To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - trzeżwa impotencja-libido

julita - Sob 04 Sie, 2012 13:46
Temat postu: trzeżwa impotencja-libido
witam jestem żona trzeżwego alkoholika,mam nie typowe pytanie od kiedy mąż nie pije zaczął miec problemy z erekcja,wczesniej nie miał zadnych problemów,czy to jest zwiazane z tym ze przestał pic?
julita - Sob 04 Sie, 2012 13:50

tak sypiałam i powiem szczerze ze zawsze był gotowy na miłość,teraz to zmieniło sie diametralnie
szymon - Sob 04 Sie, 2012 13:51

cześć

to może zastosuj jakieś magiczne sztuczki ;)

julita - Sob 04 Sie, 2012 13:52

sztuczki, sztuczkami ale czy to ma jakies powiazanie z trzezwoscia?
Małgoś - Sob 04 Sie, 2012 13:54

julita napisał/a:
czy to jest zwiazane z tym ze przestał pic


tak i domyślam się, że nie pije stosunkowo krótko...
na pocieszenie dodam, że po jakimś czasie znów hydraulika zacznie działać

A w ogóle to witaj :D

staaw - Sob 04 Sie, 2012 13:58
Temat postu: Re: trzeżwa impotencja-libido
julita napisał/a:
witam jestem żona trzeżwego alkoholika,mam nie typowe pytanie od kiedy mąż nie pije zaczął miec problemy z erekcja,wczesniej nie miał zadnych problemów,czy to jest zwiazane z tym ze przestał pic?


Do erekcji niezbędne jest ROZLUŹNIENIE pewnych "mięśni", jeżeli partner jest spięty, skupiony na tym co ma zrobić, i to zrobić NAJLEPIEJ ze wszystkich mężczyzn na świecie, czeka go głębokie rozczarowanie (partnerkę również :( )...

Dla czego? Według mnie przestał pić, jednak nie pozbył się potrzeby kontrolowania swojego zachowania, boi się że coś pójdzie "nie tak", nie umie pójść na żywioł...

Ja bym spróbował sprowokować sytuację w miejscu gdzie będziecie na to mieli cały dzień bez telefonów, dzieci... Czas tylko dla siebie. Gdzie on się nie spodziewa uprawiania seksu...

http://abcimpotencja.pl/mechanizmy-erekcji

Małgoś - Sob 04 Sie, 2012 14:04

staaw, Gdzieś czytałam o tym tylko nie pamiętam gdzie, że w początkowym czasie po odstawieniu alko zaburzenia erekcji wynikają z chemii w organizmie i że to się normuje.
A swoją drogą, to cała ta sfera intymna to nie działa na zawołanie bo takie mamy widzimisię i już ;) To nie pornol :skromny: A zresztą tam panowie łykają wspomagacze by tak na zawołanie ... :skromny:

pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 14:10

czasem problemem jest to, że alkoholik nigdy nie robił tego na trzeźwo... i cały ambaras jest w psychice... a jeśli jeszcze widzi w swojej współuzależnionej odbicie swojej matki (z tą jej całą nadopiekuńczością i kontrolą) to ... pojawiają się problemy... Julita a umiesz rozmawiać o tym z mężem? jeśli problemy będą się przedłużały może warto skorzystać z porady seksuologa? U nas w poradni wiem, że dysponowali kontaktem do lekarza, który miał doświadczenie z tzw. zdrowiejącymi parami z problemem alkoholowym w tle.
szymon - Sob 04 Sie, 2012 14:12

julita napisał/a:
sztuczki, sztuczkami


sztuczki to podstawa :]

ale jak koleżanki radzą... odczekać swoje i hydraulika zacznie działać :]
ja bym jeszcze sprawdził pneumatykę ;)

Jędrek - Sob 04 Sie, 2012 14:20

szymon napisał/a:
julita napisał/a:
sztuczki, sztuczkami


sztuczki to podstawa :]

ale jak koleżanki radzą... odczekać swoje i hydraulika zacznie działać :]
ja bym jeszcze sprawdził pneumatykę ;)

A ja się zastanowił co ważniejsze... mnie byle co wytrącało na początku z równowagi.... narzekania i bolączki mojej żony wprowadzały napięcie.... i rozdrażnienie moje się pogłębiało... sam ze sobą sobie nie radziłem to niewiele było trzeba.

Mimochodem - Sob 04 Sie, 2012 14:25

Może za bardzo spodziewasz się technicznego problemu. W grę może wchodzić wszystko co ma wpływ na podniecenie, od rozkojarzenia spowodowanego nową sytuacją (w sensie postrzegania - na trzeźwo inną rolę grają emocje i uczucia), aż do poczucia winy za to co się do tej pory działo.
staaw - Sob 04 Sie, 2012 14:28

Małgoś napisał/a:
staaw, Gdzieś czytałam o tym tylko nie pamiętam gdzie, że w początkowym czasie po odstawieniu alko zaburzenia erekcji wynikają z chemii w organizmie i że to się normuje.

Oprócz linka, wszystko co napisałem opiera się na podręczniku anatomii i własnych spostrzeżeniach.
Po gorzale wychodziło. Kiedy zabrakło środka rozluźniającego, było marnie...
Kiedy wrócił spokój wewnętrzny... :paluszkiem:

julita - Sob 04 Sie, 2012 14:30

no oby tak było jak mówicie bo boje sie zeby to nie był pretekst do powrotu w uzaleznienie,to czułe punkty faceta wiec o załamke nie trudno
staaw - Sob 04 Sie, 2012 14:33

julita napisał/a:
boje sie zeby to nie był pretekst do powrotu w uzaleznienie,to czułe punkty faceta wiec o załamke nie trudno

Całkiem słusznie się boisz.
Jednak to jego problem, twoja rola powinna ograniczyć się do niewymagania więcej niż może... ;)

pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 14:34

jak będzie chciał, to niejeden pretekst znajdzie, a to, że "za oknem przeleciał ptaszek, za oknem nie przeleciał ptaszek, albo, że w ogóle nie ma okna" :)
julita - Sob 04 Sie, 2012 14:40

nie no przelatujacy ptaszek a "niesprawdzenie" w łóżku to ogromna roznica,zaczeła sie u niego paniczna obawa ze go zdradze i to jeszcze bardziej go dołuje
pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 14:44

Julita, czy Twój men robi coś oprócz niepicia? Chodzi na terapię, AA , inne działania?
Wiesz, że jak kiedyś żyłaś w lęku, kiedy pił, to teraz fundujesz sobie lęk, że zapije?
To jego choroba, on ma o siebie dbać. Jeśli są problemy tej natury to on powinien zgłosić się do specjalisty, a nie obarczać Ciebie swoją podejrzliwością o możliwą zdradę... no chyba, ze faktycznie o tym myślisz?

Mimochodem - Sob 04 Sie, 2012 14:44

Seks w którym czyjaś rola ogranicza się do niewymagania więcej niż może partner...
Nie chcę się czepiać słów, ale co to w ogóle znaczy?
Nie rozmawiamy o wpijaniu gwoździ czy pomocy w odkręcaniu słoików.

staaw - Sob 04 Sie, 2012 14:44

julita napisał/a:
"niesprawdzenie" w łóżku to ogromna roznica,zaczeła sie u niego paniczna obawa ze go zdradze i to jeszcze bardziej go dołuje

To może niech przestanie się sprawdzać z zacznie Cię kochać...

Zauważyłem że za bardzo się wkręcasz tym że on może zapić...
Robisz coś dla SIEBIE? (terapia AlAnon?)

A to zdanie, jeżeli on je wypowiedział:
julita napisał/a:
zaczeła sie u niego paniczna obawa ze go zdradze i to jeszcze bardziej go dołuje

Na kilometr pachnie mi szykowaniem gruntu pod zapicie...

Małgoś - Sob 04 Sie, 2012 14:45

Wkleję ważny moim zdaniem cytat z artykułu linkowanego przez Stasia

Cytat:
Czynniki hormonalne
Czynniki hormonalne odgrywają bardzo istotną rolę w erekcji. Testosteron jest uważany za hormon ważny dla czynności seksualnych człowieka, jednakże do tej pory nie wyjaśniono dokładnie jego roli. Wiadomo jednak, że zaburzenia hormonalne dotyczące osi podwzgórze - przysadka - jądro prowadzą do impotencji. Choroby innych gruczołów dokrewnych mogą także mieć swój negatywny wpływ.


Poziom testosteronu bardzo dobrze się podnosi po systematycznym wysiłku fizycznym (siłownia itp). To taka malutka sugestia z mojej strony ;)

Przepraszam, że tak chaotycznie klikam, ale ciągle w biegu jestem i zaraz wybiegam z domu.

julita - Sob 04 Sie, 2012 14:49

ech... to juz nie wiadomo co lepsze,strasznie rujnuje głowe picie potem nie tylko fizycznie ciezko sie odbudowac ale i psychicznie,ja tam specjalistka nie jestem ale to głownie psychiczna choroba chyba
staaw - Sob 04 Sie, 2012 14:51

julita napisał/a:
to głownie psychiczna choroba chyba

Wolę określenie choroba emocji...
Butelkę można zakręcić, nad emocjami trzeba pracować.
Nie na darmo mówi się że alkoholik jest trzeźwy po CO NAJMNIEJ ROKU od ostatniego kieliszka...

smokooka - Sob 04 Sie, 2012 14:53

A może warto poszukać zupełnie niezależnych od abstynencji powodów? Moje doświadczenie jest zgoła inne w zbliżonym temacie związanym z BYŁYM mężem.
Któreś z Was chodzi na terapię, na mitingi? Ile mąż ma lat, ile czasu nie pije? Jak się Wam układa?

staaw - Sob 04 Sie, 2012 14:55

Mimochodem napisał/a:
Seks w którym czyjaś rola ogranicza się do niewymagania więcej niż może partner...
Nie chcę się czepiać słów, ale co to w ogóle znaczy?

To znaczy właśnie brak sexu. Nie zmuszanie do sexu, kiedy druga strona jest niedysponowana...

Mimochodem - Sob 04 Sie, 2012 14:55

Jak to nie wiadomo co lepsze?
Ruina czy ciężka bo ciężka, ale odbudowa?
Uważam że pytania są tendencyjne :lol:

julita - Sob 04 Sie, 2012 14:55

moze teraz to co powiem zabrzmi głupio ale od kiedy przestał pic jest zupełnie innym człowiekiem,nie zazartuje,skonczyły sie rózne fajne pomysły na wypady,zero jakichkolwiek zainteresowan,tak jakby wogole przestał zyc :/ robie co moge zeby go czyms zajac ale lipa
staaw - Sob 04 Sie, 2012 15:00

julita napisał/a:
robie co moge zeby go czyms zajac ale lipa

Po co?
Jakie masz prawo mu cokolwiek narzucać?

smokooka - Sob 04 Sie, 2012 15:02

julita napisał/a:
robie co moge zeby go czyms zajac ale lipa


No tak, Ty masz zajęcie - zajmujesz się nim, a on nic nie chce, bo co miałby niby robić, skoro Ty o wszystkim pomyślisz?
Julita - idźcie na terapię każde osobno dla uzależnionych i współuzależnionych. Tam na każde Twoje pytanie dostaniesz fachową odpowiedź.

julita - Sob 04 Sie, 2012 15:06

staw nie narzucam poprostu staram sie pomóc:/
Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 15:06

julita napisał/a:
robie co moge zeby go czyms zajac ale lipa


i Ty sie pytasz dlaczego nie chce (nie może) sie kochać??
gdyby moja miała takie podejscie to dawno albo ja bym wyfrunął z domu albo ona!!

a tak przy okazji,już kilkakrotnie pytano tu czy mąż coś robi w kierunku trzeźwienia??czy tylko nie pije??
a Ty??jako współ powinnaś zadbać przedewszystkim o siebie!! czy w tym kieerunku coś robisz??

zajmij sie sobą a nie "uszczęśliwianiem" niepijącego alko!!!

Jędrek - Sob 04 Sie, 2012 15:06

julita napisał/a:
moze teraz to co powiem zabrzmi głupio ale od kiedy przestał pic jest zupełnie innym człowiekiem,nie zazartuje,skonczyły sie rózne fajne pomysły na wypady,zero jakichkolwiek zainteresowan,tak jakby wogole przestał zyc :/ robie co moge zeby go czyms zajac ale lipa

No cóż... mi się to kojarzy z moją depresją.
Straciłem swojego pocieszacza i stymulatora.... to i pustka przyszła... i doły
Dobrze że chodziłem do AA, bo pewnie zapiłbm kolejny raz

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 15:11

julita napisał/a:
staw nie narzucam poprostu staram sie pomóc:/


akurat na mnie to taka forma "pomocy" tzn "matkowanie" itp działa jak płachta na byka!!
pamiętam że doskonale mi było z taką formą pomocy w czasie gdy piłem!!

zastosowanie przez żonę "twardej miłości" i zajęcie sie sobą,na terapi dla współ był dla mnie jednym z motorów napędowych do przerwania picia.

staaw - Sob 04 Sie, 2012 15:12

julita napisał/a:
staw nie narzucam poprostu staram sie pomóc:/

Wiesz... Ja, ogólnie mówiąc mężczyźni troszkę inaczej rozumieją pomoc...

NIE POMAGA SIĘ DOPÓKI ZAINTERESOWANY NIE POPROSI

Każde inne działanie jest traktowane jako naruszenie terytorium...

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 15:13

Staaw :okok: :okok: :okok: :brawo: :brawo: :brawo:
szymon - Sob 04 Sie, 2012 15:16

staaw napisał/a:
NIE POMAGA SIĘ DOPÓKI ZAINTERESOWANY NIE POPROSI


chyba że chodzi o dmuchanie w pneumatykę ;)
do tego, nie potrzeba specjalnego zaproszenia :p

julita - Sob 04 Sie, 2012 15:29

to jest wasze meskie podejscie,tylko ze jak sie wami nie interesujemy to fochy walicie i tak zle i tak nie dobrze:/
pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 15:33

julita napisał/a:
jak sie wami nie interesujemy to fochy walicie i tak zle i tak nie dobrze:/

a może warto się panów zapytać, jakie formy zainteresowania ze strony płci przeciwnej nie budzą ich sprzeciwu (oprócz dbania o pneumatykę - oczywiście).

pterodaktyll - Sob 04 Sie, 2012 15:41

julita napisał/a:
to jest wasze meskie podejscie,tylko ze jak sie wami nie interesujemy to fochy walicie i tak zle i tak nie dobrze:/

bo w tym właśnie jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz........ :p

endriu - Sob 04 Sie, 2012 15:42

julita, ja jak piłem to zdradzałem żonę,
jak przestałem pić to sex z żoną był jakiś taki nie atrakcyjny
i też mi się nie chciało,
ale po jakimś czasie wszystko wróciło do normy
i teraz z żoną jest super

ale terapia konieczna

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 15:43

julita napisał/a:
to jest wasze meskie podejscie,tylko ze jak sie wami nie interesujemy to fochy walicie i tak zle i tak nie dobrze:/


i tu się mylisz.przynajmniej u mnie tak było.powiem tak,gdy po raz pierwszy "przestałem" pić pod presją żony chodziłem na mitingi.faktycznie nie piłem kilka miesięcy ale to była makabra,dla nas oboje.żonka skakała koło mnie jak niewiem,woziła specjalnie na AA,myślała że tak powiem i za mnie i za siebie.i wcale nie było lepiej,ani w łóżku ani w rodzinie.i nie ma tu co myśleć o hydraulice czy pneumatyce!!
po moim ostatnim ciągu,detoksie,terapii,powrocie na łono rodziny nie pamiętam czy były problemy natury "technicznej" aczkolwiek bardzo dużo się zmieniło.w sferze seksu też.tak to z tym już jest że jak w przysłowiu- w tym cały jest ambaras żeby dwoje chciało naraz.

i kolejny raz zapytam.twój trzeźwieje (terapia,mitingi,praca nad sobą) czy tylko nie pije??

pannaJot - Sob 04 Sie, 2012 15:48

julita napisał/a:
staw nie narzucam poprostu staram sie pomóc:/

A dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Nie jestem facetem, nie możesz mi więc zarzucić że stroję fochy :lol2:
Zapytam inaczej. Co robisz , jak się starasz, zeby pomóc SOBIE? Masz jakiekolwiek zainteresowania? Znajomych? Chodzisz na terapię?
Wiesz, że kiedys ktoś mi powiedział, że facet alkoholik ma bardzo często przesrane bo kobieta próbuje "zagłaskać go na śmierć" żeby tylko nie pił. Coś w tym jest. Daj mu czas. odstawić flaszke jest łatwo...Ale ogarnąć panujący w tym czasie w głowie bałagan niekoniecznie. Zajmij się sobą. A jemu daj swobodnie oddychać.
A terapia, jak najbardziej wskazana dla obojga :]

julita - Sob 04 Sie, 2012 15:52

nie robie niczego wiecej ponad to co robiłam wczesniej,a wiem ze wczesniej było mu dobrze,ja tez mam swoje nerwy,mysli i uczucia,wiem ze potrzeba czasu i siły,tylko kto wtedy zajmie sie mną?
pannaJot - Sob 04 Sie, 2012 15:55

No właśnie próbuję Ci kochana wytłumaczyć, że ON ma się zająć SOBĄ. A TY SOBĄ! Wcześniej może było mu dobrze a może nie. Nie wiesz tego. Na pewno było to wygodne w jakiś sposób. A tobą mogą się również zająć specjaliści. Są terapie, które uczą współuzależnionych partnerów jak żyć i jak nie powielać błędów.
olga - Sob 04 Sie, 2012 15:55

julita napisał/a:
kto wtedy zajmie sie mną?


:mysli: sama sie sobą zajmij :bezradny:

staaw - Sob 04 Sie, 2012 15:57

pietruszka napisał/a:
julita napisał/a:
jak sie wami nie interesujemy to fochy walicie i tak zle i tak nie dobrze:/

a może warto się panów zapytać, jakie formy zainteresowania ze strony płci przeciwnej nie budzą ich sprzeciwu (oprócz dbania o pneumatykę - oczywiście).

Zainteresowanie jakie ja lubię to... może nie zachwyt, ale przynajmniej pochwalenie tego co zrobiłem, po UKOŃCZENIU tego co robię...

Warczę gdy żona:
-zagląda mi przez ramię i patrzy co robię
-pyta dla czego deskę szlifuję papierem a nie płótnem ściernym
-mówi że widziała jak jakiś facet robił zupełnie inaczej to co ja teraz robię
-mówi na dłuto śrubokręt

Czuję się niedoceniony gdy żona
-nie chce obejrzeć mojego dzieła
-natychmiast po ukończeniu roboty mnie nie pochwali
-nie słucha moich GENIALNYCH odkryć, przemyśleń czy planów

Tak mądra kobieta jak moja żona, nauczyła się odczytywać moje sygnały, kiedy chcę się pochwalić. Jednocześnie STARA się (z naciskiem na STARA SIĘ) nie włazić bez pytania w moją sferę intymności...

julita - Sob 04 Sie, 2012 15:58

Olga czyli według Ciebie co to znaczy sama?
staaw - Sob 04 Sie, 2012 15:58

julita napisał/a:
nie robie niczego wiecej ponad to co robiłam wczesniej,a wiem ze wczesniej było mu dobrze,ja tez mam swoje nerwy,mysli i uczucia,wiem ze potrzeba czasu i siły,tylko kto wtedy zajmie sie mną?
Julito... leczysz gdzieś te nerwy?
Mysza - Sob 04 Sie, 2012 15:59

olga411 napisał/a:
julita napisał/a:
kto wtedy zajmie sie mną?


:mysli: sama sie sobą zajmij :bezradny:

przecież nie ma kiedy, w nawale zajmowania się swoim partnerem i wymyślania mu zajęć i atrakcji... :bezradny:

pannaJot - Sob 04 Sie, 2012 16:00

To znaczy, że masz zadbać o siebie a nie o niego. Tylko tyle. Proste jak drut... Ale jak ciężko zrozumieć....
pannaJot - Sob 04 Sie, 2012 16:01

Julita, kilkakrotnie zadano Ci pytanie. Czy Ty i mąż chodzicie na terapię? Może korzystacie z jakiejkolwiek innej formy pomocy?
Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:01

poczytaj sobie "twarda miłość"
olga - Sob 04 Sie, 2012 16:02

julita napisał/a:
Olga czyli według Ciebie co to znaczy sama?


Zajmij sie sobą po prostu: rób to co lubisz, spędzaj niekiedy wolny czas tylko ze swoimi przyjaciółmi. I nie susz mu ciągle głowy o seks, bo jak wlezie do skorupy to ciężko mu będzie z niej wyjść. :bezradny:

julita - Sob 04 Sie, 2012 16:03

nie chodzimy,on nie chce zadnych terapi ani lakarstw,kiedys zapytałam to awanture mi zrobił,wiec zakonczyłam temat
pannaJot - Sob 04 Sie, 2012 16:04

No to bardzo Ci współczuję.
Jeżeli on nie chce idz Ty. Poszukaj pomocy dla siebie nie dla niego. TOBIE przynajmniej będzie lżej. Za niego nie wytrzeźwiejesz. I poczytaj sobie co nieco o tzw TWARDEJ MIŁOŚCI.

endriu - Sob 04 Sie, 2012 16:05

julita napisał/a:
nie chodzimy,on nie chce zadnych terapi ani lakarstw,kiedys zapytałam to awanture mi zrobił,wiec zakonczyłam temat


no i sprawa wyjaśniona :D

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:06

Między nami a wami
zionie ogromna przepaść...







Zamieszczony powyżej cytat z Ewangelii św. Łukasza dotyczy oryginalnie zupełnie innych spraw i ma całkiem inny wydźwięk. Używam go jednak tutaj — pół żartem, pół serio — gdyż wydaje mi się, że świetnie komentuje także relacje męsko–damskie. Oczywiście nie jest moim odkryciem, że mężczyźni i kobiety są od siebie zupełnie różni nie tylko fizycznie, lecz także psychicznie. Mówi się o tym od pewnego czasu, na przykład w świetnych książkach „Płeć mózgu” Anne Moir i Davida Jessela czy „Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus” Johna Graya. A jednak codziennie zaskakuje mnie, jak ogromna jest ta różnica i jak bardzo wpływa na codzienne życie.

Niemożność dogadania się z moimi męskimi przyjaciółmi doprowadza mnie czasami do rozpaczy. Oni po prostu nie rozumieją tego, co do nich mówię. A właściwie jeszcze gorzej: rozumieją co innego i przypisują mi poglądy i intencje, których nie mam. Zapewne w drugą stronę jest podobnie. W każdym razie stale doświadczam, że nawiązanie udanej relacji z płcią przeciwną wymaga nieustannej walki o bycie zrozumianym (być może dlatego tylu ludzi woli byle jak, byle gdzie i byle szybciej wskoczyć ze sobą do łóżka, zamiast podjąć wysiłek poważnej rozmowy). Łatwiej byłoby mi chyba się porozumieć z jakimiś Ujgurkami, Ewenkami czy Pigmejkami w buszu!

Mężczyźni i kobiety są w pewnym sensie zupełnie innymi gatunkami człowieka i nic dziwnego, że mają dużo trudności z porozumiewaniem się. Wynika stąd wiele konfliktów, przykrości, urazów, problemów w relacjach, niepowodzeń osobistych (jak gorzej oceniony egzamin) czy zawodowych (na przykład nieudany projekt w firmie). Myślę, że gdyby ktoś policzył, jakie szkody finansowe wynikają w firmach z codziennych nieporozumień między pracownikami różnych płci, suma byłaby niewiarygodnie wysoka. Nieumiejętność skutecznej komunikacji i nierozumienie sposobu odczuwania i reagowania drugiej osoby mają też bolesne konsekwencje dla rodzin i wszelkich innych bliskich relacji, z rozpadem związku czy przyjaźni włącznie. W Polsce jest najczęstszą, oprócz alkoholizmu, przyczyną rozwodów.

Michel Rondet zauważył, że w ostatnich latach ludzkość doświadcza jednej z największych rewolucji w historii, znacznie ważniejszych od wynalezienia komputera: po raz pierwszy mężczyźni i kobiety przestają ciągle ze sobą, i to na wszystkich polach działalności: razem pracują, uczą się, bawią. Tymczasem do XIX wieku mężczyzna i kobieta mogli się spotkać sam na sam, bez świadków, właściwie tylko w jednym celu: aby spłodzić potomstwo. Kontakty w szerszym gronie także były bardzo ograniczone. To, co dzisiaj wydaje nam się jakąś odrębnością kultury arabskiej, obowiązywało w całej starożytności (także w Grecji i Rzymie), średniowieczu i później: mężczyźni i kobiety pracowali osobno i odpoczywali także osobno. To prawda, że rodziny były wieloosobowe i wielu bliskich krewnych mieszkało razem, ale domy były mniej lub bardziej ściśle podzielone na część damską i męską. Nie licząc wielkich uroczystości rodzinnych, wspólne spotkania były rzadkie i z reguły w jakiś sposób związane z kontekstem seksualnym.

Dzisiejsza sytuacja ma wiele dobrych stron i chyba nikt nie żałuje dawnego wzorca, ale — jak zwraca uwagę Michel Rondet — jest dla nas mocno obciążająca, chociaż większość osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Nasze psychiki nie są po prostu dobrze przystosowane do ciągłego przestawania z płcią przeciwną, gdyż przez tysiące lat nasi przodkowie, których spadkobiercami jesteśmy, nie mieli okazji do konfrontowania się z takim doświadczeniem. Można powiedzieć, że jesteśmy królikami doświadczalnymi nowej epoki...

Opowiadanie Dave’a Barry’ego, które zamieszczam poniżej, jest bardzo zabawne, ale także bardzo prawdziwe. Mam wielu znajomych podobnych do Rogera, a większość kobiet odnajdzie w sobie coś z Elaine. Warto przyjrzeć się mechanizmom nieporozumień, które doprowadziły do porażki ich relacji. Może to pomóc w nawiązaniu kontaktu z dziwnym stworzeniem zwanym mężczyzną... (i odwrotnie).


Wrzesień 2007



Koń
Dave Barry


Powiedzmy, że facetowi imieniem Roger podoba się kobieta... Nazwijmy ją Elaine. Zaprasza ją do kina. Ona się zgadza, spędzają razem miły wieczór.

Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym.

Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Elaine zauważa: „A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy?”

W samochodzie zapada cisza. Dla Elaine wydaje się ona strasznie głośna. Dziewczyna myśli: „Kurczę, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce albo na które nie jest jeszcze gotowy”.

A Roger myśli: „O rany. Sześć miesięcy”.

Elaine myśli: „A tak w sumie to i ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom? Ku spędzeniu ze sobą całego życia? Czy ja jestem już na to gotowa? Czy ja go właściwie w ogóle znam?”

A Roger myśli: „...czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!”

A Elaine myśli: „Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej? Może on oczekuje czegoś więcej — większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł — jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam — moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia”.

A Roger myśli: „I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te barany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. Zwalają winę na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik pracuje jak stara śmieciara! A ja głupi jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom sześć stówek”.

A Elaine myśli: „Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu zła. No — to moja wina, kazać mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna..”.

A Roger myśli: „Pewnie powiedzą, że gwarancja tego nie obejmuje. To właśnie powiedzą, chamy”.

A Elaine myśli: „Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji”.

A Roger myśli: „Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w d**ę. Ja chcę mieć sprawny wóz”

– Roger — odzywa się Elaine.

– Co? — pyta Roger, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.

– Nie dręcz się już tak — kontynuuje Elaine, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami. — Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak... (załamuje się i zaczyna szlochać)

– Co? — dopytuje się Roger.

– Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.

– Nie ma konia?

– Myślisz, ze jestem głupia, prawda? — pyta Elaine.

– Nie! — odpowiada Roger, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową (chyba) odpowiedź.

– Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu...

(Następuje 15–sekundowa cisza, podczas której Roger, myśląc najszybciej, jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła).

– Tak — mówi.

Elaine, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni.

– Och, Roger, naprawdę tak czujesz? — pyta.

– Jak? — odpowiada pytaniem Roger.

– No, o tym czasie... — wyjaśnia Elaine.

– Nnnoo... Tak.

(Elaine odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Roger zaczyna się czuć bardzo nieswojo i obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli to dotyczy konia. W końcu Elaine przemawia).

– Dziękuję ci, Roger.

– To ja dziękuję — odpowiada mężczyzna.

Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Roger wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Czechami, o których nigdy wcześniej nie słyszał.

Cichy głosik w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Roger jest pewny, że nigdy nie zrozumie co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do głodu na świecie).

Następnego dnia Elaine zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo zanalizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n–ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość.

Będą o tym dyskutować przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc.

W tym samym czasie Roger, pijąc piwo ze wspólnym przyjacielem jego i Elaine, zastanowi się i zapyta: – Norman, nie wiesz, czy Elaine miała kiedyś konia?

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:07

aaaa w między czasie dowiedziałem się że jednak twój jedzie na d***!!

więc wszystko jasne.koniec temata :evil:

julita - Sob 04 Sie, 2012 16:11

moze dla ciebie jest wszystko jasne,dla mnie nie jest.wklejac cytaty kazdy potrafi
Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:14

jasne się zrobiło gdy przeczytałem że nic z sobą nie robi! nie pije i żyje na d***.też tak próbowałem.nie dało sie.zapiłem po 8 miesiącach.
i byłem taki sam jak opisałaś swojego męża.

pterodaktyll - Sob 04 Sie, 2012 16:15

julita napisał/a:
nie chodzimy,on nie chce zadnych terapi ani lakarstw,kiedys zapytałam to awanture mi zrobił,wiec zakonczyłam temat

I tu masz odpowiedź dlaczego tak a nie inaczej między Wami jest.

pannaJot - Sob 04 Sie, 2012 16:15

Nie wklejając cytatu:
Twój odstawił flaszkę. I NIC więcej. Nie robi niczego ze sobą. Nie panuje nad emocjami. Męczy się biedaczek, po sobie nie pije. Nie leczy się, Ty także. To nie ma nic wspólnego ze zdrowieniem. Można tak trwac jakiś czas. Męcząc się okrutnie. To właśnie d***

Klara - Sob 04 Sie, 2012 16:16

Julitaaaaa :krzyk:
Ja też coś mam dla Ciebie, ale to jest łatwe: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559
KONIECZNIE PRZECZYTAJ!!!

staaw - Sob 04 Sie, 2012 16:17

julita napisał/a:
nie chodzimy,on nie chce zadnych terapi ani lakarstw,kiedys zapytałam to awanture mi zrobił,wiec zakonczyłam temat

Pisałaś że on trzeźwieje. A on tylko nie pije...
To duża różnica jest, z moich doświadczeń wynika że napije się z pierwszego "poważnego" powodu jaki znajdzie...

Dla czego Ty nie pójdziesz na terapię?

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:20

Staaw,nie pójdzie bo "nie może"!! przecież już napomknęła i awanturę zrobił.
może myśli że będzie pierwszym na świecie człowiekiem który z alkoholizmem poradzi sobie sam.....

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:21

"procentowo" ciekno to widzę :evil2" :evil2" :evil2" :evil2" :evil2"
staaw - Sob 04 Sie, 2012 16:24

Zbycho-Hanys napisał/a:
Staaw,nie pójdzie bo "nie może"!! przecież już napomknęła i awanturę zrobił.
może myśli że będzie pierwszym na świecie człowiekiem który z alkoholizmem poradzi sobie sam.....

Jakie to forum przewidywalne jest.
Wchodzi kobita uleczyć męża a dostaje odpowiedź by sama się leczyła... :bezradny:

Nie jesteś pierwszą Julito... :pocieszacz:
Niektóre dziewczyny posłuchały i to albo uratowało ich małżeństwo, albo odzyskały faceta z powrotem, niektórym się nie udało...
Natomiast WSZYSTKIE które posłuchały stały się innymi ludźmi...

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:26

tak Staaw, nie dość że nie uleczyli to jeszcze jej chorobę znaleźli!!
to ci forumowicze!!

Mysza - Sob 04 Sie, 2012 16:38

staaw napisał/a:
Niektóre dziewczyny posłuchały i to albo uratowało ich małżeństwo, albo odzyskały faceta z powrotem, niektórym się nie udało...
Natomiast WSZYSTKIE które posłuchały stały się innymi ludźmi...

bo przed wszystkim zadbały o siebie i uratowały siebie...
nie można ratować nikogo/niczego samemu tonąc... :bezradny:

julita - Sob 04 Sie, 2012 16:55

wszystko to strasznie skomplikowane tak jak i jego całe to picie,w sumie to ciezko to nazwac piciem bo naprawde na palcach reki mogłabym wyliczyc kiedy go widziałam pijanego to picie to raczej takie saczenie2-3 piwa dziennie albo dwa drinki,ale fakt codziennie,w sumie zaczeło sie od bólu nog i dzwonieniu w uszach,od tamtej pory nie pije,chociaz nie wiem czy to ma cos z tym wspólnego
Klara - Sob 04 Sie, 2012 16:58

julita napisał/a:
w sumie to ciezko to nazwac piciem

Wiesz Julito?
Chyba na tym forum nie było jeszcze żony alkoholika, która by tak minimalizowała picie męża jak Ty :szok:

Jesteś po prosu idealną żoną dla czynnego alkoholika.
Mój mąż by Cię ozłocił (gdyby żył).

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 16:59

a kto Ci powiedział że alkoholik musi pić codziennie??
albo że musi pić do utraty przytomności??
dużo przed tobą,dużo.poczytaj prosze i o alkoholizmie i o współuzależnieniu.
na kopy tego w necie.

olga - Sob 04 Sie, 2012 17:00

julita napisał/a:
saczenie2-3 piwa dziennie albo dwa drinki,


A może on nie alkoholik? :mysli:


:p

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 17:03

Olga,może i alkoholik.ale "trzeźwiejący" sam
yuraa - Sob 04 Sie, 2012 17:03

cześć Julito
pierwszy post
julita napisał/a:
witam jestem żona trzeżwego alkoholika

i czternasty z kolei
julita napisał/a:
w sumie to ciezko to nazwac piciem bo naprawde na palcach reki mogłabym wyliczyc kiedy go widziałam pijanego

cóż za metamorfoza

pterodaktyll - Sob 04 Sie, 2012 17:04

julita napisał/a:
w sumie to ciezko to nazwac piciem bo naprawde na palcach reki mogłabym wyliczyc kiedy go widziałam pijanego

Aleś Ty naiwna jeszcze.............łomatko, no nic to, wszystko przed Tobą

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 17:05

julita, a robił twój tak szczerze ten test
http://fundacja24h.pl/testy/test_baltimorski.php

julita - Sob 04 Sie, 2012 17:05

ja wiem ze w społeczenstwie ludzi którzy kiedys pili nie ma "zmiłuj" kazde nawet małe piwo jest traktowane surowo.Olga skoro by nie miał problemu to by nie zapowiadał ze przestaje pić,swoja droga to skoro mówicie ze alkoholik nie musi pic codziennie to jak i kiedy mozna powiedziec ze ktos ma problem? zakładajac ze we francji praktycznie codziennie pija sie wino to mozna by powiedziec ze 50% z nich to alkoholicy?
pterodaktyll - Sob 04 Sie, 2012 17:07

julita napisał/a:
jak i kiedy mozna powiedziec ze ktos ma problem?

Kiedy brak tego alkoholu we krwi zaczyna mu komplikować codzienne życie................

pterodaktyll - Sob 04 Sie, 2012 17:08

julita napisał/a:
zakładajac ze we francji praktycznie codziennie pija sie wino to mozna by powiedziec ze 50% z nich to alkoholicy?

Nie, nie można tak powiedzieć

szymon - Sob 04 Sie, 2012 17:13

julita napisał/a:
zakładajac ze we francji praktycznie codziennie pija sie wino to mozna by powiedziec ze 50% z nich to alkoholicy?


a ile Twój stary wali browarów w ukryciu?
sprawdzasz juz mu skrytki, czy podejrzliwie patrzysz na niego, zastanawiasz się gdzie aktualnie jest jak go nie ma?

julita - Sob 04 Sie, 2012 17:14

no to w takim razie jest alkoholikiem bo brak owego płynu zrobił z niego impotenta,a tak wogóle to wypełniłam ten test teraz sama i okazuje sie ze sama mam problem:) ale zeby owego problemu nie miec podczas wypełniania tego testu,wogóle nie wolno by było pic..zaznaczyłam ze pije czasem sama,no bo fakt czasem lubie wypic lampke wina przy np jakims fajnym filmie,zaznaczyłam tez ze na skutek alkoholu byłam w szpitalu bo fakt na imprezie zakrapianej złamałam noge
mariusz345 - Sob 04 Sie, 2012 17:29

Witaj
Pamiętam że na początku czekałem na koniec dnia żeby móc sie napić potem unikałem wyjazdów ,obowiązków , robiłem tylko to co musiałem reszte czasu poświecając na picie , wtedy myslałem że lubię "tylko" wypić potem już nic sie dla mnie nie liczyło tylko to żeby się napić . Jestem w ostatniej fazie choroby i żal mi bo mogłem podjąć leczenie wcześniej , nie miałbym tyle strat , ale cóz każdy ma inne dno ja musiałem upaść " twarzą w błoto" żeby się obudzić.

szymon - Sob 04 Sie, 2012 17:39

julita napisał/a:
byłam w szpitalu bo fakt na imprezie zakrapianej złamałam noge


nooooo

zazwyczaj ludize na imprezach nie łamią nóg... nawet jak piją...
no chyba, że dużo i nawaleni spadają ze schodów.

a Twój przypadek to przypadek?

julita - Sob 04 Sie, 2012 17:48

heh no nie wiem czy przypadek:) potknęłam sie na schodach i trzasło:)
matiwaldi - Sob 04 Sie, 2012 18:01

yuraa napisał/a:
cześć Julito
pierwszy post
julita napisał/a:
witam jestem żona trzeżwego alkoholika

i czternasty z kolei
julita napisał/a:
w sumie to ciezko to nazwac piciem bo naprawde na palcach reki mogłabym wyliczyc kiedy go widziałam pijanego



17 post:
julita napisał/a:
no to w takim razie jest alkoholikiem



no to jest,czy nie ........................????bo sie pogubiłem .......... :szok:

Zbycho-Hanys - Sob 04 Sie, 2012 18:32

Waldi,On nie jest,Ona jest.

żaba kuma?? :mgreen: :mgreen:

julita - Sob 04 Sie, 2012 19:01

no to ładnie,to ja tu za porada weszłam bo facet mi zaniemógł a wyjde po detoksie :D
Klara - Sob 04 Sie, 2012 19:07

julita napisał/a:
a wyjde po detoksie :D

Będzie lepiej Julito!
Wyjdziesz po terapii :D
http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10

staaw - Sob 04 Sie, 2012 19:08

julita napisał/a:
no to ładnie,to ja tu za porada weszłam bo facet mi zaniemógł a wyjde po detoksie :D
I tak dobrze że na tyle przekonująco opisałaś swoje cechy współuzależnienia, że przynajmniej ja nie posądzam Ciebie że to Ty masz problemy z erekcją...
OSSA - Sob 04 Sie, 2012 20:04

julita napisał/a:
sztuczki, sztuczkami ale czy to ma jakies powiazanie z trzezwoscia?


Moim zdaniem ma, trzeźwy facet , widzi kobietę taka jaka ona jest , jeśli jest zaniedbana, wrzeszczy przez cały dzień, kłóci, ma o wszystko pretensję , a wieczorem rozkłada nogi i mówi bierz mnie, może nie mieć na to zwyczajnie ochoty.

Problem nie dotyczy hydrauliki faceta, bycie z kimś to nie gimnastyka , to emocje, uczucia jeśli tego nie ma to zostaje szklanka wody, ale ja jestem ze starszego pokolenia :oops: :oops:

olga - Sob 04 Sie, 2012 20:08

OSSA napisał/a:
Moim zdaniem ma, trzeźwy facet


Ale czy on jest w ogóle trzeźwy? dziwię sie Julicie, ze chce z nim sypiać

yuraa - Sob 04 Sie, 2012 20:14

OSSA napisał/a:
Moim zdaniem ma, trzeźwy facet , widzi kobietę taka jaka ona jest , jeśli jest zaniedbana, wrzeszczy przez cały dzień, kłóci, ma o wszystko pretensję , a wieczorem rozkłada nogi i mówi bierz mnie, może nie mieć na to zwyczajnie ochoty.

dokładnie tak, na wieczorny seks pracuje sie od rana

Pastel - Sob 04 Sie, 2012 20:16

yuraa napisał/a:
na wieczorny seks pracuje sie od rana

A na poranny? :roll:

Linka - Sob 04 Sie, 2012 20:17

pastel napisał/a:
A na poranny? :roll:

to dalszy ciag wieczornego :)

OSSA - Sob 04 Sie, 2012 20:22

olga411 napisał/a:
Ale czy on jest w ogóle trzeźwy?



a skąd mnie to wiedzieć ???

Ja odniosłam się do normalnych relacji w związku dwojga dorosłych ludzi.
Z pijanym nigdy nie spałam, mój były dobrze o tym wiedział i nawet nie wchodził do sypialni pod wpływem. No cóż widać dla niego :flacha: , była ważniejsza niż :skromny:

Pastel - Sob 04 Sie, 2012 20:23

julita napisał/a:
wypełniłam ten test teraz sama i okazuje sie ze sama mam problem:) ale zeby owego problemu nie miec podczas wypełniania tego testu,wogóle nie wolno by było pic.

:okok:
Jak to miło poczytać tutaj czasem kogoś z 'realnego świata'.

olga - Sob 04 Sie, 2012 20:30

OSSA napisał/a:
No cóż widać dla niego :flacha: , była ważniejsza niż :skromny:


To tak jak i dla mojego. A ja sie nim brzydziłam, nawet jak nie pił przez jakiś czas to nie był partnerem (do łóżka też)

OSSA - Sob 04 Sie, 2012 20:33

Cytat:
julita napisał/a:
wypełniłam ten test teraz sama i okazuje sie ze sama mam problem:)


Możesz coś więcej na ten temat napisać ????

Widzisz ja nie znam żadnej współuzależnionej , która powiedziałaby, że seks z pijanym facetem sprawiał jej przyjemność.
Z reguły men wylatuje z sypialni, by dotarło do niego że ma się leczyć. Ta sfera życia ważna dla związku jest sposobem szantażu , albo , albo ....

pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 20:37

OSSA napisał/a:
Z reguły men wylatuje z sypialni, by dotarło do niego że ma się leczyć.

Czy to aby reguła? :mysli:
Dla mnie po prostu zapach przetrawionego alkoholu był obrzydliwy
i sama się ewakuowałam z sypialni 8|

olga - Sob 04 Sie, 2012 20:52

pietruszka napisał/a:
zapach przetrawionego alkoholu był obrzydliwy


:beba: smród to jedno, ale co to za partner co ma głowę w innym świecie

pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 20:54

olga411 napisał/a:
:beba: smród to jedno, ale co to za partner co ma głowę w innym świecie

no na pewno nie do łóżka... fuj :fuj:

pterodaktyll - Nie 05 Sie, 2012 07:39

staaw napisał/a:
nie posądzam Ciebie że to Ty masz problemy z erekcją...

Nioooo a jak wiadomo Kopernik też była kobietą :wysmiewacz:

OSSA - Nie 05 Sie, 2012 08:03

pietruszka napisał/a:
i sama się ewakuowałam z sypialni


Tak czy inaczej, większość trzeźwych kobiet nie chciała być z pijanym facetem.

Pewnie są i takie, które były do tego zmuszane, ale nie słyszałam żeby sprawiało im to przyjemność.



:mysli: :mysli: :mysli: :mysli:

Borus - Nie 05 Sie, 2012 08:03

staaw napisał/a:
NIE POMAGA SIĘ DOPÓKI ZAINTERESOWANY NIE POPROSI

Każde inne działanie jest traktowane jako naruszenie terytorium...

Nic dodać-nic ująć... :okok:

Borus - Nie 05 Sie, 2012 08:07

OSSA napisał/a:
Problem nie dotyczy hydrauliki faceta, bycie z kimś to nie gimnastyka , to emocje, uczucia jeśli tego nie ma to zostaje szklanka wody

Całkowicie się z tym zgadzam,
ale ja też jestem ze starszego pokolenia... :skromny:

gregor71 - Nie 05 Sie, 2012 08:28

OSSA napisał/a:
Tak czy inaczej, większość trzeźwych kobiet nie chciała być z pijanym facetem.

Tak.

Jednak takie myślenie pojawia się sporo później,gdy poznamy ciemną stronę alkoholu.

Kobiecie po alkoholu,nie pijanej, puszczają te społecznościowe zakazy.

OSSA - Nie 05 Sie, 2012 08:36

gregor71 napisał/a:
Kobiecie po alkoholu,nie pijanej, puszczają te społecznościowe zakazy.


Nie chciałam tego sugerować w obawie o bana .

gregor71 - Nie 05 Sie, 2012 08:58

Korzystałem z usług kobiet lekkich obyczajów,zawsze to odbywało się to po alkoholu.
Na trzeźwo nie odważyłbym się by tam pójść.Puszczały mi hamulce moralne.To już nie była zdrada i takie tam pijane usprawiedliwienia.

Odkąd nie piję,nie korzystam z tych wątpliwych przyjemności.

Małgoś - Nie 05 Sie, 2012 09:40

OSSA napisał/a:
Nie chciałam tego sugerować w obawie o bana .


Jak będziemy się tak cackać w obawie o bana to forum nam umrze... :skromny:
Myślę, że słowo prawdy można bez obrażania drugiej strony wypowiedzieć... ;) Nie przychodzimy tu by dokopać tylko wymieniać się poglądami 8)

A wracając do wątku, bez terapii, pomocy obojgu (jak się okazuje) nic z tego związku nie będzie, tzn nic dobrego... Szkoda bo coś kiedyś połączyło tą parę i może warto o to coś powalczyć? Chłop sam na d*** długo nie pociągnie, kobitka znajdzie sobie innego ale czy na długo? W sumie nie moja sprawa, jak zechcą to poszukają wsparcia... byle mądrzejszych od siebie samych.

julita - Nie 05 Sie, 2012 14:58

Małgoś napisał/a:
OSSA napisał/a:
Nie chciałam tego sugerować w obawie o bana .


Jak będziemy się tak cackać w obawie o bana to forum nam umrze... :skromny:
Myślę, że słowo prawdy można bez obrażania drugiej strony wypowiedzieć... ;) Nie przychodzimy tu by dokopać tylko wymieniać się poglądami 8)

A wracając do wątku, bez terapii, pomocy obojgu (jak się okazuje) nic z tego związku nie będzie, tzn nic dobrego... Szkoda bo coś kiedyś połączyło tą parę i może warto o to coś powalczyć? Chłop sam na d*** długo nie pociągnie, kobitka znajdzie sobie innego ale czy na długo? W sumie nie moja sprawa, jak zechcą to poszukają wsparcia... byle mądrzejszych od siebie samych.



ja nie mysle o zmianie partnera,ale nie oszukujmy sie...człowiek jest tylko człowiekiem

OSSA - Nie 05 Sie, 2012 15:05

julita napisał/a:
ale nie oszukujmy sie...człowiek jest tylko człowiekiem


moim zdaniem tylko jeśli sama pijesz alkohol możesz mówić , że z pijanym facetem było ci lepiej niż z trzeźwym.

jeśli ciebie obraziłam przepraszam :kwiatek:

julita - Nie 05 Sie, 2012 15:13

Ossa ale dlaczego ludzie którzy pija alkohol sa postrzegani zaraz jako ludzie uzaleznieni? pije okazyjnie i nie mam z tym problemu
staaw - Nie 05 Sie, 2012 15:14

julita napisał/a:
pije okazyjnie i nie mam z tym problemu

Przez 25 lat piłem okazyjnie. Tylko okazji było coraz więcej.... :rotfl:

Janioł - Nie 05 Sie, 2012 15:15

staaw napisał/a:
Tylko okazji było coraz więcej.... :rotfl:
ja miałem dwie , jak padał deszcz i jak nie padał :wysmiewacz:
julita - Nie 05 Sie, 2012 15:16

staaw a mozesz powiedziec jak czesto wygladało u Ciebie okazyjnie?
staaw - Nie 05 Sie, 2012 15:18

julita napisał/a:
staaw a mozesz powiedziec jak czesto wygladało u Ciebie okazyjnie?

Zaczęło się od raz w miesiącu...
Skończyło że piłem z okazji fajrantu, chyba że była sobota lub niedziela, to piłem od rana z radości że święto jest...

OSSA - Nie 05 Sie, 2012 15:22

julita napisał/a:
pije okazyjnie i nie mam z tym problemu


Julita to zależy jak często są te okazje ;)
Ja pewnie nie miałabym nic przeciwko temu gdybym po miłej kolacji z lampką ....... , zakończyć to śniadaniem we dwoje , ale widzisz kiedy odkryłam, że dla mnie to była nadzieja na lepsze jutro, a dla niego początek nowego ciągu. Dałam sobie spokój, wątpliwa przyjemność bycia z nim pod wpływem, dla mnie kończyła się moralnym kacem. Nie mogę zrozumieć jak mogłaś być z nim jak był pijany i mówić było super. :shock: :shock:

Teraz jest źle bo on jest trzeźwy , a ty ???

julita - Nie 05 Sie, 2012 15:31

Ossa zle mnie zrozumiałas,powiedziałam ze było fajnie ale nie dlatego ze pił tylko dlatego ze zachowywał sie jak normalny wesoły facet,ale to nie dlatego ze był na rauszu,moze dlatego ze nie raziło mnie jakies specjalnie wychodzenie ponad normy zdrowego zachowania przy tym jego piwie,ale masz racje to ze pił codziennie z czasem zaczeło draznic...no kurcze kazda sytuacja jest inna i ciezko tak piszac oddac kontekst wypowiedzi
Janioł - Nie 05 Sie, 2012 15:32

julita napisał/a:
tylko dlatego ze zachowywał sie jak normalny wesoły facet,
kurde moja żona miała inne zdanie o mnie jak popiłem choć jak staaw należałem do spokojnych misiów
staaw - Nie 05 Sie, 2012 15:35

julita napisał/a:
no kurcze kazda sytuacja jest inna

Jeżeli facet po CODZIENNYM piwie jest wesoły i pełen animuszu a bez alkoholu nie do zniesienia czy też zamyka się w sobie, to sytuacja jest IDENTYCZNA jak u milionów innych...

olga - Nie 05 Sie, 2012 15:53

Tak mi teraz przyszło do głowy :mysli: a jak długo on już nie miał kieliszka w ustach? Może chłopina rok nie pije, całkiem nieźle sobie radzi (oprócz tego seksu) a my tu tak napadamy na Julitę. Może on też musi bez terapii :mysli:
pietruszka - Nie 05 Sie, 2012 15:58

mam wrażenie Julito, że oboje traktujecie alkohol jako afrodyzjak... :szok:
julita - Nie 05 Sie, 2012 16:01

pietruszka... nie. pozatym ja nie kochałam sie juz od paru miesiecy i daje sobie rade,poprostu temat seksu zamkniety i koniec,albo mu przejdzie albo nie. zobaczymy
Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 17:33

A właściwie z jakiego powodu on przestał pić?
Zbycho-Hanys - Nie 05 Sie, 2012 20:17

Tomoe,dobre pytanie! ja bym jeszcze zapytał KIEDY przestał pić.
u mnie w pierwszym półroczu różnie z tym bywało.raz tak napalony że wy....ł bym wszystko co sie rusza i na drzewo nie ucieka a raz znów to nawet taka jak ta cała "Siwiec" nic by nie postawiła.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group