To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Kolejny raz się zawiodłam

rosetta - Pon 15 Mar, 2010 21:57

Witaj. Przeżywam to co ty. Też kolejny raz się zawiodłam. Też szukam pomocy. Boję się też co będzie jak wróci. Ale nie jego fizycznej natury tylko psychiki. Nie wiem czy dam rade wytrwać w decyzji, ze to koniec. I to nie dlatego że wierze, ze kocham itp. Tylko dlatego, ze oprócz męża, który zabił we mnie całe poczucie wiary we własne siły jestem takze DDA. I to tez nie ułatwia sprawy. cf2423f
stiff - Pon 15 Mar, 2010 22:01

rosetta napisał/a:
Tylko dlatego, ze oprócz męża, który zabił we mnie całe poczucie wiary we własne siły jestem takze DDA. I to tez nie ułatwia sprawy. cf2423f

Witaj... :)
Z tego co piszesz wynika, ze wiesz, gdzie leży problem,
to spróbuj wtedy sie uniezależnić...

rosetta - Pon 15 Mar, 2010 22:07

Wiem, rozumiem ale cóż z tego. To wszystko jest strasznie trudne. Nie ma go od piątku. Poczułam się jak ptak wypuszczony z klatki. Piątek, sobota, niedziela wspaniale. A teraz strach, bo zmiana. Bo w klatce ciasno, niewygodnie ale znajomo i poniekąd "fałszywie" bezpiecznie. Przerabiałm to już tyle razy i nigdy dalej niż dzisiaj jestem nie doszłam. I najgorsze, ze to on decyduje. Bo na razie nie wraca. Ale pewnie wróci.
stiff - Pon 15 Mar, 2010 22:13

rosetta napisał/a:
I najgorsze, ze to on decyduje. Bo na razie nie wraca.

On o niczym nie decyduje, a Ty zdecydowałaś, ze będziesz oczekiwać jego powrotu...
rosetta napisał/a:
Ale pewnie wróci.

To brzmi jak nadzieja...

KICAJKA - Pon 15 Mar, 2010 22:16

rosetta napisał/a:
Przerabiałm to już tyle razy i nigdy dalej niż dzisiaj jestem nie doszłam.
Witaj rosetto :) Najwyższy czas wyjść z tej klatki i zająć się sobą,nie czekać kiedy wróci i jaki wróci tylko szukać pomocy dla siebie. :pocieszacz:
Mysza - Pon 15 Mar, 2010 22:19

Witaj miło :)

rosetta napisał/a:
Ale pewnie wróci.


pewnie tak, tylko czy jak już wróci to poczujesz się lepiej?

rosetta - Pon 15 Mar, 2010 22:20

Nadzieje to ja mam, że nie wróci. Wiem, ze to głupie ale byloby to naprostsze rozwiązanie. Najłatwiejsze dla mnie. Nie wiem czy rozumiecie ale potrzebuje czasu aby powiedzieć mu tak prosto w twarz, że to koniec. Chciałabym nabrać sił, poukładać sobie wszystko.
stiff - Pon 15 Mar, 2010 22:29

rosetta napisał/a:
Nie wiem czy rozumiecie ale potrzebuje czasu aby powiedzieć mu tak prosto w twarz, że to koniec. Chciałabym nabrać sił, poukładać sobie wszystko.


Ja tez tak miałem, kiedy nie miałem zamiaru nic ze sobą zrobić...
Milion powodów, aby wszystko odwlec w czasie, aby natychmiast nie podjąć radykalnych
kroków, ale uwierz mi, ze to niepotrzebna strata czasu...

Klara - Pon 15 Mar, 2010 22:38

Witaj Rosetto! :)
rosetta - Pon 15 Mar, 2010 22:50

Ja wiem, wiem. I co mi z tej wiedzy. Ja wszystko doskonale wiem. Pewnie terapeutą byłabym świetnym fsdf43t ale żeby samej to wszystko zrobic to już gorzej. Tylko co mam zrobić aby trwać dalej w tej decyzji. Boje się, ze wróci i skończy się jak zawsze.
pterodaktyll - Pon 15 Mar, 2010 22:51

rosetta napisał/a:
Boje się, ze wróci i skończy się jak zawsze

To nie otwierraj drzwi

emigrantka - Pon 15 Mar, 2010 22:57

rosetta witaj
mamy tu taki zwyczaj ze kazdy kto jest tutaj pierwszy raz
wita sie w specjalnam watku "powitalnia "
:mgreen: :mgreen: :mgreen:

beata - Pon 15 Mar, 2010 22:57

rosetta napisał/a:
Nadzieje to ja mam, że nie wróci. Wiem, ze to głupie
To nie jest głupie.Ja też wiele razy marzyłam,aby nie wrócił.Czasami jak wychodzi....to nadal o tym marzę.
I witam Cię serdecznie. :)

stiff - Pon 15 Mar, 2010 22:59

rosetta napisał/a:
Boje się, ze wróci i skończy się jak zawsze.

Tylko od Ciebie zależy jak sie skończy tym razem...
Dobrych wyborów życzę... :)

rosetta - Pon 15 Mar, 2010 23:01

JAk nie ja to inni domownicy mu otworza. Ale to nie o to chodzi. Zresztą nieważne. Dziękuje za wsparcie. Przepraszam ale uciekam spać bo na szczęście mam pracę do której raniutko trzeba zasuwać. Ktoś musi pracować aby bawić mógł się ktoś. :/
Klara - Pon 15 Mar, 2010 23:03

rosetta napisał/a:
Ktoś musi pracować aby bawić mógł się ktoś. :/

Zmień to Rosetto! :)

stiff - Pon 15 Mar, 2010 23:03

rosetta napisał/a:
Ktoś musi pracować aby bawić mógł się ktoś

Milych snow... :)

pterodaktyll - Pon 15 Mar, 2010 23:05

rosetta napisał/a:
Ktoś musi pracować aby bawić mógł się ktoś

Jasne. ".......niech ryczy z bólu ranny łoś........"

Borus - Wto 16 Mar, 2010 06:15

Witaj Rosetto... :)
evita - Wto 16 Mar, 2010 08:23

rosetta napisał/a:
Nie wiem czy rozumiecie ale potrzebuje czasu aby powiedzieć mu tak prosto w twarz, że to koniec. Chciałabym nabrać sił, poukładać sobie wszystko

ja to rozumiem ... chciałoby się dać kopa w du** i odnaleźć spokój w samotności a podświadomość płata nam figla i nie pozwala zapomnieć, martwić się, nie pozwala zamknąć drzwi raz na zawsze fsdf43t

Tomoe - Wto 16 Mar, 2010 13:20

Mój największy błąd "w takich razach" polegał na tym, że cyklicznie, ale uparcie, szukałam ulgi tam, gdzie było źródło napięcia.
sabatka - Wto 16 Mar, 2010 13:29

hej kochana. poszukaj grupki wsparcia w realu też. my możemy tu pogadać ale jak dda to i terapia potrzebna no i współuzależnienie. praawie jak ja :) witaj i rozgość się :)
czarna róża - Wto 16 Mar, 2010 13:39

witaj ...czy ty naprawdę jesteś gotowa zacząc nowy etap w życiu? czy jestes gotowa na wyjście z tego współuzależnienia?
rosetta - Wto 16 Mar, 2010 14:49

Wydawało mi sie, ze już dawno byłam gotowa. Ale teraz wiem, że dzisiaj jestem bardziej niż wczoraj a jutro pewnien bardziej niż dziś. Dzwonił dzisiaj. Chciał wrócić. Nie pozwoliłam, rozłączyłam się. Ale dopóki wszystkie jego rzeczy w domu to nie czuje sie wcale wolna. Wiem, że musi po nie przyjść. Nie chce z nim rozmawiać bo nie potrafie. A wiem, ze musze. Wiecie bo tu chyba nie chodzi już o to, że on ma się zmienić. To chyba jest ten moment gdy ani słowa, ani kroku dalej. Coś się skończyło. Bardzo chciałbym zacząć nowy etap w życiu. Nawet nie wiecie jak bardzo.
evita - Wto 16 Mar, 2010 14:53

rosetto jak długo jesteście małżeństwem ? macie dzieci ?
rosetta - Wto 16 Mar, 2010 15:10

10 lat w tym roku mija. Mamy synka. Tez kończy 10 lat w tym roku.
Tomoe - Wto 16 Mar, 2010 15:20

rosetta napisał/a:
Ale dopóki wszystkie jego rzeczy w domu to nie czuje sie wcale wolna. Wiem, że musi po nie przyjść. Nie chce z nim rozmawiać bo nie potrafie.


Jeśli będzie chciał odebrać swoje rzeczy, postaraj się, aby przed jego wizytą te rzeczy były już spakowane.
Postaraj się także, aby odbieraniu rzeczy przez niego towarzyszył jakiś świadek, osoba, którą ty zaprosisz.
To cię uchroni przed burzą emocji i manipulacjami. Bo przy obcej osobie, przy świadku, twój mąż straci co najmniej połowę pewności siebie, a ty się będziesz pewniej i bezpieczniej czuła.
Sam na sam z nim... może być różnie.

Tomoe - Wto 16 Mar, 2010 15:23

Aha, jeszcze jedno. Kiedy już odbierze swoje rzeczy, wymień zamki w drzwiach. To też wzmocni twoje poczucie bezpieczeństwa.
No i czas chyba na jakieś kroki prawne. :)

czarna róża - Wto 16 Mar, 2010 15:24

Czy rozmawiałas z mężem o terapii? czy mąż podejmował jakiekolwiek próby leczenia?
Tomoe - Wto 16 Mar, 2010 15:24

rosetta napisał/a:
Boje się, ze wróci i skończy się jak zawsze.

A od kogo to zależy? :)

rosetta - Wto 16 Mar, 2010 15:42

Brał udział w terapii, pomagał sobie farmakologicznie. Tylko, że jak tylko nie wziął tabletki to pił. To było jego usprawiedliwienie. Pije bo nie ma tabletek. Ale zrezygnował potemz terapii. Uważał że mu nie potzreba. Dopiero teraz do mnie dotarło, że on to wszystko robił z przymusu. Bo ja mu kazałam. I dlatego to nietrwałe. Ostatnio mi powiedział, ze jak bym mu przydłużyła smycz i mógł się napić z kolegami po piwku czasami to by nie pil. Ale sam tego nie wymyslił, słyszałam to wcześniej od jego kolegi. Po prostu on nie chce się zmienić. On nie rozumie gdzie jest problem. Uważa, ze każdy facet pije a ja mam za duże wymagania co do niego. :uoee:
verdo - Wto 16 Mar, 2010 16:03

rosetta napisał/a:
Po prostu on nie chce się zmienić. On nie rozumie gdzie jest problem.


On SAM musi do tego dojrzec,SAM musi chciec sie zmienic,przestac pic,ingerencja innych osob na niewiele sie zda...

Klara - Wto 16 Mar, 2010 16:04

rosetta napisał/a:
On nie rozumie gdzie jest problem.

Nie czekaj Rosetto aż zrozumie, bo możesz tak przeczekać całe życie :?
Mój mąż tak miał i pił do końca.
Do swojego końca.

evita - Wto 16 Mar, 2010 16:36

rosetto weź sobie do serca co ci napisała Tomoe i staraj się postępować wg jej wskazówek ! Jest to dość drastyczne i rozumiem ciebie, że po 10 wspólnych latach ciężko przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego ale być może tobie uda się wyrwać z tej matni tak jak już wielu się udało :) trzymam kciuki w każdym razie ;)
KICAJKA - Wto 16 Mar, 2010 17:31

Życzę Ci abyś miała siłę i odwagę postępować konsekwentnie,zadbać o siebie i dziecko a mąż musi radzić sobie sam. :)
rosetta - Wto 16 Mar, 2010 18:20

Ale powiedzcie czemu czuje się jak sparaliżowana. Mam takie dziwne uczucie w brzuchu, po prostu coś mnie tam gniecie. Nie wiem co mam zrobić ze sobą. Siedzę, jem, śmigam po necie. Ale jakby to wszystko tymczasowe, jakby coś miało jeszcze nastąpić. Na szczęście jutro długo w pracy (nie wiem czy takie szczęscie dla mojego syna) :? Jakoś tam mi łatwiej. Wiem, ze tam nie przyjdzie, że mnie nie znajdzie, tam jest mi dobrze, bezpiecznie. Pracuje bardzo daleko od domu i on tam nigdy nie był.
stiff - Wto 16 Mar, 2010 18:24

rosetta napisał/a:
Mam takie dziwne uczucie w brzuchu, po prostu coś mnie tam gniecie.

Niepewność i jeśli Cie to pocieszy, to każdy tak ma w podobnej sytuacji...

biedronka - Wto 16 Mar, 2010 20:10

witaj Rosetto, doskonale cie rozumiem. To dziwne uczucie w brzuchu, to nadzieja, jak napisała mi Klara. I miała rację nadzieja umiera ostatnia. Ja miałam, mam i pewnie bedę miała nadzieję, ale tez chce zyć normalnie, a nie czekać, mysleć i bac się następnego razu. Gdy zaczełam szukac pomocy, poznałam dziewczynę, która z wielkiej miłości odeszła od swojego alkoholika. Tułał sie po śmietnikach, spał na klatkach, był na krawędzi śmierci. Trwało to chyba 5 lat i dopiero sie opamietał. Podjął leczenie, teraz od 2 lat sa razem. Po rozwodzie, ale razem. Jest więc światełko w tunelu, ale aby do niego dojść, trzeba najpierw ratowac siebie. Ja tez do wszystkiego dochodziłam malutkimi kroczkami. Wiele razy uległam, wierzyłam, dzieki forum wiele zrozumiałam i dowiedziałam się jak mysi, funkcjonuje alkoholik. Dzis nie wiem, czy bede dalej z tym człowiekiem. Tak naprawdę wcale nie chcę, ale nie wiem też jak sie zachowam, gdy wróci. Mamy wspólny dom, samochód, kredyt. wolałabym aby zniknął z mego zycia, ale przeciez tak się nie da. Nauczyłam się, że moge życ obok i bede próbowała to zrobić. Mocno trzymam za ciebie kciuki (za siebie zreszta też) pozdrawiam i wierzę, ze wybierzesz najlepsza drogę dla siebie. Pamietaj DLA SIEBIE, nie dla niego :pocieszacz:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group