To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Emocjonalne wampiry

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 13:01
Temat postu: Emocjonalne wampiry
A teraz moi drodzy odrobina HORRORU :shock:

Który pewnie większość z nas, albo wszyscy znamy, bo w nim uczestniczymy każdego dnia, chociaż nie dokońca zdajemy sobie z tego sprawę. Owszem czujemy, że coś jest nie tak, nierzadko cierpnie nam skóra na karku, albo włosy stają na głowie, ale nie dokońca wiemy dlaczego? Opadamy z sił, stajemy się smutni, tracimy wiarę w siebie, w skrajnych przypadkach odechciewa nam się żyć. A kiedyś przecież byliśmy radosnymi, pełnymi życia ludźmi z głowami pełnymi planów na przyszłość! Co się stało? Skąd ta zmiana? Niektórych ludzi się boimy, wobec innych znowu mamy wyrzuty sumienia związane z naszą niedoskonałością, a z jeszcze innymi robimy głupie rzeczy, których potem się wstydzimy.
Jeżeli tak jest to znaczy, że bierzemy udział w HORRORZE! Bierzemy udział w makabrycznym spektaklu do którego zostaliśmy wciągnięci bez naszej zgody! Reżyserami i głównymi bohaterami są WAMPIRY, a my jesteśmy ich ofiarami, jeszcze raz podkreślam - bez naszej zgody!

Tak, są to wampiry emocjonalne. Można by je też nazwać pasożytami. Bo manipulując nami czerpią z nas siły, żeby zaspokoić swoje niezaspokajalne potrzeby emocjonalne.

Poniżej przytoczę trochę cytatów ze wspaniałej książki Alberta Bernsteina pt "Emocjonalne wampiry". Książka ta jest dla mnie odkryciem roku. Jak pisałem w poście powitalnym przechodziłem terapię osoby współuzależnionej. Sporo się tam o sobie dowiedziałem, nauczyłem się rozpoznawać swoje emocje oraz poznałem swoje czułe miejsca. Ale dopiero lektura tej książki do końca mnie "uleczyła". W niej odnalazłem opis wszystkich zachowań, które wpływały na mnie destrukcyjnie, które robiły ze mnie "niewolnika" osób stosujących je. Pokazane są również motywacje "wampirów" oraz opisane są metody radzenia sobie z tego typu osobami oraz ich zachowaniami.
Po przeczytaniu tej książki zobaczyłem swój spektakl, w którym biorę udział, oraz wszystkich jego aktorów. Naprawdę olśniewające przeżycie tak stanąć w prawdzie! W tej chwili mogę brać udział w spektaklu, ale na warunkach na które sam się zgodzę. Nauczyłem się odczytywać wszystkie manipulacje oraz dostrzegać u ludzi zachowania destrukcyjne i nie poddawać się im. Odzyskałem pewność siebie i energię, którą miałem 20 lat temu.

Ale się chwalę, aż mi głupio :oops:

No dobra, przejdźmy do konkretów:

"Wampiry emocjonalne to ludzie, którzy mają cechy charakterystyczne tego, co psychologowie określają mianem zaburzenia osobowości."

"Kiedy ludzie doprowadzają do szału samych siebie, to mamy do czynienia z neurozami i psychozami; kiedy zaś doprowadzają do szału innych chodzi o zaburzenia osobowości"

"Kryteria diagnostyczne charakteryzują wzorce myślenia i zachowań w jedenastu róznych typach zaburzeń osobowości. Weźmiemy pod uwagę pięć z nich, co do których istnieje największe prawdopodobieństwo, ze sprawiają nam kłopoty w codziennym życiu. Są to zaburzenia: aspołeczne, histrioniczne, narcystyczne, obsesyjno-kompulsywne i paranoiczne. Każdy z tych typów, chociaż jest patologiczny i wyczerpujący dla otoczenia, ma takze cechy, które ludzie uważają za bardzo pociągające"

"Wampiry emocjonalne widzą świat inaczej niż pozostali ludzie. Ich postrzeganie jest zniakształcone przez pragnienie realizowania nieprzemyślanych i niemożliwych do osiągnięcia celów. Takie osoby oczekują od wszystkich poświęcania im całkowitej i wyłącznej uwagi. Oczekują doskonałej miłości, która nie żąda niczego w zamian. Chcą życia wypełnionego radością i emocjami. Chcą także mieć kogoś, kto zajmowałby się wszystkim, co jest trudne albo nudne. Wampiry wyglądaja jak dorosli ludzie , ale w środku nadal są małymi dziećmi."

"Wampiry emocjonalne ogromnie się boją powszechnych "dorosłych" zachowań i stanów, w tym nudy, niepewności, odpowiedzialności oraz konieczności dawania, a nie tylko wyłącznie brania."

"Każdym wampirem żądzi określona, świadcząca o niedojrzałości i niemożliwa do zaspokojenia potrzeba, która jest dla niego najwazniejsza na świecie."

"Wampiry aspołeczne są uzależnione od uczucia podekscytowania. Nie zwracają uwagi na zasady społecznego współżycia. Takie wampiry uwielbiają przyjęcia. Kochaja także seks, narkotyki i rock and rolla oraz wszystkie inne pobudzające rzeczy. Nienawidzą nudy. Wszystko czego chcą od życia to miło spędzony czas, troche zajęć i natychmiastowe zaspokajanie każdego pragnienia. To co aspołeczne wampiry robiły w przeszłości, najwięcej mówi o tym, co będą robić w przyszłości."

"Wampiry histrioniczne żyją po to, żeby zdobywać popularność i aprobatę. Ich specjalność to dobra prezencja. Histrioniczny znaczy "teatralny". Wszystko, co widzimy, to zapewne tylko przedstawienie, a z pewnością nie to, co naprawdę nas czeka. Są przekonani, że nigdy nie robią niczego niewłaściwego. Są po prostu miłymi ludźmi, którzy chcą tylko pomóc. Jeżeli poddamy to w wątpliwość zapewne będziemy cierpieć. To zadziwiające jak bardzo potrafią nam zaszkodzić mili ludzie."

"Tym czego chca narcystyczne wampiry, jest życie w iluzji, że są najsprytniejsze, najbardziej utalentowane i pod kazdym wzgledem należą do najlepszych na świecie. Nie tyle myślą o sobie, że są lepsze od innych, ile w ogóle nie myśla o innych ludziach."

"Wampiry obsesyjno-kompulsywne sa uzaleznione od poczucia bezpieczeństwa, które, jak wierzą, mogą osiągnąć poprzez skrupulatne poświęcanie uwagi szczegółom i absolutną kontrolę nad wszystkim." "Krzywdzenie innych nie sprawia im przyjemności, ale będą nas ranić, jeżeli nasze działania odbiorą im poczucie kontroli."

"Wampiry paranoiczne żyją zgodnie z konkretnymi zasadami, które ich zdaniem zostały wyryte w kamieniu. Oczekują od wszystkich, że oni również będą kierować się tymi zasadami. Przez cały czas rozglądają się za dowodami odstępstw, które zazwyczaj znajdują. Takie wampiry zaglądają pod podszewkę wszystkich rzeczy, poszukując głębszych znaczeń i ukrytych szczegółów. Potocznie paranoja oznacza myślenie, że inni chcą nas dopaść."

"Emocjonalne wampiry nie są złe z natury, jednak niedojrzałość pozwala im na działanie bez zastanawiania się, czy ich czyny sa dobre czy złe. Wampiry patrzą na innych ludzi jako na potencjalne żródło tego, czego akurat potrzebują, a nie jak na odrębne ludzkie istoty mające własne potrzeby i uczucia. Ich wypaczony odbiór świata nie tyle jest złem, ile bramą, przez którą zło może łatwo wchodzić."

"Celem tej ksiązki jest nauczenie się, w jaki sposób dostrzegać wampiry w swoim życiu, i dostarczenie kilku pomysłów, co robić, kiedy stwierdzimy, ze atakuja nas moce ciemności."

"Zrozumienie niedojrzałości wampirów jest naszą najpotężniejszą bronią. Wiele spośród ich oburzających działań byłoby absolutnie sensownych, gdyby podejmował je dwulatek. Wampiry są dwulatkami, przynajmniej wtedy kiedy działają."

" Najskuteczniejsze strategie postepowania z wampirami są dokładnie takie same jak te, których użylibyśmy radząc sobie z dziećmi: ustalanie granic, omawianie różnych wariantów postępowania w sytuacjach kryzysowych, konsekwencja, ograniczanie wykładów do niezbednego minimum, nagradzanie dobrych zachowań i ignorowanie złych oraz, od czasu do czasu, wykluczanie ich z gry."

Jak działają wampiry?

"Moje potrzeby są ważniejsze od twoich. Wampiry działają z takim samym egoizmem jak drapieżniki i młodsze dzieci. Bez wzgledu na to, co mówią, większościa ich poczynań raczej kierują chwilowe potrzeby niz jakiekolwiek moralne czy filozoficzne zasady."

"Zasady dotyczą innych ludzi, ale nie mnie. Profesjonalny termin określający taką postawę to "uprzywilejowanie" i jest to jedna spośród tych cech wampirów emocjonalnych, które najbardziej doprowadzają nas do rozpaczy."

"To nie jest moja wina, nigdy. Wampiry nigdy nie przyjmują odpowiedzialności za swoje postępowanie, a już na pewno nie wtedy, kiedy prowadzi to do negatywnych konsekwencji."

"Chcę tego teraz. Wampiry nie czekają. Jezeli wejdziemy im w drogę, albo spróbujemy opóźnić otzrymanie nagrody, rzucą się na nas, tracąc panowanie nad sobą i warcząc."

"Jeśli nie dostaję tego, czego chcę, wybucham złością. Kiedy coś nie idzie po ich myśli, potrafią przysporzyć wielu kłopotów ludziom, którzy im odmawiają. Jak zobaczymy w dalszych rozdziałach, kazdy typ wampira manipuluje ludźmi poprzez inny spoób wyrażania emocji."

"Wampiry polują na ludzi.
Wampiry emocjonalne wykorzystują nas do spełniania swoich zachcianek. Nie maja żadnych skrupułów związanych z tym, że zaspokojenie ich nienasyconych pragnień wymaga naszego wysiłku, pieniędzy, naszej miłości, uwagi, podziwu, naszego ciała albo duszy. Chcą czegoś i nie martwią się jak my sie z tym czujemy."

Powyżej wypisałem ze wstępu do książki jakie są wampiry, dlaczego takie są i co robią.

W książce opisany jest dokładnie każdy typ wampira z przykładami. Jakich metod używa, żeby zaspokoić swoje potrzeby i w jaki sposób się przed nim obronić. Zawsze najskuteczniejszą metodą jest ucieczka, ale nie zawsze jest ona możliwa.


To jest chyba najdłuższy post na forum :mgreen: Nie wiem, czy mederator go przepuści fsdf43t

Flandria - Wto 05 Paź, 2010 13:11

czytałam tę książkę :)
to (dla mnie) najważniejsze kwestie. Pozwoliły mi spojrzeć na wampiry wokół mnie z większym dystansem:

Żeglarz napisał/a:
"Zrozumienie niedojrzałości wampirów jest naszą najpotężniejszą bronią. Wiele spośród ich oburzających działań byłoby absolutnie sensownych, gdyby podejmował je dwulatek. Wampiry są dwulatkami, przynajmniej wtedy kiedy działają."

Żeglarz napisał/a:
" Najskuteczniejsze strategie postepowania z wampirami są dokładnie takie same jak te, których użylibyśmy radząc sobie z dziećmi: ustalanie granic, omawianie różnych wariantów postępowania w sytuacjach kryzysowych, konsekwencja, ograniczanie wykładów do niezbednego minimum, nagradzanie dobrych zachowań i ignorowanie złych oraz, od czasu do czasu, wykluczanie ich z gry."



dzięki za przypomnienie :)

Klara - Wto 05 Paź, 2010 14:14

Czyżbyśmy wszyscy byli wampirami? :oops:
Przepraszam Cię Żeglarzu, że tak to odebrałam, ale gdy przeglądam Encyklopedię zdrowia, obserwuję u siebie symptomy większości opisanych tam chorób :mgreen:
Gdy czytam o wampirach i o ich potrzebach, wiele z nich dostrzegam u siebie.

Flandria - Wto 05 Paź, 2010 14:20

Klara napisał/a:
Czyżbyśmy wszyscy byli wampirami?


chyba wszyscy alkoholicy, wspóluzależnieni, DDA, DDD

Klara napisał/a:
Gdy czytam o wampirach i o ich potrzebach, wiele z nich dostrzegam u siebie.

jak czytałam tę książkę to z jednej strony dopasowywałam określone typy wampirów do swoich bliskich, przyjaciół
a z drugiej - odnalazłam w sobie parę cech wampiryzmu :mgreen:

Wiedźma - Wto 05 Paź, 2010 14:30

No to ja też chyba jestem wampir :zeby:
Ale i w moim otoczeniu też by się paru znalazło...
Prawdę mówiąc miałam dotychczas bardzo zawężone a jednocześnie uogólnione pojęcie wampira emocjonalnego -
dla mnie to osoba żywiąca się moimi emocjami, które sama swoimi manipulacjami wywołuje.
Tymczasem okazuje się, że temat jest bardziej złożony... :drapie:

No a jak się ma ów wampiryzm do twojej historii, Żeglarzu?
Czy Twoja żona jest takim wampirem?

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 15:22

[quote="Klara"]Czyżbyśmy wszyscy byli wampirami? :oops:

Rozumiem takie spostrzeżenia, ale jest na to wytłumaczenie.
Autor mówi, że trzeba pamiętać o dwóch zasadach. Pierwsza brzmi " w każdym człowieku znajda się cechy i zachowania opisane w tej książce", a druga, że "nikt nie posiada wszystkich cech wampirycznych".
Opisuje też jedną z metod identyfikacji wampirów. Tak jak wampir książkowy, czy filmowy nie widzi siebie w lustrze, tak wampir emocjonalny nie dostrzega tego problemu w sobie. Jeżeli więc dostrzegamy w naszych zachowaniach, czy też w potrzebach emocjonalnych te opisane w książce jest to najlepszy dowód, że wampirami nie jesteśmy. Co jednak wcale nie oznacza, że nie możemy zachowywać sie jak wampiry. Ale mamy zdolność samooceny i kierowania własnymi zachowaniami.
Autor opisuje też bardzo konkretnie jak radzić sobie z tymi trudnościami w sobie. I to może być bardzo cenne dla wszystkich na tym forum, bo wiemy jak emocje wodzą nas na manowce.

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 17:00

Wiedźma napisał/a:

No a jak się ma ów wampiryzm do twojej historii, Żeglarzu?
Czy Twoja żona jest takim wampirem?


Jak otworzyły mi się oczy to zacząłem siebie podejrzewać o wampiryzm paranoiczny - tylu ich wokół siebie dostrzegłem :evil2" . Chyba mam jakieś skłonności, żeby ich wabić do siebie.

Z moją żoną to jest szalona jazda bez trzymanki! Emocje od skrajnych górnych do skrajnych dolnych. Zero środka. Jak ma humor to biegała by po plaży z latawcem. Oczywiście ja powinienem wówczas biegać z nią, bo inaczej humor jej się popsuje. A jak nastrój spada w dół wówczas łapie depresję. I wtedy jestem opiekunem, wszystko za nią zrobię, bo jak nie to będzie jeszcze gorzej. A uwierzcie mi może być gorzej, za chwilę do tego dojdę.
Kilka lat po ślubie Ewa zachorowała na depresję. Kilkanaście lat się leczyła. Ale co to było za leczenie! Jak tylko trochę lepiej się poczuła uznawała, że nic jej nie jest i leczenie porzucała. Nie trzeba było długo czekać, żeby następował nawrót choroby. Musiałem ją przymuszać do leczenia, do odwiedzin u lekarza, do brania tabletek. W końcu sam jej te tabletki podawałem.
Tak mocno była do mnie przywiązana, że wymuszła na mnie poświęcenie jej 100% uwagi i czasu. Gdy nie byłem jej w stanie tego dać (dom, firma, 3 córki) zaczęła mi mówić, że to się źle skończy. No i faktycznie, źle się skończyło - wyrosły mi rogi (chyba wiecie co mam na myśli cf2423f ). I co ciekawe, minęła jej wówczas depresja. Ale emocje sięgnęły zenitu. Bardzo mi zależało, żeby nie rozwalać rodziny ze względu na dziewczyny i zasady, którymi się kieruję. Przebaczyłem jej, ale postawiłem ultimatum, że żadnych kontaktów z tym gościem. Zaczęła mi wmawiać, że on jest tylko jej przyjacielem, że to był owszem błąd, ale to już minęło i żebym się zgodził na jej kontakty. Oczywiście to ja byłem zły, bo nie umiem przebaczyć, że nie ufam itp. Sytuacja zrobiła się patowa. Ewa zaczęła nadużywać leków. Ja oczywiście nie mogłem zmienić swojego zdania, więc żeby mnie przymusić zaczęła "popełniać samobójstwa". W ciągu dwóch lat 4 razy targała się na swoje życie. Jej lekarz powiedział po 3 razie, że ona nie chce się zabić. Dało mi to do myślenia, ale wtedy jeszcze w głowie mi się nie mieściło, że można w ten sposób. Rozumiem, może mnie nie kochać, ale dzieci? Przecież one na to patrzą. Jak destukcja może u nich być z tego powodu. Ale cóż, własne potrzeby są dla niej najważniejsze i każde możliwe środki które może wykorzystać wykorzysta, że je zaspokoić.
To tak z grubsza wygląda. Jest jeszcze wiele niuansów, które można by opisać, ale to trzeba by chyba książkę napisać.

Flandria - Wto 05 Paź, 2010 17:20

Żeglarz napisał/a:
W ciągu dwóch lat 4 razy targała się na swoje życie.


bardzo Ci współczuję :(

nawet nie chcę sobie wyobrażać, co przeżyłeś z córkami :/

generalnie historia jak z horroru :/

Wiedźma - Wto 05 Paź, 2010 17:52

Żeglarz napisał/a:
Jej lekarz powiedział po 3 razie, że ona nie chce się zabić

A zastanawiałeś się, po co jej były potrzebne te pozorowane samobójstwa?

pietruszka - Wto 05 Paź, 2010 19:07

Żeglarz napisał/a:
Z moją żoną to jest szalona jazda bez trzymanki! Emocje od skrajnych górnych do skrajnych dolnych. Zero środka. Jak ma humor to biegała by po plaży z latawcem. Oczywiście ja powinienem wówczas biegać z nią, bo inaczej humor jej się popsuje. A jak nastrój spada w dół wówczas łapie depresję.

Jak depresja dwubiegunowa. Znałam jedną osobę chorą na to.

A swoja drogą to sama troszkę też jestem wampirem

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 20:22

pietruszka napisał/a:

Jak depresja dwubiegunowa. Znałam jedną osobę chorą na to.


Słuszne spostrzeżenie. Lekarze od wielu lat nie mogli się zdecydować - depresja dwubiegunowa, czy też nie. Dopiero w 2008 r. jak trafiła na oddział nerwic po jednej z prób samobójczych doszli do wniosku, że to zaburzenia osobowości.

W tej chwili zastanawiam się, czy ta wcześniejsza depresja przypadkiem nie była po prostu stanem totalnej nudy, gdy starała się prowadzić normalne życie "wbrew swojej zaburzonej naturze". Ale to tylko takie moje przemyślenia.

pietruszka - Wto 05 Paź, 2010 20:27

Żeglarzu, a jak Teraz wygląda Twoje życie?
Małgoś - Wto 05 Paź, 2010 21:13

Żeglarz napisał/a:
"To nie jest moja wina, nigdy. Wampiry nigdy nie przyjmują odpowiedzialności za swoje postępowanie, a już na pewno nie wtedy, kiedy prowadzi to do negatywnych konsekwencji."

Żeglarz napisał/a:
"Jeśli nie dostaję tego, czego chcę, wybucham złością. Kiedy coś nie idzie po ich myśli, potrafią przysporzyć wielu kłopotów ludziom, którzy im odmawiają. Jak zobaczymy w dalszych rozdziałach, kazdy typ wampira manipuluje ludźmi poprzez inny spoób wyrażania emocji."


Heh... wypisz wymaluj mój eks... :mgreen:
Nawet teraz, gdy pozew rozwodowy leży w sadzie on nie potrafi przełknąć mojej decyzji.. Choćby po trupach ale jego zdanie musi być ostatnie...
tyle, że ja już wiem co robić
Żeglarz napisał/a:
najskuteczniejszą metodą jest ucieczka

choć rzeczywiście
Żeglarz napisał/a:
nie zawsze jest ona możliwa.

uważam, że jest możliwa... Nie dawać się prowokować

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 21:19

Wiedźma napisał/a:

A zastanawiałeś się, po co jej były potrzebne te pozorowane samobójstwa?


Długo w ten sposób tego nie widziałem. W ogóle nie potrafiłem tego zrozumieć. Związane to było z gościem w którym się "zakochała". Mówiła, że jest w sytuacji z której nie ma wyjścia. Bo mnie kocha, a tamtem jest jej przyjacielem i zależy jej na utrzymaniu znajomości i spotykaniu się.
Myślałem, że faktycznie chce sobie życie odebrać. Dopiero, gdy lekarz powiedział, że to jest manipulacja zacząłem rozważać taką ewentualność. Ostatnia próba miała miejsce, gdy postawiliśmy Ewie ultimatum, albo przestanie nadużywac leki i pójdzie się leczyć, albo się wyprowadzamy. Gdy zbliżał się czas naszej wyprowadzki zrobiła to, żeby nas odwieźć od tej decyzji,a zarazem samej nic ze sobą nie zrobić. Tym razem była bardzo blisko tamtej strony. Gdyby nie policja i karetka już by jej nie było. Po tej próbie powiedziała, że więcej już tego nie zrobi. Wyraźnie przestraszyła się.
To były jej "ostateczne argumenty" w przekonaniu mnie do swoich racji lub sparaliżowaniu w podjęciu decyzji.
Trudne to jest do zrozumienia.
Obecnie Ewa stosuje mniej drastyczne metody "przekonywania" chociaż mechanizm cały czas pozostaje ten sam - wymuszanie realizacji swoich potrzeb emocjonalnych.

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 21:42

pietruszka napisał/a:
Żeglarzu, a jak Teraz wygląda Twoje życie?


W tej chwili jest super :rotfl:

W kwietniu wyprowadziliśmy się z domu. Z początku czuliśmy się jak na wczasach. Po jakimś miesiącu córki zaczęły tęsknić. Częściej odwiedzały mamę. W sierpniu zauważyłem u nich wyraźną poprawę. Większy spokój, otwarcie. Więcej radości. Myślę, że to był ostatni moment na taką decyzję, żeby dziewczyny nie wzięły problemów z domu jako bagażu w swoje własne, dorosłe życie. I tak pewnie jakieś skutki takiego domu się na nich odcisną. Teraz nastąpiło przywrócenie właściwych wartości, właściwej hierarchii odpowiedzialności, żeby dzieci nie musiały nieść odpowiedzialności za rodzinę zamiast rodziców. Powróciło poczucie bezpieczeństwa. Jest nam ze sobą dobrze.
Z Ewą mamy dosyć częsty kontakt, ale nasz dom jest strafą bezpieczeństwa, w której Ewa nie ma prawa stosować swoich destrukcyjnych zachowań. Jeżeli Ewa zmieni swoją postawę, przeprowadzi leczenie, zacznie dbać o nas, a nie tylko wymagać, wówczas będzie droga otwarta do powrotu. Na razie wykonuje jakieś "markowane" ruchy, ale postrzegam to jako kolejną manipulację. Od czasu do czasu przypuszcza na nas ataki, żeby skłonić do powrotu, ale teraz jestem konsekwentny. Współuzależnienie przestało mną kierować.

pietruszka - Wto 05 Paź, 2010 21:51

Żeglarz napisał/a:
W tej chwili jest super :rotfl:

Fajnie się to czyta.

pterodaktyll - Wto 05 Paź, 2010 21:51

Żeglarz napisał/a:
To jest chyba najdłuższy post na forum

nie pochlebiaj sobie....są dłuższe.... g45g21

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 22:03

pterodaktyll napisał/a:
Żeglarz napisał/a:
To jest chyba najdłuższy post na forum

nie pochlebiaj sobie....są dłuższe.... g45g21


To chyba będę musiał sie bardziej postarać fsdf43t

pterodaktyll - Wto 05 Paź, 2010 22:06

Żeglarz napisał/a:
chyba będę musiał sie bardziej postarać

Hej Żeglarzu żegluj że..... :muza:

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 22:12

pterodaktyll napisał/a:
Żeglarz napisał/a:
chyba będę musiał sie bardziej postarać

Hej Żeglarzu żegluj że..... :muza:


....całą nockę po morzu...

Wiedźma - Wto 05 Paź, 2010 22:29

Żeglarz napisał/a:
Na razie wykonuje jakieś "markowane" ruchy, ale postrzegam to jako kolejną manipulację.

A więc nawet Wasze opuszczenie domu nie okazało się dla niej dnem... Szkoda :|
No ale trudno, musisz mieć na uwadze nie tylko jej uzależnienie, ale przede wszystkim dobro córek i swoje.
Sam widzisz, że podjąłeś słuszną decyzję, skoro u córek już nastąpiła zmiana na lepsze.
Jeśli będziesz konsekwentny, to może w końcu i do żony coś dotrze.
Albo i nie - w tej chorobie może być różnie... Ale Wy róbcie swoje bez względu na wzgląd.

Żeglarz - Wto 05 Paź, 2010 22:56

Wiedźma napisał/a:
Żeglarz napisał/a:
Na razie wykonuje jakieś "markowane" ruchy, ale postrzegam to jako kolejną manipulację.

A więc nawet Wasze opuszczenie domu nie okazało się dla niej dnem... Szkoda :|


Dzięki Ewo za dobre słowo.

Faktycznie liczyłem na to, że nasza wyprowadzka ją obudzi.

A konsekwencja to teraz moja dewiza ;)

pterodaktyll - Wto 05 Paź, 2010 22:58

Żeglarz napisał/a:
konsekwencja to teraz moja dewiza

Przynosi efekty...............zawsze.

milutka - Śro 06 Paź, 2010 07:39

Żeglarz napisał/a:
pietruszka napisał/a:
Żeglarzu, a jak Teraz wygląda Twoje życie?


W tej chwili jest super :rotfl:
Żeglarzu ...czytałam Twoje posty i jestem pod wrażeniem ...kilka tych cech bycia wampirem dostrzegłam u siebie ale w zachowaniach przed podjęciem terapii ....teraz one zanikają powoli ....no ale nie o mnie miałam pisać .Ciekawi mnie na jakiej podstawie piszesz teraz ,że jest Ci super ...owszem masz razem z córkami spokój ,uwolniłeś się od tych chorych zachowań żony ale czy tak do końca jest okej ?Piszesz tak :
Żeglarz napisał/a:
Jeżeli Ewa zmieni swoją postawę, przeprowadzi leczenie, zacznie dbać o nas, a nie tylko wymagać, wówczas będzie droga otwarta do powrotu. Na razie wykonuje jakieś "markowane" ruchy, ale postrzegam to jako kolejną manipulację. Od czasu do czasu przypuszcza na nas ataki, żeby skłonić do powrotu, ale teraz jestem konsekwentny. Współuzależnienie przestało mną kierować.
Stąd moje pytanie ...co dalej ?Masz zamiar czekać ,że ona sie będzie leczyć ?choć jak piszesz nie do końca jej wierzysz i odbierasz jej chęci zmiany jako manipulacje ...Przecież tak na dobrą sprawę możesz sie tak kręcić w tej" karuzeli "czekając ,że to sie zmieni a z drugiej strony wierząc ,że "współuzależnienie Tobą nie kieruje".A co z Tobą w tym wszystkim ?
Żeglarz - Śro 06 Paź, 2010 10:19

Słuszne spostrzeżenie Milutka.

Oprócz współuzależnienia jest jeszcze coś co mną kieruje. To są wartości, w które wierzę i które traktuję bardzo serio. Jestem głęboko wierzącym katolikiem i bardzo poważnie traktuję swoją przysięgę małżeńską. Nawet jeżeli Ewa "odpadnie" całkowicie, ja będę starał się swojej przysięgi dochować.
Uwolnienie od współuzależnienia pozwala mi na to, zeby nie dawać robić sobie krzywdy. Jestem obecnie na pozycji bezpiecznej. Zabezpieczyłem też swoje dzieci przed destrukcyjnym wpływem Ewy. Realizuję swoje zainteresowania, hobby i przyjemności :hura:

Wydaje mi się, że mam swoje życie pod kontrolą i robię to, co chcę robić. Na razie czekam, może Ewa się spostrzeże i pójdzie dobrą drogą? Ale jezeli tak się nie stanie to też nie będę płakał. Dopóki dziewczyny nie wyfruną z gniazda, będę realizował taki plan działania.

Tobie też życzę pomyślnej realizacji twoich planów agroturystycznych. Jednak bardzo poważnie potraktuj zagrożenia wypunktowane w którymś z postów i opracuj bardzo konkretne rozwiązania dla tego typu sytuacji. Sam korzystam z kwater agroturystycznych i widzę, że takie kwatery bazują na stałych klientach cyklicznie powracających. Na to, że chcą wracać wpływa głównie atmosfera jaka panuje w gospodarstwie. Owszem standart pomieszczeń też jest ważny, ale ważniejsza jest miła, rodzinna, przyjazna atmosfera. Niekomfortowe sytuacje, które mogą ich spotkać podczas pobytu będą wpływać na decyzję ponownego skorzystania z kwatery.
Już sam twój nick "Milutka" jest kluczem do sukcesu (jeżeli za nim kryje się podobna treść fsdf43t ), ale przygotuj rozwiązania na wszystkie zagrożenia jakie mogą Ciebie spotkać, a które jesteś w stanie przewidzieć.
Jeżeli potrzebowała byś jakiejś rady, chętnie podzielę się z Tobą swoim 20 letnim doświadczeniem w prowadzeniu firmy.

Wszystkiego dobrego, Paweł.

milutka - Śro 06 Paź, 2010 20:04

Kurcze to co piszesz Pawle na temat swojej żony jest tak fajne ,że nasuwa mi sie myśl taka może nie tego ale ....co mi tam fsdf43t ...Boże kochany !Że w tych czasach jeszcze taki facet się uchował ;) ...mam nadzieję ,że potraktujesz to trochę z przymrużeniem oka ;) Ale tak na poważnie to my współuzależnione mogłybyśmy od Ciebie się sporo nauczyć bo często w całej tej wiedzy właśnie tej "konsekwencji "nam brakuje .
Dziękuję za rady jeśli chodzi o moje plany z agroturystyką ,dużo o tym myślę i każda opinia jest dla mnie cenna .Chętnie skorzystam z Twojej propozycji jeśli zajdzie taka potrzeba ,niemniej jednak już teraz Ci za tę propozycję dziękuję :) pozdrawiam serdecznie .

Żeglarz - Śro 06 Paź, 2010 22:36

milutka napisał/a:
"konsekwencji "nam brakuje .


Pewnie facetom łatwiej być konsekwentnymi.

milutka - Czw 07 Paź, 2010 07:26

Żeglarz napisał/a:
Pewnie facetom łatwiej być konsekwentnymi.
Tak ...podobno tak jest .Gdzieś tutaj na forum czytałam ,że właśnie mężczyźni w takich sytuacjach postępują bardziej konsekwentnie kierując sie własnym dobrem ...a dla kobiety jest trudniej podjąć konkretne decyzje gdyż w tak trudnych decyzjach kieruje się głównie emocjami i musi dostać naprawdę "niezłego przysłowiowego kopa" by zacząć postępować konsekwentnie .
beata - Czw 07 Paź, 2010 07:43

Bo większość z nas to Matki Polki. :roll:
Żeglarz - Czw 07 Paź, 2010 08:01

milutka napisał/a:
"niezłego przysłowiowego kopa"


Z tym "kopem" to faktycznie coś jest.

Pewnie gdybym sam go nie dostał (i to wielokrotnie)to też nic bym z tym nie robił. Przypuszczalnie potrafiłbym trwać w tym chorym układzie, ale szkody, które z tego powodu odniosłyby córki nie byłyby do odrobienia. Tak naprawdę, to one mi pomogły podjąć właściwe decyzje. To one sprawiły, że trafiłem na terapię i to one mnie motywowały do podjęcia decyzji o wyprowadzce. Jak po kolejnym "wybryku" Ewy dostawałem pytanie od córek "Tato, i co z tym zrobimy?", to mimo, że mną targało musiałem stawać w prawdzie i kierować się rozumem.

Teraz, gdy jestem z boku, jest dużo łatwiej być konsekwentym.

Z tym "kopem" to jest tak, że po którymś kolejnym razie wychładza się uczucie. Przynajmniej w moim przypadku tak jest. To nie znaczy, że przestałem Ewę kochać, ale jest to miłość mniej emocjonalna, a bardziej podyktowana wolą. I wówczas rozum też lepiej pracuje.

Ale mimo tego, że porządny "kop" :bije: pomaga w podejmowaniu decyzji, jednak nikomu tego ni życzę.

pterodaktyll - Czw 07 Paź, 2010 08:05

Żeglarz napisał/a:
mimo tego, że porządny "kop" :bije: pomaga w podejmowaniu decyzji, jednak nikomu tego ni życzę.

Ale bez niego ani rusz........... :bezradny:

beata - Czw 07 Paź, 2010 08:06

Fajnego tatę mają te Twoje córcie 23r
Żeglarz - Czw 07 Paź, 2010 08:08

Dziękuję :oops:
milutka - Czw 07 Paź, 2010 08:27

Żeglarz napisał/a:
Tak naprawdę, to one mi pomogły podjąć właściwe decyzje. To one sprawiły, że trafiłem na terapię i to one mnie motywowały do podjęcia decyzji o wyprowadzce.
Z takim "motorem napędowym "na pewno było Ci łatwiej podjąć taką a nie inną decyzję i dziś z perspektywy czasu i patrząc na to z boku wiesz ,że to była słuszna decyzja .Żeglarzu masz bardzo mądre i rozsądne córki :)
Żeglarz napisał/a:
Ale mimo tego, że porządny "kop" :bije: pomaga w podejmowaniu decyzji, jednak nikomu tego ni życzę.
...a właśnie ,że powinieneś ....choć to zapewne jest trudne tym bardziej ,że jeśli dobrze Cię rozumiem to kierujesz się przede wszystkim dobrem córek ,żony a na końcu myślisz o sobie .
Żeglarz - Pon 11 Paź, 2010 16:12

milutka napisał/a:
kierujesz się przede wszystkim dobrem córek ,żony a na końcu myślisz o sobie .


Zawsze trafnie potrafisz ocenić sytuację :brawo:
Wiesz co było pierwszym kluczowym momentem w mojej terapii (były dwa)? Terapeutka poprosiła mnie, żebym zastanowił się nad ewangelicznym przykazaniem "kochaj bliźniego swego jak siebie samego", ale je odwrócił. Po krótkiej analizie zobaczyłem to, co ty zobaczyłaś w moich postach.

milutka - Pon 11 Paź, 2010 16:19

Żeglarz napisał/a:
Zawsze trafnie potrafisz ocenić sytuację :brawo:
:)
bo czasami łatwiej jest ocenić czyjąś sytuację niż swoją :roll:

Żeglarz - Pon 11 Paź, 2010 18:47

Idę zrobić coś DLA SIEBIE :radocha: Idę grać w piłkę nożną :hejka:
sabatka - Pon 11 Paź, 2010 18:59

Żeglarz napisał/a:
Idę grać w piłkę nożną

teraz?????

Żeglarz - Pon 11 Paź, 2010 22:13

Tak, to bardzo dobry czas sv4v

Gramy na sali gimnastycznej.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 15:22

Witaj, Żeglarzu. Z dużą przyjemnością przeczytałam twój temat, choć przyznam, że trochę mnie przerosła "typologia wampirów". Za dużo tego jak na mój biedny, skołatany łeb. :bezradny:
Na szczęście wszystkie typy mają pewne cechy wspólne i to mi ułatwia połapanie się w tym wszystkim.

Duży szacun ode mnie za to, co zrobiłeś ze swoim życiem.
Mam do ciebie pytanie: Jak długo tkwiłeś w swoim układzie małżeńskim z wampirem, zanim się zdecydowałeś na skorzystanie z fachowej pomocy i na wyjście z tego układu?
O, właśnie teraz nasunęło mi się jeszcze jedno pytanie: Czy potrafiłbyś określić, przynajmniej w przybliżeniu, ile razy bywałeś niekonsekwentny, zanim nauczyłeś się tej twardej konsekwencji?

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 15:33

Tomoe napisał/a:
choć przyznam, że trochę mnie przerosła "typologia wampirów". Za dużo tego jak na mój biedny, skołatany łeb.

Witaj Tomoe :)
Ja czytam tą książkę drugi raz z ołówkiem w ręku, żeby sobie lepiej zapamiętać i nauczyć postępować. Przyznam, że recepty, które autor daje są skuteczne. Mam w pracy dwa wampiry (w najgorszym okresie miałem pięć i było nie do wytrzymania) i zaczynam postępować w kontaktach z nimi wg wskazówek pana Bernsteina i to faktycznie działa.

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 15:39

Tomoe napisał/a:
Jak długo tkwiłeś w swoim układzie małżeńskim z wampirem, zanim się zdecydowałeś na skorzystanie z fachowej pomocy i na wyjście z tego układu?


23 lata. Nie wiem co masz na myśli pisząc "wyjście z układu". Wyprowadzka z córkami ma dwa cele. Pierwszy, żeby odsunąć się od destrukcyjnego oddziaływania Ewy, drugi, żeby ją skłonić do zastanowienia, pracy nad sobą i zmiany postępowania. Po zrealizowaniu tego drugiego chcemy wrócić "na łono rodziny". Jak będzie zobaczymy. Na razie Ewa podejmuje pewne działania, ale nie jest to "pójście na całość" w związku z czym mam do tego dużo nieufności.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 15:47

23 lata - to ani za dużo, ani za mało, aby zdobyć doświadczenie wystarczające do podjęcia działania. To tak w sam raz.

Rozumiem twoje cele.
Ale tylko ten pierwszy wydaje mi się całkowicie realny.
Zresztą wasze "odsunięcie się" od destrukcyjnego działania Ewy nie jest do końca konsekwentne, skoro utrzymujecie z nią nadal kontakty i to - jak powiadasz - częste.
Tak to widzę, choć oczywiście mogę być w błędzie, a ty możesz moje spostrzeżenie przyjąć lub odrzucić.
Słyszałam wielokrotnie, że dopóki mam złudzenia, że moje działania mają realny wpływ na cudze uzależnienie, dopóty nie jestem jeszcze w pełni wyzwolona ze współuzależnienia.
No i w moim przypadku - to się zgadza. :)

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 15:50

Tomoe napisał/a:
Czy potrafiłbyś określić, przynajmniej w przybliżeniu, ile razy bywałeś niekonsekwentny, zanim nauczyłeś się tej twardej konsekwencji?


Wiesz co? Z reguły jestem człowiekiem konsekwentnym. Nie lubię zostawiać niezałatwionych spraw, których podjąłem się wierząc w ich zasadność.

Z naszą sytuacją rodzinną miałem bardzo dużo wątpliwości co jest dobre, a co złe. I wówczas byłem niekonsekwentny. Terapia pozwoliła mi na uporządkowanie tych wartości. Gdy już byłem pewny, co jest słuszne, wówczas zacząłem to realizować. Od wyprowadzki powstrzymywał mnie jeszcze lęk o życie Ewy. Było bardzo realne, że podejmie kolejną próbę samobójczą. Bałem się tego. Bałem się żeby ewentualne skutki Ewy samobójstwa nie odcisnęły piętna na dziewczynach.

Przeczytanie tej książki jeszcze bardziej mi pomogło w byciu konsekwentnym, bo lepiej zrozumiałem mechanizmy działania Ewy.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 15:55

Żeglarz napisał/a:
Nie lubię zostawiać niezałatwionych spraw, których podjąłem się wierząc w ich zasadność.


Czy ta "sprawa", której się teraz podjąłeś, ma w twojej ocenie szansę na załatwienie jej po twojej myśli?
Jak długo masz zamiar czekać na realizację tego drugiego celu, dotyczącego trwałych zmian w zachowaniach Ewy?
Po czym rozpoznasz, czy te zmiany, których oczekujesz, nastąpiły i czy rzeczywiście są one trwałe?

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:01

Tomoe napisał/a:
"odsunięcie się" od destrukcyjnego działania Ewy nie jest do końca konsekwentne

Tak, muszę Ci przyznać rację. Jednak zależy mi na utrzymaniu naszego związku, naszej rodziny. Określiliśmy nasz teren, na którym nie ma przyzwolenia do destrukcyjnych zachowań i tego konsekwentnie przestrzegamy.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 16:07

OK, bardzo podoba mi się wyznaczenie granic, określenie reguł i obrona terytorium. :)

Tylko pozostaje kwestia sprecyzowania "destrukcyjnych zachowań".
Zauważyłam, że masz dość mgliste pojęcie o samej istocie uzależnień (chemicznych i niechemicznych). Nie wiesz na czym polega uzależnienie i od czego właściwie my, uzależnieni, uzależniamy się. I jak to się ma do naszych emocji.
Dlatego, być może, łatwiej ci się rozeznać w "wampiryzmie" niż w mechanizmach uzależnienia.

Tak sobie tylko luźno dywaguję...
Mam nadzieję że potraktujesz to jako "zwroty", a nie jako krytykę. :)

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:09

Tomoe napisał/a:
wpływ na cudze uzależnienie


Widzisz, Ewy problemem nr 1 są zaburzenia osobowości. Lekarze zdiagnozowali to jako osobowość borderline. Uzależnienie od leków jest pochodną tego.
Nawet Ewy terapeutka zmianiła rodzaj terapii z terapii uzależnienia na terapię osobowości. Chociaż pierwotnie była pewna, że najpierw trzeba zająć się uzależnieniem.

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:10

Tomoe napisał/a:
Mam nadzieję że potraktujesz to jako "zwroty", a nie jako krytykę.

Bez obaw ;)

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:13

Tomoe napisał/a:
Zauważyłam, że masz dość mgliste pojęcie o samej istocie uzależnień (chemicznych i niechemicznych). Nie wiesz na czym polega uzależnienie i od czego właściwie my, uzależnieni, uzależniamy się. I jak to się ma do naszych emocji.


Jak w powiedzeniu "syty głodnego nie zrozumie". Ja nigdy nie byłem uzależniony od żadnych środków, nawet papierosów więc tego nie przeżywałem. Znam to tylko z dosyć bliskiej obserwacji.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 16:15

Ale przecież sam pisałeś, że twoja żona jest krzyżowo uzależniona chemicznie - od "twardych" narkotyków i od leków.
Moja intuicja osoby uzależnionej, którą w przeszłości błędnie zdiagnozowano psychiatrycznie, podpowiada mi, że "borderline" to może być błędna diagnoza.
To co nazwano "borderline", może być po prostu emocjonalnym funkcjonowaniem charakterystycznym dla osoby uzależnionej chemicznie.

Wiesz, od czego my, uzależnieni, tak naprawdę się uzależniamy?
Nie od substancji chemicznych, lecz od emocjonalnego "HAJU".
Taka jest natura każdego uzależnienia. :)

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:17

Tomoe napisał/a:
I jak to się ma do naszych emocji.


Tak jak napisałem we wcześniejszym poscie, Ewy emocje uzależnione są od jej zaburzeń. Ma szansę na leczenie uzależnienia jeżeli będzie w stanie współdziałać ze swoimi emocjami, a nie tylko się im poddawać.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 16:21

Masz prawo tak uważać... :)
Ja ci tylko przedstawiłam swój punkt widzenia. Inny niż twój. :)

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:25

Tomoe napisał/a:
To co nazwano "borderline", może być po prostu emocjonalnym funkcjonowaniem charakterystycznym dla osoby uzależnionej chemicznie.

Wiesz, od czego my, uzależnieni, tak naprawdę się uzależniamy?
Nie od substancji chemicznych, lecz od emocjonalnego "HAJU".
Taka jest natura każdego uzależnienia.


To co teraz napisałaś zbieżne jest z opisem pana Bernsteina dotyczącym wampirów aspołecznych, które uzależnione są od przeżywania swoich emocji i podejmą wszelkie możliwe działania, które wiodą do zaspokojenia tej swojej potrzeby w tym właśne używanie środków chemicznych. Jednak, jeżeli to dobrze rozumiem, pierwsze jest w tym przypadku zaburzenie osobowości, a uzależnienie jest wynikiem tego.

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:28

Tomoe napisał/a:
Masz prawo tak uważać...
Ja ci tylko przedstawiłam swój punkt widzenia. Inny niż twój.


Ja nie bronię swoich racji, bo za mało się na tym znam. Dziękuję za Twoje spostrzeżenia, bo ubogacają moją wiedzę i pozwalają spojrzeć na te problemy z innej perspektywy. Jest to bardzo cenne.

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 16:31

Istnieje w opisach uzależnień określenie "osobowość podatna na uzależnienia". Dotyczy to osób, które jeszcze się nie uzależniły, ale mają ku temu predyspozycje, czyli są w grupie podwyższonego ryzyka.

Ale jest też określenie "osobowość uzależniona". I to jest już coś zupełnie innego niż osobowość "podatna". Osobowość uzależniona - to są takie zaburzenia w funkcjonowaniu człowieka, które powstały i utrwaliły się dopiero na skutek czynnego uzależnienia.

Nie mnie rozstrzygać, który typ zaburzeń dotyczy twojej żony. I nie podejmuję się jej diagnozowania.
Mówię tylko o tym, co mi podpowiada moja intuicja. :)

Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 16:35

Chętnie kupię i przeczytam książkę o wampirach.
A na zasadzie wymiany doświadczeń polecam ci "Leczenie uzależnionego umysłu". Autor nazywa się Lee Jampolsky. :)

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:48

Tomoe napisał/a:
Jak długo masz zamiar czekać na realizację tego drugiego celu, dotyczącego trwałych zmian w zachowaniach Ewy?
Po czym rozpoznasz, czy te zmiany, których oczekujesz, nastąpiły i czy rzeczywiście są one trwałe?


W tej chwili nie potafię tego określić jak długo zamierzam czekać.
Jestem osobą dosyć cierpliwą. :wysmiewacz:
Rozpoznanie zmian będzie dosyć łatwe ponieważ nauczyłem się rozpoznawać to co jest złe, więc jeżeli to zostanie wyeliminowane wówczas będzie mogło świadczyć o zmianie.

Co do trwałości to nikt nie potrafi tego ocenić.

Jednak swoje wybory dokonuję w oparciu o wyższe wartości, w które wierzę. Więc jestem gotowy pomagać Ewie "brnąć przez to życie", ale jest to mój świadomy wybór. Ale nie dam już sobą manipulować. A jak Ewa, któryś kolejny raz przegnie to może zmienie decyzję?

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 16:50

Tomoe napisał/a:
Chętnie kupię i przeczytam książkę o wampirach.
A na zasadzie wymiany doświadczeń polecam ci "Leczenie uzależnionego umysłu". Autor nazywa się Lee Jampolsky. :)


Dziękuję, zapoznam się :)

Flandria - Czw 14 Paź, 2010 20:17

Żeglarz napisał/a:
Lekarze zdiagnozowali to jako osobowość borderline.


jak pisałeś o żonie to przyszło mi to do głowy ...
Podobno to zaburzenie to ogromne wyzwanie terapeutyczne, bardzo trudno je wyleczyć. :/
O borderline mówi się, że to ludzie pokroju "nienawidzę cię, kochaj mnie" - jest zdaje się nawet jakaś książka o borderline o takim tytule :/

musiało Wam być naprawdę ciężko 8|

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 20:51

Wiele symptomów borderline do Ewy pasuje. Ale jeszcze bardziej pasuje opis "wampira aspołecznego". Być może to się pokrywa.
Niedojrzałość emocjonalna na poziomie dwulatka z jego egoizmem i stosowaniem wszelkich metod (manipulacji) do zaspokojenia swoich potrzeb.
Potrzeba ciągłego napięcia emocjonalnego. Obojętnie czy pozytywnego czy negatywnego byle na odpowiednim poziomie.
"Zwykłe zajęcia" przeżywane jako stan totalnej nudy. Już nawet przyszło mi na myśl, czy wieloletnia depresja, na którą Ewa chorowała nie była właśnie stanem "totalnej nudy" spowodowanym dostosowywaniem się do roli matki i żony. Gdy Ewa przed ponad dwoma laty zrezygnowała z tej roli, minęła jej depresja.

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 21:00

Flandra napisał/a:
musiało Wam być naprawdę ciężko


Faktycznie ciężko to było po zdradzie. To jest stan, w którym autentycznie można oszaleć. Przestało mnie dziwić, że ludzie w takim stanie potrafią być niepoczytalni i np. pozabijać "kochanków". Już nawet zastanawiałem się czy przypadkiem ze mną nie jest coś nie wporządku? Poczytałem wówczas na forach relacje innych osób w takiej sytuacji i okazało się, że takie stany to norma.
Naprawdę, najgorszemu wrogowi tego nie życzę.

Flandria - Czw 14 Paź, 2010 21:05

Żeglarz napisał/a:
Faktycznie ciężko to było po zdradzie.


współczuję :pocieszacz:
podobno zdrada to trudniejsze przeżycie niż śmierć współmałżonka :/

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 21:13

:buziak:
stiff - Czw 14 Paź, 2010 21:21

Flandra napisał/a:
podobno zdrada to trudniejsze przeżycie niż śmierć współmałżonka :/

Nonsens... :roll:

Flandria - Czw 14 Paź, 2010 21:25

stiff napisał/a:
Nonsens...

taaa
czyżbyś był z tych co zdradzają ?
czy może zostałeś zdradzony przez kogoś, kogo po prostu nie kochałeś ?

albo piszesz coś, "żeby napisać", bo masz zły dzień :p

stiff - Czw 14 Paź, 2010 21:29

Flandra napisał/a:
albo piszesz coś, "żeby napisać", bo masz zły dzień :p

Dzień mam jak codzien, a zdrada rzadko jest wynikiem przypadku i zawsze z czegoś wynika... :roll:

Flandria - Czw 14 Paź, 2010 21:29

stiff napisał/a:
i zawsze z czegoś wynika...

a jeśli wynika z zaburzeń psychicznych ?

stiff - Czw 14 Paź, 2010 21:33

Flandra napisał/a:
a jeśli wynika z zaburzeń psychicznych ?

Osobę zdradzana czy zdradzająca masz na myśli... :roll:

stiff - Czw 14 Paź, 2010 21:34

Jras4 napisał/a:
.i tyle zdrada kączy związek raz na zawsze

Związek może, małżeństwa niekoniecznie... :D

Flandria - Czw 14 Paź, 2010 21:36

stiff napisał/a:
Osobę zdradzana czy zdradzająca masz na myśli...


zdradzająca, taka, która zdradza nie dlatego, że coś w związku jest nie tak, ale dlatego, że wszystko jest dobrze, a ona stanu "dobrze" nie rozumie, gubi się w nim itd potrzebuje coś popsuć, dać kopniaka, bo mówiąc "nienawidzę cię" myśli "kochaj mnie"

stiff - Czw 14 Paź, 2010 21:39

Flandra napisał/a:
że wszystko jest dobrze, a ona stanu "dobrze" nie rozumie,

Nie mam doświadczeń w tej kwestii wiec wycofuje sie na z góry upatrzone pozycje... :p

Żeglarz - Czw 14 Paź, 2010 21:39

Teoretycznie jest to proste, praktycznie - dużo bardziej skomplikowane :szok:
Żeglarz - Śro 06 Kwi, 2011 16:07

Wczoraj, przy wspólnym stole zapadła decyzja.
Wracamy po roku do domu. :mysli:

Nasz domowy WAMPIR po półtorarocznej terapii stępił trochę swoje kły, a i menu zmienił na mniej niebezpieczne :wysmiewacz:

Ciekawe, co z tego wyniknie? Ryzyko dosyć wysokie, ale "kto nie ryzykuje ten ginie".

Dwa największe sukcesy tego roku to wyciszenie emocjonalne oraz pełne odblokowanie kanałów komunikacji werbalnej pomiędzy nami wszystkimi. Upatruję w tym duże szanse powodzenia dla naszej wspólnej przyszłości.

Wierzących proszę o modlitwę, a niewierzących o trzymanie kciuków :)

Paweł

pietruszka - Śro 06 Kwi, 2011 16:23

No to się pomodlę :tak:
Klara - Śro 06 Kwi, 2011 16:28

...a ja potrzymam kciuki :kciuki: :kciuki: :kciuki:
Wiedźma - Śro 06 Kwi, 2011 17:24

A ja mogę jedno i drugie sdf4t :kciuki:
...a nawet trzecie :auuu:

niesmiala - Śro 06 Kwi, 2011 20:16

Ja tez zdrowaske w twojej intencji zmowie i kciuki tez trzymam :kciuki: :)
ZbOlo - Śro 06 Kwi, 2011 20:21

Żeglarz napisał/a:
Wierzących proszę o modlitwę

... :tak: ...

KICAJKA - Śro 06 Kwi, 2011 21:14

Wiedźma napisał/a:
A ja mogę jedno i drugie
Ja też,ja też sdf4t :kciuki: Trzeciego nie potrafie ;)
Pati - Śro 06 Kwi, 2011 21:44

:kciuki: Trzymam te kciuki trzyyymam ;) :kciuki:
Żeglarz - Śro 06 Kwi, 2011 22:01

Dziękuję Wam bardzo :kwiatek: Jesteście wspaniali :tak:

W każdym szczęśliwym dniu naszej rodziny będziecie mieli swój udział. Oby ich było jak najwięcej :tak:

Serdecznie Was pozdrawiam :kwiatek:

PS. Dziewczyny wiem, że lubią kwiaty, a czy Ty Zbolo teżlubisz dostawać kwiatki? Może byś wolał coś innego? Może piosenkę? 1rfv

beata - Śro 06 Kwi, 2011 23:04

Się pomodlę,ale i kciuki potrzymam :kciuki: :kciuki: :kciuki:
rybenka1 - Śro 06 Kwi, 2011 23:11

Bede mocno trzymac kciuki za was . :okok: :buzki:
Mysza - Czw 07 Kwi, 2011 23:37

beata napisał/a:
Się pomodlę,ale i kciuki potrzymam


ja również sdf4t :kciuki:

Jacek - Pią 08 Kwi, 2011 07:41

Żeglarz napisał/a:
Wierzących proszę o modlitwę, a niewierzących o trzymanie kciuków :)

pewnie :tak: sdf4t :kciuki:

DDDMan - Pią 08 Kwi, 2011 23:34

Swego czasu (czasy studiów) byłem na stopie koleżeńskiej ze studentami psychiatrii i studentami psychlogii na specjalizacji klinicznej.

Oni twierdzili, że większość ludzi ma zaburzenia osobowości. Podpytywałem ich (tych co, widzieli jak żyję) co widzą u mnie. Odpowiadali, że coś ukrywam (czyli mój odwieczny problem z ojcem). Ale to tak na marginesie.

Chodziłem też na pogawędkę do psychiatrów (przeróżnych) i państwowo i prywatnie. Celowo nie piszę, że na wizytę, bo chodziłem, żeby ich wypytać jak diagnozują, jak odbierają świat itd.
Sporo się dowiedziałem, ale również się dowiedziałem tego, że oni niemal w każdym widzą zaburzenia osobowości, dlatego po pracy muszą się 'resetować', aby nie być uciążliwym np. dla rodziny.

Jeśli kogoś pasjonuje świat psychiatrii, to polecam książki prof. Antoniego Kępińskiego, a także jego życiorys.

Był to lekarz, który nie leczył schematami, czyli szablonowo. Do każdego pacjenta podchodził indywidualnie i w swoje leczenie łączył z duchowością.

Bardzo wrażliwych i podatnych na wgłębianie się w świat psychiatrii i 'wariactwa' przestrzegam przed lekturą jego dzieł, bo może się to skończyć, jak w moim przypadku.

incognito - Sob 16 Kwi, 2011 15:47
Temat postu: wszystkie DDDMan-a
DDDMan-ie ponieważ
wszystkie Twoje tematy zostały zamknięte nie mogę na nie odpowiedzieć. W zwiazku z czym odpowiem tak.. to wszystko co napisałeś ,(zresztą bardzo inteligentnie i prawdziwie, jak zawsze gremium tego forum nie zrozumiało -jak zawsze- no i zaryczane dziwnymi postami klakierów) popieram to co sama juz dawno delikatnie sugerowałam . POPIERAM

Pozdrawiam Incognito

P.S. tematy i posty zostały zamknięte na Twoją prośbę z ulga dla.......... :buzki: :buzki:

Jras4 - Sob 16 Kwi, 2011 17:29

DDDMan napisał/a:
do psychiatrów
tych to ja uznałem za pawianów i debili co każdemu wmawiają dewiacię ... w myśl zasady bez zboczenia tesz zboczenie ...A i stale leki by dawali ....
kahape - Śro 14 Wrz, 2011 13:23

Napisałeś 6 kwietnia 2011
Żeglarz napisał/a:
Wczoraj, przy wspólnym stole zapadła decyzja.
Wracamy po roku do domu.
ciekawe co u Ciebie?

A tak wogóle, to tyle piszesz o tych "Emocjonalnych wampirach", że kupiłam książkę i.... jestem pod wrażeniem. Naprawdę dobra!!!!!!
Czytam, odpoczywam bo od natłoku informacji włosy stają mi dęba na głowie :okok:
Inne spojrzenie, ciekawe bardzo.... polecam wszystkim.
pozdr

Pati - Śro 14 Wrz, 2011 19:41

kahape napisał/a:
ciekawe co u Ciebie?

Przyznam,że ja też jestem ciakawa :skromny:

Żeglarz - Śro 14 Wrz, 2011 21:20

Co u mnie?

Jest tak: :okok: :luzik: :radocha: :rotfl: :hura: :figielek:

Czyli jest bardzo dobrze!
Mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęśliwy.
Odzyskałem spokój i pełną równowagę.
Uwalniam się (chociaż powoli) od moich obsesji, a było (jest) ich kilka.

Radością mnie też napawa zmiana jaka zaszła w moich córkach. Są spokojne, uśmiechnięte, minęły huśtawki emocjonalne, zajmują się swoimi młodzieńczymi sprawami.

Głupio zabrzmi to co teraz powiem, ale patrząc na te pozytywne aspekty spowodowane kryzysem w naszej rodzinie to w zasadzie chyba się cieszę, że żona mnie zdradziła. :skromny: :wysmiewacz:

Jak ostatni raz pisałem tutaj to ogłaszałem, że wracamy do domu. Było to jednak przedwczesne. Na kilka dni przed naszym powrotem moja ukochana żona "odpadła". Całe szczęście, że przed, a nie po naszym powrocie.

To było moje kolejne doświadczenie, żeby wyluzować i nie spieszyć się. Żeby nie poddawać się własnym emocjonalnym naciskom, tylko sytuację analizować na zimno, oceniając zachowanie, własne motywacje oraz szacować ryzyko i dopiero wówczas podejmować racjonalne decyzje.

Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam,
Paweł

małami - Czw 15 Wrz, 2011 07:55

Podziwiam Żeglarzu Twój spokój, konsekwencję i podejście do sprawy, choć podejrzewam, że potrzebowałeś czasu, żeby się tego wszystkiego nauczyć. Czy Twoja żona od początku małżeństwa miała takie problemy ze sobą?
Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 09:35

małami napisał/a:
Czy Twoja żona od początku małżeństwa miała takie problemy ze sobą?

W zasadzie to jeszcze z przed małżeństwa. Gdy Ewę poznałem był czynną narkomanką. Teraz widzę, że już wówczas uruchomiłem mechanizmy współuzależnienia. Nadodpowiedzialność, kontrola itd.
Gdy poszedłem do wojska Ewa rzuciła narkotyki. To był dla mnie cud! I zdecydowałem się na małżeństwo. Jednak po dwóch latach zaczęła chorować na depresję. Było to dobre usprawiedliwienie dla wszystkich "dziwnych" zachowań. Dopiero po 18 latach chuśtawki emocjonalnej lekarze zdiagnozowali u Ewy osobowość borderline.
małami napisał/a:
potrzebowałeś czasu

Najpierw potrzebowałem dostać mocno po garach :uoee:
Po ok. roku walki nad "naprawianiem" żony poległem.
Potem 1,5 roku terapii i kolejne 1,5 roku spokoju po wyprowadzeniu z domu.
Od jakiegoś pół roku osiągnąłem stan wyciszenia emocjonalnego. Wiążę to z uznaniem swojej bezsilności i pogodzeniem się z tym, że na wiele spraw nie mam wpływu, szczególnie na innych ludzi, gdy Oni tego nie chcą.
Bardzo mi w tym pomogła wiedza z książek, do których tak usilnie zachęcam forumowiczów oraz Wasze doświadczenia i rady umieszczane na tym forum - za co jestem Wam wszystkim bardzo wdzięczny :)

małami - Czw 15 Wrz, 2011 10:12

Żeglarz napisał/a:
W zasadzie to jeszcze z przed małżeństwa

Mój mąż również już przed ślubem nadużywał alkoholu, gdy wypił potrafił być agresywny i nie mogę sobie wybaczyć, że zdecydowałam się na ślub. Na co ja liczyłam??Że po ślubie się zmieni??Wiem też, że nie da się cofnąć czasu i takie pretensje do siebie samej nie mają sensu, ale właściwie widziały gały co brały. Smutne, że takie życie sobie wybrałam.
Żeglarz napisał/a:
Wiążę to z uznaniem swojej bezsilności i pogodzeniem się z tym, że na wiele spraw nie mam wpływu, szczególnie na innych ludzi, gdy Oni tego nie chcą
[quote="Żeglarz"]Również powoli zaczynam to rozumieć. Ale przede mną pewno jeszcze dużo pracy nad sobą żeby osiągnąć stan wyciszenia emocjonalnego o którym piszesz. Fajnie jest poczytać jak inni ludzie radzą sobie z takimi problemami,daje to nadzieję, że można nauczyć się żyć inaczej i być szczęśliwą osobą.
wampirzyca - Czw 15 Wrz, 2011 10:27

Żeglarz napisał/a:
"Wampiry emocjonalne widzą świat inaczej niż pozostali ludzie. Ich postrzeganie jest zniakształcone przez pragnienie realizowania nieprzemyślanych i niemożliwych do osiągnięcia celów. Takie osoby oczekują od wszystkich poświęcania im całkowitej i wyłącznej uwagi. Oczekują doskonałej miłości, która nie żąda niczego w zamian. Chcą życia wypełnionego radością i emocjami. Chcą także mieć kogoś, kto zajmowałby się wszystkim, co jest trudne albo nudne. Wampiry wyglądaja jak dorosli ludzie , ale w środku nadal są małymi dziećmi."

"Wampiry emocjonalne ogromnie się boją powszechnych "dorosłych" zachowań i stanów, w tym nudy, niepewności, odpowiedzialności oraz konieczności dawania, a nie tylko wyłącznie brania."


to ja :uoee:

Jacek - Czw 15 Wrz, 2011 10:30

małami napisał/a:
Wiem też, że nie da się cofnąć czasu i takie pretensje do siebie samej nie mają sensu

no i tu właśnie jest ważny ten czas który teraz upływa i co z nim teraz robisz dla siebie
bo wczoraj (pod nazwą wczoraj,kryje się cała przeszłość) już było i nie zmienisz tego
a plan na jutro można zrobić,lecz cza się liczyć że może nie wyjść tak jak se zaplanujesz
a dziś mogę zrobić coś dla siebie - i to jest to
małami napisał/a:
zaczynam to rozumieć. Ale przede mną pewno jeszcze dużo pracy nad sobą żeby osiągnąć stan wyciszenia emocjonalnego

małami - Czw 15 Wrz, 2011 10:35

Żeglarz napisał/a:
"Wampiry obsesyjno-kompulsywne sa uzaleznione od poczucia bezpieczeństwa, które, jak wierzą, mogą osiągnąć poprzez skrupulatne poświęcanie uwagi szczegółom i absolutną kontrolę nad wszystkim." "Krzywdzenie innych nie sprawia im przyjemności, ale będą nas ranić, jeżeli nasze działania odbiorą im poczucie kontroli."

A ja myślę, że mam cechy wampira powyżej.

esaneta - Czw 15 Wrz, 2011 10:44

Wszyscy jesteśmy wampirami :panika:
Jacek - Czw 15 Wrz, 2011 11:06

esaneta napisał/a:
Wszyscy jesteśmy wampirami :panika:

gdy byłem na terapii ,i akurat przerabialiśmy ten program co miałem się na liście porównać
w podpunktach (nie pamiętam ile ich było) to ja zaledwie jedno w pierwszym punkcie się porównałem
a gdy starsi koledzy z pokoju mnie podpowiedzieli abym się dobrze przyjrzał bo mnie terapka spokoju nie da ,z takim wynikiem
tom się ponownie przyjrzał ,i wyszło że tylko padaczki nie zaliczyłem

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 11:07

esaneta napisał/a:
Wszyscy jesteśmy wampirami
:szok:

Gdzieś wyżej pisałem (co oczywiście wyczytałem w książce), że są dwie prawidłowości.
1. W każdym człowieku znajdą się jakieś cechy z "wampira"
2. Nie ma człowieka, który by posiadał je wszystkie.

Jednym ze sposobów na rozeznawanie "wampirów" jest metoda lustra. Tak jak wampir powieściowy nie dostrzegał siebie w lustrze, tak wampir emocjonalny nie potrafi dostrzec tych cech (zachowań) u siebie.
Mogę więc Was pocieszyć, skoro widzicie u siebie jakieś cechy wampiryczne, tzn że nimi nie jesteście :luzik:
U współuzależnionych nadmierna potrzeba kontroli może być taką cechą o znamionach wampirycznych. Jednak nie koniecznie musi być to cecha osobowościowa. Może być nabyta, a taką dosyć łatwo można wyeliminować.

esaneta - Czw 15 Wrz, 2011 11:09

Żeglarzu, czu mówiłam Ci juz, ze uwielbiam Cię czytać? :skromny:
Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 11:13

esaneta napisał/a:
czu mówiłam Ci juz, ze uwielbiam Cię

Och, tak ;)

małami - Czw 15 Wrz, 2011 11:25

esaneta napisał/a:
Żeglarzu, czu mówiłam Ci juz, ze uwielbiam Cię czytać?

Ja również. Może założymy fun club?? :lol2:

małami - Czw 15 Wrz, 2011 11:32

Żeglarz napisał/a:
współuzależnionych nadmierna potrzeba kontroli może być taką cechą o znamionach wampirycznych. Jednak nie koniecznie musi być to cecha osobowościowa. Może być nabyta,

Faktycznie, myślę, że ta cecha pojawiła się u mnie gdy dostrzegłam, że mój mąż ma poważny problem z piciem, wtedy jeszcze wydawało mi się, że mogę z tym walczyć, że kontrola nad nim, nad tym co robi, sprawi, że zapanuje jakoś nad tą sytuacją, że ograniczę jego picie. Jakaż byłam głupia, ile nerwów i czasu na to traciłam!!

Flandria - Czw 15 Wrz, 2011 11:37

Żeglarz napisał/a:
Mogę więc Was pocieszyć, skoro widzicie u siebie jakieś cechy wampiryczne, tzn że nimi nie jesteście


jesteś pewien, że tak to działa? :mysli:

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 12:10

małami napisał/a:
Ja również. Może założymy fun club??

Ach te dziewczyny :szok:
Zawstydzacie mnie :skromny:
g6jyfn

esaneta - Czw 15 Wrz, 2011 12:16

Oj, Żeglarzu....po prostu czuje się w Twoich postach olbrzymi spokój, harmonię, pogodzenie...mnóstwo pozytywnych emocji. Dobrze mieć świadomość, że współuzależnienie mozna przerobić/pokonać. To dodaje siły, chęci, motywacji tym wszystkim, które miewają chwile zwątpienia.
Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 12:24

Flandra napisał/a:
jesteś pewien, że tak to działa?

Nie czuję się na siłach udowadniać tej tezy.
Autor książki z tego co pamiętam jest pewien.
Myślę, że dobrym argumentem potwierdzającym słuszność tej tezy może być przyczyna zachowań wampirycznych. Wg autora jest nią niedojrzałość emocjonalna na poziomie w łagodnym przypadku kilkunastolatka, a w skrajnym przypadku nawet dwulatka.

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 13:05

esaneta napisał/a:
spokój, harmonię, pogodzenie...mnóstwo pozytywnych emocji

Wiecie co mi daje ten spokój?
Niektórzy to nazywają Siłą Wyższą inni Mocą, a dla mnie jest to Bóg.

Czytałem kiedyś fajną książkę jezuity Waltera Ciszka - amerykanina polskiego pochodzenia. W latach 30-tych XX wieku będąc w seminarium duchownym zgłosił chęć wyjechania na misje do Związku Radzieckiego. Ponieważ w tamtych latach było to zbyt niebezpieczne brał udział w przygotowaniach, żeby w momencie, gdy to będzie możliwe mógł tam pojechać. Jedną formą przygotowań była praca w parafii w Polsce przy granicy ze Związkiem Radzieckim. Długo nie trwało, gdy nadszedł dzień 17 września 1939r. i Związek Radziecki przyszedł do niego. Chcąc pełnić swoją posługę kapłańską wsród ludzi zapisał się do brygady, która miała jechać do pracy w kopalni na Syberii. Związek Radziecki nie byłby związkiem Radzieckim, gdyby Go w szybkim tempie nie namierzyli. Oczywiście jako wróg klasowy trafił na Łubiankę (dla młodszego pokolenia wyjaśniam, że to najcięższe więzienie dla więźniów politycznych w ZSRR) do samotnej celi. Jeżeli dobrze pamiętam to był tam chyba do 1953 roku. Codziennie był przesłuchiwany o różnej porze dnia i nocy. Chcieli z niego zrobić szpiega w Watykanie. Ponieważ był "twardzielem" to z początku trzymał się dość dobrze. Był pewny siebie, wiedział w co wierzy, był dobrze przygotowany. Prowadził SWOJĄ grę z nimi, żeby go nie mogli przekonać, złamać. Jednak czas, warunki i NKWD zrobiło swoje. Psychika zaczęła odmawiać mu posłuszeństwa. W grze którą prowadził zaczął doświadczać porażek, które go bardzo dołowały. Doszedł do punktu, w którym doświadczył swojej bezsilności. Jego własne możliwości się wyczerpały. Psychicznie był tym zdruzgotany. I wówczas dopiero zwrócił się do Boga po pomoc. Zawierzył siebie i wszystko czego doświadcza Bogu. Wraz z tym zawierzeniem wrócił mu spokój ducha. Co się trochę psychicznie odbudował własne JA wychodziło przed niego i znowu doświadczał porażek. Jak pisze w swojej książce, wiele lat i doświadczeń potrzebował, żeby zawierzyć siebie bezwarunkowo Bogu, a tylko takie szczere zawierzenie dawało mu spokój i siłę potrzebną do tego, co w życiu go spotykało.
Z Łubianki trafił do obozu pracy w kopalni w Norylsku na kole podbiegunowym. W latach 60-tych odzyskał wolność, ale w ramach ZSRR. W roku 1972 wymieniono, go na rosyjskiego szpiega z USA.

Ze mną jest trochę podobnie. To zawierzenie opatrzności bożej daje spokój.
I to faktycznie działa.
Tego jestem PEWNY!!!

Flandria - Czw 15 Wrz, 2011 13:20

Żeglarz napisał/a:
Autor książki z tego co pamiętam jest pewien.

ja czytałam tę książkę 2 lata temu i już nie pamiętam jego stanowiska :bezradny:
Żeglarz napisał/a:
Myślę, że dobrym argumentem potwierdzającym słuszność tej tezy może być przyczyna zachowań wampirycznych. Wg autora jest nią niedojrzałość emocjonalna na poziomie w łagodnym przypadku kilkunastolatka, a w skrajnym przypadku nawet dwulatka.


każdy DDA/DDD (w tym osoby współuzależnione i uzależnione) to osoba niedojrzała emocjonalnie
można być świadomym swoich dysfunkcji i jednocześnie nie potrafić sobie z tym poradzić - po prostu w określonej chwili działać pod wpływem silnych emocji ...

z tego co wiem, jeśli ktoś jest świadomy swoich dysfunkcji emocjonalnych - to ma zaburzenia nerwicowe, jeśli nie jest - to już choroba psychiczna

aazazello - Czw 15 Wrz, 2011 13:35

Flandra napisał/a:
każdy DDA/DDD (w tym osoby współuzależnione i uzależnione) to osoba niedojrzała emocjonalnie
można być świadomym swoich dysfunkcji i jednocześnie nie potrafić sobie z tym poradzić - po prostu w określonej chwili działać pod wpływem silnych emocji ...

Myślę, Flandro, że każdy człowiek dysfunkcyjny lub nie, może sobie nie radzić, kiedy działa pod wpływem silnych emocji. Problem dysfunkcyjnych polega na tym, że zdarza się, iż mają reakcje niewspółmiernie emocjonalne do zaistniałej sytuacji.

Flandra napisał/a:
jeśli ktoś jest świadomy swoich dysfunkcji emocjonalnych - to ma zaburzenia nerwicowe, jeśli nie jest - to już choroba psychiczna


Jakoś mnie nie przekonałaś, że to takie proste. Wiesz- zaburzenie. Nie wiesz-choroba.

olga - Czw 15 Wrz, 2011 13:38

małami napisał/a:
Może założymy fun club??


tak tak tak załóżmy!!!

Flandria - Czw 15 Wrz, 2011 13:44

aazazello napisał/a:
Jakoś mnie nie przekonałaś, że to takie proste. Wiesz- zaburzenie. Nie wiesz-choroba.

wikipedia napisał/a:
Charakterystyczne jest to, że chory często zdaje sobie sprawę z absurdalności swoich objawów (natręctw, fobii) czy braku podstaw swoich objawów somatycznych, jednakże zmuszony jest do ich powtarzania. Między innymi ta cecha – krytycyzm wobec swoich objawów – różni nerwicę od psychozy.

Flandria - Czw 15 Wrz, 2011 13:46

aazazello napisał/a:
Myślę, Flandro, że każdy człowiek dysfunkcyjny lub nie, może sobie nie radzić, kiedy działa pod wpływem silnych emocji.

oczywiście
aazazello napisał/a:
Problem dysfunkcyjnych polega na tym, że zdarza się, iż mają reakcje niewspółmiernie emocjonalne do zaistniałej sytuacji.

i wtedy świadomość, że jest się np. wampirem tyranizującym (chyba taki był :mgreen: ) niewiele pomaga :bezradny:

aazazello - Czw 15 Wrz, 2011 13:54

Flandra napisał/a:
świadomość, że jest się np. wampirem tyranizującym (chyba taki był :mgreen: ) niewiele pomaga


Czy ja wiem? Zawsze lepiej być lwem niż antylopą. :mgreen:

Na wikipedię nie ma mocnych :mgreen:

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 14:00

Flandra napisał/a:
Charakterystyczne jest to, że chory

Mowa tu jest o sobach chorych. Czy wszystkie osoby niedojrzałe emocjonalnie można nazwać chorymi :bezradny:
Flandra napisał/a:
świadomość, że jest się np. wampirem tyranizującym (chyba taki był ) niewiele pomaga

No właśnie, gdy świadomość jest, może to pomagać. Np. po takim niewłaściwym zachowaniu pod wpływem emocji, można przeprosić, gdy emocje opadną.
Wydaje mi się, że prawdziwy wampir tyranizujący wogóle nie zauważy, że komuś sprawia ból jego zachowanie.

Flandria - Czw 15 Wrz, 2011 14:07

Żeglarz napisał/a:
Mowa tu jest o sobach chorych. Czy wszystkie osoby niedojrzałe emocjonalnie można nazwać chorymi

to z opisu nerwicy
zaburzenia neurotyczne mają wszyscy (brak tych zaburzeń też jest zaburzeniem :mgreen: ) w niewielkim stopniu nie stwarzają problemu
nerwica, zgodnie z tym, co mówiono na mojej terapii - nie jest chorobą psychiczną
wydaje mi się, że określenie "chory" jest więc skrótem od "osoby cierpiącej na nerwicę"
Żeglarz napisał/a:
No właśnie, gdy świadomość jest, może to pomagać. Np. po takim niewłaściwym zachowaniu pod wpływem emocji, można przeprosić, gdy emocje opadną.
Wydaje mi się, że prawdziwy wampir tyranizujący wogóle nie zauważy, że komuś sprawia ból jego zachowanie.

znam osobę, która nie przeprasza
na przyznanie się do winy nie pozwala jej zbyt niskie poczucie własnej wartości :bezradny:

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 14:10

Flandra napisał/a:
znam osobę, która nie przeprasza
na przyznanie się do winy nie pozwala jej zbyt niskie poczucie własnej wartości

W wojsku bardzo charakterystyczne zawsze było to, że najgorszymi sadystami były największe tchórze.

małami - Pią 16 Wrz, 2011 05:23

pterodaktyll napisał/a:
Dlaczego chcecie zakładac słoneczny klub?

Przepraszam, fanclub jak coś :lol:

Żeglarz - Wto 31 Sty, 2012 09:29

Dla odświeżenia tematu ;)


Ahoj - Nie 08 Kwi, 2012 20:43

Popieram kontynuowanie tematu Żeglarzu:) Mam taki pytajnik ... Co może zrobić wampir jeżeli jakimś cudem przyjmie do wiadomości że nim jest i chce to jakoś zacząć zmieniać?? W celu np. poprawy jakości życia swojego .. nie mówiąc już o życiu otoczenia .... 8|
Żeglarz - Nie 08 Kwi, 2012 22:32

Ahoj Ahoj ;)
Ahoj napisał/a:
Co może zrobić wampir jeżeli jakimś cudem przyjmie do wiadomości że nim jest i chce to jakoś zacząć zmieniać??

Jeżeli już taki "cud" się wydarzy to może to oznaczać, że nie jest wampirem, tylko zdarzają mu się zachowania tego typu (prawie każdemu się zdarzają), albo że dojrzewa emocjonalnie, ponieważ osobowości wampiryczne związane są z niedojrzałością.
Co może zrobić?
Pewnie to zależy od stopnia "wampiryzmu".
Napewno potrzebna jest praca nad sobą.
Rozpoznanie swoich intencji, motywacji. Określenie niewłaściwych zachowań i emocji, które im towarzyszą. I praca nad ich zmianą. Ale gdyby to było takie proste? ;)
Autor przytaczanej przeze mnie książki pisze o terapii osobowości, którą osoba wampiryczna mogłaby zastosować.
Terapia pomaga zajrzeć w głąb siebie. Samemu trudno jest to zrobić.

Pozdrawiam, Paweł

Żeglarz - Sob 19 Sty, 2013 16:56
Temat postu: O wampirach inaczej
cf2423f
Scarlet O'Hara - Nie 20 Sty, 2013 19:23

Ciekawy temat ,muszę poczytać :)
OSSA - Nie 03 Lut, 2013 13:22

Moja znajoma jest emocjonalnym wampirem, poznałyśmy się kilka lat temu na terapii dla współuzależnionych i zaprzyjaźniłyśmy się. Tak mi się wówczas wydawało, może potrzebowałam przyjaciółki :mysli: Dziś wiem, że właściwie łączy nas choroba naszych mężów...... Mieszkamy na tym samy osiedlu jak jeden, albo drugi był w ciągu można było się spotkać, pożalić, wypłakać, iść na kawę. Tylko ja zmieniłam się, dzięki Wam :buzki: , mi ta "przyjaźń" coraz bardziej przeszkadza. Ona nie umówi się tak zwyczajnie w ..... o .... tylko dam znać czytaj. "jak on będzie trzeźwy wolę ten czas spędzić z nim" . Natomiast jak jej facet chleje, za kwadrans pod jej domem.......... ku**** tak bardzo potrzebowałam akceptacji, że zostawiałam wszystko , :idzie: taka głupia siostra miłosierdzia ze mnie.

Choćby tydzień temu rozpacz, bo wyszedł na kilka dni :beczy: :beczy: , wrócił :hura: , dzwoni do mnie do pracy co ona ma zrobić , bo mu się ręce trzęsą ..... a skąd mam to wiedzieć i co mnie to obchodzi. Dziś opowiada jak wspaniale spędzili sobotę z wnukami.

Powinnam zerwać z nią wszelkie kontakty, za dużo mnie to kosztuje nerwów, nie chcę żyć w rytmie jej alkoholika .......
Wiadomo wrócił, bo przechlał kasę na melinie za darmo tylko :plask: można dostać, ona go przez ten czas do emerytury wykarmi, opierze....


Kiedyś chciałyśmy razem jechać na wakacje, ale jaśnie pan X wytrzeźwiał i wyjazd miał być we troje ........ oczywiście szybko się wymiksowałam nie lubię trójkątów. Całe szczęście, że nie zatraciłam instynktu samozachowawczego, bo pan X pił przez całe dwa tygodnie.

Żal mi jej, ale ta znajomość kosztuje mnie za dużo emocji, po takich akcjach czuję się jakby faktycznie wampir wyssał ze mnie całą energię.

Jak się jej powiedzieć dość ???

Nie chcę się być kołem zapasowym, wentylem bezpieczeństwa .... Ona ma kilka takich ofiar, jak jej men pije ..... to stara się komuś sprzedać ten problem ... jak trzeźwieje to wspaniały, cudowny, normalnie schiza jakaś :bezradny:

staaw - Nie 03 Lut, 2013 13:37

Mów jej to co my Ci mówiliśmy kiedy zachowywałaś się.... nierozsądnie... jak men pił.
Sama ucieknie...

ja - Nie 03 Lut, 2013 13:46

OSSA napisał/a:
Jak się jej powiedzieć dość ???

Może tak po prostu jak nam tutaj? Jak ty to widzisz i się na to nie zgadzasz? A jak to za trudne to może po prostu zignorować ją jak dzwoni. Że nie masz czasu, że innym razem. Ja miałam kiedyś trudny okres w życiu związany nie z menem tylko z sobą. I najlepsze co przyjaciółka dla mnie zrobiła to mnie olała. A że kumata jestem :skromny: to się szybko zorientowałam o co jej może chodzić. I popracowałam nad sobą, wprowadziłam zmiany. Teraz się dalej przyjaźnimy a minęło z 10 lat od tamtej pory. Po jakimś czasie podziękowałam jej za to. :)

staaw - Nie 03 Lut, 2013 13:53

ja napisał/a:
OSSA napisał/a:
Jak się jej powiedzieć dość ???

Może tak po prostu jak nam tutaj? Jak ty to widzisz i się na to nie zgadzasz?

Moim zdaniem czynna współcośtam nie zrozumie takiego przekazu.
Wpędzi Oskę w poczucie winy w połowie zdania i obie zaczną płakać nad ciężkim losem lub skończy się awanturą pt "a ja myślałam że jesteśmy przyjaciółkami"...

OSSA - Nie 03 Lut, 2013 14:04

staaw napisał/a:
Wpędzi Oskę w poczucie winy w połowie zdania i obie zaczną płakać


Z tym poczuciem winy trafiłeś w sedno, w normalnych relacjach nie ma problemu. Mówię co myślę i już najwyżej ktoś się obrazi, ale akurat w tym wypadku... ta osobą mną manipuluje i wykorzystuje. Oczywiście nie od razu początkowo myślałam, że tak musi być, podobnie jak ona byłam skupiona na menie ....... Teraz :mysli:

wolfdariusz - Nie 03 Lut, 2013 14:06

najlepiej powiedz "dosc" wprost
to moze trudne, ale konieczne. zaoszczedzi to frustracji, zmeczenia i utraty poczucia wlasnej wartosci i godnosci we wlasnych oczach.
ja przez wiele lat nie umialem odmawiac...albo, gdy juz mi puscily nerwy, odmawialem w sposob agresywny, wybuchowy, a taki jedna z drugim "naciagacz emocjonalny" nie czail zupelnie co mi sie nagle stalo , ze wybuchlem.
dlatego teraz, no moze na dobre od 10 miesiecy ,robie to planowo , celowo, swiadomie. wpierw bylo to trudne. pisalem sobie w glowie cale scenariusze takich odmów, a potem plan diabli brali przy pierwszej konfrontacji. teraz sie nauczyłem jako tako z tym radzic. kiedys moze wypilbym i wtedy dał popalic takiemu komus. to trudne takie zmiany ,ale mozliwe. lata nawykow moich, lata picia zrobily swoje.
tyle, ze teraz czuje jak taka potrzeba wynika autentycznie z glebi mego "ja". nie jest li tylko wyklapanym zaleceniem terapiowym.

staaw - Nie 03 Lut, 2013 14:33

OSSA napisał/a:
staaw napisał/a:
Wpędzi Oskę w poczucie winy w połowie zdania i obie zaczną płakać


Z tym poczuciem winy trafiłeś w sedno, w normalnych relacjach nie ma problemu. Mówię co myślę i już najwyżej ktoś się obrazi, ale akurat w tym wypadku... ta osobą mną manipuluje i wykorzystuje. Oczywiście nie od razu początkowo myślałam, że tak musi być, podobnie jak ona byłam skupiona na menie ....... Teraz :mysli:

Dla tego uważam że powinnaś jej powiedzieć jaki TERAZ masz stosunek do pijaków i co myślisz o Pie*****ych siostrach miłosierdzia, że doskonale wiesz że też taka byłaś. Powiedz że ty już zmądrzałaś...
Ale nie krytykuj jej zachowania...
Może załapie, przynajmniej nie będzie miała za co się obrazić, przecież nie mówisz o niej tylko o sobie...

(taka mała sztuczka której nauczyłem się od ortodoxów :p )

wolfdariusz - Nie 03 Lut, 2013 14:36

staaw napisał/a:
[ Ale nie krytykuj jej zachowania...
)

a czemu nie ? to przeciez juz pierwszy krok do ustępstw i kolejnego kompromisu jakiego nie chcemy.
ja krytykuje, jesli jestem przekonany o swojej racji.
jedynie nie obchodzi mnie, czy ktos ta krytyke wezmie do siebie, czy nie.
wole zrobic tak, niz miec potem do samego siebie żal, że znów schowałem głowe w piasek.

staaw - Nie 03 Lut, 2013 14:42

wolfdariusz napisał/a:
staaw napisał/a:
[ Ale nie krytykuj jej zachowania...
)

a czemu nie ?

Bo z pijanym się nie dyskutuje.... nawet "pijaną" współcośtam, pokazuje się granicę i po dyskusji.
Moim zdaniem oczywiście... :skromny:

wolfdariusz - Nie 03 Lut, 2013 14:48

no wlasnie o to samo mi chodzilo..o wytyczenie jasnej granicy.
a do tego czasami konkretna krytyka sie przydaje. jak konfrontacja z pijanym w domu na potrzeby osadzenia go na miejscu..jest taka metoda terapiowa.:
sadzamy pacjenta na kanapie i przeprowadzamy z nim ostateczna rozmowe.
zadnej dyskusji: fakty, fakty i fakty:
" ostatnim razem obiecales ,ze nigdy sie nie upijesz, upijes sie po tygodniu. jestes nieslowny . ostatnim razem mowiles , ze przyniesiesz pieniadz z wyplaty-przepiles wszystko- jestes nieodpowiedzialny i i nieobliczalny. mowiles tyle razy , ze kochasz-a dzis znow waliles w drzwi i wolales-otworz ku*** , bo ro***bie te drzwi--jestes chamem, agresorem i dzwonie po policje"
koniec dialogu
:D

Jacek - Nie 03 Lut, 2013 14:54

OSSA napisał/a:
Jak się jej powiedzieć dość ???

naj prościej,wystarczająco samo "dość"
widzisz Krysiu,co kol wiek i jak kol wiek jej powiesz,to Ona (wampir) i tak będzie widzieć to co ona sama będzie chciała zobaczyć
a wampir widzi siebie w samych superlatywach,to że ona wszystko to co robi to robi dobrze
i tylko jej działanie jest najlepsze
więc nie przebieraj w słowach,bo co kol wiek powiesz,i tak odbierze za coś złego
pomyśl tylko,że jeśli masz dość takiej sytuacji,(znajomości) to zrób to w prost ,nie przejmując się jej reakcji

pannamigotka - Nie 03 Lut, 2013 16:42

Niestety a może stety tak to jest, że kiedy robimy coś ze sobą, pracujemy nad sobą, żyje nam się coraz lepiej, a przyjaciółka 'od narzekania' i ze wspólnym problemem stoi w miejscu- to drażni. Niechęć do tej osoby, a raczej do jej niezdrowych zachowań jest zdrowym objawem. Czasem lepiej ograniczyć znajomość niż narażać się na powrót do starych nawyków.
OSSA - Nie 03 Lut, 2013 17:34

pannamigotka napisał/a:
Czasem lepiej ograniczyć znajomość niż narażać się na powrót do starych nawyków



Żal mi jej, właściwie wszyscy się od niej odsunęli, do dzieci może iść tylko jak jej mąż jest trzeźwy, nie chcą by ich dzieci widziały pijanego dziadka.
Niestety jeśli mimo terapii dalej jesteśmy w związku z czynnym alk. rodzina i znajomi odsuwają się od współuzależnionej .... wpadnie :beczy: :beczy: i dalej będzie widziała swojego partnera przez różowe okulary. Jaki wspaniały "po tygodniu chlania zrobił herbatę" ile można ucxc4 ucxc4

Dzięki Wam :buzki: , że mi ta głupota przeszła :skromny:

pterodaktyll - Nie 03 Lut, 2013 20:42

OSSA napisał/a:
Jak się jej powiedzieć dość ???

Grzecznie acz stanowczo

pietruszka - Nie 03 Lut, 2013 21:28

staaw napisał/a:
uważam że powinnaś jej

eee... tammm akurat ja uważam, że Osska niczego nie powinna (walczę z tymi powinnościami, bo to utrapienie współuzależnionych i chyba nie tylko ;) )

OSSA napisał/a:
Żal mi jej,

a siebie Ci nie żal?

Pamiętasz jak kiedyś pisałam o przebywaniu z osobami zdrowymi (czy przynajmniej -
zdrowiejącymi) emocjonalnie? Masz prawo wybierać towarzystwo, w którym dobrze się czujesz, szczególnie gdy tyczy się to życia towarzyskiego (w pracy nieraz trudniej się pozbyć takich emocjonalnych wampirów, co nie znaczy, że nie da się ograniczyć do minimum takich kontaktów).

Ale jak ktoś potrzebuje pomocy? Owszem, ale dziś ze względu na moje własne zdrowie ograniczam się do pomocy tam, gdzie widzę rzeczywistą chęć ratowania się. A tak na prawdę pomoc w przypadku wspoluzaleznienia ograniczyć się może do podzielenia się własnym doświadczeniem, dania namiarów na terapię czy Al-anon i ewentualnie wsparcia, gdy widać rzeczywiste i konkretne działania w kierunku skorzystania z pomocy... W innym przypadku zaszkodzić można jedynie sobie. I nie uważam tego za egoizm, a szacunek do własnej osoby.

Masz prawo Ossa do zerwania toksycznej znajomości, gdy ona Tobie szkodzi, Masz prawo powiedzieć NIE, gdy nie pasuje spotkanie z nią. Masz prawo odmówić i masz prawo się nie tłumaczyć ze swojej decyzji. Z tego co piszesz - ona już dostała swoją szansę na ratowanie siebie - wie, gdzie w razie czego szukać fachowej pomocy.

Lepiej się umówmy na jakąś siłownię... lub choćby na kawę... No oczywiście, jeśli moja osoba nie działa na Ciebie toksycznie :buziak: I też masz prawo powiedzieć Nie... Ewentualnie możemy jeszcze umówić się z resztą naszych reprezentantów regionu :smieje:

staaw - Nie 03 Lut, 2013 21:49

pietruszka napisał/a:
staaw napisał/a:
uważam że powinnaś jej

eee... tammm akurat ja uważam, że Osska niczego nie powinna (walczę z tymi powinnościami, bo to utrapienie współuzależnionych i chyba nie tylko ;) )

Dla mnie powinnaś, nie oznacza musisz...
Raczej oznacza najlepszy, według mnie, sposób rozwiązania problemu...

pietruszka - Pon 04 Lut, 2013 00:23

staaw napisał/a:
Dla mnie powinnaś, nie oznacza musisz...

dla mnie to nawet gorsze słowo niż musisz, bardziej podstępne i pachnące manipulacją
Mus (musisz) wywołuje bunt, zaś poczucie powinności (powinieneś) - poczucie winy...
to są toksyczne słowa... oczywiście... moim zdaniem...

staaw - Pon 04 Lut, 2013 05:57

pietruszka napisał/a:

to są toksyczne słowa... oczywiście... moim zdaniem...

Akurat dobrze Cię rozumiem, też mam takie słowa którym nadałem całkiem inne, "gorsze", znaczenie...
Według mnie nie słowo jest toksyczne a to kto, jak i gdzie je wypowiada...

Dziubas - Pon 04 Lut, 2013 09:30

staaw napisał/a:
nie słowo jest toksyczne a to kto, jak i gdzie je wypowiada...

... i jak ja je odbiorę .

JaKaJA - Pon 04 Lut, 2013 13:31

a ja nie rozumiem co Ci właściwie przeszkadza? i DLACZEGO przeszkadza? przyszło mi też na myśl,że chyba nie powinnaś mieć problemu z delikatnym i asertywnym postawieniem granic w tej relacji a jesli one są (problemy) to też coś pokazuje,czemuś służyły te kontakty i "przyjaźń" :bezradny:
kahape - Pon 04 Lut, 2013 14:38

OSSA napisał/a:
poznałyśmy się kilka lat temu na terapii dla współuzależnionych i zaprzyjaźniłyśmy się. Tak mi się wówczas wydawało, może potrzebowałam przyjaciółki :mysli: Dziś wiem, że właściwie łączy nas choroba naszych mężów......
właśnie, wtedy obie byłyście "biedne i nieszczęśliwe"... na kolanach, na klęczkach, w ciemnej dziurze
Teraz ty wstałaś na własne nóżki i przemierzasz świat. :D
A ona dalej na klęczkach, prosi cię abyś jej pomogła. Ale... ile można pomagać, jeżeli ktoś nie chce wstać?
Dla ciebie to jednak ciężar, zbędny. Poza tym ciągnie cię z powrotem w tą dziurę.
OSSA napisał/a:
Żal mi jej
i może o to jej chodzi!!!!! Chce być dalej biedna, nieszczęśliwa, na kolanach... Chce być ofiarą.
OSSA napisał/a:
właściwie wszyscy się od niej odsunęli
znaczy - widzowie wyszli z teatru? Nie chcą oglądać sztuki? Ty też więc wyjdź, sztuka jest marna. Daj jej szansę na zmianę.
Dopóki jest widz-> jest i aktor. Przecież wiesz.
pozdr

ps. kto powiedział, że wszyscy wychodzą/chcą wyjść ze współcośtam?

smokooka - Pon 04 Lut, 2013 14:51

Lubię Cię Kahape czytać, to co piszesz jest mądre i ze zdrowym dystansem :)
kahape - Pon 04 Lut, 2013 15:09

Dziękuję. Cieszę się bardzo, że rozumiesz o czym piszę i co chcę przekazać. ;)
OSSA, a ty też kpw?
pozdr

yuraa - Pon 04 Lut, 2013 15:53

kahape napisał/a:
OSSA, a ty też kpw?

:) :rotfl: :)

smokooka - Pon 04 Lut, 2013 15:57

kahape napisał/a:
Cieszę się bardzo, że rozumiesz o czym piszę i co chcę przekazać.


bardzo klarownie, jasno i czysto się wypowiadasz :) zawsze na temat, krótko i zwięźle do celu :)




dlatego wciąż mi mało :skromny:

kahape - Pon 04 Lut, 2013 16:49

smokooka napisał/a:

dlatego wciąż mi mało :skromny:
chcesz więcej? :lol2:
OSSA napisał/a:
ta osobą mną manipuluje i wykorzystuje.
tzn. -> daję się wykorzystywać.
Koleżanka jest jak.... złodziej-> kradnie, po prostu, kiedy tylko ma okazję.
A ponieważ OSSA ma otwartą torebkę, złodziejka korzysta, ile wlezie, ile sie da.
Co trzeba zrobić? Zamknąć torbę. I tyle. :]
pozdr

OSSA - Pon 04 Lut, 2013 17:28

pietruszka napisał/a:
Lepiej się umówmy na jakąś siłownię... lub choćby na kawę.


Już dawno miałyśmy się spotkać .... zaproponuj miejsce i czas na pw :buzki: :buzki:

OSSA - Pon 04 Lut, 2013 18:23

Dziękuję za wpisy :buzki: :buzki: Już myślałam , że wredna jestem i nie chcę pomóc koleżance.

W trakcie pisania posta mój wampir zadzwonił i prosił o pomoc przy zamianie mieszkania ..... znowu się wyprowadza od męża ...... przecież ten temat wałkowałyśmy już od 10 lat i nic. Nawet zaangażowałam w to mojego prawnika i oboje wyszliśmy na :glupek: , bo pani się rozmyśliła...... teraz, a piać od nowa. Skorzystałam z waszych rad i grzecznie, ale stanowczo powiedziałam, że nie będę już więcej się w tą sprawę angażować.

Nie leczona współuzależniona jest gorsza niż czynny alkoholik,
:wamp: i dziury nie zrobi.

smokooka - Pon 04 Lut, 2013 18:59

OSSA napisał/a:
Nie leczona współuzależniona jest gorsza niż czynny alkoholik,


najświętsza prawda, tak oczywista, że niedostrzegalna :okok:

staaw - Pon 04 Lut, 2013 19:07

smokooka napisał/a:
OSSA napisał/a:
Nie leczona współuzależniona jest gorsza niż czynny alkoholik,

najświętsza prawda, tak oczywista, że niedostrzegalna

Dostrzegam... wiele współcośtam rzucało klawiaturą kiedy im to mówiłem, kilka zaczęło zdrowieć...

Mam teorię, niezgodną z oficjalnym trendem, że przy niektórych kobietach nie da się trzeźwieć...
Nie jest to zwalanie winy, poprostu ona za dużo straci gdy facet dorośnie więc przeszkadza jak może...

smokooka - Pon 04 Lut, 2013 19:11

staaw napisał/a:
ona za dużo straci gdy facet dorośnie więc przeszkadza jak może...



Trudno komuś, kto pokonał maraton cofnąć się do czasu raczkowania. I nie ma to sensu najmniejszego. Kiedy dotychczasowy maratończyk musi uczyć się chodzenia od początku oznacza to że stracił zdrowie. Zgadzam się z Tobą Stasiu w 100%

staaw - Pon 04 Lut, 2013 19:11

Dziubas napisał/a:
staaw napisał/a:
nie słowo jest toksyczne a to kto, jak i gdzie je wypowiada...

... i jak ja je odbiorę .

Nie do końca rozumiem... Na niektóre słowa mogę być nadwrażliwy, ale gdybym Tobie powiedział że jesteś stary, brzydki i głupi...
Czy możesz odebrać to pozytywnie, lub choćby obojętnie?

pannamigotka - Pon 04 Lut, 2013 19:21

Zgadzam się z Wami dziewczyny i chłopaki.

Z nieleczoną współ i tkwiącą WCIĄŻ w tym samy chorym myśleniu bardzo ciężko dojść do porozumienia. Bardzo. Tak bardzo widać błędy drugiej osoby, te sprawy, których już samej się nie robi- stwarzanie komfortu picia itd...

I nawet zgodzę się z Kahape, że taka współuzależniona musi sama chcieć WSTAĆ, ale jeśli ona nie chce, to i ja się umęczę szarpaniem, ona i tak może nie wstać, a może mnie nawet w tej szarpaninie pociągnąć w dół.

Tak jak alkoholik powinien dbać o swoją trzeźwość, tak ja powinnam dbać o swoje zdrowienie. Nie po to zdrowieję, żeby mnie ktoś wciągał w to moje bagienko i to w dodatku nie mój osobisty alkoholik, a obca baba :mgreen:

Ossa, nie jesteś wredna, po prostu dbasz o siebie.

Zresztą możesz ją jasno poinformować dlaczego musisz się trochę odseparować od niej (choć i tak nie zrozumie...)

OSSA - Pon 04 Lut, 2013 19:37

staaw napisał/a:
Mam teorię, niezgodną z oficjalnym trendem, że przy niektórych kobietach nie da się trzeźwieć...
Nie jest to zwalanie winy, poprostu ona za dużo straci gdy facet dorośnie więc przeszkadza jak może...


Staaw kiedy poznaliśmy się na innym forum, po takich słowach chciałam wyrzucić komputer przez okno ...... dziś muszę przyznać ci rację :buziak:

rufio - Pon 04 Lut, 2013 20:34

staaw napisał/a:
Mam teorię, niezgodną z oficjalnym trendem, że przy niektórych kobietach nie da się trzeźwieć...
Nie jest to zwalanie winy, poprostu ona za dużo straci gdy facet dorośnie więc przeszkadza jak może...

Stety lub niestety - wydaje się to stwierdzenie nieprawdopodobne w swej prostocie i jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku i paru jeszcze stwierdzeń ale ... prawda .I ta prawda zabija dosłownie .

prsk :zalamka:

ja - Pon 04 Lut, 2013 20:38

OSSA napisał/a:
niezależnie to tego co ON robi meble stoją na swoim miejscu.


Wytłumacz mi co jak to rozumiesz. Tzn. dlaczego zmianę układu mebli w domu wiążesz z współcośtam? Nie żebym się czepiała czy coś ale ja mam tak samo i już jakiś czas czułam, ze to nie jest normalne ale jakoś nie wiązałam tego z współ. Mam tak od zawsze. Odkąd pamiętam meble jeździł po domu, na początku jak mieszkałam z rodzicami to po moim pokoju a potem to już wszędzie. I nawet teraz już się szykuję na kuchnię. :P

staaw - Pon 04 Lut, 2013 20:41

Moje meble też nigdy nie stoją w jednym miejscu dłużej niż pół roku... j67j6
ja - Pon 04 Lut, 2013 20:45

staaw napisał/a:
nie stoją w jednym miejscu

Jak lubisz. Sęk w tym, że mi to zaczyna przeszkadzać. Bo dochodzi do tego, że nie chce mi się niczego ruszać bo wiem, że i tak długo nie będę zadowolona z danego układu. A źle mi z tym co jest.

ja - Pon 04 Lut, 2013 20:46

:p
staaw - Pon 04 Lut, 2013 20:50

Najmodniejszym wytłumaczeniem jest ADHD... :p
pietruszka - Pon 04 Lut, 2013 21:55

ja napisał/a:
e i tak długo nie będę zadowolona z danego układu.

czasem jedynym dobrym rozwiązaniem jest wyrzucenie starego mebla i sprawienie sobie (lub nawet niesprawienie)... lepszego modelu... ;)
A może ta chęć przemeblowania jest tylko... ucieczką od faktycznego problemu, który co rusz wyłazi w innym miejscu spod dywanu?

OSSA - Pon 04 Lut, 2013 23:31

pietruszka napisał/a:
A może ta chęć przemeblowania jest tylko... ucieczką od faktycznego problemu, który co rusz wyłazi w innym miejscu spod dywanu?


W moim przypadku dokładnie tak było, rzeczy mena lądowały co rusz w innym pokoju , tylko po to by za chwile znowu wpuścić go do mojego. Przy okazji dokupowałam jakąś szafkę , kanapę, bo nie pasowała do nowego układu, w pewnym momencie synowie stwierdzili dość .... a mi został meblowy MIX. Stopniowo porządkuje swoją przestrzeń :muza: .

Tylko nie wiem czy to ma związek z tematem ...... no chyba, że ja byłam takim emocjonalnym wampirem.

olga - Wto 05 Lut, 2013 08:00

Ja niczego nie przestawiam, zawsze wszystko ma być na tym samym miejscu, czy to dobrze? :roll:
staaw - Wto 05 Lut, 2013 08:38

I jak się z tym czujesz?
(jak ja niecierpię tego pytania)

olga - Wto 05 Lut, 2013 08:45

staaw napisał/a:
I jak się z tym czujesz?


:mysli: dobrze, sięgam po coś i to biorę, złości mnie gdy tego czegoś tam nie ma bo najczęściej córka nie odkłada na swoje miejsce :[ dlatego mam np. kilka pilniczków do paznokci

a meble.... :mysli: stoją w najlepszym dla nich miejscu, kiedyś też je przestawiałam.... aż znalazłam to miejsce

staaw - Wto 05 Lut, 2013 08:48

To nie masz się czym martwić, byle córka zbytnio nie cierpiała z powodu Twojej..... pedanterii :p
olga - Wto 05 Lut, 2013 08:55

staaw napisał/a:
byle córka zbytnio nie cierpiała


:beba: nie piłujemy dopóki nie kupie nastepnego :smieje: a po czasie znajdują się poprzednie

Dziubas - Wto 05 Lut, 2013 10:36

staaw napisał/a:
gdybym Tobie powiedział że jesteś stary, brzydki i głupi...
Czy możesz odebrać to pozytywnie, lub choćby obojętnie?

Mogę Stasiu tego nie odbierać wcale.
Bo ja jestem młody piękny i inteligentny :mgreen:

staaw - Wto 05 Lut, 2013 10:41

Czyli dajesz ignora.... bo źle się poczułeś, nie zgadzasz się z tą opinią lub inne emocje wywołała...
Jednak nie pozostałeś obojętny...

(urodę Twą niech inne komentują :p )

Dziubas - Wto 05 Lut, 2013 10:52

staaw napisał/a:
Jednak nie pozostałeś obojętny...

Jeżeli mnie coś ruszy, to szukam "w sobie", dlaczego mnie ruszyło.
Taki myk: nic,żaden przekaz nie jest "mój", do puki go nie wezmę do siebie.
To co słyszę jest w osobie przekazującej.

pietruszka - Wto 05 Lut, 2013 17:41

Dziubas napisał/a:
To co słyszę jest w osobie przekazującej.

dlatego uważam, że najgorsze, gdy... sami sobie coś przekazujemy, a tak naprawdę... nie jest naszym głosem, a głosem matki, ojca... i tu te wszystkie należy, muszę, trzeba, powinno się są szczególnie niebezpieczne...

JaKaJA - Śro 06 Lut, 2013 00:33

i chyba najciężej jest rozgraniczyć to co naprawdę MOJE od tych "innych" głosów,ja mam z tym duży problem :bezradny:
pannamigotka - Czw 07 Lut, 2013 10:29

"Przyjaźń.
Nigdy o nią nie walcz.
O prawdziwą nie trzeba, o fałszywą nie warto."

Olizz - Śro 17 Kwi, 2013 16:38

Witajcie,

Chciałam powiedzieć,że niejednokrotnie miałam do czynienia z wampirem emocjonalnym. Niestety wiem co to znaczy, są to ludzie, którzy kiedyś upadli i postanowili nie pracować nad sobą, ale grać dalej złem, które otrzymali. Niestety długotrwałe obcowanie z taki człowiekiem może być bardzo niebezpieczne...począwszy od depresji na organicznych chorobach kończąc.

Moje przeżycia skierowały mnie do napisania bloga, mam nadzieję, że osoby zainteresowane odnajdą coś w nim dla siebie. Staram się opisywać tam strategię wampirów krok po kroku, ich cechy, cechy ofiar itp. Myślę, że blog jest napisany dość przystępnym językiem.

Pozdrawiam wszystkich! :papa2:

http://(***).com/

Edit -
usunęłam nieregulaminowy link :gdera:
Odsyłam do naszych
ZASAD

margo - Czw 26 Wrz, 2013 21:55

Żeglarzu, jakiś czas temu napisałeś w moim wątku właśnie na temat książki "Emocjonalne wampiry". Do tej pory nie miałam czasu zajrzeć do wersji, którą mam w pdfie, ale natknęłam się na nią w empiku i kupiłam. Od wczoraj pochłonęłam już połowę, bardzo ciekawa książka, dziękuję, za polecenie. Jak ją przeczytam to napiszę jakieś moje przemyślenia, ale już w swoim wątku, żeby tu nie zaśmiecać :) Ale już po przeczytanej połowie jestem sto razy mądrzejsza - jak na razie tylko w teorii, ale to już coś ;) pozdrawiam!
Jacek - Pią 27 Wrz, 2013 08:23

właśnie na czasie,można nabyć nowe,poprawione i poszerzone wydanie "Emocjonalnych wampirów"

http://ksiazki.wp.pl/bid,...ry,ksiazka.html


margo - Pią 27 Wrz, 2013 18:39

A no właśnie takowe mam Jacku :) Okładka jest prześwietna :D Zawartość z resztą też ;)
margo - Pią 27 Wrz, 2013 20:49

Jacek napisał/a:
margo napisał/a:
Zawartość z resztą też

jestem w trakcie czytania więc z oceną się wstrzymam :skromny:


ja już prawie całą od przed wczoraj pochłonęłam :oops: :)

JaKaJA - Czw 03 Paź, 2013 22:07

Mnie moim mili ta książka (dzieki Pawełku :buzki: ) otworzyła oczy tak szeroko że chodziłam ździwiona prawie pół roku fsdf43t i była bardzo silnym bodzcem do tego by dokonac zmian-radykalnych zmian -dla mnie NAJLEPSZYCH :rotfl: nieustająco polecam każdemu :buzki:
pietruszka - Czw 03 Paź, 2013 22:24

JaKaJA napisał/a:
nieustająco polecam każdemu

cholercia, a ja wczoraj wpadłam do empiku, już miałam wampiry w ręku, ale w oko mi wpadła książka "Kontrolowanie wewnętrznego krytyka. Efektywne ćwiczenia praktyczne" niejakiego Steve Andreas. I doszłam do wniosku, że to mi na dziś bardziej potrzebne, wampiry znów muszą poczekać... :rotfl:

margo - Czw 03 Paź, 2013 22:28

A mi ta książka pozwoliła w końcu odejść od mojego... wyjaśniła mi wiele zachowań i dała spokój - że on taki będzie a nie inny i ja go nie zmienię. Bardzo pomocna książka :)
JaKaJA - Czw 03 Paź, 2013 22:31

pietruszka napisał/a:
"Kontrolowanie wewnętrznego krytyka. Efektywne ćwiczenia praktyczne" niejakiego Steve Andreas. I doszłam do wniosku, że to mi na dziś bardziej potrzebne, wampiry znów muszą poczekać...
no to ja jade po koleji ;) teraz kończe" kody podświadomości" Pawlikowskiej (swoją drogą też bardzo polecam obie cześci ) i sięgam po Twoją pozycje bo o niej nie słyszałam :D :buzki:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group