To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - DDA i Święta....

Agulka76 - Sob 15 Gru, 2012 09:26
Temat postu: DDA i Święta....
Zazwyczaj DDA nie cierpią świat, z różnych powodów...
Lubicie święta? czy nie??Ja niezbyt..
Ja mam traumę z dzieciństwa. Zawsze przed świętami matka zaczynała szaleć z porządkami. ( jakby nie można było sprzątać po trochu cały rok) Zaganiała mnie i moje siostry do pomocy.Ja jako małolat musiałam szorować drzwi, lamperie w kuchni( nie było kafelek, a lamperie nie myte przez rok :roll: ) i wymiatać pajęczyny z kaloryferów) Siostry szorowały segmenty w pokoju ( całe oblepione nikotyną) i myły kryształy i szkło ( a było tego peełno), oprócz tego wszystkie pokoje: pastowanie podłóg, odsuwanie wszystkiego ( a za tym wszystkim masakra jakaś!) Jak o tym mówiłam na terapii to aż głos podniosłam taka byłam wściekła, co zauważył terapeuta bo zazwyczaj jestem opanowana.. Powiedziałam mu że mam zamiar nie sprzątać generalnie mieszkania w tym roku.Nie będę szorować drzwi, szafek, kaloryferów, przestawiać mebli itp. Pierwszy raz... zobaczymy czy wytrwam. Mam zamiar ograniczyć się do zrobienia sałatki i dania na ciepło na wigilię do jednej siostry, mięcho zawiozę drugiej- ona będzie robić na pierwszy dzień świat. Dla nas zrobię trochę bigosu, małą miseczkę sałatki i upiekę mięso na chleb. Mam zamiar porobić z dziećmi ozdoby choinkowe dla przyjemności , ozdobić mieszkanko, i popiec pierniczki. Prezenty kupiłam przez internet. Mam zamiar te święta spędzić zupełnie inaczej... zobaczymy

Enja - Sob 15 Gru, 2012 09:35

Ja nie znoszę świąt. Mnie nie męczyły generalne porządki, bo do tego raczej nie przywiązywano uwagi. Gorsza była nerwowa i napięta atmosfera. Jak teraz o tym myślę odnoszę wrażenie, że wszyscy się przygotowywaliśmy do kilkudniowej maskarady radości i rodzinnej atmosfery. I tak nigdy się nie obywało bez spięć. We mnie to zostało i wcale mnie nie cieszą święta. Mam zamiar chyłkiem się przez nie przemknąć.
Agulka76 - Sob 15 Gru, 2012 09:43

Enja napisał/a:
że wszyscy się przygotowywaliśmy do kilkudniowej maskarady radości i rodzinnej atmosfery. I tak nigdy się nie obywało bez spięć.

A to u nas też było sztucznie. Udawana radosć z niechcianych prezentów... Zero atmosfery, bo ojciec zagorzały komunista nie pozwalał słuchać kolęd, ojciec wściekły bo my zajęte a jemu nikt nie dotrzymywał towarzystwa przed świętami..A jak byłam za mała żeby pomagać to byłam przeganiana z kąta w kąt bo przeszkadzam.... siedziałam w pokoju sama wtulona w lalę i płakałam..

OSSA - Sob 15 Gru, 2012 10:10

Tak sobie myślę , że może warto wydzielić świąteczny wątek , tylko no właśnie nie wiem w jakim dziale ????
Janioł - Sob 15 Gru, 2012 11:15

mnie święta nie cieszą od kiedy przestałem wierzyc w Św. Mikołaja i zacząłem odczuwać jedno z przekonań o których pisałem w innym temacie a mówiących "święta to święta reszta się jest nie ważna" bo jako dzieciak nie potrafiłem i nie rozumiałem jak może być tak że jeszcze parę chwil wcześniej bluźnierstwa i talerze latały z taka samą częstotliwością a już po chwili ze sztucznymi uśmiechami na twarzach większość składała sobie życzenia z lekko albo i mocno ściśniętymi ustami i w radosnej komitywie siadała do stołu .
Nienawidziłem tych wszystkich nakazów zakazów z nim związanych i odpowiedzi na pytanie dlaczego tak a nie inaczej jest ? że u nas w rodzinie tak zawsze było.
I wiem że takie spojrzenie na święta jest we mnie ale wiem też że kiedy teraz o tym myślę to odbieram to już inaczej , jako magię tych świąt , te pare chwil na życzenia przy stole i jeszcze czasami kilka dni po tych świętach dni właściwie do momentu kiedy ojciec znów się nie ochlał i nie było kolejnej awantury , dlaczego ? ano dlatego że tak to działa tak działa i ma działać magia tych świąt żeby mimo wszystko na te parę chwil tak jak na wojnie kiedy jeszcze godzine temu zabijaliśmy sie na wzajem teraz dzielimy się opłatkiem życząc sobie by przeżyć tan koszmar i póżniej wiemy że i tak będziemy do siebie strzelać, a jeśli zdarzy się tak że przestaniemy to nie ma dla nas ludzi piękniejszego czasu

pannamigotka - Sob 15 Gru, 2012 11:52

Jako dziecko lubiłam święta. Martwiły mnie tylko prezenty- nigdy nie były to moje wymarzone prezenty. Najgorsze były okropne spodnie, o niemodnym kroju, w których wstydziłam się chodzić... Choć czasem trafiały się fajne prezenty- ale wymarzone- nie. Rodzice chyba nawet nie wiedzieli o czym marzę- nie rozmawialiśmy na takie tematy, a ja wstydziłam się powiedzieć. Jak byłam starsza, to było już nieprzyjemnie, fochy mamy, obojętność taty, konflikty, czasem nawet nieobecność mamy, która zamykała się w swoim pokoju... To są ciężkie chwile...
A jeśli chodzi o własne święta, już na swoim... też nie były idealne. Zdarzało, że Ł. zapijał, więc o jakich świętach mowa, na szczęście to było wtedy, gdy córka była niemowlakiem i tego nie pamięta. Ostatnie święta były bardzo dobre. Trzeźwe, spokojne, rodzinne, córka przeszczęśliwa, fajne prezenty (nawet ja dostałam WYMARZONY!).
A w tym roku jak będzie?
A kto to wie? Nie wybiegam tak daleko myślami...

lotus - Sob 15 Gru, 2012 13:16

Agulka76 napisał/a:
Zaganiała mnie i moje siostry do pomocy.Ja jako małolat musiałam szorować drzwi, lamperie w kuchni( nie było kafelek, a lamperie nie myte przez rok :roll: ) i wymiatać pajęczyny z kaloryferów) Siostry szorowały segmenty w pokoju ( całe oblepione nikotyną) i myły kryształy i szkło ( a było tego peełno), oprócz tego wszystkie pokoje: pastowanie podłóg, odsuwanie wszystkiego ( a za tym wszystkim masakra jakaś!)

U mnie było tak samo… obsesyjne porządki bo święta….
Ja też nie lubię świąt. Mam całkiem przyjemne wspomnienia z wczesnego dzieciństwa kiedy żyli moi dziadkowie, są to takie pojedyńcze wspomnienia, ciepła, pachnącej choinki i przybywającego Mikołaja, którym był zawsze jakiś przebrany sąsiad jak się potem dowiedziałam.
Wraz z pogorszeniem się alkoholizmu moich rodzicówi i śmiercią dziadków wszystko uległo zmianie i Wigilia była zawsze początkiem ciągu alkoholowego moich rodziców, który kończył się po Nowym Roku. Nikt inny do nas nigdy nie zawitał. Byliśmy tylko my, czyli ja i moi rodzice, no i kilka lat po śmierci dziadka była jeszcze babcia ale jakoś słabo to pamiętam. Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy spotykali się w dużym rodzinnym gronie.
Też nienawidziłam związanej z tym wszystkim obłudy i zakłamania, udawania… Łamania się opłatkiem aby natychmiast powrócić do obdarzania się hipokryzją taka samą jak ta przed świętami. Moje skojarzenia świąt z tamtych czasów to po prostu dwie rzeczy: alkohol i awantury.
Od kiedy mam swoją rodzinę jest o wiele lepiej ale i tak DDA odzywa się we mnie co roku i muszę nad tym ciężko pracować aby nie zepsuć atmosfery dzieciom… więc staram się na swój własny sposób,,,
Dodatkowo bardzo nie podoba mi się to, że w obecnych czasach święta to okazja do bezmyślnego konsumeryzmu i ze wszystkich stron wywierana jest presja aby w tym uczestniczyć, szczególnie jeżeli chodzi o dzieci. Tu w UK gdzie mieszkam jest to po prostu okropne… Rówieśnicy moich dzieciaków mają tak bardzo wygórowane oczekiwania i rodziców, którzy je bez mrugnięcia okiem spełniają. Moje i męża wartości życiowe oraz rozmowy na ten temat z dziećmi nie mają żadnego wpływu na to, że i tak czują się gorsi od swoich kolegów i koleżanek. Nie są w stanie tego co mówimy jeszcze zrozumieć…
Teraz jak są święta cieszę się z prostych rzeczy, gotowania potraw i przysmaków, które wszyscy lubimy, tego, że jesteśmy zdrowi, mamy dach nad głową i po prostu bycia razem..
Pozdrawiam cieplutko

Janioł - Sob 15 Gru, 2012 17:44

a to pamiętacie ?
ewa29 - Sob 15 Gru, 2012 18:08

Ja też nigdy nie lubiłam świąt z wiadomych powodów był na nich alkohol i to mi wystarczy.Ostatnie święta były bez alkoholu ale też nie podobały mi się jak co roku.Nigdy nie było rodzinnej atmosfery i szczerze powiedziawszy nie liczę na to... Chyba że zdarzy się cud :) Nie lubię prezentów bo odkąd pamiętam nigdy z nich nie byłam zadowolona ale to nie dlatego nie lubię po prostu nie lubię ich dostawać za to komuś podarować to lubię :) Jedyne marzenia jakie mam to osobno mieszkać z dala od alkoholików i to mi wystarczy abym Ja i moje dzieci mogły być szczęśliwe również w święta :) ale o to zadbam będzie jak Ja chce. :)
Enja - Sob 15 Gru, 2012 18:19

Janioł napisał/a:
a to pamiętacie ?


właściwie ja byłam dzieckiem-niejadkiem, więc jak zgłosiłam chęć jedzenia to dostawałam zawsze i wszystko.

Ale coś mi tak w głowie siedzi:
pomarańcze - oczywista oczywistość,
czekolada - jw
orzechy włoskie - może też nie było
szynka konserwowa w puszce z Pewexu

dla ułatwienia dodam, że piszę o przełomie lat 60/70........ubiegłego wieku :smieje:

plusio - Sob 15 Gru, 2012 18:21

A ja bardzo lubilem swieta, bo byl alkohol. A tera to co bedzie? Ani mi sie nie chce tych swiat
leon - Sob 15 Gru, 2012 18:23

Enja napisał/a:
dla ułatwienia dodam, że piszę o przełomie lat 60/70........ubiegłego wieku :smieje:

Za tow.Wieslawa bylo gorzej ze zdobywaniem,za tow.Edwarda znacznie lepiej,ale na kreche...z zachodu :lol2:

endriu - Sob 15 Gru, 2012 18:49

a ja zawsze lubiłem te święta a teraz jak nie piję to uwielbiam
zresztą w święta nie piłem, nadrabiałem w sylwestra cf2423f
dlatego tamtego sylwestra przespałem i tego pewnie też

:) córka już gra kolędy

pannamigotka - Sob 15 Gru, 2012 19:19

ewa29 napisał/a:
o to zadbam będzie jak Ja chce. :)


:brawo: :brawo: :brawo: :brawo:

rufio - Sob 15 Gru, 2012 19:33

W przeszłości moje najlepsze święta ?
Miałem wtedy 14 lub 15 lat - oboje staruszki tak się spili w wigilię , że ok 13 już byli ab .
Zrobiłem sam całe święta ze wszystkimi potrawami . Siedliśmy z bratem i siostrą SAMI do stołu - żadnemu z nas nie wpadło do głowy aby ich obudzić . Już nigdy potem nie było tak spokojnych i miłych świąt . Czy było nam smutno i przykro ? Nie - nie trzeba było udawać i szczerzyć zęby przy zmrużonych z wstydu i złości oczu . Tyle o przeszłości .


prsk 8)

Słoneczko - Sob 15 Gru, 2012 22:12

Janioł napisał/a:
Nienawidziłem tych wszystkich nakazów zakazów z nim związanych i odpowiedzi na pytanie dlaczego tak a nie inaczej jest ? że u nas w rodzinie tak zawsze było.
I wiem że takie spojrzenie na święta jest we mnie ale wiem też że kiedy teraz o tym myślę to odbieram to już inaczej , jako magię tych świąt , te pare chwil na życzenia przy stole i jeszcze czasami kilka dni po tych świętach dni właściwie do momentu kiedy ojciec znów się nie ochlał i nie było kolejnej awantury , dlaczego ? ano dlatego że tak to działa tak działa i ma działać magia tych świąt
Janiele, Wyrwane z kontekstu, ale podoba mi się :pocieszacz:
Magia świąt... juz ja o to zadbam :tak: Tak jak zazwyczaj dbałam :) Mama jaka była taka była :bezradny: , ale gdy nadchodził czas Świat Bożego Narodzenia, to jednak był to czas magii i czas przebaczania... A, ze potem było różnie? No cóż... A sprzątanie zazwyczaj do mnie należało, włącznie z trzepaniem dywanów, paleniem w piecu, węgla nanosić trzeba było, drwa narąbać, ech... te lata dzieciństwa - praca nie hańbi ;) , czasami tylko nie lubiłam sprzątać - po mamie zazwyczaj :uoee:
Ale zaskoczyła mnie kiedyś mama, gdy ja sie wyprowadziłam w wieku 16 lat na stancję, niestety, chciałam sie uczyć, byłam ambitna, a mama stety zapijała sprawy rodzinne i wtedy stal się cud, przyszłam przed samymi świętami w odwiedziny i co zastałam? Mieszkanie było całe posprzątane :] Choinka ubrana, i tylko pozostało coś przygotować do Wigilii - i znów sie święta udały...
Teraz też lubię święta, ale nie wariuję ze sprzątaniem, mam na to czas każdego dnia, nie rzucam się na porządki od święta, tego juz nie lubię - temu się sprzeciwiłam :tak:

olga - Nie 16 Gru, 2012 09:33

:szok: dopiero teraz sobie uświadomiłam jak jesteśmy, my DDA, podobni do siebie. Nie raz zastanawiałam się dlaczego ja nie lubię świąt, odrzucam wszystko co ze świętami związane.
Strasznie irytowało mnie to "pospolite ruszenie" w okresie przedświątecznym. Matka - naczelny dowódca wydająca polecenia i egzekwująca je (sama też sprzątała). Pucowaliśmy mieszkanie przez kilka dni od rana do wieczora. Później gotowanie: kilka ciast, kilka pieczonych mięs, wiadro sałatki. Góry żarcia nie mieszczące się w lodówce. Na koniec przymusowa spowiedź. Przed wyjściem do kościoła awantura, po przyjściu też. Już jako dziecko zastanawiałam się po co do tego kościoła idziemy. Obłuda, fałsz i zakłamanie.

MILA50 - Nie 16 Gru, 2012 10:37

Święta?Nic bardziej nie jest źle wspominane jak NAKAZ ich obchodzenia!
Cały rok życia bez poszanowania 'czegokolwiek dla bliźniego ważnego" ale w Święta bądź miła,pięknie ubrana i uśmiechaj się bo to czas składania sobie życzeń,oczywiście bez przytuleń,na zimno...ot tradycja...to również czas oczekiwania o której i co się wydarzy w te Święta?!Zaczynały się z piękną "wyuczoną" i narzucona przez mamę tradycją nakrytego stołu,12 potraw,nakrycia dla kogoś kto zapuka może/....a kończyły się wyrzucaniem sobie po pijaku całego tego pięknego roku!
Nie uciekłam od NAKAZU Świąt-niestety...
Nakazałam sobie nieobchodzenie Świąt!
Święta to czas mojej najgłębszej samotności...pomimo obecności ludzi...
ale to taki krótki na szczęście okres.

olga - Nie 16 Gru, 2012 11:06

Pierwsze moje święta poza domem. Wyprowadziliśmy sie jak dzieci były malutkie. Powiedziałam sobie, że nic nie robię: nie sprzatam, nie gotuję. Troszkę smutno było. Teraz robie tylko troszkę. Piekę jakieś ciasto, robie troszkę sałatki.Spędzimy te święta spokojnie w taki sposób jaki nam odpowiada.
ulena - Nie 16 Gru, 2012 19:59

olga napisał/a:
Strasznie irytowało mnie to "pospolite ruszenie" w okresie przedświątecznym.

Ja też tak miałam moje świeta z domu rodzinnego??? Ojciec pijany , mama płacząca po katach , prezenty pod choinkę??? a co to takiego??? przeciez ojciec znów przepił całą wypłatę, a nas 6 dzieci, kolędowanie??? a i owszem ojciec kolędował , bo ryczał jak jeleń na rykowisku i nam kazał - długo nie cierpiałam kolęd, pasterka ??? musiała być z całą rodziną to nic, że mróz, a my mieliśmy na nogach buty jesienne i bez rękawiczek (do dziś mam kłopot z rękami jak mi palce odmroziło) , bo nie stac było by kupić każdemu zimowe buty, to nic że ojciec napity jak wór udawał wielce świątobliwego stojąc pod kościołem i waląc wódę, to nic że nieraz sami musieliśmy wracać po ciemku do domu (4km na piechotę w śniegu nie drogą, do przez górę bliżej , drogą było jakieś 12km), bo tatuś z mamusią szli jesszxcze po kolędzie i nieraz wracali po dwóch dniach , mama wprawdzie trzeźwa ale z podbitymi oczami . To wszystko było nic liczyła się pieprzona magia świąt, które dopiero uczę się doceniać i cieszyć się nimi , bo są takie moje , takie jak sobie zrobię i nikt mi ich nie jest w stanie popsuć


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group