To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Nagle wytrzeźwiał i się czepia

staaw - Sob 02 Lip, 2011 17:08

endriu napisał/a:
A niealkoholicy to się nie sprzeczają? Abstynenci są zawsze idealnymi małżonkami?

Niealkoholicy zmieniają się powoli, łatwiej się przyzwyczaić. Trzeźwiejący alkoholik (oczywiście zdaniem mojej żony, nie moim) jest często nieznośny... Nagle wytrzeźwiał i się czepia :bezradny:

Ale... wszystko przed Tobą. Moja też najpierw widziała tylko zalety trzeźwości...

Ibik - Sob 02 Lip, 2011 17:52

Bo wcześniej wszystko zlewał i zalewał...teraz musi sie czepiać(ja od niedawna już się czepiam)
Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 18:01

Ibik napisał/a:
ja od niedawna już się czepiam

Hehe, gratuluje dystansu do siebie.

A to i prawda, że rodzinie było łatwiej pod pewnymi względami, taki alko jak nie skruszony po zapiciu zgadzał się na wszystko, to naprany i nieprzytomny... a tu cholera teraz zgryz, ma coś do powiedzenia. Tak przecież normalne, ale nie do tego są przyzwyczajeni.... to niech się przyzwyczają, ich problem. :rotfl:

Klara - Sob 02 Lip, 2011 18:46

Marc-elus napisał/a:
a tu cholera teraz zgryz, ma coś do powiedzenia

Ty NIC NIE ROZUMIESZ Marceli
Zgryz wynika z tego, że dopiero odstawił butelkę i już chce decydować (najczęściej żąda dostępu do pieniędzy), a tu nie wiadomo, czy za chwilę nie zacznie znowu pić i czy nie przepuści wszystkiego. To jest jeszcze nieufność Marceli!
Marc-elus napisał/a:
to niech się przyzwyczają, ich problem. :rotfl:

No niestety, to jest problem obu stron.
Jedna strona musi się przyzwyczaić, a druga powinna na każdym kroku udowadniać, że już można jej ufać, a nie czepiać się i denerwować.

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 19:02

Klaro, Twoja wizja jest z tych gatunku życzeniowych.
Gdy piłem, to tak samo jak duża część alko, sam miałem pieniądze, sam zarabiałem, sam decydowałem. Dlatego to mi się wydaje śmiesznym stwierdzeniem:
Klara napisał/a:
i już chce decydować (najczęściej żąda dostępu do pieniędzy)


Nie zgadzasz się z moim zdaniem bo obnaża ułomność myślenia wielu współuzależnionych....

Janioł - Sob 02 Lip, 2011 19:05

Marc-elus napisał/a:
dy piłem, to tak samo jak duża część alko, sam miałem pieniądze, sam zarabiałem, sam decydowałem.
np. o pieniądzach które w normalnej rodzinie przeznaczone byłyby na bardziej szczytne cele niż alkohol
Klara - Sob 02 Lip, 2011 19:10

Marc-elus napisał/a:

Nie zgadzasz się z moim zdaniem bo obnaża ułomność myślenia wielu współuzależnionych....

Ogłaszam bezsilność wobec Marc-elusa, który nie widzi dalej czubka własnego nosa i poza tym nic, ale to nic nie rozumie :(

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 19:13

Niestety, ale prawda jest jaka jest, nie zmienisz jej.... Nie da się wszystkiego zwalić na nas, przynajmniej bezpośrednio. Jak już jesteście chore to część kłopotów pochodzi od Was, nawet gdy my trzeźwiejemy.... No ale nie zapominam o tym co było wcześniej, skąd to wszystko wzięło początek....
pterodaktyll - Sob 02 Lip, 2011 19:15

Klara napisał/a:
Ogłaszam bezsilność wobec Marc-elusa,

Sprytne............. :mysli: Coś jak pierwszy krok...... :mgreen:

Klara - Sob 02 Lip, 2011 19:29

andrzej napisał/a:
np. o pieniądzach które w normalnej rodzinie przeznaczone byłyby na bardziej szczytne cele niż alkohol

Na ten przykład na jedzenie.
Marcel jednak wszystko bierze do siebie, a on przecież nie założył normalnej rodziny, to skąd ma to rozumieć?
pterodaktyll napisał/a:
Coś jak pierwszy krok...... :mgreen:

Tak, bo jak inaczej reagować na te teksty?

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 19:33

Klara napisał/a:
Marcel jednak wszystko bierze do siebie, a on przecież nie założył normalnej rodziny, to skąd ma to rozumieć?

Ja to rozumiem, ale Ty postaraj się zrozumieć że nie każdy alkoholik jak pił to przepijał jedzenie, trzeba było pilnować pieniędzy itd.
Twoim zdaniem to trzeba ubezwłasnowolnić alkoholika podczas trzeźwienia aż do momentu w którym współuzależniona odzyska zaufanie.... śmieszny pomysł, bo ten moment nie jest równoznaczny z momentem gdy alkoholik jest gotów stanowić o ważnych sprawach.

pterodaktyll - Sob 02 Lip, 2011 19:35

Klara napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Coś jak pierwszy krok...... :mgreen:

Tak, bo jak inaczej reagować na te teksty?

Zapisać się na stosowną terapię........ :mgreen:

Klara - Sob 02 Lip, 2011 19:37

Marc-elus napisał/a:
Twoim zdaniem to trzeba ubezwłasnowolnić alkoholika podczas trzeźwienia aż do momentu w którym współuzależniona odzyska zaufanie....

Czy Ty umiesz czytać ze zrozumieniem?
Będę z Tobą rozmawiała wtedy, gdy wreszcie dorośniesz.
Bez odbioru.

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 19:44

Sama napisałaś:
Cytat:
Zgryz wynika z tego, że dopiero odstawił butelkę i już chce decydować (najczęściej żąda dostępu do pieniędzy), a tu nie wiadomo, czy za chwilę nie zacznie znowu pić i czy nie przepuści wszystkiego. To jest jeszcze nieufność Marceli!

Jasno z tego wynika że chodzi o brak zaufania. Alkoholik zostanie dopuszczony do ważnych rzeczy nie wtedy gdy jest gotowy, ale wtedy gdy odzyska zaufanie współuzależnionej. To nie ja to napisałem pierwszy, ale Ty.

Klara - Sob 02 Lip, 2011 19:56

Marc-elus napisał/a:
Alkoholik zostanie dopuszczony do ważnych rzeczy nie wtedy gdy jest gotowy, ale wtedy gdy odzyska zaufanie współuzależnionej.

A skąd ona ma wiedzieć, że on tym razem znów nie kłamie?

Borus - Sob 02 Lip, 2011 20:01

Klara napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Alkoholik zostanie dopuszczony do ważnych rzeczy nie wtedy gdy jest gotowy, ale wtedy gdy odzyska zaufanie współuzależnionej.

A skąd ona ma wiedzieć, że on tym razem znów nie kłamie?

...rozumując w ten sposób dalsze wspólne życie nie ma najmniejszego sensu... :bezradny:

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 20:03

Cytat:
A skąd ona ma wiedzieć, że on tym razem znów nie kłamie?

Rozumiem ten problem, bo łajzie ciężko zaufać po tylu wpadkach....
Nie wiem, trzeba "spotkać się gdzieś pośrodku"...

Klara - Sob 02 Lip, 2011 20:08

Borus napisał/a:
...rozumując w ten sposób dalsze wspólne życie nie ma najmniejszego sensu... :bezradny:

Może nie ma, ale mnie chodzi o to, co tu wielokrotnie już napisano: Alko przez wiele lat pracuje na to, żeby otoczenie straciło do niego zaufanie, a później życzy sobie, żeby tak szast-prast, wszyscy nagle mu uwierzyli.
Żeby nie wiadomo skąd wiedzieli, że tym razem rzeczywiście przestał pić.

pterodaktyll - Sob 02 Lip, 2011 20:12

Klara napisał/a:
skąd ona ma wiedzieć, że on tym razem znów nie kłamie?
Borus napisał/a:
.rozumując w ten sposób dalsze wspólne życie nie ma najmniejszego sensu
Marc-elus napisał/a:
trzeba "spotkać się gdzieś pośrodku"...

Moim zdaniem Borus ma rację.........

Wiedźma - Sob 02 Lip, 2011 20:55

Marc-elus napisał/a:
Jak już jesteście chore to część kłopotów pochodzi od Was,

:zemdlal:
Ależ Ty masz tupet, Marcel!

stiff - Sob 02 Lip, 2011 21:06

Klara napisał/a:
A skąd ona ma wiedzieć, że on tym razem znów nie kłamie?

Doskonale Cie rozumiem co chcesz powiedzieć, bo tyle razy dałem ciała,
kiedy wszystko zaczynało się układać, ze sam sobie do końca nie wierzyłem,
choć skończyłem terapie... :roll:
To cala historia te kolejne miesiące po terapii, kiedy zaczynałem życie na trzeźwo...

Klara - Sob 02 Lip, 2011 21:13

stiff napisał/a:
To cala historia te kolejne miesiące po terapii, kiedy zaczynałem życie na trzeźwo..

No i wtedy potrzebna jest cierpliwość OBU stron,
a nie:
Marc-elus napisał/a:
nie do tego są przyzwyczajeni.... to niech się przyzwyczają, ich problem. :rotfl:

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 21:18

Wiedźma napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Jak już jesteście chore to część kłopotów pochodzi od Was,

:zemdlal:
Ależ Ty masz tupet, Marcel!

Powiedz mi, czy współuzależnienie jest rodzajem choroby? Jest, bo by się go nie leczyło gdyby nie było. Pewne zachowania mogą wynikać z istoty choroby, jak u alkoholika, choć znamy różnice. Stwierdziłem fakt, nie wiem w czym mam tupet.....

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 21:20

Klara napisał/a:
stiff napisał/a:
To cala historia te kolejne miesiące po terapii, kiedy zaczynałem życie na trzeźwo..

No i wtedy potrzebna jest cierpliwość OBU stron,
a nie:
Marc-elus napisał/a:
nie do tego są przyzwyczajeni.... to niech się przyzwyczają, ich problem. :rotfl:

Klaro, doskonała zasada 3palców: zarzucałaś mi że biorę do siebie, a tu się okazało że Ty to zrobiłaś... Wiadomo, jeżeli jest związek jest to problem obydwu ze stron... a właściwie nie stron, bo ludzie po to są razem żeby nie być po dwóch stronach.

Klara - Sob 02 Lip, 2011 21:27

Marc-elus napisał/a:
Powiedz mi, czy współuzależnienie jest rodzajem choroby?

http://nasze-choroby.pl/?act=statki&statek=679
Marc-elus napisał/a:
Wiadomo, jeżeli jest związek jest to problem obydwu ze stron...

Teraz to już manipulujesz.
W pierwszym poście właśnie to napisałam wtedy, kiedy Ty orzekłeś, że jest to ich problem.
Ich, czyli wyłącznie rodziny, w domyśle - z pominięciem uzależnionego.

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 21:33

Klara napisał/a:
W pierwszym poście właśnie to napisałam wtedy, kiedy Ty orzekłeś, że jest to ich problem.

Teraz to Ty się czepiasz, po tym stwierdzeniu była odpowiednia emotka oznaczająca żart.
Tylko się nie rozpisuj że z takich rzeczy się nie żartuje itd, żartuje jak zwykle, z siebie też, więc się nie czuj urażona.

Wiedźma - Sob 02 Lip, 2011 21:33

Cytat:
Stwierdziłem fakt, nie wiem w czym mam tupet.....

Ano w tym, że Ty - alkoholik stwierdzasz ten fakt jako argument w rozmowie z współuzależnioną.
Jeśli tego nie pojmujesz, to gratuluję wyczucia i taktu...
W każdym razie mi to mocno zazgrzytało :/

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 21:39

Wiedźma napisał/a:
Jeśli tego nie pojmujesz, to gratuluję wyczucia i taktu...

Ja stwierdzam fakt, staram się ocenić to jak osoba "z boku".
Czy jeżeli nie-alkoholik by napisał to samo to byłoby to zgodne z Twoim poczuciem taktu?

Wiedźma - Sob 02 Lip, 2011 21:53

Marc-elus napisał/a:
staram się ocenić to jak osoba "z boku".

Ale nie jesteś osobą z boku. Jesteś alkoholikiem.
I obyś nie "wyprodukował" w swoim życiu żadnej współuzależnionej :?

Tak, uważam, że alkoholikowi - w przeciwieństwie do nie-alkoholika
po prostu nie wypada mówić niektórych rzeczy. Tak ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości.

Tomoe - Sob 02 Lip, 2011 22:01

A dlaczego uważasz, Wiedźmo, że alkoholicy są producentami współuzależnionych?
Dlaczego Marcel ma się czuć winny za to że Klara jest współuzalezniona?
Przecież Marcel nie ma nic wspólnego ze współuzależnieniem Klary. Ma brać na siebie winy wszystkich alkoholików świata, w tym nieżyjącego męża Klary?

Artykuł przytoczony przez Klarę zaczyna się tak:

"Współuzależnienie - zwane też koalkoholizmem dotyczyło początkowo rodzin alkoholików, po latach badań stwierdzono, że problem jest bardziej złożony. Dana osoba ma nieświadomą tendencję, by wiązać się w swoim życiu dorosłym i małżeńskim z ludźmi uzależnionymi. A gdy to się już stanie, wtedy pojawiają się symptomy współuzależnienia, które w jakimś stopniu tkwiły w tej osobie od dzieciństwa.

Przebywanie z osobą uzależnioną powoduje oczywiście pogłębienie się trudności związanych z osobowością posiadającą skłonności do współuzależnienia. Życie w bliskim kontakcie z alkoholikiem nie jest zatem jedynym źródłem współuzależnienia. Jest raczej okolicznością, która odsłania osobowościowe problemy partnera, które istniały już wcześniej."

Marc-elus - Sob 02 Lip, 2011 22:08

Ja tylko staram się oceniać pewne rzeczy z boku, uważam że wtedy łatwiej o dystans, ocena będzie bardziej obiektywna.
Nie chciałem nikogo urazić, jeżeli tak się stało to przepraszam.

Tomoe, ja się nie czuje winny za to co inni alkoholicy wyprawiają. Jestem winny swoich czynów. Tak jest.

Tomoe - Sob 02 Lip, 2011 22:11

No i tak cię właśnie odebrałam.
Wiedźma - Sob 02 Lip, 2011 22:14

Tomoe napisał/a:
A dlaczego uważasz, Wiedźmo, że alkoholicy są producentami współuzależnionych?
Dlaczego Marcel ma się czuć winny za to że Klara jest współuzalezniona?
Przecież Marcel nie ma nic wspólnego ze współuzależnieniem Klary. Ma brać na siebie winy wszystkich alkoholików świata, w tym nieżyjącego męża Klary?

Tomoe, słowo "wyprodukował" wzięłam w cudzysłów, a z tego wynika, że nie użyłam go dosłownie.
Tym niemniej trudno chyba zaprzeczyć, że współuzależnienie ma swoje źródło w uzależnieniu bliskiej osoby.
Także nie próbuję wrobić Marcela w poczucie winy.
Pisałam jedynie o takcie i moim własnym odczuciu - tzn, że mi zazgrzytało to co napisał.
W każdym razie ja jako alkoholiczka nigdy bym się w ten sposób do współuzależnionej nie odezwała.
No ale może jest to jedynie kwestia osobistej wrażliwości.

Tomoe - Sob 02 Lip, 2011 22:22

Wiedźma napisał/a:

W każdym razie ja jako alkoholiczka nigdy bym się w ten sposób do współuzależnionej nie odezwała.
No ale może jest to jedynie kwestia osobistej wrażliwości.


Ano widocznie zaliczasz siebie-alkoholiczkę do "klanu sprawców" a współuzależnione do "klanu ofiar".
I masz wobec nich poczucie winy.
Moim zdaniem - niesłusznie. :)

Wiedźma - Sob 02 Lip, 2011 22:31

Cytat:
I masz wobec nich poczucie winy.

Bo ja wiem...? :drapie: Może to i racja?
Ale raczej wobec DDA - nie jest mi łatwo, gdy na terapii słucham ich opowieści z dzieciństwa :|

Tomoe - Sob 02 Lip, 2011 22:44

Kiedy będziesz słuchała kolejnych takich opowieści, spróbuj otworzyć uszy, umysł i serce na tę prawdę, że "producentami" DDA są w równym stopniu oboje rodzice - i ten uzależniony, i ten współuzależniony.
Wiedźma - Sob 02 Lip, 2011 22:51

No spróbuję, ale nie jestem przekonana, czy dzięki temu będzie mi łatwiej :|
anakonda - Sob 02 Lip, 2011 23:28

Tomoe napisał/a:
Kiedy będziesz słuchała kolejnych takich opowieści, spróbuj otworzyć uszy, umysł i serce na tę prawdę, że "producentami" DDA są w równym stopniu oboje rodzice - i ten uzależniony, i ten współuzależniony.



A skad ty mozesz to wiedziec ...jedynie z ksiazek czy z opowiadan .... Ja rozumiem w jakis sposob wiedzmie i zadna bla bla ... zreszta po co ja to bede pisac ty tomoe i tak wiesz lepiej .... duzo tu takich domoroslych "psychologow" autorytety forumowe od 7 bolesci

anakonda - Sob 02 Lip, 2011 23:35

Marc-elus, prosze bardzo .....
Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 09:16

anakonda napisał/a:

A skad ty mozesz to wiedziec ...jedynie z ksiazek czy z opowiadan ....


No, niezupełnie jest tak jak myślisz.
Ja jestem dorosłym dzieckiem alkoholików - po obojgu rodzicach.
Mój ojciec zmarł w wieku 52 lat, w 1994 roku.
Natomiast mama, która przez całe moje dzieciństwo była typową współuzależnioną, sama uzależniła się od alkoholu w wieku 40 lat.
W tej chwili ma 70 lat i nadal pije.
Teraz przebywa w szpitalu chorób płuc, bo ma już bardzo wyniszczony organizm.

Ja przeszłam dwuetapową terapię grupową DDA, która trwała prawie dwa lata. Byłam w grupie kilkunastu osób, więc trochę się ich opowieści nasłuchałam.
Mylisz się w ocenie w mojej osoby i źródeł mojej wiedzy.
Ale cóż, tak bywa. :)

Klara - Nie 03 Lip, 2011 09:35

Marc-elus napisał/a:
ja się nie czuje winny za to co inni alkoholicy wyprawiają. Jestem winny swoich czynów.

Nie wystąpiłam w pozycji osoby pokrzywdzonej, lecz odpowiedziałam na informację Marc-elusa, że jeśli alko nagle chce decydować o ważnych sprawach, a rodzina ma kłopot, żeby to zaakceptować, to jest to wyłącznie problem tej strony która ma kłopot.
Otóż usiłowałam mu wytłumaczyć, że jest to problem obu stron - i rodziny i alkoholika, gdyż odbudowa zaufania powinna być obopólna.

Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 09:43

Może takie były twoje intencje, Klaro, natomiast mnie mocno zazgrzytało, kiedy przeczytałam, że trzeźwiejący alkoholik ma obowiązek "na każdym kroku udowadniać że już można mu zaufać". I jeszcze że nie można go zbyt szybko "dopuszczać do pieniędzy" bo może znowu wszystko przepić.

Przepraszam bardzo, ale alkoholik nie jest małym dzieckiem, a żona nie jest jego mamusią, żeby miała prawo mu wydzielać jaieś kieszonkowe i ograniczać mu dostęp do reszty pieniędzy. Takie zachowanie jest chore. A ta choroba to współuzależnienie.

beata - Nie 03 Lip, 2011 09:43

Nie wiem czy dobrze zrozumiałam temat,ale ja nie uważam,że za moje współuzależnienie winny jest mąż.Częśc zachowań zawdzięczam matce,część mężowi,ale i część sobie niestety. :roll: Co do odbudowy zaufania?Jest to bardzo trudne.Mnie zajęło to prawie trzy lata.(mąż nie pije cztery).
pietruszka - Nie 03 Lip, 2011 09:44

staaw napisał/a:
Trzeźwiejący alkoholik (oczywiście zdaniem mojej żony, nie moim) jest często nieznośny...

Z mojego podwórka: najgorsze były pierwsze 3 miesiące, może nawet pół roku, ale powiem tak: oboje byliśmy nieznośni. Cud, ze się nie pozabijaliśmy.

Cytat:
Moja też najpierw widziała tylko zalety trzeźwości...

słyszałam od wielu partnerek alkoholików o przeżywanym na początku okresie euforii, zachłyśnięcia się tym, że partner nie pije, u mnie takiego okresu nie było, może dlatego, że na początku prawie nie wierzyłam, że będzie to trwała trzeźwość, no a w takiej sytuacji to brak chyba podstaw do nieograniczonej trzeźwości.


Cytat:
Nagle wytrzeźwiał i się czepia :bezradny:

No... a myślisz, że było się łatwo do tego przyzwyczaić :p Tak nagle chce brać udział w podejmowaniu wszystkich decyzji, nagle mu coś nie pasuje, a przez tyle lat, to gdzie był? :wysmiewacz: A teraz to mu się zasłonka w sypialni nie podoba (Czemu się mnie nie spytałaś, jak kupowałaś?) Myślę też, że współuzależnioną na początku trzeźwienia drugiej strony bardzo silnie rządzi poczucie krzywdy, a nawet chęć odwetu :oops:

No i .... władza deprawuje... Naprawdę trudno "oddać" władzę, nauczyć się kompromisu, wspólnego decydowania o ważnych sprawach, bo tego w takich związkach często po prostu nie było. Zresztą to uczenie się funkcjonowania na nowo, tzw. normalności (jakkolwiek ją rozumieć) prawie od podstaw, i wcale nie na najbardziej stabilnym gruncie.

No, ale jak się uda... Myślę, że teraz... po latach... chyba mamy nawet wyższy stopień porozumienia, niż tzw. przeciętny związek. Owszem, potrafimy się pokłócić, ale potrafimy też lepiej porozumiewać się, mówić o swoich uczuciach i potrzebach.

beata - Nie 03 Lip, 2011 09:47

Tomoe napisał/a:
że trzeźwiejący alkoholik ma obowiązek "na każdym kroku udowadniać że już można mu zaufać". I jeszcze że nie można go zbyt szybko "dopuszczać do pieniędzy" bo może znowu wszystko przepić.
W tym przypadku pieniądze miał zawsze.Część mi oddawał,część którą sobie zostawiał....no cóż miał prawo przepić jeśli by chciał.To nie jest mój niewolnik,zarabia?Ma prawo wydać na co chce.
Z zaufaniem chodziło mi o to,że długo bałam się,że znów mnie skrzywdzi,ze zacznie pić.

Klara - Nie 03 Lip, 2011 10:01

Tomoe napisał/a:
alkoholik nie jest małym dzieckiem, a żona nie jest jego mamusią, żeby miała prawo mu wydzielać jaieś kieszonkowe i ograniczać mu dostęp do reszty pieniędzy. Takie zachowanie jest chore. A ta choroba to współuzależnienie.

Zgadzam się z tym, ale na początku mojego małżeństwa, gdy jeszcze myślałam że zaprzestanie picia jest sprawą dobrej lub złej woli, mój mąż miał dostęp do pieniędzy i jakoś tak zawsze starczało mi ich wyłącznie do połowy miesiąca. Później - zresztą za radą teściowej - położyłam łapę na finansach i dzięki temu mogliśmy jakoś funkcjonować, a nawet (z trudem) budowaliśmy dom, choć mąż większość "boków" i tak przepijał.
Gdy po wielu latach takiego funkcjonowania na terapii powiedziano mi, że to nie jest OK, dałam mu wolną rękę. Jego pieniądze były JEGO.
Skutek był taki, że przepijał WSZYSTKO, a nawet jeszcze więcej, a koniec znamy.
Jego długi spłaciłam :(

Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 10:08

Chwila, moment, tu jest temat o trzeźwiejących alkoholikach, a twój nigdy nie wytrzeźwiał.
Skoro po jego śmierci spłaciłaś jego długi, to widać nie byłaś przed tym prawnie zabezpieczona albo w jakiś tam sposób i tak ci się to opłacało.


Poza tym - czy uważasz, że gdybyś do końca jego życia "trzymała łapę na kasie" to uchroniłabyś go od śmierci?

Klara - Nie 03 Lip, 2011 10:14

Tomoe napisał/a:
czy uważasz, że gdybyś do końca jego życia "trzymała łapę na kasie" to uchroniłabyś go od śmierci?

Nie, chciałam napisać, że terapeutyzował się i dałam mu wolną rękę w sprawie JEGO finansów.
Wszystko przepił.
Nie sądzę, żeby była odosobniona w tym doświadczeniu i dlatego informuję alko, żeby nie mieli za złe swoim drugim połówkom tego, że nie od razu im ufają.
Tylko tyle.
Właściwie nie wiem, dlaczego tak na mnie napadacie. Przecież wiecie, jak działa choroba alkoholowa.

Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 10:18

A ty przecież wiesz jak działa współuzależnienie. :)
Na terapiach nie uczą, Klaro, żeby alkoholikowi dawać całkowicie wolną rękę w sprawie kasy. Uczą żeby zabezpieczać interesy rodziny przed finansowymi skutkami jego picia.
Ale innymi metodami niż "mamusiowate" trzymanie łapy na kasie i przejmowanie władzy w rodzinie. :)

Klara - Nie 03 Lip, 2011 10:28

Tomoe napisał/a:
Ale innymi metodami niż "mamusiowate" trzymanie łapy na kasie i przejmowanie władzy w rodzinie. :)

Tego się nauczyłam, ale nauka przyszła nie w porę.
Było tyle różnych zależności, że na wprowadzenie pozostałych metod zabezpieczenia było już za późno.

staaw - Nie 03 Lip, 2011 10:29

Klara napisał/a:
Właściwie nie wiem, dlaczego tak na mnie napadacie. Przecież wiecie, jak działa choroba alkoholowa.
Klaro ja nie odbieram tego jako napaść...
Po prostu nie zrozumiałaś tematu. My mówimy o alkoholikach którzy przestali pić przed śmiercią. Tobie nie było dane ujrzeć trzeźwego męża, dla tego masz inne spojrzenie na pewne sprawy...
:pocieszacz:

pterodaktyll - Nie 03 Lip, 2011 10:33

pietruszka napisał/a:
Z mojego podwórka:

A z mojego wygląda to tak, że parę miesięcy po odwyku nastąpił rozwód, podział majątku i totalna ro***erducha całego życia. Poskutkowało to tym, że dziś mam święty spokój i sam sobie wszystkim steruję jak chcę i nikomu nic do tego. Mało tego, uważam, że ten rozwód to było najlepsze wyjście z tego całego bałaganu. Na marginesie moja "była" też tak uważa, mimo, że musi spłacać moją część majątku :)

Klara - Nie 03 Lip, 2011 10:36

Marc-elus napisał/a:
Ibik napisał/a:
ja od niedawna już się czepiam

Hehe, gratuluje dystansu do siebie. Obrazek

A to i prawda, że rodzinie było łatwiej pod pewnymi względami, taki alko jak nie skruszony po zapiciu zgadzał się na wszystko, to naprany i nieprzytomny... a tu cholera teraz zgryz, ma coś do powiedzenia. Tak przecież normalne, ale nie do tego są przyzwyczajeni.... to niech się przyzwyczają, ich problem. :rotfl:

Powtarzam z uporem, że zareagowałam TYLKO na to co wytłuściłam pisząc, że jest to problem OBU STRON.

Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 10:45

Ale zauważ w jaki sposób zareagowałaś. naskoczyłaś na Marcela, że ON NIC NIE ROZUMIE...
A to nieprawda. On napisał jak sprawa wygląda z jego perspektywy, jako trzeźwiejącego alkoholika. I miał dużo racji.

Klara - Nie 03 Lip, 2011 10:51

Tomoe napisał/a:
Ale w jaki sposób zareagowałaś?

Tak Cię zabolało to, że "na każdym kroku powinien udowadniać?"
Może rzeczywiście źle się wyraziłam, ale jak określić lepiej to, że po prostu zaufać można tylko komuś, kto już RZECZYWIŚCIE przestał oszukiwać i ma wyłącznie dobre intencje a nie manipuluje?
Oczywiście zakładam, że OBIE STRONY mają wyłącznie dobre intencje i nie manipulują :D

Edit:
Tomoe napisał/a:
naskoczyłaś na Marcela

Czytam ostatnio Marcela i widzę, że egoizm wyłazi mu uszami.
Po prostu tym razem nie wytrzymałam.

staaw - Nie 03 Lip, 2011 10:56

Klara napisał/a:
Oczywiście zakładam, że OBIE STRONY mają wyłącznie dobre intencje i nie manipulują

Założenie utopijne...
Jedna strona bierze odwet za lata upokorzeń, druga pozuje bohatera bo AŻ 2 miesiące niepije...
Przekontrastowany scenariusz, lecz oddaje co przeżyłem...

Klara napisał/a:
Czytam ostatnio Marcela i widzę, że egoizm wyłazi mu uszami.
Po prostu tym razem nie wytrzymałam.

Pozwól Boże bym akceptował czego nie mogę zmienić...

Marc-elus - Nie 03 Lip, 2011 10:58

Klara napisał/a:
Czytam ostatnio Marcela i widzę, że egoizm wyłazi mu uszami


Proszę Ciebie teraz o przytoczenie trzech sytuacji w których "egoizm wyłazi mi uszami".
Zrób to w komentarzach do mojego pamiętnika. Tylko nie próbuj jak szczeniara "ogłaszać bezsilności", powiedziałaś A to miej odwagę powiedzieć B.

Może której z nas się nauczy czegoś w tej sytuacji.

Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 10:58

staaw napisał/a:

Jedna strona bierze odwet za lata upokorzeń, druga pozuje bohatera bo AŻ 2 miesiące niepije...


W dodatku jedna strona chodzi na terapię i/lub do AA, a druga twierdzi że nic nie musi ze sobą robić, bo przecież to nie ona piła i nie ona ma problem.
To jest najpowszechniejszy scenariusz.
A potem jest zdziwienie że co trzeci związek się rozpada gdy alkoholik zaczyna trzeźwieć.

Klara - Nie 03 Lip, 2011 11:00

Marc-elus napisał/a:
przeprosiłem już....

Nie obraziłam się, ale tłumaczę, że nie mam uprzedzeń, lecz wyjaśniam, jak to wygląda z drugiej strony i to, że mój mąż nie trzeźwiał, nie ma tu nic do rzeczy.

staaw napisał/a:
oddaje co przeżyłem..

No tak i dlatego napisałam, że alko mógłby to brać pod uwagę.

Flandria - Nie 03 Lip, 2011 11:00

Klara napisał/a:
jest to problem OBU STRON


ja też długo nie mogłam zrozumieć co kryje się za wyrażeniem "to jego/ich problem, nie Twój"
Prosty przykład: jeśli załóżmy kupuję sobie coś drogiego, a jakaś moja znajoma jest strasznie o to zazdrosna, to traci na tym relacja - czyli niejako OBIE mamy problem.
Więc zupełnie nie rozumiałam, kiedy mówiono mi: "to JEJ problem, nie przejmuj się". Dopiero jakiś czas temu dotarło do mnie, że chodzi o pewnego rodzaju skrót myślowy. Wyrażenie "to JEJ problem" zawiera informację, że ja nic złego nie zrobiłam kupując sobie to coś, i że to ta osoba nie potrafi się dostosować do nowej sytuacji. Ma problem z zaakceptowaniem nowego stanu rzeczy.

Mam nadzieję Klaro, że udało mi się to dobrze wytłumaczyć.

Klara - Nie 03 Lip, 2011 11:02

Marc-elus napisał/a:
Proszę Ciebie teraz o przytoczenie trzech sytuacji w których "egoizm wyłazi mi uszami".

O kurcze, musiałabym się teraz naczytać archiwaliów....
Nie chce mi się no! :szok:

Tomoe - Nie 03 Lip, 2011 11:03

Klara napisał/a:

Po prostu tym razem nie wytrzymałam.


Aha, no to chyba masz problem... :smieje:

Bez urazy. Żartowałam. :kwiatek:

Marc-elus - Nie 03 Lip, 2011 11:05

Klara napisał/a:
Nie chce mi się no!

To nie pisz tak, bo moim skromnym zdaniem egoizm to ostatnia rzecz o jaką można mnie posądzić. Żartuje bez taktu - ok, jestem taki śmiaki i owaki - ok, ale egoizm?

Chyba że już nic nie widzę.... :bezradny:

Klara - Nie 03 Lip, 2011 11:05

Tomoe napisał/a:
Aha, no to chyba masz problem... :smieje:

No pewnie tak :tak:

Wiedźma - Nie 03 Lip, 2011 11:20

Marc-elus napisał/a:
Tylko nie próbuj jak szczeniara

Ojezu... :zalamka:
Marcel, mógłbyś jakoś oględniej dobierać słowa?

Marc-elus - Nie 03 Lip, 2011 11:26

Wiedźma napisał/a:
Marcel, mógłbyś jakoś oględniej dobierać słowa?

Hmmm mógłbym, po prostu mi przez chwile ten egoista podniósł ciśnienie.

pietruszka - Nie 03 Lip, 2011 11:33

staaw napisał/a:
Jedna strona bierze odwet za lata upokorzeń, druga pozuje bohatera bo AŻ 2 miesiące niepije...
Przekontrastowany scenariusz, lecz oddaje co przeżyłem...

eeee tam wcale nie tak bardzo przekontrastowany :wysmiewacz:

Mnie osobiście wcale nie dziwi, że tak wiele związków się rozpada właśnie po podjęciu abstynencji przez alkoholika. Ot... klapki z oczu opadają, a czasem zbyt duży bagaż wzajemnych pretensji, uraz, żalów, krzywd... Myślę, że czasem jest to najlepsze rozwiązanie dla obu stron. Jeśli mieliby się pozabijać na trzeźwo, lepiej niech każde układa sobie życie od nowa, bez bagażu, garbu na plecach.

No chyba, że dwoje ludzi wciąż coś łączy i nie mam tu na myśli wspólnego domu, mieszkania, długów, dzieci, pracy, firmy, finansów...

Truskawka - Nie 03 Lip, 2011 11:44

Marc-elus napisał/a:
Nie da się wszystkiego zwalić na nas, przynajmniej bezpośrednio. Jak już jesteście chore to część kłopotów pochodzi od Was, nawet gdy my trzeźwiejemy....

Tu niestety musze się poniekąd zgodzić z Marc-elusem. Czasami ze starchu przed tym że osoba nie wróci znów do nałogu niszczymi jego wartość. No bo niby jak alkoholik ma wrócić do zdrowia i świadomości, że coś znaczy, jak ma uczyć się na nowo odpowiedzialności skoro my ich w tym ograniczamy?

Flandria - Nie 03 Lip, 2011 11:44

pietruszka napisał/a:
Ot... klapki z oczu opadają, a czasem zbyt duży bagaż wzajemnych pretensji, uraz, żalów, krzywd...


a czytałaś "Kobiety, które kochają za bardzo"? Był tam przykład kobiety, która związała się z przestępcą - facet non stop był w więzieniu czy jakoś tak, w każdym razie totalnie nieobecny. Kiedy za którymś razem "wziął się za siebie", zaczął studiować, zmieniać się na tzw. lepsze okazało się, że coś jest "nie tak" w ich związku :mgreen: Ona "potrzebowała", żeby jej facet był daleko, nieobecny itd. 8|

pietruszka - Nie 03 Lip, 2011 12:03

Flandra napisał/a:
a czytałaś

"Toksyczne związki" Pia (Chyba prawidłowo Pii) Melody? ładnie tam ujęła destrukcyjny schemat związku unikającego bliskości z uzależnionym od miłości, no i jeszcze w tym temacie to "Lęk przed bliskością". I właściwie problem szerszy niż współuzależnienie czy DDA.
Pewnie... teoria nieco pomaga w zrozumieniu... Jednak nie jestem zwolenniczką teorii determinacji, wierzę, że da się pewne rzeczy zmienić, przepracować,
ale przerobić to trzeba nie w teorii, ale w praktyce, na własnej skórze... a to czasem boli...

Flandria - Nie 03 Lip, 2011 12:35

pietruszka napisał/a:
I właściwie problem szerszy niż współuzależnienie czy DDA.

zgadza się, w psychologii, zdaje się, terminy typu "współuzależnienie" czy "DDA" nie istnieją. Zostały stworzone raczej na potrzeby grup samopomocowych ...
pietruszka napisał/a:
Pewnie... teoria nieco pomaga w zrozumieniu...

jasne, że samo czytanie to za mało, żeby dobrze zrozumieć problem :)

kahape - Nie 03 Lip, 2011 14:01

Stasiu, założyłeś temat...... bo????

Już któryś raz nawiązujesz do tego "nie-zrozumienia siebie nawzajem" - trzeźwiejącego alkoholika i współuzależnionej.
Ty jesteś w terapii ale twoja żona chyba nie, o ile dobrze pamietam.
Czy tak?
pozdr

staaw - Nie 03 Lip, 2011 14:03

kahape napisał/a:
Stasiu, założyłeś temat...... bo????
Mnie wywalili z innego... :wysmiewacz:
Nie założyłem tego tematu, został wydzielony z innego, gdzie napisałem alkoholikowi o mioch problemach i dyskusja się rozwinęła :)

kahape - Nie 03 Lip, 2011 14:08

staaw napisał/a:
Mnie wywalili z innego... :wysmiewacz:
ufff, wystraszyłeś mnie trochę. :buzki:
A u ciebie jak z tym.... porozumieniem?
Połamana miotła już kupiona??? :mgreen: :mgreen: :mgreen: :mgreen:
pozdr

Klara - Nie 03 Lip, 2011 14:10

Cytat:
Stasiu, założyłeś temat...... bo????

Kahape, wtrącę się, bo Stasiu nie założył tego tematu.
Jego post był częścią rozmowy w komentarzach do pamiętników.
Później swoje napisał Marc-elus no i ja się z nim zwarłam.
W konsekwencji posty na ten temat Wiedźma wyodrębniła w oddzielny wątek i dalej już poooszło :D

Edit:
Widzę, że już się wyjaśniło :)

staaw - Nie 03 Lip, 2011 14:10

Puki dzieci na wakacjach, nieźle.
Zobaczymy we wrześniu...
W każdym razie pracuje(my) nad tym...
Co do miotły... haczyk wbiłem i MA WISIEĆ :[ :nerwus:

kahape - Nie 03 Lip, 2011 14:12

Ale trzeba przyznać, że temat ciekawy i....trudny. Nawet bardzo.
Wiem coś o tym, mój mąż nie pije ponad 3 lata i momentami było (i jest) ciężko.
pozdr

kahape - Nie 03 Lip, 2011 14:16

staaw napisał/a:
W każdym razie pracuje(my) nad tym...
:skromny: :skromny: :skromny:
pozdr

staaw - Nie 03 Lip, 2011 14:21

:buziak:
rufio - Śro 06 Lip, 2011 20:54

W pierwszym roku trzeżwienia to za bardzo nie wtrącałem sie do tych spraw - pół roku pierwsze to wyciagałem siebie z bałaganu - kolejne to wyciagałem finanse z ruiny - zaległości we wszystkich mozliwych instancjach - gdzies koło 14 m-ca zacząłem "czepiać" - nie zabardzo pasowało ale co zrobic ? Coś za coś - chciała mieć trzeżwika to niech go przyjmuje z całym dobrodziejstwem przybytku fsdf43t . Tyle tego że ja tam do upirdliwych za bardzo nie należę :wysmiewacz: swoje mówiłem i z czymś sie nie zgadzałem ale ostateczna decyzje zostawiałem - a póżniej nieraz miałem radoche jak chcąc nie chcąc wychodziło na moje - poczekałem i doszło że w końcu zaczęto mnie słuchac 9 no może stwarzać pozoty żemnie słuchaja :wysmiewacz: - nieraz fakt leciały wióry ale - większa frajdę miałem przygladając się jak sie męczy i kombinuje jakby tu przyznac racje jednocześnie nie przyznając . Była zabawa - prsk
Marc-elus - Śro 06 Lip, 2011 20:57

rufio napisał/a:
Była zabawa

Na pewno :) ale trochę litości miałeś?

rufio - Śro 06 Lip, 2011 21:00

Litości ? Teraz jak o tym myśle to ja tej litości nie widzę - niepewności tak ale litości ?
Zadałes ciekawe pytanie . 8|

Marc-elus - Śro 06 Lip, 2011 21:05

rufio napisał/a:
Zadałes ciekawe pytanie .

Nie, było proste, chodziło mi o coś przyziemnego.
Chodziło mi o to że Twoja Pani miotała się, źle się musiała czuć w takiej sytuacji, a Ty przyglądając się tylko z boku trochę się przyczyniałeś do Jej frustracji... Nie warto przeciągać czasem momentu "triumfu", pokazałeś że dobrze mówiłeś i starczy......

rufio - Śro 06 Lip, 2011 21:12

Jeżeli w ten deseń to tak tak było - wolałem nie raz nie forsowac swego zdania bo to prowadziło by do wojny a to juz było nie potrzebne zbyt swieże jeszcze były rany - minelo trochę czasu i " władza " sie przyzwyczaiła się że jednak jest jeszcze ktoś kto nie do końca głupio mówi i tak juz zostało . :)
Klara - Czw 07 Lip, 2011 08:14

rufio napisał/a:
minelo trochę czasu i " władza " sie przyzwyczaiła się że jednak jest jeszcze ktoś kto nie do końca głupio mówi i tak juz zostało . :)

O to mi chodziło, gdy w pierwszym poście protestowałam przed zrzucaniem wyłącznie na rodzinę ciężaru uporania się ze zmianą układów.
Ta zmiana jest nieuchronna, ale wymaga cierpliwości OBU stron.

Tomoe - Czw 07 Lip, 2011 10:24

Rozumiem.
Ale akurat w rodzinie Rufia było tak, że najpierw jego żona poszła za terapię współuzależnienia i to ona rozpoczęła zmiany w swoich zachowaniach i w relacjach rodzinnych, jeszcze w okresie jego picia.
Dopiero po dłuższym czasie, gdy żona już była nieźle wyedukowana i zreformowana, on poszedł do ośrodka. :)

Klara - Czw 07 Lip, 2011 12:25

Tomoe napisał/a:
akurat w rodzinie Rufia było tak, że najpierw jego żona poszła za terapię współuzależnienia

Zgoda, ale jak widzisz, nie uchroniło jej to przed trudnymi chwilami, przez które przeszli zwycięsko dlatego, że Rufio też "dał czas czasowi"

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 12:32

Klara napisał/a:
dlatego, że Rufio też "dał czas czasowi"


no ok, ale to jego żona musiała nauczyć się mu ufać - to ona musiała się uporać z problemem braku zaufania do niego
Rufio tylko czekał ...

Klara - Czw 07 Lip, 2011 12:46

Flandra napisał/a:
no ok, ale to jego żona musiała nauczyć się mu ufać

Zgoda, ale OD RAZU się nie dało.

Tomoe - Czw 07 Lip, 2011 12:58

Ani nie czekał, ani nie było tak że "AŻ nie pił", tylko zasuwał do ośrodka i zapieprzał na swoich terapiach. A ona na swoich.

To jest akurat przykład małżeństwa "trzeźwiejącego razem", po terapeutycznemu.
Ile znacie przykładów takich małżeństw?

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 13:04

Tomoe napisał/a:
nie było tak że "AŻ nie pił"

No żartowałem tylko...
Tomoe napisał/a:
Ile znacie przykładów takich małżeństw?

U mnie na grupie jest facet, jego żona jest na zajęciach dla współuzależnionych, z tym że Ona zaczęła chodzić wcześniej, jak on jeszcze pił.
U nas w poradni są zajęcia dla współuzależnionych, całkiem miłe Panie tam chodzą, czasem "na papierosie" się spotykamy. Ciekawostką natomiast jest to że parę z nich patrzy na nas z wrogością, nie, nie wydaję mi się, nie tylko ja to mówię... Natomiast reszta to fajowe kobitki, aż szkoda że nie zrobimy jakiś zajęć łączonych żeby podyskutować....

Żeglarz - Czw 07 Lip, 2011 13:12

Marc-elus napisał/a:
Ciekawostką natomiast jest to że parę z nich patrzy na nas z wrogością, nie, nie wydaję mi się, nie tylko ja to mówię...


Być może miały (mają) takie przeżycia, że trudno im się z tego otrząsnąć. Proces odbudowy zaufania do ludzi po przeżyciach traumatycznych, których się od nich doświadczyło jest długi, czasami niemożliwy.

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 13:13

Żeglarz napisał/a:
Proces odbudowy zaufania do ludzi po przeżyciach traumatycznych, których się od nich doświadczyło jest długi, czasami niemożliwy.

Być może, ale coś sądzę że to nie chodzi o ludzi jako takich, tylko alkoholików....

Tomoe - Czw 07 Lip, 2011 13:15

Moje znajome z Al-Anonu mówią, że na początku swojego zdrowienia czuły mnóstwo złości do wszystkich alkoholików świata.
Przenosiły na nich złość odczuwaną wobec własnego pijącego partnera.
Co było dla nich lekarstwem na tę złość?
Terapia, program Al-Anon i uczestnictwo w otwartych mityngach AA - gdzie poznały osobiście trzeźwych alkoholików i zaczęły rozumieć tę chorobę. :)

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 13:44

Tomoe napisał/a:
czuły mnóstwo złości do wszystkich alkoholików świata

Mamy taką jedną, jakby mogła to by nas wzrokiem położyła, nazywamy ją tekstem z "Seksmisji": "Samiec Twój wróg" ;)

Rozumiem to, może kiedyś im nienawiść przejdzie, to musi być ciężko żyć z taką żółcią na sercu....

Tomoe - Czw 07 Lip, 2011 13:57

W ośrodku, w którym robiłam terapię pogłębioną dla alkoholików i terapię DDA, były organizowane warsztaty radzenia sobie ze złością - wspólne dla alkoholików, współuzależnionych i DDA. Tam właśnie poznałam Rufia. :)
kahape - Czw 07 Lip, 2011 15:15

Tomoe napisał/a:
Ile znacie przykładów takich małżeństw?
my jesteśmy takim własnie małżeństwem
Tomoe napisał/a:
Ani nie czekał, ani nie było tak że "AŻ nie pił", tylko zasuwał do ośrodka i zapieprzał na swoich terapiach. A ona na swoich.

To jest akurat przykład małżeństwa "trzeźwiejącego razem", po terapeutycznemu.
trzeźwieliśmy razem. Ja na swoje terapii on na swojej i AA.

I tak ja u rufia .......to ode mnie się wszystko zaczęło.
Zresztą userzy z forum!!!!! bardzo, bardzo naciskali na mnie żebym poszła na terapię. Ja nie uważałam żeby mi było potrzebne.

A początki jego trzeźwienia??? Ludzie to był koszmar :szok: Bardziej chyba jednak dla mnie.
Bo to było jak w tytule - wytrzeźwiał i chce rządzić :nerwus:
pozdr

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 15:29

Tomoe napisał/a:
nie czekał

czekał w tym sensie, że nie narzucał swojego zdania ...

pietruszka - Czw 07 Lip, 2011 17:05

Marc-elus napisał/a:
Rozumiem to, może kiedyś im nienawiść przejdzie, to musi być ciężko żyć z taką żółcią na sercu....

a pomyślałeś Marcel, że często pod tym wszystkim czai się strach? Poznałam i takie współuzależnione, które wprost mówiły, że alkoholików powinno się ... kastrować. Można się tylko domyślać, jaki koszmar przeżyły. Dla wielu z nich nie mu już znaczenia, czy alkoholik pije, czy już nie pije, uraz jest tak silny, że projektują swoje uczucia na innych alkoholików, nawet tych leczących się, utrzymujących abstynencję.

Wiele kobiet po związkach z alkoholikami cierpi na zespół stresu pourazowego, który porównuje się nawet do pobytu w obozie koncentracyjnym, do przeżyć zakładników. Niestety i tak czasem wygląda życie bez znieczulaczy przy boku pijących. Tym bardziej, że wraz z czynnym alkoholizmem pojawia się czasem i przemoc i inne zaburzenia, jak na przykład właśnie zespół Otella czy inne zaburzenia psychiczne.

I co z tego, że nie powinno się przenosić "swoich" emocji na inne osoby. Jeśli ugryzie mnie pies, z lękiem będę patrzyła na inne psy. Przynajmniej przez jakiś czas. To jest instynkt. Sama niedawno zdziwiłam się jaką reakcję wywołał u mnie dźwięk otwieranej puszki z piwem. Po tylu latach... a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. I to nie było miłe wspomnienie. To siedzi gdzieś pod skórą... pomimo wszystko :bezradny:

Pati - Czw 07 Lip, 2011 18:10

Marc-elus napisał/a:
U mnie na grupie jest facet, jego żona jest na zajęciach dla współuzależnionych, z tym że Ona zaczęła chodzić wcześniej, jak on jeszcze pił.

U mienia na grupie dla współuzależnionych są trzy kobitki,których mężowie jednocześnie chodzą na swoją grupę dla uzależnionych.
Żeglarz napisał/a:
Być może miały (mają) takie przeżycia, że trudno im się z tego otrząsnąć. Proces odbudowy zaufania do ludzi po przeżyciach traumatycznych, których się od nich doświadczyło jest długi, czasami niemożliwy.

pietruszka napisał/a:
Wiele kobiet po związkach z alkoholikami cierpi na zespół stresu pourazowego

U mnie to stwierdzono :(
pietruszka napisał/a:
Sama niedawno zdziwiłam się jaką reakcję wywołał u mnie dźwięk otwieranej puszki z piwem. Po tylu latach... a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. I to nie było miłe wspomnienie. To siedzi gdzieś pod skórą

Jeszcze tak mam niestety na sam dźwięk zbiera mi się na wymioty a włosy dęba stają.
Jak widzę a nie daj Boże czuję faceta wypitego to uciekam bo sama się boję swojej reakcji. :bezradny: :bezradny: :bezradny:

szymon - Czw 07 Lip, 2011 18:28

czy kobiety po przejściach tez zapierają się przed pójściem na takie terapie jak wy chodzicie?
też nie dopuszczają myśli do siebie, że moga mieć problem i latają jak wściekłe osy ?- zaprzeczają tak jak alkoholicy?

he?

staaw - Czw 07 Lip, 2011 18:33

Moja nadal twierdzi że JEDYNYM problemem był alkohol...
O terapii nawet słyszeć nie chce.
Jedyny plus że do wściekłej osy jej daleko...

pietruszka - Czw 07 Lip, 2011 18:57

szymon napisał/a:
czy kobiety po przejściach tez zapierają się przed pójściem na takie terapie jak wy chodzicie?

no baaa... a po co? przecież to on pije 8|



Już nawet nie zliczę, ile razy byłam proszona o pomoc wśród moich znajomych, rodziny, znajomych znajomych, które postrzegają mnie jako tę, której się udało. Sęk w tym, że większość uważała, że mam jakąś magiczną tabletkę, jakąś cud-metodę, która sprawi, ze ich men przestanie pić 8| Kiedy okazywało się, że jedyne, co mogę im zaproponować, to pójście do poradni, spotkanie Al-anon, czy choćby przeczytanie książki o współuzależnieniu, to... pukały się w głowę, bo... przecież to nie one mają problem.. one nie są psychiczne, nikt z nich nie będzie robił wariatek, one same sobie radzą, poradzą...
przecież cały czas sobie same radziły... Miałam im pomóc sprawić, by ten ich przestał pić, bo potem to wiadomo... raj... cud...miód ... malina... Tylko niech on przestanie pić... Ona? Ona już wszystko wie... ona nie ma problemu... to on... gdyby on tylko ... A ja nie mam cud-tabletki :bezradny:
Tak działa współuzależnienie. System iluzji i zaprzeczania jest równie silny jak u alkoholików, a może i silniejszy :roll:

szymon - Czw 07 Lip, 2011 19:12

:kwiatek:
Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 19:49

Drogie Panie, rozumiem że współuzależniona przechodziła/przechodzi ciężkie chwile.
Jednak, tak sobie myślę że
pietruszka napisał/a:
zespół stresu pourazowego, który porównuje się nawet do pobytu w obozie koncentracyjnym, do przeżyć zakładników
takie mówienie sobie, może opóźniać zdrowienie. Coś jak mechanizm u alkoholików "jestem alkoholikiem więc pije".
Nie czujcie się urażone, nie znam się na tym, taka myśl mi tylko przyszła do głowy.

Mi żal takiej kobiety która patrzy na mnie jak na trędowatego, bo to pokazuje błąd w niej, nie we mnie. Niech zdrowieje jak najszybciej.

staaw - Czw 07 Lip, 2011 19:53

Są ludzie którzy na cały kościół patrzą jak na bandę złodziei, dla czego nie pozwalasz skrzywdzonym kobietom patrzeć na alkoholika niczym ostatniego łachudrę?
Śmiem twierdzić że więcej ludzie cierpią przez alkoholików jak przez księży...

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 19:56

staaw napisał/a:
Są ludzie którzy na cały kościół patrzą jak na bandę złodziei, dla czego nie pozwalasz skrzywdzonym kobietom patrzeć na alkoholika niczym ostatniego łachudrę?
Śmiem twierdzić że więcej ludzie cierpią przez alkoholików jak przez księży...

Nie mieszaj dwóch systemów, nie bądź Pewexem :lol:
Ależ gdzie ja napisałem że nie pozwalam skrzywdzonym patrzeć jak chcą? Nic takiego nie sądzę.
Napisałem jedynie że żal mi, bo ich krzywda nie minęła.

pietruszka - Czw 07 Lip, 2011 19:59

Marc-elus napisał/a:
takie mówienie sobie

to nie mówienie sobie, to diagnozy specjalistów... jeżeli diagnozuje się zespół stresu pourazowego (PTSD) to się go leczy, jeżeli diagnozuje się alkoholizm to się go leczy... itd...

staaw - Czw 07 Lip, 2011 20:03

Marc-elus napisał/a:

Ależ gdzie ja napisałem że nie pozwalam skrzywdzonym patrzeć jak chcą? Nic takiego nie sądzę.
Napisałem jedynie że żal mi, bo ich krzywda nie minęła.
Ja sądzę że Ci żal że źle o Tobie myślą...
Tak odczytałem Twój post...

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 20:04

staaw napisał/a:
Ja sądzę że Ci żal że źle o Tobie myślą...
Tak odczytałem Twój post...

Nie Stasiu, nie jest mi żal. Jest mi żal ale Pań, a samo zjawisko jest ciekawe, z "naukowego" punktu widzenia.

staaw - Czw 07 Lip, 2011 20:15

Marc-elus napisał/a:
Jest mi żal ale Pań, a samo zjawisko jest ciekawe, z "naukowego" punktu widzenia.
Tu żadne uniwersytety nie są potrzebne. Jeżeli lwa będziesz kopał od kociaka, to mimo swej siły będzie chodził z podkulonym ogonem lub gryzł.... ze strachu.
Pati - Czw 07 Lip, 2011 20:20

staaw napisał/a:
Jeżeli lwa będziesz kopał od kociaka, to mimo swej siły będzie chodził z podkulonym ogonem lub gryzł.... ze strachu.

Dokładnie.
Człowiek wtedy jest skurczony i psychicznie i fizycznie.
Smutne to jest :(

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 20:27

staaw napisał/a:
Tu żadne uniwersytety nie są potrzebne

No wiem że chciałbyś żeby to proboszcz wyjaśnił Ci jak nie pić, a nie lekarz-profesjonalista. Jednak ja lubię jak ktoś kto zna dane sprawy pomoże mi wyjaśnić pewne rzeczy. Tu akurat jest sprawa dość jasna, ale zdanie współuzależnionych jest dla mnie ważne. Może usłyszę coś na co nie wpadłem?

staaw - Czw 07 Lip, 2011 20:33

Ty mnie tu kropidłem nie strasz, nie boję się :wysmiewacz:

Co do "znania sprawy":
Lekaż psychiatra NIE WIE jak to jest być tłamszonym przez całe życie. Jaką on może mieć wiedzę o uczuciach bitej kobiety?
Czy można zmierzyć wstyd kobiety upadlanej przez alkoholika?
Chcesz tu zastosować metody statystyczne czy analizę chemiczną siniaków?

szymon - Czw 07 Lip, 2011 20:33

staaw napisał/a:
Jeżeli lwa będziesz kopał od kociaka, to mimo swej siły będzie chodził z podkulonym ogonem lub gryzł.... ze strachu.


Pati napisał/a:
Człowiek wtedy jest skurczony i psychicznie i fizycznie.


tak mi przemkneło przez moja pustą głowę - przecież to pułapka, w której zostaja pozamykanepragnienia normalnego życia, poczucia bezpieczeństwa :(

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 20:37

staaw napisał/a:
Lekaż psychiatra NIE WIE jak to jest być tłamszonym przez całe życie. Jaką on może mieć wiedzę o uczuciach bitej kobiety?

To kto prowadzi zajęcia? Bo z Twojej wypowiedzi można wywnioskować że lekarz nie wie co się dzieje w głowie takich kobiet.
A terapie dla alko prowadzą sami alkoholicy? A jak nie to co oni wiedzą, mieli zespół abstynencyjny? Lecieli 5km w śnieżycy do sklepu? Pili acnosan?
Wiedza jest potęgą, nie tylko sprawdzanie na własnej skórze.

staaw - Czw 07 Lip, 2011 20:40

Lekarz wie tylko tyle ile mu się powie. Nie wymyślono rentgena czy tomografu do czytania ludzkich uczuć. Tylko pogardzane przez Ciebie doświadczenie może PRZYBLIŻAĆ do zrozumienia drugiej osoby.
Szturchnął mnie, mówi jedna...
Walnął pięścią ale nic nie złamał, słyszy druga...
Kto tego nie przeżył, nie zrozumie...

szymon - Czw 07 Lip, 2011 20:40

Marc-elus napisał/a:
A terapie dla alko prowadzą sami alkoholicy?

jak opowiedziałem terapeutce moją historie to wyszła z sali i wróciła za 3min...
myślę że nie-bite kobiety, nie-alkoholicy też mają uczucia podobne do naszych, nawet takie same

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 20:43

Marc-elus napisał/a:

pietruszka napisał/a:
zespół stresu pourazowego, który porównuje się nawet do pobytu w obozie koncentracyjnym, do przeżyć zakładników
takie mówienie sobie, może opóźniać zdrowienie.


pietruszka napisał/a:
to nie mówienie sobie, to diagnozy specjalistów...


pierwszy raz słyszę, żeby PTSD porównywano do pobytu w obozie koncentracyjnym ... :roll:

PTSD to przeżywanie traumy ciągle na nowo ... emocjonalne "tkwienie" w koszmarze
nie rozumiem co ma do tego obóz koncentracyjny?

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 20:45

staaw napisał/a:
Tylko pogardzane przez Ciebie doświadczenie

Gdzie przeczytałeś że pogardzam doświadczenie? Napisałem to gdzieś? :p
Sądzę jedynie, że wiedza, badania nad danym problemem, pozwolą częściej więcej zrozumieć niż samo doświadczenie jego. Cała medycyna na tym polega.

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 20:47

szymon napisał/a:
jak opowiedziałem terapeutce moją historie to wyszła z sali i wróciła za 3min...
myślę że nie-bite kobiety, nie-alkoholicy też mają uczucia podobne do naszych, nawet takie same


"normalni" (tzn. bez psychicznych urazów) ludzie nie zostają terapeutami :mgreen:

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 20:49

Flandra napisał/a:
nie rozumiem co ma do tego obóz koncentracyjny?

Jak to co? Pozwala nakręcić poczucie krzywdy, co na pewno nie pomaga w zdrowieniu.
Napisałem to wcześniej, ale powiedziano mi coś a jakiś lwach i kopaniu...

Pati - Czw 07 Lip, 2011 20:54

Flandra napisał/a:
nie rozumiem co ma do tego obóz koncentracyjny?

A jak myślisz? :roll:
Czy uważasz,że ludzie z obozu zapomnieli raz na zawsze co tam się działo? :roll:

szymon - Czw 07 Lip, 2011 20:54

Flandra napisał/a:
"normalni" (tzn. bez psychicznych urazów) ludzie nie zostają terapeutami


albo jesteś terapeutką albo "normalną".
ale fakt, miałem kilku czubków za tzw pieniądz, kilku z NFZ i kazdy był po przejściach...

staaw - Czw 07 Lip, 2011 20:55

Marc-elus napisał/a:

Gdzie przeczytałeś że pogardzam doświadczenie? Napisałem to gdzieś? :p
Sądzę jedynie, że wiedza, badania nad danym problemem, pozwolą częściej więcej zrozumieć niż samo doświadczenie jego. Cała medycyna na tym polega.

Całokształt Twoich postów wskazuje na to że jesteś głęboko wierzącym człowiekiem.
Wierzącym w potęgę ludzkiego umysłu, stawiającego wiedzę na piedestale...
Lubisz liczby, statystyki, analizy... pomyśl że sercem można zobaczyć znacznie więcej niż mędrca szkiełkiem i okiem.
Nauka dawno sprzedała się biznesowi i prowadzi na manowce...

Ostatnią rzeczą jaką pozna nauka, choć wg mnie nie pozna nigdy, to ludzki umysł...
Ja to nazywam duszą...

szymon - Czw 07 Lip, 2011 20:56

Pati napisał/a:
Czy uważasz,że ludzie z obozu zapomnieli raz na zawsze co tam się działo?
:beczy: zxczxc :rozpacz: :rozpacz: :rozpacz:
Mysza - Czw 07 Lip, 2011 20:57

pietruszka napisał/a:
pomóc sprawić, by ten ich przestał pić, bo potem to wiadomo... raj... cud...miód ... malina... Tylko niech on przestanie pić... Ona? Ona już wszystko wie... ona nie ma problemu... to on... gdyby on tylko ...

i zdarza się, że on przestaje i .....zaczyna się następna tragedia, bo nie potrafią się porozumieć, bo on zachowujący abstynencję i z dnia na dzień trzeźwiejący zaczyna chcieć uczestniczyć w ich wspólnym życiu, a ona.....no właśnie....jej to znowu nie pasuje.
Bo ona nadal chce wszystkim rządzić i sterować, bo ona nauczyła się "ogarniać" już problemy całej rodziny( a przede wszystkim, ona ze swoją nadopiekuńczością, nie potrafi już tego pilota od sterowania wszystkim i wszystkimi wypuścić z rąk), bo ona wszystko wie najlepiej.....
Bo co on może wiedzieć skoro przez tyle lat pił....a skoro on pił, to dlaczego jej karzą iść się leczyć???????

I jeśli nie zrozumie, że ona potrzebuje terapii, żeby się wyleczyć nie "od tego konkretnego alkoholika i współuzależnienia", tylko ze swojej nabytej dysfunkcji, to każdy ewentualny, następny jej związek będzie taki sam lub podobny, bo mechanizmy, które w niej siedzą szybciutko dadzą o sobie znać.
Trzeba wiele odwagi, żeby chcieć zauważyć swoją niedoskonałość, pogodzić się z nią , a jeszcze chcieć coś z tym zrobić.
I tego musi chcieć sama współuzależniona, chcieć dostrzec....a potem można mieć nadzieję na ewentualny happy end :)

staaw - Czw 07 Lip, 2011 21:02

Marc-elus napisał/a:
Nie Stasiu, sądzę że ludzki umysł pozna dość szybko,

Według mnie badać można tylko coś co jest mniej skomplikowane od badającego... (nieudolnie napisałem, nie wiem jak to inaczej nazwać)

Zmysły nasze nas oszukują. Według mnie mózg nie jest zdolny do obiektywnego zbadania samego siebie.
Już my alko coś o tym wiemy :wysmiewacz:

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 21:03

Pati napisał/a:
Flandra napisał/a:
nie rozumiem co ma do tego obóz koncentracyjny?

A jak myślisz? :roll:
Czy uważasz,że ludzie z obozu zapomnieli raz na zawsze co tam się działo? :roll:


oczywiście, że nie
ale porównywanie traumy żony alkoholika do traumy osoby, która przeżyła obóz koncentracyjny ... :roll:

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 21:04

staaw napisał/a:
nie wiem jak to inaczej nazwać

"Nie mogę być jednocześnie twórcą i tworzywem" ;)
staaw napisał/a:
Już my alko coś o tym wiemy

To wina naszej choroby, a i sądzę że i tak dobrze nam idzie.....

pietruszka - Czw 07 Lip, 2011 21:04

Flandra napisał/a:
pierwszy raz słyszę, żeby PTSD porównywano do pobytu w obozie koncentracyjnym ... :roll:

Cytat:
Mimo, iż sam termin „zespół stresu pourazowego” pojawił się na początku lat osiemdziesiątych, takie symptomy, jakie opisuje się u pacjentów z tym rozpoznaniem już dużo wcześniej stały się przedmiotem analizy psychiatrycznej i psychologicznej. Przyjmuję się, że opisywana przez psychoanalityków „nerwica wojenna”, którą rozpoznano u wielu żołnierzy po I wojnie światowej odpowiada objawowo właśnie dzisiejszemu PTSD, zwłaszcza wśród pacjentów, którzy byli weteranami wojny w Wietnamie. Podobne analogie można zauważyć w przypadku badań nad osobami, które przeżyły pobyt w obozie koncentracyjnym. Warto więc zaznaczyć, że to w Europie po raz pierwszy badacze zajmujący się zaburzeniami psychicznymi zwrócili uwagę na to, że silne, traumatyczne przeżycia mogą w pewnym stopniu zaburzyć funkcjonowanie psychiczne człowieka. Kontynuując zainteresowanie tym zagadnieniem członkowie Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego przeszło 20 lat temu zauważyli wśród wspomnianych już weteranów wojny w Wietnamie, trwałe i głębokie zmiany w funkcjonowaniu psychicznym i psychofizycznym. W tym też okresie pojawiły się badania skoncentrowane na rodzaju traumatycznych przeżyć i wynikających z nich konsekwencji psychicznych, ale nie związanych z wojną. Objawy te związane były z przeżytym gwałtem, przemocą wobec dzieci i kobiet. (Burgess, Holmstrom, 1994, Kempe i Kempe, 1979, Walker, 1979).


W związku z tym zjawiskiem w psychiatrii i psychologii pojawia się nowa jednostka nozologiczna - zespół stresu pourazowego, znana w literaturze jako Post-Traumatic Stress Disorder (PTSD). Zespół ten obejmuje zaburzenia psychiczne wynikające z gwałtu, agresywnego napadu, walki frontowej, katastrof komunikacyjnych, oraz tzw. „men-made disorders” (bombardowanie, tortury, obozy koncentracyjne a ostatnio terroryzm). Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (American Psychiatric Association) określa nie tylko co może powodować PTSD, ale także z czym to zaburzenie jest związane, a mianowicie z zagrożeniem życia i towarzyszącą temu bezradnością.

więcej choćby tu:
http://www.psychiatria.pl...opsychologiczna

staaw - Czw 07 Lip, 2011 21:07

Marc-elus napisał/a:
To wina naszej choroby, a i sądzę że i tak dobrze nam idzie.....

Nie tylko. Znasz powiedzenie "łże jak naoczny świadek"? Zeznania na temat wypadku zależą od nastawienia i sympatii osób zeznających... są przekonani że mówią świętą prawdę...

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 21:16

pietruszka napisał/a:
Cytat:


Wszelkie objawy PTSD można mieć też na wskutek długotrwałej przemocy psychicznej.

Co innego mieć PTSD po pobycie w obozie koncentracyjnym, a co innego porównywać PTSD do przeżyć z takiego obozu. Nie wiem czemu to miałoby służyć?

szymon - Czw 07 Lip, 2011 21:17

pietruszka napisał/a:
więcej choćby tu:
http://www.psychiatria.pl...opsychologiczna

dziękuję za ta wstawkę!

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 21:22

staaw napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
To wina naszej choroby, a i sądzę że i tak dobrze nam idzie.....

Nie tylko. Znasz powiedzenie "łże jak naoczny świadek"? Zeznania na temat wypadku zależą od nastawienia i sympatii osób zeznających... są przekonani że mówią świętą prawdę...

Zupełnie Cię już nie rozumiem, najpierw przekonujesz że tylko "doświadczenie bo nikt kto nie zaznał blebleble" a teraz o skrzywionym spojrzeniu "uczestników". Zdecyduj się wreszcie.

pietruszka - Czw 07 Lip, 2011 21:27

Flandra napisał/a:
Co innego mieć PTSD po pobycie w obozie koncentracyjnym, a co innego porównywać PTSD do przeżyć z takiego obozu.

może niezbyt ściśle się wyraziłam, chodziło mi, że PTSD może być skutkiem zarówno obozu koncentracyjnego jak i życia w rodzinie alkoholowej. Objawy PTSD są takie same. Nie miałam bynajmniej na celu stawiania na jakiejkolwiek wadze i porównywania przeżyć jednej czy drugiej strony, a jedynie chciałam zwrócić uwagę jak silne są objawy takiego zaburzenia jakim jest PTSD

staaw - Czw 07 Lip, 2011 21:27

Zagmatwałem...
Chodziło mi o to że mózg płata nam takie figle że sam siebie nie jest w stanie poznać.
Niezależnie czy trzeźwy czy pod wpływem. Im większy jest poziom skomplikowania problemu, tym więcej dziur wypełnia legendą...
O poznaniu ludzkiego umysłu miało być...

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 21:31

staaw napisał/a:
Im większy jest poziom skomplikowania problemu, tym więcej dziur wypełnia legendą...

Ładnie powiedziane... ja to nazywam wyobraźnią ;) która to niekiedy potrafi zapełnić luki w sposób właściwy, zgodny z rzeczywistością.
Z resztą, sam wiesz że wierze w ludzi i ludzki umysł... to jeśli chodzi o poznanie rzeczywistości. A dusza pozwala nam rozróżnić dobro od zła. Nie trzeba do tego kodeksów.

staaw - Czw 07 Lip, 2011 21:37

We współczesnej kosmologii więcej jest wyobraźni czy rzeczywistości? :mysli:
Howkins mieni się naukowcem...
(owszem, umysł wielki, ale czy to jeszcze jest nauka?)

Flandria - Czw 07 Lip, 2011 21:39

pietruszka napisał/a:
Objawy PTSD są takie same.

chyba tak nie jest ...
spustoszenia w psychice są zależne od kilku czynników - czasu trwania, skali traumy i zdaje się, że również od odporności samej psychiki

np. osoby po trudnym dzieciństwie mogą się załamać po .. śmierci kota (gdzieś o tym słyszałam)
pietruszka napisał/a:
a jedynie chciałam zwrócić uwagę

a ja niepotrzebnie się czepiam
zdaje się, że to PMS
325t5
przepraszam ...

Marc-elus - Czw 07 Lip, 2011 21:42

Cytat:
We współczesnej kosmologii więcej jest wyobraźni czy rzeczywistości?

Jak zwykle, to zależy w co wierzysz :lol: akurat
Fizyka teoretyczna jest już ciekawym zjawiskiem jak się zaczniesz zastanawiać nad samą nazwą ;)

pietruszka - Czw 07 Lip, 2011 21:49

Flandra napisał/a:
PMS

:pocieszacz:
ależ się nie gniewam, ale masz rację, nie zawsze wyrażam się precyzyjnie, ot godzina późna...

a chłopaki to już doszły do fizyki molekularnej dsf4x

staaw - Czw 07 Lip, 2011 21:55

Marc-elus napisał/a:

Jak zwykle, to zależy w co wierzysz :lol: akurat
Fizyka teoretyczna jest już ciekawym zjawiskiem jak się zaczniesz zastanawiać nad samą nazwą ;)
Dla tego nie mam nic do zarzucenia Tesli, Newtonowi, Einsteinowi (po zastanowieniu) ale już na Freuda patrzę podejrzliwie...

ps.
Ciekawe jak Moderacja rozdzieli te tematy, bo na śmietnik chyba nie zasługujemy :wysmiewacz:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group