ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Czy warto wyciągać rękę jeszcze raz?
Leniu - Sob 19 Lut, 2011 17:54 Temat postu: Czy warto wyciągać rękę jeszcze raz? Nie bardzo chciałem pisać na ten temat , ale ostatnimi dniami zaczęło mi to dokuczać.
Chodzi o moją matkę...
Odkąd nie pije (16 miesięcy) moje stosunki z nią zaczęły się pogarszać , aż doszło do tego , że od sierpnia zeszłego roku się do siebie nie odzywamy.
Mój Ś.P ojciec był alkoholikiem . W domu zawsze były awantury - wyprowadziłem się z niego na drugi dzień po ślubie o co rodzice zawsze mieli do mnie pretensje.
Po śmierci ojca piłem jeszcze ponad rok - wtedy moja matka wpadała do mnie , żeby mi zrobić awanturę , że znowu się ochlałem .
Ona zawsze "żyła" tymi awanturami. Teraz często przebywa u siostry , której mąż jest alkoholikiem. Jest osobą , która żyje z "mieszania" ludziom w ich życiu. Mojej Bestii zawsze powtarzała : zawsze wypomnij , nawet jak już długo nie będzie pił , to wypomnij. Bestia tego nie rozumiała i na szczęście nie stosuje.
Wcześniej potrafiłem zadzwonić do matki i pogodzić się z nią. Nie wiem - bolało mnie to , że z ojcem nigdy nie żyłem tak dobrze , po "koleżeńsku" a on odszedł . Czasami dzwoniłem i mówiłem Mamo ja dużo jeżdżę , nie wiadomo , czy mnie nie piep..nie jakiś tir , Ty też masz swoje lata , nie chcę już się z nikim w ten sposób rozstawać.
Było dobrze , do czasu , kiedy wymyśliła sobie jakiś powód (urojony) , żeby się ze mną pokłócić - ten czas , to przeważnie okres 2 tygodni.
W wakacje po powrocie z urlopu znowu się zaczęło . Tym razem nie zadzwoniła do mnie , tylko zaczęła opowiadać jakieś głupoty na mój temat rodzinie , znajomym. Skoczyło mi ciśnienie , fiknąłem.
Bestia wezwała pogotowie , dostałem jakieś zastrzyki , posiedzieli dość długo , aż zacząłem latać do kibelka (jakiś zastrzyk moczopędny).
Coś we mnie pękło - postanowiłem już się z tym nie zmagać .
Pojechałem do matki po 2 dniach i poprosiłem ją , żeby przestała to robić , ona powiedziała , że nie ma sobie nic do zarzucenia (znana jest w rodzinie z tego , że potrafi kłamać w żywe oczy) . Ponieważ nie spodziewałem się innej odpowiedzi powiedziałem jej , że w takim razie muszę ograniczyć z nią kontakty oraz , że jeżeli nie skończy z klepaniem głupot , to ja zacznę na nią klepać (nie umiem ).
Od tamtego czasu kilka razy słyszałem , że coś tam opowiada , ale olewałem to.
Kiedyś poruszyłem ten problem z terapeutą, to z tego co pamiętam powiedział , ze jest za wcześnie , że matka jest współuzależniona itp. No co z tego do cholery , że jest współuzależniona - ja też jestem. Żyłem z alkoholikiem pod jednym dachem przez 24 lata a mimo to potrafię żyć nie raniąc innych.
Potrafiłem żyć z dala od matki przez ponad pół roku , chociaż kiedy czegoś potrzebowała , to dzwoniła . Ale Bestia stała na straży i starała się mnie trzymać od matki z daleka.
Przyznam , że ten okres 6 miesięcy był jednym z najspokojniejszych w moim życiu, było mi z tym dobrze.
Jednak od kilku dni mam rozmyślania typu przecież nie powinno tak być , chciałbym z nią żyć jak syn z matką. Boję się tylko , że ona już się nie zmieni , podejrzewam nawet , że ona nie jest świadoma tego , że mnie rani . Czasem myślę może to jet jakaś choroba?
Nie wiem co robić - próbować , mając tą świadomość ,że mogę się po raz kolejny sparzyć , czy żyć z dala od niej lekkim bólem w środku .
Chcę poznać Wasze zdanie . Może ktoś ma podobie?
Może jest to efektem tego , że trzeźwieje i słucham co o mnie klepie.
Może to efekt tego , że nie piję i zrobiło się "nudno" dla niej a matka potrzebuje być tam , gdzie się coś dzieje?
Pzdr. Leniu
Klara - Sob 19 Lut, 2011 18:11
Leniu napisał/a: | że ten okres 6 miesięcy był jednym z najspokojniejszych w moim życiu, było mi z tym dobrze. |
Myślę, że sam sobie odpowiedziałeś na tytułowe pytanie.
Leniu napisał/a: | chciałbym z nią żyć jak syn z matką. Boję się tylko , że ona już się nie zmieni |
Ty też jej nie zmienisz, bo jedyną osobą którą możesz zmienić, jesteś Ty sam
pietruszka - Sob 19 Lut, 2011 18:26
Leniu, rozumiem, że jest w Tobie głęboka tęsknota do takiej relacji, jaką chciałbyś, żeby łączyła Ciebie i matkę?
Myślę, że tęsknota do bycia kochanym bezwarunkowo, bez zastrzeżeń ze strony rodziców dotyczy każdego z nas bez względu na wiek.
Ja sobie te relacje przepracowałam na terapii, pozbawiłam się oczekiwań, że oni się zmienią. Paradoksalnie, kiedy skoncentrowałam się bardziej na tym, co mogę zmienić ( swoje zachowanie, myślenie, asertywność) to relacje te przestaliśmy się tak ranić nawzajem. Dzisiaj bardziej się skupiam na tym co mnie z nimi łączy, jednocześnie umiejętniej lawirując na bardziej grząskim gruncie. To nadal są dla mnie trudne relacje, ale są już mniej bolesne. Ale początki takiego "odrywania się" emocjonalnego były bardzo bolesne. Trochę trwało, zanim pozbyłam się dawnych uraz, żalu, złości, smutku, poczucia winy. Trzeba było przepracować dzieciństwo. Ale dzisiaj jestem bardziej tutaj i teraz.
Leniu - Sob 19 Lut, 2011 18:51
pietruszka napisał/a: | Trochę trwało, zanim pozbyłam się dawnych uraz, żalu, złości, smutku |
Chodzi o to , że ja nie mam do niej żadnego żalu. Wręcz zły zawsze byłam na siebie , że znowu dałem się nabrać . Było to coś w rodzaju kaca - obiecywałem sobie , że nigdy więcej a gdy przestawało boleć wracałem do tego samego.
pietruszka napisał/a: | Trochę trwało |
Boję się , żeby to nie trwało wiecznie , chcę zacząć coś robić , tylko co?
szymon - Sob 19 Lut, 2011 19:00
Leniu napisał/a: | chcę zacząć coś robić , tylko co? |
zapytaj sie jej czy cie kocha? ja tak zrobiłem i od tego momentu drze ryja co drugi dzień.... (a nie bez przerwy)
pietruszka - Sob 19 Lut, 2011 19:10
Leniu napisał/a: | Chodzi o to , że ja nie mam do niej żadnego żalu. Wręcz zły zawsze byłam na siebie , że znowu dałem się nabrać |
Hmmm..mógłbyś się zdziwić....
Często kierowałam złość w swoim kierunku, obrzucając się w myślach, że na przykład jestem wyrodną córką, pławiłam się w poczuciu winy, jak mogłam, albo samobiczowałam się jak mogłam po raz kolejny się nabrać, zmanipulować, itd.
Kiedyś odkryłam, że często pod tą złością, była złość do nich, tylko "nie wolno się gniewać na rodziców", łatwiej było to kierować na siebie. I cała złość kierowałam wewnątrz. Wolałam myśleć, że to ze mną coś nie tak, a ich nieustannie wybielałam, próbowałam zrozumieć. To po prostu tęsknota za miłością.
Aby pewne kontakty znormalniały, warto dopuścić do siebie poczucie krzywdy i inne nieprzyjemne uczucia jak właśnie złość, przerobić je, przetrawić, zauważyć, dać sobie przeżyć, a potem dopiero jest ulga. Ale ja to robiłam w miarę pod "osłoną" terapii. Kosztowało dużo łez, dopuszczenia do głosu wypartego bólu...
Dla mnie było dobre to, że pootwierałam i pozamykałam pewne szufladki pod czujnym okiem mojej psycholog. Dzisiaj już właściwie przeszłość nie odbija mi się czkawką, ale zdecydowałam się na konfrontację ze swoją przeszłością. nie wiem, czy sama zdecydowałabym się na samodzielne babranie się z tym, mogłabym się wtedy zamienić w emocjonalne tornado i przemienić w pustynię wszystko co miałam na swojej drodze.
Pogadaj z terapeutą Leniu, a jeśli on uzna, że za wcześnie, to może warto liznąć nieco wiedzy o asertywności.
aazazello - Sob 19 Lut, 2011 19:58
Leniu,
moja sytuacja była bardzo podobna do twojej.
Zerwałem również kontakty z matką, ale po pewnym czasie dopadły mnie, rzecz oczywista, wyrzuty sumienia z tego powodu.
Musiałem coś z tym zrobić, byłem cholernie rozdarty.
Nie chciałem żyć, jak poprzednio, bo tak się nie dało, ale chciałem utrzymywać kontakty z matką.
Był to jeden z powodów, dla których wybrałem się na terapię dda.
Zadziałało
Leniu - Sob 19 Lut, 2011 20:05
aazazello napisał/a: | Był to jeden z powodów, dla których wybrałem się na terapię dda.
Zadziałało |
Też tak sobie pomyślałem , tylko , czy to właściwy pomysł?
Matka nigdy nie piła .
Nie wiem , nie byłem na takiej terapii , może warto spróbować?
aazazello - Sob 19 Lut, 2011 20:10
Leniu napisał/a: | Matka nigdy nie piła |
Moja też nie piła, to nie ma nic do rzeczy.
Jesteś z rodziny dysfunkcyjnej i relacje pomiędzy jej członkami są zaburzone.
Możesz próbować sam rozwiązać ten problem, powodzenia, lub skorzystać z wiedzy i umiejętności fachowców.
Możesz tkwić w miejscu lub iść do przodu.
Wybór należy do ciebie
milutka - Sob 19 Lut, 2011 21:16
Leniu napisał/a: | Nie wiem co robić - próbować , mając tą świadomość ,że mogę się po raz kolejny sparzyć , czy żyć z dala od niej lekkim bólem w środku .
| Dla mnie się wydaje,że powinieneś zrobić tak jak Ci serce dyktuje ...z tego co czytam jesteś wrażliwym człowiekiem i odcięcie sie od matki będzie cię sporo kosztować .Dla mnie najlepszym rozwiązaniem było zaakceptować rodziców jak również mamę ze swoimi dziwadłami takimi jacy są .Mój tato jest alkoholikiem nie pijącym z powodu choroby -jednak dośc ciężkim człowiekiem na co dzień ,mama silnie współuzależniona .Zapewniam Cie ,że relacje z nimi czasami sa bardzo trudne a szczególnie z mama gdyż dość często krytykuje moje postępowanie i krytykuje mnie w obecności męża co we mnie wywołuje największa złośc bo w czasie jego nieobecności zachowuje sie inaczej ale ja uważam ,że to moja matka i mimo swoich ułomności jest dla mnie wszystkim i nie wyobrażam sobie gdyby jej się coś stało ...a moje życie i moje szczęście nie od niej już zależy ,staram się być z boku i nie rozpamiętywać ich zachowań i uwierz mi ,że naprawdę dobrze na tym wychodzę Kiedyś próbowałam dochodzić swoich racji to nie dośc ,że źle na tym wyszłam ,wszystko obróciło się przeciwko mnie to kosztowało mnie to sporo nerwów ,kilka przepłakanych dni a mama i tak odwróciła kota ogonem Nauczyło mnie to ,że nie warto próbować zmienić tego czego się nie da i ,że mi samej na pewno się to nie uda .Ja bym radziła Ci zając się sobą ,swoim życiem bo i tak mamy nie zmienisz a zaoszczędzi Ci to sporo nerwów .Pozdrawiam
Leniu - Sob 19 Lut, 2011 21:31
milutka napisał/a: | kilka przepłakanych dni a mama i tak odwróciła kota ogonem |
No właśnie moja opanowała to w mistrzowski sposób.
milutka napisał/a: | Ja bym radziła Ci zając się sobą ,swoim życiem bo i tak mamy nie zmienisz a zaoszczędzi Ci to sporo nerwów .Pozdrawiam |
Czyli nic nie robić?
Mieszkamy na dwóch końcach sporego miasta , co za tym idzie nie widujemy się w ogóle.
Wasze odpowiedzi są dla mnie bardzo cenne , bo nie bardzo mam z kim o tym pogadać , oprócz Bestii która twierdzi , że za dużo już mnie to zdrowia kosztowało.
milutka - Sob 19 Lut, 2011 21:42
Leniu napisał/a: | Czyli nic nie robić?
Mieszkamy na dwóch końcach sporego miasta , co za tym idzie nie widujemy się w ogóle. | To ,że mieszkacie z dala od siebie to mały plus dla Ciebie .Ja swoich rodziców odwiedzam ostatnio rzadko z braku czasu ale co nie oznacza ,że wcale .Staram się do maximum ograniczać rozmowy na temat moich problemów ,mówię tylko to co uważam za słuszne i staram się również za bardzo nie angażować w ich życie .Gdybym wiedziała ,że mogę na ich pomoc liczyć pewnie te stosunki były by inne ale jest jak jest i ja się już z tym pogodziłam .Jednak atmosfera gdy się spotkamy jest bardzo przyjemna i miła i jak dla mnie jest okej ....a na zaczepki typu np.jak mój tato ostatnio miał mi za złe ,że byłam u znajomej w pobliżu ich domu i nie zajrzałam do nich odpowiadam grzecznie ,że nie mogłam i nic więcej nie tłumaczę bo im więcej sie tłumaczę to jest gorzej ...a krótkie i stanowcze odpowiedzi oszczędzają mi sporo nerwów .Pytasz czy nic nie robić ?...Wiem po sobie ,że tak jest lepiej ,im mniej się dyskutuje i próbuje dochodzić swoich racji lepiej się na tym wychodzi a Ty zrobisz jak uważasz ,decyzja nalezy do Ciebie
Tomoe - Sob 19 Lut, 2011 21:47
Ojciec był alkoholikiem.
Matka była i jest współuzależniona.
Ty, Dorosłe Dziecko Alkoholika, też stałeś się alkoholikiem.
Twoja siostra, Dorosłe Dziecko Alkoholika - wyszła za mąż za alkoholika i jest współuzależniona.
Ot, czarna sztafeta pokoleń...
Tak już jest, że większość DDA w dorosłym życiu albo się uzależnia od alkoholu, albo się wiąże z uzależnionymi partnerami, albo dzieje się jedno i drugie ( jak u mnie).
Ty jesteś takim ogniwem, które jako jedyne urwało się z tego rodzinnego łańcucha. Przerwałeś tę sztafetę, nie chcesz dalej nieść "pałeczki" przekazanej ci przez ojca i matkę. Zdrowiejesz. Tobie już nie pasują - albo raczej do ciebie już przestają pasować - więzi łączące pozostałe ogniwa łańcucha i pozostałych członków sztafety.
Boli cię to?
Rozumiem. Mnie też bolało.
Ale powinno cię to cieszyć.
Bo to oznacza że zdrowiejesz.
A że to zdrowienie ma swoją cenę - cóż... Ktoś ci obiecywał że będzie łatwo?
Leniu - Sob 19 Lut, 2011 21:59
milutka napisał/a: | Staram się do maximum ograniczać rozmowy na temat moich problemów ,mówię tylko to co uważam za słuszne i staram się również za bardzo nie angażować w ich życie |
Na temat moich problemów z matką nie rozmawiam wcale (przecież mi nie pomoże , to po co?). Ona będzie miła w rozmowie ze mną , obgada kogoś innego a potem pójdzie i nagada głupot komuś na temat mojej rodziny , pomimo tego , że rozmawialiśmy np. o pogodzie. Czasami to mam takie uczucie jakby nie mogła znieść tego , że nie piję . Nie wiem , nie znam się .
Tak w ogóle , to ciężko mi o tym pisać , bo czuję się trochę jak kobitka rozkminiająca jakieś nieznane mi tematy .
rufio - Sob 19 Lut, 2011 22:06
Leniu napisał/a: | Czasami to mam takie uczucie jakby nie mogła znieść tego , że nie piję . Nie wiem , nie znam się . |
Witaj
Uczucie jest bliskie prawdy - mama przyzwyczajona do tego ze zawsze miała kogos na kim mogła "psy wieszać ' a tu niespodzianka na Tobie nie za bardzo jest co wieszac - wiec wymysla to i owo - Mama innego zycia nie zna jak pisał Tomoe przerwałeś łańcuch pokarmowy i zrobiła sie próźnia . Przerabiałem to samo wszak z bratem ale idea była ta sama - wpływu na to nie masz i przymij to tak samo jak nie masz wpływu na deszcz czy snieg .
milutka - Sob 19 Lut, 2011 22:09
Leniu napisał/a: | Tak w ogóle , to ciężko mi o tym pisać , bo czuję się trochę jak kobitka rozkminiająca jakieś nieznane mi tematy . | Tak ,tak ...ogólnie jest przyjęte ,że facet nie powinien biadolić ,powinien być twardy i stanowczy ....chore stereotypy
Leniu napisał/a: | Czasami to mam takie uczucie jakby nie mogła znieść tego , że nie piję . Nie wiem , nie znam się .
| A może nie potrafi się w tym odnaleźć ...być może ją to cieszy ,jednak nie potrafi tego okazać ?nie wiem
JaKaJA - Sob 19 Lut, 2011 22:11
Jakie mi bliskie to wszystko o czym piszesz,jakbym ja to napisała....ale tak jak Klara napisała jedyną osobą jaką możemy zmienić jesteśmy MY SAMI....bolesne,przykre ale czasem drastyczne cięcie est niestety konieczne. Trzymaj się! Agnieszka alkoholiczka i dda.
Tomoe - Sob 19 Lut, 2011 22:16
Leniu napisał/a: |
Tak w ogóle , to ciężko mi o tym pisać , bo czuję się trochę jak kobitka |
No i z powodu takiego podejścia na terapiach DDA jest więcej kobiet niż facetów.
Ale to się na szczęście zmienia.
Na terapiach uzależnień przybywa kobiet.
na terapiach DDA przybywa mężczyzn.
I oby tak dalej.
Leniu, twój terapeuta miał rację. Na analizowanie i zmienianie twoich relacji z matką jest jeszcze za wcześnie.
Zaczekaj, aż ci miną dwa lata trzeźwości, a potem zacznij się intensywnie rozglądać za terapią DDA.
A na razie relacje z matką najzdrowiej dla ciebie będzie ograniczyć. One ci ewidentnie szkodzą.
czarna róża - Nie 20 Lut, 2011 00:37
To racja..ty coś robisz ze sobą a matka siedzi w swoim współuzależnieniu i jej zachowania pozostały niezmienione.Tak naprawdę musiała się tak zachowywac cały czas ,tylko Ty zacząłeś to dostrzegac..Tomoe ma rację,zajmij się najpierw swoim trzeżwieniem a póżniej jak już będziesz gotowy możesz rozbabrac relacje rodzinne...Wiesz,ja jestem dda,mieszkam sama od pół roku,ale łapię się na tym że mieszkając z ojcem alkoholikiem miałam głowę zajętą..co tam w domu..co zastanę jak wrócę..dziś ten stres mi zniknął,ale pozostała jakaś dziwna przestrzeń,którą muszę sobie wypełnic..nie mam już na kogo zwalic swojego słabszego dnia,swoich stresów,muszę odpowiadac sama za siebie,a przez tyle lat człowiek przyzwyczaja się wręcz do tłumaczenia swoich niepowodzeń kimś innym..wprawdzie nie zachowuję się jak twoja mama ale usiłuję ci to naświetlic.Raczej nic się nie zmieni jeśłi twoja mama tego nie zrozumie i nie zacznie też czegoś ze sobą robic bo ewidentnie kobieta ma problem sama ze sobą.
staaw - Nie 20 Lut, 2011 00:53
Leniu napisał/a: | Czasami to mam takie uczucie jakby nie mogła znieść tego , że nie piję . |
Wszystkie własne niepowodzenia najłatwiej zwalić na pijanego męża, syna, głupią synową. Kontrola również łatwiejszą jest... A jak trzeźwy, to co? Myśleć samodzielnie się gówniarz odważył, po co takiemu "kochająca" matka?
Napisałem "kochająca" ponieważ rozumiem że ona tego nie robi złośliwie. Moja to powinna pracować w NIKu, kiedy umierała byłem pijany. Jednak po przeanalizowaniu na chłodno naszych relacji odkryłem że NIE UMIAŁA się nie wtrącać. A wszystkie kłamstwa rozpuszczane po okolicy, były dla niej tak prawdziwe jak prawdziwe były moje powody do picia...
Ciesz się że chociaż Bestię rozumniejszą masz.
stanisław - Nie 20 Lut, 2011 08:22
Pmietaj masz zmieniać siebie , bo drugiego człowieka jest trudno zmienic jak on nie chce. Moja matka jest jaka jest i za to ją kocham
Leniu - Nie 20 Lut, 2011 16:26
stanisław napisał/a: | Moja matka jest jaka jest i za to ją kocham |
No tak , tylko , że ta miłość trochę trudna bez widywania się
czarna róża napisał/a: | Tomoe ma rację,zajmij się najpierw swoim trzeżwieniem a póżniej jak już będziesz gotowy możesz rozbabrac relacje rodzinne |
Już to przerobiłem . Podczas terapii wybuchł we mnie pewnego rodzaju bunt . Byłem zły na matkę , a nawet na nieżyjącego już ojca . Miałem do nich wyrzuty , że takie dzieciństwo mi zafundowali , a kiedy naprawdę było ze mną marnie to nie wykazali żadnego zainteresowania moją osobą . Przeszło mi już to . Nie mam żalu do rodziców. Teraz to raczej smutek z obecnej sytuacji.
Pamiętam jak zawsze powtarzała , że jestem wspaniałym człowiekiem , tylko ta wóda. Teraz nie ma wódy , ja jestem zwykłym człowiekiem ale w jej przekonaniu złym , Chyba dlatego , że właśnie nie ma na kim tych psów wieszać .
W każdym razie nie chciałbym , żeby było jak z moim ojcem . Przez dwa lata plułem sobie w brodę , że pomimo wszystko nie rozmawiałem z nim częściej , nie pojechałem na ryby itp. Teraz oddałbym wszystko za spędzenie z nim choćby jednego dnia.
czarna róża - Nie 20 Lut, 2011 17:17
Na emocjach niczego nie załatwisz..małymi kroczkami..udowodnij sobie i reszcie że możesz trzeżwiec a i relacje z matką powoli odbudujesz...a teraz nie ma co się wkręcac w wyrzuty sumienia bo to też nic ci nie pomoże...
Marc-elus - Nie 20 Lut, 2011 17:57
Ja powiem tak: dla dobrych stosunków(obojętnie czy w rodzinie czy też na innym polu) potrzebna jest dobra wola obydwu stron. Żadne stereotypy typu: przecież to Twoja Matka(Syn) lub daj spokój to przecież rodzina, niestety ale nie zdają egzaminu jak tego nie ma. Jeżeli jest dobra wola jednej ze stron to też nic z tego nie będzie.
Leniu - Nie 20 Lut, 2011 20:58
Dziękuję wszystkim z dopowiedzi i opinie . Trochę mi to rozjaśniło.
Pzdr.
|
|