To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Jak pomóc uzależnionej osobie?

Lucy - Sob 27 Kwi, 2013 19:47
Temat postu: Jak pomóc uzależnionej osobie?
Piszę tutaj, ponieważ chciałabym uzyskać odpowiedź bezpośrednio od osób, które zmagają się z uzależnieniem. Wiem, że alkoholik musi sam chcieć przestać pić i zacząć się leczyć, by wyjść z nałogu. Jednak większość z Was pewnie na początku zaprzeczała, że ma problem z piciem, w końcu zaprzeczanie to często objaw uzależnienia. Czy jest jednak coś, co rodzina uzależnionej osoby może zrobić by zmotywować ją do podjęcia leczenia? Co było pomocne w Waszych przypadkach? Wszyscy sami doszliście w pewnym momencie do wniosku, że macie problem i chcecie zacząć się leczyć, czy ktoś Wam w tym pomógł- jeśli tak, to w jaki sposób? Mam uzależnionego ojca, który uważa, że nie ma problemu i chce by wszyscy dali mu spokój, jednak nie widzi jak rani i niszczy nie tylko siebie, ale i swoją rodzinę. Myślę, że próbowałam już wszystkiego, spokojnych rozmów, próśb, gróźb, kłótni, obojętności, a on dalej pije i nie widzi w tym problemu, o podjęciu terapii nie chce nawet słyszeć. Ostatecznie zgłosiłam go na przymusowe leczenie, bo wiem, że gdyby zapił się na śmierć miałabym wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam wszystkiego by mu pomóc. Niedługo ma się zgłosić do sądu, na spotkanie z biegłymi. Jest zły na całą rodzinę, wyżywa się na wszystkich i wciąż pije. Nie chciałabym żeby został zamknięty w ośrodku odwykowym, ale miał szansę żeby skorzystać z pomocy ambulatoryjnej, grup AA, z czego nie skorzystał, więc teraz pewnie nie będzie innego wyjścia. Czy mogę coś jeszcze zrobić? Czy dla Was pomoc rodziny, bliskich była czymś czego potrzebowaliście, czy raczej tylko przeszkadzała? Wiem, że to alkoholik musi chcieć zmiany, ale nie mogę bezczynnie patrzeć jak ojciec niszczy całą rodzinę, cały dobytek, aż wszyscy zostaniemy bez dachu nad głową...
GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 20:17

Witam,pierwszy krok jest taki,że ta osoba musi chcieć dać sobie pomóc a widzę że ty już jesteś pierwszą osobą która jej pomoże, Detox a puzniej niech sobie sam przemyśli,czy chce pić , czy nie_można tagże wjechać na anbicje powiedzieć zrub to dla mnie,najlepiej przyprowadzić mu jakiegoś abstynenta do rozmowy jak będzie trzezwy,nic na siłę po prostu sposobem powiedzieć że przyjdzie kolega poirozmawiać i od słowa do słowa nawiązać temat.Trudno doradzić w tej sprawie bo prubowałaś dużo,ale to on musi spaść na dno żeby zrozumieć.
pterodaktyll - Sob 27 Kwi, 2013 20:28

Lucy napisał/a:
. Czy jest jednak coś, co rodzina uzależnionej osoby może zrobić by zmotywować ją do podjęcia leczenia?

Tak, zostawić go samemu sobie i tak nie jesteście w stanie zmusić go do leczenia. Ja sam byłem takim "ojcem" jakiego opisujesz. Żadne ale to absolutnie żadne prośby i groźby n ie skutkowały. dopiero kiedy zostałem zostawiony sam sobie, zacząłem próbować coś ze sobą zrobić, zresztą jak do tej pory z niezłym skutkiem.
Jestem napisał/a:
on musi spaść na dno żeby zrozumieć.

I to spaść na samo dno piekła....Zrozum. Nie jesteście w stanie mu w niczym pomóc dopóki on sam nie będzie chciał sobie pomóc
Lucy napisał/a:
zgłosiłam go na przymusowe leczenie, bo wiem, że gdyby zapił się na śmierć miałabym wyrzuty sumienia, że nie zrobiłam wszystkiego by mu pomóc. Niedługo ma się zgłosić do sądu, na spotkanie z biegłymi. Jest zły na całą rodzinę, wyżywa się na wszystkich i wciąż pije

Zdaje się nie to było Twoim zamiarem żeby się na Was wyżywał, sama widzisz, że to beznadziejna sprawa

Witam na forum :)

cool - Sob 27 Kwi, 2013 20:36

Jestem napisał/a:
ale to on musi spaść na dno żeby zrozumieć.



inaczej się nie da , ja jestem w swojej rodzinie w podobnej sytuacji cztery lata temu rozmawiałem przez chwile z swoim przyszłym teściem ,niby coś dotarło trzy dni był TRZEŹWY , rozmawiał on też ze swoją córką ale nic nie dało :( dwa tygodnie temu byliśmy u tego człowieka i obraz nędzy i rozpaczy ,nawet facet nie miał odwagi z własną córką się przywitać :( ale jak on ma wyjść jak rodzina go wspiera w piciu dając mu jedzenie itp.

Lucy napisał/a:
Niedługo ma się zgłosić do sądu, na spotkanie z biegłymi. Jest zły na całą rodzinę, wyżywa się na wszystkich i wciąż pije.


zawsze jest to jakieś rozwiązanie choć skoro nie chce po dobroci to przez sąd

olga - Sob 27 Kwi, 2013 20:36

witam :)
ikar - Sob 27 Kwi, 2013 20:37

Witaj Lucy.Ja dostałem do wyboru,albo idę na terapię,albo też idę na terapię,tylko że z nakazu sądowego :lol2: W tej chwili nie piję ponad 4-lata i jest mi z tym bardzo dobrze.Polubiłem życie bez alkoholu :) Dzisiaj jestem wdzięczny swoim bliskim że mnie nakłonili (zmusili) do podjęcia terapii.
romi - Sob 27 Kwi, 2013 20:38

witam :)
ant69 - Sob 27 Kwi, 2013 20:40

u mnie było podobnie... dopiero jak straciłem rodzinę, pieniądze, ... właściwie wszystko straciłem i zostałem sam, kiedy miałem jedyny wybór: pić albo żyć.. gdy zostałem sam z tą flaszką i straciłem komfort picia, gdy zrozumiałem że właściwie to nikogo nie obchodzi czy piję, czy nie... i gdy nie miałem już komu się tłumaczyć, kogo manipulować i komu wmawiać że piję przez coś i po coś... a moje życie wisiało na włosku,... poczułem pragnienie trzeźwienia, trzeźwienia dla siebie... i zdałem sobie sprawę, że nikt tego za mnie nie zrobi.

I nikt za mnie tego nie robi, nawet jak by ktoś bardzo chciał, to za mnie nie wytrzeźwieje.
pozdrawiam
Andrzej alkoholik trzeźwiejący od 2 lat

GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 20:46

Cytat:
u mnie było podobnie... dopiero jak straciłem rodzinę, pieniądze, ... właściwie wszystko straciłem i zostałem sam, kiedy miałem jedyny wybór: pić albo żyć..


U mnie było tak samo jak i prawie u każdego z nas,więc Lucy przepyśl to co wszyscy z nas napisali,bo to JEST PRAWDA,nie jest ona różami usłana ale Prawda i daje do myślenia :mysli: Dotam tylko tyle bądz jego podporą,nie żucaj go psom na porzarcie. :tak:

Lucy - Sob 27 Kwi, 2013 21:40

Dziękuję za odzew.
Cytat:
najlepiej przyprowadzić mu jakiegoś abstynenta do rozmowy jak będzie trzezwy

Ojciec ma kilku kolegów, którzy kiedyś pili podobnie jak on, ale zaczęli leczenie i od paru lat są trzeźwi. Bywa, że się z nich naśmiewa, że musieli zgłosić się na leczenie, że byli słabi i nie radzili sobie z piciem, bo przecież "on problemu nie ma". Gdy ktoś zaczyna mówić o podjęciu leczenia denerwuje się i wychodzi z pokoju.

Cytat:
zostawić go samemu sobie i tak nie jesteście w stanie zmusić go do leczenia

Rozumiem, że do niczego go nie zmuszę, ale tez ciężko mi nie robić nic. Gdyby jego picie wpływało tylko na niego, zostawiłabym go, niech pije i robi co chce, ale to odbija się na całej rodzinie. Niestety nie mam możliwości żeby teraz odejść z domu, mieć swoje życie i nie przejmować się ojcem alkoholikiem. Nawet gdybym mogła odejść, nie potrafiłabym zostawić z tym wszystkim mojej mamy, dla której odejście od męża oznaczałoby zrezygnowanie z wspólnej działalności, a co za tym idzie pozostanie bez pracy, bez domu, z długami do spłacenia.


Cytat:
on musi spaść na dno żeby zrozumieć

Dla każdego pewnie dno jest czymś innym, ale w jego wypadku nie wiem co musiałoby się jeszcze stać, jak bardziej mógłby się jeszcze upokorzyć niż do tej pory.

Cytat:
Dzisiaj jestem wdzięczny swoim bliskim że mnie nakłonili (zmusili) do podjęcia terapii.

Ojciec jest bardzo zły za to, że go zgłosiłam na leczenie. Chyba w ogóle nie zdaje sobie sprawy jakie dla mnie było to ciężkie. Przez cały ten czas mam nadzieję, że może kiedyś podziękuje mi za to co dla niego zrobiłam.

GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 21:44

Lucy napisał/a:
Dziękuję za odzew.
Cytat:
najlepiej przyprowadzić mu jakiegoś abstynenta do rozmowy jak będzie trzezwy

Ojciec ma kilku kolegów, którzy kiedyś pili podobnie jak on, ale zaczęli leczenie i od paru lat są trzeźwi. Bywa, że się z nich naśmiewa, że musieli zgłosić się na leczenie, że byli słabi i nie radzili sobie z piciem, bo przecież "on problemu nie ma". Gdy ktoś zaczyna mówić o podjęciu leczenia denerwuje się i wychodzi z pokoju.

Cytat:
zostawić go samemu sobie i tak nie jesteście w stanie zmusić go do leczenia

Rozumiem, że do niczego go nie zmuszę, ale tez ciężko mi nie robić nic. Gdyby jego picie wpływało tylko na niego, zostawiłabym go, niech pije i robi co chce, ale to odbija się na całej rodzinie. Niestety nie mam możliwości żeby teraz odejść z domu, mieć swoje życie i nie przejmować się ojcem alkoholikiem. Nawet gdybym mogła odejść, nie potrafiłabym zostawić z tym wszystkim mojej mamy, dla której odejście od męża oznaczałoby zrezygnowanie z wspólnej działalności, a co za tym idzie pozostanie bez pracy, bez domu, z długami do spłacenia.


Cytat:
on musi spaść na dno żeby zrozumieć

Dla każdego pewnie dno jest czymś innym, ale w jego wypadku nie wiem co musiałoby się jeszcze stać, jak bardziej mógłby się jeszcze upokorzyć niż do tej pory.

Cytat:
Dzisiaj jestem wdzięczny swoim bliskim że mnie nakłonili (zmusili) do podjęcia terapii.

Ojciec jest bardzo zły za to, że go zgłosiłam na leczenie. Chyba w ogóle nie zdaje sobie sprawy jakie dla mnie było to ciężkie. Przez cały ten czas mam nadzieję, że może kiedyś podziękuje mi za to co dla niego zrobiłam.


Więc tylko upadek na samo dno,dla niektórych ludzi jest to Detox dla innych co innego,Ja już więcej się nie wypowiadam na ten temat :milczek: :bezradny:

staaw - Sob 27 Kwi, 2013 21:45

Witaj Lucy, :kwiatek:

Lucy napisał/a:
odejście od męża oznaczałoby zrezygnowanie z wspólnej działalności, a co za tym idzie pozostanie bez pracy, bez domu, z długami do spłacenia.


Z działalności wspólnej to najlepiej niech zrezygnuje już dziś, długi będą mniejsze...

yuraa - Sob 27 Kwi, 2013 21:56

cześć Lucy
Lucy napisał/a:
Czy jest jednak coś, co rodzina uzależnionej osoby może zrobić by zmotywować ją do podjęcia leczenia?

zostawić wszystkie sprawy wiązane z piciem do jego wyłącznej dyspozycji.
wszystkie tzn niech ponosi skutki swojego picia, niech będzie brudny , głodny wśród sterty butelek. jesli
Lucy napisał/a:
wyżywa się na wszystkich
tzn stosuje przemoc fizyczną
wzywać odpowiednie służby.

ja w pewnym momencie zobaczylem że domowników przestalo interesować czy cierpię z niedopicia czy z powodu kaca, nikt nie słucha tego co mówię
ojciec powiedział
a weź ty sie k... zapij na smierć, raz popłaczemy nad trumną i spokój będzie

Czarny - Sob 27 Kwi, 2013 22:16

Cześć Lucy :D Jestem Krzysiek alkoholik
Lucy napisał/a:
Co było pomocne w Waszych przypadkach?
Totalny brak akceptacji przez żonę i rodzinę dla mojego picia. Kompletne ignorowanie moich prób tłumaczenia mojego picia. Żona przed nikim nie urywała że jestem pijany lub skacowany, w ogóle mojego picia.Kiedyś na pytanie znajomego kardiologa czy piję...odpowiedziałem że sporadycznie...na to moja małżonka obecna przy rozmowie...sporadycznie to Krzysiek nie pije :mgreen: Jednym słowem zero komfortu picia.
Lucy napisał/a:
Czy dla Was pomoc rodziny, bliskich była czymś czego potrzebowaliście,
Tak w trakcie leczenia, terapii. Wcześniej pomagali, pozornie nie pomagając.
Lucy napisał/a:
Ostatecznie zgłosiłam go na przymusowe leczenie,
Tak moim zdaniem to jest realna pomoc...nic już więcej nie zrobisz, nawet jak z niej nie skorzysta.Znam kilku alkoholików trzeźwych, którzy zaczynali zdrowieć od takiego właśnie przymusu. Trzymaj się :okok:
ant69 - Sob 27 Kwi, 2013 22:33

yuraa napisał/a:
a weź ty sie k... zapij na smierć, raz popłaczemy nad trumną i spokój będzie


... święta racja, takie coś może pomóc... szczególnie usłyszane od ojca.
Mój ojciec nawet mi sam mieszkanie wyremontował, żebym się wyprowadził i żeby mi nikt nie przeszkadzał w mojej drodze na dno

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 22:47

ikar napisał/a:
.Ja dostałem do wyboru,albo idę na terapię,albo też idę na terapię,tylko że z nakazu sądowego

W mojej rodzinie była identyczna sytuacja.


a swoją drogą...

czy oprócz szukania pomocy dla taty poszukałaś jej dla siebie?
Wiesz, czym jest współuzależnienie? Wiesz, że to się... leczy?

GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 22:50

Cytat:
zostawić wszystkie sprawy wiązane z piciem do jego wyłącznej dyspozycji.


Ty byś yuraa zostawił własnego ojca,bo Ja nie,dałbym mu spaść na same dno,ale bym wszystko starał się kontrolować,bo jak nam wszystkim wiadomo nie raz dno kończy się pod ziemią :mysli:

Niekiedy walka o lepsze jutro kończy się jeszcze gorszym pojutrzem.
— Władysław Grzeszczyk

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 22:51

Jestem napisał/a:
ale bym wszystko starał się kontrolować,

Przecież wychodzenie ze współuzależnienia to właśnie porzucenie nadkontroli...
Sama nadkontrola powoduje komfort picia...

GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 23:09

pannamigotka napisał/a:
Jestem napisał/a:
ale bym wszystko starał się kontrolować,

Przecież wychodzenie ze współuzależnienia to właśnie porzucenie nadkontroli...
Sama nadkontrola powoduje komfort picia...


Dla mnie to tylko teoria_a praktyka wygląda zupełnie inaczej_ale to tylko moje zdanie,kontrola,nadkontrola to tylko tczea gadanina_jeśli treba człowiekowi pomóc to kto mu pomoże ?Terapia na pewno(chociaż nie każdemu)_MitngiiAA to samo,ale najbardziej osoba która go kocha i wspiera i on musi to poczuć.

Nie potrafimy określić chwili, w której człowiek zaczął odczuwać potrzebę myślenia.
— Hannah Arendt

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 23:14

Jestem napisał/a:
Dla mnie to tylko teoria_a praktyka wygląda zupełnie inaczej

Ależ w moim przypadku to jak najbardziej PRAKTYKA :)

GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 23:21

pannamigotka napisał/a:
Jestem napisał/a:
Dla mnie to tylko teoria_a praktyka wygląda zupełnie inaczej

Ależ w moim przypadku to jak najbardziej PRAKTYKA :)


Z wielkim poważaniem,ale w moim przypadku to tylko terapeutyczna teoria_j Ja się bardziej opieram na MitingachAA i przyjacielach którzy w rzyciu sporo doświadczyli ;)

staaw - Sob 27 Kwi, 2013 23:26

Jestem napisał/a:
Ja się bardziej opieram na MitingachAA i przyjacielach którzy w rzyciu sporo doświadczyli

No popatrz, całkiem jak ja. O terapeutach mam mizerne zdanie, ale żaden z przyjaciół w AA nie powiedział mi że pijakowi trzeba poduszkę pod pupcię podkładać by sobie o dno nie rozbił.
A pod ziemię trafimy wszyscy, niektórzy pójdą tam na trzeźwo...

GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 23:28

staaw napisał/a:
Jestem napisał/a:
Ja się bardziej opieram na MitingachAA i przyjacielach którzy w rzyciu sporo doświadczyli

No popatrz, całkiem jak ja. O terapeutach mam mizerne zdanie, ale żaden z przyjaciół w AA nie powiedział mi że pijakowi trzeba poduszkę pod pupcię podkładać by sobie o dno nie rozbił.
A pod ziemię trafimy wszyscy, niektórzy pójdą tam na trzeźwo...


Nawrócenie jest sprawą jednej chwili. Uświęcenie naszego trzezwienia - jest dziełem całego życia. ;)

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 23:32

Jestem napisał/a:
Nawrócenie jest sprawą jednej chwili. Uświęcenie naszego trzezwienia - jest dziełem całego życia.


we4ed sdf4t :ysz:

To jest dopiero TEORIA.


EDIT: .
Cytat:
Tylko nie idz na policjie nie mów o jakim kolwieg znęcaniu się bo go możesz za kratki wszadzić.

To Twoje słowa do jednej ze współuzależnionych na tym forum... teraz mi się przypomniało. To wiele tłumaczy, dobranoc :idespac:

staaw - Sob 27 Kwi, 2013 23:32

Jestem napisał/a:
Uświęcenie naszego trzezwienia - jest dziełem całego życia.

To przepraszam za nieporozumienie, ja już nie święcę trzeźwienia, dla mnie to stan naturalny...
Dziełem mojego życia jest wychowanie dzieci i danie im startu lepszego niż sam miałem...

leon - Sob 27 Kwi, 2013 23:34

Czesc Lucy :>
GregoRR - Sob 27 Kwi, 2013 23:43

staaw napisał/a:
Jestem napisał/a:
Uświęcenie naszego trzezwienia - jest dziełem całego życia.

To przepraszam za nieporozumienie, ja już nie święcę trzeźwienia, dla mnie to stan naturalny...
Dziełem mojego życia jest wychowanie dzieci i danie im startu lepszego niż sam miałem...


Być może w trwanie w trzezwości zawsze przedstawiała się w różowych barwach_Za to, co kosztuje jeden nałóg można wychować dwoje albo i więcej dzieci_więc o czym my tu piszemy,pomagamy komuś czy się spieramy,zamiast wspierać :mysli:

szymon - Sob 27 Kwi, 2013 23:52
Temat postu: Re: Jak pomóc uzależnionej osobie?
Lucy napisał/a:
nie mogę bezczynnie patrzeć jak ojciec niszczy całą rodzinę, cały dobytek, aż wszyscy zostaniemy bez dachu nad głową...


cześć :)
chyba Ci na nim zależy, nie wiem jak bardzo... pewnie najbardziej jak sobie można wyobrazić :?

Jeżeli cała rodzina będzie zdesperowana, by żyło się Wam lepiej, to będzie się Wam żyło lepiej.
Tak jak radzili wcześniej koledzy czy koleżanki on musi zauważyć, że kompletnie Wam na nim nie zależy.
Żeby tak się stało, rzeczywiście musi Wam przestać zależeć - to jest najtrudniejsze!
Jeżeli ojciec wyczuje, ze robicie to dla niego, że robicie jakieś podchody ze skarpetkami, obiadami, sprzątaniem zarzyganej podłogi... KONIEC!!!

niech tłucze szyby, jak nie będzie obiadu,
niech drze ryja, jak nie będzie miał świeżych ubrań,
jak będzie agresywny, to dzwonić na policje koloryzując, ze lata z nożem i boicie się o życie, aspirant ma podać nr oznaki / imię nazwisko
jak będzie płakał, niech wyje przez miesiąc - nie mięknijcie
całkowicie odwróćcie się od niego, znienawidźcie go i dajcie mu szanse na prze-trzeźwienie
rozmawiać tylko jak nie jest pod wpływem alkoholu, nie dyskutować jak jest pijany czy na kacu

każdy ma inne dno, swoje najgłębsze - nie ma uniwersalnej i skutecznej metody, na to by alkoholik się obudził z pijackiego ciągu

PS
nie czujecie się odpowiedzialni przypadkiem za jego picie? :|


pozdrawiam i powodzenia
szymek

leon - Nie 28 Kwi, 2013 00:26

Lucy napisał/a:
Czy jest jednak coś, co rodzina uzależnionej osoby może zrobić by zmotywować ją do podjęcia leczenia?

Ja na to,zeby przestac pic sam musialem wpasc i rzadne utrudnianie mi picia ze strony najblizszych na mnie nie dzialalo,ale moze w Twojej sytuacji nie ulatwianie picia ojcu cos pomoze...

pajęczara - Nie 28 Kwi, 2013 01:43

kiedy obudziłam się jeszcze wczorajsza i zobaczyłam pusty dom.syn z synową zabrali wnusię i wyjechali 300 km dalej do teściów,córka przestała się mną interesować.To poskutkowało:
najdroższe mi osoby zostawiły mnie, nie to nie one - ja ich zostawiłam dla marnej butelczyny.
Trwam w trzezwości od 28.07.2010.
Na chwilę obecną jestem najszczęśliwszą matką, teśćiową i babcią.
Chwilo trwaj!!!

jal - Nie 28 Kwi, 2013 07:51

pajęczarka - super i tak trzymaj !

Wspieram ciepło :)

endriu - Nie 28 Kwi, 2013 08:04

do mnie dotarło, że muszę coś z tym moim piciem zrobić
gdy w jedną noc przepiłem 5 tys.
wypłacałem z bankomatu po parę stówek i nawet tego nie pamiętałem
nie wiem na co nawet wydałem, mogę się domyślać bo obudziłem się w burdelu,
nic nie pamiętam,
a była to nie pierwsza taka noc
wcześniej były takie tylko z mniejszymi kwotami,
odtwarzałem z historii konta o której godzinie gdzie byłem,
potem jak przetrzeźwiałem to byłem w takim strachu, że nie będę miał za co utrzymać rodzinę, że poleciałem na terapię i tak nie piję 2 lata i jestem szczęśliwy...
myślę, że nawet trzeźwieję :skromny:

Lucy napisał/a:
Rozumiem, że do niczego go nie zmuszę, ale tez ciężko mi nie robić nic. Gdyby jego picie wpływało tylko na niego, zostawiłabym go, niech pije i robi co chce, ale to odbija się na całej rodzinie. Niestety nie mam możliwości żeby teraz odejść z domu, mieć swoje życie i nie przejmować się ojcem alkoholikiem. Nawet gdybym mogła odejść, nie potrafiłabym zostawić z tym wszystkim mojej mamy, dla której odejście od męża oznaczałoby zrezygnowanie z wspólnej działalności, a co za tym idzie pozostanie bez pracy, bez domu, z długami do spłacenia.


on dobrze o tym wie i to wykorzystuje, pomagacie mu pić
w ostatniej fazie mojego picia, żona przestała się mną zajmować, rozmawiać, liczyć na mnie... założyła sobie swoje konto w banku (bo mieliśmy wspólne), miała swój samochód, nie byłem jej potrzebny... to też mi pomogło podjąć decyzję o terapii...

Eila - Nie 28 Kwi, 2013 08:56

W moim przypadku było troszkę inaczej...
Mąż cały czas przy mnie trwał,w ostatnich kilku miesiącach picia nie wychodziłam z domu ,nie prowadziłam auta,nie uczestniczyłam w życiu ...nie musiałam- mąż regularnie dostarczał mi alkohol na każde moje wezwanie,doszło do tego że rankiem budziłam się i jedyne na co miałam siły to zadzwonić do niego aby pojechał do sklepu...póżniej powiedział mi że modlił się rano abym jak najdłużej spała :( Piłam cały dzień i czasem nawet nocą...
Pamiętam dokładnie dzień kiedy zrozumiałam ,że już tak dłużej nie :krzyk: mogę,mój krzyk rozpaczy telefon do bratowej i zdanie ''zróbcie coś ze mną bo już tak dalej nie mogę'',telefon do mamy i pamiętam jej mimo wszystko uśmiech przez łzy i uczucie chyba ulgi ,kiedy w nocy do mnie przyjechała...to było dzień przed wigilią zgotowałam im straszne święta a jednak byli ze mną ,szczególnie mąż jestem mu wdzięczna ,że przy mnie trwał ,wspierał mnie ...pamiętam jak uprosił lekarzy aby mógł leżeć obok mnie w pierwszą noc na detoksie ...całą noc trzymał mnie za rękę...byłam w takim stanie ,że omal nie zmarłam ..i Jego obecność była dla mnie wszystkim.NIE dałabym rady bez Niego zxczxc Ale decyzję o leczeniu podjęłam SAMA...rodzina nie naciskała ...po prostu czekali ...ale też byli przy mnie.Wiem ,że to trudne ...bo teraz mąż jest w takiej samej sytuacji ...pije a ja nie mogę mu na tę chwilę pomóc...czekam po prostu i jestem przy nim,,,może on też kiedyś poprosi mnie o pomoc :bezradny:

Lucy - Nie 28 Kwi, 2013 12:16

Czarny napisał/a:
Żona przed nikim nie urywała że jestem pijany lub skacowany, w ogóle mojego picia

Przez długi czas wspólnie z mamą i bratem ukrywaliśmy picie ojca, bo było nam wstyd, że ojciec jest alkoholikiem. Teraz staramy się tego nie robić, choć czasami ciężko przyznać, że ma się w rodzinie uzależnioną osobę, że ten brudny, oszczany, chwiejący się pijak to mój ojciec. Myślę, że chodzi tu nie tylko o przyznanie, że ma się w rodzinie alkoholika, ale również o to, że przez jego osobę ja jestem w jakiś sposób definiowana. Tak jakby, jeśli powiem komuś, że mam ojca alkoholika, już nie jestem zwyczajną dziewczyną, jaką dotychczas mnie widzieli, tylko zaczynają patrzeć na mnie przez pryzmat córki alkoholika.

staaw - Nie 28 Kwi, 2013 12:19

Lucy napisał/a:
jeśli powiem komuś, że mam ojca alkoholika, już nie jestem zwyczajną dziewczyną, jaką dotychczas mnie widzieli, tylko zaczynają patrzeć na mnie przez pryzmat córki alkoholika.

Pracuję z kilkoma żonami / córkami alkoholików, raczej im współczują niż potępiają...

cool - Nie 28 Kwi, 2013 12:21

Lucy napisał/a:
Tak jakby, jeśli powiem komuś, że mam ojca alkoholika, już nie jestem zwyczajną dziewczyną, jaką dotychczas mnie widzieli, tylko zaczynają patrzeć na mnie przez pryzmat córki alkoholika.


niestety stereotypy działają nadal ,ale jeżeli jest w rodzinie osoba .która nie pije i trzeźwieje też zmienia sytuacje :)

Lucy napisał/a:
Przez długi czas wspólnie z mamą i bratem ukrywaliśmy picie ojca, bo było nam wstyd, że ojciec jest alkoholikiem. Teraz staramy się tego nie robić, choć czasami ciężko przyznać, że ma się w rodzinie uzależnioną osobę, że ten brudny, oszczany, chwiejący się pijak to mój ojciec.


to prawda ale ukrywanie tego faktu tylko pomaga osobie uzależnionej dalej pić

Lucy - Nie 28 Kwi, 2013 12:23

ikar napisał/a:
Ja dostałem do wyboru,albo idę na terapię,albo też idę na terapię,tylko że z nakazu sądowego

Też na początku zachęcałam ojca do podjęcia terapii dobrowolnie, potem powiedziałam, że zgłoszę go na przymusowe leczenie i przedstawiłam jak to będzie wyglądać. Sprawa przymusowego leczenia ciągnie się już ponad rok, więc przez ten czas miał możliwość żeby podjąć terapię.

leon - Nie 28 Kwi, 2013 12:24

Lucy napisał/a:
Czarny napisał/a:
Żona przed nikim nie urywała że jestem pijany lub skacowany, w ogóle mojego picia

Przez długi czas wspólnie z mamą i bratem ukrywaliśmy picie ojca, bo było nam wstyd, że ojciec jest alkoholikiem. Teraz staramy się tego nie robić, choć czasami ciężko przyznać, że ma się w rodzinie uzależnioną osobę, że ten brudny, oszczany, chwiejący się pijak to mój ojciec. Myślę, że chodzi tu nie tylko o przyznanie, że ma się w rodzinie alkoholika, ale również o to, że przez jego osobę ja jestem w jakiś sposób definiowana. Tak jakby, jeśli powiem komuś, że mam ojca alkoholika, już nie jestem zwyczajną dziewczyną, jaką dotychczas mnie widzieli, tylko zaczynają patrzeć na mnie przez pryzmat córki alkoholika.

To Twoj ojciec powinien sie wstydzic,ze wyglada,jak wyglada i nic z tym nie robi i to nie ma nic wspolnego z Toba

ulena - Nie 28 Kwi, 2013 12:24

Lucy napisał/a:
zwyczajną dziewczyną, jaką dotychczas mnie widzieli,

a pewna jesteś, że nikt Twojego ojca nie widzi i nie wie, że to Twój ojciec??? Jeżeli mieszkacie gdzieś na pustkowi to rozumiem i przepraszam za pytanie :papa:

Lucy - Nie 28 Kwi, 2013 12:33

szymon napisał/a:
że robicie jakieś podchody ze skarpetkami, obiadami, sprzątaniem zarzyganej podłogi... KONIEC!!!

Rozumiem, że to wszystko daje mu komfort picia, bo ktoś zawsze zrobi coś za niego, więc on nie musi się niczym martwić. Z drugiej strony jaki to jest komfort życia dla nas...jak mam sama skorzystać z łazienki, gdy on ją zabrudził. Najlepiej by było gdyby sam sprzątał po sobie, ale jak wtedy ma żyć reszta rodziny. On robi syf w domu, ale my też żyjemy w tym domu, więc siłą rzeczy trzeba po nim posprzątać.
Cytat:
nie czujecie się odpowiedzialni przypadkiem za jego picie?

Nie, choć on oczywiście obwinia wszystkich wokół, że pije, bo żona taka i taka, bo dzieci coś tam...

cool - Nie 28 Kwi, 2013 12:36

Lucy napisał/a:
Z drugiej strony jaki to jest komfort życia dla nas...jak mam sama skorzystać z łazienki, gdy on ją zabrudził. Najlepiej by było gdyby sam sprzątał po sobie, ale jak wtedy ma żyć reszta rodziny. On robi syf w domu, ale my też żyjemy w tym domu, więc siłą rzeczy trzeba po nim posprzątać.


być może musi zostać sam żeby to zrozumieć ,ale to tylko moje zdanie :mysli:

Lucy - Nie 28 Kwi, 2013 12:37

ulena napisał/a:
a pewna jesteś, że nikt Twojego ojca nie widzi i nie wie, że to Twój ojciec???

W najbliższej okolicy oczywiście wiedzą, ale jak przez studia mieszkałam w innym mieście to nie przyznawałam się nikomu jaką mam sytuację w domu.

staaw - Nie 28 Kwi, 2013 12:38

Lucy napisał/a:
On robi syf w domu, ale my też żyjemy w tym domu, więc siłą rzeczy trzeba po nim posprzątać.

on oczywiście obwinia wszystkich wokół, że pije, bo żona taka i taka, bo dzieci coś tam...

Możecie zacząć żyć w świecie równoległym. Takim gdzie po gorzale obowiązuje zakaz wjazdu.
Nawet kiedy obwiniałem kogoś o moje picie sam w to nie wierzyłem, raczej było to usprawiedliwienie że muszę pić bo kto to na trzeźwo wytrzyma?

leon - Nie 28 Kwi, 2013 12:40

nawrocik napisał/a:
Lucy napisał/a:
Z drugiej strony jaki to jest komfort życia dla nas...jak mam sama skorzystać z łazienki, gdy on ją zabrudził. Najlepiej by było gdyby sam sprzątał po sobie, ale jak wtedy ma żyć reszta rodziny. On robi syf w domu, ale my też żyjemy w tym domu, więc siłą rzeczy trzeba po nim posprzątać.


być może musi zostać sam żeby to zrozumieć ,ale to tylko moje zdanie :mysli:

Jak rozumiem takiej opcji nie ma,bo reszta rodziny nie ma sie gdzie wyprowadzic,a ojciec tez sie nie wyprowadzi...

Lucy - Nie 28 Kwi, 2013 12:56

Cytat:
Jak rozumiem takiej opcji nie ma,bo reszta rodziny nie ma sie gdzie wyprowadzic,a ojciec tez sie nie wyprowadzi...

Dokładnie, nawet jakbyśmy się wyprowadzili, to on pewnie wszystko by przepił, a mama zostałaby z długami nie do spłacenia. Teraz jest źle, ale jakoś się to wszystko ciągnie, choć oczywiście większość obowiązków jest na głowie mamy.

W każdym razie dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Postaram się w miarę możliwości zostawić go samemu sobie. Już od paru lat prawie z nim nie rozmawiam, bo nie byłam w stanie znieść ciągłych huśtawek, że gdy pije są ciągłe kłótnie, obrażanie, a gdy jest trzeźwy chciałby żeby wszyscy zapomnieli o tym co mówił, robił i byli dla niego mili. Jak z nim nie rozmawiam to trochę mniej się denerwuję. Pewnie jak cała rodzina przestałaby z nim rozmawiać jakoś by go to dotknęło, ale w niektórych sprawach tak nie idzie...

staaw - Nie 28 Kwi, 2013 12:57

Lucy... dla czego to ON nie może się wyprowadzić?
cool - Nie 28 Kwi, 2013 13:01

Lucy napisał/a:
W każdym razie dziękuję wszystkim za wypowiedzi. Postaram się w miarę możliwości zostawić go samemu sobie.


po prostu być może musi zobaczyć że jego picie powoduje że rodzina się oddala ,choć z drugiej strony ,osoba pijąca obróci sobie taką sytuacje aby dalej pić niestety

cool - Nie 28 Kwi, 2013 13:02

staaw napisał/a:
Lucy... dla czego to ON nie może się wyprowadzić?


też tak sadzę

szymon - Nie 28 Kwi, 2013 13:34

Lucy napisał/a:
Rozumiem, że to wszystko daje mu komfort picia, bo ktoś zawsze zrobi coś za niego, więc on nie musi się niczym martwić. Z drugiej strony jaki to jest komfort życia dla nas...


a widzisz... nie tak!
opisze przykładową sytuację: osrał albo obrzygał kibel...
no i jest problem, bo przecież goscie przyjadą... i trzeba posprzątać, albo jak wejść do ubikacji nie mówiąc już o siadaniu na deskę... :roll:
własnie w tym jest rozwiązanie, nie myć, niech zobaczy on sam, niech zobaczą inni...
a Wy możecie nie korzystać z łazienki, albo w krzakach - też można, bo próbowałem,
ręce można umyć w misce w kuchni albo w waszym pokoju

Jak ten chłop ma zauważyć, ze coś źle robi, jak wszystko po nim sprzątacie, poprawiacie, ukrywacie, tuszujecie, no jak? zastanów się nad tym.

opisałem tylko jeden przykład z brudną łazienką, to samo można zrobić na kazdej płaszczyźnie, to co Wam przeszkadza, to co Was bulwersuje w jego zachowaniu.

najważniejsze jest, zeby nie pęknąć, bo jak to zauważy, to będzie to wykorzystywał
musicie RAZEM chcieć zmienić swoje życie na lepsze, nie pomagając mu w tuszowaniu jego alkoholizmu!

zajmijcie sie sobą, idźcie na spacer, na wycieczkę za miasto, do lasu, gdziekolwiek... odpocznijcie i nie myślcie ciągle o nim :uoee:

Lucy - Nie 28 Kwi, 2013 14:05

staaw napisał/a:
dla czego to ON nie może się wyprowadzić?

Bo jest zdania, że dom jest jego i jeśli nam się coś nie podoba, to możemy się wyprowadzić. Dom jest obojga rodziców, więc oboje mają prawo tu mieszkać. Jemu sytuacja odpowiada, więc się nie wyprowadzi.

staaw - Nie 28 Kwi, 2013 14:11

Wiesz że jeżeli Wam nieodpowiada że pije, możecie go po pijaku nie wpuścić?
endriu - Nie 28 Kwi, 2013 19:47

Lucy napisał/a:
Sprawa przymusowego leczenia ciągnie się już ponad rok,

znałem dwóch alkoholików (bardzo bliscy ludzie dla mnie)
jednego żona zgłosiła na przymusowe leczenie -
nakaz przyszedł trzy dni po jego śmierci, wątroba się rozleciała

drugi po wyjściu z przymusowego detoxu popełnił samobójstwo

wolny - Nie 28 Kwi, 2013 20:13

endriu, Jędruś ty wew horrorach sie teraz specjalizujesz ???? :p
Przymusowy detoks ,..??? Pierwsze słyszę ??? :wysmiewacz:

endriu - Nie 28 Kwi, 2013 20:38

pacjent był w ciągu,
żona zadzwoniła po pogotowie
zawieźli go do psychiatryka na oddział zamknięty na detox
po dziesięciu dniach wyszedł na własną prośbę i popełnił samobójstwo...

wolny - Nie 28 Kwi, 2013 20:47

endriu, no cóz , cierpienie przewyższyło jego możliwości wytrzymałościowe zapewne :p !!
szymon - Nie 28 Kwi, 2013 21:18

wolny, trochę taktu i ogłady
Anonymous - Pon 29 Kwi, 2013 06:30

Cytat:
Wiesz że jeżeli Wam nieodpowiada że pije, możecie go po pijaku nie wpuścić?


Jeżeli jest właścicielem nieruchomości, nikt nie ma prawa go nie wpuścić. Ba nawet on ma prawo wywalić wszystkich z domu.


No cóż kolejny krawaciarz, samozwańczy przedsiębiorca, który całe życie przepłynął na kręgosłupie rodzinki.

szymon - Pon 29 Kwi, 2013 06:47

PSG-1 napisał/a:
Jeżeli jest właścicielem nieruchomości, nikt nie ma prawa go nie wpuścić. Ba nawet on ma prawo wywalić wszystkich z domu.


jak dla mnie, to może być nawet prezydentem Polski i właścicielem całego miasta panie PSG :amasz:

jeżeli gość jest agresywny, to zagraża życiu, zdrowiu, zgarsza...
to po jednym telefonie zabierają misia na posterunek i tam sobie siedzi już grzecznie.

jeżeli jest nieprzytomny czyt.zgon, to na izbe jeżeli takowa istnieje w pobliżu lub do "wariatkowa" :D

jeżeli jest pijany ale grzeczny i pokorny, to policja nic nie zrobi,
jednak pijanego łatwo wyprowadzić z równowagi :mgreen:
i wtedy wiadomo - do ciupy

Anonymous - Pon 29 Kwi, 2013 06:56

Cytat:
jeżeli jest pijany ale grzeczny i pokorny, to policja nic nie zrobi,


Raz wróciłem w nocy, dom zamknięty. Pukam, matka wydziera się, że mnie nie wpuści, że mam spać na dworze (-10 stopni). Zadzwoniłem na policję, przyjechał patrol i to ja miałem większe prawa, ponieważ chciałem iść tylko spać. Do tego ta jędza dostała jeszcze upomnienie! Mimo, że byłem nawalony :evil2"
Ale to tylko jednorazowo mi się udało. Na dołku byłem tyle razy, że policjanci znali już moje nawyki, przynosili mi 3 kubeczki herbatki, pytali czy chcę na papierosa do kibelka :evil2" Lepiej jak w domu :lol: Dobrzy ludzie pracują w policji fsdf43t

szymon - Pon 29 Kwi, 2013 06:59

PSG-1 napisał/a:
przynosili mi 3 kubeczki herbatki, pytali czy chcę na papierosa do kibelka :evil2"


no rzeczywiście masz sie czym chwalić :uoee:

ant69 - Pon 29 Kwi, 2013 07:40

PSG-1 napisał/a:
Do tego ta jędza dostała


ty też się wstydź...

Anonymous - Pon 29 Kwi, 2013 07:44

ant69 napisał/a:
PSG-1 napisał/a:
Do tego ta jędza dostała


ty też się wstydź...


No co, skoro ja śmieć, ch**, gnój, zero, ciul, gad, ku*** je***a, itp to ona nie może być jędza?

pannamigotka - Pon 29 Kwi, 2013 07:48

PSG-1 napisał/a:
to ona nie może być jędza?

Może. Jak podejmiesz terapię, to troszkę złagodniejesz. A nie, zapomniałam, że się nie wybierasz :P

wolny - Pon 29 Kwi, 2013 08:36

pannamigotka, Jak nie trudno zauważyć jesteś fanatyczką terapii, i masz do tego prawo , nie w tym rzecz. Czy nigdy nie zastanowiłaś sie co może być przyczyną alkoholizmu , zajmujesz sie usuwaniem skutków, a to nic w konsekwencji nie daje, pomaga na krótki dystans. uśmierzy tymczasowo ból i co dalej,.. ano dalej to samo, nie kończąca się bajka . Przyczyna to nie picia alkoholu gdyż alkohol występuje tu w roli lekarstwa na cierpienie i moim zdaniem należy odnaleźć przyczynę cierpienia, nieznośnego cierpienia które powoduje że sięgam po alkohol, aby osiągnąć sztuczne szczęście, i bleblanie o tych wszystkich fanaberiach od uleczania duszy poprzez terapie są bezcelowe. Terapeuci podają ci definicje i różne take dyrdymały psychologiczne które w gruncie rzeczy są i przydatne,.. lecz tu chodzi o zrozumienie,.. kim jestem ,co to jest szczęście , co to jest miłość, co to znaczy akceptacja, jak żyć aby być szczęśliwym , jak być wolnym, to są tematy moim zdaniem potrzebne do uleczania duszy i unicestwienia demona w głowie. Nie ma takiego człowieka na tej Ziemi aby miał wgląd w umysł drugiego człowieka , każdy żyje we własnym świecie i tylko ten ktoś jest władny zmienić siebie innej siły nie ma trzeba sobie, to raz na zawsze uzmysłowić i nie strać sie ulepić innego wedle własnego wzorca bo to tylko próżny trud i brak szacunku dla tego drugiego. .
Duszek - Pon 29 Kwi, 2013 09:17

wolny napisał/a:
Przyczyna to nie picia alkoholu gdyż alkohol występuje tu w roli lekarstwa na cierpienie i moim zdaniem należy odnaleźć przyczynę cierpienia, nieznośnego cierpienia które powoduje że sięgam po alkohol, aby osiągnąć sztuczne szczęście, i bleblanie o tych wszystkich fanaberiach od uleczania duszy poprzez terapie są bezcelowe.

wolny a czy przyczyny cierpienia nie szuka się właśnie na terapii?

szymon - Pon 29 Kwi, 2013 09:20

wolny żyje w latach 70-80 i pewnie wyobraża sobie, że terapeuci chodzą na biało ubrani, pacjent leży na kozetce, podają anticol i terapeuta mówi: nie pij pan tak dużo
staaw - Pon 29 Kwi, 2013 09:22

Duszek napisał/a:
czy przyczyny cierpienia nie szuka się właśnie na terapii?

Na mojej terapii szukanie przyczyn nazywano użalaniem się...

Duszek - Pon 29 Kwi, 2013 09:28

szymon napisał/a:
wolny żyje w latach 70-80 i pewnie wyobraża sobie, że terapeuci chodzą na biało ubrani, pacjent leży na kozetce, podają anticol i terapeuta mówi: nie pij pan tak dużo

:szok: Teraz rozumiem!

staaw napisał/a:
Na mojej terapii szukanie przyczyn nazywano użalaniem się...

Nazwa nie jest ważna, tu istotny jest skutek! :)
Myślę, że bez pomocy fachowców trudno jest zajrzeć w siebie i zrozumieć swoje zachowania.

Maciejka - Pon 29 Kwi, 2013 09:38

Dawno temu 100 lat jak jeszcze mogłam pogadać ze swoim mężem rozmawialiśmy o naszym dzieciństwie, czego nam brakowalo, co nam dali rodzice a czego nie dali i o uczuciach chociaż nie umieliśmy ich do końca nazywac. Okazało sie , że picie to był jego sposób na radzenie sobie z tym co działo sie w domu. Oboje byliśmy z tzw. ' popapranych' rodzin. Ja miałam na to inne sposoby wyuczone w domu, uciekałam od tego w obowiązki w pracę. Nie zdawałam sobie sprawy, że moja relacja z tatą polegała na uzależnieniu, przymusie. Działąniami rządził wstyd. Uważam, moje współ a jego alko miało przyczynę w dzieciństwie.

Terapeuci mówią najpierw zajmij się problemem aktualnym, skutkami a potem jak będziesz na to gotowa zajmij się traumą. Najpierw zajmij się swoim uzależnieniem/ współ a potem idź dalej.

Bez terapii ciężko by było dojść do przyczyn mojej dysfunkcji.

Ja bez terapii, bez tej szansy jaką było moje małżeństwo nigdy bym nie była w tym miejscu gdzie teraz jestem bo przecież w moim rodzinnym domu nie było alkoholu. To po co się leczyć, co ja mam zmieniać, byłam z ' normalnej ' rodziny , to nie ja chodziłam zachlana.

ulena - Pon 29 Kwi, 2013 09:40

wolny napisał/a:
należy odnaleźć przyczynę cierpienia, nieznośnego cierpienia które powoduje że sięgam po alkohol, aby osiągnąć sztuczne szczęście, i bleblanie o tych wszystkich fanaberiach od uleczania duszy poprzez terapie są

:mysli: :mysli: a to znaczy, że moja terapia to nie terapia, bo ja właśnie dzięki teraputce odkrywam co jest moim cierpieniem , jak mogę się nauczyc akceptacji siebie, co znaczą uczucia , emocje , jak się uwalniać od demonów a tu patrz Wolny mi uswiadamia że na terapii tego nie ma. Too gdzie ja chodzę??? :szok: :szok:

staaw - Pon 29 Kwi, 2013 09:47

Duszek napisał/a:

staaw napisał/a:
Na mojej terapii szukanie przyczyn nazywano użalaniem się...

Nazwa nie jest ważna, tu istotny jest skutek! :)
Myślę, że bez pomocy fachowców trudno jest zajrzeć w siebie i zrozumieć swoje zachowania.

Skutek był taki że zrezygnowałem z terapii i poszedłem po pomoc do niefachowców.
Nic nie ściemniali, mówili co ich boli a co cieszy...

No i forum, tylko prócz pisania trzeba czytać...

Duszek - Pon 29 Kwi, 2013 09:59

staaw napisał/a:
Skutek był taki że zrezygnowałem z terapii i poszedłem po pomoc do niefachowców.
Nic nie ściemniali, mówili co ich boli a co cieszy...

No i forum, tylko prócz pisania trzeba czytać...

Nie mi to oceniać, bo ja to ta druga strona ;)
Jeśli Ci to pomogło to cieszę się razem z Tobą :)

Mogę natomiast napisać swoje odczucia na przykładzie mojego M.
Mój M był na kilku spotkaniach indywidualnych i zrezygnował bo pan był taki i owaki.
Tyle się nasłuchałam na jego temat, że on bardziej dołował i dokopywał niż pomagał.
Mnie tam nie było, więc nie wypowiadałam się za bardzo w tym temacie.
Prosiłam tylko nie oceniaj za wcześnie lub zmień terapeutę.
Ale bardzo mnie to męczyło, bo nie rozumiałam czy to kolejna wymówka, aby nie podjąć terapii i próby zmanipulowania mnie... :mysli:
Jednak kiedyś porozmawiałam o tym z pewną doświadczoną osobą i ona mi powiedziała, że pierwsze kilka spotkań to raczej luźne rozmowy mające na celu zmotywowanie do terapii, a nie od razu "straszenie" i rzucanie na głęboką wodę.
Do dziś nie wiem ile w tym prawdy, ale przecież to nie moja sprawa! :)

staaw - Pon 29 Kwi, 2013 10:03

Ja rok chodziłem...
CHODZIŁEM nic nie biorąc dla siebie...

Duszek - Pon 29 Kwi, 2013 10:07

staaw napisał/a:
Ja rok chodziłem...
CHODZIŁEM nic nie biorąc dla siebie...

Każdy ma swoją drogę :)
Najważniejsze że znalazłeś COŚ, co Ci pomogło i dalej pomaga. :brawo:
A wcześniejsza terapia..no cóż...może terapeuta nie ten, może czas nieodpowiedni...
Kiedyś sam ocenisz.

endriu - Pon 29 Kwi, 2013 10:26

wolny napisał/a:
alkohol występuje tu w roli lekarstwa na cierpienie i moim zdaniem należy odnaleźć przyczynę cierpienia, nieznośnego cierpienia które powoduje że sięgam po alkohol,


ja nie cierpiałem a piłem i się uzależniłem od alkoholu
piłem z radości
cierpiałem ale dopiero po wypiciu
a raczej na drugi dzień jak miałem kaca

wolny, wiesz ilu ludzi na świecie cierpi a jednak nie sięga po alkohol?

wolny - Pon 29 Kwi, 2013 12:07

Duszek napisał/a:

Nazwa nie jest ważna, tu istotny jest skutek! :)

No i co tu mozna dalej pisać i dywagować,.. skoro ta wypowiedź mówi za wszystkie :roll: !!!
ulena napisał/a:
a tu patrz Wolny mi uświadamia że na terapii tego nie ma. Too gdzie ja chodzę???

Czy ja co cokolwiek uświadamiam, a tak na prawdę to skąd ja mogę wiedzieć Ulka gdzie ty se tam chodzisz może do jakiegoś szamana se chodzisz nie wiem . mnie to nie interesuje chodź se do woli gdzie chcesz i do kogo chcesz, oby ci pomógł gdzie wyraz oby jest tu najistotniejszy !
szymon napisał/a:
wolny żyje w latach 70-80 i pewnie wyobraża sobie,

Oj ,..Szymonku , za wiele to ty sobie nie wyobrażaj bo w paranoje popadniesz , a tak między nami to wyobrażaj sobie do woli, nie wiedziałem że ty jesteś tak oświecony i obdarzony darami Ducha Świętego i wew ludzkie umysły potrafisz zaglądać, ale u takich właśnie pseudo proroków występuje syndrom wszechwiedzącego więc ta przypadłość twoja nie jest czymś nadzwyczajnym i szokującym ,Jak leżałem na detoksach często byłem na oddziałach psychiatrycznych i miałem zaszczyt poznać tam wielu Napoleonów , Faronów Cysorzy i temu podobnych, było też kilku Jezusów i Budda był jeden nawet :szok:

wolny - Pon 29 Kwi, 2013 12:17

endriu napisał/a:

wolny, wiesz ilu ludzi na świecie cierpi a jednak nie sięga po alkohol?

Co ty nie powiesz???,.. tego nie wiedziałem Jędrus !!!! 8|
Cytat:
ja nie cierpiałem a piłem

A toś ty jest ten co to siem urodził z uwielbieniem smaku alkoholowego , najbardziej wew wszechświecie upodobałeś sobie ten cudowny boski smak alkoholowy(coś w stylu chleba powszedniego ) i se tak popijałeś , bo jak jakoś nie lubiłem tego smaku jeno ten stan umysłu po jego wypiciu, no ale kużden ma swoje zależy co kto woli ksiumdz pierogi świnia lakmus mnie nic do tego .
A tak poza nawiasem to Jędruś , po takiej wypowiedzi to mnie siem dalej już pisać nie chce skoro takie jest myslenia po tylu terapiach to ja pierdziule nic tylko wew tych Bieszczadach siem zaszyć aniżeli żyć wśród takich wyterapeutyzowanych , tylko nie bierz sobie tego do serca tych moich wypocin bo ja sam sobie już nie wierze!!! :okok:

ulena - Pon 29 Kwi, 2013 12:38

staaw napisał/a:
zrezygnowałem z terapii i poszedłem po pomoc do niefachowców.

właśnie my tutaj dyrdum myrdum , a tak naprawdę każdy ale to ABSOLUTNIE KAŻDY wie co może mu pomóc, ja mogę jedynie powiedzieć co mnie pomaga , a czy pomoże drugiej osobie??? nie mam pojęcia . Jednak śmiem nieśmiało twierdzić , że nicnierobienie z problemem to jest najmniej skuteczną pomocą ale są i tacy co tak wolą nic nie rooobić ino se narzekać .

ulena - Pon 29 Kwi, 2013 12:40

szymon napisał/a:
pewnie po tych chaszczach, szuwarach i żeremiach
:figielek: :figielek: :dokuczacz: :dokuczacz: a moja terapeutka to Matka Ziemia :rotfl:
staaw - Pon 29 Kwi, 2013 12:47

ulena napisał/a:
Jednak śmiem nieśmiało twierdzić , że nicnierobienie z problemem to jest najmniej skuteczną pomocą ale są i tacy co tak wolą nic nie rooobić ino se narzekać .

Nie nieśmiało, ale pełnym głosem przyznaję Ci rację...

Dodam tylko że cośrobienie ma również kilka odmian...

Jest cośrobienie jak w przypadku mojej terapii, gdzie chodziłem, odbębniałem godzinę czy dwie (indywidualna/grupowa) i wcale mnie nie przekonywało to co usłyszałem.

Jest cośrobienie w czasie mojego uczęszczania na mityngi AA, kiedy bywało że jednego dnia byłem na 2-3, chodziłem, słuchałem, zadawałem pytania...
Krótko mówiąc oddałem całe swoje serce idei Wspólnoty, wierzyłem że w AA będę do końca życia trzeźwy...

ulena - Pon 29 Kwi, 2013 12:52

i o to włąśnie chodzi, że trzeźwienie trzeba sobie wydeptywać każdego dnia , ciężką pracą, nierzadko wyrzeczeniami ale jak wspaniały tego efekt. Teraz mam przykłąd moi goście dziś rano total kac, a ja wyspana uśmiechnięta z energią do pracy. Gdybym sobie nie wydeptywała swej tzrzeżwości to może i kaca bym nie miała ale zadowolona napewno bym nie była, że oni se wczoraj wesoło balowali , a ja bym siedziałam smutna , a ja siedziałam sobie wesolutko z dekadentami i się chyba bardziej ubawiłam niż moi goście :radocha: :radocha: :radocha:
kiwi - Wto 01 Maj, 2018 11:53

Jak sprawić, by osoba uzależniona od alkoholu lub od innych substancji psychoaktywnych przyjęła pomoc?

http://www.narkotyki.pl/l...lezniona-pomoc/

Uzależniony - jak skłonić go, by przyjął pomoc?

https://polki.pl/zdrowie/choroby,uzalezniony-jak-sklonic-go-by-przyjal-pomoc,10293146,artykul.html

Motywanie do leczenia

http://www.wotuw.pl/uzale...nie-do-leczenia


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group