czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
HydePark - Już jestem bezdomna
Urszula - Sob 30 Paź, 2010 14:38 Temat postu: Już jestem bezdomnaWczoraj podpisaliśmy kontrakt sprzedaży domu.
Wstępna umowa była zupełnie inna, niż to co podpisaliśmy, ale nie było innego wyjścia.
Adwokat strony kupującej wytargował od nas dodatkowe pięć tysiaków i w dodatku skrócił termin wyprowadzki.
Zła jestem jak diabli! Klara - Sob 30 Paź, 2010 15:03
Urszula napisał/a:
Wstępna umowa była zupełnie inna, niż to co podpisaliśmy
Bardzo Ci współczuję Urszulko Flandria - Sob 30 Paź, 2010 15:22
Urszula napisał/a:
Wstępna umowa była zupełnie inna, niż to co podpisaliśmy, ale nie było innego wyjścia
stiff - Sob 30 Paź, 2010 15:23
Urszula napisał/a:
Zła jestem jak diabli!
Szczęśliwa chyba, bo inaczej byś sie nie zgodziła... Urszula - Sob 30 Paź, 2010 15:56
stiff napisał/a:
Szczęśliwa chyba, bo inaczej byś sie nie zgodziła...
W naszym przypadku nie ma mowy o żadnym "naczej".
Rynek nieruchomości w Hameryce stoi, sprzedają się głównie domy odebrane ludziom przez banki.
To, że w ciągu dwóch miesięcy znalazł się kupiec na naszą chałupinkę i tak zakrawa na cud!!!
Od początku wiedzieliśmy, że będziemy musieli sprzedać chatę ponieżej wartości, ale łudziłam się, że wstępna umowa zostanie dotrzymana...stiff - Sob 30 Paź, 2010 16:08
Urszula napisał/a:
Od początku wiedzieliśmy, że będziemy musieli sprzedać chatę ponieżej wartości, ale łudziłam się, że wstępna umowa zostanie dotrzymana...
Coz, współczuć mogę tylko, a siebie nawet nie próbowałbym postawić na Twoim miejscu... Urszula - Sob 30 Paź, 2010 16:11 Dzięki za współczucie i pocieszacze!
Jest mi dzisiaj naprawdę smutno, choć nie ma innego wyjścia jak pogodzić się z faktami. W końcu to nie kasa jest najważniejsza!
Niemniej jestem ogromnie zawiedziona tym, że kupujący początkowo mówili zupełnie co innego, a kiedy przyszło do podpisania transakcji, wycofali się z poprzednich ustaleń i obietnic.
Obiecywali, że będziemy mogli mieszkać w domku jeszcze do połowy grudnia (oczywiście, płacąc im za to), wczoraj zażądali, żebyśmy wyprowadzili się w ciągu trzech dni!
Udało mi się wytargować dwa tygodnie na przeprowadzkę.
Bardzo mi to nie na rękę, bo po prostu spodziewałam się, że będę miała więcej czasu na załatwienie wszystkiego z gazownią, elektownią, przeniesieniem telefonów, itp.
Poza tym tu wszystkie banki i urzędy miałam pod nosem i jeśli nie na piechotkę, to autobusem mogłam wszędzie dojechać w dość krótkim czasie.
Przeprowadzamy się chwilowo do córki, która mieszka o pół godziny jazdy autkiem od Chicago, więc sprawa nieco mi się komplikuje, bo nie wszystko można załatwić przez telefon.
No i jeszcze musieliśmy "zejść z ceny" o kolejne $5 tys.
Fajnie nie jest. Urszula - Sob 30 Paź, 2010 16:13
stiff napisał/a:
siebie nawet nie próbowałbym postawić na Twoim miejscu...
I szczerze Ci życzę, żebyś nigdy nie musiał!
Zresztą, nikomu nie życzę...Klara - Sob 30 Paź, 2010 16:16
Urszula napisał/a:
wczoraj zażądali, żebyśmy wyprowadzili się w ciągu trzech dni!
Zołzy :
Urszula napisał/a:
uot;]musieliśmy "zejść z ceny" o kolejne $5 tys.
Wystarczy Wam chociaż na spłatę kredytu? stiff - Sob 30 Paź, 2010 16:57
Urszula napisał/a:
Fajnie nie jest.
Na pewno, ale jutro nowy dzień i nowe szczęście... Urszula - Sob 30 Paź, 2010 16:58
Klara napisał/a:
Wystarczy Wam chociaż na spłatę kredytu?
No, dzięki Bogu, wystarczy!
I jeszcze na bilety samolotowe i przewóz najpotrzebniejszych rzeczy do Polski zostanie parę tysięcy, o ile dogadam się z innymi wierzycielami co do umorzenia nam odsetek od długów.
Jeśli nie, to nie wiem!
Czasem przychodzi mi taka durna myśl do głowy, żeby po prostu stąd spieprzyć nie spłacając niczego.
Długów u prywatnych osób i firm nie mamy, a banki nie zbiednieją przez to, że nie spłacę paru tysiaków.
I nawet wyrzutów sumienia bym nie miała, bo złodzieje podnosili mi co jakiś czas oprocentowanie sznatażując zamknięciem kredytu, straszyli sądami, odebraniem domu, itd. Sami wkręcili mnie w taką spiralę, że w pewnym momencie po prostu nie byłam w stanie spłacić trzy razy tyle, ile od nich pożyczyłam.
Znam mnóstwo osób, które nie spłacając ani dolara, po prostu wyjechały z USA ogłaszając uprzednio bankructwo. Albo i bez ogłoszenia bankructwa za to obkupując się w różne dobra na kredyt...
Aż tak nieuczciwa nie jestem i nigdy bym tak nie zrobiła, ale ze spłatą złodziejskiego oprocentowania raczej nie miałabym skrupułów.
Tylko cholera wie, czy nie będą nas ścigać w Polsce i nie siądą na emeryturę mego osobistego kol. małżonka?
No i boję się, że tym sposobem mogłabym zamknąć nam drogę do Hameryki!!!
A chciałabym jeszcze tu przyjechać w odwiedziny, choćby np. na I Komunię którejś z wnuczek...Jacek - Sob 30 Paź, 2010 16:59
Urszula napisał/a:
Zła jestem jak diabli!
no już dobze
najjaśniejsze słoneczko świeci po burzystiff - Sob 30 Paź, 2010 17:04
Urszula napisał/a:
a banki nie zbiednieją przez to, że nie spłacę paru tysiaków.
Dość chyba Cie okradli... Urszula - Sob 30 Paź, 2010 17:21
stiff napisał/a:
Na pewno, ale jutro nowy dzień i nowe szczęście...
A wiesz, że też mam na to nadzieję? Dzięki za te dobre słowa!
Jutro zabieram wszystkie moje wnusie (naturalne i przyszywane) na "żebraninę" po domach.
Będziemy stukać do drzwi sąsiadów i domagać się słodyczy.
Dzieciaki już mają przygotowane stroje: - moja starsza wnuczka będzie kotkiem, młodsza dynią, Amelka ma kostium dobej wróżki, ale Emilka nie zgodziła się na żadne sympatyczne przebrania!
- Babciu, to ma być strasne, ugly and disgusting! - powiedziała i wytargowała na rodzicach maskę kościotrupa.
Wszystkie dzieciaki namawiają mnie do tego, żebym i ja się przebrała!
Pewnie to zrobię, żeby im zrobić przyjemność, choć i bez przebrania moja gęba straszy. Przynajmniej dzisiaj, po podpisaniu zgody na sprzedaż chaty. Jras4 - Sob 30 Paź, 2010 17:24 dobrze że ja siedze w domu u siebie i w swoim kraiu ...evita - Sob 30 Paź, 2010 17:51 ech Urszulko przykro czytać to co piszesz ale mam nadzieję, że twój powrót do macierzy przysporzy ci wiele uśmiechów na twarzy twojej i twojego osobistego małżonka Urszula - Sob 30 Paź, 2010 18:01
stiff napisał/a:
Dość chyba Cie okradli...
Banki chyba nawet nie tyle, ile nieuczciwi klienci (większość z nich to, niestety, Polacy!)
Kiedy tak już całkiem kuso zrobiło się z kasą, zaczęliśmy z mym osobistym kol. małżonkiem podliczać, ile klienci nie wypłacili nam za ostatnie 5 lat. Okazało się, że prawie równowartość połowy naszej chałupy!!!
Jeden urwał kilka stówek obiecując dopłacić za tydzień-dwa, inny po prostu rozmył się w powietrzu (zniknął z chałupy, którą już wcześniej sprzedał), a było też kilka osób, które wręcz nam oświadczyły, że nie mają kasy, więc nie zapłacą!
Można było skierować sprawę do sądu, ale takie procesy ciągną się po kilka lat (bez gwarancji, że się wygra), więc szkoda czasu, nerwów, fatygi i pieniędzy. Gdyby to chodziło o kwoty wyższe, niż np. trzy tysiaki, można by się jeszcze wykłócać przed "wysokim sądem". Ale tu w grę zwykle wchodziły niewielkie kwoty i "wyprawa nie była warta skóry".
Tu stówka, tam trzy. Tu klient zapłacił jedynie za materiał, za robociznę już nie, bo "żona ze schodów nie jest zadowolona". Tam znowu zapłacił pracownikom poza naszymi plecami (oszukując i ich, i nas) i twierdził, że wszystko jest O.K!, bo przecież za robociznę zapłacił... Itd., itp., etc.
Ech, można byłoby napisać o tym całą powieść, albo przynajmniej poradnik dla Polaków-cwaniaków pt. "Jak wyrolować rodaka".
Nic to!
Ten rozdział naszego życia zamykam już definitywnie. Co przyszłość przyniesie? Nie wiem...
Teraz modlę się jedynie o zdrowie, spokój ducha i siłę, by na trzeźwo stawić czoło nowym wyzwaniom.Urszula - Sob 30 Paź, 2010 18:20
evita napisał/a:
mam nadzieję, że twój powrót do macierzy przysporzy ci wiele uśmiechów
Dzięki, Evito!
Też mam taką nadzieję i... chciałabym już dziś mieć te wszystkie kretyństwa za sobą.
Tzn. formalności związane z zamknięciem firmy, wykłócanie się o każdy cencik z bankami, przeprowadzkę i rozstanie z najbliższymi.
Wiem, że innej drogi dla nas w tej chwili nie ma, jak tylko powrót do Polski.
Ciężko jest rozstawać się po kilkunastu latach z tym w co się wrosło, ale "hamerykańskiej szarpaniny" też mam już dość!
Może faktycznie w Polsce łatwiej się nam będzie odnaleźć, niż w moich wyobrażeniach i horrorach, które sama sobie nakręcam w tej chwili?rufio - Sob 30 Paź, 2010 18:36 No to powodzenia i jak widac z powyzszego w odpowiednim momencie przestalas uzywac - moze to dobry omen na nowej drodze ?Urszula - Sob 30 Paź, 2010 19:00
rufio napisał/a:
jak widac z powyzszego w odpowiednim momencie przestalas uzywac - moze to dobry omen na nowej drodze ?
He, he... Chyba jednak jest coś w tym głupim powiedzeniu, że "nad dziećmi i pijakami Opatrzność czuwa"?!
Może to nie przypadek, że w maju zaryłam pyskiem o bruk, że straciłam pracę i zapragnęłam trzeźwieć?
Przecież "po pijoku" brnęłabym dalej w hamerykańskim bagnie "ratując" to, co i tak było już nie do uratowania.
A czy to nie cud, że w niedługim czasie po zwolnieniu mnie z pracy (za chlejstwo) "zwąchaliśmy się" z księżoszkiem, który już od kilku lat cierpi na brak organisty w swojej parafii?
Zaproponowaliśmy mu swoje usługi, on z kolei zaproponował nam pracę w Polsce.
Póki co na pięć lat, a potem się zobaczy, co będzie dalej!
W tej chwili przygnębiona jestem, rozżalona, zdołowana, przestraszona niepewnością dalszego losu, ale zdaję sobie sprawę, że mogło być o wiele gorzej!stiff - Sob 30 Paź, 2010 19:04
Urszula napisał/a:
"nad dziećmi i pijakami Opatrzność czuwa"?!
Dokładnie tak... Borus - Sob 30 Paź, 2010 19:06
Urszula napisał/a:
zdaję sobie sprawę, że mogło być o wiele gorzej!
...powiedz sobie, że gorzej już było i teraz może być tylko lepiej... rufio - Sob 30 Paź, 2010 19:11
rufio - Sob 30 Paź, 2010 19:16 Wiedźma - Sob 30 Paź, 2010 23:40
Urszula napisał/a:
zaproponował nam pracę w Polsce.
Urszula! To już połowa sukcesu!
Będzie dobrze, zobaczysz! Urszula - Nie 31 Paź, 2010 14:51
Wiedźma napisał/a:
Urszula napisał/a:
zaproponował nam pracę w Polsce.
Urszula! To już połowa sukcesu!
Może jeszcze nie połowa, bo nie znam księżoszka i nie wiem, czy mój osobisty kol. małżonek potrafi się z nim dogadać, ale jakiś punkt zaczepienia się jest!
Nawet wiem już w jakiej chatce będziemy mieszkać!
Żadne luksusy, ale mieszkanie niekrępujące i dla nas dwojga aż za duże!
A co najważniejsze, jest tam potężny ogród, który właściciele domu oddają do mojej dyspozycji! Co prawda zaniedbany i nieuprawiany od lat, ale będę mogła sadzić kwiatki i uprawiać pomidorki!
Mam nadzieję, że właściciele domu nie okażą się zbyt konfliktowi...
Kontrakt wynajmu mamy narazie podpisać na trzy lata.
Czy wytrzymamy tam tyle? Czy będzie z czego żyć? Co będzie dalej?
Jedna wielka niewiadoma.
A ja tak lubię mieć wszystko posprzątane, poukładane i zaplanowane!!!
Ale postanowiłam podejść do tego jak do przygody na wycieczce.
Od wczoraj humor nieco mi się poprawił i staram się zbyt dużo nie myśleć, bo i tak:
"... Co ma być, to i będzie,
tak czy owak zdarzy się!
Mały los, wielkie szczęście,
dobre, złe, dobre, złe..."stiff - Nie 31 Paź, 2010 14:52
Urszula napisał/a:
A ja tak lubię mieć wszystko posprzątane, poukładane i zaplanowane!!!
Ja tez, ale nie wszystko jest od nas zależne, niestety... Wiedźma - Nie 31 Paź, 2010 20:09 Praca, dom...
Urszula, wszystko zaczyna się dobrze układać!
Ciesz się z tego! Po prostu się ciesz! pinocchio - Nie 31 Paź, 2010 21:45 Urszula,
przeszliście szkołę w USA, to w tej "nowej" Polsce sobie naprawdę dacie radę.
Tu sie wiele zmienia na lepsze.
A ponadto Polak Polakowi wilkiem bardziej na emigracji niż w kraju.
(jeździłem tu i tam - mam jakieś porownanie).
Tutaj da się dobrze żyć - zobaczysz.
Trzymam kciuki, zeby Ci się szczęściło.
jolkajolka - Nie 31 Paź, 2010 21:50 Wracaj,tu przynajmniej będziesz u siebie. Mam na myśli kraj. A poza tym,najgorsze już było. Nic gorszego od picia przydarzyć się nie może. Z trzeźwą głową uda się wszystkie przeciwności pokonać,zobaczysz. yuraa - Nie 31 Paź, 2010 21:57 hej Urszulo oglądałem zdjecia Twoje i chałupy w Chicago czekam na zdjęcie usmiechnietej Urszuli w krajuverdo - Pon 01 Lis, 2010 13:10
Urszula napisał/a:
ze spłatą złodziejskiego oprocentowania raczej nie miałabym skrupułów
Nie splacaj tych dlugow, raczej nikt od Ciebie nie bedzie tej kasy sciagal (nie ma takiego prawa pomiedzy Polska a USA).Prawie wszystkie kredyty sa ubezpieczone...w takiej sytuacji banki nie egzekwuja tych pieniedzy..bo poprostu jest to nieoplacalne.Olej to i ciesz sie zyciem.Powodzenia !
Najlepiej zapytaj prawnika,za sama porade wezmie z 200 $ (to jeszcze zalezy od sprawy)bedziesz miec wtedy pewnosc,ze wszystko jest zgodnie z prawem.Urszula - Pon 01 Lis, 2010 14:24
verdo napisał/a:
Najlepiej zapytaj prawnika,
He, he, he , he...
Prawnika już pytałam. A nawet dwóch!
Zwabiona zostałam reklamą "pierwsza kosultacja gratis!". I... wybuliłam niepotrzebnie trzysta dolców!
Pierwszy oznajmił mi, że długi trzeba spłacać, ale istnieje szansa na ich umorzenie i on chętnie podejmie się reprezentowania naszej firmy przed wierzycielami. Obiecywał, że "zbije" zadłużenie do zera, tylko muszę mu zabulić na start ok. $2500, a potem to już się dogadamy co do dalszej gratyfikacji, gdyby np. sprawa oparła się o sąd.
Udałam się zatem do drugiego prawnika. Owszem, miły był, doradził to i owo, kasiorki za pierwszą wizytę (zgodnie z reklamą) nie pobrał. Umówiliśmy się na następne spotkanie, na które miałam przynieść całe stosy papierów (umowy z bankami, rozliczenia kont, rozliczenia podatkowe za ostatnie 2 lata, i mnóstwo innych pierduł) oraz $300 na "wszczęcie postępowania" w czym zawarta była opłata za drugą konsultację.
Trzy stówy pożyczyłam od córki, porobiłam kopie wszystkich dokumentów i zjawiłam się u pana adwokata. Uzyskałam obietnicę, że sprawą się zajmie i oddzwoni w ciągu kilku dni, żeby poinformować mnie, jakie mam szanse na umorzenie odsetek.
Oddzwonił po tygodniu. Domagał się następnych kilku stówek, bo właśnie ma zamiar rozpocząć pertraktacje z bankami... Na moje pytanie, ile jeszcze będę musiała zapłacić i jakie są gwarancje umorzenia odsetek, uzyskałam odpowiedź:
- No, szanse są duże!!! Tak 75 na 100! Oczywiście, od ciebie zależy, ile będziesz chciała zainwestować w wyczyszczenie swojej historii kredytowej.
Olałam tego adwokata, bo doszłam do wniosku, że jest mi wszystko jedno czy zapłacę bankom złodziejski procent, czy "uratuję" pięć-sześć stówek wpłacając na konto prawnika prawie równowartość zadłużenia.
Zadłużenie jest na odsetkach, bo podstawę kredytu już spłaciłam, ale kont nie mogę zamknąć póki nie nie zapłacę narosłych odsetek. A na to nie mam kasy... verdo - Wto 02 Lis, 2010 13:36
Urszula napisał/a:
długi trzeba spłacać, ale istnieje szansa na ich umorzenie
W Europie to prawie wszystko zalezy od dobrej woli dyrektora banku mysle,ze w USA jest pobobnie.
Urszula napisał/a:
Obiecywał, że "zbije" zadłużenie do zera, tylko muszę mu zabulić na start ok. $2500, a potem to już się dogadamy
Dogadamy sie,oznacza przygotuj sie na tz."koszty ukryte"....
Urszula napisał/a:
gdyby np. sprawa oparła się o sąd
Do tego chyba nie dojdze a sprawa trwalaby mnostwo czasu,nawet najwieksi przestepcy czuja sie bezpieczni.Zaden kraj nie wyda latwo swojego obywatela...
Urszula napisał/a:
$300 na "wszczęcie postępowania" w czym zawarta była opłata za drugą konsultację.
Niestety tak sie cenia....dobra fucha.To zadluzenie masz na odsetkach, nie martw sie tym za bardzo.Twoje konta po czasie sami pozamykaja.Dodam jedynie,ze alfa i omega w tym temacie tez nie jestem.Jesli chcielibyscie sprowadzic tutaj swoj samochod to bedziecie zwolnieni z oplaty akcyzy w PL.W przypadku aut z silnikem powyzej 2.0 l jest to az 18,6 % wartosci samochodu...wiec nawet kilka tys.zł mozna zaoszczedzic.Jednak pojazdu nie mozna pozniej sprzedac ani wynajmowac przez okres jednego roku.Podlega to po tz.mienie przesiedlencze...Urszula - Wto 02 Lis, 2010 19:23
verdo napisał/a:
Twoje konta po czasie sami pozamykaja.
To wiem!
Tylko nie wiem, czy nie znajdę się na "czarnej liście" i czy jeszcze kiedykolwiek będę mogła przyjechać do USA, choćby w odwiedziny do dzieci...
A jeśli chodzi o samochody, to nie ma sensu sprowadzać do Polski starych rzęchów!
Na nowy nas nie stać...
Zresztą i tak autko musiałoby być zarejestrowane na mojego osobistego kol. małżonka przez conajmniej pół roku, gdybyśmy je chcieli sprowadzić jako mienie przesiedleńcze.
Ale to akurat mam gdzieś!
Bez samochodu też da się żyć. Ja ze sobą zabieram rower podarowany mi przez przyjaciół na imieniny. milutka - Wto 02 Lis, 2010 20:38 Urszulo ale smutno się czyta to wszystko ...ale wiesz co ?mam takie przeczucie ,że wszystko dobrze Ci się ułoży ,odetniesz się od wszystkiego co było złe bo z tego co piszesz az tak wesoło Ci się tam nie żyło Pewnie dobrych chwil nie brakowało ale może to dobra okazja by rozpocząć tak na dobre nowe trzeźwe życie A najfajniejsze jest to ,że mimo tak ciężkich chwil poczucie humoru Cię nie opuszcza - tak trzymaj .Pozdrawiam i życzę pogody ducha -będzie dobrze pterodaktyll - Wto 02 Lis, 2010 20:39
Cytat:
Czasem przychodzi mi taka durna myśl do głowy, żeby po prostu stąd spieprzyć nie spłacając niczego.
Długów u prywatnych osób i firm nie mamy, a banki nie zbiednieją przez to, że nie spłacę paru tysiaków
I Ty się jeszcze zastanawiasz? Znikaj po angielsku i kwita....toż te banki to najwięksi złodzieje............. Urszula - Śro 03 Lis, 2010 01:51
pterodaktyll napisał/a:
I Ty się jeszcze zastanawiasz? Znikaj po angielsku i kwita....
No, nawet mam czasem taką ochotę!!!
Ale:
- różne już role pełniłam w życiu i chwytałam się różnych zajęć, jednak nigdy nie popełniłam żadnego przestępstwa i chciałabym, żeby tak pozostało... Jestem alkoholiczką, ale nie złodziejką!!!!!!!!
- boję się, że wyjazd z Hameryki bez uregulowania spraw bankowych skutkowć może zajęciem hamerykańskiej emerytury mojego osobistego kol. małżonka i z czego wtedy będziemy żyć? Z tych marnych groszy, które miesięcznie obiecuje nam proboszczunio? Toż to wystarczy jedynie na sól do kwaśnego mleka, a gdzie opłaty za gaz, prąd, jakiś telefon, czy dostęp do Internetu?
- boję się, że nie będę mogła ponownie wjechać do USA. A bardzo bym chciała od czasu do czasu odwiedzić dzieci i wnuki... Nie mamy obywatelstwa, więc w każdej chwili możemy spotkać się z odmową przekroczenia granicy...
A dzisiaj zdołowała mnie jeszcze firma ubezpieczeniowa, w której wykupiłam polisę na życie. Liczyłam na to, że w całości będę mogła odzyskać pieniądze wpłacane od ponad 10 lat tytułem ubezpieczenia, a okazało się, że g*** z tego!
Owszem, gdybym zdechła, memu osobistemu kol. małżonkowi zostałoby wypłacone 50 tysięcy dolców. Ale ponieważ wciąż jeszcze żyję (cholera wie po co!), to przed ukończeniem 60-tego roku życia mogę odzyskać jedynie 13% tego, co wpłaciłam tym złodziejom! A to jest niecałe dwa tysiące.
Umowę z ubezpieczycielem zawierałam na zupełnie innych warunkach, ale w tzw. "międzyczasie" wszystko się pozmieniało i żeby odebrać własną forsę, musiałabym skierować sprawę do sądu.
Z góry wiadomo, że sprawę mam wygraną (na podstwie umowy), ale zanim proces się zakończy to ja dawno ukończę te 60 lat (o ile dożyję). A kasa potrzebna mi jest już i natychmiast!!!
W dodatku musiałabym "nie zrywać polisy" i opłacać roczną składkę w wysokości $2400 do końca zakończenia postępowania sądowego, by móc wyegzekwować kasiorkę wpłacaną na siebie i kol. małżonka. Niby skąd mam wziąć taką kupę dolców?
Chyba nie mam innego wyjścia, jeno brać te niecałe dwa tysiaki i jeszcze nisko się pokłonić z wdzięczności, że w ogóle cokolwiek odzyskuję.Urszula - Śro 03 Lis, 2010 02:55
milutka napisał/a:
bo z tego co piszesz az tak wesoło Ci się tam nie żyło
Hmmm... Sama nie wiem jak mi się tutaj żyło...
Teraz, kiedy oglądam się na przeżyte tu lata, to i żal i ... no, nie wiem... chyba jednak coś w rodzaju ulgi, że wyjeżdżam z tych pieprzonych USA, zrywam z "wyścigiem szczurów" i nie będę musiała szamotać się z idiotycznymi przepisami.
Z drugiej strony jednak, nie było tak źle!
Do pewnego momentu żyło się nam całkiem wygodnie i bezpiecznie, stać nas było na krajoznawcze wycieczki (o!, chyba muszę wrzucić do Albumu widoki z Utah, Californii, albo innych stanów), potem nagle wszystko "d***"!
Jedno co muszę przyznać, nie nudziłam się nigdy! Roboty zawsze miałam powyżej uszu, satysfakcji z niej też. Poznałam mnóstwo fajnych ludzi, czegoś tam się nauczyłam i, co najważniejsze, zapewniłam własnym dzieciom dość łatwy start w dorosłe życie.
Wydaje mi się, że mimo moje chlejstwo, mimo uzależnienie od alkoholu, nie zmarnowałam tych lat.
Cóż, wyszło jak wyszło, nie ma sensu płakać nad rozlanym mlekiem...
Ale bardzo boję się Polski!
Boję się tego, co może nas tam czekać i boję się, czy zdołam wszystko jako tako ogarnąć.
Ale nie mam wyjścia: pakuję graty, zabieram rower i ruszam na podbój Podkarpacia!
Goła, ale wesoła! No, bez przesady, wesoło to mi w tej chwili wcale nie jest... Kulfon - Śro 03 Lis, 2010 06:19
Cytat:
zrywam z "wyścigiem szczurów" i nie będę musiała szamotać się z idiotycznymi przepisami
Uwazasz, ze w PLq niby lepiej ? Tomoe - Śro 03 Lis, 2010 13:41 Widziałam zdjęcia Urszuli, widziałam!!!! Urszula - Śro 03 Lis, 2010 13:45
Tomoe napisał/a:
Widziałam zdjęcia Urszuli,
Podeślę więcej, kiedy zakończę pakowanie gratów. Urszula - Śro 03 Lis, 2010 13:46 Łojezusicku! Nawet nie wiedziałam, że posiadam w chałupie tyle "dobra"!
Nazbierało się tego szajsu przez lata, że głowa mała!
Drugi dzień już upycham "majątek" w pudła i worki i nawet 1/4 nie zdążyłam spakować.
A wyrzucać żal... Nawet różnych "durnostojek", którymi obdarowywali mnie znajomi. Tomoe - Śro 03 Lis, 2010 13:52 Podeślij koniecznie. Urszula - Śro 03 Lis, 2010 14:13
Tomoe napisał/a:
Podeślij koniecznie.
Do tego nie musisz mnie specjalnie zachęcać!
Ja też chętnie przeglądam Album i wszystkie galerie.
Jakoś inaczej odbieram przekaz w postach, kiedy kojarzę go z konkretną twarzą...
Dzięki temu, że mogłam Was zobaczyć, staliście się mi jeszcze bardziej bliscy.
A może i w realu kiedyś się spotkamy, kto wie?!Tomoe - Śro 03 Lis, 2010 14:20
Urszula napisał/a:
Dzięki temu, że mogłam Was zobaczyć, staliście się mi jeszcze bardziej bliscy.
I wzajemnie. Urszula - Śro 03 Lis, 2010 14:57
Kulfon napisał/a:
Uwazasz, ze w PLq niby lepiej ?
Wiem, Kulfonku, wiem, że nigdzie nie ma łatwo!
Ale w Polsce będę przynajmniej między swoimi...
Pewnie sporo wody w Sanie upłynie, nim zaadaptuję się do nowych warunków, ale liczę na to, że chociaz obciążenie psychiczne będzie mniejsze.
Zbyt wielkich wymagań nie mam. Ot, dach nad głową, jakieś zajęcie, w którym mogłabym się realizować (niekoniecznie sprzątanie ), na śniadanko bułka z masłem i pomidorek, na obiad kartofelki z kwaśnym mlekiem, kolację to już nawet mogę sobie odpuścić.
No i jeszcze, żeby chatka była ciepła, bo ja zmarzluchem jestem...Tomoe - Śro 03 Lis, 2010 15:10 I jeszcze jedno:
"Pamiętajcie o ogrodach,
przecież stamtąd przyszliście,
w żar epoki użyczą wam chłodu
tylko kwiaty, tylko liście..."
Urszula - Śro 03 Lis, 2010 15:21
Tomoe napisał/a:
jeszcze jedno:
"Pamiętajcie o ogrodach,
Dzięki, Tomoe! Kocham Jonasza!!!
A co do ogrodu, to mam obiecane, że... mogę tam się wyżywać "ile chcąc"!
Nikt tego nie uprawia, nikt nawet trawy nie kosi.
Na początek będzie więc roboty w cholerę, ale ja to lubię!
I liczę na to, że w następnym roku ogródek odpłaci mi kwitnącymi kwiatkami i pysznymi, soczystymi pomidorami.pterodaktyll - Śro 03 Lis, 2010 15:24
Urszula napisał/a:
co do ogrodu, to mam obiecane, że... mogę tam się wyżywać "ile chcąc"!
Zapraszam serdecznie do siebie. Ja nie lubię trawy kosić.......... Urszula - Śro 03 Lis, 2010 16:08
pterodaktyll napisał/a:
Zapraszam serdecznie do siebie. Ja nie lubię trawy kosić..........
O.K.!, chętnie wygolę wszystko do łysa (trawę oczywiście, żeby mi nie było nieprzyzwoitych skojarzeń! ).
Ale co z tego będę miała?pterodaktyll - Śro 03 Lis, 2010 16:32
Czuję, że warte jest to zachodu...
A oprócz wdzięczności, to chyba jeszcze jakąś kawę postawisz?
Chociaż nie! Po zastanowieniu, wybieram jogurt, kefir, albo sok pomidorowy.Urszula - Śro 03 Lis, 2010 17:32
Kulfon napisał/a:
do wiosny doplyniecie ??
Jak nie do tej najbliższej, to do następnej z całą pewnością!
Po prostu nie ma innej opcji.pterodaktyll - Śro 03 Lis, 2010 17:37
Urszula napisał/a:
Po zastanowieniu, wybieram jogurt, kefir, albo sok pomidorowy.
Mówisz-masz Borus - Śro 03 Lis, 2010 17:38
Tomoe napisał/a:
kwiaty
...drzewa Urszula - Śro 03 Lis, 2010 17:48
pterodaktyll napisał/a:
Mówisz-masz
Dzięki, to właśnie chciałam przeczytać! Urszula - Śro 03 Lis, 2010 17:54
Borus napisał/a:
...drzewa
Nie wiem jak jest z drzewami w tym ogrodzie, ale skoro właścicielka powiedziała mi przez telefon :
- Łozechy i japka sami se zbirojcie, coby nie gniły pod dzewem! - to chyba jakieś drzewka tam rosną, nie?
Bardzo jestem ciekawa, co zastanę na miejscu. I czy uda mi się dojść do porozumienia z właścicielami domu.Urszula - Wto 09 Lis, 2010 22:31 Wpadłam tylko na chwilkę, by sprawdzić, co u Was słychać i zaraz się zmywam.
Przeprowadzka do Polski po prostu mnie przerasta!!!
Mam jeszcze jedynie trzy dni na opuszczenie chałupy, a z każdego kąta wyłażą na mnie jakieś rzeczy, których żal zostawić, bo albo mają dla mnie wartość sentymentalną, albo po prostu mogą się nam przydać.
Upycham wszystko w pudła i wory, zaś w tzw. "międzyczasie" usiłuję pozałatwiać sprawy urzędowe i... padam na ryj.
Z moim osobistym kol. małżonkiem zawarliśmy umowę: - ja pakuję dobytek, on załatwia tragarzy, przewoźnika do Polski i takie tam jeszcze inne d***.
Na dzień dzisiejszy nic jeszcze nie jest załatwione. Tzn. ja już jutro kończę pakowanie, które zaczęłam tydzeń temu, ale co dalej? Przecież z dnia na dzień nikogo nie znajdę do przewiezienia tych rzeczy i załadowania do kontenera.
Szlag mnie trafia!!!
Niby mam chłopa, a jakby go wcale nie było... Wraca z giełdy samochodowej (ja w tym czasie zdążyłam już spakować wszyskie jego gacie, ciuchy, nuty, membrany do bębnów i werbli, skarpety-bzdety-rozety) i pyta:
- A co dziś na obiad?
- Nie ma obiadu - mówię uczciwie - nie zdążyłam nawet zupy ugotować.
- To co robiłaś przez cały dzień?!
No, ręce opadają i cycki!!!
Nie życzę tego ani sobie, ani moim dzieciom, ale gdybym tak nagle rozległego zawału serca dostała przy tej przeprowadzce i zeszła z tego świata, to kto ugotuje pierogi mojemu menowi?Kulfon - Wto 09 Lis, 2010 22:38
Cytat:
No, ręce opadają i cycki!!!
ale dobrze ze humor Ci jeszcze dopisuje
3maj sie Urszulamilutka - Wto 09 Lis, 2010 22:51
Urszula napisał/a:
Przeprowadzka do Polski po prostu mnie przerasta!!!
Urszulo ...co ja ci mogę powiedzieć ...powodzenia i wytrwałości ci życzę i dużo dużo siły i cierpliwości ...bo z tego co piszesz to przy tej przeprowadzce jak również przy mężu będzie ci to potrzebne Janioł - Wto 09 Lis, 2010 22:53
milutka napisał/a:
Urszulo ...co ja ci mogę powiedzieć ...powodzenia i wytrwałości ci życzę i dużo dużo siły i cierpliwości ...bo z tego co piszesz to przy tej przeprowadzce jak również przy mężu będzie ci to potrzebne
nie mówiąc o lepieniu pierogówUrszula - Wto 09 Lis, 2010 22:55
Kulfon napisał/a:
3maj sie Urszula
Dzięki, Kulfoniku!
Trzymać, to się jeszcze trzymam (po japońsku), ale wczoraj naprawdę miałam ochotę się nachlać...
I pewnie zrobiłabym to, ale... wiem, że kiedy wypiję, nie podołam wyzwaniom. milutka - Wto 09 Lis, 2010 22:59
andrzej napisał/a:
nie mówiąc o lepieniu pierogów
no tak -przeoczyłam ...no ale w sumie pieroga to bym zjadła ...Ula dasz radę co ? Urszula - Wto 09 Lis, 2010 23:09
andrzej napisał/a:
nie mówiąc o lepieniu pierogów
W tej chwili o pierogach mój osobisty kol. mażonek zapomnieć musi!
Chyba, że sam sobie kupi jakąś mrożonkę (ale do zakupów nie przywykł) i sam sobie ten szajs obierający się po zębach ugotuje.
Jakoś tak mi się porobiło, że nie mam ochoty na pichcenie obiadków w momencie, gdy muszę spakować do Polski najniezbędniejsze rzeczy.
Ale ja zawsze byłam jakaś taka durnowata...Janioł - Wto 09 Lis, 2010 23:13
Urszula napisał/a:
Ale ja zawsze byłam jakaś taka durnowata...
to nie to,to wina pierogów bo one leniwe miały byćUrszula - Wto 09 Lis, 2010 23:20
milutka napisał/a:
no ale w sumie pieroga to bym zjadła ...Ula dasz radę co ?
Milutka, jak już się w Polsce osiędę, to pierogów będzie "skolko ugodno"!!!
Ruskich, z mięsem, z serem (na słodko i na ostro), z kapuchą (we wszelkich postaciach), z grzybami, z owocami, a nawet z kiszką, czyli kaszanką! Urszula - Wto 09 Lis, 2010 23:39
andrzej napisał/a:
to nie to,to wina pierogów bo one leniwe miały być
A któż by się "leniwych" w mojej rodzinie chwycił bez nadzienia i omasty?!
Czasem do mięchola (którego sama nie jadam) robię kluski śląskie, knedliki, albo kopytka. Czy kopytka to jest to samo co "leniwe"?milutka - Wto 09 Lis, 2010 23:48
Urszula napisał/a:
ytka to jest to samo co "leniwe"?
tak -bynajmniej dla mnie ...ale proszę ..skończcie o tym jedzeniu bo robię sie głodna Wiedźma - Wto 09 Lis, 2010 23:54
Urszula napisał/a:
Czy kopytka to jest to samo co "leniwe"?
Absolutnie nie
Kopytka sie robi z ciasta ziemniaczanego - krojone skośnie z długiego wałka,
a pierogi leniwe z - ciasta z serem (szczegółów nie znam ) kładzione łyżką.Urszula - Wto 09 Lis, 2010 23:55 Jutro już muszę spakować mój komputerek w pudełko...
Czy będę miała w najbliższych dniach okazję do wejścia na Dekadencję?
Mam nadzieję, że tak, bo tu wszyscy są skomputeryzowani... Urszula - Śro 10 Lis, 2010 01:25
Wiedźma napisał/a:
Kopytka sie robi z ciasta ziemniaczanego - krojone skośnie z długiego wałka,
a pierogi leniwe z - ciasta z serem (szczegółów nie znam ) kładzione łyżką.
No i właśnie dla mnie to też tajemnica!
Ja kopytka robię z gotowanych ziemniaków i mąki z dodatkiem jaja (czasami dodaję resztki białego sera), utaczam na stolnicy wałek ciasta i kroję po skosie na 2 -centymetrowe kluseczki.
Leniwych kładzionych łyżką ani moja Mama, ani Babcie nigdy nie robiły, choć czasami jadło się jakieś "kulfonce" z sera i ziemniaków. Ale zawsze były to dość twarde (i pyszne!) kluchy formowane na stolnicy, nigdy nie wrzucane łyżką na wrzątek.
A najpyszniejszy dla mnie w dzieciństwie był "chleb świętojański", który jedliśmy ziębnięci po odwiedzinach grobów w dzień Wszystkich Świętych. Drożdżowe ciasto przyrządzane na parze (jak czeski knedlik) z sosem spod mięsa, albo polane zrumienionym masłem.
Do tego gorące mleko, albo herbata z głogu i dzikiej róży - co tam kto sobie zażyczył.evita - Śro 10 Lis, 2010 08:14
Urszula napisał/a:
Drożdżowe ciasto przyrządzane na parze (jak czeski knedlik) z sosem spod mięsa, albo polane zrumienionym masłem
czyli inaczje mówiąc kluski parowane lub jak to się u nas godo kluski na chadrze Klara - Śro 10 Lis, 2010 08:20
Urszula napisał/a:
"chleb świętojański"
Z Twojego opisu wynika, że są to pyzy drożdżowe, czyli kluski na parze, a w poznańskim "kluchy na łachu"
Wiedźma napisał/a:
a pierogi leniwe z - ciasta z serem
Moja mama mawiała, że leniwa gospodyni, zamiast zrobić pierogi z serem, zmieszała wszystkie składniki i ugotowała.
U nas się te pierogi też tnie z uformowanego wałeczka i dopiero kładzie na wrzątek. Później polewa stopionym masłem i posypuje cukrem.
Łyżką kładziemy "szare kluski" z tartych ziemniaków Wiedźma - Śro 10 Lis, 2010 08:30
Klara napisał/a:
leniwa gospodyni, zamiast zrobić pierogi z serem, zmieszała wszystkie składniki i ugotowała.
U nas się te pierogi też tnie z uformowanego wałeczka i dopiero kładzie na wrzątek
To widocznie nasze gospodynie są jeszcze bardziej leniwe,
skoro nie chce im się formować i ciąć wałeczka, tylko kładą łyżką. Urszula - Śro 17 Lis, 2010 17:53 Witajcie!
Od przedwczorajszego wieczoru mieszkam juz u corki.
Jestem wykonczona przeprowadzka...
Dzieci probuja wprowadzic mnie w dobry nastroj, wnuczki wisza na mnie bez przerwy, moj osobisty kot obrazil sie, zaszyl sie pod lozkiem i wcale sie do mnie nie odzywa.
W dodatku nie umiem pisac na klawiaturze laptopa nalezacego do ziecia, a moj osobisty komputerek polecial juz do Polski. pietruszka - Śro 17 Lis, 2010 18:55 Wiedźma - Śro 17 Lis, 2010 19:23
Urszula napisał/a:
moj osobisty komputerek polecial juz do Polski.
A Ty kiedy podążysz za nim?beata - Śro 17 Lis, 2010 19:31 pinocchio - Czw 18 Lis, 2010 06:53
Urszula napisał/a:
Witajcie!
Od przedwczorajszego wieczoru mieszkam juz u corki.
Jestem wykonczona przeprowadzka...
Dzieci probuja wprowadzic mnie w dobry nastroj, wnuczki wisza na mnie bez przerwy, moj osobisty kot obrazil sie, zaszyl sie pod lozkiem i wcale sie do mnie nie odzywa.
W dodatku nie umiem pisac na klawiaturze laptopa nalezacego do ziecia, a moj osobisty komputerek polecial juz do Polski.
A na dole tej wiadomości znajdziesz quiz na temat Polski: "Tu jest Polska! Sprawdź, co o niej wiesz!"
Może umilisz sobie czas oczekiwania sprawdzając najważniejsze informacje na temat naszego kraju?
Pierwsze pytanie kunkursu:
Kto z celebrytów ma dom w Magdalence?
1.Kasia Cichopek
2. Michał Wiśniewski
3. Doda
Kulfon - Nie 28 Lis, 2010 21:49
Cytat:
Od przedwczorajszego wieczoru mieszkam juz u corki.
Ziec Urszuli chyba jej juz wiecej nie pozwolil wsiasc na swojego laptopa
ciekawe co u Niej ??
moze juz na statku w drodze do PL
gorzej jak "plywa po oceanie" Urszula - Pon 29 Lis, 2010 20:07
Kulfon napisał/a:
Ziec Urszuli chyba jej juz wiecej nie pozwolil wsiasc na swojego laptopa
Pozwolił, pozwolił!
Wszystko, co znajduje się w mieszkanku moich dzieci, jest do mojej dyspozycji i nawet "pozwoleństwo" na przemeblowanie sypialni dostałam!
Sęk w tym, że jakoś odnaleźć się nie mogę w nowych, tymczasowych warunkach i nie potrafię zorganizować sobie czasu tak "jak to przódy bywało".Urszula - Pon 29 Lis, 2010 21:19
Wiedźma napisał/a:
Urszula napisał/a:
moj osobisty komputerek polecial juz do Polski.
A Ty kiedy podążysz za nim?
Tak "na stówę", to jeszcze nie wiem...
Wszystko się tu jakoś "matłasi-kitasi", urzędy są opieszałe w załatwianiu naszych spraw, a chciałabym wszystko pozamykać i podomykać zgodnie z prawem, nie spieprzać jak szczur z tonącego okrętu, nie zostawiać za sobą długów i nie palić za sobą mostów.
Nie staraliśmy się o amerykańskie obywatelstwo, status rezydenta w zupełności nas zadowalał. I to był błąd!!!
Teraz już za późno i nie czas płakać nad rozlanym mlekiem. Teraz muszę jakoś tak wszystko dograć, by nie odcinać sobie możliwości odwiedzenia dzieci i wnuków w USA. Teraz muszę wyprowadzić wszystko na prostą i wyjechać z tej pieprzonej Hameryki z podniesionym czołem.
Nie jest to łatwe - łatwiej było tu wjechać, niż teraz się stąd wyprowadzać.
Uczciwie mówię: - nie stać nas na tę przeprowadzkę! Nie stać nas na powrót do Polski.
Wracamy, bo nie mamy innego wyjścia.
Przeprowadzka pochłonie cały nasz finansowy życiowy dorobek, ale nic na to nie poradzę!
Jak dobrze pójdzie, to wyjadę do kraju w połowie lutego.
Już chciałabym wyjechać!!!
Chciałabym natychmiast zacząć organizować nasze życie od nowa, ale tyle spraw mnie tu jeszcze trzyma!
Popłynął do Polski mój komputer, popłynęły do Polski moje garnki, talerze, swetry, majtki i gitara.
Nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji, by być uzależnioną od innych... A teraz siedzę na głowie własnej córce i... szlag mnie trafia!Janioł - Pon 29 Lis, 2010 22:26
Urszula napisał/a:
by być uzależnioną od innych
cosik mi to przypomina zaraz , zaraz uzależnienie, bezsilność skąd ja to znam ?Urszula - Pon 29 Lis, 2010 22:57
Kulfon napisał/a:
gorzej jak "plywa po oceanie"
O nie, Kulfoniku, wypluj te słowa!!!
Od pół roku już nie "pływam" i mam nadzieję, że nie popłynę. Przynajmniej w najbliższym czasie, bo zbyt dużo mam do stracenia.
Teraz tym bardziej muszę być trzeźwa, im bardziej chcę wyrwać się z kręgu niezależnych ode mnie uzależnień!Małgoś - Pon 29 Lis, 2010 23:02
Urszula napisał/a:
Teraz tym bardziej muszę być trzeźwa, im bardziej chcę wyrwać się z kręgu niezależnych ode mnie uzależnień!
czyli nie musisz... tylko zwyczajnie chcesz być trzeźwa I dlatego uda Ci się, zobaczysz... Urszula - Pon 29 Lis, 2010 23:08
andrzej napisał/a:
Urszula napisał/a:
by być uzależnioną od innych
cosik mi to przypomina zaraz , zaraz uzależnienie, bezsilność skąd ja to znam ?
Kurde!!! Źle się wyraziłam, ale tak bywa, kiedy pisze się w pośpiechu między przewracaniem na patelni rachuchów, a segregowaniem dziecięcych ciuchów do prania i ścieraniem wody z podłogi pod rozmrażającą się lodówką...
Powinnam była napisać, że jeszcze nigdy NIE BYŁAM ZALEŻNĄ OD INNYCH. Sic!
"Uzależnienie" nie jest tu odpowiednim słowem, choć do uzależnienia od wnuczek i dzieci uczciwie się przyznaję. Urszula - Pon 29 Lis, 2010 23:24
Małgoś napisał/a:
I dlatego uda Ci się, zobaczysz...
Dzięki, Małgoś!
Nie jestem pewna, że mi się uda, ale chyba warto próbować, nie?
No, to próbuję. I nie piję. I mam nadzieję, że na trzeźwo łatwiej mi pójdzie, niż "po pijoku"... I chociaż wiem, że wiele rzeczy potoczy się i tak niezależnie od mojej woli, to przynajmniej sama sobie nie będę miała nic do zarzucenia i może z czasem uwolnię się od poczucia winy za te wszystkie "przechlane lata"?Wiedźma - Pon 29 Lis, 2010 23:26 Widzisz, Ula - w sama porę przestałaś pić.
No bo jak Ty byś sobie z tym wszystkim poradziła, gdybyś nie była trzeźwa?
Opatrzność czuwa nad Tobą, jak już będziesz w Starym Kraju,
to proponuję w podzięce podreptać do Częstochowy Małgoś - Wto 30 Lis, 2010 00:03
Urszula napisał/a:
na trzeźwo łatwiej mi pójdzie, niż "po pijoku"...
no bo co może dobrze iść "po pijoku"...? Nic wtedy nie idzie do przodu, a niestety wręcz się uwstecznia i człek się jedynie coraz bardziej pogrąża w beznadzieji....
Zobacz sama, po malutku ale idziesz do przodu i problemy rozwiązujesz a nie zapijasz Zupełnie inne życie....! I dajesz mu radę!Urszula - Wto 30 Lis, 2010 00:06
Wiedźma napisał/a:
Widzisz, Ula - w sama porę przestałaś pić.
Oj, Wiedźmo, chyba jednak nie "w porę", a troszeczkę późnawo.
Ale lepiej poźno, niż wcale.
Wiedźma napisał/a:
Opatrzność czuwa nad Tobą,
W mojej rodzinie mawiało się: "Nad głupkami i pijakami Pan Bóg czuwa".
Jakaś prawda w tym powiedzeniu musi być zawarta, bo przecież Ktoś (lub coś) wciąż dodaje mi siły do zmagania się z przeciwnościami. Wierzę, że mam oparcie w jakiejś Sile Wyższej, bo przecież sama nie dałabym rady...
Niektórych rzeczy po prostu "nie idzie przeskoczyć", a mnie się ostatnio parę takich skoków udało!
Tzn. nie tyle mnie, ile okoliczności tak się ułożyły (niezależnie ode mnie), że zabłysło światełko nadziei na ułożenie wszystkich klocków na nowo.
W euforię jeszcze nie wpadam, ale powoli pozbywam się czarnych myśli i zaczynam nabierać otuchy na przyszłość.Urszula - Wto 30 Lis, 2010 00:45
Małgoś napisał/a:
no bo co może dobrze iść "po pijoku"...? Nic wtedy nie idzie do przodu, a niestety wręcz się uwstecznia i człek się jedynie coraz bardziej pogrąża w beznadzieji....
Oj, Małgoś, gdyby to było takie proste!!!
"Po pijoku" jakoś łatwiej mi się żyło...
W beznadziei się nie pogrążałam, bo alko podbarwiał "to i owo na różowo", odsuwał rzeczywiste problemy na plan dalszy, pozwalał zapomnieć, zrelaksować się, wyluzować...
Nie, nie tęsknię do życia z "pocieszycielem". Nie chcę do niego wracać. A co więcej, nie widzę nawet takiej potrzeby!
Jest trudniej, czasami nawet bardzo trudno, ale dam radę! Muszę, bo sama sobie dałam słowo, że nie sięgnę po alko. A łamać swoje własne zakazy? Straciłabym resztkę szacunku dla samej siebie...Borus - Wto 30 Lis, 2010 06:43
Urszula napisał/a:
nie tęsknię do życia z "pocieszycielem". Nie chcę do niego wracać. A co więcej, nie widzę nawet takiej potrzeby!
...to zupełnie tak, jak ja...
widocznie do wszystkiego trzeba "dorosnąć... yuraa - Wto 30 Lis, 2010 13:13
Wiedźma napisał/a:
jak już będziesz w Starym Kraju,
to proponuję w podzięce podreptać do Częstochowy
ee tam, a jeszcze lepiej na coroczne spotkanie dekadentow w ŚlesinieZbOlo - Wto 30 Lis, 2010 13:19
yuraa napisał/a:
a jeszcze lepiej na coroczne spotkanie dekadentow w Ślesinie
...bo do mnie nikt (prócz Beti) nie chciał przyjechać na "ognisko dekadenckie"... evita - Wto 30 Lis, 2010 13:22
ZbOlo napisał/a:
.bo do mnie nikt (prócz Beti) nie chciał przyjechać na "ognisko dekadenckie"...
nieprawda ! ja też chciałam ale nie mogłam ZbOlo - Wto 30 Lis, 2010 13:24
evita napisał/a:
nieprawda ! ja też chciałam ale nie mogłam
...fakt... chciało wielu... przyjechała tylko Beti... a kiełbachy było na metry... evita - Wto 30 Lis, 2010 13:26
ZbOlo napisał/a:
..fakt... chciało wielu...
bo ja mam pecha i wszyscy tak daleko jesteście
a jak już jakiś ziomal się tutaj pokaże to za parę dni już go nie ma pterodaktyll - Wto 30 Lis, 2010 14:03
ZbOlo napisał/a:
kiełbachy było na metry...
Mam nadzieję, że ją jakoś "opyliłeś" a nie zachomikowałeś na następny zjazd ZbOlo - Wto 30 Lis, 2010 14:32
pterodaktyll napisał/a:
Mam nadzieję, że ją jakoś "opyliłeś" a nie zachomikowałeś na następny zjazd
...spoko! rozdałem po rodzinie... poza tym - sporo zjedliśmy... pterodaktyll - Wto 30 Lis, 2010 15:35
przyjechała tylko Beti... a kiełbachy było na metry..
ZbOlo napisał/a:
sporo zjedliśmy.
a potem kto najwięcej pisał w temacie: ostry sex odchudzapterodaktyll - Wto 30 Lis, 2010 17:10
yuraa napisał/a:
potem kto najwięcej pisał w temacie: ostry sex odchudza
Beti i Zbolo jolkajolka - Wto 30 Lis, 2010 22:11
Urszula napisał/a:
"Po pijoku" jakoś łatwiej mi się żyło...
W beznadziei się nie pogrążałam, bo alko podbarwiał "to i owo na różowo", odsuwał rzeczywiste problemy na plan dalszy, pozwalał zapomnieć, zrelaksować się, wyluzować...
Nie, nie tęsknię do życia z "pocieszycielem". Nie chcę do niego wracać. A co więcej, nie widzę nawet takiej potrzeby!
A jak było potem,po przebudzeniu?Urszula - Pią 03 Gru, 2010 20:17
jolkajolka napisał/a:
A jak było potem,po przebudzeniu?
A po przebudzeniu okazywało się, że te wszystkie problemy nadal istnieją i wcale nie znikły.
To co miałam robić?
Nooo, to następne piwko, następna lampka wina, następny łyczek czegoś mocnejszego...
Rzucanie się z motyką na słońce i... jakoś pchało się do przodu, bo znikały nie tylko bariery językowe, ale i poczucie niższości.
Nabierałam odwagi w kontaktach z ludźmi i... kilka razy udało mi się nawet "przekonać mamuta, że jest motylkiem".
Teraz jest o wiele ciężej. Bez "wspomagacza" jęzor w gębie mi więdnie i bardzo trudno dogadać mi się nie tylko po angielsku, ale nawet po polsku.
Ale wiem, że przez to przejść muszę, więc się specjalnie nie butuję...
Skoro już wybrałam trzeźwość, to muszę się pogodzić z tym, że doraźnie raczej trudniej będzie, niż łatwiej.
Wszstko ma swoją cenę. Trzeźwość też.
A ja chcę być trzeźwa...stiff - Pią 03 Gru, 2010 20:33
Urszula napisał/a:
Skoro już wybrałam trzeźwość, to muszę się pogodzić z tym, że doraźnie raczej trudniej będzie, niż łatwiej.
A co było łatwiej, kiedy byłaś na rauszu...
Odsuwanie problemów na dalszy plan lub udawanie, ze się ich nie widzi,
nie powodowało wcale ich znikanie, a pogrążaliśmy się coraz bardziej...Urszula - Pią 03 Gru, 2010 21:52
stiff napisał/a:
A co było łatwiej, kiedy byłaś na rauszu...
Wszystko!
stiff napisał/a:
Odsuwanie problemów na dalszy plan lub udawanie, ze się ich nie widzi,
nie powodowało wcale ich znikanie
Ano nie. I właśnie dlatego, że w końcu to dostrzegłam, staram się odsuwać alkoholowe chcice od siebie i trwać w abstynencji...
Co zresztą i tak moich życiowych problemów nie rozwiązuje, ale przynajmniej nie mogę niczego zwalać na uzależnienie od alko. milutka - Pią 03 Gru, 2010 22:43
Urszula napisał/a:
Nabierałam odwagi w kontaktach z ludźmi i... kilka razy udało mi się nawet "przekonać mamuta, że jest motylkiem".
...o mamo twoja siła przebicia była na prawdę ogromna
Urszula napisał/a:
Teraz jest o wiele ciężej. Bez "wspomagacza" jęzor w gębie mi więdnie i bardzo trudno dogadać mi się nie tylko po angielsku, ale nawet po polsku.
pewnie tak -ale czy nie sprawia ci satysfakcji fakt ,że te problemy rozwiązujesz -nie jak wcześniej zapijasz I na pewno udało ci się już sporo problemów ogarnąć tylko teraz w tym stresie tego nie doceniasz beata - Pią 03 Gru, 2010 23:39
Как вы ??KICAJKA - Czw 16 Gru, 2010 17:43 No i poczytałam co u Ciebie "bezdomna Urszulko",mam nadzieję,że wszystko w porządku i szczęśliwie "dopłyniecie do portu na Podkarpacie" Urszula - Czw 06 Sty, 2011 19:00 Bardzo dawno nie zaglądałam na Forum i teraz czytam wszystko jednym tchem, tak że nawet nie zdążyłam się wcześniej przywitać.
Życzeń noworocznych też nie zdążyłam złożyć, więc teraz chcę nadrobić to zaniedbanie:
NAJPIĘKNIEJSZYCH, NAJTRZEŹWIEJSZYCH, NAJRADOŚNIEJSZYCH, ZAWSZE UŚMIECHNIĘTYCH DNI W NOWYM ROKU 2011!!!
Wszystkim Wam
od zabieganej i przymulonej nieco babki Uli.Urszula - Czw 06 Sty, 2011 19:13 Nie zaglądałam na Forum od kilku tygodni. Nie było czasu...
Od momentu sprzedania naszej chałupki mieszkam kątem u mej osobistej córki za darmo, jem za darmo, powietrze zużywam za darmo, więc poczuwam się do tego, by choć trochę pomóc w prowadzeniu gospodarstwa domowego.
Gotuję, sprzątam, piorę, robię zakupy (na szczęście sklep jest pod nosem - 5 min. piechotką) i w tzw. międzyczasie załatwiam jeszcze mnóstwo spraw związanych z naszym wyjazdem do kraju.
Możecie mi nie wierzyć, ale doby brakuje na wszystko!
I w dodatku przez ponad dwa tygodnie zostałam "odstawiona od cycka", czyli odcięta od Internetu. milutka - Czw 06 Sty, 2011 19:26
Urszula napisał/a:
Możecie mi nie wierzyć, ale doby brakuje na wszystko!
I w dodatku przez ponad dwa tygodnie zostałam "odstawiona od cycka", czyli odcięta od Internetu.
Wierzymy ,wierzymy .. Fajnie Urszulo ,że się odezwałaś Napisz proszę jakie sa rokowania na przyjazd do Polski -kiedy to będzie ?Być może o tym pisałaś ale już nie pamiętam ...Córka pewnie jest zadowolona ,taka pomoc w prowadzeniu to duży skarb ale pewnie dla Ciebie to jest niezbyt komfortowa sytuacja co ?Urszula - Czw 06 Sty, 2011 20:06
Kulfon napisał/a:
Urszulaaaaa
Как вы ??
Dzięki, Kulfoniku, za zainteresowanie się moją mizerną osobą, i za pamięć!
Niestety, w tej chwili dysponuję jedynie NOWYM laptopem mego osobistego zięcia, w którym nie ma zakodowanych "ruskich bukwów", więc skazana jestem na polską transkrypcję odpowiedzi:
- Spasiba, paka pa siebie niczewo!
Nie piję, fizycznie czuję się fajnie, trochę gorzej z psychiką.
Chwilami wydaje mi się, że wszystko toczy się gdzieś poza mną, że to tylko jakiś sen (mało przyjemny), z którego lada moment się przebudzę i wszystko będzie jak dawniej...
Ale trzymam się. Staram się uporządkować jakoś nasze "hamerykańskie sprawy" i... marzę o tym, by wreszcie znaleźć się w Polsce.
Wiem, że nie będzie łatwo. Mam jednak nadzieję, że nie będzie o wiele gorzej, niż przez ostatnie dwa lata.yuraa - Czw 06 Sty, 2011 20:09 hej Urszulo, cieszę sie że jesteś, pomyslalem chwile o tobie w świeta.
wszystkiego dobrego w Nowym RokuWiedźma - Czw 06 Sty, 2011 20:36 Pieprzyć to, Ula!
Wszystko sobie poukładasz, zobaczysz.
A najważniejsze to, że trzeźwa jesteś! KICAJKA - Czw 06 Sty, 2011 20:51 Witaj w Nowym Roku Ulka Fajnie,że się odezwałaś. Tobie również wszystkiego dobrego i bezproblemowego lądowania na "nowych śmieciach". Urszula - Czw 06 Sty, 2011 20:55
yuraa napisał/a:
pomyslalem chwile o tobie w świeta.
Pozwól, że wyrażę pewną wątpiliwość...
W Święta zapewne miałeś o kim myśleć i niekoniecznie akurat o jakiejś nieznanej Ci osobiście alkoholiczce.
Ale fajnie, że to napisałeś!
My, kobiety, lubimy karmić się złudzeniami, nawet wtedy, gdy wiemy, że nie wszystko do końca jest prawdą.
Tobie też życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku!Kulfon - Czw 27 Sty, 2011 12:24 Ciekawe czy Urszula juz w drodze do PLq ? Klara - Czw 27 Sty, 2011 14:16 Jeszcze jest styczeń, a Ona pisała coś o lutym.... JaKaJA - Nie 30 Sty, 2011 21:29 no własnie co z Urszulką?? Jak sobie radzi z tym wszystkim? Urszula - Pon 07 Lut, 2011 14:42
Kulfon napisał/a:
Ciekawe czy Urszula juz w drodze do PLq ?
"Prawie jakby".
Jeszcze siedzę w tych USA, ale już na walizkach.
Tzn. do końca spakowana nie jestem, niemniej bilet już wykupiony i pożegnania z przyjaciółmi i znajomymi już odprawione.
11 lutego wsiadam w samolot i sruuu...Klara - Pon 07 Lut, 2011 14:51 O, to już mam odpowiedź na pytanie, które zadałam w Piwnicy.
Witaj
W telewizorze mówili, że Chicago zasypał śnieg, pokazywali samochody przysypane aż po dachy..... Urszula - Pon 07 Lut, 2011 14:56
JaKaJA napisał/a:
no własnie co z Urszulką?? Jak sobie radzi z tym wszystkim?
Nie radzę sobie...
Zostawiam za sobą kilka spraw nieuporządkowanych (finanse), a o samopoczuciu w ogóle wolę nie wspominać...
Najgorsze są pożegnania z dzieciakami.
W ostatnią sobotę po raz ostatni widziałam się z "moimi" bliźniaczkami.
Niby już od dłuższego czasu przygotowywałam je na to, że muszę zniknąć z ich życia, ale to ostatnie spotkanie było tak trudne, że chyba tylko od zapicia uratował mnie jakiś cud...
Po raz pierwszy od kilku miesięcy miałam ochotę "zamulić" uczucia... Urszula - Pon 07 Lut, 2011 15:10
Klara napisał/a:
W telewizorze mówili, że Chicago zasypał śnieg, pokazywali samochody przysypane aż po dachy.....
A tak, tak!
Mieliśmy tu mały horrorek związany z kaprysami Pani Zimy!
Mnie on dotyczył średnio, bo pokrzyżował mi jedynie plany wyjścia z domu; - inni mieli o wiele gorzej!
Prawie wszystkie instytucje pozostawały zamknięte przez dwa dni, służby drogowe nie nadążały z udrożnieniem najważniejszych ulic i do dzisiejszego dnia zwały śniegu zalegają na parkingach i chodnikach.
Podobno od 30 lat nie było takiej śnieżycy, choć ja pamiętam zimę 1998 roku, gdy zostaliśmy uwięzieni w domu bez możliwości wyjazdu po chlebuś, bez prądu i jeszcze rury w chałupce nam zamarzły. Tomoe - Pon 07 Lut, 2011 15:16
Urszula napisał/a:
11 lutego wsiadam w samolot i sruuu...
Gdzie lądujesz?
Może ci zorganizujemy komitet powitalny. Urszula - Pon 07 Lut, 2011 15:42
Tomoe napisał/a:
Gdzie lądujesz?
Może ci zorganizujemy komitet powitalny.
Miło by było!
Ale raczej nierealne.
Ląduję w W-wie, potem kilka godzin czekam na lot do Krakowa, skąd mój osobisty Braciszek zawozi mnie do Mamy, pod dach rodzinnego domu.
Mam zamiar zabawić tam do poniedziałku i dopiero wtedy udać się na "wysuniętą placówkę" w objęcia mego osobistego kolegi małżonka i kocurka Myszora.
Obaj siedzą już "na organistówce" od początku stycznia (ponoć są zadowleni), tylko ja błąkam się jeszcze po zaśnieżonych drogach stanu Illinois...
Kot lot samolotem zniósł w miarę dobrze, nowe miejsce mu najwyraźniej odpowiada... Po obwąchaniu wszystkich kątów "organistówki" nawet nie chce mu się wychodzić na świeże powietrze, ale łazi po wszystkich pomieszczeniach i "drze mordę" jakby kogoś szukał...
Ciekawe, czy ja po przybyciu na miejsce, też tak szybko dostosuję się do nowych warunków?
Strasznie się boję!!!KICAJKA - Pon 07 Lut, 2011 17:07
Urszula napisał/a:
ale łazi po wszystkich pomieszczeniach i "drze mordę" jakby kogoś szukał...
Ciekawe, czy ja po przybyciu na miejsce, też tak szybko dostosuję się do nowych warunków?
No przeca CIEBIE szuka Mam nadzieję,że Ty nie będziesz podobnie do niego siem zachowywować,bo Twój osobisty małżonek może "nie zdzierżyć" JaKaJA - Pon 07 Lut, 2011 18:07 Kochana Będzie dobrze,zobaczysz-wszystko się poukłada,tego Ci z całego serducha życzę :Buzia:emigrantka - Pon 07 Lut, 2011 18:18 Urszula, pochodze z podkarpacia ;-) bedziemy prawie sasiadkami
witaj na ziemi polskiej Urszula - Pon 07 Lut, 2011 19:50
KICAJKA napisał/a:
No przeca CIEBIE szuka
He, he, he, mam nadzieję, że mnie, a nie kogoś innego.
Pewnie to głupie, ale kota i mnie osobiście też brakuje, choć ważniejsze sprawy mam w tej chwili na głowie.
Wyjeżdżam nie rozliczywszy się do końca z bankami, więc czuję się jak złodziej.
Wiem, że w tyłek mogą mnie pocałować, bo podstawy kredytów dawno są już spłacone i zalegamy jedynie z częścią odsetek.
Wątpię, by bankowi opłacało się wnoszenie roszczenia $1100 do sądu stanowego, ale przecież wszystko jest możliwe...Urszula - Pon 07 Lut, 2011 20:11
emigrantka napisał/a:
Urszula, pochodze z podkarpacia ;-) bedziemy prawie sasiadkami
To fajnie!!!
Mój osobisty kolega małżonek urodził się w woj.podkarpackim, tam przez lata całe mieszkali moi Teściowie, więc region nie jest mi obcym.
Ale boję się tego powrotu.Kulfon - Pią 25 Lut, 2011 12:17
Cytat:
Urszula
i jak w ojczyznie, wyladowalas?Klara - Pią 25 Lut, 2011 13:22
Kulfon napisał/a:
Urszula
Też o Niej niedawno myślałam.
Przyłączę się do Twojego wołania.
URSZULAAAAAA! Wiedźma - Pią 25 Lut, 2011 14:04 Urszulaaaaaa !!!!!!!! pterodaktyll - Pią 25 Lut, 2011 21:04
Urszula napisał/a:
11 lutego wsiadam w samolot i sruuu...
dokąd ona u licha poleciała? Borus - Pią 25 Lut, 2011 21:11 Może nie ma netu? Urszula - Nie 27 Lut, 2011 07:19 Witam Wszystkich ponownie!
Po długiej przerwie, bo kompletnie nie mam czasu na siedzenie przy komputerku.
Próbuję jako tako urządzić się na nowym miejscu, ale nawet nie zdążyłam jeszcze rozpakować wszystkiego, co przypłynęło wcześniej kontenerem do Gdyni.
Jest fajnie, tyle że roboty huk!Borus - Nie 27 Lut, 2011 07:38
Urszula napisał/a:
nie zdążyłam jeszcze rozpakować wszystkiego,
...przypomnij sobie, jak długo pakowałaś...
Witaj w Kraju! Wiedźma - Nie 27 Lut, 2011 07:51 Fajnie, że się wreszcie odezwałaś! Tomoe - Nie 27 Lut, 2011 08:19 Cześć Urszulko!!!
A w nowym miejscu będziesz urządzała ogródek?
Bo wiosna tuż, tuż.... stiff - Nie 27 Lut, 2011 08:23
Urszula napisał/a:
Jest fajnie, tyle że roboty huk!
Powodzenia... Urszula - Nie 27 Lut, 2011 08:35 Nasze nowe gniazdko, w którym mam nadzieję pomieszkać przez następnych pięć lat, przeszło moje oczekiwania. Tak w sensie pozytywnym, jak i negatywnym.
Najpierw pozytywy:
- dom duży, przestronny - trzy pokoje, kuchnia, łazienka, zamknięty ganek, w piwnicy kotłownia, garaż, pralnia;
- wszystkie "udobstwa" są w nim zabezpieczone (gaz, prąd, telefon, asfaltowa droga pod samą bramę, wodociąg, kanalizacja, nawet śmieci wywożą, co na podkarpackich wsiach wcale nie jest częstą praktyką);
- ogród i sad (jabłonie, grusze, wiśnie, śliwy, orzechy) ogromny!
- wielka stodoła opleciona czarnym winogronem, z boku krzewy aronii;
- na froncie domu przyuważyłam wystające spod śniegu kikuty róż (dużo tego i wielki krak bzu;
- o okolicy nie wspominam, bo wiadomo - przepięknie!!! Podkarpacie, więc niewielkie górki, pagórki, krajobraz zupełnie różny od płaskiego jak naleśnik Chicago. A do lasu mam jakieś 500m.
Teraz muszę trochę ponarzekać:
Dom cholernie zapuszczony.
Z każdego kąta wyłazi brud i gnój. Podłogi przegniłe i nierówne. Ściany krzywe, drzwi się nie domykają... Na szczęście okna są szczelne, więc mróz do chałupy się nie pcha.
Mój osobisty kolega małżonek z kopa wziął się za przeróbki, remonty i naprawy, tak więc do zastanego już brudu doszedł jeszcze pył, kurz i gruz z rozkuwanych ścian. Dosłownie tonę w śmieciochach! Każdego dnia uprzątam po kilka wiader różnego paskudztwa i końca roboty nie widać...
Ale przyznaję, że te przeróbki są konieczne, skoro mamy umowę najmu podpisaną na lat pięć.
Nie sposób przecież przez pięć lat (o ile Bozia pozwoli nam je przeżyć) męczyć się z wykwitami chorej fantazji budowlańców stawiających tę chatę!
Nijak pojąć nie mogę "co poeta miał na myśli" lokując gniazdko elektryczne w połowie ściany tuż nad wanną...
Miał nadzieję, że kogoś prąd popieści? Ja tam wolę inne pieszczoty!
Takich kwiatków jest całe mnóstwo.
Np. po zapadnięciu zmroku, wychodząc z kuchni na ganek trzeba było w ciemnościach przebrnąć przez dość duży przedpokój, wymacać kontakt w połowie przeciwległej ściany, nacisnąć, otworzyć drzwi na ganek i "na macanego" znaleźć następny kontakt (już na ganku), który został bardzo sprytnie umieszczony - nie przy którychkolwiek drzwiach, lecz obok kaloryfera na wysokości siedzącego psa.
Garaż, i owszem, duży. Dwa samochody się tam mieszczą a jeszcze miejsca zostaje w kit!
I co z tego, kiedy przez drzwi garażowe trudno nawet maluchem wjechać, nie mówiąc już o samochodzie?
Kaloryfery umieszczone były zupełnie bezsensownie, więc mój osobisty kolega małżonek zawezwał speców od grzania, którzy poprzesuwali grzejniki na rozsądne miejsca. Przy okazji odkryliśmy kilka gniazdek i kontaktów znajdujących się poza kaloryferami!
Podejrzewam, że poprzedni spece od grzania musieli być mocno "nagrzani"...
No i co raz wychodzą na wierzch takie cuda.
Ledwie uporam się z jednym syfem powstałym na skutek przeróbek, zaraz muszę wynosić gruz z następnej rozpieprzonej ściany, czy ścianki.
Ale nic to!
Kiedyś remonty się skończą (na sprzątanie - zgodnie z umową - mam całe pięć lat!), za to w kuchni, obok kuchenki gazowej, mam najprawdziwszą kuchnię na węgiel!!!
Wprost uwielbiam rozpalać żywy ogień pod kuchnią i wpatrywać się w płomienie! A jakie fajne ciepełko od niej bije! Lepsze, niż od mojego dawnego chicagowskiego kominka. Urszula - Nie 27 Lut, 2011 08:44
Tomoe napisał/a:
A w nowym miejscu będziesz urządzała ogródek?
Baaa!... Czy wyobrażasz sobie inną opcję?!
Będzie z tym trochę zachodu, bo najpierw muszę splantować teren choćby na trawnik, muszę zorientować się co do rodzaju gleby, przeryć, przekopać, użyźnić, itp., ale oczyma wyobraźni już widzę własne pomidory na własnej grządce! Tomoe - Nie 27 Lut, 2011 08:47 Och, jak w to wszystko włożycie własną pracę, to będziecie się czuli naprawdę zadomowieni!!!
Wiem po sobie, jak się mieszka na placu budowy, bo przeżyłam czternastomiesięczny gigantyczny remont mieszkania...
Ale efekty cieszą - i oko, i serce!
Czego i Tobie życzę.
Mam nadzieję, że będziecie mieli możliwość przedłużenia tej umowy najmu. Urszula - Nie 27 Lut, 2011 08:49
Wiedźma napisał/a:
Fajnie, że się wreszcie odezwałaś!
Okazji do odezwania się po prostu nie miałam...
Albo brak netu, albo brak czasu, albo coś z nagła mi wyskakiwało takiego, że trzech słów napisać nie mogłam.
Teraz wszystko powoli się układa, więc i na forum bywać będę częściej. Wiedźma - Nie 27 Lut, 2011 08:50
Urszula napisał/a:
Wprost uwielbiam rozpalać żywy ogień pod kuchnią i wpatrywać się w płomienie! A jakie fajne ciepełko od niej bije!
Żywy ogień w domu... Ale masz fajnie! milutka - Nie 27 Lut, 2011 08:52 Wreszcie się" dokopałam "do Twojego watku ,trochę mam zaległości w czytaniu
Pierwsze co to bardzo się ciesze ,że już jesteś w Polsce ,twój opis remontów jest bardzo zabawny -uśmiałam sie przy tym nie źle ... z tego co piszesz miejsce chyba musi być na prawdę piękne Już widzę oczyma wyobraźni ogród pełen kwiatów ,te sady a i na pewno na wiosnę ogródek z warzywami będziesz miała -jak zdążyłam Cię poznać Urszulo bardzo się cieszę ,że ogarniasz po woli to wszystko -a teraz będzie już tylko lepiej Urszula - Nie 27 Lut, 2011 08:55
Tomoe napisał/a:
Mam nadzieję, że będziecie mieli możliwość przedłużenia tej umowy najmu.
Też takową nadzieję żywię.
Już poczułam się na nowym miejscu zadomowiona i nawet żal za zostawioną w Chicago chatynką zelżał.
Tęsknić, owszem, tęsknię...
Ale nie za Stanami, jeno za wnuczkami i dziećmi.Tomoe - Nie 27 Lut, 2011 08:56 Widzę, że tytuł wątku "Już jestem bezdomna" stał się nieaktualny.
Może założysz nowy wątek, pt. "W moim nowym domu"? Urszula - Nie 27 Lut, 2011 09:06
milutka napisał/a:
twój opis remontów jest bardzo zabawny -uśmiałam sie przy tym nie źle
Milutka, mnie przy tych remontach wcale nie jest do śmiechu... Przeciwnie, wkurzam się przy lada okazji i... przyłapałam się na tym, że zaczynam kląć.
Ale też mam nadzieję, że
milutka napisał/a:
teraz będzie już tylko lepiej
Urszula - Nie 27 Lut, 2011 09:10
Tomoe napisał/a:
Widzę, że tytuł wątku "Już jestem bezdomna" stał się nieaktualny.
Może założysz nowy wątek, pt. "W moim nowym domu"?
Tomoe, idea jak najbardziej sensowna!
Dzisiaj nie mam już czasu (za kilka minut muszę zniknąć z forum), ale w najbliższym czasie otworzę nowy wątek. milutka - Nie 27 Lut, 2011 09:10
Urszula napisał/a:
Milutka, mnie przy tych remontach wcale nie jest do śmiechu... Przeciwnie, wkurzam się przy lada okazji i... przyłapałam się na tym, że zaczynam kląć.
Zacznij na to patrzeć w inny sposób ,wyobraź sobie jak będzie ładnie już po remoncie ....mogę sobie wyobrazić jaki masz tam teraz młyn -tym bardziej ,że jest to za pewne stare budownictwo i cóż mogę powiedzieć ...dasz radę życzę wytrwałości i cierpliwości ...a później to już tylko lepiej będzie Urszula - Nie 27 Lut, 2011 09:26
milutka napisał/a:
wyobraź sobie jak będzie ładnie już po remoncie
Tym obrazem właśnie żyję.
A poza tym, zgodnie z zaleceniami mojej chicagowskiej terapeutki Kaśki (w dalszym ciągu podtrzymuję z nią kontakt na Skype), staram się również remont traktować jako nową przygodę, wyzwanie, test na sprawdzenie samej siebie, czy podołam.
Nie jest źle!!!
Tym bardziej, że (i tu napiszę coś głupiego) PARAPETY PRZYOKIENNE we wszystkich pomieszczeniach mają szerokość ponad 30cm !
Kiedy tylko uporam się ze sprawami urzędowymi (dowód osobisty, konto w banku, itp... - a za tym trzeba ruszyć, niestety, tyłek do miasta i brak samochodu mi doskwiera), zaraz zabieram się za produkowanie rozsad kwiatków i warzyw. Klara - Nie 27 Lut, 2011 09:33 Fajnie, że jesteś Urszulo beata - Nie 27 Lut, 2011 09:35 Fajnie,że znów jesteś z nami. Urszula - Nie 27 Lut, 2011 09:42
Klara napisał/a:
Fajnie, że jesteś Urszulo
beata napisał/a:
Fjnie,że znów jesteś z nami.
Nawet bardziej, niż fajnie!!!
Nie macie nawet pojęcia, jak się cieszę, że znów odlądam swojskie krajobrazy i mogę mówić na codzień w języku, w którym się wychowałam.
Do pisania (celem podzielenia się wrażeniami) mam strasznie, straszniście duuuużo!
Ale odkładam to do przyszłej niedzieli, bo teraz już obowiązki wzywają.
Wszystkiego dobrego Wszystkim!Borus - Nie 27 Lut, 2011 09:56 Powodzenia... Kulfon - Nie 27 Lut, 2011 11:07 Witam Urszulo w domu na starym kontynecie Tomoe - Nie 27 Lut, 2011 11:28
Urszula napisał/a:
Wszystkiego dobrego Wszystkim!
I Tobie też!!!
I proszę ode mnie koniecznie przekazać głaski dla kota, o którego powrót do Polski, nie wypominając, osobiście walczyłam na tym forum jak lwica. JaKaJA - Nie 27 Lut, 2011 13:27 Witaj kochana:)))
Jak czytam opisy "perełek" w Twoim domku odrazu stają mi techniczne udziwnienia w domu w jakim prowadziłąm pensjonat.Jazda bez trzymanki,więc wiem co czujesz,ale dacie sobie radę ze wszystkim!!!
Cieszę się,że już jesteś.No i ogród i piec....bezcenne Urszula - Nie 27 Lut, 2011 15:07
Tomoe napisał/a:
I proszę ode mnie koniecznie przekazać głaski dla kota
Zrobione!!!
Kot dziękuje i pozdrawia.
Tomoe napisał/a:
o którego powrót do Polski, nie wypominając, osobiście walczyłam na tym forum jak lwica.
Prawdać to, jako żywo! Walczyłaś i wywalczyłaś.
Kot doleciał cały i zdrowy.
Chyba jest mu tu dobrze, bo minę ma całkiem zadowoloną.
Brudny tylko potwornie (wszędzie włazi i wszystkie paskudztwa na siebie zbiera), ale gdy zakończymy najważniejszą część remontów, zrobię mu ostre pranie.
Teraz mijałoby się to z celem.
Ja sama biorę prysznic kilka razy dziennie, a po godzinie wyglądam jak kominiarz. Tylko ja lubię wodę, a kot raczej średnio, więc po co mam go narażać na niepotrzebne stresy?Urszula - Nie 27 Lut, 2011 15:14
JaKaJA napisał/a:
ogród i piec....bezcenne
A i owszem!
Ale nie tylko ogród i piec.
Las mam o rzut beretem od chałupki!
Miejscowi zapewniają mnie, że bardzo grzybny.
Już ostrzę sobie apetyt na własnoręcznie uzbierane grzybki.emigrantka - Nie 27 Lut, 2011 15:23 Urszula, ciesze sie, ze juz jestes w Polsce zycze powodzenia yuraa - Nie 27 Lut, 2011 15:25 fajnie że jestes Urszulo, zawsze miło mi sie Ciebie czyta Urszula - Nie 27 Lut, 2011 15:25
JaKaJA napisał/a:
odrazu stają mi techniczne udziwnienia w domu w jakim prowadziłąm pensjonat.Jazda bez trzymanki
Oj, tak!
A najbardziej doskwiera nam w tej chwili brak autka...
Do miasta daleko, nie ma czym przywieźć potrzebnych materiałów do remontu, zdani jesteśmy na łaskę dobrych ludzi.
Tych na szczęście we wsi nie brakuje (choć i tych drugich też jest sporo ), ale głupio tak o wszystko żebrać i narzucać się z prośbami.
Jednak liczę na to, że w przyszłości będę miała okazję odwzajemnić poczynione nam przysługi.Urszula - Nie 27 Lut, 2011 15:38
yuraa napisał/a:
fajnie że jestes Urszulo, zawsze miło mi sie Ciebie czyta
Dzięki, Yuraa!
Lubię sobie popisać na "Dekadencji", bo czuję się tu jak w rodzinie .
A najważniejsze, że nie piję, co też jest pewną zasługą Forumowiczów.
Terapia terapią, spotkania AA spotkaniami, ale z forum czerpię zawsze dużo pozytywnej energii.
Duża buźka dla Wszystkich wspierających mnie w trudnych chwilach .Borus - Nie 27 Lut, 2011 17:25
Urszula napisał/a:
Brudny tylko potwornie (wszędzie włazi i wszystkie paskudztwa na siebie zbiera),
...widać pomaga Ci w sprzątaniu... KICAJKA - Nie 27 Lut, 2011 18:21
Urszula napisał/a:
z forum czerpię zawsze dużo pozytywnej energii.
Duża buźka dla Wszystkich wspierających mnie w trudnych chwilach .
Witaj w "starym kraju na nowych śmieciach" (chyba dosłownie )
A czerp tej energii pełnymi garściami coby Ci nigdy nie brakowało jej ani humorku. Głaskaj ten swój nowy domek ale nie zapominaj o sobie
A pamiętasz pierwszy sen na nowym miejscu??? Może to właśnie jest teraz jest ten "balkonik" na który się wdrapałaś i zaczęłaś nowe życie
Wszystkiego dobrego Wam życzę pterodaktyll - Nie 27 Lut, 2011 19:44 He he. Witaj Reemigrantko na starych śmieciach emigrantka - Nie 27 Lut, 2011 23:34
pterodaktyll napisał/a:
Reemigrantko
tez wroce ;-) pterodaktyll - Nie 27 Lut, 2011 23:39
Gdzie sie podziewasz ??!! Urszula - Czw 31 Mar, 2011 05:45 Witajcie, Kochani!
Kulfon napisał/a:
Urszula !!!
Gdzie sie podziewasz ??!!
Jestem, Kulfonku, jestem.
Tu, gdzie moje miejsce, czyli w kraju, na wysuniętej na południowy wschód placówce.
Stronę Dekadencji otwieram (bez logowania) niezbyt często i jedynie po to, by poczytać co u Was słychać. Nie piszę, bo doba jakaś taka krótka... A mam na łbie, oprócz resztek włosów, potwornie dużo przeróżnych spraw!
He, he, he, a propos włosy:
W ostatnią niedzielę jedna z parafianek zagadnęła mnie życzliwie:
- Pani mosz 56 lat i nic a nic nie siwiejesz?
Bystra kobita zorientowała się w mig, że żadna farba nie może oddać wiernie koloru brudnej ściery.
Potem zaśmiewała się z mojej odpowiedzi, bo z kolei ja się zdziwiłam:
- A co tu ma siwieć?! Nie wyrosło, to i nie siwieje.
Okrężną drogą dotarło do mnie, że opowiadała znajomym treść naszego dialogu jak dobry kawał.
Ano, powinnam się spodziewać, że od pierwszego dnia będziemy tu "na cenzurowanym"...
Ludkowie przyglądają się "obcym", obwąchują z każdej strony, badają, wypuszczają na rozmowy o polityce, o Radyju, itd, itp.
Krępujące.
Ale widocznie tak musi być w małych, zamkniętych społecznościach, gdzie każdy każdego zna od pieluch, wie wszystko o przodkach sąsiadów i z dokładnością co do minuty określić może kto kiedy puścił bąka. yuraa - Czw 31 Mar, 2011 07:25 miło Cie znowu czytać Urszulo rufio - Czw 31 Mar, 2011 07:32
Urszula napisał/a:
z dokładnością co do minuty określić może kto kiedy puścił bąka.
Bąki to podstawa bez tego ani rusz - bo przecież jaki bąk taka przyroda . Nic sie nie martw - przywykniesz do " baków " Czołgiem .prskZbOlo - Czw 31 Mar, 2011 08:03
Urszula napisał/a:
Ale widocznie tak musi być w małych, zamkniętych społecznościach, gdzie każdy każdego zna od pieluch, wie wszystko o przodkach sąsiadów i z dokładnością co do minuty określić może kto kiedy puścił bąka.
...ale na pewno jest bezpieczniej niż w wielkich, anonimowych aglomeracjach... wiem, bo pół roku mieszkamy na wsi, a drugie pół w "metropolii".... Kulfon - Czw 31 Mar, 2011 08:12 Dobrze Cie widziec Urszulo
Wczoraj chyba udalo mi sie Ciebie przywolac telepatycznie
zastanawialem sie kiedy wkoncu odpiszesz pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 11:19
Urszula napisał/a:
tak musi być w małych, zamkniętych społecznościach, gdzie każdy każdego zna od pieluch, wie wszystko o przodkach sąsiadów i z dokładnością co do minuty określić może kto kiedy puścił bąka.
I jeszcze długo to się nie zmieni. Sie masz........ KICAJKA - Czw 31 Mar, 2011 13:18 Fajnie,ze się odezwałaś Niestety mieściny to nie aglomeracje i wszyscy wszystko o innych muszą wiedzieć,pewnie odwykłaś ale to chyba się nigdy nie zmieni w tych "naszych Ojczyznach małych i dużej". Przyjdzie czas,że przywykną i będziecie "szanowanymi mieszkańcami",tak było z kuzynką mojego mena i jej mężulem,który ponad 20 lat temu wygrał konkurs na organistę "wielce szanownych organów w naszym kraju". Trzym sie i odzywaj czasem pinocchio - Pią 01 Kwi, 2011 08:24
Urszula napisał/a:
Ale widocznie tak musi być w małych, zamkniętych społecznościach, gdzie każdy każdego zna od pieluch, wie wszystko o przodkach sąsiadów i z dokładnością co do minuty określić może kto kiedy puścił bąka.
Witaj!
Na podkarpaciu pobożny naród i i mimo różnych zawirowań polskiej polityki, na komuchów nigdy nie głosuje.
Jeszcze jedno mi odpowiada na rzeszowszczyźnie: chleb z kminkiem.
Dasz radę. Zobaczysz za jakiś czas, jak się zaaklimatyzujesz.
yuraa - Nie 08 Maj, 2011 09:11 Urszulo
szósty tydzień Cię nie maWiedźma - Nie 08 Maj, 2011 10:15 Też dzisiaj z rana o niej pomyślałam...
Odezwij się, Ula.milutka - Sob 14 Maj, 2011 20:37 Dzis tak przez myśl mi przeszło ,że od kilku dni zaglądam na forum a nie zajrzałam do twojego watku Urszulo ...ciekawa jestem co u ciebie ...i z tego co czytam to nie tylko ja daj znac co u ciebie ,jak remonty i w ogóle jak ci się mieszka na nowym miejscu ...noi oczywiście nie ukrywam ,że ciekawi mnie czy zachowujesz abstynencie i bardzo chce wierzyć ,że tak ...odezwij sie Urszulo ...Kulfon - Nie 15 Maj, 2011 07:47 Ja tez czesto mysle nad tym jak ci sie w tej polszy wiedzie ... :pterodaktyll - Nie 15 Maj, 2011 09:58 Pewnie zasięgu neta nie ma.......... beata - Nie 15 Maj, 2011 10:52
pterodaktyll napisał/a:
ewnie zasięgu neta nie ma.
A ja zatęskniam za Nią. milutka - Nie 15 Maj, 2011 14:32
pterodaktyll napisał/a:
Pewnie zasięgu neta nie ma..........
Bardzo pragnę wierzyć ,że to jest jedyny powód jej nieobecności milutka - Czw 09 Cze, 2011 05:15 noi u Urszuli nadal cicho mam nadzieje ,że nic złego jej sie nie stało ...czy nikt z forum nie ma z nią kontaktu co sie u niej dzieje ?jolkajolka - Czw 09 Cze, 2011 15:44