Do poczytania, do przemyślenia... - zdradliwa miłośc z sieci
migotka351 - Pią 13 Sie, 2010 10:14 Temat postu: zdradliwa miłośc z sieci Zdradliwa miłośc z sieci :
Kaśka lubiła spędzać czas w wirtualnym świecie. Chętnie odpowiadała na zaczepki męskiego grona, wymieniała się numerami telefonu i zdjęciami, przy czym podkreślała, że ma męża. Pisała, że go kocha i nigdy nie opuści. O dzieciach wspominała rzadko.
Życie w internecie toczyło się swoim rytmem. Pewnego dnia pojawił się Maruś. Tajemniczy przystojniak. Wypisywał czułe słówka, nieśmiało zaczepiał. W końcu niewinne szepty przeistoczyły się w publiczne wyznawanie miłości. To było to! Kaśka utwierdziła się tylko w przekonaniu, że to mężczyzna, na którego czekała. Minęło trochę czasu. W końcu postanowiła. Pocałowała dzieci, męża i powiedziała, że idzie na zakupy. Wzięła psa, portfel i już nie wróciła. Postanowiła rozpocząć nowy etap życia z nową miłością – Marusiem. Mąż zamartwiał się o nią, włosy wyrywał z głowy, w końcu wezwał policję. Była poszukiwana w całym kraju. Kiedy jeden z policjantów rzucił: "Pewnie siedzi u jakiegoś gacha poznanego w internecie i nic jej nie jest", mąż Kaśki dostał szału. Nie chciał w to wierzyć. Przecież byli dobrym małżeństwem, kochali się – myślał.
Stróż prawa miał jednak rację. Kaśka wsiadła do pociągu, kierunek Warszawa. Na stacji końcowej czekał już na nią Maruś. Na początku nie mogli bez siebie wytrzymać pięciu minut. Romantyczne kolacje, upojne noce, szeptaniu czułych słówek nie było końca. Czar jednak szybko prysnął. W życie wdarła się brutalna rzeczywistość. Maruś okazał się damskim bokserem, który szybko znudził się "nową zdobyczą" i próbował się jej pozbyć. Od nowa zaczął buszować w internecie. Pewnego dnia wyrzucił ją i jej psa za drzwi i kazał "Spie…lać". Zaskoczona i zrozpaczona snuła się po ulicach stolicy. Nie miała pieniędzy, nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Próbowała dodzwonić do Marusia. Ten nie odbierał. Ani przez sekundę nie przeszła jej myśl, żeby zadzwonić do męża. Nie miała z nim ani z dziećmi kontaktu od roku.
Minęły trzy lata życia na "gigancie", Kaśka stanęła na nogi i nagle odezwał się w niej instynkt macierzyński. Chciała wrócić do domu, przytulić się do męża, porozmawiać z dziećmi. Jakie było jej zdziwienie, kiedy dowiedziała się, że jest pozbawiona praw rodzicielskich wraz z zakazem zbliżania się do dzieci. Zaskoczona, zadawała sobie pytanie w myślach: "jak jej mąż mógł to zrobić?". Postanowiła zawalczyć o dzieci.
Historię Kaśki opisała na swoim blogu księzycowa75. Może wydawać się banalna, ale mocno poruszyła internautów. W komentarzach pod notką pojawiały się oskarżenia o niedojrzałość i pytania: "jak potrafiła tak zostawić dzieci?". Te opinie podziela także dr Małgorzata Wypych-Dobkowska, psycholog społeczny z Wyższej Szkoły Ekonomii i Informatyki z Krakowa.
- Bez wątpienia pozostawienie dzieci dla romansu z internetu to wyraz niedojrzałości. Ale też rozgrzeszając ją, trzeba napisać, że istnieje silna presja społeczna i podejmowane decyzje życiowe często mają wielu autorów – nie tylko sama zainteresowana osoba, ale też rodzina, media, otoczenie, tworzą nacisk, który ostatecznie powoduje takie, a nie inne decyzje o małżeństwie, które jest nieudane, o dzieciach, które nie przynoszą szczęścia. Kobiety, można powiedzieć, chcą czegoś więcej. Ale bez wątpienia decyzja opisywanej Kaśki nie należała do dojrzałych. Zanim sięgnie się do internetu, żeby tam poszukać metody na szczęście, trzeba się zastanowić nad relacją, spróbować ją naprawiać, a zacząć od siebie.
Nie tylko Kaśka padła ofiarą pogoni za swoimi "marzeniami" o lepszym związku. Monika - kolejna bohaterka, której historia pojawiła się na blogu - miała już dość swojego męża alkoholika. Coraz częściej uciekała w wir wirtualnego świata. Długie godziny przesiadywała na forum dla AA. Szukała wskazówek, jak postępować z mężem alkoholikiem. Chciała jeszcze ratować małżeństwo, rodzinę.
Na forum poznała Krzysztofa – trzeźwiejącego alkoholika. Na temat nałogu i wychodzenia z niego wiedział dużo. Oprócz tego pisał wiersze, które chwytały za serce. To urzekło Monikę. Krzysiek wydawał się spokojnym, wyciszonym człowiekiem. Właśnie takiego szukała. Ale był też zgrzyt. Zdarzało się, że na owym forum jej "miłość" była atakowana przez jakąś kobietę. Ta wypisywała historie, w które Monice trudno było uwierzyć: że Krzysiek to tylko "suchy alkoholik", który wcale nie korzysta z terapii, a jedynie uczęszcza do grupy wsparcia. Fizycznie może był trzeźwy, ale nadal myślał po pijanemu i często wpadał w furię.
Wszystkie te argumenty nie przekonały Moniki. Nie chciała wierzyć. Taki wrażliwy i spokojny nie mógł być agresywny. Sam zresztą jej pisał, że nawet muchy by nie skrzywdził. Korespondowali coraz częściej. Monika zaczęła marzyć. Jej dzieci dorastały, niedługo pewnie opuszczą dom, a ona nie chciała zostać sama ze swoim mężem pijakiem. Pewnego dnia podjęła decyzję.
Na koncie miała trochę swoich odłożonych pieniędzy, szybko załatwiła przeniesienie z firmy na drugi koniec Polski. Spakowała siebie, dzieci i opuściła dom. Wierzyła mocno, że teraz będzie szczęśliwa u boku kochającego ją mężczyzny. Wprowadziła się do Krzysztofa. Na początku było jak w raju. Z czasem Krzyśkowi zaczęły przeszkadzać dzieci. Denerwowało go, że jest bałagan, że dzieci pyskują i przeszkadzają mu w tworzeniu jego poezji. Tracił sympatyków swoich wierszy i to doprowadzało go do skrajnych zachowań. Wściekał się, że nie jest już tak popularny. Monika, chcąc ratować poezję ukochanego, nakazała dzieciom nie wracać do domu przed godziną 20.00, żeby stworzyć mu dogodne warunki do pisania. Dzieci opowiadały jej, jak zachowuje się Krzysiek w stosunku do nich. Nie wierzyła. Robiła wszystko, by go zadowolić.
Kiedy doszło do bójki między 15-letnim synem Adamem a Krzyśkiem, była zaskoczona. Adam krzyczał, że jeśli jeszcze raz facet mamy wejdzie jego siostrze pod prysznic, to go zabije. Nie mogła pojąć dlaczego jej syn tak się zachowuje. Przecież Asi nic się nie stało, a Adam na pewno wyolbrzymia. Jest zazdrosny i nie toleruje jej nowego partnera. Tłumaczyła sobie, że Krzysiek przez przypadek wszedł do łazienki, kiedy jej córka brała prysznic i cała afera jest niepotrzebna.
Pewnego dnia Krzysiek uparł się, że Monika go zdradza, więc uderzył ją kilka razy. Dla niej był to wyraz jego zazdrości o nią. Wydawało jej się, że jest dla niego najważniejsza, że szalenie ją kocha i stąd takie zachowanie. W międzyczasie jej oszczędności zaczęły kończyć się, wypłata nie wystarczała. Wpadła w długi. W tym momencie jej ideał - Krzysiek wyrzucił ją za drzwi i kazał zabrać ze sobą "upośledzone bachory". Na koniec powiedział tylko, że była jego "największą życiową pomyłką".
Dr Małgorzata Wypych-Dobkowska wyjaśnia, dlaczego kobiety dają się zwabić w pułapkę jaką jest sieć i czułe słówka.
- Internet sprzyja podejmowaniu relacji, w które często łatwiej i szybciej się wchodzi. Łatwiej o szczerość, łatwiej oszukać, zaimponować, napisać coś, co potencjalna ofiara chce usłyszeć. W pewnym sensie więc te kobiety zostają oszukane, ale oszukane na własne życzenie. Kto szuka, ten znajduje. A to nie jest najlepsza metoda na ratowanie swojego życia – nie widzę tu żadnych prób ratowania małżeństwa, przemyśleń. Opisane kobiety działały impulsywnie i mam wrażenie, że były już pogubione w życiu zanim podjęły te ostateczną zgubną decyzję.
historie opisała blogerka o pseudonimie ksiezycowa75. Krystyna, piękna brunetka, nigdy nie narzekała na brak pieniędzy. Jej mąż dużo pracował i sporo zarabiał. Ona miała czas tylko dla siebie. Zawsze zadbana i dobrze ubrana, nie do końca była szczęśliwa. Wszystko przychodziło jej łatwo, o nic nie musiała się starać, walczyć. Brakowało jej jedynie namiętności w związku. Znudzona życiem postanowiła poszukać znajomości w sieci. Szybko poznała Kamila. Ten wydawał się wrażliwy, opiekuńczy. Uwodził ją czułymi słówkami. Pisał jej, że aktualnie nie pracuje, ale za niedługo zacznie w dobrze prosperującej firmie i będzie dużo zarabiał. Krystynie to nie przeszkadzało, najważniejsze, że wnosił w jej życie powiew świeżości. Czuła się wyjątkowa. Im dłużej ze sobą pisali, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że dla niego jest w stanie rzucić wszystko, co dotychczas miała. Tak też zrobiła. Z początku wszystko kwitło. Dostawała to, czego chciała, czyli namiętność i poryw serca. Nie trwało to jednak długo. Kamil nie zarabiał tyle, ile oświadczał na początku. Nie starczało na życie, on zaczął popijać. Krystyna, przyzwyczajona do pieniędzy, zaczęła przecierać oczy. Nie tak to sobie wyobrażała. Po roku postanowiła wrócić do męża. Nie było jeszcze rozwodu, więc nadal czuła się jego żoną.
Zdaniem dr Małgorzaty Wypych-Dobkowskiej współcześnie nie zmieniły się mocno ani konwenanse, ani oczekiwania wobec kobiet. Miernikiem wartości kobiety jest często mąż, a już w ogóle odbieganie od doskonałego mitu matki-Polki jest złamaniem wszelkich dopuszczalnych norm. - Kobiety, a w zasadzie dziewczyny, są pod dużą presją społeczną, żeby mieć chłopaka, nie być starą panną i udowodnić ostatecznie swoją wartość dla przyrody zostając matką. Ta presja powoduje, że większość małżeństw zostaje zawarta z powodów innych niż miłość, a urodzenie dzieci jest już tylko konsekwencją takiej błędnej decyzji. Nikt nie jest tez przygotowany na trudy małżeństwa i rodzicielstwa – uważa Wypych-Dobkowska. Po czym dodaje:
- Młodzież dorasta w przekonaniu, że im się uda stworzyć związek lepszy od rodziców – zazwyczaj więc zakłada się nierealistyczną wizję małżeństwa – często opartą o jakieś romantyczne filmy i seriale. A już w ogóle macierzyństwo objawia się jako sielskie przytulanki słodkiego bobasa. Mamy w Polsce do czynienia z mitem miłości romantycznej i mitem pięknego macierzyństwa. Potem oczywiście życie weryfikuje założenia, jest dużo nudniej, romantyzmu brak - konkluduje.
http://blog.onet.pl/40669,1,archiwum_goracy.html
|
|