czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - bez taryfy ulgowej
eremita - Pon 10 Cze, 2013 20:30 Temat postu: bez taryfy ulgowejA więc tak: na początek cieszę się, że tu trafiłem. Trafiłem tydzień temu i od tego czasu nie piję. Przez pierwsze trzy dni myślenie o piciu wypełniałem Waszymi myślami o trzeźwieniu, a teraz? Teraz mam nowe hobby - kolekcjonuję kolejne dni w trzeźwości. To wciąga! Jest jak nałóg
Ale od początku: piję mniej lub więcej od prawie dwudziestu lat. Najczęściej to 2-3 piwa lub pół do całej butelki wina ale za to codziennie wieczorem. Od pewnego czasu zacząłem sobie uświadamiać, że to jest dziwne, jak człowiek rano wstaje, pracuje a po południu już myśli o zapasie lub szuka powodu by łyknąć, a to sukces a to porażka a to ciepły wieczór a to zimna noc. Generalnie ostatnimi laty nie piłem w towarzystwie a głównie w domu, przed telewizorem. W towarzystwie to ja byłem postrzegany jako ten wstrzemięźliwy. Zacząłem kilka lat temu uprawiać sporty wyczynowe i przez to zacząłem odstawać od środowiska w którym pracuję (przyjaciół przez moje wybory nie stracę, bo ich nie mam). A środowisko to, jakże kształcone, nie uwierzycie, ile potrafi w siebie wlewać. Zbierałem się długo aby nie być takim kimś, kimś kto wywołuje we mnie obrzydzenie. Raz czy dwa razy nie wypiłem wieczór i następny dzień był boski: byłem wyspany, pełen energii i motywacji, a moi koledzy, cóż... często nawet w pracy nie byli... Od tygodnia przeżyłem kilka kryzysów, tzn sytuacji, w których normalny człowiek by się nawalił - lecz NIE MA TARYFY ULGOWEJ. Dzisiaj pierwszy raz siedzę sobie sam z córeczką, żona musiała wyjechać na kilka dni, popijamy sok porzeczkowy i pleciemy bzdury (no już w sumie to śpi ). To też próba, a raczej nowe doświadczenie. Za kilka dni muszę z kolei ja wyjechać z tymi obszczymurami zawodowo, którzy wierzcie mi jak się odmówi to nawet potrafią po kryjomu wlać gorzołę do kubka z herbatą żeby mieć zabawę.
Po co to piszę? Bo uważam Waszą wirtualną społeczność za normę a mój rzeczywisty świat za groteskowy i dajecie mi moc i wiarę w siebie i ludzi.
I jeszcze jedno (być może źle, że tak robię) ale nie staram się od tygodnia myśleć o sobie w kategoriach alko/nie alko, staram się kolekcjonować te dni, kiedy na świat mogę patrzeć mocniejszy o każdy nowy dzień i trzeźwym wzrokiem patrzeć w oczy dziecku, żonie i nawet moim kolegom i przełożonym, którzy nie szczędzą sił by mi udowodnić, że "mnie załatwią".
Nie dam się dziadom a tak swoją drogą to chyba łatwiej udowadniać komuś niż sobie samemu?leon - Pon 10 Cze, 2013 20:34 Czesc eremita Eila - Pon 10 Cze, 2013 20:36 Witaj ant69 - Pon 10 Cze, 2013 20:36 tak 3maj Jędrek - Pon 10 Cze, 2013 20:36 Temat postu: Re: bez taryfy ulgowej
eremita napisał/a:
...a tak swoją drogą to chyba łatwiej udowadniać komuś niż sobie samemu?
Taaa.... A jak już coś komuś udowodniłem to musiałem się nagrodzić
Ja przestałem komukolwiek cokolwiek udowadniać. Żyję wg określonych zasad, a jak komuś nie pasuje to już nie mój problem.
Pogody duchaeremita - Pon 10 Cze, 2013 20:37 serwus Leon i cała szacowna ferajnaHalloween - Pon 10 Cze, 2013 20:37 Temat postu: Re: bez taryfy ulgowej
eremita napisał/a:
mam nowe hobby - kolekcjonuję kolejne dni w trzeźwości. To wciąga! Jest jak nałóg
w podobny sposób pozbyłem się nałogu palenia, liczyłem dni aż w końcu było ich tyle , że zaczęło się opłacać dalsze cierpienie, dziś nie pale, może kiedyś będę, ale jeżeli tak... to tylko z własnej woli, już nie z nałogowego przyzwyczajenia.
Powodzenia życzępiotr7 - Pon 10 Cze, 2013 20:39 Cześć
Generalna zasada -trzezwiejesz tylko dla siebie !!!
Piotr alkoholikeremita - Pon 10 Cze, 2013 20:45 [quote="piotr7"]Cześć
Generalna zasada -trzezwiejesz tylko dla siebie !!!
Piotr alkoholik[/quote]
Zaiste. Trzeźwieję, bo mi zostało zwizualizowane jak może być. Udowodnienie komukolwiek czegokolwiek to nie jest mój priorytet, a kwestia trzeciorzędna, natomiast nie spodziewałem się, że trudniej niż siebie ogarnąć będzie stawić opór materii zewnętrznej. W tym momencie więcej wysiłku pochłania mi "wytłumaczenie" że nie piję. Mam świadomość, że w TYM momencie.pterodaktyll - Pon 10 Cze, 2013 20:46
eremita napisał/a:
NIE MA TARYFY ULGOWEJ.
Rzeczywiście w tej chorobie nie ma. Jak poradzisz sobie z nawrotami, głodem alkoholowym w momencie kiedy Twoja podświadomość da Ci potężnego "kopa" i "zażąda" rozładowania nagromadzonych i skumulowanych w Tobie emocji? Umiesz sobie z tym wszystkim poradzić, wiesz jak to opanować czy tylko liczysz, że się jakoś uda?szymon - Pon 10 Cze, 2013 20:51
eremita napisał/a:
Zaiste. Trzeźwieję
tak róbCzarny - Pon 10 Cze, 2013 20:55 Cześć eremita. fajnie że tu zawitałeś piotr7 - Pon 10 Cze, 2013 21:01 A w jakim celu dorosły facet ma się tłumaczyć ze swoich zamierzeńpiotr7 - Pon 10 Cze, 2013 21:02 To twoja sprawa ,innych sobie odpuśćPaweł71 - Pon 10 Cze, 2013 21:14 Cześć eremita.
Fajnie, że jesteś i dostrzegasz u siebie problem uzależnienia. Dajesz tym samym sobie jakąś szansę aby nie zostać kimś takim jak ci którymi się brzydzisz "obszczymurkiem". W tej chorobie to przeważnie tylko kwestia czasu. Ze mną było gorzej. Szczałem i pod murkiem i w schyłkowym okresie picia często, gęsto pod siebie. Jednak i z takiego dołka można się podźwignąć. Pomogła mi w tym 1,5 roczna terapia uzależnień i wspólnota AA na której mitingi chodzę do dzisiaj, bo wiem , że to moje miejsce. Od prawie pięciu lat nie piję, czego i tobie życzę.
P.S.
Sporo jak na swój pierwszy post powitalny piszesz o piciu swoich kolegów z pracy. Jeśli zdecydujesz się na terapię dowiesz się tam dlaczego tak jest i jak działają takie mechanizmy.eremita - Pon 10 Cze, 2013 21:19 Pterodaktyllu, a Ty? Zawsze sobie poradzisz? Bo jeśli o mnie chodzi, nie mam pewności, ale próbuję. Wiesz, kiedyś pobiegłem ultramaraton 120km. Gdybym nie stanął na linii startu i nie rozpoczął mozolnego truchtu, to bym go nie ukończył. Tak samo byłoby, gdybym słuchał tych wszystkich, którzy mówią, że tego się przebiec nie da lub zadają pytanie: po co się męczyć?
Nie zniechęcisz mnie.szymon - Pon 10 Cze, 2013 21:23
eremita napisał/a:
Nie zniechęcisz mnie.
zadał Ci konkretne pytanie a Ty o jakimś maratonie...
pytanie konkret - odpowiedź jakaś przenośnia czy onomatopeja Ci wyszła yuraa - Pon 10 Cze, 2013 21:24 witaj pustelniku eremita - Pon 10 Cze, 2013 21:28 Piotr7: masz absolutną rację. Będę musiał dojrzeć do tego.
Paweł: źle się wyraziłem: pejoratywnie chciałem określić krawaciarzy, którzy pod względem zachowań nie odbiegają od stereotypowego obrazu pijaka, tyle że w ładnym opakowaniu.pterodaktyll - Pon 10 Cze, 2013 21:31
eremita napisał/a:
Pterodaktyllu, a Ty? Zawsze sobie poradzisz?
Gdybym sobie potrafił sam z tym poradzić nie byłoby mnie tutaj, to chyba oczywiste.
eremita napisał/a:
jeśli o mnie chodzi, nie mam pewności, ale próbuję
Ja próbowałem x razy, niestety zawsze z tym samym skutkiem i trwało to dopóki nie zdecydowałem się na terapię odwykową, prawdę mówiąc nie znam nikogo, kto sam, bez pomocy fachowców wyszedłby z nałogu.
eremita napisał/a:
Nie zniechęcisz mnie.
Może na początek zadaj sobie pytanie jaki ja mogę mieć interes w zniechęcaniu Cię do czegokolwiek. To jest Twoje życie i co z nim zrobisz zależy od Ciebie (a właściwie w tej chwili od choroby na jaką zapadłeś). Jeżeli zadałem Ci tę pare pytań to nie po to żeby Cię zniechęcać ale żeby pokazać Ci, że problem, jaki masz jest o wiele bardziej skomplikowany niz sobie w ogóle potrafisz wyobrazić.Halloween - Pon 10 Cze, 2013 21:32
eremita napisał/a:
Tak samo byłoby, gdybym słuchał tych wszystkich, którzy mówią, że tego się przebiec nie da lub zadają pytanie: po co się męczyć?
Nie zniechęcisz mnie.
Hey kolego ptero podał Ci tylko coś do przemyślenia, nie było w tym zamiaru zniechęcenia cię do dalszej pracy nad sobą. Tu każdy ma zamiar Cie wesprzeć.
Masz silę własnej woli , skorzystaj z niej, to Twoja szansa.
Trzymamy za Ciebie paluchy.
PS się posty skrzyżowały. eremita - Pon 10 Cze, 2013 21:34 zadał Ci konkretne pytanie a Ty o jakimś maratonie...
To i odpowiedź konkretna i wcale nie metaforyczna: "rozbiegam" i proszę się nie śmiać dotychczas jedyne kilkudniowe przerwy jakie miałem to te przed zawodami, bo chciałem dobrze wypaść. Może też i sport uchronił mnie przed głębszym wejściem w stan alko.eremita - Pon 10 Cze, 2013 21:40 ptero, wiem jaka była Twoja intencja, trochę przewrotnie napisałem o tym zniechęcaniu. Przepraszam. Liczę na Was i na Wasze doświadczenie w walce z chorobą. Terapia i meetingi - nie czytałem chyba nikogo na forum, kto by przekonywał, że bez tego się da i to mnie trochę przeraża. Chyba potrzebuję trochę czasu aby oswoić się z faktem, że mogę sobie sam rady nie dać... pozwólcie mi jednak spróbować.Halloween - Pon 10 Cze, 2013 21:41
eremita napisał/a:
zadał Ci konkretne pytanie a Ty o jakimś maratonie...
To i odpowiedź konkretna i wcale nie metaforyczna: "rozbiegam" i proszę się nie śmiać dotychczas jedyne kilkudniowe przerwy jakie miałem to te przed zawodami, bo chciałem dobrze wypaść. Może też i sport uchronił mnie przed głębszym wejściem w stan alko.
Pięknie... uprawiaj sport, nie będziesz pierwszym któremu sport uratował życie.
Wybierz tylko pomiędzy sportem a piciem, aby czasami picie nie wyparło sportu, niech się lepiej odwrotnie stanie. Ty sam tym rządzisz.
Powodzeniapterodaktyll - Pon 10 Cze, 2013 21:44
eremita napisał/a:
Chyba potrzebuję trochę czasu aby oswoić się z faktem, że mogę sobie sam rady nie dać
Mnie to zajęło jakieś 5-6 lat
eremita napisał/a:
. pozwólcie mi jednak spróbować.
Ależ nie żałuj sobie skoro tak lubisz wyważać" otwarte drzwi". Czy znasz bajkę o oślich uszach? szymon - Pon 10 Cze, 2013 21:45
pterodaktyll napisał/a:
Czy znasz bajkę o oślich uszach?
ja chętnie posłucham bo akurat idem spaciu robić pterodaktyll - Pon 10 Cze, 2013 21:58
szymon napisał/a:
ja chętnie posłucham bo akurat idem spaciu robić
To posłuchaj "Młodziaku" :
Jeśli ktoś powie Ci, że masz ośle uszy to daj mu w łeb, bo co sobie taki będzie pozwalał wobec Twojej Dostojnej Osoby.
Jeśli powie Ci to ktoś drugi, nie bij ale zastanów się czy obaj przypadkiem nie mają racji.
Jeśli powie Ci to ktoś kolejny leć do lustra i sprawdź, bo na bank masz te "ośle uszy" szymon - Pon 10 Cze, 2013 22:02 kurde mom eremita - Pon 10 Cze, 2013 22:03 ptero, znowu masz rację, tylko że ja jeszcze jestem na etapie myślenia, że to jest "wstydliwa choroba". Tydzień temu przestałem pić i zacząłem nazywać się alkoholikiem i jeszcze terapia - nie za dużo na raz? Ale masz rację: bo może tak być, że przez jedno piwo znów zmienię codzienność na tą co przedtem i do abstynencji będę się zbierał być może kilka lat. No i obawiam się, że w przypadku meetingów czy terapii, jak się ktoś dowie to z pracy mnie wyrzucą, bo "aa to przecież pijak i to gorszy niż taki zwykły pijak" - cytując lokalnego klasyka Jo-asia - Pon 10 Cze, 2013 22:16 Ta...że nie piję mnie wyrzucą...jak pić będę...to niby mnie nie wyrzucą?
na takim myśleniu ja jechałam prawie rok
potem poszłam na detox i terapię zamkniętą a z pracy sama się zwolniłam
Witaj yuraa - Pon 10 Cze, 2013 22:18
eremita napisał/a:
to jest "wstydliwa choroba"
jasne, lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem.
eremita napisał/a:
jak się ktoś dowie to z pracy mnie wyrzucą,
ja prze pierwsze póltora roku jeździłem do województwa bo strach był że sie ktoś dowie.
a jak poszedłem u siebie to spotkalem kolege z pracy
- no w koncu jesteś- powiedział tylkorybenka1 - Pon 10 Cze, 2013 22:21 Witaj pterodaktyll - Pon 10 Cze, 2013 22:28
eremita napisał/a:
ja jeszcze jestem na etapie myślenia, że to jest "wstydliwa choroba"
Jeszcze raz Ci "podpowiem". Mnie takie myślenie kosztowało kilkanaście, bezpowrotnie straconych lat życia.......
eremita napisał/a:
obawiam się, że w przypadku meetingów czy terapii, jak się ktoś dowie to z pracy mnie wyrzucą,
To się nazywa "projektowanie" rzeczywistości....ant69 - Pon 10 Cze, 2013 22:51
eremita napisał/a:
No i obawiam się, że w przypadku meetingów czy terapii, jak się ktoś dowie to z pracy mnie wyrzucą, bo "aa to przecież pijak i to gorszy niż taki zwykły pijak" - cytując lokalnego klasyka
ja tak samo... jak poszedłem na terapię to załatwiłem sobie chorobowe z innej poradni bo się wstydziłem i bałem o pracę... a po kilku miesiącach po terapii, wziąłem odprawę, wszystkie gratisy i zabrałem swoje zabawki do domu. Od prawie 3 lat jestem na swoimBorus - Wto 11 Cze, 2013 05:44 Cześć Eremito... Paweł71 - Wto 11 Cze, 2013 06:10
eremita napisał/a:
pejoratywnie chciałem określić krawaciarzy, którzy pod względem zachowań nie odbiegają od stereotypowego obrazu
Jedno zdanie , a tyle trudnych i mądrych słów. Ja też uczony ale najpierw alkohol a teraz neuroborelioza robią mi z mózgu siano i normalnie zapomniałem co znaczą .
Pisząc o piciu innych porównujesz się i próbujesz pomniejszyć skalę swojego picia. A to bardzo niebezpieczny mechanizm, bo kiedyś tam zawsze możesz stwierdzić, że jeszcze ze mną nie jest tak źle. A w tej chorobie wszyscy jesteśmy sobie równi.
Na początku swojego nie picia, pijani i ich zachowania których mimo starań nie da się uniknąć, wkur...i mnie. Byli po prostu dla mnie wyzwalaczami głodu alkoholowego. Później kiedy już miałem ileś tam abstynencji patrzyłem na takich dumnie z politowaniem i często z obrzydzeniem. Musiało minąć jeszcze sporo czasu zanim zacząłem nawet w najgorszych pijakach widzieć ludzi chorych tak jak ja. I co najważniejsze, że od nich dzieli mnie tylko ten przysłowiowy jeden kieliszek.
Co do wychodzenia z choroby na własną rękę to dołączam się do głosu moich przedmówców. Mi też to zajęło naście najlepszych lat życia. Musiałem upaść naprawdę na samo dno, i dopiero taki skopany, upokorzony i bezradny zwróciłem się po pomoc do odpowiednich instytucji i ludzi. I to była najlepsza i najmądrzejsza rzecz jaką zrobiłem w życiu.
Tobie kolego też życzę mądrych i trafnych wyborów i decyzji bo tu chodzi o TWOJE życie.
Co do ew. reakcji na to gdy wyda się w pracy, że się leczysz to może być z tym bardzo różnie. Chore myślenie podsuwa Ci najgorszy scenariusz. Cytujesz klasyków, podpierasz wypowiedzi stereotypami. To wszystko Twoja choroba broni się przed tym abyś czasami nie zaczął się leczyć. Tak to działa.eremita - Wto 11 Cze, 2013 08:28 Jeszcze raz witam wszystkich i z pełną pokorą czytam Wasze mądre słowa. Dzięki za wsparcie.pannamigotka - Wto 11 Cze, 2013 08:40
eremita napisał/a:
ja jeszcze jestem na etapie myślenia, że to jest "wstydliwa choroba".
choroby psychiczne, weneryczne i choroba alkoholowa i inne uzależnienia to są choroby powszechnie uznawane za wstydliwe, to nie jest zaden etap.
nikomu na ulicy sie nie chwalisz, ze masz te choroby.
natomiast nie oznacza to, ze tych chorob sie nie leczy, a w poradni leczenia uzaleznien oraz na mityngu jestes anonimowy.
wstyd to pic, jak alkoholik przestaje pic, to i wstyd powoli zanika i wtedy mozna bez wiekszego skrepowania powiedziec o swojej chorobie ale tez nie wszystkim dookola, bo to sensu tez wiekszego nie ma.
czasem przychodzi taki moment, ze powiedziec trzeba- woz albo przewoz- moj alkoholik powiedzial nowemu szefowi, ze jest alkoholikiem, ze we wtorki i w piatki nie moze go byc w pracy (w pt zazwyczaj musi) bo chodzi na terapie, po miesiacu przyznal sie szefowi, ze poplynal. okazalo sie ze szef sam jest trzezwiejacym alko i go wspiera i popiera i dal mu podwyzke po pewnym czasie i jest jego pupilkiem sytuacje poczatkowo dramatyczne po jakims czasie nabieraja innego znaczenia, powodzenia eremita,pterodaktyll - Wto 11 Cze, 2013 08:44
eremita napisał/a:
z pełną pokorą czytam Wasze mądre słowa
Lepiej zacznij wyciągać z tej pisaniny wnioski.........tak będzie na pewno lepiej dla Ciebie Marc-elus - Wto 11 Cze, 2013 12:20
pannamigotka napisał/a:
choroby psychiczne, weneryczne i choroba alkoholowa i inne uzależnienia to są choroby powszechnie uznawane za wstydliwe, to nie jest zaden etap.
Z ostatnimi słowami nie zgodzę się, nie w przypadku alkoholika.
Z resztą, sama to stwierdzasz:
pannamigotka napisał/a:
wstyd to pic, jak alkoholik przestaje pic, to i wstyd powoli zanika i wtedy mozna bez wiekszego skrepowania powiedziec o swojej chorobie
To też nie takie proste, bo od samego nie-picia(abstynencji) wstyd nie znika.
Moim zdaniem wstyd nie jest problemem, jeżeli się zaakceptuje swój alkoholizm(z czym na początku sporo osób ma problemy, nawet rodziny uzależnionych).
Co nie znaczy że trzeba sobie dom oflagować, "Alkoholik"
Cześć Eremito, Tomek - alkoholik się kłania Jras4 - Wto 11 Cze, 2013 16:49
Cytat:
Moim zdaniem wstyd nie jest problemem, jeżeli się zaakceptuje swój alkoholiz
Ale i chwały nie pszyspaża ...krateczka - Wto 11 Cze, 2013 17:08 Witaj Eremito - praktycznie niemal zaczeliśmy razem - przy czym ty wcześniej w realu. Nie wiem, czy moje kciuki się przydadzą, ale mocno trzymam. Witaj Maciejka - Wto 11 Cze, 2013 17:27
Jras4 napisał/a:
Cytat:
Moim zdaniem wstyd nie jest problemem, jeżeli się zaakceptuje swój alkoholiz
Ale i chwały nie pszyspaża ...
Wstyd ma swoje pozytywne strony jak każda emocja, określa gdzie przekroczyliśmy granicę. { oczywiście ten zdrowy wstyd nie toksyczny}Jras4 - Wto 11 Cze, 2013 22:17
perełka napisał/a:
określa gdzie przekroczyliśmy granicę.
a Ty jestes alko ?wolny - Śro 12 Cze, 2013 04:37
Jras4 napisał/a:
a Ty jestes alko ?
Spadek jej jeno został po ...... Maciejka - Śro 12 Cze, 2013 05:28 Iras a jakie to ma znaczenie? Nie jestem spadek mi został nie tylko po alko eremita - Śro 12 Cze, 2013 09:37
krateczka napisał/a:
Witaj Eremito - praktycznie niemal zaczeliśmy razem - przy czym ty wcześniej w realu. Nie wiem, czy moje kciuki się przydadzą, ale mocno trzymam. Witaj
Serwus, damy radę Wiedźma - Śro 12 Cze, 2013 09:52 Cześć Eremito
Eremita to moja karta w Tarocie, bo jestem numerologiczną Dziewiątką.
No i rzeczywiście pustelnica ze mnie, czym starsza tym bardziej kochająca swoją samotnię...
Poza tym jestem alkoholiczką i lekomanką, a na imię mam Ewa Jacek - Śro 12 Cze, 2013 10:54 cześć witam Marc-elus - Czw 13 Cze, 2013 10:23 Cytat z innego tematu:
Eremita napisał/a:
Ja mam dzisiaj 10 dzień. Plan na dziś: praca, 17:00 obiad, 17:00 - 19:00 zabawa z dzieckiem, 19:00 - 21:00 sport, 21:00 - 23:30 kąpiel, żona, izotonik, magnez, trzy Katarzynki (pierniki), discovery chanel, kakao (polecam: prawdziwe kakao ). Nie ma w nim czasu na takie *p**** jak alko.
Baaatrzność!!!!!
Uważaj, żeby się nie "zajechać", organizm być może jeszcze nie jest w pełni sił, to zleży jak go wcześniej wymęczyłeś.
A jak tam samopoczucie?eremita - Czw 13 Cze, 2013 10:51 Jak padam na pysk ze zmęczenia, to czuję że żyję. Samopoczucie jest w porządku.pterodaktyll - Czw 13 Cze, 2013 10:56
eremita napisał/a:
Jak padam na pysk ze zmęczenia, to czuję że żyję.
I tak już na zawsze? Przecież to niedorzeczność...........staaw - Czw 13 Cze, 2013 10:57 Mój mózg zawsze prędzej czy później domagał się nagrody...wolny - Czw 13 Cze, 2013 10:59
pterodaktyll napisał/a:
I tak już na zawsze?
Ło masz ci los,.. a to on nieśmiertelny jest ??? wolny - Czw 13 Cze, 2013 11:03
staaw napisał/a:
Mój mózg zawsze prędzej czy później domagał się nagrody...
Kurde!!!!! I ja tak miałem dopóki go nie wyłączyłem z działalności na moją niekorzyść , skurczybyk drański był pod tem względem zaspakajania zachłanności i pożądania wszelakiego !! pterodaktyll - Czw 13 Cze, 2013 11:04
staaw napisał/a:
Mój mózg zawsze prędzej czy później domagał się nagrody...
Mój to nawet ją dostawał a ja znowu byłem nachlany......... eremita - Czw 13 Cze, 2013 11:05
wolny napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
I tak już na zawsze?
Ło masz ci los,.. a to on nieśmiertelny jest ???
Nie zawsze. Wczoraj wróciłem z pracy o 23 i tez padłem na pysk
Ale to było inne zmęczenie. Zamierzam natomiast to kontynuować. Dotychczas jeszcze zdarzało mi się w tym padaniu na pysk przed snem strzelić kilka szybkich piw, ale i tak padałem. A po co piwko, skoro i tak padam? Ptero - "odrobina ruchu" po ciężkim dniu daje wytchnienie i pozwala zabrać myśli. Spróbuj staaw - Czw 13 Cze, 2013 11:06 A ja zacząłem się na tyle kochać, by nie padać na pysk...
Też podziałało...wolny - Czw 13 Cze, 2013 11:11 Jak ci wóda w pracy szkodzi porzuć pracę o co chodzi !!! To była moja nieodłączna zasada życiowa , fajna ???? Sama zasada jest super , porzuć to co ci szkodzi jak ci wysiłek szkodzi bo padasz na twarz, to porzuć wysiłek!!! pterodaktyll - Czw 13 Cze, 2013 11:11
eremita napisał/a:
Ptero - "odrobina ruchu" po ciężkim dniu daje wytchnienie i pozwala zabrać myśli. Spróbuj
pterodaktyll - Czw 13 Cze, 2013 11:12
eremita napisał/a:
Wczoraj wróciłem z pracy o 23 i tez padłem na pysk
Ale to było inne zmęczenie. Zamierzam natomiast to kontynuować.
Ty coś słyszałeś o programie HALT dla trzeźwiejących?Marc-elus - Czw 13 Cze, 2013 11:30
pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Mój mózg zawsze prędzej czy później domagał się nagrody...
Mój to nawet ją dostawał a ja znowu byłem nachlany.........
A ja byłem bohater.... super-trzeźwiejący, na pełnych obrotach, w domu wszystko zrobione, w pracy też, cycuś-glancuś, brak mi jeszcze było peleryny do latania i literki A w czerwonym trójkącie, oczywiście na piersi.
I co? Nikt nie docenia tego jak się męczę? Sztucznych ogni nie ma gdy wchodzę do domu? A gdzie czerwony dywan, coby bohater nie stąpał ordynarnie po gołej podłodze?
Ze zgryzoty można się napić..... eremita - Czw 13 Cze, 2013 12:06 halt? słyszałem: okupanci tak nas pozdrawiali
Hej, ja sobie nie organizuję życia dla czerwonych dywanów. Jest całkiem miło i tyle. Przestanie być miło to zmienię zainteresowania - będę zbierał motyle albo namaluję obraz z zaj..stą ilością mikroskopijnych ciągów liczb (widziałem taki i mi się podoba)... a tak na poważnie: alko był dla mnie rodzajem odpoczynku, nagrody za ciężki dzień, to chyba naturalne, że łepetyna podsuwa mi teraz inne alternatywne sposoby odpoczynku i nagradzania.piotr7 - Czw 13 Cze, 2013 17:03 Istnieje jeszcze jedna możliwość taka mianowicie że twoja łepetyna leci z tobą w kulkipterodaktyll - Czw 13 Cze, 2013 20:41
eremita napisał/a:
halt? słyszałem: okupanci tak nas pozdrawiali
to może sobie poczytaj, bo wygląda na to, że nie masz zielonego pojęcia o tym wszystkim:
Hasło powstało od pierwszych liter angielskich słów:
PROGRAM
H
A
L
T
NIGDY NIE BĄDŹ
HUNGRY
ANGRY
LONELY
TIRED
GŁODNY
ROZGNIEWANY
OSAMOTNIONY
PRZEMĘCZONY
Dla uzależnionych od alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych chęć napicia się alkoholu objawia się w sytuacjach, kiedy odczuwają przykry stan wewnętrznego napięcia a nawet cierpienia. To napięcie może powstać, gdy jesteś:
HUNGRY - głodny
ANGRY - rozgniewany
LONELY - samotny
TIRED - zmęczony
Pierwsze litery wyrazów dają słowo HALT co z niemieckiego znaczy - stój, stop.
Każdy z tych stanów może oddalić alkoholika z drogi zdrowienia tak, że straci
z oczu główny cel - Trzeźwość.
HALT jest programem jak radzić sobie z zagrożeniem picia w okresie trzeźwienia.
A zatem :
NIE BĄDŹ GŁODNY - postaraj się być sytym, unikaj uczucia głodu.
Głód jest źródłem stresu. Ssanie w żołądku rozpoznawane jako napięcie, cierpienie łatwo prowadzi do chęci uzyskania ulgi, najprościej poprzez wypicie alkoholu.
Nie wychodzić z domu bez zjedzenia czegoś. Trzeźwi alkoholicy z doświadczeniem twierdzą, że pokusa na kieliszek zwielokrotnia się gdy jesteśmy głodni, wtedy też często bywamy źli. Organizm człowieka jako laboratorium biochemiczne bardziej domaga się dla alkoholika alkoholu gdy żołądek jest pusty. Ryzyko sięgnięcia po alkohol zmniejszy się , gdy zwracamy uwagę na sposób odżywiania – regularne spożywanie w ciągu dnia co najmniej trzech posiłków ( w jadłospisie warto uwzględnić przede wszystkim owoce, warzywa, ryby, gotowane mięso).
NIE BĄDŹ ROZGNIEWANY
– zadbaj o pogodę ducha, unikaj narastającej złości i rozgniewania.
Gniew jest naturalnym uczuciem. Przeżywanie złości, gniewu rodzi narastające napięcie, któremu często towarzyszą myśli o napiciu się alkoholu. Zbyt duży poziom złości zaburza w nas funkcjonowanie. Ten stan psychiki jest w większości powodem sięgania po kieliszek - aby osiągnąć odprężenie. Trzeźwiejąc zatem należy unikać sytuacji wyzwalających złość.
Kiedy pojawia się złość, wyrażaj ją możliwie jak najwcześniej. Poznaj dobre dla siebie sposoby radzenia sobie ze złością – np. odreagowanie poprzez rozmowę z życzliwą osobą, spacer, koncentrację na czymś innym, krótką drzemkę, posłuchanie ulubionej muzyki, wykonywanie ćwiczeń fizycznych. Nauka strategii radzenia sobie ze złością znajduje w ofercie psychoterapii uzależnienia realizowanej w placówkach leczenia dla uzależnionych. Sam również możesz się tego nauczyć
Przeciwieństwem gniewu jest wyciszenie, spokój. Czytamy to w pierwszym wersecie Desideraty - "Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy" Mówi też o tym program 24 godzin. Spróbuj przeżyć każdy dzień dobrze i nie próbuj załatwić za wiele spraw - bo stąd prosta droga do rozgniewania stresu i być może kieliszka. Doskonałym lekarstwem na gniew jest miłość. Prawdę tę Bill W. zaczerpnął z modlitwy św. Franciszka z Asyżu zaczynającej się od słów : "Pozwól abym, bardziej pożądał pocieszać innych niż sam być pocieszanym".
NIE BĄDŹ OSAMOTNIONY
– kontaktuj się z innymi osobami, unikaj osamotnienia.
W niektórych okresach życia samotność jest naszym wyborem, potrzebujemy czasem spokoju, izolacji w chwilach, gdy podejmujemy, rozważamy osobiste decyzje. Osamotnienie jest czymś innym, łączy się z poczuciem porzucenia, odrzucenia przez środowisko. Przeżywany smutek, poczucie izolacji, rozżalenie, użalanie się nad sobą powodują cierpienie, w którym łatwo pojawiają się myśli, aby doznać ulgi poprzez wypicie alkoholu. Samotność nie jest najlepszym stanem dla alkoholika w jego drodze trzeźwienia - od samotności bliska droga do frustracji, złości napięcia, rozżalenia. Dobrym miejscem na zapobieganie osamotnieniu jest dom, rodzina, klub abstynenta, Grupa AA, gdzie możliwy jest kontakt z przyjaciółmi. Jako przeciwwagę dla samotności stawia się społeczność AA, oraz swojego sponsora alkoholika z dłuższym stażem trzeźwienia. Między innymi jednym z najważniejszych symptomów nawrotu choroby alkoholowej jest izolacja, samotne uciekanie w świat marzeń, unikanie mityngów, czucie nieuzasadnionych urazów do innych ludzi. Dlatego za wszelką cenę należy unikać bycia samotnym. Również Wiara pierwsza prawda Bila W. mówi o tym, że "Bóg jakkolwiek go pojmujemy jest zawsze z Tobą, nie jesteś sam".
NIE BĄDŹ ZMĘCZONY
– wypoczywaj, unikaj przemęczenia.
Przerywając picie, wielu uzależnionych podejmuje dodatkowe prace, próbuje szybko nadrobić zaległości. Dotąd alkohol pobudzał i odprężał jednocześnie, tworząc iluzję siły potrzebnej do pracy. Brak snu, nieregularny sen, narastające zmęczenie stają się przyczyną niepokoju, stanów które zagrażają trzeźwości. Trudno oczywiście nie być zmęczonym, ale chodzi o to aby stanu tego nie przedłużać. Istotne jest unikanie zmęczenia fizycznego, ale również psychicznego. Doświadczenie uczy, że alkohol na krótko usuwa zmęczenie. Daje pozorne uczucie lekkości, a wnioski o jego "uzdrowieńczym" i "krzepiącym" działaniu - prowadzą na manowce. Alkohol działa znieczulająco - stąd złudzenie, że usunął nasze zmęczenie. Tylko naturalny wypoczynek: spacer, relaks, umysłowy i fizyczny, sen - dają efekty, regenerują organizm , co gwarantuje wewnętrzną siłę i daje szansę na życie w trzeźwości.
HALT jest programem, który dobrze jest zapamiętać
i wcielać w nasze trzeźwiejące życie.
Umiejętność radzenia sobie ze złością, rozwiązywanie trudnych spraw bez poczucia krzywdy, przeznaczanie czasu na posiłek, co ważne w miłym towarzystwie, pozwala uniknąć samotności, daje czas na wypoczynek. Dostosowanie długości dnia pracy do swojej wydolności psychofizycznej zapobiega przemęczeniu i narastającemu rozdrażnieniu. Taka postawa chroni przed niespodziewanym pojawieniem się głodu alkoholowego, zapobiega możliwości wystąpienia nawrotu choroby, ułatwia życie w pogodzie ducha.
źródło: http://www.zagorz.pl/warto-wiedzie/program-halteremita - Pią 14 Cze, 2013 08:27 czytałem, czytałem, szczególnie to: "Tylko naturalny wypoczynek: spacer, relaks, umysłowy i fizyczny, sen - dają efekty, regenerują organizm , co gwarantuje wewnętrzną siłę i daje szansę na życie w trzeźwości."
Ptero: cały czas twierdzisz, że nie mam pojęcia jak trzeźwieć dobrze. To, że mam motywację, radość, jest dla Ciebie oznaką niestabilności emocjonalnej. To, że jest dla mnie rzeczą naturalną, że życie może się odbywać w taki sposób, by nie myśleć wciąż o gorzole. Być może nie mam pojęcia ale z drugiej strony Twój przekaz: "Pamiętaj i tak upadniesz, prędzej czy później", że tak się wyrażę, nie jest mi niezbędny.
Widocznie nie wpisuję się w schemat alko stale chcącego pogrążać się w rozpamiętywaniu: tyle razy już mi się nie udało - za chwilę znów się nie uda - jestem beznadziejny.
Przepraszam, ale u mnie, nowego, taki obraz czasem mi się rysuje.
Nie znam się, nie umiem, nie mam przeczytanych stosów książek na temat ani przebadanego na wylot mózgu przez psychiatrów, ale trwam. Skutecznie i z radością.
Jeżeli w jakiś sposób zaburzam ideę trzeźwienia forum (nie złośliwie, a przez moją ścieżkę odkrywania - zwaną przez ptero wyważaniem otwartych drzwi bądź bajką o oślich uszach) to chyba pozostaje mi wrócić do mojego eremu
Nie chciałem zbawiać świata a jedynie opowiedzieć Wam o mojej "dziecięcej" drodze trzeźwości.
I jeszcze jedno Ptero, uważam, że HALT, 12 kroków to nie aksjomaty a narzędzia. Nie trzeźwieje się po to aby odhaczać wytyczne psychologa, ale wytyczne mają nam pomóc być ludźmi wolnymi.
A teraz już spokojnie możesz mnie usunąć z forum, dać ostrzeżenie, kopa czy co tam sobie chcesz staaw - Pią 14 Cze, 2013 08:39 Eremito... Sugeruję Ci byś najpierw poznał ludzi, dał ludziom poznać siebie i dopiero wyciągał wnioski.
Na tym forumie jest przekrój ludzi od ortodoxów do całkowicie wyleczonych z alkoholizmu (jak nie chwaląc się ja) .
Łączy nas to że kiedyś nadużywaliśmy alkoholu, dzisiaj krocząc różnymi drogami zachowujemy abstynencję...
Powiedz coś o Twojej drodze bez udowadniania że inne są gorsze...smokooka - Pią 14 Cze, 2013 08:41
eremita napisał/a:
Nie chciałem zbawiać świata a jedynie opowiedzieć Wam o mojej "dziecięcej" drodze trzeźwości.
To siem nie łobrażaj ino opowiadaj Samotniku wolny - Pią 14 Cze, 2013 10:17
eremita napisał/a:
ale wytyczne mają nam pomóc być ludźmi wolnymi.
Nie , wygłupiaj siem nie jesteś sam !!!!!!!!!! Nas tu jest więcej takich !!!!!! baracca - Pią 14 Cze, 2013 10:23
eremita napisał/a:
uważam, że HALT, 12 kroków to nie aksjomaty a narzędzia.
Ma Pan absolutną trafność.
Są to jak najbardziej tylko i wyłącznie narzędzia, aczkolwiek pożyteczne i przydatne narzędzia.
eremita napisał/a:
Nie trzeźwieje się po to aby odhaczać wytyczne psychologa, ale wytyczne mają nam pomóc być ludźmi wolnymi.
Bardzo trzeźwy osąd.
Najważniejsze to abyś odnalazł własną drogę, która pozwoli Ci się uwolnić i żyć.pterodaktyll - Pią 14 Cze, 2013 12:06
eremita napisał/a:
A teraz już spokojnie możesz mnie usunąć z forum, dać ostrzeżenie, kopa czy co tam sobie chcesz
No widzisz jak Ty nic nie rozumiesz ...........czy Ty wytrzeźwiejesz czy nie i w jaki sposób, to wyłącznie Twoja sprawa. Jeżeli podsuwam Ci coś do przeczytania, czy do przemyślenia to dlatego, ze wielu, wielu innych przed Tobą (i przede mną) już przeszło tą drogę trzeźwienia a nie dlatego, że usiłuję Ci w jakiś sposób dogryźć. Cierpimy na tą samą chorobę kolego, może ja już nieco więcej "liznąłem" na temat wyjścia z niej niż Ty i wyłącznie dlatego piszę do Ciebie, zresztą jest to mój ostatni post w Twoim temacie. Pomóc można tylko temu, kto naprawdę chce sam sobie pomóc. Skoro piszesz, że
eremita napisał/a:
trwam.
to dla mnie świadczy to o tym, że nie wieesz po co Ci właściwie ta trzeźwość potrzebna
eremita napisał/a:
trwam. Skutecznie i z radością.
Na koniec sugeruję żebyś sobie poczytał fazy trzeźwienia. Cześć.baracca - Pią 14 Cze, 2013 12:36
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
trwam. Skutecznie i z radością.
Na koniec sugeruję żebyś sobie poczytał fazy trzeźwienia. Cześć.
W sumie dobra rada. Warto się z tym zapoznać aczkolwiek nie należy się nazbyt mocno sugerować. Fazy fazami, a nie jest powiedziane, że wystąpią.
Ogólnie z tym trzeźwieniem to bardzo mocno indywidualna sprawa jest, ale naprawdę warto się zaznajomić z dostępną wiedzą.
Jras4 napisał/a:
Cytat:
ludźmi wolnymi.
kolejny człowiek ......to juz pszesada
Jras - nie strasz człowieka. wolny - Pią 14 Cze, 2013 15:11 A ja przecież grzecznie ostrzegałem... że należy uważać na pułapki dyrdymałow, nie pisałem przecież kogo tyczy się wypowiedź,...i proszę ,.. proszę spojrzeć kto sie złapał,.. kto sie utożsamia z tą wypowiedzią , choć manipuluje zdaniami, oczywiście wykluczam Szymona ,... to tylko świadczy o tym jak malusie są te Egony, ludzie kryjący sie pod tymi Egonami są na prawdę wartościowi i sympatyczni nic do nich nie mam,..sami upraszają się o to aby być na piedestale i wyróżnić się swoją niepowtarzalnością i nadzwyczajnością pośród pospólstwa , nie można im mieć tego za złe,...nie te Wielge Ksiege ktoś im wsadził do umysłu i siedzi nieboga,.. siedzi wew ich umysłach , wywalo Księge,.na zbity pysk ,. Egon sie rozleci i bedzie wpożo !!! Marc-elus - Pią 14 Cze, 2013 15:23
Wolny napisał/a:
Ci, którzy mnie nie rozumieją,.. uwielbiają mnie,.. a ci którzy mi urągają,.. też mnie nie rozumieją !!
W tym szaleństwie jest metoda.... tylko jaka.....
Pozdrawiam wszystkich Egonów, i tych co
wolny napisał/a:
Nas tu jest więcej takich !!!!!!
też.
Iras, stosuje zasadę "Nie staraj się zrozumieć rzeczy, których zrozumieć nie możesz." Polecam. Jras4 - Pią 14 Cze, 2013 22:45
wolny napisał/a:
:buahaha:
to wszystko na co cie stać ?
no całkiem sporo jak na alkowolny - Sob 15 Cze, 2013 04:31
Jras4 napisał/a:
to wszystko na co cie stać ?
no całkiem sporo jak na alko
Czyli co ??,.. Nie zdałem do następnej klasy ???... Wiedziałem że sor ma wysokie wymagania,. ale nie przypuszczałem że aż takie....!
A tak chciałem zdać do klasy trzeźwych krateczka - Nie 16 Cze, 2013 16:14 Eremita, jak dajesz radę, odezwij się. Razem zaczynamy, nie jest łatwo . endriu - Nie 16 Cze, 2013 16:27 jest łatwo, tylko trzeba być po dnie, jak nie miałaś dna to będzie trudno...piotr7 - Nie 16 Cze, 2013 16:38 Endriu ,każdy ma swoje dno.
Jeżeli ma silną motywację to mimo trudności da radęeremita - Pon 17 Cze, 2013 09:32
krateczka napisał/a:
Eremita, jak dajesz radę, odezwij się. Razem zaczynamy, nie jest łatwo .
Daję radę. I Ty też. Kilka słów skreśliłem w Twoim wątku.Eila - Pon 17 Cze, 2013 10:58
eremita napisał/a:
Daję radę. I Ty też.
Witam
Chciałam Ci powiedzieć ,że na ''dawaniu rady '' to daleko nie zajdziesz Ty ani też Krateczka.
Ja tak funkcjonowałam ,przez 5 lat...aż boleśnie upadłam...bolało ...byłam przerażona i zagubiona ...5 lat abstynencji diabli wzieli
Wiedziałam już ,że BEZ TERAPII nie dam rady
Też byłam pełna obaw ..jestem dość znaną osobą w naszej małej społeczności,mąż ma firmę więc....
Zdecydowałam się więc na terapię prywatną i nie żałuję...nie piję prawie rok (5 lipiec)
i jestem zupełnie inną osobą..pewną siebie i nie patrzę w przyszłość z obawą ..ponieważ znam swoją chorobę...jej mechanizmy i wiem jak radzić sobie w sytuacji kryzysowej.
Do Was należy decyzja-czy nadal ''dawać sobie radę'''-czy iść na terapię i żyć w zgodzie z sobą.
Życzę Wam obojgu dobrych wyborów Jacek - Pon 17 Cze, 2013 11:06
endriu napisał/a:
jest łatwo, tylko trzeba być po dnie, jak nie miałaś dna to będzie trudno...
piotr7 napisał/a:
Endriu ,każdy ma swoje dno.
noo
a mówi się tak,bo jedyny co go nie widzi to właśnie zainteresowanyeremita - Pon 17 Cze, 2013 11:14 tzn. ja?
Jako rzecze boski Dante: jest wiele kręgów piekieł i nie każdy ląduje na samym dnie, co nie zmienia faktu, że jak już wchodzisz to "żegnaj się z nadzieją".staaw - Pon 17 Cze, 2013 11:22 Ja wolę tatrzańskiego Bacę Jaśka od jakiś Dantów.
Mawiał "Jak się nie psewrócis to se nie naucys"...Jacek - Pon 17 Cze, 2013 11:23
eremita napisał/a:
tzn. ja?
nie mnie oceniać ,ponoć najlepiej gdy to każdy sam zrobi (gdyż wtedy widzi)
eremita napisał/a:
Jako rzecze boski Dante: jest wiele kręgów piekieł i nie każdy ląduje na samym dnie,
jakiż w tym sens że widzi się kręgi,a samego piekła niebaracca - Pon 17 Cze, 2013 12:13
eremita napisał/a:
Daję radę.
No i bardzo dobrze - małymi kroczkami do przodu. Trzymaj kurs.
eremita napisał/a:
jest wiele kręgów piekieł i nie każdy ląduje na samym dnie
To sprawa bardzo indywidualna. Nie każdy musi skończyć w rynsztoku, żeby poczuć swoje dno.
Eila napisał/a:
Do Was należy decyzja-czy nadal ''dawać sobie radę'''-czy iść na terapię i żyć w zgodzie z sobą.
Eila - nie stawiaj sprawy w ten sposób. Można dawać sobie radę i żyć w zgodzie z sobą.
Owszem, terapia może pomóc, ale wcale nie musi. Nie ma gwarancji, że pojawi się jakaś wartość dodana, ale warto spróbować, żeby się osobiście przekonać.Eila - Pon 17 Cze, 2013 12:43
baracca napisał/a:
. Nie każdy musi skończyć w rynsztoku, żeby poczuć swoje dno.
Bo to zupełnie nie o to chodzi... dno to nie dosłownie rynsztok to raczej etap w życiu pijącego kiedy mówi dość i postanawia zmienić swoje życie... oczywiście to moja teoria
baracca napisał/a:
. Można dawać sobie radę i żyć w zgodzie z sobą.
baracca napisał/a:
ale warto spróbować, żeby się osobiście przekonać.
Oczywiście-to sprawa indywidualna-ja spróbowałam i zapiłam...bardzo boleśnie wtedy upadłam...
Pytanie po co upadać????skoro można kroczyć dumnie z podniesioną głową ,bazując na doświadczeniu osób które to przeżyły ten koszmar...
Przez pięć lat błąkałam się w gąszczu moim doświadczeń...teraz jestem na udeptanej ścieżce ...i niech tak zostanie Marc-elus - Pon 17 Cze, 2013 12:57
Eila napisał/a:
dno to nie dosłownie rynsztok to raczej etap w życiu pijącego kiedy mówi dość i postanawia zmienić swoje życie...
Ciekawe rozumienie "dna".
Tylko jak to współgra z samym słowem "dno", które, było nie było, kojarzy się z czymś strasznym(rynsztok - nie jest najstraszniejszy w życiu), upadkiem, takim że już niżej nie można?
Sądzę że to co napisałaś, jest bliskie prawdy, a określenie "dno" to jedno z wielu nieporozumień, jakie występują w rozmowach "okołoalkoholikowych".
Jeden cośtam kiedyś chlapnął(nie dosłownie), i dalej reszta powtarza, nie zdając sobie sprawy że rozmówca może to rozumieć inaczej niż oni.... chyba że nie mówią do rozmówcy, tylko do siebie, co się też dość często zdarza.
Stąd przekaz jest, w pewnym sensie, przekłamany.Eila - Pon 17 Cze, 2013 13:08
Marc-elus napisał/a:
Tylko jak to współgra z samym słowem "dno", które, było nie było, kojarzy się z czymś strasznym(rynsztok - nie jest najstraszniejszy w życiu), upadkiem, takim że już niżej nie można?
Myślę ,że każdy z nas osiągnął SWOJE dno...i każde jest inne....inaczej też możemy je rozumieć...Marc-elus - Pon 17 Cze, 2013 13:22
Eila napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Tylko jak to współgra z samym słowem "dno", które, było nie było, kojarzy się z czymś strasznym(rynsztok - nie jest najstraszniejszy w życiu), upadkiem, takim że już niżej nie można?
Myślę ,że każdy z nas osiągnął SWOJE dno...i każde jest inne....inaczej też możemy je rozumieć...
Racja, tylko dlaczego nazywać to DNEM, skoro w niektórych przypadkach to nie ma nic wspólnego..... Dziubas - Pon 17 Cze, 2013 13:31
Bardziej by mi się podobało: łaska, ale jak wolisz.... Dziubas - Pon 17 Cze, 2013 13:39
Marc-elus napisał/a:
Dziubas napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
dlaczego nazywać to DNEM,
j****ć o ścianę, brzmi fajnie
Bardziej by mi się podobało: łaska, ale jak wolisz....
eee... tam łaska.
To musi się z katastrofą kojarzyć leon - Pon 17 Cze, 2013 13:45
Dziubas napisał/a:
To musi się z katastrofą kojarzyć
Taaak,zdecydowanie extremalna nazwa powinna okreslac ten stan ducha... Marc-elus - Pon 17 Cze, 2013 13:49
Dziubas napisał/a:
To musi się z katastrofą kojarzyć
Masz racje, i do tego to takie..... polskie.
Polak, mądry tylko po szkodzie, i w czasie katastrofy, np. jak meteoryt mu na głowę zleci.
Bo jak dopiero leci, to pal sześć, byle nie walnął w sklep z piwem. Dziubas - Pon 17 Cze, 2013 13:50
leon napisał/a:
Dziubas napisał/a:
To musi się z katastrofą kojarzyć
Taaak,zdecydowanie extremalna nazwa powinna okreslac ten stan ducha...
Może.... "Wyzwolenie"
leon - Pon 17 Cze, 2013 13:52
Dziubas napisał/a:
Może.... "Wyzwolenie"
To tez wymagalo extremalnych postaw od partycypantow... Jacek - Pon 17 Cze, 2013 13:52
Marc-elus napisał/a:
"dno" to jedno z wielu nieporozumień, jakie występują w rozmowach "okołoalkoholikowych".
Tomku boli co ???
no i właśnie o to chodzi w tym
nie chodzi również o piętra tegoż dna i o to że się nie jest na samym jego dnie
bo to tylko wymówki i obrona swego "ja" tam nisko nie upadłem
chodzi że się chlało,a czy było tego mało czy dużo nie ważne
nie umiało się ku temu przyznać - bo się nie chciało tego widzieć i to było "Dno"Eila - Pon 17 Cze, 2013 13:52
Dziubas napisał/a:
Może.... "Wyzwolenie"
...albo ''Odrodzenie'' staaw - Pon 17 Cze, 2013 13:57 Według mnie dno powinno być głębokie i bolesne.
Tak by raz na zawsze wybić ze łba marzenia o kontrolowaniu picia.
U mnie podziałało...Jacek - Pon 17 Cze, 2013 13:57
Eila napisał/a:
Dziubas napisał/a:
Może.... "Wyzwolenie"
...albo ''Odrodzenie''
moja grupa AA-owska - ma nazwę - "Powrót"
a stworzyli ją ludzie którzy po kilka razy wychodzili z nałogu piciaJacek - Pon 17 Cze, 2013 14:04
staaw napisał/a:
Według mnie dno powinno być głębokie i bolesne.
Stasiu,ono takie jest
dlatego tak trudno mnie samemu było się ku temu przyznawać
dopiero ktoś mnie musiał pokazać (żona)
dlatego właśnie nie uważam że zdawałem sobie sprawę ze swego nałogu (w jakim to niedawno temacie dyskutowaliśmy)Marc-elus - Pon 17 Cze, 2013 14:10
Jacek napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
"dno" to jedno z wielu nieporozumień, jakie występują w rozmowach "okołoalkoholikowych".
Tomku boli co ???
no i właśnie o to chodzi w tym
nie chodzi również o piętra tegoż dna i o to że się nie jest na samym jego dnie
bo to tylko wymówki i obrona swego "ja" tam nisko nie upadłem
chodzi że się chlało,a czy było tego mało czy dużo nie ważne
nie umiało się ku temu przyznać - bo się nie chciało tego widzieć i to było "Dno"
Jacku, choć sądzę że osiągnąłem "swoje dno", to jednak mógłbym zejść jeszcze niżej, a więc to dla mnie nie było "dno", tak jak ja to rozumiem.. Nie mam żadnych usprawiedliwień, nie mam wątpliwości, nie ma co mówić.
A jednak, wizja tego co było poniżej mojego "dna", działa na mnie bardziej niż to na jakim poziomie byłem. A zobaczyłem dokładnie, co tam jest.
A może działa lekkość "lotu" do góry, i wspaniały haust powietrza, gdy głową przebiłem krę?
To by mi się nawet podobało.
Mamy jakiś temat o "dnie"? Można by pogadać ilu alkoholików zmieści się na.... dnie. staaw - Pon 17 Cze, 2013 14:16
Jacek napisał/a:
dopiero ktoś mnie musiał pokazać (żona)
Na mnie pokazywanie nie działa, mnie musi zaboleć moje uzależnienie.
Każdy kto próbowałby mi "pokazać" byłby kolejnym powodem do picia...
To jest również moja odpowiedź na pytanie które zadałeś wcześniej w tym temacie:
-dla czego experymentują miast posłuchać starszych?Jacek - Pon 17 Cze, 2013 14:20
Marc-elus napisał/a:
Jacku, choć sądzę że osiągnąłem "swoje dno", to jednak mógłbym zejść jeszcze niżej
Tomku nie mnie oceniać innych
ja zaś zawsze oprany,wymyty,wygolony,wypachniony ,,, ale napity
i co z tego że napity,,przeca denaturatu nie chlałem , eee tam raz
i gdzie to moje dno???
ja jednak uważam że to było moim bardzo głęboko usytuowanym dnem
a na którym miejscu u mnie była rodzina,dzieci,żona
czy tak bardzo byłem ważny ja sam i tylko to aby mieć czyste rzeczy (wyprane nie prze zemnie) itd
nie ważne było to że to miałem - a ja spokojnie się jeno martwiłem się aby było na alkohol
i nawet nie on (alkohol) to powodował ... a "Ja" samJacek - Pon 17 Cze, 2013 14:25
staaw napisał/a:
Na mnie pokazywanie nie działa, mnie musi zaboleć moje uzależnienie.
dokładnie też tak było u mnie
żona miała już dość pokazywania mnie - więc odeszła i zostawiła mnie
i właśnie takim czynem pokazała mnie
to przez ten czyn otwarła mnie oczy - a ja zauważyłem tę stratę -- to swoje "Dno"
którego przed tem sam,,samiutki nie potrafiłem dostrzecMarc-elus - Pon 17 Cze, 2013 14:26
Jacek napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Jacku, choć sądzę że osiągnąłem "swoje dno", to jednak mógłbym zejść jeszcze niżej
Tomku nie mnie oceniać innych
ja zaś zawsze oprany,wymyty,wygolony,wypachniony ,,, ale napity
i co z tego że napity,,przeca denaturatu nie chlałem , eee tam raz
i gdzie to moje dno???
ja jednak uważam że to było moim bardzo głęboko usytuowanym dnem
a na którym miejscu u mnie była rodzina,dzieci,żona
czy tak bardzo byłem ważny ja sam i tylko to aby mieć czyste rzeczy (wyprane nie prze zemnie) itd
nie ważne było to że to miałem - a ja spokojnie się jeno martwiłem się aby było na alkohol
i nawet nie on (alkohol) to powodował ... a "Ja" sam
Rozumiemy się, mamy jedynie inną definicje słowa dno.... bo samo dno, to chyba mamy takie samo.
Pisząc że miałem jeszcze coś pod dnem, miałem na myśli iż było jeszcze całkiem sporo do stracenia. I nie mówię tu o rzeczach materialnych.
Wole marchewkę od kija, ale fakt faktem, czasem ciężko docenić najlepszą marchewkę na świecie, jak się nie dostanie po grzbiecie.....Jacek - Pon 17 Cze, 2013 14:31
Marc-elus napisał/a:
Rozumiemy się
a noo pewnie
a spotykamy się w Licheniu ,mam nadzieję ???leon - Pon 17 Cze, 2013 15:33
staaw napisał/a:
Według mnie dno powinno być głębokie i bolesne.
Tak by raz na zawsze wybić ze łba marzenia o kontrolowaniu picia.
U mnie podziałało...
Zgadzam sie z Twoja opinia w calej rozciaglosci i widze,ze moje dno,jak wczesniej wspominalem to gleba,gdyz traktuje moj okres abstynencji jako kolejna przerwe regeneracyjna(w zwiazku z uszkodzonymi nerwani,o ktorych wspomnialem w "12-tu flaszkach") i w podswiadomosci nie wykluczam,ze kiedys cos wypije,wiedzac ze nie bede kontrolowal...,oby tak nie stalo sie...Marc-elus - Pon 17 Cze, 2013 17:09
Jacek napisał/a:
a spotykamy się w Licheniu ,mam nadzieję ???
Niezbadane są wyroki losu.... Jacek - Pon 17 Cze, 2013 18:35
Marc-elus napisał/a:
Niezbadane są wyroki losu....
słusznie prawisz
wszystko w rękach losu .... piotr7 - Wto 18 Cze, 2013 11:05
Dziubas napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
dlaczego nazywać to DNEM,
j****ć o ścianę, brzmi fajnie
Kiedyś przechodziłem wieczorem przez ulicę nagle asfalt podniósł się i jak nie pieprznie mnie w głowę....ale to nie było jeszcze toeremita - Wto 18 Cze, 2013 11:24 Witam szanownych i szanowne w ten piękny, upalny dzień. Mój wątek "bez taryfy ulgowej" chyba powoli się wyczerpuje, bo nic nowego się nie dzieje. Chyba przestałem walczyć a wszedłem w fazę trwania. To bodajże trzecia (najgorsza, bo dająca zgubne poczucie wyleczenia) faza trzeźwienia. Już stany euforyczne zeszły ze mnie.
Z ciekawostek: wczoraj żona moja wspomniała do mojej mamy, że na taki upał napiłaby się lampkę wina, "ale mój mąż nie pije...". To jest jej pierwsze nawiązanie do mojej zmiany, odkąd nastąpiła. Wcześniej ani ja nie składałem (tym razem ) żadnych deklaracji, ani ona nie pytała, po prostu nie było tematu. Nie wykazywała zdumienia gdy najpierw wieczorami było mleko i kakao, teraz sok. Może i dobrze, bo ostatnia rzecz której oczekiwałem i oczekuję to wsparcie żony. Wiem że to dziwnie brzmi, ale to moja intymna sprawa. Poza tym z takim wspieraniem (typu "ja też sobie nie wypiję lampki wina z teściową, żeby ciebie nie kusiło") jest tak jak z ostatnim papierosem w paczce. Niby jest, a człowiek myśli że już go nie ma i chce mu się palić jeszcze bardziej. (Gwoli wyjaśnienia - nie palę ale długie lata paliłem). Wcześniej wielokrotnie "rzucałem picie": deklarowałem: od jutra, od poniedziałku, dzisiaj wieczór już nie,... tym razem nie deklaruję i wytrzymałem najdłużej od 16-go roku życia. Może podświadomie też nie chcę, żeby moja żonka pomyślała sobie: tja, znowu się zarzeka!. Ale widzę, że się cieszy - nie mówi tego, ale to przecież widać, gdzieś tam w przelotnym spojrzeniu, w leciutkim uśmiechu, jak opuszcza głowę mieszając zupę szymon - Wto 18 Cze, 2013 11:30
eremita napisał/a:
Już stany euforyczne zeszły ze mnie.
to dobrze, bo one są niepotrzebne Tobie
teraz jak juz ich nie masz, zauważasz to co się dzieje wokół
powoli widzisz jak jest naprawdę
nie pijąc alkoholu, świat się nie zmienia, pozostaje taki sam
ale Twoje odczucia, obserwacje, działania, decyzje są inne niż wcześniej
fajneeremita - Wto 18 Cze, 2013 11:41
szymon napisał/a:
nie pijąc alkoholu, świat się nie zmienia, pozostaje taki sam
ale Twoje odczucia, obserwacje, działania, decyzje są inne niż wcześniej
fajne
Jestem chyba dopiero na etapie odkrycia, że świat pozostaje taki sam. Czy moje odczucia, decyzje i reszta są już inne? Tego jeszcze nie wiem.
A z rzeczy przyziemnych, właśnie uświadomiłem sobie, że przez te 16 dni to się tak wysypiam dobrze jak nigdy przez ostatnie 20 lat! wolny - Wto 18 Cze, 2013 12:06
eremita napisał/a:
, że przez te 16 dni to się tak wysypiam dobrze jak nigdy przez ostatnie 20 lat!
To masz wyrozumiałe kobite !!! Jacek - Wto 18 Cze, 2013 12:14
eremita napisał/a:
Wcześniej wielokrotnie "rzucałem picie": deklarowałem: od jutra, od poniedziałku, dzisiaj wieczór już nie,... tym razem nie deklaruję i wytrzymałem najdłużej od 16-go roku życia. Może podświadomie też nie chcę, żeby moja żonka pomyślała sobie: tja, znowu się zarzeka!. Ale widzę, że się cieszy - nie mówi tego, ale to przecież widać,
coś w tym jest
i przedtem nazywało się okresem "chcę chcieć" a zamienił się w "realizowanie"(czyn)eremita - Wto 18 Cze, 2013 12:17
wolny napisał/a:
To masz wyrozumiałe kobite !!!
Noo, jak na taki skarb, jak ja trafiła, to się dziwisz?
oj wyrozumiała, wyrozumiała...Eila - Wto 18 Cze, 2013 12:32
eremita napisał/a:
, bo ostatnia rzecz której oczekiwałem i oczekuję to wsparcie żony.
Dla mnie wsparcie męża było i jest bardzo ważne.Wszystkim się zajął kiedy ja leżałam w klinice na odwyku...nawet więcej czuwał całą noc przy łóżku i trzymał mnie za rękę.
Poczucie bycia kochanym bardzo pomaga w momencie kiedy przychodzi kryzys...a takie momenty będą się pojawiać ...eremita - Wto 18 Cze, 2013 12:47 Masz rację Eila, w moim przypadku nie chodzi o to, że nie potrzebuję wsparcia najbliższych, to bardziej kwestia udowodnienia, że na to wsparcie zasługuję, bo przede wszystkim, to ja sam muszę się z tym uporać a nie obciążać już na starcie innych moja osobą.
Przecież gdybym opowiadał o tym jak mi dziwnie, poddawał się napięciom (bo mi wolno, bo trzeźwieję) to tylko bym obciążał bliskich. Być może jeszcze będę musiał skorzystać z tego koła ratunkowego, ale jeszcze nie teraz.
Przede wszystkim nie chciałem i nie chcę z mojego niepicia robić wydarzenia na skalę całego domu, bo jestem tylko jego częścią a nie szanownym panem, który raczył się dzisiaj nie napić - klękajcie narody! To moja, porażka, moje powstawanie i przy okazji chyba mogę się przekonać, że moja rodzina nie jest obciążona znamieniem alkoholika.
Osoba mi bliska długo umierała na raka i wtedy cała rodzina chorowała wraz z nią. To była jednak sytuacja nie podlegająca dyskusji - ja w ten sposób nie mam prawa obarczać sobą moich bliskich.gosu - Wto 18 Cze, 2013 12:50 Ogolnie rzecz biorac , czym nizej upadniesz (najlepiej jak najnizej) tym bardziej sie podniesiesz. Nie pije 8 lat , skonczylem terapie ale taka calkowita typu :
treningi rozwoju osobistego , asertywnosc, inter i intrapsychiczne i dlatego wiem ze kazdy dzien bez to sukces ale nic tez nie wnosi. Jedynie glebokie zmiany wewnatrz, naszych zachowan , to z kim sie spotykamy , zyjemy rozmawiamy , nawet pracujemy gwarantuja pelna "wolnosc" od uzaleznien. Moje uzaleznienia sa krzyzowe tak ze pracowalem nad kilkoma na raz i dalem rade. Poczytuje sobie to za moj najwiekszy zyciowy sukces. Chcialbym takze dzielic sie tymi doswiadzczeniami z innymi osobami jezeli sa takie i potrzebuja.
Nie pije 8 lat , skonczylem terapie ale taka calkowita
cześć chopie
ja w tej twojej takiej trzeźwości - widzę wielką pustkę
ale nie odchodź,,nie zrażaj się mną i moją wypowiedzią
każdy ma tu prawo coś wnieś
i bądź pewny,nawet najmniej znaczące ,dla kogoś może mieć ogromną rzeczMarc-elus - Wto 18 Cze, 2013 13:49
gosu napisał/a:
skonczylem terapie ale taka calkowita typu :
treningi rozwoju osobistego , asertywnosc, inter i intrapsychiczne
Oj, to szacun, bo ja jedynie niecałkowitą, a o takiej intrapsychicznej mogę jedynie pomarzyć.....
Może kiedyś sobie zafunduje, a co tam, raz się żyje.
A tak w ogóle to cześć , jest taki dział "powitalnia", możesz tam zawitać choć na chwile, oczywiście niedługą, wszak wielu potrzebujących czeka aż skorzystają z Twojego doświadczenia.gosu - Wto 18 Cze, 2013 14:26
Jacek napisał/a:
gosu napisał/a:
Nie pije 8 lat , skonczylem terapie ale taka calkowita
cześć chopie
ja w tej twojej takiej trzeźwości - widzę wielką pustkę
ale nie odchodź,,nie zrażaj się mną i moją wypowiedzią
każdy ma tu prawo coś wnieś
i bądź pewny,nawet najmniej znaczące ,dla kogoś może mieć ogromną rzecz
daleki jestem od tego , ale nie rozumiem zdania o pustce ?
trzezwosc to trzezwosc a zmiany w sobie to juz calkiem co innego jedno jest ulotne drugie trwale jak wychowanie przez rodzicowszymon - Wto 18 Cze, 2013 14:31
gosu napisał/a:
rozumiem zdania o pustce ?
to nic, nie musisz, ja też nie rozumiem
większa pustka jest w tym widzącym pustkę niż a Tobie gosu - Wto 18 Cze, 2013 14:33
szymon napisał/a:
gosu napisał/a:
rozumiem zdania o pustce ?
to nic, nie musisz, ja też nie rozumiem
większa pustka jest w tym widzącym pustkę niż a Tobie
smutnegosu - Wto 18 Cze, 2013 14:46
Marc-elus napisał/a:
gosu napisał/a:
skonczylem terapie ale taka calkowita typu :
treningi rozwoju osobistego , asertywnosc, inter i intrapsychiczne
Oj, to szacun, bo ja jedynie niecałkowitą, a o takiej intrapsychicznej mogę jedynie pomarzyć.....
Może kiedyś sobie zafunduje, a co tam, raz się żyje.
A tak w ogóle to cześć , jest taki dział "powitalnia", możesz tam zawitać choć na chwile, oczywiście niedługą, wszak wielu potrzebujących czeka aż skorzystają z Twojego doświadczenia.
zawitalem , to tylko zalezy czy jest Ci to potrzebne , po intrapsychicznym treningu zdychalem w lozku dwa miesiace , a dwa tyg w ogole z niego nie wychodzilem, to grzebanie w najglebszych zakamarkach dziecinstwa i tego skad wzielo sie to co "mamy' i to co zostalo nam narzucone , ale nie przecze ze warto bylo jeszcze rok i unormuje sie , dojrzalosc przychodzi powoli a szukanie swojego na swiecie jeszcze wolniej , wazne aby miec wciaz wglad w siebie i byc uwaznym na to co moje a co nieJacek - Wto 18 Cze, 2013 14:47
gosu napisał/a:
nie rozumiem zdania o pustce ?
(nie chciałem się rozpisywać,gdyż jesteśmy nie w Twoim temacie to po pierwsze)
(a mamy tu zwyczaj się wpierw witać (w po witalni) to po drugie)
więc gdzie to twoje w pełni
gosu napisał/a:
skonczylem terapie ale taka calkowita typu :
treningi rozwoju osobistego
dlaczego pustką??? myślę ze się domyślasz
omijając ten malutko znaczny incydent - idąc dalej
gosu napisał/a:
Jedynie glebokie zmiany wewnatrz, naszych zachowan , to z kim sie spotykamy , zyjemy rozmawiamy , nawet pracujemy gwarantuja pelna "wolnosc" od uzaleznien.
skąd to wziąłeś??? od sie czy tego tam na tej pełnej terapii uczą ???
dla mnie to brzmi jak przechwałki
bo widzisz ja to się ciągle jeszcze uczę
a jedyne głębokie zmiany wewnątrz mnie i moich zachowań ,,nie ma nic wspólnego to z kim się spotykam ,żyję czy rozmawiam,a nawet pracuję
bo gdy by tak było ,dawno bym miał powód do tłumaczenia dlaczego się napiłem
te nadmienione głęboko zmiany we mnie,,są jedynie zależne ode mnie i moich zachowań
i nic i nikt mnie przed nimi nie tłumaczy
a tu
gosu napisał/a:
Moje uzaleznienia sa krzyzowe tak ze pracowalem nad kilkoma na raz i dalem rade.
ja palę do nadalgosu - Wto 18 Cze, 2013 14:55
Jacek napisał/a:
gosu napisał/a:
nie rozumiem zdania o pustce ?
(nie chciałem się rozpisywać,gdyż jesteśmy nie w Twoim temacie to po pierwsze)
(a mamy tu zwyczaj się wpierw witać (w po witalni) to po drugie)
więc gdzie to twoje w pełni
gosu napisał/a:
skonczylem terapie ale taka calkowita typu :
treningi rozwoju osobistego
dlaczego pustką??? myślę ze się domyślasz
omijając ten malutko znaczny incydent - idąc dalej
gosu napisał/a:
Jedynie glebokie zmiany wewnatrz, naszych zachowan , to z kim sie spotykamy , zyjemy rozmawiamy , nawet pracujemy gwarantuja pelna "wolnosc" od uzaleznien.
skąd to wziąłeś??? od sie czy tego tam na tej pełnej terapii uczą ???
dla mnie to brzmi jak przechwałki
bo widzisz ja to się ciągle jeszcze uczę
a jedyne głębokie zmiany wewnątrz mnie i moich zachowań ,,nie ma nic wspólnego to z kim się spotykam ,żyję czy rozmawiam,a nawet pracuję
bo gdy by tak było ,dawno bym miał powód do tłumaczenia dlaczego się napiłem
te nadmienione głęboko zmiany we mnie,,są jedynie zależne ode mnie i moich zachowań
i nic i nikt mnie przed nimi nie tłumaczy
a tu
gosu napisał/a:
Moje uzaleznienia sa krzyzowe tak ze pracowalem nad kilkoma na raz i dalem rade.
ja palę do nadal
jedno z drugim nie ma zadnego zwiazku , wciaz mowa o piciu a picie to tylko sposob na "rozwiazanie" problemu , w terapii po inerpersonalnym treningu juz nikt nie mowi o piciu i to jest dowodem na to ze mozna nie pic a wciaz stac w miejscu
a jezeli chodzi o ludzi to odsualem wampity rodzinne, sluzbowe, uczuciowe a bez tego nie ma zmian i efektow , ja sie nie chwale tylko pokazuje innym ze mozna a ja jestem tego najlepszym przykladem i to wazne zeby inni uslyszeliwolny - Wto 18 Cze, 2013 14:55
gosu napisał/a:
wazne aby miec wciaz wglad w siebie i byc uwaznym na to co moje a co nie
Największa gafa myślowa człowieka,. "moje",. a co jest twoje ????
Choćbyś myślał 25 godzin na dobę,.. to nic nie wymyślisz w tym temacie moje,.. a z tego myślenia zostanie jeno kreseczka pomiędzy datą urodzin i zejścia z tego świata i tyle twego . gosu - Wto 18 Cze, 2013 15:09
wolny napisał/a:
gosu napisał/a:
wazne aby miec wciaz wglad w siebie i byc uwaznym na to co moje a co nie
Największa gafa myślowa człowieka,. "moje",. a co jest twoje ????
Choćbyś myślał 25 godzin na dobę,.. to nic nie wymyślisz w tym temacie moje,.. a z tego myślenia zostanie jeno kreseczka pomiędzy datą urodzin i zejścia z tego świata i tyle twego .
przepascwolny - Wto 18 Cze, 2013 15:10
gosu napisał/a:
przepasc
I tu sie mylisz bo to jest ta dobra nowina !!! Jacek - Wto 18 Cze, 2013 15:10
gosu napisał/a:
to wazne zeby inni uslyszeli
co zrobili ??? Jacek - Wto 18 Cze, 2013 15:17
gosu napisał/a:
ja sie nie chwale tylko pokazuje innym ze mozna
Ty mnie tu naprawdę nie ucieknij
mam przy Tobie niezłe wspomnienia
miałem tak dokładnie w moim pierwszym półroczu i chcesz wiedzieć jak to się zakończyło???gosu - Wto 18 Cze, 2013 15:20
Jacek napisał/a:
gosu napisał/a:
ja sie nie chwale tylko pokazuje innym ze mozna
Ty mnie tu naprawdę nie ucieknij
mam przy Tobie niezłe wspomnienia
miałem tak dokładnie w moim pierwszym półroczu i chcesz wiedzieć jak to się zakończyło???
w terapii po inerpersonalnym treningu juz nikt nie mowi o piciu i to jest dowodem na to ze mozna nie pic a wciaz stac w miejscu
i dobrze
napiszę dobitniej, nie stać w miejscu a cofać się każdego dnia...
tak jakbyś stał na ruchomych schodach, które jadą w dół... cofanko małe
jak to? przeciez nie pije i chodze do kościoła - suche g***o z tego!gosu - Wto 18 Cze, 2013 15:42
szymon napisał/a:
gosu napisał/a:
w terapii po inerpersonalnym treningu juz nikt nie mowi o piciu i to jest dowodem na to ze mozna nie pic a wciaz stac w miejscu
i dobrze
napiszę dobitniej, nie stać w miejscu a cofać się każdego dnia...
tak jakbyś stał na ruchomych schodach, które jadą w dół... cofanko małe
jak to? przeciez nie pije i chodze do kościoła - suche g***o z tego!
Ale na poczatek to tez dobre wyjscie, chodzilem na AA alw przez
Chwile tylko, dla poczatkujacych w terapii to dobre wyjscie ale na krotkoszymon - Wto 18 Cze, 2013 15:46
gosu napisał/a:
dla poczatkujacych w terapii to dobre wyjscie ale na krotko
a moim zdaniem dla jednych na krótko a dla drugich na długo, na całe życie
to jest mało skomplikowane i proste w swojej istocie
jeżeli jednemu pomaga, nie musi pomóc drugiemu
tak jak Twoja terapia interperpetum mobile może pomóc pięciu,
a dwóm zniszczyć życie rozdrapując przeszłość, teraźniejszość i przyszłośćwolny - Wto 18 Cze, 2013 15:47
gosu napisał/a:
chodzilem na AA alw przez
Chwile tylko, dla poczatkujacych w terapii to dobre wyjscie ale na krotko
No, skoro tak , to nic tu po mnie ,.. ide na swoje gniazdo do orłów !!! !!!gosu - Wto 18 Cze, 2013 15:55
szymon napisał/a:
gosu napisał/a:
dla poczatkujacych w terapii to dobre wyjscie ale na krotko
a moim zdaniem dla jednych na krótko a dla drugich na długo, na całe życie
to jest mało skomplikowane i proste w swojej istocie
jeżeli jednemu pomaga, nie musi pomóc drugiemu
tak jak Twoja terapia interperpetum mobile może pomóc pięciu,
a dwóm zniszczyć życie rozdrapując przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
Nie mam czasu na czcze rozmowy i na spieranie sie co lepsze
Podzielilem sie i jak ktos bedzie potrzebowal to mu przekaze
Swoje doswiadczenia,tyle ode mnieMarc-elus - Wto 18 Cze, 2013 16:04
gosu napisał/a:
Nie mam czasu na czcze rozmowy i na spieranie sie co lepsze
Podzielilem sie i jak ktos bedzie potrzebowal to mu przekaze
Swoje doswiadczenia,tyle ode mnie
Konkrety, to lubię. wolny - Wto 18 Cze, 2013 16:10
Marc-elus napisał/a:
gosu napisał/a:
Nie mam czasu na czcze rozmowy i na spieranie sie co lepsze
Podzielilem sie i jak ktos bedzie potrzebowal to mu przekaze
Swoje doswiadczenia,tyle ode mnie
Konkrety, to lubię.
No ja bym tych konkretów poczytał,.. ale nijak sie doprosić nie można ????/gosu - Wto 18 Cze, 2013 16:15
wolny napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
gosu napisał/a:
Nie mam czasu na czcze rozmowy i na spieranie sie co lepsze
Podzielilem sie i jak ktos bedzie potrzebowal to mu przekaze
Swoje doswiadczenia,tyle ode mnie
Konkrety, to lubię.
No ja bym tych konkretów poczytał,.. ale nijak sie doprosić nie można ????/
Czy ktos zadal jakies pytanie? Zeby dostac uwage nalezy o nia samemu zadbac.Marc-elus - Wto 18 Cze, 2013 16:17
gosu napisał/a:
wolny napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
gosu napisał/a:
Nie mam czasu na czcze rozmowy i na spieranie sie co lepsze
Podzielilem sie i jak ktos bedzie potrzebowal to mu przekaze
Swoje doswiadczenia,tyle ode mnie
Konkrety, to lubię.
No ja bym tych konkretów poczytał,.. ale nijak sie doprosić nie można ????/
Czy ktos zadal jakies pytanie? Zeby dostac uwage nalezy o nia samemu zadbac.
Nie mam czasu na czcze rozmowy i na spieranie sie co lepsze
Podzielilem sie i jak ktos bedzie potrzebowal to mu przekaze
Swoje doswiadczenia,tyle ode mnie
Konkrety, to lubię.
No ja bym tych konkretów poczytał,.. ale nijak sie doprosić nie można ????/
Czy ktos zadal jakies pytanie? Zeby dostac uwage nalezy o nia samemu zadbac.
Zaraz opisze wstepnie jak sie i z czym to je i jak tam trafilem.eremita - Śro 19 Cze, 2013 07:58 Jako że to mój wątek, to ja wstępnie opiszę jak mnie dzisiaj o 5:05 sąsiad obudził kosiarką. Cóż - wybaczyłem mu, bo mi się wstawać nie chciało, żeby mu udzielić słownej reprymendy. Z drugiej strony - ma 80 lat, to w takim upale później nie pokosi.
Kilka tygodni temu spowodowałby delikatnie mówiąc rozdrażnienie, bo o tej porze najbardziej głowa boli po piciu.piotr7 - Śro 19 Cze, 2013 10:27 To się nazywa suchy kac.
A swoja drogą nie mogłeś pomóc dziadkowi? Jacek - Śro 19 Cze, 2013 11:10
piotr7 napisał/a:
A swoja drogą nie mogłeś pomóc dziadkowi?
no przeca wstać się jemu nie chciało a co dopiero coś zrobić endriu - Śro 19 Cze, 2013 11:45 ja codziennie wstaję o 5
dzisiaj wyszedłem sobie na taras i taki fajny chłodek był,
mgiełka znad rzeczki, wpatrywałem się, słuchałem śpiewu ptaków, medytowałem i czytałem codzienne refleksje AAeremita - Śro 19 Cze, 2013 11:55 Wstać się nie chciało, bo się wieczór oglądało bzdury w tv.
A skąd czerpałeś te refleksje AA do czytania?
I to nie był suchy kac wcześniej - to był permanentnie nawilżany codziennie kac.endriu - Śro 19 Cze, 2013 11:59 :zdziwienie:
z książkiMarc-elus - Śro 19 Cze, 2013 13:32
eremita napisał/a:
A skąd czerpałeś te refleksje AA do czytania?
A taki fajny pocketbook: http://mitingi.aa.org.pl/...p?article_id=17eremita - Śro 19 Cze, 2013 13:46 a widzisz! Dzięki! Właśnie zacząłem szukac w internecie i się rozczytałem.rybenka1 - Śro 19 Cze, 2013 21:14 Ja też czytam codzienne refleksje i Dzień po Dniu . eremita - Pią 21 Cze, 2013 07:03 nie powiem, nie powiem, jak dostałem wczoraj nerwa wieczór to przez chwilę bym coś łyknął. Czy to już zawsze tak będzie, czy z biegiem czasu jest to coraz słabsze?Jędrek - Pią 21 Cze, 2013 07:09
endriu napisał/a:
ja codziennie wstaję o 5
Codziennie?.... Ja żeby żyć dłużej postanowiłem ostatnio wstawać wcześniej, ale kurde w weekendy jakoś się nie mogę zwlec o szóstej........ Jędrek - Pią 21 Cze, 2013 07:12
eremita napisał/a:
Czy to już zawsze tak będzie, czy z biegiem czasu jest to coraz słabsze?
Zależy czego łyknięcie masz na mysli....
Ja trzy lata łykałem dymka.....
Oprócz tego łykałem co popadło z lodówki do przywalenia emocji .....
Kompulsja to moje drugie imię ha ha
Ale zaczyna sie łagodzić w piątym roku. Program 12 kroków na mnie działa Jędrek - Pią 21 Cze, 2013 08:23
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
jak dostałem wczoraj nerwa wieczór to przez chwilę bym coś łyknął. Czy to już zawsze tak będzie, czy z biegiem czasu jest to coraz słabsze?
Jędrek napisał/a:
zaczyna sie łagodzić w piątym roku.
To dla mnie nie jest śmieszne.
Oporny jestem w przyjmowaniu "nowego".
Tylko cierpienie na mnie działa.
Jak już kurdwa nie widzę innego wyjścia to sie poddaję....
Albo mam silną wolę?? Ha ha
"Sądziliśmy, że potrafimy znaleźć łatwiejszą, łagodniejszą drogę. Ale nie potrafiliśmy." (Anonimowi Alkoholicy str. 49)pterodaktyll - Pią 21 Cze, 2013 08:34
Jędrek napisał/a:
To dla mnie nie jest śmieszne.
Dla mnie też ale jak sam wiesz, każdy z nas jak zaczyna, to chciałby żeby natychmiast wszystko się "wyprostowało i naprawiło" a doskonale obaj wiemy, że decyzja o zaprzestaniu picia, to najłatwiejsza decyzja jaka podejmuje alkoholik na drodze do trzeźwienia. "Schody" zaczynają się dopiero później, ale o tym też wiesz....
a ja od rana mam dobry humorMarc-elus - Pią 21 Cze, 2013 08:41
eremita napisał/a:
Czy to już zawsze tak będzie, czy z biegiem czasu jest to coraz słabsze?
Sądzę że najbardziej działa zmiana, jaka zachodzi w trzeźwiejącym.... zmiana, której definicji nie ma, a popularnie zwie się trzeźwieniem.
Dlatego są alko którzy nie piją x czasu, ale nic się nie zmienia, po prostu nie piją, za to dalej ich męczą "inne" symptomy alkoholizmu(prócz samego picia).
Dlatego też tak ważna jest terapia, mitingi, kontakt z innym "żywym" trzeźwiejącym alkoholikiem... jakoś nie wyobrażam sobie tej zmiany bez tego, przynajmniej na początku.
A czas.... też gra role. Myślę że nie da się "wytrzeźwieć" w miesiąc czy trzy, choćbyś nie wiem co robił. eremita - Pią 21 Cze, 2013 09:19 Macie rację. Daleki jestem do uważania się za wyleczonego. Mało tego, z biegiem czasu uświadamiam sobie, jak w poważne tarapaty się wprowadziłem. Wczoraj miałem stracha, że ulegnę.
I jeszcze jedno: jak sobie pomyślę, jak głupi byłem gdy zaczynałem te kilkanaście dni temu, to uświadamiam sobie... jak głupi jeszcze jestem i ile rzeczy muszę zrozumieć, nauczyć się etc.
Cieszę się Ptero, że napisałeś znów w moim wątku. Twoje pytanie "i co dalej", którym kiedyś skwitowałeś moje wielkie zwycięstwo jednodniowego niepicia trochę mnie wybiło z ogromnego entuzjazmu, teraz powoli, zaczynam je rozumieć endriu - Pią 21 Cze, 2013 21:23 eremita, a chodzisz na terapię lub mitingi?
nie czytałem wątku ale pierwszy post Twój mi się podobał, masz motywacje do trzeźwienia...Matinka - Sob 22 Cze, 2013 09:48
eremita napisał/a:
Pterodaktyllu, a Ty? Zawsze sobie poradzisz? Bo jeśli o mnie chodzi, nie mam pewności, ale próbuję. Wiesz, kiedyś pobiegłem ultramaraton 120km. Gdybym nie stanął na linii startu i nie rozpoczął mozolnego truchtu, to bym go nie ukończył. Tak samo byłoby, gdybym słuchał tych wszystkich, którzy mówią, że tego się przebiec nie da lub zadają pytanie: po co się męczyć?
Nie zniechęcisz mnie.
Cześć,
Ty, Krateczka i ja na końcu, wystartowaliśmy w maratonie:-) Może nawet ultra maratonie;-)
To porównanie i Twoje wspomnienie znajduję całkiem adekwatnie do sytuacji.
Truchtam na bardzo króciutkich dystansach, ale dość regularnie. Wiem, że jak mam przerwę to następuje bardzo gwałtowny spadek kondycji. Dlatego staram się być systematyczna. To wymaga dużego samozaparcia. Bo mróz, bo ślisko, bo deszcz, bo upał...Bo kac...Udaje mi się pokonać te wymówki. Niestety zdarzają się kontuzje i nasilają z wiekiem - wtedy mam przymusową przerwę:-(
Wielki szacun za tę pokonaną odległość, wiem, że wymaga to regularnych treningów i samodyscypliny. Myślę, że masz hart ducha, może sponiewierany przez alkohol, ale on jest i przy Twojej chęci walki, świadomości co się dzieje, może Ci bardzo pomóc.
Popieram Twoje działania i mocno wierzę w wygraną:-)
mati.eremita - Pon 24 Cze, 2013 08:29
endriu napisał/a:
eremita, a chodzisz na terapię lub mitingi?
nie czytałem wątku ale pierwszy post Twój mi się podobał, masz motywacje do trzeźwienia...
jeszcze nie chodzę. Motywację mam - to fakt.eremita - Pon 24 Cze, 2013 08:35 Miałem sen: śniło mi się (nigdy mi się alko nie śnił wcześniej), że musiałem być gdzieś służbowo, że musiałem wypić kielicha dla towarzystwa i strasznie mi było z tym źle, bo cały czas miałem świadomość, że to mi nie było potrzebne. Czułem się beznadziejnie bezwartościowy... i obudziłem się. To była jedna z piękniejszych pobudek w ostatnich miesiącach. No i dzisiaj mijają trzy tygodnie mojej totalnej trzeźwości.leon - Pon 24 Cze, 2013 09:12
eremita napisał/a:
No i dzisiaj mijają trzy tygodnie mojej totalnej trzeźwości.
Tak trzymaj Eila - Pon 24 Cze, 2013 11:30
eremita napisał/a:
No i dzisiaj mijają trzy tygodnie mojej totalnej trzeźwości.
To super
Tylko nie przestawaj na samym nie piciu czas zrobić następny krok.... eremita - Pon 24 Cze, 2013 12:00 Jaki?
Próbuję mniej lub bardziej zgodnie z 12 krokami działać, nie stać w miejscu etc. Nie chciałbym natomiast od razu szukać pomocy u psychiatry czy iść na terapię. Bardzo dużo zrozumiałem dzięki temu forum i Wam, choc wiem, że to raptem szczypta wiedzy.matiwaldi - Pon 24 Cze, 2013 12:09
eremita napisał/a:
......że to raptem szczypta wiedzy.
jaka szczypta.....
toż u nas sami najwięksi manipulatorzy,pijacy,oszuści oddają Ci swoje doświadczenie,a Ty szczyptą to nazywasz.....
ech.......................
eremita - Pon 24 Cze, 2013 12:56 Patrz - ja myślałem, że staję się nowym, lepszym człowiekiem, a ja po prostu zostałem zmanipulowany przez czeredę dekadentów spod ciemnej gwiazdy. Ale przynajmniej działa endriu - Pon 24 Cze, 2013 13:31
eremita napisał/a:
śniło mi się ..., że musiałem być gdzieś służbowo, że musiałem wypić kielicha
takie sny będą coraz częściej, to oznaka głodu alkoholowego, taka podświadoma
ja miałem bardzo dużo takich snów alkoholowych w pierwszym roku trzeźwienia, później co raz rzadziej ale jeszcze się zdarzają...
przeważnie mam takie sny w ważnych momentach zycia, jak muszę podjąć jakąś decyzję, jak jest jakieś napięcie...Eila - Pon 24 Cze, 2013 13:43
eremita napisał/a:
Jaki?
eremita napisał/a:
Nie chciałbym natomiast od razu szukać pomocy u psychiatry czy iść na terapię.
Miałam na myśli terapię właśnie.....no ale skoro nie chcesz pomocy od razu...cóż ja mogę????
Mogę tylko życzyć Ci -Powodzenia baracca - Pon 24 Cze, 2013 14:06
endriu napisał/a:
eremita napisał/a:
śniło mi się ..., że musiałem być gdzieś służbowo, że musiałem wypić kielicha
takie sny będą coraz częściej, to oznaka głodu alkoholowego, taka podświadoma
Będą albo nie będą.
Nie sugeruj się za bardzo tym co u innych. A najważniejsze nigdy nie panikuj z tego powodu i zachowaj spokój. W końcu jak alkohol piłeś to mleko Ci się śnić nie będzie.
A czego to jest oznaką to tak naprawdę Bóg jeden wie...szymon - Pon 24 Cze, 2013 14:08
baracca napisał/a:
A czego to jest oznaką to tak naprawdę Bóg jeden wie...
nawet on nie nie wie yuraa - Pon 24 Cze, 2013 14:09
endriu napisał/a:
miałem bardzo dużo takich snów alkoholowych w pierwszym roku trzeźwienia, później co raz rzadziej ale jeszcze się zdarzają...
nooo nawet w jedenastym roku od ostatniego piwa
idzie sie przyzwyczaić
a na osłodę czasem dekadentki się przyśnią wampirzyca - Pon 24 Cze, 2013 20:22
endriu napisał/a:
ja miałem bardzo dużo takich snów alkoholowych w pierwszym roku trzeźwienia, później co raz rzadziej ale jeszcze się zdarzają...
ja też ....a teraz sobie uświadomiłam że nie miałam już bardzo długo chyba z pół roku... czyli to mija...piotr7 - Pon 24 Cze, 2013 20:27 Mija ,mija ale w moim przypadku jest związane z sytuacjami stresującymi czyli generalnie z emocjami
Czyli nie nakręcamy sięeremita - Śro 26 Cze, 2013 08:39 Zaczynam wchodzić w styl pamiętnikarski, ale cóż: dla młodszych w wierze będzie to świeża relacja, dla starszych wspomnień czar...
Miesiąc miodowy trwa w najlepsze: chudnę, pięknieję, mądrzeję i tak już zawsze, aż do ... hmm no właśnie, kiedy przyjdzie "mur", czy dam radę? Trochę sie tego boję - to tak jak ściana w maratonie - wielu wtedy schodzi z trasy, a da sie to przetrwać. Każdy kolejny krok pozwala pokonać te ścianę. Mam nadzieję, że gdy przyjdzie mur, to każdy kolejny dzień pozwoli zbliżyć się do kolejnego etapu trzeźwienia...gregor71 - Śro 26 Cze, 2013 08:54
eremita napisał/a:
Miesiąc miodowy trwa w najlepsze: chudnę, pięknieję, mądrzeję
Lubiłem te miodowe miesiące.Taka prawidłowość się z robiła i regulrnośc że zaczynałem podejrzewać u siebie chorobę afektywną dwubiegunową z okresami manii i depresji.Miesiąc miodowy to właśnie okres manii był.Nie wiedziałem skąd mam tyle sił.Nie kojarzyłem tego z radością organizmu z powodu odstawienia.
eremita napisał/a:
gdy przyjdzie mur
To pamiętaj wtedy prawdę o głowie i murze.Marc-elus - Śro 26 Cze, 2013 09:09
eremita napisał/a:
no właśnie, kiedy przyjdzie "mur", czy dam radę?
Nie ma co martić się na zapas.
Fazy powrotu do zdrowia często nie przebiegają "podręcznikowo", tym bardziej nie ma sensu "odliczać" dni.szymon - Śro 26 Cze, 2013 09:11
Marc-elus napisał/a:
tym bardziej nie ma sensu "odliczać" dni.
i nie brać pod uwagę wieku w jakim się jest - to nie ma znaczenia
żadne tam 40 lat Marc-elus - Śro 26 Cze, 2013 10:42
szymon napisał/a:
żadne tam 40 lat
Znam z forum "chodzące" dowody na to.... szymon - Śro 26 Cze, 2013 12:28 a to o mnie zołza - Śro 26 Cze, 2013 15:33
gregor71 napisał/a:
Lubiłem te miodowe miesiące.Taka prawidłowość się z robiła i regulrnośc że zaczynałem podejrzewać u siebie chorobę afektywną dwubiegunową z okresami manii i depresji.
Dzięki za ten post...Często się zastanawiałam co sie ze mną dzieje...Mam dni w których poprostu fruwam ,wszystko mnie cieszy ,mam tyle energi ,że mogę góry przenosić . Zachłystuje sie życiem na trzeźwo i wydaje mi sie ,że już nic złego nie może się zdarzyć A później przychodzi ten dzień czarny i smutny ,wszystko co robie wykonuje jak automat ,chodzę,pracuje ,rozmawiam z ludźmi ale wszystko jest nie tak...Bo wszystko i tak nie ma sensu Więc może ,nie jest ze mną aż tak źle ?
Pozdrawiam baracca - Śro 26 Cze, 2013 17:50
zołza napisał/a:
Często się zastanawiałam co sie ze mną dzieje...Mam dni w których poprostu fruwam ,wszystko mnie cieszy ,mam tyle energi ,że mogę góry przenosić (...) A później przychodzi ten dzień czarny i smutny ,wszystko co robie wykonuje jak automat ,chodzę,pracuje ,rozmawiam z ludźmi ale wszystko jest nie tak...
Weź też pod uwagę, że możesz mieć zwyczajnie gorszy dzień / dni.
Mówio we wsi, że ludzie tak majo. Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 17:52 to normalne u alko ..zycie na fali raz na fali a za chwile pod nią ..zołza - Śro 26 Cze, 2013 18:06 Wiec ja chcę na fali baracca - Śro 26 Cze, 2013 18:19
zołza napisał/a:
Wiec ja chcę na fali
No cóż... dualizm to zasadniczo wyklucza.
Jak lubisz jeździć na fali to czasem musisz się znaleźć pod falą.zołza - Śro 26 Cze, 2013 18:30
baracca napisał/a:
No cóż... dualizm to zasadniczo wyklucza.
A co Ty mnie tutaj mechaniką kwantową straszysz baracca - Śro 26 Cze, 2013 22:20
zołza napisał/a:
A co Ty mnie tutaj mechaniką kwantową straszysz
Taaa...
A Ty to z tych bojących co?...
Ale zołza.
A bardziej na poważnie - moja sinusoida się coraz bardziej wypłaszcza więc podobnych dylematów nie mam. Co prawda nie doświadczam stanów euforycznych, ale też nie mam takich przeskoków w drugą stronę - wszystko bez sensu.eremita - Czw 27 Cze, 2013 07:25
Jras4 napisał/a:
to normalne u alko ..zycie na fali raz na fali a za chwile pod nią ..
ejj - wszyscy tak mają, nie tylko alko. No może ta sinusoida ma inne ekstremum i okres. No właśnie - niektórzy mają sam okres i wystarczy baracca - Czw 27 Cze, 2013 08:00
eremita napisał/a:
ejj - wszyscy tak mają, nie tylko alko.
Dobrze kombinujesz.
Ja się czasem zastanawiam co sprawia, że ludzie się sami stygmatyzują...Jędrek - Czw 27 Cze, 2013 08:46
zołza napisał/a:
A później przychodzi ten dzień czarny i smutny
Gdyby nie było gorszych dni, nie potrafiłbym docenić tych pięknych chwil. Spowszedniało by mi nudne szczęście. Się szlajałem 19 lat w poszukiwaniu atrakcji i rozrywek... w poszukiwaniu szczęścia.... Jak sobie przypomnę co za rozkosza było zimne piwo na kaca, to gotów jestem zaryzykować stiwerdzenie, że dla takich chwil się katowałem tygodniami.... To spływające na organizm ukojenie i rozluźnienie, to moje prawdziwe uzależnienie.
A ostatnio to nie sa już chwile.... to rośnie pasmo satysfakcji i zadowolenia ze spokoju wewnętrznego i stabilizacji emocjonalnej...i z tego, że zaczynam wiedzieć czego chcę , a nie wiem, co muszę eremita - Czw 27 Cze, 2013 13:04
baracca napisał/a:
Ja się czasem zastanawiam co sprawia, że ludzie się sami stygmatyzują...
.
Może są samotni w przeżywaniu reguły zwanej życiem? Czyli są nieszczęśliwi.
Może myślą, ze tylko oni doświadczają głębi odczuć? Wtedy są zadufani w sobie.
Może potrzebują zrozumienia i potwierdzenia: "nic to"? To znaczy, ze tracą nadzieję?
A może potrzebują otworzyć tak po ludzku do kogoś paszczę...
PS.z nowinek abstynencji eremity: mój kolega jest w strasznym cugu, z czego ostatni tydzień dopadł go na kolanach, żeby obrazowo nie stwierdzić z głową w szambie.
Nie piszę tego dlatego, że czuję się lepszy. To w ogóle nie dotyczy mnie. Chodzi wyłącznie o jego osobę - gość nie widzi problemu a jest z nim dużo gorzej niż ze mną gdy postanowiłem nie pić: ma problem z rodziną, zawala robotę, jest agresywny i impulsywny, jeździ po pijaku i co najgorsze - nie widzi problemu, mało tego, uważa że teraz jest super. Nie chcę mu prawić morałów (szczególnie z moim stażem niepicia). Wiem, że póki sam nie zechce tego przerwać to nic nikt nie wskóra. To co - mam mu pozwolić zrujnować sobie życie i się temu spokojnie przyglądać, czy też próbować pomóc, wiedząc że to tylko uciszy moje egoistyczną potrzebę altruizmu.
I niestety - ze wstydem przyznaję, mam satysfakcję, że nie piję. Ze wstydem, bo jednak podświadomie dowartościowuję się i umacniam kosztem jego pijaństwa. A przecież nie o to chodzi.
Kuna muna - sam sobie przeczę z tym porównywaniem się... za chwilę zostanę zacytowany z komentarzem "pitolisz"
Też tak macie albo mieliście?Marc-elus - Czw 27 Cze, 2013 13:23
eremita napisał/a:
To co - mam mu pozwolić zrujnować sobie życie i się temu spokojnie przyglądać, czy też próbować pomóc
Najlepiej empirycznie sprawdzona prawda: nikt mu nie może pomóc, puki sam nie zechce.
eremita napisał/a:
I niestety - ze wstydem przyznaję, mam satysfakcję, że nie piję. Ze wstydem, bo jednak podświadomie dowartościowuję się i umacniam kosztem jego pijaństwa.
A moim zdaniem, umacniaj się na razie jak chcesz, byle skutecznie.
Rozumiem że sądzisz iż jesteś "zbyt szlachetny" żeby czerpać siłę z takiego "płaskiego" porównywania się... nie pasują Ci te myśli do obrazu własnej osoby?
A teraz suche fakty: przecież to powód do dumy, że nie pijesz.
eremita napisał/a:
za chwilę zostanę zacytowany z komentarzem "pitolisz"
Eeeetam, mi tak co rusz piszą .... niech piszą. Tyle ich co sobie popiszą. Jonesy - Czw 27 Cze, 2013 13:29
eremita napisał/a:
jest agresywny i impulsywny, jeździ po pijaku i co najgorsze - nie widzi problemu, mało tego, uważa że teraz jest super.
Jeżeli wiesz o tym i wiesz kiedy to robi, dla jego własnego dobra powinieneś zgłosić to na policję. A także dla własnego dobra, bo wiedząc o tym i dając przyzwolenie, w przypadku zabójstwa, bo w chwili gdy prowadząc po pijaku zabije kogoś nie będzie to wypadek a normalne morderstwo, jesteś współwinny. Sumienie Cię wykończy.
Ja dwa razy widziałem jak faceci w sklepie wypili piwo, a śmierdziało od nich strasznie, po czym w samochód i dzida na chatę. Spisałem rejestracje i zgłosiłem na policję. Im już bardziej nie zaszkodzę, ale mogę komuś życie uratować.
Jak ja miałbym kogoś zabić po pijaku, a ktoś mógłby mnie powstrzymać, zgłaszając mnie - to byłbym mu wdzięczny niezmiernie za to.eremita - Czw 27 Cze, 2013 14:23 Nie chodzi o to że jestem szlachetny i że to płaskie porównanie. Chodzi o to, że powinienem chcieć trzeźwieć dla siebie, a nie żeby być albo nie być jak ktoś inny.pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 14:58
eremita napisał/a:
To co - mam mu pozwolić zrujnować sobie życie i się temu spokojnie przyglądać,
Ależ oczywiście, przecież gadaniem niczego nie zmienisz, możesz co najwyżej dać znać na policję zanim głupek kogoś po pijaku zabije albo sam siebie.
eremita napisał/a:
próbować pomóc, wiedząc że to tylko uciszy moje egoistyczną potrzebę altruizmu.
altruista się nagle odnalazł.......zadbaj o swoje cztery litery a nie pchaj palca między drzwi, tak będzie bezpieczniej dla Twojego trzeźwieniapterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 14:59
eremita napisał/a:
Chodzi o to, że powinienem chcieć trzeźwieć dla siebie
Czy Ty w ogóle wiesz co to znaczy? Możesz mi o tym napisać, co wg Ciebie to znaczy?wolny - Czw 27 Cze, 2013 15:31
eremita napisał/a:
I niestety - ze wstydem przyznaję, mam satysfakcję, że nie piję. Ze wstydem, bo jednak podświadomie dowartościowuję się i umacniam kosztem jego pijaństwa. A przecież nie o to chodzi.
A oprócz tego to nie masz innych zajęć ??? zołza - Czw 27 Cze, 2013 19:12
baracca napisał/a:
A bardziej na poważnie - moja sinusoida się coraz bardziej wypłaszcza więc podobnych dylematów nie mam. Co prawda nie doświadczam stanów euforycznych, ale też nie mam takich przeskoków w drugą stronę - wszystko bez sensu.
Ale wtedy to wszystko jest ani gorące ani zimne -jest takie letnie ( czytaj mdłe )
Wiec czas pogodzić sie z tym ,że życie ma być takie zwyczajnie proste ? To jak chodzenie po równoważni z linką zabezpieczającą ,zero ryzyka ,zero radości pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 19:35
zołza napisał/a:
wtedy to wszystko jest ani gorące ani zimne -jest takie letnie ( czytaj mdłe )
Pozwolę sobie się z tym nie zgodzić zołza - Czw 27 Cze, 2013 19:36
pterodaktyll napisał/a:
Pozwolę sobie się z tym nie zgodzić
więc jakie?pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 19:39
zołza napisał/a:
więc jakie?
Normalne moja zołzo, normalne........... staaw - Czw 27 Cze, 2013 19:40 To co najbardziej sobie cenię w trzeźwym życiu to właśnie stabilność...
Z potrzeby adrenaliny i niepotrzebnego ryzyka wyleczyłem się całkowicie...zołza - Czw 27 Cze, 2013 19:42
pterodaktyll napisał/a:
Normalne moja zołzo, normalne...........
Normalne czyli zwyczajne ,nijakie i tyle Jak ja mam sie z tym pogodzić pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 19:44
staaw napisał/a:
To co najbardziej sobie cenię w trzeźwym życiu to właśnie stabilność...
Z potrzeby adrenaliny i niepotrzebnego ryzyka wyleczyłem się całkowicie
Coś w tym rodzaju właśnie mam na myśli........zołza - Czw 27 Cze, 2013 19:54
staaw napisał/a:
To co najbardziej sobie cenię w trzeźwym życiu to właśnie stabilność...
Z potrzeby adrenaliny i niepotrzebnego ryzyka wyleczyłem się całkowicie...
Wiec ja chyba jestem z góry przegrana ... Stabilność tak -jest dobra ale monotonia ?
pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 19:56
zołza napisał/a:
Stabilność tak -jest dobra ale monotonia ?
Zwracam Ci dyskretnie uwagę, że to zupełnie dwie różne rzeczy. Stabilność nie prowadzi do monotonii a monotonia nie jest wynikiem stabilnościstaaw - Czw 27 Cze, 2013 19:59
zołza napisał/a:
Stabilność tak -jest dobra ale monotonia ?
Kto powiedział że stabilne życie musi być monotonne?
Powiedział bym że przewidywalne. Planuję coś osiągnąć, przygotowuję się i jestem spokojny o efekt. Osiągam kolejny cel...
Bez żadnej improwizacji jak w pijackich czasach bywało...zołza - Czw 27 Cze, 2013 20:01
pterodaktyll napisał/a:
Zwracam Ci dyskretnie uwagę, że to zupełnie dwie różne rzeczy. Stabilność nie prowadzi do monotonii a monotonia nie jest wynikiem stabilności
Toż przecież to mówię Stabilności mówie tak Monotoni życia codziennego nie umiem tego powiedzieć Halloween - Czw 27 Cze, 2013 20:09
zołza napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Zwracam Ci dyskretnie uwagę, że to zupełnie dwie różne rzeczy. Stabilność nie prowadzi do monotonii a monotonia nie jest wynikiem stabilności
Toż przecież to mówię Stabilności mówie tak Monotoni życia codziennego nie umiem tego powiedzieć
Stabilność gut, monotonia nicht gut
A potem to już można konstruować długie, pełne fachowej wiedzy zdanka.
Tylko uwaga żeby one nie stały się monotonne. Marc-elus - Czw 27 Cze, 2013 20:17
zołza napisał/a:
Monotoni życia codziennego
Możesz zostać doktorem filozofii, paralotniarzem, sprzątać przy akceleratorze cząstek molekularnych, wejść na Everest, wyhodować najpiękniejszego storczyka w Polsce, pojechać na Pitcairn, nasłuchiwać widma gwiazd, wyrzucić telewizor przez okno(sprawdź czy nikt nie idzie) i medytować, testować spadochrony, robić na drutach, śpiewać arie(pewnie w łazience ), grać na giełdzie, lepić artystyczne babki z piasku, wkurzać adminów, wygrać konkurs w pluciu na odległość, sprzedawać chrzczone paliwo, zbudować domek na drzewie, rozbić namiot pod krzyżem, tłoczyć oliwki, wymyślić własny język, zostać zakonnicą lub mormonem, skoczyć na bungee, namalować jelenia na rykowisku, strzelać z procy do szerszeni, zwiedzić Tadż Mahal, obrzezać się....
Jest wiele możliwości, zależy co Ci się marzy.... piotr7 - Czw 27 Cze, 2013 20:18
zołza napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Zwracam Ci dyskretnie uwagę, że to zupełnie dwie różne rzeczy. Stabilność nie prowadzi do monotonii a monotonia nie jest wynikiem stabilności
Toż przecież to mówię Stabilności mówie tak Monotonii życia codziennego nie umiem tego powiedzieć
to może zrezygnuj z czegoś np jutro bez śniadania ,pojutrze nie myjesz zębów a wodę spuszczasz lub nie. Czy to wystarczy ? bo propozycji jest bez likuzołza - Czw 27 Cze, 2013 20:20
Marc-elus napisał/a:
Jest wiele możliwości, zależy co Ci się marzy...
Wszystko zołza - Czw 27 Cze, 2013 20:22
Halloween napisał/a:
Stabilność gut, monotonia nicht gut
A potem to już można konstruować długie, pełne fachowej wiedzy zdanka.
Tylko uwaga żeby one nie stały się monotonne.
Wreszcie ktoś rozumie co usiłuje powiedzieć Marc-elus - Czw 27 Cze, 2013 20:25
zołza napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Jest wiele możliwości, zależy co Ci się marzy...
Wszystko
To zacznij od usunięcia ograniczeń w swojej głowie.... będziesz mogła (prawie) wszystko. Jędrek - Pią 28 Cze, 2013 06:59
zołza napisał/a:
Stabilność tak -jest dobra ale monotonia ?
Monotonię to miałem jak przestałem pić i czekałem aż wyzdrowieję.... I się doczekać nie mogłem. Nie chciałem swojego sposobu życia i myślenia zmieniać, więc czekałem, aż sie skończy branie psychotropów i będę zdrowy.... To była ku***ska monotonia.... Ja niecierpliwy raptus dwa lata czekałem na spełnienie sie mojego życzenia.
Znudziło mi sie i zacząłem coś robić.... jak zacząłem coś robić to zacząłem coś dostrzegać i rozumieć... no i jakimś cudem poprosiłem po pół roku sponsora o pomoc. Dostałem ją no i jakimś cudem lęki zacząły odchodzić, zacząłem nabierać pewności, że to co robię jest właściwe.... pojawił się spokój wewnętrzny, coraz większa stabilność emocjonalna.... pogoda ducha a nawet szczęście. I to już nie jest monotonia. Mam szczęście że widze kim jestem, chcę się rozwijać i u trzymać stan jaki wypracowałem....jakimś cudem. Żadne chlanie, ani żadna kompulsywna zachcianka nie dała mi takiej satysfakcji.... No to idę dalej.eremita - Pią 28 Cze, 2013 07:37
pterodaktyll napisał/a:
altruista się nagle odnalazł.......zadbaj o swoje cztery litery a nie pchaj palca między drzwi, tak będzie bezpieczniej dla Twojego trzeźwienia
Słusznie! Tutaj się szybko leczę z chorych przemyśleń i z łomotem wracam na ziemię eremita - Pią 28 Cze, 2013 07:58
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
Chodzi o to, że powinienem chcieć trzeźwieć dla siebie
Czy Ty w ogóle wiesz co to znaczy? Możesz mi o tym napisać, co wg Ciebie to znaczy?
Nie wiem, czy wiem.
I już piszę: wg mnie trzeźwieć dla siebie to znaczy:
1. Nie porównywać się z innymi (w całej tego rozciągłości - sprawa dla wszystkich chyba najprostsza, więc nie rozwinę)
2. Nie pić, ponieważ mam przekonanie, że to niszczy mnie, moje zdrowie, moją psychikę, moje życie rodzinne, zawodowe, zabija moje pasje, moje poczucie wartości
3. Nie pijąc analizować wszystkie ww. aspekty mojego życia i układać je w tory harmonii i spokoju.
3. Normą mojego życia niech będą świadome, nie zaburzone i wolne od własnego przymusu picia bądź niepicia wybory - niekoniecznie właściwe - ale to przecież życie jest, że człowiek błądzi. Grunt żeby błądził wolny (w tym moim przypadku wolny od choroby alkoholowej).
To tak na szybko, nieprzemyślanie i byc może patetycznie wyszło.
Owszem nie odwołuję się do wielu aspektów trzeźwienia dla siebie - powybierałem tylko to, co WYDAJE MI SIĘ najważniejsze. A to z tego powodu, że każdy jest inny i nie ma wzorca alkoholika od A do Z (Ź?) Ja chyba nigdy jeszcze nie upadłem na samo dno. Moje dno wyglądało w ten sposób, że nie byłem śmierdzący, zawalałem pracę, jeździłem pijany, czy zawalałem dom. Mój problem pojawił się wtedy, gdy uświadomiłem sobie, że będąc aktywnym sportowo, zaczynam trenować po to, by po codziennym treningu nagrodzić sie piwkiem, a po ciężkim dniu w samotności, przed telewizorem chlapnąć trzy.
I wcale nie twierdzę, że nie jestem alkoholikiem. Jestem, a w poniedziałek będzie miesiąc jak nie piję. Howgh!pterodaktyll - Pią 28 Cze, 2013 08:18
eremita napisał/a:
Tutaj się szybko leczę z chorych przemyśleń i z łomotem wracam na ziemię
Nikt nie twierdził, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie
eremita napisał/a:
Nie wiem, czy wiem.
Wydaje mi się, że Twoje myślenie zmierza w dobrym kierunku, ale czy wiesz jak realizować to o czym piszesz?
eremita napisał/a:
w poniedziałek będzie miesiąc jak nie piję. Howgh!
Mała rzecz a cieszy, sam tak miałem............krk........... Jędrek - Pią 28 Cze, 2013 08:20
eremita napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
Chodzi o to, że powinienem chcieć trzeźwieć dla siebie
Czy Ty w ogóle wiesz co to znaczy? Możesz mi o tym napisać, co wg Ciebie to znaczy?
Nie wiem, czy wiem.I już piszę: wg mnie trzeźwieć dla siebie to znaczy:.......
Ja też nie wiem czy wiem.
Straciłem do siebie zaufanie i wiare w siebie jako nieomylnego i genialnego.....
Nie planowałem, a znalazłem się w Szpitalu Psychitrycznym.......
No to jak mogę sobie ufać?
Najwyraźniej dokonywałem złych wyborów
Jak dokonywać właściwych wyborów?
Takich jak mój sponsor? Ale on też mówi, że popełnia błędy.... Kogo prosić o pomoc jak nie mam do siebie zaufania? Nauczycielke z podstawówki? Nie żyje. Szkoda. Do niej miałem ogromne zaufanie.... Słuchałem jej i robiłem co kazała.....
Kogo tu posłuchać.... ku***, ale ja nie znoszę nikogo słuchać!!!!!!!!!!!!!!!
No ale przecież jak do siebie nie mam zaufania i nie chcę nikogo słuchać, to co pozostaje?
Się powierzam każdego dnia i proszę o uwolnienie mnie ode mnie samego zwłaszcza. Bo ja to już nawymyślałem w swoim życiu...
Więc:
"Boże, ofiaruję siebie Tobie, abyś mnie uformował i uczynił ze mną to, co będzie zgodne z Twoją wolą. Uwolnij mnie ode mnie samego, żebym mógł lepiej spełniać Twoją wolę. Oddal ode mnie trudności, aby zwycięstwo nad nimi mogło być świadectwem dla tych, którym pospieszę z pomocą, czerpiąc z Twej Potęgi, Miłości i Twego Pojmowania Dróg Życia. Dopomóż mi abym zawsze spełniał Twoją Wolę" (Anonimowi Alkoholicy str. 54).
Inaczej mówięc próbuję oddać ster i działam.... wiosłuję kurde na razie nie bardzo wiem gdzie robiąc na codzień co dzień przyniesie.... 24 godziny.... Coś mi tam wpada do głowy.... ale staram się nie rozkminiać, bo jeszcze coś wymyślę
A słyszałem, że alkoholik to może tylko flaszkę wymyślić Klara - Pią 28 Cze, 2013 09:07
eremita napisał/a:
nie byłem śmierdzący
Pytałeś otoczenia, co o tym sądziło?
eremita napisał/a:
nie (...) zawalałem dom.
Ustaliłeś to z żoną/partnerką?eremita - Pią 28 Cze, 2013 10:11
Klara napisał/a:
eremita napisał/a:
nie byłem śmierdzący
Pytałeś otoczenia, co o tym sądziło?
eremita napisał/a:
nie (...) zawalałem dom.
Ustaliłeś to z żoną/partnerką?
Odpowiadam: Tak i tak.
Moja żona nawet się dziwi, że jestem względem siebie taki restrykcyjny (he he w końcu nick: eremita zobowiązuje), ale nie zna szczegółów i nie mówiłem jej, że uznałem swoją chorobę. Chyba uważa, że to moja kolejna fanaberia związana np ze sportem.
Przykład: jakiś tydzień temu, gdy wybierałem sie do sklepu, mama poprosiła mnie, żebym jej kupił jedno piwko. Kupiłem, przyszedłem do domu a żona na to: czemu się nie zapytałeś, czy ja tez chcę, tylko sobie kupiłeś? Mowię: to nie dla mnie. Ona: aha - to ok. I tyle. I wystarczy.
Może to i lepiej, bo dzięki temu (nawiązując do wcześniejszego) robię to przede wszystkim dla siebie. Natomiast jedyne co mi czasem śmierdziało - to oddech następnego dnia
I jeszcze jedno, to że nie śmierdziałem, nie znaczy że nie mam problemu. Bo jak inaczej nazwać codzienne uzupełnianie poziomu alkoholu we krwi?
Zgodnie ze "sławną krzywą" poziomy uzależnienia i wychodzenia są różne i uważam, że to i tak najwyższy czas by wziąć się za siebie.
Ptero, cieszy, cieszy ta mała rzecz, ten miesiąc, choć już nie wystarcza. Na początku miesiąca to było najważniejsze - dziś być trzeźwym. Teraz myślę trochę inaczej: ok, jestem dzisiaj trzeźwy, no i dobrze, ale, a więc, no więc dzisiaj i w najbliższym czasie... "jeśli wiesz, co chcę powiedzieć" jak z gracją przygrywał kiedyś Hey Marc-elus - Pią 28 Cze, 2013 10:46
eremita napisał/a:
jakiś tydzień temu, gdy wybierałem sie do sklepu, mama poprosiła mnie, żebym jej kupił jedno piwko. Kupiłem, przyszedłem do domu a żona na to: czemu się nie zapytałeś, czy ja tez chcę, tylko sobie kupiłeś? Mowię: to nie dla mnie.
Oj, dobry człowiek z Ciebie, o Żonie pomyślałeś.
Nie tańcz na linie, to nie spadniesz.
A może podświadomie ćma leci do ognia?
Wchodzenie w "zasięg rażenia" alkoholu - nieroztropne.
Są tacy co i mogą polewać, sam znam faceta który knajpę prowadzi, stoi przy nalewaku, nie pije od 2lat.
Ja z kolei w pracy "bawię się" butelkami, po prostu stykam się z alkoholem zamkniętym w szkle, bo czasem projektuje opakowania.
Stasio z forum myje w pracy ręce spirytusem.
Ani mi ani im to nie przeszkadza, bo to dla nas nie jest alkohol, to praca.
A Ty pewnie z parę tysięcy razy niosłeś do domu "piwko", dla siebie, co?
Nie mówię Ci co masz robić, po prostu uważaj.
"Piwko"..... już to pisałem: zdrobniale, ładnie, takie do serca przyłóż... tak to działa, podświadomość, bo przecież "oswojone piwko nie może być złe".eremita - Pią 28 Cze, 2013 10:57 To prawda.
Poszedłem po sprawunki mamie, nie żonie
Jakbym jej odmówił, to mialbym grzech. Co innego żonie odmówić jest w pełni sił fizycznych to niech se chodzi z torbami.
Żartuję oczywiście eremita - Pon 01 Lip, 2013 08:29 Nowy dzień, nowy tydzień i chyba mogę już powiedzieć - nowy miesiąc:
podsumowując: nieprzepity czerwiec: same plusy: odpoczynek i rekonwalescencja, spadek z wagi, wiara w siebie, trochę wiedzy w temacie, przerobione sytuacje które wcześniej były okazją, żadnych minusów. Owszem, czasem są myśli ale nie natarczywe. Ale to dobrze, bo dzięki nim wiem że licho nie śpi.
No i najważniejsze: sportowcy nie piją
Jak już wcześniej pisałem: albo picie albo zabawa
Zaś jeśli chodzi o mój humor - to nie stany euforyczne. Zawsze miałem naturę psikuśnika (no chyba że na kacu).eremita - Śro 03 Lip, 2013 08:33 Musiałem być na imprezie w poniedziałek po południu. Popsułem towarzyszom chyba zabawę, bo źle się czuli w towarzystwie niepijącego, bo jak to jeden stwierdził w żartach (?) kto nie pije ten kapuje. Trudno. Ich problem.szymon - Śro 03 Lip, 2013 08:35 to Ty kapuś jesteś? pterodaktyll - Śro 03 Lip, 2013 08:36
eremita napisał/a:
jeden stwierdził w żartach (?) kto nie pije ten kapuje. Trudno. Ich problem.
Chyba tak, bo normalnemu człowiekowi wszystko jedno czy ktoś obok niego pije czy nie i...........przeważnie tego nie komentuje....Janioł - Śro 03 Lip, 2013 08:36
eremita napisał/a:
Popsułem towarzyszom chyba zabawę, bo źle się czuli w towarzystwie niepijącego
było wyjść wcześniej by nie psuć im dobrej zabawypchor - Śro 03 Lip, 2013 08:38
eremita napisał/a:
kto nie pije ten kapuje
a każdy pijak to złodziej
no i do której grupy lepiej przystać ?
piotr7 - Śro 03 Lip, 2013 09:35 i nie kapuś tylko informator
tekst określa poziom autoraeremita - Śro 03 Lip, 2013 10:09
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
jeden stwierdził w żartach (?) kto nie pije ten kapuje. Trudno. Ich problem.
Chyba tak, bo normalnemu człowiekowi wszystko jedno czy ktoś obok niego pije czy nie i...........przeważnie tego nie komentuje....
Nie komentuję i nie osądzam. Piszę, bo to pierwszy tego typu sprawdzian, który zdałem.
Zresztą mogę być kapusiem, *j****, czy kimkolwiek, byle bym to robił na trzeźwo i z pełną odpowiedzialnością
Zresztą masz rację Ptero: normalnemu to wszystko jedno, alkoholikowi już nie. Przypuszczam, że nawet Tobie z Twoim stażem (obym i ja takiego doczekał).szymon - Śro 03 Lip, 2013 10:34
eremita napisał/a:
Zresztą mogę być kapusiem, *j****, czy kimkolwiek, byle bym to robił na trzeźwo i z pełną odpowiedzialnością
no... z tą odpowiedzialnością i kozami to bym się zastanowił eremita - Śro 03 Lip, 2013 10:37 No dobra powiedzmy ze chciałem sprawdzić czujność cenzora pchor - Śro 03 Lip, 2013 11:09
eremita napisał/a:
Zresztą mogę być kapusiem, *j****, czy kimkolwiek, byle bym to robił na trzeźwo i z pełną odpowiedzialnością
to się nazywa pełne poświęcenie !
piotr7 - Śro 03 Lip, 2013 11:55 Odzywki typu jak nie pije to.... są typowe dla zachowań grupy w znaczeniu socjologicznym.
Zachowujesz się inaczej czyli jesteś inny i zachowaniem to podkreślasz.
Inny to może lepszy, a grupa innych nie akceptuje ,to go po łapkach ,a masz .
Jest z takiej sytuacji proste wyście albo się dostosujesz albo zmieniasz grupę .Marc-elus - Śro 03 Lip, 2013 12:05
Cytat:
Jest z takiej sytuacji proste wyście albo się dostosujesz albo zmieniasz grupę
Pytanie: czy On do tej grupy należy?
Eremito, jak Cię nazwą wariatem, pamiętaj: wariat to członek jednoosobowej mniejszości. Jonesy - Śro 03 Lip, 2013 12:28
eremita napisał/a:
Musiałem być na imprezie w poniedziałek po południu. Popsułem towarzyszom chyba zabawę, bo źle się czuli w towarzystwie niepijącego, bo jak to jeden stwierdził w żartach (?) kto nie pije ten kapuje. Trudno. Ich problem.
Zasadniczo, najważniejsze jest pytanie którego nikt nie zadał - czy Twoja obecność na tym spotkaniu była aż tak niezbędna, że musiałeś być na całości?
Z doświadczenia wiem, a bywałem na niejednym zebraniu a jeszcze więcej obsługiwałem kateringowo - w 9/10 przypadków najpierw jest gadanina i pierdzenie w mąkę a potem kończy się część oficjalna. I zaczyna nieoficjalna na której nie pijacy mogą zostać nazwani konfidentami, bo po cholerę zostają jak nie piją. To oczywiście nie moje zdanie, mamy demokrację i każdy ma prawo zostać na ogólnych spotkaniach jak długo chce i do kiedy chce. Tylko że w Twoim przypadku akurat o wiele lepiej dla Ciebie byłoby nie zostać (na części nieoficjalnej).
No chyba że to była najzwyklejsza w świecie libacja alkoholowa po pracy, pod tytułem na przykład urodziny prezesa albo podobnież. No ale wtedy Twoja obecność nie byłaby niezbędna, nawet jeśli byłbyś samym prezesem (a nie jesteś, bo prezesa by od konfidentów nie wyzywali)eremita - Śro 03 Lip, 2013 12:30 Jak mój nick wskazuje, nie mam potrzeby przynależności do grupy. Szczególnie za wszelką cenę. A jeżeli wybieram (pod warunkiem, że świadomie) jakąś ścieżkę, to guzik mnie obchodzi, czy będę wariatem, czy kozo... ehm kozakiem
Sam siebie akceptuję, a wracając do tej przedwczorajszej imprezy, to uważam że zachowywałem się ok: póki towarzystwo żartowało, to i ja żartowałem, a jak zaczęło bełkotać i przynudzać, to grzecznie podziękowałem i poszedłem w ciul. Nikogo nie obraziłem, nikogo nie umoralniałem, bawiłem się w sumie dobrze, bez nerwowego spoglądania na kieliszek - generalnie jestem zadowolony z siebie, co nie zmienia faktu, że nie jest szczytem moich marzeń bywać na takich imprezach. Wolę potrenować co innego.
Jedyne co mi psuje to ogólne zadowolenie, to myśl, że chociaż jestem trzeźwy, to nie jestem wolny od nałogu. Ciężko to wytłumaczyć, bo to nie są uporczywe myśli czy chęć wypicia.
To bardziej pamięć o tym, że wybrałem abstynencję bo wcześniej piłem, a nie podchodzę do abstynencji jak dziecko, dla którego jest to naturalnym zachowaniem człowieka.
Z drugiej strony może to dobrze... nie wiem.wolny - Śro 03 Lip, 2013 12:33 eremita, Linka - Śro 03 Lip, 2013 12:36
piotr7 napisał/a:
Jest z takiej sytuacji proste wyście albo się dostosujesz albo zmieniasz grupę .
ja kiedyś wybrałam trzecie wyjście...
to oni mnie zaakceptowali....
i tak było w kolejnej pracy, i kolejnej....
przywykli, do tego stopnia, że zakładają już z góry że nie będę pić
tylko ja nie jestem uzależniona i mnie kontakt z alkoholem nie szkodzieremita - Śro 03 Lip, 2013 12:39 Jonesy:
impreza oficjalna. Byłem do czasu, jak wcześniej pisałem. Tyle ile musiałem być.
A na popijawy nie chodzę już ze trzy lata (choć przestałem pić miesiąc temu). Dziwne trochę, nie? Może stopniowo przez te lata dojrzewałem do decyzji?
Przestałem chodzić na popijawy, bo nie chciałem spaprać sobie życia rodzinnego jak moi koledzy i zawodowego. Wydawało mi się, że jak będę pociągał sam w domu, nie upijając się w umór to będzie dobrze. Bez sensu.Jonesy - Śro 03 Lip, 2013 13:10
eremita napisał/a:
Jonesy:
impreza oficjalna. Byłem do czasu, jak wcześniej pisałem. Tyle ile musiałem być.
A na popijawy nie chodzę już ze trzy lata (choć przestałem pić miesiąc temu). Dziwne trochę, nie? Może stopniowo przez te lata dojrzewałem do decyzji?
Przestałem chodzić na popijawy, bo nie chciałem spaprać sobie życia rodzinnego jak moi koledzy i zawodowego. Wydawało mi się, że jak będę pociągał sam w domu, nie upijając się w umór to będzie dobrze. Bez sensu.
Może tak było. Może było tak jak u mnie. Przestałem chodzić na popijawy i do knajp, bo:
1) piłem znacznie więcej niż pozostali
2) nie kontrolowałem swojego zachowania po wypiciu i bardzo często byłem ciężarem tak fizycznym jak i psychicznym dla znajomych
3) picie na wyjściu jest droższe
4) samemu do lustra albo do ekranu to sobie piłem swoim tempem i w swoich ilościach aż nie zjeżdżałem po stół i nikomu to nie przeszkadzało (bo przecież zdanie mojej żony wtedy się dla mnie nie liczyło...)
Dlatego przestałem chodzić na popijawy. Broń boże nie dlatego że podświadomie chciałem działać dla swojego dobra.ant69 - Śro 03 Lip, 2013 13:42
eremita napisał/a:
to pierwszy tego typu sprawdzian, który zdałem.
lubisz się sprawdzać?ant69 - Śro 03 Lip, 2013 13:43 Dziś jest środa, a Ciebie jeszcze poniedziałkowa impreza rozgrzewa... eremita - Śro 03 Lip, 2013 13:43 Jonesy: Może i tak było jak u Ciebie - nie wykluczam.eremita - Śro 03 Lip, 2013 13:47 ant69: pewnie, ze lubię się sprawdzać. Daje mi to informacje o moim aktualnym stanie (w każdej sferze życia).
ant69 napisał/a:
Dziś jest środa, a Ciebie jeszcze poniedziałkowa impreza rozgrzewa...
Cóż, chciałem coś napisać, bo nie pisałem dwa dni,a jest mi to potrzebne
a później jakoś tak wyszło, że zacząłem analizować...Marc-elus - Śro 03 Lip, 2013 14:20
ant69 napisał/a:
Dziś jest środa, a Ciebie jeszcze poniedziałkowa impreza rozgrzewa...
Mrówa, od razu "rozgrzewać"?
Manipulatorku Ty przecież po prostu napisał, a tu już niby "się grzeje"?
eremita - Czw 04 Lip, 2013 07:04
ant69 napisał/a:
Tak tylko chciałem coś napisać..
Bardzo śmieszne Niemniej jednak jest to mój wątek i mogę tu pisać nawet o kolorze porannego stolca o ile nie obrażam tym nikogo i jest to związane z trzeźwieniem Marc-elus - Czw 04 Lip, 2013 07:42
eremita napisał/a:
mogę tu pisać nawet o kolorze porannego stolca o ile (...) jest to związane z trzeźwieniem
Oj, jakoś tam, pośrednio, jest(jakkolwiek to rozumiesz). ant69 - Czw 04 Lip, 2013 13:02
eremita napisał/a:
wątek i mogę tu pisać nawet
oczywiście, że możesz... tak samo jak każdy zarejestrowany użytkownik tego forumeremita - Czw 04 Lip, 2013 14:32 Eeeee, poddaję się dziś mi się nie chce.
Korzystajcie na całego, póki nie wrócę do formy.pterodaktyll - Czw 04 Lip, 2013 14:37
Cytat:
Eeeee, poddaję się dziś mi się nie chce.
Korzystajcie na całego, póki nie wrócę do formy.
Chciałeś coś przez to powiedzieć? eremita - Pią 05 Lip, 2013 07:08 He he nie ciesz się. Nie będzie "A nie mówiłem".
Po prostu: czasem są lepsze dni (i wtedy Eremita tryska humorem) a czasami gorsze - jak u każdego (i wtedy Eremitę wk..wia to, co zwykle by olał). Nawet niewinne uszczypliwości / i w tym miejscu wymazałem epitety obrazujące co zwykle bym olał /pterodaktyll - Pią 05 Lip, 2013 08:12
eremita napisał/a:
Nie będzie "A nie mówiłem".
A chciałeś coś takiego powiedzieć? Dlaczego? Marc-elus - Pią 05 Lip, 2013 09:07
eremita napisał/a:
czasem są lepsze dni (i wtedy Eremita tryska humorem) a czasami gorsze - jak u każdego (i wtedy Eremitę wk..wia to, co zwykle by olał)
A może ten gorszy dzień, to efekt imprezy, na której byłeś?
Zdrowy, może mieć gorszy dzień, my tak samo, ale u nas również może to być objaw głodu. Po takiej imprezie głodzik może dopaść po jakimś czasie, wcale nie musi być na dzień następny.
Ja to nazywam "lekkim *ku****", szybsza irytacja, lekkie nerwy.eremita - Pią 05 Lip, 2013 11:11 Nie, to nie to. Po prostu dobrze mi robi jeżeli codziennie zaglądam na forum i czasem nawet napiszę głupoty. Ale napiszę, jestem pomiędzy ludźmi z tym samym problemem co ja i to jest dla mnie cenne. I normalnie z żartów, że "cokolwiek chcę napisać" nie robiłbym tragedii, no ale czasami są trudniejsze dni.
Dni nie związane z imprezą, gorzałą - przecież nie wszystko kręci się wokół alkoholu. Ot gorszy dzień w pracy - i tyle. Nie ma co się doszukiwać drugiego dna.
Czasem życie trzeba przyjąć na klatę, aż zadudni, a potem podnieść głowę i iść dalej. Bez żadnych pokątnych spojrzeń na alkohol. Dlatego, Ptero, nie zamienię abstynencji na absencję na forum, żebyście powiedzieli: "a nie mówiłem? Kolejny odpadł z peletonu. Tylko my, ci najfajniejsi, jesteśmy".
Marcelus: nie wracaj już do poniedziałkowej imprezy, bo zostaniesz posądzony o podniecanie się potencjalnym kontaktem z alkoholem... no a z drugiej strony, jeżeli przemilczysz temat, to znaczy że go unikasz? Jakby nie było - jest źle.
Więc może faktycznie to jest dobra metoda - nie pisać o sobie, tylko trykać innych pterodaktyll - Pią 05 Lip, 2013 11:21
eremita napisał/a:
, Ptero, nie zamienię abstynencji na absencję na forum, żebyście powiedzieli: "a nie mówiłem? Kolejny odpadł z peletonu. Tylko my, ci najfajniejsi, jesteśmy".
Pozwól, że Ci coś wyjaśnię, choć to może Cię dotknąć. Dla mnie (i podejrzewam dla wszystkich alkoholików na forum) jest rzeczą obojętną czy się napijesz czy nie i na pewno nikt nie powie "a nie mówiłem" ale nie dlatego żeby Twój los kogoś tam naprawdę, poza Tobą oczywiście, specjalnie obchodził, ale dlatego, że wszyscy zapadliśmy na tą chorobę a jak to powiadają "nie śmiej się dziadku.....itd." Przysłowia są mądrością narodów, nie sądzisz? ant69 - Pią 05 Lip, 2013 11:41
eremita napisał/a:
Nie, to nie to.
Jak tak mówisz, to na pewno tak jest...
Ja wiem swoje... z autopsji.
Po imprezach alkoholowych na których byłem i nie piłem, przez kilka dni wszystko i wszyscy mnie 3x bardziej wqrwiali niż normalnie... (albo wcale)
Dlatego od 2 lat na takie nie chodzę i jest dobrze...
no i śmieszą mnie odzywki typu: "... a mnie to nic nie robi" (w monopolowym, na weselu, chrzcinach, grillu ze "starymi" znajomymi itp.)eremita - Pią 05 Lip, 2013 12:43
ant69 napisał/a:
"... a mnie to nic nie robi"
Nie no - pewnie że "mi to robi" - ale nie tak, żebym chodził nabuzowany. Jedyne co zauważyłem u siebie, to pewien niepokój przed imprezą (wierzcie mi - gdybym nie musiał to by mnie tam nie było) i pewne zagubienie w trakcie. Na szczęście poza kolegami pijakami mam też dwóch znajomych, którzy wcale nie piją (jeden od urodzenia, czyli jakieś 50 lat, drugi od jakiś 25), kilku znajomych sportowców, którzy mają trochę inne standardy no i (mam nadzieję że Cię to Ptero nie dotknie ) Was. Jak sobie uświadomię, ilu znam normalnych ludzi, to wtedy nie jest takim problemem abstynencja.
Ptero - nie dotknęło mnie to - bo to przecież oczywiste i normalne. Spoko loko.
No i kierując się dwunastoma krokami - przepraszam Was wszystkich za moją "fucatość" w ostatnich wątkach.
Za moją wzorową postawę oczekuję oklasków, łez wzruszenia, spojrzeń pełnych niedowierzania, poszeptywań żeńskiej części forum na najbliższych pidżama-party w siedzibie aa, toastów kozim mlekiem (kurcze ta gadzina zaczyna mnie prześladować) i kwiatów.
-
I obiecuję już dzisiaj nie smucić - tak pięknie napieprza deszczem za oknem!Jeżu88 - Pią 05 Lip, 2013 12:48 Teraz nie ma dla mnie większej straty czasu niż chodzenie na imprezy alkoholowe. Nie ma też dla mnie bardziej niebezpiecznej sytuacji, niż ta. Wydaje mi się, że to taka chęć zjedzenia ciastka i posiadania dalej całego. Niby chcę zmienić swoje życie, ale jakąś jego cząstkę chciałbym jednocześnie zachować. Niestety, w życiu jest albo jedno albo drugie... Nie ma kompromisów. Sam na początku poszedłem na kilka imprez alkoholowych, bo chciałem coś sobie udowodnić, może też innym. Ale było to robione na siłę, dopiero teraz to widzę... Ani ja pijącym nie jestem do niczego potrzebny, ani oni mi... O głodziskach później już nie mówiąc...Eila - Pią 05 Lip, 2013 13:01
eremita napisał/a:
tak pięknie napieprza deszczem za oknem!
U mnie pięknie świeci słońce
patelnia normalnie 32 stopnie w cieniu Jras4 - Pią 05 Lip, 2013 15:49 tak ..niema jak patelnia ...
tu też pali jak cho...a.pterodaktyll - Pią 05 Lip, 2013 15:58
eremita napisał/a:
Za moją wzorową postawę oczekuję oklasków, łez wzruszenia, spojrzeń pełnych niedowierzania, poszeptywań żeńskiej części forum na najbliższych pidżama-party w siedzibie aa, toastów kozim mlekiem
Na kozie mleko, owszem możesz ewentualnie liczyć pod warunkiem wszakże, że je sobie sam kupisz. Na resztę specjalnie bym na Twoim miejscu nie liczył eremita - Pon 08 Lip, 2013 10:44 Melduję, że jestem.
Melduję, że miałem smak na piwo w sobotę wieczór. Pierwszy raz od początku niepicia.
Melduję, że wczoraj byłem na imieninach u rodziny.
Melduję, że 36 dnia nadal nie wiedzą że moja abstynencja to coś więcej niż kwestia szofera na imprezie.
Melduję, że mój kolega w cugu podobno jeszcze żyje, choć potwierdza się, że łatwiej człowieka z roboty wyrzucić jak nie pije, bo takiego co pije spowija ogólna zasłona milczenia i przyzwolenia.
Melduję, że w mojej małej miejscowości nigdzie nie mogę dostać koziego mleka.
Odmeldowuję się. Młodszy aspirant Eremita.szymon - Pon 08 Lip, 2013 10:52 spocznij
mozna palić eremita - Śro 10 Lip, 2013 09:52 A teraz humorystycznie: Jeżeli czytaliście komiks "Antresolka Profesorka Nerwosolka" - występuje tam postać - wódz Indian, który co jakiś czas pojawia się, rzecze swoją sentencję chcąc przejść do meritum sprawy - produkcji wody sodowej, obraża się i odchodzi. Niby *p****, ale wódz ten określa dla mnie stan nijaki, ani dobry, ani beznadziejny, stan, z którego najtrudniej wyjść. Ciekaw jestem ilu takich wodzów jest wśród nas, na tym forum.
A wódz rzecze tak:
"Powiem krótko, a nawet jeszcze krócej - nie jest dobrze, nie jest też źle. Jest średnio. Pójdziemy tędy i owędy lecz zawsze dojdziemy tu i ówdzie. Jednym słowem woda sodowa to..."
"Ależ wodzu, co wódz!"
"A to ja przepraszam"
i znika.
PS. Nie, nie, nic mi nie jest Klara - Śro 10 Lip, 2013 10:17
eremita napisał/a:
Ciekaw jestem ilu takich wodzów jest wśród nas, na tym forum.
Hahaha...
Melduję posłusznie! Ja na pewno! eremita - Pon 15 Lip, 2013 09:05 Minęło sześć tygodni abstynencji.
Wnioski:
o ile na początku wydawało mi się, że 1, 2, 3 dni to strasznie dużo, o tyle teraz myślę, że te żałosne w swojej krótkości 6 tygodni to bardzo mało. Gdyby to było już- powiedzmy rok... Dlaczego?
Może dlatego, że w sobotę miałem przez chwilę ochotę na piwo i po dłuższym czasie może tej ochoty już nie ma? Cieszę się, że nie uległem, bo bym sobie tego nie wybaczył. Za to wczoraj (w niedzielę) nie było już z tym najmniejszego problemu mimo zapraszanego grilla. Miałem ochotę na piwo, bo mi się w sobotę nudziło.
Może dlatego, że wydaje mi się, iż jestem niepijącym pijakiem a po dłuższym czasie będę człowiekiem, który nie ma potrzeby pić alkoholu.
Faktycznie, człowiek wchodząc w kolejne fazy trzeźwienia odsuwa się od ludzi, skupia na sobie, co innym może wydawać się dziwne i nieprzystające do obrazu człowieka, który oglądali przez wiele lat. Na szczęście, ja chyba zawsze byłem typem introwertycznego milczka, więc nie słyszę zarzutów ze strony najbliższych. A skupia się na sobie bo trzeźwość dla alkoholika to odpowiedzialność za swoje nowe, "dorosłe" życie? eremita - Pon 22 Lip, 2013 10:30 siedem tygodni? Jakoś zaczynają się rozmywać kolejne dni. Owszem w czwartek miałem ochotę na "jedno piwko" ale jak sobie pomyślę - restrykcyjna dieta, katorżniczy trening, po to aby poprawić czas jesienią w maratonie o (mam nadzieję) 5 minut, to dochodzę do wniosku, że to piwo ( a raczej te kolejne, które niechybnie by były) podważają sens mojej męki. To tak, jakbym chciał przed zawodami świadomie skręcić kostkę. Gdzie tu sens?eremita - Czw 25 Lip, 2013 13:10 Kurcze, ostatnio nawiedzili nas goście (coś często nas nawiedzają goście ) i w rozmowie moja żonka stwierdziła "Mój mąż w ogóle nie pije. Nic. Wódki, wina, piwa - nic." Była dumna, zaraz wyrostek gości podchwycił - "Żeby tak mój tata nie pił (delikwent był nie obecny), no nie że jest alkoholikiem, ale lubi".
Wnioski:
1. Naiwnie sądziłem, że moja żona nie widzi tego, że nie piję. Może podświadomie uważałem, że nie widzi, więc nie ma zmiany - nie ma zmiany, więc wcześniej nie piłem tak dużo, tylko w normie, a zatem można będzie znów zacząć tak po trochę, tylko dla towarzystwa, jeden mały symboliczny toast...
2. Nikt z mojej trzeźwości nie robi tematu przewodniego. Na grillu wcześniej, siostra moja zapytała się tylko czy nie chcę piwa. Skoro nie to OK. i tyle. A więc kolejna faza trzeźwienia - chcialbym, żeby moja przemiana była doceniana a tu szału nie ma. Uświadomiłem sobie, że wyczekuję na pytanie, czy nie piję, by odpowiedzieć niczym sir Hilary z dumą równą zdobyciu ośmiotysięcznika.
3. Od pewnego czasu w pracy, ci niepijący obgadują ze mną tych pijących. Kurde, rzeczywiście widać moją zmianę? Dotychczas myślałem, że ja bylem z tych cichociemnych. A przecież sam teraz wyczuwam, jak ktoś dzień wcześniej dał sobie w palnik.
4. Czytałem mój pierwszy post - trochę ochląnąłem. Odzwyczaiłem się od trybu dnia z alkoholem - nawet wydaje mi się dziwny.
5. Nie odpowiedzieliście mi - po jakim czasie minęła Wam pokusa napicia się? Jak we wcześniejszych mailach pisalem - czasami mnie korci, tak coś gilga w środku, żeby coś cyknąć. Siedzi taki mały robal we mnie, coraz bardziej się obkurcza, ale czasami się powierci. Mam tylko nadzieję, że im dlużej będzie się obkurczał, a ja im bardziej będę wzmacnial "nowe mięśnie" wokół jego kokonu, to te jego gwałtowne ruchy będą coraz słabsze i słabsze i w końcu francę szlag trafi! Wiem, że to dziwne, ale lubię czasem sobie to zwizualizować.wolny - Czw 25 Lip, 2013 13:18
eremita napisał/a:
Nie odpowiedzieliście mi - po jakim czasie minęła Wam pokusa napicia się? J
Mnie minęła jak przyznałem się sam przed sobą że ja tak na prawdę to nie chciałem się przyznać do tego że ja nie chcę przestać pić , bo do tego że ja alkoholikiem jestem to ja sie często gęsto przyznawałem i to bez najmniejszych oporówpterodaktyll - Czw 25 Lip, 2013 13:43
eremita napisał/a:
moja żonka stwierdziła "Mój mąż w ogóle nie pije.
eremita napisał/a:
podświadomie uważałem, że nie widzi, więc nie ma zmiany - nie ma zmiany, więc wcześniej nie piłem tak dużo, tylko w normie, a zatem można będzie znów zacząć tak po trochę, tylko dla towarzystwa, jeden mały symboliczny toast..
eremita napisał/a:
Nikt z mojej trzeźwości nie robi tematu przewodniego.
eremita napisał/a:
chcialbym, żeby moja przemiana była doceniana a tu szału nie ma. Uświadomiłem sobie, że wyczekuję na pytanie, czy nie piję, by odpowiedzieć niczym sir Hilary z dumą równą zdobyciu ośmiotysięcznika
Eremita!! Jak to czytam, to mam wrażenie, że dalej siedzisz na tej beczce pełnej prochu i tylko patrzeć jak......................pi***olnie ta cała Twoja trzeźwość. Tak odbieram to co piszesz. Mechanizmy wyłażą z Ciebie wszystkimi porami i nic z tym właściwie nie robisz. Ileż to razy ja w ten sposób sam sobą manipulowałem, to wiem tylko ja i dobry Bóg......Anna B - Czw 25 Lip, 2013 14:52 Eremita witaj
Jestem zona współuzależnioną mój alkoholik zdrowieje .Wiesz co? jak tak czytam to ja widzę jak mój alkoholik nie pije ale nie zbuduje mu pomnika z tego powodu a tu odniosłam wrażenie ze jest ci jakoś tak byle jak ze nikt tego nie widzi a przynajmniej nie mówi i nie wychwala.O sobie teraz co czuje obecnie.We mnie jest tyle złości goryczy na ten czas kiedy przychodził nachlany jak bąk i teraz jak wybrał inne życie ja będę go wspierać bo go kocham ale pomnika ze spiżu nie dostanie .Wnioski jakie wyciągam ze wszystkich lekcji jakie dotychczas dostałam to takie że ja zona alkoholika skupiam się na tym co mam zrobić ze sobą i swoim życiem a mój alkoholik niech czuje się ważny ale nie najważniejszy a jeśli ma być wszystko ok to będzie i bez pomników tak myślę Trzymam kciuki za Ciebie i Twoje zdrowienie eremita - Czw 25 Lip, 2013 15:13
pterodaktyll napisał/a:
Eremita!! Jak to czytam, to mam wrażenie, że dalej siedzisz na tej beczce pełnej prochu i tylko patrzeć jak......................pi***olnie ta cała Twoja trzeźwość. Tak odbieram to co piszesz. Mechanizmy wyłażą z Ciebie wszystkimi porami i nic z tym właściwie nie robisz. Ileż to razy ja w ten sposób sam sobą manipulowałem, to wiem tylko ja i dobry Bóg......
Nie twierdzę, że nie siedzę na beczce pełnej prochu. Uczę się szczerości względem siebie, właśnie by unikać manipulacji. W przeciwnym przypadku nie pisałbym o tym o czym piszę wiedząc jakie ulotne może być moje trzeźwienie. Nie chciałbym zebyś rozumial moje wypowiedzi jako "na razie jeszcze nie pije".
Staram się jakoś rzecz układać.
Nic z tym nie robię - co jeszcze robić? Wiem - mitingi, psychiatra, wiedza. Czy to w zupełności rozwiąże problem?eremita - Czw 25 Lip, 2013 15:23
Anna B napisał/a:
jak tak czytam to ja widzę jak mój alkoholik nie pije ale nie zbuduje mu pomnika z tego powodu a tu odniosłam wrażenie ze jest ci jakoś tak byle jak ze nikt tego nie widzi a przynajmniej nie mówi i nie wychwala.
Fakt - uświadomilem sobie, że trochę tego potrzebuję i czasem jest byle jak - zrzucam to na fazę trzeźwienia 45-120, kiedy nagle okazuje się, że euforia mija a to że nie piję to normalność. Nie oczekuję również pomnika. Piszę o tych gorszych chwilach (każdy je ma), 99% to czas OK, kiedy nie potrzebuję zauważenia mojej trzeźwości. Mój poczatek był tym razem taki, że trąby anielskie nie ogłaszały "od jutra nie piję", nie mowiąc słowa na ten temat zacząłem trzeźwieć.
Twoje podejście do Twoich spraw mi się podoba. Powodzenia!
Uświadomiłas mi też jedną rzecz - żona nie musi tego pokazywać, żeby mieć dość męża pijaka. Może mi się wydawać, że to że przestalem pić rozwiązuje wszystkie problemy, ale muszę odbudować pewne części naszego życia (nawet jeżeli moja luba o tym nie mowi)...
Oj, cieszę się, że Was mam, bo nawet jak błądzę to między życzliwymi efemerydami z internetu...pterodaktyll - Czw 25 Lip, 2013 15:25
eremita napisał/a:
- mitingi, psychiatra, wiedza. Czy to w zupełności rozwiąże problem?
Na pewno nie, ale w znacznym stopniu go zminimalizuje. Zrozum!! Na razie robisz to co my wszyscy w początkach trzeźwienia, usiłujesz wyważyć "otwarte drzwi".
eremita napisał/a:
Nie chciałbym zebyś rozumial moje wypowiedzi jako "na razie jeszcze nie pije"
To nie tak........
Na poziomie świadomości usiłujesz nie pić ale Twoja podświadomość, z której pochodzi ok. 70% naszych działań nie ma najmniejszego zamiaru rezygnować z tej "nagrody", którą zawsze dostawała, kiedy chciałeś coś odreagować i w pewnym momencie, kiedy nie będziesz się tego zupełnie spodziewał, upomni się o "swoje". Fachowo to się nazywa nawrót choroby i poprzedzony jest tzw. głodem alkoholowym, który sobie sam fundujesz, nie rozładowanymi emocjami. Rozładowywanie wszelkich emocji inaczej niż poprzez alkohol, to dopiero początek trzeźwienia.....sorry, to niestety bardzo ciężka i złożona choroba.pterodaktyll - Czw 25 Lip, 2013 15:27
eremita napisał/a:
nawet jak błądzę to między życzliwymi efemerydami z internetu...
Niooo........"a wśród serdecznych przyjaciół, psy zająca zjadły"..........
W tej rozgrywce jesteś sam, cały świat Ci nie pomoże, jeżeli nie będziesz chciał pomóc sobie sam........... szymon - Czw 25 Lip, 2013 18:32
eremita napisał/a:
Naiwnie sądziłem, że moja żona nie widzi tego, że nie piję
baby wszystko widzą, nawet jak śpią
pomyśl o tych "pterowych drzwiach"... ze środka Twoja zmiana ma płynąć,
a wszystkie te dodatki (terapie, rozwoje, ruchy AA) to tylko pomoce, w tym co robiszrufio - Czw 25 Lip, 2013 19:06 Czy mija ochota do picia ? Nie mija - można ja oddalić - zagłuszyć - zapomnieć - ale ta cholera potrafi odezwać się w najmniej odpowiednim ( jeżeli kiedykolwiek jest odpowiedni ) momencie przypomnieć o sobie . Wszystko zależy od sposoby bycia danego delikwenta i umiejętności wykorzystania wiedzy nabytej na terapii lub gdziekolwiek - spostrzegawczości i używania mózgu .Powinno się ją ( umiejętność ) nabyć gdzieś po dwóch latach uczciwej terapii czy jak tam ją sobie nazwiesz . To jak jazda na łyżwach lub poruszaniu sie po ulicy -
Słuchaj , myśl , wdrażań i nie kombinuj .
prsk ant69 - Czw 25 Lip, 2013 20:32 no... nie będę opisywał co się napodziało w moim życiu, ale wczoraj miałem świadomą i bardzo silną chęć kupienia i wypicia wódki...
i powiem tak:
tylko dzięki dobrze przepracowanej terapii i przyjaciołom z AA, piszę trzeźwy tego postapterodaktyll - Czw 25 Lip, 2013 20:57
ant69 napisał/a:
wczoraj miałem świadomą i bardzo silną chęć kupienia i wypicia wódki...
Potworna jest ta nasza alkoholowa podświadomość...........ant69 - Czw 25 Lip, 2013 21:01 Dzisiaj już mam dobrze... pterodaktyll - Czw 25 Lip, 2013 21:02
ant69 napisał/a:
Dzisiaj już mam dobrze..
eremita - Czw 01 Sie, 2013 12:44 Wiecie co? Od kilku dni zaczynam się poważnie zastanawiać nad pójściem na meeting. Nie dlatego że mam kryzys, wprost przeciwnie - jest mi dobrze w moim dwumiesięcznym trzeźwieniu i chciałbym mieć pewność, że wszystko się będzie układać jak najlepiej w przyszłości, że dołożyłem wszelkich starań na drodze ku lepszemu. No i chyba nadchodzi czas, żeby wyznać zonie, to, co ona doskonale wie: "jestem alkoholikiem".
Ostatnio jadąc samochodem na zakupy rozmawialiśmy o moim znajomym w cugu i powiedziałem coś na kształt: "jemu się wydaje, ze jak wypije jednego kielicha to kontroluje picie... o ile w ogóle można kontrolować picie..." Pogłaskała mnie po dłoni.
Przez ten czas, przez to forum, trochę się zmieniłem. Możecie zaprzeczać czy śmiać się ale uczę się tego, czego wcześniej nie rozumiałem - nie wystarczy nie pić.
Ciekaw jestem tego mitingu, ludzi, więzi, lojalności etc. i coraz bardziej zaczyna mi zwisać, czy ktoś powie że jestem pijak chodząc na mitingi, czy nie. Nie mam zamiaru zorać sobie życia tylko dlatego, żeby ktoś się nie dowiedział, że piłem.
Mało tego - jestem przekonany, że skoro teraz wszyscy widzą, że nie piję, to tak samo widzieli, że piję. Proste jak słońce, jasne jak drut!
Na początku kategorycznie nie uznawałem się za alkoholika, później wyszedłem z założenia, że sam sobie dam radę, później była Dekadencja, teraz zaczynam się zastanawiać co jeszcze? Jak? Gdzie?
Kurcze do najbliższego mitingu mam ok. 60km ale to nie problem. Prędzej czy później pojadę.MILA50 - Czw 01 Sie, 2013 12:58
eremita napisał/a:
Przez ten czas, przez to forum, trochę się zmieniłem
Podoba mi się jak maszerujesz...kibicujęJacek - Czw 01 Sie, 2013 13:10
eremita napisał/a:
przez to forum, trochę się zmieniłem.
nie zwalaj na forum
Ty sam tego dokonałeś
a nawet jeśli ktoś coś tam popisał ,, to również twoją zasługą ze chciałeś Ty sam to poczytaćpterodaktyll - Czw 01 Sie, 2013 13:43
eremita napisał/a:
wprost przeciwnie - jest mi dobrze w moim dwumiesięcznym trzeźwieniu
Jak Ci napiszę, że to też jeden z objawów choroby to i tak pewnie nie uwierzysz.
eremita napisał/a:
Przez ten czas, przez to forum, trochę się zmieniłem. Możecie zaprzeczać czy śmiać się ale uczę się tego, czego wcześniej nie rozumiałem - nie wystarczy nie pić.
W istocie. Decyzja o zaprzestaniu picia to najłatwiejsza decyzja (paradoks chciałoby się rzec) jaką podejmuje alkoholik. Żeby naprawdę zacząć trzeźwieć trzeba o 180 st. zmienić swój sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości itd. itd. Tego raczej samemu nie da sie zrobić, przynajmniej ja nie znam takiego przypadku. Terapia i mityngi to moim zdaniem podstawa trzeźwienia. Oczywiście jak każde lekarstwo, powinno być stosowane w odpowiedniej "dawce".
eremita napisał/a:
do najbliższego mitingu mam ok. 60km ale to nie problem. Prędzej czy później pojadę.
Swego czasu jeździłem ok. 30 km dlatego, że mi tamta grupa pasowała a poza tym mityng odbywał się o takiej porze, ze w niczym mi nie kolidował z pracą itp.
eremita napisał/a:
Na początku kategorycznie nie uznawałem się za alkoholika, później wyszedłem z założenia, że sam sobie dam radę, później była Dekadencja, teraz zaczynam się zastanawiać co jeszcze? Jak? Gdzie?
Może jeszcze będą z Ciebie ludzie.......pardon trzeźwiejący alkoholik piotr7 - Czw 01 Sie, 2013 19:45 Znam gościa , który przez kilka miesięcy jezdził rowerem 40 km CODZIENNIE na mityngi bo taką miał potrzebę i nie było grupy bliżej .Potem zebrał kilku takich jak on i założył "własną " grupęeremita - Pią 02 Sie, 2013 07:19
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
wprost przeciwnie - jest mi dobrze w moim dwumiesięcznym trzeźwieniu
Jak Ci napiszę, że to też jeden z objawów choroby to i tak pewnie nie uwierzysz.
Zaskoczę Cię, ale w miarę trzeźwienia i z upływem czasu zaczynam w coraz więcej rzeczy wierzyć eremita - Pią 02 Sie, 2013 07:21
piotr7 napisał/a:
Znam gościa , który przez kilka miesięcy jezdził rowerem 40 km CODZIENNIE na mityngi bo taką miał potrzebę i nie było grupy bliżej .Potem zebrał kilku takich jak on i założył "własną " grupę
Zawsze mogę biegać : przyjemne z pożytecznym. Za jednym zamachem zrobię limit tygodniowy kilometrażu treningowego pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 07:48
eremita napisał/a:
Zawsze mogę biegać
Chcieć to móc i to jest prawda pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 07:49
eremita napisał/a:
Zaskoczę Cię, ale w miarę trzeźwienia i z upływem czasu zaczynam w coraz więcej rzeczy wierzyć
Podrzucam Ci następny "szczebelek": próbuj to wszystko zacząć akceptowaćeremita - Pią 02 Sie, 2013 08:03 Akceptować... hmm... wydaje mi się, że pewnym wyznacznikiem akceptacji jest coraz częstsze spoglądanie w stronę mitingu.
Wcześniej mnie nie zrozumiałeś: pisałem, że myślę o mitingu choć mi dobrze w moim niepiciu. A dobrze mi jest nie dlatego, że jak na początku, euforycznie cieszyłem się, że jestem trzeźwy, że potrafiłem, więc potrafię też w przyszłości ograniczyć. Wydaje mi się, że dobrze mi, bo zaczynam powoli ogarniać, jak wielką przestrzeń życia zawrzeć można w wyrazie "alkoholizm", bo zacząłem myśleć o sobie jako o alkoholiku bez wstydu, że nie przeszkadza mi fakt, że przez moje niepicie część ludzi patrzy na mnie podejrzliwie, zawsze byłem eremitą i jest mi dobrze, bo chciałbym coś więcej z tym moim niepiciem zrobić. Wiem, Ptero, wiem, że robak śpi i może się obudzić ale mam nadzieję, że do tej chwili, nie zmarnuję czasu i nie pozostanę w tym samym miejscu.Tajga - Pią 02 Sie, 2013 08:07
eremita napisał/a:
myślę o mitingu choć mi dobrze w moim niepiciu.
Sądzisz że na mitingu Ci naleją alkoholu?
(żart) ale możesz to rozwinąć?pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 08:11
eremita napisał/a:
wydaje mi się, że pewnym wyznacznikiem akceptacji jest coraz częstsze spoglądanie w stronę mitingu.
Owszem jest to jakiś wyznacznik
eremita napisał/a:
zacząłem myśleć o sobie jako o alkoholiku bez wstydu,
to pierwszy kroczek
eremita napisał/a:
nie przeszkadza mi fakt, że przez moje niepicie część ludzi patrzy na mnie podejrzliwie
To tylko Twoje odczucia, skąd wiesz jak oni naprawdę patrzą, a może z wyraźnym podziwem?
eremita napisał/a:
Wiem, Ptero, wiem, że robak śpi i może się obudzić ale mam nadzieję, że do tej chwili, nie zmarnuję czasu i nie pozostanę w tym samym miejscu.
Co więcej może obudzić się jutro jak i za np. 10 lat. Pod tym względem niczym się od siebie nie różnimy, z tym, ze ja znam ileś tam sposobów na tego "robaka", których nauczyłem się na terapiach itd. a Ty na razie masz szczerą chęć ale nie popartą wiedzą fachową na temat, a przecież łatwiej jest walczyć z wrogiem, którego się zna i potrafi przewidzieć jego posunięcia. Nieprawda? To polecam Twojej uwadze eremita - Pią 02 Sie, 2013 08:32
Tajga napisał/a:
eremita napisał/a:
myślę o mitingu choć mi dobrze w moim niepiciu.
Sądzisz że na mitingu Ci naleją alkoholu?
(żart) ale możesz to rozwinąć?
No więc jeszcze raz:
Wcześniej chyba mimo niepicia nie mogłem się przyznać sam przed sobą do alkoholizmu. Owszem byłem na forum, dzieliłem się każdym kolejnym dniem. Na początku to było odhaczanie kolejnych dób , później poznawanie podstaw tego ogromnego, długotrwałego i trudnego procesu trzeźwienia. Teraz jestem już na tym etapie, że mogę powiedzieć żonie i sobie: "Wiesz (kochanie)... pewnie zauważyłaś, że od dwóch miesięcy nie piję. Nie piję, bo jestem alkoholikiem, a żebym mógł już zawsze być trzeźwy muszę nad tym cały czas pracować. Pojadę na miting."
A mówiąc kolokwialnie, za dobrze mi w tej trzeźwości, żebym miał pozwolić na to, że się spiiprzyyuraa - Pią 02 Sie, 2013 09:02
eremita napisał/a:
Teraz jestem już na tym etapie, że mogę powiedzieć żonie i sobie: "Wiesz (kochanie)... pewnie zauważyłaś, że od dwóch miesięcy nie piję. Nie piję, bo jestem alkoholikiem, a żebym mógł już zawsze być trzeźwy muszę nad tym cały czas pracować. Pojadę na miting."
a to tu masz problem
samo nie picie to jeszcze nic,ale
jak powiedzieć drugiemu czlowiekowi w tym wypadku żonie:
chcę się spotkać z innymi alkoholikami (pijakami)
obawiasz sie reakcji ?eremita - Pią 02 Sie, 2013 09:21 Tak, obawiałem się reakcji. Bałem się, że pomyśli: "O k...urka to pijak". Hehehe - bo wcześniej tego nie wiedziała .
Powiem Wam - człowiek to jednak głupi jest a świat stanął na głowie: nie wstyd że się chleje a wstyd się przyznać, że się chce trzeźwieć!!!szymon - Pią 02 Sie, 2013 09:23
eremita napisał/a:
Wiesz (kochanie)... pewnie zauważyłaś, że od dwóch miesięcy nie piję. Nie piję, bo jestem alkoholikiem
już chyba trzeci raz napisałeś o tym na forum...
u mnie po takim czasie zbliżał się nieuchronnie, kolejny etap
brodę miałem podniesioną, uśmiechałem się, babie nagadałem głupot, że już nigdy się nie napiję
potem mogłem już wszystko, nawet spróbować jednego piwa, bo przecież tak dobrze już było
zresztą... zarówno początek, czy koniec jest taki sam...
jeżeli brak jest konsekwencji w tym co robisz (nie tylko twój alkoholizm)
nie będzie zamierzonego efektu
efektem jest całe życie, przeżyte zgodnie ze swoim pierwotnym i naturalnym wnętrzem
jeszcze to określenie... "nie pije, bo jestem alkoholikiem"
coś mi się tu gryzie, jedno z drugim
bądź trzeźwy, bo chcesz tego od środka Tajga - Pią 02 Sie, 2013 09:25
eremita napisał/a:
Teraz jestem już na tym etapie
Jeszcze tego nie wiesz, ale nie jesteś jeszcze na żadnym etapie, póki co to alkohol z Ciebie złazi wszystkimi porami.
Na głowę przyjdzie czas eremita - Pią 02 Sie, 2013 09:26
szymon napisał/a:
już chyba trzeci raz napisałeś o tym na forum...
bo mnie proszono: "Sądzisz że na mitingu Ci naleją alkoholu?
(żart) ale możesz to rozwinąć?"
Co do reszty - zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.eremita - Pią 02 Sie, 2013 09:36
Tajga napisał/a:
eremita napisał/a:
Teraz jestem już na tym etapie
Jeszcze tego nie wiesz, ale nie jesteś jeszcze na żadnym etapie, póki co to alkohol z Ciebie złazi wszystkimi porami.
Na głowę przyjdzie czas
Może i wyłazi ale nic na to nie poradzę, że chcę, że myślę, że próbuję
We wszystkich Waszych odpowiedziach jest bardzo ważne przesłanie: Uważaj, bo jesteś dopiero na początku drogi, nie bądź zbyt pewien siebie, bo ani się obejrzysz a wylądujesz w monopolowym, nie ciesz się, że masz kontrolę i jesteś zdrowy - to najbardziej zwodnicze uczucie bezpieczeństwa serwowane przez latami zapijany mózg po to, by znów mógł być napojony. Mam nadzieję że to dobrze odczytuję.smokooka - Pią 02 Sie, 2013 09:37 Inteligentna bestia z Ciebie Eremito Tajga - Pią 02 Sie, 2013 09:40
eremita napisał/a:
Mam nadzieję że to dobrze odczytuję.
Nawet może mieć pewność staaw - Pią 02 Sie, 2013 09:41
eremita napisał/a:
nie bądź zbyt pewien siebie, bo ani się obejrzysz a wylądujesz w monopolowym
I tak i nie...
Chodzi o to by pewność była faktem a nie pobożnym życzeniem.
Na co dzień jestem pewien że się nie napiję, jednak kiedy znajdę się w trudnej sytuacji Sp***am bez walki...
eremita napisał/a:
nie ciesz się, że masz kontrolę i jesteś zdrowy
Na dzień dzisiejszy czuję się zdrowy, kontrolę dawno wybiłem sobie z głowy.
Ja nie mogę kontrolować ilości wypitego alkoholu, ten typ tak ma bez dorabiania do tego legendy....Tajga - Pią 02 Sie, 2013 09:45
staaw napisał/a:
sytuacji Sp***am bez walki...
O jakiej walce Stasiu piszesz?staaw - Pią 02 Sie, 2013 09:50
Tajga napisał/a:
staaw napisał/a:
sytuacji Sp***am bez walki...
O jakiej walce Stasiu piszesz?
Wytrzymam, muszę, co ludzie powiedzą, rodzina się obrazi jak czegoś nie zrobię....
Mam to wszystko w głębokim poważaniu jeżeli istnieje cień podejrzenia że może mnie to rozwalić psychikę...
Na szczęście coraz mniej mam ciężkich sytuacji...Tajga - Pią 02 Sie, 2013 09:52 Kumam Janioł - Pią 02 Sie, 2013 09:59
Tajga napisał/a:
Kumam
KUR...KUMA pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 10:18
eremita napisał/a:
żebym mógł już zawsze być trzeźwy
proponuję Ci żebyś wyeliminował ze swojego słownika dwa słowa. "Zawsze" i "nigdy" to bardzo ułatwia życie ........alkoholikowi
eremita napisał/a:
Uważaj, bo jesteś dopiero na początku drogi, nie bądź zbyt pewien siebie, bo ani się obejrzysz a wylądujesz w monopolowym, nie ciesz się, że masz kontrolę i jesteś zdrowy - to najbardziej zwodnicze uczucie bezpieczeństwa serwowane przez latami zapijany mózg po to, by znów mógł być napojony. Mam nadzieję że to dobrze odczytuję.
Jak cholera............najlepiej powieś sobie to w jakimś widocznym miejscu żebyś miał to cały czas przed oczami. To nie jest żart, wizualizacja problemu zawsze pomaga w jego rozwiązaniueremita - Wto 06 Sie, 2013 15:01 Dostałem dziś prezent od znajomego za pomoc - flachę i czekoladki. Nie wiedziałem co to, bo było zapakowane. Czekoladki dałem dziecku (może się jeszcze podzieli do wieczora daleko), flachę dałem koledze, co się akurat napatoczył (kupił mieszkanie - będzie miał na oblewanie). Wyprzedzając uszczypliwości forumowej rzeszy - nie, nie zastanawiam się, czy się podzieli bo prawdziwy eremita nie łazi w gości (tylko pije w samotności). RYM
Pytanie z tych egzystencjalnych: Czy zrobiłem dobrze? Przecież dając komuś flachę rozpijam go
Jakbym wylał do zlewu, to by śmierdziało w całej chałupie, no a jakbym tak zupełnie przypadkiem polizał paluchy? Od razu nasuwa mi się kolejny, mniej udany rym: "To se je lepiej wsadź do ..."
A tak na poważnie - to był odruch. Mam nadzieję, że taki odruch będę miał zawsze. (Wiem Ptero, unikaj "zawsze" i "nigdy"). Mam nadzieję, że ten odruch nie opuści mnie kiedy będzie potrzebny. (Lepiej?)
Owszem, jestem święcie przekonany, że nawet gdyby stała w domu, to niech se stoi, ale czy byłbym tak samo święcie przekonany jutro, za tydzień, w sylwestra, za 5 lat?
teraz to już żaden problem smokooka - Wto 06 Sie, 2013 15:04
eremita napisał/a:
Czy zrobiłem dobrze
Bardzo dobrze, piątka z plusem eremita - Wto 06 Sie, 2013 15:09 Uczę się. Powoli i opornie mi to idzie.
Może Bozia rozumu nie dała ale chęci tak.
Bywajcie grzesznicy - czas na chwile z rodziną pterodaktyll - Wto 06 Sie, 2013 15:10
Skąd ja wiedziałem, że tak odpowiesz? pterodaktyll - Wto 06 Sie, 2013 15:16
eremita napisał/a:
Skąd ja wiedziałem, że tak odpowiesz?
Bo ja jestem juz przewidywalny eremita - Pon 12 Sie, 2013 14:01 Z nowin:
Wstyd się przyznać, ale miałem jeszcze do soboty w domu cztery piwa i flaszkę (znajomi przynieśli na grilla, już po moim postanowieniu). W sobotę byliśmy z moją lubą na imprezie i wszystko tam zawieźliśmy. Nie poczułem ani ulgi, ani smutku, ani radości. No może poczucie wypełnionego obowiązku alkoholika - wyrzucić dziadostwo by nie kusić Luciphera.
Ale nie w tym rzecz. Źle sie czułem będąc tam jedynym trzeźwym (dotychczas na imprezach był zawsze ktoś, kto nie pił). Pijacki bełkot, głupawe rozmowy, harmider, dziwna euforia - poprosiłem żonkę, żebyśmy wcześniej pojechali.
Na następny dzień wszyscy podobno byli nieźle skacowani a ja miałem kaca psychicznego - jakiś taki niesmak, zmęczenie a może i rozdrażnienie (faktem, że być może mój łeb podświadomie oczekiwał że sobie golnę?). Czułem się tak jak czuć się może człowiek po obejrzeniu bardzo brutalnego filmu albo thrillera. Byłem po prostu wypruty.
Na następny raz poproszę by odsunęła ode mnie ten kielich.
A i jeszcze jedno - to nie była próba, ani walka z mojej strony - tym bardziej skłaniam się do podejrzewania mojej podświadomości o ten psikus.pterodaktyll - Pon 12 Sie, 2013 14:08
eremita napisał/a:
skłaniam się do podejrzewania mojej podświadomości o ten psikus.
Jak na to wpadłeś Holmesie? Toż to oczywista oczywistość, jak mawiał jakiś prezes czegoś tam
ahaaa.......to się nazywa "suchy kac" eremita - Pon 12 Sie, 2013 14:12
pterodaktyll napisał/a:
Jak na to wpadłeś Holmesie? Toż to oczywista oczywistość, jak mawiał jakiś prezes czegoś tam
Już taki jestem intelygjętny od urodzenia tylko powolny w myśleniu.
Suchy kac.... wcześniej miałem tylko "mokre". Nowe doświadczenie.pterodaktyll - Pon 12 Sie, 2013 14:38
eremita napisał/a:
Suchy kac.... wcześniej miałem tylko "mokre". Nowe doświadczenie.
Człek się do końca życia uczy eremita - Pon 19 Sie, 2013 12:18 Pytanie dziecka znajomych (zadanie mojej pociesze), którzy odwiedzili mój dom pod moją nieobecność - a twój tata pije wódkę?
Młoda się obruszyła i odpowiedziała: nie. czasem tylko z używek kawę rano a tak to tylko sok pomańczarowy (oryginalna pisownia).
Wnioski:
- skąd zerówkowicz wie, ze kawa to używka? A poważnie: szkrab wie. Wie co to nadużywanie i alkohol, papierosy, kawa itd.
- czyżby już nie pamiętał moj szkrab, jak tatuś sączył piwko przed TV? A może szybciutko wymazał z pamięci, jako coś, co chwalebne dla tego malego rozumku nie było (patrz wyżej powód),
- pierwsza moja myśl - dlaczego ludzie tak niesprawiedliwie mnie osądzają (raczej dziecko samo tego nie wymysliło) i od razu druga: pracowaleś na to kilkanaście lat, to co się dziwisz?
Sytuacja druga (w zasadzie biegunowo odmienna od pierwszej):
poszliśmy z przyjaciółmi (nie moimi ) z dzieciakami na spacer. Kiedy dzieci zajęły się sobą znajomy mówi: ty nie pijesz?
- Nie.
- E to i ja sobie sprajta wezmę.
*p****, ale przypomniały mi się rozterki Ann dotyczące pijącego towarzystwa. Tym razem było odwrotnie. Może to kwestia towarzystwa, droga Ann? Może są ludzie, którzy mogą się obejść bez alkoholu i z takimi można się spotykać i sa też tacy, którzy tylko łypią oczyma, gdzie tu blisko budka z piwem - i takich unikać?
Reasumując - wiele się u Eremity nie dzieje, ale jak coś się dzieje, to Eremita stara się wysnuwać z tego wnioski. Oby dobre.Jędrek - Pon 19 Sie, 2013 13:37
eremita napisał/a:
Może Bozia rozumu nie dała ale chęci tak.
Nie wiem co tam z tym rozumem, ale ja parokrotnie słyszałem, że na głowę to se moge kapelusz założyć.
Bozia dała serce... no i coś, co nazywałem kiedyś intuicją. To coś działa u mnie tak, że jak mam zamiar coś spi****ić to mam niepokój, bo zasadnioczo ja posiadam wszystkie informacje do tego, żeby żyć szczęśliwie. Ale czasem sobie wybiorę coś, co komplikuje mi życie....
A poza tym intuicja... takie przeczucie... że powinienem... albo, że spróbuję.... czyżby?? a na to odzywa sie mój rozumek: "EEEEEno, aż tak ??? Bez skarajności Przecież wystarczy jak zakręcę butelkę....."
No i siedze na du*** i czekam, aż mi Bozia ześle ratunek odtrącając równocześnie wszystko to, co mi daje poprzez innych trzeźwiejących ludzi ...i jeszcze na różne inne ciekawe sposoby...
Czasami uda mi sie coś wyczaić i fajnie wtedy jest... Chociaż na początku wątpliwości są...jak zwykle Marc-elus - Czw 22 Sie, 2013 08:23 Tak poczytuje forum, i co widzę?
Eremita ma w sobie pokorę.
Nie biega, nie napier.... się z innymi, jak wielu "trzeźwiejących" na początku trzeźwienia(albo i "po latach trzeźwienia").
Pozdrawiam.... Ann - Czw 22 Sie, 2013 08:31
eremita napisał/a:
Ale nie w tym rzecz. Źle sie czułem będąc tam jedynym trzeźwym (dotychczas na imprezach był zawsze ktoś, kto nie pił). Pijacki bełkot, głupawe rozmowy, harmider, dziwna euforia - poprosiłem żonkę, żebyśmy wcześniej pojechali.
Na następny dzień wszyscy podobno byli nieźle skacowani a ja miałem kaca psychicznego - jakiś taki niesmak, zmęczenie a może i rozdrażnienie (faktem, że być może mój łeb podświadomie oczekiwał że sobie golnę?).
Taką sytuację miałam 14 sierpnia, na parapetówce u znajomych. Znajomi, znajomi znajomych, przyjaciele, kumple i inni. A także ja: jedyna nie pijąca. Odbębniłam co moje, prezent podrzuciłam, chałupę zwiedziłam i się zmyłam. Nie moja bajka.Ann - Czw 22 Sie, 2013 08:33
eremita napisał/a:
*p****, ale przypomniały mi się rozterki Ann dotyczące pijącego towarzystwa. Tym razem było odwrotnie. Może to kwestia towarzystwa, droga Ann? Może są ludzie, którzy mogą się obejść bez alkoholu i z takimi można się spotykać i sa też tacy, którzy tylko łypią oczyma, gdzie tu blisko budka z piwem - i takich unikać?
Reasumując - wiele się u Eremity nie dzieje, ale jak coś się dzieje, to Eremita stara się wysnuwać z tego wnioski. Oby dobre.
No tak eremita, ale powiedz mi jak unikać tych ludzi skoro się z nimi wypełnia sprawy zawodowe, czy też pośrednio zawodowe - czyli reklamowe. Wspólnie. Nierozerwalnie. Od godziny do godziny danej.
Kiedy mogę, unikam towarzystwa osób pijących. Tu nie mogę. A przeca jak mówiłam, na siłę ich nie zmienię. eremita - Czw 22 Sie, 2013 12:41
Ann napisał/a:
jak unikać tych ludzi skoro się z nimi wypełnia sprawy zawodowe, czy też pośrednio zawodowe - czyli reklamowe. Wspólnie. Nierozerwalnie. Od godziny do godziny danej.
Kiedy mogę, unikam towarzystwa osób pijących. Tu nie mogę. A przeca jak mówiłam, na siłę ich nie zmienię.
Można, można. Moja praca tez wymaga "bywania", "pokazania się", czy jak to się ładnie nazywa "zachowania się" po dograniu np. umowy. Tylko że ja dawno, dawno (zanim jeszcze przestałem pić), stwierdziłem, że nigdy nie będę fajnym, towarzyskim typem, za to mogę pokazać się jako dobry fachowiec. Towarzystwo pracownicze przywykło. Wiedzą że Eremita, ostatni z pracy często wychodzi, ale jak wychodzi to jedzie od razu do domu. A jak w ramach obowiązków trzeba gdzieś być, to siedzi, nie odzywa się i popija sok, no to niech lepiej nie peszy i nie spina... i niech nie przychodzi. I wszyscy są szczęśliwi.
Da się Ann!eremita - Czw 22 Sie, 2013 13:12
Marc-elus napisał/a:
Eremita ma w sobie pokorę.
Cóż... ostatni sługa winnicy pańskiej
Marc-elus napisał/a:
Nie biega, nie napier.... się z innymi, jak wielu "trzeźwiejących" na początku trzeźwienia(albo i "po latach trzeźwienia").
Jak to nie biega?
No może się nie napier....lam bo nie mam takiej potrzeby. Niby banalne wyjaśnienie, ale każdy z nas ma swojego nerwa, tą strunę, która czasem pobrzękuje w oparach alkoholu, lub wspomnienia o nim. I każdego wprawia w rezonans potęgujący brzmienie w inny sposób.
Na to nie mamy wpływu.
Inną kwestią natomiast jest to, że moim eremie jest dużo spokoju, a trzeźwość traktuję jako kolejny krok ku poukładaniu wszystkiego, by jeszcze bardziej harmonijne było. Szkoda że tak późno, a z drugiej strony - dobrze że już. W końcu zawsze są dwie strony medalu. Eppp - może przestanę ciągnąć ten wątek, bo zaczynam jak jakiś nawiedzony - spokojnie: żadna sekta, przejawy pobożności, ot - domorosłe przeświadczenie, że wszystko, nawet błędy (w tym nałogi), mają swój cel i swój czas. One kształtują naszą przyszłość i nasze ja. Albo wyciągniemy z nich wnioski i stajemy się ludźmi wykraczającymi ponad przeciętny poziom samokontroli, wybaczania, ogónie człowieczeństwa (tutaj ukłon w stronę niektórych forumowiczów, których regularnie czytuję za każdym razem się zadziwiając) , albo wniosków nie wyciągniemy. I po nas. Natomiast nikt, kto wchodzi na drogę trzeźwienia nie zakończy jej na poziomie normalnego, statystycznego człowieka, bo to zbyt długa i żmudna droga. Do tego wniosku doszedłem tutaj, na forum.
Moi drodzy (niektórzy), gdy czasami czytam, że wykonaliście ten jeden, czasem kilka kroków w dół więcej niż ja, to się Wam wcale nie dziwię, że w sposób jednoznaczny i dosadny piszecie o pewnych rzeczach. Mało tego - uważam, że macie ku temu pełne prawo, jak weterani wojenni, bo life is brutal i nie pieści zbytnio, szczególnie, gdy człowiek trzeźwieje i uczy się tego brutalnego życia na nowo (często od podstaw - bez domu, rodziny, pracy, przyjaciół i jakiegokolwiek normalnego punktu odniesienia).
Mi pozostaje tylko słuchać.
No i trzeźwieć. Ann - Czw 22 Sie, 2013 17:06
eremita napisał/a:
Można, można. Moja praca tez wymaga "bywania", "pokazania się", czy jak to się ładnie nazywa "zachowania się" po dograniu np. umowy. Tylko że ja dawno, dawno (zanim jeszcze przestałem pić), stwierdziłem, że nigdy nie będę fajnym, towarzyskim typem, za to mogę pokazać się jako dobry fachowiec. Towarzystwo pracownicze przywykło. Wiedzą że Eremita, ostatni z pracy często wychodzi, ale jak wychodzi to jedzie od razu do domu. A jak w ramach obowiązków trzeba gdzieś być, to siedzi, nie odzywa się i popija sok, no to niech lepiej nie peszy i nie spina... i niech nie przychodzi. I wszyscy są szczęśliwi.
Da się Ann!
Mnie nie chodzi o "pokazanie się". Sprawa wygląda tak: Jedziemy w kilka osób. Zazwyczaj 4-5. Impreza plenerowa trwa. Nasza działka w tym jest i zajmuje jakieś 30 min. Później sprzątanie sprzętu i innych cudów. Następnie jesteśmy "obstawą" imprezy. Znajomi traktują to jako część mniej oficjalną (ja wczesniej tez). Czekamy do jej zakończenia, pakujemy sprzęt do końca i jedziemy. Razem. Mój minus? brak prawa jazdy.
Poza tym, nie mam szans zebrania się wcześniej ze względu na obowiązek przebywania na tej imprezie. Na wszelki "Wu".
Siedzę z soczkiem. Odzywam się lub nie. Zależy od humoru i sytuacji.
Problemu nie ma na imprezie. Problem jest później..
Nadal uważam, że nie do końca się da Eremita.eremita - Pią 23 Sie, 2013 07:33
Ann napisał/a:
Mój minus? brak prawa jazdy.
Nadal uważam, że nie do końca się da Eremita.
To że nie masz prawa jazdy, to plus - jest was z kierowcą już dwoje
A co powiesz na sytuację - firma ma ważnych "gości" zza wschodniej granicy, i jestes wydelegowana jako szef działu (z dwoma innymi) do oficjalnej (przez godzinę) a później (do rana) nieoficjalnej kolacji z delikwentami w liczbie 5-15 osób. Jak będą panowie zadowoleni, to się uda nawiązać współpracę. Wtedy się da? Da, da, wsio budiet haraszo .
Nie kwestia okoliczności - a bardziej kwestia wewnętrznego robala, który cię atakuje po waszych wyjazdach, który ci tłumaczy, że powinna byłaś pić z innymi, bo tak MA BYĆ!
Guzik prawda.
Gdyby towarzystwo ładowało zastrzyki z kokainy (czy innej amfetaminy - nigdy nie wiem, co jak się podaje )to też byś pomyślała, kurcze nie prowadzę samochodu, więc "dla towarzystwa cygan dał się powiesić"? Jestem pewien, że nie. Nikt by cię nie namówił. Bo jest dla ciebie oczywistą oczywistością, że nie bierzesz. Dlaczego? Głupie pytanie, za długo by tłumaczyć... Więc dlaczego nie jest tak z alkoholem?
Byc może alkohol nie kojarzy ci się tak jednoznacznie z tym co narkotyki... a powinien.
I problemem nie jest towarzystwo, prawo jazdy, lecz ty sama dla siebie.
Potrafisz odmowić prochów, przypuszczam, że gdybyś postanowiła, jako kobieta nie jeść slodyczy, czy mięsa, to na służbowej kolacji, czy obiadku u rodziny, bez problemów byś odmówiła deseru i nie rozpamiętywałabyś tego później. To kwestia głowy.
Ja czasem wizualizuję sobie, że jestem np buddystą. Nie piję, bo to stoi gdzieś ponad mną i moimi wyborami i wątpliwościami - tak ma być i koniec.
To jest aksjomat, nad którym nie można sie zastanawiać i dopuszczać jakiejkolwiek dyskusji czy okoliczności. Tak samo jak nie zabijam, nie rabuję, nie biorę prochów. Nie mogę myśleć: a co by było, lub jak to będzie gdy dzisiaj wypiję. Nie ma czegoś takiego jak ja i picie. Te dwa wyrazy mają nie pasować do siebie w żadnym układzie.
To są oczywiście moje własne pomysły. I wierz mi - mi służą.Ann - Pią 23 Sie, 2013 14:41
eremita napisał/a:
I problemem nie jest towarzystwo, prawo jazdy, lecz ty sama dla siebie.
eremita - Czw 29 Sie, 2013 10:19 Nie je, nie pije, a ... biega i żyje?
Eremita!
Śpieszę Państwu donieść, że pierwsze w życiu pudło zaliczone!
Oczywiście nie takie z kratkami
Teraz mniej się udzielam, bo trenuję do maratonu warszawskiego niesiony na skrzydłach mojego ostatniego sukcesu.
A właśnie, z tego wszystkiego zapomniałem, że to właśnie trzy miesiące trzeźwości pękły.
Ale mniejsza z tym: kiedy już myślałem, że przez kontuzje i brak czasu pozostanie mi w życiu tylko trucht - taka niespodzianka! Chyba sam nie doceniłem swojego organizmu... jeżżżżu, jak się cieszę, że pokonałem kryzys!pterodaktyll - Czw 29 Sie, 2013 10:25
eremita napisał/a:
pierwsze w życiu pudło zaliczone!
Ann - Czw 29 Sie, 2013 10:28
eremita napisał/a:
trzy miesiące trzeźwości pękły.
Klara - Czw 29 Sie, 2013 10:38
eremita napisał/a:
pierwsze w życiu pudło zaliczone!
smokooka - Czw 29 Sie, 2013 11:02 Niesamowity jesteś Eremito! Gratuluję!!! Też tego, że jesteś tak zdeterminowany by się rozwijać i pokonywać własne bariery Matinka - Czw 29 Sie, 2013 11:14
eremita napisał/a:
trenuję do maratonu warszawskiego niesiony na skrzydłach mojego ostatniego sukcesu.
A właśnie, z tego wszystkiego zapomniałem, że to właśnie trzy miesiące trzeźwości pękły.
Gratuluję 'Braciszku' .
A co to znaczy pudło zaliczone?
Bieganie, truchtanie...jest dla mnie ważne, daje mi siłę, radość, satysfakcję.
Ale nie mogę teraz, albo i wcale, mam problemy.
Lekarz radzi zamiennie jazdę na rowerze albo pływanie, ale to mnie nie kręci .
Będę jeszcze próbowała pokonać te ograniczenia!pterodaktyll - Czw 29 Sie, 2013 15:37
mati napisał/a:
co to znaczy pudło zaliczone?
To znaczy, że zdobył jedno z trzech pierwszych miejsc w tym biegu JaKaJA - Czw 29 Sie, 2013 15:40 eremita - Czw 29 Sie, 2013 20:10
pterodaktyll napisał/a:
mati napisał/a:
co to znaczy pudło zaliczone?
To znaczy, że zdobył jedno z trzech pierwszych miejsc w tym biegu
Pudło zaliczone - trzecie miejsce. Hahaha gdyby było pierwsze lub drugie to bym nie pisał że pudło ale dokładniej bym określił lokatę
Kurde ale się cieszę!.
Właśnie wróciłem z wieczornej dwudziestki piątki. Dziękuję wszystkim za wyrazy uznania. Jak ja mogę to Wy też. Niekoniecznie bieganie (nie każdy lubi) jest jeszcze wiele innych fajnych rzeczy: pływanie, rower, triatlon, szachy, korzenioplastyka, polo, skok o tyczce, kurde cokolwiek, co pozwala po kilku latach wysiłku stwierdzać, że jest w tym jakiś sens. Nawet jak się przegrywa (ze sobą), to po to by zacisnąć zęby, podnieść wzrok jeszcze wyżej i dać radę! Nie potrafię opisać tego uczucia: nie chodzi o podium, nie chodzi o szczyt góry, chodzi o start, o ten jeden dzień, kiedy od pierwszego kroku już wiesz, że wszystko będzie dobrze, że wszystko układa się jak należy i pozostało najłatwiejsze - dobiec, skończyć... może dlatego tak mi się to podoba, bo w życiu raczej tak nie bywa?
Może i nie bywa, ale wzmacnia bardziej niż wsparcie kogoś bliskiego i daje nadzieję i siłę.
Dobranoc forumowe ludki!Marc-elus - Czw 29 Sie, 2013 20:17
eremita napisał/a:
bo w życiu raczej tak nie bywa
Bywa....
Gratulacje. pterodaktyll - Czw 29 Sie, 2013 21:03
eremita napisał/a:
triatlon,
A znasz triatlon cygański? eremita - Pią 30 Sie, 2013 07:59 nie, a co to? pterodaktyll - Pią 30 Sie, 2013 08:00 Cygan leci na basen a z basenu odjeżdża rowerem..... eremita - Pią 30 Sie, 2013 08:40
... i tak codziennie...eremita - Wto 03 Wrz, 2013 09:05 Dzisiaj nie o mnie:
Hasło miesiąca (dotyczy mojego znajomego w dołku wypowiedziane przez szefa): "przecież on nie może iść na leczenie, spapra sobie życie - zawsze będą patrzyć na niego jak na pijaka!... "i po chwili: "No i nam zawodowo też spapra...".
Słusznie - schowajmy go, udajmy, że nic się nie dzieje, poświęćmy go dla dobra sprawy, dla własnego komfortu i *j****..stego samopoczucia
Świat jest zły.
Skończyły mi się argumenty.
Może nie powinienem w ogóle zabierać głosu w tej sprawie.
I choć skurczybyka nie lubię jak cholera (kilka razy zrobił mi w pracy poważnego psikusa), to mi go żal.
Ten mroczny eremita mówi - no i widzisz - sam sobie pomógł, zasłużył sobie,
a ten ciapowaty eremita myśli: chłopak zaszedł tak daleko, że spełnia wszystkie kryteria ostrego i zaawansowanego alkoholizmu. Żona go zostawiła, w pracy go nie ma, non stop pijany, lęki, psychoza... on może umrzeć... sam z tego nie wyjdzie... tylko że on nie widzi problemu... więc czy to mój problem?
Pi...lona siostra miłosierdzia - śmieje się ten mroczny
Jestem potworem ale tak właśnie myślę.Klara - Wto 03 Wrz, 2013 09:44
eremita napisał/a:
Pi...lona siostra miłosierdzia - śmieje się ten mroczny
Hmmm....
Spis mityngów i adresy poradni mu podrzucić może by nie było od rzeczy ..... ?
.... albo wydrukować "betoniarkę" chociaż?eremita - Wto 03 Wrz, 2013 13:44 A gdyby tak delikwentowi dać w łapę adres zamkniętego leczenia, w drugą słuchawkę telefonu i powiedzieć: "dzwonisz teraz i umawiasz się!" ? pterodaktyll - Wto 03 Wrz, 2013 14:26
eremita napisał/a:
gdyby tak delikwentowi dać w łapę adres zamkniętego leczenia, w drugą słuchawkę telefonu i powiedzieć: "dzwonisz teraz i umawiasz się!" ?
Pomóc można tylko temu kto sam chce sobie pomóc............eremita - Wto 03 Wrz, 2013 14:41 To, w takim razie olać?
Wiem, Ptero - masz rację Ale może gdyby trafił na odwyk, to tam by go przekonali, że warto
I tu Ptero powinieneś napisać: ... powiedział człowiek, który od trzech miesięcy nie pije. Powinieneś martwić się o siebie
Dzięki za sugestię. Jak zwykle celna uwaga
również to dotyczy postu poniżejpterodaktyll - Wto 03 Wrz, 2013 14:48
eremita napisał/a:
To, w takim razie olać?
Przypomnij sobie co odpowiadałeś jak ktoś zwracał Ci uwagę, że masz problem i powinieneś się leczyć to sam będziesz wiedział co zrobić...........eremita - Wto 03 Wrz, 2013 14:57 pterodaktyll - Wto 03 Wrz, 2013 15:19 ..........głową muru nie przebijesz.............eremita - Pią 06 Wrz, 2013 07:54 Jutro setny dzień mojej trzeźwości.
Podsumowując:
1. Wchodząc na to forum trzy miesiące temu nie spodziewałem się jakich ludzi tutaj mogę poznać. Ludzi, którzy mają o stokroć bardziej poukładane w głowach niż ci "normalni", a przynajmniej roszczący sobie prawo do tego by ich tak nazywać. Mam nadzieję, że i Wy już trochę do mnie przywykliście.
2. Wczoraj dostałem pierwszy raz "pomógł" - to dla mnie bardzo ważne, bo to znaczy, że jednak czasami meandrując pomiędzy tym co i jak trzeba robić by robić to właściwie, trafiam na drogę, która prowadzi ku lepszemu.
3.Zmieniłem sobie avatar. Wcześniej to była karta tarota. Teraz jest to lama tybetański (zdjęcie z 1860 r.). Dlaczego? Najprostsza odpowiedź jest najlepsza - chciałbym być jak on ( a przynajmniej taki, na jakiego on wygląda) - harmonijny, mądry i mający jakąś taką siłę w sobie wynikającą... hmm no z czego? Jak się dowiem, to Wam napiszę
4. Alkohol. Przecież to jest forum głównie alkoholików. W zasadzie dwóch grup alkoholików: ci pierwsi to ludzie wołający o pomoc: "chcę nie pić, nie piję jeden dzień, dwa, trzy" - śpieszmy się ich kochać, bo większość tak szybko odchodzi . No i ta druga grupa - z większym stażem, którzy poza pomocą rozmawiają nie o problemach alkoholowych lecz o życiu alkoholików. Mojego miejsca na forum póki co szukam i nie jest mi z tym źle.
Wiem natomiast jedno - to że tutaj zawitałem kilka miesięcy temu było kolejnym drutem z parasola w moim życiu (część z Was będzie wiedzieć o co chodzi )
To tak podsumowując te 100 dni.
Obiecuję następne podsumowanie dopiero jak minie 1000 dni, tak dla okrągłego rachunku.smokooka - Pią 06 Wrz, 2013 07:59 pterodaktyll - Pią 06 Wrz, 2013 08:00
eremita napisał/a:
100 dni.
Tylko jedno mogę tu napisać. Uważaj żeby nie zamieniło się to w Twoje Waterloo.
eremita napisał/a:
następne podsumowanie dopiero jak minie 1000 dni
Proponuję jednak najpierw 500 dni. Też "okrągła" cyfra a ciut bliżej, wiesz, metoda małych kroków daje lepsze efekty.
eremita napisał/a:
to że tutaj zawitałem kilka miesięcy temu było kolejnym drutem z parasola w moim życiu
Życzę Ci żebyś wdrapał się na Mount Everest swojej trzeźwości, dobry początek już zrobiłeś, teraz kolejna baza na większej wysokości yuraa - Pią 06 Wrz, 2013 08:08 gratuluję pustelniku
ja swoje 100 w trakcie terapii przechodziłem
dostałem usciski dłoni od kolegów i przytulasy od koleżanek.
było miłoJędrek - Pią 06 Wrz, 2013 08:11
eremita napisał/a:
.
Obiecuję następne podsumowanie dopiero jak minie 1000 dni, tak dla okrągłego rachunku.
Tylko jedno mogę tu napisać. Uważaj żeby nie zamieniło się to w Twoje Waterloo.
Proponuję jednak najpierw 500 dni. Też "okrągła" cyfra a ciut bliżej, wiesz, metoda małych kroków daje lepsze efekty.
i jeszcze jedno - nauczyłem się słuchać Pterodaktylla eremita - Pią 06 Wrz, 2013 08:46
Jędrek napisał/a:
eremita napisał/a:
.
Obiecuję następne podsumowanie dopiero jak minie 1000 dni, tak dla okrągłego rachunku.
obiecanki cacanki....
Ot, próżność, próżność chwalcie mnie, chwalcie!
A tak na poważnie: choć trzeba być czujnym, to stwierdzam że nie mam d*** i nie odhaczam kolejnych dni.
Na początku myślałem sobie - dziś dam radę
Potem zaczęła mi kiełkować myśl - jesienią, po maratonie wieńczącym sezon zasłużę sobie na jedno piwko naprzemian z och jak cudownie jest nie pić, cudna cudność!
Teraz nie mam takiej euforii aczkolwiek zadziwiłem się, że 100 dni zleciało.pterodaktyll - Pią 06 Wrz, 2013 09:05 Poczytaj sobie może to:
http://komudzwonia.pl/vie...p=105616#105616eremita - Pią 06 Wrz, 2013 09:15 już kiedyś czytałem o tym sexmaratonie
550 panieniek w 550 dni - no no gratuluję zdrowia!eremita - Pią 06 Wrz, 2013 09:34 Wiedźma - Pią 06 Wrz, 2013 09:36 Gratulacje, Pustelniku MS - Pią 06 Wrz, 2013 12:28
eremita napisał/a:
Jutro setny dzień mojej trzeźwości
Gratuluję. eremita - Pią 20 Wrz, 2013 17:58 http://m.onet.pl/sport/lekkoatletyka,cqgbe
Fajnesmokooka - Pią 20 Wrz, 2013 18:05 niefajnie tylko że nie żyje, no że w taki sposób smutny i samotny.... a niech mu ziemia lekką będzie [*]eremita - Wto 24 Wrz, 2013 09:26 Trzeba być czujnym.
Kilka dni temu minęła "magiczna" data. Data poważnych wydarzeń, która (co sobie uświadomiłem) określała okres niepicia jaki sobie narzuciłem w pierwszych dniach niepicia.
Podświadomie przestając pić chyba Tego dnia chciałem się wynagrodzić za okres męki. Tak mi się wydaje. Albo inaczej: ten dzień wydawał mi się tak wyjątkowy, że właśnie Wtedy mogłem sobie pozwolić na skromny toast. Z biegiem dni ten deadline jakoś się rozmywał ale gdzieś z tyłu głowy siedział i trochę się bałem. Nie byłoby jednego toastu, byłby szereg toastów i kolejne dni toastów, wyrzuty sumienia i ... w ogóle. Bałem się wcześniej ale nie Tego dnia. Tego dnia wiedziałem, że przekraczam jakąś granicę, pewien sprawdzian, bo uświadomiłem sobie, że wcześniej (przez pierwsze 2 miesiące niepicia), podświadomie myślałem "nie piję do" zaś później zacząłem myśleć "nie piję bo" (jedna litera a tak wiele).
Czy czuje spokój i zadowolenie? Nie.
Bo ten dzień był szczególny w moim życiu (i tu czuję spokój i zadowolenie) zaś był zwykłym dniem w moim niepiciu (czy można być zadowolonym ze zwyczajnego dnia? Zwyczajny dzień nie jest wyjątkowy, jest tłem dla tych wyjątkowych chwil, których wyjątkowość nie wynika z niepicia - bo czy można twierdzić, że dzień był wyjątkowy, bo nie wpadłem pod pociąg?)
Piątek był również wyjątkowym dniem, ale w drugą stronę: dostałem tak po du..ie, że aż miło. W pewnym momencie pojawiła się znajoma myśl: "jest okazja do zapicia".
Trzeba być czujnym. Pojawia się to rzadko ale jak obcy kolorowy i jaskrawy slajd w fajnym przedwojennym filmie w sepii.
Przyszło skądś z zewnątrz i nagle. Nie spodziewałem się. Na ułamek sekundy. Trzeba być czujnym smokooka - Wto 24 Wrz, 2013 10:14
eremita napisał/a:
Zwyczajny dzień nie jest wyjątkowy, jest tłem dla tych wyjątkowych chwil, których wyjątkowość nie wynika z niepicia - bo czy można twierdzić, że dzień był wyjątkowy, bo nie wpadłem pod pociąg?)
ech młodość można twierdzić że dzień był wyjątkowy, bo cokolwiek.
Młodość jednak butna jest, przemądrzała troszkę, dynamiczna i ciut ślepa - takie ma prawo
A poza tym jakoś nie jestem zaskoczona. Ten dzień zmienił w Tobie COŚ bardzo ważnego, a niby nic takiego się nie stało. Tylko ta "męka" straciła dotychczasowy charakter.
Fajny z Ciebie facet Eremito. Wyjątkowy jak ten dzień zwyczajny, a jednak niepowtarzalny, inny od wszystkich.eremita - Wto 24 Wrz, 2013 11:25
smokooka napisał/a:
Młodość jednak butna jest, przemądrzała troszkę, dynamiczna i ciut
ślepa
czego życzę Tobie Smoko oka, wszystkim forumowiczom i przede wszystkim sobie
A za butę, przemądrzałość nie mam zamiaru przepraszać no, chyba że komuś sprawiłem tym przykrość. Bo jeżeli tylko denerwuję...
Co do reszty...
Każdy z obecnych forumowiczów jest, jak Ty to ładnie napisałaś Wyjątkowy jak ten dzień zwyczajny, a jednak niepowtarzalny Pisałem już to kiedyś i potwierdzam z pełnym przekonaniem.
Kurde lubię Was i tyle!
Wzruszyłem sięsmokooka - Wto 24 Wrz, 2013 11:27
eremita napisał/a:
A za butę, przemądrzałość nie mam zamiaru przepraszać
ani się waż! To przywilej młodych ludzi, a w twoim wydaniu - sam miód i orzeszki eremita - Wto 01 Paź, 2013 14:39 i po maratonie roku.
Wnioski:
(-)przeliczyłem siły na początku i rozbuchane ego kazało mi się ścigać z lepszymi ( z założenia miałem biec własnym, wypracowanym rytmem)
(-)za szybko chciałem osiągnąć pewien pułap, skacząc po kilka stopni naraz i trenując zbyt ciężko. Wpadłem w obsesję ilości kilometrów zamiast rozsądnie stawiać sobie jednodniowe cele i planować odpoczynek jako integralną część biegania.
(+) mimo iż poszło gorzej niż zakładałem - poprawiłem życiówkę (ale jakim kosztem?)
(+) dzięki uporowi ukończyłem (płacząc z bólu), choć lekarz ortopeda zaleciłby pewnie zejść na 20 km
Tym razem "po swojemu" nie do końca znaczyło "lepiej"... ileż kurnia razy jeszcze będę się musiał o tym przekonać?!
Nic nie przyspieszę. Nic nie przeskoczę. Rozpoczynam przygotowania do maratonu w przyszłym roku. Tym razem się uda. Trzeba się pozbierać i jeszcze raz!!!
To tak jak czasami z życiem i trzeźwieniem trzeba uważać na uniwersalne minusy i czerpać motywację z uniwersalnych plusów. A to co przeszkadza (ego, ośli upór itd) czasami też wlecze mnie za uszy do celu.
Aha, minął kolejny miesiąc "niepicia".smokooka - Wto 01 Paź, 2013 14:45 Ależ ten czas zapitala! Trochę satysfakcji, trochę nauki, trochę rozczarowania. Pytanie czy zawsze gra się po to żeby wygrać, no i drugie czy przegrać to znaczy przegrać? Czy może jednak przekrywając coś wygrywasz? Gratuluję siły, wytrwałości, ambicji, świadomości pterodaktyll - Wto 01 Paź, 2013 14:51
eremita napisał/a:
Nic nie przyspieszę. Nic nie przeskoczę.
rosjanie mówia "tisze jediesz, dalsze budiesz"
eremita napisał/a:
minął kolejny miesiąc "niepicia".
Nie wiem dlaczego w cudzysłowie, ale jak minął to minął.......cokolwiek miałoby to znaczyć eremita - Wto 01 Paź, 2013 15:40
pterodaktyll napisał/a:
Nie wiem dlaczego w cudzysłowie, ale jak minął to minął.......cokolwiek miałoby to znaczyć
eeeee bo to neologizm?eremita - Wto 01 Paź, 2013 17:39 Z tym cudzysłowem poważnie chodziło o to, że to nowy wyraz. Bezpieczniej mi się używa "niepicia" niż trzezwienia. Wiem, że nie piję ale czy to już można nazywać trzeźwieniem?yuraa - Wto 01 Paź, 2013 18:19
Cytat:
Wiem, że nie piję ale czy to już można nazywać trzeźwieniem?
nie przejmuj się Pustelniku
ja do dzis nie wiem czy trzeźwieję,
obliczyć tego nie sposób, miary żadnej nie ma.
kiedy picie sie kończy wiadomo
ale kiedy zwykła abstynencja w trzeźwienie czy też TRZEŹWIENIE sie zmienia eremita - Śro 02 Paź, 2013 08:02
smokooka napisał/a:
Pytanie czy zawsze gra się po to żeby wygrać, no i drugie czy przegrać to znaczy przegrać? Czy może jednak przegrywając coś wygrywasz?
Wg mnie:
1. Zawsze się przystępuje do gry żeby coś wygrać, bo każda gra ma jakiś cel, mniej lub bardziej wymierny
2. Przegrać znaczy przegrać, kiedy człowiek nastawia się na określony, pojedynczy cel bez możliwości jego weryfikacji w trakcie "biegu" lub gdy nie zaplanuje celów na kilku płaszczyznach. Wtedy zawsze się wygrywa (coś)
3. Przygrywając wygrać - pytanie stare jak świat i nie wymagające rozwinięcia. Jesteśmy, każdy ze swoim dnem, tego najlepszymi przykładami.
Tak mi się wydaje smokooka - Śro 02 Paź, 2013 11:18 No to chyba słusznie Ci się wydaje, no Coś jednak wygrałeś eremita - Pon 21 Paź, 2013 13:25 Ufff, jeden weekend - cztery imprezy (tak tak, da się to zrobić w ciągu dwóch dni), wszystkie alkoholowe. Szczęśliwie tylko jedna w Eremie. Ja oczywiście nie piłem, ale niestety też i nie polewałem - pierwszy minus dla mnie od uczestników.
Z chwilą, gdy zaczęły się rozmowy w podgrupach zawinąłem kitą i poszedłem do dzieci - drugi minus dla mnie.
Nawet moja żonka mi wypomniała, że nie siedzę z ludźmi przy stole jak człowiek tylko poszedłem jak leśny zwierz nieobyty. Ot, opuściłem uroczystość po angielsku
Szczęśliwie już spokój i cisza. Żadnych ludzi, żadnych zwierząt, żadnych hałasów i pobrzdękiwań.
Erem sweet erem eremita - Pon 21 Paź, 2013 14:09 I jeszcze w innej kwestii:
Nie wiem, czy to jakiś szczególny czas, czy też trochę już się obyłem z forumowym bractwem, ale jeszcze nie dawno brałem Was wszystkich bezkrytycznie jako arcy mądrą jedność myśli i jakość myśli. Tymczasem zaczynam zauważać pewne fronty, animozje, dawne i co jakiś czas odgrzewane wojenki, mało tego, w pewną nie tak dawno sam się... zaangażowałem, dałem wciągnąć - jak zwał, tak zwał - mało istotne teraz.
Okazało się, że niektórzy posługują się wyuczonymi frazesami, inni kierują się fałszywą troską, inni szukają zwady by kompensować sobie własne strachy, zaś jeszcze inni są szczerzy i zaangażowani, a inni po prostu empatyczni. I dobrze. Bo przecież nie jesteście jakimś wyimaginowanym przeze mnie idealnym, niepijącym tworem ale przekrojem społeczeństwa w którym przyszło mi, nam, wam żyć, z którym czasem trzeba się zmierzyć i w którym czasem trzeba szukać oparcia i zrozumienia. Dziwna istota, która jednocześnie i ugryzie i przytuli. A dopóki widzi się tylko jedną z tych stron, dopóty człowiek nie potrafi być jej częścią, bo sam ma w sobie i doktora Jekkylla i Mr Hyda...
Wiem, wiem - nic odkrywczego. Potraktujcie to jako podsumowanie moich ostatnich dni.
Ilu ludzi - tyle emocji i tyle moich zwrotnych emocji do nich eremita - Śro 23 Paź, 2013 11:13 Coś i w tym "niepokonanym lecie" czasem jakieś zimne fronty się ścierają.
Jesienne słońce coś mnie przygnębiło. Jeszcze w nocy.
Nie uważam, żeby to był zjazd związany z alkoholem i "niepiciem". mało tego uważam, że jeżeli wszystkie gorsze chwile wiązałbym z z porachunkami z tym jednym powodem, byłoby to patologiczne. Załóżmy, że to brak magnezu.
No nic, jeszcze parę godzin i podniosę się z kolan, otrzepię pył z ramion i zuchwale popatrzę wszystkim w oczy kas25 - Śro 23 Paź, 2013 19:09 Ach te wiosenno jesienno zimowe dni i nastroje Każdy ma jakieś gorsze i lepsze momenty
"Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato."
Piękne.
Fajnie gdy podąża się za tym czymś lepszym, niepokonanym.. co siedzi w nas gdzieś głęboko, nawet jeżeli sprzeciwia się to racjonalnemu umysłowi...
Lata Eremito eremita - Czw 24 Paź, 2013 13:48 Chciałem się trochę uduchowić i wyszło jak zwykle.
12 kroków do pełni życia
- przyznam szczerze: nigdy ich nie zrozumiem i nie zaakceptuję. Dlaczego? Bo za dużo w nich "Boga jakkolwiek go pojmuję". Wiem, wiem, ze jest wersja dla tzw. humanistów. Po prostu nigdy moja prywatna rogacizna nie zaakceptuje tego, że mam zawierzyć czemuś, że to coś wykona za mnie całą brudną robotę i wtedy będzie już fajnie. Oczywiście uogólniam ale chyba trochę przerysowując, właśnie tak myślę.
Wydaje mi się, że moja "pełnia życia" powstaje z popiołów, zieleni się jak trawa na wypalonej ziemi. To JA mam być lepszy, to JA mam coś przestać, coś zacząć, coś zmienić. Bozia ani pobożne życzenia typu: "jemu się oddaję i powierzam siebie, niech mnie prowadzi" do niczego mnie nie doprowadzą. Bo co, gdy ulegnę będę mógł komfortowo stwierdzić: "Jego wola"?
Moc, wiarę, nadzieję i miłość muszę znajdować w sobie, bo niestety nikt mi ich nie da, ale i szczęśliwie nikt nie zabierze.
I jeszcze jedno, gdy tak czytam spuścizny i odwołania to rysuje mi się obraz człowieka, który tak się zagubił i tak zapomniał w swoich nałogach, jak to jest być normalnym, że normalny już nigdy nie będzie. Dlatego wchodzi na ścieżkę jakiegoś dziwnego ponadpostrzegania czegoś, co nie wymaga dodatkowej analizy i roztrząsania. Zagłębiając się zupełnie bezkrytycznie w sfery psychologii przestaje być człowiekiem, a zaczyna przypominać jakiś dziwny przewód naukowy realizowany na własnym organizmie.
Kuźwa, ja się chyba nie nadaję do tego całego trzeźwienia. Moja droga chyba się zakończy na zwyczajnym "niepiciu".
Gwoli wyjaśnienia: nie twierdzę, że leczenie alkoholizmu jest bez sensu. Ja po prostu tego nie czuję, a raczej czuję się w tym jak fałszywa nuta.Jo-asia - Czw 24 Paź, 2013 14:23
eremita napisał/a:
Chciałem się trochę uduchowić i wyszło jak zwykle.
to może zacznij od książek innego typu
"Leczenie uzależnionej osobowości" Lee Jampolsky (psycholog i uzależniony)
albo z innej bajki "Cztery umowy" Ruiz
ja zaczynałam od psychologicznych, od pracy nad przekonaniami
a teraz dopiero dotykam 12 Kroków Zagubiona - Czw 24 Paź, 2013 14:34 Eremito, tak pocichu Ci powiem, że ja w krokach stanęłam na pierwszym, a jak się później okazało intuicyjnie przepracowałam kolejne nawet nie znając ich na pamięć
A co do duchowości to mi zawierzyć wszystko Bogu pomogło poznawanie pewnej świętej Wiedźma - Czw 24 Paź, 2013 14:38
Jo-asia napisał/a:
"Leczenie uzależnionej osobowości" Lee Jampolsky
Ja czytałam jego "Leczenie uzależnionego umysłu" -
to osobna pozycja o podobnie brzmiącym tytule,
czy ta sama w innym przekładzie? Jo-asia - Czw 24 Paź, 2013 14:45
Wiedźma napisał/a:
Ja czytałam jego "Leczenie uzależnionego umysłu" -
to osobna pozycja o podobnie brzmiącym tytule,
inna...tej nie czytałamWiedźma - Czw 24 Paź, 2013 14:47 Aha. Dzięki eremita - Czw 24 Paź, 2013 14:47 Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że ja wiem, że macie rację, bo jesteście tego żywymi przykładami ale... i tu moja osobista rogacizna podpowiada mrugając porozumiewawczo okiem: "Ej, stary, nowosekciarstwo jakieś". Przepraszam za szczerość. Wolałbym czasami bezkrytycznie czerpać z doświadczeń i wiedzy innych a cholera prędzej, czy później staję okoniem i czasem przez to dostaję po uszach. Ale często też moja droga doprowadza mnie do celu.
Nic, zwalam to w dalszym ciągu na brak magnezu Jo-asia - Czw 24 Paź, 2013 14:51
eremita napisał/a:
"Ej, stary, nowosekciarstwo jakieś"
ja też tak miałam....
przyjdzie czas..przyjdzie radaendriu - Czw 24 Paź, 2013 16:50
Jo-asia napisał/a:
przyjdzie czas..przyjdzie rada
za 10 lat eremito Dziubas - Czw 24 Paź, 2013 17:11
eremita napisał/a:
Jesienne słońce coś mnie przygnębiło.
idź pobiegać to Ci się endorfinki podniosą
eremita napisał/a:
za dużo w nich "Boga jakkolwiek go pojmuję".
eremita napisał/a:
To JA mam być lepszy, to JA mam coś przestać, coś zacząć, coś zmienić
Wychodzi na to, że to Ty jesteś bogiem
eremita napisał/a:
12 kroków do pełni życia
- przyznam szczerze: nigdy ich nie zrozumiem i nie zaakceptuję
Może moje podejście pomoże. Weźmy np. krok 5-ty: Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
O co w nim chodzi?
O przyznanie się do swoich "niedoskonałości", lęków, znalezienie przyczyny, która doprowadziła mnie do używek,do tego co "załatwiałem" sobie alkoholem.
Jak w tym dowcipie np. " Boisz się podejść do dziewczyny i pogadać? Napij się, podpełznij i zabełkocz".
Podstawą tego kroku (wg. mnie) jest przyznanie się przed sobą, czyli odnajdowanie tych lęków... Przyznać się przed drugim człowiekiem? Ja się przyznaję,omawiam, dyskutuje...z żoną, przyjaciółmi,czasami mam wrażenie, że mają dość tego słuchania
A przed bogiem, nawet jak istnieje,czy muszę się przyznawać?
Moim zdaniem jeżeli istnieje,a jego istota jest taka jak w księgach, to i tak wszystko wie...więc sprawa załatwiona , a jeżeli go nie ma... to nie ma się przed kim przyznawać baracca - Czw 24 Paź, 2013 18:40
eremita napisał/a:
To JA mam być lepszy, to JA mam coś przestać, coś zacząć, coś zmienić.
Wiesz co - korci mnie teraz Pustelniku, żeby Cię zapytać - a kto to jest ten Ty?
Tak bez żadnej ironii czy złośliwości. Po prostu ciekawość.
eremita napisał/a:
Kuźwa, ja się chyba nie nadaję do tego całego trzeźwienia. Moja droga chyba się zakończy na zwyczajnym "niepiciu".
A po cholerę się nad tym zastanawiać na czym się zakończy?
I tak nie wiesz co zrobisz za to możesz wiedzieć co robisz.
pterodaktyll - Czw 24 Paź, 2013 19:47
eremita napisał/a:
Moja droga chyba się zakończy na zwyczajnym "niepiciu".
Kuźwa, dalekowidz się objawił. Ledwie wkroczył na tę ścieżkę a już widzi koniec....
eremita napisał/a:
przyznam szczerze: nigdy ich nie zrozumiem i nie zaakceptuję.
A prosiłem, nie używaj słowa "nigdy" i "zawsze".......eeech..........ci "nowonawróceni"
eremita napisał/a:
Chciałem się trochę uduchowić i wyszło jak zwykle.
A co się dziwisz. Mnie to zajęło jakieś dwa lata trzeźwienia, zanim w ogóle zrozumiałem o co w tym "biega" a Ty podobno maratończyk jesteś, a zachowujesz się jak sprinter smokooka - Czw 24 Paź, 2013 20:37 Eremito, przewiało Cię?eremita - Pią 25 Paź, 2013 07:59
Dziubas napisał/a:
idź pobiegać to Ci się endorfinki podniosą
i całkiem prawdopodobne, że tak właśnie będzie - może zjazd samopoczucia wywołany jest coroczną, jesienną przerwą regeneracyjną.
Dziubas napisał/a:
A przed bogiem, nawet jak istnieje,czy muszę się przyznawać?
Moim zdaniem jeżeli istnieje,a jego istota jest taka jak w księgach, to i tak wszystko wie...więc sprawa załatwiona , a jeżeli go nie ma... to nie ma się przed kim przyznawać
hmmm. klasyczny zakład Pascala... Choć bardziej przemawia do mnie krytyka Pascala wg Dawkinsa.eremita - Pią 25 Paź, 2013 08:01
smokooka napisał/a:
Eremito, przewiało Cię?
No z tego wynika, że chyba nie. Pora chyba przewietrzyć trochę głowę.Ann - Pią 25 Paź, 2013 09:55
eremita napisał/a:
Kuźwa, ja się chyba nie nadaję do tego całego trzeźwienia. Moja droga chyba się zakończy na zwyczajnym "niepiciu".
Eremito drogi
przeczytałam te słowa i aż się uśmiechnęłam pod nosem. Od kilku dni myślę dokładnie tak samo jak Ty. Mówisz, że była impreza w Eremie? Ja byłam na weselu.. Wszyscy mi mówili: "nie idź! po co sobie szkodzić, po co narażać się na głód". Ale.. poszłam i nie żałuję, bo wybawiłam się z moim facetem cudownie i nawet ludzie, z którymi siedzieliśmy nie pili. Nawet na wódkę uwagi nie zwracałam.
Ale jednak..
W każdym razie.. włączyło mi się takie właśnie myślenie "na co ta cała szopka? przecież można się bawić bez alkoholu. Nie pić znaczy się. Nic mi więcej nie potrzeba.. trzeźwienie nie dla mnie, przechodzenie kroków też.."
No i tak się zaczęłam jak Ty zastanawiać o co tu w tym wszystkim chodzi, w tym nowosekciarstwie. Bo jaka niby siła większa ode mnie samej? Skoro ja jestem panią swojego losu? Swoich porażek i sukcesów?
Chyba jesień też na mnie wpływa.. eremita - Pią 25 Paź, 2013 10:02 Widzisz Ann... siliłem się pół dnia żeby opisać o co mi chodzi, a Ty określiłaś to perfekcyjnie.
Dzięki.eremita - Pią 25 Paź, 2013 14:43 Trochę żartobliwie (znak, że mnie zmuła popuszcza ):
Faza Miesiąca Miodowego (16-45)
Po zakończeniu fazy odwrotu mózg powraca do wytwarzania neuroprzekaźników ze zdwojoną mocą (jakby chciał nadrobić zaległości ) Ten okres nazywamy Miesiącem Miodowym – odczuwamy wtedy ulgę po minionych mękach, jest dobrze, tryskamy energią i optymizmem, częste są stany euforyczne. Zwykle wtedy nadmiernie angażujemy się w pracę, nabieramy zbyt dużej pewności siebie, ale także popadamy w nudę, bo świat zewnętrzny nie podziela naszego zapału i nie dotrzymuje nam kroku
To może mi się coś zacięło i zostało na miesiącu miodowym? No chyba że mam takie zaległości tych neuroprzekaźników, że je "wytwarza ze zdwojoną siłą" już piąty miesiąc... to by tłumaczyło moje niektóre głupkowate wpisy...Kryształ - Pią 25 Paź, 2013 15:21 Nie bierz sobie tych dni do serca.Ja też kiedyś pytałem o ten miesiąc miodowy i ktoś mi powiedział ,że u niego trwało to około roku eremita - Pią 25 Paź, 2013 15:28 To nic tylko się cieszyć. Idę zatem pouśmiechać się trochę do przechodniów. Jeżu88 - Pią 25 Paź, 2013 16:14
Ann napisał/a:
Bo jaka niby siła większa ode mnie samej? Skoro ja jestem panią swojego losu? Swoich porażek i sukcesów?
Powiem szczerze, że w moim trzeźwieniu, bardzo ważną dla mnie samego cechą jest
pokora. Pokora, oraz uznanie istnienia sił większych ode mnie samego, sił na które nie mam wpływu...eremita - Pią 25 Paź, 2013 18:01 No ok ale gdzieś z tyłu głowy czasem nie kołacze ci się taka wątpliwość?endriu - Pią 25 Paź, 2013 18:49 siła wyższa istnieje, ja to odczuwam na każdym kroku trzeźwienia...
Bóg wiele razy dawał mi wskazówki i ostrzegał,
eremita, nie licz na to, że faza miodowa będzie wiecznie, u mnie też trwała długo, ale faza muru przyjdzie do ciebie jak i do mnie przyszła a wtedy będziesz potrzebował siły wyższej...Dziubas - Pią 25 Paź, 2013 18:51
endriu napisał/a:
ale faza muru przyjdzie do ciebie jak i do mnie przyszła
Jasnowidz, czy zazdrośnik Dziubas - Pią 25 Paź, 2013 18:58 endriu, nie mierz wszystkich swoją miarą, nie każdy ma/będzie miał tak jak Ty endriu - Pią 25 Paź, 2013 19:01 Dziubas, czepialski, ja piszę o swoich doświadczeniach, chyba tak to forum ma wyglądać
a nie na zaczepianiu i dawaniu rad...endriu - Pią 25 Paź, 2013 19:21 Dziubas, znasz kogoś trzeźwiejącego kto nie miał fazy muru?
poza tym wyrwałeś z kontekstu bo dalej było "jak i do mnie przyszła"
załatwiłeś sobie już adranalinę? to się odczep...wolny - Pią 25 Paź, 2013 19:23 endriu, a tak na poważnie to o jakim murze ty piszesz bo ja ni hu nic nie razbiram Pastel - Pią 25 Paź, 2013 19:25
endriu napisał/a:
znasz kogoś trzeźwiejącego kto nie miał fazy muru?
Ja nie miałem.wolny - Pią 25 Paź, 2013 19:26 Pastel, Siemka , o czym oni piszą o jakim murze ?? Pastel - Pią 25 Paź, 2013 19:28
wolny napisał/a:
Pastel, Siemka , o czym oni piszą o jakim murze ??
Witaj Wolny !
To już musisz ich zapytać . Ja, jak pisałem, nie miałem. endriu - Pią 25 Paź, 2013 19:29 Pastel, Ty jesteś zdrowywolny - Pią 25 Paź, 2013 19:32 Ale ja też zdrowy jezdem i murów nie miałem za to mary to miałem jak chlałem Pastel - Pią 25 Paź, 2013 19:32
endriu napisał/a:
Pastel, Ty jesteś zdrowy
Czytając posty Eremity odnoszę wrażenie, że on też. wolny - Pią 25 Paź, 2013 19:36
Pastel napisał/a:
odnoszę wrażenie, że on też
a ja bym był bardziej ostrożny co do wrażeń leon - Pią 25 Paź, 2013 19:38
endriu napisał/a:
znasz kogoś trzeźwiejącego kto nie miał fazy muru?
No,chyba czas na kolejna terapie endriu,bo jezeli o tych samych fazach myslimy,to one dotycza okresow niepicia,abstynencji i nie maja nic wspolnego z "trzezwieniem"... wolny - Pią 25 Paź, 2013 19:40
Cytat:
to one dotycza okresow niepicia,abstynencji i nie maja nic wspolnego z "trzezwieniem"...
_________________
Święte słowa Dziubas - Pią 25 Paź, 2013 19:46
endriu napisał/a:
strach coś napisać w tym dziale bo zaraz się doczepi taki jeden z drugim
endriu napisał/a:
ja piszę o swoich doświadczeniach
Endriu,wyłożę Ci ti dokładniej ,żebyś zrozumiał.
Jeżeli piszę o swoich doświadczeniach, to piszę: " ja tak miałem", a jeżeli chcę kogoś nastraszyć ,to piszę:
endriu napisał/a:
ale faza muru przyjdzie do ciebie jak i do mnie przyszła
Rozumiesz czego się czepiam? Pieprzonego wyrokowania się czepiam endriu.Pisania, że jeżeli tak stoi w jakiejś książce, lub tak miałem, to wszyscy tak mają/będą mieli. A to g***o prawda panie kochany, bo będę miał tak jak sobie wymyślę.eremita - Pią 25 Paź, 2013 20:16
Pastel napisał/a:
endriu napisał/a:
Pastel, Ty jesteś zdrowy
Czytając posty Eremity odnoszę wrażenie, że on też.
Najlepszy dowód ze nie jestem zdrowy, to fakt, że czasem moja prywatna pomrocznosc mi to szepta: "zzzdrowyyy,zzzdrowyyy ".
Póki nie przestanie, to nie uwierzę.Pastel - Pią 25 Paź, 2013 20:22
eremita napisał/a:
Póki nie przestanie, to nie uwierzę.
Dobra taktyka, też stosowałem coś podobnego.
Po ok. pół roku przestała szeptać.
Trzymam kciuki. szymon - Pią 25 Paź, 2013 20:33 samie wiecie, ze to sa tylko słowa, określenia - a w środeczku jeden z drugim wie, jaka jest prawdabaracca - Pią 25 Paź, 2013 20:35 Taaa.... Pastel się objawił i już się odmieńce z całej okolicy zlatują. NANA - Pią 25 Paź, 2013 20:37
baracca napisał/a:
Taaa.... Pastel się objawił i już się odmieńce z całej okolicy zlatują.
a , Ty co ... , nie z tej okolicy ?rufio - Pią 25 Paź, 2013 20:38 sount veni et verdaleon - Pią 25 Paź, 2013 21:32
baracca napisał/a:
Taaa.... Pastel się objawił i już się odmieńce z całej okolicy zlatują.
Nooo,jak mesjasz sie pojawia,to nalezy go przywitac...
czesc Pastel baracca - Pią 25 Paź, 2013 21:35
leon napisał/a:
Nooo,jak mesjasz sie pojawia,to nalezy go przywitac...
Jakiś osiołek, liście palmowe i takie tam? eremita - Pon 28 Paź, 2013 14:06
baracca napisał/a:
eremita napisał/a:
To JA mam być lepszy, to JA mam coś przestać, coś zacząć, coś zmienić.
Wiesz co - korci mnie teraz Pustelniku, żeby Cię zapytać - a kto to jest ten Ty?
Tak bez żadnej ironii czy złośliwości. Po prostu ciekawość.
Ja.
Istota obarczona ogromną odpowiedzialnością. Nie tylko za siebie, ale i za świat, którego dotyka. Dlaczego? Bo każda moja akcja wywołuje sekwencję reakcji w sensie wydarzeń, które lawinowo tworzą świat, w którym przebywam. Brak reakcji też jest pewną akcją, pewnym czynem.
Odpowiedzialność: pewnie, że mogę żyć i twierdzić, że to co jest wokół mnie, to mnie nie obchodzi lub traktować świat wybiórczo (np dzielić go na ten przyjazny i ten wrogi). Ale moje czyny, moje "akcje" wynikają ze mnie. Nie z siły wyższej, na którą mogę zwalić złe wybory (diabeł), lub szukać wsparcia i podpowiedzi (bóg). Jestem sam ze sobą i powinienem robić wszystko, żeby to życie, które kiedyś skończy się przetworzeniem moich białek na humus, żeby to życie przeżyć tak, bym na łożu śmierci mógł stwierdzić, że dokonywałem właściwych wyborów (utopia), a bardziej, bym wiedząc jak miałem postępować mógł z czystym sumieniem wybaczyć sobie moje błędy, których nie uniknę, bo jak wcześniej pisałem - jestem sam i nie mam gdzie szukać pomocy w prawdzie obiektywnej.
No bo gdzież ona jest? W naukach bogów? Spisywanych na potrzeby chwili za podszeptem ludzkich uczuć i spektaklów wieków? W potwierdzeniu jakości światopoglądu wynikającego z ilości jego wyznawców?
Każdy ma w sobie swojego boga i sam go sobie lepi i każdy bóg umiera, gdy przestaje się w niego wierzyć.
To tak w wielkim skrócie, kim wg mnie jest każdy JA.baracca - Pon 28 Paź, 2013 20:24 Dzięki Pustelniku. Ciekawe jest co piszesz, szczególnie to...
eremita napisał/a:
W naukach bogów? Spisywanych na potrzeby chwili za podszeptem ludzkich uczuć i spektaklów wieków? W potwierdzeniu jakości światopoglądu wynikającego z ilości jego wyznawców?
Każdy ma w sobie swojego boga i sam go sobie lepi
Janioł - Pon 28 Paź, 2013 21:11 eremita - Czw 31 Paź, 2013 11:59 Zgodnie z zaleceniami szanownych forumowiczów obejrzeliśmy z żoną "szczura w koronie".
Oboje pierwszy raz.
Wnioski:
1. Jej (żony): "jezzzz, włącz coś normalnego, już żywcem nie ma nic ciekawego?" (na początku),
"kurcze, ten Michał to mi przypomina G...., popatrz, teraz mówi tak samo jak on" (w połowie filmu)
"........" (na końcu)
2. Jego (moje):
- przez chwilę cisnęło mi się na usta: "O Boże, dzięki, że ja takiego dna nie doświadczyłem" /Eremita i "Boże!" sic!/. Świadczy to tylko o tym, że może zaczynam rozumieć, że są takie doły i "beznadzieje", że człowiek nie potrafi inaczej wytłumaczyć sobie wyjścia/przejścia niz w kategoriach cudu i świetlistej ręki, która się wyciąga ku niemu. Ja tak nie miałem, ba! znam tylko jedną osobę, owego G...., którą aż tak alkoholizm zniszczył.
- oglądając widziałem kilku z Was. W postaciach pozytywnych: Stasia i drugiego Pana (łysego). I nie dziwię się, że czasem opacznie rozumiemy to, co piszemy i nasze intencje. Mój uczesany alkoholizm, przeszkadzający w czerpaniu z życia tego, co się chce a alkoholizm-walka o życie, to dwa różne poziomy. Żaden nie jest lepszy, czy gorszy. To jak z trądem: albo się ma zaatakowane całe ciało, albo tylko część - ale to ta sama choroba i tak samo trudno ją się leczy. Dwa różne poziomy tej samej choroby ale z różnym stanem emocjonalności i poziomem samozagłady, który mozolnie trzeba naprawiać.
- nie piję, nie będę pił. Bo nie chcę być jak Michał (źle. Wróć. Będąc alkoholikiem jestem przecież jak on.) - nie chcę przeżywać tego, co Michał przeżywał.
Bo nie chcę być jak ojciec z "listu do strachu".
A na koniec, to nie wiem, czy taki "alkoholizm totalny" jest gorszy od alkoholizmu ukrytego, w którym człowiek nie musi sprzedawać zawartości mieszkania i pić denaturatu. Może tylko pić i pić, i pić i najczęściej tylko oddech i podkrążone oczy dnia następnego mogą go zdradzić.
Michał był sam i sam siebie zniszczył a ja? Gdybym nadal pił, być może właśnie zniszczyłbym swoją rodzinę, być może pracę, być może zabiłbym kogoś po pijanemu prowadząc, być może za rok byłbym... Michałem.
Nie doświadczyłem tego nigdy i ... jutro będzie ukończone pięć miesięcy mojej trzeźwości.
Tylko lub aż. Nieważne. Ważna jest trzeźwość.pterodaktyll - Czw 31 Paź, 2013 12:00 .................... eremita - Czw 31 Paź, 2013 12:02 Ptero, Ciebie z Twoimi połajankami też tam widziałem. W Stasiu Jonesy - Czw 31 Paź, 2013 12:09 Eremita, Szczur to film o Michale. To taka pochodna 10-częściowego dokumentu Bławuta "Ja, alkoholik" - kiedyś był do namierzenia na youtubie. Tam masz wszystkich bohaterów szczura w o wiele dogłębniejszy sposób pokazanych.
Różni ludzie, różne życia. Najczęściej brak happy endu
Co ja mówię, tam nie ma happy endu wcale. I to jest straszne. Maciejka - Czw 31 Paź, 2013 12:12 Na 2 programie w telewizji to leciało .eremita - Czw 31 Paź, 2013 12:18
Jonesy napisał/a:
Eremita, Szczur to film o Michale. To taka pochodna 10-częściowego dokumentu Bławuta "Ja, alkoholik" - kiedyś był do namierzenia na youtubie. Tam masz wszystkich bohaterów szczura w o wiele dogłębniejszy sposób pokazanych.
Różni ludzie, różne życia. Najczęściej brak happy endu
Co ja mówię, tam nie ma happy endu wcale. I to jest straszne.
Z pewnością obejrzę. Będę sobie jednak dawkował.pietruszka - Czw 31 Paź, 2013 12:51
Jonesy napisał/a:
"Ja, alkoholik" -
Jest tu: http://vod.tvp.pl/dokumen...wo/ja-alkoholikeremita - Czw 07 Lis, 2013 11:46 Tak sobie pomyślałem (pewnie nie ja pierwszy), że te nasze avatary to byłyby niezłą paszą dla wszelkiej maści psychologów.
Z grubsza można dokonać następującego podziału:
kobiety/mężczyźni.
Kobiety: ich avatary odwołują się do aniołów, diablic, pań generalnie istot efemerycznych i pięknych.
Mężczyźni: tu królują diabły, horrory, siła i moc.
Dlaczego? bo być może wszyscy chcemy być właśnie tacy, jacy jesteśmy bez alkoholu:
mężczyźni pewni siebie, zdecydowani, budzący respekt i szacunek, kobiety zaś powabne, piękne, tajemnicze, a wszyscy nie zniszczeni alkoholem lecz cudowni jak zwykle. Jak zawsze.
Oczywiście są wyjątki w avatarach... ot takie moje dywagacje eremita - Czw 07 Lis, 2013 12:14 Ty jesteś oczywiście jednym z wyjątków, a odpowiadając wprost - nie, nie chcę w papę yuraa - Czw 07 Lis, 2013 15:39 a z avatarami czy może raczej z nickami to ciekawa sprawa taka,
ja mam nick charakterystyczny niepowtarzalny , jeszcze kilka osob takie ma.
jak wpisałem w google i kliknałem grafika to ciekawe skojarzenia zobaczylem.
pomijając jakiegoś yuraa na twiterze to zaraz potem
parę postów na skuterowo.pl też zaraz zobrazowaneendriu - Czw 07 Lis, 2013 17:27 eremita, dla mnie Twój avatar to czarny prostokąt, nic nie widzę tam innegoeremita - Pią 08 Lis, 2013 09:03 Nigdy nie twierdziłem, że mój avatar jest normalny eremita - Sob 09 Lis, 2013 08:09 Czeka mnie męczący weekend. Do wtorku imprezy urodzinowo-rocznicowe rodziny. Znów przejadę Polskę przynajmniej dwukrotnie i wrócę wykończony. Ale po raz pierwszy nie na kacu.
To oczywista oczywistość. Dlaczego? Bo alkohol jest jak jakaś heroina, amfetamina, coś czego nie wziąłem i nie wezmę bo to nie dla mnie. Bo to trucizna.Eila - Sob 09 Lis, 2013 09:05
eremita napisał/a:
Bo alkohol jest jak jakaś heroina, amfetamina, coś czego nie wziąłem i nie wezmę bo to nie dla mnie. Bo to trucizna
Trucizna powiadasz...alkohol czy amfa???
Pamiętam ,że dosłownie już parę dni przed zapiciem z całą odpowiedzislnością stwierdziłam że alkohol to już nie dla mnie ja się już nigdy nie napiję ...jest mi tak dobrze a alkohol to trucizna...parę dni póżniej zapiłam i piłam tak łapczywie że aż się przeraziłam Twoja podświadomość przez bardzo długi czas nie przyjmie do wiadomości że alkohol to trucizna...no bo jak trucizna??? przecież po wypiciu było tak dobrze ...znikały wszelkie problemy itd. tak ma zakodowane i ona będzie to wypierała z wielką skutecznością zresztą....
Co należy zrobić aby ''się przeprogramować''??? a więc należy zmienić tok myślenia...uwolnić się.... nie patrzeć za każdym razem na alkohol jak na truciznę....weżmy na to taki przykład...kiedy np patrzysz na domestos w sklepie myślisz od razu że to trucizna??? Pomyślisz ,że to środek do dezynfekcji a może dopiero gdzieś póżniej ,że to trucizna....ja w tej chwili tak patrzę na alkohol na półkach ... Polecam do przeczytania książkę ''W dżungli podświadomośći'' Pawlikowskiej
Życzę Ci Eremito abyś mimo wszystko próbował troszkę wypocząć w ten długi weekend
Wszystkim życzę przyjemnego weekendu eremita - Sob 09 Lis, 2013 10:14 Chodziło mi o to, że to takie abstrakcyjne jak te narkotyki. I domestos tez.Matinka - Sob 09 Lis, 2013 10:49
eremita napisał/a:
Czeka mnie męczący weekend. Do wtorku imprezy urodzinowo-rocznicowe rodziny. Znów przejadę Polskę przynajmniej dwukrotnie i wrócę wykończony. Ale po raz pierwszy nie na kacu.
Trzymaj się bracie! Wiem, że dasz radę!
eremita napisał/a:
Ufff, jeden weekend - cztery imprezy (tak tak, da się to zrobić w ciągu dwóch dni), wszystkie alkoholowe. Szczęśliwie tylko jedna w Eremie. Ja oczywiście nie piłem, ale niestety też i nie polewałem - pierwszy minus dla mnie od uczestników.
Z chwilą, gdy zaczęły się rozmowy w podgrupach zawinąłem kitą i poszedłem do dzieci - drugi minus dla mnie.
Nawet moja żonka mi wypomniała, że nie siedzę z ludźmi przy stole jak człowiek tylko poszedłem jak leśny zwierz nieobyty. Ot, opuściłem uroczystość po angielsku
Tylko pamiętaj, że dla Ciebie to są plusy (dla rodziny też) i to duże Wiedźma - Sob 09 Lis, 2013 21:45
eremita napisał/a:
Nigdy nie twierdziłem, że mój avatar jest normalny
Twój obecny avatar, Eremito, przypomina mi tę topielicę z filmu Ring. Brrr... szymon - Sob 09 Lis, 2013 23:35 a mi to się kojarzy z kimś niezrównoważonym psychicznie, ale tak zdrowo yuraa - Sob 09 Lis, 2013 23:43 to zdaje sie Marylin Manson w avatarze EremityWiedźma - Sob 09 Lis, 2013 23:49
yuraa napisał/a:
to zdaje sie Marylin Manson
Omatko!
Jest gorzej niż myślałam! eremita - Nie 10 Lis, 2013 08:51 A jeśli wam powiem, że to ja? Umajony corelem żeby łatwo nie było.Wiedźma - Nie 10 Lis, 2013 10:02 szymon - Nie 10 Lis, 2013 11:46
eremita napisał/a:
A jeśli wam powiem, że to ja? Umajony corelem żeby łatwo nie było.
to se popraw jeszcze w autocadzie, bo jak Cie spotkam na ulicy przypadkiem, to wiesz co moze być Halloween - Nie 10 Lis, 2013 11:55
szymon napisał/a:
eremita napisał/a:
A jeśli wam powiem, że to ja? Umajony corelem żeby łatwo nie było.
to se popraw jeszcze w autocadzie, bo jak Cie spotkam na ulicy przypadkiem, to wiesz co moze być
dostaniesz zawał ? eremita - Nie 10 Lis, 2013 19:44
szymon napisał/a:
eremita napisał/a:
A jeśli wam powiem, że to ja? Umajony corelem żeby łatwo nie było.
to se popraw jeszcze w autocadzie, bo jak Cie spotkam na ulicy przypadkiem, to wiesz co moze być
Buzi- buzi?
Z cada byś mi mógł wzrost odczytać eremita - Nie 10 Lis, 2013 19:46
matiwaldi napisał/a:
eremita napisał/a:
A jeśli wam powiem, że to ja? Umajony corelem żeby łatwo nie było.
no.....pojechałeś .......ale teraz rozumiem,czemuś samotnik...................
ps: to taki żarcik,nie chciałem Cię urazić ......
Przynajmniej w tramwajce zawsze mam koło siebie puste miejsce smokooka - Nie 10 Lis, 2013 20:00 to gdzie te uroczyska obtramwajone?eremita - Pon 11 Lis, 2013 07:58
smokooka napisał/a:
to gdzie te uroczyska obtramwajone?
Oj dociekliwa!
Studia, praca- najpierw dojazd potem podmiejskie i tramwajki.
A domek na wieeeelkim uboczu. Taka moja pustelnia. Ot co! eremita - Wto 12 Lis, 2013 13:21 A więc wróciłem z objazdów.
Pojadłem ciast, popiłem herbat, kaw, posłuchałem... kolejnych kilku znajomych mniej (znajomych znaczy się to już nie mam - rodziny, którą można odwiedzić bardziej).
Owszem, jeszcze się zdarza ktoś, kto mnie dawno nie widział i za moimi plecami "z troską" dopytuje się, czemu nie piję.
Jedno jest natomiast pewne - "przyjaciół" nie traci się dlatego, że się nie pije. Po pierwsze dlatego, że człowiek nie palnie czegoś głupiego, po drugie, ci pijani i tak nie pamiętają. "Przyjaciół" traci się dlatego, że mówi się, jak w Piśmie napisano: "tak tak, nie nie. Wszystko, co nadto od złego pochodzi".
I to nawet nie jest kwestia sprowokowania przez kogoś - to kwestia silnego zaznaczenia granicy własnej autonomii, której nie pozwalam nikomu przekroczyć. Nie muszę być fajny i lubiany. Wystarczy mi, że będę taki jaki chcę.
-Pijesz?
-Nie.
- To do mnie przyjechałeś na rocznicę i za moje zdrowie nie wypijesz?
-Nie.
- Boisz się, że ci w du..ę pójdzie przy tym twoim bieganiu? I tak pierwszy nie będziesz (ogólny chichot). Masz tu - pij nie pierd.l. Boisz się pić z mężczyznami, co?
- Nie. Boję się, że zacznę bełkotać bez sensu i zacznę śmiać się z własnych głupawych dowcipów. Później będę przytulać dzieci i dmuchać na nie oparami gorzoły, później zarzygam pół mieszkania i zalegnę w barłogu po ciemku próbując znaleźć żonę by otrzeć o nią z brody resztki rzygowin i śliny mając nadzieję, że zauważy moje umizgi.
- A to idź w ch..j.
- Też cię braciszku kocham.
Reasumując, wypoczęty, uspokojony i w pełnej harmonii ciała i ducha wróciłem w domowe pielesze.
Za chwilę czas pobiegać. Przynajmniej jelenie już nie straszą po lesie.
A jak się komuś nie podoba, to... zacytuję braciszka Ann - Wto 12 Lis, 2013 18:50
eremita napisał/a:
to kwestia silnego zaznaczenia granicy własnej autonomii, której nie pozwalam nikomu przekroczyć. Nie muszę być fajny i lubiany. Wystarczy mi, że będę taki jaki chcę.
ależ mi się to podoba! Nazwałeś to czego nie umiałam nazwać! eremita - Śro 13 Lis, 2013 14:31 Kolejne moje spostrzeżenie, które kilku znowu wk...wi:
Pasja nie tylko uszlachetnia, ale też pomaga w trzeźwieniu. Dlaczego? A bo na ten przykład jeżeli człowiek biega, czy to dla spalenia tłuszczu, czy dla konkretnych wyników (przebiegnięcia maratonu, wykręcenia wyniku itd), to zaczyna układać sobie plan treningowy. Plan, który wymaga nie tylko porannego wstawania i biegania - czy słońce, czy deszcz, czy śnieg - wymaga konsekwencji w działaniu, cokolwiek by się działo. Plan taki też musi być długofalowy - trwa minimum kilka lat i staje się sposobem na życie. W pewnym momencie człowiek nie biega aby fajnie żyć - żyje aby fajnie biegać. W tym planie pojawiają się nieprzewidziane upadki, choroby, zwątpienie, z których trzeba nauczyć się otrząsać. Plan, który zakłada codzienne przebieganie 20km w tempie 5:00, choć wyśrubowany, to nie plan, tylko stagnacja, bo dobry plan jest spokojny, długofalowy, ale zmienny, rozwijający się w sposób przemyślany i nastawiony na cele - kamienie milowe weryfikujące poziom rozwoju. Te kamienie milowe albo wskazują kolejne stopnie treningu albo wskazują, co trzeba powtórzyć.
Przypuszczam, że z każdą pasją tak jest. Czy to jakakolwiek aktywność sportowa, czy też inna, każda opiera się na tym schemacie działania.
A ten schemat działania - długofalowy, konsekwentny, sprawdzający i porządkujący, uczy chyba również jak nie ulegać grzechom głównym, w tym nieumiarkowaniu w jedzeniu i piciu.
w sumie to nie wiem, po co to piszę; nic w tym odkrywczego eremita - Śro 13 Lis, 2013 14:38 Na przykład taka Wiedźma i jej przecudowne szydełkowane skarby.
Talent talentem ale wciąż trzeba wzbogacać warsztat, szukać inspiracji, pomysłów, uczyć się, podpatrywać, mieć plan na rozwój. Mieć swoje kamienie milowe, wspólne kiermasze i wystawy.
Tutaj też - robienie tym samym "łańcuszkiem" tego samego wzoru to nie rozwój a stagnacja.Wiedźma - Śro 13 Lis, 2013 19:00
eremita napisał/a:
Wiedźma i jej przecudowne szydełkowane skarby.
Dziękuję leon - Śro 13 Lis, 2013 19:05
eremita napisał/a:
Na przykład taka Wiedźma i jej przecudowne szydełkowane skarby.
Punkciarz Halloween - Czw 14 Lis, 2013 10:17
eremita napisał/a:
Podsumowując:
Leon, czy chcę na plaży wyglądać dobrze i kwestia podsunięcia planów treningowych - zimą zazwyczaj, gdy jest mniej przygotowań biegowych ćwiczę wytrzymałość ale muszę unikać przyrostu masy mięśniowej i co za tym idzie kilogramów. Niestety tak jest, że bycie "szczypiorkiem" pomaga w bieganiu. To też automatycznie predysponuje moje możliwości, co do "wyglądania dobrze na plaży" . Cóż ... przynajmniej mam niebanalną osobowość , choć tego akurat nie widać na plaży .
Co do przepychanek - czy to jest aż takie istotne, kto ile wie o pakierstwie? Początek tej kłótni wziął się od tematu "pasja" i zakończył się tym, że kilka osób z pasją się pokłóciło.
A ja w tym czasie realizowałem swoją i przynajmniej dobrze spożytkowałem wieczór, z czego jestem podwójnie zadowolony.
Amen.
mam niebanalną osobowość
wolałbym dowiedzieć się że ktoś o mnie tak myśli. (co oczywiście wykluczam)
Sam o sobie bym tego nie powiedział... chyba nie zabrzmiało by to zbyt poważnie,
niebanalną osobowość dostrzegą inni, nie ma potrzeby nikogo o posiadaniu
takowej informować. Ale to tylko moje zdanie, pewnie typowe dla posiadacza
przeciętnej osobowości.
Ale kij, jeden biega maratony, drugi dźwiga złomu tony.
Myślec można tak czasami, obaj jakoś... tacy sami.matiwaldi - Czw 14 Lis, 2013 10:24
Halloween napisał/a:
to tylko moje zdanie, pewnie typowe dla posiadacza
przeciętnej osobowości.
nie przesadzaj........może się spierać,czy pozytywna,czy nie Twoja osobowość ,ale nie jest banalna z całą pewnością ...........
Halloween - Czw 14 Lis, 2013 10:46
matiwaldi napisał/a:
Halloween napisał/a:
to tylko moje zdanie, pewnie typowe dla posiadacza
przeciętnej osobowości.
nie przesadzaj........może się spierać,czy pozytywna,czy nie Twoja osobowość ,ale nie jest banalna z całą pewnością ...........
No i sprawa kłopotliwa,
jestem menda up...dliwa?
Lub też dobry ze mnie człowiek?
Brak mi tutaj jest pewnika.
Nie doczekam się pomnika. matiwaldi - Czw 14 Lis, 2013 11:58
Cytat:
Nie doczekam się pomnika.
pomnik piszesz mój Kolego....
może kiedyś...ktoś postawi....
a powiedz jak ...dlaczego.......
pomnik dusze Twoją zbawi....?
Maciejka - Czw 14 Lis, 2013 12:01 Chłopaki najlepszym pomnikiem jest dobre zycie żeby zostawic p sobie dobre wspomnienia.Halloween - Czw 14 Lis, 2013 13:20
matiwaldi napisał/a:
Cytat:
Nie doczekam się pomnika.
pomnik piszesz mój Kolego....
może kiedyś...ktoś postawi....
a powiedz jak ...dlaczego.......
pomnik dusze Twoją zbawi....?
Pomnik... kloc z kamieni.
Duszy mojej on nie zmieni.
Zbawić też jej nie potrafi.
A przyczyna? To autograf.
Podpisałem ja cyrograf.
matiwaldi - Czw 14 Lis, 2013 13:26 perełka,
nie zawsze dobre życie pozostawia dobre wrażenia.........
eremita - Czw 14 Lis, 2013 13:32
Halloween napisał/a:
mam niebanalną osobowość
wolałbym dowiedzieć się że ktoś o mnie tak myśli. (co oczywiście wykluczam)
Sam o sobie bym tego nie powiedział... chyba nie zabrzmiało by to zbyt poważnie,
niebanalną osobowość dostrzegą inni, nie ma potrzeby nikogo o posiadaniu
takowej informować. Ale to tylko moje zdanie, pewnie typowe dla posiadacza
przeciętnej osobowości.
Hall, czy Ty nie odróżniasz dzikiej gry w smichy-chichy od prawdziwej, niczym nie zaburzonej miłości własnej?
Pisząc to chciałem żeby zabrzmiało dowcipnie: malowałem obraz chłopca, który nie mogąc zaimponować tężyzną wmawia sobie i innym, że choć mikrus to z głębokim wnętrzem. To o "niebanalnej osobowości" kiedyś od kogoś słyszałem i bardzo mi się spodobało i używam od tego czasu. Wiesz dlaczego? Bo to jest strasznie wk..wiające, gdy ktoś bez zająknięcia mówi to, co inni myślą sobie o sobie po cichu.
Pomaluję więc dalej:
Jakżesz tak można?! Przecież schemat autouwielbienia jest bardziej skomplikowany:
- jestem beznadziejny, bo nie mam muskulatury,
- ależ Eremito, chłopcze malowany, nie jest tak źle, masz dużo innych zalet,
- eeee no coooooo tyyyy,
- tak, tak, nie sprzeczaj się, choćby to, że nie pijesz,
- pozwolę sobie z Tobą nie zgodzić, to każdy umie. Nie mam.
- masz masz i kropka.
- No a ty tez jesteś wporzo
- ależ millordzie, co millord.
- proszę pozwól zaprzeczyć, ty jestes bardziej wporzo...
- ależ... szapoba,
- tak tak , tobie szafagra...
itd itd
Proponuję zatem, żeby każdy wyartykuował w końcu za co siebie uwielbia, wtedy zamiast marnować czas na krygowanie się będziemy mogli poświęcić się ciekawym dyskusjomeremita - Czw 14 Lis, 2013 13:34
matiwaldi napisał/a:
perełka,
nie zawsze dobre życie pozostawia dobre wrażenia.........
niestety.
Maciejka - Czw 14 Lis, 2013 13:36 Masz racje Walduś ale lepiej chyba tak; Jesteś tutaj na krótką chwilę i coś tam a potem zrób co możesz ale nie tyle by cie ktos zapamiętał xle jak spiewa Jopek .eremita - Czw 14 Lis, 2013 13:38 Proponuję zatem, żeby każdy wyartykuował w końcu za co siebie uwielbia, wtedy zamiast marnować czas na krygowanie się będziemy mogli poświęcić się ciekawym dyskusjom
Kto pierwszy odważny by łamać zasady?Maciejka - Czw 14 Lis, 2013 13:39 Ja siebie uwielbiam za to , ze jestem eremita - Czw 14 Lis, 2013 13:48 Ludzie się boją przyznać, za co siebie lubią, bo wiedzą, że w tym paskudnym świecie zaraz znajdzie się ktoś, kto poświęci dorobek życia i każdą energię, by udowodnić im, że są beznadziejni. Tylko kurnia dlaczego? Chyba wyłącznie dlatego, że najłatwiej dowartościować się kosztem innych. Zamiast pokazywać i nazywać swoje zalety łatwiej jest przysrać komuś.. Wtedy na takim obsranym tle byle łajza wygląda jak książe z bajki.smokooka - Czw 14 Lis, 2013 13:53 Niezłe zdanie masz o ludziach.... też znam takich mocarzy na obsranym tle olga - Czw 14 Lis, 2013 13:56 ja sie nie uwielbiam ale uwazam, ze jestem ok eremita - Czw 14 Lis, 2013 13:57
perełka napisał/a:
Eremita nie przesadziłeś?
Oczywiście nie wszyscy są tacy. Ale każdy z nas zna kogoś, kto bardzo łatwo sprowadza do parteru tylko i wyłącznie dlatego, bo w ten sposób na poziomie miernoty i przeciętności sam wygląda nie najgorzej.smokooka - Czw 14 Lis, 2013 13:57 Ja siebie już kocham wreszcie, troskliwie i radośnie. Ale nie uwielbiam, uwielbiam to ja pyszne jedzonko eremita - Czw 14 Lis, 2013 13:59
olga napisał/a:
ja sie nie uwielbiam ale uwazam, ze jestem ok
i bardzo słusznie.
Każdy z nas ma zalety, natomiast głównie skupia się na wadach. To nasze szczurze społeczeństwo tego nas uczy - nie wychylaj się - nie dostaniesz po uszach. Twórz przeciętność, wtedy przeciętność ciebie pokocha.Estera - Czw 14 Lis, 2013 14:00 a w temacie chwalebnym, to dużo ludzi się za coś lubi i chwali eremita - Czw 14 Lis, 2013 14:06 Ja siebie:
szanuję: szanuję swoje ciało w końcu (nie piję), swoje słowa (staram się ich nie żałować), swoje czyny (jw.). Uważam że to warte szacunku.
kocham: przypominam sobie o tym gdy się wspinam - wtedy warto się kochać, bo człowiek zaczyna ważyć ryzyko.
lubię: gdy wieczorową porą żonka i dziecko się uśmiechają z moich sucharowych dowcipów (nie z treści a z mojego zaangażowania by im sprawić przyjemność).itd itd.
A najważniejsze: cieszę się, że jestem jaki jestem, ze wszystkimi moimi wadami, które też lubię i akceptuję i które tworzą całego Eremitę i jego potrzeszczały świat. I nie chciałbym być kimś innym za Chiny ludowe!eremita - Czw 14 Lis, 2013 14:08
Estera napisał/a:
a w temacie chwalebnym, to dużo ludzi się za coś lubi i chwali
raczej lubi się przechwalać. Żeby się dowartościować, bo gdzieś głęboko tego dowartościowania potrzebują - czyli ta zdrowa miłość własna jakoś u nich szwankuje.
Zresztą u mnie chyba również olga - Czw 14 Lis, 2013 14:11
eremita napisał/a:
głównie skupia się na wadach.
taaa naprawde na wadach to sie skupialam jak bylam nastolatka, potem powoli szala sie przechylala w kierunku zalet, teraz jak bys mnie poprosil zebym wymienila jakie mam wady to nie wiem czy bym umiala, zalety predziutko bym znalazla
tzn. moze nie tak: zalety swoje wymienie sama a wad niech poszukaja we mnie inni eremita - Pią 15 Lis, 2013 14:10 Dziękuję.eremita - Sob 16 Lis, 2013 22:08 W drugim pokoju impreza w najlepsze a Eremita w samotności ogląda Discovery. W końcu mam powód do "samosci" ( nie mylić z samotnością). Wyprzedzając pytanie- nie , moje myśli nie błądzą wśród nich. Moim problemem było przecież (jest) picie nieimprezowe.
Odpoczywam.
nieprawda. Kusi. Nie tak żeby to się mogło wydarzyć ale gdybym powiedział że mam zdrowe podejście - sklamalbym. Nic to. Goście zaraz pójdą i nastanie spokój w eremie Jras4 - Sob 16 Lis, 2013 22:22 Eremita walczyłeś kiedyś z chorym psychicznie ?eremita - Sob 16 Lis, 2013 22:25 A dlaczego pytasz? Nie. Nie walczyłemeremita - Sob 16 Lis, 2013 22:35 A jako że jestem osobą skryta to jeszcze te euforyczne rozmowy mnie wkurzaja. Czuję gniew i pogarde. To złe uczucia, nie powinny gościć we mnie.Jo-asia - Sob 16 Lis, 2013 22:40
eremita napisał/a:
A jako że jestem osobą skryta to jeszcze te euforyczne rozmowy mnie wkurzaja.
aleś sobie znalazł wytłumaczenie
eremita - Sob 16 Lis, 2013 22:42 Nic to. Oni mają swój świat a ja swój. Oni jutro będą chorować a ja zrobię sobie cudowną trzydziestke po okolicznych lasach myślami błądząc wśród listopadowej uludy
Właśnie słyszę że się zbierają do wyjścia. Pa pa intruzi eremita - Sob 16 Lis, 2013 22:46
Jo-asia napisał/a:
eremita napisał/a:
A jako że jestem osobą skryta to jeszcze te euforyczne rozmowy mnie wkurzaja.
aleś sobie znalazł wytłumaczenie
To prawda. Nawet jak głucha cyganka przychodzi i gada i gada to uciekam do eremu. Bynajmniej nie z powodów nacjonalistycznych. Wyłącznie aspolecznych eremita - Sob 16 Lis, 2013 22:49 Gość w dom, Eremita z domu Jo-asia - Sob 16 Lis, 2013 22:49
eremita napisał/a:
Wyłącznie aspolecznych
to jakim cudem.. dajesz radę, tu na Forum?Matinka - Sob 16 Lis, 2013 22:54
eremita napisał/a:
A jako że jestem osobą skryta to jeszcze te euforyczne rozmowy mnie wkurzaja. Czuję gniew i pogarde. To złe uczucia, nie powinny gościć we mnie.
Eremito, hej, hej
Zmiana świadomości jest fajnym uczuciem - nieprawdaż? Tak niedawno czułam.
Ale to ma swoją cenę, tę najwyższą, dla mnie, jest uzależnienie.
Dlatego teraz pielęgnuję wolność i chronię swoją świadomość.
Gniew i pogarda oddalają Cię od dobrego samopoczucia.
Nie jest sztuką chichotać "pod wpływem" sztuką jest uśmiechać się całym sobą bez dopalaczy.
Dystans i spoko
A jutro z rana biegamy!
eremita - Nie 17 Lis, 2013 09:14
Jo-asia napisał/a:
eremita napisał/a:
Wyłącznie aspolecznych
to jakim cudem.. dajesz radę, tu na Forum?
Bo przecież wszyscy jesteśmy wirtualni. Nie ma nas. Nie podajemy sobie ręki, nie ocieramy się o siebie, nie chuchamy sobie w twarz...endriu - Nie 17 Lis, 2013 09:37
eremita napisał/a:
Gość w dom, Eremita z domu
tak powinieneś zrobić, jeśli nie masz innego wyjścia (tzn nie robić imprez alkoholowych w domu) to wyjść wtedy np do kina, czy gdzie tam masz możliwość eremita - Nie 17 Lis, 2013 10:35
matiwaldi napisał/a:
eremita napisał/a:
Nie ma nas.
ja jestem
eremita napisał/a:
Nie podajemy sobie ręki,
macałem ze trzydzieści dłoni osób z tego foruma ......
eremita napisał/a:
nie ocieramy się o siebie
nawet nie wiesz jak się mylisz ..........
eremita napisał/a:
nie chuchamy sobie w twarz...
fuj ......... też masz zachcianki ..........
Wiesz o co mi chodzi.
W realu unikam raczej spotkania ludzi. Tutaj zawsze mam ten komfort, że jesteście daleko, daleko i nie wtargniecie buciorami do eremu. Nie żebym Cię nie lubił ale... każdy ma swoją obórke i swój płot. Mój jest wysoki, kolczasty i pod prądem.Jras4 - Nie 17 Lis, 2013 13:04 Eremita jesteś dziwakiem ..a pytam bo test wykazał że chcesz pokazać siebie jako kogos kto lubi izolacje ,jakies odosobnienie i jestes owiany aura taiemniczości a tak naprawde chcesz by toś czasem sie zapytał ,,gdzie on jest ?,,endriu - Nie 17 Lis, 2013 16:14 PRZEZWYCIĘŻANIE OSAMOTNIENIA http://komudzwonia.pl/vie...p=654296#654296eremita - Nie 17 Lis, 2013 16:36
Jras4 napisał/a:
Eremita jesteś dziwakiem ..a pytam bo test wykazał że chcesz pokazać siebie jako kogos kto lubi izolacje ,jakies odosobnienie i jestes owiany aura taiemniczości a tak naprawde chcesz by toś czasem sie zapytał ,,gdzie on jest ?,,
Dużo jest prawdy w tym co piszesz. Bo choć faktycznie bezpiecznie się czuję w izolacji, to jednak chciałbym żeby się mną ktoś czasem "przejął" ( chyba jak każdy) To taka tarcza ochronna - że to niby ja ustalam granice korelacji.
Natomiast nie uważam by wokół mnie snuła się jakakolwiek aura tajemniczości. Praktycznie ten kto czyta moje wpisy wie chyba już o mnie wszystko.Jras4 - Nie 17 Lis, 2013 23:16
eremita napisał/a:
ie chyba już o mnie wszystko.
to niemozliwe ponieważ umysł pjiaka skrywa zbyt wiele taiemniceremita - Pon 18 Lis, 2013 08:11 A najwięcej przed nim samym.eremita - Czw 21 Lis, 2013 09:24 Tak się zastanawiam, czy człowiek uzależniony ma tak zrytą psychikę, że co chwila wychodząc z jednego odkrywa u siebie coś nowego, czy też jest to kwestia poznania i ogarnięcia faktu, że alkoholizm to nie tylko smak na piwo ale jeszcze cała gama ciekawostek.
W sumie sam już chyba sobie odpowiedziałem - alkoholizm to nie głód - to stan umysłu, którego niejednokrotnie dopiero efektem jest sięganie po alkohol.Ann - Czw 21 Lis, 2013 09:26
eremita napisał/a:
alkoholizm to nie głód - to stan umysłu, którego niejednokrotnie dopiero efektem jest sięganie po alkohol.
i tu bym się z Tobą zgodziła.
Eremita, a co Cię tak naszło na rozmyślanie? Jeżu88 - Czw 21 Lis, 2013 09:31 Ja nigdy nie piłem alkoholu/piwa dla smaku. Alkoholizm był
skutkiem, nie przyczyną. Dlatego dla mnie najważniejsze jest układać sobie wszystko
w łepetynie na swoim miejscu. Za samym alkoholem i jego smakiem nigdy nie tęskniłem.Ann - Czw 21 Lis, 2013 09:40
Jeżu88 napisał/a:
Ja nigdy nie piłem alkoholu/piwa dla smaku.
a ja lubiłam smak alkoholu, doprawiałam go sobie.. smakowe drinki.. piwo z colą.. ale przecież mi zawsze chodziło o %.eremita - Czw 21 Lis, 2013 13:04
Ann napisał/a:
eremita napisał/a:
alkoholizm to nie głód - to stan umysłu, którego niejednokrotnie dopiero efektem jest sięganie po alkohol.
i tu bym się z Tobą zgodziła.
Eremita, a co Cię tak naszło na rozmyślanie?
eeeee, baracca - Pią 22 Lis, 2013 15:53
eremita napisał/a:
W sumie sam już chyba sobie odpowiedziałem - alkoholizm to nie głód - to stan umysłu, którego niejednokrotnie dopiero efektem jest sięganie po alkohol.
Czyli że alkoholikiem jesteś zanim w ogóle zaczniesz pić?...eremita - Pią 22 Lis, 2013 19:18 Nie chodziło mi o jakieś mądrości typu sraniewbanie byle mądrze wyglądało. Po prostu okazało się, że choć nie piję to szukam uludy w czym innym. Ot narzędzie inne a powód pewnie ten sam.
I tyle.staaw - Pią 22 Lis, 2013 19:25
eremita napisał/a:
Po prostu okazało się, że choć nie piję to szukam uludy w czym innym.
Częsta przypadłość.
Miewam takie stany, choć coraz żadziej trwają zbyt długo.
Nauczyłem się szybko rozpoznawać czy to perła czy g***o w pazłotku...baracca - Sob 23 Lis, 2013 12:14
eremita napisał/a:
Nie chodziło mi o jakieś mądrości typu sraniewbanie byle mądrze wyglądało.
Och jakżeż można...
eremita napisał/a:
Po prostu okazało się, że choć nie piję to szukam uludy w czym innym. Ot narzędzie inne a powód pewnie ten sam.
A ja mam wrażenie, że całe życie szukam ułudy, a picie to tylko jedna ze ścieżek, żeby ją znaleźć. Ani lepsza, ani gorsza tak naprawdę.staaw - Sob 23 Lis, 2013 12:18 Znam jeszcze jedną ścieżkę...
http://www.nonpossumus.pl/ps/Koh/1.phpbaracca - Sob 23 Lis, 2013 12:36
Każda scieżka Stasiu to droga do ułudy dopóki nie pamiętasz, że wszystko to tylko marność.
Tak mnie jakoś na filozofię naszło skoro wspieramy się księgą Koheleta.
A może też dlatego, że znowu znalazłem się na rozdrożu?... eremita - Sob 23 Lis, 2013 13:46 Mądrze prawicie wolny - Sob 23 Lis, 2013 14:19
baracca napisał/a:
Każda scieżka Stasiu to droga do ułudy dopóki nie pamiętasz, że wszystko to tylko marność.
Śmiem powiedzieć że raczej nicość i o to chodzi aby wew końcu to obaczyć temi zaśpiałemi ślepiami Dziubas - Sob 23 Lis, 2013 19:32
baracca napisał/a:
znowu znalazłem się na rozdrożu?
"... swoją "drogą" jesteś Ty" baracca - Sob 23 Lis, 2013 20:15
Dziubas napisał/a:
baracca napisał/a:
znowu znalazłem się na rozdrożu?
"... swoją "drogą" jesteś Ty"
Poniekąd...
Ale zdaje się, że zrobiłem coś absolutnie głupiego mierząc "normalną" miarą. Puściłem lejce i jest mi z tym cudownie lekko. Ale może nie róbmy śmietnika w cudzym wątku...eremita - Nie 24 Lis, 2013 09:01 Nie krepujcie się.baracca - Nie 24 Lis, 2013 10:33
eremita napisał/a:
Nie krepujcie się.
Mówisz?... W sumie to historia jest prosta.
Od kilkunastu tygodni narasta we mnie przekonanie, że to co robię w pracy to kompletna pomyłka. Moje zajęcie i ja nie pasujemy do siebie kompletnie.
Przez cztery dni siedziałem w domu i zastanawiałem się co zrobić i wybrałem - trzeba sobie poszukać innego zajęcia. Moja elastyczność ma swoje granice, najwyraźniej są we mnie rzeczy, które są niezmienne tu i teraz.
Całe życie szukałem bezpieczeństwa, unikałem ryzyka za wszelką cenę. A teraz?... podjąłem decyzję. Za cholerę nie wiem co będzie dalej. I co jest najciekawsze w tym wszystkim - dobrze mi z tym.
To jest tak odmienne od tego co robiłem do tej pory, że aż mi dziwnie. Zamiast bawić się w rozplątywanie supła postanowiłem go przeciąć.eremita - Pon 25 Lis, 2013 20:54 Ja tak kiedyś zrobiłem. Rzuciłem posadke i ruszyłem " przed siebie". Ciężko było przez pierwsze lata jak cholera i nie raz zalowalem i myślałem po nocach. Teraz z perspektywy lat stwierdzam, że warto było, bo będąc tym kimś z "wtedy" nie byłbym sobą a może 1/10 siebie.matiwaldi - Pon 25 Lis, 2013 21:11
eremita napisał/a:
Teraz z perspektywy lat stwierdzam.....
bardzo dużo przeżyłeś jak na swoje 30 lat............. eremita - Wto 26 Lis, 2013 09:17 Przynajmniej będę miał co wspominac na starość. Mati, zdziwiłbyś się ile rzeczy można przeżyć do trzydziechy. Póki jeszcze siły są. Później to już tylko basen, mokre bąki i zazdrosna zgryzliwosc względem niesprawiedliwego świata pozostaje. Świata, który "innym dawał szanse moim kosztem".
Co przeżyłem (i przeżyje) to moje nikomu tego nie zabrałem i nikt mi tego nie zabierze.
A czy Ty w to wierzysz, czy nie - z całym szacunkiem...
I jeszcze jedno- znak czasu, że się starzeje- teraz chyba bym już tak nie zaryzykował. Z powodów jak wyżej (ciepłe bąki) pterodaktyll - Wto 26 Lis, 2013 09:19
eremita napisał/a:
Mati, zdziwiłbyś się ile rzeczy można przeżyć do trzydziechy. Póki jeszcze siły są. Później to już tylko basen, mokre bąki i zazdrosna zgryzliwosc względem niesprawiedliwego świata pozostaje.
za to Ty się zdziwisz ile można jeszcze przeżyć po 30 i zapewniam Cie, że nie jest to tylko basen i mokre bąki eremita - Wto 26 Lis, 2013 09:23 Wiem, wiem zapomniałem o refluksie i korzonkach Klara - Wto 26 Lis, 2013 09:31
eremita napisał/a:
Później to już tylko basen, mokre bąki i zazdrosna zgryzliwosc względem niesprawiedliwego świata pozostaje.
Taaaaaa?????
Od którego roku życia to "później" się zaczyna?eremita - Wto 26 Lis, 2013 11:18
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
Wiem, wiem zapomniałem o refluksie i korzonkach
........ .......
Nie bądź taki Robocop, też Cie to czeka
Mnie? W życiu! Ja przecież jestem nieśmiertelny i niezniszczalny!
Tylko coś mnie ostatnio w krzyżu łupie...baracca - Wto 26 Lis, 2013 15:50
eremita napisał/a:
ile rzeczy można przeżyć do trzydziechy. Póki jeszcze siły są. Później to już tylko basen, mokre bąki i zazdrosna zgryzliwosc względem niesprawiedliwego świata pozostaje.
No to śpiesz się korzystać.
Bo po czterdziestce to już tylko wylew, zawał i rak.smokooka - Wto 26 Lis, 2013 15:53
baracca napisał/a:
Bo po czterdziestce to już tylko wylew, zawał i rak.
baracca! no co Ty? nie strasz mnie!eremita - Wto 26 Lis, 2013 20:47
baracca napisał/a:
eremita napisał/a:
ile rzeczy można przeżyć do trzydziechy. Póki jeszcze siły są. Później to już tylko basen, mokre bąki i zazdrosna zgryzliwosc względem niesprawiedliwego świata pozostaje.
No to śpiesz się korzystać.
Bo po czterdziestce to już tylko wylew, zawał i rak.
Noo
I jeszcze to najgorsze: menopauza u żony przeplatana okresami żarliwej dewocji na przemian z uderzeniami ciepła...
Mama miała, brrr - sześć lat trzeciej wojny światowej w chałupie było! Czym wobec tego jest choroba, zawał, wylew czy rak anonimowej jednostki przy tak potężnej sile???NANA - Wto 26 Lis, 2013 20:53 Eremito , to Twoja żona jest od Ciebie chyba dużo starsza ... ?
brrr .. nie przeżywaj ... przyjmij to z pokorą ... Tajga - Wto 26 Lis, 2013 21:00
NANA napisał/a:
Twoja żona jest
O mamie pisał NANA - Wto 26 Lis, 2013 21:11
Tajga napisał/a:
NANA napisał/a:
Twoja żona jest
O mamie pisał
wyrażnie jest napisane ... "menopauza u żony"... , to gdzie ta mama Tajgo .... ?NANA - Wto 26 Lis, 2013 21:22 a , po wyżej o kim mowa ... ?
Borus - Wto 26 Lis, 2013 21:35
NANA napisał/a:
a , po wyżej o kim mowa ... ?
To prognoza na "po czterdziestce"
smokooka - Wto 26 Lis, 2013 21:53 Hmmm mam raka i menopauzę sterowaną medykamentami... ciekawe jak strasznie strasznym żywiołem mogę być
Zawału i wylewu nie zamawiam absolutnie! Wolę to co mam NANA - Wto 26 Lis, 2013 21:58 Hmmm mam raka , menopauzę prawie przeszłam ,i wcale mnie nie ciekawi jakim , to Ja "żywiołem" dla innych mogę być .
smokooka - Wto 26 Lis, 2013 22:01 Nano, jakoś mnie to nie dziwi NANA - Wto 26 Lis, 2013 22:05 [quote="smokooka"]Nano, jakoś mnie to nie dziwi [/quote
same "mamuśki" się odezwały .. eremita - Sob 30 Lis, 2013 15:31 Dzisiaj mija pół roku mojego niepicia. Uczcze to długim wybieganiem a wieczór na bogato i andrzejkowo - trzy rodzaje chipsów, ciacha, cola zero ( niewiele w sumie obniży bilans kaloryczny... Ale zawsze) i fajny film.cool - Sob 30 Lis, 2013 15:32 pterodaktyll - Sob 30 Lis, 2013 15:34
Cytat:
wieczór na bogato i andrzejkowo - trzy rodzaje chipsów, ciacha, cola zero
dodałbym do tego jakiegos owoca, kawe i herbatę
eremita napisał/a:
Dzisiaj mija pół roku mojego niepicia.
Zleciało pewnie jak z bicza strzelił .... smokooka - Sob 30 Lis, 2013 15:35 fiu fiu Wiedźma - Sob 30 Lis, 2013 15:38
eremita napisał/a:
Dzisiaj mija pół roku mojego niepicia.
To kiedy to było? 30 maja?
...bo ja kiepska w liczeniu jestem...
Gratuluję eremita - Sob 30 Lis, 2013 16:11
pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
wieczór na bogato i andrzejkowo - trzy rodzaje chipsów, ciacha, cola zero
dodałbym do tego jakiegos owoca, kawe i herbatę
eremita napisał/a:
Dzisiaj mija pół roku mojego niepicia.
Zleciało pewnie jak z bicza strzelił ....
Ano zlecialo... Najdłuższe były pierwsze dni, teraz jakoś są inne mierniki czasu.
Co do owoców- nie! Dzisiaj na tłusto i niezdrowo.
Tak to był 30 maja. W dzień dziecka już piłem mleczko
To pijackie życie to koszmar. Nawet jak się pije nie destrukcyjnie, to te moralniaki, obietnice składane samemu sobie. Teraz jest mi dobrze choć problemy się nie wszystkie w nagrodę rozwiązują ale cieszę się z mojego kroku i jestem czujny.
Dziękuję Wam, że ze mną wytrzymaliscie.Ann - Sob 30 Lis, 2013 16:29
eremita napisał/a:
Dzisiaj mija pół roku mojego niepicia.
gratulacje staszek - Sob 30 Lis, 2013 16:54
Tak trrzymaj.Borus - Sob 30 Lis, 2013 18:28 Gratuluję... Zagubiona - Sob 30 Lis, 2013 18:32 Gratki Jo-asia - Sob 30 Lis, 2013 18:33 świetnie pannaJot - Sob 30 Lis, 2013 18:35 Gratuluję yuraa - Sob 30 Lis, 2013 18:57 super Eremito piotr7 - Sob 30 Lis, 2013 19:07 Matinka - Sob 30 Lis, 2013 20:17 PUK! PUK!
Zastałam Eremitę?
Gratulacje!
Czy można na te półroczne chipsy z colą? pietrzyk - Sob 30 Lis, 2013 21:10
eremita napisał/a:
Dzisiaj mija pół roku mojego niepicia. Uczcze to długim wybieganiem a wieczór na bogato i andrzejkowo - trzy rodzaje chipsów, ciacha, cola zero ( niewiele w sumie obniży bilans kaloryczny... Ale zawsze)
Po pierwsze gratuluję półrocza i tak trzymaj
Po wtóre skupiając się na napojach to odradzałbym zażywania produktów typu zero, bądź light, ponieważ zawierają coś takiego jak słodzik. A to jest o wiele gorsze niż cukier.
Proszę to przemyśleć.rybenka1 - Sob 30 Lis, 2013 22:42 Erimato Guido - Sob 30 Lis, 2013 22:44 Eremito!
śledzę Twój wątek od kiedy odnalazłem Dekadencje, i szczerze Ci kibicuję!
Przebiegłeś spory dystans od tego 30 maja, ale ja życzę Ci, by ten maraton trwał całe życie.eremita - Nie 01 Gru, 2013 08:32
Matinka napisał/a:
Czy można na te półroczne chipsy z colą?
Musiały by zęby mieć i gryźć po łapach. Po chipsach i coli pozostał tylko wspomnień czar więc zapraszam za pół roku na rocznicę Matinka - Nie 01 Gru, 2013 11:13
eremita napisał/a:
Po chipsach i coli pozostał tylko wspomnień czar więc zapraszam za pół roku na rocznicę
Właśnie się zastanawiałam jak tu się wprosić...i jaka sprytna jestem
Na równy roczek razem poświętujemy, przyniosę dobre ciacha
Wprawdzie "nie mów hop póki nie przeskoczysz!" ale plany, zamierzenia i marzenia warto mieć Wiedźma - Nie 01 Gru, 2013 11:24
Matinka napisał/a:
nie mów hop póki nie przeskoczysz!
Eremita da radę... Matinka - Nie 01 Gru, 2013 11:40
Wiedźma napisał/a:
Matinka napisał/a:
nie mów hop póki nie przeskoczysz!
Eremita da radę...
Też mam taką wiarę
To było powiedziane profilaktycznie i ogólnie eremita - Śro 11 Gru, 2013 12:10 Tak się zastanawiam nad tym Psyhofunem
z jednej strony się zażegnuje, z drugiej wraca. Woła o pomoc, a mi się wydaje, że on chyba chce, by ktoś za niego odwalił robotę, za niego przestał pić. I ilekroć spotyka się z radami a coraz częściej z wątpieniem w jego dobre intencje (?) tylekroć wywołuje to u niego irytację. Może intencje ma dobre, tylko siły nie staje? No już sam nie wiem...
Nie wiem ,co on mi tak w głowie siedzi
Szczęśliwie, nie mam potrzeby (jak przystaje neoficie) nauczania, więc będę z eremu obserwował, co się z tego wykluje...eremita - Śro 11 Gru, 2013 12:36 A i jeszcze jedna sprawa, z cyklu "Eremita wychodzi na ludzi" -
ostatnio uderzyło mnie nowe spostrzeżenie. Nowe, dotychczas bowiem chyba przysłaniały mi je inne doznania i myśli.
Wszystko się układa od szczegółu do ogółu...
Ale od początku:
Siedziałem sobie w pewnej świątyni dumania (nieważne jakiej ale pozwalającej powracać do myśli i stanów dzieciństwa i nie był to, drogi Ptero, kibel) i dumałem, dumałem, dumałem, aż w końcu przestałem myśleć zupełnie. Uderzyły we mnie wspomnienia dzieciństwa. Tak namacalnie poczułem się jak kiedyś. Wtedy miałem inne priorytety, inne lęki, inne radości - a wszystko takie inne niż teraz. To "wtedy" kręciło się wokół życia i świata, który mnie otaczał, a nie wokół picia bądź niepicia. Teraz dopiero to mnie uderzyło, bo wcześniej skupiałem się wyłącznie na sprawach które mniej lub bardziej orbitowały wokół picia (jak piłem) i trzeźwienia (gdy postanowiłem przestać pić). Wcześniej układałem plan dnia i życie tak, by znalazł się czas na picie i jego konsekwencje, później życie służyło do tego aby nie pić. Jadłem bo tak trzeba żeby nie pić, odpoczywałem, by nie pić, pisałem na forum by nie pić, biegałem by nie pić...
dawniej biegałem, bo roznosiła mnie energia, jadłem, bo byłem głodny, spałem, bo nie miałem już siły biegać...
Powoli zaczynam to rozumieć. Rozumieć, że wolność to możliwość przeżywania każdego pierwiastka życia zgodnie z jego elementarnym przeznaczeniem. Bez jego zbędnej modyfikacji do czegoś, co mi się wydaje i na potrzeby... no właśnie - czego?
Życie jest jak kosmos, jak galaktyka, zaś nałóg, czy jakiekolwiek inne zaburzenie harmonii, która jest ponad nami, jest jak czarna dziura...
Nie, Ptero. Nie piłem, nie paliłem i nie brałem żadnych specyfików zaburzających postrzeganie.
I bez szyderstw, bo ja się tu kuźwa otwieram smokooka - Śro 11 Gru, 2013 12:42
eremita napisał/a:
wolność to możliwość przeżywania każdego pierwiastka życia zgodnie z jego elementarnym przeznaczeniem. Bez jego zbędnej modyfikacji do czegoś, co mi się wydaje i na potrzeby... no właśnie - czego?
Ogólnie to się cieszę, że wróciłeś do TEJ właśnie świątyni dumania, na dobre Ci to wyszło. Chcesz spać to spaj, nawet jeśli widzisz tu literówkę pterodaktyll - Śro 11 Gru, 2013 12:48
Cytat:
Siedziałem sobie w pewnej świątyni dumania (nieważne jakiej ale pozwalającej powracać do myśli i stanów dzieciństwa i nie był to, drogi Ptero, kibel)
Czuję sie wyróżniony, że akurat mnie o tym poinformowałeś
eremita napisał/a:
Nie, Ptero. Nie piłem, nie paliłem i nie brałem żadnych specyfików zaburzających postrzeganie.
No to odetchnąłem z ulgą
eremita napisał/a:
bez szyderstw, bo ja się tu kuźwa otwieram
Ja też tak sobie siedzę (niekoniecznie w świątyni dumania) i myślę, że warto było kopnąć Cię od czasu do czasu w d**ę, żeby teraz przeczytać to co piszeszGuido - Śro 11 Gru, 2013 13:38
eremita napisał/a:
Wtedy miałem inne priorytety, inne lęki, inne radości - a wszystko takie inne niż teraz. To "wtedy" kręciło się wokół życia i świata, który mnie otaczał, a nie wokół picia bądź niepicia. Teraz dopiero to mnie uderzyło, bo wcześniej skupiałem się wyłącznie na sprawach które mniej lub bardziej orbitowały wokół picia (jak piłem) i trzeźwienia (gdy postanowiłem przestać pić). Wcześniej układałem plan dnia i życie tak, by znalazł się czas na picie i jego konsekwencje, później życie służyło do tego aby nie pić. Jadłem bo tak trzeba żeby nie pić, odpoczywałem, by nie pić, pisałem na forum by nie pić, biegałem by nie pić...
dawniej biegałem, bo roznosiła mnie energia, jadłem, bo byłem głodny, spałem, bo nie miałem już siły biegać...
Powoli zaczynam to rozumieć. Rozumieć, że wolność to możliwość przeżywania każdego pierwiastka życia zgodnie z jego elementarnym przeznaczeniem. Bez jego zbędnej modyfikacji do czegoś, co mi się wydaje i na potrzeby... no właśnie - czego?
Życie jest jak kosmos, jak galaktyka, zaś nałóg, czy jakiekolwiek inne zaburzenie harmonii, która jest ponad nami, jest jak czarna dziura...
Ostatnio rozmyślałem o podobnych sprawach.
Pomyślałem sobie tak: zarówno picie, jak i trzeźwienie, są to rzeczy które odrywają człowieka od bezpośredniego doświadczania rzeczywistości.
Zresztą nie tylko picie i trzeźwienie są takimi rzeczami, jest ich bezmiar i każdy człowiek w jakimś momencie życia coś takiego sobie wynajduje; mało kto potrafi przeżywać rzeczywistość w sposób bezpośredni.
Zatem najpierw żyjemy, żeby pić.
Potem żyjemy, żeby trzeźwieć.
Pytanie, jakie warto sobie postawić w naszej sytuacji jest takie: Czy lepiej jest żyć po to, żeby trzeźwieć, czy może lepiej trzeźwieć, aby żyć?
Dopóki będziemy się zwracali do jakiegoś ołtarzyka, bez znaczenia co na nim umieścimy, ale co będzie przesłaniać nam rzeczywistość - będziemy ją widzieć tylko przez pryzmat tego czegoś, pośrednio, jak przez brudną szybę, mętne szkło.
Może warto zburzyć ołtarze.eremita - Śro 11 Gru, 2013 14:32 Wiesz Guido...
tak zupełnie abstrahując, masz arcyciekawie wymodelowane brwi
I jak tak na mnie patrzysz, to przypominasz mi moją ciotkę (obraz z dzieciństwa oczywiście)matiwaldi - Śro 11 Gru, 2013 14:51 bosze.....gdzie ja zabłądziłem................... Guido - Śro 11 Gru, 2013 14:56 Brwi jak brwi, ale czemu nie powiesz nic o paznokciach?
A moje spojrzenie przynajmniej takie żywe, cosik wyrażające.
Bo Twoje to, uuuu, strach się bać...baracca - Śro 11 Gru, 2013 15:00
Guido napisał/a:
A moje spojrzenie przynajmniej takie żywe, cosik wyrażające.
Pogodzę Was - obydwaj z eremitą macie coś nieteges w tych spojrzeniach. Od razu widać, że wariaci.
Guido napisał/a:
Dopóki będziemy się zwracali do jakiegoś ołtarzyka, bez znaczenia co na nim umieścimy, ale co będzie przesłaniać nam rzeczywistość - będziemy ją widzieć tylko przez pryzmat tego czegoś, pośrednio, jak przez brudną szybę, mętne szkło.
Może warto zburzyć ołtarze.
A co w zamian?...Zagubiona - Śro 11 Gru, 2013 15:05 Eremito, bardzo mi się podobają Twoje przemyślenia
Żyje się aby żyć, a nie żyje się żeby czegoś nie robić. Trzeźwienie nie może przesłonić radości życia.zimna - Śro 11 Gru, 2013 15:16
Nie.anioł napisał/a:
trzeźwienie nie może przesłonić radości życia.
Przecież to nielogiczne, wewnętrznie sprzeczne
Trzeźwienie jest warunkiem niezbędnym by czerpać radość z życia, w reultacie jest właśnie czerpaniem radości z życia.Zagubiona - Śro 11 Gru, 2013 15:31
zimna napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
trzeźwienie nie może przesłonić radości życia.
Przecież to nielogiczne, wewnętrznie sprzeczne
Trzeźwienie jest warunkiem niezbędnym by czerpać radość z życia, w reultacie jest właśnie czerpaniem radości z życia.
Chyba że ktoś tak skupia się na trzeźwieniu, że przestaje zauważać inne małe radości dnia codziennego, bo tylko "sukcesy" w trzeźwieniu się liczą.eremita - Śro 11 Gru, 2013 15:36
Nie.anioł napisał/a:
zimna napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
trzeźwienie nie może przesłonić radości życia.
Przecież to nielogiczne, wewnętrznie sprzeczne
Trzeźwienie jest warunkiem niezbędnym by czerpać radość z życia, w reultacie jest właśnie czerpaniem radości z życia.
Chyba że ktoś tak skupia się na trzeźwieniu, że przestaje zauważać inne małe radości dnia codziennego, bo tylko "sukcesy" w trzeźwieniu się liczą.
I niby oczywiste, a ja dopiero teraz zaczynam to czuć, a nie tylko czytać ze zrozumieniem.eremita - Śro 11 Gru, 2013 15:38
baracca napisał/a:
Pogodzę Was - obydwaj z eremitą macie coś nieteges w tych spojrzeniach. Od razu widać, że wariaci.
... powiedział gość z rowerem na oczach Ann - Śro 11 Gru, 2013 16:28
eremita napisał/a:
A i jeszcze jedna sprawa, z cyklu "Eremita wychodzi na ludzi" -
Podobają mi się Twoje przemyślenia
eremita napisał/a:
tak zupełnie abstrahując, masz arcyciekawie wymodelowane brwi
zimna napisał/a:
Trzeźwienie jest warunkiem niezbędnym by czerpać radość z życia, w reultacie jest właśnie czerpaniem radości z życia.
eremita napisał/a:
baracca napisał/a:
Pogodzę Was - obydwaj z eremitą macie coś nieteges w tych spojrzeniach. Od razu widać, że wariaci.
... powiedział gość z rowerem na oczach
Jesteś NIESAMOWITY!!!!! smokooka - Śro 11 Gru, 2013 16:33 Ha ha, Eremito Twoje umizgi i adoracje trafiły na podatny grunt! Ann - Śro 11 Gru, 2013 16:35
smokooka napisał/a:
na podatny grunt!
smokooka - Śro 11 Gru, 2013 16:41
Ann napisał/a:
smokooka napisał/a:
na podatny grunt!
jest pytanie - jest odpowiedź Guido - Śro 11 Gru, 2013 17:16
baracca napisał/a:
Pogodzę Was - obydwaj z eremitą macie coś nieteges w tych spojrzeniach. Od razu widać, że wariaci.
Nie wypieram się, miło mi.
baracca napisał/a:
A co w zamian?...
Nie burzy się ołtarzy by mieć coś w zamian...
To właśnie ciągłe zastępowanie jednej rzeczy drugą to ślepa uliczka.
Trzeba się wyrwać z zaklętego kręgu.Guido - Śro 11 Gru, 2013 17:18
Nie.anioł napisał/a:
nie żyje się żeby czegoś nie robić
To fakt; zwykle niewiele da się zrobić, kiedy się nie żyje.Guido - Śro 11 Gru, 2013 17:19
zimna napisał/a:
Trzeźwienie jest warunkiem niezbędnym by czerpać radość z życia
Tak!
zimna napisał/a:
w reultacie jest właśnie czerpaniem radości z życia.
Nie!Guido - Śro 11 Gru, 2013 17:21
Nie.anioł napisał/a:
Chyba że ktoś tak skupia się na trzeźwieniu, że przestaje zauważać inne małe radości dnia codziennego, bo tylko "sukcesy" w trzeźwieniu się liczą.
Albo w ogóle przestaje zauważać że żyje, bo on nie żyje - on trzeźwieje.eremita - Śro 11 Gru, 2013 17:27
Guido napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
nie żyje się żeby czegoś nie robić
To fakt; zwykle niewiele da się zrobić, kiedy się nie żyje.
To fakt; po śmierci można najwyżej pośmiercieć
A na poważnie: Nie. aniele, i Ty, o zamaszystobrewy! ( czy jesteś pewien, że nie jesteś ciocią Stasią ?) zgadzam się zupełnie z tym co prawicie.Zagubiona - Śro 11 Gru, 2013 17:41
Guido napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Chyba że ktoś tak skupia się na trzeźwieniu, że przestaje zauważać inne małe radości dnia codziennego, bo tylko "sukcesy" w trzeźwieniu się liczą.
Albo w ogóle przestaje zauważać że żyje, bo on nie żyje - on trzeźwieje.
Otóż to!
Znam osobę, która biega na dwie terapie, chyba wszystkie możliwe mityngi grup 12-krokowych (od AA po AŻ) i stwierdziła, że nie ma się z czego w życiu cieszyć, a liczy się dla niej tylko trzeźwość. A od bliskiej temu komuś osoby, wiem, że jest w ciągu Guido - Śro 11 Gru, 2013 17:47
eremita napisał/a:
To fakt; po śmierci można najwyżej pośmiercieć
Pośmiercieć, pośmiercieć, aż się prześmiertnie - no chyba, że się jest nieśmiercielnym.
eremita napisał/a:
Ty, o zamaszystobrewy! ( czy jesteś pewien, że nie jesteś ciocią Stasią ?)
Wszyscy jesteśmy nadwrażliwcami...
Kiedyś czytałem Jerofiejewa, bo myślałem że zdoła mnie przerazić. Zamiast tego nabrałem ułańskiej fantazji i pooooopłynąłem z falą, że hej...!MILA50 - Śro 11 Gru, 2013 18:26
Guido napisał/a:
pooooopłynąłem z falą, że hej...!
skorzystałeś z Jego receptur? eremita - Śro 11 Gru, 2013 18:29 Guido, sorry ale muszę zapytać. Ostatni raz i obiecuję, nie będę drążył. To puder "jedynka", czy podkład?
I nie pytaj, skąd posiadlem tę wiedzę zakazaną
Ps. Mam nadzieję częściej Cię gościć w moim wątku Guido - Śro 11 Gru, 2013 18:41
MILA50 napisał/a:
skorzystałeś z Jego receptur?
Całe szczęście nie odważyłem się.
Ani z receptur Pilcha.
Ja zwykłą wódę chlałem...Guido - Śro 11 Gru, 2013 18:42
eremita napisał/a:
Guido, sorry ale muszę zapytać. Ostatni raz i obiecuję, nie będę drążył. To puder "jedynka", czy podkład?
Nie, tynk cementowo-wapienny.
eremita napisał/a:
Ps. Mam nadzieję częściej Cię gościć w moim wątku
Bardzo mi miło i zapraszam do siebie.Jras4 - Śro 11 Gru, 2013 18:45 Witam smutasy !!! co dziś za płacz ? kogo po plecach poklepiemy heheh
Ten jaki tekst ,,puder ,,,ojezusie heheszymon - Śro 11 Gru, 2013 18:46
Jras4 napisał/a:
kogo po plecach poklepiemy
mozesz mnie poklepaćsmokooka - Śro 11 Gru, 2013 18:46 A Wy wiecie, że we dwóch jak się zabierzecie za fantazjowanie to żaden Pilipiuk już nie napisze żadnej sagi o chlajusach i innych bimbrownikach? Pilch czy inny Koterski to pojęcia o pisaniu nie mają?
Jakby co to za pomysł poproszę 20% od przyszłych zysków Jras4 - Śro 11 Gru, 2013 18:49
szymon napisał/a:
mnie poklepać
Co / ciebie moge ale debakiem wytłuc nie lada ..a tak byś sie za robote wzioł
A potem kroczyć za tobą krok w krok i coraz tak bez łep tak ło bez nicJras4 - Śro 11 Gru, 2013 18:50
smokooka napisał/a:
A Wy wiecie, że we dwóch
ja z nim ? nigdy ...my w jednym szeregu nie pomaszerujemy .... on jest za UnniąJras4 - Śro 11 Gru, 2013 18:51 a Eremita i Gudino też by swoie otszymali na plecy i po bokach ..asz miło by pała świstałaeremita - Śro 11 Gru, 2013 18:59
Jras4 napisał/a:
a Eremita i Gudino też by swoie otszymali asz miło by pała świstała
Cokolwiek te Twoje fantazje ... genderowskie są jak na tak poprawną światopoglądowo osobę.
Weź interes w swoje ręce zamiast nim świstać na lewo i prawo Guido - Śro 11 Gru, 2013 19:18
eremita napisał/a:
Jras4 napisał/a:
a Eremita i Gudino też by swoie otszymali asz miło by pała świstała
Cokolwiek te Twoje fantazje ... genderowskie są jak na tak poprawną światopoglądowo osobę.
Weź interes w swoje ręce zamiast nim świstać na lewo i prawo
ja z nim ? nigdy ...my w jednym szeregu nie pomaszerujemy .... on jest za Unnią
na pohybel E.U.
ale ludzie zawsze mogą się dogadać.
Guido napisał/a:
eremita napisał/a:
Jras4 napisał/a:
a Eremita i Gudino też by swoie otszymali asz miło by pała świstała
Cokolwiek te Twoje fantazje ... genderowskie są jak na tak poprawną światopoglądowo osobę.
Weź interes w swoje ręce zamiast nim świstać na lewo i prawo
Pozwól człowiekowi pofantazjować...
Masz coś przeciwko fantazji?
Zło akceptowane, czy lepiej... wartość pożądana ?Matinka - Śro 11 Gru, 2013 20:52
Nie.anioł napisał/a:
Trzeźwienie nie może przesłonić radości życia.
zimna napisał/a:
Trzeźwienie jest warunkiem niezbędnym by czerpać radość z życia, w reultacie jest właśnie czerpaniem radości z życia.
Pamiętam jak mi Prof. Ptero zadał druzgocące pytanie:
"A na cóż Ci moje dziecko ta TRZEŹWOŚĆ?"
Aż się przygarbiłam a w mojej krnąbrnej głowie zaraz rozbłysło "Na nico!" (czego oczywiście głośno nie wyraziłam;-)
I do dziś główkuję, a cóż to za jakiś stan wysublimowany, który albo mi coś może przesłaniać albo ma być warunkiem niezbędnym do czerpania radości, albo ma stanowić samą radość życia?
Guido napisał/a:
Dopóki będziemy się zwracali do jakiegoś ołtarzyka, bez znaczenia co na nim umieścimy, ale co będzie przesłaniać nam rzeczywistość - będziemy ją widzieć tylko przez pryzmat tego czegoś, pośrednio, jak przez brudną szybę, mętne szkło.
Może warto zburzyć ołtarze.
Ja zaś powiem za klasykiem, że nie ma co mnożyć bytów bez potrzeby.Matinka - Śro 11 Gru, 2013 21:44
eremita napisał/a:
Uderzyły we mnie wspomnienia dzieciństwa. Tak namacalnie poczułem się jak kiedyś. Wtedy miałem inne priorytety, inne lęki, inne radości - a wszystko takie inne niż teraz.
Inne smaki...i na darmo próbuję je teraz odnaleźć...
Natomiast myślę, że wiele radości z takich prostych rzeczy, podstawowych potrzeb zabija w nas cywilizacja. Żyjemy po to aby jeść, pić, korzystać z przyjemności i wygód. Wystarczy, że prąd wyłączą i miotamy się bezsilni bez telewizji, netu, czajnika, lodówki, pralki pstrykając odruchowo magiczne pstryczki-elektryczki;-)
eremita napisał/a:
dawniej biegałem, bo roznosiła mnie energia, jadłem, bo byłem głodny, spałem, bo nie miałem już siły biegać...
Powoli zaczynam to rozumieć. Rozumieć, że wolność to możliwość przeżywania każdego pierwiastka życia zgodnie z jego elementarnym przeznaczeniem. Bez jego zbędnej modyfikacji do czegoś, co mi się wydaje i na potrzeby... no właśnie - czego?
A ja znalazłam swój sposób na cieszenie się tymi zwykłymi rzeczami i bardzo je doceniam.
Że mam wodę, że mogę zjeść ciepły posiłek, że trafi się dach nad głową, że mogę się zmęczyć a potem odpocząć... Wystarczy skorzystać z odpowiedniej oferty wczasów
I na szczęście alkohol nic mi tu nie namieszał.Matinka - Śro 11 Gru, 2013 21:54
eremita napisał/a:
dumałem, dumałem, dumałem, aż w końcu przestałem myśleć zupełnie
Bracie, grunt, że Ci dowcip wrócił podczas tego dumania
eremita napisał/a:
baracca napisał/a:
Pogodzę Was - obydwaj z eremitą macie coś nieteges w tych spojrzeniach. Od razu widać, że wariaci.
... powiedział gość z rowerem na oczach
smokooka napisał/a:
Smokooka a Ty nie chichocz, bo też podpadasz pod grupę "patrzących inaczej" endriu - Śro 11 Gru, 2013 21:57
Matinka napisał/a:
Smokooka a Ty nie chichocz
na antydepresantach jest to i chichoczerufio - Czw 12 Gru, 2013 09:23 Odwalcie się z tym trzeźwieniem po prostu żyjcie .
Bierzcie co daje los( wykorzystujcie w miarę swoich możliwości ) i w zamian dawajcie co chcecie i możecie .
TRZEŹWIEJE TU , TRZEŹWIEJE TAM a sumie trzeźwieje NIGDZIE .
"Wiśta wio , łatwo powiedzieć ".
prsk. endriu - Czw 12 Gru, 2013 14:24 jak żyć rufio, jak żyć?
jak sie ma pół roku niepicia a nie 7 lat?eremita - Czw 12 Gru, 2013 19:59
endriu napisał/a:
jak żyć rufio, jak żyć?
jak sie ma pół roku niepicia a nie 7 lat?
Możecie się śmiać "starzy stażem" ale:
Pierwsze primo- nie pamięta wół...
Drugie primo- mimo pytań dla Was tak oczywistych, wciąż idziemy dobrą drogą
I ostatnie primo- Eee zresztą nieważne, lepiej pójdę
To moje pytania i choć podpowiedzi Twoje- odpowiedzi moje.
I właśnie dlatego bezwstydnie głośno zapytam- jak żyć?
I nie ważne czy się pije, czy nie i jak długo; to nas różni od gwiazdonosa, czy innego pekari, że stawiamy pytania! Whiplash - Czw 12 Gru, 2013 20:07
eremita napisał/a:
; to nas różni od gwiazdonosa, czy innego pekari, że stawiamy pytania!
A od ptaka dodo to że jeszcze nie wyginęliśmy
A poważnie to
eremita napisał/a:
- jak żyć?
po prostu... Codziennie... pomimo wszędobylskiego alkoholu... wszędobylska jest też trawa latem a śnieg zimą... Nie przeszkadzają nam... Depczemy sobie po nich... Tak po prostu żyć... Nie zastanawiać sie nad tym jak... Bo zużywając czas na zastanawianie, nie pozostanie nam na życie. I fakt, najpierw trzeba się tego nauczyć... Ale później - sama frajda Dziubas - Czw 12 Gru, 2013 20:36
Whiplash napisał/a:
pomimo wszędobylskiego alkoholu... wszędobylska jest też trawa latem a śnieg zimą... Nie przeszkadzają nam...
A komary? Whiplash - Czw 12 Gru, 2013 20:59
Dziubas napisał/a:
A komary?
Whiplash napisał/a:
Depczemy sobie po nich...
Ann - Czw 12 Gru, 2013 21:30
eremita napisał/a:
endriu napisał/a:
jak żyć rufio, jak żyć?
jak sie ma pół roku niepicia a nie 7 lat?
Możecie się śmiać "starzy stażem" ale:
Pierwsze primo- nie pamięta wół...
Drugie primo- mimo pytań dla Was tak oczywistych, wciąż idziemy dobrą drogą
I ostatnie primo- Eee zresztą nieważne, lepiej pójdę
O to, to rufio - Czw 12 Gru, 2013 22:43 1. Wół pamięta i dlatego nie myśli o trzeźwieniu .
2. Jak żyć / Tak samo jak przedtem tylko bez wspomagacza .
Zresztą jak już napisano nie ważne jak długo jesteś trzeźwy ( nie trzeźwiejący )i tak liczy się tylko dziś - ta godzina , minuta . I tak i tak każdy robi po swojemu w tym szaleństwie jest jeden cel tylko sposoby dotarcia są różne .
prsk Jonesy - Czw 12 Gru, 2013 23:25
Jras4 napisał/a:
szymon napisał/a:
mnie poklepać
Co / ciebie moge ale debakiem wytłuc nie lada ..a tak byś sie za robote wzioł
A potem kroczyć za tobą krok w krok i coraz tak bez łep tak ło bez nic
miszczu Guido - Czw 12 Gru, 2013 23:34
Jonesy napisał/a:
Jras4 napisał/a:
szymon napisał/a:
mnie poklepać
Co / ciebie moge ale debakiem wytłuc nie lada ..a tak byś sie za robote wzioł
A potem kroczyć za tobą krok w krok i coraz tak bez łep tak ło bez nic
miszczu
Iras to doprawdy poeta...Guido - Pią 13 Gru, 2013 11:43
eremita napisał/a:
smokooka napisał/a:
dobrze jest rozkuwać pancerz który się na i w sobie tworzyło od dziecka
Nasamporzód spodobało mi się to. Wydało mi się oczywiste i skuteczne.
Ale wstałem od komputera i poszedłem sobie zrobić kawę, a gdy czajnik szumiał pomyślałem sobie: Hej, rozkuwać pancerz?! Przecież to wbrew naturze!
Z jednej strony po tym poznajemy naszą dorosłość i przystosowanie, że przez całe życie ubieramy się w doświadczenia jak kolejne warstwy ubrań. Niektóre cerujemy, niektóre zmieniamy na nowe, ale cały czas ich przybywa, aż w końcu tworzą zbroję - bagaż życiowych doświadczeń, który powoduje, że o poradę idziemy do dziadziunia a nie synka.
Z drugiej strony zbroja na zasadzie wycofania, na kształt wyciągniętych przed siebie rąk w geście: "Hej, nie podchodź, zostań tam gdzie stoisz" też jest potrzebna. Ona określa naszą intymność, do której dopuszczamy najbliższych. Brak tej zbroi jest zaburzeniem takim samym jak hemofilia i AIDS w jednym: nie potrafimy się obronić, bo nasz organizm nie wyczuwa zagrożeń, a później nie przestajemy krwawić...
Siadając nazad do klawiatury z kubkiem parującej kawy miałem juz wyrobione zdanie:
Zbroja zbroją, ale przegląd flank zamczyska, remont ostrokołu i czyszczenie fosy trza zrobić Cлава Перкунy!
Eremito, mówisz pięknie, ale czyż zanadto nie ulegasz czarowi własnych słów i brzmieniu własnego głosu?
Smokooka napisała o "pancerzu" i miała rację, ale to tylko metafora, którą można zastąpić inną.
Niebezpiecznie jest zanadto ulegać pięknu metafor i języka, bo w którymś momencie przestajemy mówić o rzeczywistości, a mówimy tylko o obrazach i alegoriach.
Z tego się biorą rozmaite przesądy, które potem funkcjonują w społeczeństwie jako różnego rodzaju prawdy objawione, z którymi się nie dyskutuje.
Mamy tendencję, by traktować piękne i poetyckie zdania jako prawdziwe, a przecież piękno i prawda to zupełnie inne kategorie.
Smokooka mówiła, jak sądzę, o tym że od dzieciństwa wsączają się w nas różnego rodzaju nawyki i przekonania, które jako dzieci nie jesteśmy w stanie weryfikować, a które później często nam szkodzą; sztuką jest je rozpoznać i zwalczyć w dorosłym życiu.eremita - Pią 13 Gru, 2013 11:50
smokooka napisał/a:
Zbroją nie są doświadczenia w tym przypadku, tylko chore mechanizmy obronne, o których pojęcia to ja nawet nie miałam, niektóre przebiegłe i sprytne, inne łatwiejsze do rozbicia.
Rozumiem. Czyli ta druga możliwość.
Smokooka, ja nie krytykuję i nie neguję Twoich słów. Zastanawiam się tylko, czy mechanizmy obronne (jakiekolwiek by były) są, jak Ty to piszesz, chore?
Dlaczego, skoro obrona jest z natury potrzebna i z naturą zgodna.Guido - Pią 13 Gru, 2013 11:54
eremita napisał/a:
smokooka napisał/a:
Zbroją nie są doświadczenia w tym przypadku, tylko chore mechanizmy obronne, o których pojęcia to ja nawet nie miałam, niektóre przebiegłe i sprytne, inne łatwiejsze do rozbicia.
Rozumiem. Czyli ta druga możliwość.
Smokooka, ja nie krytykuję i nie neguję Twoich słów. Zastanawiam się tylko, czy mechanizmy obronne (jakiekolwiek by były) są, jak Ty to piszesz, chore?
Dlaczego, skoro obrona jest z natury potrzebna i z naturą zgodna.
Są chore, kiedy nam szkodzą.
Są zdrowe, jeśli pomagają.eremita - Pią 13 Gru, 2013 12:08
Guido napisał/a:
Eremito, czyż zanadto nie ulegasz czarowi własnych słów i brzmieniu własnego głosu?
Guido, nie jesteś pierwsza osobą na forum, którą denerwuje sposób wyrażania myśli przeze mnie. Cóż... jestem jaki jestem.
Guido napisał/a:
Niebezpiecznie jest zanadto ulegać pięknu metafor i języka, bo w którymś momencie przestajemy mówić o rzeczywistości, a mówimy tylko o obrazach i alegoriach.
Z tego się biorą rozmaite przesądy, które potem funkcjonują w społeczeństwie jako różnego rodzaju prawdy objawione, z którymi się nie dyskutuje.
Dlatego pytam co autor ma na myśli, nie wygłaszam prawd objawionych, nie pouczam, nie domniemuję i piszę wylącznie o własnych wnioskach.
Guido napisał/a:
Smokooka mówiła, jak sądzę, o tym że od dzieciństwa wsączają się w nas różnego rodzaju nawyki i przekonania, które jako dzieci nie jesteśmy w stanie weryfikować, a które później często nam szkodzą; sztuką jest je rozpoznać i zwalczyć w dorosłym życiu.
A czy to, co, jak piszesz wsączają w nas ci tajemniczy oni (rozumiem, że chodzi Ci o rodzinę, społeczeństwo etc), to, czego nie jesteśmy w stanie zweryfikować jest właśnie podwaliną do tego aby samemu decydować o sobie?
Dlaczego podwaliną a nie zbroją (w Twoim ujęciu Smokookiej), która ciąży i trzeba ją zrzucić by się poczuć szczęśliwym? Ano dlatego, że podwalinę tą tworzy świat. Nie mama, papa, babcia, pani od chemii i tramwajarz, ale wszyscy co zyja wokół nas i ci, którzy dawno pomarli ( a zostawili pewną wiedzę po sobie). To nie dziedzictwo emocjonalno-intelektualne nam szkodzi, nie oni. Szkodzimy sobie sami. Szkodzę sobie ja.
Być może nie rozumiemy się - ja piszę o zbroi jako o ochronie, Ty o kajdanach. Jednak człowiek w zbroi jest bezpieczny - człowiek, któremu po wielu latach zdjęto kajdany - paradoksalnie często nie (popatrz na ludzi, wypuszczonych z więzienia po kilkudziesięciu latach, lub tych, którzy idą na wymarzoną emeryturę)...
Wiem, wiem, mój język, obrazy, alegorie - nie krytykuj, postaraj się mnie zrozumieć, bo być może się mylę. eremita - Pią 13 Gru, 2013 12:25
smokooka napisał/a:
grunt żeby tańczyć umiał
ehhh...
smokooka napisał/a:
Zbroją nie są doświadczenia w tym przypadku, tylko chore mechanizmy obronne, o których pojęcia to ja nawet nie miałam, niektóre przebiegłe i sprytne, inne łatwiejsze do rozbicia.
Widzisz Smokooka, ja dalej nie rozumiem. A chciałbym, bo mnie to zainteresowało.
Rzuciłaś hasło, gdy ja próbowałem je dopasować do siebie (na swój wkurzający sposób)- zostałem zrugany. Więc wytłumacz mi, proszę, albo inaczej: odpowiedz mi na pytania:
1. Mechanizmy obronne przed czym, kim?
2. Wynikające z kiedy i z czego?
3. Po czym można poznać, że są złe, po czym dobre?
4. Dlaczego te złe są złe?
5. Czy są takie cały czas?
6. Kiedy takie są (złe)?
7. Z czego wynika ta siła po pozbyciu się ich?
Może moje niezrozumienie wynika z tego, że ja ich nie mam? Lub mam inne?
Tymczasowo zauważam w okolicy dwa mechanizmy obronne: agresję i ironię.
I znów poszedłem po dolewkę kawy, i miałem to zostawić, i nie wytrzymałem, i muszę to dopisać:
Nie lubię tego: napisać coś hasłowo, najlepiej truizm typu: pij mleko bo trzeba, nie pij wódki bo umrzesz, bądź asertywny bo nie ma czegoś takiego jak sertywny , pozbądź się kajdan, które ci ciążą i bądź wolny. Nie jest sztuką to napisać (zważ na to, ze nigdzie nie kwestionuję tych prawd) - sztuką natomiast jest je przetrawić na własny użytek. Zaś doradzając i mądrze, po profesorsku marszcząc czoło, trzeba najpierw te aksjomaty przedstawić w sposób taki, aby uczeń je zrozumiał (nie przeczytał ze zrozumieniem, a pojął w całej ich przestrzeni). Ja części z nich nie rozumiem i nie wstydzę się tego. Niech się wstydzą ci, którzy nie potrafią wyjaśnić łatwo wypowiedzianych słów. I tu jeszcze jedna uwaga: ja niejednokrotnie nie potrafię w sposób prosty i zwięzły wyjaśnić o co mi chodzi, dlatego używam pokrętnych alegorii dlatego bardzo szanuję ludzi, którzy w prosty sposób potrafią mówić o prostych rzeczach. Guido - Pią 13 Gru, 2013 13:00
eremita napisał/a:
Guido, nie jesteś pierwsza osobą na forum, którą denerwuje sposób wyrażania myśli przeze mnie. Cóż... jestem jaki jestem.
Denerwuje...? No coś Ty! Bardzo lubię Twoje posty, myślałem że to widać choćby z wyrazu moich oczu...
eremita napisał/a:
Dlatego pytam co autor ma na myśli, nie wygłaszam prawd objawionych, nie pouczam, nie domniemuję i piszę wylącznie o własnych wnioskach.
Ech, nadwrażliwiec...
Czemu się usprawiedliwiasz?
Ja tylko chciałem zwrócić Twoją uwagę na to, że ludzie w rozumowaniu zbyt łatwo ulegają czarowi metafor, co jest w moim mniemaniu niebezpieczne.
Życiowe doświadczenia są nam potrzebne; psychiczne reakcje obronne także.
Ale niektóre doświadczenia nas wzbogacają, a inne osłabiają, czynią niewolnymi.
Niektóre reakcje naszej psychiki działają dla naszego dobra, inne wręcz przeciwnie.
Dogłębna introspekcja może pomóc w ich rozpoznawaniu.
Oczywiście nie ma na to żadnej recepty, każdy musi sobie radzić sam ze swoimi zabawkami.Guido - Pią 13 Gru, 2013 13:32
eremita napisał/a:
Widzisz Smokooka, ja dalej nie rozumiem. A chciałbym, bo mnie to zainteresowało.
Rzuciłaś hasło, gdy ja próbowałem je dopasować do siebie (na swój wkurzający sposób)- zostałem zrugany. Więc wytłumacz mi, proszę, albo inaczej: odpowiedz mi na pytania:
1. Mechanizmy obronne przed czym, kim?
2. Wynikające z kiedy i z czego?
3. Po czym można poznać, że są złe, po czym dobre?
4. Dlaczego te złe są złe?
5. Czy są takie cały czas?
6. Kiedy takie są (złe)?
7. Z czego wynika ta siła po pozbyciu się ich?
Zapytanie było do Smokookiej, ale jeśli można chciałbym tu wtrącić swoje trzy grosze.
Myślę sobie tak:
Wbrew temu, w co się powszechnie wierzy, istota zwana człowiekiem, owo rzekomo najdoskonalsze dzieło stworzenia, w istocie nie jest wcale doskonałe i wiele jej do doskonałości brakuje.
Nasze felery nie wynikają z indolencji Stwórcy, ale z niedoskonałości procesu biologicznego zwanego ewolucją, który często mylił tropy, gubił się w różnych ślepych uliczkach, etc.
Nie należy się więc dziwić, że wiele rzeczy które są dla nas naturalne i przyrodzone, wcale nam nie pomagają, ale często szkodzą.
Mamy na przykład geny które odpowiedzialne są za rozwój nowotworów - gdybyśmy ich nie mieli, nie bylibyśmy podatni na nowotwory. Ale mamy je i kropka - dlatego jeśli chcemy zminimalizować ryzyko zachorowania na raka, powinniśmy prowadzić odpowiedni tryb życia, odpowiednio się odżywiać, etc. – musimy więc posiąść odpowiednią wiedzę na temat mechanizmów nabywania odporności na raka.
Mamy również niedoskonały mózg, a w nim tkwi niedoskonały umysł, który często zwraca się przeciwko nam; na przykład gdy chcemy go pozbawić czegoś, do czego wcześniej został przyzwyczajony.
Dlatego uważam że należy rozwijać świadomość – poprzez obserwacje reakcji własnego umysłu.
Rozwój świadomości jest kluczem do zmiany na lepsze.
Świadomość jest aktywną myślą, która obserwuje powłokę umysłu. Na tej powłoce przejawiają się rzeczy, które wypływają z głębi nieświadomości – jak kwantowe cząstki które pojawiają się w próżni, by po sekundzie zniknąć – ale my możemy je obserwować.
A gdy je dostrzeżemy, już wiemy o ich istnieniu.
W ten sposób budujemy wiedzę o mechanizmach rządzących naszą umysłowością.eremita - Pią 13 Gru, 2013 13:34 I tak będzie najlepiej Yuraa.
Zdecydowanie najwygodniej mi w moim watku Guido - Pią 13 Gru, 2013 13:35
eremita napisał/a:
I tak będzie najlepiej Yuraa.
Zdecydowanie najwygodniej mi w moim watku
A ja swój zaniedbałem i się ciągle rozpycham po cudzych...
Muszę to niebawem zmienić!baracca - Pią 13 Gru, 2013 13:42
Guido napisał/a:
Na tej powłoce przejawiają się rzeczy, które wypływają z głębi nieświadomości
OK, czym zatem jest nieświadomość i skąd bierze się to co z niej wypływa?Guido - Pią 13 Gru, 2013 13:44
eremita napisał/a:
ja niejednokrotnie nie potrafię w sposób prosty i zwięzły wyjaśnić o co mi chodzi, dlatego używam pokrętnych alegorii
Cha, cha, nieprawda - robisz tak by uwodzić kobiety....
(żart!)eremita - Pią 13 Gru, 2013 13:53 Ok, Guido. W skrócie: obserwacja nieświadomości w kontekście analizy reakcji. Poznawanie i lokowanie - z grubsza cały mechanizm kształtowania świadomości.
Lokowania właśnie w poznanym, świadomym, bazującym na czymś, co bezdyskusyjnie musi być przyjęte jako jedynie właściwe (nie wiem, psycholog, dekalog, słowa mamy, Nasz Dziennik) jednym słowem - świadomość własną budujemy na świadomości "gatunku". Czy chcemy, czy nie. I wg mnie to nie ona jest "rakotwórcza", tylko nasze błądzenie, nasze "genetycznie" niepoprawne działanie jest kancerogenne (jesteśmy wtedy na kształt i podobieństwo komórek rakowych).
I w tym miejscu wracając do sedna: wydaje mi się, że kwestionowanie świadomości jako całości doświadczeń życiowych, pozwalających właśnie na poznanie i nazwanie (czyli podstawę przystąpienia do mechanizmu) i zwrócenie się (wyparcie) ku "radosnemu dziecięctwu" nie ma szans na powodzenie.
Grubiańsko rzecz nazywając: życie ma od tego rogi, by je za nie chwycić, a nie ukradkiem szukać wymienia, bo prędzej, czy później się trafi na....Guido - Pią 13 Gru, 2013 14:16
eremita napisał/a:
Ok, Guido. W skrócie: obserwacja nieświadomości w kontekście analizy reakcji. Poznawanie i lokowanie - z grubsza cały mechanizm kształtowania świadomości.
Lokowania właśnie w poznanym, świadomym, bazującym na czymś, co bezdyskusyjnie musi być przyjęte jako jedynie właściwe (nie wiem, psycholog, dekalog, słowa mamy, Nasz Dziennik) jednym słowem - świadomość własną budujemy na świadomości "gatunku". Czy chcemy, czy nie. I wg mnie to nie ona jest "rakotwórcza", tylko nasze błądzenie, nasze "genetycznie" niepoprawne działanie jest kancerogenne (jesteśmy wtedy na kształt i podobieństwo komórek rakowych).
I w tym miejscu wracając do sedna: wydaje mi się, że kwestionowanie świadomości jako całości doświadczeń życiowych, pozwalających właśnie na poznanie i nazwanie (czyli podstawę przystąpienia do mechanizmu) i zwrócenie się (wyparcie) ku "radosnemu dziecięctwu" nie ma szans na powodzenie.
Grubiańsko rzecz nazywając: życie ma od tego rogi, by je za nie chwycić, a nie ukradkiem szukać wymienia, bo prędzej, czy później się trafi na....
Chyba się nie rozumiemy.
Ja nie neguję znaczenia doświadczeń życiowych i pomijam tutaj kwestię świadomości gatunku czy ogółu.
Nie postuluję też powrotu do radosnego dziecięctwa.
Twierdzę jedynie, że warto kształtować w sobie indywidualną krytyczną świadomość, tylko tyle. Świadomość, dzięki której dostrzeżemy wiele brudu jaki w nas tkwi i która pomoże nam zaprzestać walki.
Dla uproszczenia sprawy - odpowiadając na post Wilhelma z Baskerville - wydaje mi się że chwilowo możemy w ogóle nie zajmować się naturą nieświadomości ani pochodzeniem płynących z niej bodźców czy myśli - tylko je obserwować.eremita - Pią 13 Gru, 2013 14:47
Guido napisał/a:
Nie postuluję też powrotu do radosnego dziecięctwa.
Twierdzę jedynie, że warto kształtować w sobie indywidualną krytyczną świadomość, tylko tyle. Świadomość, dzięki której dostrzeżemy wiele brudu jaki w nas tkwi i która pomoże nam zaprzestać walki.
Moja wypowiedź cały czas meandruje wokół słów Smokookiej. Chciałem złapać za ogony zbyt wiele srok i w jednej odpowiedzi pogodzić kilka odniesień - moja wina.smokooka - Pią 13 Gru, 2013 17:17 Eremito, dopiero zobaczyłam, bo mnie nie było, że dopytujesz o co mi chodzi. Ja odpowiem bez czytania dokładnie tych powyższych wywodów.
Kasi odpisywałam a teraz napiszę po prostu o sobie. Nie jest to żadna teoria, ani nic takiego, nie wiem czy to dotyczy kogoś jeszcze czy nikogo. I nie jest to dla mnie istotne.
Ja obrastałam od dzieciństwa pewnego rodzaju teflonem, którego nikt nie "czyścił" i tak on sobie pleśniał, a na tę pierwszą warstwę nakładałam w razie potrzeby następną warstwę teflonu i ta też sobie pleśniała z wierzchu, aż przychodził milion razy moment nakładania kolejnej warstwy teflonu obrastającego futerkiem pleśni.
No i powiedzmy że dożyłam z tym futerkiem dorosłości. Futerko z teflonem okrywać miało moją nadwrażliwą duszę przed wszystkim co straszne, złe i niedobre dla mnie. No i zaczęłam ten swój pancerz podlewać jeszcze alkoholem, żeby pięknie rósł. A w środku wciąż pozostawałam ja - zaniedbana, nie podlana, nie dokochana, nie zrozumiana i taaaaka biedna nieszczęśliwa. I coraz wrażliwsza, bo im dłużej piłam tym piękniejsze metafory mogłam w wiersze wrzucać i wydawało mi się żem taka utalentowana! Ech.
A pancerz tak sobie był, rósł, nabierał nowych warstw, bo ta mała kulka w środku nie wiedziała już co jest dobre dla niej a co złe, więc na każdą okoliczność dokładała nowe grubości. Aż w końcu zaczęłam się sama dusić w środku siebie. Sama zobaczyłam że tak się nie da. Wszystko już we mnie rezonowało, każdy nerw, naczynko krwionośne, było bardzo blisko hekatomby.
Trafiłam do terapeutki. Ale co ona tam wie - ten etap jeszcze musiałam przejść, by wreszcie usłyszeć słowa drugiego człowieka, a nie rezonujące warstwy we mnie i na mnie. Z teflonu stawały się ceramiczne i powoli zaczynały się kruszyć rozgrzewane moim wreszcie coraz głębiej oddychającym serduszkiem
Ta romantyczna wizja dotyczy budowania się we mnie różnych mechanizmów obronnych które miały mi umożliwiać przetrwanie w trudnych warunkach w domu rodzinnym a potem w różnych też traumatycznych okolicznościach dorosłego życia. Ich zaletą jest to, że owszem - przetrwałam a wadą to, że przez prawie 40 lat brakowało świadomości co się realnie wokół mnie dzieje. Otoczyłam się tak grubym murem tej skorupy, że bez kilofa nie trafiłabym sama do swojej duszy.
Eremito ja z gruntu byłam współuzależniona, a na to nalałam jeszcze morze alkoholu - prawie przez 20 lat tak się zatapiałam. To oczywiście tylko główne dysfunkcje jakie sobie zafundowałam, reszta przy tych dwóch to pikuś, ale za to liczny.
A teraz jestem radosna i filuterna jak koliberek ku*** eremita - Pią 13 Gru, 2013 19:40 Pierwsze, co mi się nasunęło to przekorne " co widać". Ot pierwsza zadziałała podświadomość.
Smokooka, jest jakiś nerw w Twoich dzisiejszych odpowiedziach do mnie przeczacy tej kolibernosci.
Natomiast muszę przeczytać jeszcze nieraz Twoją ostatnią wiadomość bo niewątpliwie coś w tym jest, co piszesz.
Ps. Ja nie umiem tańczyć- nie wiem, co Ci do głowy przyszło smokooka - Pią 13 Gru, 2013 21:56 Eremito, ten wtręt o tańcu wydawał mi się po prostu zabawny, a i zupełnie bez znaczenia tak mi się skojarzyło i tyle, a emotka tylko podkreślała żarcik.
Mam czasem jakieś takie dni, że słowa leją mi się jak woda, wydaje mi się to wtedy zabawne i ze swadą, a okazać się może niezrozumiałe i bez sensu. No tak mam i już. Podejrzewam, że to wtedy kiedy odreagowuję stres.
Tak czy inaczej nawet w takie dni czuję się nieporównywalnie lepiej niż zakuta w teflonową zbroję.
Póki co pozwalam sobie płynąć z nurtem, a potem przyjrzę się czemu on służy.
Innymi słowy czasem bredzę.dtstgseete - Sob 14 Gru, 2013 06:50 Tez tak mam.eremita - Sob 14 Gru, 2013 21:23 14 godzin ostrej wyrypy. Wymrozony, mokry, głodny, obolały, SZCZĘŚLIWY.
smokooka - Sob 14 Gru, 2013 21:25 Wyskoczyłeś sobie o 7 rano na spacerek?eremita - Sob 14 Gru, 2013 21:27 No. Po górkach trochę tu i tam.smokooka - Sob 14 Gru, 2013 21:29 Super matiwaldi - Sob 14 Gru, 2013 22:16
eremita napisał/a:
wyrypy
a jaśniej,tak żebym zrozumiał .......eremita - Sob 14 Gru, 2013 22:25
matiwaldi napisał/a:
eremita napisał/a:
wyrypy
a jaśniej,tak żebym zrozumiał .......
Korosadowicz Matinka - Sob 14 Gru, 2013 22:44 Masz blisko Tatry?Matinka - Sob 14 Gru, 2013 22:53
Cytat:
A ja znalazłam swój sposób na cieszenie się tymi zwykłymi rzeczami i bardzo je doceniam.
Że mam wodę, że mogę zjeść ciepły posiłek, że trafi się dach nad głową, że mogę się zmęczyć a potem odpocząć...
Przy tych prostych wygodach zapomniałam o najważniejszym
To jest to, co lubię bardzo na wyprawach. Ciepło, blask i magia ognia, zasłuchanie w odgłosy nocy.
Narobiłeś mi głoda tymi wilczymi tropami Matinka - Sob 14 Gru, 2013 23:32 Nawiązując do ostatniej dyskusji...
Padły obok siebie takie pojęcia: mechanizmy obronne; doświadczenia życiowe; nawyki i przyzwyczajenia. I przenośnie: pancerz, zbroja, kajdany, podwaliny.
Każdy mówił trochę o czymś innym, chociaż jedno o drugie nieco zahacza.
Mechanizmy obronne są naturalne, są nieuświadomione, chronią "Ja".
W zależności od sytuacji są przydatne, ułatwiają przetrwanie ale też mogą utrudniać funkcjonowanie w innych okolicznościach.
Dobrze to opisała Smokooka. W przeszłości te mechanizmy obronne - "skorupa", chroniły jej wrażliwe wnętrze przed tym co złe i straszne. Były jej przystosowaniem. Jednak to "chowanie w środku" stało się nawykiem, często nieadekwatnym do późniejszych sytuacji w życiu, utrudniającym kontakt z drugim człowiekiem, stąd to uczucie "duszenia". Ale udało jej się to dostrzec i zapanować świadomie nad swoim zachowaniem. Mogła pozbyć się pancerza, uwolnić się, otworzyć. Czyli obrona osłabła;-)
Tak to zrozumiałam, tak sobie tłumaczę
My Eremito jesteśmy dziećmi lasu dlatego nasze mechanizmy obronne są wyjątkowo silne eremita - Nie 15 Gru, 2013 10:06
Matinka napisał/a:
Masz blisko Tatry?
A czy to istotne? Heinrich Harrer na Eiger jeździł 700km... na rowerze:) były czasy...eremita - Nie 15 Gru, 2013 10:21
Matinka napisał/a:
Narobiłeś mi głoda tymi wilczymi tropami
W czym problem? Plecak, czołówka i w pole! Jak Cię nie będzie w domu przez jeden dzień, to świat się nie zawali.Matinka - Nie 15 Gru, 2013 10:22 Ty się jeszcze pytasz, czy istotne?
Nawet nie wiesz, jak pofalowany teren dobrze wpływa na mózg!
Przynajmniej na mój...
A z drugiej strony, jak się ma pod nosem to może się nie docenia...?Matinka - Nie 15 Gru, 2013 10:25
eremita napisał/a:
Matinka napisał/a:
Narobiłeś mi głoda tymi wilczymi tropami
W czym problem? Plecak, czołówka i w pole! Jak Cię nie będzie w domu przez jeden dzień, to świat się nie zawali.
I tak zrobię! Już wkrótce!
Jeszcze chwilka cierpliwości.
A jednak jesteś z południa Matinka - Nie 15 Gru, 2013 16:20 Hej braciszku, pozwolisz, że w przerwie podwieczorkowej znów mały wtręt uczynię w Twym temacie?
Dzięki!
Guido napisał/a:
Wbrew temu, w co się powszechnie wierzy, istota zwana człowiekiem, owo rzekomo najdoskonalsze dzieło stworzenia, w istocie nie jest wcale doskonałe i wiele jej do doskonałości brakuje.
Nasze felery nie wynikają z indolencji Stwórcy, ale z niedoskonałości procesu biologicznego zwanego ewolucją, który często mylił tropy, gubił się w różnych ślepych uliczkach, etc.
Nie należy się więc dziwić, że wiele rzeczy które są dla nas naturalne i przyrodzone, wcale nam nie pomagają, ale często szkodzą.
Mamy na przykład geny które odpowiedzialne są za rozwój nowotworów - gdybyśmy ich nie mieli, nie bylibyśmy podatni na nowotwory. Ale mamy je i kropka - dlatego jeśli chcemy zminimalizować ryzyko zachorowania na raka, powinniśmy prowadzić odpowiedni tryb życia, odpowiednio się odżywiać, etc. – musimy więc posiąść odpowiednią wiedzę na temat mechanizmów nabywania odporności na raka.
Mamy również niedoskonały mózg, a w nim tkwi niedoskonały umysł, który często zwraca się przeciwko nam; na przykład gdy chcemy go pozbawić czegoś, do czego wcześniej został przyzwyczajony.
Guido i tu się różnimy, w spojrzeniu na przyrodę!
Ty postrzegasz mankamenty i niedociągnięcia- ja trwam w bezkrytycznym zachwycie podziwiając twory natury, choć nie zawsze rozumiejąc cel i sens.
Ewolucja jest genialnym procesem, prostym w mechanizmie, niezwykle kreatywnym w skutkach. Różnorodność świata ożywionego powala mnie na łopatki oraz zdumiewają sposoby na wykorzystanie każdego skrawka Ziemi i przestrzeni. Mówisz, że pomyłki, ślepe uliczki… Zmiany pojawiają się w sposób losowy, to środowisko decyduje, czy staną się one przydatne. Dobór naturalny wybiera czy też promuje cechy korzystne do życia w konkretnych warunkach. Wystarczy jednak, że te się zmienią i całą strategię przystosowania w łeb bierze.
Na przykład, złota rybka znakomicie czuje się w wodzie , ale weź taką wyciągnij, to zaraz gotowa spełnić trzy życzenia, byle życie ocalić A człowiek na tej drabinie stoi najwyżej, bo choć tylko ssak lądowy to posiada rozum i przy pomocy tego narzędzia potrafi opanować i eksploatować różne żywioły. A że i głupio też się posługuje to ponosi tego skutki stąd np. choroby cywilizacyjne. Nasz mózg działa jak miecz obosieczny uczy się zarówno dobrego jak złego i różnie tę wiedzę wykorzystuje. W rozwój biologiczny wpisane jest dojrzewanie, starzenie, umieranie. Te procesy są niezbędne do życia. Każde stworzenie ma swoją długość istnienia, bo taki jest sens i warunek ewolucji. Kropka;-) Choroby to też element walki o przetrwanie. Jeśli chodzi o „geny nowotworów”, to są to geny o różnym znaczeniu, które mogą a nie muszą przy zadziałaniu wielu różnych czynników stać się chorobotwórczymi. Jednocześnie działają też geny i mechanizmy zapobiegające i naprawiające błędy.
eremita - Nie 15 Gru, 2013 21:10
Matinka napisał/a:
jak się ma pod nosem to może się nie docenia...?
Może Guido - Pon 16 Gru, 2013 10:51
Matinka napisał/a:
Guido i tu się różnimy, w spojrzeniu na przyrodę!
Ty postrzegasz mankamenty i niedociągnięcia- ja trwam w bezkrytycznym zachwycie podziwiając twory natury, choć nie zawsze rozumiejąc cel i sens.
Ewolucja jest genialnym procesem, prostym w mechanizmie, niezwykle kreatywnym w skutkach. Różnorodność świata ożywionego powala mnie na łopatki oraz zdumiewają sposoby na wykorzystanie każdego skrawka Ziemi i przestrzeni. Mówisz, że pomyłki, ślepe uliczki… Zmiany pojawiają się w sposób losowy, to środowisko decyduje, czy staną się one przydatne. Dobór naturalny wybiera czy też promuje cechy korzystne do życia w konkretnych warunkach. Wystarczy jednak, że te się zmienią i całą strategię przystosowania w łeb bierze.
Na przykład, złota rybka znakomicie czuje się w wodzie , ale weź taką wyciągnij, to zaraz gotowa spełnić trzy życzenia, byle życie ocalić A człowiek na tej drabinie stoi najwyżej, bo choć tylko ssak lądowy to posiada rozum i przy pomocy tego narzędzia potrafi opanować i eksploatować różne żywioły. A że i głupio też się posługuje to ponosi tego skutki stąd np. choroby cywilizacyjne. Nasz mózg działa jak miecz obosieczny uczy się zarówno dobrego jak złego i różnie tę wiedzę wykorzystuje. W rozwój biologiczny wpisane jest dojrzewanie, starzenie, umieranie. Te procesy są niezbędne do życia. Każde stworzenie ma swoją długość istnienia, bo taki jest sens i warunek ewolucji. Kropka;-) Choroby to też element walki o przetrwanie. Jeśli chodzi o „geny nowotworów”, to są to geny o różnym znaczeniu, które mogą a nie muszą przy zadziałaniu wielu różnych czynników stać się chorobotwórczymi. Jednocześnie działają też geny i mechanizmy zapobiegające i naprawiające błędy.
Czy jest jakaś sprzeczność między dostrzeganiem niedoskonałości rzeczy i zachwytem nad nią?
Doskonałość jest nużąca, zupełnie niegodna zachwytu.
Poza tym, nie istnieje.
Godne zachwytu jest to, co niedoskonałe.
Niedoskonałość zasługuje na to, by ją akceptować i kochać.eremita - Pon 16 Gru, 2013 11:45
Guido napisał/a:
Doskonałość jest nużąca, zupełnie niegodna zachwytu.
Poza tym, nie istnieje.
Zapędziłeś się
Skoro nie istnieje, to po czym wnosisz, że jest nużąca?
Cytując pewnego przedmówcę: mówisz pięknie, ale czyż zanadto nie ulegasz czarowi własnych słów i brzmieniu własnego głosu? Guido - Pon 16 Gru, 2013 12:01
eremita napisał/a:
Guido napisał/a:
Doskonałość jest nużąca, zupełnie niegodna zachwytu.
Poza tym, nie istnieje.
Zapędziłeś się
Skoro nie istnieje, to po czym wnosisz, że jest nużąca?
Cytując pewnego przedmówcę: mówisz pięknie, ale czyż zanadto nie ulegasz czarowi własnych słów i brzmieniu własnego głosu?
Musiałem chyba dotknąć jakiejś czułej struny w Tobie, skoro tak pamiętasz te moje słowa, hm...?
Oczywiście, masz rację: uległem czarowi retoryki...
Wolę to przyznać, niż zacząć snuć akademickie i nie prowadzące do niczego rozważania o tym, co to znaczy że coś jest, a czegoś nie ma, i czy jeśli czegoś nie ma, to nie możemy mieć o tym jakichś wyobrażeń bazując na tym, co jest, etc., etc., etc.eremita - Pon 16 Gru, 2013 13:02
Guido napisał/a:
Musiałem chyba dotknąć jakiejś czułej struny w Tobie, skoro tak pamiętasz te moje słowa, hm...?
To nie jest kwestia "czułych strun" - nie manipuluj kontekstem.
Staram się zwracać uwagę na słowa tak własne jak i cudze. Dlatego do dzisiaj wstydzę się kilku z tych wypowiedzianych kiedyś, których już niestety nie cofnę.
Guido napisał/a:
Wolę to przyznać, niż zacząć snuć akademickie i nie prowadzące do niczego rozważania
Czyżby?
Obaj jesteśmy w tym tak samo dobrzy - nie wierzysz? Prześledź nasze wcześniejsze wyczyny.eremita - Pon 16 Gru, 2013 13:08
Matinka napisał/a:
Dobrze to opisała Smokooka. W przeszłości te mechanizmy obronne - "skorupa", chroniły jej wrażliwe wnętrze przed tym co złe i straszne. Były jej przystosowaniem. Jednak to "chowanie w środku" stało się nawykiem, często nieadekwatnym do późniejszych sytuacji w życiu, utrudniającym kontakt z drugim człowiekiem, stąd to uczucie "duszenia". Ale udało jej się to dostrzec i zapanować świadomie nad swoim zachowaniem. Mogła pozbyć się pancerza, uwolnić się, otworzyć. Czyli obrona osłabła;-)
Tak to zrozumiałam, tak sobie tłumaczę
Jak obiecałem, tak zrobiłem - myślałem nad tymi "pancerzami" całą niedzielę.
I doszedłem do wniosku, że skoro tego nie rozumiem, to widocznie jestem wyjątkowo niewrażliwy ...
Matinka napisał/a:
jesteśmy dziećmi lasu i nasze mechanizmy obronne są wyjątkowo silne
... albo wyjątkowo zdziczały smokooka - Pon 16 Gru, 2013 13:11 Eremito, a może po prostu Ciebie nie dotyczą te teflony i już? Nie musisz rozumieć, jeśli nie poczułeś Guido - Pon 16 Gru, 2013 13:17
eremita napisał/a:
Czyżby?
Obaj jesteśmy w tym tak samo dobrzy - nie wierzysz? Prześledź nasze wcześniejsze wyczyny.
No tak, ale poprzednie nasze dywagacje dotyczyły rzeczy które mnie aktualnie interesują.
A te nowe, mam przeczucie, byłyby zupełnie płonne...
Ale może się mylę.Guido - Pon 16 Gru, 2013 13:22
eremita napisał/a:
Matinka napisał/a:
Dobrze to opisała Smokooka. W przeszłości te mechanizmy obronne - "skorupa", chroniły jej wrażliwe wnętrze przed tym co złe i straszne. Były jej przystosowaniem. Jednak to "chowanie w środku" stało się nawykiem, często nieadekwatnym do późniejszych sytuacji w życiu, utrudniającym kontakt z drugim człowiekiem, stąd to uczucie "duszenia". Ale udało jej się to dostrzec i zapanować świadomie nad swoim zachowaniem. Mogła pozbyć się pancerza, uwolnić się, otworzyć. Czyli obrona osłabła;-)
Tak to zrozumiałam, tak sobie tłumaczę
Jak obiecałem, tak zrobiłem - myślałem nad tymi "pancerzami" całą niedzielę.
I doszedłem do wniosku, że skoro tego nie rozumiem, to widocznie jestem wyjątkowo niewrażliwy ...
A może porzućmy te pancerze i teflony i zamiast tego przywołajmy inną metaforę: platońską jaskinię.
Siedzimy w tej jaskini przykuci łańcuchami i obserwujemy ściany, po których przesuwają się cienie.
W tym obrazie wszystko to, co trzyma nas na uwięzi i nie pozwala dostrzec rzeczywistości - reakcje psychiki, mechanizmy, przyzwyczajenia, nawyki, wychowanie, kultura, etc. co nam tylko przyjdzie na myśl - to nie żadna zbroja, tylko łańcuchy i okowy.
I tylko jeden jest sposób, żeby wstać i wyjrzeć na zewnątrz jaskini.eremita - Pon 16 Gru, 2013 13:41
smokooka napisał/a:
Eremito, a może po prostu Ciebie nie dotyczą te teflony i już? Nie musisz rozumieć, jeśli nie poczułeś
No tak.
Chyba tak.eremita - Pon 16 Gru, 2013 13:50 Noooo Guido - szacun, mi Platon i jego jaskinia kojarzyły się raczej z ideą w pierwotnym tego słowa znaczeniu, z nierozerwalnym połączeniem "przepomnienia" i wiary w reinkarnację. Z jednoznacznym dojściem do pełnej jasności, no ale może ta jaskinia może i ma inne zastosowanie, nie wiem.
Tak dla odmiany - Twoje porównanie do mnie nie trafia. Prawdopodobnie z powodów, które opisałem powyżej (niewrażliwość) i tych, o których Ty wspomniałeś ( płonność w świetle faktu przywołanego przez Smokooką: skoro nie czuję, to na ch.... drążyć?)
a tak w ogóle, to nie mam dziś nastroju na te wszystkie "ą, ę, d**ę" Guido - Pon 16 Gru, 2013 14:04
eremita napisał/a:
Noooo Guido - szacun, mi Platon i jego jaskinia kojarzyły się raczej z ideą w pierwotnym tego słowa znaczeniu, z nierozerwalnym połączeniem "przepomnienia" i wiary w reinkarnację. Z jednoznacznym dojściem do pełnej jasności, no ale może ta jaskinia może i ma inne zastosowanie, nie wiem.
Tak dla odmiany - Twoje porównanie do mnie nie trafia. Prawdopodobnie z powodów, które opisałem powyżej (niewrażliwość) i tych, o których Ty wspomniałeś ( płonność w świetle faktu przywołanego przez Smokooką: skoro nie czuję, to na ch.... drążyć?)
a tak w ogóle, to nie mam dziś nastroju na te wszystkie "ą, ę, d**ę"
To jest tak uniwersalna metafora, że można ją przykładać do różnych spraw.
Ale kto wie, czy Twoje ostatnie zdanie nie jest kwintesencją naszych rozważań - jak powiedział Hamlet: Words, words, words............eremita - Śro 18 Gru, 2013 10:31 Lęki o zachowanie trzeźwości w święta naszej koleżanki skłoniły mnie do przemyślenia tego jak to jest u mnie. I zauważyłem jedną prawidłowość: ilekroć myślę o sobie, a w szczególności o moim mózgu jako o zbiorze tkanek z zachodzącymi w nich procesami elektro-chemicznymi jest mi łatwiej pokonywać głody, potrzeby, słabości.
Przykłady:
1. Po rzuceniu palenia w końcu odstawiłem tabletki i gumy. Ilekroć chciało mi się takową zażyć myślałem sobie: "kurcze, ale ten mój mózg to jest przedziwny kawałek tkanki. Właśnie wydziela jakieś tajemnicze substancje, które oddziałują na smak i powodują pewną potrzebę. Ciekawe co tam się teraz dzieje. Przecież to nie mi się chce zapalić - to mój kawałek tkanki coś produkuje, co przekształca się w sygnały".
2. Podobnie kiedyś w sytuacji w górach (w sumie to od tego się zaczęło to wizualizowanie), kiedy uświadomiłem sobie, że to, że myślę iż nie dam rady - to tylko brak wydzielania się adrenaliny - zaraz hormon zadziała i pozwoli pokonać przeświadczenie, że coś jest poza moim zasięgiem.
3. I na koniec - inne lęki. Czymże one innym są niż koktajlem różnych hormonów produkowanych w sytuacjach, kiedy nasze zmysły wysyłają sygnały do tkanki w głowie i która reaguje impulsami powtarzając lub tworząc jakieś neuropołączenia.
Skoro biceps da się wyćwiczyć, równowagę, znajomość języków, a nawet zdolność trawienia mleka to tym bardziej ogarnąć ten cały miszmasz, który nazywamy wolą, strachem, uczuciami a tak naprawdę jest zwykłą kombinacją chemicznych wydzielin naszego organizmu.
Nieprawda? To dlaczego nam się poprawia samopoczucie, gdy wpierdzielamy magnez?
Oczywiście - to jest tylko moja wizualizacja, troszkę groteskowa i uogólniająca. I nie traktujcie tego jako przewodu naukowego. Ale u mnie to działa.Ann - Śro 18 Gru, 2013 10:36
eremita napisał/a:
Lęki o zachowanie trzeźwości w święta naszej koleżanki
tu nie chodzi o lęk ws zachowania trzeźwości w święta.. tylko o ich przeżycie inaczej niż dotychczas.. o doświadczenie czegoś nowego.
bo to nie jest powód tego, że ja chcę się nagle napić i obawiam się, że to zrobię.. albo że jestem tego prawie pewna.. tu chodzi o właśnie te idiotyczne procesy myślowe. Guido - Śro 18 Gru, 2013 10:44
eremita napisał/a:
Lęki o zachowanie trzeźwości w święta naszej koleżanki skłoniły mnie do przemyślenia tego jak to jest u mnie. I zauważyłem jedną prawidłowość: ilekroć myślę o sobie, a w szczególności o moim mózgu jako o zbiorze tkanek z zachodzącymi w nich procesami elektro-chemicznymi jest mi łatwiej pokonywać głody, potrzeby, słabości.
Przykłady:
1. Po rzuceniu palenia w końcu odstawiłem tabletki i gumy. Ilekroć chciało mi się takową zażyć myślałem sobie: "kurcze, ale ten mój mózg to jest przedziwny kawałek tkanki. Właśnie wydziela jakieś tajemnicze substancje, które oddziałują na smak i powodują pewną potrzebę. Ciekawe co tam się teraz dzieje. Przecież to nie mi się chce zapalić - to mój kawałek tkanki coś produkuje, co przekształca się w sygnały".
2. Podobnie kiedyś w sytuacji w górach (w sumie to od tego się zaczęło to wizualizowanie), kiedy uświadomiłem sobie, że to, że myślę iż nie dam rady - to tylko brak wydzielania się adrenaliny - zaraz hormon zadziała i pozwoli pokonać przeświadczenie, że coś jest poza moim zasięgiem.
3. I na koniec - inne lęki. Czymże one innym są niż koktajlem różnych hormonów produkowanych w sytuacjach, kiedy nasze zmysły wysyłają sygnały do tkanki w głowie i która reaguje impulsami powtarzając lub tworząc jakieś neuropołączenia.
Skoro biceps da się wyćwiczyć, równowagę, znajomość języków, a nawet zdolność trawienia mleka to tym bardziej ogarnąć ten cały miszmasz, który nazywamy wolą, strachem, uczuciami a tak naprawdę jest zwykłą kombinacją chemicznych wydzielin naszego organizmu.
Nieprawda? To dlaczego nam się poprawia samopoczucie, gdy wpierdzielamy magnez?
Oczywiście - to jest tylko moja wizualizacja, troszkę groteskowa i uogólniająca. I nie traktujcie tego jako przewodu naukowego. Ale u mnie to działa.
Pięknie to opisałeś.
Właśnie o to mi chodzi, kiedy myślę o obserwowaniu swojego umysłu.
Obserwowanie oznacza - nie utożsamianie się. Stanie z boku i patrzenie.
To nie JA jestem przygnębiony - to tylko przygnębienie aktualnie jest we mnie, w moim mózgu, plącze się pomiędzy neuroprzekaźnikami i synapsami.
To nie JA się boję - ja NIE JESTEM strachem, tak naprawdę NIE MA nawet tego strachu, tylko chmury elektronów.pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 10:52 Panowie! Polecam przeczytać "Romantyczność" naszego Wieszcza, a zwłaszcza zastanowić się nad ostatnimi wersami tego poematu....... Owocnej lektury życzy Pterodaktyll eremita - Śro 18 Gru, 2013 11:12 Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko - boś humanista
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce. powiedzmy, że dochodzę do prawd objawionych od szczegółu do ogółu, przez co trochę dłużej
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!i tutaj wieszcz sam sobie przeczy: poznać prawdy można wyłącznie rozumem. Sercem można co najwyżej je intuicyjnie poczuć
pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 11:22
eremita napisał/a:
zucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko - boś humanista
Też ale przede wszystkim jesli wierzysz to nie wątpisz w coś w co wierzysz i nie zadajesz niepotrzebnych pytań. cos jak aksjomat w matematyce
eremita napisał/a:
Miej serce i patrzaj w serce! i tutaj wieszcz sam sobie przeczy: poznać prawdy można wyłącznie rozumem. Sercem można co najwyżej je intuicyjnie poczuć
Niekoniecznie. Sercem to się w nie wierzy, ale do tego trzeba dojrzeć.
Żeby nie było.......Tą drogę na której jesteś w tej chwili Ty i Tobie podobni, ja jakiś czas temu także szedłem, biorąc na rozum itd. Prawdziwie zacząłem trzeźwieć dopiero wtedy, kiedy w to wszystko uwierzyłem, przestałem zadawać pytania i kombinować jak konik pod górkę Jonesy - Śro 18 Gru, 2013 11:32 Potwierdzam Ptera, odkąd przestałem się zastanawiać i analizować, żyje mi się o wiele spokojniej, lepiej i łatwiej.eremita - Śro 18 Gru, 2013 11:39
pterodaktyll napisał/a:
Żeby nie było.......Tą drogę na której jesteś w tej chwili Ty i Tobie podobni, ja jakiś czas temu także szedłem, biorąc na rozum itd. Prawdziwie zacząłem trzeźwieć dopiero wtedy, kiedy w to wszystko uwierzyłem, przestałem zadawać pytania i kombinować jak konik pod górkę
Wierzę
Ta moja interpretacja miała być prowokacyjna, przez co niestety, na dłuższą metę trudna do obronienia.
Natomiast Bozia ma więcej radości z jednego poddającego pod wątpliwość, który jednak doszedł do aksjomatu, niż z całej rzeszy, tych którzy uwierzyli i trwają (no dobra, umówmy się, że moja bozia, która pod białą brodą, za którą ciągną niesforne aniołczynie, ma łobuzerski uśmiech i ironiczny błysk w niebiańskim oku).
Kurcze, bardziej mi jakiś Thor wyszedł...Guido - Śro 18 Gru, 2013 11:43
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
zucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko - boś humanista
Też ale przede wszystkim jesli wierzysz to nie wątpisz w coś w co wierzysz i nie zadajesz niepotrzebnych pytań. cos jak aksjomat w matematyce
eremita napisał/a:
Miej serce i patrzaj w serce! i tutaj wieszcz sam sobie przeczy: poznać prawdy można wyłącznie rozumem. Sercem można co najwyżej je intuicyjnie poczuć
Niekoniecznie. Sercem to się w nie wierzy, ale do tego trzeba dojrzeć.
Żeby nie było.......Tą drogę na której jesteś w tej chwili Ty i Tobie podobni, ja jakiś czas temu także szedłem, biorąc na rozum itd. Prawdziwie zacząłem trzeźwieć dopiero wtedy, kiedy w to wszystko uwierzyłem, przestałem zadawać pytania i kombinować jak konik pod górkę
Wierzącym jest łatwiej.
Które pytania są niepotrzebne? Nie znam takich.
Współczesna matematyka wiele zawdzięcza tym, którzy w pewnym momencie zwątpili w aksjomaty (logika XX w. - Russell, Godel, etc.).
Osobiście uważam, że to do niewiary się dojrzewa, nie na odwrót.
Dla jednych trzeźwienie jest aktem wiary, dla innych aktem niewiary.
Kiedy pomyślę, że miałbym przestać zadawać pytania, przestać kombinować, przestać myśleć - to............ wolę nie pisać co ....................eremita - Śro 18 Gru, 2013 11:43
Jonesy napisał/a:
Potwierdzam Ptera, odkąd przestałem się zastanawiać i analizować, żyje mi się o wiele spokojniej, lepiej i łatwiej.
wiem chłopcy, wiem. Przekomarzam się z Wami, co nie zmienia faktu, że łatwiej mi było w ten sposób niż "na wiarę" rzucać nikotynę pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 11:43
eremita napisał/a:
Bozia ma więcej radości z jednego poddającego pod wątpliwość,
A nie był to przypadkiem nawrócony a nie wątpiący? ........
manipulant eremita - Śro 18 Gru, 2013 11:45
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
Bozia ma więcej radości z jednego poddającego pod wątpliwość,
A nie był to przypadkiem nawrócony a nie wątpiący? ........
manipulant
Moja bozia- moje nauki
a że podobne... pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 11:47
Guido napisał/a:
Dla jednych trzeźwienie jest aktem wiary, dla innych aktem niewiary.
Obawiam się, że kompletnie nie zrozumiałeś co miałem na myśli mówiąc o wierze. Dodam, ze nie ma ona absolutnie nic wspólnego z wiarą w Boga czy inną Wyższą Istotę. To jest, mówiąc w dużym skrócie, przyjęcie rzeczy takimi jakie są a nie takimi jak nam się wydaje.Guido - Śro 18 Gru, 2013 12:43
pterodaktyll napisał/a:
Guido napisał/a:
Dla jednych trzeźwienie jest aktem wiary, dla innych aktem niewiary.
Obawiam się, że kompletnie nie zrozumiałeś co miałem na myśli mówiąc o wierze. Dodam, ze nie ma ona absolutnie nic wspólnego z wiarą w Boga czy inną Wyższą Istotę. To jest, mówiąc w dużym skrócie, przyjęcie rzeczy takimi jakie są a nie takimi jak nam się wydaje.
Ja też nie mam na myśli wiary w Boga.
Uważam, że zaprzestanie "kombinowania pod górkę", jak to ująłeś, jest tak naprawdę zgodą właśnie na przyjęcie rzeczy nie takimi, jakie są, ale takimi, jakie się one jawią w naszym umyśle.
Bo skąd mamy wiedzieć, jakie SĄ rzeczy, jeżeli nie skupimy na nich swojej uwagi, tak jak to np. zrobił Eremita w swoim poście dotyczącym analizy działania umysłu?
Łatwo jest zrezygnować z umysłowej aktywności i stwierdzić, że się UWIERZYŁO w rzeczy takie, jakimi są, łatwo jest zwątpić w szkiełko i oko i prawić truizmy o patrzeniu w serce.Jo-asia - Śro 18 Gru, 2013 12:46
Guido napisał/a:
Łatwo jest zrezygnować z umysłowej aktywności i stwierdzić
to tez zależy od.. miejsca siedzenia
dla jednych łatwiej wierzyć
dla drugich łatwiej nie wierzyć
a i to i to.. prowadzi do tego samego "Rzymu"Guido - Śro 18 Gru, 2013 12:51
Jo-asia napisał/a:
Guido napisał/a:
Łatwo jest zrezygnować z umysłowej aktywności i stwierdzić
to tez zależy od.. miejsca siedzenia
dla jednych łatwiej wierzyć
dla drugich łatwiej nie wierzyć
a i to i to.. prowadzi do tego samego "Rzymu"
To prawda, każda ścieżka zasługuje na podziw, szacunek i akceptację.
Dla mnie na przykład łatwiej jest wierzyć, dlatego wolę nie wierzyć.eremita - Śro 18 Gru, 2013 13:14 Wolę wierzyć, wolę nie wierzyć...
Tylko... czy wiara jest kwestią woli?
Przecież nie da się powiedzieć:
Boziusu, wolę w ciebie nie wierzyć i pstryk: juz jestem ateistą
lub odwrotnie:
Jestem z mięsa stworzon i za chwilę zgniję, więc uwierzę w .... yyyy o! tego tu boga. Przepraszam, jak on się nazywa?
Tak samo chyba jest z elementami życia. Jedni pewne rzeczy przyjmują na wiarę. Twierdzą, że życie to fajna gra i wersji aktualnie używanej im bardzo pasuje. Wolno im.
Inni zaś, póki nie poznają języka programowania, w którym ta gra została napisana, nigdy spokoju nie zaznają. I też im wolno.Jo-asia - Śro 18 Gru, 2013 13:17
eremita napisał/a:
Tylko... czy wiara jest kwestią woli?
dla mnie? raczej wyboru
a wiara i nie wiara to i tak dwie strony tego samego medalu (mnie)
stąd potrzeba rozumu, który wiarę przemienia w pewność
lub też na odwrót eremita - Śro 18 Gru, 2013 13:41 [quote="Jo-asia"
stąd potrzeba rozumu, który wiarę przemienia w pewność
lub też na odwrót [/quote]
A wg mnie tak, gdzie pojawia się rozum, a raczej dowody wynikające z racjonalizmu, tam kończy się wiara.
Lub tez na odwrót.
w sumie to napisałem to co Ty. Tylko innymi słowy.
Guido - Śro 18 Gru, 2013 13:44
eremita napisał/a:
Wolę wierzyć, wolę nie wierzyć...
Tylko... czy wiara jest kwestią woli?
Przecież nie da się powiedzieć:
Boziusu, wolę w ciebie nie wierzyć i pstryk: juz jestem ateistą
lub odwrotnie:
Jestem z mięsa stworzon i za chwilę zgniję, więc uwierzę w .... yyyy o! tego tu boga. Przepraszam, jak on się nazywa?
Tak samo chyba jest z elementami życia. Jedni pewne rzeczy przyjmują na wiarę. Twierdzą, że życie to fajna gra i wersji aktualnie używanej im bardzo pasuje. Wolno im.
Inni zaś, póki nie poznają języka programowania, w którym ta gra została napisana, nigdy spokoju nie zaznają. I też im wolno.
Pisząc że "wolę" nie wierzyć, wyraziłem się z przekąsem.
Prawda jest taka, że ja NIE MOGĘ wierzyć w to, w co nie wierzę, bo w to nie wierzę.
Chociaż wiem, że niektórzy ludzie to potrafią - znam takich, co zostali katolikami, bo nie wiedzieli co mają opowiadać dziecku, gdy ich zacznie pytać o Boga; teraz są najbardziej zagorzałymi obrońcami wiary. Ale takich poczynań nie chcę oceniać...eremita - Śro 18 Gru, 2013 14:10
Jonesy napisał/a:
gdzieś tam, kiedyś tam, jakiś koleś zmienił wodę w wino, bo go o to poproszono - o to już inna sprawa
Tymczasem nauka (niezbyt tajemna) twierdzi, że zapisano słowa na potrzebę działalności instytucji pt kościół katolicki. I tak możemy w nieskończoność.
Wiara - nauka?
Wierzyć w przemianę wody w wino, a nie wierzyć w stworzenie Adama lecz w ewolucję... lub na odwrót.
Podsumuję to tak- człowiek ma gatunkową i ewolucyjną potrzebę samodoskonalenia. Czy robi to przez dogmaty wiary, czy przez psychoanalizę i wynalazki... póki to służy dobremu i jest dobre - póty ... jest dobre.
I nie ma co rozkminiaćGuido - Śro 18 Gru, 2013 14:21
Jonesy napisał/a:
No popatrzcie, a ja całe życie myślałem, że największa frajda w wierzeniu w coś polega na tym, że się w to coś wierzy i nie sprawdza tego naukowo
Tak twierdzą ludzie religijni, a jednak w dziwny sposób są strasznie łasi na wszelkiego rodzaju dowody mające rzekomo poświadczać Boską ingerencję w sprawy ziemskie - wszelkiego rodzaju cuda, objawienia, etc.
Ale chyba niepotrzebnie zeszliśmy na sprawy religijne.
Rozmawialiśmy o tym, czy warto analizować własną umysłowość, czy też lepiej "uwierzyć", że to do niczego nie prowadzi i wziąć rzeczy "takimi, jakie są".baracca - Śro 18 Gru, 2013 14:30
eremita napisał/a:
Podsumuję to tak- człowiek ma gatunkową i ewolucyjną potrzebę samodoskonalenia. Czy robi to przez dogmaty wiary, czy przez psychoanalizę i wynalazki... póki to służy dobremu i jest dobre - póty ... jest dobre.
No i w zasadzie to stwierdzenie eremito rozwiązuje wszelkie kwestie. szymon - Śro 18 Gru, 2013 17:48
Jonesy napisał/a:
No popatrzcie, a ja całe życie myślałem, że największa frajda w wierzeniu w coś polega na tym, że się w to coś wierzy i nie sprawdza tego naukowo
przypowieść:
pewnego razu było spotkanie naukowe
zebrali się sami najznamienitsi naukowcy z całego świata i debatowali na temat wiary
pewna zgorzkniała katoliczka wstała, chwyciła za mikrofon i zapytała:
jak patrzę w lunetę, jak widze te wszystkie gwiazdy, planety, galaktyki całe, to wątpię w moją wiarę, moja religia jest zagrożona
naukowiec odpowiedział:
jak patrze w dłuższy koniec lunety w kierunku krótszego końca, by przypatrzeć się temu kto patrzy, to nauka staje sie zagrożona!eremita - Śro 18 Gru, 2013 18:35
Guido napisał/a:
Jonesy napisał/a:
No popatrzcie, a ja całe życie myślałem, że największa frajda w wierzeniu w coś polega na tym, że się w to coś wierzy i nie sprawdza tego naukowo
Tak twierdzą ludzie religijni, a jednak w dziwny sposób są strasznie łasi na wszelkiego rodzaju dowody mające rzekomo poświadczać Boską ingerencję w sprawy ziemskie - wszelkiego rodzaju cuda, objawienia, etc.
No właśnie. Całun, placząca rzeźba, a wcześniej szczebel z drabiny przyśnionej Jakubowi- wiara wiarą ale nawet najwierniejsi z wiernych chcą czasem gromko zawolac: " a nie mówiłem?" Tymczasem wiara nie powinna opierać się na dowodach, w tym na cudach, bo jak stanowi Pismo: zobaczyłeś i uwierzyłeś, błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli.
No i wtedy jest w tym moc ponieważ jakiegokolwiek kalibru argumentów by nie odbezpieczyć, zawsze rozbijają się o mur stwierdzenia: nie wierzę w to, co mówisz- moja prawda jest tą jedyną.
O tej mocy piszę bez ironii i zupełnie poważnie zazdroszczę jej niektórym, bo pozwala nie pytać ( nie błądzić).pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 21:45
Cytat:
Łatwo jest zrezygnować z umysłowej aktywności i stwierdzić, że się UWIERZYŁO w rzeczy takie, jakimi są, łatwo jest zwątpić w szkiełko i oko i prawić truizmy o patrzeniu w serce.
Na forum co prawda nie oceniamy, ale mam wrażenie, ze musisz się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. To nie jest ani ironia ani sarkazm. Przypominasz mi mnie samego z pewnego okresu mojego życia (i picia). Wypisz wymaluj.......... dla mnie takie "rozmyślania" nad naturą rzeczy i rozumu zawsze kończyły się tak samo i to przez ileś tam lat, może będziesz miał więcej szczęścia niż ja, choć znając już dzisiaj o wiele lepiej istotę tej naszej choroby mam pewne wątpliwości..........Guido - Śro 18 Gru, 2013 22:30
pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
Łatwo jest zrezygnować z umysłowej aktywności i stwierdzić, że się UWIERZYŁO w rzeczy takie, jakimi są, łatwo jest zwątpić w szkiełko i oko i prawić truizmy o patrzeniu w serce.
Na forum co prawda nie oceniamy, ale mam wrażenie, ze musisz się jeszcze wielu rzeczy nauczyć. To nie jest ani ironia ani sarkazm. Przypominasz mi mnie samego z pewnego okresu mojego życia (i picia). Wypisz wymaluj.......... dla mnie takie "rozmyślania" nad naturą rzeczy i rozumu zawsze kończyły się tak samo i to przez ileś tam lat, może będziesz miał więcej szczęścia niż ja, choć znając już dzisiaj o wiele lepiej istotę tej naszej choroby mam pewne wątpliwości..........
Dziękuję za przestrogę (szczerze).
Nic nie odpowiem, no bo co miałbym odpowiedzieć?
PozdrawiamJo-asia - Śro 18 Gru, 2013 23:34
eremita napisał/a:
Tymczasem wiara nie powinna opierać się na dowodach, w tym na cudach, bo jak stanowi Pismo: zobaczyłeś i uwierzyłeś, błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli.(...)
O tej mocy piszę bez ironii i zupełnie poważnie zazdroszczę jej niektórym, bo pozwala nie pytać ( nie błądzić).
jedno sprostowanie mi się nasuwa..
religia.. mówi.. o błogosławionych
wiara a religia to nie to samo
wiara ma w sobie pewność.. i cuda
a religia to nauka.. i z wiarą ma tyle wspólnego, co potrzebne jest, aby nie zadawać pytań i nie podważyć dogmatów
oczywiście.. dla mnieeremita - Czw 19 Gru, 2013 09:07
Jo-asia napisał/a:
wiara a religia to nie to samo
wiara ma w sobie pewność.. i cuda
a religia to nauka.. i z wiarą ma tyle wspólnego, co potrzebne jest, aby nie zadawać pytań i nie podważyć dogmatów
oczywiście.. dla mnie
Wiesz, coś w tym jest.
Można starać się być dobrym, bo jesteśmy osadzeni w społeczności i by ona mogła funkcjonować, podświadomie ustanawiamy pewne systemy zachowań, które określamy mianem właściwego i niewłaściwego, czyli uogólniając nazywamy etyką - tu jest rozum (nauka),
Można starać się być dobrym nie zgłębiając mechanizmów a skupiając się na samym procesie czynienia dobra. Czynimy je, bo czujemy, że tak trzeba, nie szukając poklasku, nie licząc na nagrodę (ona być może będzie ale nie jest głównym stymulantem naszego postępowania) - wtedy to jest wiara (?)
Można przyjąć pewien schemat zachowań, które swoją żelazną dyscypliną i jednoznacznym podziałem na białe i czarne pozwalają jednoznacznie przyporządkowywać nasze postępowanie do przyjętego dekalogu a nie do danych, niepowtarzalnych sytuacji. Dzięki temu na bieżąco wiemy, czy w danej chwili czynimy dobro, czy zło. I wbrew pozorom, również ta droga nie pozbawia nas wolności wyboru. Jak się domyślasz, ta ostatnia droga to religia.
Czy któraś jest gorsza lub lepsza? Wydaje mi się, że nie, bo jak pisałem wcześniej, póki prowadzą ku temu samemu, są tak samo wartościowe.
Ptero, nie wiem, czy dobrze Cię zrozumiałem, ale myślę, że człowiek wolny, to taki, który zbytnio nie przywiązuje się ani do praw rozumu (za wszelką cenę nie musi znaleźć dowodów) ani do prawd wiary (które wobec ich mnogości lub nazywając to inaczej, niepojętości czasami wydają się nam sprzeczne - vide Hiob). Czasami warto odpuścić analizę i po prostu coś przeżyć, bo często (zawsze?) większą wartość (tę prawdziwą, nie finansową) ma obrazek dziecka niż postmodernisty po ASP. Przynajmniej dla mnie , bo gdybym zaczął uprawiać historię sztuki nad malunkami mojego dziecka, to nikogo przez to bym nie uszczęśliwił, nie byłbym mądrzejszy, nobla bym nie dostał i po drodze zgubiłbym to, co najważniejsze w tym wszystkim - ciepłe takie pod sercem, co się czasem pojawia, gdy widzę te koślawe kreski pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 10:21
eremita napisał/a:
Czasami warto odpuścić analizę i po prostu coś przeżyć, bo często (zawsze?) większą wartość (tę prawdziwą, nie finansową) ma obrazek dziecka niż postmodernisty po ASP. Przynajmniej dla mnie , bo gdybym zaczął uprawiać historię sztuki nad malunkami mojego dziecka, to nikogo przez to bym nie uszczęśliwił, nie byłbym mądrzejszy, nobla bym nie dostał i po drodze zgubiłbym to, co najważniejsze w tym wszystkim - ciepłe takie pod sercem, co się czasem pojawia, gdy widzę te koślawe kreski
Mniej więcej tak to działa eremita - Czw 19 Gru, 2013 11:04
Ann napisał/a:
Wiecie co? Czytam Was, czytam.. i nie leży mi ten temat jakoś.. muszę go przemyśleć.. bo gdzieś się w tym wszystkim zgubiłam.. albo jesteście tak zagmatwani w tych wypowiedziach, albo ja jestem tak tępa..
Zagmatwani raczej.
Najtrudniej jest mówić w sposób prosty.eremita - Pią 20 Gru, 2013 05:32 Dziękuję za porządki eremita - Wto 24 Gru, 2013 10:15 Ech,
jak jest spokój, to jest spokój, a tu nagle...
Początkiem grudnia pojawiła się nie wiadomo skąd. Mignęła mi najpierw raz, potem drugi przed oczami wieczorową porą.
Zainteresowała. Kurcze, może być fajnie, pomyślałem.
Ostatnio znów wróciła, a że byłem sam i miałem mnóstwo wolnego czasu...
usiadłem naprzeciwko niej i przez kilka chwil przyglądałem się jej badawczo.
Potem wyciągnąłem powoli rękę i dotknąłem ją. Na ułamek sekundy zrobiło mi się żal - przez kilka tygodni jej widok obiecywał coś niepowtarzalnego, coś na co czekałem, a oto teraz miało się to wydarzyć. Dotykając ją wkroczyłem w nowy etap, który miał się zakończyć maksymalnie za kilka godzin. Obawy wzbudzało we mnie to, co miało nastąpić później - czekałem na nią tak długo - czy czymś ją zastąpię? Wypełniała pustkę, której jeszcze nie było, a którą miała dopiero spowodować.
Powoli chwyciłem ją drugą ręką i powoli otworzyłem - teraz już wiedziałem, że warto było czekać i nie można odwlekać tej chwili, bo czas jest najlepszy - jestem sam, mogę się nią delektować.
Usadowiłem się wygodniej, kątem oka omiatając kilka innych, które kiedyś zacząłem i czekały cierpliwie na dokończenie. Może kiedyś, nie dzisiaj. Dzisiaj jest czas na tę wyczekaną. Na nagrodę. To była dobra chwila, żeby nieśpiesznie zapalić. Ale ja nie palę już...
Pierwsza strona i ostatnia zlały się w ciąg naprzemiennej fascynacji i niedowierzania. Strachu i podniecenia: "to ja! to o mnie! To o mnie? To ja?" w jednej chwili byłem tam ja, w innej chciałem mieć wątpliwości, czy to aby ja.
Koniec końców, to tylko książka - zbiór kłamstw, które chciałem poznać.
Ale kłamstw napisanych ręką człowieka dla mnie wyjątkowego o rzeczy dla mnie wyjątkowej, w sposób wyjątkowy.
Już dawno, żadna książka tak mnie nie poruszyła...
I choć na początku chciałem się z Wami nią podzielić, teraz, kończąc ten post, nie zdradzę Wam o jaką książkę chodzi, bo:
- boję się, że dla Was będzie po prostu zwyczajna i odbierzecie mi tę ... to katharsis,
- życzę Wam, byście mieli każdy swoją książkę, która da Wam z siebie tę chwilę, do której chciało by się powrócić, a powrócić się już nie da.
Pozostaje mi teraz czekać, aż jakaś inna książka mnie znajdzie i pozwoli się poznać...
Kurcze, prawie jak u Zafona
Aaaa, no i spokojnych świąt życzę Ann - Wto 24 Gru, 2013 10:33
eremita napisał/a:
Powoli chwyciłem ją drugą ręką i powoli otworzyłem - teraz już wiedziałem, że warto było czekać i nie można odwlekać tej chwili, bo czas jest najlepszy - jestem sam, mogę się nią delektować.
aleś mnie wystraszył...! więcej tak nie rób! bo ja serce mam słabe
eremita napisał/a:
odbierzecie mi tę ... to katharsis,
najpiękniejsze odczucia po przeczytaniu książki, która była o nas i nas dotknęła.. nie dadzą się wyrazić żadnymi słowami.. ale u Ciebie czuć to ciepło.. czuć tą głębię.
eremita - Wto 24 Gru, 2013 10:41
Ann napisał/a:
eremita napisał/a:
Powoli chwyciłem ją drugą ręką i powoli otworzyłem - teraz już wiedziałem, że warto było czekać i nie można odwlekać tej chwili, bo czas jest najlepszy - jestem sam, mogę się nią delektować.
aleś mnie wystraszył...! więcej tak nie rób! bo ja serce mam słabe
I tu rodzi się pytanie:
Czy celebrowanie chwili, na którą się czeka, musi być równoznaczne z sięganiem po alkohol?
Wg mnie nie.
Z jednego prostego powodu: nie organizuję sobie czasu wokół niego, jak wokół tej książki.
Ta książka nie zastąpiła mi też jakiś chorych odczuć względem alkoholu. Ona to ona, bez żadnego lokowania. Stała się po prostu chwilą mojego życia, która będę ciepło wspominał.Ann - Wto 24 Gru, 2013 12:54
eremita napisał/a:
Ann napisał/a:
eremita napisał/a:
Powoli chwyciłem ją drugą ręką i powoli otworzyłem - teraz już wiedziałem, że warto było czekać i nie można odwlekać tej chwili, bo czas jest najlepszy - jestem sam, mogę się nią delektować.
aleś mnie wystraszył...! więcej tak nie rób! bo ja serce mam słabe
I tu rodzi się pytanie:
Czy celebrowanie chwili, na którą się czeka, musi być równoznaczne z sięganiem po alkohol?
Wg mnie nie.
Z jednego prostego powodu: nie organizuję sobie czasu wokół niego, jak wokół tej książki.
Ta książka nie zastąpiła mi też jakiś chorych odczuć względem alkoholu. Ona to ona, bez żadnego lokowania. Stała się po prostu chwilą mojego życia, która będę ciepło wspominał.
Nie musi być, ale u MNIE wielokrotnie było. Czytanie, o tym w jaki sposób mówisz o tej książce, o tym że wszystko inne staje się nieważne, że teraz masz czas i odbierzesz nagrodę.. dało mi tylko jedno skojarzenie.. a to znaczy tylko jedno i jedno przypomina.. tak, jestem Ania - alkoholiczka.
Tak "pięknie" umiałam mówić o alkoholu.. a tu tylko odzywa się mój żal po stracie, który jest gdzieś tam we mnie i czasem się objawia. eremita - Wto 24 Gru, 2013 13:05 eremita - Pią 27 Gru, 2013 14:11 Nic tak nie wkurza jak brak efektów.
Błędne koło: im więcej trenuję, tym gorzej biegam. Gorzej biegam, trenuję jeszcze więcej - jestem przetrenowany. Odpoczywam - nie biegam. Tyję i staje się ociężały.
Problemem jest fakt, że chcę żeby wszystko było mierzalne, jednoznaczne i szybkie w skutkach i by to osiągnąć gotów jestem na największe wyrzeczenia. Bo w perspektywie, gdzieś na horyzoncie widzę np maraton w 3:00, tymczasem
Obecnie ważę 5 kg więcej niż dwa miesiące temu. Leczę kontuzje, które uzbierały mi się przez rok (od ostatniej przerwy biegowej) i czuję, że się cofam i zaprzepaszczam szansę na lepsze wyniki.
Ale jeszcze dwa dni i można będzie wrócić do żmudnego budowania formy: mierzenia, liczenia, porównywania, układania statystyk, odhaczania treningowych kroczków. Powtarzalność jest jak mantra.
Z piciem/niepiciem mam inaczej (na szczęście). Ono nie jest mierzalne, nie musi być szybkie w skutkach, bo skutkiem jest samo w sobie. I najważniejsze: na horyzoncie niepicia nie ma nic, bo z "drogi ku" zmieniło się w "drogę po" a nawet "drogę poprzez".
ale i tak czuję jak mnie rozpychają tłuszcze a insulina zakreśla sinusoidę niczym temperatura na księżycu. endriu - Pią 27 Gru, 2013 14:52 eremita, odpuść sobie te biegi, jesteś za stary już na to, chyba, że chcesz być kaleką po 40-ce, za chwilę ci jakieś więzadła czy łąkotki strzelą i będzie pa jasiu, ja po 30-ce chciałem na siłę grać w piłkę i nic dobrego z tego nie wyszło, weź se kijki i nordic walking...ant69 - Pią 27 Gru, 2013 14:57 HAHAHA...
endriu, chyba masz rację... ja grałem w siatę i jeździłem na rolkach i nartach... hmmm... dość ekstremalnie.
Mam szyte oba achillesy i kilka innych urazów o których sobie przypominam przy zmianie pogody hehe... teraz często pływam na basenie i sporo spacerujęeremita - Pią 27 Gru, 2013 15:02
endriu napisał/a:
eremita, odpuść sobie te biegi, jesteś za stary już na to
jasne, ku...wa!
Wezme se legne i umre!
NANA - Pią 27 Gru, 2013 15:10
eremita napisał/a:
endriu napisał/a:
eremita, odpuść sobie te biegi, jesteś za stary już na to
jasne, ku...wa!
Wezme se legne i umre!
Lepiej nie umieraj , Ja mam lat , tyle ile mam ... nadal coś tam "uprawiam" i dzięki temu
jestem i trwam i nawet celulitu (prawie) nie mam ... Jonesy - Pią 27 Gru, 2013 15:18
eremita napisał/a:
endriu napisał/a:
eremita, odpuść sobie te biegi, jesteś za stary już na to
jasne, ku...wa!
Wezme se legne i umre!
Po 30-tce za stary na bieganie, ale przed 40-tką za młody na trzeźwienie.
No i masz Eremita, zagwozdkę na najbliższe dziesięć lat...
A na serio - biegaj i trenuj, ludzkie ciało to zadziwiająca maszyneria - po 30-tce to najlepszy okres, bo jeszcze fizycznie się rozwijasz, ale pod kopułą na tyle poukładane, że mierzysz siły na zamiary.
Ps. Czytałeś "O czym mówię kiedy mówię o bieganiu"?endriu - Pią 27 Gru, 2013 15:19
eremita napisał/a:
Wezme se legne i umre!
nie przesadzaj,
ale nie musisz prawie profesjonalnie biegów trenować
perfekcjonizm prowadził mnie do frustracji i picia,
może jakiś jogging, basen, łyżwy, typowo rekreacyjnie...
a Ty widzę się zawziąłeś i na stare lata będziesz rekordy w maratonie pobijał
z nadwagą kolana i kręgosłup nie wytrzyma, napatrzyłem się na takich wyczynowców w szpitalu i sanatorium...Janioł - Pią 27 Gru, 2013 15:25
endriu napisał/a:
, ja po 30-ce chciałem na siłę grać w piłkę i nic dobrego z tego nie wyszło, weź se kijki i nordic walking...
ja gram nie na siłę od prawie 40 lat i mam się świetnie , rób na co masz ochotę ale z rozsądkiemJonesy - Pią 27 Gru, 2013 15:29
endriu napisał/a:
a Ty widzę się zawziąłeś i na stare lata będziesz rekordy w maratonie pobijał
Na stare lata... Powiedział gość 14 lat starszy... endriu - Pią 27 Gru, 2013 15:49
Jonesy napisał/a:
Na stare lata...
po 30-ce i po latach picia (nie wiem ile eremita, pił bo nie śłedzę al jak jest w tym dziale to chyba sporo) nie da się nawet półprofesjonalnie sportu uprawiać, takie moje zdanie...eremita - Pią 27 Gru, 2013 16:39
endriu napisał/a:
eremita napisał/a:
Wezme se legne i umre!
nie przesadzaj,
ale nie musisz prawie profesjonalnie biegów trenować
perfekcjonizm prowadził mnie do frustracji i picia,
może jakiś jogging, basen, łyżwy, typowo rekreacyjnie...
a Ty widzę się zawziąłeś i na stare lata będziesz rekordy w maratonie pobijał
z nadwagą kolana i kręgosłup nie wytrzyma, napatrzyłem się na takich wyczynowców w szpitalu i sanatorium...
Trochę źle odczytales moje bolączki. Ja się nie zawzialem teraz, na starość. Nie wiem co to nadwaga.
Ale w jednym masz rację- chodzi mi właśnie o tą frustrację wywolywana ciągłą potrzebą poprawiania wyników. Jedni to nazywają charakterem inni nałogiem nieraz niszczacym zdrowie i rodzinę.
A co do picia- nigdy nie piłem aż tak dużo żeby rodzić w tej materii konflikt. Nie dużo ale regularnie.Jo-asia - Pią 27 Gru, 2013 17:08 tak czytam o Twoich rozterkach..
na początku, gdy już nie piłam a na tyle długo, że mnie nie ciągnęło.. świadomie
bywały dni, ze ulubione zajęcia nie dawały radości, że wkurzały..nie widziałam efektów a nawet popełniałam tak głupie błędy.. które nigdy wcześniej mi się nie zdarzały
z czasem okazało się.. że to też "głodowe".. bardziej skryte
daj sobie trochę czasu.. tak do.. po sylwestrze.. sprawdź.. czy forma nie wróciła czy się nie schowała Marc-elus - Pią 27 Gru, 2013 17:41
endriu napisał/a:
eremita, odpuść sobie te biegi, jesteś za stary już na to, chyba, że chcesz być kaleką po 40-ce, za chwilę ci jakieś więzadła czy łąkotki strzelą i będzie pa jasiu, ja po 30-ce chciałem na siłę grać w piłkę i nic dobrego z tego nie wyszło, weź se kijki i nordic walking...
Wpadłem tylko na chwilę, ale cóż, tej chwili nie zmarnuje...
Pierdzielisz Endriu jak potłuczony, jak z resztą zawsze.
Kto chce, to siedzi i pierdzi w stołek.
Kto chce, to idzie zdobywać szczyty. Niekoniecznie najwyższe, wystarczą szczyty własnych możliwości.endriu - Pią 27 Gru, 2013 17:57 Marc-elus, Marc-elus - Pią 27 Gru, 2013 18:04
endriu napisał/a:
Marc-elus,
Endriu, nie fanzol, tylko idź w górki. endriu - Pią 27 Gru, 2013 18:08 chodzę w górki endriu - Pią 27 Gru, 2013 18:17 na nartach zerwałbym resztki moich więzadeł
w górki fajnie mi się wychodzi, ze schodzeniem trochę gorzej ale daję radę soundcloud - Pią 27 Gru, 2013 18:19 No wlasnie eremita, nie potrafisz byc przecietny. Musisz byc w czym super, tak sie dowartosciowujesz. Tu chodzi o poczucie wlasnej wartosci. Ten kto ma wlasciwe poczucie wlasnej wartosci moze byc lamagą we wszystkim a i tak nie odzuwa frustracji przez to. Choc prawda tez i taka, ze mistrzowie, tez tak mają. I nigdy nie jest za poznoJanioł - Pią 27 Gru, 2013 18:24
soundcloud napisał/a:
Musisz byc w czym super, tak sie dowartosciowujesz. Tu chodzi o poczucie wlasnej wartosci.
a co w tym złego ? budujemy swoje poczucie wartości w różnych dziedzinach
soundcloud napisał/a:
Ten kto ma wlasciwe poczucie wlasnej wartosci moze byc lamagą we wszystkim a i tak nie odzuwa frustracji przez to
czyli jestem do wszystkiego czyli do niczego ?
są dziedziny w których jesteśmy lepsi bądź gorsi i to jest normalne , mamy ambicje byś lepszymi i to też jest normalne ważne jest by mieć pewność że w to co robimy wkładamy cale serducho i nawet jak nie wyjdzie to mamy świadomość dobrej robotysoundcloud - Pią 27 Gru, 2013 18:29 No nie w tym rzecz. Chodzi o to, ze mozna byc najgorszym we wszystkim a i tak miec wysokie poczucie wlasnej wartosci. A ci, co zawsze musza byc super, zawsze sie doskonala zwykle maja niskie poczucie wlasnej wartosci, dlatego to robią, by cos lub ktos potwierdzil ich wartosc. Ktos z wysokim poczuciem wlasnej wartosci nie oczekuje aprobat ze spolecznosci, nie musi odnosic sukcesow by byc z siebie zadowolonym.Janioł - Pią 27 Gru, 2013 18:30
soundcloud napisał/a:
Chodzi o to, ze mozna byc najgorszym we wszystkim a i tak miec wysokie poczucie wlasnej wartosci.
no chyba nie, wtedy co najwyżej megalomanem a gdzie realizm i ambicja i chęć samodoskonalenia ? tak najczęściej mawiają Ci którym na niczym nie zależy bo i po co ...i tak sie nie udapterodaktyll - Pią 27 Gru, 2013 18:31
soundcloud napisał/a:
Ktos z wysokim poczuciem wlasnej wartosci nie oczekuje aprobat ze spolecznosci, nie musi odnosic sukcesow by byc z siebie zadowolonym.
Dokładnie tak...eremita - Pią 27 Gru, 2013 18:45 Każdy ma wpisaną w swoją naturę potrzebę sukcesów. Przeciętność jest formą wytłumaczenia swojego lenistwa i gnusnosci przed samym sobą. I nie uwierzę, że jest inaczej, choć to " inaczej" jest bardziej polityczne i bezpieczniejsze, bo z wysokiego konia...
Ale to przecież właśnie smak życia jest!Jras4 - Pią 27 Gru, 2013 18:49
eremita napisał/a:
mak życia jest!
Jo-asia - Pią 27 Gru, 2013 18:55
eremita napisał/a:
Przeciętność jest formą wytłumaczenia swojego lenistwa i gnusnosci przed samym sobą.
dla Ciebie.. nie dodałeś
nie powiem, miłe jest gdy ktoś dostrzega moje "dokonania"
nie są mi jednak one potrzebne.. do dalszej pracy.. do życia.. do poczucia smaku życia
soundcloud - Pią 27 Gru, 2013 19:01 eremita mozna byc leniwym i gnusnym i miec wysokie poczucie wlasnej wartosciDziubas - Pią 27 Gru, 2013 19:02 "Nie celebrujmy zwycięstw, będzie nam łatwiej lizać d...ę po porażkach" Janioł - Pią 27 Gru, 2013 19:20
Jo-asia napisał/a:
nie są mi jednak one potrzebne.. do dalszej pracy.. do życia.. do poczucia smaku życia
fajny obiad ugotowałaś mamusiu , kochanie ekstra zrobiłaś wystrój tego pokoju , ale fajne te łapcie mi kupiłaś ..............................nie jest potrzebne ? albo świetnie pani wykonała tą robotę widać bardzo duży postęp w pani pracy ....nie jest potrzebne ? kochani nie oszukujcie się to są nasze motory napędowe problem w tym by jak napisał Dziubas nie celebrować zbyt długo ...wszystko z umiaremDziubas - Pią 27 Gru, 2013 19:26
Janioł napisał/a:
...nie jest potrzebne ? albo świetnie pani wykonała tą robotę widać bardzo duży postęp w pani pracy ....nie jest potrzebne ?
To wszystko.... nie jest mi potrzebne... zawsze robię (staram się) tak jak potrafię najlepiej i czyjeś opinie mam gdzieś, jeżeli wewnętrznie wiem, że zrobiłem wszystko najlepiej jak potrafiłem Janioł - Pią 27 Gru, 2013 19:30
Dziubas napisał/a:
czyjeś opinie mam gdzieś
własne dzieci , żona, rodzice ich opinie też masz gdzieś ? aż tak aspołeczny to chyba nie jesteś
Dziubas napisał/a:
że zrobiłem wszystko najlepiej jak potrafiłem
o tym pisałem wcześniej to daje poczucie wartości i ją buduje ale nie tylkoDziubas - Pią 27 Gru, 2013 19:43
Janioł napisał/a:
własne dzieci , żona, rodzice ich opinie też masz gdzieś ?
Janiele drogi... nie jest mi nic takiego potrzebne, to było potrzebne kiedyś do wypasania mojego ego... teraz nawet jak coś takiego słyszę, puszczam to wolno, po prostu jestem szczęśliwy bez dowartościowywania mnie Janioł - Pią 27 Gru, 2013 19:49
Cytat:
Janiele drogi... nie jest mi nic takiego potrzebne, to było potrzebne kiedyś do wypasania mojego ego
a kto o tym pisze ? pisze o zwyczajnych ludzkich uczuciach związanych z życiem codziennym z jego przyjemną strona i pisze o tym żeby nie pofrunąć w chmury od samozachwytu a co w tym złego jest jak uśmiechnę sie bo fajny obiad ugotowałem i nastepnym razem chcę i robię jeszcze lepiej , myslę że taka postawa jestem sobie sam i żadne pochwały nie sa mi potrzebne do życia to wyjęta z bajek teoria albo i jak pisał soundcośtam ze można być gnuśnym i leniwym ale zadowolonym z siebie tylko czy o to tak naprawde chodzi ? i tak sobie myślę że to trochę tak dysfunkcja ale jak widac można z nią żyćJo-asia - Pią 27 Gru, 2013 19:50
Janioł napisał/a:
kochani nie oszukujcie się
wiesz co..
kiedyś czekałam, na takie słowa.. czekałam i nie umiałam się doczekać
a jak przestałam czekać.. to zaczęły się pojawiać
i po prostu są.. miłe
w pracy nie słyszę opinii na mój temat, o wykonywanie pracy mi chodzi
widzę uśmiech na twarzy, "fajnie, że z Tobą pracuję", "szkoda, że nie ze mną jesteś" a jak słyszę "cześć".. też mnie cieszy
może jestem.. inna
tak mam
nie oszukujęJanioł - Pią 27 Gru, 2013 19:54
Jo-asia napisał/a:
wiesz co..
kiedyś czekałam, na takie słowa.. czekałam i nie umiałam się doczekać
a jak przestałam czekać.. to zaczęły się pojawiać
ale nie pisze o tym że czekam i wyczekuje pisze o tym że są i budują moje poczucie wartości jak sie pojawią nie pisze tu o patologicznym wyczekiwaniu na wazeliniarskie teksty . piszę o codziennym fajnie dziś wyglądasz bo to jest po prostu przyjemne i pomaga dojrzeć że tak jest i tyle tylko tyle ....nie umiejętność przyjmowania pochwał jest dysfunkcją taka samą jak nie umiejętność przyjmowania krytyki ....wszystko z umiaremDziubas - Pią 27 Gru, 2013 19:56 Janioł, sory ale nie łapię Twojego toku myślenia
Janioł napisał/a:
..nie jest potrzebne ?
Janioł napisał/a:
a kto o tym pisze ?
Dziubas - Pią 27 Gru, 2013 20:02
Janioł napisał/a:
pisze o tym że są i budują moje poczucie wartości
ja już tego nie potrzebuję, znam swoją wartość i tyle...
krytyka? Przecież doskonale wiem kiedy i gdzie robię nie tak jak...( właśnie,jak co?)....w zgodzie ze sobą samym Janioł - Pią 27 Gru, 2013 20:02
Dziubas napisał/a:
Janioł, sory ale nie łapię Twojego toku myślenia
nie wiem ale ja zauważam różnice między przyjęciem pochwały a wypasaniem ego , przyjęcie pochwały jest naturalnym stanem dla ludzi i już natomiast wypasanie ego zalatuje mi przynajmniej niezdrowym zachowaniem , to ja zdaje sie nie rozumiem dlaczego normalne zachowanie społeczne polegajace na dawaniu pochwał i docenianu kogoś oraz przyjmowanie tego traktowane jest jako coś złego i piszecie o tym jak by to po pochwale że udało się komuś zrobić fajnie kotlet mielony poleciał zaraz gotować dla królowej angielskiej
że czekam i wyczekuje pisze o tym że są i budują moje poczucie wartości
to nie tak, że nie umiem przyjąć
po prostu jak je słyszę, to wiem, że mówi prawdę.. bo ja czuję tak samo, to samo
może inaczej
mecz, grasz w piłkę
przegrywasz.. jak się czujesz z tym?
(bo może mówimy o tym samym a nie nie rozumiemy się )Janioł - Pią 27 Gru, 2013 20:04
Jo-asia napisał/a:
przegrywasz.. jak się czujesz z tym?
jeśli zagrałem na maksa .....normalnie ...byli lepsi dziś i już i zrobię co moge by następnym razem ich ograćJo-asia - Pią 27 Gru, 2013 20:08
Janioł napisał/a:
normalnie ...byli lepsi
czyli, Ty byłeś gorszy?
Janioł napisał/a:
zrobię co moge by następnym razem ich ograć
czy jeśli znów i znów i znów, Cię ograją..będziesz zły?
na siebie?
czy po prostu uznasz..kurde świetnie się bawiłem
to nie łapanie za słówka.. to próba zrozumienia Janioł - Pią 27 Gru, 2013 20:11
Cytat:
przegrywasz.. jak się czujesz z tym?
napiszę jak się czuję kiedy wygrywam i ktoś mnie pochwali , czuję się zadowolony a jak mecz ważny to i szczęśliwy , grzecznie dziękuję za pochwałę o ile mam pewność że na nią zasłużyłem nie puszczam mimo uszu pochwał bo to dopiero była by PYCHA lub niezdrowa skromność i to mobilizuje mnie do tego by w następnym meczu być równie dobrym ale nie dla pochwał tylko dlatego by czuć się dobrze i często tak bywa że kolejny mecz dostaję w ucho i czuję sie dobrze bo zrobiłem co mogłem albo i więcej ale dzis byli lepsi i to tez mnie mobilizuje, problem jest wtedy kiedy nie podejde do meczu poważnie, kiedy nie koncentruje się na 120% i nie zostawiam serducha na boisku wtedy największe pochwały kłują jak kolce róży bo itak bywało choć na zewnątrz uśmiechałem się i paliłem głupa , krytyka w takich momentach złości i wk***ia na maksa ale przez moment później przychodzi refleksja co zrobić by drugi raz nie zrobić tak samoJo-asia - Pią 27 Gru, 2013 20:16
Janioł napisał/a:
kiedy wygrywam i ktoś mnie pochwali , czuję się zadowolony a jak mecz ważny to i szczęśliwy , grzecznie dziękuję za pochwałę o ile mam pewność że na nią zasłużyłem nie puszczam mimo uszu pochwał
no dobra
a jak by Cię nikt nie pochwalił?
odpowiem ja.. czułabym się tak samo
i nie muszę sobie niczego tłumaczyć
Janioł napisał/a:
nie puszczam mimo uszu pochwał bo to dopiero była by PYCHA lub niezdrowa skromność
a jeśli tak czuję, to znaczy, że siebie pomniejszam lub wynoszę
Janioł - Pią 27 Gru, 2013 20:21
Jo-asia napisał/a:
a jak by Cię nikt nie pochwalił?
i tak bywa, nie jest i smutno z tego powodu ani nie czuję się rozczarowany a czy czuję się tak samo ...nie czuję się zadowolony , radosny i szczęśliwy i nic mi nie brakuje ale jak zauważą jestem szczęśliwszy , radośniejszy i bardziej zadowolony że ktoś docenił i zauważył bo to napędza do jeszcze bardziej wytężonej pracy nad sobąendriu - Pią 27 Gru, 2013 20:27
Dziubas napisał/a:
Janioł, sory ale nie łapię Twojego toku myślenia
Dziubas, nie przejmuj się bo ja też
ostatnio Janioł czepia się wszystkiego i każdego, już przestałem na to zwracać uwagę...Janioł - Pią 27 Gru, 2013 20:28
Jo-asia napisał/a:
czyli, Ty byłeś gorszy?
" Jeśli porównujesz się z innymi, możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od Ciebie. "
bo tak jest, cała sztuka polega na tym by tego nie roztrząsać a jeśli
Jo-asia napisał/a:
czy jeśli znów i znów i znów, Cię ograją..będziesz zły?
ogłoszę swoją bezsilność jak z alkoholem i nie będę się czuł z tego powodu gorszy ( ale to dopiero po jakimś czasie trzeźwienia przychodzi tylko dbać trzeba o to )Janioł - Pią 27 Gru, 2013 20:30
endriu napisał/a:
statnio Janioł czepia się wszystkiego i każdego
to dopiero przykład megalomani uważać się za wszystkich i każdegoendriu - Pią 27 Gru, 2013 20:33 uważaj się za kogo chcesz, co mi tam Dziubas - Pią 27 Gru, 2013 20:38
endriu napisał/a:
Dziubas, nie przejmuj się
Ja się nie przejmuję...nawet tym,że Ciebie to już w ogóle nie pojmuję eremita - Pią 27 Gru, 2013 21:19 A chodziło mi tylko o to, że jak du** rośnie, to człowiek gnusnieje, a tu takie dysputy... Dziubas - Pią 27 Gru, 2013 21:22
eremita napisał/a:
człowiek gnusnieje
... w "głowie", a nie w d...e Jo-asia - Sob 28 Gru, 2013 04:49
Janioł napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
a jak by Cię nikt nie pochwalił?
i tak bywa, nie jest i smutno z tego powodu ani nie czuję się rozczarowany a czy czuję się tak samo ...nie czuję się zadowolony , radosny i szczęśliwy i nic mi nie brakuje ale jak zauważą jestem szczęśliwszy , radośniejszy i bardziej zadowolony że ktoś docenił i zauważył bo to napędza do jeszcze bardziej wytężonej pracy nad sobą
Bo mnie, zadowolenie przynosi działanie...jego efekty, ich rezultat...nie zależy ode mnie
To fajnie widać w grach zespołowych...endriu - Sob 28 Gru, 2013 08:10
Janioł napisał/a:
endriu napisał/a:
, ja po 30-ce chciałem na siłę grać w piłkę i nic dobrego z tego nie wyszło, weź se kijki i nordic walking...
ja gram nie na siłę od prawie 40 lat i mam się świetnie , rób na co masz ochotę ale z rozsądkiem
na bramce to można i do 60tki grać szika - Sob 28 Gru, 2013 10:47 eremita - Pon 30 Gru, 2013 14:04 Co jakiś czas przeglądam ten mój wątek...
Hje hje - "bez taryfy ulgowej" - głupszego tytułu nie mogłem wymyślić! Choć wtedy, gdy go zakładałem wydawał mi się taki mocny i stanowczy, jak moje postanowienie.
Jak taryfa ulgowa? Względem czego? Kogo?
To nie o to szło przecież!
Najchętniej to bym teraz zmienił ten tytuł na jakiś bardziej (mądry? eeeep, nie, bardziej) adekwatny, ale tego nie zrobię. Po pierwsze dlatego, że całe to moje niepicie, to nieustająca droga, która kiedyś miała taką nazwę. Po drugie - nie mam pewności, że to, co teraz wydało by mi się mądre, takim będę postrzegał za jakiś czas.
Niech więc zostanie tak jak jest.
A tak swoja drogą - gdybym wszystkim moim przemyśleniom dał określony czas trwania i codziennie pisząc na forum - pisałbym po raz pierwszy, czy byłbym tym samym Eremitą, którym jestem? Oczywiście w sensie picia-niepicia. Raczej nie. Warto mieć w głowie ten cały czas i te wszystkie myśli i słowa, które czasami teraz tak dziwią, zaskakują i wywołują pytania:
- jak mogłem tak myśleć?
- jezzz, ale się miotałem?
- nic mi nie było? a archiwalne wpisy?
- teraz jest ok - przeczytaj, po czym mogłeś poznać, że ok nie jest
itd itderemita - Pią 03 Sty, 2014 12:24 Pierwszy raz zapomniałem, że minął kolejny miesiąc niepicia. To dobrze, bo to znaczy, że kwestia novum ustępuje normalności i na pierwszy plan przebijają się wydarzenia może malo spektakularne ale ważne (kup chleb, zapłać rachunek, dziś biegaj OWB1, wyłącz telewizor, co na obiad)
Właśnie, co dziś na obiad???rufio - Pią 03 Sty, 2014 13:35
eremita napisał/a:
co dziś na obiad???
Trantitle z siuślakami .
A co do reszty ? Będę z Ciebie człowieki , tylko nie spiesz się za mocna .
prsk eremita - Pią 03 Sty, 2014 13:49
rufio napisał/a:
eremita napisał/a:
co dziś na obiad???
Trantitle z siuślakami .
prsk
Mymry z mamrami, kwaśne góvvno z pieprzem
Wiedźma 04/10/13 napisał/a:
Oświadczam zatem, że od tej chwili wszelkie próby robienia Robocika w konia
poprzez manipulacje pisownią wulgaryzmów (... )
będą bezwzględnie karane czerwonymi kartkami,do czego upoważniam, a nawet zobowiązuję
wszystkich moderatorów
Matinka - Pią 03 Sty, 2014 23:10 O do licha! Braciszek na rocznicę dostał od moderacji w prezencie czerwony szaliczek lub krawacik, jak kto woli
A ja mam rocznicę za parę dni, hi hi... eremita - Sob 04 Sty, 2014 08:06 Przyjmuję z pokorą
ale tak się potrawa nazywa eremita - Sob 04 Sty, 2014 14:36 Na portalu bieganie.pl jest fajny artykuł pt "ze mną się nie napiszesz?"
Nie mogę coś wkleić linka więc polecam w ww sposób.eremita - Sob 04 Sty, 2014 18:05
Tak. O to chodziło. Dzięki.eremita - Pon 20 Sty, 2014 15:01 Ten nowy rok jest jakiś taki uduchawiająco-uspokajający. Mimo zimy świat smakiem tryska i czeka na zatrzymanie.
Czy można jeszcze bardziej życie uprościć?
Cały czas można.
Tylko, czy upraszczając zbyt nie zamykam się w swoim ascetycznym braku potrzeb i emocji?
Czy to egoizm?
Nirwana?
Ułożenie listy priorytetów?
Emocjonalny bezdech, po którym, im dłużej trwa, nastąpi tym gwałtowniejszy haust lęków i pośpiechów?
A może dotleniony, nawodniony i domineralizowany mózg wpada w błogostan, bo mu nic w końcu nie brakuje?
Ha ha, a może sfiksowałem, skoro jest mi tak podejrzanie dobrze?
Jo-asia - Pon 20 Sty, 2014 15:17 Dziś słyszałam, że dzisiejszy dzień jest najbardziej depresyjnym dniem w roku
To..jak, będzie wyglądał ten najszczęśliwszy.. aż strach się bać:rotfl:wolny - Pon 20 Sty, 2014 15:48
Jo-asia napisał/a:
będzie wyglądał ten najszczęśliwszy
A istnieją takie ,..?? Ja myślę że każdy jest ten najszczęśliwszy ,..innych nie ma...nie istnieją smokooka - Pon 20 Sty, 2014 16:45 Eremito - Twój post to piękne dzieło! Strasznie kojący, balsamiczny i brzmi jak przesłanie na codzień. Będę do niego wracać - porywam go, no chyba że wyrazisz sprzeciw, ale w to wątpię eremita - Pią 24 Sty, 2014 09:42 Żadnego sprzeciwu.
eremita - Czw 30 Sty, 2014 09:31 Często to co wydaje nam się skrajnością czy wręcz radykalnością na powierzchni, jest faktycznie harmonią w przebraniu. Problem występuje najczęściej na poziomie czystej komunikacji, aby wyjaśnić ludziom powody i ścieżki swojego myślenia oraz dlaczego z taką łatwością można dyskutować ujmując przeróżne, często na pierwszy rzut oka, wykluczające się perspektywy.
z artykułu: "Dlaczego kreatywne osoby często zachowują się bez sensu"
Co u Was kreatywni przyjaciele? pterodaktyll - Czw 30 Sty, 2014 14:46
eremita napisał/a:
Co u Was kreatywni przyjaciele?
U nas wiele i niewiele bo w sam raz............... eremita - Pon 03 Lut, 2014 14:15 W sobotę poprosiłem żonkę, żeby w aptece kupiła mi maść. Niestety nie było i kupiła mi roztwór na spirytusie do wcierania.
Wali wódą niemiłosiernie - śmierdzi mimo zakręcenia.
Chyba nie będę używał. Boję się. Wcale nie jestem pewien tej swojej *j****....ści. (miało być z.a.j.ebist... itd)
Co dziwne, w barku stoją od wakacji jakieś ajerkoniaki, którymi raczy się moja żonka z koleżankami (raz na kilka miesięcy po kielichu) i to mi nie przeszkadza.
Ja po prostu chyba boję się tego, że świadomie nie sięgnę, ale, gdybym się natarł i poczuł znajome uczucie, to pęknę. Na całego pęknę i rozpierd...lę to, co tworzę od pewnego czasu.
I już postanowione - obejdę się bez roztworów.
Co innego, jeśli bym nie wiedział, że to na alkoholu, być może odmiennego samopoczucia ( o ile takie by było, zakładam, że tak, bo jestem już chyba wyczulony) nie wiązałbym z metodą i sposobem jego zapewnienia.
Ech....Zagubiona - Pon 03 Lut, 2014 15:43 Eremito, skoro coś Ci się dzieje (zakłóca trzeźwość) to bezpieczniej pozbyć się tego roztworu. Analogicznie dla mnie "niebezpieczny" był jeden rodzaj książek, więc wszystkie co do jednej oddałam komuś komu one krzywdy nie robią Jo-asia - Wto 04 Lut, 2014 12:21
eremita napisał/a:
Chyba nie będę używał. Boję się. Wcale nie jestem pewien tej swojej *j****....ści. (miało być z.a.j.ebist... itd)
jakoś tak wyczuwam.. rozczarowanie sobą? żal?
ostatnio pisałeś
eremita napisał/a:
Być wolnym to móc nie kłamać.
Tako rzecze Albert Camus, toże egzistencjalist.
A co to znaczy?
Przecież to proste.
Zgadzam się z przedmówcami: wolność wynika z harmonii i akceptacji. Wtedy nie trzeba kłamać. Wtedy jest się wolnym.
Idę teraz być wolnym gdzie indziej
Tam gdzie tego potrzeba.
_________________
już wtedy miałam do Ciebie pisać...
bo mi się coś przypomniało.. skojarzyło
po burzliwym początku, gdy moje emocje zaczynały się równoważyć, moja świadomość siebie rosła.. poczułam spokój ducha i harmonie.. akceptację
niezauważalnie.. chcąc utrzymać swoją równowagę.. szybko odrzucałam wszystko co mnie dotykało.. tłumacząc sobie.. to nie ważne, to wymysł mojego umysłu.. to projekcja..
i tak niepostrzeżenie się zamroziłam, moje zdrowie zaczęło szwankować.. powoli nastrój się obniżał i ni z gruchy ni z piertuchy wykrzyczałam "chcę pić"
zamroziłam siebie.. zracjonalizowałam
dziś wiem, że jak coś mnie dotyka to nie mój błąd w "trzeźwieniu" a moja szansa na dotknięcie czegoś nowego, odkrycia czegoś nowego.. czegoś, co czekało na ten moment, na ten czas
eremita - Wto 04 Lut, 2014 13:29 To nie rozczarowanie. To zwyczajne przypomnienie sobie - uważaj zawsze.
Żal? Owszem. Żal wszystkomiwolnosci wynikającej z braku ograniczeń.
Świadomość ograniczonosci na zawsze. Akceptacja bez żalu.
Prawda? Bałem się - oto prawda.Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 09:23
eremita napisał/a:
Świadomość ograniczonosci na zawsze.
jakiego rzędu.. to ograniczenie?Eila - Śro 05 Lut, 2014 09:42
eremita napisał/a:
Świadomość ograniczonosci na zawsze
Dla mnie to nie ograniczenie a ...wyzwolenie
Zrozumiałam to i przestałam się bać...już się nie boję żyć...czuję w sobie taką wolność ..lekkość Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 10:00 Teraz to zobaczyłam
eremita napisał/a:
Żal wszystkomiwolnosci wynikającej z braku ograniczeń.
eremita napisał/a:
Świadomość ograniczonosci na zawsze. Akceptacja bez żalu.
gdzieś, tu siebie oszukujesz.. ?eremita - Śro 05 Lut, 2014 10:43
Jo-asia napisał/a:
gdzieś, tu siebie oszukujesz.. ?
Właśnie chyba się staram nie oszukiwać.
Ale może doprecyzuję:
Piłem, piłem i pewnego dnia przestałem pić. Nie piłem jeden dzień, hura!, Drugi... pierwszy raz od iluśtam lat. Trzeci, dziesiąty... Nie piłem, bo. Nie piłem, bo nie chciałem chodzić pijany, bo chciałem schudnąć jeszcze bardziej, bo chciałem szybciej biegać. Ale cały czas mój plan na niepicie ograniczal się do pewnego jesiennego dnia, kiedy to po zakończonym cyklu sportowym będę mógł w końcu "odpocząć". A to wciąż mi się kojarzyło z jednym.
I nadszedł ten dzień... i minął, i zakończył się jakiś etap mojego trzeźwienia.
Wtedy przestałem "nie pić do".
Już wtedy ( a może wcześniej?) wiedziałem, ze nie chcę już nigdy mieć we krwi alkoholu. Bo on mnie zniewala. Bo będąc trzeźwym, jestem wolny.
Ale czy na pewno? Zadałem sobie to pytanie, przy okazji roztworu na spirytusie, który mi kupiła żona, bo nie było maści. Czy aby na pewno?
Tak, to prawda - nie pijąc jestem wolny. Mogę nie tylko robić, co chcę, ale też na trzeźwo podejmować wolne decyzje.
Ale jako alkoholik - czy jestem wolny? Przecież muszę być czujny. Skoro chcę być "czysty" nie mogę robić, co mi się żywnie podoba. Powinienem (jeżeli mam co do siebie wątpliwości - a powinienem mieć, bo JESTEM alkoholikiem) unikać osób pijących, zwracać uwagę na zawartość alkoholu w niektórych potrawach itd itp (każdy wie doskonale).
Reasumując - jestem szczęśliwy, że trzeźwieję - nigdy jednak nie doświadczę wolności osób, które nie miały i nie mają problemu z alkoholem.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy gdybym wypił piwo, natarł się spirytusem, czy nie zacząłbym pić. Nie no, potrafię: piłbym. To tak samo jak z paleniem papierosów. Zapalisz jednego (ale tylko jednego - zarzekasz się) i znów palisz.
Czy mi smutno? Czasami tak. Ale nie dlatego, że się nie napiję już nigdy ( ), ale dlatego, że przez własną lekkomyślność doprowadziłem do tego, że mój stosunek do alkoholu już nigdy nie będzie zdrowy.
Jo-asiu, nie oszukuję siebie. Mam nadzieję, że teraz rozumiesz.
Jestem po prostu świadom faktu, że aby być szczęśliwym muszę pamiętać, że nie wszystko mi wolno. Jedno drugiego przecież nie wyklucza.Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 11:13
eremita napisał/a:
Mam nadzieję, że teraz rozumiesz.
rozumiem
eremita napisał/a:
że przez własną lekkomyślność doprowadziłem do tego, że mój stosunek do alkoholu już nigdy nie będzie zdrowy.
a z tym się nie zgadzam.. szczególnie " przez własną" Tajga - Śro 05 Lut, 2014 11:22
eremita napisał/a:
Czy mi smutno? Czasami tak. Ale nie dlatego, że się nie napiję już nigdy ( )
W jaki sposób zdobyłeś tę wiedzę?
eremita napisał/a:
nigdy jednak nie doświadczę wolności osób, które nie miały i nie mają problemu z alkoholem.
To się jeszcze zdziwisz.eremita - Śro 05 Lut, 2014 12:14
Cytat:
eremita napisał/a:
Czy mi smutno? Czasami tak. Ale nie dlatego, że się nie napiję już nigdy ( )
W jaki sposób zdobyłeś tę wiedzę?
eremita napisał/a:
nigdy jednak nie doświadczę wolności osób, które nie miały i nie mają problemu z alkoholem.
To się jeszcze zdziwisz.
Wiedzy nie zdobyłem. Natomiast każda droga opiera się na planie i mapie. Ot takie zalożenie na nową drogę życia.
Obym się zdziwił. Stoi to jednak wg mnie w sprzeczności z tezą, że alkoholikiem jest się całe życie.Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 12:18
eremita napisał/a:
Stoi to jednak wg mnie w sprzeczności z tezą, że alkoholikiem jest się całe życie.
tą..tę tezą kierują się Ci, którzy mówią też.. samemu Ci się nie uda
to wierzysz we wszystko? czy sobie sam wybierasz, w co chcesz wierzyć?Tajga - Śro 05 Lut, 2014 12:53
eremita napisał/a:
Natomiast każda droga opiera się na planie i mapie.
I właśnie chodzi o to, żeby ten plan, i ta mapa nie wykraczała poza 24 h.
Jest to bezpieczne, i co najważniejsze ...wykonalne.
Z każdych 24 h ++++++++ w końcu powstaje 1325414231 h
W chorobie alkoholowej mówi sie o " Tylko jednym dniu"
W czasie kiedy piłam ciągami, codziennie mówiłam sobie " jeszcze tylko dzisiaj i hamuję".
Od czasu kiedy nie piję, codziennie mówię sobie " dzisiaj nie piję", nie "wczoraj nie piłam" bo co mnie to już obchodzi?, i co najważniejsze, "jutro się nie napiję", bo tego nie wiem, jutro może być futro, albo butelka.
TYLKO JEDEN DZIEŃ ermito.
eremita napisał/a:
Stoi to jednak wg mnie w sprzeczności z tezą, że alkoholikiem jest się całe życie.
Osobiście nie widzę tej sprzeczności, świadomość tego że jestem alkoholiczką
paradoksalnie otworzyła mnie na cudowne życie, na sprawy o których bym nie miała bladego pojęcia gdybym wiodła puste życie, jak wtedy kiedy mogłam wypić raz na kwartał lampkę szampana, jedno piwo lub jednego drinka i iść grzecznie spać, zapominając o alkoholu do następnego kwartału.
Tylko, że to życie było takie bez barw i bez radości.eremita - Śro 05 Lut, 2014 13:24
Jo-asia napisał/a:
eremita napisał/a:
Stoi to jednak wg mnie w sprzeczności z tezą, że alkoholikiem jest się całe życie.
tą..tę tezą kierują się Ci, którzy mówią też.. samemu Ci się nie uda
to wierzysz we wszystko? czy sobie sam wybierasz, w co chcesz wierzyć?
Jo-asiu, podpuszczasz mnie.
Wiesz dobrze, że nie korzystam z żadnej pomocy ( i od razu szybciutko dodaję, że nie twierdzę, że to jedyna i słuszna droga. Ot, moja droga) i że szczególnie ulubiłem "samsobiewybieranie"
Tajga napisał/a:
W chorobie alkoholowej mówi sie o " Tylko jednym dniu"
Ok. Rozumiem.
Ale przecież nie da się żyć dzisiaj. Każdy z nas planuje. Jutro też pobiegam - to oczywiste.
Jutro kupię sobie makaron na spaghetti, w lipcu pojadę na wakacje, a w niedzielę, jak będzie pogoda to na rower. I wtedy też nie będę pił. Dla mnie to jest takie samo planowanie.
Dzisiaj dzwonił do mnie dawno nie widziany znajomy - wpadnie w sobotę, "napijemy się wina" - powiedział.
"Beze mnie, ja nie piję. Ale zapraszam" - odrzekłem.
"No Ok, to przynajmniej z paniami się napiję" - stwierdził.
Zaplanowałem. Koniec. I teraz czekam na niego.
Choć plany miałem inne Tajga - Śro 05 Lut, 2014 13:35
eremita napisał/a:
Ale nie dlatego, że się nie napiję już nigdy
Piszę do Ciebie TYLKO w kontekście tego zdania.
eremita napisał/a:
I teraz czekam na niego.
Choć plany miałem inne
No rzeczywiście Guido - Śro 05 Lut, 2014 14:13
eremita napisał/a:
Ale jako alkoholik - czy jestem wolny?
Reasumując - jestem szczęśliwy, że trzeźwieję - nigdy jednak nie doświadczę wolności osób, które nie miały i nie mają problemu z alkoholem.
Czy mi smutno? Czasami tak. Ale nie dlatego, że się nie napiję już nigdy ( ), ale dlatego, że przez własną lekkomyślność doprowadziłem do tego, że mój stosunek do alkoholu już nigdy nie będzie zdrowy.
Wolność to nie "wszystkomiwolność".
Wolność to bezustanne przekraczanie samego siebie, swoich ograniczeń, życie w zgodzie z rytmem swego ja.
Spójrz na to w ten sposób - osoby, które nie mają problemu z alkoholem, nigdy nie doświadczą wspaniałego poczucia wolności osób, które ten problem miały.
Nie zależy mi na zdrowym stosunku do alkoholu. Cieszę się, że mój do niego stosunek nie był zdrowy.
Dzięki temu, że byłem lekkomyślny, że nie umiałem rozpoznać swego deficytu emocjonalnego, doprowadziłem do stanu, który poprzez cierpienie pozwolił mi ostatecznie doznać przejmującej radości wolności i trzeźwości.szika - Śro 05 Lut, 2014 15:19
Guido napisał/a:
Wolność to bezustanne przekraczanie samego siebie, swoich ograniczeń, życie w zgodzie z rytmem swego ja.
Boże, użycz mi ....
dlaczego tak? ponieważ sa ograniczenia, które chcę, wybieram do przekraczania i takie z którymi sobie zwyczajnie żyję, zostawiam, mam, godze się z nimi, nie są żadnym już wyzwaniem, nie ma walki, nie ma prób przekraczania, nie ma żalu, nie ma tęsknoty...piotr7 - Śro 05 Lut, 2014 15:34
eremita napisał/a:
estem po prostu świadom faktu, że aby być szczęśliwym muszę pamiętać, że nie wszystko mi wolno.
Masz chyba talent do komplikowania spraw prostych bo jak rozumiem nie kradniesz , nie zabijasz itd a wcale z tego powodu nie cierpisz .
Załóż że jesteś abstynentem i alkohol może sobie gdzieś tam być . Gdzieś tam ale nie w Twoim życiu.Ann - Śro 05 Lut, 2014 15:38 eremita, bracie.. ja też mówiłam, że ŻADNEJ pomocy nie potrzebuję, nigdzie nie pójdę i niczego nie przyjmę. Daj Ci losie, żebyś był na tyle silny aby poradzić sobie samemu. Ignorowanie alkoholu to nie to samo co trzeźwienie. Tak z mojego punktu widzenia.. MOJEGO.
Bracie drogi. Siły i pogody ducha Ci życzę. rufio - Śro 05 Lut, 2014 18:24 per aspera ad astra
ad augusta per angusta
prsk Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 23:34
eremita napisał/a:
Jo-asiu, podpuszczasz mnie.
ja?
skąd Wam przyszło do głowy...
że przez własną lekkomyślność.. uzależniliście się od alkoholu
ja nie przez lekkomyślność się uzależniłam.. a przez to, że znalazłam sobie sposób na "radzenie" sobie z nieradzeniem ze sobą.. złudne "radzenie"
bez alkoholu nie potrafiłam żyć, być..
bez alkoholu świat.. życie.. myślenie.. czucie.. mnie "bolało"
i też do czasu..
ja nie rozumiałam.. czemu nie umiem..
szukałam ulgi.. ucieczki.. by nie czuć i.. to znalazłam w alkoholu
i cieszę się, że akurat w nim.. bo przez to, dostałam szansę na życie z całym jego dobrodziejstwem... całym
to, że bez alkoholu.. to niewielka cząsteczka... całego dobrodziejstwa świata i życia i ludzi i....co se tam wpiszesz...eremita - Czw 06 Lut, 2014 09:19
Jo-asia napisał/a:
skąd Wam przyszło do głowy...
że przez własną lekkomyślność.. uzależniliście się od alkoholu
A przez co?
Nie próbuję się tłumaczyć. Podkreślę w tym miejscu Jo-asiu, że piszę o wyłącznie o sobie ale nawet jeżeli sobie kiedyś z czymś nie radziłem, to zawsze mogłem obrać inną drogę życia - określić problem i starać się z nim wziąć za bary a nie uciekać w stany euforycznego zapomnienia.
Tak jak teraz. Skoro teraz mogę (mam możliwość), to mogłem i wtedy.Jo-asia - Czw 06 Lut, 2014 09:23
eremita napisał/a:
Skoro teraz mogę (mam możliwość), to mogłem i wtedy.
ja nie mogłam
nie miałam zielonego pojęcia... co ze mną nie tak
i u mnie to nie była.. "lekko-myślność" a raczej "ciężko-myślność"
i nie, że wtedy nie szukałam... szukałam, tylko.. wtedy nic a nic do mnie nie docierało a dotarł.. alkoholGuido - Czw 06 Lut, 2014 13:38
Jo-asia napisał/a:
eremita napisał/a:
Skoro teraz mogę (mam możliwość), to mogłem i wtedy.
ja nie mogłam
nie miałam zielonego pojęcia... co ze mną nie tak
i u mnie to nie była.. "lekko-myślność" a raczej "ciężko-myślność"
i nie, że wtedy nie szukałam... szukałam, tylko.. wtedy nic a nic do mnie nie docierało a dotarł.. alkohol
Cóż, ja też nie mogłem.
Nie piłem przez lekkomyślność, piłem z innych przyczyn, których istoty nie rozumiałem.
Myślałem, że piję dla frajdy, żeby się oderwać od świata z którym i tak czułem słaby związek, żeby się poczuć wolny i niegrzeczny, żeby skrzydła załopotały u ramion...
A naprawdę piłem, bo substancja alkoholowa pomagała układać mi wszystko w głowie, pomagała radzić sobie z samym sobą, z emocjonalnym rozedrganiem mojej nędznej duszy.
Ale nie wiedziałem o tym - więc tak naprawdę piłem z powodu NIEWIEDZY.
Ale nie mogę się o to obwiniać, bo skąd miałem mieć wówczas WIEDZĘ, w tym wieku, w tamtym położeniu?
Wiedzę o sobie, o tym jak sobie trzeba radzić z własną wrażliwością w sposób budujący, a nie destrukcyjny.
Ale - gdybym nie pił nigdy - może dzisiaj też bym tego nie wiedział.
Zatem dobrze jest tak, jak jest.
Skoro tak jest - to tak jest najlepiej.Jo-asia - Czw 06 Lut, 2014 16:10
Guido napisał/a:
Zatem dobrze jest tak, jak jest.
Skoro tak jest - to tak jest najlepiej.
eremita - Czw 20 Lut, 2014 11:12 Ech...
Świat jest przedziwny i niesprawiedliwy.
Powinienem się do tego przyzwyczaić, zaakceptować i się nie dziwić, lub dostosować sposób życia do obowiązujących, brutalnych prawideł.
Nie mogę się odnaleźć ani w pierwszym, ani w drugim.
Więc się wycofuję.
Skulony do skoku, z naprężonymi mięśniami i błyszczącym gorączką wzrokiem, na czubkach palców cicho wycofuję się w cień, aż plecami oprę się o zimną jak noc ścianę.
Na co liczę? Że mnie ktoś z tej nocy wywoła, że się obejrzy, co się stało z tym bladym, szczupłym chłopakiem, który tu przed chwilą stał i milczał. Nigdy to się nie zdarza.
Tak chyba było zawsze i to chyba też dawało wyśmienity powód do picia. Gdzieś w mrocznym kącie "tegocowokół", wepchnięty plecami w wilgotne lamperie własnej części życia trwałem i oddawałem pola. Doprowadziłem to do perfekcji - umiejętność wtapiania się w noc i cień.
W takich sytuacjach jak dzisiaj demony powracają i nawet w samym środku lata Eremity, snuje się wilgoć i mgła a ptaki milkną w oczekiwaniu...Ann - Czw 20 Lut, 2014 11:16
eremita napisał/a:
wepchnięty plecami w wilgotne lamperie własnej części życia trwałem i oddawałem pola
kiedyś przyjdzie dzień, że ta wilgoć Ci zbrzydnie do tego stopnia, że zapragniesz się od niej odepchnąć.. rozluźnisz mięśnie i zechcesz poczuć ulgę.. a przynajmniej tego Ci życzę Jonesy - Czw 20 Lut, 2014 11:28
eremita napisał/a:
Ech...
Doprowadziłem to do perfekcji - umiejętność wtapiania się w noc i cień.
W takich sytuacjach jak dzisiaj demony powracają i nawet w samym środku lata Eremity, snuje się wilgoć i mgła a ptaki milkną w oczekiwaniu...
Wyłaź z tej wilgoci lepiej bo reumatyzmu dostaniesz na starość...Jo-asia - Czw 20 Lut, 2014 12:03
eremita napisał/a:
Świat jest przedziwny i niesprawiedliwy.
z pierwszym się zgadzam (i dla mnie to atut) z drugim nie
bo to określenie nie jest obiektywne.. i zależy od punktu, widzenia
eremita napisał/a:
Gdzieś w mrocznym kącie "tegocowokół", wepchnięty plecami w wilgotne lamperie własnej części życia trwałem i oddawałem pola. Doprowadziłem to do perfekcji - umiejętność wtapiania się w noc i cień.
co zmieniłam...?
(przy założeniu..brak niesprawiedliwości) po coś, tak się stało?
mnie, kiedyś tak mocno wcisło.. i okazało się najlepszym.. wyborem, w tamtej chwili, w tamtym miejscu
zwróciło też moją uwagę, na walkę.. w której ja, nigdy nie chciałam brać udziału..a miałam o to do siebie.. pretensje
dziś nie mam..
wszystko, co nas spotyka.. nie ma nam dokopać.. a pomóc..i jest "dobre"piotr7 - Czw 20 Lut, 2014 19:54
eremita napisał/a:
Świat jest przedziwny i niesprawiedliwy
To mniej więcej tak jak z dzieleniem : po równo albo sprawiedliwie .Matinka - Pią 21 Lut, 2014 00:08
eremita napisał/a:
Ech...
Świat jest przedziwny i niesprawiedliwy.
Powinienem się do tego przyzwyczaić, zaakceptować i się nie dziwić, lub dostosować sposób życia do obowiązujących, brutalnych prawideł.
No, hej braciszku!
Chyba nie dziwisz się, że wilk zagryza owcę?
eremita napisał/a:
Więc się wycofuję.
Nie ma to jak ostatnia ławka w klasie, ostatni rząd w kinie, ostatnia para na wycieczce...
Niektórzy wiedzą, co robią
eremita napisał/a:
Skulony do skoku, z naprężonymi mięśniami i błyszczącym gorączką wzrokiem, na czubkach palców cicho wycofuję się w cień
I to są właśnie te nasze mechanizmy obronne. Skuteczne ale dają też w kość.
eremita napisał/a:
Na co liczę? Że mnie ktoś z tej nocy wywoła, że się obejrzy, co się stało z tym bladym, szczupłym chłopakiem, który tu przed chwilą stał i milczał. Nigdy to się nie zdarza.
Chyba się zdarza. Czasem sobie uświadamiam, że takie głosy się pojawiają, tylko ja je ignoruję, nie widzę, nie słyszę...
eremita napisał/a:
Doprowadziłem to do perfekcji - umiejętność wtapiania się w noc i cień.
No, ale za to widać Cię dobrze za dnia
Brachu przegnaj demony, bo Ci zaraz jaką terapię zalecą
Brachu przegnaj demony, bo Ci zaraz jaką terapię zalecą
Prędzej egzorcyzmy jakoweś Ann - Pią 21 Lut, 2014 07:57
Matinka napisał/a:
bo Ci zaraz jaką terapię zalecą
zalecać nie trza.. nic na siłę.. najlepszy moment to ten, w którym ktoś sam taką decyzję podejmie.
Swoją drogą terapia lepsza od egzorcyzmów.Eila - Pią 21 Lut, 2014 08:17
Matinka napisał/a:
Brachu przegnaj demony, bo Ci zaraz jaką terapię zalecą
....I jeszcze nie daj Boże jakieś nieszczęście z tego wyniknie Guido - Pią 21 Lut, 2014 09:26
eremita napisał/a:
Ech...
Świat jest przedziwny i niesprawiedliwy.
Powinienem się do tego przyzwyczaić, zaakceptować i się nie dziwić, lub dostosować sposób życia do obowiązujących, brutalnych prawideł.
Nie mogę się odnaleźć ani w pierwszym, ani w drugim.
Więc się wycofuję.
Skulony do skoku, z naprężonymi mięśniami i błyszczącym gorączką wzrokiem, na czubkach palców cicho wycofuję się w cień, aż plecami oprę się o zimną jak noc ścianę.
Na co liczę? Że mnie ktoś z tej nocy wywoła, że się obejrzy, co się stało z tym bladym, szczupłym chłopakiem, który tu przed chwilą stał i milczał. Nigdy to się nie zdarza.
Tak chyba było zawsze i to chyba też dawało wyśmienity powód do picia. Gdzieś w mrocznym kącie "tegocowokół", wepchnięty plecami w wilgotne lamperie własnej części życia trwałem i oddawałem pola. Doprowadziłem to do perfekcji - umiejętność wtapiania się w noc i cień.
W takich sytuacjach jak dzisiaj demony powracają i nawet w samym środku lata Eremity, snuje się wilgoć i mgła a ptaki milkną w oczekiwaniu...
Co się stało, przyjacielu?Zagubiona - Pią 21 Lut, 2014 09:44 Poczucie niesprawiedliwości towarzyszyło mi zawsze, kiedy działo się w moim życiu coś, co było nie po mojej myśli. Aż w końcu przyszedł czas kiedy zrozumiałam, że to wszystko ma jakiś sens, że nawet nieszczęścia są po to aby mi pokazać jak jestem silna i sobie z tym poradzę.Guido - Pią 21 Lut, 2014 09:58 Świat nie jest sprawiedliwy ani niesprawiedliwy, ani dobry, ani zły. Świat nie podlega prawom moralności.
Personifikujemy "świat" i lokujemy w nim własne projekcje, własne strachy.
A świat to tylko piękna dekoracja, scena po której się miotamy.eremita - Śro 26 Lut, 2014 13:41
Guido napisał/a:
Świat nie jest sprawiedliwy ani niesprawiedliwy, ani dobry, ani zły. Świat nie podlega prawom moralności.
Personifikujemy "świat" i lokujemy w nim własne projekcje, własne strachy.
A świat to tylko piękna dekoracja, scena po której się miotamy.
To był skrót myślowy. Świat jako ludzie nas otaczający czasami w naszym odczuciu są niesprawiedliwi. Niesprawiedliwi, bo zachowują się inaczej niż byśmy oczekiwali. A oczekujemy po nich zachowania, które po pierwsze - wydaje się nam, że sami powodować powinniśmy, po drugie zewnętrzna ocena nas samych często jest inna niż nasza autoprojekcja.
Reasumując, Eremicie, było smutno i źle, bo się bardzo starał a zostało to niezauważone.
A że nie umie się otworzyć, to się musiał wyżalić sam sobie w samotności, bo potem sam sobą mocno potrząsnąć.
Teraz znów mogę błaznować eremita - Śro 26 Lut, 2014 13:45
Guido napisał/a:
Co się stało, przyjacielu?
Onieśmielasz mnie - nigdy nie miałem przyjaciela.
To miłe, że się zapytałeś.Guido - Śro 26 Lut, 2014 14:15
eremita napisał/a:
To był skrót myślowy. Świat jako ludzie nas otaczający czasami w naszym odczuciu są niesprawiedliwi. Niesprawiedliwi, bo zachowują się inaczej niż byśmy oczekiwali. A oczekujemy po nich zachowania, które po pierwsze - wydaje się nam, że sami powodować powinniśmy, po drugie zewnętrzna ocena nas samych często jest inna niż nasza autoprojekcja
Mędrcy powiadają: nie miej oczekiwań wobec nikogo.
Nikt Ciebie nie zna takim, jaki jesteś, każdy ma w głowie tylko różne Twoje obrazy, które sobie sam wprogramował. Dotyczy to nawet najbliższych.Guido - Śro 26 Lut, 2014 14:17
eremita napisał/a:
Guido napisał/a:
Co się stało, przyjacielu?
Onieśmielasz mnie - nigdy nie miałem przyjaciela.
To miłe, że się zapytałeś.
Pozdrawiam i mam nadzieję że rozterki poszły się czesać.
Całe szczęście wszystko płynie.eremita - Śro 26 Lut, 2014 14:36 Jakaśtakaś samotność w sieci mnie dopadła.
Z tą "przyjaźnią" to też tak dziwnie jest. Ja staram się nie nadużywać tego typu określeń na zachowania ludzkie.
Można mieć zastępy znajomych i między nimi czuć się samotnym.
Ale można też to zaakceptować i polubić.baracca - Śro 26 Lut, 2014 18:16
eremita napisał/a:
zewnętrzna ocena nas samych często jest inna niż nasza autoprojekcja
Guido napisał/a:
każdy ma w głowie tylko różne Twoje obrazy, które sobie sam wprogramował
No właśnie...
Dlaczego więc cudze projekcje na nasz temat mają być ważniejsze albo bardziej wartościowe od naszych własnych autoprojekcji?...Halloween - Śro 26 Lut, 2014 19:14 dwie różne oceny, zwykle się ze sobą nie pokrywają.
punkt widzenia... od miejsca siedzenia... bla bla bla, tak już jest Guido - Śro 26 Lut, 2014 20:58
baracca napisał/a:
eremita napisał/a:
zewnętrzna ocena nas samych często jest inna niż nasza autoprojekcja
Guido napisał/a:
każdy ma w głowie tylko różne Twoje obrazy, które sobie sam wprogramował
No właśnie...
Dlaczego więc cudze projekcje na nasz temat mają być ważniejsze albo bardziej wartościowe od naszych własnych autoprojekcji?...
Cudzymi projekcjami nie powinniśmy w ogóle zaprzątać sobie głowy.
Powinniśmy raczej skupić się sami na sobie by wyeliminować własne autoprojekcje i w miarę możliwości odzyskać bezpośrednie widzenie rzeczywistości, w którym nie będziemy m.in. oszukiwać samych siebie.Halloween - Śro 26 Lut, 2014 21:26
Guido napisał/a:
będziemy m.in. oszukiwać samych siebie.
no... wystarczy ten mały cytat.
jest sens by dalej męczyć klawisze?
a może... po prostu przypomnieć sobie temat sprzed tygodni? (też już nie pamiętam )rufio - Czw 27 Lut, 2014 09:06
Guido napisał/a:
Cudzymi projekcjami nie powinniśmy w ogóle zaprzątać sobie głowy.
Akurat - od tych tzw. projekcji zależy czy będziesz miał chleb i coś do chleba i na cukierki ewentualnie na banany . Tak jest to ułożony ten świat , że jak śpiewał swego czasu Metz " Na pozór " .Możesz sobie pozwolić na swe widzenie świata i siebie ale w momencie kiedy masz zapewniony pewny byt . Jak tu juz napisali świat to jeden wielki plan filmowy .
prsk Guido - Czw 27 Lut, 2014 09:42
rufio napisał/a:
Guido napisał/a:
Cudzymi projekcjami nie powinniśmy w ogóle zaprzątać sobie głowy.
Akurat - od tych tzw. projekcji zależy czy będziesz miał chleb i coś do chleba i na cukierki ewentualnie na banany . Tak jest to ułożony ten świat , że jak śpiewał swego czasu Metz " Na pozór " .Możesz sobie pozwolić na swe widzenie świata i siebie ale w momencie kiedy masz zapewniony pewny byt . Jak tu juz napisali świat to jeden wielki plan filmowy .
prsk
Dobry przykład.
Mój byt zależy np. od tego, jakie projekcje na mój temat tworzy sobie w głowie mój szef.
Tak zawsze myślałem, spinałem się więc w robocie, wykazywałem, robiłem co się da by błyszczeć.
Aż w końcu postanowiłem wyluzować. Nie spinam się, nie walczę, nie uśmiecham na siłę, jak mam zły nastrój to nie ukrywam tego przed nim. Mam gdzieś czy się na mnie wkurzy, czy sobie coś złego pomyśli.
Okazało się, że nic się nie zawaliło, przeciwnie: w robocie jestem bardziej wydajny, mniej się stresuję.
Czy zmieniło się jego widzenie mojej osoby? Nie mam pojęcia i nie dbam o to, moja praca przynosi efekty i jemu to wystarczy.
Wielekroć słyszę: "tak jest ułożony ten świat".
Hm, postanowiłem nigdy nie tłumaczyć rzeczywistości w ten sposób moim dzieciom. Mam przeczucie, że takie podejście nie przynosi nic dobrego.
Sorry, taki klimat.Jo-asia - Czw 27 Lut, 2014 09:47
Guido napisał/a:
Tak zawsze myślałem, spinałem się więc w robocie, wykazywałem, robiłem co się da by błyszczeć.
Aż w końcu postanowiłem wyluzować. Nie spinam się, nie walczę, nie uśmiecham na siłę, jak mam zły nastrój to nie ukrywam tego przed nim. Mam gdzieś czy się na mnie wkurzy, czy sobie coś złego pomyśli.
Okazało się, że nic się nie zawaliło, przeciwnie: w robocie jestem bardziej wydajny, mniej się stresuję.
mam podobne odczucia do Ciebie..
do tego, zniknęła przez to myśl... po pracy.. się wyluzuję a za tym kryło się, piwo.. oczywiścieGuido - Czw 27 Lut, 2014 10:06
Jo-asia napisał/a:
do tego, zniknęła przez to myśl... po pracy.. się wyluzuję a za tym kryło się, piwo.. oczywiście
Poczucie nieustającej potrzeby, by innym się przypodobać, by kreować u innych swój wizerunek, by sprostać czyimś wymaganiom i oczekiwaniom (szefa, żony, kumpli, etc.) jest jednym z najbardziej frustrujących doświadczeń, pożerających ogromne ilości energii witalnej.
Według mnie to bezsensowna walka, choć oczywiście "taki jest ten świat", w którym ten, co się nie potrafi sprzedać, nie istnieje.
Sfrustrowany człowiek musi oczywiście odreagować po godzinach.
Jeden pójdzie pobiegać, drugi do burdelu, trzeci się nażre, a czwarty... piwo, seta, galareta.eremita - Czw 27 Lut, 2014 11:03
Guido napisał/a:
Poczucie nieustającej potrzeby, by innym się przypodobać, by kreować u innych swój wizerunek, by sprostać czyimś wymaganiom i oczekiwaniom (szefa, żony, kumpli, etc.)
No właśnie.
Tylko:
1. Tego się uczymy przez całe życie. Już jako dzieci staramy się przypodobac rodzicom, nauczycielom, kolegom. Nie dlatego że tak nam kazano, ale dlatego, że sami zauważamy, ze to nam się opłaca.
2. To że nam się opłaca, to wcale nie ma wydźwięku pejoratywnego. W końcu czerpiemy korzyści z bycia częścią większej grupy (spoleczenstwa).
3. Żeby jednak czerpać trzeba również do tego wspólnego worka coś dać i często żeby coś dać musimy się zuniformizować, żeby reszta grupy nie miała problemu z przyporządkowaniem nas do pewnej kasty i w efekcie by mogła sprecyzować wymagania względem nas (przyklad: uniform policjanta również kreuje jego wizerunek)
4. I na sam koniec: czy postawa outsidera, który lekceważy relacje i oczekiwania społeczeństwa też nie jest kreowaniem wizerunku pt. "Robię co chcę, jestem niezależny, samowystarczalny, silny więc atrakcyjny"?Jo-asia - Czw 27 Lut, 2014 11:18
eremita napisał/a:
czy postawa outsidera, który lekceważy relacje i oczekiwania społeczeństwa
słuszna uwaga
jak to ma się u mnie?
nie ma lekceważenia... a jest zrozumienie
sama dając sobie "prawo".. automatycznie daje to "prawo" innym
mając oczekiwania.. mówię o nich i daję sobie i innym "prawo" wyboru
stąd też z automatu, wypada przypodobanie... ja jestem sobą i ty jesteś sobą
nie robię.. bo, mi się opłaca.. bo, to jest dla mnie.. manipulacja
a ja manipulowana też, nie chcę byćGuido - Czw 27 Lut, 2014 12:13
eremita napisał/a:
No właśnie.
Tylko:
1. Tego się uczymy przez całe życie. Już jako dzieci staramy się przypodobac rodzicom, nauczycielom, kolegom. Nie dlatego że tak nam kazano, ale dlatego, że sami zauważamy, ze to nam się opłaca.
2. To że nam się opłaca, to wcale nie ma wydźwięku pejoratywnego. W końcu czerpiemy korzyści z bycia częścią większej grupy (spoleczenstwa).
3. Żeby jednak czerpać trzeba również do tego wspólnego worka coś dać i często żeby coś dać musimy się zuniformizować, żeby reszta grupy nie miała problemu z przyporządkowaniem nas do pewnej kasty i w efekcie by mogła sprecyzować wymagania względem nas (przyklad: uniform policjanta również kreuje jego wizerunek)
4. I na sam koniec: czy postawa outsidera, który lekceważy relacje i oczekiwania społeczeństwa też nie jest kreowaniem wizerunku pt. "Robię co chcę, jestem niezależny, samowystarczalny, silny więc atrakcyjny"?
1. To prawda. Dlatego większość frustracji i kompleksów jakie ludzie posiadają mają swoje źródło w doświadczeniach dzieciństwa.
2, 3. Nie postuluję wyjścia ze społeczeństwa, ani wyrzekania się swych społecznych ról. Emigracja do Tybetu albo zamieszkanie w lesie niczego nie rozwiązuje, wręcz przeciwnie. Musimy się nauczyć żyć w społeczeństwie i brać / dawać, ale jednocześnie umieć rozpoznawać i stawiać opór destrukcyjnym siłom. W gruncie rzeczy chodzi o rodzaj asertywności - jesteś elementem społeczeństwa i nie możesz bez niego funkcjonować, ale potrafisz zachować odrębność i w każdej sytuacji rozpoznawać samego siebie, słyszeć głos własnego "ja".
4. Jak wyżej, nie jestem zwolennikiem autsajderstwa. Nie chodzi mi o lekceważenie relacji i oczekiwań społecznych, chodzi mi o zdrowe do nich podejście. Jeśli ktoś autsajderuje na siłę, na pokaz, to oczywiście też jest to tylko poza, etykietka.MILA50 - Czw 27 Lut, 2014 14:05
Guido napisał/a:
ale potrafisz zachować odrębność
lekka lektura w temacie Jorge Bucay"Droga do samozależności" eremita - Czw 06 Mar, 2014 13:56 Z cyklu "moje banały co mi bimbały":
Właśnie uświadomiłem sobie skąd się bierze spokój. Mój spokój.
Bo nie planuję, nie piszę scenariuszy ale wyłącznie zakładam zakończenia. Zakładam tylko raz. Nie sposób przewidzieć żadnej drogi, więc po co? I tak trzeba reagować na bieżąco, a co za tym idzie - i tu drugi banał:
akceptować porażki i nagle zwroty akcji. Przecież tak bywa.
I abstrahować. Dla kurażu emocji i trzeźwości osądu.
I tak od urodzenia już tylko umieramy.Matinka - Czw 06 Mar, 2014 14:10
eremita napisał/a:
I tak od urodzenia już tylko umieramy.
Przede wszystkim starzejemy się, częściowo umieramy. W sensie biologicznym organizmu.
Dekadencja to wymarzone miejsce dla nas. rufio - Czw 06 Mar, 2014 16:37
Matinka napisał/a:
Dekadencja to wymarzone miejsce dla nas.
To tu się umiera ? NANA - Czw 06 Mar, 2014 16:47 Ate - Czw 06 Mar, 2014 17:12
rufio napisał/a:
Matinka napisał/a:
Dekadencja to wymarzone miejsce dla nas.
To tu się umiera ?
e tam, to tu sie zawsze wraca, predzej czy pozniej Matinka - Czw 06 Mar, 2014 19:12
rufio napisał/a:
Matinka napisał/a:
Dekadencja to wymarzone miejsce dla nas.
To tu się umiera ?
Nie, tu się abstrahuje i filozofuje.
NANA napisał/a:
NANA nie strachaj się!
Mowa o pewnej nieuchronności losu, przeznaczeniu. Jestem śmiertelną istotą a na dodatek alkoholikiem;-) Mój organizm podobnie jak wszystkie inne podlega prawom natury i nie mam na to większego wpływu, jak również na to, co niesie życie. Jak się to zaakceptuje, to odczuwa się spokój. Nie oznacza to apatii i bierności, ale "robię co mogę, a co ma być to będzie". eremita - Czw 06 Mar, 2014 20:45 Matinko nie ująłbym tego tak ładnie jak ty! Toż o to mi szło!endriu - Pią 07 Mar, 2014 07:48 nie lubię jak ktoś filozofuje na temat pić albo nie pić Matinka - Pią 07 Mar, 2014 08:35 Eremito, a co Ty ostatnio tak schlebiasz?
I tak to jest najlepsze:
eremita napisał/a:
"moje banały co mi bimbały"
endriu napisał/a:
nie lubię jak ktoś filozofuje na temat pić albo nie pić
Ja mówiłam tak ogólnie o podejściu do życia, natomiast jeśli chodzi o picie to też wynika z tego, jak sobie w głowie poukładasz.eremita - Pią 07 Mar, 2014 11:01
endriu napisał/a:
nie lubię jak ktoś filozofuje na temat pić albo nie pić
Wiesz Endriu... (i teraz dostanę "czerwone" ale muszę to z siebie wydobyć) życie to nie tylko picieidupy (nawiązując do Twoich ostatnich rozmyślań).
I my tu teraz właśnie o tym życiu z Matinką rozprawiamy.
No dobrze, teraz możecie batożyć i garbować skórę biednego Eremity Jonesy - Pią 07 Mar, 2014 11:22 Ej, no nie róbcie z nas obozowych capo.
My tu nie karzemy za korzystanie do prawa z kulturalnego wyrażania swoich opinii.
Bardziej musiałbym ukarać... kolejne prowokowanie zadymy, ale niech tam, machnę ręką tym razem.eremita - Pią 07 Mar, 2014 15:32 Melduję, że się nie powtórzy.
Nie chodzi o zadymę, ni o obrażanie. Ten wulgarny zwrot miał zaakcentować przyziemność atawistycznych ludzkich potrzeb, które niekoniecznie muszą być tematem głównym rozmów ludzi typu sapiens.endriu - Pią 07 Mar, 2014 16:00
eremita napisał/a:
przyziemność atawistycznych ludzkich potrzeb,
po jakiemu Ty to piszesz? nic z Twojego filozofowania nie rozumiemJonesy - Pią 07 Mar, 2014 16:56
endriu napisał/a:
eremita napisał/a:
przyziemność atawistycznych ludzkich potrzeb,
po jakiemu Ty to piszesz? nic z Twojego filozofowania nie rozumiem
nie dziwi mnie to za bardzo...rufio - Pią 07 Mar, 2014 17:59 Jedna z przyziemnych atawistycznych potrzeb Endriu jest to , że jak mam ochotę pobzykać to to robię i mam w nosie uczucia innych ( np. żona ).
prsk endriu - Pią 07 Mar, 2014 20:53 rufio, ruski idą, trzeba korzystać z życia bo zaraz może nas nie byćrufio - Pią 07 Mar, 2014 21:19 Twój sposób korzystania z życia jest dla mnie obrzydliwy i tyle .
A teraz przenieście to do najdalszych zakamarków forum bo mam zamiar popracować na kolor czerwony i to mocno czerwony .
prsk. rufio - Pią 07 Mar, 2014 22:07 A co - a jak zołza - Pią 07 Mar, 2014 22:26 A tak na marginesie
endriu - Sob 08 Mar, 2014 18:01 zołza oszukałaś robocikaeremita - Wto 11 Mar, 2014 11:50 "Pod mocnym aniołem"
Czytam. Nie oglądam.
I mam mieszane uczucia.
Lubię bułhakowopodobny styl, nie przemawia jednak do mnie zupełnie wizja pijaka nieszczęśliwie ironizującego. Niestety znam wyłącznie pijaków nieszczęśliwych, z których każdy miał kiedyś przerażenie i strach w oczach.
Ale nie o tym:
spodobało mi się jedno określenie "myśmy z poboru alkoholowego".
No właśnie - z poboru. Czyli z czegoś, co nie jest zależne od nas, co stanowi z nas pewną wyizolowaną grupę, cechującą się podobieństwem (nieważne, czyś generałem, czy szeregowym).
Z poboru - czyli nauczono nas (nie, wróć - nauczyliśmy się) ślepo i bezrozumnie wykonywać rozkazy alkoholu. I nawet po wyjściu do rezerwy zawsze zostaniemy żołnierzami, gotowymi na wezwanie.Guido - Wto 11 Mar, 2014 12:38
eremita napisał/a:
"Pod mocnym aniołem"
Czytam. Nie oglądam.
I mam mieszane uczucia.
Według mnie pretensjonalny bełkot.
Z literatury pijackiej cenię "Pod wulkanem".
To właśnie wtedy, gdy to kiedyś czytałem, dotarło do mnie jakoś, że to o mnie.Jo-asia - Wto 11 Mar, 2014 18:17
eremita napisał/a:
Z poboru - czyli nauczono nas (nie, wróć - nauczyliśmy się) ślepo i bezrozumnie wykonywać rozkazy alkoholu.
a co.. lub kto, "wezwał" np. współuzależnione.. czy DDA?
to nie "wina".. alkoholu
eremita napisał/a:
spodobało mi się jedno określenie "myśmy z poboru alkoholowego".
nie czytałam książki.. i nie czytam tego typu..
na mityngach czy terapii, wiele się nasłuchałam takich historii
"myśmy z poboru alkoholowego".. dla mnie znaczy tyle co.. u nas, wypłynęło to z tej strony.. w taki sposób.. znaczy my z "sił morskich" (nie znam żargonu wojskowego, jestem z rezerwy ) a inni np. "desantu"... a wszystkich nas prowadzi (wzywa), ta.. taka, sama Komisja Matinka - Wto 18 Mar, 2014 23:17
eremita napisał/a:
"Pod mocnym aniołem"
Czytam. Nie oglądam.
I mam mieszane uczucia.
Lubię bułhakowopodobny styl, nie przemawia jednak do mnie zupełnie wizja pijaka nieszczęśliwie ironizującego. Niestety znam wyłącznie pijaków nieszczęśliwych, z których każdy miał kiedyś przerażenie i strach w oczach.
A ja znam też takich pijaków, co lubią się bawić na całego, z wisielczym humorem zasłaniają swój upadek i tak dobrze udają, że sami zaczynają wierzyć w swój radosny nastrój i łut szczęścia. Dopiero wraz z porannym kacem powraca kwaśna mina, niepewny wzrok i ciężkość ruchów. Będzie się taki snuł do pierwszego pociągniętego haustu, który znów rozwiąże mu język.
Książkę czytałam jakoś tak w początkach abstynencji i wciągnęła mnie w swój pijany świat. Była na tyle sugestywna, że wywróciła do góry nogami mój nowy porządek rzeczy. Sprawiła, że przestałam wierzyć w swoją zmianę, że pomyślałam "to się nie uda, to niemożliwe, nigdy z tego nie wyjdę.... Moje miejsce jest tam z nimi, w egzystencji od łyka do łyka...".
Na szczęście zawładnęła mną na krótko, może to nawet były godziny nie dni, ale wyglądały jak powrót do piekła. Jednak było moje przyzwolenie na to szaleństwo, nie całkowite, ale było.
Część mnie patrzyła nieco zdumiona na to, co się dzieje;-)siwy56 - Śro 19 Mar, 2014 00:06
Matinka napisał/a:
A ja znam też takich pijaków, co lubią się bawić na całego, z wisielczym humorem zasłaniają swój upadek i tak dobrze udają, że sami zaczynają wierzyć w swój radosny nastrój i łut szczęścia. Dopiero wraz z porannym kacem powraca kwaśna mina, niepewny wzrok i ciężkość ruchów. Będzie się taki snuł do pierwszego pociągniętego haustu, który znów rozwiąże mu język.
Matinka przejrzałaś mnie,tylko jakim sposobem?Matinka - Śro 19 Mar, 2014 08:12
siwy56 napisał/a:
Matinka przejrzałaś mnie,tylko jakim sposobem?
Ech, Siwy, przecież znamy się jak łyse konie .Guido - Śro 19 Mar, 2014 10:54
Matinka napisał/a:
eremita napisał/a:
"Pod mocnym aniołem"
Czytam. Nie oglądam.
I mam mieszane uczucia.
Lubię bułhakowopodobny styl, nie przemawia jednak do mnie zupełnie wizja pijaka nieszczęśliwie ironizującego. Niestety znam wyłącznie pijaków nieszczęśliwych, z których każdy miał kiedyś przerażenie i strach w oczach.
A ja znam też takich pijaków, co lubią się bawić na całego, z wisielczym humorem zasłaniają swój upadek i tak dobrze udają, że sami zaczynają wierzyć w swój radosny nastrój i łut szczęścia. Dopiero wraz z porannym kacem powraca kwaśna mina, niepewny wzrok i ciężkość ruchów. Będzie się taki snuł do pierwszego pociągniętego haustu, który znów rozwiąże mu język.
Książkę czytałam jakoś tak w początkach abstynencji i wciągnęła mnie w swój pijany świat. Była na tyle sugestywna, że wywróciła do góry nogami mój nowy porządek rzeczy. Sprawiła, że przestałam wierzyć w swoją zmianę, że pomyślałam "to się nie uda, to niemożliwe, nigdy z tego nie wyjdę.... Moje miejsce jest tam z nimi, w egzystencji od łyka do łyka...".
Na szczęście zawładnęła mną na krótko, może to nawet były godziny nie dni, ale wyglądały jak powrót do piekła. Jednak było moje przyzwolenie na to szaleństwo, nie całkowite, ale było.
Część mnie patrzyła nieco zdumiona na to, co się dzieje;-)
Wydaje mi się, że zarówno Pilch jak i Smarzowski więcej narobili szkody alkoholikom niż pożytku.
Czytałem kiedyś literaturę pijacką spodziewając się, że pomoże mi ona w trzeźwieniu, ale efekt był dokładnie odwrotny - myślałem, że "ja nie mam AŻ tak źle", i piłem dalej.
Szkoda, bo ta twórczość ani nie pomaga alkoholikom w trzeźwieniu, ani nie pomaga nie-alkoholikom zrozumieć, czym alkoholizm naprawdę jest.
Tak uważam.Jonesy - Śro 19 Mar, 2014 11:10 Być może, drogi Guido, być może.
Ale za to jaki ubaw ma zdrowsza reszta społeczeństwa jak czyta/ogląda te wyczyny?Guido - Śro 19 Mar, 2014 11:47 Nie wiem, czy mają ubaw, ale podejrzewam, że Pilchowi i Smarzowskiemu chodziło o troszeczkę więcej, niż sprawić ubaw swym odbiorcom...
Ale może się mylę - jak zwykle zbyt wiele oczekuję od twórców.
Smarzowski uchodzi za wielkiego artystę, ale w gruncie rzeczy co najmniej od dwóch filmów robi tylko to, co się świetnie dzisiaj sprzedaje.Jonesy - Śro 19 Mar, 2014 11:55 Kiedyś udało mi się być na spotkaniu z Jerzym Stuhrem. I oczywiście ktoś zadał "to pytanie"
(dlaczego podkłada Pan głos pod osła, zamiast robić ambitne filmy)...
Stuhr stwierdził krótko - gdyby nie podkładanie głosu pod osła nie tylko nie miałby za co robić ambitnych filmów, nie miałby też co do gara wrzucić.
Pewnie trochę przegiął, być może ja to zapamiętałem w taki sposób, ale ma to sporo sensu, nie uważasz?
Z tego co się orientuję, najbardziej ambitni i wartościowi artyści, najczęściej umierali w biedzie i samotności, a sławę i uznanie zdobywali wiele lat po śmierci.Guido - Śro 19 Mar, 2014 13:19 Smarzowski przecież reżyserował (może jeszcze to robi) kiepskie seriale telewizyjne, czego się nigdy nie wstydził - za pieniądze z tych seriali kręcił następnie swoje ambitniejsze filmy.
Jeśli coś jest kiczem tworzonym dla pieniędzy i nie udaje czegoś innego, to nie ma sprawy, każdy wie o co chodzi.
Uważam, że artysta jest z tego usprawiedliwiony. Wielu największych reżyserów kręciło reklamówki albo teledyski, żeby mieć pieniądze na realizowanie swoich marzeń twórczych.
Problem jest w momencie gdy coś udaje sztukę, a jest produktem pod publikę.
Mam wrażenie, że od czasów "Drogówki" Smarzowski zmierza w tę stronę.
Może już nie ma pomysłów, może powiedział już wszystko co miał do powiedzenia.Jonesy - Śro 19 Mar, 2014 13:38 Przepraszam, ale sądzisz że "Drogówka" miała być czymkolwiek innym niż"filmem pod publiczkę"?
Przecież ten film od samego początku jest tak cholernie tendencyjny a do tego przekoloryzowany, że bardziej brałem go za komedię (i potem się dziwiłem, jak mi znajomi mówili że Smarzowski to takie ambitne kino) i nawet jako komedia średnio się bawiłem (z tego typu filmów pierwszy kacvegas jeszcze mnie bawił, a na wszystkie kolejne podobne kopie o chlaniu, ćpaniu, dymaniu i wesołych przygodach to patrzę bardziej z politowaniem).
Założyłem, chyba słusznie, że "Pod Mocnym Aniołem" nie będzie niczym innym, i pewnie rację miałem (nie wiem, bo nawet do kina na to nie szedłem, wolę już oglądać blockubstery - w akcyjniakach przynajmniej nikt nie maskuje że robią film dla uciechy widza, mówiąc że to ambitne kino)Guido - Śro 19 Mar, 2014 14:22
Jonesy napisał/a:
Przepraszam, ale sądzisz że "Drogówka" miała być czymkolwiek innym niż"filmem pod publiczkę"?
No właśnie twierdzę coś przeciwnego: "Drogówka", tak jak "Pod mocnym..." to kino tendencyjne i kiczowate.
Poprzednie filmy Smarzowskiego były dobre, ale już chyba mu się wyczerpał potencjał i jedzie tylko na swojej stylistyce, bo jak się okazało - dobrze się sprzedaje.
Podobnie jak Von Trier.Matinka - Śro 19 Mar, 2014 23:18 Rzeczywiście "Drogówka" to jakiś niewypał, ale "Pod Mocnym Aniołem" oceniam pozytywnie, podobnie jak książkę Pilcha. Warto było przeczytać, obejrzeć - zostanie mi w pamięci. Choć adaptacja to już całkiem inny twór. Trudno powiedzieć, w jaki sposób mogą się przysłużyć samym alkoholikom. Jeśli chodzi o pochwałę leczenia i nadzieję, to według mnie trudno je tam odnaleźć. Natomiast oddana jest istota alkoholizmu, dramat uzależnienia. Temu, kto tego nie doświadczył albo nie wierzy albo nie widzi albo się oszukuje, to może poczuć, poznać świństwo od podszewki. Książka jest przekonująca, to właśnie silne utożsamienie z bohaterem sprowadziło mnie mentalnie na manowce. A styl Pilcha mi odpowiada; taki ironizujący, cyniczny, wręcz dekadencki;-)eremita - Wto 01 Kwi, 2014 10:02 Chwilkę na Dekadencji mnie nie było i dzisiaj poczytałem wynurzenia moc pomroczne i owocujące na purpurowo. Smutne to jest, że ludzie zamiast złość i agresję topić jak wściekłą czarownicę wieszają ją na szafocie na rynku, żeby skrzeczała i śmierdziała na całe miasto.
A nieobecny byłem, bo się wiele działo i, przepraszam, moi kochani alkoholicy, ale czasu nie stawało, by myśleć o Was.
Nie, nie broniłem Krymu, choć mało brakowało (jakoś tak się zdarza, że co wiosnę mnie ciągnie na jakąś krucjatę). Tym razem krucjata czynienia dobra ukierunkowana została nie tyle w ostępy geopolityczne, co w moczary tego co tu i teraz w ludzkich głowach kiełkuje, roi się i wylega z ust, gdy się uprzednio w d*** przewraca.
Nic Wam to nie mówi? I dobrze
"Czyńmy to, co trzeba.
Za chwilę umrzemy."
Czy to zaprzeczenie wolności? Eeeee, nieeee eremita - Śro 02 Kwi, 2014 12:07 Podchwytując pytanie do Ani: "do czego ci ta trzeźwość?"
W kolejności przypadkowej i na gorąco:
1. Daje mi poczucie własnej wartości i kontroli nad życiem.
2. Daje mi poczucie wolności - w tym tej takiej codziennej - mogę się zerwać w środku nocy i jechać samochodem - bo jestem trzeźwy.
3. Bo moje dziecko, widząc płyn do płukania tkanin pyta się, czy to jest piwo (bo się pieni i ma ciemną butelkę, a nie widziało z bliska juz tak dawno, że zapomniało)
4. Bo dzięki niej odkryłem tak wiele pasji, które mogę realizować, zamiast otumaniać się i trwać.
5. Bo jestem powodem do dumy dla mojej rodziny
6. Bo innych to irytuje i wkurza, ze nie piję i patrz pkt 1.
7. Bo nie niszczę swojego zdrowia.
8. Bo jestem przykładem dla dziecka.
9. Bo czuję się zawsze dobrze i nigdy nie mam kaca.
10. Bo zauważyłem (również dzięki Wam), że pić/nie pić, to nie wybór zero-jeden, to ścieżka życia, która uszlachetnia zapyziały wcześniej rozum i serce.
11. Bo mogę być dla innych a nie dla siebie i wódki.
12. Bo mam większe oszczędności.
13. Bo nie mam stanów depresyjnych ( i moja żona też).
14. Bo jestem alkoholikiem - człowiekiem, który nie potrafi pić.
15. Bo choć nikomu się nie chwalę, że nie piję, to jakoś (hehe dziwnym trafem) wszyscy to wiedzą. I chociaż alkoholizm to choroba, to jednak patrzą na mnie jakby z większym szacunkiem i sympatią.
16. Bo w końcu jest postęp w wynikach sportowych.
17. Bo i wieczorem żona jakoś bardziej zadowolona z pożycia.
Cóż, właśnie minęło 10 miesięcy mojego niepicia i starałem się wypisać te punkty bez myślenia, tylko na zasadzie szybkich skojarzeń - bez myślenia, cenzurowania, poprawiania.
Wnioski:
Robię to dla siebie, a w takim samym stopniu też i dla innych. Pod innych? Chyba nie- wtedy bym zaczął prędzej czy później oszukiwać lub leciał na potężnym d***. Po prostu, od czasu do czasu lubię posłuchać, jak się dziecko chwali tatą.
Nie jest też moje niepicie odpowiedzią na oczekiwania społeczeństwa, nooo, może jest ale zaprzeczeniem tych oczekiwań - obracając się w takim a nie innym środowisku nieustannego wyścigu szczurów różnych managerów itd tylko dziwolągi i narkomani nie piją. A ja lubię być dziwolągiem.
Oczywiście zaraz skomentujecie: Niezgodnie z dekalogiem, ble ble ble, nie dla siebie, przyjdzie kryska na Matyska, jeszcze cię bozia pokaże, żeś wzgardził terapią, sam na tym wózku nie zajedziesz itd.
Hej, to ja! Eremita! Niepijący i trzeźwy, lecz zawsze sam sobie urządzający erem! Jo-asia - Śro 02 Kwi, 2014 15:30 eremita, dobrze się Ciebie czyta..czuć, że od serca
Gratuluję.. rybenka1 - Śro 02 Kwi, 2014 20:54 Erimata Gratuluję eremita - Czw 03 Kwi, 2014 06:33 Erimata- karimata eremita - Czw 03 Kwi, 2014 09:29
Jo-asia napisał/a:
eremita, dobrze się Ciebie czyta..czuć, że od serca
Gratuluję..
No, to przyszło Joasiu najpóźniej - szczerość względem siebie. Chyba nawet później niż względem innych.
A to dlatego, że permanentna autoszczerość jest nierozerwalnie związana z odpowiedzialnością za własne czyny. Im bardziej jesteśmy względem siebie nieszczerzy, tym lepiej unikamy odpowiedzialności za siebie względem siebie (sumienia, moralności, samopoczucia, założeń, planów itd)Jo-asia - Czw 03 Kwi, 2014 19:28
eremita napisał/a:
No, to przyszło Joasiu najpóźniej - szczerość względem siebie.
ważne, że przyszła.. i ważne, aby nie ustawać w jej pielęgnowaniueremita - Pią 11 Kwi, 2014 10:11 W kwestii technicznej: da się wysłać maila, żeby doszedł za 20 lat?
Pytam poważnie - chciałbym wysłać do siebie maila. Ciekaw jestem, jak go (siebie) odbiorę za ten czas.
A może już nie będę żył, a ten mail będzie jeszcze jakąś częścią mnie, krążącą w wirtualnej mgle piekielnego niebytu? Może przeczyta to moje dziecko lub ktoś, kto mnie nie znał, lub poznał dużo później?
Przecież gwiazdy, które obserwujemy co noc - ich już prawdopodobnie nie ma, a nam się wydaje, że są wieczne i towarzyszą nam.
A może to będzie już tylko zwykły spam???Whiplash - Pią 11 Kwi, 2014 10:51
eremita napisał/a:
W kwestii technicznej: da się wysłać maila, żeby doszedł za 20 lat?
http://www.futureme.org/eremita - Pią 11 Kwi, 2014 11:00 Dzięki, Łiplaszu smokooka - Pią 11 Kwi, 2014 11:10 ja pierdziu! ciekawe czy będziesz pamiętał że wysłałeś go sobie sam?Jacek - Pią 11 Kwi, 2014 12:37
eremita napisał/a:
Przecież gwiazdy, które obserwujemy co noc - ich już prawdopodobnie nie ma, a nam się wydaje, że są wieczne i towarzyszą nam.
dziwne zjawisko,czyż nie prawda???
ale z kolei naszła mnie taka myśl
gdy by tak wystartować super szybką rakietą,z myślą ominięcia takowych gwiazd
no i w obliczeniach toru lotu,omijamy
ale nigdy nie wiadomo czy byśmy nie walneli w jakąś odległą,która właśnie by stanęła przed naszą rakietą ,której to obraz do nas nie dotarł ,gdyż te odległe obrazy docierają w momencie gdy już tych nima,lub są w innym położeniu
no cóż czas i przestrzeń ,ciekawym zjawiskiem jest
równie dobrze może kiedyś tam,będzie można również odebrać moment taki,jak tego majla właśnie piszeszeremita - Pią 11 Kwi, 2014 13:01
smokooka napisał/a:
ja pierdziu! ciekawe czy będziesz pamiętał że wysłałeś go sobie sam?
Podpiszę się przecież
"Eremita. Z przeszłości"Jacek - Pią 11 Kwi, 2014 13:21 Guido - Sob 12 Kwi, 2014 21:04
Jacek napisał/a:
dziwne zjawisko,czyż nie prawda???
ale z kolei naszła mnie taka myśl
gdy by tak wystartować super szybką rakietą,z myślą ominięcia takowych gwiazd
no i w obliczeniach toru lotu,omijamy
ale nigdy nie wiadomo czy byśmy nie walneli w jakąś odległą,która właśnie by stanęła przed naszą rakietą ,której to obraz do nas nie dotarł ,gdyż te odległe obrazy docierają w momencie gdy już tych nima,lub są w innym położeniu
no cóż czas i przestrzeń ,ciekawym zjawiskiem jest
równie dobrze może kiedyś tam,będzie można również odebrać moment taki,jak tego majla właśnie piszesz
Gdyby wystartować rakietą w stronę gwiazdy, która jest widoczna, ale już nie istnieje, prędzej czy później dogonimy światło, które zostało z niej wysłane już po jej śmierci, więc zniknie nam z pola widzenia na wiele czasu nim do niej dotrzemy.
Również nie zderzymy się z gwiazdą, której nie widzimy, bo jej światło jeszcze do nas nie dotarło, gdyż na wiele czasu przed naszym dotarciem do niej napotkamy owo światło i gwiazda pojawi się w polu widzenia, nawet jeszcze zanim zaczniemy odczuwać jej pole grawitacyjne.pterodaktyll - Sob 12 Kwi, 2014 21:26
Guido napisał/a:
gwiazda pojawi się w polu widzenia, nawet jeszcze zanim zaczniemy odczuwać jej pole grawitacyjne.
Dziwne.........zawsze jakoś najpierw mi ta "grawitacja" lewitowała, a dopiero później pojawiały się owe "gwiazdy" ale to było dawno temu. Może nauka posunęła się aż tak daleko do przodu...... gregor71 - Nie 13 Kwi, 2014 06:10 Guido, wszystko się zgadza jeśli mówimy o konwencjonalnych prędkościach.
W przypadku przekroczenia pewnych prędkości ta teoria upada.eremita - Pon 14 Kwi, 2014 09:14 Zaiste. Toż nijak nie idzie się zderzyć, a więc wytworzyć energii kinetycznej, gdy masa dąży do zera ( że nie wspomnę, że i czas dąży do zera), przy prędkości dążącej do prędkości światła.
Dlatego świetliste istoty (anioły) są ponadczasowe i nie mają masy... no i nie zderzają się ze sobą, tylko tkwią.
Ja tam, jak człowiek z masą i powolnym rozumem, wolę czasem się zderzyć, żeby potem się godzić.eremita - Wto 15 Kwi, 2014 09:51 Z innej beczki:
odwiedziłem stare śmieci.
Kilka osób powiedziało, że się zmieniłem (w tym dziewuchy, dużo dziewuch , no dobra, jedna, ale z dwie pewnie chciały tak powiedzieć ). Kurcze, dawno temu, gdy piłem, uważałem kilku z nich (kolegów, nie dziewuch) za niezłych pijaków i patrzyłem na nich bardzo krytycznie. Dzisiaj stwierdzam, że jak czasem popijali, tak i może dalej popijają, ale tez i nie mają problemów by tego nie robić. Ja zaś chyba gorsząc się ich osobami usprawiedliwiałem siebie: "nie no, ja to umiem pić, nie jak te typki". Guzik prawda, ja to dopiero hmm... no właśnie, UMIAŁEM pić.
Jeżu, jak to człowiek umie sobie wszystko wytłumaczyć i naginać rzeczywistość do własnych potrzeb.
Dziś stwierdzam: przepraszam Was chłopaki za niesprawiedliwość moją. W ramach przeprosin ślę całusy ... tym wszystkim dziewuchom, które spotkałem i które stwierdziły że się zmieniłem (w tym szczególnie tej jednej, która to powiedziała i tabunom tych, które pewnie tak myślały )
PS. Oczywiście dla tych dziewuch zmieniłem się na lepsze, co jak co, ale to potrafię poznać, co sobie taka myśli, gdy przechodzi obok mnie...
... po drugiej stronie ulicy.Guido - Wto 15 Kwi, 2014 11:35
eremita napisał/a:
Jeżu, jak to człowiek umie sobie wszystko wytłumaczyć i naginać rzeczywistość do własnych potrzeb.
O tak... Śmiem twierdzić, że umiejętność naginania rzeczywistości do własnych przekonań, usprawiedliwiania jej i tłumaczenia świata na swój własny język, to jedna z podstawowych "umiejętności" charakteryzujących współczesnego człowieka. "Umiejętności", która jest raczej naszym przekleństwem, powodem dla którego oddalamy się od świata i rzeczywistości, a w efekcie źródłem frustracji i nieszczęścia. Widać to we wszelkich przejawach życia społecznego, politycznego, kulturalnego i religijnego. Każdy chce mieć rację i zrobi wszystko, by udowodnić SAMEMU SOBIE, że faktycznie ją ma.eremita - Czw 22 Maj, 2014 17:53 Szybkie przywitanie i uciekam: Serwus Dekadenci! Jak tam? Nie lobuzujecie?
No to trzymać fason
Pa!Guido - Czw 22 Maj, 2014 20:16 Co Ty, Szybki Lopez?
To pa!Wiedźma - Wto 03 Cze, 2014 06:53 Rocznica EremityGuido - Pią 08 Sie, 2014 11:28 Nie wiem jak inni, ale się tam już za Eremitą trochę stęskniłem. Żyjesz, człowieku?smokooka - Pią 08 Sie, 2014 11:30 myślałam też o Eremicie Jacek - Pią 08 Sie, 2014 11:36
Guido napisał/a:
Również nie zderzymy się z gwiazdą, której nie widzimy, bo jej światło jeszcze do nas nie dotarło,
noo fakt
nie pomyślałem w ten sposób
dzięki za myśl eremita - Czw 11 Wrz, 2014 14:34 Kurcze tak rzadko ostatnio tutaj bywam... z jednej strony żałuję, z drugiej się cieszę, bo chwile, gdy spędzałem godziny na forum, były trudnymi chwilami. Szukałem tu wtedy pomocy i wytrwałości. Czasem mi się wydaje, że teraz powinienem to odpracować i sam obdarzać pomocą. Tylko kiedy, jak tak mało czasu na wszystko???KaTre - Czw 11 Wrz, 2014 15:16
eremita napisał/a:
Czasem mi się wydaje, że teraz powinienem to odpracować i sam obdarzać pomocą. Tylko kiedy, jak tak mało czasu na wszystko???
A może po prostu bądź dobrym przykładem dla innych Niekoniecznie przecież trzeba od razu "iść w świat i nawracać".
Ja również trafiłam na Forum w "gorszych" chwilach. Wtedy wydawało mi się (wiem że to głupie) że "wszyscy faceci piją". A łudzenie się, że są w stanie nie pić to liczenie na cud kalibru niepokalanego poczęcia lub wniebowstąpienia (czyli taki, który nieczęsto się zdarza). I co? I w błędzie żyłam tyle czasu...
Wykorzystaj zdobytą wiedzę i doświadczenie i po prostu bądź - bądź dobrym przykładem dla takich jak ja kiedyś Jo-asia - Pią 12 Wrz, 2014 08:11
eremita napisał/a:
tak mało czasu na wszystko
czyżby jakiś maraton?
eremita napisał/a:
z jednej strony żałuję
i bardzo dobrze
eremita napisał/a:
Czasem mi się wydaje, że teraz powinienem to odpracować i sam obdarzać pomocą
i tak ma być
szkoda, że tylko czasem
eremita - Pon 15 Wrz, 2014 13:33 Jo-asiu,
nie tylko maratony mi czas zajmują. Generalnie, wiesz, nie narzekam, że mało czasu mam. Łapię się tylko na tym, że tyle rzeczy się dzieje wokół, w tylu rzeczach uczestniczę, że wypełnia mi się czas tak szczelnie, że chciałoby się by było go jeszcze więcej. Jakby, poza rodziną, pracą, obowiązkami posiadacza domu, sportami, podróżami, czytaniem było mało, ostatnio próbuję spełniać się na gruncie artystycznym (jak to drzewiej bywało, zanim padłem).
Ot, prawdopodobnie jest to podświadome nadrabianie zaległości, z czasów, gdy tych zaległości nie dostrzegałem. Oczywiście w części są to zaległości nie do nadrobienia (chociażby sportowe) ale przecież nic nie muszę sobie udowadniać, więc i tak jest fajnie.
"Czasem mi się wydaje", bo najczęściej myślę sobie, że nie jestem osobą, która winna "nawracać". Ja? Z moją dość nietypową drogą, z moim jakże krótkim stażem? Staram się wystrzegać tej powszechnej wśród neofitów przypadłości. Ot co.
Czy być dobrym przykładem? Wg mnie człowiek nie powinien brać przykładu z innego człowieka albowiem wszyscyśmy ułomni, a kalkując zachowania, dążymy do jego zalet, ale tez i wad. Niezależnie od powyższego, nie możemy porównywać się z człowiekiem-przykładem, nie znając całej kanwy zdarzeń i okoliczności.
Nie chciałbym być "dobrym przykładem", bo to przecież olbrzymia odpowiedzialność.Guido - Pon 15 Wrz, 2014 13:40
eremita napisał/a:
próbuję spełniać się na gruncie artystycznym
Śpiewasz hip-hop czy rzeźbisz w brązie?eremita - Pon 15 Wrz, 2014 13:43
Guido napisał/a:
eremita napisał/a:
próbuję spełniać się na gruncie artystycznym
Śpiewasz hip-hop czy rzeźbisz w brązie?
zdziwiłbyś się.
Swoją drogą... śpiewać hip-hop, rzeźbić w brązie nowatorskieGuido - Pon 15 Wrz, 2014 13:46
eremita napisał/a:
zdziwiłbyś się.
Lubię się dziwić.
A więc?Jo-asia - Pon 15 Wrz, 2014 14:13
eremita napisał/a:
Czy być dobrym przykładem? Wg mnie człowiek nie powinien brać przykładu z innego człowieka albowiem wszyscyśmy ułomni, a kalkując zachowania, dążymy do jego zalet, ale tez i wad. Niezależnie od powyższego, nie możemy porównywać się z człowiekiem-przykładem, nie znając całej kanwy zdarzeń i okoliczności.
Nie chciałbym być "dobrym przykładem", bo to przecież olbrzymia odpowiedzialność.
to, co piszesz jest logiczne
dla mnie jednak wsparcie czy dzielenie się sobą, ma inny wydźwięk
pokazywanie..też tak czułam.. teraz czuję tak, nie radzę sobie..czy nie radziłam a dziś sobie radzę
broń boże, nie mylić z radzeniem komukolwiek, jak ma żyć
czy, dzielenie się jakie we mnie uczucia wywołuje,
nie ma, nic z przykładu a ma związek z nadzieją i wiarą, że można
poprzedni post, poszedł trochę po bandzie...po Twoim poczuciu winy
bo to, że się nie dzielisz i z tym Ci ok....ok
to, że się nie dzielisz i czujesz winę...coś w tym trzeba pogrzebać
eremita napisał/a:
"Czasem mi się wydaje", bo najczęściej myślę sobie, że nie jestem osobą, która winna "nawracać". Ja? Z moją dość nietypową drogą, z moim jakże krótkim stażem? Staram się wystrzegać tej powszechnej wśród neofitów przypadłości. Ot co.
to zdanie, zabrzmiało dla mnie.. jak skrywana pochwała..
jakbyś w odpowiedzi chciał usłyszeć...ależ oczywiście, jesteś dobrym przykładem
(trochę znów naginam tylko trochę )
nie wiem, skąd to poczucie winy i tyle tłumaczenia
ja Cię lubię czytać,
za mnie, nie musisz brać odpowiedzialności...
bo jeśli nawet zacznę brać z Ciebie przykład i biegać w maratonach, na ten przykład...to ja sama, wybiegam ten medal eremita - Wto 16 Wrz, 2014 08:42
Jo-asia napisał/a:
to zdanie, zabrzmiało dla mnie.. jak skrywana pochwała..
jakbyś w odpowiedzi chciał usłyszeć...ależ oczywiście, jesteś dobrym przykładem
(trochę znów naginam tylko trochę )
nie wiem, skąd to poczucie winy i tyle tłumaczenia
Jo-asiu,
może nie poczucie winy i tyle tłumaczenia, co odpowiedź.
Co do skrywanych pochwał, na samym początku mojego wątku, napisałem kiedy coś na kształt: "nie ulegnę, nie dam IM tej satysfakcji" - generalnie moją motywacją była potrzeba udowodnienia sobie i innym, że potrafię.
Czymżesz jednak jest udowadnianie, jak oczekiwaniem na pochwały, a przynajmniej na brak krytyki? Zresztą udowadnianie to stały proces, gdzie stale trzeba analizować w kategoriach nagrody (pochwały) i kary swoje postępowanie.
Od dłuższego czasu nie porównuję się z innymi, staram się być świadom swojej niepowtarzalności (rozumianej jako indywidualność każdego człowieka, a nie *j**** ). Nie potrzebuję, jak kiedyś akceptacji ludzkiej, by się czuć właściwie. Specjalnie nie napisałem, "czuć się we własnej skórze dobrze", bo jak u każdego - nie zawsze jest różowo. Albo się akceptujemy ze swoimi wadami i (co ważne) zaletami, oczywiście traktując chwilę obecną jako punkt wyjścia ku nowemu, lepszemu - albo się miotamy między samouwielbieniem i autodestrukcyjną niewiarą w swoje możliwości.
To tak jak w treningu biegowym, paradoksalnie nowicjusze chcą biegać jak najszybciej (ścigając się z innymi zasapanymi), po czym zresztą można ich poznać, że na silę i jak najszybciej chcą udowodnić wszystkim wokół swoje "zawodowstwo", bojąc się śmiechu innych biegaczy. A śmieją się tylko nowicjusze i niebiegający. Tymczasem z biegiem realizowania lat treningowych, biegacz zaczyna odkrywać swój indywidualny rytm, dzięki któremu nie wygra na treningu (bo już wie, że nie od tego jest trening), ale na zawodach pokona... (nie Józka, Kazka czy Wojtka, ale swoją życiówkę). Taki trening pozwala np po dwóch latach trenowania w śniegu, deszczu i upale, po wybieganiu 10 tys. km w tym czasie poprawić swój wynik w maratonie o ... czasem o zakładane sekundy. Bo im człowiek jest lepszy, tym większy reżim treningowy doprowadza do mniejszych różnic - mniejszych lecz jakże pożądanych.
Życie to pudełko czekoladek?
Niekoniecznie Dear Mr. Gump.
Życie to skrzynka jabłek. Możemy wyciągać po jednym i bez względu na owoc, jaki się nam trafi (dojrzały, niedojrzały, zgniły) jeść je w tej kolejności, jak oczekują od nas obserwatorzy, tylko po to, żeby stwierdzili, że mamy dobry smak i znamy się na owocach.
Ja natomiast lubię te obtłuczone. I takie sobie wybieram pterodaktyll - Wto 16 Wrz, 2014 08:56
Cytat:
Od dłuższego czasu nie porównuję się z innymi, staram się być świadom swojej niepowtarzalności (rozumianej jako indywidualność każdego człowieka, a nie *j****ść ). Nie potrzebuję, jak kiedyś akceptacji ludzkiej, by się czuć właściwie. Specjalnie nie napisałem, "czuć się we własnej skórze dobrze", bo jak u każdego - nie zawsze jest różowo. Albo się akceptujemy ze swoimi wadami i (co ważne) zaletami, oczywiście traktując chwilę obecną jako punkt wyjścia ku nowemu, lepszemu - albo się miotamy między samouwielbieniem i autodestrukcyjną niewiarą w swoje możliwości.
No....wreszcie.........witaj w klubie.... .....Guido - Wto 16 Wrz, 2014 13:00 Miło Cię czytać, drogi Eremito, choć muszę się przyznać, że we mnie osobiście Twe sportowe metafory zawsze wywoływały pewien zgrzyt... Dlaczego?
Sport jakoś tak nieodparcie kojarzy mi się z rywalizacją, nawet jeśli jest to tylko rywalizacja z samym sobą, a więc z walką, w moim zaś odczuciu wszelaka walka prowadzić może jedynie do frustracji i rozczarowań...
Nie dziwi, że wielu wybitnych sportowców po odejściu na emeryturę pogrążyło się w nałogach albo w depresji...
O sporcie zawsze mówi się w kontekście piękna ludzkiego ducha, wewnętrznego rozwoju, pokonywania niebagatelnych trudności, etc.
We mnie jednak zawsze rodzi się jakiś bunt, jakiś sprzeciw, kiedy słyszę na przykład jak ludzie wynoszą pod niebiosa dziewczynę, która bije rekordy wszech czasów z połamaną stopą.
Tak łatwo się zatracić, zapomnieć o co w tym wszystkim chodzi...Jo-asia - Wto 16 Wrz, 2014 17:53
eremita napisał/a:
Ja natomiast lubię te obtłuczone. I takie sobie wybieram
a ja tam wolę banany...i nie zielone
ciekawam jeszcze..te, parę razy, co się wypowiedziałeś..czy dużo czasu Ci zabrało?
czy, coś Ci to dało? a może..kosztowało?
eremita - Śro 17 Wrz, 2014 13:13
Guido napisał/a:
Sport jakoś tak nieodparcie kojarzy mi się z rywalizacją, nawet jeśli jest to tylko rywalizacja z samym sobą,
Nie dziwi, że wielu wybitnych sportowców po odejściu na emeryturę pogrążyło się w nałogach albo w depresji...
We mnie jednak zawsze rodzi się jakiś bunt, jakiś sprzeciw, kiedy słyszę na przykład jak ludzie wynoszą pod niebiosa dziewczynę, która bije rekordy wszech czasów z połamaną stopą.
A ja myślę inaczej:
sport jest formą rozwoju, ale nie zawsze dla samej rywalizacji, dla endorfin i wygranej. Jak każda forma rozwoju potrzebuje punktów odniesienia. Sport jest już tak sformalizowany, że ma wyłonić najlepszego, czyli tego, który posiadając wrodzone predyspozycje, potrafił włożyć ogrom ukierunkowanej pracy. Tak więc sport jest w 99,99% pracą i pokonywaniem własnego zniechęcenia, bólu, wyrzekaniu się przyjemności świata doczesnego, pracą, pracą i jeszcze raz pracą. Rywalizacja to to co oglądamy - to zaledwie 0,01% życia sportowca.
Co do nałogów, czy depresji- każdy, dla kogo praca jest sensem życia, gdy musi pogodzić się z jej stratą... nie od razu się ze stratą godzi. Szczególnie, gdy nawet śpisz i odpoczywasz przez dwadzieścia lat nazywając sen regeneracją.
Wysunę tezę, że sportowcy są właśnie bardziej psychicznie odporni na tą stratę, bo po pierwsze na co dzień pracują nad najtrudniejszym tworzywem - samym sobą. Po drugie, nie ma sportowca, który nie poznał goryczy porażki. Ale czy nie częściej ludzie zwalniani z pracy pogrążają się w depresji i nałogach?
Na koniec o dziewczynie z połamaną nogą: znam przypadek z autopsji.
Primo, sam kiedyś ukończyłem maraton przebiegając ostatnie 27 km z zerwanymi przyczepami mięśnia czworogłowego. Dlaczego? BO POTRAFIŁEM, bo zbyt wiele wysiłku kosztowało mnie przygotowanie do maratonu, żeby jakiś tam ból i majdanie nogi mi przeszkodziło. Bo byłem wściekły!
Secundo, znam taką dziewczynę. Chodzi o kulach biegi górskie. Zawsze jest ostatnia, to oczywiste, ale zawsze ukończy. Dlaczego to robi? Nie wiem, nie interesuje mnie to. Traktuję ją jednak jako pełnoprawnego uczestnika wyścigu - więc może dlatego to robi, by nie być traktowanym jak inwalida. I jest fajna.Guido - Śro 17 Wrz, 2014 14:00
eremita napisał/a:
znam taką dziewczynę. Chodzi o kulach biegi górskie. Zawsze jest ostatnia, to oczywiste, ale zawsze ukończy
O! I to jest najpiękniejsze!
Za coś takiego człowieczy ród się nadaje do kochania!Matinka - Czw 18 Wrz, 2014 12:06
eremita napisał/a:
Życie to pudełko czekoladek?
Niekoniecznie Dear Mr. Gump.
Życie to skrzynka jabłek. Możemy wyciągać po jednym i bez względu na owoc, jaki się nam trafi (dojrzały, niedojrzały, zgniły) jeść je w tej kolejności, jak oczekują od nas obserwatorzy, tylko po to, żeby stwierdzili, że mamy dobry smak i znamy się na owocach.
Ja natomiast lubię te obtłuczone. I takie sobie wybieram
Mam jednak słabość do tej metafory z czekoladkami
To takie fajne podejście, traktować każdy dzień jak coś miłego z pełną akceptacją tego co przyniesie. Nadzienie każdej czekoladki nie jest lepsze lub gorsze, jest po prostu inne.
Postępuję z czekoladkami, podobnie jak Ty z jabłkami - wybierasz, te które lubisz.
Zaglądam na spód pudełka, szukam ulubionego smaku, zapamiętuję kształt oraz wzór po czym już z premedytacją sięgam po swoją orzechową
A jednak jest we mnie tęsknota do obrazu Forresta Gumpa siedzącego na ławce w środku miasta i z błogą miną wsuwającego czekoladki na chybił trafił.Matinka - Czw 18 Wrz, 2014 12:36 Zgadzam się, że sport jest formą rozwoju. Wymaga pracy nad sobą, ćwiczenia takich cech jak cierpliwość, wytrwałość, systematyczność. Uczy pokonywania słabości, lenistwa, organizacji czasu. Uczy też pokory. Diabeł tkwi w motywacji i w punktach odniesienia.
eremita napisał/a:
Od dłuższego czasu nie porównuję się z innymi, staram się być świadom swojej niepowtarzalności
eremita napisał/a:
To tak jak w treningu biegowym, paradoksalnie nowicjusze chcą biegać jak najszybciej (ścigając się z innymi zasapanymi), po czym zresztą można ich poznać, że na silę i jak najszybciej chcą udowodnić wszystkim wokół swoje "zawodowstwo", bojąc się śmiechu innych biegaczy. A śmieją się tylko nowicjusze i niebiegający. Tymczasem z biegiem realizowania lat treningowych, biegacz zaczyna odkrywać swój indywidualny rytm, dzięki któremu nie wygra na treningu (bo już wie, że nie od tego jest trening), ale na zawodach pokona... (nie Józka, Kazka czy Wojtka, ale swoją życiówkę).
W górskim biegu rzuca się w oczy dziewczyna z kulami. No bo jak to? Nie dość, że niepełnosprawna to chce biegać, w dodatku w konkurencji, gdzie liczy się prędkość.
Co dla niej jest motywacją, co punktem odniesienia?
Każdy, według siebie będzie snuł przypuszczenia.
eremita napisał/a:
Dlaczego to robi? Nie wiem, nie interesuje mnie to. Traktuję ją jednak jako pełnoprawnego uczestnika wyścigu - więc może dlatego to robi, by nie być traktowanym jak inwalida.
A może właśnie chce pokazać, że startuje jako inwalida?
Może nic i nikomu nie chce udowadniać?
Może się lepiej czuje, sprawniej? Może nie ma dla niej znaczenia, że inni biegną szybciej?
Może w grupie pokonuje swój życiowy rekord?
Może startuje, bo ma po prostu z tego frajdę?
Takie pytania można mnożyć, bo każdy zobaczy inną wersję, swoją.eremita - Pią 10 Paź, 2014 21:18 Jakoś mi chyba niedługo minie 500 dni. Wnioski: dzisiaj mogę spokojnie myśleć o alkoholu obecnym wokół. Gdybym go jednak spróbował - być może nic by się nie stało. Być może. Ale być może znów bym pił. Nie opłaca się sprawdzać nie dlatego, że uciulalem ilestam dni ale dlatego, że zbyt wiele zmian pociągnęła za sobą moja decyzja o zachowaniu trzeźwości. I tego żal stracić.
Dies diem docet. Tak to szło?pterodaktyll - Pią 10 Paź, 2014 21:41
eremita napisał/a:
Jakoś mi chyba niedługo minie 500 dni
Noooo......witaj w klubie smokooka - Pią 10 Paź, 2014 21:53 Eremito eremita - Czw 16 Paź, 2014 12:57 "Nie ma bardziej żałosnej i pustej istoty niż człowiek uciekający przed swym demonem. "
Czy aby?
Na pierwszy rzut oka - zdecydowanie nie!
Ale jednak: być może.
Może nie chodzi o człowieka,
może nawet nie chodzi o uciekanie,
może chodzi o to, że człowiek nie jest żałosny, kiedy mimo poznania swego demona STALE trwa naprzeciw niego (swojego mrocznego alter ego)?
Dzisiaj w nocy (pierwszy raz od roku) przyśniło mi się, że piłem. Wino z żoną. Śniło mi się nawet nie tyle, że piłem, co że się obudziłem "dzień po". Bez kaca, ale ze strachem i wyrzutem. I z pytaniem - po co to zrobiłem?!
Chwilę później obudziłem się naprawdę. Leżałem i szeroko otwartymi oczyma wpatrywałem się w ciemny, szumiący za oknem las. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jest wszystko OK.
Mój demon się przeciągał tej nocy. Długo leżał nieruchomo i byłbym już zapomniał, jak srogo wygląda, lecz nie wytrzymał rocznego ponad przykurczu i zadrgał.
Dzięki temu wiem, że jest. Przypomniałem sobie, że jest mój. Przestraszył mnie ale jednocześnie przypomniał, że rozmywanie jego kształtu w umykającym czasie też jest pewną formą ucieczki przed nim.
A on jest.
Był.
I będzie.Guido - Czw 16 Paź, 2014 13:12
eremita napisał/a:
Leżałem i szeroko otwartymi oczyma wpatrywałem się w ciemny, szumiący za oknem las.
Ale masz fajnie w tym eremie...eremita - Wto 25 Lis, 2014 19:55 Wszystko stanęło na głowie. W sumie w dobrym tego słowa znaczeniu. Myślałem, że mam zapełnioną już całą dobę - okazało się, że otóż, drodzy Państwo, jeszcze coś się wściubi. I się wściubiło Ann - Wto 25 Lis, 2014 19:58
eremita napisał/a:
I się wściubiło
pochwalisz się ? zołza - Wto 25 Lis, 2014 20:00
eremita napisał/a:
I się wściubiło
Kobieta Matinka - Wto 25 Lis, 2014 20:00
eremita napisał/a:
Wszystko stanęło na głowie
eremita napisał/a:
I się wściubiło
Czyżby to o czym myślę...?
Składać gratulacje?Jo-asia - Śro 26 Lis, 2014 10:55 eremita.. Ty nie czaruj tylko gadaj
co/kto... się wściubiło? Guido - Śro 26 Lis, 2014 15:19 Enigmatyczny facet. Narobi smaka i znika na dwa miesiące.Wiedźma - Śro 17 Gru, 2014 15:51
eremita napisał/a:
I się wściubiło
eremita - Czw 18 Gru, 2014 10:33 Pamiętacie, kiedyś pisałem o koledze. W sumie nasza równia pochyła miała takie samo nachylenie. Tak samo piliśmy. Teraz obaj już nie pijemy.
Ja... - moją historię znacie.
On - pił dalej, gdy ja sobie powiedziałem dość. Kiedyś pytałem Was, jak mu pomóc. On wtedy praktycznie stracił zainteresowanie wszystkim, co nie miało procentów. Rzucił robotę, zachorował na choroby typowe dla alkoholików, żona zabrała dzieci i wyprowadziła się, a on pił dalej. Pił i kłamał. I obiecywał poprawę. Narobił długów i nabrał kredytów, zaczął unikać ludzi i skłócił się z najbliższą rodziną. Zaczął mieć problemy z prawem. On, człowiek, który kiedyś pędził na przodzie wyścigu. Niszczył wszystko tak jakby działał zgodnie z jakimś przemyślanym planem.
Od wczoraj obaj jednak nie pijemy.
Ja żyję.Ann - Czw 18 Gru, 2014 10:39
eremita napisał/a:
Od wczoraj obaj jednak nie pijemy.
Ja żyję.
niektórzy zdążą przestać pić za życia.. to jest smutne w tej chorobie, że ona zbiera śmiertelne żniwo.pterodaktyll - Czw 18 Gru, 2014 10:41
eremita napisał/a:
Od wczoraj obaj jednak nie pijemy.
Ja żyję.
A Twój mr Hyde?eremita - Czw 18 Gru, 2014 13:20
pterodaktyll napisał/a:
eremita napisał/a:
Od wczoraj obaj jednak nie pijemy.
Ja żyję.
A Twój mr Hyde?
Mój własny? Wewnętrzny?
Jest. Oczywiście że jest.
A może trochę inaczej: SĄ.
Jeden ma na imię Niemoc, drugi - Wkurzenie, trzeci - Smutek, czwarty - Nuda, piąty, szósty, ósmy... tysiąc sto dwudziesty pierwszy ma na imię Alkohol. Żyją sobie gdzieś z tyłu głowy w luźnej hodowli, a nie jak dawniej w zbitym stadzie.
Dawniej kojarzyły się w parę z najmocniejszym w stadzie przewodnikiem, samcem alfa: Niemoc-Alkohol, Smutek - Alkohol, Wkurzenie-Alkohol itd. a najczęściej atakowały całym stadem. Dzisiaj atakują samotnie i łatwiej się od nich opędzić. A samiec alfa przyległ gdzieś w najciemniejszej części tyłu głowy i leży. I wyczekuje. Złożył pysk na łapach i tylko mruży ślepia i od czasu do czasu zamiecie ogonem jakby miał już-już rzucić się do ataku. Ale to jest sprytny drapieżnik - nie zaatakuje silnego, zdrowego.
I wystarczyłoby, żeby wiatr rozniósł zapach kropli krwi i znowu, wszystkie odwrócą łby w jedną stronę, i zaczną niuchać, węszyć, a oczy zapalą się im czerwonym blaskiem i znowu zaatakują całą hordą. Być może jeszcze gwałtowniej niż onegdaj.eremita - Pią 09 Sty, 2015 15:23 "Nie oceniać".
To przecież oczywiste.
Ale:
Nie można do tego dążyć. Nie może to być celem samo w sobie. Powinno być skutkiem.
Czy nie oceniać znaczy bezwarunkowo akceptować?
Chyba bardziej rozumieć. Bardziej rozumieć, niż próbować zrozumieć.
Próba zrozumienia jest czynnością, gestem, staraniem ukierunkowanym na uzyskanie efektu. Wkładając wysiłek w zrozumienie, czasem tak bardzo chcemy, że zaczynamy tworzyć nowy stan, nowego człowieka, bądź co gorsze, to on się zmienia, by ułatwić nam zakończenie procesu zrozumienia.
Rozumienie jest oświeceniem, które spływa z doświadczeń niejednokrotnie bardzo odległych i rozciągniętych w czasie.
Rozumienie nie ma nic wspólnego z rozumem.
Nie oceniać - rozumieć - chłonąć całość człowieka, z całą jego historią, z jego przyszłością, z jego zakrętami i długimi prostymi, z których jest tak dumny.
Popatrzeć na świat jego oczyma, i rozumieć, że ten świat, jego świat, może być całkiem inny.
I szukać odniesienia w tym, jego, świecie.
Rozumiem Ciebie, bo Ty w Twoim świecie miałeś prawo dokonać wyborów, które doprowadziły Cię tu, teraz. To oczywiste, że nie mogę Cię ocenić, a moja podpowiedź, być może tak ważna dla mnie, być może nawet mądra według wiedzy ludzkiej, w Twoim świecie może jest teraz pyłkiem świeżo przykrytym padającym śniegiem.
A być może moje lekko rzucone słowo, niczym tornado niszczy Twój poukładany świat... przepraszam.
Maluj swój pejzaż, chłoń mnie takim jakim jestem, może będę plamą zieleni gdzieś w kącie obrazu. Zobaczysz mnie po swojemu, bo ja jestem inny.
To przecież oczywiste.
Tego mnie nauczyliście Drodzy Dekadenci Jo-asia - Pią 09 Sty, 2015 16:45 wiesz....chciałam zacytować....coś, pojedynczego....ważnego
nie da się.....
bo tylko całość....oddaje ważność....pojedynczego
eremita - Pon 26 Sty, 2015 15:48 Wczoraj sobie posłuchałem.
Wczoraj dowiedziałem się że jestem zarozumiały, ale nie jestem narcyzem i mitomanem. Jestem w ten sposób zarozumiały, że mogę na swój temat milczeć i to wystarczy. To taka sarkastyczna zarozumiałość.
Wczoraj też dowiedziałem się, że choć jestem osobnikiem narcystycznym, to nie jestem mitomanem a mój narcyzm przejawia się w autoironii, Taki autoironiczny narcyzm.
No i jestem mitomanem bez wyobraźni. A raczej niemową mitomanem bez wyobraźni. No przynajmniej mitomanem na nie swoje zarozumialsko-narcystyczne tematy. Bardziej mitomanem altruistą.
A w ogóle to i tak jestem lepszy niż połowa świata.
/tulenie/
Nie chcąc być dłużnym burknąłem: "snp"
Faktycznie, jestem taki jak mówiła żona... małomówny
Czemu to piszę? Bo to śmieszne. Kiedyś mogło być wkurzające.Guido - Wto 27 Sty, 2015 09:12 Oczywiście, że jesteś zarozumiałym, narcystycznym bufonem! Przecież tylko zarozumiały, narcystyczny bufon, który ma o sobie wygórowane mniemanie i który pogardza wszystkimi wokół, może się zachowywać w taki, pełen wyniosłości i buty sposób: odmawiać picia, dbać o swój rozwój cielesny, psychiczny i duchowy, a do tego wszystkiego - najgorsza obraza - milczeć, kiedy inni mówią, opryskując wszystko śliną.
Mnie jeszcze tego nikt nie powiedział, ale czasem nie trzeba nic mówić - to się wyczuwa. A może po prostu moi znajomi nie znają takich trudnych słów.
PS. Też wolę pisać.Ann - Wto 27 Sty, 2015 10:47
Guido napisał/a:
Też wolę pisać.
ja też eremita - Pon 01 Cze, 2015 09:52 Jakoś teraz mijają dwa lata, od dnia, kiedy przestałem pić.
Wiele się zmieniło. Wszystko na lepsze. To była najlepsza decyzja mojego życia.
Od dwóch lat nie wypiłem ani kropli alkoholu.
Dzisiaj mi go wcale nie brakuje.
Dzisiaj nie boję się, że się napiję, bo inni piją.
Dzisiaj nie muszę nikomu tłumaczyć, że nie piję.
Dzisiaj nie wstydzę się, że zaciąga ode mnie alkoholem dzień po.
Dzisiaj nie boję się wsiadać za kierownicę dzień po.
Dzisiaj moje dziecko nie wie, co to znaczy być pijanym.
Dzisiaj moje dziecko wie co to znaczy kochać świadomie a nie bełkotliwie.
Dzisiaj kocham siebie.
Dzisiaj siebie akceptuję.
Dzisiaj, choć nie zawsze jest różowo (jak to w życiu), uważam, że jestem szczęściarzem, bo podejmuję wolne decyzje (no, może nie zawsze właściwe ale wolne od alkoholu).
Gratuluję Borus - Pon 01 Cze, 2015 12:17 smokooka - Pon 01 Cze, 2015 13:43 Super! Jo-asia - Pon 01 Cze, 2015 14:19 Gratuluję....szczesciarzu. pannaJot - Pon 01 Cze, 2015 14:29 Gratuluje Ann - Pon 01 Cze, 2015 15:25 KaTre - Pon 01 Cze, 2015 15:57 eremita - Wto 26 Sty, 2016 12:21 Dawno mnie tu nie było. Napiszę jednak coś, po to by przypomnieć, że u mnie wszystko w najlepszym porządku i by poniekąd dawać świadectwo, że życie w trzeźwości jest możliwe.
Jakoś niedługo (początek marca?) stuknie mi 1000 dni odkąd ostatni raz sięgnąłem po jakikolwiek alkohol.
A na Nasze forum wchodzę od czasu do czasu z bardzo prozaicznego powodu - zawsze liczę na to, że właśnie trafi tu ktoś z podobną do mojej opowieścią życia i alkoholizmu, że będę mógł mu pomóc, zachęcić do wytrwałości i tym samym spłacić dług, który Tutaj jakiś czas temu zaciągnąłem.
Pozdrawiam Was gorąco!pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2016 12:24 Borus - Wto 26 Sty, 2016 17:43 Jacek - Wto 26 Sty, 2016 19:40 Wiedźma - Wto 26 Sty, 2016 21:01 niepokorna - Wto 26 Sty, 2016 21:07
eremita napisał/a:
A na Nasze forum wchodzę od czasu do czasu z bardzo prozaicznego powodu - zawsze liczę na to, że właśnie trafi tu ktoś z podobną do mojej opowieścią życia i alkoholizmu, że będę mógł mu pomóc, zachęcić do wytrwałości i tym samym spłacić dług, który Tutaj jakiś czas temu zaciągnąłem.
hej Ewa z tej nie pije od 24.06.2014 po terapiach jest ok .Nie dawno dopadł mnie głód, znalazłam te forum przetrwałam głod minął .Fajnie że chcesz użyczać swojej wiedzy innym .Nigdy nie przestawaj bo dopóki alkohol jest na świecie to problem alkoholowy będzie trwać.Pozdrawiam .rybenka1 - Wto 26 Sty, 2016 22:09 eremita - Śro 27 Sty, 2016 09:31
niepokorna napisał/a:
hej Ewa z tej nie pije od 24.06.2014 po terapiach jest ok .Nie dawno dopadł mnie głód, znalazłam te forum przetrwałam głod minął .Fajnie że chcesz użyczać swojej wiedzy innym .Nigdy nie przestawaj bo dopóki alkohol jest na świecie to problem alkoholowy będzie trwać.Pozdrawiam .
Hej Niepokorna!
Ciężko to nazwać wiedzą. Bardziej zbiór zdarzeń, czasem przypadków i odpowiedzi samemu sobie.
Wiesz, dzięki ludziom z tego forum mogłem w trudnych chwilach wytrwać, choć nie zawsze pisali to, czego akurat oczekiwałem . Dzięki temu forum również po pewnym czasie zrozumiałem, że (oględnie mówiąc) z piciem jest jak z dietą. Jeżeli chcesz być szczupłym i zdrowym, nie wystarczy nie jeść nic przez tydzień a potem wrócić do nawyków. Trzeba się zmienić na zawsze i uwierzyć że to jest zmiana na lepsze. Ja uwierzyłem w tą zmianę na lepsze, zaakceptowałem ją, przyjąłem do swojego życia z całym dobrem inwentarza, które mi okazała w zamian za zaufanie, moi bliscy też uwierzyli (co też nie było nieistotne) i na końcu uwierzyłem w siebie.niepokorna - Śro 27 Sty, 2016 09:48
eremita napisał/a:
Trzeba się zmienić na zawsze i uwierzyć że to jest zmiana na lepsze. Ja uwierzyłem w tą zmianę na lepsze, zaakceptowałem ją, przyjąłem do swojego życia z całym dobrem inwentarza, które mi okazała w zamian za zaufanie, moi bliscy też uwierzyli (co też nie było nieistotne) i na końcu uwierzyłem w siebie.
hej w lipcu mój syn miał 18 urodziny.Zrobiłam je bezalkoholowe nikt niemiał nic przeciwko , wszyscy dobrze się bawili. Ale co usłyszałam od teściowej ...Wróciła nasza Ewa ....jestem taka jak przed piciem , czuje się dobrze poprostu normalnie. Zmieniło się tylko to że uważam na alkohol , a czy nie odsuwam się od chorego na grype żeby się niezarazic. No i drugi raz mnie dopadł głód, ale czy po setny niedopadał mnie katar który musimy przecierpieć przez 7 dni...Mam zjechaną wątrobe i teraz mam dwa wyjścia albo przestrzegac diety albo jeść jak dawniej i doprawiać ją do nieużytku. Wybieram tą opcje że niedoprawiam. Piłam byłam nie do użytku więc wybrałam opcje niepije i fajnie się z tym czuje eremita - Pon 29 Lut, 2016 15:07 Jakoś tak się złożyło, że jakoś teraz minęło mi 1000 dni odkąd ostatni raz sięgnąłem po alkohol.
To jest pierwszy 1000 i nie ostatni (no chyba że wcześniej umrę).
Kiedyś gdzieś przeczytałem, że ten pierwszy 1000 jest dopiero wyznacznikiem wyleczenia. Nie wiem.
Oto moje krótkie podsumowanie moich 1000 dni (być może ktoś się odnajdzie na którymś etapie):
1. Przed odstawieniem: depresja, wielokrotne obietnice składane samemu sobie (najczęściej po pijaku).
2. "Dziwny czas" - kilka dni, 2-3, kiedy piwo zastępowałem bezalkoholowym. Nie wiem dlaczego.
3. Poszukiwanie wsparcia. Wtedy trafiłem na forum. Najpierw jako "czytacz". To były pierwsze 2-3 dni kiedy zacząłem unikać alkoholu (i piwa bezalkoholowego).
4. Zostałem członkiem forum. Opisałem swoją historię z mojego punktu widzenia. Spadł na mnie zimny prysznic. Przez kolejne dni dowiadywałem się, że mój punkt widzenia wymaga...hmm... nazwijmy to pewnej reorganizacji filtrów, przez które patrzę.
5. Walka o kolejne dni trzeźwości. Walka samotna, bez aa, bez grup wsparcia. Pozytywne udawanie w domu: przeze mnie, że nie walczę, przez żonę, że nie widzi, że nie piję - czyli udawanie, że jest to normalne życie, a nie być może przełomowe chwile. Być może oboje jeszcze wtedy w to nie wierzyliśmy?
6. Pytania, pytania w mojej głowie: no dobrze, ale jak długo tak mam żyć? Czy życie bez alkoholu, czy to wieczne odmawianie sobie, czy ta udręka nie zubaża mnie? Za chwilę przyjdzie ważna okazja - czy wtedy też nie pić, jak to tak? A imieniny mamy?
7. Ja nie piję! Ja naprawdę nie piję! Przeszedłem pozytywnie przez kilka ważnych egzaminów, kiedy normalnie sięgnąłbym po kieliszek. Powoli zacząłem uświadamiać sobie, że alkohol nie musi rodzić pytań. Moje dziecko nie pyta o kwarki, alkohol i gospodarkę złożami na wyspach Puka Puka. Ja też nie muszę.
8. Spokój i tylko czasem te sny... nie że piję, koszmary o tym, że się budzę ze świadomością, że wypiłem, że cały ten proces trafił szlag. A potem pobudka, ulga i przyrzeczenie, że nigdy nie pozwolę sobie na chwilę nieuwagi. Te sny też po części odpowiadają na moje pytanie: A może skoro nie piję, to ja wcale nie byłem uzależniony? Skoro mi się udaje, to tylko zwykła fanaberia?
9. Gdzieś jest Bóg? Tego dalej nie wiem, ale zaakceptowałem fakt zwracania się w Jego stronę. Jeżeli jest, może być przekonany, że się z nim pogodziłem, a nawet chyba się już przyjaźnimy.
10. Rozwój mocy. Dzisiaj potrafię zrobić wiele rzeczy, o których nawet nie myślałem, gdy piłem. Nie tylko chodzi o rozwój zawodowy, społeczny, fizyczny. Potrafię bardziej kochać, lepiej rozumieć, łatwiej wybaczać. Wszystko to może dlatego, że zacząłem od siebie? Bardziej siebie pokochałem, lepiej siebie zrozumiałem i łatwiej sobie wybaczam?Jo-asia - Pon 29 Lut, 2016 17:48
eremita napisał/a:
Rozwój mocy. Dzisiaj potrafię zrobić wiele rzeczy, o których nawet nie myślałem, gdy piłem. Nie tylko chodzi o rozwój zawodowy, społeczny, fizyczny. Potrafię bardziej kochać, lepiej rozumieć, łatwiej wybaczać. Wszystko to może dlatego, że zacząłem od siebie? Bardziej siebie pokochałem, lepiej siebie zrozumiałem i łatwiej sobie wybaczam?
I o to, chodzi pterodaktyll - Pon 29 Lut, 2016 19:57
Jo-asia napisał/a:
I o to, chodzi
dokładnie Eremito. Wykonałeś dla siebie nielichy kawał dobrej (nikomu, oprócz Ciebie rzecz jasna, niepotrzebnej) roboty.
eremita napisał/a:
tylko czasem te sny..
A sny z alkoholem w tle? A co Ci się ma śnić? Kefir czy maślanka, skoro jesteś alkoholikiem? Tak zwykł mawiać mój terapeuta, kiedyś tam.... endriu - Wto 01 Mar, 2016 06:11 Gratuluję Eremito 1000 dni yuraa - Wto 01 Mar, 2016 06:58 świetnie Eremito Wiedźma - Wto 01 Mar, 2016 08:55 Gratuluję Tysiącznicy (czy jak to tam nazwać) Eremito
pterodaktyll napisał/a:
sny z alkoholem w tle? A co Ci się ma śnić? Kefir czy maślanka, skoro jesteś alkoholikiem? Tak zwykł mawiać mój terapeuta, kiedyś tam....
Bardzo lajtowe podejście do zagadnienia miał ten Twój terapeuta.
Mój mi wpoił, że snów alkoholowych nie należy lekceważyć, bo one mogą świadczyć o budzącym się głodzie eremita - Wto 01 Mar, 2016 09:13 Co do snów:
1. Nigdy nie śniłem o tym, że piję. Zawsze akcja zaczyna się albo od tego, że kładę się spać po kieliszku, albo że budzę się po piciu (niekoniecznie na kacu, ale ze świadomością, że wypiłem). W snach zawsze jestem rozczarowany, smutny.
Nie wykluczam wcale tego, że te sny to podświadomość alkoholika, dlatego, jak przekornie wcześniej napisałem, jeżeli czasami mam wątpliwości, czy aby na pewno jestem chory, one regularnie mi o tym przypominają, motywując mnie do czujności. Tak, staram się być czujny, lecz nie traktuję tego jako pokutę - ot, idąc w pobliżu jezdni też trzeba być czujnym.
Ptero - piszesz, że wykonałem kawał roboty nikomu, poza mną niepotrzebnej... jakiś czas temu bym z Tobą polemizował - teraz zupełnie się z Tobą zgadzam, aczkolwiek ta "niepotrzebność" wcale nie wywołuje u mnie smutku. Nie da się trzeźwieć dla kogoś (na dłuższą metę), bo trzeźwienie to nie tylko abstynencja, to budowanie nowego "ja" wraz z jego nowymi wadami i zaletami, których w sposób naturalny nie da się dopasować do oczekiwań świata zewnętrznego.rufio - Wto 01 Mar, 2016 10:00 Fiu , fiu Pustelniku aż chce się lodów . Czapki z głów .
prsk Borus - Wto 01 Mar, 2016 10:08 margo - Wto 01 Mar, 2016 10:20
eremita napisał/a:
Nigdy nie śniłem o tym, że piję.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że to nie ma w ogóle znaczenia. Pojawia się alkohol w śnie, to jest to sen alkoholowy. Choćbyś nawet i w tym śnie odmawiał komuś, kto Cię strasznie namawia, to jest to sen alkoholowy. A to już jest jakiś sygnał do zwiększenia czujności...
Poza tym gratuluję endriu - Wto 01 Mar, 2016 13:07
pterodaktyll napisał/a:
Wykonałeś dla siebie nielichy kawał dobrej (nikomu, oprócz Ciebie rzecz jasna, niepotrzebnej) roboty.
dobr, dobre, też się z tym zgadzam i sobie zapamiętam Jo-asia - Wto 01 Mar, 2016 18:35 Sny alkoholowe wskazują miejsca, w których nieświadomość, poprzez mechanizmy, zniekształca odbiór rzeczywistości. Czyli, że mamy jakiś obszar, gdzie nadal działamy jak w uzależnieniu. Sen jest po to aby zwrócić uwagę i dać szansę na "odkłamanie" danego obszaru. Do tego, najbliższe zdarzenia są do tego szansą, okazją.pterodaktyll - Wto 01 Mar, 2016 21:51
eremita napisał/a:
Ptero - piszesz, że wykonałem kawał roboty nikomu, poza mną niepotrzebnej... jakiś czas temu bym z Tobą polemizował - teraz zupełnie się z Tobą zgadzam, aczkolwiek ta "niepotrzebność" wcale nie wywołuje u mnie smutku. Nie da się trzeźwieć dla kogoś (na dłuższą metę), bo trzeźwienie to nie tylko abstynencja, to budowanie nowego "ja" wraz z jego nowymi wadami i zaletami, których w sposób naturalny nie da się dopasować do oczekiwań świata zewnętrznego.
Dokładnie tak........ .........
Jesteś na bardzo dobrej drodze, nie daj się z niej zepchnąć pterodaktyll - Wto 01 Mar, 2016 21:54
Wiedźma napisał/a:
Bardzo lajtowe podejście do zagadnienia miał ten Twój terapeuta.
Mój mi wpoił, że snów alkoholowych nie należy lekceważyć, bo one mogą świadczyć o budzącym się głodzie
Szefowo, czytaj proszę uważnie. Czy ja gdzieś napisałem, że on kazał lekceważyć te objawy czy tylko to, że dla alkoholika nie ma nic dziwnego, że mu się gorzała czasem przyśni Wiedźma - Śro 02 Mar, 2016 09:19
pterodaktyll napisał/a:
Czy ja gdzieś napisałem, że on kazał lekceważyć te objawy
No wprost nie napisałeś, ale przyznasz, że tekst o maślance mógł zabrzmieć uspokajająco,
zwłaszcza gdyby jakiś świeżak (i nie mam tu na myśli autora wątku) uspokojenia szukał...
pterodaktyll napisał/a:
czy tylko to, że dla alkoholika nie ma nic dziwnego, że mu się gorzała czasem przyśni
No właśnie - TYLKO to powiedziałeś, a ja uzupełniłam Twoją wypowiedź
o pewien bardzo istotny element, który pozwoliłeś sobie pominąć.rybenka1 - Śro 02 Mar, 2016 22:05 Emirata endriu - Pią 04 Mar, 2016 11:15 rybenka1, Tobie to Emiraty się marzą?
eremita - Czw 17 Mar, 2016 15:06 Hasło z rachunku sumienia dla dorosłych: "Czy jesteś pogodzony ze sobą".
I się zaczęło moje dumanie:
1. Jaki to jest grzech to "niepogodzenie"?
2. Co to w ogóle znaczy? Jak się taki niepogodzony zachowuje? Wydaje mi się, że ja zawsze byłem ze sobą pogodzony.
3. Synonimy: otępiały, zrezygnowany, czy bardziej biorący odpowiedzialność za własne wzloty i upadki na klatę?
A Ty, czy jesteś pogodzony ze sobą? Pamiętaj, że jeżeli nie, to masz grzech.Jo-asia - Czw 17 Mar, 2016 16:08
eremita napisał/a:
A Ty, czy jesteś pogodzony ze sobą? Pamiętaj, że jeżeli nie, to masz grzech.
chcesz o tym pogadać? Matinka - Czw 17 Mar, 2016 16:27
eremita napisał/a:
Hasło z rachunku sumienia dla dorosłych: "Czy jesteś pogodzony ze sobą".
eremita napisał/a:
2. Co to w ogóle znaczy?
Dla mnie to po prostu akceptacja siebie, swojej przeszłości, teraźniejszości, przyszłości; swoich myśli i czynów.
eremita napisał/a:
Jak się taki niepogodzony zachowuje?
Czuje rozdarcie, dyskomfort, dysonans. Czuje się źle we własnej skórze.
eremita napisał/a:
Pamiętaj, że jeżeli nie, to masz grzech.
O cierpieniu trudno jest zapomnieć, o grzechu pewnie łatwiej;-)Jędrek - Sob 19 Mar, 2016 19:45
Matinka napisał/a:
O cierpieniu trudno jest zapomnieć, o grzechu pewnie łatwiej;-)
Z grzechu trzeba sobie zdawać sprawę....
podczas picia alkoholu topiły się moje frustracje, złości.... ale także i przewinienia ulegały "zalaniu".eremita - Śro 08 Cze, 2016 11:52 Jakoś teraz minął kolejny rok, odkąd nie wziąłem do ust kropli alkoholu. Jestem trzeźwy, jest mi dobrze. Żyję, jestem szczęśliwy, bo mam siłę stawiać czoło problemom normalnego, trzeźwego życia.
Moje picie było jakimś koszmarem. Będę dbał o to, by nigdy do niego nie wrócić!
Pa!endriu - Śro 08 Cze, 2016 14:29 gratuluję Ci eremita, Wiedźma - Czw 09 Cze, 2016 13:56
eremita napisał/a:
minął kolejny rok, odkąd nie wziąłem do ust kropli alkoholu
Wiemy, wiemy
Nawet Ci imprezkę rocznicową urządziliśmy: http://komudzwonia.pl/vie...p=838791#838791
a Ty nie raczyłeś na nią zajrzeć! eremita - Pon 13 Cze, 2016 15:42 Kurcze... nie spodziewałem się... Ale mnie mile zaskoczyliście eremita - Pon 10 Paź, 2016 10:19 Psalm 30 Kochanowskiego.
Wrzucam w oryginale, bo taki trochę o nas:
Będę Cię wielbił, mój Panie,
Póki mię na świecie zstanie,
Boś mię w przygodzie ratował
I śmiechów ludzkich uchował.
Panie, wołałem ku Tobie,
A Tyś mię wsparł w mej chorobie;
Dodałeś mi swej pomocy,
Żem nie ujźrzał wiecznej nocy.
Zborze Pański, śpiewaj swemu
Obrońcy napewniejszemu;
Uczyń cześć powinna z chęci
Jego naświętszej pamięci!
Gniew Jego nie trwalszy piany,
A łaski wiek nieprzetrwany:
Kogo wieczór zafrasuje,
Tego rano umiłuje.
Mnie po prawdzie szczęście było
Tak dalece już zbłaźniło,
Żem śmiał rzec: w tej klubie stoję,
Ze się odmiany nie boję.
Panie, Twoja łaska była
Mnie tak mocno utwierdziła;
Ale skoroś twarz odwrócił,
Wnet-eś moje hardość skrócił.
Cóżem ja miał począć sobie,
Jedno głos podnieść ku Tobie?
Co za korzyść, mocny Boże,
Mego zginienia być może?
Żalić proch cześć będzie dawał
Albo Twą dobroć wyznawał?
O Panie, racz się smiłować
A mnie smutnego ratować!
Użyłeś zwykłej litości,
Obróciłeś płacz w radości;
Zdjąłeś ze mnie wór żałobny,
A włożyłeś płaszcz ozdobny.
Przeto Cię wesoła wszędzie
Lutnia moja wielbić będzie;
Twoja chwała, wieczny Panie,
W uściech moich nie ustanie!
Pozdrowionka eremita - Czw 09 Mar, 2017 14:08 Czołem, chłopcy i dziewczęta!
Melduję się na forum - gdyby ktoś zastanawiał się, co u mnie słychać - niezmiennie trzeźwy i niezmiennie wdzięczny za to światu i sobie. Dawno nie było mnie na forum i trochę mi się zrobiło smutno i niespokojnie, gdy poczytałem kilka tematów ludzi, którzy wiedzą, że mają problem, a dopiero są na początku drogi. Dzisiaj, po tych latach, te straszne i smutne odczucia towarzyszą mi w innych sytuacjach. Bo to nie jest tak, że jak żyjemy w trzeźwości, to już jest różowo, o nie! też się czasem smucimy, boimy, wkurzamy, tracimy wiarę, lecz z powodów, które są warte tych odczuć. Alkohol, to tylko związek chemiczny powodujący otępienie, uzależnienie i zaginający w bańkę szklaną (sic!) naszą rzeczywistość. Jako taki nie jest wart tych odczuć. Nikt zdrowy nie dramatyzuje, tylko dlatego, że wieczorem skończyło się masło w lodówce.
Wiem, że to są truizmy - chciałem się przywitać, a tak się wszystko napisało eremita - Czw 18 Maj, 2017 14:28 Ale ten czas leci. Za chwilę będzie 4 lata odkąd tu trafiłem. Odkąd nie wypiłem kropli alkoholu. Wtedy dostałem szansę na lepsze życie. Czuję się szczęśliwy dudek - Czw 18 Maj, 2017 17:39 Gratuluję i szanuję. Ann - Pon 22 Maj, 2017 21:42 eremita, w podobnym wieku my są eremita - Śro 24 Maj, 2017 11:42 Ann, wiem, pamiętam początki
Wtedy było nas kilka osób, które powiedziały sobie dość, część z nich szybko opuściła forum (mam nadzieję, że nie wróciła do starego trybu życia).
Pozdrawiam serdecznie eremita - Pią 08 Wrz, 2017 10:31 To dziwne, nieczęsto bywam na forum; myślę nawet, żeby zupełnie przestać tu pisać i się udzielać ( nie ze złości, po prostu, ponieważ nie uczestniczę w jego tworzeniu), wtedy jednak uświadamiam sobie, że gdybym to zrobił, przerwałbym pewną nić. Nić, która snuta jest z mojej samotności. I nie zrozumcie mnie źle - odcinając się zupełnie od przeszłości - mógłbym zapomnieć, jak WTEDY byłem samotny (choć wśród ludzi). Teraz, choć tych ludzi wokół mnie jest zdecydowanie mniej, czasem (jak każdy) też czuję się samotny, ale inaczej. Lepiej, bo to jest mój wybór.
Raz na jakiś czas coś pisząc na forum odczuwam namiastkę tej "starej" samotności. Wołam i chociaż ktoś czyta, to nikt nie słucha... jest to coś, na co wpływu nie mam, tak jak nałóg...
Tak, to dziwne.
Chyba trochę masochistyczne.smokooka - Pią 08 Wrz, 2017 12:08 e tam, jesień przyszła. samotność wreszcie ma towarzystwo i wychodzi do ludzipterodaktyll - Pią 08 Wrz, 2017 21:33
eremita napisał/a:
Chyba trochę masochistyczne.
Jak Ci z tym dobrze to czemu nie? Matinka - Sob 09 Wrz, 2017 21:29
eremita napisał/a:
Raz na jakiś czas coś pisząc na forum odczuwam namiastkę tej "starej" samotności. Wołam i chociaż ktoś czyta, to nikt nie słucha... jest to coś, na co wpływu nie mam, tak jak nałóg...
Wiesz, wszystko się rodzi w naszej głowie, ta samotność też, przekuwamy ją na rzeczywistość. Ty też misternie snujesz swoją nić samotności. Jesteś jak znikający punkt, pojawiasz się - powiesz - mam się dobrze, zostawisz myśl i rozpływasz się, jakby w obawie, że ktoś może usłyszeć, odezwać się...?
A ktoś czyta, może weźmie, ale nie odbije w pustkę.
Tak widzę, bo tak mam.Jędrek - Sob 16 Wrz, 2017 10:36
eremita napisał/a:
Raz na jakiś czas coś pisząc na forum odczuwam namiastkę tej "starej" samotności. Wołam i chociaż ktoś czyta, to nikt nie słucha... jest to coś, na co wpływu nie mam, tak jak nałóg...
Tak, to dziwne.
Chyba trochę masochistyczne.
A ja kiedyś uwierzyłem, że moje doświadczenie może komuś pomóc.
Dziś mieszkam sam, ale nie czuję się samotny.
Dobrych wyborów