To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - No po co mi terapia?

evita - Wto 26 Sty, 2010 19:57

Klara napisał/a:
To już nie unikaj terapii

beata napisał/a:
To świadczy o tym żebyś ruszyła tyłeczek na terapię

pterodaktyll napisał/a:
Że czas zakończyć ten rozdział Twojego życia


miałam wczoraj zły dzień :( dzisiaj zweryfikowałam swoje wczorajsze paskudne myśli i doszłam do wniosku, że ja jednak daję radę ! a na terapię zaczęłam chodzić, skończyłam chodzić i póki co nie pójdę jednak ! sama się nie uzewnętrznię tak jak tu a dość mam swoich problemów, żeby jeszcze zacząć żyć cudzymi ! wiem, że to z mojej strony egoizm ... Zbolo życzę ci, żebyś był wyjątkiem w tej chorej regule czyli potwierdzeniem tego, że jednak można ułożyć sobie życie po takiej przeszłości ;)

Klara - Wto 26 Sty, 2010 20:06

evita napisał/a:
dość mam swoich problemów, żeby jeszcze zacząć żyć cudzymi

Możesz jaśniej - czemu masz żyć cudzymi problemami? :shock:

evita - Wto 26 Sty, 2010 20:14

Klara napisał/a:
Możesz jaśniej - czemu masz żyć cudzymi problemami?

proszę bardzo Klaro ! chyba pisałam to już w swoim wątku ... przez 2 godziny wysłuchiwałam o tym jak to jest u innych w domu ! w większości ja wszystkich biłam na głowę z moja sytuacją rodzinną ale jedna kobietka przeraziła mnie swoimi opowieściami :( nie mogę jej w żaden sposób pomóc a bardzo bym chciała ... przeżywam to do dziś i dowiaduję się co u niej , żyję jej życiem ...

stiff - Wto 26 Sty, 2010 20:14

evita napisał/a:
że jednak można ułożyć sobie życie po takiej przeszłości ;)

Ja sobie układam, wprawdzie od nowa, ale jednak... :roll:

pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 20:25

Cytat:
Ja sobie układam, wprawdzie od nowa, ale jednak

Ja też ale nie narzekam :lol2:

stiff - Wto 26 Sty, 2010 20:29

pterodaktyll napisał/a:
Ja też ale nie narzekam :lol2:

Nie boj nic,na to przyjdzie czas później... :D

evita - Wto 26 Sty, 2010 20:30

stiff napisał/a:
Ja sobie układam, wprawdzie od nowa, ale jednak...

najważniejsze że układasz tak jak chcesz i z kim chcesz :) nieważne czy stare czy nowe życie, ważne żeby było szczęśliwsze a przede wszystkim opierające się na wzajemnym zrozumieniu !

evita - Wto 26 Sty, 2010 20:31

pterodaktyll napisał/a:
Ja też ale nie narzekam

czyli szczęściarz z ciebie :)

pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 20:31

stiff napisał/a:
Nie boj nic,na to przyjdzie czas później..

Całe życie narzekałem i marudziłem. Wystarczy już tego dobrego 8|

evita - Wto 26 Sty, 2010 20:36

pterodaktyll napisał/a:
Całe życie narzekałem i marudziłem.

ty ????? :boisie:

Klara - Wto 26 Sty, 2010 20:37

evita napisał/a:
ja wszystkich biłam na głowę z moja sytuacją rodzinną

Wiesz co? Przypominasz alkoholika, który idzie na jedno spotkanie, po którym wychodzi z przeświadczeniem, że w porównaniu z tym, co mówili o sobie inni, to z nim jeszcze nie jest tak źle, więc sobie jeszcze jakoś da radę.
evita napisał/a:
nie mogę jej w żaden sposób pomóc a bardzo bym chciała ...

To jest właśnie Twój problem, który powinnaś przepracować, a nie zrobisz tego sama.

stiff - Wto 26 Sty, 2010 20:38

pterodaktyll napisał/a:
Całe życie narzekałem i marudziłem. Wystarczy już tego dobrego 8|

Zgadza sie, teraz trzeba odpocząć od narzekania
i przygotować sobie grunt, aby mieć powody
do narzekania... :roll:

pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 20:42

Cytat:
ty ?????

No jak chlałem to mędziłem i narzekałem 8|

evita - Wto 26 Sty, 2010 20:57

Klara napisał/a:
To jest właśnie Twój problem, który powinnaś przepracować, a nie zrobisz tego sama.

i ja o tym dobrze wiem Klaro !!! jeśli mogę być szczera to teraz wysypię wszystko ! spotkanie indywidualne ? porażka ! siedzi naprzeciwko mnie jakaś małolata (przepraszam wszystkie znacznie młodsze ode mnie) i patrzy mi prosto w oczy oczekując nie wiem czego :szok: mam tak sam z siebie zacząć mówić o bele czym ? zaczęłam ! po czym jak skończyłam i po chwili niezręcznej ciszy nagle pyta się "a jak u pani w pracy ?" może i wie co robi, może leciała wyuczoną fabułą spotkania ale mnie ni cholery w tym momencie to nie pasowało ! nie po to się otwierałam i łzy wylewałam, żeby ona nagle wyskakiwała ni z gruszki ni z pietruszki ! Odechciało mi się wszystkiego ale jeszcze dwa razy próbowałam ... scenariusz niestety był ten sam :(
terapia grupowa - kilkanaście kobietek, miła atmosfera i każda ze swoim problemem i dla każdej ten jej najważniejszy :/ przy czym nie rozumiem jak można do jednego worka włożyć panie, które mają problem bo jej mąż dwa razy do roku pił dwa dni jak i te które w domu muszą spać z nożem pod poduszką !!! rozumiem, że dla tych pierwszych alkoholizm jest też problemem ale nie sądzę, żeby dobranie towarzystwa w takim właśnie składzie było najszczęśliwsze ! po mojej lewej siedziała wygalantowana madame, z pięknymi pazurkami, złotem na każdym palcu i opowiadała jak to ją mąż próbował udobruchać nowym solarium domowym ! a z prawej - kobiecina po prostu, ręce zniszczone, torebka nerwowo ściskana na kolanach i przebierająca nogami, również z nerwów niestety... jak bardzo różniła się jej opowieść ? dla jednych niczym a dla mnie pod każdym względem ! gwałcona przez męża na oczach dzieci, bita przez syna hazardzistę, opowiadająca o tym jak to mąż ją z widłami gonił po stodole, z krzywym nosem bo kiedyś ją trafił w ten nos workiem cementu i wiele wiele innych historii z jej życia .. wybacz Klaro ! to nie dla mnie jednak :( a moje współczucie dla tej kobietki to nie współuzależnienie tylko zwykły odruch współczucia jaki każdy człowiek powinien posiadać :(

pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 21:04

stiff napisał/a:
przygotować sobie grunt, aby mieć powody
do narzekania.

Jeśli o mnie chodzi to znam lepsze sposoby rozładowywania emocji. ;)

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:05

stiff napisał/a:
przygotować sobie grunt, aby mieć powody
do narzekania...

proponuję na pierwszy rzut ponarzekać na mrozy na ten przykład :)

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:08

pterodaktyll napisał/a:
Jeśli o mnie chodzi to znam lepsze sposoby rozładowywania emocji

więc nie bądź pazerny i podziel się dobrym przykładem :)

pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 21:09

evita napisał/a:
proponuję na pierwszy rzut ponarzekać na mrozy na ten przykład

A nie lepiej do kogoś ciepłego się przytulić? :skromny: Nie mam na myśli żadnych grzejników typu piec czy kaloryfer :uoee:

pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 21:09

Cytat:
więc nie bądź pazerny i podziel się dobrym przykładem

Chętnie a nawet bardzo chętnie.......... ;)

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:12

pterodaktyll napisał/a:
Nie mam na myśli żadnych grzejników typu piec czy kaloryfer

czyli CO ?
pterodaktyll napisał/a:
Chętnie a nawet bardzo chętnie..........

więc słucham ? a właściwie czytam :)

P.S. Zbolo szlak trafi jak przeczyta te wszystkie moje *p**** wyżej :(

Klara - Wto 26 Sty, 2010 21:16

evita napisał/a:
to nie dla mnie jednak

:bezradny:

KICAJKA - Wto 26 Sty, 2010 21:20

evita napisał/a:
a moje współczucie dla tej kobietki to nie współuzależnienie tylko zwykły odruch współczucia jaki każdy człowiek powinien posiadać
Evitko -współczucie nie polega na tym,że każdemu,komu dzieje się krzywda musisz pomagać i użalać się nad nim.Można się pochylić nad każdym problemem ale nie brać go na siebie.Wydaje mi się,że Ty właśnie tak robisz i dlatego będziesz tkwić w takim zaklętym kręgu chęci niesienia pomocy innym,zapominając o sobie.Każda z tych kobiet o których piszesz"ma swoją opowieść" -dla jednych są to wielkie według Ciebie a dla innych mniejsze.Jednak każda musi się z nimi borykać.To co potrafi jedna unieść, inne dawno mogą paść lub zrezygnować.Wydaje mi się,że Ty rezygnujesz z siebie bo inni mają gorsze problemy -a właśnie powinnaś nauczyć się rozgraniczać to co dotyczy Ciebie a co innych."To co możesz zmienić a to co nie jesteś w stanie zmienić".Ja nie wyobrażam sobie,żebym przed laty sama dała sobie radę z tym problemem -też brałam wszystkie problemy innych na swoje barki-ale do czasu. :skromny: :)
pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 21:28

evita napisał/a:
więc słucham ? a właściwie czytam

Ale na pewno nie tutaj.......... :skromny:

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:28

KICAJKA napisał/a:
"To co możesz zmienić a to co nie jesteś w stanie zmienić"

czy nie jest też tak, że można to nazwać cechą wrodzoną ? udało mi się , z powodzeniem, pomóc kilku osobom ! nie będę tu piała peanów na moją cześć z tego powodu bo nie w tym rzecz , w tym konkretnym przypadku wiedziałam, że nie jestem w stanie pomóc więc się wycofałam z tego zaklętego krętu pomimo, że nadal się dowiaduję co u niej ... i na tym koniec :( mnie samą osobiście też szlak trafia, że odnajduję wyjście z wielu patowych sytuacji dla wielu przy czym nie mogę sama z sobą poradzić ... i tu widzę właśnie moją chorobę, że jestem zawsze na drugim, a właściwie dużo dalszym miejscu w tej kolejce osób potrzebujących pomocy :(

KICAJKA - Wto 26 Sty, 2010 21:33

evita napisał/a:
i tu widzę właśnie moją chorobę, że jestem zawsze na drugim, a właściwie dużo dalszym miejscu w tej kolejce osób potrzebujących pomocy

I właśnie o to chodzi-sama ze sobą chcesz walczyć :szok:

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:37

KICAJKA napisał/a:
I właśnie o to chodzi-sama ze sobą chcesz walczyć

i właśnie o to chodzi, że sama ze sobą nie chcę walczyć :szok: biernie poddaję się biegowi wydarzeń, choć ostatnio zauważam pewne zmiany na plus :)

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:37

pterodaktyll napisał/a:
Ale na pewno nie tutaj...

:)

KICAJKA - Wto 26 Sty, 2010 21:45

evita napisał/a:
biernie poddaję się biegowi wydarzeń,
I myślisz,że dasz radę samotnie dobiec do mety :skromny: :)
stiff - Wto 26 Sty, 2010 21:52

evita napisał/a:
właśnie o to chodzi, że sama ze sobą nie chcę walczyć

Gdzieś coś wartego zastanowienia się przeczytałem,
ze nie walczymy z natrętnymi myślami jakie by nie były,
bo zawsze będą wracać, a trzeba je przepuścić przez głowę,
aby przeleciały i popłynęły poza nas... :roll:

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:54

KICAJKA napisał/a:
I myślisz,że dasz radę samotnie dobiec do mety

myślę, że jednak nie :( ale staram się przynajmniej ... może ja jednak jak Zbolo będę wyjątkiem od reguły ?

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:58

stiff napisał/a:
nie walczymy z natrętnymi myślami

stiff napisał/a:
trzeba je przepościć przez głowę

dobrze by było gdyby to było takie proste ! niestety myśli są natrętne :stres: nie pozwalają wypchnąć się do przodu tym co przynoszą choć odrobinę ulgi i radości kłębiąc się w jakimś ciemnym kąciku naszej podświadomości ...
zaczynam już jak Jersej ze swoim potworem pitolić więc chyba źle ze mną :)

evita - Wto 26 Sty, 2010 21:59

Klaro moja odpowiedź została w poprzednim wątku jednak :)
stiff - Wto 26 Sty, 2010 22:05

evita napisał/a:
nie pozwalają wypchnąć się do przodu tym co przynoszą choć odrobinę ulgi i radości kłębiąc się w jakimś ciemnym kąciku naszej podświadomości ...

Wiec może spróbuj z tymi złymi przestać walczyć...
Daj im przepłynąć nie zatrzymując ich i nie zastanawiając sie nad nimi...

evita - Śro 27 Sty, 2010 10:07

stiff napisał/a:
Wiec może spróbuj z tymi złymi przestać walczyć...
Daj im przepłynąć nie zatrzymując ich i nie zastanawiając sie nad nimi...

ehe ! już to widzę :shock: przychodzi kolejny rachunek do zapłaty, ja nie mam kasy, ale dam przepłynąć złym myślom nie zatrzymując ich i nie się wierzyciel martwi co dalej :wysmiewacz:

Tomoe - Śro 27 Sty, 2010 10:57

evita napisał/a:
jedna kobietka przeraziła mnie swoimi opowieściami :( nie mogę jej w żaden sposób pomóc a bardzo bym chciała ... przeżywam to do dziś i dowiaduję się co u niej , żyję jej życiem ...


Ty nie jesteś w stanie jej pomóc.
Ale terapeutka jej pomaga, bo prowadzi terapię...
I zauważ, że ta kobieta już pomaga sama sobie, uczestnicząc w tej terapii.

Terapeutka wie coś, czego nie wiesz ty - wie mianowicie, że jako specjalistka pomoże tej kobiecie nie wtedy, gdy będzie "żyła jej życiem", tylko wtedy, gdy ta kobieta sama nauczy się żyć swoim życiem. A może się tego nauczyć na terapii.

Ja, kiedy porównuję ciebie z tą kobietą, uważam, że ona sobie radzi znacznie lepiej od ciebie. I że wcale nie jest jej potrzebna twoja pomoc.
Bo ona korzysta z terapii, z której ty zrezygnowałaś. Bo się otworzyła przed grupą, potrafi otwarcie mówić o swoich problemach, czego ty zrobić nie umiesz.

I to ona - a nie ty - dała sobie szansę na poprawę swojego życia.
Szansę, którą ty sobie odebrałaś.
Ona naprawdę niczego od ciebie nie potrzebuje.
Nie rozumiem, dlaczego chcesz jej pomagać.
Ona już korzysta z pomocy.
Z konkretnej, profesjonalnej pomocy.

Hania - Śro 27 Sty, 2010 12:29

jak to czytałam to przyszła mi na myśl systuacja z mojej pogłębionej kiedy jeden młody mówi, że jest połowa miesiąca a on bez kasy i ma wszystkiego dosyć a taki jeden mu opowiada, że jak nie ma kasy to dzwoni do ojca i ten mu przelewa, ostatnio 10 tysięcy i taka przepaść się pokazała jaka może być między ludźmi, albo ja pocharatana, zdradzana, bita i kobieta, której mężowi bardziej zależało na jej leczeniu niż jej samej, kupuje jej ciuchy, biżuterię, kosmetyki i błaga by nie piła i znowu ta przepaść, kurcze to właśnie chyba ma jakiś cel, na terapiach te przepaście były, są i będą i w tym jest jakiś cel, czasem boli ale świata nie zmienimy...
Tomoe - Śro 27 Sty, 2010 13:34

Hania napisał/a:
na terapiach te przepaście były, są i będą i w tym jest jakiś cel


Hmmm... w szpitalach onkologicznych też się spotykają biedni i bogaci, starzy i młodzi, wykształceni i niewykształceni...
A przecież wobec swojej choroby wszyscy są tak samo bezsilni i tak samo w tej chorobie cierpiący.

I dokładnie tak samo jest z alkoholizmem i współuzależnieniem. Zrównuje ludzi w cierpieniu.
Mnie często powtarzano i na terapiach, i we wspólnocie: Nie patrz na różnice między ludźmi. Koncentruj się na podobieństwach.
Bo niezależnie od wszystkich różnic, które nas dzielą, wszyscy jesteśmy "spod jednego stempla".

beata - Śro 27 Sty, 2010 15:22

Tomoe napisał/a:
I dokładnie tak samo jest z alkoholizmem i współuzależnieniem. Zrównuje ludzi w cierpieniu.
Dokładnie,ja w ogóle nie przywiązuję do czegoś takiego wagi. :) Wszyscy choć przypłynęliśmy na różnych statkach...płyniemy tą samą szalupą :)
evita - Śro 27 Sty, 2010 16:21

Tomoe napisał/a:
Ja, kiedy porównuję ciebie z tą kobietą, uważam, że ona sobie radzi znacznie lepiej od ciebie

nie do końca tak jest ! ja coś sobie w swoim życiu stonowałam, coś też sobie wypracowałam w swoim związku i może fakt, że jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że ten związek będzie trwał długo to póki co wystarcza mi że jest jak jest ? czy fakt, że wiem o swoim współuzależnieniu i że wiem co trzeba we mnie jeszcze naprawić czyli że mam świadomość nie działa na moją korzyść ??? ta kobieta po półrocznej terapii nadal śpi z nożem pod poduszką i chowa telefon komórkowy w majtki, żeby miała możliwość wzywania pomocy w razie nocnej awantury !
Ja jednak jestem w o tyle lepszej sytuacji, że mój men jest trzeźwy ale gdyby zapił to zacznę pewnie pisać zupełnie inaczej :( jestem jednak przygotowana na najgorsze ze strony teoretycznej a jak będzie w praktyce ? nie wiem ... to tu się nauczyłam, że mam się nie martwić tym co będzie jutro tylko przyjmować z radością i pokorą "dziś"

evita - Śro 27 Sty, 2010 16:32

Tomoe napisał/a:
Ona naprawdę niczego od ciebie nie potrzebuje.
Nie rozumiem, dlaczego chcesz jej pomagać.

tu też się mylisz Tomoe ! Gdy chodziłam na terapie to w grupie poopowiadała ze szlochem co nieco, resztę dopowiadała tuż po rozmawiając ze mną :( wywnioskowałam, że potrzebuje powiernika takiego tylko dla siebie a nie tłumów, wiedziałam też, że nie jest to dobrym wyjściem z sytuacji ani dla niej ani dla mnie ! dowiedziałam się od niej dość sporo o ogromnej krzywdzie jaką doznają dzieci od tego tyrana kryminalisty, podpowiedziałam koleżance pedagog co nieco i to szkoła a nie żona złożyła wniosek do prokuratury !!! facet dostał tylko zawiasy niestety i gehenna trwa nadal bo nie ma interwencji więc nie ma sprawy ... ja kontakt urwałam ale jak już wspominałam wiem, że jest jak jest - czy w takich sytuacjach nie należy czasami popchnąć kogoś do czynu ? jeżeli terapeuta nie mobilizuje to może trzeba szukać innego wyzwalacza ? jeżeli witam na forum kolejne przybywające osoby w dziale współuzależnienia i polecam im udział w terapii tzn że nie jestem szczera ? polecam to bo w to wierzę ! tylko tam gdzie ja trafiłam nie spełniło moich oczekiwań i nie sądzę, żebym doszła tam do czegokolwiek więcej do czego już sama doszłam ...

evita - Śro 27 Sty, 2010 16:34

Tomoe napisał/a:
Z konkretnej, profesjonalnej pomocy.


nie zawsze wykształcenie czy zdobyte papierki są adekwatne do profesjonalizmu :(

pterodaktyll - Śro 27 Sty, 2010 16:38

evita napisał/a:

nie zawsze wykształcenie czy zdobyte papierki są adekwatne do profesjonalizmu

Tu niestety muszę się z Tobą zgodzić, a powinno być inaczej.......... :bezradny:

Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 09:59

evita napisał/a:
tam gdzie ja trafiłam nie spełniło moich oczekiwań i nie sądzę, żebym doszła tam do czegokolwiek więcej do czego już sama doszłam ...


Evita, ja uważnie czytałam twój temat, który prowadziłaś na forum od września.
W okresie, kiedy jeszcze chodziłaś na terapię, twoje oceny tej terapii były zupełnie inne niż teraz, w twoich relacjach było w tamtym okresie wiele radości, czasami nawet entuzjazmu.

Dopiero kiedy przestałaś tam chodzić, po jakichś kilku tygodniach od ostatniego spotkania na którym byłaś, zaczęłaś sobie wynajdywać powody, aby tam już nie wrócić.
I teraz, z perspektywy kilku miesięcy od przerwania terapii, coraz bardziej kurczowo trzymasz się swojej obecnej argumentacji - że ta terapia była BE, terapeutki mało profesjonalne i nic ci to w gruncie rzeczy nie dawało.

Evitko, terapia współuzależnienia jest procesem.
A każdy proces ma swój początek, środek i koniec.
Efektywność terapii i jej skuteczność można oceniać po jej zakończeniu.

Kiedy wkładasz do piekarnika ciasto, które według przepisu powinno się piec półtorej godziny, to nie wyłączasz piekarnika po pięciu minutach, nie wyjmujesz ciasta, nie jesz go i nie stwierdzasz z niesmakiem, że ciasto jest niedobre, bo przepis jest do niczego. Takie postępowanie byłoby absurdalne, prawda?

A tak właśnie postąpiłaś ze swoją terapią.
Przerwałaś ją po kilku zaledwie spotkaniach i twierdzisz, że zrobiłaś to, bo terapia i terapeutki są do niczego.

Efektywne leczenie współuzależnienia trwa od trzech od pięciu lat.

Twoja sytuacja rodzinna w tej chwili jest taka, że twój mąż, alkoholik, nie pije.
Ale sama piszesz na tym forum, że to jego niepicie tobie nie daje radości, bo ciągle żyjesz w strachu, że on wróci do picia.
To co piszesz, oznacza, że twoje funkcjonowanie w małżeństwie jest nadal uzależnione od męża. Nadal jesteś skoncentrowana na nim, na jego alkoholizmie, nadal jesteś pełna napięcia i ciagle z czegoś niezadowolona.
Czasem, kiedy czytam twoje posty, odnoszę wrażenie, że ty byś chciała, żeby on wreszcie zapił. Żeby wreszcie stało się to, czego się boisz.
Co więcej, zaobserwowałam, że w okresie, kiedy pił, często pisałaś, że go kochasz.
A odkąd przestał pić, twierdzisz, że twoja miłość do niego wygasła, wypaliła się, że nic cię już z nim uczuciowo nie łączy.
Czyżbyś potrafiła go kochać tylko wtedy gdy pije i dostarcza ci "mocnych wrażeń", których ci teraz brakuje.

Ponadto skarżysz się, że macie kolosalne długi, że kolejne rachunki napawają cię strachem, że nie macie z czego ich płacić - a równocześnie opowiadasz o remoncie mieszkania.
Sama jestem po rocznym remoncie mieszkania i wiem jakie to są koszty.
I dlatego to, co piszesz o waszej sytuacji materialnej, mocno mnie dziwi - bo nie stać was na spłatę długów, ale równocześnie stać was na remont.
To wszystko jest jakieś takie... mocno niespójne.

To jest małżeństwo alkoholika ze współuzależnioną.
Małżeństwo alkoholika, który się nie leczy - ze współuzależnioną, która się nie leczy.
Problem jest, i to poważny, tylko okresowo uśpiony.
I wcale się nie dziwię, że tak się boisz, że pewnego dnia nastąpi jedno wielkie BUUUM!!!
I wcale się nie dziwię, że nie masz pojęcia, jak się wtedy zachowasz.
Bo nie jesteś na taką ewentualność przygotowana.

Ale skoro uważasz, że terapia współuzależnienia jest ci niepotrzebna, to się nie dziw, że twój mąż także uważa, że terapia uzależnienia nie jest mu potrzebna.
Oboje rozumujecie tak samo.
On uważa, że sobie radzi.
Ty uważasz, że sobie radzisz.

No to czego się właściwie boisz?
Skoro oboje sobie radzicie - to nie ma na co narzekać i nie ma się czego bać. Jest fajnie. Jesteś szczęśliwa kobietą. Nieprawdaż? :)

Hania - Czw 28 Sty, 2010 10:04

ja powiem tak, jestem DDA, wiele lat byłam współuzależniona ale zlekceważyłam i jedno i drugie uważając, że sama sobie poradzę, w efekcie sama się uzależniłam i zaczęła się jazda, terapia jednak jest bardzo ważna...
evita - Czw 28 Sty, 2010 11:28

Tomoe nie wiem dlaczego ale każdy twój post odbieram jak atak na moją osobę :( nie bardzo wiem czym sobie zasłużyłam na to ? a może po prostu ty zauważasz coś czego ja nie widzę ... obojętnie co by nie było to w wielu przypadkach przyznaję ci rację ale nie do końca ! nie mogłabyś mojego przypadku rozpatrzyć nieco bardziej indywidualnie pomimo, że jestem jednym z wielu powielających się przypadków ?
Tomoe napisał/a:
W okresie, kiedy jeszcze chodziłaś na terapię, twoje oceny tej terapii były zupełnie inne niż teraz, w twoich relacjach było w tamtym okresie wiele radości, czasami nawet entuzjazmu.

pozwoliłam sobie na skopiowanie z mojego wątku tych informacji :
Wysłany: Pon 07 Wrz, 2009 17:26
Byłam dzisiaj na umówionej wizycie u terapeuty, a właściwie terapeutki ! I ... znowu się zawiodłam tak jak po spotkaniu z panią psycholog ale problem chyba tkwi we mnie a nie w tym, że trafiam na nieodpowiednie osoby !


Wysłany: Pon 07 Wrz, 2009 17:34
te dotychczasowe moje spotkania to jakiś jeden wielki niewypał ... męczyłam się tylko i chciałam jak najszybciej wyjść stamtąd i wrócić do domu


Wysłany: Sro 09 Wrz, 2009 20:34
HURA !!! Terapia była po prostu Boska ! I nie będę opisywać szczegółów - dość, że za tydzień napewno też idę


tu właśnie popadłam w euforię po pierwszej grupówce ! później już było coraz gorzej ...

Wysłany: Czw 10 Wrz, 2009 15:29
Wiedźma napisał/a:
Ale powiedz chociaż jak było z oczami - nadal na mokrym miejscu?
wyobraź sobie wiedźmo że nawet łezka mi nie poszła tylko chwilami tak mi się jakoś usta w podkowę robiły i coś w gardle stało ale dałam radę a jak już słuchałam a nie mówiłam to było całkiem ok ja chyba wolę żyć cudzymi problemami niż swoimi


Wysłany: Sro 16 Wrz, 2009 21:23
jestem po mojej drugiej terapii grupowej ! zdecydowanie to jest lepsze niż indywidualna ale mimo wszystko pół godziny wcześniej zaczęłam się łamać


Wysłany: Czw 17 Wrz, 2009 12:13
Tak naprawdę to ja cieszę się, że chodzę na te spotkania ale jednocześnie wiem, że nie jest tak jak być powinno ...


Wysłany: Sob 19 Wrz, 2009 15:24
miałam wczoraj wizytę indywidualną... jest coraz lepiej a przynajmniej wytrzymałam dłużej niż pół godziny, coś tam byłam w stanie wydukać i odłożyłam torebkę na bok bo wcześniej cały czas trzymałam ją na kolanach gotowa w każdej chwili do ucieczki jak to określiła terapeutka chyba idzie ku dobremu choć nadal każda taka wizyta jest dla mnie w pewnym sensie zbędnym dodatkiem.


Wysłany: Wto 03 Lis, 2009 18:59
Flandra napisał/a:
a właśnie - jak terapia ? chodzisz nadal ?
nie byłam już dwa tygodnie ! terapeutkę zaliczam z taką samą częstotliwością i z przykrością muszę stwierdzić, że jakoś mi to wszystko nie leży na grupowej żyję cudzymi tragediami i czuję się jakbym komuś wchodziła buciorami w życie. Kobiety mają bardzo zróżnicowane problemy przez co szlak mnie trafia jak taka jedna narzeka bo jej mąż nie pozmywał w niedzielę choć jej to obiecał przy czym kolejna nie prześpi nocy bo boi się , że zostanie zamordowana albo wygania całą rodzinę z łóżka, żeby obserwowali jak się wiesza !!!


to jest właśnie kobietka o której wspominałam , później już było tylko gorzej ...


Tomoe napisał/a:
Co więcej, zaobserwowałam, że w okresie, kiedy pił, często pisałaś, że go kochasz.


a tego to już nie odnalazłam :szok: jeśli już to zapewne w czasie bardzo zaprzeszłym ...

Tomoe napisał/a:
Ponadto skarżysz się, że macie kolosalne długi, że kolejne rachunki napawają cię strachem, że nie macie z czego ich płacić - a równocześnie opowiadasz o remoncie mieszkania.

remont zaczął się 21 września i trwa w zasadzie do dziś ! nie miałam ekip remontowo-budowlanych oprócz dekarza na kawałek dachu , parę worków zaprawy i robocizna własna, farba do malowania a podłogi nadal nie mam zrobionej bo to już zbyt duże obciążenie finansowe. To tylko jeden pokój 24 m2 ! dom jest dużo większy i wielu remontów wymaga ale nie stać mnie na to :( ten twój wpis najbardziej mnie zabolał Tomoe bo odmówiłam sobie wizyt u fryzjera, ulubionego perfumu w właściwie wody perfumowanej i ładnego sweterka na zimę ale za to siedzę w niedokończonym ale już pięknym przytulnym pokoiku, któy jeszcze nie tak dawno ze swoim zaciekiem na suficie i ścianami nie malowanymi od lat przypominał raczej pijacką spelunę :/

całej reszty nie będę komentować bo zarówno wiele w niej prawd jak i sprzeczności ale każde zdanie przyjęłam do wiadomości i zmusiło mnie to do pewnych przemyśleń - dziękuję Tomoe :)

evita - Czw 28 Sty, 2010 11:46

Tomoe napisał/a:
Co więcej, zaobserwowałam, że w okresie, kiedy pił, często pisałaś, że go kochasz.

gdy on pił to mnie tu nie było jeszcze ...

Tomoe napisał/a:
nadal jesteś pełna napięcia i ciagle z czegoś niezadowolona.

już w żaden sposób nie okażę tego na tym forum ...

beata - Czw 28 Sty, 2010 11:48

evita napisał/a:
już w żaden sposób nie okażę tego na tym forum ...
Evitko,to bardzo dobrze,że okazujesz swoje uczucia...nawet te negatywne :pocieszacz:
stiff - Czw 28 Sty, 2010 11:48

evita napisał/a:
już w żaden sposób nie okażę tego na tym forum ...

A niby dlaczego, bać sobą dla siebie... :roll:

Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 12:10

evita napisał/a:
ale problem chyba tkwi we mnie a nie w tym, że trafiam na nieodpowiednie osoby !


Jak widzisz, sama to widzisz...
I stwierdziłaś to już po swoim pierwszym spotkaniu z terapeutką, które nastąpiło po twoim wcześniejszym spotkaniu z panią psycholog.

Piszesz, że terapia nie spełniła twoich oczekiwań.
A możesz powiedzieć, z jakimi oczekiwaniami ją rozpoczynałaś?
Bo może problem tkwi w tym, że ty nie bardzo wiesz, czego właściwie oczekujesz.

evita napisał/a:
gdy on pił to mnie tu nie było jeszcze ...

Masz rację, ale opisywałaś na forum różne sytuacje z okresu jego picia i opisywałaś swoje uczucia w związku z tymi sytuacjami.

Napisałaś, że już nigdy nie okażesz swoich uczuć na tym forum. A ja mam pytanie - co ci to da, że będziesz swoje uczucia ukrywała? One w jakiś magiczny sposób znikną?
Jedno mogę ci obiecać - jeśli odbierasz moje wypowiedzi jako atak na siebie - nie będę już więcej do ciebie pisać.
Jeśli sobie nie życzysz moich wypowiedzi pod swoim adresem - to mi to powiedz.
Uszanuję to.

Wiedźma - Czw 28 Sty, 2010 12:12

evita napisał/a:
już w żaden sposób nie okażę tego na tym forum ...

To byłby duży błąd, Evito. Jak mamy Cie wspierać, skoro nie okażesz nam swoich emocji?
Skąd mamy wiedzieć, że masz gorszy dzień, jeśli nam o tym nie napiszesz?

beata - Czw 28 Sty, 2010 12:14

Wiedźma napisał/a:
To byłby duży błąd, Evito. Jak mamy Cie wspierać, skoro nie okażesz nam swoich emocji?
No właśnie.Evitko proszę mi tu nie kręcić noskiem tylko pisać o wszystkich uczuciach ;)
Hania - Czw 28 Sty, 2010 12:14

Kobitko nie patrz na to w ten sposób, lepiej zrzucić coś z siebie niż z tym siedzieć i się dusić, zawsze znajdą się krytykanci ale olej to, patrz na siebie...
Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 12:19

Mario napisał/a:

Gdzie się podziała ta wesoła, dowcipna i do rany przyłóż dziewczyna ? :?
I znowu mi smutno :( :roll: :roll:


Nie potrafię zaśmiewać poważnych spraw.
Nie potrafię udawać że nie ma żadnego problemu tam, gdzie widzę problem.
O poważnych sprawach rozmawiam poważnie.
Ale jeśli ktoś nie chce ze mną w takim tonie rozmawiać - potrafię się wycofać.

No i oczywiście cały czas jestem wesołą, dowcipną i do rany przyłóż dziewczyną. :D

beata - Czw 28 Sty, 2010 12:22

evita napisał/a:
ale ty Beatko i tobie podobni nie potraficie od czasu do czasu przyjąć dzielnie na klatę słów krytyki ??? a właściwie to nawet i krytyka nie była tylko odmienne zdanie na temat ... kurcze ja to chyba jakaś inna jestem albo co bo pojąć tego nie mogę
evita napisał/a:
- bo dla mnie to tu właśnie jest moje drugie, mniej realne, ale życie !

Pamiętasz jak mi to napisałaś?Teraz ja powtórzę Ci Twoje własne słowa :pocieszacz:

beata - Czw 28 Sty, 2010 12:23

Tomoe napisał/a:
No i oczywiście cały czas jestem wesołą, dowcipną i do rany przyłóż dziewczyną.
Potwierdzam :tak: c4fscs
Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 12:28

Dziękuję, Beatko. :buziak:

Tytuł tego działu brzmi: Sprawy trudne i poważne.
Podtytuł: Dział założony na wypadek, gdyby ktoś jednak chciał poważnie porozmawiać.

KICAJKA - Czw 28 Sty, 2010 12:36

evita napisał/a:
już w żaden sposób nie okażę tego na tym forum ...
No i już wycofuje się raczkiem :szok: Jesteś tu po to by dzielić się z nami swoimi smutkami,radościami i problemami -od najmniejszych do największych -czy jak tam chcesz może być na opak. :) Byle wywalić z siebie wszystko co dobre i co złe -my sobie pogadamy,popiszemy a Ty zrobisz z tym co zechcesz. :buzki: :pocieszacz: :buziak:

I masz tu pisać o wszystkim,nawet o zadrze w czterech literach :nono: sc43545 afc4fvca

beata - Czw 28 Sty, 2010 12:39

Mario napisał/a:
Aż się martwię co to będzie za kolejne pięć lat :/
Odgryzie Ci głowę :wysmiewacz:
beata - Czw 28 Sty, 2010 12:41

Mario napisał/a:
byłas cokolwiek inna.
Cóż kobieta zmienną jest...nie wiedziałeś? :beba:
Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 12:45

Kilka lat temu, Mario, pomimo że trzeźwa - byłam nadal uwikłana w związek z czynnym alkoholikiem. I byłam w tym związku ofiarą przemocy - zarówno psychicznej, jak i fizycznej.
Moje mieszkanie, z którego uciekłam, aby się leczyć z mojego uzależnienia i współuzależnienia, zajmował ten alkoholik. W ciągu pół roku mojej nieobecności zamienił je w brudną, śmierdzącą melinę, a co się dało wynieść i sprzedać, wyniósł i sprzedał na alkohol.
Byłam wtedy głęboko współuzależnioną osobą.
Być może tobie się taka podobałam, Mario.
Ale sobie się nie podobałam.
Z biegiem czasu nauczyłam się lepiej funkcjonować w życiu. Dzięki profesjonalnym terapiom - między innymi.
Może tobie się te zmiany nie podobają, Mario.
Ale w moim życiu przyniosły one wymierne, konkretne zmiany na lepsze.

Masz prawo do swojego zdania na mój temat, Mario.
Ale na moje życie twoje oceny nie mają najmniejszego wpływu. Ani nie zamierzam się nimi sugerować, ani przejmować, ani nie jesteś w stanie mnie urazić. :D
Z wyrazami sympatii - pozdrawiam. :D

evita - Czw 28 Sty, 2010 12:53

Tomoe napisał/a:
Piszesz, że terapia nie spełniła twoich oczekiwań.
A możesz powiedzieć, z jakimi oczekiwaniami ją rozpoczynałaś?
Bo może problem tkwi w tym, że ty nie bardzo wiesz, czego właściwie oczekujesz.

jak wcześniej już mnie zacytowałaś, zdaję sobie sprawę, że problem tkwi we mnie skoro innym takie terapie nie przeszkadzają a wręcz nawet przynoszą ulgę ! nie czyściłam się tu wcześniej i nie wymądrzałam, że ja już terapii nie potrzebuję bo już wszystko wiem ! wiem dużo ale jeszcze więcej mi brakuje ... chciałam tylko pokazać, że terapia terapii nie równa jak i terapeutyzowani również ! dlaczego mam robić coś wbrew sobie ? jeśli ja się źle czułam i dla mnie pójście na terapię było traumą to czemu miałam się zmuszać ? może gdybym miała jakąś alternatywę i spróbowała gdzie indziej, może wszystko potoczyłoby się inaczej !

Tomoe napisał/a:
Masz rację, ale opisywałaś na forum różne sytuacje z okresu jego picia i opisywałaś swoje uczucia w związku z tymi sytuacjami.


opisywałam dość szczegółowo :( nigdzie nie padło słowo kocham ale padło "zawód" i mój ból z tym związany ... to właśnie tutaj dowiedziałam się, że byłam w piekle teraz jestem na etapie czyśćca ale do nieba jeszcze bardzo odległa droga :(

Tomoe napisał/a:
Jedno mogę ci obiecać - jeśli odbierasz moje wypowiedzi jako atak na siebie - nie będę już więcej do ciebie pisać.

chyba źle odczytałam intencje więc przepraszam za te słowa :kwiatek:

evita - Czw 28 Sty, 2010 12:55

Wiedźma napisał/a:
Skąd mamy wiedzieć, że masz gorszy dzień, jeśli nam o tym nie napiszesz?

teraz ta chwila jest gorsza właśnie :( taki moment prawdy ??? :zalamka:

evita - Czw 28 Sty, 2010 12:57

beata napisał/a:
Pamiętasz jak mi to napisałaś?Teraz ja powtórzę Ci Twoje własne słowa

dlatego też odpowiadam na słowa krytyki, tłumaczę, spowiadam się i nie wycofuję z życia forum Beatko :) tylko przez chwilę pomyślałam, że jestem tu postrzegana jak stara, zołzowata, wiecznie jęcząca jędza .... cf2423f

stiff - Czw 28 Sty, 2010 12:57

evita napisał/a:
teraz ta chwila jest gorsza właśnie :( taki moment prawdy ??? :zalamka:

Nie stwarzaj sobie takich sytuacji w których sobie nie radzisz... :roll:

evita - Czw 28 Sty, 2010 12:59

Mario napisał/a:
Gdzie się podziała ta wesoła, dowcipna i do rany przyłóż dziewczyna ?

Mario nie każdy temat może być okazją do dowcipkowania ! może kiedyś spotkam się z Tomoe w innym, bardziej wesołym wątku i tam się dla odmiany wspólnie pośmiejemy :)

KICAJKA - Czw 28 Sty, 2010 12:59

evita napisał/a:
teraz ta chwila jest gorsza właśnie :( taki moment prawdy ??? :zalamka:
No to pisz co siem dzieje -jesteśmy z tobą na dobre i złe :pocieszacz: :buziak: :buzki:
beata - Czw 28 Sty, 2010 13:00

evita napisał/a:
tylko przez chwilę pomyślałam,
To dobrze,że tylko przez chwilę :skromny: Bo wcale taka nie jesteś :skromny:
evita - Czw 28 Sty, 2010 13:09

KICAJKA napisał/a:
No to pisz co siem dzieje -jesteśmy z tobą na dobre i złe

te nasze dzisiejsze pisanie uzmysłowiło mi jak bardzo jestem krucha w tej swojej nowo nabytej sile :( każdej, która tu przybędzie doradzę krok po kroku co ma zrobić, żeby się uwolnić od przeszłości podobnie jak i mnie to było dane na samym początku mojego zaistnienia na forum choć skutek jest taki a nie inny . Ale żalu jaki nadal siedzi zadrą w sercu i wspomnień do jakich się dzisiaj zmusiłam nie da się wymazać ... Tego nikt nikogo nie nauczy ! By serce rosło w siłę a dusza żyła dostatniej potrzeba wielu lat nowego, innego życia a mnie już go niewiele pozostało na dodatek bez szansy na spełnienie skrytych marzeń :zalamka: staram się więc twardo stąpać po ziemi i takie chwile słabości wytrącają mnie z równowagi i powodują, że wyję jak ta głupia :beczy:

KICAJKA - Czw 28 Sty, 2010 13:18

evita napisał/a:
Ale żalu jaki nadal siedzi zadrą w sercu i wspomnień do jakich się dzisiaj zmusiłam nie da się wymazać ... Tego nikt nikogo nie nauczy ! By serce rosło w siłę a dusza żyła dostatniej potrzeba wielu lat nowego, innego życia a mnie już go niewiele pozostało na dodatek bez szansy na spełnienie skrytych marzeń
Nie myśl,że ja po tylu latach jestem twarda jak głaz,tylko wiele lat Al-anonu i spotkania w klubie AA dały mi do ręki odpowiednie mechanizmy,którymi mogę czasem się obronić. :skromny: Chyba nauczyłam się ich dobrze używać,bo coraz mniej szarpię się sama ze sobą,a wiele rzeczy wcale mnie nie rusza :) Ale czasem też bywa mi źle,co nie znaczy,że nie wiem jak sobie z tym radzić -choć bywają sytuacje niespodziewane i zaskakujące,że jestem bezradna :bezradny: :pocieszacz: :buzki:
beata - Czw 28 Sty, 2010 13:24

evita napisał/a:
takie chwile słabości wytrącają mnie z równowagi i powodują, że wyję jak ta głupia :beczy:
:pocieszacz:
evita - Czw 28 Sty, 2010 13:28

beata napisał/a:
evita napisał/a:
takie chwile słabości wytrącają mnie z równowagi i powodują, że wyję jak ta głupia :beczy:
:pocieszacz:


już dałam sobie radę ze sobą i wracam do normy :) dzięki :)

beata - Czw 28 Sty, 2010 13:30

evita napisał/a:
już dałam sobie radę ze sobą
No to teraz dostaniesz..... :buziak: :buziak: :buziak:
Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 13:34

evita napisał/a:
dlaczego mam robić coś wbrew sobie ?


Dlatego, że leczenie właśnie na tym polega, żeby zmieniać siebie "wbrew sobie", żeby się pozbywać "chorych kawałków siebie".
Tych "kawałków siebie", które przeszkadzają ci w życiu, a do których jesteś najbardziej przywiązana, bo posługiwałaś się nimi przez wiele, wiele lat.
Przez wiele, wiele lat byłaś sobą.
I twoje życie było takie, jakie było.
Chcesz zmiany?
OK, ale to wymaga wysiłku.
Po to, żeby coś w swoim życiu zmienić, trzeba najpierw coś zmienić w sobie.
Czyli ewidentnie robić pewne rzeczy wbrew sobie.
To jest tak, jakbyś samą siebie rozsypała jak puzzle, na małe kawałeczki, a potem z powrotem samą siebie składała, odrzucając przy tym niektóre elementy starej układanki i składając całkiem nowy obrazek.
To wcale nie jest przyjemne.
To nie może nawet być przyjemne, bo często musisz odrzucać te kawałki siebie, do których jesteś najbardziej przywiązana.
Ale kiedy się już poskładasz z powrotem, to sama ze sobą - czyli z tym nowym obrazkiem - poczujesz się znacznie lepiej.

Terapia to nie jest to samo, co grupa wsparcia.
Wsparcie jest przyjemne, nie boli.
Daje pocieszenie i ulgę.
Ale ta chwila ulgi, jaką ci daje wsparcie przyjaciół, nie likwiduje problemu.

A terapia jest skuteczna właśnie wtedy, gdy jest nieprzyjemna.
Jak gorzkie tabletki, jak ukłucie igły przy zastrzyku, jak wyrywanie lub borowanie chorego zęba.
Boli?
Jest nieprzyjemnie?
To świetnie, bo to znaczy, że działa!!!
Jeśli nie masz w sobie zgody na ból leczenia - pozostaje ci zgoda na cierpienie wynikające z choroby.
I pozostaje ci poszukiwanie - w tych najtrudniejszych momentach - chwilowej ulgi w cierpieniu. Ale poszukiwanie chwilowej ulgi - to jest tylko powierzchowne "leczenie objawów", uśmierzanie bólu, a to nie to samo, co likwidacja przyczyn cierpienia.

Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 13:40

evita napisał/a:
staram się więc twardo stąpać po ziemi i takie chwile słabości wytrącają mnie z równowagi i powodują, że wyję jak ta głupia :beczy:


No i chwała Bogu, że czasami pozwalasz sobie na płacz.
Tylko niedobrze, że sobie nie pozwalasz wypłakać się do woli.
Nie musisz być silna!
Nie musisz być twarda!
Nie musisz zamykać swoich uczuć w szczelnie zakręconym słoiku.
One muszą gdzieś znaleźć ujście.
Płacz jest dobry, zdrowy i potrzebny.

KICAJKA - Czw 28 Sty, 2010 13:41

Tomoe napisał/a:
To nie może nawet być przyjemne, bo często musisz odrzucać te kawałki siebie, do których jesteś najbardziej przywiązana.
Ale kiedy się już poskładasz z powrotem, to sama ze sobą - czyli z tym nowym obrazkiem - poczujesz się znacznie lepiej.

Ja dowiedziałam się,że to z czego zawsze byłam dumna u siebie jest moim największym wrogiem -to był dopiero ból :szok: Niestety mogę tylko żałować,że 25 lat temu nie było tak profesjonalnej pomocy jak dziś. :)

Hania - Czw 28 Sty, 2010 13:45

KICAJKA napisał/a:
25 lat temu nie było tak profesjonalnej pomocy jak dziś

to fakt, dzisiaj naprawdę można dostać pomoc i to nie byle jaką

Tomoe - Czw 28 Sty, 2010 14:40

KICAJKA napisał/a:

Ja dowiedziałam się,że to z czego zawsze byłam dumna u siebie jest moim największym wrogiem -to był dopiero ból :szok:


Też tak miałam. :D
To co najbardziej u siebie lubiłam i uważałam za swoje największe zalety - najbardziej mi szkodziło.
Boże, jaki ja szok przeżyłam, kiedy mi mój terapeuta powiedział, że ja jestem OFIARĄ.
I że moje zadanie polega na tym, żeby zrezygnować z roli ofiary.
Alez byłam na niego rozżalona i wściekła!!!
Ja - ofiarą???
Nigdy w życiu!!!
No każdy, tylko nie ja!!!
Przecież ja sobie tak ze wszystkim zawsze świetnie radziłam!
I nagle jakiś niedouczony palant mi wmawia, że ja jestem OFIARĄ!
Obraziłam się nie na żarty.
Ale i tak do niego potem poszłam.
I to niejeden raz. :D

Hania - Czw 28 Sty, 2010 15:04

Cytat:
Płacz jest dobry, zdrowy i potrzebny.

z tym się zgodzę chociaż wiele miesięcy nie potrafiłam płakać i ulżyć sobie

verdo - Sob 30 Sty, 2010 13:27

A czy maz czyta jakas fachowa literature lub korzysta z innej pomocy?Jle juz
nie pije i jak to trzezwienie wyglada???Powodzonka...

evita - Sob 30 Sty, 2010 14:42

verdo napisał/a:
Jle juz
nie pije i jak to trzezwienie wyglada???

nie pije od sierpnia i nie czyta żadnej fachowej literatury, w ogóle nie robi nic ! a jak wygląda jego trzeźwienie ? nie wiem jak on to odczuwa bo nie rozmawiamy o tym a wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że zapije i to szybciej niż bym się tego spodziewała :( nie jest jakiś specjalnie nerwowy o dziwo ale lubi się otaczać alkoholem :szok: nie stroni od imprez a nawet sam od czasu do czasu przynosi mi redsa nie proszony. Delektuje się chyba tym, że wokół piją a on jest ponad tym co jak już wywnioskowałam z tego co czytałam o alkoholizmie nie wróży nic dobrego. Nigdy nie mówi, że ma ochotę się napić ani też nie zaklina się że nie będzie więcej pił - temat tabu a ja nie pytam ...

stiff - Sob 30 Sty, 2010 14:50

evita napisał/a:
Delektuje się chyba tym, że wokół piją a on jest ponad tym co jak już wywnioskowałam z tego co czytałam o alkoholizmie nie wróży nic dobrego.

Z przykrością, w tym przypadku, muszę stwiedzic,
ze intuicja Cie nie zawodzi... 8|

verdo - Nie 31 Sty, 2010 19:21

Czyli bazuje na wlasnym doswiadczeniu,to sporo juz 6 miesiecy minelo.
Oby tak dalej.... :)

evita - Pon 01 Lut, 2010 08:31

verdo napisał/a:
Czyli bazuje na wlasnym doswiadczeniu

na jakim doświadczeniu :shock: przez 23 lata zaliczył 3 wszywki z czego tylko z jedną wytrzymał jakieś 10 m-cy , reszta ponoć tak mu sama wyszła :/

stiff - Pon 01 Lut, 2010 10:09

evita napisał/a:
na jakim doświadczeniu

Wybacz, ale Ty wtedy również masz 23 lata doświadczeń,
a nic nie zmieniłaś w swoim życiu przez ten długi okres czasu... :roll:
Jemu chlanie uniemożliwia racjonalne myślenie,
a Tobie co... :roll:
Nie potraktuj tego jako swego rodzaju atak w Twoim kierunku,
to tylko luźne wnioski wyciągnięte z tego co piszesz...
Dobrych wyborów życzę... :)

evita - Pon 01 Lut, 2010 10:26

stiff napisał/a:
Wybacz

wybaczam :)
stiff napisał/a:
nic nie zmieniłaś w swoim życiu przez ten długi okres czasu...

potwierdzam :(

evita - Pon 29 Mar, 2010 09:26

sabatka napisał/a:
tyfus też był w stresowej sytuacji jak rowery ukradli. po dwóch tyodniach zapił

to jest właśnie to o czym wyżej pisałam ! nie możemy wiecznie swojego alko trzymać pod kloszem chroniąc przed wszelakim złem życia codziennego ? to jest pierwszy stopień do zwariowania :/ szkoda, że tak późno to zrozumiałam ... Myślę, że właśnie po to są terapie, żeby uczyć się radzenia z własnym stresem i to zarówno dla współuzależnionych jak i uzależnionych.

yuraa - Pon 29 Mar, 2010 09:37

evita napisał/a:
Myślę, że właśnie po to są terapie,

Evito :shock: dojrzewasz do terapii????

evita - Pon 29 Mar, 2010 09:38

yuraa napisał/a:
Evito dojrzewasz do terapii????

Dojrzewam do tego, że będę wiedziała kiedy będę jej potrzebowała :) zresztą już od dość dawna wiem o tym ;)

beata - Pon 29 Mar, 2010 12:12

yuraa napisał/a:
dojrzewasz do terapii????
Coś mi się o uszy obiło,ze jak ja pójdę,to Evitka też się nad tym zastanowi :skromny:
sabatka - Pon 29 Mar, 2010 12:14

ja byłam i nie skończyłam. przez znalezioną prace. godziny mi się nie zgadzały

terapeutka mi nie pasowała za bardzo

evita - Pon 29 Mar, 2010 12:18

beata napisał/a:
Coś mi się o uszy obiło,ze jak ja pójdę,to Evitka też się nad tym zastanowi

i się evita zastanawia kiedy do tego dojrzeć ;)

sabatka - Pon 29 Mar, 2010 12:19

już!!!
evita - Pon 29 Mar, 2010 12:28

sabatka napisał/a:
ja byłam i nie skończyłam. przez znalezioną prace. godziny mi się nie zgadzały
terapeutka mi nie pasowała za bardzo

sabatka napisał/a:
już!!!


teoretycznie rzecz biorąc ... gdybym poszła po raz kolejny na terapię po czym nie zakończyła jej z powodu niespólnych wolnych godzin czy też nieodpowiedniej aparycji terapeutki i pomimo, że nadal trzepotałabym się ze swoimi emocjami na forum i urządzała huśtawki nastrojów to zostałabym rozgrzeszona i zrozumiana ? :shock: sabatko nie tędy moja droga prowadzi :) jeśli wiem, że czegoś nie jestem w stanie zrobić z takiego czy innego powodu to nie zaczynam ale staram się przynajmniej pracować nad sobą dążąc do porównywalnego efektu ;)

beata - Pon 29 Mar, 2010 12:53

A Al-Anon? :roll:
evita - Pon 29 Mar, 2010 12:58

beata napisał/a:
A Al-Anon?

mam gdzie kawy się napić i bez tego a wymianę doświadczeń życiowych wspaniale tutaj sobie uzupełniam i to z tej ciekawszej strony bo z obydwu stron barykady ;) czy tego naprawdę nie da się zauważyć, że moje podejście do życia dokonało ogromnego zwrotu ? :szok:

yuraa - Pon 29 Mar, 2010 13:05

Evito a myślałaś kiedy może by na otwarty mityng AA się wybrać
akurat w najbliższy piatek masz takowy
Cytat:
Piątek 18:00 ul. Mianowicie 3a Klub Abst. Klub Abstynenta [ Pierwszy otwarty ]


u mnie na grupę sporo dziewczyn przychodzi na otwarte mityngi

beata - Pon 29 Mar, 2010 13:08

evita napisał/a:
czy tego naprawdę nie da się zauważyć, że moje podejście do życia dokonało ogromnego zwrotu ?
Oczywiście,że się da,ale jednak real to real...żadne forum go nie zastąpi.
evita - Pon 29 Mar, 2010 13:18

yuraa napisał/a:
Evito a myślałaś kiedy może by na otwarty mityng AA się wybrać
akurat w najbliższy piatek masz takowy

beata napisał/a:
real to real...żadne forum go nie zastąpi


cały czas powtarzam i to w wielu różnych wątkach, że jeśli zajdzie tylko taka potrzeba to na pewno sięgnę po głębszą pomoc :) póki co to pomoc jest mi potrzebna ale nie w tej sferze mojego życia ;)

evita - Pon 29 Mar, 2010 15:38

dzięki Klaro za wyodrębnienie wątku :) ale ja gdzieś już chyba taki posiadam :szok:
Klara - Pon 29 Mar, 2010 15:40

evita napisał/a:
gdzieś już chyba taki posiadam :szok:

Trochę nie chce mi się szukać, ale gdybym znalazła, to je połączę, dobrze?

Znalazłam i połączyłam :tak:

pietruszka - Pon 29 Mar, 2010 15:42

evita napisał/a:
nie możemy wiecznie swojego alko trzymać pod kloszem chroniąc przed wszelakim złem życia

Pamiętam, jak kilka miesięcy po tym, jak moje Słońce przestało pić, jego mama miała udar (całe szczęście, że nierozległy) i nagle okazało się, że ze sprawnej całkiem kobietki zamieniła się w staruszkę, która wymagała coraz większej opieki. pamiętam wtedy jak włączyła się wtedy we mnie owa współuzależnieniowa nadopiekuńczość. Przecież to ja wiedziałam lepiej, że to czy tamto. Moja terapeutka poradziła mi się całkowicie wyłączyć z opieki nad teściową (no chyba, że zostaniesz poproszona o zawiezienie jej gdzieś do lekarza, a nie będzie innej możliwości). Usłyszałam, że to jego matka i czas, żeby dorósł.

O matko, czułam się jak ostatnia suka, jeszcze do tego widziałam, jak nieporadnie sobie radził, a w ogóle to męskie podejście do sprawy... ja i tak trochę, kiedy nie widział pomagałam jej na przykład pokroić mięso na talerzu, bo miała niesprawne dłonie.

No i co... Okazało się, że całkiem sobie radzi z opieką nad mamą, ba... nawet ta jego męska twarda miłość okazała się dobroczynna dla niej... dzisiaj jest w miarę samodzielna, czego by się pewnie nie udało uzyskać z tą moją babską nadopiekuńczością i chęcią do wyręczania.
No i wcale nie zapił, chociaż choroba mamy była i jest dla niego trudna.

A co do terapii Evito, myślę, że jesteś na tyle mądrą dziewczynką, że dojrzejesz do niej w swoim czasie. Ze swojej strony radziłabym tylko, żebyś nie czekała na kryzys, bo sama terapia jest trudna (zwłaszcza emocjonalnie) i chyba lepiej samą siebie rozpracowywać właśnie wtedy, kiedy poza tym jest w miarę normalnie, a nie wali się wszystko dookoła. No, ale sama też dobrze wiem, że mam skłonność do podejmowania działań pod wpływem kryzysu. Czasem muszę dostać od życia tak dużego kopa, ze działam po prostu siłą rozpędu i energią tego kopa. :wysmiewacz: I myślę, że nie tylko ja tak mam 8|

evita - Pon 29 Mar, 2010 15:53

pietruszka napisał/a:
Czasem muszę dostać od życia tak dużego kopa, ze działam po prostu siłą rozpędu i energią tego kopa

pewnie ze mną jest podobnie :) jestem z tych co to wolą leczyć niż zapobiegać widocznie :szok: ale ja na prawdę jestem w sobie przekonana, że nie jest mi to teraz potrzebne i wcale się też nie zaklinam, że nigdy nie będzie ;)

pterodaktyll - Pon 29 Mar, 2010 21:21

evita napisał/a:
czy tego naprawdę nie da się zauważyć, że moje podejście do życia dokonało ogromnego zwrotu ?

Da się zauważyć i nawet nie wiesz jak bardzo się zmieniłaś ;)

evita - Pon 29 Mar, 2010 21:22

pterodaktyll napisał/a:
Da się zauważyć i nawet nie wiesz jak bardzo się zmieniłaś

dziękuję Ptero :) pytanie tylko czy na lepsze czy na gorsze :szok:

pterodaktyll - Pon 29 Mar, 2010 21:26

evita napisał/a:
pytanie tylko czy na lepsze czy na gorsze

Dziwię się, że takie pytanie zadajesz Evitko ;) Przecież sama wiesz najlepiej :)

evita - Pon 29 Mar, 2010 21:28

pterodaktyll napisał/a:
Dziwię się, że takie pytanie zadajesz Evitko

chciałam się upewnić :) takie przewijanie tego samego tematu wokół mnie z częstotliwością mniej więcej co 2 dni może doprowadzić do pewnego zwątpienia :/

beata - Pon 29 Mar, 2010 21:34

evita napisał/a:
może doprowadzić do pewnego zwątpienia
Czy jesteś szczęśliwą kobietą Evitko?
evita - Pon 29 Mar, 2010 21:37

beata napisał/a:
Czy jesteś szczęśliwą kobietą Evitko?

sądzę, że mimo wszystko szczęśliwsza niż niejedna współuzależniona na tym forum :) szczęśliwsza bo świadoma ;)

beata - Pon 29 Mar, 2010 21:41

evita napisał/a:
szczęśliwsza bo świadoma
Chodzi mi o Ciebie samą,a nie Ciebie w związku z alko. :roll:
evita - Pon 29 Mar, 2010 21:42

beata napisał/a:
Chodzi mi o Ciebie samą,a nie Ciebie w związku z alko.

napisałam o sobie nie o sąsiadce :shock:

beata - Pon 29 Mar, 2010 21:43

Napisałas o sobie jako o współuzależnionej z alkoholikiem w tle.
evita - Pon 29 Mar, 2010 21:49

beata napisał/a:
Napisałas o sobie jako o współuzależnionej z alkoholikiem w tle

napisałam o sobie tak a nie inaczej ponieważ to jest obecnie moje życie Beti ! Współuzależnioną nie bywa się z wyboru, żyje się z alko również nieraz wbrew swojej woli i żaden terapeuta nie sfinansuje mi rozwodu i nie da pieniędzy na start w nowe życie. Z tym fantem muszę sobie poradzić sama a cała reszta czyli cała otoczka współuzależnienia wyróżnia mnie z pośród innych przede wszystkim tym, że posiadłam świadomość i z tego tytułu czuję się w pewnym sensie właśnie szczęśliwa :)

beata - Pon 29 Mar, 2010 21:52

evita napisał/a:
że posiadłam świadomość i z tego tytułu czuję się w pewnym sensie właśnie szczęśliwa
No widzisz,a ja posiadam świadomość,wiedzę o współuzależnieniu i......nie jestem szczęśliwa. :(
evita - Wto 30 Mar, 2010 07:55

beata napisał/a:
posiadam świadomość,wiedzę o współuzależnieniu i......nie jestem szczęśliwa.

przypomnij sobie jak wyglądało twoje życie na samym początku tej drogi ! na początku był chaos ... potem przyszło olśnienie :) a teraz pmyśl sobie o tych wszystkich, którzy jeszcze nie posiedli tej wiedzy i nadal biją się z myślami co robić ? czy nie jesteś przed nimi o cały krok do przodu ? nie jesteś przez to szczęśliwsza ? ty wiesz co robić przecież ! a czy to zrobisz - to już osobna historia ;)

pterodaktyll - Wto 30 Mar, 2010 08:08

Evito!! Jestem pełen uznania dla Ciebie. Mogę rzec nawet, że Cię podziwiam. :)
evita - Wto 30 Mar, 2010 08:12

pterodaktyll napisał/a:
Mogę rzec nawet, że Cię podziwiam.

dzięki Ptero ale tu chyba nie ma co podziwiać ? :szok: to jest po prostu życie :) poza tym czynisz, że się zawstydzam :oops:

pterodaktyll - Wto 30 Mar, 2010 08:15

evita napisał/a:
poza tym czynisz, że się zawstydzam

Tu nie ma się czego wstydzić. Od pewnego czasu czytając Twoje posty, widzę tą transformację jaką przechodzisz i jestem zdana, że wkroczyłaś na cholernie dobrą drogę. Konsekwencji....i jeszcze raz konsekwencji :)

evita - Wto 30 Mar, 2010 08:19

:buziak:
beata - Wto 30 Mar, 2010 09:00

evita napisał/a:
nie jesteś przez to szczęśliwsza
Szczęśliwsza owszem....ale nie szczęśliwa. :(
evita napisał/a:
a teraz pmyśl sobie o tych wszystkich, którzy jeszcze nie posiedli tej wiedzy i nadal biją się z myślami co robić ?
To akurat nie nastraja mnie do tego aby cieszyć się osiągniętym w tej kwestii szczęściem...to raczej smutne jest.
evita - Wto 30 Mar, 2010 09:10

beata napisał/a:
Szczęśliwsza owszem....ale nie szczęśliwa

dokłądnie tak też określiłam siebie wyżej ! że jestem szczęśliwsza a czy będę szczęśliwa to zależy od wielu innych czynników w pewnej mierze również ode mnie nie zależnych ale w większości na własne sczęście musimy sobie sami zapracować :)
pytanie Beti dlaczego jesteś nieszczęśliwa ? nie radzisz sobie ze sobą, ze swoim współuzależnieniem i w związku z tym terapia jest niezbędna czy też może jesteś nieszczęśliwa bo nie kochasz, bądź nie jesteś kochana, a może brak kasy po prostu ? na to nie ma terapii ! tutaj musisz sama sobie pomóc niestety :/

evita - Wto 30 Mar, 2010 09:14

Beti a co mogłoby sprawić, żebyś poczuła się szczęśliwsza ? tak szczerze !
beata - Wto 30 Mar, 2010 09:16

evita napisał/a:
Beti a co mogłoby sprawić, żebyś poczuła się szczęśliwsza ?
Właściwie chyba tylko jedno.Chciałabym czuć,że jestem kochana.Tylko tyle i aż tyle.
evita - Wto 30 Mar, 2010 09:19

beata napisał/a:
Właściwie chyba tylko jedno.Chciałabym czuć,że jestem kochana.Tylko tyle i aż tyle.

kiedyś też myślałam tymi kategoriami ale życie naprostowało moje myślenie więc albo będziesz dalej łudzić się nadzieją, że może jednak ta odrobina romantyzmu, miłości i czułości w końcu i ciebie dosięgnie albo zaczniesz twardo stąpać po ziemi i zaczniesz zauważać, że wokół ciebie jest całe mnóstwo osób, które cię kocha wbrew pozorom :)

Jacek - Wto 30 Mar, 2010 10:07

pterodaktyll napisał/a:
Evito!! Jestem pełen uznania dla Ciebie. Mogę rzec nawet, że Cię podziwiam.

no nie ta sama Eva ,co ją kiedyś spotkałem
użaloną z łzami w oczach
dziś brnie do przodu z czołem wysoko uniesionym
i nie straszna jej wichura
aż miło na sercu się robi :)

Jacek - Wto 30 Mar, 2010 10:11

beata napisał/a:
Właściwie chyba tylko jedno.Chciałabym czuć,że jestem kochana.

droga Beatko ,im więcej takich myśli,tym więcej u ciebie udręki
już nie pierwszy raz powołam się do treści książki "jak przestać się martwić,i zacząć żyć"
pewna matka robiła dla swych dzieci różne sprawy i oczekiwała wdzięczności
inna tak samo robiła lecz nie oczekiwała wdzięczności
jak myślisz która z nich była szczęśliwsza ???

evita - Wto 30 Mar, 2010 10:18

Jacuś to nie jest wszystko takie proste i piękne jakby się wydawało :) Ja również podobnie jak Beti jeszcze całkiem nie tak dawno żyłam jakimiś marzeniami, pewnie gdzieś tam w jakimś zakątku mnie nadal one się czają i w chwilach słabości dadzą znać o sobie ... ale kolejny, całkiem świeży kop w du*ę coraz bardziej skutecznie wypycha je w najczarniejszy kąt :/ więc cóż robić ? płakać ? i na to przyjdzie jeszcze czas, teraz trzeba myśleć o tym jak dalej przebrnąć przez życie nie uprzykrzając go jeszcze bardziej niźli już jest ...
Jacek - Wto 30 Mar, 2010 10:23

evita napisał/a:
to nie jest wszystko takie proste i piękne jakby się wydawało

tak Evcia wiem
evita napisał/a:
teraz trzeba myśleć o tym jak dalej przebrnąć przez życie nie uprzykrzając go jeszcze bardziej niźli już jest

i o to chodzi,bo nie rozkładasz rączek narzekając
tylko tymi rączkami wspomagając rozumkiem idziesz do przodu

sabatka - Wto 30 Mar, 2010 10:37

nie bardzo zrozumiałam aluzje :/
yuraa - Wto 30 Mar, 2010 10:45

obserwuję Twoją Evito wzmożoną ostatnio aktywność na forum, pieknie piszesz.
myśli które gdzies tam mi po głowie chodzą w Twoich tekstach znajduję.
ale zeby nie słodzić za bardzo
taka mnie tylko mysl naszła
czy nie jest to sposób na ucieczkę przed swoimi problemami??

Jacek - Wto 30 Mar, 2010 10:48

yuraa napisał/a:
obserwuję

a zauważyłem
czekałem tylko kiedy się odezwiesz :skromny:

evita - Wto 30 Mar, 2010 10:55

yuraa napisał/a:
czy nie jest to sposób na ucieczkę przed swoimi problemami??

to nie jest ucieczka przed problemami yuraa tylko swego rodzaju ucieczka przed zgłupieniem w czasie gdy nie pracuję :)
a poważniej ... problemy - kto ich nie ma ? chciałabym taką/takiego poznać i spytać o sposób na życie żeby ustrzec się kolejnych błędów . Moim problemem jest teraz tylko i wyłącznie kwestia finansowa. Jestem ja i moja rodzina zdrowa - to najważniejsze, men póki co nie pije i daj mu Boże jak najdłużej tą trzeźwość bo będzie to pożytkiem nie tylko dla moich finansów ale i dla jego zdrowia, żyjemy wprawdzie nie tyle ze sobą co obok siebie (przynajmniej w moim odczuciu) ale żyjemy w symbiozie a to już jakiś maleńki sukcesik, wiosna na dworze, ptaszki śpiewają - czegóż więcej chcieć ? tylko pracy i dobrych zarobków żeby i inne inności nie zaprzątały mojej mózgownicy. Ja nadal łąpię doły z jakichś tam błachych przyczyn, które w danym momencie wydają się czymś przeogromnym ale to chyba naturalna kolej rzeczy bo człowiek jest tylko człowiekiem składajaćym się nie tylko z kości i mięśni ale również i uczuć.
Dzisiaj z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że tylko strach przed tym, że komornik już nie tylko będzie do mnie pisał ale również zapuka do moich drzwi pozbawiając mnie dorobku mojego życia jest moim głównym problemem ... całą resztę można w sobie wypracować jeśli tylko się chce choć miłości niestety nie da się wywołać na własne żądanie ani też kupić , pozostaje liczyć więc na to, że kiedyś stanie na naszej drodze i nas nie odrzuci :/

evita - Wto 30 Mar, 2010 10:58

i jeszcze co najważniejsze ! mój problem taki całkiem nieodległy, z moim pijącym menem nie odszedł w zapomnienie ! ja nadal zdaję sobie sprawę i pamiętam co przeszłam wraz z moją rodziną i choć teraz nieco pogodniej się wypowiadam to ja nadal czuwam bo wiem, że zło może uderzyć w najmniej odpowiedniej chwili ale za to wiem od kogo i z której strony mogę spodziewać się ataku i jak mu przeciwdziałać ... a to już jest tym co czyni moją wyższość nad atakującym :)
Jacek - Wto 30 Mar, 2010 11:07

evita napisał/a:
i jeszcze co najważniejsze ! mój problem taki całkiem nieodległy, z moim pijącym menem nie odszedł w zapomnienie ! ja nadal zdaję sobie sprawę i pamiętam co przeszłam wraz z moją rodziną i choć teraz nieco pogodniej się wypowiadam to ja nadal czuwam bo wiem, że zło może uderzyć w najmniej odpowiedniej chwili ale za to wiem od kogo i z której strony mogę spodziewać się ataku i jak mu przeciwdziałać ... a to już jest tym co czyni moją wyższość nad atakującym :)

dokładnie o to chodzi
ja tak samo traktuję swą chorobę alkoholową
evita napisał/a:
nie odszedł w zapomnienie

a żyję dniem dzisiejszym
evita napisał/a:
teraz nieco pogodniej

beata - Wto 30 Mar, 2010 11:22

Jacek napisał/a:
inna tak samo robiła lecz nie oczekiwała wdzięczności
Ta była szczęśliwa. :)
Tomoe - Wto 30 Mar, 2010 11:28

Ja powiem tak:

Rozsądni ludzie, którzy raz w życiu przeżyli powódź, budują wały przeciwpowodziowe i zbiorniki retencyjne - i robią to przy ładnej pogodzie, nie czekając beztrosko na kolejną powódź.
Bo wiedzą z doświadczenia, że kiedy przyjdzie ulewa i fala powodziowa, to siła żywiołu ich zupełnie zaskoczy i wtedy na budowę zabezpieczeń będzie już za późno.

Ale ja oczywiście nie jestem rozsądnym człowiekiem i dlatego do działania skłania mnie dopiero ostry kryzys.

W czasie ładnej pogody o powodzi myślę sobie tak:
1. Mnie to nie dotyczy.
2. Mnie to nie spotka.
3. Jakoś to będzie.
4. Inni też sobie jakoś radzą.

evita - Wto 30 Mar, 2010 11:31

beata napisał/a:
Jacek napisał/a:
inna tak samo robiła lecz nie oczekiwała wdzięczności
Ta była szczęśliwa. :)

a dlaczego ? bo nie oczekując wdzięczności nie musiała przezyć ewentualnego rozczarowania gdy się jej nie doczeka :)
zgadzam się z większością mężczyzn, że kobieta to taka istota, która zanadto sobie tworzy w swoich wyobrażeniach i tym bardziej boli później upadek :/ nazywamy to romantyzmem a właściwie to powinno się zwać nadziejami niespełnionymi i dużo lepiej byłoby wyzbyć się wszleakich złudzeń i nie posiadać zdolności do tworzenia następnych ale tak to już nas stworzono i leży to w naszej naturze zapewne nie bez przyczyny :)

evita - Wto 30 Mar, 2010 11:35

Tomoe napisał/a:

Ale ja oczywiście nie jestem rozsądnym człowiekiem i dlatego do działania skłania mnie dopiero ostry kryzys.

dziękuję Tomoe, że to napisałaś bo już sądziłam, że jesteś nadczłowiekiem, który daje radę w każdej sytuacji a rozsądek to twoje drugie imię :) a dobrze jest wiedzieć, że jednak brak rozsądku nie zawsze oznacza głupotę ;)

Tomoe - Wto 30 Mar, 2010 11:44

Nie, nie jestem nadczłowiekiem. :wysmiewacz:
evita - Wto 30 Mar, 2010 11:44

Tomoe napisał/a:
Nie, nie jestem nadczłowiekiem

tym bardziej się cieszę ;)

Tomoe - Wto 30 Mar, 2010 11:50

Na przykład pół roku temu wypadła mi plomba z zęba a ja odwlekam i odwlekam wizytę u dentysty.
A mam do niego 50 metrów od miejsca, w którym pracuję.
Na co ja czekam?
Ano, pewnie na moment, kiedy mnie ten ząb porządnie rozboli...

A taka jestem wyedukowana... i tak dobrze wiem, jakich błędów unikać... a tymczasem co i rusz włażę w stare buty, chociaż mi się w nich bardzo niewygodnie chodzi. :roll:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group