To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Mój mąż pije ze wstydu, że pije

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 08:58

Alkoholik72, czytałam sporo na temat współuzależnienia i jakoś te wszystkie opisy do mnie nie pasują (za to idealnie pasują do jego matki...). Kilka lat temu i owszem : chroniłam go, oszukiwałam wszystkich dookoła,że wszystko jest ok, groziłam mu odejściem,obwiniałam kolegów za jego picie, obchodziłam się z nim jak z jakiem,byle nie dać mu powodu, wierzyłam w jego "już nie będę" i takie tam. Wiele już z nim przeszłam, wysłuchiwałam,że to może ja mam problem i powinnam się leczyć,bo przecież raz na jakiś czas on ma prawo się napić z kolegami (co z tego ,że to trwa czasem dwa-trzy dni, co tydzień-dwa) albo żebym w takim razie sama spróbowała sobie znaleźć takiego co nie pije i na pewno mi się nie uda,bo takich nie ma. Wysłuchiwałam jego płaczu, jego zapewnień jak to on mnie kocha przecież i beze mnie nie da sobie rady, że on pije,bo boi się,że go zostawię,ble,ble,ble... Ale to już za mną. Zdaję sobie sprawę,że jest dorosły, sam o sobie decyduje i sam musi ponosić konsekwencje. Zresztą mam lepsze rzeczy do roboty niż łażenie za nim czy tłumaczenie go przed wszystkimi dookoła.
To co mnie najbardziej boli,to to,że nie mogę na nim polegać. Nie mam gwarancji,że wróci z pracy,żeby zając się dziećmi,bo ja muszę coś załatwić czy do lekarza iść. Nie mogę dzieciom nic obiecać związanego z nim,bo nie chcę ,żeby się zawiodły ,bo tatuś akurat dzisiaj jednak pije. To jest obecnie największy problem związany z jego piciem,bo na prawdę się nie awanturuje ani nic z tych rzeczy. Wraca przeważnie w nocy, żeby dzieci go nie widziały i kładzie spać (potrafi bez słowa nawet w kuchni na podłodze spać,jeśli mu każę,bo nie chcę wąchać jego wyziewów). Więc nie jest tak źle jak u niektórych.
Ale nie mogę mu ufać... Przez te klika miesięcy ,co nie pił było wspaniale a teraz znowu muszę przestawić i przestać mu wierzyć, znowu nie mogę nic zaplanować i muszę polegać tylko na sobie. I na to brak mi sił.

Jeśli chodzi o al-anon,to chętnie bym chodziła. Przydałyby mi się rozmowy z kimś kto wie jak to jest,bo koleżanki mogą co najwyżej wysłuchać ale i tak nie rozumieją . Niestety w mojej okolicy nie ma żadnej grupy. Na prywatne terapie mnie też nie stać. Dlatego zarejestrowałam się tu.

Gonzo.pl - Czw 13 Paź, 2011 09:04

Amelia napisał/a:
To jest obecnie największy problem związany z jego piciem,bo na prawdę się nie awanturuje ani nic z tych rzeczy. Wraca przeważnie w nocy, żeby dzieci go nie widziały i kładzie spać (potrafi bez słowa nawet w kuchni na podłodze spać,jeśli mu każę,bo nie chcę wąchać jego wyziewów). Więc nie jest tak źle jak u niektórych.

Oczy przecieram ze zdumienia...
tak głeboko sobie wmówiłaś , że jest dobrze, masz większy problem niż myślisz. Nie znim, ze sobą.

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 09:07

grzesiek, widzisz,on zna powagę sytuacji. Wie,że ma problem. I to spory. Wie też,że ja się nie wyprowadzę,bo dokąd? Do przytułku? A on też nie odejdzie,bo to jego mieszkanie.Nie mogę grozić zostawieniem go,bo to puste słowa tylko. Wiem,że najgorsze dla niego byłoby rozstanie z dziećmi,ale tego dzieciom też zrobić nie mogę,bo jest wspaniałym ojcem (jak nie pije, ale nawet jak pije to sam stara się,żeby dzieci nie widziały go w takim stanie).
I na prawdę chętnie bym chodziła na spotkania dla rodzin uzależnionych ale takich po prostu nie ma w okolicy. Najbliższe jest jakieś 1,5-2 h drogi ode mnie...

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 09:12

Gonzo.pl, ja sobie nie wmawiam,że jest dobrze,bo nie jest. Chcę tylko pokazać,że jest inaczej niż w większości przypadków,gdzie wraca taki napruty w trzy du** i jeszcze awanturę robi,bo obiad nie zagrzany, bo żona w ogóle śmie mieć pretensje za picie i jeszcze jej wleje za to przy dzieciach.
Jacek - Czw 13 Paź, 2011 09:16

cześć Ameljo :skromny:
Amelko,wahasz się po między dwoma możliwymi sytuacjami
Amelia napisał/a:
Jak nie pije jest wspaniały

Amelia napisał/a:
"Kochanie.Nie martw się. Jestem na piwku,wrócę jutro"

i wiedz że jeśli nic nie zrobisz z tym ,to samo nie zaniknie
i będzie dręczyć większy czas twego spokoju w podświadomości twojej główki
kiedyś Laskowik do Smolenia powiedział ... "a nie lepiej powiedzieć że jedno koło od traktora jest zepsute,a nie cały traktor"
a ja się pytam czy na takim traktorze można jechać???

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 09:26

Amelia napisał/a:
ja się nie wyprowadzę,bo dokąd? Do przytułku? A on też nie odejdzie,bo to jego mieszkanie.Nie mogę grozić zostawieniem go,bo to puste słowa tylko. Wiem,że najgorsze dla niego byłoby rozstanie z dziećmi,ale tego dzieciom też zrobić nie mogę,bo jest wspaniałym ojcem (jak nie pije, ale nawet jak pije to sam stara się,żeby dzieci nie widziały go w takim stanie)

A teraz droga Amelio uruchom na chwilkę swoją wyobraźnię i wyobraź sobie taki stan rzeczy ale za np. 5 lat. Oczywiście przy założeniu, że alkoholizm to choroba postępująca, nieodwracalna a w konsekwencji śmiertelna, bo taka jest w istocie. Pasuje Ci to? A Twoim dzieciom? A zapewniam Cię, że one bardzo szybko rosną i rozumieją o wiele więcej niż Ci sie wydaje.............

Klara - Czw 13 Paź, 2011 09:31

Amelia napisał/a:
najgorsze dla niego byłoby rozstanie z dziećmi,ale tego dzieciom też zrobić nie mogę,bo jest wspaniałym ojcem (jak nie pije

Tak wspaniałym, że dzieci nie wiedzą, kiedy NA PEWNO go zobaczą.
Amelia napisał/a:
jest inaczej niż w większości przypadków,gdzie wraca taki napruty w trzy du** i jeszcze awanturę robi,bo obiad nie zagrzany, bo żona w ogóle śmie mieć pretensje za picie i jeszcze jej wleje za to przy dzieciach.

Jeszcze trochę poczekasz, to będziesz miała i te atrakcje :(

Alkoholizm jest chorobą postępującą, więc to wszystko, czego jeszcze nie masz, odczujesz, jeśli nadal będziesz tłumaczyła, że mieszkasz na końcu świata i nic, w żaden sposób nie możesz zmienić.
Amelia napisał/a:
I na prawdę chętnie bym chodziła na spotkania dla rodzin uzależnionych ale takich po prostu nie ma w okolicy. Najbliższe jest jakieś 1,5-2 h drogi ode mnie...

Czy Ty mieszkasz na końcu świata?
Przeglądałaś te strony?: http://www.psychologia.ed...hologiczna.html
http://www.al-anon.org.pl/spis.html

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 09:32

Jacek, no to właśnie jest największy problem. Bo gdyby był skończonym gnojem jak nie pije byłoby łatwiej i już lata temu bym go zostawiła. A on nawet jak pije to wszem i wobec oznajmia jaka to ja wspaniała,jakie to dzieci wspaniałe, jak to on nas kocha i jakie ma wyrzuty sumienia. I nie mówi tego mi,bo ja z nim nie rozmawiam jak jest pijany, tylko kolegom a ja później od kolegów żon słucham jakiego mam wspaniałego męża,bo potrafi tylko myśleć o mnie i dzieciach i nie rozumieją jak mogę mieć do niego pretensje...
pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 09:35

Cytat:

Jacek, no to właśnie jest największy problem. Bo gdyby był skończonym gnojem jak nie pije byłoby łatwiej i już lata temu bym go zostawiła. A on nawet jak pije to wszem i wobec oznajmia jaka to ja wspaniała,jakie to dzieci wspaniałe, jak to on nas kocha i jakie ma wyrzuty sumienia. I nie mówi tego mi,bo ja z nim nie rozmawiam jak jest pijany, tylko kolegom a ja później od kolegów żon słucham jakiego mam wspaniałego męża,bo potrafi tylko myśleć o mnie i dzieciach i nie rozumieją jak mogę mieć do niego pretensje

Dziecko!! Czy Tobie juz ktoś uświadomił, że w manipulowaniu innymi (a zwłaszcza swoimi bliskimi) jesteśmy mistrzami świata?.........O święta naiwności.......... :szok:

esaneta - Czw 13 Paź, 2011 09:35

Amelia napisał/a:
Chcę tylko pokazać,że jest inaczej niż w większości przypadków,gdzie wraca taki napruty w trzy du**


Ojojoj, Amelko :szok: nawet nie wiem od czego zacząć.
Jesli tak bedziesz podchodziła do sprawy, to za 13 lat (taka jest różnica wieku między nami) złapiesz się za głowę i tez, tak jak ja w tej chwili, nie bedziesz wiedziała co napisac takiej młodziutkiej osóbce na jakims alkoforum.
Oszczędź sobie tego. Zacznij zmieniac swoje życie dzisiaj, tu i teraz, bo potem bedzie duzo gorzej.
Nie zaprzeczaj sobie, że to i tamto, że sie nie da, że nie masz dokąd pójść z dziecmi, że na terapię, spotkania ALAnon za daleko masz.
Szkoda życia, zacznij od terapii lub mityngów , na pewno znajdziesz jakies wyjście.
Kiedy mój alko mnie "przycisnął" to niemal na głowie stanęłam, zeby znaleźć miejsce i ludzi, którzy moga mi pomóc.

Klara - Czw 13 Paź, 2011 09:38

Amelia napisał/a:
a ja później od kolegów żon słucham jakiego mam wspaniałego męża,bo potrafi tylko myśleć o mnie i dzieciach i nie rozumieją jak mogę mieć do niego pretensje...

Zupełnie jakbym czytała o sobie.
Też tak miałam i dawałam się na to nabrać, ale wtedy nie było internetu i takich stron jak ta, to z kim miałam skonfrontować te brednie?
Amelio! Mój mąż się zapił, bo alkoholizm to choroba śmiertelna jak napisał Pterodaktyll.

Gonzo.pl - Czw 13 Paź, 2011 09:42

Amelia napisał/a:
Jacek, no to właśnie jest największy problem. Bo gdyby był skończonym gnojem jak nie pije byłoby łatwiej i już lata temu bym go zostawiła. A on nawet jak pije to wszem i wobec oznajmia jaka to ja wspaniała,jakie to dzieci wspaniałe, jak to on nas kocha i jakie ma wyrzuty sumienia. I nie mówi tego mi,bo ja z nim nie rozmawiam jak jest pijany, tylko kolegom a ja później od kolegów żon słucham jakiego mam wspaniałego męża,bo potrafi tylko myśleć o mnie i dzieciach i nie rozumieją jak mogę mieć do niego pretensje...

I to jest właśnie współuzależnienie, krycie go przed światem i liczenie na cud.

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 09:44

Klara napisał/a:
jak napisała Pterodaktyll.

:szok: ..................... g45g21 g45g21

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 09:52

Klara, jego gorsze czasy są za mną. Jestem z nim 10 lat już. Mieliśmy awantury, wrzaski za każdym razem jak wracał wypity, okropne kłótnie jak był na kacu,nawet przy córce jak była jeszcze malutka ( policja ze dwa razy również zawitała), oskarżanie mnie o wszystko: o zdrady, o prowokowanie do picia ,o nadmierną kontrolę albo brak zainteresowania. Uspokoił się jak jego matka się wyprowadziła.

Po dokładnym sprawdzeniu znalazłam spotkanie oddalone o ponad 40 km ode mnie. Niby nie daleko ale dla kogoś kto nie ma auta i nie ma z kim dzieci zostawić jest to problem.

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 09:54

Amelia napisał/a:
jego gorsze czasy są za mną.


No comments.................

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 09:59

Gonzo.pl, ja go nie kryje. Staram się uświadomić osoby ,które go znają,że on jest chory. Tyle,że dla większości alkoholik to dopiero ten,który co dzień musi wino wypić z rana,bo inaczej nie funkcjonuje. I jak tylko próbuję kogoś z jego znajomych przekonać, że on jest alkoholikiem to kontakt z nimi się urywa...
Klara - Czw 13 Paź, 2011 10:01

Amelia napisał/a:
jego gorsze czasy są za mną. Jestem z nim 10 lat już.

Mylisz się Skarbie!
Gorsze czasy są jeszcze PRZED TOBĄ!!!!
Jeśli chcesz, czekaj na nie, ale (wierz mi) szkoda Twoich dzieci, które już teraz rosną na DDA i szkoda Twojego młodego życia.

Amelia napisał/a:
(...) alkoholik to dopiero ten,który co dzień musi wino wypić z rana,bo inaczej nie funkcjonuje.

To też jest jeszcze PRZED TOBĄ.

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 10:01

Amelia napisał/a:
Staram się uświadomić osoby ,które go znają,że on jest chory.

Po co?

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 10:02

pterodaktyll napisał/a:
Amelia napisał/a:
jego gorsze czasy są za mną.


No comments.................


Wiem jak to brzmi... ale pisząc "gorsze" mam na myśli właśnie te wszystkie kłótnie a nie to,że np. teraz jest mniej alkoholikiem. Bo akurat jeśli chodzi o fakt picia nie jest lepiej. Może jedynie tyle,że sam zdaje sobie sprawę o chorobie.

esaneta - Czw 13 Paź, 2011 10:05

Amelio, naprawdę kochana az serce boli widząc jak idziesz na zatracenie cf2423f
I jeszcze dzieci malutkie ciągniesz ze sobą.
Te gorsze czasy to dopiero przed Tobą. Naprawdę.
Pamietam pierwszą wszyswkę mojego męża - byłam tak mega szczęśliwa i sądziłam, ze od tego dnia dopiero zaczyna sie moje prwdziwe zycie, że teraz to bedzie juz tylko lepiej.
I wiesz jak było mi lepiej....ano tak, ze ciało i owszem było trzeźwe, ale łeb nawalony jak Messerschmitt. I wówczas zdradził mnie, bolało tak, że nie chciałabys wiedzieć i nie było to jakies przypadkowe "bzyknięce" na boku, ale pełnokrwisty płomienny romans trwający parę ładnych miesięcy. W związku z tym, ze alkoholizm to choroba emocji, którą leczy sie alkoholem i mąż nie mógł wtedy pić, bo przeciez tyłek zaszyty, zamiast uciec w alkohol, uciekł do kobiety.
Ehhh, Amelko - jak mi żal tych lat, otwórz oczy, oszczędź sobie i dzieciom cierpień.

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 10:07

pterodaktyll, Po co? Po to,żeby go nie kryć. Jego znajomi to jego współpracownicy, więc przeważnie jest tak ,że dzwonią pytając czemu go nie ma? Albo pytają czy nie mogę mu coś powiedzieć,żeby nie pił., żebym go chociaż spróbowała w domu zatrzymać,niech w domu sobie pije to może nie będzie aż tyle pił. Nie zdają sobie sprawy,że to wcale nie pomoże,więc staram się czasem im wytłumaczyć ale wychodzę na tą złą i tyle.
pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 10:11

Amelia napisał/a:
Po to,żeby go nie kryć.

Jesli sądzisz, że nikt nie wie co się z nim dzieje, to jesteś w grubym błędzie

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 10:26

pterodaktyll napisał/a:
Jesli sądzisz, że nikt nie wie co się z nim dzieje, to jesteś w grubym błędzie


To nie jest tak,że nie wiedzą. Pewnie coś tam wiedzą ale w naszym społeczeństwie,niestety, funkcjonuje pewne przyzwolenie na picie. Większość myśli,że ktoś kto potrafi raz odmówić (mimo,ze pozostałe 9 razy nie odmówił) to kontroluje swoje picie więc nie jest alkoholikiem. Nie widza, że jeśli ktoś co sobotę pije i przez cały tydzień żyje tą sobotą jest chory: "bo przecież pije tylko w sobotę". Tyle,ze w każdą sobotę...Tak to już jakoś w Polsce jest.

Mój potrafi odmówić,potrafi nie pić przez jakiś czas. I to było jego tłumaczenie. Przez długi czas sam nie widział problemu,bo potrafi przecież miesiąc bez piwka wytrzymać. Nawet jego matka,jak z nami jeszcze mieszkała nie dawała sobie wmówić,że coś jest z synkiem nie tak i go broniła. Dalej chyba do niej nie dociera.

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 10:38

Amelia napisał/a:
..Tak to już jakoś w Polsce jest.

Akurat mnie nie musisz o tym przekonywać, ja to "przerobiłem" na swoim grzbiecie.
Amelia napisał/a:
Mój potrafi odmówić,potrafi nie pić przez jakiś czas. I to było jego tłumaczenie. Przez długi czas sam nie widział problemu,bo potrafi przecież miesiąc bez piwka wytrzymać

Jakbym samego siebie widział.............co nie zmienia w ogóle faktu, że problem ma.....
A Ty? Gdzie jesteś TY w tym wszystkim?

Jacek - Czw 13 Paź, 2011 11:29

Amelia napisał/a:
Jacek, no to właśnie jest największy problem. Bo gdyby był skończonym gnojem jak nie pije byłoby łatwiej i już lata temu bym go zostawiła. A on nawet jak pije to wszem i wobec oznajmia jaka to ja wspaniała,jakie to dzieci wspaniałe, jak to on nas kocha i jakie ma wyrzuty sumienia. I nie mówi tego mi,bo ja z nim nie rozmawiam jak jest pijany, tylko kolegom a ja później od kolegów żon słucham jakiego mam wspaniałego męża,bo potrafi tylko myśleć o mnie i dzieciach i nie rozumieją jak mogę mieć do niego pretensje...

moja droga niech cię nie dręczy sumienie,co powiedzą inni
bo oni zawsze będą mieli swoje racje,co kolwiek i jak kolwiek nie zrobisz
ty lepiej pomyśl co naprawdę jest dobre dla twojego własnego sumienia i twych dzieci
bo tylko wtenczas osiągniesz pełną radość i spokój sumienia
głównie wtedy gdy przestaniesz myśleć o sumienie innych,a zajmiesz się swoim

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 11:30

pterodaktyll, Ja byłam tą,która starała mu się uświadomić,że jednak ma problem, tą co podsuwała mu różne broszurki i artykuły do czytania,żeby sobie zdał sprawę,że jest chory. Wszywkę sam zaproponował,po nieudanych próbach poradzenia sobie samemu.
Ale teraz nie bardzo jeszcze wiem gdzie jestem...

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 11:34

Jacek, akurat ja nie przejmuję się co inni powiedzą. Raczej dziwi mnie ich upór i ślepota i słuchając tych ich wywodów nad wspaniałością mego męża i jak to one mi zazdroszczą,bo ten ich Mieciu czy Zbyszek nigdy tak nie mówi, po prostu rezygnuję, bo szkoda moich słów.
Jacek - Czw 13 Paź, 2011 11:34

pterodaktyll napisał/a:
Klara napisał/a:
jak napisała Pterodaktyll.

:szok: ..................... g45g21 g45g21

pterodaktyll napisał/a:
w manipulowaniu innymi (a zwłaszcza swoimi bliskimi) jesteśmy mistrzami świata?

czy ktoś mnie w końcu wyjaśni jaka to ta płeć ??? :roll:

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 11:35

Amelia napisał/a:
teraz nie bardzo jeszcze wiem gdzie jestem...

Najpierw znajdź odpowiedź na to pytanie a dopiero potem ewentualnie zajmij się partnerem. Taka jest naturalna i zdrowa kolej rzeczy :)

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 11:36

Jacek napisał/a:
czy ktoś mnie w końcu wyjaśni jaka to ta płeć ???

Spytaj Klary bo ja też się zagubiłe(a)m :p

Jonesy - Czw 13 Paź, 2011 11:37

Boszsz, jak Ty go tłumaczysz.
Jak ja się cieszę, że moja żona nie miała dla mnie tyle litości i zrozumienia.
Jak dzwoniła moja mama się spytać na którą przyjedziemy na urodziny - moja żona odpowiadała, że niestety ale nie damy rady, bo trochę mi się wypiło z rana i śpię nawalony jak wieprz (a była 12 w południe...). Jak byliśmy na grillu i ktoś proponował picie, moje serce od razu mówiło, że dla mnie to lepiej przynieść 6 piw od razu, bo do mniejszej ilości nie zasiadam...
I tak za każdym razem jak kombinowałem.
Terapeutka jak jej się żaliłem, ze śmiechem stwierdziła, że ja nie alkoholik, tylko mam depresję alkoholową w którą mnie zona wpędziła. I że mam się rozwieść z nią, to będę sobie mógł pić do woli... Po czym ją przeprosiłem i opowiedziałem o sobie już w wersji poprawionej - prawdziwej...

Ty mu Amelio to picie ułatwiasz. Najwyraźniej nawet jego matka zwiała, bo miała dosyć jego chlania. A Ty przy nim jesteś non stop. Zaraz jeszcze gotować wypisywać brednie typu "ślubowaliśmy sobie przecież w zdrowiu i chorobie, na dobre i złe..." Zastanów się tylko jaką wyrozumiałością odznaczałby się Twój pijany mąż, gdybyś leżała sparaliżowana, a on musiałby się dziećmi zajmować i jeszcze Tobą...

Jacek - Czw 13 Paź, 2011 11:40

Amelia napisał/a:
Jacek, akurat ja nie przejmuję się co inni powiedzą. Raczej dziwi mnie ich upór i ślepota i słuchając tych ich wywodów nad wspaniałością mego męża i jak to one mi zazdroszczą,bo ten ich Mieciu czy Zbyszek nigdy tak nie mówi, po prostu rezygnuję, bo szkoda moich słów.

moja droga,ależ wiedz że on naprawdę cię kocha i dzieci
i wiem to po sobie
lecz jest w tym mały szkopuł,że jednak zamiast stawiać rodzinę na pierwszym miejscu
to wstawiałem flaszkę
i co za tym szło rodzina była daleko w tyle ,bo była i nie musiałem się o nią martwić
a jak dostałem papier o rozwód to mnie się oczy otwarły za co
no bo przecież kocham i szanuję swoją rodzinę

Jonesy - Czw 13 Paź, 2011 11:41

Aha, jeszcze co do kolegów - raz schlałem się u brata na urodzinach. Do tego stopnia, że zasnąłem przy stole. Żona z płaczem wzięła dzieci i pojechała do domu (wstyd jej było). A ja krótko po się ocuciłem, wnerwiłem się że sobie pojechała i zażyczyłem sobie odtransportowania do kolegi. Drugi brat, który nie pił twierdził, że żona moja prosiła żeby mnie odwiózł jak będę kontaktowy, ale zawrzeszczałem go i dawaj do kumpla. O 23:00 kolega otworzył, poszliśmy sobie po browary, popiliśmy, pogadaliśmy, po czym położył mnie w kimono. Stwierdzając cały czas, jaka ta moja baba musi być pop****ona. Ciągle mi czegoś broni, przecież pracuję grzecznie, pieniądze daję i tak dalej. Każdy mój kolega współczuł mi żony. Albo siedział zadumany ze łzami w oczach myśląc jaki to ze mnie dobry mąż i ojciec, bo non stop o nich gadam. A ja gadałem jak najęty, bo jak nie o nich to o czym miałem gadać? Tylko o chlaniu jeszcze mogłem nawijać. Nic więcej się nie liczyło wtedy.
Amelia - Czw 13 Paź, 2011 11:46

Jonesy, nie bardzo wiem ,w którym momencie go tłumaczę,bo ja go nie tłumaczę. Nie ukrywam,że śpi nawalony albo ma takiego kaca,że nie da rady iść do pracy. A jego matka się wyprowadziła,bo dostali mieszkanie z teściem a my tu mamy tylko dwa pokoje...zresztą to ona była ta,co go broniła, co tłumaczyła szefowi,że synek chory i nie będzie go w pracy, to ona długi w sklepie w tajemnicy przede mną oddawała, to ona mi robiła wyrzuty,że posądzam go o alkoholizm, to ona proponowała,żeby sobie w domu wypił jak już musi pić a nie łaził nie wiadomo gdzie. Jej wyprowadzka była sporą ulgą.
Amelia - Czw 13 Paź, 2011 11:53

Jonesy napisał/a:
Aha, jeszcze co do kolegów - raz schlałem się u brata na urodzinach. Do tego stopnia, że zasnąłem przy stole. Żona z płaczem wzięła dzieci i pojechała do domu (wstyd jej było). A ja krótko po się ocuciłem, wnerwiłem się że sobie pojechała i zażyczyłem sobie odtransportowania do kolegi. Drugi brat, który nie pił twierdził, że żona moja prosiła żeby mnie odwiózł jak będę kontaktowy, ale zawrzeszczałem go i dawaj do kumpla. O 23:00 kolega otworzył, poszliśmy sobie po browary, popiliśmy, pogadaliśmy, po czym położył mnie w kimono. Stwierdzając cały czas, jaka ta moja baba musi być pop****ona. Ciągle mi czegoś broni, przecież pracuję grzecznie, pieniądze daję i tak dalej. Każdy mój kolega współczuł mi żony. Albo siedział zadumany ze łzami w oczach myśląc jaki to ze mnie dobry mąż i ojciec, bo non stop o nich gadam. A ja gadałem jak najęty, bo jak nie o nich to o czym miałem gadać? Tylko o chlaniu jeszcze mogłem nawijać. Nic więcej się nie liczyło wtedy.


Mój jest na etapie,że pije dalej zamiast wytrzeźwieć nie dlatego,że ja jestem taka zła a on taki wspaniały,bo pracuje,kocha itd. ,tylko dlatego,że mu wstyd, i, że go sumienie gryzie, że znowu nawalił. A koledzy "od kieliszka" to chyba wszyscy tacy sami...Mnie żaden z nich nie lubi.

Jonesy - Czw 13 Paź, 2011 12:08

Oj, ja do etapu "piję, bo się wstydzę że piję" nie zdążyłem już dotrzeć na szczęście.
Tutaj go tłumaczysz, na forum. Przed nami go tłumaczysz, że nie masz w sumie tak źle, że mógł być gorszy i cała ta gadanina. A chciałabyś żeby był gorszy? Wolałabyś dostać po, za przeproszeniem, mordzie razy kilka, do tego jakiś gwałt, bo byś nie chciała z nim spać, bo śmierdzi? (ale przecież to nie gwałt, no bo jak mąż może zgwałcić żonę, prawda...).

Wiesz co Amelio, zawsze się zastanawiam nad fenomenem "drugiej szansy". Wiesz, są takie sytuacje, że ludzie pod bramką już, zaczynają się modlić - "Boże, tylko jedną, ostatnią szansę, i już błędu nie popełnię". Wyjasnie to na przykładzie. Mój teść pali papierosy od podstawówki. Rok temu był w szpitalu - pododbno coś z nerkami. Ale nie było wiadomo co. Wycięto mu materiał do badań, nikt nie udzielał informacji. Przez miesiąc w szpitalu tak się osrał ze strachu, że wywalił wszystkie fajki, nie palił, obiecywał poprawę. Okazało się że to nie rak, a zwykła torbiel. Pali oczywiście znowu, bo przecież to nie był rak. Widzisz- według mnie - to własnie była ta jego druga szansa którą dostał - nie to że miał raka, ale się cofnął. Ale myślał że miał raka, a okazało się że torbiel.

To jest własnie twoja druga szansa teraz Amelio. Póki się wszystko nie zacznie. A zacznie się, wierz mi. I wtedy już nie będziesz miała się do kogo modlić. Tylko Ty tego tak nie widzisz, Ty uważasz, że żadnej drugiej szansy jeszcze nie potrzebujesz, że jakby co to zdążysz jeszcze ją wyprosić. Ale się mylisz. Bo ten świat jest tak *p**** zrobiony, że zazwyczaj ostatnią szansę dostaje się raz.

Krzysztof 41 - Czw 13 Paź, 2011 12:10

Witaj Amelio :)
Jonesy - Czw 13 Paź, 2011 12:13

A jak jeden alkoholik o drugim, tak szczerze i bez ogródek.
Chwaląc podczas chlania żonę i beblając o dzieciach, nigdy, ale to nigdy nie robiłem tego z uczuciem miłości.
Gadałem o nich jak najęty, bo potrzebowałem sobie i innym udowodnić, że mam rodzinę i że wszystko u nas w porządku. Za wszelką cenę chciałem każdego a najbardziej siebie oszukać, że przecież ja nie mam żadnego problemu.
Potrzebowałem ich tylko do budowania iluzji.

Teraz za to płacę, i łatwo nie jest. Mnie nie jest łatwo, a co musi czuć moja żona to już tylko ona wie sama.

Klara - Czw 13 Paź, 2011 15:35

Amelio!
Przepraszam Cię z to, że przez roztargnienie zostawiłam Twój temat zablokowany.
Już można w nim pisać :(

kahape - Czw 13 Paź, 2011 15:53

Amelia napisał/a:
czytałam sporo na temat współuzależnienia i jakoś te wszystkie opisy do mnie nie pasują
:mgreen: :mgreen: :mgreen: pasują idealnie
Amelia napisał/a:
To jest obecnie największy problem związany z jego piciem,
Twoim największym problemem jest odpowiedzieć sobie na pytanie - Dlaczego???? żyję z człowiekiem, który mnie oszukuje, na którego nie mogę liczyc, nie mam do niego zaufania.... a jednak trwam przy nim. Wciąż jestem i jestem i.... nie umiem odejść. Dlaczego?
Co daje mi taki związek?
Co daje mi taki facet-"nieobecny" bo nawalony, nieodpowiedzialny, beztroski...
Do czego tak naprawdę go ... potrzebuję?
pozdr

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 16:37

kahape, zdaję sobie sprawę,że on nie jest mi potrzebny, związek ten więcej zabiera niż daje w sferze emocjonalnej. Gdybym była sama,bez dzieci to bym dawno odeszła. Ale gdzie mam odejść? Nie mam dokąd. Jestem na wychowawczym do wiosny,po wychowawczym czeka na mnie praca za najniższą krajową. Doliczając alimenty i tak nie opłacę za to żłobka, nie wynajmę mieszkania i nie utrzymam się sama z dwójką dzieci. Niestety na rodzinę liczyć nie mogę. A nie możliwości,żeby to on się wyprowadził,bo też nie ma dokąd a mieszkanie jest jego matki.
bunia - Czw 13 Paź, 2011 17:30

Witaj Amelio :)
kahape - Czw 13 Paź, 2011 17:47

Amelia napisał/a:
zdaję sobie sprawę,że on nie jest mi potrzebny
Amelia napisał/a:
związek ten więcej zabiera niż daje w sferze emocjonalnej.
Amelia napisał/a:
Gdybym była sama,bez dzieci to bym dawno odeszła
ależ ty jesteś sama, samiuteńka. Masz dwójkę dzieci i "dorosłego dzidziusia" i wszystko targasz na własnych plecach.
Amelia napisał/a:
Niestety na rodzinę liczyć nie mogę.
rozumiem, że na alkoholika liczyć możesz.
Jak on pracuje, skoro ma kilkudniowe ciągi alkoholowe?
Nie boisz się, że wyrzucą go z pracy? Ja nocami nie spałam, ze strachu co będzie???? :szok: :szok: :szok:
pozdr

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 18:33

kahape, oczywiście,że też nie mogę liczyć. Ale na rachunki i jedzenie zawsze przynosił pieniądze. A jeśli chodzi o jego pracę to on chodzi do niej i pije po. A jeden czy dwa dni nieobecności nie mają wielkiego wpływu i go nie wyrzucą.
dlugixp - Czw 13 Paź, 2011 18:41

Amelia napisał/a:
on chodzi do niej i pije po. A jeden czy dwa dni nieobecności nie mają wielkiego wpływu i go nie wyrzucą.


...miałem dodać komentarz... ale się powstrzymam...
:zalamka:

esaneta - Czw 13 Paź, 2011 18:45

dlugixp napisał/a:
ale się powstrzymam...
:zalamka:


ja też juz nie mam siły...aż mi się poryczało przez dziewczę dzisiaj.
ech, życie :(

Krzysztof 41 - Czw 13 Paź, 2011 19:02

Amelio jak do tej pory jesteście w stadium początkowym alkoholizmu poczekaj jeszcze parę lat a zobaczysz i poczujesz prawdziwe oblicze alkoholika i twojego M.
Tak się zastanawiam co Cię trzyma oprócz mieszkania, myślę że jest Ci tak dobrze czyli objaw współuzależnienia i nie jesteś w stanie żyć bez twojego M i jego picia.

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 19:06

dlugixp, z tą jego pracą jest tak,że jego szefem jest jego kumpel. Zanim się zaszył to nawet razem po robocie pili,ale rano z powrotem do pracy. więc utrata pracy nie jest dużym zagrożeniem.
Klara - Czw 13 Paź, 2011 19:09

Amelio, czy Twój mąż jest budowlańcem?
dlugixp - Czw 13 Paź, 2011 19:09

Amelia napisał/a:
dlugixp, z tą jego pracą jest tak,że jego szefem jest jego kumpel. Zanim się zaszył to nawet razem po robocie pili,ale rano z powrotem do pracy. więc utrata pracy nie jest dużym zagrożeniem.


Usprawiedliwiasz, tłumaczysz... usprawiedliwiasz, tłumaczysz... usprawiedliwiasz, tłumaczysz...
Tylko kogo ?
Jego, czy samą siebie ?

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 19:17

Krzysztof 41, Wiadomo,że oprócz mieszkania jest jeszcze miłość i przywiązanie,ale nie są to główne powody tego,że wciąż z nim jestem. Wiem,że jakbym odeszła to by bolało, byłyby przepłakane noce ale pobolałoby i przestało.Nie tęskniłabym za ekstra rozrywkami jakie mi dostarcza.
Naprawdę chciałabym mieć ten komfort,że zawsze mogę się spakować, zabrać dzieciaki i pożegnać z nim...

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 19:19

Klara, okropna praca i każdy stereotyp budowlańca jest prawdziwy.
Klara - Czw 13 Paź, 2011 19:23

To znaczy, że pracuje razem z tym swoim kumplem - szefem tak?
Niedługo zaczną wspólnie sprzedawać towar, żeby mieć za co pić, a następnie obaj stracą pracę.

olga - Czw 13 Paź, 2011 19:26

Amelia napisał/a:
Ale na rachunki i jedzenie zawsze przynosił pieniądze.


Amelio, mój też zawsze przynosił, aż przestał. Jeszcze półtora roku temu powiedział: "nigdy bez grosza cię nie zostawię". Bez jego grosza żyłam przez ostatnie pół roku, dopiero od września mam alimenty. Ciebie też pewnie to czeka. Działaj.

Amelia - Czw 13 Paź, 2011 19:52

Dzieci poszły spać i chwilę porozmawialiśmy... Jak zwykle jego: "już nie będę, bo po wczorajszych dwóch piwach myślałem,że umrę" (czyli jednak może wszywka trochę działa), "zobaczysz,obiecuję, tym razem już naprawdę,sama się przekonasz,ble, ble, ble"... W każdym bądź razie ustaliliśmy,że ma zastanowić się co dalej. Ma poczytać forum i informacje o AA.

Nie robię sobie nadziei,że nagle zacznie chodzić na spotkania i to magicznie go od razu odmieni i będzie idealnie. Szczytem mych marzeń byłyby chociaż ze trzy lata spokoju, bo tyle jeszcze potrzebuję,żeby skończyć szkoły i zacząć lepszą pracę i w końcu się uniezależnić finansowo.

pterodaktyll - Czw 13 Paź, 2011 19:55

Amelia napisał/a:
Ma poczytać forum i

Jeżeli dekadencję, to mam wrażenie, że sobie sama pętlę na szyję zakładasz.........

Gonzo.pl - Czw 13 Paź, 2011 20:23

Amelia napisał/a:
Szczytem mych marzeń byłyby chociaż ze trzy lata spokoju, bo tyle jeszcze potrzebuję,żeby skończyć szkoły i zacząć lepszą pracę i w końcu się uniezależnić finansowo.

Za trzy lata to ty będziesz wrakiem człowieka, a współuzależnienie nie pozwoli Ci odejść.
Alkoholik też mówi sobie, że nie może się leczyć, bo praca, rodzina, obowiązki.
Poza materiałami o wspóluzależnieniu proponuję także to:

Syndrom sztokholmski

milutka - Czw 13 Paź, 2011 22:15

Witaj Amelko :) Tak mi się smutno zrobiło po przeczytaniu Twojego watku :( ...czytając Ciebie miałam przed oczyma siebie -tez tak myślałam ,też usprawiedliwiałam ,tłumaczyłam...tylko ja akurat jestem taka osobą ,że nie wiele o sobie mówie ale uwierz mi ,że jak sobie przypomnę jakie miałam wczesniej myślenie to żal mi samej siebie ...skarbie nie mam zamiaru ani Cię osadzać ani Ci tłumaczyć co masz zrobić bo na własnym przykładzie wiem ,że do wszystkiego trzeba samemu dojść i samemu bardzo chcieć ...forum ,nasze wypowiedzi maja być opoką -podporą ...a decyzję podejmujemy SAME ...i jak długo sie będziemy wahać i oszukiwac tak długo nasze zycie będzie puste i beznadziejne :( a niestety przy czynnym alkoholiku takie własnie jest :( ...życzę wytrwałości i konsekwencji w podejmowaniu decyzji i pozdrawiam :)
kosmo - Pią 14 Paź, 2011 05:38

Amelia napisał/a:
Szczytem mych marzeń byłyby chociaż ze trzy lata spokoju, bo tyle jeszcze potrzebuję,żeby skończyć szkoły i zacząć lepszą pracę i w końcu się uniezależnić finansowo.


Czy Ty dostrzegasz absurd w swoich sowach...? :(

kahape - Pią 14 Paź, 2011 11:38

Cytat:
Szczytem mych marzeń byłyby chociaż ze trzy lata spokoju, bo tyle jeszcze potrzebuję,żeby skończyć szkoły i zacząć lepszą pracę i w końcu się uniezależnić finansowo.
Ależ marzenia sie spełniają!!!!! Trzeba tylko zacząć działać.
Co cię wstrzymuje, żeby zacząć..... JUŻ DZIŚ????
pozdr

Mysza - Pią 14 Paź, 2011 12:07

kahape napisał/a:
Ależ marzenia sie spełniają!!!!!

Spełniają się wtedy, kiedy ich realizację przestaje się uzależniać od tego czy mąż/partner, zapije wszywkę, czy też nie....

kosmo - Pią 14 Paź, 2011 12:18

Tak prawdę powiedziawszy, to jesteś żywym obrazem mojej Matki, tylko młodsza wersja...
Kiedy już dorosłam, pytałam wielokrotnie, dlaczego skazała siebie i nas, mnie i brata na takie po***rdolone życie... Odpowiadała mi dokładnie kropka w kropkę to samo, co teraz Ty tutaj drukujesz... No i tak...
Teraz mój ojciec nie żyje, a ja, jego córcia o mało nie skakałam z radości, kiedy dostałam telefon od Matki, abym zajęła się pogrzebem...
Nie chcę tutaj rozpisywać się o tym, co Cię czeka, ale szlag mnie trafia, kiedy fundujesz ze swoim M., kochanym i wspaniałym pijakiem swoim dzieciom koszmar...
Ja jestem skrzywiona i nie mam już nadziei na to, że będzie lepiej, za stara ze mnie du**...
Ale Twoje dzieci...
W tej chwili nie mogą liczyć na Ciebie, jesteś matką na papierze, tą która daje jeść i pilnuje, coby były najedzone, ale to nie wszystko...

Jeśli nic nie zrobisz teraz dla nich, to za kilka lat będą kłębkiem nerwów, wiecznie wystraszone, uległe, dogadzające wszystkim dookoła, aby tylko nikt nie miał powodów nie lubić ich... Taką przyszłość dla nich kreujesz, zostając z pijakiem pod jednym dachem...

No cóż, może znowu nie nachla się przez 2 - 3 dni i będzie cudownym, śmierdzącym i bełkocącym mężem i tatusiem...

kosmo - Pią 14 Paź, 2011 12:19

Flandra napisał/a:
kosmopolitanka napisał/a:
w swoich sowach...?

:smieje:
przepraszam, ale tak mi się śmiać chce :mgreen:



Cieszę się, że wprawiłam Cię w tak dobry nastrój... :)

Babeta35 - Pią 14 Paź, 2011 13:52

Amelka, witaj Beata współuzależniona,czytam Twój wątek i żal mi Ciebie bardzo.
Obudzisz się ale widać to jeszcze nie Twój czas,szkoda Cię dziewczyno.....mam córkę 22 lata która brnie w takie życie jak Ty masz....dziewczyny czemu Wy nie myślicie ?
Jesssssssssuuuuuuuuuuu, jeszcze 10 lat i terapia,terapia,terapia bo nie bedziesz już mogła funkcjonować.

pietruszka - Pią 14 Paź, 2011 15:11

Wiesz Amalio, jak byłam "w środku". wewnątrz życia z alkoholikiem to wydawało mi się też, ze nie jest wcale tak źle, że inni mają gorzej, że może przesadzam - tylko dlaczego czułam się tak kiepsko, taka byłam wypalona w środku, zmęczona... :bezradny:

Teraz po latach, patrząc z perspektywy obecnego życia widzę, ze sama się wtedy okłamywałam, to było PIEKŁO NIEPEWNOŚCI, i co z tego, .że Pietruszkowy na mnie ręki nie podniósł, że jeszcze tak zdążył pogrążyć się w destrukcji, ale to był okropny czas dla mnie i cud, ze to przeżyłam, bo wcale nie byłam daleka od tego, żeby z tej bezradności skończyć ze sobą. Zresztą skutki długotrwałego stresu ciało jeszcze długo odczuwa.

Dzisiaj jestem po lepszej stronie życia, ale samo nie przyszło :bezradny: trzeba było samej tyłek ruszyć i pójść na Al-anon, na terapię, do ludzi.

Ale ja wiem, że dopóki się porządnie nie rąbnie samemu o glebę to żadne przekonywania nie pomogą. Ale już przynajmniej wiesz, gdzie jest pomoc.

małami - Pią 14 Paź, 2011 16:08

Witaj Amelio. Przeraża mnie Twoja ignorancja. Próbujesz udawać, że nie jest tak źle, że problem nie jest tak wielki, że mogłoby być gorzej, a skąd wiesz co będzie za rok?za 5 lat?Zarówno Ty jak i Twój mąż macie większy problem niż Ci się wydaje. Nie ma sytuacji bez wyjścia, też mam dwójkę małych dzieci, ale robię wszystko, żeby radzić sobie sama i być niezależna. Z moim mężem też nie jest jeszcze tragicznie, pracuje, nie śpi pod ławkami, nie pije najtańszych trunków, ale zdaję sobie sprawę, że może być coraz gorzej, więc nie tracę czasu i robię wszystko, żeby zadbać o siebie i o dzieci. Nie jest łatwo, ale da się.
Amelia - Pią 14 Paź, 2011 16:42

małami, też staram się nie tracić czasu, bo przeżyłam już z nim cięższe dni: jak wracał pijany tylko po to,żeby się przebrać,najeść zwyzywać od najgorszych i iść dalej do kolegów chlać,bo ja jestem taka niedobra,że wytrzymać nie może, jak sypiał gdzieś na łąkach z kolegami, wydaje mi się, że i tanie wina gdzieś tam po drodze też były,choć do tej pory do nich się nie przyznał. I wiem,że jeszcze mogą wrócić.
Dlatego póki jest nieco lżej zaczęłam rok temu szkołę ,w maju skończę i idę do następnej. Właśnie po to,by móc być później samowystarczalna.

Babeta35 - Pią 14 Paź, 2011 17:02

Oj Amelka,Amelka :( idź Ty dziecko na terpię,świat będzie wtedy inaczej wyglądał.Swojego Alko nie zmienisz ale siebie tak.
małami - Pią 14 Paź, 2011 18:25

Amelia napisał/a:
póki jest nieco lżej
No właśnie, póki co. Nie wiadomo ile to "lżej" będzie trwało. Mój m też miał okresy, że pił mniej, potem przez jakiś czas do upadłego, a potem znowu mniej i tak w kółko...Ale co to zmienia?Dla mnie było ważne, żeby skończył z tym na zawsze, wiadomo, że kontrolowane picie było niemożliwe, a ponieważ on na zawsze nie chciał/nie potrafił odeszłam. Warto było, jestem dużo spokojniejsza i wiem, że poradzę sobie bez niego.
Amelia napisał/a:
Dlatego póki jest nieco lżej zaczęłam rok temu szkołę ,w maju skończę i idę do następnej. Właśnie po to,by móc być później samowystarczalna.
To dobrze, ze myślisz o sobie :okok:
Amelia - Pią 14 Paź, 2011 21:47

Znalazłam mojemu dzisiaj kilka stronek do poczytania i forum, żeby zobaczył, że inni mają bądź mieli takie same problemy ze sobą i taki sam stosunek do terapii i spotkań aa, ale z czasem zmienili zdanie i naprawdę im to pomogło. Zaczął czytać wpisy i widzę,że trochę go wciągnęło. Chciałabym,żeby sam doszedł do wniosku,że chce iść a nie ,żeby szedł tylko dlatego,że ja kazałam. Mam nadzieję,że historie innych alko. mu pomogą trochę rozjaśnić w tej jego łepetynie tak jak trochę rozjaśniło mi... choć pewnie i tak za mało jeszcze do mnie dociera i za jakiś czas jak będę to czytać to sobie pomyślę "jak mogłam być tak głupia?!" tak samo jak myślę teraz o sobie sprzed kilku lat ,kiedy sytuacja była tragiczna (a ja mu herbatkę na kaca jeszcze przynosiłam, obiadek do łóżeczka podawałam, czekałam jak głupia na jego powrót,żeby go spać położyć). Dalej nie mogę uwierzyć,że byłam aż tak głupia...

No nic, dobranoc wam.

Babeta35 - Sob 15 Paź, 2011 07:26

Amelko nie jesteś głupia, ja też tak o sobie myślałam a nie jest to prawda, jesteś naiwna ale nie głupia, pamiętaj.
grzesiek - Sob 15 Paź, 2011 09:16

Zastanów się co ty tak naprawdę chcesz? Czy tylko się wyżalić,czy coś zmienić.
Wróci twój alko do domu pijany dzwoń na policję,że się znęca psychicznie,awanturuje,itp.
nie pierz mu,nie gotuj,nie rozmawiaj,-traktuj jak powietrze.Niech sam się ogarnie,albo niech zrobią mu to koledzy z którymi pije.Pełna separacja,

Flandria - Sob 15 Paź, 2011 10:08

nie jesteś głupia
popełniasz błędy, robisz głupstwa, jak każdy, ale nie jesteś głupia

Amelia - Sob 15 Paź, 2011 12:19

grzesiek, akurat jeśli o to chodzi to odkąd wyprowadziła się teściowa to tak jest:jak pije to sam o siebie się musi troszczyć: nie ma obiadku, żadnych napoi nie kupuję jak wiem,że pije, wszelkie soki i mleko dla mnie i dla dzieci zawsze chowam-niech kranówę na kaca pije, w lodówce też zazwyczaj resztki tylko, przeważnie śpi u dzieci w pokoju sam,więc rano jak już wywietrzę ,dzieci bawią się tam i tam bajki oglądają jak chcą,bo nie ma,że on się wyspać musi. Kiedyś jeszcze separowałam go od dzieci,wszystko przy nich robiłam sama, tak jakby nie istniał ale doszłam do wniosku,że w sumie to na moją niekorzyść też jest i teraz jak trochę do siebie dojdzie to jemu dzieci na głowie zostawiam i wychodzę do koleżanki odsapnąć od tych moich rozbrykanych i hałaśliwych pociech.

Jeśli chodzi o wzywanie policji to takie rzeczy miały kiedyś miejsce jak się awanturował. Teraz zawsze po cichu wieczorem/ w nocy wraca , jak da radę to z psem wychodzi ,rozbiera się i kładzie. Nie mam potrzeby wzywania policji (choć kiedyś myślałam,żeby tak robić za każdym razem) . Bo po co budzić dzieci i dodatkowo stresować? Lepiej,żeby położył się i dał się wyspać mi i dzieciom.

Jak teściowa była to były cyrki. Jak ja nie zrobiłam mu obiadu to ona mu podawała, do sklepu po napoje leciała, pieniądze na fajki i długi dawała, jak na wytrzeźwiałkę raz trafił też leciała załatwiać i awantury jak ja tak mogę olewać,że to ja a nie ona powinnam lecieć do niego sprawdzić czy wszystko ok. I wtedy wiecznie były awantury, oskarżenia ,jaka to ja nienormalna jestem i to ja powinnam się leczyć, jak to nikt go nie kocha i nie rozumie i te wieczne obietnice... Z czasem od teściowej mi się udzieliło to pomaganie mu,bo może faktycznie to moja wina,może za mało się staram, może oni oboje mają rację.
Zresztą ona do tej pory tak ma. Jak u niej jestem sama z dziećmi bez niego,to zawsze pytania w stylu: "Jest w pracy? Ale trzeźwy?Sprawdziłaś?" i pretensje do mnie, bo nie sprawdzam co chwilę czy na pewno jest trzeźwy i jak w ogóle mogę się tym nie interesować?! Jak dobrze,że przynajmniej już z nami nie mieszka i nie muszę zbyt często jej widywać,jeśli nie chcę...

Jras4 - Sob 15 Paź, 2011 12:47

musisz byc bardziej radykalna a nawet skrajnie ...
grzesiek - Pon 17 Paź, 2011 08:36

jak pije to sam o siebie się musi troszczyć: nie ma obiadku, żadnych napoi nie kupuję jak wiem,że pije, wszelkie soki i mleko

Amelio-myślę,że tak powinno być codziennie,nie tylko wtedy kiedy pije,jak zobaczy,że nawet w chwilach kiedy pozornie jest trzeźwy, nie ma Twojego wsparcia i zainteresowania , dalej sam o wszystko będzie musiał zadbać, to może zrozumie do czego doprowadził. Tylko jego decyzja o leczeniu i zmianie postępowania może coś zmienić,pod warunkiem,że będzie skuteczna. Teściowa to jego matka i zawsze będzie go bronić i nie dopuszczać do siebie myśli,że ma syna alkoholika.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group