To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Inne spojrzenie na współuzależnienie (Okiem alkoholików)

NANA - Pon 12 Lis, 2012 18:58

Dora napisał/a:
Bzdury wygłaszane przez współuzależnione sięgają zenitu ! Po prostu misja życiowa można powiedzieć ! Dam sobie spokój, bo mnie ten temat irytuje niesamowicie :[ Jestem alkoholiczką i widzę to inaczej, gdyby ktoś z moich bliskich podał mnie na komisję, byłby moim wrogiem do końca życia, nie ważne czy potem bym się leczyła, nie wybaczyłabym ! Dla mnie to zdrada - nie pomoc !!! Chcesz - odetnij się, ale nie mieszaj w to organów państwowych. Oczywiście w uzasadnionych przypadkach owszem, ale tylko uzasadnionych (czyli przemoc) :nerwus:


Dora - dla Ciebie , to są bzdury , dla mnie zresztą też . Nie zabieraj głosu w temacie .. nie Twój to problem ... Wiem , że współuzależnione zabierają "głos" w tematach nie dotyczących ich problemu , no ale cóż - tak mają i tyle ...

Po co Ci te nerwy .... :buziak:

Dora - Pon 12 Lis, 2012 19:07

Cytat:
Po co Ci te nerwy ....

Masz rację, dla mnie zresztą współistnienie współzależnionych jak i alkoholików na jednym forum to pomyłka.. Nie zrozumieją się nigdy :bezradny:

Linka - Pon 12 Lis, 2012 19:26

NANA napisał/a:
Wiem , że współuzależnione zabierają "głos" w tematach nie dotyczących ich problemu , no ale cóż - tak mają i tyle ...

dziewczyny , chyba zapomniałyście w jakim dziale piszecie
i o tym też, że alkoholizm dotyka nie tylko nas, ale całe nasze rodziny


pas

NANA - Pon 12 Lis, 2012 19:29

Linka napisał/a:
NANA napisał/a:
Wiem , że współuzależnione zabierają "głos" w tematach nie dotyczących ich problemu , no ale cóż - tak mają i tyle ...

dziewczyny , chyba zapomniałyście w jakim dziale piszecie
i o tym też, że alkoholizm dotyka nie tylko nas, ale całe nasze rodziny


pas


Po raz pierwszy i ostatni .... WYBACZ ... :roza:

olga - Pon 12 Lis, 2012 19:47

Dora napisał/a:
Nie zrozumieją się nigdy


Nie wiesz jak bardzo się mylisz :mgreen:

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 20:16

NANA napisał/a:
no ale cóż - tak mają i tyle ...
skoro im wolno to nam też to prosta zasada
Dora napisał/a:
a.. Nie zrozumieją się nigdy :bezradny:
To nie możliwe te światy są tak rużne że jakie kolwieg porozumienie jest całkowicie nie możliwe
Dora - Pon 12 Lis, 2012 20:21

I nie mogę pojąć dlaczego forum alkoholowe, ma działy współuzależnienie :bezradny: Przecież to dwa różne światy.. I myślę że współuzależnione powinny mieć swoje forum i tam sobie do woli pluć jadem na alkoholików :cwaniak:
staaw - Pon 12 Lis, 2012 20:27

Dora napisał/a:
I myślę że współuzależnione powinny mieć swoje forum i tam sobie do woli pluć jadem na alkoholików :cwaniak:

Dla mnie forum nie jest do plucia jadem tylko do wymiany poglądów.
Sam mam współuzależnioną na stanie i wielu awanturom zapobiegło czytanie co czuje współcośtam...

A że uważam iż więcej współuzależnionych niż alkoholików niema żadnego zamiaru się leczyć to już inna sprawa...

Dora - Pon 12 Lis, 2012 20:29

Cały ten wątek to plucie jadem na alkoholików przez współ, i dawanie sobie nawzajem dobrych rad jakby mu tu jeszcze dopieprzyć, a może nie ?
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 20:30

Nie było to nigdy ukrywane ale Ola z którą jestem już dość długo ( ma własny bagaż doświadczeń ) zawsze twierdzi że spół uzależnienie nie istnieje ..ja mam inne zdanie
Właśnie spojrzenie na problem z drugiej strony inne odbieranie inne odczuwanie rozdziela te światy bo jak wytłumaczyć alanonce głód alkoholowy ?albo jemu to że pijąc ucieka od uczuć które rodzinie powinien dać ?

Jo-asia - Pon 12 Lis, 2012 20:35

Dora napisał/a:
Cały ten wątek to plucie jadem na alkoholików przez współ, i dawanie sobie nawzajem dobrych rad jakby mu tu jeszcze dopieprzyć, a może nie ?

ja tego tak nie odbieram, choć jestem alkoholiczką
Gdyby ktoś wcześniej próbował mnie ratować, może by to coś dało może nie, gdybać nie będę.
Pytanie czy to ratowanie, czy robienie na złość? I komu pomaga takie zachowanie a komu szkodzi.
Moim zdaniem ratowanie szkodzi współuzależnionym. Odcięcie się im pomaga.
Ale to moje zdanie, alkoholiczki :)

Dora - Pon 12 Lis, 2012 20:36

Jo-asia napisał/a:
Moim zdaniem ratowanie szkodzi współuzależnionym. Odcięcie się im pomaga.
:brawo:
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 20:38

Jo-asia napisał/a:
. Odcięcie się im pomaga.
i to jest prawidłowe zdanie bo pomaga im ale i nam a tzw ratowanie daie im złudne poczucie że są ,,góra ,,że mimo ciosów jakie znosiły całe życie one jednak go ratują i trwają do końca a i jeszcze jedno ,, co ludzie powiedzą ,,
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 20:40

to zamieszkai w domu ze szkła i rób swoje
yuraa - Pon 12 Lis, 2012 20:42

Dora ja nie wyobrażam sobie forum dla samych tylko alko i osobne dla współ.
te światy tak się przenikają że rozdzielenie ich uważam za niemozliwe.
tak samo w realu
ja wiele godzin przegadałem z alanonkami podczas dyżurów przy telefonie AA.
nie raz mi wara opadła i oczy wytrzeszczyły że mozna tak widzieć picie i okolice

Dora - Pon 12 Lis, 2012 20:44

Jo-asia napisał/a:
Pytanie czy to ratowanie, czy robienie na złość?
Tak, to jest pokazanie swojej wyższości, taka zemsta za to że partner(ka) jest chory.. Kompletny brak zrozumienia ! Jak już kiedyś pisałam - tysiąc razy wolałabym być współuzależnioną niż alkoholiczką. I chciałabym żeby każda choć raz w życiu poczuła przymus napicia się ! :nerwus:
Klara - Pon 12 Lis, 2012 20:55

Dora napisał/a:
I chciałabym żeby każda choć raz w życiu poczuła przymus napicia się ! :nerwus:

Ja bym wolała być alkoholiczką.
Po zaprzestaniu picia byłabym bohaterką, a tak...... muszę (muszę?? :shock: ) czytać takie okrutnie niesprawiedliwe oceny jak te powyżej na kilku stronach :(

olga - Pon 12 Lis, 2012 20:55

Dora co Ci?

Dora napisał/a:
to jest pokazanie swojej wyższości, taka zemsta za to że partner(ka) jest chory.


To akt wielkiej rozpaczy a nie zemsta....

Dora - Pon 12 Lis, 2012 21:00

A ja to dokładnie właśnie tak odczuwam, i mam do tego prawo :bezradny:
Jo-asia - Pon 12 Lis, 2012 21:01

Dora napisał/a:
Tak, to jest pokazanie swojej wyższości, taka zemsta za to że partner(ka) jest chory.. Kompletny brak zrozumienia ! Jak już kiedyś pisałam - tysiąc razy wolałabym być współuzależnioną niż alkoholiczką. I chciałabym żeby każda choć raz w życiu poczuła przymus napicia się ! :nerwus:

tyle, że mnie nie o to chodzi :(
Ratowanie, to życie nadzieją, że się uda mu/jej pomóc - a to nie takie proste.
Powoduje, kolejne rozczarowanie.
Odcięcie, chroni współuzależnionego.
To czy jestem alko czy współ, nie ma dla mnie, nic wspólnego z poczuciem wartości - lepszy czy gorszy.
Każdy z nas to człowiek, tak samo wartościowy.

Dora - Pon 12 Lis, 2012 21:06

Joasiu ja piszę o swoich doświadczeniach, a nie były za ciekawe. Miałam różne przejścia z eksem i wiem że były podyktowane zemstą - nie współczuciem :uoee:
olga - Pon 12 Lis, 2012 21:07

Jo-asia napisał/a:
Ratowanie, to życie nadzieją, że się uda mu/jej pomóc


Dokładnie, masz rację, ale wiesz o tym, że nadzieja umiera ostatnia?
Gdy mój alko wychodził z odwyku rok temu, wiedziałam, że nic z tego nie będzie, ja to po prostu wiedziałam, ale emocje mówiły co innego, tliła sie iskierka nadziei.

Jo-asia - Pon 12 Lis, 2012 21:07

Dora,
rozumiem :pocieszacz:

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:07

Klara napisał/a:
byłabym bohaterką
? chyba żartujesz
pterodaktyll - Pon 12 Lis, 2012 21:17

Dora napisał/a:
Cały ten wątek to plucie jadem na alkoholików przez współ, i dawanie sobie nawzajem dobrych rad jakby mu tu jeszcze dopieprzyć, a może nie ?

Nie!!!

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:18

Dora ... ile % z korkowego idzie na leczenie alkoholików ( nie liczę skutków i rozbitych rodzin zmarnowanych żyć ) jest to nikły ułamek . A ile idzie do budżetu dla złodziei na Wiejskiej ?A ilu pjie sobie w najlepsze asz umrze dalei napędzając kase tzw państwu ..wienc poco być skutecznym Kto nas zrozumie i naprawdę pomoże ? jest tylko jedna taka osoba na świecie to drugi alko taki sam jak i Ty żaden Alanon oni powinni zając sie sobą i tylko sobą a mysli o komisji i przymusowym leczeniu włożyć między bajki
Dora - Pon 12 Lis, 2012 21:20

I jeśli chcę się zapić na śmierć, powieśić lub zrobić cokolwiek innego przeciw sobie, mam do tego prawo...
Klara - Pon 12 Lis, 2012 21:22

Dora napisał/a:
I jeśli chcę się zapić na śmierć, powieśić lub zrobić cokolwiek innego przeciw sobie, mam do tego prawo.

Ale dzieci są zmuszone do przebywania z Tobą do pełnoletniości i nie mają gdzie się schronić przed pijanymi zachowaniami :(

Dora - Pon 12 Lis, 2012 21:25

Dlatego nie piję Klaro, dla dzieci. Jeszcze 2 lata.. A co będzie potem sama nie wiem :bezradny: Mam nadzieję że zapomnę o alkoholu przez ten czas 8| Ale to mój wybór, nikt mnie nie zmusił :tak:
Linka - Pon 12 Lis, 2012 21:27

Cytat:
I jeśli chcę się zapić na śmierć, powieśić lub zrobić cokolwiek innego przeciw sobie, mam do tego prawo..

o ile pamiętam masz dwie córki, a co z nimi ?, przecież to Ty je urodziłaś
My mamy 4 dzieci , sama sobie ich nie zrobiłam, mąż tak samo jak ja ma obowiązek nie tylko je utrzymywać ale być wsparciem, interesować się nimi..
wiem, nikt go do tego nie zmusi jak do wielu innych rzeczy, ale zakładając rodzinę miałam słuszne prawo sądzić, że będziemy razem o tę rodzinę dbać.
Nie chciałam byc samotną matką, to nie był mój wybór.

Klara - Pon 12 Lis, 2012 21:27

Dora napisał/a:
Jeszcze 2 lata..

Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, co czuje Twoja córka mając świadomość tego, że nie możesz się doczekać chwili, kiedy się od niej uwolnisz? :(

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:29

A pomyslałaś że to może młoda chce sie uwolnić ?
Klara - Pon 12 Lis, 2012 21:35

Jras4 napisał/a:
A pomyslałaś że to może młoda chce sie uwolnić ?

Bardzo chciałam być samodzielna.
Po szkole podjęłam pracę dość daleko od domu.
Nadszedł dzień przeprowadzki. Dostałam jakieś stare meble na początek i inne drobiazgi, załadowaliśmy na samochód.
Nastąpiło pożegnanie i już wsiadałam do tego samochodu, gdy ojciec powiedział takie słowa: "No, mama! Nareszcie będziemy sami tak, jak po ślubie"
Tego NARESZCIE dotąd nie mogę zapomnieć :(

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:39

Cytat:
Tego NARESZCIE dotąd nie mogę zapomnieć :(
klaro ja sądze że nie miał na myśi tego że chce sie ciebie pozbyć ale to że bendą mieli wiencej czasu dla siebie
olga - Pon 12 Lis, 2012 21:41

Jras4 napisał/a:
A pomyslałaś że to może młoda chce sie uwolnić ?


Ja tez sie chciałam uwolnić. Jak zmarła, gdy miałam 28 lat to jeszcze długo ryczałam w poduszkę. Matka czy ojciec jest potrzebny nie tylko wtedy gdy mamy pięć czy dziesięć lat....

inka70 - Pon 12 Lis, 2012 21:43

Dora napisał/a:
I jeśli chcę się zapić na śmierć, powieśić lub zrobić cokolwiek innego przeciw sobie, mam do tego prawo
i krzywdzić tym innych też masz prawo ? ( mam tu na myśli dzieci )
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:43

Olga owszem ja nie mówie że nie moi rodzice żyją nie bende oszukiwał że wiem jak to jest ale nie raz słyszałem od swoiej że mnie pszeklina ,wynoś sie ,zdechnji ale kiedy byłem w potszebie pomagała może nie tak jak bym chciał ale tak jak czuła że tszeba
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:44

inka70 napisał/a:
? ( mam tu na myśli dzieci )
coście sie czepili tych dzieci mówimy tu o alko i alanonie a nie dzieciach
Klara - Pon 12 Lis, 2012 21:46

Jras4 napisał/a:
sądze że nie miał na myśi tego że chce sie ciebie pozbyć

Właśnie to miał na myśli, ale nie będę już o tym pisała, bo to zupełnie inny temat.

Jras4 napisał/a:
tu o alko i alanonie a nie dzieciach

Alkoholizm ojca i współuzależnienie matki dotyka dzieci jak mało co :(

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:47

pił ?
Klara - Pon 12 Lis, 2012 21:48

Nie :nie: 8|
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:49

ok nie pszepytuje cie już ale chyba wiem o co chodzi
Halloween - Pon 12 Lis, 2012 21:51

Dora napisał/a:
Dlatego nie piję Klaro, dla dzieci. Jeszcze 2 lata.. A co będzie potem sama nie wiem :bezradny: Mam nadzieję że zapomnę o alkoholu przez ten czas 8| Ale to mój wybór, nikt mnie nie zmusił :tak:


Brzmi jak w "Leaving Las Vegas", tylko ten gość , o ile pamiętam był bezdzietny.
Skąd pomysł że Twoje dzieci z chwilą osiągnięcia pełnoletności przestana cie kochać i Twoja śmierć ich nie zrani , być może do końca życia?
Dodatkowo , śmierć z przepicia może być ekstremalnie męcząca, nigdy nie wiesz jakie organy rozsypią się pierwsze.
Oczywiście uważam ze masz chandrę i nie napisałaś tego poważnie.

inka70 - Pon 12 Lis, 2012 21:51

Dora napisał/a:
to jest pokazanie swojej wyższości, taka zemsta za to że partner(ka) jest chory.. Kompletny brak zrozumienia
a mi to się wydaje że to alko ciągle próbuje mi udowodnić swoją wyższość , manipuluje nami , ciągle ma jakieś fochy .Dlaczego tylko alko należy się współczucie i zrozumienie bo co bo jest chory ?
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 21:54

Jras4 napisał/a:
coście sie czepili tych dzieci mówimy tu o alko i alanonie a nie dzieciach
na czas tego co się dzieje w domu mam dzieci hibernować ?
KICAJKA - Pon 12 Lis, 2012 21:54

Jo-asia napisał/a:
Moim zdaniem ratowanie szkodzi współuzależnionym. Odcięcie się im pomaga.

No właśnie aby się odciąć od alko
musiałam ratować siebie i dziecko,
dlatego takie kroki a nie inne,
a przy okazji przyniosly korzyść alko
bo przestał pić
a dla mnie osobiście miła niespodzianka :skromny:

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:56

inka70 napisał/a:
w domu mam dzieci hibernować ?
a czy tu chodzi o ciebie czy Dore ?
KICAJKA napisał/a:
bo przestał pić
a słyszałaś o ,,nadrabianiu ,,
Dora - Pon 12 Lis, 2012 21:56

Nie będę dalej dyskutować w tym temacie zbyt dużo mnie to kosztuje, wybaczcie i uszanujcie :zlezka:
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 21:57

inka a ty jesteś Alko ? czy ty Kicajka ?
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:01

jestem współ i oczywiście chodzi o dzieci ogólnie . Bo dom z alko nie jest raczej normalnym domem i dzieci w tej naszej grze dorosłych biorą czynny udział czy tego chcą czy nie .Dlatego wydaje mi się że są nierozerwalną częścią naszego życia
KICAJKA - Pon 12 Lis, 2012 22:04

Jras4 napisał/a:
a słyszałaś o ,,nadrabianiu
Irasku ja mam od ponad 18 lat trzeźwego męża,utrzymującego ciągły kontakt z trzeźwymi i trzeźwiejącymi ludźmi
i jestem szczęśliwa z nim czego 20 lat temu
nigdy bym się nie spodziewala.
Czytaj czasem uważnie a nie tylko urywki :tak:

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:10

Cytat:
jestem współ
To dlaczego piszesz tak jak byś rozumiała co Ona pszechodzi ? Kjcaika a ja nie o tobie piszę ale o tych po poszli pod przymusem sie leczyć
Droge panie nie jesteście jedyne na świecie i nie najważniejsze To że masz męża 18 letniego znaczy że on jest w tych 3 % a nie ty i tylko mi tu focha nie łapać

olga - Pon 12 Lis, 2012 22:16

Cytat:
KICAJKA
Wiek: 52


Jras4 napisał/a:
To że masz męża 18 letniego


:zemdlal: Kicajko toż to pedofilia :roll:

inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:20

Jras4 napisał/a:
To dlaczego piszesz tak jak byś rozumiała co Ona pszechodzi ?
ja nie rozumie jej ona mnie ale na pytanie które zadałam nie dostałam odpowiedzi . W moich wypowiedziach jakoś nie mogę się doszukać jakobym pisała że rozumie co ona przechodzi.
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:20

olga napisał/a:
Kicajko toż to pedofilia :roll:
i taka jest włąśnie wiedza o alkoholizmie widziana oczami Alanonu
olga - Pon 12 Lis, 2012 22:22

Jras4 napisał/a:
i taka jest włąśnie wiedza o alkoholizmie widziana oczami Alanonu


:bezradny:

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:22

inka70 napisał/a:
a nie rozumie jej ona mnie ale na pytanie które zadałam nie dostałam odpowiedzi .
to jeśli nie ma możliwości porozumienia zadajesz pytanie ?i nie o to co czuje a o dzieci to brzmiało jak szantaż
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:27

Jras4 napisał/a:
nie jesteście jedyne na świecie i nie najważniejsze
to bardzo mi znane - bo to przecież mój alko jest najważniejszy i jedyny w swoim rodzaju :wysmiewacz:
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:27

Jras4 napisał/a:
szantaż
?
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:29

inka70 napisał/a:
alko jest najważniejszy i jedyny w swoim rodzaju :wysmiewacz:
i takie macie myślenie o tym czyli alko
a tak sznataż poco wyskoczyłaś z tymi dziecmi ?

inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:29

Jras4 napisał/a:
zadajesz pytanie
ponoć kto pyta nie błądzi ?
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:31

Jras4 napisał/a:
poco wyskoczyłaś z tymi dziecmi
bo dla mnie i dla wielu innych matek dzieci są najważniejsze . Tego też nie zrozumie ktoś kto matką nie był.
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:33

inka70 napisał/a:
Tego też nie zrozumie ktoś kto matką nie był.
Dlatego ja nie bende udawał że rozumiem kobiety czy alanon ...to był temat o leczeniu ale wy musicie iść ostro po emociach i nagle dzieci
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:38

Jras4 napisał/a:
Dlatego ja nie bende udawał że rozumiem kobiety czy alanon ...to był temat o leczeniu ale wy musicie iść ostro po emociach i nagle dzieci
a o dda słyszałeś ? Wydaje mi się że leczyć to musimy się wszyscy czy tylko dla alko jest leczenie , wsparcie , zrozumienie itd ?
pterodaktyll - Pon 12 Lis, 2012 22:41

inka70 napisał/a:
czy tylko dla alko jest leczenie , wsparcie , zrozumienie itd ?

Nie, bardziej jest Wam potrzebne niż nam

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:44

inka70 napisał/a:
wszyscy czy tylko dla alko jest leczenie , wsparcie , zrozumienie itd ?
nie nie tylko i może dla rodzin pszede wszystkim ale nie udawajmy że sie razem wyleczymy nasze drogi biegną osobno
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 22:44

pterodaktyll napisał/a:
t Wam potrzebne niż nam
kazdemu jest ale każdemu innie i od kogo innego
ewa29 - Pon 12 Lis, 2012 22:49

inka70 napisał/a:
a mi to się wydaje że to alko ciągle próbuje mi udowodnić swoją wyższość , manipuluje nami , ciągle ma jakieś fochy .Dlaczego tylko alko należy się współczucie i zrozumienie bo co bo jest chory ?

Mój alko jak ma przerwę w piciu to właśnie tak się zachowuje i jest wprost nie do zniesienia a już nie wspomnę jak pięknie mówi debil bez mózgowiec szmata itp itd A moje dzieci to słyszą i tak jak natalka umie mówić i zapamiętuje to chodzi i powtarza.Uważam osobiście że na dzieci również wpływa to jak postępuje ojciec czy matka a nawet babcia dziadek wujek czy ciocia, Mówię tutaj tylko i wyłącznie o sobie lub mam na myśli koleżankę u której mieszka wujek i dziadek i oboje są alko.Także po rozmowie z nią zaproponowałam jej to forum bo w zasadzie nie czuła się za dobrze to było jakieś 3tyg temu...

inka70 - Pon 12 Lis, 2012 22:53

Jras4 napisał/a:
nie udawajmy że sie razem wyleczymy nasze drogi biegną osobno
najlepiej to nie udawajmy że się leczymy tylko do dzieła :radocha:
ewa29 - Pon 12 Lis, 2012 23:09

Powiem Wam ze jak byłam wieku 15lat to mieszkałam wtedy z moją mamą a jej Śp.brat potrafił w środku nocy walić w drzwi i w okna a był alko czynnym w dodatku agresywnym i uskuteczniał przemoc psychiczną także ja mieszkałam rok z mamą to przeżyłam koszmar a przecież rano musiałam chodzić do szkoły a noc nie przespana potem uczyć się i lekcje odrabiać też nie miałam jak i gdzie bo wujek potrafił przyjść nawet o 16 i tak do rana pić.Po roku z powrotem do ojca poszłam mieszkać i co z tego miałam bez mała tak samo bo brat i ojciec wtedy też popijali tyle że byli bardziej agresywni słownie a teraz doszła przemoc fizyczna.
ewa29 - Pon 12 Lis, 2012 23:16

Także jak dzieci mogą nie mieć nic wspólnego jeżeli rodzic lub rodzice albo rodzina ma problem alko i te dzieci borykają się z tym problemem na co dzień przecież to źle wpływa na ich samopoczucie na ich rozwój psychiczny, emocjonalny
Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 23:31

inka70 napisał/a:
leczymy tylko do dzieła :radocha:
i to właśnie cały Alanon . głupie emotki jakieś uwagi smieszne ja od kilku lat z powodzeniem a Ty
inka70 - Pon 12 Lis, 2012 23:35

Jras4 napisał/a:
głupie emotki
uderz w stół to się nożyce odezwą ? Czy ty tu aby kogoś nie obrażasz ? Proponuje przeczytać jeszcze raz ( może ze zrozumieniem )
ewa29 - Pon 12 Lis, 2012 23:39

inka70 napisał/a:
najlepiej to nie udawajmy że się leczymy tylko do dzieła :radocha:


A kto udaje???

ewa29 - Pon 12 Lis, 2012 23:42

Jras4 napisał/a:
głupie emotki jakieś uwagi smieszne ja od kilku lat z powodzeniem


Każdy ma prawo do wstawiania emotek bo w ten sposób wyraża swoje odczucia to dobrze Jras że z powodzeniem i Gratulacje :lol2:

Jras4 - Pon 12 Lis, 2012 23:47

inka70 napisał/a:
uderz w stół to się nożyce odezwą ?
zaśmiewanie jako obrona ? stary chwyt
Jras4 - Wto 13 Lis, 2012 17:46

pietruszka napisał/a:
ś sposób krzywdzi, choćby i się nawet kierowała miłością i chęcią ocalenia męża i ojca (czy też żony i matki)
Wszystko pieknie ale zapomniałaś o jednym o rożdziale Dzieci kszywdzą rodzica po odejśćiu drugego rodzica który ma wszystko gdzieś
pietruszka - Wto 13 Lis, 2012 17:54

Jras4 napisał/a:
Dzieci kszywdzą rodzica po odejśćiu drugego rodzica który ma wszystko gdzieś

mógłbyś to rozwinąć? bo nie bardzo rozumiem?

Jras4 - Wto 13 Lis, 2012 17:57

nie nie rozwine bo to nie ma odniesienia do żadnych osub ale dopowiem by Ci zobrazować mówisz że obie strony ranią zaruwno alanonka jak i alkoholik ale pominełaś dzieci kture potrafią być ruwnie okrutne
pietruszka - Wto 13 Lis, 2012 18:05

Jras4 napisał/a:
ominełaś dzieci kture potrafią być ruwnie okrutne

Widzisz Iras, ja nie mam dzieci, więc się zwykle nie wypowiadam się na ten temat dzieci (no chyba, ze chodzi o mnie jako DDD, no ale to insza sprawa).
Ale tak sobie pomyślałam, czy akurat dzieci należy winić? Współuzależniona i alkoholik to dorośli (przynajmniej według prawa), sami ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory, nawet jeśli jest skazanie się na życie w piekle. Dzieci nie mają takiego wyboru - po prostu przyszło im żyć w takich a nie innych warunkach. A że reagują wtedy złością, gniewem, poczuciem krzywdy? Na pewno wolałyby mieć tzw. normalną rodzinę i być po prostu kochane...

OSSA - Wto 13 Lis, 2012 18:28

pietruszka napisał/a:
Współuzależniona i alkoholik to dorośli (przynajmniej według prawa), sami ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory, nawet jeśli jest skazanie się na życie w piekle.


Niestety im też nie można pomóc na siłę, mam znajomą oboje już bardzo dorośli (emeryci) dzieci samodzielne nie mieszkają z nimi. Nie wiem ile razy rozmawiałyśmy co może zrobić, by uwolnić się od męża alk. wielkie mieszkanie, które można było zmienić na dwa mniejsze , sprzedać podzielić się pieniędzmi. Syn chciał zabrać matkę do siebie .......... owszem na kilka dni. Szukałam jej w necie wzorów pozwów rozwodowych, darmowych prawników, adresów komisji ..........

Kilka dni temu zadzwoniła z płaczem, bo kochany X wyszedł w domu, kilka dni temu i zaginął, znowu wałkowanie tematu od początku, dziś już nieaktualne, bo wrócił z rozbitą głową , bez portfela , a ona cała szczęśliwa znowu ma się kim opiekować.

Normalnie :bezradny:

pietruszka - Wto 13 Lis, 2012 18:39

OSSA napisał/a:
a ona cała szczęśliwa znowu ma się kim opiekować.

Może to sens jej życia?
Wiem, jak ciężko było mi na początku przełknąć gorzką pigułkę, że i współuzależniona/y ma swoiste profity w pozostawaniu w związku z chorym, toksycznym człowiekiem. Dzisiaj już podchodzę do tego bez emocji, szczególnie, gdy w związku nie ma już dzieci. Ot krzywdzą się tylko nawzajem, mają prawo do tego. Widać mają też z tego jakąś przyjemność. Być może określenia: masochizm i sadyzm nie tylko dotyczą seksu.

OSSA - Wto 13 Lis, 2012 18:52

pietruszka napisał/a:
Ot krzywdzą się tylko nawzajem, mają prawo do tego.


No widzisz nie zupełnie dorosłe dzieci też cierpią , jej syn wyprowadził się razem z nią kilka lat temu, wspólnie wynajęli mieszkanie po kilku miesiącach moja znajoma wróciła do męża czynnego alkoholika. Syn został sam i sam musiał poradzić sobie finansowo z kosztami najmu. Uparł się nie wrócił, poznał dziewczynę ułożył sobie życie. Kupili mieszkanie z kredytem na wiele lat. Matka jak ojciec chleje ucieka, wywraca ich życie, tylko po to by za kilka dni wrócić do męża. Tylko emocjonalne odcięcie się od toksycznych rodziców pozwala na odzyskanie spokoju wewnętrznego.

Przymusowe leczenie w tym przypadku nic nie da, oni chcą tak żyć ..........on ma komfort chlania, ona kim się opiekować. Trzeba się z tym pogodzić i żyć własnym życiem, inaczej cała rodzina utopi się w oparach.

pietruszka - Wto 13 Lis, 2012 19:00

OSSA napisał/a:
dorosłe dzieci też cierpią

tylko, ze dorosłe dzieci mają już jakiś wybór
choćby i ten:
OSSA napisał/a:
emocjonalne odcięcie się od toksycznych rodziców


młodsze dzieci niestety jeszcze nie mają jak...

OSSA - Wto 13 Lis, 2012 19:18

pietruszka napisał/a:
OSSA napisał/a:
dorosłe dzieci też cierpią

tylko, ze dorosłe dzieci mają już jakiś wybór
choćby i ten:
OSSA napisał/a:
emocjonalne odcięcie się od toksycznych rodziców


młodsze dzieci niestety jeszcze nie mają jak...


Niestety masz rację.

Jras4 - Wto 13 Lis, 2012 23:25

pietruszka napisał/a:
Może to sens jej życia?
Właśnie i to jest coś podłego ...człowiek staje sie sensem życia drugiego ale nie z miłości nawet nie z chęci niesienia dobra ale z pobudek najniszych to pierwsze karmi sie tym drugim i na odwrót ..
pterodaktyll - Wto 13 Lis, 2012 23:38

Eeech pijaki. A nie przychodzi Wam do głowy, że w gruncie rzeczy sami stworzyliśmy sobie te "potwory", które latami pomiatane przez nas, najczęściej w akcie ostatecznej desperacji próbują w taki sposób ratować swoje złudzenia o normalnym życiu? Żeby zaistniał skutek MUSI być najpierw przyczyna...........
Tajga - Wto 13 Lis, 2012 23:45

Jras4 napisał/a:
że każdy kto nie zgadza sie z doktryną wytyczoną pszez jedynie słuszną linnię Alanonu jest odrazu może nie atakowany ale zakrzyczany...

Nie jest tak.
Kiedy przystąpiłam do AA tez myślałam, że zony alkoholików to suki
i Ich spotkania to złoty czarownic.
Nigdy w życiu bym się z Nimi nie zamieniła.
Najpierw trzeba je poznać, i dopiero wtedy można się wypowiadać w temacie.
Osobiście znam wiele alanonek, pomimo piekła jakie przeszły
lub nadal przechodzą, są fajnymi ciepłymi kobietami.
Może na początku trochę nieufnymi, ale tylko na początku :)

pterodaktyll - Wto 13 Lis, 2012 23:48

Jras4 napisał/a:
Wiecie co czytam ten wątek i widzę wyraźnie że każdy kto nie zgadza sie z doktryną wytyczoną pszez jedynie słuszną linnię Alanonu jest odrazu może nie atakowany ale zakrzyczany..

Nie od dzisiaj wiadomo, że łatwiej zobaczyć źdźbło w cudzym oku niż belkę we własnym

Jras4 - Wto 13 Lis, 2012 23:51

Cytat:
Nie od dzisiaj wiadomo, że łatwiej zobaczyć źdźbło w cudzym oku niż belkę we własnym
właśnie ..może zrozumiesz że naipierw zobacz 100 belek u siebie a potem u innch i to nie na siłe powiedz co Ci wolno w stosunku do żony czy partnerki na tszeżwo nie wczoraj a dziś kiedy nie pjiesz ( mi też ) powiem ci co NIC zrozumiałeś ?
pterodaktyll - Wto 13 Lis, 2012 23:54

Jras4 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
k a przyczyną jesteśmy my.
heheh zgoda wienc nas zabji a one same umrą bez nas

O czym Ty chrzanisz? Jakoś nie widze żeby tak masowo umierały. Pieprzysz bąka a on brzdąka kolego alkoholiku.
Jras4 napisał/a:
nikt z tzw zdrowych nie da sobie nażućić opieki na siłę

Czyżbyś zapomniał, że alkoholizm to choroba i że do miana zdrowych to nam dość daleko?

pterodaktyll - Wto 13 Lis, 2012 23:57

Jras4 napisał/a:
powiedz co Ci wolno w stosunku do żony czy partnerki na tszeżwo nie wczoraj a dziś kiedy nie pjiesz ( mi też ) powiem ci co NIC zrozumiałeś ?

Mogę Ci jedynie współczuć, że nie potrafiłeś odbudować tych stosunków. Ja, jak Ci zapewne wiadomo już od dawna jestem po rozwodzie i było to najlepsze, co można było w tej sytuacji zrobić.

Jras4 - Wto 13 Lis, 2012 23:57

pterodaktyll napisał/a:
. Pieprzysz bąka a on brzdąka kolego alkoholiku.
Ty jak już nie masz jak odpowiedzieć to walisz głupoty to poruwnanie ok ujmę to innaczej dzieki komu są takie jakie są i teraz nagle zabierz wszystkich meneli z ich otoczenia kto z nimi wytszyma one same ze sobą ? czy już rozumiesz i wiesz nie łap za słuwka ok bo to niskie jest
pterodaktyll napisał/a:
e alkoholizm to choroba i
Ta choroba mam inne zdanie ale żebyś zaraz nie wyskoczył że to udowodniono i takie tam
Jras4 - Wto 13 Lis, 2012 23:59

pterodaktyll napisał/a:
Ja, jak Ci zapewne wiadomo już od dawna jestem po rozwodzie
nie dagam z tobą nic nie rozumiesz to że ty jesteś po rozwodzie niema nic do żeczy ..poco mi to mówisz to twoia sprawa prywatna ja pisze o alko w szerszym kątekscie a nie o Tobie jednym ,,Biedaku ,, ogarnji sie
olga - Śro 14 Lis, 2012 00:00

Jras4 napisał/a:
teraz nagle zabierz wszystkich meneli z ich otoczenia


W moim otoczeniu nie ma żadnych meneli a ja żyję :mysli:
może ja nie alanonka?

Jras4 - Śro 14 Lis, 2012 00:01

Tajga napisał/a:
iedy przystąpiłam do AA tez myślałam, że zony alkoholików to suki

Nigdy nie myślałem o nich żle i nigdy nie obrażałem chodziłem na ich otwarte mitingi a nawet organizowałem wyjazdy wspulne i wspulnie z nimi do dziś znam mase z nich ale powtażam to dwa ruzne światy

pterodaktyll - Śro 14 Lis, 2012 00:02

Jras4 napisał/a:
ujmę to innaczej dzieki komu są takie jakie są i teraz nagle zabierz wszystkich meneli z ich otoczenia kto z nimi wytszyma one same ze sobą ?

A nie sądzisz, że należałoby raczej je o to zapytać? Dlaczego Ci się wydaje, że wiesz co myśli i czego potrzebuje osoba współuzależniona?
Jras4 napisał/a:
czy już rozumiesz

A Ty zrozumiałeś?

Tajga - Śro 14 Lis, 2012 00:03

Jras4 napisał/a:
ale powtażam to dwa ruzne światy

Oczywiście że dwa różne światy.
MY piliśmy, i dobrze się bawiliśmy.
One/Oni cierpieli.

pterodaktyll - Śro 14 Lis, 2012 00:04

Jras4 napisał/a:
nie dagam z tobą nic nie rozumiesz to że ty jesteś po rozwodzie niema nic do żeczy ..poco mi to mówisz to twoia sprawa prywatna ja pisze o alko w szerszym kątekscie a nie o Tobie jednym ,,Biedaku ,, ogarnji sie

Faktycznie rozmowa z toba nie ma większego sensu, nic nie rozumiesz z tego co ja piszę..

Jras4 - Śro 14 Lis, 2012 00:05

pterodaktyll napisał/a:
czego potrzebuje osoba współuzależniona?
w pszeciwieństwie do ciebie nie uzurpuje sobie tego a nawet ciesze sie żeś to powiedział bo dodam do tego nie rozumiemy my ich a one nas i nigdy nie zrozumiemy dziekuje za podopwiedz nigdy bym tego lepjei nie ujił
pterodaktyll napisał/a:
Ty zrozumiałeś?
znowu zaczynasz psujesz paniom temat uszanuj rozmowe
olga - Śro 14 Lis, 2012 00:06

Jras4 napisał/a:
Cytat:
W moim
czy my tu rozmawiamy o poiedyńczych osobach do cholery czy o problemie dotyczącym ogółu ?


Ja to jestem Ja a nie ogół :nerwus:

pietruszka - Śro 14 Lis, 2012 00:10

Jras4 napisał/a:

znowu zaczynasz psujesz paniom temat uszanuj rozmowe

Iras, no normalnie rozłożyłeś mnie na łopatki :zemdlala:
chyba tu posprzątam albo co?

olga - Śro 14 Lis, 2012 00:19

Jras4 napisał/a:
Tak tonący i tak dalei ..ale powtażam nie tędy droga


Czy Ty wiesz co to takiego to całe współuzależnienie?

Jras4 - Śro 14 Lis, 2012 00:21

Zadałś to pytanie publicznie by udowodnioć że jako pjiak nie mam o niczym poięcia
pozwul że coś ci opowiem po wyiściu z terapi kilka lat obracałem sie w srodowisku Alanonu nie bende tu sie chwalił czy rozpisywał czego to ja tam nie robiłem ale ważne jest co zobaczyłem czego doświadczyłem i na tyle na ile moge sobie na to pozwolić powiem tak wiem ... a i jeszcze jedno głupie pisemka odrzuciłem ..

olga - Śro 14 Lis, 2012 00:24

Jras4 napisał/a:
tak wiem .


.....więc co sie dziwisz działaniom, które są podyktowane rozpaczliwym szukaniem wyjścia z sytuacji.....

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 07:34
Temat postu: Inne spojrzenie na współuzależnienie (Okiem alkoholików)
Jras4 napisał/a:
nie dziwie sie działaniom slepego we mgle i dlatego powtażam zrozumienie jest nie mozliwe nie miendzy alko a Alanonem


A ja powtarzam, zrozumienie jest możliwe wtedy, gdy alkoholik myśli trzeźwo, jest trzeźwy i do picia nie ma zamiaru wracać, przykłady podałam powyżej. I błagam- zanim klikniesz 'odpowiedz'- weź do ręki słownik lub przynajmniej sprawdź te podkreślone na czerwono słowa. Ciężko się to czyta.

Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 07:40

pannamigotka napisał/a:
A ja powtarzam, zrozumienie jest możliwe wtedy, gdy alkoholik myśli trzeźwo, jest trzeźwy i do picia nie ma zamiaru wracać, przykłady podałam powyżej.

Zapomniałaś o często nietrzeźwym myśleniu współ-.....

W ogóle mam wrażenie iż dość często na forum widać pogląd że w związku z alkoholikiem "wszystko zależy od alkoholika".
Nie ma tak. Są dwie strony, które są odpowiedzialne za wzajemne kontakty.

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 07:43

Marc-elus napisał/a:
Są dwie strony,
tyż prowda
staaw - Śro 14 Lis, 2012 08:05

Marc-elus napisał/a:
Zapomniałaś o często nietrzeźwym myśleniu współ-.....

Powtórzę za Dorotą: zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko a zbyt rzadko chcą uwolnić się od problemu...

Bogu dziękuję że moja współ chciała by dzieci miały (w miarę) normalny dom i nie ma w niej cienia nienawiści...

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 08:08

staaw napisał/a:
zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko
generalizacja
smokooka - Śro 14 Lis, 2012 08:12

staaw napisał/a:
Powtórzę za Dorotą: zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko a zbyt rzadko chcą uwolnić się od problemu...


Ja też powtórzę za Wami :) dlatego na Alanon źle się czuję, praktycznie tam nie chodzę.
Terapia nie daje mi żadnego dyskomfortu, tam uczą mnie właśnie radzenia sobie z problemem a nie narzekania i zemsty.

szymon - Śro 14 Lis, 2012 08:15

staaw napisał/a:
zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko


nie zgadzam się z tym, moim zdaniem bardzo rzadko...
jeżeli alko jest trzeźwy, stara się zmienić, udaje mu się to w końcu,
to nie ma siły, by go upodlić, poniżyć.
w ogóle co to za określenie jest? upodlenie :szok:
partner, który się mści na exu czy exowej - sam sobie robi kuku :>

mści się za co? za to co było kiedyś? głupota :nono:

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 08:18

szymon napisał/a:
to nie ma siły, by go upodlić, poniżyć.
z tym się nie zgodzę , bo tego doświadczałemi doświadczam czasami , tak jest że wie gdzie i kiedy uderzyć i nie posadzam ja o chęć zemsty ani rewanżu ..czasami tak po prostu bywa
Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 08:18

A moim zdaniem to nawet nie chęć zemsty, tylko typowa zmiana, której czasem nie są w stanie znieść.
Współuzależnienie to część ich życia, wbudowane w ich umysły jak flacha w nasze.
A tu nagle wszystko staje na głowie..... przestał pić. Świat się zawalił.

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 08:22

Marc-elus napisał/a:
A tu nagle wszystko staje na głowie..... przestał pić. Świat się zawalił.
szymon napisał/a:
jeżeli alko jest trzeźwy, stara się zmienić, udaje mu się to w końcu,
to nie ma siły, by go upodlić, poniżyć.


Panowie to temat o przymusowym leczeniu, na które niepijącego się nie wysyła. Panie na Al-anon, w dwóch grupach, które poznałam psioczą na pijących, na trzeźwiejących raczej nie narzekają.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 08:22

Janioł napisał/a:
staaw napisał/a:
zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko
generalizacja


Janioł napisał/a:
szymon napisał/a:
to nie ma siły, by go upodlić, poniżyć.
z tym się nie zgodzę , bo tego doświadczałemi doświadczam czasami , tak jest że wie gdzie i kiedy uderzyć i nie posadzam ja o chęć zemsty ani rewanżu ..czasami tak po prostu bywa


Aniele, jak dla mnie to te dwa posty są sprzeczne.
No jeżeli nie uważasz tego za akt zemsty, to w istocie jesteś Aniołem...

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 08:35

Na al-anon nie dostałam ani jednego składnika wiedzy, zrozumienia, szacunku do partnera. Wiele komunikatów jest sprzecznych na linii słowa - mowa ciała. To tylko ludzie, ale w dwóch grupach zebrały się osoby dla mnie toksyczne, zaprzeczające sensowi zdrowienia. Są w silnej przewadze, nawet nie wiem, kto z grup chce zrozumieć swoją sytuację i siebie. Ale to tylko jedna strona współuzależnienia.

Drugą poznaję na terapii, diametralnie się różni od tamtej.

Posłanie alkoholika na przymusową terapię obliguje go wyłącznie do stawienia się w ośrodku, to on zadecyduje na miejscu, czy chce się przyjąć na oddział. Nie ma co demonizować więc roli przymusowego leczenia. Doszukiwanie się w tym aktu zemsty jest szczególnym przewrażliwieniem i dowodem na kompletny brak wiedzy o chorobie alkoholowej. To tylko jedna z licznych konsekwencji picia, którą alkoholik "może" odczuje. Wcześniej są inne możliwości pokazania mu co wyprawia. Zaczyna się zwykle od zaprzestania usług domowych. A jak nie dociera? :bezradny:

Ja upokorzyłabym sama siebie, gdybym w taki sposób miała zostać zmuszona do leczenia. SAMĄ SIEBIE. Z niczyjej poza moją winy.

Klara - Śro 14 Lis, 2012 08:40

staaw napisał/a:
zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko a zbyt rzadko chcą uwolnić się od problemu...

To jest jakieś nieporozumienie :(
Piszemy o czynnym alko, który miałby być zgłoszony na przymusowe leczenie i co jakiś czas pada tekst o poniżeniu i upodleniu.
Czy można czynnego upokorzyć i upodlić jeszcze bardziej, niż on sam to robi?
Sam sobie i przy okazji całej swojej rodzinie :(

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 08:41

staaw napisał/a:
No jeżeli nie uważasz tego za akt zemsty, to w istocie jesteś Aniołem...
czasami tak myślę ale gdybym był o tym przekonany to byłoby to porażką
olga - Śro 14 Lis, 2012 08:45

Klara napisał/a:

staaw napisał/a:
zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko a zbyt rzadko chcą uwolnić się od problemu...

To jest jakieś nieporozumienie :(


Ja też się pogubiłam. Nie wiem czy piszecie o czynnych alko czy o tych trzeźwiejących? :szok:

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 08:45

Klara napisał/a:
Czy można czynnego upokorzyć i upodlić jeszcze bardziej, niż on sam to robi?


W wielu wypowiedziach na grupach Alanon, które poznałam, paniom się wydaje że można choćby uszczypnąć w zwierzeniach i widać satysfakcję w postawie takiej pani :( piszę oczywiście o własnych odczuciach.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 08:54

olga napisał/a:
Klara napisał/a:

staaw napisał/a:
zbyt często współ pałają chęcią zemsty i upodlenia alko a zbyt rzadko chcą uwolnić się od problemu...

To jest jakieś nieporozumienie :(


Ja też się pogubiłam. Nie wiem czy piszecie o czynnych alko czy o tych trzeźwiejących? :szok:

Jednych i drugich...

Chociaż na mityngach na których ja bywam tylko jeden facet ma odwagę powiedzieć że z kata (uczciwie to mówi) stał się teraz ofiarą przemocy psychicznej...

Jaka jest prawdziwa skala zjawiska, pewnie ciężko się będzie dowiedzieć, ja bym w życiu nie powiedział że żona mnie bije...:milczek:

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 08:54

Marc-elus napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A ja powtarzam, zrozumienie jest możliwe wtedy, gdy alkoholik myśli trzeźwo, jest trzeźwy i do picia nie ma zamiaru wracać, przykłady podałam powyżej.

Zapomniałaś o często nietrzeźwym myśleniu współ-.....

Oczywiście, ale punktem wyjścia jest trzeźwość alkoholika i jego praca nad sobą. Dopiero wtedy można mówić o jakimkolwiek porozumieniu.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 08:56

pannamigotka napisał/a:
Oczywiście, ale punktem wyjścia jest trzeźwość alkoholika i jego praca nad sobą. Dopiero wtedy można mówić o jakimkolwiek porozumieniu.

A co z trzeźwością współuzależnionej? Dopóki alko nie zacznie trzeźwieć może być furiatką raz karzącą spać na mrozie a raz w sypialni?

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 08:59

Marc-elus napisał/a:

Współuzależnienie to część ich życia, wbudowane w ich umysły jak flacha w nasze.
.

Kto i co jest przyczyną współuzależnienia? Alkoholik i jego picie i zachowanie. To reakcja obronna organizmu (żeby przeżyć, nie zwariować). To co później się dzieje i że to my musimy nieraz latami się leczyć z powodu strat emocjonalnych (współuzależnienia) ... to już inna sprawa.

Klara - Śro 14 Lis, 2012 09:03

staaw napisał/a:
może być furiatką raz karzącą spać na mrozie a raz w sypialni?

Zapominasz, że czynny alkoholik raz bywa brudnym, śmierdzącym menelem, a innym razem cudownym, kochającym ojcem/mężem/kochankiem na kolanach obiecującym że tamto nigdy nie powróci!?

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:04

pannamigotka napisał/a:
Kto i co jest przyczyną współuzależnienia? Alkoholik i jego picie i zachowanie.

A jak wyjaśnisz że wszystkie moje byłe dziewczyny (które się nie wyprowadziły i mogę coś o nich powiedzieć) są dzisiaj w trudnych (mówiąc delikatnie) związkach.
A te tzw "normalne" zrywały ze mną najpóźniej na 3 randce?

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:06

Klara napisał/a:
staaw napisał/a:
może być furiatką raz karzącą spać na mrozie a raz w sypialni?

Zapominasz, że czynny alkoholik raz bywa brudnym, śmierdzącym menelem, a innym razem cudownym, kochającym ojcem/mężem/kochankiem na kolanach obiecującym że tamto nigdy nie powróci!?

I właśnie TU jest miejsce na TRZEŹWE zachowanie współcośtam...
Menelem to on przestanie być po roku abstynencji a nie kiedy założy garnitur...

Tylko teraz pojawia się strach przed utratą jedynego usprawiedliwienia dla szalonego zachowania...

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:06

smokooka napisał/a:
Na al-anon nie dostałam ani jednego składnika wiedzy, zrozumienia, szacunku do partnera.


Nie wiem, jak jest u Ciebie, ale dziękuję losowi, że trafiła mi się mądra grupa. Sporo osób, od niektórych czerpię, od innych nie, ale to chyba naturalne.
A może po prostu czego innego szukałaś i potrzebowałaś? Ja szukałam głównie wsparcia i możliwości mówienia głośno o swojej tragedii. I to otrzymałam. Ja tam nie szukam wiedzy, zrozumienia i szacunku do partnera, jak Ty. Nie po to tam poszłam. Może stąd Twoje rozczarowanie?

Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 09:08

pannamigotka napisał/a:
Marc-elus napisał/a:

Współuzależnienie to część ich życia, wbudowane w ich umysły jak flacha w nasze.
.

Kto i co jest przyczyną współuzależnienia? Alkoholik i jego picie i zachowanie. To reakcja obronna organizmu (żeby przeżyć, nie zwariować). To co później się dzieje i że to my musimy nieraz latami się leczyć z powodu strat emocjonalnych (współuzależnienia) ... to już inna sprawa.

Ubierasz się teraz w piórka ofiary.

Alkoholik pił, pije, czy będzie pił.
Usprawiedliwia to absurdalne działania niektórych współ?
Nie.

Bądź odpowiedzialna sama za siebie. Wtedy, niejako z automatu, nie będziesz miała "usprawiedliwień".
Nie wiem jak to wygląda w Twoim wypadku, więc się nie obrażaj że napisałem w drugiej osobie, pisałem ogólnie. :kwiatek:

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:12

pannamigotka napisał/a:
Ja szukałam głównie wsparcia i możliwości mówienia głośno o swojej tragedii. I to otrzymałam.

Czy od tego mówienia od tragedii rozwiązał się jakiś Twój problem?

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:13

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Kto i co jest przyczyną współuzależnienia? Alkoholik i jego picie i zachowanie.

A jak wyjaśnisz że wszystkie moje byłe dziewczyny (które się nie wyprowadziły i mogę coś o nich powiedzieć) są dzisiaj w trudnych (mówiąc delikatnie) związkach.
A te tzw "normalne" zrywały ze mną najpóźniej na 3 randce?

Ktoś, jakiś alkoholik, zapewne ojciec dał im taki a nie inny wzorzec męża, ojca, partnera.
Ostatnio czytałam, że dziewczynki wybierają sobie takich partnerów, jakimi byli ich ojcowie, kiedy miały ok. 4 lat. W moim wypadku to się zgadza.
Natomiast nie zwalaj swojego uzależnienia na swoje partnerki, bo to pachnie absurdem. One szukają mężczyzn z problemami emocjonalnymi, z uzależnieniami, bo już są współuzależnione, już mają skrzywiony celownik. Ale na początku zawsze gdzieś jest jakiś alkoholik (lub ktoś dysfunkcyjny).

olga - Śro 14 Lis, 2012 09:13

staaw napisał/a:
Tylko teraz pojawia się strach przed utratą jedynego usprawiedliwienia dla szalonego zachowania...


Staśku najpierw jest alkoholizm a jego skutkiem jest szalone zachowanie.....

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:14

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Ja szukałam głównie wsparcia i możliwości mówienia głośno o swojej tragedii. I to otrzymałam.

Czy od tego mówienia od tragedii rozwiązał się jakiś Twój problem?

Tak, owszem. Zeszło ogromne napięcie, które nosiłam na barkach i miałam wrażenie, że kolejnego dnia już tego nie udźwignę. Jestem dużo szczęśliwsza, dostałam ogromne wsparcie, które jest nieocenione, którego nie miałam.

Klara - Śro 14 Lis, 2012 09:15

staaw napisał/a:
Tylko teraz pojawia się strach przed utratą jedynego usprawiedliwienia dla szalonego zachowania...

Uważam, że TU się mylisz.
Mogę mówić za siebie - tęskniłam za nudą i spokojem, a mój mąż nie rozumiał, że mnie to "urozmaicone" życie nie kręci :(
Uważał, że jest taki fajny.... :bezradny:

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 09:21

pannamigotka napisał/a:
smokooka napisał/a:
Na al-anon nie dostałam ani jednego składnika wiedzy, zrozumienia, szacunku do partnera.


Nie wiem, jak jest u Ciebie, ale dziękuję losowi, że trafiła mi się mądra grupa. Sporo osób, od niektórych czerpię, od innych nie, ale to chyba naturalne.
A może po prostu czego innego szukałaś i potrzebowałaś? Ja szukałam głównie wsparcia i możliwości mówienia głośno o swojej tragedii. I to otrzymałam. Ja tam nie szukam wiedzy, zrozumienia i szacunku do partnera, jak Ty. Nie po to tam poszłam. Może stąd Twoje rozczarowanie?


W środowisku pełnym jadu, nienawiści, nie zrozumienia, użalania się nie znalazłam wsparcia i możliwości mówienia o swojej tragedii. Dla mnie te grupy mają za wąskie spojrzenie na sprawę. Przyjść, wygadać się, posłuchać i pójść. Ja szłam ze spotkania z niczym, poza współczuciem, ale nie potrzebowałam kolejnych tragedii. Kroki na AA są zupełnie inaczej traktowane jak na Alanon.
Każdemu przede wszystkim potrzebne jest co innego, bo z innym bagażem przychodzi i z inną wrażliwością. Mi potrzebne szkiełko i oko, moje czucie i wiara potrzebują gruntownej wiedzy, a nie dowolnej interpretacji.
Znalazłam to na terapii i nie jestem rozczarowana.
Alanonem jestem i MOGĘ. Nie analizuję tego teraz. Pójdę tam, kiedy skończę terapię, dojrzeję, zmądrzeję i będę miała nowe spojrzenie. Po pół roku bycia w terapii wpadłam na miting Alanon i znalazłam to samo co wcześniej.

Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 09:21

pannamigotka napisał/a:
Natomiast nie zwalaj swojego uzależnienia na swoje partnerki, bo to pachnie absurdem.

A gdzie to zrobił? :roll:

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:22

Marc-elus napisał/a:

Usprawiedliwia to absurdalne działania niektórych współ?:

Oczywiście, że tak, bo to jest NATURALNA obrona, reakcja organizmu. Niszcząca dla współuzależnionej niszcząca dla uzależnionego, ale taka jest reakcja organizmu poddawanego ciągłym stresom, lękom, niepewności. Jest to dostosowanie się do niesprzyjających warunków otoczenia. Tylko niektórym jest dane wyjść z tego bagna, ale to ciężka i trudna praca nad sobą. Natomiast jak czytam o kobiecie, która przez lata żyła z alkoholikiem, była bita, gwałcona, okradana... i po 25 latach w końcu zadźgała go nożem... to ja ją rozumiem. Po tylu latach współuzależnienia można nie wiedzieć kim się jest i co się robi. Uważam, że powinna zostać uniewinniona, ale tylko moje zdanie. Kolejny przykład- moja znajoma Przez 30 lat z alkoholikiem. Przewrócił się, więc z córką, zawlokły go, jak zawsze, pijanego, do łóżka. Na drugi dzień okazało się, że nie żyje. Prokurator, ale ja ją rozumiem. Po tylu latach tkwienia w tym syfie zatraca się emocje, wrażliwość. Nie usprawiedliwiam, a rozumiem.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:22

pannamigotka napisał/a:
Natomiast nie zwalaj swojego uzależnienia na swoje partnerki, bo to pachnie absurdem. One szukają mężczyzn z problemami emocjonalnymi, z uzależnieniami, bo już są współuzależnione, już mają skrzywiony celownik. Ale na początku zawsze gdzieś jest jakiś alkoholik (lub ktoś dysfunkcyjny).

Absolutnie nie zwalam SWOJEGO uzależnienia na nikogo.
Mówię jedynie że już na początku przyciągałem panie z problemami emocjonalnymi, silną potrzebą adrenaliny itp.

Moim postem chciałem zwrócić uwagę że wina leży po OBU stronach.
Nawet zaryzykował bym tezę że po równo...

Klara napisał/a:
staaw napisał/a:
Tylko teraz pojawia się strach przed utratą jedynego usprawiedliwienia dla szalonego zachowania...

Uważam, że TU się mylisz.

Mówię o własnych obserwacjach. Znam dość dobrze współuzależnioną z 45 letnim stażem małżeńskim która do dzisiaj potrafi rzucić w małżonka dwudziestoma zetami z komentarzem "idź się nachlaj" , kiedy małżonek zbyt długo jest trzeźwy...
Fakt że na trzeźwo jest potwornie upierdliwy...

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:26

staaw napisał/a:
.

Moim postem chciałem zwrócić uwagę że wina leży po OBU stronach.
Nawet zaryzykował bym tezę że po równo...


Rzeczywiście ryzykowna teza.

olga - Śro 14 Lis, 2012 09:29

staaw napisał/a:
Absolutnie nie zwalam SWOJEGO uzależnienia na nikogo.

staaw napisał/a:
wina leży po OBU stronach.


:mysli:

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:29

pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
.
Moim postem chciałem zwrócić uwagę że wina leży po OBU stronach.
Nawet zaryzykował bym tezę że po równo...

Rzeczywiście ryzykowna teza.

A możesz spróbować ją obalić?

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:30

smokooka napisał/a:


W środowisku pełnym jadu, nienawiści, nie zrozumienia, użalania się nie znalazłam wsparcia i możliwości mówienia o swojej tragedii.


To chyba nie kwestia Al-anon jako takiego, a ludzi, którzy tworzą daną grupę i przestrzegania zasad al-anonowskich.
Te przymiotniki, które napisałaś w żaden sposób nie odnoszą się do 'mojej' grupy. Z czego mogę się tylko cieszyć :)

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:31

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
.
Moim postem chciałem zwrócić uwagę że wina leży po OBU stronach.
Nawet zaryzykował bym tezę że po równo...

Rzeczywiście ryzykowna teza.

A możesz spróbować ją obalić?

Myślę, ze już to zrobiłam, powyżej.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:33

olga napisał/a:
staaw napisał/a:
Absolutnie nie zwalam SWOJEGO uzależnienia na nikogo.

staaw napisał/a:
wina leży po OBU stronach.


:mysli:


Oluś, Ty się nie zastanawiaj.
Zrobiłaś wszystko by uwolnić się od przypadającej Tobie winy.
Właśnie Twój sposób rozwiązania sprawy (przynajmniej ostatni rok) powinien służyć za wzór innym...
Bez wojen, rzucania dziećmi w alko upodlania...

:okok:

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:37

staaw napisał/a:

Zrobiłaś wszystko by uwolnić się od przypadającej Tobie winy.
:


Jakiej winy?

Na terapii dla współuzależnionych uczymy się, że nie ma w tym wszystkim naszej winy i uczymy się od niej uwalniać, po to, żeby na forum przeczytać, że to wszystko, a raczej 50% to jednak nasza wina... Nie, nie jest, choć dla alkoholików to jest fantastyczna teoria, tyle, że nieprawdziwa. To alkoholik ponosi winę za jakość życia swojej rodziny i za demoralizację, która nastąpiła. leczenie współuzależnienia to właśnie pozbywanie się absurdalnego poczucia winy.

olga - Śro 14 Lis, 2012 09:38

ahaaaa :glupek:
staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:41

pannamigotka napisał/a:
To alkoholik ponosi winę za jakość życia swojej rodziny i za demoralizację, która nastąpiła. leczenie współuzależnienia to właśnie pozbywanie się absurdalnego poczucia winy.

Czy gdzieś napisałem że jest inaczej?

Współuzależniona zaś ponosi winę za tolerowanie obniżenia jakości życia swojej rodziny i za demoralizację, która nastąpiła...

Alko nie leczy się? Za drzwi i temat zamknięty... Bez wylewania żalów po sąsiadkach jakie to ona (na własne życzenie) ma ciężkie życie...

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 09:41

staaw napisał/a:
Moim postem chciałem zwrócić uwagę że wina leży po OBU stronach.
njpierw po lewej stronie alkoholika a później po drugiej ;)
olga - Śro 14 Lis, 2012 09:42

pannamigotka napisał/a:
Jakiej winy?


No właśnie, o jakiej winie Ty mówisz? Za to, że zaczął pić, czy jakiejś innej?.......
Doszukiwałam się kiedyś powodów jego alkoholizmu. Zastanawiałam się czy ja swoją postawą w jakiś sposób sie do tego nie przyczyniłam.... do tej pory tego nie wiem.

olga - Śro 14 Lis, 2012 09:45

staaw napisał/a:
Alko nie leczy się? Za drzwi i temat zamknięty... Bez wylewania żalów po sąsiadkach jakie to ona (na własne życzenie) ma ciężkie życie...


Gdyby to było takie proste.....
Alkoholik ma swoje dno, współuzależniona też.
Dopóki nie nabyłam wiedzy na temat choroby alko, myślałam, że jak zechce to przestanie i znowu będzie dobrze.

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:45

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
To alkoholik ponosi winę za jakość życia swojej rodziny i za demoralizację, która nastąpiła. leczenie współuzależnienia to właśnie pozbywanie się absurdalnego poczucia winy.

Czy gdzieś napisałem że jest inaczej?

Współuzależniona zaś ponosi winę za tolerowanie obniżenia jakości życia swojej rodziny i za demoralizację, która nastąpiła...

Alko nie leczy się? Za drzwi i temat zamknięty... Bez wylewania żalów po sąsiadkach jakie to ona (na własne życzenie) ma ciężkie życie...


Jak dla mnie na dziś koniec dyskusji. Nie mam zamiaru niweczyć moich postępów w leczeniu przez alkoholików z ich własnymi cudownymi teoriami. Szkoda mojego zdrowienia. Na dziś podziękuję, Stanisławie.

Tajga - Śro 14 Lis, 2012 09:46

staaw napisał/a:
Czy od tego mówienia od tragedii rozwiązał się jakiś Twój problem?

Stasiu, czy od mówienia o SWOIM problemie na mitingu AA
od razu rozwiązał się TWÓJ problem?
Mi osobiście dał siłę, wiarę i nadzieję.
Trochę to trwało, ale efekty są.
Współuzależnione mają przynajmniej gdzie się wygadać.
Komu maja powiedzieć o tym co się dzieje w domu?
Sąsiadce?
księdzu?
NIKT Ich tak nie zrozumie jak "koleżanki w niedoli".
To chyba dobrze, że tam mogą sobie spuścić pary z gwizdka,
lepsze to niż znerwicowana, zapłakana, zgorzkniała matka w domu.
Tam są również kobiety których mężowie, partnerzy nie piją po kilkanaście lat.
I te kobiety dają innym właśnie siłę, i motywację do walki o godne życie.
Zanim ja poszłam na swój pierwszy miting, moja siostra poszła do Alanonu.
Zdobyła wiedzę, i pomału przygotowywała mnie do AA.
Wiedziała jak rodzina ma się odciąć ode mnie, jak pomagać, nie pomagając.
Dzień kiedy mnie wyrzucili z ich domu, kazali iść do siebie, zachlać się
i udusić rzygowinami, był moim pierwszym dniem kiedy nie kupiłam sobie
alkoholu .....wiedziałam że już jestem sama.
Parasol ochronny nade mną się zamknął.
Jak sądzisz? Gdzie by zdobyła taką wiedzę?

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:50

olga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Jakiej winy?


No właśnie, o jakiej winie Ty mówisz? Za to, że zaczął pić, czy jakiejś innej?.......
Doszukiwałam się kiedyś powodów jego alkoholizmu. Zastanawiałam się czy ja swoją postawą w jakiś sposób się do tego nie przyczyniłam.... do tej pory tego nie wiem.

No właśnie. Poczucie winy towarzyszy współuzależnionym, dręczy je i nie daje spokoju. Trafiłam na dobrą terapeutkę, która w jakiś cudowny sposób racjonalnie wybija mi to wszystko z głowy. Przede wszystkim poczucie winy, że związałam się z alkoholikiem. Po drugie, że dziecko wzrasta w takich a nie innych warunkach. Wiele współuzależnionych ma poczucie winy, że alkoholik w ogóle pije (gdybym była milsza, bardziej surowa, gdybym dała, to co chce, to zapewne by nie pił...). Takie właśnie wieczne poczucie winy to dla mnie piękny przykład współuzależnienia właśnie, czyli tego, z czego mamy się leczyć, czego powinniśmy się pozbywać. Moja terapeutka wyjaśnia mi krok po kroku, dlaczego za tą konkretną rzecz nie jestem winna, na co mam wpływ, a na co nie, jak sobie z tym radzić.

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 09:56

Tajga napisał/a:

Współuzależnione mają przynajmniej gdzie się wygadać.
Komu maja powiedzieć o tym co się dzieje w domu?
Sąsiadce?
księdzu?
NIKT Ich tak nie zrozumie jak "koleżanki w niedoli".
To chyba dobrze, że tam mogą sobie spuścić pary z gwizdka,
lepsze to niż znerwicowana, zapłakana, zgorzkniała matka w domu.

Pięknie to napisałaś, Tajgo. Tak jest w moim przypadku. Zanim zaczęłam mówić o sobie, miałam cały czas smutek w oczach, posępną minę, nic mnie nie cieszyło, byłam zgorzkniała, obojętna. A teraz cały wtorek chodzę uśmiechnięta, bo już jutro spotkanie. Najdziwniejsze było dla mnie, jak syn szefowej w któryś wtorek zaraz po tym, jak zaczęłam chodzić na al-anon, spytał mnie: Pani Dorotko, a co pani taka uśmiechnięta, co się stało? Czyli uśmiech na mojej twarzy musiał być rzadki, skoro sam fakt uśmiechu to już powód do zdziwienia i pytań :)

staaw - Śro 14 Lis, 2012 09:57

olga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Jakiej winy?

No właśnie, o jakiej winie Ty mówisz? Za to, że zaczął pić, czy jakiejś innej?.......

Za to że pił tak długo.
A właściwie za to że pozwoliłaś by tak długo dzieci na to patrzyły...
Jeżeli nie miałaś z tego jakiś korzyści (zarówno materialnych jak i emocjonalnych), po co tolerowałaś pijaka?

olga - Śro 14 Lis, 2012 09:59

Najbardziej czułam sie winna tego, że nie stworzyłam dzieciom takiego domu w jakim powinny żyć, że naraziłam je na zaburzenia w rozwoju, że będą dźwigać ten bagaż przez całe swoje życie, że pewnie też popadną w alkoholizm albo zwiążą się z partnerami z tendencją do nałogów. 8|
Tajga - Śro 14 Lis, 2012 10:02

staaw napisał/a:
Za to że pił tak długo.
A właściwie za to że pozwoliłaś by tak długo dzieci na to patrzyły...
Jeżeli nie miałaś z tego jakiś korzyści (zarówno materialnych jak i emocjonalnych), po co tolerowałaś pijaka?

Stasiu, teraz to pojechałeś po całości.
Nie musisz pytać Olgi....Wuśka może odpowiedzieć.
Dlaczego tak długo tolerowała pijaka?
Szczęście, że pijak się SAM ogarnął ;)
A gdyby nie....była by z Tobą nadal?

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:02

olga napisał/a:
Najbardziej czułam sie winna tego, że nie stworzyłam dzieciom takiego domu w jakim powinny żyć, że naraziłam je na zaburzenia w rozwoju, że będą dźwigać ten bagaż przez całe swoje życie, że pewnie też popadną w alkoholizm albo zwiążą się z partnerami z tendencją do nałogów. 8|

No i przeginasz w drugą stronę... :bezradny:

Teraz masz DOM w którym TYLKO od CIEBIE zależy co zrobisz z resztą życia....
To powód do RADOŚCI a nie roztrząsania przeszłości.
Wczoraj to zamknięty rozdział... :pocieszacz:

Jo-asia - Śro 14 Lis, 2012 10:03

olga napisał/a:
Najbardziej czułam sie winna tego, że nie stworzyłam dzieciom takiego domu w jakim powinny żyć, że naraziłam je na zaburzenia w rozwoju, że będą dźwigać ten bagaż przez całe swoje życie, że pewnie też popadną w alkoholizm albo zwiążą się z partnerami z tendencją do nałogów. 8|

To tak jak ja :(
tylko moja wypowiedź to czas teraźniejszy

Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 10:03

pannamigotka napisał/a:
Na terapii dla współuzależnionych uczymy się, że nie ma w tym wszystkim naszej winy i uczymy się od niej uwalniać, po to, żeby na forum przeczytać, że to wszystko, a raczej 50% to jednak nasza wina...

Czytaj ze rozumieniem.
Nie jesteście winne picia alkoholika, to starają Wam się przekazać na terapii.
Jesteś za to odpowiedzialna za SWOJE zachowania, swoje współuzależnienie.

Widać że nie chcesz brać odpowiedzialności.
"On" pił więc masz prawo zachowywać się jak osoba niespełna rozumu do końca świata?
To chcesz powiedzieć?

olga - Śro 14 Lis, 2012 10:04

staaw napisał/a:
Jeżeli nie miałaś z tego jakiś korzyści (zarówno materialnych jak i emocjonalnych), po co tolerowałaś pijaka?


Pewnie jakieś korzyści miałam :glupek: sama nie wiem jakie. Właściwie to wiem. Materialne oczywiście. Nie chciałam stracić dopłaty do czynszu (i tak bym ją straciła bo mam za duże dochody), po bułki rano chodził i psy wyprowadzał :mgreen:
Współuzależnione myślenie i wynikający z niego problem z podjęciem ostatecznej decyzji. :bezradny:

olga - Śro 14 Lis, 2012 10:05

staaw napisał/a:
No i przeginasz w drugą stronę... :bezradny:

Teraz masz DOM w którym TYLKO od CIEBIE zależy co zrobisz z resztą życia....
To powód do RADOŚCI a nie roztrząsani


Staśku pisze o tym co czułam wtedy, gdy on był z nami, tfu, u nas.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:06

Tajga napisał/a:

Szczęście, że pijak się SAM ogarnął ;)
A gdyby nie....była by z Tobą nadal?

Pewnie była by...
Pewnie gdyby mnie wzięła za dziób, piłbym krócej...
Pewnie.... to takie gdybanie...

Ona przynajmniej widzi błędy które zrobiliśmy OBOJE i OBOJE staramy się je naprawić...

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 10:08

Marc-elus napisał/a:


Widać że nie chcesz brać odpowiedzialności.

Może gdybyś czytał, co piszę, nie musiałbyś sobie dopowiadać rzeczy nieprawdziwych?

olga - Śro 14 Lis, 2012 10:08

staaw napisał/a:
Pewnie gdyby mnie wzięła za dziób, piłbym krócej...


:mysli: tzn. co zrobiła?....

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:13

olga napisał/a:
staaw napisał/a:
Pewnie gdyby mnie wzięła za dziób, piłbym krócej...

:mysli: tzn. co zrobiła?....

Dokładnie to co POWINNA zrobić żona alkoholika.
Niebieska Karta, zero wjazdu po pijaku do domu, zajmowanie się DZIEĆMI a nie moim kacem...

Czego nie robiła a dzięki temu mamy sobie mniej do wybaczenia:
-nigdy nie dyskutowała z pijanym
-nie podsycała awantur
-umoralniające pogadanki przeprowadzała dopiero kiedy byłem na kacu
-nie obgadywała mnie przed znajomymi

Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 10:15

pannamigotka napisał/a:
Marc-elus napisał/a:


Widać że nie chcesz brać odpowiedzialności.

Może gdybyś czytał, co piszę, nie musiałbyś sobie dopowiadać rzeczy nieprawdziwych?

Ależ czytam.
Zdejmujesz odpowiedzialność z tych wszystkich współuzależnionych, które pozwalają np na bicie dzieci przez pijanego ojca.
"Bo jestem chora blebleble...." "przez alkoholika".

Wasza choroba jest niezawiniona przez Was. Czyny już nie.
Identycznie jak w przypadku alkoholizmu.
To że jestem chory, to jestem. Nie zapisywałem się na listę pt. "alkoholizm".
Jak będę pił i wyprawiał wszystkie rzeczy z tym związane, to już zupełnie inna sprawa.

olga - Śro 14 Lis, 2012 10:18

staaw napisał/a:
-nie obgadywała mnie przed znajomymi


:beba: Ja "równo jechałam" po moim alko gdy przestałam sie wstydzić. Głupio mi później było bo robiłam z siebie ofiarę.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:20

Marc-elus napisał/a:
Zdejmujesz odpowiedzialność z tych wszystkich współuzależnionych, które pozwalają np na bicie dzieci przez pijanego ojca.

Pięknie wyraziłeś to co chciałem sam powiedzieć...

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 10:20

Obrachunek moralny dotyczy obu stron, zarówno współuzależnionych (które niechętnie przyznają się na przykład do bicia, picia, zaniedbywania dzieci, odreagowywania na nich swoich frustracji itp itd) jak alkoholików, trzeźwiejących oczywiście. Wracanie do równowagi emocjonalnej u obu stron to długi proces, nei zawsze zakończony sukcesem. Przekomarzanie się, licytowanie komu gorzej, komu bardziej niesprawiedliwie to absurd.

Ja jestem współuzależniona dzięki osobie współuzależnionej, ona zresztą też - moja matka - wyniosła z domu chore wzorce. Czy jajko czy kura? Co było pierwsze? Jaki sens ma dochodzenie do tego?
Współuzależnienie to zespół cech charakteru i nieumiejętności adaptacyjnych. Uzależnienie to choroba. Kto jest bardziej winny?

Klara - Śro 14 Lis, 2012 10:22

staaw napisał/a:
Niebieska Karta

I tu wracamy do początku tego tematu: to była zemsta osoby współuzależnionej? Donosicielstwo? Poniżyła i zeszmaciła alkoholika zamiast skutecznie wystawić go za drzwi????? :roll:

olga - Śro 14 Lis, 2012 10:23

Marc-elus napisał/a:
Zdejmujesz odpowiedzialność z tych wszystkich współuzależnionych, które pozwalają np na bicie dzieci przez pijanego ojca.


:szok: pomyślałam, że nigdy bym na to nie pozwoliła, ale co ja tam wiem....
Mój alko nigdy nie był agresywny, to raz, a dwa, gdy się rozpił - moje dzieci były już duże.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:25

smokooka napisał/a:
Współuzależnienie to zespół cech charakteru i nieumiejętności adaptacyjnych. Uzależnienie to choroba. Kto jest bardziej winny?

Za to że mówię że współuzależnienie TEŻ jest (według mnie) chorobą, Panie się często oburzają.
Ja jednak twierdzę że JEST chorobą, do tego cięższą niż alkoholizm, przynajmniej trudniej z tego wyjść.
Uznanie współuzależnienia za jednostkę chorobową leży w interesie współuzależnionych, one jednak zaciekle się przed tym bronią.
Nie rozumiem dla czego? :bezradny:

Tajga - Śro 14 Lis, 2012 10:27

staaw napisał/a:
Alko nie leczy się? Za drzwi i temat zamknięty... Bez wylewania żalów po sąsiadkach jakie to ona (na własne życzenie) ma ciężkie życie...


staaw napisał/a:
Pewnie była by...
Pewnie gdyby mnie wzięła za dziób, piłbym krócej...
Pewnie.... to takie gdybanie...


I jak to wygląda?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 10:27

Marc-elus napisał/a:

Zdejmujesz odpowiedzialność z tych wszystkich współuzależnionych, które pozwalają np na bicie dzieci przez pijanego ojca.


Marcelusie, gdyby ktokolwiek podniósł rękę na moje dziecko, niezależnie od tego czy był trzeźwy czy nie, to nie miałby już szans na spotkanie z tymże dzieckiem i poniósłby stosowne konsekwencje. Moja osobista mama dała mojej, wtedy chyba dwuletniej córce klapsa (delikatnego) w tyłek, bo była niegrzeczna. Powiedziałam jej wtedy, że to było ostatni raz, a jeśli nie, to może zapomnieć o wnuczce i o mnie bo nie pozwolę na dalsze spotkania i od tej pory babcia nie stosuje swoich 'metod wychowawczych'. Zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom to podstawa wszystkiego.
Ja podjęłam terapię, żeby wiedzieć kim jestem, co mogę, żeby poprawić komfort życia swojego i mojego dziecka. Miałam to szczęście, że Klara, Pietruszka kilka innych dziewczyn zachęciło mnie, zdusiły moje strachy z nią związane, nabrałam też pewności na spotkaniach alanonowskich. Co natomiast z kobietami, które nie wiedzą, że coś mogą zrobić, których ojcowie/matki pili, pije rodzeństwo, teraz piją mężowie i one tkwią w tej beznadziei i nikt nie wyciąga do nich ręki?

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 10:27

Jako jednostka chorobowa występuje zaburzenie adaptacyjne. To mam już dwa razy wpisane, a może trzy do kart historii choroby. U psychiatry - kilka lat temu przy okazji leczenia depresji, teraz - u psychoterapeutki i u psychiatry w OTU
staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:29

Klara napisał/a:
staaw napisał/a:
Niebieska Karta

I tu wracamy do początku tego tematu: to była zemsta osoby współuzależnionej? Donosicielstwo? Poniżyła i zeszmaciła alkoholika zamiast skutecznie wystawić go za drzwi????? :roll:

Dla tego na początku się nie odzywałem. Niebieska Karta i skuteczne wystawienie za drzwi nie jest (według mnie) zemstą, ale ratowaniem rodziny...

Natomiast podszczypywanie, kąsanie, straszenie i pokazywanie kto tu rządzi jest jak najbardziej przemocą wobec alkoholika.
Nie rozwiązuje problemu lecz go eskaluje...

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 10:32

smokooka napisał/a:
Obrachunek moralny dotyczy obu stron, zarówno współuzależnionych (które niechętnie przyznają się na przykład do bicia, picia, zaniedbywania dzieci, odreagowywania na nich swoich frustracji itp itd)


Zarówno współuzależnionym, jak i uzależnionym bardzo trudno się do tego przyznać. Powiem Ci, że często słucham trzeźwiejących alkoholików/alkoholiczek i słyszę- 'ja to zawsze w domu porządek miałam jak piłam zawsze dzieci zadbane, w pracy wszystko zarąbiście'- takie wybielanie siebie. I to samo tyczy współ- trudno przyznać, że sytuacja tak dobijała, że wydarłam się na dziecko bez powodu, że nie kontroluje się emocji.
Myślę, ze o zdrowieniu nie ma mowy, jak się tego obrachunku nie zrobi- mówię i o jednych i o drugich.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:35

pannamigotka napisał/a:

Zarówno współuzależnionym, jak i uzależnionym bardzo trudno się do tego przyznać. Powiem Ci, że często trzeźwiejących alkoholików/alkoholiczek- 'ja to zawsze w domu porządek miałam jak piłam zawsze dzieci zadbane, w pracy wszystko zarąbiście'- takie wybielanie siebie. I to samo tyczy współ- trudno przyznać, że sytuacja tak dobijała, że wydarłam się na dziecko bez powodu, że nie kontroluje się emocji.
Myślę, ze o zdrowieniu nie ma mowy, jak się tego obrachunku nie zrobi- mówię i o jednych i o drugich.

I to Pierwszy Twój post z którym się zgadzam w 100% :okok:

Tajga - Śro 14 Lis, 2012 10:47

staaw napisał/a:
Tajgo.... nie rozumiem o co Ci chodzi...

Stasiu, odnosze wrażenie ( może mylne), że umniejszasz rolę
Alanonu...bo twoja zona nie korzystała z takiej formy pomocy
tylko cierpliwie czekała aż sam się podniesiesz.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 10:52

Tajga napisał/a:
Stasiu, odnosze wrażenie ( może mylne), że umniejszasz rolę
Alanonu...bo twoja zona nie korzystała z takiej formy pomocy
tylko cierpliwie czekała aż sam się podniesiesz.

Moja żona chodziła na AlAnon (wprawdzie po roku mojej trzeźwości zaczęła), przestała z podobnych powodów jak Smokooka.
Zachwycona była mityngami AA, po pierwszym powiedziała "Żeby te kobiety* z AlAnonu umiały być tak zdyscyplinowane i zajmowały się sobą...."

*kobiety- użyła słowa dość obraźliwego

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 10:55

pannamigotka napisał/a:
nie ma w tym wszystkim naszej winy i uczymy się od niej uwalniać, po to, żeby na forum przeczytać, że to wszystko, a raczej 50% to jednak nasza wina... Nie, nie jest, choć dla alkoholików to jest fantastyczna teoria, tyle, że nieprawdziwa. To alkoholik ponosi winę za jakość życia swojej rodziny i za demoralizację, która nastąpiła. leczenie współuzależnienia to właśnie pozbywanie się absurdalnego poczucia winy

Oczywiście, że masz rację i zdziwiony jestem, ze to w ogóle podlega dyskusji.
Rozumiem, co chcą powiedzieć, nie wiem tylko dlaczego, alkoholicy, którzy zarzucają współuzależnionym, że poprzez swoje zbyt późne działanie, bo chyba o to chodzi(?), powodują pogłębienie choroby swojej i dzieci. Myślę, ze nie jest to wynikiem ich złej woli, tylko braku wiedzy o tym, czym jest współuzależnienie. Wyszli pewnie z błędnego założenia, że współuzależniona, która przecież jest trzeźwa, ma zdrowy osąd sytuacji i może odpowiednio wcześnie zareagować na picie alko i uwolnić siebie oraz dzieci, w szczególnym przypadku również alko, od choroby alkoholowej i ogólnie mówiąc wszelkich jej następstw.

Zupełnie innym zagadnieniem jest proces trzeźwienia alko i zdrowienia współuzależnionych. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, więc jeśliś alko, poprzez swoje picie, doprowadził do tego, co masz w domu, to po pierwsze wykaż trochę pokory i uznaj, że to jednak twoja wina, po drugie daj czasowi czas.

Ja miałem szczęście, że moja współuzależniona uczęszczała na terapię równolegle ze mną, ale to nie znaczy, że w okresie terapii w domu była sielanka. Oczywiście dochodziło do konfliktów. Jednak w większości wypadków, to ja brałem na klatę zarówno swoje, jak i jej huśtawki nastrojów. Przeszło, minęło. Po latach podczas sporów, rzadko, ale jednak, podczas szczególnego wzburzenia, zdarza się mojej żonie wypomnieć mi okres błędów i wypaczeń. Już nie jestem wyrozumiały, bo uważam, że po latach, to podłe i mówię jej o tym i tym razem to ona przeprasza.
Wyobrażam sobie jednak, że niektóre współuzależnione, myślę, że jednak nie te po pełnej terapii, potrafią swojemu trzeźwiejącemu alko urządzać piekło z powodu jego alkoholizmu. Nie robią tego złośliwie, z chęci zemsty, żeby dokopać, zachowują się tak, bo po prostu nie zamknęły tego etapu życia, są po prostu nadal współuzależnione. Nie wiem, jak w takiej sytuacji ma zachować się alko? Brać to jeszcze na klatę, czy wchodzić w konflikt?

Tajga - Śro 14 Lis, 2012 11:00

staaw napisał/a:
Moja żona chodziła na AlAnon (wprawdzie po roku mojej trzeźwości zaczęła), przestała z podobnych powodów jak Smokooka.
Zachwycona była mityngami AA, po pierwszym powiedziała "Żeby te kobiety* z AlAnonu umiały być tak zdyscyplinowane i zajmowały się sobą...."

Dobrze Stasieńku, to nie wiedziałam.
To zwracam honora.
Nie każdy "załapie", ja od swojej pierwszej grupy też odeszłam
"bo same oszołomy były, i o piciu własnym tylko gadały".
Spadam do kościoła teraz ( rzeczy zawieźć co to się komuś przydadzą).

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 11:04

aazazello napisał/a:
Nie wiem, jak w takiej sytuacji ma zachować się alko? Brać to jeszcze na klatę, czy wchodzić w konflikt?

Poczekać, aż skończą terapię. Poczekać, tak samo jak i one czekały, aż wytrzeźwieje. A jeśli czas i praca nad sobą, terapia, zdobyta wiedza niewiele dają... cóż tu jest miejsce na poważniejsze decyzje, ale to już indywidualna sprawa.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 11:05

aazazello napisał/a:
Rozumiem, co chcą powiedzieć, nie wiem tylko dlaczego, alkoholicy, którzy zarzucają współuzależnionym, że poprzez swoje zbyt późne działanie, bo chyba o to chodzi(?), powodują pogłębienie choroby swojej i dzieci. Myślę, ze nie jest to wynikiem ich złej woli, tylko braku wiedzy o tym, czym jest współuzależnienie. Wyszli pewnie z błędnego założenia, że współuzależniona, która przecież jest trzeźwa, ma zdrowy osąd sytuacji i może odpowiednio wcześnie zareagować na picie alko i uwolnić siebie oraz dzieci, w szczególnym przypadku również alko, od choroby alkoholowej i ogólnie mówiąc wszelkich jej następstw.

Jeżeli chodzi o mnie chciałem powiedzieć że OBOJE partnerzy są RÓWNIE chorzy i RÓWNIE winni (o ile można być winnym chorobie, ale jeżeli mówi się że alko jest winien, to dla czego tylko on?)...
aazazello napisał/a:

Po latach podczas sporów, rzadko, ale jednak, podczas szczególnego wzburzenia, zdarza się mojej żonie wypomnieć mi okres błędów i wypaczeń. Już nie jestem wyrozumiały, bo uważam, że po latach, to podłe i mówię jej o tym i tym razem to ona przeprasza.

Zgadzam się że to jest podłe, na szczęście sam tego nie doświadczam...
aazazello napisał/a:

Wyobrażam sobie jednak, że niektóre współuzależnione, myślę, że jednak nie te po pełnej terapii, potrafią swojemu trzeźwiejącemu alko urządzać piekło z powodu jego alkoholizmu. Nie robią tego złośliwie, z chęci zemsty, żeby dokopać, zachowują się tak, bo po prostu nie zamknęły tego etapu życia, są po prostu nadal współuzależnione. Nie wiem, jak w takiej sytuacji ma zachować się alko? Brać to jeszcze na klatę, czy wchodzić w konflikt?

Ja poważnie myślałem o odejściu. Zwyciężyła odpowiedzialność za dzieci (jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało w ustach faceta a zwłaszcza alkoholika), opłaciło się :]

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 11:06

aazazello napisał/a:
Nie robią tego złośliwie, z chęci zemsty, żeby dokopać, zachowują się tak, bo po prostu nie zamknęły tego etapu życia, są po prostu nadal współuzależnione. Nie wiem, jak w takiej sytuacji ma zachować się alko? Brać to jeszcze na klatę, czy wchodzić w konflikt?
cokolwiek byś nie zrobił to i tak będzie żle bo usłysząem wtedy że albo jestem agresywny i powinienem coś s ztym zrobić a podtekście (nie umiesz rozmawiać) albo jak biorę na klatę to odnoszę wrżenie że potok kolejnych zarzutów nie ma granic i czuje sie jak du** wołowa
Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 11:08

A nie prościej hołdować zasadzie niech każdy odpowiada za siebie?
Ja odpowiadam za swoje picie, lub niepicie.
Współuzależniona odpowiada za swoje działania i zaniechania.

Proste, w ten sposób unika się rozmydlania sprawy, "pije bo.....", "a ja ..... bo on pije".
Jajko czy kura?
Nieważne, liczy się jajecznica lub rosół.
Po owocach.....

staaw - Śro 14 Lis, 2012 11:10

Tajga napisał/a:
To zwracam honora.

Nie masz takiej siły by mnie honora pozbawić, więc i zwrócić nie dasz rady.... :nie:

:buzki:

Tajga - Śro 14 Lis, 2012 11:15

staaw napisał/a:
Nie masz takiej siły by mnie honora pozbawić, więc i zwrócić nie dasz rady.... :nie:

Ale śmieszne :foch1:
Mogę robić co chcę, nawet zwrócić :buzki:

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 11:15

staaw napisał/a:
OBOJE partnerzy są RÓWNIE chorzy i RÓWNIE winni (o ile można być winnym chorobie

Chorzy tak, ale czy równie winni? Zupełnie teoretycznie masz rację. Jeśli alkoholizm to choroba, to czy alkoholik jet winny temu, że zaraża wszystkich najbliższych? Interesujące.

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 11:17

Janioł napisał/a:
cokolwiek byś nie zrobił to i tak będzie żle bo usłysząem wtedy że albo jestem agresywny i powinienem coś s ztym zrobić a podtekście (nie umiesz rozmawiać) albo jak biorę na klatę to odnoszę wrżenie że potok kolejnych zarzutów nie ma granic i czuje sie jak du** wołowa

Jeśli piszesz o swojej teraźniejszości, to współczuję. Jak długo to trwa, tzn. jak długo nie pijesz?

staaw - Śro 14 Lis, 2012 11:17

aazazello napisał/a:
staaw napisał/a:
OBOJE partnerzy są RÓWNIE chorzy i RÓWNIE winni (o ile można być winnym chorobie

Chorzy tak, ale czy równie winni? Zupełnie teoretycznie masz rację. Jeśli alkoholizm to choroba, to czy alkoholik jet winny temu, że zaraża wszystkich najbliższych? Interesujące.
Pisałem o tym wcześniej, zdrowe dziewczyny nie chciały mnie znać, szybko orientowały się co za ziółko ze mnie...
Zaraziłem więc moją żonkę, czy znalazłem idealnie pasującą połówkę?

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 11:20

Marc-elus napisał/a:
A nie prościej hołdować zasadzie niech każdy odpowiada za siebie?
Ja odpowiadam za swoje picie, lub niepicie.
Współuzależniona odpowiada za swoje działania i zaniechania.

Masz rację, jeśli w związku nie ma dzieci a partnerzy gotowi są na rozstanie. Jeśli dzieci są i/lub partnerzy chcą być razem to sprawa nie jest taka jednoznaczna, bo oboje oddziałują wzajemnie na siebie.

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 11:20

aazazello napisał/a:
Jak długo to trwa, tzn. jak długo nie pijesz?
za długo , stanowczo za długo - poprzednio własnie w takim okresie ok. 3 lata mojej trzeżwości wyprowadziłem się z domu teraz ma tzw. powtórkę z rozrywki ale tym razem łącze to raczej z okresem w jaki wchodzi byc może moja żona (klimakterium) bo inaczej nie jestem sobie w stanie tego wytłumaczyc
aazazello - Śro 14 Lis, 2012 11:35

staaw napisał/a:
Pisałem o tym wcześniej, zdrowe dziewczyny nie chciały mnie znać, szybko orientowały się co za ziółko ze mnie...
Zaraziłem więc moją żonkę, czy znalazłem idealnie pasującą połówkę?

Tak wiem, ale pannamigotka odpisała ci i ja się z nią zgadzam.
Nie wiem kiedy u ciebie rozpoczął się alkoholizm, w związku z tym nie wiem, czy dziewczyny wiązały się lub odrzucały ciebie bo byłeś alkoholikiem, czy też/jeśli bo byłeś dysfunkcyjny z innego powodu.
Nie wiem, również w jakim okresie twojego życia związałeś się z twoją żoną.
To nie jest istotne. Nawet, jeśli był w tych dziewczynach, w twojej żonie, potencjał do wiązania się z alko, to faktem jest, że żona twoja zachorowała za twoją przyczyną, bez twojego alkoholizmu, nie byłoby jej współuzależnienia.
Osobnym zagadnieniem jest, czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 11:38

Janioł napisał/a:
za długo , stanowczo za długo - poprzednio własnie w takim okresie ok. 3 lata mojej trzeżwości wyprowadziłem się z domu teraz ma tzw. powtórkę z rozrywki ale tym razem łącze to raczej z okresem w jaki wchodzi byc może moja żona (klimakterium) bo inaczej nie jestem sobie w stanie tego wytłumaczyc

No tak, a chodziła na terapię, alanon?

pannamigotka - Śro 14 Lis, 2012 11:39

aazazello napisał/a:
czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

Dobre pytanie.

olga - Śro 14 Lis, 2012 11:42

Cytat:
to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?


:beba: dzielicie włos na czworo
jeśli nawet odpowiada za współuzależnienie to co z tego?
czy ważne kto winien?
niech każdy robi co do niego należy...

Janioł - Śro 14 Lis, 2012 11:42

aazazello napisał/a:
No tak, a chodziła na terapię, alanon?
tak i twierdiz że już jest tak wyedukowana że jedyną osobą do ogarnięcia jestam ja sam co też czynie poprzez nieustające terapie różnej ,maści i koloru (bez przegięć)
aazazello - Śro 14 Lis, 2012 11:44

pannamigotka napisał/a:
aazazello napisał/a:
czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

Dobre pytanie.

Rozważam je czysto teoretycznie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, bo i o czym tu myśleć.
W procesie zdrowienia alko jest czas na obrachunek sumienia, poczucie winy, naprawę krzywd, uzyskanie wybaczenia, ale to dopiero w procesie leczenia.

staaw - Śro 14 Lis, 2012 11:51

aazazello napisał/a:

Nie wiem kiedy u ciebie rozpoczął się alkoholizm, w związku z tym nie wiem, czy dziewczyny wiązały się lub odrzucały ciebie bo byłeś alkoholikiem, czy też/jeśli bo byłeś dysfunkcyjny z innego powodu.

W wieku 15 lat się upiłem do zerwania filmu, praktycznie nie miałem (lub miałem bardzo krótką) fazę picia towarzyskiego...
aazazello napisał/a:

Nie wiem, również w jakim okresie twojego życia związałeś się z twoją żoną.

Potrafiłem długo nie pić, jak zacząłem nie umiałem kontrolować. Żona o tym wiedziała.
Była PEWNA że jej miłość wystarczy bym nie musiał zaczynać pić...
Nawet zwalała winę na wszystkich wokół że mnie złośliwie upijają...
aazazello napisał/a:

Osobnym zagadnieniem jest, czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

Cóż... Ja byłem alkoholikiem w dość zaawansowanym stadium choroby kiedy się żeniłem, mogę powiedzieć że "widziały gały co brały".
Dopuszczam możliwość że potencjalny alkoholik żenił się ZANIM jego choroba wyszła na jaw, jednak w wielu postach współuzależnionych przewija się motyw że wiedziały o pochodzeniu wybranka z rodziny alkoholowej czy dysfunkcyjnej, lub o jakiś jego cechach niedojrzałości itp, co mogło sugerować przyszłe kłopoty.
Czy wszystko można zwalić na karb niewiedzy a może potrzebowały faceta którego mogły (brzydko mówiąc) wziąć pod obcas?

staaw - Śro 14 Lis, 2012 11:53

Janioł napisał/a:
aazazello napisał/a:
No tak, a chodziła na terapię, alanon?
tak i twierdiz że już jest tak wyedukowana że jedyną osobą do ogarnięcia jestam ja sam co też czynie poprzez nieustające terapie różnej ,maści i koloru (bez przegięć)

To znaczy że nie uważała na lekcjach...

(Po takich postach jeszcze bardziej doceniam jaki skarb mam w domu)

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 12:02

Noszę w sobie przekonanie dotyczące mojej osoby, że współuzależnienie mam we krwi, zakażona przez współuzależnioną matkę, która z domu wyniosła totalną niemoc i nieumiejętność postępowania połączone ze wstrętem do psychologii, głębiej sięgać nie ma sensu. W każdym razie ja współuzależniona jestem praktycznie od urodzenia, miałam wdrukowaną ślepą ufność w to że chore postępowanie mojej matki jest jedynym, najmądrzejszym wyjściem w danej sytuacji. Dostałam od niej wszystko co najwłaściwsze, żeby osiągnąć współuzależnienie totalne, które zresztą osiągnęłam w wieku 23-24 lat, potem było tylko głębiej i głębiej.
Żaden z "moich" alkoholików, począwszy od dziadka (zmarł w wieku 48 lat - nie poznałam nawet) idąc przez ojca, pierwszego męża, uzależnionych pretendentów do mojego serca, a skończywszy na obecnym partnerze, nie jest w najmniejszy sposób odpowiedzialny za moje współuzależnienie.
Taka karma.
Nie mam również do siebie pretensji o to, bo nie znałam innych możliwości. Uczę się ich teraz i uważam, że nieźle mi idzie.

Noszę też w sobie głęboką pewność, że uzależniona od alkoholu jestem, odkąd skończyłam 19-20 lat, a wpływ na to przekonanie mają powody, dla których spędzałam czas w pubie zamiast na np bieżni, czy boisku. Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że uzależniona od destrukcyjnych zachowań, od autoagresji jestem jeszcze dłużej, od chwili w której zaczęłam pod łóżkiem chować słoiki po nutelli.
To że uzależnianie się to choroba postępująca, widzę teraz na przykładzie swoich zachowań coraz jaśniej. Jestem tylko wdzięczna Bogu, że tak długo to u mnie trwało, a doszłam do początku fazy krytycznej, a nie głębiej.

Nie umiałam inaczej żyć. Nikt mi nie pokazał, że można i dla zachowania higieny psychicznej nawet trzeba.

Zachowania kompulsywne, w które wchodziłam nie są moją winą, chociaż to ja ponoszę za nie dziś odpowiedzialność, czego zresztą też muszę się uczyć. To zobowiązanie, które wobec siebie przyjęłam i staram pogłębiać zrozumienie dla siebie samej.

Wypominanie partnerom przeszłości, nie odcinanie się od swoich traum, trwanie w pretensjach i żalach, nie wyciąganie nauki z doświadczeń, to gwałt na własnym organizmie i na własnej emocjonalności. Bez ogłoszenia bezsilności nie ruszy się z miejsca.

Całe to licytowanie się na prawdę nie ma sensu. Szczególnie póki tkwi się w miejscu, nie wyściubiając własnego palca, oczekując równocześnie, że ktoś inny (alkoholik, współuzależniona) załatwi nasze sprawy za nas.
Kiedy podejmie się leczenie, nie można zapominać że to proces, mający odwrócić długie lata przyzwyczajeń. To nie potrwa miesiąc, rok, to potrwa do końca życia (o ile nie zostanie zaniedbane) - dlatego warto najpierw dowiedzieć się czego się w ogóle chce, potem do tego dążyć, mając na uwadze nie tylko siebie, ale i wyrozumiałość wobec partnera/ki.
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania.
Trochę empatii i asertywności jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Marc-elus - Śro 14 Lis, 2012 12:04

smokooka napisał/a:
Całe to licytowanie się na prawdę nie ma sensu. Szczególnie póki tkwi się w miejscu, nie wyściubiając własnego palca, oczekując równocześnie, że ktoś inny (alkoholik, współuzależniona) załatwi nasze sprawy za nas.

:brawo:
Można by Cię cytować. fsdf43t

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 12:11

smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie

Czy to ma się odnosić do relacji alkoholik/rodzina?

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 12:16

aazazello napisał/a:
smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie

Czy to ma się odnosić do relacji alkoholik/rodzina?


wedle uznania :)

"Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania. "

To już tak :mgreen:



mała manipulacja pod płaszczykiem?

staaw - Śro 14 Lis, 2012 12:23

smokooka napisał/a:
aazazello napisał/a:
smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie

Czy to ma się odnosić do relacji alkoholik/rodzina?


wedle uznania :)

"Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania. "

To już tak :mgreen:


Chodzi o to że albo zdrowiejemy RAZEM, w różnym tempie bez poganiania wzajemnego, albo się rozstajemy?
Dobrze rozumiem?

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 12:24

smokooka napisał/a:
mała manipulacja pod płaszczykiem?

Żadna manipulacja. Po prostu, to co napisałaś nie jest dla mnie do końca jasne, ani w jednym zdaniu, ani w całym akapicie. Czy odnosi się to do zdrowych, czy dysfunkcyjnych relacji? Wg mnie to ogromna różnica.

smokooka napisał/a:
współuzależnienie mam we krwi, zakażona przez współuzależnioną matkę

Zostałaś obdarzona dużym prawdopodobieństwem dokonania złego wybory partnerów, w takim sensie tak, w każdym innym współuzależniałaś się od każdego partnera.

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 12:31

staaw napisał/a:
Chodzi o to że albo zdrowiejemy RAZEM, w różnym tempie bez poganiania wzajemnego, albo się rozstajemy?
Dobrze rozumiem?


aazazello napisał/a:
Po prostu, to co napisałaś nie jest dla mnie do końca jasne, ani w jednym zdaniu, ani w całym akapicie. Czy odnosi się to do zdrowych, czy dysfunkcyjnych relacji? Wg mnie to ogromna różnica.


Mniej więcej się zgadza z tym co piszesz Stasiu, wszystko zależy od indywidualnej sytuacji i decyzji.
Razem, bez poganiania i z PAMIĘTANIEM, że każde z nas ma co innego w głowie, każdy potrzebuje innej kolejności i tempa działań. Jeśli się ma wspólny cel, to jest duża szansa, że się uda z tego wyjść.

Jeśli cele nie są wspólne, ktoś z kimś nie umie żyć, nie daje rady, bądź druga strona nie robi nic w celu uzdrowienia siebie, to ja wybrałabym rozstanie. Wszystko trwa w długim czasie, od pochopności się odżegnuję.

Nie wypowiadam się o rodzinach bez dysfunkcji, bo nie wiem "co to".

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 12:38

Miałam nadzieję Dorota, że coś znajdziesz dla siebie w tych moich wypowiedziach :)

Zrozumiemy się w sensie alkoholik z współuzależnionym, jak będziemy chcieli. Jak nie dorośniemy do tego, to nie. Jak to w życiu :)
Góra z górą się nie zejdzie, człowiek z człowiekiem zawsze. :buziak:

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 12:39

smokooka napisał/a:
Razem, bez poganiania i z PAMIĘTANIEM, że każde z nas ma co innego w głowie, każdy potrzebuje innej kolejności i tempa działań. Jeśli się ma wspólny cel, to jest duża szansa, że się uda z tego wyjść.

Teraz ciebie rozumiem, miałem problem, bo dla mnie wzajemny szacunek, to oczywista oczywistość. :)

aazazello - Śro 14 Lis, 2012 12:41

Dora napisał/a:
po maratonie

Co to jest maraton?

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 12:46

aazazello napisał/a:
Teraz ciebie rozumiem, miałem problem, bo dla mnie wzajemny szacunek, to oczywista oczywistość.


:tak:

yuraa - Śro 14 Lis, 2012 18:00

smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania.

Smokooko duży szacunek z mojej strony
dziękuję za te słowa

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 18:03

Yuruuś, dziękuję :skromny:
pietruszka - Śro 14 Lis, 2012 18:11

staaw napisał/a:
jednak w wielu postach współuzależnionych przewija się motyw że wiedziały o pochodzeniu wybranka z rodziny alkoholowej czy dysfunkcyjnej, lub o jakiś jego cechach niedojrzałości itp, co mogło sugerować przyszłe kłopoty.

Hmmm... tylko stereotypowo uczy się nas, że tak wiele zależy od kobiety, od tego., jaki stworzy dom, ba... ile z nas wierzyło, że miłość potrafi wszystko zwyciężyć. Ile z nas dało się nabrać, że on dla niej to przestanie... to i owamto...
A do tego wychowuje się kobiety w jakiejś mało zdrowej wizji romantycznej miłości. Nie mówi się, że związek to nie tylko miłość (albo to co się za nią bierze, czyli przemijające zauroczenie) ale pewnego rodzaju układ ludzi, którzy podejmują decyzję o byciu razem, stworzeniu rodziny, wzajemnym wspieraniu się, a nawet pewnego rodzaju spółka, w której role należy wyznaczyć, obowiązki, i prawa i zasady funkcjonujące w związku).

Uczy się nas fizyki, chemii, biologii, wbija do głowy całki i macierze, a nie uczy jak żyć. Kiedyś gdy normą była wielopokoleniowa rodzina, gdy miało sie rodzeństwa pięcioro, siedmioro i więcej, tyleż wujków, stryjków, ciotek i kuzynów wszelkiej maści, można było uczyć się ról życiowych poprzez naśladowanie, czerpanie z otaczających wzorców. Myślę, że XIX wieczna panna z chłopskiej rodziny miała więcej oleju w głowie, niż współczesna pani magister psychologii społecznej, przynajmniej co do małżonka, jego oczekiwań wobec niej, i jej oczekiwań wobec niego, choć przecież też niełatwo było. Ale miała chyba mniej złudzeń, niż dzisiejsze (a przynajmniej z moich czasów) młode kobiety, których wizja małżeństwa kończyła się na pięknym weselu z białą sukienką, ewentualnie domu z ogródkiem i gromadką, szczęśliwych, grzecznych dzieci. Z drugiej strony, skąd miały czerpać wzorce? Z telewizji i tasiemcowych seriali?

Owszem pozwolono nam na wybór małżonka, czy partnera, ale kompletnie nas nie przygotowano do dokonywania mądrych wyborów.

smokooka - Śro 14 Lis, 2012 18:26

pietruszka napisał/a:
Kiedyś gdy normą była wielopokoleniowa rodzina, (...) można było uczyć się ról życiowych poprzez naśladowanie, czerpanie z otaczających wzorców. Myślę, że XIX wieczna panna z chłopskiej rodziny miała więcej oleju w głowie, niż współczesna pani magister psychologii społecznej, (...) Ale miała chyba mniej złudzeń, niż dzisiejsze (a przynajmniej z moich czasów) młode kobiety, których wizja małżeństwa kończyła się na pięknym weselu z białą sukienką(...) Z drugiej strony, skąd miały czerpać wzorce? Z telewizji i tasiemcowych seriali?


Święta prawda.
Moja rodzina to od dzieciństwa: matka, ojciec, wujek za granicą, babka w innym wymiarze umysłowym, wujostwo za granicą. Koniec. Z resztą rodziny nie utrzymywali kontaktu. Nie wiem nawet jakie nazwiska nosili. Mogłam uczyć się tylko od obecnej matki i nieobecnego ojca. Babka mnie gryzła - dosłownie! teraz to śmieszne, ale nie dała się nawet lubić. No to się nauczyłam :shock:
Szczerze mówiąc - zastanawiam się co mnie w ogóle przy życiu utrzymało? Co mogłam mieć w głowie? Kurde, nie jest ze mną tak źle, jak mogłoby być patrząc od dzieciństwa do teraz ;)

szymon - Śro 14 Lis, 2012 22:24

Cytat:
Inne spojrzenie na współuzależnienie (Okiem alkoholików)


ale tylko niektórych :D

pietruszka - Śro 14 Lis, 2012 22:48

szymon napisał/a:
ale tylko niektórych :D

ależ wszystkich, bez wyjątków, zapraszam do rozmowy :D

ewa29 - Śro 14 Lis, 2012 23:03

Marc-elus napisał/a:

Zapomniałaś o często nietrzeźwym myśleniu współ-.....

W ogóle mam wrażenie iż dość często na forum widać pogląd że w związku z alkoholikiem "wszystko zależy od alkoholika".
Nie ma tak. Są dwie strony, które są odpowiedzialne za wzajemne kontakty.


I tutaj się z Tobą zgodzę ale Ja przynajmniej chodzę na al-anon również na rozmowę z terapeutą i z pewnością moje postępowanie i sposób w jaki dotychczas żyję jest zupełnie inny odzyskałam chęć do życia i życie ma dla mnie sens problemy owszem są i będą małe czy duże jednak staram się nie zaniedbywać ich i nie mnożyć tylko je rozwiązywać.Uważam także że dużo już dobrego zrobiłam i dla siebie i moich dzieci i tak będzie zawsze ale też nie zapomniałam o moim alkoholiku który jeszcze błądzi dałam z siebie wszystko ale nie ten czas dla niego i przykro mi że nie wybrał trzeźwości i tak naprawdę od niego też zależy nasz związek nasza wspólna przyszłość.

ewa29 - Śro 14 Lis, 2012 23:11

Wymagałam od niego tyle samo ile Ja dałam z siebie bo faktycznie nie doceniał moich starań gdyż jest zapatrzony wiadomo w co i Ja się z tym pogodziłam że jest to silne uzależnienie i nie mogę wymagać czegoś co jest nie możliwe bo sam musi chcieć coś zmienić w swoim życiu więc zostawiłam jego problem w spokoju żeby on sam go dostrzegł i sam go rozwiązał czyli terapia,miting to od niego tylko i wyłącznie zależeć będzie.
szymon - Śro 14 Lis, 2012 23:21

pietruszka napisał/a:
zapraszam do rozmowy :D


nie jestem godzien wypowiadać się w tym temacie, nawet dziale...
zaskoczyły mnie jednak uwagi niektórych, co do wymagań, roszczeń wręcz do współuzależnionych, że jakby... toby... jakieś pretensje do życia, do partnera/partnerki.
wypowiem się za siebie: nie mam prawa żądać od nikogo czegokolwiek!

może dlatego się tak dzieje, że z własnego doświadczenia, obserwacji... wynika jedno: czy moge się sam pogryźć? czy moje oko zobaczy siebie? czy nóz potrafi siebie skaleczyć? czy "JA" może zaobserwować siebie?
bardziej od tego wszystkiego interesuje mnie, kim nie jestem.
a gdybanie, co by było, gdyby współuzależniona to czy tamto... jest nie na miejscu.
nie chce zrozumieć schematu, szkieletu współuzależnienia
chce tylko wiedzieć kim nie jestem

ewa29 - Śro 14 Lis, 2012 23:24

I powiem Wam jeszcze że jak mieszkaliśmy razem i np pił to jeśli coś tam było nie dopilnowane powiedzmy nie posprzątane nie odebrane moje awizo obiad nie ugotowany nie poprane nie załatwione swoje sprawy to zawsze usprawiedliwieniem dla mnie było o bo alko mój pije i to i tamto a guzik z pętelką bo te wszystkie sprawy to Ja powinnam dopilnować i to wcale nie było tak że pił i Ja nie mogłam owszem mogłam wszystko i dziś mogę powiedzieć że bardzo żąłuje że pewne sprawy odkładałam ale nic straconego po prostu wiem że nikt za mnie życia nie przeżyje Ja sama muszę o to zadbać aby byłó mi dobrze i moim dzieciom.
ewa29 - Śro 14 Lis, 2012 23:31

Dziękuję mam nadzieję że mogłam się wypowiedzieć :lol2: :rotfl: POzdrawiam ;)
Scarlet O'Hara - Sob 17 Lis, 2012 23:33

staaw napisał/a:

Cóż... Ja byłem alkoholikiem w dość zaawansowanym stadium choroby kiedy się żeniłem, mogę powiedzieć że "widziały gały co brały".
Dopuszczam możliwość że potencjalny alkoholik żenił się ZANIM jego choroba wyszła na jaw, jednak w wielu postach współuzależnionych przewija się motyw że wiedziały o pochodzeniu wybranka z rodziny alkoholowej czy dysfunkcyjnej, lub o jakiś jego cechach niedojrzałości itp, co mogło sugerować przyszłe kłopoty.
Czy wszystko można zwalić na karb niewiedzy a może potrzebowały faceta którego mogły (brzydko mówiąc) wziąć pod obcas?


Hm u mnie dokładnie było tak jak piszesz.Często sama sobie mówię "widziały gały"
a teraz masz babo placek.
Po pierwsze bardzo długo była to niewiedza autentyczna zresztą.
Dla mnie wtedy alkoholikiem był człowiek obdarty,brudny,śmierdzący taki kloszard,nie pracujący,turlający się gdzieś w krzakach,przewalający na ulicy itp.itd.
Facet ,który pił ale zarabiał na rodzinę ,był czysty nie był dla mnie alkoholikiem.
Pamiętam kiedy moja teściowa w złości nazwała mojego alkoholikiem a ja w duchu pomyślałam co ona bredzi.
Po drugie jakiś tam obraz wyniosłam z domu choć wydawało mi się ,że ja to postaram się z całych sił by nie mieć za męza kogoś kto bd podobny do taty.
A jednak ........coś nie wyszło.Zresztą ja bardzo długo tłumaczyłam sobie swoje gwałtowne reakcje na widok pijanego mężulka strachem przed tym,że stanie się jak mój ojciec.
A trzecia sprawa to fakt,że ja mam taki władczy charakter i w domu ostatnie zdanie musi należeć do mnie a moje słoneczko jest bardzo uległe>jak sobie coś ubzduram to jestem w stanie przekonać go do wszystkiego.
Jeszcze gdy ukrywałam całe to piekło przed światem moje koleżanki zazdrościły mi męża ,że on taki dobry dla mnie....... :krzyk:

A mój mąż z kolei znalazł sobie żonę podobną do swojej mamy i tak to wygląda.

staaw - Nie 18 Lis, 2012 05:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
A mój mąż z kolei znalazł sobie żonę podobną do swojej mamy i tak to wygląda.

Przynajmniej to mi w życiu wyszło że moja żonka jest CAŁKOWITYM przeciwieństwem matki... :lol2:

Scarlet O'Hara - Nie 18 Lis, 2012 08:41

:) gratuluję.ja mam taką fajną teściową że nie rozumiem uszczypliwych kawałów o nich.to z teściową potrafię gadać godzimami z wlasną matką nie mam takiego kontaktu. :blee:
JaKaJA - Nie 18 Lis, 2012 11:38

moja też taka była do momentu kiedy nie zostałam żoną Jej syna :smieje:
Scarlet O'Hara - Nie 18 Lis, 2012 11:52

JaKaJA napisał/a:
moja też taka była do momentu kiedy nie zostałam żoną Jej syna :smieje:

My znamy się 22 lata a po ślubie 17 .Nic się nie zmieniło jak na razie.Zawsze jest po mojej stronie a gdy uważa ,że nie mam racji nie odezwie się ,weźmie mnie na stronę i powie swoje zdanie.
Jednak jest jedna rzecz ,ktora mnie denerwuje.......ale ideałów nie ma. :tak:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group