ok a wina twoja. może to kwestia przyzwyczajenia. może ona polwinna popatrzeć na siebie.

ja osobi,ście musiałam się początkowo chaamować by nie wyciągać tych brudów.

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 11:36

ZbOlo napisał/a:
Chodzi o ... ZAMIAST... :(


ja rozumiem o co Tobie chodzi, i Twoja żona na pewno też, tylko że widzisz to jest takie nasze pokrętne babskie ;) myślenie czasem. Ona teraz coś źle zrobiła, ale ty kiedyś też źle robiłeś a ona była " na stanowisku, trwała", więc teraz Ty tez masz być i trwać tylko, że to będzie w taki dziwny sposób powiedziane ;) no i pamiętaj że nie każdemu łatwo jest powiedzieć "przepraszam"

ZbOlo napisał/a:
...Zbolo... a Ty to przepiłeś nasze najlepsze lata..."(


choć bolą... to tylko słowa, a o niej świadczy to co zrobiła dla Waszej rodziny :)

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 11:46

myszaczek napisał/a:
nie każdemu łatwo jest powiedzieć "przepraszam"

...to fakt... ale to wkurza....

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 11:52

ZbOlo napisał/a:
myszaczek napisał/a:
nie każdemu łatwo jest powiedzieć "przepraszam"

...to fakt... ale to wkurza....


też mnie wiele rzeczy wkurza... :bezradny: , są dwie opcje: albo nauczę się z nimi żyć, albo spróbuję coś zmienić, by mnie nie wkurzały :)

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 11:55

myszaczek napisał/a:
spróbuję coś zmienić

...ale trudno zmienić zachowanie żony - jak ona nie chce... :(

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 11:57

ZbOlo napisał/a:
...ale trudno zmienić zachowanie żony - jak ona nie chce... :(


trudno też zmienić zachowanie męża alkoholika... a jednak czasem się udaje :) i przestaje on pić

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 12:05

myszaczek napisał/a:
trudno też zmienić zachowanie męża alkoholika... a jednak czasem się udaje :) i przestaje on pić

...to czemu ta zmiana nie następuję obustronnie i jednocześnie... ;)

sabatka - Pon 15 Mar, 2010 12:10

alko zmienia się sam ;) inaczej to nie jest trwała zmiana
Mysza - Pon 15 Mar, 2010 12:10

ZbOlo napisał/a:
...to czemu ta zmiana nie następuję obustronnie i jednocześnie... ;)


bo nie zawsze w życiu mamy to czego pragniemy, czasem musimy nad tym mocno popracować, a czasem tego nie dostajemy w ogóle i wtedy mamy dwie opcje.... ;)

yuraa - Pon 15 Mar, 2010 12:15

ZbOlo napisał/a:
podczas kłótni, kiedy nie ma już argumentów i wie, że nie ma racji... wyciąga "znaczone karty",

się godzine zastanawiałem, usiłując sobie przypomnieć czy moja żona wyciąga "znaczone karty"
i nie przypominam sobie, myslę że kluczowym tu jest podczas kłótni
my się nie kłócimy, znamy się na tyle dobrze że obie strony wiedzą kiedy spasować.
zdarzają się dni kiedy schodzimy sobie z drogi ale nie można nazwać tego kłótniami z argumentami typu:
bo ty zawsze, a ty nigdy

kłótnia zdrowiu szkodzi
w nocy ch.. pogodzi

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 12:20

yuraa napisał/a:
kłótnia zdrowiu szkodzi
w nocy ch.. pogodzi

...zastosuję... ;)

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 12:22

ZbOlo napisał/a:
yuraa napisał/a:
kłótnia zdrowiu szkodzi
w nocy ch.. pogodzi

...zastosuję... ;)


no tak...panowie tylko o jednym ;)

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 12:31

myszaczek napisał/a:
no tak...panowie tylko o jednym

...szukam dróg wyjścia z problemu małżeńskiego... ;)

stiff - Pon 15 Mar, 2010 12:35

ZbOlo napisał/a:
miałem nadzieję, że to przechodzi... :(

Wychodzi, ale bokiem... :roll:

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 12:36

ZbOlo napisał/a:
...szukam dróg wyjścia z problemu małżeńskiego... ;)


drogi wyjścia z problemu bywają raczej trudne i wyboiste, ale żeby przyjemne... :mysli:
chociaż właściwie ta niechby była, co ;)

olimpijka - Pon 15 Mar, 2010 12:36

a ja się żonie nie dziwię...pewnie też bym stosowała to zdanie... krótko żyłam z lkoholikiem, więc nie przepił moich najlepszych lat, ale i tak mam spore poczucie krzywdy... takie subiektywne oczywiście...bo zdrowrozsądkowo wiem ,że moje wybory życia z tym człowiekiem, moje konsekwencje...ale cóż...miło dogryźć drugiemu jak boli.
Mysza - Pon 15 Mar, 2010 12:40

olimpijka napisał/a:
...miło dogryźć drugiemu jak boli.


chodzi o to, że wtedy nie jest miło ani jednej ani drugiej stronie :(

evita - Pon 15 Mar, 2010 12:40

olimpijka napisał/a:
a ja się żonie nie dziwię...pewnie też bym stosowała to zdanie..

ja stosowałam dość intensywnie gdy men pił i przy każdej możliwej okazji :uoee: teraz pomijam to milczeniem ale nie ze względu na litość bo "co go będę denerwować" tylko nawet nie chce mi się już z nim kłócić a na wszelkie zaczepki reaguję cynicznym śmiechem więc i okazji brak ku temu :)

stiff - Pon 15 Mar, 2010 12:41

ZbOlo napisał/a:
.to czemu ta zmiana nie następuję obustronnie i jednocześnie...

To nie tak... :roll:
Paradoks polega na tym, ze Ty powinieneś sie z tego cieszyć właściwie,
ze zona nie ma żadnych argumentów na dziś i musi posiłkować sie tymi
zdarzeniami z przeszłości...
Moze złóż jej propozycje nie do odrzucenia i daj jej wybór,
albo kończy z powrotem do historii, przy każdej okazji,
albo ty jej dostarczysz argumentów, takich na dziś... :p

KICAJKA - Pon 15 Mar, 2010 12:43

olimpijka napisał/a:
beata napisał/a:
Znam pary którym się udało


wiem, że masz szersze pole widzenia. :)
z tutaj nie znam żadnej. a ty?
Jestem z alko ponad 27 lat w tym 16 z niepijącym.Różowo nie jest ale da się żyć,tylko to "trudna szkoła jazdy",żeby nauczyć się takiego życia od nowa. W zdrowych związkach też bywają lepsze i gorsze czasy.Jednak każdy ma swój limit do wyczerpania,jeden da radę inny prędko spasuje.Na dziś cieszę się tym co mam,ale gdybym wiedziała co mnie czeka po drodze,to bardziej bym się zastanowiła czy warto. :)
Mysza - Pon 15 Mar, 2010 12:43

Cytat:
Moze złóż jej propozycje nie do odrzucenia i daj jej wybór,
albo kończy z powrotem do historii, przy każdej okazji,
albo ty jej dostarczysz argumentów, takich na dziś...


"twarda miłość" to jedyna droga.... :wysmiewacz:

ZbOlo - Pon 15 Mar, 2010 12:46

yuraa napisał/a:
kłótnia zdrowiu szkodzi
w nocy ch.. pogodzi

...już starożytni mawiali: "Per vagina ad pectus femina"...

stiff - Pon 15 Mar, 2010 13:03

myszaczek napisał/a:
"twarda miłość" to jedyna droga.... :wysmiewacz:

Nie inaczej, bo nie da się żyć na poczuciu winy... :roll:
A może być tak, ze kobieta tęskni za tym starym życiem... g45g21

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 13:09

stiff napisał/a:
A może być tak, ze kobieta tęskni za tym starym życiem... g45g21


raczej bym jej o to nie podejrzewała :nie:

stiff - Pon 15 Mar, 2010 13:12

myszaczek napisał/a:
raczej bym jej o to nie podejrzewała

Nie mam na myśli picia męża... :roll:

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 13:14

stiff napisał/a:
Nie mam na myśli picia męża... :roll:


a co miałeś, jeśli mogę zapytać, bo wychodzi że nie zrozumiałam :bezradny:

stiff - Pon 15 Mar, 2010 13:18

myszaczek napisał/a:
a co miałeś, jeśli mogę zapytać, bo wychodzi że nie zrozumiałam

Kiedy piliśmy, myślę o tych co dymów przy tej okazji nie robili,
To byliśmy bardzo łatwi w obróbce, a dziś chcemy być partnerami,
a nikt nie lubi tracić przywileju nieomylności... :roll:

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 13:20

stiff napisał/a:
byliśmy bardzo łatwi w obróbce, a dziś chcemy być partnerami,
a nikt nie lubi tracić przywileju nieomylności... :roll:


no tak, z tym się zgodzę bo trzeba od nowa uczyć się partnerstwa

stiff - Pon 15 Mar, 2010 13:23

myszaczek napisał/a:
trzeba od nowa uczyć się partnerstwa

Trzeba chcieć partnerstwa przede wszystkim, a to jak sie okazuje
dla niektórych jest bardzo trudne, co nie znaczy nieosiągalne... :roll:

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 13:54

stiff napisał/a:
Trzeba chcieć partnerstwa przede wszystkim,


tak i to dotyczy wszystkich związków, nie tylko tych z alkoholikiem/alkoholiczką

rufio - Pon 15 Mar, 2010 13:58

ZbOlo napisał/a:
..boli mnie jak moja żona (współuzależniona) podczas kłótni, kiedy nie ma już argumentów i wie, że nie ma racji... wyciąga "znaczone karty", tzn. "...a ty to przepiłeś nasze najlepsze lata...", prawda? Prawda! Ale kłótnia była o czymś innym... :(

Prawda i to św . tylko nie moja ani nie Twoja - drugiej strony - doswiadczam to i juz mnie przestało ruszac - jak wyjeżdzaja takie teksty to -kończe słowami = jak rozumiem wyczerpaliśmy temat i zaczynamy wspominki - brakuje konkretów - zaczynaja sie opowieści = Sa przewiniania które w zaleznosci od szkodliwości przedawniają sie od 5 do 25 lat ale i sa takie które nie przedawniaja sie nigdy -
- Zbrodnia przeciw ludkości
Zbrodnia ludobujstwa
i - Alkoholizm jednej ze stron .
To nie jest istotne jak teraz zyjesz i ile laT zyjesz - to jest nie wazne jakim teraz jestes na codzien . To jest niewazne - oczywiscie beda słowa i zapewnienia ze jest gut i ok ale - Spróbuj powiedziec swoje zdanie lub cos zrobic po swojemu a co Nie pasuje drugiej stronie - zaraz bedzie - A Ty co .... i tu leci kabarecik .Jestem z ta samą pania od 85 roku - od 96 piłem od 2003-2006 juz na całego - od 2006 nie pije - pierwszy rok było porzadkowanie siebie - drugi odgruzowanie - kolejne dwa wybudowanie nowego ladu i porzadku - niby jest dobrze ale pod cienka skorupka wrze magma i cisnie . NIE WIESZ KIEDY I GDZIE I CO BEDZIE KATALIZATOREM ZE WYBUCHNIE HISTORIA - MOZE BYC MYCIE NACZYC POD LECACA NON STOP WODA - MOZE BYC NIE POWIESZONA KURTKA DO SZAFY - MOŻE BYC .....

pietruszka - Pon 15 Mar, 2010 16:48

Pamiętam, że bardzo (kiedyś) wkurzało mnie kiedy M. podkreślał, że nie ma co wracać do starych spraw, dla niego była to bardzo gruba krecha, którą podzielił życie, na okres picia i na okres niepicia. Właściwie to okres picia przestał prawie istnieć, nawet polikwidował (te co się dało) swoje zdjęcia z imprez pijackich. Ot teraz mam w domu NOWEGO człowieka i wara od wspomnień.


A dla mnie nie istniało coś jak wielka czerwona krecha, dla mnie życie miało swoje kontinuum (żeby nie uzyć słowa ciąg) i wciąż wydarzenia z czasu jego picia wzbudzały moją złość, gniew i WIELKIE POCZUCIE KRZYWDY. Miałam szczęście, bo po pierwsze chciałam, a po drugie dało się (może ten rachunek krzywd w rzeczywistości nie był tak wielki), a po trzecie trafiłam na fajną terapeutkę, która pomogła mi przejść przez proces wybaczania. A to jest trudne, nie załatwi się tego w tydzień, dwa. Niestety raczej lata. No i trzeba widzieć z drugiej strony chęć zadośćuczynienia. Samo przepraszam nie wystarczy, choć TEŻ jest ważne.

Wiem jedno, kiedyś M. porozmawiał ze mną, jak bardzo go rani to wyciąganie spraw z przeszłości, pogadaliśmy ze spokojem, nie w kłótni. Ja sobie nawet nie zdawałam jak często kiedyś wyciągałam z rękawa argument nie do pobicia: BO KIEDY TY PIŁEŚ, to...
Wtedy do mnie dotarło, jak głęboko we mnie to poczucie krzywdy siedzi i jak sama (paradoksalnie) sobie tym szkodzę. Bo życie z nienawiścią w sercu, z chęcią odwetu, zemsty, takim " teraz to zapłacisz mi za tamte lata", itd. to tkwienie w starych schematach. Ważne jest dzisiaj... Ale zamknięcie starego okresu wymaga rzetelnego rozliczenia się ze sobą. Czasem rachunek krzywd jest zbyt wielki by wybaczyć i myślę, że to jest główną przyczyną, że tyle "trzeźwiejących" par się rozchodzi lub żyje obojętnie obok siebie.

KICAJKA - Pon 15 Mar, 2010 19:19

pietruszka napisał/a:
głęboko we mnie to poczucie krzywdy siedzi i jak sama (paradoksalnie) sobie tym szkodzę.
Właśnie tego nauczyłam się w Al-Anon,że rozdrapywanie ran jest tylko błędnym kołem,z którego muszę się wyzwolić.Przeszłości nie dam rady wymazać,a mogę jedynie swoją przyszłość odpowiednio ułożyć.Przyznaję było to trudne,ale w momencie kiedy mój alko przestał pić byłam już na etapie nie rozpamiętywania.Lata nauki pozwoliły mi na"kłótnie" bez wypominek,niestety to nie działa w stronę odwrotną - czasem ja usłyszę,że kiedyś coś zrobiłam lub powiedziałam nie tak,a najśmieszniejsze jest w tym mylenie czasu i osób o które chodzi. :)
pterodaktyll - Pon 15 Mar, 2010 20:59

ZbOlo napisał/a:
.szukam dróg wyjścia z problemu małżeńskiego

To się najlepiej rozwiedź :p

Mysza - Pon 15 Mar, 2010 22:27

pterodaktyll napisał/a:
To się najlepiej rozwiedź :p


to wcale nie musi być najlepsze wyjście

pterodaktyll - Pon 15 Mar, 2010 22:31

Cytat:
to wcale nie musi być najlepsze wyjście

Dla mnie było :bezradny:

stiff - Pon 15 Mar, 2010 22:38

myszaczek napisał/a:
to wcale nie musi być najlepsze wyjście

Ale trzeciego nie ma... :p

Mysza - Nie 21 Mar, 2010 00:47

konformistka napisał/a:
Wysiądź sama, przynajmniej Ty ocalejesz.


Wysiadłam...
Fizycznie się z nim nie rozstałam, ale dzisiaj poczułam, że emocjonalnie to ja już jestem bardzo daleko od niego... I stało się to nie w złości, nie po jego zapiciu, ot tak po prostu...
Wyszedł dzisiaj z kumplem na jakieś targi i długo go nie było, a ja jakby nie ta sama :mysli: nie czekałam kiedy wróci, nie stałam w oknie, nie dzwoniłam,... sam zadzwonił, że wraca, i był zaniepokojony dlaczego ja nie dzwonię.
Wrócił wieczorem trzeźwiuteńki i ......kiedyś pewnie bym się ucieszyła, ale nie dzisiaj.
Bo dzisiaj już wiem, że uciesze się dopiero wtedy kiedy on będzie pewny tego, że chce żyć trzeźwy i kiedy zobaczę, ze coś w tym kierunku robi.

Smutno mi trochę, bo czuję się tak, jakbym się z nim rozstawała :( ale smutek mam nadzieję z czasem minie, a moja postawa może da mu wreszcie do myślenia?

beata - Nie 21 Mar, 2010 00:51

myszaczek napisał/a:
nie czekałam kiedy wróci, nie stałam w oknie, nie dzwoniłam,.
:brawo:
Mysza - Nie 21 Mar, 2010 01:14

beata napisał/a:
myszaczek napisał/a:
nie czekałam kiedy wróci, nie stałam w oknie, nie dzwoniłam,.
:brawo:


dziękuję za wsparcie Betii :)

Jacek - Nie 21 Mar, 2010 01:39

myszaczek napisał/a:
nie czekałam kiedy wróci, nie stałam w oknie, nie dzwoniłam,

myszaczek napisał/a:
uciesze się dopiero wtedy kiedy on będzie pewny tego, że chce żyć trzeźwy

tego się trzymaj :)

KICAJKA - Nie 21 Mar, 2010 17:25

myszaczek napisał/a:
a ja jakby nie ta sama :mysli: nie czekałam kiedy wróci, nie stałam w oknie, nie dzwoniłam,... sam zadzwonił, że wraca, i był zaniepokojony dlaczego ja nie dzwonię.
No to fajnie,znaczy się trochę nauczyłaś,że nie warto a on powinien poczuć,że nie jest już w centrum Twojej uwagi.Oby tak dalej. :pocieszacz: :buziak: :kciuki: afc4fvca
pterodaktyll - Nie 21 Mar, 2010 18:00

myszaczek napisał/a:
dzisiaj poczułam, że emocjonalnie to ja już jestem bardzo daleko od niego

myszaczek napisał/a:
uciesze się dopiero wtedy kiedy on będzie pewny tego, że chce żyć trzeźwy i kiedy zobaczę, ze coś w tym kierunku robi.

Czy jesteś pewna, że się ucieszysz? Czy naprawdę tego chcesz? Chyba przyszła pora żeby samej się zastanowić nad dalszym ewentualnym życiem w tym związku.

Stare porzekadło mówi, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody...........

Mysza - Nie 21 Mar, 2010 19:11

pterodaktyll napisał/a:
Czy jesteś pewna, że się ucieszysz?


Nie, pewna nie jestem, ale skoro tak "mi się napisało", to może jednak się ucieszę

pterodaktyll napisał/a:
Chyba przyszła pora żeby samej się zastanowić


Dałam sobie i jemu określony czas, jak minie, może już nie będę musiała się zastanawiać...tylko zrobię to co postanowiłam

pterodaktyll - Nie 21 Mar, 2010 19:14

myszaczek napisał/a:
Dałam sobie i jemu określony czas, jak minie, może już nie będę musiała się zastanawiać...tylko zrobię to co postanowiłam

I to mi się podoba. Myślę, że wiesz co robisz a co ważniejsze mam wrażenie, że Twoja determinacja jest równa Twojej konsekwencji w podejmowaniu trudnych decyzji :lol2:

Mysza - Nie 21 Mar, 2010 19:26

pterodaktyll napisał/a:
Myślę, że wiesz co robisz a co ważniejsze mam wrażenie, że Twoja determinacja jest równa Twojej konsekwencji w podejmowaniu trudnych decyzji :lol2:


Tak myślę, że wiem co robię, tylko jakoś mi mniej wesoło...

beata - Nie 21 Mar, 2010 20:54

myszaczek napisał/a:
Dałam sobie i jemu określony czas, jak minie, może już nie będę musiała się zastanawiać...tylko zrobię to co postanowiłam
Tylko bądź konsekwentna. :pocieszacz:
pterodaktyll - Nie 21 Mar, 2010 20:59

Cytat:
Tak myślę, że wiem co robię, tylko jakoś mi mniej wesoło...

Nikt nie twierdzi, że to jest przyjemne. To mniej więcej jak z wizytą u dentysty. Nikt tego nie lubi ale wszyscy idą jak ich ząb boli. :bezradny:

Mysza - Nie 21 Mar, 2010 21:03

pterodaktyll napisał/a:
To mniej więcej jak z wizytą u dentysty. Nikt tego nie lubi ale wszyscy idą jak ich ząb boli. :bezradny:

żeby to takie proste było, jak wizyta u dentysty...

pterodaktyll - Nie 21 Mar, 2010 21:12

Cytat:
żeby to takie proste było, jak wizyta u dentysty.

Jak ząb jest mocno zepsuty i nie nadaje się do leczenia, to się go wyrywa ;)

Mysza - Nie 21 Mar, 2010 21:22

pterodaktyll napisał/a:
Jak ząb jest mocno zepsuty i nie nadaje się do leczenia, to się go wyrywa ;)


ja jeszcze poczekam, zanim...wyrwę ;)

pterodaktyll - Nie 21 Mar, 2010 21:23

myszaczek napisał/a:

ja jeszcze poczekam, zanim...wyrwę
:pocieszacz:
Mysza - Nie 21 Mar, 2010 21:54

beata napisał/a:
Tylko bądź konsekwentna. :pocieszacz:

Innym doradzam konsekwencję, to głupio by było gdybym sama wykazała się jej brakiem...

beata - Nie 21 Mar, 2010 23:11

myszaczek napisał/a:
Innym doradzam konsekwencję, to głupio by było gdybym sama wykazała się jej brakiem..
Dokładnie... :skromny:
Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 11:36

Zrobiłam sobie dzisiaj prezent...
14.04.2010, godz.10.00 Poradnia Współuzależnień :)

yuraa - Wto 06 Kwi, 2010 11:42

gratulacje Myszaczku.
14 04 to jest bardzo dobry dzień, wiem coś o tym ;)

Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 11:45

yuraa napisał/a:
14 04 to jest bardzo dobry dzień, wiem coś o tym ;)


czy będę ciekawska ;) , jeśli zapytam dlaczego właśnie 14.04 jest takim bardzo dobrym dniem?

sabatka - Wto 06 Kwi, 2010 11:48

cztery dni przed urodzinkami najmłodszego mpojego :)
yuraa - Wto 06 Kwi, 2010 11:50

Cytat:
yuraa Data urodzenia: 14 Kwi 1963

Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 11:55

yuraa napisał/a:
Cytat:
yuraa Data urodzenia: 14 Kwi 1963


ciekawa rzecz z tymi datami :mysli:
Beata dzisiaj poszła na umówioną wizytę, w ... moje urodziny :)

Klara - Wto 06 Kwi, 2010 13:01

myszaczek napisał/a:
14.04.2010, godz.10.00 Poradnia Współuzależnień :)

Gratuluję Myszaczku! :brawo:

Tomoe - Wto 06 Kwi, 2010 13:14

Myszaczku, zrobiłaś sobie dzisiaj wspaniały prezent urodzinowy.

TERMIN - to bardzo ważna rzecz!!!
Zaznacz go sobie na czerwono w kalendarzu.
:kwiatek: :buzki: :buziak:

beata - Wto 06 Kwi, 2010 13:14

myszaczek napisał/a:
Zrobiłam sobie dzisiaj prezent...
I mnie też...Bardzo się cieszę. :skromny: Dzielna dziewczynka... :)
myszaczek napisał/a:
14.04.2010, godz.10.00 Poradnia Współuzależnień
Będę pamiętać. :mgreen:
Wiedźma - Wto 06 Kwi, 2010 13:22

Cieszę się, Mysza :)

Dobra decyzja :okok:

Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 13:32

Tomoe napisał/a:
TERMIN - to bardzo ważna rzecz!!!
Zaznacz go sobie na czerwono w kalendarzu.

już zaznaczony :)
beata napisał/a:
Będę pamiętać. :mgreen:

trzymaj za mnie kciuki 14.04 :prosi:

beata - Wto 06 Kwi, 2010 13:43

myszaczek napisał/a:
trzymaj za mnie kciuki 14.04
Jasne... :skromny:
rufio - Wto 06 Kwi, 2010 14:54

To jest tylko data w kalendarzu - czy to jest data w życiu ?
Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 14:58

rufio napisał/a:
To jest tylko data w kalendarzu - czy to jest data w życiu ?


się okaże ;)

rufio - Wto 06 Kwi, 2010 15:02

myszaczek napisał/a:
się okaże

Zla odpowiedz - tu nie ma cos sie okazywac - to się ma stac i ta data ma byc - powinna byc Twoim Rubikonem - no chyba ze wolisz aby to kolejny raz był " jeden most za daleko '

Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 15:17

rufio napisał/a:
Zla odpowiedz - tu nie ma cos sie okazywac - to się ma stac

założyłam sobie, że "się stanie"
tylko czy będę potrafiła wiedzę z terapii wykorzystać w życiu ?( to się właśnie okaże)

rufio - Wto 06 Kwi, 2010 15:29

myszaczek napisał/a:
będę potrafiła wiedzę z terapii wykorzystać w życiu

A to moja droga juz inna bajka - tu sie z Toba zgodze jeżeli chodzi o niepewnośc - tu nikt nie jest i nie bedzie madry poki nie ugryzie - tu tym bardziej wazne i zasadne jest pytanie = Czy = a potem dopiero = Jak = I tu bede kibicował .prsk

pietruszka - Wto 06 Kwi, 2010 16:31

myszaczek napisał/a:
Zrobiłam sobie dzisiaj prezent...
14.04.2010, godz.10.00 Poradnia Współuzależnień :)

brawo Myszaczku :lol2:
Ale dziewczyny... żeście tej wiosny ruszyły do ataku. Będę trzymać kciuki :)

KICAJKA - Wto 06 Kwi, 2010 17:48

Gratuluję podjęcia decyzji,to pierwszy krok - a co z tym zrobisz dalej,faktycznie inna bajka.Wszystko "okarze się w praniu" c4fscs afc4fvca
milutka - Wto 06 Kwi, 2010 19:43

myszaczek napisał/a:
Zrobiłam sobie dzisiaj prezent...
14.04.2010, godz.10.00 Poradnia Współuzależnień :)

Ja również Ci gratuluję Myszaczku :)

pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 21:31

myszaczek napisał/a:
Zrobiłam sobie dzisiaj prezent...
14.04.2010, godz.10.00 Poradnia Współuzależnień

Łomatko!!!! Ale skąd wziąć tyle kciuków. Wszyscy uparli się na 14.04 Horror :szok:

Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 21:40

pterodaktyll napisał/a:
Wszyscy uparli się na 14.04


a kto jeszcze sie uparł?

pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 21:41

Cytat:
a kto jeszcze sie uparł?

Ciiii. ;)

Mysza - Wto 06 Kwi, 2010 21:48

pterodaktyll napisał/a:
Ciiii. ;)


a co Ty mnie tak dzisiaj uciszasz ;)

pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 21:56

myszaczek napisał/a:
a co Ty mnie tak dzisiaj uciszasz

A tak jakoś samo mi wychodzi. O mało co żem się wygadał. Mogę tylko powiedzieć, że ten 14.04 to ważna data nie tylko dla Ciebie i dlatego może mi kciuków zabraknąć ;)

beata - Wto 06 Kwi, 2010 21:58

pterodaktyll napisał/a:
. Mogę tylko powiedzieć, że ten 14.04 to ważna data nie tylko dla Ciebie i dlatego może mi kciuków zabraknąć
Ptero co Ty będziesz 14.04 robił? :skromny:
pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 21:59

Cytat:
Ptero co Ty będziesz 14.04 robił?

Głównie kciuki trzymał :lol2: żeby wszystko się wszystkim udało ;)

beata - Wto 06 Kwi, 2010 22:01

pterodaktyll napisał/a:
wszystkim
A komu jeszcze?
pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 22:04

Cytat:
A komu jeszcze?

Proszę Cię nie drąż. ;)

beata - Wto 06 Kwi, 2010 22:07

pterodaktyll napisał/a:
Proszę Cię nie drąż.
Proszę Cię ...powiedz :prosi:
pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 22:10

beata napisał/a:
Proszę Cię ...powiedz
:bezradny:
beata - Wto 06 Kwi, 2010 22:12

Ale ja też chcę kciuki trzymać,a nie wiem za kogo :beczy: :foch:
pterodaktyll - Wto 06 Kwi, 2010 22:18

Cytat:
Ale ja też chcę kciuki trzymać,a nie wiem za kogo

Za wszystkich potrzebujących wsparcia..... ;)

Wiedźma - Śro 07 Kwi, 2010 00:01

sdgwz
Mysza - Śro 07 Kwi, 2010 21:54

chciałabym tylko dodać, że na Korzeniowskiego 18, we wrocku chyba się zmieniły telefony, ja do poradni dzwoniłam na 71-776-63-00 ( to tak na przyszłość, gdyby był komuś ten numer potrzebny)

aktualne numery telefonów ma PARPA :)

Mysza - Wto 13 Kwi, 2010 22:10

stiff napisał/a:
Aha... :p

a to sobie porozmawialiśmy... :P

pterodaktyll - Wto 13 Kwi, 2010 22:12

Cytat:
a to sobie porozmawialiśmy

Jak uzależniony ze współuzależnionym czyli jak gęś z prosięciem :wysmiewacz:

Mysza - Wto 13 Kwi, 2010 22:19

pterodaktyll napisał/a:
Jak uzależniony ze współuzależnionym

myślisz, że nie mają szansy się porozumieć ? :zalamka:

pterodaktyll - Wto 13 Kwi, 2010 22:22

myszaczek napisał/a:
myślisz, że nie mają szansy się porozumieć ?

moim zdaniem baardzo niewielkie a im dłuższy mają staż tym trudniej się porozumiec i pewne rzeczy z przeszłości zapomnieć i wybaczyć :bezradny:

Mysza - Wto 13 Kwi, 2010 22:29

pterodaktyll napisał/a:
im dłuższy mają staż tym trudniej się porozumiec

zmartwiłeś mnie troszkę :(

Mysza - Śro 14 Kwi, 2010 11:29

no to jestem już po... :) szkoda, tylko, że tak późno się zdecydowałam iść , ale z drugiej strony.... na całe szczęście, że już dzisiaj.
Co tu pisać..., buzia wygięła się w podkówkę, coś ściskało w gardle, łzy sobie spokojniutko płynęły, a ja mówiłam...lżej mi teraz
Pani terapeutka, ciepła, spokojna osoba, wysłuchała, udzieliła kilku rad tak na wstępie, pochwaliła i umówiła się ze mną na indywidualną na razie, bo dopiero zbiera się grupa...
będzie dobrze, wiem to :)

pietruszka - Śro 14 Kwi, 2010 12:55

myszaczek napisał/a:
lżej mi teraz

Witaj Myszaczku, spieszę z gratulacjami, że dotarłaś :) Sama jeszcze w ostatnim momencie miałam odruch ucieczki spod drzwi te lata temu.

Pisz, pisz, jak Ci idzie

evita - Śro 14 Kwi, 2010 13:02

myszaczek napisał/a:
będzie dobrze, wiem to

ja też wierzę w powodzenie twojej terapii :okok:

Klara - Śro 14 Kwi, 2010 13:08

Cytat:
no to jestem już po... :)

:okok:
No i było czego się bać???? :)

KICAJKA - Śro 14 Kwi, 2010 13:22

myszaczek napisał/a:
no to jestem już po... :) szkoda, tylko, że tak późno się zdecydowałam iść , ale z drugiej strony.... na całe szczęście, że już dzisiaj.
Super myszaczku :brawo: najważniejszy pierwszy krok zrobiony.Teraz już tylko będzie z górki,choć czasem ciężko,ale wierzę,że dasz sobie radę. :pocieszacz: :buziak: afc4fvca
rufio - Śro 14 Kwi, 2010 13:25

Czyli kota nie było ? A miał byc i co teraz ? Bedzie ognisty podmuch i troche galaretki ?
Mysza - Śro 14 Kwi, 2010 13:42

pietruszka napisał/a:
spieszę z gratulacjami, że dotarłaś :)

dotarłam :) i bardzo się z tego "dotarcia" cieszę

evita napisał/a:
ja też wierzę

dzięki, miło mi wiedzieć, że nie jestem sama i ze ktoś mnie dopinguje w moich codziennych zmaganiach :)

Klara napisał/a:
No i było czego się bać????

oczywiście, że nie, jeśli mówimy o tym "normalnym" strachu. Ja raczej myślałam o tym, że przez tyle lat życia jako współuzależniona nauczyłam się radzić sobie sama, przy okazji ochraniając mojego męża, przed skutkami jego picia. Teraz natomiast przyznałam, że sama potrzebuję pomocy, ze sobie nie poradzę, można mówić że jest się współuzależnionym, ale o ile ciężej umówić się i iść na wizytę, i "skapitulować" po prostu.
Przez tyle lat, mówiłam sobie i innym, że jest dobrze, że będzie lepiej, ze dam radę, aż w końcu sama w to uwierzyłam, a teraz musiałam się poddać i to był wielki krok jeśli chodzi o mnie :)
KICAJKA napisał/a:
najważniejszy pierwszy krok zrobiony

tez tak myślę :) aby do przodu

Mysza - Śro 14 Kwi, 2010 13:46

rufio napisał/a:
Czyli kota nie było ? A miał byc i co teraz ?

kot był i to nie jeden, kręciły się dookoła poradni ;)

rufio napisał/a:
Bedzie ognisty podmuch i troche galaretki ?

a tego to ja już Rufio za żadne skarby nie kumam :bezradny: , wyjaśnij proszę :)

Tomoe - Śro 14 Kwi, 2010 13:48

myszaczek napisał/a:
"skapitulować" po prostu (...)
się poddać


Tak, tak, jest dokładnie tak jak piszesz!
Właśnie o to chodzi! :okok:
Gratuluję ci kapitulacji, Myszaczku.
To twój pierwszy krok do zwycięstwa. :buzki:

rufio - Śro 14 Kwi, 2010 14:04

myszaczek napisał/a:
ja już Rufio za żadne skarby nie kumam :bezradny: , wyjaśnij proszę :)

Spiesze wyjasniac
- Ognisty podmuch czyli masz w sobie teraz tyle energii ze postarasz sie przenieść góry i zawracac rzeki - bedziesz szła jak ciepły wiatr znad pustyni - przerwałas pierwsza tamę .
Troche galaretki - strach jeszcze w Tobie jest i bedzie powodował drżenie łydek i suchośc w gardle . Ale tylko troche bo podmuch bedzie mocniejszy a ta galaretka bedzie powodowac że podmuch będziesz trzymac pod kontrola - bo inaczej spalisz Siebie i otoczenie . :skromny:

Mysza - Śro 14 Kwi, 2010 14:06

Tomoe napisał/a:
Gratuluję ci kapitulacji, Myszaczku.

dziwnie to brzmi, ale wiem, że to dobry początek :)
Tak w ogóle, to czuję takie wyciszenie, mam wrażenie, że wróciłam na swoja "ścieżkę". Dziwne te wszystkie odczucia, przemyślenia, muszę je sobie jakoś poukładać. I ten spokój...dawno takiego nie czułam :)

Mysza - Śro 14 Kwi, 2010 14:09

rufio napisał/a:
- Ognisty podmuch czyli masz w sobie teraz tyle energii ze postarasz sie przenieść góry i zawracac rzeki - bedziesz szła jak ciepły wiatr znad pustyni - przerwałas pierwsza tamę .
Troche galaretki - strach jeszcze w Tobie jest i bedzie powodował drżenie łydek i suchośc w gardle . Ale tylko troche bo podmuch bedzie mocniejszy a ta galaretka bedzie powodowac że podmuch będziesz trzymac pod kontrola - bo inaczej spalisz Siebie i otoczenie . :skromny:

piękne to co napisałes :brawo:
jeśli zaś o mnie chodzi, to zdecydowanie: ciepły wiatr znad pustyni, ale nie ognisty podmuch

Wiedźma - Śro 14 Kwi, 2010 14:13

rufio napisał/a:
- Ognisty podmuch czyli masz w sobie teraz tyle energii ze postarasz sie przenieść góry i zawracac rzeki - bedziesz szła jak ciepły wiatr znad pustyni - przerwałas pierwsza tamę .
Troche galaretki - strach jeszcze w Tobie jest i bedzie powodował drżenie łydek i suchośc w gardle . Ale tylko troche bo podmuch bedzie mocniejszy a ta galaretka bedzie powodowac że podmuch będziesz trzymac pod kontrola - bo inaczej spalisz Siebie i otoczenie . :skromny:

A ja myślałam, że chodzi o skutek sety zakąszonej zimnymi nóżkami :wysmiewacz:
(tzw lorneta z meduzą)


sorry za offa, ale nie mogłam się powstrzymać! :oops:

rufio - Śro 14 Kwi, 2010 15:00

Wiedźma napisał/a:
skutek sety zakąszonej zimnymi nóżkami

No no kolezanka ma niezłe zajady . Zapraszam na bieg po schodach na 4 piętro i z powrotem w kiecce gejszy
myszaczek napisał/a:
ciepły wiatr znad pustyni

Niech tak bedzie na poczatku potem zobaczymy co sie rozwinie i rozchula
Moze bedziesz jak te dwa wiatry
" Jeden wiatr w sadzie grał - liscie pieścił i szelescił - mdlał
Drugi wiatr w polu gnał - fiknał kozła - plackiem padł "

evita - Śro 14 Kwi, 2010 15:03

Wiedźma napisał/a:
A ja myślałam, że chodzi o skutek sety zakąszonej zimnymi nóżkami
(tzw lorneta z meduzą)

czyli po wielkopolsku seta i galacik ? nie znałam tego :) lorneta z meduzą :szok: dobre :lol2:

rufio - Śro 14 Kwi, 2010 15:06

A moze tak - pane ober - jedna dalekobieżna i wars ;)
evita - Śro 14 Kwi, 2010 15:09

rufio napisał/a:
jedna dalekobieżna i wars

a to co zaś takiego ? :shock: to samo ? :roll:

rufio - Śro 14 Kwi, 2010 15:19

Seta czystej i tatar
evita - Śro 14 Kwi, 2010 15:23

rufio napisał/a:
" Jeden wiatr w sadzie grał - liscie pieścił i szelescił - mdlał
Drugi wiatr w polu gnał - fiknał kozła - plackiem padł "

"Wziął wiatr brata za kamrata
teraz z nim po polu lata"

wierszyk z przesłaniem :)

beata - Śro 14 Kwi, 2010 18:18

myszaczek napisał/a:
no to jestem już po
Serecznie gratuluję. :buziak:
pterodaktyll - Śro 14 Kwi, 2010 18:25

Gratulacji to ja Ci składał jednak nie będę. Zrobiłaś pierwszy krok do "normalności" w Twoim życiu ale nie popadajmy w euforię. Przed Tobą jeszcze daaaleka droga i do tego pełna nieoczekiwanych zwrotów i sytuacji w których się znajdziesz. Cieszę się, że podjęłaś walkę o siebie i swoje życie ale to Twoje życie i jak je sobie ułożysz, tak będziesz później miała ;) A niech tam. Gratuluję słusznej decyzji. :lol2:
Mysza - Śro 14 Kwi, 2010 19:49

pterodaktyll napisał/a:
Gratulacji to ja Ci składał jednak nie będę

przecież nie po to poszłam, żeby wysłuchać gratulacji....
pterodaktyll napisał/a:
nie popadajmy w euforię.

a ja sobie pozwolę dzisiaj i "popadnę", bo jest mi dzisiaj bardzo fajnie, a jak mi będzie źle, to wtedy będę o tym myślała, jutro, pojutrze, ale nie dzisiaj...
pterodaktyll napisał/a:
Gratuluję słusznej decyzji. :lol2:

a jednak :P dziękuje

milutka - Śro 14 Kwi, 2010 20:00

myszaczek napisał/a:

a ja sobie pozwolę dzisiaj i "popadnę", bo jest mi dzisiaj bardzo fajnie, a jak mi będzie źle, to wtedy będę o tym myślała, jutro, pojutrze, ale nie dzisiaj...

Myszko jeśli ten terapeuta Cię tak odmienił to ja już nie mogę się doczekać kiedy pójdę ;) a tak poważnie to ja Ci gratuluję odwagi i tego że się przełamałaś wewnętrznie i tam poszłaś :)
Cytat:
przecież nie po to poszłam, żeby wysłuchać gratulacji...

pewnie,że nie ale miłe chyba jest to ,że ktoś to docenia i Cię wspiera :) i ja też gratuluję a co mi tam :lol2:

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 10:34

Czasem przychodzą takie chwile, że ...ręce opadają. :zemdlal:
Wczoraj moja "połówka", była u psychiatry, na wizycie, na które chodzi od wyjścia ze szpitala. Z tą różnicą tylko, że był nie u "swojego" a u innego, bo do tego akurat nie trzeba było długo czekać, a potrzebne były leki bo się skończyły. Poinformował pana doktora, że znowu miewa "doły", że pije znowu, bo nie może sobie z nimi poradzić, a "pan doktor" powiedział, że to dlatego, że nie brał tabletek, tych które się właśnie skończyły, więc wypisał recepty na dwa miesiące i po wizycie...
żeby to takie proste było, wziąć tabletki i po problemie :bezradny:

Wiedźma - Czw 22 Kwi, 2010 10:53

No po prostu rewelka! Pigułka jest dobra na wszystko! :mniam:
pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 10:54

Cytat:
żeby to takie proste było, wziąć tabletki i po problemie

Najlepiej to wziąć nogi za pas i zwiewać od takiego "lekarza". Czy to była państwowa służba zdrowia? :szok:

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 10:57

pterodaktyll napisał/a:
Czy to była państwowa służba zdrowia? :szok:

jak najbardziej państwowa :uoee:

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 11:02

Cytat:
jak najbardziej państwowa

To własciwie nic dziwnego, że tak "leczył"..............

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 11:02

ja rozumiem, że on go z alkoholizmu nie wyleczy, bo przecież nie musi się znać i to nie jego praca, ale depresja to już jego "działka", a o terapii dla uzależnionych, należałoby chociaż wspomnieć....ale :bezradny:
Jacek - Czw 22 Kwi, 2010 11:03

myszaczek napisał/a:
żeby to takie proste było, wziąć tabletki i po problemie

dlatego ja ich nie zażywam

Wiedźma - Czw 22 Kwi, 2010 11:11

:bezradny: Wydawałoby się, że lekarz powinien być świadom jednego zasadniczego faktu -
nie da się wyleczyć depresji czy jakiejkolwiek innej dolegliwości psychicznej
występującej w parze z uzależnieniem bez wcześniejszego uporania się z tymże.
Czynny alkoholizm wywołuje stany depresyjne bądź potęguje rzeczywistą istniejącą niezależnie depresję.
Zatem leczenie depresji powinno sie zacząć od terapii uzależnienia.

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 11:23

Wiedźma napisał/a:
Wydawałoby się, że lekarz powinien być świadom jednego zasadniczego faktu -
nie da się wyleczyć depresji czy jakiejkolwiek innej dolegliwości psychicznej
występującej w parze z uzależnieniem bez wcześniejszego uporania się z tymże.

też się nad tym zastanawiałam. Wiem, że dużo rozmawiał o swoim piciu z lekarką, która go prowadziła, ale mam wrażenie, że jego nałóg potraktowany został jakoś dodatkowo do jego depresji.

Wiedźma - Czw 22 Kwi, 2010 11:30

Niezależnie od tego, czy uzależnienie jest skutkiem czy efektem depresji (lub na odwrót) -
leczenie należy zacząć od uzależnienia.
Tę opinię usłyszałam od paru mądrych specjalistów i będę się tego trzymała 8)

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 11:36

Wiedźma napisał/a:
Tę opinię usłyszałam od paru mądrych specjalistów i będę się tego trzymała 8)

dziękuję Ewo :) rozglądnę się za jakimś mądrym specjalistą, dla mojej "połówki"

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 12:32

Ty się, myszaczku, za nikim specjalnym nie rozglądaj.
Daj swojej drugiej połówce adres i telefon do najblizszego ośrodka terapii uzależnień i powiedz mu, że twoim zdaniem dobrze byłoby, gdyby on się zwrócił po pomoc do terapeuty uzależnień.
Tyle możesz zrobić.
Wyrazić swoje zdanie i dać mu namiary do ośrodka.
Ale resztę - czyli decyzję i działanie - zostaw jemu.

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 12:43

myszaczek napisał/a:
"pan doktor" powiedział, że to dlatego, że nie brał tabletek, tych które się właśnie skończyły, więc wypisał recepty na dwa miesiące i po wizycie...

To jest ogromnie niebezpieczne.
Mąż jednej z dziewczyn, z którymi byłam na terapii, podczas leczenia zamkniętego (w szpitalu psychiatrycznym) wszedł w kontakt z pielęgniarką, która "załatwiała" środki uspokajające. Gdy wrócił z leczenia, (jakaś) lekarka zapisywała mu te środki nadal.
W efekcie przestał pić, ale nieustannie chodził zamroczony, nie pracował, zachowywał się jak narkoman, bo właściwie nim był.....

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 12:56

Klara napisał/a:
myszaczek napisał/a:
"pan doktor" powiedział, że to dlatego, że nie brał tabletek, tych które się właśnie skończyły, więc wypisał recepty na dwa miesiące i po wizycie...

To jest ogromnie niebezpieczne.
...W efekcie przestał pić, ale nieustannie chodził zamroczony, nie pracował, zachowywał się jak narkoman, bo właściwie nim był.....

Zdaję sobie sprawę Klaro, że to niebezpieczne, ale sama nie bardzo mogę cokolwiek zrobić, choć mówiłam mu już nie raz, że samo "połykanie" tabletek na wiele się nie zda, wzruszał tylko ramionami, a wczoraj przyszedł i sam miał już wątpliwości co do tej metody leczenia i mówił o potrzebie zmiany lekarza, więc może coś dotarło do niego......
może to właśnie moment, żeby tak jak mówi Tomea podsunąć mu adres i telefon i pozostawić żeby sam działał... :)

Borus - Czw 22 Kwi, 2010 13:47

Eksperyment z psychiatrą i leczeniem depresji jakimiś lekami również mam za sobą... :uoee:
W sumie wziąłem tylko kilka sztuk z przepisanych mi leków, bo nie tylko byłem po nich narąbany, ale do tego nie potrafiłem myśleć, więc zostawiłem prochy i wróciłem do gorzały...
Żeby zacząć trzeźwieć potrzebowałem jeszcze dwóch lat chlania i drzewa na mojej drodze... :wysmiewacz:

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:01

Ja miałam zdiagnozowaną depresję w 1998 roku. Pamiętam, że kiedy pani doktor w Poradni zdrowia Psychicznego mnie zapytała, czy piję alkohol, odpowiedziałam: "tak jak wszyscy".
Przepisała mi leki antydepresyjne, których nie wolno było łączyć z alkoholem.
No to przez kilka dni brałam te leki i nie piłam, potem przez jeden dzień brałam leki i zapijałam piwem, a potem odstawiłam leki i piłam piwo.
I naprawdę byłam głęboko przekonana, że piję "tak jak wszyscy".

Uzależnienie od alkoholu zaczęłam leczyć dopiero sześć lat później.
Kiedy na jednej z pierwszych wizyt powiedziałam mojemu terapeucie że mam zdiagnozowaną depresję, on się uśmiechnął i powiedział, że jeśli po sześciu miesiącach abstynencji od alkoholu będę jeszcze miała jakiekolwiek objawy depresji, to się zastanowimy, czy ja tę depresję mam czy jej nie mam.

Melduję, że objawów depresji nie posiadam.
Moja rzekoma "depresja" była odalkoholowa. Bo alkohol jest depresantem - podobnie jak heroina czy kokaina.

Wiedźma - Czw 22 Kwi, 2010 14:09

Ja także przerabiałam takie leczenie depresji. W rezultacie uzależniłam się od leków.
Natomiast po zaprzestaniu picia - podobnie jak u Tomoe - depresja przeszła sama :beba:

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 14:12

myszaczek napisał/a:
Poinformował pana doktora, że znowu miewa "doły", że pije znowu, bo nie może sobie z nimi poradzić, a "pan doktor" powiedział, że to dlatego, że nie brał tabletek, tych które się właśnie skończyły, więc wypisał recepty na dwa miesiące i po wizycie...
żeby to takie proste było, wziąć tabletki i po problemie :bezradny:
a to my mamy lepszego pana doktora ...ten to poinformował łaskawie mojego męża ,że jak będzie brał te leki i pił alkohol to może dostać padaczki alkoholowej tak więc mój mąż się wystraszył....ale tylko godzine bo później popił je piwem ....gdyż przeczytał na ulotce ,że cyt."zaleca się nie spożywać alkoholu w trakcie leczenia " tak więc mój mąż bardzo inteligentny facet od razu sobie to przetłumaczył ..zaleca się ..to nie zabrania :szok:
Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:16

milutka napisał/a:
a to my mamy lepszego pana doktora


Baśka, nie wkurzaj mnie.
Co to w ogóle znaczy: "my mamy"?
Ty się u niego leczysz, czy oboje się u niego leczycie, czy tylko twój mąż?

CZYJ to jest lekarz?

Jacek - Czw 22 Kwi, 2010 14:20

Tomoe napisał/a:
czy piję alkohol, odpowiedziałam: "tak jak wszyscy".

a ja kiedyś z przed moich czasów pijackich
miałem podobne pytanie od strony lekarza - czy piję dużo
ja bez wahania odpowiedziałem - w ogóle nie pijam
ależ było jego zdziwienie
gdyż jemu chodziło o zwykłe bez alkoholowe płyny

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 14:22

Tomoe napisał/a:
Baśka, nie wkurzaj mnie.
:shock:
Tomoe napisał/a:
Co to w ogóle znaczy: "my mamy"?
Tomoe opanuj emocje ...mój mąż poszedł do lekarza rejonowego i był pod wpływem alkoholu a ten przepisał mu leki przeciwdepresyjne ....."my mamy "-rzeczywiście źle to ujęłam ale chodziło mi my mamy lekarza rejonowego... :)
milutka - Czw 22 Kwi, 2010 14:25

ale dodam ,że nie czekałam na zgodę męża tylko zapisałam go do terapeuty od uzależnień ....wizytę ma w maju ..twierdzi,że pójdzie a czy tak się stanie :bezradny:
pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 14:26

milutka napisał/a:
mój mąż bardzo inteligentny facet od razu sobie to przetłumaczył

To jeszcze raz dowodzi, że jesteśmy mistrzami świata w manipulacji g45g21

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 14:29

milutka napisał/a:
zapisałam go do terapeuty od uzależnień

Terapeuta zgodził się na to, żebyś to TY zapisała męża na terapię??? :shock:

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:31

Basiu droga, ja jestem opanowana jak nie wiem co.
Czasami sobie żartuję.

Ale tym razem powiem poważnie: Uważaj, proszę, na swoje współuzależnione myślenie.
Lekarz, u którego leczy się twój mąż, jest w tym momencie jego lekarzem.
To jest leczenie twojego męża, a nie twoje ani tym bardziej wasze. :)

Ty, nawet jeśli zauważasz, że coś jest z tym wszystkim nie tak... nic nie możesz zrobić.
Nie włożysz ręki do mózgu swojego męża i nie podokręcasz mu rozregulowanych śrubek.
Twój mąż jest alkoholikiem, ale nie jest twoim dzieckiem, ani istostą upośledzoną umysłowo, przebywającą pod twoją opieką.
Nie masz też do niego prawa własności.
Gdyby był dzieckiem, wzięłabyś go za rękę i zaprowadziłabyś go do terapeuty uzależnień. Ale jest dorosłym facetem. Nie możesz tego zrobić.
A tym bardziej nie możesz pójść do jego lekarza z pretensjami że źle leczy twojego męża.
Na pewne rzeczy nie masz najmniejszego wpływu. :bezradny:

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:33

milutka napisał/a:
nie czekałam na zgodę męża tylko zapisałam go do terapeuty od uzależnień


No nie mówiłam, że traktujesz go jak małe dziecko?
Pogadaj ty lepiej o swoim zachowaniu ze swoją terapeutką.

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 14:33

Klara napisał/a:
Terapeuta zgodził się na to, żebyś to TY zapisała męża na terapię??? :shock:
moja terapeutka to zaproponowała po rozmowie ze mną i poprosiła panią która siedziała w rejestracji by ustaliła termin .
Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:36

Bez wiedzy i bez zgody twojego męża? :shock:
milutka - Czw 22 Kwi, 2010 14:41

Tomoe napisał/a:
A tym bardziej nie możesz pójść do jego lekarza z pretensjami że źle leczy twojego męża.
Na pewne rzeczy nie masz najmniejszego wpływu. :bezradny:
Tomoe to co pisałam o lekarzu to było pół żartem,pół serio ....i pisałam to nie dlatego ,że oskarżam lekarza ale dla tego ,że naśmiewam się z ich systemu leczenia ...i niestety to co piszę jest prawdą ...lekarz ten nawet nie poinformował męża jak można się leczyć z alkoholizmu ...nic na temat terapeuty i w ogóle ....i wyjaśniłam Ci już co miałam na myśli w słowach "nasz lekarz" dlaczego ty odrazu krytykujesz wszystkie wypowiedzi?
yuraa - Czw 22 Kwi, 2010 14:41

tak się zastanawiałem chwile co bym zrobił jakby mnie żona zapisala na terapię,
wtedy kiedy piłem.
może i bym poszedł dla swiętego spokoju ale szybko bym udowodnił że to kicha i nie dla mnie.

sam się zapisałem, pod wpływem nacisków z zewnątrz ale sam. to była moja decyzja

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:46

Nie krytykuję, Basiu.
Dlaczego wszystko co piszę, odbierasz jako krytykę?
Przedstawiam swoje zdanie, które różni się od twojego.

Proszę cię, odpowiedz mi na pytanie: czy twoja terapeutka naprawdę doradziła ci, żebyś zapisała męża na terapię, nie pytając go najpierw o zgodę?

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 14:47

Cytat:
tak się zastanawiałem chwile co bym zrobił jakby mnie żona zapisala na terapię,
wtedy kiedy piłem.
może i bym poszedł dla swiętego spokoju ale szybko bym udowodnił że to kicha i nie dla mnie.

Dokładnie tak właśnie zrobiłem, co zresztą opóźniło moje trzeźwienie o jakieś 5-6 lat :bezradny:

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 14:47

Cytat:
Bez wiedzy i bez zgody twojego męża? :shock:
Tak ...stwierdziła,że skoro mój mąż sam na siebie wezwał policję ...poszedł do lekarza po leki na nerwy bo sobie z nimi nie radzi ....to on po prostu szuka ratunku i nie bardzo wie w które dzrzwi zapukać ...ma ustaloną wizytę pierwszy raz a co dalej z tym zrobi ...nie moja "brożka"....
Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 14:48

Natomiast co do lekarzy rodzinnych i lekarzy-psychiatrów, to, niestety, nie mają oni wiedzy o uzależnieniu od alkoholu i metodach jego leczenia.
Taka jest prawda.

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 14:49

milutka napisał/a:
on po prostu szuka ratunku i nie bardzo wie w które dzrzwi zapukać

Ale to nie powód żebyś Ty za niego "pukała" bo to nic nie pomoże. Zrozum to wreszcie

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 14:50

milutka napisał/a:
..ma ustaloną wizytę pierwszy raz a co dalej z tym zrobi

Nic nie zrobi bo to nie on ją ustalił i najwyżej pójdzie dla "świętego spokoju"

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 15:00

milutka napisał/a:
on po prostu szuka ratunku i nie bardzo wie w które dzrzwi zapukać ...ma ustaloną wizytę pierwszy raz


Skoro tak stwierdziła twoja terapeutka, to nie mnie to oceniać.
Podpowiedziała ci pewne rozwiązanie - ty je zastosowałaś.
Mąż już wie, że ma umówioną wizytę w ośrodku, zna jej termin, zna adres. Ma już wszystkie dane, żeby zapukać do odpowiednich drzwi.
Pozostaje tylko czekać, co on z tym wszystkim zrobi. :)

Powiem tylko, że po raz pierwszy w życiu spotykam się z taką postawą terapeuty.
Ale widocznie zbyt mało wiem o terapeutach i ich metodach. :bezradny:

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 15:27

Tomoe napisał/a:
Podpowiedziała ci pewne rozwiązanie - ty je zastosowałaś.
Mąż już wie, że ma umówioną wizytę w ośrodku, zna jej termin, zna adres. Ma już wszystkie dane, żeby zapukać do odpowiednich drzwi.
Pozostaje tylko czekać, co on z tym wszystkim zrobi. :)
Tak własnie jest i pewnie tak będzie jak pisze Ptero .."pójdzie dla świętego spokoju"...ale ja na tym kończe pomaganie mu ....zapewniam Cię ,że ja nie siedzę i nie dumam .."pójdzie czy nie"zajęłam się sobą i naprawdę dobrze się czuję mimo,że on codziennie wraca z pracy "niby trzeźwy"-nie dołuję się tym jak dawniej ...ale nie ukrywam,że dało mi do myślenia to co napisaliście i porozmawiam o tym z moją terapeutką jeszcze raz ,mam wizytę w przyszłym tygodniu.
Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 15:30

No właśnie miałam cię zapytać, Basiu, czy twój mąż - mając już w bardzo bliskiej perspektywie wizytę u terapeuty uzależnień - powstrzymuje się od picia alkoholu.
milutka - Czw 22 Kwi, 2010 15:36

Cytat:
No właśnie miałam cię zapytać, Basiu, czy twój mąż - mając już w bardzo bliskiej perspektywie wizytę u terapeuty uzależnień - powstrzymuje się od picia alkoholu.
Wizytę ma 12maja ...tak pije nadal ale po kryjomu ...codziennie przeprasza ,prosi bym do niego wróciła ...zarzeka się ,że nie piłi do tego bardzo demonstracyjnie łyka tabletki tzn.jak wchodzę do kuchni to wtedy bierze tabletkę i chyba połyka cobym ja widziała ....mam prawdziwny cyrk w domu za friko :)
pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 15:41

milutka napisał/a:
.mam prawdziwny cyrk w domu za friko

Ile to myśmy musieli się nakombinować zanim zrozumieliśmy, że to zupełnie bez sensu :szok:

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 15:48

Choroba kontroli, choroba zaprzeczeń, choroba emocji - tak pisze Anna Dodziuk o alkoholizmie w swojej książce "Trudna nadzieja".
Szkoda, że tej pozycji już nie ma w sprzedaży, bo chętnie bym ją poleciła...

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 15:55

Klaro bardzo prosze o wydzielenie moich postów do mojego tematu bo znowu niechcący narozrabiałam :oops: a ciebie myszko przepraszam,że tak tu nabałaganiłam :skromny: :buziak:
pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 16:00

Cytat:
Klaro bardzo prosze o wydzielenie moich postów do mojego tematu bo znowu niechcący narozrabiałam

Jasne. Ordnung muss sein. Nie Twój temat ino problem jakoby ten sam

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 16:03

pterodaktyll napisał/a:
Ordnung muss sein.
tego nie rozumiem?
pterodaktyll napisał/a:
Nie Twój temat ino problem jakoby ten sam
Tak chyba jesteśmy z myszką na tym samym etapie. ;)
pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 16:05

milutka napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Ordnung muss sein.
tego nie rozumiem?

Porządek musi być ;)

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 16:05

milutka napisał/a:
a ciebie myszko przepraszam,że tak tu nabałaganiłam :skromny:

nie masz za co przepraszać :buziak:

pterodaktyll napisał/a:
Nie Twój temat ino problem jakoby ten sam

dokładnie tak :)

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 16:07

I ci wasi domowi "alko-depresanci" chyba też są do siebie bardzo podobni...

Twój mąż sam na siebie wzywał policję, jej mąż sam się zgłosił do szpitala psychiatrycznego, obaj łączą leki z alkoholem... karuzela się kręci... tylko jakoś oni obaj nie zapukali jeszcze do tych drzwi co trzeba...
Na szczęście każda z was już zapukała do odpowiednich drzwi.

Tylko odnoszę wrażenie, że motywacja każdej z was była inna. :)

milutka - Czw 22 Kwi, 2010 16:12

Tomoe napisał/a:
Tylko odnoszę wrażenie, że motywacja każdej z was była inna. :)

I tutaj się zgodzę z Tobą Tomoe ale nie będę rozwijać tematu bo na razie nie chcę ;)

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 16:34

Jeżeli 10-cio letnie dziecko zostaje "rzucone" na podłogę przez atak nerwowy, po tym jak było świadkiem kłótni rozwodzących się rodziców, jeżeli dorosły człowiek nie potrafi sobie poradzić czasem z emocjami i je "zapija", jeżeli miesiącami nie śpi po nocach ( o tym akurat dużo czytałam i wiem, że do takiego stanu doprowadzają stany depresyjne) i myśli o problemach, którym nie bardzo może podołać, to........może i ja jestem współuzależniona, ale ja w tym nie widzę manipulacji, i nie wiem, może jest wielu takich alkoholików, którzy dla... właściwe nie wiem czego, dawali by się zamknąć na psychiatrycznym oddziale zamkniętym, po to tylko aby nie móc pić, być pod kontrolą 24h, a gdy dowiedzieli się, że mogą wyjść nie wychodzili, bo nie byli pewni, czy dadzą sobie radę poza szpitalem. Ale każdy ma przecież swoje doświadczenia i swój punkt widzenia... :bezradny:
milutka - Czw 22 Kwi, 2010 16:36

Klara napisał/a:
Wcześniej jednak zrobię porządek w Twoim temacie, bo właśnie po to tu teraz przyszłam :mgreen:

ups... :skromny: będę wdzięczna :) ale verdo zaczął ;) a jesli chodzi o temat tutaj to mi nie przeszkadza jesli myszka się zgadza to może tu zostać :)

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 16:42

myszaczek napisał/a:
może jest wielu takich alkoholików, którzy dla... właściwe nie wiem czego, dawali by się zamknąć na psychiatrycznym oddziale zamkniętym, po to tylko aby nie móc pić, być pod kontrolą 24h

Niestety wyłącznie po to żeby nie brać odpowiedzialności za swoje trzeźwienie i "przerzucić" ją na kogoś nnego

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 16:43

myszaczek napisał/a:
gdy dowiedzieli się, że mogą wyjść nie wychodzili, bo nie byli pewni, czy dadzą sobie radę poza szpitalem

To swiadczy o tym, że niczego się tam nie nauczyli.

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 16:44

pterodaktyll napisał/a:
Niestety wyłącznie po to żeby nie brać odpowiedzialności za swoje trzeźwienie i "przerzucić" ją na kogoś nnego

nie bardzo rozumiem...

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 16:45

pterodaktyll napisał/a:
To swiadczy o tym, że niczego się tam nie nauczyli.

a czego się mieli tam nauczyć?

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 16:48

Cytat:
nie bardzo rozumiem...

Zasadnicza różnica pomiędzy leczeniem alkoholizmu i innych chorób polega na tym, że inne choroby leczą lekarze tzn pacjent jest LECZONY a alkoholizm leczy się w ten sposób, że chory CHCE SIĘ LECZYĆ SAM z pomocą terapeutów oczywiście

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 16:50

myszaczek napisał/a:
a czego się mieli tam nauczyć?

Z tego co piszesz wynika dla mnie, że normalnego życia. Chyba, że przedstawiasz hipotetyczne przypadki a nie wzięte z realiów

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 16:54

pterodaktyll napisał/a:
myszaczek napisał/a:
a czego się mieli tam nauczyć?

Z tego co piszesz wynika dla mnie, że normalnego życia. Chyba, że przedstawiasz hipotetyczne przypadki a nie wzięte z realiów

z życia wzięte, niestety
jak normalnego życia można się nauczyć w miesiąc?, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, ze ktoś na prawdę jest chory a nie, że jest tylko manipulującym alkoholikiem?

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 16:57

myszaczek napisał/a:
biorąc pod uwagę fakt, ze ktoś na prawdę jest chory a nie, że jest tylko manipulującym alkoholikiem?

Manipulujący alkoholik to człowiek chory.
Tylko czy Ty piszesz o zamknięciu w psychiatryku (na jakimś oddziale dla np. osób w depresji), czy tamże na zamkniętej terapii?

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 17:03

Klara napisał/a:
Manipulujący alkoholik to człowiek chory.

tak wiem Klaro :) , pisząc "na prawdę chory" myślałam o depresji i problemach psychicznych

Klara napisał/a:
ylko czy Ty piszesz o zamknięciu w psychiatryku (na jakimś oddziale dla np. osób w depresji), czy tamże na zamkniętej terapii?

o zamknięciu w psychiatryku na oddziale, on tam nie był na żadnej terapii...

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 17:06

myszaczek napisał/a:
jak normalnego życia można się nauczyć w miesiąc?

Oczywiście, że w miesiąc nauczyć się tego nie można. To długotrwały proces ale jeśli się chce skorzystać z tych "narzędzi" jakie dostaje się podczas tego miesiąca wówczas pracuje się dalej samemu bądź przy dalszej pomocy specjalistów i to dopiero przynosi określone efekty. Napisałem Ci przecież, że alkoholizm leczy się samemu przy pomocy specjalistów. Nikt nie wyleczy alkoholika z nałogu niejako za niego
myszaczek napisał/a:
ktoś na prawdę jest chory a nie, że jest tylko manipulującym alkoholikiem?

Nie istnieje coś takiego jak manipulujący alkoholik. To jeden z objawów choroby zwanej alkoholizmem

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 17:08

myszaczek napisał/a:
on tam nie był na żadnej terapii...

No, to nie miał się czego nauczyć.
myszaczek napisał/a:
jeżeli dorosły człowiek nie potrafi sobie poradzić czasem z emocjami i je "zapija"

On po prostu może być niedojrzały emocjonalnie.
Uczyli mnie na terapii, że rozwój emocjonalny zatrzymuje się w momencie, gdy młody człowiek zaczyna pić.
Mój mąż (będąc już moooocno dojrzałym) często reagował jak piętnastolatek :(

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 17:10

myszaczek napisał/a:
zamknięciu w psychiatryku na oddziale, on tam nie był na żadnej terapii..

Gdzieś tu już ktoś pisał, że depresja psychiczna była u niego wynikiem alkoholizmu i po terapii jej objawy ustąpiły. Myślę, że to podobna historia. Depresja jest skutkiem a alkoholizm przyczyną.

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 17:11

Cytat:
Uczyli mnie na terapii, że rozwój emocjonalny zatrzymuje się w momencie, gdy młody człowiek zaczyna pić

Niestety to prawda

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 17:14

Klara napisał/a:
No, to nie miał się czego nauczyć.

nie miał, i nie może korzystać z żadnych narzędzi, bo takowych nie dostał...

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 17:15

pterodaktyll napisał/a:
Gdzieś tu już ktoś pisał, że depresja psychiczna była u niego wynikiem alkoholizmu i po terapii jej objawy ustąpiły. Myślę, że to podobna historia. Depresja jest skutkiem a alkoholizm przyczyną.


weź też pod uwagę, że może być dokładnie odwrotnie
że nieleczona depresja może prowadzić do alkoholizmu...

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 17:18

myszaczek napisał/a:
weź też pod uwagę, że może być dokładnie odwrotnie

Może być. Tego przecież nie wiem, czy najpierw Twój popijał a potem nastąpiła depresja czy też było na odwrót. O tym nie pisałaś

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 17:19

Może teraz, gdy postanowiłaś dać mu namiary na terapię i/lub AA, skorzysta i w końcu zacznie sobie radzić?
Gdybym mogła Ci radzić, to wydrukowałabym mu z działu alkoholizm któryś (albo też wszystkie) z testów oraz fazy choroby alkoholowej.
Może podziała?

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 17:23

pterodaktyll napisał/a:
Może być. Tego przecież nie wiem, czy najpierw Twój popijał a potem nastąpiła depresja czy też było na odwrót. O tym nie pisałaś

bo sama tego nie wiem, nie leczył się nigdy wcześniej na depresję, co nie oznacza, że nie był chory...myślę, że powinien był trafić do psychologa już jako dziecko, właśnie po tym ataku, ale wtedy to ja miałam dopiero 6 lat i nie mogłam mu doradzić żeby poszedł... :)

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 17:29

Myszaczku! Odnoszę wrażenie, że Ty w jakiś sposób chcesz usprawiedliwić, wytłumaczyć ten jego alkoholizm.
To, czy depresja czy alkohol był pierwszy w tej chwili, w Twojej sytuacji ma najmniejsze znaczenie.
Chodź na swoją terapię i się tym nie zajmuj, bo jak już wiesz - Ty możesz TYLKO dać mu namiary.
Na resztę NIE MASZ ŻADNEGO WPŁYWU :?

Mysza - Czw 22 Kwi, 2010 18:01

Klara napisał/a:
Myszaczku! Odnoszę wrażenie, że Ty w jakiś sposób chcesz usprawiedliwić, wytłumaczyć ten jego alkoholizm.

Klaro :) , złe wrażenie, choć nie ukrywam, że oczekiwałam takiego zarzutu

Klara napisał/a:
To, czy depresja czy alkohol był pierwszy w tej chwili, w Twojej sytuacji ma najmniejsze znaczenie.

nie ma znaczenia, i nie twierdzę wcale że mam rację, ale moja "rogata" natura kazała mi sobie z wami podyskutować, bo wymiana zdań to wymiana doświadczeń, a to z kolei poszerza horyzonty co jak wiecie jest bardzo przydatne ;)

Klara napisał/a:
Chodź na swoją terapię i się tym nie zajmuj,

tak właśnie zrobię, zamierzam chodzić i również tam poszerzać swoja wiedzę... :)

Klara - Czw 22 Kwi, 2010 18:40

myszaczek napisał/a:
nie ukrywam, że oczekiwałam takiego zarzutu

To nie jest zarzut, Myszaczku :nie:
W ogóle nic Ci nie zarzucam. Mówię to, co mi się wydaje, bo czasami takie gadanie otwiera na coś oczy. Tym razem nie trafiłam i wcale mnie to nie dziwi, bo przecież nie siedzę w Twojej głowie.
myszaczek napisał/a:
moja "rogata" natura kazała mi sobie z wami podyskutować,

My tu przecież po to sobie rozmawiamy, żeby dochodzić do jakichś wniosków.

Borus - Czw 22 Kwi, 2010 19:00

Jeden z moich kolegów z AA tak bardzo nie chciał kiedyś uznać się za alkoholika, że wolał uważać się za wariata... :szok:
Na swoje szczęście nie zdążył zwariować i trzeźwieje już ładnych kilka lat :)

Tomoe - Czw 22 Kwi, 2010 19:51

Myszaczku, nie szkoda twojego czasu na zaglądanie do głowy i do psychiki twojego męża?
Cokolwiek się tam dzieje - nie twoją rolą jest to diagnozować i nie twoją rolą jest to leczyć.

Ja, podobnie jak twój mąż, jestem dorosłym dzieckiem alkoholika.
Faktem jest, że większość DDA w dorosłym życiu albo się uzależnia od alkoholu, albo wiąże się z uzależnionymi, albo dzieje się z nimi i jedno, i drugie równocześnie. Twój mąż wydaje się być potwierdzeniem tej reguły.
Tylko wiesz co?
Jeśli już jest uzależniony od alkoholu, to w pierwszej kolejności do leczenia się kwalifikuje jego uzależnienie.
Dopóki pije, ani żadne leki psychotropowe go nie uleczą, ani nie da się zlikwidować, wymazać skutków jego "trudnego dzieciństwa".
Jeśli DDA jest uzależnione od alkoholu, to leczenie syndromu DDA można rozpocząć minimum po dwóch latach bezwzględnej abstynencji od alkoholu oraz po terapii podstawowej i pogłębionej dla alkoholików.
Takie są standardy leczenia uzależnionych od alkoholu dorosłych dzieci alkoholików.
U mnie tak właśnie było - moje leczenie odbywało się w tej właśnie kolejności.

Ale to JA podjęłam to leczenie.
To JA poszukałam dla siebie pomocy i JA z tej pomocy korzystałam i nadal korzystam. To była moja suwerenna decyzja, podjęta dla ratowania mojego własnego życia.

I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nikt mnie nigdy nie namawiał, nie zachęcał ani nie zmuszał, żebym przestała pić i zaczęła się leczyć.
Przekonał mnie do tego sam alkohol.
I bolesne konsekwencje jego picia.
Tak samo jest z twoim mężem.
Nic ze sobą nie zrobi, dopóki go jego picie wystarczająco mocno nie zaboli.

Ty możesz mu jedynie pozwolić na ponoszenie konsekwencji.
I nigdy, przenigdy nie rób za alkoholika czegoś, co on moze zrobić sam.

pterodaktyll - Czw 22 Kwi, 2010 19:54

myszaczek napisał/a:
sama tego nie wiem, nie leczył się nigdy wcześniej na depresję, co nie oznacza, że nie był chory.

Bywa tak, że jakaś trauma z dzieciństwa lub wczesnej młodości w późniejszym okresie życia owocuje właśnie alkoholizmem. W każdym razie jednak będę dalej twierdził, że alkoholizm jest skutkiem i wydaje mi się, że najpierw powinien uporać się z tym problemem

Wiedźma - Czw 22 Kwi, 2010 20:00

Borus napisał/a:
Jeden z moich kolegów z AA tak bardzo nie chciał kiedyś uznać się za alkoholika, że wolał uważać się za wariata...

A ja kiedyś znalazłam się w szpitalu psychiatrycznym...
I bardzo sie starałam, żeby sie nie wydało, że jestem uzależniona.
Do depresji za to się przyznawałam i to do znacznie cięższej niż była w rzeczywistości.
Natomiast charakterystyczne było dla panów z sąsiedniego oddziału,
że głosili wszem i wobec ile to oni mieli promili gdy ich przywieziono,
żeby ktoś ich broń Boże nie posądził o chorobę psychiczną.
Ot - takie u nas są konotacje tych przypadłości...

yuraa - Czw 22 Kwi, 2010 20:45

przeczytane na innym forum;
Cytat:
ps. ostatnio mój znajomy powiedział ciekawą rzecz...pił bo chciał ukryć że jest cytat "durnowaty" a teraz ?? też jest "durnowaty" ale tyle że nie pije i polubił to...coś w tym jest


może to ten sam??

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 09:40

Tomoe napisał/a:
Myszaczku, nie szkoda twojego czasu na zaglądanie do głowy i do psychiki twojego męża

wiesz Tomea, od tamtego wydarzenia kiedy wylądował w szpitalu, zaczęłam się interesować ludzką psychiką i to niekoniecznie męża, zaczęłam od siebie i doszłam do wniosków, które bardzo zaskoczyły terapeutkę do której poszłam, właśnie zastanawiam się nad jakąś szkołą korespondencyjną w tym temacie...

poza tym, jak już pisałam, nie zamierzam go wytłumaczyć, ani ponosić za niego konsekwencji jego picia, ani robić nic czego on sam zrobić, nie może

zaczęłam terapię i ją skończę, zajmuję się sobą i poszerzam swoje zainteresowania, dyskutuje tu sobie z Wami i tak mi dobrze :)

pewnie nie ma znaczenia czy wcześniej była depresja czy uzależnienie, bo wynikiem końcowym jest alkoholizm, z którym on się musi zmierzyć i tyle....
a ja stanę z boku i będę dopingować, tyle to chyba mogę :mysli:

dziękuję wszystkim za wczorajszą dyskusję :)

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 10:58

myszaczek napisał/a:

stanę z boku i będę dopingować


To sobie uszyj kolorowe pompony, a potem się zapisz na korespondencyjny kurs dla czirliderek, zamiast korespondencyjnie zgłębiać ludzką psychikę. :rotfl:

Wybacz, myszaczku, ale naprawdę rozbawiłaś mnie swoim postem do łez.

PS. Mój nick to "Tomoe" a nie "Tomea". :)
Pozdrawiam serdecznie. :)

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 11:26

Tomoe napisał/a:
Mój nick to "Tomoe" a nie "Tomea". :)

przepraszam za pomyłkę

Tomoe napisał/a:
Wybacz, myszaczku, ale naprawdę rozbawiłaś mnie swoim postem do łez.

nic śmiesznego w nim nie widzę, a złośliwości nie lubię, i jeśli masz takie rady:

Tomoe napisał/a:
To sobie uszyj kolorowe pompony, a potem się zapisz na korespondencyjny kurs dla czirliderek, zamiast korespondencyjnie zgłębiać ludzką psychikę. :rotfl:

to zachowaj je dla sobie

również pozdrawiam :)

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 11:31

Odpowiedz mi proszę, jak sobie wyobrażasz "stanie z boku i dopingowanie".
pterodaktyll - Pią 23 Kwi, 2010 11:38

Tomoe napisał/a:
jak sobie wyobrażasz "stanie z boku i dopingowanie".

Nie byłas nigdy na żadnym meczu? :mysli:

olimpijka - Pią 23 Kwi, 2010 11:43

oooo...znowu jkieś spięcie starcie się szykuje :)
milutka - Pią 23 Kwi, 2010 12:04

Cytat:
oooo...znowu jkieś spięcie starcie się szykuje :)
Tutaj nie chodzi o żadne starcie ....Tomoe Twoje rady są naprawde czasami drogocenne i dla nas które gubimy sie w postępowaniu to skarb ale nie musisz być dla każdego taka złośliwa...tylko dla tego ,że ma inne zdanie od Twojego ....od pewnego czasu zauważyłam w Twoich postach ,że starasz się coś podpowiedzieć ale na koniec postu wtrącasz jakąs złośliwa uwagę ....po co to ?
Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 12:07

Tomoe napisał/a:
Odpowiedz mi proszę, jak sobie wyobrażasz "stanie z boku i dopingowanie".

żeby komuś dopingować, nie trzeba koniecznie krzyczeć i skakać z kolorowymi pomponami na rekach,

można sobie "stanąć z boku" obserwując czyjeś poczynania, ze świadomością, że nie można pomóc, i głęboko i mocno życzyć mu powodzenia i wygranej...

taki doping przyszedł mi do głowy i taki mi się wydawał oczywisty, sorry, ale nie jesteśmy na forum dla kibiców, żebym pomyślała o pomponach...

pterodaktyll - Pią 23 Kwi, 2010 12:11

myszaczek napisał/a:
taki doping przyszedł mi do głowy

Ja bym to nazwał raczej życzliwym zrozumieniem ;)

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 12:16

pterodaktyll napisał/a:
Ja bym to nazwał raczej życzliwym zrozumieniem ;)

każdy, jak widać ;) , rożnie to nazywa i rozumie :bezradny:

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 12:29

milutka napisał/a:
....Tomoe...
...od pewnego czasu zauważyłam w Twoich postach...


Zauważasz to, co chcesz i co potrafisz zauważyć, Basiu.
Bardzo często intencje nadawcy są zupełnie odmienne niż percepcja odbiorcy.
Mnie to nie zaskakuje. :)

milutka - Pią 23 Kwi, 2010 12:32

Tomoe napisał/a:
Zauważasz to, co chcesz i co potrafisz zauważyć, Basiu.
Niech i tak będzie :)
Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 12:39
Temat postu: Re: Mój mąż alkoholik...
myszaczek napisał/a:
Oto moja historia pokrótce: żyję z alkoholikiem już 14 lat


Myszaczku, czy ty naprawdę uważasz, że po 14 latach wspólnego życia z alkoholikiem i po jednej wizycie u terapeutki zaszły już w tobie takie zmiany, że potrafisz się od swojego męża emocjonalnie oderwać, stanąć z boku i nie ingerować w to, co on robi?
Gdyby tak rzeczywiście było - to by oznaczało, że jesteś już wyleczona ze współuzależnienia.

Otóż ja ci powiem tak: Nie, myszaczku, nie jesteś wyleczona i dlatego twoje deklaracje o "dopingowaniu męża z boku" i te inne twoje deklaracje o tym, jak się będziesz wobec niego zachowywać, co będziesz a czego nie będziesz robić, są pustymi deklaracjami.
Nie będziesz się potrafiła tak zachowywać, jak nam tu deklarujesz.

Leczenie współuzależnienia, myszaczku, trwa od trzech do pięciu lat.
To będzie długotrwały, żmudny proces TWOJEJ WEWNĘTRZNEJ ZMIANY.
Zmiany twoich poglądów, przekonań i zachowań.
Cały ten proces jest jeszcze przed tobą.
Chciałabym tu być za te trzy-pięć lat i poczytać to, co wtedy będziesz pisała. :)

A na razie stanę sobie z boku i będę cię dopingować. ;)

Jacek - Pią 23 Kwi, 2010 13:05

pterodaktyll napisał/a:
Zasadnicza różnica pomiędzy leczeniem alkoholizmu i innych chorób polega na tym, że inne choroby leczą lekarze tzn pacjent jest LECZONY a alkoholizm leczy się w ten sposób, że chory CHCE SIĘ LECZYĆ SAM z pomocą terapeutów oczywiście

Witusiu zgadzam się z twoją wypowiedzią
i nie jest moim zamiarem cię poprawiać
a tylko wyrazem mojego rozumowania na ten temat

jednak zanim to zdanie rozwinę,ujmę to w jednym zdaniu
wstyd przed swą chorobą
są choroby na które sobie możemy pozwolić,leczeniem sposobem domowym
np:małe skaleczenie,okład bobkowym liściem i takie tam sposoby z babcinej apteczki
lecz są choroby które bez lekarzy specjalistów,się nie da
i taką chorobą jest między innymi alkoholizm
a specjalistą od leczenia jest terapeuta od uzależnień alkoholowych
i ja uważałem że mnie nie jest taki specjalista potrzebny
gdyż byłem pewny że nie ja jestem uzależniony od alkoholu
a prawda była taka,że mnie było głupio dopuścić do mego pomyślenia żem słaby w piciu
że słaby nad panowaniem i kierowaniem swego rozumku
pterodaktyll napisał/a:
że inne choroby leczą lekarze tzn pacjent jest LECZONY

jeśli ja na to pozwolę
nie idę do stomatologa,nie ze wstydu,a ze strachu
ale jak dostanę kopniaka w postaci silnego rwącego bólu zęba
to decyduję się na rwanie i idę do specjalisty
podobnie przeżycie miałem z chorobą alkoholową
dopiero kop mnie zdeklarował do działania
i podobnie jak z dziurawymi zębiskami się ma wiedzę
ale z niej nie korzystam
tak w chorobie alkoholowej przed kopniakiem ,miałem już wiedzę (przebytą terapie i receptę na korzystanie z meetingów)
to dopiero po kopniaku zmobilizowałem się z korzystania tej wiedzy
co za tym idzie przyznania się do swojej słabości wspomnianej na początku
nad wstydem przyznania się do słabości,nad kierowaniem swego umysłu
(w tym przypadku nad ilością picia alkoholu)

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 13:14

Tomoe napisał/a:
twoje deklaracje o "dopingowaniu męża z boku" i te inne twoje deklaracje o tym, jak się będziesz wobec niego zachowywać, co będziesz a czego nie będziesz robić, są pustymi deklaracjami.

jeśli chodzi o mnie, to ja się dopiero przekonam, czy "są pustymi" czy nie, Ty natomiast tego po prostu nie wiesz, jak się zachowam, możesz tylko przewidywać, a to nie jest to samo

Tomoe napisał/a:
Chciałabym tu być za te trzy-pięć lat i poczytać to, co wtedy będziesz pisała. :)

bazując na "korespondencyjnym zgłębianiu psychiki ludzkiej", mogę ci jedynie obiecać,jeśli jeszcze tu będę, że równie "mocno" będę z Tobą dyskutować...

Tomoe napisał/a:
A na razie stanę sobie z boku i będę cię dopingować. ;)

byleby bez pomponów ;)

beata - Pią 23 Kwi, 2010 13:23

milutka napisał/a:
ale nie musisz być dla każdego taka złośliwa.
Napięcie przed miesiączkowe? :mysli:
ZbOlo - Pią 23 Kwi, 2010 13:37

beata napisał/a:
Napięcie przed miesiączkowe?

...PMS...

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 13:46

beata napisał/a:
milutka napisał/a:
ale nie musisz być dla każdego taka złośliwa.
Napięcie przed miesiączkowe? :mysli:


Słucham? :shock:
I to JA na tym forum jestem złośliwa?

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 13:51

myszaczek napisał/a:

bazując na "korespondencyjnym zgłębianiu psychiki ludzkiej", mogę ci jedynie obiecać,jeśli jeszcze tu będę, że równie "mocno" będę z Tobą dyskutować...


Chętnie podniosę rękawicę, jeśli mi podasz namiary na tę korespondencyjną szkołę zgłębiania ludzkiej psychiki, do której się zamierzasz zapisać. :)
Abyśmy miały równe szanse w dyskusji, podstawowym warunkiem jest zdobycie takiego samego zasobu wiedzy pochodzącej z tego samego źródła.
Na razie czerpiemy z zupełnie różnych zasobów.

beata - Pią 23 Kwi, 2010 13:53

Tomoe napisał/a:
I to JA na tym forum jestem złośliwa?
Bo to zaraźliwe jest :wysmiewacz:
Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 14:01

Tomoe napisał/a:
Abyśmy miały równe szanse w dyskusji, podstawowym warunkiem jest zdobycie takiego samego zasobu wiedzy pochodzącej z tego samego źródła.

to jest niemożliwe, i dodam ....na całe szczęście, a żebym nie została źle zrozumiana, to Ty i ja mamy zupełnie inne doświadczenia, inne przeżycia, więc inaczej widzimy i rozumiemy pewne sprawy
Tomoe napisał/a:
Na razie czerpiemy z zupełnie różnych zasobów.

i tak już pewnie pozostanie, ale podyskutować zawsze możemy :)

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 14:03

myszaczek napisał/a:
Ty i ja mamy zupełnie inne doświadczenia, inne przeżycia, więc inaczej widzimy i rozumiemy pewne sprawy

A z czego tak wnioskujesz?
Co wiesz o moich doświadczeniach i przeżyciach?
I skąd to wiesz?

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 14:06

Tomoe napisał/a:
A z czego tak wnioskujesz?
Co wiesz o moich doświadczeniach i przeżyciach?
I skąd to wiesz?


z tego co sama pisałaś o sobie, wiem, że nie będziemy czerpać z tych samych zasobów, tylko z różnych... po prostu

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 14:14

Może nie doczytałaś, ale ja przeżyłam w związku z czynnym alkoholikiem dziesięć lat.
Więc w tej akurat "działce" moje zasoby doświadczeń życiowych są bardzo, ale to bardzo, podobne do twoich. Niemal identyczne.
Z jedną różnicą - ja już ten związek mam za sobą.
I terapię współuzależnienia również mam za sobą.

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 14:20

Tomoe napisał/a:
Więc w tej akurat "działce" moje zasoby doświadczeń życiowych są bardzo, ale to bardzo, podobne do twoich. Niemal identyczne.

ja się jednak z tobą nie zgodzę, żeby nasze doświadczenia były "niemal identyczne" i nie zamierzam tłumaczyć dlaczego

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 14:26

W miejscu, w którym ty teraz jesteś, myszaczku - czyli na etapie "motywowania" swojego alkoholika do leczenia i na początku swojej terapii współuzależnienia - ja byłam w lipcu 2004 roku.
Byłam wtedy taka sama jak ty teraz. :)
Ty widzisz między nami różnice - ja widzę mnóstwo podobieństw.
Bo patrzymy z różnych punktów widzenia.

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 14:28

Rozumiem oczywiście, że podstawową różnicą, jaką ty dostrzegasz między nami, jest fakt, że ja jestem uzależniona od alkoholu, a ty nie.

Natomiast zapewniam cię, że jeśli chodzi o współuzależnienie, ja startowałam prawie sześć lat temu z tego samego punktu co ty.
Ważna rzecz - wtedy, kiedy zaczynałam wychodzić ze współuzależnienia, już nie piłam alkoholu. I nie piję go do dziś.

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 14:32

Tomoe napisał/a:
patrzymy z różnych punktów widzenia.

z tym akurat muszę się zgodzić, bo to jest fakt niezaprzeczalny...

Mysza - Pią 23 Kwi, 2010 14:36

Tomoe napisał/a:
Rozumiem oczywiście, że podstawową różnicą, jaką ty dostrzegasz między nami, jest fakt, że ja jestem uzależniona od alkoholu, a ty nie.


nie powiedziałabym czy podstawową, ja dostrzegam jeszcze kilka różnic między nami....ale o tym może kiedy indziej, bo niestety muszę skończyć, jak na razie naszą dyskusję :)

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 14:42

Uważasz, że alkoholiczka nie jest w stanie zrozumieć współuzależnionej żony alkoholika?

Jeśli tak uważasz, to jeszcze raz ci powtórzę:
Byłam partnerką czynnego alkoholika przez dziesięć lat.
W momencie, gdy zaczęłam leczyć swoje współuzależnienie i wyzwalać się z tego toksycznego związku, byłam już trzeźwą kobietą. I jestem nią do dziś.

Odnoszę wrażenie, że widzisz mnie jako osobę "z drugiej strony barykady".
A ja tymczasem jestem osobą, która zna problem "z obu stron barykady".

Dlatego z jednej strony - rozumiem twojego męża lepiej niż ty go rozumiesz, bo jego choroba jest także moją chorobą.
A z drugiej strony - rozumiem ciebie tak, jakbym widziała samą siebie sprzed sześciu lat.

Gdybyś chciała, mogłabyś to przyjąć do wiadomości i skorzystać z moich doświadczeń.
Jeśli jednak tego nie chcesz - pozostań po swojej stronie "barykady".
Tylko pamiętaj, że tak naprawdę żadna "barykada" nie istnieje.

Tomoe - Pią 23 Kwi, 2010 14:53

myszaczek napisał/a:
ja dostrzegam jeszcze kilka różnic między nami....ale o tym może kiedy indziej


Ok, zajrzę, ale dopiero po weekendzie.
Spokojnego, pogodnego weekendu ci życzę. :)

verdo - Pią 23 Kwi, 2010 16:15

Wiedźma napisał/a:
żeby ktoś ich broń Boże nie posądził o chorobę psychiczną.
Ot - takie u nas są konotacje tych przypadłości...


Spotkałem sie z podobna sytuacja,mialem jechac na odwyk odwiedzic kumpla jednak okazalo sie,ze on jest w calkiem innym miejscu......byl w szpitalu psychiatrnym.Jego ojciec mnie oklamał.....moze sie czegos wstydził.......W tamtym roku umarl mial 32 lata [*].....
Swoja droga przy takim trybie zycia to max...35-40 lat i to przy ogromnym szczesciu. 8|

Tomoe napisał/a:
Leczenie współuzależnienia, myszaczku, trwa od trzech do pięciu lat.


....dlatego lubie to forum...kolejna nowinka...... g45g21

Mysza - Sob 24 Kwi, 2010 14:25

Tomoe napisał/a:
Ok, zajrzę, ale dopiero po weekendzie.

ja, ponieważ zajrzałam dzisiaj, to napisze parę słów :)
przeczytałam naszą wymianę zdań parę razy, bo przyznam, że trochę się pogubiłam...

Piszesz, żebym zajęła się sobą, a nie zajmowała się psychiką męża, bo to nie moja "działka", kiedy odpowiadam, że interesuje mnie ten temat, niezależnie od niego, i że właśnie zajmuje się sobą, poszerzając swoje zainteresowania, natomiast męża "pozostawię samemu sobie", żeby radził sobie sam, najpierw złośliwie odpowiadasz, a potem piszesz, że składam puste deklaracje, których nie zrealizuję. Nie bardzo wiem, o co Ci w tym wszystkim "chodzi", no chyba, że chcesz udowodnić za wszelką cenę, że jeśli chodzi o uzależnienie, współuzależnienie, DDA to wiesz i rozumiesz więcej ode mnie (czego zresztą w żadnym moim poście nie negowałam)

Nigdzie też nie twierdziłam, że alkoholiczka nie może zrozumieć współuzależnionej żony alkoholika, że nie chcę przyjąć do wiadomości i korzystać z Twoich rad, ani też że zauważam jakąkolwiek barykadę, po której stronach miałybyśmy się znajdować...

Domyślam się, że będziesz mi chciała odpowiedzieć, ale proponuję zakończyć dyskusję, bo myślę, że dalsza wymiana zdań nic nowego do niej nie wniesie
Pozdrawiam :) i również miłego weekendu Ci życzę

Mysza - Śro 28 Kwi, 2010 12:11

DRUGA WIZYTA

Dzisiaj już było na spokojnie, widać to co miałam wypłakać to wypłakałam ostatnio...najfajniejszy jest rezultat końcowy, już po terapii, taki wszechogarniający spokój i świadomość tego, że idzie się w dobrym kierunku.
Terapeutka poradziła mi dzisiaj, żebym trochę "zwolniła" :) , myśleć też kazała mi wolniej, co poskutkowało tym, że zwolniłam również kroku i poszłam sobie pospacerować po wale nadodrzańskim. Bardzo dobrze mi zrobiła ta wycieczka, podładowałam akumulatorki i jestem gotowa do "zmagania się" z rzeczywistością.
Ciekawe, że dopiero kontakt z kimś zupełnie obcym pozwolił mi uświadomić sobie, jak bardzo niewiele wiem o samej sobie... :mysli:

Jacek - Śro 28 Kwi, 2010 13:44

myszaczek napisał/a:
zupełnie obcym pozwolił mi uświadomić sobie, jak bardzo niewiele wiem o samej sobie..

no nie wiedziałaś ,każdy zazwyczaj wie więcej o sąsiedzie niż o sobie
jest nawet takie powiedzonko
"jeśli chcesz coś wiedzieć o danej osobie
to spytaj o nią jej koleżanki"
i to nie żart ,bo jakoś nam po drodze lepiej się zastanawiać jaki kto inny
niż o sobie samym,bo przeca siebie znamy całe życie
ale jak się zaś okazuje to znamy się tak jak byśmy chcieli znać
a nie jak jest naprawdę
dlatego dzięki mej chorobie alkoholowej,ja również się wiele o sobie dowiedziałem i mogłem nad błędami popracować
dlatego również swego alkoholizmu nie traktuję jako czas stracony
a jako drogę nauki nad własnym ja (ego)

Mysza - Śro 28 Kwi, 2010 15:06

Jacek napisał/a:
znamy się tak jak byśmy chcieli znać

dokładnie tak, nie potrafimy przyjrzeć się sobie z boku, tak jak mogą to zrobić inni, nie potrafimy być wobec siebie obiektywni i dlatego w pracy nad samym sobą potrzebujemy pomocy, żeby nam wskazano co trzeba poprawić, nad czym pomyśleć ...a czasem żeby się zastanowić, czy to co nam się wydaje oczywiste, faktycznie takie oczywiste dla nas jest.. :mysli:

pietruszka - Śro 28 Kwi, 2010 15:58

myszaczek napisał/a:
jak bardzo niewiele wiem o samej sobie... :mysli:

No i fajne jest takie odkrywanie siebie na nowo, nie? :)

pietruszka - Śro 28 Kwi, 2010 16:00

Jacek napisał/a:
ja również się wiele o sobie dowiedziałem i mogłem nad błędami popracować


A ja się też dowiedziałam o sobie wielu miłych rzeczy, których nie chcę zmieniac, tylko lepiej wykorzystać. Pozdrawiam Jacuś :skromny:

Mysza - Śro 28 Kwi, 2010 17:18

pietruszka napisał/a:
No i fajne jest takie odkrywanie siebie na nowo, nie? :)

bardzo fajne, rozmawiałyśmy z terapeutką i mówię do niej: "widzę że mnie czeka wiele pracy", a ona mi na to:" ale jakiej ciekawej..."
:tak: fakt niezaprzeczalny

Jacek - Śro 28 Kwi, 2010 17:23

pietruszka napisał/a:
Pozdrawiam Jacuś :skromny:

dzięki, też cię ściskam :)

Jacek - Śro 28 Kwi, 2010 17:46

myszaczek napisał/a:
bardzo fajne, rozmawiałyśmy z terapeutką i mówię do niej: "widzę że mnie czeka wiele pracy", a ona mi na to:" ale jakiej ciekawej..."

no ja nie tak od razu zacząłem współpracę na terapii grupowej
byłem pilnym uczniem na temat choroby alkoholowej i pilnie odrabiałem lekcje
z tematu o alkoholiku
i wszyściutko z tego tematu zrozumiałem
lecz po pół roku myśl poszła w czyn że mogę już kontrolować picie
i gdy zaś już indywidualnie chodziłem na rozmowę z terapeutką
to jej powiedziałem że mnie na grupie nauczyli ,ale nie oduczyli
a to poprostu znaczyło że po tej nauce wiedziałem jak działa choroba alkoholowa
ale nie przyjmowałem do świadomości że ten alkoholik to ja
no i mówiąc wprost coś się dowiedziałem o sobie
co już dawno powinienem wiedzieć,lecz bez pomocy ani rusz
bez pomocy drugiej osoby, i na tym polega dobra praca terapeutów i o tym wiedza
bo resztę wiedzą z teorii to co my z praktyki
przez co czasem nam się zdaje być od nich mądrzejsi
no i dlatego terapeuci nas nie oduczają lecz uświadamiają
o zrozumieniu jacy jesteśmy, przez co tyle się o sobie dowiadujemy
o ile jesteśmy skorzy słuchać
-----------------------------
jeszcze dodam że cały czas współpracowałem z tą samą panią terapeutką
pozdrawiam Wiesiu
jeśli tu przy okazji zaglądasz
kiedyś ją tu zaprosiłem :)

sabatka - Śro 28 Kwi, 2010 19:51

myszaczek, widzę żeś dobrą drogę obrała. może kiedyś na kawkę wpadniesz do Świdnicy :) zapraszam
Mysza - Śro 28 Kwi, 2010 20:07

sabatka napisał/a:
może kiedyś na kawkę wpadniesz do Świdnicy :) zapraszam


Sabatko :) , bardzo dziękuje za zaproszenie, dam znać jak będę się wybierała w twoje okolice :okok:

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 11:52

myszaczek napisał/a:
nie potrafimy przyjrzeć się sobie z boku, tak jak mogą to zrobić inni, nie potrafimy być wobec siebie obiektywni i dlatego w pracy nad samym sobą potrzebujemy pomocy, żeby nam wskazano co trzeba poprawić, nad czym pomyśleć


Racja. Potrzebujemy drugiego człowieka, żeby nam powiedział, co w nas widzi, a czego my sami nie widzimy.

I takie przyjmowanie informacji o nas pochodzących z zewnątrz rzeczywiście nam pomaga, pod jednym warunkiem: że naprawdę chcemy słuchać, co inni ludzie w nas widzą i że nie reagujemy buntem i sprzeciwem na każdą informację o nas, która jest dla nas nieprzyjemna. :)

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 12:48

Tomoe napisał/a:
I takie przyjmowanie informacji o nas pochodzących z zewnątrz rzeczywiście nam pomaga, pod jednym warunkiem: że naprawdę chcemy słuchać, co inni ludzie w nas widzą i że nie reagujemy buntem i sprzeciwem na każdą informację o nas, która jest dla nas nieprzyjemna. :)

Racja. I dlatego też chodzę do takiej osoby, która mi te informacje mówi w taki sposób, że nie reaguje buntem ani sprzeciwem... :)

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 13:12

A ja bardzo często reagowałam buntem i sprzeciwem na to, co mi mówili terapeuci.
I to wcale nie znaczy, że miałam złych terapeutów.
Dzięki nim nauczyłam się jednej ważnej rzeczy - w moich kontaktach z ludźmi moje reakcje emocjonalne na zachowania ludzi są moje.
Są to moje reakcje, niezależnie od tego, z jakimi ludźmi i jakimi zachowaniami się stykam.
To ja ponoszę odpowiedzialność za swoje reakcje, a nie inni ludzie. :)

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 13:29

Tomoe napisał/a:
Są to moje reakcje, niezależnie od tego, z jakimi ludźmi i jakimi zachowaniami się stykam.
To ja ponoszę odpowiedzialność za swoje reakcje, a nie inni ludzie. :)

Z tym też się zgodzę...też ponoszę odpowiedzialność, nie tylko za swoje reakcje, ale i za wszystkie decyzje....tylko co to ma do rzeczy :mysli: , chyba że nie zrozumiałam, tego co chciałaś przekazać :bezradny:

evita - Czw 06 Maj, 2010 13:36

Tomoe napisał/a:
Racja. Potrzebujemy drugiego człowieka, żeby nam powiedział, co w nas widzi, a czego my sami nie widzimy


chciałabym poznać siebie tak naprawdę ... dowiedzieć się o sobie tego czego nie zauważałam dotychczas a co widzą inni ale jednoczesnie boję się, że prawda okaże się okrutna :( i choć nigdy nie byłam zadufana w sobie to pewnie mimo wszystko zabolałoby bardzo więc chyba jednak pozostanę z swej nieświadomości po kres moich dni :)

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 13:47

evita napisał/a:
chciałabym poznać siebie tak naprawdę ... dowiedzieć się o sobie tego czego nie zauważałam dotychczas a co widzą inni ale jednoczesnie boję się, że prawda okaże się okrutna :(

ja myślę, że wcale tak nie musi być, że nie musi to być takie bolesne... przecież nie polega to na tym, że ktoś, Ci coś wykrzyczy w twarz... tak że zaboli
można samemu powoli dochodzić do tych mniej przyjemnych wniosków, ważne by mieć przy sobie kogoś, kto Cię pokieruje w którym kierunku myśleć, albo nad czym się głębiej zastanowić.... to nawet bywa przyjemne :)

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 13:54

myszaczek napisał/a:
tylko co to ma do rzeczy :mysli:


Napisałaś, że twoja terapeutka przekazuje ci pewne prawdy o tobie w taki sposób, że ty nie reagujesz na to buntem i sprzeciwem.
Czyli od jej sposobu przekazywania ci informacji uzależniasz swoje reakcje.
Czyli, innymi słowy, część odpowiedzialności za swoje reakcje "przerzucasz" na terapeutkę.

Czy teraz wyraziłam się bardziej precyzyjnie? :)

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 14:01

Tomoe napisał/a:
Czy teraz wyraziłam się bardziej precyzyjnie? :)

tak, to ja wcześniej mało precyzyjnie się wyraziłam pisząc:
myszaczek napisał/a:
która mi te informacje mówi w taki sposób, że nie reaguje buntem ani sprzeciwem...

a chodziło mi o to, że ona swoimi pytaniami prowokuje mnie do myślenia i głębszego zastanowienia się i wychodzi na to, że to ja sama dochodzę do tych informacji o sobie, co nie kończy się buntem i nie jest bolesne :) , przynajmniej jak na razie....

pietruszka - Czw 06 Maj, 2010 14:19

myszaczek napisał/a:
to nawet bywa przyjemne :)

:tak:
chociaż czasem po drodze trochę poboli, jak runie skrzętnie budowany obraz własnej osoby. Bo w moim przypadku okazało się, że dużo z mojej skorupy to różnego rodzaju mechanizmy obronne, (czasem i niezdrowe dla mnie), które miały mnie uchronić przed zranieniem, dużo we mnie było szkodliwych dla mnie przekonań, które mi wpojono w dzieciństwie i warto było odgrzebać pod tym wszystkim to własne "ja", wolne od przekonań i wyobrażeń innych ludzi zwłaszcza bliskich. I paradoksalnie potrzebny jest do tego inny człowiek, a najlepiej grupa.

Ale się po drodze też buntowałam, złościłam, po prostu czasem nie byłam gotowa na prawdę. A prawda w tym wszystkim jest najważniejsza. I wiem, że warto "się odkłamać". I zaakceptować siebie z wszystkimi zaletami i wadami, możliwościami i niemożliwościami. I "zaakceptować" to nie znaczy dla mnie usiąść na laurach, tylko wziąć byka za rogi i popracować nad pewnymi niedoskonałościami, które się ma.
No i właściwie to robota na całe życie. Całkiem fajna robota, chociaż za nią nie płacą. Własny wolontariat :wysmiewacz: No może niezupełnie nie płacą. A zdrowie, a lepsze samopoczucie, lepsze relacje z innymi? Bezcenne :)

beata - Czw 06 Maj, 2010 14:21

Mnie najpierw terapeutka rozgryzła jak orzeszek...a teraz drąży od środka :stres1: I czasami po jej słowach mam w sobie bunt,a nawet i złość na nią.Przez takie coś już nie raz odpuściłam sobie spotkania z terapeutami,ale tym razem postanowiłam,że zanim powiem....ja już tam więcej nie pójdę....dam sobie czas na przemyślenie sprawy.Jedno spotkanie już przez to przełożyłam :wstyd:
I nie wiem czemu...ale zawsze mi wychodzi,że to Ona ma rację :beba:
Ale chyba nie na tym polega terapia,żeby mnie głaskano,ale aby mi pomóc zrozumieć siebie...a to czasami boli.

pietruszka - Czw 06 Maj, 2010 14:31

beata napisał/a:
ja już tam więcej nie pójdę

skąd ja to znam :wysmiewacz:
Jedna z moich mądrych koleżanek mi powiedziała, że jak boli to znaczy, że pomaga, jak nie boli, to znaczy, ze spływa jak woda z kaczki.
Też miałam ochotę kilka razy uciec z terapii, chociaż nikt tam nikogo na siłę nie trzymał. Cieszę się, że nie uciekłam, bo właśnie te sprawy mam w sobie teraz już najlepiej poukładane.

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 14:40

pietruszka napisał/a:
jak boli to znaczy, że pomaga, jak nie boli, to znaczy, ze spływa jak woda z kaczki.

mnie nie boli, znaczy ze spływa?

pietruszka - Czw 06 Maj, 2010 14:44

myszaczek napisał/a:
pietruszka napisał/a:
jak boli to znaczy, że pomaga, jak nie boli, to znaczy, ze spływa jak woda z kaczki.

mnie nie boli, znaczy ze spływa?

Może masz już pewne sprawy "przerobione" - wtedy też już nie boli :)

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 14:44

Może ona cię na razie prowadzi bezboleśnie, żeby cię nie spłoszyć? :)
Mysza - Czw 06 Maj, 2010 14:55

pietruszka napisał/a:
Może masz już pewne sprawy "przerobione" - wtedy też już nie boli :)

albo mniej boli, zanim do niej poszłam to doszłam do jakichś tam wniosków... czego mi zresztą pogratulowała...więc może odrobiłam trochę "pracy domowej"

Tomoe napisał/a:
Może ona cię na razie prowadzi bezboleśnie, żeby cię nie spłoszyć? :)

myślisz?, aż taka strachliwa to ja nie jestem, poza tym jak szłam na terapię, to byłam przygotowana na najgorsze... tymczasem jest nieźle :)

a teraz mam przerwę, bo terapeutka ma urlop i już mi brakuje spotkań... :szok:

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 15:00

myszaczek napisał/a:
już mi brakuje spotkań... :szok:


Fajnie się to czyta.
Tylko pamiętaj - nie uciekaj, jeśli cię kiedyś ta terapia zaboli. :)

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 15:06

Tomoe napisał/a:
Tylko pamiętaj - nie uciekaj, jeśli cię kiedyś ta terapia zaboli. :)

jak będę miała taki zamiar to Wam o tym napiszę, już Wy mnie wrócicie na dobra drogę :wysmiewacz:
za co z góry dziękuję :)

KICAJKA - Czw 06 Maj, 2010 15:15

Fajnie się czyta jak ktoś "staje na nogi" a nie "chowa głowy w piasek" - na pewno będziemy pilnować i jakby co to "gromy się posypią". ;) Trzymam kciuki,oby tak dalej :kciuki: :buziak:
pterodaktyll - Czw 06 Maj, 2010 15:22

Cytat:
Fajnie się czyta jak ktoś "staje na nogi" a nie "chowa głowy w piasek" -

Moja szkoła :mgreen:

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 15:26

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
Fajnie się czyta jak ktoś "staje na nogi" a nie "chowa głowy w piasek" -

Moja szkoła :mgreen:

no mojej zasługi też w tym trochę... ;)

pterodaktyll - Czw 06 Maj, 2010 16:31

myszaczek napisał/a:
mojej zasługi też w tym trochę

Oczywiście moja droga, że zawdzięczasz to głównie sobie :mgreen:

milutka - Czw 06 Maj, 2010 16:52

myszaczek napisał/a:
jak będę miała taki zamiar to Wam o tym napiszę, już Wy mnie wrócicie na dobra drogę :wysmiewacz:
za co z góry dziękuję :)
Myszko tego możesz być pewna :) ..muszę przyznać ,że ja teraz wizytę mam za dwa tygodnie i już nie mogę się doczekać ;)
Mysza - Czw 06 Maj, 2010 16:55

pterodaktyll napisał/a:
Oczywiście moja droga, że zawdzięczasz to głównie sobie :mgreen:

Oczywiście mój drogi, że z wielką pomocą życzliwych mi ludzi ;)

pterodaktyll - Czw 06 Maj, 2010 16:58

Cytat:
Oczywiście mój drogi, że z wielką pomocą życzliwych mi ludzi

Oczywiście wyrażam nadzieję, że mnie do nich zaliczasz :skromny:

Mysza - Czw 06 Maj, 2010 17:00

pterodaktyll napisał/a:
Oczywiście wyrażam nadzieję, że mnie do nich zaliczasz :skromny:

możesz mieć taką pewność :tak: oczywiście :)

pterodaktyll - Czw 06 Maj, 2010 17:01

myszaczek napisał/a:
możesz mieć taką pewność :tak: oczywiście :)
:lol2: :buzki:
Mysza - Pią 28 Maj, 2010 12:29

Właściwie, to już dawno powinna tu być wpisana WIZYTA TRZECIA, ale niestety ciągle się nie odbyła. Najpierw terapeutka na urlopie, później ja nie mogłam, bo praca...a teraz dopiero na 2.06 się udało i to na prawdę się udało, bo od 24.06 próbuję się umówić.
Coraz więcej osób potrzebuje terapii i nie wiadomo, smucić się, ze tyle alkoholu dookoła nas, czy cieszyć się, że coraz to więcej osób sięga po profesjonalną pomoc :mysli:

Tomoe - Pią 28 Maj, 2010 12:57

myszaczek napisał/a:
czy cieszyć się, że coraz to więcej osób sięga po profesjonalną pomoc :mysli:


Cieszyć się, że właśnie ty jesteś w gronie tych osób. :)

Mysza - Pią 28 Maj, 2010 13:23

Tomoe napisał/a:
Cieszyć się, że właśnie ty jesteś w gronie tych osób. :)

cieszę się :radocha: nie masz pojęcia Tomoe jak bardzo się cieszę, zwłaszcza teraz, kiedy miałam przerwę i odczułam jak jej potrzebuję
moja radość wzrasta wprost proporcjonalnie do mijających dni i zbliżającej się wizyty :)

pietruszka - Pią 28 Maj, 2010 15:08

myszaczek napisał/a:
moja radość wzrasta wprost proporcjonalnie do mijających dni i zbliżającej się wizyty :)

Fajnie to czytać Myszaczku, tak mi się optymistycznie na serduchu zrobiło:) Myślę, że załapałaś dobry kontakt ze swoją terapeutką, prawda?

U nas w poradni też nieraz bywały długie terminy, czasem udawało mi się z marszu wskoczyć, bo akurat ktoś odwołał wizytę, ale czasem też się naczekałam. A wiesz już coś o grupowej terapii?

Mysza - Pią 28 Maj, 2010 15:43

pietruszka napisał/a:
Myślę, że załapałaś dobry kontakt ze swoją terapeutką, prawda?

myślę, że tak, zwłaszcza, że nie oczekiwałam od niej rad pt. " co zrobić, żeby mąż przestał pić", bo zanim poszłam, to już od Was wiedziałam i zrozumiałam, że takich rad NIKT nie może mi udzielić. Rozmawiam sobie z nią "na luzaku", wracam do domu i zastanawiam głębiej nad tym co powiedziała i do jakich rozmyślań mnie sprowokowała i jakoś mi lżej na duszy... :)
Cytat:
A wiesz już coś o grupowej terapii?

myślę, że na tej wizycie już się dowiem, bo tak jak mówiła terapeutka grupa się zbierała, a ona z kolei chciała rozpocząć grupową jak już będzie po urlopie, więc tak sobie myślę, że pewnie teraz coś się ruszy :)

Mysza - Śro 02 Cze, 2010 16:23

WIZYTA TRZECIA
o czym była to właściwie już streściłam u Artka w jego wątku, (jeśli naśmieciłam trochę, to Artka proszę o wybaczenie :prosi: ) poza tym grupową zaczynam w środę i tak co tydzień przez ok. 4 miesiące. Tak swoją drogą, to powiem Wam, że bardzo jestem ciekawa swoich wpisów tu na forum po 4 miesiącach terapii....poczekamy, zobaczymy :)

Klara - Śro 02 Cze, 2010 21:03

myszaczek napisał/a:
grupową zaczynam w środę i tak co tydzień

:okok: To jest bardzo dobra wiadomość Myszaczku! :tak:

artek - Śro 02 Cze, 2010 21:11

;) wpadaj częściej
Mysza - Śro 02 Cze, 2010 21:15

artek napisał/a:
wpadaj częściej

dzięki :) na pewno skorzystam z zaproszenia ;)

pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 18:01

myszaczek napisał/a:
powiem Wam, że bardzo jestem ciekawa swoich wpisów tu na forum po 4 miesiącach terapii.

I ja też.......... :mgreen:

Mysza - Śro 23 Cze, 2010 19:33

Nareszcie zaliczyłam pierwsza grupową :) miały się odbyć już dwie do tej pory, ale z tego co zrozumiałam to była tylko jedna, na której nie byłam (praca), i chyba niedużo straciłam, bo dzisiaj zaczęło się od zapoznania i krótkich rozmówek. Szczerze to miałam lekki stres na początku, ale później już poszło z górki i dwie godziny minęły nawet nie wiem kiedy......
Mam zadanie domowe i wyznaczony termin spotkania na następną środę. I bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na terapię, bardzo mi pomaga :)

Klara - Śro 23 Cze, 2010 19:54

myszaczek napisał/a:
Nareszcie zaliczyłam pierwsza grupową :)

To dobrze, bo konfrontacja z innymi osobami i rozmowy "solo" z terapeutą/ką pomagają zmierzyć się z problemem i świadomie podjąć decyzje istotne dla dalszego życia.

Nie pamiętam Myszaczku, czy chodzisz na Al-Anon, ale też (równolegle lub po zakończeniu terapii) polecam Ci tę formę pomocy tym bardziej, że terapia trwa przez określony czas, a na mityngi możesz chodzić zawsze, kiedy czujesz taką potrzebę.

Mysza - Śro 23 Cze, 2010 19:59

Klara napisał/a:
Nie pamiętam Myszaczku, czy chodzisz na Al-Anon,

nie chodzę Klaro, być może to się zmieni, ale na razie nie chodzę. Wiem, że mogę poza "grupową' umówić się z terapeutka na indywidualną jeśli będę miała taka potrzebę, ale na razie jest dobrze :)

Klara - Śro 23 Cze, 2010 20:04

W każdym razie pamiętaj, że jest taka możliwość i gdybyś kiedyś natychmiast potrzebowała wsparcia, znajdziesz je na pewno.
Terapeutka ma to do siebie, że trzeba się z nią umówić i czekać na audiencję, a mityngi we Wrocku są na pewno codziennie :)

Mysza - Śro 23 Cze, 2010 20:09

Klara napisał/a:
a mityngi we Wrocku są na pewno codziennie :)

nie wiem czy codziennie, ale wystarczająco często. Pamiętam o nich i mam telefony i adresy, jak tylko będę potrzebować wiem gdzie mam się udać :)
Poza tym, już nawiązały się pierwsze znajomości, i długo po terapii.... stałyśmy i rozmawiałyśmy :)

Mysza - Wto 29 Cze, 2010 13:26

Zastanawiałam się od pewnego czasu, czy moja zmiana zachowań jest w ogóle zauważalna przez moją "druga połówkę" i czy będzie jakakolwiek reakcja z jego strony no i ....doczekałam się :szok: . Dodam, że jest on w ciągu od paru tygodni, nie żeby to było picie do tzw. „zgonu”, ale od 2-6 piwek, zależy od dnia, tak aby utrzymać obecność alko we krwi (kiedyś nie wiedziałam, że to się ciąg nazywa…..)No to usłyszałam, że w głowie mi się poprzewracało, że źle ze mną skoro terapii potrzebuję, że całymi dniami na Dekadencji siedzę, ze on czegoś tam wymaga i oczekuje, a ja nie mam dla niego czasu, bo cały czas w klawiaturę stukam, żebym nie oczekiwała, że on na jakieś AA zacznie chodzić, bo o tym słyszeć nawet nie chce……itp.,itd. Musze przyznać ze takiego ataku się nie spodziewałam, ale wysłuchałam spokojnie wszystkiego, a jak już skończył to powiedziałam, że ja przecież o żadnym AA nie wspominałam, niech robi co chce……no i tyle tego było.
Najwidoczniej go zawiodłam, bo widać było, że przyszykowany był na wymianę ciosów, a tu nic z tego nie wyszło….. :bezradny:

pterodaktyll - Wto 29 Cze, 2010 13:47

myszaczek napisał/a:
Najwidoczniej go zawiodłam, bo widać było, że przyszykowany był na wymianę ciosów, a tu nic z tego nie wyszło…

No i co on biedny teraz ma zrobić?? Nic tylko się nachlać.......... 8|

Mysza - Wto 29 Cze, 2010 13:49

pterodaktyll napisał/a:
No i co on biedny teraz ma zrobić??

a niech robi co chce.... :mgreen:

beata - Wto 29 Cze, 2010 13:52

Ale się musiał zdziwić.Wiele bym dała,żeby zobaczyć Jego minę :mgreen:
myszaczek napisał/a:
nie żeby to było picie do tzw. „zgonu”, ale od 2-6 piwek,
Liczysz? :shock:
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 13:54

beata napisał/a:
Liczysz? :shock:

nie Beti, widzę ile tych piw przynosi do domu i na tej podstawie napisałam....

beata - Wto 29 Cze, 2010 13:55

Ale jeszcze jednak zwracasz na to uwagę.
beata - Wto 29 Cze, 2010 13:56

myszaczek napisał/a:
)No to usłyszałam, że w głowie mi się poprzewracało, że źle ze mną skoro terapii potrzebuję, że całymi dniami na Dekadencji siedzę, ze on czegoś tam wymaga i oczekuje, a ja nie mam dla niego czasu, bo cały czas w klawiaturę stukam, żebym nie oczekiwała, że on na jakieś AA zacznie chodzić, bo o tym słyszeć nawet nie chce……itp.,itd. Musze przyznać ze takiego ataku się nie spodziewałam, ale wysłuchałam spokojnie wszystkiego, a jak już skończył to powiedziałam, że ja przecież o żadnym AA nie wspominałam, niech robi co chce……no i tyle tego było.
Najwidoczniej go zawiodłam, bo widać było, że przyszykowany był na wymianę ciosów, a tu nic z tego nie wyszło…
Normalnie...prawdziwa jędza nie żona.BRAWO :brawo:
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 13:56

beata napisał/a:
Ale jeszcze jednak zwracasz na to uwagę.

no kiedy wyładowuje na stół zakupy to raczej trudno nie zauważyć "zgrzewki browara"

beata - Wto 29 Cze, 2010 13:58

myszaczek napisał/a:
no kiedy wyładowuje na stół zakupy to raczej trudno nie zauważyć "zgrzewki browara"
Ja myślę,że On tego więcej ma.
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 13:59

beata napisał/a:
...prawdziwa jędza nie żona

paskudna jestem....co zrobić :bezradny:
może sobie zmienić na lepszą, ale jakoś dziwnie się nie spieszy :szok:

beata - Wto 29 Cze, 2010 14:01

myszaczek napisał/a:
paskudna jestem....co zrobić
Cieszyć się :mgreen: Bo to znaczy,że się zmieniasz.Że praca nad sobą przynosi efekty.Że jesteś rasową Al-Anonką c4fscs
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 14:01

beata napisał/a:
Ja myślę,że On tego więcej ma.

może i masz rację, ja napisałam to co widzę, czego on nie ukrywa a ponieważ nie robię przeszukań i poszukiwań to tyle wiem....ile widzę

beata - Wto 29 Cze, 2010 14:02

myszaczek napisał/a:
a ponieważ nie robię przeszukań
:)
Tomoe - Wto 29 Cze, 2010 14:17

myszaczek napisał/a:

Najwidoczniej go zawiodłam, bo widać było, że przyszykowany był na wymianę ciosów, a tu nic z tego nie wyszło….. :bezradny:

Biedaczek... :smieje:

KICAJKA - Wto 29 Cze, 2010 16:00

myszaczek napisał/a:
Musze przyznać ze takiego ataku się nie spodziewałam, ale wysłuchałam spokojnie wszystkiego, a jak już skończył to powiedziałam, że ja przecież o żadnym AA nie wspominałam, niech robi co chce……no i tyle tego było.
Najwidoczniej go zawiodłam, bo widać było, że przyszykowany był na wymianę ciosów, a tu nic z tego nie wyszło…..
Myszaczku bardzo mi się podoba Twoje podejście :buziak: Twój spokój - jego szok - tak trzymać :pocieszacz: :buziak:
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 16:10

KICAJKA napisał/a:
Myszaczku bardzo mi się podoba Twoje podejście :buziak:

bardzo dziękuję Kicajko :buziak: wszystkim dziękuję :buzki: :buzki: :buzki: fajnie jest mieć takie wirtualne wsparcie :radocha:

evita - Wto 29 Cze, 2010 16:50

myszaczek napisał/a:
No to usłyszałam, że w głowie mi się poprzewracało, że źle ze mną skoro terapii potrzebuję

skąd ja to znam :mysli:
pterodaktyll napisał/a:
No i co on biedny teraz ma zrobić?? Nic tylko się nachlać..........

i zmienić priorytety ... od 6-12 piwek :szok:
ale dobrze mu powiedziałaś myszaczku :) tak trzymaj :brawo:

Mysza - Wto 29 Cze, 2010 17:16

evita napisał/a:
ale dobrze mu powiedziałaś myszaczku :) tak trzymaj

a że jestem chora to mam taką opiekę, że hej..... :szok:
sama nie wiem jakie to "szczęście" mam w domu :wysmiewacz:

milutka - Wto 29 Cze, 2010 17:35

myszaczek napisał/a:
No to usłyszałam, że w głowie mi się poprzewracało, że źle ze mną skoro terapii potrzebuję, że całymi dniami na Dekadencji siedzę, ze on czegoś tam wymaga i oczekuje, a ja nie mam dla niego czasu, bo cały czas w klawiaturę stukam, żebym nie oczekiwała, że on na jakieś AA zacznie chodzić, bo o tym słyszeć nawet nie chce……itp.,itd. Musze przyznać ze takiego ataku się nie spodziewałam, ale wysłuchałam spokojnie wszystkiego, a jak już skończył to powiedziałam, że ja przecież o żadnym AA nie wspominałam, niech robi co chce……no i tyle tego było.
...Myszko czy ty czasem nie rozmawiałaś z moim mężem :szok: ...jak bardzo oni w tej swojej gadce sa do siebie podobni :szok: ...ale najważniejsze ,że nie poniosły Cię emocje :pocieszacz: .....zauważyłam u swojego męża ,że najlepsza dla niego obroną jest atak i jak nie ma z kim walczyć to jego wojna sie kończy a czy to im daje do myślenia ...nie wiem ?pewnie tak ;)
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 18:14

milutka napisał/a:
a czy to im daje do myślenia ...nie wiem ?pewnie tak ;)

pewnie nie, bo żadnych efektów myślenia nie widać :bezradny:
dzisiaj siedzę na Dekadencji, jutro pójdę na terapię... co mu to pokrzykiwanie dało?...wielkie nic, tylko że on ciągle udaje, że tego nie zauważa, bo to groziłoby przyznaniem się do choroby, no a chorobę należy leczyć, a on leczyć się nie chce....i kółko się zamyka :bezradny:

evita - Wto 29 Cze, 2010 18:22

myszaczek napisał/a:
pewnie nie, bo żadnych efektów myślenia nie widać

poczekajcie dziewczyny jeszcze trochę a efekty zaczną być widoczne ;)

Mysza - Wto 29 Cze, 2010 18:42

evita napisał/a:
poczekajcie dziewczyny jeszcze trochę a efekty zaczną być widoczne ;)

hahaha, chyba na wątrobie :mgreen:

rufio - Wto 29 Cze, 2010 19:36

No to bedzie bal - oj bedzie - życze silnych rąk i twardych zebów .
Mysza - Wto 29 Cze, 2010 19:45

rufio napisał/a:
życze silnych rąk i twardych zebów .

dzięki rufio, na pewno mi się przydadzą :)

Tomoe - Śro 30 Cze, 2010 07:07

milutka napisał/a:
jak nie ma z kim walczyć to jego wojna sie kończy


No bo nic go tak nie wkurza, jak kopanie i boksowanie... powietrza. :smieje:

I dlatego w leczeniu współuzależnienia mówi się o potrzebie "emocjonalnego oderwania się od alkoholika".
On coś robi, prowokuje - a ty nie reagujesz.

No chyba że prowokacje zamieniają się w niebezpieczną agresję - wtedy się bronisz.

rufio - Śro 30 Cze, 2010 12:58

Tomoe napisał/a:
wtedy się bronisz.

Śmiechem :wysmiewacz: :lol:

Mysza - Śro 30 Cze, 2010 19:03

Właśnie byłam dzisiaj na terapii i powiem Wam, że jestem mocno zdziwiona, bo terapeutka powiedziała, że istnieje możliwość zgłoszenia alkoholika na leczenie przymusowe i że może warto o tym pomyśleć.... na zakończenie spotkania byłam jedyna, która powiedziała, że takie rozwiązanie wyklucza i że z niego nie skorzystam.... do tej pory wydawało mi się , że chodzę po to na terapię, żeby nauczyć się emocjonalnie odizolować od alko, a nie nakręcać się kolejny raz....że może się uda......ale może coś źle zrozumiałam :szok: , co Wy na to?
rufio - Śro 30 Cze, 2010 19:09

Leczenie przymusowe w naszym kraju to farsa - nawet jak dostanie nakaz i pojedzie do osrodka po przyjeżdzie moze powiedziec ze sie nie zgadza i klops wraca do domu i nikt a nic nie moze mu zrobic . To jest pic na wode i fotomontaz gdzies ok. 1,5 % zgadza sie na taka forme terapii - nie ma drzec szat i przejmowac sie oraz nakrecac to jest nie potrzebne - owszem mozna zgłosic i to tyle . Lepiej spożytkować czas na siebie i swoje problemy niz tracic czas i energie na walke z wiatrakami .
Mysza - Śro 30 Cze, 2010 19:12

rufio , jak zawsze w samo sedno :)
rufio napisał/a:
Lepiej spożytkować czas na siebie i swoje problemy niz tracic czas i energie na walke z wiatrakami

taki właśnie mam zamiar :tak:

rufio - Śro 30 Cze, 2010 19:28

myszaczek napisał/a:
właśnie mam zamiar

Będe sie czepiał słówek - nie masz zamiar tylko tak zrobię :evil2" - bo zamiarami to Ty sie juz zajmowałaś

Klara - Śro 30 Cze, 2010 19:39

Myszaczku, ona Was poinformowała o takiej możliwości, mogła też powiedzieć, że szanse na pomyślny wynik takiego leczenia są w tym wypadku niewielkie.
Szkoda, że tego nie powiedziała :(

Mysza - Śro 30 Cze, 2010 19:48

rufio napisał/a:
nie masz zamiar tylko tak zrobię :evil2" - bo zamiarami to Ty sie juz zajmowałaś

tak jest :mgreen: tak zrobię :tak:

rufio - Śro 30 Cze, 2010 20:15

Nio 5grv :macho:
pterodaktyll - Śro 30 Cze, 2010 22:53

myszaczek napisał/a:
tak jest :mgreen: tak zrobię

Dzielna Dziewczynka :pocieszacz:

Mysza - Śro 30 Cze, 2010 22:55

pterodaktyll napisał/a:
Dzielna Dziewczynka :pocieszacz:

przy takim wsparciu to nic innego nie wypada , tylko być dzielnym :)

stiff - Śro 30 Cze, 2010 22:57

myszaczek napisał/a:
przy takim wsparciu to nic innego nie wypada , tylko być dzielnym :)

Dzielna chyba lub nie lubisz sie dzielić... :D

Mysza - Śro 30 Cze, 2010 22:58

stiff napisał/a:
Dzielna chyba lub nie lubisz sie dzielić... :D

dzielną :mgreen:

Mysza - Pon 26 Lip, 2010 13:18

Byłam dzisiaj na indywidualnej........... mocno potłuczona się czuję :zmeczony: ale za to dotarła dzisiaj do mnie jedna bardzo ważna rzecz.... pijaństwo mojego męża to NIE JEST MÓJ PROBLEM, moim problemem jest to, że trwałam w tym związku 14 lat, nic dla siebie nie robiąc. Zła jestem na siebie, że minęło tyle lat, a ja dopiero teraz pomyślałam o swoich potrzebach i uczuciach.... szlag by to..... :nerwus: :[
jedno już wiem....powtórki nie będzie, nigdy więcej nie zapomnę o sobie samej.... amen :)

Klara - Pon 26 Lip, 2010 13:21

myszaczek napisał/a:
nigdy więcej nie zapomnę o sobie samej.

Brawo! :brawo: 98l9i

KICAJKA - Pon 26 Lip, 2010 14:19

myszaczek napisał/a:
pijaństwo mojego męża to NIE JEST MÓJ PROBLEM,

Nareszcie :roll: :) Super :mgreen:


myszaczek napisał/a:
jedno już wiem....powtórki nie będzie, nigdy więcej nie zapomnę o sobie samej.... amen
I trzymam za słowo!!! :kciuki: :okok: :pocieszacz: :buziak:
rufio - Pon 26 Lip, 2010 15:12

Ho ho i 34 minęły :szok:
Mysza - Pon 26 Lip, 2010 15:17

rufio napisał/a:
Ho ho i 34 minęły :szok:

Rufio, czy możesz to przetłumaczyć na ...polskie? :mgreen:
bo ja za Tobą nie nadążam... :)

rufio - Pon 26 Lip, 2010 15:18

Na ktorej jestesmy stronie ?
Mysza - Pon 26 Lip, 2010 15:19

rufio napisał/a:
Na ktorej jestesmy stronie ?

na 34 :) znaczy że późno?

rufio - Pon 26 Lip, 2010 15:24

I tak i nie
Tak bo gdzies ok stron 8-20 dziewczyny Ci truły ze Ty to nie Ty a on to on ale Ty z pewna doza niesmiałości i silna niewiara jakoś takoś jak lokomotywa ocięzale i powoli zabierałas sie za zrozumienie
NIE bo zaskoczyłas rozsadnie i nie na łapu capu i mam niepłonna nadzieje że juz wiesz co i jak i nie przestraszysz sie czarnego luda - "jeszcze sie zagiel bieli"

Mysza - Pon 26 Lip, 2010 15:29

rufio napisał/a:
jakoś takoś jak lokomotywa ocięzale i powoli zabierałas sie za zrozumienie

masz rację, ale w końcu zrozumiałam to co najważniejsze.... i to się liczy, chociaż szkoda tych kilkudziesięciu stron, jeśli jeszcze do nich dodać 14 latek....

rufio - Pon 26 Lip, 2010 15:35

To teraz juz nieistotne - zostaw to w przedpokoju lub na werandzie - teraz kiedy w końcu znalazłaz swój zjazd na trase szybkiego ruchu to znajdz teraz dobra stacje benzynowa z pełnym serwisem i zrób co masz zrobic - i jazda przed siebie - uwazaj na boki i na tych co przed Toba a za Toba to juz historia - łatwo sie mówi gorzej z wykonaniem - ano z tym jest róznie - ale skoro mi sie udało to dlaczego Ty masz byc gorsza ? Spokój - pewność wyboru - konsekwencja działania i zadnych głupich mysli typu - a nóz- i takie tam "Żal za Siebie rzuc " "moja droga asfaltowa " ;)
pterodaktyll - Pon 26 Lip, 2010 15:43

myszaczek napisał/a:
..powtórki nie będzie, nigdy więcej nie zapomnę o sobie samej.... amen

Pax vobiscum, pax vobiscum...... :prosi: :okok:

Mysza - Pią 13 Sie, 2010 23:37

Dzisiaj była ponowna wizyta u psychiatry...myślałam, że tylko po leki poszedł...więc pytam: "jak było, czy rozmawiał z lekarzem i czy dostał tabletki?" i słyszę: "..byłem, rozmawiałem o moim alkoholizmie.... :szok: I...? pytam. "Usłyszałem, że powinienem iść na terapię... I....? znowu pytam. ..... Pójdę.... :szok: Nie zapytałam kiedy...poczekamy...zobaczymy...
Może to tylko.... następna manipulacja :bezradny:

montreal - Pią 13 Sie, 2010 23:46

A może wreszcie konkretna deklaracja? :)
Mysza - Pią 13 Sie, 2010 23:47

montreal napisał/a:
A może wreszcie konkretna deklaracja? :)

do tej pory dość dużo ich było...chociaż takiej jeszcze nie... się okaże :)

montreal - Pią 13 Sie, 2010 23:48

Wiesz... Alkoholicy, to ciekawi i tajemniczy ludzie. Nie wiadomo czym mogą zaskoczyć. Czasami mówią prawdę nawet! :)
Mysza - Pią 13 Sie, 2010 23:51

montreal napisał/a:
Alkoholicy, to ciekawi i tajemniczy ludzie. Nie wiadomo czym mogą zaskoczyć. Czasami mówią prawdę nawet! :)


Dziękuję Monti :)

montreal - Pią 13 Sie, 2010 23:52

Nie dziękuj. Pisałem o sobie... :)
A tak na serio, to wierzysz Mu, czy nie?

Mysza - Pią 13 Sie, 2010 23:54

montreal napisał/a:
Nie dziękuj. Pisałem o sobie... :)


ja wiem, za co dziękowałam.. :)

montreal napisał/a:
A tak na serio, to wierzysz Mu, czy nie?

nie..... :nie:

montreal - Pią 13 Sie, 2010 23:57

<montreal spogląda na śpiącą Monikę, wzdycha i myśli znowu o sobie...>
Doskonale Cię rozumiem. :)

stiff - Nie 15 Sie, 2010 17:33

montreal napisał/a:
montreal spogląda na śpiącą Monikę, wzdycha i myśli

Ty przestań myśleć, a zajmij sie niewiasta... :D

milutka - Pon 16 Sie, 2010 08:01

montreal napisał/a:
Wiesz... Alkoholicy, to ciekawi i tajemniczy ludzie. Nie wiadomo czym mogą zaskoczyć. Czasami mówią prawdę nawet! :)
Zaskakiwanie i to w nie oczekiwanych momentach to ich domena :) Prawdę mówią- owszem- ale szkoda ,że tak rzadko ;)
ZbOlo - Pon 16 Sie, 2010 08:05

milutka napisał/a:
Prawdę mówią- owszem- ale szkoda ,że tak rzadko

...ja mówię prawdę, od ponad półtora roku... i sprawia mi to przyjemność...

milutka - Pon 16 Sie, 2010 12:47

ZbOlo napisał/a:
milutka napisał/a:
Prawdę mówią- owszem- ale szkoda ,że tak rzadko

...ja mówię prawdę, od ponad półtora roku... i sprawia mi to przyjemność...
no i za to u mnie masz już mały plusik ;) ....mnie nic tak nie doprowadza do nerwów jak kłamstwo -nie ważne kto kłamie ...na tym punkcie jestem bardzo uczulona .
ZbOlo - Pon 16 Sie, 2010 12:52

milutka napisał/a:
no i za to u mnie masz już mały plusik

...dzięki... ;)

Atommyt - Pon 16 Sie, 2010 13:01

milutka napisał/a:
-nie ważne kto kłamie ...na tym punkcie jestem bardzo uczulona .



I tu się zgadzam bo mnie osobiście krew zalewa jeśli ktoś próbuje mnie okłamywać a ja osobiście nie kłamię praktycznie nigdy odkąd przestałem pić wcześniej zdarzało się ale najczęściej okłamywałem samego siebie a w stosunku do innych zawsze starałem się być do końca szczery i uczciwy aczkolwiek zdarzało mi się pominąć jakieś fakty... :skromny:

milutka - Pon 16 Sie, 2010 13:08

Atommyt napisał/a:
starałem się być do końca szczery i uczciwy aczkolwiek zdarzało mi się pominąć jakieś fakty... :skromny:
czasami tak trzeba -jeśli to ma pomóc nie zaszkodzić ...dla dobra wspólnego ;) :)
anakonda - Pon 16 Sie, 2010 16:04

a ja dalej klamie nieraz sam nie wiem o tym ze klamie pozniej dopiero sie lapie na tym.Ale pracuje na tym probuje powoli panowac nad slowami i starac sie nie klamac
Mysza - Pon 16 Sie, 2010 22:30

milutka napisał/a:
....mnie nic tak nie doprowadza do nerwów jak kłamstwo

ja mam dokładnie tak samo...do szału mnie doprowadza....i tak sobie ostatnio myślałam, że bardziej od wciąż śmierdzącego alkoholem oddechu, od zawalonych spraw....od....od....od....wkur...a mnie to jego wieczne krętactwo...i ta jego pewność, że znów mnie ..."wykręcił"...

milutka - Wto 17 Sie, 2010 10:19

myszaczek napisał/a:
.i ta jego pewność, że znów mnie ..."wykręcił"...
...to daj mu do zrozumienia,że wiesz o tym ,że Cię okłamał ....ja bardzo często powtarzam ,żeby już tak się nie wysilał bo i tak już mu nie wierzę ....kiedyś próbowałam dowieść prawdy a teraz tylko to mówię i zajmuję się swoimi sprawami ....zapewniam Cię ,że takie postępowanie oszczędza sporo nerwów i dla mnie o dla męża (nie musi się wysilać by coś wymyślić ;) ) a i mniej zaczął kłamać ;)on mi się nie tłumaczy -ja nie pytam ....jest wilk syty i owca cała :okok:
Tomoe - Wto 17 Sie, 2010 12:13

myszaczek napisał/a:
wkur...a mnie to jego wieczne krętactwo...


Alkoholizm to choroba zakłamania. :(
Kiedy jesteś karmiona kłamstwami, z których zaledwie 10 procent wychodzi na jaw, to czujesz się po pewnym czasie jak w labiryncie bez wyjścia, bo sama nie wiesz, w co wierzyć, a w co nie.
Na wszelki wypadek przestajesz wierzyć w cokolwiek, bo każde słowo może być kłamstwem. Ale jak żyć z człowiekiem, któremu nie można ufać?
I przychodzi taka chwila, że zaczynasz się tak czuć, jakbyś sama zaczynała wariować...
Jakby z twoją głową głową było coś nie w porządku...
Myszaczku, mam rację?
Czujesz się czasem tak, jakbyś była bliska obłędu? :pocieszacz:

KICAJKA - Wto 17 Sie, 2010 14:05

Tomoe napisał/a:
Alkoholizm to choroba zakłamania.
:tak: :tak: :tak: Alkoholik zwłaszcza czynny potrafi wszystko tak zamotać,że czasem sam już się w tym gubi i nie wie co jest prawdą a co kłamstwem :) Ja stwierdziłam,że nigdy nie będę wierzyć pijącemu.Jak nie pił słyszał to ciągle,że uwierzę jak zobaczę efekty(w każdej dziedzinie życia) a w słowa nigdy.Po zaprzestaniu picia jeszcze nie prędko,zmieniłam nastawienie,do dziś w wielu sprawach wie,że dla mnie liczą się czyny a nie słowa i obietnice :) Myszaczku musisz nauczyć się wiele cierpliwości i odporności na słowa,w naszym przypadku łapanie się małych iskierek nadziei jest zgubne i destrukcyjne. 8| Doskonale znam uczucie życia na huśtawce i na karuzeli zarazem,miałam szczęście,że potrafiłam się prędko z tym uporać :)
stiff - Wto 17 Sie, 2010 19:33

Tomoe napisał/a:
bo sama nie wiesz, w co wierzyć, a w co nie.

A może to tak jest, ze człowiek zaczyna wierzyć tylko dlatego,
aby przesłonić swoja beznadzieje i wiarę w lepsze jutro... :roll:

Mysza - Wto 17 Sie, 2010 21:06

milutka napisał/a:
on mi się nie tłumaczy -ja nie pytam ....jest wilk syty i owca cała :okok:

mi nie o jego picie chodzi, o to nie pytam, bo jak on pije, to ja z nim nie rozmawiam....
mnie chodzi o jego kłamstwa jeżeli chodzi o firmę, o zlecenia, o wywiązywanie się z umów....o to muszę pytać i oczekiwać odpowiedzi, bo to moja przyszłość....

Tomoe napisał/a:
Myszaczku, mam rację?
Czujesz się czasem tak, jakbyś była bliska obłędu? :pocieszacz:


Tomoe :) dopóki chwytałam się każdej nadziei i dopóki wierzyłam w każde zapewnienie tak właśnie było, ale teraz, kiedy pozbyłam się złudzeń... pozostało tylko wku....nie, że tak można... i nie obchodzi mnie już, że to alkoholik i że ten typ tak ma...

KICAJKA napisał/a:
naszym przypadku łapanie się małych iskierek nadziei jest zgubne i destrukcyjne.


Kicajko, żadnych iskierek się już nie łapię....wyleczyłam się... :)

Klara - Wto 17 Sie, 2010 21:31

myszaczek napisał/a:
.o to muszę pytać i oczekiwać odpowiedzi, bo to moja przyszłość....

Z mojego doświadczenia wynika, że że myślenie o przyszłości (szczególnie jeśli chodzi o finanse) z czynnym alkoholikiem u boku jest budowaniem zamków na lodzie.
Myszaczku! W tym wypadku radziłabym zastosować się do przysłowia: "Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie".

Mysza - Wto 17 Sie, 2010 21:38

Klara napisał/a:
Myszaczku! W tym wypadku radziłabym zastosować się do przysłowia: "Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie".

Liczę Klaro :) właśnie liczę....

Tomoe - Śro 18 Sie, 2010 09:15

myszaczek napisał/a:
pozostało tylko wku....nie, że tak można... i nie obchodzi mnie już, że to alkoholik i że ten typ tak ma...


I słusznie.
Też w końcu doszłam do takiego sposobu myślenia. :tak:

Mysza - Pon 31 Sty, 2011 22:14

dawno mnie tu nie było.....o sobie, swoich emocjach i odczuciach piszę w pamiętniku, a tu było o ...moim mężu alkoholiku....więc dopisze ciąg dalszy jaki nastąpił.... może tak "ku przestrodze..."? :mysli:

Ponad dwa tygodnie temu został zatrzymany za jazdę w stanie nietrzeźwym, czego konsekwencją jest zabrane prawko na kilka latek, "zawiasy" na parę miesięcy i kara pieniężna, oprócz tego jak już pisałam poprosiłam, żeby się wyprowadził i oświadczyłam że nie mamy o czym rozmawiać. Nie będę opisywać sceny końcowej, była dość żałosna i bolesna..............
Na dzień dzisiejszy wiem, że chodzi na spotkania AA i czeka na wizytę u terapeuty.
Nie wiem czy cokolwiek jeszcze napisze w tym wątku, w każdym razie będzie to nieprędko......

pterodaktyll - Pon 31 Sty, 2011 22:20

myszaczek napisał/a:
może tak "ku przestrodze..."?

Gdybyś to napisała parę lat wcześniej to kto wie, ale dziś......już to wszystko przerobiłem jako ta drga strona :bezradny:

Mysza - Pon 31 Sty, 2011 22:25

pterodaktyll napisał/a:
myszaczek napisał/a:
może tak "ku przestrodze..."?

Gdybyś to napisała parę lat wcześniej to kto wie, ale dziś......już to wszystko przerobiłem jako ta drga strona :bezradny:


Ptero, przecież wiadomo jest, że póki ktoś nie "glebnie" dostatecznie boleśnie i nie zaryje twarzą w trotuar, to żadne przestrogi nic nie pomogą...........niestety, więc to moje "ku przestrodze" tak trochę z przekąsem było ;)

pterodaktyll - Pon 31 Sty, 2011 22:35

myszaczek napisał/a:
wiadomo jest, że póki ktoś nie "glebnie" dostatecznie boleśnie i nie zaryje twarzą w trotuar, to żadne przestrogi nic nie pomogą.....

Oj wiadomo, wiadomo 8|

Mysza - Śro 25 Maj, 2011 17:07

myszaczek napisał/a:
Nie wiem czy cokolwiek jeszcze napisze w tym wątku, w każdym razie będzie to nieprędko......

tak pisałam 31 stycznia tego roku.

I tak sobie myślę dzisiaj, że aby obraz był prawdziwy i całkowity to powinnam jeszcze dopisać, że, po tej pamiętnej dacie 13.01, kiedy to poprosiłam żeby się wyprowadził:
- nie pije
- nadal chodzi na terapie, grupową jak i indywidualną,
- raz w tygodniu na mityngi AA
Śmieje się , że zaliczył wstępną, teraz chodzi na podstawową, potem czeka go rozszerzona, nie wspominając już o asertywnym odmawianiu, przeciwdziałaniu nawrotom itd, itp....i o wszystkim mówi jakoś tak zwyczajnie, bez nadawania temu niepotrzebnej i nadmiernej uwagi, tak jakby wspominał o braniu tabletek rano i wieczorem.
Czasem się spotykamy. Ze swojej strony mogę tylko dodać, że zmienił się. Kiedyś twierdziłam, że znam go jak własną kieszeń, dzisiaj nie mam takiej pewności.
Ostatnio powiedział mi, że zbliża się termin sprawy o prawo jazdy i fakt prowadzenia w stanie nietrzeźwym, odpowiedziałam, że szkoda, że tak się spieszą, a miałam na myśli fakt, że czeka go płacenie grzywny, itp.... w odpowiedzi usłyszałam, że dobrze, bo chce to już mieć za sobą i wiedzieć na czym stoi......

Kiedy prosiłam, aby się wyprowadził, nie robiłam tego, aby wytrzeźwiał.
Kiedy on się wyprowadził i czekał miesiąc na terapię, robił to dla siebie, nie dla mnie.
Nadal mieszkamy osobno, a spotykamy się z racji wspólnych spraw, ale muszę przyznać, że fajnie się patrzy na kogoś, z kim się przeżyło 15 lat, jak się zmienia i "staje na nogi"....

Może ten mój post, pomoże w podjęciu decyzji, komuś, kto jest w podobnej sytuacji do mojej i nie widzi, podobnie jak ja kiedyś, żadnego dobrego wyjścia z niej.
Odpowiedzialnie i świadomie mogę podpowiedzieć że jest ........ :)

Klara - Czw 26 Maj, 2011 08:14

Przeczytałam to wczoraj z przyjemnością i zapadłam się w przemyślenia, pt. "Co by było gdyby..."
Oczywiście myślałam o sobie :oops:

Cieszę się Myszaczku, że wszystko się tak pozytywnie u Ciebie układa.
Oby tak dalej :okok:

Mysza - Czw 26 Maj, 2011 21:30

Klara napisał/a:
zapadłam się w przemyślenia, pt. "Co by było gdyby..."

podobne mi się już nieraz trafiały, pt. " jak by to było, gdybym wcześniej....", ale nie mam się nad czym zastanawiać, bo nie poprawię już tego co minęło.
Ważne jest tu i teraz i o to dbam, abym za jakiś czas nie potrzebowała się zastanawiać....co by było gdyby....?
Fajnie jest się wyciszyć i zadbać o siebie, a nie nakręcać się niepotrzebnie sprawami, na które się nie ma żadnego wpływu.
Klara napisał/a:
Cieszę się Myszaczku, że wszystko się tak pozytywnie u Ciebie układa.
Oby tak dalej

dziękuje Klarciu :buzki:

kahape - Pią 27 Maj, 2011 10:21

myszaczek napisał/a:
fajnie się patrzy na kogoś, z kim się przeżyło 15 lat, jak się zmienia i "staje na nogi"....
fajnie sie patrzy, potwierdzam.
Ale musisz pamiętać, że ten ktoś zawsze będzie ..... "na wózku".

Mój mąż nie pije ponad 3lata. Chodził na terapię, AA.
Ale od ok dwóch lat nic nie robi w kierunku trzeźwości. Poprostu..... nie pije.
Owszem ma fajną pracę, jest zadowolony, śmieje sie dużo....

Ale niedawno zrobił karczemna awanturę, jak za dawnych czasów, aby móc ze spokojem, obrażony wyjść z domu.
Specjalnie mnie ten "teatrzyk" nie obszedł, chcesz gościu iść??? Proszę bardzo!!!!

Ale yuraaa na innym forum napisał
yuraaa napisał/a:
naturalnym stanem dla alkoholika jest stan upojenia
a stan trzeźwosci jest czymś wypracowanym
i trzeba wiele wysiłku włozyc by taki utrzymac i jeszcze byc z tego zadowolonym
.
tak będzie, on już zawsze będzie na wózku, co nie znaczy, że nie da się spokojnie żyć. Obok!
Ale trzeba miec to na uwadze- tzn. miec swoje życie, swoja drogę....
Tak myslę.
pozdr

Flandria - Pią 27 Maj, 2011 13:41

yuraaa napisał/a:
naturalnym stanem dla alkoholika jest stan upojenia
a stan trzeźwosci jest czymś wypracowanym
i trzeba wiele wysiłku włozyc by taki utrzymac i jeszcze byc z tego zadowolonym.


:mysli:

to moze terapia nerwic i zaburzeń osobowości?
trwa 10-12 tygodni, jest intensywna i czasem nawet udaje się zmienić czyjąś osobowość :mgreen:

JaKaJA - Pią 27 Maj, 2011 17:03

Flandra napisał/a:
to moze terapia nerwic i zaburzeń osobowości?
trwa 10-12 tygodni, jest intensywna i czasem nawet udaje się zmienić czyjąś osobowość

?????????????? :mysli:

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 17:18

kahape napisał/a:
tak będzie, on już zawsze będzie na wózku, co nie znaczy, że nie da się spokojnie żyć. Obok!
Ale trzeba miec to na uwadze- tzn. miec swoje życie, swoja drogę....


zgadzam się w całej rozciągłości... ;)
Nie odizoluje się przecież od ludzi i nie zrobię z siebie pustelnicy. Dookoła mnie masa ludzi, na rożnych "wózkach"....jedni na wózku narkomanii, inni hazardu, jeszcze inni to cholerycy, seksoholicy, zakupoholicy...itd. itd.
Moim problemem nie jest kto na jakim wózku jedzie, ważne, aby mój "system obronny" działał jak należy i wtedy żaden "z tych co na wózku" mi nie straszny.....
I jeśli zaświeci mi się jakaś żaróweczka w głowie, to będę wiedziała, że to, nie wysoko strzelający fajerwerk właśnie rozpoczynającej się bajki, w której to wyobrażam sobie żyć dłuuuugo i szczęśliwie, ale sygnał ostrzegawczy, że nie dzieje się dobrze i być może czas pozbierać zabawki i wrócić do swojej piaskownicy....
Ja ze swojego "wózka" podniosłam się i idę samodzielnie (nie licząc oczywiście terapii i osób mi życzliwych), nie uczepiona cudzego rękawa i będąca na łasce i niełasce kogoś innego.
W ten sam sposób będę kontynuować ten mój spacer...... :)

Flandria - Pią 27 Maj, 2011 18:23

JaKaJA napisał/a:
??????????????


nie wierzę w to, żeby alkoholik musiał już zawsze "jeździć na wózku"
Jeśli coś jest nie tak, można skorzystać z innych form terapii.

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 18:54

Flandra napisał/a:
nie wierzę w to, żeby alkoholik musiał już zawsze "jeździć na wózku"

skoro alkoholizm to choroba nieuleczalna......

pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 19:21

Flandra napisał/a:

nie wierzę w to, żeby alkoholik musiał już zawsze "jeździć na wózku"
Jeśli coś jest nie tak, można skorzystać z innych form terapii.
_________________

Życie dla terapii jest do du** i guzik warte, predzej bym się poszedł nachlać niż "zaćwiczał sie od rana do wieczora" :p

Flandria - Pią 27 Maj, 2011 19:27

pterodaktyll napisał/a:
"zaćwiczał sie od rana do wieczora"


:mysli:

a od wieczora do rana ?

:mgreen:

pietruszka - Pią 27 Maj, 2011 19:48

Flandra napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
"zaćwiczał sie od rana do wieczora"


:mysli:

a od wieczora do rana ?

:mgreen:

Ale to już nie terapia, to już się nazywa... życie :skromny:

rufio - Pią 27 Maj, 2011 20:23

Mysz niezła z Ciebie kocurzyca ;)
pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 20:29

Flandra napisał/a:
a od wieczora do rana ?

A to juz inna bajka....na to mógłbym się skusić :skromny:

pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 20:30

pietruszka napisał/a:
to już się nazywa... życie

I do tego jak w Madrycie :mgreen:

staaw - Pią 27 Maj, 2011 20:36

pterodaktyll napisał/a:
Flandra napisał/a:
a od wieczora do rana ?

A to juz inna bajka....na to mógłbym się skusić :skromny:
Tylko pamiętaj, DO RANA :wysmiewacz:
pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 20:39

staaw napisał/a:
Tylko pamiętaj, DO RANA

A co ja wampir, zebym później już nie mógł??? :wysmiewacz:

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 20:52

rufio napisał/a:
Mysz niezła z Ciebie kocurzyca


Rufik, dzięki za komplement ;) :buzki:

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 20:56

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Tylko pamiętaj, DO RANA

A co ja wampir, zebym później już nie mógł??? :wysmiewacz:


bo nad ranem....., jak w "Kopciuszku" o północy.....zniknie nagle królewna i królewska kareta, a zostanie....... rzeczywistość :figielek:

pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 21:05

myszaczek napisał/a:
nad ranem....., jak w "Kopciuszku" o północy.....zniknie nagle królewna i królewska kareta, a zostanie....... rzeczywistość

Żeby uniknąć niepotrzebnych komplikacji, trzeba trzeźwym być w tej dobie :mgreen:

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 21:13

pterodaktyll napisał/a:
Żeby uniknąć niepotrzebnych komplikacji, trzeba trzeźwym być w tej dobie

w tej, i w każdej następnej :lol2:

pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 21:15

myszaczek napisał/a:
w tej, i w każdej następnej

To siem samo przez sie :mgreen:

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 21:22

pterodaktyll napisał/a:
To siem samo przez sie


ehhhhh....... wiem przecież, ja tylko tak...., no dla podtrzymania konwersacji :skromny: :lol2:

pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 21:26

myszaczek napisał/a:
ja tylko tak...., no dla podtrzymania konwersacji

Podtrzymuj Myszko, podtrzymuj :lol2:

Mysza - Pią 27 Maj, 2011 21:29

pterodaktyll napisał/a:
Podtrzymuj Myszko, podtrzymuj


staram się jak mogę ... :rotfl:

pterodaktyll - Pią 27 Maj, 2011 21:32

myszaczek napisał/a:
staram się jak mogę ...

Dzielna dziewczynka :pocieszacz:

Mysza - Nie 15 Sty, 2012 19:59

no i minął roczek... 23r
cofnęłam się tu przy okazji wątku yankiel i tych 19 stron, bo ja sama "załapałam" po 34 str jak podsumował wtedy Rufio :)
Jakie my wszystkie podobne w tych swoich mechanizmach.... 8|

rufio - Nie 15 Sty, 2012 20:01

Bo alkohol ma zawsze ten sam skład a sprawy związane z nim również . 8|

prsk.

Dziubas - Nie 15 Sty, 2012 20:05

Przepraszam, że się wcinam, ale moż warto wkleić link do tego tematu u Yankiel :skromny:
pterodaktyll - Nie 15 Sty, 2012 20:07

Dziubas napisał/a:
moż warto wkleić link do tego tematu u Yankiel

Nie warto na razie jest na etapie betonu.......nic do niej nie dociera :bezradny:

KICAJKA - Nie 15 Sty, 2012 20:09

myszaczek napisał/a:
Jakie my wszystkie podobne w tych swoich mechanizmach....
Myszaczku ale i tak prędziutko załapałaś i wprowadziłaś w życie "co siem naumiałaś" :buziak:
Niektórym to zajmuje"lata świetlne" :bezradny:

Mysza - Nie 15 Sty, 2012 20:13

pterodaktyll napisał/a:
Dziubas napisał/a:
moż warto wkleić link do tego tematu u Yankiel

Nie warto na razie jest na etapie betonu.......nic do niej nie dociera :bezradny:

takich wątków....cały dział tutaj...do wyboru, do koloru
nic nie da otwieranie komuś oczu na siłę kiedy sam zainteresowany mocno je zaciska... :bezradny: (skąd ja to znam?) :mysli:

pterodaktyll - Nie 15 Sty, 2012 20:44

myszaczek napisał/a:
nic nie da otwieranie komuś oczu na siłę kiedy sam zainteresowany mocno je zaciska... :bezradny: (skąd ja to znam?) :mysli:

Z autopsji złotko, z autopsji :mgreen:

Mysza - Nie 15 Sty, 2012 20:53

pterodaktyll napisał/a:
Z autopsji złotko, z autopsji

niom....dobrze pamiętam ten "ból zaciskanych powiek" :p

rufio - Nie 15 Sty, 2012 21:58

Mysz kiedys Ci powiedziałem i to jeszcze raz powtórze w wielka przyjemnościa oraz pewnościa
"Mysz niezły z Ciebie kocur " :mgreen: :lol:

Mysza - Nie 15 Sty, 2012 22:14

rufio napisał/a:
jeszcze raz powtórze w wielka przyjemnościa oraz pewnościa

a ja, z nie mniejszą przyjemnością...dziękuję Ci, jeszcze raz Rufio za ten komplement :mgreen:
3r23

Mysza - Nie 29 Lip, 2012 21:06

Tak tylko chciałam ...odnotować fakt :skromny: (tak z kronikarskiego obowiązku), że jakiś czas temu postanowiliśmy z Dziubasem spróbować jeszcze raz...od początku, albo jak kto woli... kontynuować od środka (cokolwiek by to nie miało znaczyć ) :mgreen:
staaw - Nie 29 Lip, 2012 21:08

Mysza napisał/a:
jakiś czas temu postanowiliśmy z Dziubasem spróbować jeszcze raz

:brawo:
Mysza napisał/a:
kontynuować od środka

Farciarz... :chmurka: (cokolwiek to znaczy)

endriu - Nie 29 Lip, 2012 21:10

o kurka, to już druga para forumowa odkryta dzisiaj przeze mnie,
a chyba są jeszcze co najmniej dwie :D

staaw - Nie 29 Lip, 2012 21:14

endriu napisał/a:
o kurka, to już druga para forumowa odkryta dzisiaj przeze mnie

:buahaha:
Masz tempo niczym Katrina Andrzeju... :okok:

pietruszka - Nie 29 Lip, 2012 21:16

endriu napisał/a:
odkryta dzisiaj

trza Endriu na zloty jeździć :tak:

Mysza, życzę Wam nieustającego odkrywania siebie na nowo, z ciekawością, nieustającym zauroczeniem, fascynacją , miłością i wzajemnym szacunkiem :kciuki:
staaw napisał/a:
Farciarz... :chmurka: (cokolwiek to znaczy)

oj tak :tak:

Wiedźma - Nie 29 Lip, 2012 21:20

No proszę - miałam nosa, że go nie podrywałam u tego Chińczyka :hihi:

Gratuluj decyzji i trzymam kciuki, żeby okazała się słuszna :kciuki:

Mysza - Nie 29 Lip, 2012 21:28

Wiedźma napisał/a:
miałam nosa, że go nie podrywałam u tego Chińczyka


teraz to ja znajdę "chińczyka" we Wrocku...i nie będzie miał wymówki, że pociąg przyjechał... :mgreen:

szymon - Nie 29 Lip, 2012 21:28

Mysza napisał/a:
kto woli... kontynuować od środka


aż żem się popłakoł ze szczęścia :roll:

OSSA - Nie 29 Lip, 2012 22:12

szymon, :shock: :shock: :shock: dorosłeś
staaw - Nie 29 Lip, 2012 22:14

I miecz Mu jakby urósł...
Klara - Pon 30 Lip, 2012 07:18

Mysza napisał/a:
jakiś czas temu postanowiliśmy z Dziubasem spróbować jeszcze raz

Z całego serca Wam życzę, żeby teraz się udało.
Powodzenia! :buziak: :buziak: :kciuki:

KICAJKA - Pon 30 Lip, 2012 15:42

Mysza napisał/a:
postanowiliśmy z Dziubasem spróbować jeszcze raz...od początku, albo jak kto woli... kontynuować od środka
Myszaczku bardzo się cieszę :buziak:
Potrafisz już podejmować odpowiedzialne i ważne decyzje o sobie,
więc przyszedł czas na decyzje wspólne :okok:

Życzę Wam abyście potrafili poukładać swoje życie od nowa,
lepiej,choć z niewąskim bagażem doświadczeń...
ale wszystko można jeśli "dwojgu chce się chcieć" :buzki:

Oczywiście będę trzymać :kciuki: za Was

Mysza - Pon 30 Lip, 2012 15:54

KICAJKA napisał/a:
wszystko można jeśli "dwojgu chce się chcieć"

jak zwykle Kicku w samo sedno :okok:
dokładnie tak jak nam się będzie chciało, tak będziemy mieli ;)

pterodaktyll - Pon 30 Lip, 2012 17:51

Mysza napisał/a:
dokładnie tak jak nam się będzie chciało, tak będziemy mieli

A będzie Wam się chciało? :mysli:










cieszę się :mgreen:

Żeglarz - Pon 30 Lip, 2012 18:00

Ten Twój Dziubas to fajny gość, ale strasznie chrapie :uoee: ;)
Linka - Pon 30 Lip, 2012 18:05

Żeglarz napisał/a:
Ten Twój Dziubas to fajny gość, ale strasznie chrapie :uoee: ;)

jak kocha to i to zniesie, przynajmniej dopóki będzie twardo spać ;)
albo Dziubasa boki będą bolały :wysmiewacz:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group