To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Co znaczy być dobrą matką?

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 08:03
Temat postu: Co znaczy być dobrą matką?
Stworzyłam w swojej głowie obraz idealnej matki ( choć wiem,że taka jeszcze się nie urodziła)
i za cholerę nie potrafię przeskoczyć poprzeczki ,którą sobie tak wysoko ustawiłam.

Zdaję sobie sprawę ze swoich potknięć i od lat robię sobie wyrzuty z tego powodu.
To było coś w rodzaju pejcza ,którym się katowałam kiedy tylko wydawało mi się ,że jestem dobrą matką.

Wczoraj po raz pierwszy w życiu "wyspowiadałam" się ze swoich grzechów w moim mniemaniu oczywiście.
Chciałam się oczyścić, wybaczyć sobie w końcu ale nie umiem.
Błędy popełniać mogą wszyscy ale nie ja zwłaszcza w stosunku do dzieci które kocham ponad życie a jednak nie potrafię im dać tego czego chyba sama nie dostałam.

Jednak kiedy sięgam w przeszłość mogę powiedzieć,ze byłam szczęsliwa,miałam beztroskie życie i mimo braku uwagi rodziców nie czułam się opuszczona.
W sumie dzięki temu potrafię podejmować decyzje,decyduję o sobie,nie czuję potrzeby konsultowania się z rodzicami,jestem samodzielna i w gruncie rzeczy wyszło mi to na dobre.


Zdaję sobie sprawę ze swoich trudności,wiem,że nie jest to dobre a mimo to nie umiem się powstrzymać przed pewnymi "odruchami" .

Usłyszałam wczoraj,że ja sama chcę dać dzieciom tego czego sama nie dostałam tylko ja byłam szczęśliwa więc czemu uważam,że moje dzieci mogą być nieszczęśliwe?

Powinnam oddać złośc swoim rodzicom.Co to znaczy? Ja nie jestem na nich zła!
Wychowali mnie najlepiej jak umieli. :bezradny:

Tą "spowiedzią" zrobiłam sobie okropny bałagan w głowie.
Myślałam,że wyciągając to co dusiłam w sobie spakuję spowrotem i wyślę na księżyc a okazało się ,że wywlekłam jakieś sprawy ,których zupełnie nie rozumiem.

pterodaktyll - Wto 16 Kwi, 2013 08:11

Jak to ludzie potrafią sami sobie to i tak niełatwe życie, komplikować dodatkowo na własne życzenie... 23r
Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 08:14

pterodaktyll napisał/a:
ak to ludzie potrafią sami sobie to i tak niełatwe życie, komplikować dodatkowo na własne życzenie...


komplikowanie sobie życia to moja specjalność :glupek:
teraz mam za swoje
tylko bajzel w głowie i nic innego :bezradny:

Klara - Wto 16 Kwi, 2013 08:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
teraz mam za swoje

Za swoje to Ty będziesz miała za jakiś czas :lol:

Bądź matką najlepszą jak potrafisz, a prawdy dowiesz się, gdy Twoje dzieci będą dorosłe i swobodnie sobie z Tobą pogadają....

Moja córka nawet jako zbuntowana nastolatka mawiała, że jest wystarczająco dobrze, a dopiero niedawno (ma już dorastające dzieci) dała upust emocjom :szok:
Nie powiem. Bolało 8|

smokooka - Wto 16 Kwi, 2013 08:34

Klara napisał/a:
dała upust emocjom
zazdroszczę jej i faktu, że mogła to zrobić, że wykorzystała okazję i odwagi, że była w stanie wypowiedzieć co ją bolało. Tylko co Ty możesz teraz z tym zrobić?
Klara - Wto 16 Kwi, 2013 08:39

smokooka napisał/a:
Tylko co Ty możesz teraz z tym zrobić?

Ona doskonale wie, że nic :beba: , ale co sobie ulżyła, to jej.

smokooka - Wto 16 Kwi, 2013 08:42

Klara napisał/a:
smokooka napisał/a:
Tylko co Ty możesz teraz z tym zrobić?

Ona doskonale wie, że nic :beba: , ale co sobie ulżyła, to jej.
Jeśli po czymś takim nie ma oczyszczającej spokojnej rozmowy, to nie ulżyła sobie, jej też nie ulżyło. Tobie tym bardziej. :(
Klara - Wto 16 Kwi, 2013 08:49

smokooka napisał/a:
Jeśli po czymś takim nie ma oczyszczającej spokojnej rozmowy, to nie ulżyła sobie,

Zawsze rozmawiamy spokojnie.
Nie wiem, jak się z tym czuje i czy w ogóle do tego wraca myślami, bo postanowiłam nie drążyć.
To nic nie daje, bo (jak już pisałaś) nie mogę nic z tym zrobić.
Wiem tylko, że starałam się być dobrą matką, ale widocznie tylko ja to tak widzę :bezradny:

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 08:53

Klara napisał/a:
Bądź matką najlepszą jak potrafisz

staram się tak jak my wszystkie
Klara napisał/a:
dopiero niedawno (ma już dorastające dzieci) dała upust emocjom
Nie powiem. Bolało

tego się boję

wolny - Wto 16 Kwi, 2013 09:11

Drogie kobiety czy nie możecie zrozumieć że wasza rola jako rodzica kończy sie na tym że obiad jest o13.00, resztą zajmie się natura i zwyczajne życie, a wy na siłę chcecie im wprowadzić swój program komputerowy na dodatek też zainfekowany czyli jest tzw . przekaz wirusa i co tu się dziwić że ten nowy komputer źle działa skoro dostaje uszkodzony program !!! Tylko sie zaraz na mnie nie oburzajcie :prosi: :prosi:
pietruszka - Wto 16 Kwi, 2013 09:15

Jak ja dzisiaj to widzę? Po terapii, po większym zalepieniu mojego dzieciństwa?
1. Wystarczy być wystarczająco dobrą matką. Nie idealną, nie perfekcyjną, bo to też szkodliwe. Kochać i umieć okazywać miłość. Mnie przekonanie, ze będę złą matką doprowadziło do braku chęci posiadania własnych dzieci. Ot... taka głupia nadodpowiedzialność. Po prostu bałam się mieć dzieci... no bałam się, że będę je krzywdzić, ze nie sprostam, itd... To przegięcie w zupełnie skrajną stronę. I żyłam w poczuciu winy przez lata, że jakoś nie umiem dorosnąć do tej roli.
2. Czy da się uniknąć złości ze strony dziecka do matki? Nie wiem. Złość budzi się wtedy, gdy dziecko ma jakieś potrzeby niezaspokojone. Czy zawsze matka jest w stanie odczytać prawidłowo sygnały ze strony dziecka? Jeśli matka nie potrafi dobrze zaopiekować się samą sobą - to i pewnie często może mieć tu trudności. Jeśli sama jest niespójna emocjonalnie - to i dziecko może zapewne mieć trudnosć z odczytaniem jej sygnałów.
3. Nie jestem zwolenniczką otwartego wyrażania złości, tzw. konfrontacji ze strony dorosłego dziecka wobec rodziców. Przynajmniej wtedy, gdy obie strony chcą nadal podtrzymywać więź. Ja te swoje złosci przelałam na papier i pozbyłam się w zaciszu gabinetu mojej psycholog. Pozbyć sie tej złości należy, ale czy zawsze jest potrzebna konfrontacja? Dotyczy ona czasów prawie prehistorycznych i dotyczy osoby, której dziś nie ma. moja matka dzisiaj jest już jednak inną osobą niż ta niedojrzała osoba z mojego dzieciństwa. Czasem wiecej da zrozumienie, spojrzenie na te sztafetę pokoleń z dużej perspektywy, na historię swojej rodziny, na matkę mojej matki, a może i dalej... Bo oprócz wylania złosci jest tez potrzebne wybaczenie. Mi jest potrzebne, choć wpierw skonfrontowałam się z tą małą bezradną Pietrusią, zostawioną samej sobie, odczułam jej ból, jej złość, zauważyłam ją w końcu. I chyba wtedy zaczęło się tak naprawdę moje zdrowienie.

pannamigotka - Wto 16 Kwi, 2013 09:44

Jeśli chodzi o mnie to uważam się za dobrą matkę.
Przede wszystkim kocham dziecko, okazuję jej miłość, jestem dla niej czuła, jestem dla niej wsparciem. Po drugie akceptuję ją w pełni i jestem z niej dumna. Poświęcam jej czas, dbam o jej rozwój, pozwalam robić to, co chce np balet. Nie wrzeszczę, nie biję, nie upakarzam. Wymagam, ale nie jestem terrorystką.
Oczywiście mam świadomość błędów, które popełniłam, podstawowym to pozwolenie na obecność, choćby minuty, w towarzystwie pijanego lub skacowanego tatusia. Pozwolenie na słuchanie naszych przepychanek słownych czy kilku awantur. Oglądanie tego, że mama i tata żyją razem, ale osobno, zajmowanie się alkoholikiem zamiast nią. Tego nie cofnę, ale cieszę się, że te czasy minęły i zmieniłam priorytety. Uważam, że jak na tamte czasy i tamte warunki byłam najlepszą matką na świecie (JAKĄ BYŁAM W STANIE BYĆ).
Zadanie na dziś- nauka zabawy z córką, wygłupów (trudno jest mi się rozluźnić), ale idzie mi coraz lepiej. W święta wielkanocne zjeżdżałyśmy razem na sankach, ostatnio byłyśmy razem na rolkach (nie miałam ich na nogach od 10 lat, bo uważałam, że mi nie wypada, jestem matką, no i jak to tak ) przewracałam się, śmiałam i piszczałam, więc wszystkiego można się nauczyć, nawet spontaniczności.

pannamigotka - Wto 16 Kwi, 2013 09:51

Oczywiście łapię się na tym, że nadrabiam te rzeczy, których mi brakowało. Moja córka na każdym kroku słyszy, że jest piękna i mądra, że ją kocham- ja żadnej z tych rzeczy nie usłyszałam od moich rodziców- nigdy.
Poza tym kupuję rzeczy, które chce i o których marzy, nawet jeśli trzeci domek dla kucyków pony uważam za brzydotę i kurzołap. Ja nigdy nie miałam tych zabawek, które chciałam, zawsze dostawałam coś innego. Nie miałam kieszonkowego nigdy, moja córka ma, drobne, ale ma. Nie mogłam chodzić na zajęcia dodatkowe, ona może. Mnie nikt nie słuchał- ją słucham i to od pierwszych słów. Koleżanka rok starsza ode mnie powiedziała mi kiedyś- chciałabym mieć taką mamę, jaką jesteś- bardzo miłe to było!

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 10:21

pietruszka napisał/a:
Ja te swoje złosci przelałam na papier i pozbyłam się w zaciszu gabinetu mojej psycholog


Poszłam tę samą drogą tyle,że nie była to złość a poczucie winy i po tym mam bałagan w głowie zamiast spokoju ,którego się spodziewałam.

wolny napisał/a:
rola jako rodzica kończy sie na tym że obiad jest o13.00,


:shock:

pannamigotka napisał/a:
Jeśli chodzi o mnie to uważam się za dobrą matkę.


To masz to szczęście.
Ja natomiast robiłam wszystko to o czym piszecz.Nie miało dla mnie znaczenia czy wypada czy nie.
Łyżwy,rower,rolki,drabinki,małpi gaj co tylko byłam w stanie wymyśleć tylko mój syn był zawsze wyciągany na siłę.Nigdzie nie chciał jechać, iść .Musiał mieć jakiegoś kolegę,kuzyna tak jakby mu moje towarzystwo z jakiegoś powodu nie wystarczało.Mały jest inny jemu wystarczy tylko hasło a on już stoi przy drzwiach.

Widzisz a ja i tak znajdę haczyk na siebie :nerwus: masochistka czy jak?

Terapka zadała mi pytanie czemu ja o tym nie napisałam tylko o tym co uważam za swoje błędy.Nie umiałam jej odpowiedzieć. :bezradny:

Zagubiona - Wto 16 Kwi, 2013 12:07

Scarlet, nie katuj się. Jak sama zauważyłaś nie ma idealnych matek. Po prostu rób co uważasz za słuszne ale słuchaj też Twoich dzieci.

I nie stawiaj sobie tak wysoko poprzeczki- jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził. Więc po co się katować?

Maciejka - Wto 16 Kwi, 2013 15:05

Ja też uważam się za wystarczająco dobrą matkę i staram się postępować najlepiej jak otrafię w danym momencie. Czułam się wystarczająco dobrą matką kiedy jedna z córek miała ciężką próbę samobójczą, którą ledwie przeżyła i nie dałam sobie wmówić poczucia winy że to przeze mnie. Wiem, ze wtedy robiłam co mogłam żeby do niej dotrzeć i jej pomóc ale widocznie nie było to w mojej mocy. Dziś wiem, że sobie nie radziła z emocjami, że wiele na nią spadło i złożyło się na to szereg problemów a ja nie umiałam wtedy uspokoić jej wew, dziecka , które wołało o pomoc w taki dziwny sposób. Dziś uspokojenie tego dzieciaka, który czasem dochodzi do głosu nie sprawia mi już problemu.

Czułam sie wystarczająco dobrą matką kiedy najstarsza córka wykrzyczała mi swój ból i swoje krzywdy z dzieciństwa chociaż nie było to przyjemne ale taka jest prawda. Na tamten moment byłam taka a nie inna i krzywdziłam swoje dzieci. Dzis mamy ze sobą dobry kontakt i umiemy przyjąć i przyjemne rzeczy/ uczucia i powiedzieć sobie co nas w relacji drażni, irytuje a co pasuje. Wiem jakie dzieci mają plany, co przeżywają, dzielą się ze mną swoim światem, w miarę możliwości staramy się sobie pomagać.

mama Meli - Wto 16 Kwi, 2013 16:22

Pozwólcie ,że wtrącę swoje trzy grosze, jako matka dwóch córek w tym jednej nastolatki ,która właśnie uczy się do testów. Jestem pedagogiem z dwudziestoletnim stażem i pracowałam z różnymi dziećmi, często bardzo pokrzywdzonymi przez los. Bycie matką -dobrą matką wymaga często niewiarygodnej konsekwencji i okazywania ciepła, oczywiście że dzieci nie powinne być zamieszane w nasze problemy ,ale dobrze jest , aby widziały, że też możemy mieć gorszy dzień i jak trzeba to wybuchamy ,bo to leży w naszej naturze. Poczucie bezpieczeństwa to następna rzecz potrzebna naszym dzieciom.Wiadomo, że w domach , w których wychowują się lub wychowywały nasze dzieci łatwo nie jest ,ale nie możemy myśleć ,że uda nam się uchronić je przed dzieciństwem, które my same przeżyłyśmy.Ja też winiłam swoją mamę za to , ze zrobiła ze mnie twarde dziecko, ale jak się okazało nie potrafiła inaczej.Usłyszałam to na terapii teraz!,niczego to nie zmieni , a ja nie zamierzam jej tego mówić ,że gdybym była inna, to może inaczej ułożyłabym sobie życie.Przecież tego tak naprawdę nie wiem.Szanujmy nasze pociechy i nie starajmy się za wszelką cenę być idealne.
Dla mnie największym sukcesem na tym polu jest to ,że moja córka potrafi przy kolacji powiedzieć do mnie ,że się bardzo cieszy iż jej przyjaciółka pogodziła się ze swoją dziewczyną, a ja wtedy odpowiadam ,że również się cieszę ,bo lubię dziewczę ,choć z tyłu głowy krąży mi myśl -przecież ona tyle razy u nas nocowała i spała w jednym łóżku z moją pociechą.Wtedy ona jakby uprzedzając moje myśli odpowiada ,że pokaże temu Hubertowi swojemu byłemu chłopakowi co stracił ,rzucając ją.Wiem ,kiedy umierała z miłości i choć nie chciała rozmawiać to ja powoli ,konsekwentnie dochodziłam do niej,nie pozwoliłam jej zamnąć się w sobie.Słyszę czasami ,że nie chce rozmawiać na ten temat ,ale w końcu zawsze do mnie przychodzi , ja jej nigdy nie zawiodłam i bardzo od zawsze pracuje nad tym ,aby w przyszłości , kiedy moje córki staną się dorosłe -bo przecież chowamy je dla innych ,wiedziały ,że mogą na mnie liczyć w każdej sytuacji.

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 21:18

Dziewczyny zazdroszczę Wam tego zdrowego podejścia.
Mam nadzieję,że i ja niedługo dojdę do podobych wniosków.
Naprawdę pracuję nad tym. Jednak odkąd sięgam pamięcią musiałam mieć zawsze coś pod ręką by wpędzać się w poczucie winy.
To tak jakby była nieodzowna część mnie ,która zaczęła mnie mocno uwierać.
Być może jest to spowodowane niską samooceną ? :mysli: Tego jeszcze nie wiem.

staaw - Wto 16 Kwi, 2013 21:23

Skarletko, nie zazdrość...

Każda matka stara się być najlepszą, ale tylko te najnajlepsze mają wątpliwości czy są dostatecznie dobre...

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 21:29

staaw napisał/a:
Każda matka stara się być najlepszą, ale tylko te najnajlepsze mają wątpliwości czy są dostatecznie dobre...


:buziak: :beczy: :beczy: . dziękuję

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 21:36

Kiedy mój syn powiedział swojej cioci ,że ma fajną mamę to ja zamiast się ucieszyć byłam w szoku :szok: .
Wytłumaczenie znalazłam ; skąd ma wiedzieć ,że są lepsze skoro ma tylko mnie :zalamka: :glupek: brzmii beznadziejnie ale ......... :bezradny:

pterodaktyll - Wto 16 Kwi, 2013 21:46

Scarlet O'Hara napisał/a:
brzmii beznadziejnie

Rzeczywiście, kompletnie beznadziejnie.......... :bezradny:

szymon - Wto 16 Kwi, 2013 21:48

Scarlet O'Hara napisał/a:
skąd ma wiedzieć ,że są lepsze skoro ma tylko mnie


znaczy się jestes jego jedyną matką :okok:

Scarlet O'Hara - Wto 16 Kwi, 2013 22:51

pterodaktyll napisał/a:

Rzeczywiście, kompletnie beznadziejnie..........


a jak nie wielu potrafi się do tego przyznać ...........

Maciejka - Śro 17 Kwi, 2013 05:38

Scarlet ja nie zawsze tak myslałam o sobie jako matce.
Jak moja najstarsza córka miała wybierać sobie szkołę po gimnazjum i pojechałyśmy do nieznanego miasta obejrzeć licea, na dworcu pks poszła tylko kupić sobie bułkę i miałałyśmy się spotkac na pks ale jej nie było. Wszędzie jej szukałam i byłam przerazona a okazało się, że siedzi spokojnie na ławeczce na innym stanowisku, ma mapę, telefon i czyta sobie spokojnie książkę czekając na mnie i na autobus, ale nie o tym.

We mnie była jedna mysl; co ze mnie za matka jak zgubiłam dziecko. Byłam akurat wtedy w terapii i pracowałam żeby to zmienic. Wpadałam w poczucie winy potworne żeby nie powiedzieć w depresję słowem byłąm chora. Potem po przekopaniu biblioteki zrozumiałam, że dzieci są różne i mają różne potrzeby, temperamenty, style komunikacji zaczęłam się dużo uczyć a potem działać wdg, zasady; każdemu wdg potrzeb i w różny sposób i to zaczęło przynosić efekty i procentować w przyszłości.

Dotarło do mnie, że sprawiedliwie nie znaczy tak samo. Każde dziecko jest indywidualnością i postawa tak samo z każdym je po prostu krzywdzi.

Maciejka - Śro 17 Kwi, 2013 07:08

Jest bardzo dobra książka J.Graya - Dzieci są z nieba i inne autorów nie pamiętam; - Wychowanie bez porażek , Słuchanie, mówienie, kontakt ,; Jak mówić do dzieci by nas słuchały i słuchac by do nas mówiły i reszta książek z tej serii.

Jak skończyłam terapię to kontakt z dziećmi był taki sobie a co za tym idzie moje poczucie, że jestem wystarczająco dobrą matką było średnie, mimo iż terapeutki mówiły, że jest ok. Dopiero teraz widzę jakie miałam braki w komunikacji, w porozumiewaniu sie. Dopiero gdzieś od roku poznałam dość nieżle siebie, podocierałam do swoich potrzeb, uczuć, marzeń, pragnień, talentów itp, poprawiłam swoją relację ze sobą. A od niedawna widze i słyszę wyrażnie gdzie kończę się ja a zaczyna drugi człowiek, dziecko, ojciec itp.

Na terapii nam powtarzano że dzieci mają być dziećmi. Mimo iz bardzo się starałam żeby tak było średnio mi wychodziło ale na dziś pilnuję swoich granic , nie pozwalam ich przekraczać ale też uznaję granice innych ludzi, dorosłych córek czy nastolatków też.

Tak przyglądąjąc się sobie zobaczyłam że nie wszystko wyniesione z domu dotyczące bycia rodzicem było do wyrzucenia, część została, część skorygowałam a część wyrzuciłam.

Maciejka - Śro 17 Kwi, 2013 07:34

Przypomniał mi się jeszcze tytuł Życ w rodzinie i przetrwać.
staaw - Śro 17 Kwi, 2013 08:02

Pytanie praktyczne: piętnastolatka chce nocować po za domem, co robi dobra matka? Według prawa nawet chłopaka z łóżka już wygonić nie może...
smokooka - Śro 17 Kwi, 2013 08:07

staaw napisał/a:
piętnastolatka chce nocować po za domem, co robi dobra matka?
ustalam zasady i granice. Albo raczej konsekwentnie strzegę tych wcześniej wprowadzonych.
Maciejka - Śro 17 Kwi, 2013 08:08

Co masz na myśli pisząc , że chce nocować poza domem, gdzie nocować?
staaw - Śro 17 Kwi, 2013 08:18

Urodziny kolegi z klasy, wszyscy nocują...
olga - Śro 17 Kwi, 2013 08:27

Staśku pod kloszem nie utrzymasz. Chce niech nocuje. Wiesz co to za towarzystwo? Pogadaj z córcią spokojnie ale nie w formie wykładu tylko jak równy z równym.
pannamigotka - Śro 17 Kwi, 2013 08:28

W to, że wszyscy nocują bym nie uwierzyła, to raz. Dwa- czy można jej zaufać? Mi rodzice zaufali w tym wieku i nocowałam poza domem, ale ja byłam rozsądna, jak na ten wiek. Ja bym raczej nie puściła, jeśli u kolegi rodziców nie będzie. Jeśli będą- porozmawiałabym z nimi i puściłabym, ale nie na całą noc- naprawdę nie ma takiej potrzeby, to nie żaden wyjazd a urodziny. Zresztą wszystko zależy od postawy dziecka, od zachowania itd
pannamigotka - Śro 17 Kwi, 2013 08:29

olga napisał/a:
Wiesz co to za towarzystwo?

To też ważne.

olga - Śro 17 Kwi, 2013 08:31

pannamigotka napisał/a:
Ja bym raczej nie puściła,

zeby nie było problemu jak puści sie sama...... (żeby nie było - mam na mysli, że pójdzie nic o tym nie mówiąc rodzicom)

pannamigotka - Śro 17 Kwi, 2013 08:34

olga napisał/a:
, że pójdzie nic o tym nie mówiąc rodzicom)

Czyli puścić ze strachu, że pójdzie sama i straci się władzę rodzicielską? Bez przesady urodziny to urodziny, po co się komuś zwalać na całą noc do domu, takiej młódce to niezbyt wypada. Poza tym ja byłam zbuntowaną nastolatką, ale jak mi rodzice nie pozwolili to nie było mowy o wyjściu.

olga - Śro 17 Kwi, 2013 08:39

pannamigotka napisał/a:
Czyli puścić ze strachu,

Nie ze strachu. nastolatki lubią takie nocne spędy. One przecież dorastają a to jest w ich mniemaniu oznaka dorosłości.
pannamigotka napisał/a:
jak mi rodzice nie pozwolili to nie było mowy o wyjściu.

ja uciekałam przez okno i kłamałam w żywe oczy, moja corka nie musiała kłamać i jak do tej pory nic głupiego nie zrobiła a ma juz 19 lat

Scarlet O'Hara - Śro 17 Kwi, 2013 08:42

Mój syn nocował poza domem ale najpierw zadzwoniłam do matki kolegi i zapytałam o zgodę.
Natomisat żaden rodzic nigdy nie zadzwonił do mnie czy z ja się zgadzam 8| .

Ja byłam krótko trzymana i efektem tego było to,że w wieku 16-tu lat pojechałam z klasą na biwak . upiłam się ,urwał mi się film .Na szczęście ojciec się nie dowiedział bo chyba miałabym przechlapane do końca życia.
Dziś uważam,że zachowałam się jak pies spuszczony z łańcucha.Poczułam wolność i zaszalałam. :bezradny:
Na szczęście był to jedyny incydent z urwanym filmem bo przeraziłam się faktem,że nic kompletnie nie pamiętałam i było mi wstyd ,że alkohol piłam z butelki. :oops:

Klara - Śro 17 Kwi, 2013 08:45

W zamierzchłych czasach, kiedy dorastała moja córka rodzice przyjeżdżali po swoje pociechy o umówionej porze. Nawet po osiemnastolatków.
Czasem to było grubo po północy, ale nikt nie zostawał na całą noc.
Ci którzy nie mieli zmotoryzowanych rodziców umawiali się z kimś kto jechał w tę samą stronę.

Mysza - Śro 17 Kwi, 2013 08:59

pannamigotka napisał/a:
takiej młódce to niezbyt wypada.

ach te schematy... wypada/ nie wypada?
... bo normy społeczne...? :lol:

Dziubas - Śro 17 Kwi, 2013 09:03

pannamigotka napisał/a:
ja byłam rozsądna
pannamigotka napisał/a:
ja byłam zbuntowaną nastolatką

Dżizys. Ty siebie czytasz czasem?

staaw - Śro 17 Kwi, 2013 09:13

Akurat normą społeczną jest "róbta co chceta a dzieci kanałem się spuści"...
pterodaktyll - Śro 17 Kwi, 2013 09:45

staaw napisał/a:
piętnastolatka chce nocować po za domem, co robi dobra matka?

Nie wiem co robi dobra matka, ale jak moje dzieci były mniej więcej w tym wieku, to nie robiliśmy problemu z tego, że idą na imprezę do znajomych i tam nocują. Wszystko oczywiście odbywało się za porozumieniem rodziców zainteresowanych a dzieci korzystały z tej swobody na tyle odpowiedzialnie, że nie było z nimi jakichś kłopotów. Jeżeli potraktujesz swoje dziecko poważnie, to odpłaci Ci się tym samym. Dzisiaj kiedy moje dzieci są już dorosłe wiem, że był to dobry pomysł, żeby ich tak nie ograniczać i pilnować za wszelką cenę.

olga - Śro 17 Kwi, 2013 09:57

No to cos z "mojego podwórka". Moja córka nocowała u koleżanek na pewno od 15 tego roku życia. Nie zabraniałam tylko rozmawiałam. Wiedziałam do kogo idzie. Chodziła na młodzieżowe prywatki, nigdy nie wróciła pijana. Jak do tej pory w ciążę nie zaszła, nie pije, nie pali, od wdóch lat ma tego samego chłopaka którego znam i cenię bo to spokojny i rozsadny chłopak, maturę zdaje za trzy dygodnie, wybiera sie na studia. Mnie było nie wolno a i tak chodziłam. Wchodziłam przez okno i jesli zostałam nakryta to spuszczano mi manto. Co prawda w przypadkową ciążę nie zaszłam, nie piłam, nie paliłam ale kłamałam jak z nut. Matka nie miała do mnie zaufania, przeszukiwała moje szafki (chciała znaleźć te narkotyki które rzekomo zażywałam a ja do tej pory narkotyku na oczy nie widziałam). Więzi które zostały wtedy zerwane nigdy nie udało się nawiązać :bezradny:
pannamigotka - Śro 17 Kwi, 2013 11:30

Dziubas napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
ja byłam rozsądna
pannamigotka napisał/a:
ja byłam zbuntowaną nastolatką

Dżizys. Ty siebie czytasz czasem?

Tak, byłam rozsądna i byłam zbuntowana. Jedno z drugim się nie wyklucza absolutnie, ach te schematy. :roll:

Zgadzam się ze staawem, że obecnie normą jest puszczenie dzieci luzem u jednych (jaka wyluzowana jestem) a z kolei u drugich zakaz absolutnie wszystkiego i chęć ochrony przed światem. Dobrze jest wypośrodkować, ale to najtrudniejsze. Staaw Ty najlepiej znasz swoją córkę i wiesz, co będzie dla niej najlepsze. Prawda jest taka, ze nie musisz jej pozwalać na całonocne spędy tylko dlatego, żeby uchodzić za cool tatę. Zrób to co uważasz za słuszne. Mnie rodzice puszczali, ale ja teraz tego nie bardzo rozumiem, choć wtedy mi się to podobało. To, że nie stała mi się wtedy krzywda, to tylko przypadek. Bo o ile byłam rozsądna, to o jakim rozsądku można mówić jak się ma 14-15 lat :P

Cytat:
Moja córka nocowała u koleżanek na pewno od 15 tego roku życia.

Moja od 5-go :D :D Ale to zupełnie inna bajka :tak: Ja zresztą podobnie- u swojej przyjaciółki w domu, tylko my dwie, mama mojej przyjaciółki była i jest przyjaciółką mojej mamy, więc byłam absolutnie bezpieczna wtedy akurat, a wspomnienia bezcenne. Moja córka tak samo- i to w dodatku w tym samym bloku.

Kawa - Śro 17 Kwi, 2013 11:44

Podobno charakter dziecka kształtuje się do 3-go roku życia (wg optymistów - do 5-go);
Dalej na zachowanie dziecka wpływa wychowanie i niestety (lub -stety) otoczenie.


Co do spanie 15-latki.... To Staaw - musisz sam podjąć decyzję, jako, że znasz swoją córkę osobiście...
Każda nastolatka jest inna. Jedna w tym wieku może być nadto dojrzała, a inna - może mieć pstro w głowie;
Wiadomo - na urodzinkach (o ile są bez rodziców w domu) - pewnie będzie alkohol, może narkotyki, przygodny seks - warto o tych sprawach pogadać z córką - jeśli tego jeszcze nie robiliście.

Dziubas - Śro 17 Kwi, 2013 11:58

pannamigotka napisał/a:
Bo o ile byłam rozsądna, to o jakim rozsądku można mówić jak się ma 14-15 lat
:milczek:
Scarlet O'Hara - Śro 17 Kwi, 2013 12:26

olga napisał/a:
Matka nie miała do mnie zaufania, przeszukiwała moje szafki (chciała znaleźć te narkotyki które rzekomo zażywałam a ja do tej pory narkotyku na oczy nie widziałam). Więzi które zostały wtedy zerwane nigdy nie udało się nawiązać :bezradny:


Dziękuję Ci za to wyznanie.

olga - Śro 17 Kwi, 2013 12:38

:buzki:
Mysza - Śro 17 Kwi, 2013 13:56

staaw napisał/a:
Akurat normą społeczną jest "róbta co chceta a dzieci kanałem się spuści"...


Myślę Staawciu, że najbardziej zauważamy to co nam się nie podoba, to z czym się nie zgadzamy... ja widzę inne normy, Ty inne, a żyjemy przecież w jednym społeczeństwie.

Miałam podobnie jak Olga, zakazy, nakazy, tego zabraniam, tamtego nie pozwalam, jeszcze innego nie wypada, nie należy... a na sam koniec pytanie: czy kilka godzin nie wystarczy?, czy i po co musi być?...np do rana?
Przeszukiwanie toreb, szafek, korespondencji i wszelkich moich zapisków.
Nie stosowałam się do zakazów, robiłam to co chciałam, chodziłam tam, gdzie chciałam, ale ile się nakłamałam i nakombinowałam, to moje...
I to poczucie, że nie zasługuję na odrobinę zaufania... to też niestety moje...
Nie przydarzyło mi się nic, nie spotkało mnie nic, przed czym tak bardzo próbowano mnie "ochronić"... może dlatego, że wszystko TO było TYLKO w głowie "chroniących" mnie, a nie w mojej.
Tak jak pisze Ptero potrzeba trochę zaufania do własnego dziecka...
Zakaz często powoduje bunt i czasem działanie bez wyobraźni, "bo zrobię na złość", "bo pokażę, że mogę". itd.
Więcej, jeśli coś się wydarzy "nie po myśli" to taki zbuntowany i nieposłuszny młody człowiek... nie zwróci się raczej o pomoc lub radę do tego co zakazywał i zabraniał...

Linka - Śro 17 Kwi, 2013 15:52

Kawa napisał/a:
Każda nastolatka jest inna. Jedna w tym wieku może być nadto dojrzała, a inna - może mieć pstro w głowie;

do swoich dzieci zawsze miałam zaufanie, ale do innych niekoniecznie...
nie sposób przewidzieć, jak zachowają się inne dzieci, mam na myśli np. 18-tkę na której musiała interweniować policja

myślę, że chodzi też o to, żeby zakazy rozsądnie uzasadnić, dzieci nie są głupie
oj, ile ja się miałam, jak młodszy uparł się na lekcje karate o 20, a ja nie mogłam go odbierać
Nie mógł zrozumieć, że ja za niego odpowiadam.
Karate nie uciekło, trenuje wieczorami, ale jest o kilka lat starszy

staaw - Śro 17 Kwi, 2013 19:05

Myszko, myślę że szczęśliwym jest kotek który Cię złapie... ;)

Jestem po rozmowie z córką i mam nadzieję że nie będę żałował...

pterodaktyll - Śro 17 Kwi, 2013 20:58

staaw napisał/a:
Myszko, myślę że szczęśliwym jest kotek który Cię złapie... ;)

Oj, zeby jej tylko nie zadziubał..... :szok:

rybenka1 - Śro 17 Kwi, 2013 21:19

Ja tam powiem nieskromnie ,jestem dobrą matką . :radocha:
pannamigotka - Śro 17 Kwi, 2013 23:15

rybenka1 napisał/a:
a tam powiem nieskromnie ,jestem dobrą matką .
Zdrowy egoizm to podstawa, żeby wychować pewne siebie i szczęśliwe osobniki :okok: :okok:

Scarlet- jesteś najlepszą matka na świecie- jaką byłaś w stanie być, tego co złe nie zmienisz, ale masz malutkie dziecko i jesteś cała dla niego, a to co zrobiłaś ostatnio- uwierz, że on na tym skorzysta podwójnie. Nie masz żadnych powodów do takiego surowego traktowania siebie. Poczytaj o perfekcjonizmie- to czasem objaw zaniżonego poczucia własnej wartości, które ma chyba każda współuzależniona- może to temat do pracy na terapii albo na mityngu?

Scarlet O'Hara - Pon 22 Kwi, 2013 08:51

pannamigotka napisał/a:
to czasem objaw zaniżonego poczucia własnej wartości,


W moim przypadku to chyba własnie jest to.
Nawet w tekscie Desideraty jest zdanie "nie porównuj się bo zawsze bedziesz albo lepszy albo gorszy od kogoś".
Gdyby mną była pani X oceniłabym ją dość wysoko ale ,że to jestem ja :bezradny: to niestety noty są bardzo niskie.
Zastanawiałam się dlaczego podświadomie wciąż uważam ,że daję z siebie za mało,że wszyscy w około są lepsi.?

Moja mama zawsze od kiedy pamiętam mówiła o innych.Nawet wracając z zebrania (byłam na 3 miejscu w klasie ) mówiła o tych powyżej.

ostatnio kiedy przyjechała do mnie mówiła o kuzynach ,którym dobrze się powodzi i jeszcze wspierają swoich rodziców finansowo.
Zakończyła to płentą "że trzeba było się uczyć". :nerwus: :blee:

Takie uwagi zaraz biorę do siebie.Było to dwa dni temu a we mnie się gotuje.
Czasem ona działa na mnie naprawdę jak płachta na byka.
Staram się jej nie słuchać.Ciśnie mi się na usta ,żeby jej wyrzucić wszystko ale co to da...?Popłacze się i dalej będzie to samo.

Denerwuje mnie ta kobieta i jej rady i wywody są dla mnie żałosne bo sama w życiu nic nie osiągnęła a wręcz wysysała z ojca co się da.
Zero optymizmu,zero ryzyka,wspierania w tym co robisz.
Jeśli mam jakiś pomysł, tryskam optymizmem ona jest pierwsza ,żeby rzucić mną o ziemię.

Sama jest strasznie zakompleksiona.Źle sprząta,gotuje i co tylko.(no i ja też tak myślę o sobie )
Czasem zalatuje mi to lenistwem i nie mogę odróżnić jednego od drugiego w jej przypadku oczywiście .

Zaobserwowałam też ,że daje mi na przykład osoby ,które miały okropnych rodziców a tak im pomagają,wożą ,są na zawołanie .Nie wiem do czego ona pije.Czy zdaje sobie sprawę,że nie była perfekt i chce mi coś powiedzieć.....?

Najśmieszniejsze jest to w tym wszystkim ,że wszystko co mam osiągnęłam swoją ciężką pracą,wyżeczeniami,harówką od świtu do nocy ,złotówki mi nie dała i ja wcale nie mam o to do niej żalu .Wręcz dumna jestem z siebie ,że nikt nie dał mi tego na złotej tacy.

Nie umiem cieszyć się z tego co mam choćby nawet z materialnych rzeczy bo słyszę "jęki" ,że teraz to mam kredyt a trzeba było mi siedzieć w mniejszym mieszkaniu a spokojniej i i takie tam różne.

Wedle jej teorii to chyba powinnam położyć się do trumny i czekać na śmierć SPOKOJNIE , nic nie robić tylko narzekać ,że nic mi w życiu łatwo nie przychodzi ,że nikt mi nic nie dał,że nigdy nic nie wygrałam na loterii,że z nieba nic nie leci a i wtedy też będzie źle bo Zośka czy Maryśka mają to i tamto i jeszcze dają rodzicom. :bezradny:

Moja matka nie jest dla mnie żadnym wzorem wręcz usilnie staram się nie być taka jak ona a chyba mimo to podświadomie liczę na słowa uznania.
Tylko po co? Jej teorie nie mają dla mnie żadnej wartości.
A ja wciąż staram się być lepsza,lepsza i lepsza tylko ,ze ta poprzeczka jest już tak wysoko ,że ja nie jestem w stanie jej dosięgnąć.
To jest po nad moje możliwości a dlaczego...? Bo za mało z siebie daję, bo jestem za słaba,może leniwa ....?
I koło się zamyka.


chiałam to z siebie wyrzucić.Jest jeszcze sporo ale nie chcę zanudzać.Muszę chyba to wszystko przelać na papier może wtedy poczuję ulgę.

smokooka - Pon 22 Kwi, 2013 10:00

Skarletko, mam identycznie, miałam właściwie, bo matka nie żyje, ja jednak noszę w sobie nadal jej opinie o mnie
Scarlet O'Hara - Pon 22 Kwi, 2013 10:42

smokooka napisał/a:
noszę w sobie nadal jej opinie o mnie



Nie wiem czemu to tak siedzi mocno w człowieku?

Z jednej strony jest mi jej szkoda a z drugiej ........... sama nie wiem.

Generalnie nic złego mi nie zrobiła.Bo pomagała mi przy pierwszym dziecku,kiedy leżałam w szpitalu woziła mi obiadki,martwiła się o mnie a gdy syn leżał w szpitalu to ona jeździła i mnie wymieniała.
W domu zawsze był ciepły obiad,było posprzątane,wyprane.

Może to ze mną właśnie jest coś nie tak? Może to ja nie umiem zaakceptować tego,że kazdy jest inny a nie tak jak ja to widzę?

Nie lubię ludzi poważnych,smutnych, pesymistycznych,leniwych,biernych.
Czy to znaczy ,że ja nie lubię swojej matki?Ona ma nawet już taki wyraz twarzy cf2423f nawet gdy się uśmiecha .......

Znam jej historię dzieciństwa i jest mi jej szkoda i tym chyba ją wiecznie usprawiedliwiam i jestem dla niej wyrozumiała.

Zawsze gdy zaczynam myśleć o niej źle od razu mi się to przypomina i przywracam się do porządku.
Wtedy nie jestem zła na nią tylko na babkę ,której nawet nie pamiętam i matki ojca bo słowo dziadek nie przechodzi mi przez gardło.

smokooka - Pon 22 Kwi, 2013 10:54

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie wiem czemu to tak siedzi mocno w człowieku?
Jeśli kilkadziesiąt lat matka powtarzała mi, że jestem nieciekawa, leniwa, nudna, nigdy wystarczająco dobra, biła mnie, wyzywała, ukrywała to wszystko przed ojcem, ja też, zawsze byłam sama, samotna, nieprzytulana itd itp to musi to siedzieć głęboko i mocno we wszystkich komórkach organizmu. Ta cała niesprawiedliwość, niezaspokojone potrzeby, złość, nieprzeżyte emocje pożerają poczucie wartości i żadne osiągnięcia nie są w stanie przyczynić się do dumy z siebie. Dopiero praca nad sobą, psychoterapia i wsparcie najbliższych mogą z czasem przynieść poprawę. Emocje z przeszłości trzeba przeżyć jeszcze raz, tym razem ich nie tłumiąc, bieżące emocje przeżywać we właściwym im czasie. A ja uciekałam, wykształciłam sobie doskonałe mechanizmy wyparcia wszystkiego co niewygodne, bolesne, nieprzyjemne. A teraz wciąż się łapię na tym, że nie wiem, czy moja reakcja jest normalnym przeżywaniem czy jakimś mechanizmem "ułatwiającym" przetrwanie.
Dziubas - Pon 22 Kwi, 2013 11:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
Może to ja nie umiem zaakceptować tego,że kazdy jest
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie lubię ludzi...
?
Czy ich niedoskonałości,w mojej ocenie?
Czy może nie akceptuje pewnych cech... w sobie?
A może nie lubię być oceniany?

Nie łatwiej byłoby zaakceptować,że ludzie po prostu są,
bez oceny, bez przymiotników?

Czego ja tak naprawdę nie lubię?
Samooceny, mojej niedoskonałości!
W rezultacie samego siebie!

Scarlet O'Hara - Pon 22 Kwi, 2013 11:26

smokooka napisał/a:
tym razem ich nie tłumiąc


a to mam chyba wpojone od dzieciństwa.
łykałam łzy ale nigdy ich nie pokazałam,dopiero od nie dawna pojawiły nie na moich policzkach ale wtedy też mam mieszane uczucia bo się wstydzę tego.
To takie ....... okazywanie słabości a ja...muszę być twarda.

Olśniło mnie kiedy moja mama podczas zabawy z małym powiedziała do niego gdy się zezłościł "nie wolno się złościć" :krzyk: :boisie: .......... zapewne ja to też słyszałam choć już tego nie pamiętam.
Nie wolno mi było mieć stresa przed egzaminem to już akurat sobie przypominam.

smokooka napisał/a:
wykształciłam sobie doskonałe mechanizmy wyparcia wszystkiego co niewygodne, bolesne, nieprzyjemne.


Pewnie to przywoływanie się do porządku gdy źle o niej pomyślę to właśnie te mechanizmy... :mysli: " bo pewnie też nie wolno mi " czegoś tam .

Dziubas napisał/a:
Czy może nie akceptuje pewnych cech... w sobie?


:uoee: :mysli: strzał w dziesiątkę.bo ja muszę być perfekcyjna a wciąż nie jestem.... :bezradny:

Dziubas napisał/a:
Nie łatwiej byłoby zaakceptować,że ludzie po prostu są,
bez oceny, bez przymiotników?


Toleruję na dzień dzisiejszy tych ludzi ale staram się omijać i unikać bo być może kogoś mi przypominają ......?

Dziubas napisał/a:
Czego ja tak naprawdę nie lubię?
Samooceny, mojej niedoskonałości!
W rezultacie samego siebie!
___


Mojej niedoskonałości -TAK nie lubię
Samooceny NIE - jestem surowa ale w moim odczuciu sprawiedliwa .
Samej siebie- ................. :mysli: chyba nie lubię .

Scarlet O'Hara - Pon 22 Kwi, 2013 11:44

Muszę zająć się pracą na którą w tej chwili brakuje miejsca w mojej głowie.
Tydz.temu na indywidualnej weszłam na ten temat i czuję ,że coś rozgrzebałam.Nie umiem tego nazwać.Krążę myślami cały czas w okół tego a mnie to dołuje.

Czuję się przybita ,przygnębiona.
Muszę te analizy odłożyć na później.

Pomyślę o tym nie jutro a ...... :mysli: za tydzień.Będę miała więcej czasu.

Dziubas - Pon 22 Kwi, 2013 11:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mojej niedoskonałości -TAK nie lubię

Hehe... właśnie przeglądałem materiały do pracy na kroku czwartym.
I co widzę?
"Perfekcjonizm :
Zbyt często niechętnie akceptujemy błędy ludzkie, swoje własne lub cudze.
Obawiamy się krytyki, stawiamy sobie nierealne wzorce, a potem jesteśmy
sfrustrowani jeśli nie uda nam się tego utrzymać. Gdy czujemy się w ten sposób,
wykazujemy brak cierpliwości w stosunkach z członkami rodziny i przyjaciółmi, jak również ze współpracownikami wtedy, gdy oni są niedoskonali. Pojawia się złość,
uraza, niezadowolenie."

(materiały z warsztatów kroków AA)

pietruszka - Pon 22 Kwi, 2013 17:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
Z jednej strony jest mi jej szkoda a z drugiej ........... sama nie wiem.

a ja długo nosiłam w sobie głód miłości, miłości ze strony matki, miłości ze strony ojca, ba... nawet nie czułam ich akceptacji, wciąż wydawało mi się, że jestem zbyt niedoskonała, zbyt nie taka, jak powinnam być. A jednocześnie była złość i poczucie krzywdy, a ponieważ nie wolno złościć się na rodziców, to... często kierowałam złość na siebie, bo przecież... ktoś musi być winny :glupek:

Też dziś mam wiele zrozumienia dla niej, dla tej sztafety pokoleń dysfunkcyjnych kobiet, ale nie miało by chyba sensu samo tylko zrozumienie, że ona nie umiała po prostu inaczej, sama miała problemy i trudności na przykład w okazywaniu uczuć, wcześniej potrzebne było dopuszczenie do siebie całej złości do niej, do ojca z czasów mojego dzieciństwa... i wypuszczenie tej zadawnionej złości... dzięki temu sama zaczęłam siebie mniej samobiczować. Bo mnie ogromnie blokowało przekonanie, że muszę być złym dzieckiem, skoro mam jakiś żal, jakieś pretensje do rodziców, przecież oni są święci, więc logiczny wniosek był jeden - ja jestem ta okropna, niedobra, wyrodna i zła.

pannamigotka - Wto 23 Kwi, 2013 07:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
Olśniło mnie kiedy moja mama podczas zabawy z małym powiedziała do niego gdy się zezłościł "nie wolno się złościć"

Przeżyłam identyczną sytuację kiedyś z moją córką. Powiedziałam córce, na świeżo, przy mamie- ALEŻ MOŻNA! Każdy się czasem się złości :)
I też podejrzewam, a nawet jestem pewna, że byłam wychowywana w takim myśleniu. Dlatego byłam jako dziecko bardzo cicha, spokojna, nie mówiłam, czego chcę, co myślę, uważałam, że wszystko może być odebrane źle. Tłumiłam i złe i dobre emocje od małego, tłumiłam spontaniczne zachowania. Pani w przedszkolu powiedziała mojej mamie: migotka jest ZA spokojna. Emocje wybuchły w wieku dojrzewania, ale to ponoć normalne, czułam wtedy moc gniewu, złości, niezrozumienia itp

Kawa - Wto 23 Kwi, 2013 18:13

A która by nie chciała być idealną matką?
Ale ... takowych nie ma!

Ja chciałabym być dobrą matką, a ostatnio coś mi nie wychodzi...
Nie potrzebnie podnoszę głos...
Terapeutka uświadomiła mi ostatnio, że to jest takie koło błędne - jak ja krzyczę na dzieci - to one potem będą, tak na swoje...
I faktycznie tak jest.
Pamiętam, że mój tata - zawsze był ze mnie niezadowolony, czy przyniosłam ''czerwony pasek'' czy coś zrobiłam w domu - zawsze było źle.
Wczoraj wydarł się o taką *p****, że mu powiedziałam, że on wiecznie niezadowolony jest i tylko krytykować potrafi - zero pochwały (chciałam mu nawet napomknąć, że moje życie, które jest do bani) to po części jest jego winą, ale się powstrzymałam); dziś też coś buczał - a ja mu na to, że jest jak ''stara baba, tylko narzeka" i zaczęłam się z niego śmiać.
Teraz z wiekiem, staram się to puszczać mimo uszu, ale jako, że byłam wrażliwym dzieckiem, to nic dobrego z tego nie wynikło.

Maciejka - Śro 24 Kwi, 2013 05:22

Jak ktos na mnie krzyczy to mówię, że nie jestem głucha i słyszę jak normalnie mówi. Jak ojciec zaczął do mnie odzywać sie w sposób , którego nie akceptuję to mu powiedziałam żeby do nie mówił w taki sposób. Kiedyś wysłał mi smsa, że źle zyłam z mężem i przyczyniłam się do jego śmierci to mu odpisałam żeby tak do mnie pisał .
Maciejka - Śro 24 Kwi, 2013 05:25

Ignorowanie krzyków, wbijania poczucia itp daje przyzwolenie żeby dana osoba dalej tak postępowała a konsekwentne mówienie nie nie zgadzam sie na to i na to chroni przede wszystkim siebie i pokazuje jak chcemy byc traktowani.
Kawa - Śro 24 Kwi, 2013 07:59

Dzięki Perełka;


Wczoraj porozmawiałam poważnie z synem i go przeprosiłam z całego serca za moje ostatnie zachowanie.

Maciejka - Śro 24 Kwi, 2013 08:36

W internecie są fajne audycje na temat rodziny. Ja ściągnęłam sobie; Rodzaje granic w wychowaniu i Etapy życia rodzinnego. Wpisuję w google Archiwum dżwięków i w zakładce Świat ludzkich uczuć są nagrane te audycje i można je sobie ściągnąć. Jest ich tam sporo na różne tematy dda, rodziny, współuzależnienia.
Gośćmi są psycholog ale i ksiądz, który w sposób jasny i konkretny wyjaśnia i tłumaczy rózne wazne sprawy, trudności, rzuca światło na problemy i można się przyjrzeć sobie, swoim relacjom z rodzicami, ludżmi, dziećmi , przyjrzeć się granicom w relacjach itp.

Ja od kilku tygodni zmagam się z infekcją ale dziś podczas słuchania tej audycji bardzo bolały mi uszy, gardło i kark. Po zakończeniu audycji poczułam się dużo lepiej. Mam problem nie wiem czy faktycznie cos mi dolega czy to po prostu rozmrażają się dawne ucuucia. Miałam zaczerwienione gardło więc myslę, że chodzi o jedno i o drugie.

Kawa - Śro 24 Kwi, 2013 08:43

Muszę koniecznie tam zerknąć.

:buzki:

Scarlet O'Hara - Czw 25 Kwi, 2013 19:30

Jutro mały jedzie do babci na majówkę bo ja muszę zając się pracą.
Już się nie mogę doczekać. Muszę odpocząć od dziecka.
Denerwuje mnie, gada od rana do wieczora,wciąż coś chce,ja nie jestem w stanie się rozdwoić.
Jestem w kuchni mam brude ręce on w łazience ,woła mnie za nim zdąże opłukać drze się chyba z 15 razy. :[ :nerwus: :krzyk:
Padam a on jęczy ,że na spacer chce iść :zalamka: , ciągle coś,a to wyleje a to obleje się a to narozwala,narozsypuje. :beczy: A to mu spodnie nie pasują a to skarpetki a to czapka :bezradny: .
Wciąż dyskutuje,nnegocjuje,targuje.Nie wiem o co chodzi albo co mu się stało?
Niech ktoś go ode mnie zabierze.
Kocham go nad życie ale jestem nim zmęczona.
Najszczęśliwsza jestem gdy śpi.

Taka wstrętna ze mnie matka.Najsmutniejsze jest to ,że tak bardzo długo na niego czekałam a teraz mam takie ochyde myśli. :beczy: :beczy:

pannamigotka - Czw 25 Kwi, 2013 21:39

Scarlet O'Hara napisał/a:
Taka wstrętna ze mnie matka

Ale sobie dowalasz...
Jesteś najzwyklejszą / najlepszą matką na świecie (jaką jesteś w stanie być). Każda ma chyba czasem takie myśli. To nie ohydztwo, to zwykłe zmęczenie!
Fajnie, że masz możliwość odsapnięcia, wykorzystaj maksymalnie te chwile.

pterodaktyll - Czw 25 Kwi, 2013 21:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
Kocham go nad życie ale jestem nim zmęczona.
Najszczęśliwsza jestem gdy śpi.

a cóż w tym dziwnego. małe dzieci potrafią być upierdliwe i absorbujące
Scarlet O'Hara napisał/a:
Taka wstrętna ze mnie matka
:glupek:
Scarlet O'Hara - Czw 25 Kwi, 2013 22:31

mam poczucie winy bo on jest naprawde kochany.slysze milion razy ze mnie koch,ze jestem ladna ale wymiekam.ptero mam wrazenie ze ostatnio on jest mega upierdliwy.nawet chce zebym chodzila z nim do lazienki bo on sie boi.mysle ze chodzi o co innego.najlepiej gdybym 24 na dobe byla tylko z nim.wszystko ja musze robic.nie zasnie poki ja sie nie poloze.migotko ja bede pracowala ale na sama mysl ze gdy wroce do domu nie bede musiala go kapac,czytac i spiewac juz mi dobrze.podziwiam matki ktore maja male dzieci,z nikad pomocy a o pozbyciu sie dziecka moga pomarzyc.ja bym zwariowala.szacun dla tych mam az wstyd mi narzekac. :( :( ciekawe jak predko zatesknie. :) ;) ;)
Halloween - Czw 25 Kwi, 2013 22:38

Chyba bardzo szybko zatęsknisz :mysli:
Z tego co piszesz ... to jesteś bardzo dobra mama. I tak na prawdę... to sama to wiesz.
Ma dziecko farta. :lol2:
To nie ma być komplement.

pannamigotka - Pią 26 Kwi, 2013 06:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
ja bede pracowala ale na sama mysl ze gdy wroce do domu nie bede musiala go kapac,czytac i spiewac

Wiem i z pełną świadomością napisałam- relaksuj się :D
Scarlet O'Hara napisał/a:
ja bym zwariowala

Ja też :)

Klara - Pią 26 Kwi, 2013 07:23

Scarlet O'Hara napisał/a:
nawet chce zebym chodzila z nim do lazienki bo on sie boi

Przyczyną takiego zachowania może być zachwiane poczucie bezpieczeństwa.
Pewnie wie, że musi się z Tobą na jakiś czas rozstać?

Duszek - Pią 26 Kwi, 2013 11:08

Ostatnio u siebie również zauważyłam podobne zachowania. :(
W pracy napięte terminy, nowe osoby i tysiąc pytań oczywiście do mnie: co, jak, gdzie, a po co...Często muszę się gryźć w język ;) , bo zwyczajnie mam już dość. :uoee:
A w domu dziecko i kolejne tysiące pytań...mamo a co słychać, a mogę to, a kupisz mi tamto, a dlaczego itd...A ja :wnerw: :wnerw: :wnerw:
Nie daję już rady, choć bardzo ale to bardzo się staram, bo wiem, ze ona mnie potrzebuje.
Jednak marzę o bezludnej wyspie i kilku dniach tylko dla siebie. :chmurka:
Ja chyba też jestem złą matką :beczy:

olga - Pią 26 Kwi, 2013 11:27

A ja lubie jak zamykaja sie drzwi za moimi dziecmi kiedy wychodza do szkoly bo wtedy nastaje taka cisza i spokoj..... :roll: tez jestem zla matka?
Scarlet O'Hara - Pią 26 Kwi, 2013 15:15

Halloween napisał/a:
I tak na prawdę... to sama to wiesz.

:mysli: różnie to bywa.......raz jest lepiej a raz gorzej.
pannamigotka napisał/a:
Ja też

:lol2:
Klara napisał/a:
Przyczyną takiego zachowania może być zachwiane poczucie bezpieczeństwa.

Tak nad tym właśie myślałam.Ostatnio z przedszkola już nie odbieram go tylko ja.
Kto jest pod ręką i wolny.
Na 100% to jest to .Mało tego wczoraj w dzień i dziś w nocy zesikał się.
Może też dlatego,że i ja jestem bardziej nerwowa...... :( i za dużo mam na głowie ? Tylko,że to taki okres przejściowy dla mnie i nie bawem się unormuje.
Duszek napisał/a:
Jednak marzę o bezludnej wyspie i kilku dniach tylko dla siebie.

To może razem zwiejemy na tę bezludną wyspę ;)
Mnie to się marzy jakiś weekend w spa...ale odbiję sobie w październiku wtedy mam luzy. :)
olga napisał/a:
tez jestem zla matka?

A co myślałaś.....? że jesteś lepsza.....?
hahahah żartuję Ty masz swoje sprawy poukładane ,piszesz tak promiennie ,bije od Ciebie szczęsciem to jak Ty możesz być złą matką? :evil2"

szymon - Pią 26 Kwi, 2013 15:28

Scarlet O'Hara napisał/a:
bije od Ciebie szczęsciem to jak Ty możesz być złą matką? :evil2"


normalnie, to tylko forumowa zasłona jest :p

Scarlet O'Hara - Pią 26 Kwi, 2013 20:53

:kciuki: :kciuki: :tri: sama nareszcie :oops: , uff nie ważne ,że pranie,zmywanie ale jest cicho i nic nie musze :wanna: i TV :) a jutro do pracy .
szymon - Pią 26 Kwi, 2013 21:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
sama nareszcie :oops:


znaczy siem można przyjechać? :roll:

Scarlet O'Hara - Pią 26 Kwi, 2013 22:15

szymon napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
sama nareszcie :oops:


znaczy siem można przyjechać? :roll:


Oj nie tym razem :)

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 10:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
sama nareszcie
54k9l 54k9l 54k9l
Duszek - Sob 27 Kwi, 2013 18:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
To może razem zwiejemy na tę bezludną wyspę ;)

Z wielką przyjemnością ;)
Będziemy się wylegiwać w skwarze słońca i rozkoszować anielską błogą ciszą... :chmurka:

staaw - Sob 27 Kwi, 2013 21:40

:rotfl:


Maciejka - Nie 28 Kwi, 2013 08:09

Wczorajsza sytuacja z alko- sąsiadem spowodowała, że poczułam się lekko niepewnie chociaż się obroniłam i sięgnęłam do swoich zeszytów zapisków z terapii i po niej.
Znalazłam mój OPT [ Osobisty Program Terapii] z przed kilku lat kiedy jeszcze myslałam , że jestem złą matką. Na poczatek był tam cel. określę na czym polega rola matki w moim przypadku dorosłych dzieci i zadania. Potem trzeba było sięgnąć do dzieciństwa i zobaczyć jakie zachowania mojej matki były dla mnie szkodliwe, i napisać 10 zdań. Jestem dobra matka gdy....

Mimo iż nad tym pracowałam to nie wystarczyło. były jeszcze inne dzieci, które stopniowo wchodziły w burzliwy okres buntu i przekory, w okres dojrzewania i pojawiały się nowe wyzwania więc przekopałam bibliotekę i zaczęłam uczyć się o tempeamentach, dostrajania się do drugiej osoby i komunikacji.

Byłam zaskoczona, że aż tyle tego jest aż taką dłudę drogę przeszłam żeby zmienić myslenie jestem złą matką do myślenia jestem wystarczająco dobrą matką. Jestem człowiekiem, który popełnia błędy i nie ma szans zeby od tego się uchronić, nie ma szans żeby nigdy nie zranić dziecka w jakiś sposób go nie skrzywdzić. Zawsze podejmuję decyzje, które na dany moment wydają mi się słuszne a czas je weryfikuje i czasem okazuje sie inaczej mimo to jestem dobra osoba i matką.

Jeszcze jedna sprawa mi się przypomniała.
Pisałam zdania zaczynające się od słów; Nie chcę być taka jak matka gdy....
Jestem taka jak matka gdy....


W mojej historii i to dotarło do mnie dopiero dziś bycie matką oznaczało to jak babka widziała siebie w tej roli i jak to się zapisało we mnie i to jest kawałek do popracowania na dziś dla mnie :mysli:

jal - Nie 28 Kwi, 2013 08:34

perełka - myślę,że najlepszą drogą dla zaspokojenia pytania : Jaką jestem matką ? ( czy ojcem...) - jest zadania go swoim dzieciom !

Już nie wierzę w moje subiektywne odpowiedzi na tego typu pytania...

Pozdrawiam ciepło :)

Maciejka - Nie 28 Kwi, 2013 10:04

Jal na to pytanie moje dzieci odpowiadają, że fajną wystarczająco dobra ani idealną ani beznadziejną.

Z mojego doświadczenia wynika, że jestem taką matką jaką myslę, że jestem. Co to dla mnie znaczy, jakie stawiam sobie oczekiwania i wymagania żeby temu sprostać. Idealną matką nigdy nie będe i do tego nie dążę, beznadziejną też nie bo dzieciom kojarzę się z bezpieczeństwem , wsparciem, miłością, ciepłem.

Kilka lat temu tak nie myslałam po cżęści dlatego że , nosiłam w sobie obraz mojej matki, której nie uważałam za matkę żeby zadowolić tatę i obraz babki jako matki, która uzurpowała sobie prawo do odebrania mnie/ dziecka mojej matce i uważała, że wychowuje mnie dobrze czyli tak jak swoje dzieci. Skoro nosiłam w sobie takie wyobrażenia/ obrazy matki jak mogłam w zdrowy sposób wychowywać swoje dzieci, myśleć dobrze o sobie jako o człowieku i o matce.

Swoją drogą miałam/ nosiłam w sobie obraz idealnego taty za jakiego uważałam swojego ojca ale okazał się ten wzorzec iluzją, tak naprawdę nigdy nie uważałam go za dobrego ojca bo wiele od niego wycierpiałam i zadał mi wiele zranień i bólu i wbijał mi poczucie winy za jego infantylne zachowania.

Scarlet O'Hara - Nie 28 Kwi, 2013 22:47

perełka napisał/a:
i napisać 10 zdań. Jestem dobra matka gdy....

Muszę wypróbować :) choć pewnie będą to bardzo skromne zdarzenia ale spróbuję .....czemu nie.

A dziś zatęskniłam za moim szkrabem ale...jestem zmęczona i nadal cieszę się,że jest u babci bo nie miała bym siły na zwykłe obowiązki mamy.

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 15:48

A ja znalazłam coś takiego:



Matka jest przede wszystkim człowiekiem. Kobietą. Ma więc prawo do smutku, złości. Ma prawo być niezadowolona ze swojego dziecka, chociaż powinna przecież potrafić zawsze stać po jego stronie, dostrzegając jednocześnie jego błędy i umieć mu je wytłumaczyć. Być może dobra matka to także taka, która znajdzie chwilę dla siebie, ale jednocześnie przeczyta kilka bajek swojej pociesze i będzie wygłupiać się z nim na śniegu. Może dobra matka to także taka, która potrafi mówić „nie” i wyznaczać granice. .. Jaka naprawdę jest dobra matka? Co to znaczy? Na to pytanie każda z nas musi chyba odpowiedzieć sobie sama… Pamiętajmy, zycie zawsze weryfikuje nasze poglądy i nierzadko okazuje się, że to, co było dla nas oczywiste parę lat temu, dziś jest niewykonalne.

Żeglarz - Czw 02 Maj, 2013 19:11

Kawa napisał/a:
nierzadko okazuje się, że to, co było dla nas oczywiste parę lat temu, dziś jest niewykonalne.

I odwrotnie :)

Maciejka - Nie 12 Maj, 2013 09:03

przeczytalam dziś książkę Być matką dorosłych dzieci L. Mieścickiej Mellibrudy i polecam ja wszystkim tym, którzy mają dzieci w okresie dorastania, wieku młodzienczym, w okresie narzeczeństwa i późniejszym . bdb książka o tym co to znaczy byc matką w różnych okresach życia jak i tęściową. A tobie kawa polecam przeczytać Toksyczni teściowie i toksyczni rodzice obie książki S. Forward
zołza - Nie 12 Maj, 2013 10:07

Przeczytaj PRZED podróżą do Schronu :)
Schron

"Kobieta ujrzała las z daleka. Tak właśnie jej mówiono – najpierw zobaczysz las, droga się tam kończy, na końcu drogi będzie szlaban i budka wartownika, wszystko monitorowane. Kobieta zobaczyła przy szlabanie ochroniarza.
- Hej, chłopcze! To droga do Schronu? - zapytała kobieta.
- Tak, - odparł ochroniarz, - A pani do kogo?
- Do kogo trzeba, - burknęła kobieta i obeszła szlaban, - nie zatrzymasz mnie nawet czołgiem.
- Niech pani poczeka, - poprosił chłopak. – Nikogo nie zatrzymujemy. I nie mamy czołgów. Wręczamy tylko instrukcję.
- Nie trzeba, - dumnie odparła kobieta. – Ja sama mogę każdego poinstruować. Powiedz dokąd mam iść i już.
- Tam, - ochroniarz machnął ręką w stronę lasu. – Proszę iść. I tak pani wróci po instrukcję. Ale to nic, jesteśmy tu przez całą dobę.
Kobieta wróciła po dwóch godzinach, nieco pomięta i podrapana.
- Nic pan nie mówił, że się tam nie da przejść! – napadła na ochroniarza z pretensjami.
- Powiedziałem przecież, że instrukcja potrzebna… - westchnął ochroniarz. – Niech pani wejdzie do budki, opatrzę pani zadrapania…
- Sama sobie poradzę! – rzuciła się kobieta, wyrywając maść z rąk ochroniarza.
W budce było czysto i przytulnie. Stół, krzesła.
- A kogo pani tam ma, w Schronie, - zapytał ochroniarz współczująco.
- Syna. Z rodziną. Z żoną i dwójką dzieci.
- Od dawna tam są?
- Już prawie dwa lata.
- A skąd pani wie o Schronie?
- Od przyjaciółki… Jej córka tam mieszkała, długo, prawie 10 lat. Ale ją znalazła i sprowadziła z powrotem. Teraz już jest dobrze.
- To dobrze, że dobrze… Co pani wie o Schronie?
- Co mam wiedzieć? Wiem, że to takie miejsce, dokąd dzieci uciekają od rodziców. Ciężko tam trafić. Ale można. I sprowadzić ich do domu też można. To wszystko, co wiem.
- Mało pani wie… Po to właśnie Schron, żeby się chować przed wszędobylskimi.
- To niby pan o mnie? Że niby ja jestem wszędobylska? Jak pan śmie??? Jestem matką!!! Ja to ścierwo w mękach rodziłam, karmiłam, poiłam, wychowywałam, nie dojadałam, nie dosypiałam, a on zwiał do Schronu!
- A jakby panią ktoś poniżał?
- Zaraz poniżał! Matka jestem! Wolno mi! Tyle poświęciłam.
- Wie pani, że jeśli kobieta poniża mężczyznę, to jakby go kastrowała. Nawet jeśli to matka. A może zwłaszcza, jeśli matka…
- Co ty gadasz! To jedyny mężczyzna, jakiego kocham w życiu! Reszta to dranie, zdrajcy, psy, hołota!
- Pani syn to też przecież mężczyzna, - zauważył ochroniarz. – A pani tak o nim…
- W życiu mu tego nie powiedziałam!
- Nie musi pani mówić, to się czuje bez słów.
- Niech mi odda dług, to jego święty obowiązek!
- Jaki dług? Niech pani mówi, ja mu przekażę.
- Życie mi jest winien! Ja za niego życie oddałam, a on uciekł, zdrajca! Ale ja go dorwę!
Drzwi się otworzyły i do budki weszła druga kobieta, starsza nieco od pierwszej.
- Dzień dobry, ja do Schronu… Syna tam mam… z rodziną.
- Od kiedy?
- Od dwóch lat. Sama go tam zagoniłam. Swoją troską nadmierną. Całe życie mu poświęciłam, chuchałam-dmuchałam, lekcje odrabiałam za niego, każda wolną chwilę z nim spędzałam. A potem wydoroślał, a ja się poczułam zbędna. Ożenił się, no to postanowiłam udowodnić, że beze mnie sobie młodzi rady nie dadzą. Opiekowałam się nimi, doradzałam, gotowałam. A jak się wyprowadzili, to codziennie do nich jeździłam. Jak na urlop wyjeżdżali, to chorowałam z tęsknoty, dzwoniłam do syna, że umieram, żeby przyjechał. A on wszystko rzucał i jechał…
- Naprawdę rzucał wszystko? – spytała pierwsza kobieta z zazdrością w głosie.
- Ano rzucał, póki go żona nie rzuciła. „Wybacz, powiedziała, ale ożeniłeś się ze swoją mamą, a ja z nią w szranki stawać nie będę”. Rozwiedli się. Nie rozumiałam wtedy, że im rodzinę rozbiłam, jak klin tkwiłam tam bez przerwy. Potem syn poznał inną kobietę. Ale się ucieszyłam! Znowu zaczęłam im życie urządzać, doradzać…
- I wtedy syn odszedł do Schronu? – wtrącił ochroniarz.
- Odszedł. Wszyscy odeszli, wnuków zabrali. Sama zostałam. Najpierw się obraziłam śmiertelnie, potem zaczęłam myśleć, co ja takiego narobiłam… Dlaczego syn uciekł do Schronu?
- Domyśliła się pani? – spytał ochroniarz.
- Tak, synku, domyśliłam się… Teraz wiem, że rodzona matka może stać się okupantem, jeżeli ciągle granice przekracza. Rodzina to suwerenne państwo – wymaga szacunku.
- Ale to pani syn! – oburzyła się pierwsza kobieta. – Winien jest pani do grobowej deski!
- Nie chcę żadnych grobowych desek – ani jego, ani swoich. On ma swoje życie, ja swoje, a spotkać się możemy zawsze, jak wszyscy zechcemy. A za radość i szczęście, co mi syn dał, rachunku wystawiać nie będę. Przyszłam przeprosić, może wrócą.
- A jak syn nie zechce z panią rozmawiać? – zapytała pierwsza.
- To nic, ja jestem na to przygotowana. Może tak być. Wówczas drugi raz przyjdę. A jak nie będzie chciał, to trudno, widać tak ma być. Byleby był szczęśliwy.
- No to niech pani idzie, - ponaglił ochroniarz. – Bo późno się robi, zaraz się ściemni. – A pani też idzie? – zapytał pierwszą matkę.
- Nie, ja się jeszcze zastanowię. Za wcześnie chyba się wybrałam do tego Schronu…
Ochroniarz odprowadził wzrokiem dwie kobiety. Jedna ruszyła w stronę Schronu, a druga – w stronę wyjścia.
A w Schronie tymczasem dyżurny krzyczał:
- Hej, Jankowi przekażcie, że matka do niego idzie!
I wszyscy się cieszyli, ponieważ nawet w Schronie każdy przez cały czas potajemnie czekał, aż pewnego razu przyjdą rodzice i nareszcie można będzie normalnie porozmawiać i zrozumieć siebie nawzajem. I można będzie ich przytulić i wyszeptać długo skrywane słowa: „Mamo, tato, tak nam ciebie brakowało!”

Na motywach opowiadania Iriny Sieminoj. Przekład I.Z.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group