ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Nienawidzę siebie!
Urszula - Nie 23 Maj, 2010 18:52 Temat postu: Nienawidzę siebie!
Teraz, kiedy sama sobie ściągnęłam na łeb tragedię i doszło do katastrofy (utrata pracy), zastanawiam się, kiedy zaczęło się to moje uzależnienie.
Przyczyn już się domyślam: słabość charakteru, głupota, brak asertywności, brak akceptacji siebie przy nadmiernie wybujałych ambicjach i chęci bycia akceptowaną przez innych.
Alkohol dodawał mi pewności siebie w kontaktach z ludźmi, a także chwilowo pobudzał szare komóry. Np. najfajniejsze teksty (piosenki, wiersze), projekty graficzne, itp. najlepiej wychodziły mi po chlapnięciu paru drinków.
No, oczywiście, nie tylko "tfurczość" nakłaniała mnie do chlapnięcia!
Zanim zorientowałam się, że po alkoholu przychodzą mi pod czachę całkiem niezłe pomysły, najpierw zaczęłam pić w celach "terapeutycznych", czyli "zalewać robala".
Początkowo robal musiał być naprawdę duży, żebym chciała go utopić, stopniowo rozmiary robali zaczynały się zmniejszać.
Ale jeszcze nie musiałam pić codziennie. Ot, właśnie od czasu do czasu, gdy jakiś owsik pojawił się na horyzoncie to ja chlap w szyję i robal nie żyje.
Pewnie już wtedy byłam uzależniona, tylko nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
No bo jak to, ja??? A w życiu! Piję, bo chcę, bo mi to pomaga, wcale nie dlatego, że muszę!
Tak było jeszcze w Polsce (wyjechałam z kraju 14 lat temu), w USA robactwo oblazło mnie ze wszystkich stron i coraz częściej poprawiałam sobie humor przez gardło.
Potrafiłam się przy tym tak świetnie kamuflować, że nikt nie zauważył mojej słabości.
Zresztą, nie piłam w dużych ilościach, nigdy się nie upijałam i stosowałam różne wybiegi, by nie było czuć ode mnie alkoholu, a swoje obowiązki wypełniałam solidnie.
Dopiero ponad rok temu zaczęłam sięgać po "lekarstwo" każdego dnia i w dalszym ciągu bardzo sprytnie to ukrywałam.
W "karierze alkoholika" wspinałam się coraz wyżej i wyżej, aż wreszcie nastąpił krach.
Upadek bardzo bolesny! Rozsypałam się fizycznie i psychicznie, przy okazji zraniłam rodzinę.
Jacek napisał/a: | "nie czas płakać nad rozlanym mlekiem" |
Nie płaczę! Nienawidzę siebie, ale to nie znaczy, że się poddałam i nie będę próbować posprzątać kałuży "rozlanego mleka".
Szukam pomocy i widzę, że na tym forum również mogę ją znaleźć.
Dziękuję!
kiwi - Nie 23 Maj, 2010 19:17
Jak przeczytalam to co napisalas,w bardzo duzo momentach widzialam siebie.Poczatki picia...sa przewaznie mile (i tu wpadamy w pulapke alkoholu),pozniej....mniej mile (ale ciagle nie wierzymy ze my juz w pulepce siedzimy),na koncu...jest katastrofa (alkohol ma ogromna wladze,siedzimy w potrzasku).Tak bylo tez i mnie,przebieg tej choroby alkoholowej przebiega prawie u wszystkich tak samo.Ja poszlam do lekarza,on skierowal mnie do terapeuty ,i tak zaczela sie moja trzezwosc.Powolutku odbudowalam sobie zaufanie mojej rodziny,i nawet polubilam siebie sama.Stracilas prace....smutna sprawa,ale bez alkoholu masz szanse nowa znalesc,z alkoholem.....nigdy zadnej ! Wez sie za siebie....naprawde bardzo warto !!!!! Bez alk.zycie moze nie zawsze jest latwe...ale jakie przyjemne !!!
Pisz czesto i o wszystkim. Bedzie dobrze.....potrzeba troche czasu....ale bedzie dobrze !!!
Pozdrawia
zadowolona bo trzezwa
Kiwi
Urszula - Nie 23 Maj, 2010 19:30
evita napisał/a: | poczytaj wątki alko na tym forum ! |
artek napisał/a: | TO FORUM POMAGA , TO DZIAŁA , w moim przypadku. Trzymaj się tego i wygadaj . |
Właśnie dlatego, że poczytałam wątki na tym forum i uświadomiłam sobie, że nie jestem sama jedna na świecie z moim problemem, jestem tutaj.
Problem uzależnienia nigdy nie dotykał mojej rodziny (nawet tej najdalszej), ale wiedziałam od zawsze czym jest alkoholizm. Z pogadanek w szkole, z różnych akcji społecznych, z życiowych obserwacji, itd., itp., etc.
W dzieciństwie i wczesnej młodości potępiałam alkoholików z całego serca i do bólu!
Z wiekiem (kiedy jeszcze sama nie zaczęlam pić) mój stosunek do alkoholików się zmienił. Zaczęłam im współczuć i podziwiać tych, którym udało się wyrwać ze szponów nałogu.
Sobie współczuć nie potrafię i nie domagam się od nikogo współczucia (po zbrodni musi nastąpić kara), wyciągam jedynie wstrętne, spocone łapska z wołaniem o pomoc.
Każdy Wasz post dodaje mi troszeczkę siły do umocnienia się w chęci trzeźwienia.
Skorzystam więc skwapliwie z możliwości wygadania się.
pterodaktyll - Nie 23 Maj, 2010 19:36
Urszula napisał/a: | Nienawidzę siebie |
Może na dobry początek spróbuj zaakceptować samą siebie, taką jaką jesteś i próbuj powoli się zmieniać. Jesteś takim klasycznym przypadkiem jak ja i wielu mnie podobnych. Skoro nam udało się nauczyć jak żyć z tym problemem a właściwie pomimo tego problemu, to dlaczego ma się Tobie nie udać?
Urszula - Nie 23 Maj, 2010 21:54
Sorry, będę przynudzać... Podobne do mojego piciorysy znacie przecież z autopsji.
Ale kiedy do Was piszę robi mi się troszeczkę-troszenieńkę lżej na duszy.
Zacznę może od końca:
W poniedziałek 17. maja trzeźwiuteńka jak nowonarodzone prosię wyszłam z domu, wsiadłam do autobusu i przesiadłam się na kolejkę. Z kolejki wysiadłam na najbliższym przystanku, przeszłam parę metrów wzdłuż torów i... jednak nie skoczyłam na szyny będące pod napięciem elektrycznym.
Sama nie wiem, co mnie przed tym powstrzymało. Lęk przed śmiercią, której przecież tak pragnę? Świadomość, że do jednego świństwa dołożę rodzinie następne? Myśl o córkach i wnuczkach? A może to, że w przypadku samobójstwa ani jeden dolar nie zostałby wypłacony mężowi z mojej polisy ubezpieczeniowej na życie?
Dwa dni wcześniej zostałam wylana z roboty na zbity zapijaczony pysk.
Zasłużyłam.
O tę pracę starałam się od roku. Pomogli znajomi, bo znaleźć pracę za tak wysoką stawkę godzinową, jaką dostałam już na wstępie, wcale nie jest łatwo. Poza tym miałam mieć ze strony pracodawcy opłacane pełne ubezpieczenie zdrowotne dla siebie i męża, musiałam tylko przepracować jeszcze bez zwolnień 9 miesięcy.
Początkowo pracowałam nieregularnie jako tzw. skoczek. Przerzucana byłam z budynku na budynek na zastępstwa, gdy któraś ze sprzątaczek była chora, albo na urlopie. W styczniu los się do mnie uśmiechnął, zwolnił się stały etat i załapałam się na stałe.
Radość była ogomna! Będzie więcej kasiorki, będziemy mogli się leczyć prawie za darmo i mąż będzie mógł przetkać sobie żyły (do tej pory nie było nas stać na ten zabieg).
Rzecz jasna, w momencie podjęcia stałej pracy próbowałam odstawić alkohol. W trzeźwości wytrzymałam jednak jedynie dwa miesiące. A i tak nie była to prawdziwa trzeźwość, bo w niedziele lubiłam sobie trzasnąć jakieś piwko, albo drineczka...
Przyuważyłam, że po "zażyciu" owego "przeciwbóla", faktycznie jakby mniej bolą mnie nadwyrężone w pracy stawy prawej ręki i kręgosłup. Zaczęłam powoli wracać do chlejstwa.
Nie chcę się w żaden sposób usprawiedliwiać ani przed Wami, ani przed sobą, ale chcę o tym napisać.
Powinnam być mądrzejsza i wiedzieć, że to nie jest praca dla mnie. Zbyt ciężka fizycznie. Psychicznie też, choć komuś mogłoby się wydawać, że sprzątaczka ma fajną robotę, nie musi się stresować, nie musi myśleć, odstawia szmatę i odkurzacz do szafki i fajrant!
Też tak mi się wydawało, kiedy pracowałam "na skoczka". Robota była, albo nie było, trzy, czasem pięć dni w tygodniu, przez pozostałe dni mięśnie i stawy dochodziły do siebie, nie było źle. W dodatku nie musiałam się specjalnie wysilać, bo sprzątałam sale wykładowe i wystarczyło wynieść śmieci, pościerać stoły i tablice, trochę odkurzyć podłogi i jak czegoś nie zdążyłam zrobić dziś, to robiłam następnego dnia (wiadomo, studenci i tak nabrudzą!).
Stały etat dostałam przy sprzątaniu biur i gabinetów lekarskich.
Ooo, od razu zorientowałam się, że tu nie będzie różowiutko!
Nie, żebym bała się roboty, albo była wybitnie leniwa, nie! Ale już w pierwszym tygodniu dostałam taki wycisk, że w niedzielę rano nie mogłam się podnieść z wyrka. Bolało mnie wszystko: ręce, nogi, stopy, krzyże, plecy, ramiona i szyja.
Koleżanki w pracy pocieszały mnie, że po paru dniach wszystko się unormuje, po prostu moje ciało musi się przyzwyczaić do tej harówy.
Dobrze im było mówić, bo były potężnie zbudowane i mocne fizycznie, pracowały jedynie 5 dni w tygodniu i miały 2 dni czasu na odpoczynek. Ja miałam wolną tylko niedzielę, ale wydawało mi się, że mimo wszystko wydolę. Bardzo chciałam.
Nie wydoliłam.
Przy wzroście 158cm ważyłam 54kg (teraz jeszcze schudłam) i podnoszenie kilkudziesięciu worów ze śmieciami ważącymi często ponad 10kg musiało owocować bólem ścięgien, stawów i mięśni. Do tego podnoszenia ciężarow dochodziło jeszcze mycie kilkudziesięciu szklanych biurek, stołów, stolików i umywalek, czyszczenie sedesów, kafelków w kibelkach, kuchenek, parapetów, listew przypodłogowych, odkurzanie szafek i podłóg.
Każdego dnia do obskoczenia miałam 7 potężnych gabinetów podzielonych na różne mniejsze klitki (w sumie powierzchnia dużego supermarketu) i żeby było jeszcze fajniej odkurzanie wykładziny podłogowej na korytarzu.
Mogłabym sobie odpuścić dokładne sprzątanie (jak to czyniły inne sprzątaczki, za co często dostawały upomnienia i ochrzan) i przyoszczędzić się trochę, ale nie umiem niczego robić na pół gwizdka. Skoro miałam przykazane ścieranie kurzu na mokro, nie przyszło mi do głowy, że nikt nie pozna, że strzepnęłam pył piórkiem...
No i tak sama sobie dokopywałam.
A najbardziej dokopałam sobie tym "leczeniem" alkoholem. Przed pracą wlewałam w siebie parę łyków procentów - pomagało i na zmęczenie, i na poprawę nastroju.
Do pracy dojeżdżałam dwoma autobusami i kolejką, jazda zabierała mi ok. 1,5 godz., więc żeby stawić się w pełnym rynsztunku i gotowości bojowej na godz. 16:30, musiałam z domu wyjść już ok. 14:30.
Pracowałam do 12-stej w nocy i o tej porze mąż przyjeżdżał po mnie samochodem.
Tamtej soboty też przyjechał. Po raz ostatni.
Jak zwykle łyknęłam przed pracą małe co-nieco, zrobiłam sobie kawę, ale nie zdążyłam jej wypić, bo byłam już lekko spoźniona. Kawa została na półce w szatni.
Niby przysługiwała mi półgodzinna przerwa na lunch, jednak nigdy z niej nie korzystałam, bo po prostu nie wyrabiałam się z robotą. Tym razem tak jakoś nagle zachciało mi się tej zimnej kawy stojącej w szatni, że postanowiłam zrobić sobie przerwę na dwa łyki. Wpadłam do szatni, a tam akurat była jedna z koleżanek. Poczęstowała mnie łyczkiem koniaczku, który popiłam kawką, odzyskałam nadwątlone siły i jak na skrzydłach poleciałam myć doktorskie sraczyki.
Niestety, nie dokończyłam sprzątania. Moje obie boski zjawiły się po mnie w towarzystwie ochroniarza i nakazały natychmiastowe opuszczenie Raju.
Kiedy teraz myślę o tej pracy, wydaje mi się, że to jednak nie był taki znowu Raj! Mimo to, bardzo chciałabym cofnąć czas...
O pracę (i to tak dobrze płatną!) bardzo trudno! Zaczęłam się już za nią rozglądać, ale niestety, nie jeżdżę samochodem, a w Ameryce to kalectwo.
Pojęcia nie mam czy, kiedy i gdzie znajdę następną robotę...
Wierzę, że gdybym znów zaczęła przynosić do domu pieniążki, mąż trochę by mi odpuścił...
Kulfon - Nie 23 Maj, 2010 23:29
Urszula napisał/a: | Pojęcia nie mam czy, kiedy i gdzie znajdę następną robotę... |
pijac dalej ?? - cheba nie masz najmniejszych szans
wiec, korzystajac z tego kopa w du** jakim byla strata pracy, idz za ciosem,
zadbaj o siebie i swoja trzewosc,
a wtedy powoli odzyskasz zaufanie a co za tym idzie i humor i szacunek do siebie, no i prace znow znajdziesz
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 00:16
Wybaczcie, ale w dalszym ciągu będę zanudzać.
Łudzę się, że kiedy wyrzucę z siebie frustracje, może uda mi się szybciej stanąć na nogi. Chcę sama z sobą dojść do ładu, zrozumieć siebie, jakoś usystematyzować i oswoić wszystkie zaszłości w moim piciorysie.
I tak przez ostatnie osiem dni o niczym innym nie jestem w stanie myśleć jak tylko o moim upadku, zatem takie ulanie żółci powinno mi ciuteczkę poprawić samopoczucie.
Poza tym liczę na to, że ktoś z Was coś mi jeszcze podpowie, zwróci uwagę na coś, na co sama uwagi nie zwróciłam.
Tym razem przeskoczę na początek piciorysu:
Dzieciństwo miałam dobre, choć niezbyt dostatnie. Miałam kochających rodziców, tzw. porządny dom i nic nie wskazywało na to, że wyrośnie ze mnie alkoholiczka.
Z nauką w szkole podstawowej nie miałam problemów, gładko przechodziłam z klasy do klasy na samych piątkach, nauczyciele mnie lubili, ba!, nawet stawiali innym za wzór pilności.
Mimo to, nigdy siebie nie lubiłam. Nie akceptowałam ani swojego wyglądu, ani nieśmiałości. Zazdrościłam innym dziewczynkom urody, ładnych ubrań, nawet rodziców!
Bo chociaż swoich bardzo kochałam i od Nich też odbierałam mnóstwo miłości, wychowywana byłam dość surowo. Nie myślę, by stawiali przede mną jakieś nadmierne wymagania, ale pamiętam z dzieciństwa częste poczucie winy, że oto nie sprostałam w czymś Ich oczekiwaniom.
W szkole zaczęły się zawiązywać pierwsze przyjaźnie, tworzyć koleżeńskie grupki, ja zawsze stałam z boku. Dziś rozumiem, że dlatego nikt nie chciał bawić się z "okularnicą", bo okularnica zawsze czuła się "ta gorsza", bała się odrzucenia i tym bardziej była przez rówieśników odrzucana.
Problem więc tkwił w mojej psychice, a nie w tym, że dzieciaki wyśmiewały moje ciuchy, patykowatość kończyn, czy krótkie trzymanie na smyczy w domu.
W szkole średniej było już nieco lepiej (młodzież jest mniej złośliwa, mniej okrutna i bardziej empatyczna od smarkaterii), ale poczucie niższej wartości jednak mnie nie opuściło. Tym bardziej, że w czasie dorastania przepoczwarzyłam się z patyczaka w tłuściutki baleronik.
No, przesada! Taki tłuściutki ten baleronik to znowu nie był, ale kilka zbędnych kilogramów odbierało mi chęć do życia. "Przyjaciółki" radziły mi zmianę stylu ubierania się, by maskować sadełko, he, he... Podśmiechiwały się poza moimi plecami z mojego wyglądu, a ja zamiast to ignorować, być ponad to, masochistycznie torturowałam się podsłuchiwaniem ich rozmów.
Tak bardzo chciałam być piękna i interesująca! Rodzice odmawiali sobie wszystkich przyjemności, by kupić mi i bratu nowe buty, kurtkę, czy podręczniki szkolne. Rozumiałam to, nie miałam żalu, nie stawiałam żądań, ale nieustająco porównywałam modne fatałaszki innych dziewczyn z moimi swetrami wydzierganymi własnoręcznie przez Mamę ze starej włóczki, albo spódnicami przerobionymi ze starej kiecki Babci. I znowu czułam się gorsza.
Obok wyglądu dołował mnie też zawsze domowy regulamin.
Koleżanki i koledzy dostawali kieszonkowe, ja musiałam prosić o kilka złotych na oranżadę na wycieczce szkolnej. O tym, żebym zarobiła własną kasiorkę np. przy zbiorze truskawek nawet mowy nie było! Byłam za młoda, a wiadomo, co czyha na młode dziewczyny w obcym miejscu!
Koleżanki i koledzy wychodzili na imprezy, na dyskoteki, mnie nawet nikt nie zapraszał, bo wiadomo było, że i tak nie przyjdę. W domu musiałam być o 21:00 i nie było uproś!
Koleżanki poprawiały sobie urodę podciągając tuszem rzęsy, moi Rodzice twierdzili, że najodpowiedniejszymi kosmetykami dla młodej panienki są mydło i woda.
Koleżanki miały swoich chłopaków, sekrety z nimi związane, mną nikt się nie interesował. No jasne, taką szarą myszą?!
Pomimo tego, okresu nauki w liceum nie wspominam źle. Ogólnie byłam akceptowana, wszyscy wiedzieli, że można na mnie liczyć przy podpowiedziach i ściąganiu na klasówkach, że nie polecę z jęzorem do psorów, ani nie wywinę nikomu świństwa jakimiś plotami.
Tylko, że mnie i tego było mało!!! Chciałam być taka jak inne dziewuchy; zwracać na siebie uwagę, błyszczeć w towarzystwie, budzić podziw, itd.
Pragnienie to było tak silne, że zaczęłam przeginać w drugą stronę. Zaczęłam kreować się na zwariowaną abnegatkę, której jest wszystko jedno jak wygląda i co ludzie o niej myślą.
To moje fałszywe wcielenie zostało zaaprobowane przez rówieśników, a ja jeszcze bardziej się "znielubiłam".
Kiedy wreszcie poznałam tego "jednego jedynego", wyglądało na to, że przynajmniej on zaakceptował mnie taką jaką jestem, skoro zechciał się ze mną ożenić. Byłam szczęśliwa!
I ze strachu przed utratą tego szczęścia podporządkowałam mu się w zupełności. To był błąd, ale 35 lat naszego małżeństwa oceniam i tak na 4+.
Niestety, wóda zrujnowała mi tę przystań. A tak naprawdę zrujnowałam ją sobie osobiście sięgając po wódę.
Wiedźma - Pon 24 Maj, 2010 00:41
Powiem Ci, Urszula, coś, co prawdopodobnie wyda Ci sie dziwne,
ale dobrze się stało, że straciłaś tę pracę i że tak bardzo to przeżywasz.
Być może właśnie w ten sposób uratowałaś swoje życie.
Alkoholik bardzo często potrzebuje takiego ciosu, aby się otrząsnąć, dostrzec swój problem i zacząć coś z nim robić.
My to nazywamy sięgnięciem dna i odbiciem się od niego.
Dopóki tego dna nie sięgniemy - nie odczuwamy zbyt dotkliwie tego co robimy sobie i swoim bliskim.
Dopiero taki wstrząs pozwala nam spojrzeć z innej perspektywy na swoje życie.
Każdy ma swoje dno i te dna często bardzo różnią się od siebie i znajdują się na różnych poziomach.
Dla jednego może to być pierwsza wizyta w wytrzeźwiałce, dla innego wejście w konflikt z prawem,
strata pracy, wypadek spowodowany po pijaku, rozwód, odebranie dzieci itp, itd...
Są też tacy, których dno znajduje się tak nisko, że nigdy nie zdołają go osiągnąć,
gdyż w międzyczasie umierają wykończeni swoim chlaniem.
Oni po prostu grzęzną w mule i pozostają w nim na zawsze
Życzę Ci, Urszulo - tak jak to już powiedział Kulfon -
żeby strata pracy okazała się dla Ciebie właśnie tym dnem,
od którego się odbijesz i wypłyniesz na powierzchnię
PS
Twoje wspomnienia z dzieciństwa są zadziwiająco podobne do moich...
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 01:23
Wiedźma napisał/a: | Twoje wspomnienia z dzieciństwa są zadziwiająco podobne do moich... |
Droga Wiedźmo!
Podejrzewam, że wspomnienia z dzieciństwa bardzo wielu ludzi są nawet identyczne z moimi, ale przecież ci ludzie nie stoczyli się na dno!
Chcę zrozumieć, co ze mną się stało? Dlaczego akurat ja tak przechlapałam swoje życie? Miałam w zasadzie wszystko, straciłam wszystko, obudziłam się z ręką w nocniku.
Czy to egoizm i zbytnie zapatrzenie się w siebie (z odrazą i niechęcią, ale jednak w SIEBIE!) doprowadziło mnie tu, gdzie jestem?
Nigdy nie uważałam się za egoistkę. Zupełnie bezinteresownie zasuwałam tam, gdzie ktoś potrzebował pomocy, chętnie dzieliłam się z innymi tym, co mogłam im ofiarować i nie liczyłam przy tym nawet na jakieś dowartościowanie się tym sposobem. Zwyczajnie i po prostu, czasem ze współczucia, czasem z litości, a czasem z miłości rozdawałam się kawałek po kawałku. O sobie wtedy w ogóle nie myślałam, bo ważny był drugi człowiek, chęć ulżenia mu w czymś, sprawienia przyjemności, itp.
A może właśnie należało pomyśleć przede wszystkim o sobie?
Kurcze, gubię się w tym wszystkim...
Nie chcę straszyć, ale jutro zamierzam opisać początki mojego kontaktu z alkoholem.
Teraz włażę pod prysznic i do wyrka. Liczę na to, że tej nocy uda mi się przysnąć na dłużej i nie przyśni mi się nic związanego z chlaniem gorzały i moją obecną sytuacją.
Pozdrawiam!
evita - Pon 24 Maj, 2010 08:02
Wiedźma napisał/a: | PS
Twoje wspomnienia z dzieciństwa są zadziwiająco podobne do moich... |
Urszula napisał/a: | Podejrzewam, że wspomnienia z dzieciństwa bardzo wielu ludzi są nawet identyczne z moimi |
dziwne bo i ja mam takie odczucia jakbym czytała skrawki mojego życia głównie jeśli chodzi o rodziców ...
pewnie sami nie zdajemy sobie nawet sprawy jak bardzo okres dzieciństwa rzutuje na nasze dalsze poczynania i to co się dzieje w naszych umysłach
Urszula napisał/a: | Nie chcę straszyć, ale jutro zamierzam opisać początki mojego kontaktu z alkoholem. |
takie straszenie jest jak najbardziej na miejscu na tym forum ku przestrodze ...
artek - Pon 24 Maj, 2010 08:28
Nie patrzyłem ,która tam u ciebie Urszulo godzina , tzn.kiedy zaczniesz opisywać , ale bądź pewna ,że nie pozostaniesz bez "słuchaczy". Ja będę czekał. I WILL!!
yuraa - Pon 24 Maj, 2010 09:03
artek napisał/a: | Nie patrzyłem ,która tam u ciebie Urszulo godzina , |
ja sprawdzilem teraz tutaj 10;00 w Chicago 4;00
jal - Pon 24 Maj, 2010 11:27
Urszula - głowa do góry ,już pierwszy krok zrobiłaś oby tak dalej... pisz,pytaj i działaj.
PD - janusz
emigrantka - Pon 24 Maj, 2010 12:33
Urszula, witaj
alkoholicy sa bardzo podobni do siebie ,nic co napiszesz Nas nie zaskoczy ,wazne abys poczula ze nie nie jestes sama
pozdrawiam
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 14:49
artek napisał/a: | Nie patrzyłem ,która tam u ciebie Urszulo godzina |
Trzeźwa, moi Drodzy, trzeźwa godzina!
W tej chwili w Chicago jest 9:00 rano, czyli w Polsce 4:00 po południu.
Zwykle o tej porze już byłam po śniadanku, kawce i... no właśnie!!!
Dzisiaj jestem tylko po śniadanku i zielonej herbacie.
Wraz z procentami odstawiłam również kawę, pepsiorę, redbulka i wszelkie gazowane napoje.
Sporo można się dowiedzieć na tym Waszym - teraz już i moim - forum...
Dzięki, że jesteście!!!
Tomoe - Pon 24 Maj, 2010 15:10
Witaj zatem w poniedziałkowy poranek w Chicago.
I weź pod uwagę to:
Nadzieja
Chicago
Alano of Des Plaines
1535 Oakton
Des Plaines, IL 60018 mityng - Z
19:00
24 Godziny Na Dobe (24 Hour a Day)
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityng - Z
19:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
Polish American Assoc
3834 N Cicero
Chicago - West, IL 60639 mityngi - Z
19:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
Polish American Assoc
3834 N Cicero
Chicago - West, IL 60639 mityng - O odbywają się w ostatni poniedziałek miesiąca 20:15
Wyjdź, Urszulo, do żywych ludzi.
Tomek - Pon 24 Maj, 2010 16:09
Tomoe! To co zostało napisane w Twoim poście ja chciałem napisać !
Terapie sa być może tam gdzie mieszkasz kosztowne, ale kluby AA (w tym polskie) NIE!
Jeśli ktoś z mojej grupy terapeutycznej wyjeżdżał np. do Anglii, miał w kieszeni adres gdzie iść na miting.
A moje doświadczenie (ale, pewnie nie tylko moje, ale wielu z tu obecnych na forum) podpowiada, że chorą głowę najlepiej leczyć jednak przy wsparciu i pomocy innych, forum jest tego jednak chyba namiastką.
"nienawidze siebie" te słowa nie tylko towarzyszyły mi przed podjęciem decyzji o leczeniu, ale i wiele lat wtedy kiedy piłem;
kiedy podjełem trerapie nie za bardzo wierzyłem w moc rozgrzeszenia,(a i na cuda natychmiastowego zadośćuczynienia było za szybko - tak robiłem w swoim pijanym życiu, to dla mnie byłaby manipulacja) ale przyjełem sobie pewną wschodnią maksyme: "jeśli nie chcesz mieć zmąconej wody w stawie przestań ciagle wrzucać do niego kamienie" - dało mi to dużo, bo poczucie niskiej wartości już się nie pogłębiało.
powodzenia!
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 16:56
artek napisał/a: | kiedy zaczniesz opisywać |
Właśnie zaczynam.
Smak alkoholu poznałam, rzecz jasna, na studiach.
Smak? Brrr... wtedy zupełnie mi nie smakował. Ale nie wymigiwałam się od picia, bo chciałam być cool!
Bo znow się bałam. Bałam się kpiących żarcików, bałam się "inności", bałam się odrzucenia.
Zresztą, co to było za picie?! Okazyjnie jakiś browarek, jakieś wino marnej jakości...
Ale z czasem nawet coś mocniejszego przestało mną otrząsać.
Tak więc podkład do prawdziwego picia już miałam.
A to prawdziwe picie zaczęło się też całkiem niewinnie.
Przez kilka lat pozostawałam przy okazjalności. Zwykle były to odwiedziny znajomych u nas w domu, bo ja rzadko z chaty wyłaziłam.
Miałam dwójkę dzieci, którymi trzeba się było zająć, zawodowo pracował tylko mąż (wychowanie dzieci stawialiśmy na pierwszym miejscu), kasy ciągle brakowało, więc dorabiałam po nocach haftowaniem serwet i obusów, dłubaniem na drutach swetrów dla znajomych i przeróbkami krawieckimi.
Mąż miał zawsze pretensje do mnie, że nie potrafię dobrze gospodarować kasiorą, że na wszystko brakuje, a moi Rodzice nam nie pomagają.
Pomagali! Jeszcze jak pomagali! Kiedy padałam już z nóg, albo kiedy byłam chora, podrzucałam dziewczynki na parę dni Dziadkom.
Mąż nigdy nie uważał tego za pomoc. Uważał, że opieka nad wnukami jest obowiązkiem i prawdziwą pomoc okazaliby, gdyby podarowali nam połowę chałupy, w której mógłby założyć sklep. Zawsze marzył o jakimś własnym biznesie...
Niestety, rzeczona chałupa posiadała kilku właścicieli i moi Rodzice nie mieli tu nic do gadania.
Mąż uważał, że powinnam wymóc na Rodzicach tę darowiznę, obojętnie jakim sposobem. Znęcał się nade mną "w tym temacie" przez parę lat.
Nie, nie kłóciliśmy się! Nigdy nie dopuszczałam do kłótni. Jak dobrze wytresowany pies kładłam uszy po sobie i pozwalałam mu na bluzgi pod adresem mojej Rodziny.
Bolało, ale nie potrafiłam uderzyć pięścią w stół i wykrzyczeć, co myślę. Ze strachu. Bałam się, że mnie rzuci, zostawi z dwójką dzieci, bo niby co mu z takiej niezaradnej i niegospodarnej żony, która "tylko beczeć umie"?
Płakałm bardzo często, co bardzo go wkurzało i tym mocniejsze wbijał mi szpile, wypominając wszystko, co tylko mógł wypomnieć z moich błędów popełnionych w przeszłości, lub błędów popełnionych przez członków mojej bliższej i dalszej Rodziny.
Wtedy chyba właśnie zorientowałam się, że alkohol "pomaga".
Rozżalona i zdenerwowana kładłam sie spać, a gdy sen nie nadchodził, wstawałam po cichutku, podchodziłam do barku i nalewałam sobie kieliszeczek. Kieliszeczek pozwalał się wyciszyć...
Ha, wtedy nim walnęłam "procenta" w gardło, najpierw nalewałam do kieliszka.
Po jakimś czasie kieliszki były mi zbędne podczas rytuału "wyciszania". Waliłam prosto z flachy.
Nie zdarzało się to jeszcze często. Raz na miesiąc, raz na dwa miesiące - w zależności od tego, jak mocno szpikowana byłam złośliwościami i pretensjami.
Ale już wiedziałam... Już miałam "antidotum"...
Częstotliwość brania "przeciwbóla" zwiększyła się w momencie, kiedy zmarł mój Teść i Teściowa przeprowadziła się do nas sprzedawszy uprzednio gospodarstwo. Kasiorkę z gospodarstwa podzieliła równo między mego męża i mego szwagra.
Nie było tego dużo... Ale memu mężowi wpadł do głowy genialny pomysł, by za tę forsę rozpocząć budowę własnego domu.
Chociaż mieszkaliśmy w blokowisku, mieliśmy duże i ładne mieszkanie (72m, z loggią),
uważałam pomysł za poroniony. Chciałam zatrzymać kasę na kształcenie dzieci.
Oczywiście, musiało być tak jak chciał mąż.
Pieniędzy wystarczyło jedynie na kupno działki, planów i wylanie fundamentów...
Mąż powrócił do starej śpiewki, że teraz moi Rodzice powinni potrząsnąć mieszkiem i pomóc nam w finansowaniu budowy.
Do normalnych obowiązków (prace domowe, odrabianie lekcji z dziećmi, dorabianie dzierganiem swetrów, itp.) doszły jeszcze zajęcia na budowie. W dni powszednie biegałam z obiadami dla robotników budowlanych, w soboty i niedziele pomagałam mężowi rozładowywać pustaki, mieszać zaprawę, przenosić deski...
Padałam na pysk.
Ale wszystko byłoby do wytrzymania, gdyby nie ciągłe przycinki i złośliwości, których mąż (dodatkowo wspierany przez Teściową) mi nie szczędził.
Za to ja oszczędzałam. Oszczędzałam jak głupia. Po kilka razy obracałam każdą złotowkę w ręce nim zdecydowałam się, czy przeznaczyć ją na lody dla dzieci, czy na pustaka.
Nie powiem, mąż też oszczędzał. zrezygnował z jazdy samochodem, do pracy i na budowę dojeżdżał rowerem, przy czym wpadł w taką skrajność, że nawet na oglądaniu TV zaczął oszczędzać. Telewizor mogłam włączyć dzieciom na "Dobranockę" i na wiadomości, poza tym nie oglądaliśmy niczego, bo tetewizor "żre prąd".
I on był zmęczony tą budową, i ja. Rzadko bywaliśmy w dobrym nastroju.
Tylko on nie popijał, a ja i owszem, coraz częściej.
Kilka łyków sprawiało, że świat nabierał jaśniejszej barwy, więc tak sobie rozjaśniałam to życie i rozjaśniałam... Lata całe, bo lata całe zeszły nam na podciągnięciu chałupy pod dach i zamknięciu surowego stanu.
Nie były to duże ilości, ale za to co piłam! Mecyje! Bimberek!
Każdy wtedy pędził. Takie czasy. Wódka na kartki, więc domowym sposobem produkowało się "ćmagę" z czego tylko się dało. Czego jak czego, ale tego nigdy mi nie brakowało.
Mąż pędził dla fachowców budowlanych (podpijałam), czasem ktoś ze znajomych wpadł pochwalić się "produktem", czasem sąsiad zjawiał się z butelczyną, to znów dostałam w prezencie od kogoś jakąś buteleczkę... Prezent skrzętnie ukrywałam przed domownikami, by mieć go tylko dla siebie i móc skorzystać z "pomocy" w ciężkiej chwili.
Do głowy mi nie przyszło, że właśnie się uzależniam.
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 17:05
Tomoe napisał/a: | I weź pod uwagę to: |
Dzięki, Tomoe, za adresy!
Najbliższy mojego miejsca zamieszkania jest 3834 N. Cicero.
Postaram się skorzystać.
Pozdrawiam!
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 17:29
Piszę odcinkami, bo po pierwsze: nie chcę nikogo zbytnio nękać długością postu, po drugie: piszę z doskoku, bo jednocześnie gotuję obiad, odbieram telefony i robię pranie.
Z nory na świeże powietrze jeszcze nie odważyłam się wyjść. Wstyd przed sąsiadami i znajomymi. Nie wiem, ile oni wiedzą i co wiedzą, bo o tym, że już nie pracuję wiedzą wszyscy.
Miałam zamiar zrobić dziś trochę porządku wokół naszego domku, ale zrezygnowałam. Troszeczkę dzisiaj ciepławo. Ok.30 st w cieniu, a ja jeszcze nie doszłam fizycznie do normy po "odstawce". Cholernie się pocę i jakaś taka osłabiona jestem jak przy grypie.
Dodatkowo łeb mi napieprza. Może będzie burza?
Dwa tygodnie temu leczyłabym ból łba wiadomym sposobem. Teraz też mam na to ochotę, ale tego nie zrobię. Patrzę w lustro i widzę starą alkoholiczkę.
Lustro też pomaga.
jal - Pon 24 Maj, 2010 18:10
Ula -Dużo wiesz o mechanizmach swojego picia,wiesz co Cię nakręca,kiedy sięgasz po etanol wykorzystaj to aby nie pić i koniecznie podejmij leczenie - sama sobie nie poradzisz.
PD - janusz
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 18:20
Fale nienawiści i obrzydzenia do siebie zalewają mnie co kilka minut. Nie potrafię już o niczym innym myśleć, na niczym innym się skoncentować, w czerepie kołacze mi się tylko w kółko pytanie, dlaczego z całkiem dobrego i porządnego dziecka wyrosł taki potwór? Taki ludzki śmieć? Takie ścierwo?
W zasadzie tylko przy klawiaturze komputera, kiedy piszę do Was, złe myśli (o opuszczeniu tego padołu na wieki wieków) mnie nie nachodzą.
Ot, choćby przed chwilą zlazłam do piwnicy przerzucić ręczniki z pralki do suszarki i już zaświtało mi pod czachą: - A gdyby tak prąd elektryczny poraził mnie śmiertelnie? Ubezpieczyciel musiałby wypłacić odszkodowanie mężowi, bo przecież to byłby nieszczęśliwy wypadek...
Nie, bez obaw! Nie sięgnę po "pocieszycielkę", ani nie targnę się na życie. Do tego stopnia wóda mózgu mi jeszcze nie wyżarła.
Nienawidzę siebie, ale bardzo kocham moją rodzinę!
Brzmi to paradoksalnie. Bo jak można zrujnować życie komuś, kogo się kocha?
Jras4 - Pon 24 Maj, 2010 18:37
Urszula napisał/a: | i (o opuszczeniu tego padołu na wieki wieków) mnie nie nachodzą. | ja prubowałem 4 razy ... a ile razy jechałem pijany nie wspomne a to tesz jest kuszenie losu ..wienc daj spokój i pszerub Scierwo na człowieka a wiem że to możliwe...
Jras4 - Pon 24 Maj, 2010 18:39
Urszula napisał/a: | Lustro też pomaga. | Ooooooooooo i to jak ...ja widziałem w nim wielkie dno i głupi ryj menela ..... Ale musisz wiedzieć że ono może pokazać ci tesz inny obraz
Tomek - Pon 24 Maj, 2010 19:05
A ja dwa miesiące przed tym zanim poszedłem sie leczyć porobiłem sobie z całą premedytacją sesję zdjęciową z samowyzwalacza ze swoim pijanym ryłem w roli głównej - to był przedostatni gwóżdżdo do trumny z napisem przyjemne życie alkoholika. Horrrror.
Ale zapewniam, ze jest lepiej .
stiff - Pon 24 Maj, 2010 19:09
Urszula napisał/a: | Bo jak można zrujnować życie komuś, kogo się kocha? |
Tak działa alkohol, ze tylko on jest najważniejszy...
artek - Pon 24 Maj, 2010 19:36
Cześć Urszula, wytrzymaj te parę dni i fizycznie poczujesz się lepiej. A i nad samooceną pasowałoby popracować . W sobotę minął tydzień jak nie piję to wiem co mówię.
Z tego co piszesz to wmówiłaś sobie jakieś głupoty i tyle. Zajmowałaś się chałupą ,tyrałaś po nocach ,nikt tego nie docenił i dla tego pewnie uwierzyłaś, że jesteś gorsza.No i zaczęłaś płynąć . Jak Ciebie czytam to mam wrażenie ,że jest dokładnie odwrotnie jak u mnie.
Ja zacząłem ostro popijać zaraz po ślubie, i miałem wszystko gdzieś . Nic mnie nie interesowało . To żona zajmowała się domem ,kasą żeby starczyło , dzieckiem . Ja kładłem wypłate i tyle.Jak zaczęło brakować to moja kobitka wykombinowała sobie interesik , całkiem dochodowy ,jak się okazało. Ja nawet nie wiedziałem o co jej chodzi bo byłem pijany . Zawiozłem przywiozłem i co tam jeszcze trzeba było , a to ona zajmowała się wszystkim. Oczywiście dla świętego spokoju co jakiś czas "rzucałem " picie ,zaszywając się.
Jak MOJA tzw.matka zaczęła dokazywać i zaczęły się problemy to MOJA żona podjęła decyzję o budowie domu. Ja byłem pijany . Jak wytrzeźwiałem to kupiłem łopatę i skrzynkę piwa. I na dobrą sprawę to do dzisiaj jestem niezaradny życiowo bo nie wiem ile kosztuje kilo cukru, bo nigdy się tym nie zajmowałem . Wykonywałem polecenia "służbowe" i szybko do piwa . Przydługie te moje wywody , ale chodzi mi o to ,że jak kobitka zajmuje się domem to w moich oczach to jest coś , Ty miałaś pecha, MOIM ZDANIEM ktoś przestał to doceniać, jak ja u siebie . A sięgnęłaś po to co było w zasięgu ręki , flaszka .Ale to nie powód ,żeby uważać się za śmiecia.
jolkajolka - Pon 24 Maj, 2010 19:41
Witaj,Urszulo! I nie wiem czy Cię to zmartwi,czy ucieszy,ale powiem Ci,że nie jesteś kimś wyjątkowym. Takich jak Ty jest na "pęczki" I piciorysy mamy podobne. Ja na tym forum znalazłam ogromne wsparcie,bo ze mnie cholerny introwertyk i na mityngi nie chodzę. Za to zaglądam tutaj i nie piję,czego i Tobie życzę.
Jras4 - Pon 24 Maj, 2010 20:01
http://www.youtube.com/watch?v=pSP-vhFyo2A
Ulka posłuchaj...
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 20:33
Błagam o wyrozumiałość! Muszę dalej pisać, bo tylko tak w tej chwili mogę się oderwać od tematu moich myśli.
Śmieszne, nie? Przecież właśnie piszę dokładnie na TEN temat!!!
Ale co innego pisać i wyrzucać z siebie frustracje, a co innego być z własnymi myślami sam na sam.
Zanim przyjechałam do USA, oprócz nieustających problemów finansowych, zalewałam również i inne robale.
Mąż mój był wręcz chorobliwie zazdrosny. Początkowo nawet się z tego cieszyłam, bo sceny zazdrości tłumaczyłam sobie tym, że tak bardzo mu na mnie zależy, tak bardzo mnie kocha. A guzik prawda! Szybko zorientowałam się, że jemu wcale nie chodzi o mnie, tylko o to "co ludzie powiedzą?". Żarty kolegów o przyprawianiu rogów, czy zdmuchiwaniu kobitki mężowi sprzed nosa, brał całkiem na serio. Plótł głupoty, że koledzy się z niego śmieją, bo wziął sobie "wesołą dziewczynkę", która tylko strzela ślepiami do chłopów.
Na moje tłumaczenia, że przecież nie ma nic złego w tym, że wstąpię na kawę z dawno niewidzianym kolegą z liceum, żeby po prostu pogadać i poplotkować o reszcie klasy, miał koronny argument: -Ale ludzie to widzą. I swoje wiedzą.
Nie było tygodnia, by nie wściekał się na mnie, że zbyt długo rozmawiałam z jakimś mężczyzną, zbyt miło się uśmiechałam, byłam z kimś sam na sam przez dłuższą chwilę, itp. Przy tym wciąż wypominał mi faceta, z którym chodziłam nim jeszcze poznałam mego ślubnego.
Aluzje nie były miłe, słowa też nie. Raniły.
Cóż więc robiłam? Ano, cichaczem sięgałam po "nervosol".
"Nervosol" miał uśmierzyć poczucie krzywdy, złagodzić emocje i trzymać nerwy na wodzy, kiedy wysłuchiwałam, że jestem łatwą dziwką.
A było strzelić chłopa w dziób za takie słowa! Obrazić się, pokazać mu, którędy się wychodzi. Nie robiłam tego ze strachu, że faktycznie zamknie drzwi z drugiej strony.
Łatwiej było zaaplikować sobie kolejną dawkę "odtrutki".
Piłam coraz częściej, choć jeszcze miałam nad sobą kontrolę.
Np. na wycieczkach w góry alkohol brałam do ryja jedynie pod postacią małego piwka.
Uwielbiałam piesze wędrówki i jak tylko dziecięta podrosły zabierałam je ze sobą na szlaki, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja.
Należałam do koła PTTK, które zrzeszało całe rodziny i organizowało dla dorosłych i dla dzieci wyprawy "za psi grosz". Czasem w wędrówkach towarzyszył nam mąż, częściej wybierałyśmy się w trójkę - ja i moje dwa rodzone cuda.
Na tych wycieczkach piło się ostro. Bywało, że wieczorem przy ognisku, albo w schronisku, pękało kilka flaszek na kilka osób. Piły i koleżanki, i koledzy, a ja nie!
Nie to, żebym nie miała ochoty, ale ktoś musiał mieć pieczę nad latoroślami, których zawsze było z nami całe stadko. Poczucie odpowiedzialności za własne i cudze dzieci powstrzymywało mnie od wlania w paszczę zawartości "walidełka".
Poza tym, na takiej wyprawie nie miałam powodów do topienia robali, bo czułam się wyluzowana i odstresowana. Poprzestawałam na jednym browarku po zejściu z trasy i to raczej celem ugaszenia pragnienia, a nie rozkoszowania się stanem bycia na rauszu.
Czyli wtedy jeszcze mogłam sobie powiedzieć STOP!
Wtedy jeszcze n i e m u s i a ł a m pić!!!
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 21:21
artek napisał/a: | tyrałaś po nocach ,nikt tego nie docenił |
To nie tak, Artku!
Mąż bardzo często mi powtarzał, że bardzo ceni sobie wszystko, co robię. Chwalił się nawet mną przed znajomymi, pokazywał im różne moje robótki, zaznaczał, że "te sukieneczki mamcia sama dzieciaczkom uszyła", zapraszał kolegów, żeby skosztowali "prawdziwych pierogów", w ogóle na codzień był dobry, miły, czuły.
Wbijał mi szpile i robił "wypominki" jedynie wtedy, kiedy ośmieliłam się mieć odmienne zdanie, albo coś szło nie po jego myśli.
Nie czułam się niedoceniona.
Moje poczucie "gorszości" wcale nie brało się stąd, że od czasu do czasu wytykał mi niegospodarność, ślamazarstwo, niezaradność, brak poczucia odpowiedzialności za nasze małżeństwo, itd. Wiedziałam, że to tylko słowa rzucane celowo, żeby mnie zranić i zmusić do uległości.
"Gorszość" była we mnie, zakodowana w psychice z niewiadomych powodów.
I ta "gorszość" nie pozwalała mi na ujawnianie emocji i przeciwstawianie się niesłusznym oskarżeniom.
Za to teraz mąż ma słuszne podstawy do oskarżania mnie o przepierniczenie całego naszego życiowego dorobku!
Ano, sama sobie jestem winna...
A propos Twojego trzeźwienia i zaszywania się: czy faktycznie robiłeś to tylko dla świętego spokoju?
jolkajolka - Pon 24 Maj, 2010 21:50
Pisz,pisz,poczytamy....
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 21:53
jolkajolka napisał/a: | ze mnie cholerny introwertyk |
Ze mnie też!
I stając twarzą w twarz z ludźmi zawsze gram kogoś innego, niż jestem. Tak dalece wyszkoliłam się w sztuce udawania, że znajomi mają mnie za odważną i przebojową kobitę, gdy tymczasem w środku siedzi trzęsący się ze strachu i nieśmiały ślimak.
Alkohol pomagał mi w podtrzymywaniu tej fikcji. Teraz nie wiem, czy w ogóle odważę się zabrać głos na mitingu.
Mimo to, spróbuję.
Pozdrawiam!
stiff - Pon 24 Maj, 2010 22:00
Urszula napisał/a: | Teraz nie wiem, czy w ogóle odważę się zabrać głos na mitingu. |
Na początek wystarczy wysłuchać innych...
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 23:04
stiff napisał/a: | Na początek wystarczy wysłuchać innych... |
Tak uważasz? Nikt nie będzie się ode mnie domagał, żebym z kopa wywalała wnętrzności na wierzch?
W sumie, pojęcia najzieleńszego nie mam, jak wygląda taki miting. Coś tam o uszy mi się obiło i prawdę powiedziawszy, nie brzmiało to zachęcająco...
Pójdę więc choćby z ciekawości.
A skoro wszyscy twierdzicie, że warto i że pomaga, pójdę tym bardziej.
Dzięki!
Urszula - Pon 24 Maj, 2010 23:54
jolkajolka napisał/a: | Pisz,pisz,poczytamy.... |
Jolkajolka! I bez zachęty z Twojej strony muszę się wypisać, ale dzięki za zachętę.
Przez stan półtrzeźwienia przechodziłam, kiedy mąż wyjechał do USA celem zarobienia dudków na dokończenie chałupy.
Piszę "półtrzeźwienia", bo nie była to abstynencja, ani nawet próba trzeźwienia, ani też picie okazjonalne.
Owszem, piłam wtedy o wiele mniej. Po prostu musiałam jakoś poradzić sobie na "półtrzeźwo" z pozostawioną na mojej głowie niedokończoną chatą, przy której wciąż coś trzeba było załatwiać, z raptownym pogorszeniem się sytuacji finansowej (zanim mąż zaczął przysyłać dulary upłynęło kilka miesięcy), z dopilnowaniem córek, psa i tysiącem innych spraw.
Unikałam nawet zakrapianych imprez u znajomych, ale butelczynę zawsze miałam pod ręką, tak "w razie cóś".
Niezakrapianych imprez też unikałam, bo mąż telefonicznie kontrolował zza Wielkiej Wody, czy mu się czasem baba nie puszcza.
Z wędrówek po górach nie zrezygnowałam, bo uważałam, że nic złego nie robię a należy mi się trochę przyjemności od życia.
No i pierwszy raz dałam porządnie w szyję po jednej z takich wycieczek.
Otóż mąż tu, w Chicago, pokłócił się z kolegą, z którym razem wyjechał do Stanów. Nie pamiętam już, o co im poszło, w każdym razie z przyjaciół zmienili się we wrogów. Kolega wiedział, gdzie najboleśniej męża uderzyć, więc rzucił mu w twarz, że ja tam w Polsce mam wielu kochanków. I że szlajam się po górach z obcymi chłopami, zaspokajam swoje chucie, podczas gdy małżonek ciężko haruje na poprawę bytu rodziny.
Mąż telefonicznie urządził mi awanturę.
Śmieszne, nie? Jak można urządzić komuś awanturę przez telefon? Przecież wystarczyło odłożyć słuchawkę i nie wysłuchiwać *p****-chochołów, którymi mnie raczył. Ale nie byłam w stanie odłożyć tej słuchawki. Ze strachu, że tylko pogorszę sytuację, choć sumienie miałam czyściuteńkie jak górska krynica.
Poryczałam się, posmarkałam i uciekłam do znanego już sposobu lizania ran. Tym razem nie skończyło się jednak na paru łyczkach. Obie córki akurat były na obozie kolarskim, byłam sama w chałupie i tak "niechcący" w samotności obciągnęłam całą flaszeczkę koniaczku (kupiłam ją w prezencie na imieniny koleżanki).
Po raz pierwszy w życiu urwał mi się film.
Rano kac nie do zniesienia (wcześniej nigdy nie miewałam kaca, ale też nigdy nie wyżłopałam takiej ilości alkoholu), więc w myśl zasady "klin klinem" otworzyłam jakąś następną flachę (chyba była to czysta wóda).
Znowu na jednym, ani drugim kieliszku się nie skończyło. Wspominałam wczorajszą rozmowę z mężem, ryczałam i piłam.
Na następny dzień powtórka z rozrywki.
Trzy dni nie trzeźwiałam.
Udało mi się jakoś pozbierać i na kilka dni odstawiłam "pocieszacz".
Ale... Ale trzeba było coś załatwić w urzędzie, trzeba było spotkać się z kimś ważnym, więc przed wyjściem z domku, dla kurażu, dla dodania sobie odwagi, znowu chlapnęłam parę "kropelek".
I tak w koło Macieju: parę dni bez "kroplówki", potem mały zastrzk na odwagę.
Kiedy po trzech latach mąż oświadczył mi, że nie wraca do kraju, bo Ameryka bardzo mu się podoba i będzie się starał ściągnąć do Chicago mnie i dzieci, wpadłam w czarną rozpacz.
Rozpacz koiłam według znanego już scenariusza. Były wakacje, więc dzieci nie było w domu, byłam sama, nic nie przeszkodziło mi w zafundowaniu sobie następnej trzydniówki.
No, tym razem przestraszyłam się na serio, że jednak coś ze mną jest nie tak!
Ale w dalszym ciągu nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę już być uzależniona!!!
Wytłumaczyłam sobie, że to tylko taki incydent, wypadek przy pracy, że w dalszym ciągu wszystko jest OK, a ja przecież nie jestem alkoholiczką.
Na wszelki wypadek znów ograniczyłam picie do "niezbędnych sytuacji", czyli wtedy, gdy miałam wyleźć między ludzi i musiałam sobie dodać animuszu.
Podpijałam raz, czasem dwa razy w tygodniu w niewielkich ilościach i wierzylam święcie, że wcale tym nie grzeszę.
Idiotka!!!
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 00:39
Do męża w Chicago dołączyłyśmy wszystkie trzy w 1996 r.
Zmieniając otoczenie, środowisko, a nawet kraj, miałam okazję zerwania z alkoholem.
Dlaczego tego nie zrobiłam?
Teraz już wiem, że mój "pocieszyciel" tak mocno zagłębił we mnie pazury, że sama nie byłam w stanie ich wyrwać.
Ale nie piłam przez kilka miesięcy. Tzn. nie upijałam się, bo pić piłam. Okazjonalnie, albo w knajpie do obiadu kieliszek słabego sikacza i wcale nie było mi z tym źle.
Specjalnie nie ciągnęło mnie do alkoholu, zajęta byłam nauką angielskiego, urządzaniem siedziby, zaabsorbowana załatwianiem szkół dla córek i tysiącem innych rzeczy. Mąż cieszył się naszym przyjazdem, zaprzestał złośliwości pod moim adresem, znajomych jeszcze nie miałam, więc nie musiałam nikomu niczego udowadniać (że jestem lepsza, niż jestem), no, ogólnie sielanka!
Ale po kilku miesiącach skończył się okres ochronny na "odzyskaną żonę".
Mąż prowadził już niewielką firmę budowlaną i chiał ją rozwinąć, myślał o kupnie własnego domu, więc kapuchy trzeba było odkładać jak najwięcej. Powinnam i ja zacząć zarabiać.
Ale i wtedy z pracą dla kobiet nie było zbyt różowo. Roboty nie brakowało, jednak za tak marne centy, że po prostu nie opłacała się skórka za wyprawę. Na centy mąż się nie godził, chciał, żebym zarabiała dolary. Nieustająco żądał ode mnie, żebym zrobiła prawo jazdy, bo wtedy znajdę lepiej płatną pracę.
W tym jednym jedynym przypadku nie podporządkowałam się jego woli. Wzrok mam słaby, astygmatyzm, nie oceniam prawidłowo odległości, tzw. kurza ślepota też nie jest sprzymierzeńcem kierowcy. Miałam narażać siebie i innych użytkowników drogi na śmierć lub kalectwo?
Tak więc powróciły "stare dobre czasy". Małżonek wściekły, że nie jeżdżę autkiem fundował mi od czasu do czasu "seanse terapeutyczne" z przeszłości.
Miłe to nie było, pobeczałam się nie raz, ale od czego jest "pocieszycielka"?
Zamiast szlochać, co męża zawsze doprowadza do szewskiej pasji, pyknęłam sobie od czasu do czasu z gwinta i humor wracał.
Nie na długo, bo po pierwszym zachłyśnięciu się Ameryką zaczęłam tęsknić. Tęskniłam za rodziną, za naszym miastem, za starymi kątami, znajomymi i przyjaciółmi. Tęsknotę i osamotnienie (nie miałam tu przecież znajomych) zalewałam.
Zalewałam tak przynajmniej raz na tydzień. Nikt niczego nie podejrzewał, bo zwykle zalewałam w samotności i kiedy mąż grał na jakiejś imprezie (mąż z wykształcenia jest muzykiem). Zalewałam i było mi z tym dobrze.
Wcale nie czułam, że to kolejny szczebel drabiny uzależnienia.
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 01:52
Jras4 napisał/a: | Ulka posłuchaj... |
Dziękuję!
Słowa piosenki bardzo na czasie. Moim czasie. Czasie trzeźwienia.
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 02:58
Amerykańskiego chlejstwa ciąg dalszy.
Kupiliśmy chatynkę (oczywiście na kredyt), mąż powiększył firmę i doszedł do wniosku, że nie powinnam jednak pracować poza domem. W związku z rozbudową firmy przybyły stosy papierów do wypełniania, porządkowanie rachunków, rozliczanie robót, i takie tam inne cuda-wianki-chabry-maki-perz-rumianki.
Zaczęłam oficjalnie zarabiać w firmie męża jako sekretarko-księgowa, lub może księgowo-sekretarka? Amerykańska gospodarka wtedy jeszcze była w rozkwicie, nic nie zapowiadało kryzysu i zleceń mieliśmy od groma.
Poznałam też mnóstwo nowych ludzi, wciągnęłam się do chóru polonijnego i... piłam dalej.
Piłam, bo jak zwykle bałam się odtrącenia (przez tych naszych nowych przyjaciół), piłam, bo mąż do poprzednich zarzutów pod moim adresem (tych jeszcze z Polski) dorzucił podejrzenia mnie romanse z jego własnymi pracownikami (Chryste Panie!, dacie wiarę?!), piłam, bo odkryłam, że alkohol "pomaga" mi w czymś jeszcze...
Zachęcona przez męża i znajomych zaczęłam pisać teksty polonijnych piosenek. Mąż komponował do nich melodie i kilka z nich gości nawet na chicagowskiej antenie radiowej przy różnych okazjach. Nagraliśmy CD z kilkoma piosenkami. Wyszedł gniot. Nagranie było robione w amatorskim studio, aranżer też się nie spisał, za to grafik za projekt okładki zażyczył sobie jak Cygan za matkę.
Wkurzyłam się i postanowiłam zająć się grafiką komputerową, nawet w tym celu zapisałam się na 6-tygodniowy kurs. Nie polecam! O wiele więcej i za darmo można się nauczyć studiując instrukcje obsługi programów samemu.
Z prośbą o projekty plakatów i ogłoszeń zaczęły się do mnie zwacać różne polonijne organizacje i ja, denna idiotka, robiłam im to za bezdurno! A było chociaż symbolicznej opłaty sobie zażyczyć!!! Mniej miałabym roboty i rzadziej zawracaliby mi głowę.
No, ale małżonek chodził dumny jak paw, że jego połowica tak się udziela społecznie i chętnie przyjmował podziękowania.
Plakaty wychodziły mi coraz ciekawsze, teksty piosenek też, a najlepsze były te po strzeleniu sobie w gardziołko. Strzelałam więc i strzelałam, bo wtedy klapy w mózgu się otwierały i słowa same porządkowały się w wersy a plakaty waliły po oczach!
Doszło do tego, że nawet zwykłego podania, czy oficjalnego pisma - z czym też przybiegali do mnie polonijni działacze - nie potrafiłam zredagować bez uprzedniego strzelenia "małpki" lub "krasnoludka" koniaczku, winiaczku i innych "pobudzaczy".
Żłopałam coraz więcej i wciąż wydawało mi się, że przecież w każdej chwili mogę oderwać się od wódopoju. Że nie jestem alkoholiczką!!!
Nie tylko oczy mam ślepawe, bo i obie półkule mózgowe całkowicie zaślepił mi alkohol.
artek - Wto 25 Maj, 2010 06:31
Urszulo, ja NAPRAWDĘ zaszywałem się wielokrotnie tylko i wyłącznie dla świętego spokoju. Wyglądało to tak , że pochlałem ostro tydzień ,potem kac ,poczucie obrzydzenia do siebie,ogromne wyrzuty ze strony rodziny. No to myślałem ,żeby już nie gderała ,to idę się zaszyć . Kiedy to zrobiłem oczekiwałem "zadośćuczynienia " ze strony żony. No bo ja się poświęciłem i nie piję dla niej ,a ona tego nie docenia? jeszcze powtarza ,że tak ma być ,że MAM ZYĆ TRZEŹWY cały czas . A ja odliczałem ile jeszcze miesięcy , dni pozostało do momentu kiedy BĘDĘ MÓGŁ się napić . I tak w kółko ,co roku ,potem co pół. Po tygodniowych ciągach brałem też tabletki po to ,żeby chociaż parę dni nie pić ,żeby pokazać jej ,że mogę. Bardzo niedawno dopiero zrozumiałem ,że muszę chcieć żyć trzeźwo DLA SIEBIE . I nie oczekiwać za to cudów od nikogo.
Pozdrawiam
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 14:49
artek napisał/a: | muszę chcieć żyć trzeźwo DLA SIEBIE |
Artku!
DLA SIEBIE, to ja w ogóle NIE CHCĘ ŻYĆ!!! Ale skoro już muszę, to muszę być trzeźwa dla rodziny.
Czy myślisz, że kiedyś ten dół mi przejdzie i będę mogła powiedzieć to samo, co Ty?
Że muszę być trzeźwa dla siebie?
rufio - Wto 25 Maj, 2010 14:55
Urszula napisał/a: | muszę być trzeźwa dla siebie? |
Pamietaj że Ty nic w tym temacie nie musisz - możesz chciec - jezeli nie bedziesz chciała byc trzeźwa dla Siebie to nie bedziesz trzeźwa dla nikogo . A tak w szczególe to witaj i miej sie dobrze .prsk
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 15:08
Dziś wtorek. Dziesiąty dzień od katastrofy z pracą. Przez dziewięć dni udało mi się nie sięgnąć po "pocieszyciela" i obiecuję sobie, że dzisiaj też nie sięgnę. Ale czy mi się to uda?
Jest coraz ciężej... Mam ochotę golnąć cokolwiek, nawet spirytus salicylowy.
Wczoraj, po opisaniu tutaj większej części piciorysu, nastrój ciut skoczył mi do góry, kładłam się spać w przekonaniu, że dam radę.
Dziś wyrzuty sumienia wróciły ze zdwojoną siłą.
Fizycznie też czuję się rozbita. Zjadłam na przymus śniadanie i... wyleciało ze mnie. Jak to jest, że po alkoholu nie rzygałam, a po bułce z masłem i pomidorem dostałam mdłości?
evita - Wto 25 Maj, 2010 15:18
Urszula napisał/a: | DLA SIEBIE, to ja w ogóle NIE CHCĘ ŻYĆ!!! |
pogrom jakiś na zdołowane kobietki + Ptero na forum nam nastał
Urszula napisał/a: | Ale skoro już muszę, to muszę być trzeźwa dla rodziny. |
podobnie jak rufio uważam, że wskazane by było żebyś zweryfikowała sobie o co kaman bo dla rodziny to ty nic nie musisz Urszulo ! Oni bez ciebie doskonale dadzą sobie radę. Prawda jest okrutna
Urszula napisał/a: | Czy myślisz, że kiedyś ten dół mi przejdzie |
jeśli już tak bardzo bardzo bardzo zachcesz być trzeźwa tylko dla siebie to pewnie będziesz nam tu pisać same uśmiechnięte wspaniałości jak np kiwi
Urszulo znajdź sobie chwilkę i poczytaj w tym właśnie dziale kilka wątków naszych forumowych alko. Nikomu nie jest i nie było łatwo ale warte są te ciężkie zmagania tego co cię czeka na końcu TEJ drogi a na początku nowego życia
evita - Wto 25 Maj, 2010 15:20
Urszula napisał/a: | Jest coraz ciężej... Mam ochotę golnąć cokolwiek, nawet spirytus salicylowy. |
zajmij swoje myśli czymkolwiek innym ! wybierz się na spacer, obejrzyj ulubiony film, a może jakieś robótki ręczne ? weź aparat, zrób zdjęcia, skoś trawnik ... cokolwiek ! byleby nie myśleć ...
kiwi - Wto 25 Maj, 2010 15:31
http://www.youtube.com/watch?v=RGHcea-c0kM
Hallo Urszulko !!!!!
Ten tytul muzyczny dla Ciebie.Bedzie dobrze....potrzeba czasu i WYTRWALOSCI !!!!!
Co sie stalo....to sie stalo....to juz przeszlosc !!!!
Wpadlam dopiero do domu....i od razu czytam to co napisalas !!!
Prosze ,idz na ta grupe....zobaczysz ze oni tam mowia o tym samym co ciebie teraz tak meczy i gnebi.
Ja nic lepszego od Ciebie....tez taka pijanica BYLAM !!!
Ale juz rok nie pije.....Jak ja dalam rade to TY tez dasz !!!!
Zycze spokojniejszych mysli !!!!
Kiwi
jolkajolka - Wto 25 Maj, 2010 16:15
Ulka! Dasz radę. Tylko chyba powinnas pójść na mityng. Wiem,że ja nie jestem odpowiednią osobą doradzającą w temacie mityngów,ale ja tu miałam możliwość skorzystania z terapii dla uzależnionych. A skoro ty masz z tym problem,to idż na mityng. Fachowcy radzą zrobić 90 mityngów w 90 dni. Ale to znam tylko ze słyszenia
emigrantka - Wto 25 Maj, 2010 16:18
Urszula,masz dwa wyjscia az 2 - albo pijesz albo zyjesz -
wybor nalezy do Ciebie
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 16:28
Dziś mam tak ogromnego doła, że nawet na pocztę nie chce mi się wyjść. A muszę.
Spróbuję znowu się "wypisać", może i tym razem polepszę sobie humor?
Kilka lat mojego amerykańskiego życia było naprawdę dobre.
Roboty, co prawda, miałam zawsze w cholerę i trochę, ale pracowałam na własnych śmieciach i nie obowiązywały mnie żadne limity czasowe. Jak czegoś nie zdążyłam zrobić w jednym dniu, to robiłam to w dniu następnym. Biznes się kręcił kasiorki zaczęło przybywać - nawet bez zbytnich wyrzeczeń byliśmy w stanie odłożyć coś niecoś na konto. Nie żałowaliśmy dulara na wycieczki, zwiedziłam połowę Stanów.
Córki pokończyły studia, powychodziły za mąż (za Polaków!).
A ja dalej piłam...
Piłam cichaczem i nikt się nie orientował, że piję. W towarzystwie potrafiłam poprzestać na jednym drinku - za to po powrocie do domu uzupełniałam niedobór "rozweselacza".
Było to częste picie, ale jeszcze nie codzienne.
Codzienne zaczęło się, gdy w USA nastąpił krach gospodarczy.
Zleceń mieliśmy coraz mniej, więc brało się robotę bez wybrzydzania na klienta. Nie zawsze byli to klienci uczciwi. Kilku z nich w ogóle nie zapłaciło, kilku wysiliło się jedynie na jakąś marną część należności, a pracownikom trzeba było płacić i płacić za pobrane od dostawców materiały.
Popłynęły nasze oszczędności, bo firma zaczęła przynosić straty. Byliśmy zmuszeni pozwalniać ludzi, bo nie było dla nich roboty. Zaczęliśmy korzystać z kart kredytowych, bo mieliśmy nadzieję, że któregoś dnia dwie wielkie firmy ubezpieczeniowe, na których zlecenie naprawialiśmy szkody po pożarach i zalaniach, wyrównają z nami rachunki. Zadłużyliśmy się po uszy, byleby tylko utrzymać naszą firmę na rynku i braliśmy materiały na kredyt.
Potem okazało się, że obie te dwie wielkie firmy, które były nam winne mnóstwo pieniędzy, zbankrutowały i nie dostaniemy od nich ani centa (banki są zawsze pierwsze w egzekwowaniu należności).
Przed widmem bankructwa stanęliśmy i my. Stanęliśmy przed faktem, że w każdej chwili bank może nam odebrać dom (już w 3/4 spłacony). Rozpacz, horror, brak pomysłu jak wyjść z tarapatów.
Wtedy piłam już codziennie. Rano, żeby jakoś zacząć funkcjonować w miarę normalnie; w południe, żeby zagłuszyć myślenie o problemach; wieczorem, żeby zasnąć.
Z pomocą przyszli nam znajomi. Pomogli mi dostać się do dobrej roboty i otucha we mnie wstąpiła. Zaczęłam zarabiać prawdziwe pieniądze i przynajmniej na bieżące opłaty wystarczało. Wierzyłam, że powoli wyleziemy z długów.
I co? Jajco! Po krótkim okresie powstrzymywania się od chlejstwa wróciłam do starego koryta.
Powód był równie głupi jak wszystkie inne: - tym razem robota była za ciężka.
Fakt, po przerzuceniu kilku ton śmieci i zmaganiach z bardzo ciężkim odkurzaczem na hektarach powierzchni, bolało mnie każde ścięgno. Ale przecież są inne metody na łagodzenie tego typu bólu!
Mogłam wzmacniać łokcie i nadgarstki jakimiś usztywniającymi opaskami, mogłam stosować maści rozgrzewające, masaże, kąpiele, czy ja zresztą wiem, co tam jeszcze?
Poszłam na łatwiznę. Skoro po alkoholu mniej odczuwam "bólenia", to luuu! W mordę przed rozpoczęciem roboty i w mordę po powrocie z roboty!
W pracy nie piłam, bo przyjmując się do pracy podpisałam cyrograf, że tego nie uczynię.
Uczyniłam ten jeden jedyny raz i wystarczyło.
Spaprałam dokładnie wszystko!!! I perspektywy wygrzebania się z długów, i naszą starość, i nasze małżeństwo, i szacunek, jakim cieszyłam się wśród znajomych.
Spaprałam dokładnie 55 lat mojego życia i całe życie mojej rodziny.
Oczywiście, nie tym jednym głupim kieliszkiem koniaczku wypitym w miejscu pracy. Spaprałam, bo jestem alkoholiczką.
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 16:42
evita napisał/a: | cokolwiek ! byleby nie myśleć ... |
Sęk w tym, Evito, że cokolwiek robię, i tak myślę!
Ale pisząc do Was, przynajmniej nie czuję się SAMA.
I zaczynam nabiersć nadziei, że skoro Wam się udało, to może i mnie się uda?
Kulfon - Wto 25 Maj, 2010 16:51
Urszula napisał/a: | Jest coraz ciężej... Mam ochotę golnąć cokolwiek, nawet spirytus salicylowy. |
ja bedac na tym etapie co TY to myslalem o wodzie po goleniu obiaw jak najbardzej normalny
Urszula napisał/a: | Fizycznie też czuję się rozbita. Zjadłam na przymus śniadanie i... wyleciało ze mnie. Jak to jest, że po alkoholu nie rzygałam, a po bułce z masłem i pomidorem dostałam mdłości? |
to minie najwazniejsze nie poddawac sie
Urszula napisał/a: | wygrzebania się z długów, i naszą starość, i nasze małżeństwo, i szacunek, jakim cieszyłam się wśród znajomych |
to wszystko Urszulo da sie odzyskac, ale tylko po trzezwemu
uszy do gory
Jacek - Wto 25 Maj, 2010 16:52
Urszula napisał/a: | Ale skoro już muszę, to muszę być trzeźwa dla rodziny.
Czy myślisz, że kiedyś ten dół mi przejdzie i będę mogła powiedzieć to samo, co Ty?
Że muszę być trzeźwa dla siebie? |
droga Urszulo,bo widzisz to działa tak
gdy masz jakieś zaplanowane szczególne wyjście
gdzie wypada się odpowiednio wystroić
to jak myślisz dla kogo wskakujesz w odpowiednią kieckę
no niby dla tych co ciebie będą tam podziwiać
ale tak naprawdę to ty jesteś w tej kiecce i to ty musisz się odpowiednio w niej czuć
a więc robisz to dla innych,ale przede wszystkim dla siebie
dla własnego dobrego samopoczucia
tak samo możesz powiedzieć - nie piję przede wszystkim dla siebie
milutka - Wto 25 Maj, 2010 16:58
Urszulo przyznam ,że po przeczytaniu Twoich postów nie wiem co mam powiedzieć ...w moim zyciu raczej spotykałam sie z chorobą alkoholową u mężczyzn ...Tak bardzo chciało by się powiedzieć ..."przestań użalać się nad sobą tylko weź się za siebie i jeszcze pokarz i udowodnij sama sobie na co cię stać "....-jednak wiem ,że sama nie dasz rady ...jednak nie jest to nie do pokonania.Urszulo idz na ten miting ....początek juz jest zadowalający -9dni- nim sie obejrzysz będziemy świętować Twoja rocznicę jak u Kiwi ...
milutka - Wto 25 Maj, 2010 17:02
Jacek napisał/a: | droga Urszulo,bo widzisz to działa tak
gdy masz jakieś zaplanowane szczególne wyjście
gdzie wypada się odpowiednio wystroić
to jak myślisz dla kogo wskakujesz w odpowiednią kieckę
no niby dla tych co ciebie będą tam podziwiać
ale tak naprawdę to ty jesteś w tej kiecce i to ty musisz się odpowiednio w niej czuć
a więc robisz to dla innych,ale przede wszystkim dla siebie
dla własnego dobrego samopoczucia
tak samo możesz powiedzieć - nie piję przede wszystkim dla siebie |
Ach Jacku .....Jak Ty to ładnie ująłeś mnie przekonało ,mam nadzieje ,że Urszulkę również
jolkajolka - Wto 25 Maj, 2010 17:11
Urszula,jeszcze jeden dzień i pierwsza okazja do gratulacji- 10 dni trzeżwości. Małymi kroczkami do celu. Jak się człowiek chce najeść chochlą,to się zadławi. Lepiej jeść łyżeczką do herbaty. A czasem nawet do kawy...
kiwi - Wto 25 Maj, 2010 17:13
Oczywiscie jak nam,mnie sie udalo........to tobie rowniez sie uda !!!!!!!!
Chcialabys u siebie w firmie zatrudnic czynnego pijaka,ktory przed kazdym zadaniem sobie lyczek po lyczku popija ? na pewno ....nie !!!!!
Bo to bomba ktora nie wiadomo kiedy wybuchnie.
Tak bylo tez i z Toba,to musialo wybuchnac.....a ze teraz to patrz na to ....pozytywnie !!!!!
Jak dalej bedziesz pila....to skonczysz pod mostem.Nie bylam nigdy w Ameryce,ale pokazuja w TV tych uzaleznionych biedakow co sobie rece grzeja przy takiej metalowej duzej beczce (czy jak to zwac).Chcesz tak skonczyc ????????
Co znajomi powiedza.....a co maja powiedziec,nich najpierw patrza na swoja wycieraczke jak ja to mowie.
"zwyciezca ma wielu przyjaciol,
zwyciezony ma dobrych przyjaciol " to jest szczera prawda.
NIE PIJ tego alkoholowego cholerstwa.
Idz na grupe.....
Bedzie dobrze !!!!!
I przestan sie tak biczowac,to nic nie da.
Juz od roku bez kropli alk.a jaka szczesliwa i zadowolona
Kiwi
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 17:22
emigrantka napisał/a: | albo pijesz albo zyjesz - |
Emigrantko!
Skreślam picie, wybieram życie.
Tylko po co? Komu potrzebny jest taki przepity wrak?
evita napisał/a: | Oni bez ciebie doskonale dadzą sobie radę. Prawda jest okrutna |
Też tak myślę.
Mimo to, chcę wytrzeźwieć.
Jeszcze nie umiem sprecyzować i wyartykułować motywów chęci trzeźwienia, ale bardzo, bardzo chcę!!!
Może dlatego, że córki, mimo krzywda jaką im wyrządziłam, mnie nie odrzuciły?
Dzwonią codziennie (dawniej nie dzwoniły tak często), opowiadają o różnych swoich sprawach i zapewniają, że wcale mnie nie potępiają.
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 17:36
milutka napisał/a: | mnie przekonało ,mam nadzieje ,że Urszulkę również |
Owszem, Milutka, mnie też przekonało.
Jacek naprawdę dał mi dużo do myślenia.
Fakt, kilka razy w życiu naprawdę czułam się dobrze w jakiejś kiecce!
Szkoda, że nigdy dobrze nie czułam się we własnym ciele, bo nigdy siebie nie lubiłam.
Może jak przestanę pić, to się polubię?
Wiedźma - Wto 25 Maj, 2010 17:43
Urszula napisał/a: | Jest coraz ciężej... Mam ochotę golnąć cokolwiek, nawet spirytus salicylowy. |
Po prostu dopadł Cię głód alkoholowy po kilkodniowym braku alkoholu w organizmie.
To normalne u osób uzależnionych - organizm domaga się swojej stałej dawki,
do której zdążył się już przyzwyczaić i bez której trudno mu funkcjonować.
Twoje doły emocjonalne świadczą także o tym świadczą -
w Twoim mózgu zabrakło endorfin zwanych "hormonami szczęścia",
które u zdrowych ludzi są w nim stale produkowane.
Dotychczas dobre samopoczucie załatwiałaś sobie alkoholem i mózg przestał produkować endorfiny,
gdyż stały się zbędne - po co miał się wysilać, skoro "szczęście" dostarczałaś mu z zewnątrz?
Teraz zakręciłaś kurek, a mózg jeszcze nie zorientował się, że czas wznowić produkcję.
Dobra wiadomość - za kilka dni rozpocznie się owa produkcja i poczujesz się lepiej, znacznie lepiej!
Poczytaj sobie o biochemii mózgu w procesie trzeźwienia
Zobaczysz, że warto wytrzymać i przetrwać ten obecny gorszy czas.
Szkoda, że nie bardzo masz możliwość skorzystania z kosztownej w USA terapii,
tam nauczyłabyś się między innymi, jak radzić sobie z głodem alkoholowym.
Ale przecież możesz brać udział w mityngach AA, one też bardzo dobrze robią, nie ociągaj się więc.
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 17:51
kiwi napisał/a: | Co znajomi powiedza |
kiwi napisał/a: | nich najpierw patrza na swoja wycieraczke |
Kiwi!
W tej chwili opinia znajomych nie jest dla MNIE najważniejsza. Nie powiem, żeby latała mi z furkotem koło ostatniego ogniwa układu trawiennego, ale zasłużyłam na potępienie, to muszę przez to przejść.
Najbardziej boli, że mąż musi teraz wstydzić się za babę pijaczkę...
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 18:02
Dzięki, Wiedźmo, za słowa otuchy!
Wiedźma napisał/a: | Szkoda, że nie bardzo masz możliwość skorzystania z kosztownej w USA terapii, |
Mam możliwość skorzystania z darmowej terapii. Właśnie umówiłam się z terapeutą na czwartek (to już pojutrze) na wstępne spotkanie.
Wiem, że sama sobie z tym paskudztwem nie poradzę i szukam pomocy z każdej strony.
Na spotkanie AA też się wybieram.
artek - Wto 25 Maj, 2010 18:03
Cześć ,Urszula . Fajnie ,że się trzymasz. Dziewięć dni już masz za sobą , z każdym następnym powinno być lepiej ,odzyskasz wiarę w siebie . A podobno akceptacja samego siebie jest najważniejsza. Tu jest ,jak mówią ci , którym się udało , klucz do sukcesu. Ja powtarzam sobie co rano ,że tylko dziś nie piję ,jeszcze tylko dziś ,i tak co rano. Samowstręt jeszcze mam . Nienawiść do siebie samego za to co zrobiłem , za całokształt, ogromna. Ale wierzę ,że tym razem dam radę. Jak będę trzeźwy to odrobię straty wymierne ,a jak zobaczą ,że jestem trzeźwy to i niewymierne odzyskam.
Ja sam nic mądrego Ci nie powiem bo dopiero chcę żyć trzeźwo i sam rozglądam się jak to zrobić ,walczę z pokusami ,jak TY.
Ale wiem jedno , nie rezygnuj z tego FORUM ,i pisz co się dzieje ,każdy tutaj CI pomoże.
milutka - Wto 25 Maj, 2010 18:05
Urszula napisał/a: | Szkoda, że nigdy dobrze nie czułam się we własnym ciele, bo nigdy siebie nie lubiłam.
Może jak przestanę pić, to się polubię? | ...nie" może ".....tylko na" pewno"
Urszulko -polubić sama siebie to bardzo trudna bariera ale nie do niepokonania ....Po urodzeniu dzieciaków sporo przytyłam i to stało sie najgorsza moją zmora ...tak mi sie wtedy wydawało ....omijałam lusterko szerokim łukiem ,czułam sie gruba ,brzydka i 100 jeszcze innych powodów by na siebie nie patrzeć ...i tak sobie zyłam w poczuciu użalania sie nad soba nic z tym nie robiąc a przede wszystkim nie robiąc nic dla samej siebie ...o makijażu nie było mowy bo i po co ! nowe perfumy czy nowy ciuch to był bezsens bo przecież jestem gruba ...do tego dochodziły depresje związane z piciem męża ...normalnie szok
Dotarło do mnie po jakimś czasie ,że albo cos z soba zrobię i zacznę z uśmiechem patrzeć w to cholerne lustro albo będę siedzieć ,użalać się nad sobą i tyć dalej ....
Dziś moge powiedzieć szczerze ,że patrzenie w lustro sprawia mi dużą frajdę...zaczęłam dbać o siebie i to pozwoliło mi nabrać pewności siebie ,polubiłam swoje schabiki i nauczyłam sie odpowiednim ciuchem je tuszować A przede wszystkim zaczęłam więcej myśleć o sobie i o swoich potrzebach ...Teraz nie wyobrażam sobie swojego domu bez lusterka Tak więc droga Urszulo życzę Ci byś i ty nabrała pewności siebie ....zobaczyła w tym lustrze bardzo fantastyczną kobietę którą na wszystko stać ;)Tylko ..albo będziesz sie użalać ....albo coś z tym zrobisz Wybór należy do Ciebie
Kulfon - Wto 25 Maj, 2010 18:06
Urszula napisał/a: | Mam możliwość skorzystania z darmowej terapii. Właśnie umówiłam się z terapeutą na czwartek (to już pojutrze) na wstępne spotkanie. |
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 18:24
artek napisał/a: | Ja sam nic mądrego Ci nie powiem bo dopiero chcę żyć trzeźwo i sam rozglądam się jak to zrobić |
Artku, właśnie podpowiedziałeś mi coś mądrego!
Przecież ja też co rano mogę sobie powtarzać "jeszcze dziś nie piję".
Nie chcę sobie zostawiać otwartej furtki (dziś nie, jutro będę mogła), ale taka codzienna mantra faktycznie może zadziałać.
Czego i Tobie, i sobie życzę!
artek - Wto 25 Maj, 2010 18:26
Damy radę
evita - Wto 25 Maj, 2010 18:27
artek napisał/a: | :okok: Damy radę |
pewnie, że dacie radę nie może być inaczej
Wiedźma - Wto 25 Maj, 2010 18:28
Urszula napisał/a: | Mam możliwość skorzystania z darmowej terapii. Właśnie umówiłam się z terapeutą na czwartek (to już pojutrze) na wstępne spotkanie. |
O! No to super!
Bardzo się cieszę, że robisz to dla siebie.
To mądra i rozsądna decyzja!
Jacek - Wto 25 Maj, 2010 18:31
Urszula napisał/a: | Najbardziej boli, że mąż musi teraz wstydzić się za babę pijaczkę |
gdy teraz zamienisz pijacką babę na trzeźwą kobietę
to ten ból minie,a mąż zapomni że miał kiedykolwiek taki mus
będzie doceniał to co ma aktualnie
dodam jeszcze jak u mnie przebywały początki
z naciskiem u mnie , bo każdy to może inaczej przeżywać
a więc radzę uzbroić się w cierpliwość
bo najgorszy okres na moim początku trwał 3 miesiące
gdzie te myśli biły się pomiędzy trzeźwym a pijackim myśleniem
nie było to z naciskiem non stop ,ale dość często
sprzyjała temu myśl dołująca rozpadu rodziny
ale patrząc dziś z perspektywy czasu , to ta myśl również mnie wspomogła
właściwie dokładnie nie pamiętam kiedy nastąpiła równowaga w myśleniu
ale tak mniej więcej po tych 3 miesiącach
dało to również to że zorganizowałem sobie czas zajęć
tak aby jak najmniej być sam ze sobą
w miejscach które by mnie przypominały i kusiły oraz ludzi
w zamian chodziłem tam gdzie bywali podobni ludzie ,z podobnym problemem
i tam wspólnie wspomagaliśmy sobie pomóc i wyjaśnić problematykę alkoholową
były to grupy meetingowi AA i klub abstynenta
w klubie miałem też kontakt z terapeutką
te trzy miesiące mogą się skrócić,bo to zależy od wkładu zaangażowania
potem już jest lżej , zaczyna się myśleć pozytywnie w miarę programu i myśli o trzeźwieniu
warto te trzy miesiące przetrzymać,już przed ich upływem można zauważyć że po nocnym przebudzeniu gdy nastaje ranek
nie ma tego musu aby pierwsze myśli i kroku kierować do najbliższego sklepu z browarem
i tego cholernego kaca i bólu łepetyny,drgawek,zimno-ciepło i kogoś nad głową ze słowami
no i coooooooooooooooooooooo
pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 19:17
Urszula napisał/a: | DLA SIEBIE, to ja w ogóle NIE CHCĘ ŻYĆ!!! |
Urszula napisał/a: | Ale skoro już muszę, to muszę być trzeźwa dla rodziny. |
Z taką motywacją to mam wrażenie, że daleko nie zajedziesz. Już Ci napisałem najpierw spróbuj zaakceptować i polubić samą siebie a nie kombinuj żadnego trzeźwienia dla rodziny. U mnie skończyło sie rozpadem rodziny. Trzeźwiej wyłącznie dla siebie to wtedy i tylko wtedy masz szansę, że Ci się jeszcze ułoży.......................
Urszula napisał/a: | Jak to jest, że po alkoholu nie rzygałam, a po bułce z masłem i pomidorem dostałam mdłości |
Zespół abstynencyjny i stres.....Bywa.........
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 19:20
milutka napisał/a: | omijałam lusterko szerokim łukiem ,czułam sie gruba ,brzydka i 100 jeszcze innych powodów by na siebie nie patrzeć |
Czyli przechodziłaś coś podobnego do moich doświadczeń.
Z tym, że gruba czułam się jedynie w wieku przedmaturalnym. Po maturze zaczęłam chudnąć (jakoś tak samo mi się chudło, bez specjalnych starań z mojej strony), a już w czasie pisania pracy magisterskiej wyschłam dosłownie na patyk.
Nawet obie ciąże nie dodały mi zbytnich kilogramów, wracałam do normy w pół roku po porodzie. Ale w dalszym ciągu czułam się brzydka, choć już nie byłam gruba.
Nie powiem, żebym nic z tym nie robiła! Wysilałam się jak tylko mogłam: makijaż, wałki na kłaki (na fryzjera nie było mnie stać), lakiery, buzery, bez przerwy pozacinane skórki przy paznokciach (na profesjonalny manicure też nie miałam kasy), nawet uszy dałam sobie przekłuć.
Nie omijałam lustra szerokim łukiem (musiałam przecież położyć równo cienie na powiekach), ale nie lubiłam w nie spoglądać.
Teraz też nie lubię. Ale spoglądam coraz częściej, by plunąć sobie w ryj i wykrzyczeć "ty p... akolholiczko!".
Od tygodnia makijażu nie nakładam, bo i tak spłynąłby razem z potem (odkąd odstawiłam alkohol pocę się nadmiernie), więc mam dokładniutki obraz tego, do czego się doprowadziłam.
Może to się komuś wydać dziwne, ale to odbicie własnej mordy powstrzymuje mnie przed wyciągnięciem kończyny po "balsam szczęścia".
pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 19:22
Urszula napisał/a: | odbicie własnej mordy powstrzymuje mnie przed wyciągnięciem kończyny po "balsam szczęścia". |
Też sposób, jeśli tylko skutkuje................
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 19:42
kiwi napisał/a: | Ten tytul muzyczny dla Ciebie.Bedzie dobrze.... |
Kiwi, czy wiesz, że już nie raz słuchałam tej piosenki i nigdy nie docierała ona do mnie tak jak dzisiaj?
Dzisiaj się popłakałam. Po raz drugi od tygodnia. Bo od kilku dni chcę się porządnie wyryczeć i nie mogę.
Podobnie było po śmierci mojego Taty. Oczodoły zmieniły mi się w wyschnięte studnie, ani jednej łezki, która mogłaby przynieść ulgę. Dopiero po kilku dniach, kiedy już mogłam beczeć, pogodziłam się z wolą Bożą.
Dziękuję za przypomnienie tej piosenki!
artek - Wto 25 Maj, 2010 20:00
Urszula no mówiłem ci przecież ,że pomaga.
Kulfon - Wto 25 Maj, 2010 20:03
Urszula napisał/a: | Pomaga. Naprawdę pomaga! |
no, baaaa.
ja to napczatku chcialem sie Esperalem zaszywac ale wyjasnili mi ze ni etedy droga
milutka - Wto 25 Maj, 2010 20:11
Urszula napisał/a: | Nie powiem, żebym nic z tym nie robiła! Wysilałam się jak tylko mogłam: | ...u mnie po jakimś czasie stało sie to przyjemnością i nie muszę się wysilać .... Urszula napisał/a: | Może to się komuś wydać dziwne, ale to odbicie własnej mordy powstrzymuje mnie przed wyciągnięciem kończyny po "balsam szczęścia". | ....jest to rzeczywiście dziwne ....ale skoro skutkuje ....ale mam nadzieje ,że po jakimś czasie będziesz chętnie spoglądać by się podziwiać
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 20:12
Urszula napisał/a: | Cieszę się każdym postem i jak tylko mam chwilkę wolną od niezbędnych domowych czynności, wchodzę na to forum.
Pomaga. Naprawdę pomaga! |
Urszulko, wpadaj tu jak najczęściej się da, to serio pomaga Przecież wiesz, że choćby samo spisanie tutaj swoich smutków działa kojąco. A jak widzisz pełno tu ludzi rozumiejących, podobnych... I to jest super! Jak Ci się uda uśmiechnąć od czasu do czasu to już prawie terapia dla zdołowanej duszy...
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 20:24
pterodaktyll napisał/a: | Też sposób, jeśli tylko skutkuje................ |
Ciekawe tylko, jak długo będzie skutkował... W tej chwili jestem na takim etapie, że straszliwie chcę się napić i powstrzymuje mnie od tego poczucie winy i właśnie ta wstrętna facjata w lustrze, która jest własnością baby pijaczki.
Ale, czy jutro nie sięgnę po "retusz'?
artek - Wto 25 Maj, 2010 20:26
No jutro nie pijemy ,
stiff - Wto 25 Maj, 2010 20:32
Jacek napisał/a: | zasik myśle |
Czyli kiedy...
jolkajolka - Wto 25 Maj, 2010 20:34
Urszula napisał/a: | pterodaktyll napisał/a: | Też sposób, jeśli tylko skutkuje................ |
Ciekawe tylko, jak długo będzie skutkował... W tej chwili jestem na takim etapie, że straszliwie chcę się napić i powstrzymuje mnie od tego poczucie winy i właśnie ta wstrętna facjata w lustrze, która jest własnością baby pijaczki.
Ale, czy jutro nie sięgnę po "retusz'? |
Ty nie myśl,co będzie jutro! Wprowadź system 24 godzin. Dziś nie pij. A jak wstaniesz rano,ten sam tekścik . A jak za długo Ci się będzie wydawać,to podziel to na krótsze okresy. Choćby obiecuj sobie,że godzinę wytrzymasz. I tak trzymaj.A ja potrzymam kciuki!
milutka - Wto 25 Maj, 2010 20:34
stiff napisał/a: | Czyli kiedy... | ....no po ...jak juz to zrobi ...ups .powie
Jacek - Wto 25 Maj, 2010 20:35
stiff napisał/a: | Czyli kiedy... |
właśnie mniem przerwałeś , byłem w trakcie
a teraz piszu
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 20:36
Małgoś napisał/a: | Jak Ci się uda uśmiechnąć od czasu do czasu to już prawie terapia dla zdołowanej duszy... |
Małgoś, próbuję się uśmiechać!
Uśmiecham się i do Ciebie , i do pozostałych forumowiczów.
Jak dobrze, że jesteście!!!
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 20:38
artek napisał/a: | No jutro nie pijemy , |
Musowo, Artku, musowo!!!
evita - Wto 25 Maj, 2010 20:39
Urszula napisał/a: | artek napisał/a: | No jutro nie pijemy , |
Musowo, Artku, musowo!!! |
coraz bardziej was lubię i będę wiernie kibicować
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 20:40
jolkajolka napisał/a: | A ja potrzymam kciuki! |
Dzięki!!!
Coraz więcej optymizmu wstępuje we mnie. Z każdym postem.
pterodaktyll - Wto 25 Maj, 2010 20:40
Urszula napisał/a: | Ale, czy jutro nie sięgnę po "retusz'? |
Wiesz przecież, że to zależy wyłącznie od Ciebie. Jeśli nie znajdziesz w sobie na tyle siły żeby odrzucić ten jedyny znany nam "odstresowywacz" to..............
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 20:52
Urszula napisał/a: | Małgoś, próbuję się uśmiechać!
Uśmiecham się i do Ciebie , i do pozostałych forumowiczów.
Jak dobrze, że jesteście!!! |
Tu sami swoi... Każdy przerabia jakieś SWOJE COŚ. Śmiejmy się choćby z siebie samych, to pomaga. A dodatkowo korzystamy z dobrodziejstwa prawie całkowitej anonimowości Dzięki niej o wiele łatwiej jest wywnętrzyć się...
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 21:14
No, to teraz idę wreszcie na pocztę, bo w końcu mi ją zamkną.
Gdy wrócę, zajrzę znowu na forum, choć pewnie będziecie już spać.
Ale poczytam inne wątki, których do tej pory nie zdążyłam doczytać.
Cieszę się, że tu trafiłam, choć był to zupełny przypadek!
Nie wierzyłam, że w Necie można znaleźć pomoc i tylko ot, tak sobie! (nawet nie wiem dlaczego) kliknęłam na kilka stron związanych z alkoholizmem.
Jest tego mnóstwo całe! Głównie reklamy i adresy ośrodków zajmujących się odtruwaniem. Już, już miałam zrezygnować z dalszego klikania, bo tyłek mi zdrętwiał od siedzenia przed komputerem, ale kliknęłam jeszcze raz i... Eureka!
Poczytałam, pomyślałam, długo wahałam się, czy w to wejść, aż wreszcie podjęłam decyzję, by się zarejestrować.
No i jestem. I wiem, że Wy też jesteście ze mną. I to jest takie moje pierwsze "światełko w tunelu".
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 21:47
Urszula napisał/a: | Jest tego mnóstwo całe! Głównie reklamy i adresy ośrodków zajmujących się odtruwaniem. |
Miałam dokladnie takie same spostrzeżenia Aż niechcący przeglądając profil tutejszego Yuryy dotarłam tu.. Jest co poczytać, historie mają wiele podobieństw (niestety i stety) ale dzięki temu wiele dobrego nas tu spotyka. Nie musimy się wstydzić swoich twarzy, możemy popłakać, pośmiać się i czuć się zrozumianymi. A to już coś....
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 22:41
Małgoś napisał/a: | korzystamy z dobrodziejstwa prawie całkowitej anonimowości Dzięki niej o wiele łatwiej jest wywnętrzyć się... |
To prawda, Małgoś! Szczególnie takim nieudacznikom jak ja, którzy przez całe życie tłumili w sobie emocje i nie potrafili otworzyć się nawet przed najbliższymi.
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 23:10
Urszula napisał/a: | Małgoś napisał/a: | korzystamy z dobrodziejstwa prawie całkowitej anonimowości Dzięki niej o wiele łatwiej jest wywnętrzyć się... |
To prawda, Małgoś! Szczególnie takim nieudacznikom jak ja, którzy przez całe życie tłumili w sobie emocje i nie potrafili otworzyć się nawet przed najbliższymi. |
to, że tłumiłaś emocje nie oznacza, że jesteś nieudacznikiem. Po prostu jesteś takim typem, tak masz i to wcale nie oznacza niczego negatywnego. Ja swoich nie tłumię, często walę prosto z mostu co myślę i ktoś może pomyśleć że dziwna jestem, bo taka bezpardonowa. Ale to też nie prawda. Liczę się z uczuciami, tyle że potrafię o nich mówić a Ty pewnie nie bardzo... Masz tak wiele samokrytycyzmu w sobie, że aż za dużo. Ale czy to co o sobie myślisz jest prawdą? Pomyśl o sobie cieplej... Tak wiele zawsze robiłaś dla bliskich, doceń to!
Jesteś wspaniałą kobietą, potrafisz kochać, udowodniłaś to nie raz!
verdo - Wto 25 Maj, 2010 23:20
Urszula napisał/a: | Jako była (niestety) sprzątaczka potwierdzam, że ład i porządek są istotą wszechświata. |
To stajnia Augiasza........pelna brudów ...........moralnych....
Ty masz jeszcze lęk wywolany piciem alko........dla mnie pierwsze trzy tygodnie byly najgorsze...Powodzenia.....
Umysl Twoj jest zmanipulowany .......po czasie sie ze mna zgodzisz........bo teraz roznicy nie widzisz.....
Usa w przyszlosci chce zwiedzic i planuje tam wemigrowac.....
Nie znam Twojej sytuacji ale wydaje mi sie,ze prace znajdziesz w tak duzym miescie.
Sam stracilem nie jedna posade.....to sie czesto zdarza w zyciorysie alko.Powinno wszystko sie ulozyc pod waruniem,ze chlac nie bedziesz aaaaaaa to nie jest wcale takie proste..........Kopa juz otrzymalas...... wytrwlosci zycze.
....acha......WITAJ....
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 23:33
Małgoś napisał/a: | nie oznacza, że jesteś nieudacznikiem |
Małgoś, jak zwał tak zwał!
Najważniejsze, że znalazłam to forum i czytając piciorysy podobne do mojego czuję się, jakbym dostała kopniaka w górę.
Teraz byleby tylko nie spaść znowu do czarnej dziury, w której tkwiłam jeszcze przedwczoraj.
Chwytam się Twoich słów jak koła ratunkowego i, pewnie jeszcze nie dzisiaj, ale za parę dni (kto wie?), może faktycznie spróbuję cieplej o sobie pomyśleć?
Dzięki!!!
Urszula - Wto 25 Maj, 2010 23:50
verdo napisał/a: | To stajnia Augiasza........pelna brudów ...........moralnych |
Nie pieprz, Verdo! Wszechświat jest stajnią Augiasza? Wszechświat jest doskonale zorganizowany i uporządkowany.
To ludzie (tacy jak ja) są zagnojoną stajnią. I koniecznie muszę tę swoją stajnię posprzątać.
verdo napisał/a: | Umysl Twoj jest zmanipulowany |
Nie tyle zmanipulowany, ile ogłupiony alkoholem. Chcę wytrzeźwieć, a więc zmądrzeć.
verdo napisał/a: | Usa w przyszlosci chce zwiedzic i planuje tam wemigrowac..... |
Zwiedzić warto. A co do emigracji? Hmmm... tu mam poważne wątpliwości.
Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 23:57
Urszula napisał/a: | może faktycznie spróbuję cieplej o sobie pomyśleć? |
koniecznie! jestem pewna (z Twojego opisu wnoszę) że jesteś wartościową, ciepłą, serdeczną, kobietą. Brakowało Ci tylko odwagi i pewności siebie. Tylko tego! A całą resztę masz.
verdo - Śro 26 Maj, 2010 00:08
Urszula napisał/a: | Nie pieprz, Verdo! |
Czasami mozna a nawet trzeba......
Mi nie chodzilo o wszechswiat....tylko o ludzi i forum.....
Urszula napisał/a: | Wszechświat jest doskonale zorganizowany i uporządkowany |
Masz racje Urszulkooo...jest dowodem na to,ze Bog istnieje.Taka dokładnosc nie moze byc dziełem przypadkuuuuu.... ....
Urszula napisał/a: | I koniecznie muszę tę swoją stajnię posprzątać. |
No to czekamy na zmiany i pozytywna metamorfoze.......
Zycie trzezwe jest super.......
Urszula napisał/a: | A co do emigracji? Hmmm... tu mam poważne wątpliwości. |
Na emigracji zyje i dobrze mi z tym.To miejsce zdarzylem polubic....Usa nie pogardze...
Miałbym ominąc najbogatszy kraj swiata......i tam wpaaaaadne.....ponece i pokrece.....
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 00:14
Małgoś, słodzisz!
Ale tego mi właśnie dzisiaj potrzeba - odrobiny słodyczy, bo żółci mam pod dostatkiem.
Faktycznie, przez całe życie brakowało mi odwagi i pewności siebie. Niedobór uzupełniałam piciem.
Dziś wiem, że to największy błąd jaki popełniłam.
Czasu cofnąć się nie da, a szkoda...
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 00:20
verdo napisał/a: | Zycie trzezwe jest super....... |
Domyślam się tego, bo prawdę powiedziawszy, nawet nie pamiętam jak to jest, gdy się jest trzeźwym.
Małgoś - Śro 26 Maj, 2010 00:39
Urszula napisał/a: | Małgoś, słodzisz!
Ale tego mi właśnie dzisiaj potrzeba - odrobiny słodyczy, bo żółci mam pod dostatkiem.
Faktycznie, przez całe życie brakowało mi odwagi i pewności siebie. Niedobór uzupełniałam piciem.
Dziś wiem, że to największy błąd jaki popełniłam.
Czasu cofnąć się nie da, a szkoda... |
Oj, nie słodzę.. jedynie wytykam Ci to, czego nie chcesz w sobie zauważyć. Wytykam Ci palcem, bo tak czuję... Bo jeśli widzę coś pięknego, dobrego to nie obawiam się tym podzielić... Często płaczę choćby słuchając muzyki, wiele potrafi mnie poruszyć, tak już mam. I nie widzę w tym nic nagannego, wręcz jestem dumna że czuję... Jedyne co nas różni to to, że ja o odczuwalnych brakach mówię głośno, wręcz tupię i krzyczę...
verdo - Śro 26 Maj, 2010 00:45
Urszula napisał/a: | Dziś wiem, że to największy błąd jaki popełniłam. |
Ja tam niektore rzeczy wspominam za***iscie.....(Ty pewnie tez)
Pozytywne strony picia tez sa......ostanio przeczytalem takie zdanie,ze alkohol zabija ale nie mozna zapomniec tez o tym ile osob sie dzieki niemu urodzilo.....
Teraz to Ty duzo wody pij niegazowanej.......to oczyszcza organizm z toksyn...
Małgoś - Śro 26 Maj, 2010 01:05
verdo napisał/a: | alkohol zabija ale nie mozna zapomniec tez o tym ile osob sie dzieki niemu urodzilo..... |
oczywiście nie masz na myśli tych upośledzonych umysłowo...
verdo napisał/a: | Teraz to Ty duzo wody pij niegazowanej.......to oczyszcza organizm z toksyn... |
podobno witaminy z grupy B mają zbawienne działanie na układ nerwowy i chyba jeszcze magnez....
Wiedźma - Śro 26 Maj, 2010 01:13
Jak obiecałam tak uczyniłam - przeniosłam offtopa powstałego z moim czynnym udziałem
do działu organizacyjnego: Zegar w wątku Urszuli. Sorry, Yura, co złego to nie ja!
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 01:51
verdo napisał/a: | Ja tam niektore rzeczy wspominam za***iscie.....(Ty pewnie tez) |
A i owszem! Tylko zbyt dużą cenę musiałam za nie zapłacić. Nie zawsze skórka warta wyprawy.
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 02:10
Małgoś napisał/a: | podobno witaminy z grupy B mają zbawienne działanie na układ nerwowy i chyba jeszcze magnez.... |
Owszem. I witaminki, i magnez, i jeszcze potas, i jeszcze, jeszcze, jeszcze ... Pogrzebałam trochę w sieci i sporo dowiedziałam się co wrzucać do żołądka, żeby pozbyć się toksyn i wzmocnić organizm.
Kawę i czarną herbatę (moje ulubione!) już odstawiłam, piję niegazowaną wodę z minerałkami i zieloną herbatę, która dla mnie ma smak mysich sików.
I tak sobie myślę, że przez ten cholerny alkohol pozbawiłam się dodatkowo rozkoszowania małą czarną.
Kurcze, nie warto było pić! Ale wóda nie traktor, a ciągnie...
Kulfon - Śro 26 Maj, 2010 05:25
Cytat: | A i owszem! Tylko zbyt dużą cenę musiałam za nie zapłacić. Nie zawsze skórka warta wyprawy. | teraz juz przynajmniej wiesz ze pakt z diablem jest zawsze nie oplacalny, i warto nie zapominac o tym, a kusic bedzie tak czy owak i to narozne sposoby.
Kulfon - Śro 26 Maj, 2010 05:30
Uj Cytat: | zieloną herbatę, która dla mnie ma smak mysich sików. | moj ulubion napoj od paru miesiecy
jal - Śro 26 Maj, 2010 06:24
Małgoś napisał/a: | verdo napisał/a: | alkohol zabija ale nie mozna zapomniec tez o tym ile osob sie dzieki niemu urodzilo..... |
oczywiście nie masz na myśli tych upośledzonych umysłowo...
verdo napisał/a: | Teraz to Ty duzo wody pij niegazowanej.......to oczyszcza organizm z toksyn... |
podobno witaminy z grupy B mają zbawienne działanie na układ nerwowy i chyba jeszcze magnez.... |
Układ nerwowy najlepiej leczy - życie w prawdzie... i systematyczne dokładanie godnie przeżytych dni.
PD - janusz
Ps.- czy wybieracie się do Częstochowy?
Tomoe - Śro 26 Maj, 2010 07:41
Urszula napisał/a: | Właśnie umówiłam się z terapeutą na czwartek (to już pojutrze) na wstępne spotkanie.
Wiem, że sama sobie z tym paskudztwem nie poradzę i szukam pomocy z każdej strony.
Na spotkanie AA też się wybieram. |
No i jak tam, Urszulko?
Wybrałaś się wczoraj na spotkanie AA?
Najgorsze, co możesz zrobić, to utkwić na tym forum i traktować je jako zamiennik terapii i spotkań AA.
Forum jest OK, ale oprócz leczenia twojego alkoholizmu, a nie zamiast leczenia.
ZbOlo - Śro 26 Maj, 2010 08:10
Tomoe napisał/a: | Najgorsze, co możesz zrobić, to utkwić na tym forum i traktować je jako zamiennik terapii i spotkań AA.
Forum jest OK, ale oprócz leczenia twojego alkoholizmu, a nie zamiast leczenia. |
...ja swoje leczenie alkoholizmu oparłem na trzech filarach - przede wszystkim mityngi AA (co najmniej raz w tygodniu), następnie psychoterapia indywidualna (dwa razy w miesiącu) no i oczywiście DEKADENCJA (20 godzin na dobę)...
Tomoe - Śro 26 Maj, 2010 08:13
ZbOlo napisał/a: | (20 godzin na dobę)... |
20 godzin na dobę? To już pachnie kompulsją.
Kiedy ty żyjesz?
ZbOlo - Śro 26 Maj, 2010 08:39
Tomoe napisał/a: | To już pachnie kompulsją. |
...nie mam żadnych lęków ani obsesji... może troszku przesadziłem z tymi 20 godzinami , ale na pewno 8 godzin w pracy (DEKADENCJA w tle...) oraz w domku ok. 5 godzin... Poza tym czuję się dobrze...
Tomoe - Śro 26 Maj, 2010 08:53
Żartowałam.
Ja używam komputera tylko w pracy.
I wtedy, przy okazji, wchodzę na forum.
Po pracy i w weekendy w ogóle nie korzystam z internetu.
Natomiast moje leczenie opierało się od początku na dwóch filarach - profesjonalne terapie plus mityngi AA.
Profesjonalne terapie skończyłam w lipcu 2008 roku.
W AA jestem do dziś.
Ostatnio, oprócz mityngów AA, korzystam także ze spotkań Al-Anon.
evita - Śro 26 Maj, 2010 15:03
Urszula wg mojego spojrzenia na ten skomplikowany czasomierz powinnaś właśnie ślepka przecierać i do kompa siadać melduj posłusznie jak samopoczucie no i pamiętaj, że dziś nie pijemy
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 15:24
evita napisał/a: | Urszula wg mojego spojrzenia na ten skomplikowany czasomierz powinnaś właśnie ślepka przecierać i do kompa siadać |
Melduję się!
Ślepka to ja już dawno przetarłam. Przed kompem już też siedziałam, ale nie zdażyłam ani niczego poczytać, ani napisać, bo musiałam wyprać kota.
Czynność ta zajęła mi tak +/- godzinkę.
Witam!
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 15:29
Tomoe napisał/a: | Wybrałaś się wczoraj na spotkanie AA? |
Witaj Tomoe!
Nieeee, nie wybrałam się, albowiem wczoraj był wtorek. Spotkania AA najbliżej mojego miejsca zamieszkania (nie jeżdżę autkiem, zdana jestem na autobusy i własne kończyny dolne) odbywają się w poniedziałki.
Cholera, nie wiem, czy w nadchodzący poniedziałek będę miała okazję tam się załapać, bo akurat przypada Mamorial Day (takie tutejsze Wszystkich Świętych). Muszę zadzwonić do ośrodka, czy spotkanie nie zostało przesunięte na jakiś inny dzień.
Pozdro!
evita - Śro 26 Maj, 2010 15:31
Urszula napisał/a: | nie wiem, czy w nadchodzący poniedziałek będę miała okazję tam się załapać, |
to zadzwoń i lepiej się upewnij ! szkoda by było zmarnować szansę a takie spotkanie pewnie uspokoiłoby cię wewnętrznie
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 15:34
Tomoe napisał/a: | Ja używam komputera tylko w pracy. |
No to fajną masz pracę, że możesz sobie z komputerka korzystać!
Ja w robocie (z której zostałam wylana na zapijaczony ryj) mogłam korzystać jedynie z odkurzacza, ściery, szczoty, miotły i mopa.
Nawet z kibelka nie było czasu skorzystać, choć formalnie przysługiwała mi 30-minutowa przerwa na lunch. Nie wyrabiałam się.
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 15:39
evita napisał/a: | to zadzwoń i lepiej się upewnij |
I tak też uczynię.
A w tzw. międzyczasie szukam jeszcze innych grup AA, ponoć przy polskich parafiach jest tego trochę.
Może znajdę coś bliżej chałupy, bo przyznaję, że wieczorami wolałabym nie plątać się samotnie po przystankach autobusowych.
Klara - Śro 26 Maj, 2010 15:43
Zobacz tutaj Urszulo: http://www.aagalicja.crac...e/aawI.html#USA
evita - Śro 26 Maj, 2010 15:43
Urszula napisał/a: | Nawet z kibelka nie było czasu skorzystać, choć formalnie przysługiwała mi 30-minutowa przerwa na lunch. Nie wyrabiałam się. |
swego czasu pojechałam na saksy do Berlina gdzie przez 6 tygodni sprzątałam 7 bloków 8-pięter każdy. Turek - gospodarz bloku twierdził, że przede mną wyrabiały się w 6 godz. dziennie a ja zapier***ałam na szmacie bite 12 h to była najgorsza robota jaka mnie w życiu mogła spotkać a moje ręce były normalnie bez skóry tak mi płyny wyżarły po jakimś czasie trafiłam do pralni w jednym bloku gdzie z boczku na ścianie było pełno wpisów moich poprzedniczek i to w kilku językach : polskim, czeskim i rosyjskim i tam się doczytałam, że facet jest oszust, że nie płaci tak jak obiecywał, że tyrały po 12 godzin (tak jak ja) i najczęściej w ostatnim dniu pracy gdy miał zapłacić całość gdzieś znikał i żonka tylko rzucała jakieś ochłapy ! Rzeczywiście potwierdziło się wszystko i niestety zostałam oszukana bo nie zapłacił mi za mycie okien, których było coś ok. 800 szt.
Rozumiem cię Urszulo doskonale jaką miałaś ciężką pracę
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 15:44
Kulfon napisał/a: | a kusic bedzie tak czy owak |
Masz rację, Kulfonie! Kusi.
Oj, jak mnie dzisiaj kusi, żeby przepłukać gardełko!!!
Ale się trzymam, bo rano powiedziałam "dziś nie piję!".
evita - Śro 26 Maj, 2010 15:45
Urszula napisał/a: | rano powiedziałam "dziś nie piję!". |
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 15:53
Dzięki, Klaro!!!
Ależ zaoszczędziłaś mi roboty! Szukalam "na piechotę" grzebiąc po chicagowskim Informatorze Polonijnym i dzwoniąc pod podane w nim numery.
W sieci nawet nie szukalam, bo tam głównie reklamy...
Klara - Śro 26 Maj, 2010 16:01
Cytat: | Ależ zaoszczędziłaś mi roboty! |
To Yuraa podał komuś tę stronkę, a ja tylko ją sobie zachowałam w "Ulubionych", bo często bywają tu ludzie z szerokiego świata, więc jak widać przydaje się.
Bardzo się cieszę, że Ci się przydała
verdo - Śro 26 Maj, 2010 16:24
Urszula napisał/a: | nawet nie pamiętam jak to jest, gdy się jest trzeźwym. |
Duzo ludzi na forum tak mialo.... ...... Pilem ciagami(po 3 msc) a i tak wmawialem sobie,ze kontroluje sprawe.W Twojej pstawie podoba mi sie to----> nazywasz siebie "zapijaczona alkoholiczka" -----> 70 % sukcesu....bo wiesz kim jestes......
A teraz jest pieknie i spelniam marzenia........czego i Tobie zycze .......
Ćma.....a co to?
Na poczatek czas Ci na forum zleci....... to dobrze......ale znajdz sobie jakis "zamiennik"....cos co zastapi alko.......jakias nowa pasje........taniec disco.....czy licencja pilota....?
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 16:29
evita napisał/a: | Rozumiem cię Urszulo doskonale jaką miałaś ciężką pracę |
ALE MIAŁAM!
I to dobrą, Evito! Nie tylko $11.40 na godzinę, to jeszcze "unijną", czyli chronioną przez związki zawodowe.
Ciężko było, to fakt, bo ze mnie chuchro (158cm wzrostu i 52kg wagi) a trzeba było podnosić wory z gipsem (pracownie protetyki dentystycznej) i wory z mokrymi szmatami i kompresami (gabinet chirurgii plastycznej), "profesjonalny" odkurzacz ważył prawie 23kg, dziesiątki szklanych biurek i stolików na chromowanych nogach i podpórkach (wszystko to musiało błyszczeć!), dziesiątki umywalek i zlewów do mycia (część kainerowych, część szklanych, tylko kilka fajansowych)...
Tak samo jak Ty, graby zeżarte miałam środkami czyszczącymi (choć pracowałam w rękawiczkach), łokieć i nadgarstek prawej ręki mi się rozsypywał, o bólu pleców i kręgosłupa w odcinku lędźwiowym nie warto wspominać, bo to przechodziło następnego dnia po nocy spędzonej na twardym podłożu.
Oj. dostawałam w odwłok każdego dnia!
Ale chciałabym tak dostawać w dalszym ciągu. W perspektywie miałam (po przepracowanym pełnym roku na etacie) Pełne ubezpieczenie zdrowotne dla siebie i męża, 7 dni urlopu + dwa "personalne" (płatne), podwyżkę o $1/godz. Było o co walczyć.
Przechlałam tę robotę. I nigdy sobie tego nie wybaczę!
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 16:32
Klara napisał/a: | To Yuraa podał komuś tę stronkę, |
Dzięki, Yuraa!
Dzięki, Klaro!
Oj, warto było wejść na Dekadencję!
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 16:48
verdo napisał/a: | Ćma.....a co to? |
Ćma to ja.
Owad, który na ślepo leci w kierunku źródła światła nie bacząc, że może szlag go trafić, a w najlepszym razie opali sobie skrzydełka.
Ćma, to również słowo, które oznacza nie tylko wielką ilość czegoś (np. ćma ludzi na targu), ale i ciemność (ćma nocy, ćmi się w oczach).
W takiej "ćmie" tkwiłam właśnie przez kilka dni, więc taki wybrałam podpis.
Teraz już powoli wychodzę z ćmy i mam nadzieję, że za kilka dni będę mogła zmienić podpis.
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 17:09
jal napisał/a: | Układ nerwowy najlepiej leczy - życie w prawdzie... i systematyczne dokładanie godnie przeżytych dni. |
"Wiśta wio! Łatwo powiedzieć!"
A która prawda jest ta prawdziwa? Bo każdy ma swoją (jak d***!). I co znaczy "godnie przeżytch dni"?
Domyślam się, że chodzi Ci o trzeźwe dni. Ale czy trzeźwe=godne?
Znam ludzi, którzy "po pijoku" potrafili zachowywać się godnie i znam takich, którzy na trzeźwo nie zasługiwali na miano godnego człowieka.
Kulfon - Śro 26 Maj, 2010 17:21
Urszula napisał/a: | Masz rację, Kulfonie! Kusi.
Oj, jak mnie dzisiaj kusi, żeby przepłukać gardełko!!!
Ale się trzymam, bo rano powiedziałam "dziś nie piję!". |
ja po odstawieniu piwa przez spory czas mialem niezle problemy z regulacja gospodarki plynow a wszczegolnosci w weekendy wypijalem po 6-8 litrow wody mineralnej dziennie,
jednakze po jakims czasie ilosc plynow powinna zmalec ja jednak nadal upijalem sie mineralna,
dopiero jak mi pani psycholog wytlumaczyla ze to nieswiadome jest i ze strachu przde zapiciem, to dawka mineralnej zaczela spadac
verdo - Śro 26 Maj, 2010 17:36
Urszula napisał/a: | $11.40 na godzinę |
.......Czyli wychodzi na to,ze 4 dni pracy za granica to caly miesiac w Polsce....
.....z ta ĆMĄ to tak myslałem.......
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 17:45
evita napisał/a: | pewnie uspokoiłoby cię wewnętrznie |
Evito, jestem już spokojniejsza.
Przegryzłam swój ból (czy raczej on mnie przegryzł?), wiele spraw przemyślałam, wiele przewartościowałam, powoli wychodzę z traumy.
Czasem jeszcze nachodzi mnie głupi pomysł skrócenia żywota, ale tu z ogromną pomocą przychodzą mi moje osobiste córki i zięciowie. Dzwonią i pytają:
- Mama, zapiłaś?
- Nie!
- To trzymaj się!!! Pamiętaj, że cię kochamy i wierzymy w ciebie!
No, przecież nie mogę sprawić dzieciom zawodu...
A dziś rano, kiedy po przemyciu ślepawych patrzałek miałam ochotę otworzyć barek, z pomocą przyszedł mi mój osobisty kot.
Po porannej eskapadzie wrócił do domu tak brudny i śmierdzący, że nie miałam wyjścia, jak tylko wpierniczyć kota pod prysznic.
Mało tego, że sam był brudny, to jeszcze upaprał mi meble i łóżko, bo ocierał się o wszystko rozsiewając lubą woń dookoła. Zaręczam, że nie był to jaśmin, ni fiołki...
Podejrzewam, że kot był w odwiedzinach na posesji jednego z sąsiadów, zapalonego wędkarza, który zwykł patroszyć swoje trofea na trawniku.
Zanim wyprałam, wysuszyłam i wyszczotkowałam kota (ma dość długą i jedwabistą sierść, która wymaga częstej pielęgnacji, bo zbija się w dredy i gluty), chęć sięgnięcia po "odstresowywacz" zupełnie mi przeszła.
No, a potem usiadlam przy kompie i...
Dzisiaj też nie piję!!!
artek - Śro 26 Maj, 2010 17:49
Cześć Urszula ,czytam i widzę ,że panujesz. Kurcze jak się cieszę . Ja też nadal trzeźwy.
Niestety nic mi się nie starasz nad poprawą własnej samooceny, co jest ?
A tak poważnie to jeszcze sok pomidorowy pomaga, wiaderko chyba ostatnio wypiłem .(tego soku).
Wiedźma - Śro 26 Maj, 2010 18:16
Urszula napisał/a: | Zanim wyprałam, wysuszyłam i wyszczotkowałam kota (ma dość długą i jedwabistą sierść, która wymaga częstej pielęgnacji, bo zbija się w dredy i gluty), chęć sięgnięcia po "odstresowywacz" zupełnie mi przeszła. |
Czyli znalazłaś swój pierwszy sposób na głoda - wyprać kota!
I choć śmiesznie to brzmi, warto to zapamiętać i... stosować.
No i oczywiście obserwować siebie i znajdować inne zajęcia pomagające zapomnieć o chęci wypicia,
choćby z troski o kondycję i cierpliwość kota
Tomek - Śro 26 Maj, 2010 18:18
no sok ponidorowy, nawet na suchego kaca jest dobry
Wiedźma - Śro 26 Maj, 2010 18:25
Tomek napisał/a: | sok ponidorowy, nawet na suchego kaca jest dobry |
Na mojego suchego kaca jest dobre wszystko to, co na mokrego stosowałam, oprócz klina rzecz jasna
A ponieważ suchy kac jest objawem głodu alkoholowego, to analogicznie na inne jego objawy
tamte sposoby powinny zadziałać. U mnie działają, więc myślę, że na Urszulę zadziałają również.
Tak więc, Urszulo, gdy dopada Cię chęć wypicia, zaserwuj sobie sobie coś co Ci pomagało na kaca,
a nuż pomoże i na głoda
evita - Śro 26 Maj, 2010 19:02
Urszula napisał/a: | Dzwonią i pytają:
- Mama, zapiłaś?
- Nie!
- To trzymaj się!!! Pamiętaj, że cię kochamy i wierzymy w ciebie! |
i w takich sytuacjach zaczynam się zastanawiać ... niby powinnaś chcieć wytrzeźwieć dla siebie, nie dla bliskich ! Sama zresztą napisałam to tobie w tym wątku powtarzając to co właśnie tutaj na tym forum zrozumiałam. Sama też napisałam, że rodzina bez ciebie doskonale da sobie radę i masz myśleć o sobie. Tylko jak to się ma do tego gdy się słyszy takie słowa ? czy to nie jest w pewnym sensie szantaż emocjonalny ? Urszulko ja wiem co czuje twoja rodzina, wiem, że córki najchętniej dzwoniłyby po kilka razy dziennie do ciebie żeby sprawdzić czy mama nie zapiła, pewnie zasypiają w obawie co jutro im przyniesie ? trzymaj się Urszulko i pomiędzy telefonami pomyśl o sobie i o tym że trzeźwiejesz przede wszystkim dla siebie
evita - Śro 26 Maj, 2010 19:03
Wiedźma napisał/a: | Czyli znalazłaś swój pierwszy sposób na głoda - wyprać kota! |
porozmawiaj z mężem a może codziennie rano będzie tego kota specjalnie dla ciebie w jakimś błocie tarzał
evita - Śro 26 Maj, 2010 19:06
Urszula napisał/a: | Pełne ubezpieczenie zdrowotne dla siebie i męża, 7 dni urlopu + dwa "personalne" (płatne), podwyżkę o $1/godz |
jakoś mi się ta twoja Ameryka czarno widzi wiem, że tam już kokosów nie ma ale u nas nawet będąc na bezrobociu bez łaski masz ubezpieczenie dla męża a pracując na umowie o pracę po roku 20 dni urlopu
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 19:21
verdo napisał/a: | Czyli wychodzi na to,ze 4 dni pracy za granica to caly miesiac w Polsce.... |
Verdo!
Tak by wychodziło, gdybyś nie musiał gdzieś mieszkać, jeść, spać i sr.ć.
Poza tym, ja akurat tyle zarabiałam (póki nie gruchnęłam pijacką mordą o glebę), bo zwykle stawki nie są wyższe, niż dycha. A "na czarno" o wiele, wiele mniej!
Zważywszy na to, że jedynie latem możesz przespać się na betonie pod mostem (o ile policja Cię nie zwinie) jakiś dach nad głową musisz mieć.
Najtańsze wyro w wilgotnej, nieklimatyzowanej, nieogrzewanej i przeludnionej piwnicy, wspólny kibel (często brak łazienki), wspólna "kuchnia" (czyli jakiś nędzny palnik, na którym możesz zagotować wrzątek) to koszt min. $200-250 miesięcznie.
Papusiać też coś musisz, nie?
No to przyjmij do wiadomości, że za 3 stówy miesięcznie w Chicago sobie nie pojesz!
Dawno minęły czasy, gdy za bochenek chleba płaciło się dolara.
Teraz za dolara możesz kupić co najwyżej przeterminowaną i przecenioną konserwę dla psa lub kota (stołowa łyżka karmy).
Oczywiście, możesz się nie myć, nie golić, podcierać znalezioną na ulicy gazetą, itp. (oszczędzasz wtedy na środkach czystości).
Ale czymś do roboty musisz dojeżdżać, bo robota do Ciebie nie dojedzie. Bilet autobusowy kosztuje $2,50.
Nooo, oczywiście wskazanym by było, żebyś kupił sobie własne autko, żeby przyoszczędzić na środkach lokomocji publicznej. Autko to nie problem: - za kilka stówek można już wygrzebać gdzieś jakiegoś starego rzęcha na chodzie. Ale tego rzęcha trzeba zarejestrować, ubezpieczyć, i wlewać z niego paliwko.
Wierz mi, że same opłaty za rejestrację, ubezpieczenie i inne "daniny" wymagane na rzecz stanu Illinois i miasta Chicago nie są błahą kwotą!
Z pracodawcą jakiś kontakt mieć musisz, więc kupujesz komórę. Najtańszy abonamet +/- pół stówy miesięcznie.
A inne wydatki?! Przecież pewnie chciałbyś się od czasu do czasu skontaktować z kimś z rodziny w Polsce? A może właśnie buty Ci się na robocie rozlazły i trzeba kupić nowe?
A może zapieprzyli Ci kurtkę i musisz postarać się o jakiś łach na grzbiet?
A już nie daj Panie Boże choróbska! Zwykła grypa wyczyści Ci kieszony do zera.
Zresztą, polecam Ci lekturę Redlińskiego: "Szczuropolacy".
Fabuła tyczy Polonusów w Nowym Yorku i to sprzed kilkunastu lat, ale oddaje całą prawdę o życiu na emigracji w USA. Z tym, że teraz jest jeszcze gorzej...
Nie chce mi się sumować, podliczać i rozliczać, ile mógłbyś zagarnąć kasiory na czysto pracując "na czarno" przez rok w Chicago, ale wychodzi mi na to, że narobisz się jak wół w kieracie i wyjedziesz mocno rozczarowany.
artek - Śro 26 Maj, 2010 19:29
Zgadzam się z Tobą Urszulo ,w całej rozciągłości,rok byłem w emigracyjnym "raju" niedawno wróciłem i nie wybieram się więcej. Dla przyzwoitości jeszcze proponowałbym aby przestrzec potencjalnych chętnych na wyjazd gdziekolwiek ,przed RODAKAMI , jeżeli na obczyźnie usłyszycie polską mowę ,uciekajcie w przeciwną stronę .
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 19:31
artek napisał/a: | Ja też nadal trzeźwy. |
Super, Artku!!!
Ty trzeźwy, ja trzeżwa, może jakoś damy sobie radę?
Cały czas powtarzam sobie "dzisiaj nie piję" i wyobraź sobie, że to skutkuje!!!
No i lustro...
Patrzę w lustro (pluć, już na siebie nie pluję, bo potem muszę czyścić), które ukazuje mi facjatę bez makijażu. Brrrr...
Trzymaj się!!!
I trzymaj za mnie kciuki.
Ja za Ciebie zaciskam bardzo mocno.
evita - Śro 26 Maj, 2010 19:34
hmm ... znajomi kilka lat temu wyjeżdżali na zieloną kartę do USA cali w skowronkach ! sprzedali mieszkanie własnościowe, samochód i wyruszyli w podróż swojego życia . Miesiąc temu wrócili, mieszkają kątem u rodziców bo nie mają gdzie i pracy nie mogą znaleźć. Nie zdążyłam z nimi porozmawiać nawet ale nie wesoło zakończyła się ta przygoda
artek - Śro 26 Maj, 2010 19:41
Ja w Ciebie wierzę ,że dasz radę, Ulka,tylko nie podoba mi się ,ta twoja samoocena.
Musimy tu coś wykombinować ,i zmienić Ci to lustro .
Idę w piątek na terapię .
stanisław - Śro 26 Maj, 2010 19:43
Kochani ja byłem tam i nie bylo tak zle. Ulka piszesz że wszystko jest drogie a myślisz że w polsce to tanio Wiem tylko ze tam za minimum można przeżyć cały miesiąc.a unas niema szans
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 19:51
artek napisał/a: | nie starasz nad poprawą własnej samooceny |
Kurde, Artku, saomoocenę już dawno mam zdefiniowaną i żadne starania z mojej strony jej nie zmienią.
Wiem, kim byłam; wiem, kim jestem; wiem, że jeśli przestanę pić to w dalszym ciągu i tak będę tą samą niezborną ciapą i gapą, z której wyśmiewały się dzieciaki w podstawówce.
Ale dzięki za posta!
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 20:15
evita napisał/a: | znajomi kilka lat temu wyjeżdżali na zieloną kartę do USA cali w skowronkach |
Kiedy ja wyjeżdżałam z dzieciakami do USA, do "skowronków" było mi bardzo daleko!
Bałam się zmian, bałam się wszystkiego, co może mnie na obcej ziemi spotkać.
I zapijałam ten lęk.
Też sprzedałam (na polecenie męża) wszystko, co mieliśmy w Polsce. Nieukończoną budowę domu, mieszkanie własnościowe, wszelkie Lary i Penaty.
Przez kilka lat było fajnie, a potem przyszedł kryzys gospodarczy.
Wracać nie mamy już gdzie, ani po co.
Na szczęście, nasze dzieci są już na swoim i cokolwiek stanie się z nami, one jakoś sobie poradzą.
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 20:38
stanisław napisał/a: | Kochani ja byłem tam i nie bylo tak zle. Ulka piszesz że wszystko jest drogie a myślisz że w polsce to tanio Wiem tylko ze tam za minimum można przeżyć cały miesiąc.a unas niema szans |
A jak długo byłeś, Stanisławie? 1, 2, 3, lata? I w jakim okresie?
Jeśli przed dwoma laty, to zgoda! Za minimum dało się przeżyć.
Co roku ktoś z nas odwiedza Polskę. W ubiegłym roku był mój mąż, ja dwa lata temu.
Faktycznie, w Polsce łatwo nie jest. Ale gdzie teraz jest łatwo?
Zapraszam Cię do Chicago dzisiaj!
Zobaczysz, ile zarobisz i ile będziesz musiał wydać na utrzymanie.
Jeśli trafi Ci się robota na dachach (na wysokości, w deszczu i upale) to po półrocznym kieracie (wyrzekając się kupienia sobie choćby wody mineralnej) będziesz mógł wywieźć do kraju nie więcej niż $2 tys.
Nie szkoda zdrowia i życia na taką harówę?
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 20:57
Wiedźmoooooo!!!
Czy jestem najstarszą wiekowo użytkowniczką tego forum?
Nie czuję się staro, wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie, że mój rozwój (przynajmniej emocjonalny) zatrzymał się na etapie n-latki.
Ale trochę mi głupio, że stara baba zawraca głowę ludziom, którzy jeszcze tyle lat mają przed sobą.
Może powinnam się wylogować?
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 21:00
Artku, ja też w Ciebie wierzę!!!
Plus z plusem daje plus (nie jestem matematyczką, ale do szkoły chodziłam).
Damy radę!
Musimy!!!
Klara - Śro 26 Maj, 2010 21:07
Urszula napisał/a: | Czy jestem najstarszą wiekowo użytkowniczką tego forum? |
Nic z tego!
Ja jestem najstarsza!
jolkajolka - Śro 26 Maj, 2010 21:08
Urszula napisał/a: | Wiem, kim byłam; wiem, kim jestem; wiem, że jeśli przestanę pić to w dalszym ciągu i tak będę tą samą niezborną ciapą i gapą, z której wyśmiewały się dzieciaki w podstawówce |
Ale trzeźwą ciapą!!!
Kulfon - Śro 26 Maj, 2010 21:52
Urszula napisał/a: | Zresztą, polecam Ci lekturę Redlińskiego: "Szczuropolacy". |
Urszula a my tobie: "Rak duszy" O alkoholizmie i "Poprawka z matury" - Woydyłło Ewa, oraz "Na zdrowie" Jak poradzić sobie z uzależnieniem od alkoholu - Bohdan Woronowicz
pozdrawiam i do jutra
Urszula - Śro 26 Maj, 2010 23:03
jolkajolka napisał/a: | Ale trzeźwą ciapą!! |
No i do tego dążę...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 00:46
Klara napisał/a: | Ja jestem najstarsza! |
Klaro, ja pytam o wiek metrykalny, nie o staż na forum.
Bo na forum jestem oseskiem. Ale stara zapijaczona prukwa ze mnie i trochę mi głupio, że wciskam się między wódkę (oops!, sorry!) a zakąskę, czyli między młodzież z problemami alko.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 01:04
artek napisał/a: | A tak poważnie to jeszcze sok pomidorowy pomaga |
Uwielbiam sok pomidorowy!!! I pomidory też!
Nie dość, że pyszne, to mają w sobie mnóstwo potasu.
Trzeba tylko uważać z jakiego źródła pochodzą i czy nie są nafaszerowane chemią. Najlepsze są z własnego ogródka. W tym roku posadziłam 15 krzaków, ale 6 mi zdechło ("zimna Zośka działa również w Chicago!). Zamroczona kolejnym drinkiem zapomniałam przykryć roślinki na noc i zwarzylo im listki...
O, mać! Chlejstwo naprawdę nie popłaca!!!
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 01:14
Kulfon napisał/a: | Urszula a my tobie: "Rak duszy" |
Kulfonie, chcesz mnie dobić?
Czy nie wiesz , co właśnie duszę moją toczy w tej chwili?
Temat alko przerabiam już od 10 dni i jestem coraz bardziej przerażona.
Nie stryczek mi potrzebny, jeno pas ratunkowy!
Może jutro (a w Plsce to już dzisiaj) terapeuta rzuci jakiś kapok w moim kierunku?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 01:39
Wiedźma napisał/a: | gdy dopada Cię chęć wypicia, zaserwuj sobie sobie coś co Ci pomagało na kaca, |
Sęk w tym, Wiedźmo, że kaca po alkoholu nie miewałam. A jeśli już, to tylko moralnego.
A teraz mam głoda, ooo!, jak wielkiego GŁODA!!!
Pranie kota chyba nie wystarczy (zresztą, co biedny kot winien?)...
Trochę pomaga czekolada i lody, które uwielbiam! Ale to znów cukier zatykający żyły...
A może gdybym przywaliła komuś w mordę to by mi ulżyło?
Nigdy w życiu nikogo nie uderzyłam, nawet własnym dzieciakom nie serwowałam klapów na pupę...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 03:30
evita napisał/a: | pomiędzy telefonami pomyśl o sobie i o tym że trzeźwiejesz przede wszystkim dla siebie |
Evito, jeszcze nie jestem na tym etapie, żeby trzeźwieć dla siebie.
Bo po zjełczałego grzyba czynić wysiłki trzeźwienia dla kogoś, kogo się nienawidzi?
Narazie chcę być trzeźwa dla tych, których kocham.
Czy stosują wobec mnie szantaż emocjonalny? Nie wiem. Można to i tak nazwać. Faktem jest, że ciepłe słowa ze strony dzieci pozwalają mi poczuć się raźniej: - nie jestem sama, mam dla kogo żyć! I trzeźwieć!!!
Dzwoni zięć, mąż starszej córki:
- Cześć, babko pijaczko! W sobotę wybieram się do ciebie z całą familią, tylko proszę mi wcześniej w kielichu gęby nie zamoczyć!
Dzwoni młodsza córka mieszkająca w odległym stanie:
- Mama, pomyśleliśmy, że może dobrze by było, żebyś wybrała się do nas na parę dni?
Odpoczniesz, odstresujesz się, a jak cię przegonimy po górkach, to nawet piwka nie będzie ci się chciało wypić! Na kiedy mam rezerwować bilet na samolot?
Czy wobec takich propozycji mogę sięgnąć po "pocieszyciela"?
Nie. Zawiodłabym nie tylko samą siebie, ale i ich.
Telefony od dzieci, forum, lustro, pranie kota... No, kolejny dzień bez alkoholu!!!
Czy wytrwam w tym jeszcze przez następne dni?
Chyba nie mam innego wyjścia. Muszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jutro spotkanie z terapeutą, w niedzielę miting AA (dzięki, Klaro, za stronkę z adresami!).
A w gardle posucha... A górne kończyny same wyciągają się w stronę flaszeczki... I "tak bardzo, bardzo chce się pić"!
Jutro rano też powiem sobie "dzisiaj nie piję". Dotrzymam słowa? Pewnie tak, skoro udało mi się to już przez dziesięć najbardziej mrocznych dni po utracie pracy.
Sięgnęłam dna. Pora, by się od niego odbić.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 03:55
Wiedźma napisał/a: | Czyli znalazłaś swój pierwszy sposób na głoda - wyprać kota! |
Oooo, nie! Następnym razem oddam kota do pralni! W Chicago właśnie zaczynają się letnie upały i nie mam zamiaru chodzić w bluzkach i kiecach z długimi rękawami.
Mój kot przyzwala łaskawie na czesanie i szczotkowanie, ale pranie wyraźnie mu nie pasi.
Pranie kota nie jest metodą na głoda.
A czy w ogóle istnieje jakaś metoda na głoda?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 04:15
artek napisał/a: | Niestety nic mi się nie starasz nad poprawą własnej samooceny, co jest ? |
Pracuję nad tym, Artku, pracuję... Ale Ty nie myśl, że to tak "siup na krowę i ciele jest!".
Fajnie, że jesteś na tym forum, bo fajny z Ciebie alkoholik! Zagryzam szczeny i trzymam kciuki, żeby Ci się udało!
Może za rok, dwa, trzy i n~ zlożymy sobie wzajemne gratulacje z okazji kolejnych rocznic trzeźwości?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 04:31
evita napisał/a: | porozmawiaj z mężem a może codziennie rano będzie tego kota specjalnie dla ciebie w jakimś błocie tarzał |
W tej chwili z mężem nie da się rozmawiać. Tzn. on ze mną nie chce.
Musiałabym kota sama tarzać w błocie, a tego z kolei ja nie chcę. Kot pewnie też, choć go jeszcze o to nie pytałam.
Kulfon - Czw 27 Maj, 2010 05:20
Urszula napisał/a: | Kulfon napisał/a: | Urszula a my tobie: "Rak duszy" |
Kulfonie, chcesz mnie dobić?
Czy nie wiesz , co właśnie duszę moją toczy w tej chwili?
Temat alko przerabiam już od 10 dni i jestem coraz bardziej przerażona.
Nie stryczek mi potrzebny, jeno pas ratunkowy!
Może jutro (a w Plsce to już dzisiaj) terapeuta rzuci jakiś kapok w moim kierunku? |
Nie mam zamiaru nikogo dobijac, no chyba ze siebie, bo alergia, przeziebienie i nadgodziny na kolanach mnie oststnio tocza.
A te cieniutkie ksiazki daja zrozumiec czym jest ta chora choroba i ktoredy droga do normalnosci. To takie 3 malutkie drogowskazy
Spokojnej nocy
artek - Czw 27 Maj, 2010 06:35
Cześć Urszula, coś Ci powiem : "NIE MOŻESZ ZROBIĆ NIC BY COFNĄĆ STRACONE DNI , ALE MOŻESZ ZROBIĆ WSZYSTKO ,ŻEBY NIE STRACIĆ NASTĘPNYCH" Nie wiem kto to powiedział ale mi się podoba.
Dzisiaj nie pijemy.
evita - Czw 27 Maj, 2010 06:36
Urszula napisał/a: | Tzn. on ze mną nie chce. |
już chciałam napisać coś w stylu no co ty ? choć coś powinien z tobą porozmawiać ! ale ugryzłam się w język (czyt.palec) ... przecież ja robiłam dokładnie to samo też się nie odzywałam . Zresztą do tej pory u mnie w domu jest tak jakoś milcząco ...
Wiedźma - Czw 27 Maj, 2010 06:45
Urszula napisał/a: | Klara napisał/a: | Ja jestem najstarsza! | Klaro, ja pytam o wiek metrykalny, nie o staż na forum.
Bo na forum jestem oseskiem. Ale stara zapijaczona prukwa ze mnie i trochę mi głupio, że wciskam się między wódkę (oops!, sorry!) a zakąskę, czyli między młodzież z problemami alko. |
No to żeby Ci było raźniej - ja piłam przez 30 lat, z czego 20 z pełną świadomością uzależnienia.
A uzależniłam się bardzo szybko, psychicznie to wraz z pierwszym kieliszkiem,
albo nawet (jak mawiała o sobie nasza nieodżałowana forumowa koleżanka Monka) zanim wypiłam pierwszy kieliszek.
Nie piję dopiero 4 lata z ogonkiem, co wobec tamtych 30 jest naprawdę chwilą tylko...
Tak więc daruj sobie wszelkie porównania, bo - jak mówi Desiderata -
Jeżeli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały,
albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.
Klara - Czw 27 Maj, 2010 07:02
Urszula napisał/a: |
Klaro, ja pytam o wiek metrykalny, nie o staż na forum. |
Piszę o wieku metrykalnym
Tylko mój avatarek wygląda młodo, co trochę podnosi mnie na duchu
Wiedźma - Czw 27 Maj, 2010 07:07
Urszula napisał/a: | A teraz mam głoda, ooo!, jak wielkiego GŁODA!!!
Pranie kota chyba nie wystarczy (zresztą, co biedny kot winien?)...
Trochę pomaga czekolada i lody, które uwielbiam! Ale to znów cukier zatykający żyły... |
Oooooo tak, lody są rewelacyjne!
Na mojego kaca zawsze działały, tak na mokrego jak i suchego - a więc i na głoda także zarówno.
A jeden z naszych forumowiczów to w pierwszym roku trzeźwienia zjadał codziennie na kolację kilo lodów.
Nie wiem co na to jego żyły, ale podobno na tych lodowych kolacjach bardzo schudł i ciacho się z niego zrobiło, że łojej!
No i nie pije do tej pory, pewnie po tych lodach tak mu się porobiło...
Urszula napisał/a: | A może gdybym przywaliła komuś w mordę to by mi ulżyło?
Nigdy w życiu nikogo nie uderzyłam, nawet własnym dzieciakom nie serwowałam klapów na pupę... |
Rozładowanie emocji oczywiście pomaga na głoda - wszak alkoholizm jest nazywany chorobą emocji,
zatem nauka radzenia sobie z nimi jest podstawą trzeźwości.
Sugerowałabym jednak przy wyborze obiektu zrezygnować tym razem z kota,
żeby dać mu szansę zregenerowania się po tych praniach, wówczas dłużej będzie Ci służył.
Dzieci - jak piszesz - masz dobre i kochane więc na Twoim miejscu poczekałabym, aż się dla nich trafi jakaś inna funkcja.
Natomiast pan małżonek nadawałby się w sam raz - gdy czytam co o nim piszesz,
to sama mam ochotę rozładować emocje.
Tylko nie rób tego gdy jesteście sami, bo to by się mogło źle dla Ciebie skończyć
Tomoe - Czw 27 Maj, 2010 08:01
Urszula napisał/a: | Tomoe napisał/a: | Wybrałaś się wczoraj na spotkanie AA? |
Witaj Tomoe!
Nieeee, nie wybrałam się, albowiem wczoraj był wtorek. Spotkania AA najbliżej mojego miejsca zamieszkania (nie jeżdżę autkiem, zdana jestem na autobusy i własne kończyny dolne) odbywają się w poniedziałki. |
Urszula, poniżej podaję ci pełny tygodniowy spis polskojęzycznych grup AA.
Spotykają się one w różnych miejscach Chicago, sześć razy w tygodniu, oprócz czwartków.
Nie wierzę, że do żadnego z tych miejsc nie jesteś w stanie dojechać komunikacją publiczną.
Zwłaszcza że masz dużo wolnego czasu, bo nie pracujesz.
Chcesz to idź na mityng, nie chcesz to nie idź.
Ale nie ściemniaj mi tu, że dojechać autobusem nie możesz.
To jest zwyczajna wymówka, którą ci podpowiada twoje uzależnione "ja". Bo twojemu uzależnionemu "ja" cholernie chce się pić.
Jeśli będziesz słuchała swojego uzależnionego "ja" - to twoje świeżo obudzone trzeźwe "ja" przegra z tym uzależnionym "ja" i ani się obejrzysz, jak wrócisz do picia.
Wybieraj!
Oto spis polskojęzycznych grup AA w Chicago:
Poniedziałek
08:00
Nadzieja
Chicago
Alano of Des Plaines
1535 Oakton
Des Plaines, IL 60018 mityng - Z
19:00
24 Godziny Na Dobe (24 Hour a Day)
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityng - Z
19:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
Polish American Assoc
3834 N Cicero
Chicago - West, IL 60639 mityngi - Z
19:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
Polish American Assoc
3834 N Cicero
Chicago - West, IL 60639 mityng - O odbywają się w ostatni poniedziałek miesiąca 20:15
Wtorek
19:00
12 & 12
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityngi - Z
20:15
Tuesday Polish
Chicago
Alano of Des Plaines
1535 Oakton
Des Plaines, IL 60018 mityngi - O
Środa
19:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
Five Holy Martyrs
4327 S Richmond
Chicago - South, IL 60632 mityngi - Z
19:00
Wielka Ksiega (Big Book)
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityngi - Z
21:00
Spotkania Grup
Chicago
4959 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityngi - Z
Piątek
19:00
Zycie W Trzeźwości (Living Sober)
Chicago
-Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityngi - Z
21:00
Step Meeting (Polish Speaking
Chicago
West Side Alano
4953 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityngi - Z
19:00
Krok 1,2,3 (Step 1,2,,3)
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityngi - Z
19:30
Sami Swoi
Chicago
Salv Army, Norridge Citadel
8354 W Foster
Chicago - West, IL 60656 mityngi - Z
Sobota
09:30
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
4959 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityngi - Z
16:00
Grupa Nova (Nova Group)
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityngi - Z
16:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
Polish American Assoc
3834 N Cicero
Chicago - West, IL 60639 mityngi -
16:30
Saturday Polish
Chicago
Alano of Des Plaines
1535 Oakton
Des Plaines, IL 60018 mityngi - O
19:00
Polish Speaking
Chicago
Polish-American Eval
3151 N Melvina
Chicago - North, IL 60634 mityngi - Z
Niedziela
08:00
Early Birds
Chicago
Alano of Des Plaines
1535 Oakton
Des Plaines, IL 60018 mityng - O
08:30
Polish Meeting
Chicago
West Side Alano
4953 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityng - Z
09:00
MARIA
Chicago
St Mary of Czestochowa
31 S Cicero
Cicero, IL 60426 mityng - O
09:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
St Elizabeth Hosp
1431 N Claremont, 9th fl
Chicago - West, IL 60622 mityng - Z
13:00
Polish Speaking Meeting
Chicago
West Side Alano
4953 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityng - Z
13:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
4959 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityng - Z
15:00
Polish Speaking
Chicago
West Side Alano
4953 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityng - Z
16:00
Spotkania Grup
Chicago
4959 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityng - Z
17:00
Polish Meeting
Chicago
West Side Alano
4953 W Addison
Chicago - West, IL 60641 mityng - Z
19:00
Wielka Ksiega (Big Book)
Chicago
Klub Abstynencki
5701 W 63rd St
Chicago - South, IL 60638 mityng - Z
20:00
Spotkania Grup (Polish)
Chicago
4771 N Milwaukee Av
Chicago - West, IL 60630 mityng - Z
20:00
Tu I Teraz (Polish Here and Now)
Chicago
Counseling Center of Illinois
4515 N. Milwaukee Ave.
Chicago - North, IL 60630 mityng - Z
Tomoe - Czw 27 Maj, 2010 08:13
Urszula napisał/a: |
Zapraszam Cię do Chicago dzisiaj!
Zobaczysz, ile zarobisz i ile będziesz musiał wydać na utrzymanie. |
Ulka, a alkohol w Chicago rozdają za darmo?
Jak nie będziesz piła, to będziesz miała więcej pieniędzy na utrzymanie.
Załóż sobie zeszyt i zapisz, ile w ciągu ostatniego roku wydałaś na alkohol.
Możesz się zdziwić...
rufio - Czw 27 Maj, 2010 08:32
Wiedźma napisał/a: | A jeden z naszych forumowiczów to w pierwszym roku trzeźwienia zjadał codziennie na kolację kilo lodów. |
To jo - tu stałem sie fachowcem pełen lodów - moge doradzic i poradzic jak i również odradzic jakich lodów nie jeść - kiedy jeść a kiedy nie . Jakby co co to pytaj .
A co do Twego trzeżwienia - napisałem Ci że trzezwiejesz dla siebie . tak ale to nie zupełnie tak od razu . Ja jak zacząłem przygode z niepiciem to pierwsze dziewięć m-cy trzeżwiałem dla .. ( tu mozna wpisac dla kogo ) w trakcie terapii zacząłem łapac o co w tym chodzi i kiedy naskórek se złuszczył ten przepocony i przepity i kiedy zacząłem pachniec innymi zapachami niz wóda i pochodne - zacząłem trzeżwiec i życ dla siebie . Zaczęło byc interesująco - jak i równiez nieraz nie różowo ale to potem - .
Przestań zastanawiac sie i wybiegac mysla jakie beda rocznice - to nie ma sensu . Nie liczy sie kiedys nie liczy sie dzisiaj - liczy sie tylko i wyłącznie na poczatku aktualna godzina i nastepna - nie ma jutra jest dzis a jutro to tez dzis - dla Ciebie na chwile obecna nie ma przeszłości ani przyszłości - jest tylko TERAZNIEJSZOŚĆ. Przeszłość bedziesz rozbierac na czynniki pierwsze ale na TERAPII pod kontrola - a przyszłośc 50/50 troche Ty ja stworzysz a troche ona Cie stworzy .
Napisałas że jestes ............ ciapa - no co z tego ? Kogo to tak naprawde obchodzi ? Masz zieciów masz córki wnuki chyba też skoro godeja ci uma - tzn ze taka do konca ciapa nie jestes - cos tam po sobie już zostawiłas - a ile jeszcze i co w jakim kolorze zostawisz a to juz inna bajka i później . A że nie nienawidzisz Siebie - to dobrze o Tobie swiadczy - tylko zaznacz że nienawidzisz fragmentu wiekszej całości - a jaki to fragment to dospiewaj Sobie sama . Naucza Cie jak to sie robi - jeżeli bedziesz chciałka sama sie tego nauczyc - jak to oddzielic od siebie - jak równolegle można zyc na paru płaszczyznach do momentu kiedy te swiata połacza sie w jedno i stworza mniej lub bardziej kolorowy i w miare spokojny świat . Długa i cięzka droga przed Toba ale zaprawde powiadam warto i moze kiedys gdzies napiszesz tez taki elaborat jakiemus poczatkujacemu ale to jeszcze długo nie - w kazdym razie jak powiedział Hrabia Monte Christo " żyj i pozwól życ innym ". prsk
Tomoe - Czw 27 Maj, 2010 09:13
Lodożerca, ciastożerca, tortożerca... jednym słowem: łakomczuch!!!
Ale trzeźwy i jakże sympatyczny.
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 10:36
Urszula napisał/a: | napisz do mnie, jak Ci przyjdzie. |
Na dziś mam myśl......
Dzisiaj nie pijemy tylko dalej trzeźwiejemy...........
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 14:39
Wiedźma napisał/a: | No to żeby Ci było raźniej - ja piłam przez 30 lat, z czego 20 z pełną świadomością uzależnienia. |
Ja chyba też mam podobny staż picia, tzn.ok. 30 lat. Z tym, że uzależnienie uświadomiłam sobie dopiero po kopie w zad.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 14:53
Tomoe napisał/a: | Urszula, poniżej podaję ci pełny tygodniowy spis polskojęzycznych grup AA. |
Dzięki, Tomoe!
Klara już wczoraj przekierowała mnie na stronkę z tym wykazem. Zadałeś sobie mnóstwo trudu, żeby mi pomóc i jestem ogromnie wdzięczna!!!
Tomoe napisał/a: | Nie wierzę, że do żadnego z tych miejsc nie jesteś w stanie dojechać komunikacją publiczną. |
I słusznie, że nie wierzysz. Do każdego z tych miejsc jestem w stanie dojechać. I dojadę.
Pisałam tylko, że szukam czegoś w pobliżu chaty, bo wieczorami w Chicago nie jest zbyt sympatycznie. No, ale widzę, że spotkania odbywają się niekoniecznie wieczorami.
I fajnie, że dużo spotkań jest w soboty i niedziele, bo mam nadzieję znaleźć jakąś robotę w najbliższych dniach.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 14:54
pterodaktyll napisał/a: | Dzisiaj nie pijemy tylko dalej trzeźwiejemy...... |
No i super, Ptero!
To właśnie powiedziałam sobie wstając z wyra.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 14:58
rufio napisał/a: | moge doradzic i poradzic jak i również odradzic jakich lodów nie jeść - kiedy jeść a kiedy nie |
No to poradź, Rufio!
Jakich lodów unikać? I kiedy ich nie jeść?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 15:06
evita napisał/a: | Zresztą do tej pory u mnie w domu jest tak jakoś milcząco ... |
Pewnie nie powinnam się wtrącać, bo za głupia na to jestem i brak mi podobnych do Twoich doświadczeń, ale może powinno być mniej milcząco?
Osobiście odnoszę wrażenie, że gdyby mój chłop zrobił mi kosmiczną awanturę, wydarł na mnie gumioka, zwyzywał mnie, czy nawet trzepnąl w mordę, byłoby mi o wiele łatwiej się pozbierać.
Wszystko lepsze, niż ta cholerna cisza w domu.
evita - Czw 27 Maj, 2010 15:16
Urszula napisał/a: | nie powinnam się wtrącać, bo za głupia na to jestem |
nie mniej niż ja Urszulko więc tym się nie łam będziemy pomału wychodzić i z tej głupoty
Urszula napisał/a: | gdyby mój chłop zrobił mi kosmiczną awanturę, wydarł na mnie gumioka, zwyzywał mnie, czy nawet trzepnąl w mordę, byłoby mi o wiele łatwiej się pozbierać. |
a wcześniej nie robił ci awantur ? ja urządzałam niezłe jazdy menowi gdy ten na kacu-gigancie nie mógł nawet palcem kiwnąć więc byłam pewna, że mnie nie walnie nieraz sama sobie krzywdę zrobilam w tej wściekłości aż przyszedł czas gdy się poddałam ... nie że mi się nie chciało tylko przestało mi to być potrzebne do szczęścia bo i tak żaden z tego był efekt
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 15:17
Wiedźma napisał/a: | Natomiast pan małżonek nadawałby się w sam raz - gdy czytam co o nim piszesz, to sama mam ochotę rozładować emocje. |
Nie, Wiedźmo! Pan małżonek na to nie zasługuje.
W sumie jest dobrym meżem, ojcem i dziadkiem. A że charakter ma trochę apodyktyczny? Cóż, zdarza się...
Inne baby mają gorzej. Ich panowie znęcają się nad nimi fizycznie, przepijają kasiorę, nie dbają o dom, itd...
Mój nigdy na mnie ręki nie podniósł, nie szlaja się z kolegami po barach, nie chleje, zdarzało się nawet, że pomagał mi w jakiś czynnościach domowych, kiedy nazbierało mi się zbyt dużo roboty.
No i którego chłopa stać by było na to, żeby codziennie wyjeżdżać autkiem po swoją połowicę o 12-tej w nocy, żeby przywieźć ją z pracy?
To ja zasługuję na rąbnięcie w pysk. Zniszczyłam chlaniem wsystko, co zbudował.
Klara - Czw 27 Maj, 2010 15:21
Urszulko, nie mogę się powstrzymać - wybacz!
Nie mogę zrozumieć, dlaczego to Ty musiałaś się starać o pracę między innymi po to, żeby Twój mąż miał ubezpieczenie.
Czemu w Twojej rodzinie mężczyzna nie stara się o to, a jeżeli już, to obydwoje?
Czemu to spadło wyłącznie na Twoje barki i Ty jesteś obwiniana o brak kasy i udogodnień?
Oj! widzę, że nie tylko mnie to nurtowało
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 15:22
evita napisał/a: | a wcześniej nie robił ci awantur |
Robił. Czasami. I zazwyczaj niesłusznie.
Ale łokrutaśnie bym chciała, żeby tamte czasy wróciły!
Jego milczenie dodatkowo mnie dołuje.
evita - Czw 27 Maj, 2010 15:28
Klara napisał/a: | Oj! widzę, że nie tylko mnie to nurtowało |
bałam się o to samo spytać, żeby nie urazić Urszuli
artek - Czw 27 Maj, 2010 15:35
Oj dobrze to znam , cisza w domu , spojrzenia pełne wyrzutów ,a tu kac . Normalnie miód brrrrrr. Nigdy więcej.
emigrantka - Czw 27 Maj, 2010 15:36
brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr fakt
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 15:53
Klara napisał/a: | Nie mogę zrozumieć, dlaczego to Ty musiałaś się starać o pracę między innymi po to, żeby Twój mąż miał ubezpieczenie. |
To nie jego wina, Klaro!
Zbyt długo musiałabym tłumaczyć, jak działa system ubezpieczeń zdrowotnych w USA, więc sobie to daruję.
Dość na tym, że jako właściciel firmy musiał sam płacić za swoją i moją polisę. Polisę można sobie dowolnie zmieniać, póki się z niej nie skorzystało. Jak skorzystałeś, no to już po ptokach! Albo opłacasz ją dalej (z każdym rokiem więcej), albo z niej rezygnujesz i wtedy już nowej wykupić prywatnie nie możesz, bo masz w historii, że np. miałaś robione prześwietlenie klaty i ubezpieczyciel kombinuje, że w tym układzie możesz mieć np. coś z serduchem i podejrzewa, że za kilka miesięcy będzie musiał wypłacić kasiorkę za szpital i rehabilitację pozawałową.
My mieliśmy wykupioną polisę jedynie na szpital, na pełną nie było nas stać. Za tę polisę na szpital buliliśmy na nas dwoje 8 stów miesięcznie.
Oboje byliśmy w szpitalu - ja dwukrotnie na jednodniowych zabiegach, mąż raz, ale za to przetrzymali go tam trzy dni, bo nie mogli zdiagnozować, co mu jest.
Tak więc zmienić polisy już się nie dało, ani wykupić nowej teraz też się nie da.
Zerwaliśmy polisę, ponieważ po prostu przyszedł moment, że nie mieliśmy tych 8 stów.
Firma siadła, zleceń nie było, podatki i rachunki za gaz, prąd i inne udobstwa trzeba było płacić...
Ale istnieją tu ubezpieczenia grupowe, właśnie w firmach, w których działają związki zawodowe. Taka firma ma obowiązek ubezpieczyć wszystkich zatrudnionych (pełne ubezpieczenie, nie tylko na szpital), a ubezpieczyciel nie ma prawa odmówić założenia polisy.
Dlatego tak bardzo starałam się o tę pracę i byłam szcześliwa, że mi się udało.
To nic, że stawy mi się rozsypywały i była to robota dla dobrze wypasionego konia, a nie dla chudej szkapy! Miałam ją!
I przechlalam.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:02
evita napisał/a: | bałam się o to samo spytać, żeby nie urazić Urszuli |
Evito, pytania chyba nikogo nie mogą urazić!
Przecież po to tu jesteśmy, żeby uświadamić sobie nawet najgorsze prawdy. Takie uświadamianie nie może zaszkodzić, a pomoże zrozumieć fobie, jakie nami targają.
Coś, co się rozumie łatwiej jest oswoić lub walczyć z tym.
Przynajmniej ja tak myślę, choć może się mylę?
Klara - Czw 27 Maj, 2010 16:06
Urszula napisał/a: | Zerwaliśmy polisę, ponieważ po prostu przyszedł moment, że nie mieliśmy tych 8 stów. |
To ja dziękuję za taką ziemię obiecaną
No dobrze, ale żeby mieć choćby tych 8 stów czy też ubezpieczenie grupowe, Pan Mąż mógłby się też (prócz Ciebie) zakręcić za jakąkolwiek pracą.
Skoro Ty mogłaś harować ponad siły i on - łaskawca i dobrodziej - przyjeżdżał po Ciebie o północy, to czemu on nie mógł poszukać sobie czegokolwiek?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:09
artek napisał/a: | "NIE MOŻESZ ZROBIĆ NIC BY COFNĄĆ STRACONE DNI , ALE MOŻESZ ZROBIĆ WSZYSTKO ,ŻEBY NIE STRACIĆ NASTĘPNYCH" Nie wiem kto to powiedział ale mi się podoba. |
Mnie też. I będziemy robić wszystko, żeby ich nie stracić!
Wytrzymałam już 11 dni bez "kroplówki".
Dzisiaj jest dzień "tuzinkowy" i będzie trzeźwy.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:21
Tomoe napisał/a: | Ulka, a alkohol w Chicago rozdają za darmo? |
Wyobraź sobie, Tomoe, że ja miałam alkohol w większości za darmo! Ludziska przynosili flachy za jakąś uczynioną im przysługę.
Komuś tam przetłumaczyłam z angielskiego jakieś urzędowe pisemko, komuś zaprojektowałam wizytówkę, komuś innemu znów rąbnęłam jakieś przemówionko na jakąś oficjalną uroczystość, itd., itp. i ludkowie się rewanżowli a to koniaczkiem, a to "łiskaczem", a to dobrym wińskiem...
A jak w darowanych flasiuniach pokazywało się dno, to kupowałam spirytus. Spirytusik tu tani, w niektórych sklepach możesz go kupić już za dychę. Rozmajałam ten spirytusik i z jednej buteleczki miałam dwie. Wystarczało nawet na tydzień "kuracji"...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:31
Klara napisał/a: | Skoro Ty mogłaś harować ponad siły i on - łaskawca i dobrodziej - przyjeżdżał po Ciebie o północy, to czemu on nie mógł poszukać sobie czegokolwiek? |
Klaro, on cały czas pracował i pracuje nadal.
Firma siadła, ale nie padła. Co prawda, nie jest już bossem, sam zapiernicza "własmemy rencamy". Zleceń tyle co na lekarstwo, ale jednak są.
Zawsze te parę stówek miesięcznie zarobi. Raz mniej, raz więcej - na chlebuś z masełkiem wystarcza, na kiełbaskę jeszcze nie...
Dlatego podziwiałam go i byłam mu wdzięczna, że po całym dniu harówy, chciało mu się jeszcze po mnie przyjeżdżać, bo mogłam wracać autobusami i kolejką.
Tym bardziej boli mnie moja głupota, nieodpowiedzialność i chlejstwo.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:39
W związku z tym, że już zaczynam powoli wypełzać z ciemnej mazi, jaka mnie oblepiała jeszcze tydzień temu, myślę, że czas zmienić swój podpis.
Już nie "ćma" wokół mnie. Jeszcze nieśmiało, ale zaczyna świtać nadzieja. Nadzieja na możliwość pokonania smoka, czyli smaka.
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 16:50
Urszula napisał/a: | milczenie dodatkowo mnie dołuje. |
Milczenie podobno jest złotem ale czasem cisza krzyczy..........
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:52
Teraz mam pytania natury technicznej:
Jak mogę zmienić podpis?
Klikam i klikam w profilu na te Ćmę i ona nie znika (oby mi tak w życiu nie zostało!).
I drugie pytanko:
Pokazuje się wiadomość, że mam jakieś nieprzeczytane posty i żeby się nie ulotniły powinnam je zaznaczyć jako przeczytane. Jak to zrobić?
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 16:53
Urszula napisał/a: | możliwość pokonania smoka, czyli smaka. |
Pokonać go co prawda nie możesz ale ucz się jak obok niego, a właściwie jak bez niego, żyć. Do tego potrzebny Ci ktoś wykwalifikowany kto powie Ci jak to zrobić.....
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:56
pterodaktyll napisał/a: | Milczenie podobno jest złotem ale czasem cisza krzyczy.......... |
Ptero, moja cisza nie krzyczy. Moja się drze! Wrzeszczy!!!
Najgorzej, że nie po uszach przywala, a pomózgu i duszy...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 16:58
pterodaktyll napisał/a: | Do tego potrzebny Ci ktoś wykwalifikowany kto powie Ci jak to zrobić..... |
Ano właśnie idę za kilka godzin na pierwsze spotkanie z tym wykwalifikowanym.
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 16:58
Urszula napisał/a: | nie po uszach przywala, a pomózgu i duszy... |
Daj czas czasowi jak to mówimy........
Wiedźma - Czw 27 Maj, 2010 17:10
Urszula napisał/a: | Jak mogę zmienić podpis?
Klikam i klikam w profilu na te Ćmę i ona nie znika (oby mi tak w życiu nie zostało!). |
A po kliknięciu ćmy klikasz też guzik "wyślij" na dole strony?
Urszula napisał/a: | Pokazuje się wiadomość, że mam jakieś nieprzeczytane posty i żeby się nie ulotniły powinnam je zaznaczyć jako przeczytane. Jak to zrobić? |
Przeczytać posty
a jeśli nie masz ochoty, to w dolnej części strony głównej jest do kliknięcia opcja
"Oznacz wszystkie fora jako przeczytane", podobnie w poszczególnych działach -
"Oznacz wszystkie tematy jako przeczytane", tym razem w górnej części strony, po prawo.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 17:55
Dziękuję, Wiexi!
I przepraszam za zawracanie głowy takimi *p****.
Pozdrawiam!
stiff - Czw 27 Maj, 2010 18:40
Wiedźma napisał/a: | "Oznacz wszystkie fora jako przeczytane", |
Urszula napisał/a: | I przepraszam za zawracanie głowy takimi *p****. |
To nie *p****, ja od tego zaczynam wchodząc na forum...
Klara - Czw 27 Maj, 2010 19:00
Urszula napisał/a: | Co prawda, nie jest już bossem, sam zapiernicza |
Dziękuję za wyjaśnienie, bo tym sposobem Twój mąż odzyskał (hmmm...jak by to określić...) mój szacunek
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 20:17
Klara napisał/a: | tym sposobem Twój mąż odzyskał (hmmm...jak by to określić...) mój szacunek |
To się cieszę, bo on na szacunek zasługuje.
Jest trzeźwy, pracowity, uczciwy, nigdy nikogo nie oszukał.
Chyba nie jestem warta takiego chłopa...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 20:20
stiff napisał/a: | To nie *p****, ja od tego zaczynam wchodząc na forum... |
Teraz i ja będę zaczynać.
Szkoda by mi było, gdyby jakiś wątek, czy choćby kilka postów umknęło mojej uwagi.
Dużo się z nich dowiaduję i uczę
stiff - Czw 27 Maj, 2010 20:21
Urszula napisał/a: | Dużo się z nich dowiaduję i uczę |
Z niektórych cierpliwości, chyba...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 20:26
stiff napisał/a: | Z niektórych cierpliwości, chyba... |
To też! Ale cierpliwości uczyć raczej się nie muszę, mam ją wkodowaną w naturze.
milutka - Czw 27 Maj, 2010 20:32
Urszula napisał/a: | To się cieszę, bo on na szacunek zasługuje.
Jest trzeźwy, pracowity, uczciwy, nigdy nikogo nie oszukał.
Chyba nie jestem warta takiego chłopa... | .... Urszulo czytałam Twoje posty od poczatku i nie chce mi sie wierzyć w to co teraz czytam ale narazie tego nie skomętuje ....nie dzisiaj ......................
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 20:33
Urszula napisał/a: | Chyba nie jestem warta takiego chłopa.. |
Proponuję Ci żebyś się przestała sama "dołować". Tak na dobry początek......
Małgoś - Czw 27 Maj, 2010 20:42
pterodaktyll napisał/a: | Urszula napisał/a: | Chyba nie jestem warta takiego chłopa.. |
Proponuję Ci żebyś się przestała sama "dołować". Tak na dobry początek...... |
O to to
Zamiast pomyśleć sobie: miałam *j******ą robotę, straciłam ją przez wódę, to pora walnąć w kąt wódę. A skoro to ja dostałam tą robotę znaczy, że nie jestem taka beznadziejna... i jeśli ten zaj***ty facet wybrał mnie to o czymś świadczy...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 20:57
Jakieś 40 min temu wracałam z banku. Temperatura 25 st C a ja w bluzce z długimi rękawami (efekt wczorajszego prania kota). Gorąco!
A akurat po drodze mam pubik prowadzony przez moją znajomą, która zawsze częstowała mnie zimnym kufelkiem, kiedy wpadałam do niej czasem na pogaduchy.
Musiałam przejść na drugą stronę ulicy w obawie, że mnie zassie.
Za to dałam się zassać księgarni i popełniłam kolejną głupotę! Wybulilam $27 na knigę.
Kasiory brak nawet na żarcie (m.in. z powodu mojego chlejstwa) a ja funduję sobie prezenty!
Jezuuuuu, ale denna ze mnie kretynka!
Po przyjściu do domu postanowiłam wrócić do księgarni i oddać knigę. Ale bez paragonu mi jej z powrotem nie przyjmą, więc zaczęłam przerzucać torby z zakupami w poszukiwaniu rzeczonego świstka. Nie znalazłam.
Czy uwierzycie, że bardzo mnie ten fakt ucieszył?
Wyrzuty sumienia mam, ale takie tycie-tycie.
Tomek - Czw 27 Maj, 2010 21:07
A nielepiej tak:
"dzięki muśnięciu mnie przez Siłe Wyższą za jednym zamachem pozbyłam się:
tej durnej i morderczo cieżkiej pracy, której tak naprawde nienawidziłam bo była ponad moje siły, w porze dobrej do aktywnego funkcjonowania, ale dla nietoperzy. Nawet gdybym tam dalej pracowała kregosłup i stawy wysiadłyby mi po roku,
a, przy okazji otworzyły mi się oczy na ten cały bałagan w mojej głowie. Już niedługo zniszczone alkoholem neuroprzekażniki zaczną się regenerować, a ogłupiały brakiem trucizny organizm wyprodukuje ich tyle, ze bedę miała takie stany euforyczne i zadowolenie z siebie, że w porównaniu z tym durni amerykanie jadący na prozaku będą przy mnie stawali ze zdziwienia. Nowe zycie pozwoli mi założyć swoją firme, jeszcze nie wiem jaką i czym się zajmującą, ale będzie to przemyślana i mądra działalność, która nie tylko mi, ale i innym ludziom da zadowolenie, wszyscy beda wtedy tak samo zadowoleni ze mnie jak ja z siebie."
Klara - Czw 27 Maj, 2010 21:07
Urszula napisał/a: | Wybulilam $27 na knigę. |
Dobry wybór
To był dobry krok w Twoje nowe życie.
Zdradzisz nam co kupiłaś?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 21:13
milutka napisał/a: | Urszula napisał/a:
To się cieszę, bo on na szacunek zasługuje.
Jest trzeźwy, pracowity, uczciwy, nigdy nikogo nie oszukał.
Chyba nie jestem warta takiego chłopa...
.... Urszulo czytałam Twoje posty od poczatku i nie chce mi sie wierzyć w to co teraz czytam ale narazie tego nie skomętuje ....nie dzisiaj ...................... |
Wierz mi, Milutka, że ta moja chłopina wcale nie jest taka zła!
Sam haruje jak wół, więc i od innych tego wymaga. Zrozumiałe, nie?
Uczciwy jest do bólu - czasem wolał sam do czegoś dopłacić, niż zarobić choćby grosik cudzym kosztem.
Nigdy złego słowa mi nie powiedział, kiedy wysyłałam dolarki chorej kuzynce; wręcz mobilizował mnie do pomocy : - A pewnie, wyślij, wyślij! Niech przynajmniej na lekarstwach nie oszczędza.
Córkom naszym też pomógł finansowo. No i w ogóle! Niejedna kobita chciałaby mieć takiego męża, tylko ja tego nie potrafiłam docenić.
Wóda odebrała mi rozum.
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 21:18
Urszula napisał/a: | Wóda odebrała mi rozum. |
Nie Tobie pierwszej ani nie ostatniej tylko przestań wreszcie się tym zadręczać. To jakiś masochizm psychiczny. Potrzebne Ci to do czegoś? Przecież poza tym, że twój chwilowo przestał się do Ciebie odzywać, nie piszesz o jakichś innych konsekwencjach swojego picia w waszych stosunkach
Wiedźma - Czw 27 Maj, 2010 21:18
Wiesz co Urszula...
Odbieram od Ciebie sprzeczne komunikaty na temat Twojego męża,
ale powstrzymam się z drążeniem tego tematu.
W tej chwili priorytetem jest twoja trzeźwość i na tym postaram się skupić
jolkajolka - Czw 27 Maj, 2010 21:23
Tomek napisał/a: | A nielepiej tak:
"dzięki muśnięciu mnie przez Siłe Wyższą za jednym zamachem pozbyłam się:
tej durnej i morderczo cieżkiej pracy, której tak naprawde nienawidziłam bo była ponad moje siły, w porze dobrej do aktywnego funkcjonowania, ale dla nietoperzy. Nawet gdybym tam dalej pracowała kregosłup i stawy wysiadłyby mi po roku,
a, przy okazji otworzyły mi się oczy na ten cały bałagan w mojej głowie. Już niedługo zniszczone alkoholem neuroprzekażniki zaczną się regenerować, a ogłupiały brakiem trucizny organizm wyprodukuje ich tyle, ze bedę miała takie stany euforyczne i zadowolenie z siebie, że w porównaniu z tym durni amerykanie jadący na prozaku będą przy mnie stawali ze zdziwienia. Nowe zycie pozwoli mi założyć swoją firme, jeszcze nie wiem jaką i czym się zajmującą, ale będzie to przemyślana i mądra działalność, która nie tylko mi, ale i innym ludziom da zadowolenie, wszyscy beda wtedy tak samo zadowoleni ze mnie jak ja z siebie." |
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 21:27
Klara napisał/a: | Zdradzisz nam co kupiłaś? |
Jasne! Wam też z pewnością się spodoba, jeśli po tę knigę.
To "Cień wiatru" C.R.Zafona.
Kiedyś pożyczyłam ją od kogoś, nie pamiętam od kogo, bardzo chciałam wrócić do klimatu tej powieści.
Teraz mam ją na własność. Za to nie mam prawie 3-ech dych w portfelu.
Łeeee...
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 21:38
pterodaktyll napisał/a: | Przecież poza tym, że twój chwilowo przestał się do Ciebie odzywać, nie piszesz o jakichś innych konsekwencjach swojego picia w waszych stosunkach |
Bo w sumie poza tym, że odebrało mu mowę i omija mnie szerokim łukiem, niewiele się zmieniło.
Obiady zżera z apetytem, odziewa się w to, co przygotuję mu rankiem do ubrania i zostawia mi na stole w kuchni rachunki i czeki do zaksięgowania. Jesli coś gdzieś mam wysłać mailem, znajduję przyczepioną spinaczem kartę: "zeskanuj i wyślij".
pterodaktyll napisał/a: | To jakiś masochizm psychiczny. Potrzebne Ci to do czegoś? |
Pewnie, że nie!
Ale jak się od tego uwolnić?
Łatwiej jest odmówić sobie kielonka, niż wyłączyć sumienie.
milutka - Czw 27 Maj, 2010 21:43
Urszula napisał/a: | Wierz mi, Milutka, że ta moja chłopina wcale nie jest taka zła!
Sam haruje jak wół, więc i od innych tego wymaga. Zrozumiałe, nie? | Urszulo ja sie tylko sugeruję tym co pisałas w poczatkowych postach i prosze Cie do ch....y nie pisz ,że nie jesteś warta takiego chłopa .....poczytaj proszę swoje posty od poczatku i będziesz wiedziała czemu tak piszę ...i jeszcze Ci powiem ...choć dzisiaj powinnam sie powstrzymać od głosu ale ....może to on na Ciebie nie zasługiwał ?....tylko ,że ty wpadłaś w nałóg a on teraz święty w Twoich oczach? ...i nie zrozum mnie źle nie twierdzę ,że piłaś przez niego bo to by oznaczało ,że i mój mąż też pije przeze mnie -a ja już wiem ,że to nie prawda ale w Twoim przypadku wiele wskazuje na to ,że on się do tego przyczynił a Ty sie nad sobą użalasz i robisz z siebie potwora o on ideał ....Z twoich postów można wywnioskowacć,że jesteś bardzo uczynną, wrażliwą i pracowitą kobietą ...tylko wpadłaś w nałóg ...ale jesteś na dobrej drodze by z niego wyjśc i zacząć cieszyć się życiem ....ale proszę zrób to dla siebie -nie dla męża .......
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 21:44
Urszula napisał/a: | Ale jak się od tego uwolnić? |
Przestać o tym bezustannie myśleć i zająć się sobą
Urszula napisał/a: | Obiady zżera z apetytem, odziewa się w to, co przygotuję mu rankiem do ubrania i zostawia mi na stole w kuchni rachunki i czeki do zaksięgowania. Jesli coś gdzieś mam wysłać mailem, znajduję przyczepioną spinaczem kartę: "zeskanuj i wyślij" |
Dla mnie to oznacza, że wcale nie jest tak źle......
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 22:01
Tomek napisał/a: | "dzięki muśnięciu mnie przez Siłe Wyższą |
Oj, Tomku, ale mnie ubawiłeś!
Od 16 maja nie potrafilam nie tylko się rozpłakać, ale i roześmiać. Sprawiłeś, że po raz pierwszy od czasu kopa w odwłok, roześmiałam się tak naprawdę szczerze!!!
Nałogowe chlejstwo nazywasz "muśnięciem Siły Wyższej"? Pewnie, można i tak!
I wiesz, że faktycznie nie lubiłam tej swojej roboty? Nie tylko padałam na ryj ze zmęczenia, ale żyłam w ciągłym stresie: czy się wyrobię?, czy uda mi się dzisiaj wypucować wszystko na błysk?, czy jutro nie dostanę od boski listy "skarg i zażaleń"?, itd.
Cholernie nie lubię być opierniczana. Chociaż po moich koleżankach i kolegach z pracy opieprz spływał jak woda w kiblu. Czasem coś się tam przytkało i wtedy więcej przykładali się do roboty, ale ja wolałam unikać takich sytuacji.
Tomek napisał/a: | Nowe zycie pozwoli mi założyć swoją firme |
Marzenie ściętej głowy!
Ale może masz rację, że głowa jest od tego, żeby marzyć?
Trzeźwa głowa. Bo po pijoku marzenia też są chore.
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 22:20
Wiedźma napisał/a: | Odbieram od Ciebie sprzeczne komunikaty na temat Twojego męża, |
Sprzeczne, Wiedźmo?
Nie bardzo rozumiem, gdzie widzisz sprzeczności... To, że czegoś ode mnie wymagał, to chyba normalne, nie?
To, że nie umiałam sprostać tym wymaganiom - w moim przypadku - też.
Już tak zostałam przez Bozię zaprogramowana, że... jestem kompletnie do niczego.
Jak coś na jednym polu mi wyjdzie (często przypadkiem), to drugie pole zamienia się w ugór. Staram się, próbuję ogarnąć ten cały areał żywota, ale... kaszana, czyli kicha!
Z jednego tylko się cieszę i mogę być dumna: dziewuchy udało mi się wychować na mądre, solidne, wykształcone kobiety.
I to tyle.
Ale nawet własne dzieci zawiodłam. Do ich codziennych problemów dołożyłam jeszcze troskę o zapijaczoną matkę.
Brrrrr.... Nigdy więcej wódy!
Łatwo powiedzieć, co? Ale jak tego dotrzymać, gdy męczy kac nie tylko moralny?
stiff - Czw 27 Maj, 2010 22:23
Urszula napisał/a: | gdy męczy kac |
Pij kwaśne mleko...
pietruszka - Czw 27 Maj, 2010 22:25
Urszula napisał/a: | To, że czegoś ode mnie wymagał, to chyba normalne, nie? |
A co in tatuś, a Ty dzidzia?
milutka - Czw 27 Maj, 2010 22:26
Urszula napisał/a: | Sprzeczne, Wiedźmo?
Nie bardzo rozumiem, gdzie widzisz sprzeczności... To, że czegoś ode mnie wymagał, to chyba normalne, nie? | nie ...nie normalne ......
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 22:28
Małgoś napisał/a: | A skoro to ja dostałam tą robotę znaczy, że nie jestem taka beznadziejna... |
Małgoś, dostałam tę robotę wyłącznie z tego powodu, że znajomi mi pomogli!
Tam nikt nawet nie pytał, czy w ogóle do roboty się nadaję. Okazało się, że nie.
A skoro już ją dostałam, to powinnam jej pilnować jak oka w głowie i nie dać się manipulować żadnym "przeciwbólom", "odstresowywaczom" i "pomagaczom".
A tym bardziej wypić w robocie koniaczka!!!
pterodaktyll - Czw 27 Maj, 2010 22:33
Urszula napisał/a: | tym bardziej wypić w robocie koniaczka!!! |
Urszula napisał/a: | jak tego dotrzymać, gdy męczy kac nie tylko moralny? |
Jedno co ja tu widzę to to, że dopóki nie zaczniesz pracować żeby się pozbyć tego "żalu po stracie" to nie ruszysz z miejsca i sama się w końcu "zapętlisz' i to na własne życzenie....
pietruszka - Czw 27 Maj, 2010 22:36
Ulu
Przestań się tak biczować i samounicestwiać psychicznie. Stało się i już się nieodstanie. Nie pijesz? To już sukces. Na tym się skup. Każdy człowiek jest wartością samą w sobie. Pięknie piszesz, tylko na litość boską, dziewczyno, przestań się tak umartwiać, chyba, że chcesz zostać przełożoną biczowniczek w jakiejś sekcie.
Dostałaś w darze nowe życie, otrząśnij się i zajmij się dzisiejszym dniem.
A co do książki? wiesz przez lata paliłam nałogowo około 2 paczek dziennie. W zeszłym roku rzuciłam palenie. Przez pierwszy miesiąc odkładałam pieniążki do skarbonki. Po miesiącu wydałam całą sumę w internetowej księgarni. Jakie ja miałam wyrzuty sumienia. O matko! A przecież regularnie, co miesiąc puszczałam tyle z dymem.
Policz, ile wydawałaś na alkohol?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 22:40
milutka napisał/a: | nie ...nie normalne ...... |
Milutka, no co Ty?!
Ja też zawsze czegoś od innych wymagam! Od dzieci i psa wymagałam posłuszeństwa, od męża wierności i dbałości o rodzinę, od znajomych lojalności, itd.
Zbyt mało wymagałam od siebie i to się zemściło. Ale dopiero teraz to widzę tak jasno.
Zawiodłam na całej linii. Teraz jakoś muszę to naprawić i liczę na to, że nie tylko terapeuta i mitingi AA, ale i Wy mi w tym pomożecie.
Małgoś - Czw 27 Maj, 2010 22:48
Urszula napisał/a: | Małgoś napisał/a: | A skoro to ja dostałam tą robotę znaczy, że nie jestem taka beznadziejna... |
Małgoś, dostałam tę robotę wyłącznie z tego powodu, że znajomi mi pomogli!
Tam nikt nawet nie pytał, czy w ogóle do roboty się nadaję. Okazało się, że nie.
A skoro już ją dostałam, to powinnam jej pilnować jak oka w głowie i nie dać się manipulować żadnym "przeciwbólom", "odstresowywaczom" i "pomagaczom".
A tym bardziej wypić w robocie koniaczka!!! |
Robota była ponad Twoje siły i tyle. I nie ważne jakie dodatkowe profity gwarantowała skoro Ty koniem nie jesteś. Nie przeskoczysz swoich fizycznych możliwości! Dostałaś tą robotę to za jakiś czas znajdziesz inną, może jutro, może za jakiś czas. Ważne jest to, że zatrybiłaś z piciem, wiesz co robić. Bez tego każdą robotę mogłabyś stracić wcześniej czy później.
Wiedźma - Czw 27 Maj, 2010 22:51
Urszula napisał/a: | Sprzeczne, Wiedźmo?
Nie bardzo rozumiem, gdzie widzisz sprzeczności... |
No nie chciałam drążyć tematu i nadal nie chcę, ale skoro dopytujesz, to proszę, sprzeczności widzę choćby tu:
Najpierw piszesz o swoim mężu:
Urszula napisał/a: | nie kłóciliśmy się! Nigdy nie dopuszczałam do kłótni. Jak dobrze wytresowany pies kładłam uszy po sobie i pozwalałam mu na bluzgi pod adresem mojej Rodziny.(...)
Płakałm bardzo często, co bardzo go wkurzało i tym mocniejsze wbijał mi szpile, wypominając wszystko, co tylko mógł wypomnieć z moich błędów popełnionych w przeszłości, lub błędów popełnionych przez członków mojej bliższej i dalszej Rodziny. |
Urszula napisał/a: | Mąż mój był wręcz chorobliwie zazdrosny. (...)
Plótł głupoty, że koledzy się z niego śmieją, bo wziął sobie "wesołą dziewczynkę", która tylko strzela ślepiami do chłopów.(...)
Aluzje nie były miłe, słowa też nie. Raniły. (...) wysłuchiwałam, że jestem łatwą dziwką.
A było strzelić chłopa w dziób za takie słowa! Obrazić się, pokazać mu, którędy się wychodzi. Nie robiłam tego ze strachu, że faktycznie zamknie drzwi z drugiej strony. |
Urszula napisał/a: | Wbijał mi szpile i robił "wypominki" jedynie wtedy, kiedy ośmieliłam się mieć odmienne zdanie, albo coś szło nie po jego myśli.
(...) Wiedziałam, że to tylko słowa rzucane celowo, żeby mnie zranić i zmusić do uległości. |
A następnie czytam coś takiego:
Urszula napisał/a: | Wierz mi, Milutka, że ta moja chłopina wcale nie jest taka zła!
(...) Niejedna kobita chciałaby mieć takiego męża, tylko ja tego nie potrafiłam docenić. |
Naprawdę nie dostrzegasz w tym sprzeczności, Urszulo?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 22:54
pietruszka napisał/a: | Policz, ile wydawałaś na alkohol? |
Kurde, miesięcznie o wiele mniej, niż na tę jedną knigę!
Alkohol sam przyłaził do naszej chaty (znajomi znosili w rewanżu za drobne przysługi).
Ale wiesz co? Przebolałam już te dolce wydane na Zafona!
Wieczorem, po spotkaniu z terapeutą, wezmę zimny prysznic, wryję się pod kocyk i zagłębię się w lekturze.
Przecież mogłabym tę forsę stracić w jakiś inny sposób, no nie?
Mogłabym ją wydać na chlanie, albo mógłby mi ją ktoś ukraść, albo mogłabym ją zgubić gdziekolwiek...
Książka to jednak jakaś wartość trwała. Ani jej nie zeżrę, ani nie wypiję, będzie sobie stała pomiędzy siostrzycami na półce i w każdej chwili mogę po nią sięgnąć.
Choć czytanie też jest nałogiem, ale przecież o ile mniej szkodliwym od chlania!
pietruszka - Czw 27 Maj, 2010 22:58
Urszula napisał/a: | Kurde, miesięcznie o wiele mniej, niż na tę jedną knigę! |
a myślisz, że utrata zarobków to nie jest strata spowodowana przez alkohol?
Urszula - Czw 27 Maj, 2010 23:14
stiff napisał/a: | Pij kwaśne mleko... |
To na fizycznego kaca, Ptero.
A co na moralnego?
Wyjechać na misje i zająć się głodującymi, małymi Murzyniątkami?
A kwaśne mleko jest tu paskudne! Co to za nabiał, który ma na opakowaniu wybite kilka tygodni ważności? Pfuj...
No, ale muszę się zbierać, bo za dwie godziny mam spotkanie z terapeutą (wliczając przesiadki czeka mnie godzina jazdy).
Jak wrócę, to wpadnę na forum podzielić się wrażeniami.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 06:02
Ahoj, Trzeźwi Alko!
Wróciłam z pierwszego spotkania z terapeutą i powiem Wam, że uczucia mam, ambiwalentne (to i tak eufemizm!).
Może to prawda, że "tanie mięso psi jedzą"? W przyszłości (kiedy już znajdę robotę i zacznę zarabiać) rozejrzę się za jakąś odpłatną terapią, u prawdziwego terapeuty, bo teraz trafiłam chyba na kogoś z przypadku. Tzn. nawet z całą pewnością z przypadku!
Kiedy znajoma dała mi namiary na bezpłatną terapię w j.polskim, bardzo się ucieszyłam. Owa znajoma nie tylko dała mi namiary, ale nawet umówiła mnie z panią - nazwijmy ją na użytek moich postów - Martą.
Pojechałam na spotkanie z p.Martą, byłam kilkanaście minut przed czasem, mimo to zdecydowałam się pchąć drzwi i wtarabanić do budynku.
Drzwi były otwarte, ale w środku ni ducha, ni pietucha! Ciemno, pusto... Na kilkakrotne moje wołanie, czy ktoś jest obecny, wyszła z czeluści ciemności zakonnica i zaprosiła do pokoiku 3x3 m z prośbą, żebym okazała cierpliwość i zaczekała na p. Martę.
Czekałam cierpliwie w "celi kaźni", która już na wstępie nie nastrajała do zwierzeń i wynurzeń.
Sterylny porządek (jak w gabinetach stomatologicznych, które nie tak dawno musiałam sprzątać); bielutkie ściany bez żadnych ozdób poza czarnym napisem "Jezu, ufam Tobie" i obrazem Chrystusa Miłosiernego pod tym napisem; pod oknem przysłoniętm z lekka szarą żaluzją szklany stolik (oj, naczyściłam się takich szklanych stolików, naczyściłam!); obok stolika dwa duże, czarne skórzane fotele (nawet dość wygodne); w kącie stojąca czarna lampa (przynajmniej ona była z lekka przykurzona, co dostrzegłam wprawnym okiem byłej sprzątaczki).
Posiedziałam tam ok 1/2 godz. Bardzo żałowałam, że nie wzięłam ze sobą czegoś do czytania, czy choćby jakiejś krzyżówki...
Potem drzwi się otwarły i do celi wkroczył młodzieniec, który na p.Martę zupełnie mi nie wyglądał! Wyciągnął do mnie obie dłonie i z szerokim, nieszczerym, przeslodzonym uśmiechem, głosem o.Króla z Radia Maryja jął mnie zapewniać, iż bardzo się cieszy widząc mnie w tym pomieszczeniu.
Na pytanie o p. Martę odparł, że p.Marta dziś służyć nie może, ale on dopełni wszelkich niezbędnych formalości, bowiem na początek musimy wypełnić ankietę zabłąkanego.
Sic! Dokładnie tak się wyraził! Ankieta zabłąkanego.
A niechta mu bedzie! - pomyślałam. W końcu jestem zabłąkana, to oporu stawiać nie będę dla własnego dobra.
W ankiecie pytań o nazwisko, adres zamieszkania i SS# nie było (prosił jedynie o kontakt telefoniczny, co zrozumiałe), ale za to inne pytania wyprowadziły mnie z równowagi.
Nie wiem, nie znam się, pierwszy raz w życiu próbuję skorzystać z pomocy psychoterapeuty, ale pytania o ostatnią spowiedź i ilość przeprowadzonych aborcji wydały mi się po prostu przedwczesne.
Jakoś po wielkich trudach i mozołach dobrnęliśmy wspólnie do końca ankiety (szlag mnie trafiał, bo wcale nie miałam ochoty wywnętrzać się przed obłudnym d***!) i na koniec spotkania usłyszałam, że:
- pijaństwo wielkim grzechem jest;
- szczególnie u kobiet, które P.Bóg powołał do roli matki i żony;
- a w ogóle, to P.Bóg pijakami się brzydzi, ale jest miłosierny i nawet zbrodnię aborcji wybaczyć potrafi, więc i grzech opilstwa zostanie mi wybaczony pod warunkiem, że zrezygnuję z picia;
- osobiście modlił się będzie o moje nawrócenie na drogę trzeźwości;
- nie wolno mi się załamywać, a jeno trwać w postanowieniu zadośćuczynienia krzywdom wyrządzonym rodzinie moim pijaństwem;
- on we mnie wierzy, bo Bozia i za mnie umarł na krzyżu...
No i jeszcze mnóstwo, mnóstwo nic nie znaczących dla mnie frazesów...
Potem zaproponował wspólne odśpiewanie pieśni "Czarna Madonna" (fałszował niemiłosiernie) i rozstaliśmy się umawiając na następne spotkanie w następny czwartek. W następny czwartek już na mur-beton ma być p.Marta, prawdziwa psycholożka, absolwenta KUL-u i kilku amerykańskich uniwersytetów.
Pójdę na to spotkanie, bo z pewnością mi nie zaszkodzi... A czy pomoże? Może?...
Może, jeśli p. Marta wzbudzi moje zaufanie, będę miała okazję przynajmniej się wygadać?
W niedzielę mam zamiar wpaść na otwarty miting AA. Pojęcia nie mam, czy bez "popychacza" zdobędę się na odwagę zagadnięcia kogokolwiek na temat profesjonalnej psychoterapii (w miarę taniej), ale liczę na to, że chociaż posłucham o problemach ludzi z podobnymi do mojego piciorysami.
Teraz ładuję się do wyrka, bo w Chicago już północ.
Jestem trochę zniesmaczona dzisiejszym dniem, ale... NIE ZAPIŁAM!!!
I sąsiad przyniósł mi rzodkiewki z własnej uprawy pod oknem!
artek - Pią 28 Maj, 2010 06:34
Cześć Urszula, no kurde nie źle trafiłaś faktycznie . Jestem z Ciebie dumny bo ja bym wyszedł w połowie. Mimo wszystko wytrwałaś. Nawiasem mówiąc to miałaś szczęście gdyż w piśmie św. wyraźnie napisane jest ,że grzeszących opilstwem należy ukamienować .
Poważnie , to fajnie że zapanowałaś. Dzisiaj ja idę na terapię ,no i trochę się teraz boję .
Mam nadzieję ,że nie trafię na radiomaryjnych. Dzisiaj kolejny trzeźwy dzień . Pozdrawiam.
Wiedźma - Pią 28 Maj, 2010 07:18
O ja pierniczę, Ulka! Gdzieś Ty trafiła? No ale widać w Ameryce tak mają...
Idź Ty lepiej na ten mityng AA, żebyś miała jakąś alternatywę, gdyby się okazało,
że p.Marta będzie z Tobą nabożne pieśni śpiewać. Chcę wierzyć, że będzie inaczej...
yuraa - Pią 28 Maj, 2010 07:24
Urszulo
przeczytałem tą szczegolową relację ze spotkania i poczułem przerażenie i strach.
chyba lepiej iść przetartą ścieżką AA
emigrantka - Pią 28 Maj, 2010 07:38
Ula
cos okropnego no ale moze ten "gosc" nie ma o niczym pojecia
poprostu potratowal Cie jak grzesznice -pokutnice
moze pani bedzie inna mam nadzieje ze tak
trzymaj sie i nie poddawaj , pomimo takich "nowatorskich"metod
evita - Pią 28 Maj, 2010 07:42
Urszulo to była jakaś tragedia !!! i wybacz ... ale tak świetnie i ironicznie to opisałaś, że przy wspólnym śpiewie nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem
Tomoe - Pią 28 Maj, 2010 08:48
Ula, najwyraźniej twoja znajoma dała ci namiar na jakąś psycholożkę, Polkę, przyjmującą w jakiejś przykościelnej instytucji czy organizacji. Ale ja po twoim opisie rozmowy, którą z toba przeprowadzono i ankiety, którą wypełniałaś, mam poważne wątpliwości, czy ta pani jest terapeutką uzależnień.
Ja się wprawdzie za bardzo nie znam na państwowym systemie leczenia uzależnień w USA, ale ile wiem, tyle ci przekażę.
A wiem tyle, że zamknięte leczenie uzależnienia odbywa się w ośrodkach terapeutycznych, gdzie pobyt trwa 28 dni. To jest oczywiście odpłatna terapia. Pełną odpłatność ponoszą jedynie osoby nieubezpieczone. Osobom ubezpieczonym koszty (w całości lub w części) pokrywa ubezpieczyciel, z polisy.
Więc sadzę, że najlepiej by było, gdybyś się dowiedziała, gdzie są takie kliniki, ile kosztuje terapia, i czy masz szansę na pokrycie chociażby części kosztów z ubezpieczenia.
Na szczęście w AA nie ma żadnych obowiązkowych odpłatności.
Skorzystaj więc z tego, co jest dla ciebie dostępne.
I nie odkładaj zbyt długo decyzji o pójściu na mityng.
Takie odkładanie na później jest dla ciebie niebezpieczne.
W pewnym momencie możesz poczuć tak silny głód alkoholowy, że sobie z nim sama nie poradzisz.
A przecież chcesz być trzeźwa, prawda?
milutka - Pią 28 Maj, 2010 14:26
Urszula napisał/a: | Potem zaproponował wspólne odśpiewanie pieśni "Czarna Madonna" (fałszował niemiłosiernie) i rozstaliśmy się umawiając na następne spotkanie | ... ....wybacz Urszulo ale tak mnie to rozśmieszyło ....a teraz poważnie ...nie znam się na leczeniu z alkoholizmu ale Ty naprawdę jesteś silna psychicznie,że nie nawtykałaś temu nawiedzonemu gościowi Urszula napisał/a: | Pójdę na to spotkanie, bo z pewnością mi nie zaszkodzi... A czy pomoże? Może?.. | powinnaś pójść ....to ,że ten gościu nie ma pojęcia na temat leczenia ,nie wyklucza ,że ta pani będzie taka sama Urszula napisał/a: | Jestem trochę zniesmaczona dzisiejszym dniem, ale... NIE ZAPIŁAM!!! | Bardzo się ciesze
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 14:41
Tomoe napisał/a: | Ula, najwyraźniej twoja znajoma dała ci namiar na jakąś psycholożkę, Polkę, przyjmującą w jakiejś przykościelnej instytucji czy organizacji. |
To jasne, Tomoe! Co więcej, miałam tego pełną świadomość, bo nawet miejsce schadzek mieści się w budynku przyparafialnym.
Sądziłam jednakże, że psycholog to psycholog, bez względu na wyznawaną wiarę, zaś praktyki religijne mają tyle wspólnego z profesjonalną terapią, ile ja miałam jeszcze miesiąc temu z trzeźwością.
Poza tym, znajoma zapewniała mnie, że p.Marta niejednemu już bardzo pomogła i alkoholicy walą do niej jak w dym!
Fakt, że p.Marty na głaza nie widziałam, ale jeśli stosuje takie metody jak jej "zastępca", to spotkania z nią mogą się okazać tylko stratą czasu. Przynajmniej w moim przypadku, choć jestem wierząca.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 14:49
milutka napisał/a: | Ty naprawdę jesteś silna psychicznie,że nie nawtykałaś temu nawiedzonemu gościowi |
Wręcz przeciwnie, Milutka!
To, że nie nawtykałam przesłodzonemu plastusiowi, nie świadczy o sile mojej psychiki, a jedynie o tchórzostwie.
Już po pierwszych 10-ciu minutach powinnam była wstać i wyjść, ale... bałam się urazić gościa! No bo w końcu przyszedł specjalnie dla mnie, poświęca mi swój czas, nie płacę za ten czas, itd. A pomodlić się wspólnie przecież nie zaszkodzi...
Tomoe - Pią 28 Maj, 2010 14:51
Witaj Ulka!
Tu już parę osób postulowało, żebyśmy ci dzisiaj chórem zaśpiewali "Czarną madonnę" na powitanie.
Ja nie dołączę do chóru, bo strasznie fałszuję.
Tylko chcę cię uprzedzić, że spotkania AA zaczynają się i kończą modlitwą.
Ale jeśli jesteś wierząca, to nie powinno ci to przeszkadzać.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 14:53
milutka napisał/a: | powinnaś pójść ....to ,że ten gościu nie ma pojęcia na temat leczenia ,nie wyklucza ,że ta pani będzie taka sama |
No i pójdę!
Choćby dlatego, że kosztować mnie będzie to tylko dwa bilety autobusowe.
Podobno p.Marta bardzo ludziom pomaga (tak przynajmniej twierdzi znajoma, która mnie z nią umówiła), więc może się okazać zupełnie sensownym psychologiem.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 15:02
Wiedźma napisał/a: | O ja pierniczę, Ulka! Gdzieś Ty trafiła? No ale widać w Ameryce tak mają... |
Wiedźmo, w Ameryce tak mają, jeśli chce się skorzystać z bezpłatnej pomocy, bo bezpłatnie poświęcać się potrafią tylko psycholodzy działający przy kościołach i organizacjach charytatywnych.
Na płatną pomoc jeszcze w tej chwili mnie nie stać...
Dlatego idę na miting AA. W niedzielę. Wrażeniami, rzecz jasna, podzielę się na tym forum.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 15:07
yuraa napisał/a: | chyba lepiej iść przetartą ścieżką AA |
Chyba tak.
Mimo to spróbuję jeszcze raz udać się na randkę. Mam nadzieję, że p.Marta tym razem nie przyśle w swoim zastępstwie nawiedzonego misjonarza...
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 15:10
Tomoe napisał/a: | Tu już parę osób postulowało, żebyśmy ci dzisiaj chórem zaśpiewali "Czarną madonnę" na powitanie. |
No, lepiej odśpiewać "Czrną Madonnę", niż "pije Kuba do Jakuba"!
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 15:59
milutka napisał/a: | ....wybacz Urszulo ale tak mnie to rozśmieszyło |
Jeśli lubisz się pośmiać, to żałuję, że nie mogłaś usłyszeć tej pieśni w wykonaniu moim i Gucia (nazwałam go tak na własny użytek, bo na imię ma całkiem inaczej).
Przed zaintonowaniem pieśni Gucio wręczył mi kartkę z tekstem, pewnie sądził, że alkoholiczka nie może znać słów na pamięć.
Nie wiem, po jakiego grzyba wręczył mi tę kartkę? W "celi" panował półmrok, więc drobnego druku nawet ktoś z sokolim wzrokiem nie był w stanie dojrzeć, a co dopiero ja, obdarzona przez Opatrzność tzw. kurzą ślepotą.
Rozpoczął sam głębokim basem "Jest zakątek na tej ziemi...", po czym zorientował się, że przeholował z niskością tonacji, odchrząknął i zacząl jeszcze raz. O oktawę wyżej.
Wystraszyłam się, że Gucio może się udusić przy wyższych dźwiękach, pieronem odliczyłam kwintę w dół i tym razem zaczęłam ja.
Posłusznie podążał za linią melodyczną przy zwrotce (nawt dość czysto śpiewał), ale kiedy w refrenie usiłowałam dośpiewać drugi głos, nastąpiła detonacja!
W obawie, by rosnące wokół budynku drzewa nie zwiędły słysząc takie wycie, wróciłam do śpiewu unisono.
Jak udało mi się zachować powagę, sama nie wiem! Ale nawet kąciki ust mi nie drgnęły, z czego jestem dumna.
A na koniec było najlepsze!!!
Żegnając mnie w progu, po uściśnięciu mi kończyny, Gucio uczynił znak krzyża na moim czole!!!
yuraa - Pią 28 Maj, 2010 16:09
Ksenia34 - Pią 28 Maj, 2010 16:14
Witaj Ula,przeczytalam caly twoj watek,tez wyjechalam za granice w 1996r,i te tu sie rozpilam.Powodzenia i dbaj o siebie.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 16:29
emigrantka napisał/a: | Ula
cos okropnego |
Nie, Emigrantko, to wcale nie było "coś okropnego"!
To było jedynie dość żenujące dla mnie i dołujące (jednak!), bo zawiodłam się w swoich nadziejach na szczerą rozmowę z terapeutą.
Wczoraj wróciłam do domu zniesmaczona (oj, miałam ochotę wypić!!!), dzisiaj patrzę już na to spotkanie pod zupełnie innym kątem.
I w dużej mierze jest to Wasza zasługa, bo chcąc-niechcąc musiałam (!) się uśmiechnąć przy Waszych komentarzach.
Doszłam do wniosku, że "pierwsze koty za płoty", z fachowej pomocy nie zamierzam rezygnować i będę szukać dotąd, aż znajdę!
Trzymajcie kciuki.
KICAJKA - Pią 28 Maj, 2010 16:32
Urszula napisał/a: | ale kiedy w refrenie usiłowałam dośpiewać drugi głos, nastąpiła detonacja! | Urszula napisał/a: | W obawie, by rosnące wokół budynku drzewa nie zwiędły słysząc takie wycie, wróciłam do śpiewu unisono. | Urszula napisał/a: | A na koniec było najlepsze!!!
Żegnając mnie w progu, po uściśnięciu mi kończyny, Gucio uczynił znak krzyża na moim czole!!! | Pewnie za to,że wytrzymałaś rozmowę i śpiew dostałaś krzyżyk na drogę Urszulko popłakałam się ze śmiechu Borajstwo Widać,że Ci bardzo zależy.Trzymam kciuki i wierzę,że się uda
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 16:40
Ksenia34 napisał/a: | Witaj Ula,przeczytalam caly twoj watek,tez wyjechalam za granice w 1996r,i te tu sie rozpilam.Powodzenia i dbaj o siebie. |
Witaj Kseniu!
Ja się rozpiłam jeszcze w Polsce...
Chlałam przez prawie 30 lat nie zdając sobie sprawy z tego, że chleję!
Wydawało mi się, że po prostu "piję od czasu do czasu", żeby poprawić sobie humor, poradzić sobie z problemami i przywołać "wenę twórczą".
Obudziłam się zbyt późno i przebudzenie było bardzo bolesne.
Ale wszyscy uczestnicy forum zapewniają mnie, że lepiej późno niż wcale, więc postanowiłam zawalczyć o siebie.
Trzymam się już prawie dwa tygodnie bez kropli alkoholu w gębie.
Co dalej?
Dalej też będę walczyć.
Dzięki za posta i pozdro!
pietruszka - Pią 28 Maj, 2010 16:42
Ula:)
Oj, fajnie, fajnie się Ciebie czyta, dziewczyno:) Uśmiałam się jak rzadko:)
Gucio pewnikiem bardzo się starał w zastępstwie p. psycholg. Przypuszczam, ze miał ochotę nawet egzorcyzmy nad Tobą odprawić. Może i tak się "skromnie" skończyło.
Trzymam kciuki
Ksenia34 - Pią 28 Maj, 2010 16:50
Ula ja zawsze twierdzilam ze zaczelam pic w Londynie a potem tu w Irlandii juz na dobre,jednak po ostatnim powrocie z Polski,przywiozlam moje pamietniki z 93roku i tam jak wol pisze ze chce ograniczyc alkohol,jakim cudem tego nie pamietalam ,teraz wiem ze jest to kolo iluzji i zaprzeczen.
zycze ci powodzenia,bo niedawno slyszalam ze trzezwiec w Ameryce to dar od Boga,jest wiele mozliwosci,trzeba tylko wyciagnac dlon.
P.S.Jesli chcesz mam kilka znajomych z Ameryki i nawet z Chicago glownie kobiety,moge dac namiary chetnie cie przyjma,maja duzy staz w trzezwieniu
Wiedźma - Pią 28 Maj, 2010 16:54
pietruszka napisał/a: | Przypuszczam, ze miał ochotę nawet egzorcyzmy nad Tobą odprawić. |
Hehe, mogłoby być ciekawie.
Urszula, może na drugi raz podpuść go na jakieś egzorcyzmy
będziemy się później razem turlać ze śmiechu!
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 16:54
KICAJKA napisał/a: | Trzymam kciuki i wierzę,że się uda |
Dzięki, Kicajko!
Ja też wierzę, że mi się uda.
Musi, bo w przeciwnym razie moje zmagania z "polepszaczem nastroju" nie miałyby sensu.
Fajnie, że mam Was , a nie tylko Gucia.
emigrantka - Pią 28 Maj, 2010 16:54
Urszula napisał/a: | la mnie i dołujące (jednak!), |
Urszula napisał/a: | wróciłam do domu zniesmaczona (oj, miałam ochotę wypić!!!), | a duzo brakowalo aby stalo sie to cos okropnego ??
mialam na mysli to ze wlasnie sprawa moze sie poglebic i osiagnac dolek
ale dzieki Bogu jestes twarda sztuka i tak trzymaj !
evita - Pią 28 Maj, 2010 16:55
Urszula napisał/a: | Rozpoczął sam głębokim basem "Jest zakątek na tej ziemi...", po czym zorientował się, że przeholował z niskością tonacji, odchrząknął i zacząl jeszcze raz. O oktawę wyżej. |
Urszulo jak Boga kocham dawno się tak nie uśmiałam przecież ta twoja historia tak świetnie napisana nadaje się na scenariusz dobrej komedii
Wiedźma - Pią 28 Maj, 2010 16:56
Ksenia34 napisał/a: | Jesli chcesz mam kilka znajomych z Ameryki i nawet z Chicago glownie kobiety,moge dac namiary chetnie cie przyjma,maja duzy staz w trzezwieniu |
Ja uważam, że to super pomysł
Urszulo, skorzystaj z niego.
Tomek - Pią 28 Maj, 2010 17:09
1. jestem pod wrażeniem wielkim (ostatnio miałem takie rażenia jak koleś w swojej niewiedzy wchodził w rozmowie ze shizofrenikiem w jego fantazje)
2. proszę o ciąg dalszy jak będzie
3. a swoja drogą jesli alkoholizm jest grzechem i dostałaś rozgrzeszenie to właściwie masz już problem z "bani" (no przynajmniej w/g Gucia)
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 17:20
pietruszka napisał/a: | Może i tak się "skromnie" skończyło |
Pewnie, że "skromnie", Pietruszko!
Wyzapinana byłam po samą szyję, rękawy też do kostek, tzn. do nadgarstków, choć cały mój organizm domagał się wietrzenia, bo było gorącawo.
Niemniej, mój osobisty kot zafundował mi takie sznyty przy praniu, że nie odważyłam się ukazać kończyn ludzkim oczom.
Pewnikiem i mój wiek podziałał również zniechęcająco na Gucia i od egzorcyzmów odstąpił.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 17:31
Ksenia34 napisał/a: | jakim cudem tego nie pamietalam |
Kurde, Kseniu, pamięta się zawsze to, co chce się pamiętać! Mam to samo.
Wymazuję z umysłu rzeczy przykre związane z piciem, z przyjemnością wspominam miły rauszyk.
Ale nie tędy droga! Tak sobie teraz myślę, że pozytyw należałoby zamienić na negatyw i wtedy może szydło wyjdzie z wora i zmotywuje nas do trwania w trzeźwości.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 17:42
Wiedźma napisał/a: | Urszula, może na drugi raz podpuść go na jakieś egzorcyzmy |
Wiedźma napisał/a: | Hehe, mogłoby być ciekawie. |
I pewnie by było!
Ale mam nadzieję, że w następny czwartek spotam się z p. Martą, nie z Guciem.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 18:00
emigrantka napisał/a: | a duzo brakowalo aby stalo sie to cos okropnego ??
mialam na mysli to ze wlasnie sprawa moze sie poglebic i osiagnac dolek
ale dzieki Bogu jestes twarda sztuka i tak trzymaj ! |
Emigrantko, jaka tam ze mnie twarda sztuka?!
Twarde sztuki nie ulegają uzależnieniom...
Ale powiedzialam sobie rano "dziś nie piję", więc sama przed sobą musiałabym się wsydzić za niedotrzymanie słowa. I nie mogłabym spojrzeć w oczy dzieciom, ani tym, którzy zapewniają mnie, że we mnie wierzą.
A spotkanie z Guciem? Cóż... jedno rozczarowanie mniej, jedno więcej, jaka to w sumie różnica na przestrzeni całego mojego nędznego żywota?
Wczoraj byłam wkurzona, dziś mi się z tego chce śmiać.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 18:26
evita napisał/a: | przecież ta twoja historia tak świetnie napisana nadaje się na scenariusz dobrej komedii |
Evito, to nie ja wymyśliłam tę historię!
Komedia toczyła się sama, bez najmniejszych starań z mojej strony. Z tym, że wtedy wcale nie było mi tak bardzo do śmichu!
No, przy pieniach w duecie miałam ochotę gromko zarechotać, ale wcześniej, przy wypełnianiu ankiety byłam zdołowana na maxa!
Może i dobrze, że wszystko zakończyło się fałszywaym śpiewem? Całe to spotkanie, w moim odczuciu, było jakieś takie fałszywe i obłudne od początku do końca.
Czegoś innego oczekiwałam, coś innego dostałam, ale nie pierwszy raz. I pewnie nie ostatni.
Najbardziej cieszę się z tego, że udało mi się nie zapić tego spotkania!
emigrantka - Pią 28 Maj, 2010 18:32
Moje pierwsze spotkanie z grupa AA w niemieckojezycznej grupie ,oplacilam wielkim stresem ! nie zapilam ale chcialam uciekac stamatd gdzie pieprz rosnie ,a tak wlasciwie nic mi nikt nie mowil ,poprostu przedstawilam sie ,powiedzialam po krotce co i jak i tyle ,,,
siedzialam spieta jak za krotka struna ...
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 18:44
Ksenia34 napisał/a: | Jesli chcesz mam kilka znajomych z Ameryki i nawet z Chicago glownie kobiety,moge dac namiary |
Kseniu, chętnie skorzystam z Twojej propozycji!
Jeśli któraś z tych Twoich babeczek będzie chciała mi pomóc, będę bardzo wdzięczna.
Tylko jak to zrobić? Tzn. skontaktowac się z nimi.
Nie mam nic do ukrycia i chętnie podałabym do publicznej wiadomości adres mailowy i numer telefonu, ale po swoich nie tak dawnych doświadczeniach z kontem na "Naszej Klasie", mam pewne opory...
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 19:00
Tomek napisał/a: | a swoja drogą jesli alkoholizm jest grzechem i dostałaś rozgrzeszenie to właściwie masz już problem z "bani" (no przynajmniej w/g Gucia) |
O nie, Tomku!
Gucio wcale rozgrzeszenia mi nie dał, jeno odwoływał się do zadań, jakie P.Bóg postawił przed kobietą. Zatem, problemu nie mam z bani!
Zdaniem Gucia powinnam być trzeźwa, bo pijana baba może nie doprać dokładnie mężowskich skarpetek.
Tomek - Pią 28 Maj, 2010 19:06
To w sumie postawa Gucia jest do zaakceptowania i to podwójnie do zaakceptowania ponieważ nie uznał alkoholizmu jako grzechu (czyli jednak jest zdania, ze jest on niezawininy z Twojej strony, możesz sie więc o nic się nie obwiniać), po wtóre jednak jest za czystymi skarpetkami.
Skoro tak to jednak było ok .
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 19:09
emigrantka napisał/a: | Moje pierwsze spotkanie z grupa AA w niemieckojezycznej grupie ,oplacilam wielkim stresem ! |
Wierzę i współczuję!
W ojczystym języku łatwiej jest uzewnętrznić emocje, choć dla mnie nawet "po polskiemu" nie jest to łatwe.
Jak sobie poradziłaś? Co Ci pomogło? Jak teraz się trzymasz i co stosujesz "zamiast"?
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 19:43
Kurcze, nie dość, że piszę z doskoku (myję okna w całej chacie i co szybka - siadam "w nagrodę" przed kompem), to jeszcze komputer mi się "zamraża"!
Chyba jest coś nie tak z serverem, bo cały czas jestem zrzucana z netu. Za każdym razem muszę wchodzić na stronę i się logować. Wkurzające!
Ale nie odmówię sobie przyjemności pisania, bo tylko to przynosi mi ulgę.
W domu nadal grobowiec.
Chociaż, chociaż, coś tam już zaczęło błyskać w układach między moim osobistym panem mężem a mną...
Rano pakując do cooler'a przygotowane przeze mnie kanapki, po raz pierwszy od kilku dni, pierwszy odezwał się do mnie:
- Z czym te kromki?
Przypomniał mi się stary dowcip, jak to pewna rodzina miała synka, którego wszyscy uważali za niemowę. Jasio skończył już 7 lat, a tu problem, bo chłopię nie gada i nie wiadomo do jakiej szkoły go wysłać...
Aż pewnego dnia, po zakończonym rodzinnym obiedzie, Jasio się ozwał:
- A gdzie kompot?
Rodzice, rodzeństwo, ciotki i wujowie omal z radości nie udusili Jasia w uściskach widząc w tym cud, a babcia ze łzami w oczach zakrzyknęła:
- Jaśku, Jasieńku, to ty mówisz?!!! Dlaczego wcześniej nie odzywałeś się ani słowem?
A Jasio na to:
- Bo wcześniej zawsze kompot był.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 19:51
Tomek napisał/a: | To w sumie postawa Gucia jest do zaakceptowania |
Tomek napisał/a: | nie uznał alkoholizmu jako grzechu |
Uznał, Tomku, uznał, ino rozgrzeszenia mi nie udzielił!!!
Tomek napisał/a: | po wtóre jednak jest za czystymi skarpetkami. |
Ja też!
Czyste skarpety są podstawą bytu.
Dokładnie to samo odnosi się do majtek i kalesonów.
Pozro!
Ksenia34 - Pią 28 Maj, 2010 19:57
Ula napisalam ci prywatna wiadomosc
Tomek - Pią 28 Maj, 2010 20:19
A jednak mówisz co Gucio za grzech wziął alkoholizm, dobrze, dobrze, zawsze jest szansa na szybkie rozwiazanie w postaci rozgrzeszenia...
A tak wracając poważniej do tematu to w sumie zaopiekował się Tobą, miał dobre intencje, wyrwałaś się z domu, miałaś trochę rozrywki (w cenie przejazdu) i uczestniczyłaś w czymś niecodziennym, sprawiłaś wiele radości jak i zazdrości nam wszystkim, same plusy, same plusy...
Ale jeszcze lepiej by było gdyby w grafiku Twojego tygodnia zagościły jakieś regularne spotkania (no niekoniecznie z Guciem) bo dobrze mieć takie coś regularnego w trzeżwieniu na co sie czeka.
Trzymam kciuki!
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 21:20
Ksenia34 napisał/a: | Ula napisalam ci prywatna wiadomosc |
Odebrałam, Kseniu, i dziękuję!
Nawet zdążyłam odpisać, choć nie wiem, co dziś dzieje się z moim serverem.
Cały czas wyświetlają mi się jakieś durne wiadomości, że gmail nie może rozpoznać mojego adresu, albo że jestem wyłączona z servisu.
Dodzwonić się do providera i pogadać żywą osobą, to jak trafić 6 w Lotka!
Dzwonię i po kilku sygnałach włącza się automat; "podaj nazwisko, imię, swój numer telefonu i IP". Podaję. Znów włącza się automat: "jesli masz problem taki to a taki, naciśnij 1"; "jeśli masz problem taki to a taki naciśnij 2"; "jeśli masz problem ..." i tak do wszystkich możliwych numerów. W tzw. międzyczasie zostaję przerzuca na na "hold", słucham muzyczki i szlag mnie trafia.
Nie zrezygnowałam! Po naciśnięciu # i odczekaniu kilku minut, aż któryś z asystentów servisu będzie "available", doczekałam się w końcu ludzkiego głosu w słuchawce telefonu.
I cóż pradził mi ten głos? Wyłącz komputer, włącz na nowo, powinno pomóc. A jak nie, to przygotuj $180, któryś z naszych techników zjawi się u ciebie w najbliższych dniach, bo być może z łączem jest coś nie w porządku.
No, to tak se włączam i wyłączam ten komputer (choć wiem, że to nie zapalniczka i tym sposobem skracam żywot sprzętu), czasem zadziała, czasem nie...
Ale najważniejsze, ze nie piję już 13-ty dzień!
Oby tylko ta trzynastka nie okazała się dla mnie pechową...
Eeee, nieeee, z Bożą i Waszą pomocą chyba jednak nie zapiję.
pterodaktyll - Pią 28 Maj, 2010 21:23
Urszula napisał/a: | z Bożą i Waszą pomocą chyba jednak nie zapiję |
Przede wszystkim musisz sama sobie pomóc. Ani dobry Bóg ani forum nie załatwi tego za Ciebie
Tomek - Pią 28 Maj, 2010 21:30
W RP jak takie sztuczne coś gada do słuchawki to zawsze wciskam "Hosting" - zadziwiające jest to, ze wtedy jakisz żywy człowiek odbiera, wystarczy póżniej poprosić o przekierowanie.. .
A komputer to wyłącz na trochę dłużej niż 1 sek, lepiej policzyć do 30-tu...
jolkajolka - Pią 28 Maj, 2010 21:41
Urszula napisał/a: | emigrantka napisał/a: | Ula
cos okropnego |
Nie, Emigrantko, to wcale nie było "coś okropnego"!
To było jedynie dość żenujące dla mnie i dołujące (jednak!), bo zawiodłam się w swoich nadziejach na szczerą rozmowę z terapeutą.
Wczoraj wróciłam do domu zniesmaczona (oj, miałam ochotę wypić!!!), dzisiaj patrzę już na to spotkanie pod zupełnie innym kątem.
I w dużej mierze jest to Wasza zasługa, bo chcąc-niechcąc musiałam (!) się uśmiechnąć przy Waszych komentarzach.
Doszłam do wniosku, że "pierwsze koty za płoty", z fachowej pomocy nie zamierzam rezygnować i będę szukać dotąd, aż znajdę!
Trzymajcie kciuki. |
Mój pierwszy terapeuta był do d..y. Wytrzymałam z nim 2,5 miesiąca. Potem byłao jeszcze czworo i dopiero ta ostatnia postawiła mnie na nogi. 4,5 roku temu. I nadal stoję
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 22:13
pterodaktyll napisał/a: | Przede wszystkim musisz sama sobie pomóc. Ani dobry Bóg ani forum nie załatwi tego za Ciebie |
Nooo, Ptero , słuszna racja i najprawdziwsza prawda!
pterodaktyll - Pią 28 Maj, 2010 22:17
Urszula napisał/a: | , słuszna racja i najprawdziwsza prawda! |
No to trzeba te racje zacząć w życie wprowadzać ale na początku wydaje się to bardzo trudne, bo to za nas podejmowano decyzje, a teraz trzeba to zrobić samemu i ponosić konsekwencje tychże. Dlatego wydaje się to takie trudne.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 22:24
Tomek napisał/a: | miałaś trochę rozrywki |
A idź Ty z taką rozrywką!
Z kabaretowej sceny może wyglądałoby to dobrze, ale spotkanie z Guciem dotyczyło mnie osobiście!!!
Nie wiem, kto tu sobie z kogo jaja zrobił? Los ze mnie, Gucio, czy p.Marta przysyłając mi "nawiedzeńca" na pierwsze spotkanie...
Ja podchodziłam do sprawy poważnie.
Teraz już nawet mitingi AA będę chyba traktować z przymużeniem oka...
pterodaktyll - Pią 28 Maj, 2010 22:26
Urszula napisał/a: |
Teraz już nawet mitingi AA będę chyba traktować z przymużeniem oka... |
A tak w ogóle to "nie bierz życia zbyt poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z tego żywa"
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 22:35
pterodaktyll napisał/a: | No to trzeba te racje zacząć w życie wprowadzać ale na początku wydaje się to bardzo trudne |
Ptero, to jest nawet trudniejsze, niż trudne!
To jest jak wtacznie tego kamienia przez Syzyfa na górę, a może i jeszcze trudniejsze?
Bo ja w tej chwili próbuję kamień podważyć, żeby ruszyć go z miejsca i... on jest nie do ruszenia.
Cały czas mam głoda (jeszcze się trzymam!) i wszystko mnie wkurza.
Dawniej na "wkurzeniu" dostawałam takiej energii, że potrafiłam wysprzątać całą chalupę w ciągu 2-ch godzin. Teraz "wkurzona" opadam z sił, siadam bezczynnie i myślę. Bardzo głupio myślę!
pterodaktyll - Pią 28 Maj, 2010 22:45
Urszula napisał/a: | Ptero, to jest nawet trudniejsze, niż trudne! |
Wiem o tym, bo sam przez to przechodziłem, a piłem prawie 30!! lat. Skoro mi się udało, dlaczego nie miało by się udać Tobie??
Małgoś - Pią 28 Maj, 2010 22:45
pterodaktyll napisał/a: | Urszula napisał/a: |
Teraz już nawet mitingi AA będę chyba traktować z przymużeniem oka... |
A tak w ogóle to "nie bierz życia zbyt poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z tego żywa" |
Dobre..
A tak na serio, to mityngi są chyba jakimś tam sposobem na kontakt z innymi trzeźwiejącymi, bo człowiek to zwierzę stadne, w grupie czuje się pewniej etc...
Ula, czytam wszystko co piszesz, autentycznie z przyjemnością i uśmiałam się dziś do łez Ja nie wyrobiłabym bez parsknięcia śmiechem, no sorry, co jak co ale pytać mnie o aborcje i spowiedź to już lekka przesada
Dzielna byłaś
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 22:50
Cytat: | A komputer to wyłącz na trochę dłużej niż 1 sek, lepiej policzyć do 30-tu... |
O, Tomku, komputer wyłączam na kilka minut!
A w USA zwykle włącza mi się coś "takie sztuczne" na telefonie. Albo przekierowuje mnie na na jakieś 1, 2, 3, 4..., albo prosi, żeby zostawić wiadomość. Zostawiam i albo ktoś oddzwoni, albo nie. Zwykle nie i wtedy cały proces trzeba powtarzać od nowa.
No,chyba, że chcesz np. coś kupić, albo w jakiś inny sposób zainwestować parę dolarów. Wtedy odpowiedź jest natychmiastowa! Wtedy agent danej firmy jest w stanie nawet do domu klienta podjechać po czekusia!
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 22:57
Małgoś napisał/a: | Ja nie wyrobiłabym bez parsknięcia śmiechem, no sorry, co jak co ale pytać mnie o aborcje i spowiedź to już lekka przesada |
Też uznałam to za przesadę.
Tym bardziej, że drugą ciążę donosiłam (a raczej przeleżałam) z wielkim trudem i chlastanie mnie po sumieniu jakimiś wyimaginowanymi aborcjami było ciosem poniżej pasa.
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 23:01
pterodaktyll napisał/a: | Wiem o tym, bo sam przez to przechodziłem, a piłem prawie 30!! lat. Skoro mi się udało, dlaczego nie miało by się udać Tobie?? |
No to w stażu picia idziemy łeb w łeb! Tylko Ty uświadomiłeś sobie uzależnienie trochę wcześniej, ja musiałam dostać kopniaka, żeby sobie to uświadomić.
Ale skoro Tobie się udało...
Mnie też musi się udać!
Urszula - Pią 28 Maj, 2010 23:07
pterodaktyll napisał/a: | tak w ogóle to "nie bierz życia zbyt poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z tego żywa" |
He, he, he, gdzieś kiedyś czytałam (nie pamiętam autora aforyzmu), że "Życie jest chorobą śmietelną. Zawsze kończy się zgonem".
Ale my chyba nie o śmierci chcemy pisać na tym forum, a budzeniu się do nowego życia w trzeźwości, co?
Małgoś - Pią 28 Maj, 2010 23:25
Urszula napisał/a: | Małgoś napisał/a: | Ja nie wyrobiłabym bez parsknięcia śmiechem, no sorry, co jak co ale pytać mnie o aborcje i spowiedź to już lekka przesada |
Też uznałam to za przesadę.
Tym bardziej, że drugą ciążę donosiłam (a raczej przeleżałam) z wielkim trudem i chlastanie mnie po sumieniu jakimiś wyimaginowanymi aborcjami było ciosem poniżej pasa. |
W ogóle takie chlastanie to raczej odwrotne skutki przynosi No, chyba, że ktoś lubi się umartwiać. Aborcja może prowadzić do głębokiej traumy i sam fakt, że takie pytania zamieszcza się ot tak sobie w ankiecie są szczytem nietaktu... Leżałam kiedyś w szpitalu z dziewczyną, która bardzo cierpiała bo nie mogła donosić ciąży, roniła i roniła... była naprawdę zrozpaczona bo wiedziała że może się to wiązać z aborcją pierwszej ciąży ileś tam lat wstecz. I myślę, że jeśli ktoś nie jest przygotowany na ciężar odpowiedzi w takiej sytuacji to może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Reasumując wkurza mnie gdy domorośli "terapeuci" biorą się za coś co ich przerasta. Bo Ty akurat podeszłaś do całego zajścia z humorem, ale ktoś inny mógł nie wyrobić i zwątpić w możliwość uzyskania fachowej pomocy.
Małgoś - Pią 28 Maj, 2010 23:32
Urszula napisał/a: | "Życie jest chorobą śmietelną. Zawsze kończy się zgonem". |
Ale zaczyna się i kończy w łóżku...
dobre i to
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 00:52
Małgoś napisał/a: | ktoś inny mógł nie wyrobić i zwątpić w możliwość uzyskania fachowej pomocy. |
Powiem Ci, Małgoś, że ja też zwątpiłam w możliwość uzyskania fachowej pomocy za darmo. Za darmo, to można się katarem lub grypą poczęstować, ale za profesjonalną pomoc trzeba bulić!
Małgoś napisał/a: | Urszula napisał/a: | "Życie jest chorobą śmietelną. Zawsze kończy się zgonem". | Ale zaczyna się i kończy w łóżku... dobre i to |
Właśnie zamierzam dzisiaj udać się do łóżka trochę wcześniej, niż zwykle. Zakupiona przeze mnie kniga czeka w stanie dziewiczym.
A teraz przykra wiadomość. Wiecie, dlaczego udało mi się kupić "Cień wiatru" za tak niską cenę? Dopiero dziś się o tym dowiedziałam, że moja ulubiona księgarnia się zamyka, plajtuje i wszystkie knigi są na 50%-ej przecenie.
Ech, życie, życie!...
Wiedźma - Sob 29 Maj, 2010 07:29
Jednym z założeń stosowanej w Polsce terapii, opartej z resztą na modelu amerykańskim
jest pomoc alkoholikowi w zapanowaniu nad poczuciem winy, które jest zwykle emocją przerastającą go
i często właśnie ono nie pozwala przestać pić, ono paraliżuje ruchy i działania i jedynie alkohol powoduje chwilową ulgę.
I tego się trzymają profesjonalni terapeuci, że na początek należy pacjentowi ulżyć w dźwiganiu tego ciężaru,
aby miał siłę na działanie inne niż podniesienie kieliszka.
A tu nagle zjawia się taki Gucio i na dzień dobry wymusza na szukającej pomocy alkoholiczce spowiedź
i częstuje ją grzechem śmiertelnym, ogniem piekielnym i wiecznym potępieniem
No a jeśli ona faktycznie ma na sumieniu aborcję, co przecież się zdarza,
być może alkoholiczkom częściej niż innym kobietom albo jakieś dzieci odebrane do domu dziecka, bo tak też bywa...
No kuźwa, po takim wstępie do właściwej terapii to tylko iść się napić, bo bez pół litra siem nie zdzierży!
Tomek - Sob 29 Maj, 2010 07:39
Jeśli można to nawiąże do dwóch spraw:
- że, sama musisz
- że za darmo to boli gardło
Sama to doskonale sobie radziłaś przez 30 lat (ja 25). Tak Twoja wola jest istotna, ale to tylko niewielki fragment procesu trzeżwienia i dobry na start. Myslenie, ze sama musisz, to znów branie się samemu za bary z problemem, to pierwszy krok by uznać, ze się kontroluje sytuacje, niestety "sutuacja" kontroluje osobę uzależnioną. Można nie pić bez niczyjej pomocy przez jakis okres czasu, ale tylko przez jakiś, zreszta dużym kosztem, bo kosztem porażki, co spowoduje kolejne obniżenie samooceny ( i tak juz zresztą pewnie nie najlepszej).
Wszystko co dotyczy terapii uzależnień (ruchy samopomocowe, czy jakiekolwiek terapie) zaczyna się od uznania swojej bezsilności nad problemem, ba znam nawet taką drogę, ktróra wręcz stawia taki poziom świadomości jako cele najwyższe w rozwoju duchowym.
Co do drugiej sprawy (za darmo to boli gardło):
- grupa to potęga terapii! W ruchy samopomocowym terapeute zastępują zasady (one, te zasady, są strażnikiem by nie zachodziły w grupie szkodliwe zjawiska). Chyba nic mądrzejszego nie wymyślono niż to co jest w AA (sam nie uczestnicze w mitingach, ale tak uważam), jeśli grupa przestrzega zasad wszystko dobrze się dzieje samo ( ).
Grupy terapeutyczne prowadzone przez terapeutów tak naprawdę opieraja się też na programie 12 kroków AA.
Grupa terapeutyczna to naprawdę potęga, a procesy zachodzące w każdej są takie same (takie same!!!), etapy rozwoju grupy, role grupowe itd. To co piszę nie jest wiedza książkową, ale wynika z osobistych obserwacji i spostrzeżeń. Najprościej to poszukać sobie grupę (samopomocową lub terapeutyczną) i wystarczy tylko wytrwać tak długo by własne wewnetrzne Ja zaakceptowało naszą tam obecność.
W grupach terapeutycznych strażnikiem zasad jest terapeuta, oczywiście prowadzi on jakiś program, w zasadzie resztę robi grupa (oczywiście może trafić się tzw. zły terapeuta, zły w sensie nie spełniajacy swojej roli "strażnika zasad", ba nawet je łamiący, ale wtedy grupa się rozpadnie, albo "zje" terapeute i też się rozpadnie)
Jeśli chodzi o terapie indywidualną, to moim zdaniem dobrze jak ona jest, ale raczej jako część wspomagająca do terapii grupowej, czasami coś z pacjentem się porobi, grupa może tego nie zauważyć i przeoczyć - potrzebna jest wtedy praca indywidualna.
Całkowicie indywidualna terapia - to całkowite podporządkowanie się autorytetowi, dlatego tak często i gęsto ktoś pisze: dopiero, którys tam terapeuta był dobry, albo mi odpowiadał. Podporządkowanie się jakiemus autorytetowi nie jest tak łatwe - uzależnienie będzie się broniło wszystkimi swoimi mechanizmami, zreszta uzależnieniu łatwiej jest zwalczyć w swojej walce o przetrwanie pojedyńczego terapeute, niż siłe argumentów grupy osób.
Sorry za przydługie pisanie i naprawdę tylko chciałem podzielić się osobistymi doświadczeniami, może coś będzie Ci pomocne.
pełne wsparcie i pozdrawiam
Tomasz
Tomek - Sob 29 Maj, 2010 07:50
Oczywiście, że Guciu był najgorszym zdarzeniem (mam nadzieję ) na Twojej drodze terapeutycznie kopał leżącego z tym wpuszczaniem w jeszcze większe poczucie winy, ale to kolejny dowód na to, że jesteś bardzo silna.
emigrantka - Sob 29 Maj, 2010 09:30
Urszula napisał/a: | ak sobie poradziłaś? Co Ci pomogło? Jak teraz się trzymasz i co stosujesz "zamiast"? |
Trudno pisac jak mi pomoglo ,bo jak wiadomo alkoholik ciagle musi miec sie na bacznosci
i pracowac nad soba ...ale w tym ciezkim okresie o dziwo ! czulam sie bardzo dobrze
nie czulam glodu ani innych dolegliwosci . Chodzilam na spokania AA i szczerze powiedziawszy
bylam obok ,,,ciagle myslac ,ze to mnie nie dotyczy Poznalam tam pewna osobe ,ktora pomagla wiele zrozumiec i po pewnym czasie dopiero przestraszylam sie nie na zarty Odwiedzam grupe , choc szczerze powiedziawszy ,czuje sie tam srednio ,coz inna narodowosc, to tez inna mentalnosc ,ale Niemcy sa bardzo mili chetni do pomocy ...
Ksenia34 - Sob 29 Maj, 2010 09:36
ja natomiast czesto zapijalam,teraz na szczescie ide do przodu i przekroczylam ten prog.Jestem pewna ze udalo mi sie dojsc do tego dzieki terapii a juz napewno mitingom AA,irlandczycy tylko w sumie lecza sie mitingami,malo kto sie terapeutuzuje.Ostatnio nawet bedac u polskiego lekarza wpadlismy na pomysl aby zalozyc polskie mitingi chociaz raz w tyg i teraz w niedziele musze sie zapytac o salke.Trzymajcie kciuki bo jest to bardzo potrzebne naszym rodakom,ktorzy coraz czesciej zapijaja po kilku latach trzezwosci,nie znajac jezyka jest im trudniej.
verdo - Sob 29 Maj, 2010 14:08
Nie che zasmiecac Ci tematu..... odiose sie tylko do tych dwoch cytatów....
Urszula napisał/a: | No to przyjmij do wiadomości, że za 3 stówy miesięcznie w Chicago sobie nie pojesz! |
Za 3 stowy to w Polsce "nie pojesz" a z tego jeszcze musisz wszystko oplacic i utrzymac rodzine......o reszcie nie wspomne......
Urszula napisał/a: | A może właśnie buty Ci się na robocie rozlazły i trzeba kupić nowe? |
Na moje buty w Polsce musialem tyrac 3 tyg.....w Usa na takie same zarobie w jeden dzien.....
Dom z basenem chyba nie jest rzadkoscia.......
Swoja droga bardzo rozbawil mnie ten post.......Kupa smiechu z przewaga kupy... bo w ciemnym swietle to przedstawilas......
Jestes pierwsza osoba na forum(alko) ktora opisala wizyte u "terapeuty".....
Chetnie poczytam o kolejnych,kazdy wyciagnie z tego jakies wnioski (pozytywne lub negatywne)..... moze nawet komus to pomoze.....
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 14:39
Kulfon napisał/a: | 7.41 a Urszula jeszcze spi |
A nie!
Urszula zdążyła już dzisiaj napisać za jednego gościa "list otwarty" do koleżanek i kolegów z jednego z polonijnych chórów.
Urszula już przefaksowała kilka dokumentów.
Urszula już wstawiła pieczeń do piekarnika.
Teraz Urszula siada do kompa trochę się odstresować i poczytać, co dziś dobrego macie jej do powiedzenia.
Witajcie!
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 14:47
verdo napisał/a: | Nie che zasmiecac Ci tematu..... |
I słusznie! Gadamy tu o chlejstwie, nie o warunkach życia w USA.
Najlepiej byłoby, gdybyś sam przyjechał do Stanów i pokosztował tego miodu, bo widzę, że wierzysz w porzekadło "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma"...
verdo napisał/a: | Jestes pierwsza osoba na forum(alko) ktora opisala wizyte u "terapeuty"..... Chetnie poczytam o kolejnych,kazdy wyciagnie z tego jakies wnioski |
Następną też opiszę.
Mam nadzieję, że będzie bardziej udana od tej.
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 14:54
emigrantka napisał/a: | alkoholik ciagle musi miec sie na bacznosci
i pracowac nad soba |
To wiem. Właśnie rozpoczęłam tę pracę.
emigrantka napisał/a: | szczerze powiedziawszy ,czuje sie tam srednio ,coz inna narodowosc |
Na szczęście w Chicago jest tak dużo Polonusów, że chociaż ten problem będę miała z głowy na spotkaniach AA.
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 15:08
Wiedźma napisał/a: | Jednym z założeń stosowanej w Polsce terapii, opartej z resztą na modelu amerykańskim jest pomoc alkoholikowi w zapanowaniu nad poczuciem winy |
Nie wiem na jakim modelu opiera się Gucio, ale z niego samego okropny model!
Żaden z księży przy konfesjonale nie walił we mnie tak prosto z mańki, zawsze słyszałam, że trzeba tylko chcieć, a wszelkie przewiny da się wymazać.
Gucio uznał widocznie, że wbudzenie we mnie jeszcze większych wyrzutów sumienia powstrzyma mnie przed piciem.
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 15:25
Dzisiaj "Dwutygodnica" wylania mnie na pijacki ryj z roboty.
Żal za pracą jeszcze się nie zmniejsza, bóle w łokciu i nadgarstu zmniejszyły się średnio... Jeszcze odczuwam skutki tańca z worami.
Do wczoraj łokieć bolał mnie jedynie przy dźwignięciu czegoś naprawdę ciężkiego, wczoraj wzięłam się za mycie okien i... myślałam, że ostatniego już nie skończę.
Ale udało mi się skończyć bez zapicia
Dzisiaj też nie piję!
Wiedźma - Sob 29 Maj, 2010 16:13
Urszula napisał/a: | Dzisiaj "Dwutygodnica" wylania mnie na pijacki ryj z roboty. |
Czyli dwa tygodnie abstynencji, tak?
W takim razie zaraz się zacznie najprzyjemniejszy okres trzeźwienia - Miesiąc Miodowy
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 16:44
Wiedźma napisał/a: | Czyli dwa tygodnie abstynencji, tak? |
Tak, Wiedźmo!
I nawet nie było tak źle. Tzn. głód męczył i doskwierał, poczucie winy też (nadal nie mogę się uwolnić od ich towarzystwa), ale za to wieczorami miałam swoją malutką satysfakcję: - nie chlapnęłam!
Ksenia34 - Sob 29 Maj, 2010 17:21
Najgorzej jest chyba do pol roku,zreszta zalezy tez to od wsparcia jakie otrzymujesz od bliskich osob.
Ula dostalas nowego e-maila z Chicago?
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 17:48
Ksenia34 napisał/a: | Ula dostalas nowego e-maila z Chicago? |
Dostałam, Kseniu!
Dzięki za pomoc i wsparcie!
Pozdrowienia!!!
verdo - Sob 29 Maj, 2010 18:18
Wiesz,specjalisci w Miedzynarodowej Organizacji Zdrowia uznali,ze alkoholizm jest choroba przewlekłą,nieuleczalna i niezawinioną... ...Sugeruje zebys poprosila moderatora o zmiane tytulu w temacie...
p.s Fundamentem trzezwosci jest zupelna abstynecja...
Ja jednak myslalem tak...g**no prawda....organizm jest juz zaleczony...czyli mozna pic kontrolowanie( w sumie tak)...ale Jacek napisal mi cos najwazniejszego na tym forum,niby proste slowa a najwiecej daly..."uda Ci sie raz,drugi,trzeci......a za ktoryms poplyniesz".......tego sie trzymam...
Dziekówa Jacku..
pterodaktyll - Sob 29 Maj, 2010 18:22
[quote="Urszula"]Ty uświadomiłeś sobie uzależnienie trochę wcześniej, ja musiałam dostać A Tobie się wydaje, że ja nie dostałem porządnego kopa, tylko tak sam z siebie???
kiwi - Sob 29 Maj, 2010 18:45
Hallo Urszula !!!!
Juz dwa tygodnie bez alkoholu jestes !!!! Jak to dobrze !!!
Dzisiaj nie pijemy !!!!
Powolutku wszystko sie ulozy.
Najwazniejsze ze Ty coraz lepiej sie czujesz.
Bedzie dobrze.
Pozdrawia
Kiwi
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 19:02
Wiesz, nie bardzo zgadzam się ze specjalistami MOZ...
To, że alkoholizm jest przewlekły i nieuczeczalny jest faktem i dotąd zgoda.
Ale i ta pani, i ten pan, i Ty, i ja - każdy z nas decyduje za siebie, czy żłopnąć, czy nie.
Tak więc alkohol jest chorobą ZAWINIONĄ!!!
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 19:04
kiwi napisał/a: | Juz dwa tygodnie bez alkoholu jestes !!!! Jak to dobrze !!!
Dzisiaj nie pijemy !!!! |
Hej, Kiwi!
I dzisiaj nie pijemy, i jutro!
Taką przynajmniej mam nadzieję...
Jutro wybieram się na miting, więc mordy nie zmoczę. Głupio byłoby iść pod wpływem, nie?
Pozdro!
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 19:09
pterodaktyll napisał/a: | A Tobie się wydaje, że ja nie dostałem porządnego kopa, tylko tak sam z siebie??? |
Nie wiem...
Ale wcześniej, czy później każdy alko dostaje kopa, choć znam taką, która sama (bez kopów) w porę odstawiła "pocieszyciela".
pterodaktyll - Sob 29 Maj, 2010 19:12
Urszula napisał/a: | Nie wiem |
To znajdź w tym dziale temat 550 dni Pterodaktylla i poczytaj
jal - Sob 29 Maj, 2010 19:18
Urszula napisał/a: | Wiesz, nie bardzo zgadzam się ze specjalistami MOZ...
To, że alkoholizm jest przewlekły i nieuczeczalny jest faktem i dotąd zgoda.
Ale i ta pani, i ten pan, i Ty, i ja - każdy z nas decyduje za siebie, czy żłopnąć, czy nie.
Tak więc alkohol jest chorobą ZAWINIONĄ!!! |
Alkoholizm jest chorobą niezawinioną w tym sensie że nikt pijąc nie robił tego po to aby się uzależnić a nawet jak miał wiedzę o tym że może zachorować to myślał że go to ominie.
Uzależnia się co piąty pijący to myślałem że na mnie nie popadnie... a tu bęc .
PD - janusz
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 19:29
jal napisał/a: | Alkoholizm jest chorobą niezawinioną w tym sensie że nikt pijąc nie robił tego po to aby się uzależnić a nawet jak miał wiedzę o tym że może zachorować to myślał że go to ominie. |
Ale tę wiedzę miał, no nie?
Jak wlezę na skrzyżowanie na czerwonym i autko mnie rąbnie, to też nie będzie w tym mojej winy, bo myślałam, że uda mi się przebiec przed autkiem?
verdo - Sob 29 Maj, 2010 19:52
Urszula napisał/a: | Jak wlezę na skrzyżowanie na czerwonym i autko mnie rąbnie, to też nie będzie w tym mojej winy, bo myślałam, że uda mi się przebiec przed autkiem? |
...To mamy wcale po ulicach nie chodzic...... .......
Idac tym tropem myslenia...musialabys ze wszystkiego zrezygnawac...przez ryzyko....
Bo wszedzie jest jakies zagrozenie......tylko my o tym tak na prawde nie wiemy....
Urszula napisał/a: | Wiesz, nie bardzo zgadzam się ze specjalistami MOZ... |
Ja sie zgadzam w 100% uzalezniamy sie nieswiadomie.......
Mialem na mysli to,zebys az tak sie nie potepiala......kazdy popelnia bledy...Wchodzisz na forum i czytasz "Nienawidze siebie" a pogoda ducha jest najwazniejsza,gdy Ci jej zabraknie------->zapijesz.........
p.s.Jest nawet modlitwa o pogode ducha dla alko......
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 20:07
verdo napisał/a: | ...To mamy wcale po ulicach nie chodzic...... |
Verdo, znowu pierniczysz dyrdymały!
To, co piszesz, to czysta demagogia.
Oczywiście po ulicach możemy i musimy chodzić, jeno z głową i rozsądnie.
Alkohol też jest dla mądrych. Tylko i wyłącznie!!!
Lampka szampana w noc sylwestrową nikogo jeszcze nie uzależniła. Podobnie kufelek piwa wysączony od czasu do czasu w wekeend przy grillu.
A nawet kielonek czyściochy trzaśnięty raz do roku na zabawie, czy weselu.
Ale jak sięgasz po % częściej?... Przecież nawet dzieciom wtłukuje się w mózgi, do czego to prowadzi.
Jasne, że odsuwasz od siebie tę myśl jak najdalej, bo po prostu z wódą jest fajnie...
czyli lecisz na łatwiznę, a to już nie jest "niezawinione".
yuraa - Sob 29 Maj, 2010 20:50
Urszula napisał/a: | Przecież nawet dzieciom wtłukuje się w mózgi, do czego to prowadzi. |
tak , tylko czemu ok 80 % pije sobie bezproblemowo i poprzestaje na jednym kufelku czy drinku a pozostali odkrywają że alkohol jest panaceum na ich dotychczasowe bolączki.
i mimo wbitej w dziećiństwie jak piszesz swiadomości że pojąc się nadmiernie mogą popaść w alkoholizm jednak poją się nadmiernie.
są winni swego uzależnienia czy nie są ??
wszyscy wpiepszają od małego słodycze a tylko część w wieku 20 lat ma próchnicę.
to kto jest winien?? producenci słodyczy?? czy wpiepszający cukierki ??
nie ma winnych po prostu jeden ma tak drugi tak
czemu ja pilem mimo ze wiedziałem czym to grozi ??
pilem bo byłem kims innym po alkoholu, kimś ze swoich wyobrażeń, piłem dla efektu bo przecież nie dla smaku. potem piłem by się uwalic do nieprzytomności mimo ze wiedziałem że to bez sensu. Nie czuję się winny swego uzależnienia, alkohol tak działał na mnie że potrzeba picia byla silniejsza od zdrowego rozsądku
jal - Sob 29 Maj, 2010 20:50
Zastanawiam się, po co mądrym alkohol ? Czy nie po to czasami że nie radzą sobie z emocjami lub nie potrafią bawić się bez ?
Znam setki mądrych do czasu...
PD - janusz
verdo - Sob 29 Maj, 2010 20:56
Urszula napisał/a: | To, co piszesz, to czysta demagogia. |
Zaprzeczasz specjalista......i ustalonym fakta........a mi zarzucasz demagogie...
Cos Ci sie pokrecilo...
Urszula napisał/a: | Oczywiście po ulicach możemy i musimy chodzić, jeno z głową i rozsądnie. |
A jak ktos idzie rozsadnie po pasach......a auto nagle wjezdza na czerwonym....to ma na to jakis wpyw?........nie ma zadnego.........dochodzi do wypadku.....No i gdzie ten Twoj rozsadek?
Urszula napisał/a: | Lampka szampana w noc sylwestrową nikogo jeszcze nie uzależniła |
Podajesz przyklad praktycznie abstyneta.......to nic wspolnego z uzaleznieniem nie ma...
Urszula napisał/a: | Przecież nawet dzieciom wtłukuje się w mózgi, do czego to prowadzi. |
Wiele innych rzeczy rowniez.....gdybysmy sluchali innych to swiat bylby bez skazy....Ty nie rozumiesz slowa NIESWIDOMOSC......
Przeciez nikt nie wiedzial,ze sie uzalezni i kiedy to nastapi........
Czlowiek nie zdaje sobie z tego sprawy...
jal napisał/a: | Alkoholizm jest chorobą niezawinioną w tym sensie że nikt pijąc nie robił tego po to aby się uzależnić a nawet jak miał wiedzę o tym że może zachorować to myślał że go to ominie. |
Kolega juz wczesniej wyjasnil......czego w tym zdaniu nie rozumiesz ?
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 21:12
yuraa napisał/a: | są winni swego uzależnienia czy nie są ?? |
Nie twierdzę, że wszyscy.
JA JESTEM.
yuraa napisał/a: | piłem dla efektu [...]pilem bo byłem kims innym po alkoholu, |
Też tak miałam. I jeszcze to, żeby zagłuszyć problemy.
A powinnam przecież znaleźć jakiś inny sposób. Mądrzejszy.
Mam koleżankę, która po śmierci męża podpijała przez pół roku do poduchy i była na najlepszej drodze stoczenia się na dno, które stało się moim udziałem.
Ale pewnego dnia łupnęła się piąchą w czoło i zakręciła kurek.
Teraz od czasu do czasu czegoś się tam napije dla towarzystwa, albo dla smaku, ale nie MUSI pić. Alkohol mógłby dla niej nie istnieć.
verdo - Sob 29 Maj, 2010 21:19
Urszula napisał/a: | Nie twierdzę, że wszyscy.
JA JESTEM. |
Stalo sie,trudno... ....jak ma to Ci w czyms pomoc to sie obwiniaj.....tylko w czym?...chyba w zapiciu... ....
yuraa - Sob 29 Maj, 2010 21:19
Urszula napisał/a: | Alkohol mógłby dla niej nie istnieć. |
dzisiaj dla mnie też mogło by go nie być, nie jest mi do niczego potrzebny.
wiem ze jedynym powodem sięgnięcia przeze mnie po alkohol byłaby chęć sięgnięcia po alkohol. a ja nie chcę. chcę nie pić
Urszulo Po co pilaś?? czemu mimo swiadomości zagrożenia nie poszukałaś innego mądrzejszego sposobu
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 21:28
verdo napisał/a: | A jak ktos idzie rozsadnie po pasach......a auto nagle wjezdza na czerwonym....to ma na to jakis wpyw?........nie ma zadnego... |
Aaaa... to jest właśnie autentyczny wypadek, bo ów ktoś nie miał wiedzy, że autko nagle wjedzie i go pierdyknie!
Dorosła kobita powinna być rozsądniejsza, tym bardziej, że widywałam przecież skutki uzależnień.
To co? W/g Ciebie mam pogłaskać się pogłówce i powiedzieć, biedna, biedna Uleńko, nie twoja wina, że się rozchlałaś?
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 21:37
yuraa napisał/a: | Urszulo Po co pilaś?? czemu mimo swiadomości zagrożenia nie poszukałaś innego mądrzejszego sposobu |
Bo wypić było najłatwiej.
To nie wymagało żadnego wysiłku z mojej strony, żadnego borykania się z problemami. Chlup w dziób i świat stawał się na chwilę prostszy.
Potem stresik przechodził, na spokojnie znajdowałam jakieś wyjście z sytuacji i nie musiałam truć robala. Do następnego razu.
Następnym razem znowu chlup!
A jak się zorientowałam, że flacha dodaje mi odwagi, a potem jeszcze, że ułatwia mi np. formułowanie zdań, to już poleciało na całego!
No i jak tu sobie to wybaczyć?
Wiedźma - Sob 29 Maj, 2010 21:40
Urszula napisał/a: | Alkohol też jest dla mądrych. Tylko i wyłącznie!!! |
Eeeee tam...
Mądrzy też się uzależniają.
Alkohol jest dla ludzi zdrowych.
Bebetka - Sob 29 Maj, 2010 21:41
Cytat: | No i jak tu sobie to wybaczyć? |
Ja sobie wybaczyłam......i dlatego już nie nienawidzę siebie
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 21:44
verdo napisał/a: | jak ma to Ci w czyms pomoc to sie obwiniaj..... |
Jezuuuu, Verdo, ja się wcale NIE CHCĘ obwiniać!!!
To poczucie winy po prostu we mnie jest!
I masz rację, że mam ochotę je zapić.
Ale to byłaby kapitulacja.
verdo - Sob 29 Maj, 2010 21:46
Urszula napisał/a: | Aaaa... to jest właśnie autentyczny wypadek, bo ów ktoś nie miał wiedzy, że autko nagle wjedzie i go pierdyknie! |
.....no wiedzial,ze moze sie tak stac....... ......teoretycznie......
Urszula napisał/a: | To co? W/g Ciebie mam pogłaskać się pogłówce i powiedzieć, biedna, biedna Uleńko, nie twoja wina, że się rozchlałaś? |
Proponuje wiecej optymizmu.......nie wystarczą.....straty materialne i zdrowotne,czas ktorego cofnac sie nie da.....
jeszcze tym sobie glowe zaprzatac.......winic siebie....w jakim celu?.....
O jakie "znowu" Ci chodzilo...? (znowu dyrdymaly).... ....
stiff - Sob 29 Maj, 2010 21:46
Urszula napisał/a: | To poczucie winy po prostu we mnie jest! |
Trzeba sie rozliczyć z przeszłością, a tym samym i poczucie winy
nie przeszkadza w trzeźwym życiu...
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 21:49
Wiedźma napisał/a: | Mądrzy też się uzależniają. |
Wiedźmo, mądrzy piją mądrze.
Tzn. nie nadużywają.
Cytat: | Alkohol jest dla ludzi zdrowych |
Przed uzależnieniem każdy jest zdrowy.
verdo - Sob 29 Maj, 2010 21:50
Po zaprzestaniu picia ma sie taki lek......to sa poczatki.....ale teraz zacznie Ci sie "miesiac miodowy" czyli na maxxxx gooooooood....
Urszula - Sob 29 Maj, 2010 21:52
stiff napisał/a: | Trzeba sie rozliczyć z przeszłością, |
Stiff, właśnie usiłuję się rozliczyć.
Bilans wychodzi mi bardzo brzydki...
verdo - Sob 29 Maj, 2010 21:56
Urszula napisał/a: | Stiff, właśnie usiłuję się rozliczyć.
Bilans wychodzi mi bardzo brzydki... |
Czlowiek zaczyna zyc dopiero wtedy gdy przestaje go meczyc przeszlosc........
Zeroj licznik i do przodu!!!
verdo - Sob 29 Maj, 2010 22:05
Urszula napisał/a: | Przed uzależnieniem każdy jest zdrowy. |
Pozastaje jeszcze kwestia genetyki......Moim zdaniem ma wplyw na alkoholizm...
stiff - Sob 29 Maj, 2010 22:41
verdo napisał/a: | Zeroj licznik i do przodu!!! |
To nie takie proste, ale przy pomocy terapii możliwe...
Wiedźma - Sob 29 Maj, 2010 22:51
Urszula napisał/a: | Wiedźma napisał/a: | Mądrzy też się uzależniają. |
Wiedźmo, mądrzy piją mądrze.
Tzn. nie nadużywają.
Cytat: | Alkohol jest dla ludzi zdrowych |
Przed uzależnieniem każdy jest zdrowy. |
Mądrość czy głupota nie ma tu nic do rzeczy.
Naprawdę nie znasz żadnego mądrego alkoholika?
Albo nieuzależnionego głupka?
Mądre picie? Może bardziej adekwatne byłoby określenie picie rozsądne,
bo pewnie raczej o tym mówisz, tak myślę...
Ale trudno o rozsądne picie u osoby niestabilnej emocjonalnie.
Alkoholizm jest nazywany chorobą emocji, bo zapadają na niego głównie osoby nie potrafiące radzić sobie z emocjami.
Taka osoba, zanim się uzależni jest alkoholikiem potencjalnym. Gdyby nigdy nie zetknęła się z alkoholem,
nie uzależniłaby się, ale jej życie byłoby bardzo trudne właśnie z powodu zaburzonych emocji
i nieumiejętności radzenia sobie z nimi. No może mówienie wówczas o chorobie byłoby trochę na wyrost,
tym niemniej zupełnie zdrową taka osoba też by nie była zważywszy na nieustanne cierpienie duszy.
jal - Nie 30 Maj, 2010 07:14
Urszula - od kilku dni droczysz się z nami...
czy aby nie jest to próba radzenia sobie na własną rękę - ja wiem lepiej , tylko szukasz akceptacji do swoich zapatrywań o chorobie alkoholowej. Raczej jej nie znajdziesz bo masz do czynienia z ludźmi którzy to wszystko przeszli bez efektów.
Samo Forum jest fajnym uzupełnieniem,wsparciem ale nie terapią.
Poradzisz sobie sama ale nie zrobisz tego w pojedynkę - więc zaufaj innym i idź po POMOC.
PD - janusz
verdo - Nie 30 Maj, 2010 15:28
Wiedźma napisał/a: | Mądrość czy głupota nie ma tu nic do rzeczy. |
Dokladnie.Madrosc a słabosc to co innegoooo......
Ksenia34 - Nie 30 Maj, 2010 15:39
verdo napisał/a: | Urszula napisał/a: | Przed uzależnieniem każdy jest zdrowy. |
Pozastaje jeszcze kwestia genetyki......Moim zdaniem ma wplyw na alkoholizm... |
Verdo a jak wytlumaczysz fakt,bycia alkoholikiem w rodzinie ktora wcale nie pije,albo u alkoholikow dziecko ktore tez nie pije..
Moim zdaniem alkoholizm jest nabyty,choc mozna miec predyspozycje,jak ja na przyklad.
verdo - Nie 30 Maj, 2010 16:07
Ksenia34 napisał/a: | Verdo a jak wytlumaczysz fakt,bycia alkoholikiem w rodzinie ktora wcale nie pije,albo u alkoholikow dziecko ktore tez nie pije.. |
To,ze ktos ma taki gen wcale nie musi oznaczac,ze on sie uaktywni........jest bardziej podatny na uzaleznienia......
Jeden osoba popadnie w alkoholizm przy okreslonych dawkach...a inna nie.....
Ja poprostu zbyt duzo i zbyt czesto pilem.......po takich ilosciach kazdy by sie uzaleznił...
Wiedźma - Nie 30 Maj, 2010 16:14
Jak dotąd nauka nie potwierdziła genetycznych uwarunkowań alkoholizmu.
verdo - Nie 30 Maj, 2010 16:28
Wiedźma napisał/a: | Jak dotąd nauka nie potwierdziła genetycznych uwarunkowań alkoholizmu. |
Potwierdzila ale na zwierzetach......Genetyka to bardzo skaplikowana sprawa.Wylaczenie jednego genu moze spowodowac...zla prace innych i zakczyc sie skutkiem smiertelnym.......
"Naukowcom udało się wyhodować linie myszy i szczurów, które przejawiają całe fenotypy lub specyficzne, odrębne cechy związane z alkoholem, takie jak wrażliwość na odurzający i uspokajający wpływ alkoholu, rozwój tolerancji, podatność na objawy abstynencyjne i uszkodzenia związane z alkoholem"
Jak znajda ten gen to bedziemy miec recepne na alkoholizm....a znajda na pewno...
Podobnie jak cukrzyca i choroba serca uzależnienie od alkoholu jest uważane za chorobę o złożonym podłożu genetycznym, w odróżnieniu od chorób genetycznych, za które odpowiadają jedna lub dwie kopie pojedynczego genu i w których środowisko odgrywa znacznie mniejszą lub wręcz żadną rolę. Badając geny w chorobach o złożonym podłożu genetycznym, trzeba pamiętać, że każdy gen może wywierać subtelny wpływ, a różne ich układy mogą być przyczyną ryzyka u różnych ludzi.
I jeszcze :
Naukowcy dysponują także coraz większą liczbą metod polegających na tym, że najpierw znajduje się geny związane z alkoholem oraz ich lokalizacje, a dopiero potem określa się ich funkcje – podejście to jest znane pod nazwą genetyki wstecznej
Milego sprzatania.......
jal - Nie 30 Maj, 2010 20:09
Alkoholizmu się nie dziedziczy ale dziedziczy się podatność na alkoholizm,przyjmuje się że dzieci z rodzin alkoholowych mają cztery razy większą szansę na uzależnienie niż inne dzieci.
Można by rzec są w grupie ryzyka...
PD - janusz
jolkajolka - Nie 30 Maj, 2010 21:27
Gen alkoholizmu znajdą na pewno,ale co do lekarstwa...cóż. Jeśli tylko będzie się to opłacać producentom alkoholu,to pewnie też. Skoro już teleportowano atom,to wyodrębnienie genu jest tylko kwestią czasu i to pewnie niedługiego.
Nie wiem tylko,czy ja chcę się wyleczyć z mojej choroby. I po co? po to,żeby móc pić bezkarnie? Ech,tylko się zapętliłam w rozważaniach...
verdo - Pon 31 Maj, 2010 00:05
Nawet zaczeli juz klonowac organizmy zywe.....pierwsza byla owca......
Jest to zabronione dlatego,ze ktos mogłby zrobic kopie np.Hitlera lub jakiegos psychopaty w liczbie nieokreslonej........
Co do genu to na pewno ma wplyw.........poprostu jeszcze nie zakonczyli prac w tej dziedzinie......a badania tego typu na ludziach sa niehumanitarne... ...
Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 09:20
Ula, obudziłaś się już?
Żywa i trzeźwa jesteś dzisiaj?
Byłaś wczoraj na mityngu?
Ciekawa jestem jak nie wiem co.
Ksenia34 - Pon 31 Maj, 2010 12:37
No wlasnie Ulaco tam u Ciebie?
jolkajolka - Pon 31 Maj, 2010 19:27
Nie ma jej..
Wiedźma - Pon 31 Maj, 2010 20:10
Urszulaaaaaa!!!!!!
Co z Tobą?
pterodaktyll - Pon 31 Maj, 2010 20:14
Wiedźma napisał/a: | Co z Tobą? |
Ciiii. Pewnie jeszcze śpi.....
Tomek - Pon 31 Maj, 2010 20:17
comp się jej wieszał, spoko...
artek - Wto 01 Cze, 2010 09:57
Wiedźma napisał/a: | Jak dotąd nauka nie potwierdziła genetycznych uwarunkowań alkoholizmu. |
Tylko jako ciekawostkę chciałbym powiedzieć ,że słyszałem od jednego lekarza ,że są pewne genetyczne predyspozycje ,tak to określił i nie wiem co to dokładnie znaczy.
pterodaktyll - Wto 01 Cze, 2010 09:59
artek napisał/a: | są pewne genetyczne predyspozycje |
Pewnie szeroki przełyk....
artek - Wto 01 Cze, 2010 10:02
nie wnikałem . miał ekstremalne poglądy
Tomek - Wto 01 Cze, 2010 11:09
No tak, ta dyskusja dotyczy wielu z nas, mnie równiez, wiekszość zadaje sobie rózne pytania dotyczące powodów dlaczego ta choroba dotkneła własnie nas i ile w tym jest naszej winy.
Myśle sobie, że nie ma w tym nic głupiego by na początku pozostawić ten problem troche na uboczu, bo i tak poczucie winy związane z alkoholowym zyciem jest takim obciążeniem, że trudno jest skupić się na utrzymaniu abstynencji, by ponownie nie zalać wyrzutów sumienia.
Jednak z biegiem czasu ten temat może powrócić, dobrze jest jak powraca po ustabilizowaniu sie spraw podstawowych trzeżwiejącego, po czasie, gdy biochemia" jest "ustabilizowana", podstawy socjalne i bezpieczeństwo własne i najblizszych zabezpieczone. często wtedy pojawiają się rózne sprawy do załatwienia czy to związane z własnym dzieciństwem, czy też potrzeba ponownego i głebszego przerobienia pewnych etapów z minionego okresu trzeżwienia, rózne różniste powypierane sprawy.
Poziom pełnego wybaczenia sobie lub innym to fajny poziom emocjonalny - tak sobie myśle, bo nie jestetm niestety na tym poziomie, ale jest moim celem w życiu.
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 15:07
Witajcie, Trzeźwi Alko!
Dzisiaj też jestem trzeźwa i mam nadzieję, że nie zapiję w najbliższym czasie.
Moje baterie zostały podładowane takim "pozytywem", że dziś po wstaniu z wyrka, nawet nie miałam ochoty łyknąć "pocieszacza i poprawiacza nastroju".
A wszystko dzięki "uprowadzeniu" mnie na całe dwa dni przez gości przybyłych do Chicago na długi weekend!
Muszę Wam to opisać, bo bardzo się cieszę, że kolejne dwa dni nie piłam i... dodatkowo układy z moim osobistym panem mężem uległy wyraźnej poprawie!
Na jak długo? Nie wiem. Pewnie do czasu, aż znowu nie zapiję.
Ale to już zależy wyłącznie ode mnie i spróbuję się trzymać!
Tomoe - Wto 01 Cze, 2010 15:10
Witaj, Ulka!!!
Sprawiłaś mi wielką radość swoim postem.
Ale jakoś mi się smutno zrobiło, kiedy przeczytałam że " spróbujesz się trzymać".
Tak konkretnie powiedz - zamierzasz się tylko trzymać, czy zamierzasz się leczyć?
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 15:24
Tomoe napisał/a: | Tak konkretnie powiedz - zamierzasz się tylko trzymać, czy zamierzasz się leczyć? |
Trzymać i leczyć, Tomoe!!!
Oczywiście, nie jakimiś środkami farmakologicznymi i wszywaniem czegokolwiek w d***!
Zamierzam podleczyć mą nędzną duszyczkę prawdziwą terapią (rozmowa z Guciem była przypadkiem niezawinionym przeze mnie) i wytrwać w postanowieniu trzeźwienia na codzień.
Trzymaj za mnie!
evita - Wto 01 Cze, 2010 15:27
Urszula napisał/a: | Pewnie do czasu, aż znowu nie zapiję. |
mam nadzieję, że ten czas już nigdy nie nadejdzie
Urszula napisał/a: | układy z moim osobistym panem mężem uległy wyraźnej poprawie! |
odbudowujesz zaufanie doceń to i ciesz się trzeźwym życiem wraz z nim
artek - Wto 01 Cze, 2010 15:29
No to bombeczka !
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 15:49
artek napisał/a: | No to bombeczka ! |
A żebyś wiedział, Artku, że bombeczka. I to jaka!
Sama sobie nie wierzę, że dwa dni wystarczyło i mogę znów się śmiać i płakać, że patrzę na siebie z zupełnie innej perspektywy i... nienawiść jakby ciut mi przeszła...
W dalszym ciągu widzę w lustrze mordę alkoholiczki, ale we mnie (w środku) plam jakby trochę mniej.
Zanim jednak przejdę do opisu "uprowadzenia", pozwólcie, że odniosę się jeszcze do wcześniejszych postów.
Za chwilę, bo teraz muszę nastawić obiadek dla pana męża.
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 16:12
Wiedźma napisał/a: | Mądrość czy głupota nie ma tu nic do rzeczy.
Naprawdę nie znasz żadnego mądrego alkoholika?
Albo nieuzależnionego głupka?
Mądre picie? Może bardziej adekwatne byłoby określenie picie rozsądne,
bo pewnie raczej o tym mówisz, tak myślę... |
Masz rację, Wiedźmo!, użyłam złego określenia. Chodziło mi o "rozsądne" picie.
A trzeźwych głupków znam na kopy!!! Podobnie, jak wysoko wykształconych życiowych durniów. I znam również mnóstwo osób z wykształceniem podstawowym, które posiadają więcej mądrości od wysoko utytułowanych doktorów i profesorów.
Znam też kilka osób, które miały poważniejsze problemy od moich, a jednak nie zagłuszały owych problemów chlejstwem.
Więc dlaczego akurat ja sama dałam się, na własne życzenie wpakować w tę "kałabanię"?
Wydaje mi się, że w momencie, gdy pojmę strukturę uzależnień, łatwiej będzie mi odstawić "pocieszyciela" i nie wyciągnąć łapy po alkohol...
yuraa - Wto 01 Cze, 2010 16:14
cieszę sie ze jesteś znowu.
przyznaję się że troche powątpiewałem w Twój powrót
Kulfon - Wto 01 Cze, 2010 16:19
Witaj
obawialem sie, ze wyplynalas na szeroki mokry ocean.
ale ciesze sie ze wszystko w najlepszym porzadko
Urszula napisał/a: | Na jak długo? Nie wiem. Pewnie do czasu, aż znowu nie zapiję. |
a juz zaplanowalas ??
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 16:55
yuraa napisał/a: | cieszę sie ze jesteś znowu.
przyznaję się że troche powątpiewałem w Twój powrót |
No, jak mogłeś, Yuraa?!
Przecież to forum było dla mnie pierwszą ratunkową dechą, której się chwyciłam!!!
I bardzo chcę, żeby moje doświadczenia z alkoholem były przestrogą dla innych, bo być może na to forum wejdzie ktoś, kto jeszcze nie jest uzależniony, ale odczuwa pewne zaniepokojenie związane z nadużywaniem.
Ja sama ocknęłam się zbyt późno, ale forum bardzo wiele mi pomogło!!!
Oczywiście, nie wchodzi tu w grę jakiś surogat profesjonalnej terapii, ale to właśnie pod Waszym wpływem podjęłam decyzję o leczeniu i udałam się na spotkanie z terapeutą.
To, że trafiłam na akurat na nawiedzonego Gucia? Zdarza się... Jakoś przeżyłam to spotkanie i nie zapiłam!!!
Teraz otwarły się przede mną inne drogi pomocy (poza Guciem) i mam nadzieję, że w najbliższych dniach będę znów mogła pochwalić się Wam tym, że "dziś nie piję!".
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 17:02
Kulfon napisał/a: | a juz zaplanowalas ?? |
Kulfonie, jeszcze nie jestem na etapie, żeby planować coś na dalszą przyszłość.
Zdaję sobie sprawę z tego, że - jak w starym dowcipie - pewien facet też planował, że jeno bąka sobie puści, a potem musiał prać gatki...
Ja, póki co, powtarzam sobie co rano "dzisiaj nie piję".
I nie piję.
verdo - Wto 01 Cze, 2010 17:03
Super,ze nie pijesz i super,ze optymizmem powiało........
Nie bylo Cie.... .......tez tak myslalem o co chodziiiiii......Witaj....
Noooooo tooooo poczytam kolejne recccccenzje....
KICAJKA - Wto 01 Cze, 2010 19:15
Urszula napisał/a: | Sama sobie nie wierzę, że dwa dni wystarczyło i mogę znów się śmiać i płakać, że patrzę na siebie z zupełnie innej perspektywy i... nienawiść jakby ciut mi przeszła...
W dalszym ciągu widzę w lustrze mordę alkoholiczki, ale we mnie (w środku) plam jakby trochę mniej. | Uleczko bardzo się cieszę,że inaczej zaczynasz patrzeć na siebie. Wierzę,że z każdym dniem będzie lepiej - może nie łatwiej ale lepiej w miarę trzeźwienia i leczenia coraz lepiej. Trzymam kciuki
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 19:21
No, to teraz poczytajcie, co dobrego wydarzyło mi się przez te ostatnie dwa (a właściwie trzy) dni długiego weekend'u w Ameryce.
"Długie weeked'y" zdarzają się tu nader rzadko. Tym bardziej zachwycona byłam, że w czasie tego ostatniego weekend'u, mój kuzyn, mieszkający w Arizonie, zapragnął odwiedzić nas w Chicago.
Przyjazd do Chicago anonsował z odpowiednim wyprzedzeniem (o czym, powalona utratą pracy przez własne chlejstwo, zapomniałam z kretesem!).
Dzień wcześniej przypomniał się telefonicznie i "zabukował" na sobotni wieczór.
Zmobilizowało mnie to do ulepienia ruskich pierogów, które kuzyn i jego żona uwielbiają, a także do wysilenia się na spreparowanie innych polskich potraw.
Co prawda, miałam nieszczerą (acz wymuszoną determinacją leczenia się z akloholizmu) wolę udania się w sobotę na otwarte spotkanie AA (na które zapraszała mnie koleżanka jednej z tutejszych forumowiczek) uznałam jednak, że byłoby ostatnim chamstwem olać gości i czekałam na trzeźwych przybyszów w progu chałupy z "czym chata bogata".
Oj, trochę zakałapućkałam się w tych opisach, pewnie niczego nie rozumiecie...
I uznacie, że to kolejna moja wymówka przed pójciem na miting AA.
Zatem ad rem:
W sobotni wieczór miałam wizytę kuzyna i jego żony, tudzież jego osobistej ciotki (mojej chyba też, bo to bratanica mojego dziadka, co wynika z drzewa genealogicznego).
Przyjechali, pojedli, popili, pośmiali się z nami, pożartowali i... zauważyli nie tylko to, że nawet winka pod białą rybkę nie łyknęłam, ale w ogóle jestem coś "jakby nie w sosie".
Kuzyn Jaśko, pod jakiś mało błachym przetestem odwołał mnie na bok i rozpoczął "spowiedź".
Kuzyn Jaśko jest psychiatrą (wykładowcą uniwersyteckim, ale działa również czynnie w swoim prywatnym gabinecie, choć nie zajmuje się uzależnieniami).
Już kiedyś pomógł (na odległość!) podźwignąć mi się z depresji i teraz też "przykaraulił", że dzieje się ze mną coś "dziwnego".
Nie było uproś! Tak mnie przypierał do muru, że wyznałam mu wszystko.
Przyznałam się do alkoholizmu i do tego, że straciłam dobrą robotę przez chlanie wódy, i do tego, że nie mam pomysłu na wydźwignięcie się z gnoju, poza tym, że podejmę następną robotę i zacznę się leczyć na mitingach AA i sesjach terapeutycznych.
Leczeniu przyklasnął!
Też twierdzi, że sama mogę sobie nie poradzić z problemem. Natomiast rozgrzeszył mnie z oporów przed pójciem na spotkania grup AA, choć mi to zaleca jak najbardziej. Ale już po "dojrzeniu do decyzji".
Powiedział coś takiego: - Nic na siłę! Jak poczujesz, że jesteś gotowa na wysłuchanie innych i otwarcia się przed innymi, wtedy startuj! Jak pójdziesz na miting AA bez wewnętrznego przekonania, a tylko po to, bo tak trzeba, to skutki mogą być odwrotne. Najpierw uporządkuj własne sprawy. Dogadaj się sama z sobą, dogadaj się z rodziną, dogadaj się ze mną i z Kaśką!
Kaśka, to następna osoba, którą kuzyn Jaśko wymyślił, by mi pomóc.
Kiedyś razem studiowali - teraz on w Tucson w Arizonie, ona w Chicago - ale nie stracili ze sobą kontaktu.
Mimo liczne moje protesty, umówił mnie na spotkanie z rzeczoną Kaśką!
Już na jutro!!!
Chyba cztery kwadratowe jaja zniosę, zanim pojawię się w jej gabinecie!!!
Kobita nikogo indywidualnie nie przyjmuje (zgodziła się zrobić dla mnie wyjątek na prośbę Jaśka) i tym bardziej trzęsę porami przed tym spotkaniem.
emigrantka - Wto 01 Cze, 2010 19:22
Nie rozumiem dlaczego sporo osob mysl, ze jezeli ktos zniknal z forum to na 90% pije ?
Ja natomiast mysle ; no moze pije ale przeciez w zyciu istnieja inne miejsca niz forum ...
kazdy szuka swojego miejsca na ziemi
Ula ciesze sie razem z Toba ,ze patrzysz na siebie przyjazniej
bo bylo nie bylo juz tak jest na tym swiecie ,ze jesli ktos nie lubi samego siebie
to i inni bede mieli trudnosci z odruchami sympatii
widac jak z kazdym dniem ,, stajesz sie inna osoba
badz dobra dla siebie
pozdrawiam
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 19:43
KICAJKA napisał/a: | Wierzę,że z każdym dniem będzie lepiej |
Kicajko, ja też nabieram coraz więcej nadziei, że z każdym dniem będzie lepiej!
Dzięki za dobre słowa! Pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak ważnym jest w procesie trzeźwienia wsparcie nieznanych nam osobiście osób.
To, że czytam na forum "trzymam kciuki", motywuje mnie tym bardziej do wytrwania w trzeźwości.
No, bo co następnym razem mogłabym tu napisać: "Znowu zapiłam"; "Złamałam się, bo kupka mi nie wyszła"; albo "Sięgnęlam po flachę wbrew przyrzeczeniom dawanych sobie i Wam, bo tak mi się spodobało"?
Nie tylko wsparcie moich dzieci daje mi siłę do walki z nałogiem, ale wszyscy uczestnicy forum, mający podobne do moich doświadczenia z alkoholem.
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 20:15
emigrantka napisał/a: | Nie rozumiem dlaczego sporo osob mysl, ze jezeli ktos zniknal z forum to na 90% pije ? |
No właśnie, Emigrantko!
Zniknęłam z forum na dwa dni, ale trzeżwe dni!
Nie zapiłam, nie szukałam "pocieszenia w kielichu". Na trzeźwo podejmowałam gości w naszej chacie i goście się dziwili« że nie chłepczę piwska (jako to drzewiej bywało), a zadowalam się się niegazowaną mineralną...
Na szczęście, z okazji rodzinnego spotkania, nikt mnie do wypicia "niewinnego" kielonka winka nie przymuszał, więc wyszłam z tej próby zwycięcsko.
Przede mną pewnie jeszcze wiele podobnych prób.
Mam mówić wprost, że jestem alkoholiczką, która boi się sięgnięcia po drinka, czy też wymigiwać się fałszywymi tłumaczeniami:
- Jestem na antybiotyku, nie mogę wypić.
jolkajolka - Wto 01 Cze, 2010 20:30
Cieszę się,że jesteś Urszula! Sądzę,że w takich miejscach jak to forum jest pewien niepokój,jak user znika na kilka dni. To chyba normalne,że reszta się niepokoi. I chyba nie ma w tym nic złego. Ważne ,żeby wrócić. ZAWSZE! Nawet,jak przytrafi się coś złego.
Acha!I trzymam kciuki za spotkanie z Kaśką!
yuraa - Wto 01 Cze, 2010 20:46
ja po prostu napisałem to co mi przyszło do głowy ,
często tak robię. myslę i piszę
co ja poradzę że takie a nie inne mysli lęgną mi się w głowie??
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 20:54
Urszula napisał/a: | pod jakiś mało błachym przetestem |
Sorry za błędy! Wiem jak się pisze "błahe", a "przetestem" - zamierzałam napisać"'pretekstem"....
Brak alkoholu w moim mózgu powoduje te kretyńskie pomyłki i omyłki.
Po kielichu pisało mi się samo (bez błędów ortograficznych), teraz muszę się wysilać, żeby sklecić coś sensownego... Ale zamierzam trwać w tym wysiłku i nie pić, choćby mi przyszło pisać przemówienie dla samego Andrzeja Leppera, lub innego Kononowicza.
Dzisiaj nie piję (mimo błędy ortograficzne, gramatyczne, logiczne i stylistyczne)!
Dzisiaj nie piję!!!
Kulfon - Wto 01 Cze, 2010 21:05
Urszula napisał/a: | Brak alkoholu w moim mózgu powoduje te kretyńskie pomyłki i omyłki. |
Teraz je pewnie dopiero zaczynasz zauwazac
Kulfon - Wto 01 Cze, 2010 21:11
Cytat: |
Mam mówić wprost, że jestem alkoholiczką, która boi się sięgnięcia po drinka, czy też wymigiwać się fałszywymi tłumaczeniami: |
Wystarczy powiedziec ze nie pijesz bo nie chcesz bo ...... zle sie czujesz po qlkoholu.
No chyba ze sie myle
Po co klamac albo zq duzo gadac
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 21:14
yuraa napisał/a: | co ja poradzę że takie a nie inne mysli lęgną mi się w głowie?? |
Yuraa!, dzięki, że akurat myśl o mnie zalęgła Ci się w głowie!
Tym bardziej czuję się zobowiązana do tego, żeby nie zapić.
Bo co?, mam przyznać rację tym, którzy juz we mnie zwątpili? Czy też może postawić wszystko "na szpicę" i udowodnić, że dam radę?
Jeszcze nie wiem, czy dam radę.. . Jeszcze mam ochotę wyciągnąć łapę po "mateczkę-pocieszycielkę", ale wtedy musiałabym znikąć na dobre z tego forum.
A forum naprawdę mi pomaga!
milutka - Wto 01 Cze, 2010 21:21
Urszula napisał/a: | Zdaję sobie sprawę z tego, że - jak w starym dowcipie - pewien facet też planował, że jeno bąka sobie puści, a potem musiał prać gatki...
Ja, póki co, powtarzam sobie co rano "dzisiaj nie piję".
I nie piję. | Urszulo nie bez powodu zaznaczyłam ten tekst ....uśmiałam sie z tego az mi łzy poleciały ...zauwazyłam ,że jesteś bardzo wesołą kobietą ...i tak trzymaj ....powtarzaj sobie te słowa codziennie -bo warto ...cieszę się ,że jesteś trzeźwa
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 21:27
[quote="Kulfon"]Urszula napisał/a:
Brak alkoholu w moim mózgu powoduje te kretyńskie pomyłki i omyłki.
Kulfon napisał/a: | Teraz je pewnie dopiero zaczynasz zauwazac |
O nie, wcześniej takowych nie było!
Alkohol pisał za mnie, ja tylko wymyślałam, co należy napisać.
Pisało się samo. Teraz dwóch zbornych zdań nie potrafię sklecić i bardzo mi z tym źle...
Ale powiedziałam sobie rano, że nie piję i tego się trzymam!
evita - Wto 01 Cze, 2010 21:30
Urszula napisał/a: | Teraz dwóch zbornych zdań nie potrafię sklecić i |
Urszulo mylisz się i to bardzo podoba mi się twój styl i potrafisz niesamowicie pisać a już przygoda z Guciem w twoim wydaniu nadaje się na dalszą publikację ewentualnie niezły scenariusz dobrej komedii
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 21:45
milutka napisał/a: | auwazyłam ,że jesteś bardzo wesołą kobietą ...i tak trzymaj |
Milutka, czy ja wiem? Chyba nie jestem wesołą kobietą. Raczej dość ponurą, choć wiele rzeczy mnie śmieszy...
Określeniem "wesoła dziewczynka" bił we mnie niejednokrotnie mój osobisty pan małżonek, w całkiem innym tego słowa znaczeniu.
Teraz próbuję przewartościować znaczenie słów.
Ale nawet jeśli mi się to nie uda, jutro rano znowu powtórzę sobie"'dzisiaj nie piję".!
milutka - Wto 01 Cze, 2010 21:53
Urszula napisał/a: | Określeniem "wesoła dziewczynka" bił we mnie niejednokrotnie mój osobisty pan małżonek, w całkiem innym tego słowa znaczeniu. | ...znaczenie tego słowa ma się nijak do tego ,że się jest wesołą kobietą ....Urszulo gdybyś mnie poznała ...spytała byś czy ja się kiedyś smucę ....czasami śmieszą mnie rzeczy których inni nie zauważają ale nigdy nie uważałam sie za "wesołą dziewczynkę
Klara - Wto 01 Cze, 2010 22:21
Urszula napisał/a: | Jak poczujesz, że jesteś gotowa na wysłuchanie innych i otwarcia się przed innymi, wtedy startuj! |
Ulko, na mityngu nie musisz "otwierać się" przed nikim. Przedstawiasz się, słuchasz i nic nie musisz mówić. Słuchasz i porządkujesz swoje sprawy.... Słuchasz....
Urszula - Wto 01 Cze, 2010 22:30
evita napisał/a: | Urszulo mylisz się i to bardzo podoba mi się twój styl i potrafisz niesamowicie pisać a już przygoda z Guciem w twoim wydaniu nadaje się na dalszą publikację ewentualnie niezły scenariusz dobrej komedii |
Evito, Gucio sam z siebie nadaje się na dobry scenariusz!
Nie moja wina, że trafilam akurat na Gucia.
Gdybym opisywała to spotkanie po "zarespirowniu" odpowiedniej dawki, z pewnością mogłabym opisać to śmieszniej i wszyscy tarzalibyśmy się po podłodze ze śmiechu. Opisałam jedynie (na trzeźwo) stan faktyczny i... doszłam do wniosku, że z Guciami nie ma sensu się zadawać.
W najbliższy czwartek ponoć ma być do moich usug sama p. Marta, więc zaryzykuję.
A za chwilę idę na spotkanie z Kaśką.
Kaśka ponoć nie zajmuje się uzależnieniami i w ogóle nie przyjmuje poszczególych pacjentów, ale na prośbę mojego kuzyna uczyniła wyjątek. Ma mnie wyzwolić z poczucia winy i przeanalizować cały mój pciorys pod kątem "zachlania mordy".
Jeszcze nie wiem, czy potrafie z nią szczerze gadać, ale spróbuję.
montreal - Wto 01 Cze, 2010 22:32
Przypominam tylko, że picie w Naszym wydaniu nie jest klawe. Ba! Nawet nie jest mądrawe!
jal - Śro 02 Cze, 2010 06:38
Urszula - cieszę się że działasz, powodzenia.
Potrzebna Ci odrobina zaufania do specjalistów,nie nakręcaj się myślami.
PD - janusz
jolkajolka - Śro 02 Cze, 2010 06:56
Ula,napiałaś wyżej,że gdybyś zapiła,musiałabyś na dobre zniknąć z forum. To nie tak. Zawsze drzwi są otwarte. Ja,zanim znalazłam swoją drogę do trzeźwości kilka razy zapijałam. Ale za każdym razem nie miałam watpliwości,gdzie jest moje miejsce. Powroty były trudne,bo myślałam,że umre ze wstydu,ale dzięki temu wreszcie "załapałam" sens terapii. "Co nas nie zabije,to nas wzmocni".
montreal - Śro 02 Cze, 2010 07:01
A ja Cię całkowicie rozumiem, Łulka. Masz wstyd w sobie - to klawo! Jak zapijesz - zniknij na trochę. Ale potem wracaj. Wiesz, dlaczego? Bo tu zawsze masz posłuch i zrozumienie.
Infantylne to, ale jak cholera prawdziwe!
Nie pij, bo to dla nas nie jest dobre, Łulka.
Montreal pozdrawia ręką silną, szczerą, mocną.
Tomek - Śro 02 Cze, 2010 07:13
Chociaż jak już kiedyś pisałem, sam nie uczestnicze w spotkaniach AA i pewnie to się z czasem zmieni (z różnych powodów odemnie mało zaleznych), nie jestem do końca pewny słuszności twierdzenia, że powinnaś tam trafić dopiero jak "poukładasz" swoje sprawy.
Nie będę zbytnio i nadmiernie się wywodził, ale:
może nie wszystkie, ale większość terapii opartych jest na doświadczeniach AA.
Koniec, kropka i nie będzie komentarzy dlaczego terapeuci i inni specjaliści patrza się czasami niechętnie na nieprofesjonalną i najskuteczniejsza "konkurencje", tak "jakoś"mają czasami.
Co do "lasowania się mózgu" po odstawieniu alkoholu i "utraty" jakis tam umiejętności, to na podstawie prowadzonych obserwacji stwierdzono, że człowiekowi łatwiej jest wykonać czynność, którą nauczył się po trzeżwemu, a wykonuje po pijanemu, niż odtworzyć czynność nauczoną po pijanemu a, wykonywaną po wytrzeżwieniu.
Np. jak facet całe życie rwał laski po pijaku na wszystkich imprezach i bez ograniczeń, bo tak się nauczył jako młody chłopak to jak przestanie pić jest wielce prawdopodobne, ze bedzie miał bardzo poważne problemy społeczne w tym zakresie - ba, moze być to poważną przeszkodą do ostatecznego "rozstania" się z myślą o alkoholu.
Też możesz mieć wiele umiejetniości nabytych w czasie długiego (no bo długiego ) picia,
na mnie przez dwa miesiące "rzucały się" samochody na wszystkich skrzyżowaniach, a do dzisiaj nie mam "swobody" w operowaniu róznymi narzędziami stolarskimi cały czas "chcą" mi poobcinać palce
montreal - Śro 02 Cze, 2010 07:22
Tomek ma racje. Dodam tylko tyle, iż wszystko tak naprawdę dzieje sie obok nas. Możemy sobie gadać, wmawiać, że wszystko zależy od nas, ale to nie jest do końca prawda.
Nie żyjemy na bezludnej wyspie. Gadamy tym samym językiem, co czterdzieści milionów ludzi w tym kraju. Mamy swoje rodziny, sympatie, antypatie. I psy.
Trzeźwienie to cholernie trudna sztuka. Mówię to ja, człowiek, który tak na serio jeszcze tej sztuki nie pojął.
Nie pij.
Bo w mordę dam ... ...sentencją.
jal - Śro 02 Cze, 2010 07:35
Na początku drogi myślałem że samo nie picie unormuje moje życie ale to jest dopiero mały kroczek.Trzeźwe pojmowanie świata,ludzi i siebie wymaga czasu i trudu,mawiają że co z trudem zdobyte na dłużej zostaje.Życie pokazuje że tak jest w istocie.
ALE NIKT NIE MÓWIŁ ŻE BĘDZIE ŁATWO... choć mówili :przynieś ciało a umysł przyjdzie potem.
PD - janusz
emigrantka - Śro 02 Cze, 2010 07:44
Urszula napisał/a: | Mam mówić wprost, że jestem alkoholiczką, która boi się sięgnięcia po drinka, czy też wymigiwać się fałszywymi tłumaczeniami:
- Jestem na antybiotyku, nie mogę wypić. |
Ja mowie poprostu
-nie pije alkoholu
lub
-dzis nie pije ,
a na pytanie :
-a jutro ?
-Jutro bedzie dzis ,..tak wiec rowniez nie da rady ;-)
emigrantka - Śro 02 Cze, 2010 07:45
montreal napisał/a: | Bo w mordę dam ... ...sentencją. | na dzis ??
no a kobiety ??co z nimi ?
montreal - Śro 02 Cze, 2010 07:48
Kobiety zawsze będą u mnie na pierwszym miejscu.
Tomoe - Śro 02 Cze, 2010 10:54
Witaj, Ula.
Przetrwałaś pierwsze dwa tygodnie bez alkoholu, czyli minęły ci już objawy ostrego zespołu abstynencyjnego.
Weszłaś właśnie w fazę tak zwanego "miesiąca miodowego".
Stąd u ciebie taka poprawa nastroju.
To wynika z biochemii mózgu, który po okresie pierwszego szoku po odstawieniu alkoholu - zaczyna teraz produkować więcej endorfin.
To bardzo fajny stan, utrzyma ci się około miesiąca. Wykorzystaj to.
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 15:35
Tomoe napisał/a: | To bardzo fajny stan, utrzyma ci się około miesiąca. |
A po miesiącu? Znowu dół? Nie chcę!!!
Wiedźma - Śro 02 Cze, 2010 15:40
Urszula napisał/a: | A po miesiącu? Znowu dół? Nie chcę!!! |
No niestety, po miesiącu miodowym następuje faza muru
Nikt tego nie chce, ale przetrwać ją trzeba.
Niebezpieczna jest, często podczas niej następuje załamanie i powrót do picia...
Czytałaś o fazach trzeźwienia?
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 15:49
Nie uwierzycie, ale znowu musiałam dzisiaj wyprać kota...
Już siadłam przed kompem, żeby sobie popisać (chcę się pochwalić przed Wami "uprowadzeniem"), kiedy do kuchni wkroczył śmierdziel.
Sąsiad (trzy domy dalej) rozpoczął zabawy z wędką i zwozi do chaty rybie zwłoki, które czyści na trawniku. Niby trawnik spłukuje potem wodą, ale mój osobisty kot jakoś sprytnie i tak zawsze zdąży się w rybich resztkach wypaprać.
Na szczęście, tym razem nie musiałam dodatkowo myć mebli, bo w samą porę zdołałam śmierdziela wrzucić do wanny.
Na spotkanie z terapeutką Kaśką znów będę musiała założyć bluzkę z długim rękawem... A w Chicago cieplutko dzisiaj! Łeeee...
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 15:51
Wiedźma napisał/a: | Czytałaś o fazach trzeźwienia? |
Czytałam, Wiedźmo! I wcale mi się to nie podoba.
Nie można tego jakoś przeskoczyć?
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 16:36
Teraz będę się unosić zachwytem skierowanym pod adresem mego osobistego kuzyna Jaśka i jego żony (tyż medyczka!).
Po bardzo udanym sobotnim spotkaniu w naszej chałupce, Jaśko na niedzielę miał zupełnie inne plany. W Illinois bywa raz, dwa razy do roku i chciał ten długi weekend wykorzystać maksymalnie na spotkania z innymi członkami rodziny. Ale wiedziony współczuciem dla kuzynki, starej alkoholiczki, zmienił plan odwiedzin!
Zwołał całą familię do mnie do domku tłumacząc wszystkim, że powinni zobaczyć, jak rosną moje wnuczki; zakupił pół ciężarowki mięska na grill i rozpoczęła się wielka impreza pt. "Jaśko w Chicago", która trwała do późnej nocy.
Dzieciaki taplały się w baseniku, ciotki były zachwycone mogąc się zająć bobasami, a Jaśko truł mi i truł różnego rodzaju mądrości. Oczywiście, nie przez cały czas (i bardzo dyskretnie, żeby nikt się nie zorientował "w cziom dieło"). Był czas na anegdotki, wspólne śpiewy i toasty wzoszone przez rodzinę winkiem, przeze mnie mineralną.
W poniedziałek też nie odpuścił! A że pogoda uległa pogorszeniu (burza za burzą) wyciągnął mnie i mego pana męża niby to na zakupy.
Jaśko targał mego chłopinę po stoiskach z różnymi narzędziami (wątpię, żeby choć raz w życiu miał w ręce śrubokręt!), a mnie Jaśkowa żona przewlokła po sklepach z odzieżą.
Nie wiem, co tam Jaśko panu memu nakładł w uszy, ale... Przy wspólnym obiadku w chińskiej knajpie mąż zaczął się do mnie normalnie odzywać! I tak mu już zostało do dzisiaj. Ani słowem nie natrąca o to, co mu zrobiłam chlejąc w pracy, ba!, nawet sili się na żarty i raczył pochwalić zraziki, co wcześniej rzadko mu się zdarzało... Ale może wcześniej zraziki mi się nie udawały?
I kto powiedział, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu???!!!
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 17:31
Tomek napisał/a: | Co do "lasowania się mózgu" po odstawieniu alkoholu i "utraty" jakis tam umiejętności, to na podstawie prowadzonych obserwacji stwierdzono, że człowiekowi łatwiej jest wykonać czynność, którą nauczył się po trzeżwemu, a wykonuje po pijanemu, niż odtworzyć czynność nauczoną po pijanemu a, wykonywaną po wytrzeżwieniu. |
Fakt, coś w tym jest!
Angielskiego zaczęłam się uczyć w wieku lat 40-tu, kiedy umysł nie jest tak chłonny jak u małolata i podpijałam wtedy już systematycznie.
Do tej pory (tzn. przed odstawieniem %) nie odczuwałam dyskomfortu porozumiewając się z tubylcami. Mówiłam lepiej, lub gorzej, czasem brakowało mi słowa (ale od czego są kończyny górne?), czasem musiałam "brać na okrętkę", czyli tłumaczyć coś drogą opisu, ale nie miałam zbytnich zahamowań. Alkohol przełamywał barierę językową.
Teraz zanim otworzę paszczę, zaczynam się zastanawiać, czy to co zamierzam wygłosić bedzie np. poprawne gramatycznie... Zaczynam "tłumaczyć" angielski na polski i odwrotnie...
Problemów tego typu nie mam, jeśli chodzi o np. j.rosyjski - odpowiadam automatycznie. No, ale ruskiego uczyłam się na długo przed tym, zanim zaczęłam chlać...
Wiedźma - Śro 02 Cze, 2010 17:48
Ula, powinnaś - przynajmniej teraz, na początku trzeźwienia - unikać imprez, na których pije się alkohol.
I nie istotne jest, że Ty wznosisz toast mineralną, ważne jest, że go wznosisz, a alkohol jest w pobliżu -
Twoja podświadomość dostaje odpowiedni sygnał
Za dzień, dwa, może dopaść Cię taki głód, że straty spowodowane tym spotkaniem
znacznie przewyższą wynikające z niego doraźne korzyści...
Wiedźma - Śro 02 Cze, 2010 17:58
Urszula napisał/a: | Nie można tego jakoś przeskoczyć? |
Co przeskoczyć? Chemię? A może prawa fizyki też byś chciała zmienić?
Gdyby się dało przeskoczyć chemię, nie byłoby alkoholizmu.
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 18:04
Wiedźma napisał/a: | powinnaś - przynajmniej teraz, na początku trzeźwienia - unikać imprez, na których pije się alkohol.
I nie istotne jest, że Ty wznosisz toast mineralną, ważne jest, że go wznosisz, a alkohol jest w pobliżu - |
Tak uważasz, Wiedźmo? Pewnie masz rację!
Biorę sobie to do mózgu i serducha na przyszłość.
Trudno będzie, oj, trudno... Nikt z mojej rodziny i znajomych nie nadużywa, ale "powinkować" przy obiadku każdy lubi.
Urszula - Śro 02 Cze, 2010 18:05
Wiedźma napisał/a: | A może prawa fizyki też byś chciała zmienić? |
A pewnie, że bardzo bym chciała!
A najbardziej chciałabym zmienić siebie.
Ula - Śro 02 Cze, 2010 18:06
Ulka swietnie sie Ciebie czyta Tak mnie wciagneła twoja historia ze właczam komputer przed praca zeby zobaczyc czy cos napisałas:) a wstaje przed 5 rano.
Pozdrawiam Cie ciepło i ciesze sie ze jestes z nami
Wiedźma - Śro 02 Cze, 2010 18:08
No to znów Ci podrzucę do przeczytania i wprowadzenia bezwzględnie w życie:
Zalecenia dla trzeźwiejących alkoholików
I wogóle przeczytaj sobie wszystko stąd: Co każdy alkoholik wiedzieć powinien .
kiwi - Śro 02 Cze, 2010 18:16
Hallo Urszula !!!!
Wiedzma juz Ci to napisala,i ja tez tak uwazam.na poczatku swojej trzezwej drogi,bardzo uwazalam zeby nie byc w podobnych sytuacjach jak wlasnie Ty to opisujesz,to jest bardzo ryzykowne.Chyba naprawde twoja rodzina ma bardzo malo wiadomosci o chorobie alkoholowej.A ty traktujesz to raczej jako ....zabawe w trzezwienie.Mile jest to co piszesz,nawet zabawne chwilami.....ale to jest smiertelna choroba z ktora ja i Ty mamy do czynienia.
Moja rodzina nigdy na poczatku mojego trzezwienia by nie pozwolila aby tam gdzie ja jestem byl alkohol.....a wiesz dlaczego.....bo MNIE bardzo kochaja....
wszyscy bardzo zwracali uwage na mnie......oni rezygnowali z alkoholu....aby mi ulatwic,mnie wspierac,bo wiedzieli ze wlasnie poczatek trzezwienia jest bardzo trudny dla mnie.
Po tym co opisalas to .....naprawde Ty jeszcze nic nie zrobilas aby naprawde zajac sie soba i zrozumiec co za chorobe nieuleczalna masz.Odstawilas tylko kieliszek.....i nic wiecej.
Nie traktuj to jako zabawe......
zycze powodzenia w trzezwej drodze
Serdecznie pozdrawia
Kiwi
Wiedźma - Śro 02 Cze, 2010 18:25
kiwi napisał/a: | wszyscy bardzo zwracali uwage na mnie......oni rezygnowali z alkoholu....aby mi ulatwic |
Mój były mąż nie tego nie zrobił i dlatego jest już byłym
Natomiast mój świętej pamięci ojciec doprowadził sprawę niemal do granic absurdu
i zarządził, że wszelkie imprezy w jego domu będą bezalkoholowe,
właśnie ze względu na mnie - i trzymał gości przy stole o suchym pysku
A przecież mogłam po prostu nie przyjść na imprezę, ale on o tym nie chciał słyszeć.
kiwi - Śro 02 Cze, 2010 18:42
Moja mila Wiedzmo !!!!
lepiej do granic absurdu.......jak znowu zaczac pic !!!!
Twoj Tatus bardzo cie kochal.......musisz byc bardzo wdzieczna za to,i te mile wspomnienia zachowaj w sercu.Takie wspomnienia.....nadaja sens naszemu istnieniu,i latwiej zyc Tobie z ta choroba.
Kto naprawde kocha....potrafi z czegos zrezygnowac dla drugiej osoby !!!!
Serdecznie pozdrawiam
Kiwi
Ula - Śro 02 Cze, 2010 18:48
kiwi napisał/a: | Kto naprawde kocha....potrafi z czegos zrezygnowac dla drugiej osoby !!!! |
Podpisuje sie pod tym!!!
Wiedzmo buziak!!
artek - Śro 02 Cze, 2010 20:19
Cześć Urszula , trzymamy się widzę . No i dobra, tak dalej.Też mi się nie podobają te fazy ,a nawet mnie trochę przerażają , no ale konsekwencje zawsze być muszą . Fajnie ,że zmieniło Ci się w chałupie na lepsze, (relacje mam na myśli). Kurcze u mnie też jakoś inaczej na mnie patrzą (nie łypią wrogo) ,jakoś to dopchamy" do finału " , co?
rufio - Śro 02 Cze, 2010 22:00
Biorąc udzial w spotkaniach towarzyskich - rodzinych lub innych gdzie na stole - po stołem gdziekolwiek w zasiegu wzroku lub węchu zwłaszcza węchu jest nieporozumieniem - jest pomyłka i zaprzeczeniem istoty nie picia - nie mówie trzezwienia bo w stosunku do Ciebie to jeszcze nie trzeżwiejesz - na razie nie pijesz - ładnie usiąz i zastanów sie czy przebywanie w pomieszczeniu pełnego dymu dla osoby cierpiącej na duszności jest zdrowe ? Raczej nie a Ty jestes osoba cierpica na bezdech -m astme - rozedma i masz uczulenia na pyłki - jezeli ktos zaprasza Cie na spacer lub lody lub do tanca - prosze bardzo ale jezeli masz iść na spotkanie z butelkami to zadzieraj kiece i pitaj gdzie diabeł mówi dobranoc - bo w tej chwili jestes kwilacym niemowleciem .prsk
Małgoś - Śro 02 Cze, 2010 23:23
Urszulko, super że poprawiają się relacje między Tobą a ślubnym Dla mnie to podstawa, nie potrafię żyć w cichych dniach, to paskudne uczucie...
Czytałam o Twojej imprezie rodzinnej, byłaś tam i sprawowałaś się dzielnie Ale tak mi przeleciało przez głowę pytanie: czy Twój mąż wie wystarczająco dużo o chorobie? Czy zdaje sobie sprawę na jakie niebezpieczeństwo jesteś narażona w tym (przyznajmy) trudnym okresie? Czy nie jest na siłach pozbyć się alkoholu i wszelkich gadżetów (kieliszki etc...)? Całą sobą pokazujesz swoją siłę i determinację, ale myślę, że bliscy nie powinni serwować Ci takich sytuacji...
Coś opowiem ze swojego życia: jakiś czas temu poddałam się zabiegowi akupunktury bo chciałam rzucić palenie (jestem palaczką od prawie 30 lat i wiele razy próbowałam zerwać). Tym razem poszłam na kłucie i pan doktor przestrzegał, że przez ok dwa tygodnie nie wolno mi pić alko ani przebywać (nawet przez chwilę) w dymie tytoniowym. Jeśli w domu ktoś będzie chciał palić miałam gonić bo nie wolno mi było w żaden sposób narażać się na nikotynę! Przeszłam ciężką rozmowę z byłym mężem, ale zapowiedziałam że po moim trupie zapali przy mnie! Była zima i nic mnie nie obchodziło, że ma wychodzić na balkon! Sam zabieg wkłucia pozbawił mnie głodu fizycznego, czułam się idealnie.. Wróciłam do palenia, bo... zaczęłam za bardzo tyć Wiem, głupota okropna... Ale w odniesieniu do picia chodzi chyba o to samo potencjalne zagrożenie, by nie kusić niepotrzebnie niepewnego jeszcze "nowego, zdrowego ciała i umysłu", bo ono jeszcze bardzo słabe, łatwo je złamać... To duże, zbyt duże ryzyko...
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 16:21
Ula napisał/a: | Pozdrawiam Cie ciepło i ciesze sie ze jestes z nami |
Moja Imienniczko, ja też się cieszę, że jestem z Wami!
Codzienne wejście na stronę dodaje mi siły i nadziei.
Pozdrawiam równie cieplutko!
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 16:59
Urszula napisał/a: | Nie można tego jakoś przeskoczyć? |
Niooo. Najlepiej o tyczce....
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 17:03
kiwi napisał/a: | Chyba naprawde twoja rodzina ma bardzo malo wiadomosci o chorobie alkoholowej. |
Kiwi!
Przede wszystkim moja rodzina (ta dalsza) nie ma pojęcia o moim problemie z alko!
Jaśko upierał się, żebym obwieściła swą chorobę całemu światu, ale wymogłam na nim milczenie szantażem. Z dalszej rodziny o uzależnieniu wie tylko on i jego żona.
Długo drapał się po głowie i brodzie usiłując mnie przekonać, że sama sobie robię krzywdę zatajając w dalszym ciągu wszystko przed otoczeniem, ale w końcu uległ:
-No, dobra, nic na siłę! Bo gotowaś mi jeszcze znowu zapić ze wstydu. Poczekajmy, jak będziesz sobie radzić przez najbliższe miesiące. Sama dojdziesz do wniosku, że już dość długo borykałaś się z piciem w samotności i zbyt długo żyłaś w kłamstwie. Ale jak się zorientuję, że przełknęłaś choćby jeden łyk, to... A pamiętaj, że możesz oszukiwać męża, dzieci, ciotki, wukjów i znajomych, nawet samą siebie, ale mnie nie oszukasz. Zbyt długo grzebię w ludzkich duszach i zbyt dobrze cię znam, żeby taki numer przeszedł. Ty się poddajesz terapii i nie pijesz - ja milczę.
Prawdopodobnie zaraz krzykniecie, że faktycznie robię sobie krzywdę. Ale nie jestem jeszcze gotowa do przyznania się do choróbska przed trzeźwymi. Nie zrozumieją tego, boję się potępienia (już Gucio dał mi przykład, jak można się czuć po wyznaniu grzechów) i ten strach nakręca mnie do sięgnięcia po "odstresowywacz".
Samej przed sobą ciężko się było przyznać, a co dopiero przed otoczeniem... Może, gdy uda mi się wytrwać w trzeźwości przez dłuższy czas dojdę do wniosku, że mogę już i innym powiedzieć : "tak, jestem alkoholiczką, ale z tym walczę"?
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 17:03
pterodaktyll napisał/a: | Niooo. Najlepiej o tyczce.... |
Kurde, nie mam takiej długiej tyczki!!!
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 17:12
Urszula napisał/a: | Kurde, nie mam takiej długiej tyczki!!! |
No to nie masz wyjścia, musisz "odrobić" wszystkie lekcje po kolei....
Tak ja ja i inni..... .....................warto.....
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 17:41
artek napisał/a: | Kurcze u mnie też jakoś inaczej na mnie patrzą (nie łypią wrogo) ,jakoś to dopchamy" do finału " , co? |
Super, że nie łypią! Chociaż to podobno jedna z metod pomocy alkoholikowi...
W moim przypadku łypanie i powarkiwanie wcale nie motywowało mnie do podjęcia decyzji o leczeniu, wręcz przeciwnie, dołowało tak, że miałam myśli samobójcze i tym większą chęć zapicia.
Jasne, nie oczekiwałam, że za to co zrobiłam, dostanę lizaka! Sama siebie biczowałam na wszelkie możliwe sposoby (do dziś tkwi we mnie ogromne poczucie winy).
Ale dopiero teraz, kiedy układy w chałupie wracają powoli do normy, zaczynam na trzeźwo analizować wszystko ab ovo i naprawdę chcę trzeźwieć!!!
Nie tylko "dla rodziny". Dla siebie też.
Klara - Czw 03 Cze, 2010 18:01
Urszula napisał/a: | A pamiętaj, że możesz oszukiwać męża, dzieci, ciotki, wukjów i znajomych, nawet samą siebie, ale mnie nie oszukasz |
Wiesz co Urszulko, jeżeli on - ten Twój Jaśko - taki mądry, to czemu nie wie że przy alkoholiku, który dopiero co odstawił kieliszek nie należy pić?
Coś z tym jego obyciem w kwestii alkoholizmu cienko.
Wiedz, że nie każdy psychiatra czy psycholog będzie umiał Ci pomóc, choćby nawet mu się wydawało że pozjadał rozumy.
Tobie jest potrzebny terapeuta uzależnień, a jeżeli będziesz chodziła do różnych takich co im się wydaje że Ci pomogą, a tematyki uzależnień nie liznęli, to będzie lepiej gdy oprzesz swoje trzeźwienie głównie na mityngach AA.
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 18:03
Małgoś napisał/a: | Dla mnie to podstawa, nie potrafię żyć w cichych dniach, to paskudne uczucie... |
Dla mnie też!
Może dla wielu osób "ciche dni" i "odstawka na boczny tor, póki nie zaczniesz się leczyć" byłyby bodźcem do leczenia . Ja przez całe życie bałam się "odstawki na boczny tor", zanim jeszcze zaczęłam pić ze strachu przed nią...
Teraz każdy przyjazny gest i każde dobre słowo utwierdzają mnie w postanowieniu trwania w "niepiciu" i chęci trzeźwienia.
Każdego ranka powtarzam "dzisiaj nie piję" i o wiele łatwiej wytrwać mi w tym postanowieniu, gdy mąż zaczął się do mnie normalnie odzywać.
Wiedźma - Czw 03 Cze, 2010 18:22
Klara napisał/a: | nie każdy psychiatra czy psycholog będzie umiał Ci pomóc, choćby nawet mu się wydawało że pozjadał rozumy. |
Powiem więcej - może nawet zaszkodzić, tak jak mi zaszkodził psychiatra przepisując mi tabletki do uśpienia,
od których bardzo szybko się uzależniłam. A przecież wiedział, że jestem alkoholiczką...
artek - Czw 03 Cze, 2010 18:23
Cześć Urszula , trzymamy się ? Coś znalazłem :
"Co sprawia ,że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów,przed robieniem nie tego,czego inni oczekują ."
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 18:26
Klara napisał/a: | Wiesz co Urszulko, jeżeli on - ten Twój Jaśko - taki mądry, to czemu nie wie że przy alkoholiku, który dopiero co odstawił kieliszek nie należy pić? |
Wcale nie twierdzę, że Jaśko taki mądry! I faktycznie nie zajmuje się uzależnieniami.
Ale bardzo wiele mu zawdzięczam (już raz mi pomógł wyczołgać się z deprechy, choć kontaktowaliśmy się jedynie przez telefon i Skype'a), teraz też skontaktował mnie ze swoją koleżaną, która właśnie uzależnieniami się zajmuje.
Co prawda owa koleżana (nazywam ją Kaśką) pracuje teraz z narkomanami, ale ma ponoć duże doświadczenie również w wyprowadzaniu alkoholików na prostą.
Właśnie wczoraj spotkałam się z nią po raz pierwszy i... rewelka! Kobitka zupełnie odmienna od Gucia, na którego trafiłam przez przypadek w jednej z tutejszych parafii.
Spotkanie z Kaśką opiszę w następnym poście, bo muszę na chwilkę odejść od klawiatury, żeby dokończyć pichcenie obiadku dla ślubnego.
Skoro ślubny znowu zaczął mnie traktować po ludzku, to głupio by było przypalić pieczeń, nie?
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 18:33
artek napisał/a: | "Co sprawia ,że człowiek zaczyna nienawidzić sam siebie? Może tchórzostwo. Albo nieodłączny strach przed popełnianiem błędów,przed robieniem nie tego,czego inni oczekują ." |
Święta racja, Artku!
Zawsze starałam się robić to, czego inni oczekują. I nigdy mi nie wychodziło... Już w dzieciństwie znienawidziłam siebie, a potem tę nienawiść zagłuszałam alkoholem.
Chciałam być inna, chciałam samą siebie choć trochę polubić. Alkohol sprawił, że znienawidziłam się jeszcze bardziej...
artek - Czw 03 Cze, 2010 18:36
To było z "Weronika postanawia umrzeć "-Paulo Coelho. Nawiasem mówiąc jemu też się udało wyjść na prostą .
Klara - Czw 03 Cze, 2010 18:37
Urszula napisał/a: | Skoro ślubny znowu zaczął mnie traktować po ludzku, to głupio by było przypalić pieczeń, nie? |
Ej, tam! Mój ojciec twierdził, że gdy żona przypali cokolwiek, to znaczy, że jest zakochana w mężu
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 18:42
artek napisał/a: | Cześć Urszula , trzymamy się ? |
Cześć, Artku!
Ja się trzymam, a Ty?
Widzę, że też i bardzo się cieszę!!!
Możemy sobie podać grabę ponad oceanem: Ty alkoholik, ja stara alkoholiczka, ale oboje z chęcią zerwania z nałogiem.
Dziś i jutro też nie pijemy!!!
Tylko nie znikaj z forum, bo będzie mi Ciebie brakowało...
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 18:46
Klara napisał/a: | Mój ojciec twierdził, że gdy żona przypali cokolwiek, to znaczy, że jest zakochana w mężu |
Mój małżonek przeciwnie! Jak żona przypali cokolwiek, to znaczy, że olewa obowiązki domowe.
Fakt, ostatnimi czasy zdarzało mi się olewać...
Mam nadzieję, że "to se uż ne vrati".
artek - Czw 03 Cze, 2010 18:48
Urszula , to forum to część mojej terapii , nie zniknę bo CHCĘ wytrzeźwieć na dobre. No i oczywiście kibicuję Tobie również .
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 18:48
Klara napisał/a: | gdy żona przypali cokolwiek, to znaczy, że jest zakochana w mężu |
To znaczy, że jej się nie chce.....
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 18:50
artek napisał/a: | Nawiasem mówiąc jemu też się udało wyjść na prostą . |
I nam też się uda.
Musi!!!
kiwi - Czw 03 Cze, 2010 18:54
Hallo !!!!
Ciesze sie ze z mezem troche lepiej ci sie uklada.Moim zdaniem to ta najblizsza rodzina jak maz,dzieci z rodzinami i najblizsi przyjaciele,no moze znajomi z ktorymi dosc czesto przebywasz powinni byc przez ciebie poinformowani ze jestes chora na chorobe alkoholowa.Podstawa jest przebywanie z osobami i w towarzystwie bez alkoholu.Ja tez nie chodze i wszystkim mowie....ale ci mi najblizsi wiedza i popieraja mnie.
Kolacja w milym towarzystwie gdzie ma sie cos do opowiedzenia do posmianie bez alkoholu jest tez bardzo udana.Urzadzilam niedawno grila .....nic alkoholowego nie bylo.....i byl tak udany,mily wesoly.....wszyscy pytaja sie kiedy nastepny.
Zycze dalej trzezwych dni
serdecznie pozdrawia
Kiwi
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 19:22
artek napisał/a: | CHCĘ wytrzeźwieć na dobre |
Urszula napisał/a: | Ja się trzymam, |
Śledzę Wasze zmagania z tą chorobą i w związku z tym postanowiłem napisać Wam parę słów. Proszę nie traktujcie tego jak "wymądrzanie" się kogoś doświadczonego, co wie lepiej. Doświadczony to ja może i jestem ale na własne życzenie i przez swoją chorobę. Próbowałem parę razy trzeźwieć samemu, bez fachowego wsparcia. Tak jak Artek przetrawiałem i analizowałem swoje pijaństwo i konsekwencje z niego wynikające. Nie chciałem już pić i cholera zawsze kończyło się tak samo mimo, że potrafiłem nawet do pół roku wytrzymać bez alkoholu. Nienawidziłem wtedy siebie jak Ty siebie Urszulko i jakieś myśli samobójcze też mi się po głupim łbie pałętały. Ciągle do mojego pustego łba nie chciało dotrzeć, że walka w pojedynkę z tym "smokiem" jest z góry skazana na kolejną klęskę, pijaństwo i konsekwencje z tego wynikające. Dzisiaj, po terapiach znam sporo podobnych mi ludzi, z tym samym problemem i muszę powiedzieć, że żaden ale to absolutnie żaden nie trzeźwiał sam. Wszyscy jak jeden mąż (i żona) najpierw "zaliczali" terapie a potem trzeźwieli dalej a grupach AA. Powiem Wam, że mój były terapeuta (alkoholik niepijący kilkanaście lat) również chodzi na mityngi. Może to Wam trochę zobrazuje, z jak ciężkim i poważnym problemem w tej chwili się borykacie. Chciałbym, żeby wam się udało, jak mnie i wielu mi podobnym ale naprawdę nie znam lepszego sposobu na trzeźwienie niż ten, który Wam sugeruję.................
jolkajolka - Czw 03 Cze, 2010 19:27
Urszula napisał/a: | Przede wszystkim moja rodzina (ta dalsza) nie ma pojęcia o moim problemie z alko! |
To tak jak u mnie. Wie tylko mama i syn. No i mój partner,też alkoholik. A reszta...cóż może ktoś coś podejrzewa,może wyciągnął jakieś wnioski...nie wiem. Ale ja nie czuję potrzeby,żeby wszystim o tym opowiadać. Jest pewna grupa "wybrańców" i tyle!
Nie wydaje mi się,żeby trąbienie o swojej chorobie na prawo i lewo miało jakieś przełożenie na zdrowienie. Ale to tylko mije zdanie.
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 19:28
jolkajolka napisał/a: | Nie wydaje mi się,żeby trąbienie o swojej chorobie na prawo i lewo miało jakieś przełożenie na zdrowienie |
Jestem dokładnie tego samego zdania
Ksenia34 - Czw 03 Cze, 2010 19:33
Cytat: | Samej przed sobą ciężko się było przyznać, a co dopiero przed otoczeniem... Może, gdy uda mi się wytrwać w trzeźwości przez dłuższy czas dojdę do wniosku, że mogę już i innym powiedzieć : "tak, jestem alkoholiczką, ale z tym walczę"? |
Czytam Ula nadal i mozliwe ze nie powinnam tego pisac,ale ja miedzy twoimi wierszami czytam,ze ty jeszcze sie nie przyznalas nawet przed soba.Zreszta dla wielu ,jak nie dla wiekszosci pierwszy krok najtrudniejszy,jesli nie zaakceptujesz swojego alkoholizmu,nic nie zdzialasz.Ja zapijam notorycznie od 2005 roku,raz nawet wytrzymalam rok.Za kazdym razem jakos 5 miesiecy i od nowa.Teraz znowu zblizam sie do roku,jestem po terapii wstepnej,uczeszczam na mitingii,czytam codziennie medytacje i refleksje.Modle sie o pogode ducha,caly czas czytam jakies ksiazki zwiazane z tematyka,a i tak mam co jakis czas metlik w glowie.Z alkoholizmem sie nie walczy,bo i tak sie nie wygra.Trzeba skapitulowac,poddac sie.To jest jedyna droga,jak dla mnie.Ty musisz do tego dojsc,ale sama nie dasz rady,jak to sie mowi "Sama to ja moge sie napic"Pozdrawiam
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 19:38
No, to teraz opiszę spotkanie z Kaśką. Tak ogólnie, bo było to pierwsze spotkanie i raczej takie "obwąchiwanie się" obu stron.
Kaśka chciała wiedzieć, czy faktycznie zdeterminowana jestem do leczenia; ja, czy mogę jej zaufać i nie wpaść w następnego Gucia.
Umówiłyśmy się, w porze jej przerwy na lunch, w bardzo "ekskluzywnym" miejscu, czyli pod McDonald'em w pobliżu miejsca pracy Kaśki.
Pojechałam na to spotkanie z migotaniem komór i przedsionków, watą w kolanach i suchością w gębie. Nie wiedziałam nawet, czy zdołam babinkę rozpoznać, choć zaznaczyła, że będzie czekać przed wejściem od wschodu i jak zobaczę "spuchniętego krokodyla w ciemnych okularach", to mam podejść.
Krokodyla nie było. W ogóle nikogo nie było. Postałam kilka minut i już, już miałam wrócić na przystanek autobusowy, kiedy zauważyłam biegnącą w moim kierunku kobietę (słusznej postury) z ciemnymi okularami na nosie.
Z mety domyśliła się, że ja, to ja i na początek zaproponowała mi popełnienie grzechu niezdrowego obżarstwa. Weszłyśmy do "fastfuda", usiadłyśmy w kąciku, Kaśka zamówiła frytki (których ponoć na codzień się wystrzega ze względu na nadwagę) i zaczęłyśmy pogawędkę zupełnie nie łączącą się z tematem.
Wydawało mi się, że znam ją od lat, a ona sprytnie zaczęła mnie podpytywać o to i owo. Początkowo gadałyśmy o Jaśku, potem sama nie wiem, jak to się stało, że zaczęłam się jej zwierzać..
Godzinka minęła jak z bata strzelił!
Umówiłyśmy się na następne spotkanie u niej w domu (choć twierdzi, że dom jest twierdzą prywatności i żadnych pacjentów tam nie przyjmuje!), a oprócz numerów telefonów "awaryjnych" (upoważniła mnie do puszczenia dzwonka o każdej porze dnia i nocy, gdyby naszła mnie chętka walnięcia bani) dostałam do łapy plik materiałów (po polsku!) do poczytania i przemyślenia.
Na moje nieśmiałe pytania o koszt terapii, poklepała mnie po czole i powiedziała, że "wszystko jest już z góry uregulowane". Do następnego spotkania mam skupić się na tym, co sprawia mi przyjemność, a problemy uzależnienia i związanego z tym poczucia winy będziemy wałkować przy następnych spotkaniach.
Szczerze? Nie mogę się doczekać następnych spotkań!
Nie wiem, co w babie jest, ale uwiodła mnie brakiem dystansu terapeuta-pacjent, ciepłym uśmiechem i trochę zwariowanym sposobem bycia.
artek - Czw 03 Cze, 2010 19:42
Kurcze ! Ulka to miła odmiana po Guciu, mam nadzieje ,że z tego "będą dzieci" . A nawet to pewien jestem .
Klara - Czw 03 Cze, 2010 19:43
Urszula napisał/a: | a oprócz numerów telefonów "awaryjnych" (upoważniła mnie do puszczenia dzwonka o każdej porze dnia i nocy, gdyby naszła mnie chętka walnięcia bani) dostałam do łapy plik materiałów (po polsku!) do poczytania i przemyślenia. |
Aha, no to powinno być dobrze!
Klara - Czw 03 Cze, 2010 19:44
artek napisał/a: | mam nadzieje ,że z tego "będą dzieci" |
Teraz kolej na Ciebie, Artek!
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 19:51
kiwi napisał/a: | Ciesze sie ze z mezem troche lepiej ci sie uklada |
Kiwi, nawet lepiej, niż "trochę lepiej"!
Nie wiem, co mu tam Jaśko nagadał, ale od owych poniedziałkowych zakupów, wyraźnie pojaśniało.
Wiem, że tylko ode mnie zależy, czy w dalszym ciągu ten stan rzeczy się utrzyma, więc powtarzam już nie tylko co rano, ale co godzina "dzisiaj nie piję!".
Głoda mam coraz mniejszego i jeśli tylko nie nachodzą mnie wyrzuty sumienia (niestety, wciąż nachodzą), o alkoholu w ogóle nie myślę.
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 19:53
artek napisał/a: | No i oczywiście kibicuję Tobie również . |
I wzajemnie!
Pozdro!!!
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 20:36
artek napisał/a: | to miła odmiana po Guciu, mam nadzieje ,że z tego "będą dzieci" . A nawet to pewien jestem . |
Ja jeszcze tej pewności nie mam, ale... No, zobaczymy, co przyszłość przyniesie.
Ze spotkania z p.Martą (tą od Gucia) nie zrezygnowałam.
Udaję się do niej za dwie godziny. Może i ona będzie mogła mi pomóc? Przecież to, że Gucio okazał się Guciem wcale nie znaczy, że p.Marta też jest guciowata.
jolkajolka - Czw 03 Cze, 2010 20:38
Urszula napisał/a: | jeśli tylko nie nachodzą mnie wyrzuty sumienia (niestety, wciąż nachodzą), o alkoholu w ogóle nie myślę. |
Echhh,Urszula,nie licz,że szybko pozbędziesz się wyrzutów sumienia. Ja piąty rok nie piję,a wyrzuty sumienia i poczucie winy są u mnie częstymi gośćmi. Jedyne co się zmieniło na lepsze,to to,że wiem,iż nie alkohol jest na nie lekarstwem. I z każdym dniem jestem o tym bardziej przekonana.Czego i Tobie życzę
Ksenia34 - Czw 03 Cze, 2010 20:56
Och jak ja sie ciesze ze jestes tak pozytywnie nastawiona.
Nie wiem jak w stanach ale u mnie na irlandzkich meetingach mozna dostac wielka ksiaege po polsku,mnie duzo sie po przeczytaniu jej przejasnilo.
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 20:58
Klara napisał/a: | lepiej gdy oprzesz swoje trzeźwienie głównie na mityngach AA. |
Do mitingów powoli dojrzewam. Mam jeszcze straszliwe opory, choć wydawało mi się tydzień temu (w traumie po utracie roboty i w desperacji), że potrafię się przełamać.
Najważniejszym argumentem było to, że nie muszę się odzywać, wystarczy jeśli posłucham.
Ale myśl o tym, że muszę stanąć twarzą w twarz i pysk w pysk z zupełnie obcymi osobami (na trzeźwo), że znajdę się nagle w zupełnie obcym dla mnie pomieszczeniu (na trzeźwo), środowisku i warunkach (na trzeźwo) w tej chwili zwala mnie z nóg.
Na próżno sobie tłumaczę, że to będzie tak jak z wyjściem do teatru, gdzie też nikogo z widowni, ani aktorów nie znam osobiście. Włażę na salę, oglądam, słucham, sztuka do mnie przemawia (albo i nie), w każdej chwili mogę wyjść i zapomnieć o spektaklu.
Ale miting AA nie jest przecież spektaklem teatralnym! To "dzianie się" na serio i muszę zebrać w sobie dość siły, by w tym "dzianiu się", choćby biernie, uczestniczyć.
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 21:05
jolkajolka napisał/a: | wiem,iż nie alkohol jest na nie lekarstwem. I z każdym dniem jestem o tym bardziej przekonana |
Jolkajolka! Ja też o tym wiem. I mam nadzieję, że tę wiedzę uda mi się spożytkować.
Ale... Boję się, że to moje pozytywne i optymistyczne nastawienie jest jedynie efektem "miodowego miesiąca". Cholera wie, co się stanie, kiedy przyjdzie "mur"?
Czy pomoże powtarzanie sobie "dzisiaj nie piję"? Czy pomoże wsparcie ze strony dzieci? Czy pomoże terapeutka? Czy pomoże forum?
Pewnie powiesz, że to przedwczesne obawy, bo póki co jest dobrze. Ale zawsze tak miałam, że martwię się na zapas...
artek - Czw 03 Cze, 2010 21:13
Jak poszedłem na miting ,to miałem to samo co Ty. Chyba nawet to przez jakieś dwadzieścia siedziałem w kącie i nie odzywałem się wcale . Nic się nie bój ,samo Ci przejdzie.
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 21:27
Ksenia34 napisał/a: | Nie wiem jak w stanach ale u mnie na irlandzkich meetingach mozna dostac wielka ksiaege po polsku,mnie duzo sie po przeczytaniu jej przejasnilo. |
Tu nie tylko można dostać wielką księgę po polsku! Obie terapeutki, z którymi mam zamiar nawiązać bliższy kontakt, też są polskojęzyczne.
Nie wiem, jak p.Marta (dopiero dziś się dowiem), ale Kaśka po polsku mówi świetnie, choć bardzo śmiesznie. Nic w tym dziwnego, że "śmiesznie", bo przyjechała do Stanów jako dziecię nieletnie i przez całe lata posługuje się poza domem wyłącznie j.angielskim. Ponoć zdołała nauczyć j.polskiego męża (w ograniczonym zakresie) i dzieci (jeśli mówią tak jak ona, to "czapa z łba!", czyli "chapeau bas!").
W ogóle Kaśka przypadła mi do serducha. A najbardziej mi się spodobało, że powiedziała:
- Wlazłaś w łajno, no to mamy problem... Ale lepsze to, niż (tu padły jakieś określenia medyczne oznaczające rzadki rodzaj białaczki), bo alkoholizm można zaleczyć i da się z tym żyć. Nawet przeszczep szpiku nie będzie potrzebny. Wystarczy trochę wysiłku nas obu i podniesiesz się z bagna. I pamiętaj, że nawet jak zapijesz, będę zawsze po twojej stronie.
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 21:50
artek napisał/a: | Jak poszedłem na miting ,to miałem to samo co Ty. |
Ja jeszcze nie poszłam.
Nie wiem, kiedy pójdę, bo już myśl o tym, wywołuje we mnie panikę, którą mam ochotę zapić.
Jaśko twierdzi, że w miarę upływu czasu i pogodzenia się z myślą o ewidentnym uzależnieniu, po paru spotkaniach z terapeutą (broń Boże z Guciem!), sama zapragnę spotkań z ludźmi nękanymi problemami podobnymi do moich.
Dzwoni codziennie i powtarza:
- Daj sobie jeszcze dwa, trzy tygodnie, a jak trzeba to nawet rok! Alkoholik do końca życia pozostaje alkoholikiem, a ty nie pijesz dopiero od kilku dni. Nic na siłę i nic na szybko! Na szybko, to musiałem pacjentowi leki podawać w injekcji, bo skubaniec tablety chował pod językiem, a potem spuszczał je z wodą w kiblu. Nie chciał zdrowieć, a ty chyba chcesz? No, to wolniutko, step by step... Chlalaś 30 lat, przez następne 100 musisz odrabiać straty.
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 21:53
Urszula napisał/a: | .. Chlalaś 30 lat, przez następne 100 musisz odrabiać straty. |
Przesadził. Podobno ile lat się piło, tyle lat póxniej się trzeźwieje i "odrabia straty". Tak więc czeka Cię najwyżej 30 lat..........
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 22:26
Małgoś napisał/a: | Czytałam o Twojej imprezie rodzinne | [
quote="Małgoś"]myślę, że bliscy nie powinni serwować Ci takich sytuacji... [/quote]
Tę sytuację zaserwowałam sobie na własne życzenie, bo nie chciałam obwieszczać wszem i wobec, że jestem uzależniona od alkoholu.
Na zranionego łosia publice potrzebna taka wiedza?!
Nie spotykamy się zbyt często, więc wolę, by traktowali mnie normalnie, a nie jak "wyrodka" i "odmieńca", "pijaną zakałę rodziny".
Przełknięcie mineralnej przyszło mi z łatwością (nawet bawiło mnie, że nikt nie wie, co tam mam w szklanicy!), głodzisko dopadło mnie dopiero w nocy, kiedy powróciły myśli, że przecież i wcześniej mogłam zadowalać się mineralną, nie sięgać po alkohol...
Oj, jak bardzo chciało mi się podnieść z wyra i otworzyć nienaruszoną (przyniesioną przez gości) buteleczkę oryginalnego Riesling'a!
Nie wytrzymałam. Wstałam. I udałam się do lodówy. Otworzyłam zamrażalnik i nałożyłam sobie wielką michę lodów waniliowych. Polałam je jeszcze sokiem wiśniowym, dorzuciłam garść rodzynek i orzechów i wpieprzyłam to wszystko w ciągu dziesięciu minut. Ulżyło...
A rano powiedziałam sobie "dziś nie piję". i słowa dotrzymałam, choć nie jest to moją zasługą, bo zostałam wyciągnięta z chaty "na zakupy"...
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 22:28
pterodaktyll napisał/a: | Przesadził. |
Pewnie, że przesadził!
Ptero, ja w marcu skończyłam 55! To ile jeszcze przede mną?
Ale mam nadzieję, że przynajmniej trzeźwych. Postaram się, żeby tak było.
pterodaktyll - Czw 03 Cze, 2010 22:32
Urszula napisał/a: |
Ptero, ja w marcu skończyłam 55! To ile jeszcze przede mną? |
Jestśmy w podobnym wieku, "staż alko" też mamy podobny, ja zacząłem trochę wcześniej niż Ty, ale tak sobie myślę, że do końca życia jakoś damy radę te straty odrobić. Wiesz...tak dzień po dniu......dziś nie piję itd......
Urszula - Czw 03 Cze, 2010 22:36
Dość tego dobrego!
Szybki prysznic, bilet w łapę i jadę na spotkanie z p. Martą.
Jak było i jaką pieśń kazała mi odśpiewać na zakończenie spotkania, napiszę jutro.
Życzę Wszystkim miłej nocki!
Małgoś - Pią 04 Cze, 2010 01:15
Ula, myślę, że póki co nie ma potrzeby oświadczać światu (temu dalszemu) o chorobie. Najbliżsi wiedzą o jej istnieniu i to wystarczy. Tyle, że powinni wiedzieć więcej, a dzięki temu wspierać Cię czynnie. Zdrowy człowiek nie ma pojęcia czym, jakim stresem jest widok, zapach czyli potencjalna możliwość i jaką walkę toczy uzależniony. Ty teraz idziesz jak taran, masz klapki na oczach (miodowy miesiąc), ale za moment może pojawić się nuda, marazm, Twoja huśtawka nie może być poddawana takim próbom...
A o chorobie powiesz światu wtedy, gdy poczujesz, że to nie stwarza zagrożenia dla Twojej godności, a grono wtajemniczonych zależy tylko od Ciebie
Wiedźma - Pią 04 Cze, 2010 07:03
No właśnie, Urszula - po co Ty chcesz meldować wszystkim o swojej chorobie?
ja wychodzę z założenia, żeby mówić tym osobom, dla których jest do wiadomość istotna,
a i to tylko z mojego punktu widzenia i w moim interesie.
Powinni wiedzieć najbliżsi, z którymi mieszkasz, ewentualnie przyjaciele, oczywiście terapeuci i grupa oraz niektórzy lekarze.
A reszcie nic do tego. Nie każdy z resztą zasługuje na tę prawdę o nas, nie każdy jest godzien naszego zaufania,
więc nie spiesz się za bardzo z obwieszczaniem światu tej rewelacji.
Ja mówię tylko wtedy, gdy sytuacja mnie do tego zmusza i jednocześnie jeśli wiem, że sobie tym nie zaszkodzę.
artek - Pią 04 Cze, 2010 07:08
Cześć Urszula, powodzenia na spotkaniu. Czekam na relację . Powodzenia.
Urszula - Pią 04 Cze, 2010 14:51
Wiedźma napisał/a: | po co Ty chcesz meldować wszystkim o swojej chorobie? |
Wcale nie chcę.
To Jaśko upierał się, że poinformuje "dyskretnie" każdego z moich niedzielnych gości, bo przytachali ze sobą kilka butekeczek dobrego winka i byliby zdziwieni, gdyby Jaśko te butle zarekwirował im bez wyjaśnień.
Obyło się bez rekwizycji i bez zmoczenia mordy przeze mnie.
Wiedźma napisał/a: | Nie każdy z resztą zasługuje na tę prawdę o nas, nie każdy jest godzien naszego zaufania, |
Otóż to! Też tak uważam. Po co dalsza rodzina ma patrzeć na mnie jak na raroga? A przyznam się jednej z ciotek, lub któremuś zwujków, to prawdy (pewnie jeszcze pięknie ubarwionej!) dowiedzą się wszyscy, łącznie z ich sąsiadami.
W mojej rodzinie działa "głuchy telefon"...
Klara - Pią 04 Cze, 2010 14:58
Ulka! Pisz jak tam było na spotkaniu z panią Martą!
Urszula - Pią 04 Cze, 2010 15:38
artek napisał/a: | Cześć Urszula, powodzenia na spotkaniu. Czekam na relację . Powodzenia. |
Artku, spotkanie zakończyło się porażką. Z mojej strony...
Nie wiem, czy sama "cela", w której wypełniałam Guciową ankietę, czy wspomnienie anatemy nałożonej przez Gucia na alkoholików, czy może coś innego, spowodowało u mnie kompletny paraliż?
P.Marta okazała się być osobą przyjazną, miłą, zupełnym przeciwieństwem Gucia.
Przywitała się normalnie, bez przesłodzonych uśmieszków, nie zapewniała mnie, iż "łokrutnie się cieszy, że do niej trafiłam", spytała, czy chcę się na wstępie pomodlić do Ducha św.
Chciałam. Każda z nas pomodliła się po cichutku, bez odczytywania modlitw na głos.
No, a potem zaczęły się grudy.
Nijak nie mogłam się przed Martą otworzyć (przeszłyśmy na "ty" celem ułatwienia konwersacji) - dosłownie blokada, barykada, granit, lity marmur!
Na jej pytania odpowiadałam monosylabami. Zupełnie odwrotnie, niż przy spotkaniu z Kaśką, której już po kilku minutach zaczęłam się wywnętrzać i spowiadać z alkoholizmu.
Marta do mojego choróbska nie nawiązywała na wstępie ani słowem, usiłowała prowadzić luźny dialog, pytała o dzieci, wnuki, warunki życiowe, zainteresowania, itp.
Szczególny nacisk położyła na wnuczki. Pewnie w nadziei, że jak się babka o małych rozgada, to dalej pójdzie już łatwiej...
Nic z tego! Na maturze (Boże, jak to było dawno!) i obronie dyplomu byłam mniej spęta, niż przed Martą.
Może deprymowało mnie to, że raz po raz zerkała na zegarek?
Domyślałam się, że spieszy się na mszę. Chociaż Boże Ciało w chicagowskich parafiach przeniesione jest na niedzielę, to ona chyba chciała w tym dniu wziąć udział w nabożeństwie.
W końcu zdobyłam się na odwagę i powiedziałam, że dzisiaj z dialogu nic nam nie wyjdzie, bo czuję się nieszczególnie i lepiej przełożyć spotkanie na jakiś inny termin.
Umówiłyśmy się na następny czwartek i rozstały bez modłów, pień i "krzyżyka na drogę".
W sumie, to ta Marta jest fajna. Niewiele starsza ode mnie, zadbana, elegancka i bardzo ciepła. To ja miałam jakieś dziwne opory, żeby normalnie, po ludzku otworzyć gębę. Ale może następnym razem to mi się uda?
Urszula - Pią 04 Cze, 2010 16:03
Klara napisał/a: | Ulka! Pisz jak tam było na spotkaniu z panią Martą! |
Witaj, Klaro!
Właśnie opisałam to spotkanie.
Jestem zniesmaczona własnym zachowaniem i... ooo nie, nie sięgnę po alkohol!!!
Dzisiaj też powiedziałam sobie "nie piję" i zamierzam dotrzymać.
Tym bardziej, że Jaśko wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie z pytaniem o samopoczucie, a rano...
Rano, ledwie zdołałam przetrzeć ślepia i zrobić mężowi śniadanko, wywołała mnie na Skype Kaśka! Ta terapeutka, której Jaśko wcisnął mnie na siłę.
Nie obraziła się, gdy powiedziałam, że wolałabym porozmawiać później (gdy mój małżonek wyjdzie już do roboty), zaproponowała, żebym się odezwała, kiedy "droga będzie wolna".
Gadałyśmy dobre pół godziny i nie uwierzysz o czym! O psach!!!
Jedynym nawiązaniem do mojego problemu z alko było pytanie, czy miałam czas już coś poczytać z kartek i broszur, które mi dała.
Wyznałam, że nawet po nie nie sięgnęłam... Usłyszałam, że to nic nie szkodzi, zostałam zachęcona do spojrzenia na bumagi w wolnej chwili i czuję, że w okolicy łopatek coś jakby mi kiełkowało... Cholera wie, skrzydełka to, czy czyraki?
Urszula - Pią 04 Cze, 2010 17:03
Teraz lecę do banku.
Mam do wpłacenia kilka stówek zarobionych przez mego pana męża, sama wciąż jeszcze nie zarabiam ani cencika... A taką dobrze płatną robotę miałam!
Przechlałam tę robotę tak, jak przechlałam większość własnego życia i dorobek rodziny... Pfuj!, nawet na miano guana nie zasługuję, bo nawóz użyźnia, a ja wyjałowiłam wszystko, co tylko się dało.
Ale nie czas teraz na użalanie się nad sobą, czy samobiczowanie.
Najpierw bank, potem opłata zaległych rachunków i sklepik, w którym wczoraj kupiłam kilka pysznych, słodziutkich pomidorów w całkiem przyzwoitej cenie. Może jeszcze je tam mają?
Nie wiem dlaczego, ale ostatnio wzięło mnie właśnie na pomidory! Potrafiłabym zjeść całą tonę za jednym przysiadem. Mój pan kręci na nie nosem (woli golonkę i schabowego), a ja zżeram pomidory jak jabłka. Nawet bez soli.
Wrócę na forum wieczorkiem, kiedy już uporam się domową robotą.
Wiedźma - Pią 04 Cze, 2010 21:24
Urszula napisał/a: | Wiedźma napisał/a: | po co Ty chcesz meldować wszystkim o swojej chorobie? | Wcale nie chcę.
To Jaśko upierał się, że poinformuje "dyskretnie" każdego z moich niedzielnych gości, bo przytachali ze sobą kilka butekeczek dobrego winka i byliby zdziwieni, gdyby Jaśko te butle zarekwirował im bez wyjaśnień. |
Ten Jaśko, jak jest taki mądry i chce Ci pomóc, to niech się wykaże jakąś własną inwencją
zamiast wykpiwać się podejmowaniem za Ciebie decyzji kto ma wiedzieć o Twojej chorobie!
Urszula napisał/a: | Przechlałam tę robotę tak, jak przechlałam większość własnego życia i dorobek rodziny... Pfuj!, nawet na miano guana nie zasługuję, bo nawóz użyźnia, a ja wyjałowiłam wszystko, co tylko się dało. |
Znów zaczynasz?!
Urszula napisał/a: | Nie wiem dlaczego, ale ostatnio wzięło mnie właśnie na pomidory! Potrafiłabym zjeść całą tonę za jednym przysiadem. Mój pan kręci na nie nosem (woli golonkę i schabowego), a ja zżeram pomidory jak jabłka. Nawet bez soli. |
To normalne - po alkoholowych ekscesach Twój organizm odbudowuje się i potrzebuje potasu, a w pomidorach jest ich sporo.
Wiesz chyba, że na kaca dobrze robi sok pomidorowy - z tego samego powodu.
Urszula - Pią 04 Cze, 2010 23:18
Wiedźma napisał/a: | Znów zaczynasz?! |
Nie zaczynam, bo nigdy nie skończyłam.
Mimo "miesiąc miodowy", drzazgi i kolce chlejstwa tkwią we mnie nieustająco. Ale to chyba dobrze, nie?
Jak wspomnę, co zrobiłam sobie i innym swoim chlaniem, to łapa sama odsuwa się od butelczyny. Żeby nie było nieporozumień, to tylko taka przenośnia, bo alkoholu u nas w domu teraz zero!!!
Tyle tylko, że do najbliższego sklepku z "artykułami" mam piechotką nie więcej, niż 5 minutek (otwarty od 8:00 rano do północy). Ale to też chyba dobrze, bo
w mózgu mam zakodowane, że jak zechcę, to kupię w każdej chwili, więc nie mam "głoda psychicznego". Powtarzam sobie, że "nie chcę" i - póki co - działa!
Nawet dzisiaj byłam w tym sklepie (po mąkę i ziemniaki) i miałam ochotę kupić parę puszek piwa w promocji.
Ale przypomniałam sobie w porę, że "wszystko może być dęte, a słowo musi być święte".
Powiedziałam rano "nie piję", to na cholerę mam kupować piwo? Dla gości? A niech se sami kupią! Ja ciężarów dla nikogo dźwigać nie będę, skoro i tak nawet czubkiem języka smakołyku nie zakosztuję...
artek - Sob 05 Cze, 2010 07:05
Urszula napisał/a: | Tylko, gdzie znależć dobrą robotę?
Miałam to przesr...m, a raczej przechlałam. |
No nie osłabiaj mnie
Co nazywasz dobrą robotą ??????!!!
Jazda na szmacie po nocach , wyrwane nogi z du ....?????
Co Ty portorykanka jesteś ???
Nie wmawiaj sobie i nam przy okazji ,że tylko na to Cię stać . Mądre dziewczynki zawsze znajdują wyjście , poczekaj chwileczkę bo to dopiero 3 tygodnie.
kiwi - Sob 05 Cze, 2010 11:38
Hallo Urszula !!!!
ty napisalas :
" Powiedzialam sobie rano,nie pije,to na cholere mam kupowac piwo ? DLA GOSCI ? A niech se sami kupuja ! ja ciezarow dla nikogo dzwigac nie bede ,skoro i tak nawet czubkiem jezyka SMAKOLYKU nie zakosztuje."
Jaka Ty w glowie jeszcze pijana jestes !!!! Miedzy wodka a zakaska probujesz wytrzezwiec. Cos robisz ....bo mialas i masz w domu ogromnie namieszane i probujesz to zalagodzic ....i to tylko tyle.Z alkoholem jeszcze nie skonczylas (chociaz jeszcze nie ciagniesz z butelki,ale masz ja caly czas przy ustach ).Ile razy ja to przerabialam....bardzo wiele razy ,ja to nazywam " zmylenie przeciwnika" . Trzeba zalagodzic sprawe....przewaznie sie to udaje...bo najblizsze otoczenie,rodzina....juz dawno zaniemowila.To nic nowego nie odkrylas.
Te Twoje proby terapii....to smiech na calej linii.Przyjelas pozycje "blazna",na wesolo....jak telenowela....jak sie smieja to juz dobrze !!!! Chociaz scenariusz jest ...tragiczny.Nic jeszcze nie zrozumialas !!! Na nic nie masz czasu i checi.Po prostu pasuje Ci chwilowo ....ach,pod plaszczykiem choroby alkoholowej.....sytuacja w domu i otoczeniu ....polepszy sie.....o to ci tylko chodzi.Wiesz ze alkoholicy sa bardzo dobrymi aktorami.Grasz swa role brawurowo.....moze jeszcze Oskar dostaniesz....ale na pewno nie wytrzezwiejesz.....jeszcze nie jestes tak daleko....jeszcze swojego "dna"nie osiagnelas.Szkoda mi Ciebie.
Na grupe AA nie pojdziesz.....bo oni powiedza ci to samo co ja .....a to ci nie pasuje do ukladu,i ty o tym podswiadomie wiesz.
Oj,jak ja umialam manipulowac wszystkim i wszystko.....nic nowego nam nie napiszesz bo wszystkie "chwyty"to my znamy,a ja to juz wogle bylam specjalistka....tak wtedy myslalam....z czego sie dzisiaj wcale nie ciesze.Smutne ale prawdziwe.
milego "trzezwego"dnia
zyczy
Kiwi
rufio - Sob 05 Cze, 2010 13:35
Prawda i przystepnie napisane - mozna by bylo mocniej ale to i starczy - Brawo Kiwi - tylko czy NASZA ORSZULA COS ZROZUMIE / Bo przeciez nie jest to napisane na wesoło ?
Urszula - Sob 05 Cze, 2010 15:24
artek napisał/a: | Co nazywasz dobrą robotą ??????!!!
Jazda na szmacie po nocach , wyrwane nogi z du ....????? |
Fakt, Artku, taka dobra robota to to znowu nie była. Ale dobrze płatna!!! I z ubezpieczenie zdrowotnym.
Teraz straciłam nawet nadzieję na to, że kiedykolwiek podobną znajdę, choćby jeżdżąc na szmacie (czego z duszy i serca nie lubię!). Ale jak jest jakakolwiek praca, to trzeba ją szanować i nie chlać!!!
Dzisiaj też nie piję.
Urszula - Sob 05 Cze, 2010 15:38
kiwi napisał/a: | Jaka Ty w glowie jeszcze pijana jestes !!!! |
Jestem, Kiwi, jestem! Wcale się tego nie wypieram, ale próbuję się ratować właśnie takimi kretyństwami jak to "nie będę dźwigać ciężarów dla gości".
kiwi napisał/a: | e Twoje proby terapii....to smiech na calej linii.Przyjelas pozycje "blazna",na wesolo....jak telenowela....jak sie smieja to juz dobrze !!!! Chociaz scenariusz jest ...tragiczny. |
Wierz mi, że do śmiechu bardzo mi daleko! Może i przyjęłam pozycję błazna, ale czy coś w tym złego, skoro ta pozycja mi pomaga i pozwala utrzymywać się na powierzchni?
Urszula - Sob 05 Cze, 2010 16:38
rufio napisał/a: | tylko czy NASZA ORSZULA COS ZROZUMIE / Bo przeciez nie jest to napisane na wesoło ? |
Rufio, "na smutno" to mam cały czas...
W domu smutno, w duszy, w serduchu, w głowie - wszędzie!
Nie dziw się więc, że próbuję się ratować resztkami poczucia humoru, bo musiałabym chyba znowu podjechać na szyny kolejki, żeby skończyć z tym dołującym smutkiem.
A zrozumiałam już dość dużo (choć w/g Ciebie i Kiwi, niczego nie pojęłam). Przede wszystkim to, że muszę być trzeźwa i że sama z trzeźwieniem sobie nie poradzę. Stąd próby podjęcia terapii, nawet za cenę spotkań z "Guciami".
Mitingi AA jeszcze mnie przerażają (od dziecka tak już mam, że boję się ludzi), ale to nie znaczy, że któregoś dnia się nie przełamię i nie skorzystam również z tej formy pomocy. Jestem już coraz bliżej... Ale łatwiej mi się pisze, niż gada, łatwiej mi spotkać się z jedną obcą osobą, niż np. z trzema.
Duże nadzieje pokładam w terapeutce Kaśce. Dzisiaj rano też gadałyśmy chwilkę na Skype i nastawiła mnie bardzo pozytwynie do przeżycia kolejnego trzeźwego dnia, choć za oknem chmurno i leje deszcz.
Pozytywne nastawienie jakoś ze mnie uleciało, poczułam się jak przekłuty balon po przeczytaniu..., no, nie ważne!
Ważne, że wiem, że dzisiaj znowu nie zapiję.
A jutro? Jutro też sobie powiem "dzisiaj nie piję". A słowa zwykłam dotrzymywać bez względu na okoliczności.
Masakra - Sob 05 Cze, 2010 18:44
Droga Ulu nadzieje pokladaj w sobie bo terapeutka za Ciebie nie wytrzezwieje.
Z 1 strony piszesz ze nienawidzisz siebie za to ze pijesz a z drugiej piszesz pozytywnie o alkoholu. To absurd ale i nic dziwnego bo to jest choroba absurdow.
Jak wczesniej Ci wspomnieli taka droga nie wytrzezwiejesz. Ty manipulujesz soba i otoczeniem (oczywiscie do czasu bo w koncu dostaniesz od alku kopa i przysiadziesz na pupie). To ze teraz utrzymujesz abstynencje to o ile nic nie zrozumialas to stan przejsciowy. Jak ja to mowie- Czas pokaze wszystko. Mozesz grac, manipulowac, oszukiwac i sama w to wierzyc (bo nie twierdze ze robisz to celowo) ale i tak czas to zweryfikuje.
Swoja droga piwo nie jest smaczne
kiwi - Sob 05 Cze, 2010 19:46
Hallo Urszula !!!
bardzo duzo ludzi czyta to co piszemy ,ale tylko ja i Rufio probujemy ci jakos wytlumaczyc o co nam chodzi.I musze ze smutkiem napisac.....ze dalej nic nie rozumiesz.Grupy AA sie boisz jak ognia,chociaz to za darmo."Tonacy brzytwy sie chwyta"ale ty jeszcze uwazasz ze nie jest zle.To okropny blad twego chorego myslenia.I sama nie dasz rady !!!! To jest niemozliwe !!!! Normalne to ty powinnas byc w szpitalu,na zamknietym oddziale pod opieka lekarzy i specjalistow od alkoholu.A ty odtruwasz sie sama w domu,i jeszcze na grilu z alkoholem.Dziewczyno....to jest nienormalne !!!! Przestraszajace !!!! Ratuj sie !!!!
Ja bylam caly czas pod opieka lekarza,od samego poczatku zajal sie mna terapeuta od uzaleznien.A ty co tam wyprawiasz....jakies przy frytkach terapie....przeciez to jest nienormalne.Przeciez to nawet wstyd napisac takie *p**** i bzdury.i to nie jest smieszne oj,nie !!!!!
Ja bym na twoim miejcu tak zrobila :
idz do lekarza.....cos na uspokojenie dostac (powiedz ze jestes uzalezniona od alk.)moze on cos ci doradzi jak dalej,i nie wciskaj ze nie macie lekarza i ze drogo.Nawet sie nie zainteresowalas,ile kosztuje wizyta u normalnego terapety od uzaleznien.Nie masz pieniedzy (a kto ma... nikt nie ma)to tu rodzina,corki,zieciowie musza pomoc !!!! Nie ma dwoch zdan !!!! Powiedz glosno o co chodzi,powiedz ze bez pomocy to ty zupelnie sie zapijesz (to szczera prawda),musisz miec fachowa pomoc jak najszybciej !!!!!!
Ale oczywiscie ...kazdy z nas ma prawo wyboru.....zrobisz jak chcesz !!!!
Czesc
Kiwi
jolkajolka - Sob 05 Cze, 2010 20:38
Urszula napisał/a: | Wierz mi, że do śmiechu bardzo mi daleko! Może i przyjęłam pozycję błazna, ale czy coś w tym złego, skoro ta pozycja mi pomaga i pozwala utrzymywać się na powierzchni? |
Bardzo długi czas zachowywałam sie podobnie. Też "zaśmiewałam" swój problem. I żaden terapeuta nie mógł do mnie dotrzeć. Ja nie widziałam w tej postawie niczego złego,byłam pełna nadziei na trzeźwe życie,cieszyłam się z każdego dnia. Od tamtej pory miałam jeszcze dwa ciągi pijackie. Dość długie.Potem trafiłam na "tę" właśnie terapię. I na właściwą terapeutkę. I już mi nie było tak wesoło. Ale za to,od tamtej pory nie piję. I teraz pogoda ducha rzadko mnie opuszcza...
artek - Sob 05 Cze, 2010 21:15
Urszula , trzymaj się trzeźwo i rumiano . Dzisiaj dopiero przyjechałem i padnięty jestem ale jutro tu będę. Jutro nie pijemy!
Ksenia34 - Sob 05 Cze, 2010 22:50
Moim zdaniem,kazda terapia jest wazna i obojetnie czy przy frytkach czy na fotelu przy kawce,wazne aby zadowolenie bylo,wbrew pozorom za granica naprawde jest trudno trzezwiec.Po pierwsze jest to naprawde drogie,a rodzina ma cie w d*** bo sami musza jakos zyc.Ja sie dowiadywalam,ze u mnie w Irlandii na terapie zamknieta kieruje sie osoby ktore stracily przez alko naprawde wszystko,oczywiscie jest mozliwe aby samemu sie zapisac,czeka sie wtedy jakis czas okolo 3 do 6 miesiecy i taka terapia kosztuje okolo 10.000 euro na 6 tyg.No to ja dziekuje ,wole sobie chodzic na mitingii i nie pic poprostu.wcale nie jest latwo.Ja uczeszczalam prywatnie co tydzien na 45 min za 50 euro,narazie musialam przestac bo zasilek starcza mi ledwo ledwo.Nie wszyscy maja taka mozliwosc,jakw Polsce.
Ja mysle ze Ula sama dojdzie co dla niej najlepsze,my mozemy tylko zasugerowac i podzielic sie swoimi doswiadczeniami,ona i tak zrobi to co bedzie chciala.
artek - Nie 06 Cze, 2010 07:13
Ulka , jak jest?? wszystko ok?? Wczoraj trzeci trzeźwy tydzień. Dzisiaj też nie pijemy.
Wydaje mi się ,że wiem co Ci się dzieje. Tzn mam to samo. Też niby z jajem podchodzę do problemu,żeby nie dać się zwariować czyli nie wpadać w popłoch po przeczytaniu np.faz trzeźwienia , i mam cholerne ciśnienie żeby nie zawieść siebie i wszystkich kolejną skuchą. Jesteśmy w podobnej sytuacji bo ja piłem w domu sam . Wszystkie roboty wykończeniowe robię sam i przy tym sobie popijałem ,więc jak to zrobić ,żeby nie wracać w miejsca w,których się piło ? Pracy też nie zmienię bo nie pracuję , owszem kiedyś "kręciliśmy"interes, z moim bóstwem ale zawodziłem no to kręci sama , bo przecież na pijanego liczyć nie mogła. Teraz to jestem w charakterze młodszego pomocnika starszego woźnego Tzn. Jak jesteś "na chodzie " to podaj cegłę.
Jest to pewien dyskomfort psychiczny , bo jakby nie było to w końcu przyjęte jest ,że to facet utrzymuje rodzine .Czyli mówiąc krótko poczucie własnej wartości żadne.
Ja też chciałbym coś ze sobą zrobić ,z problemem alkoholowym, gdzieś tam bywałem gdzieś się zarejestrowałem ,mam jakiś termin i znów presja bo na zewnątrz wygląda jakbym nic nie robił.Ja mam problem z moim wybuchowym charakterem i bardzo destrukcyjnie działają na mnie takie komentarze ,zarzuty czy jak to nazwać . Jak coś nie tak wybucham rozwalam i zaczynam od nowa. No i następna sprawa to fakt ,że jesteś tam gdzie jesteś , to także rozumiem doskonale. Byłem na "obczyźnie " i wiem jak TAM jest. Nikt Ci nie pomoże ,NIKT ! . Tzw. rodacy to robactwo od ,którego należy uciekać .Zawistne ,obgadujące,zrobiące wszystko aby podwinąć Ci nogę aby potem napieszczać się ,Twoim niepowodzeniem. WYDAJE mi się ,że wiem przez co przechodzisz .Ale damy radę bo się da ! Pomalutku a do celu . Są ludzie którzy dali radę . No to i my damy.
Wiedźma - Nie 06 Cze, 2010 08:01
artek napisał/a: | nie wpadać w popłoch po przeczytaniu np.faz trzeźwienia |
Ależ nie ma co wpadać w popłoch, a jedynie być przygotowanym na kolejne fazy.
Gdy masz świadomość co się może z Tobą (w Twojej głowie) dziać, łatwiej przeciwdziałasz katastrofie.
Po to właśnie poznajemy fazy, a nie żeby straszyć początkujących.
Żeby nie popadali w przekonanie, że trzeźwość to wyłącznie miesiąc miodowy,
bo wówczas rozczarowanie w fazie muru będzie nie do udźwignięcia.
A skoro oboje z Urszulą wiecie, że teraz macie fajnie przez miesiąc,
to zbierajcie energię na gorszy czas, który nadejdzie, ale przecież nie będzie trwał wiecznie.
Przechodząc przez te straszliwe fazy świadomie macie duże szanse na powodzenie.
Ja wielokrotnie próbowałam samodzielnie przestać pić i zwykle wykładałam się na fazie muru -
bo nie miałam o niej pojęcia. Dopiero gdy poznałam zagadnienie - udało mi się przejść to na sucho.
Tak więc nie bójcie się faz, tylko przygotujcie się na nie, obserwujcie je (siebie)
i miejcie w pogotowiu narzędzia
artek - Nie 06 Cze, 2010 09:03
Wiedźma napisał/a: | Żeby nie popadali w przekonanie, że trzeźwość to wyłącznie miesiąc miodowy,
bo wówczas rozczarowanie w fazie muru będzie nie do udźwignięcia. |
Droga Wiedźmo , u mnie ten miesiąc miodowy objawia się panicznym strachem przed następnym etapem tzn. czy zapanuję . Niby jest jakaś chęć do życia w trzeźwości i radość z "innego"postrzegania świata ,nie przez pryzmat butelki.Głębokie przekonanie ,że odbuduję zaufanie najważniejszych dla mnie osób, chęć do pracy i nadrobienie WSZYSTKICH NARAZ zaległości ,no i jeszcze pogoda słoneczna nastrajająca do optymizmu. Wiara ,że dam radę .
I właśnie te objawy u siebie identyfikuję jako miesiąc miodowy. Niestety cały czas "podskórnie" czekam na kolejną fazę ,liczę dni pozostałe do pojawienia się objawów następnej fazy i zastanawiam się rano zanim otworzę oczy jaki mam nastrój ,czy może to już dziś . Widzisz, TYM RAZEM wiem ,czego się spodziewać ,co nie zmienia faktu ,że panicznie się siebie boję ,wkładam maskę ,że niby jest ok i do przodu. Mogę tylko przypuszczać ,że Ulka ma tak samo. O tych fazach dowiedziałem się na forum ,poczytałem ,i to jest ten zbawienny wpływ internetu. Zawsze ,o każdej porze dnia i nocy możemy TU zajrzeć i poczytać ,bo są ludzie tacy jak TY i Tobie podobni na tym forum ,którzy WIEDZĄ ,a których ja określam AUTORYTETAMI.
Wiedźma - Nie 06 Cze, 2010 09:19
artek napisał/a: | u mnie ten miesiąc miodowy objawia się panicznym strachem przed następnym etapem tzn. czy zapanuję . |
I nic? Żadnych euforyjek? No to masz do du**
Widocznie u Ciebie przepływa to mniej wyraziście niż u większości,
ale w takim razie można mieć nieśmiałą nadzieję, że faza muru też przejdzie bez większych dołów
(no bo skoro górka była łagodna, to dołek nie ma po czym być głęboki - takie jest naturalne prawo fali)
Więc możesz już się tak bardzo nie bać, nie będzie tak źle - ja autorytet Ci to mówię.
A właśnie - z tymi autorytetami to była ironia?
Bo ostatnio twierdziłeś coś zgoła innego...
artek - Nie 06 Cze, 2010 10:28
Wiedźma napisał/a: | A właśnie - z tymi autorytetami to była ironia?
Bo ostatnio twierdziłeś coś zgoła innego... |
JEEEZZUU ! Twierdziłem , bo nie podobał mi się sposób w jaki konsylium w trakcie obchodu mnie potraktowało. BO JA NIE MIAŁEM I NIE MAM uzależnienia krzyżowego.
Zawsze byłem z siebie "dumny" słysząc na grupie AA ,o stosowaniu w zastępstwie alkoholu ,tabletek czy ziela ,że ja NIE próbowałem eksperymentować. A WY z Tomoe między sobą stawiałyście diagnozę . Dobra , "dmuchałaś na zimne . No i git! . Co nie zmienia faktu ,że WY wiecie i nie ma dyskusji, jeśli chodzi o Tomoe to dla mnie bardzo kontrowersyjny jest sposób stosowania jej wiedzy w praktyce , i tyle. Dla mnie ktoś kto wie i dał radę jest autorytetem , i to nie z pod budki z piwem ,jak mi kiedyś zarzucono. Mam nadzieję ,że zostałem prawidłowo zrozumiany , przepraszam .
Ksenia34 - Nie 06 Cze, 2010 11:24
jedynie co moge zasugerowac i co mi tym razem sie udalo,to przestac zastanawiac sie co bedzie jutro,zyc dzis bo jutro moze Ciebie juz nie byc,wiec ciesz sie ze zyjesz dzis i przezyj go tak jakby to byl twoj ostatni dzien.No i zawiezyc sie swojej sile wyzszej,jesli ty nie mozesz to wlasnie czas aby zaufac.U mnie to sie sprawdzilo i juz az tak bardzo sie nie przejmuje i jest mi lzej.
verdo - Nie 06 Cze, 2010 15:02
Wiedźma napisał/a: | I nic? Żadnych euforyjek? No to masz do du** |
Ja mysle,ze to zalezy od tego jak silny byl ostani ciaggggggg...
Wiedźma napisał/a: | Gdy masz świadomość co się może z Tobą (w Twojej głowie) dziać, łatwiej przeciwdziałasz katastrofie. |
Jasne,ze tak...racja.
Ja jednak wiem,ze faze muru mam za soba...a dalej to nawet nie czytam...taki spontan...
rufio - Nie 06 Cze, 2010 20:01
Orszula nie chodzi mi o to że masz sie smucic - lub jak napisałas robic z siebie błazna - masz do tego podejśc smiertelnie powaznie - nie masz myslec tylko i wyłącznie o tym że nie pijesz - Ty masz nie pic to tyla i az tyle . Jednym z postawowych błędów na poczatku - ja tez je popełniałem jest to że sie mysli bardziej o nie piciu niz normalnym zyciu - ciągłe obwinianie i przypominanie co było i co sie robiło jest dominujace - i nie pomaga - jeżeli jest tak jak piszesz z twoja pania to jak najszybciej powinnas przerobic poczucie winy - musisz pamietac ze nie zawsze jestes winna - nie za wszystko - a mityngi - a kto Ci każe tam się odzywac ? Idź i posłuchaj posiedz w kąciku i słuchaj - słuchaj a potem to przetraw ale nie z pozycji winy - cholera z nia - zacznij myslec pozytywnie - przeciez Hameryka to raj dla pozytywnie zakreconych - podobno ? Zacznij pisac do siebie listy - tu w pamietnikach Andrzej daje próbke jak sie rozprawiac z sam ze soba i z swoimi potworami .A co imprez z towarzystwem alkoholu pod jakalkolwiek postacia to nie zmienie zdania - niech sie poobrażaja niech wieszaja na Ciebie psy koty kanarki - to na dzień dzisiejszy nie jest wazne - Ty i Twoje trzeźwienie jest waźne - reszta przyjdzie z czasem - o ile dasz czas czasowi .prsk
artek - Nie 06 Cze, 2010 20:56
Ulka co jeest ?!?!
yuraa - Nie 06 Cze, 2010 21:20
spoko Artek, w tamten weekend też znikneła
myśl o sobie na pierwszym miejscu
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 09:04
Urszula napisał/a: | Jestem już coraz bliżej... |
Coraz bliżej butelki.
Niestety.
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 09:27
Króciutko uzasadnię, jednym słowem:
Chaos.
Chaos w myślach, chaos w emocjach, chaos w działaniach.
Bardzo niebezpieczny stan dla alkoholiczki.
I złudzenie Uli, że to forum ją uleczy.
pterodaktyll - Pon 07 Cze, 2010 10:45
Tomoe napisał/a: | Chaos w myślach, chaos w emocjach, chaos w działaniach.
Bardzo niebezpieczny stan dla alkoholiczki.
I złudzenie Uli, że to forum ją uleczy. |
Obyś się myliła...............
Jacek - Pon 07 Cze, 2010 11:11
Tomoe napisał/a: | I złudzenie Uli, że to forum ją uleczy. |
skoncentrujmy się na początek na tym,że to choroba nie uleczalna (tak do końca)
a idąc dalej tropem,to żadne forum,żadne meetingi AA,żadna terapia i terapeuci
nie pomogą - jeśli sam zainteresowana osoba się nie zainteresuje
ogólnie mówiąc osobie uzależnionej jest potrzebna druga osoba do przekazu wiedzy
jak chęć pochłonięcia tej wiedzy
sięgając historii pierwszego przypadku spisanego,jakim był by to Bill Wilson
to on nie miał ani forum,ni specjalistki w dziedzinie terapii ani wiedzy uzyskanej od terapeutów
za to miał chęć coś z tym zrobić - i wpadł na to że najlepszym sposobem jest
kontakt z drugą osobą
a więc nie można wykluczyć również forum
rufio - Pon 07 Cze, 2010 11:23
Udzielając sie na forum nie widzisz swojego rozmówcy nie widzisz reakcji - nie elastycznujesz do tempa rozmowy - ani on nie widzi twojej mimiki - kontakt zzywym jest nieoceniony a grupa to dopieroo zywy stwór .
A to wszystko funta kłaków warte jeżeli gadasz do sciany .prsk
pterodaktyll - Pon 07 Cze, 2010 11:26
rufio napisał/a: | to wszystko funta kłaków warte jeżeli gadasz do sciany .prsk |
Zwłaszcza jeżeli powtarzasz po raz któryś tam to samo i po reakcji widzisz, że nic nie dociera..
rufio - Pon 07 Cze, 2010 11:27
Nic na siłe wszystko młotkiem - a po za tym kogo to jest zycie ? No chyba ze ten ktos jest kotem
pterodaktyll - Pon 07 Cze, 2010 11:32
rufio napisał/a: | a po za tym kogo to jest zycie ? |
Słusznie mówią, że każdy pieprzy sobie sam swoje życie.....
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 11:32
Nie, Jacku, forum to nie jest "kontakt z drugą osobą".
To jest tylko "nibylandia".
Dla jednych złudzenie kontaktu. Dla innych namiastka kontaktu.
Uzupełnieniem kontaktu można nazwać forum tylko wtedy, gdy ludzie się znają także z reala. Wtedy można powiedzieć, że tutaj korespondują ze znajomymi.
Natomiast w żywym kontakcie z drugą żywą osobą Ula fonkcjonuje następująco:
1. Zatyka ją, ściska w gardle, nie potrafi z siebie słowa wydusić i szybciutko wycofuje się z kontaktu odkładając go na później (jak w przypadku rozmowy z Martą).
2. Znajduje formy zastępcze i tematy zastępcze (np. pogaduchy z Kaśką przez skype`a o pieskach). Ale broszurki o alkoholizmie, które dostała od Kaśki, odkłada na bok, nieprzeczytane.
3. Paraliżuje ją strach nawet przed takim kontaktem, który jeszcze nie nastąpił (odkładanie w nieskończoność pójścia na mityng AA).
4. Swój strach przerabia na cyrk i kabaret (vide: Gucio i Jaśko).
To są chore, pijane sposoby, stosowane przez alkoholików do radzenia sobie z trudnymi emocjami w kontaktach z ludźmi.
Forum internetowe na to nic nie pomoże.
To forum służy Uli wyłącznie jako zamiennik alkoholu.
Służy jej do podregulowania emocji.
Do tego, żeby przez chwilę mogła się poczuć lepiej.
Żeby mogła sobie "ulżyć". Na chwilę.
O mechanizmie nałogowego regulowania uczuć u alkoholików chyba słyszałeś, prawda?
Ona się tego mechanizmu na forum nie oduczy.
Ona sobie go tutaj utrwali.
A ten mechanizm może ją doprowadzić z powrotem do picia.
I to jest smutne.
(PS. Byłam w sobotę w Częstochowie. Nie ma to jak żywy kontakt z żywymi ludźmi.)
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 14:00
yuraa napisał/a: | spoko Artek, w tamten weekend też znikneła |
Tak już mam w wekeendy, że znikam. A raczej przenoszę się do realu.
W sobotę córka z zięciem szli na wesele, więc zakotwiczyłam u nich, żeby zaopiekować się pisklętami przez noc.
Zaś w niedzielę rano spakowałam wszystkich i przywlokłam do naszej chaty, bo u nich w kuchni bardzo źle mi się gotuje obiadki. Ciasno, nigdy nie wiem, gdzie czego szukać i w ogóle! Starszych wygoniłam do spania, sama zajęłam się pichceniem i dzieciakami.
Ponieważ moje wnusie posiadają samoładujące się baterie i wymagają nieustającej uwagi, nie miałam czasu napisać czegokolwiek na forum. Wieczorem weszłam jedynie na chwilkę, żeby przeczytać kilka postów i sprawdzić, co się u Was dzieje.
Hejka!
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 14:05
Masakra napisał/a: | Z 1 strony piszesz ze nienawidzisz siebie za to ze pijesz a z drugiej piszesz pozytywnie o alkoholu. |
Masakra, a gdzieś Ty wyczytał w moich postach coś pozytwywnego o alkoholu?!
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 14:22
Ksenia34 napisał/a: | wbrew pozorom za granica naprawde jest trudno trzezwiec |
Masz świętą rację, Kseniu!
Za granicą nic nie jest za darmo, ani nawet tanio. Za darmo można jedynie brać udział w grupach samopomocowych (AA), a ja wciąż jeszcze mam wewnętrzny opór przed nagłym zanurzeniem się w tłumek obcych ludzi.
Kaśka zapewnia mnie, że to się z czasem zmieni.
Ula - Pon 07 Cze, 2010 14:26
(PS. Byłam w sobotę w Częstochowie. Nie ma to jak żywy kontakt z żywymi ludźmi.)
Ze ja Ciebie nie spotkałam
Ale rozmawiałam o Tobie
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 14:37
Urszula napisał/a: |
Masakra, a gdzieś Ty wyczytał w moich postach coś pozytwywnego o alkoholu?! |
Ja wprawdzie Maskara nie jestem, ale wyczytałam takie oto poetyckie, pieszczotliwe, pełne miłości określenia substancji chemicznej zwanej alkoholem:
(UWAGA!!! OSTRZEGAM!!! ŚWIEŻE TRZEŹWIKI NIE CZYTAJĄ TEGO CO PONIŻEJ, BO MOGĄ SMAKA ZAŁAPAĆ!!!)
łyczek koniaczku,
małe co-nieco,
jakiś browarek,
kieliszeczek,
Mecyje! Bimberek!,
butelczyna,
buteleczka,
małe piwko,
walidełko,
poprzestawałam na jednym browarku,
rozkoszowanie się stanem bycia na rauszu,
flaszeczka koniaczku,
pocieszacz,
pocieszycielka,
pocieszyciel,
nervosol,
odtrutka,
balsam szczęścia,
podpijałam,
łyknęłam sobie z gwinta,
winko,
jeden głupi kieliszeczek koniaczku,
smakołyk
etc...
Niejedna matka o swoich rodzonych dzieciach nie mówi tak pieszczotliwie jak ty o alkoholu...
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 14:39
Ula napisał/a: |
Ze ja Ciebie nie spotkałam
|
A taka była okazja!!!
Kurczę, no bo myśmy się dopiero w sobotę po obiedzie na ten wyjazd zdecydowali.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 15:15
kiwi napisał/a: | idz do lekarza.....cos na uspokojenie dostac (powiedz ze jestes uzalezniona od alk.)moze on cos ci doradzi jak dalej,i nie wciskaj ze nie macie lekarza i ze drogo.Nawet sie nie zainteresowalas,ile kosztuje wizyta u normalnego terapety od uzaleznien.Nie masz pieniedzy (a kto ma... nikt nie ma)to tu rodzina,corki,zieciowie musza pomoc |
Kiwi, nawet na wizytę u internisty w tej chwili mnie nie stać!
Rodzina? Owszem, pomogłaby z pewnością finansowo, gdyby miała z czego. Moje córki też ledwie koniec z końcem wiążą. Starsza ma dwójkę dzieci i przecież nie będzie dzieciom od ust odejmować, żeby pomóc babce pijaczce.
Leczenie w zakładzie zamkniętym w ogóle nie wchodzi w grę, jeśli nie ma się ubezpieczenia.
Pierwszy raz w szpitalu w USA byłam 12 lat temu na laparoskopowym usunięciu cysty z jajnika. Byłam 1 (słownie: jeden!!!) dzień. Rachunek przyszedł na ponad 9 tys. dolarów!!!!!!!!!
Ubezpieczenie - wtedy jeszcze miałam - pokryło mi 80%, resztę musiałam wysupłać z własnej kieszeni - wtedy też jeszcze miałam.
Teraz nie mam nic: ani ubezpieczenia, ani kasy.
Jasne, że próbowałam się orientować, ile kosztuje wizyta u terapeuty "z prawdziwego zdarzenia" i możesz mi wierzyć, że przekracza to moje możliwości finansowe.
Tzn. pierwsza konsultacja zwykle jest za darmo (jak u adwokata), ale już następne wizyty to min. $120. No, tak 3 do 4-ech stówek jeszcze jakoś bym wygrzebała... Ale myślisz, że trzy spotkania z terapuetą mogą mnie "uzdrowić"?
Korzystam z tego, co jest dla mnie osiągalne! "Terapia przy frytkach" jest osiągalna i czuję, że Kaśka autentycznie chce mi pomóc za darmochę (domyślam się, że ze względu na przyjaźń z Jaśkiem i jakiś dług wdzięczności względem jego rodziny).
Zresztą, "przy frytkach" spotkałyśmy się tylko ten pierwszy raz, bo akurat tak się złożyło. Jaśkowi zależało, żebym spotkała się z Kaśką jak najszybciej, ona nie mogła wykroić czasu wcześniej, jak tylko w czasie przerwy na lunch; teraz zaczną się prawdziwe spotkania.
"Prawdziwe spotkania" mam też umówione z Martą.
Nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić poza pójściem na miting AA...
I pójdę. Ale dopiero wtedy, gdy będę pewna, że mogę tam iść na trzeźwo i nie zapiję po mitingu.
Kiwi, Ty jesteś otwarta na ludzi i tak jak abstynentowi trudno jest pojąć alkoholika, tak Tobie trudno wczuć się w uczucia introwertyka.
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 15:20
Kobieto!
Jeżeli czegoś chcesz - szukasz sposobów.
Jeżeli nie chcesz - szukasz powodów.
Te darmowe broszurki od Kaśki już chociaż przeczytałaś, czy jeszcze leżą i obrastają kurzem?
PS. Kiwi jest alkoholiczką. Taką samą jak ja i ty. Kto lepiej rozumie alkoholiczkę niż druga alkoholiczka?
evita - Pon 07 Cze, 2010 15:28
Tomoe napisał/a: | Jeżeli czegoś chcesz - szukasz sposobów |
myslę, że Urszula naprawdę stara się zdziałać jak najwięcej może dla swojego dobra ! i niestety ta cholerna mamona a właściwie jej brak nie pozwala na więcej ja po takiej wizycie z Guciem pewnie nie zrobiłabym nic więcej dla siebie zniesmaczona tą porażką . Zresztą , tak właśnie zrobiłam po moich wizytach więc i tak jestem pełna podziwu dla Urszuli i trzymam za ciebie kciuki Ulko
pietruszka - Pon 07 Cze, 2010 15:32
evita napisał/a: | a po takiej wizycie z Guciem pewnie nie zrobiłabym nic więcej dla siebie zniesmaczona tą porażką |
Tylko Evi, współuzależnienie dużo rzadziej kończy się śmiercią, a alkoholizm jest chorobą śmiertelną i tu... już nie ma żartów.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 15:38
artek napisał/a: | Ulka , jak jest?? wszystko ok?? Wczoraj trzeci trzeźwy tydzień. Dzisiaj też nie pijemy. |
Artku, gdybym Ci napisała, że wszystko O.K., musiałabym skłamać. A ja już więcej kłamać nie chcę ani przed samą sobą, ani przed kimkolwiek.
Nie jest O.K., bo "miesiąc miodowy" wciąż przebiega w poczuciu winy, wstydu i mniejszego, bo mniejszego, ale jednak doła.
Jedyną rzeczą, z której tak naprawdę się cieszę jest to, że nie piję!
Nie piję i czasem nawet udaje mi się spojrzeć na świat bardziej pozytywnie, szczególnie po rozmowach z terapeutką Kaśką (wzięła sobie na ambit codzienne "nękanie" mnie telefonami lub Skype'm do czasu następnego spotkania).
Wnuczki też dodały mi wczoraj i przedwczoraj sporo dobrej energii, ale zaledwie zniknęły mi z oczu, powróciły "czarne myśli".
Nawet nie to, żebym miała ochotę znowu się napić... Tylko jakoś tak ogólnie czuję się do niczego.
Ale nie piję!
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 15:58
Wiedźma napisał/a: | artek napisał/a:
u mnie ten miesiąc miodowy objawia się panicznym strachem przed następnym etapem tzn. czy zapanuję . |
"Panicznego strachu" przed następnym etapem nie odczuwam, ale strach cały czas we mnie tkwi. Strach, że mogę nie dotrwać nawet do następnej fazy.
Ten "miesiąc miodowy" wcale u mnie nie jest taki "miodowy" (podobnie jak u Artka, tyle, że chyba z innych powodów). Coraz bardziej zaczynam bać się ludzi, coraz trudniej jest mi wychodzić z domu, nawet na myśl, że za chwilę będę musiała gdzieś wyjść (sklep, poczta, bank, jakieś biuro) i coś załatwić osobiście, rośnie mi w gardle wielka gula nie do przełknięcia.
W ubiegłym "trzeźwym tygodniu" miałam jakieś mniejsze opory. Dzisiaj olałam dwa telefony, bo po prostu nie chciało mi się nawet powiedzieć do słuchawki, że męża nie ma w domu.
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 16:00
Strach, wstyd, poczucie winy.
To jest tak zwana "Wielka Trójca", która nie pozwala alkoholikowi wytrzeźwieć.
Blokuje, utrudnia lub wręcz uniemożliwia dokonywanie zmian na lepsze w swoim życiu.
U każdego alkoholika ta "Wielka Trójca" występuje.
Nie jesteś wyjątkowa.
Ja też przez to przechodziłam.
I wiesz co ci powiem?
Strach, wstyd, poczucie winy - to są tylko uczucia.
Twoje własne uczucia.
I to jest tylko twoja sprawa, co ty ze swoimi uczuciami zrobisz.
Możesz je pokonać, przezwyciężyć je - i podjąć jakieś działania.
A możesz je w sobie pielęgnować, użalać się nad sobą i w końcu to wszystko zapić.
Wybór należy do ciebie.
Tego wyboru - co ty zrobisz ze swoimi uczuciami i ze swoim alkoholizmem - nikt za ciebie nie dokona. To jest twoje zadanie.
Alkoholik (a zatem także ty) to taka "rozdwojona osoba":
Na trzeźwo - doktor Jekyll, a po pijanemu - Mr Hyde.
I może się wydawać, że wystarczy odstawić alkohol, wystarczy przestać pić - i automatycznie z tych dwóch osobowości zostanie tylko doktor Jekyll.
Ale to nie jest takie proste.
Bo to nie Mr Hyde jest chory na alkoholizm.
Chory na alkoholizm jest doktor Jekyll.
A Mr Hyde jest jego lekarstwem na tę chorobę.
To doktor Jekyll, jeśli nie zacznie się leczyć ze swojego alkoholizmu, będzie co jakiś czas stwarzał i budził do życia Mr Hyde`a.
To nie jest żadna sztuka - przestać pić.
Sztuką jest nauczyć się tak żyć, aby nie wracać do picia.
Ksenia34 - Pon 07 Cze, 2010 16:17
tomoe,czy ty jestes teraupeuta?
Tomoe - Pon 07 Cze, 2010 16:21
Nie, ja normalna alkoholiczka jestem.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 16:23
rufio napisał/a: | Jednym z postawowych błędów na poczatku - ja tez je popełniałem jest to że sie mysli bardziej o nie piciu niz normalnym zyciu - ciągłe obwinianie i przypominanie co było i co sie robiło jest dominujace |
Pewnie tak, Rufio, masz rację, że to musi być podstawowym błędem!
Ja też cały czas skupiam się na tym, żeby nie sięgnąć po %! I nie mogę uporać się z dominującym poczuciem winy. Zupełnie tak, jak w piosence Kubusia Puchatka: "Im bardziej pada śnieg, tym bardziej pada śnieg", he, he...
Próbuję wrócić do normalnego życia i nawet przez parę chwil mi się to udaje. Ale potem łapię doła i... trudno mi zebrać siły nawet do najprostszych czynności, a cóż dopiero do wybaczenia samej sobie.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 16:55
Tomoe napisał/a: | Te darmowe broszurki od Kaśki już chociaż przeczytałaś, czy jeszcze leżą i obrastają kurzem? |
Kurde, Tomoe, skąd wiesz?!
Faktycznie, broszurki zaledwie przerzuciłam. Nie przeczytałam ich od dechy do dechy (w sumie zawartość jest prawie identyczna z tym, czego dowiedziałam się na forum i z innych publikacji), bo "nie miałam czasu", czyli prawdę powiedziawszy, do poduchy zamiast tej bibuły wzięłam "Katedrę w Barcelonie" Falcones'a. Mea culpa.
Lenistwo? Chęć oderwania choć na chwilę myśli od problemów z alko? Strach przed straszliwą prawdą, którą już zaczynam pojmować coraz głębiej?
Broszurki od Kaśki leżą przy moim wyrku, nie powiem, że w stanie dziewiczym, ale zaledwie tknięte. Jednakże przed środą zamierzam je przestudiować bardziej uważnie, choćby po to, żeby mieć podłoże do rozmowy z terapeutką. Poza tym wiem, że powinnam to zrobić sama dla siebie i zrobię!
Tylko inne knigi kuszą, a doba ma zaledwie 24 godziny. A teraz jakby mi się jeszcze trochę skurczyła. Coraz więcej zaczynam dostrzegać wokół siebie prac do wykonania, coraz więcej roboty "na wczoraj" i próbuję ogarnąć zaniedbania w tej sferze.
yuraa - Pon 07 Cze, 2010 17:05
Urszula napisał/a: | Nie wiem, co jeszcze mogłabym zrobić poza pójściem na miting AA...
I pójdę. Ale dopiero wtedy, gdy będę pewna, że mogę tam iść na trzeźwo i nie zapiję po mitingu. |
skąd będziesz wiedziała że juz jesteś gotowa by tam iść, czekasz na znak jakis z niebios??
Urszulo ja jestem pewien że jak juz będziesz miała iść dopadnie Cię sraczka i powiesz:
no miałam iść ale sraczka
Masakra - Pon 07 Cze, 2010 17:38
Dzieki Tomoe za wyreczenie mnie:) W ogole fajnie mi sie Ciebie czyta
Co do Ciebie Ulu- no coz, jesli Ty nie wiesz co piszesz to nie najlepiej z Toba.
beata - Pon 07 Cze, 2010 17:41
Tomoe napisał/a: | nervosol, | A to,to,to jest nazwa leku.
Masakra - Pon 07 Cze, 2010 17:42
Urszula napisał/a: | Kurde, Tomoe, skąd wiesz?! |
A skad wiesz ze jak zachorujesz na grype to bedziesz miec goraczke? 6ty zmysl? Nie- wiedza i doswiadczenie. Jestes taka sama jak kazdy inny alkoholik i mozesz oszukiwac swoich najblizszych i sama siebie (oczywiscie na korzysc picia bo nie swoja) ale zapewniam Cie ze tutaj ludzi nie oszukasz wiec Nie z nami te numery Bruner
Urszula napisał/a: | Faktycznie, broszurki zaledwie przerzuciłam. Nie przeczytałam ich od dechy do dechy (w sumie zawartość jest prawie identyczna z tym, czego dowiedziałam się na forum i z innych publikacji), bo "nie miałam czasu", czyli prawdę powiedziawszy, do poduchy zamiast tej bibuły wzięłam "Katedrę w Barcelonie" Falcones'a. Mea culpa. |
To faktycznie bezprecedensowe dzielo w psychologii trzezwienia. Nastepnym razem polecam przygody Pana Samochodzika tez maja zbawienna moc na alkoholikow.
A tak mowiac miedzy nami to moze po nastepnym ciagu albo traumatycznym wydarzeniu znajdziesz czas, bo Twoje podejscie jest mowiac delikatnie smieszne.
Pamietaj jednak ze kolejnej szany mozesz jednak od losu nie dostac
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 18:00
evita napisał/a: | myslę, że Urszula naprawdę stara się zdziałać jak najwięcej może dla swojego dobra |
Dzięki, Evito, za dobre słowo!
Naprawdę się staram. Nie chcę pić, chcę być trzeźwa. Zrozumiałam, że skoro większość swojego życia zmarnowałam tarzając się w gnoju opilstwa, to przynajmniej jakieś resztki mogę jeszcze uratować.
Nie jest łatwo i wiem, że nie będzie łatwo. Ale podejmuję tę próbę, choćby z tego względu, że dotarło do mnie, iż przez cały czas decydowali za mnie inni (Rodzice, koleżanki i koledzy, mąż, Teściowa, tzw. opinia ludzka, itp., itd., etc.), czy jeszcze dodatkowo ma mną sterować alkohol?
Nie chcę tego!!!
Muszę wyzwolić się od tej zmory, która mnie zrujnowała i nawet na mitingi AA zacznę chodzić, skoro może mi to pomóc. Ale jeszcze nie dziś i może nawet nie jutro... Muszę zyskać pewność, że sama chcę, a nie, że tego wymagają tego ode mnie inni. Inni już zbyt wiele ode mnie wymagali i zawsze kończyło się to zapiciem.
Póki co, nie piję. Póki co, pozytywnie nastawiona jestem do terapii (darmowej, ale Kaśka wydaje mi się sensowną osobą), póki co, trzymam się postanowienia o trwaniu w trzeźwości.
Jeśli ktoś ufunduje mi leczenie na oddziale uzależnień w zamkniętm ośrodku terapeutycznym - chętnie skorzystam!!!
No co, kto chce wybulić na mnie kilkadziesiąt tysięcy dolców?
Nie widzę. Nie słyszę.
W środę mam spotkanie z Kaśką, w czwartek z Martą. Liczę na to, że nie będą prawić mi morałów, ani straszyć ogniem piekielnym (jak czynił to Gucio).
Skoro i Jasiek, i Kaśka, i Marta twierdzą, że do trzeźwienia potrzebne jest przede wszystkim uwolnienie się od poczucia winy, zrozumienie mechanizmów prowadzących do uzależnienia i odrzucenie przeszłości, wierzę, że mi w tym pomogą.
yuraa - Pon 07 Cze, 2010 18:17
Urszulo a kto wymaga od Ciebie chodzenia na mityngi ??
nie zechcesz nie pójdziesz, to tylko sugestie ludzi którzy przeszli to co teraz przechodzisz.
terapia odpada bo grube dolary kosztuje, to dobre usprawiedliwienie.
mityngi masz za darmo ale nie bo nie czuję się gotowa.
Jasiek Kaśka i Marta wytłumaczą Ci mechanizmy i od poczucia winy uwolnią
aha + twoja wiara w ich uzdrawiające możliwości
i terapia którą odrzucasz z powodów finansowych i mityngi pozwalają zrozumieć i poznać siebie głównie poprzez konfrontację z innymi alkoholikami
Wiedźma - Pon 07 Cze, 2010 19:10
Urszula napisał/a: | No co, kto chce wybulić na mnie kilkadziesiąt tysięcy dolców?
Nie widzę. Nie słyszę. |
A to, przepraszam, do kogo było?
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 19:11
Tomoe napisał/a: | Coraz bliżej butelki. Niestety. |
O nie, Tomoe!
Butelkę już ustwiłam poza zasiegiem własnej ręki. W przenośni i dosłownie (zero alkoholu w moim domu).
Jestem coraz bliżej w przełamywaniu psychicznych barier nie pozwalających mi na spotkania z grupą AA.
Póki co, zmagam się z barykadą wyrosłą między mną a resztą świata. A ta reszta, to nie tylko uczestnicy mitingów, no nie? To także rodzina, znajomi, terapeuci (do tej pory obcy dla mnie ludzie), ekspedientka w sklepie i kierowca autobusu...
Radzę sobie lepiej lub gorzej, ale jakoś sobie radzę bez dodawania sobie odwagi "napojem". Z każdym dniem czuję się pewniej w kontaktach z nimi na trzeźwo, więc może i do mitingów AA któregoś dnia dojrzeję?
Jaśko i Kaśka mówią "nic na siłę". Ktoś z Was na forum (nie chce mi się już sprawdzać kto) też napisał mądre zdanie: "Daj czas czasowi".
Nie powiem, żeby mi się nie spieszyło! Też chciałabym już zacząć w miarę normalnie egzystować, chodzić na zebrania AA, wysłuchiwać innych, przemyśliwać to i owo, wyciągać wnioski i wywalać własne flaki na wierzch!
W końcu przez całe życie o niczym innym nie marzyłam (w sferze psychiki, rzecz jasna) jak o tym, żeby uzewnętrznić swoje uczucia, ale zawsze obawiałam się konsekwencji.
Pewnie nie uwierzysz, że w tej chwili mniej boję się, że mogłabym wypić piwo, niż tego, że mogłabym "na żywo" wsłuchiwać się w piciorysy podobne moim i stanąć przed innymi alkoholikami oko w oko i pysk w pysk?
Wiem, że dzisiaj się nie napiję. Powiedziałam "nie piję" i dotrzymam.
Natomiast nie wiem, czy w drodze ze spotkania AA nie wstąpię do sklepu po jakiś "lek" na moje lęki.
Miałam taką ochotę po spotkaniu z Guciem. Nie zapiłam tylko dlatego, że rano powiedziałam "dzisiaj nie piję". Dałam sobie furtkę: - jeśli nazajutrz będzie mi się bardzo chciało, to nic nie stoi na przeszkodzie, by kupić "nervosol".
Ale chociaż rano bardzo mi się chciało, to po otwarciu powiek też powiedziałam "dzisiaj nie piję", więc sprawa spaliła na panewce...
Po doświadczeniu z Guciem doszłam do wniosku, że nie tylko alkoholowych imprez powinnam unikać, nie tylko widoku butelek, kieliszków, reklam taniego alkoholu, ale przede wszystkim sytuacji (niekoniecznie związanych z moją chorobą), które mogą mnie jeszcze bardziej zdołować.
jal - Pon 07 Cze, 2010 19:21
Ula - robisz się specjalistką od swojego trzeźwienia... tylko że nic z tego nie wynika.
Daj czas czasowi... ale do czasu.
PD - janusz
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 19:24
Wiedźma napisał/a: | A to, przepraszam, do kogo było? |
Do tych, Wiedźmo, którzy radzą mi, bym poszła na płatną terapię!
Jak zacznę grać w Lotto i wygram, chętnie zastosuję się do tych porad.
Teraz muszę polegać jedynie na sobie i na tym, co los mi zsyła, czyli na terapeutkach, które chcą mi pomóc za darmo.
yuraa - Pon 07 Cze, 2010 19:25
Urszula napisał/a: | w tej chwili mniej boję się, że mogłabym wypić piwo, niż tego, że mogłabym "na żywo" wsłuchiwać się w piciorysy podobne moim i stanąć przed innymi alkoholikami oko w oko i pysk w pysk? |
Urszula Ty się boisz prawdy o sobie, Ty jeszcze nie wierzysz w swój alkoholizm
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 19:26
Masakra napisał/a: | Nastepnym razem polecam przygody Pana Samochodzika tez maja zbawienna moc na alkoholikow. |
stiff - Pon 07 Cze, 2010 19:27
Urszula napisał/a: | "Daj czas czasowi". |
To slogan z mityngów, który oznacza w przybliżeniu:
Skończyłem terapie, chodzę na mityngi, ale jeszcze do końca nie wyzbyłem się
nieodpartej chęci picia alko...
W dalszej kolejności, aby nie zniechęcać sie, kiedy nie ma jeszcze dostatecznych,
wg. nas efektów naszej trzeźwości...
Trzeźwienie to długotrwały proces i nic nie dzieje sie samoczynnie wraz z zaprzestaniem
picia...
Moim skromnym zdaniem, każdy sposób osiągania trzeźwości jest dobry,
jeśli przynosi oczekiwane efekty...
Ważne ze coś robisz ze sobą, na miarę swoich możliwości , jak piszesz...
Powodzenia i dobrych wyborów Ci życzę...
artek - Pon 07 Cze, 2010 19:27
Cześć Ulka, fajnie że się trzymasz. No reprymendę dostałaś widzę, no no . Chciałbym powiedzieć coś o mitingach , bo albo ja nic nie rozumiem ,albo nic nie rozumiem. Jak już wspominałem chadzałem na mitingi , i teraz tak ; na mitingach o nic nie pytamy nikogo ,poza pierwszym ,jak ktoś nowy, tylko słuchamy. Każdy słucha monologu innej osoby. Nie ma możliwości "pogadać" . Nie ma możliwości zapytać . Nikt Ci nie odpowie WPROST. No to jaka wyższość mitingów nad forum? No ja wiem że zaraz się okaże ,że nie chcę wytrzeźwieć i plotę bzdury itd.itp. Nie ,Nie,Nie . Tylko mnie na przykład ,bardziej pomaga forum i wirtualny kontakt z ludźmi ,którzy WIEDZĄ ,i takimi co ,jak ja zaczynają ,niż kontakt "na żywo" z ludźmi bez końca opowiadających ,że "pić się nie chce i jest fajnie , albo ,nie piję już dziesięć lat i jestem z siebie dumny bo rozumiem ile straciłem przez wódę,a teraz wiem że można żyć bez picia" No to bardzo kurczę przepraszam ,ale do takich przemyśleń to nie potrzeba mi mitingów. Z całą odpowiedzialnością twierdzę ,że DLA MNIE lepsze jest forum . Więcej się TU dowiedziałem o problemie i sposobach radzenia sobie gdy głód w oczach ,niż z mitingów. Mimo to GORĄCO CIĘ namawiam IDŹ na miting. Olej fobie i idź . Do baru gdzie nikt Cię nie zna i siedzą sami obcy ludzie ,weszłabyś na drinka mimo ,że czułabyś na sobie spojrzenia wszystkich ,chciałoby się pić więc nie zważałabyś na to ,że obcy ludzie patrzą tylko weszłabyś. No to tak samo na miting . Jakby chodziło o drinka, to wszystko odłożyłabyś na potem ,nie ? najpierw drink potem życie,na drinka ma się czas zawsze. No to nie odkładaj tylko idź . Może Tobie pomoże ,a jeśli nie pomoże to przynajmniej sprawdzisz.Nie? Zkąd będziesz wiedzieć ,że coś jest złe czy dobre jeśli nie spróbujesz.
To tylko moje przemyślenia ,nie koniecznie trafne. Ale tak uważam . Damy radę.
kiwi - Pon 07 Cze, 2010 19:30
To jest naprawde wsciekle i chore.Kiedys to sie dostawalo paczki z ameryki i pare dolcow od kogos,a teraz my forum Anonimowych Alkoholikow zzutke musimy zrobic i "biednej"kobiecie ktora jeszcze nie wie czy jest chora wyslac do Ameryki.......to jest naprawde dobre!!!!!!!!!!!!
No ,oczywiscie terapia Betty Ford Klinika w Arizonie......to nie jakas biedna,za rogiem ulicy,jeszcze w wynajetej salce.....grupa AA.o to chodzi, a moze jeszcze Robbie Williams tam bedzie.....da koncert...jak wytrzezwieje........oj,to by bylo co opowiadac potem po powrocie na zakrapianym grilu.I wszyscy by sluchali.....jej drogi "ciezkiej"do trzezwienia z otwartymi ustami.I wtedy w takim otoczeniu to bys sie ludzi nie bala,od razu by sie polepszylo.psychoza i uzaleznienie .....wyparowuje !!!!
Sponzora szuka !!!!!
Co tu wiecej powiedziec........
Kiwi
stiff - Pon 07 Cze, 2010 19:38
artek napisał/a: | "pić się nie chce i jest fajnie , albo ,nie piję już dziesięć lat i jestem z siebie dumny bo rozumiem ile straciłem przez wódę,a teraz wiem że można żyć bez picia" |
Nie czujesz bluesa związanego z mityngiem, i stad słyszysz tylko bzdury wg. Ciebie,
a rzeczy mądre i pomagające w trzeźwieniu Ci umykają...
Mialem taki okres przed terapia, kiedy chodziłem na mityngi z nadzieja,
ze nauczę sie pic kontrolowanie...
Słuchałem tylko tych co często zapijali i wracali na mityngi,
wtedy uznałem, ze to strata czasu...
Po terapii chodziłem na mityngi, aby sie nauczyć jak sobie radzić z obsesja picia,
kiedy jeszcze uciekałem przed alko...
Tam sie nauczyłem jednej zasady, która wielokrotnie ratowała mnie z opresji
czyli kiedy bardzo mi sie chciało pic, to Napije sie jutro, zawsze skutkowało,
bo jutro inne myślenie, nowy dzień i nowe szczęście...
artek - Pon 07 Cze, 2010 19:38
kiwi napisał/a: | To jest naprawde wsciekle i chore.Kiedys to sie dostawalo paczki z ameryki i pare dolcow od kogos,a teraz my forum Anonimowych Alkoholikow zzutke musimy zrobic i "biednej"kobiecie ktora jeszcze nie wie czy jest chora wyslac do Ameryki.......to jest naprawde dobre!!!!!!!!!!!!
No ,oczywiscie terapia Betty Ford Klinika w Arizonie......to nie jakas biedna,za rogiem ulicy,jeszcze w wynajetej salce.....grupa AA.o to chodzi, a moze jeszcze Robbie Williams tam bedzie.....da koncert...jak wytrzezwieje........oj,to by bylo co opowiadac potem po powrocie na zakrapianym grilu.I wszyscy by sluchali.....jej drogi "ciezkiej"do trzezwienia z otwartymi ustami.I wtedy w takim otoczeniu to bys sie ludzi nie bala,od razu by sie polepszylo.psychoza i uzaleznienie .....wyparowuje !!!!
Sponzora szuka !!!!!
Co tu wiecej powiedziec........
Kiwi |
To ma być wsparcie ,motywacja ,zachęta , chęć błyśnięcia ciętym językiem ?!
Ksenia34 - Pon 07 Cze, 2010 19:42
Ula,ja na poczatku jak zaczynalam chcialam wiedziec jak najwiecej tego co sie ze mna dzieje,czytalam i ogladalam wszystko co jest zwiazane z alkoholizmem.Moj pierwszy film byl z Sandra Bullock"28 days"niesamowity.Do tej pory nadal szukam filmow,poprostu bardzo chce wytrzezwiec,bo pomimo tego ze nie pije,nadal uwazam ze ja tylko nie pije,bo jeszcze nie trzezwieje,staram sie ale potrzeba duzo zmian i przede wszystkim ludzi ktorzy mi pomoga.dlatego jak mi zle lece na meeting,siedze sobie i slucham.tez bylam zle do nich nastaiona,tez mialam wymowki,do momentu az nie zaczelam chodzic.Teraz latam jak glupia,jak nie pojde raz w tyg to tydzien mam stracony.Bo kto zrozumnie mnie lepiej jak nie sam alkoholik.
Ksenia34 - Pon 07 Cze, 2010 19:43
Tomoe napisał/a: | Nie, ja normalna alkoholiczka jestem. |
Kurcze moze powinnas zaczac,bo niejednego postawilabys do pionu.
artek - Pon 07 Cze, 2010 19:44
stiff napisał/a: | Nie czujesz bluesa związanego z mityngiem, i stad słyszysz tylko bzdury wg. Ciebie,
a rzeczy mądre i pomagające w trzeźwieniu Ci umykają... |
A czy Ty rozumiesz ,że NIC TAKIEGO nie słyszałem . Na forum dowiedziałem się kto to jest sponsor i ,że coś takiego w ogóle istnieje. Czemu jest tak ,że od razu zarzuca się złą wolę ,fałszerstwo , oszustwo ?
yuraa - Pon 07 Cze, 2010 19:48
Artku chyba na niewielu mityngach dotychczas byłeś, tak zdarza się że że ludzie gadają nie na temat, czasem wydawać by się mogło głupoty pieprzą, każdy mówi o sobie i każdy ma swoją opowieść.
Na mityngu nie da się mówić nieszczerze i zmyslać. na forum mozna, mozna nawet wysunąc szufladkę na CD i szklanke tam sobie postawić.(nikogo tu nie mam na mysli teraz)
(tak mnie od pewnego czasu zastanawia na ile autentyczne są wypowiedzi na forum)
Dla mnie siła mityngu bierze się z tego ze spotykam innych trzeźwych, widzę że oni mogą być na kolejnym spotkaniu trzeźwi to i ja mogę.w jakis sposób jestem zakorzeniony wśród tych ludzi, mam przyjaźnie, sympatie, jakies zobowiązania. mysl że zapijając sprawił bym komuś zawód czy też smutek pomaga mi trwać w trzeźwości
stiff - Pon 07 Cze, 2010 19:56
artek napisał/a: | Czemu jest tak ,że od razu zarzuca się złą wolę ,fałszerstwo , oszustwo ? |
Tu sie z Toba nie zgodzę, bo ja jedynie przybliżyłem swoje odczucia związane z mityngiem AA... artek napisał/a: | A czy Ty rozumiesz ,że NIC TAKIEGO nie słyszałem . Na forum dowiedziałem się kto to jest sponsor i ,że coś takiego w ogóle istnieje. |
Ale na forum tez sa rożne opinie, a Ty skupiłeś sie tylko na negatywnych przykładach,
które i ja podaje, ale w innym kontekście...
Jacek - Pon 07 Cze, 2010 19:59
Tomoe napisał/a: | Nie, Jacku, forum to nie jest "kontakt z drugą osobą".
To jest tylko "nibylandia".
Dla jednych złudzenie kontaktu. Dla innych namiastka kontaktu. |
powiedz mnie,moja droga Aluniu
jak tam teraz odbywa się spotkania na terapiach ,czy coś się zmieniło do przodu czy jest tak jak za moich czasów
że na 10 pacjentów biorący udział w rozmowie w kontakcie wzrokowym z terapeutą
około 2 bierze to na serio i wychodzi na prostą
Wiedźma - Pon 07 Cze, 2010 20:01
Urszula napisał/a: | Wiedźma napisał/a: | A to, przepraszam, do kogo było? |
Do tych, Wiedźmo, którzy radzą mi, bym poszła na płatną terapię!
Jak zacznę grać w Lotto i wygram, chętnie zastosuję się do tych porad. |
A jest tu ktoś taki?
Może nie czytam zbyt uważnie, ale nie zauważyłam...
Urszula, to nawoływanie o zafundowanie terapii zabrzmiało tak,
jakby to nam miało zależeć na Twojej trzeźwości bardziej niż Tobie...
Oj, mocno mi to zazgrzytało
stiff - Pon 07 Cze, 2010 20:01
yuraa napisał/a: | Dla mnie siła mityngu bierze się z tego ze spotykam innych trzeźwych, widzę że oni mogą być na kolejnym spotkaniu trzeźwi to i ja mogę. |
Dokładnie tak...
Ile razy idąc na mityng porządkowałem sobie po drodze myśli co najbardziej mnie boli
i dlaczego mi zle, aby o tym opowiedzieć i sobie ulżyć...
Kiedy posłuchałem opowieści innych, to już oni za mnie wszystko opowiedzieli
i poczułem ulgę, bo to oznaczało, ze nic szczególnego sie ze mną nie dzieje,
a po prostu szukałem powodu aby sie napić - sam bym wtedy na to nie wpadł...
artek - Pon 07 Cze, 2010 20:12
yuraa napisał/a: | (tak mnie od pewnego czasu zastanawia na ile autentyczne są wypowiedzi na forum) |
No i tu mnie masz, nie pomyślałem o tym.
Ale teraz moja racja : wstyd przed grupą jak zapiję , ok. Na mnie większe wrażenie robi sytuacja kiedy syn powie z wyrzutem; " tato obiecałeś i znowu piłeś". I drugi przykład ; mam TERAZ , W TEJ CHWILI smak na piwo . No i co? czekam do wieczora czy do środy jak pójdę na miting ,i wtedy mi przejdzie ? bo jak będę miał fart to posłucham ,że ktoś też miał ochotę na piwo ? Nie ,nie,nie ,wejdę na forum natychmiast i natychmiast ,w tej chwili poczuję ,że nie jestem sam. Znów powtarzam ,że to są moje odczucia i przemyślenia ,niekoniecznie "słuszne".
Flandria - Pon 07 Cze, 2010 20:33
Wiedźma napisał/a: | Urszula, to nawoływanie o zafundowanie terapii zabrzmiało tak,
jakby to nam miało zależeć na Twojej trzeźwości bardziej niż Tobie... |
ja to odebrałam jako najzwyklejszy sarkazm ... i tyle
czytając to co pisze Ula, odniosłam wrażenie, że czuje się bezradna w obliczu kosztów "służby zdrowia" i jest przerażona swoją sytuacją
znacie warunki polskie - i super, ale nie jesteście w stanie pomóc jej znaleźć się w jej sytuacji
zdaje się, że bardziej potrzebne byłoby wsparcie "tubylców", ludzi, którzy wiedzą gdzie można pójść na terapię, za którą się nie płaci - skoro są "darmowe terapeutki" to może i darmowa terapia z prawdziwego zdarzenia by się znalazła ?
Ula, a może spróbuj iść na miting choćby po to, żeby go potraktować "wywiadowczo" ? - ci ludzie tam powinni najlepiej wiedzieć, kto i jak najskuteczniej może Ci pomóc
trzymam kciuki
stiff - Pon 07 Cze, 2010 20:34
artek napisał/a: | W TEJ CHWILI smak na piwo |
Sam sie nie nauczysz i nie zakodujesz, jak reagować w takich sytuacjach...
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 20:37
Masakra napisał/a: | To faktycznie bezprecedensowe dzielo w psychologii trzezwienia. Nastepnym razem polecam przygody Pana Samochodzika tez maja zbawienna moc na alkoholikow. |
Masakro, dzisiaj to ja już nic do czytania przed snem sobie nie zaserwuję!
Bo czy czytam o przygodach Koziołka Matołka, czy o czymkolwiek innym i tak trudno mi zasnąć. A gdy już zasnę, śni mi się ciągle scena zwolnienia mnie z roboty.
W sobotę, kiedy już uśpiłam wnuczki, przeglądałam (fakt, że nie czytałam literka w literkę!) broszurki dostarczone mi przez terapeutkę Kaśkę. "Powtórka z rozrywki"! Naczytałam się już tak wiele o uzależnieniach, że chyba nic nowego wyczytać się nie da.
Efekt? Musiałam wyleźć spod kocyka, zeżreć michę lodów, poplątać się bez celu po chałupie, nim uznałam, że jednak należałoby się trochę zdrzemnąć.
Sen nie nadchodził, więc od nowa zajęłam się czytaniem "miłej lekturki" dostarczonej przez Kaśkę. I apiat': lody, zimna woda, napar z melisy, w końcu tableta nasenna.
Zerwałam się z bólem łba, zanim jeszcze budzik zdążył zaterkotać, bo (mimo tableta) śniło mi się, że właśnie wyperniczają mnie z mojej "ukochanej" pracy.
Od rana do zmroku, od zmroku do rana, cokolwiek robię i czymkolwiek się zajmuję nie potrafię się oderwać od myśli o tym, jak spaprałam życie sobie i rodzinie. Nawet, kiedy rozmawiam z kimś przez telefon, gdzieś tam, w tyle głowy, odzywa się sygnaturka piętnująca mój alkoholizm.
Jedyną, naprawdę jedyną!, chwilą oderwania się od myśli o choróbsku są minuty, które darowuję sobie na ulubione książki. Wtapiając się w atmosferę danej powieści, śledząc losy bohaterów i wyciągając morały z literackiego przekazu czuję się lepiej, bo... bo nie dotyczą mnie osobiście.
Nienackiego kiedyś tam w zamierzchłej młodości też czytałam! I wcale nie zarzekam się, że nie uczynię tego ponownie. No, bo skoro sam polecasz... he, he, he...
Ale skąd wiesz, że próbującemu trzeźwieć alkoholikowi bardziej pomocnym będzie rozczytywanie się w fazach uzależnienia, niż jakiś durnowaty "kryminałek" dla dzieci?
artek - Pon 07 Cze, 2010 20:41
Flandra napisał/a: | ja to odebrałam jako najzwyklejszy sarkazm ... i tyle |
Ja dokładnie tak samo.
stiff napisał/a: | Sam sie nie nauczysz i nie zakodujesz, jak reagować w takich sytuacjach |
Żadne sam. Terapia będzie bo tak sobie powiedziałem. A jeśli chodzi o mitingi to widocznie "nie trafiłem " jeszcze na "swoją" grupę.
Ulka ,spróbuj Paulo Coelho "pielgrzym" a potem "alchemik" ,w tej kolejności.
Jras4 - Pon 07 Cze, 2010 20:44
Witaj Ulka ..czytam co piszesz ..i patsze jak idziesz tą trudną drogą ku wolnośći i tszeżwośći a wiem że to nie łatwe podziwiam Cie za to .Sam wiem jak trudno jest pierwsze miesiące po odstawieniu ... podobnie jak Ty znalazłem forum no inne ..jusz go niema a szkoda ale mamy lepsze .. i bez błaznów ..no poza mną jeden być musi ... A co do czytania to niewiem co lubisz ale polecam ci krasnala chałabałe ....poważnie ...
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 21:18
Flandra napisał/a: | ja to odebrałam jako najzwyklejszy sarkazm ... |
Bo to był sarkazm, Flandro!
Każdy mi doradza: "Idź na prawdziwą, płatną terapię!".
Fajnie! Też bym chciała. Ale nie mam takiej możliwości.
Każdy mi doradza : "Idź na spotkanie AA!"
Pójdę. Jeszcze nie wiem, jak się do tego przymuszę, niemniej decyzję już podjęłam, że do końca lipca wczołgam się na jakiś otwarty miting. Przynajmniej po to, żeby posłuchać innych...
Każdy mi mówi: "Sama z problemem sobie nie poradzisz!".
To wiem, to już dotarło do mojej świadomości i dlatego szukam ratunku, choćby na tym forum.
Zdaję sobie sprawę z tego, że forum niczego za mnie nie załatwi, tak jak niczego nie załatwi za mnie lekarz (przepisujący farmakologiczne środki), terapeuta (nawet płatny!) i udział w mitingach AA (znałam faceta, który po spotkaniach chadzał na piwko, żeby odstresować spotkanie).
To JA muszę znależć w sobie dość siły, żeby wytrwać w chęci trzeźwienia. Terapeutę można oszukać, lekarza, ba nawet rodzinę (co czyniłam przez lata)! Siebie samą też oszukiwałam, wmawiając sobie, że nie jestem uzależniona...
Teraz wiem, że jestem i chcę stanąć na nogi.
stiff - Pon 07 Cze, 2010 21:25
artek napisał/a: | A jeśli chodzi o mitingi to widocznie "nie trafiłem " jeszcze na "swoją" grupę. |
W Krakowie pewnie tez jest kilkadziesiąt grup,
to w końcu swoja odnajdziesz...
Powodzenia...
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 21:40
Wiedźma napisał/a: | Urszula, to nawoływanie o zafundowanie terapii zabrzmiało tak,
jakby to nam miało zależeć na Twojej trzeźwości bardziej niż Tobie...
Oj, mocno mi to zazgrzytało |
Wiedźmo, zawsze gdzieś zgrzyta! Nie tylko alko i trzeźwiejącym alko, abstynentom też.
Tym "nawoływaniem o zafundowanie terapii", chciałam dać do zrozumienia ludkom nie znającym życia na obczyźnie, że po prostu nie stać mnie w tej chwili na profesjonalną, płatną pomoc.
I tyle.
A jeśli chodzi oto, komu bardziej może zależeć na mojej trzeźwości, to przecież doskonale wiesz, że MNIE!!! W przeciwnym razie już dawno olałabym forum, wszystkich uczestników, nie czytałabym wątków i tematów, walnęłabym drinka w gardzioł i poszła w ciąg.
Jestem tu, bo chcę wytrzeźwieć. Bo Wasze posty pomagają mi przemyśleć wiele rzeczy i powstrzymują przed zapiciem.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 22:06
yuraa napisał/a: | Urszula Ty się boisz prawdy o sobie, Ty jeszcze nie wierzysz w swój alkoholizm |
Yuraa! Ja nie tylko wierzę w swój alkoholizm, ja mam pewność uzależnienia!!! Przykrą, namacalną, łącznie z wszelkimi klasycznymi objawami.
Z natury jestem niedowiarkiem i zawsze szukam jakiegoś drugiego dna, ale w tym przypadku wiem, że ani drugie dno, ani drugie tło nie istnieje.
Jestem alkoholiczką.
Próbuję się jakoś wygrzebać z chęci picia i jestem przerażona tym, że mogę nie zdzierżyć. Z drugiej jednak strony nadzieją napawa mnie fakt, że nie ja jedna i że tylu ludzi potrafiło się podnieść, to może i mnie się uda?
Codziennie powtarzam sobie "dzisiaj nie piję". Ale czasem przychodzi taki moment, że... Ech, lepiej nie wspominać!
Po rozmowie z terapeutką Kaśką wyrosło mi coś na kształt skrzydełek, a dzisiaj znowu mam doła. Potężnego.
Niby poalkoholowy kac już mnie nie męczy, fizycznie czuję się całkiem-całkiem (niewiele lepiej, ale też nie gorzej, niż w pierwszym tygodniu po odstawieniu alkoholu), za to deprecha mnie nie opuszcza. I ani roześmiać się szczerze, ani wyryczeć rzewnymi łzami...
Po kilku dniach "hurra-optymizmu", dawne zmory i upiory wciąż do mnie wracają.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 22:40
jal napisał/a: | Ula - robisz się specjalistką od swojego trzeźwienia... tylko że nic z tego nie wynika. Daj czas czasowi... ale do czasu. |
A nie przyszło Ci do głowy, że gdybym się uważała za "specjalistkę" od własnego trzeźwienia, to nie wchodziłabym na to forum?
Może z wchodzenia na forum Faktycznie "nic nie wynika"(?!). Choć mnie pomaga...
Gdybym się uważała za "specjalistkę od swojego trzeźwienia", nie latałabym po różnych Guciach, Kaśkach i Martach. Nie mam kasy, więc muszę trzymać się tych, którzy skóry ze mnie nie zedrą razem z pierzem, a może coś dobrego mi podpowiedzą (?)... Rozmowy z Kaśką przynajmniej odciągają moje myśli od kielonka.
Ironicznie cytujesz "daj czas czasowi" i dopisujesz "ale do czasu". Do jakiego czasu?
Ironia zbyteczna, bo sama wiem, że do czasu, aż nie zapiję.
Ale czas jest również sprzymierzeńcem człowieka w procesie zapominania i odbudowy dobrych relacji z własnym mózgiem i emocjami. Powiedzenie, że "czas leczy rany" nie jest tylko li i wyłącznie truizmem.
Daję sobie trochę czasu na oswojenie się z nową sytuacją, na przyznanie się do choroby alkoholowej (nie tylko przed sobą) i przygotowaniem się na nowe wyzwania.
Urszula - Pon 07 Cze, 2010 22:52
stiff napisał/a: | Ważne ze coś robisz ze sobą, na miarę swoich możliwości , jak piszesz...
Powodzenia i dobrych wyborów Ci życzę... |
Dzięki, Stiff!
Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale takie życzenia, od nieznanych mi osobiście osób, poprawiają mój nastrój!
I utwierdzają w chęci trzeźwienia.
No bo ktoś tam, zupełnie bezinteresownie napisał coś miłego starej babie alkoholiczce, czyli mnie nie potępia z kretesem. Aż chce się trzeźwo żyć!!!
stiff - Pon 07 Cze, 2010 23:02
Urszula napisał/a: | czyli mnie nie potępia z kretesem. |
Nikt nie ma do tego prawa, ani nie zauważyłem, aby ktoś tak robił,
bo wszyscy na tym samym wozie jedziemy...
Tu każdy dobrze Ci życzy, choć niektóre wpisy Ci wnerwiają jak sadze,
ale pomoc nie polega na przytakiwaniu i poklepywaniu po plecach...
Wiedźma - Pon 07 Cze, 2010 23:16
Ja też nie widzę, aby ktokolwiek Cię potępiał, Urszulo.
Motywujemy Cię na różne sposoby, a niektóre z nich może nie są miłe,
ale chyba nie podejrzewasz nikogo z nas o złe intencje...
Urszula - Wto 08 Cze, 2010 01:34
artek napisał/a: | Cześć Ulka, fajnie że się trzymasz. No reprymendę dostałaś widzę, no no . |
Trzymam się!
I widzę, że Ty też, co cieszy, bo zdążyłam Cię polubić i mamy podobny okres trzeźwienia...
Reprymendę dostałam, fakt, ale to pikuś w stosunku do tego, co dostało mi się ostatnio w chałupie! Niby, po wizycie Jaśka, dyplomatyczna poprawność powróciła w naszym stadle, ale tylko na kilka dni.
W sobotę, kiedy wyjeżdżałam do córki zająć sie wnuczkami (osobisty małżonek tam mnie odwoził), usłyszałam pytanie:
- Nie boją się powierzać bezpieczeństwa dzieci babce-pijaczce?
No, a potem wszystkie zawory mężowi puściły i poleciał na cztery dysze! Najgorszym było to, że nie oskarżał mnie jedynie o alkoholizm i ostatnią przewinę (utrata roboty), ale powyciągał z przeszłości różne różności (błahostki, o których sama już dawno zapomniałam), stwierdził, że nigdy nie miałam mózgu i przez to on stał się pośmiewiskiem wśród znajomych. Tracąc pracę przez wódę pozbawiłam go nadziei na przyszłość (z tym w pełni się zgadzam) i teraz już żadnej przyszłości przed sobą nie widzi. Prawdę mówiąc, ja przed sobą też nie za bardzo... Zmieszał mnie z obornikiem tak dokładnie, że gdyby nie to, że obiecałam zająć się wnuczkami, pewnie pojechałabym autobusem na trakcję kolejki i upozorowała nieszczęśliwy wypadek.
Mąż chlastał słowami jak dziad batem, a ja nie byłam w stanie ani drzwi za sobą zamknąć, ani mu odpyskować.
Stałam wrośnięta w podłogę jak żona Lota i modliłam się tylko o to, żeby przestał rzucać we mnie obelgami.
O nie, nie były to w dosłownym słowa znaczeniu obelgi, które się "wypipca" na antenie, albo "wykropkowuje" w prasie, czyli "słowa powszechnie uznane za obelżywe"! Skądże znowu! Pan jest inteligentny i wie gdzie uderzyć, żeby najmocniej zabolało, a zamiast przekleństw używa eufemizmów (np. nie q.wa, a dama do towarzystwa, wesoła dzieweczka, chętna dziewczynka, itp.).
W samochodzie, podczas jazdy do córki, też się nakręcał i usłyszałam różne "miłe" rzeczy, o których nawet nie miałam pojęcia, że są jakąś tam moją przewiną!
Gdybym mogła się rozpłakać byłoby mi lżej. Ale ja już nie umiem płakać...
Poza tym powiedziałam sobie, że zasłużyłam ze wszech miar na wszystko, co mnie spotyka, to i nie mam prawa buntować się przeciwko jakiejkolwiek krytyce.
Z pokorą przyjmuję złe słowa od współmałżonka, więc pełen troski o moje trzeźwienie opieprz ze strony Forumowiczów, jak mogę przyjąć?! Tylko jako chęć przyjścia mi z pomocą!!! Jestem za to wdzięczna i cieszę się, że ktoś się mną zajmuje, przejmuje, niepokoi, czy nie przegięłam, nie zapiłam, poświęca czas na odpisywanie na moje wynurzenia.
I nie piję, Artku!!!
Nie piję i to mnie cieszy!
"Parcie na szkło" mam. Dzisiaj rano (w Polsce po południu) miałam wielką ochotę udać się do sklepku z "rozweselaczem" (bliziutko mam, nawet nie trzeba kapci zmieniać) i poprawić sobie humor po porannych homiliach współmałżonka. Ale w porę przypomniałam sobie, że dzisiaj nie piję!
Nie piję, chociaż dzień był trudny, o wiele trudniejszy od tych, kiedy odstawiłam "pocieszyciela" i fizycznie czułam się bardzo źle.
Ale tak się zastanawiam: jeśli mój "miesiąc miodowy" jest jakaś głupią huśtawką nastrojów (fajne samopoczucie po tym, że nie zapiłam, skrzydełka po rozmowie z terapeutką, a zaraz po tym zjazd do depresji), to jak będą przebiegać następne fazy trzeźwienia? To tylko takie luźne moje dywagacje..., bo:
Spoko, Artku, damy radę!!!
Nie pijemy!!!
Urszula - Wto 08 Cze, 2010 02:18
Wiedźma napisał/a: | ale chyba nie podejrzewasz nikogo z nas o złe intencje... |
A uchowaj, Panie Boże!
Gdybym podejrzewała, że ktokolwiek źle mi życzy na tym forum... - już by mnie tu nie było!!!
Wdzięczna jestem i za te "niezbyt miłe słowa" skierowane czasem pod moim adresem, bo skłaniają do refleksji...
stiff napisał/a: | pomoc nie polega na przytakiwaniu i poklepywaniu po plecach... |
Pełna zgoda! Nie oczekuję od nikogo głaskania po pijanej czaszce, ani darowania mi waty cukrowej na patyku.
Czego oczekuję od forum? No chyba tego, czego już zaznałam. Poczucia, że nie jestem sama jedna z problemem. Poczucia, że choć anonimowa, mogę liczyć na każdego z Was. Że jeśli nawet łapa mi się omsknie i znowu wpadnę w gnojówę, to przynajmniej do Was będę się mogła szczerze wyżalić.
Anonimowość - no, powiedzmy, że pół-anonimowość, bo i imię, i fakty z mojego życia są prawdziwe i ktoś z moich polskich, lub amerykańskich znajomych bez trudu domyśli się o kogo może chodzić - ta pozorna "anonimowość" pozwala mi wyzbyć się pozy mocnej kobity, niezniszczalnej babki dwóch wnuczek, która jak czołg prze do przodu.
A ja zawsze chciałam zrzucić z siebie tę skorupę "siły, mocy, przebojowości"!
Bo to nie jestem ja! Bo w dziwnie skonstruowanej przeze mnie skorupie (pod wpływem alkoholu) siedzi duszyczka nędzna i blada. Tchórz, trzęsący portkami przed ludźmi, przed upieraniem się przy własnych racjach i dający się powodować innym w swoim zachowaniu,
Urszula - Wto 08 Cze, 2010 03:05
artek napisał/a: | kiwi napisał/a:
To jest naprawde wsciekle i chore.Kiedys to sie dostawalo paczki z ameryki i pare dolcow od kogos,a teraz my forum Anonimowych Alkoholikow zzutke musimy zrobic i "biednej"kobiecie ktora jeszcze nie wie czy jest chora wyslac do Ameryki.......to jest naprawde dobre!!!!!!!!!!!! |
Artku, czy Tobie też przyszło do głowy, że ja żebrzę o pomoc materialną?
Domyślam się, że nie, skoro pytasz Kiwi:
artek napisał/a: | To ma być wsparcie ,motywacja ,zachęta , chęć błyśnięcia ciętym językiem ?! |
I chwała Bogu, że nie wierzysz w to, co napisała Kiwi!
Nigdy nikogo nie prosiłam o tego rodzaju wsparcie!
Owszem, zdarzało się, że jako wolontariuszka zbierałam dieńgi na "Dar Serca" (polonijna organizacja charytatywna sponsorująca operacje dzieci z Polski), albo łaziłam z puszką po polonijnych piknikach, by zebrać parę centów na protezę ręki lub nogi któregoś z okaleczonych współrodaków. Na karmę dla psich i kocich schronisk też udawało mi się czasem coś od dobrych ludzi wyżebrać...
Ale dla siebie?! Nigdy w życiu nie wpadłabym nawet na taki pomysł!!!
To, czego oczekuję od forumowiczów, to chęć podzielenia się ich własnymi doświadczeniami i psychicznego wsparcia mnie w procesie trzeźwienia.
Podobno na tej samej zasadzie (dzielenia się doświadczeniami) działają grupy AA...
Wiedźma - Wto 08 Cze, 2010 04:52
Urszula napisał/a: | Tracąc pracę przez wódę pozbawiłam go nadziei na przyszłość (z tym w pełni się zgadzam) i teraz już żadnej przyszłości przed sobą nie widzi. |
A ja tu czegoś nie rozumiem.
Dlaczego dorosły, zdrowy chłop uzależnia swoje losy od pracy swojej żony alkoholiczki.
Przecież on ma jakieś tam swoje dochody, a nawet jeśli by ich nie miał, to niech się do ku*** nędzy postara,
a nie wyciąga rękę po to co Ty kosztem własnego zdrowia zarabiałaś na dźwiganiu worów i szorowaniu sraczy!
Głowa rodziny się, kuźwa, znalazła! Macho pieprzony!
Wkurza mnie ten Twój chłop, Urszula, jak cholera!
Wiedźma - Wto 08 Cze, 2010 04:56
Urszula, a nie myślałaś nad powrotem do Polski...?
Urszula - Wto 08 Cze, 2010 05:56
Cytat: | Wkurza mnie ten Twój chłop, Urszula, jak cholera! |
Mnie czasami też! Ino jakoś "łodkochać sie nie moge"...
Nie wyobrażam sobie, żeby po 35-ciu latach (w sumie niezłego) związku, mogło być inaczej, tzn. żebym mogła odejść (i dokąd?!!!). Jest ojcem moich córek, jest dziadkiem moich wnuczek. Starsza wnuczka świata poza dziadkiem nie widzi! Z kolei dla mnie wnuczki są teraz najważniejszymi istotami na świecie i kółko się zamyka.
Urszula - Wto 08 Cze, 2010 06:04
Wiedźma napisał/a: | Urszula, a nie myślałaś nad powrotem do Polski...? |
Myśleliśmy o tym wspólnie już wiele razy (kiedy firma zaczynała się nam sypać). Ale nie mamy dokąd wracać... Chata spieniężona, z Hameryki zbyt wieke kasiorki nie wywieziemy, więc nawet na wynajem najnędzniejszego lokum nie będzie nas stać.
Na jakąś groszową emeryturę możemy liczyć, ale na pracę już nie! Bo kto zatrudni takich staruchów?
No i nie wyobrażam sobie, że dzieci i wnuczki mogłabym widywać tylko na zdjęciach!
Wiedźma - Wto 08 Cze, 2010 06:13
A to szkoda, bo tak sobie pomyślałam, że skoro w tej Ameryce tak ciężko
i na wycięcie woreczka czy innego wyrostka tylko milionerzy mogą sobie pozwolić,
że o leczeniu alkoholików nie wspomnę, to jednak w Polsce pod tym względem jest lepiej -
nawet bezrobotny ma ubezpieczenie i prawo do bezpłatnej opieki medycznej,
że o leczeniu alkoholików znów nie wspomnę!
Ty byś miała swoje ubezpieczenie a Twój chłop swoje i po Twoje by nie musiał wyciągać ręki
i może w związku z tym przestałby obrzucać Cię inwektywami ups! sorry - eufemizmami.
I mogłabyś się terapeutyzować bezpłatnie do woli
artek - Wto 08 Cze, 2010 06:24
Urszula napisał/a: | Artku, czy Tobie też przyszło do głowy, że ja żebrzę o pomoc materialną? |
Wiedźma napisał/a: | A ja tu czegoś nie rozumiem. |
Ja też . Nie jestem fachowcem w sprawach trzeźwienia ale wydaje mnie się ,że tu mamy pewien problem. No raz piszesz o "dziadku" cacy i się obwiniasz a raz obwiniasz"dziadka".
Moim zdaniem sama w sobie musisz znaleźć miejsce dla niego i tego się trzymać.Jakoś ,powiedziałbym ,uporządkować sobie jego "pomoc" w Twoim życiu i tego się trzymać a skupić się na swoim trzeźwieniu.
Dziś nie pijemy.
milutka - Wto 08 Cze, 2010 07:08
Urszula napisał/a: | Zmieszał mnie z obornikiem tak dokładnie, że gdyby nie to, że obiecałam zająć się wnuczkami, pewnie pojechałabym autobusem na trakcję kolejki i upozorowała nieszczęśliwy wypadek. |
Urszula napisał/a: | Z pokorą przyjmuję złe słowa od współmałżonka, | Urszulo sama nie wierzę w to co czytam .....nasuwa mi się tylko jedna myśl -wam obydwojgu potrzebna jest terapia.Zastanawia mnie tylko jedno -czy ty go az tak bardzo kochasz ,że pozwalasz sobie na takie obelgi,czy może po prostu lubisz być obrażana
Bardzo cieszy mnie Twoja trzeźwość ...Kibicuję od początku Tobie i Artkowi i po kilku dniach mojej nieobecności na forum cieszę się z tego co o Was czytam -oby tak dalej
Tomoe - Wto 08 Cze, 2010 07:52
stiff napisał/a: | artek napisał/a: | A jeśli chodzi o mitingi to widocznie "nie trafiłem " jeszcze na "swoją" grupę. |
W Krakowie pewnie tez jest kilkadziesiąt grup,
|
W Krakowie codziennie odbywają się co najmniej trzy mityngi.
I działa w tym mieście dwanaście profesjonalnych ośrodków terapii uzależnień.
Słówko do was, Artku i Urszulo - wy oboje twierdzicie, że chcecie byc trzeźwi, że chcecie się leczyć - ale chcecie to osiągnąć na swoich warunkach.
To ja może zapytam - ile razy wam się do tej pory udawało przestać pić i jak długo do tej pory trwała wasza trzeźwość osiągana na waszych warunkach?
U ciebie, Artku, było kilka wszywek. Nie piłeś dzięki nim pół roku, góra rok... i za każdym razem po przerwie szedłeś w cug. Aż wreszcie w grudniu okazało się, że kolejnej wszywki już od chirurga nie dostaniesz, bo w Polsce skończyła się produkcja esperalu. No to poszedłeś w cug. A potem zacząłeś "chadzać" na mityngi (bo nie chodzić, jak sam zaznaczyłeś) i znalazłeś sobie to forum, i pewnego dnia napisałeś na tym forum: "teraz wy jesteście moją chemią i moją wszywką". Jak długo ta wirtualna wszywka będzie u ciebie działała? Jak sądzisz? Dłużej czy krócej niż te prawdziwe wszywki?
U ciebie, Ula, to jest pierwsza próba zaprzestania picia.
Ale ty tak naprawdę uciekasz przed swoim alkoholizmem.
Nie chcesz mu się przyjrzeć, nie chcesz się z nim zmierzyć. Nie chcesz zrozumieć, na czym ten twój alkoholizm właściwie polega ani jak sobie z nim radzić.
Chcesz, owszem, żeby "ktoś coś" z tym twoim alkoholizmem zrobił - ale żeby zrobił to za ciebie, w dodatku bez twojego aktywnego udziału. Żebyś nie musiała niczego od siebie dawać - niczego czytać o alkoholizmie, nikomu patrzeć prosto w oczy, z nikim rozmawiać głośno o swoim alkoholizmie.
Tak, ty oczywiście zaczniesz coś z tym wszystkim robić... ale jeszcze nie dziś.... i jeszcze nie jutro... i jeszcze nie pojutrze...
No to zobaczymy, kto będzie szybszy - ty, czy ta twoja flaszeczka-pocieszycielka, która za tobą chodzi.
Ona się - w przeciwieństwie do ciebie - bardzo spieszy i może cię dopaść szybciej niż się spodziewasz.
Kseniu, Masakro - za miłe słowa pod moim adresem bardzo dziękuję.
Jacku - to prawda, że średnio na dziesięciu alkoholików rozpoczynających terapię - trwałą, długoletnią trzeźwość zachowuje tylko dwóch, no góra trzech.
To jest gigantyczny sukces - dwóch ludzi na dziesięciu, którym udaje się uratować swoje życie.
Ciekawe zjawisko, prawda?
Dziesięciu ludzi dostaje do ręki takie samą skrzynkę z narzędziami i taką samą instrukcję obsługi. A tylko dwóch ludzi z tych narzędzi korzysta zgodnie z instrukcją. To są ci właśnie, którzy wygrywają swoje życie.
Warto więc zrobić wszystko co możliwe, aby się znaleźć w tej dwójce.
Tomoe - Wto 08 Cze, 2010 08:51
Artek, o swoim "chadzaniu na mityngi" piszesz tak:
artek napisał/a: | Jak już wspominałem chadzałem na mitingi , i teraz tak ; na mitingach o nic nie pytamy nikogo ,poza pierwszym ,jak ktoś nowy, tylko słuchamy. Każdy słucha monologu innej osoby. Nie ma możliwości "pogadać" . Nie ma możliwości zapytać . Nikt Ci nie odpowie WPROST. |
A to ciekawe, bo niedawno pisałeś coś całkiem innego:
artek napisał/a: | członkowie grupy radzili od razu terapię , tu zawaliłem.
Trzeba mi było iść za ciosem i równolegle z mitingami rozpocząć terapię. Zbagatelizowałem sprawę , a ponieważ udział w grupie dawał mi satysfakcję to siadłem na laurach.
(…)
grupa składa się z gości o długim stażu trzeżwości 5,7,10 lat ,i namawiali mnie abym poszukał ludzi z mniejszym stażem ,a najlepiej tych co też zaczynają bo będziemy się lepiej rozumieć . Znów nie posłuchałem STARSZYCH i zbagatelizowałem. |
No i ładnie to tak kłamać?
Dostawałeś od ludzi z grupy wskazówki, dostawałeś od nich konkretne rady.
Ale ty je zbagatelizowałeś.
artek - Wto 08 Cze, 2010 09:57
Tomoe napisał/a: | Dostawałeś od ludzi z grupy wskazówki, dostawałeś od nich konkretne rady. |
Moja droga , łapiesz mnie za słówka , a w ogóle to nie o to chodziło. Starsi stażem członkowie grupy ,radzili a i owszem ALE to się nie działo na mitingach, rozmawialiśmy przed mitingami przed salą ,kiedy czekaliśmy podczas papieroska ,aż się zacznie .I chciałem aby Ulka zrozumiała mój przekaz ,że nie musi się bać otwierania przed "obcymi" ludźmi , jakiś taki zarys chciałem jej dać ,że nie ma podstaw do jakiś blokad.
Jednocześnie muszę przyznać ,po głębokiej analizie Twojej wypowiedzi ,że niestety MASZ RACJĘ , tak się zastanawiam nad tym i jeżeli o mnie chodzi ,to bardzo trafnie postawiłaś diagnozę. Jest tych grup wiele i ośrodków pomocy to też ,bo przecież wiem. No jakoś tak mam, że czepiłem się jednej "a na drugą czy kolejną to kiedyś wpadnę" i tak zchodzi od zawsze i zawsze kończyło się pijaństwem. No cóż dałaś mi do przemyślenia i teraz będę jechał do wieczora autkiem to sobie porozmyślam bo trzeba przerwać błędne koło picia i trzeźwienia. No cóż kiedyś wyczytałem "aby zrobić krok naprzód trzeba czasem dostać kopa w d..."
Bebetka - Wto 08 Cze, 2010 10:03
artek napisał/a: | No cóż kiedyś wyczytałem "aby zrobić krok naprzód trzeba czasem dostać kopa w d..." |
Ja to nazywam "wielkie duuup" i powiem Ci, że nie z teorii to wiem ale z praktyki
evita - Wto 08 Cze, 2010 10:05
artek napisał/a: | "aby zrobić krok naprzód trzeba czasem dostać kopa w d..." |
jak się dobrze nadstawisz to z ochotą zaserwuję ci tego kopa byleby efekt jaki z tego był
Jacek - Wto 08 Cze, 2010 10:21
Tomoe napisał/a: | To jest gigantyczny sukces - dwóch ludzi na dziesięciu, którym udaje się uratować swoje życie.
Ciekawe zjawisko, prawda? |
Aluniu,z pewnością domyślasz się że nie na darmo wspomniałem o tym
bo ja nie sądzę że spotkania ludzi w realu w cztery oczy i że taka pomoc jest zła
tyle że chodzi mnie o to że dużo zależy od zainteresowanego
jeśli będzie zainteresowany szukał pomocy i bardzo jemu na tym zależało
to znajdzie tej pomocy tak w realu jak i na forum
Tomoe - Wto 08 Cze, 2010 10:22
Artek, ty masz już wyznaczony termin wizyty w ośrodku terapeutycznym przy Wielickiej. O ile sobie dobrze przypominam, to jest 2 lipca. I tego się trzymaj. Do 2 lipca zostało ci tylko 24 dni. Tyle czasu bez picia wytrzymasz. Wytrzymywałeś już znacznie dłużej, prawda? A za 24 dni zaczniesz swoją terapię. I to będzie całkiem nowy etap twojego zdrowienia.
A jak tak sobie będziesz jeździł tym swoim autkiem, to może podjedziesz w okolice jakiegoś miejsca, gdzie akurat odbywa się mityng.
I może się nawet przełamiesz i wejdziesz do środka, co?
Tam nie zjadają ludzi żywcem.
Poniżej masz tygodniowy spis wszystkich mityngów w Regionie Galicja (Kraków też tam znajdziesz). Wydrukuj sobie ten spis i woź go w samochodzie, w tym miejscu, gdzie trzymasz wodę mineralną. Może ci się to pewnego dnia przyda:
http://www.aa.org.pl/regiony/index005.php
Tomoe - Wto 08 Cze, 2010 10:24
Jacek napisał/a: | dużo zależy od zainteresowanego
jeśli będzie zainteresowany szukał pomocy i bardzo jemu na tym zależało
to znajdzie tej pomocy tak w realu jak i na forum |
Święte słowa. Byleby tylko nie ograniczał się do forum.
Bebetka - Wto 08 Cze, 2010 10:28
Jacek napisał/a: | jeśli będzie zainteresowany szukał pomocy i bardzo jemu na tym zależało
to znajdzie tej pomocy tak w realu jak i na forum |
Powiedziałabym nawet, ze to podstawa
Tomoe - Wto 08 Cze, 2010 10:29
A ja sobie sprawdziłam w spisie i wiem, że dziś w Krakowie jest sześć mityngów.
artek - Wto 08 Cze, 2010 15:57
evita napisał/a: | jak się dobrze nadstawisz to z ochotą zaserwuję ci tego kopa |
W szpileczkach ????
Bebetka napisał/a: | powiem Ci, że nie z teorii to wiem ale z praktyki |
Działa?
Tomoe napisał/a: | Może ci się to pewnego dnia przyda: |
Przyda się na pewno.
Jacek - Wto 08 Cze, 2010 19:32
Bebetka napisał/a: | Powiedziałabym nawet, ze to podstawa |
Reniu skarbie,przeca ja moje wypowiedzi opierałem właśnie na twoich niegdysiejszych wypowiedziach
pamiętam,a mam świetną pamięć ,jak niegdyś wspominałaś że nie tyle korzystałaś z pomocy na grupach AA - jak właśnie tu na forum
ale pamiętam również że na tym nie zaprzestałaś
skorzystałaś z zaplanowanej terapii przez siebie
i jak nas tu uprzedzałaś gdy już się tam wybierałaś
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 00:37
Heja!
Przez pół dnia tłukłam się dzisiaj autobusami po Chicago i okolicach. Szukam roboty.
Wczesnym rankiem zmobilizowała mnie do tego terapeutka Kaśka (jak zwykle na Skype) mówiąc, że psychicznie o wiele lepiej się poczuję, kiedy zacznę coś działać w tym zakresie bardziej konkretnie, niż wydzwaniając pod ogłoszenia w prasie i grzebiąc w necie.
Miała rację. Złożyłam aplikacje w trzech miejscach (a nuż któraś chwyci?) i faktycznie jakby lżej.
Za to zmokłam niemiłosiernie, bo w Chicago dziś deszczowo i paskudnie. Parasol chroni jedynie łeb (też i dzisiaj trzeźwy!), ale portki i buty dosłownie ociekały wodą.
Nic to! Jutro wybieram się jeszcze w dwa miejsca. A po południu mam spotkanie pysk w pysk z Kaśką u niej w domu.
Nie mogę się już doczekać, choć zapowiedziała, że na serio zacznie ryć w mojej duszy i uprzedziła, że wcale nie musi to być przyjemne...
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 01:14
Tomoe napisał/a: | No to zobaczymy, kto będzie szybszy - ty, czy ta twoja flaszeczka-pocieszycielka, która za tobą chodzi.
Ona się - w przeciwieństwie do ciebie - bardzo spieszy i może cię dopaść szybciej niż się spodziewasz. |
Wiem, Tomoe. Zupełnie jak w tej piosence:
Hej, nie ma rady na to,
Chodzi wódka za tatą -
Taka z niej bestia chytra!
Na przodzie tata drepta,
A za nim o pół metra
Tupta sobie pół litra!
Za mną już w tej chwili tupta w odległości kilometra. Ale zdaję sobie sprawę, że mało brakuje, by dystans się zmniejszył.
Dlatego idę jutro na spotkanie z Kaśką, pojutrze na spotkanie z Martą, a niedzielę może zmobilizuję się do pójścia na otwarty miting AA? Piszę "może", bo nie wiem, czy zdołam się przełamać i wleźć między ludzi.
Chociaż... chociaż dzisiaj wyczołgałam się z chałupy, w kilku miejscach zapytałam o możliwości zatrudnienia (tylko w trzech dali mi szansę) i jakoś udało mi się przez to przejść. Odważyłam się nawet przy wypełnianiu aplikacji podejść do biurka urzędniczki i spytać, co wpisać w jakiejś tam rubryczce, bo nie bardzo wiedziałam, o co idzie.
To duży postęp w stosunku do tego, jak czułam się między ludźmi jeszcze dwa tygodnie temu!
Dwa tygodnie temu, po prostu zostawiłabym puste miejsce w rubryce, walnęłabym aplikacją i zwiała do chaty.
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 01:19
evita napisał/a: | artek napisał/a:
"aby zrobić krok naprzód trzeba czasem dostać kopa w d..." |
evita napisał/a: | jak się dobrze nadstawisz to z ochotą zaserwuję ci tego kopa |
Artku, a ja chcę Ci zaserwować limeryk!
Jak wejdziesz na "Hyde Park" i "Zielono mi" -kącik poetycki, to go znajdziesz.
Tomoe - Śro 09 Cze, 2010 07:34
Urszula napisał/a: |
wyczołgałam się z chałupy
(...)
spotkanie pysk w pysk
(...)
zacznie ryć w mojej duszy |
Urszula, czy ty nie mogłabyś wreszcie zrezygnować z tego "kabaretowego" stylu pisania?
Nie mogłabyś zacząć mówić poważnie, po ludzku?
Musisz koniecznie zamieniać swoje trzeźwienie w kabaret?
Musisz zaśmiewać wszystkie swoje problemy?
Ja rozumiem, że to jest twój mechanizm obronny.
Ale uwierz mi, że nic złego ci się nie stanie, kiedy zdejmiesz z twarzy maskę klauna.
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 14:27
Tomoe napisał/a: | Nie mogłabyś zacząć mówić poważnie, po ludzku? |
Mogłabym. Ale nie chcę.
Dlaczego mam sobie odbierać tę odrobinę przyjemności z "błaznowania"? Tylko dlatego, że jestem alkoholiczką?
Według mnie, alkoholik powinien poważnie traktować swoją chorobę, niekoniecznie styl, w jakim pisze.
Przez całe życie wszyscy wymagali ode mnie, żebym była poważna, sierjozna, posiadała maniery angielskiej lady z bytyjskich filmów, itp. Rodzice (a potem mąż) rzucali mi potępiające spojrzenia, kiedy zdarzyło mi się np. wybuchnąć gromkim śmiechem w towarzystwie, wyrwało mi się jakieś "kurde", albo "do du**".
I to też w dzieciństwie mnie dołowało, w życiu dorosłym nakręcało do picia.
Tomoe napisał/a: | Ja rozumiem, że to jest twój mechanizm obronny. |
Bo jest! I forma odreagowania wszystkich niemiłych rzeczy (nie tylko tych związanych z alkoholizmem), które w życiu mnie spotykały.
A skoro pomaga przetrwać trudne chwile... to po cholerę mam z tego rezygnować?
Terapeutka Kaśka, przy pierwszym spotkaniu, powiedziała mi, że przede wszystkim nie wolno mi się zmuszać do tego, czego sama nie chcę, a czego oczekują ode mnie inni. "Walnij pięścią w stół! - mówiła - Zaklnij siarczyście, krzyknij głośno!, To rozładowuje negatywne emocje, którymi nafaszerowana jesteś po czubek głowy".
Kląć wstydzę się sama przed sobą, ale werbalne błazeństwo chyba nie jest niczym złym? Tym bardziej, że jest jedynie werbalnym, bo wszystko inne traktuję śmiertelnie poważnie.
Tomoe - Śro 09 Cze, 2010 14:44
Ano cóż... każdy ma swoje metody.
A jak powiada Ewangelia: "po owocach ich poznacie".
Zatem zmykam stąd i pozostanę sobie przy swoich metodach trzeźwienia, bo mi służą i przynoszą efekty. Już nie będę pisała o tych efektach, bo znowu na mnie ktoś naskoczy, że się wywyższam i przechwalam.
A poza tym nie mam już czasu na siedzenie na forum, bo akurat dzisiaj odwiedziły mnie i mojego narzeczonego (alkoholika, który jest trzeźwy ponad 19 lat) dwie młode emigrantki z Niemiec.
Jedna jest jego córką z pierwszego małżeństwa, druga jest córką jego byłej żony, z jej drugiego małżeństwa.
Fajne, młode, pełne radości życia dziewczyny.
I nie alkoholiczki.
Więc wybaczcie, ale na resztę dnia wybiorę towarzystwo tamtych dwóch emigrantek.
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 15:11
Tomoe napisał/a: | A jak powiada Ewangelia: "po owocach ich poznacie". |
Coś jakby Guciem mi powiało...
Tomoe napisał/a: | pozostanę sobie przy swoich metodach trzeźwienia, bo mi służą i przynoszą efekty |
Nie trzeba być psychologiem, żeby zorientować się, że każdy człowiek (nawet alko!) jest inny i każdemu służyć może coś innego i coś innego przynosić efekty.
Próbuję się zaprogramować na to, żeby nie pić i szukam skutecznej metody. Póki co, "błazenada" też mi pomaga.
A jakie będą jej owoce + profesjonalna terapia? Chyba po trzech tygodniach trzeźwienia zbyt wcześnie wyrokować. Ale zrobię wszystko, by alkohol zniknął z mojego życia.
Mam nadzieję, że owoce będą duże, dorodne, soczyste i słodkie, a nie jakieś nędzne ulęgałki.
Flandria - Śro 09 Cze, 2010 15:14
Urszula, ja bardzo lubię czytać Twoje "błazenady". Zauważyłam, że kiedy czytam to co piszesz, mimo, że piszesz o rzeczach trudnych, mam uśmiech na twarzy.
Urszula napisał/a: | Mam nadzieję, że owoce będą duże, dorodne, soczyste i słodkie, |
i tego Ci życzę
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 15:33
Tomoe napisał/a: | emigrantka napisał/a:
wlasnie jestem podana do sadu przez Polke nie mozna sie z nia dogadac .... |
Tomoe napisał/a: | A ty się w ogóle potrafisz z ludźmi dogadywać? |
Z postów Emigrantki wynika, że tak. Jest szczera, życzliwa i otwarta na bliźniego swego, amen.
A powiedzenie, że "jak ci ktoś z Polaków nie zaszkodził, to już ci pomógł" jest w pełni prawdziwe!!! I żeby oceniać autorytatywnie kto się dogadać potrafi, a kto nie, to trzeba pomieszkać kilka lat poza Polską w polonijnym środowisku.
Podobno w piekle przy kotłach z różnymi nacjami na okrągło diabły pełnią straż. Jak jakiś Turek, Grek, Niemiec, Szwed, czy Meksykanin próbuje się z gorącej smoły wydostać, to diabły go widłami w łeb! i spada na samo dno. Tylko kocioł z Polakami nie jest pilnowany. Nie ma takiej potrzeby. Rodacy sami ściągną "uciekiniera" na dno.
Bebetka - Śro 09 Cze, 2010 15:42
Urszula napisał/a: | każdy człowiek (nawet alko!) jest inny i każdemu służyć może coś innego i coś innego przynosić efekty. |
I tego sie trzymaj Ula Bo efekty są najważniejsze!
Ja tez jestem jedną z tych osób, która wybrała z oferty dla alko coś dla siebie, reszta co mi nie pasowała, odrzuciłam.
Chociaż nie jedna osoba na tym forum wyrokowała mi, ze przez takie wybiórcze metody, popłynę
Ale mam się dobrze i powolutku sobie trzeźwieje....już drugi rok
Bo po co miałam robic coś wbrew sobie....kto wie, jaki osiągnęłabym efekt.
Klara - Śro 09 Cze, 2010 15:46
Urszula napisał/a: | Mam nadzieję, że owoce będą duże, dorodne, soczyste i słodkie, a nie jakieś nędzne ulęgałki. |
Urszulo!
Od lat na różnych forach czytam to, co pisze Tomoe.
Jej uwagi są konkretne i trafiają w sedno. Bywają też bolesne, ale z doświadczenia wiem, że bardziej pomaga to, co ukłuje. Tam gdzie zaboli, tam jest coś do naprawienia i dlatego radzę Ci, żebyś wczytywała się w te posty które bolą.
Te słodkie są miłe i też potrzebne, ale nie obrażaj się na tych którzy Ci nie słodzą.
Wiedzą co robią. Na razie uwierz mi na słowo.
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 15:54
Flandra napisał/a: | Urszula, ja bardzo lubię czytać Twoje "błazenady". |
To fajnie, Flandro!
Tym postem też mi bardzo pomogłaś. Nie "błaznuję" dla samego błaznowania, ani nie próbuję uciekać w błazeństwo przed prawdziwym problemem, jakim jest uzależnienie. Mam wreszcie okazję "trochę się powygłupiać", więc skwapliwie z niej korzystam. Pomaga mi to przeżyć kolejny dzień na trzeźwo. Samobiczowania się i umartwiania mam już do przesytu! Schodzę z forum i... "czarne wraca".
Tomoe chyba uważa, że alkoholik powinien do końca życia nosić żałobę po swojej trzeźwości. Mnie się wydaje, że tę żałobę trzeba zrzucić, myśleć pozytywnie, przeć do przodu i trzeźwieć na wszelkie możliwe sposoby.
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 16:30
Klara napisał/a: | Tam gdzie zaboli, tam jest coś do naprawienia i dlatego radzę Ci, żebyś wczytywała się w te posty które bolą.
Te słodkie są miłe i też potrzebne, ale nie obrażaj się na tych którzy Ci nie słodzą. |
Klaro, ani przez chwilkę nie błysnęła mi myśl, by na kogokolwiek się obrażać! Nie po to wchodzę na forum, żeby stroić fochy i dąsać się, gdy coś mi nie pasi.
Szukam. Ciągle szukam drogi trzeźwienia i wiem, że ani łatwo, ani przyjemnie nie będzie. Bo łatwo i przyjemnie, to tylko sięga się po kolejnego drinka.
A ja już sięgnąć nie chcę!!!
Flandria - Śro 09 Cze, 2010 16:38
Klara napisał/a: | Od lat na różnych forach czytam to, co pisze Tomoe.
Jej uwagi są konkretne i trafiają w sedno. Bywają też bolesne, ale z doświadczenia wiem, że bardziej pomaga to, co ukłuje. Tam gdzie zaboli, tam jest coś do naprawienia i dlatego radzę Ci, żebyś wczytywała się w te posty które bolą. |
jeśli można zapytać ... co znaczy "z doświadczenia wiem" ? Miałaś kiedyś "utarczkę" z Tomoe ? Czy piszesz to tylko jako obserwator ?
Klara napisał/a: | Wiedzą co robią. |
jesteś tego pewna Klaro ? przecież tu nie ma specjalistów, terapeutów
Klara - Śro 09 Cze, 2010 16:49
Flandra napisał/a: | Miałaś kiedyś "utarczkę" z Tomoe ? |
Nie musiałam.
Widziałam prawie całą jej "drogę do trzeźwości" na innym forum, a także wymieniałyśmy uwagi na temat współuzależnienia. Jakoś tak dociera do mnie to, co Tomoe pisze i nie muszę się nabzdyczać gdy czytam jej posty.
Flandra napisał/a: | przecież tu nie ma specjalistów, terapeutów |
...jednak alkoholicy którzy przeszli przez terapię szybko wyłapują te fragmenty wypowiedzi z których wynika, gdzie są słabe punkty u nowego trzeźwika.
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 17:04
Bebetka napisał/a: | Ja tez jestem jedną z tych osób, która wybrała z oferty dla alko coś dla siebie, reszta co mi nie pasowała, odrzuciłam.
Chociaż nie jedna osoba na tym forum wyrokowała mi, ze przez takie wybiórcze metody, popłynę |
Bebetko, też chcę wybrać coś dla siebie i nie mogę rzucać się na wszystko na jeden raz! Teraz trzymam się tego, co faktycznie pomaga mi odsunąć od siebie myśl o sięgnięciu po alko.
A "wybiórcze metody" wcale nie wydają mi się takie złe. Nie zawsze rzucenie wszystkich sił i środków przesądza o zwycięstwie w batalii. Bywało już w historii, że jeden sprytny szpieg potrafił pokrzyżować plany wroga.
Jestem na etapie poszukiwania takiego "szpiega". Czy to będą mitingi AA, czy spotkania z terapeutkami, czy forum, czy cokolwiek innego - ważne, żeby pomogło!
Wszyscy tu namawiają mnie do pójścia na miting. Pójdę. Nawet wtedy, kiedy jak pisze Yuraa, dostanę sraczki. Bo może się okazać, że akurat ta forma terapii będzie dla mnie dobra? Choć bardzo w to wątpię, jako że z natury jestem introwertyczką...
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 17:19
Klara napisał/a: | ...jednak alkoholicy którzy przeszli przez terapię szybko wyłapują te fragmenty wypowiedzi z których wynika, gdzie są słabe punkty u nowego trzeźwika. |
Klaro, u nowego trzeźwika są tylko same słabe punkty! Nie tak trudno je wyłapać, bo sama u siebie wyłapuję ich dziesiątki.
Nie nabzyczam się czytając posty Tomoe, ani wszelakie inne posty. Biorę je sobie do serducha, myślę nad nimi... Czasem wywołują u mnie odruch sprzeciwu, czasem uśmiech politowania, częściej podnoszą na duchu na zasadzie, "tobie się udało, to i mnie też może się udać".
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 18:16
Znikam na kilka godzin. Udaję się na wędrówkę po firmach, które ewentualnie mogłyby mnie zatrudnić.
Już wcześniej złożyłam tam aplikacje drogą internetową, ale nie wiem, czy w ogóle jest to skuteczne. Chcę się upewnić, czy mają mnie zapisaną w systemie i czy mogę liczyć na "coś tam, coś tam"...
Teraz tak ciężko o jakąś sensowną pracę, że lepiej osobiście pojawić się u bossa, niż polegać na "nowoczesności".
Nie jestem przekonana, że nie zrejteruję i nie dam dyla spod drzwi, ale idę!!! Raz kozie śmierć.
Klara - Śro 09 Cze, 2010 19:04
Urszula napisał/a: | Nie nabzyczam się |
Ulka, to akurat nie było do Ciebie
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 19:18
Klara napisał/a: | Ulka, to akurat nie było do Ciebie |
A do kogo? Bo jakoś nie kumam! Nie zauważyłam, żeby ktokolwiek się nabzdyczał.
Każdy pisze co mu tam w duszy gra, a że akurat wypowiedzi niektórych Forumowiczów nie są zgodne z tym, co ktoś inny myśli, to chyba dobrze, nie?
Na tym polega dyskusja, by ścierały się ze sobą różne zdania i opinie. Jeśli zaczniemy sobie wzajemnie przytakiwać, to co zostanie do przemyślenia?
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 19:31
Miałam się udać w rejs po firmach, w których już wcześniej złożyłam aplikację, ale "udoopiona" jestem przez następne dwie (a może nawet trzy) godziny w chałupie.
Zadzwonił klient mojego ślubnego, że tak pomiędzy 2-gą a 4-tą przyjedzie rozliczyć robotę. Czekam więc, bo nie mam innego wyścia...
Być może facio przyjedzie parę minut po drugiej, być może parę minut po czwartej, a może wcale się nie pojawi? Już nie raz tak bywało, że klient coś obiecywał, a potem trzeba było wbijać zęby w ścianę.
Na wszelki wypadek siedzę i czekam, żeby nie było na mnie, że nie zastał nikogo w domu.
Jestem w domu i klikam sobie na różne tematy na forum. Odpisywać, to już mi się chyba nawet nie chce...
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 19:48
Flandra napisał/a: | "nabzdyczam się", "nabzdyczałam" i będę się "nabzdyczać" |
Fladnro, osobiście jakoś nie zauważyłam nabzdyczania się z Twojej strony! Chyba więc i Ciebie te słowa nie tyczyły.
Przecież po to jest forum (a przynajmniej mnie się tak wydaje!), żeby każdy mógł się wypowiedzieć szczerze we własnym imieniu. Ktoś tochę pobłazuje (jak ja), ktoś podzieli się własnymi doświadczeniami, przeżyciami i wątpliwościami (jak Ty), ktoś udzieli dobrych rad (jak Tomoe).
Ale może się mylę? Może chodzi o coś zupełnie innego?
Urszula - Śro 09 Cze, 2010 21:54
Kulfon napisał/a: | przedawkowanie ... |
Nie, Kulfonie, nie ma mowy o przedawkowaniu!
Po prostu, nie lubię, kiedy plany mi się zmieniają Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie dzisiejszy dzień, a teraz muszę siedzieć i czekać na jakiegoś d*** bez pewności, czy raczy się pojawić...
Od czasu do czasu wpadam na forum, od czasu do czasu grzebię w trawniku (próba pozbycia się mlecza - skazana na porażkę, bo u sąsiadów moc "dmuchawców"!), a tak ogólnie to czekam na faceta, który winien jest nam trochę kasy i nie chce jej przesłać na konto, bo "musi jeszcze skorygować rachunek z umową".
O.K.! Na rachunku ma dokładnie to, co w umowie, którą podpisał.
Amerykanin, Włoch, Grek, Żyd, czy Arab po prostu wypłaciłby należność za wykonaną usługę. Ale nie te numery z Polakiem!
Ponoć umowę zgubił, znaleźć jej, biedniażka, nie może a jest przekonany, że na umowie widniała inna kwota.
Trzymam w pogotowiu wszystkie papiery (umowę z jego podpisem, kwity za materialy i końcowy rachunek), nie mam pojęcia, czy do czegoś się przydadzą, bo jak się gość nie zjawi, to pozostaje tylko droga sądowa . Adwokat zedrze z nas skórę, pewność wygranej oscyluje w granicach 50%, więc skórka nie warta wyprawy!
Ale skoro zadzwonił z własnej woli, że przyjedzie, to może okazać się uczciwym...
Cholera wie!
Czekam.
Czekam i szlag mnie trafia!
A tak prosiłam mojego pana męża, żeby nie brał roboty u Polaków...
Tomoe - Czw 10 Cze, 2010 07:15
Flandra napisał/a: |
"nabzdyczam się", "nabzdyczałam" i będę się "nabzdyczać" |
Przywykłam.
Urszula - Pią 11 Cze, 2010 14:25
Dzień dobry!!!
Mam nadzieję, że i dla mnie będzie dobry. Wczorajszy był super!!!
Udało mi się bezboleśnie pozałatwiać kilka spraw i złożyć aplikacje o pracę w dwóch nowych miejscach. W jednym nawet uczyniono mi nadzieję, że być może mnie przyjmą. Niestety tylko nadzieję, bo chętnych jest sporo i przede mną jeszcze rozmowa z "kadrową". Ale dobre i to, bo nigdzie nikt mi takiej rozmowy nie obiecywał, słyszałam standardowe "oddzwonimy".
I przez cały dzień nawet nie pomyślałam o alko! Oczywiście, do czasu wieczornego spotkania z terapeutką Kaśką. Spotkanie całkiem niezłe, choć wyszłam zmęczona jak po potężnej orce i młocce.
Dzisiaj też nie piję!
Urszula - Pią 11 Cze, 2010 14:32
Dzisiaj późnym popołudniem zasuwam do terapeutki Marty.
Może to bez sensu? Bo przecież fachową pomoc terapeutyczną już mam i z Kaśką gada mi się świetnie (przed Martą byłam strasznie spięta), ale spróbuję i tu zasięgnąć pomocy, tym bardziej, że za darmo...
Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 15:05
Urszula napisał/a: | Spotkanie całkiem niezłe, choć wyszłam zmęczona jak po potężnej orce i młocce. |
No to opowiadaj, jak było!
artek - Pią 11 Cze, 2010 16:13
Tomoe napisał/a: | No to opowiadaj, jak było! |
No właśnie , czekamy.
Urszula - Pią 11 Cze, 2010 17:06
Tomoe napisał/a: | No to opowiadaj, jak było! |
Jezuuu!!!
Kaśka zaczęła grzebać i drążyć, nieźle musiałam się napocić, żeby sama przed sobą zmusić się do szczerości i nie dawać odpowiedzi, które akurat osobiście chciałabym usłyszeć.
Kaśka wyczuwała najmniejszy "fałszyk", nie dawała za wygraną, wymijającyh odpowiedzi w ogóle nie przyjmowała i zadawała dziesiątki podchwytliwych pytań z szybkością karabinu maszynowego. Raz po raz przyłapywała mnie na sprzecznościach.
Ale dała mi się wygadać i mam spory materiał do przemyślenia.
Ogólnie ze spotkania jestem bardzo zadowolona!!!
W następną środę też idę do niej na "maglowanie".
Urszula - Pią 11 Cze, 2010 17:40
Teraz znikam, idę ugotować obiadek.
Może jeszcze trawnik skoszę, bo póki co nie leje, choć zapowiadali na dzisiaj deszcz.
Wszystkiego dobrego!
beata - Pią 11 Cze, 2010 18:16
Urszula napisał/a: | Może jeszcze trawnik skoszę, | Uważaj na siebie
Kulfon - Pią 11 Cze, 2010 18:47
Urszula napisał/a: | ale dlaczego akurat zobaczyłam tę butelkę, a nie to, co było na talerzach? |
podswiadomosc Uleniko
zdziwisz sie jeszcze nie raz
Wiedźma - Sob 12 Cze, 2010 00:09
Kulfon napisał/a: | Urszula napisał/a: | ale dlaczego akurat zobaczyłam tę butelkę, a nie to, co było na talerzach? |
podswiadomosc Uleniko
zdziwisz sie jeszcze nie raz |
To się fachowo nazywa koncentracja życia wokół alkoholu i jest jednym z objawów uzależnienia
verdo - Sob 12 Cze, 2010 00:21
,,,,,,,,,,noooooooooooo aleeeeeeeeeeeeee nowina,,,,,,,,,,
verdo - Sob 12 Cze, 2010 00:23
......do Ciebie tez mam kilka pytan..........alleeeeeeee .......to jutoroooooo.....
Flandria - Sob 12 Cze, 2010 00:24
Wiedźma napisał/a: | To się fachowo nazywa koncentracja życia wokół alkoholu |
można to też fachowo nazwać typowym objawem działania tworu siatkowatego pnia mózgu
od razu wyjaśniam - chodzi o to, że nasz mózg (a dokładniej układ siatkowaty aktywujący) wychwytuje rzeczy dla nas ważne
dzięki temu możesz spać przy włączonym głośno telewizorze, a jednocześnie budzić się gdy Twoje dziecko zapłacze w pokoju obok
verdo - Sob 12 Cze, 2010 00:29
.........przeciez o mozgu czlowieka ......nikt nic nie wie...zadna medycyna...........
Wiedźma - Sob 12 Cze, 2010 05:16
verdo napisał/a: | ......do Ciebie tez mam kilka pytan..........alleeeeeeee .......to jutoroooooo..... |
Niby do mnie?
O ile zdążysz do tej pory wytrzeźwieć, to możemy pogadać...
verdo - Sob 12 Cze, 2010 05:25
Wiedźma napisał/a: | Masakro, w realu chyba byś z pijanym nie gadał? |
onnnn mnie prowkuje.....utozsamia sie ze mna bo jest w podobnym wieku......aaaa nie powinien tergo robiccccc........
Wiedźma napisał/a: | Są alkofora, gdzie pijanego od razu wywala się za drzwi. |
......nigdy w zyciu nie bylem pijany co nawyzej wciety.............bez diety 2 dni......a w barach juz rwie....... na silce bede walczyl z kacem..........rwie az miloooo...........
Wiedźma - Sob 12 Cze, 2010 05:25
Flandra napisał/a: | Wiedźma napisał/a: | To się fachowo nazywa koncentracja życia wokół alkoholu | można to też fachowo nazwać typowym objawem działania tworu siatkowatego pnia mózgu
od razu wyjaśniam - chodzi o to, że nasz mózg (a dokładniej układ siatkowaty aktywujący) wychwytuje rzeczy dla nas ważne
dzięki temu możesz spać przy włączonym głośno telewizorze, a jednocześnie budzić się gdy Twoje dziecko zapłacze w pokoju obok |
Aaaaa, to już z punktu widzenia innego fachowca
Ale swoją drogą jak przerażająco silne jest uzależnienie,
skoro rządzi się tymi samymi prawami co instynkt opiekuńczy,
czy nawet - można zaryzykować stwierdzenie - instynkt macierzyński!
Przecież on jest tak samo ważny jak instynkt samozachowawczy i zachowania gatunku.
I to ważny z punktu widzenia ludzkości!
Jaka zatem ogromna siła destrukcyjna tkwi w uzależnieniu...
Flandria - Sob 12 Cze, 2010 12:43
Wiedźma napisał/a: | skoro rządzi się tymi samymi prawami co instynkt opiekuńczy, |
nieno, tutaj raczej chodzi o wychwytywanie ważnych (z różnego powodu rzeczy), to taki filtr rzeczywistości
zupełnie naturalna sprawa
innym przykładem - takim zupełnie prozaicznym - może być np. to, że osoba, która zajmuje się tapetowaniem wchodząc do jakiegoś pokoju pierwszy raz, zwróci uwagę na to, jak są tam położone tapety,
ktoś kto gra na fortepianie, z utworów muzycznych będzie wychwytywał fortepianowe dźwięki i jednocześnie oceniał, analizował grę wykonawcy
jeśli jakaś bliska mi osoba jeździ określonym samochodem - to później od razu zauważam tego rodzaju markę na ulicy
itd itd
tak więc, dopóki dla Uli alkohol będzie ważny, dopóty będzie go wszędzie zauważać
Bebetka - Sob 12 Cze, 2010 13:23
Flandra napisał/a: | tak więc, dopóki dla Uli alkohol będzie ważny, dopóty będzie go wszędzie zauważać |
I cos w tym jest ....... tak miałam faktycznie na początku, potem w miarę upływu czasu, przestałam zauważać puszki z piwem w sklepie.
Już nie pamiętam, kiedy ostatnio je "widziałam", a robię ciągle w tych samych sklepach zakupy przecież.
Przecież nadal stoją tam gdzie stały....chyba
Teraz dopiero, po przeczytaniu tego posta, zdałam sobie z tego sprawę
Urszula - Sob 12 Cze, 2010 14:22
Bebetka napisał/a: | przestałam zauważać puszki z piwem w sklepie.
Już nie pamiętam, |
Niestety, zauważam je wszędzie! To cholernie męczące...
Urszula - Sob 12 Cze, 2010 14:55
Flandra napisał/a: | tak więc, dopóki dla Uli alkohol będzie ważny, dopóty będzie go wszędzie zauważać |
W tej chwili jest dla mnie chyba najważniejszy. Nie w tym sensie, że mam nieustającego głoda - choć miewam dość często i muszę szukać rozmaitych podstępów, żeby go przeskoczyć - raczej w tym, że koncentruję się głównie na tym, żeby nie pić. I ten strach! Strach, że mogłabym sięgnąć po "pocieszyciela". Że któregoś dnia się złamię...
stiff - Sob 12 Cze, 2010 15:01
Urszula napisał/a: | I ten strach! Strach, że mogłabym sięgnąć po "pocieszyciela". Że któregoś dnia się złamię... |
Zrób cos, aby przestać sie bać alkoholu, bo inaczej, to ze strachu możesz sie go napić...
Urszula - Sob 12 Cze, 2010 15:15
Byłam na spotkaniu z terapeutką Martą.
Już wczoraj chciałam o tym napisać, ale coś dziwnego dzieje się ze stroną. Zrzuca mnie tuż po zalogowaniu, wyskakuje wiadomość, że jest jakiś błąd, albo wcale nie mogę się włączyć... Paluch boli mnie od klikania, bo dopiero za którymś tam razem udaje mi się coś poczytać lub napisać i wysłać.
Spotkanie z Martą było o niebo lepsze od ostatniego. Nie to, żebym była przed nią "na oścież otwarta", ale lód trochę stopniał.
Marta pracuje z pacjentem zupełnie inaczej, niż Kaśka. Nie jest to jakiś "spontan" i "dawaj, dawaj, dawaj, wyrycz się, wyrzuć z siebie wszystko!". Jest systematyczna, poukładana, na spotkanie przyszła świetnie przygotowana i powolutku prowokowała mnie do rozmowy. "Cóś jakby" się jej udało.
Oczywiście, nie jest to jeszcze w pełnym znaczeniu słowa "terapia", obie kobitki dopiero usiłują do mnie dotrzeć, ale pierwsze koty za płoty! To dopiero początek.
I nie zamierzam (przynajmniej narazie) rezygnować ze spotkań z żadną z nich.
Urszula - Sob 12 Cze, 2010 15:24
stiff napisał/a: | Zrób cos, aby przestać sie bać alkoholu, bo inaczej, to ze strachu możesz sie go napić... |
Ale co?! Kurde, wiem, że właśnie ze strachu też mogę popłynąć...
Nawet mówiłam o tym Marcie. Zaleciła modlitwę, sprawianie sobie drobnych przyjemności i takie tam rożne... wszystko, co mogłoby mnie odciągnąć od niedobrych myśli.
Próbuję.
Wiedźma - Sob 12 Cze, 2010 17:37
Urszula napisał/a: | mówiłam o tym Marcie. Zaleciła modlitwę |
verdo - Sob 12 Cze, 2010 17:50
......aaaaaa mi babka modlitwe do łba wpoila.......i religie......ma 78 lat a moi znajomi tak w wieku 30.... dzwonia do niej zeby sobie pogadacccc........
....eeeeeeeee.......
Masakra - Sob 12 Cze, 2010 18:56
3ci dzien "nieznaczacej """pojedynczej"""" wpadki? "
Urszula - Sob 12 Cze, 2010 22:28
Kurcze, od kilku godzin mam kaca. Giganta!!!
Nie, nie poalkoholowego! Nic z tych rzeczy; codziennie powtarzam sobie, że nie piję i nie piję. Nie jest to nawet tzw. suchy kac. To najgorszy kac z możliwych, bo kac MORALNY.
A wszystko przez tę terapeutkę Kaśkę!!!
Już przy pierwszym spotkaniu (tym przy frytkach) powiedziała mi coś takiego: "Ty se powidz na całe życie, co nie bedziesz robić nic co nie chcesz, ale co ludzie od ciebie chcom.Ty se powidz, co nie bedziesz robić to co sama chcesz, ale ono jest dla ciebie niedobre".
Zrozumiałam to jako nakłanianie mnie do większej asertywności.
No, i postanowiłam radę Kaśki wprowadzić w czyn.
Skutek? Poczucie winy i chęć sięgnięcia po słuchawkę telefonu, żeby odwołać słowa wypowiedziane do koleżany.
Koleżana zadzwoniła zaraz po śniadaniu, że chciałaby mi na wieczór (i pewnie na noc też) podrzucić wnuczka pod opiekę, bo wybierają się z mężem na jakąś imprezkę, a rodzice rzeczonego smarkacza przebywają obecnie w Europie.
Odmówiłam tej koleżeńskiej przysługi. Bez podania przyczyn, bez żadnych tlumaczeń z mojej strony, po prostu powiedziałam NIE.
Na domiar złego walnęłam coś w tym stylu, że skoro planowali imprezę, to i opiekę do dziecka powinni zaplanować na tydzień wcześniej.
Koleżana pewnie się obraziła, ja czuję się niesamowicie głupio.
Fakt, że wcale nie miałam ochoty marnowania wieczoru na opiekę nad cudzym potomkiem. Fakt, że 5-latek jest dość upierdliwym dzieckiem (wychowywanym "bezstresowo") i nie raz już miałam problemy z przywołaniem go do porządku. Ale w sumie, poza moim wygodnictwem, nic nie stało na przeszkodzie, by zostawili go u mnie...
Teraz mam takie mieszane uczucia: - cieszę się, że powiedziałam to NIE i będę mogła sobie wieczorem poleniuchować i gryzę się tym, że zawiodłam koleżanę...
Może powinnam zerwać kontakt z Kaśką?
W końcu to Kaśka zaczęła mnie namawiać do mówienia NIE, jeśli coś mi nie pasi...
Masakra - Sob 12 Cze, 2010 22:53
Nie masz ochoty to nie zajmujesz sie dzieckiem. Nie chcesz, nie musisz i tyle. Nie masz obowiazku sie tez nikomu tlumaczyc
Kulfon - Nie 13 Cze, 2010 00:01
Urszula napisał/a: | Może powinnam zerwać kontakt z Kaśką? | cr4c
Urszula napisał/a: | W końcu to Kaśka zaczęła mnie namawiać do mówienia NIE, jeśli coś mi nie pasi... |
od czegos trzeba zaczac
pora zaczac zyc dla siebie, mi tez bylo na poczatku ciezko odmawiac, ale teraz po tych paru miesiacach zauwazylem ze wszyscy mieli mnie na swoje zawolanie i sie mna wyslugiwali, do tej pory mam z jednym problem tzn z moim starszym bratem, ktory nota bene chleje non stop. jego wybor chociaz serce boli jak na to patrze, jak sie stacza
oj jak ja sie ciesze ze wysiadlem z tego pociagu alkoholowego
Flandria - Nie 13 Cze, 2010 00:16
nieno spokojnie
mówienia "nie" trzeba się nauczyć
założę się, że masz wyrzuty sumienia, nie dlatego, że odmówiłaś koleżance przysługi, ale raczej ze względu na sposób w jaki to zrobiłaś
jak na pierwszy raz, to i tak całkiem nieźle Ci to wyszło
weź pod uwagę, że teraz przechodzisz trudne chwile, reagujesz pewnie bardziej niż zwykle nerwowo, jak będziesz spokojniejsza na pewno wiele rzeczy będzie przychodzić Ci łatwiej
verdo - Nie 13 Cze, 2010 00:39
Urszula napisał/a: | Może powinnam zerwać kontakt z Kaśką? |
...........janse,ze tak.......dobrze o tym wiesz ........to jest forum oooo takiej tematyce aaa nie innej.......nikt Ci prawdy.......nie napisze........
......oni ida tropem myslenia im wiecej terapeutow....tym ......lepiej..........nie zaszkodziiii.........mijasz sie z celem..........ogolnie smieszy mnie taka postawwaa czlowieka typu.....psychologgggggg..........aaaaaallllleeee ja z iiiiiinnnnnnnej.....glinyyy.......jestemmmmm....
......ktos Ciiii powie nie pijjjjj a Ty z pewnosciaaa go posluchasz,,,,,,,nnnnnnooo smiechu warte........
Urszula - Nie 13 Cze, 2010 01:24
Masakra napisał/a: | Nie masz ochoty to nie zajmujesz sie dzieckiem. Nie chcesz, nie musisz i tyle. Nie masz obowiazku sie tez nikomu tlumaczyc |
Kurde, Masakro! U Ciebie wszystko jest takie "nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe", bo ja i tak wiem lepiej, gdzie stało ZOMO.
Ja się w tej chwili łamię nie tylko z alko, ale z zakorzenionymi we mnie nawykami i odruchami, które "na własne życzenie" utrwalałam w sobie od lat.
Jestem jak pies Pawłowa, reaguję na dzwonek, bo ktoś potrzebuje, żebym stanęła na tylnych łapach.
Czaisz, "w cziom dieło"?
Lata tresury, której poddawałam się ze strachu przed odrzuceniem, przyniosły swoje efekty. "Nie chcem, ale muszem"...
Kaśka tłumaczy mi, że nic "nie muszem" i to powoduje we mnie kolejny wewnętrzny konflikt. No, bo niby chciałabym przyznać rację Kaśce (co zgadza się z moim pojęciem sprawiedliwości - zawsze czułam się wykorzystywana w różnych sytuacjach), ale zaraz potem dopada mnie wątpliwość, czy jednak nie powinnam się "poświęcić" w imię jakiegoś (lub czyjegoś) bliżej nieokreślonego dobra.
Jeszcze nie rozmawiałam na ten temat z Martą. Ciekawa jestem, co mi powie?
Urszula - Nie 13 Cze, 2010 01:34
Kulfon napisał/a: | pora zaczac zyc dla siebie, |
Kaśka też mi to powtarza. Ale co to znaczy "żyć dla siebie"?
Dla siebie, to ja właśnie chcę żyć tak, żeby nikt mi nie zarzucił sobkostwa i egoizmu, żeby nikt nie wypierniczył mnie poza nawias.
Tzn. do tej pory tak chciałam. Teraz Kaśka mi wmawia, że każdy człowiek jest wartością samą w sobie i nie powinnam ulegać "opinii".
Całkiem się pogubiłam...
Urszula - Nie 13 Cze, 2010 02:01
[quote="Flandra"]mówienia "nie" trzeba się nauczyć
założę się, że masz wyrzuty sumienia, nie dlatego, że odmówiłaś koleżance przysługi, ale raczej ze względu na sposób w jaki to zrobiłaś [/quote
O nie, Flandro! Co do sposobu, to nie mam najmiejszych wyrzutów sumienia! Sprzepraszałam ją na wstępie tysiąckrotnie i dopiero na pytanie:
- To co ja teraz mam zrobić? - odpowiedziałam, że o imprezie wiedzieli pewnie dużo wcześniej, więc mogli się postarać o jakąś niańkę.
A na:
-To co masz takiego ważnego dzisiaj do roboty? - odparłam, że chyba spowiadać się nie muszę. Wieczór mam już zaplanowany i w tych planach opieka nad dzieciątkiem się nie mieści. Tu nastąpiły kolejne przeprosiny, ale chyba już ich nie usłyszała, bo się wyłączyła.
A ja się teraz czuję bardzo podle...
Klara - Nie 13 Cze, 2010 12:26
Urszula napisał/a: | - odparłam, że chyba spowiadać się nie muszę. Wieczór mam już zaplanowany i w tych planach opieka nad dzieciątkiem się nie mieści |
... i bardzo dobrze! Tak powinno być!
Cytat: | A ja się teraz czuję bardzo podle.. |
Z czasem odzwyczaisz się od takiego samopoczucia. Powoli...
Ula! Czy Ty masz cechy osoby współuzależnionej?: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=2046
rufio - Nie 13 Cze, 2010 12:27
Dotychczas byłas dla innych bo uwazałas że tak jest i byc powinno ale teraz to niech inni tez beda dla Ciebie . A co do słowa "nie " to trzeba nie tyle co nauczyc sie mówic ale przyzwyczaic się ze ono istnieje i masz prawo je uzywać - Pamietaj nie jestes na zawołanie nawet dla swoich córek - masz niezbywalne prawo do swoich praw nawet jeżeli chodzi o leżenie bykiem wieczorem na kanapie - .
Flandria - Nie 13 Cze, 2010 12:40
Twoja rozmówczyni najnormalniej w świecie Cię atakowała
Urszula napisał/a: | dopiero na pytanie:
- To co ja teraz mam zrobić? - odpowiedziałam, że o imprezie wiedzieli pewnie dużo wcześniej, więc mogli się postarać o jakąś niańkę. |
najwyraźniej Twoja rozmówczyni próbowała przerzucić na Ciebie całą odpowiedzialność za sytuację skąd Ty masz wiedzieć, co ona powinna zrobić ? z czasem nauczysz się nie odpowiadać na tego rodzaju pytania, zamiast wypominać rozmówczyni jej własne błędy
Urszula napisał/a: | -To co masz takiego ważnego dzisiaj do roboty? - odparłam, że chyba spowiadać się nie muszę. |
samo pytanie wręcz chamskie - sugeruje, że tylko coś ważnego usprawiedliwiałoby Twoją odmowę - a przecież to bzdura - nie masz obowiązku zajmować się jej dzieciakiem
niemniej jednak - powodzienie komuś wprost, że spowiadać się nie musisz - szczególnie miłe nie było
ta rozmowa wyglądałaby zupełnie inaczej - i być może nie skończyłaby się trzaśnięciem słuchawką, gdybyś nie dała sie sprowokować
tak więc będę się upierać, ze chodzi o sposób, a nie o samą odmowę
jak napisałam wcześniej - jak na pierwszy raz, naprawdę nieźle Ci poszło
Jacek - Nie 13 Cze, 2010 12:41
Urszula napisał/a: | Ale co to znaczy "żyć dla siebie"? |
w brew pozorom to proste i nie ma nic wspólnego z (nikt mi nie zarzucił sobkostwa i egoizmu )
wyobraź sobie sytuację gdy coś robisz to użyjesz słowa
- ja zrobiłam dziś (?)
- ja tego nie zrobiłam(?)
- ja pomogłam zrobić (?)
- ja się zdecydowałam na zrobienie (?)
i co byś nie wstawiła za znak zapytania,
i co byś nie robiła w miejscu (?) itd
i dla kogo byś tego nie robiła (?)
to zwruć uwagę że zawsze występuje słowo "ja"
czyli to twoje "ja" jest ciągle obecne i nie oznacza egoizmu
ono po prostu jest - twoim życiem
Tomoe - Pon 14 Cze, 2010 13:33
Ula, czy ty dostałaś od którejś ze swoich terapeutek konkretne zalecenia dla trzeźwiejących alkoholików?
Czy dostałaś jakiekolwiek testy do wypełnienia w celu zdiagnozowania u ciebie uzależnienia od alkoholu?
jal - Pon 14 Cze, 2010 13:43
Urszula - daj popracować tej Kaśce i nie racjonalizuj każdego jej słowa bo nic dobrego z tego nie wyjdzie... ja to rozumiem chciałem na początku kontrolować swoją terapię,tak jak swoje picie. Po jakimś czasie uznałem że fachowcy wiedzą lepiej i ruszyłem z kopyta i nic mnie nie dziwiło może tylko to że były efekty tej współpracy.
PD - janusz
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 16:08
Klara napisał/a: | Ula! Czy Ty masz cechy osoby współuzależnionej?: |
Kaśka twiedzi, że tak!!!
I że na tym należałoby się przede wszystkim skupić, eliminując jednocześnie chęć sięgnięcia po alkohol.
Niby jej wierzę (w końcu jest fachowcem od uzależnień, choć głównie pracuje z narkomanami), ale nie bardzo dociera do mnie termin "współuzależnienie".
Do tej pory kojarzył mi się on z tym, że żyje się pod jednym dachem z alkoholikiem, narkomanem, seksoholikiem, itd. i to wywołuje u nas konkretne zachowania i reakcje psychiczne.
Ale ani w moim domu rodzinnym, ani później, nikt z moich bliskich nie nadużywał alkoholu. Jedynie ja jestem wyrodkiem. Więc co ma piernik do wiatraka?
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 16:33
Tomoe napisał/a: | Ula, czy ty dostałaś od którejś ze swoich terapeutek konkretne zalecenia dla trzeźwiejących alkoholików? |
Chyba tak... Nie wiem, bo były to raczej wytyczne "na przeżycie kolejnego dnia".
W drukach i broszurach wręczonych mi przez Kaśkę i Martę nie znajduję niczego nowego, czego nie ma na forum.
Tomoe napisał/a: | Czy dostałaś jakiekolwiek testy do wypełnienia w celu zdiagnozowania u ciebie uzależnienia od alkoholu? |
Testów nawypełniałam się po uszy!
Najpierw był Gucio z "ankietą dla zbłąkanych" (pytania o ostatnią spowiedź, ilość aborcji, itd...), potem Kaśka zadawała mi dziesiątki pytań i odfajkowywała coś tam w swoim notesie, a Marta położyła przede mną formularz, na którym miałam postwawić "ptaszka" przy odpowiedzi.
Wszystkim wyszło, że jestem uzależniona od alko. Kaśce i Marcie, że oprócz choroby alkoholowej, jestem jeszcze współuzależniona... Z tym, że Marta i Kaśka nie piętnują mnie z tego powodu (Gucio straszył mnie ogniem piekielnym!).
A mnie nurtuje to "współuzależnienie"...
No, bo skąd ono u mnie, skoro nikt z otoczenia nie pije?
Klara - Pon 14 Cze, 2010 16:34
Urszula napisał/a: | I że na tym należałoby się przede wszystkim skupić, eliminując jednocześnie chęć sięgnięcia po alkohol. |
Z tego co czytałam na forum, w Polsce terapeuci najpierw zajmują się najważniejszym problemem, czyli w Twoim wypadku byłby to alkoholizm, a dopiero później kolejnymi.
Urszula napisał/a: | nikt z moich bliskich nie nadużywał alkoholu |
Podałam Ci linki w których są wypisane cechy. Chodziło mi o to, żebyś sprawdziła ile z nich posiadasz, bo po tym można określić na ile poważny jest Twój problem.
Ula, z tego co pisałaś o zachowaniu Twojego trzeźwego męża w stosunku do Ciebie, mogę Ci powiedzieć, że mój mąż alkoholik (który się półtora roku temu zapił) nigdy nie odważył się mnie tak traktować. Ośmielę się więc powiedzieć, że Twoja rodzina prawdopodobnie jest dysfunkcyjna.
Mój ojciec zachowywał się w stosunku do mamy podobnie do tego, jak zachowuje się Twój mąż w stosunku do Ciebie i mimo że nie pił, to ja mam niemal wszystkie cechy DDA, czyli jestem DDD (dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej).
Flandria - Pon 14 Cze, 2010 16:39
Urszula napisał/a: | Więc co ma piernik do wiatraka? |
faktycznie można się pogubić, bo z jednej strony - terminem tym określane są (tak jak napisałaś) cechy osób żyjących z alkoholikiem/narkomanem etc, z drugiej strony - współuzależnienie to szersze pojęcie, nazywa się tak zespół cech, który to może być zaczynkiem do różnego rodzaju uzależnień - uzależnienia od alkoholu, narkotyków, hazardu, pracy itp, ale również uzależnienia od "religijności", wiedzy itp
innymi słowy - Twój alkoholizm nie wziął się "z sufitu", najprawdopobniej ma swoje korzenie w dzieciństwie, nie wystarczy, że odstawisz alkohol, żeby wszystko było ok (to pewnie już zauważyłaś), to "coś", co pcha Cię ku uzależnieniom to właśnie współuzależnienie
polecam następującą lekturę: http://flandra.wordpress....ncuchu-pokolen/
Tomek - Pon 14 Cze, 2010 17:38
współuzależniona czy niewspółuzależniona? zresztą to pewne cechy, może to wynikać z cech osobowości + jakieś dysfunkcyjności, ktoś kiedyś popiepszył granice i wartości i tak się "porobiło"
zadawanie takiego pytania i dywagacje nad nim są fajne, ale czy to ma jakieś głębsze znaczenie?
moze mieć w zw. z aktualnymi relacjami np. z mężem i zmianą tych relacji w zw. z trzeżwieniem,
niestety terapia i trzeżwienie przewraca cały dotychczasowy porządek w relacjach, bo czyż do tej pory nie było jakiegoś "ładu", czy wszyscy nie byli zadowoleni i gdyby nie ta "głupia wpadka" z piciem w pracy nie byłoby dla wszytykich ok, czy tak naprawdę dla tego męża nie jest najważniejsze jedynie to by wszystko wróciło do starego dobrego "porządku" - mam takie wrażenie, ale mogę się mylić
czasami jest tak, że pierwsza trudność to zaakceptowanie alkoholizmu u siebie, druga czasami jeszczę wieksza trudnośc to zaakceptowanie tego alkoholizmu przez małżonka,
a czasami współmałżonek niby chce leczenia swojego partnera, ale czynnie go nie może wesprzeć, nie akceptuje niestety koniecznych zmian, które nie tylko dotyczą alkoholowego partnera, ale i całego życia małżeńskiego,
czasami to koniec życia towarzyskiego dla obojga, czasami koniec wspólnych świąt rodzinnych, koniec z dotychczasowymi wspólnymi przyjemnościami, a wszystko to z powodu rozwodu z alkoholem,
czasem taki rozwód z alkoholem jest powodem do rozwodów małżeńskich, a to właśnie z braku akceptacji choroby partnera,
moje pierwsze trzeżwe święta spędziłem w domu sam - żona pojechała z dziećmi pierwszy raz sama do swoich rodziców na spęd rodzinny (niestety z alkoholem - to nie było dla mnie bezpieczne), tak ale do samotnych świąt miałem czas się przygotować - 7 mcy, ona też i jej się wtedy nie udało zaakceptować zmiany trybu życia, czasami jeszcze cos takiego się zdarza, tylko, ze ona zapomina, że ja ocieram się o śmierć uczestnicząć w grilu z niewinnym dla innych piwkiem i może dramatyzuje z wyzwalaczami, ale wole unikać sytuaji(jak nie musze) mogacych doprowadzić do nawrotów,
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 18:12
Klara napisał/a: | Podałam Ci linki w których są wypisane cechy. Chodziło mi o to, żebyś sprawdziła ile z nich posiadasz, bo po tym można określić na ile poważny jest Twój problem. |
No i raz jeszcze (nie pierwszy!) spojrzałam na te cechy uzależnienia, Klaro!
Wychodzi mi na to, że większość z nich jest moim udziałem.
Kaśka wynalazła ich nawet jeszcze więcej i teraz "znęca się" nade mną (dość boleśnie!) próbując "odwrócić kartę".
Tylko dlaczego, po spotkaniu, czy nawet rozmowie telefonicznej z Kaśką, przyznaję jej rację, a za chwilę mam wyrzuty sumienia, że jej tę rację przyznałam?
Dlaczego rozmowa z Kaśką w pierszwej chwili napawa mnie optymizmem, pobudza do konkretnego działania, a w kilka godzin później czuję się podle, bo... bo mam ochotę zastosować się do zaleceń Kaśki, a to jakoś nie godzi się z "porządkiem mojego świata"?
Czasem mam ochotę pieprznąć tą całą terapią o glebę i wrócić na stare tory, tzn. złapać flaszeczkę "pocieszyciela" w dłoń.
Wiesz, co mi Kaśka powiedziała dzisiaj rano na Skype? Żebym nie stosowała się do rad udzielanych mi w młodości przez Mamę!!!
Chyba z lekka przesadziła, bo przecież żaden rodzic nie życzy swojemu dziecku źle...
emigrantka - Pon 14 Cze, 2010 18:16
Urszula napisał/a: | Czasem mam ochotę pieprznąć tą całą terapią o glebę | trzezwienie boli Moja Droga
niestety jescze nie raz, nie dwa ,bedziesz wlasnie tak sie czula
ale cos co rodzi sie w bolach jest trwalsze i bardziej wartosciowe ....
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 18:45
Klara napisał/a: | . Ośmielę się więc powiedzieć, że Twoja rodzina prawdopodobnie jest dysfunkcyjna. |
Pewnie tak.
Chociaż do tej pory nigdy tak nie uważałam. Wydawało mi się, że skoro nie ma awantur i kłótni, dzieci mają zapewnione podstawowe potrzeby ( a nawet więcej, niż podstawowe!), że skoro tata zawsze wraca trzeźwy w domowe pielesze (to ja piłam, nie on!) i stara się zapewnić materialny byt nam wszystkim - jest O.K.!
Dopiero teraz Kaśka zaczyna żłobić rowy, które mają mi uzmysłowć, że wcale i nigdy nie było cacy.
Ale po trzech spotkaniach z Kaśką (i codziennnych telefonach), po dwóch spotkaniach z Martą jeszcze nie umiem wyciągnąć żadnych wniosków.
Pragnę się ratować za wszelką cenę. Stąd moja determinacja, by trzymać się terapeutek, zaliczać nawet te mitingi AA (oby pierwszy nie był ostatnim!) i wchodzić na forum tak często, jak to tylko jest możliwe.
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 18:56
emigrantka napisał/a: | trzezwienie boli Moja Droga
niestety jescze nie raz, nie dwa ,bedziesz wlasnie tak sie czula |
Wiem, jestem na to przygotowana.
I wcale nie oczekuję głaskania po główce i rozdawania cukrowej waty.
Tylko czasem bardzo mi ciężko i chciałabym, żeby ktoś jednak mnie pogłaskał...
Klara - Pon 14 Cze, 2010 19:04
Urszula napisał/a: | chciałabym, żeby ktoś jednak mnie pogłaskał... |
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 19:06
Flandra napisał/a: | Twój alkoholizm nie wziął się "z sufitu", |
A jeśli się wziął, Flandro?
Tzn. nie z "sufitu", ale z tego, że sama nie byłam w stanie zapanować nad własnymi emocjami i zaczęłam pić.
Tysiące ludzi mają problemy o wiele gorsze od moich! Tysiące ludzi borykają się z biedą, chorobą bliskich, brakiem funduszy na leczenie, brakiem możliwości życiowej samorelizacji, itd., itp. etc. Dlaczego nie sięgają po butelkę?
Ja sięgnęłam, bo tak było najłatwiej.
Brzydzę się sobą...
Wiedźma - Pon 14 Cze, 2010 19:07
Urszula napisał/a: | Wiesz, co mi Kaśka powiedziała dzisiaj rano na Skype? Żebym nie stosowała się do rad udzielanych mi w młodości przez Mamę!!!
Chyba z lekka przesadziła, bo przecież żaden rodzic nie życzy swojemu dziecku źle... |
Co z tego, że nie życzy źle, skoro może się mylić? Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
Moi rodzice z całą pewnością dobrze mi życzyli, a mimo to popełnili tyle błędów wychowawczych,
że do tej pory nie mogę się uporać z ich skutkami.
Myślę, że to raczej Kaśka wie co mówi na podstawie rozmów z Tobą
i skoro uważa, że powinnaś zapomnieć mamine rady, to faktycznie najlepiej będzie jeśli to zrobisz.
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 19:33
Dzięki, Klaro!
Każde głaśnięcie w tej chwili jest mi bardzo potrzebne!!!
Czuję się bardzo wyobcowana, nawet z najbliższej rodziny, choć nie mam ku temu powodów.
Córki i zięciowie dzwonią do mnie codziennie. Starsza wnuczka ( 3-latka) nawet zapowiedziała: " Jak ulośne, to ci kupie wsiśko, wsiśko na całym świecie! I domek z delfinami. I bedziemy sie laziem bawić".
O domku z delfinami nigdy nie myślałam, ale kto wie… Może to właśnie byłoby remedium na moje smutki?
Flandria - Pon 14 Cze, 2010 19:34
Urszula napisał/a: | Tzn. nie z "sufitu", ale z tego, że sama nie byłam w stanie zapanować nad własnymi emocjami |
no a to z czego się wzięło ?
sama sobie tego nie zafundowałaś
dopiero teraz, spotykasz ludzi, którzy pomogą Ci nauczyć się radzić sobie z emocjami - a powinnaś była ich spotkać zaraz po urodzeniu, powinni to być Twoi rodzice/opiekunowie
Urszula napisał/a: | Dlaczego nie sięgają po butelkę? |
ja nie sięgam po butelkę, bo zbyt dobrze wiem, do czego to prowadzi
poza tym, po alkoholu mam zazwyczaj jeszcze większego doła niż normalnie, więc w niczym mi nie pomaga, że o kacu nie wspomnę
ale to nie znaczy, że sobie ze wszystkim doskonale radzę, nie trzeba być alkoholikiem, żeby to czy tamto spieprzyć
Urszula napisał/a: | Ja sięgnęłam, bo tak było najłatwiej.
Brzydzę się sobą... |
och, nie Ty pierwsza, nie Ty ostatnia
alkohol jest najbardziej dostępnym narkotykiem, na jego sprzedaży zarabia mnóstwo osób, budżety państw itd, po prostu zostałaś "wessana" w machinę tego megabiznesu
Tomek - Pon 14 Cze, 2010 19:36
Rodzice przeważnie nie chcą żle dla swoich dzieci, ale czasami mając sami złe wzorce i przekazuja je swoim pociechom - niestety.
Wystarczy, że nie zostaną zaspokojone potrzeby dziecka (nadopiekuńczość lub zimny wychów)i już może się coś "zadziać", może pojawić się dysfunkcyjność.
Ale, ale, to dziwne, ze Twoja terapeutka (dla mnie skrajnie niemożliwe) zajmuje się tak głeboką terapią i dotyka bardzo bolesnych spraw zanim zajeła się Tobą.
Jest przyjęte, ze z takimi emocjami można pracować po roku (czasami pózniej) wtedy gdy Twoje emocje będą stabilne, pewne sprawy poukładane, gdy np. w sytuacjach stresowych nie będziesz szukała znanych z dotychczasowego pijanego życia mechanizmów łagodzacych taki stres i nie siegniesz po alkohol. Dziwne...
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 20:04
Wiedźma napisał/a: | Myślę, że to raczej Kaśka wie co mówi na podstawie rozmów z Tobą i skoro uważa, że powinnaś zapomnieć mamine rady, to faktycznie najlepiej będzie jeśli to zrobisz. |
Pewnie masz rację.
Pewnie nawet Kaśka ma rację wtykając mi w mózg:"- Ty se powidz, że nie bedziesz robicz to, co nie chcesz dla drugich" i "Ty se powidz, co nie bedziesz robicz to, co chcesz, ale ono jest dla cziebie niedobre".
Tylko jak tego dokonać?
Cholera!!! Przez 55 lat żyłam w jakimś tam usystematyzowanym "świecie wartości" i gdyby nie alko, i "wpadka na robocie", pewnie nie miałabym z tym problemów. Na starość zaczynam się w tym wszystkim gubić...
Ja już nawet nie wiem, czego chcę. Wiem, czego nie chcę. Nie chcę pić.
Ale co dalej?
Jak poskładać do kupy przeszłość, terażniejszość i przyszłość bez alko?!
Tomek - Pon 14 Cze, 2010 20:29
Ja to nie do końca rozumiem co ta Kaśka mówi, możesz przetłumaczyć?
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 20:33
Tomek napisał/a: | Ale, ale, to dziwne, ze Twoja terapeutka (dla mnie skrajnie niemożliwe) zajmuje się tak głeboką terapią i dotyka bardzo bolesnych spraw zanim zajeła się Tobą. |
Tomku, jedna z terapeutek!!! Kaśka.
Marta jest bardziej stonowana. Ale to dziwne, że przed Kaśką potrafiłam się otworzyć już przy pierwszym spotkaniu (nieoficjalnym), a przed tą "stonowaną" Martą nie.
W końcu obie podjęły się bardzo trudnego zadania - pomagania ludziom uzależnionym. Jedna za kasę, druga w ramach akcji charytatywnej.
Tu i tu nie płacę ni centa, więc chcę skorzystać z wiedzy i pomocy ich obu, dokąd to tylko będzie możliwe.
Tomek - Pon 14 Cze, 2010 20:46
Najważniejsza jest Twoja zgoda na terapeutyzowanie, jeśli budzi sie w Tobie jakaś niezgoda, a z tego co czytałem to może się ona pojawić u Ciebie z pewnym opóznieniem (jakos tak też miałem z racji swojej dysfunkcyjności) to powinnaś to powiedzieć.
To poprawia relacje z terapeutą a, nie pogarsza. No bo skąd ma niby wiedzieć co się w Tobie dzieje jak jej nie powiesz.
Luzuj z tymi 55latami, czy ty wiesz jak dużo jest osób zaczynających właśnie koło 50 tki naukę na Studium Terapii Uzależnień - życie zaczyna się po 50 !
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 20:58
Tomek napisał/a: | Ja to nie do końca rozumiem co ta Kaśka mówi, możesz przetłumaczyć? |
He, he, he! Ja też początkowo nie mogłam się połapać w Kaśczynej polszczyźnie. Ale teraz już załapałam i rozumiem, co co jej chodzi.
Kaśka cały czas mi tłumaczy, że jeśli podjęłam decyzję odstawienia alkoholu, to podjęłam ją dla siebie. Nie dlatego, że ktokolwiek potępia moje picie, ale że JA tak chcę!!! Tzn., że jestem zdeterminowana do tego, żeby nie pić, dla własnego dobra.
milutka - Pon 14 Cze, 2010 21:08
Urszula napisał/a: | Na starość zaczynam się w tym wszystkim gubić... | ....ja bym powiedziała ,że zaczynasz sama decydować ...gubiłaś się wcześniej ...urszulo nawiązując do Twojego postu ...wczoraj na festynie na którym byłam gdy grała orkiestra wyszła na środek taka pani około 50-ki i zaczęła tańczyć ,,,wszystko było by okej gdyby nie to ,że była kompletnie pijana .....Boże jakie to było smutne ,patrzyłam na nią i było mi jej żal ,bardzo ładna kobieta ,szczupła ,zgrabna -tylko pijana ....wszyscy zanosili się od śmiechu...jakie to przykre ..... Urszula napisał/a: | Jak poskładać do kupy przeszłość, terażniejszość i przyszłość bez alko?! | ...ja Uleńko nie myślała bym na Twoim miejscu co było? ....co będzie ?....skupiła bym sie na tym co jest teraz ...a teraz -Nie pijesz -i to się liczy
Kulfon - Pon 14 Cze, 2010 21:10
Urszula napisał/a: | Kaśka cały czas mi tłumaczy, że jeśli podjęłam decyzję odstawienia alkoholu, to podjęłam ją dla siebie. Nie dlatego, że ktokolwiek potępia moje picie, ale że JA tak chcę!!! Tzn., że jestem zdeterminowana do tego, żeby nie pić, dla własnego dobra. |
a podjalas juz TA decyzje ??
no bo jak to
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 21:13
Tomek napisał/a: | Luzuj z tymi 55latami, czy ty wiesz jak dużo jest osób zaczynających właśnie koło 50 tki naukę na Studium Terapii Uzależnień - życie zaczyna się po 50 |
No i w tym moja nadzieja!!!
Może pod koniec życia zacznę wreszcie żyć? Bez alko, bez "współuzależnień" i fobii?
Może wydłubię coś w sobie, co da mi OSOBISTĄ satysfakcję?
Do tej pory wydawało mi się to niemożliwe (musiałam pociągnąć z butelki, żeby w ogóle wychylić się z jakimś własnym zdaniem, albo poglądem na świat).
Ale liczę na to, że z dnia na dzień będzie się to zmieniać...
Może chociaż "na łożu śmierci" będę sobą?
stiff - Pon 14 Cze, 2010 21:33
Urszula napisał/a: | Może chociaż "na łożu śmierci" będę sobą? |
Czyli być denatka...
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 22:15
milutka napisał/a: | ....ja bym powiedziała ,że zaczynasz sama decydować ...gubiłaś się wcześniej |
Tak myślisz, Milutka??
Fakt, że nigdy wcześniej nie mogłam sama decydować, ale to było łatwiejsze. A najłatwiejszym było sięgnięcie po "matuchnę-pocieszycielkę"...
Teraz też jeszcze daleko mi do podejmowania jakichkolwiek decyzji we własnym imieniu. Nie pracuję, zdana jestem na łaskę mego ślubnego małżonka i dzieci (przynajmniej materialnie)... Jakie moje decyzje mogą wchodzić w grę?
Alkoholiczka zawsze będzie wyrzucona poza nawias. Nawet jeśli przestanie pić. Nawet jeśli usiłuje trzeźwieć. Nawet wtedy, gdy znajomi nie dopatrują się znamion alkoholizmu (co dla mego męża jest priorytetem!).
To, co się stało w ostatnią sobotę (odmowa zajęcia się wnukiem koleżanki), tak naprawdę nie było moją decyzją. Uległam sugestii terapeutki (zgodnej z moimi odczuciami, nie przeczę!), ale potem wyrzuty sumienia nakłaniały mnie do "dania w szyję"! Nie dałam!!!
Bylo mi przykro i źle, że odmówiłam przysługi, choć wcale nie musiałam odmówić i zwyciężyło zwyczajne moje lenistwo.
Ale to terapeutka podpuściła mnie, że nie muszę się zgadzać na coś, na co nie mam ochoty (absolutnie nie miałam ochoty zajmować się rozwydrzonym 5-latkiem) i bez jej podpuszczeń sama bym się nie zdecydowała na odmowę.
Jak myślisz, kto tu zadecydował? Ja? A może sugestie Kaśki, że mam prawo do leniuchowania?
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 22:31
Kulfon napisał/a: | a podjalas juz TA decyzje ?? |
Kurcze, Kulfonie!
Gdybym, nie podjęła tej decyzji, to przecież nie wchodzilabym na to forum!!!
Nie plątałabym się po różnych Guciach, Martach i Kaśkach, nie pchałabym się na miting AA!
Chcę się leczyć wszelkimi dostępnymi mi środkami. Ale z każdym dniem jest coraz trudniej...
Głód alko zabijam zżeraniem lodów. Na wstyd, poczucie winy, wyrzuty sumienia i deprechę lody nie pomagają.
milutka - Pon 14 Cze, 2010 22:34
Cytat: | Jak myślisz, kto tu zadecydował? Ja? A może sugestie Kaśki, że mam prawo do leniuchowania? | ....narazie uczysz się decydować i dla tego napisałam ,że "zaczynasz"....i proszę Cię nie pisz takich bzdur .... Urszula napisał/a: | Alkoholiczka zawsze będzie wyrzucona poza nawias. Nawet jeśli przestanie pić. Nawet jeśli usiłuje trzeźwieć. Nawet wtedy, gdy znajomi nie dopatrują się znamion alkoholizmu (co dla mego męża jest priorytetem!). | ....nie mogę tego czytać i ....lepiej wolę to przemilczeć ...jestem zbyt młoda i zbyt niedoświadczona żeby tobie mówić co masz robić ....
ale co mi tam ....dokąd Ty będziesz się tak przejmować tym swoim mężem ,mam wrażenie ,że ty się nad nim użalasz ....Trzeźwiej dla siebie !,przestań myśleć co on myśli i jakie ma priorytety ....zajmij się sobą -tak na prawdę a zobaczysz ,że i on będzie na Ciebie inaczej patrzył
Urszula - Pon 14 Cze, 2010 22:34
stiff napisał/a: | Czyli być denatka... |
Nooo, chyba ja już "być denatka"...
O czym jeszcze moje dzieci i wnuczki nie wiedzą...
milutka - Pon 14 Cze, 2010 22:40
Urszula napisał/a: | Na wstyd, poczucie winy, wyrzuty sumienia i deprechę lody nie pomagają. |
stiff - Pon 14 Cze, 2010 23:02
Urszula napisał/a: | Nooo, chyba ja już "być denatka"... |
Mam nadzieje, ze to Cie rozbawiło, bo w tym celu to napisałem...
Kulfon - Wto 15 Cze, 2010 05:30
Urszula napisał/a: | Kulfon napisał/a: | a podjalas juz TA decyzje ?? |
Kurcze, Kulfonie!
Gdybym, nie podjęła tej decyzji, to przecież nie wchodzilabym na to forum!!!
Nie plątałabym się po różnych Guciach, Martach i Kaśkach, nie pchałabym się na miting AA!
Chcę się leczyć wszelkimi dostępnymi mi środkami. Ale z każdym dniem jest coraz trudniej...
Głód alko zabijam zżeraniem lodów. Na wstyd, poczucie winy, wyrzuty sumienia i deprechę lody nie pomagają. |
Urszulo, u mnie jest tak ze ja decyzje tez podjalem, jednakze zdarzaja sie sytuacje, cale szczescie coraz zadziej, w ktorych te alkoholowe drugie ja sie odzywa. Jestem pewien ze to z czasem minie a ja naucze sie lepiej rozpoznawac symptomy ktore prowadza do nawrotu i im przeciw dzialac
Serdecznie pozdrawiam w ten trzezwiutki wtorkowy poranek
jolkajolka - Wto 15 Cze, 2010 08:11
I moja druga natura się odzywa czasami. Szczęśliwie coraz rzadziej.
A c o do wieku,ze mną na terapii był 62-latek. I to była jego pierwsza terapia. Nie wiem,czy nadal nie pije,bo nasze drogi się rozeszły,ale przez prawie 2 lata był trzeźwy. Sądzę,że nie wiek ma tu znaczenie.
Tomoe - Wto 15 Cze, 2010 08:37
W mojej macierzystej grupie AA najmłodszy uczestnik ma 24 lata i nie pije półtora roku.
A najstarszy członek naszej grupy ma 77 lat i nie pije od ponad dwóch lat.
Niezależnie od wieku - zawsze jest dobry moment na rozpoczęcie nowego, trzeźwego życia.
Tomoe - Wto 15 Cze, 2010 08:41
Urszula napisał/a: |
Alkoholiczka zawsze będzie wyrzucona poza nawias. Nawet jeśli przestanie pić. Nawet jeśli usiłuje trzeźwieć. |
Jako alkoholiczka - stanowczo protestuję przeciwko takiemu stwierdzeniu!!!
Nie czuję się ani trochę "wyrzucona poza nawias".
I nie rozumiem, skąd ci taka piramidalna bzdura przyszła do głowy.
emigrantka - Wto 15 Cze, 2010 08:49
Zgadzam sie z Tomoe,
Ja tez czuje sie jak kazda inna kobieta ,ja mam te choroba a ktos inny ma cukrzyce ,raka itepe ...
nie czuje sie w zadnym calu gorsza z tego powodu
choroba nie wybiera, moze spotkac kazdego
wazne jest to ,ze staram sie cos z tym robic ...
natomiast martwi mnie Twoje okreslenie "usiluje" kojarzy mi sie z sila ,walka
a jak wiadomo w tej chorobie ani sila woli ani nawet lekarstwa nie dzialaja
Urszula - Wto 15 Cze, 2010 13:42
stiff napisał/a: | Mam nadzieje, ze to Cie rozbawiło, bo w tym celu to napisałem... |
Pewnie, że rozbawiło! Tak źle jeszcze ze mną nie jest, żebym całkowicie utraciła poczucie humoru.
A uśmiech bardzo pomaga.
yuraa - Śro 16 Cze, 2010 10:43
odciąłem delfinki, kotki, pieski
zwiarzakoterapia
Klara - Śro 16 Cze, 2010 20:00
Ulaaaaa!
Odezwij sięęęęę!!!!
pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 20:49
Klara napisał/a: | Ulaaaaa!
Odezwij sięęęęę!!!! |
Ciiii. Bo ją obudzisz......
Klara - Śro 16 Cze, 2010 21:02
To nie jest śmieszne Ptero. Ula była dziś przez chwilę i w Piwnicy napisała tak:
Cytat: | [Dzisiaj 20:53] Urszula: Witam i pozdrawiam! Mam nadzieję, że dzisirjszy wieczór okaże się dla Was łaskawszym, niż dzionek, który obecnie przeżywam. |
Nie odpowiedziała na moje pytanie co się stało i po chwili zniknęła.
Wołam ją tutaj, gdzie może zajrzeć bez logowania.
pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 21:11
Klara napisał/a: | Nie odpowiedziała na moje pytanie co się stało i po chwili zniknęła. |
Czy masz na to jakiś wpływ? Przyczyny mogą przecież być różne. Od prozaicznych do rzeczywiście najgorszego, tylko czy możesz to jakoś zmienić lub wpłynąć? moim zdaniem-nie.
Klara - Śro 16 Cze, 2010 21:17
pterodaktyll napisał/a: | czy możesz to jakoś zmienić lub wpłynąć? |
Wiem, że nie mogę, ale Ci tłumaczę, że Uli nie obudzę, bo ona już się obudziła.
Coś dużo się dziś muszę tłumaczyć
pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 21:35
Klara napisał/a: | Uli nie obudzę, bo ona już się obudziła |
A co tego to jak tak śledzę jej wątek, to mam pewne wątpliwości.
Urszula - Śro 16 Cze, 2010 23:27
Klara napisał/a: | Ulaaaaa!
Odezwij sięęęęę!!!! |
pterodaktyll napisał/a: | Ciiii. Bo ją obudzisz...... |
Kochani, nie śpię, nie śpię, bo nawet zasnąć bym nie mogła.
Dzień mam fatalny (nie będę tego opisywać, bo musiałabym zapić!!!), ale niezależnie od tego coś bez przerwy zrzuca mnie z sieci. Chyba tym razem coś się z naszym serverem porobiło, bo nawet poczty odebrać nie mogłam.
Teraz się poprawiło, więc spieszę Was uspokoić, że DZISIAJ TEŻ NIE PIŁAM!!!
Dzięki za troskę!
Serdecznie pozdrawiam!!!
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 00:42
pterodaktyll napisał/a: | co tego to jak tak śledzę jej wątek, to mam pewne wątpliwości. |
Ptero! Myślałeś, że zapiłam i śpię pod płotem powalona alko?
A niedoczekanie Twoje!!!
Trzeźwiuteńka jestem dzisiaj jak "porkus", "parasionok", albo nasze polskie "prosię".
Po prostu dzień parszywy!
Od siódmej rano głupie telefony i mnóstwo nieprzewidzianych rzeczy do załatwienia.
Sześciu srok za ogon nie da się uchwycić, bo przynajmniej dwie z garści zwieją. A ja usiłowałam dzisiaj chwytać ich szesnaście!
Efekt? Zmęczenie, znużenie (chyba nawet bardziej, niż wkurzenie!), chęć sięgnięcia po "odstresowywacz" i poczucie przegranej.
Od rana młyn, kołomyja, kierat i karuzela, a nawet nie mam pewności, czy na cokolwiek się to przydało.
Jedno mnie tylko cieszy - nie łyknęłam nawet piwka!
I jutro też nie łyknę. Amen.
Klara - Czw 17 Cze, 2010 06:32
Urszula napisał/a: | spieszę Was uspokoić, że DZISIAJ TEŻ NIE PIŁAM!!! |
Chodziło o to, żebyś to napisała, a że od razu zniknęłaś, to się zaniepokoiłam
Urszula napisał/a: | Od siódmej rano (...) mnóstwo nieprzewidzianych rzeczy do załatwienia. |
Przecież to normalka! Nic się nie przejmuj i rób tylko to, co zdążysz, a jak się coś nie uda, to pamiętaj: MASZ PRAWO DO BŁĘDÓW I POMYŁEK tak jak każdy inny człowiek!
Głowa do góry Ula!
Musi być dobrze!
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 14:08
Klara napisał/a: | Przecież to normalka! |
Pewnie, że normalka! Ale strasznie denerwująca. Lubię mieć wszystko poukładane i jak mi coś nieoczekiwanego (przy tym niezbyt przyjemnego) nagle wyskakuje, wkurzam się i często robię, lub gadam wbrew sobie.
Nie wiem, czy wczoraj nie zawaliłam dostawy drewna do domu klienta... Nie chcę się usprawiedliwiać, ale tak mi we łbie wszyscy mieszali (klient, dostawca, pan mąż i różni doradcy - zmieniali decyzje 60 razy na minutę), że sama już nie wiem, co w końcu i ile czego zamówiłam. Chyba dzisiaj będę musiała wszystko prostować i odkręcać.
No, dosłownie migotania komór i palpitacji dostaję, bo facet, z którym gadałam przychodzi do pracy dopiero na 9-tą, a teraz jest 8-ma. Jeszcze cała godzina nerwówy!!! Chyba jajko zniosę, albo co?
Najłatwiej byłoby wlać w przełyk odstresowywacz i na spokojnie odczekać tę godzinkę, ale tego nie zrobię!
Dzisiaj też nie piję!!!
Flandria - Czw 17 Cze, 2010 14:13
oddychaj głęboko
mnie najbardziej uspokaja medytacja - siadam sobie, liczę swoje oddechy 1, 2, 3, 4 i od nowa, i tak przez 20 minut, staram się przy tym o niczym nie myśleć, po prostu liczyć tylko oddechy, obserwować jak powietrze przechodzi przez nos, gardło, wpada do płuc ...
nawet jeśli przez te 20 minut wydaje mi się, że nie odpoczywam, to kiedy minutnik wydzwania koniec i wstaję - czuję się niesamowicie odprężona
polecam
Klara - Czw 17 Cze, 2010 14:15
Urszula napisał/a: | chyba dzisiaj będę musiała wszystko prostować i odkręcać |
Ech, jeżeli się okaże, że coś jest nie tak, uśmiechnij się przepraszająco, oblej rumieńcem, spuść oczy, przeproś, wytłumacz, że wczoraj byłaś bardzo zalatana i ewentualnie przystąp do odkręcenia, jeżeli rzeczywiście coś zamotałaś! W razie czego zapytaj gościa, czy on się nigdy nie pomylił.
Przecież facet Cię nie zje! On NIC CI NIE MOŻE ZROBIĆ! Zupełnie NIC!
Trzymaj się Ula
Tomoe - Czw 17 Cze, 2010 14:26
Urszula napisał/a: |
Najłatwiej byłoby wlać w przełyk odstresowywacz i na spokojnie odczekać tę godzinkę, ale tego nie zrobię!
Dzisiaj też nie piję!!! |
O matko, co za poświęcenie!!!
Cześć i chwała bohaterom!!!
Ja też dzisiaj nie piję.
Ale mnie moja trzeźwość aż tak nie męczy.
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 14:39
Klara napisał/a: | pamiętaj: MASZ PRAWO DO BŁĘDÓW I POMYŁEK tak jak każdy inny człowiek! |
He, he... Żeby jeszcze inni uznali, że tak jest!
Sama sobie zawsze tłumaczę, że mylić się rzeczą ludzką jest i nikt nie jest na 100% perfekt, ale i tak żyję w ciągłym stresie i poczuciu winy.
Kaśka usiłuje mnie na różne sposoby od tego uwolnić. I co z tego? Kiedy z nią gadam, przyznaję jej rację, ale potem? Potem zostaję sam na sam z moimi chorymi myślami i wcale nie czuję się przekonana.
Wczoraj zakazała mi myśleć o tym, co robię źle i nakazała myśleć wyłącznie o tym, co robię dobrze. Kurde, żeby to było takie łatwe!
Ale chyba coś jest w jej metodzie pracy ze mną, bo ... sama nie wiem...
Namówiła mnie - jak przedszkolaka - do tego, żebym na lodówce powiesiła czystą kartkę i jeśli coś mi się uda, stawiała na niej plusik. Te plusiki mają dotyczyć zupełnie zwykłych i banalnych rzeczy, jak np. nierozgotowane ziemniaki, usunięcie plamy z mężowskiej koszuli, przesadzenie kwiatka, wypranie kota bez szczególnych strat na moich przedramionach, itp. Jeśli nie zapiję mam prawo do postawienia sobie "wielkiego plusiora"!
Śmieszne? W pierwszej chwili mnie to rozśmieszyło i poklepałam się po czole. Ale kiedy dziś rano spojrzałam na kartkę i zobaczylam ile tych plusików się uzbierało, naprawdę poczułam się trochę lepiej.
No i ten "duży plusior" też cieszy!!!
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 14:50
Flandra napisał/a: | mnie najbardziej uspokaja medytacja - siadam sobie, liczę swoje oddechy 1, 2, 3, 4 i od nowa, i tak przez 20 minut, |
A jak Ci w ciągu tych 20 minut zadzwoni dwa razy telefon z wściekłym gościem po drugiej stronie, to co robisz? Zaczynasz od nowa?
Ja wczoraj przy obieraniu jarzyn skaleczyłam paluch (boleśnie!; zacięłam kawałek paznokcia), bo spieszyłam się z obiadem, a co chwilę ktoś mi przeszkadzał.
Klara - Czw 17 Cze, 2010 14:53
Cytat: | Kaśka usiłuje mnie na różne sposoby od tego uwolnić. I co z tego? |
Przecież z tego, co w sobie hodowałaś przez całe życie, nie uwolnisz się po jednej rozmowie! Daj czas czasowi....
Flandria - Czw 17 Cze, 2010 14:54
Urszula napisał/a: | A jak Ci w ciągu tych 20 minut zadzwoni dwa razy telefon z wściekłym gościem po drugiej stronie, to co robisz? Zaczynasz od nowa? |
jeszcze mi się tak nie zdarzyło, ale pewnie zaczęłabym od nowa ...
jak ktoś mnie mocno denerwuje, to jeśli tylko mam chwilkę, wyobrażam go sobie i wtedy dostaje ode mnie kilka prawych sierpowych i innych takich
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 14:58
Tomoe napisał/a: | Ale mnie moja trzeźwość aż tak nie męczy. |
Tomoe! To nie to, żeby trzeźwość mnie męczyła. Przeciwnie - cieszy! Cieszę się z każdego trzeźwego dnia i mam coraz większą nadzieję, że skoro wytrzymałam już miesiąc, to i przez następne miesiące (z pomocą dobrych ludzi) sobie poradzę.
Męczy mnie głodzisko!!! Szczególnie w takich różnych stresujących sytuacjach. Nie znalazłam jeszcze antidotum na moje stresy, a "jedynego lekarstwa" już nie chcę zażywać...
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 15:10
Klara napisał/a: | Ech, jeżeli się okaże, że coś jest nie tak, uśmiechnij się przepraszająco, oblej rumieńcem, spuść oczy, przeproś, |
Oj, coś mi się wydaje, że przepraszać faktycznie bedę musiała! Choć do końca nie jestem pewna, bo dokładnie nie pamiętam, co namieszałam...
Rumieńcem oblana jestem już od wczoraj, szkoda, że w rozmowie telefonicznej gość tego nie będzie widział, spuszczonych oczu też... Żartuję!
Jakoś muszę wziąć byka za rogi. Najgorsze jest to, że nawet gadając po polsku tracę w takich sytuacjach jęzor w gębie, a tu czeka mnie "sorowanie" i "apolojdżowanie" w kompletnie obcej dla mnie mowie!
W rozpaczy zadzwoniłam nawet do Kaśki. I wiecie, co mi poradziła?
" -Ty se weż goroncy kartofel do bużi i bedziesz mówicz jak ja, albo lepij!".
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 15:13
Znikam na chwilę. Idę dzwonić, by odkręcić to, co namieszałam.
Cholera! Chyba najpierw jednak pójdę do kibelka...
Klara - Czw 17 Cze, 2010 15:15
Urszula napisał/a: | Ty se weż goroncy kartofel do bużi |
...albo kamyki jak Demostenes
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 16:18
Hurra! Hurra! Hurra!
Dacie wiarę, że niepotrzebnie się denerwowałam?
Wyobraźcie sobie, że przez zupełny przypadek (!!!) sprzedawca napisał na kwicie dokładnie to, o co w końcowej fazie "rokowań" klientowi chodziło.
Sprzedawca też był nieco skołowany zmianami decyzji i nawet miał zamiar zadzwonić, żeby upewnić się co do zamówienia. Uprzedziłam go z telefonem, więc wyszło całkiem O.K.!
Przepraszam, ża mój ostatni post (ten kibelek!). Ale to też ludzka rzecz, nie?
Od dziecka tak mam, że nerwy zakłócają mi pracę jelit i żołądka. Pamiętam, że na pisemnej maturze z matematyki "wysoka kumisyja" musiała kilkakrotnie składać podpisy na mojej pracy, a biedna wychowawczyni kursowała ze mną do ubikacji w te i we wte.
Najważniejsze, że tym razem znowu mi się upiekło! I nawet kolega małżonek nie musi wiedzieć, że coś tam namataczyłam...
Tylko nie wiem, komu teraz mam postawić "plusika" na lodówie? Sobie, czy panu sprzedawcy?
Flandria - Czw 17 Cze, 2010 16:21
Urszula napisał/a: | Dacie wiarę, że niepotrzebnie się denerwowałam? |
damy
evita - Czw 17 Cze, 2010 19:57
Urszula napisał/a: | Pamiętam, że na pisemnej maturze z matematyki "wysoka kumisyja" musiała kilkakrotnie składać podpisy na mojej pracy, a biedna wychowawczyni kursowała ze mną do ubikacji w te i we wte. |
Urszulo uwielbiam wprost ciebie czytać powinnaś zostać scenarzystką i na każdą komedię spod twojego pióra pierwsza poletę do kina i nawet nie będę piractwa w sieci uprawiać
czytałaś może kiedyś felietony Wiecheckiego -Wiecha "Śmiech śmiechem" ? wg mnie to był niesamowity felietonista ale zdecydowanie TY jesteś lepsza
Urszula - Czw 17 Cze, 2010 20:36
Evito, możesz mi wierzyć, że na maturze z matmy wcale nie było mi do śmiechu!
Nie dość, że kompletna pustka w głowie (dobrze, że kolega podesłał ściągę!), to jeszcze bóle brzucha i i te przebieżki po korytarzu w stronę sraczyka...
A Wiecha kocham od zawsze!
evita - Czw 17 Cze, 2010 21:26
Urszula napisał/a: | możesz mi wierzyć, że na maturze z matmy wcale nie było mi do śmiechu! |
na mojej maturze z matmy mieliśmy przepłaconego jednego speca - matematyka na zewnątrz i jedną nauczycielkę wewnątrz, która to miała wynieść zadania temu na zewnątrz i później wnieść gotowce na sale. To była baaaaardzo korpulentna i jeszcze baaaaardziej cytata kobitka umowę mieliśmy taką, ten kto wylosuje ostatnie miejsce w rzędzie pod oknem ten odbiera od niej rozwiązania, które będzie miała ukryte między ... piersiami trafiło oczywiście na mnie nachyliła się nade mną niby to zaglądając do mojej pracy a ja musiałam w jej biuście grzebać, żeby ściągę wyciągnąć na wszystkich zdjęciach z pisemnej z matmy miałam jakoś dziwnie wybałuszone ślepia
pterodaktyll - Pią 18 Cze, 2010 06:54
Urszula napisał/a: | Ptero! Myślałeś, że zapiłam i śpię pod płotem powalona alko?
A niedoczekanie Twoje!!! |
A cieszy mnie to, że tym razem "czarnowidztwo" się nie spełniło, ale jeśli mogę coś zasugerować, to próbuj wprowadzać zmiany systemowe w swoim życiu (w myśleniu, działaniu), bo na emocjach i euforii nie da się bez końca funkcjonować...
Urszula - Pią 18 Cze, 2010 16:43
pterodaktyll napisał/a: | ale jeśli mogę coś zasugerować, to próbuj wprowadzać zmiany systemowe w swoim życiu (w myśleniu, działaniu), bo na emocjach i euforii nie da się bez końca funkcjonować... |
Próbuję. I to jeszcze jak!!! Z pomocą obu terapeutek.
Ooo, właśnie! Wczoraj byłam na kolejnym spotkaniu z Martą. Sama sobie nie wierzyłam, że potrafię z nią normalnie gadać... Przez pierwsze 15 min. blokada totalna, ale potem się rozkręciłam i było żałowałam, kiedy powiedziała:
"- Przemyśl to, o czym mówiłyśmy, przeczytaj te karteczki i do zobaczenia za tydzień!".
Jakoś tak szybko czas przeleciał, że nie zdążyłam jej powiedzieć wszystkiego, o czym powiedzieć chciałam.
A te "karteczki", to jej pamiętnik z czasów, kiedy sama nadużywała alkoholu. Mam podejrzenia, że "sprokurowane" na użytek terapii, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby poczytać.
Urszula - Sob 19 Cze, 2010 16:41
evita napisał/a: | nachyliła się nade mną niby to zaglądając do mojej pracy a ja musiałam w jej biuście grzebać, żeby ściągę wyciągnąć |
Nic dziwnego, że Cię "wybałuszyło" na zdjęciach!
Na maturze, to ja gotowa byłam nie tylko w biuście grzebać!!!
|
|