ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Na Zachodzie bez zmian...
baracca - Sob 04 Maj, 2013 08:26 Temat postu: Na Zachodzie bez zmian... Osiem miesięcy temu powiedziałem dość i wypiłem ostatnie piwo. Wytoczyłem na stanowiska artylerię, poryłem linie okopów, ustawiłem zasieki, miny, karabiny maszynowe i czekam na atak, który nie nadchodzi.
Zacząłem zachłannie ryć na temat alkoholizmu, czytać, szukać informacji. Pilnie słuchałem na mityngach, uważałem na terapii, przygotowałem się na twardą i bezwzględną walkę z nałogiem po czym okazało się, że to zupełnie inaczej. Nie ma żadnych jazd w głowie, alkohol nigdzie dookoła się nie czai a w zdrowieniu z podstepnej i śmiertelnej choroby nie ma nic z mistycyzmu ani heroizmu. Ot defekt osobowości, objawiający się użyciem substancji chemicznej i tyle...
Przez osiem miesięcy obserwuję się dzień po dniu, szukam, badam i analizuję co mi w głowie siedzi i dochodzę do konkluzji, że z całego alkoholizmu mam uzależnienie na poziomie fizycznym (chyba???) - co objawiło się zespołem abstynencyjnym po odstawieniu. I co wyłączyłem sobie przestrzegając HALTu i unikając wyzwalaczy*. Nie mam głodów, nawrotów, żadnych obsesji, nic mnie w środku nie kręci ani nie ssie.
Przez osiem miesięcy nie stwierdziłem u siebie żadnych schematów myślowych czy defektów, które powstałyby z powodu alkoholu albo alkoholowi były dedykowane. Owszem - mam problemy wynikające z niedostatków mojej osobowości, ale nie jest to nic co powstało w trakcie/z powodu picia i co jest stałe i niezmienne.
Odrzuciłem alkohol jako sposób rozwiązywania problemów czy środek na zmniejszanie napięcia emocjonalnego - potraktowałem go jako ślepą uliczkę ewolucji i stracił dla mnie jakąkolwiek atrakcyjność.
Wychodzi na to, że jestem najnormalniejszym pod słońcem facetem, w wieku 41 lat, który musi pamiętać tylko o tym, że stracił kontrolę i po wypiciu kieliszka może na tym poprzestać albo polecieć po zeropół. I do tego się moja choroba tak naprawdę na chwilę obecną sprowadza.
Chociaż nie powiem - tkwi mi gdzieś tam z tyłu głowy pytanie, które mnie nurtuje - to już? to tak po prostu?...
Zamiast szturmów i masakr - nudne siedzenie w okopie i five o'clock każdego popołudnia, a wojny jak nie widać tak nie widać.
Więc - na Zachodzie bez zmian...
*z tych wyzwalaczy to mam jeden potencjalny, którego nie weryfikowałem - imprezy nierodzinne, mniej grzeczne; poza tym nic mnie nie wkręca.
yuraa - Sob 04 Maj, 2013 08:49
ja uważam że picie alkoholu nie jest wcale problemem alkoholika
tylko chodzi o ten
baracca napisał/a: | defekt osobowości, objawiający się użyciem substancji chemicznej i tyle...
|
jeśli znalazlem nowy sposób na życie , a chyba znalazłem picie przestaje być do czegokolwiek potrzebne, mało tego, teraz
siedzenie z butelką wydaje mi sie bezsensowna stratą czasu.
pamiętam jak powiedzialem po roku terapii że nie miałem nawrotów to niektorzy byli oburzeni.
a ja nie mialem
wydaje mnie sie baracco żeś na dobrej drodze
endriu - Sob 04 Maj, 2013 09:04
baracca napisał/a: | Zacząłem zachłannie ryć na temat alkoholizmu, czytać, szukać informacji. Pilnie słuchałem na mityngach, uważałem na terapii, |
ja miałem podobnie, i dalej chodzę na terapię i mitingi mimo, że właśnie minęło mi 2 lata nie picia...
Jo-asia - Sob 04 Maj, 2013 09:07
baracca napisał/a: | Wychodzi na to, że jestem najnormalniejszym pod słońcem facetem, w wieku 41 lat, który musi pamiętać tylko o tym, że stracił kontrolę i po wypiciu kieliszka może na tym poprzestać albo polecieć po zeropół. I do tego się moja choroba tak naprawdę na chwilę obecną sprowadza.
Chociaż nie powiem - tkwi mi gdzieś tam z tyłu głowy pytanie, które mnie nurtuje - to już? to tak po prostu?... |
no tak, jednym przychodzi..to tak po prostu...drugi trochę się nagimnastykuje, aż do tego dojdzie...a niektórzy...no cóż
cieszę się, że należysz do tej pierwszej grupy
szymon - Sob 04 Maj, 2013 09:47
baracca napisał/a: | nudne siedzenie w okopie i five o'clock każdego popołudnia, a wojny jak nie widać tak nie widać.
Więc - na Zachodzie bez zmian... |
ciekawe porównanie, podoba się
PS
ogólnie siedzenie w okopie jest nudne, to się nie dziw
ja miałem szafe do siedzenia i było nudno, ciasno, ciemno, także hełm na karabinie podnieś, zobacz czy kule nie świstają i najnormalniej sobie wyjdź z okopów
wampirzyca - Sob 04 Maj, 2013 10:18
yuraa napisał/a: | siedzenie z butelką wydaje mi sie bezsensowna stratą czasu. |
bo to jest bez sensu
leon - Sob 04 Maj, 2013 10:36
Czesc baracca,podczes ponad 30-tu lat alkoholizmu mialem dziesiatki przerw w piciu,od tygodnia do dwoch lat,ale byly po przerwy "regeneracyjne" i zawsze wiadzialem,ze wroce do flaszki...,teraz nie pije 6-ty miesiac,moja motywacja abstynancji jest regeneracja nerwow uszkodzonych przez alkohol,wyglada to jak kolejna przerwa regeneracyjna,lecz obecnie,tez nie widze sensu siedzenia przed kompem z flaszka,czy samotnego chlania w parku,zobacze,jak mi pojdzie tym razem,jestem optymista
baracca - Sob 04 Maj, 2013 13:11
yuraa napisał/a: | ja uważam że picie alkoholu nie jest wcale problemem alkoholika |
No właśnie - sama nazwa tego zjawiska jest bardzo myląca - choroba alkoholowa - bo mówi tylko o alkoholu. A to jest akurat najpłytszy i najbardziej powierzchowny aspekt choroby. Fakt, że najbardziej widowiskowy i najbardziej zauważalny, ale niestety zbyt dużo ludzi się z nim utożsamia. I tylko z nim.
Dla mnie to niedojrzała osobowość, dziecięca psychika czy nadwrażliwość - można to określić różnie, ale alkohol był w tym o tyle, że uzewnętrzniał problem.
Równie dobrze mógłbym być nałogowym skakaczem na bungee, spadochroniarzem ryzykantem albo najemnym żołnierzem - mechanizm byłby ten sam. Kwestia protezy jakiej się używa, kalectwo pozostaje to samo
endriu napisał/a: | ja miałem podobnie, i dalej chodzę na terapię i mitingi mimo, że właśnie minęło mi 2 lata nie picia... |
Ja wymiksowałem się z mityngów po dwóch miesiącach chodzenia. Wysłuchałem wielu historii, każda podobna do drugiej. Owszem - w moim chlaniu jako chlaniu nic wyjątkowego nie było, z drugiej zamiast radości z życia - ciągle słyszałem o niepiciu, o trzeźwości, ile to już dni i takietamy. No i strach, potworny paraliżujący strach, przed alkoholem, przed zapiciem, przed światem. Dałem sobie spokój.
Z terapią zaczyna robić się podobnie. Zamiast wiedzy o chorobie, ludzkiej psychice, osobowości, tożsamości - znowu wzajemne straszenie się, nakręcanie, albo albo rozważania czy to już trzeźwość czy jeszcze abstynencja. Zaczynam się zastanawiać czy i z terapią nie dać sobie spokoju.
wampirzyca napisał/a: | yuraa napisał/a: | siedzenie z butelką wydaje mi sie bezsensowna stratą czasu. |
bo to jest bez sensu |
To jest tak bez sensu, że normalny zdrowy człowiek zupełnie się nie zastanawia czy jest z sensem czy bez sensu, w ogóle tego nie zauważa. Na mojej terapii mnóstwo jest takich rozważań - jak to cudownie, że nie piję, tyle dni już nie piję, flacha jest bez sensu, moja trzeźwość jest najważniejsza, trzeźwość jest największą wartością. Przyznam się, że coraz bardziej jestem w tym zagubiony - wszyscy chcą trzeźwieć tylko nie wytrzeźwieć. Postawić sobie flaszkę na pomniku i modlić się do niej. Co z tego, że dzisiaj jest pusta jak to dalej jest... flaszka. Nie kupuję tego - trzeźwość to jest narzędzie, a nie cel.
leon napisał/a: | zobacze,jak mi pojdzie tym razem,jestem optymista |
leon - wywal to zobaczę i będzie dobrze
Zobaczę, spróbuję, postaram się...
Jo-asia - Sob 04 Maj, 2013 13:23
baracca napisał/a: | Zamiast wiedzy o chorobie, ludzkiej psychice, osobowości, tożsamości - znowu wzajemne straszenie się, nakręcanie, albo albo rozważania czy to już trzeźwość czy jeszcze abstynencja. Zaczynam się zastanawiać czy i z terapią nie dać sobie spokoju. |
ja nie długo kończę...tyle, że moje wrażenia są zupełnie inne...
początkowo gdy skupiałam się na niepiciu....pomagała mi wt tym..tzn. pokazywała gdzie szukać wyzwalaczy...jak rozbrajać moje głody
gdy potrzebowałam wsparcia w odnalezieniu poczucia wartości..dała mi to...
gdy potrzebowałam nauczyć się mówić o uczuciach...dała mi to...
a teraz gdy kończę utwierdza mnie w tym....że to moje myślenie...ma wpływ na moje życie
leon - Sob 04 Maj, 2013 13:47
baracca napisał/a: | leon - wywal to zobaczę i będzie dobrze |
Przy tak dlugiej historii uzaleznienia w moim przypadku,mowie zobacze,bo jestam realista,aczkowiek tym razem chce byc trzezwy,bo,jak pisalem,nie widze sensu w marnowaniu czasu na watpliwa przyjemnosc obcowania z flaszka,znudzilo mi sie juz.
baracca - Sob 04 Maj, 2013 14:09
leon napisał/a: |
Przy tak dlugiej historii uzaleznienia w moim przypadku,mowie zobacze,bo jestam realista,aczkowiek tym razem chce byc trzezwy,bo,jak pisalem,nie widze sensu w marnowaniu czasu na watpliwa przyjemnosc obcowania z flaszka,znudzilo mi sie juz. |
Porzuć realizm zatem
Najpierw przerzuć swoje serce nad tą poprzeczką, a ciało pójdzie za nim samo czy jak to tam było.
"Moc pozytywnego myślenia" - mała książeczka, ale bardzo ciekawa.
leon - Sob 04 Maj, 2013 14:13
baracca napisał/a: | Porzuć realizm zatem |
Zycie pokaze
cool - Sob 04 Maj, 2013 14:15
baracca napisał/a: | Na mojej terapii mnóstwo jest takich rozważań - jak to cudownie, że nie piję, tyle dni już nie piję, flacha jest bez sensu, moja trzeźwość jest najważniejsza, trzeźwość jest największą wartością. Przyznam się, że coraz bardziej jestem w tym zagubiony - wszyscy chcą trzeźwieć tylko nie wytrzeźwieć. |
hej na początku uwierz każdy mój dzień bez picia to by wielki sukces nauka radzenia sobie na trzeźwo w życiu , a nie miałem łatwo moim zdaniem też jako wartość trzeźwość jest najważniejsza , już raz zapominałem kim jestem alko. i co jest najważniejsze i popłynąłem koło 2 lat abstynencji po zapiciu dotarło do mnie że trzeźwość dla mnie najważniejsza i od jakiegoś czasu z tym nastawieniem lepiej mi się żyje przynajmniej wiem że nie narobię sobie bałaganu w życiu a dodatkowo mam profity z trzeźwienia i do przodu
baracca - Sob 04 Maj, 2013 15:40
nawrocik napisał/a: | na początku uwierz każdy mój dzień bez picia to by wielki sukces |
Wierzę Ci, dla mnie na początku też, tylko doszedłem do wniosku, że mi nie o dni bez picia chodzi.
Czy jestem człowiekiem w oparciu o to, że nie piję czy też są jakieś inne rzeczy, które mnie określają jako człowieka... lub nie.
nawrocik napisał/a: | jako wartość trzeźwość jest najważniejsza |
Nie potrafię do tego podejść w ten sposób, na terapii mnie na to namawiają, ale dla mnie trzeźwość ma taką samą wartość jak młotek na przykład.
nawrocik napisał/a: | już raz zapominałem kim jestem alko. i co jest najważniejsze |
Ciężko mi zapomnieć, ze jestem alko bo sam nie wiem czy nim jestem i co to w ogóle znaczy. Jestem uzależniony, ale czy jestem alko?
Na potrzeby jakiejś klasyfikacji pewnie tak - mogę powiedzieć, że jestem alkoholik, ale treść tego stwierdzenia jest dla mnie bardzo niejasna, etykietka i nic więcej.
nawrocik napisał/a: | a dodatkowo mam profity z trzeźwienia |
Właśnie takiego stwierdzenia nie rozumiem. Ja nie mam profitów z trzeźwienia.
Dla mnie to powrót do stanu równowagi, który jest naturalny i tyle. I który umożliwia mi autonomiczne funkcjonowanie w rzeczywistości.
Dużo rzeczy mi się kłębi w głowie, jest sporo pytań, na które może odpowiedzieć tylko czas. Natomiast nie jestem w stanie stworzyć sobie tożsamości alkoholika i w jakikolwiek sposób utożsamiać się albo identyfikować z chorobą.
Kiedy podzieliłem się swoimi przemyśleniami z grupą padło stwierdzenie - nawrót. Im bardziej zaprzeczałem i przedstawiałem argumenty tym bardziej się pogrążałem - intelektualizowanie, iluzje, zaprzeczanie. No nawrót jak cholera...
Przecież po to wytrzeźwiałem, żeby między innymi zacząć używać mózgu i myśleć samodzielnie.
endriu - Sob 04 Maj, 2013 17:11
baracca napisał/a: | Z terapią zaczyna robić się podobnie. Zamiast wiedzy o chorobie, ludzkiej psychice, osobowości, tożsamości - znowu wzajemne straszenie się, nakręcanie, albo albo rozważania czy to już trzeźwość czy jeszcze abstynencja. |
też tak miałem jak kończyłem 1,5 roczną grupę, tym bardziej, że dochodzili wciąż nowi a starzy zapijali i już powoli miałem dość, ale skończyłem a teraz mam indywidualną psychoterapię psychodynamiczną i ona już nie jest związana z uzależnieniem...
|
|