To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Zasady twardej miłości

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 12:35
Temat postu: Zasady twardej miłości
Hej,

czy ktoś z Was ma gdzieś spisane zasady "twardej miłości" jakimi należy się kierować w relacji z osobą uzależnioną?

Ja przykładowo z jednej strony chcę się zabezpieczyć biorąc rozdzielność majątkową, na co moja żona o dziwo się zgadza, ale z drugiej strony mam... wyrzuty sumienia, że rozwalam rodzinę (która i tak jest dostatecznie rozwalona i bez mojego udziału, a tak realnie to ja o siebie DBAM, bo jak o siebie zadbam, to zadbam i o moje dzieci)...

Trudno mi, ale wiem, że postępując inaczej, wystawiam się na możliwość "strzału".

esaneta - Sob 16 Lut, 2013 12:40

michal22 napisał/a:
czy ktoś z Was ma gdzieś spisane zasady "twardej miłości" jakimi należy się kierować w relacji z osobą uzależnioną?

nie znam tych zasad jako tako spisanych. Generalnie chodzi o to, by pozwolic osobie uzaleznionej ponosić konsekwencje jej decyzji/działań.


EDIT: no i oczywiscie konsekwencja w postępowaniu.

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 12:45

esaneta napisał/a:
michal22 napisał/a:
czy ktoś z Was ma gdzieś spisane zasady "twardej miłości" jakimi należy się kierować w relacji z osobą uzależnioną?

nie znam tych zasad jako tako spisanych. Generalnie chodzi o to, by pozwolic osobie uzaleznionej ponosić konsekwencje jej decyzji/działań.


EDIT: no i oczywiscie konsekwencja w postępowaniu.


Generalnie to ja to znam. Chodzi mi o mniej generalnie: konkrety, szczegóły, przykłady, własne historie (UDANE zaznaczam, UDANE)

esaneta - Sob 16 Lut, 2013 12:48

michal22 napisał/a:
(UDANE zaznaczam, UDANE)

proszę bardzo, autentyk by Esaneta


Kiedy mąż znęcał sie nade mną psychicznie, złozyłam na policji doniesienie o popełnieniu przestepstwa. Dzisiaj facet ma 2 wyroki za znęcanie sie psychiczne nade mną.

Kiedyś straszyłam zazwyczaj, że zadzwonie po policję etc., ale kiedy nauczyłam się stosowac twarda miłość, to przestałam grozić, a zaczęłam działać.
Skoro on dopuścił się przestepstwa (znęcanie), to sprawiłam, ze poniósł tego konsekwencje.

Małgoś - Sob 16 Lut, 2013 13:23

michal22 napisał/a:
konkrety, szczegóły, przykłady, własne historie (UDANE zaznaczam, UDANE)

Po co Ci aż tak dokładne przykłady?
Nie porównuj się z nikim, bo Ty jesteś inną osobą, innym przykładem więc wynik może wyjść inny. Są ludzie którzy pomimo zastosowania twardej miłości nie mądrzeją czyli nie przejmują odpowiedzialności za swoje życie. Bo to jest główna, uniwersalna zasada:przejęcie odpowiedzialności za siebie, a w przypadku współ pozwolenie na to to partnerowi. Więc jeśli ktoś SAM podejmuje jakąkolwiek decyzje musi SAM ponieść jej konsekwencje.
michal22 napisał/a:
z jednej strony chcę się zabezpieczyć biorąc rozdzielność majątkową, na co moja żona o dziwo się zgadza, ale z drugiej strony mam... wyrzuty sumienia, że rozwalam rodzinę

Wyjaśnij mi w jakim sensie rozdzielność rozwala rodzinę?

Scarlet O'Hara - Sob 16 Lut, 2013 13:24

Alkoholizm jest chorobą, w której chory musi sięgnąć swojego dna — bez tego nie będzie miał motywacji do leczenia. Im dłużej „pomagamy” alkoholikowi żyć w świecie iluzji, tym gorzej dla niego. Bardzo często zdarza się, że nie tylko osoby najbliższe, ale również znajomi, koledzy z pracy, przyjaciele, szefowie dają się wciągnąć w manipulację osoby uzależnionej. Kupują jej alkohol, pożyczają pieniądze, minimalizują skutki picia, wykonują za alkoholika jego pracę, usprawiedliwiają spóźnienia itd. To daje alkoholikowi pełny komfort picia.

Co zatem robić?

Trzeba przyjąć wobec osoby uzależnionej postawę twardej miłości i szacunku.

Jak to zrobić?

1. Nie ulegać manipulacjom.
2. Nie wierzyć w zapewnienia o zaprzestaniu picia „od jutra”, jeśli alkoholik nie podejmuje leczenia.
3. Stanowczo odmawiać wykonywania za niego obowiązków.
4. Wyraźnie nazywać rzeczy po imieniu.
5. Nie prawić kazań, nie użalać się.
6. Mówić o swoich uczuciach, na przykład „Niepokoi mnie, że pijesz coraz więcej alkoholu, obawiam się, że tracisz nad tym panowanie, czy mogę Ci jakoś pomóc?”.
7. Pozwolić alkoholikowi ponosić konsekwencje picia, na przykład nie podnosić go z ulicy, ale wezwać policję, aby odwiozła osobę pijaną do izby wytrzeźwień. Być może ta noc w izbie wytrzeźwień będzie dla niego dnem i dzięki temu zechce się leczyć.
8. W przypadku szefów firm — zwolnić dyscyplinarnie z pracy pracownika, który znajduje się na stanowisku pracy pod wpływem alkoholu. Utrata pracy bardzo często skłania osobę uzależnioną do leczenia.
9. W przypadku agresji, przemocy natychmiast wezwać policję.
10. Nie pożyczać pieniędzy.
11. Okazać wsparcie, gdy alkoholik podejmuje terapię.
12. Poszukać pomocy terapeutycznej lub grupy wsparcia dla osób współuzależnionych.

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 14:19

Pytam, bo pytam. Jestem w związku w którym mam stałe poczucie zagrożenia. Boję się cały czas, co zrobi moja żona, czy nie zniszczy mi czegoś, czy nie zaszkodzi mi w jakiś sposób od strony prawnej; mimo, że konsultowałem się z prawnikiem kilka razy, lęk nie mija. Macie jakeiś koncepcje na mnie, od strony psychologicznej może bardziej? Jestem uzależniony od alkoholu.
Klara - Sob 16 Lut, 2013 14:31

michal22 napisał/a:
Jestem uzależniony od alkoholu.

Twarda miłość: http://koalkoholizm.pl/twarda-milosc

pterodaktyll - Sob 16 Lut, 2013 14:31

michal22 napisał/a:
Jestem w związku w którym mam stałe poczucie zagrożenia.

Pytanie podstawowe. Dlaczego się nie wyprowadzisz?

Małgoś - Sob 16 Lut, 2013 14:33

michal22 napisał/a:
Macie jakeiś koncepcje na mnie, od strony psychologicznej może bardziej? Jestem uzależniony od alkoholu.

Twoje trzeźwienie jest najważniejsze, to priorytet!
Więc jeśli czujesz się zagrożony rób wszystko by to zmienić. Masz prawo czuć się dobrze i bezpiecznie.
Jeśli jesteś uczciwy to rodzina nie ucierpi na rozdzielczości a wręcz przeciwnie.
A na marginesie wcale mnie nie dziwi Wasz układ. Bycie 2 w 1 (alko i współ) jest bardzo częste (DDA/DDD się kłania).

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 14:51

pterodaktyll napisał/a:
michal22 napisał/a:
Jestem w związku w którym mam stałe poczucie zagrożenia.

Pytanie podstawowe. Dlaczego się nie wyprowadzisz?

Bo nie mam zamiaru mieć zasądzonej wyłącznej winy rozpadu małżeństwa.

pterodaktyll - Sob 16 Lut, 2013 15:01

michal22 napisał/a:
Bo nie mam zamiaru mieć zasądzonej wyłącznej winy rozpadu małżeństwa.

Nie mnie to osadzać ale mam wrażenie, że to w niczym nie zmieni Twojej sytuacji prawnej, co najwyżej możesz w końcu nerwowo tego nie wytrzymać, zresztą byłem w podobnej sytuacji i dla sądu nie miało żadnego znaczenia czy któreś z nas się wcześniej wyprowadzało czy nie, tak że nie jest to żaden argument

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 15:11

pterodaktyll napisał/a:
michal22 napisał/a:
Bo nie mam zamiaru mieć zasądzonej wyłącznej winy rozpadu małżeństwa.

Nie mnie to osadzać ale mam wrażenie, że to w niczym nie zmieni Twojej sytuacji prawnej, co najwyżej możesz w końcu nerwowo tego nie wytrzymać, zresztą byłem w podobnej sytuacji i dla sądu nie miało żadnego znaczenia czy któreś z nas się wcześniej wyprowadzało czy nie, tak że nie jest to żaden argument

Ja czytałem, że jest. Poza tym, a czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)

pterodaktyll - Sob 16 Lut, 2013 15:13

michal22 napisał/a:
czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)

Chociaż by właśnie z tego powodu a przede wszystkim przestać za nie wtedy płacić.

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 15:18

pterodaktyll napisał/a:
michal22 napisał/a:
czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)

Chociaż by właśnie z tego powodu a przede wszystkim przestać za nie wtedy płacić.

Genialny pomysł, zarówno spółdzielnię mieszkaniową której członkiem jestem, jak również bank, w którym mam hipoteczny, jak również zakład energetyczny który ze mną ma podpisaną umowę -- ich wszystkich będzie to obchodziło, ze się wyprowadziłem, uważasz? Ja sądzę, że nie. I sądzę też, że raczej dopieprzę sobie długi + odsetki ustawowe.

Nie wyprowadzam się.

Rozdzielność, potem konsultacja u prawnika, potem podział majątku.

Boję się rozdzielności, wiecie, dlaczego? Bo mam w głowie myśl, ze w ten sposób ZNISZCZĘ MOJĄ MIŁOŚĆ. Owszem, jeżeli żona wykorzystuje mnie finansowo, to zniszczę, ale fikcję, w której się znalazłem przez to, że piłem.

Jest mi trudno jak jasna cholerea, bo właśnie takie nieprawidłowe przekonania ORAZ chęć ratowania związku kasą, krwawicą i moim własnym podkładaniem się -- to są moje kamienie u szyi.

Owszem, w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie? Czy na to sobie "zasłużyłem"?

I pytanie dnia, ile jeszcze na to mam pozwalać?

Będę miał poczucie winy podpisując te papiery, ale zrobię to. Będę miał lęk, że podpisuję na siebie wyrok, że to KONIEC mojego związku, gdy powiem żonie "dziękuję, nie chcę z tobą mieć wspólnoty finansowej, bo ja zarabiam mnóstwo, a ty nic".

Bez bluzgów i wyśmiewania mnie, proszę, ja na prawdę mam taki tok rozumowania na ten moment. A intuicja podpowiada mi, że to nie miłość i że w miłości nie o to chodzi, żebym ja NON STOP PŁACIŁ.

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 15:20

Innymi słowy, jestem dojony ale dlatego, że SAM sie w tej pozycji ustawiłem i dlatego, że sam mam takie a nie inne poglądy.

Czas się postawić, czas z tym skończyć.

Dzięki Wam wszystkim za dobre słowa, wsparcie i przeczytanie.

pterodaktyll - Sob 16 Lut, 2013 15:25

Może to zabrzmi dość cynicznie ale ja przechodziłem przez podobne do Twoich układy z żoną i robiłem z siebie takiego konkursowego idiotę do momentu kiedy postanowiłem wreszcie zakończyć to wszystko, do czego, jak czytam to co piszesz, Ty najwyraźniej jeszcze nie dojrzałeś. Dlatego każda rada typu, zakończ to raz na zawsze i nieodwołalnie, wywołuje w Tobie bunt. Ty po prostu jeszcze sam nie wiesz czego chcesz.
Klara - Sob 16 Lut, 2013 15:26

michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie?

Możesz opisać to, CO wycierpiałeś w przeszłości?

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 15:28

pterodaktyll napisał/a:
Może to zabrzmi dość cynicznie ale ja przechodziłem przez podobne do Twoich układy z żoną i robiłem z siebie takiego konkursowego idiotę do momentu kiedy postanowiłem wreszcie zakończyć to wszystko, do czego, jak czytam to co piszesz, Ty najwyraźniej jeszcze nie dojrzałeś. Dlatego każda rada typu, zakończ to raz na zawsze i nieodwołalnie, wywołuje w Tobie bunt. Ty po prostu jeszcze sam nie wiesz czego chcesz.

Hej,

dzięki za szczere słowa, rozwiń proszę jeszcze ten termin "konkursowy idiota", ciekaw jestem, co masz na myśli. Szczerze piszę, bo widzę, że coś wiesz na ten temat.

Zakończ raz na zawsze -- czyli rozwód?

A gdzie tu miejsce na PANA BOGA i słowa JEZUSA z EWANGELII że gdy mąż żonę oddala, popełnia grzech? Poważnie, tak jak o tym myślę, to chodzi mi po głowie ten rozwód i myśle, że wiele by to załatwiło, ale tak zawsze coś sobie wynajdę, żeby JEDNAK NIE. Co o tym sądzisz? Poważnie pytam o Twoje zdanie.

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 15:36

Klara napisał/a:
michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie?

Możesz opisać to, CO wycierpiałeś w przeszłości?

umniejszanie mojej męskości, wyzwiska pod adresem mojego przyrodzenia, informowanie mnie, że jestem kiepskim kochankiem i że ona sobie woli sama dobrze zrobić, informowanie mnie, ze powinienem jej płacić do końca życia pieniądze, informowanie dziecka że Boga nie ma, gdy uczyłem go pacierza, uderzenie mnie w twarz gdy miałem dziecko na rękach, dzieci zostają w domu nie idą do przedszkola, bo moja żona nie ma ochoty zadzwonić do mojej mamy, nie odzywanie się do mnie, nie odzywanie się do mojej matki, odsuwanie się ode mnie w łóżku i wyprowadzka z łóżka, wyzywanie mnie od bydlaków, gdy nie chciałem dać pieniędzy, wyzywanie mnie, że mi *j****, pogróżki, że odejdzie do innego na seks, informowanie mnie, że przestałem być atrakcyjny, wyzywanie mnie od ciot, dwulicowców, fałszywych ludzi, nie wspieranie mojego trzeźwienia, wyzywanie mnie od żuli, obelgi pod adresem moich kolegów, znajomych, wyśmiewanie mnie, że rozmawiam z kumplem przez telefon, nie podawanie mi ręki przy dziecku, rzucanie we mnie sztućcami przy śniadaniu, wyzywanie mnie słowami "szmata" i "ciota", wielokrotne mówienie "nie dajesz mi żadnego wsparcia" w sytuacji, gdy od 5 lat zarabiam na cały dom i rodzinę, straszenie mnie od 3 lat rozwodem, przy dzieciach mówienie, że nie potrafię zrobić zakupów, wyzywanie od chorych psychicznie, kretynów, zawstydzanie mnie, gdy w nowym miejscu poszedłem na miting.

I tu zaprzestanę, bo istotnie, dobrze Pterodaktyl napisałeś: KONKURSOWY IDIOTA.

Wystarczy. Pan Jezus panem Jezusem, Ewangelia - Ewangelią, a w tym wszystkim, co napisałem powyżej jestem JA SAM.

Żona najwyraźniej potrzebuje kogoś innego, skoro złożyła papiery rozwodowe, to trudno.

Mnie wystarczy już.

pterodaktyll - Sob 16 Lut, 2013 15:36

michal22 napisał/a:
rozwiń proszę jeszcze ten termin "konkursowy idiota",

Myślałem dokładnie jak Ty na temat finansów domu dzieci a okazało się, że to były moje projekcje a nie rzeczywistość.
michal22 napisał/a:
Zakończ raz na zawsze -- czyli rozwód?

Zdecydowanie, taka patologiczna sytuacja nikomu ani niczemu nie służy a tylko pogłębia ten rozpad.
michal22 napisał/a:
A gdzie tu miejsce na PANA BOGA i słowa JEZUSA z EWANGELII

Znasz powiedzenie" Oddaj Bogu co boskie a Cesarzowi co cesarskie"?
michal22 napisał/a:
chodzi mi po głowie ten rozwód i myśle, że wiele by to załatwiło, ale tak zawsze coś sobie wynajdę, żeby JEDNAK NIE. Co o tym sądzisz?

Myślę, że właśnie jest tak jak piszesz. to Ty musisz sam zadecydować czego chcesz a nie czekać aż coś się stanie lub nie stanie. Mówiąc inaczej albo weźmiesz to swoje życie we własne ręce i jak je sobie "spieprzysz" takie będziesz miał albo będziesz się tak miotał do końca świata albo o dzień dłużej. Tak to widzę

Duszek - Sob 16 Lut, 2013 15:42

michal22, czy Wasz związek od samego początku wyglądał tak jak napisałeś powyżej?
michal22 - Sob 16 Lut, 2013 15:46

Duszek napisał/a:
michal22, czy Wasz związek od samego początku wyglądał tak jak napisałeś powyżej?

Nie, dopiero od momentu, gdy przestałem pić (nie piję od listopada 2010, terapia od marca 2011, mitingi AA, DDA, AŻ, troszeczkę SLAA).

Żona wyraźnie i wprost żąda ode mnie zaprzestania terapii. Wałkowałem to już w innym wątku i to do porzygania, więc pozwól, że oszczędzę.

Gdy piłem, byłem miłym grubaskiem, którego należało nakarmić i ubrać i napoić. W sumie się jej nie dziwię.

Duszek - Sob 16 Lut, 2013 15:52

michal22 napisał/a:
Duszek napisał/a:
michal22, czy Wasz związek od samego początku wyglądał tak jak napisałeś powyżej?

Nie, dopiero od momentu, gdy przestałem pić (nie piję od listopada 2010, terapia od marca 2011, mitingi AA, DDA, AŻ, troszeczkę SLAA).

Żona wyraźnie i wprost żąda ode mnie zaprzestania terapii. Wałkowałem to już w innym wątku i to do porzygania, więc pozwól, że oszczędzę.

Gdy piłem, byłem miłym grubaskiem, którego należało nakarmić i ubrać i napoić. W sumie się jej nie dziwię.

Przepraszam, że spytałam...
Czytałam Twój poprzedni wątek i teraz ten i tak się zastanawiam nad Twoją sytuacją...

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 16:03

Duszek napisał/a:
michal22 napisał/a:
Duszek napisał/a:
michal22, czy Wasz związek od samego początku wyglądał tak jak napisałeś powyżej?

Nie, dopiero od momentu, gdy przestałem pić (nie piję od listopada 2010, terapia od marca 2011, mitingi AA, DDA, AŻ, troszeczkę SLAA).

Żona wyraźnie i wprost żąda ode mnie zaprzestania terapii. Wałkowałem to już w innym wątku i to do porzygania, więc pozwól, że oszczędzę.

Gdy piłem, byłem miłym grubaskiem, którego należało nakarmić i ubrać i napoić. W sumie się jej nie dziwię.

Przepraszam, że spytałam...
Czytałam Twój poprzedni wątek i teraz ten i tak się zastanawiam nad Twoją sytuacją...


"Chcę być z żoną, ale pod warunkiem, że ona się zmieni"

:-)

Czyli, nie chce być z żoną i tak się obnoszę ze swoim żalem po forach, szukając podpowiedzi.

Nie wiem zupełnie, co mam ze sobą zrobić.

Klara - Sob 16 Lut, 2013 16:05

To w końcu jak się zachowywałeś.
Tak....
michal22 napisał/a:
Gdy piłem, byłem miłym grubaskiem,

czy tak....?
michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 16:14

Klara napisał/a:
To w końcu jak się zachowywałeś.
Tak....
michal22 napisał/a:
Gdy piłem, byłem miłym grubaskiem,

czy tak....?
michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej

Jak chwilę przetrzeźwiałem i stwierdziłęm, że zacznę zaznaczać swoją obecność i zdanie, co BARDZO było nie w smak żonie.

pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 16:19

michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną


Taaaaaaaaa...

ulena - Sob 16 Lut, 2013 16:24

michal22 napisał/a:
słowa JEZUSA z EWANGELII że gdy mąż żonę oddala, popełnia grzech?

Witaj Michał !!! Nie wiem dlaczego katolicy tego nie wiedzą, ale kościół dopuszcza możliwość separacji , a nawet i rozwodu w sytuacji gdy jedno z małżonków jest alkoholikiem i zagraża to zdrowemu rozwojowi dzieci , po za tm Tyżony nie oddalasz (z serca ) jedynie chcesz zastosować Twardą miłość i jak mówimy na alanon życzliwe odsunięcie się od problemu alkoholowego, a nie od osoby

Duszek - Sob 16 Lut, 2013 16:33

Powiem Ci jak to wygląda z mojego punktu widzenia...być może i z pkt Twojej żony a może i niekoniecznie pasować do Twojej sytuacji.
Jestem w związku z alkoholikiem czynnym od kilkunastu lat. Jak sam wiesz taki człowiek posuwa się do wielu rzeczy...a więc "normalne" (?)niepowroty do domu, przepijanie kasy, zdrady, imprezki itd. a u innych osób dochodzi czasem przemoc fizyczna, policja (poczytaj!). Przez lata zbierała się we mnie złość, agresja i wiele negatywnych uczuć. Myślisz, że tak łatwo jest wszystko nagle odbudować i zapomnieć o przeszłości...Nie każdy jest na to gotowy.
Cenię Cie za to, że zdecydowałeś się leczyć :) , ale staraj się zrozumieć ludzi. Czasem warto odejść, by po latach znów się spotkać... :)

ulena - Sob 16 Lut, 2013 16:44

Duszek napisał/a:
Czasem warto odejść, by po latach znów się spotkać... :)

mądre słowa Duszku :buzki:

Duszek - Sob 16 Lut, 2013 17:02

Poniżej wklejam Ci linka na temat "twardej miłości" :)

http://koalkoholizm.pl/twarda-milosc

Z mojej strony polecam Ci bardziej artykuły na temat "toksycznych związków".

michal22 - Sob 16 Lut, 2013 17:16

Dzięki, a gdzie ten art na temat toksycznych związków?

Jestem świeżo po książce "Toksyczne namiętności", otworzyła mi oczy na ogrom mojego problemu, bagienka, w którym się znajduję.

Jo-asia - Sob 16 Lut, 2013 21:36

michal22 napisał/a:
umniejszanie mojej męskości, wyzwiska pod adresem mojego przyrodzenia, informowanie mnie, że jestem kiepskim kochankiem i że ona sobie woli sama dobrze zrobić, informowanie mnie, ze powinienem jej płacić do końca życia pieniądze, informowanie dziecka że Boga nie ma, gdy uczyłem go pacierza, uderzenie mnie w twarz gdy miałem dziecko na rękach, dzieci zostają w domu nie idą do przedszkola, bo moja żona nie ma ochoty zadzwonić do mojej mamy, nie odzywanie się do mnie, nie odzywanie się do mojej matki, odsuwanie się ode mnie w łóżku i wyprowadzka z łóżka, wyzywanie mnie od bydlaków, gdy nie chciałem dać pieniędzy, wyzywanie mnie, że mi *j****, pogróżki, że odejdzie do innego na seks, informowanie mnie, że przestałem być atrakcyjny, wyzywanie mnie od ciot, dwulicowców, fałszywych ludzi, nie wspieranie mojego trzeźwienia, wyzywanie mnie od żuli, obelgi pod adresem moich kolegów, znajomych, wyśmiewanie mnie, że rozmawiam z kumplem przez telefon, nie podawanie mi ręki przy dziecku, rzucanie we mnie sztućcami przy śniadaniu, wyzywanie mnie słowami "szmata" i "ciota", wielokrotne mówienie "nie dajesz mi żadnego wsparcia" w sytuacji, gdy od 5 lat zarabiam na cały dom i rodzinę, straszenie mnie od 3 lat rozwodem, przy dzieciach mówienie, że nie potrafię zrobić zakupów, wyzywanie od chorych psychicznie, kretynów, zawstydzanie mnie, gdy w nowym miejscu poszedłem na miting.


jeżeli to co piszesz jest prawdą a zakładam, że tak
to nijak nie mogę znaleźć słów usprawiedliwienia dla nich, choćbyś nie wiem co wyprawiał pijąc....

spróbuj obrócić sytuację..gdyby tak mężczyzna odezwał się do swojej żony...niepijącej, leczącej się alkoholiczki..jakbyś to nazwał?

powiem tyle...wiem co czujesz....

ewa29 - Sob 16 Lut, 2013 21:57

Cytat:
umniejszanie mojej męskości, wyzwiska pod adresem mojego przyrodzenia, informowanie mnie, że jestem kiepskim kochankiem i że ona sobie woli sama dobrze zrobić, informowanie mnie, ze powinienem jej płacić do końca życia pieniądze, informowanie dziecka że Boga nie ma, gdy uczyłem go pacierza, uderzenie mnie w twarz gdy miałem dziecko na rękach, dzieci zostają w domu nie idą do przedszkola, bo moja żona nie ma ochoty zadzwonić do mojej mamy, nie odzywanie się do mnie, nie odzywanie się do mojej matki, odsuwanie się ode mnie w łóżku i wyprowadzka z łóżka, wyzywanie mnie od bydlaków, gdy nie chciałem dać pieniędzy, wyzywanie mnie, że mi *j****, pogróżki, że odejdzie do innego na seks, informowanie mnie, że przestałem być atrakcyjny, wyzywanie mnie od ciot, dwulicowców, fałszywych ludzi, nie wspieranie mojego trzeźwienia, wyzywanie mnie od żuli, obelgi pod adresem moich kolegów, znajomych, wyśmiewanie mnie, że rozmawiam z kumplem przez telefon, nie podawanie mi ręki przy dziecku, rzucanie we mnie sztućcami przy śniadaniu, wyzywanie mnie słowami "szmata" i "ciota", wielokrotne mówienie "nie dajesz mi żadnego wsparcia" w sytuacji, gdy od 5 lat zarabiam na cały dom i rodzinę, straszenie mnie od 3 lat rozwodem, przy dzieciach mówienie, że nie potrafię zrobić zakupów, wyzywanie od chorych psychicznie, kretynów, zawstydzanie mnie, gdy w nowym miejscu poszedłem na miting.

I tu zaprzestanę, bo istotnie, dobrze Pterodaktyl napisałeś: KONKURSOWY IDIOTA.

A nie wziąłeś pod uwagę tego że Twoja żona może mieć zaburzoną psychikę i chore emocje i nie potrafi kierować swoim życiem a jestem pewna że świadomie nie powiedziała tych słów do Ciebie nie przemyślała bo ma dużo w sobie agresji i być może nosi ją od dzieciństwa i nie mam pojęcia z jakiej rodziny pochodzi natomiast tak czy inaczej powinna się leczyć i z pewnością byłoby jej łatwiej o dobre relacje i to nie tylko z tobą bo rozwód z Tobą to dla niej nie będzie lekarstwem ani na pewno terapią bo kiedy zwiąże się dajmy na to z innym facetem nawet nie uzależnionym to będzie tak samo a może jeszcze gorzej z nim postępowała jak teraz z Tobą także dla żony jak najbardziej terapia jak macie dzieci to też dla nich będzie to dobre jak mama będzie zdrowa takie moje zdanie :)
Dopowiem jeszcze że Twoja żona tymi słowami dawała ci zielone światło do picia :) Gratuluje mimo tego cierpliwości i wytrwałości w trzeźwieniu :brawo:

Małgoś - Sob 16 Lut, 2013 23:21

ewa29, Mam do Ciebie niewielką prośbę....
Używaj znaków interpunkcyjnych (przecinki, kropki) :prosi:

michal22, Mój eks ślubny zachowywał się bardzo podobnie do Twojej żony na co utwierdziło mnie w decyzji o rozstaniu. To my ustalamy granice i jeśli ktoś pomimo to przekracza je... to nie ma przebacz. Sorki, ale lajf iz brutal...
Bądź konsekwentny i weź do serca słowa Ptera bo dobrze gada... :tak:

Małgoś - Sob 16 Lut, 2013 23:36

ewa29 napisał/a:
Postaram się,ale przyznam szczerze że jak szybko pisze to właśnie omijam znaki (przecinki, kropki).


Domyślam się dlaczego je omijasz...
Ale miej serce dla czytających taki długaśny i niczym nie podzielony tekst.... ;)

Żeglarz - Nie 17 Lut, 2013 00:17

Witaj Michale,
Prawdopodobnie Twoja sytuacja z żoną to są konsekwencje niedobrych spraw, które się wydarzyły za czasów Twego picia. Nie masz wyjścia, musisz je ponieść i pretensje możesz mieć o to chyba tylko do siebie (na terapii pewnie przerabiasz jak radzić sobie z poczuciem winy).
Myślę, że powinieneś skoncentrować się na tym co dobre dla Twojej trzeźwości i dla osób za które jesteś odpowiedzialny, czyli Twoich dzieci.
Piszesz o tym, że Twoja żona wykorzystuje Ciebie materialnie nie mając żadnych dochodów, a jednocześnie chce rozdzielności majątkowej. To jest niespójne.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 03:53

Jo-asia napisał/a:
jeżeli to co piszesz jest prawdą a zakładam, że tak
to nijak nie mogę znaleźć słów usprawiedliwienia dla nich, choćbyś nie wiem co wyprawiał pijąc....


O, dziękuję, na prawdę tak uważasz?

Przed ślubem wielokrotnie zdradzałem żonę. Wiedziała o zdradach wchodząc ze mną w związek małżeński, czy tam współpracując przy płodzeniu dzieciaka. Wiedziała o moich skłonnościach w kierunku nadmiernego picia alkoholu. Zdążyłem jej kilka razy zrobić "wstyd przy ludziach", a mimo to parła mocno w moim kierunku. Problemy zaczęły się, gdy zacząłem chodzić na terapię, modlić się i gadać z innymi ludźmi oprócz niej samej.

Jo-asia napisał/a:

spróbuj obrócić sytuację..gdyby tak mężczyzna odezwał się do swojej żony...niepijącej, leczącej się alkoholiczki..jakbyś to nazwał?


Nie wiem, Asia, bluzgi cisną mi się na usta, ale nie o to chodzi. Poza tym znam taką sytuację, ale co... ja z moim doświadczeniem małżeńskim kwituję ją... wzruszeniem ramion! Bo co tu można skomentować? Tak działa system uzależnieniowy i tyle.

Jo-asia napisał/a:

powiem tyle...wiem co czujesz....


Najgorsze dla mnie jest to, że sięgam sobie do dzienniczka gdzie mam zapisane te jej zachowania i czytam to i włos mi się na głowie jeży, bo ja ZAPOMINAM. Praktycznie od ręki "przebaczam" czy "zapominam"; muszę się bardzo starać, żeby jednak to wszytko mieć czarno-na-białym, bo widzę, że albo się od niej oddzielę, albo ta kobieta ściągnie mnie na dno.

Dziękuję Ci za głos wsparcia.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 03:59

ewa29 napisał/a:
bo kiedy zwiąże się dajmy na to z innym facetem nawet nie uzależnionym to będzie tak samo a może jeszcze gorzej z nim postępowała jak teraz z Tobą


Ewa... ja mam tego świadomość.

Ty masz tego świadomość.

Żona nie ma. Żona jest przekonana, że będzie jej lepiej z kimś innym. Nie ma co prawda porównania, ale jest absolutnie pewna.

Żona mówi, ze jest pewna, że lepiej było by gdybym nie poszedł na terapię (czyli nie tylko umie przewidywać przyszłość ALE I TEŻ alternatywną przyszłość). Ja też to umiem, ale w mojej wizji tracę prawo jazdy i prawo wykonywania zawodu i nie jest lepiej jednak.

Wiesz, co zrobię?

Zawalczę o dzieciaki w sądzie.

Małe szanse mam, ale przynajmniej nie będę sobie w brodę pluł, że osobie wykolejonej psychicznie zostawiłem dzieci "ot tak" bez walki.

Kogo ona im znajdzie, skoro jest PEWNA, że byłoby lepiej, gdybym pił?

Acha, i jestem za mało STYLOWY, bo jej jest potrzebny facet, który jest STYLOWY, to też usłyszałem.

Pterodaktyl... tak, "konkursowy idiota" to ja, ale już wystarczy. Dzięki za to określenie.
ewa29 napisał/a:

Dopowiem jeszcze że Twoja żona tymi słowami dawała ci zielone światło do picia :) Gratuluje mimo tego cierpliwości i wytrwałości w trzeźwieniu :brawo:


DZIĘKI! Najpiękniejsze słowa pochwały, aprobaty, docenienia jakie dostałem do tej pory w tym temacie!!! DZIĘKUJĘ!!!

Ja taki mam zawód, że w karetce pogotowia czasem stykam się z człowiekiem zionącym alkoholem (bo w życiu codziennym unikam takowych). Zauważyłem, zupełnie niedawno, że ogromna złość, która towarzyszy takim spotkanoiom jest praktycznie identyczna ze złością, która pojawia mi się w rozmowach z moją małżonką.

Żonę traktuję jako DAR OD BOGA. Jeżeli mając ją pod bokiem nadal trzeźwieję, oznacza to, że mam bez kitu niezłomną wolę trzeźwienia ORAZ opatrzność Bożą po mojej stronie.

Ale rozdzielność wezmę.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 04:04

Małgoś napisał/a:


michal22, Mój eks ślubny zachowywał się bardzo podobnie do Twojej żony na co utwierdziło mnie w decyzji o rozstaniu. To my ustalamy granice i jeśli ktoś pomimo to przekracza je... to nie ma przebacz. Sorki, ale lajf iz brutal...
Bądź konsekwentny i weź do serca słowa Ptera bo dobrze gada... :tak:


Nawet zaprzęgając do tego moją Siłę Wyższą, czy po to Bóg ocalił mnie od bagna alkoholizmu na ten moment, żebym wpadł zaraz w następne bagno upierdliwego trwania przy osobie zaburzonej psychicznie, gdy w mojej ocenie ewidentne jest, że jedyne, co może jej pomóc to ODEJŚĆ?

Czy po to wydaję kasę na terapeutów i chodzę na mitingi, żeby sobie ZABIERAĆ życie od gęby, umartwiać się na siłę, czekać i tłumaczyć sobie "och, ona mnie kocha, tak tylko powiedziała"?

Co ja pokażę synom?

Z resztą, nie wiem. Mam PLAN NA SIEBIE i tego będę się trzymał. Rozdzielność, podział majątku, rozwód cywilny, spróbować ocalić dzieciaki, unieważnienie małżeństwa. Trudno, najwyżej będę się w piekle smażył. Czy ktoś jej broni zmienić do mnie front ? NIE SĄDZĘ. AL-ANON JEST ZA DARMO, z tego co mi wiadomo.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 04:06

Żeglarz napisał/a:
Witaj Michale,
Prawdopodobnie Twoja sytuacja z żoną to są konsekwencje niedobrych spraw, które się wydarzyły za czasów Twego picia. Nie masz wyjścia, musisz je ponieść i pretensje możesz mieć o to chyba tylko do siebie (na terapii pewnie przerabiasz jak radzić sobie z poczuciem winy).

Pretensje żony zbieram tylko o to, co się wydarzyło w trakcie trzeźwienia na ten moment i to było punktem wyjścia do całego jej niezadowolenia jeżeli o mnie chodzi, więc nie do końca.

Aczkolwiek do rozważania zranień, które miały miejsce PRZED zawarciem małżeństwa żona najwyraźniej nie dojrzała.

Żeglarz napisał/a:

Myślę, że powinieneś skoncentrować się na tym co dobre dla Twojej trzeźwości i dla osób za które jesteś odpowiedzialny, czyli Twoich dzieci.

Dzięki wielkie za to.

Żeglarz napisał/a:

Piszesz o tym, że Twoja żona wykorzystuje Ciebie materialnie nie mając żadnych dochodów, a jednocześnie chce rozdzielności majątkowej. To jest niespójne.

No. Ale korzystne dla mnie. Jej zaćmienie umysłowe, jej problem.

Podejrzewam, że jest tak pewna siebie, że mnie tak omotała i tak mną kontroluje, że nie wyobraża sobie nawet całej gamy różnych scenariuszy jak obecna sytuacja może się potoczyć. Zważywszy, że jeszcze 2 miesiące temu oczekiwała, że WYPROWADZĘ SIĘ Z MIESZKANIA za które płacę od 5 lat za wszystko ORAZ że będe płacił po 1700 zł na dziecko PLUS 500 zł przedszkole (razy DWA) PLUS wszystkie rachunki PLUS rata za samochód -- to wszystko po wyprowadzce, rzecz jasna.

Przez tyle czasu co słyszałem "nie dajesz mi żadnego wsparcia", groziłem, że w końcu nie dam, to zobaczy. I co? I wezwała mi policję, bo to PRZEMOC PSYCHICZNA jest.

Pieprzę, na prawdę, szkoda Waszego i mojego czasu na ten moment na tą osobę.

Dziękuję Wam za głosy wsparcia i pomoc w podejmowaniu decyzji.

Widzę w tej sytuacji że to tak na prawdę JA JESTEM PROBLEMEM. Pozwalam tej "pijaczce" na pijane zachowania, chronię ją przed nią samą, kosztem mnie samego. JA JESTEM PROBLEMEM. Dzięki że mogłem dzięki Wam do tego dotrzeć.

I Ptero Tobie za "konkursowego idiotę". Ba, nawet znam takich paru. DOŚĆ.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 04:16

Tak sobie myślę, bo STARAM SIĘ jednak ZROZUMIEĆ rzeczywistość... że to jest coś takiego, jak ja miałem kiedyś, jak byłem w alkoholizmie nieleczonym mocno umoczony: BRAK ZADOWOLENIA ZE WSZYSTKIEGO. Krytykowałem wszystkich: szefa w pracy, kolegów obgadywałem, koleżanki, każdy defaultowo był ZŁY, każdy defaultowo był MOIM WROGIEM, nad każdą osobą musiałem się UNIEŚĆ, okazać WYNIOSŁOŚĆ TOTALNĄ, albo nie był bym sobą. To zachowanie i to podejście spowodowało, ze trudno było mi wyjść do kościoła, wyjść do ludzi, poprosić KOGOKOLWIEK o pomoc.

W pracy zawsze wszystko postrzegałem że jest DO du**. Cokolwiek by zmieniono tam, to było NA GORSZE. "Zawsze źle". Nowy sprzęt? Do chrzanu. Stary się psuje? Do chrzanu. Podwyżka? Za mała. Nowe kontrakty bez podwyżki? Gówniane pieniądze! Gówniane dni, gówniana praca, gówniane życie! Wszystko gówniane.

... nic tylko się napić.

I tak kumulowałem tą gównianość, i tak znajdowałem ulgę we flaszce, żarciu, batonikach, onanizmie.

Z tego, co wiem, żona teraz też tak się odcina. Alkoholem chyba najmniej.

JA JESTEM PROBLEMEM. JA JEJ NA TO WSZYSTKO POZWALAM i chronię ją przed wzięciem odpowiedzialności za JEJ WŁASNE ŻYCIE.

Dziekuję.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 05:36

Poczytałem parę wątków tu we "Współuzależnieniu". Ja jestem współuzależniony na ten moment i widzę, ze sytuacja trwa, bo odgrywam w tej sytuacji niemałą rolę...

I to ja jestem ten święty, lepszy... PATRZCIE JAK CIERPIĘ, cierpliwie pracując, przynosząc do domu pieniądze, znosząc OBELGI...

Tym samym robię krzywdę: sobie, dzieciom, żonie.

Dziękuję że mogłem się tu wypowiadać i że dzięki Wam otworzyły mi się oczy na MÓJ problem który CHWAŁA BOGU MOGĘ ZMIENIĆ.

Jo-asia - Nie 17 Lut, 2013 08:18

michal22 napisał/a:
JA JESTEM PROBLEMEM. JA JEJ NA TO WSZYSTKO POZWALAM i chronię ją przed wzięciem odpowiedzialności za JEJ WŁASNE ŻYCIE.

a ja dziękuję za te słowa i całe podsumowanie
pozdrawiam :)

pietruszka - Nie 17 Lut, 2013 10:28

Hmmmm.... a ja tak czytam i widzę w Tobie mnóstwo złości... Takiej do przepracowania... Złość jest fajnym uczuciem, kiedy jest informacją, energię do działania, źle, gdy zamienia się w zachowania agresywne.

michal22 napisał/a:
I to ja jestem ten święty, lepszy... PATRZCIE JAK CIERPIĘ, cierpliwie
pracując, przynosząc do domu pieniądze, znosząc OBELGI...

a to jest sposób na podniesienie sobie poczucia własnej wartości... niestety kosztem drugiej osoby, częste paradoksalnie właśnie dla współuzależnionych żon w czasie picia partnera, bo najłatwiej się wybielić na zasadzie kontrastu. Ale tak budowane poczucie własnej wartości jest bardzo kruche...bo... sytuacja w życiu czasem się zmienia. i wtedy bach... Filar poczucia własnej wartości przewraca się... bo na piasku oparty był... Możliwe, że dlatego też niejako Twojej żonie mógł pasować ten kontrast ja święta/ on agresor, pijak, zdrajca...
Gdyby ona teraz zaczęła sobie całkiem radzić w życiu, być mila i uprzejma - to... Tobie by taboret poczucia własnej wartości wyleciał by spod tyłka.

Nie chcę tu bronić Twojej żony, ale mam takie przeczucie... że oboje macie sporo "za skórą", co mnie nie dziwi, bo po prostu... takie związki są dysfunkcyjne z natury, mój też taki był w przeszłości i chyba większość z nas tutaj tak naprawdę.. aniołami nie była, czy alko czy koalko.

Inna sprawa, czy warto się dalej tak męczyć? Tylko że może lepiej choćby dla dzieci) rozstać się z klasą, spokojnie i rzeczowo? Bez niepotrzebnego szarpania się?

I tak na marginesie, czy Twoja żona nie jest DDA, moze ona nie zna innego życia?

Żeglarz - Nie 17 Lut, 2013 14:59

Postrzegam Twoją postawę podobnie jak Pietruszka.
A skoro już zdjagnozowałeś u siebie współuzależnienie, to najlepszym rozwiązaniem na ten moment (zamiast podejmowania ważnych, trudnych, nieosących ze sobą duże konsekwencje decyzji) byłoby podjęcie terapii w tym zakresie. A dopiero po niej określenie czego tak naprawdę chcesz i podjęcie w tym celu właściwych kroków. Na dzień dzisiejszy wszystkie Twoje decyzje będą podjęte pod wpływem emocji, bez wiedzy z czym tak naprawdę masz do czynienia.

michal22 - Nie 17 Lut, 2013 23:17

Próbowałem coś porozmawiać dziś.

No beton, niestety, ciężki beton.

Żona się wstydzi, ze jestem alkoholikiem, okej. Nie chce ze mną być, okej.

Wywiad z Dodziukową wysłałem jej mailem.

Opowiedziałem, że ja 1.5 roku temu też się wstydziłem, że rok temu też się wstydziłęm, ale że po paru ćwiczeniach terapeutycznych przeszło.

Moją opowieść o bohaterskim przyznaniu się do alkoholizmu człowiekowi którego widziałem drugi raz w życiu, w nowej pracy, żeby zabrał flaszkę, która akurat była w pomieszczeniu, w którym miałem dyżur (zmieniałem go) - że nie zapiłem, że nie straciłem pracy, prawa wykonywania zawodu i tak dalej... żona skwitowała machnięciem ręki.

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Koleżanka wczoraj powiedziała, że z serca do mózgu droga krótka, ale z mózgu do serca baaardzo długa...

staaw - Nie 17 Lut, 2013 23:22

michal22 napisał/a:

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Moim zdaniem tak, starasz się zaspokoić własne potrzeby zmieniając drugiego człowieka. Nie słyszałem by komuś się udało...

michal22 - Pon 18 Lut, 2013 00:07

staaw napisał/a:
michal22 napisał/a:

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Moim zdaniem tak, starasz się zaspokoić własne potrzeby zmieniając drugiego człowieka. Nie słyszałem by komuś się udało...

Dzięki za nazwanie tego po imieniu.

pterodaktyll - Pon 18 Lut, 2013 08:56

michal22 napisał/a:
staaw napisał/a:
michal22 napisał/a:

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Moim zdaniem tak, starasz się zaspokoić własne potrzeby zmieniając drugiego człowieka. Nie słyszałem by komuś się udało...

Dzięki za nazwanie tego po imieniu.

Gorzej! Tobie się chyba wydaje, że dokonujesz jakichś bohaterskich czynów. Nic bardziej mylnego........

Iwa - Śro 20 Lut, 2013 15:33

michal22 napisał/a:
a czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)


Hejka, nie obraź się, ale Twoje słowa mnie troszkę oburzyły...
wiesz, to, że Twoja żona nie pracuje zarobkowo to nie znaczy - że nic nie robi, bo, jak wiesz - obiad sam się nie ugotuje, pranie samo się nie zrobi itd. (zobacz sobie w necie ile kosztuje sprzątaczka);
Macie dzieci? Jeśli tak, to tym bardziej Ty, a nie Ona - powinieneś się wyprowadzić - chcesz aby one dodatkową traumę przechodziły?!

Ja mam znajomą parę... rozwód (z powodu jego alkoholu i ''zapału'' do rękoczynów...) ona się z jego mieszkania wyprowadziła i teraz on płacze, że musi duże alimenty płacić, by pomóc w utrzymaniu jej nowego lokum - tyle, że zapomina, że z jego eks- mieszka również JEGO dziecko;
Jeśli masz dzieci (dopiero zaczęłam czytać Twój wątek) - to miej dla nich serce... pilisss....


Jedynie fajny temat poruszyłeś, bo ja ''nowa''jestem w tych tematach;

Iwa - Śro 20 Lut, 2013 15:44

michal22 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
michal22 napisał/a:
czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)

Chociaż by właśnie z tego powodu a przede wszystkim przestać za nie wtedy płacić.

Genialny pomysł, zarówno spółdzielnię mieszkaniową której członkiem jestem, jak również bank, w którym mam hipoteczny, jak również zakład energetyczny który ze mną ma podpisaną umowę -- ich wszystkich będzie to obchodziło, ze się wyprowadziłem, uważasz? Ja sądzę, że nie. I sądzę też, że raczej dopieprzę sobie długi + odsetki ustawowe.

Nie wyprowadzam się.

Rozdzielność, potem konsultacja u prawnika, potem podział majątku.

Boję się rozdzielności, wiecie, dlaczego? Bo mam w głowie myśl, ze w ten sposób ZNISZCZĘ MOJĄ MIŁOŚĆ. Owszem, jeżeli żona wykorzystuje mnie finansowo, to zniszczę, ale fikcję, w której się znalazłem przez to, że piłem.

Jest mi trudno jak jasna cholerea, bo właśnie takie nieprawidłowe przekonania ORAZ chęć ratowania związku kasą, krwawicą i moim własnym podkładaniem się -- to są moje kamienie u szyi.

Owszem, w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie? Czy na to sobie "zasłużyłem"?

I pytanie dnia, ile jeszcze na to mam pozwalać?

Będę miał poczucie winy podpisując te papiery, ale zrobię to. Będę miał lęk, że podpisuję na siebie wyrok, że to KONIEC mojego związku, gdy powiem żonie "dziękuję, nie chcę z tobą mieć wspólnoty finansowej, bo ja zarabiam mnóstwo, a ty nic".

Bez bluzgów i wyśmiewania mnie, proszę, ja na prawdę mam taki tok rozumowania na ten moment. A intuicja podpowiada mi, że to nie miłość i że w miłości nie o to chodzi, żebym ja NON STOP PŁACIŁ.


Jak czytam powyższy post, to jakbym czytała właśnie mojego kolegi alkoholika (opisanego wyżej).. z jednej strony mówił mi (dużo rozmawiamy), że kocha żonę, że będzie walczył, że chce aby wróciła, a z drugiej życzy jej wszystkiego najgorszego, z trudem chce dać ''swoje'' pieniądze, wyzywa ją od najgorszych itd.
Takie pomieszanie z poplątaniem;
Więc jeśli kochasz - to walcz o tę miłość... lecz się;
Ps. ten kolega jest teraz bardzo samotny... ma i mieszkanko, i fajną pracę, ale brakuje mu miłości... szuka jej nieskutecznie - bo żadna go nie chce;

Iwa - Śro 20 Lut, 2013 15:51

michal22 napisał/a:
Klara napisał/a:
michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie?

Możesz opisać to, CO wycierpiałeś w przeszłości?

umniejszanie mojej męskości, wyzwiska pod adresem mojego przyrodzenia, informowanie mnie, że jestem kiepskim kochankiem i że ona sobie woli sama dobrze zrobić, informowanie mnie, ze powinienem jej płacić do końca życia pieniądze, informowanie dziecka że Boga nie ma, gdy uczyłem go pacierza, uderzenie mnie w twarz gdy miałem dziecko na rękach, dzieci zostają w domu nie idą do przedszkola, bo moja żona nie ma ochoty zadzwonić do mojej mamy, nie odzywanie się do mnie, nie odzywanie się do mojej matki, odsuwanie się ode mnie w łóżku i wyprowadzka z łóżka, wyzywanie mnie od bydlaków, gdy nie chciałem dać pieniędzy, wyzywanie mnie, że mi *j****, pogróżki, że odejdzie do innego na seks, informowanie mnie, że przestałem być atrakcyjny, wyzywanie mnie od ciot, dwulicowców, fałszywych ludzi, nie wspieranie mojego trzeźwienia, wyzywanie mnie od żuli, obelgi pod adresem moich kolegów, znajomych, wyśmiewanie mnie, że rozmawiam z kumplem przez telefon, nie podawanie mi ręki przy dziecku, rzucanie we mnie sztućcami przy śniadaniu, wyzywanie mnie słowami "szmata" i "ciota", wielokrotne mówienie "nie dajesz mi żadnego wsparcia" w sytuacji, gdy od 5 lat zarabiam na cały dom i rodzinę, straszenie mnie od 3 lat rozwodem, przy dzieciach mówienie, że nie potrafię zrobić zakupów, wyzywanie od chorych psychicznie, kretynów, zawstydzanie mnie, gdy w nowym miejscu poszedłem na miting.
.


Pamiętaj, że wsparcie to nie tylko pieniądze; to miłość, to obecność, to słowa otuchy, to przytulenie, to słowo: "kocham Cię";

Przyznam Ci się, że mi też się zdarza różne rzeczy mężowi (w złości!) powiedzieć.... ale wierz mi, gdyby - mój mąż nie pił, zadbał by o siebie (fizycznie), gdyby zajął się dziećmi - to całowałabym go po rękach;
Też uderzyłam męża, kiedy upuścił dziecko (po pijanemu), też niepochlebnie wypowiadam się o jego kolegach (alkoholikach - swoją drogą)...

Nic nie dzieje się bez przyczyny...
Zacznij zmieniać się Ty - a zacznie i Ona... tylko daj jej trochę czasu.. nie wymiękaj po tygodniu... Kobieta odpowiednio pielęgnowana jest jak kwiat... rozkwitnie;

michal22 - Czw 21 Lut, 2013 12:39

IWA, dzięki za dobre słowa, to właśnie z tego co widzę zadziała.


Na ten moment finał mojej historii jest taki:

znalazłem dowody na zdradę żony (bardziej mentalną, bo jedno spotkanie wiele miesięcy temu - ale poza moimi plecami - a potem wiele miesiecy rozmów przez internet),

wziąłem rozdzielność majątkową,

następnie już na spokojnie porozmawiałem z żoną o warunkach rozwodu i o tym, co wiem, na jej temat,

następnie powiedziałem ŻE JĄ ROZUMIEM, BO MOIM ZACHOWANIEM SAM WEPCHNĄŁEM JĄ PRAKTYCZNIE W RAMIONA OBCEGO FACETA (i to hasło jest z forum Sychar "mój udział w zdradzie współmałżonka" -- chodzi o to, ze ostateczna decyzja o spotkaniu się czy kręceniu za plecami była JEJ, ale czym ta decyzja była poprzedzona z MOJEJ STRONY -- wieloma tygodniami zachowań bez szacunku, bez miłości, pełnych agresji i chamstwa),

następnie zacząłem być NAJLEPSZYM MĘŻEM jakim tylko potrafię być.

Odbudowuję to małżeństwo, z mojej strony. Trzymajcie za mnie kciuki.

Zszedłem z pozycji "ego", zszedłem z pozycji "zarabiam więc mi się należy", przestałem ją traktować jak moją własność, jak nałożnicę seksualną, zacząłem rozmawiać, słuchać, uwzględniać zdanie drugiej strony.

(a WŁASNĄ d**ę mam zamiar chronić, bo rozdzielność majątkową MAM, do tego mam takie dowody, że nie dam się już na ten moment wrobić w rozwód z MOJEJ WINY z wysokimi alimentami czy w JAKIEKOLWIEK INNE ZASTRASZANIE).

Dziękuję Wam wszystkim za pomoc. Dzięki temu forum mogłem wypowiedzieć się, poznać opinię innych na mój temat oraz mogłem, przede wszystkim, WZRASTAĆ. Bardzo serdecznie Wam dziękuję.

smokooka - Czw 21 Lut, 2013 12:48

michal22 napisał/a:
mogłem, przede wszystkim, WZRASTAĆ


Zmieniłeś się przez ten miesiąc bardzo, gratuluję, jesteś przykładem, że można zrobić dla siebie coś dobrego i że to się może zadziać dość szybko. Powodzenia Ci życzę, dobrych wyborów i szczęścia. No i nie uciekaj, bo ten post jakoś tak brzmi, jakbyś odchodzić zamierzał...

michal22 - Czw 21 Lut, 2013 14:15

smokooka napisał/a:
michal22 napisał/a:
mogłem, przede wszystkim, WZRASTAĆ


Zmieniłeś się przez ten miesiąc bardzo, gratuluję, jesteś przykładem, że można zrobić dla siebie coś dobrego i że to się może zadziać dość szybko. Powodzenia Ci życzę, dobrych wyborów i szczęścia. No i nie uciekaj, bo ten post jakoś tak brzmi, jakbyś odchodzić zamierzał...


Widzę sam w sobie ogromną obsesję na punkcie mojej małżonki, jak również gotowość rzucenia wszystkiego dla niej. Najwyraźniej to właśnie jest kolejne źródło moich problemów, kolejny temat do załatwienia - jak mam być w związku ORAZ być nadal oddzielnym człowiekiem bo na dobrą sprawę tym mogę wyjaśnić ostatnie 2 lata moich zachowań: chęć oddzielenia się, chęć samodzielnego życia przy jednoczesnym dużym wewnętrznym oporze w kierunku wszystkiego chyba (czyżbym przeszedł fazę buntu nastolatka?).

Także, daj Boże, żeby ten jeden temat się skończył - jeden problem mniej - ALE kupa innych pozostaje w moim życiu.

smokooka - Czw 21 Lut, 2013 14:21

michal22 napisał/a:
Najwyraźniej to właśnie jest kolejne źródło moich problemów, kolejny temat do załatwienia - jak mam być w związku ORAZ być nadal oddzielnym człowiekiem bo na dobrą sprawę tym mogę wyjaśnić ostatnie 2 lata moich zachowań: chęć oddzielenia się, chęć samodzielnego życia przy jednoczesnym dużym wewnętrznym oporze w kierunku wszystkiego chyba (czyżbym przeszedł fazę buntu nastolatka?).


To niekoniecznie bunt nastolatka, chociaż możliwe, że Twój rozwój emocjonalny akurat przekraczał ten wiek.
Z mojego punktu widzenia związek chciałabym widzieć jako parę osób, które mają swoje sprawy, swoich znajomych, swoje pasje, jednak z chęcią podejmują wspólne decyzje ICH dotyczące, dając sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa, szacunek, dając sobie przestrzeń na podejmowanie decyzji dotyczących jednej osoby samodzielnie, bez pretensji i gniewu.

A czy Twoja żona jakoś reaguje na Twoje zmiany?

Iwa - Czw 21 Lut, 2013 14:32

michal22 napisał/a:
IWA, dzięki za dobre słowa, to właśnie z tego co widzę zadziała.


Na ten moment finał mojej historii jest taki:

znalazłem dowody na zdradę żony (bardziej mentalną, bo jedno spotkanie wiele miesięcy temu - ale poza moimi plecami - a potem wiele miesiecy rozmów przez internet),

wziąłem rozdzielność majątkową,

następnie już na spokojnie porozmawiałem z żoną o warunkach rozwodu i o tym, co wiem, na jej temat,

następnie powiedziałem ŻE JĄ ROZUMIEM, BO MOIM ZACHOWANIEM SAM WEPCHNĄŁEM JĄ PRAKTYCZNIE W RAMIONA OBCEGO FACETA (i to hasło jest z forum Sychar "mój udział w zdradzie współmałżonka" -- chodzi o to, ze ostateczna decyzja o spotkaniu się czy kręceniu za plecami była JEJ, ale czym ta decyzja była poprzedzona z MOJEJ STRONY -- wieloma tygodniami zachowań bez szacunku, bez miłości, pełnych agresji i chamstwa),

następnie zacząłem być NAJLEPSZYM MĘŻEM jakim tylko potrafię być.

Odbudowuję to małżeństwo, z mojej strony. Trzymajcie za mnie kciuki.

Zszedłem z pozycji "ego", zszedłem z pozycji "zarabiam więc mi się należy", przestałem ją traktować jak moją własność, jak nałożnicę seksualną, zacząłem rozmawiać, słuchać, uwzględniać zdanie drugiej strony.

.


To fajnie Michał... tak trzymaj;


Powiem Ci, że też miałam takie okres, że chciałam zdradzić męża.... i tu nie chodziło mi o seks... ale o to przytulenie, o to ''kocham'', o to, żeby ktoś pokazał mi, że jestem coś warta, o czyjąś obecność itp.
Kandydata (brzydko to brzmi - wiem) - na potencjalnego kochanka miałam, ale przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że nie warto...

michal22 - Wto 26 Lut, 2013 13:05

smokooka napisał/a:

A czy Twoja żona jakoś reaguje na Twoje zmiany?

Sielanka praktycznie "od ręki". Trzymaj za mnie kciuki, tym razem tego nie spieprzę.

smokooka - Wto 26 Lut, 2013 13:12

Michał, najwyraźniej oboje schodzicie z piedestału i za to trzymam kciuki. Dogadacie się, byle nie przegapić po drodze spadków formy i nie obwiniać się wzajemnie za *p****. Pamiętaj, że to nie ona będzie dyktowała jaki masz mieć nastrój, i nie zapomnij, że nie Ty będziesz dyktował jaki ona ma mieć nastrój. A jak ma na imię Twoja żona? Bo jakoś tak głupio pisać "ona" ;) Powodzenia i pewności, że wiesz czego chcesz i jak do tego dążyć małymi kroczkami :kciuki: :buzki:
Iwa - Czw 14 Mar, 2013 15:35

Michał - i jak tam u Was?
michal22 - Wto 14 Maj, 2013 09:11

Co u nas -- dzięki za to pytanie.

Generalnie to u mnie sytuacja wygląda tak: bardzo zmieniłem moje własne podejście do mojej żony. Po pierwsze, zrozumiałem, że nawet, gdybym chciał odejść, to TERAZ nie odchodzę -- z uwagi na to, że potem dzieciom bym w twarze nie mógł spojrzeć, zachowałbym się jak tchórz, w mojej ocenie, w tej sytuacji. Po drugie -- moje własne motywy odejścia (czyli "dwie pieczenie przy jednym ogniu", czyli moje załatwienie sobie ukrytego celu seksualnego pod przykrywką jawnego i teoretycznie uczciwego celu "nie potrafię się dogadać") -- tu też by mi było trudno dzieciom spojrzeć w oczy. Co bym miał im powiedzieć, tatuś odszedł od mamusi bo mamusia nie chciała z tatusiem robić tego i tego?

Po drugie, akceptacja. Zacząłem akceptować, pracuję nad akceptacją żony. Nie komentuję jej zachowań, nie krytykuję. Coraz bardziej zaczynam zauważać, na jakiej podstawie te kilka lat temu dobraliśmy się, zeszliśmy, jak to jest, że jesteśmy ze sobą tak długo.

Po trzecie, to było ćpuńskie myślenie, typowe: jeżeli tylko zmieni się w moim życiu [TU WSTAW DOWOLNE COŚ], to wówczas będę wspaniale szczęśliwie cudowny do końca życia itp. Jak myśląc w taki sposób można w ogóle żyć, jak w taki sposób myśląc można stworzyć relację między dwojgiem ludzi? Nie można raczej, mi się nie udało.

Po czwarte, wiem, że to jest mój wybór: czy mam rodzinę (czyli żonę i dzieci), czy zachowuję się jak ojciec, czy nie. W każdej chwili ten wybór mam. Nie jestem nigdzie przywiązany. Jestem wolnym człowiekiem, dokonałem takiego wyboru, analizując wszystkie "za" i "przeciw".

Żona... tak, u niej raczej lepiej, zaczęła sama usprawniać swoje życie, nawet się wybrała ostatnio na jakąś grupę (nie-mitingową, nie-terapeutyczną), ale na grupę - więc sądzę, że idzie w dobrym kierunku. Rozmawiamy, dajemy sobie czas, nie kłócimy się. Ja raczej teraz zaczynam widzieć jej prowokacje, jej humory przeróżne, zaczynam widzieć wyraźnie, gdzie jestem manipulowany, a gdzie ona próbuje wywołać jakąś kłótnię. A ja wówczas nie podejmuję rękawicy; na agresywne pytania nie odpowiadam ani "tak" ani "nie", tylko się wycofuję.

Na ten moment jestem szczęśliwy i spokojny dzięki moim decyzjom. Co będzie w przyszłości, tego rzecz jasna nie wiem.

Pozdrawiam i dzięki jeszcze raz za pamięć i za zainteresowanie.

smokooka - Wto 14 Maj, 2013 09:21

Strasznie się cieszę :hurra: Tak trzymać :kciuki:
Iwa - Wto 14 Maj, 2013 13:05

Fajnie, że u Ciebie dobrze... że zmieniłeś ''myślenie''.

Trzymam niezmiernie kciuki.

Pozdrawiam :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group