To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Tak bardzo mnie to boli...

Lila - Czw 14 Lip, 2011 13:39

Witajcie,
od dłuższego czasu zaglądam na to forum, ale dopiero dziś zdecydowałam się prosić o pomoc. Napiszę najkrócej jak mogę. Od stycznia tego roku próbuję odejść..w styczniu wyprowadziłam się do innego miasta, wróciłam do rodziny. Mój partner został 500 km ode mnie, pił, ćpał i brał leki - politoksykomania. Postawiłam warunek - terapia. 2 miesiące od mojego odejścia zdecydował się podjąć terapię. Ustalilismy, że po zakończeniu, spróbujemy zmienić miejsce zamieszkania. To trudny temat, ponieważ są długi, a w miejscu w któym mieszkaliśmy prowadził firmę, która mimo nałogu przynosiła pieniadze. W każdym razie zdecydowaliśmy, że będzie dojeżdzał kilka razy w miesiącu. To ja tak chciałam, a on ze strachu przytakiwał. Sam nie wierzył w to co mówi. W czerwcu mielismy zamieszkać w nowym miejscu, jednak jak się okazało nie utrzymywał abstynencji. Powiedziałam, że odchodzę. Wytrzymałam miesiąc, nie odbierałam telefonów, nie reagowałam. W końcu uległam, spotkaliśmy się kilka razy. Właściwie to nie muszę chyba tego wszystkiego opisywać, bo scenariusz jest ten sam. Problem mam ja. Nie umiem odejść, pomimo bólu, cierpienia...Kiedy jest trzeźwy - wiadomo, wszystko wygląda pięknie, ale wystarczy, że mija kilka dni i wszystko wraca. Tak bardzo chciałam wierzyć, ale już dłużej nie mogę. Sama siebie wykańczam. Od mojej przprowadzki minęło 7 mc. W tym czasie znalazłam nową pracę z której jestem bardzo zadowolona, od stycznia chodzę systematycznie na terapię indywidualną i dalej nie umiem tego zakończyć..Mój partner w tym czasie odbył jedną miesieczną terapię zamkniętą, a obecnie chodzi na indywidualną + AA. Niby się stara, obiecuje, ma lepsze i gorsze dni, ale wciąż jest to samo. Wydaje mi się, że chyba nic już nam nie pomoże, że każde z nas musi zająć się sobą i zapomnieć. Tak bardzo mnie to boli...Proszę Was o wsparcie, o słowo, które pomoże wytrwać mi w decyzji..

Klara - Czw 14 Lip, 2011 13:51

Witaj Agnieszko :)

agnieszka napisał/a:
Wydaje mi się, że chyba nic już nam nie pomoże, że każde z nas musi zająć się sobą i zapomnieć.

Dobrze Ci się wydaje :pocieszacz:

Chciałabym Twój post i odpowiedzi na niego przenieść z wątku Luany i założyć nowy (Twój) temat. Dałabym mu tytuł: "Tak bardzo mnie to boli..." lub też inny według Twojego uznania.
Co Ty na to?

Lila - Czw 14 Lip, 2011 13:59

Właśnie tego nie chciałam usłyszeć, przeczytać. Tak właśnie, tak bardzo boli...Nie umiem sobie z tym radzić, nie mogę do końca tego przyjąć, chciałabym przeczytać, że jest nadzieja.
Oczywiście, zgadzam się przenieść wątek, choć nie czuję sie jeszcze gotowa odejść i powiedzieć godzę się ze swoim bólem, przyjmuję, aby zacząć wszystko od nowa. Jeszcze nie umiem tego zaakceptować, wiem, że się odezwie, że będę musiała walczyć. Najgorsze jest to, że muszę wychodzić do ludzi, do pracy. Chciałabym się zaszyć i nie wychodzić..

pterodaktyll - Czw 14 Lip, 2011 14:02

agnieszka napisał/a:
Chciałabym się zaszyć i nie wychodzić..

W alkoholiźmie też stosuje się tzw. zaszycie i też nie pomaga na naszą chorobę........witaj na forum :)

Klara - Czw 14 Lip, 2011 14:05

agnieszka napisał/a:
Nie umiem sobie z tym radzić, nie mogę do końca tego przyjąć, chciałabym przeczytać, że jest nadzieja.

Wiesz, cuda się zdarzają, ale na wszelki wypadek zamiast liczyć na cud, lepiej jest zająć się sobą tak na serio, pokochać siebie i rozpocząć nowe życie bez obciążenia.
Czy Ty przypadkiem nie kochasz wyłącznie swojego wyobrażenia o tym człowieku?
Przecież większość Waszego wspólnego czasu był chyba nieprzytomny.
Co Cię w nim tak ekscytuje? Umiesz wymienić te zalety?

P.S. Za chwilę założę Twój wątek.
Tu pozostawię odnośnik, więc nie stracisz orientacji. Będzie w tym samym dziale, czyli we "Współuzależnieniu".

Klara - Czw 14 Lip, 2011 14:15

agnieszka napisał/a:
Właśnie tego nie chciałam usłyszeć, przeczytać.

Chciałabyś, żebyśmy Cię tu oszukiwali?
Tego oczekiwałaś?
Agnieszko, przypuszczam, że jesteś młoda. Dobrze myślę?

Lila - Czw 14 Lip, 2011 14:16

Masz rację Klaro. Chyba kocham wyobrażenie...przez większość czasu byliśmy w odległości. On miał komfort picia, a ja nerwy. Kiedy spotykaliśmy się, był trzeźwy i tak pięknie mówił...Chciałam w to wierzyć, choć pod skórą czułam, że jest źle. Później zamieszkaliśmy razem. Kiedy byłam na miejscu - był trzeźwy. W miesiącu musiałam wyjeżdzać na weekendy i wtedy pił. Nie mając dowodów, nigdy nie był przy mnie pijany, postanowiłam odejść. Czułam, że jest źle, ale nie miałam dowodów. Odeszłam. Chyba muszę zmienić numer telefonu, już się zaczęło...Długo zwlekałam, żeby prosić Was o pomoc. Nie chciałam widzieć prawdy, nadal mi ciężko...Może warto napisać, że sama jestem uzależniona, mam 10 lat abstynencji. Zastanwiam się, czy nie przeniosłam tego(uzależnienia) na człowieka. To jest takie okrutne, przecież mam serce.
Klara - Czw 14 Lip, 2011 14:18

agnieszka napisał/a:
sama jestem uzależniona, mam 10 lat abstynencji

Zostań na naszym forum.
Tu jest wielu trzeźwych alkoholików. Znajdziesz zrozumienie i nieco się otrząśniesz.

Czy jesteś może DDA?


Oj! widzę, że znów jesteśmy u Luany :lol:

Lila - Czw 14 Lip, 2011 14:26

Klaro, powstrzymywał mnie strach przed tym okropnym bólem i pewnie innymi uczuciami. Wiem, że życzycie mi dobrze. Wiedziałam też, że jeżeli zacznę to nie będzie odwrotu. Nie czułam się gotowa na prawdę. Nadal jest mi trudno.

DDA - nie. Uzależnienie od narkotyków, ale mechanizmy te same.

Jacek - Czw 14 Lip, 2011 15:02

agnieszka napisał/a:
nie mogę do końca tego przyjąć, chciałabym przeczytać, że jest nadzieja.

witaj Aguś :)
wiedz że mnie też nie było łatwo przyjąć do wiadomości że jestem alkoholikiem
a odejście żony ,otworzyło mnie na to oczy
i co więcej za tym poszło,że pozwoliło rozsądkowi działać

Lila - Czw 14 Lip, 2011 15:12

Już tyle razy odchodziłam i nie działało. Nie mogę znieść tych kłamstw, tych dziwnych opowieści. Niby tyle wiem o tej chorobie, o podstawowym mechanizmie iluzji i zaprzeczania, ale jakoś nie pomaga mi ta wiedza. Chyba go tłumaczyłam, naiwnie wierzyłam, bardzo chciałam, drobne oznaki zdrowia pozwalały zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Teraz mnie złości, że tyle czasu poświęciłam, tyle wycierpiałam, i co? I tak muszę podjąć decyzję ja.
Pati - Czw 14 Lip, 2011 16:05

Witam Cię Agnieszko :)
agnieszka napisał/a:
. Chyba go tłumaczyłam, naiwnie wierzyłam, bardzo chciałam, drobne oznaki zdrowia pozwalały zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Teraz mnie złości, że tyle czasu poświęciłam, tyle wycierpiałam, i co? I tak muszę podjąć decyzję ja.

No właśnie :)
Uważam,że czas się wziąść porządnie za siebie i tylko za siebie bo inaczej to i tysiąc terapi nic tu nie da.
Odpowiedz na pytanie sobie nie mnie po przemyśleniu nie od razu.
Jakie masz zyski a jakie straty z tego związku?

pietruszka - Czw 14 Lip, 2011 16:13

Witaj Agnieszko

agnieszka napisał/a:
od stycznia chodzę systematycznie na terapię indywidualną

Czy jesteś w terapii współuzależnienia? Masz możliwość podjęcia terapii grupowej?

agnieszka napisał/a:
I tak muszę podjąć decyzję ja.

Nie musisz, możesz... tysiące kobiet zostają ze swoimi alkoholikami i niosą dalej ten swój krzyż, cierpią, mając nadzieję, że on się zmieni 8|

agnieszka napisał/a:
Już tyle razy odchodziłam i nie działało.

Bo tylko straszyłaś, bo groziłaś, mając nadzieję, że uczucie do ciebie wygra z uzależnieniem, prawda?
:pocieszacz:

esaneta - Czw 14 Lip, 2011 19:02

agnieszka napisał/a:
od stycznia chodzę systematycznie na terapię indywidualną

Jeśli Cie mogę pocieszyć, to ja dopiero po rocznej terapii indywidualnej dojrzałam do decyzji o odejściu - przyjdzie czas, ze będziesz gotowa. :)

Klara napisał/a:
przenieść z wątku Luany


kurcze ja tez trafiłam tu po przeczytaniu historii Luany - zdumiała mnie jej pzremiana właściwie tu na forum, na oczach wszystkich i zrobiło mi sie cholernie wstyd, że ona taka młoda, krótka stażem, bez terapii i potrafiła. To głównie dzięki niej napisałam swój pierwszy post i poszłam za ciosem.
Widziałam, ze juz wróciła z urlopu......idę sie przywitać

Witaj Agnieszko

EDIT
Upsssssssss......jednak nie wróciła, to za sprawą Twojego wpisu podskoczył wątek Luany a ja sie pospieszyłam nie sprawdzając dokładnie :wysmiewacz:

esaneta - Czw 14 Lip, 2011 19:12

Cytat:
Małe sprostowanko

Dzieki Klaro....czujna jak zawsze :)

Lila - Czw 14 Lip, 2011 21:28

Dziękuję dziewczyny. Czy mogę się tak do Was zwracać?

Jeśli chodzi o moją terapię, to jestem niestety w terapii psychodynamicznej. Tak wybrałam, choć może nie była to dobra decyzja. Na głowę niby wiem jak mam postępować, tylko jakos z praktyką ciężko :( Może dlatego, że kiedy bylismy razem, było naprawdę dobrze, moje potrzeby były zaspokajane, rozmawialiśmy o terapii itp. Kiedy był fizycznie, zgadzał się na leczenie, niby wszystko rozumiał, podchodził tyle razy do terapii...Wiem, znowu skupiam się na nim, nie na sobie. Ale tak bardzo boli...Wydawało mi się, że dużo zrobiłam. Od razu poszłam na terapię, nie ustąpiłam co do powrotu, pracuję na II etatach...Nie umiem utrzymać decyzji do końca, wracaja dobre chwile. Przeszkadza mi moja wiedza na temat uzależnienia. Sama przeszłam tą drogę i przez to wydaje mi się, że można, rozumiem ból tej drugiej strony i to mi przeszkadza. Tylko ze mną nikt się nie obchodził jak z jajkiem. Z jednej strony próbuję się wydostać, zatroszczyć o siebie, a poźniej przychodzi poczucie winy i tłumaczenie, że tego nie chciał, że nie jest świadomy tego co robi. Nie umiem pogodzić się z bezsilnością...

Lila - Czw 14 Lip, 2011 21:38

Tak, Pietruszko. Chyba tylko straszyłam..Jednak, gdy w maju podjęłam decyzję, naprawdę ją czułam. Byłam pewna, że nie wrócę. Złość pomagała przetrwać najgorsze chwile, ale przyszedł czas, że zwyczajnie go potrzebowałam, tęskniłam, nie wiem sama. Zawsze, kiedy podejmuję decyzję, on robi coś takiego, że się poddaję, choć na głowę wiem, że nie tak to działa..Dlatego tym razem postanowiłam napisać, wiem, że sama nie dam rady. Potrzebuję, aby ktoś mnie urealnił, przypomniał, że słowa nic nie zmienią, potrzebuję wsparcia i słowa, które da mi nadzieję, że ze mną będzie dobrze. Już na terapii zaczynam milczeć, bo tracę wiarę w siebie, w to, że ze mną będzie dobrze..że wyjdę z tego.
pietruszka - Czw 14 Lip, 2011 21:59

agnieszka napisał/a:
jestem niestety w terapii psychodynamicznej.

możesz coś więcej o niej napisać
myślę, że może potrzebna jest klasyczna... współuzależnienia

Lila - Czw 14 Lip, 2011 22:06

Polega na tym, że ja głównie mówię. Moja terapeutka jest raczej wycofana, mało mówi. Poruszam różne tematy, od dzieciństwa do tego co aktualnie. Ona podaje swoją interpretację do tego co ja mówię, ale bardzo delikatnie. W tym tygodniu powiedziała, że może chcę zrezygnować, ponieważ muszę się tłumaczyć, a to jest dla mnie trudne. Tłumaczyć tzn. wrcać do tematu mojego związku, który przecież 2 mc temu zakończyłam. Fakt, nie mówię jej wszystkiego. Wstyd mi nie pozwala...że znowu uległam..
rufio - Czw 14 Lip, 2011 22:16

Jeszcze tak naprawde to Cie nie boli cos w rodzaju szczypania - ale zaboli i to mocno i wtedy moze zaskoczysz na tą chwile to sie droczysz . Tylko czy nie szkoda" trawników /"
pietruszka - Czw 14 Lip, 2011 22:16

agnieszka napisał/a:
Polega na tym, że ja głównie mówię.

czyli taka "wygadywana"?
Coś cię ciągnie do tego Twojego "skarba", ale co to jest:miłość, przyzwyczajenie, strach przed samotnością, lęk o niego, nuda, uzależnienie od chorej miłości? Umiesz sobie odpowiedzieć na to pytanie, czy już jesteś na etapie poszukiwania powodów, by do niego wrócić?

Lila - Czw 14 Lip, 2011 22:20

Jak to? naprawdę uważasz, że mój ból to pestka? czy może boleć jeszcze bardziej? Pewnie tak...dlatego wracałam?
Piszesz o bólu, kiedy naprawdę uświadomię sobie, że to była ściema? że nigdy mnie nie kochał?!

Lila - Czw 14 Lip, 2011 22:31

Tak, Pietruszko - wygadywana.

Stawiam na lęk przed samotnością, chorą miłość, myślenie - mogło być tak dobrze...gdyby tylko nie pił. Wiem, sama się tego wstydzę. Jednak te dobre chwile zawsze mnie powstrzymywały. W wielu kwestiach zwyczajnie mi imponuje, to jest złudne...Jest bardzo inteligentny, praca zawodowa daje mu poczucie mocy. Ja też się na to nabrałam. Otoczenie też go wspiera. Mam wrażenie, że wszyscy- tzn. z jego otoczenia są współuzależnieni...Jego sukcesy zawodowe spowodowały, że "jakoś" sie trzyma. Pije, rano bierze leki, żeby ręce pracowały, sam siebie odtruwa, robi zastrzyki witaminowe. Straszne to wszystko...
Wydawało mi się, że skoro pracuje, to nie jest tak źle...

pietruszka - Czw 14 Lip, 2011 22:38

agnieszka napisał/a:
Wydawało mi się, że skoro pracuje, to nie jest tak źle...


z nim? a co z TOBĄ? Twoim Życiem? Twoimi marzeniami?

Lila - Czw 14 Lip, 2011 22:46

No właśnie, dociera to do mnie...poświęciłam wszystko, początkowo nawet swoją pracę - przeprowadziłam się do niego i to była pomyłka. Teraz zaczynam od nowa i nie chcę tego zniszczyć. Dostałam bardzo dobrą pracę, właściwie moje marzenie...I to sprawiło, że 2 mc temu postanowiłam odejść. Pomyślałam, że jeżeli tego nie zrobię, wykończę się, stracę pracę, bo takie miewam ciężkie stany, że nie mogę sie skupić itd. I właśnie z tym nie umiem sobie poradzić, myślę wtedy, że jest tak źle, że nie dam bez niego rady, że nie nadaję się do niczego skoro doprowadziłam się do takiej sytuacji..Nie wierzę w siebie. Przychodzi żal, że ja cierpię, a on w najlepsze pije i nie zastanawia się co ze mną...Ufam bardziej jemu-choremu człowiekowi niż sobie samej, teraz już tez chorej.
Lila - Czw 14 Lip, 2011 22:54

Pietruszko, bardzo Ci dziękuję, że rozmawiasz ze mną. To bardzo pomocne! Łzy spływają po policzkach, spróbuję zasnąć, bo o 5 wychodzę do pracy. Boję się poranka i sms, w którym będzie napisane, jak bardzo kocha i inne kłamstwa.
Czy on kalkuluje? Czy można, aż tak być okrutnym, nieświadomym? Po co to robi?
Chyba faktycznie się droczę..jak napisał rufio.
Dobrej nocy.
Dziękuję, że tak szybko zareagowliście.

pterodaktyll - Czw 14 Lip, 2011 22:57

agnieszka napisał/a:
Czy on kalkuluje?

On manipuluje.........
agnieszka napisał/a:
Czy można, aż tak być okrutnym, nieświadomym?

Można.............
agnieszka napisał/a:
Po co to robi?

Taka choroba...............
Mądrych wyborów Ci życzę

pietruszka - Czw 14 Lip, 2011 22:59

Spokojnej nocy Aga i myśl o swoich marzeniach
Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 07:52

Hmmm... po raz kolejny przychodzi mi do głowy pewna teoria...
Ciekawe czy się ze mną zgodzicie.

Ja sobie czasem myślę, że w tym całym współuzależnieniu chodzi głównie o rozpaczliwe udowadnianie sobie przez kobietę, że ON, TEN ALKOHOLIK, MIMO WSZYSTKO JĄ KOCHA.
Że kocha ją na tyle mocno, że ta miłość kiedyś wygra z uzależnieniem.
No bo jeśli jego miłość do kobiety nie wygrywa z jego pociągiem do alkoholu, to oznaczałoby że ON TEJ KOBIETY NIE KOCHA. Ba, że nigdy jej nie kochał, tylko ją okłamywał, manipulował nią i wykorzystywał. A samo dopuszczenie do siebie takiej myśli jest dla kobiety przerażające.
Uderza przecież w sam środek jej poczucia własnej wartości. :(

beata - Pią 15 Lip, 2011 07:57

agnieszka napisał/a:
Może warto napisać, że sama jestem uzależniona, mam 10 lat abstynencji.
Witaj Aguś.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego,ze związek z czynnym uzależnionym zagraża Twojej abstynencji?

evita - Pią 15 Lip, 2011 08:02

Tomoe napisał/a:
Ciekawe czy się ze mną zgodzicie.

myślę, że jestem skłonna się zgodzić z tobą Tomoe :) urażona duma i fakt, że to ON mnie olał a nie na odwrót może być przyczyną upierdliwego dążenia do udowodnienia, że to ja wygram a nie wóda ! Ja zawsze traktowałam alkohol jako swojego wroga nr 1 personifikując ją :/ co gorsza to właśnie teraz doszłam do takiego wniosku po twoim komentarzu ;)

Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 08:11

Butelka - rywalka?
:mysli:

staaw - Pią 15 Lip, 2011 08:11

Moja żona często mówiła że piję za dużo, dwa razy próbowała uciekać, mówiła że do AA mnie zapisze....
Kiedy sam powiedziałem że jestem alkoholikiem przekonywała siebie że to jakiś mój nowy wymysł... przejdzie mi ten alkoholizm... Pić nie powinienem, ale alkoholikiem to ja NA PEWNO nie jestem...

evita - Pią 15 Lip, 2011 08:16

Tomoe napisał/a:
Butelka - rywalka?

do tego doliczyłabym jeszcze kilku koleżków od kieliszka :| ale największą wściekłość we mnie wzbudzał jednak fakt, że stawiając butelkę obok mnie (choćbym i w negliżu była) jego ręka sięgała w kierunku butelki nie mnie ... ja byłam tylko krótkim przerywnikiem :mgreen:

beata - Pią 15 Lip, 2011 08:17

staaw napisał/a:
.. Pić nie powinienem, ale alkoholikiem to ja NA PEWNO nie jestem...
Pewnie miała o tym takie samo pojęcie jak i ja.Jak mnie mąż na pierwszy mityng ciągnął,to się zapierałam jak mogłam,ponieważ myslałam,ze tam to juz tylko menele leżący na chodniku chodzą. :roll: Kurde...ale się zdziwiłam jak poszłam. :wysmiewacz:
staaw - Pią 15 Lip, 2011 08:19

Co zrobił byś poszła?
:buziak: (zamiast punkcika)...

Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 08:27

evita napisał/a:
stawiając butelkę obok mnie (choćbym i w negliżu była) jego ręka sięgała w kierunku butelki nie mnie ... ja byłam tylko krótkim przerywnikiem :mgreen:


Mój świętej pamięci były, podczas swojego ostatniego w życiu odwyku przyznał mi się, że przez cztery lata zawsze miał schowaną butelkę za tapczanem. I czasem nie mógł się doczekać aż zasnę.

Ja już teraz rozumiem, dlaczego pierwszy krok w Al-Anon jest identyczny jak w AA i dlaczego chodzi w nim o to, żeby uznać swoją bezsilność wobec alkoholu. Uznać, że ta "butelka-rywalka" jest zbyt silna i nie da się z nią wygrać. No po prostu się nie da.
A skoro się nie da - to najrozsądniej jest przestać walczyć i zejść z ringu.

evita - Pią 15 Lip, 2011 08:30

Tomoe napisał/a:
Uznać, że ta "butelka-rywalka" jest zbyt silna i nie da się z nią wygrać. No po prostu się nie da.

no i żeby to choć jakieś ładne było, zgrabne, powabna kibić, długie nogi, blond wenus a to zwykłe, zimne, toporne szkło :uoee: i jak tu nie *ku******ć się jak się z taką byle jaką rywalką przegrywa w przedbiegach :lol2:

Flandria - Pią 15 Lip, 2011 08:33

Tomoe napisał/a:
Uznać, że ta "butelka-rywalka" jest zbyt silna i nie da się z nią wygrać. No po prostu się nie da.
A skoro się nie da - to najrozsądniej jest przestać walczyć i zejść z ringu.

ja nie miałam butelki-rywalki, ale rywalkę w postaci teściowej
wnioski podobne :)
Po co walczyć z czymś z czym nie da się wygrać ...
Moja babcia zawsze mówiła, że "mądrzejszy ustępuje" - no to ustąpiłam ...

beata - Pią 15 Lip, 2011 08:33

staaw napisał/a:
Co zrobił byś poszła?
Ubrał się i wyszedł.Ja bojąc się,że pójdzie pić poleciałam za Nim. :roll:
staaw - Pią 15 Lip, 2011 08:37

evita napisał/a:
no i żeby to choć jakieś ładne było

Za to ile rozkoszy daje :chmurka: ....
Na początku, później bierze wszystko :bezradny:

beata napisał/a:
staaw napisał/a:
Co zrobił byś poszła?
Ubrał się i wyszedł.Ja bojąc się,że pójdzie pić poleciałam za Nim. :roll:

Za późno. Nie podziała :bezradny:

Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 08:39

evita napisał/a:
i jak tu nie *ku******ć się


Wk****ć się można, a nawet trzeba. Ale tak wiesz - raz a porządnie:

yul-ya - Pią 15 Lip, 2011 08:55

agnieszka napisał/a:
Boję się poranka i sms, w którym będzie napisane, jak bardzo kocha i inne kłamstwa.
Czy on kalkuluje? Czy można, aż tak być okrutnym, nieświadomym? Po co to robi?


Facet myśli o SOBIE a nie o TOBIE, Agnieszko. Może to robić z bardzo wielu powodów, oprócz wspomnianej tu manipulacji. Dla podbudowania ego, dla zabicia nudy, dla zabicia poczucia winy (to przecież takie nieprzyjemne uczucie, którego chciałoby się uniknąć), dla odwrócenia myśli od innych, gorszych problemów w jego życiu, dlatego, że żyje w świecie iluzji i fantazji itd itp.
Nic Ci nie da zastanawianie się dlaczego to robi. Powiem więcej: dla Ciebie to nie ma żadnego znaczenia. Wiesz, że ten związek Cię niszczy i myśl o SOBIE. O tym, co dla Ciebie jest najlepsze. Pozdrawiam :pocieszacz:

milutka - Pią 15 Lip, 2011 09:03

Tomoe napisał/a:
Hmmm... po raz kolejny przychodzi mi do głowy pewna teoria...
Ciekawe czy się ze mną zgodzicie.

Ja sobie czasem myślę, że w tym całym współuzależnieniu chodzi głównie o rozpaczliwe udowadnianie sobie przez kobietę, że ON, TEN ALKOHOLIK, MIMO WSZYSTKO JĄ KOCHA.
Że kocha ją na tyle mocno, że ta miłość kiedyś wygra z uzależnieniem.
No bo jeśli jego miłość do kobiety nie wygrywa z jego pociągiem do alkoholu, to oznaczałoby że ON TEJ KOBIETY NIE KOCHA. Ba, że nigdy jej nie kochał, tylko ją okłamywał, manipulował nią i wykorzystywał. A samo dopuszczenie do siebie takiej myśli jest dla kobiety przerażające.
Uderza przecież w sam środek jej poczucia własnej wartości. :(

Zgodze się z tym Tomoe bo sama jeszcze nie tak dawno tak myślałam ....ale jest bynajmniej u mnie jeszcze jeden powód dla którego się motam i pewnie się z tym również zgodzisz ...Ja na dzień dzisiejszy chyba pogodziłam się już z tym ,że on pije i ,że nie przestanie pić dla mnie ....ale chciała bym żeby przestał pić dla samego siebie ,poznałam go jako mężczyzę zaradnego ,pracowitego ,na co dzie widziałam jak bardzo go cieszy to co w życiu osiągnął ,wybudował dom -sam na to zapracował ,nie miał wsparcia niestety w rodzicach bo ojciec umarł a matka bardzo chorowała i finansowo nie była w stanie mu pomóc ,był dobrym fachowcem -raczej go wszyscy chwalili i chętnie brali do pracy i wiele wiele innych wartości które jak dla mnie miały znaczenie :roll: ...i teraz co?teraz stracił już prawie wszystko ,mimo długów ,straconego prawa jazdy ,w pracy też już się z nim nie liczą a nasze relacje sa jakie sa ...a on nadal twierdzi ,że ic sie nie dzieje ,że pije jak wszyscy :roll: ja teraz już wiem jakie sa mechanizmy tej choroby -jego jak i mojej .....ale mimo wszystko nadal bym chciała by nie pił nie dla mnie bo mnie kocha i takie tam tylko dla siebie ,by mógł się na starośc cieszyć i być dumny z tego co osiągnął :roll: ...gubię się niestety jeszcze w takim myśleniu :roll: i wiem ,że jesli czegoś nie zrobię to na to dno pociągnie i mnie :roll: a tego bym nie chciała :(

pterodaktyll - Pią 15 Lip, 2011 09:16

Tomoe napisał/a:
Ja sobie czasem myślę, że w tym całym współuzależnieniu chodzi głównie o rozpaczliwe udowadnianie sobie przez kobietę, że ON, TEN ALKOHOLIK, MIMO WSZYSTKO JĄ KOCHA.

Musze przyznać, zresztą na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji, że Twoja teoria ma sens..

Pati - Pią 15 Lip, 2011 09:47

agnieszka napisał/a:
Przychodzi żal, że ja cierpię, a on w najlepsze pije i nie zastanawia się co ze mną...

Proponuję to napisać na kartkach i porozwieszać w widocznych miejscach między innymi nad łóżkiem w pracy też jeśli to jest możliwe.

Mysza - Pią 15 Lip, 2011 09:48

Tomoe napisał/a:
Ja sobie czasem myślę, że w tym całym współuzależnieniu chodzi głównie o rozpaczliwe udowadnianie sobie przez kobietę, że ON, TEN ALKOHOLIK, MIMO WSZYSTKO JĄ KOCHA.
Że kocha ją na tyle mocno, że ta miłość kiedyś wygra z uzależnieniem.
........ A samo dopuszczenie do siebie takiej myśli jest dla kobiety przerażające.
Uderza przecież w sam środek jej poczucia własnej wartości.


Które to poczucie jest bardzo niskie, albo wręcz zerowe.
Bo przecież ona w swej nadopiekuńczości i nad odpowiedzialności nie ma już czasu, ni chęci by zajmować się sobą, samorealizować się w swej pracy, swym zawodzie, swych zainteresowaniach.
Często gdyby ją o to zapytać, to odpowie: po co..... nic mi się nie uda, przecież jestem do niczego.....
....zauważcie paradoks....
W to że jego uleczy, że spowoduje że on przestanie pić....wierzy bezgranicznie mocno i do końca....., bo to pozostaje jedyna rzeczą, gdzie chce sobie i innym udowodnić, że jednak coś potrafi i "do czegoś się nada"
Sprawy, które są zależne tylko od niej, odkłada na później, a w te które od niej zupełnie nie zależą, angażuje się nieporównywalnie mocniej, aż nie przyjdzie taki dzień......sławetnego dna....i wtedy nareszcie zmienia się jej optyka widzenia.....
na całe szczęście i dla niej i dla niego......dodam :)

evita - Pią 15 Lip, 2011 12:59

milutka napisał/a:
poznałam go jako mężczyzę zaradnego ,pracowitego ,na co dzie widziałam jak bardzo go cieszy to co w życiu osiągnął ,wybudował dom -sam na to zapracował ,nie miał wsparcia niestety w rodzicach bo ojciec umarł a matka bardzo chorowała i finansowo nie była w stanie mu pomóc ,był dobrym fachowcem -raczej go wszyscy chwalili i chętnie brali do pracy i wiele wiele innych wartości które jak dla mnie miały znaczenie

sratata :uoee: i co z tego, że był taki ? ale nie jest :bezradny: chcesz przeżyć życie za niego ? to bierz kielnię, buduj dalej dom, staraj się być dobrym fachowcem a innym opowiadaj, że to on i to będzie szczera prawda :) jesteś zwykłym narzędziem w jego ręku i uwierz mi, że teraz to w zasadzie niczym się nie różnisz od kielni w jego rękach. Nie wykluczone, że będzie jeszcze inaczej i wrócisz do łask swego pana pytanie tylko kiedy i jakim kosztem ? :(

Lila - Pią 15 Lip, 2011 13:03

Pati napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Przychodzi żal, że ja cierpię, a on w najlepsze pije i nie zastanawia się co ze mną...

Proponuję to napisać na kartkach i porozwieszać w widocznych miejscach między innymi nad łóżkiem w pracy też jeśli to jest możliwe.


Właśnie jestem w pracy, mam chwilę przerwy. Nie panikuję jak zawsze, ale czuję to jedyne w swoim rodzaju napięcie, ściśnięte serce. Powtarzam sobie - to jedyna droga, muszę wytrwać...Za chwilę znowu pojawia się smutek, żal - jak mógł mi to zrobić?
Tłumaczę sobie, że to ja wygrałam, że jestem trzeźwa i mam całe życie przed sobą. Tyle we mnie skrajnych emocji...Proszę, napiszcie, że to dobra decyzja, że tylko tak można, że muszę zapomnieć, przestać się oszukiwać.

evita - Pią 15 Lip, 2011 13:06

agnieszka napisał/a:
Proszę, napiszcie, że to dobra decyzja, że tylko tak można, że muszę zapomnieć, przestać się oszukiwać.

mówisz i masz :) to jedyna słuszna decyzja !!! uwierz mi ;)

Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 13:17

To co napiszę, jest adresowane i do Agnieszki, i do Basi:

NIE DA SIĘ przeżyć życia za drugiego dorosłego człowieka. Obydwie was łączy jedno: przejmujecie się losem tych swoich facetów znacznie bardziej niż oni sami.
Więc właściwie po co oni maja ze sobą cokolwiek robić, skoro tuż przy boku czekają gotowe na jedno skinienie pielęgniarki, opiekunki, wybawicielki...

Dziewczyny, gwarantuję wam: alkoholik jest wprawdzie chorym człowiekiem, ale nie jest opóźnionym w rozwoju, upośledzonym umysłowo trzyletnim chłopczykiem. Tak się zachowuje, ponieważ jest mu z tym wygodnie.

A współuzależnienie polega na tym, że kobieta myli litość i współczucie z miłością.

W normalnym związku dwojga dorosłych ludzi jest równowaga w dawaniu i braniu. Jest poczucie bezpieczeństwa i poczucie harmonii.

staaw - Pią 15 Lip, 2011 13:23

Tomoe napisał/a:
tuż przy boku czekają gotowe na jedno skinienie pielęgniarki

:chmurka:

Tak, wtedy można się niczym nie przejmować... Zawsze jest ktoś kto się przejmuje za mnie. Nie ta, to inna...
Nie brak dziewcząt z dobrym serduszkiem na świecie....

Lila - Pią 15 Lip, 2011 13:30

Ja to w ogóle jestem naiwna. Nie mogę dopuścić, że ludzie mogą być tak egoistyczni. Myśli tylko o sobie, jest mu takwygodnie, dba o swój komfort picia, a ja głupia wierzyłam. Byłam jaka lalka do zabwy- używana wtedy, kiedy ma ochotę. Tak, wiem pzwoliłam na to. Teraz wydaje mi się, że z miłości. Kiedyś może dojdę o co w tym chodzi.
Pati - Pią 15 Lip, 2011 16:37

agnieszka napisał/a:
Kiedyś może dojdę o co w tym chodzi.

Agnieszko lepiej zajmij się sobą i tylko sobą.
Kiedy ostatnio zrobiłaś coś tylko dla siebie?

staaw - Pią 15 Lip, 2011 16:47

Spała w fotelu zamiast na podłodze...
To nie jest żart...

Pati - Pią 15 Lip, 2011 16:58

Nie rozumiem :bezradny:
staaw - Pią 15 Lip, 2011 17:03

Łóżko było zajęte przez alkoholika i jego kochankę...
Ate - Pią 15 Lip, 2011 17:07

Pati napisał/a:
Agnieszko lepiej zajmij się sobą i tylko sobą.
Kiedy ostatnio zrobiłaś coś tylko dla siebie?
Agnieszko napisze Ci z pozycji alkoholiczki. Dla czynnego alkoholika wodka zawsze jest na pierwszym miejscu. Mnie blagaly wlasne dzieci zebym przestala, przytakiwalam,obiecywalam, po czym gdy zasypialy robilam sobie driny . Alkoholik jest bezwzgledny w osiagnieciu celu jakim jest nachlanie sie. W jego zyciu musi sie stac cos takiego, zeby to on sam spojrzal prawdzie w oczy. Twoja rola opiekunki powinna sie skonczyc, jesli nie wyciagniesz konsekwencji, on pociagnie Cie za soba.
Lila - Pią 15 Lip, 2011 19:22

Czytam i czytam, nie mogę zebrać myśli...Kiedy coś zrobiłam? Chyba większość spraw uzależniłam od niego. Właściwie dopiero od maja stawiam pierwsze kroki w mysleniu o sobie. Postawiłam na parcę, pracę i pracę. Nie pomogło. Mało rzeczy mnie cieszy, przełamuję się, wychodzę do ludzi, ale jakoś się męczę.
Klara - Pią 15 Lip, 2011 20:37

agnieszka napisał/a:
Właściwie dopiero od maja stawiam pierwsze kroki w mysleniu o sobie.

To dopiero drugi miesiąc, a Tomoe kiedyś pisała, że z traumy po takim związku wychodzi się około dwóch lat, więc jeszcze sporo pracy przed Tobą Agnieszko.

Lila - Pią 15 Lip, 2011 20:48

Właściwie to pierwszy dzień, bo przez ostatnie 2 mc widzieliśmy się 3 razy i próbowalismy coś ustalić. Mieszkamy nadal w dużej odległości od siebie, więc te 3 razy były w różnych miastach Polski. Ostatnio tydzień temu, jak zwykle wszystko ok, stały scenariusz, kiedy widzimy się na chwilę. Dzień poźniej stary schemat- poczucie mocy (u niego), obietnice nie z tej ziemi (ja czuję, że to choroba wtedy gada, on nie)no i od nowa-pokłócilismy się i po tym stwierdziłam, że to naprawdę jest chore, że ja jestem chora, że pozwalam na takie traktowanie. Te skoki mnie rozwalają, wystarczył 1 dzień, aby z górki zrobił się dół. Takie emocje rozwalają wszystko. Nie mogę sobie na to pozwolić, bo zamiast 2 lat zrobi się 5.
Lila - Pią 15 Lip, 2011 20:51

Przyznam, że Wasza pomoc jest bardzo cenna. Bardzo! I nawet dziś nie jest tak tragicznie ze mną, ale obawiam się, że ucieknę w to forum, że w ten sposób zabijam ból, żeby mnie nie dopadł. Okropnie się tego boję, dlatego napisałam, żeby nie być samą w tym wszystkim.
Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 20:57

Klara napisał/a:

To dopiero drugi miesiąc, a Tomoe kiedyś pisała, że z traumy po takim związku wychodzi się około dwóch lat, więc jeszcze sporo pracy przed Tobą Agnieszko.


Troszkę inaczej. Terapeuta, u którego byłam na początku stycznia, żeby jakoś sobie "domknąć" mój związek i rozmagnesować się na nieciekawe typy, powiedział mi, że po rozstaniu, na które nie było zgody przynajmniej jednej ze stron, proces "odwikłania emocjonalnego" trwa od roku do dwóch lat. I że czas tego "wyplątywania się z emocjonalnej pajęczynki" zależy zarówno od mnie, jak i od mojego byłego partnera. Ale w bardzo dużym stopniu ode mnie. :)

Klara - Pią 15 Lip, 2011 21:05

Tomoe napisał/a:
Troszkę inaczej.

Wspomniałam, że to Twoja wypowiedź, bo miałam nadzieję, że jeśli coś pokręciłam, to sprostujesz.
Dziękuję :)

Tomoe - Pią 15 Lip, 2011 22:03

Uzupełniłam tylko. :buziak:
milutka - Sob 16 Lip, 2011 05:57

evita napisał/a:
sratata :uoee: i co z tego, że był taki ? ale nie jest :bezradny: chcesz przeżyć życie za niego ?
nie Evito :roll: napisałam jak to ja widze i jak to u mnie jest ale to nie oznacza ,że teraz będę się z tego powodu nad nim litować oj nie nie :uoee: ....ale niestety taka jest prawda ,tak właśnie wygląda to nasze chore myślenie a raczej moje :( ....
Cytat:
To co napiszę, jest adresowane i do Agnieszki, i do Basi:

NIE DA SIĘ przeżyć życia za drugiego dorosłego człowieka. Obydwie was łączy jedno: przejmujecie się losem tych swoich facetów znacznie bardziej niż oni sami.
Więc właściwie po co oni maja ze sobą cokolwiek robić, skoro tuż przy boku czekają gotowe na jedno skinienie pielęgniarki, opiekunki, wybawicielki...

Wiesz co Tomoe ...w takich chwilach załamania powtarzaj mi to codziennie -może cholera wreszcie coś do mnie dotrze :uoee: ...a tak poważnie to jak się 14lat było "Matką Teresą "to trudno tak od razu przestawić się na normalne myślenie :roll: chociaż mnie już nieźle wychodzi tylko czasami mam jakieś "odchyły od normy " ;)

staaw - Sob 16 Lip, 2011 06:08

milutka napisał/a:
a tak poważnie to jak się 14lat było "Matką Teresą "to trudno tak od razu przestawić się na normalne myślenie

Milutka, uzgodnijmy że Ty nigdy nie byłaś Matką Teresą.
Matka Teresa oddawała siłę która jej zbywała, mimo niepozornego wyglądu była wielką i silną kobietą...
Ty oddajesz swoje życie dla drugiego człowieka zabijając siebie. Wybawiasz kosztem swojego życia. Cnotą to nie jest, raczej głupotą, w kategoriach chrześcijańskich, grzechem...

milutka - Sob 16 Lip, 2011 06:26

staaw napisał/a:
Milutka, uzgodnijmy że Ty nigdy nie byłaś Matką Teresą.
Matka Teresa oddawała siłę która jej zbywała, mimo niepozornego wyglądu była wielką i silną kobietą...
No tak ...ale zgodzisz się ze mną ,że jej pomoc była bezinteresowna i płynęła z dobroci serca ...a u mnie tak to się objawiało i do tego doszła jeszcze bezgraniczna miłość która zaślepiła logiczne myślenie :( ...takie wartości wydawały mi się czymś normalnym jednak dopiero od jakiegoś czasu widzę jak krzywdzę przy tym siebie :roll: i dla tego porównałam się do "Matki Teresy "...i gdybym nie sięgła po pomoc dla siebie to nie wiedziałabym ,że te moje zachowania płynęły z tego ,że jestem współuzależniona i takie tam ale to inny temat ...
stiff - Sob 16 Lip, 2011 06:34

milutka napisał/a:
i dla tego porównałam się do "Matki Teresy "

to w Twoim przypadku nazywa sie - masz miękkie serce,
to musisz mieć twarda pupę... :roll:

staaw - Sob 16 Lip, 2011 06:36

Skarbie, nie napisałem tego by Ciebie krytykować, ale byś wyrzutów sumienia się pozbyła...
Kiedyś pracując w karetce reanimacyjnej bardzo naraziłem swoje życie by ratować poszkodowanego. Zamiast medalu dostałem taki opeer że do dzisiaj boli :bezradny:
Kurcze, to nie ja miałem wtedy rację...
:buzki:

milutka - Sob 16 Lip, 2011 06:40

staaw napisał/a:
Skarbie, nie napisałem tego by Ciebie krytykować, ale byś wyrzutów sumienia się pozbyła...
nie odebrałam tego jako krytyki ...jest okej ;)
Lila - Sob 16 Lip, 2011 06:47

staaw napisał/a:
Skarbie, nie napisałem tego by Ciebie krytykować, ale byś wyrzutów sumienia się pozbyła...
Kiedyś pracując w karetce reanimacyjnej bardzo naraziłem swoje życie by ratować poszkodowanego. Zamiast medalu dostałem taki opeer że do dzisiaj boli :bezradny:
Kurcze, to nie ja miałem wtedy rację...
:buzki:


niby tak...
ale jeśli widzisz, że ktoś się podnosi i prosi Cię o podanie ręki, trudno tak zwyczajnie powiedzieć - nie.
Widzisz jak stawia kroki, a za chwilę znowu dostajesz po głowie. Trudno o zdrowe zachowania, na poczatku chcesz wierzyć itd.

staaw - Sob 16 Lip, 2011 06:53

agnieszka napisał/a:
Trudno o zdrowe zachowania, na poczatku chcesz wierzyć itd.
W psychiatrii to się nazywa system iluzji....
Pomagać możesz tylko do granicy własnego bezpieczeństwa. Nie masz prawa narażać własnego zdrowia w imię poczucia misji. Wiem że to trudne...
Jeżeli ktoś ma zapalenie wyrostka, sama zrobisz operację czy do lekarza zawieziesz nieszczęśnika?

stiff - Sob 16 Lip, 2011 06:56

Cytat:
Trudno o zdrowe zachowania, na poczatku chcesz wierzyć itd.

Tylko, ze zazwyczaj ta wiara zmienia się w oszukiwanie samego siebie,
bo jak inaczej na to patrzeć, kiedy ten schemat funkcjonuje przez lata... :roll:
Dlatego tak trudno później zdobyć zaufanie, kiedy rzeczywiste zaczynamy trzeźwieć...

evita - Sob 16 Lip, 2011 07:07

bo wam dziewczyny jeszcze się wydaje, że kochacie :) a to g**** prawda ! to nie miłość tylko przywiązanie a właściwie uwiązanie do nogi Waszego PANA :/ w moim przypadku jest o tyle prościej, że już od kilku dobrych lat nienawidzę :uoee: poddałam się w swej walce o trzeźwość chłopa. W chwilowych stanach jego trzeźwości próbował mnie ponownie podporządkować sobie co odniosło zupełnie odwrotny skutek :roll:
Chyba musicie jeszcze trochę przejść, dać się zeszmacić, sponiewierać tak żebyście zapomniały po co przyszłyście na ten świat i jaka jest wasza rola w życiu . Później albo otworzycie oczy albo zostaniecie podnóżkami waszego alko do końca życia :/

Tomoe - Sob 16 Lip, 2011 08:34

staaw napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Trudno o zdrowe zachowania, na poczatku chcesz wierzyć itd.
W psychiatrii to się nazywa system iluzji....


W terapii współuzależnienia używa się też określenia "myślenie życzeniowo-magiczne". :)

O, Evitka, widzę że jesteś na etapie buntu i "wychodzenia z mgły". :)

ewa-47 - Sob 16 Lip, 2011 20:55

evita napisał/a:
bo wam dziewczyny jeszcze się wydaje, że kochacie :) a to g**** prawda ! to nie miłość tylko przywiązanie a właściwie uwiązanie do nogi Waszego PANA :/


Ja w takim uwiązaniu tkwiłam przez ponad 7 lat. Przez to moje uwiązanie do nogi męża, poniewierana, poniżana pozwalałam na odbieranie dzieciństwa moim dzieciom, i gdy wreszcie "obudziłam się" z tego pijanego świata mojego męża dostrzegłam, że mnie w tamtym życiu nie było! Był mąż, którego za wszelką cenę chciałam chronić przed alkoholem, był alkohol, który przynosił mąż do domu więc go piłam razem z mężem. Żeby miał mniej :shock: Przez siedem lat ratowałam swojego męża przed upijaniem się (o ironio, upił się zawsze!), aż alkohol sięgnął i po mnie. Swoje "macki" wczepił w moją duszę, głowę i ciało. Na szczęście ocknęłam się z tego koszmaru. Chociaż byłam nie świadoma, że ja już noszę w sobie "wirusa" choroby alkoholowej. Moja SW jak widać jednak nigdy nie zostawiła mnie samej sobie. I pomimo, że w dalszej drodze mojego życia przyszła kolej na zmaganie się z moja chorobą, to postawiła na mojej drodze ludzi, którzy mi pomogli. Ponownie pomogła mi obudzić się z kolejnego koszmaru, pomogła znów otworzyć mi oczy. Dzisiaj wiem, że w tamtych latach decyzja, którą podjęłam, aby wyrwać się ze "szponów tzw. miłości", była jedną z najlepszych moich życiowych decyzji. Myślę, że gdybym nie przerwała tego mojego cierpienia, dzisiaj nie byłoby mnie wśród żywych. Najtragiczniejsze jest to, że nic nie jest wstanie zrekompensować dzieciństwa moich dzieci. Dzisiaj już są dorosłe, zakładają swoje rodziny i jest im bardzo trudno w relacjach ze swoimi dziećmi, partnerami. Jestem dzisiaj świadoma dlaczego tak się u nich dzieje. Siedem lat tkwiłam w PIEKLE, o siedem lat za długo. Pozdrawiam i życzę Pogody Ducha :D

Lila - Nie 17 Lip, 2011 13:49

staaw napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Trudno o zdrowe zachowania, na poczatku chcesz wierzyć itd.
W psychiatrii to się nazywa system iluzji....
Pomagać możesz tylko do granicy własnego bezpieczeństwa. Nie masz prawa narażać własnego zdrowia w imię poczucia misji. Wiem że to trudne...
Jeżeli ktoś ma zapalenie wyrostka, sama zrobisz operację czy do lekarza zawieziesz nieszczęśnika?


do lekarza..
i to próbowałam zrobić-zmotywować. Jednak on chyba naprawdę nie chciał tego zmieniać, dlatego ostatnie próby kończyły się niepowodzeniam.

Lila - Nie 17 Lip, 2011 20:02

Proszę, pomóżcie. Co robić, kiedy pisze do mnie.
Postawić warunek - właściwie kolejny raz :(
nie odezwać się słowem?
zmienić telefon i zapomnieć?
czy nie ma już szansy???
Nie wiem co robić, tak bardzo boli...

pterodaktyll - Nie 17 Lip, 2011 20:11

agnieszka napisał/a:
nie odezwać się słowem?
zmienić telefon i zapomnieć?

Ja bym wybrał te opcje..............

Borus - Nie 17 Lip, 2011 20:58

pterodaktyll napisał/a:
agnieszka napisał/a:
nie odezwać się słowem?
zmienić telefon i zapomnieć?

Ja bym wybrał te opcje..............

...ja popieram, chociaż z zapomnieniem może być problem... :bezradny:

Lila - Nie 17 Lip, 2011 21:22

yhm
pterodaktyll - Nie 17 Lip, 2011 21:26

Borus napisał/a:
chociaż z zapomnieniem może być problem...

nikt nie twierdził, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie :bezradny:

Lila - Pon 18 Lip, 2011 06:44

i nie jest :(
byliśmy na jutro umówieni, cały tydzień pił (tak uważam),nie odzywał się, a dziś udaje, że nic się nie stało, pyta co się dzieje, przecież on nie wie o co mi chodzi, co z naszym spotkaniem?
Żałosne...
Nie odzywam się..
Strasznie mnie to złości. Przecież on doskonale wie, o co chodzi! Pisze te żałosne sms, w których pyta, kim dla mnie jest i żebyśmy się zachowywali jak dorośli :D Dobre! Jak dorośli :)
Każdy tekst jest dobry, aby tylko zadziałał...
ale już nie działa! Boli okrutnie. Chciałabym mu powiedzieć, co o tym myślę, ale przecież i tak nic nie zrozumie.

Klara - Pon 18 Lip, 2011 06:48

Agnieszko, jeśli rzeczywiście chcesz to zakończyć, zmień numer telefonu, albo zablokuj jego numer.
Zajmij czymś innym myśli. Czymkolwiek.
I zacznij żyć SWOIM życiem.

Lila - Pon 18 Lip, 2011 07:04

Trudno mi sobie wyobrazić, że tak z dnia na dzień już nigdy go nie zobaczę, już nigdy nic nie będzie...

W końcu nadszedł ten czas, choć muszę się zmusić. Jak tylko wrócę z delegacji, czyli środa muszę tak zrobić..

Dziękuję Klaro.

Klara - Pon 18 Lip, 2011 07:10

agnieszka napisał/a:
Trudno mi sobie wyobrazić, że tak z dnia na dzień już nigdy go nie zobaczę, już nigdy nic nie będzie...

Nie musisz! Niczego nie musisz Agnieszko.
Jeśli chcesz, podejmij taką decyzję i trzymaj się postanowienia.
Możesz dalej się miotać i żyć życiem tego człowieka, ale czy on jest tego wart?

Trzymaj się Dziewczyno :pocieszacz:

Flandria - Pon 18 Lip, 2011 07:18

agnieszka napisał/a:
byliśmy na jutro umówieni, cały tydzień pił (tak uważam),nie odzywał się, a dziś udaje, że nic się nie stało, pyta co się dzieje, przecież on nie wie o co mi chodzi, co z naszym spotkaniem?


skoro byliście umówieni a nie chcesz się z nim spotkać to napisz mu, że odwołujesz spotkanie ...
Nie rozumiem w czym problem?

Lila - Pon 18 Lip, 2011 07:34

Dziś nie mogę zrobić nic z telefonem-muszę być dostępna. Jeśli odpiszę, zacznie się lawina. Nie jest przyjemnie czytać jego tekstów o miłości, po co to wszystko było i te wszystkie bzdury. Niby wiem, ale na emocje jednak działa. Znam tez trochę siebie, że jak odpiszę raz, to on napisze coś takiego, że będzie trudno się powstrzymać.
esaneta - Pon 18 Lip, 2011 07:56

agnieszka napisał/a:
Jeśli odpiszę, zacznie się lawina

Agnieszko, równiez przerabiałam takie jazdy.
Mój alko zasypywał mnie telefonami, a kiedy nie odbierałam to ckliwymi smsami, kiedy nie odpisywałam zaczął mi się nagrywać, zapchał mi całą skrzynkę.
Uwierz, wcale nie jest trudno nie reagowac na jego telefony/smsy.
Kiedy jego telefony robiły sie natrętne nie do wytrzymania, wyłaączałam na jakis czas komórkę a w nocy zawsze wyłączałam dźwięk by móc spokojnie spać.
Męczyło mnie to chyba przez pierwswzy tydzień, ale juz jest ok. A on przestał mnie nękać z powodu braku mojej reakcji.
Pamiętaj pod żadnym pozorem nie odbieraj i nie odpisuj

Lila - Pon 18 Lip, 2011 08:24

esaneta napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Jeśli odpiszę, zacznie się lawina

Agnieszko, równiez przerabiałam takie jazdy.
Mój alko zasypywał mnie telefonami, a kiedy nie odbierałam to ckliwymi smsami, kiedy nie odpisywałam zaczął mi się nagrywać, zapchał mi całą skrzynkę.
Uwierz, wcale nie jest trudno nie reagowac na jego telefony/smsy.
Kiedy jego telefony robiły sie natrętne nie do wytrzymania, wyłaączałam na jakis czas komórkę a w nocy zawsze wyłączałam dźwięk by móc spokojnie spać.
Męczyło mnie to chyba przez pierwswzy tydzień, ale juz jest ok. A on przestał mnie nękać z powodu braku mojej reakcji.
Pamiętaj pod żadnym pozorem nie odbieraj i nie odpisuj


Dobrze wiedzieć, że ktoś mnie rozumie. Mój telefon też jest ustawiony na "milczenie', bo w nocy przychodzą sms, a od 6 rano wydzwania.
Marudzę Wam, ale jestem teraz sama, w pracy, nie mam z kim o tym rozmawiać. W ciągu tygodnia też trudno, albo pracuję, jestem w drodze i terapia raz w tygodniu.
muszę to sobie powtarzać
"Pod żadnym pozorem nie odbieraj i nie odpisuj"

Bebetka - Pon 18 Lip, 2011 08:32

agnieszka napisał/a:
Marudzę Wam, ale jestem teraz sama

Witaj Agnieszko :)
Nie marudzisz, nawet nie wiesz jak bardzo dobrze Cię rozumiem, ba nawet czuję Twój ból.
Przeżywam dokładnie to samo co Ty 8|

Pisz, pisz i jeszcze raz pisz ja śledzę Twój wątek od początku.......i bardzo mi pomaga, to co tu czytam - cokolwiek to znaczy :/

Jestem z Tobą Aga cały czas :pocieszacz:


ps. jezeli Ci to choc trochę pomoże to odsyłam Cie do swojego wątku :?
http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=4115

yul-ya - Pon 18 Lip, 2011 09:15

agnieszka napisał/a:
"Pod żadnym pozorem nie odbieraj i nie odpisuj"

Najlepiej by było, gdybyś również ich nie czytała, ich treść Cię tylko "urabia i rozmiękcza". Choć wiem jakie to trudne, niestety. Przeżywałam bardzo podobne historie :( Ale wierz mi, to jedyna droga. No, może jeszcze poinformuj go jasno i stanowczo, że nie życzysz sobie, żeby pisał i dzwonił i nie będziesz odbierała ani odpisywała. Z każdej obsesji można wyjść. Ja to już wiem...

anakonda - Pon 18 Lip, 2011 09:22

czemu masz czuc sie zaszczuta? napisz mu ze sobie nie zyczysz etc.... a jezeli cie bedzie nekal dalej jest juz na to paragraf
Flandria - Pon 18 Lip, 2011 10:33

yul-ya napisał/a:
poinformuj go jasno i stanowczo, że nie życzysz sobie, żeby pisał i dzwonił i nie będziesz odbierała ani odpisywała.


Dokładnie :)
Tym bardziej, że jeśli macie jutro umówione spotkanie to chyba oczywiste, że będzie próbował się z Tobą skontaktować w tej sprawie ....

Estera - Pon 18 Lip, 2011 11:12

Witaj Agnieszko, jestem Estera współuzalezniona.
Dopiero dziś przeczytałam cały Twój wątek i musze powiedzieć, że jest trochę racji w tym, co napisała evita:
evita napisał/a:
Chyba musicie jeszcze trochę przejść, dać się zeszmacić, sponiewierać tak żebyście zapomniały po co przyszłyście na ten świat i jaka jest wasza rola w życiu . Później albo otworzycie oczy albo zostaniecie podnóżkami waszego alko do końca życia


Z jednej strony doskonale rozumiem każdy Twój wpis, ale z drugiej wiedz, że nic się nie zmieni dopóki nie odpuścisz. Pamiętam, że bardzo ciężko było mi zrozumiec rady typu: pomyśl o sobie (mimo ze były oczywiście słuszne), nie wiedziałam do końca co to oznacza. Potem zorientowałam się, że chodzi o małe kroczki: najpierw odważyłam sie powiedzieć mu wprost, że jest alko, potem stawiałam warunki i oczywiście zero konsekwencji i im bardziej "staczałam" się na swoje dno, tym większa złośc we mnie rosła, aż w końcu powiedziałam pij - to Twoje zycie, Twój nałóg, robta co chceta. Wcześniej szukałam lekarzy, podtykałam artykuły, tłumaczyłam,zastanawiałam sie kocha, nie kocha i wszystkie te bla bla, które wierz mi, nie miały ŻADNEGO znaczenia. Po n-tym złamaniu jego obietnicy i kolejnych jego 4 miesiącach na tzw. d*** i kolejnym zapiciu zaczęłam sie poważniej buntować. I wtedy się zaczęło! Ale jakoś tak się stało, że jego wzrost negatywnych emocji był odwrotnie proporcjonalny do mojego. Ja juz wiedziałam, że tą droga nigdzie nie zajadę. Powoli oswoiłam się z myślą, że z nim nie będę, po jakimś czasie to się przerodziło w: NIE CHCĘ z nim być, zamiast mysleć dlaczego on coś robi, zaczęłam się zastanawiać dlaczego właściwie JA robie to co robię, zamiast myśleć o telefonach i smsach od niego, zaczęłam sobie wyobrażać, że mam tego pasożyta w domu i.... coś pękło nieodwracalnie.
Pamiętam, że po jakimś długaśnym smsie od niego pełnym i "prośby" i "groźby" i szantażyków odpisałam: wszystko mi jedno. I była to prawda. Bez względu na to jak on odebral tego smsa, wiem, że dla siebie zakończyłam w ten sposób pewien etap życia. Czego i Tobie z serca życzę :-)

esaneta - Pon 18 Lip, 2011 11:16

Podpisuję sie pod tym resume obydwiema rękami.
Ja jestem właśnie na etapie:

Estera napisał/a:
po jakimś czasie to się przerodziło w: NIE CHCĘ z nim być


...co będzie dalej nie wiem, ale wiem, że nie wrócę do tego co było wcześniej.

evita - Pon 18 Lip, 2011 11:56

agnieszko ja dzisiaj jestem w podobnej do twojej sytuacji :roll: od rana sms-y się urywają bo pan wytrzeźwiał jako-tako i błaga o litość :p mozna w nich przeczytać, że np przeze mnie rodzina się rozpadnie a ja go nigdy nie kochałam i oszukiwałam całe życie a za chwilę teksty, które jeszcze nie tak dawno doprowadziłyby mnie do łez wzruszenia i odpisałabym, że wszystko wraca do normy. Wiesz jaka jest różnica między nami w dniu dzisiejszym ? Ja czytam bez żadnych emocji, traktuję jak kolejną ciekawostkę a chwilami nawet dobry dowcip bo się śmieję z niektórych tekstów. Nie czuję potrzeby usuwania ich, blokowania jego nr tel i nie zerkam w ten mój telefon co minutę żeby sprawdzić czy coś napisał bądź dzwonił no i ... nie odpisuję ;) ty też kiedyś dojdziesz do takiego stanu, zapewniam cię :pocieszacz:
Tomoe - Pon 18 Lip, 2011 12:02

Ja jestem na troszkę dalszym etapie. Od 5 lipca nie otrzymuję już żadnych sms-ów. :radocha1:

Ale sporo wcześniej musiałam przetrzymać, więc wszystkie was doskonale rozumiem. :pocieszacz:

evita - Pon 18 Lip, 2011 12:07

mnie rozbroił ostatni :
"kotku proszę cię o ostanią szansę" stara śpiewka :p ale dalsza częśc mnie rozbroiła :
"od teraz będę już pił tylko za twoją zgodą a w pracy nie przekroczę 1 szt. piwa" :wysmiewacz:

Estera - Pon 18 Lip, 2011 12:08

:buahaha:
Tomoe - Pon 18 Lip, 2011 12:09

:zemdlala:
Borus - Pon 18 Lip, 2011 12:20

g45g21

Ten gościu jest nie do podrobienia... :rotfl:

Pati - Pon 18 Lip, 2011 12:37

evita napisał/a:
mnie rozbroił ostatni :
"kotku proszę cię o ostanią szansę" stara śpiewka ale dalsza częśc mnie rozbroiła :
"od teraz będę już pił tylko za twoją zgodą a w pracy nie przekroczę 1 szt. piwa"

:zemdlal: :smieje:

szymon - Pon 18 Lip, 2011 12:38

a dla mnie to nie jest śmieszne, to tragedia :mysli:
esaneta - Pon 18 Lip, 2011 12:40

evita napisał/a:
mnie rozbroił ostatni :
"kotku proszę cię o ostanią szansę" stara śpiewka :p ale dalsza częśc mnie rozbroiła :
"od teraz będę już pił tylko za twoją zgodą a w pracy nie przekroczę 1 szt. piwa" :wysmiewacz:


mój alko tez nieźle potrafi....kilka dni temu (jest w ciągu od końca kwietnia z 1,5 tygodniowa przerwą), ostatnio mówi do mnie z rozbrajającą szczerością: "Pogódźmy się, proszę - ile można pić, dzień dwa, ale nuie TRZY!" :lol2:

Bebetka - Pon 18 Lip, 2011 20:04

evita napisał/a:
"kotku proszę cię o ostanią szansę"
"od teraz będę już pił tylko za twoją zgodą a w pracy nie przekroczę 1 szt. piwa"

O matko kochana......najpierw parsknęłam śmiechem :buahaha: ale za chwile to już sama nie widziałam czy sie śmiać czy płakać ......ja piernicze mają te smętne matoły zrytą wyobraźnię nie ma co rg5th67j
esaneta napisał/a:
"Pogódźmy się, proszę - ile można pić, dzień dwa, ale nuie TRZY!" :lol2:

no to już mnie zupełnie powaliło :smieje:

evita - Pon 18 Lip, 2011 20:07

eeee tam :) najlepsze nadeszło jakąś godzinę temu gdy to już jakiś taki potulny, zrezygnowany a może nawet i pogodzony z tym co ma nadejść zapytał :
a co to właściwie jest ta separacja i na czym to polega ? :roll:

Lila - Pon 18 Lip, 2011 20:26

Jest pierwszy mały sukces, nie uległam. Ostatnia wiadomość od niego
"Witaj Kochanie !
Jak miło dostawać wiadomośći od Ciebie !!!"
i teraz pytanie: Dlaczego?
Kusiło mnie delikatnie, żeby odpisać, ale myślałam o Was wszystkich i wytrwałam :)
Jutro mieliśmy spedzić wspaniały czas...
ale nie, to byłoby oszustwo, udawanie...
Przez chwilę wzięło mnie poczucie winy, że może powinnam przynajmniej napisać, że to koniec, żeby miał jasność. Jednak nauczona wcześniejszymi doświadczeniami uznałam, że gdy stawiałam taką granicę, tylko się nasilało. Począwszy, że zniszczyłam wszystko do tego, że mnie kocha. Znacie to...:)
Przecież nie mam obowiązku tłumczyć mu kolejny raz, skoro i tak w kółko robi to samo, a później udaje, że nie wie o co chodzi, że przecież nic nie zrobił. U mnie jest o tyle problem, że dzieli nas odległość i niby nie mam namacalnych dowodów. Tyle, że wystarczy posłuchać jego głosu w telefonie...No i jak wytłumaczyć nieodebrane telefony i tłumaczenie, że miał awanturę z rodzicami? Tak chyba nie zachowuje się osoba, która jest ok?

esaneta - Pon 18 Lip, 2011 20:48

agnieszka napisał/a:
myślałam o Was wszystkich i wytrwałam

Brawo Aga :brawo:
Trzymaj tak dalej i trwaj, trwaj.....trwaj
Potem bedzie łatwiej.
Mysle cieplutko o Tobie.

Estera - Pon 18 Lip, 2011 20:49

:okok: :buziak:
Pati - Pon 18 Lip, 2011 21:36

agnieszka napisał/a:
Kusiło mnie delikatnie, żeby odpisać, ale myślałam o Was wszystkich i wytrwałam

Następny sukcesik osobisty na Twoim koncie.
Gratuluję Ci Anetko :okok:
Oby tak dalej :buziak:

Lila - Pon 18 Lip, 2011 22:05

okropne to jest
czemu czuję się z tym źle?
a on nic nie czuje?
sama ze soba muszę walczyć i z nim
okropne to współuzależnienie
kiedyś wydawało się, że wystarczy przestać kontrolowac itp.

Pati - Pon 18 Lip, 2011 22:11

Co lubisz robić?
A raczej co lubiłaś robić zaczym go poznałaś?
Może jakieś hobby?

anakonda - Pon 18 Lip, 2011 22:15

Pati napisał/a:
Co lubisz robić?
A raczej co lubiłaś robić zaczym go poznałaś?



:mysli: dzierganie na drutach

Lila - Pon 18 Lip, 2011 22:20

Widzisz Pati, jakoś tak nic nie sprawia radości..
Staram się, wychodzę do ludzi..
Teraz mam taki czas, że bardzo dużo pracuję, w ogóle nie ma mnie w domu. Tak będzie do końca lipca. W sierpniu planuję odwiedzić starych znajomych, może jakiś urlop zaplanuję. Niestety jest tak, że wiele przyjemności było związanych z moim A.
Może to dziwnie brzmi, ale ponieważ widzieliśmy się kilka razy w miesiącu, poświęcaliśmy ten czas tylko dla siebie. Reszta czasu to była głównie praca. Może dlatego tak trudno było mi odejść, bo mimo złego, była też druga, bardzo intensywna skrajność - ta dobra.

Pati - Pon 18 Lip, 2011 22:22

No nie wierzę.....
Na pewno jest cosik :)

Estera - Pon 18 Lip, 2011 22:25

agnieszka napisał/a:
okropne to jest
czemu czuję się z tym źle?
a on nic nie czuje?
sama ze soba muszę walczyć i z nim
okropne to współuzależnienie
kiedyś wydawało się, że wystarczy przestać kontrolowac itp.


ale co jest takie okropne: to, że zignorowałaś czy to, że on nic nie czuje?
TO JEST JEGO SPRAWA CZY CZUJE CZY NIE CZUJE, a nie Twoja. Z nim musisz walczyć???? :shock: Olej go, a nie walcz. A ze soba też sie nie siłuj, tylko powtarzaj sobie: "było minęło, już jestem za tym zakrętem".

Wszystkie jak jeden mąż tu wiemy, że współuzależnienie jest piekielnie trudne, ale staraj się nie podkręcać masochistycznie w tym trudzie i znoju. Wiem, co przechodzisz, ale wiem też, że nie ma najmniejszego sensu rozdzieranie szat, bo nic nie wnosi, a dołuje.
Ściskam serdecznie, trzymaj się :buziak:

Lila - Pon 18 Lip, 2011 22:26

Jak tak z Wami rozmawiam, to sobie myślę, że bardzo pomagałam mu w jego picu. Kiedy mnie nie było miał wolną rękę, a jak mielismy się spotkać, musiał się zmobilizować i to pomagało mu utrzymac pozory, że właściwie to nie ma problemu.
Lila - Pon 18 Lip, 2011 22:35

Cytat:
ale co jest takie okropne: to, że zignorowałaś czy to, że on nic nie czuje?


Jedno i drugie. Sama jeszcze nie wierzę, że tak bez emocji zignorowałam nasze spotkanie. I to jego pytanie: dlaczego? Z jednej strony mnie wkurza, przecież wie na co się umawialiśmy i jaki był przez ostatni tydzień. Nagle dzień przed spotkaniem przypomniał sobie o moim istnieniu i pyta dlaczego? A z drugiej strony czuję, że okropnie postąpiłam

Lila - Pon 18 Lip, 2011 22:38

Pati napisał/a:
No nie wierzę.....
Na pewno jest cosik :)


szukam...

Estera - Pon 18 Lip, 2011 23:04

agnieszka napisał/a:
Cytat:
ale co jest takie okropne: to, że zignorowałaś czy to, że on nic nie czuje?


Jedno i drugie. Sama jeszcze nie wierzę, że tak bez emocji zignorowałam nasze spotkanie. I to jego pytanie: dlaczego? Z jednej strony mnie wkurza, przecież wie na co się umawialiśmy i jaki był przez ostatni tydzień. Nagle dzień przed spotkaniem przypomniał sobie o moim istnieniu i pyta dlaczego? A z drugiej strony czuję, że okropnie postąpiłam


Że zignorowałaś bez emocji, to należy się tylko cieszyć, chociaż jak czytam, co piszesz, to nie mam takiego przekonania (że bez emocji)... :bezradny: Ale to i tak krok w dobrą stronę. Dobrze wiesz, że nie postąpiłaś okropnie, bo nikogo nie skrzywdziłaś, jego co najwyżej wkurzyłaś. A poza tym przestań się zastanawiać nad jego wypowiedziami smsowymi, bo on myśli zupełnie inaczej niż Ty i zadne zdroworozsądkowe rozważania na nic się tu nie zdadzą, krótko mówiąc ślepa uliczka :bezradny:

Lila - Wto 19 Lip, 2011 04:38

yhm..
Emocji jest wiele, ale skutecznie je blokuję, żeby się nie rozsypać. Wiem, że nie tędy droga, ale nie umiem poradzić sobie z bólem :(

Lila - Wto 19 Lip, 2011 05:28

Napisał: "Cóż, jestem w drodze, zgodnie z umową..."
I po co?
Manpiulacja?

Nie umiem tego nie czytać, jeszcze nie umiem. Gdybym miała wystarczająco siły i ta decyzja, która jest musem, bo inaczej nie umiem. Jak zadanie, które sobie wyznaczyłam...
Może powinnam mu powiedzieć, co o tym myślę? Tylko, że tyle razy rozmawialiśmy, tyle razy...Nie chcę, żeby obiecywał, chcę, żeby coś zrobił, a jeśli nie chce, nie umie, to nie ma sensu...Jak do niego dotrzeć? Co robić?

Klara - Wto 19 Lip, 2011 06:44

agnieszka napisał/a:
.Jak do niego dotrzeć?

Nawet się nie staraj, bo to jest niewykonalne.

Myśl o sobie Agnieszko, bo nikt tego nie zrobi prócz Ciebie.
Trzymaj się! :pocieszacz:

Estera - Wto 19 Lip, 2011 06:49

agnieszka napisał/a:
Jak do niego dotrzeć? Co robić?

Agnieszko, czy naprawde myślisz, ze jesli przez tyle czasu nie udało Ci się do niego dotrzeć, to teraz nastąpi jakiś cud? Otóż NIE NASTĄPI. Dotrzeć do niego może tylko on sam, a Ty możesz pomóc tzw. twardą miłością. Wiele osób alko na tym forum Ci potwierdzi, że podziałało na nich zdecydowane i konsekwentne działanie.

Dlatego nie rozmawiaj z nim, przecież tyle razy mu mówiłaś co o tym myślisz, jak pisała kiedyś chyba Tomoe, uzależnieni nie są opóźnieni w rozwoju. Gdyby chciał, to by już dawno zrozumiał to, co mu komunikowałaś. Odetnij się od niego, bo paradoksalnie tylko w ten sposób możesz sprawić, ze coś do niego dotrze. A jesli tak nie będzie? Cóż, to jego życie i tym bardziej będziesz wiedziała, że Twoja decyzja była słuszna.

Poza tym weź pod uwagę jeszcze, że gdyby doszło do spotkania, to po prostu po raz kolejny mówiłby Ci dokładnie to, co chcesz usłyszeć. I po co Ci to? Żebyś nadal mogła się sama oszukiwać i męczyć? Dziewczyno, szkoda życia.

Głowa do góry, pierś do przodu i bądź KONSEKWENTNA w swoim działaniu.
:)

Flandria - Wto 19 Lip, 2011 06:59

agnieszka napisał/a:
Napisał: "Cóż, jestem w drodze, zgodnie z umową..."
I po co?
Manpiulacja?


umówiłaś się na spotkanie
nie odwołałaś tego
i teraz nazywasz manipulacją to, że facet do Ciebie jedzie ? :shock:

Lila - Wto 19 Lip, 2011 07:20

Flandra napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Napisał: "Cóż, jestem w drodze, zgodnie z umową..."
I po co?
Manpiulacja?


umówiłaś się na spotkanie
nie odwołałaś tego
i teraz nazywasz manipulacją to, że facet do Ciebie jedzie ? :shock:


Tak. Wyjaśniam. To nie jest spotkanie w tym samym mieście, na kawie. Ostatnio jak widzieliśmy się, ustalilismy, że jeśli powtórzy swoje zachowania czyli milczenie przez tydzień, nie odbieranie tel., niejasne sytuacje itd. (co wszystko miało miejsce w tym tygodniu) nie widzimy się. To było powiedziane. I jak zwykle dzień przed wstępnie ustalonym spotkaniem, przypomniał sobie, że mamy się widzieć. Udaje, że nic nie rozumie itd. Nie zdziwi mnie, jeśli to będzie kolejne kłamstwo i nawet nie wyruszył w drogę.

Marc-elus - Wto 19 Lip, 2011 07:40

Tak czytam i czytam... kiedyś, nie wiadomo czemu, byłem zwolennikiem opcji żeby jednak z alkoholikiem rozmawiać.
Uczę się drogie Panie, na Waszych przypadkach.
Aż się wierzyć nie chce, że (nawet) czynny alkoholik może takie rzeczy wyprawiać....

Pati - Wto 19 Lip, 2011 07:45

Agnieszko i znalazłaś?
:)

esaneta - Wto 19 Lip, 2011 07:49

agnieszka napisał/a:
szukam...

jak poszukiwania Aga? znalazłas coś?
Podpowiem Ci, co ja zrobiłam. Równiez bardzo duzo pracuję a do tego trwanie przy alko spowodowało, że często na wiele rzeczy nie starczało czasu. Żadnych przyjemności, życia towarzyskiego, zupełnie nic, tylko praca zawodowa, "opieka" nad alko i machinalne wykonywanie zobowiązań z tytułu matki i pani domu.
Wciąż towarzyszą mi silne emocje, ale staram sie odłożyc je na bok, by nie stracić resztek uczucia jakie do niego jeszcze żywię. Uświadomiłam sobie ostatnio, że nie bardzo dbałam o swoje zdrowie - dopóki nogi niosły, machałam ręką na wszelkie dolegliwości. Teraz obiecałam sobie, ze zadbam o to. Wypisałam na kartce, jakie mam w tym temacie zaległości + pakiet badań profilaktycznych i własciwie całe lato poświęcę swojemu zdrowiu. Jest to jakis pomysł. Dobrze mi z nim. Ty tez na pewno znajdziesz....o ile jeszcze nie znalazłaś. Owocnych poszukiwań :D

EDIT: Pati - widzę, ze tez masz taką dociekliwa naturę jak ja ;)

esaneta - Wto 19 Lip, 2011 07:52

Marc-elus napisał/a:
byłem zwolennikiem opcji żeby jednak z alkoholikiem rozmawiać.

No własnie, jak to jest Marc-elus, powiedz proszę.
Jak należy się zachować przy trzeźwym (ciałem) alko? Rozmawiać z nim? Ignorować? Unikać? :bezradny: Mieszkamy wciąż pod jednym dachem więc jestesmy na siebie w pewnym sensie skazani.

Lila - Wto 19 Lip, 2011 08:01

Przepraszam Was, ale musiałam to napisać!

"Wiem, że ze mną są w większości kłopoty, ale tak na prawdę lubisz je przeżywać jak własne, których jest więcej, ale za to m.in. Cię Kocham!"

Jeszcze mi wmawia, że lubię, kiedy on odwala numery. Bankowo nie jedzie, tylko próbuje mnie sprowokować, abym się odezwała..

Dziewczyny, dajcie mi jeszcze chwilę :) przez noc nie myślałam o tym. Wrócę na rower, od niedawna też dbam o swoje jedzenie, bo do tej pory jadłam bardzo źle, tzn. nie jadłam + witaminy. To tak na szybko...

Marc-elus - Wto 19 Lip, 2011 08:03

esaneta napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
byłem zwolennikiem opcji żeby jednak z alkoholikiem rozmawiać.

No własnie, jak to jest Marc-elus, powiedz proszę.
Jak należy się zachować przy trzeźwym (ciałem) alko? Rozmawiać z nim? Ignorować? Unikać? :bezradny: Mieszkamy wciąż pod jednym dachem więc jestesmy na siebie w pewnym sensie skazani.

Moim zdaniem, to jednak zależy od tego co dany alkoholik robi. Traktuj go jak normalnego człowieka, z poprawką na kłamstwa i manipulacje. Z jednej strony nie ma co się
"ceremonialnie" zachowywać jeżeli on na to nie zasługuje(a to już sama musisz ocenić), z drugiej.... ciężko żebyś utrzymywała kontakt na jako takim poziomie, sztucznie...
Nie wiem, ale wydaję mi się że trzeba ocenić co robi...
Dla mnie trochę niezrozumiałe jest to że oni(celowo używam tego słowa) niejako sami dają prawo(a i też obowiązek) żeby wybaczyć im... Ciekawe, zważywszy na to jak się zachowują....
Ja, kiedy piłem, mogłem przepraszać, ale nie rościłem sobie tego prawa. Jeżeli moja Pani by mnie kopnęła, to cierpiałbym, ale nie oskarżał Jej, nie odwracał kota ogonem...

Pati - Wto 19 Lip, 2011 08:05

Oj dziewczyno myśl,myśl i zadbaj o siebie koniecznie.
Chyba,że chcesz się zamęczyć przez niego i być wrakiem człowieka :bezradny:

sabatka - Wto 19 Lip, 2011 08:09

Marc-elus napisał/a:
ale nie oskarżał Jej, nie odwracał kota ogonem...


nie wierzę normalnie. przecież alkoholicy funkcjonują w systemie iluzjii zaprzeczeń i manipulacji. nie chcę cię urazić Marc, ale bardzo ciężko mi przyjąć do wiadomości że któryś alko mógł nie kręcić i nie kłamać. :swieczka:

esaneta - Wto 19 Lip, 2011 08:09

agnieszka napisał/a:
"Wiem, że ze mną są w większości kłopoty, ale tak na prawdę lubisz je przeżywać jak własne, których jest więcej, ale za to m.in. Cię Kocham!"

Manipulant :evil:
Nie słuchaj Aga :nie: , mój w swoim najlepszym okresie przez tel. (podczas kiedy rozmawiał ze mną, a razcej żebrał o wybaczenie) popełniał samobójstwo z broni palnej. Dodam, ze byłam wtedy w zaawansowanej ciąży.

Marc-elus - Wto 19 Lip, 2011 08:14

sabatka napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
ale nie oskarżał Jej, nie odwracał kota ogonem...


nie wierzę normalnie. przecież alkoholicy funkcjonują w systemie iluzjii zaprzeczeń i manipulacji. nie chcę cię urazić Marc, ale bardzo ciężko mi przyjąć do wiadomości że któryś alko mógł nie kręcić i nie kłamać. :swieczka:

Sabatko, nie chce siebie wybielać, bo kłamałem, tak.
Mówiłem że "z chłopakami" wypije po dwa piwa, jak było to wiadomo.
Mówiłem że nie będę pił, jak było, wiadomo.
Jednak nie mówiłem że moja Pani "rozbija związek", "uroiła coś sobie", "jest przeciwko mnie bo ktoś ją podburza" itd.
Można powiedzieć że brałem na siebie winę... i po jakimś czasie znowu piłem. 8|

evita - Wto 19 Lip, 2011 08:15

agnieszka napisał/a:
Niestety jest tak, że wiele przyjemności było związanych z moim A.

pytanie czy aby na pewno to były przyjemności ? :mysli:
Jeszcze trzy lata temu czułam się wyjałowiona przez mój związek zwany partnerskim. Nie widziałam dla siebie miejsca na ziemi a moje życie to głównie dbanie o dom, wychowywanie dzieci i uleganie zachciankom mena. Teraz brakuje mi czasu na dom, na dzieci a dla mena zabrakło go zupełnie :lol2: moja działalność poza rodzinnym życiem pochłonęła mnie bez reszty, kocham to co robię i co lepsze chyba z wzajemnością ;) pomalutku i ty dojdziesz do podobnego stanu pod warunkiem, że nie staniesz w miejscu bądź, co gorsza, zaczniesz się cofać ;)
Pozwól sobie w wolnych chwilach na odrobinę luksusu i urządź sobie taką małą ucieczkę w marzenia. Spróbuj sobie wyobrazić swój dom, swoje życie z kimś innym niż twój A. Z kimś kto nie jest czynnym alko, kto jest twoim prawdziwym partnerem, z kim dzielisz się zarówno swoimi radostkami jak i smutkami. Wspólne plany na przyszłość, wakacje, urządzanie mieszkania, wizyty u znajomych itp itd
Nie wiem Agnieszko ile masz lat ale bez względu na wiek warto spróbować zacząć żyć inaczej, normalnie ... Nie myśl ciągle o tym co możesz stracić tylko co możesz zyskać bo to właśnie twoja spokojna przyszłość powinna być twoim głównym powodem w działaniu ;)

Trzymaj się i nie daj się a jak dojdzie jednak do tego spotkania to bardzo intensywnie myśl o tym wszystkim co tu zostało napisane, będziemy wysyłać do ciebie pozytywne fluidy i naszą energię po to żebyś się nie złamała i nie zrezygnowała z tego co postanowiłaś. Wiem jak to cięzko gdy się stanie tuż obok siebie, usłyszy się tyle pozornie pięknych słówek a byle dotyk topi cały lód w naszym chorym, współuzależnionym sercu. :pocieszacz:

Tomoe - Wto 19 Lip, 2011 08:23

agnieszka napisał/a:

"Wiem, że ze mną są w większości kłopoty, ale tak na prawdę lubisz je przeżywać jak własne, których jest więcej


Święta prawda.
Nie widzisz tego?
On widzi. I dlatego ma nad toba przewagę w tej grze, którą z tobą prowadzi.

Albo wyjdziesz z jego gry - albo nadal będziesz marionetką, która nie potrafi żyć osobno.

szymon - Wto 19 Lip, 2011 08:38

Tomoe napisał/a:
Albo wyjdziesz z jego gry - albo nadal będziesz marionetką, która nie potrafi żyć osobno.


przykre są te rady, przykre dla mnie, chociaż mnie nie dotyczą bezpośrednio,
jednak jest to jedyna szansa na lepsze życie dla współuzależnionej oraz danie szansy alkoholikowi, może się opamięta a może nie, może coś w końcu zrozumie :mysli:

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 09:00

agnieszka napisał/a:
Niestety jest tak, że wiele przyjemności było związanych z moim A.

Też tak miałam i wiem, jakie życie wydaje się smutne, szare, nijakie, przygnębiające, depresyjne, gdy odetnie się źródło tych przyjemności. Nic nie cieszy. Długo nic nie cieszy.
Ale powiem Ci, ze spokój i szacunek do siebie wart jest stokrotnie więcej od "niby-przyjemności". Nie jest wspaniale - jest zwyczajnie. Czasem pojawia się tęsknota. Ale to i tak lepsze od huśtawki nastrojów maksymalna góra - maksymalny dół.

Lila - Wto 19 Lip, 2011 10:30

Czytam Was, cały czas czytam...słabnę...Wiem, że macie 100% racji! Wiem i rozwala mnie...już sama nie wiem co.
Trudno mi pisać, bo raz czuję złość (jak mógł napisać, że ja mam więcej problemów?! Kiedy jestem niezależna, mam swoje mieszkanie, pracę itd. jestem młoda, nie mam dzieci, z nim też, a on- długi i konsekwencje picia, które ciągną się od kilku lat, nie będę wchodzić w szczegóły, ale jest tego sporo). Każdy "normalny" postuka się w głowę, co ja robię, czemu szłam w tamtą stronę. A z drugiej strony, cały czas ta iluzja, że kiedyś, kiedy przestanie pić...Nie umiem rozgraniczyć co jest chorobą (moją)a co miłością. POjawia się myśl-ostatni raz mu powiem, ostatni raz, boże tyle razy to robiłam.
Milczę...nie odbieram...

pterodaktyll - Wto 19 Lip, 2011 10:35

agnieszka napisał/a:
cały czas ta iluzja, że kiedyś, kiedy przestanie pić..

Słusznie zauważasz, że to iluzja...........a nawet jesli kiedyś przestanie i podejmie kroki, żeby wytrzeźwieć, to musisz zdać sobie sprawę z tego, że będzie to już zupełnie ktoś inny i będzie miał niewiele wspólnego z Twoimi wyobrażeniami o nim........i niekoniecznie będzie Ci się to podobało...............
agnieszka napisał/a:
Milczę...nie odbieram...

I moim zdaniem (a uwierz, że wiem o czym mówię), niech tak zostanie.....

Marc-elus - Wto 19 Lip, 2011 10:37

agnieszka napisał/a:
Nie umiem rozgraniczyć co jest chorobą (moją)a co miłością

A jak miłość to co?
Hmmm nie patrz na stereotyp że z miłości to na pewno dobre rzeczy muszą być. Wiele osób kochało, nie było współuzależnionymi, a narobili takiego bagna że się nie podnieśli do dziś.
On nie myśli trzeźwo, ale Ty możesz.

Flandria - Wto 19 Lip, 2011 10:41

pterodaktyll napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Milczę...nie odbieram...

I moim zdaniem (a uwierz, że wiem o czym mówię), niech tak zostanie.....


tym bardziej, że jesteś tak rozemocjonowana, że kręcisz się w kółko 8|

Żeglarz - Wto 19 Lip, 2011 11:51

agnieszka napisał/a:
Czytam Was, cały czas czytam...słabnę...Wiem, że macie 100% racji! Wiem i rozwala mnie...już sama nie wiem co.
Każdy "normalny" postuka się w głowę, co ja robię, czemu szłam w tamtą stronę. A z drugiej strony, cały czas ta iluzja, że kiedyś, kiedy przestanie pić...Nie umiem rozgraniczyć co jest chorobą (moją)a co miłością. POjawia się myśl-ostatni raz mu powiem, ostatni raz, boże tyle razy to robiłam.


Agnieszko,
Przeczytaj siebie jakbyś czytała kogoś innego. Co byś mu powiedziała?
Ja jak czytam te słowa, to dla mnie to nie jest miłość, tylko uzależnienie. Tak samo jak dla alkoholika wódka nie jest miłością, mimo że taka jest fajna, tak mu z nią dobrze, żyć bez niej nie może, tylko jest uzależnieniem i dlatego żyć bez niej nie może.

Potraktuj swojego partnera tak, jak nasi przyjaciele z forum potraktowali swoje "przyjaciółki".
agnieszka napisał/a:
Może warto napisać, że sama jestem uzależniona, mam 10 lat abstynencji. Zastanwiam się, czy nie przeniosłam tego(uzależnienia) na człowieka.

Tak, przeniosłaś. W tej chwili jesteś na głodzie i dlatego tak Cię telepie. Zastosuj metody, które stosowałaś uzyskując abstynencję.

Przyjaciele powiedzcie, co Aga ma robić, żeby utrzymać abstynencję, bo ja się na tym nie znam.

Pozdrawiam Cię i życzę powodzenia i szczęścia :)

Napewno Ci się uda :okok:

Paweł

Bebetka - Wto 19 Lip, 2011 14:57

Wiesz Żeglarzu? Gdybym mogła to za ten post dałbym Ci punkt pomógł :)

Przeczytałam wiele tematów dotyczących współuzależnienia, udzielanych tam porad ludzi, którzy mają to piekło już za sobą lub są w trakcie.
Doświadczenia innych, porady typu - pomyśl o sobie, zajmij się sobą etc, etc...... owszem do mojego rozumu docierały tylko podobnie jak u założycielki tego tematu Agnieszki, kłóciły się z tym co serce czuje, cały obraz zaciemniały mi emocje.

I nagle bingo :glupek: Twoje porównanie do mnie zaczyna docierać. Być może dlatego bo jestem alkoholiczką (od trzech lat trzeźwiejącą) która zaplatała się czy może zamieniła z czasem jedno uzależnienie na drugie. Tego jeszcze nie wiem......ale z pewnością się nad tym zastanowię :?
Bo tego, że kocham to jestem pewna......pytanie tylko dlaczego to taka trudna miłość? Dlaczego boli...... hmmm może i znajdę odpowiedź :| jak przypomnę sobie siebie z przed trzech lat...

Dzięki za ten post :)

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 15:47

Poczytajcie mój temat dziewczyny, może znajdziecie w nim coś dla siebie. Od "miłości" można się uzależnić, tego jestem pewna.

http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3329

Bebetka - Wto 19 Lip, 2011 15:58

yul-ya napisał/a:
Od "miłości" można się uzależnić, tego jestem pewna.

Ja polecę fajna stronę nt temat jest tam sporo przydatnych informacji nt uzależnienia od miłości.......

Jeżeli miłość oznacza dla Ciebie cierpienie...

Jeżeli znosisz upokorzenia, przywołując w pamięci chwile,
kiedy tak był dla Ciebie dobry i czuły...

Jeżeli wierzysz, że dzięki Twoim wysiłkom zmieni się na lepsze...

Jeżeli związek z nim powoduje, że masz coraz mniejsze poczucie własnej wartości...

Jeżeli pomimo bólu nie potrafisz się z nim rozstać, a jeżeli już to zrobiłaś, to boli Cię nadal...

Jeżeli nie możesz zrozumieć, dlaczego Cię opuścił, choć tak się dla niego poświęcałaś...

... to znaczy że jesteś kobietą, która kocha za bardzo.


źródło : http://www.kobieceserca.pl

Jak się połączy to z współuzależnieniem to du** kocia :ysz:

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 16:02

Bebetka napisał/a:
Ja polecę fajna stronę nt temat jest tam sporo przydatnych informacji nt uzależnienia od miłości.......


Tak, znam tą stronę. Zajrzenie tam póltora roku temu było dla mnie punktem zwrotnym i objawieniem. Polecam.

Lila - Wto 19 Lip, 2011 16:10

Rozważam to od jakiegoś czasu. Można to porównać do głodu, a może nim jest..Rozdrażnienie, napięcie, olbrzymia chęć zaspokojenia "tu i teraz", jakbym miała się zastanowić to nawet sny, wracenie do tego kiedy było przyjemnie itd.
Wtedy, kiedy podjęłam decyzję, byłam pewna, że to koniec, przechodziłam to strasznie,udało się utrzymać abstynencję (od partnera). I znowu, kiedy ją złamałam i się spotkaliśmy - wyrzuty sumienia.
Wracając do tego co dziś, napiszę, jak to się zakończyło.
Proszę, nie zabijajcie mnie. Odebrałam - powiedziałam, że nie chcę tak żyć i nie zgadzam się na jego picie i zachowania z tym związane. W nawiązaniu do spotkania - przypomniałam jak się umawialiśmy. Próbował minimalizować, że pił tylko dzień i że to, że sie nie odzywam traktuje jak zemstę (on kilka razy, był ze mną umówiony i nie dotarł). Powiedziałam, że nie chcę wchodzić w dyskusję, ponieważ będzie jak zawsze. Był spokojny, powiedział, że mam rację i dopóki on nie zacznie się leczyć to faktycznie będzie tak cały czas (pije w ciągu tygodnia, kiedy ma spotkac się ze mną mobilizuje się na 2-3 dni, a później to samo). Na koniec powiedział, że nie wie kiedy teraz się zobaczymy, ale uprzedzi mnie przed przyjazdem ("żebyś się nie zdziwiła jak przyjadę z walizkami").
Przyniosło mi to "małą" ulgę(ta rozmowa). Wylałam po niej wszystkie łzy, ale odczułam ulgę. Wiem, że teraz już nie będzie szarości, które najbardziej mnie wykańczały. Zrobi co uważa. Mnie dzięki temu jakoś łatwiej wrócić do siebie. Choć jest mi trudno wyobrazić sobie, że jego nie ma,to mogę powiedzieć, że nie wiem co będzie. Poddaję się, jestem bezsilna. Zaczynam od nowa...

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 16:14

agnieszka napisał/a:
Przyniosło mi to "małą" ulgę(ta rozmowa).


Ja też zawsze przez moment czułam ulgę w takim przypadku. Niestety, paradoksalnie, taki kontakt - niby zwykła rozmowa nic takiego, powoduje, że trudniej jest potem nie odebrać telefonu, nie skontaktować się itp itd. :( Taki mechanizm dziwny działa.

Lila - Wto 19 Lip, 2011 16:15

I ja ją znam...nawet byłam na jednym spotkaniu grupy wsparcia. Jednak odległość nie pozwala mi być u nich systematycznie.
Lila - Wto 19 Lip, 2011 16:46

yul-ya napisał/a:
Poczytajcie mój temat dziewczyny, może znajdziecie w nim coś dla siebie. Od "miłości" można się uzależnić, tego jestem pewna.

http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3329


Przeczytałam...
To jakby też o mnie..
Widziałam, że ostatni post jest z marca.
Czy mogę zapytać jak jest teraz?
Jak sobie radzisz?

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 17:07

agnieszka napisał/a:
Czy mogę zapytać jak jest teraz?
Jak sobie radzisz?


Jest dużo, dużo lepiej. Wykluczyłam WSZYSTKIE kontakty (prywatne rozmowy, spotkania, maile, telefony, wspólne imprezy firmowe, na których niby nic się nie działo, a i tak mój stan psychiczny potem był opłakany) i trzymam się tego konsekwentnie. Nawet nie jeżdżę rowerem już tymi ścieżkami, na których go mogłam spotkać (dla mnie to było niezmiernie ekscytujące - wspólna pasja). To było cholernie trudne i jak widzisz zabrało mi to mnóstwo czasu, czasami myślę "zmarnowanego czasu". Upadałam nieraz. Ale teraz już wiem, że to jedyna droga. I jest mi dużo lżej. Chociaż nadal nie znalazłam w niczym takiej "radości" jaką miałam ze spotkań z nim.
Z obsesyjnymi myślami dałam sobie radę (ufff...) - to był duży problem.
Chociaż, wiesz co, ON wciąż mi się śni - prawie co noc. Taka jest moc "uzależnienia" :( Ale wiem, że to też kiedyś minie.
Naprawdę lepiej się żyje bez tego poczucia beznadziejności, uwiązania i huśtawki nastrojów. Choć oczywiście koniec tego nie oznacza automatycznie rozpoczęcia szczęśliwego życia.

Tomoe - Wto 19 Lip, 2011 17:24

"Miłość w słowach i czynach

Wielu z nas ma niejasne pojęcie na temat tego, co znaczy być kochanym i otoczonym troskliwą opieką.
Ci, którzy nas kochali i zajmowali się nami, pełni byli sprzeczności w tym co mówili i co robili.
Być może mieliśmy matkę lub ojca, którzy mówili "kocham cię" a później nas zostawiali i zaniedbywali, pozostawiając nam ambiwalentne pojęcie na temat tego co to jest miłość.
Niektórymi z nas zajmowali się ludzie, którzy twierdzili że nas kochają, jednocześnie wykorzystując nas lub krzywdząc. To później również złożyło się na nasze wyobrażenie o miłości.
(...)
Jest możliwe, że nauczyliśmy się kochać innych i siebie w taki sposób, w jaki byliśmy kochani.
Być może pozwalamy innym kochać nas w taki sam sposób, bez względu na to czy nam to odpowiada czy nie.
Możemy zacząć oczekiwać spójności w zachowaniu innych. Możemy pomniejszyć znaczenie samych słów i wymagać, by pokrywały się one z czynami."

(Fragment refleksji na 17 lipca z książki "Język wyzwolenia")

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 18:57

Tomoe napisał/a:
Fragment refleksji na 17 lipca z książki "Język wyzwolenia")


Przeczytałam ją 17 lipca 2011 zaraz po obudzeniu się rano :)
Ze mną jest dokładnie tak jak opisane. Tylko ja JUŻ od jakiegoś czasu nie nazywam miłością niczego, co nie poparte jest czynami.

Mysza - Wto 19 Lip, 2011 19:43

Tomoe napisał/a:
(Fragment refleksji na 17 lipca z książki "Język wyzwolenia")

a mnie bardzo pomógł ten kawałek z rozdziału "Uwolnienie się od tych, którzy nie zdrowieją":

"Wyobraz sobie most nad przepascia. Po jednej jego stronie jest ciemno i zimno. Staliśmy tam z innymi, w zimnie i ciemności, zgięci wpół z bolu.
Nie wiedzielismy o istnieniu mostu. Sadzilismy, ze jesteśmy uwiezieni na skraju urwiska.
Niektorym z nas udalo sie. Dzięki lasce Bozej otworzyly nam się oczy, kiedy nadszedl wlasciwy czas.
Ujrzeliśmy most. Inni ludzie powiedzieli nam,ze po drugiej stronie czeka na nas jasność, cieplo i ulga w cierpieniu.
Ledwie bylismy w stanie je dostrzec lub sobie wyobrazic, jednakze zdecydowaliśmy się na mozolna wedrowke na druga stronę mostu.

Próbowaliśmy przekonac ludzi stojących z nami nad przepascia, ze istnieje most do lepszego życia - lecz oni nie chcieli nas słuchać.
Nie byli w stanie go zobaczyć, nie byli w stanie uwierzyc.
Po prostu nie byli gotowi na te podroz.
Zdecydowalismy sie wyruszyć w drogę sami, bo uwierzylismy tym, którzy wołali do nas z drugiego brzegu.
Im bardziej zbliżaliśmy się do tego miejsca, tym wyraźniej widzielismy, że obietnica nie jest goloslowna.
Po drugiej stronie istniala jasnosc, cieplo, ulga w cierpieniu i miłosc. Druga strona oznaczała lepsze zycie.

Teraz miedzy nami a tymi, a którzy pozostali na drugim brzegu, istnieje most.
Czasami będziemy odczuwali pokuse, aby wrocic po swoich dawnych towarzyszy i zaciagnac ich na siłę na drugi brzeg.
Jest to jednak niewykonalne. Nie można nikogo zmusic, aby przeszedł przez most wbrew swojej woli.

Każdy musi dokonac wlasnego wyboru, kiedy dojrzeje do takiej decyzji.
Niektórzy przyjdą, inni zostana po drugiej stronie. Wybór nalezy do nich.
Jezeli nadszedl czas, abyśmy przekroczyli most lub, jesli juz to zrobiliśmy i teraz stoimy w jasności i cieple, niech nas nie dreczy z tego powodu poczucie winy.
Widocznie tutaj bylo dane nam się znalezc.


Nie musimy wracac do ciemnej przepasci tylko dlatego, ze na innych nie przyszla jeszcze pora.
Dzisiaj zajme się swoim zyciem bez względu na to, co robia lub czego nie robią inni.
Uwierzę, ze mam prawo do przekroczenia mostu do lepszego zycia, nawet, jeżeli musze zostawic za sobą innych ludzi.
Nie bede czul się winny, nie bede sie wstydzil.
Wiem, ze tu gdzie jestem, istnieje lepsze zycie i ze bylo mi dane tutaj sie znalezc."

Tomoe - Wto 19 Lip, 2011 19:52

O, widzę, że należymy do grona czytelniczek tej samej książki. :buziak:

Dla mnie ten fragment, Myszaczku, który cytujesz, też był jednym z najbardziej ożywczych i uwalniających. :tak:

Lila - Wto 19 Lip, 2011 19:56

Dziękuję wszystkim, którzy byli dzisiaj ze mną i wspierali mnie ze wszystkich sił. Będę czytać...trochę może zamilknę, bo to czas smutku i godzenia się z decyzją.
Dziękuję, że jesteście.

Mysza - Wto 19 Lip, 2011 19:58

Tomoe napisał/a:
uwalniających.


właśnie...to jest to słowo Tomoe, dokładnie tak się poczułam.....uwolniona :)

pterodaktyll - Wto 19 Lip, 2011 19:59

agnieszka napisał/a:
to czas smutku i godzenia się z decyzją.

Jesli mogę coś powiedzieć, to raczej powinnaś się zacząć cieszyć, że tego "garba" wreszcie się pozbędziesz. Poboli, poboli i przestanie :pocieszacz:

Mysza - Wto 19 Lip, 2011 20:02

pterodaktyll napisał/a:
powinnaś się zacząć cieszyć, że tego "garba" wreszcie się pozbędziesz. Poboli, poboli i przestanie

będziesz się mogła wreszcie wyprostować i z uśmiechem na twarzy ruszać w to nowe...jeszcze nie odkryte :)
będzie dobrze :pocieszacz:

yul-ya - Wto 19 Lip, 2011 20:14

agnieszka napisał/a:
Będę czytać...trochę może zamilknę, bo to czas smutku i godzenia się z decyzją.


Pisz Aga. Jeszcze wiele chwil zwątpienia przed Tobą (a może nie? - oby). Pisanie, dzielenie się z innymi, przeczytanie informacji zwrotnej - to naprawdę pomaga.
No a poza tym, po prostu chciałabym wiedzieć jak dajesz sobie radę :) :pocieszacz:

Żeglarz - Śro 20 Lip, 2011 10:16

Bebetka napisał/a:
pomógł

Cieszę się i życzę powodzenia :)
Bebetka napisał/a:
uzależnienia od miłości...

Co to jest miłość?
Ja widzę jej trzy określenia bardziej lub mniej trafne.
1. Stan emocjonalny objawiający się szczęściem lub nieszczęściem w zależności od zaspokojenia tej emocjonalnej potrzeby.
2. Życzenie i pragnienie dobra drugiej osoby
3. Seks (mylony z miłością)
Pierwszym kierują nasze emocje, związki chemiczne wydzielane przez oragnizm na skutek kontaktu z drugą osobą (wyzwalaczem) lub naszych marzeń.
Drugim kieruje rozum i świadomość
Trzecim kieruje popęd płciowy :jezor:

Dla mnie sednem miłości jest to drugie określenie, bo jest pozbawione pierwiastka egoistycznego.
Uzależnienie od miłości dotyczy pierwszego określenia czyli stanu emocjonalnego wywoływanego przez związki chemiczne naszego organizmu. W książce tak często przeze mnie przywoływanej o wampirach emocjonalnych autor pisze wprost, że ludzie uzależniają się od chemii własnego organizmu w ten sam sposób co od środków zmieniających świadomość. Występują wówczas te same objawy oraz zachowania uzależnieniowe.
Co zrobić, żeby sobie z tym radzić? Jest to bardzo trudne, bo te związki wyzwalane są podświadomie przez organizm i trudno je kontrolować. Jedyny chyba sposób to nauczyć się rozpoznawać nasze stany emocjonalne, oraz które z tych stanów są dla nas niebezpieczne i szkodliwe i poddawać je weryfikacji rozumu.
Oczywiście w takiej sytuacji następuje w nas konflikt i wewnętrzna walka "rozumu i serca". Wybierając rozwiązanie rozumowe zadajemy sobie gwałt i napoczątku nas to boli, jednak potem mamy satysfakcję, że dokonaliśmy dobrego wyboru, natomiast gdy zwyciężają emocje na początku mamy przyjemność z zaspokojenia potrzeb, jednak później wyrzuty i dyskomfort ze złego wyboru.
Czy to różni się czymś od wyborów związanych z uzależnieniami? Chyba nie.

Polecam więc wszystkim osobom kochającym osoby uzależnione(sobie również), żeby wiedząc, że niezdrowa pomoc (powodowana zaspokajaniem własnych potrzeb emocjonalnych) szkodzi ich ukochanym zaprzestały takich działań.
Jedyną szansą na kontynuowanie takiego związku z zachowaniem faktycznej miłości jest nauczenie się rozpoznawania wszystkich niezdrowych zachowań własnych i partnera i wdrożenie rozumowych rozwiązań.
Ale jest to cholernie trudne, narażone na nieustanną walkę ze sobą. Chyba, że uda nam się wychamować wzbudzanie emocji. Mi osobiście się to udało, ale pewnie facetom jest łatwiej.

Pozdrawiam i życzę sukcesów :)

Flandria - Śro 20 Lip, 2011 14:50

Żeglarz napisał/a:
Zastosuj metody, które stosowałaś uzyskując abstynencję.


ale one usuwają tylko skutki a nie przyczyny

dlatego też dzieją się takie rzeczy:
Bebetka napisał/a:
jestem alkoholiczką (od trzech lat trzeźwiejącą) która zaplatała się czy może zamieniła z czasem jedno uzależnienie na drugie


żeby usunąć przyczyny trzeba sięgnąć głębiej.
Dobre rezultaty daje np. psychoterapia psychodramą.

Flandria - Śro 20 Lip, 2011 15:00

psychodrama = teatrzyk terapeutyczny :)
Lila - Śro 20 Lip, 2011 20:28

Dostałam dzisiaj maila z reklamówką książki na temat współuzależnienia ;) Ciekawe, chyba to jakis znak ;) Kupiłam.
Jeśli chodzi o moje samopoczucie, to jakoś dziwnie mi dobrze, tzn. czuję ten dawno zapomniany spokój...bez ścisku w żołądku. Mój ukochany napisał maila, w którym tłumaczy swoje zachowanie, na koniec pisząc, że rozumie dlaczego nie przyjechałam na spotkanie. Nie będę pisać o szczegółach, bo komu by się chciało czytać ;) Dużo w tym liście myślenia magicznego, czary-mary (wiadomo o co chodzi). Na koniec napisał, że chciał się spotkać, aby skonsultować ze mną swoje leczenie, a minawicie, że ok. 25 sierpnia chce iść na terapię. W pierwszej chwili odpisałam na tego maila, żeby obniżyć napięcie, ale nie wysłałam go i nie wyślę.
Jeśli chodzi o mnie samą, to zrobiłam listę strat związanych z naszym byciem i korzyści wynikających z podjęcia abstynencji (chyba w dalszym ciągu mam nadzieję, że może nam się udać). Jutro terapia i nowe wnioski. 2 tygodnie temu trudno było mi pracować na terapii ze względu na brak abstynencji (partner). Dziś czuje to inaczej. Pojawia się tęsknota, ale jakoś tak dziwnie bez szału i paniki.
Ściskam Was wszystkich mocno! :>

Jacek - Śro 20 Lip, 2011 20:41

agnieszka napisał/a:
Ściskam Was wszystkich mocno! :>
:buzki: :buzki: :buzki:
ZbOlo - Śro 20 Lip, 2011 20:52

Cytat:
Ściskam Was wszystkich mocno! :>

.....dzięki.....

szymon - Śro 20 Lip, 2011 22:03

agnieszka napisał/a:
(chyba w dalszym ciągu mam nadzieję, że może nam się udać).


pamiętaj o jedny, że to TY jesteś dla siebie najważniejsza :mysli:

yul-ya - Czw 21 Lip, 2011 07:19

agnieszka napisał/a:
Jutro terapia i nowe wnioski. 2 tygodnie temu trudno było mi pracować na terapii ze względu na brak abstynencji (partner).


Myślę, że warto być 100% szczerą na terapii, bez względu na to, czego obawiamy się usłyszeć. Ja na przykład usłyszałam: "jeżeli pani nie przerwie spotkań - nasze spotkania nie mają dalej sensu". To mi dało niezłego kopa. A wahałam się wsześniej długo i rozmyślałam: powiedzieć jej czy nie o moich "porażkach". Uznałam jednak, że ukrywanie czegokolwiek mija się z celem.
Cieszę się, że czujesz się lepiej :)

Lila - Czw 21 Lip, 2011 08:29

yul-ya

Twój wątek dał mi wiele do myślenia...
pod skórą czułam, że nie mówienie pewnych rzeczy w terapii sprawi, iż będę kręcić się w kółko...dlatego od 2 tygodni doskwierał mi brak wiary, nie widziałam już dla siebie szansy. Po przeczytaniu Twojego tematu, uświadomiłam sobie kilka istotnych "spraw" ;) Nie wiem czy dziś odważę się powiedzieć wszystko...zobaczymy.
Dziękuję...

Tomoe - Czw 21 Lip, 2011 08:32

A ja się ostatnio cieszyłam na zapas, że nie mam od dawna żadnych sms-ów od eksa. Wczoraj byłam w Katowicach, na spotkaniu grupy Al-Anon. Kiedy już wracałam do domu autobusem, dostałam sms o treści: "Miło było cię dwakroć widzieć z bezpiecznej odległości".
Po chwili wahania odpisałam: "Masz oczywiście na myśli bezpieczną DLA MNIE odległość, czyli większą od długości twoich rąk? Jeśli tak, to jej nie zmniejszaj. PD"

Tyle.
I nawet mnie to specjalnie nie poruszyło. Nie mam wpływu na jego zachowania ani ich motywacje. mam wpływ tylko na własne reakcje. :bezradny:
Zresztą o tym właśnie rozmawiałyśmy wczoraj z dziewczynami na spotkaniu grupy Al-Anon. Te spotkania mi bardzo dobrze robią.
(W przerwie spotkania koleżanka pokazała mi podstawy akupresury, a zwłaszcza punkty na moich stopach odpowiadające za błędnik i cały ośrodek równowagi.)
Uczę się je masować. :lol2:

anakonda - Czw 21 Lip, 2011 08:35

Tomoe, ty chyba zyjesz dla spotkan :D czy AA czy AlA .Zawsze jak opisujesz to tak euforycznie
ZbOlo - Czw 21 Lip, 2011 08:39

yul-ya napisał/a:
Uznałam jednak, że ukrywanie czegokolwiek mija się z celem.

...myślę, że szczerość jest podstawą dobrej i skutecznej terapii. Tak jak kłamstwo i obłuda, są fundamentem alkoholizmu... Teraz ogromną satysfakcję sprawia mi to, że ludzie (którzy wiedzą o moim uzależnieniu) mi wierzą, że mogą na mnie liczyć. Cieszę się swoją prawdomównością i tym, że nie mam nic (w końcu!) do ukrycia. To piękny stan ducha jest... spokój....

Tomoe - Czw 21 Lip, 2011 08:41

Faktem jest że bardzo dużo mi dają te spotkania. Pewnie dlatego że uczestniczą w nich wspaniali ludzie.
A jeśli chodzi o ilość mityngów, to dwa razy w tygodniu bywam na spotkaniach AA - w poniedziałki i w piątki o 18.00. To są spotkania grupy, którą zakładałam z dwoma kolegami trzy i pół roku temu. Salka mityngowa jest bliziutko mojego domu. Jakieś 10-15 minut spacerkiem.
A raz na dwa tygodnie, w środy, jeżdżę na spotkania Al-Anon.
:)

Cała reszta życia zostaje mi na normalne trzeźwe życie. Pracę zarobkową, zajmowanie się domem, kontakty z ludźmi - krewnymi i znajomymi spoza wspólnot - oraz na przyjemności i rozrywki. :)

m-ca - Czw 21 Lip, 2011 13:00

agnieszka napisał/a:
Nie wiem czy dziś odważę się powiedzieć wszystko...zobaczymy


Agnieszko, cały czas jestem na bieżąco z Twoim wątkiem... I jak po dzisiejszej terapii? Czy czujesz się odrobinę lżej?
Ja na dzisiejszej terapii oglądałam dokument "Taniec kata i ofiary". Wydawało mi się, że juz to wszystko wiem, a jednak cały czas coś nowego człowiek wyciągnie :)

Klara - Czw 21 Lip, 2011 13:28

Rozmowę o akupresurze przeniosłam do Kraju Rad: Akupresura
yul-ya - Czw 21 Lip, 2011 14:39

Ja czasami wychodziłam z terapii w bardzo podłym nastroju. Czekałam na tą wizytę licząc na to, że... pogadam... znajdę zrozumienie i ... czary-mary... coś się zmieni. A tu obuch w łeb. Ale potem zauważyłam, że po tych pierwszych chwilach przygnębienia i złości, następowało we mnie wzmocnienie. Jakaś jasność celu. Realnego a nie opartego na fantazjowaniu i pobożnych życzeniach przeplatających się z poczuciem winy.

Tomoe napisał/a:
sms o treści: "Miło było cię dwakroć widzieć z bezpiecznej odległości".

Ja ostatnio usłyszałam: "Czy możemy porozmawiać, bo mam wrażenie, że TY MASZ DOŚĆ tej sytuacji - traktowania siebie nawzajem jak powietrze?"
O nie, litości :lol: To była moja decyzja, moja prośba i ja nie mam jej dość (powtórzyłam ją wobec tego po raz drugi). Ale powód do zainicjowania rozmowy cokolwiek zaskakujący :)

Tomoe - Czw 21 Lip, 2011 14:58

Jakbym widziała małych chłopców podskakujących w tłumie i krzyczących: "Tu jestem! Tu jestem!!!!" :roll:
Lila - Czw 21 Lip, 2011 16:37

to i ja dodam swoje 2 grosze, właśnie wychodzę na terapię i sms
"tkwienie w złości i pamięć o urazach nie pomaga.." a jeszcze wczoraj niby wszystko rozumiał!!!
Boże, jak mnie to złości!!! Wrr!!!!

Lila - Pią 22 Lip, 2011 17:36

Wracając do sms- poprosił o pomoc w znalezieniu ośrodka na wrzesień, uznał, że ten w którym był ostatnio jest zbyt drogi (był na prywatnej miesięcznej terapii).
Pomagać??
Pomyslałam, że ośrodka nie będę szukać, ale może wysłać mu linka (informator z ośrodkami w kraju)?
Co Wy na to?

Klara - Pią 22 Lip, 2011 17:43

agnieszka napisał/a:
ale może wysłać mu linka

Uważam, że ewentualnie mogłabyś mu posłać linki:
http://www.psychologia.ed...hologiczna.html
http://www.aa.org.pl/mityngi/

Tyle, że on szuka jakiegoś zaczepienia, żeby Cię zmusić do jakiejkolwiek rozmowy.
Wie, że dalej już będzie łatwo.

On nie jest dzieckiem i jak zechce, to ośrodki znajdzie sobie sam.

Jacek - Pią 22 Lip, 2011 17:48

agnieszka napisał/a:
poprosił o pomoc w znalezieniu ośrodka

Agusiu wrócę tu do dziś omawianego tematu"Ja"
moim zdaniem najlepiej gdy by on sam se poszukał
bo więcej się utrwali to jego "Ja" powinienem,bo to "Ja "potrzebuję
a w innym przypadku będzie myślał tak jak ja na początku swej drogi
gdy to żona mnie namówiła do pójścia i poszedłem bez oporu
ale zaś mawiałem że "Ja"tu przebywam bo ze względu na żonę
gdyż "Ja" nie mam tego problemu abym tu ze swojej strony chciał tu przebywać

Marc-elus - Pią 22 Lip, 2011 17:49

agnieszka napisał/a:
Pomyslałam, że ośrodka nie będę szukać, ale może wysłać mu linka (informator z ośrodkami w kraju)?

:shock:
Wyślij mu linka do google.pl
Jak dzieci potrafią z tego korzystać to on też....

pterodaktyll - Pią 22 Lip, 2011 17:52

agnieszka napisał/a:
Pomagać??

Nie...........wydaje mi się, że usiłuje Cię wkręcić w swoje sprawy, bo to jest wyłącznie jego sprawa. Jeżeli już był w jakimś ośrodku, to sam powinien wiedzieć jak znaleźć następny.

Lila - Pią 22 Lip, 2011 17:56

Macie rację! Nie będę reagować.
Jeśli tylko będzie chciał, to sam znajdzie. Zadziałały na mnie słowa "pomoż mi proszę".
Tak jak napisałaś Klaro, pewnie szuka zaczepki..

Estera - Pią 22 Lip, 2011 17:59

Wkręca Cię :bezradny: nie ma ŻADNEGO powodu, dla którego nie mógłby sobie sam dać z tym rady!!!
Trzymaj się :)

pterodaktyll - Pią 22 Lip, 2011 18:12

agnieszka napisał/a:
Zadziałały na mnie słowa "pomoż mi proszę".

Żebyś wiedziała ile razy ja podobnych używałem...........

Lila - Pią 22 Lip, 2011 18:13

Czytałam ostatnio "małżeństwo na lodzie" i tam była taka wskazówka, że jak przyjdzie moment, kiedy sam poprosi o pomoc, to żeby mieć pod ręką adresy poradni itd., dlatego chciałam Was dopytać, co o tym myslicie?

Macie 100% racji. Zawsze ktoś go mobilizował. Najpierw rodzice, później ja. To bez sensu, bo on twierdzi, że nie jest tak źle, że wciąż kontroluje. Napisał, że do września musi finanse wyprostować ;)
Wie w który punkt uderzyć...to "proszę"...
Cały sms to jedna wielka ściema (mówiłaś, że mnie kochasz, to pomóż...).
Nie wysyłam.
Dziękuję za tak szybką reakcję z Waszej strony! :)

Jacek - Pią 22 Lip, 2011 18:15

agnieszka napisał/a:
Zadziałały na mnie słowa "pomoż mi proszę"

mnie to żona największą pomoc dała za którą jestem jej wdzięczny
jak mnie kopa dała

pterodaktyll - Pią 22 Lip, 2011 18:17

Jacek napisał/a:
mnie to żona największą pomoc dała za którą jestem jej wdzięczny
jak mnie kopa dała

Zapomniałeś dodać, że dobroczynne skutki tego kopa odczuwasz do dziś :mgreen:

Lila - Pią 22 Lip, 2011 18:17

Czytałam ostatnio "małżeństwo na lodzie" i tam była taka wskazówka, że jak przyjdzie moment, kiedy sam poprosi o pomoc, to żeby mieć pod ręką adresy poradni itd., dlatego chciałam Was dopytać, co o tym myslicie?

Macie 100% racji. Zawsze ktoś go mobilizował. Najpierw rodzice, później ja. To bez sensu, bo on twierdzi, że nie jest tak źle, że wciąż kontroluje. Napisał, że do września musi finanse wyprostować ;)
Wie w który punkt uderzyć...to "proszę"...
Cały sms to jedna wielka ściema (mówiłaś, że mnie kochasz, to pomóż...).
Nie wysyłam.
Dziękuję za tak szybką reakcję z Waszej strony! :)

Jacek - Pią 22 Lip, 2011 18:23

pterodaktyll napisał/a:
Zapomniałeś dodać, że dobroczynne skutki tego kopa odczuwasz do dziś :mgreen:

no to się poprawiam i dodaję ,że te dobroczynne skutki wywarły na mnie takie wrażenie
choć było to ze 100 lat temu to ja ciągle pamiętam to zdarzenie z takim samym skutkiem jak bym wpadł nagi w pokrzywy :skromny:

Marc-elus - Pią 22 Lip, 2011 18:24

agnieszka napisał/a:
Napisał, że do września musi finanse wyprostować

Iluzja planów, całkiem typowe....

szymon - Pią 22 Lip, 2011 18:27

agnieszka napisał/a:
Cały sms to jedna wielka ściema (mówiłaś, że mnie kochasz, to pomóż...).
co to ma być? szantaż?

agnieszka napisał/a:
Napisał, że do września musi finanse wyprostować
ale o roku coś wspomniał? 2024?
Lila - Pią 22 Lip, 2011 18:36

wiem, okropne :(
dobrze, że jesteście i dajecie mi kopa!

Pati - Pią 22 Lip, 2011 22:18

agnieszka napisał/a:
Co Wy na to?

Uważam iż jest dorosły i poradzi sobie.
Po co mu będziesz pomagać?
Żeby w razie czego mogł Ciebie obwiniać?
O co to to nie :nono:
Nie daj się... :muza:

m-ca - Sob 23 Lip, 2011 07:57

Jacek napisał/a:
wrócę tu do dziś omawianego tematu"Ja"
moim zdaniem najlepiej gdy by on sam se poszukał
bo więcej się utrwali to jego "Ja" powinienem,bo to "Ja "potrzebuję
a w innym przypadku będzie myślał tak jak ja na początku swej drogi
gdy to żona mnie namówiła do pójścia i poszedłem bez oporu
ale zaś mawiałem że "Ja"tu przebywam bo ze względu na żonę
gdyż "Ja" nie mam tego problemu abym tu ze swojej strony chciał tu przebywać


Mojemu męzowi za pierwszym razem "załatwiłam" wszystko: termin, skierowanie i zawiozłam go szczęśliwa, że zaczął się leczyć (i że będę miała chwilę spokoju w domu :) Dzisiaj wspomina dokładnie to samo co tutaj Jacek.

agnieszka napisał/a:
Czytałam ostatnio "małżeństwo na lodzie" i tam była taka wskazówka, że jak przyjdzie moment, kiedy sam poprosi o pomoc, to żeby mieć pod ręką adresy poradni itd


też czytałam tą książkę :) za drugim razem wskazałam mu tylko adres nowej poradni i zostawiłam go z tym samego ....

evita - Sob 23 Lip, 2011 08:58

m-ca napisał/a:
Mojemu męzowi za pierwszym razem "załatwiłam" wszystko: termin, skierowanie i zawiozłam go szczęśliwa, że zaczął się leczyć (i że będę miała chwilę spokoju w domu

ja też :tak: mało tego ! ja poruszyłam niebo i ziemię żeby znaleźć mu miejsce (podobno) najlepsze w kraju ! zapożyczyłam się na podróż (ponad 200 km w jedną stronę) pożyczyłam też samochód z klimą żeby miał luksus w czasie podróży :shock:
o ja cię !!! jaka ja byłam głupia :roll: :wysmiewacz:
po dwóch tygodniach był w domu (uciekł) i na tym zakończyła się jego kariera w dziedzinie leczenia alkoholizmu :/ oczywiście pije :) wytrzymał niewiele ponad rok na trzeźwo . Zmieniło się tylko jedno - ja przestałam się bać tyrana a on chyba nie widząc pożywki dla swej agresji pije już teraz nie przeze mnie tylko .... zapija swój wyimaginowany nowotwór (cholera wie go tam gdzie) twierdząc, że i tak nie długo umrze więc co se będzie żałował :p
Widzisz agnieszko ? tak sę nie da niestety, że my wyciągniemy pomocną dłoń a delikwent z niej skorzysta . Tonąc sam musi się uchwycić swej brzytwy.

Estera - Sob 23 Lip, 2011 09:34

evita napisał/a:
zapija swój wyimaginowany nowotwór

:mysli: hmm, niestety brzmi znajomo :bezradny:

evita - Sob 23 Lip, 2011 09:38

Marc-elus napisał/a:
No nie, na skrzywdzonego to tak

to patrz się i ucz :wysmiewacz:

Marc-elus - Sob 23 Lip, 2011 09:42

Tylko problem jest taki że ze mnie zdrowy okaz, a poza tym to byłoby przegięcie, bo jeszcze bym wmówił i najbliżsi martwili by się.
Jacek - Sob 23 Lip, 2011 11:00

evita napisał/a:
pije już teraz nie przeze mnie tylko .... zapija swój wyimaginowany nowotwór

taki ktoś nie powie o sobie ze szczerością
"Ja" mam na imię Jacek - "Ja" jestem alkoholikiem
jedyne co określi za mus do picia to powie to tak
"Ja" piję przez żonę
"Ja" piję bo,bo ,bo
"Ja" piję bo zupa jest słona
ale przenigdy że jestem tak słaby że muszę pić i aby mnie robić alkoholikiem
"Ja" niestety naprawdę jestem alkoholikiem
a moja żona nie robi już zupy słonej :skromny:

koka - Sob 23 Lip, 2011 11:15

Marc-elus napisał/a:
a poza tym to byłoby przegięcie, bo jeszcze bym wmówił i najbliżsi martwili by się.

a to nie o to właśnie chodzi?

a mój mąż pije wyłącznie dla zdrowia, ostatnio stwierdził, ze "umrze wcześniej, ale pić już nie będzie". Przeszło mu, pije dalej.

Marc-elus - Sob 23 Lip, 2011 11:45

koka napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
a poza tym to byłoby przegięcie, bo jeszcze bym wmówił i najbliżsi martwili by się.

a to nie o to właśnie chodzi?

Wiesz, mogłem przeginać, ale na innych polach. Jakoś usprawiedliwianie picia wyimaginowanym nowotworem to dla mnie za dużo....
Penie mógłbym wymyślić jakiś kłopoty i tym się zasłaniać, ale takie coś? Jakoś tego nie widzę. 8|

Jacek - Sob 23 Lip, 2011 11:59

Marc-elus napisał/a:
Penie mógłbym wymyślić jakiś kłopoty i tym się zasłaniać, ale takie coś? Jakoś tego nie widzę. 8|

eee :beba: chopie boś trzeźwy ,to i tok myślowy masz w porządku
bo z myślą o innych i ich krzywdach
a gdy się pije i ma taką potrzebę i czujesz że już wszystkie wymyślne pomysły wyczerpane
i grunt z pod nóg się ślizgną i została już tylko woda to i za brzytwę capu
Tomku jeśli już myślisz tak jak myślisz,już nie tylko o swoich potrzebach
to nie wiem czy już ci mówiłem ,ale idź tą drogą ,bo to droga prosta do trzeźwości

Lila - Sob 23 Lip, 2011 12:59

tylko jak radzić sobie ze złością?
jeszcze rano napisał grzecznego sms z prośbą "znajdź proszę ośrodek", a pare godzin później na brak mojej reakcji "wk... mnie twoja ignorancja i milczenie, to twoja decyzja".
Zwyczajnie mnie to boli, złości...

Jacek - Sob 23 Lip, 2011 13:33

agnieszka napisał/a:
"wk... mnie twoja ignorancja i milczenie, to twoja decyzja".

to jego słowa i jego reakcja prawda???
a więc nie powinny cię złościć a cieszyć
bo oznaczają że nie idzie po jego myśli i wie że przegrywa z tobą
jeszcze tak trochę pociągniesz to masz go w kieszeni
to jeśli będzie rozsądny to się podda tobie
bo na razie będzie to on próbował ciebie w swoją kieszeń wsadzić

Tomoe - Sob 23 Lip, 2011 13:35

Nic dziwnego że cię to złości. To jest zdrowa złość.
Jeśli czujesz złość, to znaczy że jasno zdajesz sobie sprawę z tego że on manipuluje. To dobrze, bo dzięki temu nie ulegniesz tym manipulacjom.
Gorzej byłoby, gdyby udało mu się wzbudzić w tobie litość, współczucie, chęć pomocy, poczucie winy.
Na to, na taki efekt są obliczone jego manipulacje.
On się wścieka, bo im nie ulegasz. :)
Na razie jesteś górą.
I tak trzymaj. :okok:

Lila - Sob 23 Lip, 2011 14:10

:) dziękuję Wam.
Może to jest śmieszne, że zajmuję się tymi sms i zatruwam Wam głowę, ale przychodzi taki moment, że myślę sobie - zaraz do niego zadzwonię i powiem co o nim myślę itd. ;) dostaję takiego skoku emocji, głównie złości, że mam ochotę mu nagadać :) Wiem, że to nic nie da, więc się powstrzymuję, ale chodzę z tym 40 minut (ze złością). Poszłam na krótki spacer i powtarzałam sobie - przejdzie Ci, zjadłam lody, wróciłam - przeczytałam Was i przeszło :)

Tomoe - Sob 23 Lip, 2011 14:14

Mam wrażenie że tęsknisz za tymi skokami adrenalinki, które ci towarzyszyły w całym tym związku.
Wiesz jak ich uniknąć?
Nie czytać tych sms-ów.
:)

Jacek - Sob 23 Lip, 2011 14:21

agnieszka napisał/a:
zatruwam Wam głowę,

żartujesz??? ,powiedz że żartujesz ???
no gdy by tak było jak mówisz,to by nie było tu tego mrugającego niebieskiego kocóra :skromny:

Lila - Sob 23 Lip, 2011 14:24

Czegoś mi brakuje, to fakt. Gorsza jest jednak wiara-nadzieja-iluzja, jeszcze nie wiem co? że może kiedyś...
To jest wciąż świeże, nie umiem przyjąć ostatecznie, że to już koniec.
Trudno mi przyjąć, że akurat ta "rzecz" nie zależy ode mnie i że już nic nie mogę zrobić. Pozostaje mi jedynie zaakceptować...

Tomoe - Sob 23 Lip, 2011 14:27

"Odpuść sobie, zostaw Bogu" - tak się mówi w Al-Anon.

A ja kiedyś usłyszałam takie słowa: "Wypuść to wszystko z rąk, nie ściskaj już niczego w dłoniach. Niech to się całkiem rozsypie. Potem pozbierasz to, co jest warte pozbierania."

Puść to, Agnieszko. Nie ściskaj tego w rękach. Otwórz dłonie. Strzepnij. :)

Lila - Sob 23 Lip, 2011 14:28

Jacek napisał/a:
agnieszka napisał/a:
zatruwam Wam głowę,

żartujesz??? ,powiedz że żartujesz ???
no gdy by tak było jak mówisz,to by nie było tu tego mrugającego niebieskiego kocóra :skromny:


czasem wydaje mi się, że są w życiu i na tym forum ważniejsze sprawy, problemy, niż jakieś sms i związane z tym emocje.
Jednak bardzo pomaga mi pisanie tu, czytanie tego co piszecie. Bardzo! Nawet moja terapeutka na ostatniej sesji powiedziała wow!!! :)
A to duża Wasza zasługa! :brawo:

PS No właśnie, gdyby nie ten żal po stracie ;)

Lila - Sob 23 Lip, 2011 14:35

Tomoe napisał/a:
"Odpuść sobie, zostaw Bogu" - tak się mówi w Al-Anon.

A ja kiedyś usłyszałam takie słowa: "Wypuść to wszystko z rąk, nie ściskaj już niczego w dłoniach. Niech to się całkiem rozsypie. Potem pozbierasz to, co jest warte pozbierania."

Puść to, Agnieszko. Nie ściskaj tego w rękach. Otwórz dłonie. Strzepnij. :)


To jest kojące...I nic innego chyba mi nie pozostało. Jednak zanim uda mi się tak zupełnie "puścić", pewnie upłynie trochę czasu, co nie znaczy, że nie będę tego przywoływać w myślach, sercu...
Jeszcze 2 tygodnie temu byliśmy razem w Kościele Mariackim, razem zapaliliśmy świeczki w intencji.
Okropna ta choroba, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.
Wybaczcie, ale jeszcze czasem pewnie będę wspominać, marudzić i dzielić włos na czworo..

Jacek - Sob 23 Lip, 2011 14:39

agnieszka napisał/a:
nie umiem przyjąć ostatecznie, że to już koniec.

agnieszka napisał/a:
Trudno mi przyjąć, że akurat ta "rzecz" nie zależy ode mnie i że już nic nie mogę zrobić.

Aguś,dokładnie tak samo się czułem ,gdy odeszła moja żona
jednak cicha nadzieja we mnie trwała długo długo
w tym czasie zajmowałem się pracą zawodowo i pracą nad moim trzeźwieniem
i tak mijały blisko 2 lata
a co tydzień gdy biegałem po dzieci na weekend ,to już nawet nie wspominałem słów "wróć"
ale zawsze swoim smutnym wzrokiem spoglądałem w jej oczy
i ten mój wzrok mówił sam te moje słowa "wróć"
no a gdy tak było około 2 lat rozłąki ,,,żona zadecydowała wrócić

Tomoe - Sob 23 Lip, 2011 14:42

agnieszka napisał/a:
pewnie upłynie trochę czasu


O, na pewno. :tak:

Jacek - Sob 23 Lip, 2011 14:47

Aguś powiem ci jeszcze jedną ważną rzecz
gdy teraz popuścisz
gdy teraz się zejdziecie
to masz jak w banku to przeżycie jeszcze raz na nowo
bo on to przyjmie że tak ma być
jeśli go przetrzymasz to on to przyjmie jak by się sparzył
a kto się sparzy to pamięta aby tam więcej ręki nie wkładać
(a ja tak miałem ,więc jak bym o sobie mówił)

Marc-elus - Sob 23 Lip, 2011 21:16

Jacek napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Penie mógłbym wymyślić jakiś kłopoty i tym się zasłaniać, ale takie coś? Jakoś tego nie widzę. 8|

eee :beba: chopie boś trzeźwy ,to i tok myślowy masz w porządku
bo z myślą o innych i ich krzywdach
a gdy się pije i ma taką potrzebę i czujesz że już wszystkie wymyślne pomysły wyczerpane
i grunt z pod nóg się ślizgną i została już tylko woda to i za brzytwę capu
Tomku jeśli już myślisz tak jak myślisz,już nie tylko o swoich potrzebach
to nie wiem czy już ci mówiłem ,ale idź tą drogą ,bo to droga prosta do trzeźwości

Nie róbmy offtopu, ale....
Widzisz, nawet jak piłem to nie przekraczałem pewnych granic, widocznie za mało/za krótko piłem. Mogłem wiele numerów wykręcić, ale nie przekraczałem pewnych granic.
Tym bardziej się cieszę że przestałem, oby na stałe, zanim doszedłem do takiego etapu żeby usprawiedliwiać picie wymysłami które wykańczałyby moją rodzinę.

Lila - Wto 26 Lip, 2011 17:38

Witajcie po chwilowej przerwie.
Telefon jakby zamilkł trochę, czasem jeszcze coś się pojawi, ale wiem, że to pijane sms i jakoś nie reaguję.
Zaczyna tylko mocniej boleć. Z jednej strony wyrzucam sobie swoją naiwność. Mam żal do siebie, że tak dałam się oszukiwać - jemu i samej sobie. Później wraca pytanie, dlaczego zdarzało mu się być dobrym, pomocnym? Zaraz napiszecie, że "zdarzało mu się". Czy naprawdę, aż tak mozna oszukiwać siebie i inych? Po co to było? Kac moralny? Czy mechanizmy potrafią tak nami zawładnąć?

Klara - Wto 26 Lip, 2011 17:55

agnieszka napisał/a:
Czy naprawdę, aż tak mozna oszukiwać siebie i inych?

To jest tzw. "działanie na poczuciu winy"
Normalne u alkoholików.
To z tego powodu osoby współuzależnione tak długo przy nich trwają nawet wtedy, gdy są to prawdziwi oprawcy :(

Flandria - Wto 26 Lip, 2011 18:00

agnieszka napisał/a:
Później wraca pytanie, dlaczego zdarzało mu się być dobrym, pomocnym?


dlaczego uważasz, że ktoś musi być w 100% zły albo dobry?
Nie ma takich ludzi. Każdy ma w sobie więcej lub mniej zła, w innym razie bylibyśmy aniołami albo demonami.

Herbata staje się słodka po jednej łyżeczce cukru, ale jak dorzucisz tam pół łyżeczki soli to dosypania kolejnych łyżeczek cukru nie pomoże. Będzie smakować ohydnie :bezradny:

Nie jest ważne czy komuś zdarzało się być dobrym ... czy jak to tam sobie nazwiesz ... Ważne jest to jak Ty się czujesz w związku z tą osobą.
Ważne czy smakuje Ci ta herbata. :)

Flandria - Wto 26 Lip, 2011 18:02

btw
nie pamiętam czy Ci wrzucałam ten tekst
przeczytaj proszę:
Cykle przemocy w rodzinie

pietruszka - Wto 26 Lip, 2011 19:19

agnieszka napisał/a:
Mam żal do siebie, że tak dałam się oszukiwać

Czas sobie wybaczyć Agnieszko :pocieszacz:

neomi40 - Śro 27 Lip, 2011 15:48

agnieszka napisał/a:
No właśnie, dociera to do mnie...poświęciłam wszystko, początkowo nawet swoją pracę - przeprowadziłam się do niego i to była pomyłka. Teraz zaczynam od nowa i nie chcę tego zniszczyć. Dostałam bardzo dobrą pracę, właściwie moje marzenie...I to sprawiło, że 2 mc temu postanowiłam odejść. Pomyślałam, że jeżeli tego nie zrobię, wykończę się, stracę pracę, bo takie miewam ciężkie stany, że nie mogę sie skupić itd. I właśnie z tym nie umiem sobie poradzić, myślę wtedy, że jest tak źle, że nie dam bez niego rady, że nie nadaję się do niczego skoro doprowadziłam się do takiej sytuacji..Nie wierzę w siebie. Przychodzi żal, że ja cierpię, a on w najlepsze pije i nie zastanawia się co ze mną...Ufam bardziej jemu-choremu człowiekowi niż sobie samej, teraz już tez chorej.


Hej Agnieszka.
Przeczytałąm Twój wątek.Bardzo mi przykro.... cf2423f
Ja tez jestem wspóluzależnoona i DDD.korzystam z terapii indywidualnej.
Agnieszka zadbaj o siebie,zmień terapeutkę-moze ona nie daje rady.Jesteś mądra,dobra,zasługujez na lepsze życie.Jeżeli Ty tego nie zrobisz,to nikt inny równiez.Współuzaleznienie tak działa,obwinianie uzaleznoinego o swoje życie.Ale Ty mozesz je zmienic,nie on,bo on jest chory i jego choroba nie pozwala mu myslec o Tobie...
Kazdy musi wziąc odpowiedzialnoś za swoje życie.Ty jego nie uratujesz on musi sam podjac decyzje o leczeniu,a Ty sama o swoim leczeniu (moze nowym) i zyciu :) Przeczytaj co wyzej napisałas.....Wydaje mi sie jakbys stała w miejscu,bez pomocy specjalisty..
Nie chcę Cię pouczac to tylko moje wrazenia :)
Polecm Ci gorąco ksiązke
"koniec wspołuzaleezniania" Melody Beattie
Ja po jej przeczytaniu czułam sie jak po dobrej sesji terapeutycznej,własnie czytam ja drugi raz,jest świetnie napisana
Sciskam Cie :buziak:

Lila - Śro 27 Lip, 2011 20:37

Witaj Neomi

Dziękuję za słowa otuchy..
Dzisiaj doszłam do wniosku, że właśnie odpowiedzilaność pozwoli mi ruszyć do przodu. Zastanawiałam się dziś, jak do tego doszło, że w ogóle weszłam w ten związek..Od początku był trudny i mało realny. Z drugiej strony było tak wiele dobrych chwil i naszej wspólnej pracy..Pewnie musiałabym długo pisać, aby naświetlić dokładnie jak to było. Na dziń dzisiejszy najtrudniejszy jest smutek, tęsknota..trochę jeszcze żalu do siebie i do niego. Niby wiem, że nie mogę od niego wymagać pewnych rzeczy, bo przecież jest chory i nie mysli trzeźwo. Praca, którą wykonywał, naprawdę bardzo odpowiedzielna, dawała mi złudzenie, że nie może być tak źle itd., itd.Właściwie to jestem w dobrej sytuacji, jednak nie umiem się jeszcze pogodzić, pstryk i nie ma nic. Tak zwyczajnie, nic...
Mechanizmy, uzależnienie, współuzależnienie, czy to wyklucza miłość? Wydaje mi się, że nie...I to właśnie boli...

esaneta - Czw 28 Lip, 2011 08:34

agnieszka napisał/a:
Mechanizmy, uzależnienie, współuzależnienie, czy to wyklucza miłość?


Właśnie w jest to pytanie, które od paru dni nie daje mi spokoju; czy alkoholik potrafi kochać?

pterodaktyll - Czw 28 Lip, 2011 08:37

esaneta napisał/a:
jest to pytanie, które od paru dni nie daje mi spokoju; czy alkoholik potrafi kochać?

Było się od razu spytać. Odpowiedź brzmi, czynny alkoholik "kocha" wyłącznie flaszkę i nic ani nikogo więcej.......... 8| sorry..........taka choroba

esaneta - Czw 28 Lip, 2011 08:46

pterodaktyll napisał/a:
Odpowiedź brzmi, czynny alkoholik "kocha" wyłącznie flaszkę i nic ani nikogo więcej.......... sorry..........taka choroba


No i tym sposobem obdarłeś mnie ze złudzeń.
Więc albo wymienię sobie partnera na takiego bez dysfunkcji, albo doczekam się "bezczynności" mojego alko.... :mysli:

pterodaktyll - Czw 28 Lip, 2011 08:51

esaneta napisał/a:
tym sposobem obdarłeś mnie ze złudzeń.


Wiesz, nauczyłem się, że życie złudzeniami bywa niebezpieczne dla tego który nimi żyje..........
esaneta napisał/a:
albo wymienię sobie partnera na takiego bez dysfunkcji, albo doczekam się "bezczynności" mojego alko...

Jeśli mogę coś zasugerować.....zmiana na kogoś innego, jest moim zdaniem o wiele lepsza. Nie ciągniesz bowiem za sobą całego tego "garba" jakiego dorobiłaś się w tym chorym związku.....

Lila - Czw 28 Lip, 2011 11:08

pterodaktyll napisał/a:
esaneta napisał/a:
jest to pytanie, które od paru dni nie daje mi spokoju; czy alkoholik potrafi kochać?

Było się od razu spytać. Odpowiedź brzmi, czynny alkoholik "kocha" wyłącznie flaszkę i nic ani nikogo więcej.......... 8| sorry..........taka choroba


Czynny nie czuje zbyt wiele, trzeźwiejący już tak, ale to chyba też tylko emocje, którym daleko jest do miłości.. Jeśli zależy mu tylko na flaszce, to po co mu kobieta?
Strach? Wygoda?
I co z tą kobietą, skoro nie szanuje sama siebie?
Zamienić na inny model? Przepraszam za wyrażenie...
Chyba nie, bo co z takim poczuciem wartości można "znaleźć" lepszego? Chyba to samo..czyli znowu udrękę. Zatem jak wiele osób już tu pisało, trzeba zwrócić się ku sobie, pomimo cholernego bólu...
Pomimo pewnej wiedzy nadal nie umiem tego ogarnąć. To chyba jedna z najgorszych chorób na świecie?!

pterodaktyll - Czw 28 Lip, 2011 11:30

agnieszka napisał/a:
To chyba jedna z najgorszych chorób na świecie?!

Myślę, że masz cholerną rację. Człowiek nie jest stworzony do życia w samotności i paradoksem bywa to, że żeby być trzeźwym czasem musi pozostać samotnym. Nie wiadomo już co lepsze.......

esaneta - Czw 28 Lip, 2011 12:46

agnieszka napisał/a:
Pomimo pewnej wiedzy nadal nie umiem tego ogarnąć.


Wiesz Agnieszko, po moim wczorajszym debiucie na grupie naszła mmnie taka refleksja jesli chodzi o mnie: najpierw przyswajam informacje nt. tej choroby (wiem), w następnej kolejności "ogarniam" je (rozumiem) a na samym końcu zaczynam wcielać tę wiedzę w życie (robię). Z tą ostatnią czynnością mam największe problemy.
Ale nie poddaję się :) czego i Tobie życzę :pocieszacz:

neomi40 - Czw 28 Lip, 2011 14:01

agnieszka napisał/a:
Zastanawiałam się dziś, jak do tego doszło, że w ogóle weszłam w ten związek..Od początku był trudny i mało realny.

Z reguły z zwiazki trudne wchodzimy dlatego ,ze sami mamy problem ze soba,korzenie tego znajduja sie w dzieciństwie.Nie przerabialas tego na terapii?Szukamy podswiadomie ludzi z problemami.

agnieszka napisał/a:
Mechanizmy, uzależnienie, współuzależnienie, czy to wyklucza miłość? Wydaje mi się, że nie...I to właśnie boli...

Nie wyklucza,ale trzeba odnaleźc siebie w takim zwiazku,zadbac o siebie, o swoje potrzeby i życ zgodnie ze sobą.Bo inaczej nie mamy dla siebie szacunku i winimi innych za swoje
nieszczesliwe życie.
:D

Lila - Czw 28 Lip, 2011 14:37

neomi40 napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Zastanawiałam się dziś, jak do tego doszło, że w ogóle weszłam w ten związek..Od początku był trudny i mało realny.

Z reguły z zwiazki trudne wchodzimy dlatego ,ze sami mamy problem ze soba,korzenie tego znajduja sie w dzieciństwie.Nie przerabialas tego na terapii?Szukamy podswiadomie ludzi z problemami.

agnieszka napisał/a:
Mechanizmy, uzależnienie, współuzależnienie, czy to wyklucza miłość? Wydaje mi się, że nie...I to właśnie boli...

Nie wyklucza,ale trzeba odnaleźc siebie w takim zwiazku,zadbac o siebie, o swoje potrzeby i życ zgodnie ze sobą.Bo inaczej nie mamy dla siebie szacunku i winimi innych za swoje
nieszczesliwe życie.
:D


yhmm..właśnie do tego dochodzę powoli, ale długa jeszcze droga.
Tak bardzo chciałabym umieć zająć się tylko sobą, nie umiem :( tak bardzo mnie jeszcze boli
Dziś znowu mam dzień smutku, wszystko wraca...
Staram się, naprawdę się staram, robię wszystko, aby wziąć odpowiedzialność...przełamuję się, ale od bólu nie ucieknę, tylko czas...

Klara - Czw 28 Lip, 2011 14:52

Agnieszko, zajmij swoją uwagę i swoje myśli czymś innym.
Spotkaj się z kimś, wyjdź na spacer, rozwiązuj krzyżówki.... cokolwiek, byleby nie myśleć, a jeśli już, to przywołuj te gorsze chwile, żebyś nie zapomniała z jakiego powodu jest tak jak jest :pocieszacz:

neomi40 - Czw 28 Lip, 2011 14:56

agnieszka napisał/a:
Staram się, naprawdę się staram, robię wszystko, aby wziąć odpowiedzialność...przełamuję się, ale od bólu nie ucieknę, tylko czas...



agnieszka napisał/a:
Tak bardzo chciałabym umieć zająć się tylko sobą, nie umiem :( tak bardzo mnie jeszcze boli


Doskonale wiem co czujesz,jestes silna,madra ,trzymam kciuki o tule Cie :buziak:

Lila - Czw 28 Lip, 2011 15:02

Tak jest, stosuje się do tego z wielkim trudem.
Wtorek-przełamałam się do spotkania, które chciałam odwołać-wiadomo czemu, chciałam się zaszyć, ale jak kiedyś napisał Ptero, nie jest to dobre rozwiązanie.
Dziś ledwo wyszłam z pracy, popędziłam do domu i rozlałam się łzami. Wzięłam psa na spacer, żeby nie siedzieć.
Teraz czekam na znajomego, który chce mnie wyciagnąć na chwilę. Nie chce mi się iść, ale pójdę...
Niestety mam nienomowany czas pracy i czasem bywa, że cały dzień mam wolny, wtedy pracuję na kompie...nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale nie mam wyjścia, czasem muszę poświęcic parę godzin na siedzenie, wtedy jest chyba najgorzej, no ale męcze wtedy Was.
Czytam książki, ale ta wiedza jakoś słabo mi pomaga.

Lila - Czw 28 Lip, 2011 15:04

neomi40 napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Staram się, naprawdę się staram, robię wszystko, aby wziąć odpowiedzialność...przełamuję się, ale od bólu nie ucieknę, tylko czas...



agnieszka napisał/a:
Tak bardzo chciałabym umieć zająć się tylko sobą, nie umiem :( tak bardzo mnie jeszcze boli


Doskonale wiem co czujesz,jestes silna,madra ,trzymam kciuki o tule Cie :buziak:


Dziękuję Neomi i ja Ciebie mocno ściskam! :buzki:

pterodaktyll - Czw 28 Lip, 2011 16:14

Klara napisał/a:
Agnieszko, zajmij swoją uwagę i swoje myśli czymś innym.
Spotkaj się z kimś, wyjdź na spacer, rozwiązuj krzyżówki.... cokolwiek, byleby nie myśleć, a jeśli już, to przywołuj te gorsze chwile, żebyś nie zapomniała z jakiego powodu jest tak jak jest

a jak już wyczerpiesz te wszystkie możliwości, stań przed lustrem i zrób 10 najgłupszych min jakie potrafisz i przyjrzyj się dokładnie sobie w tym momencie :tak:

Lila - Wto 02 Sie, 2011 15:14

może mogę prosić o jakiś pocieszający cytat ? ;)
miny też już były :) dzięki Ptero za pomysł :)
z napięciem i głodem nawet sobie radzę, po jakimś czasie mija...dziś poradziłam sobie świetnie - w pełni świadomie.
Najgorszy jest chyba smutek, próbuję określić tę emocję...
To chyba jest żal.
Żal po stracie...
Proszę o trochę wsparcia..

pterodaktyll - Wto 02 Sie, 2011 15:21

Cytat:
To chyba jest żal.
Żal po stracie..

Znowu coś straciłaś oprócz tego gamonia, którego się pozbyłaś?

Janioł - Wto 02 Sie, 2011 15:21

agnieszka napisał/a:
Żal po stracie...
Proszę o trochę wsparcia..
lody,chałwa,drobny ciuszek który sprawi frajdę , ulubiona komedia
Ate - Wto 02 Sie, 2011 15:26

andrzej napisał/a:
lody,chałwa
pewnie, jak juz bedziesz miala stowe na wadze to akurat skonczy sie zal po stracie 8|

zartowalam :lol:

andrzej napisał/a:
drobny ciuszek który sprawi frajdę
o, to juz predzej, ale dlaczego drobny? 34dd
Janioł - Wto 02 Sie, 2011 15:27

Ate napisał/a:
ale dlaczego drobny?
zeby nie było żalu po stracie ....kasy fsdf43t
Lila - Wto 02 Sie, 2011 15:29

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
To chyba jest żal.
Żal po stracie..

Znowu coś straciłaś oprócz tego gamonia, którego się pozbyłaś?


:) Nie Ptero. Cały czas chodzi o niego...
Docierają straty z całego roku..To, że ciągle zaczynam od nowa. Wiem, że to moja odpowiedzialność, ale zwyczajnie go kochałam..wierzyłam.
Nie umiem się pogodzić z tymi słowami, obietnicami, że to wszystko były kłamstwa...
Chyba pierwszy raz świadomie do tego podchodzę.
Gdy w styczniu odeszłam pierwszy raz miałam nadzieję..
Teraz już chyba muszę się pogodzić.

pterodaktyll - Wto 02 Sie, 2011 15:33

agnieszka napisał/a:
Teraz już chyba muszę się pogodzić.

Ja wiem, że to jest sakramencko trudne..........wiem, nie pytaj skąd ale wiem. wiem również, że po pierwsze można z tym żyć a po drugie facet nie jest i nie powinien być celem Twojego życia. Spróbuj żyć dla siebie, kochać i cenić samą siebie. Reszta przyjdzie sama, jak śpiewali kiedyś Skaldowie :)

Lila - Wto 02 Sie, 2011 15:39

pterodaktyll napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Teraz już chyba muszę się pogodzić.

Ja wiem, że to jest sakramencko trudne..........wiem, nie pytaj skąd ale wiem. wiem również, że po pierwsze można z tym żyć a po drugie facet nie jest i nie powinien być celem Twojego życia. Spróbuj żyć dla siebie, kochać i cenić samą siebie. Reszta przyjdzie sama, jak śpiewali kiedyś Skaldowie :)


Dziękuję...
Twoje zrozumienie i sposób w jaki to piszesz bardzo mi pomaga.

pterodaktyll - Wto 02 Sie, 2011 15:45

agnieszka napisał/a:
Twoje zrozumienie i sposób w jaki to piszesz bardzo mi pomaga.

Ja wiem co czujesz i wiem, że dobrym słowem też można pomóc, jeśli swego czasu samemu robiło sie takie rzeczy, że dziś chciałoby się o nich zapomnieć to przynajmniej niech moja pomoc dla Ciebie będzie jakąś drobną formą rehabilitacji dla mnie samego..........

Tomoe - Wto 02 Sie, 2011 16:16

Polecam ci Agnieszko książkę pt. "Dlaczego on nie kocha, a ona za nim szaleje".

Spojrzysz na to wszystko jeszcze bardziej świadomie, gdy zobaczysz kilka prostych schematów powielanych w takich związkach jak twój.
Tak prostych schematów, że aż prymitywnych.
Tak prymitywnych, że aż przerażających.

Zacznij dostrzegać schematy.
To cię wyzwoli. :)

Mario - Wto 02 Sie, 2011 16:21

pterodaktyll napisał/a:
jeśli swego czasu samemu robiło sie takie rzeczy, że dziś chciałoby się o nich zapomnieć to przynajmniej niech moja pomoc dla Ciebie będzie jakąś drobną formą rehabilitacji dla mnie sameg

He, he. Każdy by tak chciał, ale to za proste by było.Tak łatwo sumienia nie uspokoisz :evil:
Co tam za uszami masz ? Przyznaj się !! Od tego może Ci się zrobić lepiej :roll: :roll:

czarna róża - Wto 02 Sie, 2011 19:57

Cóż..a pomoże ci to jeśli dowiesz się że kiedy on mówił ci te wszystkie piękne słowa..to może przez te parę chwil kiedy to mówił sam w to wierzył? może i wtedy tak czuł..może sam w to przez chwilkę wierzył..ale co z tego..czy to coś zmienia?
Lila - Wto 02 Sie, 2011 20:54

Tak Różo, pomaga...
Pomaga wziąć odpowiedzialność za siebie (mogłabym rozwinąć, ale po co nudzić).
Czasem jestem zwyczajnie zmęczona "wiedzą" i ciągłym drążeniem siebie, jego, nas, tego wszystkiego. Być w uczuciach. Tak zwyczajnie, po ludzku. Bez ciągłego grzebania w sobie, bez mobilizowania się, bycia silną. Robię te wszystkie rzeczy, które zalecacie. Jednak czasem chcę poddać się temu co czuję, a pisanie o tym pomaga...Taki to mój czas.

pterodaktyll - Wto 02 Sie, 2011 21:21

Mario napisał/a:
He, he. Każdy by tak chciał, ale to za proste by było.Tak łatwo sumienia nie uspokoisz :evil:
Co tam za uszami masz ? Przyznaj się !!


He, he...... :dokuczacz:

Tomoe - Wto 02 Sie, 2011 21:56

agnieszka napisał/a:
Jednak czasem chcę poddać się temu co czuję, a pisanie o tym pomaga...Taki to mój czas.


I rób to, przeżywaj swoje uczucia, pisz o nich, bądź z nimi w kontakcie... :tak:
Nie zauważyłam aby ktoś cię do tego zniechęcał. :)

Lila - Wto 02 Sie, 2011 22:13

Tomoe napisał/a:
agnieszka napisał/a:
Jednak czasem chcę poddać się temu co czuję, a pisanie o tym pomaga...Taki to mój czas.


I rób to, przeżywaj swoje uczucia, pisz o nich, bądź z nimi w kontakcie... :tak:
Nie zauważyłam aby ktoś cię do tego zniechęcał. :)


Zgadza się, to raczej moje wewnętrzne opory przed rozlewaniem tu siebie. Trochę wstydu i strachu przed tym, że jestem słaba, że nie robię tego co powinnam, że muszę być taka siaka i owaka (wiem, to moje jest).
że tęsknię, że boli, że nie umiem zrozumieć, że chciałabym wiedzieć, że to jego choroba...Właśnie tych wszystkich nagromadzonych emocji...Czasem bardzo różnych. Wybaczcie, ale to jest takie świeże. Jeszcze miesiąc bez terapii (urlop terapeutki).

PS Muszę przyznać, że wątek Jarka poprawił mi nastrój. Ci co uczestniczyli będą wiedzieć. Pewnie nie jest to śmieszne, ale przy mojej żałobie, jak sobie poczytałam to wszystko, to trochę się ubawiłam ;) Przepraszam, ale musiałam to napisać :)

Lila - Pon 08 Sie, 2011 18:16

Chciałam się z Wami podzielić moim spokojem, tak nowym dla mnie, że aż niemozliwym...Zaczęłam się zachwycać - jak to możliwe żyć w takim spokoju bez ciągłego napięcia??!!
I gdy tak sobie wracałam do domu, zachwycając się moim nowym stanem, w drzwiach czekało avizo. Czekam na książkę, ale przyszło mi do głowy - on?
Nogi jak z waty i ten skurcz w sercu. Poszłam na pocztę - on. I teraz najlepsze.
Wysłał tygodniowy pamiętnik, pieniądze i magazyn psychologiczny z zaznaczonym fragmentem
"Harris wskazuje też, że niektóre pary trwają dzięki temu, iż jedno z partnerów jest "chore", a gdy zaczyna zdrowieć, to związek się rozpada. Jeśli jedno z nich się zmieni, to muszą zajść inne zmiany dopełniające, by związek się utrzymał".
Dobre, prawda??
Musiałąm Wam to napisać...I rozkminić oczywiście. Sugeruje, że niby on jest zdrowy, że niby w abstynencji i to ze mną coś nie tak. Ale w jaki sposób?!! Pofatygował się, żeby odnaleźć cytat, masakra!
W liście napisał, że miał wypadek samochodowy (pewnie pod wpływem) i od ostatniej "wpadki", czyli jak zaczęłam do Was pisać, jest czysty. Wiadomo, że nie jest.
Nie wiem czy to alkohol tak z nim robi, czy to zaburzenia osobowości...
Wiem, mam się nie zastanawiać.
Proszę Was o radę.
Odeślę mu pieniądze, które mi wysłał (nie prosiłam o nie, nie wiem co sobie myślał wysyłając je). I tu pytanie do Was? Czy napisać jasno o co mi chodzi? Czy milczeć dalej? Trzymając sie Waszych rad, nie odpisywałam, nie odbierałam, po tygodniu telefon milczał, aż do dziś z tym listem.Kończąc go napisał: ...jeżeli zależy nam na byciu ze sobą musimy razem coś ustalić. I Tobie i mnie będzie dobrze - traktujmy się wreszcie jak MY. Despota?

Tomoe - Pon 08 Sie, 2011 19:45

agnieszka napisał/a:
jeżeli zależy nam na byciu ze sobą


Dobre. :lol2:

Odeślij mu te pieniądze bez słowa.
PS. tak naprawdę to nie ma znaczenia, czy jego zachowania wynikają z uzależnienia czy z zaburzeń osobowości.
Nie rozkminiaj czy on się tak zachowuje świadomie czy nieświadomie. Traktuj te zachowania tak jakby były świadome.
Wczuj się w siebie - co ci to robi? Jak się teraz czujesz? Czy chcesz się cały czas tak czuć? :)

Flandria - Pon 08 Sie, 2011 20:17

agnieszka napisał/a:
Musiałąm Wam to napisać...I rozkminić oczywiście. Sugeruje, że niby on jest zdrowy, że niby w abstynencji i to ze mną coś nie tak.

Ja to rozumiem tak, że on sugeruje, że powinniście "chorować" i zdrowieć razem, bo inaczej związek się rozpadnie ...
A nie ma w tej gazetce czegoś o 5 etapach przeżywania straty? :mgreen:

1. zaprzeczenie
2. gniew
3. targowanie się (negocjacja)
4. depresja
5. akceptacja

Mogłabyś mu odesłać razem z pieniędzmi :mgreen:

Zdaje się, że on ciągle zaprzecza, że się rozstaliście

Lila - Pon 08 Sie, 2011 20:39

[quote="Flandra"]
agnieszka napisał/a:
Musiałąm Wam to napisać...I rozkminić oczywiście. Sugeruje, że niby on jest zdrowy, że niby w abstynencji i to ze mną coś nie tak.

Ja to rozumiem tak, że on sugeruje, że powinniście "chorować" i zdrowieć razem, bo inaczej związek się rozpadnie ...
A nie ma w tej gazetce czegoś o 5 etapach przeżywania straty? :mgreen:

a wiesz, że jest ;)
dotyczy śmierci bliskiej osoby

Lila - Pon 08 Sie, 2011 20:52

coś mi nie wychodzą te cytaty ;)

No właśnie
Jestem na poczatku drogi, ale uważam, że "coś" robię, tzn. terapia, odizolowanie się od niego, dobrze wie, że mój warunek był zawsze ten sam (terapia, abstynencja, trzeźwość) od czasu, kiedy jestem z Wami, przełamuję się coraz bardziej (w zajmowaniu się sobą) itp.

A on?
Hm...
Dalej nic
W związku z tym uważam to za szczyt manipulacji z tą gazetą.
Nie powiem, trochę rozwalił mnie ten tygodniowy życiorys...
Tylko, że to znowu jest pijackie gadanie.

Klara - Pon 08 Sie, 2011 21:01

agnieszka napisał/a:
Tylko, że to znowu jest pijackie gadanie.

No i dobrze, że o tym wiesz.

Gdybyś jeszcze potrafiła w dalszym ciągu się do niego nie odzywać....

Pati - Pon 08 Sie, 2011 21:11

agnieszka napisał/a:
W liście napisał, że miał wypadek samochodowy (pewnie pod wpływem)

Tobie napisał w liście :uoee:
Mój ex kazał zadzwonić do mnie swojej siostrzenicy( wiedział,że od niego nie odbiorę),że miał wypadek i jest na komendzie.
Odpowiedziałam,że mnie to nie obchodzi i żeby więcej do mnie nie dzwonili :bezradny:
Uważam,że powinnaś sobie dać spokój z tym rozkminianiem :mgreen: :buzki:

Lila - Pon 08 Sie, 2011 21:34

Niestety, wciąż odzywa się moje współ, albo jeszcze coś innego z czego jeszcze nie zdaję sobie sprawy.
Na pytanie od Tomoe: co ci to robi?
Odpowiada to "coś" - może jednak mnie kocha ;) przecież to taka choroba, może jest nadzieja, może jak mu napiszę jedno słowo - terapia, to zrozumie.
Żałosne, ale piszę szczerze...
Byłam na spacerze z psem i wstąpiła we mnie złość, że on sobie znowu powywalał, a ja nie mogę mu nic napisać, bo i tak nie zrozumie, bo znowu wrócę do gry i zacznie się od nowa.
Boooże, jak można tego nie widzieć? Modli się za mnie, za moje zdrowie, a za chwilę pisze, że miałam złe intencje, prosząc go, aby jechał na terapię, bo przecież nie mogę go odwiedzać ze względu na pracę i brak czasu.
Wrrr!
Ponieważ sama nie umiem sobie z tym poradzić, posłucham się Was i nie napiszę nic, choć będzie to trudne.

Pati - Pon 08 Sie, 2011 21:41

agnieszka napisał/a:
Byłam na spacerze z psem i wstąpiła we mnie złość, że on sobie znowu powywalał, a ja nie mogę mu nic napisać, bo i tak nie zrozumie, bo znowu wrócę do gry i zacznie się od nowa.

Jeśli mogę coś zasugerować.....
Jak masz ochotę mu wywalić to wywal to na papier.
Napisz wszystko co do ostatniej myśli i litery co byś mu chciała powiedzieć.
Nie wysyłaj! :nono:
Spal jak napiszesz.
Jak nie pomoże to następny list i następny i.......

Lila - Pon 08 Sie, 2011 21:43

[quote="Pati"]
Nie wysyłaj! :nono:

:)

Lila - Pon 08 Sie, 2011 21:54

Agniesiu, podczas pisania posta zwracaj uwagę czy ilość znaczników [ quote = "jakiś nick" ]
i znaczników [ / quote ] jest taka sama. Wtedy cytowanie się uda...[/quote]

sprawdzam ;)

Lila - Pon 08 Sie, 2011 21:56

znowu coś pomyliłam :skromny:

Uciekam...
Dobrej nocy dla Was

staaw - Pon 08 Sie, 2011 22:20

agnieszka napisał/a:
Agniesiu, podczas pisania posta zwracaj uwagę czy ilość znaczników [ quote = "jakiś nick" ]
i znaczników [ / quote ] jest taka sama. Wtedy cytowanie się uda...

sprawdzam ;)


zabrakło znacznika otwierającego [ quote="staaw"]

Kiedyś się MUSI udać :pocieszacz:

Klara - Wto 09 Sie, 2011 06:50

Cytat:
Kiedyś się MUSI udać :pocieszacz:

Po prostu zaznacz fragment który chcesz zacytować i kliknij który znajduje się w prawym górnym rogu postu.

Tomoe - Wto 09 Sie, 2011 07:44

I stosuj opcję "Podgląd" żeby zobaczyć czy ci się udało dobrze zacytować, zanim wyślesz post z cytatem.
"Podgląd" jest po to żeby poprawiać błędy przed wysłaniem posta. :buziak:

Składam samokrytykę: Sama bardzo rzadko korzystam z tej opcji... :oops:

Flandria - Wto 09 Sie, 2011 08:47

agnieszka napisał/a:
nie napiszę nic, choć będzie to trudne.


ja ostatnio przeczytałam takie zdanie:
"Kobiecie mężczyzna jest potrzebny jak rybie rower" :mgreen:

Może Ci troszkę pomoże? :)

esaneta - Wto 09 Sie, 2011 09:19

Flandra napisał/a:
"Kobiecie mężczyzna jest potrzebny jak rybie rower"
:smieje:
Powinien istniec taki leksykon cytatów dla "zwątpionych Koalek", wrazie dołka - do leksykonu i od razu lepiej :)

Janioł - Wto 09 Sie, 2011 09:22

esaneta napisał/a:
dla "zwątpionych Koalek",
tylko Liga Kobiet - Liga radzi, liga nigdy Cię nie zdradzi
esaneta - Wto 09 Sie, 2011 09:23

andrzej napisał/a:
tylko Liga Kobiet
:nie: wszelkie ligi źle się kojarzą
szymon - Wto 09 Sie, 2011 09:27

Flandra napisał/a:
"Kobiecie mężczyzna jest potrzebny jak rybie rower"



Lila - Wto 09 Sie, 2011 12:13

Klara napisał/a:
Cytat:
Kiedyś się MUSI udać :pocieszacz:

Po prostu zaznacz fragment który chcesz zacytować i kliknij Obrazek który znajduje się w prawym górnym rogu postu.


Dziękuję ;)

Nie ukrywam, że ciągle w głowie kombinuję - napisać, czy nie?
Mam obsesję z tymi myslami, trudno je kontrolować. Plus jest taki, że nie ma we mnie już tych uczuć, które nakręcały wszystko.
Dlaczego myślę? Wciąż wydaje mi się, że mogę coś zrobić :(

Klara - Wto 09 Sie, 2011 12:54

agnieszka napisał/a:
Nie ukrywam, że ciągle w głowie kombinuję - napisać, czy nie?

Dlatego szybko biegnij na pocztę, na miejscu wypełnij przekaz, nic nie pisz, wyślij i szybko z tej poczty wyjdź dsv5gh
Nie będziesz miała czasu na kombinowanie :D

Lila - Czw 11 Sie, 2011 08:12

yul-ya

mam info. o wiadomości, ale w skrzynce jej nie ma :(
Gdy wysyłam do Ciebie pw, zostaje zapisane "do wysłania".
Może "coś" w ustawieniach??

Wiedźma - Czw 11 Sie, 2011 08:25

agnieszka napisał/a:
mam info. o wiadomości, ale w skrzynce jej nie ma

Tak się dzieje, gdy nadawca wycofa swoją wiadomość przed odebraniem przez adresata.

agnieszka napisał/a:
Gdy wysyłam do Ciebie pw, zostaje zapisane "do wysłania".

Wszystko OK.
Wiadomość pozostaje w skrzynce "do wysłania" do czasu aż adresat ją odbierze.
Dopiero wtedy przemieszcza się do skrzynki "wysłane".

Lila - Czw 11 Sie, 2011 08:27

Dziękuję Wiedźmo :)
yul-ya - Czw 11 Sie, 2011 09:05

Agnieszko, wysłałam wiadomość jeszcze raz.
Lila - Wto 16 Sie, 2011 09:28

I tak mija miesiąc odkąd jestem z Wami :)
Miesiąc milczenia, odesłałam też ostatnią przesyłkę. Chyba jeszcze nidgy nie byłam tak kosekwentna.
Obserwuję siebie i przy odsyłaniu tej koperty miałam tysiące pomysłów co zrobić, żeby "ukłuć" go, żeby zadziałało- może napisać coś, odesłać jego list, który mi wysłał z ostatniej terapii, itp. ;)
Pomyślałam sobie tak - skoro sama nie umiem sobie poradzić, to muszę się oddać, zawierzyć, zaufać Wam i zwyczajnie się stosować.
W pierwszym momencie było bardzo trudno, ale udało się.
Teraz jestem chyba w 3 fazie żałoby - smutek, depresją bym tego nie nazwała, ale takie powolne godzenie się...Zaczynam widzieć bardziej prawdziwie, zastanawiam się czego chcę i czy nawet, gdyby stał się cud, to ja chcę właśnie takiego życia..
Nie ukrywam, że pojawia się jeszcze tęsknota i gdzieś na dnie jest jeszcze nadzieja, ale jak sobie pomyślę, jak realnie miałoby to wyglądać, to chyba tego nie widzę.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie! :)

pterodaktyll - Wto 16 Sie, 2011 09:38

I tak trzymaj..........powodzenia :)
m-ca - Wto 16 Sie, 2011 21:36

agnieszka napisał/a:
Zaczynam widzieć bardziej prawdziwie, zastanawiam się czego chcę i czy nawet, gdyby stał się cud, to ja chcę właśnie takiego życia..
Nie ukrywam, że pojawia się jeszcze tęsknota i gdzieś na dnie jest jeszcze nadzieja, ale jak sobie pomyślę, jak realnie miałoby to wyglądać, to chyba tego nie widzę.


Jakbym czytała o sobie.... jeszcze z początkiem tego roku przeżywałam podobnie.... a jak dużo potrafilo się u mnie zmienić od tego czasu ;)

Agnieszko - zaufaj przede wszystkim sobie i swojemu sercu!

Pozdrawiam serdecznie :)

Pati - Wto 16 Sie, 2011 22:19

agnieszka napisał/a:
Teraz jestem chyba w 3 fazie żałoby - smutek, depresją bym tego nie nazwała, ale takie powolne godzenie się...

:pocieszacz: :buziak:
Dobrze będzie :)

Wiedźma - Wto 30 Sie, 2011 16:09

Agnieszka poprosiła mnie o zmianę nicka.

Czary mary
Od tej chwili jesteś Lila.

Lila - Wto 30 Sie, 2011 16:10

Dziękuję :)
Lila - Wto 30 Sie, 2011 16:23

Wraz ze zmianą nicku, nadeszła inna zmiana. Odeszłam z pracy (zrezygnowałam z części etatu) tygodniowo pracowałam ponad 60 h. Z jednej strony uczucie wolności i ulga z drugiej smutek, że nikt mi w tym nie towarzyszy. Od miesiąca, kiedy nie mam już kontaktu z moim alko, wykonałam tyle zaległych spraw, podjęłam nowe, samodzielne decyzje. Dzięki temu wiem, że mogę, że daję radę itd.
Od tygodnia chyba jestem na głodzie. Napięcie, potworne napięcie, ścisk i inne. Zbierałam się, żeby napisać, ale przychodziło to z wielkim trudem, dlatego dopiero dziś udało się zmobilizować.

Klara - Wto 30 Sie, 2011 16:25

Lilu, zobacz. Tu jest wątek Babety: http://www.komudzwonia.pl...p=291147#291147
Poczytaj, jak Ona sobie z tym radzi.

Babeta35 - Wto 30 Sie, 2011 18:49

Lila napisał/a:
Napięcie, potworne napięcie, ścisk i inne
, wiem to jest straszne, nie wiem skąd się bierze ale żyć nie daje, nie wiem ile czasu Ci potrzeba, albo co musi się stać aby Ci odpuściło.Mnie przeszło, tak się stało jakos "samo" (oczywiście żartuję).
Napracowałam się solidnie, zrozumiałam o co chodzi, co mnie przy nim tak trzyma.
Jak chcesz pogadać to odezwij się na PW.Mnie najbardziej w takich chwilach pomagało czytanie książek, najlepiej krwawych horrorów lub kryminałów, absolutnie nie komedie romantyczne.Przymus kontaktu odpuścił, czasami wieczorem łapię się na tym że cały dzień o nim nie myślałam.
Zastanów się w jakich chwilach Twojego życia Ci go najbardziej brakuje, co kontakt z nim zaspakajał ?
Uwierz minie na 100% tylko trzeba czasu :) :) :)

Lila - Wto 30 Sie, 2011 18:59

Witaj Babeta :)
Czytam Twój wątek od kilku dni, nawet chciałam napisać, ale tak trudno było wystukać słowo na klawiaturze...
Nie wiem juz sama, czy to głód, tęsknota, czy taki czas żałoby...
Zastanawiałam się, czemu akurat teraz dopadł mnie taki stan? Może dlatego, że od miesiąca ciężko pracuję nad tym, aby koncentrować się na sobie. Jest kilka istotnych zmian i dociera do mnie, że jego nie ma, nie uczestniczy w tym, że tak zwyczajnie mnie zostawił, że nie było go stać na prawdziwe działanie. Tylko puste słowa...
Dopada mnie samotność.
Boli mnie to, że nawet jeśli życie się kręci, to i tak jestem w nim sama. Po co to wszystko, skoro nie ma z kim tego dzielić?

Babeta35 - Wto 30 Sie, 2011 19:11

Lila napisał/a:
Nie wiem juz sama, czy to głód, tęsknota, czy taki czas żałoby...
-to wszystko na raz, nie będę się wymądrzać bo sama nie wiem.Ja też tak strasznie cierpiałam i w sumie nie rozumiałam do czego bądź do kogo, nie wyobrażałam sobie że JEGO w moim zyciu już nigdy nie będzie, że mnie nie kocha, albo co najgorsze że znajdzie sobie inną i dla niej przestanie pić.NIC mnie nie było na dłuższy czas od niego uwolnić.Bardzo się męczyłam bo na zdrowy rozsądek NIC nie przemawiało za tym związkiem NIC.Wiesz co mi pomogło...on powiedział do mnie takie słowa..."piję bo chcę, pić będę przestań mnie ratować bo to na nic, ja się nie zmienię bo nie chcę, znajdź sobie kogoś a mnie zostaw w spokoju to moje życie i chcę żyć tak jak lubię, starałem się ale alko jest silniejsze.Mówił to jak był bardzo pijany, tak bardzo że mimo że wyglądał NORMALNIE może nawet tej rozmowy nie pamiętać.
Zrozumiałam że każdy ma prawo żyć tak jak chce, a on chce żyć jako alkoholik.
Może gdyby znów powiedział pomóż mi, postaram się.....nie wiem co bym zrobiła.Na każdego z nas działąją inne rzeczy, na mnie to podziałało.Nie dam Ci dobrej rady, złotego środka bo tego nie znam.Jedyne co mogę Ci poradzić to terapia, mnie to bardzo pomogło w zrozumieniu POWODU TAKIEGO ZWIAZKU.Nie prawdą jest że w nim tkwiłam bo MUSIAŁAM, tkwiłam bo CHCIAŁAM.Dlaczego? To już inna bajka ale znalazłąm odpowiedż na to pytanie czego i Tobie życzę.Służę pomocą jak chcesz to zapraszam na PW.
Beata

Lila - Wto 30 Sie, 2011 19:28

Pewnie masz rację, wszystko pomieszane ze sobą - żal, smutek, tęsknota i inne.
Mnie chyba bolą te zapewnienia, puste słowa. Przecież jeszcze miesiąc temu chciał, żeby mu znaleźć ośrodek. I co? I sam nic nie umiał - nie chciał z tym zrobić.
Sama nie wiem, co o tym mysleć. Później się zastanawiam, a może "powinnam" była zareagowac na to?
Nie!
Przecież, gdyby chciał to by zrobił. Zawsze zastanawiałam się jak to jest, że ludzie są tak ze sobą blisko, a później nagle coś znika, nie ma nic. Zupełnie nic.
A jednak jest to możliwe.

Babeta, będę pisać na pw :) Jak widzę jesteś z Łodzi - mojego ukochanego miasta!Spędziłam w nim 3 lata. Uwielbiam Łódź! :)
Idę jeszcze na nocny spacer z psem, jak wrócę z jakimś przemyśleniem ;) to napiszę :)

Babeta35 - Wto 30 Sie, 2011 19:30

Lila napisał/a:
Uwielbiam Łódź!
ja też :p
Lila - Wto 30 Sie, 2011 19:34

Aaaa, wiem, co mnie jeszcze rozwala. W najbliższym miesiącu muszę wybrać się do miasta, w którym spędziliśmy bardzo dużo czasu. Fatalny wyzwalacz!!! Jak sobie pomyślę o tej podróży, to rozwala mnie zupełnie. Nie ma opcji, żebym nie pojechała, zaległe sprawy muszę dokończyć :(
Pojawia się taka myśl - nie dam rady sama być w tym mieście przez 2 dni i załatwiać ważne sprawy, może zadzwonię i poproszę, żeby przyjechał...
Oczywiście nie zrobię tego...napięcie jednak pozostaje.

Babeta35 - Wto 30 Sie, 2011 20:10

Lila napisał/a:
nie dam rady sama być w tym mieście przez
znam to, znam ja na razie sobie odpuściłam bo mogę sobie na to pozwolić bywanie w miejscach gdzie cżesto razem spędzaliśmy czas.
Odpuściłam sobie również wyjazd na Hel gdzie byliśmy razem a z 50 razy.Nie walcże z tym tylko odpuszczam.Współczuję i rozumiem Cię, ale może uda Ci się odczarować to miasto. :)

beata - Śro 31 Sie, 2011 07:10

Babeta35 napisał/a:
Lila napisał/a:
Uwielbiam Łódź!
ja też :p
To i ja tyż. :skromny:
ZbOlo - Śro 31 Sie, 2011 07:11

beata napisał/a:
Babeta35 napisał/a:
Lila napisał/a:
Uwielbiam Łódź!
ja też :p
To i ja tyż. :skromny:


....Łódź piękna jest i niedoceniana....

Janioł - Śro 31 Sie, 2011 09:55

ZbOlo napisał/a:
..Łódź piękna jest i niedoceniana....
piękna inaczej i niedoceniana bo biedna .Łódź to moje miasto ale postrzegam je jako miasto zmarnowanych szans (euro2012) nie dbające o swoje największe dobra (zburzenie zabytkowych budowli, pożar zabytkowej zajezdni, niby przypadkowy) bez planów i ambicji na przyszłość
Żeglarz - Śro 31 Sie, 2011 11:55

ZbOlo napisał/a:
Łódź piękna jest

Tak, ja najbardziej lubię taką pod żaglami :)

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 19:23

Pomocy...
z każdym dniem jest coraz gorzej..
czy to możliwe, abym cały czas była na głodzie?
Rozwala mnie to napięcie. Mam wrażenie, że nie dam rady.
Wiem, że głód mija, ale ten stan trwa już tydzień czasu.

Flandria - Pią 02 Wrz, 2011 20:10

Lila napisał/a:
Pomocy...
z każdym dniem jest coraz gorzej..
czy to możliwe, abym cały czas była na głodzie?

co się dzieje?

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 20:45

nie moge poradzić sobie z napięciem, nie wiem co jest powodem, zaczynam się nakręcać, że nie dam rady, że muszę wszystko zostawić, bo każda mała rzecz mnie rozwala.
Jakiś paniczny strach. Staram sie to kontrolować, uspokajać, ale przychodzą momenty, gdy czuje się bezsilna.

Flandria - Pią 02 Wrz, 2011 20:53

Lila napisał/a:
każda mała rzecz mnie rozwala.

np. co?

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 20:57

Praca, wyjazd w celu służbowym do miasta w którym spędziłam z moim byłym kawał czasu. Nie umiem radzić sobie ze stresem, później się nakręcam, panikuję, że nie dam rady..
Flandria - Pią 02 Wrz, 2011 21:02

chcesz 'zadanie domowe' ? :mgreen:
Lila - Pią 02 Wrz, 2011 21:02

tak
Flandria - Pią 02 Wrz, 2011 21:20

mam akurat przed sobą trochę stresujących spraw, więc będziemy testować to niejako razem :)
To z książki "Jak zwalczać stres i osiągnąć pełen relaks"
Cały tekst wrzucę zaraz na bloga, ale samo "zadanie domowe" wygląda tak:

Weź kartkę papieru i zapisz:
A. Zdarzenie:
opisz fakty i wydarzenia, które wywołały zdenerwowanie

B. Zapisz swój dialog wewnętrzny
Racjonalne myśli

....
Irracjonalne myśli
.....

C. Konsekwencje irracjonalnych myśli
Opisz swoje reakcje emocjonalne. Jak się czujesz?

D. Kwestionowanie i podważanie irracjonalnych myśli
1. Wybierz irracjonalną myśl:
np. "nie dam rady"
2. Czy jest jakieś racjonalne wytłumaczenie tego poglądu?
3. Jakie istnieją dowody wskazujące na błędność takiego poglądu?
4. Czy istnieją jakieś dowody na słuszność tego poglądu?
5. Co najgorszego może mi się przydarzyć?
6. Co dobrego mogłoby mi się przydarzyć?
E. Alternatywne poglądy:
...
Alternatywne emocje:
...

Cały tekst wrzucę za jakiś czas na swojego bloga. Do tej pory wystarczyło mi czasem, że zastanawiałam się co w danej sytuacji najgorszego może się zdarzyć i jakie mogą być tego pozytywne konsekwencje.

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 21:27

Flandra napisał/a:

...

Cały tekst wrzucę za jakiś czas na swojego bloga. Do tej pory wystarczyło mi czasem, że zastanawiałam się co w danej sytuacji najgorszego może się zdarzyć i jakie mogą być tego pozytywne konsekwencje.


I mnie...

już testuję ;)

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 21:51

Zrobiłam :)
Dzięki temu zadaniu uświadomiłam sobie nad czym właśnie pracuję i dlaczego tak bardzo przeżywam niektóre sytuacje. Mianowicie, uczę się stawiania granic, dbania o siebie, komfort pracy, ćwiczę postawę asertywną. W związku z tym, że zawsze byłam uległa i starałam się spełniać oczekiwania innych, ćwiczenie postawy asertywnej dużo mnie kosztuje. Idzie mi coraz lepiej, ale później przychodzą obawy, które według moich odpowiedzi są mało realne, a nawet jeśli, to ważniejsze jest moje dobro niż wieczne dbanie o innych, zwłaszcza, kiedy Ci inni nie wywiązują się ze swoich obowiązków.
Obawiam się tylko jednego, że bardzo mocno uaktywnia mi sie mechanizm nałogowego regulowania uczuć, a ponieważ nie mam już przy sobie alkoholika, to nie wiem, gdzie je rozładować :(
Okropne, ale chyba jednak tak było :(

Żeglarz - Pią 02 Wrz, 2011 22:01

Wow! Flandro i Lilo! Jestem pod wrażeniem.
Lila - Pią 02 Wrz, 2011 22:01

Dziękuję Flandro! :kwiatek:

Już pierwsze polecenie opisania sytuacji pokazało mi, co się zadziało.
A Tobie jak poszło?

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 22:14

Żeglarz napisał/a:
Wow! Flandro i Lilo! Jestem pod wrażeniem.


Pracy nad sobą?

Żeglarzu, czy Ty miewałeś tak trudne stany? Jak sobie radziłeś? Kiedy Cię czytam, zastanawiam się, czy aby nie pracujesz w działce psychologicznej ;)
Nie wiem, czy moge zapytać - jak jest teraz, jak radzi sobie Twoja żona?
Wyobrażam sobie, że był czas, kiedy było bardzo trudno...
Jak wtedy żyć, funkcjonować w pracy, załatwiać bardzo ważne sprawy?

Flandria - Pią 02 Wrz, 2011 22:32

Lila napisał/a:
A Tobie jak poszło?

zjadłam kolację i wrzuciłam cały tekst na bloga :oops: :mgreen:
połowę czasu zajęło mi oczywiście dobieranie różowej ramki i tła fsdf43t :mgreen:

zaraz się zabieram za to :cwaniak:

BTW
jestem pod wrażeniem tego co napisałaś o swoich przemyśleniach :)

staaw - Pią 02 Wrz, 2011 22:43

Flandro, tą randką się nie przejmuj. Tego kwiatu jest pół światu...
:pocieszacz:

Lila - Pią 02 Wrz, 2011 22:49

Flandro,

zatem ja uciekam do łóżka.

Wiesz, to była bardzo szybka, konkretna i skuteczna interwencja z Twojej strony.
Wychwyciłaś kluczowe słowa, pomimo mojej paniki i ogólności. Już to kiedyś zauważyłaś - moje emocje (kiedy napisałam tu pierwszy raz).
Wtedy było mi strasznie źle i bolało mnie inaczej niż dziś, więc trochę się złościłam.

Dzisiaj, Twoje pytanie co? :) było rewelacyjne!
Świetnie to poprowadziłaś! Zapytałaś mnie, czy chcę pomoc w formie zadania. Konkretnie!Prosto do celu. Krótka piłka :)
Musiałam to napisać, żeby być w zgodzie ze sobą :)

Dziękuję, że się pojawiłaś, że zareagowałaś...

Dobranoc i owocnej pracy.

Flandria - Sob 03 Wrz, 2011 00:15

staaw napisał/a:
Flandro, tą randką się nie przejmuj. Tego kwiatu jest pół światu...

Staaw, to tylko taki przykład w książce był :mgreen:

Flandria - Sob 03 Wrz, 2011 00:29

Lila napisał/a:
A Tobie jak poszło?

melduję, że czuję się niejako lżejsza, problemy zostały przeniesione z mojej głowy na kartki, udało mi się znaleźć parę pozytywów :)
postanowiłam - tak jak radzą w tej książce - robić sobie to "zadanie domowe" codziennie

Wychodzi mi, że mam problem z poczuciem własnej wartości i czuję się przytłoczona swoimi problemami. Rozwiązać to mogę jedynie poprzez konkretne działania.
Lila napisał/a:
Dziękuję, że się pojawiłaś, że zareagowałaś...

:kwiatek:
polecam się na przyszłość fsdf43t
kiedyś usłyszałam, że warto "uczyć" ludzi wokół ważnych dla nas rzeczy, bo wtedy trzeba świecić własnym przykładem :mgreen: każdy może przecież wytknąć "nauczycielowi", że w dziedzinie, w której "naucza" sam robi błędy - to bardzo mobilizuje :)
Tak więc, ja również dziękuję Ci za to, że mnie zmobilizowałaś :)

pozdrawiam serdecznie :)

Żeglarz - Sob 03 Wrz, 2011 16:50

Lila napisał/a:
Żeglarz napisał/a:
Wow! Flandro i Lilo! Jestem pod wrażeniem.


Pracy nad sobą?

Po pierwsze interakcji, która między Wami nastąpiła. Flandra doskonale się "wstrzeliła" w Twoją potrzebę.
Po drugie szybkości i efektów Twojego działania.
Po trzecie analizy, której dokonałaś. Twojej otwartej na samoocenę postawy. Stanięcia w prawdzie. To jest tak niezwykle trudne.
Lila napisał/a:
bardzo mocno uaktywnia mi sie mechanizm nałogowego regulowania uczuć, a ponieważ nie mam już przy sobie alkoholika, to nie wiem, gdzie je rozładować

To stwierdzenie jest chyba najważniejsze. Rodzi ono pytanie jakie to są uczucia? Jeżeli równie skutecznie na nie sobie odpowiesz, to będzie Ci łatwiej poszukać sposobu na ich rozładowanie.
Opracuj sobie odpowiednią metodykę.
Jedna z najlepszych to jest wyjście do ludzi. Ludzi, z którymi będziesz dobrze się czuła. Nie bądź sama. Forum to trochę za mało ;)

Lila napisał/a:
Żeglarzu, czy Ty miewałeś tak trudne stany? Jak sobie radziłeś? Kiedy Cię czytam, zastanawiam się, czy aby nie pracujesz w działce psychologicznej
Nie wiem, czy moge zapytać - jak jest teraz, jak radzi sobie Twoja żona?
Wyobrażam sobie, że był czas, kiedy było bardzo trudno...
Jak wtedy żyć, funkcjonować w pracy, załatwiać bardzo ważne sprawy?

Moje najtrudniejsze stany były przed wyprowadzeniem się z córkami z domu. Gdy zostałem zdradzony, a potem gdy mnie żona szantażowała samobójstwami (nie tylko słownie). To było szaleństwo!!!
Jak ja sobie radziłem? Na początku (ok 1 roku) sobie nie radziłem. Uruchomiłem wszystkie możliwe schematy współuzależnieniowe. No może oprócz obwiniania siebie. Głównie nadodpowiedzialność i totalną kontrolę. Po pewnym czasie doswiadczyłem bezradności, nie widziałem drogi wyjścia. Dzięki córce rozpocząłem terapię i to był punkt zwrotny. 1,5 roczna terapia pomogła mi rozeznać moje uczucia, motywacje którymi się kierowałem i przywrócić właściwą hierarchię wartości.
Zapytałaś jak żyć, funkcjonować.
Mi osobiście bardzo pomogło to, że jestem bardzo wierzący. Bóg u mnie jest na pierwszym miejscu. On i wartości z Nim związane determinują moje życie, to co i jak robię, jakich dokonuję wyborów.
Po drugie pomoc innych ludzi. W domu bardzo mi pomogły moje 3 córki. W pracy przyjaciele, którzy widzieli co się dzieje i pociągnęli robotę również za mnie w jakimś stopniu.
Po trzecie wydaje mi się, że facetom jest łatwiej oddzielać różne sprawy od siebie. Obejrzyj ten filmik http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs .

Jak jest teraz?
Jest SUPER :) Osiągnąłem emocjonalną stabilizację. Co było do przebaczenia - przebaczyłem. Mam zdolność szybkiego zapominania, więc wiele spraw sie już zatarło. Nie martwię sie sprawami, na które nie mam wpływu. Wiele się nauczyłem i zrozumiałem w kwestiach mojego współuzależnienia i dolegliwości Ewy, co pozwala mi utrzymać spokój. Córki też odzyskały grunt pod nogami. Ja w tej chwili jestem w stanie dawać im poczucie bezpieczeństwa, a one w końcu mogą zacząć żyć swoim życiem, a nie problemami swoich starych.
A Ewa? Najważniejsze, że żyje! Robi powolne kroki naprzód. Chodzi cały czas na terapię indywidualną, uczy się samodzielności. Od jakiegoś czasu zaczęła też terapię grupową. Wiedzę już ma potężną, tylko niestety system iluzji i zaprzeczeń ma tak silny (chyba wrodzony :szok: ), że to utrudnia jej wyjście na prostą. No i chuśtawka emocjonalna przy jej dolegliwościach (osobowość borderline, depresja, uzależnienie)jest potężna.

Lila napisał/a:
Kiedy Cię czytam, zastanawiam się, czy aby nie pracujesz w działce psychologicznej

Moja działka psychologiczna to dom, praca i przeżyte doświadczenia :)
Terapia + książki, wiedza i praktyka zarządzania, praca nad sobą, rozważania i medytacje oraz empatia (w moim przypadku to chyba trochę jej za dużo :wysmiewacz: ) :)

Podsumowując, niczego nie żałuję co się stało. Ten totalny kryzys sprawił, że wyrwałem się z kręgu współuzależnienia i mam nadzieję, że drugi raz w to bagno już nie wejdę. Wszystko co przeżyłem ubogaciło mnie i pozwoliło mi wejść na wyższy poziom rozwoju. Dzięki temu jestem bardziej asertywny oraz świadomy siebie samego. Jestem mądrzejszym mężem, lepszym ojcem skuteczniejszym pracodawcą itd.
No i jestem SZCZĘŚLIWY :radocha:

Pozdrawiam Cię Lilo i życzę Tobie dojścia do obranego celu bez niepotrzebnych perturbacji :)

Lila - Sob 03 Wrz, 2011 19:05

[quote="Żeglarz"][quote="Lila"]

Rodzi ono pytanie jakie to są uczucia? Jeżeli równie skutecznie na nie sobie odpowiesz, to będzie Ci łatwiej poszukać sposobu na ich rozładowanie.

SMUTEK - jest najtrudniejszy. Jest jeszcze strach i dalej lęk, panika, na końcu bywa złość, z tym jeszcze jakoś sobie radzę. Smutek, smutek jest najgorszy :(

Jedna z najlepszych to jest wyjście do ludzi. Ludzi, z którymi będziesz dobrze się czuła. Nie bądź sama. Forum to trochę za mało ;)


Staram się, czasem wychodzę na siłę. Może to zbyt szybko, pojawia sie tyle wspomnień, natrętnych myśli.

1,5 roczna terapia pomogła mi rozeznać moje uczucia, motywacje którymi się kierowałem i przywrócić właściwą hierarchię wartości.


Jestem w terapii 8 miesiąc, teraz miałam przerwę urlopową terapeutki. Od września wracam, to daje mi nadzieję na lepsze jutro...

W pracy przyjaciele, którzy widzieli co się dzieje i pociągnęli robotę również za mnie w jakimś stopniu.

Nie bardzo mogę pozwolić sobie na "słabość" w pracy i rozmowy na ten temat, nawet z bliższymi osobami, nie zrozumieją, muszę trzymać formę, więc często odcinam się i zakładam maskę. Ponieważ dużo pracuję, właściwe teraz zwolniłam, to wracając do domu wszystko mi puszczało, zalewał mnie smutek i lęk. Dlatego zwolniłam tempo, aby dać sobie możliwość przeżywania smutku, odpoczynku, spokoju.

Po trzecie wydaje mi się, że facetom jest łatwiej oddzielać różne sprawy od siebie.

ZDECYDOWANIE ;)

Jest SUPER :)

Cieszę się i gratuluję! :)
Wyobrażam sobie ile pracy włożyłeś w to, aby tak się czuć i żyć w zgodzie ze sobą...
I mnie daje to nadzieję, że jeszcze będzie dobrze.

Pozdrawiam Cię serdecznie!

Żeglarz - Sob 03 Wrz, 2011 21:51

Lila napisał/a:
SMUTEK - jest najtrudniejszy. Jest jeszcze strach i dalej lęk, panika, na końcu bywa złość, z tym jeszcze jakoś sobie radzę. Smutek, smutek jest najgorszy

:pocieszacz:

Żeglarz - Nie 04 Wrz, 2011 10:56

Dzień dobry Lilo :)

Wracając do Twojego smutku, czy wiesz co jest jego powodem?

Życzę Ci na cały dzisiejszy dzień pogody ducha :>

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 14:26

Dopiero dziś przeczytałam Twojego posta Żeglarzu.
Wracając do smutku...
Wydawało mi się, że jestem już pod koniec mojej żałoby, tak bardzo chciałam, żeby przestało boleć. Nic z tego! W dalszym ciągu nie umiem się pogodzić z tym rozstaniem, z tym, że nic nie zrobił, nie wykonał żadnego sesnownego ruchu. Chodzi o stracone plany, marzenia, cele, wspólne chwile, trud pracy, który włożyliśmy do tej pory. Miałam poczucie, że mimo wszystko wkładaliśmy dużo pracy, aby pogodzić wszystkie nasze trudne sprawy, a teraz okazuje się, że to była iluzja. Może i mnie zależało, a jemu najwyraźniej było to obojętne. Jak tak myślę, zaczynam się łapać na tym, że co ja wymagam od chorego człowieka?! Okropną iluzją dla nas były pieniądze. Nie mogę tego pojąć, dlaczego wciąż firma działa i przynosi zyski. Dzięki temu, wszysto ma zapewnione, a to daje iluzję, że jakoś sobie radzi.Mogłabym tak pisać i pisać. Cały czas jest we mnie chaos. Może dlatego, że to świeże jeszcze. Usiadłam teraz do kompa. bo zastanawiam się nad siłą wyzwalaczy. Przygotowuję się powoli do wyjazdu i ważnego spotkania w przyszłym tygodniu - pisałam o tym kilka postów wcześniej. Miasto do którego jadę jest silnym wyzwalaczem, nawet teraz czuję silne bicie serca, trudności z koncentracją, obsesyjne myśli. Mówię do siebie, że muszę dać radę, że poradzę sobie, że przecierpię. Tak naprawdę bardzo boję się tego wyjazdu, ale muszę to zrobić. Nie pozostaje mi nic innego, jak zwyczajnie to przejść...

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 14:36

Lila napisał/a:
Tak naprawdę bardzo boję się tego wyjazdu,

Może za bardzo się "nakręcasz"?
Miasto, jak miasto - ludzie, domy....
Gdybyś spróbowała tak o tym myśleć??

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 14:41

Hm...też to sobie powtarzam w głowie, staram się pracować z myślami. Jednak to nie takie proste...zbyt wiele się wydarzyło w tym mieście, zbyt wiele miejsc jest wspólnych.
Klaro, próbuję, naprawdę - uwierz mi :) Może jak już tam będę...
będzie inaczej.

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 14:57

Lila napisał/a:
Może jak już tam będę...
będzie inaczej.

Może byłoby dobrze, gdybyś omijała miejsca, które by Ci przypominały zbyt wiele?
Skup się na wytyczeniu "bezpiecznych" ścieżek i nie rozpamiętuj już.
To wszystko dzieje się w Twojej głowie i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Kręcisz sobie filmy.
Niepotrzebnie h65hj

KICAJKA - Wto 06 Wrz, 2011 15:07

Lila napisał/a:
Może jak już tam będę...
będzie inaczej.

Może strach ma tylko wielkie oczy 8| Czasem dobrze jest zmierzyć się z tym stachem,żeby przestać się bać :pocieszacz:

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 15:08

Te, których mogę uniknąć, zdecydowanie tak. Nie będę pchała się np. na Rynek. Jednak sama droga i inne miejsca są nie do obejścia. Nie zarezerwuję także noclegu w jednym z 3 hoteli, w których często nocowaliśmy. Spędziliśmy "pół życia" w tym mieście niestety...był czas, że mielismy tam zamieszkać, tak wiele naszych spraw toczyło się w tym mieście.
Będę tak blisko niego samego i nic nawet nie pisnę. Wiem, że brzmi to jak nakręcanie, ale niestety wciąż mnie boli i wciąż jest mi bliski...
Na tym poprzestanę. Zabieram psa i jadę na łąki...
Do wieczora się uspokoję..

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 15:12

KICAJKA napisał/a:
Lila napisał/a:
Może jak już tam będę...
będzie inaczej.

Może strach ma tylko wielkie oczy 8| Czasem dobrze jest zmierzyć się z tym stachem,żeby przestać się bać :pocieszacz:


Wiesz Kicajko, zaczynam to traktować jako zadanie terapeutyczne dla samej siebie.
Zmierzyć się...staram się tak do tego podchodzić.
I pewnie jest tak, że teraz gdy siedzę w domu bardziej się nakręcam, bo jak już tam będę to trzeba będzie zwyczajnie działać, a nie rozpamiętywać.

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 20:44

Lila napisał/a:
moja terapeutka wróciła z urlopu

Lilu, ale zdaje mi się, że masz wyłącznie indywidualną terapię?

Jacek - Wto 06 Wrz, 2011 20:47

a czy dzisiaj przypadkiem nie są imieniny Beaty :skromny:
wszystkiego co sobie wymarzysz :buziak: :kwiatek:

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 20:48

Zgadza się.
Uważasz, że potrzebna mi grupowa?
Rozważałam Al-anon i dziś zrobiłam przymiarkę...Jakoś nie mogę się przełamać.
Może to mój opór przed czymś..ale wydaje mi się, że indywidualna powinna mi wystarczyć.

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 20:56

Lila napisał/a:
Uważasz, że potrzebna mi grupowa?

Uważam :tak:
Lila napisał/a:
Rozważałam Al-anon i dziś zrobiłam przymiarkę...Jakoś nie mogę się przełamać

Tam nie gryzą.
Wręcz przeciwnie :D

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 21:00

:)
Wiem Klaro, wiem.
Muszę dokopać się do głębszych warstw, dlatego indywidualna.
Czemu służy grupowa? :skromny:

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 21:07

Na terapii grupowej możesz skonfrontować Twoje problemy z problemami innych, posłuchać opinii, wyrazić swoje, znaleźć wsparcie...
Ogromne wsparcie dają też grupy Al-Anon.

Terapia indywidualna sporo daje, ale dopiero grupowa dopełnia całości.

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 21:12

Masz rację. Gdybym zrobiła to wcześniej może byłabym w innym miejscu. Mam jakiś opór, chyba wstyd...
I teraz myślę sobie, że skoro tak długo "wytrzymałam", to chyba się obejdzie...
Żeby już Cię nie męczyć :)
Będę mieć "to" na uwadze. Dam sobie chwilę, zobaczę, co zadzieje się po powrocie na indywidualnej..

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 21:15

Lila napisał/a:
skoro tak długo "wytrzymałam", to chyba się obejdzie..

To już Twoja sprawa, ale zdaje się, że jednak stoisz w miejscu?
Przecież piszesz, że nie możesz pozbyć się obsesji?

P.S.
Przeniosę tę naszą rozmowę do Twojego wątku.

Lila - Wto 06 Wrz, 2011 21:36

I tak i nie.
Biorąc pod uwagę całokształt, uważam, że poradziłam sobie szybko. W krótkim czasie podjęłam decyzję i wyprowadziłam się od mojego alkoholika, zostawiając wszystko. Zaczęłam od nowa, znalazłam pracę, wróciłam do samodzielności, zapisałam się na terapię. Fakt, nie radzę sobie z myślami - zwłaszcza ostatnio. Tzn. męczą mnie, ale to nie znaczy, że sie poddaję, że wrcam do niego, albo jeszcze coś innego. Piszę o tym tu, bo to mi pomaga. Nie uważam, żebym stała w miejscu. Dla mnie współuzależnienie (są różne definicje) to uzależnienie, tylko od człowieka, a nie od substancji. Przynajmniej w moim przypadku. Jak się tak zastanawiam nad sobą, to nigdy go nie kontrolowałam, nie udawałam, nazywałam problem po imieniu itd. Mam poczucie, że byłam od niego uzależniona, strasznie trudno mi się do tego przyznać, ale tak chyba było. Dlatego te mysli i inne pewne zachowania związane z nałogowym regulowaniem uczuć. Jeśli jest tak jak myślę - do zweryfikowania na terapii, to jestem tak naprawdę w 1,5 mc abstynencji,a to oznacza, że jestem na początku drogi do wolności.

Klara - Śro 07 Wrz, 2011 06:53

Lila napisał/a:
Dla mnie współuzależnienie (są różne definicje) to uzależnienie, tylko od człowieka, a nie od substancji.

Nie znam innych opisów tej dysfunkcji :drapie:

Lilu, czy Ty jesteś DDA lub DDD?

Lila - Śro 07 Wrz, 2011 07:22

Klara napisał/a:
Lila napisał/a:
Dla mnie współuzależnienie (są różne definicje) to uzależnienie, tylko od człowieka, a nie od substancji.

Nie znam innych opisów tej dysfunkcji :drapie:

Spotkałam się z opisami współuzależnienia jako dysfunkcyjnego przystosowania się do trudnej sytuacji życia np. z alkoholikiem, czyli taki ostateczny efekt tego, że długo jest się w relacji z osobą uzależnioną.
O tym, że osoba współuzależnona przejawiała wcześniej pewne cechy, skłonności, które wynikają z jej osobistych trudności - delikatnie pisząc, spotykam się od niedawna. Chodzi o to, że wprost jest to nazwane, tak dosadnie, bez zwalania winy na alkoholika.

Lilu, czy Ty jesteś DDA lub DDD?


nie lubię tych określeń, bo kto nie jest DDD? Jeśli mam się przyporządkować, to z pewnością jestem skoro w bardzo młodym wieku zaczęłam sięgać po substncje psychoaktywne. Coś to musiało oznaczać ;)
Słabo znam ten temat - DDD. Czy nie wystaczy mieć pewnych "zaburzeń", trudności osobistych wynikających z dzieciństwa, żeby być DDD?

yul-ya - Śro 07 Wrz, 2011 07:34

Lilu, na mnie miejsca "kojarzące się" bardzo źle działały. Nie powinno się w nich w ogóle bywać... No ale cóż nie zawsze to jest możliwe. A jeszcze dodatkowo, po pobycie w takim miejscu - nawet jeżeli dzielnie wszystko przetrzymałam, nie dałam się wspomnieniom, byłam spokojna i rozsądna - to po jakimś czasie, kiedy już wróciłam i wydawało się, że jest ok, wszystko wracało ze zdwojoną siłą. I wtedy zdarzało się, że pękałam i nawiązywałam kontakt, lub też nie miałam w sobie siły żeby odmówić spotkania lub nie odebrać telefonu.
Trzymaj się i uważaj na siebie :pocieszacz:

Klara - Śro 07 Wrz, 2011 07:37

Lila napisał/a:
w bardzo młodym wieku zaczęłam sięgać po substncje psychoaktywne

Uzależniłaś się?
Lila napisał/a:
Czy nie wystaczy mieć pewnych "zaburzeń", trudności osobistych wynikających z dzieciństwa,

DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) mają problemy emocjonalne powstałe na skutek wychowywania się w rodzinie alkoholowej, które to problemy utrudniają, albo wręcz uniemożliwiają normalne życie.
Tu są cechy DDA: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=988
DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych) mają cechy podobne, a niektóre tożsame z DDA wynikające z wychowywania się w rodzinie dysfunkcyjnej, która nie zapewniała dziecku równowagi emocjonalnej, bliskości, miłości itd.

Zapytałam Cię o to, gdyż osoby z syndromem DDA/DDD mają tendencje do wchodzenia w związki z osobami emocjonalnie niedojrzałymi i/lub uzależnionymi.

Lila - Śro 07 Wrz, 2011 07:56

yul-ya napisał/a:
Lilu, na mnie miejsca "kojarzące się" bardzo źle działały. Nie powinno się w nich w ogóle bywać... No ale cóż nie zawsze to jest możliwe. A jeszcze dodatkowo, po pobycie w takim miejscu - nawet jeżeli dzielnie wszystko przetrzymałam, nie dałam się wspomnieniom, byłam spokojna i rozsądna - to po jakimś czasie, kiedy już wróciłam i wydawało się, że jest ok, wszystko wracało ze zdwojoną siłą. I wtedy zdarzało się, że pękałam i nawiązywałam kontakt, lub też nie miałam w sobie siły żeby odmówić spotkania lub nie odebrać telefonu.
Trzymaj się i uważaj na siebie :pocieszacz:


Dzięki yul-ya :) Nie ukrywam, że czekałam na Ciebie :)
Tak chciałabym tam nie jechać...
Przeżywam tak bardzo (chyba z każdym dniem mi lepiej), dlatego, że zawsze rozwalało mnie to miasto i nawet, gdy się zapierałam, że już nigdy - wymiękałam. Przez ostatnie pół roku - zawsze. Niby taka prosta sprawa - jakiś wyjazd, a jednak "te emocje" potrafią ugotować.
Nie mam wyjścia, jeszcze tylko 2 razy i koniec. Muszę to jakoś przejść...Z tym powrotem, wiem, że będzie podobnie, że jak już wrócę na ścisku, może mi wszystko puścić.
Myślę sobie, że nie ma szans, żebym się odezwała. Nie wiem, co musiałoby się stać?! (nigdy, nie mów nigdy) :) Chyba bym sobie nie wybaczyła. Myślę, że najgorsze stany mam już za sobą.
Plusem jest jeszcze to, że On milczy, olał mnie :)
Zatem nie muszę się martwić telefonami jak kiedyś ;)
Teraz wszystko w moich rękach.

Lila - Czw 15 Wrz, 2011 12:18

Witajcie :)

Wróciłam..Właściwie to nie wiem co napisać - i chcę i nie chcę, bo właściwie ten ból muszę zwyczajnie przejść..
Jeśli chodzi o wyjazd i moje osobiste sprawy to udało się. Można powiedzieć, że załatwiłam sprawę na 5 +. Gdyby moi współpracownicy wiedzieli, co przeżywam w środku...
Tak naprawdę było strasznie, gdy chodziłam ulicami, nie mogłam powstrzymać się od łez...Same leciały ciurkiem. Byłam w Bazilice, modliłam się, prowadziłam wewnętrzny dialog. Miałam taki moment, żeby zadzwonić, żeby mu powiedzieć...Nie zrobiłam tego. Nawet po podpisanym kontrakcie, który był dla mnie bardzo kluczowy i można było go uczcić (nie mam na myśli alkoholu), wyszłam zwyczajnie i nie mogłam opanować łez. Nie było tej najważniejszej osoby, z którą chciałabym podzielić się dobrą wiadomością. Przemknęłam szybko do pociągu...
Nie wiem co napisać, nie chcę się ciągle mazać, ale taki mam czas...Czas płaczu, samo ciągle wyłazi, jakbym nie miała nad tym kontroli.
Wróciłam też na jogę, w ramach dbania o siebie, od przyszłego tygodnia wracam też na spinning. Czeka mnie jeszcze jeden wyjazd w październiku do "tego" miasta i tak sobie myślę, że może wtedy przyjdzie czas na ostateczne zamknięcie tego rozdziału. Choćby technicznie, bo wewnętrznie czuję, że jeszcze nie czas...
Moja terapeutka powiedziała, że w takiej sytuacji - ból, który przeżywam z rozstaniem łączy się z innym bólem. Chodziło jej o ból przeszłości i wynikający z tego głód miłości. Zatem pewnie wszystko wyłazi, co do tej pory zepchnęłam, gdzieś głęboko.. :(

Mysza - Czw 15 Wrz, 2011 12:36

Lila napisał/a:
Nie wiem co napisać, nie chcę się ciągle mazać, ale taki mam czas..


Marz się Lila :pocieszacz: .....taki płacz pomaga, oczyszcza, pozwala ujść nagromadzonym i tym niepotrzebnym emocjom....
Lila napisał/a:
Zatem pewnie wszystko wyłazi, co do tej pory zepchnęłam, gdzieś głęboko..

widzisz, że sama wiesz po co przyszedł :) .....uwierz, że jest bardzo potrzebny, sama przechodziłam go, jakieś osiem miesięcy temu...do dzisiaj go pamiętam, z tym że dzisiaj już wiem, po co był.

będzie dobrze :pocieszacz: :buziak:

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 13:39

Witaj Lilo,

gratuluję kontraktu :brawo:
Lila napisał/a:
jakbym nie miała nad tym kontroli.

Bo nie masz. Nie walcz z tym, tylko upuść łez tyle, aż się skończą. A że się skończą to Ci gwarantuję :)
Lila napisał/a:
spinning

Czy to znaczy, że wybierasz się na ryby?
Lila napisał/a:
wynikający z tego głód miłości

Kiedyś słyszałem w audycji radiowej, że taki głód miłości, można zaspokoić "dobrą miłością własną". Człowiek zakochując się, lokuje swoją miłość w drugim człowieku, a gwoli ścisłości w jego własnym wyobrażeniu o drugim człowieku, w którym się zakochał.
I w sytuacji, gdy jego wyobrażenie rozminie się z rzeczywistością (np. w sytuacji zdrady, odejścia, lub jakiejkolwiek innej przyczyny zrywającej ich wzajemne relacje), wówczas pozostaje w nim wewnętrzna pustka, której nikt nie jest mu w stanie zapełnić oprócz niego samego. Tak pustka sprawia ogromny ból.
Jedynym sposobem na wypełnienie tej pustki, jest odbudowa poczucia własnej wartości. Żeby spowrotem stać się szczęsliwym z sobą samym.

Czego Tobie Lilo, oraz wszystkim forumowiczom z całego serca życzę :)

Wówczas też dopiero będzie miał ponowną możliwość obdarowania innych szczęściem, np. miłością.
Bez zajścia takiego procesu, człowiek może zacząć szukać swojego szczęścia w innych, nie mając nic do zaoferowania.
I stanie się przysłowiowym "wampirkiem" szukającym zaspokojenia wyłącznie własnych (niestety niezaspokajalnych) potrzeb.

Droga Lilo, szukaj w sobie tego co sprawia Ci radość, co daje Ci satysfakcję, co daje Ci pewność siebie, aż nie odzyskasz wewnętrznego spokoju.

Serdecznie Ciebie pozdrawiam,
Paweł

Lila - Czw 15 Wrz, 2011 14:56

[quote="Żeglarz"]

gratuluję kontraktu

To Bóg, to On to "załatwił"...
Już nie chciałam robić w Twoim wątku prywaty, ale chciałam napisać, że bez Niego nic by nie było. Byłam tak bezsilna i tylko On mógł "coś" zrobić.
Trudno pisać o tak delikatnych sprawach...

Lila napisał/a:
spinning

Czy to znaczy, że wybierasz się na ryby?

:) tak myślałam, że pierwsze skojarzenie będzie z rybami ;)

Wolę rower :) To taka forma treningu rowerowego na siłowni. Uwielbiałam to, a od roku poszło w zapomnienie, więc wracam.

I ja Ciebie pozdrawiam :)

PS Czytałam dziś Twój wątek - myślałam, że już wróciliście...
I tak się zastanawiam, czy Ty jeszcze chcesz do tego wracać? Po takim czasie, odnalezieniu spokoju i samego siebie...
Obawiałam się Ciebie zapytać o to. Zrozumiem jeśli nie odpowiesz.

Lila - Czw 15 Wrz, 2011 14:58

będzie dobrze :pocieszacz: :buziak: [/quote]

Dziękuję Myszaczku...

Żeglarz - Czw 15 Wrz, 2011 17:20

Lila napisał/a:
czy Ty jeszcze chcesz do tego wracać?

Zostawiam otwartą drogę i spoojnie czekam na rozwój sytuacji.

yul-ya - Pią 16 Wrz, 2011 09:26

Lila napisał/a:
Nie wiem co napisać, nie chcę się ciągle mazać, ale taki mam czas...Czas płaczu, samo ciągle wyłazi, jakbym nie miała nad tym kontroli.

Och to mazanie się. Też nie jest mi obce, zwłaszcza dziś. Wkurza u mnie, bo w moim przypadku to jest takie użalanie się nad sobą. Nic w tym oczyszczającego.
Jechałam dziś do pracy i w najmniej spodziewanym miejscu natknęłam się na jego samochód. Uśmiechnęłam się promiennie i pomachałam ręką. Po czym uświadomiłam sobie, że wcale nie chciałam tego zrobić. Wzbudziło to moją wściekłość. Na siebie oczywiście. Brak kontroli...
Też Ci gratuluję kontraktu i życzę osiągnięcia spokoju. Trwałego i pogodnego :buzki:

Lila - Wto 15 Lis, 2011 18:31

Witajcie po dłuższej przerwie :)

Miałam już nie pisać w tym wątku, bo TEMAT nie jest aktualny…
Jednak po ostatnich refleksjach wywołanych obecnością na forum ;) chciałam Wam napisać, a raczej podziękować.
Wszystkim, którzy byli ze mną w tym najtrudniejszym momencie. Tak czytałam sobie ten mój wątek i muszę przyznać, że trochę się ubawiłam – samą sobą oczywiście. Tymi emocjami, które mi towarzyszyły, cytowanymi sms, które wysyłał mój alko i tak jakoś w ogóle zabawnie. Z drugiej strony muszę przyznać, że tamten czas był cholernie trudny i musiałam być w strasznym stanie psychicznym. Byłam. Teraz jest już inaczej, choć cały czas jestem w drodze… Miałam też jednodniowy nawrót, ale poradziłam sobie. Nie odzywam się bo jestem jakby w połowie drogi, towarzyszy mi tęsknota, ale i spokój. Tak dawno nie czułam dziwnego dla mnie spokoju. Zapomniałam jak to jest i teraz się przyglądam. Czuję koniec roku, najtrudniejszego chyba dla mnie roku… Przygotowuję się do zamknięcia tego wątku, aby zrobić miejsce nowemu i zamknąć ten czas rozpaczy.
Jeszcze raz dziękuję Wam za to, że byliście ze mną, że wspieraliście mnie na różne sposoby. Czasem bolało jeszcze bardziej, ale to pozwalało mi pamiętać o tym jak wygląda rzeczywistość. Były też i dobre chwile, ciepłe słowa, które podtrzymywały mnie na duchu i szybkie interwencje ;)
Dziękuję Wam Wszystkim! Słowa nie oddadzą tego co czuję... jestem Wam bardzo, bardzo wdzięczna.

Ściskam Was ciepło! :)

Flandria - Wto 15 Lis, 2011 18:35

miłe to co napisałaś :)

Lila napisał/a:
Ściskam Was ciepło!


ja też Cię bardzo cieplutko ściskam :)

Pati - Wto 15 Lis, 2011 18:39

Lila napisał/a:
Przygotowuję się do zamknięcia tego wątku, aby zrobić miejsce nowemu i zamknąć ten czas rozpaczy.

Otwieraj następny rozdział Twego zycia powodzenia :pocieszacz:

Lila - Wto 15 Lis, 2011 19:16

Cytat:
ja też Cię bardzo cieplutko ściskam


Flandro, cały czas pamiętam o Twojej interwencji! :) Była niesamowita! To, co wówczas się zadziało...

Kiedy byłam zupełnie sama z moją paniką pojawiłaś się Ty :) Opanowana, konkretna i gotowa mi pomóc...Pamiętam.. :buziak: :buzki:

pietruszka - Wto 15 Lis, 2011 20:03

Lila napisał/a:
aby zrobić miejsce nowemu i zamknąć ten czas rozpaczy.

nawet nie wiesz, jak cieszy, gdy ktoś tak pisze.
I pisz, pisz dziewczyno, bo w ten sposób wielu nowicjuszkom dajesz nadzieję, że można, że idzie, że warto...
Lila napisał/a:
choć cały czas jestem w drodze

eeee tam... ja po 6 latach też wciąż w drodze.
rozwój=życie

:buziak:

Lila - Śro 16 Lis, 2011 15:44

pietruszka napisał/a:
nawet nie wiesz, jak cieszy, gdy ktoś tak pisze.

i ja się cieszę :)

:buziak: Pietruszko!

PS Wiecie, że jest nowa książką Beattie Melody "Współuzależnienie. Przewodnik dla nowego pokolenia". ;)
"Dużo uwagi poświęca też autorka podwójnie uzależnionym, a więc tym, którzy są uzależnieni i współuzależnieni jednocześnie".
Czekam właśnie na przesyłkę. Może ktoś z Was już czytał??

Lila - Czw 24 Lis, 2011 20:43

dziś piszę ze smutkiem i prośbą o dobre słowo, trochę wsparcia.
Z każdym miesiącem dochodzi do mnie, że to już koniec..że nie mam wpływu.
Mam żal, że "trzyma" mnie przy sobie, że odezwie się raz w miesiącu, jakby wszystko było na dobrej drodze..Po co to robi? Przecież wie, że mi zależało, że byłam gotowa czekać, dać mu czas na terapię, którą niby miał robić.
Staram się o tym nie myśleć, ale trafia w mój czuły punkt, w moje serce. Milczę, a w środku pojawia się złość.
Nie rozumiem jednej rzeczy, skoro wie, że nie wrócę do niego pijącego, dlaczego pisze te bzdury, że kocha? PO co? W jakim celu?

Klara - Czw 24 Lis, 2011 20:51

Cytat:
dlaczego pisze te bzdury, że kocha? PO co? W jakim celu?

Pisze, bo wie, że potrzebujesz miłości, że TO jest Twój czuły punkt.
Manipuluje Tobą, bo potrzebuje niańki, musi mieć kogoś, na kim się będzie wieszał.
Nie daj się.
Zmień numer telefonu, albo zablokuj otrzymywanie jego sms-ów.
Sama wiesz Lilu, jakie jest życie przy czynnym alkoholiku. Przypomnij sobie, co Cię zmusiło do odejścia.
Trzymaj się :pocieszacz:

Lila - Czw 24 Lis, 2011 21:12

Cytat:
Sama wiesz Lilu, jakie jest życie przy czynnym alkoholiku. Przypomnij sobie, co Cię zmusiło do odejścia.
:tak:
Przez te ostatnie miesiące towarzyszyła mi jeszcze nadzieja, że może jednak...
Zostawiłam sobie kawałek ułudy, że być może...
Ale tak chyba nie zachowuje się człowiek zdrowiejący, trzeźwiejący.
Nawet próbował wplątać telefonicznie moją matkę.

Cytat:
Pisze, bo wie, że potrzebujesz miłości, że TO jest Twój czuły punkt.

I tego nie umiem zrozumieć. Jak można? Do takiego stopnia bawić się uczuciami?
Można...
To chyba ja, nie umiem wciąż zaakceptować, że on właśnie taki jest, że jest chory. Cały czas podtrzymuję jakąś wizję, która nigdy nie nastapi.
:(

Dzięki Klaro, potrzebowałam dobrego słowa i właśnie przytulenia.

Klara - Czw 24 Lis, 2011 21:18

Cytat:
Cały czas podtrzymuję jakąś wizję, która nigdy nie nastapi.

Kochasz swoje wyobrażenie o tym człowieku, bo realia są zupełnie inne - przecież wiesz o tym.
Lila, a na jakim etapie jest Twoje terapeutyzowanie się?

Lila - Czw 24 Lis, 2011 21:29

wiem, ale chyba nie umiem całkowicie dopuścić...
Cały czas chodzę systematycznie na terapię, wydawało się, że idę do przodu. Tak czułam. W tym tygodniu powiedziałam, że wciąż mnie to dotyka, że czekam. Terapeutka powiedziała, że muszę podjąć decyzję (czekam albo odchodzę). A ja przez ten czas zajmowałam się sobą, ale w głebi serca czekałam. I kiedy są jakieś ważne momenty w moim życiu np. dzisiejszy dzień, a on wysyła sms, bo wie, że to ważny dzień dla mnie to ja zaczynam się rozwalać.
Nie umiem znaleźć odpowiedzi, czemu tak się na niego uparłam ;) Szukam, szukam i nic. Odpowiedź pojawia się, że pomimo wszystko czułam się przy nim bezpiecznie. Ponieważ on często pił weekendowo, to później (teraz to widzę) na poczuciu winy bardzo mnie wspierał. I ten obraz mi pozostał..

Klara - Czw 24 Lis, 2011 21:38

Lila napisał/a:
Ponieważ on często pił weekendowo

Uświadom więc sobie, że alkoholizm jest chorobą progresywną, że po piciu weekendowym następuje picie ciągłe, a wtedy kto by Cię wspierał?
Ten śmierdzący, nie wiedzący o bożym świecie alkoholik??

Lila - Czw 24 Lis, 2011 21:58

Cytat:
Uświadom więc sobie, że alkoholizm jest chorobą progresywną, że po piciu weekendowym następuje picie ciągłe, a wtedy kto by Cię wspierał?


masz rację! Nawet picie weekendowe nie zawsze pozwalało na wsparcie. Idealizuję. Zapominam o tym, ile razy przez takie picie zawodził.
Wiesz, ja to chyba mam straszne silne to zaprzeczanie i inne. Inaczej juz tego nie umiem wytłumaczyć. Kontrola i to, że muszę znać odpowiedź.
Tak jak teraz rozmawiamy, to mam poczucie, że cały czas jest coś we mnie w środku, co mnie trzyma, ale nie znam odpowiedzi.
Kiedyś, w tym wątku padło stwierdzenie, że potrzeba ok. 2 lat na wyjście z toksycznego związku.
Potrzebuję przypomnienia, co jest prawdą.

esaneta - Pią 25 Lis, 2011 09:54

Lila napisał/a:
Potrzebuję przypomnienia, co jest prawdą


Myslę, że Klara to we wczesniejszym wpisie trafnie podsumowała.


Klara napisał/a:
Kochasz swoje wyobrażenie o tym człowieku, bo realia są zupełnie inne


Trzymaj się Lila :pocieszacz:

yul-ya - Pią 25 Lis, 2011 13:29

Lila napisał/a:
Nie umiem znaleźć odpowiedzi, czemu tak się na niego uparłam

Takie samo pytanie i ja zadaję sobie bardzo często. I nie znam na nie do końca odpowiedzi (ta cholerna potrzeba czucia się kochaną, ta dziura zionąca we mnie i nie dająca się niczym do końca zapełnić). Ułomność DDA? Do tej pory tylko nastepny związek powodował, że uwalniałam się od poprzedniego. Bardzo chciałabym złamać tą regułę. Niestety nie do końca mi się udaje.
Wiem jedno - gdybym dostawała jakiekolwiek smsy lub maile lub coś tam - mój stan psychiczny byłby jeszcze 100-krotnie gorszy. Pomyśl, Lilu, czy nie możesz tego uciąć. Dla swojego dobra :pocieszacz:

Lila - Sob 26 Lis, 2011 21:10

yul-ya napisał/a:
ta cholerna potrzeba czucia się kochaną, ta dziura zionąca we mnie


yhm :(
ta pustka wypełniona niepokojem...
czasem mam wrażenie, że nigdy się "nie wyleczę", że to już zawsze będzie.
yul-ya napisał/a:
Do tej pory tylko nastepny związek powodował, że uwalniałam się od poprzedniego.

też tak miałam. Właściwie to pierwszy raz jestem tak prawdziwie sama ze sobą, przeżywam te wszystkie smutki, nie uciekając w nowy związek.
Nie uciekam, ale też nie umiem wyobrazić sobie, że będzie jeszcze kiedyś ktoś inny.
Kolejna kwestia to skończyć z minimalizowaniem i zaprzeczaniem. Czasem mam przebłyski realnego obrazu (z alko), ale jeszcze robię uniki.
Tak, przyznaję - zostawiałam sobie nadzieję i ostetczną decyzję odkładałam na półkę. Jak jest teraz? Chyba nie mam wyjścia, ale to nie jest jeszcze pełne 100%.
Czas..

yul-ya - Pon 28 Lis, 2011 13:22

Lila napisał/a:
czasem mam wrażenie, że nigdy się "nie wyleczę", że to już zawsze będzie

Ja też mam czasami takie wrażenie. Całe życie w taki sposób przeżyłam. Czy jeszcze da się to zmienić? No nic, ale pomimo tych wątpliwości jakoś tam idę krok po kroku do przodu. Coś mnie nawet cieszy: piękno przyrody, świecące słońce, przyjaciele, których mam, dobry film, ciekawa książka, jazda rowerem - wysiłek w nogach i endorfiny w organizmie ;) Ale zawsze, zawsze gdzieś tam z tyłu głowy - jak wspaniale by było z kimś (nim) to dzielić. I te migawki pamięci o radości (a raczej haju) jaką czułam wtedy.. Euforyczne wspomnienia - tak to się chyba nazywa? Podobne oszustwo jak minimalizowanie i zaprzeczanie.
Lila napisał/a:
Chyba nie mam wyjścia, ale to nie jest jeszcze pełne 100%.
Czas..

Czas i brak kontaktu. To działa.
Lila napisał/a:
Nie uciekam, ale też nie umiem wyobrazić sobie, że będzie jeszcze kiedyś ktoś inny.

A ja nie umiem sobie wybrazić, że jeszcze komuś zaufam. I przede wszystkim, że zaufam sobie i swoim wyborom w tej kwestii :(

Lila - Pon 28 Lis, 2011 14:07

yul-ya napisał/a:
Coś mnie nawet cieszy: piękno przyrody, świecące słońce, przyjaciele, których mam, dobry film, ciekawa książka, jazda rowerem - wysiłek w nogach i endorfiny w organizmie Ale zawsze, zawsze gdzieś tam z tyłu głowy - jak wspaniale by było z kimś (nim) to dzielić.

Julia, mam to samo! ;)
Dziś jednak jestem z siebie zadowolona, że nie odpisałam na ostatniego sms. To były tylko życzenia z jego strony, ale tak mnie wkurzyły, że zaczęłam się nakręcać - co napisać, żeby go zabolało, żeby się opamietał! ;)
Na szczęście opamiętałam się ja.

2 lata temu widziałam film: "Kiedy mężczyzna kocha kobietę" z Meg Ryan. Piękny film...obraz i treść zostały w mojej głowie, dlatego miałam nadzieję, że z nami też tak będzie ;)

Julia, a jak na terapii? Chodzisz?

Borus - Pon 28 Lis, 2011 17:39

yul-ya napisał/a:
A ja nie umiem sobie wybrazić, że jeszcze komuś zaufam. I przede wszystkim, że zaufam sobie i swoim wyborom w tej kwestii


Ja też... 8| :bezradny:

Lila - Pon 28 Lis, 2011 18:18

Borus napisał/a:
yul-ya napisał/a:
A ja nie umiem sobie wybrazić, że jeszcze komuś zaufam. I przede wszystkim, że zaufam sobie i swoim wyborom w tej kwestii


Ja też... 8| :bezradny:


jak dobrze poszukam w sobie, to odnajduję taką małą cząsteczkę, która daje mi nadzieję

Flandria - Pon 28 Lis, 2011 18:49

Lila napisał/a:
Borus napisał/a:
yul-ya napisał/a:
A ja nie umiem sobie wybrazić, że jeszcze komuś zaufam. I przede wszystkim, że zaufam sobie i swoim wyborom w tej kwestii


Ja też... 8| :bezradny:


jak dobrze poszukam w sobie, to odnajduję taką małą cząsteczkę, która daje mi nadzieję


uff
ja mam poczucie, że chodzi o to, żeby słuchać siebie ... i właśnie sobie ufać
ale żeby nie ugrząźć w starych mechanizmach trzeba dobrze się obserwować
sporo daje np. pisanie dzienniczka uczuć codziennie wieczorem - jak ja się zaczęłam przyglądać własnym uczuciom to odkryłam, ze często piszę o złości, smutku czy frustracji w kontekście jakiejś osoby - wcześniej zupełnie to ignorowałam i wydawało mi się, że relacja jest świetna ...

yul-ya - Pon 28 Lis, 2011 19:05

Lila napisał/a:
Julia, a jak na terapii? Chodzisz?

Chodzę do terapeutki, która zajmuje się głównie DDA i uzależnieniami. Spotykamy się w tej chwili 1 lub 2 razy w miesiącu. Te spotkania pomogły mi zrozumieć co się ze mną dzieje, czym dla mnie jest ta relacja, której nie mogłam zakończyć, dlaczego jednego dnia postanawiam z całych sił a następnego wszystkie moje postanowienia upadają. Jak sobie radzić z narastającym napięciem, dlaczego wtedy gdy jestem pewna, że już się całkowicie uwolniłam - wtedy następuję kryzys (którego, wydawało mi się, nic nie zapowiada). Ale też przekonałam się, że terapia nie pomoże, jeżeli nie nie mamy silnego wewnętrznego przekonania, ze właśnie to, co nam w swoim postępowaniu przeszkadza - chcemy zmienić. Nic nie da, jeżeli zaczniemy postępować z cyklu: nic nie mogę zrobić, bo to silniejsze ode mnie. Wszystko w sumie w moich rękach. To ja mam dokonywać najlepszych dla siebie wyborów. A to nie są wcale te, które dałyby chwilowe zapomnienie i ulgę. To nie żadna czarodziejska różdżka a raczej ciężka praca nad sobą.
Wielokrotnie przechodziłam kryzysy. Byłam o krok od powrotu do dawnych zachowań. Myślałam - co mi tam - niczego nie mam w zamian, może zadowolić się tymi przyjemnymi "ochłapami", które mam na wyciągnięcie ręki. W tych momentach terapia pozwoliła mi jakoś stanąć na nogi.
A jak Ty widzisz swoją terapię, Lilu?

A propos smsów z życzeniami od byłego "lubego" (też to przeżywałam) - podobno faceci robią to w takich sytuacjach po to, żeby się przekonać czy jeszcze jakoś na nas działają ;)

marika - Pon 28 Lis, 2011 20:39

Witaj Lila. Jestem tu krócej od Ciebie. Sprowadziła mnie tu podobna sprawa do Twojej. Tyle, że ja stoję dopiero przed dylematem: zostawić, wyjechać ? Ale nie jestem jeszcze na to gotowa. Ale powiem Ci o czymś co spotkało mnie w moim poprzednim życiu (pierwsze małżeństwo) Kiedy podjęłam decyzję o wyprowadzce z naszego wspólnego mieszkania do moich rodziców bo nie mogłam dłużej znieść jego picia i terroru. Wszystko tak naprawdę się zaczęło. Zaczęły się sms-y i telefony, wiadomości na maila i na naszą klasę. Wszędzie mnie prześladował. Potem uzmysłowiono mi, że to próba manipulacji była. Świetnie wiedział, ze to na mnie działa, ze mnie wykańcza. A ja dawałam się w to wkręcać. Doszło do tego, że reagowałam panicznie na dźwięk sms-a czy telefonu od niego, nie zaglądałam do komputera, nie wychodziłam z domu. Byłam bliska obłędu. Zaczęło się poprawiać kiedy przestałam odpowiadać na te smsy, odbierać telefony, odpowiadać na maile, Nie tłumaczyłam się z niczego, nie wyjaśniałam, czytałam albo kiedy miałam słabszy nastrój od razu kasowała. Oczywiście nie doszłam do tego sama, był po drodze psycholog a nawet sprawa w sądzie o dręczenie. Przyjrzyj się czy u Ciebie to tak nie wygląda, czy nie dajesz się wkręcać do jego gry, bo potem ciężko jest się wykręcić
Lila - Pon 28 Lis, 2011 22:33

Cytat:
A jak Ty widzisz swoją terapię, Lilu?


hm..jestem w terapii tzw. psychodynamicznej.
Nie umiem nazwać pewnych rzeczy, które sie dzieją, ale widzę/czuję małe zmiany.
U mnie problemem są skrajności (lęk przed bliskością + lęk przed odrzuceniem). Chodzi o poczucie, że ciągle mi czegoś brakuje, że jestem nie dość dobra, dlatego (tak sobie myślę) boję się bliskości, bo wtedy nie można ukryć niedoskonałości. A to drugie to strach przed samotnością, z tym chyba już lepiej sobie radzę. Wybieram bezpieczeństwo samotności, być może takie związki pozwalają podtrzymać moje lęki? (Szybko uciekłam od mojego alko - lęk przed bliskością, ale nie umiałam tego przerwać - lęk przed odrzuceniem, samotnością, bólem i starymi sprawami z którymi musiałam się konfrontować, a także nauczyć np. dbania o siebie, dlatego czasem lepiej coś sztucznie podtrzymywać niż odważyć się na prawdę i odpowiedzielność). Dodatkowo można zwalić winę na niego ;) Przyglądam się takiej opcji jak powyżej opisałam, ale ostatecznej odpowiedzi jeszcze nie mam. Moja terapeutica :) mało mówi i nie jest dyrektywna, raczej wycofana, słuchająca itd. Przez długi czas koncentrowałam się np. na tym, że ja chcę wiedzieć, a ona ma mi powiedzieć, co ze mną jest nie tak :) Oczywiście nie powie tego w taki sposób jak ja tego oczekuję...itd.
Niskie poczucie wartości tłumaczy trudność stawiania granic + zajmowanie się innymi, a nie sobą. Boże, ile tego jest :)

Jakiś czas temu powiedziała też, że w relacji ze mną odczuwa ciągły głód, co by znaczyło, że ciągle jestem niezadowolona, że ciągle jeszcze czegoś brak. Studnia bez dna...Jakby nic nie potrafiło mnie zadowolić?? ;)
I coś w tym chyba jest, było...pracuję nad tym ;)

Lila - Pon 28 Lis, 2011 23:00

marika napisał/a:
Ale nie jestem jeszcze na to gotowa.


Witaj Marika :)
Jeśli mogę coś doradzić, to na Twoim miejscu przygotowałabym się do tego. Jeśli czujesz, że jeszcze potrzebujesz czasu, aby dojrzeć - przygotuj się, zadbaj o siebie. Wykorzystaj ten czas. Wracjąc do Twojego wątku - jak wytrącić mu komfort picia?
Zajmij się sobą (idź na terapię/ grupę wsparcia - to jest podstawa!, zastanów się na co jesteś gotowa - wyjechać, zmienić pracę, wróć do tego co lubisz/lubiłaś robić).
A jak będziesz silniejsza, sama dla siebie podejmiesz ostateczną decyzję.
Zastanawiając się - jak wytrącić komfort picia dalej tkwisz w pułapce. Myśl o tym, czego chcesz TY, a nie, co zrobić, żeby on przestał pić i jak do niego dotrzeć.

PS Mój alko też się nie awanturował. Ba!! Nawet nigdy przy mnie nie pił. Jednak bycie z nim, kiedy był na głodzie (teraz umiem to nazwać), w zespole abstynencyjnym, czy był nieobecny bo cos, tam bardzo mnie raniło. Teraz, z perspektywy czasu zaczynam sobie uświadamiać, że samo zaprzestanie picia nie rozwiązuje problemu (trzeźwienie wymaga dłuższego czasu, właściwie ciągłej pracy + ryzyko nawrotu).

Dziś znowu się rozpisałam :) a miałam kończyć ten wątek ;)

Lila - Pon 28 Lis, 2011 23:11

marika napisał/a:
Byłam bliska obłędu.


I ja. Tak było jakieś 2-3 miesiące temu. Teraz nie mamy kontaktu. Tzn. wysłał przez ten czas może z 3 sms. Muszę przyznać, że dałam się oszukać samej sobie. Nie odpisałam, ale w mojej głowie zaczęłam wierzyć, że być może napisał prawdę i że faktycznie się leczy.
Nie mam właściwe dowodów, ale nie wierzę w jego leczenie.

marika - Wto 29 Lis, 2011 07:18

to tym bardziej ciesz się, że wyzwoliłaś się z chęci podejmowania kontaktu, odpisywania na sms, dzwonienia, to, ze się odpowiada napędza tą drugą osobę do dalszego działania. tak było z moim byłym, Sms-y bez odpowiedzi trwały jeszcze parę miesięcy po sprawie sądowej, rozmowy umilkły, pojawiały się tylko wiadomości, że jest chory to miał raka to cos innego bardzo poważnego. Bolało nie odpowiadać bo przeżyliśmy z sobą parę lat ale się przemogłam i mam już teraz spokój, nawet wróciłam do starego aparatu telefonicznego, który wtedy wyłączyłam raz na zawsze, bo nie mogłam znieść sygnałów dzwonka. Po jakimś czasie dowiedziałam się, ze znalazł sobie jakąś kobietę i bardzo się z tego ucieszyłam. Odzyskałam spokój, czego i Tobie życzę :)

ps. ta historia miała miejsce kilka lat temu, teraz nowa kobieta też go opuściła, więc tym bardziej mam pewność, ze słuszne było moje postępowanie

Lila - Wto 06 Gru, 2011 14:05

Zadaję sobie pytanie, czy ja chcę być z człowiekiem, który rozmawia ze mną w taki sposób? (Czy Twoje milczenie oznacza zerwanie zaręczyn? Na odpowiedź czekam do południa). Czy chce być z człowiekiem, który manipuluje i nie jest skłonny do żadnego wysiłku? Który potrafi wysłać sms, celem – właściwie nie wiem jaki ma cel. Chyba taki, żeby podtrzymywać iluzję, że w razie „w” jestem ja – pielęgniarka i opiekunka. Moja odpowiedź brzmi – NIE. Nie chcę być z takim facetem. To, co mi jeszcze zostało, to lekkie natręctwo w głowie – myśli, „a może jednak zadzwonić i powiedzieć mu, co o tym myślę?”
Zaraz przychodzi myśl – nie, to bez sensu, przecież i tak to nie działa. Nie pojawia się już ból, ani nawet smutek. Taka jakby obojętność. Gość ma tupet! Będzie stawiał mi warunki czasowe – do południa! I jeszcze w jakiej sprawie?! Jakby to było kupienie bułki. Dobre sobie. Przeraża jedynie myśl, jak okropna to choroba. Co robi z głową, że człowiek wierzy w takie swoje chore myśli. Nie, On chyba taki już jest...I z drugiej strony radość, że jednak się udało, że zaczynam dostrzegać prawdę, że sama zdrowieję, że jednak można. Po całym tym roku zaczynam odczuwać radość i zadowolenie i chyba jestem wdzięczna za ten trudny czas... W końcu przychodzi wyzwolenie… jakie to miłe uczucie.
Jednak, gdy przyjrzę się sobie uważniej, dalej chowam złość i żal. Gdybym mogła, to wygarnęłabym wszystko, co o nim myślę. Co mnie wkurza itd. Jak to zrobić inaczej? Jak to zrobić, żeby nie wylewać tego na niego?

Flandria - Wto 06 Gru, 2011 14:55

Lila napisał/a:
„a może jednak zadzwonić i powiedzieć mu, co o tym myślę?”
Zaraz przychodzi myśl – nie, to bez sensu, przecież i tak to nie działa. Nie pojawia się już ból, ani nawet smutek. Taka jakby obojętność. Gość ma tupet! Będzie stawiał mi warunki czasowe – do południa! I jeszcze w jakiej sprawie?! Jakby to było kupienie bułki. Dobre sobie.

nie bardzo rozumiem, to Ty nie zerwałaś z nim zaręczyn wcześniej? On nie wie w jakiej jest sytuacji? Nie rozmawialiście o tym?

Żeglarz - Wto 06 Gru, 2011 15:04

Lila napisał/a:
Co mnie wkurza itd. Jak to zrobić inaczej? Jak to zrobić, żeby nie wylewać tego na niego?
Lila napisał/a:
Jednak, gdy przyjrzę się sobie uważniej, dalej chowam złość i żal

Widac, jeszcze się z tym nie pogodziłaś. Owszem, już emocje opadają, już Ciebie to tak nie boli, ale jeszcze masz poczucie krzywdy. A to jest symptomem nadal czynnego współuzależnienia.
Lila napisał/a:
Przeraża jedynie myśl, jak okropna to choroba. Co robi z głową, że człowiek wierzy w takie swoje chore myśli. Nie, On chyba taki już jest.

Zdajesz sobie z tego sprawę, ale jeszcze nie zgadzasz sie na to. Twoja złośc jest bez sensu, bo skoro ktoś "taki już jest" to niestety Ty możesz jedynie sie na to zgadzac lub nie.
To tak jakby się złościc na to, że ziemia jest okrągła. Cokolwiek na ten temat nie będziesz myślała i tak nie zmienisz jej kształtu.
Mi pomogło to, że faktycznie uświadomiłem sobie, ale tak dogłębnie, że moja żona taką ma właśnie osobowośc i nic tego nie zmieni. I jej zachowania są wynikiem jej osobowości.
A w uświadomieniu sobie tego bardzo mi dopomogła książka "Emocjonalne wampiry", która Ci również polecam.

Lila - Wto 06 Gru, 2011 15:09

Flandra napisał/a:
On nie wie w jakiej jest sytuacji?


Oczywiście, że wie.
Ostatni mój komunikat brzmiał, że bez podjęcia leczenia - ja nie wracam. Wiedział też, że będę z nim rozmawiać, jeśli skończy terapię. Ponieważ nie reaguję na jego sms, to wymyśla sobie zaręczyny jako pretekst do mojej odpowiedzi.
Znalazł ostatnio informację na mój temat i się zaczęło (że mi gratuluje kariery, pracy, że mi zazdrości itd. ale gdzie w tym wszystkim MY?? padło pytanie). Flandro, nie chciałam pisać tych sms, żeby znowu się nie wkręcać, ale chyba sms pt "Jestem przeklęty, jestem Twój, kocham Cię", a później nawiązanie do tego, czy mogę dać mu jeszcze nadzieję i te zaręczyny nie świadczą o jego zdrowieniu? Nawet nie starczyło mu odwagi na telefon. Dla mnie to stare gierki.

Lila - Wto 06 Gru, 2011 15:21

Żeglarz napisał/a:
jeszcze masz poczucie krzywdy.

yhm... :(

Żeglarz napisał/a:
A to jest symptomem nadal czynnego współuzależnienia.


yhm...
Cytat:
Zdajesz sobie z tego sprawę, ale jeszcze nie zgadzasz sie na to.


i znowu pozostaje mi napisać yhm...Do tej pory tłumaczyłam sobie, że to jest choroba. Teraz zaczynam przyjmować, że pewne jego cechy są niezależne od uzależnienia.

Żeglarz napisał/a:
"Emocjonalne wampiry"
:)
rozumiem, że też mam pewne skłonności do bycia wampirem ;)

Flandria - Wto 06 Gru, 2011 16:19

Lila napisał/a:
"Jestem przeklęty, jestem Twój, kocham Cię"

podryw na "biednego misia" ? :wysmiewacz:
Lila napisał/a:
ale chyba sms pt "Jestem przeklęty, jestem Twój, kocham Cię", a później nawiązanie do tego, czy mogę dać mu jeszcze nadzieję i te zaręczyny nie świadczą o jego zdrowieniu? Nawet nie starczyło mu odwagi na telefon. Dla mnie to stare gierki.


ano masakra - granie na Twoich uczuciach ... 8|


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group