WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Czyjesteśmy cierpliwe/wi,jak sobie radzicie z cierpliwością?
ewa29 - Czw 11 Paź, 2012 22:19 Temat postu: Czyjesteśmy cierpliwe/wi,jak sobie radzicie z cierpliwością? Myślę że można się tego nauczyć.Ja długo doszłam do tego aby osiągnąć bycie cierpliwą bo z wielu rzeczy zdałam sobie sprawę że czegoś nie mogę zmienić i po prostu muszę to zaakceptować Nawet ostatnio w niedzielę brat mój stworzył bardzo nie korzystną sytuację zresztą był pod wpływem alkoholu ale byłam cierpliwa od początku do samego końca gdzie kiedyś pewnie inaczej bym się zachowała w tej że sytuacji.Wolę o tym nie wspominać bo co się stało to nie odstanie.Najważniejsze że odzyskałam cierpliwość i staram się kontrolować swoje wnętrze Pozdrawiam (nie wiem czy może być taki temat jeśli się nie spodoba to można go usunąć)
Klara - Pią 12 Paź, 2012 07:12
Oj Ewo, trafiłaś w moje ostatnie przemyślenia.
Jakoś nie miałam okazji się nimi z nikim podzielić i choć wnioski wysnuwam pewnie nie do końca sensowne, to chyba czas, żebym je z siebie wreszcie wywaliła.
Zawsze byłam osoba wybuchową - głośno wyrażałam swoją złość, energicznie protestowałam przeciw chamstwu, nie wyrażałam zgody na niedotrzymywanie słowa.
W domu - jak wiadomo - przy radosnym i nieodpowiedzialnym alkoholiku miałam mnóstwo okazji na realizowanie tych potrzeb, więc to czyniłam bez zahamowań...
...a potem poszłam na terapię, zaczęłam regularnie uczęszczać na mityngi Al-Anon i...
...przestałam się tak spontanicznie realizować, choć nie przychodziło mi to łatwo.
W domu nastał spokój tym bardziej, że mąż jakoś zaczął "próbować" zmieniać życie. Oczywiście próby w zasadzie się nie udają i tak też z nim było.
Moja wewnętrzna kontrola też nie zawsze działała, a więc gdy pewnego razu wrócił do domu na wódce zamiast coś tam załatwić, wydarłam się po staremu, aż mi było wstyd samej przed sobą, bo już wiedziałam, że jego to nie zmieni tyle że...
...po chwili odczułam jak mój organizm się odpręża i dosłownie czułam mijający ból pleców, który mi przez kilka dni bardzo dokuczał.
Wniosek - moja "niecierpliwość" usadowiła się w mięśniach, które napięły się powodując bóle.
Był to ostatni taki wybuch.
Od kilkunastu lat jestem spokojna, nie realizuję się w wybuchach gniewu i złości i...
...mięśnie mam napięte do granic możliwości i świadome ich rozluźnienie bywa czasem nie do wykonania.
Czyli (mój indywidualny i nie wiem, czy sensowny wniosek) - jeśli ktoś jest "z natury" wybuchowy i nie daje sobie przyzwolenia gwałtowne zachowania, powinien koniecznie znaleźć ujście dla gromadzącego się napięcia w jakichś bardzo energicznych i mało stresujących działaniach, żeby narastające napięcie mięśniowe nie narobiło szkód w jego organizmie
esaneta - Pią 12 Paź, 2012 11:30
Klarciu, jest szansa, ze podczas zblizającej się zimy Twoje napięcie znajdzie ujście
rufio - Pią 12 Paź, 2012 11:50
Do najcierpliwszych nigdy nie należałem ale z biegiem lat wyrobiłem sobie te umiejętność i w dużej mierze nie wpłynęła na to terapia i poznawanie różnych odmian problemów tylko moja obecna praca -po zmianie zakresu moich obowiązków i specyfiki zmuszony byłem poskromić swą niecierpliwość . Pewnych rzeczy nie przyśpieszysz i z pracy przeniosłem do do życia prywatnego - przynosi efekty .
olga - Pią 12 Paź, 2012 12:21
Alko nauczył mnie cierpliwości. Najpierw dłuuuuugo czekałam aż przestanie pić. No i tak mi już zostało.
pietruszka - Pią 12 Paź, 2012 12:45
A ja właściwie nie lubię słowa "cierpliwość". Może dlatego, że jakoś dziwnie pachnie mi
cierpieniem, cierpiętnictwem, słowem cierpki i nomen omen cierpnięciem. Bo dla mnie czymś innym jest cierpliwość, a czym innym pogodzenie się z sytuacją, losem, zachowaniami innych. Bo w cierpliwości jest jakaś namiastka oczekiwania, że ktoś lub coś się samo zmieni. Bo w cierpliwości jest oczekiwanie nagrody za tę cierpliwość wobec zewnętrznych warunków (" cierpliwość została nagrodzona"). Inne frazeologiczne związki z cierpliwością też na coś wskazują: w końcu stracić cierpliwość, nadużywać cierpliwości, uzbroić się w cierpliwość..
Moim zdaniem można być cierpliwym i wciąż naładowanym wewnętrzną złością... i czekać cierpliwie w swoim cierpiętnictwie... Osobiście wolę pogodę ducha, tę od "godzenia się z tym, czego nie mogę zmienić" w niej nie ma złości, a co najważniejsze pozwala się zająć tym "co zmienić mogę".
Mysza - Pią 12 Paź, 2012 13:11
Bardzo mi bliskie to Twoje spojrzenie Pietrucho mam podobne odczucia.
pietruszka napisał/a: | Osobiście wolę pogodę ducha |
ja również, bo pozwala przyjąć rzeczy takimi jakimi są... wtedy już nie trzeba cierpliwie czekać ...na coś, co chcemy by się zdarzyło/zmieniło
Małgoś - Pią 12 Paź, 2012 13:27
pietruszka napisał/a: | cierpliwość |
Ostatnio zaczęłam baczniej zwracać uwagę na slowa,
one mają moc.
Mam podobnie jak Mysza, i pietruszka, i wybieram pogodę ducha.
Cierpliwość miałam zawsze anielską wręcz, co nie oznaczało wewnętrznego spokoju.
Pracowałam ze starszymi, schorowanymi ludźmi, widziałam jak z wiekiem zmieniają się w "potwory". Dopiero pogoda ducha pozwalała mi zachować zdrowy dla mnie dystans, dawała siłę którą nawet mogłam się dzielić.
Żeglarz - Pią 12 Paź, 2012 14:08
Małgoś napisał/a: | Cierpliwość miałam zawsze anielską wręcz |
To tak jak ja.
Niestety kropla drąży skałę i moja cierpliwość przerodziła się u mnie w głebokie współuzależnienie.
Całe szczęście, że to już czas przeszły dokonany
pietruszka - Pią 12 Paź, 2012 14:39
O jeju Klarciu
Fakt... długo mną telepało uzależnienie od adrenaliny... Ba.... dziś bym rzekła, ze miałam głody adrenalinowe... Terapka mnie uspokajała, że organizm musi się nauczyć żyć bez tych skoków, wiecznego przygotowania się do ataku lub obrony.
Ale też już kiedyś stwierdziłam, że nie ma we mnie zgody na stwierdzenie "jestem szczęśliwą żoną alkoholika" bo uważam, że straty fizyczne, zdrowotne nieraz przekraczają te wątpliwe korzyści z możliwości skorzystania z takiej ścieżki rozwojowej jaką jest życie z alkoholikiem i późniejsze "zdrowienie ze współuzależnienia". Po prostu lata życia w permanentnym stresie, niedbania o siebie kosztem ratowania rodziny, zaniedbania zdrowotne, często odbijają się jak czkawką. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Znam nawet przypadek dziewczyny z chorobą kręgosłupa, która opowiadała jak często zawlekała swojego nieprzytomnego męża do łóżka, miałam okazję zobaczyć tego jej chłopa, tak na oko 100kg.
Dużo zdrówko Klarciu
ysae - Pią 12 Paź, 2012 14:40
Niecierpliwosc jest moja wada. Duzo zdrowia mnie kosztuje.
wlod - Pią 12 Paź, 2012 17:34 Temat postu: Doświadczenie - cierpliwość W mojej cierpliwości niczego nie oczekuje a często jest wspaniałym narzedziem w moim życiu.Na przykład w fotografii gdy idę w plener gdzie fotografuję ruchome obiekty nap ptactwo cierpliwość bardzo mi sie przydaję.Ostatnie doswiadczenie miałem w parku gdzie chciałem sfotografować pawia jak ma rozpięte skrzydla zajęło mi to godzinę ale było warto,podobnie cierpliwość przydaje się w ogrodnictwie i gdzię muszę coś precyzyjnego wykonac ciepliwość jest fajna cecha,która obecnie mam.Podobnie wyuczylem sie być cierpliwym gdy próbuje pomóć drugiemu człowiekowi jeszcze pijącemu to ta cecha jest bardzo pomocna.Jednak gdy byłem na początku drogi trzeżwosci to byłem niecierpliwy trudny do zakceptowania nawet przez samego siebie,cięzko mi było jednak po latach swojej trzezwosci cierpliwosc powrocila i sie z tego ciesze
milutka - Pią 12 Paź, 2012 21:12
[quote] (nie wiem czy może być taki temat jeśli się nie spodoba to można go usunąć)Bardz ciekawy temat Ewo
Zastanowił mnie troszkę ...wydaje mi się ,że ja cierpliwa już nie jestem ...kiedyś owszem -tak ...ale to były czasy kiedy przy moim alko wydawało mi się ,że tak musi być i nie da się nic zmienić -cierpliwie znosiłam wiele-byłam przy tym bardzo wyrozumiała
Teraz nie ma dla mnie ,że "boli "i nie mam już takiej cierpliwości jak wcześniej i przyznam się ,że mnie dziwią wypowiedzi niektórych pań ...albo tylko ja jakoś inaczej to wszystko przechodzę
Jo-asia - Pią 12 Paź, 2012 21:41
Ja kiedyś byłam cierpliwa zawsze, choć nieraz kłóciło się to z tym co czułam.
Teraz jestem cierpliwa gdy wiem, że nie mam wpływu na zmianę czegoś tu i teraz.
Natomiast moja cierpliwość potrafi się skończyć, gdy czuję, że coś mogę zmienić
I tu skłaniam się do stwierdzenia
pietruszka napisał/a: | Osobiście wolę pogodę ducha... |
|
|