To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - była żona alkoholika

olga - Czw 01 Wrz, 2011 18:34
Temat postu: była żona alkoholika
mój mąż(już były ) pije od 10 lat. walczyłam o niego klasycznymi stosowanymi przez wszystkie żony sposobami czyli prośbą groźbą płaczem wyrzucaniem z domu. I nic. Pierwsza sprawa w sądzie o leczenie przymusowe, później o ograniczenie praw rodzicielskich, rozdzielność majątkową żeby nie przechlał mojego mieszkania, wreszcie rozwód bo już koniec złudzeń. Wyprowadził się sam, bałam się że będę musiała go wyprowadzać przy pomocy policji a tu takie miłe zaskoczenie. Po wyprowadzce (wiem to z relacji jego rodziny)- ,,zapodział się,, Później opowiadał mi jak to zapijał się na śmierć, ale jakoś nie mógł umrzeć. Po tygodniu zapijania się stwierdził, że jednak warto żyć i należałoby zarobić pieniądze na psychiatrę. Od tamtej pory nie wprowadził się do mojego domu, zgłosił się na leczenie zamknięte. Psy wieszała na mnie za ten rozwód nie tylko jego rodzina , ale moja także ( oprócz mojego ojca). A wy co myślicie na ten temat, cz dobrze jest uciekać się do tak radykalnych kroków? Jestem zdecydowana z nim nie być jeśli po szpitalu zacznie pić od nowa, ale też jeśli będę widziała determinację aby być trzeźwym to
spróbujemy

pterodaktyll - Czw 01 Wrz, 2011 18:37

olga411 napisał/a:
spróbujemy

Nie wchodzi sie dwa razy do tej samej wody.......
Witaj :)

Janioł - Czw 01 Wrz, 2011 18:38

olga411 napisał/a:
A wy co myślicie na ten temat, cz dobrze jest uciekać się do tak radykalnych kroków?
tak naprawdę to chyba jedyna skuteczna metoda, pijący alkoholik wykorzysta każdą okazję by nie odebrać mu jego komfortu picia, szantaż ,przemoc emocjonalna , manipulacja to broń która się posługiwałem by choć na trochę odsapnąc i pic dalej a z takimi metodami to tylko co robisz ma szanse powodzenia
Jacek - Czw 01 Wrz, 2011 18:59

cześć Olga :)
olga411 napisał/a:
ale też jeśli będę widziała determinację aby być trzeźwym to
spróbujemy

droga Olguś nazwijmy sobie to tak
moja żona zanim podjęła taką decyzję,obserwowała moją determinację przez dwa lata

Klara - Czw 01 Wrz, 2011 19:01

Witaj Olgo :)

olga411 napisał/a:
jeśli będę widziała determinację aby być trzeźwym to
spróbujemy

No, ale chyba nie tak od razu? :roll:

staaw - Czw 01 Wrz, 2011 19:28

Witaj Olgo...
KICAJKA - Czw 01 Wrz, 2011 19:43

Witaj Olgo :) Od jego zgłoszenia się na leczenie do bycia trzeźwym i odpowiedzialnym człowiekiem daleka droga. :(
Krzysztof 41 - Czw 01 Wrz, 2011 19:43

Witaj Olgo. :)
Jak dla mnie to postąpiłaś słusznie, tylko takie działanie jest w stanie otworzyć oczy alkoholikowi oczywiście nie na wszystkich to działa.
A co do próby powrotu do..... daj mu czas ażeby się sprawdził musisz być przekonana że warto dać szansę, że naprawdę jest już tak bardzo zdeterminowany aby nie wracać do nałogu, zawsze można żyć razem ale jednocześnie osobno, pozostaw sobie furtkę na spokojne życie.
Pozdrawiam Cię. :)

Borus - Czw 01 Wrz, 2011 19:46

Cześć Olgo... :)
Babeta35 - Czw 01 Wrz, 2011 19:48

Witaj Olga :)
pietruszka - Czw 01 Wrz, 2011 20:30

Cześć Imienniczko :)

Cytat:
tak radykalnych kroków?

w przypadku alkoholików trzeba radykalnie, konsekwentnie, ale też nie za szybko.
No a myślałaś o sobie? Życie w alkoholowym domu nieźle daje w kość. Dobrze skorzystać z możliwości spotkań dla bliskich, jest terapia, al-anony, warto samej się wzmocnić (bez względu czy się zostaje z alko czy nie - to po prostu pomaga w życiu :)

jorgus777 - Czw 01 Wrz, 2011 20:44

pterodaktyll napisał/a:
olga411 napisał/a:
spróbujemy

Nie wchodzi sie dwa razy do tej samej wody.......
Witaj :)

Sorki że skomentuje wypowiedź,.. ale chyba źle pojmujesz to powiedzenie zresztą ja ją tak samo pojmowałem aż znalazłem wyjaśnienie najprostsze z prostych, woda płynie wiec nie ma szans na wejście do takiej samej wszystko się zmienia wszystko płynie czasu nie wrócisz tak powinno sie interpretować to powiedzonko, a to jak my interpretujemy wychodzi raczej na "nie powtarza się tych samych błędów", a w prawidłowej interpretacji było by ", " nie masz szans wrócić do poprzedniej sytuacji" ona juz odpłynęła Jeszcze raz sorki za komentarz>

pterodaktyll - Czw 01 Wrz, 2011 20:47

jorgus777 napisał/a:
Sorki że skomentuje wypowiedź,.

Nie masz za co przepraszać, każdy przecież może nieco inaczej interpretować jakiś fakt, czy zdarzenie :)

Pati - Pią 02 Wrz, 2011 07:24

Witam Cię Olgo :)
Teraz jest dobry czas aby zająć się sobą.
Polecam terapię grupową dla współuzależnionych.
Po ukończeniu jej zdecyduj sama czy chcesz być z nim nadal.
pterodaktyll napisał/a:
Nie wchodzi sie dwa razy do tej samej wody.......

Ja niestety kiedyś weszłam,ale po raz trzeci napewno nie wejdę ;)

grzesiek - Pią 02 Wrz, 2011 10:58

Ja powiem tak , dobrze chlałem kilkanaście lat,więc na pełne zaufanie mogę liczyć gdy bę dę kilkanaście lat trzeźwy.Wiem,że nie mogę wymagać od bliskich,by wybaczyli mi z dnia na dzień. Nawet,gdy obecnie jest dobrze i moje rodzinne relacje się poprawiają z dnia na dzień,to wiem,że i tak drzemie w moich bliskich niepewność.
Ja na twoim miejscu nie zaufałbym byłemu nawet po terapii.Wiem to z autopsji.

olga - Sob 03 Wrz, 2011 17:00

KICAJKA napisał/a:
Witaj Olgo :) Od jego zgłoszenia się na leczenie do bycia trzeźwym i odpowiedzialnym człowiekiem daleka droga. :(


nie wiem czy to wiem ale to czuję. Pewnie mnie skrytykujecie, ale dla mnie on jest jak dziecko, zupełnie nieodpowiedzialne. Tylko, że to nie jest moje dziecko i ja nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za niego na siebie.

staaw - Sob 03 Wrz, 2011 17:03

olga411 napisał/a:

nie wiem czy to wiem ale to czuję. Pewnie mnie skrytykujecie, ale dla mnie on jest jak dziecko, zupełnie nieodpowiedzialne. Tylko, że to nie jest moje dziecko i ja nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za niego na siebie.
Dokładnie tak... :tak:
Klara - Sob 03 Wrz, 2011 17:06

olga411 napisał/a:
dla mnie on jest jak dziecko, zupełnie nieodpowiedzialne.

Na terapii usłyszałam, że rozwój emocjonalny zatrzymuje się w momencie rozpoczęcia picia.
Wielu alkoholików zaczyna w wieku -nastu lat, tak więc nic dziwnego, że często zachowują się jak dzieci :(

Żeglarz - Sob 03 Wrz, 2011 17:11

Witaj Olgo :)

olga411 napisał/a:
Pewnie mnie skrytykujecie, ale dla mnie on jest jak dziecko, zupełnie nieodpowiedzialne.

Nie ma co krytykować, bo najprawdopodobniej taka jest prawda.
Wszystkim polecam, więc i Tobie polecę bardzo dobrą książkę pt "Emocjonalne wampiry" Alberta Bernsteina. W niej właśnie przeczytasz o dorosłych ludziach mających dojrzałość kilku-kilkunastolatków i o tym co z tego wynika. Mały opis tej książki znajdziesz tutaj: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3213

olga411 napisał/a:
Tylko, że to nie jest moje dziecko i ja nie mam zamiaru brać odpowiedzialności za niego na siebie.

Tego się trzymaj zawsze i wszędzie. W stosunku do niego i innych dorosłych ludzi.

Pozdrawiam, Paweł

Flandria - Sob 03 Wrz, 2011 17:14

a Dorosłe Dzieci (Alkoholików, z rodzin Dysfunkcyjnych itd) ?
to też jakieś zatrzymanie rozwoju jest :roll:

staaw - Sob 03 Wrz, 2011 17:16

Flandra napisał/a:
a Dorosłe Dzieci (Alkoholików, z rodzin Dysfunkcyjnych itd) ?
to też jakieś zatrzymanie rozwoju jest :roll:

Jeżeli byłaś maskotką to z pewnością, jeżeli bohaterem, wręcz przeciwnie....

Jacek - Sob 03 Wrz, 2011 17:41

Klara napisał/a:
Na terapii usłyszałam, że rozwój emocjonalny zatrzymuje się w momencie rozpoczęcia picia.

dokładnie tak
mój dzień zaraz po przebudzeniu zaczynał się z myślą o flaszce
w ciągu dnia ,co by się nie robiło to w pobliżu musiała być flaszka
a gdy jej nie było to i tak myśli w okuł niej były jak ją zdobyć
tak więc od świtu do nocy myśl o flaszce - to co tu można mówić o rozwoju emocjonalnym
skoro cała emocja skupiała się na flaszce
no a po zaprzestaniu picia co było dość łatwe,to były trudności z pozbyciem starego nawyku
tych flaszkowatych emocji ,one ciągiem wracały
i tu było trzebno nauki nowego trzeźwego rozumowania się uczyć
i dopiero tu zaczynał się obraz żywego świata przebłyski ,coś więcej i więcej obrazowało się rozwojem emocjonalnym,niż tylko butelczyna alkoholu

Flandria - Sob 03 Wrz, 2011 17:42

staaw napisał/a:
Flandra napisał/a:
a Dorosłe Dzieci (Alkoholików, z rodzin Dysfunkcyjnych itd) ?
to też jakieś zatrzymanie rozwoju jest :roll:

Jeżeli byłaś maskotką to z pewnością, jeżeli bohaterem, wręcz przeciwnie....


skąd taka wiedza?

staaw - Sob 03 Wrz, 2011 17:52

Flandra napisał/a:
staaw napisał/a:
Flandra napisał/a:
a Dorosłe Dzieci (Alkoholików, z rodzin Dysfunkcyjnych itd) ?
to też jakieś zatrzymanie rozwoju jest :roll:

Jeżeli byłaś maskotką to z pewnością, jeżeli bohaterem, wręcz przeciwnie....


skąd taka wiedza?
To nie wiedza a uszczypliwy komentarz na dziwnie (moim zdaniem) zadane pytanie...
Nie widzę możliwości określenia stopnia dojrzałości DDA. Znam kilkoro, w niektórych sprawach są nad wiek dojrzali a w innych bezradni jak niemowlęta, czasem naiwni...
Jeżeli jest coś trudniejszego do zrozumienia prócz kobiety, to jest to właśnie DDA...

Pati - Sob 03 Wrz, 2011 17:55

Flandra napisał/a:
a Dorosłe Dzieci (Alkoholików, z rodzin Dysfunkcyjnych itd) ?
to też jakieś zatrzymanie rozwoju jest

Tak,ja jako dziecko miałam swoje potrzeby,których mi rodzice nie zaspokoili.
Mój rozwój psychiczny i nie tylko zatrzymał się na poziomie dziecka w wieku coś koło 8lat.
Pracuję nad tym dlatego jestem w terapii DDA.

staaw - Sob 03 Wrz, 2011 17:58

[quote="Pati"]
Flandra napisał/a:

Mój rozwój psychiczny i nie tylko zatrzymał się na poziomie dziecka w wieku coś koło 8lat.
Jednak wcześniej niż przeciętna usamodzielniłaś się...
Czyli jednak nie do końca byłaś ośmioletnią dziewczynką...

Klara - Sob 03 Wrz, 2011 18:00

Zwróćcie uwagę na to, że mówimy tu o rozwoju emocjonalnym.
staaw - Sob 03 Wrz, 2011 18:10

Klara napisał/a:
Zwróćcie uwagę na to, że mówimy tu o rozwoju emocjonalnym.

Żadne z rodziców moich wprawdzie nie piło, ale relacje rodzinne też były poważnie zaburzone...
Ja bym się nie odważył w wieku 18 lat opuścić domu...
Brakowało by mi rodzica za ścianą, choćby najgorszego... Zrobił bym jakąś głupotę, lecz za jakiś czas wrócił bym z powrotem. Kiedy słyszę że można się kilka czy kilkanaście lat gniewać na rodzica to mi się w głowie nie mieści...

olga - Sob 03 Wrz, 2011 18:19

Klara napisał/a:
olga411 napisał/a:
dla mnie on jest jak dziecko, zupełnie nieodpowiedzialne.

Na terapii usłyszałam, że rozwój emocjonalny zatrzymuje się w momencie rozpoczęcia picia.
Wielu alkoholików zaczyna w wieku -nastu lat, tak więc nic dziwnego, że często zachowują się jak dzieci :(

nie będę z tym polemizować , bo się na tym nie znam. Jednak jeszcze nie tak dawno, bo kilkanaście miesięcy temu potrafił planować wydatki, pamiętał o płaceniu rachunków, opieprzał mnie ,za to, że nie poszłam zapłacić czynszu bo mi się nie chciało danego dnia oczywiście. Planował wspólne z dziećmi i ze mną wycieczki. Jeździł samochodem, wtedy zawsze trzeźwy. Gdy pierwszy raz wywinął numer i w trakcie wyjazdu wypił nie mog ąc doczekać się powrotu do domu(chyba tak mu się chciało pić?) to w krótkim czasie sprzedałam samochód. To bya pierwsza jego poważna strata.

Pati - Sob 03 Wrz, 2011 18:27

Klara napisał/a:
Zwróćcie uwagę na to, że mówimy tu o rozwoju emocjonalnym.

Przecież o to mi chodziło gdy pisałam swój post.

olga - Sob 03 Wrz, 2011 18:55

chciałam, żebyście mi wyjaśnili czy jest to możliwe żeby on kiedykolwiek (oczywiście zakładając, ze poradzi sobie z nałogiem) będzie jeszcze człowiekiem odpowiedzialnym, partnerem w życiu a nie worem zgniłych kartofli na moich plecach.Nie wiem czy mam inwestować moje emocje w niego. Wiem, że nie ma na to przepisu i nikt mi tego nie powie na pewno, ale są ludzie którzy mają takie doświadczenia i coś mogą na ten temat powiedzieć. Czy ta jego pusta głowa jeszcze będzie myśleć? Nie interesują mnie na razie problemy DDA, moi rodzice nie mieli problemu z alkoholem.
staaw - Sob 03 Wrz, 2011 18:57

Jest możliwe ale mało prawdopodobne...
Optymiści mówią o 20%, pesymiści o 3%...

Janioł - Sob 03 Wrz, 2011 18:57

olga411 napisał/a:
chciałam, żebyście mi wyjaśnili czy jest to możliwe żeby on kiedykolwiek (oczywiście zakładając, ze poradzi sobie z nałogiem) będzie jeszcze człowiekiem odpowiedzialnym, partnerem w życiu a nie worem zgniłych kartofli na moich plecach.
jest i ten w okienku po lewej stronie jest na to przykładem choćnie najlepszym
Klara - Sob 03 Wrz, 2011 19:04

Pati napisał/a:
Przecież o to mi chodziło gdy pisałam swój post.

:sztama:
olga411 napisał/a:
moi rodzice nie mieli problemu z alkoholem.

Moi też nie mieli, ale były inne problemy w relacjach rodzice - dzieci co sprawiło, że mam większość cech DDA.

verdo - Sob 03 Wrz, 2011 19:43

Terapeuci twierdza,ze moze byc nawet lepszym czlowiekiem niz przed piciem.Czesto tak bywa,jednak to kwestia indywidualna....

staaw napisał/a:
Jest możliwe ale mało prawdopodobne...
Optymiści mówią o 20%, pesymiści o 3%...


A do czego te dane sa ?

staaw - Sob 03 Wrz, 2011 19:48

verdo napisał/a:
Terapeuci twierdza,ze moze byc nawet lepszym czlowiekiem niz przed piciem.Czesto tak bywa,jednak to kwestia indywidualna....

Często? Mój terapeuta na pierwszych zajęciach powiedział że najwyżej co piąty ma szansę...
Bardzo go za to nie lubiłem, jednak miał rację...

verdo - Sob 03 Wrz, 2011 19:53

staaw napisał/a:
Mój terapeuta na pierwszych zajęciach powiedział że najwyżej co piąty ma szansę...


No tak,te 20 % ale rozmowa o tym jest :

olga411 napisał/a:
oczywiście zakładając, ze poradzi sobie z nałogiem

Janioł - Sob 03 Wrz, 2011 20:00

ja czytałem gdzieś jeśli chodzi o dane po terapii że po alkohol w pierwszym roku po terapii wstępnej i po programowej nie sięga od 18 do 20 procent pacjentów , ale co to ma wspólnego z Olgi mężem nie wiem
kahape - Sob 03 Wrz, 2011 20:44

olga411 napisał/a:
czy jest to możliwe żeby on kiedykolwiek (oczywiście zakładając, ze poradzi sobie z nałogiem) będzie jeszcze człowiekiem odpowiedzialnym, partnerem w życiu a nie worem zgniłych kartofli na moich plecach.Nie wiem czy mam inwestować moje emocje w niego.
mówią.. "Alkohol nie dodaje wad, on je ujawnia"

Cham zawsze będzie chamem czy trzeźwy czy też pijany.
Mój mąż nie pije ponad 3 lata. Jest po terapiach ale teraz nie chodzi nigdzie.
Ale my, nawet kiedy chlał i myślałam o nim....(wstyd napisać), nigdy nie robiliśmy sobie takiej.... krzywdy, przykrości, nie zadawaliśmy sobie bólu- fizycznego, psychicznego....
On chyba po prostu tak nie potrafił. :bezradny: Z alkoholem lub bez.
Dlatego teraz jest łatwiej bo oboje się staramy, chcemy. Chociaż nieraz jego wrzaski słychać pewnie u waszej okolicy :mgreen:
Na szczęście coraz rzadziej.

Ale właśnie dzisiaj w rozmowie z koleżanką okazuje się jakim nędznym człowieczkiem jest jej mąż- mimo, że nie pije ok 3 lat. Zwyczajny cham, gnojek, bez żadnej kultury.

Myślę, że to charakter decyduje, oraz jakim się jest człowiekiem.
Oczywiście alkohol może pogłębić wady ale nie każdy się podda jego działaniom.
pozdr

staaw - Sob 03 Wrz, 2011 20:51

kahape napisał/a:

Cham zawsze będzie chamem czy trzeźwy czy też pijany.

Dokładnie... :brawo:

Żeglarz - Sob 03 Wrz, 2011 21:37

Witaj Olgo,

Czytam Twój wątek i wydaje mi się, że podjęłaś decyzję, a teraz masz wątpliwości.
Możnaby było powiedzieć, że Twój mąż wyciął Ci numer i podjął leczenie. Dopóki pił byłaś zdeterminowana i pewna siebie. A teraz być może zaczynasz tęsknić.
Szukasz podpowiedzi dla swoich wątpliwości poprzez przykłady innych, ale to nigdy do końca Ci ich nie rozwieje, bo przecież każdy człowiek jest inny.
Wydaje mi się, że powinnaś raczej skoncentrować się nad sobą, nad tym czego faktycznie chcesz od siebie, od życia, od swojego męża. Czy wogóle chcesz podejmować ryzyko ponownego związania się z osobą uzależnioną. Jest to ryzyko, bo w każdej chwili może wrócić do nałogu. Czy takie życie z przysłowiowym "odbezpieczonym granatem" jesteś w stanie prowadzić?
Mogą się Tobie ponownie włączyć mechanizmy współuzależnienia, o których pisałaś w swoim pierwszym poscie. Nawet wówczas, gdy będzie trzeźwy. Bo nie będziesz miała zaufania. Czy będziesz w stanie żyć ze swoim mężem nie kontrolując jego? Czy w sytuacji, gdy nie bedziesz wiedziała co w danej chwili Twój mąż robi, nie będziesz się zastanawiała, czy aby znowu nie pije?
Jeżeli tej sfery swojego współuzależnienia nie masz dobrze przepracowanej, a myślisz o powrocie do swojego męża, to ja bym Tobie radził, żebyś również poszła na swoją terapię.
Bo może się tak wydarzyć, że Twój mąż po terapii zachowa trzeźwość, ale Twoje współuzależnione zachowania będą przeszkodą w drodze do Waszego szczęścia.

olga - Nie 04 Wrz, 2011 11:16

Żeglarz napisał/a:

A teraz być może zaczynasz tęsknić.


Chyba rzeczywiście za czymś tęsknię, ale chyba nie za nim. Nie ma go w domu już 2 miesiące i jest mi z tym bardzo dobrze, a najlepiej było gdy nie wiedziałam gdzie jest. Teraz mam z nim kontakt i to wprowadza mnie w niepokój. Wiele nas dzieliło (kiedyś jak było jeszcze w miarę normalnie) ale wiele też łączyło :jeździliśmy na rowerach, chodziliśmy na basen, na długie spacery z psami, nauczył mnie jeździć na nartach, wyjeżdżaliśmy często na wycieczki samochodowe, łaziliśmy po górach.( nie podzielił tylko mojego zainteresowania wspinaniem w parkach linowych, bo już chyba miał lęki). Za tym tęsknię.

jorgus777 - Nie 04 Wrz, 2011 11:26

olga411, Moim skromnym zdaniem "dla Nieskończoności nie ma rzeczy nie możliwych ", dużo zależy od twoich oczekiwań,.. czyli modlitwy, ziści sie to,.. czego się boisz lub to czego mocno pragniesz w najgłębszych pokładach podświadomości, ........
Nic więcej ci nikt nie wyjaśni,. może polemizować,.. że są takie, czy inne przypadki, ale nic tu nie jest regułą

beata - Nie 04 Wrz, 2011 15:09

olga411 napisał/a:
Za tym tęsknię.
I masz do tego prawo,bo przecież pomimo tych złych chwil,były też i te cudowne,miłe,fajne...prawda?
beata - Nie 04 Wrz, 2011 15:12

Żeglarz napisał/a:
Mogą się Tobie ponownie włączyć mechanizmy współuzależnienia, o których pisałaś w swoim pierwszym poscie. Nawet wówczas, gdy będzie trzeźwy. Bo nie będziesz miała zaufania. Czy będziesz w stanie żyć ze swoim mężem nie kontrolując jego? Czy w sytuacji, gdy nie bedziesz wiedziała co w danej chwili Twój mąż robi, nie będziesz się zastanawiała, czy aby znowu nie pije?
Jeżeli tej sfery swojego współuzależnienia nie masz dobrze przepracowanej, a myślisz o powrocie do swojego męża, to ja bym Tobie radził, żebyś również poszła na swoją terapię.
Bo może się tak wydarzyć, że Twój mąż po terapii zachowa trzeźwość, ale Twoje współuzależnione zachowania będą przeszkodą w drodze do Waszego szczęścia.
Podpisuję się pod tym obiema łapkami.
Dobrze,że jesteś Żeglarzu. :buziak:

Żeglarz - Nie 04 Wrz, 2011 17:05

beata napisał/a:
Dobrze,że jesteś Żeglarzu.
:skromny:
To jest bardzo miłe :)
g6jyfn

Żeglarz - Nie 04 Wrz, 2011 17:20

olga411 napisał/a:
Teraz mam z nim kontakt i to wprowadza mnie w niepokój.

A co konkretnie?
Czy jego zachowanie? Manipuluje? Wzbudza poczucie winy?
Czy może Twoje wewnętrzne rozterki? Odpowiedzialność, tęsknota za tym co było fajne itp?
olga411 napisał/a:
:jeździliśmy na rowerach, chodziliśmy na basen, na długie spacery z psami, nauczył mnie jeździć na nartach, wyjeżdżaliśmy często na wycieczki samochodowe, łaziliśmy po górach.( nie podzielił tylko mojego zainteresowania wspinaniem w parkach linowych, bo już chyba miał lęki). Za tym tęsknię.

Czy realizując swoje pasje bez niego, też będziesz zadowolona, szczęśliwa?
Jak położysz na wagę swój niepokój i swoją tęsknotę co przeważa?

olga - Nie 04 Wrz, 2011 19:35

[quote="beata"][quote="Żeglarz"]Mogą się Tobie ponownie włączyć mechanizmy współuzależnienia,
tego się boje, że gdy kiedyś wróci do domu to znowu zacznę się bać, czy wypił, ile wypił, później będę myśleć że tylko troszkę to nic, ale wiadomo, że najpierw tylko troszkę, aż odpłynie. On będzie kłamał, że nie wypił a później tylko jedno piwo, a ja będę widzieć po oczach, że to było przynajmniej kilka. Tego nie chcę. Modlić się nie będę, chyba, że o moją pomyślność, albo moich dzieci.

olga - Nie 04 Wrz, 2011 19:44

[quote="Żeglarz"]
olga411 napisał/a:
Teraz mam z nim kontakt i to wprowadza mnie w niepokój.

A co konkretnie?
Czy jego zachowanie? Manipuluje? Wzbudza poczucie winy?
Czy może Twoje wewnętrzne rozterki? Odpowiedzialność, tęsknota za tym co było fajne itp?
[quote="olga411"]:
nie manipuluje, nie wzbudza poczucia winy, wszystko bierze na siebie, ale jest strasznie zagubiony, sprawia wrażenie bezradnego dziecka, boi się życia po wyjściu ze szpitala, a ja potrzebuję faceta, który weźmie życie w swoje ręce. Na pewno tęsknię za tym co było fajne, bo to było tak niedawno. Poza tym on nigdy nie był agresywny ani fizycznie ani słownie.

olga - Nie 04 Wrz, 2011 19:51

Czy realizując swoje pasje bez niego, też będziesz zadowolona, szczęśliwa?
Jak położysz na wagę swój niepokój i swoją tęsknotę co przeważa?[/quote]
Nie mogę realizować żadnej swojej pasji (jeżdżę tylko na rowerze jak mam na to siłę bo muszę dużo pracować żeby utrzymać siebie i dzieci i chodzę z psami na spacery- rzadko) bo nie mam pieniędzy. Z tego powodu jest mi przykro. Rozumiecie moje współuzależnienie- wyjdzie, kupi samochód, pojadę w góry i znowu gdzieś się wespnę. Mrzonki.
Nie wiem czy wolę mieć spokój czy marzyć, ale chyba to jest niemożliwe, on jest za słaby.

Jras4 - Nie 04 Wrz, 2011 21:12

Ale bzdury ojezu
Krzysztof 41 - Nie 04 Wrz, 2011 21:32

Jras4 napisał/a:
Ale bzdury ojezu

Nie to nie bzdury to tylko marzenia o lepszym spokojnym życiu.

Żeglarz - Nie 04 Wrz, 2011 21:34

olga411 napisał/a:
mechanizmy współuzależnienia,
tego się boje

Co jest potrzebne, żebyś się nie bała?
Czy to coś jest w nim?
Czy może w Tobie?
Co Ty możesz w związku z tym zrobić?
olga411 napisał/a:
nie manipuluje, nie wzbudza poczucia winy, wszystko bierze na siebie, ale jest strasznie zagubiony, sprawia wrażenie bezradnego dziecka, boi się życia po wyjściu ze szpitala, a ja potrzebuję faceta, który weźmie życie w swoje ręce.

Może taka postawa jest dla niego wygodna? Może on bardziej potrzebuje mamy niż żony?
Czy Twój mąż był taki również wcześniej, czy stał się taki bezradny dopiero gdy sie uzależnił? W pierwszym przypadku mogłoby to świadczyć o niedojrzałej osobowości, w drugim - wpływie uzaleznienia na jego zachowanie. Osobowość ciężko zmienić, chociaż nie jest niemożliwa praca nad zmianą swoich zachowań. Natomiast jeżeli jego bezradność jest związana z uzależnieniem wóczas myślę, że jest to proces odwracalny. Właściwa terapia być może by pomogła. Ale pewny nie jestem, bo się na tym nie znam.

Jedno jest pewne, że Ty masz prawo oczekiwać od niego dojrzałych zachowań i związku na zasadach partnerskich.
Oczywiście decyzja, czy będzie chciał coś z tym zrobić należy tylko do niego.
Każde Twoje przejmowanie za niego odpowiedzialności będzie Ciebie wykańczało, a jemu przeszkadzało w zdrowieniu.
Jeżeli chcesz dać mu szansę i zarazem zachować spokój, to określ mu swoje warunki i daj mu czas na ich realizację. Oczywieście nie tydzień, ani dwa, ani też miesiąc ani dwa. Jest to proces długotrwały więc ile czasu na to potrzeba???? Rok? Dwa? Może dłużej?
W tym czasie żyj swoim życiem realnym, a nie marzeniami. Marzenia będziesz mogła realizować, gdy On zda egzamin z dojrzałości i po ustalonym czasie będzie gotowy do ponownego bycia Twoim mężem i ojcem Waszych dzieci.
A gdy nie zda, to być może będziesz musiala trochę zweryfikować swoje marzenia. :uoee:

Jras4 - Nie 04 Wrz, 2011 21:46

Cytat:
Czy możesz mi pokazać w
niemoge i niechce a gdzie masz dowody mojej pisaniny do ciebie hehe niema !! bo znikły i nic mi nieudowodnisz teraz moge powiedzieć że kłamiesz ..Dzieki Ci Klaro

cxvcv54g Prosiłam, żebyś tu nie śmiecił!

olga - Pon 05 Wrz, 2011 12:48

[quote="Żeglarz"]
olga411 napisał/a:
mechanizmy współuzależnienia,
tego się boje

Co jest potrzebne, żebyś się nie bała?

Tyle pieniędzy żeby mi wystarczyło na życie, stabilna praca, żebym nie musiała chodzić po MOPSach I CARITASach, gdzie samotną dzielną matkę traktują gorzej jak żebrzącego bezpańskiego psa

Żeglarz - Pon 05 Wrz, 2011 18:13

olga411 napisał/a:
Co jest potrzebne, żebyś się nie bała?

Tyle pieniędzy żeby mi wystarczyło na życie,

Chyba Olgo zmieniłaś temat?
Wcześniej pisałaś że boisz się mechanizmów współuzależnienia w przypadku ponownego zamieszkania z mężem.
Czy jak będziesz miała dość pieniędzy, to przestaniesz sie obawiać, że włączą się Tobie te mechanizmy?
Nawet jeżeli tak, to ponownie zadam pytanie, co Ty możesz w związku z tym zrobić?

olga - Pon 05 Wrz, 2011 21:07

Żeglarz napisał/a:
olga411 napisał/a:
Co jest potrzebne, żebyś się nie bała?

Tyle pieniędzy żeby mi wystarczyło na życie,

Chyba Olgo zmieniłaś temat?
Wcześniej pisałaś że boisz się mechanizmów współuzależnienia w przypadku ponownego zamieszkania z mężem.
Czy jak będziesz miała dość pieniędzy, to przestaniesz sie obawiać, że włączą się Tobie te mechanizmy?
Nawet jeżeli tak, to ponownie zadam pytanie, co Ty możesz w związku z tym zrobić?


To zupełnie nie tak, boję się że jeżeli podejmę decyzję, że będziemy razem, oczywiście pod wieloma warunkami..., to mechanizmy współuzależnienia się włączą. Chodzi mi o to wszystko co pisałam wcześniej, kontrolowanie, już prawie o tym zapomniałam. A pieniądze są mi potrzebne, żebym mogła żyć sama z dziećmi i nie myśleć, że gdyby on był z nami (trzeźwy) to byłoby nam lepiej.

olga - Pon 05 Wrz, 2011 21:11

Chyba Olgo zmieniłaś temat

nie zmieniłam tematu, przeskakiwanie z wątku na wątek wskazuje jaki mam chaos w głowie w związku z tą sytuacją

Jras4 - Pon 05 Wrz, 2011 21:58

olga411 napisał/a:
A pieniądze są mi potrzebne,
to jaki masz problem ..idz do roboty ..to proste ..
Jras4 - Pon 05 Wrz, 2011 21:59

olga411 napisał/a:
to byłoby nam lepiej.
lepiej wam będzie bez niego ..zostaw ten kamień młyński niech utonie a Ty poprostu żyj bez tej całei otoczki AA czy Alanon ..
olga - Wto 06 Wrz, 2011 07:25

Jras4 napisał/a:
olga411 napisał/a:
A pieniądze są mi potrzebne,
to jaki masz problem ..idz do roboty ..to proste ..

Jras 4 czy Ty myślisz, że ja siedzę w domu, odpoczywam i tylko myślę o moim ukochanym alko. Przecież pisałam, że nieraz nie mam siły na różne rzeczy, bo dużo pracuję. Dzięki za dobrą radę

Klara - Wto 06 Wrz, 2011 07:35

Olgo, nie przejmuj się.
Iras najczęściej czyta kilka ostatnich postów i do nich się ustosunkowuje :D

beata - Wto 06 Wrz, 2011 07:58

Klara napisał/a:
Iras najczęściej czyta kilka ostatnich postów i do nich się ustosunkowuje :D
Ten typ tak ma. :mgreen:
olga - Wto 06 Wrz, 2011 13:54

Jras4 napisał/a:
olga411 napisał/a:
A pieniądze są mi potrzebne,
to jaki masz problem ..idz do roboty ..to proste ..

no i mam nową robotę, jutro rano zaczynam. Czuję się jakbym świat podniosła. Chyba przestanę się bać, bo alimenty też miesiąc wcześniej, czyli za kilka dni, do tego dodatkowa praca w każdą niedzielę i już można żyć. :radocha: Pozdrawiam wszystkie zagubione i przerażone dziewczyny, damy radę!!!

olga - Nie 11 Wrz, 2011 12:28

Pisałam już, że mój były przebywa na odwyku na który sam się zgłosił. Ucieszyło mnie to, bo może coś to znaczy. Kontaktuję się z nim, odwiedzam raz w tygodniu. On prosi mnie o przywożenie prasy, książeki. Pytałam go czy nie mają jakiejś biblioteki, ale odpowiedział, że tam są ttylko książki o alkoholiźmie a on ma dość słuchania na ten temat. Dzisiaj słyszę, że ktoś mu podsunął taką książkę i ,,jest nawet ciekawa,,. Zastanowiłam się czy jakieś klepki się przestawiły w jego głowie? Zaznaczam, że ja go nie namawiałam, więc chyba nie mówi tego żeby mnie ucieszyć
rufio - Nie 11 Wrz, 2011 12:33

olga411 napisał/a:
Zastanowiłam się czy jakieś klepki się przestawiły w jego głowie?

Rok - dopiero wtedy mozna z pewną doza nieśmiałości podejrzewac ,że coś drgnęło. :roll:

olga - Nie 11 Wrz, 2011 12:43

Jednakże mam wrażenie jakby to była lekka zmiana podejścia do tematu. Kiedyś chował się do mysiej dziury, gdy była mowa o alkoholizmie np. w telewizji
KICAJKA - Nie 11 Wrz, 2011 12:50

rufio napisał/a:
olga411 napisał/a:
Zastanowiłam się czy jakieś klepki się przestawiły w jego głowie?

Rok - dopiero wtedy mozna z pewną doza nieśmiałości podejrzewac ,że coś drgnęło. :roll:

Ja po pierwszym odwyku już wiedziałam,że dwa lata to za mało 8|

Klara - Nie 11 Wrz, 2011 12:50

Olgo, jesteś niecierpliwa i ja to rozumiem, ale na razie nie oczekuj zbyt wiele, żebyś - w razie gdyby się nie powiodło - nie wpadła w zbyt wielki dół.
Nie doszukuj się znaczeń w obecnych działaniach i słowach.
Daj sobie z tym wszystkim spokój i tylko obserwuj.
Tak będzie dla Ciebie lepiej :tak:

Mysza - Nie 11 Wrz, 2011 12:52

rufio napisał/a:
olga411 napisał/a:
Zastanowiłam się czy jakieś klepki się przestawiły w jego głowie?

Rok - dopiero wtedy mozna z pewną doza nieśmiałości podejrzewac ,że coś drgnęło. :roll:


a przez ten rok zajmij się sobą...... tym co Ty myślisz, czujesz :)
jego klepkami niech zajmuje się on sam...Ty masz swoje ;)

oooo........ Klara mnie już ubiegła :)

olga - Śro 21 Wrz, 2011 14:23

Tak sobie czytam codziennie różne tematy, staram się coś nowego dowiedzieć, idąc za radą zajęłam się sobą i rzucam palenie. Rozczytując się w problemach innych nasunęło mi się takie odczucie: pobyt alko na odwyku to najcudowniejszy okres w życiu, okres wyciszenia, spokoju. Kilka dni temu przypomniało mi się jak to było kiedy mijała godzina za godziną a jego nie ma, w końcu wchodzi: bardzo czy tylko troszkę( pijany). Czy ja chcę do tego wracać? :
ZbOlo - Śro 21 Wrz, 2011 14:27

Cytat:
Czy ja chcę do tego wracać? :

...odpowiedź powinna być tylko jedna....

OSSA - Śro 21 Wrz, 2011 18:36

rufio napisał/a:
olga411 napisał/a:
Zastanowiłam się czy jakieś klepki się przestawiły w jego głowie?

Rok - dopiero wtedy mozna z pewną doza nieśmiałości podejrzewac ,że coś drgnęło. :roll:


Z bardzo dużą dozą nieśmiałości , bo mój ex po roku trzeźwości zaczął chlać i był w ciągu przez trzy tygodnie. Zachowywał się dokładnie tak samo jak przed terapią, śmierdział tak samo, bełkotał takie same brednie.
Nie ma znaczenie czy rok , tydzień , czy dwa dni " kiszony ogórek " zawsze będzie ukiszony.

olga - Śro 21 Wrz, 2011 18:42

Cytat:
kiszony ogórek " zawsze będzie ukiszony.


tak to prawda, ale bywają tacy którzy dają radę

OSSA - Śro 21 Wrz, 2011 18:44

rufio napisał/a:
olga411 napisał/a:
Zastanowiłam się czy jakieś klepki się przestawiły w jego głowie?

Rok - dopiero wtedy mozna z pewną doza nieśmiałości podejrzewac ,że coś drgnęło. :roll:


Z dużą dozą nieśmiałości , mój ex po roku jak zaskoczył (chyba uwierzył , ze już może) to pił przez trzy tygodnie nostop. Wyglądał tak samo jak przed terapią , śmierdział tak samo i bełkotał takie same brednie. Zeby jeszcze było ciekawiej wyjechał na wycieczkę za granicę z ludźmi ze swojej pracy. Narobił sobie obciachu i nie miał na kogo zwalić winy, mnie tam nie było.

staaw - Śro 21 Wrz, 2011 18:45

olga411 napisał/a:
Cytat:
kiszony ogórek " zawsze będzie ukiszony.


tak to prawda, ale bywają tacy którzy dają radę

Olgo, radę dają. Jednak skaza pozostaje na zawsze...
Poczytaj o ludziach którzy zapili po kilkunastu latach. Mi aż się zimno robi...

OSSA - Śro 21 Wrz, 2011 18:51

olga411 napisał/a:
Cytat:
kiszony ogórek " zawsze będzie ukiszony.


tak to prawda, ale bywają tacy którzy dają radę


Wiem znam kilku takich, którym się udało.
Tak, jak niektórym udaję się wygrać 6 w LOTTO, większość tylko musi zadowolić trójką lub przegrywa wszystko.
Ja osobiście wole nie grać już więcej swoim życiem.
:tarara:

olga - Śro 21 Wrz, 2011 18:54

staaw napisał/a:
skaza pozostaje na zawsze...


Ja będę się bać zawsze, nie będę miała już nigdy zaufania.

pterodaktyll - Śro 21 Wrz, 2011 20:03

olga411 napisał/a:
zawsze,
olga411 napisał/a:
nigdy

Never say never........... :mgreen:

olga - Czw 29 Wrz, 2011 15:01

Zapisałam się na grupę. Po długiej przerwie znowu zacznę chodzić, czuję, że jest mi to potrzebne. Idę dzisiaj na 17- tą. :D
KICAJKA - Czw 29 Wrz, 2011 15:05

olga411 napisał/a:
Zapisałam się na grupę. Po długiej przerwie znowu zacznę chodzić, czuję, że jest mi to potrzebne. Idę dzisiaj na 17- tą. :D
Powodzenia :pocieszacz: :kciuki:
Klara - Czw 29 Wrz, 2011 15:06

olga411 napisał/a:
Zapisałam się na grupę.

:okok:

olga - Czw 29 Wrz, 2011 15:06

Zrobiłam to w związku (też) z niedługim w czasie wyjściem mojego alko z odwyku. Boję się co ja w związku z tym mogę nawywijać, potrzeba mi wsparcia. Chodzą mi mommentami myśli po głowie, że jak on wyjdzie to będzie mi łatwiej żyć, bo chociaż do opłat dołoży. Później sobie przypominam jak mi dokładał przez ostatnie miesiące to mi się odechciewa jego i jego pieniędzy
Klara - Czw 29 Wrz, 2011 15:16

olga411 napisał/a:
Boję się co ja w związku z tym mogę nawywijać, potrzeba mi wsparcia.

Że potrzebujesz wsparcia, to rozumiem.
Reszty nie pojmuję - przecież nie jesteś już jego żoną.
Przestań się nim zajmować. Wyrzuć go ze swojej głowy.
Niechże zacznie dorośleć, niech wyskoczy w końcu z krótkich gaci!

Czytałaś to:
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559 ?

olga - Czw 29 Wrz, 2011 15:25

Faktycznie nie jestem, ale on uważa,że nadal jest moim mężem i ciągle się domaga mojej uwagi (a to takie biedne dziecko)- szukam emota obrazującego ironię i nie wiem który
Klara - Czw 29 Wrz, 2011 15:53

olga411 napisał/a:
on uważa,że nadal jest moim mężem i ciągle się domaga mojej uwagi

Będzie ją miał na tyle, na ile Ty będziesz chciała dać :bezradny:

olga - Czw 29 Wrz, 2011 19:25

Byłam na grupie, jestem bardzo zadowolona, że się wreszcie zebrałam. Oglądałyśmy film(trochę niestety) bo myślałam, że jako nowa będę w centrum zainteresowania i będę się mogła wygadać : :bezradny:
Klara - Czw 29 Wrz, 2011 19:26

Myśmy się zawsze "wygadywały" na kawie po mityngu Al-Anon :D
olga - Czw 29 Wrz, 2011 19:49

Ale kobitki są fajne, sympatyczne i uśmiechnięte. Nie widziałam żadnej przybitej, więc będzie może wesoło to może i kawy po spotkaniu będą :)
staaw - Czw 29 Wrz, 2011 20:29

olga411 napisał/a:
Ale kobitki są fajne, sympatyczne i uśmiechnięte. Nie widziałam żadnej przybitej, więc będzie może wesoło to może i kawy po spotkaniu będą :)
U mnie kontrakt nie pozwalał na spotkania po za grupą... Z początku się buntowałem, jednak po czasie stwierdziłem że to mądre rozwiązanie...
pterodaktyll - Czw 29 Wrz, 2011 20:36

olga411 napisał/a:
Zapisałam się na grupę.
olga411 napisał/a:
Zrobiłam to w związku (też) z niedługim w czasie wyjściem mojego alko z odwyku.

olga411 napisał/a:
on uważa,że nadal jest moim mężem i ciągle się domaga mojej uwagi (a to takie biedne dziecko)-

Ty tak na poważnie? :szok:

pietruszka - Czw 29 Wrz, 2011 20:39

staaw napisał/a:
U mnie kontrakt nie pozwalał na spotkania po za grupą...

u nas nie było takich zaleceń, nawet terapeutka nas zachęcała do wspólnego wyjścia do kina, teatru, dla wielu z nas było to swoiste wyjście ze skorupy, z izolacji. Wiele współuzależnionych traci swoje kontakty, znajomości, przyjaźnie w czasie picia partnera. Wyjście z izolacji to ważna rzecz w wychodzeniu ze współuzależnienia.

Klara - Czw 29 Wrz, 2011 20:40

Na terapię po prostu przynosiłyśmy ciastka i kawę/herbatę i podczas zajęć spożywałyśmy/liśmy, bo króciutko był mąż hazardzistki.
olga - Czw 29 Wrz, 2011 20:43

pterodaktyll napisał/a:
Ty tak na poważnie?


nie wiem :bezradny:

pterodaktyll - Czw 29 Wrz, 2011 20:45

olga411 napisał/a:
nie wiem

To może spróbuj jakoś się dowiedzieć zanim palniesz jakies kapitalne głupstwo, jeśli oczywiście wolno mi coś zasugerować :mgreen:

olga - Czw 29 Wrz, 2011 20:47

Pterusiu, a może on kiedyś też będzie takim mądrym Pterusiem jak Ty. Nie wyrzucam go na śmietnik pamięci
Klara - Czw 29 Wrz, 2011 21:00

olga411 napisał/a:
Nie wyrzucam go na śmietnik pamięci

Nie musisz tego robić, ale NA RAZIE powinnaś się maksymalnie od niego ODDZIELIĆ.

Pati - Czw 29 Wrz, 2011 21:01

olga411 napisał/a:
Pterusiu, a może on kiedyś też będzie takim mądrym Pterusiem jak Ty. Nie wyrzucam go na śmietnik pamięci

Ręce opadają :zmeczony:
Po co tak naprawdę poszłaś na grupę?

pterodaktyll - Czw 29 Wrz, 2011 21:04

olga411 napisał/a:
Pterusiu, a może on kiedyś też będzie takim mądrym Pterusiem jak Ty.

Czy mam Ci powiedziec od kiedy taki mundry się zrobiłem? Od czasu jak żona po 23 latach małżeństwa kopnęła mnie w tylną część ciała i rozwiodła się ze mną. Mając do wyboru powtórne zachlanie bądź stanięcie wreszcie na własnych nogach, za namową i pomocą terapeuty, wybrałem tą drugą możliwość i tak do dzisiaj się męczę :mgreen:

olga - Czw 29 Wrz, 2011 21:09

Pati napisał/a:
Po co tak naprawdę poszłaś na grupę?


No, żeby wyłazić ze współuzależnienia i nie przygarniać pijaka coby moim kosztem nie żył

Pati - Czw 29 Wrz, 2011 21:34

No to wyłaź z tego współ. i zajmij siem sobą.
Jego zostaw w spokoju.
On sobie poradzi.

pterodaktyll - Czw 29 Wrz, 2011 21:37

Pati napisał/a:
No to wyłaź z tego współ. i zajmij siem sobą.
Jego zostaw w spokoju.
On sobie poradzi.
:buahaha: ................... :okok:
olga - Pią 30 Wrz, 2011 18:24

Klara napisał/a:
Wedle życzenia:




O wielkie dzięki Klaro :kwiatek:

esaneta - Pią 30 Wrz, 2011 18:33

olga411 napisał/a:
Boję się co ja w związku z tym mogę nawywijać, potrzeba mi wsparcia.


Olgo, to ja Ci coś opowiem.
Dwa tygodnie temu trafiła do mnie na grupę nowa współuzależniona. Nie żadna tam nowicjuszka, bo juz się troszke sterapeutyzowała, więc co nieco wiedziała.
Od pół roku nie mieszka już ze swoim "wyzwalaczem" i nie miała przez ten czas z nim kontaktu. Aż tu nagle pojawił się Pan Wyleczony i prosi ją o to, żeby tylko mógł z nia utrzymywac kontakt, tylko tyle, nic więcej. Dziewczyna przybiegła na grupę bo wymięka.
Wiesz mi, naprawdę nie chciałabym Cię "usłyszeć" tutaj w takim stanie.
Zapomnij o jakimkolwiek układaniu się z nim, masz juz swoje życie, swój spokój - nie schrzań tego :evil:

małami - Pią 30 Wrz, 2011 18:44

esaneta napisał/a:
Od pół roku nie mieszka już ze swoim "wyzwalaczem" i nie miała przez ten czas z nim kontaktu. Aż tu nagle pojawił się Pan Wyleczony i prosi ją o to, żeby tylko mógł z nia utrzymywac kontakt, tylko tyle, nic więcej. Dziewczyna przybiegła na grupę bo wymięka.
Te utrzymywanie kontaktu czasami niestety bywa niezbędne, ja bardzo chciałabym całkowicie odciąć się od męża, ale ze względu na dzieci czasem się widzimy, on próbuje coś zagadywać i to automatycznie burzy mój spokój i pewność siebie. Tak właśnie było dziś. Nie widziałam go parę dni i było mi naprawdę dobrze, pojawił się na chwilę i już jestem niespokojna, wszystko wraca.
olga - Pią 30 Wrz, 2011 18:44

esaneta napisał/a:
nie schrzań tego


Wiem, wiem wszystko wiem. Mam spokój, dzieci, dwa psy , alimenty, chyba wreszcie stabilną pracę, od wielu miesięcy radzę sobie bez niego. Przez niego straciłam wiele zdrowia, nabawiłam się nerwicy, wypadły mi włosy, straciłam jedną pracę, drugą, bo sobie nie radziłam. Nareszcie zaczęłam się uśmiechać, przestałam narzekać, nie czuję się już ofiarą, mam poczucie, że moje życie w moich rękach i chciałabym żeby tak zostało. I on tam, dzwoniący i proszący przyjedź błagam przywieź chociaż trzy jajka na twardo bo jestem ciągle głodny, a mnie go żal

małami - Pią 30 Wrz, 2011 18:51

olga411 napisał/a:
I on tam, dzwoniący i proszący przyjedź błagam przywieź chociaż trzy jajka na twardo bo jestem ciągle głodny, a mnie go żal

Czy jemu było żal Ciebie gdy cierpiałaś przez jego picie? Przeszłaś tak długą i ciężką drogę zazdroszczę Ci bo to wszystko jeszcze przede mną. Szkoda by było zmarnować to co osiągnęłaś.

olga - Pią 30 Wrz, 2011 18:59

małami napisał/a:
Czy jemu było żal Ciebie gdy cierpiałaś przez jego picie?



Na pewno nie, ale ja jestem taka matka polka, nie umiem pamiętać, nienawidzić( za mocno powiedziane), umiem wybaczać, a tak naprawdę to chyba dbać o siebie, o wszystkich tak , ale nie o siebie. W tej całej sytuacji to muszę pamiętać o dzieciach bo o nie to myślę dbać umiem

esaneta - Pią 30 Wrz, 2011 19:03

olga411 napisał/a:
W tej całej sytuacji to muszę pamiętać o dzieciach


O sobie Olgo - pamietaj zadowolona i szczęśliwa mama, to zadowolone i szczęśliwe dzieci

Żeglarz - Pią 30 Wrz, 2011 19:10

Witaj Olgo :)
olga411 napisał/a:
a mnie go żal

Jednym z kluczowych momentów mojej terapii było uświadomienie sobie, że uczucie współczucia jest dla mnie przyjemne, daje mi pewien rodzaj satysfakcji.
Dawałem sobą manipulować na tzw. "biednego misia" i to nie tylko swojej żonie. :uoee:

olga - Pią 30 Wrz, 2011 19:44

Żeglarz napisał/a:
Dawałem sobą manipulować n


Wiem, że on mną manipuluje, denerwuje mnie to, źle się z tym czuję, ale nie umiem powiedzieć "nie"

Byłam pierwszy raz (od dawna) na terapii grupowej, była możliwość zapisania się na trening asertywności, od dawna miałam na to ochotę bo ja zawsze miałam problemy z mówieniem "nie" ,ale cóż kiedy pracuję i nie mogę

Pati - Nie 02 Paź, 2011 18:52

Gorąco polecam.
Ja skorzystałam z warsztatów i nie żałuję :okok:
Pójdę jeszcze raz chyba :smieje:

olga - Pon 03 Paź, 2011 09:07

Pati napisał/a:
Ja skorzystałam z warsztatów i nie żałuję


Bardzo bym chciała, bo taka du** wołowa jestem, daję się po prostu wykorzystywać, już nie mówię o moim alko ale w ogóle. Ktoś coś ode mnie chce, mnie to nie pasuje, myślę nie a mówię tak. Później się zastanawiam dlaczego tak postąpiłam. Jeśli chodzi o alko to staram się mu z góry odmawiać, niekiedy się udaje ale za rzadko jeszcze. Chyba mu jeszcze matkuję, chociąż parę razy mu wykrzyczałam, że nie mam żadnego obowiązku się nim zajmować, nie jest moim dzieckiem, nie będę go niańczyć, ja sobie radzę to i on musi sobie radzić i niech spada ze swoimi sprawami.

pterodaktyll - Pon 03 Paź, 2011 09:53

olga411 napisał/a:
daję się po prostu wykorzystywać, j
olga411 napisał/a:
Ktoś coś ode mnie chce, mnie to nie pasuje, myślę nie a mówię tak
olga411 napisał/a:
Jeśli chodzi o alko to
olga411 napisał/a:
Chyba mu jeszcze matkuję,

No to rzeczywiście jesteś du** wołowa..... :p

olga - Pon 03 Paź, 2011 09:58

pterodaktyll napisał/a:
rzeczywiście jesteś du** wołowa...


No niestety taka prawda, kiedyś łatwiej mi było odmawiać, czy wypowiedzieć swoje odmienne zdanie, chociaż asertywna tak do końca nigdy nie byłam. Teraz strasznie boję się odrzucenia przez innych. :bezradny:

pterodaktyll - Pon 03 Paź, 2011 10:02

olga411 napisał/a:
. Teraz strasznie boję się odrzucenia przez innych

Tak na marginesie. Ty żyjesz dla siebie czy dla "innych"? To chyba ich problem czy Cię akceptują taką jaką jesteś a nawet jak ktoś nie akceptuje, to niech spada. Taką filozofie przyjąłem i jak na razie tylko dobrze na tym wychodzę. Tobie też polecam więc rusz tą swoją wołową i idź na te warsztaty asertywności jak Ci Pati radzi :mgreen:

olga - Pon 03 Paź, 2011 10:16

pterodaktyll napisał/a:
idź na te warsztaty asertywności


Wiem, że to jest bardzo dobry pomysł i bardzo bym chciała, tylko, że ja w soboty rano pracuję (chyba, że poszukam w innym miejscu 54k9l ). Nie wiem dlaczego tak potrzebuję akceptacji ze strony innych osób, ale myślę,że ma to związek ze współuzależnieniem, z tym ,że jestem emocjonalnie rozchwiana teraz i zaszłościami z dzieciństwa.

pterodaktyll - Pon 03 Paź, 2011 10:22

olga411 napisał/a:
dlaczego tak potrzebuję akceptacji ze strony innych osób,

Obojętnie jakie by nie były przyczyny tego stanu rzeczy, nie jest powiedziane, że do końca życia musisz się z tym użerać. Przecież to cholernie w życiu przeszkadza taka postawa jaką prezentujesz w tej chwili i to głównie Tobie, bo przecież cała "reszta świata" ma to serdecznie gdzieś tam...........

olga - Pon 03 Paź, 2011 10:28

Myślę, że teraz właśnie przyszedł czas, kiedy się zabiorę za zmienianie siebie. Dotarło do mnie, że ukochanego mojego kiedyś męża zmienić nie mogę, ale mogę siebie jak najbardziej. Mam teraz czas i energię, którą nie będę pożytkować na niego mogę spożytkować na siebie.

(strasznie to zawile, ale zmęczenie i niewyspanie wychodzi)

pterodaktyll - Pon 03 Paź, 2011 10:37

:okok:
Klara - Pon 03 Paź, 2011 11:00

olga411 napisał/a:
Nie wiem dlaczego tak potrzebuję akceptacji ze strony innych osób, ale myślę,że ma to związek ze współuzależnieniem, z tym ,że jestem emocjonalnie rozchwiana teraz i zaszłościami z dzieciństwa.

No, przecież jesteś DDD, a to znaczy, że masz większość/wszystkie cechy DDA:
http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=988

olga - Pon 03 Paź, 2011 11:32

Klara napisał/a:
masz większość/wszystkie cechy DDA:


Wiem, wyczytałam już. Postaram się cóś z tym zrobić. Teraz będę pracować od 7 do 15 godz. czyli popołudnia wolne.

olga - Śro 12 Paź, 2011 12:41

Klaro, jakj to nie założyłam, przecież są, a może znowu coś zepsułam?
Janioł - Śro 12 Paź, 2011 18:53

Borus napisał/a:
To taka choroba na S, tylko nie pamiętam, jak się nazywa...
siostra Skleroza lub brat Alzheimer fsdf43t
olga - Pią 21 Paź, 2011 17:58

No i stało się. Przyjęłam starego, byłego męża - alkoholika, pełnego dobrych chęci (piekło nimi wybrukowane) i od razu pożałowałam. Właściwie za nim przyjęłam to żałowałam. Ale cóż nieodgadniona psychika współuzależnionej ( a może odgadniona). Mam wrażenie, że nie dotrzymuje abstynencji. Nie wiem. Wiem natomiast, że od razu odezwały się u mnie mechanizmy współuzależnienia. Znowu się boję, czekam z lękiem. Tłumaczę sobie, że przecież rok niemalże radziłam sobie bez niego i jego zarobionych pieniędzy to i poradzę sobie dalej wtedy ten lęk odchodzi. Zrobiłam błąd i teraz znowu "w koło Macieju"- muszę się go pozbyć bo zwariuję.
esaneta - Pią 21 Paź, 2011 18:10

olga411 napisał/a:
muszę się go pozbyć bo zwariuję.


To go poproś zeby zamknął drzwi z drugiej strony ;)

olga - Pią 21 Paź, 2011 18:16

To dokładnie muszę zrobić. Nie jest lekko.
esaneta - Pią 21 Paź, 2011 18:23

olga411 napisał/a:
Nie jest lekko.


Wiem, Kochana....wiem.
ALe nie pozwól zmącić sobie tego spokoju, który miałaś przez ten rok. Było ciężko, ale bez tej cholernej hustawki emocji. Chyba nie chcesz do tego wrócić? h65hj

OSSA - Pią 21 Paź, 2011 18:23

[quote="olga411"]

Co ciebie skłoniło do zamiany decyzji w sprawie byłego?

olga - Pią 21 Paź, 2011 18:29

esaneta napisał/a:
Chyba nie chcesz do tego wrócić?


NO, no, no. Choćby do kieliszka nie zajrzał jeszcze długo, długo to mu nie uwierzę. Właśnie wrócił z pracy. Podobno trzeźwy (tak orzekł syn, wierzę synowi - jest znawcą w tej dziedzinie w końcu ma długoletnią praktykę w ocenianiu trzeźwości ojca). Ale paranoja.

esaneta - Pią 21 Paź, 2011 18:31

olga411 napisał/a:
Podobno trzeźwy (tak orzekł syn, wierzę synowi - jest znawcą w tej dziedzinie w końcu ma długoletnią praktykę w ocenianiu trzeźwości ojca)


A po co Ci ta wiedza?

olga411 napisał/a:
Ale paranoja.


nio :/

olga - Pią 21 Paź, 2011 18:31

elzbieta2011 napisał/a:
Co ciebie skłoniło do zamiany decyzji w sprawie byłego?



Tak jak napisałam - nieodgadniona jest psychika współuzależnionej, ale nie tylko to.

olga - Pią 21 Paź, 2011 18:36

esaneta napisał/a:

A po co Ci ta wiedza?


Syn jest nie mniej zaangażowany a może bardziej. Rozmawiałam z nim nie raz na te tematy. W każdym razie sam przyleciał do mnie z nowymi wieściami o naszym kochanym alko

pterodaktyll - Pią 21 Paź, 2011 20:25

O kurde!!! Ty tak na poważnie????? :szok:
Mysza - Pią 21 Paź, 2011 20:30

pterodaktyll napisał/a:
O kurde!!! Ty tak na poważnie?????

w ten sposób chyba by nie żartowała.... :szok:

pterodaktyll - Pią 21 Paź, 2011 20:33

myszaczek napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
O kurde!!! Ty tak na poważnie?????

w ten sposób chyba by nie żartowała.

No to normalnie nawrót jakiś...... :szok:

Mysza - Pią 21 Paź, 2011 20:35

pterodaktyll napisał/a:
No to normalnie nawrót jakiś......


hmmm.... uśpione, niewyleczone współ..... właśnie się obudziło.... :bezradny:

KICAJKA - Pią 21 Paź, 2011 20:44

olga411 napisał/a:
Zrobiłam błąd i teraz znowu "w koło Macieju"- muszę się go pozbyć bo zwariuję.

olga411 napisał/a:
Znowu się boję, czekam z lękiem.


I nie masz wpływu na to co zrobi,więc po co się nakręcać :pocieszacz:

Masz dwa wyjścia:
albo się pozbędziesz mena
albo nauczysz się żyć obok mena bez lęków

No trzecie też jest zostawić tak jak teraz-tylko Ty możesz zdecydować co będzie dla Ciebie dobre :buziak:

pterodaktyll - Pią 21 Paź, 2011 20:45

No jest jeszcze czwarte...........zwiewać samej gdzie pieprz rośnie, zanim za późno nie będzie.
staaw - Pią 21 Paź, 2011 20:46

KICAJKA napisał/a:

Masz dwa wyjścia:
albo się pozbędziesz mena
albo nauczysz się żyć obok mena bez lęków

Według mnie, wspólne życie na tym etapie choroby Was OBOJGA ma nikłe szanse na sukces...

KICAJKA - Pią 21 Paź, 2011 20:56

staaw napisał/a:
wspólne życie na tym etapie choroby Was OBOJGA ma nikłe szanse na sukces...
Stasiu nie wspólne tylko OBOK-jest różnica,ja tego nauczyłam się w Al-anon-Tylko Olga może zdecydować jaką opcję wybierze .

Obok-męża
Obok-jego problemu

:skromny:

Klara - Pią 21 Paź, 2011 21:08

KICAJKA napisał/a:
Obok-męża
Obok-jego problemu

Ale to jest wykańczające :(

KICAJKA - Pią 21 Paź, 2011 21:12

Klara napisał/a:
Ale to jest wykańczające
Tak - tylko bardziej wykańczające jest bez nauki tego obok 8|
staaw - Pią 21 Paź, 2011 21:16

KICAJKA napisał/a:
staaw napisał/a:
wspólne życie na tym etapie choroby Was OBOJGA ma nikłe szanse na sukces...
Stasiu nie wspólne tylko OBOK-jest różnica,ja tego nauczyłam się w Al-anon-Tylko Olga może zdecydować jaką opcję wybierze .
Obok-męża
Obok-jego problemu

Wiesz... Ja tak na logikę biorę...
Nie umiał bym mieszkać OBOK butelki. Nawet gdyby w drugim pokoju była...

olga - Śro 02 Lis, 2011 17:38

No i du** du** du**. Rozchlał się totalnie. Przyszłam dzisiaj z pracy z siatami zakupów, zgrzewką jajek pod pachą, ledwo dolazłam. Ten stoi pod drzwiami i czeka na mnie.Pijaniutki w cztery du**. Godzina 16-ta. Jak kiedyś normalnie pracował to siedział w robocie od 10-tej do 18-tej w domu był ok. 19-tej. Wyszłam jeszcze po coś do sklepu, jak raz policjanci szli. Zagadałam do nich jak tę sprawę rozwiązać. Oni mogą przyjść na interwencję. Zapytali mnie czy sie awanturuje. Nie umiem powiedzieć, że tak, bo tak nie jest. Więc oni mogą przyjść i go wyprowadzą, przed blok. Przyjdzie z powrotem i będzie się tłukł do drzwi. Mogę zadzwonić jeszcze raz. Załóżmy, że znowu przyjadą, spiszą go, pouczą i pojadą, on dalej będzie się tłukł.
Zadzwoniłam więc do teścia, on go nie chce. Co mam cholera robić????

Klara - Śro 02 Lis, 2011 17:45

olga411 napisał/a:
Co mam cholera robić????


Olgaaaaaaa! :krzyk:
To jest Twój B Y Ł Y mąż!
Jak to nie wiesz co robić????
Umawialiście się przecież jakoś, nie????

olga - Śro 02 Lis, 2011 17:45

Źle sformułowałam pytanie: jak to cholera zrobić???
Klara - Śro 02 Lis, 2011 17:46

olga411 napisał/a:
jak to cholera zrobić???

Jak to zrobiłaś poprzednio?

olga - Śro 02 Lis, 2011 17:51

Wiem, że były. Teraz to już obcy człowiek. Nieważne co było kiedyś. Nieważne, że to ojciec dzieci, bo co z niego za ojciec. Tylko jak to zrobić?? Nie jestem w stanie z nim się w ogóle dogadać. Do niego nie dociera, że to nie jego mieszkanie i nie ma tu nic do szukania. Zrobiłam błąd, że Was nie posłuchałam i go przyjęłam po odwyku, ale jak się sama nie poparzę to nikogo nie posłucham. Poza tym była umowa i rodzina naciskała nawet moja żeby dać mu sznsę. Ciotki za rozwód do mnie się nie odzywają więc chciałam pokazać, że wyciągam rękę do niego. Co bym nie zrobiła to i tak będzie du**.
olga - Śro 02 Lis, 2011 17:57

Klara napisał/a:
Jak to zrobiłaś poprzednio?


Sam nie przylazł w końcu. Ja nie szukałam i nie zapraszałam do domu. Doprowadził mnie do takiego stanu obojętności, że miałam to gdzieś czy go szlag trafi czy nie.
Teraz wiem, że te jego trzy miesiące niepicia dały mi nadzieję.Chociaż dałabym sobie rękę uciąć, że nie wierzyłam, że coś z tego będzie.

Flandria - Śro 02 Lis, 2011 18:01

olga411 napisał/a:
Tylko jak to zrobić??

uprzedzić sąsiadów, ze być może będzie głośno, bo były mąż - pijany jak świnia - najprawdopodobniej będzie się dobijał ...
dzieciakom też jakoś wytłumaczyć sytuację

wezwać policję
a o resztę - niech on się martwi ...

DanaN - Śro 02 Lis, 2011 18:03

olga411 napisał/a:
Co bym nie zrobiła to i tak będzie du**

yyy... nie koniecznie
Wiesz ja np. za każdym razem kiedy mój były przychodził pijany wzywałam policję, ponieważ nie życzę sobie pijanego w domu... który się awanturuje, lub źle do mnie odnosi.. Nie było nigdy problemu - policja zawsze odstawiała go na izbę wytrzeźwień.
Ponad to każde moje zgłoszenie było odnotowane, a ja miałam podkładki kiedy złożyłam doniesienie o znęcanie psychiczne.

KICAJKA - Śro 02 Lis, 2011 18:05

olga411 napisał/a:
Oni mogą przyjść na interwencję. Zapytali mnie czy sie awanturuje. Nie umiem powiedzieć, że tak, bo tak nie jest. Więc oni mogą przyjść i go wyprowadzą, przed blok. Przyjdzie z powrotem i będzie się tłukł do drzwi. Mogę zadzwonić jeszcze raz. Załóżmy, że znowu przyjadą, spiszą go, pouczą i pojadą, on dalej będzie się tłukł.
Jeśli tak się będzie zachowywał dłużej mają prawo /obowiązek zabrać na izbę-Ty masz prawo żądać spokoju.
Zależy jeszcze jak macie uregulowane spawy mieszkaniowe-czy jest zameldowany-ale i tak pijany nie ma prawa zakłucać spokoju

DanaN - Śro 02 Lis, 2011 18:06

Flandra napisał/a:
uprzedzić sąsiadów,

o sąsiadów nie dbałam.. a co mnie obchodzi, że On się awanturuje... jak komuś przeszkadza niech wezwie policję

DanaN - Śro 02 Lis, 2011 18:07

KICAJKA napisał/a:
Ty masz prawo żądać spokoju.

dokładnie tak

olga - Śro 02 Lis, 2011 18:14

W Kielcach nie ma izby wytrzeźwień, a on się nie awanturuje. Powiedziałam policjantom, że on wpędził mnie w chorobę, która utrudnia mi pracę, więc to chyba podlega pod znęcanie psychiczne. Nie umiem powiedzieć, że się awanturuje i bije. Siedzi cicho jak mysz pod miotłą. Ja siedzę teraz przed komputerem a on co chwilę idzie do kuchni i w garach grzebie, muszę lecieć i go odpędzać, bo obiadu nie będzie. Nawet psom korpus z gara wyciągnął.
olga - Śro 02 Lis, 2011 18:18

Nawet mnie to już nie przeraża, że pije. Nie mogę znieść tego, że jest w moim domu, obcy, pijany człowiek, który mi strasznie zawadza.
DanaN - Śro 02 Lis, 2011 18:18

olga411 napisał/a:

W Kielcach nie ma izby wytrzeźwień, a on się nie awanturuje.

Olga czy Ty naprawdę chcesz mieć spokój???
Nie jest zameldowany, nie jest Twoim mężem... WIĘC...
MASZ PRAWO WYPROSIĆ PIJAKA Z DOMU JEŚLI CI TO NIE ODPOWIADA, POLICJA JEST PO TO BY CI POMÓC W TYM

DanaN - Śro 02 Lis, 2011 18:21

olga411 napisał/a:
Nie mogę znieść tego, że jest w moim domu, obcy, pijany człowiek, który mi strasznie zawadza.

jak wyżej...

olga - Śro 02 Lis, 2011 18:27

DanaM napisał/a:
Olga czy Ty naprawdę chcesz mieć spokój???


Chcę, bardzo chcę. Jak sobie przypomnę ten czas jak jego nie było, to był najlepszy okres w moim życiu od kilku lat, mimo, że dwa lata temu jeszcze pracował i dbał o nas, ale już wtedy jego pijaństwo mi przeszkadzało. Nie pił wtedy patologicznie do upojenia.
Ja się chyba o niego jednak bardzo boję, nie uświadamiałam sobie tego, dopiero teraz.
Ten odwyk jemu nic nie dał a ja się cofnęłam w moim współuzależnieniu. musi mi to dać solidnie po du*** żebym się od niego uwolniła. Kilka dni to za mało.

DanaN - Śro 02 Lis, 2011 18:29

olga411 napisał/a:
musi mi to dać solidnie po du*** żebym się od niego uwolniła. Kilka dni to za mało.

chyba, że tak....

olga - Śro 02 Lis, 2011 19:23

Ściągnę Twój cytat Dano: "Nie ma nic trudniejszego od wzięcia odpowiedzialności za swoje dobre samopoczucie". Do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopiero teraz do mnie to dotarło. Myślę, że jest to kwestia wychowania. Zawsze byli ważniejsi ludzie ode mnie (dzieci, mąż), ważniejsze sprawy. Ja na końcu. I póki co tak zostało. Trzeba to zmienić. Pewne rzeczy staram się już zmieniać.
małami - Śro 02 Lis, 2011 19:59

Błędem było to, że wogóle go "przygarnęłaś" no ale skoro juz się to stało to trzeba z tego jakoś wybrnąć. Ja bym mu powiedziała jasno i konkretnie, że ma się wynosić raz na zawsze i po prostu go nie wpuszczała. Nie powinnaś mieć skrupułów, jesteście po rozwodzie, to jest Twoje mieszkanie, masz prawo żyć tak jak chcesz. Przejmujesz się, że ciotki się obraziły?A kto musi patrzeć na jego nawaloną gębę Ty czy one?Komu rujnuje spokój?Rób tak żeby Tobie było dobrze, Twoje szczęście jest najważniejsze.
olga - Śro 02 Lis, 2011 20:20

Nikt tego za mnie nie zrobi. Dzisiaj już się nie odzywam, bo nie chcę się denerwować na noc. Muszę zasnąć spokojnie, bo jutro rano do roboty. Jutro przed wyjściem powiem mu żeby już nie przychodził. Mam nadzieję, że dotrze do pustej mózgownicy. Wolałabym się znim nie szarpać, za dużo nerwów mnie to kosztuje.
Jeśli chodzi o ciotki to już chyba niczym nie jestem w stanie zmazać grzechu, więc muszę sobie odpuścić.

Jras4 - Śro 02 Lis, 2011 20:47

olga411 napisał/a:
. Mam nadzieję, że dotrze do pustej mózgownicy.
rozbawiłaś mnie ...
pterodaktyll - Śro 02 Lis, 2011 21:46

olga411 napisał/a:
Nie mogę znieść tego, że jest w moim domu, obcy, pijany człowiek, który mi strasznie zawadza.

A po co go wpuszczałaś? To jakaś paranoja............To już chyba nie współuzależnienie tylko.............nie wiem jak to nazwać. Bój sie Boga, wywal na zbity pysk zanim sama zwariujesz z tego wszystkiego........

małami - Czw 03 Lis, 2011 07:01

olga411 napisał/a:
Mam nadzieję, że dotrze do pustej mózgownicy.
Pewno nie dotrze. Ale to już nie Twój problem. Nie wpuszczaj i koniec.
olga411 napisał/a:
Jak sobie przypomnę ten czas jak jego nie było, to był najlepszy okres w moim życiu od kilku lat
Przypominaj sobie więc o tym jak najczęściej.Niech to będzie motywacja do tego, żeby się go pozbyć z Twojego życia i mieszkania. :)
esaneta - Czw 03 Lis, 2011 09:20

olga411 napisał/a:
Zrobiłam błąd, że Was nie posłuchałam i go przyjęłam po odwyku

nie popełnia błędów ten, który nic nie robi.

A teraz posłuchaj:

olga411 napisał/a:
rodzina naciskała nawet moja żeby dać mu sznsę

olga411 napisał/a:
Ciotki za rozwód do mnie się nie odzywają


To ich problem, jesli mają z tym problem :p nie chcesz mieć z tym problemu, to po prostu nie miej, odpuść.
Męża juz nie masz, mieszkanie jest Twoje, czy gdyby sąsiad z osiedla na drugim końcu Kielc dobijał się do Twoich drzwi po pijaku (chociaż niekoniecznie po pijaku), to wpuściłabyś go do swojego mieszkania? Nie sądzę. Więc dlaczego w przypadku eks miałoby byc inaczej. Pomoże Ci w tym policja, jesli trzeba będzie; nie wahaj sie ich wzywać, jeśli on zakłóca Twój spokój, o sąsiadów spokój się nie martw :beba: to ich problem. W moim mieście tez nie ma izby wytrzeźwień i wywieźli mojego Pana X ponad 30 km dalej, bo tam mu znaleźli miejsce. Ale to przecież nie mój problem :mgreen: Ty masz prawo mieć spokój...broń swoich praw Olgo :buzki:
EDIT: i jeszcze jedno przeczytaj w dziale o współuzależnieniu informacje nt przemocy domowej. Byc może nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jej doświadczasz/doświadczałaś.
Z tym mozna iść na policję i złożyc doniesienie. Ponadto można wystapić do Sądu z wnioskiem o wydanie zakazu zbliżania się. Umów się z prawnikiem (są bezpłatne porady prawne), albo zadzwoń do Centrum Praw Kobiet http://www.cpk.org.pl/ uzyskasz konkretne wskazówki. Zrób coś w końcu z tym. Pamiętasz jak było Ci dobrze, gdy miałaś spokój= eks nie było w domu

OSSA - Czw 03 Lis, 2011 18:49

Olga nie gniewaj się kiedy pisałaś w moim temacie wydawało mi się, że wszystkie sprawy z alk. masz za sobą. Dawałaś tak radykalne rady, miałam wrażenie, że ty dokładnie wiesz co robić , jak nie dać się wkręcić w spirale współuzależnienie. Teraz czytam twoje posty jakby pisała je zupełnie inna osoba.

Żeglarz miał rację jesteśmy silni jak nie ma "wyzwalacza" przy nas. Wystarczy, że pije i zachowuje się nie właściwie. Wchodzimy w dawne schematy, postępujemy nie racjonalnie i dajemy się wpędzić w poczucie winy, kontroli, itd.

Olga ja doskonale ciebie rozumiem, ja sama dałam się zmanipulować, formalnie nie powinno mnie obchodzić co on robi na swoim prywatnym wyjeździe. Obchodziło, jego zachowanie zburzyło mój spokój, rozbiło mnie emocjonalnie, długo musiałam dochodzić do siebie. Teraz jest :okok: , bo on od dwóch miesięcy jest trzeźwy, spokojny i bardzo stara się, chodzi na AA, ale jak długo :mysli:

esaneta - Czw 03 Lis, 2011 19:10

OSSA napisał/a:
Żeglarz miał rację


No własnie, gdzie jest Żeglarz? Dawno go nie widziałam :mysli: Czy ktoś widział Żeglarza? :roll: Brakuje mi jego rad :(
Żeglarzu wróóóóóóóóóóć!!!!

OSSA, Olga ma taki chwilowy spadek formy, taki chyba odpowiednik zapicia u alkoholików, ale wierzę, że się szybko pozbiera. Mnie też się wiele razy zdarzało, choć z czasem rzadziej i rzadziej....a u Ciebie? Zdarzały sie takie "wpadki"?

małami - Czw 03 Lis, 2011 19:25

esaneta napisał/a:
Olga ma taki chwilowy spadek formy
Tak bywa, w sumie też mam jakiś chwilowy spadek formy, szkoda gadać, tzn. spadek formy jeśli chodzi o myślenie, zastanawiam się co dalej i jakoś nie widzę sensu w tym wszystkim.
OSSA - Czw 03 Lis, 2011 19:30

esaneta napisał/a:


OSSA, Olga ma taki chwilowy spadek formy, taki chyba odpowiednik zapicia u alkoholików, ale wierzę, że się szybko pozbiera. Mnie też się wiele razy zdarzało, choć z czasem rzadziej i rzadziej....a u Ciebie? Zdarzały sie takie "wpadki"?


Oczywiście zdarzały mi się takie wpadki ostatnia jak były zapił po ponad roku. Myślałam, że jestem silna przeszłam tyle terapii i d**pa , wystarczyło dwa tygodnie jego picia i wróciły wszystkie złe emocje lęk, strach, poczucie winy.
Dzięki terapii, wsparciu koalek teraz już jest dobrze, odzyskałam równowagę, a może to tylko iluzja, bo on nie pije od dwóch miesięcy :mysli: :mysli:

Olga wszystko się ułoży :pocieszacz: :pocieszacz: .

esaneta - Czw 03 Lis, 2011 19:36

OSSA napisał/a:
teraz już jest dobrze, odzyskałam równowagę, a może to tylko iluzja, bo on nie pije od dwóch miesięcy :mysli: :mysli:


Nie wiesz tego, nikt tego nie wie. Dopóki mój alko jest ze mną pod jednym dachem wciąż istnieje takie ryzyko, że zachleje. Też nie wiem, jak postapię przy kolejnej jego wpadce :bezradny: czy ja tez zalicze kolejną wpadkę wówczas? Nie wiem. Od dawna ich nie miałam pomimo jego wielu zapić. Za bardzo kocham siebie chyba ;)

olga - Czw 03 Lis, 2011 19:43

Jras4 napisał/a:
rozbawiłaś mnie ...


Iras, to nie jest zabawne, ale miałeś rację. Rzeczywiście nie dotarło.

Babeta35 - Czw 03 Lis, 2011 19:48

olga411, oj bidulo, bidulo.....co to współuzależnienie z nas robi :szok:
olga - Czw 03 Lis, 2011 19:51

pterodaktyll napisał/a:
To już chyba nie współuzależnienie tylko.............nie wiem jak to nazwać.


Ptero, nieładnie. Zrozum uzależnionego (czyli mnie). Czy Ty zawsze robisz to co trzeba?

olga - Czw 03 Lis, 2011 19:56

Albo jeszcze mocno w tym wszystkim tkwię, albo jeszcze niewiele wiem co alkohol robi z mózgownicą. Nie rozumiem jak może nie dotrzeć to, że to nie jest jego mieszkanie, że jesteśmy po rozwodzie, że za wszystko trzeba płacić, nie można zyć za darmo.
Babeta35 - Czw 03 Lis, 2011 19:58

olga411 napisał/a:
Albo jeszcze mocno w tym wszystkim tkwię
chyba tak.
Nie złośc się na Ptera on wie o czym pisze.
olga411 napisał/a:
niewiele wiem co alkohol robi z mózgownicą
nie chcesz w to uwierzyć, a alkohol naprawdę niszczy mózgownicę.
pterodaktyll - Czw 03 Lis, 2011 21:59

olga411 napisał/a:
Zrozum uzależnionego (czyli mnie).

Takiej postawy nie jestem w stanie pojąć, przecież to są działania na swoją niekorzyść..............
olga411 napisał/a:
Czy Ty zawsze robisz to co trzeba?

Od czasu rozwodu, tak i mam tego potwierdzenia..........
olga411 napisał/a:
niewiele wiem co alkohol robi z mózgownicą.

Rzeczywiście niewiele wiesz albo ...........nie chcesz tego przyjąć do wiadomości

pterodaktyll - Czw 03 Lis, 2011 22:00

Babeta35 napisał/a:
Nie złośc się na Ptera on wie o czym pisze.

Nie złość się, ja tak z dobroci serca............ :mgreen:

OSSA - Czw 03 Lis, 2011 22:01

olga411 napisał/a:
. Nie rozumiem jak może nie dotrzeć to, że to nie jest jego mieszkanie, że jesteśmy po rozwodzie, że za wszystko trzeba płacić, nie można zyć za darmo.


Można , jest wielu pasożytów, ważne byśmy umiały przed nimi się skutecznie bronić.
Olga ty też potrafisz ,
:kciuki: :kciuki:

pterodaktyll - Czw 03 Lis, 2011 22:01

olga411 napisał/a:

Albo jeszcze mocno w tym wszystkim tkwię, albo jeszcze niewiele wiem co alkohol robi z mózgownicą. Nie rozumiem jak może nie dotrzeć to, że to nie jest jego mieszkanie, że jesteśmy po rozwodzie, że za wszystko trzeba płacić, nie można zyć za darmo.

Ty po prostu nie umiesz albo nie chcesz określić swoich granic i dlatego takie skutki później są.........

OSSA - Czw 03 Lis, 2011 22:10

pterodaktyll napisał/a:
olga411 napisał/a:

Albo jeszcze mocno w tym wszystkim tkwię, albo jeszcze niewiele wiem co alkohol robi z mózgownicą. Nie rozumiem jak może nie dotrzeć to, że to nie jest jego mieszkanie, że jesteśmy po rozwodzie, że za wszystko trzeba płacić, nie można zyć za darmo.

Ty po prostu nie umiesz albo nie chcesz określić swoich granic i dlatego takie skutki później są.........


Ptero alk. wie , że nie powinien pić, a pije. Koalka wie, że powinna odciąć się od "wyzwalacza" ale nie chce , nie umie postawić granic. Życie :bezradny: nie matematyka , znasz zasady otrzymasz prawidłowy wynik.

Mysza - Czw 03 Lis, 2011 22:12

olga411 napisał/a:
Nie rozumiem jak może nie dotrzeć to, że to nie jest jego mieszkanie, że jesteśmy po rozwodzie,

A czy do Ciebie dotarło??? bo ja mam wrażenie że nie, więc co się jemu dziwić...

pterodaktyll - Czw 03 Lis, 2011 22:14

OSSA napisał/a:
Ptero alk. wie , że nie powinien pić, a pije. Koalka wie, że powinna odciąć się od "wyzwalacza" ale nie chce ,

Mówimy o różnych sprawach........
Wyznaczanie granic swojego "ja" powoduje, że jest to obszar absolutnej intymności człowieka poza który nie wpuszcza nikogo. Jesli nie określi tej granicy, to później jest własnie taka sytuacja jak min. u Olgi. Przyłazi pijany nie-mąż i włazi jak chce i gdzie chce a Olga ......... :bezradny:

OSSA - Czw 03 Lis, 2011 22:28

pterodaktyll napisał/a:
OSSA napisał/a:
Ptero alk. wie , że nie powinien pić, a pije. Koalka wie, że powinna odciąć się od "wyzwalacza" ale nie chce ,

Mówimy o różnych sprawach........
Wyznaczanie granic swojego "ja" powoduje, że jest to obszar absolutnej intymności człowieka poza który nie wpuszcza nikogo. Jesli nie określi tej granicy, to później jest własnie taka sytuacja jak min. u Olgi. Przyłazi pijany nie-mąż i włazi jak chce i gdzie chce a Olga ......... :bezradny:


Ptero masz rację każdy powinien zadbać o swoje "JA". Osoba pewna siebie , która ma poczucie własnej wartości stawia granicę i potrafi ich konsekwentnie bronić. Ja umiem stawiać granicę w kontaktach z innymi ludźmi , w pracy itd. niestety mój "wyzwalacz" często właził na moje terytorium i niszczył mój spokój. Mało tego potrafił mnie tak zmanipulować, że ja czułam się winna i odpowiedzialna za jego zachowanie. Dzięki terapii i Al Anon , łatwiej mi nie wpadać w jego sidła , jemu trudniej usprawiedliwić jego złe zachowanie. Teraz mogę z nim mieszkać nie muszę , zawsze mogę :banita: , on o tym wie i zachowuje się OK.

staaw - Pią 04 Lis, 2011 07:03

esaneta napisał/a:

OSSA, Olga ma taki chwilowy spadek formy, taki chyba odpowiednik zapicia u alkoholików, ale wierzę, że się szybko pozbiera.

:tak:
We współuzależnieniu są również nawroty... Zwłaszcza kiedy wyzwalacz jest blisko...

olga - Pią 04 Lis, 2011 16:24

To wszystko co napisane powyżej to święta prawda. Nie dziw się Ptero, bo nie ma cZemu. Myślę, że mam jerszcze długą drogę do przebycia zanim się wyzwolę
pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 16:45

olga411 napisał/a:
Nie dziw się Ptero,

Ja się nie dziwie tylko Ci współczuję takiego nędznego życia. Myślę, że zasługujesz, zresztą jak Wy wszystkie współ. na lepsze niż Wam się przytrafiło..............

Mysza - Pią 04 Lis, 2011 16:49

pterodaktyll napisał/a:
zasługujesz, zresztą jak Wy wszystkie współ. na lepsze niż Wam się przytrafiło

Ptero...nam się nic nie przytrafiło samo.... nie wiadomo skąd....
trzeba sobie z tego zdać sprawę i idąc do przodu zmieniać tę nędzę...
przecież można....znaczy trzeba i... udaje się :radocha: :)

pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 16:54

myszaczek napisał/a:
.nam się nic nie przytrafiło samo.... nie wiadomo skąd....

Toż wiem ale nie chciałem tego pisać tak wyraźnie bo i tak wszyscy wiedzą o co chodzi.............

Mysza - Pią 04 Lis, 2011 16:59

pterodaktyll napisał/a:
nie chciałem tego pisać tak wyraźnie bo i tak wszyscy wiedzą o co chodzi.............

tak sobie myślę, że to trzeba pisać tak wyraźnie....albo jeszcze wyraźniej, bo może i wszyscy wiedzą, ale wszyscy....prócz samych zainteresowanych chyba ....
..."co widać na załączonym obrazku" :bezradny:

olga - Pią 04 Lis, 2011 16:59

pterodaktyll napisał/a:
Myślę, że zasługujesz, zresztą jak Wy wszystkie współ. na lepsze niż Wam się przytrafiło............


Wiem, że zasługuję, bo jestem najlepsza :oops: A życie jest nędzne rzeczywiście. Od czasu kiedy alko przestał przynosić jakiekolwiek pieniądze do momentu kiedy dostałam alimenty musiałam chodzić do MOPS, Caritas. Nikt nigdy mnie tak nie"przeciągnął po ziemi" a ja tylko chciałam zapłacić czynsz, światło..., bo na jedzenie zarobiłam sama. Nawet komornik powiedział mi, że trzeba się było zastanowić za kogo wychodziłam za mąż (wtedy alko nie był uzależniony i sporadycznie w ogóle sięgał/liśmy po alkohol). Zero szacunku, jakbym to ja piła i nie zapewniała bytu sobie i dzieciom a ja tyram jak dziki osioł.
No i oczywiście kwestia spokoju w domu, on nie jest awanturnikiem, ale sama jego obecność burzy mój wewnętrzny spokój. Jak on jest w domu to ja się czuję jakby to nie był mój dom. Jak go nie ma to robi się ciepło i przytulnie nawet jakby był największy bałagan.

OSSA - Pią 04 Lis, 2011 17:29

olga411 napisał/a:

No i oczywiście kwestia spokoju w domu, on nie jest awanturnikiem, ale sama jego obecność burzy mój wewnętrzny spokój. Jak on jest w domu to ja się czuję jakby to nie był mój dom. Jak go nie ma to robi się ciepło i przytulnie nawet jakby był największy bałagan.


Olga sama sobie odpowiedziałaś, co zrobić by odzyskać spokój. Wiesz jak było jak byłaś sama z dziećmi, wiesz jak jest teraz - wybór należy do ciebie.

pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 17:38

OSSA napisał/a:
Olga sama sobie odpowiedziałaś, co zrobić by odzyskać spokój.

Odpowiedzieć to jeszcze za mało, trzeba to wprowadzić w życie. Gadać to każdy potrafi :bezradny:

olga - Pią 04 Lis, 2011 17:47

OSSA napisał/a:
wybór należy do ciebie.


Ja wybrałam. Myślałam, że jak mu powiem, że to koniec, nieważne małżeństwa, związku czy jak to nazwać, to on to przyjmie, zabierze swoje"zabawki" i zmieni piaskownicę jak tu go nie chcą. Okazało się, że absolutnie nie. Przerabiałam już wzywanie policji, oni go wyprowadzają, on zaraz wraca, tłucze się do drzwi, ja się bardziej denerwuję niż w sytuacji, gdy go wpuszczę. Muszę poczekać aż się bardziej rozechla, będzie łatwiej jak nie będzie kontaktował.

OSSA - Pią 04 Lis, 2011 18:32

olga411 napisał/a:
. Muszę poczekać aż się bardziej rozechla, będzie łatwiej jak nie będzie kontaktował.


Olga co ty piszesz, :szok: :szok:

Co będzie łatwiej? Twoje mieszkanie, ty pracujesz , dzieci chodzą do szkoły [b]macie prawo do spokoju . On będzie pukał walił dopóki będzie wiedział, że go wpuścisz, dasz jeść , jak się bardziej rozechla , zacznie ci wynosić z domu, wyjadać z lodówki, a ty będziesz harować na niego. W końcu padniesz , dzieci zawalą szkołę, a on będzie chlał.

Olga ja naprawdę ciebie rozumiem, ja zostawiłam mena za drzwiami sąsiedzi mieli do mnie pretensje , bo mieszkam na parterze i oni nie mogli wejść do swoich mieszkań. W końcu im powiedziałam , że jak im się nie podoba to niech dzwonią na policję. Nie zadzwonili woleli to załatwić moimi rękami. Po kilku noclegach na klatce, przestał przychodzić nocował w garażu nic mi do tego , jego garaż i auto ja miałam spokój.
Wstawiłam nowe drzwi do mieszkania, do pokoi mojego i chłopaków w każdym jest zamek on nie ma kluczy. . Nic nie zrobiło się samo , kosztowało to mnie dużo nerwów o kasie nie wspomnę, ale teraz mogę iść spokojnie do pracy , a chłopaki do szkoły.
[/b]

pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 19:03

Ja powoli przestaję wierzyć własnym oczom, jak to czytam. Co on takiego Ci zrobił, że wpadasz w taką panikę? Czego się tak potwornie boisz?
OSSA - Pią 04 Lis, 2011 19:19

pterodaktyll napisał/a:
OSSA napisał/a:
Olga sama sobie odpowiedziałaś, co zrobić by odzyskać spokój.

Odpowiedzieć to jeszcze za mało, trzeba to wprowadzić w życie. Gadać to każdy potrafi :bezradny:


Ptero ta aluzja to do mnie :mysli:

pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 19:29

OSSA napisał/a:
Ptero ta aluzja to do mnie

co prawda nie miałem nikogo konkretnego na myśli, ale jak to powiadają uderz w stół......itd :mgreen:

esaneta - Pią 04 Lis, 2011 19:40

olga411 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Myślę, że zasługujesz, zresztą jak Wy wszystkie współ. na lepsze niż Wam się przytrafiło............


Wiem, że zasługuję, bo jestem najlepsza :oops: A życie jest nędzne rzeczywiście. Od czasu kiedy alko przestał przynosić jakiekolwiek pieniądze do momentu kiedy dostałam alimenty musiałam chodzić do MOPS, Caritas. Nikt nigdy mnie tak nie"przeciągnął po ziemi" a ja tylko chciałam zapłacić czynsz, światło..., bo na jedzenie zarobiłam sama. Nawet komornik powiedział mi, że trzeba się było zastanowić za kogo wychodziłam za mąż (wtedy alko nie był uzależniony i sporadycznie w ogóle sięgał/liśmy po alkohol). Zero szacunku, jakbym to ja piła i nie zapewniała bytu sobie i dzieciom a ja tyram jak dziki osioł.
No i oczywiście kwestia spokoju w domu, on nie jest awanturnikiem, ale sama jego obecność burzy mój wewnętrzny spokój. Jak on jest w domu to ja się czuję jakby to nie był mój dom. Jak go nie ma to robi się ciepło i przytulnie nawet jakby był największy bałagan.


:pocieszacz: :buziak: :pocieszacz: :buziak: :pocieszacz: :buziak:

olga - Pią 04 Lis, 2011 19:45

Ptero, czy ja się boję? nie wiem czy się boję, kogo się boję, nie umiem odszyfrować swoich emocji. W danym momencie jestem zupełnie spokojna, za chwilę spięta do granic możliwości, ta sama sytuacja wywołuje sprzeczne emocje. Wiem, że chcę spokoju i wiem co by mi ten spokój dało, tylko nie umiem przeskoczyć jednej rzeczy.
esaneta - Pią 04 Lis, 2011 19:46

olga411 napisał/a:
tylko nie umiem przeskoczyć jednej rzeczy


Czego Olgo nie potrafisz przeskoczyć?

olga - Pią 04 Lis, 2011 19:54

OSSA napisał/a:
zacznie ci wynosić z domu


Do tego nie dopuszczę!!! Strach przed tym właśnie spowodował, że wtedy po rozwodzie, gdy go wcięło, nie szukałam go, ucieszyłam się, że go nie ma, sytuacja rozwiązała się sama. Teraz ukręciłam sobie bicz na własną d**ę, ale drugi raz, myślę, to się nie powtórzy. Ja, głupia, wyobrażałam sobie, że jak on jest na odwyku, nie pije dwa miesiące, sypie cytatami z terapii jak z rękawa, to wie co to jest umowa i tej umowy dotrzyma lecząc się lub wyprowadzając. Dla mnie to było oczywiste!!! Przecież nie można być świnią - nie ubliżając świni (można).

olga - Pią 04 Lis, 2011 19:59

esaneta napisał/a:
Czego Olgo nie potrafisz przeskoczyć?


Stukania do drzwi przez cały wieczór w odstępach co 15 min. Wiem co mi doradzisz :dzwoń na policję, przyjadą, spiszą, wyprowadzą przed blok. I od nowa przyjadą.... Przerabiałam to. Tzn. mam jeden problem, nie chce mi przejść przez gardło, że jest agresywny, bo nie jest, wtedy byłoby łatwiej, zabraliby go na dołek.

OSSA - Pią 04 Lis, 2011 20:00

pterodaktyll napisał/a:
OSSA napisał/a:
Ptero ta aluzja to do mnie

co prawda nie miałem nikogo konkretnego na myśli, ale jak to powiadają uderz w stół......itd :mgreen:


Ptero punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja teraz mam spokój, Ty jesteś trzeźwym alk. dlatego łatwo nam gadać i doradzać.

Wiesz jak miałam problemy z menem, moja siostra dawała mi rady w stylu " ona by sobie nie pozwoliła, ona by :banita: itd ...". Jak jej syn ma problemy z b.żoną, która utrudnia mu kontakty z dzieckiem i domaga się bardzo wysokich alimentów. Płaci za synka alimenty i siedzi cicho jak

:mysz: :zamiata: .

Olga trzymam kciuki byś podjęła właściwą decyzje :buziak: :pocieszacz:

pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 20:07

OSSA napisał/a:

Ptero punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja teraz mam spokój, Ty jesteś trzeźwym alk. dlatego łatwo nam gadać i doradzać.

To fakt, ale samo do nas to nie przyszło jak zapewne wiesz, tylko musieliśmy nieco nad tym popracować :mgreen:

OSSA - Pią 04 Lis, 2011 20:07

olga411 napisał/a:
Ptero, czy ja się boję? nie wiem czy się boję, kogo się boję, nie umiem odszyfrować swoich emocji. W danym momencie jestem zupełnie spokojna, za chwilę spięta do granic możliwości, ta sama sytuacja wywołuje sprzeczne emocje. Wiem, że chcę spokoju i wiem co by mi ten spokój dało, tylko nie umiem przeskoczyć jednej rzeczy.


Olga życie w ciągłym stresie prowadzi do wielu chorób.
Wiem łatwo powiedzieć trudniej zrobić, ale masz tylko jedno życie zadbaj o swoje zdrowie.

Co na to dzieci ? Rozmawiałaś z nimi ?

pterodaktyll - Pią 04 Lis, 2011 20:09

olga411 napisał/a:
mam jeden problem, nie chce mi przejść przez gardło, że jest agresywny, bo nie jest,

Własnym oczom nie wierzę................Ty sama sobą manipulujesz...........inaczej nie umiem tego określić

małami - Pią 04 Lis, 2011 20:13

olga411 napisał/a:
Teraz ukręciłam sobie bicz na własną d**ę, ale drugi raz, myślę, to się nie powtórzy
Oby się nie powtórzyło i obyś jak najszybciej wyszła z tej potwornej sytuacji. Choć jak piszesz, że po rozwodzie udało Ci się od niego uwolnić tylko dlatego, że on zniknął to wychodzi na to, że sama nie masz żadnego wpływu na to co się dzieje, że wszystko zależy od niego. Będziesz czekać, aż znów zniknie? To jest przerażające. Przerażające dla mnie jest również to, że to Twój były, a Ty zamiast cieszyć się spokojem i wolnością przechodzisz z nim takie męczarnie.
KICAJKA - Pią 04 Lis, 2011 20:16

olga411 napisał/a:
Stukania do drzwi przez cały wieczór w odstępach co 15 min.
To podlega pod znęcanie psychiczne- cisza nocna zobowiązuje-powinni zabrać :tak:
esaneta - Pią 04 Lis, 2011 20:18

pterodaktyll napisał/a:
olga411 napisał/a:
mam jeden problem, nie chce mi przejść przez gardło, że jest agresywny, bo nie jest,

Własnym oczom nie wierzę................Ty sama sobą manipulujesz...........inaczej nie umiem tego określić


DOkładnie to samo pomyślałam.
Olgo przestań uprawiać te samomanipulację - to o jedno samo- za dużo.
Zanim pojawią się u Ciebie symptomy jakiejs choroby, zacznij działać.
Zacznij może od zasięgnięcia porady prawnej - skontaktuj się z jakimkolwiek prawnikiem (nie potrzebujesz na to kasy), których Ci tu wczesniej wskazałam i zadaj pytanie: "Do mojego mieszkania wciąż dobija się mój były mąż-alkoholik, co mogę zrobić by mu na to nie pozwolić?", albo cos w tym stylu.
Ponadto przeczytaj sobie w końcu wątek o przemocy - mój alko nigdy mnie nie uderzył, a mimo, to jest sprawcą przemocy. Ja nawet nie wiedziałam tego, dopiero jak wypełniłam jakąś ankiete podsuniętą przez terapeutkę okazało się, że jestem ofiara przemocy domowej. Wiesz jakie oczy wtedy zrobiłam? :szok:
W poniedziałek mam sprawę :)

OSSA - Pią 04 Lis, 2011 20:29

olga411 napisał/a:
esaneta napisał/a:
Czego Olgo nie potrafisz przeskoczyć?


Stukania do drzwi przez cały wieczór w odstępach co 15 min. .


Wyłącz dzwonek, stopery w uszy i rób swoje. Postuka, albo jemu się znudzi, albo sąsiadom. Jak jest za drzwiami policja może zabrać na dołek za zakłócanie porządku publicznego, kilka wizyt na izbie szybko wyleczy go z nachodzenie ciebie.
Niestety my same nie umiemy i nie chcemy korzystać ze swoich praw.

Dziś rano zadzwoniła do mnie koleżanka z AL-Anon, jej mąż pije cały czas, opowiada mi jak wczoraj leżał pod blokiem, jacyś ludzie wezwali pogotowie. Lekarz stwierdził ,że jest nawalony i wezwał policję, ona akurat wracała do domu policjanci pytają, co z nim robić ? izba, czy zabiera go do domu? Prosiła by pomogli jej wnieść go na 4 piętro i jeszcze ma pretensje, że policjanci źle się do niego odnoszą. Po dwóch godzinach kolejny telefon :beczy: on już samodzielnie wyszedł pić.

esaneta - Pią 04 Lis, 2011 20:32

OSSA napisał/a:
Niestety my same nie umiemy i nie chcemy korzystać ze swoich praw.


Sądzę Olgo, że właśnie tego nie nie potrafisz przeskoczyć :(

OSSA - Pią 04 Lis, 2011 20:35

olga411 napisał/a:
OSSA napisał/a:
zacznie ci wynosić z domu


Do tego nie dopuszczę!!!

Jak ? Zabierzesz cały dobytek jak wyjdziesz do pracy lub po zakupy ? Będziesz się z nim szarpać?

Pati - Sob 05 Lis, 2011 15:08

Olga weź Ty zakasaj rękawy i do roboty.
Zrób coś z tym wszystkim.
Wiesz co nalezy zrobić ale kończy się na gadaniu :bezradny:
Dajesz sobie na głowę wchodzić dziewczyno :roll:

olga - Sob 05 Lis, 2011 16:04

Pati napisał/a:
kończy się na gadaniu


Chyba lubię gadać :mgreen:

Tak na poważnie: daję sobie na głowę wchodzić, nie tylko jemu, brak mi siły i nie jestem konsekwentna ( może z braku siły psychicznej, fizycznie też jestem wymęczona, co nie oznacza, że jest mi tu siła fizyczna potrzebna)

Pati - Sob 05 Lis, 2011 16:09

olga411 napisał/a:
Chyba lubię gadać

Oj ,ja teeeż ;)
Rozumiem.
Sama piszesz,że Ci nie fajnie z tym bałaganem prawda?

olga - Sob 05 Lis, 2011 16:16

Pati napisał/a:
nie fajnie z tym bałaganem prawda?


Dobrze to ujęłaś. Faktycznie on robi bałagan. Rzeczywisty i w przenośni. W mojej gło0wie i w domu.

Pati - Sob 05 Lis, 2011 16:22

To na co czekasz Olgo? :tupie:
olga - Sob 05 Lis, 2011 16:36

Chyba na oklaski
OSSA - Sob 05 Lis, 2011 18:00

olga411 napisał/a:
Chyba na oklaski
:brawo: :brawo: :brawo:

we4ed źle wybrałaś teraz musisz nosić swój krzyż 46uj7y :bezradny: ?????????????????

bunia - Sob 05 Lis, 2011 19:44

Zacznij działać tak, jak Ci inni radzą :skromny:
pterodaktyll - Sob 05 Lis, 2011 20:54

bunia napisał/a:
Zacznij działać tak, jak Ci inni radzą

Co Ty Bunia...........przecież trzeba by było zacząć podejmować jakieś decyzje a co gorsza konsekwentnie je realizować a na kilometr widać, że nasza koleżanka boi się tego jak diabeł wody święconej :mgreen: i oczywiście dzięki temu ma, to co ma........... :bezradny:

olga - Sob 05 Lis, 2011 21:54

Eee, tam Ptero nie masz racji :nie:
wiele decyzji podjęłam, konsekwentnie je zrealizowałam. Część z nich miało zapewnić byt mnie i dzieciom (alimenty i rozdzielność majątkowa), część (tak myślałam) miała mu odebrać komfort picia. Niestety chyba nie odebrała, bo pije dalej, a odebrała mi dużo zdrowia. Po stwierdzeniu beznadziejności sytuacji czas podjąć dalsze kroki co uczynię rychło. :tak:

pterodaktyll - Sob 05 Lis, 2011 22:02

olga411 napisał/a:
Po stwierdzeniu beznadziejności sytuacji czas podjąć dalsze kroki co uczynię rychło

Z przyjemnością czytam te mądre słowa :)

olga - Sob 05 Lis, 2011 22:04

Ptero , Ty belfrze jeden :dokuczacz: ergr
pterodaktyll - Sob 05 Lis, 2011 22:07

olga411 napisał/a:
Ptero , Ty belfrze jeden

Traktuję to jako komplement w Twoich ustach :mgreen:

olga - Sob 05 Lis, 2011 22:12

Dokładnie tak :tak:
OSSA - Sob 05 Lis, 2011 22:23

olga411 napisał/a:
czas podjąć dalsze kroki co uczynię rychło. :tak:


Trzymam :kciuki:

KICAJKA - Nie 06 Lis, 2011 10:40

olga411 napisał/a:
Po stwierdzeniu beznadziejności sytuacji czas podjąć dalsze kroki co uczynię rychło.
Oby jak najprędzej.....bo im później może być tylko gorzej :tak: :kciuki:
olga - Nie 06 Lis, 2011 19:46

Alko poszedł na miting. Żeby Was uprzedzić to napiszę, że tak se tam piszę, żeby jakiś temat zacząć, żeby nudno nie było, bo nic sie nie dzieje i wzwiązku z tym napisze, że ciekawa jestem w jakim stanie wróci, ale tak naprawde to mnie to nie interesuje, tylko ciesze sie, że go w domu nie ma, bo jest chwile normalnie. Czekam na komentarze z niecierpliwością, tylko sobie nie pomyślcie, że jakieś zioło paliłam, ja tak z radości, że go nie ma.

A tak na poważnie: szukałam na płytach jakichś fajnych zdjęć, żeby je wrzucić do galerii, bo na tych dzisiejszych niewiele widać. Zaczęłam oglądać takie sprzed kilku lat, jak jeździliśmy całą rodziną na wycieczki, wczasy, żal mi się zrobiło. Alko wyglądał wtedy jeszcze na zdrowego człowieka i normalnego faceta choć już całkiem zdrowy nie był. Dzieci takie uśmiechnięte i ja piękna i młoda. Odeszło.

Klara - Nie 06 Lis, 2011 20:03

olga411 napisał/a:
ja piękna i młoda. Odeszło.

Odeszło, więc teraz jesteś już tylko PIĘKNA :D

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 20:04

olga411 napisał/a:
ja piękna i młoda. Odeszło.

A co Ci odeszło, bo jak widziałem w galerii, nie była to ani uroda ani młodość :mgreen:

olga - Nie 06 Lis, 2011 20:22

pterodaktyll napisał/a:
odeszło,


Choćby włosy z głowy, ze stresu. Mam nadzieję, że nie będę wyglądać (łysy facet jest sexi, ale kobieta niestety nie :beczy: ). Jak się ogarnę to może zaczną odrastać, już tak kiedyś miałam i urosła mi jeszcze bujniejsza czupryna.
Kiedyś pokazywałam koleżance z pracy moje zdjęcia z lat wczesno - młodzieńczych i jak już dzieci się pojawiły, czyli przedział 18 - 30 lat a ona na to : "ale ty byłaś piękna". No niestety latek przybywa i zgryzot póki co nie ubywa.

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 21:02

olga411 napisał/a:
niestety latek przybywa i zgryzot póki co nie ubywa.

Pij.........mleko :mgreen:

pietruszka - Nie 06 Lis, 2011 21:07

olga411 napisał/a:
Choćby włosy z głowy, ze stresu.

no to przestań je wyrywać :nunu:
a tak serio, stresu mniej, to i włos zdrowszy (u mnie) - mniej wypadają, natka coraz ładniejsza :kciuki:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 21:24

pietruszka napisał/a:
stresu mniej, to i włos zdrowszy (u mnie) - mniej wypadają, natka coraz ładniejsza

Może Wam to się wydawać nieprawdopodobne, ale chleję te siemię i normalnie włosy jakieś zdrowsze, silniejsze i przestałem (chyba) łysieć :szok:

Flandria - Nie 06 Lis, 2011 21:46

pterodaktyll napisał/a:
ale chleję te siemię

przepis poproszę :skromny: :mgreen:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 21:48

Flandra napisał/a:
przepis poproszę

Łyżeczkę mielonego siemienia wsypujesz do szklanki i zalewasz gorącą wodą, aha i nie zapomnij tego wypić :mgreen:

Flandria - Nie 06 Lis, 2011 22:04

pterodaktyll napisał/a:
Łyżeczkę mielonego siemienia wsypujesz do szklanki i zalewasz gorącą wodą

o matko :szok:
pterodaktyll napisał/a:
aha i nie zapomnij tego wypić

istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogę zapomnieć :mgreen:

w każdym razie spróbuję nie :)

dzięki :buziak:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 22:09

Flandra napisał/a:
w każdym razie spróbuję

Tylko żeby później nie było na mnie, że coś nie działa, to od razu Ci powiem, że to trzeba długofalowo używać zanim będą efekty. Warto, bo rzeczywiście są :mgreen:

Flandria - Nie 06 Lis, 2011 22:10

pterodaktyll napisał/a:
że to trzeba długofalowo używać zanim będą efekty

:rozpacz:

a można to chociaż posłodzić? :mgreen:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 22:12

Flandra napisał/a:
można to chociaż posłodzić?

Znajomi słodzą miodem, podobno bardzo dobre jest. Ja nie słodzę bo mi się nie chce :mgreen:

Flandria - Nie 06 Lis, 2011 22:16

pterodaktyll napisał/a:
Znajomi słodzą miodem, podobno bardzo dobre jest.

oooo :lol2:

Wiedźma - Nie 06 Lis, 2011 22:30

Ja słodzę miodem (gryczanym :mniam: ) albo cukrem trzcinowym
i wrzucam trochę bakalii - przepysznościowe jest!

Flandria - Nie 06 Lis, 2011 22:31

Wiedźma napisał/a:
i wrzucam trochę bakalii - przepysznościowe jest!

to może jednak nie zapomnę :mgreen:

Wiedźma - Nie 06 Lis, 2011 22:57

A wogóle Ptero, co Ty tak dzisiaj to oleum tak zachwalasz po różnych wątkach?
Podpisałeś umowę z przemysłem lniarskim, czy co? :wysmiewacz:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 23:01

Wiedźma napisał/a:
A wogóle Ptero, co Ty tak dzisiaj to oleum tak zachwalasz po różnych wątkach?

A tak jakoś.........rzeczywiście cholera wygląda jakbym jakieś profity z tego miał g45g21

Tak sie jakoś zgadało na temat :bezradny:

staaw - Nie 06 Lis, 2011 23:02

Ptero, jeszcze w kwestii technicznej...
Co czynisz by oleum do głowy trafiało, rozumiem że metody imć Onufrego herbu Wczele nie polecasz?

Wiedźma - Nie 06 Lis, 2011 23:03

pterodaktyll napisał/a:
wygląda jakbym jakieś profity z tego miał g45g21

No a nie masz? Przestałeś łysieć przecież! :wysmiewacz:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 23:04

staaw napisał/a:
Co czynisz by oleum do głowy trafiało,

Jak chcesz żeby Ci szybko poszło do głowy, to najlepiej stań na rękach g45g21
staaw napisał/a:
metody imć Onufrego herbu Wczele nie polecasz?

Wczale nie polecam :mgreen:

pterodaktyll - Nie 06 Lis, 2011 23:05

Wiedźma napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
wygląda jakbym jakieś profity z tego miał g45g21

No a nie masz? Przestałeś łysieć przecież!
:buahaha: :buahaha: :buahaha:
No na to to nie wpadłem :rotfl: :rotfl:

staaw - Nie 06 Lis, 2011 23:07

pterodaktyll napisał/a:
Jak chcesz żeby Ci szybko poszło do głowy, to najlepiej stań na rękach

Racja, tę metodę polecał Jancio Wodnik, tylko troszkę inny cel osiągnąć chciał, właściwie jego żona...

olga - Pon 07 Lis, 2011 08:49

pterodaktyll napisał/a:

Łyżeczkę mielonego siemienia


Próbowałam kiedyś, dobre na układ pokarmowy, w smaku niezłe, ale ja wolę niemielone, bo nasionka można pogryźć. Nie wiedziałam, że na włosy też, ale myślę, że u mnie najważniejsze to przestać się stresować, a siemie w drugiej kolejności jako lekarstwwo.

olga - Pon 07 Lis, 2011 11:15

Poczytałam posty Debbie dotyczące fazy muru. Cholera mam dokładnie takie same objawy, u mnie biorą się one z bardzo wysokiego poziomu stresu, ale są dokładnie takie same jakbym czytała o sobie, koszmar, strasznie utrudnia to życie. Tylko tyle, że ja nie zapiję :mgreen:
pterodaktyll - Pon 07 Lis, 2011 21:41

olga411 napisał/a:
Tylko tyle, że ja nie zapiję :mgreen:

Za to sama się "zagryziesz" :p

staaw - Pon 07 Lis, 2011 23:13

pterodaktyll napisał/a:
olga411 napisał/a:
Tylko tyle, że ja nie zapiję :mgreen:

Za to sama się "zagryziesz" :p

Chciałem wstawić emotkę śmiejącą, ale to chyba smutna prawda... :(

DanaN - Wto 08 Lis, 2011 19:52

Cytat:
Za to sama się "zagryziesz"

rety i ja tak mam.... sama sobie nie mogę odpuścić.. wiecznie zagryzam się, miotam...nakręcam się. Często jestem przekonana o czymś co później okazuje się bzdurą... Nie mogę się od tego uwolnić.

olga - Pią 02 Gru, 2011 09:28

Ciekawi mnie bardzo jedna rzecz, a jednocześnie bardzo w życiu przeszkadza. Wiem skąd to się bierze (bo jestem współ.), tylko nie wiem dlaczego tak się dzieje, jakie są tego mechanizmy, a mianowicie: dlaczego robię coś na co nie mam ochoty, dlaczego zgadzam się jak ktoś mnie poprosi a doskonale wiem, że sobie zaszkodzę (niekiedy konsekwencje są poważne). Nigdy nie byłam zbyt asertywna, ale teraz to jest masakra, po prostu wkładam łeb pod topór. Muszę poznać mechanizmy, to łatwiej będzie mi się wyzwolić.
Tak mnie naszło jak przeczytałam, że Klara sama dała sobie ostrzeżenie :wysmiewacz: (to chyba żart, ale jakże to jest prawdziwe).

staaw - Pią 02 Gru, 2011 09:39

olga411 napisał/a:
Ciekawi mnie bardzo jedna rzecz, a jednocześnie bardzo w życiu przeszkadza. Wiem skąd to się bierze (bo jestem współ.), tylko nie wiem dlaczego tak się dzieje, jakie są tego mechanizmy, a mianowicie: dlaczego robię coś na co nie mam ochoty, dlaczego zgadzam się jak ktoś mnie poprosi a doskonale wiem, że sobie zaszkodzę (niekiedy konsekwencje są poważne).

Nie interpretował bym tak daleko. Sam czasem (coraz rzadziej :lol2: ) robię coś, co wiem że nie przyniesie mi nic dobrego. Taki dziwny niepokój się budzi, ale jak się powiedziało A trzeba powiedzieć B... CDEF... aż do katastrofy...
Najpierw coś głupio obiecam a później takie głupie przeświadczenie że niehonor się wycofać...
olga411 napisał/a:

Tak mnie naszło jak przeczytałam, że Klara sama dała sobie ostrzeżenie :wysmiewacz: (to chyba żart, ale jakże to jest prawdziwe).

W sumie dość słusznie sobie wlepiła... choć ja bym dał żółtą...
(ale nie było by efektu na całego foruma :dokuczacz: )

pietruszka - Pią 02 Gru, 2011 10:50

olga411 napisał/a:
dlaczego robię coś na co nie mam ochoty, dlaczego zgadzam się jak ktoś mnie poprosi a doskonale wiem, że sobie zaszkodzę (niekiedy konsekwencje są poważne). Nigdy nie byłam zbyt asertywna, ale teraz to jest masakra, po prostu wkładam łeb pod topór.

brak miłości do siebie? zachowania autodestrukcyjne? poczucie winy za wyimaginowane grzechy, więc konieczność nałożenia na siebie kary? szkodliwe przekonania ("należy pomagać innym, nawet kosztem siebie"?
:pocieszacz:

pterodaktyll - Pią 02 Gru, 2011 11:10

pietruszka napisał/a:
olga411 napisał/a:
dlaczego robię coś na co nie mam ochoty, dlaczego zgadzam się jak ktoś mnie poprosi a doskonale wiem, że sobie zaszkodzę (niekiedy konsekwencje są poważne). Nigdy nie byłam zbyt asertywna, ale teraz to jest masakra, po prostu wkładam łeb pod topór.

brak miłości do siebie? zachowania autodestrukcyjne? poczucie winy za wyimaginowane grzechy, więc konieczność nałożenia na siebie kary? szkodliwe przekonania ("należy pomagać innym, nawet kosztem siebie"?

to mówiąc krótko, do d*** z takim życiem............ :bezradny:

pietruszka - Pią 02 Gru, 2011 11:25

pterodaktyll napisał/a:
to mówiąc krótko, do d*** z takim życiem............ :bezradny:

ale to można zmienić :tak:

pterodaktyll - Pią 02 Gru, 2011 11:35

pietruszka napisał/a:
ale to można zmienić :tak:

to nie wystarczy. To trzeba chcieć to zmienić ;)

pietruszka - Pią 02 Gru, 2011 12:22

pterodaktyll napisał/a:
To trzeba


eee... tam... nic nie trzeba....
można na zasadzie :"dziadostwo to jest, ale moje dziadostwo, znajome, więc nie dam, nie puszczę"

pterodaktyll - Pią 02 Gru, 2011 12:44

pietruszka napisał/a:
eee... tam... nic nie trzeba....

I dlatego później to życie takie jest do d*** własnie :p

pterodaktyll - Pią 02 Gru, 2011 12:46

pietruszka napisał/a:
"dziadostwo to jest, ale moje dziadostwo, znajome, więc nie dam, nie puszczę"

Myślisz, że lepszy diabeł którego się zna? :mysli:

olga - Pią 02 Gru, 2011 12:50

pietruszka napisał/a:
eee... tam... nic nie trzeba....


Pietruszko trzeba, przynajmniej ja bym chciała, bo utrudnia mi to życie. Tylko jest z tym problem taki, że ja orientuję się po czasie, że zrobiłam źle i głupio mi się wycofać. Tracę szacunek do siebie. Dźwigam to całe życie na swoich plecach, jakoś daję radę a wydaje mi się że jestem strasznie głupia i nic niewarta. Największy problem mam z tym, że daję się wkręcić w syt. niekorzystną dla mnie nie zdając sobie sprawy w daym momencie jakbym nie umiała tego rozpoznać.

pietruszka - Pią 02 Gru, 2011 13:33

olga411 napisał/a:
trzeba, przynajmniej ja bym chciała, bo utrudnia mi to życie

ja tylko w kwestii słówek utrudniających i osłabiających motywację. A pod tymi wszystkimi: "trzeba, muszę, powinnam, należy" często dodatkowo kryją się nakazy z dzieciństwa, narzucone czyjeś przekonania, często sprzeczne z dobrze pojętym interesem własnym.

Zobacz jak inaczej brzmią komunikaty: "Musisz to zmienić!" , "Trzeba to zmienić", "Chciałabym zmienić", "Chcę to zmienić". Wiesz już o co chodzi? Teraz często, gdy słyszę "musisz to zrobić" zapala mi się lampka: zaraz, zaraz! czy naprawdę muszę, kto (!) chce, żebym to zrobiła?, dlaczego ma w tym interes?, czy to również zgodne z tym, co sama myślę, jak to wpłynie na mnie?

Pewnie, że to niełatwe. I jedyną metodą jaka na przykład u mnie się sprawdza, to pilnować siebie, żeby nie odpowiadać automatycznie, a: "okey, zastanowię się, sprawdzę, czy mam wolny czas i oddzwonię", ... a jak coś od razu mnie mrozi to :Nie.

olga411 napisał/a:
jestem strasznie głupia i nic niewarta

Stop. Daj sobie prawo do błędów. Niech choćby jeden raz na dziesięć uda się Tobie zastopować czyjeś włażenie na głowę, czy własne nad-pomagactwo to już jest sukces.

olga411 napisał/a:
daję się wkręcić w syt. niekorzystną dla mnie nie zdając sobie sprawy w daym momencie jakbym nie umiała tego rozpoznać

aaa bo my mamy jakąś skłonność do ulegania manipulacji, wchodzenia w czyjeś gry, i chyba też warto sobie dać prawo do tego, byleby umieć się szybciej wycofać z gry. Kiedyś moja terapka zapytała mnie: "A chciałabyś być mniej otwartą osobą, mniej ufać ludziom, traktować ich na starcie jak hieny, tylko czyhające by rzucić się na Twoje gardło". Nie, nie - "to pogódź się z tym, że pewne cechy charakteru czynią Cię łatwiejszym kąskiem dla manipulatorów. Ale tym bardziej warto zwrócić uwagę na swój instynkt samozachowawczy i popracować nad własnym poczuciem wartości. I przyjrzeć się swoim potrzebom".
I to też fakt hieny, manipulatorzy, emocjonalne wampiry i jak je tam nazwać- doskonale potrafią zagrać na naszych niezaspokojonych potrzebach: miłości, przynależności, akceptacji, itd. Ja w ten sposób znalazłam kilka czułych swoich punktów i chyba wiem, gdzie trzeba uszczelnić dziury w systemie obronnym. Znacznie trudniejsze - zaspokoić te potrzeby w swoim zakresie :skromny:

Flandria - Pią 02 Gru, 2011 15:04

olga411 napisał/a:
Tylko jest z tym problem taki, że ja orientuję się po czasie, że zrobiłam źle i głupio mi się wycofać.

trudniej się wycofać z czegoś, co się już zaczęło, niż powiedzieć "nie" już na samym początku ...
Wydaje mi się, że każdy ma z tym problem, bo nie jest łatwo powiedzieć "słuchaj, przepraszam Cię, ale okazało się, że jednak nie jestem w stanie tego dla Ciebie zrobić". Być może znajdziecie wspólnie jakieś rozsądne rozwiązanie, a być może ta osoba będzie musiała zrobić to sama ... :bezradny:
Jeśli zdobędziesz się na to, żeby z czegoś wycofać, to następnym razem podejmując się jakiegoś zadania będzie dla Ciebie bardziej naturalne dodanie "nie mogę nic obiecać na 100%, zobaczę czy mi się uda" ...

Tego rodzaju sytuacje trzeba ćwiczyć. Trzeba wytworzyć w sobie nowe nawyki, żeby odmawianie czy wycofywanie się przychodziło z łatwością ...

Ważne, żebyś wiedziała, że MASZ PRAWO SIĘ WYCOFAĆ. Zgadzam się z twierdzeniem, że nie ma porażek, są tylko informacje zwrotne. Nie jesteśmy w stanie przewidywać przyszłości, możemy jedynie sprawdzać na bieżąco w jakim kierunku zmierzamy. A jeśli w niewłaściwym - to jak najszybciej trzeba skręcić, albo nawet zawrócić ...

staaw - Pią 02 Gru, 2011 17:00

Flandra napisał/a:
Trzeba wytworzyć w sobie nowe nawyki, żeby odmawianie czy wycofywanie się przychodziło z łatwością ...

W tym byłem niezły, mogę Ci podać listę powodów dla których musiałem się wycofać... :mysli:
Tylko nie przesadź, bo jak zaczniesz wszystko robić na 40%, wylądujesz na terapii, tak jak ja...
:rotfl:

olga - Pią 02 Gru, 2011 18:01

pietruszka napisał/a:
emocjonalne wampiry i jak je tam nazwać- doskonale potrafią zagrać na naszych niezaspokojonych potrzebach: miłości, przynależności, akceptacji,


Taaaak!!! Teraz rozumiem. Tu jest pies pogrzebany. Mam straszną potrzebę akceptacji i przynależności. Znalazłam się w nowym środowisku(praca). Bardzo mi na tej pracy zależy. Boję się, że mogą mnie nie lubić i wylecę (za nielubienie). Tak bardzo chcę się przypodobać, że każdy mógłby mnie owinąć wokół palca.
Ale też i dzieciom trudno mi odmówić, jeśli muszę to mam cholerne wyrzuty sumienia, bo one i tak skrzywdzone, a jeszcze nie mogą mieć tego co rówieśnicy

staaw - Pią 02 Gru, 2011 22:37

olga411 napisał/a:
Znalazłam się w nowym środowisku(praca). Bardzo mi na tej pracy zależy. Boję się, że mogą mnie nie lubić i wylecę (za nielubienie). Tak bardzo chcę się przypodobać, że każdy mógłby mnie owinąć wokół palca.

Pracowałem już w bardzo kiepskich miejscach za psie pieniądze...
Od 14 miesięcy pracuję mając dokładnie.... w pewnym niedomówieniu.... czy mnie lubią czy nie....
Mówię że byłem pijakiem, mówię gdy mi się coś nie podoba lub ktoś bezpodstawnie się czepia i mało że wyrzucać mnie nie chcą, to jeszcze szanują za odpowiedzialne podejście do roboty....

pterodaktyll - Pią 02 Gru, 2011 22:39

staaw napisał/a:
olga411 napisał/a:
Znalazłam się w nowym środowisku(praca). Bardzo mi na tej pracy zależy. Boję się, że mogą mnie nie lubić i wylecę (za nielubienie). Tak bardzo chcę się przypodobać, że każdy mógłby mnie owinąć wokół palca.

Pracowałem już w bardzo kiepskich miejscach za psie pieniądze...
Od 14 miesięcy pracuję mając dokładnie.... w pewnym niedomówieniu.... czy mnie lubią czy nie....
Mówię że byłem pijakiem, mówię gdy mi się coś nie podoba lub ktoś bezpodstawnie się czepia i mało że wyrzucać mnie nie chcą, to jeszcze szanują za odpowiedzialne podejście do roboty....

Ale różnica polega na tym, że Ty jesteś alko a ona współ i bardzo się różnicie pewnymi cechami charakteru :bezradny:

staaw - Pią 02 Gru, 2011 22:50

Ptero... Przeczytaj jeszcze raz...
To jest moja PIERWSZA w życiu praca, w której się nie boję że mnie wywalą...
Nie zawsze chlałem na umór...

pterodaktyll - Pią 02 Gru, 2011 23:25

staaw napisał/a:
Ptero... Przeczytaj jeszcze raz...

Nie chce mi się :p

olga - Sob 03 Gru, 2011 09:10

wiesz co Stasiu, jak każda współ. przechodziłam przez etap wstydu, ukrywania problemu, mój alko uchodził za wzor ojca i męża. Wtedy jeszcze wywiązywał się z obowiązków, póżniej było coraz gorzej, a koleżanki i szefowa zazdrościły mi takiego dobrego męża. Tak bardzo mi to ciążyło, że w końcu musiałam ujawnić problem. Gdybym poprzestała na szefowej to byłoby dobrze (dużo wsparcia od niej otrzymałam) bo ona przeszła i przechodzi przez to samo. Ale koleżanki zupełnie nie rozumiały co się dzieje w moim życiu, jedna zaczęła mi dawać dobre rady, czym mnie chciała zamęczyć, kolejna powiedziała, że to moja wina bo jestem dla niego niedobra, inna mnie unikała bo nie wiedziała jak się zachować a komentowała za moimi plecami. Doszłam do wniosku, że lepiej trzymać język za zębami i udawać, że wszystko jest ok. W tej nowej pracy nikt o niczym nie wie, nawet, że jesteśmy po rozwodzie. Jak pada słowo "mąż" to przytakuję.
staaw napisał/a:
odpowiedzialne podejście do roboty....
W babskim środowisku odpowiedzialne podejście do roboty to jedno, dlatego tak chcę być lubiana, chociaż wiem że jeszcze się taki nie narodził coby każdemu dogodził dlatego nie mogę być lubiana przez wszystkich. Boję się plotek (już się pojawiły - na razie nie na mój temat _ chociaż kto wie).
staaw - Sob 03 Gru, 2011 09:52

olga411 napisał/a:
Boję się plotek (już się pojawiły - na razie nie na mój temat _ chociaż kto wie).
Toć właśnie pisałem że się nie boję...
Ujawniłem coś najwstydliwszego w moim życiu i mam gdzieś co o mnie pomyślą...
A myślą nie najgorzej...
Wiem że kobitkom jest trochę ciężej, ale uwierz że większość "niedociągnięć" powstaje w Twojej głowie...

Estera - Sob 03 Gru, 2011 10:28

olga411 napisał/a:
Boję się plotek (już się pojawiły - na razie nie na mój temat _ chociaż kto wie).


bardzo dobrze cię rozumiem, bo też kiedyś się bałam. pracowałam w takim miejscu, które, ze względu na bardzo dużą ilość czasu spędzanego wspólnie było niesłychanie podatnym gruntem dla plotek. dużo później dowiedziałam się, co plotkowano na mój temat. powiem ci, że mam wyobraźnię, ale te plotki o mnie przeszły moje najśmielsze oczekiwania :szok: no takie bzdety, ze szok. brukowce przy tym, to pikuś.
ciężko było, bo się przejmowałam, ale potem sobie pomyślałam, że JA WIEM jaka jest prawda i to jest najważniejsze, a ludzie są tak skonstruowani, że będą gadać co uważają bez względu na wszystko i zawsze znajdzie się grupa, która będzie wolała zyć życiem innych ludzi, bo o swoim wolą nie myśleć.
morał? olej strach przed plotkami, po prostu rób w tej pracy swoje, bo na to, co ludzie zechcą gadać i tak nie masz wpływu.

alleluja i do przodu :sztama: :buzki:

staaw - Sob 03 Gru, 2011 10:34

Przypomniało mi się fajne zdanie Kahape...

Cytat:
Kiedy na ulicy ktoś krzyknie dziwka, nie oglądasz się, bo wiesz że to nie do Ciebie...

olga - Sob 03 Gru, 2011 11:28

Estera napisał/a:
olej strach przed plotkami,
Tak Esterko masz rację, tylko, że ja musiałam odejść z pewnej pracy przez plotki właśnie. Nawet nie wiem co o mnie gadano i ten lęk pozostał.

staaw napisał/a:
Cytat:
Kiedy na ulicy ktoś krzyknie dziwka, nie oglądasz się, bo wiesz że to nie do Ciebie...


Ja bym bym się pewnie obejrzała żeby zobaczyć co za czub się tak drze

OSSA - Sob 03 Gru, 2011 13:07

Cytat:
Estera napisał/a:
olej strach przed plotkami, po prostu rób w tej pracy swoje, bo na to, co ludzie zechcą gadać i tak nie masz wpływu.

alleluja i do przodu



Estera masz racje nie mamy wpływu na to co mówią o nas inni, ale bardzo przykro gdy ktoś obmawia nas za naszymi plecami nie możemy się bronic i powiedzieć jak jest na prawdę.
Ja pracuje od 25 lat w tej samej firmie , większość zna się od lat, pracuje już następne pokolenie, wszyscy plotkują. Kiedyś jeszcze mieszkałam w zakładowym boku, wystarczyło, że ktoś głośniej puścił bąka to następnego dnia był to temat rozmów przy kawie.

Przeżywałam to strasznie, czułam, że wszyscy mówią o mnie i mojej sytuacji. Doszłam do jakieś obsesji , ktoś się uśmiechał ja miałam wrażenie, że śmieje się ze mnie.
Nie musiałam mówić o jego piciu wszyscy dobrze wiedzieli, a czego nie widzieli to na własne potrzeby sobie wymyślili.
Kiedy tylko mogliśmy kupić i sprzedać to mieszkanie, zrobiliśmy to w ciągi kilku tygodni, dopiero wówczas czułam ,że moje życie jest moją prywatną sprawą , nie muszę się przed współpracownikami tłumaczyć przepraszać , za jego pijackie awantury.
Poszłam na terapię i wiele spraw poukładało mi się w głowie jeśli mam problem rozmawiam z dziewczynami z terapii wiem, że zrozumieją mnie bez słów nie obgadają i nie będą udzielały rad w stylu ja bym sobie na to nie pozwoliła.

Wiesz czy lubią mnie ludzie w pracy chyba już tak bardzo mnie mnie obchodzi, robię swoje najlepiej jak potrafię , ja nie wiem jak rozwiązać problem zawodowy pytam o radę. Nie unikam już spotkań koleżeńskich , jak jest jakaś firmowa impreza i mam ochotę, czas to biorę w niej udział.
Czy mnie wszyscy lubią raczej nie, mam dość trudny charakter , nie pozwalam sobie wleźć na głowę , ale często czuję się gorsza, wychodzi moje niższe poczucie własnej wartości, jak się nie zgodzę ktoś się obrazi, będzie miał pretensje.

Właśnie miałam wczoraj taką sytuację , byłam umówiona na spotkanie "Barbórkowe" , ktoś z rodziny zadzwonił i prosił bym coś załatwiła na drugim końcu miasta, zamiast powiedzieć nie , bo jestem już umówiona, zgodziłam się w obawie, że cała rodzina będzie miała do mnie pretensje. Przecież moje sprawy i plany są mniej ważne niż potrzeby innych.
Wracając zdałam sobie sprawę nie musi tak być, zadzwoniłam do znajomych przeprosiłam, że się spóźnię, kiedyś bym się poddała i została w domu.
Mało tego pewnie obie strony będą miały okazję mnie obgadać.
Osoba , która prosiła bym załatwiła sprawę na drugim końcu miasta , zdziwiła się idziesz na imprezę i nie będziesz się przebierać, ja to bym na twoim miejscu do fryzjera poszła (cholera miałam taki zamiar ale przez ich problemy odwołam, ale tego już nie powiedziałam).
Koleżanki z którymi byłam umówiona też zwróciły na to uwagę, ale mi nie powiedziały , tylko omawiały to za moimi plecami.
Mam to w nosie dobrze się bawiłam, niezależnie od tego co inni powiedzą.


Olga może nie będą siebie wszyscy lubili , ale jak pozwolisz by wszyscy weszli ci na głowę i wykorzystywali to też będziesz niezadowolona.
Nie można żyć na dłuższą metę nie zgodnie z samym sobą.

olga - Sob 03 Gru, 2011 13:25

O moim byłym to mogą sobie gadać i o powodach jego rozpicia się też, nawet mogą gadać,że to moja wina bo straszna zołza jestem, rządzę w domu itd. (a kto ma rządzić - dzieci?). Najbardziej boli mnie jak się mówi, że jestem "niekoleżeńska" czyli jak mam gorszy dzień to mi się gadać nie chce, śmiać z bele czego, pajacować. W nowej pracy nie chcę usłyszeć, że jestem "niekoleżeńska" więc śmieję się z bele czego (raz było mi wstyd z siebie samej, bo trzeba było się śmiać z cudzego nieszczęścia, a cytat umieszczany pod każdym moim postem to moje życiowe motto), pajacuję jakbym była nastolatką. Pewnie że lubię się pośmiać i pożartować, ale muszą to być żarty na jakimś poziomie a nie żenada.
staaw - Sob 03 Gru, 2011 13:33

Ja to nawet na Ty z nie każdym przeszedłem...
Generalnie nie spoufalam się z ludźmi na wyższych stanowiskach, którzy w przyszłości mogą chcieć ode mnie koleżeńską przysługę a drogą służbową nie mogą mi tego nakazać (miałem takie sytuacje, jak ktoś chciał to musiałem, jak ja byłem w potrzebie, zostawałem sam)...
Żartuję ile SAM chcę, ale jak ktoś mi na odcisk wlazł, to i opiernicz obskoczył (oczywiście z pełną kulturą :lol2: ) , nie patrzyłem wtedy na zależności służbowe...

Tak sobie myślę że ludzie chcą byśmy byli "fajni" by łatwiej było im nas wykorzystywać...

olga - Sob 03 Gru, 2011 13:39

Staaw wyobraź sobie grupę 26 -ciu bab i każda chce być śmieszniejsza od drugiej, co - stanę z boku i w głowę będę się pukać. Jak się wlezie między wrony to się kracze jak i ony :oops:
staaw - Sob 03 Gru, 2011 13:47

Też pracuję z :baba: ... :bezradny:
Wiem że mam łatwiej jako jeden z niewielu rodzynków... :lol2:
Z tym krakaniem... to nie jest konieczne... :mysli:

Zresztą pomyśl, co jest dla Ciebie trudniejsze: robienie z siebie głupka czy odludka...
Gdzieś po środku powinno być miejsce dla Ciebie...

Jacek - Sob 03 Gru, 2011 13:49

olga411 napisał/a:
Tak bardzo chcę się przypodobać, że każdy mógłby mnie owinąć wokół palca.

ja podobnie do ciebie
z tą różnicą,że nie każdemu
a tylko jednej osobie
a tą osobą,jestem ja sam
a jeśli przy okazji takie moje zachowanie się spodoba jakieś drugiej osobie
to bez wahania nazwę go "przyjaciel"

olga - Sob 03 Gru, 2011 13:55

staaw napisał/a:
trudniejsze: robienie z siebie głupka czy odludka...


I jedno i drugie. Nie silę się na mądre żarty bo powiedzą że się mądrzę udaję kogoś tam albo coś w tym stylu

Flandria - Sob 03 Gru, 2011 13:56

olga411 napisał/a:
Najbardziej boli mnie jak się mówi, że jestem "niekoleżeńska" czyli jak mam gorszy dzień to mi się gadać nie chce, śmiać z bele czego, pajacować.


czyli nie możesz mieć gorszego dnia? :shock:
cyborg czy co?

olga - Sob 03 Gru, 2011 14:00

Tak się dzieje dlatego, że idzie kryzys. Firma miała się rozwijać a podobno musi się zwinąć nieco, podobno będą zwolnienia, każdy się boi, popłoch po prostu. Trudno w takiej sytuacji pokazywać swoją indywidualność, a nóż sie nie spodoba, lepiej zginąć w tłumie.
olga - Sob 03 Gru, 2011 14:04

Flandra napisał/a:
nie możesz mieć gorszego dnia?


Nie. Przez lata pracy nauczono mnie, że nic mnie nigdy nie boli, nigdy nie jestem chora, zawsze mam doskonałe samopoczucie, nie muszę płacić rachunków, pieniędzy mam akurat, nie mam problemów(bo nikogo one nie obchodzą)

Flandria - Sob 03 Gru, 2011 14:06

olga411 napisał/a:
Nie silę się na mądre żarty bo powiedzą że się mądrzę udaję kogoś tam albo coś w tym stylu

kobieto, ale to brzmi tak, jakby ludzie wokół byli szukającymi na Ciebie haków kosmitami. Nic, tylko czyhają na jakiś Twój błąd, a gdy go dorwą będą się przez 5 lat upajać ...

Budowanie wokół siebie nieprzepuszczalnego muru, brak życzliwości w kontaktach prędzej czy później faktycznie obróci się przeciwko Tobie ... Ludzie wyczuwają, że ma się do nich dystans i się tym samym odwzajemniają ...

Jest taka metoda przełamująca lody - zawsze kiedy z kimś rozmawiasz, pomyśl o 3 dobrych cechach tej osoby i z takim nastawieniem rozmawiaj. Mam wrażenie, że teraz Twoją postawę można zdefiniować "nie pozwolę ci zrobić mi krzywdy wredny kosmito" ...

Flandria - Sob 03 Gru, 2011 14:08

olga411 napisał/a:
Trudno w takiej sytuacji pokazywać swoją indywidualność, a nóż sie nie spodoba, lepiej zginąć w tłumie.

ano coś w tym jest :)

olga - Sob 03 Gru, 2011 15:43

Flandra napisał/a:
brzmi tak, jakby ludzie wokół byli szukającymi na Ciebie haków kosmitami.
Wiem, że ze mną coś jest nie tak bo rzeczywiście tak czuję. Miałam bardzo traumatyczne doświadczenie, które zostawiło piętno. To jest sprawa do przerobienia z psychoterapeutą. Mam zaufanie tylko do swoich najbliższych przyjaciółek, które znam wiele lat i nigdy mnie nie zawiodły.
Życzliwa jestrem bardzo ale stoję za murem.

staaw - Sob 03 Gru, 2011 15:44

olga411 napisał/a:
Życzliwa jestrem bardzo ale stoję za murem.

Życzliwa czy obowiązkowa?

olga - Sob 03 Gru, 2011 15:47

Nie, no myślę, że życzliwa. Tylko ta życzliwość nie do końca od serca. Bo może ja z sercem na dłoni a ten ktoś mi nóż w plecy. (Już tak kiedyś było)
staaw - Sob 03 Gru, 2011 15:50

olga411 napisał/a:
Tylko ta życzliwość nie do końca od serca.

O tym myślałem...

olga - Sob 03 Gru, 2011 15:54

Niestety ludzie poprzez swoje zachowanie uczą nas zachowań które nie zawsze są dla nas korzystne.
staaw - Sob 03 Gru, 2011 15:58

Ja nauczyłem się pokazywać figę wykożystywaczom :lol2:
Albo pomagam całym sobą albo wcale...
Jesteś w jakiejś terapii?

olga - Sob 03 Gru, 2011 18:02

chodzę na terapię dla współ. Skończyłam wstępną i znalazłam się na grupie rozwoju osobistego, będzie tam coś o asertywności. Zobaczymy jakie będą efekty. Jest tylko jeden problem: pracuję na zmiany i nie zawsze mogę być.
OSSA - Sob 03 Gru, 2011 20:53

staaw napisał/a:
Ja to nawet na Ty z nie każdym przeszedłem...

Tak sobie myślę że ludzie chcą byśmy byli "fajni" by łatwiej było im nas wykorzystywać...


staaw masz rację , twoje relację są jak najbardziej poprawne .
Osobiście postępuję bardzo podobnie. Dzięki terapii jestem bardziej otwarta łatwiej przechodzę na TY, ale to nie znaczy, że muszę się ze wszystkimi spoufalać, ja decyduje z kim i na ile jestem blisko zwłaszcza w pracy. Nie należę do dworu pochlebców , nie rzucam się na kolana tylko dlatego, że jakiś "prezes" przyszedł na kontrolę.
Nie śmieję się jak mi nie do śmiechu, mogę iść na piwo jak mam ochotę i nigdy w pracy, to oszczędza mi niezręcznych sytuacji.

Olga w pracy nie musisz być fajna, powinnaś wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafisz, nie musisz się godzić by ciebie ktoś wykorzystywał.

Mój młodszy syn w wakacje pracował, byli z niego zadowoleni , proponowali dodatkowe zajęcie, on jest wesoły, komunikatywny. Wszystko było och , ach do czasu gdy nie upomniał się o umowę o pracę na piśmie.
Raptem okazało się, że ma przyjść zabrać swoje rzeczy, zdać klucze dobrze chociaż, że zapłacili mu w terminie za przepracowany miesiąc.

OSSA - Sob 03 Gru, 2011 21:01

olga411 napisał/a:
staaw napisał/a:
trudniejsze: robienie z siebie głupka czy odludka...


I jedno i drugie. Nie silę się na mądre żarty bo powiedzą że się mądrzę udaję kogoś tam albo coś w tym stylu


Olga jesteś wartościową osobą , nie pozwól by ktoś wmówił ci , że jest inaczej. :prosi: :prosi:

Nie udawaj kogoś innego , jest ci smutno , nie jest ci do śmiechu wystarczy powiedzieć , przeprasza mam zły dzień, każdy powinien to zrozumieć jeśli nie to jego kłopot, ty będziesz szczera w stosunku do siebie.

Przybieranie pozy, granie mnie osobiście kosztuje bardzo dużo emocji,

pterodaktyll - Sob 03 Gru, 2011 21:45

olga411 napisał/a:
W nowej pracy nie chcę usłyszeć, że jestem "niekoleżeńska" więc śmieję się z bele czego (raz było mi wstyd z siebie samej, bo trzeba było się śmiać z cudzego nieszczęścia, a cytat umieszczany pod każdym moim postem to moje życiowe motto), pajacuję jakbym była nastolatką.

Ty w jakimś cyrku pracujesz? :szok:

olga - Nie 04 Gru, 2011 11:11

Mam wrażenie , że wszędzie naokoło mnie jest jeden wielki cyrk. Tylko w obecności najbliższych czuję się sobą, chociaż nie zawsze do końca (staram się pokazać jaka to ja silna jestem, a może rzeczywiście jestem silna?). Zauważyłam u siebie jakiś czas temu pewien feler : mam trudności z rozpoznawaniem swoich stanów emocjonalnych, wiem że coś nie gra ale nie wiem co mi jest, jak się czuję w danym momencie
staaw - Nie 04 Gru, 2011 11:23

olga411 napisał/a:
staram się pokazać jaka to ja silna jestem, a może rzeczywiście jestem silna?

Po co? Nie lepiej pokazać że wcale nie jesteś silna?
Jak ktoś będzie chciał wykorzystać Twoją słabość i dostanie w dziób, dopiero się zdziwi... :rotfl:

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 12:10

olga411 napisał/a:
mam trudności z rozpoznawaniem swoich stanów emocjonalnych, wiem że coś nie gra ale nie wiem co mi jest, jak się czuję w danym momencie

Ojej Olga, właśnie po to (też) jest terapia. U nas etap terapii pogłębionej nazywało się nawet "grupą - uczucia" i pracowało się właśnie nad uczuciami. Pisało się dzienniczek uczuć, pracowało nad emocjami.
Pamiętaj słonia zjada się po kawałku :)

staaw - Nie 04 Gru, 2011 12:13

pietruszka napisał/a:
Pamiętaj słonia zjada się po kawałku

A od której strony zaczyna? :mysli:

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 12:20

staaw napisał/a:
A od której strony zaczyna? :mysli:

zależy jak Ci terapeuta wskaże :wysmiewacz:

OSSA - Nie 04 Gru, 2011 12:30

staaw napisał/a:
olga411 napisał/a:
staram się pokazać jaka to ja silna jestem, a może rzeczywiście jestem silna?

Po co? Nie lepiej pokazać że wcale nie jesteś silna?
:


Olga on ma rację silne kobiety znajdują sobie słabych facetów.

Lepiej maja te słabe zawsze jakiś rycerz chce je obronić, :mgreen:

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 12:48

OSSA napisał/a:
Lepiej maja te słabe zawsze jakiś rycerz chce je obronić, :mgreen:

a nie lepiej po prostu częściej prosić o pomoc? przestać być zosią-samosią, a dać szansę na wykazanie się otoczeniu?
dla mnie było to trudne, ale proces leczenia się z "zosio-samosiowości" przyspieszyła u mnie choroba oczu, kiedy nagle kazano mi uważać na wagę podnoszonych przedmiotów i ... albo mogłam ryzykować utratę wzroku albo prosić o pomoc. Chociaż przyznaję się, że ta przypadłość ma nawroty. Czasem zapominam się i znów chcę: sama, sama :hurra:

W domu daję się wykazać Pietruchowemu. I dobrze to robi i mi i jemu. On czuje się potrzebny i doceniony :skromny: a ja oszczędzam swoje drobne rączki fny .

Ale jak przypomnę sobie, jeszcze kilka lat temu ćwiczyłam kilka godzin jak poprosić asertywnie o wypoziomowanie lodówki. Dużo łatwiejsze wydawało mi się zakasanie własnych rękawów niż zwyczajne nieagresywne i nieuległe poproszenie o taki drobiazg.
To cenna umiejętność - proszenie o pomoc. Choć wcale nie taka prosta dla wielu współuzależnionych.

staaw - Nie 04 Gru, 2011 12:52

pietruszka napisał/a:
OSSA napisał/a:
Lepiej maja te słabe zawsze jakiś rycerz chce je obronić, :mgreen:

a nie lepiej po prostu częściej prosić o pomoc? przestać być zosią-samosią, a dać szansę na wykazanie się otoczeniu?

:tak:
Dopiero kiedy rycerzowi sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli, przywrócić porządek na podobieństwo księżniczki Fiony :lol2:
(superscena ze Szreka, jak bandę zbójów pobiła)

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 12:57

staaw napisał/a:
Dopiero kiedy rycerzowi sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli

nie :foch1:
nigdy więcej takich, co to za rycerz. Wyleczyłam się (chyba?) z ratowania rycerzy-łamag :evil:

staaw - Nie 04 Gru, 2011 12:58

pietruszka napisał/a:
staaw napisał/a:
Dopiero kiedy rycerzowi sytuacja zaczyna się wymykać spod kontroli

nie :foch1:
nigdy więcej takich, co to za rycerz. Wyleczyłam się (chyba?) z ratowania rycerzy-łamag :evil:
Oczywiście pisałem o ratowaniu własnej czci kiedy rycerz nie zdoła...
olga - Nie 04 Gru, 2011 12:59

Zosią samosią to faktycznie jestem, do tego stopnia, że nie umiem pracować w grupie. Ja zawsze mam pomysł, jeśli nie chcą go wdrożyć w życie to czuję się bezużyteczna i niedoceniona, wycofuję się i wygląda to tak jakby mi się pracować nie chciało.
Estera - Nie 04 Gru, 2011 13:01

pietruszka napisał/a:
W domu daję się wykazać Pietruchowemu. I dobrze to robi i mi i jemu. On czuje się potrzebny i doceniony a ja oszczędzam swoje drobne rączki


ja coraz częściej pozwalam się wykazać młodemu, chociaż abnegacja wieku dojrzewania mi tego nie ułatwia :szok:

prawda jest taka, że w większości spraw jestem skazana na siebie :bezradny:

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 13:03

staaw napisał/a:
o ratowaniu własnej czci

akurat o własną cześć to mogę zadbać we własnym zakresie, znam lepsze wykorzystanie rycerzy :p

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 13:04

Estera napisał/a:
w większości spraw jestem skazana na siebie :bezradny:

a prosisz o pomoc?

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 13:04

olga411 napisał/a:
i wygląda to tak jakby mi się pracować nie chciało.

Olga a skąd wiesz jak to wygląda?

Estera - Nie 04 Gru, 2011 13:06

pietruszka napisał/a:
a prosisz o pomoc?


staram się, ale w sprawach domowych (różnych) najzwyczajniej nie mam kogo prosić. szczególnie jak nie ma młodego. a nie będę obcych w swoje rzeczy mieszać.

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 13:18

Estera napisał/a:
a nie będę obcych w swoje rzeczy mieszać.

o matko jak mi się przypomni, jak mnie z tą odklejającą się siatkówką wysłali do sanatorium i musiałam obcych facetów prosić o: wniesienie walizki do autobusu, wniesienie po schodach, itd... dzisiaj to mi się śmiać z tego chce, ale wtedy to był problem prawie nie do przeskoczenia. Tym bardziej, że wokół mnie było tyle starszych pań. A ja nie dawałam sobie prawa do proszenia o pomoc. Dobrze, że z czasem coś mi w tej łepetynie przeskoczyło na dobre tory. Chociaż wciąż jest to lekki stres.

OSSA - Nie 04 Gru, 2011 14:37

pietruszka napisał/a:


W domu daję się wykazać Pietruchowemu. I dobrze to robi i mi i jemu. On czuje się potrzebny i doceniony :skromny: a ja oszczędzam swoje drobne rączki fny .


zgadzam się z tobą , ale jest pewien szczegół Pietruszkowy z tego co piszesz jest trzeźwy, łatwiej prosić i wyegzekwować swoje prośby.

Ja też tak robię , mówię czego oczekuje , proszę o pomoc, jak nie potrafię czegoś zrobić sama, men odkąd jest trzeźwy uczestniczy w pracach domowych, pyta co trzeba zrobić , co kupić.

Kiedy pił bywało różnie :bezradny: :bezradny:

pietruszka - Nie 04 Gru, 2011 14:47

OSSA napisał/a:
Kiedy pił bywało różnie :bezradny: :bezradny:

no zwykle to nie bywało :bezradny:

OSSA napisał/a:
wyegzekwować
to słówko jakoś mi się mało kojarzy z prośbą ;)
staaw - Nie 04 Gru, 2011 14:50

pietruszka napisał/a:

OSSA napisał/a:
wyegzekwować
to słówko jakoś mi się mało kojarzy z prośbą ;)
I bardzo ze współcośtam...
olga - Nie 04 Gru, 2011 15:42

pietruszka napisał/a:
olga411 napisał/a:
i wygląda to tak jakby mi się pracować nie chciało.

Olga a skąd wiesz jak to wygląda?


cholera, faktycznie, skąd ja mogę wiedzieć jak to wygląda. Ja się po prostu boję, że to tak wygląda. Miotam się wtedy, staram się pomagać, jestem wkurzona, że nie po mojemu, i głupia bo nie mój pomysł realizowany i niedoceniona i nie wiem co jeszcze a ja jedna z najlepszych studentek na roku co wszystkim niedouczonym egzaminy pomagałam zdawać teraz na półkach nie umiem układać. (Chyba nadal nie pogodziłam się z tym, że nie pracuję zgodnie z kwalifikacjami???)

Klara - Nie 04 Gru, 2011 15:49

olga411 napisał/a:
(Chyba nadal nie pogodziłam się z tym, że nie pracuję zgodnie z kwalifikacjami???)

Czy jest już "po ptokach" i straciłaś prawo do uprawiania zawodu, czy mogłabyś jeszcze podjąć pracę, gdyby był gdzieś etat?

olga - Nie 04 Gru, 2011 16:27

Mogłabym. Proponowano mi na początek wolontariat w świetlicy środowiskowej a z czasem umowę zlecenie, może kiedyś etat. Tylko, że niestety jak się pracuje w handlu to rzadko są wolne popołudnia qa jak nawet są to przychodzę tak padnięta, że nie wiem jak się nazywam a jak tu twórczo pracować z dziećmi
DanaN - Nie 04 Gru, 2011 16:53

pietruszka napisał/a:
Pamiętaj słonia zjada się po kawałku

ooo ... bardzo mądre, zapamiętam to... :)

Klara - Nie 04 Gru, 2011 16:59

olga411 napisał/a:
Mogłabym. Proponowano mi (...)

A nie sprawdzałaś w szkołach w okolicy - na wsiach?
Tam często bywa deficyt kadry ze stosownym doświadczeniem.

olga - Nie 04 Gru, 2011 17:03

W szkołach w okolicy tak (nic z tego) na wsiach nie.
OSSA - Nie 04 Gru, 2011 17:09

pietruszka napisał/a:
OSSA napisał/a:
Kiedy pił bywało różnie :bezradny: :bezradny:

no zwykle to nie bywało :bezradny:

OSSA napisał/a:
wyegzekwować
to słówko jakoś mi się mało kojarzy z prośbą ;)


ach nie łap mnie za słówka, prośbą z moimi trzema panami daleko bym nie zaszła,

staaw - Nie 04 Gru, 2011 17:11

OSSA napisał/a:
prośbą z moimi trzema panami daleko bym nie zaszła,

A gdzie chcesz zajść? Jeżeli im coś wisi, dla czego Tobie ma zależeć?

olga - Nie 04 Gru, 2011 17:27

Mnie bałagan też już przestał przeszkadzać, jak się nie można przez mieszkanie przedrzeć to zwołuję pospolite ruszenie a nieraz sprzątam sama, nieraz nikt nie sprząta i jest burdel, że się tak wyrażę brzydko)
Klara - Nie 04 Gru, 2011 18:08

olga411 napisał/a:
na wsiach nie.

Czasem warto, a pracuje się o wiele spokojniej niż w mieście.

olga - Nie 04 Gru, 2011 18:13

Może na przyszły rok szkolny spróbuje
Klara - Nie 04 Gru, 2011 18:17

olga411 napisał/a:
Może na przyszły rok szkolny spróbuje

Szukanie trzeba zacząć dużo wcześniej - gdzieś tak w okolicach lutego - marca.
Najlepiej sobie zrobić rekonesans - zajechać, popytać dyrektorów...

esaneta - Pon 05 Gru, 2011 10:48

Klara napisał/a:
olga411 napisał/a:
na wsiach nie.

Czasem warto, a pracuje się o wiele spokojniej niż w mieście.


Tak Olgo, spróbuj na okolicznych wioskach, kuzynka własnie tak wróciła do branzy po 8 latach przerwy. Poszukaj moze kontaktów wśród rodziny, znajomych, znajomych znajomych etc. Trzymam kciuki :kciuki:
Fajnie, ze naprawiłas w końcu tę nieszczęsna kartę i znowu jesteś :buzki:

olga - Pon 05 Gru, 2011 12:42

esaneta napisał/a:
Fajnie, ze naprawiłas w końcu tę nieszczęsna kartę i znowu jesteś :buzki:

:buzki: :buzki:

OSSA - Pon 05 Gru, 2011 17:50

Olga sprawdzałaś w necie. Ja dziś zupełnie przypadkiem weszłam na stronę wydziału oświaty w ... i było sporo ofert dla nauczycieli głównie w przedszkolach kilka nawet w prywatnych. Nie wiem jak jest w twoim mieście , bo jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Życzę powodzenia :kciuki: :kciuki:

olga - Pon 05 Gru, 2011 18:42

W Kielcach ofert pracy dla pedagogów nie ma
OSSA - Pon 05 Gru, 2011 19:07

olga411 napisał/a:
W Kielcach ofert pracy dla pedagogów nie ma


A myślałaś o jakiś studiach podyplomowych. Wiem, że to kosztuje, ale nieraz można otrzymać dotację z UP.
Nie jest to łatwe ale w dzisiejszych czasach konieczne, ja miałam wszystkie potrzebne uprawnienia. Jedna decyzja organizacyjna i albo wymagane uprawnienia, albo zielona trawka.
Poszłam na podyplomowe nie było łatwo, ale chwilowo przestali się czepiać.

Klara - Pon 05 Gru, 2011 19:47

olga411 napisał/a:
dla pedagogów

Zrób sobie nauczanie początkowe, albo wychowanie przedszkolne, albo nauczanie specjalne, ew. bibliotekarstwo... może jeszcze coś umiesz.
W szkole trzeba być omnibusem, bo nigdy nie wiadomo, jakie godziny w konkretnym roku będą do obsadzenia.

kosmo - Pon 05 Gru, 2011 19:51

olga411 napisał/a:
Może na przyszły rok szkolny spróbuje


Koniecznie do końca marca, bo wtedy kończy się nabór... :)

olga - Pon 05 Gru, 2011 20:27

Dzieki za wszystkie rady. Najlepszym wyjściem byłoby sprzedać mieszkanie w Kielcach i wyjechać do jakiegoś dużego miasta. Tam na pewno po skończeniu studiów podyplomowych łatwiej byłoby mi znaleźć pracę, może nawet układy nie byłyby potrzebne. W Kielcach teraz bez znajomości to nawet w markecie trudno o pracę. Takie to zadupie jest.
OSSA - Pon 05 Gru, 2011 20:48

olga411 napisał/a:
Dzieki za wszystkie rady. Najlepszym wyjściem byłoby sprzedać mieszkanie w Kielcach i wyjechać do jakiegoś dużego miasta. Tam na pewno po skończeniu studiów podyplomowych łatwiej byłoby mi znaleźć pracę, może nawet układy nie byłyby potrzebne. W Kielcach teraz bez znajomości to nawet w markecie trudno o pracę. Takie to zadupie jest.


Wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł, wszędzie są układy, układziki.
Nie gniewaj się , kiedyś pedagogikę w Poznaniu można było skończyć tylko na UAM, obecnie jest kilka jak nie kilkanaście uczelni w samym Poznaniu, gdzie kształci się nauczycieli i pedagogów.
W liceach do których chodzili moi synowie, większość nauczycieli była po doktoracie.
Myślę, że w innych dużych miastach jest podobnie , a jeszcze ceny mieszkań, :bezradny:

olga - Pon 05 Gru, 2011 20:57

Moja przyjaciółka po muzyce zrobiła sobie wychowanie przedszkolne i nic, kolejna po bibliotekoznawstwie też w zawodzie nie pracuje. Ja tę pracę którą zaczęłam też z ulicy nie dostałam niestety. Nieraz to mi się marzy zwiać gdzieś zagranicę nie tylko Polski ale tej całej UNii
Klara - Pon 05 Gru, 2011 21:00

olga411 napisał/a:
Nieraz to mi się marzy zwiać gdzieś zagranicę nie tylko Polski ale tej całej UNii

No to popatrz na stronę Kuratorium lubelskiego.
Oni tam ogłaszają nabór nauczycieli na wschodzie.
Nie patrzyłam dokąd, ale kiedyś można było nawet do Kazachstanu jechać, a i zarobek był wyższy niż w Polsce i pewnie jest nadal...

olga - Pon 05 Gru, 2011 21:02

No Kazachstan do głowy mi nie przyszedł ( myślałam o Kanadzie)
Klara - Pon 05 Gru, 2011 21:05

Znalazłam: http://www.kuratorium.lub...op=szcz&id=3217

Kanada! :lol:

staaw - Pon 05 Gru, 2011 21:47

Oluś, to ja wyleję kubełek zimnej wody....
Co z Twoimi dziećmi? Zaaklimatyzują się na Kamczatce?

pterodaktyll - Pon 05 Gru, 2011 21:57

OSSA napisał/a:
W liceach do których chodzili moi synowie, większość nauczycieli była po doktoracie.

I pewnie uważasz, że to uczyniło z nich lepszych pedagogów...... g45g21

OSSA - Pon 05 Gru, 2011 22:54

pterodaktyll napisał/a:

I pewnie uważasz, że to uczyniło z nich lepszych pedagogów...... g45g21


Ptero ja nie chciałam nikogo urazić.

Nie mam żadnych uprawnień by oceniać kwalifikację nauczycieli, stwierdziłam fakt, że coraz trudniej się odnaleźć na rynku pracy w każdym zawodzie.
Widzę to moich synach ich rówieśnikach , większość studiuje na dwóch kierunkach i to nie daje gwarancji zatrudnienia. Dlatego idą na studia doktoranckie, stypendium jest wyższe niż zasiłek dla bezrobotnych, ale w końcu trzeba zacząć życie na własny rachunek. Nie wielu znajduje zatrudnienie na uczelniach dlatego szukają pracy np. w szkołach. :bezradny: .

pterodaktyll - Pon 05 Gru, 2011 23:06

OSSA napisał/a:
ja nie chciałam nikogo urazić.

Ale ja wcale nie czuję sie urażony, tylko takie twierdzenie na kilometr zajeżdża mi potężnym snobizmem. I tez nikogo nie mam zamiaru obrazić. Mówie to co myślę ino..... :mgreen:

OSSA - Pon 05 Gru, 2011 23:18

pterodaktyll napisał/a:
OSSA napisał/a:
ja nie chciałam nikogo urazić.

Ale ja wcale nie czuję sie urażony, tylko takie twierdzenie na kilometr zajeżdża mi potężnym snobizmem. I tez nikogo nie mam zamiaru obrazić. Mówie to co myślę ino..... :mgreen:


Masz rację w każdym większym mieście są snobistyczne szkoły.

Moi synowie chodzili do rejonowych podstawówek, a później do dobrych państwowych ogólniaków na inne mnie nie było stać, :bezradny:
Na wszystko musieli sobie sami zapracować, nie płaciłam za żadne korki, na studia dostali się bez problemu, bez żadnej protekcji.

OSSA - Pon 05 Gru, 2011 23:21

Olga przepraszam, że mieszamy w twoim wątku, g6jyfn g6jyfn
olga - Wto 06 Gru, 2011 09:51

OSSA napisał/a:
przepraszam,


Wszystko w porządku. Sama jestem ciekawa jak jest w innych rejonach Polski i chcę poznać Wasze opinie na ten temat, bo mam trochę wyrzuty sumienia, że może nie wszystko zrobiłam w tym kierunku żeby znaleźć pracę w zawodzie. Jednocześnie myślę, że w każdym zawodzie można się realizować i mieć z niego satysfakcję tylko o godny zarobek chodzi, bo przerzucanie setek kilogramów za tysiąc zł (tak było w markecie) uwłacza godności człowieka. Takie jest moje zdanie.

staaw napisał/a:
Zaaklimatyzują się na Kamczatce?


Stasiu, spokojnie, dzieci duże, myślę, że prędzej zaaklimatyzowałyby się jak ja.

pterodaktyll - Wto 06 Gru, 2011 12:21

olga411 napisał/a:
staaw napisał/a:
Zaaklimatyzują się na Kamczatce?


Stasiu, spokojnie, dzieci duże, myślę, że prędzej zaaklimatyzowałyby się jak ja.

To kiedy wyjeżdżasz? Dziwny kierunek co prawda za tzw. chlebem ale............ :bezradny:

olga - Wto 06 Gru, 2011 12:38

pterodaktyll napisał/a:
Dziwny kierunek


czemu dziwny? na pn - zach. Nie wiem kiedy, muszę dojrzeć.

rufio - Wto 06 Gru, 2011 16:50

OSSA napisał/a:
Dlatego idą na studia doktoranckie, stypendium jest wyższe niż zasiłek dla bezrobotnych,

Juz nie w każdym razie w tym semestrze lub nawet roku - tak nasza władza namieszała , że stypendium doktoranckie na UŚ wynosi 147 zł - poezja . Sorry Olga

OSSA - Wto 06 Gru, 2011 17:19

rufio napisał/a:
OSSA napisał/a:
Dlatego idą na studia doktoranckie, stypendium jest wyższe niż zasiłek dla bezrobotnych,

Juz nie w każdym razie w tym semestrze lub nawet roku - tak nasza władza namieszała , że stypendium doktoranckie na UŚ wynosi 147 zł - poezja . Sorry Olga


Chyba żartujesz :szok: :szok: :szok: :szok:

Nie wiem jak jest obecnie na UAM, bo uczelnia do listopada ustalała regulamin , teraz jest w trakcie zbierania wniosków i może w tym roku wypłaci kasę. :bezradny: :bezradny:

OSSA - Wto 06 Gru, 2011 17:48

olga411 napisał/a:


Wszystko w porządku. Sama jestem ciekawa jak jest w innych rejonach Polski i chcę poznać Wasze opinie na ten temat, bo mam trochę wyrzuty sumienia, że może nie wszystko zrobiłam w tym kierunku żeby znaleźć pracę w zawodzie.


Wiesz ja też nie wykonuje pracy zgodnie z moim kierunkiem studiów, nie dlatego, że nie chciałam.Po prostu musiałam dokonać wyboru, pracodawca wymagał dyspozycyjności, częstych wyjazdów służbowych, a jak tu sprostać takim wymaganiom jak miałam dwoje małych dzieci i trzecie "dorosłe" , na którym nie można było polegać. Pił kiedy był najbardziej potrzebny. Ostatecznie rezygnowałam z ambicji zawodowych, wybrałam stabilną pracę od ... do... za dużo gorsze pieniądze. Myślałam, że jak dzieci dorosną wrócę do zawodu , a tu d*** świat idzie do przodu i teraz musiałabym uczyć się od początku i zwyczajnie mi się nie chce.

Poza tym lubię to co robię, pracuje w fajnym zespole, tylko czasem mi żal zmarnowanej szansy. :bezradny:

rufio - Wto 06 Gru, 2011 18:14

OSSA napisał/a:
Chyba żartujesz

Daleki jestem od tego starszy syn zaczał doktorat w tym roku miałem cicha nadzieje , że z lekka dychne( z wydatkami ) a tu kicha . 8|

OSSA - Wto 06 Gru, 2011 18:25

rufio napisał/a:
OSSA napisał/a:
Chyba żartujesz

Daleki jestem od tego starszy syn zaczał doktorat w tym roku miałem cicha nadzieje , że z lekka dychne( z wydatkami ) a tu kicha . 8|

:szok: :szok: :szok:

Mój studiował na dwóch kierunkach na obu miał naukowe (prawie tysiak) , teraz d***, ma prawo tylko na jednym i sam musiał wybrać na którym, a jak wybierać kiedy nie zna się zasad, bo uczelnie nie ustaliły regulaminów.

Jak będzie tak ja u ciebie to :[ :[

bia - Wto 06 Gru, 2011 18:30

OSSA napisał/a:
tylko czasem mi żal zmarnowanej szansy.


może jeszcze nie wszystko stracone?

pterodaktyll - Wto 06 Gru, 2011 22:47

olga411 napisał/a:
na pn - zach.

Mam wrażenie, że raczej to jest bardziej na wschód niż na zachód.......... :mysli:

staaw - Wto 06 Gru, 2011 22:52

pterodaktyll napisał/a:
olga411 napisał/a:
na pn - zach.

Mam wrażenie, że raczej to jest bardziej na wschód niż na zachód.......... :mysli:

Szwejk mawiał że jak będzie szedł cały czas na zachód, to wejdzie od wschodu do Czeskich Budziejowic.... Więc nie czepiaj się kobiety....
:rotfl:

pterodaktyll - Wto 06 Gru, 2011 22:54

staaw napisał/a:
nie czepiaj się kobiety....

No faktyc\nie, niech sobie idzie na te Kamczatke w stronę zachodnią......... g45g21

Kiedyś tam dojdzie.......... :lol2:

olga - Śro 07 Gru, 2011 13:11

pterodaktyll napisał/a:
Mam wrażenie, że raczej to jest bardziej na wschód niż na zachód.......... :mysli:


Kanada jest na wschodzie??? :shock: No tak, jak przez Rosję to na wschód.

OSSA - Śro 07 Gru, 2011 13:38

olga411 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Mam wrażenie, że raczej to jest bardziej na wschód niż na zachód.......... :mysli:


Kanada jest na wschodzie??? :shock: No tak, jak przez Rosję to na wschód.


Chyba nie potrzebnie się stresujesz tym, że nie pracujesz w zawodzie. W Poznaniu prezydent postanowił zlikwidować 9 szkół, inne łączy w zespoły i wielu nauczycieli idzie na zieloną trawkę,

Młody mówił, że jego germanistka jest teraz bibliotekarką , pani ze świetlicy uczy katechezy, bo miała dobre układy z proboszczem. Inni nauczyciele ( poza układem poszli na zieloną trawkę).
Po prostu jest błąd w systemie kształcenia młodych ludzi , jak ja przyjechałam do Poznania było 8 lub 9 szkół wyższych , teraz jest około 30 i co piąty poznaniak jest studentem.
Może podobnie jest w innych regionach :mysli: :mysli: :mysli:

Fakt zawsze można wyjechać z tego kraju w poszukiwaniu lepszego życia, ale ja nie umiałabym gdzie indziej mieszkać na stałe. Ja wyjeżdżam za granicę ryczę , jak wracam :beczy: , widok znajomych miejsc i ludzi bezcenny.

olga - Śro 07 Gru, 2011 13:53

Czy ja bym umiała? Nie wiem. Myślę, że tęskniłabym, ale wychodzę z załażenia, że tam ojczyzna gdzie warunki do życia. Ja powtarzam, że mogę rowy kopać żebym tylko zarobiła na podstawowe potrzeby, żebym nie musiała chodzić po żadnych MOPSach i prosić o parę groszy. Jestem jeszcze zdrowa i jak kobieta pracująca żadnej pracy się nie boję. Dla mnie ubieganie się o zapomogi(już się nie ubiegam) i dofinansowanie (do czynszu) są poniżające. Uważam, że za osiem godzin pracy dziennie+alimenty powinno mnie być stać żeby zapewnić sobie i dzieciom egzystencję. Już nie marzę o wczasach, wycieczkach. Nie chodzę do kina, na basen nawet faje przestałam kupować(to akurat dobrze).
OSSA - Śro 07 Gru, 2011 14:12

olga411 napisał/a:
nawet faje przestałam kupować(to akurat dobrze).


za fajki :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: , dużo kosztują i śmierdzą :p

Co do reszty się zgadzam.

Znajome pracują w centrach handlowych świątek, piątek i niedziela, alimenty z funduszu. Jak pomagam im rozliczać PIT to płakać mi się chce, mają takie dochody, że ulgi na internet, na dzieci nie ma z czego odpisać. To jest upokarzające, jak muszą co roku składać oświadczenia , zaświadczenia do funduszu by parę złoty na dziecko dostać , a ojcowie nie poczuwają się do żadnego obowiązku, nie pracują i komornik jest :bezradny: :bezradny:

Dziewczyny żalą się, że dzieciaki mają do nich pretensje, bo brakuje na to i tamto, do ojca nie pójdą bo i tak nie pomoże, ma w nosie. Do d**** , ale trzeba żyć dalej.

Olga dasz radę :buziak: :buziak: :buziak:

olga - Pią 16 Gru, 2011 22:58

cholera, upisałam się tyle i se wyłaczyłam. Jeszcze na dokładkę emotki się nie da wstawić a komp wlecze się jak żółw. A chciałam napisać,że mojemu byłemu kończy się misiakowanie a zaczyna niedźwiedziowanie (spodobało mi się to określenie), czyli przyszła pora na wywalenie z chałupy, wspólnik też go się pozbywa bo ma dość , ja też mam dość.
Klara - Sob 17 Gru, 2011 07:55

olga411 napisał/a:
przyszła pora na wywalenie z chałupy

To on jeszcze u Ciebie mieszka? :szok:
Cały czas go niańczysz? 8|

olga - Sob 17 Gru, 2011 11:04

Klara napisał/a:
Cały czas go niańczysz? 8|




No, niestety. On tak kombinuje, żeby mi się to nie udało. Dzisiaj z samego rana wziął psy i poszedł. Wróci jak ja będę w pracy (to go nie wyrzucę), jak przyjdę z pracy to będzie noc więc nie będę robić zamieszania tylko pójdę spać. I tak co dzień.

OSSA - Sob 17 Gru, 2011 12:34

olga411 napisał/a:
Klara napisał/a:
Cały czas go niańczysz? 8|




No, niestety. On tak kombinuje, żeby mi się to nie udało. Dzisiaj z samego rana wziął psy i poszedł. Wróci jak ja będę w pracy (to go nie wyrzucę), jak przyjdę z pracy to będzie noc więc nie będę robić zamieszania tylko pójdę spać. I tak co dzień.


Musisz wyznaczyć termin i uprzedzić ,że jak sam się nie wyprowadzi do wystawisz jego ciuchy przed dom i tyle. Inaczej będziesz miała darmozjada cały czas na karku, przecież jemu tak jest dobrze ma wikt, opierunek i dach nad głową na twój koszt.

olga - Sob 17 Gru, 2011 12:47

OSSA napisał/a:
Musisz wyznaczyć termin i


mam wrazenie,że on nie zna kalendarza. Wywaliłam go. Ciekawe czy jak wrócę z pracy to będzie w domu czy nie.

olga - Śro 21 Gru, 2011 20:04

Poszłam dzisiaj na grupę a tu niespodzianka: wspólna wigilia z AA. Było bardzo fajnie, gitara,
śpiewanie kolęd, poczęstunek, ale najważniejsze to atmosfera taka prawdziwa, zyczliwa. Młoda koleżanka popłakiwała, a ja patrząc na nią też miałam łzę w oku. Nie wiem, może się mylę, ale moje odczucie jest takie, że niepijący alkoholicy to najbardziej szczerzy i życzliwi ludzie. Tak sobie myślałam, że oni są znacznie bardziej szczęśliwi niż my współ. Zauważyłam też, że jakoś tak dobrze się czuję w ich towarzystwie, czuję się rozumiana i niczego nie muszę udawać. Pozdrawiam wszystkich niepijących alko.

staaw - Śro 21 Gru, 2011 20:07

olga411 napisał/a:
Pozdrawiam wszystkich niepijących alko.

A niedawno chciałaś ich wieszać... :rotfl:
Buziaczki dla leczącej się współcośtam... :buziak:

Masz rację, leczącym się alko jest lżej... bo wiedzą że są chorzy....
Nie zwalają już na drugą stronę...

olga - Śro 21 Gru, 2011 20:14

A niedawno chciałaś ich wieszać... :rotfl:


Co Ty Stawciu wymyślasz, miałam na myśli żeby wsadzić takiego pijącego na przymus żeby mi się na śmierć nie zapił. To z troski o niego (raczej bardziej o siebie i dzieci)

staaw - Śro 21 Gru, 2011 20:17

olga411 napisał/a:
A niedawno chciałaś ich wieszać... :rotfl:


Co Ty Stawciu wymyślasz, miałam na myśli żeby wsadzić takiego pijącego na przymus żeby mi się na śmierć nie zapił. To z troski o niego (raczej bardziej o siebie i dzieci)

Pamiętam nasze rozmowy, niezbyt miłe były... Widać jak terapia działa...
Nie bierz tego tak śmiertelnie poważnie.... wiedziałem że jak poznasz jakiegoś trzeźwego alko to pazurki schowasz :rotfl:

olga - Śro 21 Gru, 2011 20:25

Chodziło mi o tych pijących. To co wtedy wypisywałam było wyrazem mojej desperacji. Szukałam jakichkolwiek możliwości zmiany sytuacji. Teraz się już poddałam. Niepijących podziwiam za to że żyją normalnie mimo i wbrew chorobie i są po prostu fajni.
OSSA - Śro 21 Gru, 2011 20:25

olga411 napisał/a:
Nie wiem, może się mylę, ale moje odczucie jest takie, że niepijący alkoholicy to najbardziej szczerzy i życzliwi ludzie.


Zgadam się z tobą, ja też mam wiele szacunku dla trzeźwych alkoh., którzy żyją zgodnie z programem 12 kroków.
:mgreen: :mgreen: :mgreen:

staaw - Śro 21 Gru, 2011 20:31

olga411 napisał/a:
To co wtedy wypisywałam było wyrazem mojej desperacji.

Przecież wiem Oleńko... :pocieszacz:

ulena - Śro 21 Gru, 2011 21:12

Witaj Olgo !!! CzytaLam Twoja historię i jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak krótkim czasie tyle w swoim zyciu zmieniłaś :buzki: ucze sie do Ciebie i jesteś moim wzorcem
pterodaktyll - Czw 22 Gru, 2011 10:49

olga411 napisał/a:
Pozdrawiam wszystkich niepijących alko.

Znaczy się mnie tyż..... :mgreen: .................. :buzki:

olga - Czw 22 Gru, 2011 15:45

pterodaktyll napisał/a:
Znaczy się mnie tyż..... :mgreen: ...........


Tyż, tyż. Ptero, Stawciu i wszyscy , których nie wymieniam - jesteście WIELCY

olga - Czw 22 Gru, 2011 15:47

Zazdroszczę Wam spokoju ducha. Gdy mnie ogarnia niepokój - czytam dezyderatę.
staaw - Czw 22 Gru, 2011 15:55

olga411 napisał/a:
Zazdroszczę Wam spokoju ducha. Gdy mnie ogarnia niepokój - czytam dezyderatę.
Zdziwiła byś się jakie emocje w moim duchu się kotłują... Nauczyłem się tylko że są inne sposoby by sobie z nimi radzić...
olga - Czw 22 Gru, 2011 16:22

Witaj Uleno. Cieszę się strasznie, że mogę być dla Ciebie wzorcem. Rzeczywiście wiele zmieniłam w swoim życiu, przede wszystkim uniezależniłam się od niego finansowo, materialnie i emocjonalnie chyba też. Jego picie czy nie picie, że sie tak wyraże brzydko - zwisa mi kompletnie. Jednakże nie mogę się go pozbyć z domu i tu jest problem. Wypraszam go kulturalnie i znacznie mniej kulturalnie i nie da rady. Muszę coś z tym zrobić bo dzieci sie niecierpliwią. Teraz nie pije (nie chodzi do pracy a pieniądze pochowane, pinów nie zna) i robi za gosposię, ale nie o takiego faceta mi chodzi.
olga - Pią 24 Lut, 2012 19:19

Ate miała rację, że to nie koniec moich problemów. Poszłam sprawdzić w końcu co w piwnicy mi zostało. Wyobraźcie sobie, że jest wszystko, a oprócz tego on. Nie chciał wyjść więc zamknęłam go na klucz i klucz zabrałam. Jak ja jutro przez to przebrnę :beczy:
evita - Pią 24 Lut, 2012 19:22

olga411 napisał/a:
Jak ja jutro przez to przebrnę

przebrniesz :pocieszacz: teraz cię chwyciła chwilowa niemoc ale do jutra to się tak pozbierasz, że jak trzeba będzie to nawet piwnicę razem z nim wyprowadzisz :roll:

pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 19:25

olga411 napisał/a:
Poszłam sprawdzić w końcu co w piwnicy mi zostało. Wyobraźcie sobie, że jest wszystko, a oprócz tego on.

zaczaił się? :shock:

olga - Pią 24 Lut, 2012 19:27

pietruszka napisał/a:
zaczaił się? :shock:

Nie, on tam mieszka :zalamka:

OSSA - Pią 24 Lut, 2012 19:37

olga411 napisał/a:
pietruszka napisał/a:
zaczaił się? :shock:

Nie, on tam mieszka :zalamka:

Olga zamknęłaś go na klucz w piwnicy :szok: , przecież ci napaskudzi nawet al. musi ..... pewnie pali jeszcze blok z dymem puści.
Lepiej było poczekać aż wyjdzie i wówczas piwnicę zamknąć. Jakby ponownie się włamał dzwoń na policję i muszą go zabrać.
:pocieszacz:

OSSA - Pią 24 Lut, 2012 19:42

olga411 napisał/a:
pietruszka napisał/a:
zaczaił się? :shock:

Nie, on tam mieszka :zalamka:


:pocieszacz: :pocieszacz:

olga - Pią 24 Lut, 2012 19:42

Dzisiaj w nocy śnił mi się, że był w domu. To był koszmar senny. Obudziłam się i stwierdziłam z ulgą, że to tylko sen, ale ogarnął mnie niepokój. W sklepie dowiedziałam się, że łazi po osiedlu, wczoraj szedł pijany. Postanowiłam wreszcie sprawdzić moją piwnicę.
Spotkałam dzisiaj jego kolegę z lat szkolnych z którym cały czas utrzymywał kontakt (porządny gość). Powiedziałam mu, że pozbyłam się już definitywnie (nie będę pisać jakiego określenia użyłam). Ten znajomy powiedział mi, że on był u niego i prosił o jedzenie. Stwierdził, że on już żebrze. Jak on nisko upadł. Zrobiło mi się strasznie smutno, chyba mi go żal.Nawet przyszło mi do głowy, że jednak jestem odpowiedzialna za niego i powinnam mu zorganizować coś, ale co ja mogę. Do jego rodziców nie zadzwonię bo nie chcę się denerwować, na pewno by mnie obwiniali za to, ze go wywaliłam

olga - Pią 24 Lut, 2012 19:44

Masz rację Ossa, o tym nie pomyślałam, ale co dzwonić teraz na policję, żeby go wyprowadzili. Wyprowadzą go przed blok i zostawią - chyba mnie go zostawią.
OSSA - Pią 24 Lut, 2012 19:58

olga411 napisał/a:
.Nawet przyszło mi do głowy, że jednak jestem odpowiedzialna za niego i powinnam mu zorganizować coś, ale co ja mogę.


Olga nie jesteś za niego odpowiedzialna to dorosły facet i sam wybrał takie życie.
Tylko od niego zależy, czy coś z tym zrobi czy pójdzie na dno.

Mojemu też zdarzało się nocować w piwnicy, zawsze się bałam, że przypadkiem może zaprószyć ogień, on jeść nie musi ale fajki w każdej ilości. Dlatego nie zamykałam go na klucz w razie W nawet nie mógłby uciec, poza tym każdy no wiesz, na s*** i myślisz, że sąsiedzi do kogo przyjdą (moi do mnie nachodzili).
Jeśli nie jesteś gotowa wezwać policji poczekaj , sam wyjdzie napić się będzie musiał :bezradny: wtedy zamkniesz piwnicę w razie czego wymienisz zamki lub kłódkę.

Uprzedź sąsiadów by mu nie pomagali, nie pożyczali jak chcą go utrzymywać ich wybór :bezradny: , ja otwarcie mówiłam jego zobowiązań nie płacę, jak ktoś pukał :banita:
Szybko przestali go wspierać i pomagać, pożyczać itd.

Tylko dlaczego mi przestali mówić dzień dobry :mysli: :mysli:

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:02

On już jest na dnie, ale to jego problem. Boję się zostawić drzwi otwarte, żeby mi nic nie wyniósł.
olga - Pią 24 Lut, 2012 20:04

Najgorsza jest świadomość, że on tam jest. Czyli blisko mnie. Czuję się jakby wrócił. Ten sen się chyba urzeczywistnił. I najgorsza jest świadomośc, że będę musiała znowu się z nim szarpać. Sama nie dam rady, będę musiała skorzystać z pomocy syna :beczy:
OSSA - Pią 24 Lut, 2012 20:11

olga411 napisał/a:
On już jest na dnie, ale to jego problem. Boję się zostawić drzwi otwarte, żeby mi nic nie wyniósł.

No zabezpiecz cenniejsze rzeczy w piwnicy lub dzwoń na policję. Muszą go zabrać nie jest twoim mężem, nie ma prawa przebywać w twoim domu, powiedz, że czujesz się zagrożona. Wiesz jak go zamkniesz na klucz we własnej piwnicy, a jemu coś się stanie możesz mieć kłopoty.

Nawet nie wiesz jak ciebie rozumiem :pocieszacz:

OSSA - Pią 24 Lut, 2012 20:14

olga411 napisał/a:
Najgorsza jest świadomość, że on tam jest. Czyli blisko mnie. Czuję się jakby wrócił. Ten sen się chyba urzeczywistnił. I najgorsza jest świadomośc, że będę musiała znowu się z nim szarpać. Sama nie dam rady, będę musiała skorzystać z pomocy syna :beczy:


Od tego jest policja i straż miejska. Syna zostaw w spokoju dzieciak nie może się szarpać z ojcem. To nigdy dobrze się nie kończy wiem z własnego doświadczenia, to robi prawdziwe spustoszenie w głowie młodego człowieka.

pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 20:29

olga411 napisał/a:
najgorsza jest świadomośc, że będę musiała znowu się z nim szarpać. Sama nie dam rady, będę musiała skorzystać z pomocy syna

W tym kraju jest policja. Przypominam Ci bo zdaje się, że zapomniałaś o tym. Nie szkoda Ci Młodego?...........(wystawiłem język)

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:32

pterodaktyll napisał/a:
Nie szkoda Ci Młodego?......


Ano szkoda, siebie też mi szkoda. Wolałabym żeby to ktoś zrobił a nie ja. Ale czy go zabiorą, wygląda na trzeźwego :beczy:

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:36

Jak on mi popsuł komfort życia, czuję sie fatalnie
evita - Pią 24 Lut, 2012 20:37

olga411 napisał/a:
Ale czy go zabiorą, wygląda na trzeźwego

a czy ona ma w tej piwnicy meldunek ? ma w dokumentach, że tam jest jego miejsce zamieszkania ? jeśli tak no to nawet się nie fatyguj ale jeśli nie to przebywa na tym terenie nielegalnie ! Niech go biorą do jakiejś noclegowni a ty się nie baw w alkomat bo że
olga411 napisał/a:
wygląda na trzeźwego
o niczym jeszcze nie świadczy :) Mój men jak wygląda na trzeźwego to wówczas ma ok 1,5 promila ;)
pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 20:38

olga411 napisał/a:
czy go zabiorą, wygląda na trzeźwego

Z Twojej piwnicy? No przecież się włamał............... :bezradny:
I o ile wiem to nie ma znaczenia, że miał klucze. Jest to obca osoba..............

DanaN - Pią 24 Lut, 2012 20:39

olga411 napisał/a:
znajomy powiedział mi, że on był u niego i prosił o jedzenie. Stwierdził, że on już żebrze
o jedzenie prosił, a na chlanie ma... ?
Cytat:
on już żebrze
mój robił tak samo
olga411 napisał/a:
Zrobiło mi się strasznie smutno, chyba mi go żal.Nawet przyszło mi do głowy, że jednak jestem odpowiedzialna za niego i powinnam mu zorganizować coś
wbudził poczucie winy w Tobie, osiągnął zamierzony cel? z jakiej okazji powinnaś mu cokolwiek organizować, albo angażować syna w wywalanie go... Jest policja !
OSSA - Pią 24 Lut, 2012 20:40

olga411 napisał/a:
Ale czy go zabiorą, wygląda na trzeźwego :beczy:



O tego są :nerwus: , na jakiej podstawie obcy facet siedzi w twojej piwnicy,

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:41

dałam mu klucze, żeby raz przenocował bo tak mnie męczył waleniem w parapet i telefonami, myślałam, ze na drugi dzień mi odda :glupek:
olga - Pią 24 Lut, 2012 20:42

dobra dzwonię
evita - Pią 24 Lut, 2012 20:43

olga411 napisał/a:
dałam mu klucze, żeby raz przenocował

"cel uświęca środki"
policja nie musi wiedzieć, że dałaś mu kiedyś te klucze a jeśli mąż tak będzie im mówił - zaprzecz temu ! ratuj swoją a nie jego d**ę !

evita - Pią 24 Lut, 2012 20:44

olga411 napisał/a:
dobra dzwonię

:brawo: i nie denerwuj się :pocieszacz:

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:48

zadzwoniłam, pan policjant podniósł mi ciśnienie, najpierw dociekał czyje jest mieszkanie, stwierdził, ze nie całkiem jest moje. \Przyjadą i będą wyjaśniać czyje jest mieszkanie. :nerwus: :zemdlał: :szok:
pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 20:51

olga411 napisał/a:
pan policjant podniósł mi ciśnienie

pan policjant ma obowiązek sprawdzić stan faktyczny, nie bierz tego do siebie tak osobiście, chyba nasza policja nie ma dostępu do akt własności nieruchomości... nawet przed ślusarzem zmieniającym zamki trzeba się wylegitymować (a przynajmniej powinno).
W każdym razie masz chyba prawo żądać zabezpieczenia Twojej własności (w piwnicy) przed złodziejem (nawet jak to były mąż).

pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 20:51

olga411 napisał/a:
najpierw dociekał czyje jest mieszkanie, stwierdził, ze nie całkiem jest moje.

Różne głupoty ludzie plotą...policja czasem też..........
olga411 napisał/a:
\Przyjadą i będą wyjaśniać czyje jest mieszkanie

Od razu poproś ich o numery służbowe i przygotuj sobie nr telefonu do komendy miejskiej a nie broń boże dzielnicowej i dzwoń przy nich nawet. Powiedz, jaka jest sytuacja i poproś żeby przysłali kogoś kompetentnego Powinno poskutkować...........

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:55

zaszłam do piwnicy i otworzyłam go w razie czego, żeby nie było, że ograniczyłam mu wolność, powiedziałam, żeby wychodził bo zaraz będzie policja NIE - to była jego odpowiedź
evita - Pią 24 Lut, 2012 20:56

olga411 napisał/a:
stwierdził, ze nie całkiem jest moje

a mąż jest jeszcze zameldowany ? jeśli nie to nie istotne czyje to mieszkanie, może być nawet twojego sąsiada a ty stoisz wiernie na straży i czuwasz coby nikt w szkodę sąsiadowi nie wlazł :uoee:

olga - Pią 24 Lut, 2012 20:58

nigdy nie był zameldowany
pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 21:01

olga411 napisał/a:
nigdy nie był zameldowany

no i to najważniejsze

kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:08

cześć olga441, tu klejna ko:)
bądź dzielna:)
mój biedak jak pił to nigdy nie mógł trafić do lodówki po jedzenie:) i na nic nie było go stać... ale schlany potrafił tupać od rana do wieczora... czasami nie śpiąc 2 dni...
a na trzeźwego wyglądał po samodzielnym spożyciu 0,5 litra wódki...

OSSA - Pią 24 Lut, 2012 21:16

olga411 napisał/a:
zaszłam do piwnicy i otworzyłam go w razie czego, żeby nie było, że ograniczyłam mu wolność, powiedziałam, żeby wychodził bo zaraz będzie policja NIE - to była jego odpowiedź


Przecież cały czas w tej piwnicy nie będzie siedział, dałaś mu klucze trudno, wyjdzie sam czy przy pomocy policji wymień zamek ( to naprawdę koszt kilkunastu zł) drugi raz nie wejdzie.

Olga wiem jak taki typ może uprzykrzyć życie. Mój men kiedyś postanowił nocować w aucie, dzwonię na policję i słyszę czy ma zapalony silnik ? Nie
To proszę zadzwonić jak ruszy z miejsca postoju .

Minus 20 mam stać koło samochodu i czekać kiedy on kogoś przejedzie?
Policjant póki siedzi w aucie z wyłączonym silnikiem oni nic nie mogą zrobić :bezradny: .

Poszałam z chłopakami zabraliśmy kluczyki :glupek: zamarznie jego problem, nie zamarzł po godzinie leżał na klatce. Auto otwarte, poszłam zamknęłam po cichu bez awantur.

olga - Pią 24 Lut, 2012 21:17

zabrali go, ale go puszczą, jak wróci i będzie się dobijał zabiorą go na dołek
OSSA - Pią 24 Lut, 2012 21:18

olga411 napisał/a:
zabrali go, ale go puszczą, jak wróci i będzie się dobijał zabiorą go na dołek
:brawo: już wiesz co masz robić :buziak:
OSSA - Pią 24 Lut, 2012 21:21

olga411 napisał/a:
zabrali go, ale go puszczą, jak wróci i będzie się dobijał zabiorą go na dołek


Olga ja nie wiem jak to się załatwia , ale jedna z moich znajomych załatwiła sądowy zakaz zbliżania do niej i dzieci. Były men nawet nie może wejść na klatkę jej bloku, bo ona dzwoniła na policję i od razu lądował na dołek.

olga - Pią 24 Lut, 2012 21:23

OSSA napisał/a:
sądowy zakaz zbliżania do niej i dziec


jeśli będzie mnie nękał to tak zrobię, ale czuję, że to nie koniec, mówił do policjantów, ze ma przysądzony pokój, nic nie wskórał bo nie ma wyroku, nie interesowało go to, wyrok mam ja, jego wyrok też

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 21:34

OSSA napisał/a:
sądowy zakaz zbliżania do niej i dzieci.


Tego typu rozwiązania stosuje sie, jako środek zapobiegawczy w przypadku, gdy mamy do czynienia z przemoca domową a przeciwko sprawcy zostało juz wszczęte postępowanie (na policji, w prokuraturze lub sądzie).
Odbywa się to w trybie bezprocesowym w terminie 30 dni od daty złożenia wniosku w sądzie.
Jest to taka "namiastka" eksmisji. I obowiązuje przez jakis ustalony termin; zazwyczaj do prawomocnego wyroku w postępowaniu o znęcanie.

olga - Pią 24 Lut, 2012 21:35

esaneta napisał/a:
gdy mamy do czynienia z przemoca domową a przeciwko sprawcy zostało juz wszczęte postępowanie


:beczy: toś mnie pocieszyła, ale czy jesteś pewna? na policji powiedzieli mi, że mogę złożyć taki wniosek w sądzie

OSSA - Pią 24 Lut, 2012 21:39

[quote="olga411"]
Nie martw się na zapas
odpocznij spokojnej nocy

olga - Pią 24 Lut, 2012 21:42

dzięki Ossa :buzki:
esaneta - Pią 24 Lut, 2012 21:44

Olga, czy Ty masz Niebieską Kartę, albo czy składałas kiedykolwiek na męża doniesienie o popełnieniu przestępstwa w kwestii znecania sie?
olga - Pią 24 Lut, 2012 21:45

Nie, bo on nigdy fizycznie sie nie znęcał
evita - Pią 24 Lut, 2012 21:49

olga411 napisał/a:
Nie, bo on nigdy fizycznie sie nie znęcał
esaneta napisał/a:
czy składałas kiedykolwiek na męża doniesienie o popełnieniu przestępstwa w kwestii znecania sie?

no to wyobraź sobie dla odmiany, że to nie twój ex tylko jakiś zupełnie obcy człowiek ... śmierdzący, brudny, włamujący się do twojej piwnicy pijaczyna ! czy reagowałabyś z takim namaszczeniem jak w stosunku do swojego exa ? przecież już nie tworzycie rodziny więc w żaden sposób nie zasługuje na lepsze traktowanie ;)

pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:51

olga411 napisał/a:
on nigdy fizycznie sie nie znęcał

A o psychicznym znęcaniu się słyszałaś?

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 21:53

olga411 napisał/a:
on nigdy fizycznie sie nie znęcał

znęcanie to nie tylko wybijanie zębów i łamanie żeber.
Przemoc psychiczna to również zakłócanie tzw. miru domowego.
A te pukanie w parapet, nękanie telefonami i zawładnięcie Twoją piwnicą to ewidentnie przykład znęcania sie psychicznego. Ty i dzieci macie prawo we własnym domu czuc się bezpiecznie a on Wam ten spokój odbiera.

olga - Pią 24 Lut, 2012 21:53

evita napisał/a:
nie zasługuje na lepsze traktowanie

żadnych wyrzutów sumienia nie mam, jest tylko lęk, który wzbudziła jego obecność, ale już się trochę uspokoiłam wiedząc, że go nie ma blisko i wiedząc co robić gdyby się pojawił. Chociaz myślę, że nie przyjdzie, bo już przecież wie, że nie ma zmiłuj.

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 21:55

olga411 napisał/a:
wiedząc co robić gdyby się pojawił.

997 albo 112 - na lodówce sobie zapisz. :mgreen:
I nawet nie próbuj się ugiąć, choćby przyjął postać sopla czy innego bałwanka, niech wówczas policja szuka mu miejsca. To JUŻ nie Twój problem.

olga - Pią 24 Lut, 2012 21:57

esaneta napisał/a:
nie próbuj się ugiąć,

W życiu, chyba bym zawału dostała jakby wszedł do mojego mieszkania. To już zamknięta historia. Dużo razy dawałam się nabierać. Jestem mądra po szkodzie. Czytałaś o moim śnie?

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 22:00

olga411 napisał/a:
Czytałaś o moim śnie?

czytałam, spokojnie - to tylko sen, wyłącz projektor w główce i biegnij do Knajpy Szymkowi frytki przyrządzać ;)

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:01

olga411 napisał/a:
już się trochę uspokoiłam wiedząc, że go nie ma blisko i wiedząc co robić gdyby się pojawił

gdy mojego mena zwinęli na dołek to w pierwszej chwili też tak pomyślałam tzn że nareszcie będzie chwila spokoju ... tylko, że ta chwila była niczym okamgnienie bo ciągle nasłuchiwałam kroków na schodach (które wydawało mi się, że autentycznie słyszę), pukania do drzwi (też słyszałam), co chwilę wydawało mi się, że samochód staje pod moim domem i oczywiście w mojej wyobraźni była to policja, która przywiozła mi problem z powrotem do domu 8| nie wierzę, że faktycznie się uspokoiłaś a jeśli naprawdę tak jest to jesteś wielka :okok: gdyby jednak nie - to mimo wszystko spokojnej nocy życzę :pocieszacz:

olga - Pią 24 Lut, 2012 22:04

No to dobrze, jak przyjdzie to wiem co robić, a sprawę w sadzie założyć to dla mnie nie problem, juz przez kilka przeszłam
olga - Pią 24 Lut, 2012 22:05

dzięki Evitko :buzki: wyobraź sobie, że naprawde sie uspokoiłam
esaneta - Pią 24 Lut, 2012 22:06

No to chyba ja jakis ewenement jestem. :mgreen:
Jak mojego Pana X zabierają na izbę, to mam ochotę zatrzeć rączki, jak po dobrze wykonanej robocie, bo wiem, że ładnych kilka a czasami nawet kilkanaście godzin niczym nie zmąconego spokoju mnie czeka. Przecież nie moga delikwenta stamtąd wypuścić dopóki nie "wygwizda"
0,00. fsdf43t
A mój długo trawi, oj długo ....

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:10

a bo ja to widocznie mało zaprawiona w "dołkowych" bojach jestem :foch1: teraz to ja już bym też rączki zacierała z radości :cwaniak:
;)

pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 22:13

esaneta napisał/a:
mam ochotę zatrzeć rączki, jak po dobrze wykonanej robocie

w pewnym sensie to jest dobrze wykonana robota :okok: - zapewnienie sobie i dzieciom spokoju i bezpieczeństwa, inna sprawa to kręcenie sobie filmów w głowie, ale to kuku na własne życzenie

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 22:15

pietruszka napisał/a:
inna sprawa to kręcenie sobie filmów w głowie, ale to kuku na własne życzenie

Pietruszko, a troszkę jasniej, bom nie załapała :drapie:

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:18

esaneta napisał/a:
troszkę jasniej, bom nie załapała

bo to o moją głowę, moje filmy i moje kuku lotto :mgreen:

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:19

esaneta napisał/a:
chcesz więcej?

liczyłam na więcej ale jak tylko biorę telefon w dłoń to nastaje cisza w moim domu :bezradny:

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 22:20

evita napisał/a:
bo to o moją głowę, moje filmy i moje kuku lotto

aha :tak:

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 22:22

evita napisał/a:
jak tylko biorę telefon w dłoń to nastaje cisza w moim domu

a telefon, to masz wstrząsoodporny? :mgreen:
ja w ubiegłe wakacje dwa aparaty straciłam. Mąż, gdy tylko widział w mojej ręce telefon furii dostawał. Kiedyś wykorzystał moment mojej nieuwagi zabrał mi telefon i zaczął uciekać a że trzeźwy oczywiście nie był, to spadł ze schodów razem z moim telefonem.
A miałam go dopiero dwa tygodnie :(

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:27

esaneta napisał/a:
Mąż, gdy tylko widział w mojej ręce telefon furii dostawał.

mój teraz też rzuca telefonem ale o dziwo swoim :wysmiewacz: wczoraj próbował zebrać go po takim kolejnym upadku do kupy ale baterię gdzieś wcięło. Dzisiaj podlewam moje kwiatki, patrzę a w doniczce z hiacyntami bateryjka leży :shock: podlałam :mgreen: hiacynty i tak już w przekwitanie wchodzą więc bateria już im nie zaszkodzi ;)

pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 22:27

evita napisał/a:
o moją głowę, moje filmy i moje kuku lotto :mgreen:

no nie tylko... swojego czasu (choć akurat nie musiałam używać tak drastycznych środków) najwięcej kuku na przykład po wysłaniu mena do mamusiu robiłam sama sobie w główce, a czy dotarł, a kiedy zechce mu się wrócić, a co zrobi jak wróci, a kiedy zadzwoni, a jak przyjdzie, to czy normalnie zadzwoni domofonem, czy będzie pod oknem wył, itd... zamiast po prostu zająć się sobą i cieszyć się chwilą spokoju.

esaneta - Pią 24 Lut, 2012 22:29

pietruszka napisał/a:
zamiast po prostu zająć się sobą i cieszyć się chwilą spokoju.

uffff, to ja juz tak mam od dłuzszego czasu.
Poza tym jestem uzbrojona w wiedzę, co zrobić, kiedy po powrocie rozrabia.

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:32

Pietrucha ja to kiedyś jak wywalałam mojego z domu (chętnie wychodził bo miał przynajmniej powód na dalsze picie) to później po nocach jeździłam po całym mieście i okolicach, żeby go zwinąć i bezpiecznie do domu odtransportować :shock: no bo niech by się chłopu coś nieszczęśliwego przydarzyło to ja bym w piekle się ugotowała :uoee:

Jednym słowem jestem w swej głupocie najlepsza z najlepszych :mgreen: takiej żony jak ja to ze świecą szukać :lol2:

Krzysztof 41 - Pią 24 Lut, 2012 22:32

Policja i tylko policja jak najczęściej, jak tylko daje pretekst, można tez oskarżyć o Stalking wtedy policja szybko działa.
Podaje link być może się przyda http://pl.wikipedia.org/wiki/Stalking

pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 22:36

evita napisał/a:
to później po nocach jeździłam po całym mieście i okolicach,

ja na to byłam za leniwa, a może miasto za duże? :wysmiewacz:
Chociaż ...w sumie... to zwykle wiedziałam, w którym pubie siedzi... chyba jednak nie chciało mi się...

pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 22:37

evita napisał/a:
Jednym słowem jestem w swej głupocie najlepsza z najlepszych :mgreen:

Evi, ja "swoich głupot" też nawywijałam... nie dokopuj sobie... radziłyśmy sobie w jedyny możliwy wówczas dla nas sposób... innych metod nie znałyśmy...

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:38

pietruszka napisał/a:
zwykle wiedziałam, w którym pubie siedzi

bo twój to inteligentnie w pubie siedział a mój biedak musiał się po ulicy i melinach szlajać więc musiałam przynajmniej zadbać o jego komfort powrotu do domu :foch:

evita - Pią 24 Lut, 2012 22:39

pietruszka napisał/a:
nie dokopuj sobie...

no co ty :) teraz to ja już traktuję jak dobry żart :mgreen: choć jeszcze nie tak dawno płakałam nad swoją głupotą :uoee:

olga - Pią 24 Lut, 2012 23:02

Spokój, nima go i mam nadzieję, ze nie będzie. W przyszłym tygodniu złożę pismo do sądu o zakaz zbliżania się.
Linka - Pią 24 Lut, 2012 23:24

Olga trzymaj się 98l9i
olga - Pią 24 Lut, 2012 23:25

Dzięki LInka, dam radę, tyle razy wracałam do pionu, że już mam to przećwiczone
pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 23:31

olga411 napisał/a:
tyle razy wracałam do pionu




:mgreen: :mgreen: :mgreen:

olga - Pią 24 Lut, 2012 23:33

:smieje: jestem jak wańka - wstańka - rzeczywiście, wstaję i idę dalej
Flandria - Sob 25 Lut, 2012 00:57

OSSA napisał/a:
Od tego jest policja i straż miejska. Syna zostaw w spokoju dzieciak nie może się szarpać z ojcem. To nigdy dobrze się nie kończy wiem z własnego doświadczenia, to robi prawdziwe spustoszenie w głowie młodego człowieka.

jestem pod sporym wrażeniem Ossa :okok:

OSSA - Sob 25 Lut, 2012 10:57

Flandra napisał/a:
OSSA napisał/a:
Od tego jest policja i straż miejska. Syna zostaw w spokoju dzieciak nie może się szarpać z ojcem. To nigdy dobrze się nie kończy wiem z własnego doświadczenia, to robi prawdziwe spustoszenie w głowie młodego człowieka.

jestem pod sporym wrażeniem Ossa :okok:


Wiesz ja mam dwóch synów ( 24,20l) , kiedy byli mali przyglądali się biernie jak on szalał, kiedy zaczęli być nastolatkami stawali w mojej obronie, ale to odbiło się na psychice młodszego syna, kiedyś odreagował stres z domu na młodszym koledze ze szkoły miał poważne kłopoty włącznie z sądem dla nieletnich. Od tamtej pory jak men pił i rozrabiał w domu wzywałam policję, albo zostawiałam typa za drzwiami wówczas policję wzywali sąsiedzi. Zresztą od rozwodu on się pilnuje nie było potrzeby wzywania stróżów prawa.

olga - Sob 25 Lut, 2012 11:09

Bardzo się cieszę, że zrobiłam tak jak zrobiłam. Zaoszczędziłam nerwów sobie i przede wszystkim synowi. Jeszcze raz dziękuje wszystkim, którzy mi pomogli :buzki:
olga - Sob 17 Mar, 2012 09:11

Dzisiaj mija rok jak złożyłam pozew o rozwód. Spotykam się z różnymi ocenami faktu samego rozwodu, między innymi takimi, że to choroba a ja go opuściłam, że ślubowałam "w zdrowiu i chorobie" że "nie opuszczę cię aż do śmierci" itd. Irytuje mnie to bardzo. Ludzie nie maja pojęcia o alkoholizmie, Nie wiedzą co to znaczy żyć z człowiekiem uzależnionym, nie wiedzą jak to wpływa na psychikę reszty rodziny a przede wszystkim dzieci. Radzono mi abym spróbowała z nim rozmawiać, tłumaczyć mu.
Ja jestem dumna z siebie, czuję się wolna od jego choroby, jestem niezależna i teraz naprawdę moge zdrowieć.

Dzisiaj też są jego imieniny, złożyłam pozew 17 marca, rozwód uzyskałam 11 lipca w imieniny Olgi - co za zbieg okoliczności, dziwne prawda?

Mysza - Sob 17 Mar, 2012 09:40

olga411 napisał/a:
Irytuje mnie to bardzo. Ludzie nie maja pojęcia o alkoholizmie, Nie wiedzą co to znaczy żyć z człowiekiem uzależnionym, nie wiedzą jak to wpływa na psychikę reszty rodziny a przede wszystkim dzieci. Radzono mi abym spróbowała z nim rozmawiać, tłumaczyć mu.

Ja, kiedy mi zarzucano, że wyrzuciłam, że nie wspieram...odpowiadałam że rozmawiać i dyskutować będę tylko z osobami, które mają pojęcie co znaczy żyć pod jednym dachem z alkoholikiem...
Nawet moja własna matka stwierdziła ostatnio, że powinnam wspierać (a ona to wsparcie rozumie zupełnie inaczej, niż ja), więc z całkowitym spokojem (bo teraz nareszcie już potrafię) odpowiedziałam, że właśnie wsparcie jakiego udzieliłam ostatnio...jest nadzwyczaj skuteczne :)
Estera ma w podpisie że trzeba przeżyć... i to jest prawda... nikt nie ma prawa osądzać, oceniać, czy potępiać, dopóki nie ma zielonego pojęcia o czym mówi...
Zdrowiej Olgo...na zdrowie :buzki:

OSSA - Sob 17 Mar, 2012 10:34

Dziewczyny doskonale was rozumiem ja doświadczyłam tego samego. Chciałam coś napisać ale wracają wspomnienia, które chcę wymazać ze swojej pamięci.

Olga życzę Ci byś osiągnęła upragniony spokój i pogodę ducha.
:pocieszacz: :buziak:

olga - Sob 17 Mar, 2012 11:12

Dzięki Ossa. Wyobraź sobie, że ja nic nie wspominam, do niczego nie wracam. Może to świeże bardzo i dlatego. A może dlatego, że od dawna nawet jeżeli coś dobrego się działo to było to jakby na siłę dla dobra dzieci, tak bardzo chciałam mieć chociaż namiastkę normalności.

A pogoda ducha chyba już we mnie jest.

evita - Sob 17 Mar, 2012 11:26

myszaczek napisał/a:
kiedy mi zarzucano, że wyrzuciłam, że nie wspieram...

teraz mam podobnie 8| już raz przerabiałam to z całą moją rodzinką gdy men wrócił 2 lata temu z detoxu i niby wydawałoby się, że już wszystko wszystkim wytłumaczyłam i dotarło wreszcie, że nie mam ochoty na wspieranie a tu zonk :uoee: wprawdzie nikt mi tego nie wypomina ale nie ma dnia żebym nie miała telefonu od mamy i kilku innych osób, które to by się nie pytały co tam u mężusia słychać na odwyku. Jak odpowiadam, że nie wiem bo nie dzwonię to nawet gdy milczą wyczuwam brak akceptacji na takie moje postępowanie :uoee:

Dziubas - Sob 17 Mar, 2012 11:37

myszaczek napisał/a:
właśnie wsparcie jakiego udzieliłam ostatnio...jest nadzwyczaj skuteczne

A ja potwierdzam :mgreen:

pietruszka - Sob 17 Mar, 2012 11:37

olga411 napisał/a:
Nie wiedzą co to znaczy żyć z człowiekiem uzależnionym, nie wiedzą jak to wpływa na psychikę reszty rodziny a przede wszystkim dzieci. Radzono mi abym spróbowała z nim rozmawiać, tłumaczyć mu.

Ludzie nie zrozumieją, jeśli nie przeżyją sami na własnej skórze. Zwróćcie uwagę dziewczyny na to, co kiedyś zauważyłam: najgłośniej gadają Ci, którzy sami mają przerąbane w swoim życiu: są samotni (nawet w związkach), nieszczęśliwi, zaplątani w różne przymusy społeczne, cierpiący w imię idei, poświęcający się (bez sensu zwykle), itd.
Plotkarze, obgadywacze to zwykle osoby mające same jakiś trudny problem w życiu - zajmowanie się innymi, wścibianie nosa w nie swoje sprawy, ocenianie surowo innych, przyklejanie moralnych etykietek - to dla nich sposób na ulżenie sobie, odwrócenie wzroku od samych siebie i własnego najczęściej nieszczęśliwego życia.

Najlepiej uodpornić się na takie gadanie - nikt za mnie nie zje tej zupy, którą sobie nawarzyłam (ja tam już jestem zwolenniczką odpowiedzialności za swoje życie i swoje decyzje). Bo ludziska gadać będą i tak - nie wyśle się całego świata na terapię (a czasem by się przydało :) )

olga411 napisał/a:
Ja jestem dumna z siebie, czuję się wolna od jego choroby, jestem niezależna i teraz naprawdę moge zdrowieć.
:brawo:
staaw - Sob 17 Mar, 2012 11:48

OSSA napisał/a:
Chciałam coś napisać ale wracają wspomnienia, które chcę wymazać ze swojej pamięci.

Ja kiedy zamiast wymazywać, pogodziłem się że przeszłości nie zmienię, poczułem się dużo szczęśliwszy...
Próbowałaś pokochać, przynajmniej zaakceptować, swoją przeszłość?
(Moja też słodka nie była :bezradny: )

Z tego co wiem, człowiek nie zapomina NICZEGO, potwór leży sobie głęboko uśpiony i wraca w najmniej odpowiednim momencie...

Flandria - Sob 17 Mar, 2012 12:16

olga411 napisał/a:
Radzono mi abym spróbowała z nim rozmawiać, tłumaczyć mu.

"wszędzie lepiej gdzie nas nie ma"
Jak oglądam lekkoatletykę to też wydaje mi się łatwe przebiec 100 m w 10 sekund :mgreen:
ale jak już jestem na bieżni ... to inna sprawa ... :wysmiewacz:

trzymaj się :)

OSSA - Sob 17 Mar, 2012 12:17

staaw napisał/a:

Ja kiedy zamiast wymazywać, pogodziłem się że przeszłości nie zmienię, poczułem się dużo szczęśliwszy...
Próbowałaś pokochać, przynajmniej zaakceptować, swoją przeszłość?
(Moja też słodka nie była :bezradny: ).


Oczywiście nie da się uciec od przeszłości jak wiesz spędziłam z pijącym facetem 25l, właściwie całe moje dorosłe życie od matury do .... Dobre dni przeplatały się z ciągami, detoksami, terapią i ciągami. Nie wiem, ale nie lubię wracać do przeszłości , nie lubię siebie z tamtych lat , wstyd mi że tak się zachowywała i wyglądałam.
Skulona , zgarbiona z maską na twarzy, no przecież trzeba było maskować sińce i zapuchnięte od płaczu oczy. Na pozór twarda baba , a w środku ...

Staaw ja nie chcę o tym pamiętać , wolę siebie teraz uśmiechniętą, zadbaną, odzyskałam poczucie własnej wartości, mam dobry kontakt z synami ( nie zawsze tak było).

staaw - Sob 17 Mar, 2012 12:23

OSSA napisał/a:

Staaw ja nie chcę o tym pamiętać , wolę siebie teraz uśmiechniętą, zadbaną, odzyskałam poczucie własnej wartości, mam dobry kontakt z synami ( nie zawsze tak było).

Problem w tym że jak nie zaakceptujesz a wyprzesz przeszłość, w najmniej odpowiednim momencie wróci ta zgarbiona baba z sińcami...

Kiedy bliska (formalnie bliska) mi osoba wypomniała mi pijacką przeszłość, ja nie uciekłem, nie tłumaczyłem się jak się spodziewała. Przeprosiłem jeżeli poczuła się skrzywdzona, choć sytuacja jej nie dotyczyła.
Do dzisiaj mam z nią spokój...

olga - Nie 18 Mar, 2012 12:07

Wczoraj rozmawiałam z moim ojcem. on w pełni akceptuje moje decyzje. Chociaż jest praktykującym katolikiem nigdy nie wypowiedział się negatywnie na temat rozwodu a teraz rozstania z jakby nie było - mężem. Do końca miał nadzieję, że on przestanie pić i wszystko się ułoży. Gdy przekazałam mu informację, że on już nie mieszka z nami wyczułam w głosie ulgę. Wczoraj zapytałam ojca czy ciotki wiedzą. Podobno jeszcze nie, ale na pewno tego nie pochwalą (to są słowa ojca), gdy się dowiedzą o ktosiu to będzie dla nich szok, bo to jest cudzołóstwo. :szok:
Niewiele mnie obchodzi opinia moich ciotek ale bardzo mnie dziwi. Przecież to nie ja zawiniłam rozpadowi małżeństwa, mam prawo do normalnego życia i chwil szczęścia, których już dawno nie zaznałam. Jak można mi tego odmawiać.

OSSA - Nie 18 Mar, 2012 13:15

olga411 napisał/a:

Przecież to nie ja zawiniłam rozpadowi małżeństwa, mam prawo do normalnego życia i chwil szczęścia, których już dawno nie zaznałam. Jak można mi tego odmawiać.


Olga życzę ci jak najlepiej, masz prawo do normalnego życia i osobistego szczęścia.
No cóż ciotki mogą tego zwyczajnie nie rozumieć i chyba nie masz powodu im się tłumaczyć ze swoich decyzji.


Moja znajoma rozwiodła się, przez kilka lat utrzymywała byłego męża wcale nie dlatego , że chciała tylko sąd orzekł rozwód z jego winy z prawem do lokalu socjalnego. Oczywiście gmina nie ma takich lokali , komornik nie mógł go eksmitować na bruk. Tym sposobem pasożytował na niej przez kilka lat . Cała rodzina jej "współczuła", ale jak w końcu dostała jakiś jubileusz wynajęła mu lokal na dwa miesiące i komornik w obstawie policji go wyprowadził. Rodzina zmieniła zadanie, przecież ona zła wywaliła chłopa.

Wiesz czemu, bo pan % wcale nie poszedł szukać pracy, zaczął nachodzić rodzinę brudny, śmierdzący, żebrał, pożyczał pieniądze. Nikt nie chciał przygarnąć darmozjada , a wstyd było się przyznać, że syn, brat, kuzyn szwenda się jak zwykły żul.

Jak mieszkał z b.żoną oni mieli sumienie czyste.

olga - Wto 20 Mar, 2012 10:26

Natknęłam się przed chwilą na jego zeszyty z zapiskami z odwyku. Koszmar. Tak jakby wszystko wróciło. Pamiętam jak jeździłam do niego w odwiedziny i jak się cieszyłam z tego, że tak umie sie uzewnętrznić. Myślałam, że robi rozrachunek z sobą i swoją przeszłością. Chociaż brałam też pod uwagę to że jest to kolejna manipulacja. Schowałam do torby z jego szmatami i zasunęłam suwak. Nie ma.
esaneta - Wto 20 Mar, 2012 10:37

olga411 napisał/a:
zasunęłam suwak. Nie ma.

Kończysz tym samym pewien rozdział w soim życiu :)

konformistka - Śro 21 Mar, 2012 16:05

Witaj Olgo,

przeczytałam cały Twój wątek i jakbym zobaczyła w nim siebie.
Wprawdzie nie rozwiodłam się ale uzyskałam w zeszłym roku orzeczenie o separacji
i zmusiłam uzależnionego małżonka do wyprowadzki z mieszkania.
Nie obyło się bez wizyt policji.

Od czasu do czasu go widuję jak przychodzi w odwiedziny do dzieci.
Nadal pije ale to już nie jest mój problem.

To czego się obawiam to tego, żeby nie wejść w kolejny toksyczny związek.
Dlatego chodzę teraz na terapię dda, żeby przeszłość nie zaważyła na przyszłości.

I tego sobie, Tobie i nam wszystkim życzę. Amen. :)

olga - Wto 27 Mar, 2012 10:08

Będzie sprawa karna w sądzie :hurra:
ostałam pismo z sądu a w nim, że mogę być oskarżycielem posiłkowym. Kompletnie nie wiem co to oznacza i z czym się wiąże. Może macie jakies doświadczenia w tym temacie i możecie mi coś doradzić?

głęboka otchłań - Wto 27 Mar, 2012 10:11

Olga porozmawiaj z EsAnetą, ona też była oskarżycielem posilkowym w swojej sprawie rozwodowej.
esaneta - Wto 27 Mar, 2012 10:39

olga411 napisał/a:
Będzie sprawa karna w sądzie

co to za sprawa?

głęboka otchłań napisał/a:
ona też była oskarżycielem posilkowym w swojej sprawie rozwodowej

Aniu ja wciąż jestem przed rozwodem, to sprawa o znęcanie

olga - Wto 27 Mar, 2012 10:51

esaneta napisał/a:
co to za sprawa?

Niby bzdura, portfel mi obrobił z kasy, zgłosiłam na policję kradzież no i będzie sprawa. Wiele mu nie zrobią ale niech się tak stanie. Dlatego też zastanawiam się czy warto się angażować. Może lepiej iść, powiedzieć jak było i tyle. Dostanie pewnie jakąś grzywnę, którą tatuś za niego zapłaci.

smokooka - Wto 27 Mar, 2012 10:57

Bardzo dobrze, może i sprawa lekka dla sądu i byle co mu grozi, ale wielkie :brawo:
olga - Wto 27 Mar, 2012 11:00

Dzięki i. Dla mnie to pikuś. Ukradł, niech go sądzą. Co prawda wolałabym do tego sądu nie iść, żeby nie patrzeć na niego, bo znowu złe emocje się pojawią, ale jak mus to mus.
esaneta - Wto 27 Mar, 2012 11:09

Olga, za 10 minut cos Ci tu napisze w tym temacie.
olga - Wto 27 Mar, 2012 11:11

:smieje: ok :buzki:
esaneta - Wto 27 Mar, 2012 11:24

olga411 napisał/a:
mogę być oskarżycielem posiłkowym

Oskarzyciel posiłkowy jest po to, by (definicja made by mój kolega prawnik) w przypadku, gdy trafi Ci sie leniwy prokurator, samej zadawac pytania, wnioskowac o dowody itp. W moim przypadku faktycznie był leniwy prokurator (siedział i ziewał :evil: ), więc ja robiłam sobie notatki z przesłuchań świadków i kiedy nasuneło mi sie jakies pytanie, to je zadawałam.
Ponadto, oskarzyciel posiłkowy ma wgląd w akta sprawy.
Dla mnie to była (wciąż jest) bardzo ważna "funkcja", gdyz mnie zależy na wyniku tej sprawy. Pytanie, czy Tobie zalezy na tym wyniku, skoro "masz to za sobą" fsdf43t

olga - Wto 27 Mar, 2012 11:27

Cytat:
Tobie zalezy na tym wyniku, skoro "masz to za sobą" fsdf43t
_________________


No właśnie, że nie bardzo. Więc dam sobie spokój. Sprawa się odbdzie bo nie zamierzam się wycofywać. Ukradł, niech ma karę. Pójdę, powiem jak było, zamknę drzwi za sobą i wyjdę.

esaneta - Wto 27 Mar, 2012 11:38

jasne :)
olga - Wto 27 Mar, 2012 11:41

i niech tak się stanie


wezwanie dla niego przyszło na mój adres a jego adres zameldowania mieli :mysli:
nie odebrałam oczywiście

olga - Wto 17 Kwi, 2012 08:19

Sprawa została odroczona do 28 maja z powodu niedoręczenia mu wezwania. Kolejne sąd tez wyśle na mój adres :shock: Policja zostanie zobowiązana do powiadomienia go w miejscu zamieszkania.
Dziwię sie tylko bardzo czemu zawiadomienie przyjdzie na mój adres :mysli:
Szkoda, że nie do sąsiadki bo przecież to to samo. No ale cóż - to jest sąd, dlatego też nie dyskutowałam. Ciekawe czy jak będziemy 10 lat po rozwodzie to będziemy tak traktowani jakbyśmy byli razem.

Poza tym on ma obrońcę, z urzędu na pewno. Nie wiem czy każdy taki co ma sprawę karną obligatoryjnie dostaje obrońcę. ciekawe co ta obrońca będzie ode mnie chciała, bo już sie boje.

esaneta - Wto 17 Kwi, 2012 08:22

olga411 napisał/a:
Nie wiem czy każdy taki co ma sprawę karną obligatoryjnie dostaje obrońcę

Tak, każdy oskarżony ma prawo do obrony, więc dostaje obrońcę z urzędu (chyba, ze sam zadecyduje inaczej). Dodam jeszcze, że nie jest on darmowy, ale o tym oskarżony dowie się po zakończeniu postepowania sądowego :mgreen:

olga411 napisał/a:
ciekawe co ta obrońca będzie ode mnie chciała, bo już sie boje.

a niby czego? kto komu portfel przetrzepał?

olga - Wto 17 Kwi, 2012 08:34

Nie wiem, może będzie dociekać czy aby na pewno, czy te 50 zł tam było, a może wczoraj wydałam a nie pamiętam i tego typu tam.
esaneta - Wto 17 Kwi, 2012 08:37

Ty wyłącz ten projektor w główce :nono:
Powiem Ci tak, gdy czekaja mnie jakieś sądy lub coś podobnego i zaczynam wymiekać, mój zaprzyjaźniony prawnik mówi mi zawsze tak: "Idź i powiedz jak było" :)
Prawda, ze proste a mądre? fsdf43t

olga - Wto 17 Kwi, 2012 08:42

esaneta napisał/a:
"Idź i powiedz jak było


Tak też zamierzam zrobić.
Nie jest to jakiś paraliżujący mnie lęk
Samo słowo "obrońca" misia źle mi sie kojarzy i mnie denerwuje.

pterodaktyll - Wto 17 Kwi, 2012 09:20

olga411 napisał/a:
słowo "obrońca" .... źle mi sie kojarzy i mnie denerwuje.

To może ja się nadam na Twojego? Pyskaty w miare jestem i intelygentny tyż :skromny:

esaneta - Wto 17 Kwi, 2012 09:26

pterodaktyll napisał/a:
olga411 napisał/a:
słowo "obrońca" .... źle mi sie kojarzy i mnie denerwuje.

To może ja się nadam na Twojego? Pyskaty w miare jestem i intelygentny tyż :skromny:


ale certyfikatu nie masz? :lol2:

Żeglarz - Wto 17 Kwi, 2012 09:33

Ale protestować potrafi :)
pterodaktyll - Wto 17 Kwi, 2012 09:33

esaneta napisał/a:
ale certyfikatu nie masz? :lol2:

Łomatko!!! Następna Flandra...... :szok:

olga - Nie 22 Kwi, 2012 07:49

Wczoraj zadzwoniła do mnie bratowa eksa i poinformowała mnie, że eks jest w szpitalu.Wczoraj nad ranem wszedł do jego pokoju jego ojciec i znalazł go nieprzytomnego w łóżku. Nie pisała bym może nawet o tym tylko, że dzwonił teraz mój ojciec i niemalże nakazał mi jego odwiedziny w szpitalu, bo przecież wg kościoła to nadal mój mąż, bo tyle lat nas utrzymywał, bo jaki był to był ale wcale nie był zły. Powiedziałam stanowczo, że nie pójdę bo jakikolwiek kontakt z nim i jego rodziną burzy moją marną równowage psychiczną. Z czym się w końcu zgodził, ale dzieci kazał wysłać :szok: one też nie chcą iść. Czy będa kiedyś miały wyrzuty sumienia :bezradny:
OSSA - Nie 22 Kwi, 2012 07:54

olga411 napisał/a:
Z czym się w końcu zgodził, ale dzieci kazał wysłać one też nie chcą iść. Czy będa kiedyś miały wyrzuty sumienia


Olga dzieci z tego co wiem są dorosłe i samodzielnie podejmują decyzję.
Jeśli nie chcą iść to tylko ich decyzja i ewentualnie ich wyrzuty sumienia.

Babeta35 - Nie 22 Kwi, 2012 07:57

Olga, są dorosłe.To ich sprawa, ich uczucia do ojca.Tobie nic do tego.
cool - Nie 22 Kwi, 2012 07:57

olga411 napisał/a:
Powiedziałam stanowczo, że nie pójdę bo jakikolwiek kontakt z nim i jego rodziną burzy moją marną równowage psychiczną. Z czym się w końcu zgodził,


hej brawo dbaj o siebie :) ważne aby być w zgodzie z sobą

pozdrawiam

olga - Nie 22 Kwi, 2012 07:58

OSSA napisał/a:
Jeśli nie chcą iść to tylko ich decyzja i ewentualnie ich wyrzuty sumienia.


Ja tez tak myślę i nie zamierzam ich na siłę wysyłać. Zresztą "na siłę" to pochodza naokoło bloku i powiedza, że były w szpitalu. A po co.
Mogę najwyżej z nimi porozmawiać, że mogą mie kiedyś żal do siebie, że nie poszły do- jakby nie było - ojca.

Izzy - Nie 22 Kwi, 2012 07:58

jak nie masz potrzeby odwiedzin, to po co masz iść, bezsensu; żeby innych zadowolić; tak trzymaj
olga - Nie 22 Kwi, 2012 07:59

Taki argument z ust ojca też padł - tamta rodzina sie ucieszy jak sie dowiedzą, że byłam. Co za bezsens.
OSSA - Nie 22 Kwi, 2012 08:12

olga411 napisał/a:
Taki argument z ust ojca też padł - tamta rodzina sie ucieszy jak sie dowiedzą, że byłam. Co za bezsens.


Oj nie jest ci ławo :pocieszacz:
Tamta rodzina liczy pewnie na to, że zobaczysz biednego chorego misia i przygarniesz go z powrotem, tym samym oni będą mieli kłopot z głowy.


Mojemu ex została tylko siostra, kiedy był w szpitalu chciałam ją zawiadomić, okazało się, że zmieniła nr telefonu i nie raczyła podać jedynemu bratu. Wystraszyła się, że po naszym rozwodzie może mieć kłopot i profilaktycznie ucięła wszelkie kontakty.

olga - Nie 22 Kwi, 2012 08:18

OSSA napisał/a:
Tamta rodzina liczy pewnie na to, że zobaczysz biednego chorego misia i przygarniesz go z powrotem, tym samym oni będą mieli kłopot z głowy.



Tak też myślę :tak:

Marc-elus - Nie 22 Kwi, 2012 08:34

Bez przesady, człowiek jest w szpitalu, a Wy już kręcicie filmy co to nie uknuła tamta rodzina....
Tak samo, pójście do tego szpitala to nie wyprawa do piekła.

Ja bym poszedł, nawet jakbym czuł do tego niechęć. Natomiast jeżeli miałoby to wzbudzić wiele bardzo negatywnych uczuć, to bym nie poszedł.

olga - Nie 22 Kwi, 2012 08:38

U mnie wzbudzi bardzo negatywne uczucia - więc nie pójde. Poza tym (odsądzicie mnie od czci i wiary) on jest mi potrzebny tylko ze względu na alimenty więc chcę żeby żył. Nic mnie z nim nie łączy. Nie mam powodu odwiedzać obcego człowieka i jeszcze patrzeć do jakiego stanu sie doprowadził. Przecież kiedyś go kocchałam.
pterodaktyll - Nie 22 Kwi, 2012 08:38

Marc-elus napisał/a:
Ja bym poszedł, nawet jakbym czuł do tego niechęć. Natomiast jeżeli miałoby to wzbudzić wiele bardzo negatywnych uczuć, to bym nie poszedł.

No to właściwie co byś zrobił..........przeczytaj jeszcze raz to co napisałeś

Marc-elus napisał/a:
Ja bym poszedł, nawet jakbym czuł do tego niechęć.

Marc-elus napisał/a:
jeżeli miałoby to wzbudzić wiele bardzo negatywnych uczuć, to bym nie poszedł.

Niechęć jest dla Ciebie uczuciem pozytywnym czy negatywnym :mysli:

Marc-elus - Nie 22 Kwi, 2012 08:45

pterodaktyll napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Ja bym poszedł, nawet jakbym czuł do tego niechęć. Natomiast jeżeli miałoby to wzbudzić wiele bardzo negatywnych uczuć, to bym nie poszedł.

No to właściwie co byś zrobił..........przeczytaj jeszcze raz to co napisałeś

Marc-elus napisał/a:
Ja bym poszedł, nawet jakbym czuł do tego niechęć.

Marc-elus napisał/a:
jeżeli miałoby to wzbudzić wiele bardzo negatywnych uczuć, to bym nie poszedł.

Niechęć jest dla Ciebie uczuciem pozytywnym czy negatywnym :mysli:

Ptero, niechęć to dość "lekkie" uczucie. Nie jest dla mnie obciążeniem....
Natomiast pisałem co do nienawiści itd.

Do obcego człowieka byłbym w stanie pójść, do takiego którego nienawidzę - nie.
Choć właściwie, po co iść do obcego? :mysli:
Bo rodzina(moja) ma taki kaprys? Kiepski powód.

olga - Nie 22 Kwi, 2012 08:47

Ja go wcale nie nienawidzę , jestem pogodzona z nim i jego chorobą. Nie pójdę bo jest dla mnie obcym człowiekiem, wolę zajmować sie sobą. Poza tym to wszystko jest "swieże" i będzie bolało. Więc po co?
Marc-elus - Nie 22 Kwi, 2012 08:54

olga411 napisał/a:
będzie bolało. Więc po co?

Bez sensu. :)

OSSA - Nie 22 Kwi, 2012 09:49

olga411 napisał/a:
Ja go wcale nie nienawidzę , jestem pogodzona z nim i jego chorobą.


Jesteś tego pewna ???

olga411 napisał/a:
Nie pójdę bo jest dla mnie obcym człowiekiem,


olga411 napisał/a:
Poza tym to wszystko jest "swieże" i będzie bolało.

esaneta - Nie 22 Kwi, 2012 10:38

Olga, powiem Ci co ja bym zrobiła.
Przede wszystkim posłuchała SIEBIE.
Jeżeli postapisz wbrew Sobie, to pojawi się dyskomfort.
Abstrahując od tych gierek rodziny eksa, czy postawy Twojego ojca.
Chcesz, idź. I w nosie miej nagonkę swojej eks rodzinki, bądź ponad to.
Nie chcesz, nie idź i bądź spokojna.
Zawsze zgodnie z Sobą, nigdy wbrew.
A dzieciom pozwól samodzielnie podjąć decyzję.

Linka - Nie 22 Kwi, 2012 14:41

Olgo miałam o tym nie pisać bo sobie z tym poradziłam, ale .....
w ubiegłą niedzielę próbował mnie zmanipulować w podobny sposób mój i męża kolega, niepijący alko.
Otóż mój mąż całe święta, w sumie 10 dni spędził na detoksie, nie odwiedzałam go , nie dzwoniłam. I dzwoni ten kolega do mnie, że coś tam poważniejszego u męża wykryli i przeniosą go na inny oddział na dalsze leczenie. A teraz najważniejsze "może teraz jako żona powinnaś go odwiedzić, zainteresować się" :shock:
Nie ukrywam, żę płakałam, wyczułam manipulację i taką bezsilność że nigdy się nie uwolnię.
Pomógł telefon , spotkanie z przyjaciółkami.
Mąż następnego dnia wrócił do domu.

olga - Wto 24 Kwi, 2012 19:21

Dowiedziałam sie dzisiaj od jego bratowej, że on borygo wychlał. Leży w szpitalu wojewódzkim na nefrologii chyba, nery mu wysiadły i jest dializowany. :szok:
OSSA - Wto 24 Kwi, 2012 20:03

olga411 napisał/a:
Dowiedziałam sie dzisiaj od jego bratowej, że on borygo wychlał. Leży w szpitalu wojewódzkim na nefrologii chyba, nery mu wysiadły i jest dializowany. :szok:


:buziak:

olga - Wto 24 Kwi, 2012 20:07

Mimo wszystko nie przypuszczałam, ze tak marnie skończy.
Marc-elus - Wto 24 Kwi, 2012 20:45

olga411 napisał/a:
borygo

Niestety, jakość produkcji systematycznie spada, odkąd mamy wolny rynek....

A tak serio.... straszne. Wiem że i mnie by być może coś takiego czekało, gdybym pił, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić. :/

esaneta - Wto 24 Kwi, 2012 20:56

:szok: żałosny jest upadek czlowieka :zalamka:
olga - Wto 24 Kwi, 2012 20:58

Powiem wam szczerze, że mimo wszystko żal mi go.
esaneta - Wto 24 Kwi, 2012 21:02

bo alkoholik to tez czlowiek
wampirzyca - Śro 25 Kwi, 2012 07:23

a co to jest borygo?
olga - Śro 25 Kwi, 2012 07:26

płyn do chłodnic
wampirzyca - Śro 25 Kwi, 2012 07:29

:( ojeju straszne to jest wszystko
Marc-elus - Śro 25 Kwi, 2012 07:39

wampirzyca napisał/a:
:( ojeju straszne to jest wszystko

Nie TO Wampi, tylko NASZA choroba. Taka sama jak u mnie czy u Ciebie, tylko o wiele bardziej rozwinięta... a może i nie tak wiele.

evita - Śro 25 Kwi, 2012 07:39

olga411 napisał/a:
on borygo wychlał

o ja cię :/ no to nieźle pojechał :szok: i kiepsko to widzę niestety :?

smokooka - Śro 25 Kwi, 2012 07:42

Olga - współczuję Tobie, domyślam się, że tak w głębi bardzo to przeżywasz...
Marc-elus - Śro 25 Kwi, 2012 07:45

Właśnie przeczytałem że w borygo zatrucie powoduje glikol etylenowy, a producent jako odtrutkę zaleca.... 100g wódki. :szok:
http://www.proauto.pl/fil...rygo%20Nowy.pdf

olga - Śro 25 Kwi, 2012 07:47

Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale zadzwoniłam wczoraj do niego. Dzisiaj rozwalona jestem psychicznie. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. Mam go przed oczami jako normalnego jeszcze człowieka. A tu takie coś.
olga - Śro 25 Kwi, 2012 09:09

Mam silna potrzebe pójścia do szpitala i odwiedzenia go. Boję sie tego ale obawiam się że gdyby umarł to miałabym straszne wyrzuty sumienia, że go nie odwiedziłam :beczy:
co robić?

esaneta - Śro 25 Kwi, 2012 09:11

olga411 napisał/a:
Mam silna potrzebe pójścia do szpitala i odwiedzenia go

olga411 napisał/a:
co robić?

słuchać SIEBIE
:pocieszacz:

smokooka - Śro 25 Kwi, 2012 09:15

Posłuchaj siebie.
Gdyby moje rozstanie z byłym mężem było "świeże" poszłabym na pewno. Jednak gdyby to było teraz, po 8 latach, nie poszłabym. To wszystko zależy od Ciebie i Twoich uczuć oraz potrzeb. Rozumiem, że masz potrzebę okazania współczucia i zadbania o swoje sumienie. Nie mogłabym zapomnieć też, to to mimo wszystko człowiek. Który był mi bliski. Człowiek chory.
Jednak najważniejsze - żeby Ci tylko nie przyszły do głowy głupie myśli, to nie Twoja wina w żadnym stopniu.
Poza tym lekarzom mogą być potrzebne jakieś informacje. Z nim ostatecznie nie musisz się widzieć, jeśli w samym szpitalu poczujesz dyskomfort, niemoc.

olga - Śro 25 Kwi, 2012 09:18

pójdę
esaneta - Śro 25 Kwi, 2012 09:20

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
:buziak: :buziak: :buziak:

olga - Śro 25 Kwi, 2012 09:22

przeżyję to strasznie bo już teraz po tym wczorajszym telefonie chodze i popłakuję

:(

esaneta - Śro 25 Kwi, 2012 09:24

nie żałuj sobie łez, to pomaga :przytul:
smokooka - Śro 25 Kwi, 2012 09:25

Masz prawo to przeżywać, pozwól sobie na łzy, bo inaczej zblokujesz te emocje i wylezą w najmniej odpowiednim momencie. Dzięki łzom będziesz zawsze wobec siebie w porządku.
renamar1 - Śro 25 Kwi, 2012 09:40

Normalny, ludzki odruch. Przecież kochałaś go wiele lat, był Ci bliski.
A wiecie, że ja nawet byłą teściową bym odwiedziła, gdybym wiedziała, że być może umiera... I wcale nie po to, żeby jej kroplówkę odłączyć ;)
Myślę, że pomijając nasze wewnętrzne współuzależnione "jazdy", jesteśmy przecież LUDŹMI. Wrażliwymi na czyjeś nieszczęście. Tylko najważniejszą rzeczą jest pamiętać, że to nieszczęście jest właśnie CZYJEŚ. Nie NASZE.
Trzymam całe pięści. Zuch dziewczyna. :pocieszacz:

Linka - Śro 25 Kwi, 2012 10:01

:pocieszacz:
pterodaktyll - Śro 25 Kwi, 2012 10:03

olga411 napisał/a:
co robić?

Iść..........

Dora - Śro 25 Kwi, 2012 10:26

Nie poszłabym do byłego nawet jakby na łożu śmierci leżał i błagał ! Nie chcę go znać, po tym piekle jakie mi zgotował :nerwus:
Ale każda sytuacja jest inna...
Jest takie powiedzenie: "Cokolwiek zrobisz, będziesz żałować" :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

pietruszka - Śro 25 Kwi, 2012 10:38

olga411 napisał/a:
co robić?
słuchaj siebie, bądź w zgodzie ze sobą :pocieszacz:
wampirzyca - Śro 25 Kwi, 2012 11:10

olga411 napisał/a:
pójdę



ja bym też poszła.......... :buziak:

olga - Śro 25 Kwi, 2012 11:57

Poszłam, byłam, nie widziałam się z nim bo był na dializie. Pytałam lekarza o jego stan, nawet udzielił mi informacji mimo że przedstawiłam sie jako była żona. Został przywieziony w bardzo ciężkim stanie. W tej chwili stan jest stabilny, ale nerki nie podejmują działania. Musi byc dializowany. Czy kiedykolwiek podejmą ? nie wiadomo :bezradny:
Pójdę do niego jutro po pracy.

NANA - Śro 25 Kwi, 2012 13:02

Brawo Olga ... :buziak:
Kiedyś miałam podobną sytuację , i nie żałuję swojej decyzji , po kilku dniach ta osoba zmarła .... (nerki nie podjęły pracy ) ... Dzisiaj mam spokojne sumienie ... :tak:

Marc-elus - Śro 25 Kwi, 2012 16:57

:pocieszacz:
cool - Śro 25 Kwi, 2012 17:02

:pocieszacz:
OSSA - Śro 25 Kwi, 2012 17:24

olga411 napisał/a:
Poszłam, byłam, nie widziałam się z nim

Olga przytulam ciebie mocno :pocieszacz: , to bardzo trudna sytuacja, dla ciebie i dzieci, jak one się trzymają?
Moim zdaniem powinnaś z nimi na ten temat rozmawiać, im też nie jest łatwo.

pterodaktyll - Śro 25 Kwi, 2012 17:32

:pocieszacz: :buziak:
DanaN - Śro 25 Kwi, 2012 18:23

:pocieszacz:
Zastanowiłam się co ja dziś zrobiłabym w takiej sytuacji?
Poszłabym.

Izzy - Śro 25 Kwi, 2012 18:36

Olga trzymaj się, jesteś dzielna; własnie najważniejesze jak Ci tu piszą, żebyś robiła wg wlasnego sumienia i serca;
ja też bym poszła, bo gdyby coś się stało to zagryzłyby mnie wyrzuty sumienia; a nuż ta osoba chciałaby coś ważnego powiedzieć? albo ja;
tulę mocno :pocieszacz:

bunia - Śro 25 Kwi, 2012 18:37

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :buziak: :buziak: :buziak: też poszłabym
Toffi - Śro 25 Kwi, 2012 18:57

ja nie poszłam.
za długo się wahałam.
tak widocznie miało być.
tym bardziej wierzę, że życie nie kończy się z chwilą śmierci.


a Twemu byłemu mężowi życzę dużo szczęścia, by wyszedł z tego.
przytulam Cię mocno

olga - Czw 26 Kwi, 2012 06:13

Powiedzcie mi czy można zatracić w piciu instynkt samozachowawczy :mysli:
czy można nie mieć dna?
Codziennie jest dializowany, nerki nie pracują, on chce się wypisać na własne żądanie. :szok: co się równa z wyrokiem śmierci na siebie.
Czy przymus picia może by silniejszy od przymusu życia?

evita - Czw 26 Kwi, 2012 06:17

olga411 napisał/a:
Czy przymus picia może by silniejszy od przymusu życia?

a pomyślałaś o tym, że on może nie chcieć już żyć ?

trzymaj się dzielnie i przytulam mocno :pocieszacz: :buziak:

olga - Czw 26 Kwi, 2012 06:27

evita napisał/a:
on może nie chcieć już żyć ?


Nie. Nie mogę tego zrozumieć.
O ile jemu jest trudniej niż mnie było?
Pewnie, że nieraz już miałam dość tej gehenny, nieraz przychodziły mi myśli do głowy jak dobrze byłoby się już nie obudzić. Wstawałam jednak kolejnego dnia i parłam do przodu. Dla dzieci. I nieraz myślałam sobie, że należy mi się od życia coś lepszego i kiedyś po to sięgnę.
Myślałam, że i na niego przyjdzie taki czas kiedy zechce tak bardzo, że pójdzie po pomoc.
Że jednak instynkt przetrwania wygra z nałogiem.

Dziubas - Czw 26 Kwi, 2012 06:27

evita napisał/a:
pomyślałaś o tym, że on może nie chcieć już żyć ?

To chyba nie zupełnie tak.
Jeden z moich wujków,mając marskość wątroby, stwierdził, że lekarze go oszukują, efekt,
pogrzeb. On miał wszystko, łącznie z komfortem picia i pewno chciał żyć, ale wóda była silniejsza :bezradny:

olga - Czw 26 Kwi, 2012 06:31

Dziubas napisał/a:
stwierdził, że lekarze go oszukują,


Mnie się wydaje, że właśnie on sam siebie oszukuje. Bagatelizuje stan w jakim jest. A może mózg jest tak uszkodzony, że do jego świadomości nie dociera to co sie z nim dzieje?

Estera - Czw 26 Kwi, 2012 06:52

olga411 napisał/a:
Powiedzcie mi czy można zatracić w piciu instynkt samozachowawczy

mam wrażenie, patrząc na mojego byłego, że jak najbardziej...

Marc-elus - Czw 26 Kwi, 2012 06:52

Cytat:
Powiedzcie mi czy można zatracić w piciu instynkt samozachowawczy

Przecież picie w wydaniu alkoholików to właśnie utrata instynktu na rzecz zrealizowania chęci napicia.

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:00

Przecież to jest najbardziej pierwotny instynkt :szok:
Nieraz obserwowałam mrówkę chcąc ją przygnieść palcem. Jak ona biedna biegała w różnych kierunkach byleby tylko ujść z życiem.

Wiedźma - Czw 26 Kwi, 2012 07:03

Mrówki nie uzależniają się od alkoholu (bo go nie piją), więc porównanie nieadekwatne.
A przymus picia jest silniejszy od czegokolwiek :/

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:05

Wiedźma napisał/a:
przymus picia jest silniejszy od czegokolwiek


:szok:
:zemdlal:

Marc-elus - Czw 26 Kwi, 2012 07:07

olga411 napisał/a:
Nieraz obserwowałam mrówkę chcąc ją przygnieść palcem. Jak ona biedna biegała w różnych kierunkach byleby tylko ujść z życiem.

Ciekawe porównanie....
Wiedźma napisał/a:
Mrówki nie uzależniają się od alkoholu (bo go nie piją), więc porównanie nieadekwatne.

Masz racje, aczkolwiek czytałem o mrówkach które "ćpają" "wydzielinę" z jakiegoś rodzaju żuka chyba... Tracą przy tym instynkt, jak narkomani, jeżeli taki żuk leży martwy obok np pająka, to nie zważają na śmiertelne niebezpieczeństwo i lezą tam.... z wiadomym skutkiem.

Wiedźma - Czw 26 Kwi, 2012 07:09

Ja wieczorem w przeddzień operacji musiałam się naćpać prochów,
choć zdawałam sobie sprawę, że przez to mogłam nie przeżyć narkozy.
I co? I nic - bałam się, ale żarłam je jak cukierki :zeby:
...na szczęście nic mi się nie stało, ale anestezjolog miał problem z wybudzeniem mnie :/

szymon - Czw 26 Kwi, 2012 07:16

on nie wie co się z nim dzieje teraz.
nie chce dopuścić tych myśli.
jeszcze nie teraz, sobie myśli, jeszcze ma czas
takie moje zdanie.

a czy lekarze mogą go wypisać wiedząc, ze jest zagrożenie życia, choćby to zrobił na własne życzenie? coś jest nie tak.

skąd masz takie informacje? że on chce?

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:19

Przypomniałam sobie historię sprzed 14 - lat, kiedy to na marskość wątroby umierał kolega mojego eksa. Leżał w szpitalu z żółtaczką mechaniczną i wodobrzuszem. Lekarze zalecali oczywiście całkowitą abstynencję i ostrzegali, że złamanie jej będzie skutkować śmiercią. Wyszedł za szpitala i zaczął chlać, twierdził, że nie ma dla kogo żyć (był samotnym ojcem).
Na łożu śmierci wołał "mamo ratuj" ale niestety było za późno.
Pamiętam komentarze mojego eksa: "jaki z niego degenerat, jak mogł dziecko zostawić, co sie dzieje w głowie takiego, że woli umrzeć?"

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:20

szymon napisał/a:
skąd masz takie informacje? że on chce?


Córka była wczoraj u niego i przyniosła takie wieści.

Chyba mogą go wypisać, nie jest ubezwłasnowolniony, wg prawa może decydować o sobie. Nikt nikomu nie może zabronić popełnienia samobójstwa.

szymon - Czw 26 Kwi, 2012 07:28

a poruszałaś temat wypisania wczoraj czy wstałaś od rana i Cię gruzie to od środka?
bo nie doczytałem chyba czegoś...

wczoraj wieczorem o tym nie myślałaś, nic się przez noc nie wydarzyło, a Ty od rana jedziesz z projektorem?
widzisz jak potwornie silna jest choroba współ., czy nie widać tego?

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:31

Od rana zaczęłam się zastanawiać gdzie jest instynkt samozachowawczy takiego osobnika bo nie rozumiem jak można się powoli zabijać i jeszcze twierdzić, wierząc w to święcie, że to nieprawda. Sprawa wypisania się wynikła przy okazji.
Estera - Czw 26 Kwi, 2012 07:35

olga411 napisał/a:
Od rana zaczęłam się zastanawiać gdzie jest instynkt samozachowawczy takiego osobnika bo nie rozumiem jak można się powoli zabijać i jeszcze twierdzić, wierząc w to święcie, że to nieprawda. Sprawa wypisania się wynikła przy okazji.


Oluś, nie gniewaj się, ale tyle czasu żyłaś pod jednym dachem z czynnym alkoholikiem i nadal starasz się go ubrać w ramy racjonalnego myślenia? Przecież wiesz dobrze, że to tak nie działa...

dlugixp - Czw 26 Kwi, 2012 07:40

Estera napisał/a:
i nadal starasz się go ubrać w ramy racjonalnego myślenia?


....a poza tym, zaprzątasz sobie głowę rzeczami na które i tak nie masz wpływu :bezradny:

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:41

Jesuuu, tu nie chodzi o racjonalne myslenie tylko o instynkt.
kamo - Czw 26 Kwi, 2012 07:41

olga411 napisał/a:
Od rana zaczęłam się zastanawiać gdzie jest instynkt samozachowawczy takiego osobnika bo nie rozumiem jak można się powoli zabijać i jeszcze twierdzić, wierząc w to święcie, że to nieprawda. Sprawa wypisania się wynikła przy okazji.


alkoholik ma tylko jeden instynkt zalac pale.a wszystcy do okola klamia tylko po to zebym nie pil.ja im pokarze ze sie myla.podobnie mysli twoj ex malzonek.nic do niego nie przemowi jesli chce sie napic.przykre ale prawdziwe.ja nie potrafilem przestac pic,chcialem.przymus picia byl silniejszy.udalo mi sie ale sporo czasu minelo zanim przymus picia odszedl.

olga - Czw 26 Kwi, 2012 07:42

dlugixp napisał/a:
i tak nie masz wpływu


wiem, że nie mam wpływu, tylko chciałam wiedzieć czy można sie nie bać śmierci

Estera - Czw 26 Kwi, 2012 07:43

olga411 napisał/a:
Jesuuu, tu nie chodzi o racjonalne myslenie tylko o instynkt.


chodzi o Twoje racjonalne myslenie na temat instynktu...

Estera - Czw 26 Kwi, 2012 07:43

olga411 napisał/a:
czy można sie nie bać śmierci

mozna

kamo - Czw 26 Kwi, 2012 07:45

olga411 napisał/a:
Jesuuu, tu nie chodzi o racjonalne myslenie tylko o instynkt.


jak pilem to instynkt mi mowil wypij wiecej i wiecej.czulem sie jak zwierze.z jednej strony nie chcialem a z drugiej mosialem bo organizm sie domagal i manifestowal to na rozne sposoby

Halibut - Czw 26 Kwi, 2012 07:56

Estera napisał/a:
olga411 napisał/a:
czy można sie nie bać śmierci

mozna


Bywa tak, że życie sprawia tyle cierpienia (subiektywnie lub nie), że ból z nim związany jest nie do zniesienia, wtedy mniejszym złem dla człowieka jest samobójstwo i jest to decyzja racjonalna i trudno mówić wtedy o strachu przed śmiercią a raczej o jej pragnieniu. Strach przed nieodwracalnym bólem i cierpieniem silniejszy jest od instynktu przetrwania.

Dora - Czw 26 Kwi, 2012 08:06

kamo napisał/a:
udalo mi sie ale sporo czasu minelo zanim przymus picia odszedl.

Kamo ile czasu minęło u Ciebie ?

Estera - Czw 26 Kwi, 2012 08:06

właśnie to chciałam napisać, że nie trzeba być alkoholikiem, żeby nie bać się śmierci :bezradny:
Żeglarz - Czw 26 Kwi, 2012 08:14

olga411 napisał/a:
gdzie jest instynkt samozachowawczy takiego osobnika bo nie rozumiem jak można się powoli zabijać i jeszcze twierdzić, wierząc w to święcie, że to nieprawda.

To jest właśnie system iluzji i zaprzeczeń z cała swoją bezsensowną potęgą.
Współczuje Ci Olgo i jednocześnie uczulam, żebyś za głeboko nie wchodziła w tą sytuację. Żebyś nie straciła kontroli nad swoimi mechanizmami współuzależnieniowymi.
Raczej nie włączaj zbytnio współczucia, bo potem może pojawić się poczucie winy.
Skoncentruj się na tym, żeby dzieci miały do tego zdrowy stosunek.
:pocieszacz:

kamo - Czw 26 Kwi, 2012 08:19

Miriam napisał/a:
kamo napisał/a:
udalo mi sie ale sporo czasu minelo zanim przymus picia odszedl.

Kamo ile czasu minęło u Ciebie ?

w 2009 trafilem pierwszy raz na detox.chwile nie pilem lecz nic ze soba nie robilem i zaczelem pic.po poltora miesiaa trafilem doAA i na terapie.niestety uwazalem sie za mondrzejszego od terapeutow i poszedlem w narkotyki.po 10 m-cach trfilem na detox.bylem w takim stanie ze wejscie na 2 pietro po schodach to byl nelada wyczyn.od poltora roku jestem czysty.ukonczylem tez terapie oraz mocno zakorzenilem sie w AA.chec zaprzestania picia byla we mnie na dlugo przed pirwszym detoxem a przymus picia odszedl po okolo 6 m-cach intensywnego chodzenia na mityngi

Dora - Czw 26 Kwi, 2012 08:34

Dziękuję Kamo, bardzo mi pomogłeś - tchnąłeś we mnie nadzieję :buziak:
kamo - Czw 26 Kwi, 2012 08:45

nie ma za co. :mgreen: to twoja choroba i dla siebie sie lecz.ta swiadomosc mi przetarla oczy.nie zyj nadzieja bo to zgubne myslenie przynajmniej w moim przypadku.moje motto brzmialo nie pije dzis i tylko dla siebie.do tego powtarzalem jak mantre modlitwe o
POGODE DUCHA.w kazdej sytuacji potencjalnie dla mnie niebezpiecznej.zycze ci dozywocia bez alkoholu a jesli zrobisz cos wiecej dla siebie oprocz nie picia to kiedys powiesz ze masz wspwaniale zycie czego ci zycze

esaneta - Czw 26 Kwi, 2012 08:50

Olgo, Kochanie - on nie chce umierać, on tylko chce pić.
A przy aktywnym systemie iluzji i zaprzeczeń, wydaje mu się, że jemu się uda i nic złego mu się nie stanie.
:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

yuraa - Czw 26 Kwi, 2012 14:25

olga411 napisał/a:
Powiedzcie mi czy można zatracić w piciu instynkt samozachowawczy :mysli:
czy można nie mieć dna?
Codziennie jest dializowany, nerki nie pracują, on chce się wypisać na własne żądanie.


można, mój brat sie zapił, dwa razy zabierali go nieprzytomnego albo z padaczką do szpitala i po godzinie wracał na wlasne żądanie,
potem mial różne ataki a pogotowie wzywane przez matkę wracało bo braciszek odmawiał pomocy i podpisywal stosowne oświadczenie.
w koncu zabrali go kompletnie nieprzytomnego po zawale i udarze mózgu.
juz nie wrócił,
miał 44 lata

OSSA - Czw 26 Kwi, 2012 15:49

yuraa napisał/a:
olga411 napisał/a:
Powiedzcie mi czy można zatracić w piciu instynkt samozachowawczy
czy można nie mieć dna?

Olga można widziałam to wiele razy, EX też, zabierało pogotowie do szpitala z którego wypisywał się na własne żądanie lub zwyczajnie uciekał by dalej pić.
Nikt i nic nie było dla niego przeszkodą, brak pieniędzy, zamknięte mieszkanie, okna bez klamek, kraty na balkonie. Jak nie mógł wyjść, znalazł w domu jakiś płyn zawierający %, chyba było mu wszystko jedno byle dawało "kopa" . Najgorsze w tym wszystkim, że ja i synowie musieliśmy się temu przyglądać. W takich sytuacjach nic nie można zrobić, zgodnie z prawem nie mogłam go zamykać w domu, nie mogłam schować jego dokumentów i pieniędzy. Mogłam tylko przyglądać się jak najbliższy mi człowiek zatraca się w swoim nałogu. Ten ból i strach - co dalej, był tak silny, że w końcu zdecydowałam się na rozwód.
Fakt mieszkamy nadal razem ale przynajmniej formalnie zwolniłam się z obowiązku opieki nad "dorosłym dzieckiem".

Ty poszłaś o krok dalej i chwała ci za to, uchroniłaś siebie i dzieci przed skutkami jego picia. Jesteś dzielna, wielki szacunek, masz prawo żyć normalnie i w żaden sposób nie ponosisz odpowiedzialności za jego chorobę i stan, w którym się teraz znalazł.

Żeglarz napisał/a:
Raczej nie włączaj zbytnio współczucia, bo potem może pojawić się poczucie winy.
Skoncentruj się na tym, żeby dzieci miały do tego zdrowy stosunek.


To bardzo ważne by rozmawiać o tym z dziećmi one też to bardzo przeżywają, ja zawsze w takich sytuacja byłam z synami i rozmawialiśmy o tym.
W pewnym momencie oni chcąc się chronić przestali chcieć rozmawiać zamykali się w swoich pokojach , chcieli się od tego wszystkiego odciąć.
Szanuje ich decyzję i jeśli powiedzieli nie, to nie drążyłam tematu, po jakimś czasie sami przychodzi.

OSSA - Czw 26 Kwi, 2012 15:54

Olga ja nie raz wyłam z bólu i bezsilności , gdzie jest to jego dno , co musi się jeszcze stać by cokolwiek do niego dotarło. Moim zdaniem on wiele razy osiągnął dno, ale widać nie bo ciągle próbuje ten dołek pogłębić. Nie wiem co musi się stać, aby ten człowiek osiągnął trwała trzeźwość. Dla mnie teraz jest najważniejsze, że nie jestem za to odpowiedzialna, nie czuję się winna, to jego decyzja ja nie mam na nią żadnego wpływu.


:pocieszacz: :buziak:

olga - Czw 26 Kwi, 2012 16:45

Łape sie na tym, że myślę o nim jakby juz nie żył. Przypominaja mi się tylko dobre momenty z naszego starego życia, kiedy był jeszcze normalnym człowiekiem. Kiedy organizował, planował, robił zaopatrzenie na cały tydzień., gotował, gdy miałam druga zmianę, zabierał dzieci na wycieczki w niedziele gdy pracowałam. Tak było jeszcze kilka lat temu.
OSSA - Czw 26 Kwi, 2012 16:48

olga411 napisał/a:
Łape sie na tym, że myślę o nim jakby juz nie żył.


Olga nie powinnaś tak myśleć, niepotrzebnie się nakręcasz.

Mysza - Czw 26 Kwi, 2012 17:04

olga411 napisał/a:
Przypominaja mi się tylko dobre momenty z naszego starego życia, kiedy był jeszcze normalnym człowiekiem.

myślę, że trudno patrzeć na kogoś, kogo się kocha/ kochało, z kim się miało plany, wiązało marzenia, nadzieje, kogoś kto Cię interesował, zależało Ci na nim... jak się doprowadza do autodestrukcji... jak się sam powoli zabija...
myślę, że to taka obrona...żeby"nie zwariować"...i stąd te wszystkie dobre wspomnienia...że kochałaś i wychodziłaś za mąż za...kogoś innego niż teraz widzisz...
przykre to bardzo... :pocieszacz:

rufio - Czw 26 Kwi, 2012 19:38

On nie chce umierać - on nie chce żyć - On chce pić
Picie to jest podstawa - esensja oddychania - spalania -
On sobie nie szkodzi - on chce pic .

A Ty Olga nie masz większych zmartwień /
A może brakuje Ci tego czegoś ?
Byłaś - zapytałaś i starczy . No chyba , że chcesz wziąć go do domku i pilnować dializy ?
I jeszcze jedno ciekawym jestem czy wie , że byłaś ? I czy to go obeszło ?

Dziubas - Czw 26 Kwi, 2012 19:42

Obeszło by Go, gdyby flachę ze sobą przyniosła :bezradny:
olga - Czw 26 Kwi, 2012 20:07

Nie zamierzam brać go do domu.
Byłam, widziałam sie z nim.
To jest ruina człowieka. Tylko mi go żal i nic więcej.

KICAJKA - Pią 27 Kwi, 2012 17:43

olga411 napisał/a:
Tylko mi go żal i nic więcej.
Masz prawo żałować :pocieszacz:
Każdego, kto marnuje życie można żałować -ale to ich wybór,
co robią ze swoim życiem :buziak:

ulena - Nie 29 Kwi, 2012 17:00

Olga jesteś dzielna :pocieszacz: :pocieszacz:
Silve - Nie 29 Kwi, 2012 21:12

Żal to negatywny stan emocjonalny spowodowany doznaną stratą. Towarzyszy mu często trudność w pogodzeniu się, że tego, co utracone już nie ma.... Żeby dalej żyć, trzeba pogodzić się z dniem dzisiejszym... ale, każdy ma prawo wyboru :oops:
rufio - Pon 30 Kwi, 2012 20:06

"Żałować można tylko tego czego się nie zrobiło
Nigdy nie żąłuj tego co zrobiłaś
Żal zamień w działanie ."

Gdzieś kiedyś zasłyszane - wprowadzone w moje życie .

prsk

esaneta - Pon 30 Kwi, 2012 20:16

Rufio, trafny tekscik :okok: zapozyczę sobie :]
olga - Wto 01 Maj, 2012 19:25

Zburzyłam sobie spokój. W życiu nie pomyślałabym, ze krótka niezobowiązująca wizyta może tak na mnie wplynąć. On się do mnie odzywa, wysyła esemesy prosząc żebym przyszła. Tłumacyłam mu, że po prostu go odwiedziłam jak odwiedza sie chorego i tylko tyle, żeby nie robił sobie nadziei, że ja żyję już czymś innym.
Znowu odczuwam znajomy niepokój.
Przed chwilą dostałam esemesa z wyrzutem " czekałem a ty nie przyszłaś" Wyjaśniam: nie obiecywałam, że przyjdę.

staaw - Wto 01 Maj, 2012 19:30

olga411 napisał/a:
W życiu nie pomyślałabym, ze krótka niezobowiązująca wizyta może tak na mnie wplynąć.

Całkiem jak na mnie jedno piwo... :szok:

rufio - Wto 01 Maj, 2012 20:52

Odpisz - "Ja też czekałam a Ty nie przychodziłeś - teraz to już za późno - nasz czas minął "
olga - Wto 01 Maj, 2012 20:57

dzięki rufio, nic nie napisałam, ale wcale mi z tym nielekko
rufio - Wto 01 Maj, 2012 20:59

olga411 napisał/a:
nic nie napisałam

To napisz - słowo pisane inaczej się odczuwa - to tak jakby stało się obok i obserwowało " nie siebie "
I wcale tego nie musisz wysyłać .

prsk

Toffi - Wto 01 Maj, 2012 21:03

nie wiem, po co odpisywać, odwiedzać byłego, z którym jest się, delikatnie mówiąc, w nienajlepszych stosunkach?
milutka - Wto 01 Maj, 2012 21:04

olga411 napisał/a:
ale wcale mi z tym nielekko
oj Olguś Olguś :pocieszacz: :buziak: ...dlatego sie tak czujesz bo jesteś właśnie taką osobą czyli wrażliwą i to jest piękne :buziak: ...ale myśle ,że sobie poradzisz ...nie walcz na siłę ze swoimi emocjami ...daj sobie troszkę czasu a później pierś do góry i przed siebie ruszaj ...głowa do góry Olga :pocieszacz:
cool - Wto 01 Maj, 2012 21:09

Cytat:
Znowu odczuwam znajomy niepokój.


ja nie do końca wiem co napisać :pocieszacz:

pozdrawiam

Żeglarz - Wto 01 Maj, 2012 21:40

olga411 napisał/a:
Zburzyłam sobie spokój.

Masz przed sobą do wykonania pracę, którą wcześniej zrobiłaś, żeby ten spokój osiągnąć.
olga411 napisał/a:
On się do mnie odzywa, wysyła esemesy prosząc żebym przyszła.

Chyba Twoją wizytę odebrał jako informację, że Tobie jeszcze na nim zależy.

szymon - Wto 01 Maj, 2012 22:32

Żeglarz napisał/a:
Chyba Twoją wizytę odebrał jako informację


ja bym właśnie tak to odebrał :|
będąc na miejscu jegomościa

olga - Śro 02 Maj, 2012 23:47

Zrobiłam dla niego to co się robi dla chorego. Poszłam, odwiedziłam. nie wsparłam, bo nie mogłam. Biorę nożyczki, odcinam. I jest mi lepiej. Odzyskuję spokój. Bedzie dzwonił czy wysyłał esemesy, dostanie ode mnie tekst, który napisał mi rufio.
staaw - Czw 03 Maj, 2012 04:25

olga411 napisał/a:
Zrobiłam dla niego to co się robi dla chorego.

Nie wspominałaś że jesteś pielęgniarką... :mysli:

olga - Czw 03 Maj, 2012 08:20

Oj Stasiu. Odwiedziłam. :mgreen:
staaw - Czw 03 Maj, 2012 08:29

Pewnie już wiesz, ale przypomnę:
By wyleczyć alkoholika trzeba robić wszystko odwrotnie niż przy zapaleniu płuc...

Jeśli weźmie się pod uwagę że środek powodujący euforię jest silnym depresantem widać że w tej chorobie wszelka logika bierze w łeb...

olga - Czw 03 Maj, 2012 08:41

Stasiu, ja go leczyć nie chcę, mam to w nosie. Poszłam tylko dlatego żeby w razie czego nie mieć wyrzutów sumienia.
staaw - Czw 03 Maj, 2012 08:47

olga411 napisał/a:
Stasiu, ja go leczyć nie chcę

Zauważyłem.
Zaszkodziłaś zarówno sobie jak i jemu... :bezradny:

Marc-elus - Czw 03 Maj, 2012 08:51

staaw napisał/a:
Zaszkodziłaś zarówno sobie jak i jemu

A ja sądzę że sobie pomogła, o ile będzie pamiętać ten niepokój i niemiłe uczucie związane z wizytą w szpitalu.....
Co do chorego, to jemu chyba nic nie może zaszkodzić lub pomóc.

staaw - Czw 03 Maj, 2012 08:53

Marc-elus napisał/a:
Co do chorego, to jemu chyba nic nie może zaszkodzić lub pomóc.

Pomóc tylko sam sobie może, ale ta wizyta mogła obudzić nadzieję na której się z pewnością zawiedzie...
Zarówno człowiekowi jak i związkowi nie powinno się pozwalać umierać dwa razy...

pterodaktyll - Czw 03 Maj, 2012 08:56

staaw napisał/a:
związkowi nie powinno się pozwalać umierać dwa razy...


.......coup de grace.........

Marc-elus - Czw 03 Maj, 2012 08:56

staaw napisał/a:
Zarówno człowiekowi jak i związkowi nie powinno się pozwalać umierać dwa razy

Ładnie powiedziane, masz racje....

olga - Czw 03 Maj, 2012 09:00

Związek już dawno umarł.
staaw - Czw 03 Maj, 2012 09:04

olga411 napisał/a:
Związek już dawno umarł.

Właśnie to tłumaczę, odwiedzając go, dajesz (złudną) nadzieję na reanimację...
Rozwalając przy okazji siebie...

staaw - Czw 03 Maj, 2012 09:07

pterodaktyll napisał/a:
.......coup de grace.........

Ptero, ja mniej uczony od Ciebie, możesz po polsku? :prosi:
(nawet google tłumacz mnie nie przetłumaczył)

olga - Czw 03 Maj, 2012 09:08

mam to samo :smieje:
dlugixp - Czw 03 Maj, 2012 09:11

staaw napisał/a:
nawet google tłumacz mnie nie przetłumaczył



Coup de grâce (z fr.) także cios łaski, miłosierdzia - cios kończący

Wyrażenie coup de grâce oznacza śmiertelny cios zadany cierpiącej lub rannej istocie (czyli po prostu dobicie jej). W tym wyrażeniu zamyka się dobijanie cywili lub żołnierzy, przyjaciół lub wrogów z lub bez ich zgody. Coup de grâce może również oznaczać zniszczenie tonącego statku. Podczas drugiej wojny światowej, uszkodzone statki były często niszczone przez własną eskortę, gdyż po prostu nie opłacało się ich naprawiać. Zwrot ten może również oznaczać popełniane przez samurajów seppuku. W klasycznych pojedynkach na śmierć i życie, gdy jeden z walczących został poważnie ranny, dobijano go. Podobnie było w czasie walk gladiatorów, w tym przypadku jednak najpierw potrzebna była zgoda cesarza. Innym znaczeniem wyrażenia coup de grâce jest śmiertelny cios kata zadany dogorywającej ofierze tortur.



http://pl.wikipedia.org/wiki/Coup_de_gr%C3%A2ce

staaw - Czw 03 Maj, 2012 09:16

Dzięki Długi...
smokooka - Czw 03 Maj, 2012 09:42

Stasiu, powiedz mi jakie miałbyś uczucia w Olgi sytuacji, nie idąc do szpitala? Jak byś sobie z nimi poradził? Też pisałam, że bym poszła, jednak rozumiem, że pójście jest mocno kontrowersyjne. Jak sobie z taką sytuacją poradzić?
kosmo - Czw 03 Maj, 2012 09:46

smokooka napisał/a:
Jak sobie z taką sytuacją poradzić?
Przypomnieć sobie, co było wcześniej... :stres:
staaw - Czw 03 Maj, 2012 09:47

smokooka napisał/a:
Stasiu, powiedz mi jakie miałbyś uczucia w Olgi sytuacji, nie idąc do szpitala?

Żadnych. Rozstałem się, związek umarł, to dla mnie obcy człowiek, który w dodatku mnie mocno skrzywdził...
Nic mi do niego...

pterodaktyll - Czw 03 Maj, 2012 09:48

staaw napisał/a:
Rozstałem się, związek umarł, to dla mnie obcy człowiek, który w dodatku mnie mocno skrzywdził...

Jak sam wiesz, to nie takie proste i to z obydwu stron "barykady"

staaw - Czw 03 Maj, 2012 09:51

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Rozstałem się, związek umarł, to dla mnie obcy człowiek, który w dodatku mnie mocno skrzywdził...

Jak sam wiesz, to nie takie proste i to z obydwu stron "barykady"

Ja to przećwiczyłem na kilku "najbliższych". Można...
Najgorsze było nie odcięcie się, a wyzbycie się poczucia pokrzywdzenia...

Linka - Czw 03 Maj, 2012 09:51

staaw napisał/a:
olga411 napisał/a:
Stasiu, ja go leczyć nie chcę

Zauważyłem.
Zaszkodziłaś zarówno sobie jak i jemu... :bezradny:

po tak wielu zdarzeniach które mnie i jemu zaszkodziły (mówię o sobie) jedno więcej już żadnej różnicy nie robi.
ja też bym poszła żeby mieć spokojne sumienie, ale też dlatego że to człowiek ,z którym ileś tam lat przeżyłam, mamy wspólne dzieci i to że są, i jakie są też jemu zawdzięczam.

pterodaktyll - Czw 03 Maj, 2012 09:53

staaw napisał/a:
Ja to przećwiczyłem na kilku "najbliższych"

Czegoś nie rozumiem.......na kim to "przećwiczyłeś" przecież jesteście razem o ile mi wiadomo, a może o czymś mi nie wiadomo..............

Linka - Czw 03 Maj, 2012 09:54

Cytat:
smokooka napisał/a:
Jak sobie z taką sytuacją poradzić?
Przypomnieć sobie, co było wcześniej... :stres:

no właśnie kiedy, czy na początku kiedy jeszcze była miłość, czy potem kiedy choroba była górą 8|

staaw - Czw 03 Maj, 2012 09:55

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Ja to przećwiczyłem na kilku "najbliższych"

Czegoś nie rozumiem.......na kim to "przećwiczyłeś" przecież jesteście razem o ile mi wiadomo, a może o czymś mi nie wiadomo..............

Na części rodziny z którą łączą mnie więzy krwi, nie papier z USC. Myślę więc że było mi nawet trudniej...

kosmo - Czw 03 Maj, 2012 10:32

Linka napisał/a:
no właśnie kiedy, czy na początku kiedy jeszcze była miłość, czy potem kiedy choroba była górą
Jeśli współ będzie myślała o tym, jaki był zanim zamienił się w zwierzę (bardzo często), to nigdy nie uwolni się od poczucia obowiązku, jaki by on nie był...
Takie odwiedziny teraz nikomu nic dobrego nie dały, wręcz obojgu zaszkodziły i komu to było potrzebne...? Sumienie..., trzeba się napracować, aby je sobie zniszczyć..., zresztą ja tu widzę tylko manipulację...

olga - Czw 03 Maj, 2012 17:48

rufio napisał/a:
"Ja też czekałam a Ty nie przychodziłeś - teraz to już za późno - nasz czas minął "


napisałam dokładnie słowo w słowo

Toffi - Czw 03 Maj, 2012 18:03

olga411 napisał/a:
Poszłam tylko dlatego żeby w razie czego nie mieć wyrzutów sumienia.


a po takim esemesie wyrzutów sumienia mieć nie będziesz Olga?

olga - Czw 03 Maj, 2012 18:03

I otrzymałam esemesa o treści: " Ja bardzo żałuję, ale jak były chory mąż prosi to należałoby odwiedzić. Ja bym tak zrobił". :bezradny:
olga - Czw 03 Maj, 2012 18:06

Toffi napisał/a:
a po takim esemesie wyrzutów sumienia mieć nie będziesz Olga?


Nie mam wyrzutów sumienia choć przyznam, że lekko niekomfortowo się czuję. Ja osobiście nie chciałabym czegoś takiego przeczytać :(

szymon - Czw 03 Maj, 2012 18:09

im dłużej będziesz rozważać czy to dobrze czy to źle,
tym dłużej będziesz mieć poczucie, to które Tobą szarga.

Marc-elus - Czw 03 Maj, 2012 18:17

Żal człowieka, ale.....
olga411 napisał/a:
" Ja bardzo żałuję, ale jak były chory mąż prosi to należałoby odwiedzić. Ja bym tak zrobił"

"Przemawia" do Twojego poczucia przyzwoitości, manipulatorek....

Olga, chciałaś, poszłaś, chcesz coś jeszcze?
Jak nie to nie dawaj się wciągnąć, ja bym już nie odpisywał na SMSy.........

staaw - Czw 03 Maj, 2012 18:18

olga411 napisał/a:
Ja bym tak zrobił

A ja bym zmienił numer...
(co zresztą zrobiłem, kiedy zacząłem zmieniać swoje życie)

olga - Czw 03 Maj, 2012 18:21

staaw napisał/a:
A ja bym zmienił numer...


Prawdopodobnie tak zrobię, bo końca esemesów nie widać. Tylko szkoda numeru bo taki łatwy do zapamietania.

Marc-elus - Czw 03 Maj, 2012 18:23

olga411 napisał/a:
staaw napisał/a:
A ja bym zmienił numer...


Prawdopodobnie tak zrobię, bo końca esemesów nie widać. Tylko szkoda numeru bo taki łatwy do zapamietania.

Zależy jaki masz aparat, bo w części da się chyba ustawić żeby z danego nr nie przyjmował rozmów i SMSów.
A tak naprawdę poczekaj, nie ma co się śpieszyć, pewnie przestanie za jakiś czas....

Estera - Czw 03 Maj, 2012 18:27

przeciez on dlatego pisze, ze wie jakie robi to na Tobie wrażenie :bezradny:
pterodaktyll - Czw 03 Maj, 2012 19:12

olga411 napisał/a:
jak były chory mąż prosi to należałoby odwiedzić. Ja bym tak zrobił".

Mistrzostwo świata............

igła - Pią 04 Maj, 2012 12:39

Olga,
Sledze ta historie z mezem i wspolczuje. To dla Ciebie ciezki czas, po prostu. Wydaje mi sie, ze dobrze sobie radzisz. Kazda Twoja decyzja bedzie miala plusy i minusy, wiec po prostu rob to, co czujesz.. Mozna napisac, ze co bys nie zrobila, to znajdzie sie ktos, kto powie ci: fuj, jak moglas. Wiec patrz na siebie i to, co Tobie przyniesie spokoj. A z drugiej strony, co by sie nie podzialo, to mozesz zawsze poszukac plusow. Tak to juz jest.

kosmo - Pią 04 Maj, 2012 12:44

igła napisał/a:
Mozna napisac, ze co bys nie zrobila, to znajdzie sie ktos, kto powie ci: fuj, jak moglas.
Można napisać, ale po co...? Nikt nie powiedział i nie powie niczego podobnego, może odłóż tę kryształową kulę... :mysli:
Linka - Pią 04 Maj, 2012 14:34

kosmopolitanka napisał/a:
Takie odwiedziny teraz nikomu nic dobrego nie dały, wręcz obojgu zaszkodziły i komu to było potrzebne...?

a skąd Ty to wiesz, nie jesteś ani Olgą ani jej mężem, to jest tylko Twoje zdanie
kosmopolitanka napisał/a:
jaki był zanim zamienił się w zwierzę

nie zwierzę tylko chory człowiek

kosmo - Pią 04 Maj, 2012 14:49

Linka napisał/a:
a skąd Ty to wiesz, nie jesteś ani Olgą ani jej mężem, to jest tylko Twoje zdanie
To wnioski z rozterek autorki...
Linka napisał/a:
nie zwierzę tylko chory człowiek
Wiesz doskonale, że to przenośnia, ale przepraszam zwierzęta...
I to byłoby na tyle...

pterodaktyll - Pią 04 Maj, 2012 14:53

kosmopolitanka napisał/a:
Linka napisał/a:
nie zwierzę tylko chory człowiek
Wiesz doskonale, że to przenośnia, ale przepraszam zwierzęta...

Nie przesadzaj, dobrze?

igła - Pią 04 Maj, 2012 15:03

Cytat:
Można napisać, ale po co...?

po to zeby Olga miala wieksze zaufanie do swoich decyzji, zeby sobie uswiadomic, ze nawet jezeli popelnia sie bledy, to sa one konieczne do wzrastania, bo na nich sie uczymy. I chyba, zeby pamietac, ze ja sama wiem najlepiej, co dla mnie jest dobre.

kosmo - Pią 04 Maj, 2012 15:30

Cytat:
Nie przesadzaj, dobrze?
Ptero, nie uważam, abym przesadzała...
Jak bowiem inaczej nazwać mordercę samego siebie...?
Każde z nas w pewnym momencie swojego życia tym właśnie było dla swojego "ja", jak mawia Jacuś. A co po drodze do dnia dzisiejszego się działo wiemy tylko my i nasze rodziny, jeśli je jeszcze posiadamy... :(

kosmo - Pią 04 Maj, 2012 15:31

igła napisał/a:
po to zeby Olga miala wieksze zaufanie do swoich decyzji, zeby sobie uswiadomic, ze nawet jezeli popelnia sie bledy, to sa one konieczne do wzrastania, bo na nich sie uczymy. I chyba, zeby pamietac, ze ja sama wiem najlepiej, co dla mnie jest dobre.
Z tym zgadzam się w całej rozciągłości... :mysli:
pterodaktyll - Pią 04 Maj, 2012 15:36

kosmopolitanka napisał/a:
Jak bowiem inaczej nazwać mordercę samego siebie...?

Samobójcą...........

olga - Pią 04 Maj, 2012 21:46

Ja już wiem co jest najlepsze dla mnie: całkowite odcięcie sie od niego. Nie będę już odwiedzać. :bezradny: Radziłam sobie bez niego, musiałam sie tego nauczyć bo nie dał mi żadnego wyboru. Teraz on musi nauczyć radzić sobie beze mnie. Też nie daję wyboru. Życie jest brutalne, niestety. Straciłam wiele zdrowia przez jegp pijaństwo, nie chcę tracić więcej a jakikolwiek kontakt z nim kosztuje mnie bardzo dużo.
Gonzo.pl - Pią 04 Maj, 2012 21:48

A ja to popieram całym sercem alkoholika. :)
olga - Pią 04 Maj, 2012 21:52

dzięki Gonzo, słowa poparcia są mi potrzebne
Marc-elus - Pią 04 Maj, 2012 21:54

olga411 napisał/a:
słowa poparcia są mi potrzebne

:okok:

Gonzo.pl - Pią 04 Maj, 2012 21:56

Podoba mi się, ze myślisz o sobie, działasz dla siebie, myślisz o swoim dobru.
Nie dajesz się zmanipulować. Czyli współuzależnić.
I, paradoksalnie, uważam, ze także dla niego jest to najlepsza pomoc.

olga - Pią 04 Maj, 2012 22:00

Nie mam już żadnych dylematów moralnych. Przestałam sie nad tym wszystkim zastanawiać jak doświadczyłam kosztów.

Bez Was, bez forum nie dałabym sobie rady. Myślę, może się mylę, że siedziałabym u niego w tym szpitalu i wałkowałabym temat odwyku, terapii, niepicia i może bym w to wszystko wierzyła. I wykańczałabym się na własne życzenie.
Dzięki. :buzki:

rufio - Pią 04 Maj, 2012 22:29

olga411 napisał/a:
Straciłam wiele zdrowia przez jegp pijaństwo, nie chcę tracić więcej a jakikolwiek kontakt z nim kosztuje mnie bardzo dużo.

Zamknij ten temat i wszystko wokół niego . Dość mieltonienie .

prsk

OSSA - Sob 05 Maj, 2012 15:36

olga411 napisał/a:
Zrobiłam dla niego to co się robi dla chorego. Poszłam, odwiedziłam. nie wsparłam, bo nie mogłam.

Olga podczytuję tą dyskusje ze szpitalnego łóżka
Chciałam przedstawić trochę inny punkt widzenia , kogoś kto leży i podłączony jest do różnych urządzeń i całkowicie skazany na innych. Wiesz ma się wówczas dużo czasu by przemyśleć swoje życie, ja akurat wszystko zdążyłam sobie poukładać nie ma we mnie złości , nienawiści nie mam zamiaru wymazywać ostatnich 25l.
Szczerze ucieszyłam się, że EX przyszedł do mnie do szpitala,wcale nie musiał chciał zapytał czego potrzebuje i przyniósł rzeczy o które go prosiłam, to były naprawdę drobiazgi, ale jak leżysz cały dzień i wpatrujesz się w kapiącą kroplówkę , tu ci wystaje jakiś dren, nie możesz się obrócić na bok.
Było mi miło jak on przyszedł pogadaliśmy jak przyjaciele. Może to głupi brzmi, ale my mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi mamy o czym rozmawiać , mamy wspólne dzieci i zawsze będą nas łączyć. Nie obiecuje sobie nic po tych wizytach , nie wierze, że przestanie trwale pić. Zwyczajnie przyszedł do mnie przyjaciel , który jest chory na nieuleczalną chorobę.

Twój mąż może dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego do czego go ta choroba doprowadziła , stracił rodzinę , zdrowie , teraz leżąc na szpitalnym łóżku od kilku dni trzeźwy . Oczywiście nie chcesz utrzymywać z nim kontaktu jest to dla ciebie zbyt trudne masz do tego pełne prawo. Nie mnie to oceniać, ale myślę , że gdybyś ty sama nie miała wątpliwości jak powinnaś się zachować w tej sytuacji nie pisałabyś o tym na forum.

matiwaldi - Sob 05 Maj, 2012 16:20

OSSA napisał/a:
pogadaliśmy jak przyjaciele. Może to głupi brzmi, ale my mimo wszystko jesteśmy przyjaciółmi mamy o czym rozmawiać , mamy wspólne dzieci i zawsze będą nas łączyć. Nie obiecuje sobie nic po tych wizytach


ff4ghh ff4ghh ff4ghh

mniej więcej też tak pojmuję rozstanie......
wczoraj Żona mnie poprosiła ,abym Ją zawiózł na masaż (ma kłopoty z kręgosłupem) ,a gdy wróciłem, pod domem sąsiad mnie pyta- to jak to jest...? to się rozchodzicie,czy już jest dobrze ...??? a ja na to - rozchodzić się- rozchodzimy,ale czy musimy się kłócić ????
jak Ty byś mnie poprosił,też zawiózłbym Cię .......

to,że nie możemy tworzyć pary,nie znaczy,że mamy sobie utrudniać życie.......

pterodaktyll - Sob 05 Maj, 2012 16:23

matiwaldi napisał/a:
to,że nie możemy tworzyć pary,nie znaczy,że mamy sobie utrudniać życie.......

Jest wszakże jeden podstawowy warunek takiego układu. OBIE strony zdają sobie doskonale sprawę z tego, że nie ma już mowy o żadnym związku i żadna nie usiłuje manipulować drugą stroną.

OSSA - Sob 05 Maj, 2012 16:46

matiwaldi napisał/a:
to,że nie możemy tworzyć pary,nie znaczy,że mamy sobie utrudniać życie.......

Zgadzam się z tobą, nie widzę powodu bym miała utrudniać życie sobie i byłemu , spędziliśmy ze sobą 25 lat , wiele trudnych chwil , ale były też dobre momenty. Mamy dorosłe dzieci obawiam się, że gdybyśmy teraz zaczęli ze sobą walczyć było by im trudniej budować własne rodziny. Tak wiedzą, że z każdym problemem mogą zwrócić się do ojca lub matki, postaramy się pomóc na ile potrafimy.
Ja nie zamierzam odcinać się do byłego męża , odrzucam jego chorobę i zachowanie z tym związane , nie odrzucam go jako człowieka. Teraz ja jestem w szpitalu, przychodzi codziennie porozmawiać i jest miło. Nie musiałam go prosić sam zapytał czy może przyjść następnego dnia nie narzucał się , ja też nie brałam go na litość.

Jeśli on znajdzie się w takiej sytuacji też pójdę , raz tylko odmówiłam jak znalazł się na własne życzenie, bo po pijaku wpadł pod samochód, ale on nie chciał piżamy i czystego ręcznika , tylko bym mu przywiozła flaszkę.

Wówczas nie pojechałam, a on i tak wypisał się na własne życzenie i walczył z % przez kilka dni by ostatecznie wylądować na detoksię.
Nie miałam w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia.

evita - Sob 05 Maj, 2012 17:04

OSSA napisał/a:
Szczerze ucieszyłam się, że EX przyszedł do mnie do szpitala,wcale nie musiał chciał zapytał czego potrzebuje i przyniósł rzeczy o które go prosiłam

ale wcale nie jest pewnym czy mąż Olgi byłby równie miły jak ten twój, w przypadku odwrotnej sytuacji 8| mój men gdy ja leżałam w szpitalu zachował się jak furiat (pijany oczywiście) i bynajmniej nie czułam się wówczas jakby mój przyjaciel mnie odwiedził :roll:

Klara - Sob 05 Maj, 2012 17:43

OSSA napisał/a:
raz tylko odmówiłam jak znalazł się na własne życzenie,

Właśnie mąż Olgi znalazł się w szpitalu (nie wnikając w szczegóły) na własne życzenie :(

OSSA - Sob 05 Maj, 2012 17:49

evita napisał/a:
OSSA napisał/a:
Szczerze ucieszyłam się, że EX przyszedł do mnie do szpitala,wcale nie musiał chciał zapytał czego potrzebuje i przyniósł rzeczy o które go prosiłam

ale wcale nie jest pewnym czy mąż Olgi byłby równie miły jak ten twój, w przypadku odwrotnej sytuacji 8| mój men gdy ja leżałam w szpitalu zachował się jak furiat (pijany oczywiście) i bynajmniej nie czułam się wówczas jakby mój przyjaciel mnie odwiedził :roll:


Evita mąż Olgi nie był pijany leży od jakiegoś czasu w szpitalu i jest dializowany ma oczyszczony organizm. Może dzięki temu dotarło co zrobił z własnym życiem, zwyczajnie chce porozmawiać i wyjaśnić. Dlaczego wszyscy z góry założyliście złą wolę , próbę manipulacji, jeśli faktycznie tak jest ,Olga jest dorosłą osobą przeszła terapie i wie jak się bronić.
Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego ma do tego pełne prawo nie ma obowiązku się kontaktować, nie musi mu podać ręki.


Ja nie chciałabym by ktoś mnie odwiedził szpitalu tylko dlatego "poszłam by w przyszłości nie mieć wyrzutów sumienia".

OSSA - Sob 05 Maj, 2012 17:59

Klara napisał/a:
OSSA napisał/a:
raz tylko odmówiłam jak znalazł się na własne życzenie,

Właśnie mąż Olgi znalazł się w szpitalu (nie wnikając w szczegóły) na własne życzenie :(


Tylko ja wówczas wyraźnie mu powiedziałam, że nie przyjdę i dlaczego , nie poszłam nie udawałam. Nie pytałam lekarzy o stan jego zdrowia, po co przecież on nie chciał się leczyć, po zaszyciu głowy chciał pić dalej. Po co miałam tracić niepotrzebnie czas kiedy on zadzwonił, że jest w szpitalu i mam mu przywieść % w termosie. Gdyby poprosił o rzeczy potrzebne w szpitalu
i zadzwonił do mnie lub synów nikt by mu odmówił pomocy.

Gonzo.pl - Sob 05 Maj, 2012 19:24

Olga, jak sama napisała, robi to, co dla niej najlepsze, dba o siebie i jest jej z tym dobrze.
I jak widzę, robi to po racjonalnym rozpoznaniu swoich sytuacji życiowych.
I nie jest w/g mnie najlepszym pomysłem powodowanie jakiegoś poczucia winy i sugerowanie powrotu do wspoluzależnieniowych zachowań.

OSSA - Sob 05 Maj, 2012 19:39

Gonzo.pl napisał/a:
Olga, jak sama napisała, robi to, co dla niej najlepsze, dba o siebie i jest jej z tym dobrze.
I jak widzę, robi to po racjonalnym rozpoznaniu swoich sytuacji życiowych.
I nie jest w/g mnie najlepszym pomysłem powodowanie jakiegoś poczucia winy i sugerowanie powrotu do wspoluzależnieniowych zachowań.


Nie miałam takiego zamiaru, mi było miło że człowiek z którym spędziłam 25lat przeszedł do mnie do szpitala, ale ona może mieć zupełnie inne odczucia.
Nie powinna niczego robić wbrew sobie to nikomu nie pomaga i tyle.

evita - Sob 05 Maj, 2012 19:44

OSSA napisał/a:
Evita mąż Olgi nie był pijany leży od jakiegoś czasu w szpitalu i jest dializowany ma oczyszczony organizm

I ja to wiem ale ty piszesz o tym jak ci to miło było gdy to twój mąż - przyjaciel przyszedł do ciebie. Chciałam ci dać do zrozumienia, że w odwrotnych sytuacjach wcale nie musi być tak pięknie jak w twoim przypadku :)

Cieszę się, że wracasz do zdrowia :okok:

OSSA - Sob 05 Maj, 2012 20:04

evita napisał/a:
. Chciałam ci dać do zrozumienia, że w odwrotnych sytuacjach wcale nie musi być tak pięknie jak w twoim przypadku :)

Evita nie wiem czy pamiętasz ale ja z tym człowiekiem się rozwiodła z powodu tych odwrotnych sytuacji. Lepiej się dogadujemy jak nie jesteśmy małżeństwem już nic nie musimy, nikt nikim nie manipuluje.

Klara - Sob 05 Maj, 2012 20:15

Elu, gdy piszesz o tym wszystkim w wątku Olgi, która ma zupełnie inne doświadczenia i akurat teraz potrzebuje wsparcia, to czytając Twoje posty może pomyśleć, że chcesz w niej wywołać poczucie winy.
Osoba postronna, też może odnieść takie wrażenie. W każdym razie - ja tak to odczytuję :bezradny:

staaw - Sob 05 Maj, 2012 20:19

OSSA napisał/a:
już nic nie musimy, nikt nikim nie manipuluje.

Akurat tego nie był bym taki pewien... :mysli:

Według mnie to co sugerujesz Oldze jest takim samym "dobrym" pomysłem jak dla mnie piwo bezalkoholowe...
Ja nie skorzystam, mam nadzieję że Olga już też ma poukładane w głowie...

rufio - Sob 05 Maj, 2012 20:21

Może dość tego dywagowania ? Olga podjęła już decyzje i niech tak pozostanie . To mi przypomina rozważania ilu diabełków zmieści się na końcu szpilki ?
OSSA - Sob 05 Maj, 2012 20:28

Klara napisał/a:
Elu, gdy piszesz o tym wszystkim w wątku Olgi, która ma zupełnie inne doświadczenia i akurat teraz potrzebuje wsparcia, to czytając Twoje posty może pomyśleć, że chcesz w niej wywołać poczucie winy.
Osoba postronna, też może odnieść takie wrażenie. W każdym razie - ja tak to odczytuję :bezradny:


Nie miałam takiego zamiaru ff4ghh ff4ghh

KICAJKA - Nie 06 Maj, 2012 09:27

olga411 napisał/a:
Nie mam już żadnych dylematów moralnych. Przestałam sie nad tym wszystkim zastanawiać jak doświadczyłam kosztów.
I bardzo dobrze :pocieszacz:
Gratuluję Ci konsekwencji i trzymam na przyszłość :kciuki:
Ty i tylko Ty jesteś wyłącznym "kowalem swego losu" :buziak:

olga - Pon 28 Maj, 2012 11:07

Byłam dzisiaj w sądzie. Chodzi o tę kradzież "marnych" 50 zł z mojego portfela :beba: Zeznałam, ze nie roszczę żadnych pretensji bo zwrócił mi te pieniadze. Po co mi te sprawy, po co mam go widzieć.
Ja go zobaczyłam to doznałam niemalże szoku: strasznie chudy, pokurczony, wygląda jak starzec, nawet twarz mu się skurczyła, przygarbiony, drepcze drobnymi kroczkami.
Boże, pamiętam go energicznego, pokrzykującego choleryka.
Teraz cichutki, spoglądający na mnie z lękiem w oczach.

Gaja - Pon 28 Maj, 2012 11:17

:pocieszacz:
esaneta - Pon 28 Maj, 2012 12:07

:przytul:
Linka - Pon 28 Maj, 2012 17:31

Cytat:
Ja go zobaczyłam to doznałam niemalże szoku:

Olga współczuję ci, ja codziennie widzę degradację mojego męża 8|
Dla kogoś kto go dawno nie widział różnica jest straszna.
Ja staram się nie patrzeć, ale to straszne do jakiego stanu może się człowiek doprowadzić.
Człowiek, którego kiedyś kochałam.........

Wuśka. - Pon 28 Maj, 2012 17:58

:pocieszacz:
cool - Pon 28 Maj, 2012 18:30

:pocieszacz:
sabatka - Pon 28 Maj, 2012 18:39

:pocieszacz:
ulena - Pon 28 Maj, 2012 18:46

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: Olga takie wybrał sobie życie trzeba uszanować jego decyzje. Jak bardzo mnie nieraz boli jak moi bracia idą w całkowitą degradację a takie dobre chłopy sa , no ale ich życie ich decyzje, ja mogę jedynie za swoje życie odpowiadać i jeśli zechcą pomocy to oni wiedzą , że jestem i im pomogę , ale póki takie życie chcą wieść to mnie nic do nich. Trzymaj się Olga cieplutko
olga - Czw 28 Cze, 2012 13:23

Przypomniało mi sie, ze ja tu watek przecież mam. Mało ważny dla mnie samej. Doszłam do takiego etapu, że nie mam potrzeby prosić o rady i dzielić sie swoimi wątpliwościami bo juz ich nie mam. Jednakże komus ten wątek może sie przydać, więc wyciągnęłam go z lamusa.

Jako ciekawostke moge opowiedzieć wczorajszą historyjkę.
Eks na odwyku. Rodzinka wreszcie go olała, pozwalaja mu spokojnie zdrowieć, nie wtrącają sie do procesu leczenia. Do kogo biedny misio ma sie zwrócić jak nie do mnie. Otrzymałam zamówienie na igłę z nitką, gilzy, tytoń, telefon, podkoszulkę. Kazałam iść do diabła i nie zawracać mi głowy. Na biednego misia sie nie łapę.

olga - Pon 02 Lip, 2012 12:09

Bohaterka wielka ze mnie, doświadczona, wszystko za mna, radzę nowym. :beba:

Sama daję sie wciągać w gierki eksa. Siedzi na tym odwyku i dzwoni do mnie. a ja głupia odbieram, "bo on taki biedny, gorzej ma jak pies" - lituję się. Odbieram i daje sie wyprowadzić z równowagi. :evil:
I za każdym razem mu tłumacz, zee powinien zająć sie sobą i swoim trzeźwieniem a nie myslć o tęsknocie.

Klara - Pon 02 Lip, 2012 12:52

:pocieszacz:
Następnym razem nie odbierzesz? Postarasz się?

Marc-elus - Pon 02 Lip, 2012 16:49

A dlaczego ma nie odbierać? Zachowywać się jak dłużnik ukrywający się przed wierzycielem?
Olga, a powiedziałaś mu wyraźnie, spokojnie, że ma nie dzwonić?

wlod - Pon 02 Lip, 2012 17:00
Temat postu: Podpowiedz dla Olgi
Co teraz napisze nie jest mile jednak faktycznie winnas go zostawici nie robic nicJa wiem że to jest trudne ale tak trzeba i kiedy to odczuje stanie sie skuteczniejszy dla siebie Kazda pomoc od najblizszych i tu pisze o sobie pozwalala mi jeszcze wiecej pic.Nawet kiedy lekarz odwykowy w katowicach powiedzial mi po ciagu miesiecznym że jeżeli nie zastopuje mjego picia wyladuje na wózku inwalidzkim nie robilo to na mnie rzadnego wrażenia piłem dlaej zapijalem antikol,ktory wywolywal straszna reakcje ale ja nadal pilem.
szymon - Pon 02 Lip, 2012 17:33
Temat postu: Re: Podpowiedz dla Olgi
wlod napisał/a:
Co teraz napisze nie jest mile jednak faktycznie winnas go zostawici nie robic nic.


no nie jest, ale ja opowiem na swoim przykladzie.

każdy jakikolwiek najmniejszy kontakt
dawał mi nadzieję, jeeesuuu powiem więcej...
jak już dała się przytulić, jak byliśmy 14 lutego na piccaku, ehhh nie chce mi sie pisac o tym
opisze o odczuciach nadziejowych alkoholika - ja byłem prawie pewien, ze coś się rodzi nowego.
że ona wróci do mnie, że będziemy kiedyś razem :glupek:
a jak mi jeszcze powiedziała, że rozważy kontakt z moim terapeutą (bo to taki uniwersalny pan) to juz skakałem w środku z radości.
później miesiac przerwy, później jej ciąża a ja jestem dalej, bo widze co mnie otacza, a otacza mnie prawda, a prawda Cie wyzwoli :p

zadaj sobie najgłębsze pytanie jakie potrafisz zadać.
czy Ty chcesz być z nim?
czy chcesz być pi****oną matką miłosierdzia?
czy sama nie wiesz co robić? (chyba trafiłem)

wiesz co? cieszę się tylko z jednego, ze mam tam w środku takie coś wypracowane przez póltora roku, że nic nie ma ważniejszego dla mnie teraz.
bo teraz liczy się dla mnie tylko Tu i Teraz.

pozdrawiam i dobrych wyborów życzę

PS
najwazniejszego nie napisałem :mgreen:
jeżeli już nie potrafisz zadbać o siebie matko miłosierdzia, to daj mu szanse na leczenie.
a nie dawaj mu złudnych nadzieji - możę ona doprowadzić go do ...

Gaja - Pon 02 Lip, 2012 17:38

Marc-elus napisał/a:
A dlaczego ma nie odbierać? Zachowywać się jak dłużnik ukrywający się przed wierzycielem?
Olga, a powiedziałaś mu wyraźnie, spokojnie, że ma nie dzwonić?


Ja nie odbieram kiedy jest w ciągu i kiedy wiem, że dzwoni tylko i wyłącznie aby się na mnie wyżyć, albo manipulować mną. Wtedy mam serię sms-ów, na niektóre wybiórczo odpowiadam kiedy jest prawdopodobieństwo,że on zupełnie opatrznie odbiera ciszę z mojej strony. Długo tu pisać. Czasami trzeba tupnąć, żeby przestał się rozczulać nad sobą. Wtedy jest spokój. A potem znowu jaki on biedny bez rodziny. Wtedy piszę o konsekwencjach, że nie jest tak bez przyczyny. Ale olewam do pewnego momentu, kiedy trzeba mówię co myślę ale to już mnie musi wyprowadzić z równowagi.

Marc-elus - Pon 02 Lip, 2012 18:01

Gaja napisał/a:
na niektóre wybiórczo odpowiadam kiedy jest prawdopodobieństwo,że on zupełnie opatrznie odbiera ciszę z mojej strony.

Gaju, alkoholik w ciągu nawet gdy mu napiszesz wprost prawdę, zawsze może to "opacznie zrozumieć". Dla mnie jakiekolwiek odpisywanie pijanemu jest bez sensu, a robisz to tylko dlatego bo
Gaja napisał/a:
Wtedy jest spokój


Jednak to błędne koło, bo jak sądzisz, dlaczego on za następnym razem wysyła
Gaja napisał/a:
serię sms-ów
?
Bo wie że
Gaja napisał/a:
wybiórczo odpowiadam
.
Gaja - Pon 02 Lip, 2012 18:09

Może coś pokićkałam, niech tam. Trudno to wyjaśnić. Nasze kontakty są normalne do momentu kiedy wyczuję, że jest pijany. Jeśli w trakcie rozmowy to mówię wprost, że kończę rozmowę bo nie rozmawiam z nim kiedy jest pod wpływem. Ja doskonale wiem, że rozmowa z nim wtedy jak i odpisywanie na sms-y to jedna wielka pomyłka. Ale mija kilka dobrych dni i dopiero wtedy jest to "wybiórczo"
esaneta - Pon 02 Lip, 2012 19:34

Marc-elus napisał/a:
Dla mnie jakiekolwiek odpisywanie pijanemu jest bez sensu,

dlatego tego nie robię i nie tylko wtedy, gdy jest w ciągu.
Polecam Olga :)

olga - Pon 02 Lip, 2012 21:55

szymon napisał/a:
zadaj sobie najgłębsze pytanie jakie potrafisz zadać.
czy Ty chcesz być z nim?
czy chcesz być pi****oną matką miłosierdzia?
czy sama nie wiesz co robić? (chyba trafiłem)


xcc nie, nie chcę być z nim, nie nie chcę być pi****oną siostrą miłosierdzia, niby wiem co robić: nie odbierać telefonów... oczywiście nie odwiedzać. Nie dążę do kontaktu, nawet mi przez myśl nie przechodzi zeby do niego zadzwonić, nawet nie pamietam, że on tam na tym odwyku jest i być może czeka na telefon. Nie pojadę go odwiedzić xcc
Jak telefon zadzwoni to naciskam przycisk i odbieram :bezradny:

yuraa - Pon 02 Lip, 2012 22:01

olga411 napisał/a:
Jak telefon zadzwoni to naciskam przycisk i odbieram :bezradny:

wyjmij baterię zaoszczędzisz sobie zdrowia psychicznego
i prądu troszeczkę a ekologia na topie ostatnio

olga - Pon 02 Lip, 2012 22:05

yuraa napisał/a:
wyjmij baterię


:mysli:

szymon - Pon 02 Lip, 2012 22:28

olga411 napisał/a:
yuraa napisał/a:
wyjmij baterię


:mysli:


no to włóż ją na odwrót... zv4

olga - Pon 02 Lip, 2012 22:33

szymon napisał/a:
no to włóż ją na odwrót..


ergr

Chyba tak nie zrobie, eks to nie cały mój świat, jest jeszcze reszta świata, która chce mieć ze mna kontakt, nie bedę po prostu odbierać. Nie dodzwoni sie kilka razy z rzędu to da sobie spokój. Dam mu szansę :mgreen:

yuraa - Pon 02 Lip, 2012 22:44

szymon napisał/a:
no to włóż ją na odwrót.


- kochanie włóz od tyłu
-żółw, no co ty nie wiesz ?

olga - Pon 02 Lip, 2012 22:46

:smieje: dobre
olga - Nie 22 Lip, 2012 12:11

Na ostatnim spotkaniu z terapka, po moim godzinnym prawie monologu, uzgodniłam sprawy nad którymi mamy pracować: nad poczuciem własnej wartości, lękiem przed odrzuceniem. Nagadałam sie naprawdę dużo, w niektórych momentach łzy mi sie cisnęły do oczu. Nawet raz nie wspomniałam, o alkoholizmie mojego eksa. Fakt, ze nieraz o nim mówię, wspominam go nie wypływa z mojego współuzależnienia, ale z czasu jaki wspólnie spędziliśmy. Mam przestac traktować siebie jako osobe współuzależniona bo już nią nie jestem.
szymon - Nie 22 Lip, 2012 16:09

olga411 napisał/a:
Mam przestac traktować siebie jako osobe współuzależniona bo już nią nie jestem.


uwierzyłaś tej babie? :roll:

olga - Nie 22 Lip, 2012 17:17

szymon napisał/a:
uwierzyłaś tej babie?


:mysli: myśle, że ma rację.
On już nie ma żadnego wpływu na moje życie, chociaż konsekwencje tego co było ponoszę nadal i jeszcze pewnie długo będę ponosić.

KICAJKA - Nie 22 Lip, 2012 20:17

olga411 napisał/a:
myśle, że ma rację.

Olgo myślę,że będzie wszystko zależało od tego jak będziesz kierować swoim życiem,
w kontaktach z otoczeniem,dziećmi -jeśli dobrze wykorzystasz wiedzę to za jakiś czas..
będziesz mogła tak powiedzieć :mysli:
Ja wprawdzie terapii nie przeszłam - za to dobrą szkołę w Al-Anon przez kilkanaście lat,
men nie pije już sporo lat i jakoś czsem łapię się na tym,
że zapominam i włączają się stare mechanizmy-na szczęście mam tego świadomość...
no i forum też pomaga :tak: afc4fvca

Mysza - Nie 22 Lip, 2012 20:34

KICAJKA napisał/a:
men nie pije już sporo lat i jakoś czsem łapię się na tym,
że zapominam i włączają się stare mechanizmy


też sobie myślę, że współ**** cośtam..to nie tylko wpływ alkoholika na nasze życie...

olga - Nie 22 Lip, 2012 20:50

Patrząc na listę cech osób współuzależnionych znajduje bardzo wiele posiadanych przez siebie. Tylko, ze te cechy maja także, a może przeważnie źródło w moim dzieciństwie, w moim DDA. Taka byłam jeszcze zanim poznałam eksa. Pewnie dlatego cos z tego poznania wynikło.
KICAJKA - Pon 23 Lip, 2012 18:44

Mysza napisał/a:
też sobie myślę, że współ**** cośtam..to nie tylko wpływ alkoholika na nasze życie...
To także takie stare nawyki,może wyniesione z domu,szkoły,środowiska -
kiedyś tak wypadało postępować a dziś okazuje się,
warto inaczej żyć,zmieniać siebie i swój mały świat.
Stare, zbędne nawyki i szablony w kąt-
uczymy się na nowo,jak można żyć inaczej,pełniej,swobodniej.
Ale też pamiętam,że niektóre stare rzeczy były dobre - tylko nauczyłam się
jak je odróżnić i lepiej stosować :skromny:

Mysza - Wto 24 Lip, 2012 08:01

Rozmawiałam wczoraj ze znajomym, alkoholikiem, od roku prawie trzeźwym...
o współuzależnionej, jej widzeniu rożnych spraw, jej oczekiwaniach, jej zaprzeczaniu rzeczywistości...znaczy... opowiadałam o sobie :)

Zna mnie od ładnych paru lat... w pewnym momencie powiedział..."Jeju...Joanna, Ty wiesz co Ty mówisz?" :szok:
Odpowiedziałam, że doskonale wiem, tylko ja do tego "mojego widzenia" doszłam po ponad dwóch latach pracy nad sobą.
Uważam, że tak jak alko pracuje nad swoją trzeźwością a tak i współ...pracuje nad swoją
(pamiętam jak kiedyś usłyszałam od Ptera, że wytrzeźwiałam :mgreen: )
i praca ta nie zależy od tego czy alko jest w pobliżu, czy go nie ma...
gdybym nie "kontrolowała" Dziubasa kiedy pił... próbowałabym kontrolować kogoś innego, kto by mi na taką kontrolę "pozwolił"
nasze dysfunkcję mieliśmy na dużo przed... i to właśnie one pozwoliły nam, na wejście i życie w takich związkach, które tylko udoskonaliły i umocniły..."nasze cudne zalety" :/
Dlatego tym bardziej należy się ich pozbyć, niezależnie czy alko ma wpływ na nasze życie, czy nie ma...
bo na szczęście My mamy wpływ na swoje :buzki:

olga - Wto 24 Lip, 2012 13:24

Terapka zapytała mnie czy chcę chodzić jeszcze na grupe dla współuzależnionych. Zapytała mnie ponieważ nie widzi u mnie takich cech jak nadkontrola, nadodpowiedzialność, po za tym nie utrzymuję kontaktu z alko. Przerobiłam na grupie wszystkie zagadnienia, niektóre już po kilka razy. Odpowiedziałam jej, ze chcę chodzić bo po prostu lubię, dobrze robi mi kontakt z tymi kobitkami i zawsze coś wyniosę a nieraz dam od siebie.
Powiedziała mi, że teraz powinnam skoncentrować sie na rozwoju osobistym co ma mi dać terapia indywidualna.

Mysza - Wto 24 Lip, 2012 13:32

olga411 napisał/a:
Powiedziała mi, że teraz powinnam skoncentrować sie na rozwoju osobistym co ma mi dać terapia indywidualna.

rozumiem :)
ja robiłam jedną i drugą jednocześnie, bo tak chciałam
potrzebowałam indywidualnych rozmów z terapką, a raczej...jej pytań i moich szczerych odpowiedzi potrzebowałam wtedy ;)

Ty Olgo wiesz najlepiej czego Ci trzeba :)

ulcia - Czw 09 Sie, 2012 22:10

witam wszystkich
leon - Czw 09 Sie, 2012 22:15

czesc
ulcia - Czw 09 Sie, 2012 22:29

jestes leon?
leon - Czw 09 Sie, 2012 22:37

ulcia napisał/a:
jestes leon?

leon alkoholik.pozdrawiam

olga - Pią 10 Sie, 2012 09:47

:nerwus: Kręci sie ten mój były u mnie na osiedlu w pobliżu mojego bloku i burzy mi spokój :beczy: Natknęłam sie na niego chyba w poniedziałek. Szłam z psami na spacer na kamieniołom, patrzę z daleka.....aż zamarłam. Nie ominęłam go, zresztą, psy do niego podbiegły i zaczęły się cieszyć. Zapytałam go co tu robi, a on na to, że czeka na mnie bo chciał mnie zobaczyć :zemdlal: No i odwieczne "daj dwa złote" bo jedzie roboty szukać i nie ma na autobus. Powiedziałam, ze nie mam drobnych "to daj 10 zł". Poszłam sobie i nawet się nie obejrzałam. Dzisiaj rano idę do sklepu, a on stoi po drugiej stronie drogi i patrzy 8|
Nerwy mna zatelepały, poszłam dalej. Na razie nie obawiam się, że mu coś głupiego do łba strzeli, ale kto to wie. Aaaaaaa w poniedziałek obiecywał, że to juz ostatni dzień jego życia........

esaneta - Pią 10 Sie, 2012 09:48

olga411 napisał/a:
w poniedziałek obiecywał, że to juz ostatni dzień jego życia........

obiecanki cacanki..... :lol2:

olga - Pią 10 Sie, 2012 09:56

esaneta napisał/a:
obiecanki cacanki...


A no właśnie. Niech świeże współ poczytaja jak alko dotrzymują słowa :beba:

matiwaldi - Pią 10 Sie, 2012 09:59

olga411 napisał/a:
Kręci sie ten mój były u mnie na osiedlu w pobliżu mojego bloku i burzy mi spokój


to może wyślę do Ciebie Silnorękiego ????
On pogada z eksem po swojemu........ :klotnia: a potem zakopie go w lesie.........

esaneta - Pią 10 Sie, 2012 10:01

matiwaldi napisał/a:
On pogada z eksem po swojemu........ a potem zakopie go w lesie.........

po co? autodesrukcja już trwa :mgreen:

olga - Pią 10 Sie, 2012 10:03

esaneta napisał/a:
po co? autodesrukcja już trwa


:bezradny:

to prawda, tylko nie chcę na to patrzeć, nie po to go z chałupy wywalałam żeby go teraz ogladać choćby z daleka

esaneta - Pią 10 Sie, 2012 10:06

olga411 napisał/a:
tylko nie chcę na to patrzeć

włącz mu ignora, może z czasem da sobie spokój z zakłócaniem Twojego błogostanu

leon - Pią 10 Sie, 2012 11:53

Marc-elus napisał/a:
matiwaldi napisał/a:
to może wyślę do Ciebie Silnorękiego ????
On pogada z eksem po swojemu........

http://youtu.be/kq3UYdz7irw?t=1h28m4s

:okok:

Małgoś - Pią 10 Sie, 2012 12:23

olga411 napisał/a:
Powiedziałam, ze nie mam drobnych


A gdybyś miała to dałabyś mu?
bo ja bym mu powiedziała, że może jechać na gapę 8)

Ja już nikomu (takiemu) nie daję 2 zł
niedawno jakiś gość zaczepił mnie na osiedlu i wprost wypalił że mu 70 gr brakuje do piwa, powiedziałam, że mam swoje dzieci i generalnie zła kobieta jestem więc niech nie marnuje swego czasu :evil:

olga - Pią 10 Sie, 2012 12:27

Małgoś napisał/a:
A gdybyś miała to dałabyś mu?


Eeeee no :beba: nie chciałam sie wdawać w dyskusję i czegokolwiek tłumaczyć. Uciełam krótko "nie mam drobnych", a że dało mu to złudna nadzieję na grube to jego sprawa.

Tomoe - Pią 10 Sie, 2012 12:50

Widzę że najtrudniejsze do wypowiedzenia jest krótkie słowo "Nie".
A przecież naprawdę wystarczy powiedzieć "Nie".
Bez uzasadnień, bez usprawiedliwień. :)

Marc-elus - Pią 10 Sie, 2012 12:56

Tomoe napisał/a:
krótkie słowo "Nie"

Czy wiesz, że słowo NIE jest częścią słowa istnienie?
Dennis Hopper w Apocalypse Now
fsdf43t

pietruszka - Pią 10 Sie, 2012 13:18

Tomoe napisał/a:
Widzę że najtrudniejsze do wypowiedzenia jest krótkie słowo "Nie".

To jest takie proste... a było takie trudne... Ja to swoje NIE ćwiczyłam na terapii. Wydawało mi się wcześniej, że powiedzenie NIE jest takie chamskie, niegrzeczne, że trzeba się wytłumaczyć, dlaczego się odmawia, itd. Dopiero, jak usłyszałam od współćwiczących NIE w odpowiedzi na moje prośby to dotarło do mnie , że to nie jest niegrzeczne, chamskie, to po prostu jest NIE i nic więcej. To swoje NIE ćwiczę do tej pory, i chyba mam już coś w swojej mowie ciała, że często gdy już jestem przygotowana na powiedzenie NIE, to tego nie zdążę powiedzieć. Idący do mnie panowie spod sklepu nagle skręcają, rezygnują, odchodzą, zanim powiem to NIE.
Hmmm... :mysli: lubię to słowo :lol:

Tomoe - Pią 10 Sie, 2012 13:40

Dla mnie to też kiedyś było bardzo trudne słowo.
A jeszcze trudniejszy był komunikat "Nie chcę."
Bo nie miałam świadomości że ja mam prawo odmawiać bez poczucia winy i że mam prawo czegoś nie chcieć.


Uświadomiła mi to krótka scenka podczas terapii grupowej DDA.
Terapeuta poprosił jedną z uczestniczek grupy, żeby wyszła na środek, bo chciał żeby z nim odegrała jakąś scenkę. Dziewczyna spokojnie odpowiedziała: "Nie". Terapeuta zapytał: "A dlaczego?" Dziewczyna odpowiedziała "Bo nie chcę".

Spokojnie, lakonicznie, asertywnie. :)

szymon - Pią 10 Sie, 2012 13:53

łatwo i trudno, tak jak nie piję bo nie
leon - Pią 10 Sie, 2012 14:09

ja tam czasami dam znajomemu pijakowi z pod nocnego na wino.jego sprawa czy pije,czy nie..
OSSA - Pią 10 Sie, 2012 14:57

Olga widzę ile kosztują ciebie spotkania z byłym mężem , a cz zastanawiałaś się , jest coś takiego jak sądowy zakaz zbliżania, masz prawo czuć się bezpiecznie. On nie powinien ciebie nachodzić jeśli sobie tego nie życzysz.



Moim zdaniem najważniejsze, że odmówiłaś i nie dałaś mu pieniędzy.

Małgoś - Pią 10 Sie, 2012 15:57

OSSA napisał/a:
najważniejsze, że odmówiłaś i nie dałaś mu pieniędzy.


Olga odmówiła, ale nie do końca... bo zasłoniła się wymówką :/
Ja cały czas uczę się odmawiać, bo niby wiem, że mam prawo się sprzeciwić, ale wiem to tylko rozumowo, dopiero ćwiczę swoją wolność. A najtrudniej jest chyba odmawiać bliskim, rodzinie... No, ale czasem trzeba :/

Tomoe napisał/a:
nie miałam świadomości że ja mam prawo odmawiać bez poczucia winy


Mój K. nazywa to dźwiganiem cudzego ciężaru, bo często widzi to u mnie, że tłumaczę się np za niego. A ja robię to całkiem nieświadomie, mam to bardzo głęboko wryte w umysł.

OSSA - Pią 10 Sie, 2012 16:31

Moim zdaniem Olga była zaskoczona jego prośbą, nie spodziewała się, że go spotka i dlatego tak zareagowała. Najważniejsze nie dała i już , następnym razem będzie omijać go z daleka.
Tomoe - Pią 10 Sie, 2012 20:17

A dlaczego ty usprawiedliwiasz Olgę, Ossa?
Przecież Olga to duża dziewczynka, może się sama wypowiadać w swoim imieniu. :)

OSSA - Pią 10 Sie, 2012 20:38

Tomoe napisał/a:
A dlaczego ty usprawiedliwiasz Olgę, Ossa?
Przecież Olga to duża dziewczynka, może się sama wypowiadać w swoim imieniu. :)


napisałam "moim zdaniem" , a ty szukasz drugiego dna nie wiem w jakim celu :mysli:

olga - Pią 10 Sie, 2012 21:46

Dzieki za Wasze wypowiedzi. Przyda mi sie to nie tylko w odniesieniu do eksa. ergr
Małgoś - Pią 10 Sie, 2012 22:35

olga411 napisał/a:
Przyda mi sie to nie tylko w odniesieniu do eksa.


też tak myślę... ;)
bo eks jest tylko jednym z wielu... jak nie jemu, to innemu podobnemu będziesz "pomagać" żyć... No chyba, że się wyleczysz .... ;)

pterodaktyll - Pią 10 Sie, 2012 22:36

Małgoś napisał/a:
jak nie jemu, to innemu podobnemu będziesz "pomagać" żyć.

NIE.......... :mgreen:

Małgoś - Pią 10 Sie, 2012 22:39

pterodaktyll napisał/a:
NIE..........


NIE żyć? :mgreen:

No przeca na tym polega nasza MISJA... :mgreen: Zagłaskać kota na śmierć :p Póki się z niej nie wyleczymy 8)

pterodaktyll - Pią 10 Sie, 2012 22:43

Małgoś napisał/a:
NIE żyć?

Nie pomagać :p
Małgoś napisał/a:
przeca na tym polega nasza MISJA... :mgreen: Zagłaskać kota na śmierć



:rotfl:

Małgoś - Pią 10 Sie, 2012 22:52

pterodaktyll napisał/a:
Nie pomagać


no ba...
tylko w naszych chorych główkach może pojawić się wątpliwość, że ktoś może nie potrafić żyć samodzielnie :mgreen:
Nadopiekuńczość, nadkontrola... i wszelkie inne nadskakiwanie :lol:

olga - Pią 10 Sie, 2012 23:03

Małgoś napisał/a:
bo eks jest tylko jednym z wielu... jak nie jemu, to innemu podobnemu będziesz "pomagać" żyć... No chyba, że się wyleczysz ..


:beba: miałam na mysli moja sytuację w pracy, tam nie umiem mówić NIE, ale sie uczę i całkiem nieźle mi idzie :mgreen:
ja już sie wyleczyłam z "pomagania innym żyć",

leon - Pią 10 Sie, 2012 23:10

olga411 napisał/a:

:beba: miałam na mysli moja sytuację w pracy, tam nie umiem mówić NIE, ale sie uczę i całkiem nieźle mi idzie :mgreen:

Tylko NIE przedawkuj,bo zostaniesz bezrobotna :)

Tomoe - Sob 11 Sie, 2012 10:45

"NIE wypowiedziane bez lęku może być lepsze i ważniejsze, aniżeli TAK wypowiedziane tylko po to, żeby kogoś zadowolić lub, co gorsza, by uniknąć kłopotów."
Mahatma Gandhi

:)

olga - Śro 22 Sie, 2012 18:31

Moja córcia zapragnęła dzisiaj usłyszeć głos tatusia no i zadzwoniła do niego. Zadowolona była z kontaktu bo tatuś trzeźwy. Ok, dziecko ma prawo kontaktować sie z ojcem i jeżeli tego chce - nie odradzam. Przyniosła mi słuchawkę i powiedziała, ze on chce ze mna gadać. Zamieniłam z nim parę słów i wiecie co? zero jakiejkolwiek reakcji emocjonalnej z mojej strony :hurra: :hurra: :hurra: Czyżby rzeczywiście było to juz za mna?

Kilka dni temu też do mnie dzwonił. Odebrałam. Usłyszałam tylko "oddzwoń" i sie rozłączył. Powiedziałam do siebie "a sam se oddzwoń jak chcesz mnie usłyszeć" i zaraz zapomniałam o tym telefonie wgapiając sie w monitor komputera.

endriu - Śro 22 Sie, 2012 20:43

fajnie, że się cieszysz, że zadzwonił
olga - Śro 22 Sie, 2012 21:13

endriu napisał/a:
fajnie, że się cieszysz, że zadzwonił


:mysli: dziwne to co napisałeś

KICAJKA - Czw 23 Sie, 2012 11:18

olga411 napisał/a:
endriu napisał/a:
fajnie, że się cieszysz, że zadzwonił


:mysli: dziwne to co napisałeś


23r
Co niektórzy nie czytają ze zrozumieniem :szok: ;)
Olga to na pewno jak najbardziej zdrowe reakcje, :tak:
masz się z czego cieszyć :buziak:

pietruszka - Czw 23 Sie, 2012 12:33

KICAJKA napisał/a:
Co niektórzy nie czytają ze zrozumieniem :szok: ;)

a ja podejrzewam, że coś w tym dotknęło endriu osobiście?

Ja też myślę Olga, że to zdrowa reakcja :) Na pewno zdrowsza, niż poświęcenie trwającej j kilka minut rozmowie, kilkugodzinnego obsesyjnego myślenia. I uruchomienie się "współuzależnionego zamartwiacza" czy ładowanie "akumulatora złości" :okok:

Jędrek - Pią 24 Sie, 2012 03:11

olga411 napisał/a:
zero jakiejkolwiek reakcji emocjonalnej z mojej strony Czyżby rzeczywiście było to juz za mna?

A te podskakujące warkoczyki? Zero satysfakcji? Bez radości? Nie wierzę :)
olga411 napisał/a:
endriu napisał/a:
fajnie, że się cieszysz, że zadzwonił


dziwne to co napisałeś

Dla mnie nie dziwne. Skoro się cieszysz to dobrze świadczy o Twoim ..... samopoczuciu.... chowanie urazy mi zatruwa życie.
A myślę, że bardziej mu chodziło o nie utrudnianie kontaktu z dzieckiem.

leon - Pią 24 Sie, 2012 07:35

endriu napisał/a:
fajnie, że się cieszysz, że zadzwonił

dobre :mgreen:

olga - Pią 24 Sie, 2012 11:10

chłopy, czytajcie ze zrozumieniem :nerwus:
Ucieszyłam sie z tego, ze zareagowałam nijak, czyli: zero złości, niechęci, żalu.
Nie wiem o jakiej radości wy tu mówicie, miałam sie ucieszyć, że żyje? Noo, owszem, dobrze, że żyje, bo dzieki temu dzieci maja alimenty.

Małgoś - Pią 24 Sie, 2012 13:58

olga411 napisał/a:
dobrze, że żyje, bo dzieki temu dzieci maja alimenty.


no tu mu pojechałaś po majtkach teraz :lol:

Jędrek - Pią 24 Sie, 2012 15:14

olga411 napisał/a:
Ucieszyłam sie z tego, ze zareagowałam nijak

no to zareagowałaś nijak czy się ucieszyłaś?? :) Coś kręcisz :)

KICAJKA - Pią 24 Sie, 2012 16:50

Małgoś napisał/a:
olga411 napisał/a:
dobrze, że żyje, bo dzieki temu dzieci maja alimenty.


no tu mu pojechałaś po majtkach teraz :lol:


23r
Mnie się Olga coraz bardziej podoba w swoim przeobrażaniu :okok:

Małgoś - Pią 24 Sie, 2012 17:14

KICAJKA napisał/a:
Mnie się Olga coraz bardziej podoba


Mnie też ;)
Lubię gdy kobieta wie kim jest i czego chce od życia

pterodaktyll - Pią 24 Sie, 2012 19:50

Małgoś napisał/a:
Lubię gdy kobieta wie kim jest i czego chce od życia

Ja też......... :mgreen:

pterodaktyll - Pią 24 Sie, 2012 19:52

olga411 napisał/a:
miałam sie ucieszyć, że żyje? Noo, owszem, dobrze, że żyje, bo dzieki temu dzieci maja alimenty.

nie ma to jak zdrowy pragmatyzm :okok:

Małgoś - Pią 24 Sie, 2012 19:53

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Lubię gdy kobieta wie kim jest i czego chce od życia

Ja też......... :mgreen:


o, hej ptaku :lol:

pterodaktyll - Pią 24 Sie, 2012 20:03

Małgoś napisał/a:
, hej ptaku :lol:

Hej Orlico. Ale wypiękniałaś.....i te zabójcze spojrzenie :mgreen:

Małgoś - Pią 24 Sie, 2012 20:05

pterodaktyll napisał/a:
zabójcze spojrzenie


tylko bystre póki co... :mgreen:

olga - Nie 09 Wrz, 2012 16:55

Zadzwonił dzisiaj eks. Odebrałam. Powiedziałam, że nie chcę z nim rozmawiać i sie rozłączyłam..... po chwili stwierdziłam, że powinnam rozmówić sie z nim ostatecznie. Zadzwoniłam i powiedziałam mu żeby nie miał złudzeń, że to nasze małżeństwo jest zakończone nie tylko formalnie. O dziwo - rozmawiałam z nim spokojnie i bez emocji. Pytał czy może do mnie zadzwonić czasami. NIE. Może kiedyś tak. Będę z nim rozmawiać na temat naszych dzieci. Jeśli oczywiście będzie trzeźwiał.
pannamigotka - Wto 11 Wrz, 2012 18:33

olga411 napisał/a:
dobrze, że żyje, bo dzieki temu dzieci maja alimenty.


a tak by miały rentę, być może wyższą, także bez pieniędzy by nie zostały

olga - Wto 11 Wrz, 2012 20:38

pannamigotka napisał/a:
a tak by miały rentę


noooo socjalną chyba

olga - Pią 14 Wrz, 2012 22:14

Przypomniała mi się pewna historia. zupełnie nie wiem w zwiazku z czym, ale siedzi mi w głowie i musze ja opisać. Świadczy ona o sile współuzależnienia i wynikajacej z niej głupocie.
Miała ona miejsce cztery lata temu. Wybrałam sie na zakupy do marketu i zabrałam ze sobą mojego, wtedy jeszcze, męża. Oczywiście był "wstawiony" a żeby nie "wstawił" sie jeszcze bardziej wolałam sie nim zaopiekować. Juz sie chyba wtedy nie wstydziłam pokazywać z nim. Zreszta, czego nie robi się dla wyższych celów.
Kochany małżonek wziął z półki soczek i zaczął go popijać. Przy kasie niespodzianka. 34vcdc Podeszli do nas ochroniarze i poprosili go do swojej kanciapki. Wpadłam w popłoch. Najpierw zaczęłam prosić żeby go puścili. Oni wezwali policje a ja zrozpaczona zostałam na zewnątrz. I wtedy wpadłam na genialny pomysł. Pobiegłam do domu po dowód osobisty. Wróciłam z tym dowodem i usiłowałam dostać sie do "pokoju przesłuchań". Oczywiście nie chciano mnie tam wpuścić, wiec czekałam z wielkim niepokojem na przyjazd policji. Odetchnęłam z ulgą gdy wreszcie sie pojawili. Udało mi sie tam dostać razem z policjantami. wiecie co zrobiłam? :zemdlal: Wzięłam całą sprawe na siebie. Powiedziałam, że ja wypiłam ten soczek i pusta butelke schowałam w zamrażarce z lodami (tam rzeczywiście eks ja wrzucił). Ochroniarze twierdzili co innego a ja sie upierałam. Dostałam mandat 50 zł.

:glupek:

Dzisiaj pomyślałam sobie wspominajac te historię: "gdyby głupota umiała latać fruwałybyśmy, my współ, jak gołębice"

endriu - Pią 14 Wrz, 2012 22:24

pierwszy,
tu miało być

Wiedźma - Pią 14 Wrz, 2012 22:25

olga411 napisał/a:
"gdyby głupota umiała latać fruwałybyśmy, my współ, jak gołębice"

„Gdyby głupota miała skrzydła, latałaby pani jak gołębica”
-tak mi dzisiaj chodzi po głowie ten cytat z doktora Strosmajera :mgreen:

olga - Pią 14 Wrz, 2012 22:27

aha
olga - Pią 14 Wrz, 2012 22:29

:mgreen: o ten cytat mi chodziło :mgreen:
pamięć mi szwankuje

Klara - Sob 15 Wrz, 2012 07:34

Wsłuchałam się w to, co mówi doktor i wydaje mi się, że cytat brzmi tak:
"Gdyby głupota mogła unosić, latałaby Pani jak gołębica."

Dowód:

Wiedźma - Sob 15 Wrz, 2012 07:59

Klara napisał/a:
Dowód:

Klaro, jak zwykle jesteś niezawodna! :brawo:
A nie mówiłam? - z domu Google.

Klara - Sob 15 Wrz, 2012 08:05

Wiedźma napisał/a:
A nie mówiłam? - z domu Google.

:skromny:
Też się ciągle motałam z tym zdaniem, więc w końcu postanowiłam sprawdzić... :mgreen:

... a i tak za chwilę zapomnę :oops:

esaneta - Sob 15 Wrz, 2012 08:07

Olga, niezła byłas :lol2:
olga - Sob 15 Wrz, 2012 08:08

"Gdyby głupota umiała unosić fruwaaby pani jak gołębica" - z pamięci cytuję, zaraz lecę sprawdzić czy dobrze.
co prawda nie o cytat mi chodziło, gdy opisywałam tę historię, ale o głupotę więc w sumie pasuje

olga - Sob 15 Wrz, 2012 08:09

esaneta napisał/a:
Olga, niezła byłas


;smieje: różne dziwne rzeczy robiłam ale to przebiło wszystko

esaneta - Sob 15 Wrz, 2012 08:11

Olga, niezła byłas :lol2: ja az taka kreatywna nie byłam ;) moim największym poswięceniem było zataszczenie alko po schodach do sypialni i nasłuchiwanie całą noc czy oddycha po tym jak lekarz przepuscił przez niego dwie kroplówki na odtrucie.
olga - Sob 15 Wrz, 2012 08:16

:smieje: przypomniało mi sie jak pierwszy raz trafił na szpitalny oddział ratunkowy. Wtedy już nie było w Kielcach izby wytrzeźwień, wiec "denatów" zaczęli odwozić do szpitala. Co ja wtedy przeżyłam :szok: gdy sie dowiedziałam, że on w szpitalu. Myślałam, że on umiera, mało nie zamdlałam z wrażenia. Byłam strasznie zszokowana tym, że lekarz nie chce mi powiedzieć co mu jest. :smieje: a on najzwyczajniej zalany był w trupa :beba:
endriu - Sob 15 Wrz, 2012 08:31

po mnie żona przyjechała do knajpy z kilku miesięcznym wtedy synem i 6 letnią córką cf2423f
esaneta - Sob 15 Wrz, 2012 08:33

eeeeeeeeeeeee tam.....to żadne poświęcenie :beba:
olga - Sob 15 Wrz, 2012 08:39

Kilka lat temu codziennie jeździłam na rowerze po eksa do roboty żeby do knajpy nie poszedł. Na rowerze jeździłam żeby na bilety nie tracić. On i tak już był wstawiony. Wracaliśmy razem. Ja trzeźwa, on podpity :beba: Szczęśliwa byłam, że go do domu prowadzę.
endriu - Sob 15 Wrz, 2012 08:46

po mnie też raz w szpitalu była jak sobie nogę po pijaku rozciąłem

albo seks, bedę się kochała jak tylko chcesz tylko nie idź nigdzie cf2423f

olga - Sob 15 Wrz, 2012 08:47

endriu napisał/a:
albo seks, bedę się kochała jak tylko chcesz tylko nie idź nigdzie


Masakra. Ja tak nie robiłam. Wywaliłam z tej sfery życia na zbity pysk.

esaneta - Sob 15 Wrz, 2012 08:54

po pijaku fuj :blee:
olga - Sob 15 Wrz, 2012 08:57

Ja to nawet jak przetrzeźwiał nie mogłam.
esaneta - Sob 15 Wrz, 2012 08:58

nie opowiadaj już więcej bo niestrawności dostanę :rzyga:
olga - Śro 10 Paź, 2012 11:38

Ciekawe co tam u "mojego" alkoholika słychać :mgreen:
olga - Śro 10 Paź, 2012 11:40

:mysli: może by tak zadzwonić? :mgreen:
olga - Śro 10 Paź, 2012 11:40

:szok: może trzeźwieje a ja nic o tym nie wiem :zemdlal:
rufio - Śro 10 Paź, 2012 11:45

Kup se lody ale nie do zjedzenia tylko do okłady najlepiej na lewej piersi z prawej strony .Lub usiądź na chodniku i spuść nogi na dół . 8|
Żeglarz - Śro 10 Paź, 2012 11:45

Ty rób sobie jaja z poważnych spraw :lol2:
Oj nieładnie Olgo, nieładnie :nie:

olga - Śro 10 Paź, 2012 11:51

Nio. Udało się. :lol2:
Wyciągnęłam mój temat z lamusa. :smieje:
rufiku z tymi lodami to może być problem, ale nogi spuścić mogę :P

olga - Śro 10 Paź, 2012 11:55

A teraz poważnie :roll:
Co się musi zadziać w życiu dwojga ludzi żeby po 23 latach spędzonych razem :mysli: obok siebie stracić zupełnie zainteresowanie drugim człowiekiem :mysli: no wiem, co sie musi zadziać, bo sama to przeżyłam :bezradny:
Jeszcze kilka miesięcy temu do głowy by mi nie przyszło, że będe sobie z tego tak lekko żartować.

smokooka - Śro 10 Paź, 2012 12:00

olga411 napisał/a:
Jeszcze kilka miesięcy temu do głowy by mi nie przyszło, że będe sobie z tego tak lekko żartować.


Sorry Olga, ale żart żeby był żartem, powinien być śmieszny, albo chociaż zabawny... to to coś innego

olga - Śro 10 Paź, 2012 12:01

pietruszka napisał/a:
Właśnie się zastanawiam, czy z tymi lodami do śmietnika? :mysli:


Nieee, Pietruszko zostaw to. Widać tu moją przemianę wewnętrzną. Od zależności do pełnej niezależności emocjonalnej. :)

rufio - Śro 10 Paź, 2012 12:06

olga411 napisał/a:
z tymi lodami to może być problem

Brak lodów czy piersi ?
Pietrucha nie bądź nadgorliwa .

olga - Śro 10 Paź, 2012 12:07

smokooka napisał/a:
żart żeby był żartem, powinien być śmieszny, albo chociaż zabawn


mnie zrobiło sie wesoło gdy uzmysłowiłam sobie, że nie mam już przymusu kontaktu z nim
juz dawno nie mam tego przymusu ale teraz tak mi sie przypomniało, że go nie mam :glupek:

Żeglarz - Śro 10 Paź, 2012 12:08

smokooka napisał/a:
Sorry Olga, ale żart żeby był żartem, powinien być śmieszny, albo chociaż zabawny... to to coś innego

Smoku, przecież Olga śmieje się ze swojego problemu z którym borykała sie tyle czasu, a teraz jest od niego wolna. To naprawdę jest powód do radości :)

olga - Śro 10 Paź, 2012 12:08

rufio napisał/a:
Brak lodów czy piersi ?


:beba: dwa lody musiałabym kupić, jeden na jedna a drugi na drugą :p

olga - Śro 10 Paź, 2012 12:10

Żeglarz napisał/a:
To naprawdę jest powód do radości


98l9i

:buzki: my współ dobrze się rozumiemy :]

rufio - Śro 10 Paź, 2012 12:10

Inaczej to napisałem - ma być na lewą z prawej strony a nie na obie - inaczej nie będzie działać .
olga - Śro 10 Paź, 2012 12:12

:rozpacz: ale ja mam lewą piers z lewej strony :beczy:
rufio - Śro 10 Paź, 2012 12:13

O rany a pierś ile ma stron ?
smokooka - Śro 10 Paź, 2012 12:16

olga411 napisał/a:
Żeglarz napisał/a:
To naprawdę jest powód do radości


98l9i

:buzki: my współ dobrze się rozumiemy :]


Świetnie, poklepcie się po pleckach, a niesmak pozostał. Emotki są dość jednoznaczne w trzech postach o alkoholiku.
Ja też jestem współ, zapomnieliście chyba? Jestem nawet od 8 miesięcy w terapii. Nie odważyłabym się na takie "żarty" w myśl zasady, że wszystko co zrobię do mnie wróci.

pietruszka - Śro 10 Paź, 2012 12:23

smokooka napisał/a:
a niesmak pozostał.

ano przyznam się szczerze też nie zawsze mi do śmiechu... może dlatego, że mimo wszystko mam kilka koleżanek - wdów po byłych mężach alkoholikach. Co z tego, że uwolniły się emocjonalnie... alkoholizm jest chorobą śmiertelną i ja osobiście mam tego świadomość, myślę, że dlatego tym bardziej rozumiem Smoczku Twoje odczucie.

Dystans nie zawsze oznacza obśmianie problemu. :roll:

rufio - Śro 10 Paź, 2012 12:29

Tzw. " obśmianie " tematu jest psychiczna reakcja obronna organizmu aby nie zwariować . Pomaga to nieraz spojrzeć na ten sam problem od strony kuchni .
pietruszka - Śro 10 Paź, 2012 12:32

rufio napisał/a:
Tzw. " obśmianie " tematu jest psychiczna reakcja obronna organizmu aby nie zwariować .

pewnie...
ale tak sobie myślę Olga, że może dobrze, byś jeszcze raz przemyślała:
to ;
olga411 napisał/a:
Widać tu moją przemianę wewnętrzną. Od zależności do pełnej niezależności emocjonalnej. :)

smokooka - Śro 10 Paź, 2012 12:32

Zaśmiewanie problemu oznacza brak gotowości do zmierzenia się z nim. Ja tu zobaczyłam również trwający wciąż brak zgody na chorobę byłego męża. Trudność z uznaniem własnej bezsilności wobec alkoholizmu. Odwracanie uwagi od swoich emocji...
Nazwałabym to d*** emocjonalnym. Znam takie uczucie ze swojego doświadczenia. A jaka "fajna" ja wtedy byłam :szok:

olga - Śro 10 Paź, 2012 12:33

A co? mam współczuć? Jego wybór, a jeśli nie wybór tylko konieczność to jego konieczność. :bezradny:
olga - Śro 10 Paź, 2012 12:35

Była cisza na forum. Załatwiłam kilka spraw, przyjechałam i siadłam. I tak sobie pomyślałam: co tu napisać żeby troszkę ruszyć to nasze forum. No i ruszyłam :p
Nie doszukujcie sie drugiego dna :P

smokooka - Śro 10 Paź, 2012 12:36

Jasna sprawa :shock:
pietruszka - Śro 10 Paź, 2012 12:40

olga411 napisał/a:
Nie doszukujcie sie drugiego dna :P

eee. taaam... :beba: to nie moje dno ;)

rufio - Śro 10 Paź, 2012 12:41

smokooka napisał/a:
Trudność z uznaniem własnej bezsilności wobec alkoholizmu

A co Olga ma z tym wspólnego ?
smokooka napisał/a:
brak zgody na chorobę byłego męża.

A co niby z tym fantem ma zrobić ?
Smoczyco nie filozofuj i nie szukaj dziury w całym .

olga - Śro 10 Paź, 2012 12:44

rufio napisał/a:
smokooka napisał/a:
brak zgody na chorobę byłego męża.


brak zgody to był w 2004 roku kiedy sobie uświadomiłam, że on uzależniony
od tamtej pory minęło ponad osiem lat....
zdążyłam się pogodzić i wyrzucić za siebie
a fakt, że był moim mężem :mysli: to fakt, tego wyrzucić sie nie da

smokooka - Śro 10 Paź, 2012 12:48

rufio napisał/a:
A co niby z tym fantem ma zrobić ?
Smoczyco nie filozofuj i nie szukaj dziury w całym .
rufio napisał/a:
A co Olga ma z tym wspólnego ?


Adwokat?

Co Cię nie dotyka to Cię nie dotyczy Rufio.

rufio - Śro 10 Paź, 2012 13:12

Nie jestem niczyim adwokatem i mieć nie mam zamiaru - Twoje rozważania są bardzo zbieżne z rozmową która przeprowadziłem 3 dni temu - nawet określenia są podobne - ja się wypowiedziałem w swoim imieniu i z punktu widzenia konia którego nie interesuje , że wóz się przewraca .
Tajga - Śro 10 Paź, 2012 13:28

olga411 napisał/a:
Ciekawe co tam u "mojego" alkoholika słychać :mgreen:

olga411 napisał/a:
:mysli: może by tak zadzwonić? :mgreen:

olga411 napisał/a:

:szok: może trzeźwieje a ja nic o tym nie wiem :zemdlal:


Dlaczego to Ciebie Olga interesuje?
Nie wyszłaś jeszcze z tego? :mysli:

smokooka - Śro 10 Paź, 2012 13:36

Wypowiadając się w tym temacie mówię jako współuzależniona i pod tym kątem przede wszystkim zauważyłam coś, co może być błędem, a może być podstawą do przemyśleń.

Co współuzależniona ma wspólnego z bezsilnością wobec alkoholizmu?
Na własnym przykładzie odpowiem, że póki nie zrozumiałam, że to choroba, strasznie obwiniałam swojego partnera za to że "mi to robi", wkręcałam się we wszystkie możliwe nieprzyjemne emocje, w ratowanie go z prób samobójczych i w cały ten syf. Kiedy pogodziłam się z tym, że nie mam wpływu na chorobę, że jestem wobec niej bezsilna, zaczęły do mnie docierać inne prawdy, dzięki którym zrozumiałam też swoje współuzależnienie i bez problemu rozumiem, co mam "sobie zrobić sama" w głowie, żeby móc i umieć wprowadzać zmiany w swoje życie.

A co zrobić ze zgodą na chorobę alkoholową innej osoby?
Zrozumiałam, że to właśnie ta inna osoba, mój partner zadecyduje co zrobić. I dałam mu pełne pole do popisu. Dałam też sobie zgodę na poniesienie wszystkich konsekwencji bycia samotną, bez niego. To trzymało mnie najdłużej.

Ale to dotyczy mnie, nie Olgi, każda osoba współuzależniona ma swoje "punkty" do przerobienia. Ważne aby to były wszystkie punkty, bez zaniedbań i machania ręką, albo z zamykaniem czegoś w sobie. Moja terapeutka nie pozwoliła mi na to, chociaż trafiłam do niej chwilę po zawaleniu się mojego świata. Ile pozwoliła i pomogła mi z siebie wyjąć, żebym nie wracała na schematyczne ścieżki i miała szacunek do swoich doświadczeń...

olga - Śro 10 Paź, 2012 21:35

Przecież napisałam, że to była prowokacja :smieje:
Eks jest ostatnia osoba z którą chciałabym mieć kontakt :p

leon - Czw 11 Paź, 2012 00:02

olga411 napisał/a:
Przecież napisałam, że to była prowokacja :smieje:
Eks jest ostatnia osoba z którą chciałabym mieć kontakt :p

A juz myslalem,ze bede mogl sie cieszyc,Ze Ty sie cieszysz :)

matiwaldi - Czw 11 Paź, 2012 06:10

olga411 napisał/a:
Eks jest ostatnia osoba z którą chciałabym mieć kontakt




:cwaniak: czyli nie jestem na końcu kolejki........ vdf54




:mgreen: 8)

olga - Wto 04 Gru, 2012 12:39

Eks był wczoraj u mnie. Chciał resztę swoich dokumentów zabrać. Najpierw zadzwonił do córki żeby mnie zapytała czy go wpuszczę do domu czy córka mu te dokumenty przekaże. Wpuściłam.
Nie pisałabym o tym bo w sumie mało to ważne dla mnie, ale piszę. Chcę żeby czytające to współ, które jeszcze walczą i boją się opuszczenia swojego alko wiedziały, że czas to lekarstwo na wszystko. Pozwala nabrać dystansu i uspokoić emocje.
Potraktowałam go spokojnie. Kilka minut postał w przedpokoju, zamieniłam z nim parę zdań, mało konstruktywnych co prawda, ale nie o to chodzi. Chodzi p to, że nie pojawiły się żadne negatywne emocje. :okok:
A ja wzięłam lapka i pojechałam do serwisu. :beba:

leon - Wto 04 Gru, 2012 17:26

olga napisał/a:
Chodzi p to, że nie pojawiły się żadne negatywne emocje. :okok:

Tez sie ciesze,ze sie Cieszysz :okok:

Halloween - Wto 04 Gru, 2012 18:56

olga napisał/a:
Przecież napisałam, że to była prowokacja :smieje:
Eks jest ostatnia osoba z którą chciałabym mieć kontakt :p


Hmm,,, nie wiem tak za całą pewnością, czy jesteś teraz szczera? :mysli:

olga - Śro 05 Gru, 2012 08:52

Halloween napisał/a:
Hmm,,, nie wiem tak za całą pewnością, czy jesteś teraz szczera?


jestem, jestem :beba:

olga - Wto 19 Lut, 2013 07:52

Nio, rok minął jak eksa nie ma w naszym życiu. Spokój, cisza :chmurka: już zapomniałam jak to było gdy tu był. Pomyślałabym, że to nigdy sie nie wydarzyło gdyby nie resztki nerwicy 8|
pterodaktyll - Wto 19 Lut, 2013 09:51

olga napisał/a:
resztki nerwicy

Wszystko mija........(.pantacoś tam :mgreen: ) nawet najdłuższa żmija :okok:

Scarlet O'Hara - Wto 19 Lut, 2013 16:36

olga napisał/a:
Nio, rok minął jak eksa nie ma w naszym życiu. Spokój, cisza :chmurka: już zapomniałam jak to było gdy tu był. Pomyślałabym, że to nigdy sie nie wydarzyło gdyby nie resztki nerwicy 8|


:brawo:

Wiesz parę dni temu oglądałam film 28 dni z sandrą bullock po raz drugi zresztą ale za każdym razem co innego człowiekowi zapada w głowie.
Tym razem uderzyła mnie prawie ostatnia scena kiedy Ona podchodzi do swojego rozrywkowego partnera z uśmiechem na twarzy,pewnym krokiem,bierze w ręce jego twarz ,całuje w usta i pewnym głosem mówi "żegnaj" poczułam ukłucie zazdrości w sercu .Nawet się nie zawachała. Też tak chcę.........

Halloween - Wto 19 Lut, 2013 17:00

olga napisał/a:
Nio, rok minął jak eksa nie ma w naszym życiu. Spokój, cisza :chmurka: już zapomniałam jak to było gdy tu był. Pomyślałabym, że to nigdy sie nie wydarzyło gdyby nie resztki nerwicy 8|


Zdaje się Olga że odniosłaś sukces.
Brawo. A te resztki nerwicy... pewnie z czasem się ich pozbędziesz, czego Ci życzę.
Nie ma sensu tkwić uparcie w związku który służy tylko jednej stronie a drugiej przysparza cierpień. :krzyk:

pterodaktyll - Wto 19 Lut, 2013 18:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
bierze w ręce jego twarz ,całuje w usta i pewnym głosem mówi "żegnaj" poczułam ukłucie zazdrości w sercu .Nawet się nie zawachała. Też tak chcę

No to..........całuj :p

Scarlet O'Hara - Wto 19 Lut, 2013 19:21

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
bierze w ręce jego twarz ,całuje w usta i pewnym głosem mówi "żegnaj" poczułam ukłucie zazdrości w sercu .Nawet się nie zawachała. Też tak chcę

No to..........całuj :p


Tylko o ten pocałunek się NIE rozchodzi tylko tę pewność w głosie i taką ulgę w trakcie wypowiadania ŻEGNAJ... :beczy: tego ,że ta decyzja jest słuszna.

Linka - Wto 19 Lut, 2013 19:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
Tylko o ten pocałunek się NIE rozchodzi tylko tę pewność w głosie i taką ulgę w trakcie wypowiadania ŻEGNAJ... tego ,że ta decyzja jest słuszna

och , żeby to takie proste było

pterodaktyll - Wto 19 Lut, 2013 19:50

Scarlet O'Hara napisał/a:
o ten pocałunek się NIE rozchodzi tylko tę pewność w głosie i taką ulgę w trakcie wypowiadania ŻEGNAJ...

Potrenuj przed lustrem, a tak przy okazji, naprawdę chcesz odejść czy tylko tak sobie marzysz? :mysli:

Scarlet O'Hara - Wto 19 Lut, 2013 20:14

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
o ten pocałunek się NIE rozchodzi tylko tę pewność w głosie i taką ulgę w trakcie wypowiadania ŻEGNAJ...

Potrenuj przed lustrem, a tak przy okazji, naprawdę chcesz odejść czy tylko tak sobie marzysz? :mysli:


Wiesz chciałabym mieć kochającą zdrową rodzinę o tym marzyłam bardzo długo.Kurtyna opadła wiem,że nic się nie zmieni.
Bardzo chciałabym mieć spokój,szacunek,chciałabym być kochana bez względu na okoliczności bo kiedy jest dobrze mm nosi mnie na rękach ale kiedy jest wzburzony nienawidzi mnie.


Kiedy wczułam się w scenę z filmu poczułam ulgę tak jakby mi spadł kamień z serca.
I niby uważam że do szczęscia facet nie jest mi potrzebny to nie rozumiem czemu nie potrafię powiedzieć żegnaj i wymiksować się z tego związku?

Na to pytanie jescze nie znam odpowiedzi.

pterodaktyll - Wto 19 Lut, 2013 20:24

Scarlet O'Hara napisał/a:
I niby uważam że do szczęscia facet nie jest mi potrzebny to nie rozumiem czemu nie potrafię powiedzieć żegnaj i wymiksować się z tego związku?

Na to pytanie jescze nie znam odpowiedzi.

Szukaj..........w sobie najlepiej :buziak:

pannamigotka - Wto 19 Lut, 2013 20:52

Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałabym mieć kochającą zdrową rodzinę o tym marzyłam bardzo długo.

Odpowiedz sobie na pytanie, kto stoi na przeszkodzie, czy to aby na pewno jest alkoholik?
Bo może być tak, że z kolejnym partnerem również nie zaznasz szczęścia. Szczęście to nie jest coś co dostajemy od innych, szczęście trzeba sobie wypracować samemu :)
A jeśli jest rzeczywiście tak, że to to ten konkretny alkoholik stoi na drodze do szczęśliwej rodziny... to decyzja powinna być bardzo łatwa- jak u Olgi :)

Halloween - Wto 19 Lut, 2013 20:56

pannamigotka napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałabym mieć kochającą zdrową rodzinę o tym marzyłam bardzo długo.

Odpowiedz sobie na pytanie, kto stoi na przeszkodzie, czy to aby na pewno jest alkoholik?
Bo może być tak, że z kolejnym partnerem również nie zaznasz szczęścia. Szczęście to nie jest coś co dostajemy od innych, szczęście trzeba sobie wypracować samemu :)
A jeśli jest rzeczywiście tak, że to to ten konkretny alkoholik stoi na drodze do szczęśliwej rodziny... to decyzja powinna być bardzo łatwa- jak u Olgi :)


No... ciekawe co sama Olga na to? Czy ta jej decyzja była aż taka łatwa, czy raczej też kosztowała kilka lat wahania się .

pannamigotka - Wto 19 Lut, 2013 20:59

Halloween napisał/a:


No... ciekawe co sama Olga na to? Czy ta jej decyzja była aż taka łatwa, czy raczej też kosztowała kilka lat wahania się .

Ani Olga ani bohaterka filmu nie dojrzały do decyzji w 1 minutę.
Każda najpierw przeszła swoje piekiełko. Ale my tu nie o tym Halloween, a o pewności swojej decyzji w momencie jej podejmowania. I nie tylko.

Halloween - Wto 19 Lut, 2013 21:30

pannamigotka napisał/a:
Halloween napisał/a:


No... ciekawe co sama Olga na to? Czy ta jej decyzja była aż taka łatwa, czy raczej też kosztowała kilka lat wahania się .

Ani Olga ani bohaterka filmu nie dojrzały do decyzji w 1 minutę.
Każda najpierw przeszła swoje piekiełko. Ale my tu nie o tym Halloween, a o pewności swojej decyzji w momencie jej podejmowania. I nie tylko.


Czy w takich sprawach pewność jest możliwa? Raczej nie.
Można jedynie rozważyć wszystko za i przeciw, potem działać, ale i tak ryzyko pomyłki pozostanie.
Ale chyba nie jestem zbyt głęboko w temacie dyskusji, więc :
Powodzenia.

:idzie:

pannamigotka - Wto 19 Lut, 2013 21:36

Halloween napisał/a:


Czy w takich sprawach pewność jest możliwa? Raczej nie.

A ja myślę, że tak- kiedy już jako osoba współuzależniona nie masz już sił, przychodzi taki moment, że jest się absolutnie pewnym. To jest próba ratowania siebie.
Inna sprawa, że gorzej z konsekwencją- ale to już "nasza" mała ułomność...

Małgoś - Wto 19 Lut, 2013 22:14

pannamigotka napisał/a:
o pewności swojej decyzji w momencie jej podejmowania. I nie tylko.

Tu raczej chodzi o sam fakt podjęcia jednoznacznej decyzji. To z tym mamy największy problem, a przynajmniej ja mam.
A nie jest łatwo, bo z jakiegoś powodu wcześniej podjęłam decyzję inną. Więc teraz przyznać się przed sobą samą do porażki, pomyłki... no nie jest łatwo.

Scarlet O'Hara - Wto 19 Lut, 2013 23:09

Podejmując decyzję zawsze podejmuje się ryzyko ale niestety do pewnych decyzji trzeba nam dojrzeć .U jednych trwa do dłużej u drugich krócej jednak tylko wtedy ma ona sens.Nie zastanawiasz się czy dobrze zrobiłaś,czy aby na
pewno droga ,którą obrałaś jest słuszna.
W swoim życiu pojęłam kilka razy decyzję ,wahałam się ,miałam wątpliwości
i bardzo łatwo było mnie "przerobić" bo niestety nie byłam przekonana .
Ważne jest też by nie były to decyzje podejmowane w emocjach ,pochopnie.
Dlatego teraz muszę troszkę dowiedzieć się o samej sobie ,muszę poświęcić sobie trochę czasu być może za jakiś czas to co od dawna chodzi mi po głowie stanie się naturalnie ,może i będę umiała ostatecznie ,nie oglądając się wstecz bez żalu powiedzieć adios amigos .i posłać :buzki:

leon - Wto 19 Lut, 2013 23:19

Halloween napisał/a:
Czy w takich sprawach pewność jest możliwa? Raczej nie.
Można jedynie rozważyć wszystko za i przeciw, potem działać, ale i tak ryzyko pomyłki pozostanie.

Moja zona wychodzac za mnie,wiedziala,ze szklana jestem(sama jest DDA),wielokrotnie mnie straszyla przez 18 lat zwiazku,ze odejdzie,ale nigdy nie dotrzymala slowa,moze to i dobrze,co by sie tak sama po swiecie wloczyla :p

Małgoś - Wto 19 Lut, 2013 23:24

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ważne jest też by nie były to decyzje podejmowane w emocjach

Ano właśnie... Pod wpływem emocji w ogóle nie powinno się podejmować życiowych decyzji.
A poza tym kiedyś, mając te 20 lat inaczej postrzega się świat, rzeczywistość. Więcej wtedy było niczym nie popartego entuzjazmu.
Ja niestety a może stety dochodzę do wniosku, że bycie singielką coraz bardziej mi odpowiada. I jak tak czytam forum, patrzę na znajomych w realu... to dochodzę do wniosku, że związek dwojga ludzi to jakaś utopia 8|

pterodaktyll - Wto 19 Lut, 2013 23:25

Małgoś napisał/a:
dochodzę do wniosku, że związek dwojga ludzi to jakaś utopia

Ty też? :mgreen:

leon - Wto 19 Lut, 2013 23:27

Małgoś napisał/a:
że związek dwojga ludzi to jakaś utopia 8|

Tez tak mowilem po rozwodzie,ale tego nigdy nie wiesz...,ja to juz chyba sie uzaleznilem od bycia zonatym :lol2:

olga - Śro 20 Lut, 2013 09:11

pannamigotka napisał/a:
decyzja powinna być bardzo łatwa- jak u Olgi


Decyzja zanim stała się łatwa najpierw była bardzo trudna. Eks pił wiele lat ale jak to określił pan z KRPA "po angielsku". To było w 2004 roku. Eks pił regularnie, codziennie, nie upijał się i robił sobie dłuższe przerwy. Już wtedy mi to przeszkadzało skoro zgłosiłam go na komisję. Nie myślałam o rozstaniu tylko bardzo pragnęłam żeby przestał pić. Wtedy pojawiły się u mnie pierwsze epizody depresji. Nie wiedziałam co jest przyczyną, byłam skłonna obarczać winą moją matkę, która też miała do niej skłonności. Na jesieni 2010 wypadki potoczyły się błyskawicznie, eks zaczął się staczać w zastraszającym tempie. Zaczął się upijać do nieprzytomności, pracował tylko po to żeby mieć pieniądze na alkohol, przestał wracać na noc do domu, nie interesowało go nic poza piciem. Zaczęły się pobyty w szpitalu, izbie wytrzeźwień, wracał brudny, pokrwawiony. Ja zostałam ze swoją pensją i ogromnym lękiem o byt. Miałam mądrych doradców, kobiety, które same przeszły przez piekło. W ciągu czterech miesięcy od rozpoczęcia tej destrukcji złożyłam wniosek do sądu o alimenty, rozdzielność majątkową a za następne trzy miesiące o rozwód. Pierwsze sprawy miały mnie i dzieci zabezpieczyć a sprawa rozwodowa miała mu otworzyć oczy. Niestety nie otworzyła. Wiedziałam, że to koniec. Latem 2011 sam zgłosił sie na odwyk, wiedziałam, że to już nie ma szans ale rozum co innego a emocje co innego. Jeszcze tliła sie iskierka nadziei, że może mu się uda (nam się uda). "Umówiłam się" z nim, że po wyjściu z odwyku może wrócić do domu. Jeśli się napije to sie wyprowadzi. To była połowa października 2011 a wyprowadził się 17 lutego 2012..... Trudne to było....
Dojrzałam do decyzji dużo wcześniej ale bałam się wprowadzić ją w czyn. Wiedziałam, że sam dobrowolnie nie wyjdzie, były historie z policją, pomieszkiwanie w mojej piwnicy....
Nigdy nie zatęskniłam, nie pragnęłam kontaktu.
Gdy przychodzi ten moment to jest jak gdyby ucięcie nożyczkami, ciach i nie ma :bezradny: przyszyc się tego juz nie da, nie ma odwrotu, nie ma żalu po stracie, jest nadzieja na lepsze życie. Tak było w momencie gdy zamknęły się za nim drzwi. wiedziałam, że już nigdy nie położy sie do mojego łóżka, nigdy nie wejdzie do mojego mieszkania jak do siebie. To było fajne uczucie, które dało mi mnóstwo spokoju. Życie zaczęło mi się wywracać do "góry nogami" w tym pozytywnym sensie. :] Jasne, że to nie koniec historii..... zostaliśmy z dziećmi z naszym DDA, z nerwicą, trudnościami adaptacyjnymi, jesteśmy czubeczkami :roll: ale teraz może być tylko coraz lepiej :lol:

pterodaktyll - Śro 20 Lut, 2013 09:14

Przebyłaś "długą drogę" ale wygląda na to, że warto było :buzki:
olga - Śro 20 Lut, 2013 09:19

pterodaktyll napisał/a:
wygląda na to, że warto było


Bez dwóch zdań - warto było :tak:

pterodaktyll - Śro 20 Lut, 2013 09:22

olga napisał/a:
Bez dwóch zdań - warto było

Krzycz na głos tym wszystkim, które ciągle sie wahają i nie wiedzą co zrobić ze swoim i swoich dzieci życiem. :okok:

olga - Śro 20 Lut, 2013 09:30

pterodaktyll napisał/a:
Krzycz na głos tym wszystkim, które ciągle sie wahają


Dziewczynyyyy :krzyk: :krzyk: :krzyk: :krzyk: :krzyk: warto było
Nie bójcie się decyzji i jej konsekwencji bo może byc tylko lepiej, na pewno nie gorzej.

pannamigotka - Śro 20 Lut, 2013 13:19

olga napisał/a:

Gdy przychodzi ten moment to jest jak gdyby ucięcie nożyczkami, ciach i nie ma


właśnie o tym pisałam, można latami żyć w syfie, ale przychodzi dzień, w którym wiadomo, co trzeba robić
to moment, kiedy współ ma już za dużo na barkach i czuje, że zaraz upadnie

olga napisał/a:
Jasne, że to nie koniec historii..... zostaliśmy z dziećmi z naszym DDA, z nerwicą, trudnościami adaptacyjnymi, jesteśmy czubeczkami :roll: ale teraz może być tylko coraz lepiej :lol:


Bo odcięcie się fizyczne od alkoholika nijak nie leczy ani współuzależnienia, ani DDA, ani nerwicy itd. Dlatego to może, ale nie musi być początkiem lepszej drogi.

olga - Śro 20 Lut, 2013 13:54

pannamigotka napisał/a:
to moment, kiedy współ ma już za dużo na barkach i czuje, że zaraz upadnie


Czułam wtedy, że utonę razem z dziećmi jeśli tego nie przerwę :/

KICAJKA - Śro 20 Lut, 2013 17:09

Przeszłaś sporą drogę, a na zakręcie
wybrałaś to co dla Ciebie najlepsze ... i ....
wszystko poszło w dobrym kierunku,
nawet w tempie przyspieszonym :okok: :buziak:

olga - Wto 26 Lut, 2013 00:10

Umówiłam sie dzisiaj z eksem. Mam sie spotkać z nim w środę. Będę z nim negocjować przepisanie działki na dzieci...... Zastanawiam sie na czym polega sztuka negocjacji z czynnym alko.... :roll:
Jo-asia - Wto 26 Lut, 2013 00:58

Trudna sprawa...mam podobną z moim ojcem....
najpierw miał aleee..a jak myślałam, że już po ptokach..on zmienił zdanie...sprawa jeszcze nie zamknięta, więc nie wiem jak się skończy....wiem, że ja wpływu na to nie mam :bezradny:

Linka - Wto 26 Lut, 2013 06:11

olga napisał/a:
Zastanawiam sie na czym polega sztuka negocjacji z czynnym alko....

ja wiem tylko, że dopóki nie pije, jest na poczuciu winy, mogę prosić o wiele...
wszystko bierze w łeb po pierwszym kieliszku

Janioł - Wto 26 Lut, 2013 06:26

olga napisał/a:
Zastanawiam sie na czym polega sztuka negocjacji z czynnym alko....
może trzeba cos nie coś wypic by dostosować się do poziomu ? ;)
OSSA - Wto 26 Lut, 2013 08:41

Janioł napisał/a:
olga napisał/a:
Zastanawiam sie na czym polega sztuka negocjacji z czynnym alko....
może trzeba cos nie coś wypic by dostosować się do poziomu ? ;)



Janioł :boisie: :boisie: chcesz koleżankę przeciągną na drugą stronę lustra :mysli:

pannamigotka - Wto 26 Lut, 2013 08:44

OSSA napisał/a:
Janioł napisał/a:
olga napisał/a:
Zastanawiam sie na czym polega sztuka negocjacji z czynnym alko....
może trzeba cos nie coś wypic by dostosować się do poziomu ? ;)



Janioł :boisie: :boisie: chcesz koleżankę przeciągną na drugą stronę lustra :mysli:

haha a znasz jakiś inny sposób komunikacji z czynnym alko?
Zresztą dziś się zgodzi, a jutro zabije ją śmiechem. Loteria.

OSSA - Wto 26 Lut, 2013 08:49

Olga to zależy czyja to działka ......


Może jestem :glupek: , ale nie miałabym sumienia odebrać wszystkiego mojemu byłemu i puścić go w skarpetkach. Dzieci mają wykształcenie , dwie zdrowe ręce i głowę na właściwym miejscu niech sobie pracują na swoje, tylko naprawdę wówczas będą to szanować.


Poza tym on ma prawo ułożyć sobie życie bez ze mnie, dlatego u nas podział dóbr przebiega bardzo pokojowo.

olga - Wto 26 Lut, 2013 09:05

OSSA napisał/a:
Olga to zależy czyja to działka ......


Działka jest wspólna. Wszystkiego pisać nie mogę bo.....domyśl się sama.


Cytat:
może trzeba cos nie coś wypic by dostosować się do poziomu ? ;)


zapomniałam, że w pewnych kręgach "bez wodki nie rozbieriosz" może to jest pomysł :mysli:
flaszka na dobry początek, flaszka za pazuchę i pod rączke do notariusza? :mysli:

pterodaktyll - Wto 26 Lut, 2013 09:45

olga napisał/a:
Zastanawiam sie na czym polega sztuka negocjacji z czynnym alko

Bierz litra i po pierwszej półlitrówce zacznij mu wmawiać, że bardzo kocha dzieci i na pewno nie chciałby ich skrzywdzić i takie tam *p****. Musisz go doprowadzić do tzw. "słowiańskiego" nastroju, to wtedy masz szansę, że coś załatwisz i koniecznie musisz mu wtłoczyć w łeb, że Ty nie będziesz z tego miała absolutnie NIC. Wszystko dla naszych dzieci.....itd ;)

olga - Wto 26 Lut, 2013 09:59

czyli kupić połówke na to jutrzejsze spotkanie? :roll:
pterodaktyll - Wto 26 Lut, 2013 10:02

olga napisał/a:
czyli kupić połówke na to jutrzejsze spotkanie?

Kupić możesz co wcale nie znaczy, że musisz od razu wyciągać na stół. Lepiej zasugerować możliwość napicia się a tak a'propos to on dalej pije?

olga - Wto 26 Lut, 2013 10:19

nie wiem, wczoraj gadał normalnie coby sugerowało, że był trzeźwy
pterodaktyll - Wto 26 Lut, 2013 10:19

olga napisał/a:
nie wiem, wczoraj gadał normalnie coby sugerowało, że był trzeźwy

Żebyś się tylko nie wygłupiła z ta gorzałą......

olga - Wto 26 Lut, 2013 10:22

obejrzę go dokładnie najpierw i obwącham i dopiero podejmę decyzję
olga - Wto 26 Lut, 2013 10:23

jutro ma wizytę u psychiatry, kolejną, więc kto wie.....
pterodaktyll - Wto 26 Lut, 2013 10:23

olga napisał/a:
obejrzę go dokładnie najpierw i obwącham i dopiero podejmę decyzję
:buahaha: ............. :okok:
olga - Wto 26 Lut, 2013 10:26

nio co, postąpię jak klasyczna współuzależniona :bezradny: tylko, że bez emocji się obejdzie
OSSA - Wto 26 Lut, 2013 13:33

olga napisał/a:
Działka jest wspólna.


Mam inne spojrzenie na sprawy finansowe, osobiście nie chcę od mojego byłego nic.

olga - Wto 26 Lut, 2013 13:40

a ja chcę, nie dla siebie, dla dzieci, po mnie dostaną mieszkanie a po nim nic....
OSSA - Wto 26 Lut, 2013 14:35

olga napisał/a:
a ja chcę, nie dla siebie, dla dzieci, po mnie dostaną mieszkanie a po nim nic....



Olga masz dopiero 40 lat i drugie tyle przed sobą, po co dzielisz mieszkanie ....... No chyba, że faktycznie się wyprowadzasz i chcesz przed wyjazdem zabezpieczyć dzieci to już nic nie powiem :milczek:

staaw - Wto 26 Lut, 2013 19:51

OSSA napisał/a:
masz dopiero 40 lat i drugie tyle przed sobą

Moja mama też tak mówiła... do dzisiaj nie posprzątałem bałaganu jaki zostawiła po wyprowadzce...

Oluś myślę że dobrze czynisz załatwiając te sprawy wcześniej... :okok:

olga - Śro 27 Lut, 2013 10:34

trzymajcie za mnie kciuki, jak pójdzie to zdam relacje
Klara - Śro 27 Lut, 2013 10:36

Trzymam... :kciuki:
pannamigotka - Śro 27 Lut, 2013 10:38

:kciuki:
olga - Śro 27 Lut, 2013 12:20

dzięki, możecie puścić

Zgodził się bez żadnego problemu. Dowiem się w sądzie w wydziale ksiąg wieczystych jak wyglada sytuacja prawna tej działki. Jeśli jest ok. to bedę szukać notariusza.

Nie pije podobno od października ale jest tak rozwalony emocjonalnie i napięty, że aż mnie sie udzielalo to napięcie. Pytałam o terapię, nie chodzi bo...nie ma pieniędzy na dojazdy, bo na terapii są sami nawiedzeni....bierze psychotropy, bo miał myśli samobójcze.
Dobrze, że już poszedł......

pterodaktyll - Śro 27 Lut, 2013 13:29

olga napisał/a:
Nie pije podobno od października a

No i pół litra się zmarnowało........ :bezradny:

olga - Śro 27 Lut, 2013 13:34

pterodaktyll napisał/a:
No i pół litra się zmarnowało........

nic sie nie zmarnowało, nie kupiłam :beba:

pterodaktyll - Śro 27 Lut, 2013 13:39

olga napisał/a:
, nie kupiłam :beba:

Chitrus :p

olga - Śro 27 Lut, 2013 13:40

pterodaktyll napisał/a:
Chitrus :p


no pewnie :] jakby nie wypił to szkoda by było
(kasy na tę flaszkę) :mgreen:

esaneta - Śro 27 Lut, 2013 14:09

pterodaktyll napisał/a:
olga napisał/a:
Nie pije podobno od października a

No i pół litra się zmarnowało........ :bezradny:

głodnemu chleb na mysli :mgreen:

olga - Czw 28 Lut, 2013 09:09

Hahaha taka jestem mocna :/ kontakt z eksem rozwalił mnie bardzo. Nie, to nie tęsknota, nie żal po stracie. Wróciło na chwilę to co było. Przerażenie. Narastające napięcie kiedy siedział ze mna w kuchni (a raczej chodził w te i wewte), później niepokój, złość a dzisiaj rano łzy. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje no i oświeciło mnie. Podziałał na mnie jak wyzwalacz złych emocji.
Wczoraj, zanim wyszłam do pracy odebrałam od niego telefon: "doładuje sobie konto to będziemy mogli sobie gadać po 22" :zemdlal: na szczęście nie zadzwonił. Wykręciłabym się jakoś od rozmowy, ale nie chcę żeby czuł sie odrzucony bo jeszcze zmieni decyzję.....

milutka - Czw 28 Lut, 2013 14:10

:pocieszacz: :buziak: oj Olga Olga...wydaje mi się ,że wyładowałas swoje napięcie jakie Ci towarzyszyło ,popłakałaś sobie i teraz jest ok.-głowa do góry i kuj żelazo póki gorące a ja tylko mogę stać z boku ,przyglądać się i brać z Ciebie przykład :buziak: Dzieciaki powinny być dumne ,że mają taka mamę ;)
olga - Pią 12 Kwi, 2013 08:34

Coby nie zawalać tematu Uleny odnalazłam swój i tutaj wrzucam. Z chęcią się przeanalizuję.
EŻELI JESTEŚ WSPÓŁUZALEŻNIONĄ OSOBĄ MASZ NASTĘPUJĄCE CECHY LUB SKŁONNOŚCI

Nie potrafisz odróżnić własnych myśli i uczuć od myśli i uczuć kogoś innego. Myślisz “za kogoś”, planujesz za kogoś, spłacasz długi za kogoś. :nie:

Do dobrego samopoczucia potrzebna Ci jest aprobata i uwaga innych ludzi, ponieważ sądzisz że nie jesteś wystarczająco dobrą osobą. :tak: myślę, że to ma źródło w moim DDD, musiałam sobie zapracować na uwagę matki

Czujesz się niespokojny i winny, gdy ktoś obok Ciebie ma kłopot lub przeżywa trudność. Nie umiesz temu towarzyszyć bez napięcia. :nie:

Zachowujesz się tak, jakbyś ciągle za coś przepraszał.- to musieliby ocenić inni, ja tego w sobie nie widzę

Często nie wiesz, czego naprawdę chcesz ani czego potrzebujesz. Sądzisz, że inni lepiej wiedzą co jest dla Ciebie dobre, więc rzadko opierasz się na własnym zdaniu w tej sprawie.- mam własne zdanie i coraz bardziej wiem czego mi potrzeba

Stale przekonujesz innych, że naprawdę zasługujesz na miłość i cierpisz w milczeniu z powodu niedoceniania. - :beba: niech mnie kochają za to co mam im do zaoferowania, albo i nie jeśli nie widzą jaka jestem ok.

Nie masz czasu dbać o siebie. - tylko wtedy jak się z Romim zagadam albo na forumie zasiedzę :smieje:
Masz w sobie więcej krytycyzmu niż realizmu i dlatego niepoprawnie idealizujesz ludzi . Za każdym razem przeżywasz rozczarowanie o oburzenie, że ktoś “żyje nie tak jak trzeba”.- niooo tak kiedyś było

Przeżywasz swoje życie jako ofiara nie sprzyjających okoliczności. Nie potrafisz stawiać wymagań ani zdrowych warunków i być konsekwentną osobą :beba:

Kłamiesz, by niemądrze osłaniać tych, których kochasz. :nie:

Pozwalasz by inni Cię ranili, nie próbując się bronić. Boisz się odrzucenia. :zeby:

Bycie z samym sobą jest dla Ciebie trudne. - uwielbiam nbyc sama ze soba ale też coraz łatwiej jest mi być z innymi

Jesteś tak zajętą osobą, że nie masz czasu nad niczym się zastanawiać. :beba:

Niczego od nikogo nie potrzebujesz. - uczę sie potrzebować, przyjmować, dawać i dziękować

Nie umiesz bawić się i być spontaniczną osobą. - tyż się uczę

Jesteś przestraszony, zraniony i zły, lecz obawiasz się tego po sobie okazać. Boisz się swojej złości. - tjaaaa jak się wk.....ę to wszyscy słyszą :smieje:

“Musisz” pracować, spać, jeść i uprawiać seks, nie mając z tego w gruncie rzeczy żadnej przyjemności.- kocham spać, jeść, uprawiać seks, tylko z tą pracą jakos tak marnie ale ja jej po prostu nie lubię

Stosunki z innymi ludźmi okazują się być dla Ciebie pułapką. - dobieram znajomych, przyjaciół starannie

Musisz zmuszać, manipulować, zrzędzić i dąsać się , żebrać i dawać uczuciowe lub rzeczowe , łapówki, by inni zrobili to czego chcesz. - absolutnie nie

Odczuwasz beznadziejność, bezsilność i niemożność odmiany swojej sytuacji. - juz ja odmieniłam :hurra:

Musisz stale się spieszyć, więc nie masz czasu na refleksję nad sensem życia ani o Bogu. - od dawna zastanawiam się nad sensem mojego istnienia :)

opracowanie : Instytut Psychologii Zdrowia i Treźwości

No i jak? Jestem współ czy już nie? sc43545

smokooka - Pią 12 Kwi, 2013 08:36

Właśnie w środę go robiłam na terapii, o nim pisałam w pamiętniku :tak:
pietruszka - Pią 12 Kwi, 2013 18:55

Olga :nunu: tylko pamiętaj, że to nie koniec, a początek...
wiesz.... te ....nawroty bywają ;)

olga - Sob 01 Cze, 2013 15:35

Chyba sie wypisze z foruma :foch1: zaraz zaloze stosowny temat w smietniku sc43545
A tak serio - nie lubilam swojego imienia bo zawsze kojarzylo mi sie z taka chuda, koscista, stara hetera - Helga wlasnie. Polubilam je gdy uswiadomilam sobie, ze jest rzadkie, wyjatkowe i rosyjskie. Kiedys bylam Olenka, Olusia, Oleska. Dla romiego jestem Olunia i to mi sie bardzo podoba :]

wolny - Sob 01 Cze, 2013 16:44

olga napisał/a:
Dla romiego jestem Olunia i to mi sie bardzo podoba :]


Pażiwiom uwidim !! Jak mawiali starożytne kozaki?? 8| 8|

OSSA - Sob 01 Cze, 2013 17:34

olga napisał/a:
Dla romiego jestem Olunia i to mi sie bardzo podoba


Olga życzę Wam dużo szczęścia i szczerze podziwiam, że miałaś odwagę zostawić całe swoje życie, dzieci , przyjaciół i :lece: :auto: do obcego państwa.

Ja i owszem mogę zostawić moją rodzinę , pracę , przyjaciół , ale na dwa tygodnie, później " ja chcę do domu :nerwus: " .

olga - Sob 01 Cze, 2013 17:40

Na razie jeszcze fruwam, przyzwaczajam siebie do zmiany ale tez i dzieci do mojej nieobecnosci
OSSA - Sob 01 Cze, 2013 17:47

Latać to ja nawet lubię, ale po jednym warunkiem, że mam bilet powrotny do domu.
Janioł - Sob 01 Cze, 2013 17:49

Cytat:

Latać to ja nawet lubię, ale po jednym warunkiem, że mam bilet powrotny do domu.
a ja myślałem że miotłę ;)
staaw - Sob 01 Cze, 2013 17:52

OSSA napisał/a:
Latać to ja nawet lubię

:chmurka:
OSSA napisał/a:

, ale po jednym warunkiem, że mam bilet powrotny do domu.

Uważam to za zaletę...

Janioł - Sob 01 Cze, 2013 17:53

staaw napisał/a:
Uważam to za zaletę...
z Wysp Szczęśliwych bym nie wracał
olga - Sob 01 Cze, 2013 17:54

powrotny to ja bede dopiero rezerwowac
staaw - Sob 01 Cze, 2013 17:55

Janioł napisał/a:
staaw napisał/a:
Uważam to za zaletę...
z Wysp Szczęśliwych bym nie wracał

Szczęście szczęściem, ale trzeba mieć też czas pozmywać nim wróci żona...

olga - Sob 01 Cze, 2013 17:57

staaw napisał/a:
trzeba mieć też czas pozmywać nim wróci żona...

na szczescie nie mam zony sc43545

Janioł - Sob 01 Cze, 2013 17:58

olga napisał/a:
na szczescie nie mam zony sc43545
na szczęście mam zmywarkę :lol2:
staaw - Sob 01 Cze, 2013 18:00

Janioł napisał/a:
]na szczęście mam zmywarkę

Myślisz że żona tam nie zajrzy? (zaraz po szafie)...

OSSA - Sob 01 Cze, 2013 18:22

staaw napisał/a:
Janioł napisał/a:
]na szczęście mam zmywarkę

Myślisz że żona tam nie zajrzy? (zaraz po szafie)...


Mój men był największym wrogiem tego urządzenia, przez lata przekonywał, że rolą kobiety jest 46uj7y . Czyżby czegoś obawiał się zvrrv

staaw - Sob 01 Cze, 2013 18:25

OSSA napisał/a:
rolą kobiety jest 46uj7y .

Ludzki pan, chociaż telefon podarował...

OSSA - Sob 01 Cze, 2013 18:30

staaw napisał/a:
OSSA napisał/a:
rolą kobiety jest 46uj7y .

Ludzki pan, chociaż telefon podarował...


Sama sobie kupiłam, jego podarki zawsze były nieszczere albo po ciągu , albo przed kolejnym. Dlatego wychodzę z założenia umiesz liczyć , licz na siebie , zmywarkę też sama sobie kupiłam i zapłaciłam fachowcowi za instalację. Mogę pisać na forum, a naczynia same się zmywają :radocha:

staaw - Sob 01 Cze, 2013 18:33

OSSA napisał/a:
zapłaciłam fachowcowi za instalację.

W to już nie uwierzę, no chyba że ślepy był...

OSSA - Sob 01 Cze, 2013 18:46

staaw napisał/a:
OSSA napisał/a:
zapłaciłam fachowcowi za instalację.

W to już nie uwierzę, no chyba że ślepy był...


Stasiek nie żaden ślepy cczxc tylko instalator z uprawnieniami , wymieniał przy okazji kuchenkę gazową. :dokuczacz:

pterodaktyll - Sob 01 Cze, 2013 18:47

OSSA napisał/a:
wymieniał przy okazji kuchenkę gazową.

Bo jak wiadomo, "w starym piecu diabeł pali" :rotfl:

staaw - Sob 01 Cze, 2013 18:48

pterodaktyll napisał/a:
OSSA napisał/a:
wymieniał przy okazji kuchenkę gazową.

Bo jak wiadomo, "w starym piecu diabeł pali"

:buahaha:

pietruszka - Wto 04 Cze, 2013 07:13

olga napisał/a:
A tak serio - nie lubilam swojego imienia bo zawsze kojarzylo mi sie z taka chuda, koscista, stara hetera - Helga wlasnie

Też nie lubiłam kiedyś, ciężko je zdrobnić, i też kojarzyło mi się z jakąś herod babą albo ze świętą o tym imieniu, która do najświętszych nie należała. W rzeczywistości - pochodzi jednak od skandynawskiego Helga, ale to znaczy szczęśliwa i ta wersja mi się podoba :buziak:

pterodaktyll - Wto 04 Cze, 2013 08:46

pietruszka napisał/a:
pochodzi jednak od skandynawskiego Helga, ale to znaczy szczęśliwa i ta wersja mi się podoba

Mnie to już się kojarzy tylko z tą Helgą



:rotfl: :rotfl:

olga - Wto 04 Cze, 2013 08:49

:plask:

:p

pietruszka - Wto 04 Cze, 2013 08:51

pterodaktyll napisał/a:
Mnie to już się kojarzy tylko z tą Helgą

może to i lepiej, bo ta księżniczka kijowska... chyba należała do Alkaidy... Po pierwszym mężu tak miała dość zalotników, że ich usuwała raz a skutecznie :rotfl: :rotfl: :rotfl:

olga - Wto 04 Cze, 2013 09:05

pietruszka napisał/a:
usuwała raz a skutecznie

:cwaniak:

olga - Sob 22 Cze, 2013 08:11

Rodzinka eksa postanowiła chyba wychodzić ze współuzależnienia. Syn był wczoraj u dziadków i usłyszał, że najmłodszy brat eksa pokazał mu drzwi. Nie mieszka tam juz od dwóch tygodni. Doigrał się w końcu bezdomności. Gorzej, że jest widywany u mnie na osiedlu. Kilka dni temu syn go spotkał w drodze do osiedlowego sklepiku co go mamy po sąsiedzku. Jedyne słowa ojca do syna to "weź tego psa". :/ Znajomi mieszkańcy okolicznych bloków też mnie informują, że się na niego natykają. Czego on się tu kręci? :mysli:
Maciejka - Sob 22 Cze, 2013 08:23

A co cię to interesi? Czas pokaże.....
olga - Sob 22 Cze, 2013 08:28

Wcale mnie to nie interesiło do tej pory tylko romi ma przyjechać........
Eks nigdy nie był agresywny ale kto to wie co mu siedzi w głowie.....

esaneta - Sob 22 Cze, 2013 08:31

olga napisał/a:
Eks nigdy nie był agresywny ale kto to wie co mu siedzi w głowie.....

kiedyś to byłaś Ty :mgreen:

olga - Sob 22 Cze, 2013 08:42

:drapie: że ja byłam agresywna?

:bezradny:

esaneta - Sob 22 Cze, 2013 08:43

tego nie wiem, ale jako klasyczna współ, kiedys to Ty wiedziałaś wszystko najlepiej o nim, co powinien, czego nie etc. :)
olga - Sob 22 Cze, 2013 08:53

Ahaaaa, że wiedziałam co mu siedzi?........nio, tak mi się tylko wydawało.... :p
smokooka - Sob 22 Cze, 2013 08:55

Olguś, poczułam niepokój, najpierw klasyczny współuzależnieniowy, bo przecież "świetnie wiem" co się może dziać, co Ty możesz czuć w tej sytuacji. A teraz przede wszystkim niepokój o Ciebie. Olga tworzysz, kręcisz film, bo wyobraźnia Ci się obudziła, ale ta zła wyobraźnia, nam współuzależnionym do du** potrzebna. Próbuj ją wyłączyć bo się niepotrzebnie wkręcasz.
Co się może stać? Może to porozbieramy razem?

olga - Sob 22 Cze, 2013 09:04

Faktycznie dam sobie z tym spokój. Nachalny nie jest, trzyma się z daleka.
esaneta - Sob 22 Cze, 2013 09:06

olga napisał/a:
Faktycznie dam sobie z tym spokój. Nachalny nie jest, trzyma się z daleka.

będzie kłopot, będzie rada :)

smokooka - Sob 22 Cze, 2013 09:07

Jakbyś chciała to oswoimy to co się dzieje w Twojej głowie razem, polecam się :) :buziak: A jak umiesz sobie dać spokój to też dobrze :okok:
olga - Sob 22 Cze, 2013 09:13

dzięki Smoczku :buzki:
leon - Sob 22 Cze, 2013 11:51

olga napisał/a:
Czego on się tu kręci? :mysli:

Pewnie dobre osiedle do stukania na wino :>

endriu - Sob 22 Cze, 2013 14:43

olga napisał/a:
romi ma przyjechać........


to eks pewnie po haracz przyjdzie...

leon - Sob 22 Cze, 2013 14:45

endriu napisał/a:
olga napisał/a:
romi ma przyjechać........


to eks pewnie po haracz przyjdzie...

Zrobia razem flaszke i bedzie ok :lol2:

olga - Pon 31 Mar, 2014 10:47

Wyciagnelam ten moj stary watek bo nie bardzo wiedzialam gdzie to napisac. Mam dla Was ciekawostke. Jest to przyklad myslenia niewyterapeutyzowanej zony alkoholika.
Moja corcia byla w sobote u swojego dziadzia. On ozenil sie z kobitka, ktorej pierwszy maz byl uzalezniony, nigdy nie podjal proby leczenia a do tego byl chory na schizofrenie i agresywny. Oprocz wszelakiego rodzaju wyrzutow skierowanych do mojego dziecka typu: zle, ze zmienila chlopaka, powinna pracowac a nie tylko studiowac (od poniedzialku do czwartku wlacznie zajecia ma od rana do wieczora ale to nie byl argument) to pojawil sie zarzut, ze zle zrobilismy, ze nie wybudowalismy domu jak moj ojciec chcial to zrobic, wlozyl w dzialke duzo pracy i pieniedzy. Corka powiedziala, ze przeciez musielibysmy tam z tata mieszkac i juz bysmy sie od niego nie uwolnili. Musze zaznaczyc, ze dzialka byla darowizna jego rodzicow i znajduje sie za plotem ich domu. Wiec szanowna ciocia stwierdzila, ze gdybysmy ten dom jednak wybudowali to matka (czyli ja) upilnowala by go i by nie pil. Oburzylam sie deczko jak mi to corka opowiadala. Najbardziej dziwi mnie jednak myslenie kobiety, ktora sama przeszla przez pieklo, nigdy tego swojego alkoholika nie zostawila a on nic nie robil w kierunku trzezwienia tylko pil sobie wesolo az do smierci mimo, ze ona dom na wsi, bez jego pomocy oczywiscie, wybudowala. ceewd

Maciejka - Pon 31 Mar, 2014 11:02

olga napisał/a:
Najbardziej dziwi mnie jednak myslenie kobiety, ktora sama przeszla przez pieklo, nigdy tego swojego alkoholika nie zostawila a on nic nie robil w kierunku trzezwienia tylko pil sobie wesolo az do smierci mimo, ze ona dom na wsi, bez jego pomocy oczywiscie, wybudowala.


A co tu dziwnego ? Mechanizmy współuzaleznienia mają się dobrze i tyle :bezradny:

olga - Pon 31 Mar, 2014 11:11

no dziwne o tyle, ze na wlasnym grzbiecie przerobila identyczna sytuacje to wnioski moglaby jakies wyciagnac
Maciejka - Pon 31 Mar, 2014 11:13

Ona wnioski wyciagnęła tylko nie takie jakich ty oczekujesz. Skoro ona mogła cierpieć to ty też ot i jej wniosek :bezradny:
olga - Pon 31 Mar, 2014 11:23

nooo ona byla bardzo przeciwna mojemu rozwodowi, jeszcze zaraz przed terminem pierwszej sprawy prosila mnie zebym sie wycofala, nie wiem dlaczego jej tak bardzo na tym zalezalo ceewd chociaz............ona bardzo eksa lubila (mnie natomiast nigdy nie zaakceptowala, traktowala mnie jak rywalke), widac ma szczegolny pociag do czynnych alko
Maciejka - Pon 31 Mar, 2014 11:27

Ola piszesz jakbys nie znała mechanizmów współuzaleznienia i skrzywionego celownika :bezradny: toż to jasne jak słonce na niebie. Przeca kazdy sądzi wgł siebie no i jeszcze ja wiem co dal ciebie jest dobre i ułoze ci życie na swoje kopyto. Toz to sedno współuzaleznienia.
olga - Pon 31 Mar, 2014 11:32

a niech se mysli i zyje jak chce :beba:
nie powiem otrzasnelo mnie na sama mysl, ze moglo sie tak stac, moglismy ten dom wybudowac........dobrze, ze nie chcialam, dzieci wtedy byly male i nie wyobrazalam sobie zeby cztery osoby dojezdzaly do miasta do pracy i szkoly, liczylam koszty i stwierdzilam, ze wyszloby na jedno - koszty dojazdu rowne bylyby czynszowi w miescie, a czas jeszcze.......

Maciejka - Pon 31 Mar, 2014 11:34

A czemu się tłumaczysz czyżby dla ciebie było wazne co myśli twoja macocha czy żona twego ojca? Jakie to am dla ciebie znaczenie jak ona ciebie ocenia?
olga - Pon 31 Mar, 2014 11:41

nie tlumacze sie, pisze tylko jakie motywy uchronily mnie przed niechybna zyciowa katastrofa
olga - Pią 20 Lut, 2015 07:24

Odgrzebalam ten moj stary temat bo chcialam napisac cos o moich dzieciach. Mysle, ze jak przeczytaja to matki dzieciakow DDA majacych z nimi problemy wyplywajace wlasnie z DDA to da im to nadzieje, ze dzieciaki wyjda jednak na prosta.
Ja mam dwoje dzieci, 21 - letniego syna i 20 - letnia corke.

Corka: radzila sobie ze soba dobrze w okresie szkoly podstawowej i gimnazjum. Miala przyjaciolki, wiele kolezanek i kolegow, chetnie chodzila do szkoly, uczyla sie srednio ale klopotow w szkole nie miala. Trudny okres zaczal sie w liceum. Wycofala sie calkowicie, zaczela opuszczac zajecia (za moim pozwoleniem i wiedza bo widzialam co sie z nia dzieje), zaczelysmy chodzic do psychiatry i na terapie. Skonczylo sie leczeniem psychiatrycznym w szpitalu. Rozpoznano depresje i nerwice.

Syn: on radzil sobie dobrze do czasu ukonczenia szkoly podstawowej, w tym okresie tez mial kolegow, chetnie chodzil do szkoly. W gimnazjum zaczely sie problemy, nie chcial chodzic do szkoly, nie mogl sie tam odnalezc. Przenioslam go do innego gimnazjum bo w tym pierwszym stal sie ofiara przemocy ze strony kolegi z klasy. Pojawily sie mysli samobojcze. W drugim gimnazjum tez nie mogl sie zaaklimatyzowac. Wystaralam sie dla niego o nauczanie indywidualne. Przez okres kilku miesiecy nie wychodzil z domu nawet do sklepu po zakupy. Nauczyciele przychodzili do nas. To trwalo chyba jeden semestr. Pozniej nauczanie indywidualne mial na terenie szkoly. Skonczyl dzieki temu gimnazjium z bardzo dobrymi ocenami. Byl nawet na matematycznym obozie naukowym dla najlepszych uczniow. Zaczal nauke w technikum informatycznym. przez pierwsze dwa lata znowu mial nauczanie indywidualne ale w trzeciej klasie podjelismy wspolnie decyzje, ze zacznie normalnie chodzic do szkoly zeby jednak nabywac umiejetnosci spolecznych. No i niestety wszystko zaczelo sie od nowa........Skonczylo sie przerwaniem nauki pod koniec trzeciej klasy.

Corka skonczyla liceum. Jak byla w drugiej klasie rozstalismy sie z moim eks - mezem a ich ojcem. Dziecko zaczelo powoli odżywac. Zaczela sie wiecej uczyc i chetniej chodzic do szkoly. Mimo czarnych proroctw jej wychowawcy mature zdala bardzo dobrze. Dostala sie na studia i studiuje fizjoterapie na UJK. Jest jedna z najlepszych studentek i wesola, usmiechnieta dziewczyna majaca wielu znajomych i wianuszek adoratorow wokol siebie bo jest sliczna dzieczyna.

Syn poszedl po rozum do glowy i do liceum tez. Bedzie zdawal mature w maju. Wybiera sie na medycyne. Z zahukanego, znerwicowanego, wiecznie napietego chlopaka stal sie milym, wesolym, rozgadanym mlodym facetem.

Przemiana w nich nastapila ogromna. To nie sa te same osoby co jeszcze trzy lata temu. Dzieki temu, ze warunki zycia zmienily im sie diametralnie mieli szanse na ta zmiane. Syn chodzi na terapie, zapisal sie na nia sam kiedy dotarlo do niego, ze to jest dla niego niezbedne. Przeczytal wiele ksiazek dotyczacych problemow DDA, samodoskonalenia. Uporal sie z uzaleznieniem od internetu (co nie oznacza, ze z niego nie korzysta ale poswieca czas glownie na nauke, przygotowanie do matury i czytanie ksiazek). Z odludka zrobil sie otwarty na kontakty z innymi ludzmi.

Samodzielne mieszkanie wplynelo na nich w ten sposob, ze dbaja sami o siebie. Jestem tutaj juz kilka dni i nie prosze o pojscie po zakupy, zmycie naczyn, wstawienie prania czy inne tego typu rzeczy. Oni to robia sami jakby mnie nie bylo.

Jestem dumna z siebie, ze rozwiazalam problem z mezem alkoholikiem, ze uwolnilam siebie i dzieci od niego. Dzieki temu zyskalismy szanse na normalne zycie. Jestem dumna z siebie, ze potrafilam dzieci wychowac w taki a nie inny sposob. mamy rewelacyjny kontakt ze soba. W tej chwili jestesmy ze soba na stopie przyjacielskiej, slabsza jest juz miedzy nami relacja: matka (jako ta silniejsza, odpowiedzialna) - dziecko (zalezne, slabsze).

esaneta - Pią 20 Lut, 2015 12:28

Dzięki Ci za ten post Olga :okok:
Dobrze, że tu go wrzuciłaś, w ten sposób więcej matek i dzieciaków borykających się z DDA ma szansę go przeczytać. Mój syn też czytał z wypiekami na twarzy :)

olga - Pią 20 Lut, 2015 12:50

Esus moj syn podsyla to Twojemu synowi. Dominik mowi, ze ten wyklad duzo mu pomogl.

https://www.youtube.com/watch?v=7qMHBYFmdcA

olga - Czw 21 Kwi, 2016 16:01

Eks nie żyje :(
Co czuję? Smutno mi............szkoda człowieka.......
Chciałam żeby wytrzeźwiał, chciałam żeby dzieci odzyskały ojca a on dzieci.......myślałam, że może kiedyś się spotkamy, on trzeźwiejący, świadomy siebie, cieszący się życiem alkoholik......jak dwoje ludzi, których coś łączy...wspólne dzieci a kiedys wnuki....na pewno już się to nie wydarzy...
Nie był złym człowiekiem, był dobry tylko jakis taki strasznie zagubiony w życiu, niespełniony, z bardzo niskim poczuciem wartości. Przerażało go wszystko, bał się życia, nie radził sobie z problemami...nigdy nie traktował kłopotu jako zadania do rozwiązania, nigdy rozwiązań nie szukał tylko histeryzował...ukojeniem była flaszka :bezradny:
Dbał o dom, pracował, zarabiał...tak się zastanawiałam czy umiało go cos cieszyć... uwielbiał prowadzić samochód, uwielbiał jeździć na wycieczki, zwiedzać muzea...pamiętam wyjazdy latem nad wodę, z pasją grilował, sam się tym zajmował, nakładał na talerzyki i pilnował żebyśmy zjedli.....kręcił się naokoło tego grilla z nieodłączną butelką piwa....a potem odpłynął całkowicie... 8|

Maciejka - Czw 21 Kwi, 2016 16:08

(*) :pocieszacz:
Janioł - Czw 21 Kwi, 2016 16:09

[*] Trzymaj się . Wyrazy współczucia
zołza - Czw 21 Kwi, 2016 16:14

Każda śmierć jest zbyt wczesna...a szczególnie faceta w sile wieku , który powinien żyć ...być ojcem , dziadkiem , mężem :( Alkoholizm to największy zabójca - zabija wszystko w człowieku , zabija radość , chęć do życia , mrozi wszelakie uczucia...A POTEM ...potem już nic nie jest ważne :(
Bardzo mi przykro Olga ...ze względu na Twoją nadzieję , na oczekiwania dzieci ( je zaboli to najbardziej chociaż był jaki był - dla nich pozostanie na zawsze ojcem)... Nie każdy chce wrócić , nie każdy wierzy ,że można ,nie każdy ma siłę by zawalczyć - a On ? On już nie ma szansy nawet spróbować . :pocieszacz:

smokooka - Czw 21 Kwi, 2016 16:15

Jak sobie pomyślę.... strasznie mi smutno, przykro i w ogóle do kitu to całe umieranie. Wartościowi nadwrażliwcy. Za dużo się u Ciebie dzieje Olga, dbaj o siebie kochana, jakiś balsam dla duszy by się przydał Tobie. A eks już trzeźwieje i oby było Niebo, bo na pewno tam nie byłby taki bezbronny... Niech mu ziemia lekką będzie [*]
pietruszka - Czw 21 Kwi, 2016 16:33

Smutne... Chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego jednym się udaje, innym nie...cszczególnie w tej chorobie...
[*]

Trzymaj się, Olga. :pocieszacz:
Wyrazy współczucia dla Ciebie i Twoich dzieci

żabinka - Czw 21 Kwi, 2016 17:02

Wyrazy wspólczucia Olga
Tosia - Czw 21 Kwi, 2016 17:05

Wyrazy wspólczucia [*]
Olga :pocieszacz:

ankao30 - Czw 21 Kwi, 2016 17:24

[*] :pocieszacz:
olga - Czw 21 Kwi, 2016 17:26

dziękuję wszystkim za wyrazy współczucia...
najbardziej dzieciom moim potrzebne bo strasznie przeżywają... 8|

Maciejka - Czw 21 Kwi, 2016 17:32

Dla dzieci zawsze to jest szok, nikt nie życzy nikomu smierci. Rozmawiaj z nimi i niech się wypłaczą.
yuraa - Czw 21 Kwi, 2016 18:02

trzymajcie się [*]
muzyka11111 - Czw 21 Kwi, 2016 18:09

:pocieszacz:
OSSA - Czw 21 Kwi, 2016 18:17

olga przyjmij wyrazy współczucia [*]
Klara - Czw 21 Kwi, 2016 18:42

[*]
Wiem co czujesz, Olga :pocieszacz: :?

Wiedźma - Czw 21 Kwi, 2016 19:03

[*] :(

Trzymaj się Olga :pocieszacz:

Ilona - Czw 21 Kwi, 2016 19:06

[*]

Olga,bardzo Ci współczuję i Twoim dzieciom.

Ogarnęła mnie złość (nie wiem jak ją sprecyzować) - skierują ją na alkoholizm. Ile cierpienia niesie "za życia i po śmierci". Już sama nie wiem,czy rodziny nim dotknięte zaznają kiedyś spokoju.
Się poryczałam z tej niemocy. Trzymajcie się.
[/b]

Maciejka - Czw 21 Kwi, 2016 19:09

Przezywałam to kilka lat temu, da sie nad tym zapanować, tylko trzeba przezyc żalobę i dać czas czasowi.
olga - Czw 21 Kwi, 2016 19:15

Ja się nie załamę z tego powodu...ja mam swoje życie, swoje sprawy i nigdy bym się z nim nie zeszła nawet jakby trzeźwiał najlepiej na świecie bo to juz przeszłość....szkoda mi człowieka i ojca naszych dzieci.
Maciejka - Czw 21 Kwi, 2016 19:22

:pocieszacz:
margo - Czw 21 Kwi, 2016 19:28

Współczuję... :pocieszacz:
MILA50 - Czw 21 Kwi, 2016 19:31

[*]
Linka - Czw 21 Kwi, 2016 20:23

Olga , współczuję Ci , a w szczególności Twoim dzieciom.
Jak bardzo dla nich ważny jest ojciec, usłyszałam niedawno od swojej córki.
Żal człowieka [*]

pterodaktyll - Czw 21 Kwi, 2016 20:28

[*]
Cóż tu można powiedzieć............ :pocieszacz:

Borus - Czw 21 Kwi, 2016 20:46

[*] :bezradny:
staszek - Czw 21 Kwi, 2016 21:04

[*] :pocieszacz:
olga - Sob 23 Kwi, 2016 06:40

Ma ktoś pojęcie na temat prawa spadkowego?
Wiem, że dzieci muszą załozyć sprawę o odrzucenie spadku w całości ale wtedy spadek wraz z długiem przechodzi na rodziców i rodzeństwo zmarłego. Czy powinni całą rodziną założyć tę sprawę? W sumie mogłoby mnie nie obchodzić jak oni sobie z tym poradzą tylko po co zakładać osobne sprawy jesli mozna jedną.

pietruszka - Sob 23 Kwi, 2016 06:56

olga napisał/a:
sprawę o odrzucenie spadku

dokładnie to się nazywa przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza (nazwa nieco myląca). O ile wiem, można to też zrobić teraz u notariusza (szybciej i łatwiej, ale drożej) i wówczas muszą być wszyscy spadkobiercy w tym przypadku dzieci (bo Wyście wzięli już rozwód prawda?)

olga - Sob 23 Kwi, 2016 07:04

Łazi mi to wszystko jeszcze trochę po głowie, nie bardzo mam z kim pogadać więc sobie popiszę...
Rozmawiałam na skype z jego bratową, żoną najmłodszego brata. Oni mieszkali wszyscy razem w jednym domu....opowiadała mi, że kiedy przebywał w domu pił niewiele, pomagał w porządkach, drzewa narąbał, czasami poszedł gdzieś dorobić. Był pomocny i spokojny, nie wadził nikomu. Miał dach nad głową, ciepło, czysto, łazienke do dyspozycji, jedzenie, własny pokój...Raz na jakiś czas "uciekał" do Kielc, wyjeżdżał po prostu nikomu nic nie mówiąc. Raz, drugi rodzina zgłaszała zaginięcie na policji, policja go szukała (bez efektu oczywiście), wracał sam wymęczony piciem po około miesiącu. Tym razem zniknął w lutym...nie zgłaszali policji nauczeni doświadczeniem. Liczyli na to, że wróci. Rodzice czekali na niego przed Świętami Wielkanocnymi. Pomieszkiwał podobno w jakichś pustostanach. Policja zgłaszała pomocy społecznej w gminie, że natknęła się na takiego a takiego bezdomnego. Ci potwierdzali, że jest zameldowany w gminie, że ma gdzie mieszkać, ma rodzine. On mówił policji, że nie ma nikogo i nie ma gdzie mieszkać....W ostatnich dniach wrócił w swoje okolice, podobno kręcił się w pobliżu ale do domu nie poszedł.....umarł pod ogrodzeniem pola kempingowego...

Tak się zastanawiam co taki człowiek ma w głowie, co on myśli, czy nie czuje, że dzieje się z nim niedobrze, że powinien poszukać ratunku? A tak w ogóle to czy nie tęskni mu się za czystym łóżkiem, łazienką i jedzeniem?
W głowie mi się to wszystko nie mieści...
Miał problemy z myśleniem, pamięcią już wcześniej. W zeszły roku poprosił syna żeby mu przywiózł albumy ze zdjęciami do pooglądania. Oglądał te zdjęcia i mówił, że cś pamięta. Coś? Luki w pamięci...

olga - Sob 23 Kwi, 2016 07:09

pietruszka napisał/a:
inwentarza


inwentarz miał :tak: podobno osobista psina po nim rozpacza ceewd

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 07:25

olga napisał/a:
pietruszka napisał/a:
inwentarza


inwentarz miał :tak: podobno osobista psina po nim rozpacza ceewd


daj czasowi , czas wszystko się poukłada .

Jeśli chodzi o spadek , to: http://www.eporady24.pl/n...,5,24,6380.html

Zgodnie z art. 1015 § 1 Kodeksu cywilnego (K.c.) oświadczenie o przyjęciu lub o odrzuceniu spadku może być złożone w ciągu sześciu miesięcy od dnia, w którym spadkobierca dowiedział się o tytule swego powołania. Brak oświadczenia spadkobiercy w powyższym terminie jest jednoznaczny z prostym przyjęciem spadku (czyli z pełną odpowiedzialnością za ewentualne długi). Jednakże gdy spadkobiercą jest osoba niemająca pełnej zdolności do czynności prawnych albo osoba, co do której istnieje podstawa do jej całkowitego ubezwłasnowolnienia, albo osoba prawna, brak oświadczenia spadkobiercy w terminie jest jednoznaczny z przyjęciem spadku z dobrodziejstwem inwentarza (art. 1015 § 2 K.c.).

olga - Sob 23 Kwi, 2016 07:30

OSSA dzięki :)
OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 07:37

Macie 6 miesięcy by spokojnie odrzucić spadek , podobną sytuację miała moja koleżanka, a właściwie jej dzieci. Poszli z rodziną do notariusza i odrzucili spadek w całości, nie pamiętam jakie są koszty ( 300 zł od osoby chyba) . Będziesz w Polsce w maju to postaraj się to załatwić, bo najważniejsze by dochować terminu. Możecie złożyć w sądzie jest taniej, ale trwa dłużej i trzeba iść na sprawę.

http://www.infor.pl/prawo...cic-spadek.html

Jeżeli jeden ze spadkobierców odrzuci spadek, to przypadający mu udział spadkowy będzie podlegał dziedziczeniu ustawowemu (jego część zostanie podzielona między pozostałe osoby, które dziedziczą po spadkodawcy). Nie jest możliwe „przekazanie” udziału wskazanej osobie.

Aby odrzucić spadek należy złożyć odpowiednie oświadczenie przed notariuszem lub w sądzie rejonowym (sąd rejonowy właściwy dla miejsca zamieszkania osoby, która spadek odrzuca). Należy pamiętać, że takie oświadczenie jest, co do zasady, nieodwołalne. Ze złożonego oświadczenia nie można się wycofać, chyba, że zostało złożone pod wpływem błędu (np. nie wiedzieliśmy, że spadkodawca pozostawił długi i teraz będziemy musieli je spłacić z własnej kieszeni) lub groźby (kiedy osobie grozi niebezpieczeństwo majątkowe lub osobiste).

olga - Sob 23 Kwi, 2016 07:40

będę w Polsce za tydzień to pomogę dzieciom założyć sprawę
pewnie w sądzie będzie taniej, po co mam się narażać na większe koszty

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 07:45

olga napisał/a:
będę w Polsce za tydzień to pomogę dzieciom założyć sprawę
pewnie w sądzie będzie taniej, po co mam się narażać na większe koszty


Zrób tak by dzieci na starcie nie musiały odpowiadać za nie swoje długi :kciuki:

Pamiętaj o terminie macie 6 miesięcy !!!!

olga - Sob 23 Kwi, 2016 07:58

tylko ciekawe czy liczy się data złożenia wniosku do sądu czy data wydania decyzji przez sąd...........bo podobno to trwa nawet do pół roku właśnie
Klara - Sob 23 Kwi, 2016 08:12

ważne jest, że bieg terminu rozpoczyna się dla każdego spadkobiercy indywidualnie co ma bezpośredni wpływ na uprawnienia wierzycieli do długów spadkowych. W takiej sytuacji, jeżeli postępowanie spadkowe rozpocznie się później niż w ciągu 6 miesięcy, wówczas wierzyciele będą mogli prowadzić egzekucję wyłącznie z masy spadkowej. Dodatkowo bieg terminu rozpoczyna się wraz z dniem, w którym spadkobierca dowiedział się o powołaniu do spadku, czyli de facto wraz z dniem śmierci spadkodawcy na podstawie łączącego ich stosunku pokrewieństwa, zgodnie z którym spadkobierca miałby być powołany do spadku

Źródło: http://www.infor.pl/prawo...t-niewazne.html

Najlepiej przeczytaj to: http://wpia.uni.lodz.pl/k...ie%20spadku.pdf

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 08:33

Klara napisał/a:
ważne jest, że bieg terminu rozpoczyna się dla każdego spadkobiercy indywidualnie co ma bezpośredni wpływ na uprawnienia wierzycieli do długów spadkowych. W takiej sytuacji, jeżeli postępowanie spadkowe rozpocznie się później niż w ciągu 6 miesięcy, wówczas wierzyciele będą mogli prowadzić egzekucję wyłącznie z masy spadkowej


W przypadku dzieci Olgi zarówno syn jak i córka mają 6 miesięcy od chwili śmierci ojca na złożenie oświadczenia u notariusza lub w sądzie o odrzuceniu spadku. Wówczas majątek przechodzi na dalszych spadkobierców i ci znowu mają 6 miesięcy , ale od chwili gdy się dowiedzieli o prawie do spadku.

Tak po ludzku przecież dalsza rodzina nie musi wiedzieć o tym, że dzieci odrzuciły spadek , dlatego termin liczy się od daty gdy dana osoba się o tym dowiedziała.

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 08:38

W przypadku dzieci mojej znajomej po śmierci ojca okazało się, że ma długi nie tylko w prabankach, ale również zobowiązania wobec skarbu państwa z tytułu nie płaconych przez lata alimentów, które wraz z odsetkami i kosztami komornika urosły do setek tysięcy zł. Dlatego oni poszli do notariusza wspólnie z jedynym żyjącym bratem zmarłego i odrzucili spadek w całości.


taksa notarialna:
http://e-prawnik.pl/narze...notarialna.html


Cytat:
sporządzenie testamentu
do 50 zł,
a jeżeli testament zawiera zapis zwykły, polecenie lub pozbawia uprawnionego prawa do zachowku - do 150 zł
Sporządzenie testamentu zawierającego zapis windykacyjny 200 zł
Sporządzenie odwołania testamentu w formie aktu notarialnego
do 30 zł
Sporządzenie oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku
do 50 zł
Sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia ustawowego lub testamentowego, uzupełniającego aktu poświadczenia dziedziczenia w zakresie spadkobierców dziedziczących gospodarstwo rolne
do 50 zł

Sporządzenie aktu poświadczenia dziedziczenia testamentowego z zapisem windykacyjnym do 100 zł
Sporządzenie protokołu dziedziczenia
do 100 zł
Sporządzenie protokołu otwarcia i ogłoszenia testamentu
do 50 zł
Sporządzenie aktu zwolnienia nieruchomości od obciążeń lub zrzeczenia się prawa, jeżeli wartości przedmiotu nie da się określić
do 60 zł
Zrzeczenie się własności nieruchomości lub prawa użytkowania wieczystego
do 80 zł

olga - Sob 23 Kwi, 2016 08:48

przeczytałam, nie wszystko zrozumiałam ale to co najważniejsze wiem
termin rozpoczyna się wraz z datą śmierci
przejdę się do sądu, dowiem się jakie są terminy, jesli odległe to załatwię spraw u notariusza
tu jest o tyle korzystna sprawa, że jedyny jego majątek to udział w tej działce nieszczęsnej, komornik jej nie zajął bo to była wspólnota majątkowa wcześniej ze mną a po sprzedaży mojego udziału - z jego bratem
ze względu na tę wspólnotę komornik nie mógł jej ruszyć i nie będzie mógł nadal bo te częsci są niewydzielone, to są tylko udziały na papierze

olga - Sob 23 Kwi, 2016 08:51

OSSA napisał/a:
Sporządzenie oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku
do 50 zł


czyli co 50 zł to kosztuje?
myślałam, że znowu 1200...

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 09:15

olga napisał/a:
OSSA napisał/a:
Sporządzenie oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku
do 50 zł


czyli co 50 zł to kosztuje?
myślałam, że znowu 1200...


Nie wiem, dokładnie ale myślę, że po 50 zł od każdej osoby + jeszcze za jakieś wpisy/odpisy. Moja znajoma miała podobną sprawę z tego co pamiętam koszty około 300 zł.

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 09:18

Opłaty sądowe :

Rozdział 4
Sprawy z zakresu prawa spadkowego
Art. 49. 1. Opłatę stałą w kwocie 50 złotych pobiera się od wniosku o:
1) stwierdzenie nabycia spadku;
2) zabezpieczenie spadku;
3) sporządzenie spisu inwentarza;
4) odebranie oświadczenia o przyjęciu lub odrzuceniu spadku.
2. Jeżeli wnioski, o których mowa w ust. 1, są umieszczone w jednym piśmie
lub we wniosku o dział spadku, opłatę pobiera się od każdego z nich odrębnie.


Czyli jeśli syn i córka złożą wspólny wniosek o odrzucenie spadku w sądzie każdy z nich będzie musiał zapłacić po 50 zł . po uprawomocnieniu wyroku jeszcze za odpis są jakieś opłaty Nie są to duże kwoty .

olga - Sob 23 Kwi, 2016 09:25

OSSA napisał/a:
Nie są to duże kwoty .


no tak :tak: tylko tu chodzi o ten czas..żeby się w pół roku zmieścić

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 09:41

http://www.notariusz.w-sk...rzucenie-spadku

Cytat:
W jakiej formie możemy spadek odrzucić?

Oświadczenie o odrzuceniu spadku składamy przed sądem lub przed notariuszem.
U notariusza wtedy, kiedy wiemy, że jesteśmy spadkobiercami i nie jesteśmy zainteresowani stwierdzaniem spadku po zmarłym. Jeżeli jednak trwa już postępowanie o stwierdzenie nabycia spadku, to możemy wtedy złożyć oświadczenie przed sądem.
Co ze sobą zabrać do notariusza?

Składając oświadczenie o odrzuceniu spadku u notariusza musimy:
przedłożyć odpis skrócony aktu zgonu,
przedłożyć przynajmniej kserokopie oświadczeń o odrzuceniu spadku jeżeli już takie były składane,
podać dane spadkobierców, którzy będą dziedziczyli po naszym oświadczeniu.
Jak może odrzucić spadek małoletni?

W imieniu małoletniego oświadczenie o odrzuceniu spadku składa jego rodzic, ale musi mieć on zgodę Sądu Rodzinnego i Opiekuńczego na złożenie takiego oświadczenia.
WAŻNE

Sami Państwo widzicie, że odrzucenie spadku powoduje konieczność składania oświadczeń o odrzuceniu spadku przez kolejne grupy spadkobierców, dlatego radziłabym:
najpierw ustalić wysokość długów spadkodawcy,
jeżeli spadkodawca miał kredyt bankowy – sprawdzić czy w umowie kredytowej nie ma ubezpieczenia kredytu na wypadek śmierci spadkodawcy,
rozważyć możliwość przyjęcia spadku z dobrodziejstwem inwentarza.

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 09:56

Ja widzisz odrzucenie spadku przez dzieci powoduje, że spadkobiercami długów stają się rodzice byłego, jak oni odrzucą spadek to rodzeństwo, dzieci rodzeństwa itd.

Dlatego jak będziesz w Polsce na spokojnie powinniście usiąść i wybrać najlepsze dla wszystkich wyjście. Z tego co mówiła moja znajoma jej ex zostawił po sobie długi , jego brat z synem i jej dzieci poszli do notariusza, wszyscy spadkobiercy jednocześnie złożyli oświadczenie o odrzuceniu spadku. Z tym odrzucaniem spadku ..... kolejny "spadkobierca" ma kłopot. :bezradny:

yuraa - Sob 23 Kwi, 2016 09:58

po zmianach z jesieni 2015 sprawy spadkowych długów wygladaja korzystniej;
Cytat:
Natomiast na gruncie nowego stanu prawnego, niezłożenie przez spadkobiercę oświadczenie o przyjęciu bądź odrzuceniu spadku będzie skutkowało przyjęciem „z automatu” spadku z dobrodziejstwem inwentarza tzn. spadek zostanie nabyty tylko do wartości ustalonego w wykazie inwentarza albo spisie inwentarza stanu czynnego spadku. Innymi słowy spadkobierca będzie odpowiadał za długi spadkowe tylko do wysokości aktywów nabytego spadku. Dzięki takiemu rozwiązaniu spadkobierca co do zasady nie będzie musiał się obawiać, iż potencjalny wierzyciel będzie chciał dochodzić zaspokojenia długów spadkowych z jego własnego majątku
.
tu jest cały tekst
http://maszprawo.org.pl/2...anach-z-2015-r/

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 10:07

pterodaktyll napisał/a:
OSSA napisał/a:
tylko w prabankach,

Pamiętam jak dziś te prabanki........byłem wtedy taki malutki :chmurka:


wówczas nazywało się to zwyczajnie lichwą , teraz parabankami .... jak zwał , tak zwał kłopot ma teraz rodzina i wcale jej pewnie nie jest do śmiechu .

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 10:16

yuraa napisał/a:
po zmianach z jesieni 2015 sprawy spadkowych długów wygladaja korzystniej;
Cytat:
Natomiast na gruncie nowego stanu prawnego, niezłożenie przez spadkobiercę oświadczenie o przyjęciu bądź odrzuceniu spadku będzie skutkowało przyjęciem „z automatu” spadku z dobrodziejstwem inwentarza tzn. spadek zostanie nabyty tylko do wartości ustalonego w wykazie inwentarza albo spisie inwentarza stanu czynnego spadku. Innymi słowy spadkobierca będzie odpowiadał za długi spadkowe tylko do wysokości aktywów nabytego spadku. Dzięki takiemu rozwiązaniu spadkobierca co do zasady nie będzie musiał się obawiać, iż potencjalny wierzyciel będzie chciał dochodzić zaspokojenia długów spadkowych z jego własnego majątku
.
tu jest cały tekst
http://maszprawo.org.pl/2...anach-z-2015-r/


Owszem, ale jest pewien haczyk, na potencjalnych spadkobiercach ciąży wycenia majątku , aktywów i długów.

Prywatny spis inwentarza

Cytat:
Kolejną nowością związaną z ograniczeniem odpowiedzialności za długi spadkowe, która wejdzie w życia dnia 18 października 2015 roku, jest możliwość sporządzenia przez spadkobiercę wykazu inwentarza majątku spadkowego (potocznie zwany prywatnym spisem inwentarza), który musi zostać przedłożony w sądzie albo przed notariuszem.

Spadkobierca we własnym zakresie spisze co wchodzi w odziedziczony majątek i jaką ma on wartość). Jest to o tyle dogodne rozwiązanie, iż zwalania spadkobiercę z obowiązkowego (poza przypadkami wskazanymi w przepisach) występowania do komornika o sporządzenie spisu inwentarza, który niejednokrotnie jest bardzo kosztowny i który dotychczas był standardową formą ustalania aktywów spadku w przypadku przyjęcia go z dobrodziejstwem inwentarza. Toteż, dla spadkobiercy zaistnieje możliwość zaoszczędzenia znacznych środków pieniężnych.

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 11:15

olga napisał/a:
tu jest o tyle korzystna sprawa, że jedyny jego majątek to udział w tej działce nieszczęsnej, komornik jej nie zajął bo to była wspólnota majątkowa wcześniej ze mną a po sprzedaży mojego udziału - z jego bratem


No właśnie , tak naprawdę jedną osobą zainteresowaną przyjęciem majątku po twoim byłym jest jego brat.
:mysli: jak twoje dzieci odrzucą spadek, kolejnymi osobami są jego rodzice, oni odrzucą spadek, to przechodzi na brata /ci, ten może przyjąć z "dobrodziejstwem inwentarza" wówczas spłaci długi do wartości udziału w działce i całość w rodzinie zostanie.

Nie podejmuj pochopnych decyzji , warto :mysli: by później nie żałować :prosi:

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 11:29

Jeszcze jedno należy sprawdzić czy to odrzucenie spadku dziś , nie będzie rodzić dla twoich dzieci skutków na przyszłość. Rodzice exa mają jakiś majątek , po ich śmierci dziedziczyłby ex, a po jego śmierci twoje dzieci. Czy jeśli odrzucą spadek po ojcu , nie pozbawia się praw do ewentualnego spadku po dziadkach.

Ja miałam taką sprawę po śmierci ojca , rodzina chciała sprzedać dom po moich dziadkach, ojciec już nie żył, ja i moje rodzeństwo było uczestnikiem postępowania. Nawet nie pojechałam na sprawę, z ustawy zasądzili mi udział w nieruchomości 1/..... , a jeszcze odziedziczyłam 1/8 malucha :smieje: Z tym dopiero był kłopot , nie było chętnego by zapłacił za złomowanie :bezradny:

olga - Sob 23 Kwi, 2016 12:25

OSSA napisał/a:
Jeszcze jedno należy sprawdzić czy to odrzucenie spadku dziś , nie będzie rodzić dla twoich dzieci skutków na przyszłość. Rodzice exa mają jakiś majątek , po ich śmierci dziedziczyłby ex, a po jego śmierci twoje dzieci. Czy jeśli odrzucą spadek po ojcu , nie pozbawia się praw do ewentualnego spadku po dziadkach.


dziadki już wszystko poodpisywały wszystkim dzieciom, nie mają już nic swojego :beba:

olga - Sob 23 Kwi, 2016 12:59

OSSA napisał/a:
Nie podejmuj pochopnych decyzji , warto :mysli: by później nie żałować :prosi:


masz na myśli żeby nie odrzucać spadku tylko przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza?
nie ma sensu :nie: działka ma 1500 m kw. podzielona na pół to jest tylko 750 metrow, bez mozliwości zrobienia wjazdu na tę działkę, po co to komu? niech sobie brat to weźmie jeśli będzie chciał a pewnie będzie bo na tej drugiej części też się wjazdu zrobić nie da, wjazd jest dokładnie pośrodku, przecięcie jej na pół daję pół wjazdu dla każdego właściciela :smieje: chyba że rowerem będą wjeżdżać i furtki sobie porobią a nie bramy

Dzieci myślały żeby ojca jakoś zakręcić żeby zgodził się udać do notariusza ale jak widać nie zdążyły :bezradny: nie miały też pomysłu jakby go do tego zachęcić
gdyby się zgodził odpisać to miałyby kasę a tak to będą miały po tatusiu figę. On się nie chciał zgodzić na to odpisanie bo cały czas twierdził, że będzie się budował :mgreen:

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 13:37

olga napisał/a:
wjazd jest dokładnie pośrodku, przecięcie jej na pół daję pół wjazdu dla każdego właściciela chyba że rowerem będą wjeżdżać i furtki sobie porobią a nie bramy


tu nie masz racji, można ustanowić drogę konieczną , służebność drogową ... jak ktoś chce szuka sposobu , jak nie powodu.

Cytat:
Jeżeli nieruchomość nie ma odpowiedniego dostępu do drogi publicznej lub do należących do tej nieruchomości budynków gospodarskich, właściciel może żądać od właścicieli gruntów sąsiednich ustanowienia potrzebnej służebności drogowej (drogi koniecznej). Drogą publiczną jest droga zaliczona na podstawie ustawy o drogach publicznych do jednej z kategorii dróg, z której może korzystać każdy, zgodnie z jej przeznaczeniem. Celem ustanowienia drogi koniecznej jest zapewnienie odpowiedniego dostępu (dojazdu, dojścia, przepędu zwierząt) do nieruchomości i przez to zlikwidowanie jej naturalnej izolacji. Roszczenie to powstaje zarówno wtedy, gdy dostęp taki nie istnieje w ogóle, jak i wówczas, gdy dostęp wprawdzie istnieje, ale jest nieodpowiedni, a więc np. zbyt okrężny, szczególnie utrudniony ze względu na konfigurację gruntu itp.


źródło : http://www.gazetaprawna.p...-konieczna.html

Ale nie o tym , ja w tej sytuacji zapytałabym brata exa, czy chce odkupić pozostały udział i za ile, później dowiedziałabym się jaka jest procedura przyjęcia spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Ile faktycznie ex zostawił po sobie długów, część mogła ulec przedawnieniu, a kredyty banki dają z ubezpieczeniem na życie.



Jak dzieciaki zrzekną się spadku , a jego brat przyjmie "z dobrodziejstwem inwentarza" , to będzie mieć całą działkę, po spłaceniu ewentualnych wierzycieli, a twoje dzieci figę . :bezradny:

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 14:07

olga, nie wiem , czy przystąpiliście do OFE, przecież twój były jakiś czas pracował na etacie, jeśli tak to cześć tych pieniędzy podlega dziedziczeniu.

Cytat:
Środki zgromadzone na rachunku zmarłego członka otwartego funduszu emerytalnego, które nie zostaną wypłacone małżonkowi ubezpieczonego, przekazywane są, zgodnie z postanowieniem art. 132 ustawy, osobom uposażonym przez zmarłego. Należy przypomnieć, iż przystępując do otwartego funduszu emerytalnego, członek funduszu może wskazać osoby upoważnione do otrzymania pozostałej części zgromadzonych środków. Wypłaty takiej dokonuje się w terminie trzech miesięcy, ale nie wcześniej niż w terminie jednego miesiąca, od dnia przedstawienia funduszowi urzędowego dokumentu stwierdzającego tożsamość osoby uprawnionej. Wypłata dokonywana bezpośrednio na rzecz osoby wskazanej przez zmarłego następuje w formie wypłaty jednorazowej lub w formie wypłaty w ratach płatnych przez okres nie dłuższy niż 2 lata, zgodnie z pisemną dyspozycją osoby uprawnionej. Jeżeli osobą uprawnioną jest małżonek zmarłego członka funduszu, wówczas wypłata może być przekazana, jeśli takie będzie jego żądanie na rachunek w otwartym funduszu emerytalnym.


https://rf.gov.pl/najczestsze-pytania-i-odpowiedzi/Dziedziczenie_srodkow_zgromadzonych_w_OFE_na_rachunku_zmarlego_czlonka_funduszu_emerytalnego__20908

PO wprawdzie zabrało część pieniędzy z OFE, ale reszta pozostała na subkoncie i te pieniądze podlegają dziedziczeniu.

olga - Sob 23 Kwi, 2016 14:15

ta do OFE on należał, chyba sobie żarty robisz :mgreen: dobrze, że jego ojciec zadbał o jego ubezpieczenie i mu składki w KRUSie płacił bo wcale nie byłby ubezpieczony od jakichś 8 lat :beba: a tak to dzieci może jakąs rentę będą po nim miały bo alimenty przecież tracą
olga - Sob 23 Kwi, 2016 15:36

OSSA napisał/a:
Jak dzieciaki zrzekną się spadku , a jego brat przyjmie "z dobrodziejstwem inwentarza" , to będzie mieć całą działkę, po spłaceniu ewentualnych wierzycieli, a twoje dzieci figę .


OSSA ja jestem wystarczajaco obciążona utrzymaniem mieszkania i dzieci i nie mam ochoty na więcej, w nosie mam ten kawałek działki :beba:

pietruszka - Sob 23 Kwi, 2016 17:27

Jakkolwiek Olga zdecydujecie, a byście chcieli szybko załatwić u notariusza upewnij się jakie dokumenty będą potrzebne do sporządzania aktu.
U nas poprosił o stary dowód osoby zmarłej (dobrze by był, ten z odciętym narożnikiem), akt zgonu (dodatkowy odpis w oryginale! - notariusz zabiera), świeże odpisy - akty urodzenia - dziedziczących, jeśli jest potrzebny ważny świeży odpis z księgi wieczystej dziedziczonej nieruchomości)oraz WAŻNE dowody osobiste. (A był potrzebny jeszcze odpis aktu małżeństwa spadkobiercy, ale Twoje dzieci to jeszcze single, prawda?). U nas zależało chłopakom na czasie, więc załatwiają u notariusza, a że trwa proces przekształcania ksiąg USC w elekroniczne to mieli czekać na odpisy swoich metryk do 10 dni, bo nie tu się rodzili. Ale udało się przyspieszyć bezpośrednio w miejscu urodzenia. pani była tak miła i wysłała ekspresowo.

olga - Sob 23 Kwi, 2016 17:29

dzięki Pietruszko :buzki:

mnie jako rozwiedzioną ze spadkodawcą chyba sprawa nie dotyczy? :drapie:

pietruszka - Sob 23 Kwi, 2016 17:55

olga napisał/a:
mnie jako rozwiedzioną ze spadkodawcą chyba sprawa nie dotyczy? :drapie:

nie, teściowa była rozwódką jej byłemu mężowi nic się nie należy (nawet nie wiemy czy żyje, oni majątek podzielili między siebie już lata temu).

Czasem warto przyjąć spadek z dobrodziejstwem inwentarza, bo załatwia to sprawę raz na zawsze (oczywiście pod warunkiem, ze ewentualny majątek siię sprzeda by pokryć długi... do wysokości zaległości. Tak, aby uniknąć kolejnego dziedziczenia długów... tych samych... od kogoś z rodziny... No czasem trzeba ze spokojem rozważyć, co jej najkorzystniejsze i najbezpieczniejsze.

OSSA - Sob 23 Kwi, 2016 21:12

olga, jakkolwiek zdecydujecie warto rozważyć wszystkie za i przeciw. Odrzucenie spadku to ostateczność i z takiej decyzji nie można się już wycofać. Będziesz w Polsce spokojnie to ustalisz z dziećmi i rodziną byłego. Powodzenia , z własnego doświadczenia wiem, że nie są to łatwe rozmowy.
Kami - Wto 26 Kwi, 2016 14:01

olga, wyrazy współczucia :(
smutne to wszystko

olga - Wto 26 Kwi, 2016 14:12

ano smutne...nie tak się powinno kończyć życie człowieka....
Maciejka - Wto 26 Kwi, 2016 14:47

Olga żałobe przezywasz, trzymaj się. A co do Biegnącej to moze ona sama tak słyszala od rodziny jak pisała o Tobie. Nie usprawiedliwia to jednak jej zachowania, pozwala w jakis sposób zrozumieć.
olga - Wto 26 Kwi, 2016 15:10

perelko ja sie domyslam dlaczego ona w ten sposob sie zachowuje ale nie bede o tym pisac zeby nie dolewac oliwy do ognia
Maciejka - Wto 26 Kwi, 2016 15:15

E tam , sama wiesz, ze to wie tylko ona sama i ludzi podobnie myslacych jest multum. Lepiej pozwol sobie na zlosc, żal, smutek, targowanie się , przezyj żałobe do konca i pozwól odejśc byłemu w inny , może lepszy świat.
Jras4 - Wto 26 Kwi, 2016 21:23

jaka żałoba ?rozeszli sie i tyle ,bywa i tak ale jaka załoba ona nie jest jego zoną ludzie
on wybrał picie a ona jazde do niemiec i koniec piesni

Jras4 - Wto 26 Kwi, 2016 21:26

i przestancie tak biadolic .. ona zyje i ma sie dobrze bo w to ze opłakujecie alkoholika nikt i tak nie uwierzy
Maciejka - Śro 27 Kwi, 2016 02:38

Tak, jak nie rozumiem to wysmieję. Człowieku kiedy Ty w końcu dorośniesz?
Maciejka - Śro 27 Kwi, 2016 02:55

Jras4 napisał/a:
i przestancie tak biadolic .. ona zyje i ma sie dobrze bo w to ze opłakujecie alkoholika nikt i tak nie uwierzy


Takie same farmazony jak Biegnacej róznią się sposobem wypowiedzi tylko. Patrzenie przez swój pryzmat i zero wyczucia , empatii i zrozumienia.

vilemo - Śro 27 Kwi, 2016 10:35

Olga, dopiero dziś zajrzałam, przykro mi [*]
Mimo, że już kawałek czasu nie byliście razem, to zawsze są wspomnienia,
przed tym nie da się uciec

milutka - Pią 29 Kwi, 2016 17:32

:buziak: :pocieszacz: ..To było do przewidzenia Olguś ....była to tylko kwestia czasu trzymaj się kochana :pocieszacz:
olga - Pią 29 Kwi, 2016 17:52

moze bede niepopularna na skutek tego co napisze ale wcale mi smutno nie jest, przeszlam nad tym do porzadku dziennego chyba wlasnie dlatego, ze bylo to do przewidzenia... :)
milutka - Pią 29 Kwi, 2016 18:04

I dobrze ...on sobie wybrał sam taki los .....przykre to jest ale ...nie miałaś na to wpływu a najważniejsze ,że Ty potrafisz sobie to przetłumaczyć ...buska i dozobaczyska :buzki:
Jras4 - Sob 30 Kwi, 2016 07:45

olga napisał/a:
ale wcale mi smutno nie jest, przeszlam nad tym do porzadku dziennego

o tym własnie mowa

Kami - Sob 30 Kwi, 2016 08:21

Jras4 napisał/a:
olga napisał/a:
ale wcale mi smutno nie jest, przeszlam nad tym do porzadku dziennego

o tym własnie mowa


siłą rzeczy tak się dzieje. W końcu i nam terapie, spotkania Al-anon czemuś służą. Mój były mąż jest po operacji raka strun głosowych ... zadzwonił i mi o tym powiedział stąd to wiem , ale niewiele to zmieniło w moim własnym życiu, a raczej nic nie zmieniło.
Pewnie jeśli o coś poprosi, pomyślę jak pomóc ...póki co nie zajmuję sobie tym głowy.
Nie obchodził go mój los w przeszłości, mnie też nie obchodzi co się z nim teraz dzieje .....
Ne nazwę tego znieczulicą i nie mam zamiaru zastanawiać się nad tym dlaczego się tak dzieje
..... zadziało się i już !!!! ......

olga - Sob 30 Kwi, 2016 08:24

No i super :) przeciez nie mozemy sie zajmowac wszystkimi problemami tego swiata
Jras4 - Sob 30 Kwi, 2016 08:43

a wy stale rozpamietujecie .. ilez mozna ? ..chyba nigdy nie zrozumiecie ze to juz było ,mineło ,koniec ,jak te dzieci stale płacz za zabaweczka
Mozaika - Sob 30 Kwi, 2016 09:18

Olga, jednak kawał życia z nim przeżyłaś, jakiś żal zawsze pozostaje. Jestem z Tobą :)
olga - Sob 30 Kwi, 2016 09:22

Nie czuję żalu ale dzięki Mozaiko :buzki:
Kami - Sob 30 Kwi, 2016 09:32

Jras4 napisał/a:
stale rozpamietujecie

gdzie widziałeś rozpamiętywanie Jras ?
Normalne, że skoro zmarł na ulicy ojciec dzieci a były mąż - trzeba jakoś temat ogarnąć ... ot i cała filozofia

Jras4 - Sob 30 Kwi, 2016 09:44

miał jakąś rodzine ,niech ogarnia . O na juz nia nie jest

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group