To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Jak doprowadziłem do zapicia w 12 roku abstynecji

Janioł - Wto 26 Mar, 2013 01:17
Temat postu: Jak doprowadziłem do zapicia w 12 roku abstynecji
Się zastanawiałem czy opublikować w wolnych działach (czyli poza pamiętnikowych) narażając się na komentarze choćby wolnego ale przeważyło to że tak naprawdę to nie mam nic do ukrycia i nie ma się czego wstydzić , są tacy których to zainteresowało i chcą wiedzieć czego nie robić by nie zapić niezaleznie czy ma się miesiąc , rok czy 10 lat.
Przeważyło też pytanie Dziubasa (przepraszam że nie odpwiedziałem) który nie ma dostępu do pamiętników a i moja niedawna spikerka miała na to wpływ bo doszedłem do przekonania że to moje doświadczenie może posłużyć innym więc tak naprawdę czas pokaże czy była to słuszna decyzja .

Janioł - Wto 26 Mar, 2013 01:18

PROBLEM: Nie potrafię rozpoznać sygnałów ostrzegawczych nawrotu choroby i
zapobiegać im.

CEL 1 : Nauczę się rozpoznawać własne sygnały ostrzegawcze i sytuacje zwiększające
możliwość występowania nawrotu choroby.

ZADANIE: Opiszę dokładnie okoliczności i jak się zachowywałem ,co myślałem i co
czułem na kilka tygodni, dni prze przerwaniem abstynencji .


Przełom luty-marzec 2008 roku ,autokar wiozący nas z meczu w Kutnie , sięgam po puszkę z piwem ,pije , przychodzi myśl - Co się stało ? Po co to zrobiłem? – wypijam drugie – Co teraz będzie ? – żeby się tylko nie wydało ,trzeba o tym zapomnieć i właściwie bym o tym zapomniał gdyby nie późniejszy ośmiomiesięczny ciąg i temat tej pracy.
Wiele razy na ten temat myślałem, ale tak naprawdę bałem się chyba sięgnąć sedna sprawy bo pewnie po raz kolejny przyszłoby mi zmierzyć się z prawdą , że znów coś zawaliłem i nie dałem rady ,że zaniedbałem i straciłem wartości które trzymały mnie w trzeźwości.
Pamiętam bardzo dobrze jednak wielkie napięcie jakie mi towarzyszyło na moment przed wypiciem, uczucie takiej nie opisanej złości, poczucia krzywdy, niesprawiedliwości, bezradności, poczucia winy , lęku i osamotnienia które to uczucia targały mną aż do fizycznego bólu , przyszła wtedy myśl że może choć na chwilę piwo pomoże i …………pomogło bo poczułem ulgę której w żaden inny sposób nie byłem w stanie sobie przynieść.
Na tą chwile jednak „zapracowałem” sobie właściwie od ukończenia poprzedniej terapii w lipcu 2005 roku gdzie, jednym z podstawowych celów była praca nad sygnałami ostrzegawczymi i sposobami radzenia sobie z głodem i nawrotem choroby.
Upewniłem się że wiem o co w tym wszystkim chodzi i że daję sobie świetnie radę i na tym zakończyłem proces mojego trzeźwienia i zacząłem powoli pracowac nad zapiciem , nie robiąc praktycznie nic by trzeźwieć .
Upewniony w swojej słusznej drodze przestałem pracowac nad trzeźwością, bo byłem trzeźwy ,wiedziałem dużo i o ile rok 2006 do połowy 2007 był ok. bo miałem już wypracowane metody i od czasu do czasu chodziłem na mityngi to później było tylko gorzej.
Prawdą też jest też to że w okresie od lipca 2006 do lutego 2007 kierowałem hurtownia piwa i alkoholi i teraz do mnie dotarło jak pozorne poczucie siły i opanowania choroby pozwoliło mi na podjęcie pracy w takim miejscu .
Jak ten ważny element w życiu jakim jest praca mógł uciec mojej pamięci, nie jestem w stanie pojąć, choć pracowałem tam po 12 godzin dziennie prze 7 miesiecy ,dzień w dzień z tysiącami butelek i tłumaczyłem sobie że to tylko towar który należy odpowiedni przyjąć, prawidłowo przechować i dobrze sprzedać.
Dotarło do mnie że to chyba tak naprawdę brakujący klocek puzzla do mojej układanki „jak złamałem prawie 12 letnią abstynencje”
Okres od marca 2007 do momentu złamania abstynencji to właściwie nic innego jak łażenie po polu minowym z otwartym ogniem i powrót do pijanych zachowań i myśli, pijane zachowanie w moim przypadku zaczynało się od drobnych i pozornie niewinnych kłamstw nie służących właściwie niczemu, półprawd mówionych w myśl zasady by się „kobieta nie stresowała za bardzo „ ,później kłamstwa zaczęły mi służyć w ukrywaniu rzeczywistych zarobków ,a nadwyżki gotówki wydawałem na swoje zachcianki. Drobne kłamstwa dość szybko zamieniły się w duże oszustwo polegające na tym że powierzone mi pieniądze przez moja mamę zamiast pracować na koncie zostały prze ze mnie roztrwonione, tak rozpieprzyłem ponad 7 tysięcy i kiedy musiałem te pieniądze oddać musiałem zaciągnąć kredyt w banku ,który spłacam do dziś oczywiście kredyt zaciągnąłem bez wiedzy żony i spłacam go do dziś.
By dokładnie opisać okoliczności ,uczucia i myśli które pochłaniały mnie w okresie przed zapiciem , konieczne jest moim zdaniem opisanie moje sytuacji domowej , od listopada 2007 roku w moim małżeństwie zaczęły się drobne początkowo zgrzyty i dotyczyły takich spraw jak zaniedbywanie prze ze mnie kontaktów z AA ,terapeutą , wielokrotnie słyszałem że siedzę z nosem w Internecie i nic nie robie ,choć w moim przekonaniu robiłem przecież wiele, pracowałem ,grałem w piłkę ,gotowałem tyle tylko że robiłem to wszystko jakby tylko dla siebie, do tego doszło jeszcze przekonanie mojej żony o rzekomej zdradzie z mojej strony wynikające bardziej z domysłów i wyświetlonych przez nią filmów niż z faktów. Prawda jest że dałem ku temu powody bo wydało się że spotkałem się z inną kobietą, nie mówiąc jej o tym z obawy przed jej reakcja i im bardziej byłem atakowany tym bardziej uciekałem w netowa rzeczywistość i zamykałem się w swojej skorupie pielęgnując przy tym w sobie poczucie krzywdy.
Moja dbałość o trzeźwienie i rozwój ograniczyła się do moderowania forum dl ludzi nie pijących, gdzie spełniałem się jako ten mądrzejszy stażem i właściwie zbudowałem tam sobie wyidealizowaną tożsamość, tym samym zaspokajałem potrzebę komunikacji z innymi ludźmi zamykając się przed osobami najbliższymi, żyjąc w przekonaniu że przecież daję sobie radę i to nawet nie źle, choć już wtedy od czasu do czasu wiedziałem i czułem że coś jest nie tak .coraz częściej zajmowałem się innymi niż sobą samym w myśl zasady że ja jestem ok. radzę sobie i sam sobie najlepiej poradzę ze wszystkim, coraz częściej łapałem się na ”ja wiem lepiej”, „to jest jedynie słuszne rozwiązanie” i zacząłem dostrzegać też u siebie reakcje nieadekwatne do sytuacji , generalnie ten okres wspominam i pamiętam jako wielkie napięcie i rozdrażnienie. W tym mniej więcej okresie był też sylwester, moje urodziny przypadające w Andrzejki ,święta .Sylwester spędziliśmy u znajomych gdzie był alkohol i na tamtą noc nie robił mi on nic czyli kolejny kontakt i kolejny brak reakcji z mojej strony. Święta tak jak i imienino –urodziny minęły bez alkoholu, ale i bez atmosfery święta. Okres styczeń ,luty 2008 to także trudny okres w pracy tzw. martwy sezon przełożył się na obniżenie zarobków , przymusowe urlopy i atmosfera delikatnie rzecz ujmując nie najlepsza, do reszty zburzyły moje poczucie bezpieczeństwa i spokój.
I to chyba wszystko co wydarzyło się przed moim zapiciem ,te wszystkie okoliczności nie jako pomogły mi sprawić że w tym miejscu i czasie , jedynym środkiem na ucieczkę od emocji i uczuć czyli tak naprawdę od życia znalazłem w alkoholu. Na kilka, kilkanaście dni przed zapiciem myślałem, że za chwilę stracę, a przecież dopiero, co zaciągnąłem kredyt na spłatę roztrwonionych pieniędzy i czułem w związku z tym lęk, strach, miałem ogromne poczucie winy i wyrzuty sumienia z powodu okłamywania mojej żony mimo obietnic że tego robić nie będę, ale chyba najbardziej doskwierało mi poczucie krzywdy z powodu posądzeń o moją rzekomą zdradę , nie potrafiłem przekonać mojej żony że tak nie jest, nie umiałem udowodnić że to tylko rozmowy i pomoc w naprawie komputera. Było we mnie morze złości że nie chce mnie zrozumieć i przyznać racji. I tak siedząc w tym autokarze z tym przywalającym mnie nadmiarem nie załatwionych uczciwie spraw , nie przeżytych emocji sięgnąłem po piwo i nie chcę się tym usprawiedliwiać choć tzw powodów było jak napisałem wiele.
Wiem też że na ten moment zapicia zapracowałem swoim zaniedbaniem, olewającym podejściem do wartości wynikających z dekalogu, kiedyś dla mnie tak ważnego, szukaniem alternatywnych sposobów na trzeźwienie, nie załatwianiem spraw „tu i teraz”, a tylko odkładaniem ich w nadziei że same się rozwiążą lub spychaniem ich aż do momentu w którym łatwiej było mi uciec w picie po prawie 12 latach trzeźwości niż próbować je rozwiązać.
Budując swoją nierealna postać, wbiłem się w pychę która pracowała na moje złudne poczucie bezpieczeństwa, i tak osamotniony , bez sposobu na rozwiązanie swoich problemów znalazłem chwile ulgi, która wtedy wydawała mi się stanem euforii i szczęścia a później przekształciła się w nieustanną złość, lęk, strach, poczucie winy, osamotnienie i wieczne napięcie.
Te zdania pisze trochę później, po zajęciach z HALT-u czyli już po napisaniu tej pracy, kluczowym dla mnie słowem stało się słowo samotny, doszło do mnie że przez swoje zaniedbanie w kontaktach z ludźmi dzięki którym mogłem trzeźwieć, przez stworzenie a właściwie ciągłe obkurczanie swojego świata ,poprzez moje kłamstwa i oszustwa, poprzez ciągle odrzucanie najbliższych, poprzez moja postawę „ja wiem lepiej „ , „sam sobie najlepiej poradzę” , poprzez odtrącenie pomocy innych, obrażanie się , ciągłe porównywanie, zamykanie się w sobie , TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.

endriu - Wto 26 Mar, 2013 06:16

ja to czytałem już kiedyś w pamiętnikach, ale fajnie, że to opublikowałeś tutaj,
mi to pomaga :)

Jo-asia - Wto 26 Mar, 2013 08:10

Dziękuję,
czytałam...kiedyś
dzisiaj, odebrałam inaczej...
:)

pannamigotka - Śro 27 Mar, 2013 21:24

Janioł, czytaliśmy ten tekst wczoraj z Lukaszem i ja czytałam to głośno i głos mi się łamał i .... nie wiem dlaczego :) Może dlatego, że jest szczerze napisany, może dlatego, że jednak 12 lat. Nie wiem.
Janioł - Śro 27 Mar, 2013 23:49

sam usiadłem i przeczytałem ten tekst z zainteresowaniem i fajnym doswiadczeniem jest to że niektóre rzeczy się nie zmieniły a są takie które ewalowały ale chyba najcenniejsze jest chyba to że znów łapię sie na tunelowym mysleniu i uciekaniu od bolesnej rzeczywistości być może jest jest nawet tak że osobą której ten tekst pomoże w jakikolwiek sposób jestem ja sam
pietruszka - Czw 28 Mar, 2013 01:12

Dziękuję Janioł za ten tekst, już go kiedyś czytałam, ale dziś dotarł do mnie inaczej.
Arcadios - Czw 28 Mar, 2013 20:47

Janioł napisał/a:
TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.

mam nadzieje ze nigdy , tego nie doświadczę - teraz do mnie dotarło jak pozorne poczucie siły i opanowania choroby pozwoliło mi na podjęcie pracy w takim miejscu .
tekst bardzo szczery gratulacje

Leniwy Lew - Nie 31 Mar, 2013 15:43

Osamotnienie i tęsknota..te dwie coraz bardziej uparcie domagają się ukojenia w knajpie. Czy to co człowiek czuje może być iluzją na potrzeby mechanizmów choroby?
Dziubas - Nie 31 Mar, 2013 15:55

Leniwy Lew napisał/a:
Czy to co człowiek czuje może być iluzją na potrzeby mechanizmów choroby?


Ja tak miałem, że zachciało mi się "do ludzi" wychodzić, a że nie miałem jeszcze zbyt wielu "trzeźwych" znajomych, to... zacząłem po knajpach łazić. Na szczęście skończyło się bez strat.
Nie polecam,to straszna szarpanina :blee:

pawelek1458 - Nie 31 Mar, 2013 16:01

ja zblizam sie do dziewieciu lat i tez mam problemy podobne do twoich
ale stworzylem grupe samopomocowa i pomagamy sobie wzajemnie jakos trwac
choc nie jest lekko

Leniwy Lew - Nie 31 Mar, 2013 16:04

Dziubas napisał/a:
Leniwy Lew napisał/a:
Czy to co człowiek czuje może być iluzją na potrzeby mechanizmów choroby?


Ja tak miałem, że zachciało mi się "do ludzi" wychodzić, a że nie miałem jeszcze zbyt wielu "trzeźwych" znajomych, to... zacząłem po knajpach łazić. Na szczęście skończyło się bez strat.
Nie polecam,to straszna szarpanina :blee:


Unikam typowo pijackich schadzek, ale bywam tam, gdzie spodziewam się , że będzie pity alkohol. Na czym polega szarpanina?

pawelek1458 - Nie 31 Mar, 2013 16:11

samotnosc motanie sie pycha i pewnosc siebie sa najgorszymi naszymi przyjaciolmi
jezeli jeszcze dojda klopoty w pracy i finansach to juz calkiem niewesolo :/

Jacek - Nie 31 Mar, 2013 17:09

Leniwy Lew napisał/a:
Osamotnienie i tęsknota..te dwie coraz bardziej uparcie domagają się ukojenia w knajpie.

a wiesz Lewku że u mnie było tak że właśnie osamotnienie doprowadziło mnie do czynu otrzeźwienia
gdy żona odeszła zabierając dzieci,poczułem że zostaje sam,że to się dzieje naprawdę
i w tym osamotnieniu zapaliła się iskierka z pragnieniem do trzeźwości
a tęsknota za rodziną była tak silna że uparcie wierzyłem że kiedyś wróci
a to z kolei domagało się iść drogą ku trzeźwości

"nadzieja jest widoczna,gdy ją sam wpuszczę"

Jo-asia - Nie 31 Mar, 2013 18:09

Jacek napisał/a:

a wiesz Lewku że u mnie było tak że właśnie osamotnienie doprowadziło mnie do czynu otrzeźwienia

Jacuś..nie wiem jak to robisz...znów dzięki Twoim słowom..coś zrozumiałam :buziak:
Leniwy Lew napisał/a:
Czy to co człowiek czuje może być iluzją na potrzeby mechanizmów choroby?

myślę, że tak.....można je też wykorzystać w pomocy dla siebie
moje uczucie samotności...pchało mnie do zmian w sobie...do szukania pocieszenia...nie w alkoholu....a w szukaniu alternatyw....doprowadziło mnie to do doświadczeń...które z czasem, w samo poznawaniu...zabiły samotność
choć mam męża, nie wdając się w szczegóły...nie on zaspakaja moją samotność....to ja, bez względu na to kto obok mnie jest...już jej nie czuję :)

Leniwy Lew - Nie 31 Mar, 2013 22:36

To osamotnienie było tylko po to, żeby się napić. Już wiem jak daleko jestem od zdrowia psychicznego. Paradoksalnie im gorzej tym lepiej: jak człowiek dostanie po systemach, to nabiera respektu i czujności.
pawelek1458 - Pon 01 Kwi, 2013 06:25

myslalem o tym caly dzien, moze i samotnosc pomogla mi w podjeciu decyzji o zaprzestaniu picia bo mialem tego odrzucenia dosc chcialem do ludzi do rodziny chcialem sie czuc potrzebny choc dzieci byly juz duze i nie liczylem na wiele ale jednak cos mnie pchalo zeby sprobowac ...
minal rok drugi... trzeci...bylo pieknie laury pochwaly wyjechalem za granice po roku i jezdzilem przez piec lat wszystko bylo pieknie choc dostalem tam szkole zycia
jednak kiedy osiadlem w kraju zobaczylem a raczej otworzylem szeroko oczy
nie bylo tak rozowo ludzi wokol pelno ale ja bylem znow sam jak kiedys zylismy obok siebie bylem trzezwy ale dla wszystkich to juz byla normalka
nie myslalem o sobie tylko o wszystkich wokol
samotnosc w tlumie ludzi? jednak mozliwe!
kiedy sie opamietalem zaczalem szukac pokrewnych bliskich dusz ,ludzi takich jak ja ktorzy sa za ,,starzy,,na terapie :?
gdy zaczalem odnawiac znajomosci i szukac pomocy znow zaczely sie klopoty
w domu nie moga zrozumiec jak moge byc samotny??????????
bliskosc ,zrozumienie i pomoc znalazlem gdzie indziej i dzieki temu pisze tu dzis z wami

Janioł - Czw 04 Kwi, 2013 02:47

Cytat:
TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE
a dla jasności dodam że sam sobie to zrobiłem , zabawą w Pana Boga czyli "ja wiem lepiej", "przecież nie pije , odnosze sukcesy", "co wy tam wiecie" a pózniej pozostało w mojej głowie tylko przeciez daje radę , nikt nie jest w stanie mi pomóc , ja sam siebie dobrze znam to wszystko podobnoo nazywa się mysleniem tunelowym czyli po naszemu jak qń z klapkami na oczach i ten tunel w odróżnieniu od tych innych nie miał na końcu światełka tylko flaszkę
Janioł - Czw 04 Kwi, 2013 03:03

Jacek napisał/a:
a wiesz Lewku że u mnie było tak że właśnie osamotnienie doprowadziło mnie do czynu otrzeźwienia
pradoksalnie lęk przed porzuceniem i samotnością taką realną a nie wynikającą z mojego myślenie napedzanego mechanizmami choroby , spowodował u mnie chęć leczenia i trzeżwość na pewno był decydujący kiedy podjąłem próbę trzeźwienia za pierwszym razem za drugi miał duży wpływ ale tu dominującym uczuciem był strach przed zapiciem się na śmierć ,samobójstwem lub co najmniej obłedem
ulena - Czw 04 Kwi, 2013 03:22

Janioł napisał/a:
lęk przed porzuceniem i samotnością taką realną

No właśnie przecież takie realistyczne spojrzenie stawia wszystko w odpowiednich miejscach , gorzej jeśli lęki są czysto wyimaginowanymi w nas lękami , ups wtedy jest o wiele gorzej. Jednak ja widzę to w ten sposób, że sami zrażamy sobie ludzi do siebie właśnie po ty by "poczuć" się samotnymi , by mieć "motywację" do sięgnięcia po kieliszek.

Janioł - Czw 04 Kwi, 2013 03:24

ulena napisał/a:
Jednak ja widzę to w ten sposób, że sami zrażamy sobie ludzi do siebie właśnie po ty by "poczuć" się samotnymi , by mieć "motywację" do sięgnięcia po kieliszek.
i tak było w moim przypadku nie nazwał bym tego motywacją tylko fałszywym powodem ale dokładnie tak było w moim przypadku odtrąciłem wszystko i wszystkich i robiłem to w przekonaniu że to jest ok , bo kto mnie lepiej zna ode mnie samego
wolny - Czw 04 Kwi, 2013 05:31

Janioł napisał/a:
, bo kto mnie lepiej zna ode mnie samego

No i co znalazłeś tego kto cie zna lepiej od ciebie samego ???
Tylko nie wypisuj tu jakichś wyświechtanych sloganów, bo nie w tym rzecz, tu sami eksperci od manipulacji i kłamstwa więc próżny trud, Chłopie nikt lepiej nie może ciebie znać jak ty sam , cała sztuka na tym polega,.. aby poznawać samego siebie,.. a potem wyzwolić się od samego siebie,.. jak powiedział Albert Einstein, takie jest przesłanie wszystkich wielkich ludzi tego świata, a ty koleś chcesz to pewnikiem obalić jak sądzę ??? No to życzę powodzenia !! :]

Klara - Czw 04 Kwi, 2013 07:41

wolny napisał/a:
Chłopie nikt lepiej nie może ciebie znać jak ty sam

Przecież Janioł WŁAŚNIE TO napisał:
Janioł napisał/a:
bo kto mnie lepiej zna ode mnie samego

Dziubas - Czw 04 Kwi, 2013 07:51

Klara napisał/a:
Janioł WŁAŚNIE TO napisał:

Tylko w jakim kontekście ?
Janioł napisał/a:
nikt nie jest w stanie mi pomóc , ja sam siebie dobrze znam to wszystko podobnoo nazywa się mysleniem tunelowym czyli po naszemu jak qń z klapkami na oczach i ten tunel w odróżnieniu od tych innych nie miał na końcu światełka tylko flaszkę
:p
Klara - Czw 04 Kwi, 2013 07:59

Dziubas napisał/a:
Tylko w jakim kontekście ?

No tak :tak: :drapie:

wolny - Czw 04 Kwi, 2013 08:22

Dziubas napisał/a:

Tylko w jakim kontekście ?


Otóż to ,.. zakwestionował znajomość samego siebie, lub inaczej,.. możliwość poznawania samego siebie, a to chyba nasza rola jest, to mnie ma na tym zależeć i to ja mam za zadanie to czynić nikt inny tego lepiej nie zrobi,. a sugestie terapeutyczne są jedynie drogowskazami niczym więcej, sugestiami innej istoty ludzkiej na moje problemy ale też terapeuta czyni swą powinność opierając się na jakiejś tam swojej wiedzy,.. czy dobrej, czy złej,.. nie mnie to osądzać, widzi problem poprzez pewne pryzmaty,.. nie koniecznie zgodne z prawdą o nas samych,.. gdyż jego powinnością jest danie nam ulgi w cierpieniu,.. a nie usuniecie przyczyny cierpienia i tu jest sedno sprawy ,... a tak w ogóle to mogę się mylić,.. dlatego nie sugeruję aby ktoś dawał wiarę tym moim dyrdymałom !! :mysli: ;)

Jacek - Czw 04 Kwi, 2013 09:05

Dziubas napisał/a:
Klara napisał/a:
Janioł WŁAŚNIE TO napisał:

Tylko w jakim kontekście ?

cały kontekst,polega na tym jak mówi stare porzekadło
które i w tym przypadku się potwierdza
"jeśli chcesz się coś dowiedzieć o danej osobie,spytaj o niego,jego najlepszego przyjaciela"
ja to bynajmniej tak rozumiem,że ja sam tyle o sobie nie wiem ile osoba która ze mną częściej przebywa
ona widzi nawet to co ja bym przeistoczył i widział tak jak mnie by pasowało a nie rzeczywiście jest

wolny - Czw 04 Kwi, 2013 09:15

Cytat:
"jeśli chcesz się coś dowiedzieć o danej osobie,spytaj o niego,jego najlepszego przyjaciela"

Tak i to się zgadza,.. najprawdopodobniej usłyszysz co sie temu przyjacielowi w tobie nie podoba,.. a tak po prawdzie to i tak są tego przyjaciela bolączki bo ty tylko jesteś zwierciadłem dla niego samego dla jego wad, słabości ułomności dla tego wszystkiego co on w sobie nie lubi,.. ale widzi to w tobie , niestety albo stety hihihi
Jeżeli pozwolisz to powiem coś uczciwie , przyjaciół nie ma,.. są tylko osoby z którymi lubisz spędzać czas, a to dlatego że wszyscy są egoistami i nie z gruchy nie z pietruchy przyjaciel przeistacza się wew wroga bo mu sie gusta odmieniły , nie nalegam abyś dawał wiarę tym moim dyrdymałom bo mogę być w błędzie !!!! ;)

Jo-asia - Czw 04 Kwi, 2013 09:25

Jacek napisał/a:
ja to bynajmniej tak rozumiem,że ja sam tyle o sobie nie wiem ile osoba która ze mną częściej przebywa
ona widzi nawet to co ja bym przeistoczył i widział tak jak mnie by pasowało a nie rzeczywiście jest

ona może mi zwrócić tylko uwagę...na coś co z jej perspektywy, czego ja nie widzę...dla mnie cały ambaras polega na wychwyceniu...tego czegoś
mój mąż ostatnio nazwał mnie rozrzutną
1. gdy chciałam kupić świąteczne prezenty dzieciom - wzburzyło mnie to bardzo....mimo riposty...słowa dalej brzęczały mi w uszach....dlaczego? bo odezwało się moje poczucie winy...z przed lat...gdzie ja sam nie kupowałam z tego właśnie powodu im prezentów
2. gdy wybierałam się na Paschę...wzburzył mnie...jednak krótka riposta ucięła jego wywody i nie wywołała u mnie skutków "skutków ubocznych"

jak się uchronić przed tunelowym myśleniem?
nie zapominać o uczuciach?

Eila - Czw 04 Kwi, 2013 09:44

wolny napisał/a:
, przyjaciół nie ma,.. są tylko osoby z którymi lubisz spędzać czas, a to dlatego że wszyscy są egoistami i nie z gruchy nie z pietruchy przyjaciel przeistacza się wew wroga bo mu sie gusta odmieniły


Osobę którą przez lata uważałam za bliską okazała się być egoistką przepełnioną ogromem nienawiści do mojej osoby.
Kiedy byłam słaba,wyniszczona chorobą alkoholową wydawało mi się ,że ta osoba jest przy mnie (i pewnie tak było) ale kiedy odzyskałam swoje życie ,stałam się osobą pełną życia ,uśmiechniętą,szczęśliwą-ta osoba pokazała jak bardzo mnie nienawidzi :zalamka: stało się to kiedy jasno określiłam swoje cele i postawiłam granice.Teraz ta osoba rozsyła sms-y do moich znajomych i mnie oczernia ,obraża.Przez kilka miesięcy ja również takie sms-y otrzymywałam.....
To takie smutne...nigdy nikt takiej nienawiści mi nie okazał :(

Jo-asia - Czw 04 Kwi, 2013 09:49

Eila napisał/a:
To takie smutne...nigdy nikt takiej nienawiści mi nie okazał :(

słyszałam kiedyś, że jeśli ktoś mnie nie nienawidzi...to dlatego, że tak bardzo mnie podziwia i zazdrości :(

Jacek - Czw 04 Kwi, 2013 10:25

ale narobiłem tym przysłowiem :szok:
nie skupiamy się na słowie określającym "przyjaciel" w tym powiedzonku
bo mnie chodziło o to co powiedział Andrzej
Janioł napisał/a:
a dla jasności dodam że sam sobie to zrobiłem , zabawą w Pana Boga czyli "ja wiem lepiej", "przecież nie pije , odnosze sukcesy", "co wy tam wiecie" a pózniej pozostało w mojej głowie tylko przeciez daje radę , nikt nie jest w stanie mi pomóc , ja sam siebie dobrze znam

tak naprawdę chodziło mnie o to że w okuł dawano mnie dobre rady i życzliwe
i wszyscy ci życzliwi widzieli co się ze mną dzieje - to oni byli pod ukrytym słowem z tego porzekadła "przyjaciel"
bo oni widzieli lepiej niż ja sam
chodziło mnie bardziej na skupieniu że "Ja" sam mniej widzę (lub też tak jak chcę to widzieć) a niżeli osoby mnie otaczające (życzliwe)

wolny - Czw 04 Kwi, 2013 11:53

Jacek, Nie ma sie czym przejmować to tylko dyskusja i to na forum gdzie słowo pisane niekiedy błędnie jest odczytywane przez odbiorcę , drobiazg.

A co do twojej wypowiedzi,. to by się i zgadzało,. są osoby nam przychylne, nie wszyscy mają tego diabła w sobie :evil2" widzą te nasze błędy z dystansu,. bo ja na ten przykład gdy jestem czymś zaabsorbowany nie widzę tego co zobaczy inna osoba nie tak mocno zaangażowana w dany temat, ona to widzi na chłodno , tak postępują mentorzy , korygują nasze postępowanie, widzą błędy, a ja niekoniecznie. Druga sprawa to czy ja posłucham tych rad czy dostrzegę bezinteresowność danej osoby, czy pozbawię siebie choć trochę tej pychy i zarozumiałości to jest chyba problem ?? Czyli jakby nie patrzeć i tak wszystko zależy od nas samych ! inaczej mówiąc,. jak byś nie patrzył to du** z tyłu hihihiih :luzik:

Jacek - Czw 04 Kwi, 2013 19:50

endriu napisał/a:
a jeśli chcę się dowiedzieć coś o sobie?
kogo mam spytać?

nie bądź kłamliwy,a uczciwy na odpowiedzi które se sam zadasz
bądź tak otwarty jak otwarcie się mówi o kimś za plecami
a gwarancja pewnikiem,że nikt tak wiele ci nie powie o sobie samym jak ty sam
Andrzeju w tym przysłowiu chodzi właśnie o to że człowiek jest skryty na własną krytykę
a przyjaciel widzi więcej (kolega,żona rodzice) gdyż ich ta osobowość nie tyczy więc im łatwiej o kimś mówić
po za tym nawet nie trudź się pytać o to przyjaciela,bo jeśli prawdziwy to ci w oczy tego czy owego nie powie
w tym przysłowiu jest tylko symbolem wiedzy o tobie

Janioł - Czw 04 Kwi, 2013 21:26

endriu napisał/a:
ja sie tam wolę terapki pytać
pytałem ale moja terapka zawsze odpowiadala ...pytaniem,a jak Pan sądzi, Panie Andrzeju ? i pozwalała mi odpowiadać a jak cos brzęczało zadawała pytania pogrążające , ale fakt system luster wśród innych to fajna i pożyteczna sprawa byleby tylko zagłuszacze w postaci mechanizmów choroby , pychy nie zagłuszyły tych zwrotów i przekonałem się o tym na własnej skórze warto miec przyjaciół by przywoływali nas do porządku
staaw - Nie 06 Lis, 2016 12:28

Żałuję że kiedyś nie przeczytałem dokładniej.
Uważałem że mnie to nie spotka.

Dzięki Janioł...

alkoholik - Nie 06 Lis, 2016 14:46

"Najbardziej samotny człowiek na świecie". Bardzo celne. Tak się właśnie czuję. Przeżywam to samo co Janioł, tylko jakby w malutkiej pigułce. Mam wrażenie, że skutek będzie taki sam. Nie umiem tego powstrzymać.
Janioł - Nie 06 Lis, 2016 14:53

alkoholik napisał/a:
"Najbardziej samotny człowiek na świecie". Bardzo celne. Tak się właśnie czuję. Przeżywam to samo co Janioł, tylko jakby w malutkiej pigułce. Mam wrażenie, że skutek będzie taki sam. Nie umiem tego powstrzymać.
ja napisałem coś innego
Cytat:
TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.
Bycie samotnym a osamotnionym to dwie różne stany. Osamotniony to dla mnie stan kiedy mimo obecności ludzi którzy Cię kochają nie jesteś w stanie tego w żaden sposób dostrzec bo jesteś zaskorupiony w skorupie z alienacji, wstydu, poczucia winy, poczucia krzywdy ale i pychy.
Samotny zaś to taki pozostawiony sam sobie bez przyjaciół, rodziny [/quote]

alkoholik - Nie 06 Lis, 2016 15:38

Ok. Chodziło mi o "osamotniony". Nie byłem zbyt precyzyjny, ale doskonale poczułem o czym piszesz.
Matinka - Nie 06 Lis, 2016 15:39

alkoholik napisał/a:
"Najbardziej samotny człowiek na świecie". Bardzo celne. Tak się właśnie czuję. Przeżywam to samo co Janioł, tylko jakby w malutkiej pigułce. Mam wrażenie, że skutek będzie taki sam. Nie umiem tego powstrzymać.

Ja w poczuciu osamotnienia przestałam pić.
Odrzuciłam niespełnione oczekiwania względem innych i zajęłam się sobą.
Teraz obserwuję, że chęć picia pojawia się zarówno w samotności jak i bliskiego towarzyszenia, tak więc nie znajduję już takiego związku.

staaw - Nie 06 Lis, 2016 16:00

Janioł napisał/a:
Osamotniony to dla mnie stan kiedy mimo obecności ludzi którzy Cię kochają nie jesteś w stanie tego w żaden sposób dostrzec bo jesteś zaskorupiony w skorupie z alienacji, wstydu, poczucia winy, poczucia krzywdy ale i pychy.

Mam około 20 telefonów pod które mogłem zadzwonić, przy każdym pojawiała się myśl "dla czego miałby zajmować się moimi sprawami? co go to obchodzi? "
Nie mówiąc już o poczuciu że mu zawiniłem w przeszłości.
Nie rozmawialiśmy od kilku lat.
Byłem osamotniony...

alkoholik - Nie 06 Lis, 2016 16:24

Ja nie wiem co z czym ma związek. Piszę tylko, że jak czytałem co napisał Janioł, to wydało mi się to bardzo bliskie i znajome. Zobaczyłem też, że prawdopodobnie udało mi się miesiąc nie pić, bo czuję, że to tylko przejściowo.
mIśka - Czw 10 Lis, 2016 23:26

Dzięki za umieszczenie tego wątku w tym miejscu.
Właśnie go biorę do siebie. Czy aby na pewno JA wiem co dla mnie dobre, skoro sobie "tak dobrze radzę".
Dzięki.

Jras4 - Czw 10 Lis, 2016 23:44

alkoholik napisał/a:
mi się miesiąc nie pić,
jak cie czytam smiech ..ale co posmiac sie tez tsza
Whiplash - Pią 11 Lis, 2016 08:25

Jras4 napisał/a:
jak cie czytam smiech ..ale co posmiac sie tez tsza

Co Cię śmieszy Jras4? Nigdy nie udało Ci się miesiąc nie pić, czy co?
Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group