To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - abstynencja osoby nieuzależnionej

Linka - Nie 26 Lut, 2012 14:43
Temat postu: abstynencja osoby nieuzależnionej
wysłuchałam wczoraj świadectwa księdza, który szerzy idee trzeźwości wśród dzieci- tak nie przesłyszałam się wśród dzieci a nie młodzieży.
Otóż uznał on ,że aby być wiarygodnym, powinien zachowywać całkowitą abstynencję.
I w związku z tym mam kilka przemyśleń:
- nie piłam alkoholu do 20 roku życia
- piję bardzo rzadko i niewielkie ilości
- jeżeli już to taki , który mi smakuje
- alkohol mnie nie rozluźnia i nie jest mi do niczego potrzebny
- nie częstuję w domu alkoholem
a jednak........ w momentach kiedy myślę o całkowitej abstynencji, nie potrafię podjąć takiej decyzji. Takie tam tłumaczenie, że tylko czasem lampka wina, że i tak mało piję.
A przecież wiem, że są setki napojów , które bardziej smakują mi niż alkohol.
Okres intensywnego namawiania przez otoczenie też już mam za sobą, jężdżę samochodem i to też jest powód żeby nie pić.
Ciekawa jestem , jakie są wasze doświadczenia w tym temacie

rufio - Nie 26 Lut, 2012 14:45

Cytat:
abstynencja osoby nieuzależnionej

Masło maślane -

smokooka - Nie 26 Lut, 2012 15:21

A dlaczego niby masło maślane, osoba w związku z alkoholikiem niepijącym raczej nie pije alkoholu, nieprawdaż? Z samej choćby przyzwoitości i szacunku dla swojego alkoholika. Niby mogłabym się napić, ale jak potem nawet nie będąc pijaną, z tym smrodem z ust rozmawiać w domu o czymkolwiek? Po co budzić demony?
Flandria - Nie 26 Lut, 2012 15:23

owoc zakazany smakuje najlepiej

od kilku lat piłam naprawdę niewiele - kieliszek wina dla towarzystwa itp raczej w wyjątkowych sytuacjach
od prawie roku postanowiłam zupełnie nie pić
i sama nie wiem czy to ze stresu, czy co, ale zaliczyłam niedawno "sen alkoholowy" :shock: (wylizywałam w nim kieliszki po jakiejś imprezie :mgreen: )

najgorsze jest tłumaczenie się dlaczego nie piję. Mam wrażenie, że to jest odbierane jako coś nienormalnego. Słyszę, że sama siebie ograniczam, że powinnam się napić itp. Kiedy mówię, że to raczej alkohol ogranicza to widzę, że również dobrze mogłabym powiedzieć, że pochodzę z planety Melmax czy czegoś takiego :mgreen:

pietruszka - Nie 26 Lut, 2012 15:44

smokooka napisał/a:
osoba w związku z alkoholikiem niepijącym raczej nie pije alkoholu, nieprawdaż? Z samej choćby przyzwoitości i szacunku dla swojego alkoholika.

O matko, żeby tak Pietruch nie palił z szacunku dla mnie :zemdlala: albo nie żarł pizzy :zemdlała: i ptasiego mleczka... ech... rozmarzyłam się :chmurka:

Myślę, że warto przemyśleć, dlaczego podejmuje się decyzję o całkowitej (dlaczego całkowitej jak jest się nie uzależnionym?) rezygnacji z picia alkoholu. Przecież to nie wór pokutny, który zakłada się po to by uczcić niepicie przez alkoholika.

Pamiętam, że na samym początku, jak Pietruch przestał pić, to też przestałam pić w domu ze względów ideologicznych, żeby bidulek nie miał dodatkowych wyzwalaczy. Trochę przyznam budziło to we mnie bunt i złość (bo dlaczego ja mam iść na kompromisy i znów podporządkować życie jego niepiciu).

Potem przeszło mi to w troskę o własne bezpieczeństwo (to już zdrowsze). Bo jak zapije, to trzeba będzie znów podejmować określone decyzje, działania, a wygodniej jest tak jak jest.

A teraz... piję bardzo sporadycznie... czasem lampkę wina na jakieś kolacji... ale zwykle jestem nawet samochodem więc odmawiam, bo szkoda mi 50 dych na taksówkę w zamian za wątpliwą przyjemność wypicia napoju o lekko drętwawym smaku i zmieniającym lekko świadomość. Fakt, nie bywam już na suto zakrapianych imprezach, a jak mi się trafi to z reguły ewakuuję się zanim poczuję się odludkiem, bo i po co? pogadać już nie idzie, bo blubrają, zabawa przestaje być zabawna, już mi nie jest po drodze z pijakami :bezradny:
jak dla mnie to właściwie obojętne mi jest czy alkohol jest na świecie, czy go nie ma.
Ale to też po prostu jest wynik dłuższego procesu, który odbył się w mojej głowie.

pietruszka - Nie 26 Lut, 2012 15:45

Flandra napisał/a:
ale zaliczyłam niedawno "sen alkoholowy" :shock:

za dużo dekadencji, za dużo :nunu: no chyba że... no by sie zgadzało... no może jednak... :mysli: problem podstawowy... a nie tam inne terapie... :mysli:
Flandruś, a testy robiłaś? ;)

Flandria - Nie 26 Lut, 2012 15:50

Marc-elus napisał/a:
Stworzyliśmy potwora...


:p

w każdym razie - zaczęłam Wam trochę współczuć tego rodzaju męczarni
Wcześniej nie sądziłam, że słowa "dziękuję nie piję" są tak źle odbierane.

Kulfon - Nie 26 Lut, 2012 15:53

Cytat:
- alkohol mnie nie rozluźnia i nie jest mi do niczego potrzebny
Cytat:
- jeżeli już to taki , który mi smakuje
Linka napisał/a:
a jednak........ w momentach kiedy myślę o całkowitej abstynencji, nie potrafię podjąć takiej decyzji.


nie rozumie, jakos to wszystko nielogiczne :bezradny:



Cytat:
i sama nie wiem czy to ze stresu, czy co, ale zaliczyłam niedawno "sen alkoholowy" (wylizywałam w nim kieliszki po jakiejś imprezie :mgreen: )


łał, alez to musiala byc jazda :mgreen:

Flandria - Nie 26 Lut, 2012 15:54

pietruszka napisał/a:
za dużo dekadencji, za dużo :nunu:

Dekadencja mi się nie śniła (jeszcze) :mgreen:
pietruszka napisał/a:
Flandruś, a testy robiłaś?

coś mi tam kiedyś wyszło - tzn. parę punktów uzbierałam :wysmiewacz: ale wynik nie był zatrważający :mgreen:

pietruszka - Nie 26 Lut, 2012 16:17

Flandra napisał/a:
ale wynik nie był zatrważający :mgreen:

no tak... minimalizuje... no tak :tia:
;)

pietruszka - Nie 26 Lut, 2012 16:31

Wiesz, Fla, my tu tak gadu gadu, śmichy chichy, ale jak się tu zlecą koledzy alkoholicy, i Cię zdiagnozują... rety :boisie:
Halibut - Nie 26 Lut, 2012 18:02

Linka napisał/a:
alkohol mnie nie rozluźnia i nie jest mi do niczego potrzebny


Linka napisał/a:
w momentach kiedy myślę o całkowitej abstynencji, nie potrafię podjąć takiej decyzji. Takie tam tłumaczenie, że tylko czasem lampka wina, że i tak mało piję.
A przecież wiem, że są setki napojów , które bardziej smakują mi niż alkohol

Mała sprzeczność. :p

A może po prostu czasem kieliszek wina, czy likieru sprawia ci zmysłową przyjemność. Dla tego, że alkohol bywa smaczny tak samo jak inne napoje i nie ma powodów żeby z niego rezygnować. Czy też demonizować jego znaczenie.

beata - Nie 26 Lut, 2012 19:45

pietruszka napisał/a:
Myślę, że warto przemyśleć, dlaczego podejmuje się decyzję o całkowitej (dlaczego całkowitej jak jest się nie uzależnionym?) rezygnacji z picia alkoholu. Przecież to nie wór pokutny, który zakłada się po to by uczcić niepicie przez alkoholika.

Pamiętam, że na samym początku, jak Pietruch przestał pić, to też przestałam pić w domu ze względów ideologicznych, żeby bidulek nie miał dodatkowych wyzwalaczy. Trochę przyznam budziło to we mnie bunt i złość (bo dlaczego ja mam iść na kompromisy i znów podporządkować życie jego niepiciu).



Pozwolisz,że się pod tym podpiszę.
Teraz czasem wypiję,ale albo nocuję wtedy poza domem,albo skazuję się na banicję z sypialni.Sama,dobrowolnie...bo...
pietruszka napisał/a:
Bo jak zapije, to trzeba będzie znów podejmować określone decyzje, działania, a wygodniej jest tak jak jest.
I tyle.
olga - Nie 26 Lut, 2012 19:58

Ja za dawnych czasów jak alko nie był jeszcze degeneratem, a właściwie jeszcze wcześniej lubiłam usiąść z nim na balkonie i napić się piwa (wina nie mogłam nigdy pić bo ciśnienie mi skakało, a wódy nie znoszę). Później, po pracy późnym wieczorem sama sobie piwo kupowałam, regularnie, aż on sam powiedział żebym uważała, więc zrezygnowałam, jak zrezygnowałam to rytuał poszedł w niepamięć i teraz nawet do głowy mi nie przychodzi, żeby sobie piwo kupić. Z przyjaciółką chodzimy do pizzerii na pogaduchy ( u mnie na osiedlu żadnej knajpy nie ma) to nad colą siedzimy. I już, nic sie nie dzieje.
KICAJKA - Nie 26 Lut, 2012 21:01

Ja nie wyniosłam z domu tradycji alkoholowych-
jedynie lampka/dwie swojskiego wina,lub coś innego swojskiego- okazjonalnie.
Nigdy mnie nie pociągało picie,choć czasem w pracy/po pracy trzeba było/wypadało,
bardziej postawić niż pić :)
Mnie po 2 latach z moim pijącym menem tak zbrzydł widok i zapach,
że znienawidziłam to draństwo psychicznie i fizycznie ;)
Potem doszły problemy zdrowotne a w miarę upływu lat istnienie tego specyfiku
przestało mnie interesować -jest dla ludzi
ale mnie od 28 lat do niczego nie jest potrzebny :skromny:

smokooka - Nie 26 Lut, 2012 21:05

Na mitingach Al-anon to temat tabu, nie poruszany prawie w ogóle, a na terapii psycholog drążyła mnie jak gdzie i kiedy mam ochotę na alkohol, ale po jednym takim pytaniu nie wracała na kolejnej wizycie do tematu. Ja miałam kiedyś, 8 lat temu epizod 1,5 miesiąca picia w depresji, ale wzięłam się w garść i wyleczyłam ją z pomocą psychiatry.
olga - Nie 26 Lut, 2012 21:12

smokooka napisał/a:
Na mitingach Al-anon to temat tabu, nie poruszany prawie w ogóle,


A mnie moja terapeutka powiedziała kiedyś, że sytuacja mojego alko wcale nie wymusza na mnie wyrzekania się alkoholu. Jeśli jest czas po temu i ochota to czemu nie, ale jakoś ochoty brak.

Linka - Nie 26 Lut, 2012 21:24

KICAJKA napisał/a:
że znienawidziłam to draństwo psychicznie i fizycznie ;)

był w moim życiu taki moment, ze też nienawidziłam alkoholu,
był tez taki, że nie piłam ze względu na męża, tylko że on nigdy nie przestał pić cf2423f

zakładając ten temat myślałam o takim zobowiązaniu czy przyrzeczeniu na całe życie.
Tylko czy jest mi potrzebne przyrzeczenie, czy po prostu wystarczy nie pić?
A może pozostawić to tak jak jest, bo przecież tak naprawdę piję bardzo mało?

pterodaktyll - Nie 26 Lut, 2012 21:27

Linka napisał/a:
zakładając ten temat myślałam o takim zobowiązaniu czy przyrzeczeniu na całe życie.

Nigdy nie mów nigdy.............po angielsku never say never :mgreen: :p

KICAJKA - Nie 26 Lut, 2012 21:31

Linka napisał/a:
Tylko czy jest mi potrzebne przyrzeczenie, czy po prostu wystarczy nie pić?
A może pozostawić to tak jak jest, bo przecież tak naprawdę piję bardzo mało?

To już tylko od Ciebie zależy,czego chcesz/potrzebujesz :)
Mnie takie myśli nawet przez głowe nie przechodzą
i nigdy nad tym się nie zastanawiałam.
Myślę,że to kwestia osobistego wyboru każdej/każdego z nas współ. :)

olga - Nie 26 Lut, 2012 21:32

Linka napisał/a:
A może pozostawić to tak jak jest, bo przecież tak naprawdę piję bardzo mało?


Myślę, że pozostawić tak jak jest. Po co Ci jakieś przyrzeczenia, czy komuś to potrzebne? Czy to jakaś ofiara ma być? Czy alkohol ma jakieś znaczenie w Twoim życiu, bo w moim nie ma żadnego. Ja nie myślę o alkoholu, ale jeżeli przyjdzie taka okazja i będę chciała się napić to się napiję, kolejnego dnia poboli trochę głowa i już

pietruszka - Nie 26 Lut, 2012 21:33

smokooka napisał/a:
Na mitingach Al-anon to temat tabu

u nas się o tym gadało... i różny jest stosunek do alkoholu wśród współuzależnionych, niestety często bywa i tak... że współuzależniona wpada w alkoholizm... i to niekoniecznie pijąc z mężem. Nie ukrywam, że sama miałam pewne obawy, bo w czasie "czynności" Pietrucha piłam ryzykowanie. Ale czas pokazał, że jednak alkohol nie był moim problemem. Widać nie mam tego genu?

smokooka - Nie 26 Lut, 2012 22:03

Dobrze, że ten "gen" nie zawsze się aktywuje :) mamy szczęście.
rufio - Nie 26 Lut, 2012 23:31

Całkowita abstynencja jest wyborem powodowanym takimi a nie innymi okolicznościami .
Jeżeli chodzi o picie w towarzystwie uzależnionego ( to będzie z mojego życia ) to już inna historia . W moim pierwszym roku moja Żona dobrowolnie poddała się całkowitej abstynencji - chciała mi pomóc w każdy możliwy sposób - ja po roku powiedziałem , że dosyć umartwiania - to ja jestem uzależniony nie Ona ograniczenia dotyczą mnie . I zaczęliśmy żyć normalnie - ja na grupę Ona na swe spotkania z psiapsiółkami - Każdy miał swoje przyjemności i tak jest do dnia dzisiejszego . Nie dajmy się zwariować .

prsk

kasjopeja - Nie 26 Lut, 2012 23:57

ja na początku jak pietruszka... miałam wku***wę że pacjent nie pije a ja muszę przymusowo razem z nim:P
nawet sama zahaczyłam terapęutę czy ja teraz do końca życia muszę być przymusowym abstynentem:) zapytał co ja myślę na ten temat:P ano myślę że jak ktoś jest gruby i uzależniony od żarcia to mimo wszystko inni dalej jedzą czekoladę:P
czasami mam ochotę się napić ale to z czystej przekory bo uważam że jak on się leczy to może póki co lepiej nie prowokować... ale ostatnio sam mnie wyekspediował żebym w ramach zastępstwa spożyła trochę %...
w sumie to mnie to już nie bawi... opatrzyłam się ile złego robi alkohol a właściwie człowiek pod jego wpływem i jakoś entuzjazmem do picia nie pałam...
i nie zamierzam podejmować jakichś wyzwań aktimela że już nigdy na wieki wieków itd... jak będę miała ochotę się napić lampkę dobrego wina albo likeru to się napiję...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group