To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Nie chce mi się już tu wchodzić. Co to znaczy?

Anonymous - Pią 31 Maj, 2013 16:43
Temat postu: Nie chce mi się już tu wchodzić. Co to znaczy?
Mam 5 miesięcy abstynencji, od jakichś 3 tygodni nie myślę już o tym alkoholiźmie, nie piję (najnormalniej w świecie nie mam ochoty), nie mam żadnych myśli związanych z alkoholem. Mogę siedzieć wśród pijących osób i zwisa mi to, że oni piją. Nie denerwuje mnie już obecność alkoholu, ani nie mam lęku przed wypiciem... bo wiem że nie wypiję z braku ochoty. Nie interesują mnie już przyczyny alkoholizmu, wyczytywanie na forach problemów uzależnionych, często absurdalnych. Moje myślenie jeszcze sprzed miesiąca, dwóch, trzech wydaje mi się dziwne i niedorzeczne.

O co chodzi?
Jest na to jakaś terapeutyczna regułka?

wolny - Pią 31 Maj, 2013 16:48

PSG-1, To stan przejściowy , czyli normalne nudy !!! :hejka:
Aha i ty już tu z tymi terapiami nie wyjeżdżaj bo to tez nudy ! :nerwus: :nerwus:

szymon - Pią 31 Maj, 2013 17:03

cześć,
myślę, że cały Twój post jest zaprzeczeniem sam w sobie :)
bo niby nie potrzebujesz, nie myślisz, nie zastanawiasz się, itd... fajnie :okok:

a tu

PSG-1 napisał/a:
O co chodzi?


napisze tak... po moim drugim starcie, było podobnie...
nie myślałem o alkoholu, o terapiach, pieprzyłem zalecenia znawców, normalnie jakbym nigdy nie był alkoholik :mgreen:
no i pewnego dnia, gdy nikogo w domu nie było, postanowiłem sprawdzić czy aby jeden browar nie urwie mi du**
moze du** mi nie urwało, ale zastartowałem trzeci raz, po kilku miesiącach oczywiście fsdf43t
ale to ja tak miałem, Ty tak mieć nie musisz

Anonymous - Pią 31 Maj, 2013 17:21

szymon napisał/a:
no i pewnego dnia, gdy nikogo w domu nie było, postanowiłem sprawdzić czy aby jeden browar nie urwie mi du**


No wiesz, to że jestem alkoholikiem jest pewne, nie kwestionuję tego. Dlatego nie będę próbował. Bo w pamięci mam to wszystko co się działo ;) Ale na codzień kompletnie o tym nie myślę. Nie obchodzą mnie stany uczuciowe osób pijących, to że cierpią z powodu picia, czy niepicia. Dochodzenia dlaczego jest tak a nie inaczej. Teraz tak się po prostu zacząłem zastanawiać. Próbowałem przeczytać nowy wątek Małgosi32 ale po kilku postach zamknąłem bo nie dałem rady. To jest takie nudne ;O

wolny - Pią 31 Maj, 2013 17:25

szymon,
Cytat:
To jest takie nudne ;O

No i nie mówiłem (stary numer,... nie ??)

Krzysztof 41 - Pią 31 Maj, 2013 17:29

Jednym słowem ozdrowiałeś? cud nad cudami tylko uważaj bo ani się nie spostrzeżesz a te pięć miesięcy pryśnie jak czar i znowu będziesz liczył od nowa.
wolny - Pią 31 Maj, 2013 17:35

Krzysztof 41, Czarnowidz, pesymista ,, ?????????? 8| 8| ;)
leon - Pią 31 Maj, 2013 18:09

wolny napisał/a:
Krzysztof 41, Czarnowidz, pesymista ,, ?????????? 8| 8| ;)

Moze jasnowidz :mysli: to ja tez chce przepowiednie :radocha:

rejek - Pią 31 Maj, 2013 18:25

PSG-1 napisał/a:

Jest na to jakaś terapeutyczna regułka?


Tak to znaczy ze znormalniałes i idz dalej ta drogą.
Zyj i ciesz sie normalnym zyciem
Ktoś miał kiedys na forum alkoholowym tym czy innym taki mniejwięcej cytat.
"Najgorsze co cię może spotkać w życiu to utknięcie na tym forum"
Najgorsze co cię moze spotkac w zyciu to zachowanie nałogowe (kompulsywne - bo tak sie ladniej nazywa w innych dziedzinach zycia)
Jak bedziesz chodził powiedzmy codziennie na ryby ,albo codziennie żarł naleśniki to w taki albo inny sposób ci to zaszkodzi fizycznie i psychicznie.
Forum to nie cały swiat ,poza nim toczy sie zycie fajnie ze to dostrzegasz.
Nie badz jak ci co mają 2 mce obecnosci na forum i 5674 napisane posty.|puste posty raczej ale oni zamienili real na forum i tym zyja.
Podobnie jak co niektorzy z AA zrobili sobie "zycie" pozostałe czynnosci.praca,rodzina,swiat to tylko taki nieistotny dodatek do AA,
Fajnie ze tak czujesz - tak 3maj pozdro Rejas

endriu - Pią 31 Maj, 2013 18:40

PSG-1, super, że sobie tak radzisz :okok:

o co chodzi? trzeźwiejesz, normalniejesz... :)

Jacek - Pią 31 Maj, 2013 19:09

PSG-1 napisał/a:
od jakichś 3 tygodni nie myślę już o tym alkoholiźmie, nie piję

no cóż ceewd najnormalniej w świecie zrobiłeś se "kuku"
zagoiło się i chcesz o tym nie mówić czy pisać
a będziesz gotowy gdy spadnie znowuż "kuku"
bo nie możesz przewidzieć z której strony takie "kuku"spadnie
ja też nie mogę przewidzieć że tu zawsze będę,,ale jak by co na razie nie zamierzam się ulatniać
więc jak by co wal tu jak w dym :skromny:

staaw - Pią 31 Maj, 2013 19:22

Wiesz PSG... Myślę że choć cuda się zdażają, sam jestem przykładem, jednak 5 miesięcy to zbyt mało by mózg powrócił do dawnej świetności.
Szoruj więc na terapię i 2x częściej na mityngi...
6 miesięcy trzeźwości to taka magiczna granica której wielu nie udało się przekroczyć...

To moje zdanie, możesz oczywiście mieć własne...

endriu - Pią 31 Maj, 2013 20:03

rejek napisał/a:
"Najgorsze co cię może spotkać w życiu to utknięcie na tym forum"


dobre, dobre, sama prawda, wezmę to dla siebie :okok:

Krzysztof 41 - Pią 31 Maj, 2013 20:16

wolny napisał/a:
Krzysztof 41, Czarnowidz, pesymista ,, ?????????? 8| 8| ;)

Raczej optymista.
Przerabiałem ten etap na własnej skórze.

baracca - Pią 31 Maj, 2013 20:17

Krzysztof 41 napisał/a:
Przerabiałem ten etap na własnej skórze.

Uważasz, że Twoje doświadczenie jest w pełni miarodajne?

staaw - Pią 31 Maj, 2013 20:26

baracca napisał/a:
Krzysztof 41 napisał/a:
Przerabiałem ten etap na własnej skórze.

Uważasz, że Twoje doświadczenie jest w pełni miarodajne?

Nawet jeżeli nie, to ja mam identyczne doświadczenie.
Po niespełna półrocznej "trzeźwości" nocowałem pierwszy raz w życiu na izbie wytrzeźwień, a taki mocny się czułem jeszcze rano...

pterodaktyll - Pią 31 Maj, 2013 20:47

Nie chce mi sie tego czytać........
Eila - Pią 31 Maj, 2013 20:47

Pytasz w temacie- co to znaczy??????
A więc to znaczy ,że powinieneś być ostrożny...
Ja po pierwszych pięciu miesiącach czułam się tak samo jak Ty.
Byłam taka szczęśliwa,nie piłam i w ogóle o alkoholu nie myślałam...nie przeszkadzało mi przebywanie wśród osób pijących ...pomyślałam -super :hura: nareszcie będzie normalnie ...uwierzyłam po 2 latach ,że lampka szampana na zabawie sylwestrowej mi nie zaszkodzi..i nie zaszkodziła...tyle tylko ,że za pół roku wypiłam szampana na weselu a za miesiąc na wakacjach już wypijałam lampkę wina codziennie,,,potem już poleciało...teraz nie piję 10 miesięcy ,jestem po terapii i posiadam wiedzę niezbędną aby trzeżwieć..... a kiedy czegoś mi się nie chce to jest to dla mnie sygnał ,że coś się dzieje i ....tym bardziej to robię :tak:

Jacek - Pią 31 Maj, 2013 23:26

baracca napisał/a:
Krzysztof 41 napisał/a:
Przerabiałem ten etap na własnej skórze.

Uważasz, że Twoje doświadczenie jest w pełni miarodajne?

Grzesiu,a wiesz na czym polega w tej grze na miarodajności ???
właśnie na dawaniu drugiemu
i Krzysztof to robi
i robi to dla siebie
i to jest właśnie miarodajne

Jędrek - Sob 01 Cze, 2013 08:46

rejek napisał/a:
"Najgorsze co cię może spotkać w życiu to utknięcie na tym forum"
........Forum to nie cały swiat..........

Forum to kawałek świata, który zbiera do kupy całe moje życie. Mam tu przekrój wybranych jego kawałków w przykładach innych ludzi. Dla mnie to jeden z elementów tego "kim byłem, co się ze mną stało i jaki jestem obecnie...". No i dostaję tu też sugestie, z których mogę wybierać :)
A na dzisiaj pragnę zmieniać SWOJE życie. To zaczyna być fajna przygoda jak mawia mój sponsor :)
No i służę swoim doświadczeniem.

Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 09:55

Cytat:
Mam 5 miesięcy abstynencji, od jakichś 3 tygodni nie myślę już o tym alkoholiźmie,

Jestes moim idolem !! Mistszu !!!! jak to zrobiłeś o wielki !!!
Widzicie mówiłem wam że kiedys nadejdzie wielce oświecony Alko i nas zbawi
swoią droga liczyłem że to będzie Jarek ale co tam grymasić

staaw - Sob 01 Cze, 2013 09:56

Jras... może Ty powiedz co czułeś po pólrocznym niepiciu...
Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 09:59

chciałem tak chlać aż mi kichy sciskało a od widoku alko czy parasoli w upalny dzień wiałem jak by mnie gonił morderca z siekierą
staaw - Sob 01 Cze, 2013 10:01

Miałeś okres dumy że niepijesz?
Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 10:05

owszem trwa on do dzis cieszy mnie każdy dzień który pszezyłem bez picia
Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 10:07

Staww ewidetnie widać ze gość leci biegiem po pochyłej desce w kierunku picia a ten drugi jeszcze go podpuszcza ze niby forum to nie jest cały świat a kto do cholery mu powiedział że jest ? kto mu powiedział że forum ma mu coś zastapić ? Forum ma iedynie dać mu pszykłady ludzi kturzy pszeszli to co on teraz i sa o krok dalei
Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 10:08

To niech mu forum sastąpi jego własny rozum bo mu sie wyłączył
Jacek - Sob 01 Cze, 2013 10:09

Jras4 napisał/a:
Jestes moim idolem !! Mistszu !!!! jak to zrobiłeś o wielki !!!
g45g21
Tomku,dobre,dobre
podziwiam twoje podejście

staaw - Sob 01 Cze, 2013 10:12

Jras4 napisał/a:
Staww ewidetnie widać ze gość leci biegiem po pochyłej desce w kierunku picia

Tomku, ja też to widzę, widząc Twoją ironię zapytałem czy wiesz co czuje...
Ja dzisiaj jestem dumny z róznych moich osiągnięć ale na pewno nie z tego że niepiję....

Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 10:20

a ja jestem z tego dumny bo teraz moge zyc i popełniac błędy ale juz ja a nie pjiak ..kazdy nasz czyn każde osiagniecie blokowało picie ...tszeba byc dumnym ale tylko ci moga ją odczuwać co na ta tszeżwośc mocno zapracowali bo jak sam wiesz tu niema że coś uda czy cos sie samo zrobi tu tszeba wysiłku i to nie lada bo walka idzie z naigrozniejszym pszeciwnikiem ..z samym soba
staaw - Sob 01 Cze, 2013 10:34

Według mnie właśnie walka daje złudne poczucie zwycięstwa...
Zawziąłem się i nie piję miesiąc, dwa, pięć... ale taka walka musi skończyć się porażką...

Nie umiem tego wytłumaczyć, ale kiedy całym sobą oddałem się idei AA, kolejne trzeźwe dni przychodziły mi bez większego wysiłku...

Zamiast skupić się na swoim niepiciu, ja skupiałem się na niekrzywdzeniu najbliższych, a największą krzywdą jaką mogłem im zrobić to właśnie napicie się...

Dla mnie trzeźwość osiągnąć można z pełnym zaangażowaniem, czy forum, terapia czy też AA, całkowicie należy się temu poświęcić, wtedy wysiłek nie boli.
Jak maratończyk wygrywający bieg czuje radość zamiast zmęczenia...

krystian12345 - Sob 01 Cze, 2013 11:04

Ją tam za bardzo z tego że nie pije to nie jestem dumny. Ale cieszę się że skończyło się to piekło.
krystian12345 - Sob 01 Cze, 2013 11:04

:radocha:
staaw - Sob 01 Cze, 2013 11:16

krystian12345 napisał/a:
Ale cieszę się że skończyło się to piekło.

Dokładnie... :okok:
Jeszcze trzeba przejść przez czyściec a to może potrwać...

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 11:21

staaw napisał/a:
Ja dzisiaj jestem dumny z róznych moich osiągnięć ale na pewno nie z tego że niepiję....

zostawiasz se uchyloną furtkę???

staaw - Sob 01 Cze, 2013 11:35

Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
Ja dzisiaj jestem dumny z róznych moich osiągnięć ale na pewno nie z tego że niepiję....

zostawiasz se uchyloną furtkę???

Wręcz przeciwnie, domykam twierdzeniem że skończonym idiotą bym był gdybym zrezygnował z tylu fajnych rzeczy które mnie spotykają na rzecz jednej puszki piwa po której czułbym się okropnie...
(zresztą nigdy po alkoholu nie czułem się dobrze, więc może dla tego mi łatwiej)

Są etapy w życiu człowieka gdzie chwali się za kupkę do nocnika... jednak kiedy dziecko dorasta zaczyna wymagać się troszkę więcej...

Dzisiaj mogę być dumny że rozwiązałem/załagodziłem konflikt z córką trwający pół roku, do teraz wspólnie odrabiamy straty, zwłaszcza zaległości w szkole. Po pijaku bym tego nie osiągnął, ale to normalne że ojciec zajmuje się dzieckiem po trzeźwości, z czego mam być dumny?

Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 12:05

Cytat:
dzieckiem po trzeźwości, z czego mam być dumny?

a z tego ze własnie możesz to robic jak oiciec a dlaczego możesz bo podiełeś walke z nałogiem

Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 12:07

mozna powiedzieć ...o dopiero wielkie mi coś każdy oiciec tak może i powinien ...ale czy każdy oiciec musi w tym samym czasie gdy stosunki rodzicielskie z dorastajaca curką nie są łatwe dodatkowo walczyć z bagażem emoci .dawnego ja czy tego co było złe miedzy wami pszez picie
Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 12:10

co do czysca i pszebaczenia ..nie wiem jak u innych niewiem bo nie jestem najmądrzejszy nawet pisać nie umiem ale wiem że kiedy spojzysz w niebo Bug patszy na ciebie i słowa nie są potszebne ...
staaw - Sob 01 Cze, 2013 12:13

Jras4 napisał/a:
co było złe miedzy wami pszez picie

Nie raz usłyszałem że lepiej było kiedy piłem... :bezradny:
Wracałem późno, szedłem spać i tyle mnie widzieli a teraz wracam wcześnie i o jakieś durne zeszyty się dopytuję...
Nawet na wywiadówce raz byłem kiedy było bardzo źle...
(drugi raz nie poszedłem stwierdzając że to nie na moje nerwy)

Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 12:14

Stasku powiedz co nam pozostaie prucz wiary ..wiary w to że kiedyś otszymamy to pszebaczenie miomo że sami nie umiemy pszebaczyć ...wiara w to że damy rade nie pic koleiny dzień ..wiary w to że bedziemy ojcami i nie nam ocenić jakimi .....
jest taka pieśń ,,mój mistszu ,,

staaw - Sob 01 Cze, 2013 12:15

Jras4 napisał/a:
co do czysca i pszebaczenia ..nie wiem jak u innych niewiem bo nie jestem najmądrzejszy nawet pisać nie umiem ale wiem że kiedy spojzysz w niebo Bug patszy na ciebie i słowa nie są potszebne ...

Czyściec to zanim ludzie nie przestaną się odwracać na twój widok...

Jras4 - Sob 01 Cze, 2013 12:16

staaw napisał/a:
Nie raz usłyszałem że lepiej było kiedy piłem... :bezradny:
i ja to słyszałem wiele razy ale obai wiemy że w tych słowach zawarty jest wyżut i bul ..bul tego co było ale i chęć manipulacji ..mimo to wiemy że droga która idziemy nie bedzie łatwa i jeszcze wiela razy to usłyszymy
zołza - Sob 01 Cze, 2013 12:27

A może tak spróować ?
staaw - Sob 01 Cze, 2013 12:58

Jras4 napisał/a:
wiemy że droga która idziemy nie bedzie łatwa i jeszcze wiela razy to usłyszymy

Mi mocno zapadło w podświadomość że ta przez monopol wcale łatwiejsza nie jest.
Całe długie trzy dni byłem pewien że mam raka i niedługo umrę, zamiast o piciu myślałem jak sobie rodzina bezemnie poradzi...
Nadal boję się operacji, ale ufam że będzie dobrze...

smokooka - Sob 01 Cze, 2013 13:11

zołza napisał/a:
A może tak spróować ?
Zołziu, też ją (Beatę Pawlikowską) lubię :) fajne ma te swoje żółte karteczki :okok:
Jacek - Sob 01 Cze, 2013 13:14

staaw napisał/a:
Wręcz przeciwnie, domykam twierdzeniem że skończonym idiotą bym był gdybym zrezygnował z tylu fajnych rzeczy które mnie spotykają na rzecz jednej puszki piwa po której czułbym się okropnie...
(zresztą nigdy po alkoholu nie czułem się dobrze, więc może dla tego mi łatwiej)

Stasiu, i to ma być mądre stwierdzenie???
przecież to się niczym nie różni od tego stwierdzenia
PSG-1 napisał/a:
Mam 5 miesięcy abstynencji, od jakichś 3 tygodni nie myślę już o tym alkoholiźmie, nie piję (najnormalniej w świecie nie mam ochoty), nie mam żadnych myśli związanych z alkoholem. Mogę siedzieć wśród pijących osób i zwisa mi to,

czy Ty wiesz ile to ja razy miałem podobne myśli
ile to razy źle się czułem po alkoholu (tym wychodzącym ze mnie)
a nawet na drugi dzień źle mnie się robiło na widok szklanki z herbatą (kojarzyło mnie się to ze szklanką jabola) i unosiło mnie się to do oddania pawia
a mimo tych strasznych odczuć,gdy tylko przechodziły,,zapominałem o odczuciach jakie czułem tuż przed chwilą i szedłem w tango picia
a cały ambaras tkwi ,nie w odczuciach - bo jakie nie były,były zapijane
nie w radościach,w dumie czy smutkach - bo one były zapijane
kwestia problemu tkwi w ... no i tu jest kółko uwikłań ,,,w czym
czy ja mogę powiedzieć ze trzeźwo myślę bo ...
rzuciłem się w wir pracy i to mnie zajmuje czas i nie myślę o zapiciu???
a czym się różni praca,od pracy nad zadaniami córki
to tylko wir ,,,wir ruchu zastępczego
a co się stanie gdy go zabraknie??? gdy coś znów się pogmatwa w relacjach
moim skromnym zdaniem,to ja wchodzę po drabinie na wysoką wieżę
i siedzę ja na niej już dość wysoko
i wiem że przede mną daleka jeszcze droga wspinaczki
i wiem że muszę się tej drabiny mocno podtrzymywać
bo wiem jak szybko bym mógł upaść
samo wchodzenie - jest jakimś celem (pracą,życiem)
a ja muszę znać jej kierunek - przeca w duł mogę również wybrać drogę
również mogę po przez nieuwagę spaść - i to właśnie ta uwaga jest ważna
ja nie muszę jej tak bardzo przywierać uwagę ,ważne ze wiem że ona jest

zołza - Sob 01 Cze, 2013 13:16

smokooka napisał/a:
Zołziu, też ją (Beatę Pawlikowską) lubię fajne ma te swoje żółte karteczki


Prawda ;) Fajna babka z niej :)

staaw - Sob 01 Cze, 2013 13:29

Jacek napisał/a:

czy ja mogę powiedzieć ze trzeźwo myślę bo ...
rzuciłem się w wir pracy i to mnie zajmuje czas i nie myślę o zapiciu???
a czym się różni praca,od pracy nad zadaniami córki
to tylko wir ,,,wir ruchu zastępczego

Różni się drobnym szczegółem...
To że rozwiązuję z córcią problemy nic mi osobiście nie daje, wręcz przeszkadza w robieniu tego co napradę chciałbym w tym momencie robić.
To ona przychodzi po radę a ja w miarę możliwości staram się sprostać jej oczekiwaniom...
Jacek napisał/a:

a co się stanie gdy go zabraknie??? gdy coś znów się pogmatwa w relacjach

Będzie problem, znajdę radę...
Jacek napisał/a:

moim skromnym zdaniem,to ja wchodzę po drabinie na wysoką wieżę
i siedzę ja na niej już dość wysoko
i wiem że przede mną daleka jeszcze droga wspinaczki
i wiem że muszę się tej drabiny mocno podtrzymywać
bo wiem jak szybko bym mógł upaść

Ja nie uważam bym wchodził na jakąś drabinę i nie mam najmniejszego zamiaru tego czynić...
Nie rozumiem chorej (według mnie) ambicji pokazywania się że jestem lepszy, gonieniem za stanowiskami czy lepszym samochodem...
Nawet te Twoje słowa o tym jak wysoko wlazłeś na drabinę i jak bardzo boisz się z niej spaść upewniają mnie w postanowieniu bym nigdy po drabinach nie łaził...

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 13:40

staaw napisał/a:
Będzie problem, znajdę radę...

flaszka też była dobrym wynikiem - idąc tym tokiem myślowym
staaw napisał/a:
Nawet te Twoje słowa o tym jak wysoko wlazłeś na drabinę i jak bardzo boisz się z niej spaść upewniają mnie w postanowieniu bym nigdy po drabinach nie łaził...

a po czym wylazłeś z tego twojego dna (bo to właśnie w moich słowach przenośni była moja drabina)

wolny - Sob 01 Cze, 2013 13:43

Trzymaj sie pędzla bo drabina leci !!
Stanisław mądrze gada , ta drabina a zwłaszcza ta wspinaczka ma to do siebie że ten nieunikniony upadek jest tym wielkim kacem po tej miłej wspinaczce ! :milczek: :milczek:

staaw - Sob 01 Cze, 2013 13:52

Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
Będzie problem, znajdę radę...

flaszka też była dobrym wynikiem - idąc tym tokiem myślowym

Niespełna ćwierćwiecze przepiłem, jednak nigdy po flaszce nic mi się nie poprawiło.
Wiem więc że to nie jest dobre rozwiązanie problemu...
Jacek napisał/a:

a po czym wylazłeś z tego twojego dna (bo to właśnie w moich słowach przenośni była moja drabina)

Można to nazwać rozpaczą, instynktem przeżycia lub jakoś tak...
W każdym razie nie miałem zamiaru się nigdzie wspinać wysoko, wystarczy żeby głowa wystawała nad powierzchnię...

Później miałem ambicję wspinania się, pouczania maluczkich jak powinni trzeźwieć, na szczęście w porę zauważyłem jakiego d*** z siebie robię.

Wtedy przyszło uwolnienie, trzeźwość...

Jo-asia - Sob 01 Cze, 2013 14:03

staaw napisał/a:
Są etapy w życiu człowieka gdzie chwali się za kupkę do nocnika... jednak kiedy dziecko dorasta zaczyna wymagać się troszkę więcej...

nie jestem dumna z tego, że nie piję a jestem wdzięczna za to, że nie piję

to porównanie..do mnie nie przemawia 8|
dziecko się uczy, od dziecka wymaga się posłuszeństwa, a potem za te spełnione oczekiwania nagradza
czym starsze tym oczekiwania większe a nagrody mniejsze...bo tak powinno być :(
dlaczego do mnie nie przemawia?
bo to uczenie się czyiś zachowań...to spełnianie czyiś oczekiwań :(
a ja tak tego nie widzę :)

staaw - Sob 01 Cze, 2013 14:05

Joasiu, chodziło mi o to że chwalenie mnie za to że nie piję jest jak chwalenie przedszkolaka że nie siusia w pieluchy...
Jo-asia - Sob 01 Cze, 2013 14:07

staaw napisał/a:
Joasiu, chodziło mi o to że chwalenie mnie za to że nie piję jest jak chwalenie przedszkolaka że nie siusia w pieluchy...

no, ok ;)

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 14:14

staaw napisał/a:
nie miałem zamiaru się nigdzie wspinać wysoko, wystarczy żeby głowa wystawała nad powierzchnię...

Stasiu,,czy aby na pewno twoim dnem było szambo ???
bo ja ze swojego wolałem całkowicie wyleź,,i z tegoż powodu niemiłych odczuć tam powrotu,te furtkę za sobą zatrzasnąłem
Stasiu,przemyśl te swoje wypowiedzi ,bo jak na razie to Ty byś chciał żeby one się ładnie prezentowały
ale do trzeźwości to one się nie odnoszą
a tak na marginesie - jestem dumny ze swej trzeźwości
i z tego że tego dokonałem
i z tego że mogę być tu dziś z wami wszystkimi na tym forum
gdyż gdy bym tego nie dokonał ,zamiast tej rozmowy z tobą Stasiu,,dziś pewnie bym korzystał z tej wolnej soboty w całkowitej inny sposób(wiadomo jaki)
jak również mogę w zamian wiele innych czynności wykonywać (w tym i córką pomagać)
i to wszystko bo tego dokonałem,i dlaczego nie mogę być z tego dumny ???

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 14:18

staaw napisał/a:
chodziło mi o to że chwalenie mnie za to że nie piję

być dumnym za swoje osiągnięcia
a oczekiwanie na pochwałki to duża różnica

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 14:21

Jo-asia napisał/a:
nie jestem dumna z tego, że nie piję a jestem wdzięczna za to, że nie piję

Joasiu,a potrafisz te dwa odczucia wyróżnić??? (odróżnić)

staaw - Sob 01 Cze, 2013 14:22

Jeszcze o drabinach i wyłażeniu z dna...

Jako alkoholik miałem wymarzoną sytuację do picia. Bylem się nie awanturował to pić mogłem do mniej lub bardziej naturalnej śmierci...
Żonka nie straszyła mnie rozwodem, kartami niebieskimi ani zielonymi, bić też nie biła...
Żyć nie umierać...
Jednak zdarzyło się że perspektywa śmierci i to samobójczej zaczęła coraz wyraźniej rysować się na horyzoncie mojego życia. To był moment kiedy podjąłem decyzję że zrobię coś by mniej pić...

Okazało się że już mniej nie mogę pić, roczna szarpanina, walka nie przyniosła skutku. Zmieniłem metody...
Tym razem okazało się że na właściwe...

Jeżeli zaprzestałem picia tylko dla siebie, to czy cokolwiek może mnie nakłonić do powrotu na drogę zguby?
Nie ma takiej siły...

staaw - Sob 01 Cze, 2013 14:28

Jacek napisał/a:
bo jak na razie to Ty byś chciał żeby one się ładnie prezentowały
ale do trzeźwości to one się nie odnoszą

Całą terapię starałem się by moje wypowiedzi ładnie się prezentowały, dzisiaj mi to obojętne...
Jacek napisał/a:

a tak na marginesie - jestem dumny ze swej trzeźwości
[...]
dlaczego nie mogę być z tego dumny ???

Jak najbardziej możesz, nie rozumiem tylko dla czego ja też muszę...

(Jacku, na resztę pytań chyba odpowiedziałem w poście o mojej drodze, jakby co to dopytaj proszę)

Jo-asia - Sob 01 Cze, 2013 14:31

Jacek napisał/a:
dlaczego nie mogę być z tego dumny ???

dumna jestem z tego kim jestem a nie z tego czego nie robię czy też robię...
bo w każdym moim czynie...przede wszystkim jestem ja
gdy myślałam, że to co robię...np jestem kierownikiem a potem znów zwykłym pracownikiem....moje ego głupiało... a w każdej tej roli...byłam, jestem ja....i gdy jestem sobą...z tego mogę być dumna
moje błędy, gdy popełniam je...gdy jestem sobą...też są ważne :)
jestem dumna z tego, że jestem trzeźwą i świadomą Jo-asią ;)
i wdzięczna równocześnie :)

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 14:35

staaw napisał/a:
Jeżeli zaprzestałem picia tylko dla siebie, to czy cokolwiek może mnie nakłonić do powrotu na drogę zguby?
Nie ma takiej siły...

Tak :tak: ... ... ... Ty sam
bo
staaw napisał/a:
Jeszcze o drabinach i wyłażeniu z dna...

te drabiny to nasze życie
i nigdy nie wiesz czy w którymś momencie nie zabraknie szczebelka
lub jak bardzo byś się nie trzymał,a szczebelek kruchy i tak się załamie
drabina życia,,,to nie ta sama ,którą używają malarze
malarze znają możliwości swych drabin
drabina życia,każdy szczebel jest inny
i chodź bardzo podobny jeden do drugiego,jest niepowtarzalny
gdy szczebelek pęknie,trudniej jest wymienić,niż w tej co malarze używają

Jo-asia - Sob 01 Cze, 2013 14:44

Jacek napisał/a:
Joasiu,a potrafisz te dwa odczucia wyróżnić??? (odróżnić)

teraz doczytałam :skromny:
wdzięczna za to, że tak mogę wyrażać siebie i siebie doświadczać...
a dumna z tego kim jestem..a jestem dziełem stwórcy :)

nie potrafię wyrażać dumy z tego co osiągam...bo to oznaczało by, że brak osiągnięć oznacza, że jestem nikim? to, moim zdaniem jest pożywka Egusia...
do tego, pojęcie "osiągnięcia"....to pojęcie dla każdego jest inne

i Twoje wchodzenie po drabinie...ja za nią wyrażam wdzięczność...nawet jeśli mi się noga obsunie ;)

staaw - Sob 01 Cze, 2013 14:44

Jacek napisał/a:
gdy szczebelek pęknie

Nie pęknie... mój szczebelek to drugi krok.
Ostatnio miałem okazję wypróbować czy mocny.
Podparłem go Księgą Hioba i razem przeżyliśmy...

Nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej. Jeżeli najcenniejszą rzecz jaką mam na Ziemi, życie, będę musiał kiedyś oddać, to cóż warte są wszystkie inne?

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 14:49

staaw napisał/a:
Jacek napisał/a:

a tak na marginesie - jestem dumny ze swej trzeźwości
[...]
dlaczego nie mogę być z tego dumny ???

Jak najbardziej możesz, nie rozumiem tylko dla czego ja też muszę...

że to niby ja na tobie wymuszam???
neuu :nie:
siem tylko dziwię że uważasz że to mały dokonany incydent w twoim życiu
przecież od niego się zaczęły cała reszta dokonań
czy były by gdyby nie on ten jeden???

zołza - Sob 01 Cze, 2013 14:52

Jacek napisał/a:
te drabiny to nasze życie


Jacek niezłe porównanie ;) Na początku naszego życia droga jest szeroka ,stabilna ,pewna ( podstawa drabiny jest też szeroka i pewna )
Kolejne etapy życia starzają coraz większe wyzwania i trudności ( drabina zwęża się i stwarza coraz mniejsze możliwości ruchu)
W pewnym momencie życia ,po doświadczeniach w wspinaczce ( gdy drabina zaczyna się chwiać ze względu na wysokość i coraz mniej miejsca na postawienie stóp) trzeba podjąć wyzwanie i albo wspinać się dalej narażając się na coraz większą niepewność i trudności albo zostać w bezpiecznym miejscu...
Może niekoniecznie trzeba wychodzić na wierzchołek ,z niższych poziomów też można wiele rzeczy zobaczyć ,zrobić :mgreen:

staaw - Sob 01 Cze, 2013 14:53

Jacek napisał/a:

siem tylko dziwię że uważasz że to mały dokonany incydent w twoim życiu
przecież od niego się zaczęły cała reszta dokonań
czy były by gdyby nie on ten jeden???

Bo ten incydent niema nic wspólnego z bohaterstwem.
Miałem do wyboru: rzucić się pod pociąg lub przestać pić, innej alternatywy nie było...
Przymusu nijakiego również...
Można powiedzieć że wytrzeźwiałem ze strachu przed samym sobą...

Fredrowskiego Papkina bym z siebie zrobił gdybym jakiegoś bohaterstwa się doszukiwał w swojej trzeźwości, choć przyznaję miałem okres gdzie tak uważałem...

staaw - Sob 01 Cze, 2013 15:09

staaw napisał/a:

Miałem do wyboru: rzucić się pod pociąg lub przestać pić, innej alternatywy nie było...

Teraz dotarło do mnie co napisałem, tak czy inaczej przestałbym pić.
Wybrałem jak wybrałem tylko dla tego że bardziej bałem się bólu lub tego że mnie uratują kaleką.,.

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 15:11

staaw napisał/a:
jakiegoś bohaterstwa się doszukiwał w swojej trzeźwości

a czy ja coś o tym wspominam ???

staaw - Sob 01 Cze, 2013 15:17

Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
jakiegoś bohaterstwa się doszukiwał w swojej trzeźwości

a czy ja coś o tym wspominam ???

Tak odebrałem Twoje słowa o dumie z trzeźwości...

staaw - Sob 01 Cze, 2013 15:21

Przy okazji... Dzięki rozmowie z Tobą Jacku dotarło do mnie coś bardzo ważnego, dziękuję...
:sztama:

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 15:28

staaw napisał/a:
Przy okazji... Dzięki rozmowie z Tobą Jacku dotarło do mnie coś bardzo ważnego,

Stasiu,ja też czasem tak mam
nazywam to również rozmową ze sobą ,,gdyż analizuję swe wypowiedzi i czasem coś tam wpadnie mądrego
a gdy piłem ,tylko trzymałem się jednej wypowiedzi ,,i to mnie gubiło

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 15:52

staaw napisał/a:
Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
jakiegoś bohaterstwa się doszukiwał w swojej trzeźwości

a czy ja coś o tym wspominam ???

Tak odebrałem Twoje słowa o dumie z trzeźwości...

Stasiu,tak do porównania
ja jestem dumny z czynu jakie wykonuje w domu i ta czynność się nazywa zmywanie naczyń
i mówię to zupełnie szczerze
ale czy robi to ze mnie bohatera???
ta duma wypływa z tego że się do tego przemogłem,że mogę coś dla domowników dokonać, pomóc,jakąś pracę im ująć
mogę być przydatny i tu ta duma
ale żaden to bohaterski czyn
podobnie z tym alkoholizmem - wyszedłem i tu ta duma że mogłem czegoś dokonać
a teraz w nagrodę mogę zmywać :mgreen:
może i śmieszne,ale tak poważnie obie te trudności były dla mnie trudne
to i pewnie dlatego ta duma we mnie że je przemogłem
jednak to normalne czynności życiowe,żadne bohaterskie czyny za które bym miał cokolwiek oczekiwać

Jo-asia - Sob 01 Cze, 2013 15:59

Jacek napisał/a:
duma we mnie że je przemogłem

chyba zaczynam Cię rozumieć :mgreen: znowu :skromny:
mnie duma się kojarzy z oczekiwaniem na nagrodę z zewnątrz..
a Ty jesteś dumny z siebie i sam siebie nagradzasz...nie czekasz na oklaski z zewnątrz
:buzki:

staaw - Sob 01 Cze, 2013 16:06

Podobnie jak Joasia myślę, kiedy jestem dumny to od razu pomnik mnie tu stawiać, tylko pręciudko...

Taka wewnętrzna duma... samozadowoleniem bym nazwał...

Albo poczuciem że jest OK, ale to że jest OK to przecież takie normalne...
Dobrze że są różne OKi, bo normalnie zanudziłbym się na śmierć... :rotfl:

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 16:06

Jo-asia napisał/a:
dumna jestem z tego kim jestem a nie z tego czego nie robię czy też robię...

a ja jestem dumny z mego lenistwa
a zły na tego co wymyślił robotę :[
nawet jemu pomnika nie postawili,bym wiedział na kogo tak jestem zły :uoee:
chociaż by postawili tego pomnika temu co wymyślił te 8 godzin pracy - jedną trzecią życia w pracy muszę siedzieć ,,nie licząc plus tych nadgodzin psiasierść :nerwus:

Jacek - Sob 01 Cze, 2013 16:14

Jo-asia napisał/a:
a Ty jesteś dumny z siebie i sam siebie nagradzasz...nie czekasz na oklaski z zewnątrz

tak Joasiu coś w tym
muszę coś zrobić a nawet należy coś zrobić i ja to robię i to jest normalna kolej rzeczy
a dumny jestem z siebie gdy wykonaną rzecz dobrze zrobię
no a przeca nie będe wszystkim talerza pokazywał jak go dobrze wyszorowałem :mgreen:
abym jaką pochwałę dostał

baracca - Pon 03 Cze, 2013 14:32

baracca napisał/a:

Uważasz, że Twoje doświadczenie jest w pełni miarodajne?

staaw napisał/a:
Nawet jeżeli nie, to ja mam identyczne doświadczenie.

Wiesz staaw - wobec złożoności i niepowtarzalności ludzkiej psychiki mam bardzo dużo wątpliwości co do dzielenia się doświadczeniami.
Na ile to co stało się u Ciebie jest przekładalne na drugiego człowieka - z jego kompletnie innym doświadczeniem, percepcją świata i samego siebie...

Jacek napisał/a:
Grzesiu,a wiesz na czym polega w tej grze na miarodajności ???

Hmm... Zapewne na tym na ile osobnik nr1 jest podobny do osobnika nr2 i na ile schemat nr1 można przełożyć na nr2...
Jacek napisał/a:
właśnie na dawaniu drugiemu
i Krzysztof to robi
i robi to dla siebie
i to jest właśnie miarodajne

Krzysztof daje drugiemu dla siebie... To leczy innych czy siebie?
Patrz to moja droga, ona jest słuszna; rób jak ja a będziesz dobry.
Dziwnie ta miarodajność w tym wydaniu wygląda. 8|

To co napisał PSG-1 odebrałem krótko - stanął na rozdrożu, w punkcie zwrotnym.
Albo zacznie żyć albo utożsami się z alkoholizmem i będzie chorował do końca życia.

staaw - Pon 03 Cze, 2013 15:06

baracca napisał/a:

To co napisał PSG-1 odebrałem krótko - stanął na rozdrożu, w punkcie zwrotnym.
Albo zacznie żyć albo utożsami się z alkoholizmem i będzie chorował do końca życia.

Albo na rozdrożu albo w punkcie zwrotnym...
Dla mnie pół roku niepicia zazwyczaj bywało punktem powrotnym...

Ale dobra, załóżmy że po jazdach o których jeszcze niedawno pisał PSG, poukładał sobie wszystko, w końcu młody jest i w jego wieku nie takie rzeczy my ze szwagrem robili... ;)

Opowiem jak było u mnie...
Mijał rok terapii w czasie której zapijałem systematycznie, odbyłem rozmowę z terapeutą na temat przerwania terapii na rzecz AA które mnie coraz bardziej wciągało. Stałem się wręcz fanatykiem i uważam że właśnie ten fanatyzm pozwolił mi przetrwać najtrudniejszy okres...
Obecnie nic nie robię dla trzeźwości jako takiej, pracuję nad poprawieniem jakości mojego trzeźwego życia, rozwojem duchowym...

Jestem jak najdalszy od namawiania kogokolwiek na chorowanie na alkoholizm do końca życia, jednak namawiam usilnie by w miarę trzeźwo ocenił szanse na trzeźwe życie w danym okresie swojego życia/abstynencji...

Co zrobiłbyś Ty czy PSG gdybyście dowiedzieli się dzisiaj że macie raka z 20% szansą na przeżycie 5 lat?
Ja nie muszę teoretyzować, tydzień temu się dowiedziałem... ostatnią rzeczą o jakiej pomyślałem, czy raczej wcale o niej nie pomyślałem, był alkohol...

Rozważałem za to czy powiedzieć a może ukryć przed rodziną, co najpilniej muszę przekazać żonce... Rozmawiałem z przyjaciółką i to ona przeważyła szalę że w sposób najdelikatniejszy jak mogłem powiedziałem...

Dzisiaj potwierdziło się to co powiedziałem, najprawdopodobniej umrę z innej przyczyny niż ten guzek, ale emocje miałem...

baracca - Pon 03 Cze, 2013 15:15

Wiesz staaw, nie jesteś w stanie za nikogo odrobić lekcji...
W Twoim przypadku tak było, jak będzie w innym? Jeśli ktoś otwiera oczy - robi to po to , żeby się obudzić. Wstać z łóżka.
I wtedy się dowie jak szeroko ma otwarte oczy.

Można też wejść w rolę i natychmiast zamknąć oczy. I broń boże nie wstawać z łóżka, bo może się przewrócę... Ale to kompletnie bez sensu.

staaw - Pon 03 Cze, 2013 15:25

baracca napisał/a:
Wiesz staaw, nie jesteś w stanie za nikogo odrobić lekcji...

Ale nie mogę, czy raczej nie chcę dawać złudnej nadziei.
Tylko dla tego mówię że może się udać ale u mnie była to droga usłana różami, najlepiej zapamiętałem ciernie...

Jacek - Pon 03 Cze, 2013 15:57

baracca napisał/a:
Krzysztof daje drugiemu dla siebie... To leczy innych czy siebie?

w zapaści tej choroby jest takie powiedzenie
"jeśli ty sam nie dasz rady,to nikt za ciebie nie zrobi ...ale sam nie dasz rady"
znasz to ???
sam Bill W.słyszał słowa od Boba
- Bob - nikt mnie nie pomógł,,a pomagali najlepsi specjaliści,dlaczego byś ty miał pomóc ???
- Bill - ale ja nie tobie chcę pomóc,a sobie
znasz tę historię???
wiesz jak ona się skończyła dla obu tych panów po tej rozmowie???
baracca napisał/a:
Dziwnie ta miarodajność w tym wydaniu wygląda. 8|

jeżeli nadal cię to dziwi,,to nie wiele zrozumiałeś

baracca - Pon 03 Cze, 2013 16:05

Jacek napisał/a:
w zapaści tej choroby jest takie powiedzenie
"jeśli ty sam nie dasz rady,to nikt za ciebie nie zrobi ...ale sam nie dasz rady"
znasz to ???

Znam. I się nie zgadzam.
Jeśli sam tego nie zrobisz, nikt za ciebie tego nie zrobi. I będziesz chorował do końca swoich dni.
Jacek napisał/a:
jeżeli nadal cię to dziwi,,to nie wiele zrozumiałeś

Jacku - pytałem na ile miarodajne są dla PSG-1 rady dawane przez innych, na podstawie ich doświadczenia. I sam mi odpowiedziałeś, że nic.
Bo one służą radzącym. :mgreen:

staaw - Pon 03 Cze, 2013 16:12

baracca napisał/a:
Jacku - pytałem na ile miarodajne są dla PSG-1 rady dawane przez innych, na podstawie ich doświadczenia. I sam mi odpowiedziałeś, że nic.
Bo one służą radzącym.

Rady to dawał mi terapeuta, faktycznie mógł lepiej wykorzystać ten czas...
Ale już z doświadczeń innych alkoholików brałem do siebie dużo.
Najchętniej słucham tych którzy zapili lub są nieznośni w swojej "trzeźwości". Staram się nie popełniać ich błędów...

Jras4 - Pon 03 Cze, 2013 16:18

baracca napisał/a:
I wtedy się dowie jak szeroko ma otwarte oczy.
Albo dowie sie ze juz nie widzi bo czeska ,,slepotka ,,mu załtwiła widzenie
Jras4 - Pon 03 Cze, 2013 16:20

baracca napisał/a:
Bo one służą radzącym. :mgreen:
nie tylko choć tak to prawda ale i służą sprawdzeniu czy mamy do czynienia z debilem
matiwaldi - Pon 03 Cze, 2013 16:23

baracca, masz rację !!! idź sam i nie pij więcej........

tylko po co tu zaglądasz,skoro nasze "rady" nic Ci nie dają i nie pomogą ........... :mysli:

Jacek - Pon 03 Cze, 2013 16:40

baracca napisał/a:
Znam. I się nie zgadzam.

Grzesiu,z czym się nie zgadzasz,,to się wydarzyło na faktach
i praktycznie trwa do dziś
a polega na tym właśnie że kiedyś tam spotkało się dwóch panów (Bill i Bob)
i wpadli na pomysł że najlepszą radą jest rozmowa
i w tej rozmowie musi być mówca i słuchacz
a miarodajność wypływa z tego na ile kto się zaangażuje

Jras4 - Pon 03 Cze, 2013 16:43

Jacek napisał/a:
panów (Bill i Bob)
poco mu tłumaczysz to ?
Jo-asia - Pon 03 Cze, 2013 16:45

baracca napisał/a:
Jeśli sam tego nie zrobisz, nikt za ciebie tego nie zrobi. I będziesz chorował do końca swoich dni.

z tym się zgadzam :)
po co mi więc drugi człowiek? i najlepiej trzeźwiejący alkoholik?
bo, tylko w kontaktach z ludźmi, jestem w stanie pracować nad zmianą swego postrzegania, myślenia...
inny alkoholik jest otwarty na takie rozmowy, podchodzi do nich inaczej...potrafi słuchać..a przede wszystkim..łączy mnie z nim "coś"...i używam go :skromny: (brzydkie sformułowanie) jak lustra :)

staaw - Pon 03 Cze, 2013 16:53

Jo-asia napisał/a:
używam go jak lustra

Kto powiedział że musisz mieć brodę i niemodne okulary?

Właśnie te lustra w moim rozumieniu ograniczają rozwój, masz być taki jak ja bo zapijesz :nerwus:

Dla mnie drugi człowiek, zwłaszcza ten który właśnie upadł, jest ostrzeżeniem czego nie powinienem czynić.
Ale na pewno nie chcę być lustrzanym odbiciem kogokolwiek, jestem jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny... :skromny:

baracca - Pon 03 Cze, 2013 17:03

Jacek napisał/a:
Grzesiu,z czym się nie zgadzasz

Jacku, z takim postawieniem sprawy:
Jacek napisał/a:
"jeśli ty sam nie dasz rady,to nikt za ciebie nie zrobi ...ale sam nie dasz rady"

Prędzej czy później sam musisz dać radę. I tyle.
Nikt za Ciebie nie przeżyje życia, nikt za Ciebie nie będzie dokonywał wyborów.
Chyba, że zdecydujesz się wiecznie chować za czyimiś plecami.
staaw napisał/a:

Ale już z doświadczeń innych alkoholików brałem do siebie dużo.
Najchętniej słucham tych którzy zapili lub są nieznośni w swojej "trzeźwości". Staram się nie popełniać ich błędów...

No właśnie, ale to wymaga dłuższego czasu, a nie pięciu zdań i opatrzenia etykietką... Naprawdę łatwo jest zaszufladkować człowieka zanim się w ogóle zrozumie co chciał przekazać. Żeby zrozumieć, PSG-1 musiałby rozwinąć swoją wypowiedź, a tak wszystko zależy od tego jak na świat patrzy oceniający. Przeniesienie własnej perspektywy... :mgreen:
Jo-asia napisał/a:
najlepiej trzeźwiejący alkoholik?
bo, tylko w kontaktach z ludźmi, jestem w stanie pracować nad zmianą swego postrzegania, myślenia...
inny alkoholik jest otwarty na takie rozmowy, podchodzi do nich inaczej...potrafi słuchać..a przede wszystkim..łączy mnie z nim "coś"...

Z tym też Jo-asiu nie mogę się zgodzić całkowiecie, ale to już staaw napisał.
matiwaldi napisał/a:
baracca, masz rację !!! idź sam i nie pij więcej........

tylko po co tu zaglądasz,skoro nasze "rady" nic Ci nie dają i nie pomogą ........... :mysli:

Bo to forum wolnych od alkoholu, a ja mam prawo do własnego spojrzenia. Czy to stanowi dla Ciebie jakieś zagrożenie?

Jo-asia - Pon 03 Cze, 2013 17:03

staaw napisał/a:
Ale na pewno nie chcę być lustrzanym odbiciem kogokolwiek, jestem jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny... :skromny:

a ja nie chcę się do nikogo upodabniać...a przeglądać :skromny: jak zresztą na kobietę przystało ;)
lustro....w moim pojęciu....co mnie dotyka mnie dotyczy...
uczucia które we mnie wywołuje rozmowa...słowa...drugi człowiek są..odbiciem mojego lustra
nie po to aby on się zmienił...a dla mnie, abym mogła zobaczyć siebie

staaw - Pon 03 Cze, 2013 17:10

Jo-asia napisał/a:
....co mnie dotyka mnie dotyczy...
uczucia które we mnie wywołuje rozmowa...słowa...drugi człowiek są..odbiciem mojego lustra
nie po to aby on się zmienił...a dla mnie, abym mogła zobaczyć siebie

A co jak Ci powie że źle trzeźwiejesz bo chodzisz na mityng raz w tygodniu zamiast siedem?

Czy takie lustro uczy samodzielnego myślenia?

baracca - Pon 03 Cze, 2013 17:13

Jo-asia napisał/a:
...a dla mnie, abym mogła zobaczyć siebie

Obawiam się Jo-asiu, że wtedy bardziej zobaczysz jego wyobrażenia o Tobie niż samą siebie...

Jo-asia - Pon 03 Cze, 2013 17:14

staaw napisał/a:
A co jak Ci powie że źle trzeźwiejesz bo chodzisz na mityng raz w tygodniu zamiast siedem?

to bym pomyślała, że się o mnie martwi
jeśli bym się obraziła, wściekła...no to może by miał rację

staaw - Pon 03 Cze, 2013 17:22

Jo-asia napisał/a:
to bym pomyślała, że się o mnie martwi

Jest jakiś racjonalny powód żeby martwił się o mnie ktoś kto sam siedzi na bombie do tego potrzebuje siedem razy więcej lekarstwa niż ja żeby nie wybuchnąć?
Jo-asia napisał/a:

jeśli bym się obraziła, wściekła...no to może by miał rację

Dla mnie jest to dowód że jeszcze potrzebuję protez, przydasiów, przywiązań.
Krótko mówiąc nie umiem samodzielnie myśleć lub sam nie wiem co jest dla mnie dobre...

Jo-asia - Pon 03 Cze, 2013 17:29

staaw napisał/a:

Jest jakiś racjonalny powód żeby martwił się o mnie ktoś kto sam siedzi na bombie do tego potrzebuje siedem razy więcej lekarstwa niż ja żeby nie wybuchnąć?

racjonalny?
można i tak to nazwać...
drugi człowiek...to też "ja"
jak czuję, że się o mnie troszczy....oznacza, że ja troszczę się o siebie
jak czuję złość.....oznacza, złoszczę się na siebie i tu jest moment gdy siadam i szukam...
staaw napisał/a:
Krótko mówiąc nie umiem samodzielnie myśleć lub sam nie wiem co jest dla mnie dobre...

nikt nie jest w stanie...myśleć i czuć to co ja...i na odwrót
zawsze jest to moje odczucie.....i nikogo więcej

staaw - Pon 03 Cze, 2013 17:38

Jo-asia napisał/a:
drugi człowiek...to też "ja"

W jaki sposób? Niektóre matki tak uważają o swoich dzieciach, ale alkoholik o obcym człowieku?
Nie rozumiem...
Jo-asia napisał/a:

jak czuję, że się o mnie troszczy....oznacza, że ja troszczę się o siebie

Dobrze... mogę uznać że trafił Ci się jakiś współuzależniony, co będzie jeżeli przestanie się troszczyć?
A może on chce dowartościować siebie udając że się troszczy? (akurat z tym się spotkałem, nawet sam tak robiłem :oops: )

Jo-asia napisał/a:

nikt nie jest w stanie...myśleć i czuć to co ja...i na odwrót
zawsze jest to moje odczucie.....i nikogo więcej

Jeżeli zakładasz że nikt nie czuje tego co Ty, dla czego zakładasz że to co on czuje powinno mieć wpływ na Ciebie? (w sensie tego lustra)

Wiem że dużo pytań, sam nie jestem pewien jakie powinny być odpowiedzi... :buzki:

Jo-asia - Pon 03 Cze, 2013 18:10

staaw napisał/a:
W jaki sposób? Niektóre matki tak uważają o swoich dzieciach, ale alkoholik o obcym człowieku?

"ja" pod względem duchowym
spróbuję to wyjaśnić
staaw napisał/a:
Dobrze... mogę uznać że trafił Ci się jakiś współuzależniony, co będzie jeżeli przestanie się troszczyć?
A może on chce dowartościować siebie udając że się troszczy? (akurat z tym się spotkałem, nawet sam tak robiłem :oops: )

mój odbiór...nie biorę słów do siebie..znaczy, nie oceniam drugiej osoby, co ona chce uzyskać mówiąc do mnie...cokolwiek
mój odbiór...opieram na moich uczuciach...i wiem, że to jest moje
on, chce się dowartościować...jeśli mu się uda...chwała mu za to :)
mnie bardziej interesuje...czy to ja np. nie szukam w tym swojego dowartościowania
staaw napisał/a:

Jeżeli zakładasz że nikt nie czuje tego co Ty, dla czego zakładasz że to co on czuje powinno mieć wpływ na Ciebie?

nie ma na mnie wpływu, to co on czuje a ma wpływ na mnie, co ja czuję pod jego wpływem
staaw napisał/a:

Wiem że dużo pytań, sam nie jestem pewien jakie powinny być odpowiedzi... :buzki:

spoko, mam okazję sobie coś nie coś poukładać a wchodząc w to, widocznie tego potrzebuję ;)
jakby co...czekam na dalsze pytania :buzki:

Jacek - Pon 03 Cze, 2013 19:04

baracca napisał/a:
Prędzej czy później sam musisz dać radę. I tyle.

nuu tak :tak: "wszyscy kiedyś przestają chlać ,,, niektórym to się udaje za życia"

Jacek - Pon 03 Cze, 2013 19:12

Jras4 napisał/a:
poco mu tłumaczysz to ?

Tomeczku,,ja to robię dla własnego przypomnienia
trafiła się okazja (rozmowa o tym) to dlaczego ja bym nie mógł coś dla swego przypomnienia zrobić
jest taki powiedzonko (tu użyje własnych słów)
"nie wspominane ,idzie w nie pamięć"

Jacek - Pon 03 Cze, 2013 19:16

baracca napisał/a:
Nikt za Ciebie nie przeżyje życia, nikt za Ciebie nie będzie dokonywał wyborów.

uważasz że ty sam z siebie się tego nauczyłeś ???
nawet pierwsze słowo "MAMA" musiał ci drugi powtarzać abyś się nauczył
oj Grzesiu Grzesiu :nie:

Franc - Pon 03 Cze, 2013 19:36

PSG-1 napisał/a:
Mogę siedzieć wśród pijących osób i zwisa mi to, że oni piją. Nie denerwuje mnie już obecność alkoholu, ani nie mam lęku przed wypiciem...
Ze swojego doświadczenia ci powiem że ja też byłem pewniak i tak to się zbierało i zbierało i gdzieś koło roku zdrowienia wszystko gruchnęło , przyznaje że cudem nie zapiłem , teraz wiem żeby już nie kusić :]
baracca - Pon 03 Cze, 2013 19:51

Jacek napisał/a:

nuu tak :tak: "wszyscy kiedyś przestają chlać ,,, niektórym to się udaje za życia"

No to trzeba skończyć z przestawaniem chlać i zacząć żyć.
Nie po to przestałem pić żeby dalej moje życie toczyło się wokół alkoholu.
Jacek napisał/a:
nawet pierwsze słowo "MAMA" musiał ci drugi powtarzać abyś się nauczył

Jak długo zatem należy chodzić za rączkę? Kiedyś trzeba zrobić samemu pierwszy krok.

Jo-asia - Pon 03 Cze, 2013 19:58

A czy...życiem można nazwać...przebywanie wśród pijących?
Jacek - Pon 03 Cze, 2013 20:08

baracca napisał/a:
Jak długo zatem należy chodzić za rączkę? Kiedyś trzeba zrobić samemu pierwszy krok.

przeca samo słowo "MAMA" też nikt za ciebie nie wypowiedział :skromny:

szymon - Pon 03 Cze, 2013 20:09

Jo-asia napisał/a:
A czy...życiem można nazwać...przebywanie wśród pijących?


jaknajbardziej można nazać przebywanie wśród pijących życiem, przecież to nie wegetacja

Jacek - Pon 03 Cze, 2013 20:13

szymon napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
A czy...życiem można nazwać...przebywanie wśród pijących?


jaknajbardziej można nazać przebywanie wśród pijących życiem, przecież to nie wegetacja

a jeśli Joasia pytała o sposobie

szymon - Pon 03 Cze, 2013 20:16

Jacek napisał/a:
a jeśli Joasia pytała o sposobie


nie, wyrażnie pytała czy można

Jo-asia - Wto 04 Cze, 2013 07:40

matiwaldi napisał/a:
tytuł tego wątku jakże na czasie.....

" Nie chce mi się już tu* wchodzić. Co to znaczy?"


*gdzie tu oznacza ten wątek,to pitolenie w bambus........


co do tytułu...też tak miałam
wchodząc na Forum....wchodziłam z konkretnym problemem i póki on był problemem, łatwo i przyjemnie się tu odnajdowałam
gdy to się zmieniło....nie umiałam odnaleźć się wśród innych tematów
często odpuszczałam wiele dyskusji...rzadko się wypowiadałam
a faktem jest....czytałam tylko to co mnie w danej chwili interesowało
aby trochę się odnaleźć..założyłam swój wątek.....
i tam do dziś piszę...o sobie i o moim życiu
PSG-1 napisał/a:
Mam 5 miesięcy abstynencji, od jakichś 3 tygodni nie myślę już o tym alkoholiźmie, nie piję (najnormalniej w świecie nie mam ochoty), nie mam żadnych myśli związanych z alkoholem. Mogę siedzieć wśród pijących osób i zwisa mi to, że oni piją. Nie denerwuje mnie już obecność alkoholu, ani nie mam lęku przed wypiciem... bo wiem że nie wypiję z braku ochoty. Nie interesują mnie już przyczyny alkoholizmu, wyczytywanie na forach problemów uzależnionych, często absurdalnych. Moje myślenie jeszcze sprzed miesiąca, dwóch, trzech wydaje mi się dziwne i niedorzeczne.

O co chodzi?
Jest na to jakaś terapeutyczna regułka?

mnie takie myśli przyszły gdzieś w 6 miesiącu nie picia...nagle uświadomiłam sobie, że w moim myśleniu brak odniesienia do alkoholu
dla mnie....zaczęła się wówczas praca nad swoim przystosowaniem do życia
jedyną różnicą był stosunek do alkoholu i pijących przy mnie ludzi
nie umiałam przejść obok tego obojętnie...
do dziś....nie mam ochoty uczestniczyć w takich sytuacjach, odpuszczam je sobie
dotyczy to osób mi bliskich...kiedyś

Jo-asia - Wto 04 Cze, 2013 07:44

szymon napisał/a:

jaknajbardziej można nazać przebywanie wśród pijących życiem, przecież to nie wegetacja

dla mnie wegetacja....
nie wnoszę żadnych przyjemnych doznań z takich spotkań
mam na myśli...sytuacje...gdzie spotkania są po to, aby się upić

staaw - Wto 04 Cze, 2013 07:57

Jo-asia napisał/a:
szymon napisał/a:

jaknajbardziej można nazać przebywanie wśród pijących życiem, przecież to nie wegetacja

dla mnie wegetacja....
nie wnoszę żadnych przyjemnych doznań z takich spotkań
mam na myśli...sytuacje...gdzie spotkania są po to, aby się upić

Hehe... To ja miałem farta w życiu...
Spotkania wśród pijących to była największa mordęga.
Garnitur, krawat i d*** by pić równo z innymi...
Dopiero w samotności mogłem wreszcie się dobić...

Dzisiaj unikam takich spotkań, zauważyłem że nie wszyscy piją na takich spotkaniach i zawsze znajdą się kobiety których mężowie mają ważniejsze rzeczy na głowie niż zajmowanie się żoną... :chmurka:

baracca - Wto 04 Cze, 2013 08:21

Jo-asia napisał/a:
...nagle uświadomiłam sobie, że w moim myśleniu brak odniesienia do alkoholu
dla mnie....zaczęła się wówczas praca nad swoim przystosowaniem do życia

To dobrze. :mgreen:
Jo-asia napisał/a:
jedyną różnicą był stosunek do alkoholu i pijących przy mnie ludzi
nie umiałam przejść obok tego obojętnie...

Mnie ulżyło, kiedy odkryłem, że nie mam żadnego stosunku do alkoholu.
On nie jest wrogiem. W relacji ja-alkohol problemem byłem ja, a nie alkohol.

staaw - Wto 04 Cze, 2013 08:25

baracca napisał/a:
W relacji ja-alkohol problemem byłem ja, a nie alkohol.

Ale przyznasz że ciężko wytrzymać wśród pijących.
Jeżeli jeszcze mogę powstrzymać się od analizowania głupot które gadają, to smród jest nieznośny... :blee:

baracca - Wto 04 Cze, 2013 08:32

staaw napisał/a:

Ale przyznasz że ciężko wytrzymać wśród pijących.

Jeśli głupawka nie sięga poziomu abstrakcji to nawet się z nimi bawię. Potem się wyłączam. :mgreen:
Zresztą nie jest to jakiś specjalny problem dla mnie - rzadko bywam...

staaw - Wto 04 Cze, 2013 08:37

baracca napisał/a:
staaw napisał/a:

Ale przyznasz że ciężko wytrzymać wśród pijących.

Jeśli głupawka nie sięga poziomu abstrakcji to nawet się z nimi bawię. Potem się wyłączam. :mgreen:
Zresztą nie jest to jakiś specjalny problem dla mnie - rzadko bywam...

Robię podobnie, też rzadko bywam, zamiast wyłączania staram się jak najwcześniej wyjść...

szymon - Wto 04 Cze, 2013 10:59

Jo-asia napisał/a:
mam na myśli...sytuacje...gdzie spotkania są po to, aby się upić


kuźwa :P
ludzie nie spotykają się po to by się upić 8|
nie organizują imprez w jednym celu 8|
chłopy nie stoją w rogu i nie rzygają i nie obsikuja krzaków 8|

baracca napisał/a:
On nie jest wrogiem.

bardzo dobre stwierdzenie, idealne wręcz :okok:

staaw napisał/a:
Ale przyznasz że ciężko wytrzymać wśród pijących.
Jeżeli jeszcze mogę powstrzymać się od analizowania głupot które gadają, to smród jest nieznośny... :blee:

bardzo łatwo, bo to zależy tylko i wyłącznie od tego co jest w głowie
chyba nie chodzisz tylko na imprezy rocznicowe AA :mgreen:
a smród?
taki sam jak kupa dziecka, podobny jak z moich gumiaków czy wtedy jak pompuję szambo lub jak nie umyje japy ze 3 dni 8)

naprawdę normalnie i przyjemnie spędza się każdą chwilę, gdy nie noszę plecaka alkoholizmu na plecach... 100kg nosić? musiałbym być dobrze porypany :P

staaw - Wto 04 Cze, 2013 11:12

szymon napisał/a:

a smród?
taki sam jak kupa dziecka, podobny jak z moich gumiaków czy wtedy jak pompuję szambo

Spotkania towarzyskie traktuję jako przyjemność a. nie umiem czerpać przyjemności z szorowania szamba...

Jo-asia - Wto 04 Cze, 2013 11:48

szymon napisał/a:
ludzie nie spotykają się po to by się upić 8|

to zależy gdzie i kiedy...
sam alkohol na mnie nie robi....już wrażenia
gdy przy mnie piją...jest podobnie
wiem, kiedy impreza jest po to by się upić i z takich wychodzę

i nie tylko ja...alkoholiczka a także osoby myślące podobnie do mnie, które nie piją
tak jest teraz....kiedyś faktycznie bałam się alkoholu....

wolny - Wto 04 Cze, 2013 13:03

baracca napisał/a:
On nie jest wrogiem.

Zastanawia mnie dlczego jeszcze na mitingach AA ten fakt jest pomijany a wręcz odwrotnie interpretowany ??? Samo stwierdzenie że coś jest wrogiem jest już punktem zapalnym i przygotowaniem siebie do walki (opór),.a wiadomym jest że każda taka walka kończy się klęską . Jest też swego rodzaju wyrzeczeniem sie alkoholu czyli jeszcze silniejszym związaniem,. a to już jest katastrofa !! Tylko dlaczego o tym nikt nie mówi oficjalnie, prosto w oczy . Z jednej strony mówi sie o akceptacji z drugiej o walce z wrogiem,. no i powstaje galimatias myślowy ,.. może komuś i potrzebny ??? :bezradny:

szymon - Wto 04 Cze, 2013 16:04

wolny napisał/a:
Zastanawia mnie dlczego jeszcze na mitingach AA ten fakt jest pomijany a wręcz odwrotnie interpretowany ???


wtedy mitingi nie byłyby potrzebne :p

staaw - Wto 04 Cze, 2013 16:29

Według mnie mityngi są potrzebne.
Jednak powinno się uczciwie mówić: "chłopie, wielu ludzi przestało pić dzięki AA, troszkę wyzdrowiało, ale jeżeli w 2 lata (3,4,5 kwestia dyskusyjna) nie nauczysz się żyć bez alkoholu to poszukaj sobie innej drogi...
Tylko sporo zawodowych aowców straciło by robotę nie przynoszącą wprawdzie kasy, ale tzw dobra pozamaterialne.
Sam pamiętam jak wspaniale się czułem pouczając początkującego trzeźwiczka...

Tak przy okazji... Pewnie wszyscy znamy "betoniarę", ciekawe że oficjalnie mówi się tylko o jej lewej stronie, tej prowadzącej w dół. Podczas gdy druga prowadzi do góry i na końcu znajduje się na poziomie za nim zachorowaliśmy...



Dziubas - Wto 04 Cze, 2013 16:36

staaw napisał/a:
Pewnie wszyscy znamy "betoniarę"

Nie wiemczemu, ale dzisiaj mi się z przepukliną skojarzyła :mysli:

Jacek - Wto 04 Cze, 2013 16:36

baracca napisał/a:
On nie jest wrogiem. W relacji ja-alkohol problemem byłem ja, a nie alkohol.

dokładnie tak,Grzesiu
i ja tak myślę,jednak myślę dla mnie z niewielką różnicą - a brzmi tak
"On nie jest wrogiem. W relacji ja-alkohol problemem jestem ja"

staaw - Wto 04 Cze, 2013 16:41

Dziubas napisał/a:
staaw napisał/a:
Pewnie wszyscy znamy "betoniarę"

Nie wiemczemu, ale dzisiaj mi się z przepukliną skojarzyła

:buahaha:
Może za dużo o pracy myślisz...

Wiedźma - Wto 04 Cze, 2013 16:57

A to Dziubas jest chirurgiem? :drapie:
Dziubas - Wto 04 Cze, 2013 17:03

Wiedźma napisał/a:
Dziubas jest chirurgiem?

Nie, ale mogę się przedźwignąć (od tego myślenia) :p

pannamigotka - Wto 04 Cze, 2013 17:18

staaw napisał/a:
i na końcu znajduje się na poziomie za nim zachorowaliśmy...

Ale nie w tym samym miejscu- w zupełnie innym. Z prawej strony nie ma przejścia na lewą- nie ma takiego pomostu, nie ma powrotu do picia kontrolowanego.

staaw - Wto 04 Cze, 2013 17:20

Migotuś... normalny człowiek nie potrzebuje tego pomostu. Nie potrzebuje trucizny by żyć...
wolny - Wto 04 Cze, 2013 17:32

staaw napisał/a:
Migotuś... normalny człowiek nie potrzebuje tego pomostu. Nie potrzebuje trucizny by żyć...

Stasiu , mądrze gadasz nie podlega to żadnym dyskusjom !!! :okok: :luzik:

endriu - Wto 04 Cze, 2013 17:35

tylko, że dla normalnego człowieka alkohol to nie trucizna
wolny - Wto 04 Cze, 2013 17:38

Cytat:
tylko, że dla normalnego człowieka alkohol to nie trucizna


Nie ,.. na pewno nie ,.. nawet więcej jak nie !!!! To tylko dal alkoholików jest to trucizna , jakoś tak to jest,... Jędruś te twoje teorie są powalające :rotfl:

staaw - Wto 04 Cze, 2013 17:39

endriu napisał/a:
tylko, że dla normalnego człowieka alkohol to nie trucizna

Daj normalnemu człowiekowi litra do wypicia i zobaczymy czy przeżyje.

Idąc Twoim tokiem myślenia arszenik też nie trucizna, wielu władców zażywało go od dziecka by się uodpornić...

baracca - Wto 04 Cze, 2013 20:16

wolny - zawód: prowokator... :mgreen:
wolny napisał/a:
Z jednej strony mówi sie o akceptacji z drugiej o walce z wrogiem,. no i powstaje galimatias myślowy ,.. może komuś i potrzebny ??? :bezradny:

Dla mnie nie jest to aż taki galimatias, w tym jest logika.
Przede wszystkim pojecie wroga, alkoholu, który niszczy, choroby, jest potrzebne na samym początku, kiedy przestaje się pić. Zdjęcie z siebie odpowiedzialności i przeniesienie go na chorobę, stworzenie i upostaciowanie wroga pomaga pokonać poczucie winy jakie pojawia się, kiedy człowiek spogląda wstecz i widzi zgliszcza jakie pozostawił. Im większe straty tym większe poczucie winy i żeby nie zwariować, wytrzymać żal, ból potrzebny jest wróg.
Problem pojawia się wtedy, kiedy alkoholik zbyt się utożsami ze swoją rolą i uczyni z niej nowy sposób na życie. Wtedy rzeczywiście będzie chorował / trzeźwiał do końca, przerywanego potencjalnymi zapiciami. Świat opiera się wtedy na nieustannej walce z wrogiem i negacji alkoholu. Pułapki są dwie: 1.ogień krucjaty może przygasnąć i w takiej koncepcji świata pojawi się rysa, po czym trzeba powstawać na nowo, 2.centrum wszechświata nadal stanowi alkohol i on jest punktem odniesienia do wszystkiego (to przywiązanie na opak, o którym napisałem gdzieś wcześniej).
W tak pojmowanym leczeniu / zdrowieniu / trzeźwieniu rzeczywiście nie ma miejsca na wyzdrowienie. Za to można nie pić i to też jest ważne.

staaw to bardzo fajnie napisał:
staaw napisał/a:
Jednak powinno się uczciwie mówić: "chłopie, wielu ludzi przestało pić dzięki AA, troszkę wyzdrowiało, ale jeżeli w 2 lata (3,4,5 kwestia dyskusyjna) nie nauczysz się żyć bez alkoholu to poszukaj sobie innej drogi...

Daj czas czasowi, ale do czasu.

W moim odczuciu zdrowienie rozpoczyna się wtedy, kiedy człowiek uświadomi sobie, że to on pił alkohol, a nie na odwrót i że alkohol był tylko czymś co uzewnętrzniało czy pozwalało zaleczyć jakiś wewnętrzny ból. Zrozumienie tego faktu pozwala na wyzdrowienie. To nie alkohol jest problemem, a sam człowiek ze swoją istotą. Można to nazywać różnie - deficyty, kompleksy, ego, trudne dzieciństwo - ale to jest sedno zagadnienia, a nie alkohol sam w sobie czy jakaś mityczna choroba alkoholowa.
Wtedy znika wróg, alkohol staje się rzeczą normalną, powszednią. Wtedy znika też potrzeba czy chęć picia alkoholu.
I myślę, że wtedy też może zacząć się prawdziwa duchowa odnowa.

szymon napisał/a:
wtedy mitingi nie byłyby potrzebne :p

Myślę, że mityngi zawsze będą potrzebne. Gdzieś trzeba zaczynać, a mityngi mogą w tym pomagać. W miarę rozwoju można odejść na inną ścieżkę. Można też zostać i walczyć z wrogiem - to i tak lepsze niż picie...

Jacek napisał/a:
jednak myślę dla mnie z niewielką różnicą - a brzmi tak
"On nie jest wrogiem. W relacji ja-alkohol problemem jestem ja"

Jacku, a ja Cię zapytam: czy jeśli nie pijesz alkoholu, nie jest Ci do niczego potrzebny, nie myślisz o nim to w relacji z alkoholem jesteś, czy byłeś... Ja zdecydowanie byłem, teraz nie jestem.

endriu napisał/a:
tylko, że dla normalnego człowieka alkohol to nie trucizna

Podobnie jak olej silnikowy albo farba olejna. :mgreen: :mgreen:

Dziubas - Wto 04 Cze, 2013 20:29

baracca napisał/a:
Zrozumienie tego faktu pozwala na wyzdrowienie. To nie alkohol jest problemem, a sam człowiek ze swoją istotą.
:okok:
baracca napisał/a:
Myślę, że mityngi zawsze będą potrzebne. Gdzieś trzeba zaczynać, a mityngi mogą w tym pomagać.

Też tak myślę. W moim przypadku początek zmian zaczął się od "pracy" z programem 12-kroków, a prawdziwy przełom nastąpił w trakcie "piątego".
baracca napisał/a:
znika też potrzeba czy chęć picia alkoholu.
I myślę, że wtedy też może zacząć się prawdziwa duchowa odnowa.

wolny - Wto 04 Cze, 2013 20:35

baracca, Matko jedyna ,. odrazu widać że człowiek wykształcony pisze i mądry na dodatek , ale wykształcony inaczej , bo obecnie to widać jak na dłoni że mamy wokół mnóstwo wykształconych ale biedaków,. intelektualnie, duchowo i finansowo.
Ja tam do tego wykładu nic dodawał nie będę gdyż zawiera w sobie bodajże wszystkie najistotniejsze elementy związane ze odnajdywaniem drogi do trzeźwości, która w całości pokrywa sie z moją , no może z drobnisimi wyjątkami ale to bez znaczenia jest .
:okok: :okok: :brawo: :brawo: :brawo:

endriu - Wto 04 Cze, 2013 20:51

a mi się podoba to od baracca:

baracca napisał/a:
W tak pojmowanym leczeniu / zdrowieniu / trzeźwieniu rzeczywiście nie ma miejsca na wyzdrowienie. Za to można nie pić i to też jest ważne.
baracca napisał/a:
Można też zostać i walczyć z wrogiem - to i tak lepsze niż picie...

Jacek - Wto 04 Cze, 2013 21:43

baracca napisał/a:
Jacku, a ja Cię zapytam: czy jeśli nie pijesz alkoholu, nie jest Ci do niczego potrzebny, nie myślisz o nim to w relacji z alkoholem jesteś, czy byłeś... Ja zdecydowanie byłem, teraz nie jestem.

Grzesiu,ja mogę nie myśleć,,tak czy owak,ale od czasu do czasu jakąś styczność mam
- to w biedronce,w kolejce do kasy,prowadzą uginające się regały pod ciężarem alkoholu
- to lampka szampana w dniu nauczyciela,gdzie ja jedyny nie chwytam się kieliszka ... lecz nie oznacza to że jestem uwolniony od myśli
- to vice dyrek ,mnie wysłał po denaturat (jemu potrzebny na lekcję fizyki) wyobraź sobie że jemu odmówiłem tego zakupu
ważniejsza dla mnie jest moja zasada,a w pracy znają moje podejście związane z przedmiotem alkohol
- bywam też na rodzinnych imprezach,tam to dopiero tyczy mnie "On nie jest wrogiem. W relacji ja-alkohol problemem jestem ja"
i tak bym mógł tu wiele więcej przypadków nadmieniać ,ale myślę ze te zupełnie są wystarczające

baracca - Wto 04 Cze, 2013 21:46

Jacek napisał/a:
i tak bym mógł tu wiele więcej przypadków nadmieniać ,ale myślę ze te zupełnie są wystarczające

OK, to jest Twoja droga i Ty ustalasz zasady.
Jeśli Ci służą to znaczy, że jest dobrze.

Pastel - Czw 04 Lip, 2013 01:17

PSG-1 napisał/a:
Mam 5 miesięcy abstynencji, od jakichś 3 tygodni nie myślę już o tym alkoholiźmie, nie piję (najnormalniej w świecie nie mam ochoty), nie mam żadnych myśli związanych z alkoholem.

Też tak miałem mniej więcej w tym samym okresie po zaprzestaniu picia. Dodatkowo przyszedł moment kiedy poczułem, że "układanka" złożyła się w jedną całość i poczułem się całkowicie wolny od alkoholu. I zamiast zastanawiać się
PSG-1 napisał/a:
O co chodzi?

po prostu doszedłem do wniosku, że mój nałóg to przeszłość i jeśli kiedyś byłem alkoholikiem to teraz nim nie jestem. Tak jak kiedyś byłem uzależniony od papierosów, a jako nastolatek od pewnej pięknej dziewoi, a teraz nie jestem - tak samo jest z alkoholem. I żyję sobie normalnie, bez zastanawiania się nad tym co jest ze mną nie tak. Polecam. :okok:

piotr7 - Czw 04 Lip, 2013 06:14

Jeżeli dobrze zrozumiałem , to Pastel może już pić (no chyba że został abstynentem).

A tak poważnie to też czuję się wolny od alkoholu.Tylko że ja NIE MUSZĘ JUŻ PIĆ .Efekt końcowy jest taki sam . Jesteśmy trzezwi :)

szymon - Czw 04 Lip, 2013 06:54

piotr7 napisał/a:
Jeżeli dobrze zrozumiałem , to Pastel może już pić


oczywiście, ze może, podobnie jak Ty i cała reszta

leon - Czw 04 Lip, 2013 06:57

szymon napisał/a:
piotr7 napisał/a:
Jeżeli dobrze zrozumiałem , to Pastel może już pić


oczywiście, ze może, podobnie jak Ty i cała reszta
Ja tez moge,tylko jakos smaka nie mam na gorzale :>
szymon - Czw 04 Lip, 2013 07:19

leon napisał/a:
jakos smaka nie mam na gorzale :>


na pewno? zastanowiłes się dobrze? :mgreen:

stanisław - Czw 04 Lip, 2013 12:46

Pastel napisał/a:
Dodatkowo przyszedł moment kiedy poczułem, że "układanka" złożyła się w jedną całość i poczułem się całkowicie wolny od alkoholu. I zamiast zastanawiać się
po prostu doszedłem do wniosku, że mój nałóg to przeszłość i jeśli kiedyś byłem alkoholikiem to teraz nim nie jestem.
A kto może to potwierdzić
baracca - Czw 04 Lip, 2013 18:34

stanisław napisał/a:
A kto może to potwierdzić

A czego byś potrzebował jako potwierdzenia?

Pastel jako osoba nie pozbawiona krytycyzmu i samodzielności w myśleniu dosyć wyraźnie napisał:
Pastel napisał/a:
(...)przyszedł moment kiedy poczułem, że "układanka" złożyła się w jedną całość i poczułem się całkowicie wolny od alkoholu.
Pastel napisał/a:
(...)doszedłem do wniosku, że mój nałóg to przeszłość i jeśli kiedyś byłem alkoholikiem to teraz nim nie jestem.

więc zastanawia mnie jakie potwierdzenie jest potrzebne...

szymon - Czw 04 Lip, 2013 18:37

Cytat:
więc zastanawia mnie jakie potwierdzenie jest potrzebne...


lut borzy myśli, że jeżeli alkoholik, prezentuje taką postawę,
to podpowiadają mu:
- to się napij,
- no, teraz to już możesz
- odliczają mu, zakładają się po kątach

a prawda jest taka, że najlepiej by było, gdyby jeden z drugim zajęli się swoimi du**mi, a nie czyjąś :dyga:

baracca - Czw 04 Lip, 2013 18:52

Wiesz szymon - nie wiem co myśli lut borzy. Bardziej interesuje mnie co stanisław miał na myśli.

Aczkolwiek biorąc pod uwagę doświadczenie z terapii czasem mam wrażenie, że w ogóle nie myśli... :mysli:
I nieraz się zastanawiam czy to efekt wódy czy programowej bezrefleksyjności...

Dziubas - Czw 04 Lip, 2013 21:28

baracca napisał/a:
I nieraz się zastanawiam

a jakie to ma znaczenie :beba:



:mgreen:

baracca - Czw 04 Lip, 2013 21:35

Dziubas napisał/a:
baracca napisał/a:
I nieraz się zastanawiam

a jakie to ma znaczenie :beba:



:mgreen:

Taka tam igraszka umysłu, który czasem trzeba zająć jakimś abstrakcyjnym problemem... :mgreen:

wolny - Czw 04 Lip, 2013 21:35

baracca napisał/a:
mam wrażenie, że w ogóle nie myśli...

Czyżby ???? Mnie się raczej wydaje że właśnie zbyt dużo myśli....o wiele lepiej by było gdyby przestał tak intensywnie myśleć !! Mało tego to ci myślący intensywnie oni "wiedzą " i ta wiedza ich dobija, ale to jest za mało wedle ich mniemania i dzięki tej swojej wiedzy starają się zniszczyć innych,... no bo oni przecież wiedzą!!! :nerwus:

baracca - Czw 04 Lip, 2013 21:45

wolny napisał/a:
Czyżby ???? Mnie się raczej wydaje że właśnie zbyt dużo myśli....o wiele lepiej by było gdyby przestał tak intensywnie myśleć !! Mało tego to ci myślący intensywnie oni "wiedzą " i ta wiedza ich dobija, ale to jest za mało wedle ich mniemania i dzięki tej swojej wiedzy starają się zniszczyć innych,... no bo oni przecież wiedzą!!! :nerwus:

Trochę mieszasz wolny moim zdaniem.
Umysł jako narzędzie do rozwiązywania konkretnych problemów jest bardzo praktyczną rzeczą. Ego karmiące się pychą rozumu już mniej. :mgreen:
A ta wiedza, o której piszesz, ma niewiele wspólnego z myśleniem. To przyjmowana bez zastanowienia prawda objawiona. Na myślenie w sensie rozwiązywania problemu miejsca tam nie ma.

wolny - Czw 04 Lip, 2013 21:58

baracca napisał/a:
Umysł jako narzędzie do rozwiązywania konkretnych problemów

A jakie to te konkretne problemy masz na myśli ???

baracca - Czw 04 Lip, 2013 22:11

wolny napisał/a:
A jakie to te konkretne problemy masz na myśli ???

Identyfikacja i eliminacja defektów łańcucha dostaw do klienta, zdiagnozowanie i usunięcie usterki w aucie, analiza własnego stanu emocjonalnego, optymalne dobranie parametrów gęstości farby i ciśnienia przy malowaniu natryskowym, dodanie 2+2, dobranie formy przekazu do odbiorcy żeby trafiło...
I takie tam jeszcze...

baracca - Czw 04 Lip, 2013 22:21

Dziubas napisał/a:
baracca napisał/a:
dobranie formy przekazu do odbiorcy żeby trafiło...
I takie tam jeszcze...

To dobre :p

To najtrudniejsze w tym wszystkim... Chociaż w sumie też bez znaczenia tak naprawdę. :mgreen:
Wszystko to marność...

Pastel - Czw 04 Lip, 2013 23:45

wolny napisał/a:
a gdzie żeś to siem podziewał ??

Latałem. :)
piotr7 napisał/a:
Jesteśmy trzezwi

Wytrzeźwiałeś? W końcu! Gratuluję! :)
stanisław napisał/a:
A kto może to potwierdzić

Każdy kto ma na to ochotę, Ty również. :mgreen: Albo i możesz zaprzeczyć, to będzie istotne dla Ciebie, ale dla mnie wcale.
Mnie niczyje potwierdzenia nie są potrzebne, dla mnie to fakt. Ze mną wszystko jest ok, gdybym potrzebował do tego potwierdzeń to mogłoby znaczyć, że ok nie jest.
baracca napisał/a:
więc zastanawia mnie jakie potwierdzenie jest potrzebne...

Albo komu jest ono potrzebne. ;)

matiwaldi - Pią 05 Lip, 2013 04:43

Pastel napisał/a:
stanisław napisał/a:
A kto może to potwierdzić

Każdy kto ma na to ochotę, Ty również. :mgreen: Albo i możesz zaprzeczyć, to będzie istotne dla Ciebie, ale dla mnie wcale.
Mnie niczyje potwierdzenia nie są potrzebne, dla mnie to fakt. Ze mną wszystko jest ok, gdybym potrzebował do tego potwierdzeń to mogłoby znaczyć, że ok nie jest.




i to właśnie z tego powodu,że nie potrzebujesz tego potwierdzenia wpadasz na forum......
ot tak ,że nam o tym powiedzieć/napisać .....

to naprawdę trzyma się kupy.........

wolny - Pią 05 Lip, 2013 05:38

Pastel, Latałeś ??? No nic w tym nadzwyczajnego "orły" zazwyczaj latają !, Gorsza sprawa z temi co to umieją latać ale sie boją i szukają potwierdzenia że latać to sie normalnie nie da i patrząc na orła debatują : kiedy on wreszcie spadnie ? na pewno spadnie! a reszta nielotów kibicuje krzycząc : spadnie! spadnie! ,wszyscy spadają my to wiemy bo nigdy nie lataliśmy, a orzeł ma to w duupie i lata nadal 8| :mgreen:
baracca - Pią 05 Lip, 2013 07:30

Pastel napisał/a:
komu jest ono potrzebne. ;)

W wątku obok padło ciekawe stwierdzenie:
Cytat:
...(jest to) typowe dla zachowań grupy w znaczeniu socjologicznym.
Zachowujesz się inaczej czyli jesteś inny i zachowaniem to podkreślasz.
Inny to może lepszy, a grupa innych nie akceptuje (...)

Bez wątpienia Pastel jesteś odmieńcem. :p
I jako taki służysz do konsolidacji grupy i potwierdzania własnej tożsamości w grupie.

No i do potwierdzania słuszności dokonanych wyborów - zresztą napisałeś o tym sam:
Pastel napisał/a:
stanisław napisał/a:
A kto może to potwierdzić

Każdy kto ma na to ochotę, Ty również. :mgreen: Albo i możesz zaprzeczyć, to będzie istotne dla Ciebie(...)

Jeśli miałbym doszukiwać się jakiegokolwiek potwierdzenia to tu:
Cytat:
Mnie niczyje potwierdzenia nie są potrzebne, dla mnie to fakt. Ze mną wszystko jest ok, gdybym potrzebował do tego potwierdzeń to mogłoby znaczyć, że ok nie jest.

:mgreen: :mgreen: :mgreen:
Niektórym samodzielne myślenie nie mieści się w głowie. Odwołanie się do rozumu brzmi jak bluźnierstwo. :mgreen:

Pastel - Sob 06 Lip, 2013 01:28

matiwaldi, Tobie się nie trzyma, bo Ty za mnie wydumałeś powody mojej obecności na forum. :glupek:

baracca napisał/a:
Bez wątpienia Pastel jesteś odmieńcem.

Biorąc pod uwagę okoliczności... to najpiękniejszy komplement jaki tu w moim kierunku przeczytałem. :mgreen: :milczek:

wolny napisał/a:
a orzeł ma to w duupie

Wolny jak zwykle w sedno. :rotfl: :okok:

Paweł71 - Nie 07 Lip, 2013 08:40

Witaj PSG-1.
Sporo piszesz o kasie, swoich długach, jakby uzależniasz trzeźwienie od ich spłaty.
To napiszę Ci jak to było ze mną.
Kiedy po ostatnim swoim ciągu opuściłem detox i zatrzasnęły się za mną drzwi musiałem zmierzyć się ze swoją bardzo niewesołą rzeczywistością. Również finansową.Przez ostatnie miesiące picia nie byłem już w stanie pracować, a na alkohol pozadłużałem się u wszystkich dosłownie znajomych,i u rodziny, wziąłem też jakąś chwilówkę. Nie robiłem też przez kilka miesięcy opłat za chatę, prąd, internet. W sumie zebrało się wszystkiego koło 10 tysi. Nie miałem pracy, nie przysługiwał mi zasiłek dla bezrobotnych. Chcąc nie chcąc musiałem poprosić o pomoc pewne instytucje jak MOPS czy CARITAS. Co było dla mnie bardzo trudne. Jakże to, ja co potrafiłem stawiając wódę przewalić wypłatę w weekend miałem prosić o parę groszy czy jedzenie. Pierwszego dnia po detoxie rozpocząłem jednak terapię a papier z ośrodka że się leczę otwierał drzwi instytucji pomocowych i takową otrzymywałem. Na tamtą chwilę ta pomoc mi wystarczała i pozwalała przeżyć. Za kasę z mopsu odnowiłem sobie też uprawnienia elektryczne i z takimi dosyć szybko znalazłem pracę. Wcześniej picie pożerało ogromną część moich dochodów, kiedy zaprzestałem zostawała kupa kasy do zagospodarowania mimo, że nie zarabiałem wiele. Spłata długów była tylko kwestią czasu i nastąpiła po około 1,5 roku. Cały czas uczęszczałem też na terapię. Wydawało mi się, że wszystko jest na dobrej drodze. I nagle szok. za***isty nawrót , o ile wiesz o czym mowa. Jestem krok od zapicia. I co mnie wtedy ratuje?. Kumple z terapii którzy prawie siłą ciągną mnie do Zakroczymia na dni skupienia i modlitwy. Opłacają mi pobyt ja mam tylko wsiąść do samochodu. Tam już dzieją się ze mną cuda. Po 18 latach przystępuję do sakramentu pojednania z Bogiem. Chociaż częściowo zrzucam z siebie syf tych wszystkich lat picia. Wracam już jako inny człowiek i tak jest do dzisiaj. Może z tej opowieści wyciągniesz jakieś wnioski dla siebie? Życzę Ci tego.
Cytat:
Wolałbym już mieć uregulowane te wszystkie sprawy finansowe, może wtedy by mi trochę ulżyło, co pewnie nie nastąpi znając siebie bo mi jest zawsze źle, zawsze jestem ofiarą. Przydałaby się terapia, choć teraz to nierealne. Z drugiej strony tu na forum piszą, że terapia nie nauczy mnie żyć.

Być może na terapii dowiedziałbyś się dlaczego zawsze jest Ci źle, jak to zmienić i dlaczego zawsze uważasz się za ofiarę bo na pewno zawsze nią nie jesteś. A dlaczegóż to terapia teraz jest nierealna?

Anonymous - Nie 07 Lip, 2013 09:45

Cześć Pawle.
Tak to właśnie ze mną jest. Moich długów jest trochę więcej. Było na start ponad 30 tys, zacząłem od sprzedawania wszystkiego co kupiłem sobie za czasów dobrodziejstwa, co oczywiście nadawało się do sprzedania. To było dla mnie bardzo bolesne, rozbity samochód, różne sprzęty elektroniczne, piła łańcuchowa itp. Teraz zostało tego 20 tysi. Uzależniam swoje trzeźwienie, a raczej poczucie stabilizacji od pieniędzy. Trzeźwieć chyba zacznę dopiero po uregulowaniu tych spraw.
Widzisz, u mnie w domu był kult pieniądza. Nigdy nie można było mieć długów, bo długi to śmierć ostateczna. Np moja matka gdy wzięła coś na raty, np lodówkę cały rok do momentu spłaty tej lodówki jęczała, że wylądujemy teraz pod mostem. I jeszcze mnie obwiniała za to, że musiała wziąć tą lodówkę na raty, bo gdyby nie ja i nie miała mordy do wyżywienia to nie musiała by brać na raty i nie wisiałoby nad nią widmo bankructwa i spanie pod mostem. Do tego ja zawsze byłem bez kasy, nie dostawałem kieszonkowego, chodziłem głodny, nie jeździłem na żadne wycieczki, czy spotkania klasowe, nie umawiałem się z dziewczynami bo nawet na bilet nie było mnie stać. Każdą pracę jaką podejmowałem, za 4-5zł na godzinę moja matka gnoiła i niszczyła, bo jak można za takie głodowe stawki pracować. Zawsze uważałem, że to pieniądz da mi szczęście i faktycznie zaczął dawać szczęście, a raczej pozwalał mi na realizację czy kupno rzeczy, o których zawsze marzyłem, pozwalał się usamodzielnić. Pozwalał też na coś jeszcze... Na kupno alkoholu i to w olbrzymich ilościach.
Bardzo chcę coś robić z sobą, rozwijać się duchowo ale brakuje mi sił... Te długi mnie dobijają. Ja żyję przeszłością starymi schematami, ciągnę starym trybem życia teraz, tym znienawidzonym przez siebie, pracuję tu gdzie kiedyś, mieszkam w porównywalnych warunkach co kiedyś z porównywalnymi osobami. Znam tylko jedną drogę na życie i kurczowo się jej trzymam. Terapii nie mogę odbyć właśnie ze względu na to.

W Twojej historii podoba mi się to, że właśnie znalazłeś inny sposób na ogarnięcie problemów finansowych i połączyłeś to z samorozwojem. Ja huśtam się między przeszłością a przyszłością, czasem zahaczając stopą tylko o teraźniejszość.

Prawdopodobnie zwolnię się stąd pod koniec roku i gnam na terapię, już nie będzie wymówek. Jeśli tak ma wyglądać trzeźwe życie, to nie do końca mi się to podoba.

What is wrong with me!

Jędrek - Nie 07 Lip, 2013 09:54

PSG-1 napisał/a:
Jeśli tak ma wyglądać trzeźwe życie, to nie do końca mi się to podoba.

I to może być motorem do rozwoju.
Coś mi się nie podoba, coś budzi mój niepokój, coś wygląda na to że kisnę w miejscu.... rośnie rozdrażnienie i zniechęcenie... to znaczy, że musze zacząć działać. Siedzenie na du*** i myślenie powoduje, że zaczynam się użalać nad sobą...Nie chcę tego. Jak działam jest fajnie.
A co mogę zrobić podpowiadają mi życzliwi ludzie.
Oczywiście biorę na miarę swoich możliwości... przynajmniej ja. Mam za dużo zaległości. Wszystkiego naraz się nie nauczę, ale systematycznie po trochu wychodzę ze swojego marazmu...

zaba.55 - Nie 07 Lip, 2013 11:52

Ot skrzywdzony przez rodzinę, okoliczności i długi.
Ja Ci powiem że gdybym miała Twoje problemy to skakałabym do góry z radości.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Komornik moim przyjacielem, poborca skarbowy też. Od tego się zaczęło, zapijanie problemów tylko je podwoiło, ale i tak kiedyś, kiedyś, może nie za rok, czy dwa, ale wyjdę z tego.
A ja tylko chciałam zapewnić dzieciom to co uważałam że się im należy.
Co lepsze ?
Wybierz sam.

I nie obwiniaj o swoje błędy matki.
To Twoje błędy i wybory, nie jej. Finanse to nie wszystko a ich brak w domu rodzinnym niczego nie tłumaczy. Nadmuchana chęć konsumpcji i posiadania nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Kiedyś w Wielkie Brytanii robiono badania z których jasno wynikało że osoby wygrywające ogromne kwoty w loteriach kończyły w skrajnej nędzy. Pieniędzy trzeba nauczyć się używać, zanim zacznie się je wydawać.

Anonymous - Nie 07 Lip, 2013 12:01

zaba.55 napisał/a:
Pieniędzy trzeba nauczyć się używać, zanim zacznie się je wydawać.


Czyż to przypadkiem nie rola rodziców? Ja jak coś zarobiłem, jakieś grosze w czasie szkoły, wszystko musiałem matce oddawać "bo nie ma na chleb", "nie ma na rachunki". Spoko ale na *p**** typu niepotrzebna kosiarka za 1500zł było (stara była na chodzie). I tak sobie wiecznie żyłem bez pieniędzy z poczuciem oddawania wszystkiego biednej mamusi.
I tu nagle zacząłem zarabiać kosmiczne pieniądze. Skąd miałem wiedzieć co z pieniędzmi się robi jak mnie nikt nie nauczył? Do dzisiaj nie umiem wydawać pieniędzy. Nie potrafię się z nimi obchodzić. Z tym, że są te długi to i jest cel do realizacji. Ale co dalej??

Anonymous - Nie 07 Lip, 2013 12:12

Tak właściwie to what the fuck. Dlaczego wina za wszystko zawsze spada na mnie? Halo, mnie nikt nie nauczył życia ani poprawnych wzorców zachowań, radzenia sobie z problemami. Ale zawsze ja ten najgorszy a mówię szczerze że nie potrafię żyć, ciągnę jak tylko potrafię najlepiej z *p**** schematami w głowie i wierzę, że ktoś w końcu wyciągnie do mnie rękę.
Ale nie, Ty musisz stać się od razu dorosły, sam musisz wydorośleć, wszystkiego się nauczyć.
Wolałbym wychowywać się w domu dziecka, przynajmniej tam pod okiem psychologów/psychiatrów/terapeutów może wyszedłbym wcześniej na prostą a nie męczył się z sobą samym nie wiedząc nawet kim jestem do końca. :?

Jako ten alkoholik najgorszy już do nikogo nie mogę mieć żalu? Ostatnio zj*****m moją dziewczynę, bo notorycznie się spóźnia 15-20 minut jak się spotykamy. Obraziła się na mnie powiedziała, że robię z igły widły i przeżywam i chciała sobie iść. Znowu czułem się jak śmieć, że niepotrzebnie to powiedziałem ale potem pomyślałem sobie a co, może mi się coś nie podobać, zwłaszcza że po dobroci i w żarcikach żeby przypadkiem nie podpaść mówiłem to już tysiące razy. Damn czy ja muszę być idealny we wszystkim i we wszystkim się zgadzać!

Nie nawidzę mojej matki bo to przez nią i jej brak wychowania jestem tym kim dzisiaj jestem!

zaba.55 - Nie 07 Lip, 2013 12:15

Powielasz mój schemat, a tego nie radzę.
Na studia po maturze nie poszłam, poszłam do pracy i spłacałam długi mojej Mamy- alkoholiczki.
Poczucie niesprawiedliwości było.
Potem była własna rodzina i borykanie się z problemem co do garnka włożyć.
Samodzielność uczy jednak władania pieniędzmi, radzenia sobie z ich brakiem.
Problemy zaczynają się gdy pieniędzy wystarcza na coś innego, albo apetyty rosną na coś na co w danej chwili nas nie stać.


OK.
To nie forum o pieniądzach, ale o alkoholizmie.
Nie mieszajmy jednego z drugim.
Te problemy się zazębiają ale nie są przyczyną alkoholizmu.
To raczej nasze usprawiedliwianie się przed sobą sprawia że rosną do rangi problemu.
Abstynenci też mają problemy finansowe i to nie jest dla nich powód do picia, ale do zebrania się w garść.

szymon - Nie 07 Lip, 2013 12:23

PSG-1 napisał/a:
Dlaczego wina za wszystko zawsze spada na mnie?


nie za wszystko :)

PSG-1 napisał/a:
mówię szczerze że nie potrafię żyć


w takim razie, jak to robisz od kilku miesięcy? :)

PSG-1 napisał/a:
ktoś w końcu wyciągnie do mnie rękę


popatrz na mój avatar :)

PSG-1 napisał/a:
wyszedłbym wcześniej na prostą a nie męczył się z sobą samym


to nie Ty się męczysz, a Twoje pi***olone ego :) bo powoli wychodzisz ze wcześniejszego schematu, a to troszeczkę boli, to tak jakbyś się obudził nieco wcześniej rano... czy to jest przyjemne? na początku nie, ale mała kawka, kanapeczka i... ;) :)

PSG-1 napisał/a:
Ostatnio zj*****m moją dziewczynę


spóźnianie... to przywilej kobiet, uznaj to jako coś naturalnego :)

PSG-1 napisał/a:
Nie nawidzę mojej matki bo to przez nią i jej brak wychowania jestem tym kim dzisiaj jestem!


nie - przeczytaj TUTAJ

Anonymous - Nie 07 Lip, 2013 13:17

szymon napisał/a:


nie - przeczytaj TUTAJ


Wow, ten tekst zrobił na mnie wrażenie. Przedstawia moją relację z matką i jej zachowania. Tylko moja wersja jest brutalniejsza :zalamka:

Ja często mam odnoszę takie wrażenie, jakbym nie zamknął jakichś bardzo ważnych spraw dla mnie i z tego względu duszę się. Ostatnio zastanawiałem się co to mogą być za sprawy. I znam już odpowiedź.
Od zawsze pragnąłem zerwać jakiekolwiek kontakty z matką, tylko przez jej manipulacje i zachowanie to wydawało się nieosiągalne. Często życzyłem jej śmierci. Na to nie mam wpływu. Jedyne co mogę zrobić to uśmiercić wszelkie relacje z nią i kontakt. Na chwilę obecną jestem skazany na utrzymywanie z nią jeszcze kontaktu. Ale przyjdzie taki dzień, że rozpęta się wojna... :zalamka: Kolejne sądy, podział majątku... Ale będę musiał przez to przebrnąć. Ja jej nie kocham, i nigdy już nie pokocham. Nie mogę na nią patrzeć, słuchać jej głosu, oglądać tego domu... Czuję się tam jak w klatce. Mam 23 lata i chcę żyć a w tym domu z nią to masohizm...

Tak, mój plan zaczyna być coraz klarowniejszy i zaczyna mieć ręce i nogi. Ale i tak wymaga jeszcze sporo poprawek. Przydałaby mi się osobista konsultacja z kimś.

Anonymous - Nie 07 Lip, 2013 13:23

Zresztą tu nie chodzi już o mieszkanie pod jednym dachem, bo teraz mieszkam gdzieś indziej. Ale nie chcę mieć z nią już nigdy nic wspólnego. Sama świadomość, że nic mnie z tą osobą nie łączy, żadne sprawy majątkowe, czy osobiste. Chcę zamknąć tą relację, domknąć dokładnie, żeby nie było już wyrzutów z jej strony o cokolwiek, jakichkolwiek pretensji.
Dziubas - Nie 07 Lip, 2013 13:25

PSG-1, dopóki będziesz szukał zemsty Matka będzie z Tobą,
ale gdy odnajdziesz wybaczenie,sytuacja może się zmienić.

Jacek - Nie 07 Lip, 2013 13:25

PSG-1 napisał/a:
ktoś w końcu wyciągnie do mnie rękę.

nikt :nie:
co najwyżej może twoją uchwycić,,gdy ty ją wyciągniesz
a narazie to ty je trzymasz obie w kieszeni - a choćby tu
PSG-1 napisał/a:
czy ja muszę być idealny we wszystkim i we wszystkim się zgadzać!

Anonymous - Nie 07 Lip, 2013 13:58

Dziubas napisał/a:
PSG-1, dopóki będziesz szukał zemsty Matka będzie z Tobą,
ale gdy odnajdziesz wybaczenie,sytuacja może się zmienić.


Tu nie chodzi o zemstę, przynajmniej już nie chodzi o zemstę. Przyznaję, kiedyś się mściłem za całe zło, które ona na mnie przelewała. Teraz akceptuję już to, że ona tkwi nadal w tym co było 15 lat temu, żyje tym samym życiem jak żyła gdy jeszcze mój ojciec żył. Zresztą z opowieści wiem, że ona taka zawsze była... Ale czy ja muszę? Ona mnie tylko urodziła i nic więcej. Wiele razy od małego nasłuchałem się, że miałem się nie urodzić, nie jestem jej synem, mam się wynosić z domu, że nie chce mnie znać, że ten dom sprzeda w terminie A,B,C... teraz już jest termin Z idąc wg alfabetu. Skoro tyle razy mówiła a nie czyniła nic, może najwyższy czas wprowadzić to wszystko w czyny? Ja jestem jak najbardziej za. Najwyższy czas to zamknąć i to w niedalekiej przyszłości. Czy w moim myśleniu jest coś złego? Czy powinienem utrzymywać z tą kobietą kontakty tylko dlatego, że mnie urodziła?

Proponowałem jej terapię dla osób współuzależnionych, powiedziała że "oni wszyscy są po***rdoleni ze mną na czele, co ci wszyscy ludzie mogą wiedzieć o tym co ona przeszła". Wszyscy muszą się leczyć tylko nie ona... Nie mam na to sił... 20 lat żyłem jej życiem, chcę żyć swoim, trzeźwym... Czy to tak wiele?

Dziubas - Nie 07 Lip, 2013 14:04

PSG-1 napisał/a:
chcę żyć swoim, trzeźwym...

To żyj

Jeżu88 - Nie 07 Lip, 2013 18:58

PSG-1 napisał/a:
Tak właściwie to what the fuck. Dlaczego wina za wszystko zawsze spada na mnie? Halo, mnie nikt nie nauczył życia ani poprawnych wzorców zachowań, radzenia sobie z problemami. Ale zawsze ja ten najgorszy a mówię szczerze że nie potrafię żyć, ciągnę jak tylko potrafię najlepiej z *p**** schematami w głowie i wierzę, że ktoś w końcu wyciągnie do mnie rękę.
Ale nie, Ty musisz stać się od razu dorosły, sam musisz wydorośleć, wszystkiego się nauczyć.
Wolałbym wychowywać się w domu dziecka, przynajmniej tam pod okiem psychologów/psychiatrów/terapeutów może wyszedłbym wcześniej na prostą a nie męczył się z sobą samym nie wiedząc nawet kim jestem do końca.

Wiesz, też miewałem w starym życiu takie myśli. Takie same. Powiem Ci, że wiem co to bieda, wagarowałem tylko dlatego, że chodziłem w dziurawych butach, ciągle w tych samych tanich beznadziejnych spodniach i bluzie, bywałem tak głodny, że leżałem cały dzień na łóżku z braku sił. Musiałem przerwać naukę i iść do pracy. Ojciec nazywał od śmieci. Mnie też życia nikt nie uczył, każde doświadczenie życiowe musiałem brać na klatę, a byłem jeszcze szczeniakiem. Wszystkiego uczyłem się sam. Ale wiesz co? Dzięki temu dziś już chyba nic nie jest w stanie mnie ruszyć. Jestem zahartowany i silny i wiem, że to może głupie, ale nie mam żalu do losu i do nikogo innego, że spotkało mnie to, co spotkało, bo wiem, że dzięki tym przeżyciom ze wszystkim dam sobie radę. Do ojca żalu też nie mam. To nie ja miałem problem, tylko ON. Mojego poczucia własnej wartości nic i nikt nie naruszy. Peace!

ant69 - Nie 07 Lip, 2013 19:02

Jeżu88 napisał/a:
Mojego poczucia własnej wartości nic i nikt nie naruszy. Peace!

nooo... nareszcie. Dość kwików i lamentu :okok:

Jeżu88 - Nie 07 Lip, 2013 19:06

ant69 napisał/a:
nooo... nareszcie. Dość kwików i lamentu

A kiedyś miewałem myśli, że większego zera ode mnie nie ma. Serio. Wszystko jest w głowie...

Jędrek - Nie 07 Lip, 2013 20:06

PSG-1 napisał/a:
Halo, mnie nikt nie nauczył życia ani poprawnych wzorców zachowań, radzenia sobie z problemami.

no to pokaż klasę i znajdź swoją drogę.

Jeżu88 - Wto 09 Lip, 2013 15:41

Hejka. Jak żyjesz? :papa2:
Anonymous - Wto 09 Lip, 2013 17:51

Żyję, czas porusza mnie powoli do przodu... ;) A Ty jak tam?
Jeżu88 - Śro 10 Lip, 2013 12:57

to dobrze, że do przodu, a nie do tyłu fsdf43t Ja nie narzekam. Staram się nie rozleniwić za bardzo na urlopie i w miarę konstruktywnie spędzać czas :okok:
Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 21:19

Byłem na AA. Odniosłem wrażenie, że nie powinno mnie tam być, że coś we mnie im nie pasuje. Bo jak to, ja? Nie pijący pół roku przychodzę i po co?

W zasadzie to czułem się inny. Nie jestem pewien, czy mój alkoholizm jest "normalny". U mnie to rozegrało się tak szybko, ja od samego startu piłem na umór, prawie nigdy w towarzystwie dla zabawy, a nawet będąc w towarzystwie (bar, dyskoteka, czasem impreza) byłem osamotniony, w swoim świecie, żeby jak najszybciej się nawalić. Czułem się obco będąc na mityngu, czy na pewno dobrze trafiłem?

staaw - Nie 14 Lip, 2013 21:27

PSG-1 napisał/a:
ja od samego startu piłem na umór, prawie nigdy w towarzystwie dla zabawy, a nawet będąc w towarzystwie (bar, dyskoteka, czasem impreza) byłem osamotniony, w swoim świecie, żeby jak najszybciej się nawalić. Czułem się obco będąc na mityngu, czy na pewno dobrze trafiłem?

Też od samego początku nie piłem dla przyjemności lecz aby zapomnieć.
W AA nauczyłem się życia wśród ludzi...

Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 21:32

A najbardziej zszokowało mnie moje pierwsze wrażenie będąc tam. Do tej pory czułem, że stoję w miejscu w związku z abstynencją i pracą nad sobą. Jakby źle nie było, to mimo wszystko ten stan był stabilny. Dzisiaj poczułem się tak, jakbym zrobił duży krok wstecz...
staaw - Nie 14 Lip, 2013 21:33

Dla czego wstecz?
szymon - Nie 14 Lip, 2013 21:38

PSG-1 napisał/a:
Odniosłem wrażenie


całe szczęście, ze tylko tyle...

bo jakby zaczęli się wypytywać albo wytykać palcami, to łooo :?

Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 22:02

Dlaczego wstecz? Wspólnota AA jest dla mnie miejscem, które staram się zrozumieć. Czas, który nie jest związany z mityngiem tzn, przed, przerwa i po jest poświęcony na normalne rozmowy, żarty. Gdy przychodzi czas właściwego mityngu ludzie zmieniają nastawienie. Dla mnie to wygląda tak, jakby Ci ludzie wciąż walczyli z alkoholem i swoim uzależnieniem. Ja sam alkohol mam opanowany, nie wrócę do picia, wiele straciłem na każdej płaszczyźnie życia. Jednocześnie nie potrzebuję już rozmawiać o tym ile przez alkohol straciłem, jak bardzo cierpiałem z tego powodu, że piłem. Chcę czegoś nowego a nie wracać do tamtych wspomnień. Co to da, że będę o tym opowiadał? Oczyści mnie to? Szukam czegoś innego, czegoś co rozwiąże moje problemy natury duchowej oraz emocjonalnej, czyli to co spowodowało moje uzależnienie od alkoholu, a nie skupiać się wyłącznie na nim. Szukam rozmowy, dyskusji w tym temacie, ale jak tego dokonać, gdy na AA komunikacja jest jedynie jednostronna? Tzn jedna osoba mówi, a druga osoba nie może nic? Tzn nie może się nawet ze mną niezgodzić, nie może komentować, oceniać?

Tak szymon wypytywali. Ja chciałem tam jedynie przyjść, posłuchać, poobserwować ale okazało się to niemożliwe. "A dlaczego tu jesteś? Co Cię skłoniło? Czego tu szukasz?" Ba nawet jedna babka wlepiała we mnie perfidnie wzrok i siedziała nerwowo, aż w końcu wypaliła "To może nowy kolega opowie nam coś o sobie".

szymon - Nie 14 Lip, 2013 22:32

PSG-1 napisał/a:

Tak szymon wypytywali. Ja chciałem tam jedynie przyjść, posłuchać, poobserwować ale okazało się to niemożliwe. "A dlaczego tu jesteś? Co Cię skłoniło? Czego tu szukasz?" Ba nawet jedna babka wlepiała we mnie perfidnie wzrok i siedziała nerwowo, aż w końcu wypaliła "To może nowy kolega opowie nam coś o sobie".


ło kurde :szok:
a kiedy ona się tak spytała? tak przy wszystkich? przy stole jak siedzieliście?

Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 22:35

Tak.
szymon - Nie 14 Lip, 2013 22:39

a Ty jej odpowiedziałeś coś? dyskutowaliście tak?
Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 22:46

Nie dyskutowaliśmy, był temat rozmowy, padło pytanie czy ktoś chce zabrać głos, wtedy ona to powiedziała. Cóż miałem zrobić? Opowiedziałem o sobie tyle: Nazywam się ***** jestem alkoholikiem.

Szymon a Ty chodzisz na mityngi?

szymon - Nie 14 Lip, 2013 22:48

no to pierwsze koty za płoty
gratuluje odwagi :okok:

PSG-1 napisał/a:
Szymon a Ty chodzisz na mityngi?

tak Cię wypytywałem, bo Ci nie wierzę do końca :mgreen: że byłeś
nie chodze teraz, kiedyś dawno chodziłem, miło wspominam, często zmieniałem grupy, by dowiedzieć się czegoś innego, zobaczyć jak jest tu i tam
taki poszukiwacz byłem i jestem ;)
bardzo lubię wszystko co nowe, uwielbiam zmiany i takie tam :]

Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 23:09

No byłem byłem... W końcu się zebrałem. Z pewnością AA nie jest złym miejscem, świadczą o tym sami ludzie, którzy żyją "walcząc o trzeźwość każdego dnia".
Jędrek - Pon 15 Lip, 2013 07:16

PSG-1 napisał/a:
Z pewnością AA nie jest złym miejscem, świadczą o tym sami ludzie, którzy żyją "walcząc o trzeźwość każdego dnia".

Ja poszedłem do AA, bo już sobie nie dawałem sam rady.... "nic nie przekonuje do AA jak alkohol" :)

kj100pn - Pon 15 Lip, 2013 13:34

Ja zaglądam tu cały czas, nie udzielam się jak kiedyś, pomogło mi to zrozumieć gdzie jestem i nie czuć się zbyt pewnie.
smokooka - Pon 15 Lip, 2013 13:35

kj100pn napisał/a:
pomogło mi to zrozumieć gdzie jestem i nie czuć się zbyt pewnie.
a możesz coś więcej o tym napisać? :hejka:
kj100pn - Pon 15 Lip, 2013 13:39

Dzięki wam nabrałem respektu do alkoholu. Nawet do piwa bezalkoholowego. :shock:
smokooka - Pon 15 Lip, 2013 13:45

no to pijesz czy nie pijesz, bo nie rozumiem?
Halloween - Pon 15 Lip, 2013 13:47

smokooka napisał/a:
no to pijesz czy nie pijesz, bo nie rozumiem?


pije z respektem. :mysli:

smokooka - Pon 15 Lip, 2013 13:48

czyli z szacunkiem do trunku? :mysli:
Halloween - Pon 15 Lip, 2013 13:51

smokooka napisał/a:
czyli z szacunkiem do trunku? :mysli:


:luzik: są takie trunki ... xcc

kj100pn - Pon 15 Lip, 2013 13:53

smokooka napisał/a:
czyli z szacunkiem do trunku? :mysli:

Umiatkowanie, 2-3 piwka na tydzień, nie jak kiedyś 3-4 na dzień

Halloween - Pon 15 Lip, 2013 13:55

kj100pn napisał/a:
smokooka napisał/a:
czyli z szacunkiem do trunku? :mysli:

Umiatkowanie, 2-3 piwka na tydzień, nie jak kiedyś 3-4 na dzień


zawsze będzie ta groźba że zaczniesz zwiększać dawki. :mysli:

smokooka - Pon 15 Lip, 2013 14:00

to takie przedłużanie agonii? brak przekonania, że się jest alkoholikiem, czy niechęć do zostawienia tego w diabły?
Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:20

kj100pn napisał/a:
Umiatkowanie, 2-3 piwka na tydzień, nie jak kiedyś 3-4 na dzień

Ło matko! :boisie: Chłopie, po co się oszukiwać?

Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:23

PSG-1 napisał/a:
Nie jestem pewien, czy mój alkoholizm jest "normalny". U mnie to rozegrało się tak szybko, ja od samego startu piłem na umór, prawie nigdy w towarzystwie dla zabawy, a nawet będąc w towarzystwie (bar, dyskoteka, czasem impreza) byłem osamotniony, w swoim świecie, żeby jak najszybciej się nawalić. Czułem się obco będąc na mityngu, czy na pewno dobrze trafiłem?

A jaki alkoholizm jest "normalny"? Jak go scharakteryzujesz? :mysli:

staaw - Pon 15 Lip, 2013 18:26

Jeżu88 napisał/a:

A jaki alkoholizm jest "normalny"? Jak go scharakteryzujesz?

Myślę że to raczej żal że inni (ja) popili sobie 20 i więcej lat.
A PSG nawet dobrze nie zaczął jak go dopadło...

Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:27

PSG-1 napisał/a:
Ja sam alkohol mam opanowany, nie wrócę do picia

Nie kuś losu stary i nie mów tak. Tak pewnie i silnie się czujesz? Nie lepiej zachować trochę pokory? Zbyt wielka pewność siebie niejednego już chyba wykończyła...

Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:28

staaw napisał/a:
Myślę że to raczej żal że inni (ja) popili sobie 20 i więcej lat.
A PSG nawet dobrze nie zaczął jak go dopadło...

Może zaraz uzna, że w ogóle nie jest alkoholikiem?

staaw - Pon 15 Lip, 2013 18:34

Jeżu88 napisał/a:
staaw napisał/a:
Myślę że to raczej żal że inni (ja) popili sobie 20 i więcej lat.
A PSG nawet dobrze nie zaczął jak go dopadło...

Może zaraz uzna, że w ogóle nie jest alkoholikiem?


Moim prywatnym zdaniem to nawet gorsze niż alkoholizm.
Za moich czasów (ale zabrzmiało) jakoś wolniej szło...

wolny - Pon 15 Lip, 2013 18:34

Jeżu88, Powiem Ci coś w zaufaniu , ja też mimo że chlałem 40 lat to w chwili obecnej nie czuje sie alkoholikiem , jedyne co mnie łączy z tym wyrazem to to,.. że doświadczałem alkoholizmu,.. więc nie wiadomo kto jak co odczuwa ???? :mysli:
Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:39

wolny napisał/a:
więc nie wiadomo kto jak co odczuwa ????

Hmm, może czasem faktycznie jest mi ciężko jest wczuć się w czyjś punkt widzenia? :mysli: Powiem jak to jest u mnie. Kiedy pomyślę, że nie jestem alkoholikiem, to zacznę tę myśl tak pielęgnować, że zacznę pić znowu... Wiem to.

wolny - Pon 15 Lip, 2013 18:43

Jeżu88, rób tak abyś nie pił ja niczego nikomu nie sugeruje napisałem jak ja to odczuwam a inni nie muszą tak czynić , każdy niech robi tak aby być chociaż abstynentem ! ;)
staaw - Pon 15 Lip, 2013 18:43

Jeżu88 napisał/a:
Kiedy pomyślę, że nie jestem alkoholikiem, to zacznę tę myśl tak pielęgnować, że zacznę pić znowu... Wiem to.

Kiedy ja pomyślę że 20 lat piłem stwierdzam że byłem idiotą i nie chcę już nigdy stracić żadnego dnia.
Zby mało mi ich zostało...

Nie czuję się alkoholikiem...

Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:46

wolny napisał/a:
każdy niech robi tak aby być chociaż abstynentem !
masz rację kolego :okok:
staaw napisał/a:
Kiedy pomyślę, że nie jestem alkoholikiem, to zacznę tę myśl tak pielęgnować, że zacznę pić znowu... Wiem to.

Kiedy ja pomyślę że 20 lat piłem stwierdzam że byłem idiotą i nie chcę już nigdy stracić żadnego dnia.
Zby mało mi ich zostało...

Nie czuję się alkoholikiem...

Ja jak pomyślę o przeszłości, to czuję się i idiotą i alkoholikiem :|

staaw - Pon 15 Lip, 2013 18:49

Jeżu88 napisał/a:

Ja jak pomyślę o przeszłości, to czuję się i idiotą i alkoholikiem

Spokojnie... dojdziesz i do tego by nie pić niezależnie od tego czy wyzdrowiałeś czy nie.
Alkohol jest trucizną również dla tych co (jeszcze) mogą pić...

wolny - Pon 15 Lip, 2013 18:50

Jeżu88, Wiesz jednego ci zazdroszczę bym to nazwał,. choć niczego i tak w życiu nie żałuje,.. ale jest mi szkoda że tak jak ty w tym wieku nie podjąłem jakiegoś konkretnego leczenia i zamiast zostać księciem szczęśliwego życia,.. zostałem księciem i ekspertem od: jak se spierdzielić życie, nawet sam sobie w tejże jakże chwalebnej dziedzinie przyznałem profesora honoris causa :wysmiewacz:
Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 18:59

staaw napisał/a:
Spokojnie... dojdziesz i do tego by nie pić niezależnie od tego czy wyzdrowiałeś czy nie.

Muszę, już teraz moje życie stało się takie spokojne i stabilne, że nie wyobrażam sobie, że może znów być bagno...
wolny napisał/a:
Jeżu88, Wiesz jednego ci zazdroszczę bym to nazwał,. choć niczego i tak w życiu nie żałuje,.. ale jest mi szkoda że tak jak ty w tym wieku nie podjąłem jakiegoś konkretnego leczenia i zamiast zostać księciem szczęśliwego życia,.. zostałem księciem i ekspertem od: jak se spierdzielić życie, nawet sam sobie w tejże jakże chwalebnej dziedzinie przyznałem profesora honoris causa

Jeszcze wiele mogę sp***yć :bezradny: ale obiecuję poprawę...

Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 19:01

wolny napisał/a:
zostałem księciem i ekspertem od: jak se spierdzielić życie

Oj, ja też długo pobierałem nauki w tej dziedzinie i byłem prymusem. Zawaliłem wszystko, w każdej dziedzinie...

endriu - Pon 15 Lip, 2013 19:02

PSG-1 napisał/a:
Byłem na AA.


brawo PSG-1, masz dużo odwagi...
czy to tak jednorazowo byłeś, czy zamierzasz częściej?

mi pierwszy raz też nie spasował i poszedłem na inną grupę
i od tej pory jest super :okok:

wolny - Pon 15 Lip, 2013 19:03

Jeżu88, spokojnie masz dopiero 24 lata to świat dogóryminogami możesz poprzestawiać !!! :mgreen:
staaw - Pon 15 Lip, 2013 19:05

Jeżu88 napisał/a:
staaw napisał/a:
Spokojnie... dojdziesz i do tego by nie pić niezależnie od tego czy wyzdrowiałeś czy nie.

Muszę, już teraz moje życie stało się takie spokojne i stabilne, że nie wyobrażam sobie, że może znów być bagno...

Może... :bezradny:
Nie sztuką jest być spokojnym gdy jest OK.
Sztuką jest zachować spokój kiedy cały świat się wali...

Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 19:07

wolny napisał/a:
Jeżu88, spokojnie masz dopiero 24 lata to świat dogóryminogami możesz poprzestawiać !!!

Teraz zmądrzałem już trochę, ale mając lat 21 myślałem, że już nic dobrego mnie nie spotka, ze już za późno...

wolny - Pon 15 Lip, 2013 19:10

Jeżu88, duchowość , duchowość i jeszcze raz duchowość więcej nic nie powiem !! :bezradny:
Jeżu88 - Pon 15 Lip, 2013 19:12

wolny napisał/a:
Jeżu88, duchowość , duchowość i jeszcze raz duchowość więcej nic nie powiem !!

"Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie"... Racja :okok:

wolny - Pon 15 Lip, 2013 19:20

Jeżu88, tylko nie pomyl duchowości z religią 8| 8|
Wiedźma - Pon 15 Lip, 2013 20:21

Uważaj, bo mogę się dopiero wyżyć :amasz:
wolny - Pon 15 Lip, 2013 20:23

endriu, no widzisz ,..a wszystko przez te trzeźwość.. kurnia !! jak by tak człowiek se chlapnął jednego to i byłby spokojniejszy a tak to i wybuchowy sie jakiś robi,..bo nakłado te terapeuty jakichś niestworzonych rzeczy do głowy i bądź tu człowieku spokojny jak wszystko nie tak ??!!! :mgreen: :mgreen:
Jędrek - Wto 16 Lip, 2013 06:29

wolny napisał/a:
endriu, ....i bądź tu człowieku spokojny jak wszystko nie tak ??!!! :mgreen: :mgreen:

Pozostaje modlitwa :) no bo co? Pozabijać wszystkich nie dałbym rady.... opory miałem jakieś dziwne nawet przed złoszczeniem sie na ludzi.... alkohol mi dodawał odwagi :(
Więc zacząłem zmieniać powoli.... słuchając rad doświadczonych

kj100pn - Wto 16 Lip, 2013 15:13

smokooka napisał/a:
to takie przedłużanie agonii? brak przekonania, że się jest alkoholikiem, czy niechęć do zostawienia tego w diabły?


Brak przekonania, ale jestem przekonany że jak bym robił jak robiłem stałbym się nim w krótce. Dochodze do tego żeby zostać abstynentem z wyboru :lol2:

szymon - Wto 16 Lip, 2013 15:26

kj100pn napisał/a:
Dochodze do tego żeby zostać abstynentem z wyboru


a tu nagle uderzył alkoholizm, jak grom z nieba - boom :akuku:

Anonymous - Śro 17 Lip, 2013 09:06

Nie jestem alkoholikiem, nie jestem trzeźwiejącym alkoholikiem. Jestem abstynentem.

Gdy miałem przerwę w paleniu, nie mówiłem o sobie "palacz", albo "oczyszczający się palacz". Dziś jestem palaczem papierosów, osobą niepijącą alkoholu, czyli abstynentem.

pannamigotka - Czw 18 Lip, 2013 08:59

PSG-1 napisał/a:
Nie jestem alkoholikiem, nie jestem trzeźwiejącym alkoholikiem.

No to kolejny do kolekcji forumowej :buahaha:

Anonymous - Czw 18 Lip, 2013 10:38

Jestem abstynentem z ponad pół rocznym stażem z zaburzeniami osobowości na podłożu emocjonalnym i duchowym. :evil2" Z alkoholem miałem problemy ale to już przeszłość.
Wiedźma - Czw 18 Lip, 2013 11:01

No to daj Ci Boże zdrowie.
Jacek - Czw 18 Lip, 2013 13:39

PSG-1 napisał/a:
Jestem abstynentem z ponad pół rocznym stażem z zaburzeniami osobowości na podłożu emocjonalnym i duchowym. :evil2" Z alkoholem miałem problemy ale to już przeszłość.

mógłbym i ja się temu przyznać
ale czy zawodowy kierowca może o sobie powiedzieć że nie jest kierowcą bo pół roku nie siadał za kierownicą

pannamigotka - Czw 18 Lip, 2013 17:38

Wiedźma napisał/a:
No to daj Ci Boże zdrowie.

Aaamen. we4ed

wolny - Czw 18 Lip, 2013 19:05

Jacek napisał/a:
ale czy zawodowy kierowca może o sobie powiedzieć że nie jest kierowcą bo pół roku nie siadał za kierownicą

Czyli jak ktoś w młodości załóżmy był złodziejem a teraz jest profesorem fizyki molekularnej to nadal i tak jest złodziejem,.. oj... Jacek to tylko etykietki.. nigdy nie jesteśmy etykietką... czy to tak trudno pojąć ?? Czy ty jesteś tym samym Jackiem co 20 lat temu nic w tobie się nie zmieniło ani zewnętrznie ani wewnętrznie ??? , no pomyśl nie jesteśmy tym czym myślimy że jesteśmy !! :mysli:
:mysli: :mysli:

pannamigotka - Czw 18 Lip, 2013 20:48

wolny, ależ ty bezmyślnie powtarzasz de Mello. Nie da się skończyć studiów bez skończonego gimnazjum, a gimnazjum to w tym wypadku
to
http://www.google.pl/imgr...Q9QEwAw&dur=714

i to

http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=1271

i inne takie. Potem zabieraj się za tzw wyższy poziom duchowości, trzeźwienia, moralności i tak dalej.

yeti - Czw 18 Lip, 2013 21:13

pannamigotka napisał/a:
Nie da się skończyć studiów bez skończonego gimnazjum,

Witam he he nieprawda bo MOŻNA a nawet i PROFESOREM MOZNA BYĆ BEZ GIMNAZJUM takie czasy nastały dowciapne

Jacek - Czw 18 Lip, 2013 23:42

wolny napisał/a:
Czy ty jesteś tym samym Jackiem co 20 lat temu nic w tobie się nie zmieniło ani zewnętrznie ani wewnętrznie ??

włosy mnie urosły
wolny napisał/a:
no pomyśl nie jesteśmy tym czym myślimy że jesteśmy

no nie uwierzysz g45g21 właśnie pomyślałem o kiełbasie

Anonymous - Pią 19 Lip, 2013 09:37

Czyli wszystko co robię w życiu robię źle... Najlepiej od razu powiesić się!
szymon - Pią 19 Lip, 2013 09:43

a nie masz nic innego do roboty, oprócz tego wieszania? :roll:
pannamigotka - Pią 19 Lip, 2013 09:46

PSG-1 napisał/a:
Czyli wszystko co robię w życiu robię źle...

Ale dlaczego źle. Skoro nie jesteś alkoholikiem, to w czym problem? Uleczyłeś się. Brawo. Jak dla mnie bomba.
Chcesz się wieszać... bo?

Jacek - Pią 19 Lip, 2013 09:58

PSG-1 napisał/a:
Czyli wszystko co robię w życiu robię źle...

a co takiego robisz oprócz tego ze odrzucasz całą robotę w przeszłość
PSG-1 napisał/a:
Z alkoholem miałem problemy ale to już przeszłość.

Anonymous - Pią 19 Lip, 2013 10:03

Jestem zniszczony, nie popłacę tej kasy tak jak wcześniej planowałem, wypłaty są dużo gorsze niż kiedyś. Mieszkam z bandą pijusów i muszę znosić te durne zaczepki. Mieszkania nie mogę poszukać bo kasa, na terapię nie mogę bo kasa. ku*** mać i muszę tkwić w takiej nicości jeszcze z rok :/
Jacek - Pią 19 Lip, 2013 10:08

PSG-1 napisał/a:
muszę tkwić w takiej nicości jeszcze z rok :/

ważne że to widzisz i coś chcesz z tym zrobić
oby cię te chęci nie opuściły,i nie odkładaj tego,bo to jak by opuściły
a co z terapią na kase chorych???

Anonymous - Pią 19 Lip, 2013 10:09

Do tego to są jakieś nierealne kwoty do zapłacenia, nie ma szans, żeby to ogarnąć w jedną całość jakoś na raty. 6000, 10000 (niedługo zrobi się z tego już 13000 jak szybko nie zapłacę), 2000, 3000. I wszystkie w zasadzie są już po terminie. Pracuję trzeci miesiąc i jeszcze nic nie oddałem, ciągle tych pieniędzy brakujeJ. estem udupiony na każdym kroku. Mam wyrzuty sumienia, że jedzenie sobie kupuję!
Anonymous - Pią 19 Lip, 2013 10:12

Jasne, że skorzystałbym z terapii z NFZ jakbym nie był tak ku***sko zadłużony. :/
Jacek - Pią 19 Lip, 2013 10:16

PSG-1 napisał/a:
Jasne, że skorzystałbym z terapii z NFZ jakbym nie był tak ku***sko zadłużony. :/

rozumiem,,no ale i tak piszesz ze nie płacisz mimo ze zarabiasz
wiem że wpłacając smiesznie małą kwotę,robi z ciebie że się nie uchylasz

Anonymous - Pią 19 Lip, 2013 10:19

Tego nie da się w ratach, tylko w takich częściach jak napisałem. Więc nawet te śmiesznie małe kwoty nie wchodzą w grę. Fuck this shit.
Jacek - Pią 19 Lip, 2013 10:24

PSG-1 napisał/a:
Tego nie da się w ratach, tylko w takich częściach jak napisałem.

rozumiem że ten zaciągnięty dług,był decyzją gdy byłeś pod wpływem alkoholu
co dziś rozumiesz za swój błąd życiowy

Anonymous - Pią 19 Lip, 2013 11:19

Połowa to do tej pory niezapłacone kary, druga połowa to długi zaciągnięte na płacenie pozostałych kar (taka mała pętla zadłużenia) i na życie gdy byłem bezrobotny.
kj100pn - Pią 19 Lip, 2013 11:30

Znam ten ból, przerabiałem to kiedyś. Kiedyś zrobiłem sobie kilkanaście tyś debetu na karcie kredytowej. Gdyby nie koleżanka na kasie w supermarkecie dzieki której generowałem sobie fikcyjny obrót na karcie pewnie bandyckie odsetki spłacałbym do dzisiaj.
szymon - Pią 19 Lip, 2013 11:46

PSG-1 napisał/a:
Jestem zniszczony, nie popłacę tej kasy tak jak wcześniej planowałem


popatrz co napisałeś - planowałem
napisze ci jak u mnie było, jak planowałem... :roll:
chciałem mieć wszystko, dosłownie wszystko i to natychmiast!
takie miałem plany :mgreen:

jedna porażka, druga porażka w planowaniu i zauważyłem, że coś w tych moich planach jest nie tak :/
jedni podpowiadali mi, ze to jest marzeniowe planowani, drudzy, że trochę za dużo biorę na samym początku - wszyscy mieli rację
no i troszkę pozmieniałem, usiadłem se na d*** i robiłem tyle ile mogłem :]
jeżeli mogłem zrobić coś lepiej, a akurat wyszło mi nie po myśli,
to nie załamywałem się, ale wiedziałem, że następnym razem postaram się bardziej przyłożyć
jeżeli wyszło mi coś po myśli, byłem zadowolony z siebie

teraz jak sobie coś zakładam, jak planuje coś na większa skalę, to daję sobie prawo do opóźnienia, do tego, że mogę coś zrobić, gorzej niz planowałem
nie chodzi o to, by z góry zakładać niepowodzenie lub niedopełnienie jakiś wewnętrznych celów a o dawanie sobie możliwości na to, że coś pójdzie nie tak
wtedy przypominam sobie o wcześniejszych założeniach, że przeciez brałem taką możliwość pod uwagę ;)

no i najważniejsze, że nie porywam się z motyka na księżyc
np, jeżeli wiem, że mogę wrzucać do skarbonki 10 złotych co miesiąc,
nie zakładam z góry, że po roku będzie tam 120 pln
może tak się stać, że bedzie ich 100 i też będzie dobrze
nie chodzi tu o konsekwencje, tutaj przykładowo w odkładaniu pieniążków,
ale o docenienie tych 100pln które będą odłożone

czaisz bazę? odbiór :rotfl:

wolny - Pią 19 Lip, 2013 12:35

Umysł zaangażowany w planowanie dla samego siebie,. jest zajęty ustanawianiem kontroli nad przyszłymi zdarzeniami . Myśli że nie będzie zabezpieczony jeśli sam się nie zabezpieczy . W kwestii czasu nacisk zostaje położony na przyszłość , która ma być kontrolowana na podstawie przeszłych wydarzeń i poprzednich przekonań . Taki umysł nie zwraca uwagi na teraźniejszość, ponieważ swoje działanie opiera na idei, że przeszłość stanowi wystarczającą naukę , by pozwolić sobie na kierowanie przyszłością.
Umysł który planuje odmawia,.. zatem uwzględnienia zmian. :mysli:

kj100pn - Pią 19 Lip, 2013 17:51

Alkoholizm jest jak ferrari. To styl zycia i s tyl bycia wkomponowany w nasze zachowanie
kj100pn - Pią 19 Lip, 2013 18:54

pterodaktyll napisał/a:
kj100pn napisał/a:
Alkoholizm jest jak ferrari.

Nioo............szybko za***rdala i łatwo się nim rozwalić......... :glupek:

Jak Zientarski

kj100pn - Pią 19 Lip, 2013 20:14

Pieniadze szczescia nie daja ale na meeting lepiej przyjechac ferrari
Anonymous - Sob 20 Lip, 2013 00:16

kj100pn napisał/a:
Pieniadze szczescia nie daja


Bzdura

Marc-elus - Sob 20 Lip, 2013 00:18

PSG-1 napisał/a:
kj100pn napisał/a:
Pieniadze szczescia nie daja


Bzdura

Co najwyżej: pozwalają zapomnieć o niektórych problemach.

pannamigotka - Sob 20 Lip, 2013 07:21

PSG-1, wymyślasz sobie tylko powody, żeby nie być szczęśliwym. Może to lubisz? Cierpieć?
Naprawdę niewiele jest w Polsce osób niezadłużonych, a jakoś są szczęśliwi.
Więc o co chodzi, skoro nie o pieniądze? :evil2"

kj100pn - Sob 20 Lip, 2013 07:56

PSG-1 napisał/a:
kj100pn napisał/a:
Pieniadze szczescia nie daja


Bzdura


Tez mam dlugi i to o wiele wieksze niz ty. Kredyt na remont i urzadzenie chaty, na wypasione auto, chcialbym miec tylko 10 000 dlugu uwierz mi. Mimo to jakos daje rade, nienajgorzej zarabiam i powoli sie odgrzebuje. Niewiele w Polsce ludzi nie ma dlugow. Mimo wszystko i tak nie mam zle w porownaniu z kumplami ktorzy maja po pol mipiona kredytu na budowe domu na 40 lat.

Jest jeszcze jedna furtka dla ciebie, mozesz oglosic bankructwo obywatelskie ale przepisow nie znam wiec musialbys porozmawiac z prawnikiem

Jeżu88 - Sob 20 Lip, 2013 10:50

pannamigotka napisał/a:
PSG-1, wymyślasz sobie tylko powody, żeby nie być szczęśliwym. Może to lubisz? Cierpieć?

Może tak być, ale wydaje mi się, że dzięki takiemu narzekaniu można zrzucić odpowiedzialność za swoje niepowodzenia na wszystko dookoła, byle tylko nie wziąć tego na klatę. Nie pytajcie, skąd wiem :skromny:
Wiesz PSG ? Czytając Twoje posty, czuję niepokój. Dążysz do zapicia? Czy oczekujesz poklepania po plecach po prostu?

wampirzyca - Sob 20 Lip, 2013 14:27

kj100pn napisał/a:
mozesz oglosic bankructwo obywatelskie



jak już coś to upadłość konsumencką... :)

pannamigotka - Sob 20 Lip, 2013 14:46

Pod warunkiem, że autor posiada własny majątek, bo upadłość konsumencka chroni wierzyciela, a nie zadłużonego :)
kj100pn - Sob 20 Lip, 2013 19:05

pannamigotka napisał/a:
Pod warunkiem, że autor posiada własny majątek, bo upadłość konsumencka chroni wierzyciela, a nie zadłużonego :)

Taki obcykany nie jestem


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group