WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Czy to wsparcie, czy już nadkontrola?
ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 22:22 Temat postu: Czy to wsparcie, czy już nadkontrola? Nie wiem czy nie było już kiedyś takiego tematu. Jeśli tak to sorki, że się wyrwałam, ale bardzo mnie ten temat trapi
Po ostatnim zlocie zaczęłam się zastanawiać gdzie leży granica wspierania leczącej się osoby.
Jak to jest z naszym udziałem w takiej terapii. Kiedy wspieram mojego męża w dążeniu do normalności, w jego leczeniu, a kiedy zaczynam go wyręczać i zbyt wkraczać w jego terytorium. Widzę, że mam z tym problem.
Z racji swojego wykształcenia zbyt często przyjmuję w domu rolę terapeutki, a nie partnerki. To nie jest dla mnie dobre. Zawsze dużo czytałam na temat zaburzeń osobowości i uzależnień. Nawet moja praca dyplomowa miała taki temat. Dzięki temu, że w domu zaczęliśmy o tym dyskutować mąż zainteresował się tym tematem i zauważył u siebie zaburzenia. Zaczął czytać poszukiwać i w konsekwencji leczyć.
Nigdy nie nalegałam na leczenie, nie naciskałam w żaden sposób, to zawsze były jego decyzje!
Pomimo to zastanawiam się czy nie przesadzam. Czasem rozmawiamy godzinami o tym co czytaliśmy, o tym jak się zachował i czego to jest konsekwencja i "co autor miał na myśli" kiedy np. dostawał szału z błahego powodu. Zawsze dochodzimy do ciekawych wniosków i zazwyczaj to przynosi rezultaty. Czuje moje wsparcie i zrozumienie.
Byłam pewna, że to dobre dla nas obojga. Ktoś jednak zauważył, że to pachnie nadkontrolą, że jego leczenie powinnam zostawić jemu samemu i terapeutom.
Może to prawda gdzie leży ta granica?
staaw - Pon 21 Sty, 2013 22:29
Moja ukochana wspierała mnie tylko kiedy poprosiłem...
Dość szybko zrozumiała że kiedy nieproszona włazi do jaskini podziękowań nie będzie...
ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 22:33
Rozumiem nieproszona nigdy do tej jaskini nie wchodzę. Jednak mój mąż tak bardzo potrzebuje uwagi, że prosi o to wsparcie cały czas 24h na dobę
I kiedy tu się masz babo zamknąć i i powiedzieć "twój problem" radź sobie sam.
staaw - Pon 21 Sty, 2013 22:35
Wydaje mi się że sam ucieknie kiedy zaczniesz przesadzać z pomocą...
ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 22:41
Na razie to ja zaczęłam uciekać, do Was na zloty
pietruszka - Pon 21 Sty, 2013 22:53
Ano bluszcz też może udusić...
Dobrze, że dajesz sobie odetchnąć. Ale nie możesz być jego terapeutką. A nie uciekasz w ten sposób od siebie? Od swoich trudności?
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 09:04
Zaskoczyłaś mnie szczerze mówiąc tym pytaniem
Myślałam i myślałam i nie wiem. Jestem DDA jak już niejednokrotnie pisałam, więc idea zbawiania świata towarzyszyła mi od wieku nastoletniego. Myślę, że męża wybrałam intuicyjnie tak, żeby mieć się kim zajmować i o kogo troszczyć. Przez pierwsze lata tak było dobrze: dzieci studia leczący się mąż, który potrzebował pomocy... Tyle wyzwań, a ja taka dzielna Dobra matka (nie jestem nadopiekuńcza wobec dzieci, dziewczyny są bardzo samodzielne) troskliwa zona i najlepsza studentka na roku ledwo żylam ale parłam do przodu! Potem przyszło załamanie i terapia DDA. Poradziłam sobie ze sobą pod wieloma względami i poukładałam życie
POZA BLUSZCZEM! On pozostał i przyzwyczaił się do tego, że jestem domową terapeutką!
Lubię poruszać z nim te tematy i lubię być tą terapką ponieważ zawodowo robię coś innego, jednak nie wiem czy wychodzi nam to na dobre czy nie krzywdzę tym jego i siebie
Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 09:22
Jak znam tą dolegliwość, to On potrzebuje 100% Twojej uwagi.
I zrobi "wszystko", żeby tą uwagę skierować na siebie.
Ile w Waszych rozmowach jest o Tobie, a ile o Nim? Ile o Was, Waszych dzieciach, rodzinie, a ile o Nim?
Czy pasuje Tobie rozmawianie wyłącznie o Nim?
Jezeli taka sytuacja jest, to nie jest zdrowa. Ale jak ma być zdrowa, skoro z taką dolegliwością ma się do czynienia? On się nie zmieni, bo to jest zakodowane tak głeboko w osobowości, że musiałby zdarzyć się cud.
Dopóki Tobie jest z tym dobrze to na siłę przecież nie musisz tego zmieniać.
Bądź w zgodzie ze sobą.
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 11:49
Żeglarzu
Dziękuję za tą odpowiedź
Masz rację, że tą sytuację ciężko zmienić to długotrwały proces, wieloletni i nie wiadomo czy kiedykolwiek dojdzie ta sytuacja do normy i co jest normą Decydując się na zycie w takim związku mam tego pełną świadomość!
Rozmawiamy godzinami nie tylko o nim ale i o mnie o tym jak ja się czuję i o dzieciach i o rodzicach, o wszystkim. Taka gadatliwa rodzinka
Patrząc na te wszystkie lata razem widzę, że ważne jest dla D. że może wszystko omówić i widzę tego efekty!
Zastanawiałam się nad tym, co kiedyś powiedziałeś, że jest to choroba postępująca i że tak jak jest teraz będzie za dziesięć lat. Analizowałam jednak nasze życie wspólne po ostatnim zjeździe i widzę bardzo wyraźnie, że jednak w tym przypadku nasze rozmowy i leczenie przynoszą rewelacyjny skutek To co działo się 5 czy 6 lat temu było jakimś koszmarem i nigdy w życiu nie chciałabym do tego wrócić. Co nie oznacza, że chce by zostało tak jak jest teraz. Chcę iść do przodu i więcej czasu poświęcać sobie
Mam jednak wiele obaw czy mu pomagam czy przeszkadzam teraz, kiedy już jakoś sobie radzi może powinnam ograniczyc to wsparcie? jednak czy wtedy nie odczyta tego jako odsunięcie się, brak zainteresowania dalszym leczeniem? A może zrobi się bardziej samodzielny i już w tej chwili poradzi sobie?
Ja wiem co robić dla siebie i wielkimi krokami wprowadzam to w życie. Dbam o siebie i swoje uczucia jasno mówiąc czego potrzebuje
Co robić? Jak żyć Panie Premierze, Jak żyć?
Jo-asia - Wto 22 Sty, 2013 12:12
ewa34 napisał/a: | Mam jednak wiele obaw czy mu pomagam czy przeszkadzam teraz, kiedy już jakoś sobie radzi może powinnam ograniczyc to wsparcie? |
a rozmawiałaś z nim o tym? o swoich obawach?
może on czuje podobnie? tylko nie chce abyś Ty pomyślała, że on się odsuwa?
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 12:19
Muszę przyznać, że jeszcze niedawno, pół roku temu bylam może nie tyle kontrolująca, co nadopiekuńcza Zbyt często wyręczałam D. w róznych codziennych sytuacjach. Jednak to wynikało z tego, że kiedyś był całkowicie nieporadny, nawet listonoszowi bał się otworzyć drzwi (cierpi a może cierpiał na bardzo zaawansowaną fobie społeczną).
Już tego nie robię!!!!!
Oddzieliłam nasze obowiązki grubą kreską, oboje wiemy kto za co odpowiada Bardzo dobrze z resztą wywiązuje się ze swoich zadan, a ja mam więcej czasu dla siebie. Nie organizuję mu już życia, sam musi decydować co robi.
Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 12:25
ewa34 napisał/a: | To co działo się 5 czy 6 lat temu było jakimś koszmarem i nigdy w życiu nie chciałabym do tego wrócić. |
A może zmieniłaś się Ty, a z tym Twoje postrzeganie sytuacji?
A może dostosowanie Twoich zachowań do możliwości Twojego męża powoduje tą zmianę, którą uznajesz za pozytywną? I która może dla Ciebie, dla Was być pozytywną jeżeli obojgu Wam to odpowiada.
Najważniejszy w tym wszystkim jest Twój spokój ducha.
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 12:30
Jo-asia napisał/a: |
a rozmawiałaś z nim o tym? o swoich obawach?
może on czuje podobnie? tylko nie chce abyś Ty pomyślała, że on się odsuwa? |
Masz rację skoro o wszystkim rozmawiamy, to czemu nie o tym? Spróbuję to wyjaśnić
Tak sobie myślę, że to i tak nie rozwieje wszystkich moich wątpliwości bo nawet kiedy powie, że chce takiego wsparcia jak do tej pory, to czy mu tym nie szkodzę?
Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 12:54
ewa34 napisał/a: | Tak sobie myślę, że to i tak nie rozwieje wszystkich moich wątpliwości bo nawet kiedy powie, że chce takiego wsparcia jak do tej pory, to czy mu tym nie szkodzę? |
Myśle, że ze swoimi watpliwościami powinnaś w takim razie pójść do fachowców.
Bo jaki rodzaj wsparcia jest pomocny, a jaki szkodliwy dla Twojego męża to chyba nikt tu na forum Ci nie odpowie. Jego problemy nie są związane bezpośrednio z uzależnieniem tylko z zaburzeniami osobowości i nie podlegają tym samym schematom co choroba uzależnieniowa, chociaż niektóre objawy są podobne.
staaw - Wto 22 Sty, 2013 13:21
A jakbyć tak prosto w oczy zapytała jakiego wsparcia oczekuje?
Wtedy znała byś jego potrzeby i swoje możliwości... byłby punkt wyjścia do negocjacji...
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 13:33
Tak, myślę, że powinnam się z tym zwrócić do osoby, która zajmuje się mężem bezpośrednio może rozwieje moje wątpliwości.
To prawda, że mam trochę inny problem i wiele rzeczy różni się od uzależnienia. Z piciem piwa dla uspokojenia też już sobie poradził. Chodził do terapa od uzależnień i jakoś to ogarnęli Moje współuzależnienie też podobno nie jest takie oczywiste i coraz słabsze. Podobno potrafię już sobie z nim radzić i muszę jeszcze tylko popracować nad dbaniem o swój wolny czas, o to by mieć coś dla siebie z życia.
Pozaglądam tu jednak i popiszę i zajrzę do działu DDA. Chyba jednak do końca nie załatwiłam tego problemu i to ma duży wpływ na mój związek. Większy niż wspóluzależnienie.
Dziękuję, że pomimo wszystko mi doradzacie i nie wykopaliście mnie jeszcze
To mi bardzo dużo daje, nie czuję się sama
Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 15:01
staaw napisał/a: | A jakbyć tak prosto w oczy zapytała jakiego wsparcia oczekuje?
Wtedy znała byś jego potrzeby i swoje możliwości... byłby punkt wyjścia do negocjacji... |
Jakby to było takie proste
W zależności od nastroju potrzeby zmieniają się diametralnie. I to, co wczoraj było ważne, dzisiaj już jest nieważne, natomiast co innego w tym momencie jest najważniejsze na świecie. Nie nadążysz za tym.
pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 15:07
Żeglarz napisał/a: | W zależności od nastroju potrzeby zmieniają się diametralnie. I to, co wczoraj było ważne, dzisiaj już jest nieważne, natomiast co innego w tym momencie jest najważniejsze na świecie. Nie nadążysz za tym. |
W takich momentach Bogu dziękuje, że jestem sobie sam sterem, Żeglarzem i okrętem..........
staaw - Wto 22 Sty, 2013 15:12
Ja nie muszę nadążać. Nie prowadzimy poważnych rozmów kiedy któreś jest "na emocjach"
Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 16:55
ewa34 napisał/a: | zajrzę do działu DDA. Chyba jednak do końca nie załatwiłam tego problemu i to ma duży wpływ na mój związek. Większy niż współuzależnienie. | Wiesz? Mnie się teraz też tak wydaje, ze we mnie tkwi głębszy problem właśnie odnośnie DDA Zawsze żyłam w imię opieki, chciałam mieć wszystko pod kontrolą, poukładane, i byłam w końcu samowystarczalna Nie dbałam o swoje pragnienia, o swój cenny czas, żeby go jednak mieć na wyłączność.
Dziś sie dowiedziałam, ze wyjście ze współuzależnienia to nawet trwa 5 latek
Ale i tak się nie poddam
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 18:13
Żeglarz napisał/a: |
Jakby to było takie proste
W zależności od nastroju potrzeby zmieniają się diametralnie. I to, co wczoraj było ważne, dziś jest nieważne. |
Ooooj jak Ty to dobrze rozumiesz
Już ostatnio nawet się nie staram nadążać bo to nie ma sensu i kręćka całkowitego można dostać
ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 18:24
Słoneczko73 napisał/a: | ewa34 napisał/a: | zajrzę do działu DDA. Chyba jednak do końca nie załatwiłam tego problemu i to ma duży wpływ na mój związek. Większy niż współuzależnienie. | Wiesz? Mnie się teraz też tak wydaje, ze we mnie tkwi głębszy problem właśnie odnośnie DDA Zawsze żyłam w imię opieki, chciałam mieć wszystko pod kontrolą |
No i właśnie w tym problem! Chcemy by było idealnie i wściekamy się jak nie jest! Mamy w głowie wymyślony schemat rodziny, jaka powinna być. Nie znamy tego ideału jednak z autopsji tylko poskładałyśmy sobie jakieś kawałki obrazków z filmów, książek obserwacji innych rodzin. Ale takich idealnych rodzin nie ma I tu dopada nas złość i frustracja dlaczego nam to nie wychodzi, dlaczego wszystkim się udaje, a nam nie. Partner staje się wrogiem, bo burzy ten nasz wyimaginowany świat marzeń i zaczynamy się dręczyć
Dlatego wydaje mi się, że jeszcze nie załatwiłam wszystkiego na DDA, gdzieś coś mnie jeszcze uwiera
Słoneczko - Śro 23 Sty, 2013 21:26
ewa34 napisał/a: | Dlatego wydaje mi się, że jeszcze nie załatwiłam wszystkiego na DDA, gdzieś coś mnie jeszcze uwiera | Moja terapeutka zwróciła mi uwagę, ze najpierw mam skończyć terapię dla współuzależnionych, a potem przejśc na terapię DDA. Mimo wszystko sama krok po kroku otwieram karty cech DDA i mam sporo do zrobienia. ewa34 napisał/a: | Partner staje się wrogiem, bo burzy ten nasz wyimaginowany świat marzeń i zaczynamy się dręczyć | Ja już w tym kierunku nie mam marzeń, nie mam złudzeń...I nie mam wrogów. Jestem pogodzona...
ewa34 - Śro 23 Sty, 2013 22:18
Tak ja również przewartościowałam swoje życie Wiem,że ten ideał rodziny jest wyimaginowany, nieuchwytny. Nie marzę już o nim
Układam sobie nowy świat. Pomimo, że nadal jestem z D. nie mam już złudzeń, że będzie tak jak to sobie wymyśliłam
Dziwne ale pomimo to, jest mi tak lepiej
Nie oczekuję już tego, czego nie mogę mieć. Nie wiem czy w ogóle chciałam tego ideału, pewnie znudziłby mi się po miesiącu
Teraz potrafię się cieszyć każdym dniem i małymi kroczkami. Zasypiam zwykle z uśmiechem na twarzy i nawet dzieci to zauważyły
W dużej mierze to dzięki forum, ludziom tu poznanym i ich historiom W szczególności chyba Żeglarzowi Chociaż na początku wszystko poddawałam w wątpliwość, byłam jak niewierny Tomasz:skromny: Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie
Nie twierdzę jednak, że już wszystko ze mną ok Nie raz popadam jeszcze w stare schematy i bredzę jak pokręcona albo ryczę o byle g...o
Słoneczko - Czw 24 Sty, 2013 10:45
ewa34 napisał/a: | Teraz potrafię się cieszyć każdym dniem i małymi kroczkami. Zasypiam zwykle z uśmiechem na twarzy i nawet dzieci to zauważyły
W dużej mierze to dzięki forum, ludziom tu poznanym i ich historiom | Ja tez tak sądzę. Tutaj jest mnóstwo dobrych i mądrych wskazówek.
Podejmuje pewne decyzje z pełną świadomością swoich konsekwencji.
Dopada mnie chwilami podwójne myślenie ewa34 napisał/a: | Nie raz popadam jeszcze w stare schematy | Właśnie tak jest też jeszcze u mnie. Miewam lęki, i niepokoje o nieznanym mi podłożu Ale się prostuję, gdy tylko sobie zdaję sprawę, ze to ja decyduję za siebie i odrzucam wszelkie poczucie winy i krzywdy Mija, a najbardziej mi do twarzy z uśmiechem
Ewo nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomaga Twój obecny wątek
ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 10:57
Ahh jak się cieszę
Widziałam, że miałaś po zlocie małego doła i pralkę w głowie
Tak już jest, tyle emocji i tyle wskazówek i tyle opowieści, że w głowie się kręci
Też tak miałam po ostatnim zjeździe
Słoneczko - Czw 24 Sty, 2013 11:52
ewa34 napisał/a: | Widziałam, że miałaś po zlocie małego doła i pralkę w głowie | No pralkowirówkę
Pierze sie pierze Ale z nastawieniem na mnie samą, nikomu innemu nie zamierzam prać główeczki Mi z tym jest bardzo dobrze
esaneta - Czw 24 Sty, 2013 11:56
Słoneczko73 napisał/a: | No pralkowirówkę |
z funkcją suszenia?
Jak mnie na terapii głowę skutecznie suszyli
pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 13:27
esaneta napisał/a: | Słoneczko73 napisał/a:
No pralkowirówkę
z funkcją suszenia? | .............
Jacek - Czw 24 Sty, 2013 13:36
ewa34 napisał/a: | Nie twierdzę jednak, że już wszystko ze mną ok Nie raz popadam jeszcze w stare schematy |
tym się nie przejmuj,obyś się tylko w to nie wgłębiała
ja siedząc w programie trzeźwości,również stosuję zmiany życiowe z poza tematu "alkohol"
i tu w różnych zajściach mnie się zdarza stary nawyk (schemat)
ale zaraz się otrząsam i tym przypominam że nie tędy droga,zadając sobie pytanie - po co mnie to???
po co się wgłębiać i poszerzać??? skoro plan był stosować całkiem inną sytuację
w tym że momencie zauważam że moja podświadomość mną zaczęła kierować
wskakuję na tor właściwy,na ten co świadomie zaplanowałem
wtenczas jak by spokojniej mogę realizować tok toczącej się sytuacji
i świadomie widzę dwa wyjścia (wygraną i przegraną),lecz spokojny bo świadomy sytuacji i jaka by nie była to i tak jestem na górze
ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 16:59
Dziękuję Jacku
Bardzo mnie Twoje wpisy przywołują do porządku Masz jak zwykle rację. Najważniejsze by świadomie wracać na drogę z której się czasem zbacza. Ale chyba najważniejsze, tonie dać się wilkowi (mojemu D.) wyciągać na pobocze bo mnie zeżre żywcem, przeżuje i wypluje.
Jacek - Czw 24 Sty, 2013 17:29
ewa34 napisał/a: | Dziękuję Jacku |
e.e.e ... e
nie dziękuj ,,będzie okazja to się odwdzięczysz inaczej
pieczesz placki???
sorry za moje humory i takie już ci moje podejście
ewa34 napisał/a: | Ale chyba najważniejsze, tonie dać się wilkowi (mojemu D.) wyciągać na pobocze bo mnie zeżre żywcem, przeżuje i wypluje. |
tylko wtenczas,gdy się dasz wciągnąć ,,w jego gierkę
daj my se przykład - są sprawy których się nie da uniknąć,,i to są te bardziej fizyczne
ale te słowne straszki dogryzaj ki o sprawy fizyczne,po co się w nie wdawać
wdając się,bierzesz w tym udział,twoja psychika to przeżywa,również fizycznie odczuwasz osłabienie
kiedyś w książsce przeczytałem takie cóś " jeżeli reagujesz na wypowiedzi wroga
on sam ma satysfakcje z tego
jeśli nie dasz żadnej reakcji
wroga to zamartwia,brak twej reakcji"
czyli jak gdyby jego plan sfiksował
zacytowałem własnymi słowami - oryginały są gdzieś w książce "jak przestać się martwić i zacząć żyć"
ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 19:01
Bardzo ciekawa uwaga
Książkę z pewnością przeczytam, ponieważ zaintrygował mnie ten tytuł
ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 20:33
Jacek napisał/a: |
nie dziękuj ,,będzie okazja to się odwdzięczysz inaczej
pieczesz placki??? |
Oczywiście, że piekę placki i z pewnością jeden cały zarezerwuję dla Ciebie
Pod warunkiem jednak, że zjawisz się na jakimś zlocie wampirów, bo jeszcze nie miałam okazji Cię poznać. Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek
Jacek - Czw 24 Sty, 2013 20:58
ewa34 napisał/a: | Książkę z pewnością przeczytam, ponieważ zaintrygował mnie ten tytuł |
ja na nią wpadłem gdy na początku mej drogi trzeźwości szukałem coś na temat uzależnień alkoholowych i tych nie znalazłem
zaś właśnie na tej "jak przestać się martwić i zacząć żyć" oparłem swoją pracę zachowawczą
nawet nie do końca sobie zdawałem wtenczas sprawy że to również było potrzebne na równi z tematem trzeźwości
ewa34 napisał/a: | Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek |
eee to nie łomnie
ewa34 napisał/a: | Oczywiście, że piekę placki i z pewnością jeden cały zarezerwuję dla Ciebie |
jak bardzo chcesz,to możemy się już dziś spotkać
pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 21:08
ewa34 napisał/a: | . Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek |
Jacek napisał/a: | to nie łomnie |
To łon, to łon!!!
Ciasteczkowy potwór
OSSA - Czw 24 Sty, 2013 21:21
pterodaktyll napisał/a: | ewa34 napisał/a: | . Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek |
Jacek napisał/a: | to nie łomnie |
To łon, to łon!!!
Ciasteczkowy potwór |
Jacek - Czw 24 Sty, 2013 21:57
pterodaktyll napisał/a: | To łon, to łon!!! |
i tu mnie macie
Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 22:04
Jacek napisał/a: |
kiedyś w książsce przeczytałem takie cóś " jeżeli reagujesz na wypowiedzi wroga
on sam ma satysfakcje z tego
jeśli nie dasz żadnej reakcji
wroga to zamartwia,brak twej reakcji"
czyli jak gdyby jego plan sfiksował
zacytowałem własnymi słowami - oryginały są gdzieś w książce "jak przestać się martwić i zacząć żyć" |
Dzięki za ten cytat jeże zwłaszcza dzisiaj bardzo mi potrzebny.
ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 22:27
Jacek napisał/a: |
jak bardzo chcesz,to możemy się już dziś spotkać |
Właśnie dziś upiekłam szarlotkę z cynamonem, na to bita śmietanka
Wpadaj, wpadaj, tylko od Ptera skrzydła pożycz, albo niech Cię w szpony porwie i razem przylećcie
pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 22:43
ewa34 napisał/a: | od Ptera skrzydła pożycz, |
Nie dam
Żeglarz - Pią 25 Sty, 2013 08:48
Jacek napisał/a: | " jeżeli reagujesz na wypowiedzi wroga
on sam ma satysfakcje z tego
jeśli nie dasz żadnej reakcji
wroga to zamartwia,brak twej reakcji" |
Reaktywność jest jednym z syndromów współuzależnienia.
Polaga on na automatycznym i schematycznym reagowaniu na bodźce zewnętrzne (słowa, zachowania, emocje). W ten sposób nasza reakcja jest poza naszą kontrolą.
Przeciwieństwem reaktywności i pożądanym sposobem funkcjonowania jest aktywność, czyli świadome podejmowanie decyzji o swojej reakcji w sytuacji oddziaływania na nas bodźców zewnętrznych.
Więcej na ten temat można przeczytać w "Koniec współuzależnienia" Mellody Beatty.
Słoneczko - Pią 25 Sty, 2013 13:00
Żeglarz napisał/a: | Przeciwieństwem reaktywności i pożądanym sposobem funkcjonowania jest aktywność, czyli świadome podejmowanie decyzji o swojej reakcji w sytuacji oddziaływania na nas bodźców zewnętrznych.
Więcej na ten temat można przeczytać w "Koniec współuzależnienia" Mellody Beatty. | Studiuję właśnie tą książkę - jest dla mnie uzupełnieniem terapii. Inaczej napiszę, jest dla mnie formą terapii
ewa34 - Pią 25 Sty, 2013 22:57
Żeglarz napisał/a: | czyli świadome podejmowanie decyzji o swojej reakcji w sytuacji oddziaływania na nas bodźców zewnętrznych. |
To takie proste, A TAKIE TRUDNE
Nauczenie się świadomego reagowania to ciężka praca i trzeba w to włożyć wiele wysiłku. Kiedyś bardzo spontanicznie i intensywnie reagowałam na ojca Po trapii DDA udało mi się to zmienić, jednak trwało to jakieś dwa lata, zanim pozbyłam się tego dziwnego robaka w rzołądku.
Do dziś czasem mnie łapie jak tata ma gorszy dzień i nawroty. Nie pije ale zachowanie ma wtedy takie znajome cechy, które wywołują u mnie lęk, poddenerwowanie i wracają stare reakcje.
Nie trwa to długo, bo po chwili się doprowadzam do porządku i działam świadomie. Daję sobie w "pysk" i stawiam natychmiast na nogi
ewa34 - Pon 28 Sty, 2013 13:33
Żeglarz napisał/a: |
Myśle, że ze swoimi watpliwościami powinnaś w takim razie pójść do fachowców.
|
Więc tak, zapytałam i otrzymałam odpowiedź bardzo podobną do tego, co usłyszałam tutaj.
Mam męża traktować jak osobę chorą, od której nie można wymagać tego samego, czego wymaga się od zdrowego. Muszę się z tym pogodzić Natomiast jesli chodzi o wsparcie to nadal mamy dużo rozmawiać, tak jak z nastoletnim dzieckiem. To ja mam decydować kiedy robi się to dla mnie męczące i dbać o to , by nie wkraczało to w moją strefę. Jak nie mam na to ochoty, to przeprosić i powiedzieć, że pogadamy potem bo mam coś do zrobienia.
Mam też bardzo wolniutko ograniczać to wsparcie dając mu zadania do wykonania.
Jeśli chodzi o alkohol, to podobno nie jest to jakiś straszny problem i nie mam się na tym skupiać bo jeśli nadal będzie chodził do swojego terapa od alko, to sobie poradzi. Całe szczęście to były na razie początki i nie jest z nim jeszcze aż tak źle
Z drugiej zaś strony nie wolno mi zagłaskiwać go na śmierć
Mam być baaardzo stanowcza i tutaj jest różnica pomiędzy samym uzależnieniem. Nie mogę zostawiać mu pola do samodzielnego decydowania o sobie w pewnych życiowych kwestiach. Muszę zachować kontrolę ale nie nadkontrolę
Przez łatwość popadania w psychozy takie osoby jak D. popadają w tarapaty i wtedy tylko stanowczy i silny przywódca "stada" może coś tu zdziałać. Nie można zostawiać takiej osobie wolnej ręki bo nie potrafi decydować dojrzale i zdrowo.
To tak jak żyć z osobą upośledzoną, nie pozwolimy jej przecież decydować samej o sobie bo napyta sobie i nam biedy.
Kiedy alkoholik chce się napić osobie wspóluzależnionej mówi się, by zostawiła go bo i tak się napije i ma się zająć sobą.
W tym przypadku wg terapki to nie takie proste Tu powinnam stanowczo odmówić udzielić reprymendy i zagrozić. Nie dać kasy nie dać kluczyków jak z nastolatkiem nie i koniec i nie ma dyskusji!
Co jednak kiedy u takiego chorego rozwinie się jednak alkoholizm, kiedy "nie" przestaje już działać bo wygrywa alkohol? Wtedy tym bardziej trzeba stawiać granice.
Oto czego się dowiedziałam i muszę sobie to teraz poukładać w głowie
Może coś w tym jest. Mój mąż przy teściowej chodzi jak w zegarku, a ona jest bardzo stanowcza i rozkazująca. Musi być tak i tak i nie ma gadania!A jak się coś nie podoba to won z oczu! I to już!
|
|