To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - współuzależnienie

feliz - Nie 04 Mar, 2012 12:21
Temat postu: współuzależnienie
Witam,

Wczoraj dołączyłam do forum. Jest to mój pierwszy post.

Jestem DDA. Poradziłam sobie z tym w najprostszy z możliwych sposobów, poprzez całkowite odcięcie sie od tego człowieka. Życzę mu szczęścia, ale jak najdalej ode mnie. To rozwiązało sprawę, choć niewątpliwie, nieuświadomione piętno tej sytuacji gdzieś we mnie tkwi. Nie chciałam tego roztrząsać, wolałam zapomnieć.

Teraz jest inaczej. Związałam się z mężczyzną -alkoholikiem; po moim nieudanym małżeństwie (nie z powodu alkoholu), latach funkcjonowania 'solo', licznych roczarowaniach męskim gatunkiem w międzyczasie....
Wreszcie pojawił się on, idealnie pasująca do mnie druga połówka.

Pewnie moja sytuacja zdawać się będzie trywialna coniektórym, w zestawieniu z licznymi opisanymi tu dramatami.
Brak uciążliwych formalniści (nie bylismy małżeństwem), brak dzieci ( co za ulga..., (?)).

Ale ja jestem w rozsypce.
Potrafił tak wiele z siebie dać, wiele zdziałać dla siebie i innych. Widziałam jego codzienną walkę z chorobą i uwierzyłam, że mozna z nia żyć. Nabrałam przekonania, że wzajemne wsparcie, wiara dadzą siłę..., ze jest to możliwe.

Nawrót trwa juz prawie miesiąc. Nie wiem gdzie jest, co się z nim dzieje. Wyobrażenie o jego aktualnym trybie życia -bezdomny, pijacy, brudny, szwędajacy sie gdzieś bez celu- załamuje mnie.
Przygnebia tęsknota.
Dałabym wiele, by było tak jak wcześniej i jednocześnie wiem, że nie mogę zrobić nic.

Nie wiem co jest gorsze. Myśl o tym, że już nigdy nie dojdzie do siebie i nie wróci? Czy wręcz przeciwnie, że wróci i co ja wtedy zrobię?

beata - Nie 04 Mar, 2012 12:49

feliz napisał/a:
Witam,
Witaj. :)
feliz napisał/a:
Pewnie moja sytuacja zdawać się będzie trywialna coniektórym, w zestawieniu z licznymi opisanymi tu dramatami.
Dla mnie każda opisana sytuacja jest ważna.Każdy ma swój dramat,swoje cierpienie.I ja go nie mierzę na mniejsze czy większe. :pocieszacz:
evita - Nie 04 Mar, 2012 13:09

feliz napisał/a:
Jestem DDA. Poradziłam sobie z tym w najprostszy z możliwych sposobów, poprzez całkowite odcięcie sie od tego człowieka

czy aby na pewno jesteś DDA ? a nie współuzależniona ? chyba, że pisząc o odcięciu się od tego człowieka masz na myśli swego ojca :mysli:
feliz napisał/a:
ja jestem w rozsypce

:pocieszacz:

Klara - Nie 04 Mar, 2012 13:51

feliz napisał/a:
Jestem DDA

...i mam skrzywiony "celownik", dlatego kiedy trafiam w mężczyznę mego życia, jest on z reguły emocjonalnie niedojrzały, agresywny, uzależniony, jest pracoholikiem, seksoholikiem (niepotrzebne skreślić) i stąd moje rozczarowania na tym polu.... :(
Tak mogłabyś dokończyć info o sobie (?)

feliz napisał/a:
Myśl o tym, że już nigdy nie dojdzie do siebie i nie wróci? Czy wręcz przeciwnie, że wróci i co ja wtedy zrobię?

Odeszłaś z nadzieją, że wróci?
Myślisz, że gdy wróci to będzie lepiej?
Przecież wiesz, że to "lepiej" będzie trwało chwilkę, a później powróci stare.

feliz - Nie 04 Mar, 2012 15:29

Pisząc o odcięciu się, mówiłam o ojcu. To mi się udało.
Być może, że trwałym efektem jest 'skrzywiony celownik'. Czy to przekleństwo na całe życie? Jest na nie jakiś sposób?

Teraz jestem współuzależniona.
Nie wiem, co będzie, gdy on wróci? Czy wróci? Czy mam nadzieję na lepsze? Czy przez chwilę?

Ta chwila może trwać rożnie, z tego co słyszałam. Są ludzie, którzy latami nie piją.
Czy to są bardzo rzadkie przypadki wśród osób leczących się?
Czy jedynym dobrym rozwiązaniem jest wykreślenie go ze swego życia? Nie ma żadnej szansy na trwałą zmianę?
Nie mogę tego oswoić.

Jaki sens maja zatem terapie dla alkoholików? Po co to wszystko, skoro z założenia walka jest przegrana?

KICAJKA - Nie 04 Mar, 2012 15:40

Witaj feliz :)
"Zamknęłaś drzwi" i myślałaś,że problem zniknie na zawsze. :tak:
Niestety zawsze"skrzywiony celownik" da o sobie znać,
wcześniej czy później,będzie utrudniał życie 8|
Najwyższy czas to naprawić, tym bardziej,że wyzwalacz
w postaci czynnego alko,bedzie pogarszał sytuację. :tak:
Tu na pewno otrzymasz wsparcie i wskazówki,
natomiast trzeba pomocy w realu na terapii :pocieszacz:

Klara - Nie 04 Mar, 2012 16:05

feliz napisał/a:
Jest na nie jakiś sposób?

Terapia, terapia, terapia......
feliz napisał/a:
Czy to są bardzo rzadkie przypadki wśród osób leczących się?

Nie są zbyt częste, ale przede wszystkim nic nie napisałaś o tym, że Twój ukochany poszedł na terapię.

feliz - Nie 04 Mar, 2012 16:22

Mój ukochany chodził na terapię. Chciał zmienić swoje życie i w końcu być szczęśliwym.
Na pewno w to wierzył. Udawało mu się przez 1,5 roku. Widziałam, że wkładał w to dużo wysiłku, samozaparcia... Podziwiałam ten ogrom pracy.
Miesiąc temu poddał się... Przepadło wiele miesięcy starań.

Twierdził, że odurzony był silnymi środkami przeciwbólowymi, które aplikował sobie z powodu bólu kręgosłupa, a potem już nie mógł przestać.
Nie wiem, czy to prawdziwa przyczyna.

Co mi może dać terapia?

Klara - Nie 04 Mar, 2012 16:34

feliz napisał/a:
Miesiąc temu poddał się... Przepadło wiele miesięcy starań.

No, to albo powtórzy terapię, albo... :bezradny: ale Ty na to nie masz żadnego wpływu.
feliz napisał/a:
Co mi może dać terapia?

Będzie Ci prostowała celownik, ale to od Ciebie będzie zależało, czy z pozytywnym wynikiem.

feliz - Nie 04 Mar, 2012 16:42

Z tym 'celownikiem' to kłopot w tym, ze nie planuję już 'polowania'.
Jedynym mężczyzną, z którym chciałam dzielić życie ( w trzeźwości oczywiście), jest On, Mój 'alkoholik'.
Czy taki układ, to przegrana sprawa?

Klara - Nie 04 Mar, 2012 16:57

feliz napisał/a:
Czy taki układ, to przegrana sprawa?

Tego nikt nie wie. Myślę, że Twój ukochany również nie... a Ty najwyraźniej żyjesz marzeniami.
Z tego co piszesz widać jak na dłoni, że chcesz sobie zmarnować resztę życia, ale to Twoje życie... :(

Jeszcze mam jedno szczegółowe pytanie - wcześniej błędnie odczytałam, że odeszłaś od alkoholika.
Teraz rozumiem, że to on Ciebie zostawił - dobrze rozumiem?

pietruszka - Nie 04 Mar, 2012 16:57

Klara napisał/a:
prostowała celownik

celownik nie dotyczy tylko mężczyzn, partnerów życiowych ale również relacji z innymi ludźmi i co najważniejsze (według mnie) relacji samej siebie do siebie.
A zatem można nauczyć się zadbania o siebie, obrony swoich granic, bardziej racjonalnego myślenia o otaczającej rzeczywistości i to co chyba najważniejsze : szacunku do siebie jako człowieka.

Marc-elus - Nie 04 Mar, 2012 17:04

feliz napisał/a:
Twierdził, że odurzony był silnymi środkami przeciwbólowymi, które aplikował sobie z powodu bólu kręgosłupa, a potem już nie mógł przestać.
Nie wiem, czy to prawdziwa przyczyna.

Niepijący alkoholik nie powinien używać żadnych środków które mogą wywołać efekt "oszołomienia", "haju", gdyż może to spowodować nawrót choroby.
Nie wiem czy leki jakie brał mogły dać taki efekt... Pytanie czy w ogóle coś brał czy po prostu wymyślił usprawiedliwienie.
feliz napisał/a:
Czy taki układ, to przegrana sprawa?

Hmmm moim zdaniem to zależy od ludzi i ich podejścia. Sądzę że niemądre jest podejście "nie widzę życia bez niego", bo jak alkohol go wciągnie(a na razie wciąga) to Twoje życie zmieni się w piekło...
Rozważ możliwość taką że On "płynie", nie wiadomo na jak długo, być może "na zawsze"....

pterodaktyll - Nie 04 Mar, 2012 17:40

feliz napisał/a:
Co mi może dać terapia?

Święty spokój..... Cóż to za pomysł żeby w całości uzależniać swoje życie od kogoś innego i w dodatku chorego na niewyleczalną chorobę.

yuraa - Nie 04 Mar, 2012 20:20

cześć Feliz
feliz napisał/a:
Są ludzie, którzy latami nie piją.
Czy to są bardzo rzadkie przypadki wśród osób leczących się?

generalnie mowi sie o 3-4 procentach z tych zaczynających terapię że nie wracają juz nigdy do opicia

Flandria - Nie 04 Mar, 2012 21:13

feliz napisał/a:
Co mi może dać terapia?

rzeczywistość

Tak jak nie zrobisz sobie makijażu bez lustra, tak samo nie spojrzysz realnie na swoje życie bez pomocy drugiego (w miarę obiektywnego) człowieka (tudzież grupy osób).
Poza tym jeśli jesteś DDA bardzo możliwe, że reagujesz w niektórych sytuacjach bardzo emocjonalnie - terapia pomoże Ci się przyjrzeć źródłom nadmiarowych emocji, a tym samym bardziej zapanować nad swoim życiem.

Wybierając terapeutę zwróć uwagę na kompetencje - dopóki nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty, każdy patałach może się za niego podać i "uzdrawiać".

feliz - Nie 04 Mar, 2012 21:30

Klaro,
Wiedziona instynktem samozachowawczym, 'poprosiłam' mojego Ukochanego, by opuścił nasze mieszkanie.
Nie dążę do samounicestwienia. Próbuję dowiedzieć się, czy istnieje możliwość jego uniknięcie, inna niż poprzez całkowite skreślenie osoby uzależnionej. Naiwne marzenie?

3-4% to niewiele, ale więcej niż nic.

feliz - Nie 04 Mar, 2012 21:31

Flandro,
Jak zweryfikować kompetencje terapeuty?
Jakie powinny one być?

Klara - Nie 04 Mar, 2012 21:45

feliz napisał/a:
Próbuję dowiedzieć się, czy istnieje możliwość jego uniknięcie, inna niż poprzez całkowite skreślenie osoby uzależnionej. Naiwne marzenie?

Marzyć każdy może..... ;)
Niekoniecznie trzeba tę osobę skreślać.
Istnieje pojęcie tzw. "twardej miłości" i właściwie wypraszając go z domu, zastosowałaś jej element.
Teraz musiałabyś być konsekwentna do bólu - jeśli rozmawiać, to tylko z trzeźwym, postawić warunki pod którymi ewentualnie mógłby wrócić i nie odpuszczać na krok, nie wierzyć w obietnice.
Jeśli się dostosuje - super.
Jeśli nie, nie był wart Twojego zainteresowania.

Wszystkiego się z forum nie dowiesz. Koniecznie biegnij na terapię.
W ośrodkach leczenia uzależnień pracują wykwalifikowani terapeuci: http://www.psychologia.ed...hologiczna.html

Flandria - Nie 04 Mar, 2012 22:03

feliz napisał/a:
Jak zweryfikować kompetencje terapeuty?
Jakie powinny one być?

Psychoterapeuta to osoba, która ukończyła podyplomową szkołę psychoterapii (lub jest w trakcie ubiegania się o certyfikat), pozostająca pod stałą superwizją. Taka szkoła obejmuje m.in. własną terapię psychoterapeuty, trwa przynajmniej 4 lata.
Czyli może to być psycholog, psychiatra, pedagog (itp), który ukończył dodatkowo szkołę psychoterapii.
Superwizja to coś w rodzaju konsultacji terapeuty z kolegą po fachu. Swego rodzaju nadzór i zawór bezpieczeństwa dla terapeuty.
W przypadku DDA fajnie, jeśli terapeuta coś wie o uzależnieniach, więc jeśli ma certyfikat specjalisty leczenia uzależnień i współuzależnienia to jest to atut.

Tutaj tekst, który wyjaśnia dużo więcej: Psychoterapia po ludzku
Klara napisał/a:
W ośrodkach leczenia uzależnień pracują wykwalifikowani terapeuci

ale nie we wszystkich, nie ma to reguły :bezradny:

esaneta - Pon 05 Mar, 2012 14:18

feliz napisał/a:
'poprosiłam' mojego Ukochanego, by opuścił nasze mieszkanie

Czy masz swiadomość tego, ze nie powinnaś sie teraz z tej decyzji wycofać?
Oczywiscie, pod warunkiem, ze Twoim celem nie jest bycie z Twoim Alko za wszelka cenę.

feliz - Pon 05 Mar, 2012 15:03

Nie, nie chćę za wszelką cenę.
Tylko pod warunkiem jego trzeźwości, jeśli to jest możliwe.. (?)

grzesiek - Pon 05 Mar, 2012 15:12

feliz napisał/a:
Chciał zmienić swoje życie i w końcu być szczęśliwym.
Na pewno w to wierzył. Udawało mu się przez 1,5 roku. Widziałam, że wkładał w to dużo wysiłku, samozaparcia... Podziwiałam ten ogrom pracy.
Miesiąc temu poddał się... Przepadło wiele miesięcy starań.

Witaj jesteś w olbrzymim błędzie.
Co masz na mśli pisząc ,że on wkładał w to dużo wysiłku? co robił? chodził na mitingi AA ,na terapię?
Sama wiara nic nie pomoże,trzeba działać,samo niepicie to d***,bąba zegarowa,która często odpala. Samozaparcie jest tego przykładem.
Terapia jest procesem uświadamiającym ,że osoba w niej uczestnicząca jest chora na chorobę śmiertelną.Terapia uświadamia czym jest ta choroba,przedstawia jej mechanizmy i daje narzędzia do jej powstrzymania. Tylko od alkoholika zależy czy będzie umiał posługiwać się nimi. Czy Twój men ma te narzędzia?

pterodaktyll - Pon 05 Mar, 2012 15:17

feliz napisał/a:
pod warunkiem jego trzeźwości, jeśli to jest możliwe..

Być może jest ale zazwyczaj bywa tak, że nie pijąc jakiś czas, alkoholik wracając z powrotem do nałogu niejako usiłuje nadrobić "stracony na trzeźwienie czas" i pije o wiele bardziej destrukcyjnie. Jeśli, tak jak piszesz, trwa to już tyle czasu, to nie jest to dobry prognostyk na powtórną trzeźwość. Czy on był na jakiejś terapii, czy tylko tak sam z siebie usiłował trzeźwieć?

feliz - Pon 05 Mar, 2012 15:38

grzesiek napisał/a:
Terapia uświadamia czym jest ta choroba,przedstawia jej mechanizmy i daje narzędzia do jej powstrzymania.


A cóż to za narzędzia? Jakiś przykład? Ja ich nie znam, w każdym razie...

Mój Alko chodził na mitingi AA, na terapię grupowa i indywidualną.
Modlił sie o wsparcie 'Siły Wyższej', regularnie czytał '24 h'.
Po raz pierwszy w życiu trzeźwiał bez chemicznego wspomagania.
Co jeszcze mozna ponadto?

esaneta - Pon 05 Mar, 2012 15:48

feliz napisał/a:
A cóż to za narzędzia? Jakiś przykład? Ja ich nie znam, w każdym razie...

Własnie w tym celu powinnas wybrac sie na terapię.
Nie opieraj się, nie mów, ze nie masz czasu, nie wymyslaj innych przeszkód - to jedyna słuszna droga.

pterodaktyll - Pon 05 Mar, 2012 15:48

feliz napisał/a:
Co jeszcze mozna ponadto?

Trzeba samemu naprawdę chcieć..................inaczej to wszystko o czym piszesz nie ma sensu

rufio - Pon 05 Mar, 2012 15:58

Chodził - czytał - modlił sie - w porzadkuu ale co z tego brał do siebie i jak to wykorzystywał - ja tez czytam po fińsku ale ni cholery z tego nie rozumie :szok:
feliz - Pon 05 Mar, 2012 16:28

rufio napisał/a:
Chodził - czytał - modlił sie - w porzadkuu ale co z tego brał do siebie i jak to wykorzystywał -


Nie potrafię wypowiedzieć się za niego...
Byłam przekonana, że brał do siebie, rozumiał i wykorzystywał. Efekty były przez 1,5 roku...
Jak inaczej to zweryfikować?

rufio - Pon 05 Mar, 2012 16:42

pterodaktyll napisał/a:
To po cholerę oczy niszczysz?

Podoba mi sie ten język a w szczególości łamańce słowne np to słowo - podobno jest najdłuższe słowo uznane za pojedyńcze " epäjärjestelmällistyttämättömyydellänsäkään "
Fajne tylko za cholere nie wiem co ono znaczy.

kahdeskymmenesseitsemäs
dwudziesty siódmy

tuhatyhdeksänsataayhdeksänkymmentäyhdeksän
1999

Klara - Pon 05 Mar, 2012 16:52

feliz napisał/a:
Jak inaczej to zweryfikować?

Po co Ci się nad tym zastanawiać.
Czy Ty za niego wytrzeźwiejesz?

Najlepiej będzie, gdy zajmiesz się swoim życiem, swoim rozwojem, swoim leczeniem...
To, co ON zrobi nie zależy od Ciebie.
Fakt, że się tym dręczysz wskazuje tylko na Twoje głębokie współuzależnienie :(

Flandria - Pon 05 Mar, 2012 17:32

Klara napisał/a:
Fakt, że się tym dręczysz wskazuje tylko na Twoje głębokie współuzależnienie

fakt
niskie poczucie własnej wartości itp
Pewna swojej wartości kobieta zastanawiałaby się raczej gdzie wypierniczyć rzeczy "pieprzonego ku***a", który ją z dnia na dzień zostawił, a Ty zastanawiasz się dlaczego biedaczek (oj biedny biedny alkoholik) znowu pije

grzesiek - Pon 05 Mar, 2012 18:29

Sadze,że jest świadomy czym jest alkoholizm,ale nie potrafil,rozpoznać objawów nawrotu.
Na miting można iść i przesiedzieć,nie przyjmujac do siebie sugestii innych.Terapię mozna wykożystać w 100% lub przelecieć po łepkach.Modlić się i czekać aż Bóg za niego coś zrobi,to pomyłka.Śmiem twierdzić,że gość nie starał się trzeźwieć,tylko zachowywał abstynencję.
Ty nie jesteś w stanie mu pomóc,do puki on sam nie zechce być trzeźwy. Nie zmienisz jego myślenia i jego zachowania.On musi przyznać się sam przed sobą,że jest alkoholikiem i sobie nie radzi.
Narzędzia to wiedza UZYSKANA na terapii,widocznie nie wszystko zabrał ze sobą do swojego warsztatu.

yuraa - Pon 05 Mar, 2012 20:18

feliz napisał/a:
Byłam przekonana, że brał do siebie, rozumiał i wykorzystywał. Efekty były przez 1,5 roku...

czy pisząc efekty masz na mysli że nie pił czy też coś więcej?
czy zmieniły sie jego zachowania, sposób spędzania czasu,
czy pojawiły się nowe zainteresowania albo odnowiły dawno zaniechane ?
a jakieś nowe cele do których mozna by dążyć dzięki utrzymywaniu trzeźwości?

w AA gdzieś kiedys usłyszalem:
przestać pić- to proste- wystarczy zmienić swój sposob życia

pterodaktyll - Pon 05 Mar, 2012 21:34

feliz napisał/a:
Miesiąc temu poddał się... Przepadło wiele miesięcy starań.

Twierdził, że odurzony był silnymi środkami przeciwbólowymi, które aplikował sobie z powodu bólu kręgosłupa, a potem już nie mógł przestać.

feliz - Pon 05 Mar, 2012 22:41

yuraa napisał/a:

czy pisząc efekty masz na mysli że nie pił czy też coś więcej?

Coś więcej...
Rozpoczął swoja nową działalność, w dużej mierze opartą na wolontariacie, za którą w zeszłym roku dostał wyróżnienie, zresztą.
Na spędzanie czasu miał więcej pomysłów, niż byliśmy w stanie zrealizować. Z pewnością nie było mowy o nudzie... bo ta jest ponoć niebezpieczna, nie tylko dla alkoholików.
Nic nie wskazywało na 'kryzys'.

rufio - Pon 05 Mar, 2012 22:42

feliz napisał/a:
Nic nie wskazywało na 'kryzys'.

A jednak cos przegapił -m teraz to juz nie istotne

feliz - Pon 05 Mar, 2012 22:50

Klara napisał/a:

Po co Ci się nad tym zastanawiać.
Czy Ty za niego wytrzeźwiejesz?
Najlepiej będzie, gdy zajmiesz się swoim życiem, swoim rozwojem, swoim leczeniem...
To, co ON zrobi nie zależy od Ciebie.
Fakt, że się tym dręczysz wskazuje tylko na Twoje głębokie współuzależnienie :(


Tak, jestem współuzależniona niewątpliwie, w innym wypadku pewnie by mnie tutaj nie było.
I jestem tutaj, bo chcę się uporać z moim problemem.

A zastanawiam się i roztrząsam, bo nie jest mi on obojętny, zwyczajnie... Gdyby był, rozwiązałabym ta kwestię dokładnie tak, ja zrobiłam to w przypadku mojego ojca.
Boleśnie zdaję sobie sprawę, że nie mam żadnego wpływu na trzeźwienie 'mojego alko'.

Flandria - Wto 06 Mar, 2012 00:21

pterodaktyll napisał/a:
Nic podobnego, gdzie to wyczytałaś

może źle zrozumiałam ...
pterodaktyll napisał/a:
alkoholik jak wraca do picia to przeważnie pije w sposób kasacyjny a nie wyjeżdża do ciepłych krajów

zinterpretowałam to tak, że uważasz, że skoro jest alkoholikiem, zapił, to teraz pije kasacyjnie
a więc - i to już moja kolejna interpretacja - nie jest w stanie nawet zadzwonić, żeby uspokoić kobietę na tyle, żeby sobie włosów ze zmartwienia nie powyrywała ...

igła - Wto 06 Mar, 2012 05:57

A nie tak jest? Jak moj maz poplynie, to koniec. Nie dzwoni, nie odbiera, po prostu wraca jak juz nie ma sil byc sam i pic. Im dluzej nie pije, to tym dluzej i gorzej zapija.

Po co ma dzwonic? Zeby sie o niego nie martwic? Przeciez wiadomo, ze czlowiek sie martwi do momentu kiedy alko nie wroci do normy. A generalnie jest do kitu, az nie zacznie trzezwiec, pewnie. Tego nie wiem, bo do tego etapu moj maz nie doszedl, he.

Klara - Wto 06 Mar, 2012 08:43

feliz napisał/a:
A zastanawiam się i roztrząsam, bo nie jest mi on obojętny, zwyczajnie...

W tym właśnie miejscu jest ta współuzależnieniowa pułapka.
Nie jest Ci obojętny ktoś, dla którego liczy się tylko jedno - flaszka i gdy ją ma, cały świat jest nieważny, a przede wszystkim TY JESTEŚ NIEWAŻNA.
Możesz mieć nadzieję, że kiedyś - gdy już będzie ledwie żywy - odstawi flaszkę i wtedy przypomni sobie o Tobie. Wie egoista, że Ty się nim zaopiekujesz, otoczysz ciepełkiem w nadziei że coś zrozumiał, a on po prostu dojdzie do siebie i w każdym momencie będzie mógł popłynąć ponownie i ponownie......
NIGDY NIE BĘDZIESZ PEWNA, KIEDY NADEJDZIE TA CHWILA.
Ciągle będziesz żyła jak na tykającej bombie zegarowej.
feliz napisał/a:
I jestem tutaj, bo chcę się uporać z moim problemem.

Tu możesz sobie porozmawiać, poczytać o doświadczeniach innych, ale taki wirtualny kontakt nie zastąpi Ci konfrontacji z żywymi ludźmi - z grupą osób dotkniętych tym samym problemem co Ty i ze specjalistą, terapeutą uzależnień.

pterodaktyll - Wto 06 Mar, 2012 10:36

Flandra napisał/a:
zinterpretowałam to tak, że uważasz, że skoro jest alkoholikiem, zapił, to teraz pije kasacyjnie

Napisałem "przeważnie" a nie "zawsze"..........
Flandra napisał/a:
nie jest w stanie nawet zadzwonić, żeby uspokoić kobietę na tyle, żeby sobie włosów ze zmartwienia nie powyrywała ...

wiesz, jak ja dzwoniłem po spożyciu do swojej, to dopiero wtedy zaczynała włosy z głowy wyrywać. Słyszałaś takie określenie "dobrodziejstwo wątpliwości"?, Chińćzycy mówią na to, "brak wiadomości, to dobre wiadomości"............choć w przypadku czynnego alko, nie zawsze :)

Toffi - Wto 06 Mar, 2012 10:59

W tym właśnie miejscu jest ta współuzależnieniowa pułapka.
Nie jest Ci obojętny ktoś, dla którego liczy się tylko jedno - flaszka i gdy ją ma, cały świat jest nieważny, a przede wszystkim TY JESTEŚ NIEWAŻNA.
Możesz mieć nadzieję, że kiedyś - gdy już będzie ledwie żywy - odstawi flaszkę i wtedy przypomni sobie o Tobie. Wie egoista, że Ty się nim zaopiekujesz, otoczysz ciepełkiem w nadziei że coś zrozumiał, a on po prostu dojdzie do siebie i w każdym momencie będzie mógł popłynąć ponownie i ponownie......
NIGDY NIE BĘDZIESZ PEWNA, KIEDY NADEJDZIE TA CHWILA.
Ciągle będziesz żyła jak na tykającej bombie zegarowej


mój mąż też 1,5 roku abstynencji ma, zaliczoną terapię, AA.. I też problemy z kręgosłupem. a ja problemy z zaufaniem mu bo właśnie tak się czuję jak na bombie. co prawda nie pije ale ciągle go boli, wybucha, nie ma pracy więc i kasy, nie może jeździć na mitingi i terapię od dwóch miesięcy.
podejrzliwość wyrobiłam sobie pięknie, gdy on pił. i rzeczywiście niemożliwe staje się życie razem, bo można się zamęczyć.

grzesiek - Wto 06 Mar, 2012 11:45

feliz napisał/a:
Rozpoczął swoja nową działalność, w dużej mierze opartą na wolontariacie, za którą w zeszłym roku dostał wyróżnienie,

Sądzę,że tu jest "pies pogrzebany". Jak to często bywa u alkoholików,gdy poczują się lepiej psychicznie i fizycznie, lizną trochę wiedzy, szukają możliwości pomocy innym.
Wtedy problem swojego trzeźwienia odsuwa się na drugi plan by pomagać innym.Przez to zaniedbuje się pracę nad własnym trzeźwieniem bo system iluzji mówi,że jestem silny,czas poświęcony innym jest w tym momencie zaniedbaniem samego alkoholika.Umniejsza się swój problem,biorąc na pierwszy plan problemy innych.

feliz - Wto 13 Mar, 2012 19:47
Temat postu: terapia
Uległam powszechnej opinii... udałam się do terapeuty.
Ośrodek zatrudnia wszystkich z odpowiednimi kwalifikacjami, jak się upewniłam wcześniej.

Nigdy nie byłam przekonana do tzw. 'pomocy psychologicznej' w jakiejkolwiek kwestii i ta wizyta utwierdziła mnie w moim nastawieniu.

Dowiedziałam się, że skoro potrafiłam mojego 'alko' wystawić za drzwi, to nie mam problemu.
W skrócie do tego się to sprowadziło.

Nie spodziewam się gotowych recept na życie -w końcu swoje lata mam i wiem....
Żadnych 'narzędzi', które pozwoliłby mi uporać się z tematem, nie otrzymałam.
Czysta strata czasu...

Klara - Wto 13 Mar, 2012 19:59

:shock:
Czy byłaś w jednym z ośrodków z tej listy? http://www.psychologia.ed...hologiczna.html

Flandria - Wto 13 Mar, 2012 20:21

feliz napisał/a:
Żadnych 'narzędzi', które pozwoliłby mi uporać się z tematem, nie otrzymałam.

przykro mi :pocieszacz:

a tak w ogóle co u Ciebie? jak się czujesz?

feliz - Wto 13 Mar, 2012 21:36

Klara napisał/a:
:shock:
Czy byłaś w jednym z ośrodków z tej listy? http://www.psychologia.ed...hologiczna.html


Tak, ten w którym byłam, widnieje na tej liście...

Klara - Wto 13 Mar, 2012 21:44

feliz napisał/a:
Tak, ten w którym byłam, widnieje na tej liście...

:szok: .... i usłyszałaś, że nie przyjmą Cię na terapię?
A może poszłaś tam po poradę, a nie na terapię?

Przepraszam, że tak wypytuję, ale jesteś (chyba) dopiero drugą osobą na tym forum, która tak relacjonuje pierwszą wizytę w ośrodku.

feliz - Wto 13 Mar, 2012 21:53

Flandria napisał/a:
a tak w ogóle co u Ciebie? jak się czujesz?


Dziękuję :) czuję się spokojniejsza, bo ..... mam lepsze wieści... o nim.

Wiem, że w tej chwili nie pije. Zakwaterował się w ośrodku, gdzie 'niepicie' jest koniecznym warunkiem przebywania.
Nie widzieliśmy się, nie rozmawialiśmy, ale pisze sms-y.

Czy powinnam być 'twarda' i 'nieugięta' dla swojego 'dobra'?
Nawet jeśli robiłabym to wbrew sobie?

Czy skreślić go definitywnie, by nie narazić się na powtórkę z "rozrywki"?
Jednocześnie rezygnując z kilku miesięcy, a może lat (trudno przewidzieć) udanego bycia razem (bo tak to wcześniej było)??

W moich dylematach u terapeuty wsparcia nie znalazłam...

feliz - Wto 13 Mar, 2012 21:57

Klara napisał/a:
A może poszłaś tam po poradę, a nie na terapię?


Ponieważ grupa terapeutyczna zbiera się raz w tygodniu, akuratnież wtedy, kiedy nie mogę się tam stawić, zostałam umówiona na indywidualną godzinę z terapeutką.
To nie musiała być 'terapia'?

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 22:02

Wiesz Feliz.......tak sobie czytam ten Twój wątek i coraz bardziej wyraźnie widzę jaka jeszcze przed Tobą długa droga do ułożenia sobie życia tak, żeby nie bolało...........
feliz napisał/a:
czuję się spokojniejsza, bo ..... mam lepsze wieści... o nim.

feliz napisał/a:
Wiem, że w tej chwili nie pije.

................. :bezradny: ................

Klara - Wto 13 Mar, 2012 22:04

Cytat:
To nie musiała być 'terapia'?

Jedno spotkanie, to nie jest terapia.
Zajęcia terapeutyczne trwają dłuższy czas i (ten czas trwania) zależy to chyba od ośrodka, co wynika z rozmów na forum.
Ja chodziłam prawie rok.
Jeśli zależałoby Ci na terapii, to mogłabyś poszukać takiego ośrodka, w którym zajęcia odbywałyby się w godzinach Tobie odpowiadających.
Skoro jednak nie zależy Ci na tym, to cóż.... :bezradny:

feliz - Wto 13 Mar, 2012 22:05

pterodaktyll napisał/a:
Wiesz Feliz.......tak sobie czytam ten Twój wątek i coraz bardziej wyraźnie widzę jaka jeszcze przed Tobą długa droga do ułożenia sobie życia tak, żeby nie bolało........... [ ................


Czyli jak? I gdzie ta droga? Którędy?

feliz - Wto 13 Mar, 2012 22:09

[quote="Klara"]
Cytat:

Zajęcia terapeutyczne trwają dłuższy czas i (ten czas trwania) zależy to chyba od ośrodka, co wynika z rozmów na forum.
Skoro jednak nie zależy Ci na tym, to cóż.... :bezradny:


Gdyby mi nie zależało, to nie fatygowałbym się do tego ośrodka.
Poszłam, rozmawiałam, ale na żadną terapię się 'nie zaklasyfikowałam"...
taki był efekt spotkania z Panią terapeutką.

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 22:10

feliz napisał/a:
Czyli jak? I gdzie ta droga? Którędy?

Klara i inne dziewczyny usiłują Ci wytłumaczyć to przecież. Bez odpowiedniej terapii możesz sie jeszcze długo tak błąkać po tym życiu i obrywać kolejne cięgi od niego. Jesteś osobą współuzależnioną, (tak odbieram to co piszesz) i sama zapewne nie dasz rady wyrwać się z tego "kwadratowego koła". Ja nauczyłem się, że otwartych drzwi sie nie wyważa tylko się je otwiera..........

feliz - Wto 13 Mar, 2012 22:16

pterodaktyll napisał/a:
Bez odpowiedniej terapii możesz sie jeszcze długo tak błąkać po tym życiu i obrywać kolejne cięgi od niego. Jesteś osobą współuzależnioną, (tak odbieram to co piszesz) i sama zapewne nie dasz rady wyrwać się z tego "kwadratowego koła". ......


Ważność terapii uznałam zatem, czego efektem była moja wspomniana wcześniej wizyta w ośrodku.
Skończyła się tak, jak wyżej opisałam. Okazało się, że ani ja współuzależniona, ani 'problemu' nie mam, świetnie sobie poradziłam itp. Chodzące szczęście ze mnie :lol2:

Klara - Wto 13 Mar, 2012 22:16

feliz napisał/a:
na żadną terapię się 'nie zaklasyfikowałam".

Tyle, że piszesz, że nie masz czasu akurat wtedy, gdy spotyka się grupa.

feliz - Wto 13 Mar, 2012 22:20

Klara napisał/a:
Tyle, że piszesz, że nie masz czasu akurat wtedy, gdy spotyka się grupa.


to fakt, akurat wtedy nie...

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 22:23

feliz napisał/a:
Ważność terapii uznałam zatem, czego efektem była moja wspomniana wcześniej wizyta w ośrodku.
Skończyła się tak, jak wyżej opisałam. Okazało się, że ani ja współuzależniona, ani 'problemu' nie mam, świetnie sobie poradziłam

Daruj Feliz ale znasz chyba to powiedzenie, że "dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane" . Czy uważasz, że zrobiłaś już wszystko co mogłaś zrobić w tej kwestii?

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 22:25

feliz napisał/a:
Chodzące szczęście ze mnie

Niooo..............powtarzam jeszcze raz...........

feliz napisał/a:
czuję się spokojniejsza, bo ..... mam lepsze wieści... o nim.

feliz napisał/a:
Wiem, że w tej chwili nie pije.


Jeśli to ma być szczęście, to pozwolę sobie być nieco innego zdania na ten temat :mgreen:

feliz - Wto 13 Mar, 2012 22:28

pterodaktyll napisał/a:
Daruj Feliz ale znasz chyba to powiedzenie, że "dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane" . Czy uważasz, że zrobiłaś już wszystko co mogłaś zrobić w tej kwestii?


Niewątpliwie wiesz dużo więcej niż ja. :skromny: Podziel się, zatem.
W końcu po to się tutaj zjawiłam. By zaczerpnąć z mądrości zdecydowanie bardziej doświadczonych.

feliz - Wto 13 Mar, 2012 22:31

pterodaktyll napisał/a:
Jeśli to ma być szczęście, to pozwolę sobie być nieco innego zdania na ten temat :mgreen:


Przekażę Pani terapeutce...

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 22:35

feliz napisał/a:
Niewątpliwie wiesz dużo więcej niż ja. :skromny: Podziel się, zatem.

A cóż ja innego robię od pewnego czasu?
Mogę tylko powiedzieć, że bez terapii nie byłbym dzisiaj tym kim jestem
feliz napisał/a:
po to się tutaj zjawiłam. By zaczerpnąć z mądrości zdecydowanie bardziej doświadczonych.

To przeczytaj jeszcze raz to wszystko o czym pisały Ci tu dziewczyny. Poczytaj wątki innych współuzależnionych i podejmuj decyzje a raczej próbuj, bo to najtrudniejszy moment tego wszystkiego
feliz napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Jeśli to ma być szczęście, to pozwolę sobie być nieco innego zdania na ten temat :mgreen:


Przekażę Pani terapeutce...

Lepiej znajdź inną, niekoniecznie ze wszystkimi możliwymi certyfikatami ale za to znającą się na rzeczy.......

pietruszka - Wto 13 Mar, 2012 22:38

feliz napisał/a:
Przekażę Pani terapeutce...

a jak wynik testu?

Flandria - Wto 13 Mar, 2012 23:07

feliz napisał/a:
czuję się spokojniejsza, bo ..... mam lepsze wieści... o nim.

Wiem, że w tej chwili nie pije. Zakwaterował się w ośrodku, gdzie 'niepicie' jest koniecznym warunkiem przebywania.

rozumiem :)
i cieszę się, że masz z głowy zamartwianie się o niego :)
Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, co przeżywałaś ostatnio. :pocieszacz:

Ten ośrodek, w którym on przebywa to ośrodek leczenia uzależnień czy coś takiego? Czy po prostu miejsce zamieszkania?
feliz napisał/a:
Okazało się, że ani ja współuzależniona, ani 'problemu' nie mam, świetnie sobie poradziłam itp. Chodzące szczęście ze mnie

wiesz, może terapeutka nie zauważyła w Tobie cech współuzależnienia ... choć właściwie to nie mieści się w głowie, żeby w takiej sytuacji jak Twoja powiedzieć komuś, że nie ma problemu 8|
Trudne dzieciństwo może tak bardzo uwarunkować, że ludzie kompletnie załamują się po śmierci kota a co dopiero po takich przeżyciach jak Twoje ...

Nie wiem czy Ci to w czymś pomoże, ale każdą stratę przechodzi się w 5 etapach:
1. zaprzeczanie
2. gniew
3. negocjacje
4. depresja
5. akceptacja
One nie do końca są regularne, więc gniew i depresja mogą się ze sobą przeplatać.

W każdym razie, każdy z tych etapów jest naturalny i potrzebny ...

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 23:11

Flandria napisał/a:
feliz napisał/a:
czuję się spokojniejsza, bo ..... mam lepsze wieści... o nim.

Wiem, że w tej chwili nie pije. Zakwaterował się w ośrodku, gdzie 'niepicie' jest koniecznym warunkiem przebywania.

rozumiem :)
i cieszę się, że masz z głowy zamartwianie się o niego

Jak to było? Zaczarowane koło zaprzeczeń czy coś takiego :p

pterodaktyll - Wto 13 Mar, 2012 23:25

Flandria napisał/a:
Pteruś, jak ktoś ci bliski [odpukać w niemalowane] zniknie na miesiąc bez znaku życia

normalny człowiek nie znika na miesiąc nie dając znaku życia a jeśli znika to znaczy, że mu kompletnie zwisa czy ja się martwię czy nie i w ogóle ma głęboko w du*** moje uczucia. Jeżeli ja w takim wypadku bym się martwił to nie jestem przypadkiem współuzalezniony?

Flandria - Śro 14 Mar, 2012 00:36

pterodaktyll napisał/a:
normalny człowiek nie znika na miesiąc nie dając znaku życia a jeśli znika to znaczy

problem polega na tym, że jeśli znika nie dając znaku życia to kompletnie nie wiadomo co to znaczy
Może to znaczyć, tak jak napisałeś, że mu "kompletnie zwisa", ale może też znaczyć, że coś mu się stało.
I dopóki nie ma się pewności (lub choćby dużej dozy prawdopodobieństwa) czy to kwestia "zwisania" czy jakiejś innej, niezawinionej przyczyny to każdy normalny człowiek się denerwuje i martwi.

feliz - Śro 14 Mar, 2012 08:12

pietruszka napisał/a:
a jak wynik testu?


???
nie było testu...

feliz - Śro 14 Mar, 2012 08:28

Flandria napisał/a:
[rozumiem :)
i cieszę się, że masz z głowy zamartwianie się o niego :)
Nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić, co przeżywałaś ostatnio. :pocieszacz:

Ten ośrodek, w którym on przebywa to ośrodek leczenia uzależnień czy coś takiego? Czy po prostu miejsce zamieszkania?
Trudne dzieciństwo może tak bardzo uwarunkować, że ludzie kompletnie załamują się po śmierci kota a co dopiero po takich przeżyciach jak Twoje ...

Nie wiem czy Ci to w czymś pomoże, ale każdą stratę przechodzi się w 5 etapach:
1. zaprzeczanie
2. gniew
3. negocjacje
4. depresja
5. akceptacja
One nie do końca są regularne, więc gniew i depresja mogą się ze sobą przeplatać.

W każdym razie, każdy z tych etapów jest naturalny i potrzebny ...


Dziękuję Ci za wczytanie się w to, o czym piszę, a przede wszystkim zrozumienie.

Ten ośrodek to tylko miejsce zamieszkania. Mój alko ma osobistą terapeutkę, która go prowadziła przez ostatnie dwa lata, więc do niej powinien się zwrócić w temacie leczenia.

Co do etapów straty, wygląda na to, że te cztery pierwsze występują u mnie jednocześnie….

feliz - Śro 14 Mar, 2012 08:33

pterodaktyll napisał/a:
Jeżeli ja w takim wypadku ....


Są rzeczy, które trudno zrozumieć, jeżeli nie odczuje się ich na własnej skórze.
Trudne, nie znaczy niemożliwe. Ludzie różnią się stopniem wrażliwości, na przykład.
A może jakieś warsztaty z empatii??

Klara - Śro 14 Mar, 2012 08:42

feliz napisał/a:
Są rzeczy, które trudno zrozumieć, jeżeli nie odczuje się ich na własnej skórze.

Feliz, wszyscy jak tu piszemy jesteśmy ludźmi, którzy mieli kontakt z alkoholem albo poprzez własne picie, albo poprzez picie osób bliskich.
Czasem i jedno i drugie.
Wiemy więc, co przeżywasz i wiemy równocześnie, że najgorszym co można w takiej sytuacji zrobić jest siedzenie i użalanie się nad sobą.
Dlatego próbujemy wskazać Ci sposób na wyjście z tego, co teraz przeżywasz.
Nie wiemy, jak wyglądała Twoja rozmowa z terapeutką i dlaczego Ciebie tak potraktowała, ale ja wiem, że pobiegłabym do innego ośrodka i nie kazałabym na wstępie legitymować się certyfikatami, tylko poprosiłabym o pomoc.

pietruszka - Śro 14 Mar, 2012 09:57

feliz napisał/a:
pietruszka napisał/a:
a jak wynik testu?


???
nie było testu...

ja na początku dostałam test do wypełnienia, dotyczący zachowań, cech, itd. No ale może to indywidualna praktyka mojej poradni? :roll:

esaneta - Śro 14 Mar, 2012 10:01

pietruszka napisał/a:
na początku dostałam test do wypełnienia

Ja nie dostałam, ale byc może juz wstepny wywiad terapeutki ze mna dał jej na tyle jasny obraz mojego F43, że nie potrzebne były juz testy.

igła - Śro 14 Mar, 2012 10:15

Ja poszlam na terapie, bo bylo mi zle. Zle, bo widzialam jak rujnuje sie moja rodzina. Na forach czytalam: twarda milosc, twarda milosc, idz tam cie naucza jak dbac o siebie, to jest najlepszy sposob w jaki mozesz tez jemu pomoc. Balam sie isc, ale doszlo miedzy mna a mezem do szarpaniny - zawolalam policje do domu, zrobilam obdukcje i na nastepny dzien udalo mi sie tez trafic do terapeuty od spraw zw z przemoca. Otworzyl mi oczy na wiele spraw i do dzisiaj, co tydzien mam terapie indywidualna. Jak juz sie okazalo na indywidualnej ze to czego bylam pewna w 100% nie jest wcale oczywiste, poszlam na al anonki. To byly wakacje, 1, 2 osoby na grupie, w sumie idealne warunki dla mnie. Zajecia prowadzone przez psychoterapeutke wiec duzo sie dowiezialam. Teraz chodze bo je wszystkie lubie, idealne miejsce dla mnie zeby popatrzec z dystansu w ktorym miejscu jestem, na tle grupy. Nabrac pokory wobec zycia i swoich problemow, posluchac, co o mojej sytuacji mowia inni, jak to widza. Wypic kawe, oderwac sie od domu i dzieci.

To ty sobie odpowiedz czy potrzebujesz terapii. Jezeli jest ci dobrze, panujesz nad sytuacja, jestes w zgodzie ze swoimi uczuciami, jezeli jest ci dobrze z sama soba i Twoim zyciem, jezeli potrafisz picie partnera odsunac, zdystansowac sie od niego, to super. Jezeli jednak cie gniecie, placzesz, o niczym innym nie mozesz myslec, wszystko sprowadza sie do jego picia czy niepicia - idz. Jezeli tylko bedziesz chciala zmienic swoje zycie na lepsze, terapia pozwoli ci tego dokonac. pozdrawiam

esaneta - Śro 14 Mar, 2012 10:31

igła napisał/a:
poszlam na al anonki.

igła napisał/a:
Zajecia prowadzone przez psychoterapeutke

To chyba jednak nie AlAnon, tylko jakas terapia grupowa.

igła napisał/a:
Jezeli jest ci dobrze, panujesz nad sytuacja, jestes w zgodzie ze swoimi uczuciami, jezeli jest ci dobrze z sama soba i Twoim zyciem, jezeli potrafisz picie partnera odsunac, zdystansowac sie od niego, to super. Jezeli jednak cie gniecie, placzesz, o niczym innym nie mozesz myslec, wszystko sprowadza sie do jego picia czy niepicia - idz. Jezeli tylko bedziesz chciala zmienic swoje zycie na lepsze, terapia pozwoli ci tego dokonac. pozdrawiam

Ten wpis powinien chyba przemówic do autorki watku, jesli nie, to..... :bezradny:

pterodaktyll - Śro 14 Mar, 2012 12:02

feliz napisał/a:
Ludzie różnią się stopniem wrażliwości, na przykład.
A może jakieś warsztaty z empatii??

Zaliczone....celująco

Flandria - Śro 14 Mar, 2012 12:10

a co zamierzasz w związku z nim? Rozstaliście się?
Klara napisał/a:
pobiegłabym do innego ośrodka i nie kazałabym na wstępie legitymować się certyfikatami, tylko poprosiłabym o pomoc.

można też spróbować umówić się jeszcze raz do tej samej terapeutki (jeśli choć trochę wydała Ci się sympatyczna i zrównoważona).
Ale certyfikaty bym sprawdzała (tzn. zapytała o kompetencje) :skromny:
To ważne, bo jeśli alko nie zalazł Ci jeszcze za skórę na tyle, żeby zrobić z Ciebie osobę współuzależnioną, to mogłabyś pracować na terapii nad syndromem DDA.
Terapeuci z certyfikatem PARPA mają prawo pomagać osobom wychowywanym w domu alkoholowym, które przechodzą aktualnie kryzys, ale nie powinni (nie mają kwalifikacji) sięgać do dzieciństwa i je "rozdrapywać". Do tego potrzebne są profesjonalne szkolenia psychoterapeutyczne.

Klara - Śro 14 Mar, 2012 13:33

Flandria napisał/a:
Ale certyfikaty bym sprawdzała (tzn. zapytała o kompetencje) :skromny:

...ale tylko w ośrodkach prywatnych.
Fla, tymi tekstami robisz naprawdę dużą szkodę.
Przyjmij to wreszcie do wiadomości!

Linka - Śro 14 Mar, 2012 15:35

Flandria napisał/a:
Ale certyfikaty bym sprawdzała (tzn. zapytała o kompetencje) :skromny:

najprościej jest zapytać inne wspóluzależnione, czasem alkoholików kto ich zdaniem jest najbardziej kompetentny, tylko ja najpierw zaczęłam chodzić na mitingi al-anon i otwarteAA

esaneta - Śro 14 Mar, 2012 15:39

Ja nie sprawdzałam, bo nawet nie wiedziałam, ze jakies certyfikaty są.
Po prostu miałam dość a moje współuzaleznienie było tak mocno zakorzenione, ze przez mysl mi certyfikaty nie przeszły nawet, kiedy zgłosiłam sie do OTU.
Ale bez względu na to, czy terapeuci, z którymi miałam/mam do czynienia maja takowe, jestem przekonana, ze mi pomogli. :]

Linka - Śro 14 Mar, 2012 15:39

Cytat:

igła napisał/a:
poszlam na al anonki.

igła napisał/a:
Zajecia prowadzone przez psychoterapeutke

To chyba jednak nie AlAnon, tylko jakas terapia grupowa

Też tak myślę, mitinów Al-anon nie prowadzą psychoterapetki, natomiast mogą z nich korzystać jeżeli są współuzależnione.

Flandria - Śro 14 Mar, 2012 15:46

Klara napisał/a:
Fla, tymi tekstami robisz naprawdę dużą szkodę.
Przyjmij to wreszcie do wiadomości!

dlaczego tak uważasz Klaro?
Idąc do lekarza ma się pewność, że ma się do czynienia ze specjalistą.
Idąc do psychoterapeuty - niekoniecznie. Jeśli terapeuta nie ma nic sobie do zarzucenia to nie będzie dla niego stanowiło żadnego problemu poinformowanie pacjenta o swoich kompetencjach.
Klara napisał/a:
...ale tylko w ośrodkach prywatnych.

ja leczyłam się zawsze w ośrodkach współpracujących z NFZ. Raz chodziłam prywatnie, ale tylko dlatego, że zasugerowała mi to specjalistka do której chodziłam.

Klara - Śro 14 Mar, 2012 16:01

Flandria napisał/a:
Idąc do lekarza ma się pewność, że ma się do czynienia ze specjalistą.

W ośrodku opłacanym przez NFZ nie zatrudnią terapeuty bez stosownych uprawnień.
Idąc do lekarza też nie masz pewności, czy przypadkiem nie ma podrobionego dyplomu, czy miał wystarczająco dobre oceny w indeksie i jak się sprawował na stażu.
Moim zdaniem takie pytania jeszcze przed podjęciem leczenia stawiają już na wstępie barierę między terapeutą a pacjentem i nie ułatwiają porozumienia.

pietruszka - Śro 14 Mar, 2012 16:30

Flandro
Po pierwsze; mówimy teraz nie o terapii DDA, a o terapii wspóluzależnienia
Po drugie: uważam, że (mam nadzieję - nieświadomie) odstraszasz od terapii, bazując na swoich złych wspomnieniach z terapii DDA
Po trzecie: to, że ty źle trafiłaś wcale nie oznacza, że inni źle trafią. Wiesz, kiedyś trafiłam do ginekologa przez którego nabawiłam się przykrej dolegliwości. Czy to oznacza, że powinnam przestać chodzić do ginekologów (a to był nawet pan profesor, i co?)

W okresie, kiedy szukałam pomocy dla siebie byłam tak wystraszona, tak zmęczona, tak wyczerpana życiem, że ledwo ze stresu dowlekłam się na Al-anon a później na terapię. Dla mnie samo podniesienie słuchawki i zadzwonienie do poradni było ogromnym stresem i wymagało ode mnie energii jakbym miała podnieść stu-kilowego słonia. Myślę, że najmniej wtedy potrzebowałabym wywnętrznień osoby, której nie udało się podjąć porządnej terapii. Osoba, która idzie pierwszy raz na wyrwanie zęba też nie potrzebuje opisu historii powikłań i zejść śmiertelnych u dentystów podczas rwania zębów.

ulena - Śro 14 Mar, 2012 20:06

pietruszka napisał/a:
Myślę, że najmniej wtedy potrzebowałabym wywnętrznień osoby, której nie udało się podjąć porządnej terapii. Osoba, która idzie pierwszy raz na wyrwanie zęba też nie potrzebuje opisu historii powikłań i zejść śmiertelnych u dentystów podczas rwania zębów.

Pietruszka właśnie . Jeżeli ktoś podją , cięzką przecież decyzję, że potrzebuje pomocy i szuka kogoś i pyta i dostaje takie odpowiedzi- pytaj o certyfikaty- pytaj o specjalizacje- pytaj o... to w tym całym swym zamęcie ma serdecznie dość i się upewnai tylko w tym , co dobrze wie, że nikt i nic nie może tej osobie pomóc. Pal sześć na początku certyfikaty , na początku wystarczy czasem osoba, która wysłucha. Ja tak właśnie miałam , terapia była dla mnie bardzo ważna, a później było Al-anon i AA no i wówczas mogłam sobie już pytac o certyfikaty, bo zaczęłam nabierać pewności siebie, ale początki..........

pterodaktyll - Śro 14 Mar, 2012 22:14

Flandria napisał/a:
Ale certyfikaty bym sprawdzała (tzn. zapytała o kompetencje)

Nie zapomnij spytać jeszcze o numer buta. to ważne jest. Flandra!!! Kiedy wreszcie zrozumiesz, że jeśli coś przytrafiło się kiedyś Tobie, to absolutnie nie oznacza, że "reszta świata" też tak będzie miała. Słusznie Ci tu dziewczyny piszą, że więcej szkody takie gadanie przynosi, niż pożytku


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group