To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Trudne relacje z dorosłymi dziećmi

Maciejka - Nie 10 Lut, 2013 22:44
Temat postu: Trudne relacje z dorosłymi dziećmi
Mam problem w relacji ze swoją studentką. Widzę w niej cechy dda ciężko mi z tym poradzić. Chodzi o to, że nie szanuje cudzej prywatności jak przyjeżdza do domu, nie uznaje żadnych granic, zachowuje się jakby siedziała na tronie i tylko jej usługiwać.
Najprościej to by było z nią o tym pogadać ale to działa tylko do następnego razu. Ona poszła z domu do internatu jak ja byłam na początku terapii i ma w sobie najwięcej destrukcji i zachowań szkodliwych.
Czarę goryczy przelał fakt, że wzięła bez pytania rodzinne zdjęcia i potem urządziła sobie z tego zabawę. Teraz zwozi wszystko do domu i ja sobie obejrzałam te zdjęcia i moim zdaniem powinna była zapytać czy akurat te może wziąć. Poczułam się nie szanowana, że nie liczy się ze mną i rodzeństwem i oszukana w pewien sposób poniżona.

Denerwuje i przeszkadza w niej postawa, że ona nie oszuka i prawdy nie powie. Prowadzi to że jej nie wierzę i nie ufam i nie tylko ja.

Wiem, że aby coś zmienić potrzeba tyle rozmów aż do skutku. Boję sie popsuć relacji ale z drugiej strony tak nie da się życ.

Klara - Pon 11 Lut, 2013 08:21

perełka napisał/a:
zachowuje się jakby siedziała na tronie i tylko jej usługiwać.

Czy Ty spełniasz te oczekiwania Perełko? Usługujesz jej?
perełka napisał/a:
Boję sie popsuć relacji

Z tego co piszesz wynika, że te "relacje" i tak są popsute.
Nie rozumiem, czemu nie możesz powiedzieć jej otwartym tekstem, że zachowała się niestosownie?
Kto, jeśli nie matka ma uczyć (nawet dość już podrośnięte dzieci) właściwych zachowań?

Maciejka - Pon 11 Lut, 2013 08:55

Staram się nie usługiwać i czasem jej mówię o tym a czasem macham ręką.

Nie zawsze jej nie zwracam uwagi. Często stawiam granice czasem wywiązuje się z tego kłótnia a czasem głębsza rozmowa i wychodzą problemy jej o których ona nie chce rozmawiać bo za mocno ją bolą i jest draka.

Tak myslę sobie, że ta sytuacja wynikła trochę po części z niezrozumienia temperamentów. Z nia ciężko się rozmawia bo przerywa, wchodzi w słowo , szybko wyciąga wnioski. Boję się, że wyjdzie na to, że odrzucam jej system wartości, podejście do niektórych spraw, że ona to odbierze jako odrzucenie jej samej i tu jest pies pogrzebany . Chyba jednak narazie to zostawię, jutro jedzie na uniwerek bedę miała czas żeby pomyśleć jak to rozegrać i co z tym zrobić bo tak nie może być.

Klara - Pon 11 Lut, 2013 09:29

perełka napisał/a:
Staram się nie usługiwać i czasem jej mówię o tym a czasem macham ręką.

perełka napisał/a:
Nie zawsze jej nie zwracam uwagi.

perełka napisał/a:
Często stawiam granice czasem wywiązuje się z tego kłótnia a czasem głębsza rozmowa

Zobacz Perełko, ile w Tobie niekonsekwencji! Dziwisz się, że Twoja latorośl przekracza Twoje granice, skoro są one takie niestabilne?
Wydaje mi się, że tu jest dla Ciebie stosowna lektura:
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=196
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=194
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=195
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=196

pterodaktyll - Pon 11 Lut, 2013 09:31

perełka napisał/a:
bedę miała czas żeby pomyśleć jak to rozegrać i co z tym zrobić bo tak nie może być.

Nieocenione usługi oddaje w takich momentach twierdzenie "tak masz rację, ale wysłuchaj również mnie". Bardzo mi to pomagało w nawiązaniu dobrych relacji z moimi dziećmi a oprócz tego trzeba również słuchać co do powiedzenia ma młode pokolenie. sporo też się od nich nauczyłem, wyłącznie słuchając co do mnie mówią. Dzieci mamy zdaje się w podobnym wieku :)

Maciejka - Pon 11 Lut, 2013 10:12

Dziękuję wam. Chyba znalazłam rozwiązanie. Spróbuję z nią pogadać ale tak żeby temat sam wyszedł i pokażę jej konsekwencje jej działania żeby to poczuła. Przypomniało mi się, że jakiś czas temu była podobna sytuacja. Powiedziała do siostry, że ma brudny płaszcz i sama nie upierze go tylko mama to zrobi bo to moja działka. Powiedziałam jej, że ona jest młoda i ma tupet żeby wieżć brudny płaszcz do prania dla matki, która ma mniej sił niż ona, jak się z tym czuję i co o tym myślę. Podziałało. Powiedziała, że sama to zrobi.

Sama rozmowa to za mało tu musi iść za tym działanie.
Poczekam na okazję i zobaczę co z tego wyniknie.
Moje dzieci mają 23, 22 i 17 lat.Z nastolatkami sobie radzę, jakoś łatwiej mi z nimi złapać wspólny język ale one też zwracają uwagę jak czuje się z tym ja/ druga strona a moja studentka patrzy aby ja a z resztą to niekoniecznie trzeba się liczyć i mysleć, że można ich zranić tak niestety funkcjonawała moja rodzina przed terapią jak ona dorastała i tak się nauczyła, że rodzina jest od tego żeby z niej ciągnąć ile się da jak dojną krowę.

Klara na pewno to przestudiuję dziekuję :)

Maciejka - Pon 11 Lut, 2013 12:32

Podziałało zaczeła sprzątać po sobie :) Wystarczyło odkurzyć sobie asertywność ;) Wilk syty i owca cała ;) Powoli wszystko wyjaśnię i wyprostuję tylko spokojnie i rozważne ;)
pterodaktyll - Pon 11 Lut, 2013 13:56

No proszę jakie to proste jak się chce :)
Maciejka - Pon 11 Lut, 2013 21:04

Kurczę rozmowa z córką uświadomiła mi, że te jej kierowanie rozmowy na siebie obojętnie na jaki temat rozmawiamy to wołanie o uwagę, pomoc, wsparcie, docenienie. W zeszłym roku w czerwcu jedna z blizniaczek miała ciężką próbę samobójczą, ledwo przeżyła. Trafiła do psychiatryka na terapię i teraz była w indywidualnej. Chodzą z siostrą do tej samej szkoły ale zgodnie z preferancjami są w różnych klasach. Próbowałam skłonić ją na wizytę u psychologa przez 2 lata z opłakanym finałem. Sporo ta sytuacja kosztowała naszą rodzinę i skupiała całą naszą/ moją uwagę i energię. To jest opanowane na dzisiaj. Zmierzam do tego, że gdzieś po drodze umknęło mi, że reszta dzieci też mnie potrzebuje i ma swoje problemy. One wszystkie wołaja; Jestem tu, pomóż mi, ja też mam problemy i jesteś mi potrzebna.

Różne są te moje dziewczyny i mówią do mnie w różny sposób ... Rzecz w tym cała żebym w porę odczytała sygnały i we właściwy sposób nie jak atak na siebie czy próbę przekonania mnie czy rywalizacji. :mysli:

Maciejka - Śro 13 Lut, 2013 14:14

Dokonałam ważnego odkrycia dla siebie; Dla ojca przemoc oznaczała bicie dzieci a dołowanie, ośmieszanie, poniżanie, tzw 'czarna pedagogika ' to już nie przemoc dlatego cały czas uważa, że dobrze dbał o dzieci i nie robił im krzywdy.

Zupełnie inaczej traktował żonę, ją można było lać gdzie popadnie i czym popadnie nie mówiąc o maltretowaniu psychicznym....

Maciejka - Pon 18 Lut, 2013 10:24

Mi nazbierało sie parę refleksji ostatnio i chcę się nimi podzielić.
Wczoraj zadzwonił do mnie brat i w trakcie rozmowy zaczął się zastanawiac co kombinuje ojciec. Wyjaśniłam mu, że on się boi i próbuje wybadać ile jest prawdy w tym co ludzie mówią i na czym on właściwie stoi. Zrobiłam to na spokojnie bez emocji nikogo nie oceniając tak jakbym stała z boku. Brat przyjął to spokojnie i chyba się uspokoił.

Kilka lat temu ojciec z bratem zaczęli drzeć koty między sobą. Ojciec chciał żeby brat pracował na gospodarstwie rolnym , które on mu przepisał według ojca widzimisię i zaczął mówiąc wprost wsadzać łapę między drzwi czyli kontrolować wszystko, krytykując każdą decyzję brata i nieakceptował jego związku z dziewczyną, która miała już kilkuletnie dziecko. Wskutek takiego stanu rzeczy brat rzucił gospodarstwo i wyjechał z rodziną do miasta i tam ułożył sobie życie. Ziemię oddał w dzierżawę, część sprzedał. Ojca to rozwścieczyło i zaczął prowadzić z nim wojnę, zaczął szukać sobie wśród dzieci sojuszników i wśród otoczenia. Kto nie chciał mu się podporządkować to zostawał jego wrogiem. Z tej sytuacji wyłamałam się tylko ja. Po prostu powiedziałam żeby to załatwili między sobą mnie nie mieszając. No i zostałam wrogiem taty ale brat zaczął szukać ze mną kontaktu chciaż wiedział, że nie pochwalam jego zachowania i nie stoję po żadnej stronie konfliktu.

Tak słuchajac i rozmawiając z bratem zobaczyłam ile pracy mam za sobą i jak daleko już jestem/ zaszłam. Oni nie widzą i nie rozumieją dlaczego jak jedno coś zrobi to drugie reaguje na to tak a nie inaczej. Nie widzą związku, że jeśli jest akcja to jest i na to reakcja.


Zauważyłam, że nie biorę odpowiedzialności za niczyje uczucia, zachowania, przekonania i oczekiwania. Mam postawę odpowiedzialność wobec zamiast za kogoś nawet jeśli jest ojciec, brat czasem dziecko jeśli jest dorosłe bo z małolatami to zależy od sytuacji.

Maciejka - Wto 19 Lut, 2013 05:58

Wróciłą moja córka od chłopaka i troche rozmawiałyśmy. Zobaczyłam, że ona bagatelizuje problemy, daje przyzwolenie dla niewłaściwych zachowań, czo nieco wyolbrzymia i przesadza i nie chodzi tu tylko o jej chłopaka ale o relacje np; z siostrą. Ze smutkiem dotarło do mnie dobitnie dlaczego wybrała takiego chłopca a nie innego :( Jeszcze jedna rzecz mnie uderzyła w rozmowie ona szuka w życiu mocnych wrażeń jakby nie czułą bólu. niestety to doskonały materiał na współuzależnienie jak coś się nie wydarzy, że jednak definitywnie z nim zerwie. :mysli:
szymon - Wto 19 Lut, 2013 07:22

Ojciec chciał się mieszać w sprawy syna, teraz matka zaczyna się mieszać w sprawy córki

jeżeli ciało A, oddziałuje na ciało B, to ciało C się nie wpierd... ;)

Maciejka - Wto 19 Lut, 2013 07:34

Chyba mnie nie zrozumiałeś. Matka nie chce się mieszać w sprawy córek tylko po prostu się o nie martwi pozwalająć im popełniać własne błędy chociaż czasem ciężko na to spokojnie patrzeć i interweniuje tylko wtedy kiedy wymaga tego sytuacja i chodzi tu raczej o małolaty :)
Maciejka - Wto 19 Lut, 2013 07:37

A jak to ująłeś nie wpie****** się oznacza godzenie się na przemoc wobec własnego dziecka chociaż ja raczej póki co stoję z boku. Nie sądzisz, że jak ona wyląduje w szpitalu to troche refleksje przyjdą po niewczasie?
Maciejka - Wto 19 Lut, 2013 08:31

Jest we jakaś część, która nie może zrozumieć dlaczego mimo mojej terapii, życia rodziny przed terapią i po terapii dzieci dokonują takich a nie innych wyborów, dlaczego mimo tego iż wiedza jak wyglądało nasze życie jak nic nie robiłam i jak zmieniło sie jak zaczęłam sie leczyc wybierają np; toksycznych partnerów, rozwalają im się związki, zachowuja się jak kilkuletnie dzieci itp. Teraz powoli jak odzyskuję kontakt z własnym wewnętrznym dzieckiem, docieram i kontaktuję się tamtymi uczuciami, docieram do swoich pragnien, potrzeb, talentów, lepiej siebie rozumiem to jestem bardziej otwarta na własne dzieci, ich problemy, potrzeby, widzę jakie szkody wyrządziło im życie w takiej a nie innej rodzinie.

Tutaj raczej dzielę sie obserwacjami, wnioskami i niekiedy odkryciami, czasem szukam rozwiązania problemu.

Jest różnica między moim podejściem do problemów dzieci a podejściem ojca, który dbał o swój komfort idąc po trupach do celu.

szymon - Wto 19 Lut, 2013 11:30

Cytat:
Jest różnica między moim podejściem do problemów dzieci a podejściem ojca, który dbał o swój komfort idąc po trupach do celu.


pewnie ojciec to samo mówił

Maciejka - Wto 19 Lut, 2013 14:18

Może i mówił ale ja kieruję się tym co jest dobre dla dzieci i nie zostawiam im samym sobie. Poza tym to są różne sprawy i zupełnie inne problemy. Nawet jeśli podobnie to nie znaczy, że moje postępowanie czy myślenie jest błedne.
Maciejka - Wto 19 Lut, 2013 18:46

Tak apropos co mówił ojciec.... Mawiał np; Napisano jest na niebie niechaj każdy patrzy siebie, Wszystkich ludzi słuchaj miej swój rozum, albo tak brudy pierze się we własnym domu, nie mów nikomu co się dzieje w domu, co to za ptaszek co sra w swoje gniazdo, o rodzicach zbrodnia jak mówić żle itp. Jak widać nie wszystko jest do zmiany i do wyrzucenia.
DanaN - Wto 19 Lut, 2013 20:10

"Trudne relacje z dorosłymi dziećmi"
pierwsze co mi sie nasunęło to ;
już w tytule wątku piszesz dorosłe dziecko - skoro dorosła to córka (tak bym to ujęła)
po drugie
perełka napisał/a:
i tylko jej usługiwać.

małemu dziecku można "usługiwać" a nie dorosłej dziewczynie. na mój gust wygląda to jakbyś Ty sama traktowała ją jak dziecko, tak też o niej piszesz. może w tym problem, że tak się zachowuje jak ją traktujesz? co o tym sądzisz?
perełka napisał/a:
Zobaczyłam, że ona bagatelizuje problemy, daje przyzwolenie dla niewłaściwych zachowań, czo nieco wyolbrzymia i przesadza i nie chodzi tu tylko o jej chłopaka ale o relacje np; z siostrą

tylko że to jest Twój punkt widzenia - co jest włśąciwe a co jest niewłaściwe
perełka napisał/a:
niestety to doskonały materiał na współuzależnienie

tak zwłaszcza jeśli nie pozwolisz jej żyć własnym życiem, podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje
perełka napisał/a:
Matka nie chce się mieszać w sprawy córek tylko po prostu się o nie martwi pozwalająć im popełniać własne błędy chociaż czasem ciężko na to spokojnie patrzeć

znam dokładnie taką jedną matkę, która nie może przestać ingerować w życie dorosłej już córki. konsekwencje są ciężkie do naprawienia, oj ciężkie...
poza tym jak się można nauczyć jak nie na własnych błędach
Matka ingerująca w życie dorosłych córek czy synów nieświadomie wątpi w ich mądrość (uważa że są niezdolne istnieć samodzielnie)
perełka napisał/a:
Jest we jakaś część, która nie może zrozumieć dlaczego mimo mojej terapii, życia rodziny przed terapią i po terapii dzieci dokonują takich a nie innych wyborów,
proces zdrowienia jest długi, poza tym czy od samych obserwacji można zmienić swoje myślenie?
Borus - Wto 19 Lut, 2013 20:22

DanaM napisał/a:
jak się można nauczyć jak nie na własnych błędach


Na cudzych - mniej boli... :mgreen:

Maciejka - Śro 20 Lut, 2013 06:39

Dano M Nigdzie nie napisałam, że wtrącam się w życie swoi ch dorosłych dzieci czy nie pozwalam im popełniac własnych błędów. to , że piszę dorosłe dzieci nie oznacza, że ich w ten sposób traktuję. Są takie sytuacje, że rodzi ma obowiązek interweniować, ja mam także nastolatki nie tylko dorosłe córki.
.
Czułam sie niekomfortowo w relacjach ale zapomniałam o asertywności a teraz relacje są lepsze.
zupełnie nie rozumiem twojego punktu widzenia i twoih wniosków.
Uważasz, że popychanie dziewczyny a potem obrócenie tego w żart i wyjaśnienie, że to zrobił bo chciał ją zmotywować jest właściwe?
Pokazywanie, że ja to jestem ktoś a twoja siostra czy rodzina to podludzie - to jest właściwe?
Córka na to, że nic sie nie stało - to nie jest bagatelizowanie i dawanie mu przyzwolenia zeby znów to zrobił?
Kot ma zbitą sierść a córka jest przekonana,że to na pewno rak i zdechnie to wdł ciebie co?

Przejdę do 2 córki; branie rzeczy prywatnych innych sióstr bez wiedzy i pozwolenia to jest ok? potem tłumaczenie tego, że oj przez przypadek- ok?
Składanie obietnic a potem ich nie dotrzymywanie to jest ok?

Poza tym dla matki dzieci to jednak dzieci i zawsze nimi będą co nie oznacza, że w taki sposób je traktuję.

Rozumiem i wiem dlaczego mają takie przekonania i wybierają np; toksycznych partnerów- 1 córka w końcu jak zaczęłam pracować nad sobą to starsze dziewczyny były już nastolatkami i jak się okazało 10- letnie wówczas blizniaczki też przyswoiły sobie sporo z destrukcji dlatego tak się dzieje a nie inaczej. Próba s jednej z córek- małolaty była wołaniem o pomoc, że sobie nie radzi z uczuciami, z tym całym bagnem, które jest w niej i kotłującymi się wewnątrz niej emocjami. Wpłynęło na to wiele spraw nie tylko trudne dzieciństwo.

Podobnie rzecz się ma z resztą dzieci. One w zależności od wrażliwości, temperamentu itd; też próbują jakoś się z tym uporać i poradzić. Starsze dzieci mają przyswojone więcej destrukcji a młodsze mniej i mają w zw; z tym różne swoje problemy, konflikty wewnetrzne. To co zostało schowane głęboko i przyswojone bardzo wcześnie bierze nie raz górę nad rozsądkiem.


A jeszcze 1 uwaga. Srednia córka jest zakochana i to też nie jest bez znaczenia. Jak powiedziała moja studentka; Ja nie nawidzę jak ktoś mnie żle traktuje a ona to uwielbia.

Mam pytanie; Skoro relacje z dziećmi już nie są trudne to wdł, ciebie mam zmienić tytuł swojego tematu albo założyć nowy?

Maciejka - Śro 20 Lut, 2013 06:59

Dla mnie ważne jest żeby pamiętać , że dziecko to jednak dziecko obojętnie czy ma 15 lat czy 25 żeby była ta granica. Jak jej nie ma to pojawia się zniżenie do jej poziomu i wtedy powstają problemy.

Dzieci zawsze będą dziećmi tylko u rodzica zmienia się postawa z opiekuńczej na doradczą jeśli zajdzie taka potrzeba. Inna jest rola matki wobec nastolatki a inna wobec dwudziestokilkulatki.

Maciejka - Śro 20 Lut, 2013 08:19

Pisząc, że pozwalam dzieciom popełniać własne błędy chociaż cięzko na to patrzec spokojnie miałam na myśli, że nie podoba mi się jak partner córki traktuje ją i naszą rodzinę ale to jest jej decyzja i ja przyjmuję ją do wiadomości a nie , że wtykam nos w nie swoje sprawy. Twój komentarz nic nie mówi o mnie ani o moim zachowaniu.

Od samych obserwacji nie można zmienić myslenia ale można wiele zrozumieć. Po za tym mam prawo czuć to co czuję.nie oznacza to ,żereaguję pod wpływem emocji

Maciejka - Śro 20 Lut, 2013 09:17

Przypomniało mi się jak moja babka mawiała krytykujac ojca; dzieci nie powinni za dużo wiedzieć, dzieci nie powinni o wszystkim wiedzieć. Oznaczało to, że są sprawy, tematy nie dla dzieci. Ojciec z tego się smiał i wciągnął mnie w relację między nim a matką stawiając mnie wyżej od matki co spowodowało duże szkody w mojej psychice.

zmierzam do tego, że nie wszystko co robiła babka i mówiła było ' niewłaściwe' akurat taka postawa, że dzieci to dzieci i zbytnie poufalanie się z nimi wyrządza im szkody jest zdrowa.
Dostrzegłam w babce plusy nie tylko same minusy a to już krok naprzód.

Maciejka - Śro 20 Lut, 2013 13:41

mam jakiś dziwny dzień dzisiaj. Opadło kolejne złudzenie; zawsze myslałam, że ojciec nie był uzalezniony tylko palił papierosy. Dzis dotarło do mnie, że to przecież też jest uzleznienie tylko od nikotyny. przypomniała mi się rozmowa z nim i u niego działał ten sam mechanizm co u mojego alko. Tak samo uciekał w palenie żeby uśmierzyc emocje, poradzić sobie z bólem, łagodził stres. Oni byli do siebie bardziej podobni emocjonalnie niż wcześniej sądziłam.
szymon - Śro 20 Lut, 2013 19:49

perełka napisał/a:
Oni byli do siebie bardziej podobni emocjonalnie niż wcześniej sądziłam.


kobiety często wybierają sobie mężów-tatusiów

Maciejka - Nie 24 Lut, 2013 14:37

Wekeend przyniósł troche obserwacji i wniosków. Na początek wypadałoby rozóżnić bliźniaczki. Ta po próbie 's' to A. a druga to K.

A. jest taka inna w sensie bardziej przystepna i pogada i zapyta i pomoże, natomiast K. chyba gorzej sobie radzi ze sobą. Mam nie raz trudność w rozpoznaniu czy to jest po prostu bunt młodzieńczy czy moze sygnalizuje jakiś problem. Próbowałam wybadać czy chodzi rolę zagubionego dziecka i okazało się, że stawia tzw, zdrowe granice niby jest w porządku a jednak nie tak.
Fakt przyjeżdza do domu w piątek i odreagowywuje stres, zmęczenie, wynikają jakieś problemy z siostrą i wygląda na to, że do tej pory była w cieniu A. a teraz nie raz zdecydowanie domaga się uwagi i czasu jakby nadrabiała tamte 2 lata jak cała uwaga byłą skierowana na próbę niedopuszczenia do próby 's' w tamtym roku .
Wzoraj już wieczorem zaczęła normalnie rozmawiać z A. i jest na dziś ok.

A. jest spokojniejsza, wyciszona, zrelaksowana, na otoczenie i ma dystans i do sióstr do ogólnie.

Ze studentką wyjaśniłyśmy sobie sprawę zdjęć i naruszania cudzej prywatności, trochę pokazałam jej spojrzenie na te same sprawy ale od puktu widzenia K, mojego reszty sióstr była zaskoczona, że ktoś może inaczej postrzegać i odbierać te same sprawy, rzeczy.

Mam poczucie, że zbliżyłam sie do dzieci i one wzajemnie do siebie. Nawet średnia córka z niechęcią pojechała do swojego chłopaka już dom jest dla niej też miejscem atrakcyjnym gdzie fajnie przebywać.

Studentka powiedziała, że ja swoim zachowaniem, asertywnością leczę ich rany i ukajam ból co mnie ucieszyło.


tak z innej bajki; Zastanawiałam się w jaki sposób ojciec traktował kobiety czyli swoją matkę i żonę i jaki dostałam wzorzec relacji męsko- damskiiej w rodzinie.Doszłąm do wniosku, że babka była jego matkę a skoro rodzice to " święte krowy" to nie mógł o niej źle mówić ani wyrażać wobec nie nieprzyjemnych uczuć. Natomiast z moją matką to już była inna relacja; on na niej odreagowywał swoje frustracje w relacji z babką jak już została matką, uzależnił ją na wszelkie możliwe sposoby od siebie, musiała prosić go o wszystko , o pieniądze, nawet jedzenie, on wszystko wiedział lepiej jakie ona ma potrzeby, co czuje co powinna robić i mówić a czego nie powinna.

Zrozumiałam też, że ja kochałam swoje wyobrażenie o ojcu a nie to kim był naprawdę. Tak naprawdę nie wiedziałam i nie wiem kim jest mój ojciec. To samo mogę powiedzieć o matce; nienawidziłam swojego wyobrażenia o niej a raczej wyobrażenia jakie kreował o niej ojciec i babka. Tak naprawdę nie wiedziałam i nie wiem kim byli moi dziadkowie i kim tak naprawdę są moi rodzice.

Jak te wyobrażenia padły iluzje wzięły w lep to została pustka, relacja/więź, której tak naprawdę nie było.

KICAJKA - Nie 24 Lut, 2013 18:49

Wiem po sobie,że odbiór rodziców może być zupełnie różny jeśli chodzi o rodzeństwo.
Ja inaczej postrzegam z dzieciństwa niż moja 10 lat starsza siostra. :tak:
Dzieci też w zależności od wieku,wchodzenia w różne środowiska i relacje międzyludzkie
inaczej postrzegają rodziców (widzę po mojej dorosłej córci) :)

Maciejka - Pon 25 Lut, 2013 06:45

Tak masz rację. Tylko ja myślałam, że mój tata to ideał, bardzo dobry człowiek i chciałam, miec takiego męża. a potem jak już go miałam to byłam bardzo rozczarowana tym człowiekiem i pełna zalu do ojca , że zamiast pogadać ze mną i pozwolić z nim zerwać przed slubem to on to on tłumaczył, że lepszego nie znajdę i jeszcze popchnął w jego ramiona. Tak naprawdę to ja nie miałam nic do gadania musiałam wyjść za niego za mąż bo w kolejce do wyjścia z domu były kolejne dziewczyny. Myślałam, że mąż jest podobny emocjonalnie do mojej matki ale byłam w błędzie on był podobny ale do ojca. Taka jest niestety prawda o ojcu nie iluzja, że jest dobry, super, królewicz z bajki jak było mi wmawiane przez dzieciństwo i kilkanaście lat dorosłego zycia. Podobnie rzecz się ma do matki tylko w drugą stronę.
Maciejka - Pon 25 Lut, 2013 08:52

Znalazłam chyba schemat, który powodował zamazywanie rzeczywistości dbania o dobro mojego ojca, o jego wymyslony obraz siebie.
- widział korzyści dla siebie w jakiejś sytuacji
- wmawiał np; dla mnie, że to dla mojego dobra
- ja widziałam niepokojące sygnały i zaczynałam mieć wątpliwości
- tato zaczynał sie bać, że mu popsuję jego wizję- korzyści jakie widział z danej sytuacji/relacji
- zaczynał tłumaczyć/ manipulować mną żeby mnie przekonać do swoich racji
- ja ulegałam wierzać mu i ufając
- czas pokazywał, że jednak miałam rację
- tato wmawiał mi, że sama tego chciałam i sama podjęłam decyzję, wina była po mojej stronie i odpowiedzialność też bez względu na to ile miałam lat on był czysty
- karał mnie za swoje wybory, przekonania, postawy

Dlatego nigdy nie wiedziałam na czym stoję i co zrobilam nie tak. Ten schemat pokazuje też w jaki sposób ojciec uzależniał od siebie najbliższych i zmuszał ich do uległości, podporządkowania do swoich celów.


Dlatego nie lubię niejasnych sytuacji, niedomówień, krętactwa.
To sieje zamęt i chaos.

Maciejka - Pon 25 Lut, 2013 09:45

Spróbuję rozpracowac mechanizm awantury domowej;
- matka rozmawia z ojcem ona sie z czymś nie zgadza i to kwestionuje
- on zaczyna swoje manipulacje/ różne formy perswazji
- ona zaczyna krzyczeć, padają epitety i wyzwiska
- zaczyna się awantura w której oboje biorą udział
- dochodzi do rękoczynów , patrzą na to dzieci
- ojciec zrzuca całą winę na nią i pokazuje, że to przez nią
- jedno probuje zmienić drugie, wywiązuje się walka
- matka jest slabsza pokonana przegrywa
- ojciec wychodzi a ona całą złośc i inne emocje przerzuca na dzieci
- walczy z dziećmi i wciąga je swoje sprawy
- dzieci biegną po pomoc do ojca
- ten wraca i zaczyna sie nowa wojna domowa

Maciejka - Pon 25 Lut, 2013 10:01

mechanizm matki; 1
- widzi zachowanie/ postawę/ przekonanie ojca, z którym się nie zgadza
- kwestionuje to w silnych emocjach
- on ma zawsze rację więc jej to oddaje w taki sam sposób
- zaczyna rzucać epitetami w jego stronę i dochodzi do walki
- próbuje go zmieniać/ nakłaniać do jej sposobu widzenia
- przegrywa walkę i odreagowywuje/ wyżywa się na dzieciach
- ma poczucie odrzucenia, przegrania, czuje natłok negatywnych emocji
- powoduje, że zachowuje się wrogo wobec dzieci i je karze za swoje przeżycia
- czuje chwilową ulge ale po skardze dzieci ojciec wraca i zaczyna sie kolejna batal

mechanizm 2

- jest sytuacja, która frustruje
- rozmawiają z ojcem ponieważ jest to niewygodne dla nich obu
- ma poczucie, że to ona ma działać
- podejmuje działanie krzywdzące dla dziecka i nie zdaje sobie z tego sprawy
- wychodzą z tego kłopoty, rusza lawina różnych zdarzeń
- wychodzi na to , że popełniła błąd kosztowny w skutkach
- chciała dobrze a wyszło jak zwykle
- ma poczucie przegrania, odrzucenia i pozostawania tą złą/ czarną owcą w rodzinie/ głównym powodem nieszczęść np;dziecka wstydzi się , ma poczucie beznadziejności i oszukania

Maciejka - Pon 25 Lut, 2013 10:10

No i powstał materiał na moją własną książkę albo smutny film. Jak to rozpracować, rozłożyć każdy myslnik na czynniki pierwsze to wychodzi obraz rodziny dysfunkcyjnej i atmosfery jaka w niej panowała jak byłam dzieckiem widzianej z perspektywy dziecka, które się w niej wychowywało a potem osoby dorosłej, która przeniosła wzorce w dorosłe życie do momentu spotkania chłopców z AA a potem początku długiej i mozolnej pracy nad sobą żeby to wszystko odkręci ć i wprowadzić nowe, funkcjonalne zasady, żmienić postawy/ przekonania i odkryć siebie na nowo. Jak sie okazuje nie wszystko jest do zmiany i naprawy bo wychowywali mnie ludzie, którzy mimo wszystko mieli też i zdrowe/ normalne reakcje/ postawy/ przekonania tylko przekształcali je w dziwny ale własny sposób.
Maciejka - Pon 25 Lut, 2013 11:40

Jeszcze mam potrzebe rozpisania schematu babki;
- nie odcięła pępowiny i nie pozwoliła na dorosłe życie dla ojca
- widziała w matce zagrożenie i nie chciała odejść w cień w życiu ojca
- Widziała w matce młodą atrakcyjną kobietę i rywalkę
- nie chciała pogodzić się z tym, że nie jest najważniejszą kobieta w życiu syna
- zaczęła przedstawiać matkę w niekorzystnym świetle, wytykać błędy i niedociągnięcia
- zaczyna z nią rywalizację o miejsce przy ojcu
- zaczyna odbierać jej dzieci i wtrącać się we wszystko
- wszczyna awantury pod byle pretekstem
- walczy o usunięcie matki z rodziny
- stawia ojca w sytuacji gdzie musi wybierać albo ona albo matka
- udaje jej się skłócić z powodzeniem małżeństwo i przeciągnąć wnuki na swoją strone
- matka jest sama a babka ma za sobą silne poparcie rodziny
- oczernia matkę w oczach ludzi z zewnątrz

Maciejka - Czw 28 Lut, 2013 07:36

Oglądałam wczoraj "Pierwszą miłość" i padły tam słowa mniej więcej takie" każdy damski bokser mówi, że uderzył bo ona go sprowokowała, bo na to zasłużyła"

Poczułam wściekłość na męża okazało się, że jeszcze są tam schowane uczucia i chwilę potem na ojca. Zobaczyłam małą przerażoną siebie sprzed lat jak patrzy jak ojciec leje jej matkę i mówi dokładnie takie same słowa natychmiast skojarzyłam , że to jest to samo .
Chciałam to jakoś rozładować pracą fizyczną ale po kontakcie z dzieciecym przerażeniem poczułam żal i lęk i szybko mi minęło. Po chwili poczułam się wolna i przypływ siły i energii. Całkiem inna reakcja jak do tej pory.

Maciejka - Czw 28 Lut, 2013 19:01

Dotarła do mnie ważna rzecz. Nie zdawałam sobie z tego sprawy ale moje dzieci rywalizowały między sobą o moją uwagę i miłość podobnie jak ja to robiłam kiedyś ze swoim rodzeństwem. Zupełnie jakoś tak naturalnie wyszło, że w ostatnim okresie pokazałam każdej z córek, że nie muszą tego robić bo dla każdej jest w moim sercu/ przy mnie dla nich miejsce i czas dla każdej inaczej i według ich potrzeb i moich możliwości.

Jak nie wiedziałam jak to zrobić to kierowałam się po prostu miłością ale mądrą, rozważnie dostosowaną do ich wieku i potrzeb jednocześnie będąc w dobrym kontakcie ze sobą.

Maciejka - Wto 05 Mar, 2013 15:16

Moja studentka miała problem z zaliczeniem logiki na prawie. Wczoraj jak oglądałyśmy tvn to zrozumiałam dlaczego. ona wyciąga wnioski przedwcześnie, nie znając do końca sytuacji, problemu, nie potrafi przyznać się, że czegoś nie wie, boi sie , że wyjdzie na osobę niekompetentną. Tu akurat nie chodzi o prawo ale ogólnie i to się przenosi na inne dziedziny zycia np; babka miała problem ze skórą i była to nieuleczalna choroba to ona uznała, że to rak i tym zajmuje się dermatolog a okazało się, że jakiś toczeń. Zauważyłam też, że drażni ją jak okazuje się, że to ja mam rację a ona czuje się w czymś lepsza ode mnie. Ma taką logikę nie logiki , logikę absurdu od razu skojarzyłąm to z ojcem on podobnie myślał i wyciągał wnioski nie biorąc pod uwagę punktu widzenia drugiej strony. Chyba tu jest pies pogrzebany w relacji z nią i średnią córką. One chcą, żebym myślała jak one i akceptowała bez zastrzeżeń ich pogląd/ punkt widzenia na daną sprawę nawet jeśli mam inne zdanie to mam siedzieć cicho. Zauważyłam, że studentkę drażnia tematy, które dotykają jej odcisków czyli jej dotyczą.
Maciejka - Sob 06 Kwi, 2013 09:30

Dawno nie pisałam. Chyba odniosłam sukces może za wcześnie jeszcze odtrąbić fanfary ale mozna mówic o sukcesie. Pokazałam swojej średniej córce, że bez względu jakich wyborów dokonuje, jakie ma trudności i problemy jestem obok i zawsze jej pomogę, wesprę, będę blisko. Poskutkowało to tym, że związek z jej chłopakiem[ czytaj d***] wisi na włosku, przez miesiąc sie nie spotykali, nie odbierała od niego telefonów, unikała kontaktu, mieszkanie tam i przebywanie z jego rodziną przestało byc atrakcyjne i wyraźnie mysli jak z tego się wymiksować. Zauważyłąm, że boi się spotkania z nim i tego, że pod wpływem jego manipulacji ulegnie mu i z nim pojedzie do jego domu. Na razie cierpliwie czekam na rozwój sytuacji i mam cichą nadzieję, ze jednak przejrzy na oczy i zakończy trudny i toksyczny dla niej związek.

Nie pisałam , że jej chłopak uważa sie za 8 cud świata i traktuje naszą rodzinę jak podludzi, nawet nie mówi cześć siostrom swojej dziewczyny odzywa się tylko wtedy jak widzi, że coś osiągnie np; pogodzi się z dziewczyną przez jej siostrę. Rozmawiałam z córkami i powiedziały, że oszukać zmanipulować to może raz a teraz to niech spada.

NA razie córka wyraźnie unika spotkań z nim i kontaktu mam cichą nadzieję, że w końcu z nim zerwie.

Poza tym wszystko dobrze , spędziłysmy fajne, radosne , rodzinne święta chociaż bez najstarszej córki, która pojechała do Rosji.

Maciejka - Wto 16 Kwi, 2013 06:57

Od jakiegoś jest w tv Białystok program o dda i ostatnio był o sprawcach przemocy. Niby nie dowiedziałam się z niego niczego czego nie wiem ale moje wew. dziecko potrzebowało to słyszeć od ludzi z zewnątrz zarówno od sprawców przemocy jak i od terapeutów. Dotarło do mnie, że zarówno ojciec, matka czy mąż byli owymi sprawcami ale czasem i ja sama wobec siebie.

Od pewnego czasu przestałam dociekać które z rodziców było katem dla mnie w większym stopniu, przestało to mieć już znaczenie a zaczęłam się przyglądać co mogę zmienić w swoim życiu, co jeszcze trzyma mnie z rodzicami , nad czym jeszcze mogę popracować.

Dotarło do mnie, że można nie szanować siebie nie tylko poprzez zaniedbywanie siebie ale także w sposobie relacji z samym sobą, relacji w rodzinie. Zobaczyłam, że ma to źródła w dzieciństwie; ojciec przywiązywał dużą wagę do wyglądu żeby było porządnie ale traktował mnie przedmiotowo czyli miał mnie ' pod butem' matka natomiast robiła wszystko byle jak tan, jak dziecko na złośc komuś i nie zwracała uwagi jak się ubiera. Zarówno jedna jak i druga postawa jest destrukcyjna i oznacza brak szacunku przede wszystkim do siebie jak do innych, nie ma tu odpowiedzialności za swoje działanie.

Maciejka - Nie 21 Kwi, 2013 08:10

Przypomniało mi się jak ojciec powtarzał, że dzieci są najwazniejsze, że dzieci należy chronic i bronić, że on zawsze idzie środkiem prawdy.

Jako dziecko wierzyłam mu i ufałam bezkrytycznie. Czasem pojawiały sie wątpliwości skoro tak jest to czemu tak boli, czemu krzywdzi, czemu nic z tym nie robi? Uważałam, że po prostu kłamie mówi co innego a robi co innego.

Teraz zrozumiałam , że on nie widział, albo nie chciał zobaczyć co robi jego też bolała inna prawda niż ta w którą chciał wierzyc. On mówił swoją prawdę i szedł środkiem jego widzenia rodziny, jego sposobów chowania dzieci.

Kiedy kilka lat temu zaczęłam mówić i domagac się żeby uznał to co mi zrobił uznał, że go atakuję, niesłusznie oskarżam i zerwał ze mną kontakt. Wtedy tego nie rozumiałam teraz wiem , że on wyrażał swoją prawdę na ten temat i nie widział nic złego w swoim postępowaniu. Całe życie został tym biednym skrzywdzonym przez swoją matkę dzieckiem i trwał w postawie ofiary i dziecka, które domaga sie kary za to co mu wyrządzono, sprawiedliwości i miał poczucie przegrania zycia. To dziecko podejmowało decyzje i działania. Nic z tym nie zrobił bo bał się bólu, było to niewygodne i musiał by wziąść odpowiedzialność za swoje działania, za siebie nie miał by na kogo zwalić winy i obwiniać, domagać się żeby to inni się zmienili i zmienić swoją roszczeniowa postawę na cos zupełnie mu nowego, nieznanego.

Ojciec pozostał w postawie dziecka skrzywdzonego, biednego i podobnie matka jak ich rodzice itp.

Ja postanowiłam to zmienić i podjąć ten trud po części że pamiętałam jaki ból czułam wychowując się w takich warunkach i nie chciałam tego dla własnych dzieci.


Kiedy zaczynałam przerywac milczenie o chorobie alkoholowej męża trafiłam na trzeżwiejącego od kilkunastu lat alkoholika. Był po swojej terapii, prowadził dyżury w GKRPA i był po PRO. Zorganizował grupę wsparcia dla kobiet, żon alkoholików i w pewnym momencie poczuł się kimś w rodzaju terapeuty zaczął nas lezyc. Zapytał się mnie czy sie zgadzam na jego warunki, dziewczyny się zgodziły więc ja tez. To była błędna decyzja, która poskutkowała , że w którymś momencie poczułam się skrzywdzona mocno zraniona. Grupa się rozpadła a ja poszukałam sobie ofesjonalnej terapii.

Piszę o tym dlatego, że dopiero teraz dotarło do mnie, w którym momencie weszłam w rolę rodzic- dziecko i teraz zrozumiałam dlaczego tak to sie potoczyło. Ta sytuacja ma swoje plusy bo jednak on pokazał mi drogę, własciwy kierunek ale nie był terapeutą i skończyło się tak a nie inaczej.

Mam poczucie, że dopiero teraz czuję całkowicie uwolniona od tej historii i już to nie ma nade mną władzy.

To co wypieram, nie przyjmuję ma nade mną władzę, kieruje mną. Zapierając sie swoich demonów wzmacniam je.

Maciejka - Nie 21 Kwi, 2013 10:39

chciałam poruszyc jeszcze problem rozmytych, zatartych granic. Doszłam do wniosku, że to powodowało mnóstwo problemów w dzieciństwie i potem zostało przeniesione w życie dorosłe.

Ojciec tak naprawdę traktował dzieci jak przedłużenie samego siebie. Nie znosił dziecka w sobie i walczył z nim projektując swoje uczucia na własne dzieci. Swoją relację ze sobą samym projektował na synów a relację on- babka na córki.

Jesli któremuś z dzieci coś nie wychodziło, powinęła sie noga to on traktorola,wał to , że nie sprawdził się w roli rodzica. Naprawiając np. moje życie w gruncie rzeczy chciał poprawić swój wizerunek w jego oczach.

Prawidłowe granice jasno określaja gdzie jest terytorium dziecka a gdzie rodzica jesli są one rozmyte/ zatarte to jest tzw. wolna amerykanka czyli wszedzie mozna się wpakowac bez wyrzutów sumienia, że to naruszenie cudzej prywatnosci, nadużycie, wykorzystanie dziecka do własnych celów. Dziecko jest dla rodzica zamiast rodzic dla dziecka.


Żeby matka miała zdrowe granice to by na mnie sie nie wyżywała za chorą relacje z ojcem i kierowała swoje żale, pretensje do ojca , do babki nie do mnie. Co mimo wszystko ich nie usprawiedliwia.

Maciejka - Sob 27 Kwi, 2013 20:10

Moje bliźniaczki sie pożarły. K. wróciła do domu a A. została w intenacie. K. nie chciała z początku rozmawiać ale w koncu sama zaczęła rozmowę. Nie chciała mówić o sobie w amach buntu i testowania moich granic ale powoli dzięki mojemu aktywnemu słuchaniu i wyczuciu wygadała sie. Potem poszła pobiegać w ramach rozładowania emocji.

tu mam sukces nie wiedziałam jak uspokoić jej wewnętrznego dzieciaka a tu proszę, troche asetywności, aktywnego słuchania, miłości i pewnych granic bez moralnego kaca, że jestem złą matką bo latorośl ma potrzebę sie poboksować z rodzicem , który jej został i nie uderza we mnie tylko w autorytet rodzica, we władzę rodzicielską samo wyszło. Po prostu słuchać, parafrazować, powtarzać własnymi słowami, w razie potrzeby wyjaśniać, wspólnie szukać rozwiązań i byc mamą a nie domorosłym psychologiem i mama i córa są szczęśliwe :brawo:

Maciejka - Nie 05 Maj, 2013 07:17

Po wczorajszej rozmowie z bratem nasunęło mi się parę refleksji/ wniosków i chciałabym się tym z wami podzielic.

Uświadomił mi, ze w naszej rodzinie zachowania agresywne typu krzyki, poniżanie kogoś, nawrzuczanie mu były czymś normalnym, akceptowanym. On to ujął bardziej dosadnie ale ja się wstrzymam od tego. W taki sposób ojciec a potem my jako dzieci i jak się okazuje dorośli rozwiązujemy swoje problemy. Podam przykład; brat ma na poczcie skrytkę i poczta ma tam zostawiać do niego korespondencję ale zapominają o tym. Brat w związku z tym poszedł i delikatnie mówiąć z góry na dół zrugał kierowniczkę poczty i jeszcze był z tego dumny. Natomiast jak ja miałam problem z listonoszem to poszłam do kierowniczki, powiedziałam w czym problem, jakie widzę rozwiązania i żeby to załatwili, czyli zupełnie inaczej jak zrobił to brat w sposób szanujący drugiego człowieka i siebie, łagodnie ale stanowczo.


Ojciec jak ktoś nie postępował, nie myślał po jego mysli to potrafił się do niego nie odzywać kilka lub kilkanaście dni do czasu aż delikwent nie zrozumiał swego błędu, wystarczająco nie został ukarany i go nie ubłagał. Odrzucał taką osobę, karał, długo chował urazę, był dumny ze swego zachowania i czuł się jeszcze skrzywdzony.
Teraz podobnie postępuje moje rodzeństwo względem siebie, po prostu wyrzuca taką osobę z rodziny, nawet nie mówi cześć jak się widzą, udają że się nie znają, odrzucają siebie i są z siebie dumni.



Tak chodzą mi po głowie różne zdania powiedziane przez ojca np; człowiek całe życie się uczy i głupim umiera, każdy głupi ma swój rozum

Takie niewinne gadanie pokazuje niską samoocenę i jak źle ojciec o sobie myślał bo przecież można zmienić 1 zdanie np; Człowiek całe życie się uczy i ciągle coś nowego odkrywa lub wielu rzeczy nie umie.
2 Każdy człowiek ma swoje zdanie i swój rozum.
W takim mysleniu jest szacunek do siebie i dobre myślenie o sobie.

Jeszcze nie dawno czułam złość jak z nim rozmawiałam a teraz jest mi zwyczajnie ich żal bo przede wszystkim krzywdzą i ranią siebie i tego nie widzą. Mają prawo żyć tak jak chcą więc mi nic do tego chociaż ja takich postaw nie akceptuję ale też nie próbuję ich naprawiać. Jak im tak dobrze to mi też.

pietruszka - Nie 05 Maj, 2013 22:00

perełka napisał/a:
Tak chodzą mi po głowie różne zdania powiedziane przez ojca

Dla mnie to był szok, ile domu, ile takich "mądrości" wynosi się w głowie z domu rodzinnego, jak wielki i ciężki to garb, ile trzeba się naszukać, by czasem odkryć, że poczucie winy wiąże się z takim przestarzałym, nieadekwatnym do własnej sytuacji przekonaniem któregoś rodzica.

Maciejka - Pon 06 Maj, 2013 04:18

pietruszka napisał/a:
perełka napisał/a:
Tak chodzą mi po głowie różne zdania powiedziane przez ojca

Dla mnie to był szok, ile domu, ile takich "mądrości" wynosi się w głowie z domu rodzinnego, jak wielki i ciężki to garb, ile trzeba się naszukać, by czasem odkryć, że poczucie winy wiąże się z takim przestarzałym, nieadekwatnym do własnej sytuacji przekonaniem któregoś rodzica.


Albo opiekuna np. babki :(

Maciejka - Pon 06 Maj, 2013 19:13

Ja kiedyś na terapii pracowałam nad tymi przekonaniami i samooceną wydawało mi się, że zrobiłam to gruntownie ale okazuje się, że im więcej wiem o sobie, poznaję prawdę a może jak ona się we mnie zapisała dochodzą do głosu te przekonania od babki, która uważała sie za moją zastępczą matkę i nad taką matką należało popracowac nie tą fizyczną ale emocjonalną. :mysli:
Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 05:29

Poczytałam sobie artykuł odgrywanie ról w związku i nagle zrozumiałam dlaczego ojciec zerwał ze mna kontakt.
On po prostu gra rolę dobrego człowieka, dobrego ojca, męża wcześniej dobrego dziecka. Tylko, że to rola z bajki na nierealnych, chorych, toksycznych przekonaniach.

co to za ptaszek co sra w swoje gniazdo. rodzice to świętość i należy się im bezwzględnie podporządkować, nie można nic na nich powiedzieć itp


Ja się z tego wyłamałam więc go zdradziłąm i nie może się już karmić moją energią, spadł boleśnie na podłogę.

Pamiętam jak się wyprowadziłąm od męża do 2 pokoi we wspólnym domu a on po 2 tygodniach osiwiał. Nie rozumiałam dlaczego. Teraz wiem, że zderzył się boleśnie z prawdą, że nie może już na mnie niczego zwalić. Wyszłam spod stołu, który podtrzymywałam i on spadł.
Odebrałam mu komfort picia i przestałam wspierać jego chory świat, który stworzył żeby pić.

jal - Wto 07 Maj, 2013 06:13

perełka - do wszystkiego trzeba dojrzeć... gratuluję podejścia. :)
Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 14:05

Robiłam porządki w papierach i znalazłam takie 2 teksty;
1 Woda oczyszcza się płynąc człowiek idąc do przodu.
Koń jak nie może to pada człowiek jeszcze ma świadomość, ze musi zdążyć.
W przyrodzie nie ma nagród ani kar są tylko konsekwencje.
Kiedy dno nie jest zasłonięte można widzieć,
kiedy ucho jest czyste można słyszec
kiedy język jest czysty można smakować.
Rezultatem czystego umysły jest mądrość i szczęście.




Przyjacielu
Jeżeli któregos dnia poczujesz , że chce ci się płakać
Zadzwoń do mnie.
Nie obiecuję, że cię rozbawię
ale moge płakać razem z tobą.

Jeżeli któregoś dnia zapragniesz uciec,
Nie bój się do mnie zadzwonić
Nie obiecuję, że cię zatrzymam
ale moge pobiec razem z tobą

Jeżeli któregos dnia nie będziesz chciał
nikogo słuchac,
Zadzwoń do mnie
Obiecuję byc z tobą i obiecuję być cicho.

Ale jeśli któregos dnia zadzwonisz
i nikt nie odbierze
Przybiegnij do mnie bardzo szybko
Mogę cię bardzo potrzebować.

olga - Wto 07 Maj, 2013 15:06

:mysli: bardzo, bardzo mądre.....
pietruszka - Wto 07 Maj, 2013 19:25

Fajne te teksty perełko, jak będę miała ciut więcej czasu, to też kiedyś przewietrzę moją teczkę z terapii, też tam co nieco mądrego by się znalazło...
Maciejka - Śro 08 Maj, 2013 08:25

Doszłam do wniosku, że mimo swojego ddd potrafiłam stawiać granice. Jak teść zaczął mi sie wtrącać do dzieci i do małżeństwa to powiedziałam stanowczo; To mój mąż i moje dzieci i będę postępowac po swojemu. Tata wychował już swoje dzieci a moje wychowam po swojemu. Podobnie postąpilam ze swoim tata powiedziałam stop teraz ja a jak ci nie pasuje to :papa2:


Pamiętam co się działo jak babka wtrącała się we wszystkie sprawy związane z rodziną ojca a on nie potrafił się jej przeciwstawić i jakie to miało konsekwencje dla nas jako dzieci ile bólu i cierpienia się z tym wiązało. Wtedy przysięgłam sobie, że nigdy nie pozwolę wtrącać się krewnym , rodzicom do swojej rodziny i będę ja przed tym chronić. Robiłam to metodą prób i błędów i często postępowałam szkodliwie do momentu terapii.

Pracuję trochę fizycznie i chodza mi po głowie takie powiedzenia kochanej babci;
- nie ta matka co urodziła ale co wychowała
- co się odwlecze to nie uciecze itp

Babciu pokój twojej duszy ale pora się z tobą :plask: w mojej głowie. Dobrze , że wychodzi to na wierzch , wezmę papier i spróbuję to badziewie wypisać a potem :plask: i :papa2:

Maciejka - Czw 09 Maj, 2013 06:21

W końcu wiem skąd się wzięło u mnie współuzależnienie. U ojca ma się całkiem dobrze a mechanizmy kwitną. Nie mogłam pojąć jak to mozliwe, że postępował tak samo jak mąż tylko na ' trzeźwo' a raczej na sucho. Teraz wiem, że oprócz innych problemów ma jeszcze problem wspóuzaleznienia i to jest źródło mojej dysfunkcji. Mói wew. dzieciak w końcu dostał odp, której długo szukał. :radocha:
Maciejka - Sob 11 Maj, 2013 21:01

Zauważyłam, że w moim domu rzadko dochodzi do nieporozumień, spięć za to jest komunikacja. Obserwuję również, że im bliżej jestem siebie, słucham co do mnie mówią uczucia nie reaguję emocjonalnie, jestem spokojna, wyciszona, łatwiej jest mi podejmować właściwe decyzje i mój spokój , opanowanie, dużo pokory, dawania innym praw i szacunku każdego człowieka nawet jeśli on sam siebie nie szanuje wpływa na atmosferę wokół mnie.
Maciejka - Wto 14 Maj, 2013 15:13

Słuchając audycji dda Wyrażanie uczuc psycholog mówił, że przekonania mieli czemuś służyc. Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że np takie przekonane; o rodzicach nie można złego słowa powiedzieć, służy ochronie rodziców, bezwzględnemu posłuszeństwu i wspiera zasadę nie mów i nie czuj bo jak nie można powiedziec, że tato zraniłeś mnie to zabrania się czuć i mówić o tym. Jak będziesz tak płakac to się rozchorujesz służy żeby tłumić swoje uczucia, żeby nie mówić nie ufać sobie swoim uczuciom.
Maciejka - Czw 16 Maj, 2013 06:54

Zauważyłam taką rzecz w relacjach moich z córkami; W ich głowach funkcjonują stare schematy mam na myśli coś takiego bo ty tak wcześniej robiłaś/ myslałaś/ mówiłaś to dalej tak jest. Wtedy jak słyszę coś takiego to staram się ciągnąć temat i okazuje się zazwyczaj , że to już dawno nie aktualne. Tak ma zwłaszcza najstarsza córka, poszła z domu praktycznie na początku mojej terapii, potem studia i rzadko bywa w domu i uważa , że jak dawniej tak było to będzie zawsze. Podczas rozmowy zazwyczaj otwiera oczy i buzię i mówi faktycznie jest inaczej.
Maciejka - Pią 17 Maj, 2013 14:13

Ważna rzecz dzis wyszła; od jakiegoś czasu podejrzewałam u siebie uczulenie na agresję nie taka jawną wpros ale taką zawaaolowaną, ukrytą w bialych rękawiczkach. Tak postępował mój ojciec manipulował mną, matką , rodziną innymi ludźmi ale w taki sposób, że to inni czuli sie winni za to co robił ojciec. To ja byłam odpowiedzialna za to, że jemu było nie w smak jak mówiłam o swoich potrzebach, jak mówiłam, że źle widze bez okularów to on natychmiast napadowo mówił nie mów tak bo to wstyd, nie możesz być wybrakowana, jak chorowałam często to on dbał żeby to nie wyszło na jaw bo co ludzie powiedzą, taki wstyd dla rodziny chorowity dzieciak, jak mówiłam, że on mnie zranił w jakiś sposób to ojciec wtedy się obrażał i całymi dniami się do mnie nie odzywał żeby mnie ukarać i była to jeszcze moja wina bo to no czuł się skrzywdzony.


Podobnie było z matką. Najpierw była jakaś sytuacja , ż którą sobie nie radził np któreś z dzieci poskarżyło się, że nauczyciel się na nim wyżył. Ojciec się wściekł i postanowił ukarac nauczyciela ale nie sam bo by wyszedł na niedobrego. Wszczynał więc awanturę z matką po czy ona szła do nauczyciela. Skutek był tego taki , że potem w szkole to nam dzieciom się obrywało za wizytę matki. Przychodziliśmy do domu i mówiliśmy o sprawie. Ojciec oczywiście wściekał się na matkę że narobiła bałaganu, on był czysty matka była winna a ja i rodzeństwo obrywaliśmy podwójnie najpierw w domu potem w szkole i znów w domu.


Pracuję nad tym problemem od dawna i wciąż wychodza nowe rzeczy. Najpierw uczyłam sie od zera co to jest agresja, w czym się przejawia bo dla mnie to była normalna relacja miedzy rodzicami i rodzicami a dziećmi. Potem dowiedziałąm się, że jest jeszcze agresja w białych rękawiczkach, ukryta i znów szok to tata był sprawcą tej agresji wobec mnie także a ja myślałam , że to miłość, że mnie akceptuje, że tak ma być ale prawda jest inna te zachowania były krzywdzące, raniące, sprawiały ból byłam przedmiotem, zabawką, kartą przetargową między rodzicami. Oboje nie dorośli do tej roli i wykorzystywali mnie do swoich celów, nie licząc się ze mną, moimi uczuciami, nie wiedziałam, ze mam potrzeby, jakieś prawa, oczekiwania, że to wszystko iluzja , blef. Potem odkryłam, że ja tez potrafię zawstydzić swoje dziecko, zranić, zastawić się nim, osmieszyc, skrzywdzić. Ciężka i trudna praca, żeby to wyeliminować ze swoich zachowań, z relacji. Potem odkryłam, że w miejscach gdzie przedtem nie czułam bólu, teraz pojawia się złość jak ktoś kogoś rani, wyszydza, ośmiesza, nie bierze odpowiedzialności za swoje postępki i obwinia za to innych. Rodzi się we mnie bunt i niezgoda jak ktoś próbuje mnie traktowac przedmiotowo, zachowuje się w sposób niegrzeczny i czasem reaguje przesadnie a czsem zamieram.

Mój wew, dzieciak we mnie krzyczy; zobacz znów kogoś rania broń go , pomóż mu bo ci nikt nie pomógł byłaś zdana na siebie , przecież wesz jak to boli nie pozwól na ranienie innych. To by miało uzasadnienie w sytuacji gdyby chodziło o dziecko ale dorośli potrafią bronić się sami i to jest indywidualna decyzja każdego człowieka co zrobi z podobną sytuacją.

Maciejka - Sob 18 Maj, 2013 05:13

Pamiętam jak w trakcie terapii i przed jak jeździłam do rodziców to tą atmosferą tak nasiąkałam , że potem 2 tygodnie chorowałam, byłam zmęczona, bez sił. Potem taki stan trwał 2- 3 dni a teraz jest mi to obojętne nic we mnie nie wsiąka, nie przenika moich granic. Pamiętam jak kiedys powiedziałąm, że u nich w domu nie można oddychac a matka mi na to ; to wyjdx na dwór.

Jestem osoba wrażliwą ale lubię tę swoją wrażliwość i wiem jak ją przekierować tak żeby mi służyła. Wczorajsza sytuacja na forum zaowocowała tym , ze dotarłam do źródła problemu, oczyścilam ranę i rozpoczął się proces gojenia a że u mnie szybko się goi to dziś juz prawie nie boli a jutro o tym zapomnę w tym miejscu już nikt mnie nie zrani.

Był taki okres w moim życiu , że byłam jakby uczulona na alkohol i nie używałam go ani w kuchni ani do leczenia np; opryszczki. Ciągle widziałam oczami duszy ile prze niego straciłam, co mi zabierał, potem stopniowo to topniało i dzis stoi flacha w domu i czasem jej używam. to doskonały sposób na opryszczkę jak tylko zaczyna swędzieć, starczy kilka razy posmarowac i nie ma pęcherzy, ani krwawiących ran. Podobne ma sie rzecz z przemocą z każdym rozwiazanym problemem, problemikiem ta nad wrażliwość się zmniejsza i zamienia sie we wrażliwość, z której można czerpac, korzystać i mozna zrobic duzo dobrego.

Maciejka - Śro 22 Maj, 2013 04:53

Znalazłam taki tekst przepisany z jakiejś książki;
Jesli cos jest groźne i większe od ciebie uciekaj
jesli słabe rób co chcesz
jesli chore zostaw w spokoju
jeśli ma kolce, jad albo ostre pazury wycofaj się , idź w inną stronę
jeśli przyjemnie pachnie ale jest zatknięte na metalowych szczękach przejdź spokojnie obok.

To chyba są zasady zachowania zwierząt ale mi się podoba ten tekst.

pietruszka - Śro 22 Maj, 2013 08:42

perełka napisał/a:
To chyba są zasady zachowania zwierząt ale mi się podoba ten tekst.
to fragment "Biegnącej z wilkami" (Estes Pinkola Clarissa), dotyczył tego, że młode wilki są uczone zasad bezpieczeństwa już w swoim dzieciństwie. Niestety - wskutek zmian społeczno-kulturowych młode kobiety niekoniecznie nabywają takiej podstawowej wiedzy, niezbędnej do przeżycia, dlatego wpadamy nieraz w kłopoty, pakując się w niezdrowe związki, relacje, pułapki.
Maciejka - Pon 27 Maj, 2013 18:56

Zauważyłam parę rzeczy w relacjach z dorosłymi córkami;
1- średnia nie zawsze ma kontakt z uczuciami konkretnie ze złością. Mówi, że komunikuje się normalnie / spokojnie gdy tymczasem złość wychodziła jej uszami. Bałam się zaczepić jej ale w końcu nie wytrzymałam i zapytałam czy ma jakiś problem i czy chce o tym pogadać na co ona sie troche uspokoiła ale nie chciała gadać więc odpuściłam. ZZrobiłam co trzeba ale męczyła mnie ta sytuacja

2- Najstarsza z kolei ma taki swój filtr- cos jej powiem powiedzmy , że widze sosnę ale jak ona przepuści to przez swój filtr to mówi , że powiedziałam , że widzę świerk. Przeinacza sens tego co powiedziałam i potem mówi a mama mówiła to i tamto. Potem Aga lub Irena mówi a ja tak nie mówiłam mama coś ty jej powiedziała i ja jak mma możliwość to prostuję mówię co ja powiedziałam ale czsem tworzą się z tego problemy. Dziś jak gadałyśmy sobie z córa i ona powtórzyła co ja powiedziałam to sprostowałam i skorygowałam to od razu ale trudność jest.

3 Doszłam do problemu swojego; Z uczuciami, które pojawiają się na tu i teraz nie mam kłopotu mam z nimi kontakt, natomiast mam problem z identyfikacją uczuć z przeszłości, bywa, że zanim się zorientuję, które uczucie do mnie puka już zaczynam działać pod jego wpływem. Zwrócę uwagę co tak naprawdę się ze mną dzieje w tzw. haczykach . Żeby poradzić sobie z takimi uczuciami trzeba najpierw zdawać sobie z nich sprawę , potem zastanawiać co one mówią i co z ta wiedzą zrobić.

wolny - Pon 27 Maj, 2013 21:24

pietruszka, Może nie powinienem się wtrącać ale też miałem i mam dylemat z dziećmi i z relacjami jakie nas łączą , teraz wiem że wina nie leży nigdzie, po żadnej stronie, wiem jedno popełniliśmy z żoną podstawowy błąd,.. nie szanowaliśmy własnych dzieci , ta opiekuńczość to nic innego jak właśnie brak szacunku do nich jako do istot potrafiących dawać sobie rade bez naszej pomocy , dziwnie to pewnikiem zabrzmiało ale tak jest , skoro bez przerwy sprawujemy nad nimi tę opiekę i udzielamy wszelakiej pomocy to przecież nic innego jak traktowanie kogoś jak kalekę życiowego jak imbecyla który nie potrafi myśleć i rozwiązywać własne problemy , może się mylę ale tak właśnie teraz myślę. No i wychował człowiek kaleki życiowe bo nic innego i nie zdziwi mnie jeżeli nawet sięgną po alkohol w życiu bo ból jaki będzie im powodować to nie bycie sobą tylko tą marionetką( inwalidą )wiecznie uzależnioną od innych,.. da o sobie znać wcześniej czy później . Ale powtórzę mogę się mylić !!! :(
Maciejka - Wto 28 Maj, 2013 06:34

Krążyłam koło problemu, dotykałam i w końcu rozpracowałam ;) Tato słyszał jakiś przekaz lub patrzył na rzeczywistość a potem przekręcał to , naginał go tego co mu pasuje, co był w stanie przyjąć żeby uniknąć bólu, zniekształcał, podkoloryzowywał i powstawało coś co było iluzją, zamazaniem, zniekształceniem to taka była ta jego prawda, prawda, którą był w stanie znieść a ja jak to dzieciak wierzyłam mu bezkrytycznie i przyjmowałam za pewnik, wierzyłam w jego bajki.

W okulistyce rozmazanie i zniekształcenie obrazu to astygmatyzm a w psychologii to część mechanizmu iluzji i zaprzeczania.

To dlatego drażnią mni jego odbiór tego co mówię bo nie zgadza się z tym co powiedziałam , bo mówię coś innego a tato gada od rzeczy ale z mojego punktu widzenia. Z kolei moje slowa pokazują mu, że moja prawda jest inna i dla niego sprawia ból czego on nie chce czuć.

Podobnie ma moja studentka to nie ona zniekształca tylko mechanizm iluzji i zaprzeczania.


No cóz skoro tacie z tym dobrze to mi też to nie mój problem ale już z tego powodu zlość jest bez sensu bo nie naucze kota szczekać :tak:

wolny - Wto 28 Maj, 2013 12:15

perełka, kurde , zastanawia mnie jedno,. dlaczego Ty wszystko tak chcesz doprowadzić do doskonałego wytłumaczenia i to w sposób tak trudny do zrozumienia że ja sam sie w tym gubię a co mówić ludzie w ogóle nie zaznajomieni z terminologią psychologiczną,.. to jest dopiero rozmazanie. Życie jest proste , bardzo proste , ludzkie zachowania również , ale w twoim wydaniu te proste sprawy są tak skomplikowane i zamotane że najtęższe umysły miałyby problem z ich rozwikłaniem . Koniecznie również chcesz tego ojca przedstawić w roli winowajcy i ofiary,. a po co,.? .. po co ci to , zostaw go w spokoju,.. zaakceptuj takim jakim jest . myślisz że on jest cokolwiek winien ,absolutnie nie , jego też ktoś zaprogramował,.. to się dzieje od eonów dziejów ludzkości . Córka też widzi świat wedle własnego programu poniekąd wprowadzonego za pośrednictwem twojej osoby i nic w tym ani strasznego nie ma ani dziwnego,.. jest jak jest i ją też zostaw w spokoju daj jej żyć i pozwól jej być wolnym człowiekiem. Wiem że te moje słowa mogą być dla Ciebie dość nieprzyjemne w odczycie ale spróbuj uspokoić umysł nie opieraj sie życiu !! I nie gniewaj sie na mnie bo sercem jestem z Tobą !!! :)
Maciejka - Wto 28 Maj, 2013 12:42

coś ci powiem na ucho tylko ciiiiiiiiiiicho bo jeszcze ktoś usłyszy. zadne słowa, czyjś odbiór mojego pisania czy gadania nie mogą mnie rozzłościć bez mojego pozwolenia/ zgody na złość Właśnie to, że to napisałam tutaj uspokoiło mnie , wyrzuciłam to z siebie i jest mi spokojnie, dobrze. Nazwanie rzeczy po imieniu pozwala poczuc się lepiej i nie walczyć samej ze sobą. A co do taty to jego życie jego działka ale ja to pisze też trochę do tej małej dziewczynki, żeby ją uspokoić i wytłumaczyć sprawy na które nie miała wpływu, szukała , pytała i nie znalazła odpowiedzi. Teraz duża Małgorzata może wytłumaczyć małej Gosi dlaczego tak było a nie inaczej.

Poza tym ja mówię po wenusjańsku a ty po marsjańsku może dlatego ciężko ci mnie pojąć :mysli:

evita - Wto 28 Maj, 2013 12:46

wolny napisał/a:
Życie jest proste , bardzo proste , ludzkie zachowania również , ale w twoim wydaniu te proste sprawy są tak skomplikowane i zamotane że najtęższe umysły miałyby problem z ich rozwikłaniem

dobrze powiedziane :) zanadto analizujesz siebie perelko i tym sposobem, wbrew pozorom, stajesz w miejscu zamiast isc do przodu. Przyjmij wszystko godnie na klate z calym dobrodziejstwem inwentarza i zacznij myslec o tym co jest tu i teraz zamiast rozdrapywac stare rany i szukac dziury w calym :pocieszacz:

Maciejka - Wto 28 Maj, 2013 12:52

słonko własnie myślę co tu i teraz bo Córeczka jest ze mną i wkurzało mnie jej przekręcanie sensu tego co mówię a teraz po wywaleniu z siebie i dojściu do źródła mam w sobie spokój i dystans więc pozwolę się z tobą nie zgodzić i iść dla mnie dobra drogą :buzki: :buzki:

Poza tym nierozwiązany problem wraca prędzej czy później jak bumerang ze zdwoją siłą a jak rana boli to znaczy, że jest tego jakaś przyczyna. :tak:

wolny - Wto 28 Maj, 2013 13:37

perełka, no tak idź swoją drogą ,.. masz racje :skromny: :skromny:
Jo-asia - Wto 28 Maj, 2013 16:49

perełka napisał/a:
Poza tym nierozwiązany problem wraca prędzej czy później jak bumerang ze zdwoją siłą a jak rana boli to znaczy, że jest tego jakaś przyczyna. :tak:

i co do tego ja się zgadzam....
długo tu za mną łazili i kazali przestać myśleć...a działać...żyć
a ja nie umiałam...bo w mojej głowie a co za tym idzie, w moich uczuciach był istny młyn :szok:
nie dało się i już...
dziś idę i żaden młyn mi nie straszny :skromny:
był mi ten czas potrzebny...aby znaleźć to co dziś mam :)
perełka, rozumiem co czujesz :buziak:

Maciejka - Wto 28 Maj, 2013 17:04

:buzki: :buzki: eeeee tam mój nos wie najlepiej co mnie boli i co na mnie działa ;) jak chcą to niech spacerują za mną ja zmienię zdanie jak poczuję , ze się mylę albo ktoś wykaże , ze to błąd. Do tego, że ktoś uważa, że wymyślam to się przyzyczaiłam zazwyczaj po jakimś czasie i tak okazuje się , że miałam rację ;)
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 06:29

Obserwując " rozmówki" moich bliźniaczek i siebie w roli rodzica zauważyłam , że jak czuję się bezradna , nie wiem jak zareagowac, żeby nie dopuścić do " rozlewu krwi" między siostrzyczkami mam ochotę, że przykryć smutek, bezradność usmieszkiem pilnuję się zeby tego nie zrobić nie dolac oliwy do ognia.


Skojarzyło mi sie, że ojciec tak reagował ja wtedy odbierałam to jako zawstydzenie bo taki usmieszek najczęściej oznaczał zawstydzenie, osmieszenie. Doszłam do wniosku, że oznaczał raz bezradność raz próbę osmieszenia, zawstydzenia. Ojciec dawał niejasne komunikaty nie tylko słowne ale i niewerbalne mówiąc usmieszkiem, postawą sposobem bycia. Powodowało to zamęt i chaos i brak poczucia bezpieczeństwa.

Moze jeszcze ktoś się w tym odnajdzie, że tak samo w róznych sytuacjach znaczyło co innego i nie wiadomo było czego się spodziewac i jak się zachować.

Pewnie teraz ale i wcześniej bardzo się starałam żeby kominikaty były jasne z różnym skutkiem mi to się udawało......

Maciejka - Sob 29 Cze, 2013 05:19

Gdy juz masz, czego chcesz, bo walczyłas jak lew,
Świat cie na dzień okrzyknie królową.
Stań przed lustrem i odłóż korone - to bluff,
Tamta w lustrze ma do ciebie słowo.


Bo oni ojcu, ani matce, ani nawet mężowi
Ze swych czynów rachunek zdać masz,
Jedna tylko jest w świecie, której wyrok sie liczy -
To ta z tafli, co patrzy ci w twarz.


Więc uważaj i tamtej nie sprawiaj zawodu,
Choćbyś miała byc chłopcem do bicia.
Pomysl sobie, jak bardzo będziesz jutro do przodu,
Gdy ta w lustrze da ci "pięć" z prób zycia.


Okpić możęsz świat cały i zbierzesz obrazki,
Kiedy pierwsza przybiegniesz do mety,
Ale łzami zapłacisz, za paskudny faul,
Kiedy w lustrze ujrzysz twarz tej kobiety.

"Tatusiowa córeczka"

Maciejka - Sob 29 Cze, 2013 05:48

" Przez najbliższy miesiac odczytuj głosno ten tekst rano i wieczorem a potem oceń jak zmieniły sie twe uczucia względem siebie;



Dlatego, że mnie kocha, Bóg nie tak łatwo traci
do mnie cierpliowść.
Dlatego, że mnie kocha, Bóg formuje warunki mego życia
w sposób zapewniający mi rozwój.
Dlatego, że mnie kocha, nie jestem dla Niego przedmiotem
posiadania ani manipulacji
Dlatego, że mnie kocha, Bóg nie chce mnie przytłaczać
Swoją wspaniałością i potęgą. Nie czyni tego, bo jest Bogiem,
Nie umniejsza też mnie, swego dziecka
by mi tym okazać swą wielkość
Dlatego, że mnie kocha, Bóg jest ze mną. Chce wiedzieć
jak dorastam i rozkwitam w cieple jego miłości.
Dlatego, ze mnie kocha, Bóg nie zsyła na mnie Swego gniewu
za drobne błędy, które popełniam - a jest ich wiele.
Dlatego, że mnie kocha, Bóg nie liczy moich grzechów,
by mi je rzucić w twarz przy lada okazji.
Dlatego, że mnie kocha, Boga smuci głęboko
każde moje zejście z wybranej dla mnie przez Niego drogi,
Widzi w tym dowód, że Mu nie ufam i nie kocham
Go tak jak powinnam.
Dlatego, że mnie kocha, Bóg raduje sie , gdy ja,
wsparta jego potęgą i siłą, stawiam czoło przeciwnociom
dla chwały Jego Imienia.
Dlatego, że mnie kocha, Bóg pracuje nade mną cierpliwie,
nawet wówczas, kiedy ja sama bliska jestem rezygnacji,
kiedy wprost pojąć nie mogę,
dlaczego i On nie zaniecha.
Dlatego, ze mnie kocha, Bóg wierzy we mnie,
nawet w takich chwilach, gdy ja sama,
przestaję w siebie wierzyć.
Dlatego, ze mnie kocha, Bóg nigdy nie powie,
że nie ma dla mnie nadziei, przeciwnie,
cierpliwie nade mną pracuje, darzy miłością,
utrzymuje w karności w taki sposób,
że aż trudno mi ogarnąć głębię jego troski.
Dlatego, że mnie kocha, Bóg nigdy się mnie nie wyprze,
choć wielu moich przyjaciół tak by moglo postąpić."

Tatusiowa córeczka

Maciejka - Sob 29 Cze, 2013 11:46

Drabina emocjonalna



1.Chcę cię wysłuchac.
2.Interesuje mnie to, co masz do powiedzenia.
3.Lubię cię, interesuje mnie to, co masz do powiedzenia.
4.Lubię cię i chcę ci pomóc.
5. Niepokoję się o ciebie, interesuje mnie to, co masz do powiedzenia.
6. Niepokoję się o ciebie i chcę ci pomóc.
7.Kocham cię, interesuje mnie to, co masz do powiedzenia.
8. Kocham cie i chcę ci pomóc.


Tatusiowa córeczka

Maciejka - Nie 14 Lip, 2013 06:08

Twój nałóg <<<to twoja szansa



1 Mećzysz się, Bracie, Siostro,
z Twoim nałogiem
a moze to tylko uzaleznienie?
ale przyznasz się ,
wolny nie jesteś!

Znowu się to stało
ten dymek, trawka , flaszka....
Znow było to mocniejsze,
obgryzanie paznokci, odprężenie ciała
jak straszne to więzienie, tak upokarzające!

Walczysz i walczysz....
Psycholog i rozgrzeszenie
nie odbieraja tobie tego
syzyfowego ciężaru,
ponieważ tgrys rosnie razem z wysiłkiem/


2. Przestań z walczeniem!
Nie po to ten problem,
aby doswiadczyć paralizu
jak królik przed wężem
trzeba uczyć się kochać , by zwyciężać!

Zwyczajna walka
to sprawdzanie, kto mocniejszy
ale nie tak dostajesz sie
do Królestwa Bożego
Ono nalezy do pokornych.


Twój nałóg , to twoja szansa!
Uznając Twoja słabość
przyjmujesz pomoc z góry
Też twój wysiłek sie liczy
ale zwycięstwo to łaska!



3. Czuwając nad pokusami
trzeba często powtarzać
to mi już niepotrzebne
ani ciało ani dusza
w tym nie odnajdują zycia...


Dosyc juz tych kajdan,
zdecydowany jestem nareszcie!
Nie chcę dalej marnowac
mojega czsu, mojej wolności, mojego zycia,
bo On kochał aż do Krwi


Przyimij o Panie moje serce,
weź moje mysli, we z moje ciało
pragnę ofiarować samego siebie
dziękując za Twoja Miłość
byc błogosławieństwem dla swiata.



Z książki=Twój nałóg, to Twoja szansa.

wolfdariusz - Czw 18 Lip, 2013 12:38

moja córka powiedziała mi kiedyś , ze jednoczesnie mnie kocha i nienawidzi. pogardza i podziwia
z synem niestety ....przewaznie mam zawieszenie broni, ale lada iskra i zaraz jest wybuch wzajemnej niespelnionej do konca, zawiedzonej miłości...a potem znów rozczarowanie, gniew. i jego i mój.
nie umiem sobie z tym dac rady i zdaje się ,ze już nigdy nie dam.
to cena za te lata pijaństwa....i niewazne teraz są rózne inne okoliczności jakie miały miejsce w naszym życiu.
mój alkoholizm przykrył wszystko tak wielką warstwą brudu, nienawiści, zawiedzionych uczuc, krzywd, ze wierzę iż moje dzieci niexle sobie już radzą z innymi ludxmi, mają udane związki prace zawodowa,ale najlepiej dla nich ,gdy trzymam się od nich z daleka teraz. każde nasze spotkanie rodzi u nich bół wspomnień. córka to nawet jasno kiedy wyraziła.....gdy sobie pisujemy maile, jest ok. gdy sie umawiamy w parku chce sie jej płakac gdy mnie widzi. cf2423f

Maciejka - Czw 18 Lip, 2013 13:37

Wiesz jak czytam twój post to przypomniało mi sie jak jedna z moich córek nie chciała iść na grób ojca z perspektywy tego co przeszła przez jego chorobe i worek jej bólu i krzywd. Pamiętam jak całkiem niedawno własnie ona wykrzyczała mi cały bol i krzywdy jakich ode mnie doznała. Pozwoliłam jej się wykrzyczec, potem zaczęłysmy rozmawiać i okazało sie , ze ona patrzy inaczej na te same rzeczy co ja. Myślę sobie , że potrzebna jest gotowośc w nas na przyjęcie i uznanie bólu naszych dzieci i pracować nad zbliżeniem do nich, nad okazywaniem im miłości, cierpliowści bez względu na to co one zrobią , p;owiedzą, jakie podejmą decyzję, dac odczuc im ze ich kochamy za to że dane nam było byc z nimi przez te lepsze jak i te trudniejsze momenty w życiu.



Patrząc na swoje relacje z rodzicami, chciałam je potrzymywać ale dla mamy dzieci są balastem , przeszkoda w jej małżeństwie a dla taty albo robia po jego myśli wdł jego widzimisię albo je odrzuca, nie przyznaje sie do nich, są dla niego obcymi ludźmi. W tej sytuacji utrzymaywanie jakichkolwiek relacji jest po prostu niemożliwe. Tato nie uznaje zadnych granic a na to ju ż ja sie nie godzę.

wolfdariusz - Czw 18 Lip, 2013 13:44

jeśli ma się choć odrobine sumienia i miłości to zawsze już bedzie boleć...najtrudniej mi było rozróznić poczucie winy od mojego sumienia...bo poczucie winy zawsze mnie w końcu rozwalało, burzyło wszystko wokół. a sumienie?....no własnie inaczej. mobilizowało. teraz trzymam się od dzieci z dala. nie nadrabiam straconych lat, bo to nie ten czas, nie narzucam się im , bo to bolesne dla nich...stoje z boku. jak się kiedyś na coś im przydam dobrze...jesli nie ....no kur** zaboli, ale co robić cf2423f
Maciejka - Czw 18 Lip, 2013 13:56

Ja dla moich dzieci kojarzę sie z bezpieczenstwem, mimo że nie zawsze było super dzieci do mnie przychodzą jak mają problem, szukaja rady, czasem pytają o zdanie. Nie wstydze się powiedzieć nie wiem, nie znam odpowiedzi ale wiem gdzie możesz ją znaleźć, co o tym myslisz, nie wstydzę sie powiedziec myliłam sie , przepraszam, poprawię się , dziękuję, że zwróciłas mi uwagę. Co się stało to sie nie odtanie ale możemy zrobic wszystko by nie powtórzyc tego samego błedu na przyszłośc.

Co do rodziców. Cóż skoro taka ich wola to mi to pasuje ja z dziećmi nie dre kotów, one nie są moim przedłu żeniem, moimi ambicjami, oczekiwaniami, nie ja im dyktuje jak mają zyc i nie ja podejmuje za nich decyzje.



Ciężko tak stac z boku ze swiadomością, że własnym dzieciom jest trudno w relacji z nami ale do tanga trzeba dwojga. Moje dzieci są dorosłe, rodzice są w wieku seniorów, twoje dzieci są też dorosłe i jako dorośli ludzie mają obowiązek coś zrobić z trudnym dzieciństwem, bagnem, które jest w nich ale decyzja czy cos z tym zrobią czy zostawią to tak jak jest nalezy do nich. Ty za nie zycia nie przeżyjesz, nie uleczysz zranionej duszy bo to nie twoja działka to moga jedynie oni sami. Możesz wskazać im gdzie mogą znaleźć pomoc jesli cię o nia poprosza , możesz kiedyś z nimi o tym porozmawiać jesli będzie taka ich i twoja wola i możesz patrzyć na nich z boku nie wchodząc iim w paradę. :buziak: :pocieszacz:

wolfdariusz - Czw 18 Lip, 2013 15:41

czas wskazywania moim dzieciom drogi...minął wiele lat temu.
i bardzo dużą częśc tego czasu poświęciłem na własne przyjemności , pijaństwa, wycieczki "krajoznawcze" i inne tatrakcje.
ca la vie....jak muwiom zabojady

Halloween - Czw 18 Lip, 2013 23:54

wolny napisał/a:
8| 8| 8| ale ładniusi wierszyk oj ładniusi !!! Muzyka trzeba by dorobić jakeś to by na biwakach i zlotach ludziska se podśpiewywali !!! :p Halloween może w tym pomóc jakby co :dokuczacz:


a figę.
tu pasuje tylko techno :rotfl:

uprzedzam ewentualne opieprz

przykro mi :prosi:

Maciejka - Pią 26 Lip, 2013 09:48

Znalazłam taki tekścik w materiałach szkoleniowych moich dzieci;

to co powiedziane, nie musi być wysłuchane
to co wysłuchane, nie musi być zrozumiane
to co zrozumiane , nie musi byćprzyjęte
to co przyjęte, nie musi być zastosowane
to co zastosowane, nie musi być zatrzymane

Mi sie spodobał trza by było to sobie wkuć i zapamiętac ważne prawdy zawarte.

wolfdariusz - Pią 26 Lip, 2013 11:00

perełka napisał/a:
trza by było to sobie wkuć i zapamiętac ważne prawdy zawarte.

a nie prościej przypomniec sobie jak to z nami samymi było w młodości, potem popatrzeć w niebo i cieszyć sie tym co jest....bez naprawiania świata wokół, dzieciom dróg prostowania i szukania prawdy jedynej.?
ostatnimi czasy odkrywam proste przelozenie:
jak mi dobrze z samym sobą , to i cala reszta jakos latwiej mi idzie i jest ładniej wokół.
przyznam jednak ,ze najtrudniej mi bylo osiagac ten stan , zeby choc troche polubic samego siebie.

Maciejka - Pią 26 Lip, 2013 11:16

To ma na celu dla mnie poprawe samopoczucia, akceptowanie świata jakim jest i uznania innych jak i siebie prawa do własnego zdania i widzenia swiata na swój sposób. Dla mnie te tzw, oczywiste prawdy wcale nie są takie oczywiste dzięki temu że mam taką a nie inna historię, takie a nie inne ró żne deficyty , skłonności i mocne i słąbe strony.
wolfdariusz - Pią 26 Lip, 2013 11:35

dla mnie te , ani inne prawdy oczywiste, tez nie sa oczywiste :D
aż tak dobrze to nie ma.....dlatego łatwiej mi jest niekiedy akceptowac coś "oczowistego", gdy sobie przypomne jak reagowalem 40 lat temu, 30 lat temu na pewne oczywistosci ze strony starszych , i jak sam potem wielokrotnie marudzilem dzieciom o wyzszości nauki nad wagarami w czerwcu :wysmiewacz:
i takie tam inne fikimiki
wiesz?.....ja zakladam ,ze do konca zycia bede mial rozne problemy z akceptowaniem tego , czy owego. i wcale nie z deficytu, tylko taki jest swiat.
w dodatku nikt z nas nie ma obowiązku akceptowania tego czego nie chce. takie nasze prawo :D
dlatego jak czegos nie akceptuje, to nauczylem sie odwracac do tego plecami....chyb , ze to niebezpieczne.

Maciejka - Pią 26 Lip, 2013 11:46

Ja nauczyłam się , ze są w życiu takie sytuacje, że mimo , że czegoś nie jestem w stanie zaakceptowac to jednak moge to tolerować. Moge mówic nie podoba mi się takie albo takie zachowanie , postepowanie ale i tak cie kocham , toleruje niektórych ludzi z jakichs tam względów nie starając się ich zmieniac i starać sie nie domagać od innych aby przyjeli moje wdł, dobre rady i wprowadzili je w życie bo maja prawo nie słuchac ani moich rad, ani żyć wdł mojego widzenia świata.

Dałeś mi do myslenia; faktycznie nie da sie wszystkiego zaakceptować bo takie jest życie, dziękuję :buzki:

Maciejka - Pią 26 Lip, 2013 11:50

tak sobie pomyślałam, że w razie problemu z akceptacją warto zadac sobie pytanie; co w tej sytuacji mogę zmienić a co nie , na co mam wpływ a na co nie , na co moge się zgodzić a na co nie?
wolfdariusz - Pią 26 Lip, 2013 11:52

z tymi "radami".....to mam odwieczny problem.
zasadniczo ich nie udzielam, bo i sam nie lubie je otrzymywac. mam wrodzona sklonnośc , ze musze sie sam oparzyc , by wiedziec dlaczego. ale....
z racji wieku, czy doswiadczenia, czy przypadku, niekiedy z gory wiem jak sie cos skonczy....lecz rad nie udzielam.
najwyzej powiem co o tym mysle , co wiem, a co kto z tym zrobi guzik mnie to obchodzi, choćby i tragiczne to mialo byc.
a przypadku dzieci sprawa jest niestety bardziej skomplikowana....bo to moje dzieci i nijak nie umiem zachowac dystansu.
ale , dzieci odpukac duze , i zdrowe, mądrzejsze ode mnie, i najwazniejsze ,ze dobrzy z nich ludzie.
a ze czasem dostana od zycia kopa, ?....takie zycie

szymon - Pią 26 Lip, 2013 11:56

akceptacja to przyjęcie do wiadomości jakiegoś stanu,
a nie godzenie się z nim czy aprobato
to dwa rożne pojęcia

np. syn wybił okno u sąsiadki :mgreen:
aha - mamy wybite okno
nie pochwalam tego, ale przyjmuję to do wiadomości, akceptuję to
i nie ma różnicy, czy komuś urwało rękę czy ktoś puścił bąka :glupek:

Maciejka - Pią 26 Lip, 2013 11:59

Wiesz ja zauważyłam jedną rzecz jak podsuwałam materac swoim dzieciom zeby one nie nabiły sobie guza ten taki emocjonalny materac to one szukały sposobności żeby go jednak sobie nabic, przekonac się na własnej skórze jak smakuje ból wiec odpuściłam, nie podoba mi się taka czy inna decyzja mojego dorosłego dziecka ale ma prawo mi nie pasować i nie mówię często o tym córce a dla niej to doświadczenie jak nie spróbuje to sie nie przekona, jak nie dotknie go gorącego np, pieca to nie będzie wiedziała , ze nie należy tego robić. Dzieci mają prawo zyć tak jak chcą po swojemu , one nie są ani częścią mnie ani moim przedłużeniem, to oddzielne jednostki ludzkie.
Maciejka - Pią 26 Lip, 2013 12:02

szymon napisał/a:
akceptacja to przyjęcie do wiadomości jakiegoś stanu,
a nie godzenie się z nim czy aprobato
to dwa rożne pojęcia

np. syn wybił okno u sąsiadki :mgreen:
aha - mamy wybite okno
nie pochwalam tego, ale przyjmuję to do wiadomości, akceptuję to
i nie ma różnicy, czy komuś urwało rękę czy ktoś puścił bąka :glupek:



No włąśnie to chciałam napisac, mam czasem problem z wyrażeniem tego co chcę powiedziec/ napisac.....

wolfdariusz - Sob 27 Lip, 2013 00:29

perełka napisał/a:
Wiesz ja zauważyłam jedną rzecz jak podsuwałam materac swoim dzieciom zeby one nie nabiły sobie guza ten taki emocjonalny materac to one szukały sposobności żeby go jednak sobie nabic, .

\wlasnie o tym pisalem :D
ja lubilem i nadal lubie sam sie sparzyc, a nie ufac w ceiemno innym
mam 51 lat i jakos malo wokól siebie autorytetów.
a wykładnia tego słowa to bardzo dziwne dyrdymały. :D

Halloween - Nie 28 Lip, 2013 01:45

wolfdariusz napisał/a:
perełka napisał/a:
Wiesz ja zauważyłam jedną rzecz jak podsuwałam materac swoim dzieciom zeby one nie nabiły sobie guza ten taki emocjonalny materac to one szukały sposobności żeby go jednak sobie nabic, .

\wlasnie o tym pisalem :D
ja lubilem i nadal lubie sam sie sparzyc, a nie ufac w ceiemno innym
mam 51 lat i jakos malo wokól siebie autorytetów.
a wykładnia tego słowa to bardzo dziwne dyrdymały. :D



bla bla bla w gumowym pokoiku trudno o autorytety dziwaku, a jeżeli to nie wariatkowo to co... stajnia?
podoba mi się to że lubisz się sparzyć, mając 51 lat to rzadkość by ciągle pozostać głupcem.
a takie oryginały są zabawne. tylko uważaj z tymi oparzeniami, bo będziesz kiedyś jak Freddy Krüger wyglądał i co zrobią wtedy ta wszystkie uwielbiające cie kobiety( jak sam napisałeś :glupek: )
A swoją drogą , facet który coś takiego o sobie mówi to, albo notoryczny onanista albo co gorsza homoseksualista chcący dewiację ukryć. To kim jesteś w końcu? ja myślę że pedał.
ale się nie martw, już się was nie likwiduje , chociaż zwolenników by się i dzisiaj znalazło.

i teraz standard.

sorry forumowicze za ten post , z pewnością nie na poziomie forum, ale to siła wyższa,
post zlikwiduje się sam.

cxvcv54g
Niezależnie od tego, czy się zlikwiduje czy nie, obraźliwe słowa padły i za to otrzymujesz ostrzeżenie.

zołza - Nie 28 Lip, 2013 13:30

Klara napisał/a:
Chciałam poczekać, aż się wygadają, ale wobec takiej miłej prośby, LECIMY DO ŚMIETNIKA


Dzięki- to nie na moje nerwy :uoee:

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 11:11

od dlugiego cZasu mam złe kontakty z dizecmi. może to nieco na wyrost to okreslenie " złe"....ale co tam owijac w bawelne.
złe i juz...nawet przedwczoraj córka odezwała się pod ługim czasie ni z gruchy i pietruchy i ja zareagowałem raczej emocjonalnie, niz rozsądkowo i uciałem wszelką rozmowe juz na początku.
a córka odpowiedziała cos takiego:
- no , tak czyli bez zmian .

w dodatku mysle sobie, ze relacje z doroslymi dziecmi w ogole są trudne. i wcale nie trzeba byc alkoholkiem, by mieć z tym spory problem.
ja go w kazdym razie mam.

pterodaktyll - Wto 30 Lip, 2013 11:15

wolfdariusz napisał/a:
mysle sobie, ze relacje z doroslymi dziecmi w ogole są trudne.

Owszem, ale w moim przypadku znacznie się poprawiły od momentu kiedy JA zacząłem je traktować jak równorzędnych partnerów, a nie jak głupie, choć już dorosłe dzieci.

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 11:17

ja mysle, że nasze dzieci noszą w sobie wiele bólu, zlości, żalu, skrzywdzenia i często w rozmowach starczy jak ja nazywam *p**** tzn, spojrzenie, mina , wejście w słowo żeby w nich nacisnąc na ten guziczek. Dokąd ja zaczęłam przyjmowac do wiadomności/ godzić się,k ze nie bylam aniołem i maja prawo czuć to co czują zaczełam ich słuchac, nie bac się ich prawdy na mój temat, na temat ich dzieciństwa, one zaczeły czuć sie bezpieczniej nie boją się mówic o trudnych dla nich rzeczach i córka mnie ostatnio zaprosiła do siebie, mamo przyjedź zobacz jak mieszkam, możesz nawet przenocowac, poczułam sie fajnie, zobaczyąłm szanse na lepszy kontakt z nią i jej partnerem.
olga - Wto 30 Lip, 2013 11:20

Ja zawsze traktowalam dzieci jak istoty rozumne i tez na brak kontaktu nie narzekam
wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 11:20

pterodaktyll napisał/a:
wolfdariusz napisał/a:
mysle sobie, ze relacje z doroslymi dziecmi w ogole są trudne.

Owszem, ale w moim przypadku znacznie się poprawiły od momentu kiedy JA zacząłem je traktować jak równorzędnych partnerów, a nie jak głupie, choć już dorosłe dzieci.

nie mialem problemu z traktowaniem ich jako "głupich"....raczej bylem namolny, upierdliwy, chcialem nadrabiac stracony czas, wynagardzac im dawniejsze krzywdy, prostowac sciezki.....jak tu ktos to opisywalm juz....bez sensu

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 11:24

No własnie może w tym problem tak robiłeś i w nich tak się zapisało może oni to odbierają, ze znów tak chcesz robić, może pozwól im być takimi jakie sa. Ten typ tak ma i juz . Na naprawianie/ wynagradzanie krzywd może jest czas znaczy potrzeba dwojga; ty chcesz im coś dac ale one mo że nie są na to gotowe albo nie w taki sposób jak ty to widzisz. Może problem tkwi w komunikacji , może temu trza się przyjrzec....
wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 11:27

wlasciwie to niczemu juz sie nie chce przyglądac w kwestii moich kontaktów z dziecmi. czas zrobi swoje, a co zrobi , tego nie wiem.
to takie ryzyko wliczone , w to co sie dzieje dzis.

czasami tylko, gdzies tam jakas informacja zaboli, jakis sygnal, jakies skojarzenie. pewnie nie tylko ja tak mam.

Jo-asia - Wto 30 Lip, 2013 11:34

wolfdariusz napisał/a:
czasami tylko, gdzies tam jakas informacja zaboli, jakis sygnal, jakies skojarzenie. pewnie nie tylko ja tak mam.

pewnie :) ja też
perełka napisał/a:
ja mysle, że nasze dzieci noszą w sobie wiele bólu, zlości, żalu, skrzywdzenia

a ja myślę, że to ja mam do siebie żal, złość, czuję że ich skrzywdziłam
stąd, boli mnie to co powiedzą, jak zareagują, to co robią
i mówię jak kiedyś było
dzisiaj mam świetne stosunki z nimi :)

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 11:35

A widzisz i tu się róznimy bo ja przyglądam się głównie sobie i relacjom, obserwuję siebie w kontaktach z dziecmi i widze swoje bariery albo dzieci mi mówią co im nie pasi, co je wkurza w kontakcie ze mną , ja to biore pod uwage i zastanawiam co moge poprawić, co zmienic, biore pog uwage ich punkt widzenia na daną spraw e i licze się z ich opinią. wyciągam wnioski z błedów to takie lekcje z nauką tylko sek w tym czy to wezmę do serca..
Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 11:39

Jo-asia napisał/a:
a ja myślę, że to ja mam do siebie żal, złość, czuję że ich skrzywdziłam
stąd, boli mnie to co powiedzą, jak zareagują, to co robią



i mówię jak kiedyś było




I to jest racja tez to przerabiałam , uznałam to , p;owiedziałam o tym dzieciom, przeprosiłam za ból i całe zło i dzieci to przyjeły i jest o niebo lepiej.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 11:46

moje dzieci maja chyba problem, z mowieniem mi co im u mnie nie pasuje, ja z kolei nie czuje sie "powołany" by im z kolei mowic co nie pasuje mnie...i stąd odpuscilem wiekszośc kontaktow.
w dodatku takie cos siedzi mi w srodku;
gdy ktores z nich nagle zadzwoni, zapyta mailowo co u mnie slychac.....rodfzi sie we mnie zlosc i zazdrosc o ich kontakty z ex...wtedy szybko ucinam rozmowe i po kilku zdawkowych zdaniach nasz kontakt wraca do punktu wyjscia.
powoli sie z tym godze. jako ze stanem naturalnym.
nie zawsze da sie cos naprawic....i zostaje taka popsuta zabawka na półce. niby jest, ale nie działa. oko czasem cieszy, ale i wkurza.

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 11:49

widzisz problem ale nie chcesz nic z nim zrobić a zazdrośc jest normalnym uczuciem ale co ona oznacza dla ciebie? jak nie rozwiążesz swoich problemów w sobie to nie będzie dobrych kontaktów z dziećmi, do tanga trzeba dwojga to wpływa na kontakt, Przykro mi ale co chcesz to masz...
wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 11:54

ja poprostu odpuściłem...nie mam ani siły, ani ochoty zabiegac juz o lepsze relacje osobiste z dziecmi. owszem, sledze ich zycie z boku, wiem co u nich sie dzieje/ oczywiscie nie wsztsrko zapewne/....nadal im dopinguje. ale na osobiste kontakty nie mam sily. one zdaje sie tez nie.
Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 11:59

kontrola to podstawa, albo robisz po mojemu albo spadaj, nie to nie nada taką postawę prezentuje mój tata i to jest w moim odbiorze u ciebie. Nie chcesz bliskości ze swoimi dziećmi to jej nie będziesz miał duzo zależy od ciebie.

Tato też wie co dzieje się u swoich dzieci ale on nie będzie się starał o kontakty to przecież dzieci mają@ taki obowiązek poza tym jak dzieci nic nie powiedzą to sa jeszcze ludzie w śród których zyją i oni chetnie doniosą nowe wieści a że ludzie dużo zazwyczaj dużo gadają a mało wiedza to cóż takie zycie grunt, ze tata zrobił wszystko a te niewdzięczne dzieci tego nie doceniaja.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 12:04

perełka napisał/a:
kontrola to podstawa, albo robisz po mojemu albo spadaj, nie to nie nada taką postawę prezentuje mój tata i to jest w moim odbiorze u ciebie. Nie chcesz bliskości ze swoimi dziećmi to jej nie będziesz miał duzo zależy od ciebie.

Tato też wie co dzieje się u swoich dzieci ale on nie będzie się starał o kontakty to przecież dzieci mają@ taki obowiązek poza tym jak dzieci nic nie powiedzą to sa jeszcze ludzie w śród których zyją i oni chetnie doniosą nowe wieści a że ludzie dużo zazwyczaj dużo gadają a mało wiedza to cóż takie zycie grunt, ze tata zrobił wszystko a te niewdzięczne dzieci tego nie doceniaja.


tu akurat jestes w bledzie. nigdy im niczego nie narzucalem poza jakimis pewnymi ogolnymi zasadmi: nie kradnij, jedz nozem i widelcem i nie bluzgaj prze ludziach :D
to nie jest tak ,ze ja nie chce bliskosci dzieci....ja , ani one nie umiemy jej odnaleźć. kiedys bylismy niezwykle blisko siebie. a potem one chyba najzwyczajniej poczuly sie przeze mnie oszukane, niechciane itd etc...moze i teraz nie chca dać sie ponownie zranic, a ja nie czuje zebym mial cokolwiek im do zaoferowania. bo niby co dac dzieciom lat 30 i 27?
to stare konie z wlasnym zyciem, w dodatku nie uczestniczylem w nim mniej wiecej od czasu konca liceum córki...z synem było nieco inaczej, ale też powierzchownie.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 12:09

poza tym mysle sobie tak:
jesli dzieciom kontakt ze mna przypomina rzeczy złe....to znaczy , ze to dla nich raczej bolesne. i pewnie dlatego nie szukaja go zbytnio. a ja nie mam zwyczaju wlazic komus w butach do domu, gdy mnie niezbyt tam oczekuja.

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 12:11

wiesz co Darek? Ja mam teraz ponad 40 lat i bardzo bym chciała zeby moi rodzice chociaż od czasu do czasu zapytali po prostu; jak żyjesz, jak się masz, co uciebie bez podtekstu że chcę zebyś wysłuchała jaki to świat czy twój brat jest okropny i podły a ja jestem taki biedny pokrzywdzony misiu ale wiem , ze to jest niemożliwe i nierealne więc niczego od nich nie oczekuję, nie czekam na żaden znak że chca tego kontaktu bezinteresownego. przyjęłąm do wiadomości i pogodziąłm się z faktami i ze swoją historią i z tym , ze nie nauczysz kota szczekać.
Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 12:14

wolfdariusz napisał/a:
poza tym mysle sobie tak:
jesli dzieciom kontakt ze mna przypomina rzeczy złe....to znaczy , ze to dla nich raczej bolesne. i pewnie dlatego nie szukaja go zbytnio. a ja nie mam zwyczaju wlazic komus w butach do domu, gdy mnie niezbyt tam oczekuja.


Jakbym słuszała swego tate; niebędę nikomu właził po palcu w d**ę . Co zrobiłeś, żeby chciały kontaktu z tobą, jak z nimi rozmawiasz, czego od nich oczekujesz od siebie w relacjach z nimi, jaki masz kontakt z wnukami jeśli je masz.?

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 12:19

perełka napisał/a:
wolfdariusz napisał/a:
poza tym mysle sobie tak:
jesli dzieciom kontakt ze mna przypomina rzeczy złe....to znaczy , ze to dla nich raczej bolesne. i pewnie dlatego nie szukaja go zbytnio. a ja nie mam zwyczaju wlazic komus w butach do domu, gdy mnie niezbyt tam oczekuja.


Jakbym słuszała swego tate; niebędę nikomu właził po palcu w d***ę . Co zrobiłeś, żeby chciały kontaktu z tobą, jak z nimi rozmawiasz, czego od nich oczekujesz od siebie w relacjach z nimi, jaki masz kontakt z wnukami jeśli je masz.?


przyznam ,ze teraz mnie zaskoczylas.....obarczasz mnie cechami swojego taty, i koniecznie chyba chcesz zebym przyznał Ci racej....ale nie moge.
jak widze, ze kogos boli sam moj widok....ze mu zasycha w gardle, lub zbiera sie na płacz, to nie bede rozpisywal sie o moich oczekiwaniach,
to podobno empatia.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 12:24

perełka napisał/a:
wiesz co Darek? Ja mam teraz ponad 40 lat i bardzo bym chciała zeby moi rodzice chociaż od czasu do czasu zapytali po prostu; jak żyjesz, jak się masz, co uciebie bez podtekstu że chcę zebyś wysłuchała jaki to świat czy twój brat jest okropny i podły a ja jestem taki biedny pokrzywdzony misiu ale wiem , ze to jest niemożliwe i nierealne więc niczego od nich nie oczekuję, nie czekam na żaden znak że chca tego kontaktu bezinteresownego. przyjęłąm do wiadomości i pogodziąłm się z faktami i ze swoją historią i z tym , ze nie nauczysz kota szczekać.


z tej wypowiedzi, wynika , ze jednak to Ty czegos chcesz od nich .sory PERŁA, ale tak to zrozumiałem.
ja wlasnie zadaje takie pytania: co u was slychac, jak leci... oni tez mi zadaja takie pytania i guzik z tego wynika.
moze moje dzieci maja inne "wymagania" względem mnie, albo co jest całkiem możliwe nienawisc i poczucie krzywdy, jest u nich wieksze niz milosc.
poprostu biore to pod uwage.
ja ze swoim ojcem.....pogodzielm sie dopiero w ubieglym roku. i co ciekawe tato, jakby wykreslil z pamięci wszystko to , co ja pamietalem jako najgorsze w moim dziecinstwie.
i tez sie z tym pogodzilem teraz....wlasnie siedze obok niego i rozwiązujemy krzyzówki :D

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 12:25

Nie obarczam widze podobieństwo w myśleniu i nie chodzi mi o to czy mam rację czy jej nie mam , próbuję tylko pokazać ci twój udzial w tych relacjach.

Odniosłąm wrazenie, ze boisz sie konfrontacji z uczuciami twoich dzieci, ich reakcji na twój widok i chyba odzywa się poczucie winy; sam sobie tego nagrabiłem, to przeze mnie a prawda jest taka , że ta choroba tak ma gdybyś na nia nie zachorował to być może relacje i byłyby inne.

Moze faktycznie potrzebują wiecej czasu a może oczekuja od ciebie jakiegos kroku w ich stronę, potrzebują spotkac się ze swoim poczuciem krzywdy i bólem z tym bagażem jakie niesie ze sobą choroba alkoholowa dla nich. |Płacz oczyszcza i prynosi ulge.

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 12:29

wolfdariusz napisał/a:
perełka napisał/a:
wiesz co Darek? Ja mam teraz ponad 40 lat i bardzo bym chciała zeby moi rodzice chociaż od czasu do czasu zapytali po prostu; jak żyjesz, jak się masz, co uciebie bez podtekstu że chcę zebyś wysłuchała jaki to świat czy twój brat jest okropny i podły a ja jestem taki biedny pokrzywdzony misiu ale wiem , ze to jest niemożliwe i nierealne więc niczego od nich nie oczekuję, nie czekam na żaden znak że chca tego kontaktu bezinteresownego. przyjęłąm do wiadomości i pogodziąłm się z faktami i ze swoją historią i z tym , ze nie nauczysz kota szczekać.


z tej wypowiedzi, wynika , ze jednak to Ty czegos chcesz od nich .sory PERŁA, ale tak to zrozumiałem.
ja wlasnie zadaje takie pytania: co u was slychac, jak leci... oni tez mi zadaja takie pytania i guzik z tego wynika.
moze moje dzieci maja inne "wymagania" względem mnie, albo co jest całkiem możliwe nienawisc i poczucie krzywdy, jest u nich wieksze niz milosc.



Napisałam wyraźnie, że nic od nich nie oczekuje i nie chce albo nie przeczytałes do ko ńca albo nie rozumiesz. Napisałam tgeż , że rodzice dla dziecka zawsze są ważni i potrzebni bez względu na wiek dziecka.
poprostu biore to pod uwage.
ja ze swoim ojcem.....pogodzielm sie dopiero w ubieglym roku. i co ciekawe tato, jakby wykreslil z pamięci wszystko to , co ja pamietalem jako najgorsze w moim dziecinstwie.
i tez sie z tym pogodzilem teraz....wlasnie siedze obok niego i rozwiązujemy krzyzówki :D

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 12:31

to nie tyle ,ze sie boje konfrontacji...w dodatku to chyba niewalsciwe slowo- ja sie nie wybiram na wojne z dziecmi.
a ze sie czasem boje ich smtnych oczu?....no to na litośc boska , czego innego mialbym sie w zyciu bac jesli nie tego?
ze ktos mi powie: dokonaj kroku czwartego?
zeby rozliczyc przeszlosc, lub wygladzic jej kanty, niewystarczy to co ja czuje i chce, ale przedewszystkim to co czuja ci ktorym dokopałem w zyciu.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 12:33

napisala , ze masz 40 lat i bardzo byc chciala......chyba , ze ja mam problemy z rozumieniem.
ale ok
koncze temat, bo robi sie zbyt osobiscie, a to nie ma sensu

ja to sie moge z halołynem naparzac wiaderkami...bo obaj to lubimy :D

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 12:40

napisałam , ze bym chciała i że to nierealne więc z tego zrezygnowałam. masz problem ze zrozumieniem...
Jo-asia - Wto 30 Lip, 2013 12:51

wolfdariusz napisał/a:
zeby rozliczyc przeszlosc, lub wygladzic jej kanty, niewystarczy to co ja czuje i chce, ale przedewszystkim to co czuja ci ktorym dokopałem w zyciu.

nie zgadzam się z Tobą
aby rozliczyć przeszłość..najpierw musiałam sama sobie przebaczyć...sobie
gy to zrobiłam, zauważyłam, że wszystko dzieje się po coś
moje dzieci mogły skonfrontować swoje uczucia względem mnie...zobaczyć i przebaczyć..dla siebie a nie dla mnie
po co stawałam do konfrontacji?...nie szukałam przebaczenia, ja sobie wybaczyłam
a one?.....
ano po to, aby to one nie nosiły żalu, krzywdy, bólu..myśląc, że ja jestem temu winna, aby nie budowały nienawiści
fakt, mogło się mi to nie udać....jednak tylko wtedy, gdy ja sama sobie jeszcze coś bym zarzucała :)

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 13:04

Jo-asia napisał/a:
[.najpierw musiałam sama sobie przebaczyć...sobie
:)

mozliwe m ze ja tego nie przeszedłem i nigdy nie przejde.
mam duzy problem z wybaczaniem samemu sobie....szczerze mówiąc w relacjach z dziecmi czuje sie na przegranej pozycji.
i tyle

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 13:06

perełka napisał/a:
napisałam , ze bym chciała i że to nierealne więc z tego zrezygnowałam. masz problem ze zrozumieniem...

raczej chcialas kiedys w takim razie...a teraz juz nie chcesz.
albo znow czegos nie zrozumialem....ale to i tak bez znaczenia jak większosc tutejszych osobistych podchodów. :D

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 13:08

To ty widzisz w moich wypowiedziach podchody i to osobiste? :shock:
Jo-asia - Wto 30 Lip, 2013 13:11

wolfdariusz napisał/a:
mozliwe m ze ja tego nie przeszedłem i nigdy nie przejde.

to Twój wybór, zrobisz...robisz co chcesz, czego potrzebujesz :)

pietruszka - Wto 30 Lip, 2013 14:09

Hmmm.... Darek... sama nie mam takich doświadczeń, bo dzieci nie mam, ale swoje relacje z rodzicami przerobiłam i jest w miarę ok, przestałam oczekiwać od nich rzeczy niemożliwych, bo rozumiem, że pewnych rzeczy nie są w stanie mi dać, bo sami ich nie mieli. Ba... dzisiaj u terapki zauważyłam,że o większości moich krzywd z dzieciństwa mówię spokojnie, bez guli w gardle i łez w oczach. , ale to ja byłam odpowiedzialna za własne poczucie krzywdy, smutek, żal. Nie ukrywam, że pomogło mi to, że zauważyłam, że oboje nieco się zmienili, zmądrzeli, dojrzali, oczywiście w niewielkim stopniu, ale i tak doceniam to, co widzę. Pomogło mi również to, ze znam coraz lepiej historię własnej rodziny, wiem, który z pradziadków był alkoholikiem, w której rodzinie przeszło pasmo chorób i śmierci, gdzie nie pozwalano matkom na przeżycie żałoby po zmarłych dzieciach, nadając znów te same imiona kolejnym dzieciom, tajemnicy dotyczące nieślubnych dzieci i innych "trupów w szafie".

I już się nie dziwię, patrzę z szerszej perspektywy, widzę więcej, dalej. I łatwiej wybaczyć.

I jeszcze jedno mi się nasunęło Darek, czy zapytałeś, czego, jakiego ojcostwa oczekiwałyby od Ciebie Twoje dzieci? Czy zapytałeś też samego siebie, jakie Ty masz oczekiwania (albo chciałbyś mieć) wobec Waszych wzajemnych relacji?

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 15:41

wolfdariusz napisał/a:
bo robi sie zbyt osobiscie, a to nie ma sensu


osobiście? Nawet jak to przeczyta moje dziecko a jest taka możliowść bo jedna zaglądała mi przez ramię i chyba wie jak się nazywam na forum i co z tego wyniknie? Najwyżej przeczyta, że czegos nie weim, z czymś mam problem , trudnośc, chcę żeby relacje były lepsze, czegoś sie ucze, przyznaje ze nie jestem wszystkowiedząca, jestem po prostu człowiekiem, który cały czas sie uczy i rozwija, czegoś sie boi, wstydzi itp.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 15:57

oj Pietrucha....gdybym ja zaanalizowal moje pochodzenie, to dopiero bym dostal swira i grzecznie sobie wyjasnil wszystko .... :D
pamietam jednak ,ze jako mlody facet bylem dumny z moich dzieci, ubostwialem je, i naiwnie sądzilem ,ze nigdy im nie "sprezentuje" tego co mnie moj ojciec, a jemu z kolei jego itd e tc....do tego rodzinne kataklizmy ze strony mamy.
NIE .....nic z tego. ja to ja i zadne tam rodzinne bajki i legendy nie mialy wplywu na moje wybory, dokonania.
wiem co sadzi o tym wspolczesna psychologia....ale mnie jest blizej do konstrukcji cepa niż barokowej montrancji.
hey :D
a Perle musze cos wyjasnic:
1-robi sie zbyt osobiscie miedzy naszymi postami , a raczej ich sensem...co szkodzi niekiedy wymianie mysli.
2-zadne z moich dzieci by mi nie zagladalo przez ramie w kompa, ani nigdzie, bo tak mnie i ja ich wychowywalismy--nie zagladaj mi przez ramie, bo nie wolno :D
3-jaki sens by mialo , gdyby moje dzieci przeczytaly, cos czego im sam nie powiedzialem?

no i to na tyle

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 16:03

Nie wiem jaki sens ale wystarczy wbić w google forum dla dda czy alkoholizm i wyskoczy a dzieci lepiej si e posługują internetem jak ja. Z tego co piszesz wywnioskowałam, ze niewiele mówisz swoim dzieciom więc pewnie sens by sie znalazł.

Ja tez przerabiałam historię mojej rodziny pochodzenia; taty, mamy, dziadków i tez lepiej rozumiem postepowanie swoich opiekunów i nie zwariowałam od tego a pozwoliło mi to wybaczyć sobie i opiekunom nie żadając zapłaty za poniesione krzywdy i straty wynikające z takiej a nie innej historii rodziny. Pozwoliło mi to uwolnić sie od bólu i worka zdjąć worek krzywd.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:08

pietruszka napisał/a:

I jeszcze jedno mi się nasunęło Darek, czy zapytałeś, czego, jakiego ojcostwa oczekiwałyby od Ciebie Twoje dzieci? Czy zapytałeś też samego siebie, jakie Ty masz oczekiwania (albo chciałbyś mieć) wobec Waszych wzajemnych relacji?

jakis rok temu umowilem sie z corka w parku....to bylo nasze pierwsze osobiste spotkanie po dlugim czasie.....rozplakala sie po kilku minutach i uciekla.
potem po miesiacu spedzilismy super dzien na rowerze i lodkach...ale omijalismy trudne tematy. oboje omijalismy. w koncu corke znam dobrze...ona jest nieco jak ja sam. corka mi kiedys powiedziala: mam 30 lat tato i co mam z tym zrobic?....nic nie odpowiedzialem , bo do tej pory nie wiem jak.
z synem bywalo roznie: przewaznie jak na wojnie..kiedys mnie wyrzucil od siebie z pracy, gdy przyszedlem zebrac po pieniadze...no takie tam pijackie klimaty. potem mielismy okres odnowienia uczuc. moja ex mowila mi ,ze kiedys przyjechal z niemiec do niej do polski i wybral sposrod fotografii same ze mna....
nie jestem cymbal i rozumiem co moga oznaczac takie placze corki, takie sentymenty syna....ale nijak nam sie z tego powodu lepiej nie rozmawia.
trudne to wszystko i niestety nie tak jak opisuja to na terapii : "daj czas czasowi", bo nalezy jakos i czyms ten czas zapelnic. inaczej okaze sie to czas stracony.
obawiam , sie ,ze wlasnie u mnie tak sie teraz dzieje. trace czas, a nie umiem go niczym zapelnic i nadac mu sensu.
mam na mysli oczywiscie kontakty z dziecmi, bo reszta zycia jest u mnie ok. zwyczajnie i spokojnie...i czasem tylko jakis durny pomysl mi swita we łbie.
emigracja do portugalii, lub do jemenu południowego :D

Jo-asia - Wto 30 Lip, 2013 16:09

perełka napisał/a:
Ja tez przerabiałam historię mojej rodziny pochodzenia

ja nie
mój ojciec był alkoholikiem
moja mam typową współuzależnioną
ja nie chciałam takiego życia jak oni..a jednak takie wybrałam....ja
nie winię siebie, nie winię ich..tym bardziej
a dodatkowo, przez to, że sama to przeszłam na sobie..bardziej się z nimi utożsamiam, ich rozumiem
i dzięki Bogu, dziś mogę spełnić swoje marzenie...nie żyć jak oni
gdybym nie była, tam gdzie byłam...nie miałabym szansy na inny wybór ;)

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:13

perełka napisał/a:
Nie wiem jaki sens ale wystarczy wbić w google forum dla dda czy alkoholizm i wyskoczy a dzieci lepiej si e posługują internetem jak ja. .

nadal nie widze sensu , ze moje dzieci cos przeczytaja, o czym ze mna nie rozmawiaja, lub nie rozmawialy....mam na mysli sens mojego z nimi kontaktu, a nie jakichs ogolnikowych relacji:
tata
internet
forum dda, lub jakis tam inne....dla mnie to parodia
tak jak nasze osobiste odniesienia
zbyt wiele sobie na moj temat wyobrazasz
: a to mi buty swego ojca zakladasz, a to wymyslasz ,ze nie gadam z dziecmi.....a niby jak mam gadac, skoro nam to nie wychodzi?.inaczej zamiast pisac o trudnych kontaktach z dziecmi...pisalbym peany o cudownej roli terapii w mo0im zyciu i jak sie wszystko cudnie uklada ...i tym podobne dyrdymalki
hey :D

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:19

Jo-asia napisał/a:
[
ja nie chciałam takiego życia jak oni..a jednak takie wybrałam..)

nie wiem, do konca czy to sa swiadome wybory....jak juz pisalem, bylem kiedys pewien ,ze swoim dzieciom nie zrobie tego co mnie ojciec....pewnie dlatego pozwalalem dzieciom na bardzo duzo...co zreszta na dobre im wyszlo jak sie okazuje, bo sa samodzielne od dawna i ciekawe swiata....ale coz?....nigdy nie jest tak źle, zeby nie moglo być jeszcze gorzej :D
jak spojrze daleko wstecz....to sam nie umiem zlokalizowac tego czasu, gdy zycie zaczelo mi sie wymykac z rąk...i pojechało pod moim kierunkiem w rynsztok...jak pijany woznica prowadzący konie ku przepasci. mialem nieco farta...konie sie zerwaly i wyrznalem przed przepascią głową w znak drogowy. uwaga usuwiska i stromizny :D

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 16:22

Darek niczego ci nie wkładam, nie wmawiam i nie wymyślam pisze tylko o swoich odczuciach na twoje wypowiedzi nie projektuj na mnie swoich problemów. Żeby nie było- napisałam , ze widze podobie nstwo pewnych rzeczy z moim ojcem nie że tak post epujesz.

Najlepiej to nic nie robic świetna wymówka nie wychodzi po co się starać to bez sensu, no cóż co chcesz to masz. ja bym poruszyła niebo i ziemię zeby poprawić swoje recje , nie moge znaczy nie chce i tyle.

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:23

nastepny temat o dzieciach w jakim napisze to bedzie :
łatwe i podręcznikowe relacje z dziecmi w oparciu o literature i fachowe rady terapii externistycznej DDA... :wysmiewacz:

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 16:24

A pisz cop chcesz ja mam trudności ale staram sie nad nimi pracować i to daje efekty.
wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:27

perełka napisał/a:
Darek niczego ci nie wkładam, nie wmawiam i nie wymyślam pisze tylko o swoich odczuciach na twoje wypowiedzi nie projektuj na mnie swoich problemów. Żeby nie było- napisałam , ze widze podobie nstwo pewnych rzeczy z moim ojcem nie że tak post epujesz.

Najlepiej to nic nie robic świetna wymówka nie wychodzi po co się starać to bez sensu, no cóż co chcesz to masz. ja bym poruszyła niebo i ziemię zeby poprawić swoje recje , nie moge znaczy nie chce i tyle.

no to masz juz moj obrazek w pełni...teraz se go odfajkuj zaliczony i git
a dodatkowa diagnoza Halolynowa mnie jako onanisty-pedala powinna Ci zupelnie nakreslic ramy mego ojcostwa :wysmiewacz:
koncze, bo mnie to zaczyna z lekka....męczyć.
dawno, dawno temu lubiłem takie opisy z internetowej natury innych , w tym i siebie...bawiło mnie to. teraz mi sie poczucie humoru zrobilo bardziej szydercze i cyniczne.
hey

Jo-asia - Wto 30 Lip, 2013 16:28

wolfdariusz napisał/a:
nie wiem, do konca czy to sa swiadome wybory...

pewnie, że nie...przynajmniej u mnie
jednak nie znałam innej...lepszej drogi..wtedy
i też nie wiem kiedy mnie konie poniosły ;)
a czy to ważne?
dziś jest istotne i dzisiejsze wybory
tamtych nie zmienię, na nich mogę się uczyć
dziś mogę zmieniać to, na co wtedy nie miałam odwagi
i dziś odwagi mi brakuje...
z każdym jednak nowym doświadczeniem jej przybywa
więc...konie mnie już nie poniosą? bo woźnica...trzeźwa? ;)

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:31

perełka napisał/a:
Teraz rozumiem Halla należało ci się.

dziekuje.....byłem tego pewien niemal od początku, ze taka własnie estetyka jest Ci najbliższa.
adieu Perełka .....prawie jak nazwa browaru w Zwierzyńcu

Maciejka - Wto 30 Lip, 2013 16:33

Widzisz jak sie kojarzy głodnemu chleb na myśli :wysmiewacz:
wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:33

Jo-asia napisał/a:
[
i dziś odwagi mi brakuje...
)

nasz sierzant mawial w takich okolicznościach.
nie sztuka zestrac sie ze strachu, ani wstyd....obciach jest, gdy sie zesrac bez powodu :D

Jo-asia - Wto 30 Lip, 2013 16:34

wolfdariusz napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
[
i dziś odwagi mi brakuje...
)

nasz sierzant mawial w takich okolicznościach.
nie sztuka zestrac sie ze strachu, ani wstyd....obciach jest, gdy sie zesrac bez powodu :D

dobrze gadał ;)

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:36

perełka napisał/a:
Widzisz jak sie kojarzy głodnemu chleb na myśli :wysmiewacz:

skoro tak lubisz cytowac rozne nauki terapiowe, to Ci przypominam ,ze to Twój nik...nie moj.
i konsekwencje przeniesienia, projekcji i myslenia zyczeniowego, plus zachowywanie tkliwych symboli z przeszłości u mnie nie ma w niku symboliki browaru.....
ale przyznam, to bylo z mojej strony losliwe, i takie mialo byc.
nie pogadamy Perła, bo nie mamy sobie nic do powiedzenia poprostu. jestesmy z kompletnie innych bajek.
czesc

wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 16:41

Trudne relacje z dorosłymi uczestnikami forum : czesc 1-
temat:
jest jak jest i nigdy nie bedzie inaczej , ponieważ tak musi być :D
a tera znikam....jade do mojej Miłej...cokolwiek mam na mysli

ps- zobaczyłem dzis po ponad roku, moją starą kotke w domu mojej byłej żony...Psota wyglądała strasznie, zapadnięta, chuda, ma juz chyba 18 lat.....zrobiło mi sie bardzo smutno.niedługo juz jej pozyć na ziemi.

pietruszka - Wto 30 Lip, 2013 16:43

proszę nie przesadzać z tymi złośliwościami, Ok?
wolfdariusz - Wto 30 Lip, 2013 20:50

pietruszka napisał/a:
proszę nie przesadzać z tymi złośliwościami, Ok?

a niby czemu? :D
skoro ktos sobie moze pozwolic na diagnostyke mnie on-line i wypisywac co mu slina na jezyk przyniesie...to ja moge sobie pozwolic na odrobine rozrywki.
tu jest chyba jakas demokracja.....czy tylko gloszenie jednej jedynie slusznej opcji:
idz na mityng
idz na terapie
stosuj zalecenia
zrob pierwszy krok
daj czas czasowi
przynieś tylek, rozum przyjdzie potem
itd etc
plus kilka cytatow z egzaltowanej literatury, lub innych łzawych poradników i temat odfajkowany.
można i tak.

w takim razie.....nie wiem na czym moga polegac trudne relacje z doroslymi dziecmi, bo czytajac tutejszych 70% wypowiedzi, byly albo nie na temat, albo byly o relacjach dobrych..gdzie tu sens , gdzie logika ? :D

pytam retorycznie....odpowiedz znam, i mnie nie interesuje

Maciejka - Śro 31 Lip, 2013 07:16

Miałam nie odpowiadac na ten post bo na nie zasługuje na odpowiedx. W zwiażku z tym, że to czytają inni , którzy byc może mają tez nie najlepsze relacje z dziećmi pragne zauważyc , że jestem tez dzieckiem wprawdzie przerosniętym i w średnim wieku ale to jest temat także o relacjach ja- rodzice, ja - rodzeństwo , które wcale nie są łatwe ani nie należą do przyjemnych i o trudnościach w tych relacjach.

Czy wypowiedzi są nie na temat? Cóż punkt widzenia zale ży od punktu siedzenia, ocene tego pozostawiam userom. :) :)

Maciejka - Sob 17 Sie, 2013 07:11

Odkryłam ważną rzecz; po rozmowie z córką z irasem doszłam do wniosku; że w zalezności od tego na ile poradziłam sobie z cierpieniem z bólem z własnego dziecińtwa, na ile mam uporządkowane tamte sprawy na tyle jestem otwarta na ból i cierpienie moich dzieci , na tyle jestem w stanie usłyszec i przyjac ich ból na ile nie bronię się przez bólem i zranieniem w sobie samej.

Jak dziecko czy już nawet dorosła latorośl mówi o zranieniach, bólu , krzywdzie , że ja boli w tym miejscu a ja w rozmowie nie jestem skoncentrowana na chronieniu własnych bolących miejsc w sobie na tyle jestem w stanie spokojnie rozmawiać z inną ważną dla mnie osoba.



Tato dlatego sobie nie radził z nami , nie chciał słuchac o naszych uczuciach , potrzebach bo panicznie bał sie własnego bólu, bał się , ze poruszy to w nim jego własny ból i nie umiał sobie z tym radzić dlatego uciekał od takich rozmów, ucinał je, zbywał nas, oganiał się od nas, matka natomiast bezpardonowo nas atakowałą slownie a gdyby mogła to i fizycznie.

Maciejka - Wto 03 Wrz, 2013 08:50

Tatuś lubił mawiać; Co innego mysli, co innego gada a co innego robi , K. w oczy śzczj a ona gada że deszcz pada,

Stosując do tego zasadę trzech palców doszłam do wniosku i jakoś tak do mnie dziś to dotarło , że on mówił o sobie to jest jego postawa i jego projekcje przeniesione na matke i otoczenie :(

Maciejka - Nie 08 Wrz, 2013 07:12

Pisałam i wszystko mi się skasowało.

Ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do kilku refleksji.
1 Zauważyłam, że od jakiegoś czasu dążę do równowagi we mnie . Mam zachwiane proporcje między kobiecością a meskością czyli cechami kobiecymi we mnie i męskimi bo to nie prawda, że kobieta nie ma cech mękich. Zauważyłam też, że potrafię byc np; silna i kobieca zarazem kokietowac i walczyć o swoje w sposób powiedzmy asertywny ale nie jest to regułą.
Od jakiegoś czasu mam problemy w równowagą, kręci mi się w glowie, wiruje przd oczami i wczorajszy post linki w innym temacie uświadomił mi skąd się to wzięło.
:buzki:

2 Dotarło do mnie ostatnio, ze nie potrzebuje energii ze złości, wściekłości żeby wykonac jakąś tzw, męską pracę fizyczna jak jest mi potrzebna to po prostu po nią sięgam z siebie samej ze swojego ciała. Potrzebuje energii to ja sobie biorę na spokojnie.

3 Zaczęlo mi przeszkadzać od jakiegoś czasu posądzanie mnie i innych osób po terapii że posługujemy sie sloganami z terapii. Osoby, które sa po terapii wiedzą , że mało jest tu sloganów a dużo wlasnych przemyśleń, wzglądu w siebie, czerpania z madrości w sobie.
Ja posługuję się często róznymi powiedzeniami swoimi, ojca, innych ludzi i czerpię z mądrości ludowej po to żeby lepiej zobrazowac to co chce przekazać. Wogole dużo czerpię z otoczenia, z bajek, piosenek, filmów, różnych sytuacji zyciowych i mało jest tu terapeutycznych sloganów.

esaneta - Czw 12 Wrz, 2013 08:11

perełka napisał/a:
Pisałam i wszystko mi się skasowało.

Perełko, tu instrukcja jak uniknąć takich przyapdków http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=47269#47269

Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 17:17

Była córa i sie nie kłóciłyśmy, przestało mi przeszkadzać w niej to co wcześniej irytowało, nastąpiła akceptacja temperamentu - kolejna lekcja odrobiona.
Gdzies mi się tlucze po głowie zdanie; drugi człowiek jest nam dany i zadany

Mam takie wrażenie jakbym przerabiała, łatała kolejne dziury w komunikacji i swojej historii. W moim rodzinnym domu wystepował brak komunikacji, brak akceptacji dla innej osoby liczyło sie jedno zdanie i jedyna słuszna prawda i wyrocznia ojca. Cieszę się , ze mam tak różne dziewczyny bo nas w domu było 6 dziewczyn czyli mam 5 sióstr i każda jest inna i teraz mam 4 dziewczyny/ córki i w relacji z nimi naprawiam w pewnym sensie relacje między mna a siostrami. To , ze ciągle pracuję nad sobą procentuje. Nie ma ludzi idealnych każdy ma swoje wady i zalety i trzeba dojrzeć zalety i uczyc sie tolerować te wady w innych moimi oczmi a ich oczami być może te moje wady w nich widzaine są jako zalety.

Maciejka - Wto 17 Wrz, 2013 05:06

Tak przy okazji innego tematu i troche innych rzeczy i snu dzisiejszego odkryłam, że relacje między ojcem w jego rodzeństwem wcale nie były dobre. Pamiętgam na pogrzebie babki jak ciotki i wujkowie staneli po jednej stronie trumny a wnukowie czyli ja i reszta mojego rodzeństwa po drugiej i była widać pogarda w późniejszych rozmowach niechcąco usłyszanych i jak traktowali sie między soba tam byli równi i równiejszi. Ci co osiągneli coś tam materialnie żyli na twz. poziomie byli lepsi od tych co związali sie z alkoholikami i mojego ojca liczył sie pozór zeby ładnie wyglądało przy ludziach a tak naprawdę była między nimi rywalizacja , postawione mury , chłód i niechęć , które biły po oczach ale każdy uważał , że tego nie widzi, że tworzą kochającą isie i zgodną rodzinę.
Teraz kiedy oni sa na emeryturach , rentach to ojciec nawet nie wiedział, że syn siostry wziął ślub , urodził mu sie syn a szwagier po udarze ledwo przeżył i pewnie o wielu innych ważnych sprawach nie wie. Wszystko oparte jest na iluzji, kłamstwie , pozorach.


Piszę o ym bo nie miałąm pojęcia czym jest bliskośc, intymnośc dowiedziałam sie z książki Intymnośc kobiety , że to jest dzielenie sie soba , swoim światem z siostrą , mężęm , dzieckiem ale w granicach, inaczej wygląda taka bliskośc w relacji z siostrą, bratem, samą sobą a inaczej z rodzicami, z dziećmi . Każda z wymienoinych relacji jest inna i ta bliskość wygląda inaczej i jest potrzebna.



Dla mojego ojca zgodna i kochająca się rodzina to oznacza; nie mówienie o swoich problemach, nie dzielenie sie swoim światem, soba to słuchanie i pomaganie jemu, to dbanie o niezakłócanie jego spokoju i dbanie o jego dobre samopoczucie rezygnując z siebie na jego rzecz.

Dla mnie zgodna i kochająca sie rodzina to ludzie sobie bliscy, którzy nie boją sie mówić i tym co ich cieszy, raduje, jak sobie radzą , z czym sie borykają ale i o tym co trudne, co boli co rani , co niewygodne. To zainteresowanie sie też jego życiem ale po to żeby wysłuchać, coś doradzić jeśli tamta osoba zgadza sie się wysłuchac tego co mam do powiedzenia.



Chciałam napisać o jednej ważnej rzeczy ; Dla ojca i dla mnie jako dziecka podzielenie sę swoim światem oznaczało wcześniej czy później wykorzystanie tej wiedzy żeby mnie zranić, osmieszyć, dokuczyć mury były potrzebne do ochrony żeby nie bolało żeby się za nimi schować.


Teraz nie boję się dzielić z najbliższymi swoim światem bo mam jasno określone granice które mnie chronia przed zranieniem , wykorzystaniem , agresją . Wiem gdzie komńczę się ja a zaczyna drugi człowiek.

Maciejka - Pią 27 Wrz, 2013 06:06

Dotarło do mnie , ze te moje utarczki z wolnym są działaniem z pozycji dziecka podobne poczucie humoru miał mój ojciec i jego żarty nie były śmieszne przeciwnie były poniżające , wyśmiewające , zawstydzające . Ojciec uważał , ze jego ząrty są zabawne i śmieszne ale żart jest żartem gdy jest śmieszny a jeśli wywołuje w innych poczucie zawstydzenia, ma na celu ośmieszenie kogoś żeby poczuć sie lepiej , dowartościować sie kosztem kogoś innego to nie jest żartem jest forma agresji.

Nie rozumiem ale nie muszę tego rozumieć co jest takiego godnego uwagi w wyrażeniu; "" do jasnej , bitej cholery" myślę , ze to forma wyrażania frustracji lub niezadowolenia i oznacza, że taka osoba ma kłopot z wyrażaniem własnych uczuć co oznacza, ubogie zycie wewnętrzne . 8|

Jo-asia - Pią 27 Wrz, 2013 10:35

perełka napisał/a:
Ojciec uważał , ze jego ząrty są zabawne i śmieszne ale żart jest żartem gdy jest śmieszny a jeśli wywołuje w innych poczucie zawstydzenia, ma na celu ośmieszenie kogoś żeby poczuć sie lepiej , dowartościować sie kosztem kogoś innego to nie jest żartem jest forma agresji.

:mysli:
a jak to jest, że u mnie żart wolnego, nie wywołał takich uczuć?
bo miałyśmy innych ojców, inne doświadczenia?
a może, coś innego nas dotyka?

wiesz, ja to już wiem 8|
co mnie dotyka, mnie dotyczy
i mój ojciec nie ma z tym nic wspólnego, w przeszłości to powiedzenie miało takie samo znaczenie

Maciejka - Pią 27 Wrz, 2013 14:37

Mnie juz też nie dotyka i jest obojętny po prostu nie wiedziałam , że są tam schowane uczucia i tyle. Każdy ma swoje poczucie humoru a takie jest niesmaczne i tyle.
Maciejka - Śro 16 Paź, 2013 16:13

Ja tak chciałam napisać, że w prawie dorosły sposób traktuje się 16- stolatki. Kiedys pracowałam nad rolą matki i dostałam zadanie polegające nad ustaleniu roli matki " dorosłej nastolatki" córka miała chyba 16 lat , Jakie było moje ździwienie , że w tym wieku właściwie jest już po przysłowiowych ptakach i dziecko jest już wychowane i niewiele można już zmienić. Rola z opiekuńczej zmienia się na doradcę na tyle ile dziecko na to pozwoli.
endriu - Nie 27 Paź, 2013 08:23

perełka, wstydzisz się tego tematu, że chcesz go zamknąć?
olga - Nie 27 Paź, 2013 08:27

Endriu czy Ty musisz wszystko wiedzieć? Skoro Perełka prosi o zamknięcie tematu to ma jakiś powód i wcale nie musi nikogo o nim informować. Czy ja mam Ciebie co rusz strofować? :zmeczony:
zimna - Nie 27 Paź, 2013 08:32

olga napisał/a:
. Czy ja mam Ciebie co rusz strofować? :zmeczony:

Olga współuzależniłaś siem chyba :nono:

olga - Nie 27 Paź, 2013 08:36

zimna napisał/a:
Olga współuzależniłaś siem chyba


myślisz? :mysli: a mnie sie wydawało, że ja tylko posłanie niosę :smieje:
a tak napoważnie to wtykanie nosa przez Endriu jest troszke irytujące

Klara - Nie 27 Paź, 2013 09:51

Na wniosek Autorki, zamykam wątek.






Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group