To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Bajka o dziecku wojowniku

Scarlet O'Hara - Sob 16 Lut, 2013 09:14
Temat postu: Bajka o dziecku wojowniku
Nnatknęłam się na taki tekst.Miałam wątpliwości gdzie go wkleić czy do działu DDA czy do współ. Myślę,że większośc z nas ma dzieci i powinny to przeczytać takie mamy jak ja.

Bajka o dziecku - wojowniku

To nie będzie bajka wesoła. W dodatku nie dzieje się ani za górami, ani za lasami, ani dawno, dawno temu. Dzieje się często... Teraz, tak jak kilka lat temu, kilkanaście i kilkadziesiąt. Ta działa się tak mniej więcej trzydzieści, czterdzieści lat temu...
W pewnej rodzinie urodziło się dziecko. Malutkie, słodkie, bezbronne, jak to dziecko. Przyszło na świat wyposażone w liczne potrzeby: potrzebowało miłości, opieki, bezpieczeństwa, spokoju, radości. Potrzebowało także wiedzieć, co jest dobre, a co złe i co wolno robić, a czego w żadnym wypadku robić nie wolno i nie wypada. Niestety, w rodzinie, w której przyszło żyć naszemu dziecku, potrzeby te nie mogły zostać zaspokojone. W innych rodzinach to dorośli, którzy zostali rodzicami, czasami wspierani przez swoich rodziców, tłumaczą i oswajają świat - zaspokajają potrzeby dziecka. W rodzinie takiej, jak ta naszego dziecka, rodzice zajęci byli walką ze smokiem. Smok wymagał od rodziców zaangażowania wielu sił i energii, kradł także całej rodzinie czas i pieniądze. Rodzice zajęci walką ze smokiem, nie mogli zaspokajać potrzeb dziecka. Dziecko bardzo szybko nauczyło się, że jeśli chce wydrzeć rodzicom chociaż trochę uwagi dla siebie, musi zacząć uczestniczyć w walce. Malutkie, bezbronne dziecko na wojnie... To jasne, że szybko musiało przestać być malutkie i bezbronne. Kiedyś spróbowało obronić się przed smokiem przymilaniem i tuleniem się do walczących rodziców. Pomogło na chwilkę - dziecku dostało się trochę ciepła i rozbawionego zainteresowania mamy i taty. Oczywiście nie tyle, ile naprawdę dziecko potrzebowało, ale troszeczkę jest lepsze niż nic. Innym razem, kiedy smok atakował tatusia, dziecko z wrzaskiem wybiegło przed tatę i próbowało obronić go własną, wątlutką piersią. Smok tak się zdziwił, że przerwał na chwilę atak. Ale na dłuższą metę ten sposób nie sprawdzał się - dziecko zbyt mocno się bało, a tatuś zamiast docenić i pochwalić malucha, jeszcze na niego krzyczał, i nie wiadomo dlaczego, mówił, że cała ta wojna jest przez dziecko. To było zbyt bolesne - trzeba było zmienić strategię. Na przykład pomagać mamie na tyłach wroga. Kiedy tatuś walczył ze smokiem, można było opatrywać rany, sprzątać ślady walki i pomagać tatusiowi dochodzić do siebie po kolejnym starciu... To był dobry sposób na zdobycie zainteresowania rodziców, tyle, że wtedy trochę się myliło, kto jest dorosłym, a kto dzieckiem i kto w tej rodzinie właściwie kim powinien się opiekować.
Dziecko rosło w nieustającym zamęcie i poczuciu zagrożenia. Gubiło się w domysłach, kto właściwie jest w tej wojnie agresorem, a kto się broni. Czy winę za to wszystko ponosi smok? A może jednak tata? A może gdyby mama się odważyła powiedzieć - dość?, to w końcu smok poszedłby sobie razem z tatą i byłby spokój w rodzinie? Czasami dziecko myślało, że to ono winne jest całej tej wojnie... Wtedy natychmiast zrywało się do boju ze wzmożoną energią, zapominając zupełnie, że jest tylko dzieckiem. Czasami ból i cierpienie, poczucie winy i poczucie krzywdy stawały się tak straszliwe, tak niemożliwe, do zniesienia, że dziecko chowało się do czarodziejskiej kuli, która odgradzała je całkowicie od świata. Tam mogło nie czuć, nie słyszeć...
Los każdego dziecka jest taki sam - musi stać się w końcu dorosłym. Ale nasz maluch miał z tym prawdziwy kłopot. Bo jak rozpoznać, że się jest dorosłym, kiedy nigdy nie było się dzieckiem?! Może być dzieckiem już zawsze... Może te wszystkie niezaspokojone potrzeby dadzą się zaspokoić właśnie teraz? Dorosły ma wiele zadań do spełnienia - powinien założyć rodzinę, dać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, opiekę... Ale co to w ogóle jest: czy to jest to, co było w rodzinie, którą nasze dorosłe już dziecko zna, czy to jest to, co opisują w książkach i pokazują w filmach? A może w ogóle nie ma na świecie miłości i porządku... Spróbować - to straszne ryzyko. Już raz nasze dziecko się przecież tak dotkliwie zawiodło - potrzebowało tyle rzeczy od najbliższych mu osób, a tata i mama dali mu strach, niepewność, krzywdę i winę. Co zrobić z takim posagiem?
Można na przykład znaleźć własnego smoka - wypisz wymaluj takiego, jak ten, z którym walczył tata. Przecież walka to, jest to, co nasze dorosłe dziecko potrafi najlepiej. Zna różne strategie i sposoby na przetrwanie. Można też związać swój los z kimś, kto walczy ze smokiem tak, jak kiedyś zrobiła to mama i tak jak mama dbać o tego kogoś, kto utrudził się w walce. Można też pragnąć i bać się jednocześnie - dążyć do bliskich związków z innymi ludźmi, ale kiedy te związki stają się rzeczywiście bliskie, uciekać. Jak najdalej. Na wszelki wypadek, bo rozstanie mniej boli, niż krzywda wyrządzona przez kogoś, komu się zaufało. Można też w związku z tym nikomu nie ufać, nawet sobie. Można też drobiazgowo zaplanować całe swoje życie, dzień po dniu, godzina po godzinie - żeby nic niespodziewanego nie zaskoczyło. Bo wszystko, co niespodziewane, jest niebezpieczne - więc lepiej niczego nie zmieniać, nawet, jeśli jest źródłem cierpienia. Można też nie planować niczego - absolutnie niczego, bo przecież na świecie niczego nie da się przewidzieć, świat jest okrutny, głupi i pełen tajemnic. Dlatego trzeba być czujnym. Zawsze w pogotowiu.
Można też, mimo, że wcale się tego nie chce, ranić wszystkich dokoła. Najbardziej tych, których się kocha. I ciągle żyć w poczuciu winy. Poczucie winy jest mniej bolesne niż poczucie krzywdy. Z resztą co to jest krzywda - nasze dorosłe dziecko w zasadzie nie zna takiego uczucia. W ogóle uczucia, to nie jest jego mocna strona. One są przecież też niebezpieczne... Wiesz już na pewno, że ta bajka opowiada o Dorosłym Dziecku Alkoholika. Tym, na które mówią DDA. Z pewnością domyśliłeś się, że smok to alkoholizm. Możliwe też, że w dziecku, w jakichś fragmentach opowieści o nim, a może w całej bajce, odnalazłeś siebie...



źródło:http://www.stowarzyszenie.edu.pl/pl/projekty-2010/program-partnerstwa-transgranicznego-kompetentna-pomoc-wspouzalenionym/bajka-o-dziecku-wojowniku

esaneta - Sob 16 Lut, 2013 10:46

oj Scarlett.......to bajka o moim synu :(
Scarlet O'Hara - Sob 16 Lut, 2013 13:22

esaneta napisał/a:
oj Scarlett.......to bajka o moim synu :(


Nie tylko o Twoim........ :beczy:

esaneta - Sob 16 Lut, 2013 13:38

w jakim Twój jest wieku?
Jak radzi sobie z całą sytuacją?

Scarlet O'Hara - Sob 16 Lut, 2013 13:55

Ma 17 lat.Przez 13 lat jego życia byłam ślepa.
Jak sobie pomyślę jaką byłam matką to jestem na siebie zła.
Jak sobie radzi? Jak był młodszy to był zadowolony gdy ojciec był podpity bo wtedy miał fajnego tatę.Tylko moja postawa była okropna.
Teraz kiedy moja uwaga nie jest skupiona na mm , mam poprawne z nim stosunki.
Myślę ,że czuje się bezpieczniej.Wie,że chodzę na terapię choć sam nie da się namówić.
Wie,że ojciec od czasu do czasu pije ale ja nie pozwalam wtedy mężowi przebywać w domu by mój syn nie czuł strachu ,że coś może się wydarzyć gdyż w tym okresie mojej nie wiedzy byliśmy oboje nieprzewidywalni.

W tym wszystkim przestałam obwiniać mojego męża za całe zło wyrządzone nam bo to ja powinnam była już dawno stanąć na wysokości zadania i uchronić swoje dziecko przed skutkami picia nie zrobiłam tego.Teraz staram się to naprawić.
Nasze relacje się poprawiły. Przede wszystkim rozmawiam z nim.Jestem dobrej myśli.

ps.To mój syn w wieku 13 lat otworzył mi oczy.

A Twoje dziecko jaki ma do tego wszystkiego stosunek?

Duszek - Sob 16 Lut, 2013 15:47

Scarlet po przeczytaniu tej bajki nasuwa mi się taka myśl...a mianowicie...czy można naprawić to co zostało zepsute w kontaktach z naszym dzieckiem....Nieświadomie wyrządzamy innym krzywdę... :beczy:
Moje dziecko też otworzyło mi oczy...tylko, że ono nie chciało już żyć... :(

Scarlet O'Hara - Sob 16 Lut, 2013 18:25

Duszek napisał/a:
Scarlet po przeczytaniu tej bajki

szkoda,że nie jest to bajka.................. cf2423f

Duszek napisał/a:
nasuwa mi się taka myśl...a mianowicie...czy można naprawić to co zostało zepsute w kontaktach z naszym dzieckiem....Nieświadomie wyrządzamy innym krzywdę... :beczy:
Moje dziecko też otworzyło mi oczy...tylko, że ono nie chciało już żyć... :(


Często się nad tym zastanawiam i myślę,że naprawić może nie ale na pewno gdy pomożemy im zrozumieć specyfikę tej choroby,okażemy im zainteresowanie którego przecież nie miały , zaczniemy rozmawiać ,myślę ,że mają szansę sobie poradzić.
Dobrze by uświadomić im,że nie są jedyni z takimi problemami(jakaś grupa dla dzieci ,mój na razie nie chce) bo przecież kiedy ja mysląłam sobie ,że to tylko ja tak mam a inni są szczęsliwi byłam okropnie nieszczęsliwa i tym samym bardziej to ukrywałam.
Jest mi wstyd bo niby kocham nad życie własne dziecko ,oddałabym wszystko by tylko był szczęsliwy a z tego wszystkiego wychodzi na to,ze ja pilnowałam zupełnie obcego mi faceta krzywdząc tym samym kawałek swojego nieba.Bo niebem,słońcem powietrzem,sercem (tak z małym na wzajem sobie wyliczamy :) ) dla mnie są moje dzieci.
Męża można zmienić :P ale dziecko..............

No nic nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i robić sobie wyrzuty to się już stało,na to już wpływu nie mamy.Możemy teraz tylko zatrzymać tą falę.Możemy powiedzieć STOP!
Tak już nie będzie.
I zrobić wszystko by nic już nic nie było ważniejsze od dzieci.

Widzisz my i tak jesteśmy już o krok do przodu bo zdałyśmy sobie z tego sprawę.
Będzie dobrze :buzki:

pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 19:34

Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom, mało tego, swoje frustracje dotyczące picia taty odreagowywała na mnie, byłam tzn chłopcem do bicia, dosłownie i w przenośni. Efekty tego są tragiczne, min związanie się z alkoholikiem, problemy z samooceną, prawdopodobnie większy żal mam do mamy, niż do taty, który pił i pije nadal.

Ja postanowiłam sobie, że w moim domu i z moim dzieckiem tak nie będzie! Zero alkoholu w domu, nie ma popijania. Nie chcę, żeby moje życie kręciło się wokół alkoholu, nie chcę patrzeć w smutne oczy córki. I od kiedy sobie to powiedziałam jasno i stanowczo to tak jest. Czyli można. Ale w tym mi pomogły dziewczyny z Al-Anon i trochę terapia. Proszę SW o siły, żeby w tym wytrwać.

pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 19:39

Scarlet O'Hara napisał/a:


No nic nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i robić sobie wyrzuty to się już stało,na to już wpływu nie mamy.


Niby tak, tzn na pewno tak :) ale jedna sama świadomość tego, że np pozwalało się przekimać pijanemu tatusiowi na kanapie i rano iść do roboty, bo się nie awanturował przecież to BYŁ BŁĄD i dawanie komfortu picia. Po prostu ta wiedza, że to pomoc w piciu i skazywanie dziecka na patologiczne życie. Rzeczywiście na to wpływu już nie mam, moja świadomość wtedy była inna niż teraz, ważne, żeby nie popełniać tych samych błędów.


Scarlet O'Hara napisał/a:
Możemy teraz tylko zatrzymać tą falę.Możemy powiedzieć STOP!
Tak już nie będzie.
I zrobić wszystko by nic już nic nie było ważniejsze od dzieci.


:okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok:

O właśnie to chciałam napisać, Scarlet!

staaw - Sob 16 Lut, 2013 19:43

pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 20:10

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

Teraz też nie robi nic :(
Wręcz kupuje mu alkohol. I narzeka, narzeka, narzeka. Mogłaby to robić zawodowo.

Ale ja nie chcę ratować ani jej ani mojego taty. Oni mi nie pomogli w swoim czasie, a ja muszę ratować siebie i MOJE DZIECKO. Powiedziałam tylko, że jest możliwość leczenia, a ona no coś ty! już jest za późno, on jest za stary. Więcej gadać nie będę.

staaw - Sob 16 Lut, 2013 20:12

pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

Teraz też nie robi nic :(
Wręcz kupuje mu alkohol. I narzeka, narzeka, narzeka. Mogłaby to robić zawodowo.

Nie zmienisz tego...
Dla niej to Ty jesteś szalona że chłopa dręczysz...

pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 20:15

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

Teraz też nie robi nic :(
Wręcz kupuje mu alkohol. I narzeka, narzeka, narzeka. Mogłaby to robić zawodowo.

Nie zmienisz tego...
Dla niej to Ty jesteś szalona że chłopa dręczysz...

Tak, to ja jestem ta zła, bo wódy nie postawiłam na imprezie, a przecież wszystkim by się po wódzie lepiej zrobiło. Zmyli się po 2,5 godz, jedyny plus...

Scarlet O'Hara - Sob 16 Lut, 2013 22:56

pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom,


Moja też nic nie zrobiła.Oprócz czarnowidztwa ,które uprawia do dziś i narzekania nie zrobiła NIC,
Czy ja mam żal?Byłam kiedyś na nią zła ale teraz.......NIE.
Za to do ojca czułam bardzo długo złość (dopiero nie dawno odpuściłam) chyba po tym jak dotarło do mnie co to jest za choroba.

Uważam ,że wychowała mnie najlepiej jak umiała a cała reszta była nie zamierzona,nie świadoma.Wiem też z jakiego domu pochodzi i jak miała więc tym bardziej byłabym nie sprawiedliwa.
Kiedyś były inne czasy,nie było internetu,nie mówiło się o tym a później......myślę,że już się tak w tym zasiedziała ,że jest jej wszystko jedno.
Chcę ją "zatargać " do ośrodka(przymierzam się do rozmowy) z nadzieją ,że się zgodzi i odzyska siebie .
Z czystym sumieniem jako DDA powiem uczciwie ,że nie mam o nic żalu .

To w jakim położeniu jestem dzisiaj owszem wpływ ma dzieciństwo ale life is brutal i trzeba sobie radzić .

Jeśli chodzi o mnie to w stosunku do mojego dziecka dopadają mnie wyrzuty bo wszyscy mogą popełniać błędy tylko nie JA.

pietruszka - Nie 17 Lut, 2013 11:29

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chcę ją "zatargać " do ośrodka(przymierzam się do rozmowy) z nadzieją ,że się zgodzi i odzyska siebie .

nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł... Obawiam się, ze może Ciebie to kosztować sporo niezdrowych emocji... a i tak niewiele wskórasz... ba... pogorszysz sytuację... Poczucie winy matki, że coś zrobiła nie tak często nie pozwala skonfrontować się z prawdą bez złości...

Scarlet O'Hara - Nie 17 Lut, 2013 11:53

pietruszka napisał/a:

nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł... Obawiam się, ze może Ciebie to kosztować sporo niezdrowych emocji... a i tak niewiele wskórasz... ba... pogorszysz sytuację... Poczucie winy matki, że coś zrobiła nie tak często nie pozwala skonfrontować się z prawdą bez złości...



Tak uważasz?
Ja sobie tak to wyobrażam : powiem jej ,że ja chodzę (bo nie wie) ,opowiem jej na czym to polega.Co może zyskać,jak mi to pomaga.
Nic na siłę.to "zatargać" może dziwnie zabrzmiało ale nie miałam na myśli przymusu.
Myślałam o tym,żeby z nią pierwszy raz pojechać by dodać jej otuchy bo to dzikus :krzyk:
myślisz ,że mogę jej tym zaszkodzić?
Wydaje mi się,że jeżeli tak nie zrobię to ona nigdy tam nie pójdzie.

pietruszka - Nie 17 Lut, 2013 12:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
myślisz ,że mogę jej tym zaszkodzić?

myślę, że sobie możesz zaszkodzić... :(
Scarlet O'Hara napisał/a:
Wydaje mi się,że jeżeli tak nie zrobię to ona nigdy tam nie pójdzie.

a jesteś pewna, że ona chce tej pomocy? bo wiesz w tym jest cały ambaras...
tym bardziej, że może to odebrać tak: "wiesz mamo, spieprzyłaś mi dzieciństwo, chcę, żebyś poszła teraz na terapię... odpokutować"...

Nie mówię, że tak będzie... ale... czy jesteś na taką ewentualność przygotowana?

pannamigotka - Nie 17 Lut, 2013 12:29

Scarlet, zgadzam się z Pietruszką. Zaszkodzisz sobie i swojemu zdrowieniu. Lepiej byłoby, gdybyś zajęła się w 100% sobą i dziećmi, swoimi i ich problemami. Rodzice są dorośli i zapewniam Cię, że wiedzą czym jest alkoholizm, że to się leczy- leczyło się i kiedyś, będą chcieli to skorzystają z pomocy, wystarczy powiedzieć raz i krótko- tam a a tam jest pomoc taka i taka- koniec. Inaczej ty Ty będziesz ta zła, niedobra, mściwa i tak dalej, wszystko się odbije na Tobie. Takie ratowanie swojego alkoholika, rodziców, rodzeństwo, znajomych jest wpisane we współuzależnienie, a wychodzenie z niego to właśnie zajmowanie się sobą. Innym możesz powiedzieć, ale to raczej nic nie daje, więc nie warto tracić na to energii i emocji. Rodziców nie uratujesz, tak ja oni nie uratowali Ciebie.
ewa29 - Nie 17 Lut, 2013 13:09

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chcę ją "zatargać " do ośrodka(przymierzam się do rozmowy) z nadzieją ,że się zgodzi i odzyska siebie .

A Ja powiem inaczej niż inni pisali na ten temat.Uważam i tak samo uważa terapeutka do której chodzę na grupę terapeutyczną, że to jest dobry pomysł, abyś porozmawiała z mamą, bo ona nawet nie wie, że taka możliwość jest, aby sobie pomóc. Jeżeli podejdziesz do tej rozmowy z cierpliwością i z opanowaniem, bo wiadomo nerwami i złością to tylko pogorszy się sytuacja, to myślę że może odniesie pozytywny skutek prędzej czy później.

Scarlet O'Hara - Nie 17 Lut, 2013 14:18

pietruszka napisał/a:

a jesteś pewna, że ona chce tej pomocy? bo wiesz w tym jest cały ambaras...
tym bardziej, że może to odebrać tak: "wiesz mamo, spieprzyłaś mi dzieciństwo, chcę, żebyś poszła teraz na terapię... odpokutować"...

Nie mówię, że tak będzie... ale... czy jesteś na taką ewentualność przygotowana?


Moja mama sama nie wie czego chce tak naprawdę.
Narzeka,że nigdy w totka nie wygrała choć nigdy kuponu nie kupiła.Uważa ,że ma w życiu przechlapane ,że i tak by nic nie wygrała więc po co..... coś w tym stylu.
Często przed czymś broni się rękami i nogami a gdy się ją przymusi to beczy ,że to się skończyło.
Ona ma tak niską samoocene ,że sama niczego nie zrobi.

Nie wiem jak ona to odbierze? Na pewno będę rozmawiała z nią w takiej formie,że to jej pomoże.
Nie przypuszczam by to tak odebrała ,że mi coś tam spieprzyła bo przenigdy o nic ich nie obwiniałam.Nawet o to,że mam to co mam teraz.

Prawda jest taka,ze to ja jestem za to odpowiedzialna bo mam to co chciałam,mam bo sobie pozwoliłam.Męża mi nie wybierali ,widziały gały co brały.

Wskażę jej drogę a co ona dla siebie z tego weźmie jej sprawa.
Tak naprawdę robię to tylko i wyłącznie dla siebie dla swojego sumienia.
Nie chcę kiedyś kiedy już jej zabraknie płakać ,że nie pomogłam jej ,że do końca życia była nieszczęśliwym człowiekiem.

Jeżeli bycie nieszczęśliwą to jej sposób na życie niech mi to powie odpuszczę.

Scarlet O'Hara - Nie 17 Lut, 2013 14:28

pannamigotka napisał/a:
Rodzice są dorośli i zapewniam Cię, że wiedzą czym jest alkoholizm, że to się leczy- leczyło się i kiedyś, będą chcieli to skorzystają z pomocy, wystarczy powiedzieć raz i krótko- tam a a tam jest pomoc taka i taka- koniec. Inaczej ty Ty będziesz ta zła, niedobra, mściwa i tak dalej, wszystko się odbije na Tobie. Takie ratowanie swojego alkoholika, rodziców, rodzeństwo, znajomych jest wpisane we współuzależnienie, a wychodzenie z niego to właśnie zajmowanie się sobą. Innym możesz powiedzieć, ale to raczej nic nie daje, więc nie warto tracić na to energii i emocji. Rodziców nie uratujesz, tak ja oni nie uratowali Ciebie.



Migotko jeśli tego nie zrobię to nie wybaczę sobie chociaż tego ,że nie spróbowałam.
Nie włożę w to zbyt wiele energii a z drugiej strony mam jej sporo więc nie szkodzi gdy wytracę ją troszke na rozmowę z matką.

Moi rodzice nie są mściwi i nie będą pomstować na mnie :)
Tylko ta moja bezradna mamuśka .............. ja się z nią zbyt często nie kontaktuję bo jak słyszę prawie zawsze załamany głos to mi się gotuje a jak stara się być wesoła czuję jak jest to udawane.

JA CHCĘ TO ZROBIĆ DLA SIEBIE MOŻE moja mama wreszcie będzie wesołym człowiekiem a nie cf2423f smutasem .

Jeśli stwierdzi ,że to nie dla niej bo ona jest najmądrzejsza wyluzuję i nie będę miała do niej żalu jednak jeśli wtedy usłyszę zrzędzenie ................ będzie to jej ostatni raz. :tak:

Scarlet O'Hara - Nie 17 Lut, 2013 14:29

ewa29 napisał/a:

A Ja powiem inaczej niż inni pisali na ten temat.Uważam i tak samo uważa terapeutka do której chodzę na grupę terapeutyczną, że to jest dobry pomysł, abyś porozmawiała z mamą, bo ona nawet nie wie, że taka możliwość jest, aby sobie pomóc. Jeżeli podejdziesz do tej rozmowy z cierpliwością i z opanowaniem, bo wiadomo nerwami i złością to tylko pogorszy się sytuacja, to myślę że może odniesie pozytywny skutek prędzej czy później.


I tak to czuję.

pannamigotka - Nie 17 Lut, 2013 15:21

Scarlet O'Hara napisał/a:


JA CHCĘ TO ZROBIĆ DLA SIEBIE MOŻE moja mama wreszcie będzie wesołym człowiekiem a nie cf2423f smutasem .


Jak dla mnie to jest istota współuzależnienia. Najpierw swoje sprawy, a dopiero potem mama, sąsiadka, partner.
Niby niewiele energii, ale już myślisz, jakie będą efekty terapii, że mamę zawieziesz itd.
Pomoc- tak, ale ktoś sam o nią prosi, dokładnie tak samo jak z alkoholikiem. Tylko wtedy ma to sens.

pannamigotka - Nie 17 Lut, 2013 15:25

Scarlet O'Hara napisał/a:



Migotko jeśli tego nie zrobię to nie wybaczę sobie chociaż tego ,że nie spróbowałam.

To poczucie winy za samopoczucie dorosłych rodziców, obwinianie się, też nie jest dobre dla osoby współuzależnionej, a terapia polega min na wyzbywaniu się tego ciężaru odpowiedzialności za to, na co wpływu nie mamy. Porozmawiaj o tym ze swoją terapeutką, może to kolejna rzecz do przepracowania?

Scarlet O'Hara napisał/a:
będzie to jej ostatni raz. :tak:


No i dobrze, można przecież poinformować; tu uzyskasz pomoc i dać numer tel, ona z tym zrobi co zechce, a Ty nie będziesz
1. zaangażowana w sprawę i jej leczenie
2. wrogiem nr 1

Powodzenia.

pietruszka - Nie 17 Lut, 2013 15:37

Osobiście jestem zwolenniczką wersji "DAJ PRZYKŁAD nie wykład"
Więcej można zdziałać swoim przykładem, swoi życiem, swoją szczęśliwą buzią, niż podsuwaniem pomocy...

ja Ciebie rozumiem Scarlet... tylko też martwię się, żebyś nie poniosła zbyt dużych emocjonalnych kosztów tej pomocy... Dobrze pamiętam, że gdzieś pisałaś, że masz poczucie winy wonbec swoich dzieci?
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie przypuszczam by to tak odebrała ,że mi coś tam spieprzyła bo przenigdy o nic ich nie obwiniałam.Nawet o to,że mam to co mam teraz.

bardziej myślę o tym, że dużo rodziców (szczególnie ci współuzależnieni) nosi w sobie poczucie winy i pewnego rodzaju nadodpowiedzilność wobec swych nawet dorosłych dzieci... mój ojciec na przykład wciąż siebie obwinia za to, ze ja jego czterdziestoletnia córka nie chodzę do kościoła i żyję w nieformalnym związku... i wciąż próbuje coś zdziałać w tym względzie... i z tego co ostatnio się wygadał... spowiada się z tego... :szok: a matka ma poczucie winy, że źle mnie i brata wychowała, bo to, bo tamto... Przecież my już stare byki są...

Akurat w moim przypadku propozycja terapii spotkała by się najprawdopodobniej z oburzeniem typu "No co, ty nienormalną ze mnie robisz?" :bezradny:

Scarlet O'Hara - Wto 19 Lut, 2013 23:32

pietruszka napisał/a:

ja Ciebie rozumiem Scarlet... tylko też martwię się, żebyś nie poniosła zbyt dużych emocjonalnych kosztów tej pomocy


Wydaje mi się,że dam radę.Ja już naprawdę nie biorę na siebie cudzych problemów.
Chcę pokazać gdzie co i jak,co weźmie z tego dla siebie jej sprawa.Nie zamierzam prowadzać jej tam za rączkę i pilnować jej terminów.
Nie wiążę z tym jakiś wielkich nadziei .Przypuszczam ,że nie będzie chodziła ale ja pozbędę się wtedy tego poczucia winy,które czasem mnie dopada ,ze jeszcze do tej pory nic nie robiłam.
Niby dorosła jest ale moja mamuśka .......(nie chce mi się teraz o niej pisać ale zapewniam ,że zrozumielibyście czemu to ja chcę ją tam zawieźć)
Robię to tak naprawdę tylko dla siebie.
Tak to czuję.Jeśli przypłacę to jakimś rozstrojem jednak....hm to trudno czasem trzeba się sparzyć by zapamiętać na przyszłość. :buzki:

Scarlet O'Hara - Śro 20 Lut, 2013 11:03

Dziś jadę z mamą ale nie tylko z mamą......................jedzie też mój ojciec. :szok:

Na tym moja rola się kończy.Resztę pozostawiam im.

Scarlet O'Hara - Śro 20 Lut, 2013 11:24

Tatko nie życzy sobie ,żeby mama jechała.....ok ich sprawa .
Linka - Śro 20 Lut, 2013 11:28

Scarlet O'Hara napisał/a:
Tatko nie życzy sobie ,żeby mama jechała.....ok ich sprawa .

rozumiem, że Cię to boli, ale to oni będą ponosić konsekwencje
nie uratujesz kogoś, kto tego nie chce

Scarlet O'Hara - Śro 20 Lut, 2013 12:01

Linko mnie to nie boli.Ja stwierdziłam fakt.Nie wiążę z tym żadnych nadziei.Może oni tak lubią...... ?
Chciałam tylko żeby wiedzieli gdzie to jest i ,że jest to nie odpłatne i w razie czego już będą wiedzieli co i gdzie.
To ich życie a matka i tak tam pójdzie (tego jestem akurat pewna) .

Na tym moja rola się kończy.Na nic nie liczę.Spełniłam swój obowiązek.Wskazałam drogę.
Zadanie wykonane reszta nie jest zależna ode mnie .


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group