To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Leczenie przymusowe - prośba o poradę.

Halibut - Pon 07 Lis, 2011 14:46
Temat postu: Leczenie przymusowe - prośba o poradę.
Koleżanka żony poprosiła mnie o poradę w sprawie sądowego podziału majątku, pomiędzy nią a jej byłym mężem. Podczas rozmowy opowiedziała mi o swoich relacjach z mężem. Mąż jest alkoholikiem w zaawansowanym stadium choroby. Ma na koncie udokumentowane zachowania związane z przemocą fizyczną i znęcaniem się psychicznym w domu. Kilka krotnie doprowadził do sytuacji zagrażających mu śmiercią i spaleniem domu wraz z domownikami. Jego zdrowie jest w fatalnym stanie, zażywa leki na nadciśnienie i serce, prawdopodobnie przeszedł zawał. Jest ogarnięty obsesją zniszczenia żony, którą obwinia za zaistniałą sytuację. O leczeniu nie chce słyszeć. Po pijackich wybrykach została skierowana przeciw niemu sprawa do sądu o przymusowe leczenie odwykowe, wynajął dobrego adwokata, zasłaniając się prowadzeniem prywatnej firmy uzyskał przymusowe skierowanie na leczenie indywidualne, jako dochodzący, następnie twierdząc, że nie może uczęszczać regularnie na spotkania z terapeutą z uwagi na charakter pracy został zwolniony z indywidualnego leczenia. Jest totalnie zaniedbany, śpi w śpiworze w jednym z pokojów w domu, w którym mieszka z byłą żoną. Nie ma szafy, ubrania trzyma na podłodze, gotuje w garażu. Jakim cudem radzi sobie jeszcze z prowadzeniem firmy, której jest współudziałowcem, nie wiadomo. Pomału wysprzedaje swój majątek. Jest jasne, że jeżeli nie przerwie picia to długo nie nacieszy się życiem.

Pytanie jest takie, - co można w tej sytuacji zrobić, aby uzyskać sądowy nakaz leczenia zamkniętego? Może ktoś ma podobne doświadczenia i może coś doradzić.

Olin - Pon 07 Lis, 2011 15:56

Jezeli jej byly maz nie chce sie leczyc,to ona nic z tym nie zrobi i zadne przymusowe lecznie mu nie pomoze,jezeli on tego nie bedzie chcial.Nawet jezeli kolezanka osiagnie to ze zostanie zamkniety na przymusowym leczeniu,to jak on nie bedzie chcial sie leczyc,to po wyjsciu z osrodka bedzie pil jeszcze wiecej i bedzie jeszcze bardziej agresywny w stosunku do niej.

Kolezanka powinna sie raczej skupic na tym by zostal ukarany za znecanie sie nad rodzinna.Jezeli jest niebezpieczny i kolezanka obawia sie o swoje zycie to jest mozliwa eksmisja,nawet ze wspolnego domu lub zamkniecie w zakladzie specjalnym.Jest to niestety dluga i zmudna droga aby to osiagnac.Napewno kolezanka powinna znalesc dobrego adwokata.

Ja tak mysle,ale tak naprawde to trudno tu cos doradzic.Trzeba sie poradzic adwokata,ktory zna przepisy i moze tu cos zaradzic.

staaw - Pon 07 Lis, 2011 19:24

Mąż mojej znajomej miał nakaz sądowy... Nie stawił się, policja go odwiozła na odtrucie, po dwóch tygodniach dostał papier do podpisania że zgadza się na leczenie.
Nie podpisał, jest już w domu...

rejek - Pon 07 Lis, 2011 20:21

Halibut napisał/a:
Pytanie jest takie, - co można w tej sytuacji zrobić, aby uzyskać sądowy nakaz leczenia zamkniętego? Może ktoś ma podobne doświadczenia i może coś doradzić.


W zasadzie nic.
Droga w ogóle jest daleka .A ten koleś to leszcz :wysmiewacz: .Niepotrzebny mu był ten adwokat chyba że za duż o kaski mu ta firma przynosi.
Jak już nawet by się bez adwokata stawił w sądzie (co może trwać wiele lat -może go w koncu policja doprowadzi) i sąd mu zasądził leczenie(i on sie nie odwołał-odwołanie tez parę m-cy /lat) i policja go by doprowadziła do takiego ośrodka (jakby go namierzyła,złapała w domu np itp -parę lat -bo policja ma wazniejsze problemy niż leczenie kogoś na siłę) to trzeba wiedzieć że :
Policja ma wykonać wyrok sądu -czyli gościa doprowadzić na leczenie -i na tym się jej rola kończy.
Policja odjezdza -gość mówi "do widzenia" i wychodzi do domu.Sam to widziałem , na własne oczy.
I cała zabawa musi się zacząć od nowa.
Leczenie zamkniete to nie więzienie-tam nie ma krat ,a personel nie ma uprawnien żeby kogoś wiązać czy łapać ,szarpać sie z nim itp.
Przy tym chyba mimo tego że katoland to po***any kraj nie można jeszce w nim dostać wyroku za "nieleczenie się" nie ma takiego paragrafu.

Najlepsze wyjście jakie jej Hali podsuń to niech już jutro rano robi rozdzielność majątkową z rzeczoznawca co do wyceny majątku bo nie dośc że wyprzeda gostek wszystko to jeszcze ją zadłuży i złośliwie zejdzie z tego świata-a ona będzie musiała banki spłacać.
Pozdro rejas

staaw - Pon 07 Lis, 2011 20:27

rejek napisał/a:

Policja ma wykonać wyrok sądu -czyli gościa doprowadzić na leczenie -i na tym się jej rola kończy.
Policja odjezdza -gość mówi "do widzenia" i wychodzi do domu.Sam to widziałem , na własne oczy.

Nie wiem na jakiej zasadzie, ale mąż mojej znajomej musiał "odsiedzieć" dwa tygodnie. Po tym czasie dostał do podpisu zgodę na leczenie której oczywiście nie podpisał i kobitka myśląca że ma starego z głowy na trzy miesiące, musiała po niego sama jechać pod ruską granicę...

rejek - Pon 07 Lis, 2011 20:43

staaw napisał/a:

Nie wiem na jakiej zasadzie, ale mąż mojej znajomej musiał "odsiedzieć" dwa tygodnie.


Jak ja byłem na zamknietym (ale z własnej woli) to normalnie byli z nami skierowani -musieli odsiedzieć 8 tyg żeby dostać zaswiadczenie że "odbyli leczenie???" -no w kazdym razie kwit dla sądu.
Za każde zapicie -2 tyg dosługi
Te 8 tyg -to oczywiście siedzenie na du*** i patrzenie w sufit -z tym że raz w tyg spotkanie indywidualne z psychoterapeuta czy psychologiem i tam było pytanie "czy chce Pan/Pani na terapię ?"
Jak nie- to wypad gnić dalej w wyrze.
Jak tak- to przeniesienie na inny blok(lepsze żarcie,warunki mieszkaniowe etc.) -a tam normalna terapia 8 tyg .

Jeszcze dla wyjasnienia zamknięte-nie wolno było wychodzić poza blok od 19-9rano i było zamknięte (ale oknem można było wyjść).
Miedzy 9-19 można było wyjść -sklep był blisko ,to i wypić było co,byleby kasa była i delikatnie sie przywaliło.
Aha pierwsze 5 chyba dni to kwarantanna-nie dawali ciuchów i nie zezwalali wychodzić coby najwieksze ssanie mineło.
No chyba że pijacy się akurat paniom pielęgniarkom nie spodobali-to raz nas zamknęły na cały tydzień (bo ktoś się schlał ponad normę i rozrabiał) i wymysliły nam zbiorową karę :szok:

Halibut - Pon 07 Lis, 2011 21:35

Rozdzielczość majątkowa została przeprowadzone przed rozwodem, rozwód przeprowadzony około roku temu. Teraz toczy się sprawa o podział majątku. Intencją pytania było uratowanie faceta przed dalszymi tragicznymi konsekwencjami picia. Z tego, co piszecie leczenie zamknięte niewiele zmieni. Ja w swojej naiwności liczyłem, że jak facet wytrzeźwieje chociażby na tydzień to poprzestawia mu się na tyle w głowie, że pomyśli o leczeniu. Piszecie, że jest to bardzo mało prawdopodobne. A skierowanie na przymusowe leczenie to sprawa skomplikowana i długotrwała, bez większych szans na powodzenie. Więc co pozostaje? Patrzeć jak zapija się na śmierć?
Flandria - Pon 07 Lis, 2011 21:39

Halibut napisał/a:
Więc co pozostaje?

terapia współuzależnienia?

rejek - Pon 07 Lis, 2011 22:01

Halibut napisał/a:
Ja w swojej naiwności liczyłem, że jak facet wytrzeźwieje chociażby na tydzień to poprzestawia mu się na tyle w głowie, że pomyśli o leczeniu


Hali-sam wiesz że może się tak stać -ale nie musi -do mnie jeszcze po m-cu od gazowania niewiele docierało.

Halibut napisał/a:
Więc co pozostaje? Patrzeć jak zapija się na śmierć?


A co do pierdla go zamkniesz?Nawet narkomani (a oni jeszcze podpadają pod paragraf za posiadanie narko) nie są zamykani- to raczej za tańcowanie z butelką też nie wskoczy za kraty.

Taki już nasz los....

staaw - Pon 07 Lis, 2011 22:04

Halibut napisał/a:
Więc co pozostaje? Patrzeć jak zapija się na śmierć?

Niestety tak...

Halibut - Pon 07 Lis, 2011 22:43

Kurna sami optymiści. cf2423f Może z nim pogadać, nie mam innego pomysłu. Wiem, kiepskie szanse, ale chyba spróbuję. Sam piłem lajtowo, nie mam doświadczenia w piciu destrukcyjnym. Jak mam z nim rozmawiać? Tłumaczyć racjonalnie, czy straszyć konsekwencjami? A może przemówić do sumienia, rodzina, dzieci, wartości itp.?
pterodaktyll - Pon 07 Lis, 2011 22:49

Halibut napisał/a:
Kurna sami optymiści.

Realiści Hali, realiści.
Halibut napisał/a:
nie mam doświadczenia w piciu destrukcyjnym.

To posłuchaj tych, którzy mają...........
Halibut napisał/a:
Jak mam z nim rozmawiać?

Wcale..........
Halibut napisał/a:
Tłumaczyć racjonalnie, czy straszyć konsekwencjami? A może przemówić do sumienia, rodzina, dzieci, wartości itp.?

Szkoda Twojego czasu, chyba, że lubisz sobie pogadać "do obrazu"

Flandria - Pon 07 Lis, 2011 22:50

Halibut napisał/a:
Jak mam z nim rozmawiać?

jest jeszcze coś takiego jak interwencja
Dromax, zdaje się, w tym się specjalizuje

staaw - Pon 07 Lis, 2011 22:51

Halibut napisał/a:
Jak mam z nim rozmawiać? Tłumaczyć racjonalnie, czy straszyć konsekwencjami? A może przemówić do sumienia, rodzina, dzieci, wartości itp.?

Hali, to nic nie da... Ja zacząłem trzeźwieć, kiedy obsesja zabicia się była silniejsza od obsesji picia...
Nadal jednak twierdziłem że to depresja, nie alkoholizm...
Wcześniej żadne argumenty nie trafiały...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group