To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Nie wiem czy jestem współuzależniona

Małgoś - Pon 03 Maj, 2010 22:54
Temat postu: Nie wiem czy jestem współuzależniona
Czuję, że powinnam coś o sobie naskrobać. Jak pisałam wcześniej w powitalni jestem DDA, ale o tym może później. Trafiłam tu bo poznałam faceta który okazał się alkoholikiem. Poznaliśmy się w necie. Zanim doszło do spotkania pisaliśmy ze sobą wiele miesięcy. Codziennie pisaliśmy maile, nie rozmowy na GG tylko super fajna korespondencja. Poruszaliśmy w zasadzie każdy temat, ale w tamtym czasie nie przyznał się do swojej choroby. Ze dwa razy zamilkł na kilka dni i jak się później okazalo w czasie tego milczenia popłynął... Nasze spotkanie odwlekał, bo jak to określił "nie chciał pakować się w moje życie ze swoimi problemami", w tym czasie starał się trzeźwieć, ale sam. Był wcześniej na terapiach bo pije od wielu lat.. Wie na temat choroby chyba wszystko. Po realnym poznaniu wyznał mi swoje bolączki, w sumie widziałam jego próby abstynencji ale ostatnio coś się zmieniło, jakby najadł się szaleju.... Nie wiem czy poczuł się zbyt pewny siebie, czy doszły jakieś dodatkowe stresy czy co, ale znów zaczął pić! Cztery dni bez ale kolejne cztery płynął. Ostatni weekend mieliśmy spędzić razem, ale zastałam go pijanego. Zrobiłam w tył zwrot i wyszłam od niego. Dogonił mnie i na przystanku autobusowym padł na kolana, dosłownie! Dałam mu szansę, zostałam. Rano kolega przyniósł mu piwo (mialo być tylko jedno by lżej znieść kaca). Ale gdy wyszedł z mieszkania by coś załatwić i nie wracał przez prawie godzinę wkurzyłam się i bez pożegnania dosłownie uciekłam. Wiem, że zrobiłam to co powinnam, ale jutro pewnie będzie dzwonił i nie wiem co robić. Dodam, że w czasie gdy się nie widzieliśmy przegrał z kumplem komórkę. Prawdopodobnie jutro ją odzyska.
Czuję się skołowana.. Z jednej strony widziałam faceta chcącego diametralnie zmienić swoje życie, a jednak uległ. Poznałam jego kumpli, każdy trąbi mu "facet, weź się ogarnij, masz *j**** babkę, gdzie twoje jaja?" A on rżnie głupa i usiłuje manipulować mną. Niby otwiera się, pragnie nie pić bo widziałam go już na kacu, jak cierpiał, nikogo nie wpuszczał do mieszkania. Jego wszyscy znają jako pijaka, ale wiedzą też, że czasem mówi "nie pije", tyle, że to zazwyczaj trwa nie dłużej niż 3-4 miesiące....
Ech...

pietruszka - Pon 03 Maj, 2010 23:51

Małgoś napisał/a:
A on rżnie głupa i usiłuje manipulować mną

Myślę Małgoś, że on jest chory, a Ty Małgoś jako DDA wyjątkowo podatna na "wplątanie się" w związek z alkoholikiem, czy innym uzależnionym. Może warto, żebyś sama przed sobą uczciwie odpowiedziała, co Cię w tym związku pociąga, dlaczego chcesz być w związku i czy koniecznie takim?

Dawno, dawno temu, w życiu nie uwierzyłabym, że mi się coś takiego zdarzy :"Ja? Niemożliwe? Mi się coś takiego nie zdarzy. Mam dość instynktu samozachowawczego".
No i sama sobie udowodniłam, że potrafię :uoee: ... związać się z alkoholikiem.

Z jednej strony, kiedy czytam takie historie jak Twoja Małgoś, mam ochotę wrzasnąć uciekaj dziewczyno... Tylko że wiem, że większość kobietek tak się wikła, tak Kocha, tak chce zbawiać i ratować i wierzy, że w ich przypadku będzie inaczej, że i tak często zostaje w związku, który powoli je niszczy. Bo nie potrafią inaczej... Bo nie mają odwagi... Bo jeszcze za mało zabolało... :bezradny:

Poczytaj Małgoś tutaj na forum artykuły na ten temat, na pewno jeszcze dziewczyny (i chłopaki) Ci odpiszą.
Nie wiem, czy jesteś już współuzależniona, czy tylko masz hmmm pewne predyspozycje, przejdź się jednak choćby na otwarty miting Al-anon, to Ci nie zaszkodzi, ale na pewno będzie jakimś krokiem naprzód :)

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 00:13

Jestem DDA, pijakiem był mój ojciec, niesamowicie fajny facet, prawie ideał.. Pomimo swojego picia zawsze jakoś stawał na wysokości zadania i o dom się troszczył, nie awanturował się, nie wynosił, jak przepił jakąś większą kasę to zakręcił się i doniósł później. Ale nei chcę go tłumaczyć, bo jednak mimo wszystko pił i nie chciał się przyznać że to już choroba.. Mój facet ma wiele podobieństw z ojcem, złota rączka, dusza człowiek, w dodatku świadom choroby, gdy nie robi z siebie idioty po pijaku jest mi z nim jak z nikim innym wcześniej, czasem niemal czytamy sobie w myślach... Ale jeśli będzie pił nasza znajomość się urwie. Nie chcę tego i chyba on wie, że cholernie mi zależy na nim, a ta jego chora strona podpowiada mu różne sztuczki by jednak pić...
Znalazłam tu na forum linka z mitingami otwartymi i wybiorę się na coś takiego, chcę tego. Może tam dowiem się czegoś więcej, co pomoże mi bardziej zrozumieć sytuację... :?

Klara - Wto 04 Maj, 2010 06:55

Małgoś napisał/a:
złota rączka, dusza człowiek

Zawsze znajdzie się ktoś, kto z wdzięczności "da na piwo", zawsze wracając "z roboty" ze świeżym groszem można go po drodze spożytkować...
Małgoś napisał/a:
ta jego chora strona podpowiada mu różne sztuczki by jednak pić...

Ta jego chora strona, to jest UZALEŻNIENIE.
Jeżeli teraz nie postawisz TWARDYCH warunków, których się będziesz trzymała pomimo tego że jest czarujący i pomimo tego że przed Tobą klęka, PRZEGRAŁAŚ!
On nie może się starać nie pić, ale powinien NIE PIĆ!!!
Zawsze w takich wypadkach mówię dziewczętom, żeby uciekały i że samotne życie jest lepsze od męczarni z aktywnym alkoholikiem.
Mówię to na podstawie własnych doświadczeń.
Byłam żoną czarującego alkoholika, złotej rączki. W ostatnich latach życia nie był już ani czarujący, ani nie był w stanie nic zrobić. Bezsilnie patrzyłam jak umiera....
Trzymaj się Małgoś!
Jestem jak najdalsza od stawiania diagnozy, ale przemyśl czy nie warto by było pójść na terapię dla współuzależnionych (lub DDA). Tam dowiesz się jeszcze więcej o alkoholizmie http://www.psychologia.ed...&op=spis&id=167

beata - Wto 04 Maj, 2010 07:04

Małgoś napisał/a:
Znalazłam tu na forum linka z mitingami otwartymi i wybiorę się na coś takiego, chcę tego.
Małgosiu brnąc w ten związek masz duże szanse na współuzależnienie,bo jak już pisała Pietruszka jako DDA masz ku temu predyspozycje.
Właściwie jako żona alkoholika,który niestety będąc pod wpływem nie był spokojniutki,powinnam powiedzieć abyś wiała gdzie pieprz rośnie póki jeszcze jesteś w stanie.Ale czytając Twoje posty w tym wątku widzę,że jesteś rozsądną kobietą...no wiesz...taką z j...mi. ;) Bardzo ucieszyła mnie Twoja chęć uczestnictwa w spotkaniach Al-Anon,bo jak sama piszesz dowiesz się tam wiele o chorobie alkoholowej i nabierzesz sił.
Co ja mogę ze swojej strony dodać?Wydaje mi się,że w związku z alkoholikiem najważniejsze jest konsekwentne postępowanie.
Np.Jeśli powiesz Mu,że nie będziesz się z Nim spotykać gdy jest pod wpływem alkoholu....to powinnaś się tego trzymać i konsekwentnie to realizować.
I pamiętaj,że czynny alkoholik jest niesamowitym manipulatorem :szok:

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 16:51

Cieszę się, że odpowiadacie, radzicie... O tych manipulacjach już miałam okazję się przekonać.. :/ Zauważyłam że testuje mnie, tzn na ile sobie pozwolę wejść na głowę. Nie wiem czy to świadome, ale jednak posuwał się coraz dalej. Ja uprzedzałam że nie pozwolę na to czy tamto, kocham go ale potrafię kochać mądrze. A w jego przypadku o zasadach trzeba będzie mówić bardzo głośno i dosadnie. Na szczęście to nie mój mąż, nie mieszkamy razem, w każdej chwili mogę zawinąć się i zostawić go jeśli nie trzyma się reguł. Jeśli będzie próbował wprowadzać swoje chore zasady to ja wychodzę z gry.
Póki co nie odezwał się, czyli pewnie nie odzyskał jeszcze fonu, ale zapewne niebawem zadzwoni. Ja nie dzwonię do jego sąsiada, nie pytam o nic, poczekam i dam mu szansę samemu się wysilić albo dopić do pełna. A potem czas pokaże jak jest jego wola. Dwa razy już mu pomogłam dochodzić do siebie na kacu, tzn kupiłam witaminki, wspomagacze w nawadnianiu, na uspokojenie... Ale tym razem niech się leczy sam.
A ja staram się zajmować swoimi sprawami, tzn byłam dziś u dentysty, manicurzystki itp ;) No i staram się słuchać dużo relaksującej muzy, bo to mój największy fijoł i dobrze wpływa na poprawę nastroju...

Klara - Wto 04 Maj, 2010 17:14

Małgoś napisał/a:
Jeśli będzie próbował wprowadzać swoje chore zasady to ja wychodzę z gry.

Małgosiu, on już te chore zasady wprowadził!
Ty przecież czekasz jeszcze na jego telefon mimo, że wiesz co będzie dalej!
Im dłużej będziesz mu na to pozwalała, tym trudniej będzie Ci się odciąć, i "wyjść z gry".
To dobrze, że zrobiłaś coś dla siebie, ale jedynym ratunkiem dla Ciebie jest szybciutkie zajęcie się swoją dysfunkcją.
W przeciwnym razie będziesz bezbronna wobec manipulacji i bez końca będziesz dawała szanse w nadziei, że ta właśnie jest ostatnia 8|
Szkoda Twojego życia!

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 17:31

Klara napisał/a:
Ty przecież czekasz jeszcze na jego telefon mimo, że wiesz co będzie dalej!


Tak, czekam na telefon, ale wiem co muszę usłyszeć. I cieszy mnie to jego długie milczenie bo daje nadzieję...
Życia sobie nie pozwolę zmarnować, muszę tylko nauczyć się być jeszcze twardsza niż jestem. Dostał szansę od losu, jeśli nie skorzysta to jego problem.

czarna róża - Wto 04 Maj, 2010 18:22

Ech..jakże może mylic przekonanie że dojrzała, mądra kobieta po 40-tce nie ulegnie manipulacjom i wie czego chce od mężczyzny..może ciut większe od niedoświadczonej 18 latki pakującej się w związek z alkoholikiem..ale tylko ciut..ani wiek,ani dojrzałośc nie uchronią ciebie od tych pułapek ,bo niweluje to predyspozycja,DDa i Ty dopiero zaczynasz to poznawac..Na twoim miejscu nie byłabym tak pewna tego że sobie z tym poradzisz,bo wydaje mi się że sama się oszukujesz i tylko czekasz na jego telefon.
Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 18:36

Fakt, dopiero to wszystko poznaję. Nie przekreślam, bo tak naprawdę nikt nie wie co będzie jutro... Wierzę w ludzi, w to, że jednak potrafią się ogarnąć i stanąć na nogach. Przecież tu piszą głównie tacy ludzie.
Jakoś tak wyszło, że poznałam tego a nie innego gościa w tym a nie innym momencie swojego życia. Uciekać nie będę, ale brnąć by pomagać pić tym bardziej. Zachowam bezpieczną odległość i spokojnie poczekam. Nie spotkam się z nim dopóki nie usłyszę że podjął leczenie.

czarna róża - Wto 04 Maj, 2010 18:58

Po prostu Małgosiu..zaangażowałaś się...więc..uważaj.To niełatwy związek,to czynny alkoholik,a w zyciu jak to w życiu..są chwile samotności,słabości i konsekwencja idzie w łeb.Jestem daleka od skreślania kogokolwiek,tylko pamiętaj że w takim związku musi rządzic rozum a nie serce.
stanisław - Wto 04 Maj, 2010 19:55

Ja byłem takim facetem , ale dopiero dzisiaj widzę jką krzywde robiłem swojej dziewczynie a pózniej swojej żonie. Jak masz na tyle sily to go zostaw nierob sobie krzywdy.
Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 21:06

stanisław napisał/a:
Ja byłem takim facetem , ale dopiero dzisiaj widzę jką krzywde robiłem swojej dziewczynie a pózniej swojej żonie


Przed chwilą z Nim rozmawiałam. I usłyszałam właśnie, że on nie jest pewny czy chce tego związku, bo nie chce wiązać się z kimś kto mu nie ufa. Powiedział, że zdaje sobie sprawę, że stracił moje zaufanie...

Powiem Wam, że nie wiem co robić, czuję, że powinnam dać Mu teraz czas, nie cisnąć, nie spotykać się, nie stawiać sprawy na ostrzu noża, ale zrobić tak by zaczął wychodzić z tego sam. Bo przecież nikt tego nie zrobi za Niego... Niech się stara zawalczyć o swoje życie!

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 21:14

Małgoś napisał/a:
Powiem Wam, że nie wiem co robić,

Małgoś napisał/a:
czuję, że powinnam dać Mu teraz czas, nie cisnąć, nie spotykać się, nie stawiać sprawy na ostrzu noża, ale zrobić tak by zaczął wychodzić z tego sam. Bo przecież nikt tego nie zrobi za Niego... Niech się stara zawalczyć o swoje życie!

Odpowiedziałaś sobie sama i to najlepsze co możesz dla niego zrobić.............

Wiedźma - Wto 04 Maj, 2010 21:59

Małgoś napisał/a:
usłyszałam właśnie, że on nie jest pewny czy chce tego związku, bo nie chce wiązać się z kimś kto mu nie ufa

Widzisz? On próbuje rozdawać karty. Chce sprawić, żebyś przestraszyła się rozstania
i szybciutko dała mu votum zaufania, żeby go tylko nie stracić.
Skoro wie, że mu na Tobie zależy, to próbuje w ten sposób zachwiać Twoją pewnością siebie.
On chce być osobą dyktującą warunki. Manipulant z niego :evil2"

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:00

pterodaktyll napisał/a:
Odpowiedziałaś sobie sama i to najlepsze co możesz dla niego zrobić.............


Zakochałam się w mężczyźnie i chcę widzieć Jego siłę i moc. Nie troki od kaleson, nie maminsynka, tylko gościa walczącego! Cholera, to takie proste, ale dla nas kobiet z instynktami opiekuńczymi czasem dość trudne i zamiast pomagać podcinamy skrzydła... :/

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:02

Wiedźma napisał/a:
On chce być osobą dyktującą warunki. Manipulant z niego :evil2"


Nie dam się, w końcu przekona się że ja nie chcę tchórza tylko faceta z krwi i kości. Musi pokazać, że ma jaja. 34vcdc

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:04

Małgoś napisał/a:
zamiast pomagać podcinamy skrzydła.

Ale niestety głównie sobie........ :bezradny:

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:06

Małgoś napisał/a:
Zakochałam się w mężczyźnie i chcę widzieć Jego siłę i moc.

Małgoś napisał/a:
Nie troki od kaleson, nie maminsynka, tylko gościa walczącego!

Coś mam wrażenie, że to nie ten facet...................

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:10

pterodaktyll napisał/a:
Coś mam wrażenie, że to nie ten facet...................


Tego jeszcze nie wiem... Póki co niech się postara, a czas i tak pokaże.

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:11

Małgoś napisał/a:
. Póki co niech się postara

Lepiej Ty zacznij się starać o jakiś "inny model" :bezradny:

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:13

pterodaktyll napisał/a:
Lepiej Ty zacznij się starać o jakiś "inny model"


Hmmm, w tym przedziale wiekowym to większość już powypadkowa :evil:

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:16

Małgoś napisał/a:
w tym przedziale wiekowym to większość już powypadkowa

A co to . Musi być "nówka"? Czasem lepszy używany w dobrym stanie :lol2:

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:22

pterodaktyll napisał/a:
A co to . Musi być "nówka"? Czasem lepszy używany w dobrym stanie


Znaczy taki garażowany, z małym przebiegiem? Takie rzeczy to tylko w Erze... :smieje:

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:24

Małgoś napisał/a:
Znaczy taki garażowany, z małym przebiegiem

Niekoniecznie. Może być po jakimś małym remonciku ;)

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:28

pterodaktyll napisał/a:
Niekoniecznie. Może być po jakimś małym remonciku


No toż właśnie czekam aż Mojego będzie można z warsztatu bezpiecznie wyprowadzić.... :cwaniak:

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:30

Małgoś napisał/a:
czekam aż Mojego będzie można z warsztatu bezpiecznie wyprowadzić.

No dobra, ale kto go tam zaprowadzi. Myślisz, że sam pojedzie? :mysli:

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:34

pterodaktyll napisał/a:
No dobra, ale kto go tam zaprowadzi. Myślisz, że sam pojedzie?


Myślę, że skoro dzieckiem nie jest to da radę...

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:35

Małgoś napisał/a:
Myślę, że skoro dzieckiem nie jest to da radę.

Mam nadzieję, że się nie mylisz... :lol2:

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:36

pterodaktyll napisał/a:
Mam nadzieję, że się nie mylisz...


Dla Jego dobra nie mogę się mylić.... cczxc

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:38

Małgoś napisał/a:
Dla Jego dobra nie mogę się mylić

Jednak lepiej pomyśl o swoim dobrze a nie o jego................. :)

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:44

pterodaktyll napisał/a:
Jednak lepiej pomyśl o swoim dobrze a nie o jego...........


Spoko... Na szczęście mamy komfort nie mieszkania razem, sporo wysiłku Go czeka i On o tym wie. A tak wogóle to On serio zdaje sobie sprawę, że bez gruntownego remontu długo już nie pojeździ... sypie się jak cholera.

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:45

Małgoś napisał/a:
. sypie się jak cholera

Jak my wszyscy swego czasu............ :mgreen:

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:49

pterodaktyll napisał/a:
Jak my wszyscy swego czasu............


I nie wyobrażasz sobie jaki mam szacun dla takich jak Wy... :)

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:52

Małgoś napisał/a:
nie wyobrażasz sobie jaki mam szacun dla takich jak Wy.

To miłe z Twojej strony, ale robimy to przede wszystkim dla siebie ;)

montreal - Wto 04 Maj, 2010 22:52

O przepraszam! Ja to robię też dla świata! Cóż byłby to za świat beze mnie?! :)
pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:54

montreal napisał/a:
Cóż byłby to za świat beze mnie?!

Megaloman... :p

montreal - Wto 04 Maj, 2010 22:55

I egoista. :)
W sumie to wszyscy tkwimy w tym po uszy.

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:55

pterodaktyll napisał/a:
To miłe z Twojej strony, ale robimy to przede wszystkim dla siebie


To oczywiste, w końcu to Twoje życie... ;)

montreal napisał/a:
O przepraszam! Ja to robię też dla świata! Cóż byłby to za świat beze mnie?!


Właśnie, czemu świat miałby zubożeć o Ciebie... :mgreen:

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:56

montreal napisał/a:
W sumie to wszyscy tkwimy w tym po uszy.

Tyż prawda 8|

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 22:57

montreal napisał/a:
I egoista.


Każdy człowiek powinien być egoistą i nie mylić z pasożytem... 8)

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 22:58

Małgoś napisał/a:
człowiek powinien być egoistą i nie mylić z pasożytem.

Nie ma to jak zdrowy egoizm. Bardzo pomaga to w życiu czasem ;)

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 23:00

pterodaktyll napisał/a:
Nie ma to jak zdrowy egoizm. Bardzo pomaga to w życiu czasem


Zgadzam się! Trzeba cenić siebie jeśli chce się być cenionym... :)

pterodaktyll - Wto 04 Maj, 2010 23:02

Małgoś napisał/a:
Trzeba cenić siebie

Trzeba się jeszcze zaakceptować i polubić siebie samego ;)

Małgoś - Wto 04 Maj, 2010 23:06

pterodaktyll napisał/a:
Trzeba się jeszcze zaakceptować i polubić siebie samego


Hah, to już pachnie narcyzmem.. ;) Oczywiście żartowałam, bo bez dostrzeżenia i akceptacji swoich wad nie wiadomo nad czym pracować, co ew. warto by zmieniać..

Klara - Śro 05 Maj, 2010 07:08

Małgoś napisał/a:
dla nas kobiet z instynktami opiekuńczymi

Małgoś! TEN "instynkt opiekuńczy" jest związany z dysfunkcją i najlepiej będzie dla Ciebie gdy czekając na remont tego Twojego modela, zajmiesz się leczeniem SWOJEGO DDA/współuzależnienia.
Jeszcze raz podaję Ci adresy poradni: http://www.psychologia.ed...&op=spis&id=167
Nie trać czasu! SZKODA TWOJEGO ŻYCIA!

P.S. Cieszę się, że zmieniłaś avatar :)

Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 15:23

Klara napisał/a:
Jeszcze raz podaję Ci adresy poradni: http://www.psychologia.ed...&op=spis&id=167


Dzięki :) Okazuje się, że mam prawie dosłownie pod samym domem "warsztat". Tylko nie wiem czy iść na miting otwarty (bo w ten piątek tam będzie) czy jak... :?

montreal - Śro 05 Maj, 2010 15:24

Idź na "otwarty". Daj się "zamknąć". :)
Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 15:26

montreal napisał/a:
Idź na "otwarty". Daj się "zamknąć".


No dobra, chyba mnie tam nie zjedzą... ;)

beata - Śro 05 Maj, 2010 15:26

Małgoś napisał/a:
Tylko nie wiem czy iść na miting otwarty
Ja powiem krótko.....idź. ;)
beata - Śro 05 Maj, 2010 15:27

Małgoś napisał/a:
chyba mnie tam nie zjedzą...
Oczywiście,że nie...nawet nie pogryzą :mgreen:
montreal - Śro 05 Maj, 2010 15:31

Żartowałem! Oczywiście, ze idź.
Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 15:34

beata napisał/a:
Ja powiem krótko.....idź.


Przyznam że już wczoraj znalazłam właśnie ten adres koło mego domu, a dzisiaj już nawet zarezerwowałam sobie wolny czas na to spotkanie... ;) Bo postanowiłam że coby tam nie było to pójdę. A nóż będzie z kim pogadać... ;)

Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 15:36

montreal napisał/a:
Oczywiście, ze idź.


Pójdę.

montreal - Śro 05 Maj, 2010 15:37

I klawo!
Daj im popalić!

beata - Śro 05 Maj, 2010 15:38

Małgoś napisał/a:
Bo postanowiłam że coby tam nie było to pójdę.
Cóż,można tam znaleźć wsparcie i zrozumienie.
Małgoś napisał/a:
A nóż będzie z kim pogadać...
To akurat mogę Ci obiecać na 100%
Klara - Śro 05 Maj, 2010 15:44

Małgoś napisał/a:
Tylko nie wiem czy iść na miting otwarty

Jeżeli to jest Al-Anon, to możesz iść na każdy z mityngów. Dla Ciebie WSZYSTKIE są otwarte. Dla pewności - to są grupy wsparcia.
Ostatnio zaś podałam Ci adresy poradni, gdzie uzyskasz PROFESJONALNĄ pomoc.

Tak się mądrzę, bo nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem o czym piszesz :(

Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 15:46

montreal napisał/a:
I klawo!
Daj im popalić!


Jeszcze chyba nie umiem... ale wszystko przede mną :evil2"

beata napisał/a:
Cóż,można tam znaleźć wsparcie i zrozumienie.


Dla mnie na początek wystarczyło by poznać ludzi z podobnymi problemami. To chyba wzmacnia człowieka.

Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 15:52

Klara napisał/a:
Ostatnio zaś podałam Ci adresy poradni, gdzie uzyskasz PROFESJONALNĄ pomoc.

Tak się mądrzę, bo nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem o czym piszesz


Tak, tam był adres miejsca dla współuzależnionych też. Mitingi organizują i wydaje mi się że to na tyle duża i znana Przychodnia że będzie coś i dla mnie. To wszystko wydaje mi się takie powiązane...

Klara - Śro 05 Maj, 2010 15:58

Małgoś napisał/a:
To wszystko wydaje mi się takie powiązane...

Jasne, też uważam, że najlepiej skorzystać z terapii i uczestniczyć w mityngach.
Małgoś napisał/a:
Jeszcze chyba nie umiem... ale wszystko przede mną :evil2"

Monti sobie żartuje :(
Komu masz dać popalić i za co? Tam są wszyscy równi i jednakowo poobijani, a jednocześnie gotowi dać wsparcie i dobre słowo.
Nie pękaj Małgoś! :)

Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 16:03

Klara napisał/a:
Monti sobie żartuje :(
Komu masz dać popalić i za co? Tam są wszyscy równi i jednakowo poobijani, a jednocześnie gotowi dać wsparcie i dobre słowo.
Nie pękaj Małgoś! :)


coś Ty, Klaro, ja też żartowałam... Wiem że dla wszystkich to twardy orzech, i mam naprawdę wiele szacunku dla tych, którzy walczą o siebie.
Kiedyś wybierałam się w takie miejsce jako młoda DDA, ale zabrakło mi odwagi.

montreal - Śro 05 Maj, 2010 16:05

Ha ha ha! To daj im popalić tym, że jesteś i, że spodziewasz się czegoś po takim spotkaniu, Waryjatko!
Jam w euforii...
:)

Małgoś - Śro 05 Maj, 2010 16:08

montreal napisał/a:
Ha ha ha! To daj im popalić tym, że jesteś i, że spodziewasz się czegoś po takim spotkaniu, Waryjatko


Kurde, weź mnie nie nie strasz, bo ja na serio chcę poznać tam kogoś z podobnymi problemami...

montreal - Śro 05 Maj, 2010 16:26

I poznasz. Alkoholicy i DDA to bardzo... chłonni ludzieńkowie.
KICAJKA - Śro 05 Maj, 2010 17:47

Małgoś napisał/a:
Kiedyś wybierałam się w takie miejsce jako młoda DDA, ale zabrakło mi odwagi.
Życzę Ci abyś tę odwagę w sobie znalazła (tak jak chcesz jej od faceta "z jajami"). :) Jestem pewna,że poczujesz się lepiej nie tylko w relacjach z facetem ale ważne z samą sobą. :) :kciuki:
beata - Czw 06 Maj, 2010 09:53

Małgoś napisał/a:
Dla mnie na początek wystarczyło by poznać ludzi z podobnymi problemami. To chyba wzmacnia człowieka.
To prawda,poznając ludzi z podobnymi problemami czujemy się lepiej.Ja gdy zaczęłam uczęszczać na Al-Anon,bardzo cieszyłam się faktem,że nie jestem już sama,że mam gdzie się wygadać,wypłakać,że są tam ludzie,którzy czasem mną po prostu potrząsną i wskażą tym właściwą drogę.
Kiedyś gdy mąż pił nie miałam komu powiedzieć o swoich problemach...tylko siedziałam i płakałam myśląc sobie,że inni mają fajne życie,a moje jest jak zwykle przerąbane.Nie zdawałam sobie wtedy sprawy,że to życie jest MOJE i tylko JA mogę je zmienić na lepsze.
Teraz sama świadomość,ze mogę prosić o pomoc,wygadać się i nikt mnie nie potępi,nie wyśmieje...daje mi ogromną siłę.
Czasem idąc na mityng nie mówię nic....tylko słucham.I to mi pomaga.Czasem gdy mam gorszy dzień wystarczy gdy ktoś ze mną posiedzi i pomilczy.
Klara napisał/a:
Komu masz dać popalić i za co?
No jak komu?Alkoholikowi :wysmiewacz:
Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 10:11

Małgoś napisał/a:
Nie spotkam się z nim dopóki nie usłyszę że podjął leczenie.


Jeśli uda ci się wytrwać w tym postanowieniu, to będzie bardzo duży sukces.
Tylko czy będziesz wystarczająco konsekwentna? :)

Małgoś - Czw 06 Maj, 2010 12:30

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Nie spotkam się z nim dopóki nie usłyszę że podjął leczenie.


Jeśli uda ci się wytrwać w tym postanowieniu, to będzie bardzo duży sukces.
Tylko czy będziesz wystarczająco konsekwentna? :)


Ba, to jest pytanie... Póki co rozmawiamy tylko telefonicznie i nie podejmujemy tematu spotkania. On jest na etapie organizowania kasy, przyjął zlecenie, wziął zaliczkę. Dziś miał iść na zakupy... a ja myślę sobie "tym razem nie kupił %" i staram się zajmować tylko swoimi sprawami, on jest dorosły, wie co robi. Tak sobie to powtarzam jak mantrę, może zacznie działać....

emigrantka - Czw 06 Maj, 2010 12:35

Małgoś, z kazdym dniem ,w ktorym wytrwasz w postanowieniu bedziesz silniejsza

jesli facet Cie kocha bedzie staral sie cos z tym "fantem" zrobic

jesli nic to nie byl wart Ciebie ,....
zycze wytrwalosci

Małgoś - Czw 06 Maj, 2010 12:44

emigrantka napisał/a:
Małgoś, z kazdym dniem ,w ktorym wytrwasz w postanowieniu bedziesz silniejsza

jesli facet Cie kocha bedzie staral sie cos z tym "fantem" zrobic

jesli nic to nie byl wart Ciebie ,....
zycze wytrwalosci


Ano właśnie, tak sobie myślę... ;)

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 13:58

Małgoś napisał/a:
rozmawiamy tylko telefonicznie i nie podejmujemy tematu spotkania

A temat jego terapii podejmujecie?

Małgoś - Czw 06 Maj, 2010 14:12

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
rozmawiamy tylko telefonicznie i nie podejmujemy tematu spotkania

A temat jego terapii podejmujecie?


Nie chcę wiercić mu dziury, on wie co ma robić. A ja nie jestem pewna, czy wierceniem cokolwiek pozytywnego zdziałam. W tym momencie on nie ma kasy nawet na bilet, bo by gdziekolwiek dojechać musi jechać PKS -em. Cieszy mnie, że zaczął pracować.


Idę w piątek sama na miting, nie tylko jako jego kobieta.... Wiem, czuję że sama też mam problem... Mam tyle do ogarnięcia...

Tomoe - Czw 06 Maj, 2010 14:46

To będzie mityng Al-Anon?
Małgoś - Czw 06 Maj, 2010 21:25

Tomoe napisał/a:
To będzie mityng Al-Anon?


Nie wiem, znalazłam adres otwartego dla takich i takich potrzebowskich.

Małgoś - Sob 08 Maj, 2010 00:20

Byłam na mitingu, ze sobą samą. Z facetem tracę siły... Mówi, że pić nie będzie, trzymał się niecały tydzień... :? Dziś się złamał. A mnie już nawet nie chce się o tym myśleć. To jest jakaś paranoja, na co on liczy? Jak długo można się mamić pustymi słowami?
Wkurzyłam się. Podałam mu namiary na najbliższy miting, ale widocznie to wysiłek ponad jego siły. Zresztą myślę, że w jego przypadku bez naprawdę super terapeuty nic nie będzie. Ale by się tam udać musiało by mu zależeć na zmianie, a póki co widzę, że zależy tylko mnie i jego matce.

beata - Sob 08 Maj, 2010 08:35

Małgoś napisał/a:
Byłam na mitingu, ze sobą samą.
A podzielisz się wrażeniami? :skromny:
Klara - Sob 08 Maj, 2010 08:37

Małgoś!
Niektórzy zaczynają od tego: http://bez-dymka.fm.interia.pl/popup.html
Interwencja jeżeli jest dobrze przeprowadzona, ponoć skutkuje.
A tu lektura obowiązkowa dla Ciebie i dla Twojej "nieteściowej": http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=962

Małgoś - Sob 08 Maj, 2010 09:18

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Byłam na mitingu, ze sobą samą.
A podzielisz się wrażeniami? :skromny:


Dobra, opowiem jak było. Najpierw musiałam wykrztusić z siebie pytanie w recepcji gdzie tu jest spotkanie AA :| Na co pani : miting? to w konferencyjnej. Szybko znalazłam, bo znam tę przychodnię dość dobrze. Weszłam i grzecznie usiadłam przy stole. Ludzie zaczynali się schodzić, było naprawdę baaaardzo dużo, nie każdego twarz mogłam widzieć, było kilka babeczek co mnie bardzo ucieszyło. Jako nowicjuszka trochę się stresowałam, ale tylko trochę. Największym problemem było powiedzieć o sobie "alkoholiczka". Ciągle ta myśl mnie kłuje i uwiera ale już nie staram się siebie oszukiwać, bo wiem że mam problem. I to spotkanie pomogło mi nie myśleć o moim facecie, tylko o sobie. Przeleciało mi przez głowę, że powinniśmy tam być razem, ale ja mogę decydować tylko za siebie.
Była tam kobieta alko i opowiadała o synu, też alko który nie chce się leczyć. Jakoś udało sie jej go namówić by poszedł z nią ale nadal się zapiera, że jemu to nie potrzebne. Jednak podsłuchała gdy w rozmowie telefonicznej z dziewczyną przyznał, że "coś jest w tym co usłyszał na tym spotkaniu". Ale to tak na marginesie, bo spodobało mi to udzielenie, sama chciałabym zarazić mojego menia chęcią pracy nad sobą. Nasze sytuacje, to że się dziwnym trafem spotkaliśmy mając w sumie podobne problemy daje mi sporo do myślenia. Czy to możliwe, że przyciągneliśmy się do siebie ot tak? Ja w tym widzę palec Boży... Bo mi naprawdę opadły klapki z oczu i uświadomiłam sobie jak poważny mam problem ze sobą samą. Opowiedziałam mu o tym gdzie byłam i że będę tam chodzić dla siebie samej. Ale czy moja chęć zmiany swojego życia jemu się udzieli.... :?

Małgoś - Sob 08 Maj, 2010 09:25

Klara, O interwencji już czytałam i pomysł bardzo mi się podoba. Nie znam jeszcze mojej "nieteściowej" poza tym, że raz rozmawiałyśmy telefonicznie i myślę, że to mądra babeczka, pić mu od dawna nie pomaga a to najważniejsze.
Pozostałą lekturę oczywiście poczytam, informacji na ten temat nigdy za wiele... ;)

KICAJKA - Nie 09 Maj, 2010 10:28

Małgoś napisał/a:
Przeleciało mi przez głowę, że powinniśmy tam być razem, ale ja mogę decydować tylko za siebie.
Fajnie,że rozumiesz co dla Ciebie powinno być najważniejsze. :) :buziak:
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 21:38

Wyżalić się trochę wpadłam, choć możliwe, że wątek zamknąć trzeba będzie z prostego powodu.... Ech, mam dość pomału.
Czuję się skołowaciała na maksa, już sama nie wiem co jest prawdą a co jego pobożnymi życzeniami nie mającymi nic wspólnego z rzeczywistością. Cholera, zakochałam się w facecie wrażliwym, czułym, mądrym, zaradnym. Pod wieloma względami mi imponował, a teraz nie wiem czy ja go w ogóle znam. Przeraża mnie to co pozwala robić ze sobą procentom. Od kiedy znamy się fizycznie, realnie (3 miesiące) był zaledwie kilka dni nie pijący, nie potrafił wytrzymać nawet dwóch tygodni. On twierdzi, że to nowa sytuacja go przerasta.. a ja nie wiem ile w tym prawdy, ile ma w sobie woli na zmianę swego życia... Były wyznania z jego strony we łzach, zapewnienia o miłości, widziałam że ma dość, że nie może normalnie funkcjonowac, zawala robotę... Ostatnio popijał niby delikatnie, tylko piwko, ale to wciąż tylko przeciąganie, unikanie trzeźwości. Jego cholerna inteligencja doprowadziła go do takiego zapętlenia, że zaczęłam się obawiać czy kiedykolwiek coś ulegnie zmianie. Bo to człowiek mający olbrzymią wiedzę o swojej chorobie, mistrz manipulacji. Wydaje mi się, że on już sam nie wie kiedy jest choć na chwilę sobą a kiedy marionetką flaszki.
Wczoraj ścieliśmy się ostro bo krzyknął na mnie i tu dzban się przelał. Powiedziałam że nie pozwolę sobie na coś takiego, całą noc spędziłam siedząc przy stole i czekając na pierwszy autobus. Gdyby nie to, że mieszka na wsi wyszłabym w nocy... Nie dałam się namówić na doczekanie świtu obok niego. Całe zajście zawdzięczam jego kacowi i temu, że nie potrafił panować nad sobą. Wykrzyczałam mu, że mam gdzieś jego nerwy i niech nad sobą pracuje, bo wymagam szacunku i traktowania w taki sposób w jaki ja traktuję ludzi! Odburknął coś od czapy o poszukaniu sobie innego pantoflarza! Paranoja.

pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 21:49

Małgoś napisał/a:
Od kiedy znamy się fizycznie, realnie (3 miesiące) był zaledwie kilka dni nie pijący, nie potrafił wytrzymać nawet dwóch tygodni. On twierdzi, że to nowa sytuacja go przerasta.. a ja nie wiem ile w tym prawdy, ile ma w sobie woli na zmianę swego życia..

Jeśli mogę Ci coś zasugerować to zwiewaj i to szybko zanim wpakujesz się naprawdę w kłopoty..............

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 21:52

pterodaktyll napisał/a:
Jeśli mogę Ci coś zasugerować to zwiewaj i to szybko zanim wpakujesz się naprawdę w kłopoty..............


Zwiałam... :(
Ale najbardziej boli to, że czuję się oszukana.

beata - Wto 25 Maj, 2010 21:53

Małgoś napisał/a:
Ale najbardziej boli to, że czuję się oszukana.
:pocieszacz:
pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 21:55

Małgoś napisał/a:
najbardziej boli to, że czuję się oszukana.

To Ci z czasem przejdzie a za to unikniesz poważnych kłopotów :pocieszacz:

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 21:56

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Ale najbardziej boli to, że czuję się oszukana.
:pocieszacz:


Dzięki Beatko.. Wiem, że wiesz co mam na myśli...

beata - Wto 25 Maj, 2010 21:57

Małgoś napisał/a:
Wiem, że wiesz co mam na myśli...
Wiem...ale wiedz,że z czasem byś się rozczarowała jeszcze bardziej. :pocieszacz:
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 21:58

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
najbardziej boli to, że czuję się oszukana.

To Ci z czasem przejdzie a za to unikniesz poważnych kłopotów :pocieszacz:


Na pewno, bo już odczułam jak podle można się czuć.. a co dopiero żyć na codzień z kimś tak niezdecydowanym :/

pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 22:01

Małgoś napisał/a:
a co dopiero żyć na codzień z kimś tak niezdecydowanym

Prawdę mówiąc w manipulacji to jesteśmy mistrzami świata............ :skromny:

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 22:03

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Wiem, że wiesz co mam na myśli...
Wiem...ale wiedz,że z czasem byś się rozczarowała jeszcze bardziej. :pocieszacz:


To zagrożenie jest wyczuwalne... tylko my wciąż mamy nadzieję, często złudną że on się zmieni, zmądrzeje i się ogarnie. A jemu jest zwyczajnie wygodnie tak sobie balansować przez życie zabawowo. Bo po co być odpowiedzialnym, wygodniej być wiecznym dzieciakiem, któremu wszystko uchodzi płazem :(

milutka - Wto 25 Maj, 2010 22:03

Małgosiu ...nie zmarnuj sobie życia ....nie łudź się ,że dla Ciebie przestanie pić .. :pocieszacz: Zrób jak mówi Ptero ...wiej i się nie oglądaj za siebie :)
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 22:06

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
a co dopiero żyć na codzień z kimś tak niezdecydowanym

Prawdę mówiąc w manipulacji to jesteśmy mistrzami świata............ :skromny:


Wiem.. a jak ktoś taki ma iloraz inteligencji deczko wyższy to już prawdziwa masakra :/

beata - Wto 25 Maj, 2010 22:09

Małgoś napisał/a:
tylko my wciąż mamy nadzieję, często złudną że on się zmieni, zmądrzeje i się ogarnie.
Wiesz...jeśli będziesz się z Nim zadawać....szybko powiększysz grono współuzależnionych.A to naprawdę ciężki kawałek chleba. 8|
beata - Wto 25 Maj, 2010 22:11

Ja to chyba nawet nie zdecydowałabym się na związek z trzeźwym alko....choćby nie wiem jaki miał staż trzeźwości. 8|
milutka - Wto 25 Maj, 2010 22:13

Małgoś napisał/a:

Wiem.. a jak ktoś taki ma iloraz inteligencji deczko wyższy to już prawdziwa masakra :/
...no tak ...a widziałas alkoholika(oczywiście pijącego) głupszego od innych ?
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 22:14

milutka napisał/a:
Małgosiu ...nie zmarnuj sobie życia ....nie łudź się ,że dla Ciebie przestanie pić .. :pocieszacz: Zrób jak mówi Ptero ...wiej i się nie oglądaj za siebie :)


Nie łudzę się już bo wiem, że on może to zrobić tylko dla siebie. Każdy człowiek żyje, śpi, oddycha, realizuje się DLA SIEBIE. Ścieżki życiowe mogą się połączyć, ale są pewne warunki do uzgodnienia. Jeśli ktoś czuje się wykorzystywany to nie widzę szans na dłuższą drogę :/

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 22:23

beata napisał/a:
szybko powiększysz grono współuzależnionych.A to naprawdę ciężki kawałek chleba. 8|


beata napisał/a:
Ja to chyba nawet nie zdecydowałabym się na związek z trzeźwym alko....choćby nie wiem jaki miał staż trzeźwości.


Ja chyba byłabym w stanie zaufać takiemu trzeźwemu, gdybym widziała że pracuje nad sobą, nad swoim rozwojem... Ale jeśli okazało by się, że jednak woli zapijać swój czas, to sorki... zawsze można się rozstać. W takich nie dobranych układach powtarzam sobie, że nikt nie jest na nikogo skazany..

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 22:27

milutka napisał/a:
Małgoś napisał/a:

Wiem.. a jak ktoś taki ma iloraz inteligencji deczko wyższy to już prawdziwa masakra :/
...no tak ...a widziałas alkoholika(oczywiście pijącego) głupszego od innych ?


to zależy co nazywamy głupotą, bo obszczymury dogorywajace w swoich sikach mają o sobie wysokie mniemanie...:/ Tyle, że niektórzy potrafią się ocknąć jakimś cudem, a cała reszta zapija się na śmierć 8|

milutka - Wto 25 Maj, 2010 22:28

Małgoś napisał/a:
Ja chyba byłabym w stanie zaufać takiemu trzeźwemu, gdybym widziała że pracuje nad sobą, nad swoim rozwojem... Ale jeśli okazało by się, że jednak woli zapijać swój czas, to sorki... zawsze można się rozstać.
Małgosiu ...proszę Cię :( ...no niby wiesz co się z czym je -a to co robiłas u niego w domu ?
pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 22:41

Małgoś napisał/a:
a jak ktoś taki ma iloraz inteligencji deczko wyższy to już prawdziwa masakra

Iii tam i tak w końcu zapije ten iloraz.............

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 22:58

milutka napisał/a:
.no niby wiesz co się z czym je -a to co robiłas u niego w domu ?


Czy jest możliwość poznania człowieka lepiej niż na jego własnym gruncie? I dobrze, że na jego "gruncie", a nie moim... Poznałam co nieco, tyle, że bilans nie wyszedł na zero :/

pterodaktyll napisał/a:
Iii tam i tak w końcu zapije ten iloraz.............


Szkoda... ale nie da się uszczęśliwić nikogo na siłę... :/

pietruszka - Wto 25 Maj, 2010 23:06

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
a jak ktoś taki ma iloraz inteligencji deczko wyższy to już prawdziwa masakra

Iii tam i tak w końcu zapije ten iloraz.............

I poprzepalają się mu druciki.

Cytat:
otępienie alkoholowe


Postępujące lub przewlekłe zaburzenie współwystępujące z uzależnieniem od alkoholu, często pojawia się w 6. dekadzie życia. Oprócz działania samego alkoholu na rozwój tego zespołu wpływają także: urazy głowy, niedobory pokarmowe, następstwa uszkodzenia wątroby.
Charakteryzuje się upośledzeniem wielu wyższych funkcji korowych, m. in. pamięci, myślenia, orientacji, uczenia się, mowy.
Upośledzeniu funkcji poznawczych towarzyszy na ogół pogorszenie kontroli emocjonalnej, zaburzenia w sferze zachowań społecznych lub upośledzenie motywacji.



Podstawy kliniczne neurologii (1998). Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL.
Leksykon terminów. Alkohol i narkotyki (1997). Warszawa: Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.


A że Małgoś jest Ci smutno? Wszelkie "końce" są smutne. Nawet jeśli są to rozstania z naszymi wyobrażeniami.

milutka - Wto 25 Maj, 2010 23:12

Małgoś napisał/a:
Czy jest możliwość poznania człowieka lepiej niż na jego własnym gruncie? I dobrze, że na jego "gruncie", a nie moim... Poznałam co nieco, tyle, że bilans nie wyszedł na zero :/
Małgosiu może to co napisze Cie zaboli ale ....prawda jest taka ,że ty szukasz wymówek ,że on nie jest alkoholikiem ...chcesz sama w to uwierzyć .....
Pytasz czy jestes współuzależniona ?moja odpowiedz brzmi ...tak i to bardzo .....wiem jak cięzko jest trzeźwo spojrzeć na swiat jak się jest zakochanym bo sama to przerabiałam ....- ja połowe swojego małżeństwa przepłakałam a ty masz szansę już teraz się od tego uwolnić ...i wiesz co zbadaj lepiej swój grunt bo jego to ty już znasz ...tylko na razie to do Ciebie nie dociera ... :pocieszacz:

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 23:27

pietruszka napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
a jak ktoś taki ma iloraz inteligencji deczko wyższy to już prawdziwa masakra

Iii tam i tak w końcu zapije ten iloraz.............

I poprzepalają się mu druciki.

Cytat:
otępienie alkoholowe


Postępujące lub przewlekłe zaburzenie współwystępujące z uzależnieniem od alkoholu, często pojawia się w 6. dekadzie życia. Oprócz działania samego alkoholu na rozwój tego zespołu wpływają także: urazy głowy, niedobory pokarmowe, następstwa uszkodzenia wątroby.
Charakteryzuje się upośledzeniem wielu wyższych funkcji korowych, m. in. pamięci, myślenia, orientacji, uczenia się, mowy.
Upośledzeniu funkcji poznawczych towarzyszy na ogół pogorszenie kontroli emocjonalnej, zaburzenia w sferze zachowań społecznych lub upośledzenie motywacji.



Podstawy kliniczne neurologii (1998). Warszawa: Wydawnictwo Lekarskie PZWL.
Leksykon terminów. Alkohol i narkotyki (1997). Warszawa: Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.


A że Małgoś jest Ci smutno? Wszelkie "końce" są smutne. Nawet jeśli są to rozstania z naszymi wyobrażeniami.



Okropne jest to otępienie, to koszmar jak człowiek potrafi się unicestwić... Niestety w jego przypadku wpłynąć mógł nie tylko alkohol... Choć ma dopiero 4 dekady życia za sobą to dotychczasowy tryb życia mógł wywrzeć piętno. :(
I w tym momencie przelatuje mi myśl, że świata nie zbawię i tekst "modlitwy o spokój ducha"
A to że jest mi smutno jest mi smutno to mało powiedziane... Czuję sie naprawdę parszywie, bo widziałam w tym człowieku niesamowity potencjał... ale możliwe, że były to jedynie moje wyobrażenia 8|

pietruszka - Wto 25 Maj, 2010 23:35

Małgoś napisał/a:
A to że jest mi smutno jest mi smutno to mało powiedziane... Czuję sie naprawdę parszywie, bo widziałam w tym człowieku niesamowity potencjał... ale możliwe, że były to jedynie moje wyobrażenia 8|

:pocieszacz:
Wiesz Małgoś, czasem też warto sobie zadać pytanie, co dla mnie jest ważne w związku z drugim człowiekiem, czy mogę na niego liczyć, czy mam wsparcie, czy czuję się "pełniejsza" bo jestem z właśnie z tym, a nie innym człowiekiem, czy wciąż się rozwijam, itd... Myślę, że każdy miałby tutaj swój własny zestaw pytań.
I czasem lepiej pogrzebać coś do końca, przeżyć swoistą żałobę, pożegnać jakieś tam marzenia... i zacząć żyć na nowo...

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 23:39

milutka napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Czy jest możliwość poznania człowieka lepiej niż na jego własnym gruncie? I dobrze, że na jego "gruncie", a nie moim... Poznałam co nieco, tyle, że bilans nie wyszedł na zero :/
Małgosiu może to co napisze Cie zaboli ale ....prawda jest taka ,że ty szukasz wymówek ,że on nie jest alkoholikiem ...chcesz sama w to uwierzyć .....
Pytasz czy jestes współuzależniona ?moja odpowiedz brzmi ...tak i to bardzo .....wiem jak cięzko jest trzeźwo spojrzeć na swiat jak się jest zakochanym bo sama to przerabiałam ....- ja połowe swojego małżeństwa przepłakałam a ty masz szansę już teraz się od tego uwolnić ...i wiesz co zbadaj lepiej swój grunt bo jego to ty już znasz ...tylko na razie to do Ciebie nie dociera ... :pocieszacz:


Tak, masz rację.. ale nie do końca, bo wiem, że on jest alkoholikiem. Tyle, że chciałam wierzyć w jego siłę, dostrzec ją gdzieś w nim. Niestety im bardziej go obserwowałam tym więcej widziałam zakłamań i manipulacji.
Co do wspoluzależnienia pewna nie jestem, bo chciałam podać rękę, pomóc, być blisko, rozmawiać, ale widzę, że to gra do jednej bramki, jego bramki.

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 23:49

pietruszka napisał/a:
Małgoś napisał/a:
A to że jest mi smutno jest mi smutno to mało powiedziane... Czuję sie naprawdę parszywie, bo widziałam w tym człowieku niesamowity potencjał... ale możliwe, że były to jedynie moje wyobrażenia 8|

:pocieszacz:
Wiesz Małgoś, czasem też warto sobie zadać pytanie, co dla mnie jest ważne w związku z drugim człowiekiem, czy mogę na niego liczyć, czy mam wsparcie, czy czuję się "pełniejsza" bo jestem z właśnie z tym, a nie innym człowiekiem, czy wciąż się rozwijam, itd... Myślę, że każdy miałby tutaj swój własny zestaw pytań.
I czasem lepiej pogrzebać coś do końca, przeżyć swoistą żałobę, pożegnać jakieś tam marzenia... i zacząć żyć na nowo...


Idealnie to ujęłaś... Bo ja wiem kogo i czego chcę. Cierpię dlatego, że wydawało mi się że to jest ten ktoś... Poznałam gościa o (wydawało mi się) niesamowitej osobowości, ale możliwe, że on cały czas tego kogoś grał, miał świadomość wartości które do mnie przemawiają ale będąc marionetką niestety nie jest w stanie tego wszystkiego realizować. A ja wolę żyć sama niż z byle kim lub obok...

czarna róża - Śro 26 Maj, 2010 00:38

Wiesz Małgosiu..chyba żaden zwykły mężczyzna który nie ma problemu z alkoholem..nie umie rozmawiac tak z kobietami jak właśnie ci grający na emocjach alko..oni dają tyle emocji,myślisz...ze spotkałaś bratnią duszę..bo co? bo się popłakał przed tobą? bo tylko on do Ciebie dotarł,bo odkrył się przed tobą..a za chwile okazuje się że to nic nie warte..i rozmawiałby tak z każdą inną osobą z którą by akurat miał kontakt..swego czasu też dałam się na to nabrac..z tym że to był trzeżwiejący alkoholik ale zgłupiałam dla niego maksymalnie,bo z nikim tak nie rozmawiałam jak z nim..ale oni są przyzwyczajeni do mitingowego rozmawiania,przesiąknieci ideami aa,a ja pomyliłam to z czymś więcej...Wiem,że jestem dda i wiem że mogę się na to nabierac,bo spotykam mężczyzn i nic..obojętnośc..a potem ktoś z problemami i widzę w nim człowieka interesującego..to chore.
Małgoś - Śro 26 Maj, 2010 00:58

czarna róża napisał/a:
Wiesz Małgosiu..chyba żaden zwykły mężczyzna który nie ma problemu z alkoholem..nie umie rozmawiac tak z kobietami jak właśnie ci grający na emocjach alko..oni dają tyle emocji,myślisz...ze spotkałaś bratnią duszę..bo co? bo się popłakał przed tobą? bo tylko on do Ciebie dotarł,bo odkrył się przed tobą..a za chwile okazuje się że to nic nie warte..i rozmawiałby tak z każdą inną osobą z którą by akurat miał kontakt..swego czasu też dałam się na to nabrac..z tym że to był trzeżwiejący alkoholik ale zgłupiałam dla niego maksymalnie,bo z nikim tak nie rozmawiałam jak z nim..ale oni są przyzwyczajeni do mitingowego rozmawiania,przesiąknieci ideami aa,a ja pomyliłam to z czymś więcej...Wiem,że jestem dda i wiem że mogę się na to nabierac,bo spotykam mężczyzn i nic..obojętnośc..a potem ktoś z problemami i widzę w nim człowieka interesującego..to chore.


Ha, mój nie tylko potrafił mnie zauroczyć swoimi tłumaczeniami, on wydawał się całkowicie rozumieć mechanizmy nie tylko alkoholizmu. A zauroczył mnie swoją delikatnością, wrażliwością i zrozumieniem (wydawało by się głębokim). Nie jestem typem kobiety, która zadowoli się namiastką, on naprawdę sprawiał wrażenie osoby, która wiele wie i potrafi. A jednak okazało się, że potrafi zranić swoim egocentryzmem... niestety tak. Bo jeśli ktoś nie liczy się z moimi uczuciami to nie ma szans, gra na krótką metę...
Każdy człowiek stanowi dla mnie pewną wartość i każdy ma swoją ścieżkę, Jeśli ktoś chce balansować na krawędzi to jego sprawa - byle tylko nie krzywdził ułudą innych.

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 01:11

Dawno nic tutaj nie pisałam, a to z tego powodu, że.... mój Miły nie pije :)
Wygląda na to, że trzeźwy jest dla siebie, nie z mojego czy czyjegokolwiek powodu tylko autentycznie dla siebie. :radocha: Nie gadamy o piciu, ale nie na zasadzie unikania, tylko raczej świadomie staramy się by temat alko nie był głównym w naszym życiu. Jeśli gdzieś coś się pojawia to gadamy o tym normalnie. Cholera, cieszy mnie Jego trzeźwa mordka jak nie wiem co, i to świadczy o moim wspóluzależnieniu albo..... głębi związku z człowiekiem. Nie raz zastanawiałam się jak to naprawdę jest. Czy kobieta alkoholika jest zawsze chora razem z nim? gdzie jest granica własnego życia? Czy aby nie jest tak, że człowiek wykoślawił normy regulujące wspólodczuwanie, bliskość, zaangażowanie, głębię związku? Oczywiste jest dla mnie, że związek nie może polegać na utrzymywaniu przy życiu pasożyta a tym samym stawianiu się w roli ofiary. Każdy ma swoje życie i to jak je przeżyje zależeć powinno tylko od niego samego, wszelkie uzależnienia są wyrazem zniewolenia a z tymi wiadomo, że nie da się rozwijać. ...

Takie mam ostatnio przemyślenia, z jednej strony jestem szczęśliwa, czuję, że żyję, tworzę coś super wyjątkowego w moim życiu, ale z drugiej strony pewien lęk jest we mnie. Widzialam jak łatwo mój Miły ulegał, wiem ile życia alko Mu zabrało (?), wiem... Ale przecież nigdy nie można być na 100% pewnym czyichś myśli, potrzeb, przekonań, w coś wierzymy, ufamy. Dlaczego tu, na forum tak często widzę, czytam słowa "pije? olej go zanim będzie za późno". Przecież nikt na nikogo nie jest skazany!

Klara - Czw 24 Cze, 2010 07:34

Małgoś napisał/a:
Czy kobieta alkoholika jest zawsze chora razem z nim?

Jeżeli kobieta alkoholika jest zdrowa, to:
- nie przejmuje się stanem alkoholika, tylko realizuje swoje cele niezależnie od niego,
- zostawia mu jego alkoholizm, jego kłopoty i problemy z tym związane do samodzielnego dźwigania i rozwiązywania,
- nie uzależnia swojego samopoczucia od tego czy on jest trzeźwy, czy pijany.
Na skutek takiej postawy kobiety, alkoholikowi: *)
- otwierają się oczy i zaczyna działać w kierunku trzeźwienia,
- przestaje odpowiadać kobieta dookoła której nie może się owinąć jak bluszcz, więc szuka takiej, która mu na to pozwoli,
- przestaje odpowiadać związek który psuje mu komfort picia i zanurza się w alkoholu bez reszty zastępując kobietę butelką.

*) niepotrzebne skreślić

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 09:05

Nic nie będę skreślać, chcę jednak coś ważnego dodać, Klaro.

Jeżeli kobieta alkoholika jest zdrowa, to świadomie podejmuje decyzję, czy chce żyć w związku z alkoholikiem, czy chce zakończyć ten związek.
I świadomie swoją decyzję realizuje.
Jeśli kobieta alkoholika jest zdrowa - wie, że jakąkolwiek decyzję podejmie - to ona poniesie konsekwencje swojej własnej decyzji. :)
Dając sobie prawo do podjęcia decyzji - daje sobie równocześnie prawo do ponoszenia konsekwencji.

EDIT: Poprawiałam literówki. :skromny:

Poziomka :) - Czw 24 Cze, 2010 10:18

" Nie raz zastanawiałam się jak to naprawdę jest. Czy kobieta alkoholika jest zawsze chora razem z nim? gdzie jest granica własnego życia?" ( cytuję tak, bo jeszcze nie potrafię inaczej...hehe)


Małgoś mam takie same rozterki. Bo skoro kobieta alkoholika jest zawsze chora razem z nim i jej życie kręci się tylko wokół jego picia, to tak samo kobieta chorego na raka jest chora razem z nim i też poświęca wszystko dla niego i swoje humory uzależnia od stanu zdrowia czy postępu choroby... nie mogę tego zrozumieć, czy to nie jest takie wpychanie wszystkich do jednego worka.

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 11:00

Kobieta chorego na raka nie karmi się złudzeniami, że jeśli ona wystarczająco mocno się postara - to chory człowiek nagle zmieni się w zdrowego, nawet bez leczenia.
I kobieta chorego na raka nie uważa, że jest w stanie zastąpić mu specjalistów.

A kobiety alkoholików tak mają.
Biorą sobie na partnera chorego człowieka, a potem dokładają wszelkich starań, aby go własnymi siłami zamienić w człowieka zdrowego.

Poziomka :) - Czw 24 Cze, 2010 11:12

Dzięki Tomoe :)
Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 14:27

Klara napisał/a:
- nie przejmuje się stanem alkoholika, tylko realizuje swoje cele niezależnie od niego,

zdecydowanie się zgadzam, bo alkoholik może swój stan zmienić.. a jeśli nie chce to nie pozostaje nic innego jak pogodzić się losem żywicielki pasożyta i robić za dwoje
Klara napisał/a:
- zostawia mu jego alkoholizm, jego kłopoty i problemy z tym związane do samodzielnego dźwigania i rozwiązywania,

tu się troszkę nie zgadzam, bo gdzie przebiega granica współczucia, wspierania? jego choroba zależna jest od niego, ale dostając wiarę w jego możliwości on ma (chyba) więcej sił by walczyć o siebie samego...
Klara napisał/a:
nie uzależnia swojego samopoczucia od tego czy on jest trzeźwy, czy pijany.

to jest chyba najtrudniejsze... bo jak nie przejmować siew żaden sposób kimś bliskim? Głupi sąsiad potrafi nam czasem nieźle krwi napsuć a co dopiero ktoś bliski...
Klara napisał/a:
Na skutek takiej postawy kobiety, alkoholikowi: *)
- otwierają się oczy i zaczyna działać w kierunku trzeźwienia,

i tu pojawia się zdrowa motywacja... ale by do niej doszło ten chory musi dostrzec bezsens swojego picia i alternatywę czyli co? chyba zasada kija i marchewki... jakaś przynęta musi się pojawić by delikwent zechciał uruchomić konstruktywne działania :roll:

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 14:33

Alkoholików się nie tresuje.
Alkoholików się leczy.

A poza tym przeoczyłaś dwie inne ewentualności, wymienione przez Klarę.
Szkoda, że ich nie dostrzegasz.
Przpomnę:
- alkoholikowi przestaje odpowiadać kobieta dookoła której nie może się owinąć jak bluszcz, więc szuka takiej, która mu na to pozwoli,
- alkoholikowi przestaje odpowiadać związek który psuje mu komfort picia i zanurza się w alkoholu bez reszty zastępując kobietę butelką.

Wszystkie trzy ewentualności są tak samo realne.

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 14:38

Tomoe napisał/a:
Jeżeli kobieta alkoholika jest zdrowa, to świadomie podejmuje decyzję, czy chce żyć w związku z alkoholikiem, czy chce zakończyć ten związek.


Właśnie, cały czas należy pamiętać że nikt na nikogo nie jest skazany... Zawsze trzeba pamiętać o sobie, o swoim rozwoju. Osoby wspóluzależnione żyją nie swoim życiem, o sobie zapominają, zdrowa dawka egoizmu nie istnieje w tym wypadku. Poznaje się człowieka, dopiero z czasem okazuje się jakim on jest i jak w praniu wygląda związek. Ludzie się zmieniają, jedni się rozwijają inni stoją w miejscu lub gorzej... :/

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 14:40

Sadzę, że po to, żeby świadomie podjąć decyzję o wspólnym życiu z alkoholikiem, warto najpierw zyskać wiedzę o jego chorobie. Takie abecadło w stylu: co to jest alkoholizm i jak jeść tę żabę, żeby się nie udławić.
Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 14:43

Tomoe napisał/a:
Alkoholików się nie tresuje.
Alkoholików się leczy.

A poza tym przeoczyłaś dwie inne ewentualności, wymienione przez Klarę.
Szkoda, że ich nie dostrzegasz.
Przpomnę:
- alkoholikowi przestaje odpowiadać kobieta dookoła której nie może się owinąć jak bluszcz, więc szuka takiej, która mu na to pozwoli,
- alkoholikowi przestaje odpowiadać związek który psuje mu komfort picia i zanurza się w alkoholu bez reszty zastępując kobietę butelką.

Wszystkie trzy ewentualności są tak samo realne.


Zgadzam się z Tobą, ale kobieta nie leczy, jej rola polega na czymś innym.
Słusznie zauważyłaś, że choremu odpowiada bycie chorym, to wygodne dopóki chory jest jego umysł i bycie nieszczęśnikiem i nieudacznikiem jest tylko kolejnym powodem do zalania robaka. Ale ja miałam na myśli pokazanie mu że ma inne wyjście, alternatywę, bo wielu tak naprawdę pojęcia bladego nie ma, że można żyć inaczej.

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 14:44

Małgoś napisał/a:
to jest chyba najtrudniejsze... bo jak nie przejmować siew żaden sposób kimś bliskim?


fakt, to trudne
ale jeśli myślę, że ta bliska mi osoba jest dorosła, sama odpowiada za swoje życie, mało tego - to ona sama najlepiej wie, co może sprawić, żeby była szczęśliwa (i tylko ona, nikt inny przecież tego nie wie) to mi łatwiej

jak ktoś lubi skoki z bungee i go to uszczęśliwia to dlaczego mam mu zabraniać skakać? Jeśli słowa typu "boję się, że coś Ci się stanie" nie robią na tej osobie wrażenia, to być może po prostu ja niewiele znaczę dla tej osoby.
To bywa bolesne, ale przynajmniej prawdziwe.

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 14:46

Tomoe napisał/a:
Sadzę, że po to, żeby świadomie podjąć decyzję o wspólnym życiu z alkoholikiem, warto najpierw zyskać wiedzę o jego chorobie. Takie abecadło w stylu: co to jest alkoholizm i jak jeść tę żabę, żeby się nie udławić.


Bez świadomości jak żyć z tą chorobą bankowo nic nie da rady zrobić, bo to jak walenie głową w mur, można co nawyżej ją sobie roztrzaskać... :/

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 14:48

Małgoś napisał/a:
Ale ja miałam na myśli pokazanie mu że ma inne wyjście, alternatywę, bo wielu tak naprawdę pojęcia bladego nie ma, że można żyć inaczej.


O ile pamiętam, ten twój Miły już wie, że można pić i wie, że można nie pić.
Zna obie te możliwości. Przećwiczył je na sobie.
Co ty mu jeszcze chcesz pokazywać?

Jeśli twój Miły teraz nie pije, a ty go kochasz i chcesz z nim żyć, to weź pod uwagę również tę ewentualność, że jego choroba miewa nawroty i on może wrócić do picia. I to nadal będzie ten sam człowiek, którego kochasz.
W obu wcieleniach już go znasz.
Czy oba akceptujesz?

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 14:50

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
to jest chyba najtrudniejsze... bo jak nie przejmować siew żaden sposób kimś bliskim?


fakt, to trudne
ale jeśli myślę, że ta bliska mi osoba jest dorosła, sama odpowiada za swoje życie, mało tego - to ona sama najlepiej wie, co może sprawić, żeby była szczęśliwa (i tylko ona, nikt inny przecież tego nie wie) to mi łatwiej

jak ktoś lubi skoki z bungee i go to uszczęśliwia to dlaczego mam mu zabraniać skakać? Jeśli słowa typu "boję się, że coś Ci się stanie" nie robią na tej osobie wrażenia, to być może po prostu ja niewiele znaczę dla tej osoby.
To bywa bolesne, ale przynajmniej prawdziwe.


Mam kolegę, który lubi skoki spadochronowe, ale dla spokojności żony i dzieci zaniechał ich... Po prostu coś za coś. Ale czy alkoholik ma świadomość zagrożenia, krzywdy....:/

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 14:51

Małgoś napisał/a:
Ale czy alkoholik ma świadomość zagrożenia, krzywdy....:/


a myślisz, że to kosmita i nie wie czym grozi picie alkoholu ? :shock:

milutka - Czw 24 Cze, 2010 14:58

Małgoś napisał/a:
Ale czy alkoholik ma świadomość zagrożenia, krzywdy....:/
...według mnie ma i mimo upojenia jest w stanie myśleć ....wiekszość zachowań jest celowych i są to manipulacje .
Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 14:58

Tomoe, my znamy się stosunkowo krótko. Wiem, że nawroty się pojawiają i w tym sedno strachu... Nie mam pojęcia jak będzie wyglądał dalszy ciąg naszego życia, wiele jeszcze nie wiem. Teraz myślimy o pracy, mamy wiele do załatwienia. Staramy się by temat alko nie zatruwał nam życia, bo to zagrożenie bankowo tak natychmiast nei zniknie. Coż... czas pokaże...
Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 14:59

Małgoś napisał/a:
Ale czy alkoholik ma świadomość zagrożenia, krzywdy....:/


Kiedy pije - nie ma tej świadomości.
Nawet kiedy przestaje pić - nadal nie ma tej świadomości.
Zyskuje ją stopniowo dopiero w procesie leczenia.
To nie Mister Hyde jest chory na alkoholizm. Chory na alkoholizm jest doktor Jekyll. I to on, doktor Jekyll, może podjąć decyzję, czy będzie się leczyć.

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:00

milutka napisał/a:
mimo upojenia jest w stanie myśleć ....wiekszość zachowań jest celowych i są to manipulacje .

Jesteś w błędzie, Basiu. Jego zdolność myślenia - pod wpływem alkoholu - jest upośledzona przez alkohol.
Manipulacje alkoholika nie są ani świadome, ani celowe.
To element jego choroby.

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 15:00

Flandra napisał/a:
a myślisz, że to kosmita i nie wie czym grozi picie alkoholu


Myślę, że po pijaku coś takiego jak myślenie nie istnieje. A chory umysł nie specjalnie potrafi kojarzyć fakty :/

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 15:04

milutka napisał/a:
...według mnie ma i mimo upojenia jest w stanie myśleć ....wiekszość zachowań jest celowych i są to manipulacje .


jak to mój miły sam powiedział? Że by zacząć w ogóle cokolwiek myśleć musi być minimum dwa tygodnie trzeźwy... I myślę, że zdrowe myślenie włącza się grubo później. Początkowo to tylko rozpaczliwe próby...

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:04

Małgoś napisał/a:
Wiem, że nawroty się pojawiają i w tym sedno strachu...
Staramy się by temat alko nie zatruwał nam życia, bo to zagrożenie bankowo tak natychmiast nei zniknie.


Zatem, jak rozumiem, jest w tobie strach i poczucie zagrożenia?
Ale starasz się o tym nie myśleć?

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 15:04

Małgoś napisał/a:
Myślę, że po pijaku coś takiego jak myślenie nie istnieje. A chory umysł nie specjalnie potrafi kojarzyć fakty


no, ale przecież nie jest pijany non stop ...

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 15:06

Małgoś napisał/a:
jak to mój miły sam powiedział? Że by zacząć w ogóle cokolwiek myśleć musi być minimum dwa tygodnie trzeźwy... I myślę, że zdrowe myślenie włącza się grubo później. Początkowo to tylko rozpaczliwe próby...


tym sposobem do końca życia można tłumaczyć każdego alko :/

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:06

Ale jego mózg, na skutek picia, jest chemicznie zmieniony.
System iluzji i zaprzeczeń nadal działa, nawet po chwilowym zaprzestaniu picia.
Może go rozbroić dopiero proces leczenia.

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:09

Flandra napisał/a:

tym sposobem do końca życia można tłumaczyć każdego alko :/


Tu nie chodzi o "tłumaczenie" alkoholika.
Chodzi o zrozumienie istoty choroby.
To jest choroba, ulokowana między uszami.
Zachowania alkoholika, oceniane przez osoby niezauleżnione jako zachowania złe, niemoralne itepe... to symptomy choroby.

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 15:09

Tomoe napisał/a:
Zatem, jak rozumiem, jest w tobie strach i poczucie zagrożenia?
Ale starasz się o tym nie myśleć?


Tak, pewien strach mam w sobie... Pojawił się gdy dowiedziałam się więcej o chorobie. Ale staram się nie myśleć o tym, nie wywoływać wilka z lasu. Mam wiele spraw do załatwiania, dzieci i takie tam... choćbym chciała to nie mogę poświęcać myślom o nim więcej czasu niż poświęcam. ;)

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:11

Tylko wiesz, jesli tłumisz swoje uczucia, spychasz je do podświadomości.
One nie znikną.
Będą nadal w tobie, tylko ty nie będziesz ich dopuszczała do głosu.
Nie bedziesz myśleć o swoim strachu, ale będziesz wracać z pracy do domu ze ściśniętym żołądkiem.

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 15:11

Flandra napisał/a:
tym sposobem do końca życia można tłumaczyć każdego alko :/


a i owszem, wiele osób choruje aż do śmierci mając na swoim koncie krótkie przerwy, detoksy etc

milutka - Czw 24 Cze, 2010 15:12

Tomoe napisał/a:
Ale jego mózg, na skutek picia, jest chemicznie zmieniony.
Tak ale według mnie nie dotyczy to wszystkich alkoholików ...jedni piją codziennie ,drudzy raz w tygodniu a inni jeszcze rzadziej -ale mimo wszystko wszyscy sa określani jako alkoholicy ....tyle że według mnie taki alkoholik który pije codziennie rzeczywiście morze mieć zmieniony mózg ale nie taki co pije w większych odstępach czasu .
Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 15:17

Tomoe napisał/a:
Tylko wiesz, jesli tłumisz swoje uczucia, spychasz je do podświadomości.
One nie znikną.
Będą nadal w tobie, tylko ty nie będziesz ich dopuszczała do głosu.
Nie bedziesz myśleć o swoim strachu, ale będziesz wracać z pracy do domu ze ściśniętym żołądkiem.


Jeśli o niego chodzi to on wie, nie ukrywam przed nim. I staram się tego strachu pozbyć, na zasadzie "jeśli nie mam na coś wpływu to zostawiam"... Czy to skuteczne? Nie wiem.

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:17

Uzależnienie, Basiu, polega na tym, że alkohol staje się częścią procesów biochemicznych zachodzących w mózgu.
I mózg alkoholika dostosowuje swoje funkcjonowanie do kolejnych wlewanych tam porcji alkoholu.
Nie chodzi o picie "non stop". Nie chodzi o częstotliwość picia ani o ilość wypijanego alkoholu.
Chodzi o naturę uzależnienia.
Mózg alkoholika domaga się alkoholu. I największe brewerie ten mózg wyprawia właśnie wtedy, kiedy nie dostaje alkoholu.
Ja, kiedy zaczynałam swoją terapię, usłyszałam od mojego terapeuty:
- Niech pani nie wierzy w nic, co pani mózg mówi o alkoholu, bo pani mózg teraz panią oszukuje.
Szokujące to było, ale okazało się prawdziwe.

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 15:33

Tomoe napisał/a:
Chodzi o zrozumienie istoty choroby.
To jest choroba, ulokowana między uszami.
Zachowania alkoholika, oceniane przez osoby niezauleżnione jako zachowania złe, niemoralne itepe... to symptomy choroby.


no ok, to choroba

ale do czego zmierzasz, bo nie bardzo rozumiem ?

mnie osobiście - choć być może jestem w błędzie - wydaje się, że świadomość zagrożenia ma każdy alkoholik
nie trzeba być Eisteinem, żeby wiedzieć czym się może skończyć nadmierne picie

milutka - Czw 24 Cze, 2010 15:37

Tomoe napisał/a:
Uzależnienie, Basiu, polega na tym, że alkohol staje się częścią procesów biochemicznych zachodzących w mózgu.
I mózg alkoholika dostosowuje swoje funkcjonowanie do kolejnych wlewanych tam porcji alkoholu.
...tak wszystko się zgadza jednak przyjrzeć się temu bardziej na takie prostsze myślenie i życie codzienne nie można powiedzieć ,że alkoholik nie ma świadomości wyrządzanej krzywdy ....przecież Tomoe większość z tych osób po wypiciu na drugi dzień idzie do pracy ,prowadzi auta ,wykonuje swoją pracę bez zarzutów i to się ciągnie latami (oczywiście mam na myśli pijących np.raz w tygodniu ) i chyba nie można powiedzieć ,ich myślenie jest nie świadome i na skutek chemii zmienione ....Ja osobiście wolała bym żeby tak było bo wiele sytuacji w moim życiu było by wytłumaczonych ale myślę ,że nie ma co popadać w paranoję i wszystkie zachowania osób pijących tłumaczyć chorobą bo nie sa w stanie myśleć ...i według Twojej teorii i na moje myślenie połowa narodu powinna być pozamykana w psychiatryku bo po wypiciu raz na jakiś czas nie jest w stanie myśleć i odpowiadać za swoje czyny .
milutka - Czw 24 Cze, 2010 15:40

Tomoe napisał/a:
Nie chodzi o picie "non stop". Nie chodzi o częstotliwość picia ani o ilość wypijanego alkoholu.
Chodzi o naturę uzależnienia.
....tego nie rozumiem?
Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:41

To są dwie ostatnie fazy choroby:

Faza krytyczna
- utrata kontroli picia
- wyrzuty sumienia „kac moralny’
- zespół abstynencyjny
- zaniedbywanie rodziny
- konflikty małżeńskie
- nieobecności w pracy
- usprawiedliwianie picia licznymi okazjami
- wzrost agresywności, konflikty z prawem
- nieregularne odżywianie się
- zaniedbywanie wyglądu zewnętrznego
- zaburzenia popędu seksualnego
- picie ciągami, na przemian z okresami całkowitej abstynencji dla poprawy zdrowia, udowodnienia „silnej woli’
- składanie przysiąg abstynencji


Faza chroniczna
- okresy długotrwałego upijania się
- spadek tolerancji na alkohol (mniejsze dawki wywołują ten sam efekt, co wcześniej większe dawki alkoholu)
- sięganie po alkohole niekonsumpcyjne – denaturat, „wynalazki”
- rozpad więzi rodzinnej
- wynoszenie rzeczy, kradzieże w celu zdobycia alkoholu
- degradacja zawodowa i społeczna
- otępienie alkoholowe-„wtórny analfabetyzm”
- alkohol staje się jedynym celem w życiu
- psychoza alkoholowa - „delirium’
- skrajne wyczerpanie organizmu.

Przez te fazy przechodzi kazdy alkoholik, który nie podejmuje leczenia.
To jest, za przeproszeniem, "do wyrzygania" schematyczne.
Takie same objawy u każdego chorego.


I co z tego wynika?
Pytasz, Flandro, co wynika z faktu, że alkoholik spada coraz niżej, i coraz niżej... i mimo postępujacej degradacji cały czas uważa, wręcz upiera się przy tym, że nie ma żadnego problemu z piciem, że pije bo chce, a jak zechce przestać, to w kazdej chiwli przestanie?
Otóż wynika z tego, że mózg alkoholika widzi to wszystko zupełnie inaczej, niż mózg osób z otoczenia alkoholika.

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 15:46

Tomoe napisał/a:
Otóż wynika z tego, że mózg alkoholika widzi to wszystko zupełnie inaczej, niż mózg osób z otoczenia alkoholika.


ok
czyli jak do tego powinna podejść osoba współuzależniona ?

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:46

Powiem inaczej - nie trzeba być Einsteinem, żeby to wszystko widzieć z zewnątrz.
Ale wystarczy być alkoholikiem, żeby "od środka" tego wszystkiego nie widzieć.

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:48

Flandra napisał/a:
[jak do tego powinna podejść osoba współuzależniona ?

Powinna podjąć decyzję, czy ma w sobie zgodę na ponoszenie konsekwencji cudzej choroby.

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 15:50

Tomoe napisał/a:
Powinna podjąć decyzję, czy ma w sobie zgodę na ponoszenie konsekwencji cudzej choroby.


taaaa
"w zdrowiu i w chorobie" :/

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 15:52

Kościół Katolicki dopuszcza separację.
Flandria - Czw 24 Cze, 2010 15:54

nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale usprawiedliwiasz nawet najgorsze akty przemocy chorobą

gdzieś popełniasz błąd w swoim toku myślenia

Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 16:00

Niczego nie usprawiedliwiam.
Akty przemocy są przestępstwem.
Choroba nie zwalnia chorego od odpowiedzialności - również prawnej - za konsekwencje jego zachowań.
Ale przecież chory sam siebie nie pociągnie do odpowiedzialności.
To jest zadanie osób z jego otoczenia:
Ty pijesz, ty nas krzywdzisz - zatem my się bronimy, a ty ponosisz konsekwencje swoich czynów.


Oto fragment artykułu katolickiego księdza na ten temat:

"Dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby.
Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje”. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej.

Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta). Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym, psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego, nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości. Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w nałogu.
(...)
Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków — nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne."
(ksiądz Marek Dziewiecki)

milutka - Czw 24 Cze, 2010 16:09

Tomoe napisał/a:
Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość.
...i to jest to o czym ja mówię -są to czyny świadome i manipulacje ....tyle tylko ,że taki alkoholik wie z kim i na ile sobie morze pozwolić .
Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 16:17

Ksiądz Dziewiecki w pierwszym zdaniu napisał jasno: "mechanizmy choroby".
Agresja, manipulacje, to są objawy choroby alkoholowej, Basiu, a nie świadome wybory zachowań twojego męża.

Dopóki ty będziesz uparcie wierzyła, że czyny twojego męża są świadome - będziesz próbowała nieskutecznych sposobów, aby wywrzeć na niego wpływ, aby pod twoim wpływem zmienił swoje zachowania. Zmienić swoje zachowania pod twoim wpływem może człowiek świadomy. Alkoholik nie jest człowiekiem świadomym tego co robi. Nie dokonuje świadomych wyborów, Kieruje nim choroba, a z chorobą nie wygrasz.

Dopiero kiedy uznasz, że to co robi twój mąż, wynika z jego choroby a nie z jego świadomej złej woli i kiedy zrozumiesz że ty na jego chorobę nie jesteś w stanie wpłynąć - podejmiesz działania skuteczne, czyli takie, jakie opisuje ksiądz Dziewiecki.
Działania skuteczne, to działania zmierzające do poprawy jakości twojego życia - a nie działania nakierowane na zmianę zachowań twojego męża.

milutka - Czw 24 Cze, 2010 16:38

Tomoe napisał/a:
Agresja, manipulacje, to są objawy choroby alkoholowej, Basiu, a nie świadome wybory zachowań twojego męża.
...miałam na myśli ogół Tomoe nie tylko mojego męża ....
Tomoe napisał/a:
Działania skuteczne, to działania zmierzające do poprawy jakości twojego życia - a nie działania nakierowane na zmianę zachowań twojego męża.
Już podjęłam ...i powoli ale skutecznie wdrążam je w życie -i sa to zachowania zmierzające do poprawy jakości mojego życia nie zmian zachowań mojego męża -nie bardzo wiem skąd wyciągnęłaś taki wniosek.Tomoe z całym szacunkiem dla Twojej osoby ale mam wrażenie ,że ty nie dokładnie czytasz to co sie pisze .
Tomoe - Czw 24 Cze, 2010 16:47

Basiu, przecież ty nie żyjesz z "ogółem" alkoholików.
Żyjesz pod jednym dachem z jednym alkoholikiem.
Jeśli mówisz, że działania alkoholika są świadome - to mam prawo sądzić, że mówisz o tym alkoholiku, którego znasz.
Wskazuję ci tylko na błąd w twoim rozumowaniu i na ewentualne skutki twojego błędu.
Nie krytykuję cię, nie oceniam twoich działań, bo ich po prostu nie znam.

evita - Czw 24 Cze, 2010 16:53

Tomoe napisał/a:
Dopiero kiedy uznasz, że to co robi twój mąż, wynika z jego choroby a nie z jego świadomej złej woli i kiedy zrozumiesz że ty na jego chorobę nie jesteś w stanie wpłynąć - podejmiesz działania skuteczne

zrozumiałam to już jakiś czas temu właśnie tutaj ! Nie mam większego wpływu na alkoholizm mena ale mam wpływ na siebie choć nie zawsze świadomość jest adekwatna do działania ... ale pewnie z czasem i to się zmieni :) Milutka wiem, że ty też to rozumiesz i dążysz do swej doskonałości więc nie ma co martwić się wszystkim tym co jest tylko otoczką w twoich działaniach ;)

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 17:33

"...w zdrowiu i chorobie". W sumie alkoholizm jest chorobą, ale...

Zastanawiające trochę jest to, że chorzy tak niechętnie podejmują się usamodzielnienia, wzięcia życia w swoje ręce, chory umysł uzależnionego wybiera błogą nieświadomość i ciągłą ucieczkę przed prawdziwym życiem bo czym innym jest zamulanie się... :/

Małgoś - Czw 24 Cze, 2010 17:44

milutka napisał/a:
...i to jest to o czym ja mówię -są to czyny świadome i manipulacje ....tyle tylko ,że taki alkoholik wie z kim i na ile sobie morze pozwolić .


Głowy nie daję czy wie na ile może sobie pozwolić, skąd te wszystkie moralniaki, przebłyski myślenia? Nie mogę wypowiadać się za kogoś, ale sama niejednokrotnie szłam do pracy na kacu, wydajność mi spadała, zamiast walczyć w wyścigu szczurów myślalam by wszyscy dali mi święty spokój bo ja cienko się czuję. Wiele osób w moim otoczeniu myślało oby tylko wyjść i zresetować się. Tak to się kręci. Alkoholizm jest chorobą społeczną, niby nic go nie tłumaczy, tak samo jak powszechnego nie radzenia sobie z życiem...

milutka - Czw 24 Cze, 2010 17:58

Tomoe napisał/a:
Nie krytykuję cię, nie oceniam twoich działań, bo ich po prostu nie znam.
nie czuje się Tomoe krytykowana i oceniana ,mamy dwa różne poglądy na dany temat i to wszystko ;)
Flandria - Czw 24 Cze, 2010 21:41

Tomoe napisał/a:
Akty przemocy są przestępstwem.
Choroba nie zwalnia chorego od odpowiedzialności - również prawnej - za konsekwencje jego zachowań.


no ok :)
to brzmi sensownie :)

Tomoe - Pią 25 Cze, 2010 07:59

Dodam tylko, że dopóki osoby z otoczenia alkoholika nie zrozumieją faktu, że jego zachowania to nie są jego świadome wybory, tylko objawy jego choroby, dopóty te osoby będą podejmowały próby "wychowywania alkoholika".

A jak można skutecznie "przemawiać do rozsądku" człowieka, który nie jest w stanie posługiwać się rozsądkiem?
Jak można używać "racjonalnych argumentów" wobec kogoś, komu jego choroba uniemożliwia racjonalne myślenie i postępowanie?

W pewnym momencie trzeba się poddać i przestać walić własną głową w mur nie do przebicia. Bo uparte walenie głową w mur powoduje tylko powiększanie kolekcji własnych siniaków i guzów. A to coraz bardziej boli. Tylko że to nie mur odczuwa ten ból.

Warto przeczytać fazy rozwoju choroby choroby alkoholowej, zobaczyć, w jakim stadium choroby jest partner i zobaczyć także, co się z nim będzie działo dalej, w przyszłości, jesli nie podejmie leczenia.
Bo jeśli alkoholik nie podejmie leczenia, jego choroba będzie się nieuchronnie rozwijała dalej i nieuchronnie, wcześniej czy później przyjdą kolejne jej objawy, charakterystyczne dla kolejnej fazy.
I nikt nie jest w stanie rozwoju tej choroby zahamować ani cofnąć. Może to zrobić tylko sam alkoholik - pod warunkiem, że przestanie pić i podejmie leczenie.
Tej choroby nie da się wyleczyć. Można tylko przerwać jej rozwój na tym etapie, na jakim jest teraz.
Ale nikt inny nie jest w stanie tego dokonać - tylko alkoholik. I na pewno nie dokona tego metodą "sam sobie poradzę".

A co do różnicy poglądów - to powiem tak:
Poglądy powinno się opierać na wiedzy. Dlatego w miarę zdobywania wiedzy - zmieniamy swoje poglądy na wiele spraw. Nie zawsze warto uparcie trzymać się swoich poglądów. A zawsze warto zdobywać wiedzę.
Jeśli ktoś nie wierzy w to, co ja tu mówię, zawsze może przecież zapytać fachowca. :)

Małgoś - Pon 05 Lip, 2010 16:44

Od kilku dni mam parszywy nastrój... Byłam świadkiem łamania się mojego menia... Kurcze, schemat... :/ Nie pił dość długo, ogarnął się trochę, malował, wyglądało że życie do niego wraca i on do życia...
Ale niestety... W pewnym momencie zaczął mieć problemy z koncentracją, nie potrafił dłużej niż pół godziny usiedzieć przy sztalugach, co chwila odrywał się od pracy by stawiać sobie bezmyślnego w sumie pasjansa albo pobawić komórką. W pewnym momencie przyznał, że dopadła go jakaś chandra... widziałam jak przy mnie stara się jakoś trzymać fason, ale wczoraj pojechał na rowerek z kolegą i... zaczęło się od piwka. Dziś też coś pił...
Zapytałam co się z nim dzieje? Odpowiedział, że ma zły dzień. Czy on nie rozumie, że ten zły dzień zaczął się kilka dni temu? Przecież o alko wie tyle, zna siebie, wie czym pachnie taki kiepski nastrój... :(
Qźwa... :zalamka:

Flandria - Pon 05 Lip, 2010 17:08

przykro mi :(
:pocieszacz:

Małgoś - Pon 05 Lip, 2010 17:16

Flandra napisał/a:
przykro mi :(
:pocieszacz:


dziękuję..
wiem, że dziewczyny tutaj rozumieją co się dzieje w człowieku w takim momencie :(

beata - Pon 05 Lip, 2010 22:32

Małgoś napisał/a:
Od kilku dni mam parszywy nastrój..
Małgoś,wcale Ci się nie dziwię...chociaż powinnam Ci powiedzieć,że powinnaś Go olać i zająć się sobą.Pomalutku dojdziesz i do tego,że złe dni mena przestaną mieć wpływ na Twoje samopoczucie.
Głowa do góry słoneczko.
Ps.Chcesz misia? :pocieszacz:

beata - Pon 05 Lip, 2010 22:50

beata napisał/a:
Ps.Chcesz misia?

A i tak Ci dam.
To miś przytulak na wszelkie smutki. ;)

Małgoś - Pon 05 Lip, 2010 23:07

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Od kilku dni mam parszywy nastrój..
Małgoś,wcale Ci się nie dziwię...chociaż powinnam Ci powiedzieć,że powinnaś Go olać i zająć się sobą.Pomalutku dojdziesz i do tego,że złe dni mena przestaną mieć wpływ na Twoje samopoczucie.
Głowa do góry słoneczko.
Ps.Chcesz misia? :pocieszacz:


Tak, wiem, że powinnam zająć się sobą i naprawdę mam czym...
Rozmawiałam dziś z jego mamą, też się podłamała (jest niepijącą od kilkunastu lat alkoholiczką), po rozmowie z nią jakoś mi ciut lepiej. Tylko ciut, bo rozmowa potwierdziła jak bardzo on jest zakręcony. I że nie możemy zrobić nic poza olewką... i zajęciem się sobą i swoimi sprawami.

Misia chcę :) Mam co prawda żywą przytulankę czyli mojego rudego sierściucha Angusa, ale co tam, najwyżej strzeli mi kolejnego focha z zazdrości.... ;)

Małgoś - Pon 05 Lip, 2010 23:09

beata napisał/a:
A i tak Ci dam.
To miś przytulak na wszelkie smutki. ;)


długo pisałam, ale już spieszę podziękować :buziak:

śliczny jest i obawiam się że mogę go zadusic w afekcie.... ;)

beata - Pon 05 Lip, 2010 23:13

Małgoś napisał/a:
śliczny jest i obawiam się że mogę go zadusic w afekcie..
Nic z tego.Tego misia nie da się zadusić,bo to taki specjalny miś. :skromny:
Małgoś - Pon 05 Lip, 2010 23:17

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
śliczny jest i obawiam się że mogę go zadusic w afekcie..
Nic z tego.Tego misia nie da się zadusić,bo to taki specjalny miś. :skromny:


wytrenowany już w bojach .... znaczy :]

beata - Pon 05 Lip, 2010 23:20

Małgoś napisał/a:
wytrenowany już w bojach .... znaczy
Dokładnie :buziak:
Małgoś napisał/a:
Rozmawiałam dziś z jego mamą, też się podłamała (jest niepijącą od kilkunastu lat alkoholiczką)
Fajnie,że masz z kim o tym porozmawiać.Chodzi mi o bliską osobę,znającą temat.To bardzo ważne.
Małgoś - Pon 05 Lip, 2010 23:40

beata napisał/a:
Fajnie,że masz z kim o tym porozmawiać.Chodzi mi o bliską osobę,znającą temat.To bardzo ważne.


Tak, naprawdę się polubiłyśmy, ona zna temat od podszewki i sama potrafiła wyjść na prostą. Ale niestety on nawet (a może tym bardziej) nawet z matką nie chce rozmawiać o chorobie. Jest niby cholernie łabskim gościem, ale tu właśnie siła, moc choroby pokazuje się w całej okazałości. Błędne koło zaprzeczeń i iluzji widać jak na dłoni.. a on brnie i tak. I nie wiadomo czy się ocknie...

A jego mama to naprawdę fajna babka jest :)

Tomoe - Wto 06 Lip, 2010 07:44

Małgoś napisał/a:
Kurcze, schemat... :/


Ano, schemat. Tylko, kurcze, ile razy można ćwiczyć na sobie ten sam schemat? 8|

Małgoś - Wto 06 Lip, 2010 08:26

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Kurcze, schemat... :/


Ano, schemat. Tylko, kurcze, ile razy można ćwiczyć na sobie ten sam schemat? 8|


Ja całego procesu jego łamania się jeszcze nie widziałam aż tak wyraźnie. Teraz pozbierałam do kupy wypowiedzi innych, to co tu przeczytałam i widzę jak na dłoni co się z nim dzieje. 8|
Wkurza mnie to co on robi ale ciągle powtarzam sobie, że przecież wie, zęby zgryzł na samodzielnym radzeniu sobie. I wciąż popełnia ten sam błąd.
Trudno mi to wszystko zrozumieć bo widzę dwóch facetów w jednym ciele i to się trochę w głowie nie mieści...

Tomoe - Wto 06 Lip, 2010 08:48

Małgoś napisał/a:
widzę dwóch facetów w jednym ciele


To jest jeden z mechanizmów choroby alkoholowej.
Nazywa się to "mechanizm rozproszonego ja".

Ot, taki schemat. :)

Warto dostrzegać i rozumieć schematy.

evita - Wto 06 Lip, 2010 08:55

Małgoś napisał/a:
widzę dwóch facetów w jednym ciele

też przez długi czas nie mogłam tego pojąć dlaczego tak jest ... czułam się jak w filmie Dr Jekyll itd
teraz dochodzę do wniosku, że w niczym nie jestem lepsza . Inna dla siebie inna dla świata zewnętrznego ...

evita - Wto 06 Lip, 2010 09:03

Tomoe napisał/a:
Nie porównuj siebie z funkcjonowaniem osoby uzależnionej od alkoholu, Evi.

a czy pośrednio nie ma to na nas wpływu ? przecież żeby był skutek musi być i przyczyna ;)

Tomoe - Wto 06 Lip, 2010 09:08

Twoja świadomość nie jest chemicznie zmieniona.
evita - Wto 06 Lip, 2010 09:10

Tomoe napisał/a:
Twoja świadomość nie jest chemicznie zmieniona.

to fakt :)

Flandria - Wto 06 Lip, 2010 10:23

Małgoś napisał/a:
Ale niestety on nawet (a może tym bardziej) nawet z matką nie chce rozmawiać o chorobie. Jest niby cholernie łabskim gościem, ale tu właśnie siła, moc choroby pokazuje się w całej okazałości.


mnie się nasuwa taka myśl, że skoro jego matka jest alkoholiczką to nawet jeśli w tej chwili jest chodzącym ideałem to i tak nie jest w stanie być dla niego jakimkolwiek autorytetem

beata - Wto 06 Lip, 2010 10:30

Flandra napisał/a:
tak nie jest w stanie być dla niego jakimkolwiek autorytetem
Jak to nie może być autorytetem? 34dd
Ja uważam,że właśnie jest świetnym przykładem na to,że będąc pijakiem....można się odbić i być trzeźwym.Przykładem,ze można zmienić swoje życie.
Jako niepijąca alkoholiczka...jest świetnym autorytetem dla Niego.

Flandria - Wto 06 Lip, 2010 11:02

beata napisał/a:
Jak to nie może być autorytetem?


każdy z nas ma zakodowany jakiś obraz matki z dzieciństwa - wtedy kiedy była nam najbardziej potrzebna
i ten obraz rzutuje na postrzeganie matki przez resztę życia - bardzo trudno go zmienić

Małgoś - Wto 06 Lip, 2010 11:06

evita napisał/a:
Inna dla siebie inna dla świata zewnętrznego ...


Zawsze staram się stosować zasadę by traktować innych tak jak sama bym chciała być traktowana. Ale w przypadku kontaktu z czynnym alkoholikiem tak się nie da... Z nim nic nie działa normalnie, wszystko jest chore :/

Małgoś - Wto 06 Lip, 2010 11:12

Flandra napisał/a:
beata napisał/a:
Jak to nie może być autorytetem?


każdy z nas ma zakodowany jakiś obraz matki z dzieciństwa - wtedy kiedy była nam najbardziej potrzebna
i ten obraz rzutuje na postrzeganie matki przez resztę życia - bardzo trudno go zmienić


Też tak to odbieram, pewne braki zaistniały, matka zamiast być kimś bliskim, opiekować się, wspierać, wychowywać sama potrzebowała opieki... Ech... Wyszła z koszmarnego dołka, dała radę, teraz relacje mają bardzo dobre... ale coś w nich obojgu na pewno zostało.

pietruszka - Wto 06 Lip, 2010 13:08

Małgoś, smutno mi się zrobiło, gdy przeczytałam. To i ode mnie miś:

Myślę, że robienie swojemu mężczyźnie psychoanalizy teraz niewiele Ci pomoże, jemu zresztą też :(
Zrób coś miłego dla siebie, nawet na przekór sobie.
A... i czy byłaś kiedy na mitingu Al-anon? To też jest fajne (oprócz forum) wsparcie, kiedy jest źle.
:pocieszacz:

Małgoś - Wto 06 Lip, 2010 14:46

pietruszka napisał/a:
Myślę, że robienie swojemu mężczyźnie psychoanalizy teraz niewiele Ci pomoże, jemu zresztą też :(
Zrób coś miłego dla siebie, nawet na przekór sobie.
A... i czy byłaś kiedy na mitingu Al-anon? To też jest fajne (oprócz forum) wsparcie, kiedy jest źle.


Dzięki za super miśka :buziak:
Coś miłego? Właśnie potraktowałam swoje nogi depilatorem, skoczyłam na malutkie solarium a wieczorem zamierzam pomyśleć nad zmontowaniem jakiegoś klipiku. ;)

Na mitingu Al-anon nie byłam nigdy... :/

sabatka - Śro 07 Lip, 2010 07:02

zawsze jest czas na pierwszy raz :) nie gryzą tam ani nie biją :)
beata - Śro 07 Lip, 2010 08:13

Małgoś napisał/a:
Na mitingu Al-anon nie byłam nigdy.
Więc najwyższy czas się wybrać.
milutka - Śro 07 Lip, 2010 08:20

Małgoś napisał/a:
Trudno mi to wszystko zrozumieć bo widzę dwóch facetów w jednym ciele i to się trochę w głowie nie mieści...
Bo to Małgosiu jest trudne i mimo wiedzy jaka mamy czy też pomocy na takie zachowania jesteśmy skazane na co dzień ..... :pocieszacz:
beata - Śro 07 Lip, 2010 08:27

milutka napisał/a:
na takie zachowania jesteśmy skazane na co dzień .....
Podobne zdanie sama często powtarzałam.Do moment w którym usłyszałam słowa,że to mój wybór,że na nic nie jestem skazana i jestem z mężem o chcę,a nie dlatego że muszę.
Jeśli coś mi się nie podoba,nie pasuje...to przecież w każdej chwili mogę odejść.
Więc nie jesteśmy na to skazane moje miłe...tylko godzimy się na to co mamy.

milutka - Śro 07 Lip, 2010 08:39

beata napisał/a:
Podobne zdanie sama często powtarzałam.Do moment w którym usłyszałam słowa,że to mój wybór,że na nic nie jestem skazana i jestem z mężem o chcę,a nie dlatego że muszę.
Jeśli coś mi się nie podoba,nie pasuje...to przecież w każdej chwili mogę odejść.
Więc nie jesteśmy na to skazane moje miłe...tylko godzimy się na to co mamy.
Beatko zgadza sie ...może skazane to jest zbyt dosłowne słowo ale czy możemy w każdej chwili odejść ?Bardzo Cię przepraszam za to co teraz napiszę ale niestety tak to czuję ....To tylko regułka którą możemy klepać klikając w klawiaturę :roll: życie to nie wirtualny świat tylko decyzje które podejmujemy na co dzień .Odejść możemy -ale nie w każdej chwili .
beata - Śro 07 Lip, 2010 08:51

milutka napisał/a:
.To tylko regułka którą możemy klepać klikając w klawiaturę
To nie jest tylko regułka.Osobiście znam kilka kobiet,które w ten sposób postąpiły.I za to je podziwiam.Nawet tu na forum.
Odejść jest trudno,bo łatwiej jest siedzieć i narzekać,jak to nam źle niż zacząć działać.Niestety.

milutka - Śro 07 Lip, 2010 09:21

beata napisał/a:
Odejść jest trudno,bo łatwiej jest siedzieć i narzekać,jak to nam źle niż zacząć działać.Niestety.
Beatko nie siedzieć i nie narzekać ....trzeba najpierw pomóc sobie i poukładać sobie to wszystko w głowie i wtedy próbować odmienić swój los ale będąc na to wszystko gotowa i przygotowana psychicznie .....niestety prawda jest taka ,że wiele kobiet przekonanych o tym ,że w każdej chwili mogą przecież odejść po jakimś czasie wraca do swojego alko ....bo ich przygotowanie do tego jest znikome ....bo ktoś tam powiedział ,że przecież mogą odejść i w chwilach złości i na łapu capu dokonują takiego wyboru ale po jakimś czasie okazuje sie ,że nie maja dachu nad głowa ,dzieci sie buntują bo sa nie przygotowane na takie życie i wtedy dopiero zaczyna się w ich życiu dramat ...a przede wszystkim nie robią tego dla siebie tylko po to żeby udowonić swojemu alko ,że bez niego potrafią żyć ....a jakie jest poniżenie kiedy wracają!Beatko ja nie twierdzę ,że to jest niemożliwe tylko ,że takiego wyboru nie da się podjąć z dnia na dzień i w sytuacjach silnych emocji nerwowych ...jeden ma możliwość dokonać tego szybciej drugi niestety musi dokonać wyboru i dobrze sobie to przygotować ....i mówię niestety tutaj o sobie ....nie siedzę i nie narzekam ale stwierdzenie ,że w każdej chwili przecież mogę odejść i to jest mój wybór powoduje u mnie wiele wątpliwości .
Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 09:37

Masz rację, Basiu, że do podjęcia tak radykalnej decyzji, jak rozstanie z mężem alkoholikiem, trzeba się dobrze przygotować i że nie warto takiej decyzji podejmować pochopnie.
Ale wprowadzanie zmian na lepsze w swoim życiu obejmuje także przyjęcie do wiadomości, że nie jest wykluczone, iż pewnego dnia taka decyzja będzie konieczna, i czynione z dnia na dzień różne przygotowania na taką ewentualność.
Uwalnianie się ze szkodliwego związku - to proces stopniowego uniezależniania się od alkoholika.
Uniezależniania się psychicznego, emocjonalnego, ale także prawnego i materialnego.
A także, na przykład, podjęcie konkretnych działań w swojej obronie na wypadek agresywnych zachowań alkoholika i innych form przemocy z jego strony.
Ważne, aby ten proces uniezależniania się cały czas trwał i dawał poczucie posuwania się do przodu. :)

beata - Śro 07 Lip, 2010 10:07

milutka napisał/a:
,że w każdej chwili przecież mogę odejść i to jest mój wybór powoduje u mnie wiele wątpliwości .
A u mnie nie.Ponieważ zawsze myślałam,ze taki jest mój los,że skoro tak wybrałam,to teraz muszę się męczyć.I właśnie ta świadomość,że mam wybór,pomogła mi ruszyć tyłek i poszukać pomocy dla siebie.

Wcale nie twierdzę,że decyzję o odejściu trzeba podejmować ot tak sobie,bo byłoby to po prostu głupie,ale nie godzę się też z twierdzeniem,że jestem skazana na picie,fochy i tyrady męża.Nie jestem bo mam wybór.

Mysza - Śro 07 Lip, 2010 10:22

beata napisał/a:
Wcale nie twierdzę,że decyzję o odejściu trzeba podejmować ot tak sobie,bo byłoby to po prostu głupie,ale nie godzę się też z twierdzeniem,że jestem skazana na picie,fochy i tyrady męża.Nie jestem bo mam wybór.

:tak: mam dokładnie takie samo zdanie. To co zrobię tylko ode mnie zależy, a to że dokonuje takich czy innych wyborów to już inna sprawa, ale skazana na nic nie jestem......zmiany można wprowadzić w każdej chwili swego życia, tylko trzeba być przekonanym, że faktycznie się ich chce... :)

evita - Śro 07 Lip, 2010 10:24

Małgoś napisał/a:
Coś miłego? Właśnie potraktowałam swoje nogi depilatorem

i to dla ciebie jest coś miłego ? :shock: przecież to katastrofen :szok:
Małgoś napisał/a:
wieczorem zamierzam pomyśleć nad zmontowaniem jakiegoś klipiku

a jakbym cię tak ładnie poprosiła to może zmontowałabyś też i coś dla mnie :skromny: ;)

evita - Śro 07 Lip, 2010 10:28

milutka napisał/a:
nie siedzę i nie narzekam ale stwierdzenie ,że w każdej chwili przecież mogę odejść i to jest mój wybór powoduje u mnie wiele wątpliwości .

oj masz rację milutka ... nieraz sytuacja zmusza do tego, żeby pomimo ogromnej chęci na zrobienie drastycznego kroku pozostaje nam nie robić nic :/ chyba, że eksmitujemy się na bezludną wyspę i nauczymy żyć spożywając korzonki mając niebo nad sobą zamiast dachu . Perspektywa w moich oczach nader interesująca ale na jak długo ? :|

Mysza - Śro 07 Lip, 2010 10:42

evita napisał/a:
nieraz sytuacja zmusza do tego, żeby pomimo ogromnej chęci na zrobienie drastycznego kroku pozostaje nam nie robić nic :/ chyba, że eksmitujemy się na bezludną wyspę i nauczymy żyć spożywając korzonki mając niebo nad sobą zamiast dachu . Perspektywa w moich oczach nader interesująca ale na jak długo ? :|

zupełnie nie rozumiem Evi :) dlaczego Ty, ze swoją przebojowością, aktywnością, energią miałabyś się eksmitować i jeść korzonki.... :szok: , może lepiej eksmituj swojego mena...
rozumiem, że są trudne sytuacje w życiu (sama w lepszej nie jestem), gdzie podjecie decyzji jest nader trudne, ale powinnyśmy sobie same dać szanse na lepsze życie..., bo bez naszego wkładu nic się "samo" w tym życiu nie zmieni :bezradny:

evita - Śro 07 Lip, 2010 10:49

myszaczek napisał/a:
Ty, ze swoją przebojowością, aktywnością, energią

to są tylko chwilowe napady nadaktywności a nie sposób na całe życie ...
myszaczek napisał/a:
może lepiej eksmituj swojego mena...

nie o sobie chciałam tutaj pisać tylko zauważyć, że to nie zawsze jest takie proste jakby się chciało :/

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 11:02

evita napisał/a:
nie o sobie chciałam tutaj pisać tylko zauważyć, że to nie zawsze jest takie proste jakby się chciało


mózg gada :mgreen: a właściwie najstarsza ewolucyjnie część naszego mózgu "odziedziczona" po gadach nie chce zmian
dlatego tak trudno cokolwiek zmienić, bo to poza sferą naszych myśli itp (za myślenie odpowiadają bardziej ewolucyjnie rozwinięte części mózgu)

można oczywiście czekać na jakąś katastrofę - w sytuacji zagrożenia "mózg gada" już nie jest taki radykalny :mgreen: - ale można to też zrobić inaczej - mniej boleśnie :)

w każdym razie ciągłe trwanie w nieciekawej sytuacji to zachowania na najniższym z możliwych poziomów ewolucyjnych 8|

Mysza - Śro 07 Lip, 2010 11:03

evita napisał/a:
to są tylko chwilowe napady nadaktywności a nie sposób na całe życie ...

to może warto z nich zrobić sposób na życie....

evita napisał/a:
to nie zawsze jest takie proste jakby się chciało :/

czasem mam wrażenie, że jest bardzo proste....... :) tylko nie chcemy lub nie potrafimy tego zauważyć :bezradny:

Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 11:34

Wszystko zależy - moim zdaniem - od tego, w jakim stopniu nasze myślenie o zmianach oraz opór przed zmianami jest oparty na racjonalnych przesłankach, a w jakim stopniu na irracjonalnych obawach i lękach.
Z mojego doświadczenia i wiedzy wynika, że osoba uwikłana w relacje z alkoholikiem ma raczej skłonność do "kręcenia sobie horrorów" we własnej głowie na temat straszliwych - rzekomo - konsekwencji zmian.
I z powodu własnego irracjonalnego strachu przed wymyślonymi przez samą siebie przeszkodami i zagrożeniami - taka osoba nie robi nic.
A czasami celowo wymyśla przeszkody i zagrożenia, żeby mieć wymówkę, alibi dla nicnierobienia. :bezradny:

Mysza - Śro 07 Lip, 2010 11:49

Tomoe napisał/a:
A czasami celowo wymyśla przeszkody i zagrożenia, żeby mieć wymówkę, alibi dla nicnierobienia.

no właśnie, to chyba ten strach przed czymś nowym, nieznanym, nieprzewidzianym....... co się stanie gdy.....a tymczasem nie dzieje się nic :bezradny:

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 11:57

Tomoe napisał/a:
Wszystko zależy - moim zdaniem - od tego, w jakim stopniu nasze myślenie o zmianach oraz opór przed zmianami jest oparty na racjonalnych przesłankach, a w jakim stopniu na irracjonalnych obawach i lękach.

no ok :)
każda zmiana budzi lęk, nawet wyjazd na wakacje może budzić takie uczucia a co dopiero poważna życiowa zmiana
boimy się tego czego nie znamy, czego nie rozumiemy itd

można się temu poddać a można szukać różnych możliwości rozwiązania problemu, jeśli nie przeprowadzimy "akcji wywiadowczej", nie dowiemy się czegoś o możliwościach jakie mamy czy po prostu jeśli nie będziemy szukać jakichkolwiek możliwości to będziemy ciągle pozostawać w sferze uczuć, które są przecież irracjonalne

jaszczurka nie potrafi myśleć, jeśli wczoraj udało jej się przeżyć, to dzisiaj pójdzie dokładnie tą samą drogą i będzie to powtarzała aż do końca

my mamy bardziej rozwinięte możliwości - możemy szukać rozwiązań i na podstawie zdobytej wiedzy zmiejszać swoje lęki

Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 12:20

Flandra napisał/a:
będziemy ciągle pozostawać w sferze uczuć, które są przecież irracjonalne


Nie rozumiem.
Rozwiń, proszę, swoją tezę, że "uczucia są irracjonalne".

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 12:29

Tomoe napisał/a:
Rozwiń, proszę, swoją tezę, że "uczucia są irracjonalne".


racjonalny = oparty na rozumie, przemyślany

beata - Śro 07 Lip, 2010 12:50

Tomoe napisał/a:
Wszystko zależy - moim zdaniem - od tego, w jakim stopniu nasze myślenie o zmianach oraz opór przed zmianami jest oparty na racjonalnych przesłankach, a w jakim stopniu na irracjonalnych obawach i lękach.
Z mojego doświadczenia i wiedzy wynika, że osoba uwikłana w relacje z alkoholikiem ma raczej skłonność do "kręcenia sobie horrorów" we własnej głowie na temat straszliwych - rzekomo - konsekwencji zmian.
I z powodu własnego irracjonalnego strachu przed wymyślonymi przez samą siebie przeszkodami i zagrożeniami - taka osoba nie robi nic.
A czasami celowo wymyśla przeszkody i zagrożenia, żeby mieć wymówkę, alibi dla nicnierobienia. :bezradny:
Podpisuję się pod tym obiema łapkami. :skromny:
Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 12:51

A wiesz, Flandro, że uczucia mogą być "oparte na rozumie?"
Jak najbardziej. :)
Pod warunkiem, że pomiędzy bodźcem a reakcją emocjonalną damy sobie czas na uruchomienie procesu myślenia.

Istnieje nawet taki dział psychoterapii, który nosi nazwę RET - Racjonalno-Emotywna Terapia.
I właśnie RET uczy, jak opierać swoje reakcje emocjonalne na rozumie. :)

Beti, dzięki. :buzki:

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 13:01

Tomoe napisał/a:
A wiesz, Flandro, że uczucia mogą być "oparte na rozumie?"
Jak najbardziej.


z mojego punktu widzenia emocje są jak przedmioty - po prostu są, tak jak np. zszywacz na moim biurku teraz
jasne, że mogę je sobie wyprodukować w jakiś tam rozumowy sposób i w takim znaczeniu mówić, że są "oparte na rozumie" :)

Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 13:04

To co piszesz "ze swojego punktu widzenia", opierasz na swoich osobistych przekonaniach.
Ale ponieważ jesteś osoba poszukującą, proponuję ci, abyś wpisała sobie w google hasło "Terapia racjonalno-emotywna" albo "Racjonalno-emotywna terapia" i skonfrontowała swoje osobiste przekonania z opiniami specjalistów.

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 13:05

wiem o czym piszesz Tomoe, nie muszę szukać :)
Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 13:07

Gdybyś wiedziała o czym piszę, nie napisałabyś swojego poprzedniego posta, że "emocje są jak przedmioty" ani nie twierdziłabyś że emocje są irracjonalne.
Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 13:18

OK, z mojej strony - pas.
Nie będę kontynuowała rozmowy z tobą, skoro tego nie chcesz.

Chociaż rozmowa zapowiadała się interesująco. :)

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 13:22

Tomoe napisał/a:
Chociaż rozmowa zapowiadała się interesująco. :)

:shock:

to miłe co napisałaś :)
nie spodziewałam się

Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 13:25

Natomiast innym osobom, które czytają ten temat, chcę polecić tekst z Wikipedii mówiący o tym, w jaki sposób nasze osobiste przekonania i nasze własne myśli wpływają na nasze reakcje emocjonalne:
http://pl.wikipedia.org/w...onalno-emotywna

Małgoś - Śro 07 Lip, 2010 14:21

Ojoj... dużo miałam czytania ale skoro już się uporałam to i ja coś dopiszę ;)
Evitko, ja już tyle lat używam depilatora, że znieczuliłam się całkowicie na ból. Siedzę sobie i tylko macham nim po skórze, pełen luzik... Serio :mgreen: A klipik z przyjemnością zmontuję dla Ciebie, tylko wciąż mi brak pomysłu. Wczoraj padłam wcześnie bo ok 21 i obudziłam się wyspana o 3 w nocy. Zaparzyłam melisę i po godzince udało mi się usnąć znów. :]
Jeśli chodzi o Koalki (podoba mi się to określenie), to poczytałam troszkę o założeniach i w ogóle, fajny pomysł. Tak czy śmak nawiążę kontakt, czuję że to może pomóc, mi a może i przy okazji pomogę komuś jeszcze... Sporo problemów mi się nawarstwiło w ostatnim czasie, w zasadzie jestem chyba w punkcie kuliminacyjnym i ciśnienie związane z tym nie działa na mnie dobrze, udziela się moim dzieciom i chyba też mojemu przyjacielowi. Zamiast skupić się na tym co mogę zrobić, na co mam wpływ ja wywlekam ciągle jakieś sprawy zamierzchłe, nie skupiam się na tym co ważne jest dla mnie w tym momencie, gubię się i rozdrabniam. Daję się prowokować mojemu eks-mężowi (jestem w trakcie sprawy rozwodowej i wciąż mieszkamy w tym samym mieszkaniu). Dodam, że mieszkanie jest moje, po babci. Sprawa mi się przedłuża ale w końcu mam nadzieję się zakończy, tylko póki co nie mam spokoju. Codzienność mnie dobija ale nie mogę zrobić zbyt wiele i szybko. Wiele miesięcy czekam na wyprowadzenie się eksa, ale widocznie on czeka na oficjalny papier. Wiem, że muszę jakoś przetrwać, wytrzymać, ale to czasem cholernie trudne. Bo mój ślubny nie jest alkoholikiem, jest zdrowym człowiekiem a jednak potrafi nieźle krwi napsuć chyba zwyczajną złośliwością.
Ogarnąć to wszystko i nie zwariować... to moje motto w ostatnim czasie. 8|

Małgoś - Śro 07 Lip, 2010 14:23

Tomoe napisał/a:
Natomiast innym osobom, które czytają ten temat, chcę polecić tekst z Wikipedii mówiący o tym, w jaki sposób nasze osobiste przekonania i nasze własne myśli wpływają na nasze reakcje emocjonalne:
http://pl.wikipedia.org/w...onalno-emotywna


Zerknęłam i całkiem ciekawie to wygląda :)

Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 14:38

Małgoś napisał/a:

Ogarnąć to wszystko i nie zwariować... to moje motto w ostatnim czasie. 8|


Oj, Małgośka, nazbierało ci się... :pocieszacz:
Pewne rzeczy trzeba przeczekać.
Czekanie - to też jest rodzaj działania. :cacy:

Tylko ja ci powiem szczerze - ja ci się dziwię, że ty prosto z tego młyna pakujesz się od razu w drugi trudny związek.
Za mało ci mocnych wrażeń w domu?
Musisz sobie jeszcze dokładać poza domem? :szok:

Małgoś - Śro 07 Lip, 2010 14:48

Tomoe napisał/a:
ylko ja ci powiem szczerze - ja ci się dziwię, że ty prosto z tego młyna pakujesz się od razu w drugi trudny związek.
Za mało ci mocnych wrażeń w domu?
Musisz sobie jeszcze dokładać poza domem? :szok:


Fakt że ten drugi okazał się trudnym związkiem.. :/ Tyle, że nie planowałam tego a i wsparcia miałam wiele ze strony nowego menia. To głównie on pomagał mi co jak i gdzie załatwiać bym mogła wreszcie odetchnąć, spokojnie żyć. A że to się ciągnie już okropnie długo to inna sprawa. Wszyscy mamy dosyć. 8|

Tomoe - Śro 07 Lip, 2010 14:56

Małgoś napisał/a:
bym mogła wreszcie odetchnąć, spokojnie żyć


Nie spodziewałaś się, nie planowałaś drugiego trudnego związku, powiadasz?
Ale wiele się już wydarzyło, więc już go znasz, tego swojego nowego partnera.
I ty nadal wierzysz, że on - ten nowy facet w twoim życiu - zapewni ci takie warunki, żebyś mogła wreszcie odetchnąć i spokojnie żyć?
Z nim, przy nim, obok niego czeka cię spokojne życie?

Flandria - Śro 07 Lip, 2010 15:47

Małgoś napisał/a:
Wszyscy mamy dosyć.


:pocieszacz:

Małgoś - Śro 07 Lip, 2010 19:40

Tomoe napisał/a:
wiele się już wydarzyło, więc już go znasz, tego swojego nowego partnera.


Znam ale wcale nie tak dobrze, by już go skreślać. Bo wiem, widzę że on pić nie chce, podejmuje nieudolne próby. On wie, że dostał szansę na zmianę swojego życia, poważną zmianę. Jeśli ją zmarnuje to trudno.... 8|

Tomoe - Czw 08 Lip, 2010 07:56

To samo, Małgosiu, mogę powiedzieć o tobie.
Wiesz, że rozwód daje ci szansę na zmianę swojego życia, poważną zmianę.
Jeśli ją zmarnujesz, to trudno... 8|

Tomoe - Czw 08 Lip, 2010 08:09

Małgoś napisał/a:
Nie spotkam się z nim dopóki nie usłyszę że podjął leczenie.


Tak pisałaś 4 maja.
Mamy dziś 8 lipca.
Minęły ponad dwa miesiące.
Przyjrzyj się tym dwóm miesiącom, które minęły.
Przyjrzyj się uważnie.

Deklarowałaś ponad dwa miesiące temu, że nie dasz się wciągnąć w jego chorą grę.
A jesteś w nią wciągnięta po same uszy.

Małgosiu, ty jesteś DDA, jesteś po nieudanym małżeństwie, które jeszcze się nie skończyło a ty już jesteś uwikłana po uszy w nowy związek z poznanym przez internet czynnym alkoholikiem. W dodatku podejrzewasz, że sama jesteś alkoholiczką.

Może czas zacząć robić z tym wszystkim porządki?
Bo ja widzę wyraźnie, że od kilku miesięcy utkwiłaś na tym forum, ale w swoim życiu nie zrobiłaś ani kroczku do przodu. Kręcisz się na karuzeli, która coraz bardziej się rozpędza...
Małgoś, masz tylko jedno życie.
A drugiego mieć nie będziesz.
Pomyśl o tym.

Małgoś - Czw 08 Lip, 2010 09:55

Tomoe napisał/a:
widzę wyraźnie, że od kilku miesięcy utkwiłaś na tym forum, ale w swoim życiu nie zrobiłaś ani kroczku do przodu. Kręcisz się na karuzeli, która coraz bardziej się rozpędza...


To nie zupełnie tak, ale masz wiele racji. Utkwiłam tu, ale też w realnym świecie coś dzieje się dobrego, tylko do pewnych decyzji trzeba czasu, a z jego perspektywy widać więcej. Wchodząc tutaj, na forum byłam kompletnie zielona, wiele mi się tylko wydawało że wiem.
Dzięki Tomoe, Twoje słowa choć ostre, to skuteczne bo zmuszają do refleksji...

Tomoe - Czw 08 Lip, 2010 10:04

Małgoś napisał/a:
do pewnych decyzji trzeba czasu, a z jego perspektywy widać więcej


OK, spójrzmy na to wszystko z perspektywy czasu.

Kiedy weszłaś na to forum, pisałaś, że twój nowy związek (licząc od waszego pierwszego spotkania w realu) trwa dopiero trzy miesiące.

Teraz trwa on nieco ponad pięć miesięcy.

I co w związku z tym?
Co w związku z tym upływem czasu?

Przejrzyj ten swój wątek od samego początku, od swojego pierwszego postu.
Zobacz ile tu dostałaś opinii, wskazówek, informacji.
Już nie możesz powiedzieć, że jesteś kompletnie zielona.
Coś konkretnego od wielu ludzi dostałaś.
Pytanie brzmi:
Co ty z tym wszystkim zrobiłaś?
:)

Wiedźma - Czw 08 Lip, 2010 10:25

Małgoś napisał/a:
Dzięki Tomoe, Twoje słowa choć ostre, to skuteczne bo zmuszają do refleksji...

Małgosiu, żebyś Ty wiedziała jak bardzo Tomoe podnosiła mi ciśnienie,
gdy ponad 3 lata temu siedziałam na beczce prochu (czytaj: mieszkałam z pijącym mężem)
i nie umiałam znaleźć w sobie impulsu, żeby zmienić ten stan rzeczy.
Miała, skubana rację, trując aż do urzygania, że dopóki będę w tym tkwiła -
moja trzeźwość będzie spacerem po kruchym lodzie.
Ile się wtedy na nią nawkurzałam, to tylko ja wiem! :[

Tomoe - Czw 08 Lip, 2010 10:32

Ale już ci przeszło? :skromny:
Wiedźma - Czw 08 Lip, 2010 10:39

Tomoe napisał/a:
Ale już ci przeszło? :skromny:

Teraz już tak :beba:

Tomoe - Czw 08 Lip, 2010 11:21

98l9i
Mysza - Czw 08 Lip, 2010 11:26

Tomoe napisał/a:
Przejrzyj ten swój wątek od samego początku, od swojego pierwszego postu.

Tomoe, wyjęłaś mi to spod klawiszy, dokładnie to samo zrobiłam niedawno i przeczytałam swój wątek, nie będę tu pisała jakie wyciągnęłam wnioski, bo to temat Małgosi, ale pomogło mi to ogromnie..... :)

Tomoe - Czw 08 Lip, 2010 11:31

myszaczek napisał/a:
pomogło mi to ogromnie..... :)

:)

Małgoś - Pią 09 Lip, 2010 18:59

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Nie spotkam się z nim dopóki nie usłyszę że podjął leczenie.


Tak pisałaś 4 maja.
Mamy dziś 8 lipca.
Minęły ponad dwa miesiące.
Przyjrzyj się tym dwóm miesiącom, które minęły.
Przyjrzyj się uważnie.


Właśnie to zrobiłam, przeczytałam cały swój wątek, przypomniałam sobie co nieco... :( Wiele błędów z mojej strony widzę, zbyt łatwo uwierzyłam w sielankę, w zasadzie zupełnie na wyrost, bo takich przerw w piciu to on miał w swoim życiu wiele.
Cenne uwagi mam na sercu i przyznać się mogę, że jednak czegoś już się troszkę nauczyłam. Przede wszystkim nauczyłam się wreszcie nie gadać z nim po pijaku. W międzyczasie kilka razy do mnie dzwonił ale ja twardo i krótko kończyłam rozmowę słowami, że porozmawiamy gdy będzie trzeźwy. Prosił bym przyjechała ale odmówiłam. Powiedziałam, że poczekam aż będzie trzeźwy i wtedy możemy się spotkać ale na neutralnym gruncie by poważnie porozmawiać. Miałam na myśli rozmowę nie o nim a o sobie i moich potrzebach. Ale przyznam, że nie wiem jak rozmawiać, co mówić, czy mówić w ogóle.
Wiele godzin zajęło mi analizowanie sytuacji i nieciekawie to wygląda na dzień dzisiejszy. Zrobiłam taki mały bilans i jakoś mi tak... byle jak. 8|

Małgoś - Pią 09 Lip, 2010 19:14

Wiedźma napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Dzięki Tomoe, Twoje słowa choć ostre, to skuteczne bo zmuszają do refleksji...

Małgosiu, żebyś Ty wiedziała jak bardzo Tomoe podnosiła mi ciśnienie,
gdy ponad 3 lata temu siedziałam na beczce prochu (czytaj: mieszkałam z pijącym mężem)
i nie umiałam znaleźć w sobie impulsu, żeby zmienić ten stan rzeczy.
Miała, skubana rację, trując aż do urzygania, że dopóki będę w tym tkwiła -
moja trzeźwość będzie spacerem po kruchym lodzie.
Ile się wtedy na nią nawkurzałam, to tylko ja wiem! :[


Czytałam już sporo wypowiedzi Tomoe i przyznam się, że podobają mi się. Czasem trzeba komuś podnieść ciśnienie, bo to jednak wymusza myślenie (o ile ktoś potrafi analizować) ;)
A w mojej sytuacji rzeczywiście istnieje zagrożenie, że wpakuję się po uszy w problemy jesli nie nauczę się być bardziej stanowcza. Moja sytuacja z eks mężem ciągnie się długo właśnie przez brak stanowczości, przez uleganie, litośc by nie krzywdzić. :/

Tomoe - Pon 12 Lip, 2010 09:09

Małgoś napisał/a:
Czasem trzeba komuś podnieść ciśnienie, bo to jednak wymusza myślenie.


Małgosiu, jesteś wybitną poetką.
Chyba sobie skopiuję ten zacny aforyzm do swojego podpisu, zamiast tekstu o "dysfunkcji systemu motywacyjnego". :wysmiewacz:

Małgoś - Pon 12 Lip, 2010 23:20

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Czasem trzeba komuś podnieść ciśnienie, bo to jednak wymusza myślenie.


Małgosiu, jesteś wybitną poetką.
Chyba sobie skopiuję ten zacny aforyzm do swojego podpisu, zamiast tekstu o "dysfunkcji systemu motywacyjnego". :wysmiewacz:


A do usług, kopiuj, wklejaj... :mgreen:
Na marginesie powiem, że miałam kiedyś w opisie na GG Twój podpis :lol:

Małgoś - Pon 12 Lip, 2010 23:50

Wiele przemyśleń miałam w ciągu ostatnich kilkunastu dni i podjęłam decyzję... pojadę do mojego menia po swoje rzeczy. 8|
Czuję, że coś muszę zrobić, nie mogę tak dłużej tkwić w niepewności. Nie zerwę z nim definitywnie bo naprawdę mi zależy na związku z tym człowiekiem, ale nie chcę by myślał, że akceptuję jego lekkomyślność. Może się ogarnie i podejmie leczenie z prawdziwego zdarzenia.
Może...
Mam zbyt wiele wątpliwości, nie wiem ile było prawdy, ile zaaranżowanych sytuacji. Nie wiem nic poza tym, że jest alkoholikiem, że podejmował wiele prób samodzielnych, że tęskni za innym życiem. Ale czy on ma w ogóle jakiekolwiek pojęcie za czym tęskni? Dlaczego tak bardzo chciał udowodnić światu, sobie (?) że sam da radę pomimo tylu porażek...
A ja gotowa byłam, nadal jestem wiązać życie z tym czlowiekiem... ale pod jednym warunkiem: muszę widzieć, że on naprawdę pracuje nad sobą.

Ech, nie jest mi łatwo, nastawiam się na porażkę, ale trudno... Czuję, że muszę coś zrobić.
8|

milutka - Wto 13 Lip, 2010 07:59

Małgoś napisał/a:
Ech, nie jest mi łatwo, nastawiam się na porażkę, ale trudno... Czuję, że muszę coś zrobić.
8|
Małgosiu jest to trudne -owszem ale wiesz ,że w inny sposób nie zmobilizujesz go do leczenia ....a czy będzie to porażka ?-ja bym tak tego nie nazwała ....czy gdybyś z nim była a on by pił to była byś szczęśliwa ?
Małgoś napisał/a:
A ja gotowa byłam, nadal jestem wiązać życie z tym czlowiekiem... ale pod jednym warunkiem: muszę widzieć, że on naprawdę pracuje nad sobą.
...i tego się trzymaj ....czas pokarze czy zależy mu na Tobie tak naprawdę .....Tylko w tym czasie zajmij sie sobą ,znajć sobie jakieś ciekawe zajęcia ,wychodne ...nie skupiaj się wyłącznie na tym co i gdzie robi Twój partner ;)
Tomoe - Wto 13 Lip, 2010 09:03

Małgoś napisał/a:
Czuję, że muszę coś zrobić. 8|


Małgosiu, możesz mu postawić ultimatum i wyznaczyć termin jego realizacji.
Wtedy on będzie otwarcie i uczciwie poinformowany, czego i kiedy od niego oczekujesz.
A ty będziesz miała spokojne sumienie, że ustaliłaś - dla niego i dla siebie samej - jasne reguły gry.
A potem to już tylko KONSEKWENCJA, KONSEKWENCJA, KONSEKWENCJA. :)

Małgoś - Wto 13 Lip, 2010 15:21

milutka napisał/a:
czy będzie to porażka ?-ja bym tak tego nie nazwała ....czy gdybyś z nim była a on by pił to była byś szczęśliwa ?


Ano właśnie... wiem, że nie byłabym szczęśliwa, Trochę już wiem o tej chorobie, jej postępowaniu i co robi z człowiekiem.

milutka napisał/a:
czas pokarze czy zależy mu na Tobie tak naprawdę .....Tylko w tym czasie zajmij sie sobą ,znajć sobie jakieś ciekawe zajęcia ,wychodne ...nie skupiaj się wyłącznie na tym co i gdzie robi Twój partner


tak właśnie postanowiłam, nie dzwonię, nie pytam (zresztą nie mam jak dzwonić, bo komórkę zgubił). wedle wskazówek wyczytanych na stronce Al-anon pozwoliłam mu się dopić do końca, dałam mu wolną rękę.

Tomoe napisał/a:
Małgosiu, możesz mu postawić ultimatum i wyznaczyć termin jego realizacji.
Wtedy on będzie otwarcie i uczciwie poinformowany, czego i kiedy od niego oczekujesz.


Rozmowę mam już w głowie.. tylko nie wiem, czy on jest w stanie rozmawiać 8|

Klara - Wto 13 Lip, 2010 15:30

Małgoś napisał/a:
Rozmowę mam już w głowie.. tylko nie wiem, czy on jest w stanie rozmawiać 8|

Napisz do niego list.

Małgoś - Wto 13 Lip, 2010 15:35

Klara napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Rozmowę mam już w głowie.. tylko nie wiem, czy on jest w stanie rozmawiać 8|

Napisz do niego list.


A wiesz Klaro, że myślałam o tym?

Dzięki :buziak: cieszę się, że potwierdziłaś ten pomysł, i tak zrobię!

Małgoś - Wto 13 Lip, 2010 22:03

Klara napisał/a:
Napisz do niego list.


Melduję, że właśnie to zrobiłam :)

pterodaktyll - Wto 13 Lip, 2010 22:07

Małgoś napisał/a:
Klara napisał/a:
Napisz do niego list.


Melduję, że właśnie to zrobiłam

A znaczek nakleiłaś przed wysłaniem??? g45g21

Małgoś - Wto 13 Lip, 2010 22:09

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Klara napisał/a:
Napisz do niego list.


Melduję, że właśnie to zrobiłam

A znaczek nakleiłaś przed wysłaniem??? g45g21


Ha, wiedziałam że ktoś się znaczka czepi :p

Ale niestety nie posiadam takowego, nabyć drogą zakupu muszę 8)

pterodaktyll - Wto 13 Lip, 2010 22:12

Małgoś napisał/a:
nabyć drogą zakupu muszę

Najtaniej na Allegro będzie..... :lol2:

Małgoś - Wto 13 Lip, 2010 22:13

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
nabyć drogą zakupu muszę

Najtaniej na Allegro będzie..... :lol2:


pomysł niezły, ale czasochłonny.. :p

nabędę rano na poczcie 8)

milutka - Śro 14 Lip, 2010 07:52

Małgoś napisał/a:
Rozmowę mam już w głowie.. tylko nie wiem, czy on jest w stanie rozmawiać 8|
Małgoś napisał/a:
Klara napisał/a:
Napisz do niego list.


Melduję, że właśnie to zrobiłam :)
....Małgosiu ....zrobiłas już wszystko co powinnaś była :p ...a teraz na litość B....a zajmij sie soba ....zacznij myśleć o sobie ....nie wiem czy powinnam udzielać Ci akurat ja takich rad i stały się one stereotypem na tym forum ale po sobie wiem ,że tak trzeba .Jakiś czas temu ja dostawałam takie rady i wydawało mi się to takie nierealne :roll: -jak zająć się sobą i nie myśleć o mężu który dość często jest pijany ?Jak zająć się sobą i o tym nie myśleć a raczej o nim jak sie żyje pod wspólnym dachem ?dziś mogę Ci śmiało powiedzieć ,że tak się da ;) pewnie daleko mi do perfekcji :roll: ale życie nabiera sensu i świat nie kręci sie dla mnie wokół mojego męża.....Czytając Ciebie mam wrażenie ,że dla Ciebie jest to temat tabu .....ale spróbuj zorganizować sobie czas tak by o nim nie myśleć ,pomyśl o swoich potrzebach ,zainteresowaniach .....poczułaś wolność i chcesz od razu ją stracić :roll: ?
Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 11:41

milutka, Wiem jak powinnam postępować i robię to. Wiele dowiedziałam się będąc tutaj, ale nie tylko, bo człowiek jak chce to szuka rozwiązań wszędzie.
Nie jestem kobietą która żyje życiem swojego faceta, mam swoje pasje, problemy, zainteresowania, spore grono znajomych. To nie jest tak, że pisząc tutaj o problemie z moim facetem jest to jedyny mój problem, czy nie problem. Mam naprawdę całą masę spraw na głowie, ale zwyczajnie nie opowiadam tutaj o wszystkich. Nie ma tu żadnego tabu... Ostatnio jedynie siedzę więcej w domu, miałam wyjechać do rodziny, ale musiałam przełożyć bo mi się dziecko rozchorowało, zwyczajne życie, pełne niespodzianek :/
Jeśli chodzi o "odzyskaną" wolność to też nie jest tak, bo ja nigdy nie czułam się zniewolona, nie jestem tym typem kobiety ;) Ludzie rozstają się z różnych powodów, jedni wcześniej inni później, jeszcze inni trwają obok siebie nie rozstając się nigdy. I nie mam na myśli związków z alko, tylko ogół.
Piszecie tu, że organizować sobie czas, nie myśleć... owszem, zgadzam się i to nie nowina dla mnie, bo jakoś przez kilkanaście lat poprzedniego związku tak właśnie postępowałam, dbałam o siebie, wychodziłam na spotkania ze znajomymi (gdy mąż nie miał ochoty to szłam sama). I to było normalne, zdrowe. A że związek się rozpadł? Cóż, pewnych zachowań nie potrafię wybaczyć, szczegółów wolę tu nie opisywać.
A że myślę o moim facecie? To chyba normalne, widzę jego próby samodzielnej pracy nad sobą, stara się, nie mogę tego lekceważyć. A że potyka się? Może tym razem dotrze do niego, że jednak warto skorzystać z pomocy specjalisty. Nadzieja podobno umiera ostatnia...

milutka - Śro 14 Lip, 2010 11:55

Małgoś napisał/a:
milutka, Wiem jak powinnam postępować i robię to.
okej ...ja napisałam jak to widzę a to Twoje życie i zrobisz z nim to co będziesz chciała :p
Tomoe - Śro 14 Lip, 2010 12:04

Małgoś napisał/a:

A że myślę o moim facecie? To chyba normalne, widzę jego próby samodzielnej pracy nad sobą, stara się, nie mogę tego lekceważyć. A że potyka się? Może tym razem dotrze do niego, że jednak warto skorzystać z pomocy specjalisty. Nadzieja podobno umiera ostatnia...


Normalne jest, jeśli nie myślisz o nim obsesyjnie. :) To znaczy - jeśli myśli o nim nie zajmują cały czas miejsca gdzieś w zakamarkach twojej głowy. I jeśli nie wyobrażasz sobie, że to właśnie ty jesteś tą osobą, która ma szczególną moc i zna skuteczny sposób na to, aby go zmienić w niepijącego alkoholika. :)

Bo wiesz... stara mądra maksyma odwykaczy mówi:
NIE PRZEZ CIEBIE PIJE I NIE DLA CIEBIE PRZESTANIE!

A co do nadziei, która umiera ostatnia...
Hmmm...
W związkach z alkoholikami bywa tak, jak u Klary - nadzieja umiera wielokrotnie... a potem umiera alkoholik.

pterodaktyll - Śro 14 Lip, 2010 12:16

Tomoe napisał/a:
nadzieja umiera wielokrotnie... a potem umiera alkoholik.

Łomatko.... :szok: Katastrofen............. 8|

Tomoe - Śro 14 Lip, 2010 12:20

To zależy, jak leży...
Bo niektórzy leżąc w trumnie prezentują się znacznie korzystniej niż za życia.
:P

Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 12:26

milutka napisał/a:
Małgoś napisał/a:
milutka, Wiem jak powinnam postępować i robię to.
okej ...ja napisałam jak to widzę a to Twoje życie i zrobisz z nim to co będziesz chciała :p


wiem Milutka, napisałaś na podstawie tego co przeczytałaś... to normalne :)

Tomoe, Chyba nie myślę o nim obsesyjnie i pewnie że wiem, że nie pije przeze mnie. Pojawiłam się w jego życiu, gdy gdy już sam zaczął je poważnie zmieniać. A czy będę takim bodźcem, tego nie wiem. Podobno już jestem, co będzie dalej tego znów nie wiem.
Wiesz, wiele razy czytałam, że wielu alko początkowo przestaje pić dla kogoś, później dociera, że robią o dla siebie. Często, to nie znaczy, że w każdym przypadku. To dziwna choroba... 8|
A Klara... cóż, zrobiła co mogła dla siebie i dla męża zarazem... Może być tylko żal, gdy człowiek nie chce żyć, nie walczy o siebie.. Bezsilność jednak boli bardzo, ale nadzieja jest silniejsza, pomimo że to wydaje się irracjonalne.

Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 12:28

Tomoe napisał/a:
To zależy, jak leży...
Bo niektórzy leżąc w trumnie prezentują się znacznie korzystniej niż za życia.
:P


:shock:

ożeszku... dobre :smieje:

Tomoe - Śro 14 Lip, 2010 12:35

Małgoś napisał/a:
Bezsilność jednak boli bardzo


Nie zgadzam się.
Bezsilność nie boli.
Uznanie bezsilności uspokaja.

Boli nadzieja połączona z poczuciem bezradności.

PS. Istnieje różnica między bezsilnością a bezradnością.

Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 12:55

Tomoe napisał/a:
Boli nadzieja połączona z poczuciem bezradności.


W sumie masz rację, przerabiałam to uznanie z niezłym skutkiem gdy mi umierali rodzice. 8| Otoczenie dziwiło się ,że tak dobrze radzę sobie z sytuacją a ja tylko zwyczajnie pracowałam nad sobą by zaakceptować to, na co nie mam wpływu. 8|

Flandria - Śro 14 Lip, 2010 13:00

Tomoe napisał/a:
PS. Istnieje różnica między bezsilnością a bezradnością.


jaka ?

Tomoe - Śro 14 Lip, 2010 13:12

duża. :)
Flandria - Śro 14 Lip, 2010 13:16

wow, dzięki za tak wyczerpującą informację :P
ZbOlo - Śro 14 Lip, 2010 13:26

Flandra napisał/a:
jaka ?

...bezsilność - nie masz SIŁY pomóc,
- bezradność - nie potrafisz udzielić porady...

Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 13:27

ZbOlo napisał/a:
Flandra napisał/a:
jaka ?

...bezsilność - nie masz SIŁY pomóc,
- bezradność - nie potrafisz udzielić porady...


a gdy nie możesz nic?

Tomoe - Śro 14 Lip, 2010 13:30

Gdy nie możesz zrobić nic, to nie robisz nic - proste.
To jest właśnie uznanie swojej bezsilności. Nie tracisz sił na bezsensowne działanie.

A bezradność jest wtedy, kiedy nie możesz nic zrobić, a mimo to usiłujesz coś zrobić i robisz, a potem przejmujesz się brakiem efektów swojego bezsensownego działania.

pterodaktyll - Śro 14 Lip, 2010 13:41

Małgoś napisał/a:
a gdy nie możesz nic?

Masz wreszcie święty spokój bo wiesz, że i tak nie pomożesz.... :mgreen:

ZbOlo - Śro 14 Lip, 2010 14:12

Małgoś napisał/a:
a gdy nie możesz nic?

...beznicowość...

Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 15:23

pterodaktyll napisał/a:
Masz wreszcie święty spokój bo wiesz, że i tak nie pomożesz.... :mgreen:

ZbOlo napisał/a:
..beznicowość...


to siem filozoficznie porobiło... :p

pterodaktyll - Śro 14 Lip, 2010 15:25

Małgoś napisał/a:

to siem filozoficznie porobiło.

Nirvana............ :bezradny:

Małgoś - Śro 14 Lip, 2010 15:34

Myślisz że my już tacy oświeceni....

ja obstawiam majaki w malignie upałowej


:smieje:

Flandria - Śro 14 Lip, 2010 15:35

Małgoś napisał/a:
ja obstawiam majaki w malignie upałowej


no coś w ten deseń :mgreen:

milutka - Śro 14 Lip, 2010 16:11

Tomoe napisał/a:
nadzieja umiera wielokrotnie... a potem umiera alkoholik.
bardzo ciekawa teza ...podoba mi się ;)
Tomoe napisał/a:
NIE PRZEZ CIEBIE PIJE I NIE DLA CIEBIE PRZESTANIE!
...Tomoe skąd ty bierzesz te powiedzonka :p ?
pterodaktyll - Śro 14 Lip, 2010 16:24

milutka napisał/a:
skąd ty pierzesz

...z pralki.... :p

Klara - Śro 14 Lip, 2010 16:25

milutka napisał/a:
.Tomoe skąd ty pierzesz te powiedzonka :p ?

Jeżeli chodzi o to ostatnie zdanie, które powinna sobie wyryć w pamięci każda współuzależniona partnerka alkoholika uprzedzę Tomoe i odpowiem Ci cytatem:

"Do dziś pamięta niektórych swoich pacjentów z Los Angeles. Na przykład schizofrenika, kierowcę limuzyny. Był Żydem, przeżył Holokaust i obsesyjnie nienawidził wszystkich Polaków. „Moja dyrektorka przydzieliła mi go wiedząc, że może pomóc mu tylko ktoś, kogo nienawidzi. Ze spotkań wychodziłam roztrzęsiona, z płaczem, ale po pół roku się zaprzyjaźniliśmy. Na spotkania przynosił mi awokado ze swojego ogrodu”.
Latem 1987 roku pojechała do Hazelden. W największym na świecie centrum teoretycznej i praktycznej wiedzy dotyczącej leczenia alkoholizmu, z zakładem odwykowym, ośrodkiem terapii rodzinnej, hotelem, centrum badawczym i biblioteką, miała zbierać doświadczenia, by zawieźć je potem do Polski. Spędziła tam miesiąc. Przez cały czas pobytu prowadziła dziennik.
Różnica pomiędzy Hazelden a typowym polskim szpitalem, do którego trafiali alkoholicy, była olbrzymia. Przede wszystkim dlatego, że w Hazelden nie stosowano żadnej farmakologii. Służba medyczna pojawiała się tylko na początku, podczas przyjmowania pacjentów na oddział. Potem zajmował się nimi psychiatra, który stawiał diagnozę. Psycholog przeprowadzał testy, rozmowy, prowadził małe grupy terapeutyczne, uczestniczył w zebraniach wspólnoty pacjentów. Był też czas na rozmowę z doradcą duchowym (najczęściej był nim świecki teolog). Już w latach 30 twórcy AA zauważyli, że bez odwołania do siły wyższej, definiowanej bardzo szeroko, wyjście z uzależnienia jest o wiele trudniejsze. Pacjenci Hazelden w pokojach nie mieli radia ani telewizji. Każdy z nich w czasie miesięcznego pobytu w ośrodku musiał indywidualnie przestudiować 400 stron różnych tekstów. Ale, co z punktu przybysza z Polski musiało być największym szokiem, 80 procent personelu Hazelden stanowili niepijący alkoholicy, którzy opowiadali nie o teorii, ale o własnych doświadczeniach. Nad wejściem do centrum terapii rodzinnej w Hazelden znajdowało się zdanie skierowane do wchodzących tam żon alkoholików: „Pamiętaj, nie przez ciebie pije i nie dla ciebie przestanie”. Cały proces leczenia oparty był na 12 krokach ruchu AA. W leczeniu alkoholizmu nikt nie wymyślił dotąd skuteczniejszej metody. Ani Ewa, ani jej mąż nigdy nie chcieli zostać na stałe w Ameryce, choć wielokrotnie mieli taką możliwość. Postanowili, że kiedy wrócą do Polski, zrobią wszystko, by propagować ruch AA."


Źródło: http://www.tygodnik.com.p...749/potkaj.html

milutka - Śro 14 Lip, 2010 16:26

pterodaktyll napisał/a:
milutka napisał/a:
skąd ty pierzesz

...z pralki.... :p
Ach ...tobie nic nie umknie :szok: ....nie mogłes dać cynk i bym poprawiła ? :roll:
milutka - Śro 14 Lip, 2010 16:29

Klara napisał/a:
Jeżeli chodzi o to ostatnie zdanie, które powinna sobie wyryć w pamięci każda współuzależniona partnerka alkoholika uprzedzę Tomoe i odpowiem Ci cytatem:
To zdanie jest proste ale jak wielkie ma znaczenie ....dziękuję Klaro .
Małgoś - Czw 29 Lip, 2010 21:36

Wiecie co? Niby to tylko forum, a jednak bardzo mi pomaga, serio. Gdybym tu nie trafiła, to pewnikiem siedziałabym dziś z driniem w ręku i zapijała robala... po zerwaniu.
A będąc tu stałam się pewniejsza siebie, swoich decyzji... Dzięki Wam wiem, że nie mogę zrobić nic innego i pomimo że boli jak diabli bo zaangażowałam się solidnie, to wiem że nie podejmując tak drastycznych kroków mogłabym wpakować się koszmarnie w wir chorego człowieka, a nie tędy droga....
Co się stało? Ano poczułam się wodzona za nos. Po raz kolejny... I stwierdziłam, że skoro czuję, że to tylko ja się staram to czas to przerwać. Była rozmowa, płacz, nazwał mnie światełkiem w tunelu... a następnego ranka czyli dzisiaj pobiegł do sklepu po flaszkę. I to mnie dobiło. Stwierdziłam, że dłużej tego nie wytrzymam i jeśli on chce tak żyć to wolna wola jego, ale musi zniknąć z mojego życia. I tyle...
Pewnie pije, śpi i tak w kółko, pewnie za kilka dni znów przetrzeżwieje bo zabraknie mu sił, ale nic na to nie mogę poradzić. Spytał czy go kocham, odpowiedzialam że tak, ale siebie też kocham i nie pozwolę się krzywdzić.

Myślę, że to było jedyne co mogłam zrobić. :(

pterodaktyll - Czw 29 Lip, 2010 21:43

Małgoś napisał/a:
siebie też kocham i nie pozwolę się krzywdzić

Czasem to boli ale właśnie tego się trzymaj......ten kolokwializm, że czas leczy rany, jest prawdziwy.......................

incognito - Czw 29 Lip, 2010 21:44

Małgoś napisał/a:
Gdybym tu nie trafiła

ja tu równiez trafiłam... ale ktos coś... obraza majestatu ale i tak ich kocham... nauczyli mnie pokory bo zawsze taka zadufana i duma barana mnie rozpierała nie umie czuc ale jestem pokory nauczona przez nich forumowiczów jestem inna ściagam pancerz i jestem normalna a to wszystko dzięki nim a moze.. nie którym nie mówie ze jestem w pełni pokornA ALLE!!!! uczę się :tak:

Małgoś - Czw 29 Lip, 2010 21:45

pterodaktyll napisał/a:
czas leczy rany, j


na to licze, bo na niego już przestałam... :/

Małgoś - Czw 29 Lip, 2010 21:48

incognito napisał/a:
uczę się :tak:


ja też, i to dzięki takiemu forum...
ja chyba nie byłam nigdy zadufana, jeśli miałam problemy, to z asertywnością.

incognito - Czw 29 Lip, 2010 22:00

Małgoś napisał/a:
z asertywnością.


małgos asertywnosć ciagle sie jej ucze a czy zdam egzamin... zadne fakultety mnie tego niwe nauczyły nigdy nie byłam przebiegła w cudzysłowie zawsze robiłam to co chciałam i w d,,,,, dostałam. rany ci ja plece chyba juz ... czas na spanie :zalamka: :bezradny:

Małgoś - Czw 29 Lip, 2010 22:05

incognito napisał/a:
zawsze robiłam to co chciałam


ja nie zawsze... bo za bardzo zwracałam uwagę na innych.. ale uczę się mówić NIE gdy myślę NIE :) A to wbrew pozorom nie jest takie proste...

incognito napisał/a:
czas na spanie


szybkiego spania życzę i bawcie się wyśmienicie.. :mgreen:

Jacek - Czw 29 Lip, 2010 22:41

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
siebie też kocham i nie pozwolę się krzywdzić

Czasem to boli ale właśnie tego się trzymaj.

Witusiu jaki w tym bul,że ma się dla siebie szacunek
przeto w momencie odstawienia kieliszka zrozumiałem że mam dla siebie szacunek
można to nazwać miłość dla siebie samego

Małgoś - Czw 29 Lip, 2010 23:02

Jacek napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
siebie też kocham i nie pozwolę się krzywdzić

Czasem to boli ale właśnie tego się trzymaj.

Witusiu jaki w tym bul,że ma się dla siebie szacunek
przeto w momencie odstawienia kieliszka zrozumiałem że mam dla siebie szacunek
można to nazwać miłość dla siebie samego


Ano właśnie szacunek nie jest dla mnie jedynie pojęciem abstrakcyjnym, ale dla mojego menia chyba tak... :/ Bo zacząć trzeba zawsze od siebie, docenienia swojej osoby... A czy mogę cenić siebie pozwalając się okłamywać? Nie ważne, że okłamuje mnie Mr Hide, a kocham doktorka Jackyla... to koszmar.

Małgoś - Czw 29 Lip, 2010 23:21

Kurde, nie sądziłam, że znajdę się kiedyś na pozycji podpórki dla bluszcza, zawsze to ja wydawałam się tą słabszą, potrzebującą wsparcia, podpory :/ I tym bardziej czuję się nieswojo... cholera, im więcej myślę o tym, tym bardziej niczego nie rozumiem.
pterodaktyll - Pią 30 Lip, 2010 07:17

Małgoś napisał/a:
nie sądziłam, że znajdę się kiedyś na pozycji podpórki dla bluszcza,

Bluszcz najlepiej ciąć nożem lub siekierką. Może być ewent. sekator.........

Borus - Pią 30 Lip, 2010 07:34

pterodaktyll napisał/a:
Bluszcz najlepiej
...wypieprzyć razem z korzeniami, bo nawet chemia na niego nie działa... :szok:
stiff - Pią 30 Lip, 2010 07:39

Borus napisał/a:
bo nawet chemia

Wręcz przeciwnie, bo działa i to świetnie... g45g21

Borus - Pią 30 Lip, 2010 07:45

stiff napisał/a:
Borus napisał/a:
bo nawet chemia

Wręcz przeciwnie, bo działa i to świetnie... g45g21
...ciekaw jestem, jaki preparat jest skuteczny? :mysli:
stiff - Pią 30 Lip, 2010 07:56

Borus napisał/a:
jaki preparat jest skuteczny? :mysli:

Woda święcona... 8)

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 09:40

Borus napisał/a:
..wypieprzyć razem z korzeniami, bo nawet chemia na niego nie działa...

stiff napisał/a:
Wręcz przeciwnie, bo działa i to świetnie...


chemia działa, tylko nie ta... 8|

stiff napisał/a:
Woda święcona... 8)


wiara czyni cuda... 8)

Tomoe - Pią 30 Lip, 2010 11:35

Małgoś napisał/a:
Stwierdziłam, że dłużej tego nie wytrzymam i jeśli on chce tak żyć to wolna wola jego, ale musi zniknąć z mojego życia. I tyle...


I tak trzymaj, dziewczyno.
Tak trzymaj!!! :okok:

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 13:01

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Stwierdziłam, że dłużej tego nie wytrzymam i jeśli on chce tak żyć to wolna wola jego, ale musi zniknąć z mojego życia. I tyle...


I tak trzymaj, dziewczyno.
Tak trzymaj!!! :okok:


Czuję, że postąpiłam wreszcie zgodnie z sobą samą.

Nie wiem, czy można wierzyć w sny, ale dzień wcześniej śniło mi się, że zdaję jakiś egzamin. Nie pamiętam przedmiotu, ale go oblałam, moja praca była cała pokreślona na czerwono. Zaraz po przebudzeniu wystraszona sprawdziłam w senniku i okazało się że to oznacza odwrotność, czyli że jakiś egzamin zdam z sukcesem......

Flandria - Pią 30 Lip, 2010 13:12

Małgoś napisał/a:
czyli że jakiś egzamin zdam z sukcesem......

moim zdaniem tak właśnie zdałaś :)

bardzo mi się podoba, co napisałaś :)
Małgoś napisał/a:
Spytał czy go kocham, odpowiedzialam że tak, ale siebie też kocham i nie pozwolę się krzywdzić.

ja na takie pytanie potrafiłam kiedyś odpowiedzieć tylko "tak" i wydawało mi się wtedy, że to oznacza, że powinnam zrezygnować z siebie :/
szkoda, że wtedy nie przeczytałam Twoich słów ...

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 13:31

Flandra napisał/a:
na takie pytanie potrafiłam kiedyś odpowiedzieć tylko "tak" i wydawało mi się wtedy, że to oznacza, że powinnam zrezygnować z siebie :/


Jakiś czas temu zdałam sobie sprawę, że mam problemy z asertywnością i to się ciągnęło od dziecka, a powiązane było chyba z zazdrością o młodszego brata. Ale jakoś pomału zaczęłam to sama rozgryzać i trenować, mówić głośno NIE zamiast kluczyć i kombinować jak by tu się wywinąć by kogoś przypadkiem nie urazić. Sporo czasu mi to zajęło, ale widzę, że to działa bardzo korzystnie, i to nie tylko dla mnie :)

Jacek - Pią 30 Lip, 2010 13:48

Małgoś napisał/a:
zazdrością o młodszego brata

zazdrość pozwala tylko na widzenie tego czego byśmy chcieli widzieć (wyobrażanie najgorszego)
rozsądek pozwala na spojrzenie tego jak jest w rzeczywistości
ewentualnie na poprawę tego

Poziomka :) - Pią 30 Lip, 2010 13:53

Małgosiu, zaczęłam mniej więcej w tym samym czasie co Ty odkrywać, że mój związek tylko mnie niszczy, a daje coraz mniej szczęścia i tylko jedna osoba się stara i próbuje prowadzić ten związek po prostej drodze, ale on co chwile zbacza z drogi. Życzę Tobie i sobie też wytrwałości i tylko dobrych wyborów :)
Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 14:22

Jacek napisał/a:
Małgoś napisał/a:
zazdrością o młodszego brata

zazdrość pozwala tylko na widzenie tego czego byśmy chcieli widzieć (wyobrażanie najgorszego)
rozsądek pozwala na spojrzenie tego jak jest w rzeczywistości
ewentualnie na poprawę tego


Tak, a będąc dzieckiem (długo jedynaczką) nagłe pojawienie się brata, miłość rodziców do niego odbierałam właśnie z zazdrością, był rozpieszczany i moim zdaniem traktowany jak królewicz. Rodzice mieli konflikt serologiczny i długo czekali na drugie dziecko. Tym bardziej cieszyli się z jego przyjścia na świat. Ja widziałam zagrożenie z jego strony a zapominałam, że uczuciami obdarowywali nas równo, a ode mnie jedynie więcej wymagano.
Sporo czasu mi zajęło dostrzeżenie całości, a nie tylko swojej "krzywdy".

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 14:29

Poziomka :) napisał/a:
Małgosiu, zaczęłam mniej więcej w tym samym czasie co Ty odkrywać, że mój związek tylko mnie niszczy, a daje coraz mniej szczęścia i tylko jedna osoba się stara i próbuje prowadzić ten związek po prostej drodze, ale on co chwile zbacza z drogi. Życzę Tobie i sobie też wytrwałości i tylko dobrych wyborów :)


W zasadzie to nie związek nas niszczy, tylko choroba partnera, z którą ten nie potrafi czy nie chce sobie poradzić, ona nimi steruje, a my próbując prowadzić taki związek nie mamy szans :/ One by były, ale.... do tanga trzeba dwojga. I musimy to zrozumieć dla naszego i ich prawdziwego dobra.

KICAJKA - Pią 30 Lip, 2010 15:24

Małgoś napisał/a:
Czuję, że postąpiłam wreszcie zgodnie z sobą samą.
Dla mnie zawsze to było najważniejsze. :) Nie chciałam być podporą,opoką,"matką Teresą" itp. Oczekiwałam,partnerstwa,przyjaźni,współpracy. :) Jestem wartością samą w sobie i mam siebie akceptować taką jaka jestem na prawdę,a nie jakimś sztucznym tworem bo tak trzeba lub tak powinnam. :) Może miałam więcej szczęścia od innych,a może solidniejsze podstawy,żeby konsekwentnie i wytrwale od początku dążyć do celu,mimo wielu przeciwności.Nigdy nie miałam chwili zwątpienia,że postępuję nie tak jak powinnam.Nie przyszła chwila zwątpienia ani załamania,bo to co robiłam było tylko dla mnie i dziecka,bez jakichkolwiek oczekiwań. :) I życzę Ci Małgosiu abyś się tego zawsze trzymała,nie każdy tak potrafi :buziak:
Jacek - Pią 30 Lip, 2010 16:48

Małgoś napisał/a:
Sporo czasu mi zajęło dostrzeżenie całości, a nie tylko swojej "krzywdy".

no o tym mówiłem (pisałem)
Małgoś napisał/a:
a ode mnie jedynie więcej wymagano

tak to już jest,ale gdzieś wyczytałem że to plusy dla starszego rodzeństwa
bo przez takie traktowanie to ono więcej doświadczone
bo to pierworodny po przez to doświadczenie ma prawo do tronu

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 21:51

KICAJKA napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Czuję, że postąpiłam wreszcie zgodnie z sobą samą.
Dla mnie zawsze to było najważniejsze. :) Nie chciałam być podporą,opoką,"matką Teresą" itp. Oczekiwałam,partnerstwa,przyjaźni,współpracy. :) Jestem wartością samą w sobie i mam siebie akceptować taką jaka jestem na prawdę,a nie jakimś sztucznym tworem bo tak trzeba lub tak powinnam. :) Może miałam więcej szczęścia od innych,a może solidniejsze podstawy,żeby konsekwentnie i wytrwale od początku dążyć do celu,mimo wielu przeciwności.Nigdy nie miałam chwili zwątpienia,że postępuję nie tak jak powinnam.Nie przyszła chwila zwątpienia ani załamania,bo to co robiłam było tylko dla mnie i dziecka,bez jakichkolwiek oczekiwań. :) I życzę Ci Małgosiu abyś się tego zawsze trzymała,nie każdy tak potrafi :buziak:


Ja też nie chcę być jedyną podporą, bo co będzie gdy mnie zabraknie? Czy to ja, moje dziecko, czy partner, ktokolwiek ma być sobą i żyć swoim życiem. A to, że ludzie spotykają się na swojej drodze i dochodzą do wniosku, że razem będzie lepiej, pełniej jest korzyścią dla obojga. Ale nie może być mowy o poczuciu krzywdy. A co może czuć ktoś widzący kochaną osobę kompletnie upodloną, zasikaną i bełkoczącą? W takich chwilach zastanawiam się jak to możliwe, że ja kocham szmatę do podłogi... że przecież ja widząc to cierpię podwójnie, bo za siebie i za niego. A przecież ja cierpieć nie chcę.

Miałam iść dzisiaj na spotkanie koalek, ale...zaspałam. Pluję sobie w brodę, bo mogłam się nie kłaść :uoee:

Jacek - Pią 30 Lip, 2010 21:55

Małgoś napisał/a:
Pluję sobie w brodę, bo mogłam się nie kłaść :uoee:

spoko :pocieszacz:
widocznie tak miało być - sen był ci potrzebny
a nie ma z czego rozpaczać,bo tych spotkań jeszcze spewnością wiele przed tobą :)

rufio - Pią 30 Lip, 2010 21:56

Małgoś napisał/a:
Pluję sobie w brodę, bo mogłam się nie kłaść :uoee:

Nalezy żałowac tylko tego czego sie nie zrobiło
Zaspaas czyli organizm potrzebował snu - czy :D li bezwiednie zrobiłas cos dobrego dla Siebie - patrz na to w ten sposób Panno od :Mistrza"

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 22:02

Jacek napisał/a:
to pierworodny po przez to doświadczenie ma prawo do tronu


starszyzna ma przywileje

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 22:06

Jacek napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Pluję sobie w brodę, bo mogłam się nie kłaść :uoee:

spoko :pocieszacz:
widocznie tak miało być - sen był ci potrzebny
a nie ma z czego rozpaczać,bo tych spotkań jeszcze spewnością wiele przed tobą :)


Sen był mi potrzebny i to bardzo... a spotkania i tak będą, bo czuję się jeszcze nei do końca pewna gruntu na którym stoję 8|

Jacek - Pią 30 Lip, 2010 22:10

Małgoś napisał/a:
starszyzna ma przywileje

tak
ale tamta moja wypowiedź była zaczerpnięta z mej kruchej pamięci
z której to zanim zaszufladkowałem to poczytałem
a więc jez to zdanie jakić mędrców że starszynie się należy tron
bo ma doświadczenie,choćby zajmowaniem się młodszym rodzeństwem
a to młodsze rozpieszczone nie doświadczone się nie nadawało
też po przez mędrców tak uznane
ja tylko powtarzam
kurcze felek ale ja mąądry :]

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 22:11

rufio napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Pluję sobie w brodę, bo mogłam się nie kłaść :uoee:

Nalezy żałowac tylko tego czego sie nie zrobiło
Zaspaas czyli organizm potrzebował snu - czy :D li bezwiednie zrobiłas cos dobrego dla Siebie - patrz na to w ten sposób Panno od :Mistrza"


Tak właśnie staram się to widzieć ;) Potrzebuję snu, więc śpię..

A Mistrza nie czytałam sdfgdrg Mam koszmarne zaległości w lekturach i nei wiem, czy kiedykolwiek znajdę czas, by je nadrobić :roll:

Małgoś - Pią 30 Lip, 2010 22:15

Jacek napisał/a:
starszynie się należy tron
bo ma doświadczenie,choćby zajmowaniem się młodszym rodzeństwem
a to młodsze rozpieszczone nie doświadczone się nie nadawało


to święte słowa Jacku, bo to starsze, doświadczone jest odpowiednio zaprawione w bojach... a tym młodym często woda sodowa do du** uderza i zwyczajnie sobie nie radzą w trudnych, kryzysowych sytuacjach

Kulfon - Pią 30 Lip, 2010 22:25

Jacek napisał/a:
a to młodsze rozpieszczone nie doświadczone się nie nadawało


wyrazam sprzeciw takiemu rozpowszechnianiu nieprawdy

ja jestem najmlodszy z mojego rodzenstwa (siostra ma 49, brat 46),
i do wszystkiego do czego doszedlem to tylko dzieki moim doswiadczeniom i nauce :p
nikt mi nidy nic nie dal na tacy, a jak prosilem to mi czesto odmawiono, ale i tak osiagalem zamierzone cele :p
ja ide przez zycie metoda prob i bledow ;)

Jacek - Pią 30 Lip, 2010 23:29

Kulfon napisał/a:
wyrazam sprzeciw takiemu rozpowszechnianiu nieprawdy

cooooo??? bunt na pokładzie???
jak ja starszzna ci mówie to mówie
i wiem co mówię :nerwus:
a mam ci to ja przypomnieć z kogo to niby rad korzystałeś - co i sam tak twierdziłeś
no i spokój mniem tu

Małgoś - Nie 01 Sie, 2010 23:56

Tak na szybciora i może chaotycznie, ale sporo się zadziało odkąd postawiłam ostre Votum.
Wczoraj od samego rańca wydzwaniał do mnie przyjaciel mojego menia i okropnie przepraszał za to że żyje. Prosił żebym go nie zostawiała bo on zginie beze mnie marnie tylko żebym mu więcej nie pomagała, a on sam osobiście odwiezie menia na leczenie. Pomyślalam, że sam nie wie co mówi i powiedziałam mu, że nie chcę z nimi w ogóle gadać dopóki są pijani.
Ucięłam rozmowę. Za chwilę zadzwonił mój i wybełkotal, że chce się leczyć, że zrobi to dla mnie i takie tam. Powiedziałam, że ok, cieszę się, ale nie uwierzę, dopóki to się nie stanie.
A dzisiaj zadzwonił mój i stwierdzil, że jest zdecydowany iśc na leczenie. Wymyśli detoks i zatrzymanie na terapii zamkniętej. Wiem, że pił dzisiaj i powiedziałam, że zbadają mu krew i go nie przyjmą. Planował iść jutro, ale chyba nic z tego nie będzie... Ma wytrzymać do wtorku, ale nei wiem, że tak z biegu go przyjmą nawet jeśli będzie mial 0,00 promila.

pterodaktyll - Pon 02 Sie, 2010 00:00

Małgoś napisał/a:
wybełkotal, że chce się leczyć, że zrobi to dla mnie

Uwaga!!! Typowe dla alkoholika, który wcale nie chce się leczyć (manipulacja)
Małgoś napisał/a:
dzisiaj zadzwonił mój i stwierdzil, że jest zdecydowany iśc na leczenie

Pamiętaj o tym, że on jeszcze nie wytrzeźwiał..............

Małgoś - Pon 02 Sie, 2010 00:05

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
wybełkotal, że chce się leczyć, że zrobi to dla mnie

Uwaga!!! Typowe dla alkoholika, który wcale nie chce się leczyć (manipulacja)
Małgoś napisał/a:
dzisiaj zadzwonił mój i stwierdzil, że jest zdecydowany iśc na leczenie

Pamiętaj o tym, że on jeszcze nie wytrzeźwiał..............


Wiem Ptero, cały czas o tym pamiętam.. dlatego nei popadam w euforię i uwierzę dopiero gdy znajdzie się na oddziale....
Kumple zmywali mu głowę, on sam od dawna gadał o leczeniu, ale ciągle myślal, że sam da radę. Teraz niby gada inaczej, ale nie uwierzę, póki... nie dotknę.

pterodaktyll - Pon 02 Sie, 2010 00:08

Małgoś napisał/a:
on sam od dawna gadał o leczeniu, ale ciągle myślal, że sam da radę.

Żeby Cę "dobić" powiem Ci, że to najłatwiejsza decyzja jaką podejmuje alkoholik. "Schody" zaczynają się po terapii :bezradny:

Małgoś - Pon 02 Sie, 2010 00:10

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
on sam od dawna gadał o leczeniu, ale ciągle myślal, że sam da radę.

Żeby Cę "dobić" powiem Ci, że to najłatwiejsza decyzja jaką podejmuje alkoholik. "Schody" zaczynają się po terapii :bezradny:


Wiem.. cholera i on też. Myślal, że skoro matka potrafiła to i on da se radę sam. A tu du**. Bez wspomagania sam nie da rady. Coś mi się wydaje, że to do niego dotarło (albo manipuluje)

Poziomka :) - Pon 02 Sie, 2010 08:53

Małgosiu on Cię cały czas nęka i zamęcza telefonami :( poproś może żeby dał Ci spokój, niech zadzwoni za miesiąc po terapii, niech da Ci uspokoić się, wyciszyć.
Co to za odcięcie się od alkoholika, jeśli jego kumple pijani wydzwaniają? :szok:
Ja mam chociaż ten plus, że mój facet dzwoni dopiero z dwa dni po zakończeniu picia, w trakcie nie nęka mnie, bo nie mogłabym nawet słuchać zapijaczonego głosu.
Zajmuj sobie czymś czas, jak najwięcej zajęć, żeby było mało czasu na myślenie :) a jak wracają jakieś wspomnienia, to szybko czymś innym zajmuj myśli :) mi to pomaga, najgorsze to siedzieć i rozpamiętywać i myśleć czy teraz pije, trzeźwieje, czy może coś mu się stało :/ wczoraj odkryłam super zajęcie na smutki, rower, mp3 w uszach i jakaś mało ruchliwa ulica, najlepiej gdzieś na wsi :) aż chce się żyć!

KICAJKA - Pon 02 Sie, 2010 14:31

Małgoś napisał/a:
Bez wspomagania sam nie da rady. Coś mi się wydaje, że to do niego dotarło (albo manipuluje)
Małgosiu ja bardzo dawno temu, na wyraźną prośbę mojego mena(nie pił przez 48 godz) zawiozłam go na odwyk.Po drodze zdążył się ululać zupełnie i na błagająco przeze mnie przyjęli go na detoks (sam też blekotał wtedy,że chce zostać).Po dwóch tygodniach został wyrzucony za picie na ośrodku.Nigdy więcej nie jechałam z nim ani nie odwiedzałam,nawet jak był tam parę miesięcy.Od tego czasu wiedział,że musi sobie radzić sam (a jeszcze parę lat to trwało) :roll:
Jras4 - Pon 02 Sie, 2010 15:04

Poziomka :) napisał/a:
Małgosiu on Cię cały czas nęka i zamęcza telefonami
on tak robi bo chce zobaczyć jaki efekt wywarło to że tam poszedł na niej ...typowa reakcja...Ale powiem tak Małgoś nie jeżdzji do niego zostaw go tam samego niech poczuje samotność ,tęsknote i troche wstydu a nawet wiencej nisz troche ...ja siedziałem sam i gapiłem sie w choinke ...... co to była za noc ..nigdy jej nie zapomne....
Tomoe - Wto 03 Sie, 2010 08:03

Małgosiu, czy on już podjął terapię, czy tylko ci mówi, że ją podejmie?
Wyjaśnij mi to, bo trochę się pogubiłam.

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 14:06

Teraz dopiero mogę coś napisać.
Wczoraj menio nie był w stanie palcem kiwnąć koło siebie, bo ma takie zejścia. Koszmar... Nie pił na szczęście nawet łyka od rana i dzisiaj skoro świt zawiozłam go.
Ale wiecie co? Zupełnie inaczej zaczął gadać. Np na mój komentarz że nieźle się opalił odparł z pogardą w głosie że tak jest jak się cały dzień śpi w krzakach, jak zobaczył takiego koszmarnie zapuszczonego lumpa po drodze to że on też może tak wyglądać a zupełnie odwrotnie niż do niedawna gada o terapii i AA. I wiele razy powtarzał, że to ostatnia szansa dla niego, bo czuje, że robi się z nim coraz gorzej.

Flandria - Wto 03 Sie, 2010 14:10

a jak Ty się czujesz ?
Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 14:15

Flandra napisał/a:
a jak Ty się czujesz ?


byłam przerażona wczoraj widząc jego stan...
a dzisiaj... ciężko to określić, bo cieszę się, ale z drugiej strony daleka jestem od euforii.

Flandria - Wto 03 Sie, 2010 14:21

Małgoś napisał/a:
byłam przerażona wczoraj widząc jego stan...
a dzisiaj... ciężko to określić, bo cieszę się, ale z drugiej strony daleka jestem od euforii.


:pocieszacz:

w takiej sytuacji raczej ciężko o euforię ...

Tomoe - Wto 03 Sie, 2010 14:28

Małgoś napisał/a:
dzisiaj skoro świt zawiozłam go


Na detoks?
Czy na detoks połączony z terapią zamkniętą?

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 14:39

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
byłam przerażona wczoraj widząc jego stan...
a dzisiaj... ciężko to określić, bo cieszę się, ale z drugiej strony daleka jestem od euforii.


:pocieszacz:

w takiej sytuacji raczej ciężko o euforię ...


Dziękuję :buziak:
Wiem w jakim on jest stanie, widzę to i lekarz też mu uświadomił, że jego stan się pogorszył, choroba postępuje no i te delirki i lęki....
Ale podoba mi się to, że ona zaczął dużo gadać o terapii, o tym, że chciałby jak najwięcej materiałów, że marzy o sponsorze, no i wreszcie głośno przyznaje, że potrzebuje pomocy.

A poza tym, mam ciągle córcię na telefonie, bo się wyprowadziła z domciu i ma masę pytań i spostrzeżeń z nowego lokum :mgreen:

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 15:57

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
dzisiaj skoro świt zawiozłam go


Na detoks?
Czy na detoks połączony z terapią zamkniętą?


Zaraz po detoksie terapia zamknięta.

Kulfon - Wto 03 Sie, 2010 19:39

Cytat:
Zaraz po detoksie terapia zamknięta


przynajmniej odpoczniesz pare miesiecy ;)

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 20:44

Kulfon napisał/a:
Cytat:
Zaraz po detoksie terapia zamknięta


przynajmniej odpoczniesz pare miesiecy ;)


Daj spokój... 8|
To okropnie długo...

Kulfon - Wto 03 Sie, 2010 20:46

Małgoś napisał/a:
Daj spokój...
To okropnie długo...


chyba warto zaryzykowac, dla "normalnosci" :roll:

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 20:52

Kulfon napisał/a:
chyba warto zaryzykowac, dla "normalnosci"


pewnie, że warto...
ja jakoś wytrzymam, ale jak on? teraz zarzeka się że da radę, ale to dwa miesiące niemal więzienia... jedynie odwiedziny ciut dłuższe podobno, a nie 1 godzina w tygodniu

na razie jest tylko detoks, liczę na terapeutów i że naprawdę coś zacznie się zmieniać w jego głowie...

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 21:03

Małgoś napisał/a:
liczę na terapeutów i że naprawdę coś zacznie się zmieniać w jego głowie

Zacznij sie może martwić o siebie żebyś Ty to wytrzymała jak go na tej terapii "przećwiczą"

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 21:09

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
liczę na terapeutów i że naprawdę coś zacznie się zmieniać w jego głowie

Zacznij sie może martwić o siebie żebyś Ty to wytrzymała jak go na tej terapii "przećwiczą"


Co masz na myśli?

yuraa - Wto 03 Sie, 2010 21:13

Małgoś napisał/a:
ja jakoś wytrzymam, ale jak on?

Małgoś, przeczytaj to swoje zdanie.
Ty masz wytrzymywać,?? jakoś czyli byle jak?? zamartwiając się jak alkoholik wytrzyma??
wytrzyma jesli ma wolę leczenia.
ja pijąc wytrzymywałem ekstremalne warunki typu spanie w lutym pod drzewem i wobec tego wszelkie niedogodności terapii to pryszczyk.
a Ty nie masz jakoś wytrzymywać , Ty masz pełna piersią odetchnąć i pomyslec o sobie a nie tylko ON ON ON a nie lepiej JA JA JA

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 21:13

Małgoś napisał/a:
Co masz na myśli?

To co stało się u mnie. Ja się zmieniłem i to mocno a ex ni cholery i rozstaliśmy się po pół roku usiłowań sklecenia "rozbitego dzbanka" :bezradny:

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 21:28

yuraa napisał/a:
Małgoś napisał/a:
ja jakoś wytrzymam, ale jak on?

Małgoś, przeczytaj to swoje zdanie.
Ty masz wytrzymywać,?? jakoś czyli byle jak?? zamartwiając się jak alkoholik wytrzyma??
wytrzyma jesli ma wolę leczenia.
ja pijąc wytrzymywałem ekstremalne warunki typu spanie w lutym pod drzewem i wobec tego wszelkie niedogodności terapii to pryszczyk.
a Ty nie masz jakoś wytrzymywać , Ty masz pełna piersią odetchnąć i pomyslec o sobie a nie tylko ON ON ON a nie lepiej JA JA JA


Nie Yuraa, nie byle jak, ale to długi czas. Myślę o sobie i zajmę się sobą, ale dzisiaj jestem lekko oszołomiona całym dniem.
Oddycham pełną piersią, tyle, że lekko zadyszana, bo mam też masę innych, właśnie swoich spraw na głowie... i czuję się dziś solidnie zmęczona :/

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 21:35

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Co masz na myśli?

To co stało się u mnie. Ja się zmieniłem i to mocno a ex ni cholery i rozstaliśmy się po pół roku usiłowań sklecenia "rozbitego dzbanka" :bezradny:


My na szczęście nie mamy zbyt wiele negatywnych doświadczeń, nie mieszkamy razem itp Ale rozumiem co masz na myśli... Czasem nie ma woli z tej drugiej strony i nic nie da się wtedy zrobić 8|

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 21:39

Małgoś napisał/a:
na szczęście nie mamy zbyt wiele negatywnych doświadczeń, nie mieszkamy razem itp

Małgoś napisał/a:
rozumiem co masz na myśli.

Na myśli mam zmiany następujące w psychice trzeźwiejącego co nie zawsze jest do przyjęcia przez partnera

beata - Wto 03 Sie, 2010 21:40

Małgoś napisał/a:
. Czasem nie ma woli z tej drugiej strony i nic nie da się wtedy zrobić 8|
A czasami ta druga osoba zmienia się tak bardzo,ze nie potrafimy jej zaakceptować.
Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 21:46

pterodaktyll napisał/a:
Na myśli mam zmiany następujące w psychice trzeźwiejącego co nie zawsze jest do przyjęcia przez partnera


beata napisał/a:
A czasami ta druga osoba zmienia się tak bardzo,ze nie potrafimy jej zaakceptować.


co ma być, to będzie...
w pewnym sensie zdaję sobie sprawę, że zmiany mogą być nieprzewidywalne... ale przecież nikt nie jest skazany z związek :roll:

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 21:48

Małgoś napisał/a:

co ma być, to będzie.

Szczęsciu trzeba czasem troszeczkę pomóc :lol2:

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 21:53

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:

co ma być, to będzie.

Szczęsciu trzeba czasem troszeczkę pomóc :lol2:


Ja tam wierzę w siłę wyższą ;)

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 21:54

Małgoś napisał/a:
Ja tam wierzę w siłę wyższą

Ona też czasem potrzebuje małej pomocy żeby zadziałać ;)

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 21:57

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Ja tam wierzę w siłę wyższą

Ona też czasem potrzebuje małej pomocy żeby zadziałać ;)


Mam dziś poważne problemy z myśleniem... może jakaś mała podpowiedź :mysli:

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 22:00

Małgoś napisał/a:
Mam dziś poważne problemy z myśleniem... może jakaś mała podpowiedź

Odpocznij...... :lol2:

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 22:03

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Mam dziś poważne problemy z myśleniem... może jakaś mała podpowiedź

Odpocznij...... :lol2:


Oooo tak :)
Zaraz włażę do wanny i wreszcie porządnie się wyśpię. :skromny:

yuraa - Wto 03 Sie, 2010 22:03

w AA mówia :
Sila Wyzsza dziala kiedy Ty dzialasz.
a niedawno przeczytalem u Stevena Kinga:
" Bóg mówi: wybieraj jak chcesz, zaplacisz później"

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 22:12

yuraa napisał/a:
w AA mówia :
Sila Wyzsza dziala kiedy Ty dzialasz.
a niedawno przeczytalem u Stevena Kinga:
" Bóg mówi: wybieraj jak chcesz, zaplacisz później"


Coś w tym jest, na własnej skórze sie nie raz przekonałam, że najgorsza jest bezczynność.

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 22:13

Małgoś napisał/a:
najgorsza jest bezczynność.

Nie zawsze............ :lol2:

Jacek - Wto 03 Sie, 2010 22:22

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Ja tam wierzę w siłę wyższą

Ona też czasem potrzebuje małej pomocy żeby zadziałać ;)

ona pomaga temu,kto sam sobie pomaga

Jacek - Wto 03 Sie, 2010 22:25

Małgoś napisał/a:
Zaraz włażę do wanny i wreszcie porządnie się wyśpię.

:shock:
kiedyś próbowałem to jakoś nie wygodnie było

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 22:29

Jacek napisał/a:
próbowałem to jakoś nie wygodnie było

Niooo też próbowałem i chyba za krótka była i woda zimna brrrrrr 8|

beata - Wto 03 Sie, 2010 22:40

Małgoś napisał/a:
Zaraz włażę do wanny i wreszcie porządnie się wyśpię. :skromny:
Wątpię :wysmiewacz:
Biedactwo...nie masz łóżka? :pocieszacz: :rotfl:

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 22:41

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
najgorsza jest bezczynność.

Nie zawsze............ :lol2:


na leniucha nie lubię :p

Jacek napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Zaraz włażę do wanny i wreszcie porządnie się wyśpię.

:shock:
kiedyś próbowałem to jakoś nie wygodnie było


:rotfl:
teraz dopiero doczytałam
ja na serio jakaś nieprzytomna jestem... to może w tej wannie dam radę :p

Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 22:42

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Zaraz włażę do wanny i wreszcie porządnie się wyśpię. :skromny:
Wątpię :wysmiewacz:
Biedactwo...nie masz łóżka? :pocieszacz: :rotfl:


zapomniałam o nim :rotfl:

beata - Wto 03 Sie, 2010 22:44

Małgoś napisał/a:
zapomniałam o nim
To ze zmęczenia. :skromny:
Małgoś - Wto 03 Sie, 2010 22:52

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
zapomniałam o nim
To ze zmęczenia. :skromny:


nie zaprzeczę, choćbym bardzo się starała :skromny:

może uda mi sie w tej wannie nie zasnąć :roll:
a póki co zamykam kompa bo jeszcze chwila i jakaś inna perwersja się u mnie ujawni sdfgdrg

:buzki:

pterodaktyll - Wto 03 Sie, 2010 22:55

Małgoś napisał/a:
jeszcze chwila i jakaś inna perwersja się u mnie ujawni

Może chcesz o tym porozmawiać :skromny:

Małgoś - Śro 04 Sie, 2010 22:39

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
jeszcze chwila i jakaś inna perwersja się u mnie ujawni

Może chcesz o tym porozmawiać :skromny:


Jak to dobrze, że jednak wczoraj szybko kompa wyłączyłam.... :P

pterodaktyll - Śro 04 Sie, 2010 22:40

Małgoś napisał/a:
to dobrze, że jednak wczoraj szybko kompa wyłączyłam
g45g21
Małgoś - Śro 04 Sie, 2010 22:43

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
to dobrze, że jednak wczoraj szybko kompa wyłączyłam
g45g21


:foch:

:mgreen:

Jras4 - Śro 04 Sie, 2010 22:54

Małgoś napisał/a:
:foch:

:mgreen:
pterodaktyll napisał/a:
g45g21
Małgoś napisał/a:
:P

Małgoś - Śro 04 Sie, 2010 22:58

Jras4 napisał/a:
Małgoś napisał/a:
:foch:

:mgreen:
pterodaktyll napisał/a:
g45g21
Małgoś napisał/a:
:P


no, tośmy se pogadali :rotfl:

Małgoś - Śro 04 Sie, 2010 23:21

A tak na serio, to wczoraj czułam się jak przeżuta i wypluta. Cały ten w sumie szybki obrót sytuacji trochę mnie przerósł. Co ciekawe drugą kobietę mojego menia czyli jego matkę też. Gadałyśmy dzisiaj i powiedziała, że nie wierzyła... Ano jednak jesteśmy chore... To, że jego decyzja o leczeniu była dla nas tak emocjonująca o tym świadczy. I to, że łapiemy tą iskierkę nadzieji z taka radością. A przecież, pojęcia nie mamy co będzie dalej...
Cholera, żeby każdemu pijakowi zaaplikować taką dawkę emocji jakie przerabiamy my, bliscy i w dodatku na trzeźwo :?

stiff - Czw 05 Sie, 2010 05:27

Małgoś napisał/a:
A przecież, pojęcia nie mamy co będzie dalej...

Dlatego musisz zawsze liczyć tylko na siebie i swoje możliwości,
bo tylko to jest od Ciebie zależne... :roll:

Tomoe - Czw 05 Sie, 2010 08:35

Małgoś, skoro już jego zawiozłaś na terapię, to może teraz, w drugiej kolejności, zawiozłabyś samą siebie do jakiegoś terapeuty? :)
To jest bardzo dobry sposób i na przetrwanie trudnego okresu, i na nabranie sił, i na nabranie dystansu, i na uzbieranie dla siebie nowej wiedzy i umiejętności. :)

Ja doskonale pamiętam, jaka byłam wykończona i emocjonalnie zakręcona, kiedy jakieś pięć lat temu zawiozłam swojego ówczesnego partnera na detoks z odwykiem, do Gorzyc. Wiem z własnego doświadczenia, co teraz czujesz i dlatego ci podpowiadam metodę, która mi wtedy pomogła. No i ja miałam też wsparcie wspólnoty AA.

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 11:39

Tomoe napisał/a:
Małgoś, skoro już jego zawiozłaś na terapię, to może teraz, w drugiej kolejności, zawiozłabyś samą siebie do jakiegoś terapeuty? :)
To jest bardzo dobry sposób i na przetrwanie trudnego okresu, i na nabranie sił, i na nabranie dystansu, i na uzbieranie dla siebie nowej wiedzy i umiejętności. :)

Ja doskonale pamiętam, jaka byłam wykończona i emocjonalnie zakręcona, kiedy jakieś pięć lat temu zawiozłam swojego ówczesnego partnera na detoks z odwykiem, do Gorzyc. Wiem z własnego doświadczenia, co teraz czujesz i dlatego ci podpowiadam metodę, która mi wtedy pomogła. No i ja miałam też wsparcie wspólnoty AA.


Rozglądam się za czymś dla siebie, bo rzeczywiście potrzebuję wsparcia i to solidnego. Tylko, że doba jest za krótka, mam masę do załatwiania na raz, wszystko mi się skumulowało w tym momencie. Ale w piętek wybieram się do Al-Anonek, a we wtorki są organizowane jakieś spotkania dla bliskich w klinice u menia. Pójdę tam, bo wiem, że i terapie też tam są prowadzone dla wszystkich. Zobaczę co i jak i jeśli się uda to się zapiszę.

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 11:41

stiff napisał/a:
Małgoś napisał/a:
A przecież, pojęcia nie mamy co będzie dalej...

Dlatego musisz zawsze liczyć tylko na siebie i swoje możliwości,
bo tylko to jest od Ciebie zależne... :roll:


To wiem, tylko że to wcale nie jest takie proste gdy jest się z kimś związanym emocjonalnie. Nabranie zdrowego dystansu w tym momencie u mnie graniczy z cudem...

Tomoe - Czw 05 Sie, 2010 12:20

No to spróbuj, w tym całym młynie, zarezerwować sobie czas na to piątkowe i wtorkowe spotkanie. Nic innego na te terminy nie planuj. :)

A poza tym codziennie przynajmniej godzinkę zarezerwuj sobie wyłącznie dla siebie - na relaks i przyjemności.
Twój ukochany jest teraz w dobrych rękach, pewnie dostaje kroplówki i tabletki, po których rzyga jak kot i ma ostre biegunki, więc jego organizm dostarcza mu teraz wielu różnorodnych wrażeń i ty nie musisz się o niego zamartwiać. :)
Będzie to, co ma być. :pocieszacz:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 13:34

Tomoe napisał/a:
dostaje kroplówki i tabletki, po których rzyga jak kot i ma ostre biegunki, więc jego organizm dostarcza mu teraz wielu różnorodnych wrażeń


O kroplówkach i garściach tabletek słyszałam... szczegółów wrażeń mi oszczędził :mgreen:
wiem tylko że dużo śpi i zaczęły się mitingi 8)

Tomoe napisał/a:
Będzie to, co ma być. :pocieszacz:


to moja mantra :)

Tomoe - Czw 05 Sie, 2010 13:42

Żelazna zasada podczas odwiedzin na detoksie:
Nie wchodź do toalety dla pacjentów!!! :uoee:

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 14:02

Małgoś napisał/a:
żeby każdemu pijakowi zaaplikować taką dawkę emocji jakie przerabiamy my

Ach!!! Jaki byłby to świetny powód do nachlania się....... :mniam:

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 14:04

Małgoś napisał/a:
Nabranie zdrowego dystansu w tym momencie u mnie graniczy z cudem

Nie tylko u Ciebie.....nie łam się.. :lol2:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 14:07

Tomoe napisał/a:
Żelazna zasada podczas odwiedzin na detoksie:
Nie wchodź do toalety dla pacjentów!!! :uoee:


Na szczęście klinika jest stosunkowo blisko mojego domu, więc może te dodatkowe atrakcje mnie ominą :roll:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 14:14

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
żeby każdemu pijakowi zaaplikować taką dawkę emocji jakie przerabiamy my

Ach!!! Jaki byłby to świetny powód do nachlania się....... :mniam:


że też o tym nie pomyślałam... :drapie:

pterodaktyll napisał/a:
Nie tylko u Ciebie.....nie łam się.. :lol2:


teraz już wiem...

pietruszka - Czw 05 Sie, 2010 17:16

Małgoś napisał/a:
Rozglądam się za czymś dla siebie, bo rzeczywiście potrzebuję wsparcia i to solidnego. Tylko, że doba jest za krótka, mam masę do załatwiania na raz, wszystko mi się skumulowało w tym momencie.


Małgosiu, my zaczynaliśmy nawet w jednym tygodniu. Mój man swoją we wtorek, a ja zaraz w środę zaczęłam od Al-anonu, szybciuteńko też znalazłam się na terapii. I już na terapii żałowałam, że nie zaczęłam szybciej działać sama ze sobą. Ten pierwszy okres był trudny, emocjonalnie byłam rozjechana i bardzo potrzebowałam wsparcia. 2 godzinki wyciszenia na mitingu pozwalały mi jakoś przeżyć resztę tygodnia. Tym bardziej, ze ja swojego świeżego "trzeźwika" miałam w domu - chodził na terapię stacjonarną. Brrrrr... trudny to był czas, ale przeżyliśmy. A potem już wyterapeutyzowani mieliśmy przynajmniej wspólne tematy do rozmów, mimo wszystko. No i nieźle sobie trenowaliśmy na sobie nawzajem (no tego akurat nie polecam). :wysmiewacz:


:pocieszacz:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 20:56

pietruszka napisał/a:
my zaczynaliśmy nawet w jednym tygodniu


U nas w zasadzie całkiem podobnie i już żałuję, że nie zaczęłam wcześniej bo pewnie wielu głupich błędów bym nie popełniła... choćby takich by nie paplać bez sensu, bo to coś może być zupełnie inaczej odbierane o czym ja bladego pojęcia nie mam. Bo dla mnie coś może być normalne, zwyczajne a w nim może wywoływać zazdrość i ryzyko zapicia (co kiedyś niechcący sprowokowałam). W życiu bym się nie spodziewała 8|
Myślałam, że wiem sporo, ale jednak jeszcze zielona jestem...

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 20:58

Małgoś napisał/a:
jednak jeszcze zielona jestem...

UFO????? :mysli:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 21:01

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
jednak jeszcze zielona jestem...

UFO????? :mysli:


całkiem coś jak czarna jagoda jak czerwona to zielona, a jak dojrzała to granatowa :mgreen:

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 21:03

Małgoś napisał/a:
choćby takich by nie paplać bez sensu, bo to coś może być zupełnie inaczej odbierane o czym ja bladego pojęcia nie mam. Bo dla mnie coś może być normalne, zwyczajne a w nim może wywoływać zazdrość i ryzyko zapicia (co kiedyś niechcący sprowokowałam). W życiu bym się nie spodziewała


że co ? 8|
kobieto, mamy tak silne zakorzenione niektóre skojarzenia, że każda bzdura może wywołać trudne uczucia
np. ktoś mógł być świadkiem powiedzmy utonięcia w basenie, mówisz, że byłaś na basenie i cośtam i klops ...
każdy z nas jest odpowiedzialny za własne uczucia i za to jak sobie z nimi radzi

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 21:14

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
choćby takich by nie paplać bez sensu, bo to coś może być zupełnie inaczej odbierane o czym ja bladego pojęcia nie mam. Bo dla mnie coś może być normalne, zwyczajne a w nim może wywoływać zazdrość i ryzyko zapicia (co kiedyś niechcący sprowokowałam). W życiu bym się nie spodziewała


że co ? 8|
kobieto, mamy tak silne zakorzenione niektóre skojarzenia, że każda bzdura może wywołać trudne uczucia
np. ktoś mógł być świadkiem powiedzmy utonięcia w basenie, mówisz, że byłaś na basenie i cośtam i klops ...
każdy z nas jest odpowiedzialny za własne uczucia i za to jak sobie z nimi radzi


Oczywiście, że każdy musi sobie radzić sam... Ale gdy się wie o czymś takim, to jednak można ugryźć się w język... bo ma się świadomość. Mój np okazało się jest zazdrosny, że ktoś (w tym ja) może wypić 2 piwa i mu wystarczy. A ja pojęcia nie miałam, że on może mi tego zazdrościć! A że zależy mi na związku a nie na piciu to bez żalu wypieprzę wszystkie kieliszki i zapomnę o gadaniu. To przecież nic dla mnie, a dla niego sporo.
Z tym basenem trafiłaś, bo ja właśnie mam uraz... topiłam się kiedyś i żyję dzięki ojcu który mnie wyłowił. Uwielbiam wodę, ale maks do kolan 8|

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 21:20

Małgoś napisał/a:
Z tym basenem trafiłaś, bo ja właśnie mam uraz... topiłam się kiedyś i żyję dzięki ojcu który mnie wyłowił


:pocieszacz:

teraz już wiem, więc nie będę Ci pisać o basenach :)
ale z żadnej książki, ani na żadnej terapii bym się nie dowiedziała, że to dla Ciebie drażliwy temat
rozumiesz ? :)

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 21:20

Nie wiem czy jestem współuzależniona
Odpowiadam....... Jesteś....... :bezradny:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 21:28

Flandra napisał/a:
z żadnej książki, ani na żadnej terapii bym się nie dowiedziała, że to dla Ciebie drażliwy temat


gdybyś była w związku z trzeźwikiem to pewnie postarałabyś się przede wszystkim nie szkodzić.. dlatego dobrze, że są terapeuci uświadamiający takie sprawy ;)

pterodaktyll napisał/a:
Nie wiem czy jestem współuzależniona
Odpowiadam....... Jesteś....... :bezradny:


i w dodatku zadurzona :wstyd:

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 21:39

Małgoś napisał/a:
w dodatku zadurzona
:skromny:
Flandria - Czw 05 Sie, 2010 21:40

Małgoś napisał/a:
gdybyś była w związku z trzeźwikiem to pewnie postarałabyś się przede wszystkim nie szkodzić.. dlatego dobrze, że są terapeuci uświadamiający takie sprawy


albo jest się z właściwą osobą i samą obecnością się temu komuś pomaga, albo to ktoś nie dla mnie ...
ja z trzeźwikiem w związku bym nie wytrzymała, nie wyobrażam sobie biegać za facetem, chuchać i dmuchać jak ... mamusia (nie obraź się, ale tak to mi się kojarzy)

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 21:52

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
gdybyś była w związku z trzeźwikiem to pewnie postarałabyś się przede wszystkim nie szkodzić.. dlatego dobrze, że są terapeuci uświadamiający takie sprawy


albo jest się z właściwą osobą i samą obecnością się temu komuś pomaga, albo to ktoś nie dla mnie ...
ja z trzeźwikiem w związku bym nie wytrzymała, nie wyobrażam sobie biegać za facetem, chuchać i dmuchać jak ... mamusia (nie obraź się, ale tak to mi się kojarzy)


Sama obecność to chyba za mało na dalszy ciąg związku... Coś z siebie trzeba dawać i nie na zasadzie poświęcenia i matkowania tylko przyjęcia faktu, że ten ktoś tak ma. Bo przecież jestem z całością tego człowieka, z jego zaletami ale pamiętam o słabościach. A jeśli się pracuje nad sobą, to wzajemnie się wspierać, wspomagać. Ja to tak widzę :roll:

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 22:00

Małgoś napisał/a:
Sama obecność to chyba za mało na dalszy ciąg związku...


chodziło mi o to, że nie trzeba robić nic szczególnego, na nic uważać itd
jestem sobą, mówię to co chcę w danej chwili powiedzieć, robię to co chcę zrobić itd
jasne, że w tym wszystkim nie jestem złośliwa ani wredna itd

jeśli się okazuje, że ciągle robię coś nie tak, to po prostu nie jestem właściwą osobą na właściwym miejscu i swoją obecnością bardziej szkodzę niż pomagam

miałaś kiedyś tak, że ktoś Ci powiedział, że jesteś dla niego niesamowicie ważna, że bardzo mu pomagasz itd ? a jednocześnie nic specjalnego nie zrobiłaś ? po prostu byłaś obok? poświęcałaś swój czas ? rozmawiałaś z tą osobą i po prostu czułaś się przy tej osobie dobrze ?

Jacek - Czw 05 Sie, 2010 22:04

Małgoś napisał/a:
granatowa :mgreen:

wybuchowe UFO :mgreen:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 22:22

Flandra napisał/a:
miałaś kiedyś tak, że ktoś Ci powiedział, że jesteś dla niego niesamowicie ważna, że bardzo mu pomagasz itd ? a jednocześnie nic specjalnego nie zrobiłaś ? po prostu byłaś obok? poświęcałaś swój czas ? rozmawiałaś z tą osobą i po prostu czułaś się przy tej osobie dobrze ?


Tak. To jest taka właśnie osoba... ale jest chora i będzie już zawsze chora. A ja decydując się na związek myślę nie tylko o sobie ale o NAS. Każde z nas ma swoją część i o niej nie zapomina. Zaangażowanie + realizacja siebie samego = świadome działanie w kierunku tworzenia związku.

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 22:25

Jacek napisał/a:
wybuchowe UFO :mgreen:


mój eks mawiał, że ze obcując ze mną czuje sie jak na polu minowym sdfgdrg

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 22:26

Małgoś napisał/a:
ale jest chora i będzie już zawsze chora


dziwnego określenia użyłaś ... :roll:
alkoholizm to nie stwardnienie rozsiane ...

jakoś rozmawiając z trzeźwymi alkoholikami nie mam wrażenia, że są chorzy ...

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 22:32

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
ale jest chora i będzie już zawsze chora


dziwnego określenia użyłaś ... :roll:
alkoholizm to nie stwardnienie rozsiane ...

jakoś rozmawiając z trzeźwymi alkoholikami nie mam wrażenia, że są chorzy ...


to choroba nieuleczalna... ale tak poza tym to całkiem normalni ludzie :lol2:

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 22:32

Małgoś napisał/a:

mój eks mawiał, że ze obcując ze mną czuje sie jak na polu minowym

No patrzaj, a ja wlazłem na to pole minowe i jak pierdykło........ :szok:

beata - Czw 05 Sie, 2010 22:33

Małgoś napisał/a:
ale tak poza tym to całkiem normalni ludzie :lol2:
To czubeczki :wysmiewacz:
pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 22:33

Małgoś napisał/a:

to choroba nieuleczalna... ale tak poza tym to całkiem normalni ludzie

Tak, tak. Poza tym nic nam nie dolega..... g45g21

beata - Czw 05 Sie, 2010 22:34

pterodaktyll napisał/a:
i jak pierdykło..
To siem tylko jajka zostały :wysmiewacz:
pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 22:37

beata napisał/a:
siem tylko jajka zostały

A gdzie tam.....wszystko poszło w drobny mak......całe 23 lata....... 8|

beata - Czw 05 Sie, 2010 22:38

pterodaktyll napisał/a:
wszystko poszło w drobny mak......całe 23 lata.....
:pocieszacz:
Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 22:38

pterodaktyll napisał/a:
a ja wlazłem na to pole minowe i jak pierdykło........


ale przeżyłeś, co nie.....? :p

beata napisał/a:
To czubeczki :wysmiewacz:


totalne, ale kto nie ma odchyłów :rotfl:

pterodaktyll napisał/a:
Tak, tak. Poza tym nic nam nie dolega..... g45g21


ponoć nie ma ludzi zdrowych, są tylko nie zdjagnozowani :dokuczacz:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 22:39

pterodaktyll napisał/a:
beata napisał/a:
siem tylko jajka zostały

A gdzie tam.....wszystko poszło w drobny mak......całe 23 lata....... 8|


nie pitol, że jaka poszły w drobny mak :shock:
:mysli:

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 22:42

Małgoś napisał/a:
nie pitol, że jaka poszły w drobny mak

Nie pitol ino czytaj ze zrozumieniem tekstu :p 23 lata życia poszły w drabiezgi a nie żadne jajka..... :wysmiewacz:

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 22:46

pterodaktyll napisał/a:
wszystko poszło w drobny mak......całe 23 lata.......


jak to było ?

oj biedny, biedny alkoholik :pocieszacz:

:mgreen:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 22:48

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
nie pitol, że jaka poszły w drobny mak

Nie pitol ino czytaj ze zrozumieniem tekstu :p 23 lata życia poszły w drabiezgi a nie żadne jajka..... :wysmiewacz:


było o jajkach, a jak wszystko to wszystko :foch:

:rotfl:

a tak poza tym, to po co płakać nad rozlanym mlekiem
"ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy" :pocieszacz:

pterodaktyll - Czw 05 Sie, 2010 23:01

Małgoś napisał/a:
po co płakać nad rozlanym mlekiem

Jakbym płakał to już dawno mnie by tu nie było..... c44vc .............. g45g21

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 23:09

Małgoś napisał/a:
Ale w piętek wybieram się do Al-Anonek

w ten piętek ? :)
chyba tak zacznę mówić - super to brzmi! :mgreen:

powodzenia :)

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 23:26

Małgoś napisał/a:
ryzyko zapicia (co kiedyś niechcący sprowokowałam). W życiu bym się nie spodziewała


Małgoś napisał/a:
Mój np okazało się jest zazdrosny, że ktoś (w tym ja) może wypić 2 piwa i mu wystarczy. A ja pojęcia nie miałam, że on może mi tego zazdrościć!


nie łobraź się na Flanderkę, ale język mnie świerzbi (czy raczej paluszki)

nie przyszło Ci do głowy, że zapił dlatego, że jest nieleczonym alkoholikiem ? :roll:

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 23:27

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
po co płakać nad rozlanym mlekiem

Jakbym płakał to już dawno mnie by tu nie było..... c44vc .............. g45g21


Oj tam... no przeca widzę, że Ty nie z tych co załamują ręce ;)

Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 23:39

Flandra, to nie o to chodzi dlaczego on pił. Nie robił nic poza "ja sam sobie poradzę" i wiadomo z jakim skutkiem. Ale to co dziś napisałam było cytowaniem terapeuty, leciwego gościa który sam jest trzeźwy od 20 lat i pomaga ludziom. Wydaje mi się, że ma sporą wiedzę o mechanizmach i psychice chorego. Potrafi wyłuskać to, co zagraża trzeźwieniu danego delikwenta. To nie gość od związków, ale od trzeźwienia. Bo w tym momencie trzeźwość jest najistotniejsza... jeśli ma być coś dalej. Na zasadzie jeśli poczujesz zagrożenie pakuj walizki i spieprzaj, nie walcz bo i tak przegrasz. Bo mój facet za wszelką cenę chciałby być taki jak zdrowy człowiek, ale nigdy nei będzie mógł bezkarnie wypić tylko 2-3 kielonków i nei ma sensu głowy sobie tym zaprzątać.
Małgoś - Czw 05 Sie, 2010 23:48

Flandra napisał/a:
w ten piętek ? :)


czyli dzisiaj :tak:

Flandria - Czw 05 Sie, 2010 23:51

no ok :)
chodziło mi o to, że ktoś kto jest po terapii zdaje sobie sprawę z zagrożeń
i to nie Ty jesteś od pilnowania tego, żeby absolutnie nie zakłócić mu błogiej trzeźwości, tylko on sam powinien wiedzieć, co mu przeszkadza a co nie i dbać o swoją trzeźwość

jak piszesz, że cyt. "kiedyś niechcący sprowokowałam", bo okazało się, że facet był zazdrosny o powszechny bzdet (to przecież zupełnie normalne, że można wypić tylko 2 piwa) to mam wrażenie, że ktoś tu wjeżdża na Twoje poczucie winy i zaczęłaś się wkręcać

chciałam się z Tobą podzielić tymi spostrzeżeniami (być może zupełnie nieadekwatnymi ...)

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 00:03

Flandra napisał/a:
(to przecież zupełnie normalne, że można wypić tylko 2 piwa) to mam wrażenie, że ktoś tu wjeżdża na Twoje poczucie winy i zaczęłaś się wkręcać


w tamtej sytuacji było tak, że niby dał radę... ale gdy znikłam za horyzontem to się dopił do oporu, bo przy mnie się wstydził swojej słabości.
Alko sami wpakowali się w to g***o, ale jeśli już zatrybili że to nie o takie życie im chodziło, i zaczynają rzetelnie pracować nad sobą to nie ma sensu machać im przed oczami puszką browara ;) Z czasem to "wyczulenie" się ponoć zmniejsza...

Flandria - Pią 06 Sie, 2010 00:19

nie odważyłabym się machać przed trzeźwym alko ani puszką piwa ani innym alkoholem
byłam już w takiej sytuacji, kiedy sam trzeźwy alko zaproponował mi napicie się w jego towarzystwie, na zasadzie "alkohol to dla mnie żaden problem, jak chcesz to pij" - aż mnie zmroziło 8|

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 00:31

Byłam kiedyś świadkiem akcji, gdy mojego odwiedził zdołowany kumpel z kilkoma browarami. Zaproponował mojemu piweczko, ten odmówił, ale pozwolił u siebie w domu sobie wypić i poużalać się kumplowi nad sobą. Po dwóch piwach kumpel wyszedł... A ja widziałam co się dzieje z moim, milczał, unikał kontaktu wzrokowego.. widać było jak na dłoni, że coś trawi. Nie zapił, ale byliśmy wtedy kilka dni non-stop razem. Widziałam jak dochodził do siebie, pił masę wody, zajadał.. jakby miał kaca 8|
pietruszka - Pią 06 Sie, 2010 06:10

Małgoś napisał/a:
wielu głupich błędów bym nie popełniła... choćby takich by nie paplać bez sensu, bo to coś może być zupełnie inaczej odbierane o czym ja bladego pojęcia nie mam.

Oj Małgoś, TWOJE błędy mają się nijak do ewentualnego (tfu!) JEGO zapicia !
Nie możesz go chronić i prowadzić za rączkę, on ma sobie dorosnąć i założyć długie spodnie, zamiast krótkich spodenek i nauczyć się żyć ze swoim alkoholizmem. Przestań być mamuśką, zacznij traktować siebie jak dorosła, dojrzała kobietę. Pamiętaj - z mamusią nie chodzi się do łóżka :wysmiewacz:

Małgoś napisał/a:
bez żalu wypieprzę wszystkie kieliszki

Ty masz wypieprzać? Tobie przeszkadzają? Osobiście byłam wredna i jedynie łaskawie pozwoliłam wynieść na śmieci to "niebezpieczne" szkło. :beba:
Inna sprawa, że w rzeczywistości ogromnie się bałam, jak wpłynie na niego kontakt z takim wyzwalaczem, jak dotykanie kufla od piwa. O matko jak się bałam... A ile jeszcze trudniejszych sytuacji potem było przed nim, i cóż nauczył się też sobie radzić. Dorosło mi to to, że aż strach :rety:

Ale nie piję przy nim, w naszym domu się nie pije, pewnych zasad tego typu przestrzegam, ale to głównie dla MOJEGO bezpieczeństwa i spokoju. Ale optyka zmienia się z czasem. Na początku też miałam ochotę chodzić na paluszkach, byleby tylko to moje Słonce miało jak najbardziej komfortowe warunki do trzeźwienia.
Terapia i życie mnie z tego wyleczyły.

pterodaktyll - Pią 06 Sie, 2010 12:48

Flandra napisał/a:
byłam już w takiej sytuacji, kiedy sam trzeźwy alko zaproponował mi napicie się w jego towarzystwie, na zasadzie "alkohol to dla mnie żaden problem, jak chcesz to pij"

Nie dajmy się zwariować. W moim towarzystwie też ktoś czasem pije jakiś alkohol. Jedyna rzecz jakiej wymagam wtedy, to żeby ten zapach na mnie nie leciał. Węch to potężny wyzwalacz, a sama substancja?? Taka jak każda inna i powszechnie dostępna. Uciekanie od tego, jak diabeł od wody święconej, to moim zdaniem zawracanie głowy. Jak chciałbym się napić, to i tak bym się napił, bez względu na to czy ktoś pije obok czy nie. Pewnie, że nie ma co prowokować takich sytuacji ale też nie można bez przerwy przed nimi uciekać i zaszywać się w mysią dziurę.

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 19:45

pietruszka napisał/a:
TWOJE błędy mają się nijak do ewentualnego (tfu!) JEGO zapicia !


Nie wiadomo jakie błędy będę popełniała. ale jeśli moja wiedza będzie poszerzana mogę uniknąć niepotrzebnych dotknięć czułych strun. Chodzi o świadomość. Bo chcę pomagać a nie podcinać nogi czy skrzydła.
Co do matkowania... oj daleko mi do takiej postawy. Mamuśką jestem, ale nie jego a kazirodztwo jest karalne :mgreen: Tyle, że nasze relacje są na tyle zdrowe bo nie skażone rutyną, żalami i zawodami. Ja się staram by było jak najlepiej ale on też (o ile nie bardziej). Jeśli ktoś nie potrafi sobie wyobrazić jak to u nas jest, to wystarczy sobie przypomnieć pierwsze lata u siebie.

pietruszka napisał/a:
Na początku też miałam ochotę chodzić na paluszkach, byleby tylko to moje Słonce miało jak najbardziej komfortowe warunki do trzeźwienia.
Terapia i życie mnie z tego wyleczyły.


Ja byłam póki co tylko na jednym spotkaniu Al-Anon. Co do terapii nie wiem jak będzie, okaże się być może we wtorek :?

Flandria - Pią 06 Sie, 2010 19:48

Małgoś napisał/a:
a byłam póki co tylko na jednym spotkaniu Al-Anon.

i jak wrażenia ? :)

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 19:52

pterodaktyll napisał/a:
żeby ten zapach na mnie nie leciał. Węch to potężny wyzwalacz,


to zależy dla kogo, bo we mnie wzbudza odruch wymiotny... serio. A u chorego reakcja jest zupełnie inna... brak reakcji to chyba kwestia wielu lat pracy nad sobą, do tego trzeba dojść.

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 19:56

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
a byłam póki co tylko na jednym spotkaniu Al-Anon.

i jak wrażenia ? :)


Fajne babeczki ;) Trochę męczący jest sposób prowadzenia, taki sztywny i sztuczny mi się wydaje, ale za to tematyka jak najbardziej OK :)
No i ciekawy punkt dzisiaj był obgadywany czyli ósmy (o wybaczeniu). Ciekawie kobitki to rozgryzały, a ja trawię nadal i zastanawiam się kogo by tu przeprosić... :roll:

Klara - Pią 06 Sie, 2010 20:13

Małgoś napisał/a:
a ja trawię nadal i zastanawiam się kogo by tu przeprosić... :roll:

Poczekaj Ty Małgoś z tym przepraszaniem kogokolwiek, co najmniej do czasu aż wrócisz do tego kroku np. za rok :roll:
Teraz przeproś SIEBIE za to że zadręczasz się zastanawianiem, jak tu przychylić nieba alkoholikowi.
Możesz być pewna, że on teraz i jeszcze długo będzie myślał przede wszystkim o sobie, więc zacznij też myśleć przede wszystkim O SOBIE :)

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 20:21

Klara napisał/a:
zacznij też myśleć przede wszystkim O SOBIE


to nie jest takie proste, ale staram się, bo już widzę, że będę musiała więcej czasu organizować dla siebie samej. Zajęć mi nie brakuje, gorzej jest z myśleniem w tzw wolnych chwilach :/

Flandria - Pią 06 Sie, 2010 20:27

Małgoś napisał/a:
czyli ósmy


12 kroków w 12 miesięcy ? :roll:

Małgoś napisał/a:
zastanawiam się kogo by tu przeprosić...

jeżu
zawsze się zastanawiałam o co chodzi w tych wszystkich mitingach, krokach itd
zdaje się, że wiele osób pisało tutaj, że żeby przejść do drugiego kroku trzeba najpierw zrobić ten pierwszy ..
trochę masakra, że zaczynasz od wybaczania 8|

prowadząca (ktokolwiek) coś Ci na ten temat mówiła ? czy po prostu zostałaś wrzucona na głęboką wodę kroku ósmego ? :roll:

Klara - Pią 06 Sie, 2010 20:31

Chodzi mi też o to, żebyś sobie włożyła do głowy, że nie zależy od Ciebie to, czy Twój mężczyzna zapije po wyjściu z lecznicy, czy nie zapije.
Nie musisz się więc zastanawiać nad tym jak się w stosunku do niego zachowywać, jak mówić, co robić, a czego nie robić, bo równie dobrze wszystko może być potraktowane jako Twoja zasługa jak i Twoja wina.
Jak mawiał klasyk (mój mąż): każdy pretekst jest dobry :mgreen:

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 20:33

Flandra, Ja nie bardzo się orientuję, ale na mitingach leci się po kolei :roll:
A ten punkt o wybaczeniu wywołuje taką lawinę wspomnień, odnośnie znajomych, mężów, dzieci, rodziców... Bo zmusza do spojrzenia na siebie...

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 20:41

Klara napisał/a:
Jak mawiał klasyk (mój mąż): każdy pretekst jest dobry :mgreen:


Oczywiście. A ja uczę się nie brać do siebie czyichś problemów...

Klara - Pią 06 Sie, 2010 20:45

Małgoś napisał/a:
uczę się nie brać do siebie czyichś problemów...

Jest Ci potrzebny jakiś przyspieszony kurs, więc to Al-Anon wraz z terapią powinny Ci się przysłużyć.
Obyś tylko nie zaczęła się z tego wykręcać.... :nono: ;)

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 20:49

Klara napisał/a:
Obyś tylko nie zaczęła się z tego wykręcać....


mowy nie ma, bo mi się to podoba o czym tam się gada ;)

Flandria - Pią 06 Sie, 2010 20:56

Małgoś napisał/a:
Flandra, Ja nie bardzo się orientuję, ale na mitingach leci się po kolei :roll:
A ten punkt o wybaczeniu wywołuje taką lawinę wspomnień, odnośnie znajomych, mężów, dzieci, rodziców... Bo zmusza do spojrzenia na siebie...


rozumiem, że sierpień - ósmy miesiąc = ósmy krok ..

tylko zawsze myślałam, że w tych krokach chodzi o to, żeby zacząć od pierwszego :roll:

czytam teraz tych "Marsjan .." i tam jest m.in. napisane, że kobietom trudniej zdobyć się na gniew (fakt faktem mnie był potrzebny sztab terapeutów, żebym w końcu zaczęła się gniewać ...), że często obwiniamy się za całe zło w związkach itp (faceci na odwrót - najłatwiej im powiedzieć, że to kobitka to głupia suka była a oni biedni poszkodowani)
no i jak mi piszesz o tym wybaczaniu "na dzień dobry" to trochę się zdziwiłam 8|
zamiast Ci pomóc, to jeszcze bardziej wkręcają Cię w poczucie winy ? 8|

Klara - Pią 06 Sie, 2010 21:06

Flandra napisał/a:
zawsze myślałam, że w tych krokach chodzi o to, żeby zacząć od pierwszego :roll:

Udaje się to tylko tym którzy wskakują do grupy w styczniu :)

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 21:13

Flandra napisał/a:
rozumiem, że sierpień - ósmy miesiąc = ósmy krok ..

tylko zawsze myślałam, że w tych krokach chodzi o to, żeby zacząć od pierwszego :roll:


sama nie wiem, całkiem możliwe, że to o to chodzi...

Flandra napisał/a:
czytam teraz tych "Marsjan .." i tam jest m.in. napisane, że kobietom trudniej zdobyć się na gniew


i tu jestem trochę nietypowa, bo wypalam szybko jak mnie coś boli, choćby czuję sie za mało przytulana, albo potrafiłam rozbić kilka talerzy w złości czy też tak walnąć drzwiami, że prawie wypadły framugi (razem z tynkiem). Za to miałam duże problemy gdy ewidentnie powinnam spoliczkować mojego eksa gdy mnie obrażał i zarzucał kłamstwo. Nie potrafię kogoś uderzyć, bo u mnie w domu czasem talerze latały, ale nigdy rodzice się nie bili...

Flandra napisał/a:
o tym wybaczaniu "na dzień dobry"

chodzi o przeproszenie choćby dzieci za krzyki z mojej strony, bo przecież one były zupełnie bez sensu, wynikały z mojej chęci dominacji i rządzenia.. a tak właśnie mam :skromny:

Flandria - Pią 06 Sie, 2010 21:20

Małgoś napisał/a:
Nie potrafię kogoś uderzyć


gniew - to emocja
agresja - to działanie pod wpływem emocji

nie chodzi o to, żebyś kogoś biła, wręcz przeciwnie :mgreen:

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 21:26

Flandra napisał/a:
gniew - to emocja
agresja - to działanie pod wpływem emocji

nie chodzi o to, żebyś kogoś biła, wręcz przeciwnie


ale jeśli ktoś ewidentnie pluje Ci w twarz to nic innego jak przyłożyć mu z liścia... a udało mi się to dopiero kilka dni temu, pierwszy raz w życiu! Ale czułam, że muszę i gdy to zrobiłam poczułam dużą ulgę 8)

Flandria - Pią 06 Sie, 2010 21:41

Małgoś napisał/a:
Flandra napisał/a:
gniew - to emocja
agresja - to działanie pod wpływem emocji

nie chodzi o to, żebyś kogoś biła, wręcz przeciwnie


ale jeśli ktoś ewidentnie pluje Ci w twarz to nic innego jak przyłożyć mu z liścia... a udało mi się to dopiero kilka dni temu, pierwszy raz w życiu! Ale czułam, że muszę i gdy to zrobiłam poczułam dużą ulgę 8)


moje "gratulacje" 8|

nic nie usprawiedliwia przemocy

Małgoś - Pią 06 Sie, 2010 21:48

Flandra napisał/a:
nic nie usprawiedliwia przemocy


zgadzam się
tyle, że policzek wymierzony osobie obrażającej mnie i jawnie prowokującej jest aktem obrony.. może desperackiej, ale jednak skutecznej.....

wyobraź sobie, że następnego dnia mój eks poszedł na terapię odnośnie radzenia sobie z emocjami..

Flandria - Wto 26 Paź, 2010 22:18

Co u Ciebie Małgosiu ? :)
Małgoś - Wto 26 Paź, 2010 22:50

Flandra napisał/a:
Co u Ciebie Małgosiu ? :)


Dzięki za pamięć :buziak:

Żyję, ale znów doba za krótka...
Luby już poza oddziałem ale chcę niczego zapeszać.. ;) Teraz biegamy za pracą, tzn on biega za swoją a ja załapałam się na warsztaty z pośredniaka pt "Aktywne poszukiwanie pracy"... ha ha, nie specjalnie mi się to uśmiecha, ale skoro mi zaproponowano, to czemu nie... ;)
A menio... dostał medal i pani terapka załatwiła mu, że od razu, bez czekania wbił się na zajęcia po południu 2 x w tygodniu na terapię pomostową (czy jakoś tak).
Ja dzisiaj od świtu zaliczyłam sprzątanie na cmentarzu, pośredniak, przeglądanie i wrzucanie swoich i jego ofert. Cieszę się, że luby mi pomaga, doradza, sugeruje co by tu jeszcze... bo ja wciąż szarpię się ze swoim eksem, który wciąż u mnie mieszka. Luby doradził mi, coś o czym nie chcę tu pisać bo ślubny wie, że ja tu skrobię....

Flandria - Wto 26 Paź, 2010 23:05

no to trzymam kciuki :)
Mysza - Pon 24 Sty, 2011 20:50

Co słychać u Ciebie Małgoś? :krzyk:
Wiedźma - Pon 24 Sty, 2011 20:52

O Jezu, faktycznie - nasza Małgosia od miesiąca nic nie napisała :shock:

Małgoś!!! :krzyk:
Odezwij się!

Mysza - Pon 24 Sty, 2011 20:57

Wiedźma napisał/a:
nasza Małgosia od miesiąca nic nie napisała

dzisiaj zaglądała widziałam, a pisać? hmmmmmm.............może nie ma ochoty chwilowo? :bezradny:

Mysza - Pon 24 Sty, 2011 21:12

Cytat:
... moze "mleko sie wylalo"


Kulfik :) nie kręć niepotrzebnych scenariuszy :nono:

Małgoś - Pon 24 Sty, 2011 23:19

Jestem cała, zdrowa i od środy... już po rozwodzie!!! :hura:
Oj, stresu to mi w ostatnich dniach nie brakowało, bo eks małżonek zachował się bardzo dziwacznie tzn ostatni raz go widziałam w sądzie tzn wyprowadził się tak jak stał, nawet gaci na zmianę sobie nie zabrał. Działo się sporo... - łacznie z brakiem netu :/
Zaglądałam dziś troszkę, ale pisać nie miałam kiedy :/

No i nie odzywałam się tak długo, bo... mam za sobą najfajniejsze Święta od kiedy sięgam pamięcią a zaraz potem pierwszego w życiu Sylwestra całkowicie na trzeźwo :lol2: Oczywiście to wszystko z moim lubym K. ;)



No i dziękuję Wam kochani za pamięć :buzki:

Pati - Pon 24 Sty, 2011 23:28

Małgoś napisał/a:
Jestem cała, zdrowa i od środy... już po rozwodzie!!!

Gratulacje!!!
Pamietam jak ja sie cieszylam jak dostalam rozwod z winy bylego juz na pierwszej rozprawie :)

Wiedźma - Pon 24 Sty, 2011 23:29

O jak dobrze, ze sie objawiłaś! :)

I że u Ciebie wszystko gra! :okok:

Jacek - Pon 24 Sty, 2011 23:31

Małgoś napisał/a:
Jestem cała, zdrowa
:]
incognito - Pon 24 Sty, 2011 23:33

Małgoś napisał/a:
już po rozwodzie!!!




Witam w klubie , jestem z toba calym sercem

Małgoś - Pon 24 Sty, 2011 23:39

Pati napisał/a:
dostalam rozwod z winy bylego juz na pierwszej rozprawie


Też dostałam na pierwszej sprawie, ale bez orzekania winy. Chciałam jak najszybciej zakończyć tą farsę... Ale nie wiem jeszcze czy eks nie odwoła się, bo alimenty zasądzone są dla niego nie do przełknięcia :p

A mój K. robi wszystko co tylko może by trzeźwieć z głową, kurcze, aż mnie samą zaskakuje czasem bo przy każdej podejrzanej sytuacji biegnie pogadać na grupę i widzę, że robi mu to bardzo dobrze! A ja mam ochotę wycałować cały świat :lol:

Małgoś - Pon 24 Sty, 2011 23:46

incognito napisał/a:
Małgoś napisał/a:
już po rozwodzie!!!




Witam w klubie , jestem z toba calym sercem


Hej Inco :)
Czekałam pół roku na tą sprawę, a wcześniej dwa razy się wycofałam... :/ Ale w końcu stało się to co nieuniknione było od dawna...
Muli mi się komp jak diabli, neta mam innego, bezprzewodowego ale za to darmowego :D

Małgoś - Wto 25 Sty, 2011 00:58

Teraz może uda mi się spokojnie napisać, że póki co moje życie wygląda coraz fajniej.. ;) Bynajmniej nie jest całkowicie różowo, ale jednak zmiany jakie przerabiam cieszą mnie bardzo.
Niedawno myślałam by zacząć skrobać tu swój pamiętnik, ale chyba jestem zbyt leniwa.... :skromny:
Weszłam na to forum na początku maja, podłamana... a od tego czasu tak wiele się zmieniło w moim życiu, że słów brak! Normalnie samo życie, nie gorzkie, nie słodkie ale właśnie fajne ;) Bo czym by było bez gorzko-kwaśnych chwil? Czy potrafiło by aż tak cieszyć w chwilach słodkich?
Mam wciąż w pamięci końcówkę grudnia i najfajniejsze, najcieplejsze święta w swoim życiu... spędziłam je z trzeźwiejącym alkoholikiem, jego mamą i swoimi dziećmi.. Wszyscy siedzieliśmy stłoczeni w maleńkim mieszkanku bez wygód, bez wykwintności, sztuczności ale atmosfery nie potrafię nawet opisać, było tak super!

Flandria - Wto 25 Sty, 2011 09:48

Małgoś napisał/a:
A ja mam ochotę wycałować cały świat


to ja poproszę o buziaka :skromny: :mgreen:

Małgoś - Wto 25 Sty, 2011 10:04

Flandra napisał/a:
to ja poproszę o buziaka


A masz ergr ile tylko chcesz ;)

Stęskniłam się trochę na forumem, czytania pewnie nie nadrobię, choć podzielę się dobrym humorem i samopoczuciem ;)

Flandria - Wto 25 Sty, 2011 10:13

Małgoś napisał/a:
A masz


dziękuję 54rerrer
od razu mi lepiej :)

Tomoe - Wto 25 Sty, 2011 14:47

Małgoś napisał/a:
Jestem cała, zdrowa i od środy... już po rozwodzie!!! :hura:


Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia... g6jyfn ergr

pterodaktyll - Wto 25 Sty, 2011 16:22

Małgoś napisał/a:
Jestem cała, zdrowa i od środy... już po rozwodzie!!!

Moje gratulacje :)

pietruszka - Wto 25 Sty, 2011 16:29

Tomoe napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Jestem cała, zdrowa i od środy... już po rozwodzie!!! :hura:


Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia... g6jyfn ergr

Dołączam się do życzeń. A jakbyś chciała jakieś okolicznościowe ciacho to wybierz, które Ci się podoba:
http://oddstuffmagazine.c...cake-ideas.html

evita - Wto 25 Sty, 2011 17:11

gratuluję Małgoś :D
Małgoś - Wto 25 Sty, 2011 19:01

Tomoe napisał/a:
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia... g6jyfn ergr


Ależ dziwnie to zabrzmiało, ale rzeczywiście czuję się jakby mi worek cementu z pleców zdjęto.. Taka lekka i WOLNA 43f3

A dziś załatwiłam sobie nową prackę :lol:
Wiele raczej nie zarobię, zdecydowanie mniej niż w poprzedniej firmie ale będę blisko domu i syna i będę miała sporo czasu dla siebie samej, na swoje życie. :D A to dla mnie bezcenne :mgreen: Obiecałam sobie, że już nigdy w życiu nie dam się wpakować w kierat wielkich koncernów.

KICAJKA - Wto 25 Sty, 2011 21:36

Ja również przyłączam się do gratulacji :kwiatek: i życzę aby to nowe życie było takie jakie sobie wymarzysz :buziak:
Mysza - Śro 26 Sty, 2011 23:06

gratuluję Małgoś :)

Małgoś napisał/a:
Taka lekka i WOLNA

i tak żeby Ci już zostało :buzki:

Małgoś - Pią 18 Mar, 2011 16:41

Powitać się wpadłam i zameldować, że dycham jeszcze ;)
Zaglądam od czasu do czasu tutaj, ale tylko poczytać i to na dużym biegu :/ bo odkąd dopadłam nową prackę czas wolny mi się skurczył maksymalnie. Nie jestem zbytnio zachwycona tą robotą, dołuje mnie koszmarnie, choć z drugiej strony ma sporo plusów (nie maruję czasu na dojazdy bo pracuję na swoim osiedlu). Tyle, że długo w tym zawodzie raczej nie wytrzymam, to nie na moje nerwy.... Dlaczego? Kiedyś wydawało mi się, że lubię pomagać ludziom... ale teraz powoli zaczynam zmieniać zdanie, szczególnie jeśli chodzi o osoby starsze.... :evil2"

A prywatnie.... hmm... podobno odmłodniałam :skromny: Mówta co chceta, ale życie bywa piękne... ;) Kłopoty.. wiadomo, że były, są i bedą... ale teraz każdy z nich wydaje mi się po prostu sprawą do załatwienia, supełkiem do rozsupłania a nie jakimś koszmarem nie do przebrnięcia...
Niedawno minął rok mojego/naszego związku, no i ech... jest fajnie ;)

Wiedźma - Pią 18 Mar, 2011 16:52

Małgoś napisał/a:
Mówta co chceta, ale życie bywa piękne...

Ja tyż tak mówię! :mgreen:

Fajnie, że u Ciebie fajnie :)

pietruszka - Pią 18 Mar, 2011 16:57

Wiedźma napisał/a:
Fajnie, że u Ciebie fajnie :)

:tak:
Kurczę jak ja lubię czytać, że u kogoś jest po prostu fajnie :)
No i podoba mi się to:
Małgoś napisał/a:
Kłopoty.. wiadomo, że były, są i bedą... ale teraz każdy z nich wydaje mi się po prostu sprawą do załatwienia, supełkiem do rozsupłania a nie jakimś koszmarem nie do przebrnięcia...

Pozdrówka Małgoś i życzę więcej czasu (żebyś tu, na starą łajbę mogła zajrzeć i coś napisać :buziak:

Małgoś - Pią 18 Mar, 2011 17:11

Wiedźma napisał/a:
Fajnie, że u Ciebie fajnie
pietruszka napisał/a:
Kurczę jak ja lubię czytać, że u kogoś jest po prostu fajnie


Ja też lubię czytać coś takiego :)
A że sama ostatnio całkiem zadowolona jestem z życia, to wpadłam się troszkę podzielić... ;)

pietruszka napisał/a:
życzę więcej czasu (żebyś tu, na starą łajbę mogła zajrzeć i coś napisać


Życz mi jeszcze lepszego netu... bo ten darmowy rwie mi się koszmarnie i nigdy nie wiem kiedy mnie wywali :evil: ... więc ograniczam się jak mogę 8|

pietruszka - Pią 18 Mar, 2011 17:20

Małgoś napisał/a:
Życz mi jeszcze lepszego netu..

to może z Wiedźmą poczarujemy? :czaruje:

Małgoś - Pią 18 Mar, 2011 17:53

pietruszka napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Życz mi jeszcze lepszego netu..

to może z Wiedźmą poczarujemy? :czaruje:


Czary tu nie zaszkodzą... a może nawet i pomogą :roll:
Ale najbardziej by mi pomogło stałe łącze (na które póki co mnie nie stać) :/

pterodaktyll - Pią 18 Mar, 2011 20:59

Małgoś napisał/a:
podobno odmłodniałam

Fotkę do galerii a nie siem tylko przechwalać :nono:
Hej Małgoś :lol2:

Małgoś - Pią 18 Mar, 2011 21:17

pterodaktyll napisał/a:
Fotkę do galerii


spoko... ;)

Tomoe - Pią 18 Mar, 2011 23:55

Hej, Małgoś.
Fajnie, że fajnie... :buziak:

Ale gdzie ta fotka? :fotka:

pterodaktyll - Sob 19 Mar, 2011 00:02

Tomoe napisał/a:
Ale gdzie ta fotka?

a co? Nie ma jeszcze?

Tomoe - Sob 19 Mar, 2011 00:09

:nie:
Małgoś - Sob 19 Mar, 2011 21:22

Tomoe napisał/a:
Hej, Małgoś.
Fajnie, że fajnie... :buziak:

Ale gdzie ta fotka? :fotka:


Tak fajnie, że o fotkach nie pamiętam :p

Ale na serio... jak bedę miała coś nowego, to wrzucę :skromny:

stiff - Sob 19 Mar, 2011 21:47

Małgoś napisał/a:
Ale na serio... jak bedę miała coś nowego, to wrzucę :skromny:

Zaraz wiosna wiec będą toples... :p

Małgoś - Sob 19 Mar, 2011 22:32

stiff napisał/a:
będą toples...


W pewnym wieku nie wskazane... :p

Ale tak znów na serio, to zapomniałam podzielić się bardzo dla mnie ważną sprawą, dotyczącą też mojego wcześniejszego popijania i ogólnie fatalnego trybu życia.. Mianowicie odstawiłam połowę prochów na nadciśnienie! Od kiedy nie piję, pozbyłam się balastu eksa itp moje ciśnienie spadło tak, że prochy okazały się niepotrzebne! Oczywiście skonsultowałam z lekarzem i ciśnienie systematycznie mierzę... Lekarka była zdziwiona, ale jak jej pokazałam swoje notatki uwierzyła :D

Flandria - Nie 20 Mar, 2011 13:32

Małgoś napisał/a:
Od kiedy nie piję, pozbyłam się balastu eksa itp moje ciśnienie spadło tak, że prochy okazały się niepotrzebne!


emocje to potęga

od kiedy jestem w nowej terapii wszelkie możliwe dolegliwości traktuję jak "objawy neurotyczne" :mgreen:
brzmi to może zabawnie, ale naprawdę sporo można się o sobie dowiedzieć, o swoich potrzebach, emocjach itd zastanawiając się po prostu z czego (z jakich emocji) może wynikać gorsze samopoczucie

fajnie Małgoś, że udało Ci sie "wyeliminować źródło problemu" (wywalić eksa znaczy siem) :)

Małgoś - Nie 20 Mar, 2011 23:47

Flandra napisał/a:
sporo można się o sobie dowiedzieć, o swoich potrzebach, emocjach itd zastanawiając się po prostu z czego (z jakich emocji) może wynikać gorsze samopoczucie


Zgadzam się :tak:
Gdy przypomnę sobie jak moje zdrowie podupadało, widzę jak na dłoni co mnie gryzło, z czym nie potarfiłam sobie poradzić i co w sobie dosłownie tłamsiłam... A ciśnienie rosło i rosło... Pewnych sytuacji nie da się oszukać, udawać, że jest dobrze choć wszystko w środku krzyczy, że chce się inaczej...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group