To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - JA - odnaleźć indywidualne JA

Iwonka73 - Czw 23 Sie, 2012 07:20
Temat postu: JA - odnaleźć indywidualne JA
Witam Wszystkich. :]

Już tutaj byłam na forum - to był wrzesień 2011, ale byłam strasznie pogubiona, wystraszona, nieswiadoma uczuć, i zakochana? hm... zakochana czy zmanipulowana? No nic...

Zakończyła się moja sytuacja sukcesem dla mnie, już prawie wygrałam walkę o istnienie siebie samej. Na pewno wiecie ile to pracy. Żałuję że odpuściłam Al-Anon, ale za to wreszcie zaczęłam terapię wstrząsową na grupie w poradni uzaleznień. Boze jak ja tam krzyczałam, wybuchałam, wszystkie emocje tam wyrzuciłam, ze nikt mnie nie rozumie. Byl;am w takim dołku psychiocznym, że zaliczyłam ostatni punkt emocji współuzależnionych.

He, he paradoks, że i partnerki i alkoholicy partnerek muszą doznać swojego DNA. Dopiero wówczas zauwazamy że nas nie ma, ze nie ma "Ja", jest tylko: "bo ON", "bo Oni", bo "One".

Juz sobie pomyślałam, ze nie pójdę wiecej na głupawą terapię, ale się ucieszyłam, gdy wracajac do domu wracała prawdziwa świadomośc, że dosięgnęłam już swojego dna.

Ech... Ale dzisiaj czuję się :hura:

I mam wciąż wątpliwości, wciąż lęki.... :bezradny:

To długa droga wujścia ze współuzależnienia, ale nie jest niemożliwa i odkochać się można szybko albo inaczej zrozumieć, że to nie była miłośc tylko zauroczenie, zmanipulowanie zycia, słabości wykorzystane przez ALKO - jejciu jak dobrze, ze to zrozumiałam jak ja się cieszę, ze potrafię myśleć racjonalnie, ale nie zjadłam rozumów, oj nie a tak bym chciała już, teraz i zacząć od nowa życie, echhh.

O.K. pozdrowienia zopstawiam Wam moi drodzy, zeby to forum nie istaniało, to ja bym zgłupiała, a tak, to czytałam , czytałam, czytałam.... i ZROZUMIAŁAM, ale ile m-cy potrzebowałam :szok:

Żeglarz - Czw 23 Sie, 2012 08:01

Iwonka73 napisał/a:
partnerki i alkoholicy partnerek muszą doznać swojego DNA.

Iwonka73 napisał/a:
czytałam , czytałam, czytałam.... i ZROZUMIAŁAM, ale ile m-cy potrzebowałam

Witaj Iwonko :)
Od mojego dna minęło 4 lata z okładem.
Po dwóch latach wydawało mi się, że już jestem panem siebie. P 3 latach jeszcze miałem co nieco do zrobienia. Teraz po 4 latach nadal obserwuję, że ten proces posuwa się do przodu, ale jeszcze nie jest zakończony. Kolejne wydarzenia w moim życiu odsłaniają obszary, które jeszcze muszę przerobić.

Życzę Ci powodzenia i radości z życia :)

Paweł - współuzależniony

olga - Czw 23 Sie, 2012 08:48

Cześc Iwonko. Nic nie napisałaś czy mieszkacie razem czy już w ogóle nie istnieje w Twoim zyciu.

Iwonka73 napisał/a:
To długa droga wujścia ze współuzależnienia, ale nie jest niemożliwa


masz rację, tak jest ze mną

Iwonka73 napisał/a:
odkochać się można


człowik, który był dla mnie najważniejszy na świecie teraz jest przeszłością, więc można

Jędrek - Pią 24 Sie, 2012 03:17

olga411 napisał/a:
człowik, który był dla mnie najważniejszy na świecie teraz jest przeszłością, więc można

Jeżeli to oznacza, że dziś dla Ciebie nic nie znaczy to wg mnie nigdy nie był najważniejszy na świecie :)

staaw - Pią 24 Sie, 2012 05:18

Jędrek napisał/a:
olga411 napisał/a:
człowik, który był dla mnie najważniejszy na świecie teraz jest przeszłością, więc można

Jeżeli to oznacza, że dziś dla Ciebie nic nie znaczy to wg mnie nigdy nie był najważniejszy na świecie :)
Częściej niż ludzie, najważniejsze są nasze wyobrażenia o nich...
Małgoś - Pią 24 Sie, 2012 09:14

staaw napisał/a:
Częściej niż ludzie, najważniejsze są nasze wyobrażenia o nich...


Tak, to bardzo ważne co napisałeś...
Często nie chcemy znać prawdy, ułuda jest przyjemna i bezpieczna. Oczywiście to kolejna ułuda :/

olga - Pią 24 Sie, 2012 12:44

Jędrek napisał/a:
Jeżeli to oznacza, że dziś dla Ciebie nic nie znaczy to wg mnie nigdy nie był najważniejszy na świecie


Był.
Wszystko przemija.

Jędrek - Pią 24 Sie, 2012 15:08

olga411 napisał/a:
Wszystko przemija.

młodość....
siła.....
zaangażowanie....
werwa..... upór.....śmierć.....podatki......
miłość.....
uczciwość....
wierność....
radość...
Jesteś pewna??

Janioł - Sob 25 Sie, 2012 05:16

Jędrek napisał/a:
olga411 napisał/a:
Wszystko przemija.

młodość....
siła.....
zaangażowanie....
werwa..... upór.....śmierć.....podatki......
miłość.....
uczciwość....
wierność....
radość...
Jesteś pewna??


A ALKOHOLIZM NIE ;)

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:08

Janioł napisał/a:
A ALKOHOLIZM NIE

razem ze śmiercią.... można uznać :)
Chociaż to moja spekulacja

olga - Sob 25 Sie, 2012 10:16

Pisałam gdzieś wcześniej, ze miłość to wzajemność. Brak wzajemności to koniec miłości.
Czy można oczekiwać wzajemności od czynnego alkoholika? Ile i jak długo można dawać nie dostając nic w zamian? To chyba normalne, ze w takiej sytuacji uczucia wygasają................

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:20

olga411 napisał/a:
Pisałam gdzieś wcześniej, ze miłość to wzajemność.

Dla mnie miłość to miłość a wzajemność to wzajemność:)
olga411 napisał/a:
Ile i jak długo można dawać nie dostając nic w zamian?
'
No... to zależy od dającego :) Nie od biorącego....
gdyby wziąć pod uwagę pytanie "Ileż można brać nie dając nic w zamian" to już tak nie działa :) chociaż nadal zależy od dającego :)
Ale fajne nie?

leon - Sob 25 Sie, 2012 10:23

olga411 napisał/a:
To chyba normalne, ze w takiej sytuacji uczucia wygasają................

Z pewnoscia,ale czasami to trwa baaaardzo dlugo..

Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 10:24

olga411 napisał/a:
ze miłość to wzajemność. Brak wzajemności to koniec miłości.


Kiedyś porównywałam do ogniska gdzie trzeba stale dokładać by nie wygasło.... Gdy tylko jedna osoba dokłada to w końcu może poczuć się zmęczona, bo to w końcu wspólne ognisko.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:24

olga411 napisał/a:
To chyba normalne, ze w takiej sytuacji uczucia wygasają................

trafniejszym określeniem dla mnie byłoby "przygasają"

leon - Sob 25 Sie, 2012 10:25

Małgoś napisał/a:
olga411 napisał/a:
ze miłość to wzajemność. Brak wzajemności to koniec miłości.


Kiedyś porównywałam do ogniska gdzie trzeba stale dokładać by nie wygasło.... Gdy tylko jedna osoba dokłada to w końcu może poczuć się zmęczona, bo to w końcu wspólne ognisko.

trafne porownanie :okok:

olga - Sob 25 Sie, 2012 10:25

A dla mnie miłość to wzajemność. :nerwus:
Uważasz, że można kochać czynnego alkoholika aż po grób, jak to sie przed Bogiem ślubowało?
A cóż to za miłość? Masochizm chyba, czyli dewiacja.

staaw - Sob 25 Sie, 2012 10:27

Małgoś napisał/a:
olga411 napisał/a:
ze miłość to wzajemność. Brak wzajemności to koniec miłości.


Kiedyś porównywałam do ogniska gdzie trzeba stale dokładać by nie wygasło.... Gdy tylko jedna osoba dokłada to w końcu może poczuć się zmęczona, bo to w końcu wspólne ognisko.
Ja to widzę troszkę inaczej...

Osoba dokładająca do ogniska bardzo chce by płonęło, nie zauważając że pali mokrym miałem...
Wreszcie dostrzega że ogień (miłość) nie jest możliwy, a wszystko co "widziała" wcześniej jako bryły węgla... to własne wyobrażenie było...

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:30

Małgoś napisał/a:
Gdy tylko jedna osoba dokłada to w końcu może poczuć się zmęczona, bo to w końcu wspólne ognisko.

Ognisko to ognisko.... zawsze można dorzucić większą kłodę przespać się- rano rozgrzebać żar, dorzucić po trochu i rozpalić na nowo... tylko trzeba chcieć.
A wybór należy do mnie.
Uważam, że miłości tak do końca nie da się porównać do ogniska....zawsze coś tam się będzie tlić- nieważne jak bardzo jest przywalona dziadostwem....
no chyba, że potraktujemy tak: do dziś archeolodzy odnajdują ślady ognisk.... tyle że nie płonących żywym ogniem hehe

leon - Sob 25 Sie, 2012 10:31

staaw napisał/a:
. to własne wyobrażenie było...

fajne Masz filmy ..Stanislawie :)

olga - Sob 25 Sie, 2012 10:32

Jędrek napisał/a:
trafniejszym określeniem dla mnie byłoby "przygasają"


Myślisz, że gdyby przyszedł do mnie za rok czy dwa trzeźwy, zadbany, w trakcie terapii, z poukładanym planem na życie to przyjęłabym z otwartymi rękami? Ja będę w innym punkcie mojego życia. Nasze drogi rozeszły się.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:33

olga411 napisał/a:
Uważasz, że można kochać czynnego alkoholika aż po grób, jak to sie przed Bogiem ślubowało?
A cóż to za miłość? Masochizm chyba, czyli dewiacja.

Kochać nie równa się być razem, bo to faktycznie może być masochizm i dewiacja..
Ja tam już dwa razy znienawidziłęm żonę....dwa razy przebaczyłem....i ciągle odnajduję w sobie tę iskierkę....taką tkliwość....którą mogę rozniecić jeśli zechcę...
Tylko kurdwa ta chora uraza........

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:36

olga411 napisał/a:
Nasze drogi rozeszły się.

Podobno "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu... :) Tylko się zatrzymać nie wolno...
"Wędrówką jedną życie jest człowieka"
No sam nie wiem, skąd mi takie rzeczy do głowy przychodza dziś :)
Romantyk się znalazł :)
Ale zaczynam w to wierzyć, chociaż zostałem ostatnio sam :) Moje drogi z żoną się, jak to powiedziałaś, rozeszły... no i to mój temat....

Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 10:37

Jędrek napisał/a:
zawsze można dorzucić większą kłodę przespać się- rano rozgrzebać żar, dorzucić po trochu i rozpalić na nowo... tylko trzeba chcieć.


Tylko czy zawsze chce tylko jedna osoba?

olga411 napisał/a:
Myślisz, że gdyby przyszedł do mnie za rok czy dwa trzeźwy, zadbany, w trakcie terapii, z poukładanym planem na życie to przyjęłabym z otwartymi rękami?


Tego nie wiadomo co będzie... możliwe, że już Wam nie będzie po drodze i tyle.
Do tanga trzeba dwojga :/

olga - Sob 25 Sie, 2012 10:39

Jędrek napisał/a:
Kochać nie równa się być razem,


:mysli: no wiesz tak to można kochać Brada Pitta

Życie je zyciem. Razem podejmujemy decyzje, ponosimy ich konsekwencje, dzielimy troski i radości, jesteśmy dla siebie wsparciem.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:39

Małgoś napisał/a:
Do tanga trzeba dwojga

do tanga tak. Bo tango to miłośc wzajemna i dobroć.... ale tano jest tańcem...i są inne tańce do których nie trzeba partnera...a to miłość....
A poza tym do tanga trzeba KUNSZTU... I ZAANGAŻOWANIA....I SAM NIE WIEM CZEGO..... a mnie tego wszystkiego brakuje na pewno...

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:41

olga411 napisał/a:
no wiesz tak to można kochać Brada Pitta

A to dobry przykład na masochizm.... to lekko abstrakcyjne....a poza tym jak sie ślubowało Bartkowi, to co się oglądać za Bradem?????

olga - Sob 25 Sie, 2012 10:42

Małgoś napisał/a:

olga411 napisał/a:
Myślisz, że gdyby przyszedł do mnie za rok czy dwa trzeźwy, zadbany, w trakcie terapii, z poukładanym planem na życie to przyjęłabym z otwartymi rękami?


Tego nie wiadomo co będzie... możliwe, że już Wam nie będzie po drodze i tyle.


Podobno nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.
Poza tym zbyt dużo bólu żeby zapomnieć. Wybaczyłam, nie chowam urazy. To jest poza mną. To juz minęło. Jest moja przeszłością od której sie nie odżegnuję bo jest moja własną.

staaw - Sob 25 Sie, 2012 10:43

Jędrek napisał/a:
jak sie ślubowało Bartkowi, to co się oglądać za Bradem?????

Próbujesz wywołać poczucie winy u współcośtam? :szok:

Tak na prawdę Jędrku... pomyśl sobe że zdradzała Ciebie żona przez kilkadziesiąt lat i nagle mówi "Już nie będę, wybaczysz mi?"
Pół miasta woła za Tobą "Rogaś z doliny Roztoki"...
Co Ty na to?

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:43

olga411 napisał/a:
Podobno nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.

no nie w tym samym miejscu :)

Janioł - Sob 25 Sie, 2012 10:44

olga411 napisał/a:
Podobno nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki.
sprobowaliśmy i działa nadal choć czasami trzeszczy ale przypadku miejsca pracy do którego wróciłem niestety nie sprawdziło iśę
olga - Sob 25 Sie, 2012 10:45

Jędrek napisał/a:
jak sie ślubowało Bartkowi,


Bartek też ślubował :bezradny: i na nic jego śluby.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:46

staaw napisał/a:
Tak na prawdę Jędrku... pomyśl sobe że zdradzała Ciebie żona przez kilkadziesiąt lat i nagle mówi "Już nie będę, wybaczysz mi?"
Co Ty na to?

Ja jestem wredne bydlę, więc bym się ucieszył że przyszła do mnie po prośbie, bo teraz tak mi przelatuję przez głowę, że "jeszcze do mnie wrócisz!!!!!!!! (w domyśle pindo)
Bo jestem chorym człowiekiem....ale po to pracuję nad sobą i po to prosiłem sponsora aby pomógł mi być lepszym.....

olga - Sob 25 Sie, 2012 10:46

Janioł napisał/a:
sprobowaliśmy i działa nadal choć czasami trzeszczy ale przypadku miejsca pracy do którego wróciłem niestety nie sprawdziło iśę


Myslę, ze jest taka granica po przekroczeniu której juz sie wrócić nie da.

To jest granica bólu istnienia.

staaw - Sob 25 Sie, 2012 10:47

Jędrku... nawet kiedy by Cię dzieci na podwórku, koledzy w pracy, konduktor nazywali Rogasiem?
Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 10:47

Jędrek, Miłość a związek to dwie sprawy... Bo do związku wkraczają też urazy, utrata zaufania... Ja mojego eksa darzę dużą sympatią, chcę by wiodło mu się jak najlepiej, by był szczęśliwy.... ale nie ze mną. To co się stało, wydarzenia, doświadczenie pokazało mi, że nie nadajemy już na jednej fali. A byliśmy małżeństwem 15 lat.
Myślę, że czasem warto coś zakończyć by dać sobie szansę na nowe... może nawet jako singiel ale bez poczucia "że to nie to"...

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:49

olga411 napisał/a:
Bartek też ślubował i na nic jego śluby.

Ja też ślubowałem i na nic moje śluby.....
bo nie potrafię być taki jak oczekuje moija żona??? nie spełniam jej wyobrażeń???
albo jestem okaleczony i muszę się naprawić....a to mój wybór....a ja chcę...i może kiedyś ja pójdę żony, chociaż teraz jestem przepełniony urazą....... :( I ona się ucieszy z satysfakcją że przyszedłem po prośbie....i do niej będzie należeć wybór, czy przyjąć czy dać kopa :)

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:51

Małgoś napisał/a:
ale nie ze mną.

no więc to Twój wybór...

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:52

staaw napisał/a:
Jędrku... nawet kiedy by Cię dzieci na podwórku, koledzy w pracy, konduktor nazywali Rogasiem?

Dzisiaj mnie nie pytaj. Zapytaj mnie za parę lat.... o ile będę do tego czasu pracował nad sobą..... a zaczyna mi się ta "przygoda" podobać...... chociaż przez to że rozgrzebuję wiele rzeczy rzuca mną po ścianach czasami........

Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 10:54

Jędrek napisał/a:
no więc to Twój wybór...


no tak...
w końcu udało mi się nie ulec czyjejś presji... to był bardzo ważny, przełomowy moment w moim życiu

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:56

staaw napisał/a:
Próbujesz wywołać poczucie winy u współcośtam?

hmmmm.... nie o to mi chodzi... ja pisze o sobie i o tym co myślę....
19 lat moją świątynią była knajpa, ale........
Jakoś mnnie ostatnio dotyka tekst: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela"...
A mi terapka powidziała, że jestem typowym "współcośtam" :) więc zacząłem tu zaglądać :)

Janioł - Sob 25 Sie, 2012 10:57

olga411 napisał/a:
Myslę, ze jest taka granica po przekroczeniu której juz sie wrócić nie da.
pewnie jest i wiem że kiedyś myślalem że już ją przekroczyliśmy i ....życie jest pełne niespodzianek
Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 10:59

Janioł napisał/a:
olga411 napisał/a:
Myslę, ze jest taka granica po przekroczeniu której juz sie wrócić nie da.
pewnie jest i wiem że kiedyś myślalem że już ją przekroczyliśmy i ....życie jest pełne niespodzianek

No....
A mi terapeuta na początku wbijał...i innym też, że ZAWsze JEST MOŻLIWOŚĆ....czegoś tam :)

olga - Sob 25 Sie, 2012 11:00

Jędrek w mojej sytuacji jest mowa o zyciu z czynnym alkoholikiem, który jak małe dziecko liczył na mnie. Ja dawałam dach nad głową, karmiłam, opierałam i troszczyłam się o niego. Tak wygląda partnerskie życie? Nie interesowało go czy mam co dzieciom dać jeść, czy rachunki popłacone, a tym bardziej jak ja sie w tym wszystkim czuję. Dla niego ważne było tylko jego bezpieczeństwo czyli komfort picia.
staaw - Sob 25 Sie, 2012 11:01

Jędrek napisał/a:
A mi terapka powidziała, że jestem typowym "współcośtam" :) więc zacząłem tu zaglądać :)

Nie masz się czego wstydzić :skromny:
:sztama:

olga - Sob 25 Sie, 2012 11:02

Jędrek napisał/a:
ZAWsze JEST MOŻLIWOŚĆ....czegoś tam


Dawanie nadziei to najwieksze świństwo bo wpycha na te huśtawkę z której tak pragniemy zejść.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 11:04

staaw napisał/a:
Jędrek napisał/a:
A mi terapka powidziała, że jestem typowym "współcośtam" :) więc zacząłem tu zaglądać :)

Nie masz się czego wstydzić :skromny:
:sztama:

Jak sie ostatnio zacząłem interesować tymi wszystkimi mankamentami ludzkości..... to ja wszędzie bym się kwalifikował.....alkoholik, współ, SLAA, żarłok, małżeństwo rozpieprzone....nie zabiłem nikogo....chociaż kto wie, może się przyczyniłem :(

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 11:06

olga411 napisał/a:
Dawanie nadziei to najwieksze świństwo bo wpycha na te huśtawkę z której tak pragniemy zejść.

Tak- tylko to była terapia od alkoholu.
Więc trzeźwość albo śmierć.... kto chce to się huśta :) Kto chce zeskakuje w dowolną strone...
Ja zeskoczyłem kurde w nowy świat. A tu tyle różnych huśtawek ....fuck.

olga - Sob 25 Sie, 2012 11:07

Jędrek napisał/a:
Jakoś mnnie ostatnio dotyka tekst: "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela"...


No wiesz, wygodne to jest dla Ciebie i innych winnych rozpadu, powoływanie sie na śluby, albo na co innego. Mój były powoływał sie na wyrok sądu. Powiedział, ze i tak sie nie wyprowadzi bo sąd mu przydzielił jeden pokój. Wyleciał z hukiem wyprowadzony przez policje.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 11:09

olga411 napisał/a:
No wiesz, wygodne to jest dla Ciebie i innych winnych rozpadu

Ja tego nie mówię żonie, więc mi nie mów o wygodzie. Przed chwilą mi z huśtawką wyskoczyłaś....
To że terapka mi mówiła że jestem niby współ.... niewiele dla mnie zmienia.... a tak samo jak do tanga trzeba dwojga wina zawsze leży po środku :) I to jest faktycznie dla mnie wygodne stwierdzenie :)
Bo znowu z depresję bym wpadł ...

olga - Sob 25 Sie, 2012 11:12

Jędrek napisał/a:
olga411 napisał/a:
No wiesz, wygodne to jest dla Ciebie i innych winnych rozpadu

Ja tego nie mówię żonie,


Ale tak sobie myślisz, jestes o tym przekonany, wierzysz w to i obwiniasz żonę za to, że nie chce z Tobą być. Zastanów sie gdzie jest przyczyna a nie powołuj sie na śluby. Jak zawalałeś życie przez 18 lat to jej sie nie dziw.

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 11:14

olga411 napisał/a:
Jak zawalałeś życie przez 18 lat to jej sie nie dziw.

Niezły osąd :) Małżeństwem byliśmy 10 lat... chociażby z tym sie koleżanka rozminęła :)Ostatnio mi sponsor zwrócił uwagę: "Nie sądź, bo Ciebie osądzą"...
Sorki jesteśmy małżeństwem... póki co :)

olga - Sob 25 Sie, 2012 11:21

Jędrek napisał/a:
Małżeństwem byliśmy 10 lat


I ile lat zawalałeś?

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 11:29

olga411 napisał/a:
I ile lat zawalałeś?

Wg mojego osądu wypiąłem się na małżeństwo po trzecim roku....po szóstym odstawiłem alko.... i znowu się wypiąłęm jakiś rok temu.... wg Twojego osądu przez 19 lat.... a moja żona nie wiem jak sobie to kalkuluje.... :)

Tomoe - Sob 25 Sie, 2012 11:39

Halo, halo, koń sie obalo! Bedziemy go dźwigali, bo się całkiem obali..." :mgreen:

Nie każda miłość jest wieczna, nie kazdy związek jest dozgonny.

Ale za to każda miłość jest pierwsza...



"I ta myśl, jedna myśl,
że się życie zaczyna od dziś..." :D

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 11:42

Tomoe napisał/a:
Nie każda miłość jest wieczna, nie kazdy związek jest dozgonny.

to są opisy rzeczywistości jak dla mnie :)
ale to "nie każda" mi sie podoba... znowu się będę huśtał
I Trajkotką zastałem ....

Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 12:21

Jędrek napisał/a:
olga411 napisał/a:
Dawanie nadziei to najwieksze świństwo bo wpycha na te huśtawkę z której tak pragniemy zejść.

Tak- tylko to była terapia od alkoholu.
Więc trzeźwość albo śmierć.... kto chce to się huśta :) Kto chce zeskakuje w dowolną strone...
Ja zeskoczyłem kurde w nowy świat. A tu tyle różnych huśtawek ....fuck.


Fajnie, że to zauważyłeś ;)

Niby tylko od alkoholu miało być... a to czubek góry lodowej

Janioł - Sob 25 Sie, 2012 12:22

Małgoś napisał/a:
a to czubek góry lodowej
a i czubków też nie brakuje
Jacek - Sob 25 Sie, 2012 12:37

olga411 napisał/a:
Życie je zyciem. Razem podejmujemy decyzje, ponosimy ich konsekwencje, dzielimy troski i radości, jesteśmy dla siebie wsparciem.

kawaler,mieszkający z matką,też tak może

Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 16:57

majka mr napisał/a:
zawrocilam do poczatku i przywitalam sie juz droga oficjalna i

No i po raz kolejny udowodniłaś jaka z Ciebie zaradna dziewczynka :)

szymon - Sob 25 Sie, 2012 17:54

cześć

tu szymek vel loczek vel michał ;)
witaj na forum :mgreen:

Dora - Sob 25 Sie, 2012 19:17

Małgoś napisał/a:
Ja mojego eksa darzę dużą sympatią, chcę by wiodło mu się jak najlepiej, by był szczęśliwy.... ale nie ze mną.
A ja go nienawidzę i dobrze mu nie życzę, by się udławił najlepiej !
szymon - Sob 25 Sie, 2012 19:19

Dora napisał/a:
A ja go nienawidzę i dobrze mu nie życzę, by się udławił najlepiej !


nie rozumiem co Ty przeżyłaś... ale myślę, że od momentu jak wybaczysz jemu i sobie, będzie Ci się lepiej żyło

Dora - Sob 25 Sie, 2012 19:21

Raz mnie dusił, złamał mi nos, spłacam jego długi, bo komornik mi wlazł !
Jędrek - Sob 25 Sie, 2012 19:23

Dora napisał/a:
Raz mnie dusił, złamał mi nos, spłacam jego długi, bo komornik mi wlazł !

Mnie też żona potrafiła do szału doprowadzić :)

szymon - Sob 25 Sie, 2012 19:27

Dora napisał/a:
Raz mnie dusił


ale już Cię nie dusi, już nie bije, pomalutku układasz sobie fajnie swoje zycie itd...
nie rozpamiętuj przeszłości, bo ona wypala dusze ...

Dora - Sob 25 Sie, 2012 19:36

Wogóle żałuję że o tym pisałam :uoee:
Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 19:52

Dora napisał/a:
Raz mnie dusił, złamał mi nos, spłacam jego długi, bo komornik mi wlazł !


Ja mojego też nienawidziłam i też spłacałam jego długi w które sama się wpakowałam bo rozdzielności majątkowej nie mieliśmy. Nie podniósł na mnie nigdy ręki ale werbalnie... szkoda gadać. Swojego czasu nawet trzymałam jego obraźliwe sms-y, maile... chciałam to wykorzystać w sądzie.
Ale zauważyłam, że to mi nie pomaga, a jedynie nakręcam siebie i jego. Ucięłam kontakt całkowicie, nie odpowiadałam na prowokacje. Zadbałam o swój spokój i jestem z tego bardzo zadowolona...

Jo-asia - Sob 25 Sie, 2012 19:54

Jeśli ja się zmieniam to i moje uczucia się zmieniają, więc jaką mogę dać gwarancję, że moja miłość, którą ślubowałam 20 lat temu też się nie zmieni? :mysli:
Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 19:55

Coś muzycznego tu wkleję...



Dlaczego wciąż uciekasz?
W ciemności kryjesz twarz?
Czy ktoś ci zrobił krzywdę?
Czy może sam z sumieniem swym
Nie wiesz jak sobie radzić?

Wierz mi, wierz mi
Coraz niżej się stacza
Ten, kto nie umie wybaczać

Jedno ci muszę przyznać
Królewską dumę masz
I kto z nas jest teraz winny
Komu z nas za wszystko to
Co stało się przyjdzie płacić?

Wierz mi, wierz mi
Coraz niżej się stacza
Ten, kto nie umie wybaczać

Wierz mi, wierz mi
Coraz niżej się staczasz
Wierz mi, czasem warto wybaczać

Wierz mi, wierz mi
Coraz niżej się stacza
Ten, kto nie umie wybaczać

http://www.tekstowo.pl/pi...o_wybaczac.html

Dora - Sob 25 Sie, 2012 19:56

Ja ucięłam wszelki kontakt, dla mnie nie istnieje, to zły człowiek :tak:
Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 19:58

Jo-asia napisał/a:
Jeśli ja się zmieniam to i moje uczucia się zmieniają, więc jaką mogę dać gwarancję, że moja miłość, którą ślubowałam 20 lat temu też się nie zmieni? :mysli:


Chyba właśnie dlatego tak wiele par rozstaje się na zawsze...

Dora - Sob 25 Sie, 2012 19:59


Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 19:59

Dora napisał/a:
dla mnie nie istnieje


jak mu odpuścisz, to wtedy będziesz mogła tak powiedzieć :)

Dora - Sob 25 Sie, 2012 20:01

Już mi wisi :beba:
szymon - Sob 25 Sie, 2012 20:07

Małgoś napisał/a:
Ale zauważyłam, że to mi nie pomaga (...) Zadbałam o swój spokój i jestem z tego bardzo zadowolona...


bo kto tutaj jest najważniejszy? ano Ja :skromny:

Małgoś - Sob 25 Sie, 2012 20:09

szymon napisał/a:
bo kto tutaj jest najważniejszy? ano Ja


no właśnie...
i wybierałam między szarpaniną a luzem...
zdecydowanie wolę luz ;)

olga - Sob 25 Sie, 2012 22:06

Dora napisał/a:
A ja go nienawidzę


Małgoś napisał/a:
Ja mojego też nienawidziłam


Ja to chyba jakaś dziwna jestem, nigdy mojego eksa nie nienawidziłam, miałam tylko żal za zmarnowane życie, a teraz nawet żalu nie mam.

leon - Sob 25 Sie, 2012 23:11

olga411 napisał/a:

Ja to chyba jakaś dziwna jestem, nigdy mojego eksa nie nienawidziłam, miałam tylko żal za zmarnowane życie, a teraz nawet żalu nie mam.

Moze najzwyczajniej w swiecie dobrym czlowiekiem Jestes :)

NANA - Sob 25 Sie, 2012 23:15

leon napisał/a:
olga411 napisał/a:

Ja to chyba jakaś dziwna jestem, nigdy mojego eksa nie nienawidziłam, miałam tylko żal za zmarnowane życie, a teraz nawet żalu nie mam.

Moze najzwyczajniej w swiecie dobrym czlowiekiem Jestes :)


Też tak myślę ....

Olga :buziak:

staaw - Nie 26 Sie, 2012 07:31

Jędrek napisał/a:
staaw napisał/a:
Jak wglądała by rozmowa gdyby wszyscy mieli takie samo zdanie?

Jeżeli takie samo jak ja to spokojnie :)

:buahaha:

endriu - Nie 26 Sie, 2012 10:39

a na imprezach masowych nie zaczepiałeś? nie chciałeś się bić?
Tomoe - Nie 26 Sie, 2012 10:42

Hej, to nie jest temat poświęcony analizowaniu stylu picia.
Tomoe - Nie 26 Sie, 2012 11:02

staaw napisał/a:

całą terapię alko przepiłem


I z tego powodu nie masz zaufania do terapeutów? :mgreen:

Pewnie ci na siłę przez lewatywę wlewali... Co za straszni ludzie...

A swoją drogą, jak łatwo jest swój wstyd, strach i poczucie winy przerobić na niechęć, nieufność i urazę do innych ludzi. Wystarczy być alkoholikiem. :)

Iwonka73 - Pon 27 Sie, 2012 09:53

Witajcie, :)

Dobrze, ze tutaj zajrzałam, za jakis czas, nie odnalazłabym swojego wątku ;) Rozrósl się niebagatelnie. Ale to dobrze, dobrze... Mam odpowiedzi, na swoje lęki i znów zrozumiałam, ze to nic złego, jeśli nadal darzę partnera, bylego partnera miłoscią. Obdarzyłam Go najgłebszym uczuciem jakie ja zaznałam do tej pory, tak samo bardzo kocham swoje dzieci tylko miłością matczyną. I jestem bardzo cierpliwa, bardzo...

Chciałabym odnieść się do Waszych wypowiedzi, ale mój post może być dośc duży i czasu potrzebuję.
Wiem, ze powinnam bardziej nakreślić, jak to u mnie było, trochę mi niesmak wracać do tego, zamykam się na te chwile, ale nawet chcę.
Tylko jeszcze jedno pytanie... Czemu twarda miłosć musi byc taka cieżka na sercu? Zaraz wyjaśnie, o co mi kaman i napisze powtórkę z rozrywki z przed półtora roku...

Iwonka73 - Pon 27 Sie, 2012 10:48

Żeglarz napisał/a:
Teraz po 4 latach nadal obserwuję, że ten proces posuwa się do przodu, ale jeszcze nie jest zakończony. Kolejne wydarzenia w moim życiu odsłaniają obszary, które jeszcze muszę przerobić.
To taaak długo trwa?? :(
olga411 napisał/a:
Nic nie napisałaś czy mieszkacie razem czy już w ogóle nie istnieje w Twoim zyciu.
Juz wyjaśniam. Otóż ten związek trwał od 2009 roku, z tego związku urodził się nasz synuś, ma teraz półtora roku. Początek związku był piękny, uczuciowy, ja się zaangazowałam bez reszty, aż obuchem w glowę dostałam, okazalo sie, ze lubił wypić, ale, przecież facet lubi wypić, ok. zrozumiałam, ale coraz częściej i bez okazji i wreszcie sam i tracil prace, ale nie było ciągu, w planach dziecko, dość szybko oznajmiłam, ze będziemy pełną rodziną, ja sie cieszyłam jak dziecko, a partner odleciał w ciąg tygodniowy, nie rozumialm co się dzieje, wierzyłam, ze to przypadek, że się zalamał, ze nie da rady, ze się przestraszył.
O.K. "pomogłam" - przyjęlam, oporządził się, doszedl do siebie, znalazł prace i za 4 tygodnie znów ciąg i znów bajka, znów "pomagałam", a potem już się balam takiego stanu, więc nie wpuszczalam do domu, nachodzenia, spanie na wycieraczce, w piwnicy, w parkach, anaulicy, żebranie, itd... zaliczał meliny.
W ciagi wpadal bardzo często, przynajmniej raz w m-cu, ja w coraz bardziej zaawansowanej ciązy, zaliczałam szpitale, on kolejne preteksty do picia, było coraz gorzej, niby sie rozstawaliśmy, ale wracał, prosil, ze sie zmieni, ze wie ze ma problem, urodziłam w samotnosci, bo Pan był w ciągu, rozstalismy się na ponad dwa m-ce.
Wrócil do synka, pozwoliłam, miłosc do niego była silna i maleństwo... i znów powtórka, co miesiac praktycznie i w końcu Twarda miłosc, pozostał na ulicy aż do chwili kiedy sam sie zgłosi na detoks i terapię w ośrodku, tak sie stało, wrócił na chwilę do domu, pojechał do ośrodka. Tylko wiedzial, ze ma szansę by zacząć od nowa ale bez alkoholu i czul, ze moze do nas wrócić.
Z terapii wrócił, nie pił 10 m-cy i się pokłócił ze mna, ze nie moze tak żyć, że to go przerasta, że dzieci z pierwszego malżeństwa mną manipulują, ze on nie jest ważny i takie tam, pił regularnie co tydzień, w każdy weekend i moja wytrzymalość dobiegła kresu, wpadlam w nerwicę, obwiniałam się, ze to przez moje dzieci, ze to ja jestem winna, i niby przerabiałam terapię dla współuzależnionych, dawalm się podkusić do kłótni, a On już i dzieci zaczął wyzywać, bluźnic na nie, i mnie obelgami obrzucac, czułam sie upokorzona.
W tym momencie wiedzial, ze to mnie najbardziej zaboli i że nie bede bierna na słowa i że mnie sprowokuje do kłótni a tym samym mial powód by pić. Zakończyło się tym, ze kazałm opuścić mieszkanie, by kontynuował picie tam gdzie zawsze na ulicy, posród swoich pokrewnych dusz, szukał stancji, tak by nie znaleźć. pił wieczorami, ale jak już wrociłam w jedną niedzielę ze spaceru z dziećmi a on spal zapity nie wytrzymalam, balam się o dzieci, nie chciałm, by wąchaly alkohol, by współuczestniczyły w jego piciu, zeby nie słuchały awantur, tutaj załączyla się moja matczyna miłość, musze je chronić przed złą atmosfera, a ja byłam w takim stanie, ze już myślałm, zeby sobie coś zrobić, uwerzyłam mu że jestem do niczego, że ani kobieta ani matka, krytyki chłonęłam jednym chaustem, miałam głowę tak zmanipulowana, ze zniknęłam w swoich oczach, było mi wszystko jedno.

I dość krzyknęłam pzrecież ja żyje, jestem, to ja decyduję o moim życiu, gdy tylko znów się pojawił pod moją nieobecnośc, córa z nim rozmawiała, przekazala mu że mimo detoksu i skierowania na ośrodek i tak już go jako partnera nie przyjmę, stwierdził, ze nie musi w takim razie już się leczyć i pije dalej na ulicy, po melinach śpi, włóczy się już z bezdomnymi, którzy juz sami nie nie dają rady ze sobą, sa w oplakanym stanie.

Tym razem wiem, że On musi przestać pić wyłącznie dla siebie, nie dla mnie, nie dla syna, dla siebie, to on musi chcieć, a nie ja, a nie otoczenie.

Wniosek, próbowal się leczyć dla mnie, dla syna, lub by miec przerwę i zdobyć znów komfort do picia, gdy znów mieszkaliśmy ze soba.
I tutaj ten cytat mnie zaintrygował:
olga411 napisał/a:
Myślisz, że gdyby przyszedł do mnie za rok czy dwa trzeźwy, zadbany, w trakcie terapii, z poukładanym planem na życie to przyjęłabym z otwartymi rękami? Ja będę w innym punkcie mojego życia. Nasze drogi rozeszły się.
Czy tak bedzie ze mną? Czy warto? Szczerze - to ja tego czlowieka w duszy nadal darze uczuciem, nie potrafie byc obojetna.

Wiem, ze musze zyc dla siebie i dzieci, tak, to jest priorytet.

Mysza - Pon 27 Sie, 2012 11:23

Iwonka73 napisał/a:
Wiem, ze musze zyc dla siebie i dzieci, tak, to jest priorytet.

i tak właśnie teraz żyj, dla siebie i dla dzieci

Iwonka73 napisał/a:
I tutaj ten cytat mnie zaintrygował:
olga411 napisał/a:
Myślisz, że gdyby przyszedł do mnie za rok czy dwa trzeźwy, zadbany, w trakcie terapii, z poukładanym planem na życie to przyjęłabym z otwartymi rękami? Ja będę w innym punkcie mojego życia. Nasze drogi rozeszły się.
Czy tak bedzie ze mną? Czy warto?

a nad tym nie zastanawiaj się wcale, bo to żadna rzeczywistość, nic stałego na czym możesz się oprzeć, to ... niepotrzebne kręcenie filmów i komplikowanie prostych spraw...
jeśli minie ten czas i tak się zdarzy, że on przyjdzie ...wtedy będziesz się zastanawiać i myśleć (albo i nie ;) ) co chcesz zrobić z tym fantem,
teraz nawet nie ma nad czym się zastanawiać...
teraz żyj dniem dzisiejszym , jak potrafisz najlepiej :)

Iwonka73 - Pon 27 Sie, 2012 12:00

Mysza napisał/a:
teraz nawet nie ma nad czym się zastanawiać...
teraz żyj dniem dzisiejszym , jak potrafisz najlepiej
:buziak:

A jutro lecę na terapię grupowa, i jak pomyślę, ze to juz jutro to mi serducho rosnie, kiedyś, lęk, teraz radosć :) W zeszłym tygodniu doznałm wstrząsu emocjonalnego, ale faktycznie lepiej usłyszeć prawdę o sobie - zrobiłam z siebie ofiare losu.

Przeciez jestem niezalezną kobieta, w tak dobrej sytuacji i moralnej i materialnej, no finansowej bym nie powiedziala, ale pieniażki szczęścia nie dają, są one wyłącznie niezbędne do przeżycia. Były partner nadmienie, że był tylko raz u mnie zameldowany tymczasowo, ale po wczesniejszych zajściach, juz nie przedłuzyłam meldunku, bo wówczas, to ja musiałam wychodzić z domu i mnie nie wpuścił - zdarzyło się tak raz - nocowałam u ludzi przez dwa dni, teraz to ja mam komfort życia, bo mieszkam w domu, mam do tego prawo, dzieci nie musze ciągnać nigdzie, a On musiał opuszczać mieszkanie. Jako czlowieka szkoda mi Go, przecież nie byl od zawsze alkoholikiem, gdzieś kontrola zanikła, słabość charakteru. Z pewnoscią kiedyś, gdy bedzie chcial zobaczyć się z synkiem nie odbiorę mu tego prawa.

O.k. uciekam do moich dzieci i jade do miasta - papa ;) ;)

Tomoe - Pon 27 Sie, 2012 14:03

Iwonka73 napisał/a:
słabość charakteru


Dziwna interpretacja uzależnienia od alkoholu. :mysli:

Powodzenia w Twoich przedsięwzięciach, Iwonko. :)

Mysza - Pon 27 Sie, 2012 16:22

Iwonka73 napisał/a:
Przeciez jestem niezalezną kobieta, w tak dobrej sytuacji i moralnej i materialnej, no finansowej bym nie powiedziala, ale pieniażki szczęścia nie dają, są one wyłącznie niezbędne do przeżycia.

otóż to...zrób sobie taką małą inwenturkę, co masz, co dla siebie samej zrobiłaś, ile osiągnąłeś w swoim życiu na rożnych płaszczyznach, czego jeszcze chcesz i czy wierzysz, że potrafisz to osiągnąć?
Nie dzięki niemu, nie razem z nim...Ty sama ile osiągnęłaś dla siebie samej...
Zajmij się swoim życiem i życiem swoich dzieci... nie jego życiem, bo czynny alkoholik jest zbędnym balastem... nie dźwigaj jego choroby...masz swoją, wystarczająco ciężką...wiem, bo sama odczułam ten ciężar ;)
powodzenia i trzymam za Ciebie :kciuki:

Iwonka73 - Śro 29 Sie, 2012 10:30

Tomoe napisał/a:
Iwonka73 napisał/a:
słabość charakteru

Dziwna interpretacja uzależnienia od alkoholu.
Za słaboscią wg. mnie kryje się słaba psychika, brak silnej woli, brak motywacji, ale ja i tak do końca nie zglebię tej choroby alkoholowej, bo i po co? Jedynie tłumaczę sobie partnera zachowania. Widzialm, ze się stara, ale nic ze swoim życiem nie zrobił, nie pomogly prośby o terapię, bo przeciez On zyje normalnie, tylko to ja mam problem z zaakceptowaniem Go takim jakim jest.

Mysza dziękuję.

Wczoraj niestety ale nie byam na terapii i prędko tam nie dojadę. Niestety nie bylo komu zostać z moimi dziećmi - każdy ma swoje sprawy, a ja mam sama sobie poradzić, bo to mój problem, no właśnie mój problem, tylko, ze dzieci nie można tam wziąć ze sobą, pytałam, no nic.
Próbuję dziś sobie radzić z emocjami i jestem na NIE, nic mnie nie obchodzi, mam dzień buntownika bez powodu!!

Małgoś - Śro 29 Sie, 2012 10:55

Iwonka73 napisał/a:
każdy ma swoje sprawy,

teraz masz o jedną więcej... albo poustawiasz wg rangi, co dla Ciebie jest ważne... może coś poprzestawiasz, może poprosisz o pomoc by wyjść z domu... Wszystko zależy od Ciebie. Jeśli nie chcę - szukam powodu, jeśli chcę - szukam sposobu.
Kombinuj... 8)

Mysza - Śro 29 Sie, 2012 11:04

Iwonka73 napisał/a:
ja i tak do końca nie zglebię tej choroby alkoholowej, bo i po co

nie wiem, czy czytałaś już niezbędnik dla współ..., na początek polecam http://komudzwonia.pl/vie...p=327559#327559
daje takie spojrzenie z perspektywy na zachowanie współ...i jej... powolne "umieranie" w związku z czynnym alko...
Iwonka73 napisał/a:
Próbuję dziś sobie radzić z emocjami i jestem na NIE, nic mnie nie obchodzi, mam dzień buntownika bez powodu!!

takie dni przychodzą i odchodzą :pocieszacz:
bywają złe, gorsze, jeszcze gorsze....możesz być na NIE, możesz się buntować, możesz nie robić NIC, najważniejsze żebyś nawet w tym okresie "przeczekiwania" tych dni, nie cofnęła się ani na kroczek w swoich postanowieniach...bo co innego nie iść do przodu (ze swojego doświadczenia wiem, że czasem trzeba przystanąć by nabrać sił) a co innego cofać się i wracać do znanych schematów.
Terapia to podstawa wg mnie, żeby sobie z naszą dysfunkcją poradzić...szukaj sposobów żeby na niej być... potrafi odmienić życie (to też wiem z własnego doświadczenia)

Iwonka73 - Śro 29 Sie, 2012 11:18

Mysza napisał/a:
Terapia to podstawa wg mnie, żeby sobie z naszą dysfunkcją poradzić...szukaj sposobów żeby na niej być... potrafi odmienić życie (to też wiem z własnego doświadczenia)
Wiem, wiem... jestem już na takiej scieżce i dla mnie jest krzywda, z nie ma mnie na spotkaniu. Dziś jestem zła, bo wczoraj nie byłam, nie wygadałam sie, a ja muszę gadać, gadac, gadać.... wtedy emocje gdzies ulatują, pobluźnić troszkę :oops: czego kiedyś nie tolerowałam, taka odskocznia, hehe. O już mi lepiej :D Ja sobie dziękuję, z mam charakter o pogodnym usposobieniu, i potrafię zabić złość śmiechem :) Te kroczki są trudne, ale idę do przodu
Mysza napisał/a:
(ze swojego doświadczenia wiem, że czasem trzeba przystanąć by nabrać sił) a co innego cofać się i wracać do znanych schematów.
O.K. dziś przystanęłam na chwilę, ale tylko rano, a po południu ide do przodu.

Myszo bardzo mi pomagasz, nawet nie wiesz jak bardzo. Dziękuję, ze piszesz do mnie :)

Aha napiszę coś o sobie. Kiedyś bylam potulna, wystraszona, skłonna nikomu niczego nie odmawiać, uczynna do bólu, brak asertywności. Te lata doświadczen w zlych chwilach upewniły mnie, że mam prawo być i złośliwa i pogodna, i uczynna, i zabawna, i jak nie mam ochoty na coś, to nie staję na glowie - podoba mi się to, czuję wtedy większą siłę i moje JA jest coraz silniejsze. Czy to złe emocje, chwilowe? Nie chcę się więcej pytać, chcę być pewna swoich emocji, ze można być i nieposkromioną kobietą i taką do rany przyłóż. :)

Mysza - Śro 29 Sie, 2012 11:33

Iwonka73 napisał/a:
Te kroczki są trudne, ale idę do przodu

kiedy pokonujemy trudności i idziemy do przodu... prócz radości jaką z tego mamy, rośnie też poczucie naszej wartości :)
(to taki legalny, zdrowy "dopalacz")
Iwonka73 napisał/a:
dziś przystanęłam na chwilę, ale tylko rano, a po południu ide do przodu.

ważne by dawać sobie przyzwolenie na te "przystanki'...przez tyle czasu życia z alko zmuszamy się wciąż do czegoś, działamy wbrew sobie, ciągle z przekonaniem że dzisiaj , już, teraz ...musimy sobie poradzić...
a czasem ...możemy sobie nie radzić, możemy chcieć odpocząć, możemy chcieć się zatrzymać, ale tylko po to by za chwilę znowu ruszyć w jedynym dobrym kierunku :okok:

Iwonka73 - Pią 31 Sie, 2012 23:01

Mysza napisał/a:
takie dni przychodzą i odchodzą
Oj tak i jak długo to potrwa?
Znów mam problem i dylemat...
a może Wy mozecie mi pomóc wybrnąć z tej sytuacji.
Partner jest na ulicy już dość długo, miał skierowanie na detoks, ale go nie przyjęli,
bo pierwszestwo maja osoby z terenu mojego powiatu,
On nie jest stąd i nie posiada żadnego meldunku,
a stary jest z innego powiatu, wiec z braku miejsc poszedł znów pić...
teraz zgubił papiery, został tragicznie pobity, wciąż na ulicy,
udzielili mu pomoc doraźną na szpitalu - wszystko wiem od kierownictwa Monar,
gdzie się zgłosił o pomoc i od córki, ze mną nie ma śmiłości już rozmawiać, wie, ze i tak go nie przyjmę.
W Monarze jednak stwierdzili, że jeśli nie jest stąd to ktoś musi jakimś cudem pozwolić mu na przespanie się bez alkoholu, by mógł być przyjety na detoks - warunek we krwi ma nie byc promili i zaczyna się mój dylemat, bo rzekomo tylko ja mogę to zrobić,
On nie ma tutaj nikogo oprócz tych, od których kupuje alkohol i bezdomnych zapewne
nadmienię, ze dostał już skierowanie na ponowny pobyt w ośrodku.
Bronie się przed tym jak mogę ze względu na dzieci :(
Mam go teraz szukać i ściągać do domu? wiem, że tak było i poprzednio. Chol...a, mam ogromny problem.
To jest człowiek, który nie potrafi wyjść z ulicy bo mam dośc...
Ani Caritas nie pomaga, ani Albert, ani noclegownia,
bo nie jest mieszkańcem mojego powiatu, ale mamy prawa :evil:

Czy jestescie w stanie mi pomóc?

Janioł - Pią 31 Sie, 2012 23:12

Iwonka73 napisał/a:
bo nie jest mieszkańcem mojego powiatu
meldunek tymczasowy rozwiązuje sprawę , tak zalatwiałem miejsce w ośrodku dla potrzebujących pomocy meldując ich na 2 miechy u mnie
Dora - Sob 01 Wrz, 2012 02:23

Co Ty proponujesz ! Żadnego meldunku ! |Oszalałeś ?
Dora - Sob 01 Wrz, 2012 02:27

Odetnij się, niech Cię nie interesuje, jak zdycha. Mówisz nie, jak ktoś zadzwoni, i tyle.. Trochę egoizmu ! Przestań...
Janioł - Sob 01 Wrz, 2012 02:58

Dora napisał/a:
|Oszalałeś ?
mam inne zdanie na ten temat meldunek trwa na czas określony w dokumencie czyli 2 lub 3 miesiące po czym wygasa robiłem to wielokrotnie jak nie masz pojęcia się nie wypowiadaj , a czy mu pomoże czy nie to kwestia jej sumienia .
Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 08:13

Iwonka73 napisał/a:
z braku miejsc poszedł znów pić...


Poszedł pić z braku miejsc?
A nie z powodu swojego uzależnienia, którego nie leczy?
I ty to kupujesz, tak?

Powiem krótko: To jest JEGO życie i JEGO odpowiedzialność. Nie twoja. Ani moja. :)

dromax - Sob 01 Wrz, 2012 14:05

Iwonka73 napisał/a:
Partner jest na ulicy już dość długo, miał skierowanie na detoks, ale go nie przyjęli,
bo pierwszestwo maja osoby z terenu mojego powiatu,
On nie jest stąd i nie posiada żadnego meldunku,
a stary jest z innego powiatu, wiec z braku miejsc poszedł znów pić...
teraz zgubił papiery, został tragicznie pobity, wciąż na ulicy,
Czy jestescie w stanie mi pomóc?

cf2423f a PO CHOLERĘ TOBIE TAKI ALKOHOLIK? Po co tobie on do szczęścia? Tym bardziej, że to nie mąż tylko jakiś tam partner. Zostaw człowieka samemu sobie - gdy osiągnie DNO - sam się gdzies zgłosi. Kryzys mu się samoistnie spiętrza wlaśnie. i o to chodzi.

pterodaktyll - Sob 01 Wrz, 2012 15:18

dromax napisał/a:
PO CHOLERĘ TOBIE TAKI ALKOHOLIK? Po co tobie on do szczęścia? T

Chyba po raz pierwszy się z Tobą zgadzam. Na cholerę Ci taki alkoholik........poczekaj, daj czas czasowi (trywializm ale jakże prawdziwy)

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 20:57

dromax napisał/a:
Tym bardziej, że to nie mąż tylko jakiś tam partner.


:[ :[ :[

pterodaktyll - Sob 01 Wrz, 2012 21:00

pannamigotka napisał/a:
:[ :[ :[

Czego się ciskasz? Nie wszyscy jeszcze rozumieją istotę związków partnerskich i tradycyjny model rodziny jest jedynym i słusznym sposobem na życie...........bez względu na patologie jakie potrafią w nim występować

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:10

Co czynny alkoholik ma wpólnego z pojęciem "partner"? :mysli:
I co związek z czynnym alkoholikiem ma wspólnego z partnerstwem? 8|

pterodaktyll - Sob 01 Wrz, 2012 21:13

Ja pisałem w sensie ogólnym a nie w kontekście tego, że ktoś jest związany z czynnym alko
To chyba oczywiste, że to nie jest związek tylko kolejny przejaw patologii. Może zbyt skrótowo napisałem

szymon - Sob 01 Wrz, 2012 21:56

Tomoe napisał/a:
I co związek z czynnym alkoholikiem ma wspólnego z partnerstwem? 8|


ze swojego krótkiego doświadczenia mogę napisać, że NIC

EmEr - Nie 02 Wrz, 2012 12:00

fakt!
Iwonka73 - Pon 03 Wrz, 2012 10:51

Witam serdecznie :)

Dziękuję za wszystkie posty.

Z tym meldunkiem tymczasowym, to ja się obawialam Go zameldowac, chociaż na 2 m-ce, ponieważ już byl u mnie meldowany kiedys na rok, ale wtedy to ja wychodziłam z domu, spał pod drzwiami, nie wychodził z klatki, bo on ma meldunek i straz i policja umywała rece, przeciez mieszka wiec niech trzexwieje w domu... potem jak wygasł meldunek juz sie bałam takiego wyjscvia, a zapasem miałam rodzić.... to skomplikowane.

Przypomniaam sobie, jak właśnie chcialam zeby wtrzeźwiał w domu i nie chciałam go wypuścić z domu, prosilam połóz się, ale On mial za mało we krwi alkoholu musiał wyjsć i wezwał policję na mnie, wtedy juz nie był zameldowany, to bylo tuż po wygaśnieciu meldunku i policja przyjechała i On złożył donos, ze tu nie mieszka a ja Go nie chce wypuscić z domu, ze mu ograniczam wolność i swobodę życia. Poraniony ten facet. I oczywiscie wyszedł i na mrozie pił ile wlezie... To są dwie osobowosci jak pije i nie pije...

czyli i tak noedobrze i tak niedobrze, jak alko chce pić to nie ma bata i żadne argumenty nie docierają...

A teraz do sprawy wróce, tej swieżej,
nie pomoglam,
nie szukałam,
po całym dniu i nocy juz mi przeszlo
i pojawiło sie zobojętnienie
i egoizm ( trochę mi wstyd bylo za to).
Jesli jest gdzieś nawet u kogos na melinie,
i jeszcze sie nigdzie ponownie nie zgłosił
o skierowania na detoks
czyli nie ma zamiaru wrezygnować z życia na ulicy...

Tak, właśnie tak myślę, niech teraz sam dojdzie do takiego dna, ze On sam postanowi, ze On chce dla siebie wykonać kroki wychodzenia z uzależnienia. Ja juz mam swoje zycie, szkoła sie zaczyna, mam obowiązki wobec siebie i dzieci.

Już nie ma partner jestem Ja i ojciec mojego synka. Pomaga mi takie myślenie. Nie chcę sie oszukiwać, panicznie boję się żyć z takim człowiekiem i nie chce, już nigdy nie będziemy mogli byc razem, to nie na moje siły i charakter.
Jestem wrażliwa kobietą o gołebim serduszku,
ale obecnie znerwicowaną,
wazniejszy jest mój spokój i opanowanie własnie w takich kwestiach...

Dziękuję.

Mysza - Pon 03 Wrz, 2012 11:07

Iwonka73 napisał/a:
A teraz do sprawy wróce, tej swieżej,
nie pomoglam,
nie szukałam,
po całym dniu i nocy juz mi przeszlo
i pojawiło sie zobojętnienie
i egoizm ( trochę mi wstyd bylo za to).

To jest dorosły człowiek...chory na alkoholizm, ale zdolny do podjęcia decyzji o leczeniu się, jak każdy inny, on jest odpowiedzialny za swoje życie...
Ty bądź odpowiedzialna za swoje i za życie swoich dzieci
Egoizmu nie ma co się wstydzić, jeśli nie zajmiesz się sobą to nikt za Ciebie tego nie zrobi, a jeśli znajdzie się nawet taki ktoś, to.... znowu będziesz uzależniona od jego zajmowania się Tobą, od jego opieki i kiedy zdarzy sie, że przestanie... mocno Cię to zaboli...
Iwonka73 napisał/a:
wazniejszy jest mój spokój i opanowanie

:okok:

Iwonka73 - Śro 05 Wrz, 2012 09:39

A jednak dałam sie zwieźć mojemu sumieniowi. Obdzwoniłam instytucje od strony prawnej i administracyjnej. Chodzi o brak jakichkolwiek dokumentów i fakt, ze ma liczne obrazenia oczu, twarzy glowy ciała, co zrobić z czlowiekiem pobitym, czy zostanie przyjęty na detoks, są ośrodki, gdzie się okazalo nie potrzeba żadnych dokumentów, tylko zaświadczenie od lekarza z pogotowia, ze moze przebywać na detoksie i otrzymywać leki. Warunek trzeźwy i obdukcja. :bezradny:

Spotkalam Go na ulicy... On mówi, ze nie chce już tak żyć, ale nic z tym nie robi, już się wgryzł w otoczenie ludzi bezdomnych, radzi sobie. Prosil mnie o coś do jedzenia, kupiłam pieczywo i jogurt, tyle mogłam zrobić i przy nim dzwoniłam do Pana, który wyjaśnił ze nie potrzebuje dokumentów jedynie wolę wyjścia z tego dołka, i powiedzialam, ze ma się zgłosić na pogotowie, ze są ludzie, którzy mu pomogą przebrnac, ale On swoje, ze przy mnie by sie otrzasnał. Ze przebrnie trzeźwienie a teg sie najbardziej boi, paniczny strach, ja wiem, bo widzialm go nieraz w takim stanie a potem szybko detoks.
Ale ja juz nie mogę tak postąpic, nie tym razem...

Później tam pojechałam na pogotowie do dr. i spytalam się czy się pojawil, bo juz jednak jest znany... Niestety, nie. Porozmawialm z dr. i mnie uspokoiła, że dla mnie wiadomość powinna wystarczyć dostycząca, ze żyje, a jak to juz Jego sprawa, a Ja mam spokojnie sobie żyć jak teraz postanowiłam. Ma rację.... I bez poczucia winy

O.K. Ja uspokoiłam sumienie wedle nawet jego rodziny, która niestety jest baaardzo daleko i nieliczna :( Przekazalam informację, ze sobie radzi i zeby się zajęli swoimi sprawami, co ja też zrobię.

Nie mamy wpływu. Ale chociaz wiem,

Linka - Śro 05 Wrz, 2012 10:40

Iwonka73 napisał/a:
Nie mamy wpływu. Ale chociaz wiem,
:pocieszacz:
Iwonka73 - Śro 05 Wrz, 2012 11:28

Wkradł się bląd literowy w moim poscie i nie moge już go zaktualizować...

"mojemu sumieniu" powinno być, sorki i niedokońcvzyłam myśli,

(...) wiem, że ja na pewno wykonałam kawał dobrej pracy nad sobą, bo do całej tej sytuacji i okazania zdjęcia, w celu zidentyfikowania zwlok (wcześniej nie pisałam o tym....) byłam opanowana, i jestem nadal :)

Żeglarz - Śro 05 Wrz, 2012 11:48

Iwonka73 napisał/a:
O.K. Ja uspokoiłam sumienie wedle nawet jego rodziny, która niestety jest baaardzo daleko i nieliczna Przekazalam informację, ze sobie radzi i zeby się zajęli swoimi sprawami, co ja też zrobię.

Nie mamy wpływu. Ale chociaz wiem,

Och Iwonko, współczuję Ci.
Cały czas masz w sobie wewnetrzną walkę. Jest to stan niezdrowy i niedobry dla Ciebie.
Zdrowa będziesz wówczas, gdy sytuacja w jakiej jest Twój partner nie będzie rodziła w Tobie niepokoju. Ani o niego, ani wyrzutów sumienia.
Fizycznie sobie poradziłaś, uwolniłaś sie od Jego obecności i zwiazanych z tym problemów, jednak emocjonalnie masz jeszcze dużo do zrobienia.
Zajmij się swoim zdrowiem. Zatroszcz się o siebie. I to wcale nie jest egoim.

luana - Śro 05 Wrz, 2012 14:16

witam Iwonka,

tak na szybkiego przeczytalam Twoje ostatnie wpisy.
I wiesz co ?
przypomniala mi sie pewna historia, pewnego dzis juz trzezwiejacego alkoholika.
Niedlugo bedzie obchodzil swoja 5 rocznice trzezwosci.
ale jak do tego doszlo

alkoholik mieszkal i pracowal w Niemczech. Czekal na odwiedziny swojej pani, z ktora dzielil swoje alkoholowe zycie od 10 lat. tak bardzo cieszyl sie na jej przyjazd, ze postanowil wyremontowac mieszkanie, kupil nowe nastrojowe lampki, farbe, tapety,-ogolem romantyczna perfekcja.W czasie remontu postanowil sie wspomoc piwkiem. W sobote obudzil go jej telefon, ze wlasnie wyjezdza. Kiedy rozejrzal sie po mieszkaniu, zobaczyyl, ze do remontu zdarzyl poodsuwac jedynie meble. A co robil przez reszte ostatnich 3 dni nie pamietal. Po kilku klinach stwierdzil, ze do jej przyjazdu ( a miala przybyc wieczorem) upora sie z remontem. W nocy obudzilo go straszne kopanie do drzwi.
W drzwiach stala sasiadka oznajmiajac, ze jego ow panna stoi na dole, od pol godz. dzwoniac na domofon.
Remont jeszcze jakos jej umknal, miala zostac kolejnych 7 dni. Jednak po 3 dniach jego pijanstwa, ublizania spakowala sie i wyjechala.
On zas obrazony, skrzywdzony jej postepkiem postanowil zalac smuty.
Przez kolejne 2 tyg.nie powrocil do remontu ,a nawet nie przespal ani jednej nocy w swym mieszkaniu.
Ogolem mial w du***- byl przeciez strasznie skrzywdzony....
Pewnego dnia obudzil sie w szpitalu.
Pielegniarrka oznajmila mu, ze karetka sciagnela go z ulicy. Byl strasznie pobity i... pijany.
Po 2 tyg. pobycia w szpitalu wypisano pasozyta,ktory juz po 2 piwkach postanowil odszukac swojego zywiciela i udal sie do Polski do swojej panny.
Z wielkim bukietem, kieszeniami pelnych obietnic stanal w jej drzwiach.
A ona z wielkim ironicznym usmiechem wypowiedziala kilka slow .
"facet- ty dla mnie umarles-rozumiesz umarles!! Jezeli jeszcze raz sprobujesz sie ze mna skontaktowac, wezwe policje"i trzasnela drzwiami. (Te slowa i ten usmiech do dzis wspomina z bolem)

I tym razem stalo sie cos,co alko zaskoczylo. A wiesz co?
pierwszy raz alko nie zapragnal juz zapic smuta, swiat jaki znal runal.
Byl nie wierzacy, ale jednego wybawcy ttego dnia w myslach przywolywal-Boga.
Tak wiec niczym atleta polecial do kosciola. Mial szczescie. Spotkal tam mlodego ksiedza, ktory poswiecil mu 4 godz. swojego swietego czasu. Rozmowe zakonczyl slowami
"chlopie alkohol powinien cie rozweselac, a nie zabijac"

i tak zaczela sie jego wielka,trzezwa przygoda.

pietruszka - Śro 05 Wrz, 2012 17:04

Iwonka73 napisał/a:
i egoizm ( trochę mi wstyd bylo za to).

wiesz... czasem się mówi o tzw. zdrowym egoizmie, osobiście wolę określenie :zdrowa miłość własna, a najbardziej do mnie kiedyś przemówiło: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego, ALE NIE BARDZIEJ.

Iwonka73 - Nie 09 Wrz, 2012 10:13

luana napisał/a:
A ona z wielkim ironicznym usmiechem wypowiedziala kilka slow .
"facet- ty dla mnie umarles-rozumiesz umarles!! Jezeli jeszcze raz sprobujesz sie ze mna skontaktowac, wezwe policje"i trzasnela drzwiami. (Te slowa i ten usmiech do dzis wspomina z bolem)

I tym razem stalo sie cos,co alko zaskoczylo. A wiesz co?
pierwszy raz alko nie zapragnal juz zapic smuta, swiat jaki znal runal.
To znaczy, ze, gdy mnie faktycznie zabraknie w jego umyśle, to On zaprzestanie się zadreczać i zalewać smuty i w koncu stanie na drodze do trzeźwości? Jeśli tak, to zapewne tak uczynię.

Myślę o wyprowadzce z mojego rodzinnego miasta i to już nowy krok ku nowemu życiu.

Odnośnie wcześniejszych wydarzeń... Już nie muszę nic udowadniac, otóż za pośrednictwem znajomej grzecznościowo został sprawdzony, czy trafił pobity do szpitala, tak, okazalo się, ze tak, badania wszystkie wykonane, tyle ze nie zabral wypisu ze szpitala, był tylko w szpitalnym oddziale ratunkowym, ale jednak mówił prawdę o pobiciu. Oczywiście zabrali go w upojeniu niezłym alkoholowym...

Wczesniej, czy później będzie chcial wrócić, u mnie są wszystkie Jego rzeczy i dokumenty :szok:

jeszcze czasami jestem pogubiona, wracają te chwile, gdy się poznaliśmy, bardzo miłe, zauroczenie the best cf2423f Potem już tylko rozterki przeplatane uczuciem. I tak sie biję w sobie z moimi uczuciami, chole...a - jak to przetrwać??!!

pietruszka napisał/a:
Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego, ALE NIE BARDZIEJ.

:bezradny: nie bardziej od siebie??

Mysza - Nie 09 Wrz, 2012 10:36

Iwonka73 napisał/a:
To znaczy, ze, gdy mnie faktycznie zabraknie w jego umyśle, to On zaprzestanie się zadreczać i zalewać smuty i w koncu stanie na drodze do trzeźwości? Jeśli tak, to zapewne tak uczynię.

Znaczy, że dobrze by było żebyś przestałą się zadręczać jego chorobą i jego ewentualnym trzeźwieniem...a zaczęła myśleć o sobie, bo chociaż faktu tego, my współuzależnione nie dopuszczamy do siebie, to chociaż nie pijemy, mamy nie mniejszy problem niż alkoholicy...oni pija a my się nimi "narkotyzujemy"...
Kiedy przychodzi taka chwila, że w umyśle, zamiast onego jesteś TY...to wtedy dopiero dostrzegasz swój poprzedni stopień "zakręcenia" wokół kogoś na kogo nie masz absolutnie wpływu, życie nieswoim życiem z wszystkimi tego konsekwencjami.

Klara - Nie 09 Wrz, 2012 10:37

Iwonka73 napisał/a:
To znaczy, ze, gdy mnie faktycznie zabraknie w jego umyśle, to On zaprzestanie się zadreczać i zalewać smuty i w koncu stanie na drodze do trzeźwości?

Takiej gwarancji nie ma.
W wielu wypadkach to się sprawdziło, a w równie wielu - nie.
Okazuje się, że czasami alkoholik zaczyna trzeźwieć bez żadnych zabiegów z zewnątrz. Tak "sam z siebie", ale nikt nie wie jaka jest prawidłowość, nawet sami alkoholicy, bo tej choroby NIE DA SIĘ ZROZUMIEĆ.
Chodzi o to, żebyś przestała sobie zaprzątać nim głowę, bo on będzie manipulował Tobą tak długo, jak długo Ty będziesz reagowała na jego sygnały.
Nie zajmuj się NIM. On już żyje tak jak chce.
Zajmij się WYŁĄCZNIE sobą i teraz TY zacznij wreszcie żyć tak jak chcesz, a nie skakać pod dyktando jego zapić i wytrzeźwień.
Iwonka73 napisał/a:
:bezradny: nie bardziej od siebie??

To już jest nadinterpretacja ;)
Napisano przecież JAK SIEBIE :D

Iwonka73 - Pon 10 Wrz, 2012 10:19

Dziękuję Wam bardzo...

Teraz czytam Was ze zrozumieniem - rozsądek jest tutaj najlepszym doradcą :)

luana - Pon 10 Wrz, 2012 11:25

Iwonka73 napisał/a:
I tak sie biję w sobie z moimi uczuciami, chole...a - jak to przetrwać??!!


czesto niestety beda powracac jeszcze takie emocjonalne bijatiki.
Niedawno jedna z formuowiczek napisala, ze najlepiej w takich chwilach to nie byc samemu, zajac sie czyms milym albo "pozytecznym".
ja osobiscie wyprobowalam i mi pomoglo,co oczywiscie nie oznacza, ze emojce minal. Latwiej jest je przetrwac.
Mi tez pomaga pisanie tu na forum i czytanie innych.
Czasem pozwala to spojrzec na swoja sytuacje z dystansem, a to czasem tez jest pomocne.
pozdrawiam
lu.

Iwonka73 - Pon 10 Wrz, 2012 11:34

luana napisał/a:
najlepiej w takich chwilach to nie byc samemu, zajac sie czyms milym albo "pozytecznym".
luana napisał/a:
Mi tez pomaga pisanie tu na forum i czytanie innych.
Co też czynię kochana :) Jestem tutaj z Wami wtedy. Teraz pójdę z moim maluszkiem i sąsiadką na spacerek, bo przyszla do mnie :) A jak mam dola to myję naczynia i wyrzucam ubrania z szafek i ukladam od nowa na kancik, hehe.

Buziole dla was i bądźcie ze mną :prosi:

Iwonka73 - Nie 16 Wrz, 2012 14:51

Witajcie :)

A ja czuje sie samotnie :( Mam dzieci przy sobie, mam co robić, ale mi jest co jakis czas i tak źle?

Już 5 tygodni jak tatuś synka jest gdzieś... Wszystkie rzeczy są przygotowane do odebrania wraz z dokumentami, ale nie zgłasza sie po nie :mysli:
Widziano go już schludnie ubranego i twarz widoczna jest (opuchlizna zeszla po pobiciu).
Strasznie mnie to gnębi 8| . Wolałabym wiedzieć, czy zamieszkał u kogoś, czy jednak zgłosil sie na leczenie...
Mam jakiś kryzys przeokropny :uoee:
Nie moge sobie miejsca znaleźć :evil:
Wciaż o Nim myślę, ale wiem, jak wazny jest spokój, opanowanie emocji i przeczekanie tych zlych myśli i tej choler...ej chęci odnalezienia Go, aż mi wstyd. Jak długo można mieć ciągi?? Chyba, ze faktycznie Jemu takie zycie odpowiada i nie zamierza nic z tym zrobic, to chociaż by tych rzeczy nie było w domu... a tak to, ach... i ja znów o Nim...

Ja jestem jestem, dzieci szkoła obowiązki, spacerki, spotkania odnawiam, tak, tak...

Ale ile to trudu... ech... i zaczęłam od netu sie uzalezniać... :( Szperam, czytam, ploteczki przegladam, to forum, na gg posiedzę... ajajaj... Mało mam znajomych odwiedzajacych moje mieszkanko, oj mało... :szok:

Linka - Nie 16 Wrz, 2012 15:30

Iwonka73 napisał/a:
A ja czuje sie samotnie :( Mam dzieci przy sobie, mam co robić, ale mi jest co jakis czas i tak źle?

też czasami tak mam, niestety...
Iwonka73 napisał/a:
Wciaż o Nim myślę,

to minie z czasem :pocieszacz:

EmEr - Nie 16 Wrz, 2012 15:55

Linka napisał/a:
Iwonka73 napisał/a:
A ja czuje sie samotnie Mam dzieci przy sobie, mam co robić, ale mi jest co jakis czas i tak źle?


też czasami tak mam, niestety... Iwonka73 napisał/a:
Wciaż o Nim myślę,


to minie z czasem



TEZ TAK MAM - TEZ MAM TAKA NADZIEJE

Dzis wiem gdzie jest (na leczeniu), ale wcale mi to nie pomaga...
snuje sie z kata w kat choc mnustwo do zrobbienia - przy kompie pare godzin z przerwami, ale wiem, ze to sie zmieni - dzieczynom(i chlopakom tez )sie odmienilo to i nam sie uda, tylko trzeba sily i czasu (i konsekwencji!!)
Iwonka pozdrawiam Cie i trzymaj sie cieplutko
:pocieszacz:

Iwonka73 - Nie 16 Wrz, 2012 16:16

Konsekwencja... ajaj, jakie to ważne. Ja nawet wybierając się do miasta to już szukam miejsc wolnych od skupiska ludzi bezdomnych i alkoholików na ulicy, ja znam te miejsca doskonale, więc i z odnalezieniem Go nie byłoby klopotu, tylko po co? Po co sobie utrudniać zycie? A gdzie zachowanie "twardej miłości"? Wszystko bym popsuła, Jemu bym zaszkodziła, wiem o tym doskonale.

A wiecie, zę nawet zazdrość m i przemkneła przez głowę, chora zazdrość, ze inna kobieta Go wzieła do domu i się nim "zaopiekowała", ale po rozmowie z naszą mądrą "myszką" bardzo szybko dotarlo do mnie, ze jednak nie tyle zazdrosć, co złość, bo ona mu nie pomoże :nie:
Wręcz przeciwnie wykuruje, zastosuje domowy detoks, zapewni komfort do kolejnego ciągu!! I dopiero, kiedy z wycieraczki zacznie Go zbierać zacznie dostrzegać, ze On jest rzeczywiscie chorym człowiekiem i przejdzie tą samą drogę życia z Nim co ja, ach... :bezradny: I tak wkoło...
Zawsze sie znajdzie jakaś chora "pomoc" :(

Ale moze jednak się okazać, ze trafił na terapię, to już będę spokojniejsza. :] Oczywiscie, jeśli ta terapia będzie z Jego nieprzymuszonej woli :tak:

I taka myśl mi przyszła do głowy, ze alkoholik szybciej by trafial z własnej woli na terapie do ośrodków, gdyby bliscy, znajomi reagowali prawidłowo i stosowali własnie "twarda miłość" :bezradny:

Dziekuje, ze nie jestem sama w tym wsyztskim :)

staaw - Nie 16 Wrz, 2012 16:38

Iwonka73 napisał/a:
I taka myśl mi przyszła do głowy, ze alkoholik szybciej by trafial z własnej woli na terapie do ośrodków, gdyby bliscy, znajomi reagowali prawidłowo i stosowali własnie "twarda miłość"

Bardzo mądre myśli przychodzą Ci do głowy... :tak:

Pozwolić alkoholikowi decydować o sobie, a on albo zmądrzeje, albo umrze.
Ale to powinien być jego wybór...

szymon - Nie 16 Wrz, 2012 16:41

staaw napisał/a:
Pozwolić alkoholikowi decydować o sobie, a on albo zmądrzeje, albo umrze.
Ale to powinien być jego wybór...


to ja tylko zamienię kolejność

staaw napisał/a:
Bardzo mądre myśli przychodzą Ci do głowy... :tak:

luana - Nie 16 Wrz, 2012 17:17

Iwonka73 napisał/a:
Ale ile to trudu... ech... i zaczęłam od netu sie uzalezniać... Szperam, czytam, ploteczki przegladam, to forum, na gg posiedzę... ajajaj... Mało mam znajomych odwiedzajacych moje mieszkanko, oj mało...

wlasnie tak bylo na poczatku u mnie. Nie odsc, ze ja nie mialam do kogo pojsc, to nikt tez nie przychodzil do mnie.

Iwonka73 napisał/a:
A ja czuje sie samotnie Mam dzieci przy sobie, mam co robić, ale mi jest co jakis czas i tak źle?

Iwonka, ja tak sie czulem przed dwoma laty. Kiedy alka sie pozbylam, myslalam, ze wreszcie moje zycie zmieni sie pozytywnie. A tu guzik 8|
Iwonka73 napisał/a:
Wciaż o Nim myślę, ale wiem, jak wazny jest spokój, opanowanie emocji i przeczekanie tych zlych myśli i tej choler...ej chęci odnalezienia Go, aż mi wstyd.

mi tez bylo wstyd przed sama soba. Pelna glowa mysli o NIM!

A teraz po dwuch latach separacji od NIEGO mam mnustwo znajomych, od psiapsiolek czasem nie moge sie odgonic.Czasem mysle nawet , ze chwila samotnosci dobrze by mi zrobila.
Jednak pewne uczucie samotnosci zostalo. Dzieci, znajomi , przyjaciele czy ladna pogoda nie wypelnia w pelni poczucia pustki, jaka gdzies jeszcze pozostala.
Nawet po dwuch latach jeszcze tesknie, mysle, zaluje ...
Ale dzisiaj mi juz nie wstyd. Dzisiaj sa to dla mnie naturalne emocje.
Dzisiaj wazne jest dla mnie, ze trwam w konsekwencji swych dzialan, planow.
Wychodzenie ze wspoluzaleznienia jest bolesne- nawet bardzo! Z czasem jednak zycie zaczyna ukladac sie lepiej,nawet zaskakujaco lepiej.
pod warunkiem, ze sie nie poddajemy, pod warunkiem, ze pragniemy zmian.

Linka - Nie 16 Wrz, 2012 18:04

znalezione w sieci:
"samotność- czasem błogosławieństwo, a czasem przekleństwo.

błogosławieństwo, gdy chcemy być ze swoimi myślami, tak po prostu, nie przejmować się ludźmi dookoła nas. te chwile bywają najlepszą terapią, na najgorszy dzień.

przekleństwo, gdy chcemy pobyć z kimś blisko, porozmawiać, poczuć obecność drugiej osoby, której zależy na nas...

a tu się okazuje, że właśnie kogoś takiego brakuje..."

Iwonka73 - Wto 18 Wrz, 2012 14:14

luana napisał/a:
myslalam, ze wreszcie moje zycie zmieni sie pozytywnie. A tu guzik
To mi raźniej, bo juz sądzilam, ze cos ze mna nie jest tak :skromny:
luana napisał/a:
Dzisiaj wazne jest dla mnie, ze trwam w konsekwencji swych dzialan, planow.
:szok: Jestem przerażona, tym, ze dowiaduję się o sobie coraz to ciekawszych rzeczy. I mam zmienić siebie, jak ja trwalam w swojej dysfunkcji od dziecka?? :uoee: Czuję sie dorosłą a zarazem mała dziewczynką :foch:
Linka napisał/a:
a tu się okazuje, że właśnie kogoś takiego brakuje.
Pomimo, ze tak naprawde nie jestesmy sami... to osamotnienie. Wciaż moje wnetrze czuje pustkę, jestem niespełniona. Już marzeń nie zrealizuje tych z przed dawnych lat, ale moze zajmę sie czymś podobnym, co pozwoli mi się uzewnętrznić.

Ja za bardzo przyjmuję do siebie różne sytuacje i je analizuje wręcz negatywnie, wpadam w panikę, zlośc, w skrajność złych emocji. Całe szczęście, ze opadają te emocje już niebawem i wtedy mój móżdżek realniej analizuje zaistniale sytuacje :)

Bardzo chce mieć wiecej pewnosci siebie i nie chce już miec tych dzikich lęków :(

Mysza - Wto 18 Wrz, 2012 15:43

Iwonka73 napisał/a:
Bardzo chce mieć wiecej pewnosci siebie i nie chce już miec tych dzikich lęków

wszystkiego można się nauczyć...trzeba tylko konsekwentnie i cierpliwie dążyć do celu
każda z nas ma własne schodki po których się wspina w swoim tempie
dasz radę i Ty :buziak:

szymon - Wto 18 Wrz, 2012 15:58

Mysza napisał/a:
każda z nas ma własne schodki po których się wspina w swoim tempie


ruchomych nie ma :nie:

olga - Wto 18 Wrz, 2012 16:03

szymon napisał/a:
ruchomych nie ma :nie:


No, niestety nie, trzeba się samej wdrapywać :zadycha:

:]

Mysza - Wto 18 Wrz, 2012 16:07

szymon napisał/a:
ruchomych nie ma

i na szczęście, bo jeśli łatwo było by wjechać na górę, to jeszcze łatwiej byśmy zjeżdżały w dół...a tak to jeśli jest jakiś kryzys, to zanim się cofniemy... zastanawiamy się czasem czy nie szkoda chociaż tego trudu wspinania... ;)

szymon - Wto 18 Wrz, 2012 16:15

Mysza napisał/a:
zanim się cofniemy... zastanawiamy się czasem czy nie szkoda chociaż tego trudu wspinania... ;)


:p :p :p

Iwonka73 - Pią 21 Wrz, 2012 17:22

Witam

To ja napiszę o moich schodach... Nie mam pojecia, czy dobrze sie po nich wspinam.

Dzis spotkalam Go, siedział tam, gdzie przważnie siedzą podobni do niego... Jest to ruchliowe przejscie i czesto tamtedy sie chodzi na Starówkę i skupisko sklepów. Przeciez nie bede unikać dawnych moich miejsc, tylko dlatego, ze moge Go spotkać, to chore.... JUz kilka razy jeździłam zupełnie w inne osiedla na zakupy.

Byłam z maluszkiem na ręku, zobaczył mnie, powiedzial czesć, odpowiedziałm, ale sie nie zatrzymywałam, zawolał mnie, ja odkrzyknełam, ze nie mam czasu i nie chce. Wracajac był tam jeszcze, zapytal sie o papierosa, powiedziałm, ze nie palę, bo mnie nie stać na papierosy. I spytalam się, czy mu pasuje zamieszkiwanie na ulicy i jak długo? Rozlożył ręce. Powiedziałam, ze życzę mu zeby sie z tej ulicy szbko podniósł i szybkim krokiem oddalilam się na utobus.

Wicie co? Czułam coś czego nie moge opisac... Nawet zapomniałam sie zapytać, czy zamierza odebrać swoje rzeczy z domu :szok: A obiecałam sobie, ze jak Go zobacze to wlaśnie sie spytam co mam z nimi zrobić?

Nie zatrzymywałam się na dłuzej, bo synek... :( Nie chciałabym, zeby Go widział w takim stanie. A dzis miał oko zaklejone opatrunkiem, czyli podupada na zdrowiu (mozliwe, ze po tym pobicu są efekty i powikłania).

A moze powinnam przystanąć i z nim porozmawiać? Ale to by raczej nie mialo sensu, bo ja mam zdrowieć, a nie znów popadać w jakieś dziwne lęki, wstyd, strach....
A dzis to czułam...
On nadal nie jest mi obojętny... chol...a :(

Mialam nadzieję, ze powie, "idę na terapię" - ale mam porypane :( :bezradny:

Żeglarz - Pią 21 Wrz, 2012 22:00

Iwonka73 napisał/a:
to by raczej nie mialo sensu, bo ja mam zdrowieć,

Iwonka73 napisał/a:
On nadal nie jest mi obojętny... chol...a

Mialam nadzieję, ze powie, "idę na terapię"

Iwonko,
w moim przypadku to było tak, że nie obojętne było mi moje marzenie o zdrowej żonie i zgranej idealnej szczęśliwej rodzinie.
Ale to była iluzja.
Musiałem zmienić swoje marzenia, żeby się uwolnić. I to było skuteczne.

Spróbuj napisać nowy scenariusz swojego dalszego życia. Taki, który będzie się Tobie podobał, w którym będziesz sie dobrze czuła. Ważne, żeby był realny. Z trzeźwym alkoholikiem jest mało realny, chociaż zdarzają sie takowe, ale baaaardzo rzadko.

Iwonka73 - Sob 22 Wrz, 2012 13:53

Żeglarz napisał/a:
Spróbuj napisać nowy scenariusz swojego dalszego życia. Taki, który będzie się Tobie podobał, w którym będziesz sie dobrze czuła.
Jeszcze trochę to potrwa zanim ja napiszę nowy scenariusz... Takie zchwiania emocjonalne są zdecydowanie wynikiem mojego dzieciństwa, później szybkiego wejścia w dorosłość (mialam zaledwie 9 lat :( ), następstem był mój wybranek na meża, idealna rodzina... ale dobrze ze rozstaliśmy sie w zgodzie, jak cywilizowani ludzie. Do dzisiaj jesteśmy dobrymi znajomymi. I teraz ten chory związek. Trzeźwy alkoholik ideał, pijany - przeciewieństwo uosobienia, jakby mial dwie skóry na sobie. A teraz sie martwie o swoje samopoczucie, bo jak sie nie ma bliskiej osoby przy sobie to jest trudniej.
Marzy mii sie ktoś u boku, taki normalny, stąpający twardo po ziemi, z mocną psychiką i pelen radości (dwocipny, jak ja). Scenariusz jakoby się zaczyna tworzyć - stworzyć zdrowy rodzinny smak zycia.

Dziekuje 54rerrer

Iwonka73 - Pon 01 Paź, 2012 15:28

Żeglarz napisał/a:
Z trzeźwym alkoholikiem jest mało realny, chociaż zdarzają sie takowe, ale baaaardzo rzadko.
A ja sie uczepie tego zdania....Ja od wczoraj jestem w takim stanie, ze mam (może złudne), ale mam pragnienie, by scenariusz z trzeźwym alkoholikiem pomimo wszystko był realny, bym znalazła sie obecna w tym w wątku a moze całej powieści baaaardzo rzadko zdarzajacym sie scenariuszu :bezradny:

Nie pisałam tutaj, ale moze nadmienię, iż tatuś synka jest już na detoksie, ale sam sie podniósł z ulicy, wyjechal do rodzinnych stron i czeka na terapię długoterminową. To sie wydarzyło właśnie zaraz po moim ostatnim z nim spotkaniu na ulicy. dotarło do niego, ze już wszystko stracił, ze został tam sam i jego setka, albo pięcdziesiątka wódki.
Jestem przekonana, ze tutaj nie moze być mowy o roli matki Teresy... Pomagajac bo mamy niby dobre serce szkodzimy...
A ja teraz.... a ja siedze i myśle i mam juz rozdwojenie jaźni :szok:

Zajmuje sie sobą ale czuję sie jakbym żyąl w dwóch światach...

Mam ochote na wspieranie Jego w tej decyzji, ze podejmuje długotrwałą terapię, ale tym razem mam jakąś blokade w tym wspieraniu. Rodzina tez sie od niego odwróciła, no cóz są granice :uoee:

Nie wiem, nie wiem, to takie trudne :(

olga - Pon 01 Paź, 2012 15:34

Iwonka73 napisał/a:
dotarło do niego, ze już wszystko stracił,


:mysli: A skąd ta pewność, że dotarło? Siedzisz w jego głowie?
Ja uważam, że się troche przestraszył. Podleczą, czyli odtrują, poczuje się pewniejszy i dalej w tango ze śmiercią.....obym sie myliła, bo niektórzy trzeźwieją za życia. Moje doświadczenia są jednak odmienne.
Jakby nie było, nie żyj złudzeniami bo to szkodliwe dla zdrowia jest.

Klara - Pon 01 Paź, 2012 15:40

olga411 napisał/a:
niektórzy trzeźwieją za życia. Moje doświadczenia są jednak odmienne.

Moje też 8|
Nie licz na nic - wówczas się nie przeliczysz, a jeśli rzeczywiście nastąpi zmiana, to dobrze.

pietruszka - Pon 01 Paź, 2012 15:43

Iwonka73 napisał/a:
Mam ochote na wspieranie Jego w tej decyzji,

a jak sobie wyobrażasz to wspieranie? :shock:
wiesz, że te ochoty do pomocy, wspierania, bycia wybawicielką, jedyną deską ratunku to bardzo charakterystyczne dla współuzależnienia. Nadopiekuńczość i nadkontrola.
O dziwo - znacznie trudniej skierować swoją energię na siebie, na pomoc sobie, własny rozwój... wiesz Iwonko, że ta chęć wyciągania alkoholika z bagna jest sposobem na ucieczkę od siebie, od swoich potrzeb, przyjrzenia się sobie?

Iwonka73 - Pon 01 Paź, 2012 16:07

olga411 napisał/a:
A skąd ta pewność, że dotarło? Siedzisz w jego głowie?
To jego kolejny detoks, nie nie siedze w jego głowie, wiem, ze ma nadal myślenie alkoholika. Ten ciąg był jego najgorszym ciągiem jaki mial do tej pory. Jeśli teraz nie zacznie sie podnosić, to kolejene zapicie to mogiła i to na własne życzenie. Zdaje sobie z tego sprawę.
Ja nie jestem obecna w Jego życiu. Jestem tutaj On tam. Jest mi łatwiej przezwyciezać moje trudne dni, ale niestety pojawiają się.
pietruszka napisał/a:
a jak sobie wyobrażasz to wspieranie?
Mam na myśli by czuł, ze jednak jest ktoś choć daleko, nie myśle o sobie juz jako partnerce, ale jako osobie znajomej znającej Go i trudności jakie niesie trzeźwienie. Trwalam przy nim w gorszych sytuacjach, teraz odcielam sie zupełnie dla siebie a tym samym dla niego, by zaczął myśleć za siebie, a nie zeby miał wrazenie, ze znów słabośc moja do niego zadecyduje za niego samego.

Oj to takie skomplikowane jest. To moje myślenie jest zapewne chore :(

Ale jest ale, myslę, ze nawet alkoholik ma uczucia, a jak trzexwieje to wszystko mu staje przed oczami, chciałabym by nie zapomniał o swoim synku, by mógł go odwiedzić kiedyś jako trzeźwy alkoholik, który trwa w swpjej terapii.
pietruszka napisał/a:
chęć wyciągania alkoholika z bagna jest sposobem na ucieczkę od siebie, od swoich potrzeb, przyjrzenia się sobie
Ja Go nie wyciągam z bagnam sam podjal taką decyzję.

Gdy pił nie bylo mnie przy nim, jest wtedy ulica, ale wychodze tez z zalozenia, ze jednak wsparcie osób bliskich tez jest potrzebne. Czy ja sie mylę? Mozę tak?? :szok:

Janioł - Pon 01 Paź, 2012 16:14

Iwonka73 napisał/a:
ze już wszystko stracił, ze został tam sam i jego setka, albo pięcdziesiątka wódki.
no to nie sam , stanowczo nie sam
olga - Pon 01 Paź, 2012 16:16

Iwonka73 napisał/a:
Ten ciąg był jego najgorszym ciągiem jaki mial do tej pory

Mogą być jeszcze gorsze, lepszych juz nie bedzie.
Iwonka73 napisał/a:
nie myśle o sobie juz jako partnerce, ale jako osobie znajomej z


Po co Ci taka znajomość? Lubisz być znajomą czynnych alko?
Iwonka73 napisał/a:
Trwalam przy nim w gorszych sytuacjach, teraz odcielam sie zupełnie dla siebie


No niezupełnie, bo
Iwonka73 napisał/a:
mam (może złudne), ale mam prag nienie, by scenariusz z trzeźwym alkoholikiem pomimo wszystko był realny


Iwonka73 napisał/a:
myslę, ze nawet alkoholik ma uczucia, a jak trzexwieje to wszystko mu staje przed oczami, chciałabym by nie zapomniał o swoim synku,


to są Twoje pragnienia a nie jego, Ty nie masz na nie wpływu
nie wciśniesz mu dziecka w ramiona, to zależy tylko od niego

pietruszka - Pon 01 Paź, 2012 16:18

Iwonko - widzę, jak bardzo jednak skupiasz się na nim... a gdzie Ty?
Rozumiem, że obudziła się w Tobie nadzieja, bacz jednak by ta nadzieja nie zaprowadziła Ciebie na manowce.

Ale co konkretnie planujesz zrobić? Skontaktować się z nim, by powiedzieć, że go wspierasz, wierzysz w niego? Myślę, że poczekaj wpierw na konkretne czyny, zachowania... zmianę zachowań, systemu wartości, itd...

Detoks, to jeszcze nie terapia... Terapia to jeszcze nie zdrowie... Dopiero abstynencja + działania pomagające zdrowieć (AA, terapia i inne), chęć zmian i co najważniejsze zmiana życia, zdrowe działania, naprawa relacji z innymi, itd = zdrowienie

Klara - Pon 01 Paź, 2012 16:24

pietruszka napisał/a:
Detoks, to jeszcze nie terapia... Terapia to jeszcze nie zdrowie... Dopiero abstynencja + działania pomagające zdrowieć

Właśnie!
Przed chwilą Pietruszka napisała o filmie, który jutro będzie na TVP Kultura
http://www.komudzwonia.pl...p=502434#502434
Obejrzyj go sobie Iwonko. Koniecznie!

Iwonka73 - Pon 01 Paź, 2012 16:53

pietruszka napisał/a:
Myślę, że poczekaj wpierw na konkretne czyny, zachowania... zmianę zachowań, systemu wartości, itd...

Detoks, to jeszcze nie terapia... Terapia to jeszcze nie zdrowie... Dopiero abstynencja + działania pomagające zdrowieć (AA, terapia i inne), chęć zmian i co najważniejsze zmiana życia,
To dotarło do mnie dosadnie.
olga411 napisał/a:
to są Twoje pragnienia a nie jego, Ty nie masz na nie wpływu
no tak... :uoee:

Klara napisał/a:
Obejrzyj go sobie Iwonko. Koniecznie!
Juz go widziałam, a nawet ten cykl filmowy, gdy ten Michał tez tam występuje pt. "Ja Alkoholik". Ale dobrze, obejrze jeszcze raz. :) Widziałam tez film o założycielce Al-Anon...
pietruszka napisał/a:
Rozumiem, że obudziła się w Tobie nadzieja, bacz jednak by ta nadzieja nie zaprowadziła Ciebie na manowce.
No właśnie, cos dziala wbrew mnie samej :(
pterodaktyll - Pon 01 Paź, 2012 20:51

Iwonka73 napisał/a:
To moje myślenie jest zapewne chore

Absolutnie się z Tobą zgadzam w tej kwestii jako ta "druga" strona.....

Żeglarz - Wto 02 Paź, 2012 08:03

Iwonka73 napisał/a:
No właśnie, cos dziala wbrew mnie samej

Iwonko, to coś to są Twoje emocje, Twoja tęsknota, pod wpływem której robisz sobie nadzieję wbrew rozsądkowi, czyli wbrew Ciebie samej.
To pokazuje, że masz problem z opanowaniem swoich emocji i potrzebna jest Ci w tym zakresie pomoc, nauka, ćwiczenia.
Dopóki będziesz naginała swój rozsądek pod wpływem emocji, dopóty będzie trwała w Tobie ta walka i będziesz ją przegrywać.
Skutkiem tych przegranych będzie trwające w Tobie współuzależnienie, przeszkadzanie Tojemu partnerowi w wykorzystaniu szansy na zdrowienie, oraz jeżeli masz dzieci (nie pamiętam) to ich problemy psychiczne w wieku dorastania i dorosłości.

Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 08:26

Żeglarz napisał/a:
przeszkadzanie Tojemu partnerowi w wykorzystaniu szansy na zdrowienie
Już przeszkodziłam... :( zadzwoniłam, ciekawa byłam jak sobie radzi z emocjami...
Chcialam Go usłyszeć?? Impuls!! Jakby tylko sie ocknąl i zaczal podążać w dobrym swoim kierunku zdrowienia to ja byłabym gotowa Go wspieac, tylko, ze umiejetnie, niestety brak mi tej sztuki :(
pterodaktyll napisał/a:
Absolutnie się z Tobą zgadzam w tej kwestii
Dl;atego tez tutaj napisałam o swoich manipulacjach, bo ja chyba próbuje teraz sama siebie manipulowac, brak racjonalnego myslenia czasami doprowadza mnie do podejmowania złych, pochopnych decyzji... :szok:
pterodaktyll - Wto 02 Paź, 2012 08:32

Iwonka73 napisał/a:
ja chyba próbuje teraz sama siebie manipulowac, brak racjonalnego myslenia czasami doprowadza mnie do podejmowania złych, pochopnych decyzji..

Podobno mistrzami świata w manipulacji jesteśmy my, alkoholicy, ale jak czytam to co piszesz to widzę, że niewiele Ci brakuje. Jest wszakże pewna drobna różnica, my manipulujemy wszystkimi naokoło a Ty głównie sobą. Na litość boską!! Czemu uparłaś się za wszelką cenę skomplikować sobie życie do reszty. Mało pokitrane jeszcze jest??!!!!

Klara - Wto 02 Paź, 2012 08:40

Iwonka73 napisał/a:
Już przeszkodziłam... :( zadzwoniłam

Iwonka, na jakim etapie jest Twoja terapia?

olga - Wto 02 Paź, 2012 08:46

Klara napisał/a:

Iwonka73 napisał/a:
Już przeszkodziłam... :( zadzwoniłam


:beba: każda z nas to przechodzi
ja też dzwoniłam, jeździłam, gdy był na pierwszym odwyku
sam sie zgłosił, miałam cichutką nadzieję
gdy był na drugim, przestało mnie obchodzić jakie bedą tego efekty

Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 08:46

pterodaktyll napisał/a:
Na litość boską!! Czemu uparłaś się za wszelką cenę skomplikować sobie życie do reszty. Mało pokitrane jeszcze jest??!!!!
Moze to wynik, ze czuje ogromne osamotnienie. Moja rodzina sa tylko dzieci, dla nich zyje, czasami jest trudno byc i matka i ojcem, no cóż... uwazam sie za spełniona osóbke w tej roli. Dzieci sa chronione przed zlymi czynnikami z zewnatrz, zawsze o to dbałam, choc było kilka przykrych momentów ale szybko zazegnałam...Jestem bardzo pogodna, w domku dużo sluchamy muzyki, śmiejemy sie, żyjemy swoim życiem... Nic sie złego nie dzieje. Tylko te myśli pełne tęsknoty... Raczej za pełna rodziną. Już dziś wiem, ze dzieci mają mnie i ja dla nich musze być autorytetem :)
Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 09:18

olga411 napisał/a:
gdy był na drugim, przestało mnie obchodzić jakie bedą tego efekty
On jest już na trzecim odwyku, tym razem sam dla siebie... juz nie chce dbac o jego efekty, musze myślec o moich efektach życia, dobrego życia, to wiem... tylko to takie wszystko swieże 8|
Klara napisał/a:
Iwonka, na jakim etapie jest Twoja terapia?
Na razie stagnacja :szok: Mam wsparcie online, i zeby nie taka pomoc to bym sie chyba już całkiem cofnęła :)
olga - Wto 02 Paź, 2012 09:25

Iwonka73 napisał/a:
Moze to wynik, ze czuje ogromne osamotnienie. Moja rodzina sa tylko dzieci,


Ja mam tak samo. Tylko ja i dzieci. Zacznij robić cos dla siebie, coś co będzie dawało Ci przyjemność.
Iwonka73 napisał/a:
On jest już na trzecim odwyku


:szok: jeszcze żyjesz nadzieją....daj mu szansę, zostaw go z tym trzeźwieniem, albo będzie trzeźwiał dla siebie albo wcale. Dopiero gdy zostanie sam to sie okaże czy chce coś ze sob zrobić. Przestanie to robić bo Ty tego wymagasz. Każde działanie pod presja ma małe szanse powodzenia.
Iwonka73 napisał/a:
tym razem sam dla siebie


tego nie wiesz.....

Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 09:34

olga411 napisał/a:
daj mu szansę, zostaw go z tym trzeźwieniem, albo będzie trzeźwiał dla siebie albo wcale.
O.K. rozumiem.... teraz żaluję ze zadzwoniłam... :uoee:
olga - Wto 02 Paź, 2012 09:40

Iwonka73 napisał/a:
teraz żaluję ze zadzwoniłam...


Nie żałuj bo to nic nie zmieni a będziesz sie obwiniać. Zostaw to w przeszłości. Staraj się wyciszyć i uspokoić. Zajmij myśli czymś innym, przyjemnym dla Ciebie. Posłuchaj muzyki.

olga - Wto 02 Paź, 2012 09:41

Masz tu cos fajnego. Znakomicie działa. Ja sie przy tym wyciszam
http://www.youtube.com/wa...x=23&playnext=8

Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 09:44

olga411, dziękuję uwielbiam relaks przy muzyce :) Z moimi skarbami wygłupiamy sie ile można, głosna muza i taniec, oh jak one to lubią.... Najstrasza latorośl czasami puka sie w głowę, hehe, ale z drugiej strony cieszy się, kiedy i ja sie uśmiecham... c4fscs
Żeglarz - Wto 02 Paź, 2012 10:05

Iwonka73 napisał/a:
Najstrasza latorośl czasami puka sie w głowę, hehe, ale z drugiej strony cieszy się, kiedy i ja sie uśmiecham...

Iwona, Twoje nastroje związane z alkoholikiem nie są bez wpływu na zdrowie psychiczne Twoich dzieci. Jak Ty huśtasz się na hustawce nastrojów wywoływanych przez nadzięję lub jej brak na trzeźwienie Twojego partnera, to cierpią na tym dzieci.
Zdanie, które powyżej napisałaś, aż nadto to pokazuje.
Widzę, że bardzo kochasz swoje dzieciaki, więc biegnij czem prędzej na terapię, bo nie radzisz sobie ze sobą, a tym niechcący robisz krzywdę dzieciom. Oczywiście sobie również.
Rady na forum mogą pokazać Ci drogę, którą powinnaś pójść. Ale po tej drodze Cię nie poprowadzą. Tą drogą musisz iść Ty, a za przewodnika mieć mądrego terapeutę.

olga - Wto 02 Paź, 2012 10:11

Iwonka73 napisał/a:
Z moimi skarbami wygłupiamy sie ile można,


byleby nie był to śmiech przez łzy, bo dzieci to wyczuwają

Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 10:16

To moja druga proba bycia tutaj i sądze ze straciłam czas....
Żeglarz - Wto 02 Paź, 2012 10:19

Iwonka73 napisał/a:
Odebrałam ten post jako, ze mam sie stad wynosić, wiec wszystkiego dobrego Wam życzę, po co to forum w ogóle jest, jak wszystkich na terapie wywalacie, nie można i miec kogoś prywatnie i tu?? Czy koniecznie musze odsiedziec te 2 godz gdzieś?

To moja druga proba bycia tutaj i sądze ze starciłam czas....

Wyciągasz złe wnioski. Szkoda.

olga - Wto 02 Paź, 2012 10:27

:glupek: :bezradny:
Iwonka73 - Wto 02 Paź, 2012 10:32

Prosze moderatora o usuniecie mojego tamatu :(
olga - Wto 02 Paź, 2012 10:44

Nikt Cie nie zmusi żebyś chodziła na terapię. To może być tylko i wyłącznie Twoja decyzja, ale nikt nie wyzdrowiał przez internet. Nic nie zastąpi kontaktu z żywym człowiekiem i specjalistą.
Linka - Wto 02 Paź, 2012 10:53

olga411 napisał/a:
Nikt Cie nie zmusi żebyś chodziła na terapię.

na forum jestem prawie rok, w Al-anon 4 lata,
i powoli dojrzewam do podjęcia terapii.....nikt mnie do tego nie zmusza :)
:) to ja uznałam, że jest mi potrzebna

olga - Wto 02 Paź, 2012 11:19

Ja pamiętam początki mojego terapeutyzowania się. To był rok 2004 kiedy dotarło do mnie, że mój kochany mąż jest alkoholikiem. Przeżyłam szok i szukałam dla siebie pomocy. Nie nachodziłam się zbyt długo, przede wszystkim dlatego, że ogarnęło mnie ogromne poczucie wstydu. Słuchając historii innych kobiet szybko doszłam do wniosku, że u mnie to a takiej patologii nie ma :/ nie upijał sie do nieprzytomności, nie prowadził po alkoholu, pracował, robił zakupy, zabierał nas na wycieczki, nie bił, nie awanturował się. No prawie ideał. Tylko zastanawiały mnie te epizody depresyjne u mnie. Uciekłam żeby nikt nie mącił mi w głowie.
Wróciłam po kilku latach. Zaprowadziła mnie tam wielka potrzeba pomocy sobie. Wtedy już się nie wstydziłam.

luana - Wto 02 Paź, 2012 14:03

Iwonka73 napisał/a:
Moze to wynik, ze czuje ogromne osamotnienie.

tak, zapewne tak jest. Czytajac Ciebie,przypomina mi sie moj wlasny poczatek separacji od alko. Byla jesien, krotkie dnie, dlugie wieczory. Kiedy dzieci spaly, cisza w domu doprowadzala mnie do wewnetzrnego kataklizmu. Tak bardzo chcialam z kims pogadac, kogos spotkac,aby choc na chwile zapomniec o swojej samotnosci, teskonocie, zalu.
Ale nie mialam do kogo, bo konswkwetnie przez ostatnie lata pozycia z alko krok po kroku izolowalam sie od swiata.
Ale dzisiaj po dwuch latach, znow jesien, krotsze dni, dluzsze wieczory. Ale poczucie pustki znika, mam do kogo zadzwonic, wiele znajomych telefonami bombarduje mnie. tyle znajomych,do ktorych moge pojsc, wielu z nich zaniedbywuje, poprostu brak na to czasu.
Do czego zmierzam, ano do tego, ze niestety takie sa poczatki. Odejscie od alkoholika jest bolesne, na poczatku nawet bardzo.
Pterus takie z was juz " slodkie misie" :)

Iwonka!!
czynny alkoholik to taki pasozyt, zdobywa swojego zywiciela,uzaleznia go od siebie, poczym bezczelnie zrzera go od srodka.
W chwili, kiedy my pozbywamy sie juz bezczelnego pasozyta,nasz organizm doznaje szoku, poczatkowo nie potrafi smodzielnie funkcjonowac.
A co robi pasozyt?
ha, pasozyt tez jak jego zywiciel, nie potrafi samodzielnie przetrwac.
Pasozyt poprostu szuka sobie kolejnego zywiciela!
Wprzypadku Twojego alko moze to wygladac tak
Iwonka73 napisał/a:
On jest już na trzecim odwyku


na jakim odwyku??
detoks to nie odwyk-
Iwonka73 napisał/a:
Jakby tylko sie ocknąl i zaczal podążać w dobrym swoim kierunku zdrowienia

odwyk to nie zdrowienie

ale rozumiem twoja euforie, sama taka przerabialam, jeszcze nawet nie tak dawno.
jednak bol rozczarowania musialam poczuc na wlasnym grzbiecie, aby nauczyc sie mnozenia i dzielenia jego czynow, (no w przypadku mojego alko to jeszcze tylko marne slowa).
Ale ja w swoim rozwoju nie pozwalam sobie na slowa, w swoim rozwoju pilnuje czynow. Czesto sie jeszcze potkne, czesto jeszcze zabrne w ciemny zaulek,ale i takie wpadki sa czescia mojego zdrowienia, czego Tobie i Twoim dziecia z calego serca zycze.

pietruszka - Wto 02 Paź, 2012 15:46

Iwonka73 napisał/a:
Prosze moderatora o usuniecie mojego tamatu :(

Iwonka, niestety na forum obowiązuje zasada z regulaminu

Cytat:
Administrator forum nie ponosi odpowiedzialności
za treści umieszczane na forum przez użytkowników.
Użytkownik ma ma prawo do samodzielnego modyfikowania
treści swoich postów w ciągu 15 minut po ich napisaniu (wysłaniu),
nie ma jednak prawa żądać od admina usunięcia swoich postów,
bowiem decyzja o umieszczeniu ich na forum jest traktowana
jako równoznaczna z decyzją przeznaczenia ich do użytku publicznego.
W szczególnych przypadkach, gdy prośba użytkownika o usunięcie postów
poparta jest poważnymi argumentami, admin może przychylić się do niej.


Możesz napisać do Admina (Wiedźmy) ale... czy naprawdę tego chcesz? Złościsz się, że obdzieramy Ciebie ze złudzeń, że w Waszym przypadku zdarzy się cud i przestanie pić? A nie lepiej zdjąć różowe okulary i popatrzeć na rzeczywistość taką, jaka ona jest?

Dziwisz się, że większość z nas zachęca Ciebie do podjęcia terapii, czy skorzystania z grup samopomocowych? Sama pilnie uczestniczyłam w grupach Al-anon, przeszłam swoją terapię, i wiem po sobie, że to pomaga (choć na początku był bunt, dlaczego to ja mam się leczyć, pracować nad sobą. Dodatkowo powiem Ci, że bardzo się cieszę, że poszłam robić swoje pomimo tego, że mój partner przestał pić i poszedł na terapię. Prawdopodobnie by nas, naszego związku już dawno nie było. A tak rozwijaliśmy się oboje, nauczyliśmy się inaczej rozwiązywać konflikty, mamy wspólny język, większe porozumienie. Bo to, ze alkoholik wytrzeźwieje wcale nie oznacza końca problemów. Zaczynają się inne - wtedy rozpada się wiele związków, bo okazuje się, że jedynym spoiwem był alkoholizm i współuzależnienie. Bo wtedy zaczyna się rzeczywistość, spadają klapki z oczu i trzeba na nowo poukładać życie, relacje, i wtedy terapia, czy/i grupy samopomocowe bardzo w tym pomagają. Takie jest moje doświadczenie, więc się tym dzielę.

pterodaktyll - Wto 02 Paź, 2012 18:39

Iwonka73 napisał/a:
To moja druga proba bycia tutaj i sądze ze straciłam czas..

Jak nie zaczniesz wyciągać wniosków z tego co ci tutaj piszą to stracisz nie tylko czas ale i szansę na normalne w miarę życie, ale jak to mawia klasyk, Twoje życie, Twoje wybory...............szkoda tych Twoich dzieci

Mysza - Śro 03 Paź, 2012 17:43

Iwonka73 napisał/a:
To moja druga proba bycia tutaj i sądze ze straciłam czas....

Iwona... pomyślałaś, że Twój partner może stwierdzić podobnie po swoim
Iwonka73 napisał/a:
trzecim odwyku,
???

po co palić za sobą mosty?
pozdrawiam ciepło :pocieszacz:

szymon - Śro 03 Paź, 2012 18:10

Iwonka73 napisał/a:
To moja druga proba bycia tutaj i sądze ze straciłam czas....


nie podpowiadają po Twojej myśli? czy o co chodzi? :skromny:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group