To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - kłamać czy mówić prawdę ?

milutka - Wto 11 Maj, 2010 00:15
Temat postu: kłamać czy mówić prawdę ?
Słuchajcie zastanawia mnie jedna rzecz....jak to jest u alkoholików ....czy lubią być okłamywani,czy w ogóle są swiadomi tego co sie do nich mówi czy mimo wszystko maja swoją urojoną prawdę ?Spotkałam sie z tym ,że jak mówię coś do męża i jestem szczera to zazwyczaj odwraca "kota ogonem "i wmawia mi ,że go kłamię ...jest wiele sytuacji ostatnio gdzie on reaguje na prawdę całkiem odwrotnie ....a jak go skłamie -jest wszystko okej :szok:mnie to uwiera bo nie wiem czy niestety czy stety ale staram się być szczera ale przy nim wychodzę lepiej jak kłamię 8| ...czy to jakaś przypadłość alkoholików? :bezradny:
pietruszka - Wto 11 Maj, 2010 01:03

Milutka, a jak Ty się z tym czujesz, kiedy mówisz prawdę? A jak, kiedy (delikatnie mówiąc) się mijasz z prawdą? To, czy Twój mąż jest alkoholikiem, nie zależy od tego, czy mówisz prawdę, czy nie. Jeśli prawdy nie przyjmuje do siebie, jeśli staje się podejrzliwy, a Twoje życie, czy zdrowie jest z tego powodu zagrożone - korzystaj z dostępnych środków, które zapewnią Ci bezpieczeństwo.

Teraz po latach myślę sobie, jak zaciera się granica poczucia dobra i zła w życiu z czynnym alkoholikiem. Sama nakłamałam kiedyś przed szefem, jaki to biedaczek chory i jaką gorączkę ma... (a przecież po prostu ma kaca gigant, którego właśnie leczy) Jakieś to tamto życie w ogóle zakłąmane było. Ile razy hardo mówiłam: "u mnie wszystko w porządku" (mam już wszystkiego dosyć). "Wiesz nie mogę przyjść do Ciebie na imieniny, bo mnie w delegację wysyłają"(przecież nie zabiorę go ze sobą, bo narozrabia, a sama nie pójdę, bo nie chce mi się tłumaczyć i coś wymyślać. Oj, było tego... też było mnóstwo kłamstw dla świętego spokoju, bo nie chciało mi się wchodzić w dysputy z pijanym, a inaczej nie umiałam się bronić, no i miałam czasem złudzenia, że jakies drobne kłamstwo raz czy drugi naprawi sytuację w domu.

Brrrr... nie, stanowczo dziękuję... już nie chcę za Chiny Ludowe powrotu do tamtych czasów.... :evil:

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 08:14

milutka napisał/a:
czy lubią być okłamywani,czy w ogóle są swiadomi tego co sie do nich mówi czy mimo wszystko maja swoją urojoną prawdę ?

...gdy piłem liczył tylko alkohol... mogłem usłyszeć o sobie wszelkie bzdury, mogłem się zgodzić z wieloma kłamstwami... tylko musiałem dostać gorzałę. Nie wspomnę już o tym, że sam mogłem przysiądź na zdrowie moich dzieci... wiedząc, że i tak nie dotrzymam słowa. Liczył się TYLKO ALKOHOL, a słowa... były tylko przeszkadzającym skowytem, krzykiem lub szmerem, które chciałem jak najszybciej uciszyć... oczywiście zalewając się "w trupa"...

Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 08:31

Milutka, alkoholizm jest nazywany chorobą zakłamania. Mózg alkoholika funkcjonuje inaczej niż umysł osoby niepijącej czy też pijącej, ale nieuzależnionej.
W sposobie myślenia alkoholika funkcjonuje tak zwany "system iluzji i zaprzeczeń".

Oto fragment artykułu księdza Marka Dziewieckiego, w którym wyjaśnia on naturę choroby alkoholowej, a między innymi pisze na temat systemu iluzji i zaprzeczeń u alkoholików:

"Gdyby uzależnienie emocjonalne od alkoholu było jedynym mechanizmem choroby alkoholowej, to człowiek nadużywający alkoholu sam dosyć szybko zrozumiałby oczywisty fakt, iż picie alkoholu może jedynie pogorszyć jego sytuację życiową i że subiektywne odczucie ulgi czy poprawy nastroju to stany chwilowe i iluzoryczne, opłacone bardzo wysoką ceną cierpienia oraz krzywd wyrządzanych sobie i innym. Rodzi się więc pytanie: jak to jest możliwe, iż mimo coraz bardziej bolesnych konsekwencji, alkoholik kontynuuje sięganie po alkohol? Jest to możliwe ze względu na istnienie drugiego - obok uzależnienia emocjonalnego - mechanizmu choroby alkoholowej. Mechanizmem tym jest uzależnienie intelektualne. Skrajne przywiązanie emocjonalne do alkoholu powoduje drastyczne zaburzenia w myśleniu na temat tej substancji. Zaburzenia te prowadzą do powstania tak zwanego systemu iluzji i zaprzeczeń.

Sposób myślenia człowieka uzależnionego na temat alkoholu jest z tego względu ekstremalnie subiektywny i całkowicie podporządkowany potrzebom emocjonalnym. Używając terminologii Adlera można powiedzieć, że chory posługuje się w tej dziedzinie wyłącznie logiką prywatną. Jednocześnie nawet jeszcze przez dłuższy czas może zachować zdolność logicznego i obiektywnego myślenia o wszystkim, poza swoją postawą wobec alkoholu oraz rolą, jaką ta substancja odgrywa w jego życiu. W tej dziedzinie „rozumowanie” uzależnionego jest całkowicie podporządkowane jego stanom emocjonalnym i nie respektuje elementarnych zasad zdrowego rozsądku.

Na płaszczyźnie intelektualnej nie istnieje więc żadna możliwość porozumienia się z osobą uzależnioną od alkoholu. Nie jest zatem możliwe dokonanie z nim logicznej analizy jego sytuacji w tym względzie. Co więcej, próby dyskusji na ten temat stwarzają jedynie okazję, by chory, „obalając” zarzuty czy argumenty innych osób, wzmacniał jeszcze system własnych iluzji i zaprzeczeń, czyli by mógł się on subiektywnie upewniać, że nie ma żadnego problemu z alkoholem. Z kolei dla otoczenia, np. dla współmałżonka, tego typu dyskusje powiększałyby zakres konfliktu z chorym, gdyż nie rozumiejąc patologicznych mechanizmów rządzących myśleniem chorego, łatwo byłoby go posądzić o świadome kłamstwa i przewrotność. Zdolność alkoholika do logicznego myślenia o wszystkich innych sprawach jest tu czynnikiem dodatkowo utrudniającym otoczeniu zrozumienie rzeczywistego stanu jego psychiki oraz strategii jego myślenia.

Alkoholik to zatem ktoś, kto w nałogowy sposób oszukuje samego siebie i kto — w konsekwencji — próbuje w podobny sposób oszukiwać innych ludzi, począwszy od osób z najbliższego otoczenia. Przyjrzyjmy się bliżej temu mechanizmowi nałogowego oszukiwania samego siebie. Wspomniałem już, że mechanizm ten posiada dwa podstawowe elementy: system iluzji oraz system zaprzeczeń.
System iluzji polega na tym, iż wbrew elementarnym faktom i doświadczeniom chory trwa w subiektywnym przekonaniu, że nie jest uzależniony od alkoholu i że potrafi kontrolować swoje picie. Pozostaje też subiektywnie przekonany, że gdyby tylko chciał czy uważał to za konieczne, to w każdej chwili mógłby w ogóle przestać pić.
Z kolei system zaprzeczeń polega na takim interpretowaniu i selekcjonowaniu faktów oraz wydarzeń, by negować istnienie jakichkolwiek bolesnych konsekwencji nadużywania alkoholu. Jeśli w danej sytuacji negatywne konsekwencje picia są już tak jednoznaczne i drastyczne, iż nawet chory nie jest w stanie temu zaprzeczyć, to i tak znajduje jakieś „argumenty”, które według jego logiki stanowią zasadne usprawiedliwienie jego zachowania. Typową strategią jest wtedy twierdzenie, iż w obliczu danych trudności czy problemów każdy człowiek sięgnąłby po alkohol. Za takim rozumowaniem stoi oczywiście błędne założenie, iż picie alkoholu jest naturalną i konieczną konsekwencją przeżywanych problemów, a nie jednym z błędnych sposobów reagowania na te problemy. Innym typowym sposobem myślenia obronnego w obliczu nadużywania alkoholu jest twierdzenie, że w zaistniałej okoliczności nikt nie mógłby odmówić picia. Człowiek uzależniony od alkoholu potrafi łudzić się i negować najbardziej nawet ewidentne fakty z patologicznie „mistrzowską” fantazją, która zdecydowanie przekracza strategie myślenia ludzi zdrowych. Z tego względu alkoholicy mają niezwykłą łatwość w oszukiwaniu nie tylko samych siebie, ale także innych ludzi. Zwykle jedynie doświadczeni profesjonaliści z zakresu uzależnień oraz trzeźwiejący alkoholicy potrafią skutecznie bronić się przed intelektualnymi manipulacjami ludzi uzależnionych i demaskować ich systemy iluzji oraz zaprzeczeń."

Cały artykuł - pod tym adresem:
http://www.opoka.org.pl/b...lkoholizmu.html

emigrantka - Wto 11 Maj, 2010 08:36

Nie wiem czy to przypadlosc alkoholikow ale byc moze ..
dla Twojego meza prawda jest niewygodna ,bo musialby cos z tym zrobic (konkretnie z piciem)
a to dla czynnego alkoholika ,ktory nie mysli o leczeniu prawda bardzo bolesna
zamyka sie w swoim swiecie iluzji i zaprzeczen ,stwarzajac sam sobie komfort picia
minimalizuje problem , aby pic i tak jak ZbOlo, napisal liczy sie tylko alkohol
a Ty najlepiej abys nie mowila nic bo jemu Twoje slowa brzecza dlugo w glowie i psuja obraz jego wlasnej osoby a ON przeciez nic "zlego nie robi " :/

T

emigrantka - Wto 11 Maj, 2010 08:38

Tomoe, przedstawila to bardziej fachowo
Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 08:45

Nie ja, tylko ksiądz Dziewiecki. :skromny:
Ja tylko zacytowałam. :)

Zresztą każdej współuzależnionej kobiecie mogę z czystym sumieniem polecić wszystkie artykuły księdza Marka Dziewieckiego o alkoholizmie i współuzależnieniu. Pisze mądrze i przystępnie. Mnie jego teksty bardzo pomogły w zrozumieniu wielu spraw. Sporo jego tekstów jest w internecie. :)

beata - Wto 11 Maj, 2010 09:22

emigrantka napisał/a:
a ON przeciez nic "zlego nie robi"
Jak słyszę te słowa,to mnie krew zalewa. :uoee: Każde moje słowa do Niego właśnie w ten sposób kwitował...."No przecież ja nic złego nie robię" :uoee:
Pytasz czy to jakaś przypadłość u alkoholików?Nie wiem jak u innych,ale mój mąż na tę przypadłość cierpiał na pewno.Mówiłam Mu prawdę...a On uważał,że ściemniam,oszukuję Go.Brał do siebie tylko te słowa,które były dla Niego wygodne.A już największym kłamstwem dla Niego z mojej strony było,gdy mówiłam Mu,że ma problem z alkoholem. :roll:
Milutka.Czy Ty dobrze się czujesz mówiąc Mu prawdę i potem słuchać Jego bełkotu?Czy Twoim zdaniem to ma sens?A może odpuść sobie i zajmij się sobą? :pocieszacz:
Tomoe napisał/a:
Nie ja, tylko ksiądz Dziewiecki
Tomoe,przeczytałam ten artykuł z zapartym tchem.Masz może jakieś linki do tych artykułów? :prosi:
Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 10:07

http://www.opoka.org.pl/b...aleznienie.html

Ten artykuł szczególnie polecam, zwłaszcza że zawiera fragment o możliwości separacji. :)
Pochwała separacji małżeńskiej wychodzaca spod pióra kapłana katolickiego - to argument skierowany do tych kobiet-katoliczek, które są przekonane, że jeśli już wyszły za mąż za alkoholika, to muszą dożywotnio "nosić swój krzyż".
Otóż wcale nie muszą. Kościół Katolicki dopuszcza instytucję separacji, a w niektórych przypadkach wręcz ją zaleca. Zwłaszcza wtedy, gdy w małżeństwie dochodzi do przemocy.

Halibut - Wto 11 Maj, 2010 10:14

Tomoe napisał/a:
Na płaszczyźnie intelektualnej nie istnieje więc żadna możliwość porozumienia się z osobą uzależnioną od alkoholu. Nie jest zatem możliwe dokonanie z nim logicznej analizy jego sytuacji w tym względzie. Co więcej, próby dyskusji na ten temat stwarzają jedynie okazję, by chory, „obalając” zarzuty czy argumenty innych osób, wzmacniał jeszcze system własnych iluzji i zaprzeczeń, czyli by mógł się on subiektywnie upewniać, że nie ma żadnego problemu z alkoholem.

.
Tomoe napisał/a:
Alkoholik to zatem ktoś, kto w nałogowy sposób oszukuje samego siebie i kto — w konsekwencji — próbuje w podobny sposób oszukiwać innych ludzi,


Sory - ale dla mnie to kosmiczne uogólnienie i wierutna bzdura.


Przecież dla tego okłamujemy samych siebie, bo nie możemy unieść ciężaru rzeczywistości, prawdziwego obrazu determinantów naszych zachowań tak w sferze uzależnień jak i w wielu innych sferach życia. Trudno żyć ze świadomością, że nasze postępowanie nie jest nakierowane rozsądkiem, nie jest nacechowane przewidywaniem i mądrością, często nie jest zależne od naszej woli, że naszym życiem w przeważającej mierze rządzi chaos i przypadek a nie sens i logika, że my alkoholicy zamiast dbać o zdrowie fizyczne i duchowe niszczymy je systematycznie wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi. Ale jeżeli ktoś jest świadomy tego procesu, zdaje sobie sprawę w pełni z tego, że nie umie kontrolować picia i nie neguje jego konsekwencji ale w sposób dojrzały umie pogodzić się z tym faktem, wtedy siłą rzeczy oswaja wyżej opisane odczucie dysonansu i redukuje związane z tym napięcie i niepokój a więc likwiduje sens i potrzebę iluzji i zaprzeczeń. Ale czy wtedy przestaje pić, niby, dla czego? Moim zdaniem wielu ludzi ma pełną świadomość swojego uzależnia i konsekwencji z tego wynikających tak dla siebie jak i najbliższych i nie maja potrzeby okłamywanie siebie, terapeuty czy kogokolwiek a i tak piją dalej i nie potrafią przestać. Zatem moim zdaniem twierdzenie, że alkoholik to ktoś, kto w nałogowy sposób oszukuje siebie i innych to uogólnienie i wierutna bzdura.

Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 10:23

Halibut napisał/a:
a i tak piją dalej i nie potrafią przestać.

A dlaczego - twoim zdaniem - nie potrafią?

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 10:28

Halibut napisał/a:
Zatem moim zdaniem twierdzenie, że alkoholik to ktoś, kto w nałogowy sposób oszukuje siebie i innych to uogólnienie i wierutna bzdura.

...w mojej fazie schyłkowej - pod koniec picia... byłem pogodzony z prawdą, że jestem alkoholikiem. Sprawiało mi "diabelską" przyjemność myśl o autodestrukcji... bałem się tylko o to, bym odszedł sam... a np. nie rozbił się z dzieckiem w samochodzie. A więc wobec się byłem szczery do bólu... kłamałem zaś swoje otoczenie... nagminnie, nałogowo i bez żadnych ograniczeń...

evita - Wto 11 Maj, 2010 10:32

milutka napisał/a:
jak go skłamie -jest wszystko okej

całe nasze życie składa się z wielu nazwijmy to małych kłamstewek ... już nasze dzieci od maleństwa nieświadomie uczymy, że czasami dla poprawy nastroju, dla uspokojenia sumienia, dla swojej wygody lepiej trochę pooszukiwać, jednym słowem warto czasami popełnić mezalians z samym sobą :) łatwiej jest nam znieść słodkie kłamstwo niźli gorzką prawdę bądź prawdę ale owiniętą jak kokon w otoczkę małego kłamstewka. Czyż nie lepiej jest usłyszeć np :
"wiesz kochanie - kiedyś cię pragnęłam i kochałam i nadal czuję, że jesteś mi bliski ale lepiej zostańmy tylko przyjaciółmi :pocieszacz: "
niż
" spadaj draniu z mojego życia bo nienawidzę cię :uoee: "

i choć bliższe naszemu ciału jest te drugie stwierdzenie i tak dokładnie myślimy to odbiorca tej wiadomości zdecydowanie wybrałby wersję pierwszą choć podświadomie pewnie dobrze zdaje sobie sprawę jak to jest naprawdę :)
Kłamiemy, jesteśmy okłamywani i żyjemy w tej plątaninie nieprawdy zgadzając się na to dla własnej przyjemności ... Twój mąż milutka zapewne boi się poprostu usłyszeć prawdę, boi się, że poprzez twoją prawdomówność dotrze do niego to co tak skutecznie sam odpycha od siebie wybiera więc ciebie w wersji ubarwionej :)

Halibut - Wto 11 Maj, 2010 10:47

Szczerość bez ograniczeń to czysta agresja.
Po co mówić garbatemu, że jest garbaty, głupiemu, że głupi czy brzydkiemu itd.....
Kłamstwo czasem bywa humanitarne i właściwsze moralne od prawdy.
Jednak granica bywa płynna i trzeba zachować czujność.

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 10:53

Halibut napisał/a:
Kłamstwo czasem bywa humanitarne

...dla kłamiącego!... Garbaty i brzydki wie jaki jest, głupiemu jest wszystko jedno. Prawda nas wyzwala. Kłamiemy dla naszej wygody i źle pojętego "dobra" osoby okłamywanej. Teraz to wiem.... dwa lata temu było inaczej... ;)

evita - Wto 11 Maj, 2010 10:55

beata napisał/a:
A może odpuść sobie i zajmij się sobą?

sorki Beti ale te zdanie na tym forum stało się już jakimś wyświechtanym sloganem :/ nie można na okrągło próbować leczyć wszystkich współuzależnionych jednym zdaniem "zajmij się sobą" . Nie można jednym cięciem zamknąć przeszłość, przestać zauważać to co się wokół dzieje i przestawić mózgownicę o 180 stopni po to żeby zacząć zauważać tylko siebie ! I choć uczą tego na terapii i wszyscy przyklaskują temu to są jednak osoby, które nadal kochają swoich partnerów i postanowiły walczyć o wspólną przyszłość . Wówczas "zajmowanie się sobą" jest kolejnym kłamstwem w ich życiu bo tak naprawdę tylko stwarzają pozory odseparowania się choć umysł nadal jest zaprzątnięty obserwacją co z tego wyjdzie ? czy zrozumie ? czy podejmie walkę ? czy mamy jeszcze jakąś przyszłość ? To jest właśnie to co tak trafnie nazwał Hali
Halibut napisał/a:
Kłamstwo czasem bywa humanitarne i właściwsze moralne od prawdy.

Jacek - Wto 11 Maj, 2010 10:58

milutka napisał/a:
zastanawia mnie jedna rzecz....jak to jest u alkoholików ....czy lubią być okłamywani,czy w ogóle są swiadomi tego co sie do nich mówi czy mimo wszystko maja swoją urojoną prawdę ?

Basiu aby to zrozumieć,cza by było zajrzeć w głąb siebie
Renia,kiedyś tu pisała o "maskach" jakie człowiek nakłada na siebie
maskę pod którą chce ukryć swoje prawdziwe "ja"
chce być spostrzegany inaczej, i w tym jemu pomaga ta maska
ale przecież te "maski " nie istnieją,są urojeniem
tę maskę widzi tylko ten który ją nakłada
ale ktoś patrzący z boku widzi to inaczej
Basiu,zakładałaś taką maskę kiedyś
milutka napisał/a:
a jak go skłamie -jest wszystko okej

mówimy że najgorsza prawda jest najlepszą
czasem jednak zadawala nas prawda ta, którą byśmy chcieli usłyszeć - szczególnie o sobie

evita - Wto 11 Maj, 2010 11:00

ZbOlo napisał/a:
Kłamiemy dla naszej wygody i źle pojętego "dobra" osoby okłamywanej

zdecydowanie nie zgadzam się z tobą Zbolo :nie:
kiedy kłamiesz dla swojej wygody to już tylko i wyłącznie twoja sprawa ale dla "dobra" okłamywanej osoby nie wiesz co jest dla niej lepsze mówiąc prawdę czy kłamiąc ? skąd wiesz co w danym momencie ta osoba wolałaby usłyszeć ? i czy aby na pewno chciałbyś zawsze słyszeć tylko prawdę ?

beata - Wto 11 Maj, 2010 11:07

evita napisał/a:
choć umysł nadal jest zaprzątnięty obserwacją co z tego wyjdzie ? czy zrozumie ? czy podejmie walkę ? czy mamy jeszcze jakąś przyszłość ?
Dla mnie to jest kręcenie się wokół butelki i alkoholika.I pogłębianie współuzależnienia.

Czyli co?Humanitarnie zamiast mówić"Jesteś alkoholikiem,pijesz za dużo,niszczysz rodzinę"mam mówić..."Eeee nie jest źle :luzik: inni piją więcej." :roll:
Mówić alkoholikowi prawdę o Nim...to jak rzucać grochem o ścianę.Kłamać?Co to za małżeństwo oparte na fałszu....Dla mnie właśnie dobrym wyjściem jest zajęcie się sobą i swoim współuzależnieniem niż marnowanie czasu na bełkot alkoholika,który zjadł wszystkie rozumy....a raczej wychlał :/

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 11:10

evita napisał/a:
skąd wiesz co w danym momencie ta osoba wolałaby usłyszeć ?

...Evito! Chodzi mi o okłamywanie z myślą, że ta osoba akurat to chce usłyszeć.... od jutra nie piję, wyglądasz kwitnąco, kocham Cię ponad wszystko, etc... Czyli myślę, że to co mówię... chcesz usłyszeć i będzie to najlepsze dla Ciebie... nie myślę wtedy czy Ty chcesz to akurat usłyszeć... jest to moje subiektywne myślenie....

Halibut - Wto 11 Maj, 2010 11:16

ZbOlo napisał/a:
Prawda nas wyzwala.



Ale nie każdy chce wyzwolenia.
A prawda może czasem boleśnie ranić nie dając nic w zamian.
Pisze tutaj o relacjach między ludzkich.
I piszę czasem w pewnych okolicznościach - nikogo nie namawiam żeby alkolikowi mówić, że to tylko katar i wszystko jest ok.
Myślę, że to kwestia pewnej wrażliwości.

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 11:21

Halibut napisał/a:
Ale nie każdy chce wyzwolenia.

.... :bezradny: :bezradny: :bezradny: :bezradny: ...

Halibut - Wto 11 Maj, 2010 11:25

Podchodzi do ciebie sympatyczna samotna staruszka z sąsiedztwa i mówi. Panie Zbolo nawet nie wie pan jak się cieszę, znalazłam na nowo sens życia i radość. Przez całe życie nie byłam zadowolona z kształtu swego nosa. Teraz po długich latach oszczędzania mogłam sobie pozwolić na operację plastyczną i ukształtować go według moich marzeń. Jestem z niego tak bardzo zadowolona. Jestem tak bardzo szczęśliwa.
PRAWDA, ŻE PIĘKNY?
Patrzysz na ten nos i widzisz coś szpetnego w kształcie sinego kartofla i co odpowiadasz?

Pani nos jest szpetny i przypomina siny kartofel. (No cóż prawda wyzwala.) :mgreen:

evita - Wto 11 Maj, 2010 11:25

ZbOlo napisał/a:
Halibut napisał/a:
Ale nie każdy chce wyzwolenia.

.... :bezradny: :bezradny: :bezradny: :bezradny: ...


czasami Zbolo dobrze jest uciec w krainę ułudy i nie dać się zwariować ... i nie ma co rąk załamywać bo skoro posiedliśmy taki przywilej ucieczki w marzenia to chyba TEN do góry miał w tym jakiś cel ;)

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 11:29

evita napisał/a:
czasami Zbolo dobrze jest uciec w krainę ułudy i nie dać się zwariować ...

...na jak długo...???

evita - Wto 11 Maj, 2010 11:35

ZbOlo napisał/a:
...na jak długo...???

choćby na chwilę :) dla lepszego samopoczucia, dla odbudowania wiary w siebie, dla chwilowego zapomnienia ... chyba to lepsze niż ucieczka w alkohol ? niż wspomaganie się chemią ?

ZbOlo - Wto 11 Maj, 2010 11:50

evita napisał/a:
choćby na chwilę :) dla lepszego samopoczucia, dla odbudowania wiary w siebie, dla chwilowego zapomnienia ...

...mam wrażenie, że piszemy o dwóch różnych rzeczach....
evita napisał/a:
chyba to lepsze niż ucieczka w alkohol ?

...wszystko jest lepsze od tego...

Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 11:50

evita napisał/a:
umysł nadal jest zaprzątnięty obserwacją co z tego wyjdzie ? czy zrozumie ? czy podejmie walkę ? czy mamy jeszcze jakąś przyszłość ?


A powiedz mi, proszę, jaka korzyść wynika z takiego obsesyjnego myślenia i obserwowania, skoncentrowanego wokół alkoholika?
Czy jest w ogóle jakaś korzyść z takiego ukierunkowania umysłu?
Czy takie myślenie jest w stanie zmienić cokolwiek na lepsze?
Czy ono w czymkolwiek pomaga?
Jeśli tak - to komu pomaga?

Myślę, evitko, że ty nie do końca rozumiesz, o co chodzi w powiedzeniu "zajmij się sobą", przeciwko któremu się buntujesz. :)

pietruszka - Wto 11 Maj, 2010 11:52

evita napisał/a:
chyba to lepsze niż ucieczka w alkohol ? niż wspomaganie się chemią ?

ale też ucieczka :(
czasem traci się zbyt wiele czasu na marzeniach zamiast przejść do działania i choćby kilka z tych marzeń zrealizować. Okłamywanie siebie jest dla mnie jedną z najgorszych krzywd, jakie sobie można wyrządzić.

evita - Wto 11 Maj, 2010 12:05

Tomoe napisał/a:
A powiedz mi, proszę, jaka korzyść wynika z takiego obsesyjnego myślenia i obserwowania, skoncentrowanego wokół alkoholika?

ja bynajmniej nie siebie miałam tu na myśli :p moje wnioski wynikają z moich obserwacji . Wystarczy przejść się po wątkach w dziale współuzależnienie i poczytać ze zrozumieniem. Przecież tam wszystko kręci się wokół partnera alko a najmniej tam nas samych ! Więc psu na budę porady typu zajmij się sobą bo czy to czynnie uczestnicząca w terapii czy też nie myślą, mową i uczynkiem sprowadza się wszystko do tego samego ... całkiem nie tak dawno wpadłam tu jak zbity, skamlący pies nie radzący sobie ze swoim życiem i doszłam po kilku miesiącach do takiego stanu jakiego doszłam, wszystkie inne dziewczyny też pomału dźwigają się niczym feniks z popiołów zaczynając zdrowiej myśleć ale i tak żadna z nas nie potrafi się wyzbyć tego cholerstwa, które wciąż krąży wokół nas czyli alkoholizmu :bezradny:

Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 12:23

evita napisał/a:
moje wnioski wynikają z moich obserwacji . Wystarczy przejść się po wątkach w dziale współuzależnienie i poczytać ze zrozumieniem. Przecież tam wszystko kręci się wokół partnera alko a najmniej tam nas samych !


No to zastanówmy się, dlaczego tak jest.
Z moich obserwacji wynika, że znacząca większość osób piszacych w tym dziale, to kobiety, które albo wcale się nie leczą ze współuzależnienia, albo są na samym początku swojej drogi leczenia.
Więc jest naturalne że piszą tak, jak piszą.

Poczytaj sobie, również ze zrozumieniem, posty Kicajki, Pietruszki, Klary - widzisz różnicę?
Te kobiety jakoś nie piszą "w kółko i na okrągło" o swoich partnerach-alkoholikach i o swoich reakcjach na zachowanie alkoholików.
Kicajka - świeżo poślubiona żona alkoholika - jest od 27 lat w Al-Anon.
Klara - wdowa po czynnym alkoholiku - jest po terapii współuzależnienia.
Pietruszka - partnerka alkoholika - jest po terapii i jest również od kilku lat w Al-Anon.

Czy widzisz różnicę między tymi trzema kobietami a resztą kobiet piszących w dziale "współuzależnienie"? Bo ja widzę.

milutka - Wto 11 Maj, 2010 12:31

Bardzo dziękuję za te wszystkie wypowiedzi ...przeczytałam z uwagą wszystkie i przyznam ,że tak myślałam ,że zdania w tym temacie będą podzielone ....dodam tylko tak szybciutko bo dziś nie mam zbytnio czasu (może wieczorem będe miała więcej),że kłamstwo w moim życiu mnie uwiera i nie bardzo lubię to robić ...jednak w sytuacji w jakiej się teraz znajduję to niestety o wiele lepiej na tym wychodzę ...mam nadzieję ,że moje życie tak pokieruje żebym musiała sie od tego uwolnić ....chcę być sobą :) ....i obiecałam sobie ,że tak będzie :)
Tomoe - Wto 11 Maj, 2010 12:36

milutka napisał/a:
kłamstwo w moim życiu mnie uwiera i nie bardzo lubię to robić ...jednak w sytuacji w jakiej się teraz znajduję to niestety o wiele lepiej na tym wychodzę ...


A czy mogłabyś podać jakieś konkretne przykłady sytuacji, w których kłamiesz, bo "lepiej na tym wychodzisz"?

evita - Wto 11 Maj, 2010 12:44

Tomoe napisał/a:
Czy widzisz różnicę między tymi trzema kobietami a resztą kobiet piszących w dziale "współuzależnienie"? Bo ja widzę.

rzeczywiście masz rację i ja również teraz to zauważam :)

evita - Wto 11 Maj, 2010 12:46

pietruszka napisał/a:
czasem traci się zbyt wiele czasu na marzeniach zamiast przejść do działania

niektóre z nich niestety do końca pozostaną tylko w sferze marzeń bez szansy na realizację więc czemu by ich czasami nie popielęgnować w sobie ? ;)

pietruszka - Wto 11 Maj, 2010 13:42

evita napisał/a:
tylko w sferze marzeń bez szansy na realizację więc czemu by ich czasami nie popielęgnować w sobie ?

szkoda czasu? szkoda życia? lepiej trochę realniej chwycić życie w garść i robić to co jest w zasięgu ręki: "lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu". Pogrążanie się w iluzji, złudzeniach mnie osobiście blokuje przed konkretnym działaniem. Bo jeśli na przykład sobie wymyślę, że stanę się właścicielką kopalni diamentów, to będę leżeć na kanapie i marzyć...marzyć...marzyć... Jeśli jednak moim marzeniem byłaby mała przydrożna restauracyjka, to mogę usiąść z kartką w ręku, napisać biznes-plan, pomyśleć, skąd wziąć kredyt, a może znaleźć takie źródło zarobkowania, które za 10 lat pozwoli mi spełnić marzenie.
Pielęgnując w sobie marzenie, które z realnego punktu widzenia nie mają szans na realizację, robię sobie krzywdę, okłamując siebie, skazując się z góry na niepowodzenie.
A potem mam poczucie winy, wpadam w dołek "znowu mi nie wyszło, nic mi się w życiu nie udaje, jestem do bani". Snucie nierealistycznych mrzonek to też mechanizm obronny. Bo jeśli marzę o czymś nieosiągalnym to faktycznie małe szanse, ze mi wyjdzie - i tak przez brak działania gasi się "lęk przed porażką" lub paradoksalnie "lęk przed sukcesem". Dla mnie przede wszystkim była to metoda na dokopywanie sobie. Wymyślić sobie coś takiego szalonego, nierealistycznego, że potem musiałam przyznać, że to jednak prawda, że "jestem do niczego".

Ale właściwie to już zejście z tematu. Miało być w końcu o okłamywaniu alkoholika, a nie samego siebie :)

Borus - Wto 11 Maj, 2010 13:52

evita napisał/a:
" spadaj draniu z mojego życia bo nienawidzę cię "
...osobiście jednak wolałbym usłyszeć tę wersję rozstania ;)
pietruszka - Wto 11 Maj, 2010 14:08

milutka napisał/a:
mam nadzieję ,że moje życie tak pokieruje żebym musiała sie od tego uwolnić

Pokieruj sama Milutka,nie pozwól by życie Tobą kierowało :)

kiwi - Wto 11 Maj, 2010 19:50

Przeczytalam z wielkim zaciekawieniem pytanie Milutkiej i Wasze odpowiedzi.Oczywiscie lepiej nie klamac,bo i po co.Latwiej przyjemniej zyje sie bez klamstw.Ja bym schodzila (jezeli to mozliwe jest)pijanej osobie z drogi,bo czy powiesz prawde czy klamstwo to i tak "obruci kota ogonem".Pijanej osobie nic nie pasuje (wiem to po sobie).
Serdecznie pozdrawia
Kiwi

milutka - Wto 11 Maj, 2010 21:18

Tomoe napisał/a:
A czy mogłabyś podać jakieś konkretne przykłady sytuacji, w których kłamiesz, bo "lepiej na tym wychodzisz"?
Tomoe mogłabym Ci tutaj napisać niemal wypracowanie na kilka stron ale po co to ....chodzi o sytuacje w życiu codziennym ....gdy pyta np.czy byłam gdzieś dzisiaj jak on był w pracy ?zazwyczaj mówiłam mu prawdę ...gdzie byłam -co robiłam i to później gdy wypił wygarniał mi :uoee: a teraz jak mu mówię ,że nie ponieważ miałam sporo pracy w domu,okna ..ogródek itd.(mimo ,że większość dnia spędziłam po za domem )..mężuś jest zadowolony :szok: ....dla mnie to jest chore bo nie robiłam nic złego i mogłabym mu powiedzieć gdzie byłam itd.,ale skoro gościu woli być okłamywany 8| -jego sprawa :) ...
Jacek - Wto 11 Maj, 2010 21:52

milutka napisał/a:
mówiłam mu prawdę ...gdzie byłam -co robiłam i to później gdy wypił wygarniał mi

Basiu,on jest zazdrosny i chciał by cię kontrolować
nie pozwól na to - mówiąc że jesteś człowiekiem jak on
nie zdradzasz go, a rozmowa z przyjaciółmi jest ważna i potrzebna
no i w końcu nie jesteś jego niewolnicą
nie mów jemu to co on by chciał usłyszeć a tak jak powinno być

milutka - Wto 11 Maj, 2010 21:57

Cytat:
Basiu,zakładałaś taką maskę kiedyś
...bo to raz :szok: ..zazwyczaj po awanturach męża ...wychodząc na spacer z dziećmi uśmiechałam się do wszystkich i udawałam ,że wszystko jest okej ...a prawda była taka ,że serce mi pękało ..i zadawałam sobie pytanie ..dlaczego on mi to robi ? :( ....dziś już tych masek nie zakładam i jestem z siebie dumna :) :)
pterodaktyll - Wto 11 Maj, 2010 21:58

milutka napisał/a:
...dla mnie to jest chore bo nie robiłam nic złego i mogłabym mu powiedzieć gdzie byłam itd.,ale skoro gościu woli być okłamywany

Oczywiście...przecież to wynika z jego poczucia niskiej wartości. Sam wolałem być okłamywany (i byłem) Było to totalnie chore..........

milutka - Wto 11 Maj, 2010 22:11

Jacek napisał/a:
Basiu,on jest zazdrosny i chciał by cię kontrolować
...o tym to ja już dawno się przekonałam ....ale takim zachowaniem sam sobie zaszkodził ;) moje granice wytrzymałości już się wyczerpały....
Jacek napisał/a:
nie mów jemu to co on by chciał usłyszeć a tak jak powinno być

przyznam ,że ostatnio staram się naprawdę jak najmniej wdawać się w rozmowy ...on i tak ma swoje wersje ....

Jacek - Wto 11 Maj, 2010 22:35

milutka napisał/a:
on i tak ma swoje wersje

on w tym ma swój świat - taki malutki świat
od twojego wyboru zależy czy tam wejdziesz

milutka - Wto 11 Maj, 2010 22:39

Jacek napisał/a:
on w tym ma swój świat - taki malutki świat
od twojego wyboru zależy czy tam wejdziesz
...a niby po co ja tam :szok: myślisz ,że mnie pociąga taki świat :uoee: to jest chory świat ...jak powróci do tego zdrowego to wejdę z nim wszędzie gdzie tylko będzie chciał ;)
Jacek - Wto 11 Maj, 2010 23:12

milutka napisał/a:
.a niby po co ja tam

Basiu,skoro tak uważasz to skąd to pytanie u ciebie???
milutka napisał/a:
Słuchajcie zastanawia mnie jedna rzecz....jak to jest u alkoholików ....czy lubią być okłamywani,czy w ogóle są swiadomi tego co sie do nich mówi

milutka - Śro 12 Maj, 2010 06:43

Jacek napisał/a:
on w tym ma swój świat - taki malutki świat
od twojego wyboru zależy czy tam wejdziesz

Dla mnie taka odpowiedz do słów ..."on i tak ma swoje wersje "kojarz się jednoznacznie ....być może nie rozumiemy sie ...napisz proszę co miałeś na myśli pisząc tego posta......

Tomoe - Śro 12 Maj, 2010 08:44

milutka napisał/a:
myślisz ,że mnie pociąga taki świat :uoee: to jest chory świat ...jak powróci do tego zdrowego to wejdę z nim wszędzie gdzie tylko będzie chciał ;)


A jeśli on nigdy nie powróci do "zdrowego świata"?

W "chorym świecie" ty - chcąc nie chcąc - funkcjonujesz, i to od wielu lat.
I twoje dzieci też funkcjonują w "chorym świecie".
Żyjecie z alkoholikiem pod jednym dachem, znosicie jego chore zachowania, godzicie się na wszystkie związane z jego chorobą alkoholową przykrości i niedogodności, nie bronicie się przed przemocą z jego strony...
Cierpicie, ale nie potraficie się wyzwolić spod jego dyktatury.

Ty, Basiu, widzisz tylko jeden, jedyny sposób na uzdrowienie sytuacji - chodzi ci o to, żeby ON przestał pić.
A jeśli ON nigdy nie przestanie pić?
Jak długo jeszcze razem z dziećmi będziesz żyła w tym chorym świecie?

Alkoholizm, Basiu, nie jest tylko chorobą alkoholika. To jest choroba całej rodziny. Twoje myślenie, twoje odczuwanie, twoje zachowania - również są chore.
Jego świat koncentruje się wokół alkoholu.
A twój świat koncentruje się wokół niego.
Na szczęście zdecydowałaś się na terapię.
Życzę ci, aby twoja terapia powolutku przynosiła dobre efekty, życzę ci, abyś TY SAMA zaczęła powracać do ZDROWEGO świata.

Na dziś zapisałaś męża na wizytę w ośrodku.
Życzę zatem wam obojgu, żeby ten twój wysiłek nie poszedł na marne.
I bardzo jestem ciekawa, czy ten wysiłek przyniesie oczekiwany przez ciebie efekt.

milutka - Śro 12 Maj, 2010 15:53

Cytat:
Ty, Basiu, widzisz tylko jeden, jedyny sposób na uzdrowienie sytuacji - chodzi ci o to, żeby ON przestał pić.
A jeśli ON nigdy nie przestanie pić?
Jak długo jeszcze razem z dziećmi będziesz żyła w tym chorym świecie?
Tomoe owszem bardzo bym chciała żeby się tak stało ale zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji ...już nie zyję złudzeniami tak jak było to kiedyś .Dałam sobie i jemu trochę czasu ....on już wie co powinien zrobić i jeśli podejmie leczenie będę go wspierać ...jeśli nie to na pewno nie będę siedzieć z założonymi rękoma i czekać na cud....Może nie potrafię tego przekazać w moich postach ale naprawdę zaczęłam żyć inaczej i świat przestał się kręcić dla mnie wokół mojego męża :) mimo ,że jestem nieźle "poszczelona" :uoee: i lubię dużo żartować to moje decyzje co do mojego życia w przyszłości zaczynają mieć sens ....ale żeby podjąć konkretne działania potrzebuję czasu .
Tomoe napisał/a:
Życzę ci, aby twoja terapia powolutku przynosiła dobre efekty, życzę ci, abyś TY SAMA zaczęła powracać do ZDROWEGO świata.
...dziękuję :)
Tomoe - Śro 12 Maj, 2010 15:57

milutka napisał/a:
Dałam sobie i jemu trochę czasu ....on już wie co powinien zrobić i jeśli podejmie leczenie będę go wspierać ...


Czyli, jak rozumiem, twój mąż dzisiaj nie poszedł na umówioną wizytę do ośrodka. :(
Ile mu dałaś czasu?
Co masz na myśli, pisząc "trochę czasu"?

Jacek - Śro 12 Maj, 2010 17:48

Basiu chcesz odpowiedzi,Tomoe już ci udzieliła
milutka napisał/a:
.on już wie co powinien zrobić i jeśli podejmie leczenie będę go wspierać

czym do diabła chcesz go wspierać
ty dasz jemu wsparcie jak on poczuje że cię traci,to jemu da do myślenia
czy rozumiesz to???
olej dziada,ubierz dzieciaka i w długą,na spacer,kino Zoo basen do przyjaciół
i nie przejmuj się że ci to wygada
bo inaczej znajdujesz się w jego świecie

pterodaktyll - Śro 12 Maj, 2010 18:15

milutka napisał/a:
i jeśli podejmie leczenie będę go wspierać

Nie żartuj.... Żaden z nas nie jest wart tego żeby go niańczyć tylko dlatego, że poszedł się leczyć (o ile w ogóle pójdzie). Zajmij się dziećmi i swoimi sprawami. Jeśli przejdzie terapię i będziesz jeszcze miała chęć kontynuować ten związek to wtedy ewentualnie możesz go wspierać. Nigdy wcześniej, bo w ten sposób niejako dasz się "wpuścić" w coś w rodzaju odpowiedzialności za jego terapię i jej skutki. Masz swoje życie, więc z niego korzystaj.....

pietruszka - Śro 12 Maj, 2010 18:25

milutka napisał/a:
Cytat:
i jeśli podejmie leczenie będę go wspierać

A kto ciebie wesprze?
Oj Milutka, Milutka. Współuzależnienie jest domeną Siłaczek. Siłaczek z góry skazanych na niepowodzenie. Dużo energii, brak efektów, przynajmniej jeżeli chodzi o "wyleczenie" alkoholika.
Poproś swoją terapeutką o tzw. listę praw osobistych. Ale jedno już Ci podaję na tacy:
Masz prawo mówić prawdę, bez względu na to, co alkoholik myśli, czy robi. To twoja wartość osobista jako człowieka. masz również prawo kłamać i alkoholizm nie ma tu nic do rzeczy.

KICAJKA - Śro 12 Maj, 2010 20:24

Mówimy prawdę,nie kłamiemy."Prawda nas wyzwoli" a "Kłamstwo ma krótkie nogi".Mnie tak wychowano z małym wyjątkiem,"Jeśli nie można powiedzieć prawdy lepiej zamilknąć."Mimo,że wielokrotnie miałam nieprzyjemności z tego powodu zawsze mówiłam prawdę. :) A jeśli chodzi o partnera alko niestety tak najczęściej też miałam,więc nauczyłam się nie przejmować albo nic nie mówić w zależności od sytuacji :)
milutka - Śro 12 Maj, 2010 21:34

Tomoe napisał/a:
Czyli, jak rozumiem, twój mąż dzisiaj nie poszedł na umówioną wizytę do ośrodka. :(
Ile mu dałaś czasu?
Co masz na myśli, pisząc "trochę czasu"?
Nie nie poszedł ,zadzwoniła pani z recepcji by odwołać wizytę i kazała żeby zadzwonił i umówił się na jakiś termin ...a czy to zrobił -nie wiem na razie :( Tomoe pytasz ile dałam mu czasu?Jest to dla mnie trudne pytanie by jednoznacznie odpowiedzieć ....jemu powiedziałam ,że jeśli do końca czerwca nie podejmie leczenia składam papiery o rozwód...zdaję sobie sprawę ,że będe musiała to zrobić ....bo jeśli się wycofam karuzela będzie się kręcić .....
Mysza - Śro 12 Maj, 2010 21:54

milutka napisał/a:
....jemu powiedziałam ,że jeśli do końca czerwca nie podejmie leczenia składam papiery o rozwód...zdaję sobie sprawę ,że będe musiała to zrobić ....bo jeśli się wycofam karuzela będzie się kręcić .....

a każdej następnej groźby nie będzie traktował poważnie, bo i po co? niestety dobrze to znamy, prawda Basiu :pocieszacz: trzymam za ciebie kciuki i nie daj się :buziak:

milutka - Śro 12 Maj, 2010 22:00

Kochani jak ja się cieszę ,że do was tutaj trafiłam :) jesteście dla mnie wielkim wsparciem :) dla wszystkich buziak :buziak: ...a ja ze swej strony obiecuję ,że wasze rady nie pójdą na marne :) powoli się uczę ale ja już widzę zmiany ....mam nadzieję ,że wy też :)
pietruszka - Śro 12 Maj, 2010 22:24

milutka napisał/a:
zadzwoniła pani z recepcji

a do kogo ta pani z recepcji dzwoniła? do Ciebie? czy do męża?

pterodaktyll - Śro 12 Maj, 2010 22:28

milutka napisał/a:
jesteście dla mnie wielkim wsparciem
:buziak: :pocieszacz:
milutka - Śro 12 Maj, 2010 22:29

Cytat:
a do kogo ta pani z recepcji dzwoniła? do Ciebie? czy do męża?
do mnie .
pietruszka - Śro 12 Maj, 2010 22:47

milutka napisał/a:
Cytat:
a do kogo ta pani z recepcji dzwoniła? do Ciebie? czy do męża?
do mnie .

Trochę się zdziwiłam, że odwołują pierwszą wizytę, no ale przecież zdarzają się różne niespodziewane sytuacje.

milutka napisał/a:
mam nadzieję ,że wy też :)

Widać, widać Milutka. I bądź dumna z siebie, że zdecydowałaś się na zmiany. I pomalutku, kroczek po kroczku do przodu. No i pamiętaj samo złożenie pozwu rozwodowego to jeszcze nie rozwód. Troszkę się jednak obawiam, ze w Tobie jest tyle nadziei, że Twój ślubny się ocknie i ze tylko dlatego chcesz ten pozew złożyć - jako straszak. A tego i 1000 pozwów Ci nie zagwarantuje :( Gdyby to było tak proste. :(

Tomoe - Czw 13 Maj, 2010 10:06

Basiu droga, oczywiście, że widać zmiany!!!
Gigantyczną zmianą było chociażby to, że znalazłaś sobie to forum i zaczęłaś tu pisać o sobie i swoich rodzinnych problemach, o swoich codziennych smutkach i radościach.
Już masz dzięki temu kawałek "swojego własnego świata" i swoją "grupę wsparcia".
Na razie internetową, ale to już COŚ!!!
Możesz być z siebie dumna, bo sobie samej to zawdzięczasz, że tu jesteś. :D

Drugą gigantyczną zmianą jest fakt, że poszukałaś dla siebie fachowego wsparcia. Przełamałaś swój strach i wstyd - i zaczęłaś się spotykać z terapeutką.
To świadczy o twojej wielkiej determinacji i odwadze!

Jeśli mogę coś zasugerować - zanim zaczniesz podejmować takie działania, jak np. złożenie pozwu rozwodowego, przegadaj to ze swoją terapeutką.
Decyzja o rozwodzie - to bardzo poważna życiowa decyzja.
Ale wcale nie jest powiedziane, że na tym etapie wychodzenia ze współuzależnienia, na którym teraz jesteś, jesteś już gotowa do przeprowadzenia takich działań.
Porozmawiaj o tym z terapeutką. I nie podejmuj żadnych drastycznych kroków bez wcześniejszego skonsultowania się z nią.
Wprowadzaj zmiany - ale tylko takie, na jakie już wewnętrznie, emocjonalnie, psychicznie i materialnie jesteś gotowa. :D

dromax - Nie 21 Sie, 2022 14:58
Temat postu: Re: kłamać czy mówić prawdę ?
milutka napisał/a:
Słuchajcie zastanawia mnie jedna rzecz....jak to jest u alkoholików ....czy lubią być okłamywani,czy w ogóle są swiadomi tego co sie do nich mówi czy mimo wszystko maja swoją urojoną prawdę ?Spotkałam sie z tym ,że jak mówię coś do męża i jestem szczera to zazwyczaj odwraca "kota ogonem "i wmawia mi ,że go kłamię ...jest wiele sytuacji ostatnio gdzie on reaguje na prawdę całkiem odwrotnie ....a jak go skłamie -jest wszystko okej :szok:mnie to uwiera bo nie wiem czy niestety czy stety ale staram się być szczera ale przy nim wychodzę lepiej jak kłamię 8| ...czy to jakaś przypadłość alkoholików? :bezradny:

:[ NIE KŁAMAĆ!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group