To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - ZA czyli starszy brat kaca

Masakra - Pią 29 Kwi, 2011 21:44

I to tez o mnie... to jest pieklo. Potworne samopoczucie fizyczne i jeszcze gorsze psychiczne... Leze sobie z zamknietymi oczami i raptem luuuup jakby mnie piorun walnal... serce wali jakbym mial zawalu dostac... do tego na przemian goraco i cieplo.... cholerny strach przed Bog wie czym i rozgladanie sie po pokoju... pamietam jak po calym takim dniu czekalem z utesknieniem na noc zeby tylko usnac i tegto nie czuc.... a noc jeszcze gorsza... z czasem mija a kazdy dzien jest troche lepszy... pozniej zle samo poczucie przychodzi falami na przemian z troche lepszym

A tak od strony technicznej to jest to zespol abstynencyjny. Czyli starszy (i 10 razy silniejszy) brat kaca, ktory wystepuje u osob uzaleznionych Jesli raz cie to dopadlo to za kazdym razem bedzie juz tylko gorzej... Ja sie zarzekalem ze zrobie wszystko zeby do tego nie dopuscic wiecej. Poki czulem to samopoczucie ktore ty teraz czujesz to bylem gotow podpisac cyrograf albo wejsc boso na mount everest zeby tylko przeszlo. Niestety czas lamie kazdego z nas i jak mi sie troche polepszylo to odwlekalem pojscie gdziekolwiek az moj koszmar wrocil...
Masz 2 wyjscia albo to zmienic podejmujac odpowiednie kroki albo witaj w piekle (a to co przezywasz teraz to zaledwie przedsionek tego co Cie czeka)


yuraa napisał/a:
ja miałem ,
miałem też tak że zasnałem naśniło mi sie tyle że mozna by książke napisać
a jak się obudziłem na zegarku minęło 2-3 minuty


To nic nadwzyczajnego Jurku:) przecietny sen czlowieka trwa w rzeczywistosci 20 kilka sekund :D

paulinkaaa - Sob 30 Kwi, 2011 01:34

Chociaz moj staz abstynencji niewiele rozni sie od zera porownujac sie do weteranow tego forum, to jednak sie wypowiem :tak:

Mnie lekarz zapisal antydepresanty i jeszcze cos na powstrzymanie ochoty na picie choc ja nie bylam fanem lekow. Rowniez uwazalam ze wychodzac z jednego uzaleznienia lepiej nie brac innych lekow zmieniajacych samopoczucie, bo majac tendencje do uzaleznien mozna wpasc z deszczu pod rynne.

W koncu jednak uznalam ze skoro facet ma spore doswiadczenie w leczeniu mojej choroby i wypowiedzialam swoje watpliwosci to po co szukac dziury w calym, trzeba tez nauczyc sie ufac bardziej doswiadczonym. Wiec biore co mi kaza i slucham co do mnie mowia mimo ze mi to czasami nie na reke. Lecz juz nie medrkuje.

Mysle ze doswiadczenia kazdego z nas sa cenne, lecz koniec koncow trzeba tez zdac sie na lekarzy, w koncu po to sa. Nie ma co sobie zycia utrudniac.

Jesli chodzi o zespol abstynencyjny to z tego co piszecie to ja chyba nawet tego na szczescie nie przezylam, mialam raczej jedynie objawy kaca nastepnego rana i po wszystkim. Mimo to cierpialam z powodu swojego alkoholizmu lecz zapilabym sie prawdopodobnie na smierc, poniewaz cierpienie mnie w czasie picia nie interesowalo, interesowalo mnie jedynie picie.

Mysle ze przestalam chciec pic gdy dotarla do mnie beznadzieja mojej sytuacji i rokowania na dalsza przyszlosc. Lecz nie bylo to cierpienie. Wiec nie podzielam zdania, ze wychodzacy z ciagu lub ogolnie z nalogu alkoholik nie moze sobie pomoc zwalczajac pewne przykre doleglosci - kompletnie tego nie rozumiem. Lecz to tylko moje zdanie.

Masakra - Sob 30 Kwi, 2011 11:12

paulinkaaa napisał/a:
nie moze sobie pomoc zwalczajac pewne przykre doleglosci - kompletnie tego nie rozumiem


Ja uwazam ze to dziala tak. Pijesz i cena za to jest potworne samopoczucie. Jesli je czyms zamulisz (pomijajac mozliwosc wpadniecia z deszczu pod rynne juz nawet) to pijesz i cena jest zadna... albo znacznie mniejsza. Po co wiec przestac pic?
To tak w najwiekszym skrocie

Marc-elus - Sob 30 Kwi, 2011 13:54

Masakra napisał/a:
to pijesz i cena jest zadna... albo znacznie mniejsza. Po co wiec przestac pic?

Można z tym polemizować, bo wieeelu z "użytkowników" zdychało nie raz, nie dwa, a po jakimś czasie ich to nie powstrzymało przed powtórzeniem historii.... Tak więc raczej nie ma to wpływu, a jak ma to minimalny.

Masakra - Nie 01 Maj, 2011 17:02

Marc-elus napisał/a:
Masakra napisał/a:
to pijesz i cena jest zadna... albo znacznie mniejsza. Po co wiec przestac pic?


Marc-elus napisał/a:
ożna z tym polemizować, bo wieeelu z "użytkowników" zdychało nie raz, nie dwa, a po jakimś czasie ich to nie powstrzymało przed powtórzeniem historii.... Tak więc raczej nie ma to wpływu, a jak ma to minimalny.


Mam wrazenie ze Ty ciagle jeszcze malo rozumiesz Marcel.
Zeby przestac pic trzeba poniesc konsekwencje swojego picia, bo kto normalny zrezygnowalby z przyjemnosci jakie dawalo picie kontrolowane?
Dlaczego Ty zaprzestales picia? bo w jakis tam sposob dostales po du***.
Takim kopem w du** jest to co teraz czuje alkonim i jesli zlagodzi te objawy w sztuczny sposob to tak samo jakby nie dostal kopa badz dostal duzo lzejszego, co z kolei zwieksza ryzyko ze nie zaregauje na tego i w przyszlosci bedzie musial dostac jeszcze mocniejszego (czyt. stracic wiecej a moze nawet wszystko)

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 17:45

Masakra, wiem o co Ci chodzi, kop, ok, ale dolegliwości związane z zespołem abstynencyjnym są wg mnie słabym kopem, działa krótko(lub wcale), tzn nie uchroni raczej przed zapiciem. Przynajmniej w perspektywie paru miesięcy, co wiem doskonale ja, a pewnie i Ty.
staaw - Nie 01 Maj, 2011 17:50

Marc-elus napisał/a:
Masakra, wiem o co Ci chodzi, kop, ok, ale dolegliwości związane z zespołem abstynencyjnym są wg mnie słabym kopem, działa krótko(lub wcale), tzn nie uchroni raczej przed zapiciem. Przynajmniej w perspektywie paru miesięcy, co wiem doskonale ja, a pewnie i Ty.
W tą stronę się z Tobą zgadzam.
Jak to się ma do nawrotu? Jeżeli otrzymuję sygnał że jak zdycham i wezmę chemię to mi się polepszy... Czyż nie tego szukaliśmy w alkoholu? Nie cierpienie jest konieczne. Konieczne jest poniesienie konsekwencji. Chlałem -> cierpię...
Bez poduszki ochronnej...

stiff - Nie 01 Maj, 2011 18:06

staaw napisał/a:
Konieczne jest poniesienie konsekwencji. Chlałem -> cierpię...

Ale to mija i wtedy można żyć inaczej czyli w zgodzie ze sobą... :roll:

verdo - Nie 01 Maj, 2011 18:08

Druga sprawa jest tez taka,ze nie kazdy alkoholik musi przejsc przez zespol abstynecyjny,zeby przestac pic.....
staaw - Nie 01 Maj, 2011 18:14

verdo napisał/a:
Druga sprawa jest tez taka,ze nie kazdy alkoholik musi przejsc przez zespol abstynecyjny,zeby przestac pic.....
Ale każdy alkoholik musi zrozumieć że głaskanie i poduszeczki pod pupę należą do przeszłości. Jest to JEDYNY powód, dla którego jestem przeciwny łagodzeniu objawów zespołu abstynencyjnego, przynajmniej dopóki nie zagraża to życiu...
Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 18:30

verdo napisał/a:
nie kazdy alkoholik musi przejsc przez zespol abstynecyjny,zeby przestac pic.....
:shock: ani razu?
verdo - Nie 01 Maj, 2011 18:38

Wiedźma napisał/a:
ani razu?


No : )

Masz przyklad strone wczesniej :

paulinkaaa napisał/a:
Jesli chodzi o zespol abstynencyjny to z tego co piszecie to ja chyba nawet tego na szczescie nie przezylam, mialam raczej jedynie objawy kaca nastepnego rana i po wszystkim


Znam takich....nie kazdy pije na umór.

stiff - Nie 01 Maj, 2011 18:48

verdo napisał/a:
Znam takich....nie kazdy pije na umór.

Ja tez, ale nie w tym rzecz... :roll:
Ma tu na tym forum w większości jesteśmy uzależnieni od alko,
a takie eksperymenty wcześniej jak później mogą się dla nas skończyć powrotem do picia...
Poteoretyzujmy, ja tutaj mam okazje bardzo często wypić z kolesiami,
powiedzmy skusiłem się, wypiłem lufę i stop, ale co dalej...
Utwierdzam się w przekonaniu, ze mogę przestać i ponawiam probe,
przecież już przerabiałem kontrolowane picie przed laty i dziś bankowo wiem jak skończę...
W imię czego mam ryzykować powrót do szamba, kiedy na dziś jestem szczęśliwym człowiekiem,
a alko może jedynie mi to zabrać...

Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 18:57

verdo napisał/a:
Masz przyklad strone wczesniej :

Przykład na co? Na nie doświadczanie zespołu abstynencyjnego,
czy na zaprzestanie picia mimo jego nie zaznania?
Bo jeśli to drugie, czas pokaże jak to dalej z Paulinką będzie
bo przecież paulinkaaa napisał/a:
moj staz abstynencji niewiele rozni sie od zera
...bez urazy, Paulinko, oczywiście życzę Ci trwałej trzeźwości :buziak:
Paulinko, a w której fazie uzależnienia siebie odnalazłaś?

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 19:35

Na terapii mam takiego faceta, nie miał nigdy zespołu abstynencyjnego, pije od kilkunastu lat... Teraz nie piję od jesieni, ostatnio my mieliśmy grupę a jego żona była za ścianą, współuzależnione miały akurat zajęcia.... Tak jak z nim gadałem to dla niego nie kop jest największą motywacją, bo nie doznał takiego ostrego, ale jak to się sam wyraził "szczęśliwy czas odkąd nie pije, z żoną wreszcie żyje".
Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 19:49

Marc-elus napisał/a:
nie miał nigdy zespołu abstynencyjnego, pije od kilkunastu lat

Nie dopuszczał do niego? fsdf43t Też znałam takich magików w nieustannym ciągu,
podtrzymujących latami (!) stan lekkiego rauszu i całkiem nieźle funkcjonujących (oczywiście do czasu).
A może ten facio z terapii nie jest uzależniony, a jedynie pił w sposób szkodliwy?
Bo w ten sposób też można się nieźle zeszmacić nie będąc jednocześnie chorym na alkoholizm.

verdo - Nie 01 Maj, 2011 19:55

Wiedzma nie kazdy alko musi byc w ciagu.Niektorzy pija z doskoku np 3,4 razy w tyg.i nielapia abstyneta.A co to jakis nowy wyznacznik alkoholizmu ?Znowu czarny i bialy : )
Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 19:57

Hmmm no ten facet pił dość intensywnie, ale co ciekawe, zawsze dużo je jak pije(spytałem o to), może to dlatego... Ja jak już "siadałem do uczty" to prawie nie jadłem.... Z tego co mówił to pił sporo, zdarzały mu się ciągi po 2-3dni picia w domu, tak ostrzej, ale nie więcej. Raczej na codzień po prostu łaził nabzdyngolony od południa, bo prowadzi bar... Razem z małżonką....
Rozmowa wynikła z tematu na grupowej, a gadaliśmy na papierosku, niejako prywatnie...

verdo - Nie 01 Maj, 2011 19:59

Pijesz wieczorem codziennie...za dnia trzezwy jestes i tez abstyneta nie zlapiesz.....
Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 20:02

verdo napisał/a:
A co to jakis nowy wyznacznik alkoholizmu ?

No na terapii mieliśmy ostatnio, że zespół abstynencyjny to jeden z "objawów" diagnozujących alkoholizm. Oczywiście niektórzy go nie mają, co nie znaczy że nie są alkoholikami....

verdo - Nie 01 Maj, 2011 20:03

O to wlasnie chodzi. : )
staaw - Nie 01 Maj, 2011 20:28

Marc-elus napisał/a:
Na terapii mam takiego faceta, nie miał nigdy zespołu abstynencyjnego, pije od kilkunastu lat... Teraz nie piję od jesieni, ostatnio my mieliśmy grupę a jego żona była za ścianą, współuzależnione miały akurat zajęcia.... Tak jak z nim gadałem to dla niego nie kop jest największą motywacją, bo nie doznał takiego ostrego, ale jak to się sam wyraził "szczęśliwy czas odkąd nie pije, z żoną wreszcie żyje".
Marceli, przeraża mnie Twoja umiejętność wyszukiwania przykładów że są lepsi alkoholicy....
Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 20:34

verdo napisał/a:
A co to jakis nowy wyznacznik alkoholizmu ?

Nowy? Może dla Ciebie, a to by znaczyło, że niewiele liznąłeś wiedzy o alkoholizmie.

Cytat:
Objawami osiowymi choroby alkoholowej są:

1. Silna, natrętna potrzeba spożywania alkoholu ("głód alkoholu").
2. Upośledzona zdolność kontrolowania picia alkoholu (trudności w unikaniu rozpoczęcia picia, trudności w zakończeniu picia albo problemy z kontrolowaniem picia do wcześniej założonego poziomu).
3. Picie alkoholu w celu złagodzenia albo zapobieżenia alkoholowemu zespołowi abstynencyjnemu oraz subiektywne poczucie skuteczności takiego postępowania.
4. Objawy abstynencyjne (drżenia mięśniowe, nadciśnienie tętnicze, tachykardia, nudności, wymioty, biegunki, bezsenność, rozszerzenie źrenic, wysuszenie śluzówek, wzmożona potliwość, zaburzenia snu, nastrój drażliwy lub obniżony, lęk).
5. Zmieniona (najczęściej zwiększona) tolerancja alkoholu (ta sama dawka alkoholu nie przynosi oczekiwanego efektu, potrzeba spożywania większych dawek alkoholu dla wywołania oczekiwanego efektu).
6. Zawężenie repertuaru zachowań związanych z piciem alkoholu do 1 - 2 wzorców.
7. Postępujące zaniedbywanie alternatywnych do picia przyjemności, zachowań i zainteresowań.
8. Picie alkoholu mimo oczywistej wiedzy o jego szczególnej szkodliwości dla zdrowia pijącego.
Każdy z tych objawów świadczy o znalezieniu się na którymś z etapów wiodących do fazy chronicznej choroby alkoholowej i dalej do śmierci.

źródło: http://www.alkoholizm.akcjasos.pl/103.php

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 20:34

staaw napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Na terapii mam takiego faceta, nie miał nigdy zespołu abstynencyjnego, pije od kilkunastu lat... Teraz nie piję od jesieni, ostatnio my mieliśmy grupę a jego żona była za ścianą, współuzależnione miały akurat zajęcia.... Tak jak z nim gadałem to dla niego nie kop jest największą motywacją, bo nie doznał takiego ostrego, ale jak to się sam wyraził "szczęśliwy czas odkąd nie pije, z żoną wreszcie żyje".
Marceli, przeraża mnie Twoja umiejętność wyszukiwania przykładów że są lepsi alkoholicy....

Ależ tylko przytoczyłem przykład, bo to ostatnio było u mnie, a facet wyraźnie po prostu zanim mu się posunęło dalej to przestał pić i poszedł na terapie po jakimś czasie. Żaden z niego lepszy, więc jak to mówi Wiedźma: "Proszę mi niczego nie wkładać do ust" :lol:

Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 20:36

Marc-elus napisał/a:
Oczywiście niektórzy go nie mają, co nie znaczy że nie są alkoholikami....

A to już zależy od fazy alkoholizmu, do której zdążyli dojść.

alkonim - Nie 01 Maj, 2011 20:37

Poczytałem sobie dyskusję jaka się rozwinęła na temat zespołu abstynenckiego i nasunęła mi się taka myśl że ja jeśli któregoś ranka nie obudziłbym się z takim trzęsieniem rąk że zupy nie mogłem zjeść łyżką (musiałem jeść nad samym talerzem, prawie jak pies) albo herbaty posłodzić to jestem pewien że w ogóle jeszcze nie zwrócił bym uwagi na mój alkoholizm i pił nadal, dopiero właśnie takie ostre zejścia,a zwłaszcza noce na zejściu, uświadomiły mi że mam problem.
A jeszcze ktoś wspomniał że jakiś koleś nie miał zespołu abst. bo może dobrze się odżywiał, ale ja właśnie też robiłem, cały czas praktycznie jadłem tyle co na trzeźwo i w ogóle mnie nie uchroniło, inna sprawa że ja praktycznie nie trzeźwiałem przez np. 7dni

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 20:39

alkonim napisał/a:
dopiero właśnie takie ostre zejścia,a zwłaszcza noce na zejściu, uświadomiły mi że mam problem.

Sądzę że jak się dowiesz więcej o alkoholizmie to zauważysz też o wiele więcej rzeczy u siebie świadczących o tym że jesteś uzależniony. Na razie ich może nie dostrzegasz....

Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 20:41

Alkonimie, zespół abstynencyjny jest jednym z objawów uzależnienia, ale przecież nie jedynym.
Nie po każdym wypiciu musi występować w całej krasie, tym niemniej inne objawy dałyby Ci znać,
że jednak z Twoim piciem coś jest nie tak.

alkonim - Nie 01 Maj, 2011 20:42

Marc-elus napisał/a:
alkonim napisał/a:
dopiero właśnie takie ostre zejścia,a zwłaszcza noce na zejściu, uświadomiły mi że mam problem.

Sądzę że jak się dowiesz więcej o alkoholizmie to zauważysz też o wiele więcej rzeczy u siebie świadczących o tym że jesteś uzależniony. Na razie ich może nie dostrzegasz....

Od jakiegoś już czasu dostrzegam ich, uwierz mi, i im więcej dowiaduję się o alkoholizmie tym więcej dostrzegam.

alkonim - Nie 01 Maj, 2011 20:47

Wiedźma napisał/a:
Alkonimie, zespół abstynencyjny jest jednym z objawów uzależnienia, ale przecież nie jedynym.
Nie po każdym wypiciu musi występować w całej krasie, tym niemniej inne objawy dałyby Ci znać,
że jednak z Twoim piciem coś jest nie tak.

Ja zdawałem sobie sprawę że mam z tym problem ale ogólnie na moje życie bardzo negatywnie to nie wpływało tak więc mimo tego że wiedziałem że w kilku przypadkach alko mi zaszkodził to nie sądzę żebym jakoś zaczął bardziej się tym przejmować, za bardzo to lubiłem. Może bym od czasu do czasu trochę się ograniczał i tyle.

staaw - Nie 01 Maj, 2011 20:48

Marc-elus napisał/a:
Ależ tylko przytoczyłem przykład, bo to ostatnio było u mnie, a facet wyraźnie po prostu zanim mu się posunęło dalej to przestał pić i poszedł na terapie po jakimś czasie. Żaden z niego lepszy, więc jak to mówi Wiedźma: "Proszę mi niczego nie wkładać do ust" :lol:
Niepokoi mnie że łatwo wynajdujesz przykłady usprawiedliwiające bagatelizowanie pewnych prawd o alkoholu...
Ostatnio czytałem o człowieku który zapił po 13 latach... Pewność go zgubiła...

Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 20:48

alkonim napisał/a:
Może bym od czasu do czasu trochę się ograniczał i tyle.

Rozumiem, że to zdanie dotyczy czasu przeszłego? :|

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 20:51

staaw napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Ależ tylko przytoczyłem przykład, bo to ostatnio było u mnie, a facet wyraźnie po prostu zanim mu się posunęło dalej to przestał pić i poszedł na terapie po jakimś czasie. Żaden z niego lepszy, więc jak to mówi Wiedźma: "Proszę mi niczego nie wkładać do ust" :lol:
Niepokoi mnie że łatwo wynajdujesz przykłady usprawiedliwiające bagatelizowanie pewnych prawd o alkoholu...
Ostatnio czytałem o człowieku który zapił po 13 latach... Pewność go zgubiła...


Stasiu, nie pier...., wpadnij do mnie na terapie to pogadasz z typem. A nie widzę żebym cokolwiek bagatelizował, że znam człowieka co nie miał zespołu a jest alko? Pewnie jak dobrze poszukasz to też takiego znasz... ale to nie ja :)

alkonim - Nie 01 Maj, 2011 20:53

Wiedźma napisał/a:
alkonim napisał/a:
Może bym od czasu do czasu trochę się ograniczał i tyle.

Rozumiem, że to zdanie dotyczy czasu przeszłego? :|

Zdecydowanie tak

staaw - Nie 01 Maj, 2011 20:54

alkonim napisał/a:

Ja zdawałem sobie sprawę że mam z tym problem ale ogólnie na moje życie bardzo negatywnie to nie wpływało tak więc mimo tego że wiedziałem że w kilku przypadkach alko mi zaszkodził to nie sądzę żebym jakoś zaczął bardziej się tym przejmować, za bardzo to lubiłem. Może bym od czasu do czasu trochę się ograniczał i tyle.
Nic by nie dało ograniczanie, odrobił byś "zaległości" np w sobotę...
Pod koniec mojego aktywnego picia, trzymałem kilka ćwiartek żołądkowej w sterowniku od maszyny na której pracowałem. Ciepła była, ale "musiałem"...
Ale problemu nadal nie zauważałem...

Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 20:58

Marc-elus napisał/a:
Stasiu, nie pier....,

Marcel, ja też odnoszę wrażenie, że masz skłonność do minimalizowania ciężaru gatunkowego alkoholizmu.
Uważam taką postawę za niebezpieczną, jako lekceważącą zagrożenie i usypiającą czujność.

alkonim - Nie 01 Maj, 2011 20:59

staaw napisał/a:
alkonim napisał/a:

Ja zdawałem sobie sprawę że mam z tym problem ale ogólnie na moje życie bardzo negatywnie to nie wpływało tak więc mimo tego że wiedziałem że w kilku przypadkach alko mi zaszkodził to nie sądzę żebym jakoś zaczął bardziej się tym przejmować, za bardzo to lubiłem. Może bym od czasu do czasu trochę się ograniczał i tyle.
Nic by nie dało ograniczanie, odrobił byś "zaległości" np w sobotę...
Pod koniec mojego aktywnego picia, trzymałem kilka ćwiartek żołądkowej w sterowniku od maszyny na której pracowałem. Ciepła była, ale "musiałem"...
Ale problemu nadal nie zauważałem...

Bo tak właśnie robiłem, na sobote to był mus kupić sobie kilka piw, albo jak np. nie mogłem pić cały dzień to czekałem na wieczór jak na zbawienie.

staaw - Nie 01 Maj, 2011 21:02

Marc-elus napisał/a:
A nie widzę żebym cokolwiek bagatelizował, że znam człowieka co nie miał zespołu a jest alko? Pewnie jak dobrze poszukasz to też takiego znasz...
Nie znam ŻADNEGO trzeźwego ponad rok...
Przez fora, które czytam również przeleciało kilku(nastu) takich co nie mieli, tylko żona się czepiała... Już ich nie ma...
Znam osobiście kilu takich "co nie mają problemu", na wszelki wypadek nie piją w poście, robią sobie tydzień trzeźwości...
Wszystko, byle nie zmierzyć się ze straszną prawdą że są sterowani przez Polmos...

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 21:04

Wiedźma napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Stasiu, nie pier....,

Marcel, ja też odnoszę wrażenie, że masz skłonność do minimalizowania ciężaru gatunkowego alkoholizmu.
Uważam taką postawę za niebezpieczną, jako lekceważącą zagrożenie i usypiającą czujność.

Nic nie minimalizuje, po prostu stwierdziłem fakt iż poznałem takiego osobnika(z założeniem że mówi prawdę), nie dostał "kopa" jak Wy czy ja w postaci zespołu, a nie pije od jakiegoś czasu...
Ja wiem co to zespół, bo choć ostatnio użyłem farmakologii, to był pierwszy taki raz, ale nie pierwszy zespół.

Wiedźma - Nie 01 Maj, 2011 21:04

staaw napisał/a:
są sterowani przez Polmos...

To taki mniej więcej MATRIX :evil2"

rejek - Nie 01 Maj, 2011 21:09

Marc-elus napisał/a:
A nie widzę żebym cokolwiek bagatelizował, że znam człowieka co nie miał zespołu a jest alko? Pewnie jak dobrze poszukasz to też takiego znasz...


Ja znałem takiego .Był moim guru alkoholowym :p .Zawsze żałowałem że nie potrafię pić jak on.
On poprostu pił dzien w dzien ile go znałem wiec ok 25 lat-ale jak np nie mógł pić -to poprostu nie pił -nawet po ostrej imprezie rano wszyscy szukali jakiegoś klina-a on normalnie funkcjonował -bez żadnego ZOA.
Nasze drogi się potem rozeszły -ale słyszałem że pojechał ostro w dół ok 27 roku picia i jednak ZOA go dopadły cf2423f .
Nie ma mocnych?
A kiedyś czytałem że podobno jakiś % ludzi nie uzależni się nawet jakby chciało .
Qde czemu nie ja??? 8|

staaw - Nie 01 Maj, 2011 21:11

Marc-elus napisał/a:

Nic nie minimalizuje, po prostu stwierdziłem fakt iż poznałem takiego osobnika(z założeniem że mówi prawdę), nie dostał "kopa" jak Wy czy ja w postaci zespołu, a nie pije od jakiegoś czasu...
Jak nie będzie pił rok to pogadamy...
Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 21:32

staaw napisał/a:
Przez fora, które czytam również przeleciało kilku(nastu) takich co nie mieli, tylko żona się czepiała...

Teraz to dopisujesz teorie, że każdy alko albo miał ZA albo kłamie... nie sądzę, nawet moja terapeutka na grupie powiedziała że to jeden z objawów, ale nie koniecznie wymagany... Kluczowym objawem jest brak kontroli picia.
Ten kolega u mnie z terapii został zdiagnozowany, wie że jest alko, ale tego objawu akurat nie miał, więc to nie typ bagatelizujący alkoholizm...

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 21:33

staaw napisał/a:
Marc-elus napisał/a:

Nic nie minimalizuje, po prostu stwierdziłem fakt iż poznałem takiego osobnika(z założeniem że mówi prawdę), nie dostał "kopa" jak Wy czy ja w postaci zespołu, a nie pije od jakiegoś czasu...
Jak nie będzie pił rok to pogadamy...

Spoko, tylko przypomnij mi na jesieni, powiem Ci co z nim, bo w miarę równolegle będziemy robić terapie....

staaw - Nie 01 Maj, 2011 21:35

Marcel, z sympatii piszę co u Ciebie widzę...
Prawdę piszą w Wielkiej Księdze że ci z "wysokim dnem" mają ciężej...

Nie chcesz słuchać? Możemy o d***ch pogadać...

Marc-elus - Nie 01 Maj, 2011 21:39

staaw napisał/a:
Nie chcesz słuchać?

Ależ chce.
staaw napisał/a:
Możemy o d***ch pogadać...

Może nie przez net, ino jak będą ławeczkę mijać... g45g21

Jonesy - Nie 01 Maj, 2011 21:49

staaw napisał/a:
Marcel, z sympatii piszę co u Ciebie widzę...
Prawdę piszą w Wielkiej Księdze że ci z "wysokim dnem" mają ciężej...

Nie chcesz słuchać? Możemy o d***ch pogadać...


Zdefiniuj proszę termin "wysokie dno"

staaw - Nie 01 Maj, 2011 21:54

Jonesy napisał/a:
Zdefiniuj proszę termin "wysokie dno"
Człowiek który jeszcze nie znalazł się na niskim dnie... Nie przepił jeszcze reputacji, pracy, domu, wątroby...
Jest chory, ale jeszcze alkohol nie zabrał mu wszystkiego. Tacy ludzie mają ciężej. Bardziej kombinują że w końcu nie jest tak najgorzej...

Ja miałem kilka razy dno o którym myślałem że gorzej być nie może. Myliłem się...

Jonesy - Nie 01 Maj, 2011 22:13

Dziękuję uprzejmie za wyjaśnienie.
W tej chorobie nie ma "pacjentów co mają do przodu" - wysokie dno - wieksze ryzyko zapicia, niskie dno - wieksza cena do zapłacenia.

Biedny nasz alkoholików los :beczy:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 06:50

staaw napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
A nie widzę żebym cokolwiek bagatelizował, że znam człowieka co nie miał zespołu a jest alko? Pewnie jak dobrze poszukasz to też takiego znasz...
Nie znam ŻADNEGO trzeźwego ponad rok...
Przez fora, które czytam również przeleciało kilku(nastu) takich co nie mieli, tylko żona się czepiała... Już ich nie ma...

Stasiu,
myślę, że życie jest bardziej zróżnicowane niż je postrzegasz.
Nigdy nie miałem zespołu abstynencyjnego, powiem tobie więcej, Stasiu, nigdy nie klinowałem, nigdy nie miałem kaca, który nie przeszedł po wypiciu butelki wody. Z reguły nie piłem dzień po dniu, więc nie chodziłem codziennie na rauszu, co tłumaczyłoby brak zespołu i kaca. Biję się w pierś, miałem pewnie kilkadziesiąt 2 dniowych ciągów, ale po weekendzie trzeba iść do pracy, niestety.

Z twojej, nie znoszącej sprzeciwu, wypowiedzi wynika, że albo nie jestem trzeźwy i moja trzeźwość to tylko wytwór zamroczonego alkoholem umysłu lub, że nie jestem alkoholikiem.

Troszeczkę przyzwyczaiłem się do życia bez picia, ale skoro obwieszczasz, że nie mogę być alko, bo nie miałem ZA, to zrobię, co następuje:
-obudzę żonę i przekażę jej nowinę: zobacz kobieto, Staś twierdzi, że nie mogę być alkoholikiem, w związku z tym należy się tobie opeer za zmarnowanie czasu na terapii współuzależnień i za wyrzucenie mnie prawie abstynenta na terapię,
-pojadę do ośrodka, natrzaskam po gębie terapeutom za błędną diagnozę, pranie mózgu i pozbawienie mnie, zdrowego nie alkoholika, przyjemności z balowanie przez ostatnie lata,
- a wieczorem, Stasiu, najlepsze czeka mnie wieczorem, wszak długi weekend mamy, towarzystwo, odkorkowane flaszeczki, piwa, wina, gorzałka i bal, wszak takie zmartwychwstanie alkoholowe należy godnie uczcić.

Stasiu, czy gdybym był alkoholikiem, to byłbym lepszym alkoholikiem? Lepszym w czym? Proces trzeźwienia jest jednakowy dla wszystkich, więc w czym byłbym lepszy? Mniej głodów, mniej nawrotów, mniejsze, czy większe prawdopodobieństwo na życie w trzeźwości lub na powrót do picia? W czym byłbym lepszy, gdybym był alkoholikiem, Stasiu.

rejek - Pon 02 Maj, 2011 06:59

aazazello napisał/a:
Troszeczkę przyzwyczaiłem się do życia bez picia, ale skoro obwieszczasz, że nie mogę być alko, bo nie miałem ZA, to zrobię, co następuje:
-obudzę żonę i przekażę jej nowinę: zobacz kobieto, Staś twierdzi, że nie mogę być alkoholikiem, w związku z tym należy się tobie opeer za zmarnowanie czasu na terapii współuzależnień i za wyrzucenie mnie prawie abstynenta na terapię,
-pojadę do ośrodka, natrzaskam po gębie terapeutom za błędną diagnozę, pranie mózgu i pozbawienie mnie, zdrowego nie alkoholika, przyjemności z balowanie przez ostatnie lata,
- a wieczorem, Stasiu, najlepsze czeka mnie wieczorem, wszak długi weekend mamy, towarzystwo, odkorkowane flaszeczki, piwa, wina, gorzałka i bal, wszak takie zmartwychwstanie alkoholowe należy godnie uczcić.


I nie zapomnij w środę zrobić przelewu do NFZ za wydane na ciebie niepotrzebnie środki :wysmiewacz:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:05

rejek napisał/a:
I nie zapomnij w środę zrobić przelewu do NFZ za wydane na ciebie niepotrzebnie środki

Pomysł dobry, ale zrobimy tak: napiszemy krótką, nieanonimową informację do NFZ, że ośrodek ten i ten naciąga państwowe instytucje na publiczną kasę, udając, ze leczy alkoholików. :mgreen:

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 07:07

aazazello napisał/a:
Nigdy nie miałem zespołu abstynencyjnego, powiem tobie więcej, Stasiu, nigdy nie klinowałem, nigdy nie miałem kaca, który nie przeszedł po wypiciu butelki wody. Z reguły nie piłem dzień po dniu, więc nie chodziłem codziennie na rauszu, co tłumaczyłoby brak zespołu i kaca. Biję się w pierś, miałem pewnie kilkadziesiąt 2 dniowych ciągów, ale po weekendzie trzeba iść do pracy, niestety.

Aleś Ty szczęśliwy... 23r

A które objawy miałeś?
Z tych najważniejszych, osiowych... :roll:

staaw - Pon 02 Maj, 2011 07:10

Masz szczęście że zatrzymałeś się wcześniej. Pamiętasz fazy choroby alkoholowej? Więcej wieczorem, z tel marnie się pisze...
aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:11

Wiedźma napisał/a:
A które objawy miałeś?
Z tych najważniejszych, osiowych...

:oops:
Wiedźmo, sorki, nie pamiętam objawów osiowych. 325t5

rejek - Pon 02 Maj, 2011 07:11

aazazello napisał/a:
napiszemy krótką, nieanonimową informację do NFZ, że ośrodek ten i ten naciąga państwowe instytucje na publiczną kasę, udając, ze leczy alkoholików. :mgreen:


To może lepiej założyć im sprawę o "błąd w sztuce lekarskiej" ?
Wszakże leczyli niealkoholika na alkoholizm-a to błedna diagnoza.
To i odszkodowanie ci się słusznie należy :nerwus:
No i za straty moralne też coś tam skapnie... :wysmiewacz:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:15

Wiedźma napisał/a:
Cytat:
Objawami osiowymi choroby alkoholowej są:

1. Silna, natrętna potrzeba spożywania alkoholu ("głód alkoholu").
2. Upośledzona zdolność kontrolowania picia alkoholu (trudności w unikaniu rozpoczęcia picia, trudności w zakończeniu picia albo problemy z kontrolowaniem picia do wcześniej założonego poziomu).
3. Picie alkoholu w celu złagodzenia albo zapobieżenia alkoholowemu zespołowi abstynencyjnemu oraz subiektywne poczucie skuteczności takiego postępowania.
4. Objawy abstynencyjne (drżenia mięśniowe, nadciśnienie tętnicze, tachykardia, nudności, wymioty, biegunki, bezsenność, rozszerzenie źrenic, wysuszenie śluzówek, wzmożona potliwość, zaburzenia snu, nastrój drażliwy lub obniżony, lęk).
5. Zmieniona (najczęściej zwiększona) tolerancja alkoholu (ta sama dawka alkoholu nie przynosi oczekiwanego efektu, potrzeba spożywania większych dawek alkoholu dla wywołania oczekiwanego efektu).
6. Zawężenie repertuaru zachowań związanych z piciem alkoholu do 1 - 2 wzorców.
7. Postępujące zaniedbywanie alternatywnych do picia przyjemności, zachowań i zainteresowań.
8. Picie alkoholu mimo oczywistej wiedzy o jego szczególnej szkodliwości dla zdrowia pijącego.
Każdy z tych objawów świadczy o znalezieniu się na którymś z etapów wiodących do fazy chronicznej choroby alkoholowej i dalej do śmierci.

1,2,6,7,8

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:17

rejek napisał/a:
To i odszkodowanie ci się słusznie należy
No i za straty moralne też coś tam skapnie...

Zaskarżę ich za straty moralne. Człowieku, czy ty wiesz, jakie tam towarzystwo było? :boisie2:

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 07:18

aazazello napisał/a:
Wiedźmo, sorki, nie pamiętam objawów osiowych.

Podałam je dwie strony wcześniej, ale widać przegapiłeś :nunu:
OBJAWY OSIOWE ALKOHOLIZMU
afc4fvca

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 07:18

Aha, juz znalazłeś :mgreen:
Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 07:23

O, widzę, że nawet nie zdążyła Ci się głowa zrobić mocna :mgreen:
A w takim razie co z betoniarką? :roll:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:29

Wiedźma napisał/a:
A w takim razie co z betoniarką?

Myślisz, że za wcześnie, że powinienem zaczekać jeszcze kilkanaście latek? ;)

Mario - Pon 02 Maj, 2011 07:32

Cytat:
Nigdy nie miałem zespołu abstynencyjnego, powiem tobie więcej, Stasiu, nigdy nie klinowałem, nigdy nie miałem kaca, który nie przeszedł po wypiciu butelki wody. Z reguły nie piłem dzień po dniu, więc nie chodziłem codziennie na rauszu

Poważnie ? :/ No popatrz. A ja gadałem z Tobą jak równy z równym 8|

Jak to człowiek pomylić może się :evil2"

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:36

Mario napisał/a:
Jak to człowiek pomylić może się

Wiesz, doktorat z alkoholizmu piszę, musiałem wtopić się w otoczenie. ;)

rejek - Pon 02 Maj, 2011 07:37

Mario napisał/a:

Poważnie ? :/ No popatrz. A ja gadałem z Tobą jak równy z równym 8|


Fe,fe,fe aazazello to wstyd tak się podszywać pod alko na naszym forumie :p

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:43

rejek napisał/a:
wstyd tak się podszywać pod alko na naszym forumie

Sorki, ale miałem prosić o wypełnienie ankiet? Olewka, to po pierwsze, po drugie praca doktorska wymaga dużo więcej empirii, wkładu własnego i nowości a w tym kraju nikt nie zbadał, co dzieje się z trzeźwiejącymi alkoholikami w okresie dłuższym niż dwa lata po terapii. :mgreen: Gdzie znajdę tyle szczerych wypowiedzi?

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:46

Mario napisał/a:
A ja gadałem z Tobą jak równy z równym

Proszę bardzo, oto żywy przykład lepszego alkoholika ;)

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 07:49

aazazello napisał/a:
Nigdy nie miałem zespołu abstynencyjnego

Ja też.
aazazello napisał/a:
nigdy nie klinowałem

Również nigdy nie klinowałem.
aazazello napisał/a:
nigdy nie miałem kaca, który nie przeszedł po wypiciu butelki wody.

Kaca miałem często, bywało nawet że nieustającego tygodniami.
aazazello napisał/a:
Z reguły nie piłem dzień po dniu

Piłem co wieczór ale takie ilości alkoholu które pozwalały mi wytrzeźwieć do rana, rano za kierownicę i córkę do szkoły trzeba było odwieść, później - wiadomo praca ( sprawdzałem alkomatem zawartośc alkoholu w wydychanym powietrzu, wyliczałem dawki alkoholu które mogę wypić wieczorem).
W wieczory poprzedzające dni wolne od pracy piłem więcej. Natomiast nigdy nie upijałem do stanu utraty kontroli nad sobą.
aazazello napisał/a:
nie piłem dzień po dniu

Piłem co wieczór przez wiele lat.

Jonesy - Pon 02 Maj, 2011 07:49

Pamiętam, że przed pierwszym spotkaniem z terapeutką Jacek ostrzegał mnie że zamienił z nią parę słów i chyba nie ma zamiaru mnie leczyć.
Pogadałem z nią dłuższą chwilę i doszła również do wniosku, że najwyraźniej jestem zdrowy a guupi, bo przecież piję jak większość - w weekendy głównie, do pracy chodzę, kaca nie zapijam, nie mam objawów ZA. I zadałem jej to samo pytanie co Azazello - czy mam wyjść i wrócić za parę lat, jak już "styl opanuję". Powiedziała że mam zostać.
Jest moją terapeutką.

Za dużo mnie kosztowało (i nie tylko mnie) i za długo zajęło uświadomienie sobie kim jestem i co mi dolega. Jak już się z tym pogodziłem i rozpocząłem leczenie, nie chcę mieszać sobie w głowie *p**** typu "a może jest ok" albo "kurde, przecież jestem jak wszyscy dookoła". Przez te dwa miesiące parę razy taka myśl mnie nachodziła. Wiecie jak się wtedy czułem? Jak John Nash w pięknym umyśle, gdy widzi sowich "znajomych", machają do niegom mówią, mała płacze, a on WIE że ich tam nie ma. Ja WIEM, że jestem alkoholikiem, i WIEM że to mój umysł się ze mną bawi i płata mi figle, podsuwając takie tematy.

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 07:58

Halibut napisał/a:
nigdy nie upijałem do stanu utraty kontroli nad sobą

Ja zawsze piłem do dna, mojego dna, zawsze do utraty kontroli. Kiedy wiedziałem, że z wielu powodów nie będę mógł się upić, nie rozpoczynałem picia. Dla mnie najbardziej szkodliwy był pierwszy łyk alkoholu, po nim nie mogłem już się zatrzymać.

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:00

aazazello napisał/a:
Myślisz, że za wcześnie, że powinienem zaczekać jeszcze kilkanaście latek? ;)

Powiedziała coś takiego? :shock:
Proszę mi tu nie wkładać nic w usta! :foch:
Bardzo dobrze, że zatrzymałeś się w porę i jestem ciekawa w jaką porę -
dlatego spytałam o betoniarkę. Odpowiesz?

Halibut napisał/a:
Kaca miałem często, bywało nawet że nieustającego tygodniami.

A skąd wiesz, że to był kac, a nie objawy abstynencyjne, których - jak twierdzisz - nigdy nie miałeś?
Przecież kac to kwestia jednodniowa, jeśli nawet nie kilkugodzinna... :roll:

Mario - Pon 02 Maj, 2011 08:12

Halibut napisał/a:
Piłem co wieczór ale takie ilości alkoholu które pozwalały mi wytrzeźwieć do rana,

:rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Chyba nie sądzisz Hali, że ktoś w ten bajer uwierzy ? Co wieczór piłeś i zawsze byłeś rano czysty ? Zawsze ?

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:15

Mario napisał/a:
Co wieczór piłeś i zawsze byłeś rano czysty ? Zawsze ?

No nie był - przecież pisał, że miewał kaca całymi tygodniami.
To jest logiczne - codziennie pił, nazajutrz miał kaca, oczywiście też codziennie.
I trwało to tygodniami. Ale bez klinowania!

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 08:16

Wiedźmo, nie posądzam ciebie o złe zamiary, dlatego zadałem pytanie retoryczne. Cenię twoją wiedzę i intelekt. Jeżeli kobieta z kosą na twojej stronie internetowej z biżuterią, to ty, to chylę czoła również przed urodą.
1. Faza ostrzegawcza
- picie dla poprawy nastroju
- szukanie i tworzenie okazji do picia
- początki regularnego picia
- upijanie się w sytuacjach towarzyskich
- "urywanie się filmu"
- okresowe kłopoty z pamięcią po wypiciu
- picie w ukryciu, w samotności
3. Faza Krytyczna
- wyrzuty sumienia, poczucie winy
- zaniedbywanie rodziny i konflikty małżeńskie
- oszukiwanie związane z piciem
- produkowanie usprawiedliwień i alibi dla dalszego picia
- zachowania agresywne i konflikty z zasadami prawa i porządku
- nasilanie się zaburzeń pamięci
- zaniedbywanie wyglądu zewnętrznego
- picie ciągami
- zaburzenia popędu seksualnego
4. Faza chroniczna
- rozpad więzi rodzinnej

Myślę, że mniej więcej tak to wyglądało, zostawiłem te, które dotyczą mnie.

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:26

aazazello napisał/a:
zostawiłem te, które dotyczą mnie.

No to w zasadzie nie miałeś objawów fizycznych.
Widocznie Twój organizm nie zdążył włączyć alkoholu do swojego metabolizmu.
No to rzeczywiście jesteś szczęściarzem, który zdążył zatrzymać się w porę.
Gratuluję! :okok:

Tomoe - Pon 02 Maj, 2011 08:27

aazazello napisał/a:
w tym kraju nikt nie zbadał, co dzieje się z trzeźwiejącymi alkoholikami w okresie dłuższym niż dwa lata po terapii. :mgreen:


Tracą pamięć?????? :mgreen:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 08:29

Wiedźma napisał/a:
Gratuluję!

Dzięki, chociaż moja zasługa w tym żadna, piłbym beztrosko dalej, ale żona mnie wypchła na terapię. :mgreen:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 08:32

Tomoe napisał/a:
aazazello napisał/a:
w tym kraju nikt nie zbadał, co dzieje się z trzeźwiejącymi alkoholikami w okresie dłuższym niż dwa lata po terapii.


Tracą pamięć??????

Masz jakąś formę pokuty i wycofałaś się emocjonalnie z forum? :)

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:33

aazazello napisał/a:
żona mnie wypchła na terapię.

Skuteczna bestia! :evil2"

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:35

aazazello napisał/a:
Masz jakąś formę pokuty i wycofałaś się emocjonalnie z forum? :)

Emocje? Bez dymka? :shock:
To już lepiej wcale... :beba:

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 08:39

Chyba nie sądzisz Hali, że ktoś w ten bajer uwierzy ? Co wieczór piłeś i zawsze byłeś rano czysty ? Zawsze ?[/quote]

Co cie tak śmieszy? Alkohol zawsze miałem pod ręka w nadmiarze, zostawiałem niedopite butelki, które chowałem w różnych miejscach, żeby rodzina nie myślała, że jestem alkoholikiem. Wiedziałem dokładnie ile mogę wypić żeby rano nie mieć promili w organizmie, cóż lata praktyki. Jeżeli rano byłem pod wpływem alkoholu dzwoniłem po taksówkę i odwoziłem córkę do szkoły, ale tak zdarzyło się zaledwie kilka razy.

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 08:41

Wiedźma napisał/a:
A skąd wiesz, że to był kac, a nie objawy abstynencyjne


Stąd wiem, że najczęściej ustępował około południa a wieczorem czułem się świetnie.
A jak zdarzało mi się nie pić to go nie miałem.

Tomoe - Pon 02 Maj, 2011 08:43

aazazello napisał/a:

Masz jakąś formę pokuty i wycofałaś się emocjonalnie z forum? :)


ffg65
Przeciwnie, czuję się z nim coraz bardziej emocjonalnie związana... ergr

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:43

Halibut napisał/a:
ustępował około południa

Ale wcześniej napisałeś, że trwał tygodniami.
No więc jak to było - kilka tygodni czy kilka godzin? :roll:

Tomoe - Pon 02 Maj, 2011 08:44

Wiedźma napisał/a:
aazazello napisał/a:
żona mnie wypchła na terapię.

Skuteczna bestia! :evil2"


No! Zrobiła z niego alkoholika. :tak:

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 08:46

aazazello napisał/a:
Ja zawsze piłem do dna, mojego dna, zawsze do utraty kontroli.


Mocne upojenie alkoholem nie sprawiało mi przyjemności, wręcz było tortura, po prostu przerywałem picie i do łóżeczka. Zawsze o własnych siłach, oczywiście widać było, że jestem pijany, mówiłem bełkotliwie i nie byłem za nadto błyskotliwy. :mgreen:

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 08:48

Wiedźma napisał/a:
Ale wcześniej napisałeś, że trwał tygodniami.
No więc jak to było - kilka tygodni czy kilka godzin?


Czytaj Wiedźmo z uwagą. Napisałem tak:

"Kaca miałem często, bywało nawet że nieustającego tygodniami. "

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 08:52

No właśnie przeczytałam z uwagą - kac nieustający tygodniami.
A dalej czytam, że ustawał koło południa.
Sprzeczność. Dlatego dopytuję jak to było z tym kacem.

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 08:59

Wiedźma napisał/a:
Sprzeczność. Dlatego dopytuję jak to było z tym kacem

Bywało, że trwał tygodniami.
Bywało, że nie miałem go wcale.
Najczęściej go miałem i ustępował około południa.

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 09:06

Halibut napisał/a:
Bywało, że trwał tygodniami.

No więc wrócę do pierwszego pytania - skąd wiesz, że to był kac,
skoro trwał tak długo, jak kac nie ma prawa trwać?
Wszak zespól abstynencyjny daje sporo odczuć zbliżonych do kaca, tylko silniejszych i dłużej trwających.
Skąd wiesz, że to co u Ciebie trwało tygodniami było kacem li tylko?
Aha - taki wielotygodniowy kac występował po jednorazowym, czy po kilkudniowym piciu?

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 09:15

Tomoe napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
aazazello napisał/a:
żona mnie wypchła na terapię.

Skuteczna bestia!


No! Zrobiła z niego alkoholika.

Tak, tak jestem ofiarą klasycznego podejścia żon do mężów, czasami pijących :skromny: i nadgorliwych terapeutów. Chyba zacznę wierzyć w spiskową teorię zmowy żon, ośrodków terapeutycznych, wyciskających kasę z NFZ oraz rzecz oczywista wszystkich pozostałych instytucji państwowych.

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 09:16

Tomoe napisał/a:
aazazello napisał/a:

Masz jakąś formę pokuty i wycofałaś się emocjonalnie z forum?



Przeciwnie, czuję się z nim coraz bardziej emocjonalnie związana...

ale jakby ciebie mniej :mysli: i niektórym tego brakuje :oops:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 09:19

Halibut napisał/a:
widać było, że jestem pijany, mówiłem bełkotliwie i nie byłem za nadto błyskotliwy

Hehehe a ja uważałem siebie za lwa salonowego, mistrza tańca, czaru i elokwencji :mgreen:

Tomoe - Pon 02 Maj, 2011 09:20

Poprawię się. :buziak:
Halibut - Pon 02 Maj, 2011 09:20

Wiedźma napisał/a:
taki wielotygodniowy kac występował po jednorazowym, czy po kilkudniowym piciu?


Po cowieczornym nieprzerwanym przez wiele dni piciu. Pomagały mikroelementy, witaminy aspiryna.

Wiedźma napisał/a:
No więc wrócę do pierwszego pytania - skąd wiesz, że to był kac,


Nie mam podstaw by sądzić inaczej. myślę, że był to wynik regularnego zatruwania organizmu alkoholem. Nie mogę jednak zaprzeczyć twojej tezie. Ważne jest jednak to, że kiedy przerywałem picie ( bądź z chęci rzucenia alkoholu bądź z innych powodów) a zdarzało mi się to kilkanaście razy nie odczuwałem żadnych objawów abstynencyjnych. Na drugi dzień niepicia czułem się jak skowronek o poranku.

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 09:31

aazazello napisał/a:
Hehehe a ja uważałem siebie za lwa salonowego, mistrza tańca, czaru i elokwencji


A ja miałem pełną świadomość swojej niedyspozycji, usuwałem sie na bok, chyłkiem przemykałem przez dom do sypialni, unikałem rozmowy żeby broń boże nie dać poznać po sobie, że jestem pijany. :mgreen:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 09:36

Tomoe napisał/a:
Poprawię się.

Cieszę się :D
:mysli:
Mam nadzieję, że nie zostałem, przez przypadek, członkiem elitarnego, choć paradoksalnie egalitarnego wewnętrznego kręgu TWA. Nie, chyba nie, nie otrzymałem legitymacji. ;)

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 09:39

Halibut napisał/a:
aazazello napisał/a:
Hehehe a ja uważałem siebie za lwa salonowego, mistrza tańca, czaru i elokwencji


A ja miałem pełną świadomość swojej niedyspozycji, usuwałem sie na bok, chyłkiem przemykałem przez dom do sypialni, unikałem rozmowy żeby broń boże nie dać poznać po sobie, że jestem pijany.


Byłeś alkoholikiem świadomym a ja tylko czarującym :mgreen: bełkoczącym, śmierdzącym alkoholem, podpierającym się na kobietach, beztroskim pijakiem.

Mario - Pon 02 Maj, 2011 09:47

Halibut napisał/a:
Mocne upojenie alkoholem nie sprawiało mi przyjemności, wręcz było tortura, po prostu przerywałem picie i do łóżeczka



Dobre fsdf43t
Skoro tak Hali było i to - jak piszesz całymi latami - to ja alkoholik Mario , stawiam Ci diagnozę.
Nie jesteś uzależniony od alkoholu. Nie jesteś wobec niego bezsilny.Nie utraciłeś kontroli nad nim.

A co za tym idzie nie jesteś alkoholikiem !! :lol:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 09:59

Mario napisał/a:
nie jesteś alkoholikiem

To forum to istna wylęgarnia bezbłędnie diagnozujących wirtualnych terapeutów. :mgreen:

Halibut - Pon 02 Maj, 2011 10:11

Mario napisał/a:
Halibut napisał/a:
Mocne upojenie alkoholem nie sprawiało mi przyjemności, wręcz było tortura, po prostu przerywałem picie i do łóżeczka



Dobre
Skoro tak Hali było i to - jak piszesz całymi latami - to ja alkoholik Mario , stawiam Ci diagnozę.
Nie jesteś uzależniony od alkoholu. Nie jesteś wobec niego bezsilny.Nie utraciłeś kontroli nad nim.

A co za tym idzie nie jesteś alkoholikiem !!


Taaaak ale na drugi dzień znowu piłem.
Wiesz - nie wiem co ci odpisać, być może nie jestem, bardzo by mnie to ucieszyło.
Zanim zacząłem terapie zostałem poddany testą z których wynikało, że jestem alkoholikiem, może się pomylili. Faktem jest również to, że moja terapia jest terapią daleko odbiegającą od tych o których piszecie.

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 10:44

Halibut napisał/a:
Taaaak ale na drugi dzień znowu piłem.

Bo lubiłeś? :mgreen:

Kulfon - Pon 02 Maj, 2011 11:25

Wiedźma napisał/a:
Halibut napisał/a:
Taaaak ale na drugi dzień znowu piłem.

Bo lubiłeś? :mgreen:

a kto nie lubil ... :rozpacz:


chociaz dzis sie ciesze, ze juz mi sie znudzilo i przestalem lubiec ;)

Marc-elus - Pon 02 Maj, 2011 11:30

Kulfon napisał/a:
chociaz dzis sie ciesze, ze juz mi sie znudzilo

Stara miłość nie rdzewieje... :mgreen:

Wiedźma - Pon 02 Maj, 2011 11:56

Marc-elus napisał/a:
Stara miłość nie rdzewieje... :mgreen:

A tu akurat się z Marcelem zgodzę - mój terapeuta mawiał, że nawet gdy już bedę stara i zgrzybiała
i wszystko mi zobojętnieje - nawet faceci :skromny: to na widok flaszki zawsze serduszko szybciej zabije...

Lenka - Pon 02 Maj, 2011 12:02

Wiedźma napisał/a:
..na widok flaszki zawsze serduszko szybciej zabije...

...też mi to mówiono...a wtedy tylko wspomnienie zespołu abstynencyjnego..... :uoee:

Mario - Pon 02 Maj, 2011 12:46

Cytat:
Taaaak ale na drugi dzień znowu piłem.

To się nie liczy :roll:

Skoro piłes alkohol bez wyrażnej i odczuwalnej fizycznej potrzeby, a tylko po to, że mialeś na niego ochotę...................stawia Cię w rzędzie ludzi zdrowych.
Po prostu smakuje Ci i lubisz go. Tak jak inni ludzie lubią rzodkiewki, jogurt albo seks.

Wielka Księga wspomina o takich jak Ty i Aazazello.
" są wśród nas nam podobni, ale nie podobni z natury, tylko mieniący się nami.Niczym wilki w skórach owczych, starają się byc blisko nas i dusze swe do naszych upodobnić.Zagadką jest i pewnego rodzaju tajemnicą, do czego im to jest potrzebne.
Nikt tego z nas nie wie a i podejrzewamy, że i oni sami nie wiedzą dlaczego starają się takimi być.

WK str. 244 :roll: :roll:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 12:48

Mario napisał/a:
są wśród nas nam podobni, ale nie podobni z natury, tylko mieniący się nami.Niczym wilki w skórach owczych, starają się byc blisko nas i dusze swe do naszych upodobnić

:buahaha:

aazazello - Pon 02 Maj, 2011 12:50

Mario napisał/a:
WK str. 244

A propos
Przybiłeś, śladem Marcina Lutra, adres strony z twoja WK, do drzwi wspólnoty AA

Mario - Pon 02 Maj, 2011 13:00

aazazello napisał/a:
Przybiłeś

Nie jeszcze nie. Jedna Grupa jest w Domu Parafialnym, druga w Domu Opieki Społecznej.
Drzwi obu tych instytucji nie są w żaden sposób podobne do tych z Wittenberdze.

Poczekam na godniejsze :roll: :roll:

JaKaJA - Pon 02 Maj, 2011 14:17

Halibut napisał/a:
Po cowieczornym nieprzerwanym przez wiele dni piciu. Pomagały mikroelementy, witaminy aspiryna.
:shock: :shock: :shock: tiaaaaaa ja stosowałam bardzo wymyślne mikstury ale jakoś nie pomagały i nigdy nie uwierzę,że komuś pomogły po wielodniowym ciągu!!! ale cóż ja drobny pijaczek mogę wiedzieć o alkoholiźmie :mgreen:
Marc-elus - Pon 02 Maj, 2011 14:22

JaKaJA napisał/a:
tiaaaaaa ja stosowałam bardzo wymyślne mikstury ale jakoś nie pomagały i nigdy nie uwierzę,że komuś pomogły po wielodniowym ciągu!!!

Widzisz, ja też piłem wieczorami, a w dzień praca i "normalne życie". Jak nie przekraczałem dawki paru piwek czy też powiedzmy 300g wódki to nie potrzebowałem suplementów, organizm dobrze sobie radził z tego co zjadłem w ciągu dnia, a zawsze jadłem dość zdrowe i wartościowe rzeczy....

JaKaJA - Pon 02 Maj, 2011 14:27

Marc-elus napisał/a:
ja też piłem wieczorami, a w dzień praca i "normalne życie".
a Ty myślisz,że ja nie? pracowałam 7 dni w tyg.po 16 godzin średnio. i nie waliłam "do dechy" odżywiałam się bardzo zdrowo a codziennie rano mikstura z witaminek,mikroelementów i innych pierdut=nie ma siły,po wielodniowym ciągu organizm wymięka-KAŻDY!
Marc-elus - Pon 02 Maj, 2011 15:01

Jaka, słaby zawodnik z Ciebie :p
A tak serio to pewne osłabienie jest, z tym że przy zwykłych, codziennych sprawach, niezauważalne... ZA nie miałem, jedynie taki trochę "zgaszony" z rana chodziłem....

rejek - Pon 02 Maj, 2011 20:44

Wiedźma napisał/a:
No właśnie przeczytałam z uwagą - kac nieustający tygodniami.
A dalej czytam, że ustawał koło południa.
Sprzeczność.


Halibut napisał/a:
Piłem co wieczór ale takie ilości alkoholu które pozwalały mi wytrzeźwieć do rana, rano za kierownicę i córkę do szkoły trzeba było odwieść, później - wiadomo praca ( sprawdzałem alkomatem zawartośc alkoholu w wydychanym powietrzu, wyliczałem dawki alkoholu które mogę wypić wieczorem).
W wieczory poprzedzające dni wolne od pracy piłem więcej. Natomiast nigdy nie upijałem do stanu utraty kontroli nad sobą.

Halibut napisał/a:
Wiedziałem dokładnie ile mogę wypić żeby rano nie mieć promili w organizmie, cóż lata praktyki. Jeżeli rano byłem pod wpływem alkoholu dzwoniłem po taksówkę i odwoziłem córkę do szkoły, ale tak zdarzyło się zaledwie kilka razy.


Powtórzę po Wiedźmie -Sprzeczność.

A od siebie dodam -lipa :D
Ale w końcu każdy ma prawo malować swój obraz jak chce :wysmiewacz:

paulinkaaa - Śro 04 Maj, 2011 00:21

Wiedźma napisał/a:
verdo napisał/a:
Masz przyklad strone wczesniej :

Przykład na co? Na nie doświadczanie zespołu abstynencyjnego,
czy na zaprzestanie picia mimo jego nie zaznania?
Bo jeśli to drugie, czas pokaże jak to dalej z Paulinką będzie
bo przecież paulinkaaa napisał/a:
moj staz abstynencji niewiele rozni sie od zera
...bez urazy, Paulinko, oczywiście życzę Ci trwałej trzeźwości :buziak:
Paulinko, a w której fazie uzależnienia siebie odnalazłaś?


Wiedzma - te objawy u siebie widzialam:

1. Picie towarzyskie
- picie towarzyskie przy okazji przyjęć i uroczystości
- picie dla przyjemności
1. Faza ostrzegawcza
- picie dla poprawy nastroju
- szukanie i tworzenie okazji do picia
- początki regularnego picia
- upijanie się w sytuacjach towarzyskich
- okresowe kłopoty z pamięcią po wypiciu
- picie w ukryciu, w samotności
3. Faza Krytyczna
- wyrzuty sumienia, poczucie winy
- zaniedbywanie rodziny i konflikty małżeńskie
- oszukiwanie związane z piciem
- utrata zainteresowań nie związanych z piciem
- obojętność w stosunku do jedzenia, nieregularność odżywiania
- produkowanie usprawiedliwień i alibi dla dalszego picia
- nieudane próby kontrolowania picia
- zaniedbywanie wyglądu zewnętrznego

4. Faza chroniczna
na szczescie nie dotarlam ...

Wiecie, ja mam takie subiektywne przeczucie ze poprzez internet i wiedze dostepna na temat alkoholizmu wielu alkoholikow zaczyna sie wczesniej leczyc. Ja np. podjelam decyzje o niepiciu w duzej mierze pod wplywem informacji z tego forum :buzki: :buzki: :buzki:

I nie bylabym taka pewna czy mi ciezej, ryzyko zbagatelizowania problemu jest napewno wieksze lecz z drugiej strony chyba uzaleznienie sie poglebia z uplywem lat.

Dla mnie nie jest wazne czy ja jestem pospolita pijaczka ktora wypic sobie lubi i sobie nie odmawia czy uzalezniona alkoholiczka - to na jedno wychodzi. Gdybym dalej pila moje zycie staczaloby sie po rowni pochylej. Z cala pewnoscia wiem ze alkohol nie jest dla mnie tyle warty, wole go wiecej nie pic, bo nie jest on do niczego potrzebny a mnie tylko pograza. Za duzo mam do stracenia.

Halibut - Śro 04 Maj, 2011 08:20

Mario napisał/a:
Nikt tego z nas nie wie a i podejrzewamy, że i oni sami nie wiedzą dlaczego starają się takimi być.

rejek napisał/a:
A od siebie dodam -lipa
Ale w końcu każdy ma prawo malować swój obraz jak chce


Co wy sugerujecie?
Myślisz, że maluje tu jakiś swój obraz żeby dobrze wypaść w waszych czy swoich oczach. Po pierwsze dawno wyrosłem z takich zachowań a po drugie mam to głęboko w du pie. Piszę o tym jak piłem, bo zastanawia mnie jak różnie ludzie piją. A teraz zastanawia mnie również jak trudno niektórym odejść od stereotypów. Niektórym wydaje się, że wszyscy powinni pić tak jak oni albo jak większość. Powinni pić tak jak zapisano w świętych księgach alkoholików, znanych im opracowań na temat picia. Ja nie pretenduje do miana alkoholika, bo żaden to powód do dumy. U mnie zdiagnozowano alkoholizm, ale ciągle mam nadzieje, że to pomyłka. A gdybym wam napisał jak wygląda moja terapia to byś cie mnie ukamienowali. Kilka razy próbowałem i tak jak teraz, kiedy piszę jak piłem większość okrzyknęła mnie fantastą i niepoważnym człowiekiem. I co z tego wynika moim zdaniem jedno, życie i jego pochodne są bardziej złożone i różnorodne niż uproszczenia i schematy myślowe, jakimi się posługujemy. I brakuje nam trochę otwartości i ciekawości życia. Jeżeli waszym zdaniem nie jestem alkoholikiem to w to mi graj, taka opinie tylko mnie cieszy.

Halibut - Śro 04 Maj, 2011 08:25

Marc-elus napisał/a:
Jak nie przekraczałem dawki paru piwek czy też powiedzmy 300g wódki to nie potrzebowałem suplementów,


Starałem się nie pić więcej niż cztery piwa lub 250g wódki (wtedy gdy zaczynałem pić póżnym wieczorem około 7, kiedy zaczynałem pić wcześniej na przykład o 5 pozwalałem sobie na więcej)i. Najczęściej mi sie to udawało, choć często cułem niedosyt i chciałem napić się jeszcze. W dni wolne od pracy piłem znacznie więcej.

Halibut - Śro 04 Maj, 2011 08:51

Jednym słowem przeważnie kontrolowałem picie w rozumieniu ilości jednorazowo wypijanego alkoholu. Ale nie potrafiłem przestać, piłem wieczór po wieczorze latami. I chociaż fatalnie się czułem i chciałem rzucić picie to nie potrafiłem. Byłem przekonany, że picie dawno wymknęło się z pod mojej kontroli, że etap, na którym się znajduje niebawem przerodzi się w znacznie cięższy. Ale piłem w ten sposób latami a stan zaawansowania mojego picia nie zmieniał się, kolejne cięższe etapy nie przychodziły. Ważnym i bardzo dyskomfortowym dla mnie odczuciem było stan zniewolenia, utraty wolności podejmowania decyzji, po pewnym czasie picie nic mi nie dawało, piękna przygoda z alkoholem przerodziła się w ponurą rutynę. Czułem się pozbawiony możliwości autonomicznej decyzji. Nie chciałem pić, rozumiałem procesy zachodzące we mnie, ale nie potrafiłem z tym skończyć.
Mario - Śro 04 Maj, 2011 09:13

Hali. Kim jesteś ? Skąd przyszedłeś i dokąd zmierzasz ? Kimś Ty ..........ulubiony userze mój ?
Piszesz tu trzeci rok.Nic o tobie nie wiemy. Mały, duży? Stary , młody ? Niski , wysoki ?Żonaty, rozwiedziony. Wolny od zawsze, zajęty ? Gruby, chudy ? Gej, hetero ?Pali , nie pali, głupi, mądry, pracujący, bezrobotny ? nalewki, koniaki ?na stole, pod stołem ?z AZA bez AZA ?Pływasz, latasz ? Pociągła twarz czy owalna ? Znaki szczególne. Są ?

Haaaaaaaaaaaaaaaaaaali !! Otwórz przed nami duszę swą.
A to na zachętę . Drogi Mój :roll: :roll:

stiff - Śro 04 Maj, 2011 09:20

Mario napisał/a:
Otwórz przed nami duszę swą.

Ło matko, Mario spowiednik... g45g21
Co Ty brałeś bracie... :roll:

Halibut - Śro 04 Maj, 2011 09:44

Mario napisał/a:
Hali. Kim jesteś ?


Człowiekiem Mario takim jak ty. Człowiekiem, który chce pogadać o problemach, które go nurtują z ludźmi mającymi podobne problemy. Szukam tutaj wiedzy, która mogłaby mi pomóc. Staram się mieć szeroko otwarte oczy i jak najwięcej się nauczyć, przecież po to jest to forum. A przy okazji próbuję wymieniać swoje przemyślenia zachowując otwartość na wszystkie poglądy. Mam ci przysłać moje zdjęcie a może listę moich kochanek, myślisz, że wtedy będzie sie lepiej rozmawiało? A po za tym to w Waszym towarzystwie piszę już nie trzy ale chyba z pięć lat również na poprzednich forach.

Wracając do poprzedniego tematu:
Myślę, że moja psychika wybrała drogę na skróty. Zawsze pisałem, bo takie są moje przeczucia, w odniesieniu do mojego picia, że była to forma uśmierzania bólu egzystencji. Jestem bardzo pogodnym człowiekiem, zadowolonym ze swojego życia. Jednakże droga, która podążałem być może nie była moją drogą, moja legendą. Nie spełniałem się i nie do końca znajdowałem w wygodnym życiu, które sobie zbudowałem. Poczucie braku spełnienia rodziło dyskomfort, który przeradzał się w frustracje, którą leczyłem piciem. Po wypiciu świat był dla mnie bardziej zrozumiały i przyjazny. Potrafiła zachwycać mnie byle *p****, dostrzegałem znacznie silniej piękno w codziennych rzeczach, czułem sens i spokój. Teraz przeczuwam, że wewnętrzny spokój, poczucie harmonii i spełnienia to naturalny stan mojego ducha, który mogę odzyskać przemeblowywując swoje życie i nad tym właśnie pracuję. A konsekwencja sukcesu będzie taka, że siłą rzeczy alkohol nie będzie mi już do niczego potrzebny. Będzie gdzieś obok mnie jak dla większości ludzi nieuzależnionych. I jeżeli będę miał ochotę po niego sięgnąć nic nie będzie stało na przeszkodzie. Już teraz na etapie, na którym się znajduję mogę pić alkohol i piję okazyjnie. I wcale nie budzi to mojej radości czy zdziwienia, bo dla mnie tak naprawdę jak już nieraz wcześniej pisałem nie uzależnienie jest głównym problem ono jest skutkiem innych problemów, które muszę zlikwidować. Zresztą myślę, że głównej mierze na tym właśnie polega mechanizm uzależnienia, od czegokolwiek. Oczywiście uzależnienie przebiega u każdego indywidualnie. Pewnie jest tak, że na innym etapie czy przy innym sposobie picia, innej konstrukcji psychicznej, silniejszemu uzależnieniu fizycznemu, nastawieniu lękowemu do alkoholu, nie rozwiązaniu głównych życiowych problemów itd., alkoholikiem zostaje się do końca życia i sięgnięcie po kieliszek powoduje nieopanowany ciąg picia.

Halibut - Śro 04 Maj, 2011 09:50

stiff napisał/a:
Ło matko, Mario spowiednik...


Czekam na pokutę. :p

Tomoe - Śro 04 Maj, 2011 10:05

Halibut napisał/a:
Już teraz na etapie, na którym się znajduję mogę pić alkohol i piję okazyjnie.


Innej pokuty już nie potrzebujesz.
Sam sobie ją wymierzasz.

Mario - Śro 04 Maj, 2011 10:09

Cytat:
Człowiekiem Mario takim jak ty


Ecce homo !! Hali mój !! Imię Twe. Rzeknij proszę ! Imię. Imina, imiennicy, immienictwo. Jan, Barbara, Jerzy, Damian, Michał, Anna, Magdalena, Piotr, Marcin !!

:D
:lol: cf2423f :? :oops: :| :/ fsdf43t 8) :p :roll: :mgreen: :evil: :evil2"

Halibut - Śro 04 Maj, 2011 10:22

Tomoe napisał/a:
Innej pokuty już nie potrzebujesz.
Sam sobie ją wymierzasz.


To akurat nie jest pokutą a drobną przyjemnością, na którą mogę sobie pozwolić bez lęku, frustracji i poczucia zniewolenia.
Najważniejsze jest jednak to, że jest to ważnym argumentem za tym, że podążam właściwą dla mnie drogą.

Jonesy - Śro 04 Maj, 2011 11:04

I nic już z tego nie rozumiem. No albo się jest alkoholikiem albo się nie jest. Nie ma tak że jest się alkoholikiem 26 dni w miesiącu, a dowolne 4 sobie piję dla przyjemności. Nie przekonuje mnie to co piszesz wcale a wcale. W zasadzie to powoduje niezłą konsternację i mogłoby mnie skłonić do spróbowania, czy ja również tak nie mam... Piłeś jak mówisz regularnie co wieczór ileś tam lat. Jak dla mnie nie umiesz nie pić wieczorem, a co za tym idzie alkohol stał Ci się niezbędny do życia. Po prostu piłeś na niezłym d***, non stop się kontrolując, co faktycznie odbierało Ci komfort picia. Ale to ja tak to widzę, a jestem kompletnym nowicjuszem jeśli chodzi o trzeźwienie.
Uważam jednak, że w moim przypadku, stan "normalności" o którym się tu szumnie* wspomina, to nie stan, gdy będę sobie mógł od czasu do czasu podrinkować - dążenie do takiego stanu uważam za niebezpieczne zaprzeczenie, w tym momencie automatycznie nastawiłbym się na wyczekanie a potem eksperymenty. Jako że wiem, że od pierwszego mojego piwa, poczułem że to jest to, to mi pasuje i uchlałem się do nieprzytomności, wiem, że nawet za 20 lub 40 lat jeżeli otworzę piwo tonie po to aby wypić ze smakiem, ale z perfidną chęcią upicia się. Chyba że rozwinie się do tego stopnia medycyna, że stanie się możliwe wygładzanie odpowiednich fałd w mózgu.
Dlatego też nie rozumiem, jak możesz mówiąc o sobie alkoholik, pisać, że w zasadzie nie masz problemów z piciem i na dobrą sprawę to sobie popijasz okazyjnie. Jak dla mnie to wciąż dostarczasz organizmowi alkoholu, a jeżeli przerwy są duże, to Twoja świadomość i tak wie, że w końcu alkohol dostanie, bo przecież traktujesz to jako nagrodę.
Według mnie jesteś na samym początku drogi. Ja bym tak nie chciał - dla mnie to nie trzeźwienie a oszukiwanie.
No ale to tylko ja i moje skromne zdanie.

* - wspomina się o tym stanie w wielu różnych wątkach. W zasadzie to wielu forumowiczów i forumowiczek chciałoby ten stan osiągnąć niemalże za wszelką cenę. Dla mnie jest to oszukanie siebie samego. Zdaję sobie sprawę z tego że jestem alkoholikiem, decyduję się leczenie i trzeźwienie, czego konsekwencją jest abstynencja i robię to po to, aby za czas jakiś móc sobie pić od czasu do czasu. A jakby tak robił narkoman? Lekoman? Erotoman? Palacz? Tak samo by to funkcjonowało? (dobra - jak ktoś wysunie problem sexoholizmu to będę miał ostrą zagwozdkę, jak to przyporządkować :P )

milutka - Śro 04 Maj, 2011 11:17

Halibut napisał/a:
Myślę, że moja psychika wybrała drogę na skróty
Halibut napisał/a:
Nie spełniałem się i nie do końca znajdowałem w wygodnym życiu, które sobie zbudowałem. Poczucie braku spełnienia rodziło dyskomfort, który przeradzał się w frustracje, którą leczyłem piciem.
Hali z tego co piszesz wygląda ,że nie leczysz się z alkoholizmu tylko właśnie z chorej psychiki i dzięki temu mniej i rzadziej sięgasz po alkohol -bynajmniej ja to tak rozumuję :roll: a,że w tym temacie żadna ze mnie specjalistka mogę się mylić ...jednakże wydaje mi się ,że dzięki terapii jaką przechodzisz uczysz się rozwiązywać swoje problemy a nie je "topić w alkoholu"...nie opowiadasz tu bajek,że nie pijesz bo tak nie jest ale fakt ,że nie stoisz wobec własnego problemu obojętnie to chyba dobrze ,bynajmniej ja tak uważam .Twoja osoba tutaj na forum i twoje wypowiedzi "odstają "od wypowiedzi innych chcących wyzwolić się od tego nałogu ale z mojej strony masz "kredyt zaufania "-pewnie do niczego on ci potrzebny nie jest :p ale uważam ,że twoje wypowiedzi sa szczere ...a jak się twoje życie potoczy to przecież to tylko twoja sprawa ;) pozdrawiam .
pterodaktyll - Śro 04 Maj, 2011 11:30

Halibut napisał/a:
chce pogadać o problemach, które go nurtują z ludźmi mającymi podobne problemy

Ja bym z Tobą chętnie pogadał Hali ale nie w internecie. Za bardzo, moim zdaniem, "zakłamuje" rzeczywistość. Może kiedyś zdarzy się okazja na żywo............

Tomoe - Śro 04 Maj, 2011 11:30

Halibut napisał/a:

To akurat nie jest pokutą a drobną przyjemnością, na którą mogę sobie pozwolić bez lęku, frustracji i poczucia zniewolenia.
Najważniejsze jest jednak to, że jest to ważnym argumentem za tym, że podążam właściwą dla mnie drogą.


Ani myślę to kwestionować. Skoro twoja droga jest właściwa dla ciebie - to sobie nią podążaj. :mgreen:
A tak szczerze powiedziawszy, te wszystkie twoje wywody, Halibucie, okropnie mnie nudzą i dlatego od dłuższego czasu już nawet nie próbuję się w nie uważnie wczytywać.

verdo - Śro 04 Maj, 2011 15:56

Jonesy napisał/a:
Nie ma tak że jest się alkoholikiem 26 dni w miesiącu, a dowolne 4 sobie piję dla przyjemności


Mozliwe ze nie kazdy pijak jest alkoholikiem(choc moga pic podobnie).Roznica miedzy nimi polega na tym,ze pijak pije bo chce a alkoholik pije...bo musi.Sa terapie uczace picia kontrolowanego...ale to wszystko od stopnia uzaleznienia zalezy....

stiff - Śro 04 Maj, 2011 15:58

verdo napisał/a:
Roznica miedzy nimi polega na tym,ze pijak pije bo chce a alkoholik pije...bo musi.

Przeciek ja do końca twierdziłem, ze pije bo chce... :D

JaKaJA - Śro 04 Maj, 2011 16:53

no ba! ja bo lubię ;)
Wiedźma - Śro 04 Maj, 2011 17:18

verdo napisał/a:
Roznica miedzy nimi polega na tym,ze pijak pije bo chce a alkoholik pije...bo musi.

Alkoholik chce przestać pić ale nie może, pijak może przestać ale nie chce... c44vc

Są takie różne mniej lub bardziej trafne powiedzonka, ale ja uważam, że jeden i drugi może przestać jeśli chce,
z tym, że pijak może to zrobić sam, a alkoholik zwykle potrzebuje do tego pomocy.

szymon - Śro 04 Maj, 2011 17:26

Wiedźma napisał/a:
Są takie różne mniej lub bardziej trafne powiedzonka, ale ja uważam, że jeden i drugi może przestać jeśli chce,
z tym, że pijak może to zrobić sam, a alkoholik zwykle potrzebuje do tego pomocy.


czyli ja jstem jednym i drugim ? :rozpacz:

Wiedźma - Śro 04 Maj, 2011 17:49

Niekoniecznie. Pijak to stan potencjalnie przejściowy, alkoholik - permanentny.
Skoro przestałeś pić, to jednocześnie przestałeś być pijakiem,
alkoholikiem natomiast zastaniesz na zawsze, niezależnie od tego, czy będziesz pił czy nie.

Jacek - Śro 04 Maj, 2011 18:30

Wiedźma napisał/a:
Skoro przestałeś pić, to jednocześnie przestałeś być pijakiem,

pod warunkiem że określenie słowa "pijak" uznamy jak to się w przenośni przywarło określać człowieka pijącego w dużych ilościach płynów o zawartości alkoholowym
bo w innym przypadku i w stosunku do picia płynów będących nie alkoholowych
to przestanie byciem pijakiem,oznaczało by równomiernie słowo sztywniak :mgreen:

Jonesy - Śro 04 Maj, 2011 19:04

O, ja to nawet na swoje potrzeby wymyśliłem termin spitus. I tak - alkoholik pije bo musi, pijak pije bo chce, a spitus pije jak chce i do bólu. I z jakąż dumą tłumaczyłem, że ze mnie żaden alkoholik ani pijak. Ja zwykły spitus jestem.
Boże, ależ człowiek był głupi, a miał się za geniusza :lol2:

stiff - Śro 04 Maj, 2011 19:28

Jonesy napisał/a:
Boże, ależ człowiek był głupi, a miał się za geniusza :lol2:

Nie bądź taki skromny, bo to genialny pomysł... :D

szymon - Śro 04 Maj, 2011 20:37

stiff napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Boże, ależ człowiek był głupi, a miał się za geniusza

Nie bądź taki skromny, bo to genialny pomysł...


hehe, dobry, dobry.
u mnie w najblizszym otoczenu "spijus" oznacza gościa który spija co zostało na stole po gościach jak baby pochowią niedopite butelki.
to dopiero była tragedia! spijałem to co inni nie dopili. :) :skromny:

Halibut - Pią 06 Maj, 2011 11:49

Tomoe napisał/a:
A tak szczerze powiedziawszy, te wszystkie twoje wywody, Halibucie, okropnie mnie nudzą

Masz racje przynudzam. Ale tak z ciekawości, jeżeli cię to nudzi to, po jaka cholerę to czytasz?
Mimo wszystko, chciałbym jednak napisać kilka słów na zakończenie tej rozmowy, wyjaśnić jedną rzecz, o której piszę a która wydaje mi się, ciągle umyka uwadze. Niektórzy piszą - jestem alkoholikiem i będę nim do końca życia, nadają swojemu alkoholizmowi znaczenie niezależnej, autonomicznej i dożywotniej choroby. Przecież dostęp do alkoholu mają wszyscy, ale nie wszyscy zostają alkoholikami. Co więc powoduje, że jedni uzależniają się od alkoholu a inni nie. Moim zdaniem do szkodliwego picia a w konsekwencji do alkoholizmu prowadzi w większości wypadków brak umiejętności radzenia sobie z emocjami, co może wynikać z różnych przyczyn natury zewnętrznej jak i wewnętrznej. Brak umiejętność radzenia sobie z emocjami powoduje wewnętrzny stres, frustrację a co za tym idzie cierpienie, które uśmierzamy piciem alkoholu. Łagodzenie cierpienia to niewątpliwa korzyść z picia, która skłania nas do ciągłego powtarzania sięgania po alkohol, co w konsekwencji prowadzi do uzależniania tak psychicznego jak i fizycznego od alkoholu. Szkodliwie uśmierzać się można nie tylko alkoholem, ale również narkotykami, seksem, grami na komputerze i setkami innych czynności. Jednym słowem mechanizmy, przyczyna uzależnienia od różnych substancji czy czynności są takie same niezależnie od tego, czym się uzależniamy. Innymi słowami cierpimy na uzależnienie w naszym wypadku uzależnienie od alkoholu, dlatego nazywamy te uzależnienie alkoholizmem. Jeżeli za prawdziwe przyjmiemy powyższe to musimy się zgodzić z tym, że alkoholizm nie jest autonomiczną, niezależną chorobą tylko skutkiem psychicznych zaburzeń. Logicznym byłoby, zatem leczyć nie następstwo tj. alkoholizm a przyczynę, czyli zaburzenia psychiczne. Bo logicznym jest, że przez usunięcie przyczyny zachowań prowadzących do uzależnienia zlikwidujemy samo uzależnienie. W przeciwnym wypadku uczymy się tylko co robić żeby nie sięgać po alkohol, co powoduje w konsekwencji niewątpliwe stan nie picia i hamuje proces degradacji ciała i umysłu, ale nie likwiduje przyczyny stąd ciągłe zagrożenie powrotu do picia. Nie jest to jednak takie proste. Trwałe nadużywanie alkoholu powoduje zmiany w psychice i uzależnienie fizyczne oczywiście u każdego alkoholika w różnym stopniu. A do tego warunkiem skutecznej psychoterapii, jest odzyskanie jasności umysłu, czyli przerwanie szkodliwego picia w dłuższym czasie. Zatem mamy dwa etapy leczenia alkoholizmu pierwszy to nauczenie alkoholika jak nie pić szkodliwie przez dłuższy czas, drugi to psychoterapia i usunięcie przyczyny, czyli zaburzeń psychicznych. Ja usiłuje wam powiedzieć, że w wielu wypadkach oczywiście nie wszystkich wyleczenie przyczyn alkoholizmu powoduje możliwość powrotu do picia nie szkodliwego dla zdrowia, takiego samego jak u ludzi, którzy nie byli alkoholikami. A możliwe jest to, dlatego, że pozbawiamy byłego alkoholika potrzeby i korzyści z picia. Niestety, jeżeli alkoholizm spowoduje trwałe i nie odwracalne zmiany w psychice i trwale zaburzy oddziaływanie organizmu na alkohol, picie będzie ryzykowne a w wielu wypadkach nie możliwe, równoznaczne z nawrotem.
Wiedźma napisał/a:
pijak może to zrobić sam,

Jeżeli za definicję uzależnienia od alkoholu przyjmiemy trwałą niemożliwość picia alkoholu przez alkoholików do końca życia, to niewątpliwie nie jestem alkoholikiem tylko pijakiem. A tak na marginesie - pijak to trochę pejoratywne określenie. Jeżeli uzależnionych od alkoholu nazywamy alkoholikami a nie na przykład menelami, to na określenie pijaka powinniśmy, stosując podobną nomenklaturę, używać określenia szkodliwie pijący. No chyba, że zależy nam nie tylko na nazwaniu problemu.

yuraa - Pią 06 Maj, 2011 13:04

całkowicie się zgadzam Hali z twoim wywodem, nie alkohol jest moim problemem tylko to kim stawalem sie pod jego wpływem.
jestem pewny ze gdybym zaczął od narkotyków zostałbym narkomanem. na szczęście nigdy nie mialem mozliwości ćpania.
w procesie terapii odkryłem przyczyny, nie powiem ze je wyleczyłem, raczej nauczyłem sie akceptować siebie takiego jakim jestem.
Halibut napisał/a:
Niestety, jeżeli alkoholizm spowoduje trwałe i nie odwracalne zmiany w psychice i trwale zaburzy oddziaływanie organizmu na alkohol,

no więć jestem pewny że takie zmiany u mnie nastąpiły i nie mam zamiaru przekonywać się czy moze sie mylę.
nie mam mozliwości sprawdzenia bez ryzyka

Tomoe - Pią 06 Maj, 2011 13:50

Halibut napisał/a:
Ja usiłuje wam powiedzieć, że w wielu wypadkach oczywiście nie wszystkich wyleczenie przyczyn alkoholizmu powoduje możliwość powrotu do picia nie szkodliwego dla zdrowia, takiego samego jak u ludzi, którzy nie byli alkoholikami. A możliwe jest to, dlatego, że pozbawiamy byłego alkoholika potrzeby i korzyści z picia.


Jeśli "były alkoholik" - jak to określasz - zostaje pozbawiony w procesie terapii "potrzeby i korzyści z picia" - to po co w ogóle ma wracać do picia?
Bez żadnej potrzeby i bez żadnych korzyści ma pić alkohol?
To byłby jakiś masochizm.... :smieje:

Hali, ja w procesie zdrowienia z alkoholizmu dowiedziałam się, jaka była geneza mojego uzależnienia od alkoholu oraz innych kompulsji.
Konkretnie - praca nad 4 i 5 krokiem Programu 12 Kroków oraz terapia DDA dały mi tę wiedzę i tę samoświadomość.

Znam przyczyny mojego uzależnienia, eliminuję je, nie mam w związku z tym żadnej potrzeby picia ani nie widzę dla siebie żadnych korzyści z picia.
Sama sobie załatwiam to co kiedyś mi załatwiał alkohol.

Ale równocześnie mam świadomość że poznanie i wyeliminowanie przyczyn mojego uzależnienia nie powoduje "cudownego zniknięcia" mojego uzależnienia. :nie:

Halibut - Pią 06 Maj, 2011 14:09

Tomoe napisał/a:
A tak szczerze powiedziawszy, te wszystkie twoje wywody, Halibucie, okropnie mnie nudzą

A jednak czytasz. sdf4t
Tomoe napisał/a:
Jeśli "były alkoholik" - jak to określasz - zostaje pozbawiony w procesie terapii "potrzeby i korzyści z picia" - to po co w ogóle ma wracać do picia?

To jest tak proste jak drut. Z tego samego powodu dla którego piją ludzie zdrowi. Może juz zapomniałaś, że lampka czerwonego wina doskonale smakuje do kolacji.
Tomoe napisał/a:
Hali, ja w procesie zdrowienia z alkoholizmu dowiedziałam się, jaka była geneza mojego uzależnienia od alkoholu oraz innych kompulsji.
Konkretnie - praca nad 4 i 5 krokiem Programu 12 Kroków oraz terapia DDA dały mi tę wiedzę i tę samoświadomość.

Daruj ale ja nie zaliczyłem rzadnego z twoich kroków a mogę napisać to samo.
Tomoe napisał/a:
Ale równocześnie mam świadomość że poznanie i wyeliminowanie przyczyn mojego uzależnienia nie powoduje "cudownego zniknięcia" mojego uzależnienia.

Jeżeli Byś uważnie przeczytała co napisałem nie pisałabys o rzadnych cudach.

Wybacz złośliwość ale nie mogę się powstrzymać. Piszę Do Ciebie tak jak Ty do mnie.

Tomoe - Pią 06 Maj, 2011 14:18

Halibut napisał/a:

Tomoe napisał/a:
Jeśli "były alkoholik" - jak to określasz - zostaje pozbawiony w procesie terapii "potrzeby i korzyści z picia" - to po co w ogóle ma wracać do picia?


To jest tak proste jak drut. Z tego samego powodu dla którego piją ludzie zdrowi. Może juz zapomniałaś, że lampka czerwonego wina doskonale smakuje do kolacji.


Doskonały smak czerwonego wina do kolacji - to korzyść z picia, nieprawdaż?
Ludzie zdrowi, tak samo jak ludzie uzależnieni, piją, ponieważ mają z picia jakieś korzyści. Ot, chociażby przyjemność odbieraną zmysłem smaku... Przyjemność jest korzyścią.

Różnica między ludźmi zdrowymi a uzależnionymi jest jedna: zdrowi mają z picia więcej korzyści niż strat, uzależnieni natomiast mają więcej strat niż korzyści - a mimo ponoszonych strat, piją dalej.

Będę dzisiaj na uroczystej kolacji, na której będzie podawane czerwone wino.
Nie napiję się go.
Przyjemność byłaby chwilowa - straty mogłyby być gigantyczne.
Nie zaryzykuję. :nie:

Halibut - Pią 06 Maj, 2011 14:19

yuraa napisał/a:
no więć jestem pewny że takie zmiany u mnie nastąpiły i nie mam zamiaru przekonywać się czy moze sie mylę.
nie mam mozliwości sprawdzenia bez ryzyka


Wiem Jura, niemiałem zamiaru nikogo do tego namawiać. Taka próba byłaby szaleństwem. Jeżeli jednak komuś zależy na tym i nie, dlatego, żeby mógł wychylić sobie głębszego a dlatego by się czuł wolny, w sensie braku ograniczeń, wyzwolenia od następstw choroby. Jeżeli czuje się na siłach i jest to dla niego ważne może spróbować po konsultacji, za zgodą i pod obserwacją specjalisty od uzależnień, jeżeli ten specjalista stwierdzi, że jest to w ogóle możliwe.

Halibut - Pią 06 Maj, 2011 14:33

Tomoe napisał/a:
Doskonały smak czerwonego wina do kolacji - to korzyść z picia, nieprawdaż?

Znowu łapanie za słówka. Jeżeli nie widzisz różnicy w użyciu określenia korzyści w kontekście picia szkodliwego a picia normalnego. To ja ci w tym nie pomogę. Czym innym jest w drodze uzależnienia uśmierzać problemy alkoholem, co jest chorą korzyścią i krótkotrwałą, bo w konsekwencji prowadzi do poważnych strat. Czymś zupełnie innym jest czerpać przyjemność z normalnego picia, które również można nazwać korzyścią, ty jednak równoważysz to z korzyścią, jaką doznają alkoholicy pijąc szkodliwie. Zresztą myślę, że jest to kontynuacja twojego sposobu dyskusji, gdzie nie chodzi o argumenty tylko o chęć udowodnienia nawet w sposób nieuczciwy i za wszelką cenę swoich racji.
Tomoe napisał/a:
Będę dzisiaj na uroczystej kolacji, na której będzie podawane czerwone wino.
Nie napiję się go.
Przyjemność byłaby chwilowa - straty mogłyby być gigantyczne.
Nie zaryzykuję.

Bardzo słusznie.

yuraa - Pią 06 Maj, 2011 14:39

Halibut napisał/a:
dlatego by się czuł wolny, w sensie braku ograniczeń,

znasz ludzi wolnych od jakichkolwiek ograniczeń? z wiekiem ograniczeń przybywa ja np biore stale leki i nie wolno mi przy nich jadać owoców typu mandarynki a sok grapefruitowy bezwzglednie zakazany.
nie zalezy mi na mandarynkach i tak pojmowanej wolności że moze tym razem sie uda bez przykrych następstw, nawet pod okiem specjalisty

Tomoe - Pią 06 Maj, 2011 14:42

Najprostsza definicja alkoholu:
Środek chemiczny zmieniający świadomość.

I po to go ludzie (wszyscy pijący) używają.
Żeby odczuć stan chemicznie zmienionej świadomości.
Nie używają alkoholu dla smaku, lecz dla efektu.


Z tym że nieuzależnieni potrafią zatrzymać swoje picie w miejscu, gdzie ta zmieniona świadomość jest przyjemna.

Uzależnieni tego nie potrafią. Mają zepsuty hamulec.

Tyle z mojej strony.
Ja jestem uzależniona od alkoholu.
Czy ty jesteś uzależniony, Hali?
Tego nie wiem.
Ale jeśli jesteś - to oznacza, że twój hamulec jest zepsuty nienaprawialnie.
Nie da się go naprawić - rozumiesz?

Halibut - Pią 06 Maj, 2011 14:49

yuraa napisał/a:
że moze tym razem sie uda bez przykrych następstw


Rozumiem to i szanuje. Nie mam zamiaru nikogo do niczego namawiać. Po prostu piszę jak to widzę i czuję.

Jonesy - Pią 06 Maj, 2011 14:50

A ja od mojego pierwszego piwa het tam dawno temu, tuż po egzaminie do liceum, już wtedy wiedziałem doskonale, że TO JEST TO! Tego w życiu potrzebuję i to mi smakuje. Skoro już przy okazji pierwszego wypitego piwa w życiu nażłopałem się dalej do bólu, a potem to przez parę lat kontynuowałem, to kim jestem według Ciebie Hali?
Potrafiłem nie pić. Tydzień, dwa, być na imprezie i nie pić. Ale nigdy, i podkreślam to z całą 100% a nawet 110% pewnością, nigdy nie sięgnąłem po alkohol nie myśląc o stanie permanentnego urżnięcia. Wymawiałem się co prawda, że piwo na pragnienie, że kielicha dla towarzystwa, herbata z prądem na rozgrzanie. Ale dla mnie była to tylko sytuacja startowa. Zawsze, ale to zawsze kończyła się jedna z trzech rzeczy:
-alkohol
-pieniądze
-ja
To powiedz mi, co ja mam probować za picie kontrolowane, jak ja nigdy nie piłem kontrolowanie? Dla mnie powrót do stanu zerowego, to byłby powrót do stanu kompletnego upicia się. Bo i tak w ten sposób zacząłem.
Dodatkowo Ci powiem, że z chwilą (a nie przyszło to łatwo) gdy zdałem sobie sprawę z tego co powyżej napisałem, gdy uświadomiłem sobie, że kiedykolwiek sięgnę po alkohol, zrobię to tylko i wyłącznie z myślą o narąbaniu się jak szalony kapelusznik, z tą chwilą odczułem ogromną ulgę.
Wiem co muszę zrobić, wiem co powinienem robić i wiem czego nigdy ale to nigdy nie mogę robić. Nie mam dylematu, czy za 20 lat wypiję sobie piwo. Ja nie chcę wypić tego piwa za 20 lat. Jak je wypiję to tylko i wyłącznie z myślą o tym aby się totalnie urżnąć. Niestety żadnej innej "korzyści" z picia alkoholu nie widzę i nie udało mi się dostrzec pomimo kilku lat chlania.

szymon - Pią 06 Maj, 2011 14:55

niech sobie jeden pije kontrolowanie a drugi nie pije kontrolowanie :rotfl:
Halibut - Pią 06 Maj, 2011 14:59

Tomoe napisał/a:
Ale jeśli jesteś - to oznacza, że twój hamulec jest zepsuty nienaprawialnie.


Może zgłosiłem sie do lepszych mechaników. Jeżeli będziesz wierzyć w to że jest na zawsze zepsuty to nie będziesz go naprawiać, bo i po co. I nigdy nie przekonasz się o tym czy tak naprawdę możesz go naprawić, czy nie. I do końca życia będziesz hamowała kijem. Ja na pewno nie wiem jak jest z twoim hamulcem. :mgreen:

Tomoe - Pią 06 Maj, 2011 15:04

A ja, widzisz, mam do dyspozycji cudze doświadczenia w tym względzie.
I dlatego nie odczuwam potrzeby przeprowadzania na sobie takich eksperymentów, jakie ty przeprowadzasz.
Wolę się uczyć na cudzych błędach. Także na twoich.

Nie czuję się w żaden sposób sposób ograniczona poprzez fakt, że nie piję alkoholu.
Przeciwnie. Czuję się wolna od alkoholu.

Nie jest mi on do niczego potrzebny.
Wiesz, jakie to fajne uczucie? :lol2:

Flandria - Pią 06 Maj, 2011 16:19

Halibut napisał/a:
Zatem mamy dwa etapy leczenia alkoholizmu pierwszy to nauczenie alkoholika jak nie pić szkodliwie przez dłuższy czas, drugi to psychoterapia i usunięcie przyczyny, czyli zaburzeń psychicznych.


nie znam się na alkoholizmie
nigdy nie miałam problemu z piciem
mam natomiast odkąd pamiętam - problem z nastrojami depresyjnymi itp
przyczyna ? oczywiście trudne dzieciństwo. To tam powstały najtrwalsze archetypy moich zachowań.
Psychoterapia - pomaga, pozwala sobie uświadomić co było nie tak, w czym tkwię itd
Ale niedawno dowiedziałam się, że w przypadku traumatycznych zdarzeń następuje regresja U KAŻDEGO CZŁOWIEKA.
Regresja do tych pierwotnych archetypów.
Im większa samoświadomość, im większa praca nad sobą tym łatwiej z tej regresji wyjść, ale nie da się jej ominąć.
Choć do niedawna jeszcze, wydawało mi się, że psychoterapią można się tak doskonale wyleczyć, niejako stworzyć od nowa, że później żadna trauma mi nie straszna ... Myliłam się.

Mnie czekają, więc w takiej sytuacji kolejne mega doły.
Co czeka osobę mającą w przeszłości problem z alkoholem?

Tomoe - Pią 06 Maj, 2011 16:30

No, w dzieciństwie to ja nie miałam jeszcze żadnego problemu z alkoholem.
Więc może u mnie regresja oznaczałaby powrót do stanu sprzed uzależnienia?
:smieje:

aazazello - Pią 06 Maj, 2011 16:54

Halibut napisał/a:
Logicznym byłoby, zatem leczyć nie następstwo tj. alkoholizm a przyczynę, czyli zaburzenia psychiczne

Zgadzam się z tym , co napisałeś do tego zdania. Z tym się nie zgadzam. Uważam, że praprzyczyna alkoholizmu tkwi w deficytach psychologicznych alkoholików, które doprowadzają do alkoholizmu, ale picie, które doprowadza do alkoholizmu, nie potrzebuje już przyczyn psychologicznych. Problemem dla alkoholika staje się już sam fakt istnienia alkoholu. Alkoholizm to perpetuum mobile napędzane alkoholem bez żadnych innych przyczyn, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych. Myślę, ze dlatego klasyczna terapia uzależnień ;) kładzie nacisk na utrzymanie abstynencji.
Halibut napisał/a:
W przeciwnym wypadku uczymy się tylko co robić żeby nie sięgać po alkohol, co powoduje w konsekwencji niewątpliwe stan nie picia i hamuje proces degradacji ciała i umysłu, ale nie likwiduje przyczyny stąd ciągłe zagrożenie powrotu do picia

Uważam, ze poznanie przyczyny alkoholizmu nie koniecznie jest istotne. Natomiast nauczenie nowych zachowań, następnie rozpoczęcie procesu rozwoju ma bardzo duży wpływ na trzeźwienie.

aazazello - Pią 06 Maj, 2011 17:00

Tomoe napisał/a:
Najprostsza definicja alkoholu:
Środek chemiczny zmieniający świadomość.

I po to go ludzie (wszyscy pijący) używają.
Żeby odczuć stan chemicznie zmienionej świadomości.
Nie używają alkoholu dla smaku, lecz dla efektu.

Alu, proszę, nie przesadzaj. Wiele osób, które znam, pije alkohol tylko i wyłącznie dla jego smaku.

Flandria - Pią 06 Maj, 2011 17:29

Tomoe napisał/a:
Więc może u mnie regresja oznaczałaby powrót do stanu sprzed uzależnienia?


chodziło mi o to, że być może dlatego to takie ważne, żeby pamiętać, że jest się alkoholikiem przez całe życie, bo w TRUDNEJ sytuacji bardzo łatwo sięgnać po znane "lekarstwo"


Tomoe napisał/a:
:smieje:


:foch:

Flandria - Pią 06 Maj, 2011 17:32

wiesz co, Tomoe?
tak jak non stop pamiętasz, że jesteś alkoholiczką, tak samo powinnaś pamiętać, że jesteś DDA
bo wbrew temu co wiele razy powtarzałaś - DDA nie jest wyleczalne

Kulfon - Pią 06 Maj, 2011 17:41

Cytat:
Wiele osób, które znam, pije alkohol tylko i wyłącznie dla jego smaku.

ale dlaczego etylowy :mysli: jest wiele innych substancji które smakuja tak samo :mgreen:

Wiedźma - Pią 06 Maj, 2011 18:07

Halibut napisał/a:
Jeżeli za definicję uzależnienia od alkoholu przyjmiemy trwałą niemożliwość picia alkoholu przez alkoholików do końca życia

A dlaczego mamy przyjmować tak dziwaczną definicję? :shock:
Który alkoholik nie może dożywotnio pić alkoholu? Bo na przykład ja mogę.

Masakra - Pią 06 Maj, 2011 18:14

aazazello napisał/a:
Tomoe napisał/a:
Najprostsza definicja alkoholu:
Środek chemiczny zmieniający świadomość.

I po to go ludzie (wszyscy pijący) używają.
Żeby odczuć stan chemicznie zmienionej świadomości.
Nie używają alkoholu dla smaku, lecz dla efektu.

Alu, proszę, nie przesadzaj. Wiele osób, które znam, pije alkohol tylko i wyłącznie dla jego smaku.


Wiecie co nie wiem po co ludzie inni pija alkohol ale ja pilem na pewno dla efektu...
Bo znajdzcie mi kogos normalnego kto pije wóde dla smaku :?
Ja pilem wodke mimo ze smak ma dosc malo lubiany a wiecie dlaczego? bo najszybciej mnie poniewierala... juz po chwili nic nie czulem. Piwa nie pilem nigdy- zawsze w grupie forsowalem wode i mi sie to z reguly udawalo (w swoim towarzystwie bylem ze tak powiem liderem)

JaKaJA - Pią 06 Maj, 2011 18:19

Flandra napisał/a:
że jesteś alkoholiczką, tak samo powinnaś pamiętać, że jesteś DDA
bo wbrew temu co wiele razy powtarzałaś - DDA nie jest wyleczalne

Flądro pozwolę sobie się nie zgodzić zupełnie z tym co napisałaś.DDA to ZABURZENIE a Alkoholizm to choroba i samo to świadczy o :wyleczalności" syndromu dda a nie uleczalności alkoholizmu....DDa powstaje na wskutek doświadczeń nabytych w dzieciństwie,nie każde dziecko z rodziny alkoholowej je ma,ale jeśli już stało się w KAŻDYM momencie życia możliwa jest zmiana sposobu myślenia,działania i życia,dzięki czemu kontakt z np.rodzicem przestaje być zagrażający co w przypadku alkoholizmu i alkoholu z wiadomych przyczyn jest nie możliwe.Nie wiem skąd czerpiesz takie informacje ? natomiast wiele razy spotkałam się z "zasłanianiem" się syndromem dda i usprawiedliwianiem w ten sposób porażek,lenistwa,niepowodzeń i niechęci do zmiany swojego życia,działania i myślenia....

komiwojażer - Pią 06 Maj, 2011 18:32

Flandra napisał/a:
kolejne mega doły
-główka do góry,bo z dołami,czy nie-z alkoholem,czy nie...życie i tak jest niepowtarzalnie piękne-cieszmy sie nim,a tak nawiasem to nasza choroba nie rzuca się w oczy,nie widać jej,więc może to tylko przypadłość... ;)
komiwojażer - Pią 06 Maj, 2011 18:35

JaKaJA napisał/a:
a nie uleczalności alkoholizmu..
-hehe,bo ludzkość jeszcze nie zna leku-ja na samą myśl o tym już jestem zdrowy...czy też przyjemniej chory ;)
komiwojażer - Pią 06 Maj, 2011 18:37

Wiedźma napisał/a:
Bo na przykład ja mogę
i ja
Flandria - Pią 06 Maj, 2011 18:42

JaKaJA napisał/a:
dzięki czemu kontakt z np.rodzicem przestaje być zagrażający


coś Ci się chyba pomyliło

co ma kontakt z rodzicem do syndromu DDA?

JaKaJA - Pią 06 Maj, 2011 18:46

ma,czasami nawet bardzo dużo i puki syndrom dda jest "nie ruszony" nie wypracowane sa nowe sposoby radzenia sobie z sytuacjami cięzkimi,może być zagrażający dla takiej osoby.
Wiedźma - Pią 06 Maj, 2011 18:52

komiwojażer napisał/a:
i ja

Ależ nawet przez chwilę w to nie wątpiłam! :mgreen:

JaKaJA - Pią 06 Maj, 2011 18:54

mój mąż ma takie ulubione powiedzonko "a kto bogatemu zabroni"??? ;)
Flandria - Pią 06 Maj, 2011 18:57

JaKaJA napisał/a:
może być zagrażający dla takiej osoby

wszystkie stresujące sytuacje mogą być zagrażające dla osoby z DDA
i nieważne czy jest po terapii czy nie

JaKaJA - Pią 06 Maj, 2011 19:04

[quote="Flandra"]wszystkie stresujące sytuacje mogą być zagrażające dla osoby z DDA
i nieważne czy jest po terapii czy nie[/quote
mozna tak polemizować do rana. wiesz po co Ci te wygodne stwierdzenie,że dda jest nieuleczalne i całe życie już będziesz na nie cierpiec? bo ja bym się pozastanawiała co sobie usprawiedliwiam tym ;) buziak!

Flandria - Pią 06 Maj, 2011 19:12

JaKaJA napisał/a:
mozna tak polemizować do rana

wygląda na to, ze nie jesteś w stanie zrozumieć o co mi chodzi :bezradny:
pozdrawiam :)

JaKaJA - Pią 06 Maj, 2011 19:31

ależ rozumiem doskonale! tylko nie zgadzam się z tym,poprostu. Jung i Freud mądrzy byli bardzo ale to podstawy psychologi sprzed wielu wielu lat. Pozdrawiam :)
Wiedźma - Pią 06 Maj, 2011 19:36

8|
Flandria - Pią 06 Maj, 2011 19:38

Wiedźmuś - wyjątki potwierdzają regułę :skromny:
komiwojażer - Pią 06 Maj, 2011 19:43

Wiedźma napisał/a:
nie wątpiłam!
-dzięki za uznanie,mała rzecz,a cieszy... ;)
JaKaJA - Pią 06 Maj, 2011 19:44

Nie,odnosze się do tego :
Flandra napisał/a:
Ale niedawno dowiedziałam się, że w przypadku traumatycznych zdarzeń następuje regresja U KAŻDEGO CZŁOWIEKA.
Regresja do tych pierwotnych archetypów

a to chyba teorie Tych panów prawda?

Flandria - Pią 06 Maj, 2011 19:59

JaKaJA napisał/a:
a to chyba teorie Tych panów prawda?


zdaje się, że użyłam słowa "archetyp" w innym kontekście niż używał go Jung.

chodziło mi tylko i wyłącznie o to, że przeżycia z dzieciństwa są dużo głębiej w nas wpisane niż jakiekolwiek późniejsze i frywolnie nazwałam to sobie "archetypem"

Masakra - Sob 07 Maj, 2011 00:08

JaKaJA napisał/a:
natomiast wiele razy spotkałam się z "zasłanianiem" się syndromem dda i usprawiedliwianiem w ten sposób porażek,lenistwa,niepowodzeń i niechęci do zmiany swojego życia,działania i myślenia....


W samo sedno :okok:

To ja tez moge chlac i jak ktos mnie spyta to odpowiedziec "no co? przeciez jestem chory na alkoholizm to normalne ze sobie pije" :/

Flandria - Sob 07 Maj, 2011 00:31

Masakra napisał/a:
"no co? przeciez jestem chory na alkoholizm to normalne ze sobie pije"


taaaa

pamiętać o tym, że jest się DDA = mieć świadomość tego, że sytuacje stresowe, traumatyczne mogą działać wyniszczająco
a więc - należy ich unikać
dbać o siebie

pamiętać o tym, że jest się alkoholikiem = mieć świadomość tego, że "jeden kieliszek to za dużo, wiadro - za mało" (czy jak Wy to tam nazywacie)

JaKaJA - Sob 07 Maj, 2011 23:06

Masakra napisał/a:
o ja tez moge chlac i jak ktos mnie spyta to odpowiedziec "no co? przeciez jestem chory na alkoholizm to normalne ze sobie pije"

Ty się nie śmiej ja kiedyś tak powiedziałam :" jestem alkoholiczka chyba no nie? a alkoholicy co robia? piją,wiec dowidzenia!":oops: :uoee: na całe szczęście kilka tyg.puźniej zgłosiłam się na terapię i nigdy wcześniej ani puźniej nawet do głowy mi coś takiego nie przyszło ;)

jolkajolka - Nie 08 Maj, 2011 21:59

Masakra napisał/a:

To ja tez moge chlac i jak ktos mnie spyta to odpowiedziec "no co? przeciez jestem chory na alkoholizm to normalne ze sobie pije" :/


Znam kilku takich,niestety... :zalamka:

stanisław - Pon 09 Maj, 2011 08:25

Ja po pierwszej terapi jak wróciłem do picia to też mówiłem że mam nawrót choroby
Halibut - Pon 09 Maj, 2011 08:26

Flandra napisał/a:
Psychoterapia - pomaga, pozwala sobie uświadomić co było nie tak, w czym tkwię itd
Ale niedawno dowiedziałam się, że w przypadku traumatycznych zdarzeń następuje regresja U KAŻDEGO CZŁOWIEKA.
Regresja do tych pierwotnych archetypów.
Im większa samoświadomość, im większa praca nad sobą tym łatwiej z tej regresji wyjść, ale nie da się jej ominąć.


"W czasie pierwszych sześciu lat rozwijamy w sobie: zaufanie bądź nieufność do innych ludzi; pewność siebie bądź jej brak; wolę podejmowania działania albo lęk przed niepowodzeniem; seksualną tożsamość lub jej brak; przyjazne nastawienie do innych bądź skłonność do izolowania się; zdolność do twórczej ekspresji albo do destrukcji.
Te wzory zachowania łączą się z osobowością człowieka przez całe jego życie. Jednak nawet pomimo złych początków nigdy nie jesteś zbyt stary na to żeby się zmienić na lepsze.
We wczesnym rozwoju dziecka ogromny wpływ mają również nawyki rodziców- nawyki, które zapisują się w dziecięcym umyśle. Postawy i zachowania przechodzą z dorosłego na niedorosłego wraz z informacjami zarówno poprawnymi, ale i też błędnymi. Podczas regresji wiekowej można odnaleźć przyczynę twojej udręki i wymazać z pamięci wszelkie urazy. W transie hipnotycznym swobodnie i łatwo nauczysz się zapominać tak samo jak nauczyłeś się pamiętać. Często nie zdajesz sobie sprawy z tego, co robisz kurczowo czepiając się wspomnień. Tym samym utrwalasz tylko to, co działa na ciebie destrukcyjnie (nawykowy stres). Bagaż niepotrzebnych wspomnień, które odgradzają cię od szczęścia, by w podświadomości zrobić miejsce dla wspomnień pożytecznych.
Emocjonalne nawyki zabarwiają nie tylko powierzchnię osobowości, ale i jej głębię….
Hipnoza działa jak reflektor, który rozświetla najczarniejsze zakątki twojej duszy- możesz się nią zarówno posłużyć by podłożyć ogień pod stare nawyki jak i oczyścić pole dla lepszych. Gdy już wyeliminujesz myślenie negatywne pozbędziesz się złych wspomnień i błędnego wyobrażenia o sobie samym, odnajdziesz ożywcze źródło z którego będziesz czerpał siłę i będziesz teraz już z łatwością rozwiązywał wszelkie dawne problemy."
http://www.hipnoza.edu.pl...-przezwyciezac/

Powyższy tekst dotyczy metody leczenia hipnozą, mało wiem o hipnozie, nigdy jej nie doświadczyłem, ale nie oto mi chodzi. Jeżeli słowa hipnoza zastąpisz słowami pracą nad sobą to cały tekst będzie równie poprawny. Chodzi o mechanizmy a nie o jeden z wielu sposobów leczenia. Ten tekst wydawał mi się najbardziej przejrzysty z tych, które znalazłem. Reasumując nikt nie jest zdeterminowany czy zaprogramowany przez swoją przeszłość z negatywnych przeżyć i traumy można się wyzwolić, w najgorszym wypadku znacznie je zminimalizować. Mechanizm regresji jest powszechnie znany i dotyczy sfery psychicznej jak i fizycznej, czyli chorób somatycznych. Samo wystąpienie regresji w sferze psychicznej następuje głównie w tedy, jeżeli poprzez pracę nad sobą nie spacyfikujemy przeżyć traumatycznych. Nie rozbroimy min poukładanych w naszej głowie.

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 08:46

aazazello napisał/a:
Problemem dla alkoholika staje się już sam fakt istnienia alkoholu. Alkoholizm to perpetuum mobile napędzane alkoholem bez żadnych innych przyczyn, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych.

Jakoś trudno mi zrozumieć to, co napisałeś. Wydaje mi się, człowiek nie robi czegoś bez żadnych przyczyn tylko po to żeby to robić. Za każdą decyzją kryje się mnóstwo przyczyn tak świadomych jak i nie świadomych. Takie alkoholowe perpetuum mobile wydaje mi się równie prawdopodobne jak to, którego przez wieki poszukiwali liczni odkrywcy.

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 08:56

Cytat:
Uważam, ze poznanie przyczyny alkoholizmu nie koniecznie jest istotne. Natomiast nauczenie nowych zachowań, następnie rozpoczęcie procesu rozwoju ma bardzo duży wpływ na trzeźwienie.

Zgadzam się samo w sobie nie koniecznie jest istotne, szczególnie w pierwszej fazie leczenia, istotne jest to, że istnieje powtarzalny mechanizm, to znaczy fakt, że ma przyczynę. Rozpoczęcie procesu pracy nad wewnętrznym rozwojem i samoświadomością, o czym piszesz, i doprowadzenie tej pracy do końca, jest zlikwidowaniem tej przyczyny.

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 09:05

Jonesy napisał/a:
To powiedz mi, co ja mam próbować za picie kontrolowane,

Jonesy – powiedz mi gdzie ja pisałem o piciu kontrolowanym. Picie kontrolowane dobre jest dla masochistów. To ograniczanie się do wypijania niewielkich ilości alkoholu, drogą wyuczenia się mechanizmów kontroli nad piciem, kiedy dusza i organizm pragnie więcej. Picia kontrolowanego niektórzy alkoholicy mogą się nauczyć tak samo jak i nie picia. Ale to jest półśrodek. Co mi z tego, że zgonie z zasadami picia kontrolowanego będę mógł wypić sobie dwa piwka w tygodniu, żyjąc ciągle na d***.

stiff - Pon 09 Maj, 2011 09:13

Halibut napisał/a:
Co mi z tego, że zgonie z zasadami picia kontrolowanego będę mógł wypić sobie dwa piwka w tygodniu, żyjąc ciągle na d***.

Tylko wtedy trzeba sobie zadać pytanie, do czego to mi jest potrzebne... :roll:
Chemioterapia na przykład wyniszcza organizm, ale neutralizuje raka
czyli ma sens, a takie pseudo kontrolowane picie nie daje nam żadnych korzyści...

Jonesy - Pon 09 Maj, 2011 09:46

Halibut napisał/a:
Jonesy napisał/a:
To powiedz mi, co ja mam próbować za picie kontrolowane,

Jonesy – powiedz mi gdzie ja pisałem o piciu kontrolowanym. Picie kontrolowane dobre jest dla masochistów. To ograniczanie się do wypijania niewielkich ilości alkoholu, drogą wyuczenia się mechanizmów kontroli nad piciem, kiedy dusza i organizm pragnie więcej. Picia kontrolowanego niektórzy alkoholicy mogą się nauczyć tak samo jak i nie picia. Ale to jest półśrodek. Co mi z tego, że zgonie z zasadami picia kontrolowanego będę mógł wypić sobie dwa piwka w tygodniu, żyjąc ciągle na d***.


Jak to, przecież pisałeś że od czasu do czasu nie odmawiasz sobie alkoholu, traktując to jako nagrodę. Ale twierdzisz że się nie upijasz. A więc albo:
a) nie jesteś alkoholikiem (bo masz jakieś wewnętrzne hamulce - pijesz bo masz ochotę i po jednym piwie świadomie nawet nie tyle rezygnujesz, co po prostu nie masz ochoty na więcej - jak na przykład pijąc Coca Colę albo wodę gazowaną - traktując piwo jako napitek a nie odurzacz)
b) uprawiasz picie na d***, pilnując się aby nie wypić więcej niż trochę
c) nie widzę innej opcji
Jeżeli jednak jesteś alkoholikiem i masz problem z alkoholem, powiedz mi proszę na jakiej zasadzie jesteś pewien, że to co robisz (picie od czasu do czasu w nagrodę) jest przejawem twojego zdrowienia, a nie próbą oszukiwania siebie i podawania sobie od czasu do czasu alkoholu (coś na zasadzie barbituranów w wychodzeniu z głodu narkotykowego)?

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 14:20

Jonesy napisał/a:
Jak to, przecież pisałeś że od czasu do czasu nie odmawiasz sobie alkoholu, traktując to jako nagrodę. Ale twierdzisz że się nie upijasz. A więc albo:


Jeszcze raz powtarzam, że nigdzie nie pisałem, że piję kontrolowanie, pisałem, że czasem piję, nie na umór ale dla przyjemności. Jeżeli ktoś musi kontrolować picie to znaczy, że ma z nim problem a to oznacza, że albo jest alkoholikiem albo szkodliwie pijącym. Może być również na drodze do jednego lub drugiego.Picie kontrolowane to taki rodzaj umiejętności, który można wpoić alkoholikowi, poprze trening, nauczenie alkoholika rozpoznawania symptomów głodu, racjonalizacji, zaprzeczenia oraz mechanizmów uzależnienia, ale również kontroli picia. Na podobnej zasadzie można alkoholika nauczyć niepicia alkoholu w cale i na pewno jest to o wiele prostsze. Nie każdy alkoholik może nauczyć się pić kontrolowanie. Większość już po jednym kieliszku wpadnie w ciąg picia i po zabawie. Decydują o tym sposób picia, zaawansowanie choroby alkoholowej, brak lęku do alkoholu i pewne cechy psychiczne. Bardzo często ludzie decydują się na taka drogę z różnych dziwnych powodów. Na przykład, do tego stopnia wstydzą się swojej choroby, że aby się nie zdradzić chcą na rodzinnych czy firmowych uroczystościach spełnić toast wraz z innymi. (przykład z książki na temat picia kontrolowanego) Albo, co częstsze daje im to złudne poczucie braku ograniczenia. Jednym słowem czują się z tym lepiej, odnoszą z takich umiejętności swoiste korzyści. Taka droga mnie nigdy nie interesowała, bo tak naprawdę niewiele zmienia. Jest jedynie połowicznym rozwiązaniem problemu. Swoją drogą jest to sposób leczenia bardzo popularny w Stanach, i nie budzi tam w nikim niezdrowych sensacji. Jeżeli sobie życzysz mogę ci podesłać kilka tytułów książek wydanych w Polsce traktujących o tym zagadnieniu i podających statystyki wyników takich terapii. Oraz charakterystykę alkoholików mogących w takich terapiach uczestniczyć.

Jonesy napisał/a:
b) uprawiasz picie na d***, pilnując się aby nie wypić więcej niż trochę
c) nie widzę innej opcji


Żeby się nie powtarzać zacytuję część mojego postu, do którego się odnosisz. I chciałem dodać, że na dzień dzisiejszy nie czuję się wyleczony, ale czuję, że znajduję się na drodze do wyleczenia. Ale żeby osiągnąć pełnie zdrowia i całkowita niezależność od przeszłości dużo jeszcze muszę zrobić.

„Zatem mamy dwa etapy leczenia alkoholizmu pierwszy to nauczenie alkoholika jak nie pić szkodliwie przez dłuższy czas, drugi to psychoterapia i usunięcie przyczyny, czyli zaburzeń psychicznych. Ja usiłuje wam powiedzieć, że w wielu wypadkach oczywiście nie wszystkich wyleczenie przyczyn alkoholizmu powoduje możliwość powrotu do picia nie szkodliwego dla zdrowia, takiego samego jak u ludzi, którzy nie byli alkoholikami. A możliwe jest to, dlatego, że pozbawiamy byłego alkoholika potrzeby i korzyści z picia. Niestety, jeżeli alkoholizm spowoduje trwałe i nie odwracalne zmiany w psychice i trwale zaburzy oddziaływanie organizmu na alkohol, picie będzie ryzykowne a w wielu wypadkach nie możliwe, równoznaczne z nawrotem.”

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 14:35

Wiedźma napisał/a:
A dlaczego mamy przyjmować tak dziwaczną definicję?
Który alkoholik nie może dożywotnio pić alkoholu? Bo na przykład ja mogę.


Odniosłem wrażenie że się ze mną nie zgadzasz. Zaskoczyłaś mnie, jeżeli to nie drwina, to proszę napisz coś więcej.

Jonesy - Pon 09 Maj, 2011 14:38

No to gdzie ja się znajduję, skoro już od pierwszego w życiu piwa wiedziałem, że piję żeby się uchlać? Znaczy, że byłem nienormalny jeszcze zanim sięgnąłem po pierwsze piwo? Czy raczej, że pierwszym browarem zryłem sobie beret?

Bo coś mi się wydaje, że takich jak ja jest więcej. Dużo więcej.

Ale masz rację, jest jakiś procent ludzi, którzy kiedyś pili sporadycznie, ale nagle zaczęli upijać się na umór. Jednakże powiedz mi, jak w przypadku tego typu ludzi, możliwy jest powrót do pierwszej fazy? Przecież nie da się wygładzić tych zmarszczek na mózgu, które się wyrobiły w procesie picia. Jak możesz kogoś, kto pije bo chce się upijać, a w końcu już musi się upijać powrócić, nawet z jego pomocą, do stanu, że może sobie popić od czasu do czasu? I skąd będziesz miał pewność, że jest to szczera i 100% chęć powrotu do takiej fazy, a nie próba powrotu do ułudy?

Osoba już raz dotknięta alkoholizmem według mnie nie może wyzerować sobie licznika wypitych litrów. Nie cofnie się do stanu sprzed, powiedzmy 10-15 lat. No bo jak może to zrobić? Jeżeli alkoholik, który z samej definicji, potrzebuje alkoholu do funkcjonowania, lub też nie umie przestać pić zamierza powrócić do fazy picia sporadycznego, to Twoim zdaniem to jest naturalne? Bo moim zdaniem to jest nic innego jak próba oszukania. Oszukania swojego organizmu, siebie, otoczenia. I skończy się piciem nałogowym.

ZbOlo - Pon 09 Maj, 2011 14:46

Jonesy napisał/a:
Osoba już raz dotknięta alkoholizmem według mnie nie może wyzerować sobie licznika wypitych litrów. Nie cofnie się do stanu sprzed, powiedzmy 10-15 lat.

...jestem podobnego zdania, poza tym nie widzę takiej potrzeby... by próbować wracać do spożywania czegoś, co nie jest mi niezbędne do funkcjonowania...

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 14:54

Jonesy napisał/a:
No to gdzie ja się znajduję, skoro już od pierwszego w życiu piwa wiedziałem, że piję żeby się uchlać? Znaczy, że byłem nienormalny jeszcze zanim sięgnąłem po pierwsze piwo? Czy raczej, że pierwszym browarem zryłem sobie beret?

Nie wiem skąd mam wiedzieć. Tylko ty możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Albo sam albo przy pomocy terapeutów.
Jonesy napisał/a:
Osoba już raz dotknięta alkoholizmem według mnie nie może wyzerować sobie licznika wypitych litrów. Nie cofnie się do stanu sprzed, powiedzmy 10-15 lat.

A skąd ta pewność?
Jonesy napisał/a:
Jeżeli alkoholik, który z samej definicji, potrzebuje alkoholu do funkcjonowania, lub też nie umie przestać pić

Po to się leczym żeby tak nie było.
Jonesy napisał/a:
Twoim zdaniem to jest naturalne? Bo moim zdaniem to jest nic innego jak próba oszukania. Oszukania swojego organizmu, siebie, otoczenia. I skończy się piciem nałogowym.

Pewnie tak jest w wielu wypadkach, ale na jakiej podstawie twierdzisz kategorycznie , że we wszystkich.

Halibut - Pon 09 Maj, 2011 14:55

ZbOlo napisał/a:
...jestem podobnego zdania, poza tym nie widzę takiej potrzeby... by próbować wracać do spożywania czegoś, co nie jest mi niezbędne do funkcjonowania...


Zbolo - tu chodzi o coś znacznie więcej.

Jonesy - Pon 09 Maj, 2011 15:02

Tobie czasem nie chodzi o to, żeby znowu sobie pić? Naprawdę wierzysz w to, że uda Ci się wypić piwko i nie mieć ochoty na więcej? Że walniesz kielunka gorzały i nie będziesz miał ochoty na więcej?

A jak to się ma do uznania swojej bezsilności wobec alkoholu?

No bo w końcu coś Cię skłoniło do leczenia się, prawda? Jakieś sytuacje, o mniej lub większym wydźwięku spowodowały, że zwróciłeś uwagę na ten problem u siebie. Przypuszczam też, że podobnie jak i ja, zdałeś sobie sprawę z tego, że pijąc dalej tylko ten stan pogorszysz, prawda? Zacząłeś leczenie, prawda?
A mimo wszystko robisz to po to, żeby za jakiś czas usiąść i sobie popić dla przyjemności. A poprzednio dlaczego piłeś? Bo ja osobiście piłem dla przyjemności. Dla bólu albo nieprzyjemności nie piłem. Nie myślałem o bólu żołądka, o kacu i reszcie przykrych konsekwencji. Liczył się tylko stan humoru -> upojenia -> resetu.

Ale na pewno jesteś pewien, że jesteś alkoholikiem?

Marc-elus - Pon 09 Maj, 2011 15:17

ZbOlo napisał/a:
próbować wracać do spożywania czegoś, co nie jest mi niezbędne do funkcjonowania...

Ależ ZbOluś, przecież spożywasz wiele rzeczy dla przyjemności, a mógłbyś bez nich żyć.
Jakoś nie chce mi się wierzyć do końca w idee niepotrzebnej "umiejętności" picia kontrolowanego u alkoholika. Przecież gdybyśmy, Ty czy ja, potrafili pić kontrolowanie, czy też wyleczyli się z alkoholizmu, to nie znaczy że masz zaraz pić, ale miałbyś taką możliwość... no, teraz też mamy, ale sam wiesz o co mi chodzi ;)

Ciekawa dyskusja...

Wiedźma - Pon 09 Maj, 2011 15:17

Halibut napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
A dlaczego mamy przyjmować tak dziwaczną definicję?
Który alkoholik nie może dożywotnio pić alkoholu? Bo na przykład ja mogę.
Odniosłem wrażenie że się ze mną nie zgadzasz. Zaskoczyłaś mnie, jeżeli to nie drwina, to proszę napisz coś więcej.

Nie drwina, ale... no dobra - złapanie za język, bo chyba wyraziłeś się na tyle nieprecyzyjnie,
że można było w sposób opaczny zrozumieć to co napisałeś, przypominam:
Halibut napisał/a:
Jeżeli za definicję uzależnienia od alkoholu przyjmiemy trwałą niemożliwość picia alkoholu przez alkoholików do końca życia
No nie mogę zgodzić się z taką definicją uzależnienia od alkoholu.
Przecież alkoholik może pić - jest wówczas czynnym alkoholikiem,
w odróżnieniu od alkoholika trzeźwego (czy - jak wolą AA-owcy - trzeźwiejącego).
Ale nawet ten drugi też nie posiada trwałej niemożności picia. Może się napić w każdej chwili,
aczkolwiek nie bez poniesienia konsekwencji. Ja też mogę pić, tylko że już nie chcę.

...już chyba nie jesteś zaskoczony? :mgreen:

Darek Warszawa - Pon 09 Maj, 2011 15:20

kontrolowanie picia powiem tak ja osobiście nie jestem wstanie tak pić wiem że każdy kontakt z alkoholem skończy się złapaniem smaka i ruszeniem ...
Darek Warszawa - Pon 09 Maj, 2011 15:24

Wiedżma podoba mi się co napisałaś

Może się napić w każdej chwili,
aczkolwiek nie bez poniesienia konsekwencji. Ja też mogę pić, tylko że już nie chcę

paulinkaaa - Pon 09 Maj, 2011 18:44

Hali - choc specjalnie sie tym tematem nie zajmowalam to rowniez mam wrazenie ze odkad powstalo AA z pierwsza dajaca sukcesy recepta na zahamowanie rozwoju alkoholizmu swiat nie stal w miejscu. Mysle ze napewno zmienil sie profil alkoholikow podejmujacych leczenie. Ja np trafilam do poradni za posrednictwem tego forum, mysle ze pare lat wczesniej skonczyloby sie wszystko inaczej. AA wogole naglosnilo sprawe alkoholizmu, uznano alkoholizm za chorobe, zaczeto traktowac chorych powazniej, powstaly programy leczenia. I zdziwiloby mnie bardzo gdyby nie bylo przez ten czas zadnego rozwoju i alternatyw leczenia.

Ze swojego skromnego doswiadczenia widze to jednak tak. Gdy pilam i mialam powoli tego dosyc zalezalo mi bardzo na znalezieniu sposobu picia kontrolowanego. Nie wyobrazalam sobie ze juz nigdy sie nie napije. Wydawalo mi sie, ze poprzez zaprzestanie picia omina mnie najlepsze imprezy,a Swieta, Sylwestry itp. zamienia sie w smutne 'd***". Ze poprzez zaprzestanie picia strace wiele i dlatego chcialam jakis srodek pomiedzy piciem destruktywnym a prowadzeniem zycia rozrywkowego. Oprocz tego jestem jeszcze z kategorii tych wstydliwych i do tej pory mam klopoty oficjalnie odmawiac picia.

Dwa miesiace temu poszlam do poradni uzaleznien aby sprawdzic co tam ze mna i jakie mam alternatywy. I zanim tam doszlam zaczelam czuc ogromna ulge. Nie zrobiono mi zadnych testow, nikt sie specjalnie nie dopytywal czy napewno jestem alkoholiczka. Moze bylam tylko na drodze do tego choc raczej w to nie wierze. Lecz wierze ze moje uzaleznienie nie bylo bardzo mocno posuniete z trwalymi zmianami w mozgu itp. w tym kontekscie w jakim Ty piszesz uniemozliwiajac alternatywne sposoby leczenia. Tyle ze przestalo mi na tym zalezec.

Nie pijac alkoholu nie stracilam nic. Dopiero po zaprzestaniu picia zauwazylam moje chore myslenie i koncentracje wokol alkoholu. Gdy pilam umykalo mi tyle detali. Nie zalezy mi juz na powrocie do picia tak jak ludzie zdrowi. Za duzo z tym zamieszania, efekty niepewne, a mam tyle innych rzeczy do zrobienia. I mam poczucie ze nie pijac stalam sie wolna. Wolna od alkoholu. Nie mysle ze czlowiek ktory raz wpadl w uzaleznienie bedzie kiedys pil tak niewinnie jak przed uzaleznieniem. To wlasnie tak jak stracic niewinnosc, nie ma powrotu. Nawet jesli taka osoba nigdy wiecej nie wpadnie w ciag, nie bedzie pila nigdy za duzo to w jej glowie alkohol nie bedzie czyms niegroznym. Dopiero po zaprzestaniu picia dotarlo do mnie ile energii wkladalam w oszukiwanie siebie.

Na szczescie alkohol nie jest do zycia potrzebny. Nie jest potrzebny aby sie dobrze bawic, to tylko zludzenie. Nie wykluczam ze moglabym osiagnac taki stan jaki Ty chcesz osiagnac. Lecz nie chcialoby mi sie tracic na to energii. I jeszcze jedno. Przestajac pic przestalam sie bac zyc. Teraz dopiero mi sie znowu zachcialo.

Oczywiscie to tylko moje subiektywne odczucia i w zadnej mierze nie chce powiedziec ze inni tez tak to odczuwaja lub ze trwale zaprzestanie picia to jedyna droga do wiecznej szczesliwosci dla kazdego.

jolkajolka - Pon 09 Maj, 2011 20:11

Bardzo ciekawie rozwinął się ten wątek. Czytając Wasze wypowiedzi, zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę, nie interesuje mnie picie kontrolowane. Na moim etapie picie jednego,czy dwóch drinków,to żadna atrakcja. Mnie interesuje opicie się oporowo i poranne bezkacowe przebudzenie. A że na razie jest to utopia, więc pozostanę przy swojej trzeźwości. Mogę sie napić, ale na razie nie chcę :)
stiff - Pon 09 Maj, 2011 20:26

jolkajolka napisał/a:
ale na razie nie chcę

Na razie... :szok:

jolkajolka - Pon 09 Maj, 2011 20:28

stiff napisał/a:
jolkajolka napisał/a:
ale na razie nie chcę

Na razie... :szok:


No tak,na razie,Stiff. Czy ja wiem,co będzie jutro? :bezradny:

stiff - Pon 09 Maj, 2011 20:41

jolkajolka napisał/a:
Czy ja wiem,co będzie jutro?

Jak nie wiesz co będzie jutro, to zadbaj o dziś, aby było dobrze... :)

Jonesy - Pon 09 Maj, 2011 22:33

Harry Harrison to taki amerykański bodajże autor science-fiction. Wymyślil między innymi postać "Stalowego Szczura". Tenże Szczur, miał bodajże na imię Jim, to taki przestępca gwiezdny, siłą skłoniony do pracy w "Policji". Ale do czego zmierzam - jak i my lubił sobie ostro dać w palnik i to często. W jednej z powieści o nim opił się jak świnia na własnym ślubie a rano mieli misję. Oczywiście żeby było śmieszniej, jego świeżo poślubiona małżonka to najbardziej poszukiwana w galaktyce, bezwzględna morderczyni. Ale i troskliwa żona. Otóż Jim schlany jak bela wraca do domu z knajpy. Żona daje mu tabletki, po których rzyga jak świnia i kompletnie trzeźwieje - ) promili we krwi. Tylko kac.

Ta opcja też do mnie nie przemawia. W całym tym chlaniu moim, kac mi nie przeszkadzał - traktowałem go jako cos nieodłącznego, jak na przykład zakwasy po treningu. Co mnie przerażało, to to co ja wyprawiałem po zerwaniu filmu, a bardzo lubiłem osiągać stan "zerwania filmu".

Dlatego też nie sięgne po alkohol, bo wiem, że jedyna sytuacja w której to zrobię, to ta, w której będę chciał się regularnie nachlać w trupa.

summer4best - Pon 09 Maj, 2011 23:08

Wiedźma napisał/a:
Ale nawet ten drugi też nie posiada trwałej niemożności picia.

Wiedźmo kochana chyba mylimy pojęcia. Nie ma czegoś takiego jak niemoc picia, zapewniam cie jak się uprę to wyżłopię każdą ilość podaną i "zdobytą". Wiem do czego dążysz chyba chodzi ci o brak kontroli nad własnym życiem a do tego pozornie będąc"panem" sytuacji/

Wiedźma - Wto 10 Maj, 2011 07:00

summer4best napisał/a:
Wiedźmo kochana chyba mylimy pojęcia. Nie ma czegoś takiego jak niemoc picia

Ależ ja twierdzę to samo i właśnie usiłuję wyłuszczyć moje stanbowisko Halibutowi.
Chyba niezbyt uważnie przeczytałeś wcześniejsze posty :nunu:

ZbOlo - Wto 10 Maj, 2011 07:19

Marc-elus napisał/a:
Ależ ZbOluś, przecież spożywasz wiele rzeczy dla przyjemności, a mógłbyś bez nich żyć.

...ale żadne z tych produktów - mnie i moje życie - nie sponiewierało... nie doprowadziło na brzeg urwiska i nie powiedziało" "...skacz, zabawimy się...".
Wszystko, co wpychamy do otworu gębowego, w przesadnych ilościach - może nas zabić...

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 08:14

paulinkaaa napisał/a:
To wlasnie tak jak stracic niewinnosc, nie ma powrotu.



Paulinko - Ładna metafora. Wydaje mi się jednak, że przyczyna leży gdzie indziej, w sferze emocji, stosunku do alkoholu. Moim zdaniem traktujemy alkohol jak fetysz. Jeżeli mówisz, będąc uzależniona od alkoholu, jestem wolona od alkoholu, do niczego go nie jest mi potrzebny, to tak jakbyś zaklinała rzeczywistość jakbyś usiłowała go zepchnąć na bok. A to świadczyłoby o tym, że on dalej jest dla ciebie problemem. To jest oczywiście naturalne. Wszak przez nadużywanie alkoholu popadłaś w poważne kłopoty, chorobę. Trudno mieć, więc do niego obojętny stosunek. Jeżeli się czegoś boimy, jeżeli z czymś walczymy to zarazem tworzymy z tym relację. Tworzymy nadbudowę emocjonalną, która naprawdę jest mydlaną bańka, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Taka relacja prowadzi do lęku i napięcia, które prowadzi do wykrzywienie spojrzenia na alkohol a co za tym idzie na związane z nim uzależnienie. Taki stosunek emocjonalny do problemu utrudnia jego rozwiązanie. Co byś pomyślała o człowieku, który leczy się z uzależnienia od seksu i trąbi do, koła, że seks nie jest mu do niczego nie potrzebny i jest wolny od potrzeby seksu do końca życia. To świadczyłoby o tym, że seks dalej kojarzy mu się z cierpieniami, jakie doznał w jego wyniku i go wypiera i nie rozumie w pełni przyczyny, która kryje się w samym mechanizmie uzależnienia. Takie emocjonalne oświadczenie pewnie skwitowałabyś pobłażliwym uśmiechem. Wyrzeczenie się alkoholu ma się nijak do wyrzeczenia się seksu. Ale działa tu podobny mechanizm. Kiedy ja pisze o możliwości całkowitego wyleczenia się z alkoholizmu, większość czytających koncentruje się na piciu. Jak to możliwe, że można sobie bezkarnie pić, po jednym głębszym nie wpaść w ciąg, po co pić jak nie można się upić, każdy alkoholik chciałby się napić bez konsekwencji itd. Ja leczenie się rozumiem nie, jako walkę z alkoholem, który moim zdaniem jest tylko narzędziem uzależniania, które na skutek różnych przypadkowych przyczyn, zostało przeze mnie użyte. Ja rozumiem to, jako walkę z przyczynami moich skłonności do uzależnia. Jeżeli je zlikwiduję nie będę potrzebował żadnych narzędzi do jego realizacji a stosunek do alkoholu nabierze właściwych proporcji. Czyli będzie obojętny. To moim zdaniem jest jednym z istotnych elementów wyzwalania się z uzależnia, spacyfikowanie traumy wspomnień, rozbrojenie min poukładanych w głowie. To jest to, o czym pisała Fladra.

Każdy stawia sobie jakieś cele, w zależności od potrzeb, jakie chce zrealizować. Ktoś chce nie pić alkoholu do końca życia, żeby powstrzymać jego destrukcyjny wpływ na ciało i psychikę i to mu wystarcza, godzi się pewnymi ograniczeniami, bo są dla niego mało istotne. I dobrze, poczucie zadowolenia z życia w dużej mierze zależy od realizowania zamierzonych celów, oczywiście tylko wtedy, gdy ich osiągniecie jest zgodne z naszymi faktycznymi potrzebami. Ja kilka lat temu czułem się sfrustrowany i przygnębiony świadomością, że uzależnienie od alkoholu jest nie uleczalne, że zostawi na mojej psychice blizny, których konsekwencję będę odczuwał do końca życia, że nigdy nie będę mógł w sposób wolny i bez lęku sięgnąć po alkohol. Że nigdy nie będę już taki, jaki byłem, czyli wolny od ograniczeń, które są konsekwencją mojej choroby. To utrudniło mi i znacznie i opóźniło podjęcie leczenia. Ponieważ cel, który mi przyświecał wynikający z moich głębokich wewnętrznych potrzeb wtedy w mojej świadomości był nie osiągalny. Poczułem się zdeterminowany, zniewolony przez chorobę. Rzucony na ziemie przydeptany i trwale poraniony. Takie odczucie paraliżowało moją wole, odbierało chęć do walki. Być może takich jak ja jest więcej, dlaczego więc o tym nie mówić, nie dać innym nadziei i siły do działania. Wiem, że wielu zaczynającym leczenie taka wiedza możne pomieszać w głowie i skłonić do działań ryzykownych, zaszkodzić. Ale moim zdanie to, co kto zrobi z wiedzą i jak ją wykorzysta to już jego decyzja i odpowiedzialność.

ZbOlo - Śro 11 Maj, 2011 08:32

Halibut napisał/a:
Moim zdaniem traktujemy alkohol jak fetysz

...alkohol traktowałem jak fetysz jak piłem nałogowo...
"Fetyszyzm − rodzaj parafilii seksualnej polegający na uzyskiwaniu satysfakcji seksualnej głównie lub wyłącznie w wyniku kontaktu z obiektem pobudzającym − fetyszem. Wikipedia"
Teraz staram się nie postrzegać tak alkoholu, alkohol nie siedzi w mojej głowie i nie powtarzam sobie mantry "nie napiję się, nie napiję się, nie napiję się...." Staram się "przestawić" alkohol na półkę z rzeczami niepotrzebnymi... tam gdzie leży biustonosz, tampony, etc... Mam nie odparte wrażenie, że to Ty Hali, traktujesz alkohol jak fetysz....

Jonesy - Śro 11 Maj, 2011 08:45

A że tak się spytam z autentycznej ciekawości, czy na zakończenie takiego leczenia otrzymasz dyplom?
A teraz na serio - kto zdecyduje, że jesteś już wolny od nałogu, że jesteś uleczony? Ty zdecydujesz czy specjalista jakiś? Czy będzie to jakiś punkt w którym usłyszysz fanfary i zrozumiesz, że oto możesz pić bez konsekwencji, bo nie jesteś już w nałogu?
Czy też planujesz może od czasu do czasu sprawdzać, czy już ten stan osiągnąłeś, tak na zasadzie treningu? No bo załóżmy że zgadzam się z tobą w pełni. Jest taka możliwość, jest taka metoda i ja poddaję się takiemu leczeniu. Leczę się ileś tam lat, bo wątpię, żeby to szło wyleczyć w kilka tygodni czy miesięcy, płacę za to też zapewne niemałe pieniądze, bo nie oszukujmy się - jest to proceder dochodowy (uleczanie alkoholika z alkoholizmu). Po tych kilku a może kilkunastu latach ja lub prowadzący mnie lekarz twierdzi że jest ok, już wszystko w porządku. I przez dwa miesiące jest fajnie i nagle zalewam się w trupa. Ot, bo mam ochotę, przecież jestem uleczony, to co, nie mogę? Potem znowu za jakiś czas się zalewam w trupa. Nadal oczywiście nic mnie to nie interesuje, bo przecież jestem zdrowy. Ale przy trzecim zdarzeniu zaczynam czuć że coś jest nie halo. I do kogo mam mieć pretensje że znowu piję? Do siebie? Do prowadzącego? Do systemu? Dlatego też nie kupuję tego o czym piszesz. To co robiliśmy, alkoholizm, podobnie jak narkomania, sexoholizm i inne uzależnienia mają swoją cenę, którą wcześniej czy później przychodzi zapłacić. To nie przycisk w głowie, jaki włączamy gdy mamy ochotę i wyłączamy gdy nam się znudzi zabawa. Uzależniony od wyścigów motocyklowych i adrenaliny będzie tak długo się ścigał aż w końcu się nie rozbije, a tym najczęściej kończy się takie ściganie - i co, można mu to wyłączyć? Sugerujesz, że osoba która przez ileś tam lat zawsze dociskała manetkę gazu do końca, po wypadku przestanie? Nie zareaguje? Według mnie dla takiej osoby jedyne rozwiązanie to unikanie jazdy motorem. A każda próba przejażdżki będzie kuszeniem losu.
Tak ja to widzę. To zaś co Ty oferujesz, to jakaś forma nirwany dla każdego nałogowca, który z nałogu nie chce wyjść. Ty będąc alkoholikiem i lecząć się masz nadzieję na dalsze picie. Nieważne że kontrolowane, czy niegroźne, ważne że picie. Sexoholik nie kontroluje swoich żądzy i musi je rozładowywać przez stosunki płciowe z różnymi partnerami. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo sexoholikiem nie jestem. Zatem problemem sexoholika nie jest sex sam w sobie, a uzależnienie się od ciągłego zmieniania partnerów sexualnych. Zatem lekiem dla niego nie jest wyrzeczenie się sexu, a wyrzeczenie się sexu z różnymi partnerami. Ty natomiast widziałbyś to tak, że uleczenie sexoholizmu spowodowałoby iż sexoholik nie zrezygnowałby z sexu z przygodnymi partnerami, a jedynie uprawiał go od czasu do czasu okazyjnie. A to nie byłoby wyleczeniem z sexoholizmu a jedynie mniejszym złem. Godzisz się z tym że jesteś alkoholikiem za cenę tego, że od czasu do czasu sobie wypijesz. Godzisz się na bycie sexoholikiem ale za cenę tego że od czasu do czasu przy okazji. Co wciąż jest alkoholizmem i sexoholizmem.

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 08:54

ZbOlo napisał/a:
Fetyszyzm − rodzaj parafilii seksualnej polegający na uzyskiwaniu satysfakcji seksualnej głównie lub wyłącznie w wyniku kontaktu z obiektem pobudzającym − fetyszem. Wikipedia"


Fetysz – bożyszcze w religiach pierwotnych.
Uważany za wcielenie bóstwa przedmiot naturalny (np. kamień, drzewo, zwierzę, strumień) lub wytworzony (np. figurka, bransoleta, wisiorek). Fetyszowi przypisywano magiczną moc,
http://pl.wikipedia.org/wiki/Fetysz

ZbOlo - Śro 11 Maj, 2011 08:55

Halibut napisał/a:
Fetyszowi przypisywano magiczną moc,

...tak czułem jak piłem - nie inaczej....

Klara - Śro 11 Maj, 2011 08:57

Mogę Ci napisać, jaki jest mój stosunek do alkoholu.
Nie jestem uzależniona, czyli znajduję się w takiej sytuacji, w jakiej Ty będziesz, kiedy się już wyleczysz z alkoholizmu.

1) alkohol nie jest mi do niczego potrzebny, więc nie mam go na co dzień w domu,
2) mogę tylko umoczyć usta, lub wypić jeden kieliszek, albo też nie pić wcale chociaż inni obok mnie piją,
3) nie odważyłabym się pić codziennie po jednym/dwa kieliszki, gdyż taki sposób picia mógłby okazać się ryzykowny,
4) w związku z powyższym patrz punkt 1

Wcale nie czuję się z tego powodu zniewolona, ani sfrustrowana, a przecież jestem normalnym, nieuzależnionym człowiekiem.

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 09:05

Jonesy napisał/a:
Zatem lekiem dla niego nie jest wyrzeczenie się sexu, a wyrzeczenie się sexu z różnymi partnerami.


Analogicznie zatem, dla alkoholika lekiem nie jest wyrzeczenie sie alkoholu a picie nieszkodliwe. To byłoby całkowitym wyleczeniem się z uzależnienia. :p

Jonesy napisał/a:
czy na zakończenie takiego leczenia otrzymasz dyplom?

Oczywiscie od Wielkiej Orkiestry świątecznej Pomocy, z własnoręcznym podpisem Świetego Mikołaja.

ZbOlo - Śro 11 Maj, 2011 09:15

Halibut napisał/a:
Analogicznie zatem, dla alkoholika lekiem nie jest wyrzeczenie sie alkoholu a picie nieszkodliwe.

....łomatko... ale są alkoholicy, którzy się nażłopali tego dobra tyle, że już nie chcą pić tej ambrozji... i już...

Tomoe - Śro 11 Maj, 2011 09:15

Zgadzam się, że picie nieszkodliwe byłoby całkowitym wyleczeniem się z uzależnienia.

Natomiast jestem przekonana, że dla osoby uzależnionej od alkoholu picie nieszkodliwe jest niemożliwe.
Przychylam się do twierdzenia, że uzależnienie jest nieuleczalne, ponieważ dla osoby uzależnionej nie jest możliwy powrót do nieszkodliwego picia.

Nie zamierzam eksperymentować - czyli empirycznie sprawdzać - na własnym organizmie, czy ta teza, w której słuszność wierzę, jest słuszna.
Przyjęłam ją na wiarę - na podstawie moich własnych doświadczeń z przeszłości oraz na podstawie doświadczeń innych alkoholików, którzy już przeprowadzili na sobie nieudane eksperymenty powrotu do picia nieszkodliwego.

Ja wybrałam "opcję zerową". :)

ZbOlo - Śro 11 Maj, 2011 09:16

Tomoe napisał/a:
Ja wybrałam "opcję zerową".

...i ja....

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 09:17

Klara napisał/a:
Mogę Ci napisać, jaki jest mój stosunek do alkoholu.
Nie jestem uzależniona, czyli znajduję się w takiej sytuacji, w jakiej Ty będziesz, kiedy się już wyleczysz z alkoholizmu.

1) alkohol nie jest mi do niczego potrzebny, więc nie mam go na co dzień w domu,
2) mogę tylko umoczyć usta, lub wypić jeden kieliszek, albo też nie pić wcale chociaż inni obok mnie piją,
3) nie odważyłabym się pić codziennie po jednym/dwa kieliszki, gdyż taki sposób picia mógłby okazać się ryzykowny,
4) w związku z powyższym patrz punkt 1

Wcale nie czuję się z tego powodu zniewolona, ani sfrustrowana, a przecież jestem normalnym, nieuzależnionym człowiekiem.


Nie za bardzo rozumiem. Dlaczego miałabyś się czuć sfrustrowana? Ja przy podobnych założeniach i odczuciach będąc osobą nigdy nie uzależniona lub uzależnioną też nie czuł bym się sfrustrowany ani ograniczony stosunkiem do alkoholu, bo jeżeli jest tak jak piszesz to czym miałbym być sfrustrowany czy zniewolony, normalnym stosunkiem do alkoholu?

beata - Śro 11 Maj, 2011 09:20

Klara napisał/a:
znajduję się w takiej sytuacji, w jakiej Ty będziesz, kiedy się już wyleczysz z alkoholizmu.
Z alkoholizmu nie da się wyleczyć Klaro.
Klara - Śro 11 Maj, 2011 09:22

beata napisał/a:
Z alkoholizmu nie da się wyleczyć Klaro.

Ja to wiem, ale Hali nie wie.
Czas przekonywania Go o tym, że się nie da, mam już za sobą :mgreen:

Marc-elus - Śro 11 Maj, 2011 09:22

Tomoe napisał/a:
Natomiast jestem przekonana, żę jest to niemożliwe.

Narazie... :lol:
Nikt nie wie co przyszłość przyniesie, jakie sposoby leczenia dotąd nieuleczalnych schorzeń.
Szkodliwość społeczna jest tak wielka iż opłaca się szukać....
ZbOlo napisał/a:
ale są alkoholicy, którzy się nażłopali tego dobra tyle, że już nie chcą pić tej ambrozji... i już...

Sam nawet ostatnio obserwuje że jak przestałem pić to mi jeszcze myśli "leciały" w kierunku "a tam, coś tam może kiedyś spróbuje". A teraz jakoś mi do niczego alkohol nie jest potrzebny, chyba mija żal po stracie.... Oczywiście, dobrze by było mieć możliwość picia kontrolowanego, ale jej brak nic nie znaczy, jest to czysto teoretyczne, tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem :p

milutka - Śro 11 Maj, 2011 09:25

Klara napisał/a:
beata napisał/a:
Z alkoholizmu nie da się wyleczyć Klaro.

Ja to wiem, ale Hali nie wie.
Czas przekonywania Go o tym, że się nie da, mam już za sobą :mgreen:
zastanawia mnie gdzie Hali pisał o tym ,że chce się wyleczyć z alkoholizmu ?czytam ten wątek z ciekawością ale te słowa chyba przeoczyłam :roll:
beata - Śro 11 Maj, 2011 09:25

Klara napisał/a:
Czas przekonywania Go o tym, że się nie da, mam już za sobą
Ja nawet nie zaczęłam. :p
Halibut - Śro 11 Maj, 2011 09:31

Marc-elus napisał/a:
tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem


Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota. :D

rejek - Śro 11 Maj, 2011 09:33

Halibut napisał/a:
Ja leczenie się rozumiem nie, jako walkę z alkoholem, który moim zdaniem jest tylko narzędziem uzależniania, które na skutek różnych przypadkowych przyczyn, zostało przeze mnie użyte. Ja rozumiem to, jako walkę z przyczynami moich skłonności do uzależnia. Jeżeli je zlikwiduję nie będę potrzebował żadnych narzędzi do jego realizacji a stosunek do alkoholu nabierze właściwych proporcji.


Właściwych czyli jak?
Ktoś kto pił nie- wiem-powiedzmy po smierci brata ,wygrzebał sie z tego ,pogodził itp.
Czyli po smierci siostry może pić już we własciwej proporcji -czyli dużo?
Albo bez powodu -dużo.Albo w ogóle dużo -oczywiście pod tytułem "jestem wyleczony".I się nie uzależni?

Halibut napisał/a:
Ktoś chce nie pić alkoholu do końca życia, żeby powstrzymać jego destrukcyjny wpływ na ciało i psychikę i to mu wystarcza, godzi się pewnymi ograniczeniami, bo są dla niego mało istotne. I dobrze, poczucie zadowolenia z życia w dużej mierze zależy od realizowania zamierzonych celów, oczywiście tylko wtedy, gdy ich osiągniecie jest zgodne z naszymi faktycznymi potrzebami.


Może moim celem nie jest niepicie do końca życia -bo nie wiem co będzie jutro- ale na pewno moją faktyczną potrzebą nie jest test picia kontrolowanego -mniej/wiecej/z przyczyną/bez przyczyny /z analizą lub bez .
To dopiero byłaby jazda :wysmiewacz: -męcząca zresztą i nie dająca przyjemności z picia.

Klara - Śro 11 Maj, 2011 09:36

milutka napisał/a:
zastanawia mnie gdzie Hali pisał o tym ,że chce się wyleczyć z alkoholizmu ?

Nie chce mi się szukać, czy są takie słowa. Pewnie są.
Jednak z kontekstu to wynika.
O, na przykład jest coś takiego:
Halibut napisał/a:
Kiedy ja pisze o możliwości całkowitego wyleczenia się z alkoholizmu, większość czytających koncentruje się na piciu. Jak to możliwe, że można sobie bezkarnie pić, po jednym głębszym nie wpaść w ciąg,

Tomoe - Śro 11 Maj, 2011 09:36

milutka napisał/a:
zastanawia mnie gdzie Hali pisał o tym ,że chce się wyleczyć z alkoholizmu


A mnie zastanawia, czy Hali w ogóle wie czego chce... :)

ZbOlo - Śro 11 Maj, 2011 09:37

Marc-elus napisał/a:
Oczywiście, dobrze by było mieć możliwość picia kontrolowanego, ale jej brak nic nie znaczy, jest to czysto teoretyczne, tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem

...no właśnie, ja nie mam na to ochoty... szczerze... Hali, nie....

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 09:44

rejek napisał/a:
Albo bez powodu -dużo.Albo w ogóle dużo -oczywiście pod tytułem "jestem wyleczony".I się nie uzależni?


Zdaje sie pisałem o stosunku podejścia do alkoholu a nie ilości. Jeżeli ktoś jest wyleczony to nie odnosi korzyści z picia, więc siłą rzeczy nie pije szkodliwie albo jak mu nie smakuje nie pije wcale, bo i po co. Picie prowadzące do uzależnia bierze się z pewnych deficytów psychicznych.

rejek napisał/a:
Może moim celem nie jest niepicie do końca życia -bo nie wiem co będzie jutro- ale na pewno moją faktyczną potrzebą nie jest test picia kontrolowanego -mniej/wiecej/z przyczyną/bez przyczyny /z analizą lub bez .
To dopiero byłaby jazda -męcząca zresztą i nie dająca przyjemności z picia.


No i bardzo dobrze popieram. To świadczy o twoim zdrowym rozsądku.

rejek - Śro 11 Maj, 2011 09:56

Halibut napisał/a:
Picie prowadzące do uzależnia bierze się z pewnych deficytów psychicznych.


Hali a uważasz że są ludzie co mają pełną psychike?Bez deficytów w każdej dziedzinie czy części życia?
Tak jak pisałeś wcześniej -usuwasz przyczyny=znika skutek.
Nie wypełnia luki przyczyn jakies inne zdarzenie ,fobia czy co tam chcesz życiowa?Przecież życie się z nich składa.
Mi się podoba takie powiedzenie "alkoholik pije tylko z jednego powodu -z byle powodu".

Z drugiej strony to gdzieś czytałem że są ludzie, jakis tam mały procent ,co się nie uzależnią nigdy.Ale chyba jak wpadłeś -to sie już nie wygrzebiesz-zawsze podswiadomość to ma wyryte ,jak sobie zrobić dobrze.
W miejsce wywalonej przyczyny -szybko wskoczy inna -a skutek bedzie raczej taki sam czyli "jazda"

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 09:56

Tomoe napisał/a:
A mnie zastanawia, czy Hali w ogóle wie czego chce...


Hali jak każda oceaniczna rybka chce pływać swobodnie i bez ograniczeń po niezmierzonym błękitnym oceanie. Cieszyć się wolnością, pieścić ciało ciepłą morską bryzą i uśmiechać do słoneczka. A czasem chapsnąć jakiegoś tłustego robaczka. No i ma się rozumieć od czasu do czasu puszczać mydlane bańki nosem.

Wiedźma - Śro 11 Maj, 2011 10:10

rejek napisał/a:
Tak jak pisałeś wcześniej -usuwasz przyczyny=znika skutek.

Ależ nie zawsze tak jest, a już napewno nie w alkoholizmie!
Często zmiany wywołane przez przyczynę są po prostu nieodwracalne
a wówczas mimo usunięcia przyczyny skutek pozostaje.
Jasne, że w każdym przypadku dobrze jest poznać i usunąć przyczynę,
ale zwykle jest to już tylko profilaktyka przed jeszcze większymi zniszczeniami.
A mleko raz rozlane idzie w kanał i tyle, nikt go stamtąd wychłeptywał nie będzie :beba:

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 10:14

Wiedźma napisał/a:
Ależ nie zawsze tak jest

O tym pisałem nie raz.
Wiedźma napisał/a:
a już napewno nie w alkoholizmie!

A ja słyszałem coś innego.
Wiedźma napisał/a:
A mleko raz rozlane idzie w kanał i tyle, nikt go stamtąd wychłeptywał nie będzie

Byłoby to bardzo niewygodne i wysoce nie higieniczne. :shock:

Jonesy - Śro 11 Maj, 2011 10:29

A tak na powaznie Hali, znasz kogoś komu się ta "sztuczka" udała i powrócił szczęśliwie na normalnie pijących łono?

A najbardziej zaciekawia mnie jedno. Czy celem Twojego trzeźwienia jest wytrzeźwienie i uwolnienie od alkoholizmu, czy też celem Twojego trzeźwienia jest bezkarne picie?

rejek - Śro 11 Maj, 2011 10:37

Wiedźma napisał/a:

Często zmiany wywołane przez przyczynę są po prostu nieodwracalne


co się równa

Rejek napisał/a:
zawsze podswiadomość to ma wyryte ,jak sobie zrobić dobrze.


Hali ,ale z tego co ty piszesz to wynika że się z nami zgadzasz :lol:
Dążysz podświadomie do robienia sobie dobrze . Chyba nawet już jesteś idealny ,twoje życie jest idealne i nie ma u ciebie żadnych "przyczyn" ,więc skutków też nie może być -żeby równanie się zgadzało stronami :wysmiewacz:

Ja uważam że możesz pić - tylko musisz to tak zrobić żeby ci nie było dobrze.
Bo jak ci będzie dobrze to znów powstanie równanie i wskoczy ci parę przyczyn na lewą stronę równania . :p

Tomoe - Śro 11 Maj, 2011 10:44

Halibut napisał/a:

Hali jak każda oceaniczna rybka chce pływać swobodnie i bez ograniczeń po niezmierzonym błękitnym oceanie. Cieszyć się wolnością, pieścić ciało ciepłą morską bryzą i uśmiechać do słoneczka. A czasem chapsnąć jakiegoś tłustego robaczka. No i ma się rozumieć od czasu do czasu puszczać mydlane bańki nosem.


No i super! Tu nie ma ani słóweczka o piciu alkoholu!!! :lol2:

Wiedźma - Śro 11 Maj, 2011 11:19

Halibut napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
a już napewno nie w alkoholizmie!
A ja słyszałem coś innego.

Pewnie znasz aa-owskie powiedzenie o nieodwracalności ukiszenia ogórka w analogii do alkoholika.
Twierdzisz, że jest inaczej? :shock:
Uzależnienie powoduje w organizmie nieodwracalne zmiany -
zmienia się biochemia mózgu, giną komórki nerwowe, zmienia się metabolizm,
wreszcie zmieniają się rozmaite kody w podświadomości...
Zachodzą różne procesy chorobowe, których nie da się cofnąć.
Sporo można zatrzymać i nie dopuścić do dalszej destrukcji,
ale zdolność regeneracji organizmu człowieka jest mocno ograniczona
i zabite wódą neurony nie odrosną nam niczym jaszczurczy ogon :bezradny:

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 11:32

Jonesy napisał/a:
A tak na powaznie Hali, znasz kogoś komu się ta "sztuczka" udała i powrócił szczęśliwie na normalnie pijących łono


Dobre pytanie.
Moje terapeutka ma na swoim koncie trzech uleczonych w ten sposób. Z jednym z nich rozmawiałem przypadkiem w mojej klinice. W klinice jest wielu terapeutów wiec domyślam się, że licznik pracuje dalej, nie wiem ilu na pewno mogę spytać. Na świecie pewnie tysiące może dziesiątki tysięcy, ten sposób leczenia jest przyjęty i o wiele bardziej popularny w krajach Europy zachodniej i w Stanach. Ilu alkoholików po przerwaniu picia doszło do tego stanu bez pomocy terapeutów to nie mam pojęcia, ale pewno wielu. Jeszcze jedno - w gwoli precyzji i uczciwości, będąc zdrowym można zachorować, będąc ozdrowionym tym bardziej, psychoterapeuta powiedział mi, że do końca życia trzeba się przyglądać swojemu piciu i zachować ostrożność, jeżeli powstaną niepokojące objawy to pędem do kliniki a od buteleczki z daleka. Mnie nie chodzi o możliwość picia, jestem już ta na takim etapie, że mi to wisi. Mnie chodzi o coś znacznie ważniejszego o wyzwolenie się z pod presji i skutków choroby.

pterodaktyll - Śro 11 Maj, 2011 11:38

Halibut napisał/a:
wyzwolenie się z pod presji i skutków choroby.

W gruncie rzeczy zależy to od nas samych na ile jesteśmy w stanie wyzwolić się spod tej presji tak, żeby nie popaść z powrotem w pętlę picia. To oczywiście moje zdanie.

Jonesy - Śro 11 Maj, 2011 11:49

Halibut napisał/a:
Jeszcze jedno - w gwoli precyzji i uczciwości, będąc zdrowym można zachorować, będąc ozdrowionym tym bardziej, psychoterapeuta powiedział mi, że do końca życia trzeba się przyglądać swojemu piciu i zachować ostrożność, jeżeli powstaną niepokojące objawy to pędem do kliniki a od buteleczki z daleka.


I jakbyś tego ładnie nie opisał ja mam na to jedno określenie - jazda na d***. Tak to ja też mogę jak będę chciał. Jeżeli osoba zdrowa może sobie pozwolić na bezstresowe wypicie alkoholu od czasu do czasu, a Ty twierdzisz że do końca życia trzeba się będzie się trzeba przyglądać swojemu piciu, to moim zdaniem to wcale nie jest to samo. To nawet nie jest wyleczenie. To ciągłe testowanie siebie i swojej silnej woli. Która raz już zawiodła przy startowaniu ze stanu zerowego, więc tym większe ma teraz szanse zawieść. To co proponujesz to nie wolność, to zniewolenie kontrolowane.

ZbOlo - Śro 11 Maj, 2011 11:58

Jonesy napisał/a:
to zniewolenie kontrolowane.

...dobre :okok: określenie...

verdo - Śro 11 Maj, 2011 13:54

Jonesy napisał/a:
A tak na powaznie Hali, znasz kogoś komu się ta "sztuczka" udała i powrócił szczęśliwie na normalnie pijących łono?


Ja osobiscie znam jednego(gosc byl na leczeniu zamknietym) teraz kontroluje picie.W internecie tez czytalem o kilku takich historiach...wiec nie wiem albo ci wszyscy ludzie klamia albo terapia jest swego rodzaju manipulacja.No jedno z dwoch...

Wiedźma napisał/a:
zabite wódą neurony nie odrosną nam niczym jaszczurczy ogon


Tez sie regeneruja tylko nauka nie potrafi jeszcze wyjasnic w jaki sposob to sie dzieje.
Ludzie niepelnosprawni w pelni potrafia powrocic do zdrowia.

Co do picia kontrolowanego....mi tu nie chodzi o chlanie na umor...tylko o mozliwosc wypicia chociaz tego toastu np. u nowo poznanych tesciow czy w nowej firmie .......bo takie sytuacje nie sa za ciekawe : )

Wiedźma napisał/a:
zmienia się metabolizm


Ja operuje nim wedlug uznania...trzeba wyczuc organizm...

Halibut - Śro 11 Maj, 2011 14:10

Jonesy napisał/a:
jazda na d***.

My znowu o piciu i d***. Ja to rozumiem tak u zdrowego człowieka istnieje zagrożenie popadnięcia w uzależnienie. U wyleczonego z uzależnienia większe. Dlatego wyleczony powinien zachować ostrożność. Nie strach, lęk przesadną obserwację swoich reakcji, tylko zdrowy rozsądek i ostrożnośc. To trochę się różni od jazdy na d***. Swoją droga to co ty masz z tym d***. Same słowa mówiące o tym że alkoholik może pić alkohol kontrolowanie bądź też nieszkodliwie wywołują u ciebie stany niezdrowego podniecenia.
Jonesy napisał/a:
To co proponujesz to nie wolność, to zniewolenie kontrolowane.

Ciekawe określenie, ciekaw jestem z czego Ty wysnuwasz takie wnioski. Pewnie z tego, że napisałem, że trzeba zachować ostrożność. Moży ty chcesz wolności bez ostrozności, czyli tak zwaną jazdę bez trzymanki. :D

paulinkaaa - Śro 11 Maj, 2011 14:17

Halibut napisał/a:
Jonesy napisał/a:
A tak na powaznie Hali, znasz kogoś komu się ta "sztuczka" udała i powrócił szczęśliwie na normalnie pijących łono


że do końca życia trzeba się przyglądać swojemu piciu i zachować ostrożność, jeżeli powstaną niepokojące objawy to pędem do kliniki a od buteleczki z daleka. Mnie nie chodzi o możliwość picia, jestem już ta na takim etapie, że mi to wisi. Mnie chodzi o coś znacznie ważniejszego o wyzwolenie się z pod presji i skutków choroby.


Hali - to co zacytowalam z Twojej wypowiedzi jest wlasnie w moim rozumieniu cena dalszego picia przez osobe uzalezniona. I to jest ta raz stracona niewinnosc. Osoba nieuzalezniona nie musi przygladac sie swojemu piciu, osoba uzalezniona nigdy nie bedzie mogla pic kompletnie bez zastanawiania sie nad swoim piciem.

Tego faktu w calej argumentacji nie mozna pominac. W moim przypadku czuje sie bardziej wolna nie tykajac wogole alkoholu niz przygladajac sie swojemu piciu. Mniej z tym problemow. I wcale nie jestem przekonana ze nigdy sie nie napije. Nie mysle tez ze od jednego kieliszka wpadne w ciag lub ze swiat sie zawali. Lecz bede musiala przygladac sie swojemu piciu, powroci strach, niepokoj i wszystkie inne problemy ktore zafundowalam sobie przez moj alkoholizm i nie wiem czy gra jest warta swieczki. Lecz gdy uznam ze gra jest warta swieczki to sie tez napije. Tyle ze na razie wydaje mi sie, ze to tak szybko mi sie oplacac nie bedzie. A napewno nie jako regula. Prawdopodobnie nigdy.

Zgadzam sie z Toba rowniez, ze alkohol to tylko jeden z wielu srodkow uzalezniajacych. Mozna przestac pic alkohol i rekompensowac sobie to innym mniej szkodliwym uzaleznieniem jak np. zajadaniem sie slodyczami lub paleniem, nadmierna religijnoscia czy inna skrajnoscia. Lecz mysle ze przez fakt ze akurat tego srodka sie uzylo, nie bedzie on juz nigdy srodkiem neutralnym. Zreszta sam to napisales. A czy komus sie oplaca pic i uwazac na swoje picie czy nie pic wogole to juz wybor indywidualny. Lecz nie sadze ze powrot do zdrowego picia, czyli bez obserwowania swojego picia jest mozliwy. A obserwowanie swojego picia to jest dosc duza cena do zaplacenia za mozliwosc napicia sie.

Flandria - Śro 11 Maj, 2011 14:29

paulinkaaa napisał/a:
Osoba nieuzalezniona nie musi przygladac sie swojemu piciu


jestem osobą nieuzależnioną, ale przyglądam się i właściwie zawsze przyglądałam się swojemu piciu
być może są osoby, które mogą pić zupełnie bezkarnie wszelkie możliwe ilości alkoholu we wszelkiem możliwej częstotliwości ..., ale podejrzewam, że są to wyjątki
Chyba każdy człowiek, który bierze odpowiedzialność za swoje życie powinnien mieć świadomość, że picie alkoholu może mieć przykre konsekwencje. Alkoholizm jest tylko jedną z nich.

Flandria - Śro 11 Maj, 2011 14:30

Halibut napisał/a:
będąc zdrowym można zachorować, będąc ozdrowionym tym bardziej, psychoterapeuta powiedział mi, że do końca życia trzeba się przyglądać swojemu piciu i zachować ostrożność, jeżeli powstaną niepokojące objawy to pędem do kliniki a od buteleczki z daleka


cieszę się, że to napisałeś Hali :)

Jonesy - Śro 11 Maj, 2011 14:40

Halibut napisał/a:
Jonesy napisał/a:
jazda na d***.

My znowu o piciu i d***. Ja to rozumiem tak u zdrowego człowieka istnieje zagrożenie popadnięcia w uzależnienie. U wyleczonego z uzależnienia większe. Dlatego wyleczony powinien zachować ostrożność. Nie strach, lęk przesadną obserwację swoich reakcji, tylko zdrowy rozsądek i ostrożnośc. To trochę się różni od jazdy na d***. Swoją droga to co ty masz z tym d***. Same słowa mówiące o tym że alkoholik może pić alkohol kontrolowanie bądź też nieszkodliwie wywołują u ciebie stany niezdrowego podniecenia.
Jonesy napisał/a:
To co proponujesz to nie wolność, to zniewolenie kontrolowane.

Ciekawe określenie, ciekaw jestem z czego Ty wysnuwasz takie wnioski. Pewnie z tego, że napisałem, że trzeba zachować ostrożność. Moży ty chcesz wolności bez ostrozności, czyli tak zwaną jazdę bez trzymanki. :D


Ja napisałem co ja o tym myslę i jak ja to widzę. Są to moje argumenty na to, że nie ma powrotu do picia kontrolowanego, ponieważ takie picie u mnie nigdy nie istniało, a zatem zaistnieć nie może. Na kiego grzyba mi wypić jedno piwo i w dodatku obserwować swoje reakcje, jak ja bym wypił ich 10 od razu? Z mojego punktu widzenia jest to jazda na tym o czym pisałem, a co Ciebie najwyraźniej drażni, bo nikt inny akurat tych fragmentów nie wytłuszczył. Po tym ile mnie kosztowało zdanie sobie sprawy kim się stałem i zaakceptowanie tego faktu, ile mnie kosztowało uznanie mojej bezsilności wobec alkoholu, wszelkie próby, marzenia, czy nadzieje na dalsze picie za kiedyś tam, hen, wydają mi się próbą oszukania samego siebie. A siebie oszukiwać nie mam zamiaru. Poza tym, jak miałbym tak podejść do sprawy, że kiedyś tam się napiję obserwując swoje reakcje bacznie i jak coś nie tak to szybko do ośrodka, to mógłbym zrobić to z marszu już dzisiaj, zatrzymując się pod monopolem po drodze na pociąg.

Wiedźma - Śro 11 Maj, 2011 15:29

verdo napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
zmienia się metabolizm
Ja operuje nim wedlug uznania...trzeba wyczuc organizm...

Ho ho, sztukmistrz z Ciebie! 23r

paulinkaaa - Śro 11 Maj, 2011 15:31

Flandra napisał/a:
paulinkaaa napisał/a:
Osoba nieuzalezniona nie musi przygladac sie swojemu piciu


jestem osobą nieuzależnioną, ale przyglądam się i właściwie zawsze przyglądałam się swojemu piciu
być może są osoby, które mogą pić zupełnie bezkarnie wszelkie możliwe ilości alkoholu we wszelkiem możliwej częstotliwości ..., ale podejrzewam, że są to wyjątki
Chyba każdy człowiek, który bierze odpowiedzialność za swoje życie powinnien mieć świadomość, że picie alkoholu może mieć przykre konsekwencje. Alkoholizm jest tylko jedną z nich.


Flandra - tez bylam kiedys osoba niuezalezniona i przygladalam sie swojemu piciu i zachowywalam sie odpowiedzialnie unikajac przykrych konsekwencji. Lecz po tym jak stalam sie osoba uzalezniona od alkoholu i wiem co sie ze mna moze stac po wypiciu alkoholu to przygladanie sie mojemu piciu nabralo zupelnie innych wymiarow.

Flandria - Śro 11 Maj, 2011 16:01

paulinkaaa napisał/a:
tez bylam kiedys osoba niuezalezniona i przygladalam sie swojemu piciu i zachowywalam sie odpowiedzialnie unikajac przykrych konsekwencji


?
pisząc o konsekwencjach miałam też na myśli alkoholizm ...


jako DDA, akurat na te konsekwecje, zawsze zwracałam największą uwagę :/

JaKaJA - Śro 11 Maj, 2011 22:09

:shock: :shock: :shock: o w mordę!a ja przegapiłam takie ciekawe dywagacje ucxc4 niesamowite!!!! jaką nadzieją i optymizmem tchnie.... :chmurka: :wysmiewacz:
summer4best - Śro 11 Maj, 2011 22:45

Halibut napisał/a:
Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota

Też snułem kiedyś takie plany, że raz do roku jakiś wyjazd/hotel aby nikt z rodziny i znajomych musiał mnie oglądać i 1-2 tygodniówka czyli powiedzmy rodzaj sanatorium dla AA i potem powrót do rzeczywistości. Tylko, że tak się nie da i siła woli o której pisze kolega wyżej nie ma tu nic do rzeczy, żadnej przewlekłej choroby siłą woli nikt nie uleczył /JP2-mu pośmiertnie wmawiają że cuda zdziałał/. Niestety z alkoholizmu już się nie wraca, a myśli typu czemu ja czemu ja nie mogę normalnie owszem przychodzą bo przecież trudno pogodzić się ze śmiertelną chorobą!!!

paulinkaaa - Czw 12 Maj, 2011 00:12

Flandra napisał/a:
paulinkaaa napisał/a:
tez bylam kiedys osoba niuezalezniona i przygladalam sie swojemu piciu i zachowywalam sie odpowiedzialnie unikajac przykrych konsekwencji


?
pisząc o konsekwencjach miałam też na myśli alkoholizm ...


jako DDA, akurat na te konsekwecje, zawsze zwracałam największą uwagę :/


Flandra - wiem ze mialas na mysli rowniez jako konsekwencje alkoholizm. Chcialam powiedziec, ze gdy ja jeszcze nie pilam uzalezniona to rowniez pilam umiarkowanie. I nie wpadlam w alkoholizm poniewaz zaczelam mniej zwazac na sposob w jaki pije lub pic wiecej. W pewnym momencie zaczelam uzywac alkoholu do innych celow a ten moment naprawde ciezko wylapac a nawet jak sie podswiadomie wie ze cos sie zmienilo to bez zadnych widocznych konsekwencji nikt nie jest tak napalony zeby od razu zdiagnozowac siebie jako alkoholika i leciec do poradni uzaleznien.

Nie jestem DDA wiec nie chce sie w tym temacie wypowiadac, lecz czytalam, ze wielu DDA siega po alkohol i czesto staje sie alkoholikami. Nie mysle ze dzieje sie tak dlatego bo przestali przygladac sie swojemu piciu. Powoduja to raczej zakodowane wzorce zachowania wyniesione z rodziny. Dlatego uwazam ze dla alkoholika jest bardzo ryzykowne pic i przygladac sie swojemu piciu. Bo bardzo latwo cos przegapic i znowu zaczac pic nalogowo.

paulinkaaa - Czw 12 Maj, 2011 01:17

Hali - zeby jeszcze raz zamieszac w temacie. Dzis bylam na spotkaniu z moja terapeutka a ta ni z gruszki ni z pietruszki powiedziala, ze mozliwe ze za pare lat bede mogla znowu od czasu do czasu napic sie alkoholu. Ze w niektorych przypadkach jest to mozliwe choc zawsze istnieje ryzyko ze sie znowu zacznie pic nalogowo. Wiec jakby powiedziala cos podobnego co Ty nam sie starasz przekazac. Tyle ze mi na tym na dzien dzisiejszy nie zalezy poniewaz ryzyko przewyzsza w moim mniemaniu korzysci.
Halibut - Czw 12 Maj, 2011 07:22

summer4best napisał/a:
Halibut napisał/a:
Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota

Też snułem kiedyś takie plany, że raz do roku jakiś wyjazd/hotel aby nikt z rodziny i znajomych musiał mnie oglądać i 1-2 tygodniówka


Jest to typowy przykład nieuczciwości w dyskusji. Te słowa nie odnosiły się do picia. Przytoczyłeś fragment mojego tekstu odnoszącego się do żartu Marc-elusa, dotyczącego puszczania baniek mydlanych,. Ty jednak z premedytacją wyrwałeś je z kontekstu i wykorzystałeś w celach manipulacji. Daruj ale dla mnie jest to żałosne.

Mój post, do którego się odnosisz zacytowany w całości:

Marc-elus napisał/a:
"tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem "

Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota.

Jonesy - Czw 12 Maj, 2011 07:39

Ale poważnie i na serio - naprawdę pisałeś to z myślą o bańkach mydlanych i puszczaniu ich nosem??? Bo coś mi się wydaje że Marcel pisał to w kontekście alkoholu jednak.

Szybko się coś denerwujesz...
A powiedz no mi jeszcze raz, skąd i kiedy będziesz wiedział, że już możesz się napić? Masz zamiar testować to empirycznie?

Halibut - Czw 12 Maj, 2011 07:50

Marc-elus napisał/a:
Oczywiście, dobrze by było mieć możliwość picia kontrolowanego, ale jej brak nic nie znaczy, jest to czysto teoretyczne, tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem


Jonesy napisał/a:
Szybko się coś denerwujesz...


Ja się nie denerwuje. Po prostu nie lubię manipulacji.

Jonesy - Czw 12 Maj, 2011 07:56

Zatem nie widzę żadnej manipulacji. Marceli napisał, że fajnie byłoby mieć możliwość picia kontrolowanego raz na jakiś czas i porównał tą "umiejętność" do puszczania baniek mydlanych nosem. Ty zaś przyznałeś mu rację. To chyba o bańkach z nosa nie myślałeś w tym momencie a o tej możliwośći picia kontrolowanego. A do tego odwołał się summer.
Gdzie tu manipulacja?

Halibut - Czw 12 Maj, 2011 08:42

Marc-elus napisał/a:
"tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem "

Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota.

Przeczytaj jeszcze raz ten post, wyraźnie zaznaczyłem cytat, do którego się odwołałem.
Kończę udowadnianie, że nie jestem garbaty, są inne ciekawsze tematy.
Ciebie widać nie przekonam.

Jonesy - Czw 12 Maj, 2011 09:07

Halibut napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
"tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem "

Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota.

Przeczytaj jeszcze raz ten post, wyraźnie zaznaczyłem cytat, do którego się odwołałem.
Kończę udowadnianie, że nie jestem garbaty, są inne ciekawsze tematy.
Ciebie widać nie przekonam.


Teraz to Ty manipulujesz. Marc-elus napisał:
Marc-elus napisał/a:
Oczywiście, dobrze by było mieć możliwość picia kontrolowanego, ale jej brak nic nie znaczy, jest to czysto teoretyczne, tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem :p


Na co odpisałeś:

Halibut napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
tak jak dobrze by było mieć możliwość raz do roku puszczać bańki mydlane nosem


Ja bym tak chciał. Nie raz roku, ale kiedy przyjdzie mi na to ochota. :D


I powiedz mi teraz, że nie pisałeś tego w kontekście picia.

summer4best napisał/a:

Też snułem kiedyś takie plany, że raz do roku jakiś wyjazd/hotel aby nikt z rodziny i znajomych musiał mnie oglądać i 1-2 tygodniówka czyli powiedzmy rodzaj sanatorium dla AA i potem powrót do rzeczywistości. Tylko, że tak się nie da i siła woli o której pisze kolega wyżej nie ma tu nic do rzeczy, żadnej przewlekłej choroby siłą woli nikt nie uleczył /JP2-mu pośmiertnie wmawiają że cuda zdziałał/. Niestety z alkoholizmu już się nie wraca, a myśli typu czemu ja czemu ja nie mogę normalnie owszem przychodzą bo przecież trudno pogodzić się ze śmiertelną chorobą!!!


To nie rozumiem gdzie była ta manipulacja? I dobrze Cię Summer podsumował. Jak ktoś leczy alkoholizm po to, żeby sobie popijać, to jest to dla mnie conajmniej dziwne. Ty mnie do tego nie przekonasz, bo ani mi tego nie udowodnisz, bo:
Halibut napisał/a:

Jeszcze jedno - w gwoli precyzji i uczciwości, będąc zdrowym można zachorować, będąc ozdrowionym tym bardziej, psychoterapeuta powiedział mi, że do końca życia trzeba się przyglądać swojemu piciu i zachować ostrożność, jeżeli powstaną niepokojące objawy to pędem do kliniki a od buteleczki z daleka. Mnie nie chodzi o możliwość picia, jestem już ta na takim etapie, że mi to wisi. Mnie chodzi o coś znacznie ważniejszego o wyzwolenie się z pod presji i skutków choroby.

To co powyżej napisałeś nijak się ma do tego co usiłujesz propagować. To nie powrót do stanu sprzed uzależnienia. Dziwię się że tego nie zauważasz, skoro o tym sam piszesz.

Ale masz rację, lepiej skończyć tę dyskusję, bo przypomina ona odbijanie piłki tenisowej. I żadnemu z nas nic dodatkowego nie da. Ty masz swoje cele, ja mam swoje. Osobiście uważam, że w moim przypadku, obojętnie kiedy by to nie było, jak się napiję, to zrobię to kompletnie świadomie, z konkretnym celem i bynajmniej nie będzie to wysublimowane smakowanie alkoholu, a chęć osiągnięcia stanu upojenia alkoholowego, a więc potraktuję to jak swoją osobistą porażkę. I stracę do siebie zaufanie. I nie będę wmawiał każdemu, że jestem uleczony, piję sobie trochę i się uważnie kontroluję, a jakby co to lecę na terapię. Tak to może każdy pijący - popić tydzień i terapia. Po terapii popić tydzień i terapia. I w koło macieju dokładając jeszcze detoksy i inne zabawy. Trochę to przejaskrawiłem, ale tak to wygląda.

Wciąż jednak nie odpowiedziałeś na jedyne pytanie, które w tej całej 17-stronicowej dyskusji ma dla mnie znaczenie - na podstawie czego i jak masz zamiar stwierdzić, że już się wyleczyłeś do tego stopnia, że możesz sobie pozwolić na wypicie?

Halibut - Czw 12 Maj, 2011 11:21

paulinkaaa napisał/a:
Hali - zeby jeszcze raz zamieszac w temacie. Dzis bylam na spotkaniu z moja terapeutka a ta ni z gruszki ni z pietruszki powiedziala, ze mozliwe ze za pare lat bede mogla znowu od czasu do czasu napic sie alkoholu. Ze w niektorych przypadkach jest to mozliwe choc zawsze istnieje ryzyko ze sie znowu zacznie pic nalogowo.


Dlaczego zamieszać? Dla mnie to nic dziwnego. To, co piszesz potwierdza to, co ja cały czas mówię, że niektórzy z alkoholików mogą wrócić do picia nie szkodliwego. Pewnie teraz dyskusja skupi się na tym, że wiąże się to z ryzykiem powrotu do uzależnia. I pojawią się głosy, że to jest gó wno warte, bo co z tego, że można pić nieszkodliwie jak można znowu popaść w nałóg. To jest takie rozbijanie g***a na atomy z braku innych argumentów. Wyleczony alkoholik może pić nieszkodliwie i to jest fakt - czy ktoś będzie sobie pił nieszkodliwie czy nie będzie pił wcale to jego decyzja. Jeżeli ktoś myśli, że wyleczy się z uzależnienia i będzie sobie mógł pić bez ograniczeń jak pił, kiedy był od wódy zależny, to jest to głupota, tak nie będzie. Tak zdrowy człowiek jak wyleczony alkoholik może popaść w uzależnienie. U wyleczonego alkoholika prawdopodobieństwo uzależnienia się od alkoholu jest wyższe. Co nie zmienia faktu, że jest wyleczony z alkoholizmu.

paulinkaaa napisał/a:
Tyle ze mi na tym na dzien dzisiejszy nie zalezy poniewaz ryzyko przewyzsza w moim mniemaniu korzysci.


Doskonale rozumiem to, co piszesz, rozumiem twój wybór zgadzam się z nim i go szanuję. Piszesz, co czujesz i zgodnie z własny rozsądkiem i emocjami podejmujesz takie a nie inne decyzje. I to jest bardzo ważne, żeby na podstawie własnych odczuć, świadomej oceny zagrożenia i wyważeniu korzyści i strat podejmować decyzje. Broń boże nie namawiam cię do picia. Mówię o leczeniu z alkoholizmu i możliwościach, jakie to leczenie niesie i mechanizmach, jakie nimi rządzą. Pisałem wcześniej o emocjach i nastawieniu do alkoholu. Jeszcze raz do tego powrócę. Moim zdaniem za naszymi decyzjami stoją dwa światy świat emocjonalny i świat racjonalny. W większości wypadków znacznie większy wpływ na nasze decyzję mają emocje. Nasz umysł musi się do tego dostosować i przybiera takie formy działania, które nasze decyzje potrafią racjonalnie wytłumaczyć, ponieważ świadomość działań nieracjonalnych budzi w nas poczucie lęku i utraty kontroli nad własnym postępowaniem, stąd na przykład w chorobie alkoholizmu pojawił się mechanizm racjonalizacji i zaprzeczania. W odniesieniu do twojej decyzji, myślę, że ważne są emocje, odczuwasz lęk przed piciem alkoholu i dla tego chcesz z niego zrezygnować. Piszesz, że nie jest Ci do niczego potrzebny, po co ryzykować, poradzę sobie bez niego itd., tu również mieszczą się słowa o utraconej niewinności w stosunku do picia. Tak naprawdę ten lęk wynika z twoich przeżyć i doświadczeń, bo trudno czuć lęk do płynu, jakim jest alkohol i potencjału, jaki on niesie, równie dobrze moglibyśmy czuć lęk do siekiery i powiedzieć, że nigdy nie weźmiemy jej do ręki, bo kiedyś walnęliśmy się nią w nogę. Tu i tu mamy dwie rzeczy, w których drzemie potencjał realnego zagrożenia, ale od nas zależy czy u go uruchomimy. Wiadomo gdyby przez pięć lat codziennie ktoś okładał Ciebie siekierą, pewnie na jej widok czuła byś lęk i byłoby to niewątpliwie uzasadnione ze względów psychologicznych, ale na pewno nie racjonale. Podobnie jest z alkoholem na skutek nadużywania alkoholu doznałaś cierpień, traumy i stąd się bierze lęk do niego. Tak naprawdę przyczyną twoich problemów nie był alkohol, ale twoje niewłaściwe decyzje i pozbawione kontroli picie. Czyli - nie powinnaś się bać alkoholu tylko siebie, swoich wewnętrznych mechanizmów uzależnienia. Jeżeli z nimi sobie poradzisz i będziesz postępować rozsądnie alkohol nie będzie w stanie zrobić Ci krzywdy. Jednakże z faktami się nie dyskutuje, jeżeli masz takie odczucia to nie powinnaś próbować pić, bo to oznacza, że nie wszystkie swoje problemy z uzależnieniem rozwiązałaś. Moja terapeutka powiedziała mi, że do picia mogą powróć jedynie te osoby, które nie czują lęku do alkoholu, zapicia itd. To pewnie ma dużo wspólnego z mechanizmami regresji, możliwością powrotu do często powtarzanych zachowań, z których odnosiliśmy korzyści np. redukcja stresu, które wiążą się z traumatycznymi przeżyciami. Być może wpierw należy spacyfikować złe emocje związane z piciem alkoholu. Być może zależy to od indywidualnych cech psychicznych odporności na stres, podejścia do życia, optymizmu, pesymizmu itd. W każdym razie nie zawsze można taki stan wyzwolenia z lęku do alkoholu osiągnąć. A jeżeli się go nie osiągnie to picie jest bardzo ryzykowne.

Halibut - Czw 12 Maj, 2011 11:43

Jonesy napisał/a:
na podstawie czego i jak masz zamiar stwierdzić, że już się wyleczyłeś do tego stopnia, że możesz sobie pozwolić na wypicie?


Na podstawie swoich odczuć. Braku lęku do napicia się. Miałem świadomość drogi, którą przebyłem odczuwałem pozytywne skutki terapii i nie bałem się spróbować i to było ważne. Oczywiście cały czas miałem wsparcie terapeuty i jego przyzwolenie było dla mnie ważne. Nigdy nie usłyszałem od niego napij się, to była moja decyzja. Terapeuta tylko mówił, że jego zdaniem mogę powrócić do picia nieszkodliwego. Warunkiem było zachowanie umiaru, co mi się udało. Piłem sporadycznie prawie od początku terapii a nawet zdarzało mi się upić. Co ciekawe, piłem coraz mniej. Dzisiaj nie odczuwam potrzeby picia, piję spontanicznie w wyniku zaistniałych okoliczności. Na przykład podczas spotkań towarzyskich, zdarza mi się też napić dla przyjemności na przykład butelkę piwa w gorący dzień dla orzeźwienia, czy nalewkę dla smaku. Albo lampkę wina lub dwie do kolacji. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nie budzi to we mnie żadnej sensacji traktuje to, jako coś naturalnego. I nie ma już we mnie żadnej potrzeby żeby się upić. Oczywiście, co będzie dalej to czas pokaże, ale dzisiaj nie ma we mnie żadnego niepokoju i leku, wydaje mi się, że jeden z etapów mojego życia zamknąłem definitywnie.

Halibut - Czw 12 Maj, 2011 11:44

Jonesy napisał/a:
Wciąż jednak nie odpowiedziałeś na jedyne pytanie, które w tej całej 17-stronicowej dyskusji ma dla mnie znaczenie


Przykro mi, że się musiałeś tyle naczytać i wynudzić. :p

ZbOlo - Czw 12 Maj, 2011 11:50

Halibut napisał/a:
jeden z etapów mojego życia zamknąłem definitywnie.

...życzę więc sukcesów na tym nowym etapie życia... :okok:

Jonesy - Czw 12 Maj, 2011 12:22

Halibut napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Wciąż jednak nie odpowiedziałeś na jedyne pytanie, które w tej całej 17-stronicowej dyskusji ma dla mnie znaczenie


Przykro mi, że się musiałeś tyle naczytać i wynudzić. :p


Nie, no co Ty, nie wynudziłem się broń boże. Wręcz przeciwnie, była to dla mnie bardzo ucząca lektura. Nawet w pewnym sensie zacząłem Ci zazdrościć, wychodzi na to, że zaczynając pić byłeś w nieco innej sytuacji jak ja i możesz spokojnie powrócić do wypijania od czasu do czasu alkoholu. Ja natomiast już od pierwszego piwa załapałem cuga i dla mnie to byłby stan początkowy, a więc w zasadzie wróciłbym do punktu wyjścia. Stąd wiem już bez terapeutki, że to nie dla mnie.
Nie, no wróć, nie zazdroszczę Ci, no bo przecież jak bym doszedł do stanu, że mogę sobie piwko wypić, to pewnie walnąłbym ich z dziesięć :)

To ja wolę sobie trzeźwieć w spokoju.

Flandria - Czw 12 Maj, 2011 12:52

paulinkaaa napisał/a:
nikt nie jest tak napalony zeby od razu zdiagnozowac siebie jako alkoholika i leciec do poradni uzaleznien


łoj
może do poradni uzależnień nie leciałam :mgreen: ale miałam tak "od zawsze", że na dłuższych imprezach z alkoholem, na różnego rodzaju wyjazdach, wkręcało mi się, że takie zachowanie prowadzi do alkoholizmu i mówiłam sobie stop
nawet jeśli "takie zachowanie" to był 1 drink wieczorem na wakacjach przez np. 5 dni z rzędu ...

znajomi pili dalej (z tego co wiem nie zostali alkoholikami) i nie rozumieli moich obaw - sama do tej pory nie wiem na ile były (są) słuszne
podejrzewam, że to swego rodzaju fobia, i że trochę histeryzuję w tym temacie, choć .. kto wie ... jako DDA mam większe predyspozycje do nałogów :/

Flandria - Czw 12 Maj, 2011 13:04

Jonesy napisał/a:
No to gdzie ja się znajduję, skoro już od pierwszego w życiu piwa wiedziałem, że piję żeby się uchlać? Znaczy, że byłem nienormalny jeszcze zanim sięgnąłem po pierwsze piwo? Czy raczej, że pierwszym browarem zryłem sobie beret?


Jonesy napisał/a:
Ja natomiast już od pierwszego piwa załapałem cuga i dla mnie to byłby stan początkowy, a więc w zasadzie wróciłbym do punktu wyjścia.


psychologia mówi, że wszelkie nasze problemy biorą się z dzieciństwa, całe nasze dorosłe życie to niejako kontynuacja tego w czym się wychowaliśmy. Szukamy tego, co mieliśmy w dzieciństwie, przez pryzmat dzieciństwa postrzegamy wiele rzeczy. Np. mężczyźni wiążą się z kobietami podobnymi do swych matek, kobiety - z mężczyznami podobnymi do swych ojców itp Oczywiście wszystko to odbywa się na poziomie nieświadomym, emocjonalnym.

Terapia pozwala uświadomić sobie wiele mechanizmów wywodzących się z dzieciństwa, wiele sił (niezrealizowanych potrzeb), które ciągle w nas tkwią i "pchają" do takich a nie innych zachowań.
Być może ten Twój "cug" wynika właśnie z takich potrzeb i można go (poprzez terapię) rozbroić?

Marc-elus - Czw 12 Maj, 2011 13:36

Flandra napisał/a:
psychologia mówi, że wszelkie nasze problemy biorą się z dzieciństwa

Mocne słowa, owszem, dzieciństwo ma znakomity wpływ, ale bez przesady... Przynajmniej środowisko w jakim się wychowujemy....
A psychologia nie jest nauką ścisłą, a czasem mam wrażenie, czytając pewne rzeczy(np wypowiedzi psychologów) że niejednokrotnie dorabiają teorie o faktów zbytnio....

Tomoe - Czw 12 Maj, 2011 13:51

No nie wiem, czy Flandra przypadkiem nie generalizuje.

Niektórzy ludzie jednak dojrzewają i dorośleją. Zaryzykuję twierdzenie, że większość tak ma.

A niektórzy, choć metrykalnie dorośli, w pewnym stopniu emocjonalnie i psychicznie pozostają dziećmi. Nie dojrzewają.
I to o nich możemy powiedzieć "DD...cośtam".

Jonesy - Czw 12 Maj, 2011 13:58

Oj tam oj tam.
Pewno jak ze mną psycholozka popracuje ostro (a raczej nade mną) to wszystko podepnie pod moje dzieciństwo. A ja żonę wybrałem na kompletne niepodobieństwo matki. To po pierwsze. A ojciec zaczął dawać w palnik trochę później, chyba jak w liceum byłem. A nie, wróć, toromistrzem był przez jakiś czas to się udzielał w towarzystwie ;)

yuraa - Czw 12 Maj, 2011 14:35

Flandra napisał/a:
Np. mężczyźni wiążą się z kobietami podobnymi do swych matek, kobiety - z mężczyznami podobnymi do swych ojców

będąc swiadomym tej teorii wielokrotnie usiłowalem dostrzec cechy mojej matki w mojej szanownej małżonce. niestety z mizernym a nawet zerowym wynikiem.
tudzież nie mam pojęcia co , jakie cechy psychiczne , mógłbym mieć wspólne z ś.p. teściem

Flandria - Czw 12 Maj, 2011 14:49

Tomoe napisał/a:
Niektórzy ludzie jednak dojrzewają i dorośleją. Zaryzykuję twierdzenie, że większość tak ma.


jeśli mówimy o niedojrzałości to ja zaryzykuję twierdzenie, że "większość tak nie ma" - przynajmniej w Polsce, kraju dotkniętym traumą wielu wojen, powstań itp
Nasze społeczeństwo jest w dużej mierze "współuzależnione" (jak to określiła jedna ze znanych mi terapeutek) - rzadko można spotkać partnerstwo, choćby w związkach, zazwyczaj to walka o to kto komu "siądzie na kolanach"

poza tym, "tkwienie" w schematach z dzieciństwa nie zawsze jest przecież patologią. Często to są dobre schematy, dobre wzorce.

Flandria - Czw 12 Maj, 2011 14:54

yuraa napisał/a:
będąc swiadomym tej teorii wielokrotnie usiłowalem dostrzec cechy mojej matki w mojej szanownej małżonce. niestety z mizernym a nawet zerowym wynikiem.


a ja w trakcie terapii uświadomiłam sobie kilka spraw, nie chodzi raczej o cechy ale o zachowania
np. lubiłam kiedy mój eks po prostu był w domu i czymś się zajmował
tak samo jak lubiłam kiedy mój tato taki był - nieobecny, bo czymś zajęty, ale przynajmniej trzeźwy i nieagresywny - rzadko taki był, ale zdarzało się ...

szymon - Czw 12 Maj, 2011 18:14

Jonesy napisał/a:
Pewno jak ze mną psycholozka popracuje ostro (a raczej nade mną)
możesz to rozwinąć bo nie rozumiem do końca... :mysli:
summer4best - Czw 12 Maj, 2011 21:16

Halibut napisał/a:
Podobnie jest z alkoholem na skutek nadużywania alkoholu doznałaś cierpień, traumy i stąd się bierze lęk do niego.

Hali ja naprawdę nie czuje strachu przed alkoholem, potrafiłem żyć z nim w takiej symbiozie że tylko pozazdrościć.
Halibut napisał/a:
Czyli - nie powinnaś się bać alkoholu tylko siebie, swoich wewnętrznych mechanizmów uzależnienia.

nie ma czegoś takiego jak wewnętrzne mechanizmy uzależnienia "osobnika". Te mechanizmy posiada choroba na którą "osobnik" zapadł. Czy geneza choroby jest z natury powikłań i przeżyć rodzinnych czy też bardziej ogólnospołecznych jak środowisko w którym przebywał przecież nie zmienia to faktu że jestem chory. Widzę, że chyba najtrudniej przychodzi ci przyjąć alkoholizm w kategoriach choroby. Ja będę upierał się przy tym, że alkoholik nie ma szans powrotu do "nieszkodliwego picia" /proszę o rozszerzenie tej jakże pięknej definicji/. Pytanie dlaczego jeden z nas zapada na tą chorobę a inny nie!? Ale przypomina mi się sytuacja z przed kilkunastu lat kiedy będąc w Afryce gryziony przez te same komary nie przydarzyło mi się nic a mój kolega Józiu zapadł na malarię której nawroty miewa po dzisiejszy dzień.
Halibut napisał/a:
Jeżeli z nimi sobie poradzisz i będziesz postępować rozsądnie alkohol nie będzie w stanie zrobić Ci krzywdy.

Jesteś na forum dość długo i mylisz po raz kolejny pojęcia. To nie alkohol robi nam krzywdę tylko jego picie przez nas. Nie wiem jaki jest cel twoich rozważań. Jeżeli otwierasz terapię powrotu do kontrolowanego picia to przyjrzę się pierwszym pacjentom i jeżeli to działa zapiszę się bez wachania- może rzeczywiście czas na rewolucję w tej dziedzinie i cały ten ruch AA to pic na wodę!?

milutka - Czw 12 Maj, 2011 21:22

Flandra napisał/a:
psychologia mówi, że wszelkie nasze problemy biorą się z dzieciństwa, całe nasze dorosłe życie to niejako kontynuacja tego w czym się wychowaliśmy. Szukamy tego, co mieliśmy w dzieciństwie, przez pryzmat dzieciństwa postrzegamy wiele rzeczy. Np. mężczyźni wiążą się z kobietami podobnymi do swych matek, kobiety - z mężczyznami podobnymi do swych ojców itp Oczywiście wszystko to odbywa się na poziomie nieświadomym, emocjonalnym.
Być może u niektórych się to sprawdza -nie wiem...ale po przeczytaniu tego skojarzyło mi się może nie koniecznie na ten temat ale - jak moja terapeutka mówiła mi właśnie ,że wychodząc za mąz za mężczyznę starszego od siebie -podświadomie szukałam w nim ojca jakiego nie miałam ....być może coś w tym jest ale akurat mój mąż jest przeciwieństwem mojego ojca -nie wiem -....przyznam ,że za bardzo się w tę psychologię nie wgłębiam bo i po co ...czasu nie da sie cofnąć :roll:
Halibut - Pią 13 Maj, 2011 11:05

summer4best napisał/a:
Nie wiem jaki jest cel twoich rozważań. Jeżeli otwierasz terapię powrotu do kontrolowanego picia to przyjrzę się pierwszym pacjentom i jeżeli to działa zapiszę się bez wachania


Podaje tytuł jednej z wielu ksiażek która opisuje ten rodzaj terapii od strony praktycznej, podając statystyki wyleczeń i charakterystykę alkoholików mogących w takiej terapii uczestniczyć. Napisaną przez psychologów klinicznych leczących tą metodą od wielu lat.

„Picie kontrolowane”
Dr William R.Miller, Dr Ricardo F.Munoz

Opis ze strony księgarni internetowej:
Ta książka to czysty diament dla wszystkich, którzy pragną ograniczyć picie, Autorzy przedestylowali skomplikowany temat i uzyskali czystą esencję... Inaczej niż wiele książek samopomocowych, kuszących łatwymi sposobami zmiany zachowania, "Picie kontrolowane" proponuje uczciwe, wyważone podejście do problemu.

Nie otwieram żadnej terapii, po prostu rozmawiam. Jeżeli chcesz się zapisać na terapie picia kontrolowanego, którą poddajesz w wątpliwość to proszę kilka przydatnych informacji, nie pomijających zagrożeń i ograniczeń, napisanych przez polskich terapeutów, :


"Wychodząc naprzeciw tym potrzebom, postanowiliśmy dokładnie opracować zagadnienie kontrolowanego picia. Efektem jest niniejszy artykuł, przedstawiający wszystkie "za" i "przeciw". Jak wszystkie nasze publikacje, jest rzetelną i obiektywną analizą, a zatem ani nie rozbudza nierealistycznych oczekiwań, ani nie gasi uzasadnionej nadziei. Każdy z Czytelników musi sam rozważyć, czy konkretny podopieczny w ogóle nadaje się do tego, aby realizować z nim model ograniczonej konsumpcji alkoholu, bez stawiania abstynencji za cel priorytetowy. Są ludzie, którym ta strategia pomogła uniknąć nałogu. Z drugiej strony wielu osobom picie kontrolowane nie przyniosło nic dobrego."

"Kontrolowane picie", "konsumpcja alkoholu nie wywołująca negatywnych skutków socjalnych", "spożywanie napojów alkoholowych bez szkód zdrowotnych", "zredukowane picie" - nazw jest wiele, a chodzi o to samo. Dla wielu fachowo pomagających postulat kontrolowanego picia stanowi coś w rodzaju tabu. To zagadnienie, o którym w ogóle nie chcą nawet dyskutować. Skąd bierze się aż tak sceptyczne podejście? Najczęściej po prostu stąd, że fachowo pomagający osobiście znają wielu alkoholików, którzy podejmowali nieskończone wręcz próby zapanowania nad swym nałogiem poprzez ograniczenie alkoholu, a nie jego definitywne odstawienie. Wszystkie te próby zakończyły się porażką, a ufność we własne siły okazała się iluzją. Do zaakceptowania modelu picia kontrolowanego zniechęcają również postawy osób, którym daleko do panowania nad alkoholem, a które nie chcą przyjąć za cel całkowitej abstynencji, bo "nie wyobrażają sobie życia bez czegoś mocniejszego" i upierają się, że potrafią "pić w sposób kontrolowany". Nic dziwnego, iż profesjonalistę odstrasza taka zadeklarowana zgoda na bycie ni to zdrowym, ni to chorym - zwłaszcza, że wie, jak się to wszystko prawie na pewno skończy. Wielu terapeutów stwierdza także, że brakuje teoretycznych podstaw, aby móc obiektywnie ocenić, czy dana osoba posiada predyspozycje pozwalające jej na podjęcie próby picia kontrolowanego.
Choć zapoczątkowany w USA trend kontrolowanego picia będzie niedługo liczył czterdzieści lat, to nadal wokół tego tematu panują liczne nieporozumienia i przekłamania. Niektórzy uważają, że picie kontrolowane jest prawdziwą metodą terapii, inni z oburzeniem protestują i całkowicie odrzucają tę koncepcję."

"Zreasumujmy w punktach:
1. Kontrolowane picie jest ograniczeniem ilości spożywanych napojów alkoholowych i powstrzymywaniem się od konsumpcji alkoholu w określonych porach lub dniach.
2. Alkoholik nie jest w stanie samodzielnie przestrzegać tego rodzaju programu. Nawet osoba, która znajduje się dopiero na progu uzależnienia, musi być otoczona specjalistyczną opieką i nadzorem podczas realizowania tego modelu.
3. Ponieważ fachowo pomagający walczy z zaawansowaną patologią zdrowotną i psychosocjalną klienta/pacjenta, nie może ograniczyć swojej aktywności jedynie do sprawowania kontroli nad trybem picia alkoholu przez podopiecznego, lecz powinien zainicjować bardziej kompleksowe zmiany. Aby nieprawidłowe podejście tego człowieka do alkoholu zmieniło się na lepsze, musi ulec przebudowie całe jego życie, w znacznym stopniu skażone nałogiem. Fakt jest taki: podopieczny nadużywa alkoholu. W związku z tym zasadnicze pytanie, na którym należy się skupić, brzmi: dlaczego ta osoba pije?, czyli jakie miejsce zajmuje alkohol w jej życiu?
4. Ostatecznie model kontrolowanego picia musi zostać przyjęty i zrealizowany przez samego podopiecznego. W pewnym momencie fachowo pomagający nie będzie mógł już zrobić nic więcej - to klient/pacjent sam musi przejąć odpowiedzialność za własne życie. "

"Zatem musimy dokonać czegoś w rodzaju bilansu zysków i strat. Przede wszystkim zaś fachowo pomagający musi uświadomić podopiecznemu jedną niezwykle ważną sprawę. Tę mianowicie, że w modelu picia kontrolowanego nie chodzi o niby-terapię, o nie wymagające wysiłku pozorowane działania, lecz o program mający wszelkie szanse powodzenia - o ile podopieczny wykaże się dyscypliną, o ile podporządkuje się zaleceniom fachowo pomagającego, o ile przyjmie ten model na poważnie, a nie jako rodzaj alibi przedłużającego uzależnienie. Celem picia kontrolowanego jest praktykowanie zachowania typowego dla zdrowego człowieka, który potrafi zadecydować, co pije, w jakiej ilości i kiedy.* Jeżeli podopieczny nie uległ całkowicie nałogowi, a więc jeżeli wciąż potrafi przynajmniej w pewnym stopniu nadzorować swą konsumpcję alkoholu (zarówno pod względem ilości alkoholu, jak i pory jego spożywania) - wówczas model picia kontrolowanego można uznać za metodę redukowania zagrożeń i w tym sensie za formę terapeutyczną."

"Wielu podopiecznych (a także niejeden fachowo pomagający) nie uzna za alkoholika kogoś, kto praktykuje model picia kontrolowanego. Bowiem generalnie przyjmuje się, że alkoholik to człowiek, który nie jest już w stanie w żaden sposób kontrolować konsumpcji alkoholu. Tego zdania są także członkowie grup AA. Uważają, że kto raz stał się alkoholikiem, ten pozostaje nim całe życie, a więc jedynym celem walki z nałogiem może być tylko stuprocentowa abstynencja. Dlatego jeśli zdecydujemy się na prowadzenie z podopiecznym programu picia kontrolowanego, lepiej nie upierajmy się przy pojęciach. Jeżeli to komuś przeszkadza, nie używajmy w odniesieniu do naszego klienta/pacjenta słów "uzależniony" lub "alkoholik", lecz raczej mówmy o "osobie mającej problemy z alkoholem". Nasz podopieczny konsumuje alkohol w sposób ryzykowny i szkodliwy. Włączając go w program picia kontrolowanego, próbujemy opanować te tendencje. I tyle."

"Osobną kwestią będzie dobór kandydatów, czyli tych podopiecznych, którzy mogą i powinni wziąć udział w programie. Niestety, w naszym kraju konsumuje się wiele alkoholu. Tak wiele, że nierzadko zrodzą się pytania w rodzaju: Czy już trzeba zdecydowanie zareagować? A może będzie to krzywdzący, niesłuszny zarzut wobec osoby wcale nie mającej (jeszcze) problemu alkoholowego? Podobne wątpliwości rozwieje przeprowadzenie krótkiego testu. Podopieczny ma odpowiedzieć na cztery proste pytania:
1. Czy myślał pan kiedyś o tym, że powinien konsumować mniej napojów alkoholowych?
2. Czy ktoś się kiedyś zdenerwował, oburzył na pana dlatego, że wypił pan za dużo?
3. Czy miał pan kiedyś poczucie winy z powodu picia alkoholu?
4. Czy zdarzyło się już, że tuż po obudzeniu musiał się pan napić, aby uspokoić nerwy lub zlikwidować kaca?
Jeśli już na dwa pytania padną odpowiedzi twierdzące, jest to wystarczającą przesłanką, aby tematem rozmowy z klientem uczynić problem zagrożenia nałogiem. Ten podopieczny zaczyna bowiem stąpać po niebezpiecznym gruncie. Przymykanie na to oczu byłoby nieprofesjonalne i nieetyczne."

"Jedynym skutecznym apelem o podjęcie radykalnych zmian w zachowaniach dotyczących konsumpcji alkoholu jest wykazanie klientowi/pacjentowi, że ten styl życia przynosi mu wiele szkód, że jego zdrowie oraz inne obszary życia znalazły się w wielkim niebezpieczeństwie, że po prostu stoi o krok od przepaści nałogu. Jeszcze kilkanaście, a może jeszcze zaledwie kilka tygodni - i problemy tak się pogłębią, że wychodzenie z nich będzie okupione znacznym wysiłkiem i cierpieniem, a kto wie, czy w ogóle się uda! Jednoznacznie i bez upiększania prawdy trzeba uświadomić klientowi/pacjentowi cały niszczący potencjał niekontrolowanej konsumpcji alkoholu. Podczas rozmowy z podopiecznym starajmy się nakłonić go do udzielenia jak największej liczby konkretnych informacji; sami zadawajmy dodatkowe pytania i starajmy się możliwie wiele rzeczy uściślić. Zawsze najbardziej nośne terapeutycznie są te wnioski, do których rozmówca dojdzie samodzielnie. Jeśli wypowie choćby jedno zdanie wskazujące na to, że rozumie tragizm bycia uzależnionym - wtedy możemy nabrać wprawdzie nie pewności, ale przynajmniej nadziei na powodzenie programu."

"Picie kontrolowane jest często przedstawiane jako trzecia droga - pomiędzy całkowitą abstynencją a niekontrolowaną konsumpcją. Model ten może również sprawdzić się jako narzędzie profilaktyki, jako system wczesnego ostrzegania wobec podopiecznych, którzy jeszcze mogą nad sobą zapanować, ale już chwiejnie kroczą nad krawędzią alkoholowej przepaści. Toteż właściwie trudno się dziwić, że model picia kontrolowanego ma liczną grupę zwolenników, również wśród fachowo pomagających. Jednak nie wolno zapomnieć o jednym: tak specyficzny program pomocy można zaproponować wyłącznie temu podopiecznemu, który potrafi z niego skorzystać."

http://www.tematy.info/artykuly/rehabilitacja3.htm

Moja terapia, nie jest terapią kontrolowanego picia, jest terapią, która kładzie nacisk na zlikwidowanie przyczyn picia leżących tak po stronie psychiki uzależnionego jak i poza nim, (np. różne życiowe sytuacje w które jest uwikłany) przy wykorzystaniu niektórych z metod terapii picia kontrolowanego. Na pozostałe pytania odpiszę później teraz brak mi czasu.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group