To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Nika

Nika1 - Sob 19 Mar, 2011 16:07
Temat postu: Nika
Czy na tym forum znajdę rodziców, którzy maja dziecko alkoholiczkę. Potrzebuję pomocy.
ZbOlo - Sob 19 Mar, 2011 16:19

...witaj Nika... jestem alkoholikiem...
yuraa - Sob 19 Mar, 2011 16:20

hej Nika,
opisz bliżej swój problem -będziemy sie starali cokolwiek od serca doradzić

Klara - Sob 19 Mar, 2011 16:24

Witaj Nika :)
Jestem szczęściarą, bo moja córka uniknęła wpadnięcia w nałóg, ale byłam żoną alkoholika, który zmarł nie wytrzeźwiawszy.
Wiem - matce jest jeszcze gorzej niż żonie 8|
Z tego co czytałam i słyszałam, trzeba zamknąć serce przed dzieckiem. Odmówić wiktu, opierunku i mieszkania.
Zastosować tzw. "twardą miłość"
A tu "lektura obowiązkowa" dla Ciebie: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559

Stokrotka - Sob 19 Mar, 2011 16:27

Ale jest tu dużo dzieci z tym problemem wiec na pewno ci pomożemy swoim doświadczeniem.
Napisz coś więcej.

Jacek - Sob 19 Mar, 2011 16:47

cześć Nika :)
KICAJKA - Sob 19 Mar, 2011 17:13

Witam Cię Nika :)
pterodaktyll - Sob 19 Mar, 2011 17:33

Witaj :)
Borus - Sob 19 Mar, 2011 18:44

Cześć Nika... :)
Kulfon - Sob 19 Mar, 2011 18:48

433
Pati - Sob 19 Mar, 2011 19:42

Witam Cie Niko :)
Nika1 - Nie 20 Mar, 2011 14:47
Temat postu: Nika
Nie wiem od czego zacząć. Najpierw było normalnie. Szczęśliwa rodzina. Mąż, troje dzieci, praca. Dużo pracy, dobre finanse.Dzieci uczyły się. Jak w każdej rodzinie. córki na studiach wyjechały do USA w ramach wymiany studenckiej i wtedy pojawiły sie pierwsze sygnały, że z jedną z nich coś się dzieje. Oboje z mężem oczywiscie zbagatelizowaliśmy to - bo przecież wiedzieliśmy,że okres studiów ma swoje prawa. Dalej to już równia pochyła. Pięć następnych lat to nie zaliczanie przez nią roku, dziekanki, przekładanie egzaminów... Teraz nie pojmuję,że wierzyłam i ufałam. Starsza córka zaliczała, obroniła się, wyjechała do Anglii, dostała dobra pracę.Syn był najmłodszy, studiuje,zalicza. A z Kasią wciąż coś nie tak. Starsza córka, kiedy już widzieliśmy,że imprezowanie to życie Kasi, zaproponowała,żeby przyjechała do niej - poszła do pracy, zaczęła żyć na własny rachunek. Niestety tam dopiero się rozpiła. Pracowała,z tego co wiemy teraz tylko tyle aby zarobić na mieszkanie i balować. Starsza córka napierw nam niewiele mówiła, nie chciała nas martwić, póżniej więcej. Kasia zawsze kłamała. Kazaliśmy jej wracać kiedy dotarło do nas,że to nie imprezy,że to regularne picie.
W naszej rodzinie nikt nigdy nie nadużywał alkoholu, z opowieści rodziców męża był kiedyś jakiś daleki wujek, który zapił się na śmierć. Nie docierało do nas,że może to dotknąc naszą rodzinę.
Po powrocie, zaczęło się karuzela poradni, ośrodków terapeutycznych. Najpierw dochodzących, póżniej stacjonarnych. Nic nie pomagało, przepraszała, płakała i dalej piła.Nie chciała z nami mieszkać.Ok, niech mieszka osobno.
Powiedziano nam,że nie wolno dawać jej żadnych pieniędzy, zaczęła kraść, brać pożyczki ( typu Provident) Płacilismy mandaty, spłacaliśmy długi. W końcu dotarło do mnie,że właściwie dalej to my ponosimy konsekwencje jej picia. Ostracyzm rodziny to było za mało. Kiedy pierwszy raz powiedziałam,że nie dam pieniędzy na stancję, nałykała się tabletek, trafiła do szpitala, póżniej do szpitala psychiatrycznego i teraz jesteśmy na etapie, tabletki, alkohol, szpital psychiatryczny, wychodzi pije i znów tabletki.... Tych prób samobójczych było juz kilka. Miała jechać do szpitala, ale zdążyła wcześniej się napić i uciec z domu.
W między czasie dowiedzieliśmy się,że były także narkotyki.
Mąż poważnie choruje, nawet to nie powstrzymało jej, choć wie,że w jego chorobie stres to lawinowe pogorszenie stanu.
Nie wiem,co robić, nie daję pieniędzy jest jeszcze gorzej. Doszłam jednak do ściany i zdaję sobie sprawę,że Ona niszczy nas wszystkich. Przestałam wierzyć,że wyjdzie na prostą, tyle lat się to ciągnie. Zapomniałam napisać,że ma 30 lat, tylko maturę (żadnego zawodu), nigdzie nie pracuje.
Czy ta "trudna miłość" da nam jakąś szansę na normalność.

Klara - Nie 20 Mar, 2011 16:44

Nika1 napisał/a:
Czy ta "trudna miłość" da nam jakąś szansę na normalność.

Twarda miłość Niko :tak:
To jest trudne i wcale nie daje gwarancji na to, że Kasia wyjdzie na prostą, ale sama widzisz, że nauczyła się Was szantażować.
Wygląda na to, że powinna się dowiedzieć, że nie ulegniecie już ŻADNEMU jej szantażowi, tylko może się zdarzyć, że jednak zażyje te tabletki i nikt jej nie odratuje.
Czasami pisuje tu Dromax - ma duże doświadczenie w wyprowadzaniu młodych ludzi z uzależnień i działa w stowarzyszeniu, które się tym zajmuje. To on właśnie uważa, że rodzice powinni się nastawić na to, że stracą dziecko bezpowrotnie, ale że jedynym wyjściem dla ewentualnego uratowania jest bezwzględne przestrzeganie podjętych decyzji.
Dromax też proponuje najpierw przeprowadzić interwencję. Tu jest dokładny opis: http://bez-dymka.fm.interia.pl/popup.html
W spisie użytkowników forum znajdziesz jego nick. Możesz napisać do niego na priva. Z pewnością Ci odpowie.

Przypomniało mi się, że propagował swego czasu wspólnotę CENACOLO. Weszłam na ich stronę i znalazłam zakładkę z literaturą dla rodziców. Oprócz pozycji dotyczących narkomanii są też takie, które dotyczą alkoholizmu: http://www.nie-narkotykom.sos.pl/literatura.htm

verdo - Nie 20 Mar, 2011 16:51

Witaj Nika.

Jestem troche mlodszy od Twojej corki.Znalazlem sie w podobnej sytuacji...nieskonczone studia,grozny wypadek samochodowy,sprzedane i przebalowne mieszkanie ktore zapisala mi babcia itd...pozniej wyjazd za granice i nadzieja na wyjscie z tego blednego kola,jednak nie zdalo to egzaminu...nowi zanjomi szybko sie znalezli(podobni do mnie).Przyszedl moment,ze mialem juz tego dosc i sie opamietalem,duzo wiedzy zdobylem na tym forum.Obecnie nie pije 3 miesiace,czynnie uprawiam sport i ogolnie jestem zadowolony z zycia: )))...Z terapii nie korzystam,bo nie mam za bardzo mozliwosci a poza tym nie czuje takiej potrzeby.Jednak warto sprobowac dluzszego leczenia slyszalem,ze sa osrodki ktore prowadza 10 miesieczne odwyki.Wiem,ze corka jest dorosla ale moze w tych pierwszych tygodniach powinna zamieszkac z Wami,bo nikt nie ma nad nia kontoli....Alkohol w tym przypadku moze byc tylko przykrywka,radzilbym wykonac testy antynarkotykowe dosetepne w aptece.

Pozdrawiam i powodzonka zycze...

Nika1 - Sob 26 Mar, 2011 14:35
Temat postu: Nika
Witam,
dziękuję za to,że się odezwaliście.Dzisiaj córka zadzwoniła,że przyjedzie do domu i w przyszłym tygodniu pojedzie na leczenie. Ma skierowanie,chodzi o to aby było miejsce. Była trzeżwa. Ale tak już bywało, po 1-2 dniach uciekała z domu i znów piła. Czy myślicie,że mam ją trzymać siłą do dnia wyjazdu na leczenie.A tam ją odwieżć. Tak własnie robiłam wczesniej. Nic to nie dawało. Czy mam jak będzie chciała wyjść pozwolić jej. Pretekst zawsze znajdzie. Na 99,99% pójdzie i się napije i znów to samo będzie.Powiedziałam jej wczoraj,że jesli bedzie pijana nie wpuszczę do domu, że może przyjechać na 1-2 dni do momentu kiedy bedzie miejsce w szpitalu. Ze jeśli tego nie zrobi,to z nami także nie może mieszkać.Jest dorosła i musi sobie radzić sama. Napiszcie mi co mam robić.

Klara - Sob 26 Mar, 2011 15:18

Cytat:
Powiedziałam jej wczoraj,że jesli bedzie pijana nie wpuszczę do domu, że może przyjechać na 1-2 dni do momentu kiedy bedzie miejsce w szpitalu. Ze jeśli tego nie zrobi,to z nami także nie może mieszkać.Jest dorosła i musi sobie radzić sama. Napiszcie mi co mam robić.

Bądź konsekwentna!
Gdyby była pijana, to choćby Ci nawet serce pękało, dotrzymaj słowa!

Borus - Sob 26 Mar, 2011 16:52

Zamiary, moim zdaniem, słuszne... :okok:

żebyś tylko słowa dotrzymała... :mysli:

KICAJKA - Sob 26 Mar, 2011 16:57

Siłą absolutnie nie zatrzymasz,z resztą nie ma sensu.
To by znaczyło,że tak na prawdę nie chce i nic nie możesz zrobić. :(
Tylko konsekwentne działania mogą cokolwiek zmienić.
Wytrwałości życzę. :)

Pati - Sob 26 Mar, 2011 19:59

Nika1 napisał/a:
Powiedziałam jej wczoraj,że jesli bedzie pijana nie wpuszczę do domu, że może przyjechać na 1-2 dni do momentu kiedy bedzie miejsce w szpitalu. Ze jeśli tego nie zrobi,to z nami także nie może mieszkać.Jest dorosła i musi sobie radzić sama. Napiszcie mi co mam robić.

Madrze powiedziane.
Powodzenia zycze i wytrwalosci. :)

Żeglarz - Sob 26 Mar, 2011 23:45

Witaj Niko :)
Nika1 napisał/a:
Czy myślicie,że mam ją trzymać siłą do dnia wyjazdu na leczenie.A tam ją odwieżć. Tak własnie robiłam wczesniej. Nic to nie dawało.

Sama dajesz sobie odpowiedź. To nic nie daje. Wręcz przeciwnie to tylko przeszkadza. Nam, "pomagającym" pozornie wydaje się, że pomagamy, a w rzeczywistości tylko przeszkadzamy. Bo pomóc uzależnieni mogą sobie wyłącznie sami. Jeżeli faktycznie chce pojechać na terapię, to na nią pojedzie. A jeżeli nie pojedzie to będzie znaczyło, że jednak chyba nie chce.
Moje, żona robiła mi podobne numery. Też mnie szantażowała samobójstwami. Raz o mało nie znalazła się na tamtym świecie. Wiesz kiedy przestała? Jak przestałem jej pomagać. Jak przestałem jej szukać, wozić, odwiedzać i odbierać ze szpitala. Jak jej manipulacje nie odnosiły skutków.
To co robi Wasza córka jest czystą manipulacją. Wykorzystuje Waszą rodzicielską miłość, dla zaspokajania swoich potrzeb.
Rozumiem jak Wam jest z tym ciężko :pocieszacz:
Niestety nie macie żadnego wpływu na to co córka zrobi ze sobą. Przepraszam, macie pewien wpływ. Możecie okazywać jej dezaprobatę, gdy robi coś co Was boli i chwalić ją, gdy robi rzeczy sprawiające Wam radość. Możecie też, jak już wyżej napisała Klara przeprowadzić "interwencję" oraz opracować swoją strategię zachowań wobec córki i być w tym konsekwentnymi.
Warto w tej sprawie skorzystać z pomocy fachowców od terapii uzależnień. Może też byłoby dobrze, gdybyście sami skorzystali z terapii dla osób współuzależnionych. Napewno po terapii będzie Wam lżej, a i Wasze zachowania będą lepiej służyły córce.

Życzę powodzenia :)

Paweł - współuzależniony

Nika1 - Wto 29 Mar, 2011 12:19
Temat postu: Nika
Witam, dzisiaj pojechała na 8 tygodni na leczenie.Przez te kilka dni była trzeżwa, nawet wyszła z domu po skierowania i wróciła w porządku. Kiedy jest trzeżwa to inna osoba. Nasze normalne dziecko. Starałam sie trzymać dystans, rozmawiałysmy, ale nie boję się już mówić,że robi krzywdę sobie i nam.Konsekwentnie nie dałam ani złotówki, ale teraz myślę,że chyba przesadziłam.Nie będzie miała w tym szpitalu nawet na wodę. Jak z tego wybrnąć.Co myślicie?
Marc-elus - Wto 29 Mar, 2011 12:32

Nika1 napisał/a:
Kiedy jest trzeżwa to inna osoba. Nasze normalne dziecko.

Powiedziałaś Jej to? Jak była trzeźwa?

Nika1 napisał/a:
Starałam sie trzymać dystans

Po co? Jak jest trzeźwa, stara się robić dobrze, to chyba lepiej Jej dać do zrozumienia że jednak Ją kochacie... No może się mylę...

Stokrotka - Wto 29 Mar, 2011 12:39

Marc-elus napisał/a:
Nika1 napisał/a:
Starałam sie trzymać dystans


Po co? Jak jest trzeźwa, stara się robić dobrze, to chyba lepiej Jej dać do zrozumienia że jednak Ją kochacie... No może się mylę...


Jak to po co? :evil: Ona musi wiedzieć, że bardzo rani rodziców. Jak oni pokażą słabość to ona się nie zmieni. Trzeba jej zmniejszyć komfort picia.

Nika1 napisał/a:
Konsekwentnie nie dałam ani złotówki, ale teraz myślę,że chyba przesadziłam.Nie będzie miała w tym szpitalu nawet na wodę. Jak z tego wybrnąć.Co myślicie?


Nie martw się, w szpitalu też poją i karmią. Nic jej nie będzie.
Można jej zawsze wodę, herbatę przywieść do szpitala.

Jak mój mąż był w szpitalu to lekarze powiedzieli mi, żebym go za często nie odwiedzała. Aby on zrozumiał, że to nie przelewki i więcej tego tolerować nie będę.
aha nawet nie miał bielizny i skarpetek, bo zabrali go gołego z domu nieprzytomnego. Ja mu przywiozłam dopiero po kilku dniach.

Fajne, że pojechała. Trzymam kciuki.

Marc-elus - Wto 29 Mar, 2011 14:56

Stokrotka napisał/a:
Jak to po co? :evil: Ona musi wiedzieć, że bardzo rani rodziców. Jak oni pokażą słabość to ona się nie zmieni. Trzeba jej zmniejszyć komfort picia.

Przecież nie pije od paru dni, co Jej chcesz zmniejszać? Teraz? Jak się dziewczyna stara? Chyba właśnie powinna zobaczyć że ją kochają.... Nie myl twardego podejścia z bezdusznym podejściem, szczególnie na tym etapie...

Stokrotka - Wto 29 Mar, 2011 15:12

Nika1 napisał/a:
Starałam sie trzymać dystans, rozmawiałysmy, ale nie boję się już mówić,że robi krzywdę sobie i nam.


to jest twoim zdaniem bezduszne traktowanie?
Ja tu widzę miłość i obawa przed kolejnym zawodem.

Marc-elus napisał/a:
Przecież nie pije od paru dni, co Jej chcesz zmniejszać? Teraz? Jak się dziewczyna stara?


Wszystko trzeba zmienić, podejście do tej choroby.
Ile razy ona się starała? Myślisz, że byłoby tym razem inaczej gdyby rodzice jej pokazali, że bardzo ją kochają?
Zresztą oni to robią. Są z nią rozmawiają, wysłali ją na leczenie, są na forum, starają się być konsekwentni, walczą o nią. Uważam, że to bardzo dużo.

Klara - Wto 29 Mar, 2011 15:29

Marc-elus napisał/a:

Przecież nie pije od paru dni, co Jej chcesz zmniejszać? Teraz? Jak się dziewczyna stara? Chyba właśnie powinna zobaczyć że ją kochają.... Nie myl twardego podejścia z bezdusznym podejściem, szczególnie na tym etapie...

Marceli!!!!!
NIE MIESZAJ!!!! 4gg4g

Marc-elus - Wto 29 Mar, 2011 15:30

Klara napisał/a:
Marceli!!!!!
NIE MIESZAJ!!!!

Jak sobie życzysz Klaro :D

staaw - Wto 29 Mar, 2011 17:49

Marc-elus napisał/a:
Stokrotka napisał/a:
Jak to po co? :evil: Ona musi wiedzieć, że bardzo rani rodziców. Jak oni pokażą słabość to ona się nie zmieni. Trzeba jej zmniejszyć komfort picia.

Przecież nie pije od paru dni, co Jej chcesz zmniejszać? Teraz? Jak się dziewczyna stara? Chyba właśnie powinna zobaczyć że ją kochają.... Nie myl twardego podejścia z bezdusznym podejściem, szczególnie na tym etapie...
Nie wiesz czy się stara, czy chce mieć spokój. Wiele razy się starałem, ale nie wychodziło...
Tu podejście musi być twarde, nawet bezduszne jak słusznie powiedziałeś...

verdo - Wto 29 Mar, 2011 22:07

Ten roznego rodzaju szantaz i odbieranie komforu picia to dla mnie slaby argument.Alkoholik doskonale zdaje sobie sprawe z tego co jest manipulacją..Pozniej pozostaje tylko niesmak do danej osoby...A niektorzy sa w takich przypadkach jeszcze gorsi niz byli,niekiedy dochodzi do tragedii.Na kazdego dziala co innego,nie ma zlotego srodka.Do tych rad terapeutow podchodze z dystansem...
Małgoś - Wto 29 Mar, 2011 22:39

Nika1 napisał/a:
.Konsekwentnie nie dałam ani złotówki, ale teraz myślę,że chyba przesadziłam.Nie będzie miała w tym szpitalu nawet na wodę. Jak z tego wybrnąć.Co myślicie?


A jak Ty sama czujesz? Przecież to Ty masz się dobrze czuć ze swoimi decyzjami...
Z głodu i pragnienia to córka tam cierpieć nie będzie, poradzi sobie. Ale dobrze by było, gdybyś okazała jej od siebie że ma w Tobie, matce, najbliższej osobie na świecie wsparcie w trzeźwieniu.
Ja bym zawiozła wodę, coś na ząb... ale bez przesady, bez nadopiekuńczości.
Jeśli córka wytrwa w decyzji czeka was obie wiele do przerobienia, wybaczenia, zmiany...

Klara - Śro 30 Mar, 2011 07:45

Małgoś napisał/a:
Ja bym zawiozła wodę, coś na ząb... ale bez przesady, bez nadopiekuńczości.

...a ja bym jej tam wcale nie odwiedzała.
Dobroć, miłość, serce, wybaczanie - to już było.
Teraz została już tylko twarda miłość :?

ZbOlo - Śro 30 Mar, 2011 07:46

Klara napisał/a:
Teraz została już tylko twarda miłość

...i konsekwencja....

Pati - Śro 30 Mar, 2011 10:36

Klara napisał/a:
Teraz została już tylko twarda miłość

ZbOlo napisał/a:
...i konsekwencja....

Do tej pory wszystko co robiliście z męzem dla córki obracało się przeciwko Wam.
Pora na zmiany.
Uważam,że przy ''twardej miłości'' i konsekwencji będa zmiany jeśli jej zależy.

KICAJKA - Śro 30 Mar, 2011 14:51

Ostatnie lata zapijania mojego mena to było moje znikanie z jego życia. 8|
Zostawał sam,bez pieniędzy,sam załatwiał leczenie,nie odwiedzałam,nie dowiadywałam się,nie odpisywałam. :( Wracał po leczeniu sam i sam porządkował dom i swoje sprawy. :)

Nika1 - Śro 30 Mar, 2011 17:39
Temat postu: Nika
Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Najchętniej dałabym pieniądze, więcej, nie kazała jej tam jechać. Serce mi pękało jak płakała przy pożegnaniu. Ale wiem,że to dla jej dobra. Już 2 razy była w takich osrodkach. Za każdym razem jeżdziliśmy, dawaliśmy pieniądze, współczuliśmy i co? I nic. Sama szkoląc ludzi mówię, jesli nic nie zmienisz nie oczekuj, że w Twoim życiu, pracy coś się zmieni. W końcu dotarło do mnie,że muszę sama zastosować te zasady. Mowicie twarda miłość. Tego się trzymam, bardzo boję się,że znów nic z tego nie wyjdzie. Dlatego staram się być konsekwentna. Powiedziałam,że nie dostanie pieniędzy i nie dałam. Teraz przyznam się kombinowałam, jak to obejść. Pojechać do Niej nie pojedziemy,od razu Jej to powiedziałam. Szukam sposobu aby wysłać jej pieniądze, ale żeby nie pomyślała,że się złamaliśmy. Może poczekać aż sama poprosi na konkretną rzecz? Jesteśmy w kontakcie telefonicznym.Poradżcie.[/u]

Klara - Śro 30 Mar, 2011 17:42

Nika1 napisał/a:
Szukam sposobu aby wysłać jej pieniądze, ale żeby nie pomyślała,że się złamaliśmy.

Czy to byłyby jej pieniądze?
Takie, które SAMA zarobiła, a Ty trzymasz je w depozycie????

Nika1 - Śro 30 Mar, 2011 17:48
Temat postu: Nika
Nie, Ona nie ma żadnych własnych pieniędzy. Od dawna nie pracuje, ma za to wiele długów. Do tej pory spłacaliśmy je. Teraz już nie. Powiedziała,że bedzie pisać jakieś pisma aby poczekano ze spłatą. Ma mandaty i pożyczkę.
Klara - Śro 30 Mar, 2011 17:57

Nika1 napisał/a:
Ona nie ma żadnych własnych pieniędzy.

No to z jakiej racji ma teraz dostać pieniądze?

Czy Ty jej pozwolisz kiedyś DOROSNĄĆ???
Dorosły człowiek PONOSI KONSEKWENCJE SWOJEGO POSTĘPOWANIA I SWOICH WYBORÓW!

Nika1 - Śro 30 Mar, 2011 18:06
Temat postu: Nika
Ok, Klara, ale skąd ma wziąść pieniądze na znaczki pocztowe.Jest zarejestrowana jako bezrobotna. Okazuje się ,że musi odesłać książeczkę ubezpieczeniową. Teraz jest w ośrodku, a 7 kwietnia musi mieć podbitą książeczkę ubezpieczeniową w Biurze Pracy. Inaczej nie będzie miała ubezpieczenia. A za leczenie w szpitalu już swego czasu płaciliśmy. Teraz wie,że nie będziemy płacić, więc stara się "załatwić" to tak aby miała ubezpieczenie. To raczej dobrze,że zaczęła załatwiać własne sprawy?
Klara - Śro 30 Mar, 2011 18:17

Nika1 napisał/a:
To raczej dobrze,że zaczęła załatwiać własne sprawy?

Pewnie, że dobrze!
Nika1 napisał/a:
skąd ma wziąść pieniądze na znaczki pocztowe

W takim razie, jak Cię poprosi, wylicz jej pieniądze na znaczki.
Tak myślę.

Nika1 - Śro 30 Mar, 2011 18:23
Temat postu: Nika
Dobrze, tak zrobię. Dziękuję.
Klara - Śro 30 Mar, 2011 19:11

Niko!
Zrobisz jak zechcesz :pocieszacz:

Stokrotka - Śro 30 Mar, 2011 19:23

Moim zdaniem, jeżeli ci konkretnie umotywuje na co są jej potrzebne pieniądze to jej daj a najlepiej kup te produkty znaczki, wodę.
Tak żeby też nie przesadzić w drugą stronę.

Nika1 napisał/a:
Sama szkoląc ludzi mówię, jesli nic nie zmienisz nie oczekuj, że w Twoim życiu, pracy coś się zmieni. W końcu dotarło do mnie,że muszę sama zastosować te zasady.


bardzo cieszą mnie te słowa. Rodzicom zawsze jest ciężej przestać opiekować się dziećmi, być konsekwentnym. Ciężej niż żonom. Męża można zostawić a dziecko nie bardzo.
Najważniejsze, że widzisz że poprzednie metody nie działały i starasz się je zmienić a nie tkwisz w tych niesprawdzonych.

Życzę dużo siły. :pocieszacz:

pterodaktyll - Śro 30 Mar, 2011 19:26

Klara napisał/a:
jak Cię poprosi, wylicz jej pieniądze na znaczki.

Nika1 napisał/a:
tak zrobię. Dziękuję.

Lepiej wyślij znaczki................

Małgoś - Śro 30 Mar, 2011 20:02

Klara napisał/a:
Dobroć, miłość, serce, wybaczanie - to już było.

Zapewne było, tym razem ma być naprawdę i ostatecznie... czyż nie? może w końcu dziewczyna zaczęła dojrzewać do bycia dorosłą... :roll:

Ja jeździłam co tydzień na odwiedziny do swojego K., spotykaliśmy się tam wtedy w trójkę (jego mama, ja i on), piliśmy kawkę, jedliśmy ciastka, żartowaliśmy sobie... Po prostu normalne odwiedziny. Obie żyłyśmy w niepewności, ale myślę, że pokazywałyśmy mu, że wierzymy w to co on tam robi i nie współczujemy mu, a wręcz odwrotnie, bo to zamkniecie dało mu komfort zajęcia się tylko sobą. Skorzystał i zatrybił.
A tam, na oddziale jakieś pieniądze ciągle były potrzebne, choćby na bilety by dojechać na obowiązkowe mitingi, na zeszyty... Można to kupić i zawieźć, nie trzeba dawać gotówki.

A lęk, niepewność, nadzieja.. chyba nie da się tego uniknąć.

kahape - Czw 31 Mar, 2011 09:33

Małgoś napisał/a:
może w końcu dziewczyna zaczęła dojrzewać do bycia dorosłą...
będzie musiała, jeżeli rodzice dadzą jej szansę!!!
I nareszcie przestaną być:
- nad..opiekuńczy
- nad..wybawiający
- nad..kontrolujący

Ja rozumiem, pomóc komuś ....bo wpadł w kłopoty, ale pomagać wciąż i wciąż to już przesada.

Pomagając córce dajesz jej komunikat- nie poradzisz sobie sama, musimy cię chronić, nie dasz rady....
Więcej wiary w córkę, wsparcia!!!! Dasz radę córeczko, wiem o tym.
Jest ciężko? trudno, mnie też nie jest łatwo itd itp
pozdr

Małgoś - Czw 31 Mar, 2011 15:48

kahape napisał/a:
Więcej wiary w córkę, wsparcia!!!! Dasz radę córeczko, wiem o tym.


Dokładnie tak!

Gdy pisałam o odwiedzinach miałam na myśli pokazanie córce że jest traktowana normalnie, zdrowo. Ona ma tam robić swoje, a jeśli matka pojechać nie może lub nie chce córka powinna to zaakceptować. Nie ma tu miejsca na cierpiętnictwo, nadskakiwanie, opłakiwanie "nieszczęścia" które dopadło je obie.

Nika1 - Czw 31 Mar, 2011 15:59
Temat postu: Nika
Myślę,że to dobry pomysł, aby jej to wysłać (znaczki).
Piszecie,że odwiedzaliście swoich bliskich. My też Ją odwiedzaliśmy, zawoziliśmy czyste ciuchy,zakupy (zgodnie z Jej listą), braliśmy na dodatkowe zakupy. Piekła na naszą wizytę pitzzę. A jednak po roku pobytu, wyszła i nie minął miesiąc i znów zaczęła pić.
Za każdym razem wiąże się z jakimś chłopakiem ( a jakich Ona może poznać w ośrodkach, tylko także uzależnionych). Pojąć tego nie mogę, że Ona uważa, iż 2 osoby uzależnione będą się wspierać. Guzik z pentelką, problemy,problemy.Mówię do Niej, aby dała sobie spokój z facetami,że to czas na poukładanie życia, na zrobienie porządku samej z sobą. Za każdym razem, przyznaje mi rację a robi swoje. Tych facetów ciągle jest pełno koło Niej, może gdyby tak się Nią nie interesowali, zajęłaby się tym co ważne. Teraz jak wyjeżdzała mówiłam, aby przemyślała ile tych ciuchów i kosmetyków naprawdę potrzebuje. Gdzie tam, znów zabrała tyle... i jeszcze liczyła,że ją pochwalę, bo to było mniej niż zwykle.(troszeczkę).
Ja rozumiem,że ponieważ Ona jest cała rozsypana, to chce aby jej wizerunek był perfekcyjny.Tylko,że w takim miejscu? O co naprawdę chodzi? Dlaczego tak usilnie musi mieć kogoś koło siebie?

staaw - Czw 31 Mar, 2011 16:10
Temat postu: Re: Nika
Nika1 napisał/a:
Ja rozumiem,że ponieważ Ona jest cała rozsypana, to chce aby jej wizerunek był perfekcyjny.Tylko,że w takim miejscu? O co naprawdę chodzi? Dlaczego tak usilnie musi mieć kogoś koło siebie?

Tu zapala mi się czerwona lampka...
A Was miała, chwaliliście ją za tróję na szynach, czy dostawała opeer za czwórkę z minusem?
Facet, jak chce osiągnąć swój cel, będzie wychwalał wady pod niebiosa, co dopiero zalety, a ona jest spragniona akceptacji. Kiedyś dostała tego za mało...
Kiedy praktykowałem "picie towarzyskie", kiedy wziąłem na cel takie spragnione miłości dziewczątko, nie miała szans, nie chwaląc się...
Może mniej nakazów i krytyki, więcej dostrzegania sukcesów. Wzięła jedną szminkę mniej? Dla czego nie dałaś jej swojej ulubionej. Dla Ciebie to nic, ale dla niej....BARDZO DUŻO.

Może sama pójdziesz do poradni leczenia uzależnień, nie z nią a ze sobą. Dowiesz się jak nadrobić straty poprzednich lat... Może z czasem wypełnisz potrzebę miłości u twojej córki, myślę że w domu miała jej za mało...

Żeglarz - Czw 31 Mar, 2011 16:21

Nika1 napisał/a:
Teraz jak wyjeżdzała mówiłam, aby przemyślała ile tych ciuchów i kosmetyków naprawdę potrzebuje. Gdzie tam, znów zabrała tyle... i jeszcze liczyła,że ją pochwalę, bo to było mniej niż zwykle.(troszeczkę).


Droga Niko, nie obraź się proszę, ale traktujesz ją jak małe dziecko. Czy nie widzisz tego jak ją kontrolujesz(przeczytaj sobie swoje zdanie)?
Owszem, może ona zachowuje się jak małe dziecko, ale Ty ją w tym wspierasz i nie pozwalasz jej dorosnąć. Twoja matczyna miłość w pewien sposób obraca się przeciwko niej.
Jeżeli chcesz jej pomóc to pozwól jej dorosnąć. A to znaczy, żebyś dała jej być odpowiedzialną samą za siebie. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Tylko tak jej pomożesz. Trochę będzie bolało, ale to da szansę i nadzieję na zdrowie.

Proszę, zrozum mnie dobrze. Sprowokuję teraz Ciebie do zastanowienia się nad swoimi motywacjami. To są tylko pytania, a nie sugestie:
A może to Ty realizujesz swoją potrzebę bycia dobrą matką?
Skoro widzisz, że Twoje działania nie są skuteczne, to dlaczego je powielasz?
Czy daje Tobie satysfakcję opiekowanie się "chorą" córką?
Czy kontrolowaniem i opieką nad córką nie starasz się zamaskować wewnętrznego poczucia winy?

Wydaje mi się, że działasz jak osoba współuzależniona i podjęcie przez Ciebie terapii może mogłoby pomóc Tobie i córce i całej Waszej rodzinie. Może warto skonsultować to ze specjalistą?

Pozdrawiam,
Paweł

kahape - Czw 31 Mar, 2011 16:28

staaw napisał/a:
ona jest spragniona akceptacji. Kiedyś dostała tego za mało...
staaw napisał/a:
Dowiesz się jak nadrobić straty poprzednich lat... Może z czasem wypełnisz potrzebę miłości u twojej córki, myślę że w domu miała jej za mało...
staaw napisał/a:
Może mniej nakazów i krytyki, więcej dostrzegania sukcesów.
dobrze prawisz staaw, dobrze.
Nika1 napisał/a:
Tylko,że w takim miejscu?
miejsce dobre jak każde inne.
Nika1 napisał/a:
O co naprawdę chodzi?
a do czego ci potrzebne zrozumienie tego?
Nika1 napisał/a:
Dlaczego tak usilnie musi mieć kogoś koło siebie?
jest dorosła, chce kogoś mieć. A mamunia jest potrzebna .... dziecku.

Czy ty ją wogóle akceptujesz taką jaka jest?
Czy musisz ją przerabiać - kogo powinna mieć, jak powinna wyglądać, co powinna zabrać.... oczywiście twoim zdaniem.
Miłość bezwarunkowa- jest coś takiego.
pozdr

staaw - Czw 31 Mar, 2011 16:40

kahape napisał/a:
dobrze prawisz staaw, dobrze.
Sam to przerabiam. Tylko mojej jeszcze nie wolno pić z mocy ustawy...

Coś mi jeszcze w głowie zostało i zakiełkowało. Co mi zasiałaś :buziak:

Małgoś - Czw 31 Mar, 2011 16:47

Nika1 napisał/a:
Za każdym razem wiąże się z jakimś chłopakiem ( a jakich Ona może poznać w ośrodkach, tylko także uzależnionych). Pojąć tego nie mogę, że Ona uważa, iż 2 osoby uzależnione będą się wspierać. Guzik z pentelką, problemy,problemy


Sama nie jestem zbyt przekonana do takich związków, ale z drugiej strony... gdzie ma poznać kogoś? A widocznie bardzo jej zależy, by mieć kogoś naprawdę bliskiego, rozumiejącego ją, akceptującego (stąd te góry kosmetyków i ciuchów "nawet tam" ). Widzę Niko, że nie akceptujesz tamtego miejsca, uważasz pensjonariuszy za gorszych, nie godnych itp. Ale dlaczego...? Czy przypadkiem nie wymagasz od córki zbyt wiele? Czy akceptowałaś ją nawet gdy spaprała coś, gdy nie stanęła na wysokości zadania? To jest właśnie owa miłość bezwarunkowa o której wspomniała Kahape a której prawdopodobnie brakowało bardzo.... :/
Postaraj się spojrzeć na córkę inaczej niż dotychczas, nie krytykować, pozwól popełniać błędy! To jej życie, ma do nich prawo. Czy zapewniasz ją słowem i czynem o swojej miłości? Bo nawet jeśli ona zechce znów pić, ma do tego prawo! Teraz ona już jest dorosła, na wychowanie czas był wcześniej...

Nika1 - Czw 31 Mar, 2011 17:23
Temat postu: Nika
No to mi nagadaliście. Jest tylko jedno ale. Mamy jeszcze dwoje dzieci. Też już dorosłe. U Nich wszysko w porządku. Są szczęśliwe, realizują się. Takiego ojca jakiego mają nasze dzieci, drugiego nie znam. Zawsze miał dla nich czas, bawił się z Nimi, rozmawiał wspierał. W naszej rodzinie jest normalnie. Nie jestem głupia i wiem,że w przypadku Kasi gdzieś popełniliśmy błąd.Dzieci mówią,że zawsze Ją tłumaczyłam, nie przyjmowałam do wiadomości,że kłamie i oszukuje.Mam takie poczucie,że za bardzo jej pobłażałam. Od dawna Ją skreślili. Nie rozmawiają z Nią. Uważają,że nie powinniśmy wogóle przyjmować Ją do domu. Mają do Niej straszny żal.
Nie chcę za Nią decydować, tylko nie tego uczyłam nasze dzieci. Chciałam aby były niezależne, odpowiedzialne. Kasię w tym pijaństwie traktowałam,( macie rację) jak osobę chorą którą trzeba zawrócić na właściwą drogę. Jak by to było małe dziecko.

staaw - Czw 31 Mar, 2011 17:35
Temat postu: Re: Nika
Nika1 napisał/a:

Nie chcę za Nią decydować, tylko nie tego uczyłam nasze dzieci. Chciałam aby były niezależne, odpowiedzialne. Kasię w tym pijaństwie traktowałam,( macie rację) jak osobę chorą którą trzeba zawrócić na właściwą drogę. Jak by to było małe dziecko.

Ona nie umie być niezależną. Tak już ma. Dziecka, Kasieńki, nie odzyskasz. Postaraj się teraz zafundować jej przyspieszony kurs dojrzewania by stała się Katarzyną. Obawiam się że bez odpowiedniej wiedzy nie dokonasz tego...
Moja mama uważała że powinienem być odpowiedzialny tylko kiedy miałem do czynszu się dołożyć, po za tym wtrącała się we wszystko łącznie z pożyciem małżeńskim i wychowaniem dzieci. Kiedy umarła nagle, skończył się pewien okres, ale do nowego nie byłem gotowy...

Czasem dochodzi do mnie uczucie, którego się wstydzę, że teraz lepiej mi na świecie, niż wtedy gdy żyła? Ona tylko mnie kochała i chciała uczynić szczęśliwym...

kahape - Czw 31 Mar, 2011 17:41

W książce pt. "Sztuka okazywania miłości dzieciom" Ross Cambell, Gary Chapman stoi napisane, że każdy człowiek ma swój podstawowy kod jeśli chodzi o "język okazywania miłości" i jeśli nie okazujemy drugiej osobie uczuć w określony sposób, to choćbyśmy za pomocą innych sposobów dosłownie stawali na głowie i tak będzie czuła sie ona niekochana i nie będzie potrafiła zrozumieć, że chcemy jej poprzez swoje zachowanie zakomunikować "kocham Cię".
Należy zatem nauczyć się rozpoznać podstawowy język napełniania 'zbiorników miłości' innej osoby, aby móc lepiej dawać do zrozumienia, że tę osobę darzymy określonym uczuciem.

W przypadku dzieci jest 5 sposobów: dotyk, afirmacja, poświęcony dziecku czas, prezenty i pomoc. "kcyt

Każde dziecko jest inne, każde ma swój język miłości, który rozumie..... To rodzice musza znaleźć ten język i w taki sposób dotrzeć do dziecka.
Być może twoja Kasia potrzebowała czegos innego niz rodzeństwo.
pozdr

yuraa - Czw 31 Mar, 2011 18:08

takie określenie mi sie przypomniało
"syndrom drugiego dziecka"

fragment artykułu na temat wklejam:
Cytat:
Przede wszystkim będzie prawdopodobnie robić rzeczy, które będą wpędzać je w kłopoty. Będzie to droga do zwrócenia na nie uwagi rodziny. Tym, co najmocniej boli drugie dziecko jest porównywanie go do pierworodnego. Ze słownika rodzica powinno być definitywnie wykreślone retoryczne pytanie, tak często przecież używane: „dlaczego nie możesz być taki (a) jak twój brat (siostra)?” Wygłaszanie takich apeli sprawi, że dziecko albo zamknie się w sobie, albo przeciwnie – zrobi rodzicom na złość. „Drugie dziecko” może mieć trudności w stawianiu sobie celów i dążeniu do ich realizacji. Każde dziecko potrzebuje uznania. Jeśli skupimy się na pochwałach kierowanych głównie do pierworodnego, nasze kolejne dziecko będzie miało problem z emocjami związanymi z aspiracjami, ambicją. Ponadto często zdarza się, ze „drugie dziecko” jest samotnikiem i ma problemy w relacjach intymnych, także jako dorosły. Jedynym sposobem przełamania barier albo w ogóle nie dopuszczenia do ich powstania, jest obdarzanie każdego z dzieci uwagą i miłością. To z pewnością wymaga czasu i poświęcenia, ale w końcu decydujac się na bycie rodzicem, bierzesz na siebie tę odpowidzialność.


tu całość:
http://artelis.pl/artykul...rugiego-dziecka


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group