To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Radość życia u współuzależnionych ...

evita - Nie 21 Lip, 2013 09:58
Temat postu: Radość życia u współuzależnionych ...
Z moich obserwacji wynika, ze trzezwym alkoholikom o wiele lepiej wiedzie sie w tym nowym, trzezwym zyciu niz wspoluzalenionym.
Juz dawno temu stwierdzilam gdzies tu na forum, ze alkoholik, ktory zrobil porzadek ze swoim zyciem odbierany jest przeze mnie jak bohater. Natomiast wspoluzaleznione to wieczne cierpietnice co to chcialyby a nie moga. Poza kilkoma wyjatkami oczywiscie :) ale to wlasnie wyjatek potwierdza regule.
Alkoholik potrafi cieszyc sie zyciem i korzystac ze swej radosci czerpiac z niej pelnymi garsciami a wspoluzalenione ? Raz winduja w gore raz w dol. Ciagle staje cos na przeszkodzie, wieczne analizowanie swoich kolejnych krokow, latwosc wpadania z deszczu pod rynne i co za tym idzie - kolejne rozczarowanie.
Dlaczego tak jest ? A moze to wynika bardziej z kobiecej, zlozonej natury nizli faktu, ze jest sie wspoluzaleznionym ?

Z premedytacja pisze powyzej w formie zenskiej bo jedynym wspoluzaleznionym mezczyzna jakiego znam to zeglarz, ktory nie wiele sie wypowiada na temat swojego osobistego zycia w tej sferze na forum i trudno mi wyciagnac wnioski :)

Mysza - Nie 21 Lip, 2013 10:41

Powiem Ci Evi, że bardzo mnie tym postem zaskoczyłaś, bo ja mam zgoła odmienne wnioski.
Być może dlatego, że ja jestem szczęśliwa, takie jest również moje postrzeganie innych.
Może dlatego, że nie czytam wszystkich wątków na forum, nie chodzę na Al - anon i nie mam kontaktów z innymi mniej lub bardziej cierpiącymi współ...
Mój świat jest szczęśliwy, pewnie, że nie wolny od problemów (a może raczej zdarzeń które pomagają mi się rozwijać), ale spokojny, bez huśtawek, bez dołów, choć czasem... zdarzają się szczyty tam, gdzie kiedyś wcale bym się ich zauważyła.
Mam swoje zainteresowania, swoje pasje, swoją pracę, swoje ambicje i swój rozwój.
Swoje książki, muzykę, przemyślenia i wyciszenia.
Ludzi mi bliskich i bliższych.
Wyrozumiałość i szacunek do siebie i do innych.
Cieszę się tym co mam, co daję i co dostaję.
Ja jestem radosna i ludzie wokół mnie również.
I nie odnoszę wrażenia, że mniej czerpię z życia niż trzeźwy Dziubas; jako że jakiś czas temu puściłam wszystko co trzymałam w rękach, mam je teraz wolne, by brać garściami :)

evita - Nie 21 Lip, 2013 10:47

Mysza napisał/a:
Może dlatego, że nie czytam wszystkich wątków na forum

i moze wlasnie w tym rzecz, ze ja zbyt wiele ostatnio poczytalam sobie ? :mysli:
Mysza napisał/a:
Ja jestem radosna i ludzie wokół mnie również

super :okok: jestem wlasnie w tym samym miejscu swojego zycia co i ty :)

pietruszka - Nie 21 Lip, 2013 16:15

Moje doświadczenie?
No, cokolwiek powiedzieć, to jestem znacznie szczęśliwsza, niż w czasie mojego ostrego współuzależnienia. Jedyny minus to nie całkiem układa mi się w życiu zawodowym, ale to raczej znak tych czasów, choć i trochę mojej niższej samooceny na pewno się do tego przyczynia. Ale w innych sferach mojego życia jest znacznie lepiej, pomimo różnych życiowych zakrętów, ot, bo w końcu życie nie tylko usłane jest różami, a raczej płatkami róż, tu i ówdzie nadepnie się na jakiś kolec (a to choroba, a to różne zawiłości losu).

Fakt, często zazdroszczę tego hurra-optymizmu, który obserwuję u wielu trzeźwiejących alkoholików. Może to efekt darowanego na nowo życia? Czasem odnoszę wrażenie, że współuzależnione trzeźwiej stąpają po ziemi, bardziej realistycznie, a czasem i bardziej lękowo podchodzą do życiowych zmian.

Z drugiej strony mam mnóstwo znajomych z terapii, Ala-anonu, które tak radykalnie zmieniły swoje życie, wchodząc w nowe związki, znajdując nowe zainteresowania, pasje życiowe, pracę, itd... , ze aż trudno uwierzyć, ze to te same, zalęknione osóbki, które poznałam ileś lat temu.

Ale jest jeszcze jedna, dość smutna strona strona medalu. I niestety zbyt często też to widzę, by było to tylko dziełem przypadku, jakimś błędem statystycznym. To zwiększona zachorowalność na różne choroby wśród współuzależnionych. To zwykle wynik zaniedbań, związanych ze okresem picia partnera, skutek życia w permanentnym :P stresie. Taka jest moja obserwacja, choć nie trafiłam na żadne wiarygodne badania w tym kierunku. Jedynie gdzieś mi przemknęły przed oczami dane statystyczne, dotyczące palenia. Dużo większy odsetek palących był właśnie w grupie współuzależnionych w porównaniu do grupy tzw. "normalnych" kobiet.

olga - Nie 21 Lip, 2013 16:23

czy ten temat mnie sie tez tyczy? bo nie wiem czy pisac..... :roll:
evita - Nie 21 Lip, 2013 16:31

pietruszka napisał/a:
często zazdroszczę tego hurra-optymizmu, który obserwuję u wielu trzeźwiejących alkoholików

mam podobniez :)
pietruszka napisał/a:
Czasem odnoszę wrażenie, że współuzależnione trzeźwiej stąpają po ziemi, bardziej realistycznie, a czasem i bardziej lękowo podchodzą do życiowych zmian

i wlasnie o te lęki chodzi ... chcialabym ale boje sie itp rozterki jakby zatrzymywaly w miejscu a nawet wrecz cofaly wspol do punktu wyjscia.

olga napisał/a:
czy ten temat mnie sie tez tyczy?

a to juz musisz sama ocenic :)

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 16:37

Ahoj :)
Sytuacje trzeźwiejących uzależnionych i współuzależnionych diametralnie się różnią.
Np. uzależniony zarówno czynny jak i nieczynny raczej nie ma problemu z odpowiedzialnością za inne osoby. Współ nawet jak wejdzie na drogę zdrowienia, poczucia odpowiedzialności się nie pozbędzie.
Czynny uzależniony rzadko kiedy dąży do realizacji wyidealizowanych celów życiowych, w związku z czym dopiero jak wytrzeźwieje zaczyna sobie określać takie cele. Współ przeciwnie, musi zrezygnować ze swoich wymarzonych celów których realizacji uszczęśliwiłaby ją. Określenie nowych celów często wiąże się ze zmianą życia, często na wcale nie łatwiejsze, samotne, nadal z bagażem obowiązków wyłacznie na własnych barkach.
Uzależniony wychodząc ze swojego uzależnienia musi przeważnie pokonać wyłącznie problemy ze sobą samym. Współ musi dać sobie radę ze sobą, a poza tym ze swoim uzależnionym, z dziećmi, z rodziną, ze środowiskiem, z rozwodem, policją, komornikiem itd.

evita - Nie 21 Lip, 2013 16:43

Żeglarz napisał/a:
Uzależniony wychodząc ze swojego uzależnienia musi przeważnie pokonać wyłącznie problemy ze sobą samym. Współ musi dać sobie radę ze sobą, a poza tym ze swoim uzależnionym, z dziećmi, z rodziną, ze środowiskiem, z rozwodem, policją, komornikiem itd.

O matko jedyna ! Zeglarzu wielkie dzieki za twoj wpis ! Otwarles mi oczy na wiele, wiele spraw. W zyciu bym nie wpadla na to, ze to sa wlasnie glowne przyczyny z czego wynikaja roznice miedzy nami wspol i uzaleznionymi. Wielki szacun za twa madrosc zyciowa :okok:

I jakze sie potwierdza wszystko chocby w moim przypadku. Mysle ze sami uzaleznieni rowniez przytakna :)

olga - Nie 21 Lip, 2013 16:45

Pytam bo ja nie uwazam sie za wspoluzalezniona ale kiedys nia bylam....jak sobie przypomne co ja wyprawialam w zwiazku z tym moim wspol :szok:
teraz..... :mysli: nie kontroluje, nie sprawdzam, nie reaguje lekowo, nie jestem nadopiekuncza....jestem troskliwa na ile jest kochajaca partnerka. Czy jestem szczesliwsza?.....o czym tu pisac....to jest zupelnie inna jakosc zycie. Wydostalam sie z wiezienia. To tak jakby bylego wieznia pytac czy mu lepiej na wolnosci......widze niebo niebieskie, zielona trawe, drzewa, kwiatki, usmiech na twarzach innych ludzi........wtedy nic nie widzialam, nawet tych krat nie widzialam.....

szymon - Nie 21 Lip, 2013 17:02

Ahoj,
napisze w swoim stylu :] byłem współuzależniony ;)
komuś tu się włączyło blade światełko z "biednym misiem"? :mgreen:

to czy ktoś ma poczucie humoru, czy nie ma... :roll:
nie zależy od alkoholizmu, współuzależnienia czy DDA
nasze doświadczenia na tych polach, nie są karą na całe życie,
a doskonałą nauką :cwaniak:

Żeglarz napisał/a:
Uzależniony wychodząc ze swojego uzależnienia musi przeważnie pokonać wyłącznie problemy ze sobą samym. Współ musi dać sobie radę ze sobą, a poza tym ze swoim uzależnionym, z dziećmi, z rodziną, ze środowiskiem, z rozwodem, policją, komornikiem itd.


nie chciałbym się licytować, kto co musi czy chce :mgreen:
czy więcej musi współuzależniony czy alkoholik :skromny:
niejednokrotnie wzięcie odpowiedzialności za przeszłość
jest większym, nazwijmy to krzyżem czy ciężarem
niż to co napisał Pan Żeglarz...
bo dodatkowo musi uporać sie ze współuzależnioną, dziećmi, środowiskiem, rozwodami, komornikami i całą resztą 8)

także nie ma to tamto Rodzino Współuzależnionych :mgreen:

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 17:09

Oczywiście, że nie ma jednego schematu.
Z moich obserwacji wynika taka tendencja.

olga - Nie 21 Lip, 2013 17:11

aaaaa jeszcze nie wszystko....nauczylam sie z *p**** cieszyc i *p**** tymi malymi i duzymi nie przejmowac, jestem tu i teraz, nie wiem co bedzie kiedys i wcale mnie to nie ciekawi, wybiegam z marzeniami i planami najwyzej troche na przod.....cieszy mnie radosc najblizszych a smutek staram sie razem z nimi "ogarniac"......
spoko - Nie 21 Lip, 2013 18:09

Ja dopiero biore oddech,gleboki oddech...wiele spraw sobie odpuscilam...wazne jest tu i teraz...potrafie ponownie sie smiac i wzruszac...wychodze do ludzi...ale jeszcze troche drogi przede mna...
Mysza - Nie 21 Lip, 2013 18:35

pietruszka napisał/a:
zazdroszczę tego hurra-optymizmu, który obserwuję u wielu trzeźwiejących alkoholików. Może to efekt darowanego na nowo życia?

Pietrucho, a co stoi na przeszkodzie, żeby współ. podobnie jak alko ofiarowała sobie sama nowe życie? Przecież trzeźwiejący alko z nieba tego nowego nie dostają, sami je sobie tworzą.
Żeglarz napisał/a:
Współ nawet jak wejdzie na drogę zdrowienia, poczucia odpowiedzialności się nie pozbędzie.

Może się przyczepię, ale jeśli nie pozbywa się odpowiedzialności za innych, to nie zdrowieje. Na drogę weszła... ale stoi (wg mnie).

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 18:52

Mysza napisał/a:
Na drogę weszła... ale stoi

...i się wszystkiego czepia :lol2:

pietruszka - Nie 21 Lip, 2013 19:34

Mysza napisał/a:
pietruszka napisał/a:
zazdroszczę tego hurra-optymizmu, który obserwuję u wielu trzeźwiejących alkoholików. Może to efekt darowanego na nowo życia?

Pietrucho, a co stoi na przeszkodzie, żeby współ. podobnie jak alko ofiarowała sobie sama nowe życie?


Napisałam, że czasem zazdroszczę... tylko, czy sama teraz tak chciałabym? kilka razu w życiu przeżywałam coś na kształt tego hurra optymizmu, zwykle było to związane z moim życiem zawodowym, jakąś realizacją własnych celów życiowych, zwykle wiązało się to z życiem z podwyższoną dawką adrenaliny. Kiedyś lubiłam takie życie na krawędzi, dziś... hmmm... chyba bardziej cenię sobie jednak spokój, bardziej wyważone własne reakcje... życie w większej równowadze... może dlatego, że (dla mnie) cena za to życie na haju okazała się zbyt wysoka? :mysli: Chociaż czasem odzywa się we mnie coś na kształt żalu po stracie... ot taka tęsknota za dynamizmem młodości... i... ówczesną skłonnością do ryzyka. Chyba jednak starzeję się :glupek:

Nowe życie? A czym tak właściwie jest nowe życie? Nowy związek, nowa praca, czy tylko nowe podejście do ważnych spraw w życiu? :mysli:
Dla mnie to wciąż to samo jedno życie, ot składające się z różnych etapów, doświadczeń, czasem pnące się pod górkę, czasem z zakrętami, z przystankami,beze mnie tej z wczoraj, nie byłoby tej z dzisiaj...
A co do tej radości życia... nie zapomnę nigdy tej wiosny, kiedy po wyjściu z kokonu ostrego stanu współuzależnienia zauważyłam pierwszą zieleniejącą się trawkę. Ten kolor był tak niezwykle intensywny, jakbym dopiero co wyszła z jakiegoś bunkra , w którym siedziałam przez kilka lat. I ta radość, która rozgościła się wtedy w moim sercu. Każda kolejna wiosna była też zauważalna i radosna, ale ta pierwsza... miała swój swoisty i jedyny smak. (No prawie taki jak pierwszy pocałunek ;) :skromny:

Mysza - Nie 21 Lip, 2013 19:53

pietruszka napisał/a:
Nowe życie? A czym tak właściwie jest nowe życie?

Może nowy związek i nowa praca, a może nowe podejście, nowe spojrzenie, nowe, świadome doświadczanie rzeczywistości
wszystko zależy od tego, co chcemy zmieniać, czego poszukujemy, w czym się gubimy i gdzie odnajdujemy
I przede wszystkim czy nam, z nami samymi jest dobrze ;)

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 20:36

Mysza napisał/a:
jeśli nie pozbywa się odpowiedzialności za innych, to nie zdrowieje.

Odpowiedzialność za innych (np za dzieci) jest sprawą naturalną. Nadodpowiedzialność, w którą popadają współuzależnieni jest niezdrowa.
Obserwuję, że niektórzy trzeźwiejący uzależnieni, jednak tej współodpowiedzialności i tak nie podejmują, mimo że są na drodze trzeźwienia i to wcale nie na jej samym początku. Myślę, że są to sprawy osobowościowe. Gdyby z natury byli odpowiedzialni, nie popadliby w uzależnienie.

Jo-asia - Nie 21 Lip, 2013 21:12

Żeglarz napisał/a:
Gdyby z natury byli odpowiedzialni, nie popadliby w uzależnienie.

nie widzę tego tak ;)
ja tylko alkoholiczka :p

jestem i czuję się odpowiedzialna za dzieci, dom, rodzinę...
na tyle na ile oni są odpowiedzialni za mnie i moje wybory

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 21:26

Żeglarz napisał/a:
Myślę, że są to sprawy osobowościowe
..i vice wersal,zdałoby się napisać :p , ale nie o tym chciałem...
Żeglarz napisał/a:
Obserwuję, że niektórzy trzeźwiejący uzależnieni, jednak tej współodpowiedzialności i tak nie podejmują

Zastanów się Żeglarzu.
Czy osoba, która nie potrafi/ła wziąć odpowiedzialności za siebie,może nagle być współ...odpowiedzialna? Czy może musi się nauczyć brać odpowiedzialność za siebie?
Moim zdaniem "zdrowe" jest jak każdy weźmie odpowiedzialność tylko za siebie, a nie współ...wpieprza się w życie innych.
I nie pieprzcie mi tu o opiece (odpowiedzialności) nad dziećmi :p

evita - Nie 21 Lip, 2013 21:36

szymon napisał/a:
nie ma to tamto Rodzino Współuzależnionych

nie łam mi serca moj najlepszy zieciu :zalamka:

Mysza napisał/a:
Może się przyczepię, ale jeśli nie pozbywa się odpowiedzialności za innych, to nie zdrowieje


Nie wyobrazam sobie zeby calkiem wyzbyc sie odpowiedzialnosci :bezradny: to swiadczy o naszym zdrowym rozsadku ale pod warunkiem, ze ta odpowiedzialnosc nie wybiega poza zdroworozsadkowe granice.

Gdy moj men byl na leczeniu zamknietym to nie omieszkal mnie poinformowac, ze mam nie trapic jego biednej glowy problemami domowymi gdyz lekarze i terapeuci zabronili mu tego. Ma odpoczywac i terapeutyzowac sie :P
Gdybym ja w tym samym czasie uczeszczala na swoja terapie to zapewne moj terapeuta zalecalby mi podobnie co mnie wcale nie dziwi. Bez odpowiedzialnosci obojga partnerow chociazby wzgledem dzieci jakby sie to moglo zakonczyc ? komu przyznac pierwszenstwo w swoim egoizmie i olewatroskim podejsciu do zycia codziennego a co za tym idzie roznych przyziemnych spraw ? Wiadomo, ze leczacemu sie alko ... i cieszyc sie moga ci, ktorzy wyszli ze swego bagna wspoluzaleznienia zaczynajac nowe zycie :) i niewazne czy ta nowosc to zmiana profesji, miejsca zamieszkania czy partnera, Grunt zeby zaczac czuc sie dobrze we wlasnej skorze :)

evita - Nie 21 Lip, 2013 21:37

Dziubas napisał/a:
I nie pieprzcie mi tu o opiece (odpowiedzialności) nad dziećmi

a dlaczego nie ? :mysli:

pietruszka - Nie 21 Lip, 2013 21:40

Żeglarz napisał/a:
Gdyby z natury byli odpowiedzialni, nie popadliby w uzależnienie.

Tu już niebezpiecznie zahaczamy o dylemat "grzech czy choroba" ;)

a może ta radość rzeczywiście jest znacznie głębiej?
wszakże jedni pili, by móc się śmiać, inni, by móc się smucić? I podobnie jest u współuzależnionych... ot... nieumiejętność radzenia sobie z emocjami? I to nie tylko z tymi nieprzyjemnymi jak złość, lęk, smutek, ale też z takimi, z którymi wydawałoby się, że nie powinniśmy mieć problemów? Jak właśnie radość, umiejętność cieszenia się chwilą?

Na przykład ja byłam strofowana w dzieciństwie za nadmierne okazywanie radości: "nie śmiej się tak głośno, to nie wypada, nie szczerz tak zębów, pohamuj się,zachowuj się."

Może komuś jeszcze znajome "nie śmiej się, byś za chwilę nie płakał", "nie mów hop przed zachodem słońca", "śmieje się jak głupi do sera"... ?

Jo-asia - Nie 21 Lip, 2013 21:44

pietruszka napisał/a:
Może komuś jeszcze znajome "nie śmiej się, byś za chwilę nie płakał", "nie mów hop przed zachodem słońca", "śmieje się jak głupi do sera"... ?

mnie na ten przykład
czy alkoholizm wypływa z nieodpowiedzialności?
to brak świadomości..czy znajomości uzależnień
ja akurat byłam nad odpowiedzialna..

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 21:54

Kochani, nikogo nie chcę dotknąć swymi wypowiedziami.
Analizuję tylko na chłodno fakty.
Poza tym staram się nie generalizować, bo są różni ludzie i różne sytuacje.

Jo-asia napisał/a:
jestem i czuję się odpowiedzialna za dzieci, dom, rodzinę...
na tyle na ile oni są odpowiedzialni za mnie i moje wybory

Nie rozumiem Asiu w twojej wypowiedzi tego powiązania wzajemnej odpowiedzialności w sytuacji rodziców i dzieci (oczywiście nie piszę o dzieciach dorosłych i samodzielnych).

Dziubas napisał/a:
Czy osoba, która nie potrafi/ła wziąć odpowiedzialności za siebie,może nagle być współ...odpowiedzialna? Czy może musi się nauczyć brać odpowiedzialność za siebie?

O tym właśnie piszę. Że mimo trzeźwienia większa część odpowiedzialności za wspólnotę przypada partnerowi osoby uzależnionej. Oczywiście nie zawsze tak jest :) .
I nie oceniam tego tylko stwierdzam fakt.
Dziubas napisał/a:
Moim zdaniem "zdrowe" jest jak każdy weźmie odpowiedzialność tylko za siebie, a nie współ...wpieprza się w życie innych.

Moim zdaniem we wspólnocie (a związek, rodzinę postrzegam jako wspólnotę) powinna być współodpowiedzialność za to co jest wspólne.
Oczywiście zgadzam się Dziubas z tobą, że nadkontrola, do której mają skłonności współ jest sytuacją niezdrową nadającą się do leczenia.
Dziubas napisał/a:
I nie pieprzcie mi tu o opiece (odpowiedzialności) nad dziećmi

A dlaczego nie? To jest najlepszy przykład, gdzie odpowiedzialność powinna się rozkładać na oboje rodziców.

szymon - Nie 21 Lip, 2013 21:56

evita napisał/a:
szymon napisał/a:
nie ma to tamto Rodzino Współuzależnionych

nie łam mi serca moj najlepszy zieciu :zalamka:


nie no Teściówka, jest spoko ;)
równie dobrze, można napisać, czemu te wszystkie osoby współuzaleznione są takie a nie inne, nie potrafią tego czy tamtego (do końca życia)... powrzycać Całą Rodzinę Współuzależnionych do jednego wora i napisać, ze to na podstawie własnych doświadczeń takie spostrzeżenia :p

nie ma schematu, zarówno wśród współ jak i alko czy DDowców

PS
to może o poczuciu humoru wśród współuzależnionych pagadamy?
bo jakoś nie widzę podjęcia TEMATU :roll:
tak coś mi się zdaje, że to takie sztuczne ratowanie jakiegoś smutku? He? :tupie:

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 21:58

pietruszka napisał/a:
Żeglarz napisał/a:
Gdyby z natury byli odpowiedzialni, nie popadliby w uzależnienie.

Tu już niebezpiecznie zahaczamy o dylemat "grzech czy choroba"

:shock: Nie łapię. :mysli:

evita - Nie 21 Lip, 2013 22:00

szymon napisał/a:
to może o poczuciu humoru wśród współuzależnionych pagadamy?

alez owszem :) czemu nie :) tego mi nie brak :D

szymon napisał/a:
tak coś mi się zdaje, że to takie sztuczne ratowanie jakiegoś smutku? He?

aj tam :) jeden malenki smuteczek i bynajmniej nie zwiazany z tematem mnie trapi wiec jakby go nie bylo :mgreen:

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 22:00

Żeglarz napisał/a:
A dlaczego nie? To jest najlepszy przykład, gdzie odpowiedzialność powinna się rozkładać na oboje rodziców.

Napisz mi proszę o jaką odpowiedzialność Ci chodzi? Materialną, np.za szkody wyrządzone przez małe,nieświadome dziecko? Czy może za wychowanie? (celowo ni piszę "dobre")

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:03

szymon napisał/a:
nie ma schematu, zarówno wśród współ jak i alko czy DDowców

Ja dostrzegam bardzo dużo schematów. Widać to choćby po tym jak wiele osób utożsamia się z doświadczeniami innych.
szymon napisał/a:
tak coś mi się zdaje, że to takie sztuczne ratowanie jakiegoś smutku? He?

Z powodu?

Jo-asia - Nie 21 Lip, 2013 22:03

Żeglarz napisał/a:

Nie rozumiem Asiu w twojej wypowiedzi tego powiązania wzajemnej odpowiedzialności w sytuacji rodziców i dzieci (oczywiście nie piszę o dzieciach dorosłych i samodzielnych).

a piszesz o czasie teraźniejszym czy przeszłym?
jeśli teraźniejszym...
moja odpowiedzialność jest do momentu podejmowania przez dzieci decyzji, wyborów
nie mówię tu o dzieciach, gdzie moja odpowiedzialność jest też ściśle związana z ich bezpieczeństwem czy zabezpieczeniem finansowym

powiązanie...bo oni nie mają wpływu na moje wybory...np. nie są odpowiedzialni za moje uzależnienie...choć często czują tak właśnie

szymon - Nie 21 Lip, 2013 22:04

cztery razy, po dwa razy

evita napisał/a:
alez owszem :) czemu nie :)


Rybce też należy się :wysmiewacz:

szymon - Nie 21 Lip, 2013 22:05

Żeglarz napisał/a:
Ja dostrzegam bardzo dużo schematów. Widać to choćby po tym jak wiele osób utożsamia się z doświadczeniami innych.


to chyba pomyliłeś tematy i piszesz o czymś innym :)

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:07

Dziubas napisał/a:
Napisz mi proszę

Za całokształt spraw, które są związane z przygotowaniem dziecka do samodzielnego dorosłego życia - za jego rozwój psychiczny, fizyczny, emocjonalny.

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 22:07

Żeglarz napisał/a:
związek, rodzinę postrzegam jako wspólnotę) powinna być współodpowiedzialność za to co jest wspólne.

Za meble,telewizor, pralkę,kota,psa i ... lodówkę, coby pełna była...
Już bardziej obrazowo nie potrafię :mgreen:
I to jest ta szumna współodpowiedzialność? Czy może dbanie (odpowiedzialność) o siebie?
Chcesz mieć.... to sobie... zapłać, posprzątaj, wyprowadź, itp.

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 22:10

Żeglarz napisał/a:
Za całokształt spraw

W jaki sposób jesteś TY odpowiedzialny za wybicie szyby w oknie sąsiada przez twojego syna? Takie proste pytanie :mgreen:

Mysza - Nie 21 Lip, 2013 22:12

Trochę chyba nam zboczył temat... było o radości życia u współ...a zeszło na to, komu lepiej, łatwiej i przyjemniej się wychodzi z nałogu/dysfunkcji.
Kto bardziej, a kto mniej odpowiedzialny, a może w ogóle nie???
Nie wydaje mi się aby ktoś miał łatwiej...raczej jednakowo na starcie wszyscy stoimy i tylko od naszych chęci zależą zmiany, lub ich brak.

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:16

Proste pytanie, prosta odpowiedź: w sposób materialny wobec sąsiada dopóki mój syn sam nie jest w stanie pokryć wyrządzonych szkód, a w sposób wychowawczy wobec mojego syna (całe szczęście mam 3 córki :) - żeby poniósł konsekwencje swoich zachowań.
pietruszka - Nie 21 Lip, 2013 22:22

Jakoś niekoniecznie ta teoria o byciu odpowiedzialnym, czy nie i wpływie tego faktu na rozwój alkoholizmu czy współuzależnienia mi pasuje. I do tego ma wydźwięk moralny.
("bo jakby był odpowiedzialny to by nie pił" :roll: )

I dodatkowo kłóci mi się ta teoria z tym, że wiele współuzależnionych popada w alkoholizm (jakby ich nadmiar odpowiedzialności nie chronił przed chorobą).

No i znam mnóstwo nieodpowiedzialnych współuzależnionych, bo jak inaczej nazwać chore zachowania, jak zostawianie dzieci pod opieką czynnego alkoholika, zaniedbywanie innych sfer życia, itd...

Sama też nie należałam do zbytnio odpowiedzialnych, choć akurat w alkoholizm nie wpadłam...

A ja też wierzę w poczucie humoru lub jego brak, o którym wspominasz Szymon, z tym, że jak częściowo wynika on z daru, talentu, którym SW obdarza daną jednostkę ( *czy jak kto chce natura), tak i jednocześnie kultura, czyli rodzina, najbliższe otoczenie może ten dar pozwolić rozwijać, lub odwrotnie zmusić jednostkę do chowania tej umiejętności poprzez ośmieszenie (sic!), zawstydzanie, i inne mniej lub bardziej wyrafinowane metody wychowawcze.

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:25

Mysza napisał/a:
tylko od naszych chęci zależą zmiany, lub ich brak

Prawda w 100% :)
Ja wyłączyłem nadkontrolę, odpowiedzialność sprowadziłem do rozsądnych wymiarów, nauczyłem się określać granice, nauczyłem się asertywnej komunikacji itd., nauczyłem się zdrowej miłości własnej, określiłem nowe cele (niektóre odświerzyłem), zaczynam ku nim zmierzać i to daje mi ogromną radość. Radość, której przez kilka ładnych lat nie odczuwałem. :radocha:
Życie jest piękne, a trudności po drodze są tylko sprawami do rozwiązania. :)

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 22:29

Cytat:
żeby poniósł konsekwencje swoich zachowań.

Oj Żeglarz, jakie konsekwencje? Zabronisz dziecku grać w piłkę, rzucać kamieniami, strzelać z procy? Czy może przełożysz przez kolano?
Całą tą twoją odpowiedzialność można o kant ... roztrzaskać. (oczywiście moim zdaniem, żeby nie było wątpliwości :mgreen: )
Moim zdaniem (czy ja to zawsze muszę pisać?),cała ta "odpowiedzialność" za dzieci, to
Żeglarz napisał/a:
w sposób materialny wobec sąsiada dopóki mój syn sam nie jest w stanie pokryć wyrządzonych szkód
opieka nad nimi... nic więcej
Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:29

pietruszka napisał/a:
I do tego ma wydźwięk moralny.
("bo jakby był odpowiedzialny to by nie pił" )

Dla mnie odpowiedzialność nie ma wydźwięku moralnego. Jest raczej cechą osobowości i wg mnie nie podlega ocenie moralnej bo nie jest powiązana z dobrymi lub złymi intencjami.

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:34

Dziubas napisał/a:
opieka nad nimi... nic więcej

Napisz co kryje się pod słowami "opieka nad nimi" i zobaczysz ile tego jest.

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:38

Dziubas napisał/a:
jakie konsekwencje?

Konsekwencje dostosowane do poziomu rozwoju dziecka. Takie, żeby wyciągnął z nich własne zdrowe wnioski. Dobrze zastosowana metoda "kija i marchewki" potrafi zdziałać cuda :mgreen: .

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 22:42

Żeglarz napisał/a:
zobaczysz ile tego jest.

Jakie to ma znaczenie? Dla mnie to pozostanie "opieka",
a dla Ciebie "odpowiedzialność" :bezradny:
Wiesz co nas różni?
Postrzeganie... rzeczywistości.
Ja pisze o odpowiedzialności za siebie,a TY za innych... Widzisz różnicę?

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 22:44

Żeglarz napisał/a:
"kija i marchewki"
za***iste... "Jak nie przestaniesz grać w piłkę...to wpeirdol ,w dyby i do lochów"




Ech...idę spać :p

szymon - Nie 21 Lip, 2013 22:45

pietruszka napisał/a:
A ja też wierzę w poczucie humoru lub jego brak, o którym wspominasz Szymon, z tym, że jak częściowo wynika on z daru, talentu, którym SW obdarza daną jednostkę ( *czy jak kto chce natura), tak i jednocześnie kultura, czyli rodzina, najbliższe otoczenie może ten dar pozwolić rozwijać, lub odwrotnie zmusić jednostkę do chowania tej umiejętności poprzez ośmieszenie (sic!), zawstydzanie, i inne mniej lub bardziej wyrafinowane metody wychowawcze.


no... nareszcie coś na temat :okok:
jakoś raz napisałaś, ze "to" poczucie humoru,
jest związane z tym, żeby sie wybić, zaistnieć, żeby się pokazać, zaprezentować.... :roll:
bo w przeszłości lub w tym najbliższym kręgu rodzinnym jest lub było całkiem inaczej

no i jak sobie tak przeanalizowałem to, to rzeczywiście, moze tak być
tylko, że mi akurat tak jakoś to z seca wychodzi takie pisanie,
że nawet żarcik na temat Papieża czy Panią Papierzową wychodzi ot tak :skromny:
no i teraz nie wiem, czy to dobrze, czy źle :mgreen: :mgreen:

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:45

Dziubas napisał/a:
Ja pisze o odpowiedzialności za siebie,a TY za innych

Tośmy sobie popisali :lol2:
Może temat dokończymy w Licheniu :p

pterodaktyll - Nie 21 Lip, 2013 22:46

Dziubas, że tak spytam, Ty masz dzieci czy tylko tak teoretycznie dywagujesz na ich temat?
Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:47

Dziubas napisał/a:
"Jak nie przestaniesz grać w piłkę...to wpeirdol ,w dyby i do lochów"

Jesteś mało kreatywny :p

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 22:48

szymon napisał/a:
no i teraz nie wiem, czy to dobrze, czy źle

Nie wiesz, czy żarcik był udany, czy nie?

leon - Nie 21 Lip, 2013 22:49

Żeglarz napisał/a:
Dziubas napisał/a:
Ja pisze o odpowiedzialności za siebie,a TY za innych

Tośmy sobie popisali :lol2:
Może temat dokończymy w Licheniu :p

A tak z ciekawosci zapytam,czy Ty zeglarz z zawodu,czy tylko nick... :mysli: :>

szymon - Nie 21 Lip, 2013 22:52

Żeglarz napisał/a:
szymon napisał/a:
no i teraz nie wiem, czy to dobrze, czy źle

Nie wiesz, czy żarcik był udany, czy nie?


moje żart zawsze są udane i przedniej klasy :uoee:

rybenka1 - Nie 21 Lip, 2013 22:54

Radosc ,poczucie chumoru ,to się ma ,czasem mozna się tego nauczyć ,choc czasem jest to sztuczne .Ja zawsze miałam poczucie chumoru ,smiałam się ,potem gdzies to jakos mi sztucznie wychodziło .Nie bardzo było z czego ,dzisiaj się smieję podwojnie ,cieszę się z drobnostek , usmiecham się jak głupia ,a chyba o to chodzi ,zeby to było naturalne ,szczere z serca płynace .Potrafimy się z meżem smiac ,smiac do łez ,czerpac radosc ze wszystkiego co Nas otacza .Czasem małe sprawy ,a cieszą . :radocha:
leon - Nie 21 Lip, 2013 23:02

Żeglarz napisał/a:
Dziubas napisał/a:
"Jak nie przestaniesz grać w piłkę...to wpeirdol ,w dyby i do lochów"

Jesteś mało kreatywny :p

moze bede natretem,ale lubie wiedziec z kim pisze,a zatem ponad 20-cia lat plywalem na rybakach,kutrach rybackich,w wojsku na kutrach rakietowych,statkach handlowych,roro itsd...mozesz sprecyzowac na jakim rodzaju okretow plywales,lub ewentualnie wyjasnic Twoj nick...,dzieki...,bo lubie wiedziec z kim gadam... :>

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 23:03

leon napisał/a:
czy Ty zeglarz z zawodu,czy tylko nick...

Z przyjemności :]

leon - Nie 21 Lip, 2013 23:05

Żeglarz napisał/a:
leon napisał/a:
czy Ty zeglarz z zawodu,czy tylko nick...

Z przyjemności :]

czyli...,byles kiedys w morzu...,czy tylko nick...

Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 23:06

Przeważnie śródlądowy, czasami morski.
Żeglarz - Nie 21 Lip, 2013 23:07

Nigdy nie byłem marynarzem i nie chciałbym być. Nie znoszę zimna, szczególnie połączonego z wilgocią :lol2:
leon - Nie 21 Lip, 2013 23:08

Żeglarz napisał/a:
Przeważnie śródlądowy, czasami morski.

czyli nigdy w morzu nie byles,nie jestes zawodowym marynarzem,rybakiem,jak ja ...,po prostu papay ci sie spodobal... :>

Dziubas - Nie 21 Lip, 2013 23:14

pterodaktyll napisał/a:
Dziubas, że tak spytam, Ty masz dzieci czy tylko tak teoretycznie dywagujesz na ich temat?

To Ty Ptero nie zauważyłeś, że ja w ogóle o dzieciach nie pisze :szok:




:P

pterodaktyll - Nie 21 Lip, 2013 23:16

Dziubas napisał/a:
nie zauważyłeś, że ja w ogóle o dzieciach nie pisze :szok:

Odniosłem inne wrażenie.........

spoko - Pon 22 Lip, 2013 06:07

Odnosnie poczucia humoru...wyssalam go z mlekiem matki...pewnie taty zasluga w tym tez jest...z tytulu wspoluzaleznienia zgubilam swoja radosc...ludzie wokol pytali co jest...ale teraz juz SPOKO wszystko wrocilo do normy...juz nie pozwole odebrac sobie tego skarbu...pozdrawiam :buzki:
Linka - Pon 22 Lip, 2013 12:06

pietruszka napisał/a:
"nie śmiej się, byś za chwilę nie płakał"

nigdy tego nie usłyszałam.....
ale doskonale pamiętam taki etap w życiu z alko,
że bałam się czymkolwiek cieszyć,
bo za chwilę był wielki dół :shock:
i pamiętam nawet jak tłumaczyłam mężowi, że im lepiej jest w obecnej chwili, tym upadek jest boleśniejszy.
Jak jestem?
bywam smutna, zamyślona ale też potrafię śmiać się do łez,
żartować, tańczyć na koncercie wśród stojących sztywno...
tylko o radościach pewnie mniej piszę, dopiero jak mam problem to idę tu po pomoc.

Wiele nauczył mnie mój przyjaciel kiedyś, codziennie na powitanie zadając pytanie: "co dobrego?"

szymon - Pon 22 Lip, 2013 12:09

Linka napisał/a:

żartować, tańczyć na koncercie wśród stojących sztywno...


wśród czego? :mgreen:

Linka - Pon 22 Lip, 2013 12:19

szymon napisał/a:
Linka napisał/a:

żartować, tańczyć na koncercie wśród stojących sztywno...


wśród czego? :mgreen:

byłam na taki koncercie...
wśród ludzi, którzy jakby kij połknęli...
posiadali na ławeczkach...i nic , żadnego ruchu, a nogi same rwą się do tańca
"kalinka" muzyka irlandzka, a tu nic :bezradny:

moja córcia na początku się też wstydziła, od połowy zaczęła się bawić,
a potem do mnie " no mamo, ale w Twoim wieku" :rotfl:

szymon - Pon 22 Lip, 2013 12:46

no to fajnie :) można było slalom zrobić między tyczkami :mgreen:
OSSA - Pon 22 Lip, 2013 15:55

evita napisał/a:
wieczne cierpietnice co to chcialyby a nie moga.


Moim zdaniem to nie do końca wynika ze współuzależnienia tylko z zachowań wyniesionych z domu i wychowania.

Jeśli od dziecka rodzice porównują, oceniają, nie pozwalają na radość ... bo dlaczego tylko 4+, Kasia, Ola dostały 5, Maryś wybudował dom , a Zdzisiu kupił wypasioną furę. Człowiek czuje się gorszy, jeśli jeszcze dojdzie nałóg partnera i związana z tym manipulacja. Gdybyś była lepszą żoną, matką, kochanką to bym nie pił , cipał czy co tam jeszcze .... w końcu stajemy się cierpiętnicami.

Kiedy ludzie uśmiechali się do mnie, zastanawiałam się co mam brudnego, może jakaś plama, pewnie śmieją się ze mnie ... przecież nie można :mgreen: bez powodu.

Kolejna rzecz kobiety współuzależnione, mimo że bardzo często same utrzymują dom, płacą długi pijącego partnera, do tego stopnia są zmanipulowane wierzą, że bez tego chłopa nie dadzą sobie rady .....

Pytam w czym on ci pomaga ... przecież nie pracuje ... wyżera ci z lodówki ... nie dokłada do opłat.... ale wymienił żarówkę, wymalował pokój ....

Przecież taniej zatrudnić fachowca, przyjdzie zapłacisz, podziękuję i z normalnym chłopem można pogadać.

W moim wypadku musiałam się odciąć formalnie, przejęłam kontrolę na swoim życiem, czasem i kasą (men daje na życie, opłaty i spłaca dawne długi).
Nie pozwolę nikomu psuć mi tego co zdobyłam dzięki pracy nad sobą. Chcę być szczęśliwa i żaden emocjonalny wampir nie będzie wysysał ze mnie radości życia.

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 16:05

OSSA napisał/a:
Chcę być szczęśliwa i żaden emocjonalny wampir nie będzie wysysał ze mnie radości życia.


I tak trzymaj.
Ja się od swojej wampirzycy odcięłam i mam spokój ,dałam do zrozumienia i się odstosunkowała odemnie .
Guzik mnie obchodziło czy czuła się urażona czy nie to przecież jej a nie mój problem. :buzki:

olga - Pon 22 Lip, 2013 16:12

OSSA napisał/a:
ale wymienił żarówkę, wymalował pokój ....


moj eks bulki przynosil i psy wyprowadzal i to byl argumnt za tym zeby go w domu trzymac :glupek:

OSSA - Pon 22 Lip, 2013 16:22

olga napisał/a:
OSSA napisał/a:
ale wymienił żarówkę, wymalował pokój ....


moj eks bulki przynosil i psy wyprowadzal i to byl argumnt za tym zeby go w domu trzymac :glupek:


Olga nie gniewaj się, ale rozbawiła mnie ta sytuacja.

Właśnie kilka dni temu rozmawiałam ze znajomą i podawała bardzo podobne argumenty ... przecież on jej herbatę zrobił ... kochany chłop.... dba i ją rozpieszcza.

Mówiła to z taką dumą i radością, że :shock:

olga - Pon 22 Lip, 2013 17:05

OSSA napisał/a:
Olga nie gniewaj się


eeee no Ossus co Ty :buziak: to jest przyklad do czego prowadzi wspoluzaleznienie i wynikajacy z niego lek przed zmianami

OSSA - Pon 22 Lip, 2013 17:21

olga napisał/a:
do czego prowadzi wspoluzaleznienie i wynikajacy z niego lek przed zmianami



Rodzice, rodzina osoby uzależnionej nie akceptuje zmian, co za baba wypędziła chłopa, jak mogła ... to było wspólne, jemu się należy.

Fajnie być dobrym wujkiem na cudzy koszt, przecież dopóki taka osoba ma gdzie mieszkać, ma co jeść i za co się napić, to reszta bliższej i dalszej rodziny ma święty spokój.
Na szczęście to się zmienia, młodsze pokolenie szybciej podejmuje decyzję o wystawieniu :flacha: za :banita:

pannamigotka - Pon 22 Lip, 2013 18:34

Temat zboczył na odpowiedzialność, pozwolę sobie wkleić cytat z "Leczenia uzależnionego umysłu" (Lee Jampolsky)

O odpowiedzialności

Wielu z nas wzdryga się słysząc słowo 'odpowiedzialność'. Często myślimy, że odpowiedzialność łączy się z robieniem rzeczy, które robić musimy, choć tak naprawdę tego nie chcemy. Z odowiedzialnością najczęściej kojarzy się słowo 'powinienem'. Chciałbym ci powiedzieć, że można inaczej spojrzeć na odpowiedzialność. Wierzę głeboko, że prawdziwa odpowiedzialność niesie za sobą wolność. Kiedy bierzemy odpowiedzialność za nasze życie, przestajemy automatycznie wskazywać palcem na innych i wchodzimy w świat, w którym my sami decydujemy o naszej egzystencji. Dokonywanie wyborów i odpowiedzialność dają nam moc istnienia.

Odpowiedzialność jest tak naprawdę zdolnością odpowiadania.


Droga autorko wątku- pewnie czytałaś już tę książkę, ale warto do niej wrócić. Jest tam wiele o szczęściu, polecam.
A z moich doświadczeń- dla mnie szczęście to nie jest stan euforii i ekscytacji- to po prostu spokój umysłu, pogoda ducha. Pierwsze spotkanie ze szczęściem przyszło po kilku miesiącach Al-anonu i terapii. Tam odkryłam, że mogę być szczęśliwa i w momencie, gdy poczułam gotowość- to się stało. Jestem zadowolona z mojego życia, z siebie. Kolejnym dowodem na to, jest fakt, że odkryłam moją pasję, dla mnie to zupełnie odkrywcze i pasjonujące :)

Enika - Pon 22 Lip, 2013 23:26

OSSA napisał/a:
młodsze pokolenie szybciej podejmuje decyzję o wystawieniu :flacha: za :banita:


Bo wiekszosc mlodych to ludzie ktorzy sa bardziej praktyczni i potrafia byc bardziej samowystarczalni w sensie materialnym ? Lub o wiele szybciej odbudowac nadszarpniety "wspolny" przez chwile budzet domowy ?
Gorzej i juz nie tak latwo jest zaczynac od zera po 40-tce

pietruszka - Wto 23 Lip, 2013 07:19

Hmmm... jeszcze tak o tej radości mnie naszło...
W czasie, gdy Pietruch pił, byłam naładowana złością do granic możliwości... I nie miałam tego świadomości. Tylko wybuchałam przy byle okazji, potrafiłam nakrzyczeć na Bogu ducha winne osoby, przy byle pretekście... :wstyd: Nie do końca wiedziałam, co się dzieje, ale miałam sama już dosyć siebie takiej gderającej, złorzeczącej, wiecznie nadąsanej, niezadowolonej... Ba... to był nawet główny powód mojego izolowania się od świata, wstydziłam się tego, w co zaczęłam się zamieniać. Nie chciałam by moi znajomi, przyjaciele widzieli mnie taką...

A ze miałam do tego problem z ponazywaniem tego, co działo się wewnątrz, nie miałam nawet świadomości, ile złości się we mnie nagromadziło. Dopiero, jak zajęłam się moją złością na terapii, dotarło do mnie ile tego dziadostwa nagromadziło się we mnie. I to była taka stara, zapiekła złość, której wcale nie było łatwo się pozbyć. Tak do mnie przywarła, że zdrapywałam ją jak zrogowaciały naskórek pumeksem. I nie była to tylko złość na Pietrucha, ale i na rodziców, wynikająca z mojego DDD.

Ale kiedy oczyściłam duszę z tej złości, ale także smutku, żalu i bólu - wtedy zrobiło się miejsce na inne uczucia, dopiero wtedy mogły znów wypłynąć, napłynąć i mnie przepełnić.

Żeglarz - Wto 23 Lip, 2013 08:06

Enika napisał/a:
Gorzej i juz nie tak latwo jest zaczynac od zera po 40-tce

Ty jesteś przed - startuj póki czas :)

Żeglarz - Wto 23 Lip, 2013 08:09

pietruszka napisał/a:
wtedy zrobiło się miejsce na inne uczucia, dopiero wtedy mogły znów wypłynąć, napłynąć i mnie przepełnić

I teraz mamy nową, radosną, przepełnioną miłością do siebie i ludzi Pietruszkę :)
:kwiatek:

pietruszka - Wto 23 Lip, 2013 09:45

Żeglarz napisał/a:
przepełnioną miłością do siebie

no przydałoby się jeszcze ciut miejsca na tę miłość do siebie... bo tu jeszcze trochę do zrobienia, ale spokojnie, jeszcze znajdę jakieś śmieci, wywalę to i miejsce się zrobi ;)
:buziak:

Jacek - Wto 23 Lip, 2013 10:26

Enika napisał/a:
Gorzej i juz nie tak latwo jest zaczynac od zera po 40-tce

tak właśnie patrzy na świat ktoś co widzi przyszłość
ale zadając sobie pytanie ,czy mogę zobaczyć przyszłość
nie,się nasuwa odpowiedz za to mogę zobaczyć to co jest tu i teraz
a tu i teraz jest najłatwiejszym i jedynym czasem gdzie można dokonać czego kol wiek
i wartym tego,nawet i gdyby miał się jutro skończyć świat
bo tego co dokonam dziś nie odbierze mnie jutro
więc do dzieła młoda kobieto,czas na to aby w przyszłości było można wspominać - "było warto" :)

Linka - Wto 23 Lip, 2013 12:17

Enika napisał/a:
Gorzej i juz nie tak latwo jest zaczynac od zera po 40-tce

mam 48 i zaczynam...a właściwie to już dawno zadbałam o to, że by to własne życie mieć:
praca , przyjaciele , znajomi, Al-anon, to jest tylko moje , nikt mi tego nie odbierze.

OSSA - Wto 23 Lip, 2013 17:23

Enika napisał/a:
Gorzej i juz nie tak latwo jest zaczynac od zera po 40-tce


Zmiany w moim życiu zaczęły się po 40 -tce, terapia,al-anon , forum. Nie wiem kiedy mi synowie dorośli, że sami zarabiają na swoje potrzeby... dopiero teraz mogę zająć się swoimi przyjemnościami,

Zaczynałam do wspólnych długów , choć nie były z mojej winy :bezradny: . Jeśli zaczynasz od zera to będziesz miała łatwiej, warto spróbować. :buzki:

olga - Wto 23 Lip, 2013 17:26

Ja z alkoholikiem mialam zero wiec nic sie nie zmienilo jesli chodzi o majatek oczywiscie.
spoko - Wto 26 Lis, 2013 09:06

Żeglarz napisał/a:
(niektóre odświerzyłem)
dziekuje Zeglarz...czytajac ten post,wpadlam na to ze mialam jakies cele,ze wystarczy je odswierzyc...pozdrawiam Spoko :buzki:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group