To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Terapia i zmiany

Shaitana - Sob 21 Maj, 2011 21:17
Temat postu: Terapia i zmiany
Witajcie ponownie :) Ostatnio kiedy się tutaj logowałam byłam wrakiem człowieka z wieloma problemami. Uwolniłam się od związku z narkomanem, od ratowania świata i zajęłam się sobą. Poszłam za Waszą radą i jestem na terapii. Nieznacznie wcześniej spotkałam mężczyznę, który jest inteligentny, spokojny, pełen czułości, przy nim czuję się bezpieczna, mimo że nie wywołuje drżenia serca i nocnych namiętności. Mieszkamy razem i wiecie dopiero w tym związku ja widzę jak funkcjonuje prawdziwe dda. Kiedy obcuje ze szczęściem, sukcesem i nie potrafi przyjąć, że to jest możliwe. Przeszłam fazy niewiary w siebie, że ja nie pasuje do tego świata, że jestem dużo poniżej jego statusu, przeszłam okresy huśtawki emocjonalnej, która prawie rozbiła nas a mnie na pewno. To byla ostra co tygodniowa zmiana nastrojów, od euforii po depresję, milczenie, zamykanie się. On o znosił. A ja coraz bardziej nienawidziłam siebie i wiedziałam,że strach przed obnażeniem siebie i przed odsłonięciem się jest silniejszy niż miłość. Ale on też jest dda. I teraz dopiero kiedy ja się uspokoiłam, kiedy czuję się bezpieczniej, zaczęłam dostrzegać, że utrzymywałam dystans na własną prośbę. A teraz on chyba się boi bliskości. Zamyka sie w milczeniu. I gdyby nie terapia pewnie nigdy nie doszłabym do tego, że używam pretesjonalnego tonu, że przepełnia mnie złość i do ostatniej kłótni pielęgnuję w sobie poczucie odrzucenia, a każdy fakt który to potwierdza jest tylko pożywką. i jest coś jeszcze. Po raz pierwszy godząc się nie weszłam na pretensjonalny ton, co skutkuje jego obroną przez atak, a zaczęłam od słów że bardzo mi na nim zależy, Zadalam też 2 podstawowe pytania: czy ja robię coś co sprawia że on milczy, i czy mogę mu pomóc coś z tym zrobić.
Nie potrafimy rozmawiać. On zupełnie, ja pterensjonalnie. Płakał kiedy powiedziałam że mi zależy i czy moge coś zrobić, żeby ułatwić rozmowę...
Ale przede wszystkim powoli otierają mi się oczy. Otwieram się ja. Po prawie roku, zobaczyłam jak reaguje skrzywdzone dziecko i jak myśli, a jak mogę zareagować jako dorosła osoba nie z pozycji ofiary. I cieszy mnie to.

Jacek - Sob 21 Maj, 2011 21:51

Shaitana napisał/a:
Poszłam za Waszą radą

możliwe że i za naszą
ale najważniejsze że to "Ty" zadecydowałaś o swoim życiu
i pamiętaj ze to właśnie "TY"jesteś najważniejsza

anakonda - Sob 21 Maj, 2011 22:42

Jacek napisał/a:
i pamiętaj ze to właśnie "TY"jesteś najważniejsza



a reszta to tylko tlo idz dalej mysl tylko o sobie reszte miej w d...e a zapewne doswiadczysz szczescia w zyciu :wysmiewacz: hehehehehehe

pterodaktyll - Sob 21 Maj, 2011 22:51

anakonda napisał/a:
mysl tylko o sobie reszte miej w d...e a zapewne doswiadczysz szczescia w zyciu :wysmiewacz: hehehehehehe

Rzeczywiscie bardzo śmieszne......

anakonda - Sob 21 Maj, 2011 22:54

cytowac frazesami z ksiazki to ..... a ze smieszne bo i nieraz skutki sa smieszne czytaj oplakane niezdrowe podejscie patrz tylko na siebie .... czyli kompletny egoizm i narcyzm .... a tak btw to byla ironia tak dla twojej wiadomosci :P
pterodaktyll - Sob 21 Maj, 2011 22:55

anakonda napisał/a:
to byla ironia

No to odetchnąłem z ulgą :p

Klara - Nie 22 Maj, 2011 08:34

Shaitana napisał/a:
Nie potrafimy rozmawiać. On zupełnie, ja pterensjonalnie. Płakał kiedy powiedziałam że mi zależy i czy moge coś zrobić, żeby ułatwić rozmowę...

Hmmm... :drapie:
Dużo prazy przed Wami, tylko czy on tę pracę podejmie?
Życzę Ci, żeby się udało :tak:

yul-ya - Nie 22 Maj, 2011 09:15

Shaitana napisał/a:
A teraz on chyba się boi bliskości. Zamyka sie w milczeniu.

Obawiałabym się związku z facetem DDA, bojącym się bliskości i nie potrafiącym rozmawiać. Prawie w równym stopniu co z uzależnionym :(

KICAJKA - Nie 22 Maj, 2011 10:08

Shaitana napisał/a:
Ale przede wszystkim powoli otierają mi się oczy. Otwieram się ja. Po prawie roku, zobaczyłam jak reaguje skrzywdzone dziecko i jak myśli, a jak mogę zareagować jako dorosła osoba nie z pozycji ofiary. I cieszy mnie to.
Super,że pracujesz nad sobą i widzisz/cieszysz się zmianami na lepsze :buziak:
Pati - Nie 22 Maj, 2011 12:27

Shaitana napisał/a:
strach przed obnażeniem siebie i przed odsłonięciem się jest silniejszy niż miłość.

Przykre to jest,ale ja jestem na tym właśnie etapie.
Jest mi smutno z tego powodu.
Nie bardzo umiem z tego się podnieść.
No cóż czas i praca nad sobą pokarze co dalej będzie :(
Powodzenia życze Shaitano :)

Shaitana - Pon 23 Maj, 2011 18:01

Dziękuję.
Szczerze powiedziawszy sama się boję tego związku. Pamiętam jak dziś, gdy się poznaliśmy. Kręciłam wtedy z jednym z tzw. dobrej rodziny, ale kilka razy zachował się nieelegancko i za bardzo naciskał na mnie w kwestii przełamywania kompleksów. Ale pamiętam gdy mój obecny mężczyzna raz się wynurzył o rodzinie i pomyślała z automatu"O nie, znów trudne dzieciństwo..".Niestety, każdy z moich byłych miał za sobą takie przeżycia i miałam już dośc tego typu, nad którym zawsze ja czuwałam i go wiozłam na swoich barach i uczyłam - o ironio n- normalności. Moja normalnośc była wtedy równie spaczona, co ich.. I wiem...wiem, że to był wybór tylko mój. On zupełnie odstaje od tego typu. Bo to on się wycofuje, zamyka, ale wystarczy podejść z uczuciem i można wiele osiągnąć. Niestety, boli mnie zarówno, że ja nie zawsze potrafię, a jeszcze bardziej że on nie potrafi. Choć zaczęcie rozmowy od słów: bardzo mi na Tobie zależy zdziałało cud (pewnie dlatego że jestem głównie krytykiem)Suma sumarum , nie wiem kto miał bardziej pod górkę w tym związku. NIemniej,ja bardziej chcę naprawiać siebie niż jego. I to jest dobre. Coraz mniej mam pretensji, coraz częściej się śmieję. Romantyzm zastępują mi ksiązki. Tylko wiecie czasem sobie myślę, czy miłość jest zawsze taka wyważona? Przecież pamiętam tę 1, tę namiętność, ten ogień. A my jesteśmy jak 2 nieufne psy które się obwąchują i nie ma porywu serca, wszystko takie stabilne. Ale gdyby nie było kto wie, może nie czułabym się bezpiecznie chyba po raz 1 w życiu..

Pati - Wto 24 Maj, 2011 08:10

Shaitana napisał/a:
A my jesteśmy jak 2 nieufne psy które się obwąchują

:smieje: :smieje: :smieje:
Przepraszam nie mogłam się powstrzymać.
Uśmiałam się z tego jakże pasującego porównania do mojego zachowania :wysmiewacz:

Shaitana - Nie 29 Maj, 2011 19:47

Boże, co za porażka. Z każdym kolejnym dniem czuję, że coraz mniej to wszystko ma sens. Dziś stałam w kościele i pomyślałam o tym, żeby odebrać sobie życie i zaczęłam wyobrażać sobie sposób. A potem pomyślałam, że nawet nie budzi to we mnie żalu, smutku, nic, pełna obojętność i tylko myśl, że się nie trzeba przejmować, walczyć..
Shaitana - Nie 29 Maj, 2011 19:53

Wczoraj się broniłam, 20 minut przed dostałam ochrzan i "wsparcie" w postaci oskarżeń, że nie chce mi się szukać pracy. Znów milczenie. Przestałam chcieć mówić, bo po co. Dziś to samo i słowa, że nic nie robię w tym kierunku (przez 2 tyg od ostatniej rozmowy tylko 1 zajrzalam na oferty) i że on chce iść dalej (tzn. chyba mieszkanie i ślub) a ja go blokuję... I wiecie, coś we mnie chyba pęka. Chyba powoli przestaję wierzyć, niemal fizycznie czuję jak ten związek się rozpada. i" jestem taka, jak moje zachowanie". to nie przetrwa. Jedyną osobą, która mnie naprawdę zdrowo kocha jest babcia, niedawno straciła nogę i przeszła wylew. Na samą myśl chce mi się płakać. Szukanie pracy,obrona dyplomu, prawo jazdy. Popieprzona sytuacja rodzinna od początku roku. I terapia. A jemu mało. On uważa że ja nic nie robię. Wyrozumiałość, miłość, cierpliwość... gdzie to wszystko jest?
stiff - Nie 29 Maj, 2011 20:02

Shaitana napisał/a:
Boże, co za porażka.

To nie tak, bo nic na sile zrobić się nie da...

Shaitana napisał/a:
Chyba powoli przestaję wierzyć, niemal fizycznie czuję jak ten związek się rozpada.

Przecież masz wybór i nic nie musisz...

Shaitana - Nie 29 Maj, 2011 20:24

to prawda, ale tak bardzo chciałam mu wierzyć że potrafię więcej, wyżej. A teraz chce mi się po prostu płakać. Przez cały weekend nasza "rozmowa" to było to wczoraj rano 10 min i dziś oskarżenia i atak. Odbiera mi to siłę. Efektem jest to, do czego doszłam w kościele. Że nie widzę powodu dla którego mialabym się smucić gdyby mnie nie było. Żadnego strachu, żadnej myśli że szkoda by było tego czy tego. nic. Po prostu suchy fakt. I to jest przerażające. Nikt tak naprawdę nie dba o to,nawet mój partner żeby rozmawiać, wysłuchać, poradzić sobie z tym wszystkim, każdy ma swoje życie. Cały dzień siedzi przy komputerze a ja siędzę przed tym durnym komputerem i mam łzy w oczach..Żal mi siebie.
staaw - Nie 29 Maj, 2011 20:28

Komputer może i durny. Ale ludzie w nim :mysli:
Shaitana - Nie 29 Maj, 2011 20:34

dziękuję :) gdyby nie wy, nie jestem pewna jak wyglądałoby moje życie emocjonalne.. Jestem rozbita.
Klara - Nie 29 Maj, 2011 20:35

Shaitano, czy uważasz, że życie kończy się na jednym facecie?
Shaitana - Nie 29 Maj, 2011 20:57

Nie, klaro, ale prawie 30 lat ciężkiego życia, walki o to żeby być męczy. On był jedynym płomykiem nadziei że można zmienić wszystko, ale po tym co się ostatnio dzieje...opadłam z sił. Jestem zmęczona spełnianiem oczekiwań innych, a sama nie mam możliwości żyć. A jedyna osoba, która naprawdę mnie kochała to babcia. To ten rodzaj miłości, gdzie wygrzewasz się w niej jak w słońcu. A teraz moje słońce gaśnie, a on patrzy na to wszystko i jeszcze dowala swoje wymagania. A mnie każdy kolejny krok, kosztuje coraz więcej. Idę, ale 1 krok do przodu 2 do tyłu. Wierzę, ale czasem upadam. A wtedy on mnie jeszcze dobija, jak wczoraj. rozpada się moje marzenie, dlatego tak boli. moje marzenie o milości, związku. Powinnam kalkulować, powinnam chyba zapomnieć o prawdziwym uczuciu i pójść w marketing i pr zamiast próbować być z kimś naprawdę blisko.kiedy próbuję jest tak jak teraz.
Klara - Nie 29 Maj, 2011 21:01

Shaitana napisał/a:
rozpada się moje marzenie, dlatego tak boli. moje marzenie o milości, związku.

...czy Ty lubisz siebie Shaitano? Patrzysz czasem w lustro i mówisz: "Jesteś fajną babką"?

staaw - Nie 29 Maj, 2011 21:03

Shaitana napisał/a:
rozpada się moje marzenie, dlatego tak boli. moje marzenie o milości, związku.
Ponieważ prawdziwa miłość wszystko przetrwa, może jeszcze to tnie jest miłość a zaspokojenie własnych potrzeb...

Shaitana napisał/a:

Powinnam kalkulować, powinnam chyba zapomnieć o prawdziwym uczuciu i pójść w marketing i pr zamiast próbować być z kimś naprawdę blisko.kiedy próbuję jest tak jak teraz.
Może lepiej najpierw pokochać siebie? Łatwiej będzie obdarzyć nią drugą osobę...

EDIT:
Dwoje mówi Ci to samo... kup jednak siodło na wszelki wypadek...

Flandria - Nie 29 Maj, 2011 22:05

Shaitana napisał/a:
Jedyną osobą, która mnie naprawdę zdrowo kocha jest babcia

Shaitana napisał/a:
jedyna osoba, która naprawdę mnie kochała to babcia. To ten rodzaj miłości, gdzie wygrzewasz się w niej jak w słońcu. A teraz moje słońce gaśnie, a on patrzy na to wszystko i jeszcze dowala swoje wymagania.


stop stop stop :)

nie masz 5 lat, żeby ludzie kochali Cię zupełnie bezwarunkowo ...

Czas to coś czego w żaden sposób nie da się nadrobić. Biegnie nieubłagalnie. Nie tylko Twój czas, ale czas Twojego partnera również. I on ma prawo chcieć jakoś sobie ten czas zagospodarować.

Shaitana napisał/a:
A wtedy on mnie jeszcze dobija, jak wczoraj. rozpada się moje marzenie, dlatego tak boli. moje marzenie o milości, związku.

podstawowa zasada w każdej relacji: NAJPIERW SPRÓBUJ ZROZUMIEĆ drugą osobę, POTEM staraj się być zrozumiana.

Porozmawiaj ze swoim partnerem o tym czego on chce, czego oczekuje, a kiedy już w pełni będziesz rozumieć jego punkt widzenia - przedstaw swój.

W ten sposób możesz wziąć sprawy we własne ręce.

Głowa do góry! :)

betka - Nie 29 Maj, 2011 22:10

Shaitana napisał/a:
On był jedynym płomykiem nadziei że można zmienić wszystko

Zmieniasz siebie i wszystko -dla siebie,

Shaitana napisał/a:
Jestem zmęczona spełnianiem oczekiwań innych,


.Zacznij zyc dla siebie samej,i pracuj nad tym aby siebie pokochac.Chodzisz do kosciola,jest piekne przykazanie,ktore pewien ksiadz kazal mi przeczytac od konca tzn,,kochaj siebie samego jak blizniego swego,,

.
Shaitana napisał/a:
A wtedy on mnie jeszcze dobija, jak wczoraj. rozpada się moje marzenie,


Zaczynasz widziec jaki jest naprawde,a dotychczas kochalas tylko falszywe wyobrazenie jego i masz do siebie pretensje.
Jestes dorosla i podejmujesz decyzje,kazdy czlowiek -nawet dorosly moze sie pomylic,i ponosi konsekwencje swych decyzji. Nie traktuj zwiazku jak porazke tylko kolejne doswiadczenie.Kontynuuj terapie,troche poczytaj np.,,Toksyczna milosc,,...daj sobie czas.
Proces zmiany swojego myslenia,ustalenia granic,zmiana nawykow,przyzwyczajen itp wymaga czasu,i wcale nie jest latwo.

pogody ducha dla ciebie i nie przepraszaj ze zyjesz. :)

Shaitana - Pon 30 Maj, 2011 05:14

bardzo chciałam żeby tak było-kochanie siebie, lubienie siebie.za każdym razem kiedy nie narzucam sobie sama terminów, nie wytwarzam presji, bo chcę wszystko na raz , robi to on. do niedawna tłumaczyłam, że ja tak nie mogę, że potrzebuj czasu żeby zmienić siebie - po tylu "ciemnych" latach. problem polega na tym,że to ja chcę rozmawiać i tłumaczę. a zasada zrozumienia drugiej strony działa tylko u mnie. On nawet nie przeprosił, nie pomyślał że wybiera fatalny moment, dopiero musiałam mu to powiedzieć jak dziecku. I niestety to on nie chce ze mną rozmawiać. woli komputer. żeby przykręcić tzw śrubkę jest jak widać i znów się wycuje. Nie rozmawiamy, jest mile świetlne. A kiedy mu usiłuję tłumaczyć, że terapia to nie wakacje, że jest ciężko bo mam kilka rzeczy na głowie, twierdzi że to wymówki i wolę przez 2 tyg czytać książki niż zajrzeć na ogłoszenia..nie wolno mi mieć czasu wolnego takiego jak chcę? mam wrażenie, że on chce żebym spełniała jego oczekiwania. i racja ma prawo oczekiwać, ale jeśli w tym nie ma w ogóle otwarcia na to co ja mu mówię... świadomie wykorzystuje milczenie, choć mówiłam mu że tak mnie niszczyła moja mama..
pikepopo - Pon 30 Maj, 2011 05:53

A czy osoba z którą jesteś brała udział w terapii ? Ja tak na swoim przykładzie :( Też byłem bucem i chamem bez kija nie podchodź nie umiałem rozmawiać nie wspomnę już o słuchaniu byłem naj a wszyscy to frajerzy . Dopiero teraz na rerapii widzę swoje braki i to jaki jestem malutki. Tak jak u mnie zadziałało to że wreszcie postanowiłem wynieśc coś z terapii i już nie obwiniam oczywiście bez podstaw żony córy i całego świata. Chęc zmiany i otwarty umysł w moim przypadku działa. Dopiero zaczynam ale podoba mi się to coraz bardziej :) .
Klara - Pon 30 Maj, 2011 08:28

Czy dobrze wyłuskuję podłoże Waszego sporu? - Nie masz pracy i szukasz jej niezbyt energicznie. Tak?
Shaitana napisał/a:
problem polega na tym,że to ja chcę rozmawiać i tłumaczę. a zasada zrozumienia drugiej strony działa tylko u mnie.

Posłuchaj tego uważnie:
http://www.youtube.com/wa...player_embedded
Moim zdaniem w tym, co mówi ten kabareciarz kryje się tajemnica niezrozumienia w związkach.

betka - Pon 30 Maj, 2011 12:18

Shaitana napisał/a:
do niedawna tłumaczyłam,


Shaitana napisał/a:
ja chcę rozmawiać i tłumaczę.

Shaitana napisał/a:
A kiedy mu usiłuję tłumaczyć, że terapia to nie wakacje,


Nie mysl sobie ze sie czepiam,sa to twoje slowa...on jest dorosly,sam podejmuje decyzje...nie musisz mu nic tlumaczy.Ja chodze ne terapie dla siebie bo jest mi to potrzebne i czuje sie z tym dobrze,jest to dla mnie wazne.

Ja mam dzieci,jestem sama i chcac wyjechac na miting lub spotkanie z terapeuta musze zapewnic dzieciom opieke osoby doroslej.Tez slysze slowa,,a po co Tobie to,,lub ,,to strata czasu,,itp,mowie ze jade bo jest mi to potrzebne,ja decyduje co jest dla mnie dobre...naturalnie w przypadku podejmowania decyzji tez potrzebuje rady,jednak ostateczna decyzje podejmuje sama.

Shaitana napisał/a:
mam wrażenie, że on chce żebym spełniała jego oczekiwania. i racja ma prawo oczekiwać,


Czy umiesz wymienic to czego od ciebie oczekuje?Czy powiedzial ci o tym?Przeciez nie jestes nim i nie znasz jego mysli,,,nie siedzisz w jego glowie,,...poczytaj ,,toksyczna milosc,,
Pogody ducha

Mysza - Pon 30 Maj, 2011 15:49

Klara napisał/a:
Posłuchaj tego uważnie:
http://www.youtube.com/wa...player_embedded


dobre :okok: zdaje się, że facet trafia w samo sedno :)

Shaitana - Pon 30 Maj, 2011 20:40

klaro, ja mam pracę. miałam umowę na rok w tej firmie, a teraz dostałam zastepstwo. nie szabują pracownika po prostu. od wrzesnia tamtego roku szukam. niedawno przeszłam 3 etapy rerutacji w firmie o szczebel wyzej, ale nie dałam rady w ostatnim etapie. zastepstwo kończy się w paćdzierniku najpóźniej w listopadzie. 2 tygodnie temu mialam tę rozmowę, kułam ja wariatka i się stresowalam.po drodze moja babcia miała wylew, więc sie martwię i mam poczucie winy ze mnie z nią nie ma. i przez 2 tyg pozwoliłam sobie po raz 1 od roku na czytanie książki popołudniami, żeby zebrać siły, trochę dac sobie luzu. A jeszcze robię prawo jazdy i miałam tę obronę pracy dyplomowej.. więc niezupełnie mnie dopada inercja..
Shaitana - Pon 30 Maj, 2011 20:41

ha ha znam ten skecz :D
Klara - Pon 30 Maj, 2011 20:42

Shaitana napisał/a:
ja mam pracę

Aha, czyli on wymaga od Ciebie jeszcze lepszej i lepszej pracy?
Pytam, bo już kilka razy wspomniałaś o pracy i nie mogę zrozumieć, o co w tym chodzi.

Klara - Pon 30 Maj, 2011 20:44

Shaitana napisał/a:
ha ha znam ten skecz :D

Najważniejsze jest to: "PUDEŁKA SIĘ NIE STYKAJĄ"

Jeśli żądasz od faceta zrozumienia tego, co do niego mówisz, to mów TYLKO to, co się da przyporządkować TYLKO DO JEDNEGO PUDEŁKA.
Pozostałe informacje zostaw na inny czas i do innego pudełka :D

Szkoda, że za późno się o tym dowiedziałam, ale Ty masz akurat na to czas Shaitano :lol:

Shaitana - Wto 31 Maj, 2011 20:21

swego czasu miał miejsce bardzo nieprzyjemny incydent i od tego momentu czyli od wrzesnia szukam pracy. problem w tym że z setek cv nie odpowiadają na żadne. płaca też nie jest najlepsza no i niestety firma raczej nie rokuje stabilizacji - najpierw czas określony teraz zastępstwo ;-/ On cały czas twierdzi, że ja siebie sama ogra nikt oprócz niego ograniczam, bo jestem bystra i inteligentna i powinnam iśc wyżej. Niestety, nikt inny tego nie dostrzega.. Więc z 1 strony dobrze, bo nie pozwala mi sie poddać, a z 2 wkurza mnie bo za bardzo przykręca śrubkę, a ja nie jestem już dzieckiem. Potrzebowałam oddechu. I mam świadomość, że muszę dalej szukać..
Hm, klaro tak trudno dostosować się do tych pudełek ;)

ilonamlynarz - Czw 20 Paź, 2011 12:06

Nie czytałam wszystkich postów z tego wątku, za co Was przepraszam, ale ujęła mnie ta sama historia. Jestem dopiero na początku drogi leczenia. Jak już tu pisałam chodzę bezpłatnie na terapię indywidualna i do psychiatry, a już niedługo zaczynam płatną, bo w ośrodku polana, terapie grupową. Od dwóch miesięcy przyjmuję dwa leki antydepresyjne. W tej chwili nie wierzę, ze może być lepiej. Strasznie rozwinęła sie u mnie depresja, jak tak patrzę z boku. Jednak samo to, że są ludzie, którzy radzą już sobie jakoś z "wadami" dda, dodaje mi otuchy. Dziękuję za to! fsdf43t

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group